Artykuł w formacie PDF

Transkrypt

Artykuł w formacie PDF
Rynek walutowy
Początek nowego tygodnia nie
przyniósł żadnych istotnych danych
makroekonomicznych dla notowań
walutowych na międzynawowych
rynkach. Jedyne dane ma które
można by na chwilę zatrzymać się
była
poniedziałkowa
publikacja
wzrostu cen importu dla danych za
marzec bieżącego roku w Szwajcarii.
Otóż oczekiwania na poziomie ujęcia
miesiąc do miesiąca sygnalizowały
wzrost z 0,2 do 0,3 % a po publikacji
okazało się, że odnotowano 0,6 %
wzrostu. W ujęciu rok do roku
spodziewano się braku zmian czyli
utrzymania poziomu 3,6 % a po publikacji okazało się, że odnotowano 3,9 % wzrostu. W
reakcji na te dane frank szwajcarski stracił zaledwie 0,3 % do euro i w poniedziałkowy
wieczór kurs wynosił 1,6046 chf za euro. Bardzo dobrze poradził sobie frank szwajcarski z
walutami z krajów anglosaskich. Do dolara amerykańskiego (wykorzystując jego słabą
poniedziałkową pozycję) zyskał blisko 1 % wędrując do poziomu 1,0079 chf za dolara a do
funta szterlinga zwyżka była jeszcze większa ponieważ wyniosła prawie 1,8 % wzmacniając
franka do poziomu 1,9967 chf za funta. Czyżby inwestorzy na rynku mieli jakieś obawy co do
dalszego rozwoju wydarzeń (czyt. prawie 117 usd za baryłkę ropy i pojawiające się opinie o
możliwości wzrostu cen tego surowca do 150 usd) , że postanowili swoją uwagę skierować w
stronę rzekomo najlepszej inwestycji na trudne chwile ? Jeszcze za wcześnie na takie
stawianie sprawy ale coś musi być na rzeczy bo powrotu kursu dolara amerykańskiego wobec
euro powyżej 1,59 usd nie można wiązać jedynie z rozczarowującymi danymi finansowymi
jednego z amerykańskich banków.
Wtorkowe notowania na międzynarodowym rynku walutowym oprócz danych
makroekonomicznych zostały okraszone pewnym wydarzeniem które może mieć wpływ na
przyszłość. Otóż we wtorek cena baryłki ropy na giełdzie w Nowym Jorku poznała barierę
120 dolarów amerykańskich. I nie jest to ostatni głos w ustanawianiu rekordu wszech czasów.
Najnowsze prognozy i szacunki analityków sugerują, że za baryłkę ropy trzeba będzie płacić
150 dolarów amerykańskich. A to w walce z inflacją wiele nie pomoże a wręcz przeciwnie. A
ponieważ obecnie nadrzędny cel to walka z inflacją to już widać pierwsze efekty na rynku
walutowym. Otóż we wtorek pojawiły się wypowiedzi wysokich urzędników bankowych z
EBC, którzy zasugerowali, że w najbliższym czasie priorytetem dla banku będzie walka z
inflacją więc o obniżce stóp procentowych można zapomnieć. Natomiast wcale nie jest
wykluczona podwyżka stóp procentowych w strefie euro. I na wieść o tym kurs euro w relacji
z dolarem amerykańskim zdołał dotrzeć do poziomu 1,6010 usd za euro. Jednak pod wieczór
czasu polskiego kurs powrócił nieznacznie poniżej poziomu 1,6 usd za euro. Spadkowi dolara
amerykańskiego wobec euro o 0,45 % nie pomogły we wtorek publikacje dotyczące sytuacji
na amerykańskim rynku nieruchomości. Ostatnie prognozy dotyczącej marcowej sprzedaży
domów na rynku wtórnym sygnalizowały spadek z 5,03 mln poprzednio do 4,92 mln w marcu
bieżącego roku. Po publikacji okazało się, że spadek wyniósł do 4,93 mln nowych domów.
Oprócz tych danych inwestorzy poznali decyzję kanadyjskiego banku centralnego
utrzymującą na dotychczasowym poziomie czyli 3 % podstawową stopę procentową. W
rezultacie dolar kanadyjski do dolara amerykańskiego stracił zaledwie 0,2 % i kurs wynosił
1,0077 dolara kanadyjskiego za amerykańskiego odpowiednika.
1
Niewiele istotnych dla międzynarodowego rynku walutowego informacji , które miały wpływ
na notowania zostały opublikowane w środę. Najważniejsza z nich pochodziła ze strefy euro
oraz z Norwegii. Najpierw inwestorzy zapoznali się z lutowymi danymi dotyczącymi nowych
zamówień w przemyśle w strefie euro. Jeśli chodzi o dane w ujęciu miesiąc do miesiąca to w
lutym bieżącego roku spodziewano się spadku o 0,4 % z 2,0 % poprzednio. Jednak publikacja
była zdecydowanie lepsza od prognoz i odczyt wyniósł +0,6 %. Podobna tendencja była
widoczna w przypadku danych w ujęciu rok do roku gdzie spodziewano się spadku z 7,3 %
do 5,7 % a po publikacji okazało się, że odnotowano wzrost aż do 9,9 %. Jednak po
wtorkowym stanie przedzawałowym dolara amerykańskiego zaprezentowane w środę dane
pozwoliły na chwilowe utrzymanie notowań euro powyżej 1,59 usd za euro. Od godzin
południowych kiedy na rynek dotarła informacja o spadku o 14,2 % wobec 5,2 % wzrostu
tydzień wcześniej wniosków o kredyt hipoteczny w USA dolar amerykański jakby odzyskał
utracone zdrowie i siły. Najpierw pożegnał się z poziome 1,59 usd za euro a później w trakcie
notowań utrzymywał swoją pozycję poniżej tej bariery. Również względem jena japońskiego
waluta amerykańska odzyskała to co ostatnio traciła. W środę na chwilę przed zamknięciem
giełdy nowojorskiej ( niewielki wzrost indeksu DJIA oraz silny wzrost indeksu Nasdaq) za
dolara płacono prawie 103,5 jena japońskiego czyli 0,54 % więcej jak dzień wcześniej. Na
końcu wydarzeń środowych należy kilka słów poświęcić koronie norweskiej. Otóż w środę
norweski bank centralny zdecydował się na podniesienie podstawowej stopy procentowej z
5,25 % do 5,5 %. Ten ruch jednak nie miał większego wpływu na zachowanie korony
norweskiej ponieważ i w relacji do euro kurs spadła o 0,2 % do poziomu 7,9427 nok za euro.
Natomiast w relacji z dolarem amerykańskim waluta norweska straciła 0,7 % a kurs wynosił
4,9982 korony norweskiej.
No to w końcu dolar amerykański dał do zrozumienia wszelkiej maści ignorantom co ma do
pomyślenie na ich temat podczas czwartkowych notowań. Zaczęło się niewinnie bo w
czwartkowy poranek opublikowano dane dotyczące niemieckiego wskaźnika IFO za odczyt
kwietniowy. Niewinnie dlatego, że ten wskaźnik odpowiada czemuś na wzór badań
przeprowadzanych przez polski OBOP. Jakie jest jego znaczenie to najlepiej widać na
odczytach prowadzonych przez OBOP. Wiarygodność niewielka, zamieszanie bardzo duże.
Ale skoro Niemcy uparli się zaliczać go do swoich priorytetowych wskaźników to niech nie
są zdziwieni, że rynek zareagował na jego kwietniową wartość. Otóż w kwietniu oczekiwaniu
spadku z poziomu 104,8 (poprzednio) pkt., do poziomu 104,3 pkt. Po odczycie okazało się, że
spadek był głębszy aniżeli prognozy i zanotowano poziom 102,4 pkt. Efekt był taki, że
jeszcze przed publikacją euro utrzymywało się na poziomie powyżej 1,5830 dolara
amerykańskiego. Ale jeśli przychodzi jeden cios dla wspólnej waluty europejskiej to nie
trzeba być mędrcem aby spodziewać się drugiego ciosu. I ten drugi cios pośrednio przyszedł
ze strony angielskich danych dotyczących marcowej sprzedaży detalicznej. Otóż w ujęciu
miesiąc do miesiąca spodziewano się spadku z 1,1 % ( poprzednio) do -0,3 % dla danych za
marzec. Odczyt był niższy od oczekiwań i wyniósł – 0,4 %. Nieco lepiej było dla danych w
ujęciu rok do roku ponieważ spodziewano się spadku z 6,3 % do poziomu 4,3 % a odczyt
wyniósł 4,6 %.Gdyby to przełożyć na terminologię bokserską to dolar amerykański
wyprowadziła cios oszałamiający dla euro a jeśli kazali mu w następnej walce walczyć o
utrzymanie pasa mistrzowskiego to również dołożył funtowi szterlingowi. I w taki sposób
koalicja euro z funtem szterlingiem już przed południem czasu polskiego wiedziała, że nie da
sobie rady z coraz silniejszym dolarem amerykańskim. I oto po godzinie 14-ej czasu
polskiego
waluta
amerykańska
pokazała
(wspierana
odpowiednimi
danymi
makroekonomicznymi) jaka jest jej siła i do czego jest zdolna. Najpierw inwestorzy zapoznali
się z danymi dotyczącymi liczby nowych wniosków dla bezrobotnych. Otóż według danych
na 19 kwietnia bieżącego roku oczekiwano liczby bez zmian wobec poprzedniego odczytu.
Natomiast właściwe dane wyniosły 342 000 wniosków czyli 33 000 mniej niż poprzednio. W
2
tym momencie dolar amerykański potrzebował troszkę oddechu aby kontynuować swój
czwartkowy rajd wobec głównych walut. I taki oddech został mu przydzielony. Wsparcie
przyszło ze strony danych o marcowych zamówieniach na dobra trwałe. O ile same czyste
dane były o 0,3 % niższe wobec spodziewanego wzrostu o 0,1 % po uprzednim spadku o 0,9
% o tyle dane pozbawione czynnika transportowego nalały w serca inwestorów dolarowych
trochę otuchy. O co chodzi ? Otóż bez czynnika
transportowego odnotowano wzrost o 1,5 %
wobec prognoz na poziomie 0,5 % po spadku o
2,6 % poprzednio. W tym momencie warto
wspomnieć, że baryłka ropy naftowej w marcu
zdrożała z 100 usd za baryłkę do 105 usd za
baryłkę ropy. To nie mogło pozostać bez wpływu
na odczyt tego wskaźnika. Jednak inwestorzy
uwierzyli, że ostatnie notowania ropy naftowej to
szczyt możliwości w tym kwartale. Wobec tego
przyjęli założenie, że lepiej mieć trochę
„zielonych” w kieszeni a szczególnie nominowanych w tej walucie akcji. W efekcie
wzmożone zakupy dolara amerykańskiego sprowadziły kurs do poziomu 1,5681 (!). usd za
euro. Tak mocny dolar względem wspólnej waluty europejskiej notowany był 7 kwietnia
bieżącego roku. Jednak nie to jest najważniejsze. Ważne jest to, że poprzez taki układ na
wykresie dziennym pojawił się czerwony kwadracik sygnalizujący zmianę trendu jeśli chodzi
o wskaźnika ParabolicSAR. Na dodatek od góry kurs przecina średnią SMA 20 wynoszącą
1,5793 usd za euro. A jakby tego było mało to na wskaźniku MACD pojawia się sygnał
kupna wzmacniający dolara amerykańskiego. Oczywiście taki wzrost kursu w ciągu jednego
dnia czyli o 1,24 % nie może pozostać bez echa więc w piątek można się spodziewać jakiejś
reakcji ze strony taniejących walut wobec waluty amerykańskiej. Jednak jeśli indeksy
giełdowe na NYSE w czwartek szybowały w górę ( DJIA +1,2 % ; Nasdaq +1,6 % S&P 500
+1,1 % na godzinę przed zamknięciem rynku) to zapewne na koniec tygodnia nie zabraknie
chętnych to pomnożenia swojego kapitału. Szczególnie w sytuacji kiedy nie pojawiają się
idiotyczne opinie o tym, że inwestorzy sprzedają akcje aby zapłacić uzyskanymi środkami (o
tym więcej będzie w najbliższy weekend w cotygodniowym podsumowaniu na rynku akcji )
za podatek z uzyskanych zysków w 2007
roku. Dolar amerykański w czwartek był
prawdziwym panem sytuacji i nic i nikt
tego obrazu nie zmieni. A na koniec
tygodnia zdołał zejść poniżej bariery
1,56 usd za euro.
W Polsce inwestorzy przetrawili w
poniedziałek
niepokojące
dane
dotyczące
marcowej
produkcji
przemysłowej.
Na
wtorek
zapowiedziano publikację danych o
dynamice sprzedaży detalicznej w marcu
bieżącego
roku.
Dziesięciu
ekonomistów,
uwzględnionych
w
ankiecie agencji ISB, przewiduje, że sprzedaż detaliczna wzrosła w marcu średnio o 20,92%.
Rozbieżności w ich oczekiwaniach są jednak znaczne i wahają się od 16,4% do 25,9%. W
oczekiwaniu na te dane złoty podczas poniedziałkowych notowań umocnił się o 0,41 % do
euro i w poniedziałkowy wieczór kurs wynosił 3,4165 złotego. Na fali słabnącego dolara
amerykańskiego złoty polski odrobił piątkowe straty i po wzroście kursu o 1,14 % waluta
3
amerykańska kosztowała 2,1453 złotego. Natomiast bez zmian pozostał złoty wobec franka
szwajcarskiego za którego płacono 2,1293 złotego.
Wtorek dla polskich notowań złotego również został okraszony istotnymi danymi
makroekonomicznymi. Najpierw w godzinach przedpołudniowych inwestorzy poznali dane
dotyczące marcowej sprzedaży detalicznej w Polsce. Dziesięciu ekonomistów,
uwzględnionych w ankiecie agencji ISB, przewidywało, że sprzedaż detaliczna wzrosła w
marcu średnio o 20,92%. Rozbieżności w ich oczekiwaniach były jednak znaczne i wahały się
od 16,4% do 25,9%. Natomiast według publikacji GUS w marcu sprzedaż detaliczna wzrosła
o 15,7 procent. Jeśli chodzi o stopę bezrobocia to była nieco niższa od prognoz i wyniosła
11,1 %. Z kolei po godzinie 14-ej inwestorzy poznali informację o marcowej inflacji bazowej,
która wyniosła 2,7 % i była zgodna z oczekiwaniami rynkowymi. W takim otoczeniu złoty w
ciągu dnia zyskał do euro 0,13 % i kurs wynosił 3,4120 złotego za euro. Z kolei w relacji z
dolarem amerykańskim polski złoty zyskał prawie 0,6 % i wieczorem we wtorek czasu
polskiego kurs wynosił 2,1332 złotego.
W połowie tygodnia na polskim rynku mieliśmy kolejny dzień słabości notowań na
warszawskiej giełdzie akcji oraz nie co ponad 0,5 % spadek złotego względem rosnącego w
siłę dolara amerykańskiego. Na zamknięciu giełdy nowojorskiej kurs dolara wynosił 2,1470
złotego chociaż w ciągu dnia kurs dotarł do 2,1520 złotego. W relacji z euro kurs pozostał na
prawie niezmienionym poziomie i wynosił 3,4116 złotego. Waluta polska czwartkowe
notowania rozpoczęła z poziomu 3,4150 pln wobec euro. Jeszcze przed południem dotarła
(czytaj spadła) do poziomu 3,4218 pln za euro. Później mniej więcej do godziny 14:50 czasu
polskiego próbowała utrzymywać się na poziomie 3,4160 złotego. Jednak po publikacjach z
USA nie zdołała utrzymać swojej dotychczasowej pozycji i kurs wobec euro poleciał na
poziom 3,4340 pln co dało spadek o 0,63 % od poziomu otwarcia. Jeszcze gorzej złotemu
poszło w relacji z dolarem amerykańskim. Od momentu otwarcia (chwilowy przystanek
między godziną 9 rano a 12:30 czasu polskiego) złoty był w odwrocie. W rezultacie za dolara
na 45 minut przed zamknięciem giełdy nowojorskiej płacono 2,1911 złotego czyli prawie 2 %
gorzej od poziomów czwartkowego otwarcia. Nie tylko wobec tych walut złoty tracił na
wartości. Do dolara australijskiego spadek wyniósł 1,1 %, do dolara kanadyjskiego 2,23 % a
do funta szterlinga 1,73 %. O niecały procent złoty polski był słabszy wobec jena japońskiego
a do dolara nowozelandzkiego stracił 1,2% pomimo tego, że bank centralny Nowej Zelandii
nie zmienił stóp procentowych zachowując je na poziomie 8,25% czyli zgodnie z
oczekiwania. Jedynym pocieszeniem dla złotego i nie tylko było utrzymanie notowań na
poprzednim poziomie względem franka szwajcarskiego. W czwartek za franka
szwajcarskiego płacono 2,1148 złotego. Jednak to niczego nie zmienia bo wiele wskazuje, że
złoty do końca tygodnia może nie wytrzymać presji jaka przyjdzie ze strony zagranicznych
walut. Nawet jeśli chodzi o franka szwajcarskiego, który względem czwartkowego pana
sytuacji czyli dolara amerykańskiego tracił ponad 2 procent.
Na koniec tygodnia na relacji eur/pln
pojawił się sygnał kupna. Podczas
piątkowych notowań kurs złotego
względem euro zawierał się w
przedziale 3,4327 - 3,4385 pln. Średnia
arytmetyczna z 20 sesji znajdująca się
na poziomie 3,4371 została przecięta
od dołu co dało wygenerowanie
sygnału kupna. Najbliższy poziom
oporu to 3,4840 czyli
górne
ograniczenie wstęgi Bollingera a
następnie 3,4950 gdzie znajduje się
4
średnia arytmetyczna z ostatnich 50 notowań dla wykresu dziennego. O sygnale kupna na
wskaźniku MACD wspomnę jedynie, że pojawił się 23 kwietnia przy kursie zamknięcia na
poziomie 3,4124 pln. 15 kwietnia wskaźnik RSI 14 zanotował swoje roczne minimum na
poziomie 12,7251 co odpowiadało notowaniu 3,4045 pln za euro na zamknięciu. Po
piątkowych notowaniach wartość wskaźnika RSI 14 wynosiła 42,66 i do strefy wykupienia
brakuje jeszcze 27,34 punktu. Ten zakres odpowiada wzrostowi kursu do poziomu 3,5075 pln
za euro na przestrzeni najbliższych 20 dni. Gdyby RPP nie zmieniła podstawowych stóp
procentowych to złoty będzie zmuszony wiele oddać ze swoich ostatnich wzrostów. I nie
tylko w relacji z euro ale również z dolarem amerykańskim.
AF
www.afilipek.pl
AF® Treść powyższej analizy jest tylko i wyłącznie wyrazem osobistych poglądów jej autora i nie stanowi "rekomendacji" w rozumieniu
przepisów Rozporządzenia Ministra Finansów z dnia 19 października 2005 r. w sprawie informacji stanowiących rekomendacje dotyczące
instrumentów finansowych, lub ich emitentów (Dz. U. z 2005 r. Nr 206, poz. 1715). Zgodnie z powyższym autor nie ponosi jakiejkolwiek
odpowiedzialności za decyzje inwestycyjne podejmowane na podstawie niniejszego komentarza.
5