„Wyrocznia" mówi: kupuj

Transkrypt

„Wyrocznia" mówi: kupuj
„Wyrocznia" mówi: kupuj
Wpisany przez Tomasz Hońdo
Słynny inwestor giełdowy Warren Buffett zachęca do kupowania akcji w czasach kryzysu. Czy
słusznie?!
Obecny kryzys skłania do wypowiadania się na jego temat legendarne osobistości świata
finansów. W mediach głośnym echem odbiło się choćby przesłuchanie w komisji
amerykańskiego Kongresu byłego szefa Fedu Alana Greenspana, który musiał tłumaczyć się z
błędów sprzed kilku lat. Znacznie mniej słychać natomiast na temat tego, co niespełna dwa
tygodnie temu o sytuacji na rynku akcji za oceanem powiedział Warren Buffett. Tymczasem
słowa tego najbogatszego na świecie inwestora giełdowego wywołały sporą dyskusję w USA. W
artykule zamieszczonym w „New York Times" Buffett zachęcił bowiem do kupowania akcji,
zapewniając przy tym, że sam tak właśnie postępuje z prywatnymi oszczędnościami, które od
lat trzymał jedynie w obligacjach (prywatne oszczędności odróżnił od stworzonego przez siebie
imperium finansowego Berkshire Hathaway, które od miesięcy zwiększa zaangażowanie w
spółkach giełdowych).
Deklaracja Buffetta w dobie powszechnej paniki wywołała falę komentarzy, a nawet zarzutów.
Jeden z dziennikarzy oskarżył miliardera, że wzywając inwestorów do kupowania akcji, dba
przede wszystkim o własne interesy. Przypomniał, że niedawno Berkshire Hathaway nabył
warranty upoważniające do kupna akcji borykających się z kłopotami finansowymi General
Electric i Goldman Sachs. Ponieważ jednak kursy obu firm zanurkowały, warranty stały się
bezwartościowe.
Dyskusja na temat artykułu słynnego inwestora stała się jeszcze ciekawsza, kiedy głos zabrał
Doug Kass (szef Seabreeze Partners Management). Na początku roku Kass zasłynął z tego, że
uznał akcje Berkshire Hathaway za przewartościowane i zalecił ich krótką sprzedaż (co okazało
się z czasem trafną rekomendacją). Paradoksalnie, Kass nie tylko nie skrytykował słów Buffetta,
ale przyznał mu sporo racji. Uznał, że skoro apel „Wyroczni z Omahy" (tak nazywany bywa
słynny inwestor) spotkał się z tak powszechną krytyką, to jest to oznaka, że rośnie „bańka
negatywnych opinii", a to może zapowiadać rychłe odbicie kursów akcji.
Słów Buffetta nie sposób przeanalizować, nie odwołując się do jego strategii inwestycyjnej,
której trzyma się od dziesięcioleci (pieniędzmi klientów zaczął zarządzać na własną rękę ponad
50 lat temu). Nieco upraszczając, można ją opisać jako zestawienie trzech reguł: (1) kupuj akcje
silnych fundamentalnie przedsiębiorstw, (2) kupuj je, tylko jeśli są mocno niedowartościowane,
1/2
„Wyrocznia" mówi: kupuj
Wpisany przez Tomasz Hońdo
(3) trzymaj akcje „w nieskończoność".
Jeśli wziąć pod uwagę fakt, że w portfelu Berkshire Hathaway nie brakuje akcji kupionych
jeszcze w latach 70., to łatwiej zdać sobie sprawę z tego, że strategia „Wyroczni z Omahy" jest
typowo długoterminowa. Dla Buffetta wahania notowań w perspektywie kilku czy kilkunastu
miesięcy są kwestią drugorzędną. „Nie umiem przewidzieć krótkoterminowych ruchów rynku
akcji. (...) Prawdopodobne jest jednak, że rynek ruszy w górę, być może bardzo mocno, na
długo zanim poprawi się sytuacja w gospodarce" - przyznaje Buffett.
Jeden z najbogatszych Amerykanów zwrócił przy tym uwagę na ciekawy aspekt obecnego
kryzysu. Jego zdaniem, interwencje rządowe w gospodarkę, mające na celu złagodzenie
recesji, będą miały efekt inflacyjny, a więc na dłuższą metę podkopią wartość pieniądza. Jest to,
zdaniem Buffetta, jeden z powodów, dla których „jest niemal pewne, że w ciągu najbliższej
dekady akcje dadzą zyski większe (być może nawet znacznie większe) niż ekwiwalenty
gotówki", a inwestorzy zamieniający pod wpływem emocji akcje na gotówkę, popełniają fatalny
błąd.
Ostatni apel „Wyroczni z Omahy" jest tym bardziej godny odnotowania, że słynny inwestor
zazwyczaj niechętnie wypowiada się na temat perspektyw rynku akcji. Do tej pory jedynie dwa
razy mówił w równie optymistycznym tonie na temat inwestycji giełdowych - w październiku
1974 i w sierpniu 1979 r. Z dzisiejszej perspektywy trudno uznać, że ówczesne wypowiedzi były
nietrafione. Od końca października 1974 r. S&P 500 poszedł w górę o 50 proc. w ciągu
niespełna dwóch lat, zaś od końca sierpnia 1979 r. indeks zyskał 30 proc. w ciągu nieco ponad
roku, nie mówiąc już o tym, że niemal całe lata 80. upłynęły pod znakiem hossy.
Jeden z dziennikarzy krytykujących ostatni apel Buffetta poradził mu, by sprawił sobie nową
„kryształową kulę", twierdząc, że zamiast słuchać „Wyroczni", lepiej poczekać z kupowaniem
akcji na lepsze czasy. Paradoksalnie, dzień po tych słowach S&P 500 skoczył w górę o prawie
11 proc., odrabiając całe straty od opublikowania zaleceń Buffetta.
2/2