No. 43

Transkrypt

No. 43
Witam po długiej przerwie. Zgodnie z tym o czym pisałem w
numerze 42-gim AV wszystkie recenzje mojego autorstwa ukazują się
pierwotnie na łamach portalu społecznościowego „Wywrota - komuna
internetowa”. Co jakiś czas teksty będą zbierane i będą prezentowane na
łamach AV. Oczywiście na recenzjach nie będzie się kończyć, ale będą one
przeważały. Od niniejszego numeru kolejne odsłony e-zinu będą dostępne w
formacie .PDF (starsze numery w ramach możliwości będą konwertowane do
tego formatu).
Grzegorz Cezary Skwarliński
Magazyn Muzyki Elektronicznej „Astral Voyager” no.43 (wrzesień 2012)
1
Under the Dome
Over the Pond
Kilka lat temu, przy okazji jednej z moich recenzji, pisałem o tym, że coraz
więcej ignorantów wokół nas. Od tamtego czasu wiele się zmieniło. Niestety
na gorsze. Biorąc niejako „na tapetę” moje „podwórko” w postaci muzyki
elektronicznej, napotkamy nie tylko recenzentów, których wiedza (oględnie
mówiąc) kończy się na Wikipedii, ale też całe grono młodych „poważnych”
dziennikarzy wrzucających do wora z etykietą „muzyka elektroniczna”
wszystko, co tylko ma jakikolwiek związek z tego typu twórczością. „Kwiatki”
w stylu: Boy George na festiwalu muzyki elektronicznej w Gdańsku, są coraz
częstsze.
W tym miejscu mała dygresja. Gdański festiwal to tak naprawdę impreza
techno. Powstaje pytanie, czy techno to jeszcze muzyka elektroniczna, czy już
nie? Według mnie nie, ale to temat na osobny artykuł.
Na szczęście, w świecie muzyki elektronicznej działa wiele ambitnych
artystów, choć trzeba przyznać, że dotarcie do nich wymaga coraz więcej
wysiłku. Mylenie pojęć przez nierzetelnych i niedouczonych publicystów nie
ułatwia zadania. Nie ukrywam, że nazwa Under The Dome może kojarzyć się z
twórczością Stephena Kinga (jedna z wielu jego powieści), jednakże pod tym
szyldem „ukrywa się” dwóch Brytyjczyków (Grant Middleton, Colin Anderson)
2
Magazyn Muzyki Elektronicznej „Astral Voyager” no.43 (wrzesień 2012)
związanych od lat z klasyczną muzyką elektroniczną. Szczegółów historii grupy
nie znam, ale nie sądzę, aby proza Kinga była inspiracją do takiej a nie innej
nazwy zespołu.
Płyta Over the Pond to połączenie co ciekawszych fragmentów z dwóch
godzinnych setów granych przez zespół w audycji radiowej Chuck van Zyl's
Star's End w Filadelfii 14 września 2003 roku, między 2-gą a 4-tą w nocy.
Asceza dźwiękowa opanowuje słuchacza już od otwierającego utworu The
Rhode Ahead - subtelnej i błyskotliwej kompozycji zbudowanej tylko i
wyłącznie z brzmień elektrycznego pianina. W kolejnych kompozycjach
pojawiają się oczywiście ciekawe sekwencje o berlińskim (berliner schule)
rodowodzie, przeplatane co i rusz zaskakującymi melodyjnymi wstawkami,
ale ambientowy minimalistyczny klimat będzie towarzyszył potencjalnym
słuchaczom już do końca. Ubogość barw nie jest tutaj żadnym mankamentem
(oprócz typowych syntetycznych brzmień usłyszymy gitarę i wspomniane
pianino), wręcz przeciwnie. Muzyka przenosi w lata 70-te XX w., zaskakująco
uspokaja i pozostawia przedziwne uczucie, że im mniej, tym lepiej.
Przy słuchaniu opisywanej płyty nasuwają się nieuniknione skojarzenia z
dokonaniami Tangerine Dream i Briana Eno. Jednakże to, co Under the Dome
serwuje na krążku jest dalekie od naśladownictwa. Artyści kroczą własną
ścieżką. Ścieżką wielowarstwową (połączenie retro, melodyjnej muzyki
elektronicznej, ambientu i szkoły berlińskiej) i fascynującą, ale też trudną dla
niewprawnego ucha.
Grzegorz Cezary Skwarliński
październik 2011
Under The Dome
Over The Pond
Cochlear Vision Records 2003, 1CD
Magazyn Muzyki Elektronicznej „Astral Voyager” no.43 (wrzesień 2012)
3
Senking
Pong
Pamięta ktoś jeszcze 'Pong', pierwszą komercyjną grę video z 1972 roku?
Osobiście pamiętam jak na przełomie lat 70-tych i 80-tych XX wieku stałem
często przed wielkim pudłem z czarnym ekranem, na którym można było
sterować dwoma kreskami odbijając nimi kropkę (spartańska symulacja
tenisa). Okazuje się, że ta prosta gra stała się inspiracją do powstania płyty o
tytule Pong. Dziwne? Niekoniecznie.
Pod pseudonimem Senking ukrywa się Niemiec Jens Massel, kolończyk.
Kompozytor zaczynał od eksperymentalnego techno aby dojść do intrygującej
mieszanki dark ambientu, minimal music i industrialu, mieszanki o mocno
syntetycznym zabarwieniu (nowa elektronika). Pong otwierają utwory
utrzymane w klimatach ambientowych z pewną domieszką chłodnych
brzmień. To tylko przedsmak swoistych eksperymentów dźwiękowych jakie
można spotkać dalej. Charakterystyczny, wszechobecny niemal, mroczny,
generowany sztucznie bas odgrywa tutaj niebagatelną rolę. Bas momentami
ledwie słyszalny, chwilami „skrzeczący", często natarczywy wręcz „masujący
wnętrzności” (np. utwór V8). Dźwiękowe spoiwo bez którego płyta nie byłaby
tak wyrazista, intrygująca i... mroczna. Mocno akcentowany ascetyzm barw i
chłodna elektroniczna faktura nie utrudniają budowania intrygujących
nastrojów. Istotą większości kompozycji jest zdyscyplinowana prostota, co
wyraźnie słychać. Artysta skupia się na wybrzmiewaniu poszczególnych
4
Magazyn Muzyki Elektronicznej „Astral Voyager” no.43 (wrzesień 2012)
dźwięków. Efekt jest zaskakujący, choć sama muzyka nie jest łatwa w
odbiorze. Jedynym elementem nieco psującym całość jest Breathing Trouble
trochę zbyt mocno odwołujący się do stylistyki techno.
Pong to zaskakująco przestrzenna muzyka o dramatycznym, mrocznym wręcz
złowrogim charakterze (jak z filmów Carpentera). Muzyka, która ma niejako
wspólnego ducha z tematami filmowymi autorstwa Angelo Badalamenti, choć
takie porównanie może wydać się nieco bezsensowne. Jaki to ma związek z
grą wspomnianą na początku? Potencjalny słuchacz niech sam uruchomi
wolne skojarzenia. Niecodzienne wrażenia gwarantowane.
Grzegorz Cezary Skwarliński
październik 2010
Senking
Pong
Raster - Noton 2010, 1CD
Magazyn Muzyki Elektronicznej „Astral Voyager” no.43 (wrzesień 2012)
5
iN.
Nowhere Here
Fragmenty występów z festiwalu Cyklotronika (organizator imprezy jest
jednym z założycieli FQP), jakie można znaleźć w sieci, skupiły moją uwagę na
artyście Keel Keathley (jak się okazało jest to nowy pseudonim Macieja
Nejmana). W oczekiwaniu na świeże wydawnictwo wspomnianego artysty
zainteresowałem się innymi kompozytorami związanymi z FQP. W ten sposób
trafiłem na iN. czyli solowy projekt Cezarego Rudasia (urodzonego w 1986),
muzyka i kompozytora (jak się okazało także jednego ze współzałożycieli
FQP).
Płyta Nowhere Here powstawała na przestrzeni 2009 i 2010 gdzieś w
Warszawie. Światło dzienne ujrzała w 2010. W zgromadzonych na „krążku”
kompozycjach nie znajdziemy określonej melodii tylko miniaturowe (czasami
zbyt krótkie moim zdaniem), ascetyczne plamy dźwiękowe zbudowane z
zaskakujących barw. Wybrzmiewające trzaski, zamierzone przestery, biały
szum radiowy, „skwierczace” pasaże o analogowym rodowodzie,
przetworzone barwy gitary i pianina tworzą nieoczekiwany kolaż. Kolaż z
pozoru dysharmoniczny. Jednak po bliższym skupieniu ukazujący swoje
właściwe, mocno abstrakcyjne, oblicze. Podróż w niezbadane (nawet jeśli
kiedyś zbadane, to zapomniane) obszary dźwięków. Na naszej drodze rozległe
pola obsiane krzyżówką dark-ambient z dark-wave, upstrzone ukrytymi
emocjami, marzeniami, dźwiękowymi powidokami zniszczeń i wieloma innymi
wrażeniami zależnymi od bieżącego stanu odbiorcy i wymagającymi jego
skupienia. Kompozycje iN. nie nadają się tym samym do niezobowiązującego
6
Magazyn Muzyki Elektronicznej „Astral Voyager” no.43 (wrzesień 2012)
dźwiękowego wypełnienia tła. Potencjalni słuchacze, którym abstrakcja w
malarstwie i grafice nie jest obca, prawdopodobnie docenią wysiłki autora
włożone w uzyskanie niepokojącego, mrocznego, dysharmonicznego, wręcz
katastroficznego klimatu. Abstrakcyjna muzyka niejako zmusza do refleksji
nad otaczającym światem. Światem nieuchronnie podążającym ku upadkowi.
Nowhere Here to moim zdaniem udany powrót do istoty muzyki
elektronicznej. Muzyki, która na początku swej historii bazowała na
eksperymencie, na poszukiwaniach nowych barw i dźwięków, na
wynajdowaniu futurystycznych harmonii i... budowaniu nowych
instrumentów.
Jednym z głównych celów oficyny Few Quiet People jest promowanie
artystów poszukujących nowych form wyrazu, nie ograniczając się tylko i
wyłącznie do muzyki. W przypadku iN. zadanie zostało wykonane. Trudno
jednak powiedzieć, czy Cezary Rudaś w przyszłości zaprezentuje coś równie
interesującego.
Grzegorz Cezary Skwarliński
listopad 2011
iN.
Nowhere Here
Few Quiet People, FQP 004, 2010
11 utworów, pliki MP3
Magazyn Muzyki Elektronicznej „Astral Voyager” no.43 (wrzesień 2012)
7
Radio Massacre International
Time & Motion
Zespół od lat specjalizuje się w improwizacji eksperymentalnej muzyki
elektronicznej. Muzycy w swojej twórczości wykorzystują stare analogowe
syntezatory, gitarę elektryczną i basową, mellotron, perkusję i nowoczesne
sample. Stylowo mieszczą się w nurcie rocka elektronicznego (krautrock
berlin school) ale ze sporą domieszką space rocka, rocka progresywnego i
ambientu. Artyści są bardzo płodni, oprócz płyt oficjalnych (CD) wydają także
płyty typu CDR (oficjalnie dostępne, dokonane przez zespół, zapisy jam
session i koncertów). Time & Motion z 2010 zalicza się do tej pierwszej grupy.
Wydawnictwo zawiera dwa krążki i dostarcza słuchaczom 157 minut muzyki.
Członkom zespołu towarzyszy Martin Archer i jego instrumenty dęte (m.in.
saksofon), co oryginalnie wzbogaca brzmienie.
Pierwszą płytę z zestawu otwiera klasyczny w swoim wyrazie Kairos.
Fantastyczny intensywny sekwencerowy kawałek (utrzymany w stylu
niezapomnianego Ricochet Tangerine Dream) z zaskakującym saksofonowym
wypełnieniem. Kompozycje utrzymane w stylu sekwencyjnego rocka
elektronicznego będą nam towarzyszyć niemal przez całą pierwszą płytę.
Kończący Fission Ships Pt. 1 wprowadzi nas jednak w zupełnie inny wymiar.
Wprawdzie druga płyta zaczyna się od mocno zorientowanego rockowo
Maybe A Last Look At Joe's House, ale po nim następują utwory utrzymane w
klimatach wspomnianego wyżej Fission Ships Pt. 1. Dziwne, często
abstrakcyjne brzmienia wzbogacone przeróżnymi „przeszkadzajkami”,
dźwiękowe eksperymenty w których chowa się tonalność a narracja obniża
się niemal do poziomu snu. Pozornie bezcelowe wątki kreujące
8
Magazyn Muzyki Elektronicznej „Astral Voyager” no.43 (wrzesień 2012)
surrealistyczne doznania wpływające na podświadomość, gdzie elektronika
ogranicza się do budowania dźwiękowych tekstur tła (z pewnymi wyjątkami)
aż do ostatniego cięcia w postaci 30 Years (Slight Return) gdzie budzą się
początkowe rockowo-elektroniczne klimaty. To wszystko sprawia, że
dokładne gatunkowe umiejscowienie tego co serwuje słuchaczom R.M.I.
byłoby niesprawiedliwym uproszczeniem. Przez niemal wszystkie utwory (z
obu płyt) przewijają się barwy gitary i instrumenty dęte (nie tylko saksofon), a
kompozycje Kairos i 30 Years (Slight Return) spełniają rolę swoistej klamry
spinającej. Nie ukrywam jednak, że nieco inna organizacja materiału
stworzyłaby 2 odrębne krążki: rockowo-elektroniczny i ambientowoeksperymentalny.
Członkowie R.M.I. mają entuzjazm ciągłego odkrywania, czerpania radości ze
swobodnego wspólnego grania (improwizacja). Spod ich rąk wychodzą
kompozycje marzycielskie i urzekające, ale nie pozbawione wigoru. Traktują
tworzenie muzyki z jednej strony jak rytuał (który za każdym razem jest nowy)
z drugiej jak miłe spędzanie czasu. Zespół może sprawiać wrażenie, że
bardziej zainteresowany jest budowaniem tajemniczego klimatu niż
podążaniem po elektronicznej (berlińskiej) ścieżce. Jednakże potencjalny
słuchacz, który nie zna twórczości grupy, nie będzie zachwycony
zgromadzonym na krążkach materiałem (chyba, że lubi eksperymenty
dźwiękowe). Dla nieosłuchanego odbiorcy muzyka z Time & Motion nie jest
łatwa w odbiorze, a długość jej trwania może być niesprzyjającym czynnikiem.
Dla takiego słuchacza zalecam zapoznanie się ze starszymi dokonaniami
zespołu (np. Frozen North, Republic, Diabolica, Zabriskie Point, God of
Electricity lub Septentrional).
Grzegorz Cezary Skwarliński
kwiecień 2011
Radio Massacre International
Time & Motion (2 CD)
Cuneiform Records RUNE 298/299 , styczeń 2010
Magazyn Muzyki Elektronicznej „Astral Voyager” no.43 (wrzesień 2012)
9
Radio Massacre International
Startide
Radio Massacre International znałem głównie z dokonań z kręgu rytmicznej
„szkoły berlińskiej”, ale spotkanie z dwupłytowym wydawnictwem Time &
Motion (2010) wzbudziło we mnie zainteresowanie, czy przypadkiem zespół
nie stworzył w przeszłości czegoś podobnego, równie eksperymentalnego.
Moje poszukiwania szybko zostały uwieńczone sukcesem.
Płyta Startide z 2001 zawiera tylko dwa utwory. Kompozycje zamieszczone na
krążku pochodzą z 1993 (czyli powstały przed oficjalnym debiutem R.M.I. z
1995 w postaci Frozen North). Płyta ujrzała światło dzienne jako oficjalny CDR
wydany przez zespół i zgodnie z polityką grupy zawiera zapis muzycznych
spotkań, na których królowała swobodna improwizacja. W opisywanym
przypadku mocno osadzona w krautrockowych klimatach.
No właśnie, co to takiego ten krautrock? Termin został ukuty przez prasę
muzyczną Wielkiej Brytanii i miał zabarwienie obelżywo-humorystyczne.
Oznaczał dosłownie „szwabski rock” i pierwotnie sygnował eksperymentalną
odmianę rocka progresywnego powstałą na terenie Niemiec w latach 60-tych
XX wieku. Nazwa rozpowszechniła się dopiero w latach 70-tych. Utraciła
wtedy swoje pejoratywne zabarwienie i na trwałe przylgnęła do
psychodelicznej, awangardowej (rozbudowane, o mechanicznym brzmieniu
kompozycje) i w dużej mierze improwizowanej muzyki elektronicznej. W
dzisiejszej powszechnej i nieco spłyconej terminologii krautrock może być
omyłkowo zaliczany jako jeden z nurtów ambientu (ze względu na
10
Magazyn Muzyki Elektronicznej „Astral Voyager” no.43 (wrzesień 2012)
rozbudowane struktury dźwiękowe). Trzeba jednak pamiętać, że ambient
(jako termin i gatunek) pojawił i upowszechnił się później i bazuje na
odmiennej technice tworzenia.
Wróćmy do Startide. Otwierający Monstrous Tides to tylko nieco udziwnione
(m.in. zapętlona gitara, melodyczne i atonalne efekty, głosy) preludium do
niemal godzinnego Startide, który (przy odpowiednim nastawieniu) zabierze
słuchacza w niecodzienną, mistyczną wręcz podróż. Już na samym początku
powita nas morze dźwięków. Z tego ogromu muzycy wyławiają poszczególne
barwy i nieśpiesznie tkają swoiste dźwiękowe gobeliny. Tak powstałe
„obrazy” albo to rozlewają się w nieprzewidywalnych kierunkach, albo to
gęstnieją niespodziewanie stawiając przed oczami fragmenty galaktyk, blask
gwiazd, czy też opuszczone pojazdy międzygwiezdne. Abstrakcyjne struktury
snują się leniwie niczym gazowe obłoki, a umysł od czasu do czasu
wychwytuje szczątkowy rytm (albo tylko tak mu się wydaje). Samotny
mellotron zimituje gdzieniegdzie flet, a my płyniemy po elektronicznych
fakturach wśród chrupania elektronów. I tak aż do końcowej kulminacji, w
której wszystko znika w tchnieniu nicości.
Nie jest to płyta łatwa w odbiorze. Nie ukrywam, że najgłębsze doznania
uzyska się w ciemnym pokoju ze słuchawkami na uszach. Muzyka wtedy jest
lepiej wchłaniana (być może to dziwnie zabrzmi, ale nie tylko uszy mają w tym
udział). Pracuje wyobraźnia, a wpływ na podświadomość nie jest bez
znaczenia. Takie narkotyczne karmienie głowy doznaniami dźwiękowymi
zamiast stosowania różnego rodzaju substancji chemicznych i ziołowych.
Grzegorz Cezary Skwarliński
kwiecień 2011
Radio Massacre International
Startide
Northern Echo Recordings NE008, październik 2001
Magazyn Muzyki Elektronicznej „Astral Voyager” no.43 (wrzesień 2012)
11
Few Quiet People (FQP) to niezależny net-label powołany do życia w 2009.
Oficyna została założona przez Wojciecha Krasowskiego, Macieja Nejmana i
Cezarego Rudasia (w 2009-2010 dbał o stronę wizualną projektu).
Wydawnictwo porusza się w obszarach muzyki eksperymentalnej,
abstrakcyjnej, drone, modern classical i ambientu. W listopadzie 2011 FQP
powrócił po niemal rocznej przerwie do działalności zmieniając sposób
dystrybucji swoich produkcji. Oficyna porzuca dotychczasową drogę publikacji
plików muzycznych w ogólnodostępnej sieci w postaci plików mp3 na rzecz
nośników fizycznych w postaci krążków CD i... kaset magnetofonowych. W
FQP swoje płyty wydali m.in. : iN., Krzysztof Zimmermann, Keel Keathley, W
VON, Szymon Kaliski. Więcej można dowiedzieć się na internetowej stronie
FQP (i ściągnąć starsze płyty). Niestety serwis jest prowadzony tylko w języku
angielskim.
1. Damian Koczkodon elmusic - wielojęzyczny serwis o muzyce
elektronicznej - historia, recenzje, ludzie.
http://elmuzyka.blogspot.com/
2. Muzyczny Esflores - muzyczne podróże po krainach dziwnych i
czasem egzotycznych
http://muzycznyesflores.blogspot.com/
nieregularnik
Magazyn Muzyki Elektronicznej „Astral Voyager” ©
Redaktor – Grzegorz Cezary Skwarliński
Kontakt: [email protected]
FB:http://www.facebook.com/pages/Magazyn-Muzyki-Elektronicznej-AstralVoyager/315548031957
12
Magazyn Muzyki Elektronicznej „Astral Voyager” no.43 (wrzesień 2012)