Artykuł w formacie PDF

Transkrypt

Artykuł w formacie PDF
Poniedziałkowe notowania walutowe
na
międzynarodowym
rynku
walutowym przebiegały pod znakiem
komentarzy
oraz
spekulacji
dotyczących
decyzji
rządu
amerykańskiego w sprawie ratowania
Freddie Mac i Fannie Mae. Z
informacji fundamentalnych było ich
kilka ale nie były w stanie przebić się
poprzez doniesienia z USA o pomocy
dla wspomnianych dwóch firm.
Osobiście takie informacje uważam za
tzw. przedwyborczą kiełbasę o której
pisałem kilka tygodni temu. Im bliżej
będzie
do
dnia
amerykańskich
wyborów prezydenckich tym bardziej rynek będzie zaskakiwany podobnymi informacjami. A
w Europie miniony tydzień rozpoczął się od publikacji szwajcarskiej stopy bezrobocia za
sierpień bieżącego roku. Po lipcu wynosiła 2,3 % a po sierpniu wyniosła 2,4 %. Tuż przed
wspomnianą publikacją za dolara amerykańskiego płacono 1,1150 franka szwajcarskiego i w
ciągu 5 minut od momentu publikacji waluta szwajcarska umocniła się do poziomu 1,1137
franka szwajcarskiego za dolara. Przez następną część dnia było już coraz gorzej i w
rezultacie na zamknięciu giełdy nowojorskiej za dolara płacono 1,1313 franka
szwajcarskiego. Jednak wspomniane umocnienie waluty amerykańskiego spowodowane było
innymi informacjami napływającymi w trakcie poniedziałkowych notowań. Jako następna
istotna dla rynku była publikacja angielskiego PPI (Input), które w sierpniu w ujęciu miesiąc
do miesiąca oczekiwane było na poziomie -1,2 procent a w ujęciu rok do roku miało wynieść
29,2 procent. Po publikacji okazało się, że dla danych miesięcznych odczyt wyniósł -2,0
procent a dla danych w ujęciu rok do roku 26,2 procent. Układ dla funta szterlinga był
następujący. W ciągu dnia stracił do dolara amerykańskiego 1,3 % i kurs dotarł do poziomu
1,7585 dolara za funta szterlinga. W relacji do euro funt zyskał 0,3 procent i wieczorem czasu
polskiego za euro płacono 0,8033 funta szterlinga. Natomiast frank szwajcarski umocnił się
do funta o 0,3 procent osiągając poziom 1,9892 franka szwajcarskiego za funta szterlinga. Z
kolei już po południu czasu polskiego opublikowano dane dotyczące kanadyjskich lipcowych
zezwoleń na budowę domów, które według prognoz miały zanotować spadek o 1,0 procent
wobec spadku w czerwcu o 5,3 procent. Nieoczekiwanie dane były lepsze od prognoz i
zanotowano wzrost o 1,8 procent dla danych za lipiec bieżącego roku. Na wieść o tym dolar
kanadyjski względem dolara amerykańskiego umocnił się z poziomu 1,0640 do poziomu
1,0606 cad/usd. Jednak im bliżej było otwarcia notowań na rynku amerykańskim tym popyt
na dolara amerykańskiego był coraz większy. W rezultacie w ciągu dnia dolar kanadyjski
stracił „zaledwie” 0,68 procent do dolara amerykańskiego oraz umocnił się o 0,93 procent do
euro osiągając na wieczór czasu polskiego poziom 1,5065 dolara kanadyjskiego za euro. Tym
samym w relacji ze wspólną walutą europejską dolar kanadyjski osiągnął poziom na jakim był
notowany 3 marca bieżącego roku. I w końcu gdy otwarto rynek amerykański to wtedy
zobaczono na co stać dolara amerykańskiego. W ciągu krótkiego czasu zdołał dotrzeć do
poziomu 1,4054 usd za euro, co odpowiadało prawie 2 procentowemu wzrostowi. Jednak po
publikacji o wielkości kredytów konsumenckich w USA za lipiec bieżącego roku nastąpiło
odwrócenie tendencji i dolar amerykański zaczął oddawać wcześniejsze zyski. Jeśli chodzi o
wspomnianą publikację to oczekiwano, że w lipcu w USA udzielono kredytów
konsumenckich na kwotę 8,6 mld dolarów. W końcu okazało się, że było to 4,56 mld dolarów
wobec 14,3 mld dolarów poprzednio. Jak już wcześniej wspomniałem waluta amerykańska
nie zdołała do końca utrzymać się poniżej poziomu 1,41 usd za euro i w rezultacie na koniec
poniedziałkowych notowań euro nieco odrobiło zamykając dzień na poziomie 1,4126 dolara
amerykańskiego. Wspomniane notowanie ostatni raz widziane było 5 października 2007 roku.
Warto również odnotować, że bardzo udany dzień miał jen japoński, który zyskiwał do dolara
amerykańskiego blisko 0,3 procent oraz do euro blisko 2,0 procent i do funta szterlinga
prawie 1,7 procent. Wtorkowe notowania na rynku walutowym, szczególnie w europejskiej
części handlu w skali jednego dnia nie były już tak dynamiczne jak dzień wcześniej. Jednak
nie można powiedzieć, że na rynku nie było ciekawie. Wręcz przeciwnie. Zanim Europa
wstała ze snu w innej części świata inwestorzy poznali dane dotyczące australijskiej lipcowej
sprzedaży detalicznej oraz procentową zmianę tamtejszych pożyczek dotyczących
gospodarstw domowych. Jeśli chodzi o lipcową sprzedaż detaliczną to oczekiwano wzrostu o
0,5 procent w ujęciu miesiąc do miesiąca po spadku o 1,0 procent poprzednio. W rezultacie
ogłoszono, że wzrost był ale zaledwie o 0,1 procent co do tego stopnia rozczarowało, że dolar
australijski przez dalszą część dnia już nie mógł się pozbierać. Na dodatek w lipcu
odnotowano spadek pożyczek o 0,2 % a spodziewano się bez zmian wobec spadku o 3,7
procent poprzednio. Po publikacjach z Australii wiadomo było, że dolar australijski nie
zaliczy wtorku do udanych dni. I tak też się stało. W skali całego dnia strata do dolara
amerykańskiego wyniosła aż 1,8 procent a do euro 1,62 procent. Jeszcze gorzej poszło
dolarowi australijskiemu w relacji z jenem japońskim gdzie dzienna strata wyniosła aż 3
procent a kurs zawitał na poziom 85,6 jena japońskiego czyli najgorzej od 4 lipca 2006 roku.
Gdy europejska część handlowania nabierała tempa to opublikowano lipcowy bilans
handlowy Niemiec, który był gorszy od prognoz. Następnie Anglia pochwaliła się lipcową
produkcją przemysłową. Za lipiec spodziewano się spadku o 0,1 procent czyli tyle samo jak
poprzednio w ujęciu miesiąc do miesiąca a opublikowano, że był spadek o 0,4 procent.
Natomiast dla danych rocznych prognozy mówiły o spadku o 1,4 % wobec 1,7 % poprzednio
a okazało się, że spadek wyniósł 1,5 procent. Dane nie były na tyle rozczarowujące aby coś
złego miało się przytrafić kursowi funta szterlinga. Nieznacznie umocnił się do euro oraz
niewiele stracił do dolara amerykańskiego. Jednak nie zdołał oprzeć się zwyżkującemu we
wtorek jenowi japońskiemu i spadek wobec tej waluty wyniósł prawie 1 procent
sprowadzając kurs na koniec dnia na poziom 188,28 jena japońskiego. Kolejne publikacje
pochodziły już zza Oceanu i najpierw opublikowano sierpniowe dane dotyczące liczby
budowy nowych domów w Kanadzie. Prognozy sygnalizowały, że będzie to 190,0 tysięcy
wobec 186,5 tysiąca w poprzednim miesiącu a w rezultacie opublikowano, że było to aż 211,0
tysiąca. Rynkowi nie spodobały się wspomniane dane i dolar kanadyjski stracił zarówno do
euro, dolara amerykańskiego oraz do funta szterlinga. Spadki jednak nie przekraczały 0,55 %
więc można przypuszczać, że inwestorzy potrzebują trochę więcej danych z Kanady żeby
podjąć decyzje co do dalszych losów dolara kanadyjskiego. Natomiast z USA napłynęły dwie
istotne publikacje. Pierwsza to lipcowa sprzedaż domów będących w trakcie budowy a druga
to dynamika zapasów sprzedawców hurtowych. Jeśli chodzi o sprzedaż domów t w lipcu
oczekiwano spadku o 1,3 procent wobec wzrostu o 5,8 procent poprzednio. W rezultacie
odnotowano spadek ale aż o 3,2 procent w ujęciu miesiąc do miesiąca. A co do dynamiki
lipcowych zapasów sprzedawców hurtowych to dane również odbiegały od prognoz.
Spodziewano się, że nastąpi spadek do 0,6 % wobec 1,1 % poprzednio a odnotowano wzrost
o 1,4 procent. I gdy wydawało się, że kolejny dzień z rzędu euro ustanowi nowy rekord
słabości wobec dolara amerykańskiego nagle doszło do zmiany nastawienia inwestorów.
Dotarcie do poziomu 1,4058 dolara amerykańskiego za euro wraz z publikacjami z USA
doprowadziło do ruchu spadkowego waluty amerykańskiej. W bardzo szybkim tempie kurs
zawitał na poziom 1,4223 dolara amerykańskiego ale i to okazało się zbytnią przesadą i
nastąpił kolejny ruch powrotny. Tym razem rynek postawił na poziom 1,4103-1,4105 usd za
euro i na tym wydarzenia we wtorek się zakończyły. Czy był to już koniec szaleństwa ze
2
wzrostami waluty amerykańskiej ? Jednoznacznie czegoś takiego nie można było stwierdzić.
Z technicznego punktu widzenia dolar amerykański przeszacowany był już na poziomie 1,45
usd za euro (wtedy wskaźnik RSI 14 spadł poniżej wartości 30 punktów i sygnalizował
możliwość zmiany trendu). Rynek jednak wybrał wariant dalszego umacniania dolara
amerykańskiego i w rezultacie kurs dociągnięto do poziomu niespotykanego od końcówki
października ubiegłego roku. Jeśli chodzi o zakres wstęgi Bollingera to zarówno w
poniedziałek jak i we wtorek ulegała dalszemu rozszerzeniu jeśli chodzi o relację euro z
dolarem amerykańskim. W poniedziałek było to między 1,4199-1,5015 a we wtorek wstęgę
Bollingera rozszerzono do przedziału 1,4118-1,5038 dolara amerykańskiego za euro.
Otwieranie pozycji przy rozszerzającej się wstędze Bollingera uznawane jest za dość
ryzykowne ale dzisiejsze czasy pełne są ryzykantów. Wobec powyższego najpierw notowania
muszą znaleźć swoje dno a potem wrócić do względnej normalności. Pomimo niewielu
istotnych publikacji makroekonomicznych podczas środowych notowań waluta amerykańska
ponownie potrafiła zaskoczyć swoją siłą wobec głównych walut. Jeszcze kilkanaście chwil
przed zamknięciem giełdy nowojorskiej wydawało się, że kurs dolara nie zdoła przebić się
przez barierę 1,4 usd wobec
euro. A jednak się stało i w
środowy
wieczór
czasu
polskiego dolar amerykański w
relacji z euro dotarł do
poziomu 1,3968 usd za euro.
Tak
silnej
waluty
amerykańskiej wobec euro nie
było od 19 września 2007 roku.
Czy coś w trakcie środowych
notowań zapowiadało aż taką
zwyżkę
waluty
amerykańskiej
?
Raczej
niewiele a jeśli ktoś się uprze
to może doszukiwać przyczyn
w publikacjach ze strefy euro
oraz z Wielkiej Brytanii.
Jednak zanim do tego doszło inwestorzy poznali lipcowy japoński indeks wskaźników
wyprzedzających koniunkturę. Według najnowszych prognoz oczekiwano wzrostu z 91,0
punktu do 91,9 punktu a opublikowano, że wartość wyniosła jedynie 91,6 punktu. Niby lepiej
od prognoz ale gorzej niż miesiąc wcześniej co można odczytywać jako możliwość
skurczenia się wzrostu gospodarczego Japonii w nadchodzących miesiącach. W efekcie jen
japoński nie był w stanie utrzymać silnej pozycji z wtorkowych notowań i w środę zaczął
oddawać swoje przyrosty względem głównych walut. Na koniec środowych notowań tracił do
dolara 0,7 procent osiągając notowanie wynoszące 107,69 jena japońskiego za dolara
amerykańskiego. O blisko 0,25 % jen japoński umocnił się do słabnącego euro oraz zaledwie
bo tylko 0,11 % stracił do funta szterlinga. Jeśli chodzi o walutę angielską to znalazła się ona
pod wpływem środowych publikacji ze strony angielskiego Narodowego Biura
Statystycznego. W Wielkiej Brytanii deficyt w handlu towarami i usługami wynosił 4,6
miliardów funtów w lipcu, w porównaniu do zrewidowanego deficytu w wysokości 5,0 mld
GBP w czerwcu (pierwotnie opublikowany jako deficyt w wysokości 4,4 miliardów GBP).
Nadwyżka w handlu w sektorze usług wyniosła 3,1 miliarda funtów w porównaniu z
nadwyżką w wysokości 3,0 mld GBP w czerwcu. Deficyt z UE zamknięty został kwotą 2,9
miliardów funtów w lipcu, w porównaniu z deficytem w wysokości 3,2 miliardów GBP w
czerwcu. Eksport wzrósł o mniej niż 0,1 miliardów GBP, a import spadł o 0,2 miliardów
3
GBP. W reakcji na wspomniane publikacje funt stracił do dolara amerykańskiego blisko 0,5
procent a kurs przekroczył symbolicznie poziom 1,7501 usd za funta. Z kolei w relacji z
frankiem szwajcarskim waluta angielska zyskała 0,4 procent i za funta pod koniec środowych
notowań płacono 1,9933 franka
szwajcarskiego. Prawie tyle samo co
do franka szwajcarskiego podczas
środowych notowań funt szterlinga
zyskał wobec euro. Słabnące euro nie
jest
niczym
nowym
ponieważ
informacje jakie w ostatnim czasie
napływają ze strefy euro nie są wcale
zbyt ciekawe. Podczas środowych
notowań wydano komunikat Komisji
Europejskiej, w którym opublikowano
obniżenie szacunków dotyczącego
wzrostu gospodarczego. W strefie euro
w 2008 roku ma to być 1,3 proc. z
ocenianych poprzednio 1,7 proc., zaprezentowano w jesiennej prognozie. Po czymś takim
Według KE tegoroczna inflacja wyniesie 3,6 proc. Po takich informacjach nie jest dziwne, że
wśród całej palety walut jedną z najsłabszych obecnie jest euro. Inwestorzy w spokoju
przyjęli najnowsze dane dotyczące liczby wniosków o kredyt hipoteczny. Otóż na koniec
poprzedniego tygodnia odnotowano wzrost o 9,5 % wobec 7,5 % tydzień wcześniej. Również
większych fajerwerków nie odnotowano po kanadyjskiej publikacji. Średnia wielkość
produkcji, jaką można uzyskać z każdej jednostki pracy w ujęciu kwartał do kwartału w II
kwartale wyniosła -0,2 procent wobec oczekiwanych +0,3 procent i -0,6 procent w kwartale
poprzednim. Dolar kanadyjski umocnił się do euro oraz nieznacznie do funta szterlinga.
Niewiele ponieważ tylko 0,3 procent stracił do dolara amerykańskiego. W czwartek niewiele
zapowiadało, że euro wróci na poziom powyżej 1,4 dolara amerykańskiego. Jednak czasami
złośliwość urządzeń lub błędy popełnione przez człowieka mają swoje dobre strony. Kiedy
zasiadałem w czwartkowy wieczór zasiadałem do napisania codziennego, wieczornego
komentarza walutowego to notowania między euro a dolarem amerykańskim znajdowały się
poniżej poziomu 1,4 dolara amerykańskiego za euro. Awaria sygnału internetowego od
pewnego polskiego dostawcy odcięła mnie na 3 godziny od wydarzeń i kiedy sygnał został
przywrócony to euro kosztowało już powyżej 1,4 dolara amerykańskiego. Trzy godziny
oczekiwania i na godzinę 23 czasu polskiego euro powróciło na poziom 1,4034 dolara
amerykańskiego. Wcześniej napisany komentarz można było wyrzucić do kosza bo był
nieaktualny. Jednak zanim doszło do oczekiwanego przez niektórych powrotu euro powyżej
bariery 1,4 usd to na początku czwartkowych notowań inwestorzy poznali dane dotyczące
sierpniowej stopy bezrobocia w Australii. Ostatnie prognozy sygnalizowały, że wzrost z 4,3 %
w lipcu do 4,4% w sierpniu. Zamiast wzrostu odnotowano spadek stopy bezrobocia do 4,1 %
za sierpień bieżącego roku. Dolar australijski odbił sobie ostatnie spadki i dzień zakończył
wzrostami. Oprócz zwyżki wobec słabnącego dolara amerykańskiego, funta szterlinga czy
kontratakującego euro wzrost dolara australijskiego wobec jena japońskiego wyniósł ponad 1
procent i notowanie dotarło do poziomu 86,5 jena japońskiego. Tylko 0,7 procent zyskała
waluta australijska do dolara nowozelandzkiego, który jeszcze nie tak dawno był ulubioną
„zabawką” dla inwestorów wykorzystujących różnice w koszcie pieniądza. Jednak to co było
najistotniejsze w trakcie czwartkowych notowań to publikacje z USA. Jeśli chodzi o
sierpniowe ceny importu to oczekiwano spadku o 1,5 procent wobec wzrostu o 0,2 procent
poprzednio w ujęciu miesiąc do miesiąca. Natomiast w sierpniu zanotowano spadek o 3,7
procent. Dla ujęcia rok do roku oczekiwano 20,2 procent a wzrost wyniósł 16,0 procent. Z
4
kolei liczba wniosków dla nowych bezrobotnych w pierwszym tygodniu września miała
445 000 i właśnie tyle opublikowano. Trzecia istotna publikacja dotyczyła lipcowego deficytu
bilansu handlowego. Prognozy mówiły o deficycie rzędu 58 mld dolarów a okazał się
wynosić 62,2 mld dolarów. Jednak co by nie mówić to wspomniane publikacje jakiegoś
większego wrażenia na inwestorach nie wywarły. Rynek nadal handlował euro poniżej 1,4
dolara amerykańskiego i dopiero na zamknięciu giełdy nowojorskiej doszło do osłabienie
waluty amerykańskiej. Piątkowe zamknięcie tygodnia przyniosło w końcu oczekiwany spadek
kursu waluty amerykańskiej. I to bardzo dynamiczny spadek. Euro zdołało wrócić nie tylko
do poziomu powyżej 1,4 dolara amerykańskiego ale dołożyło jeszcze dwa centy
amerykańskie. W rezultacie na koniec tygodnia za euro płacono 1,4215 dolara
amerykańskiego i wiele wskazuje, że nowy tydzień rozpocznie się od pracowitego odrabiania
ostatnich spadków. Najbliższy docelowy poziom to 1,44 dolara amerykańskiego. Dopiero
pokonanie tego pułapu pozwoli euro poczuć się lepiej podczas kolejnych notowań.
W Polsce na początku minionego tygodnia złoty poniósł poważne straty zarówno wobec euro
jak i dolara amerykańskiego. W relacji z szalejącym i bijącym rekordy wzrostu dolarem
amerykańskim polska waluta straciła 3,2 procent. W ciągu poniedziałkowych notowań złoty
polski spadł z poziomu 2,3877 do poziomu 2,4617 złotego. Ostatni raz takie notowanie
widziane było 11 lutego 2008 roku. Nieco mniej złoty stracił do słabego euro i wieczorem
kurs wynosił 3,4783 złotego czyli tyle samo ile było 3 kwietnia 2008 roku. W relacji z
frankiem szwajcarskim złoty polski stracił 2,1 procent i w poniedziałek wieczorem czasu
polskiego kurs wynosił 2,1775 złotego czyli tyle ile 7 kwietnia 2008 roku. Jednak
ciekawostką dnia była informacja ,że w ankiecie agencji Reuters aż 10 na 17 ankietowanych
oczekuje w październiku wzrostu stóp procentowych przez RPP. Ciekawie to wygląda w
porównaniu ze spadkami złotego podczas poniedziałkowych notowań. Dotychczas bywało
tak, że po takiej informacji złoty umacniał się ale inaczej było tym razem. Jak widać złoty
pozostał odporny na ogłoszoną ankietę i na początku nowego tygodnia zanotował bardzo
poważne spadki. We wtorek wydarzeniem dnia była informacja o przyjęciu przez rząd Polski
projektu budżetu na 2009 rok. Ów dokument zawiera 18,2 mld złotych deficytu, inflację na
poziomie 2,9 procent oraz wzrost o 4,8 procent PKB. Nieco mniejszej wagi była informacja
pochodząca z NBP, że wzrost gospodarczy w Polsce w przyszłym roku będzie zbliżony do 4
procent. Natomiast kłopoty Prezesa NBP z jego dyplomem ukończenia pewnej szacownej
uczelni w procesie z szacownym profesorem Winieckim można pozostawić zainteresowanym
stronom. Jeśli chodzi zachowanie złotego to można to zobaczyć w specjalnej tabeli, którą od
dzisiaj będę prezentował w swoich komentarzach. W ten sposób zobaczymy kto i kiedy w
krótkim czasie skopiuje ten pomysł. A złoty jak to złoty. W relacji z głównymi walutami
nieznacznie zyskał na wartości. Jednak nadal w relacji z frankiem szwajcarskim oraz euro i
dolarem amerykańskim był niedowartościowany. Świadczyła o tym przekraczająca poziom 70
punktów wartość wskaźnika RSI 14 dla dziennych notowań z zamknięcia dnia. Natomiast w
relacji z dolarem australijskim złoty odrobił aż 1,64 procent i zawitał poniżej poziomu 2
złotych za dolara australijskiego. Ostatnie przewartościowanie dolara australijskiego wobec
złotego objawiające się tym, że kurs znajdował się powyżej górnej wstęgi Bollingera
doprowadziło do korekty. Kłopoty dolara australijskiego podczas wtorkowych notowań złoty
wykorzystał i kurs po umocnieniu wrócił do przedziału wstęgi Bollingera którego dolne
ograniczenie wynosiło 1,9147 złotego, a górne znajdowało się na poziomie 1,9928 złotego.
Jednak środa przyniosła wydarzenie przekraczające nie tylko jako informacji dnia ale również
informacji tygodnia. Na polskiej scenie walutowej takim wydarzeniem była wypowiedź
Premiera Tuska, że Polska w 2011 roku może przyjąć euro. Z jednej strony osłabiony do
granic możliwości złoty z drugiej strony wypowiedź jakby nie było czołowego polskiego
polityka i fajerwerki były gotowe do odpalenia. Już we wtorkowym podsumowaniu
5
zwracałem uwagę, że złoty jest nienaturalnie osłabiony. Osobiście uważam, że środowe
umocnienie złotego w stosunku do głównych walut to w 25 procentach zasługa Pana Premiera
i jego wypowiedzi związanej z euro a w 75 procentach to zasługa sytuacji technicznej w jakiej
się znalazł złoty. Co ciekawsze o ile do franka szwajcarskiego i do euro złoty zyskiwał w
zbliżonym stosunku to już do funta szterlinga czy dolara amerykańskiego zyskiwał znaczniej
mniej. Aktualnie w relacji do wymienionych walut złoty może podążać na te poziomy gdzie
znajduje się średnia arytmetyczna z ostatnich 20 notowań. I w końcu podczas czwartkowych
notowań nic istotnego się nie wydarzyło. Pan Premier polskiego rządu nie zabierał głosu na
temat wprowadzenia w Polsce wspólnej waluty europejskiej więc powiało nudą. A na nudę to
złoty lubi odpowiedzieć zmiennym zachowaniem. Potrafił zyskać nieznacznie do franka
szwajcarskiego oraz bardzo znacznie do dolara amerykańskiego, ale w nagrodę za dobre
zachowanie nieznacznie stracił do euro. A ponieważ do końca tygodnia nie pozostało wiele to
złoty podczas piątkowych notowań utrzymywał środowe zdobycze. Mało tego. Na nowy
tydzień złoty powinien zacząć od dalszego umacniania. Spośród 10 walut a dokładnie relacji
złotego z tymi walutami (wykaz znajduje się w tabeli i załączniku) aż w 7 przypadkach złoty
ma sygnały umacniania. Pozostałe 3 waluty czyli z funtem szterlingiem, jenem japońskim
oraz dolarem kanadyjskim te sygnały mogą już pojawić podczas poniedziałkowych notowań.
A ponieważ nowy tydzień zacznie się prawdopodobnie od osłabienia dolara amerykańskiego (
z tą walutą złoty polski ma sygnał umacniania) to niewykluczone, że inwestorzy będą dalej
świadkami drożejącego złotego. Tak jak to bywało poprzednio do euro złoty będzie zyskiwał
symbolicznie a
odbijał sobie na
słabnącej
walucie
amerykańskiej.
AF
www.afilipek.pl
AF® Treść powyższej
analizy jest tylko i
wyłącznie
wyrazem
osobistych poglądów jej
autora i nie stanowi
"rekomendacji"
w
rozumieniu przepisów
Rozporządzenia Ministra
Finansów z dnia 19
października 2005 r. w
sprawie
informacji
stanowiących
rekomendacje dotyczące
instrumentów finansowych, lub ich emitentów (Dz. U. z 2005 r. Nr 206, poz. 1715). Zgodnie z powyższym autor nie ponosi jakiejkolwiek
odpowiedzialności za decyzje inwestycyjne podejmowane na podstawie niniejszego komentarza.
6