VII „to jest mój dziennik diariusz wojenny
Transkrypt
VII „to jest mój dziennik diariusz wojenny
VII „to jest mój dziennik diariusz wojenny właśnie wracam z pola walki znów mamy zabitych i rannych dziś więcej nie napiszę łzami obmyję mój miecz” Ad Veritas TOMASZ SKUPIEŃ PRZEDSTAWIA: JORDANÓW- KRAKÓW 2011 NASZ RIDER W POPRZEDNIM ODCINKU: …jakaś wielka ciężarówka demoluje Muzeum Lotnictwa… …jest pan pewien, że to, co widzieliśmy dziś, to Goliat?… …jedyne logiczne wyjaśnienie to takie, że ktoś go odtworzył… …Mike będzie szukał Goliata, ja chciałbym zagłębić się w przeszłość doktora… …wielka ciężarówka wjechała w budynek banku przy ulicy Bratysławskiej… …wpakowałem się na kolejnego typa… Pasy na jego dresie błysnęły naprawdę złowrogo... …byłem najbliższym uczniem doktora… …cholera, Adam, to jest… prawda?… …opiekun na studiach, prywatne zajęcia… ufundował ci stypendium… …O`Connor nie… Aaa… bip… bip… bip… bip… - rozmowa urwała się… …już z daleka widać było wielkie cielsko Goliata wbite w ścianę budynku… …mustang natarł na nadjeżdżające monstrum… …wielkie cielsko Goliata przywaliło w bok mustanga, wyginając dziurę w karoserii… …KITTa odrzuciło. Przekoziołkował kilka razy po betonie… …Goliat odjechał z miejsca, wydając z siebie przeciągły gwizd triumfu... ODCINEK 7 A HARD DAY`S ' KNIGHT PART 2 Tłumaczenie KOMa: Ciężkie życie z Adasiem 3 NASZ RIDER KRAKÓW, 15 CZERWCA, 12:00 Słońce przygrzewało bardzo mocno. Nagrzany beton lotniska musiał parzyć niemiłosiernie. Lecz co dopiero musiał czuć Mike, leżący na owym betonie. Dodatkowo miał nad sobą czarną, zmasakrowaną powłokę KITTa, która musiała bardzo przyciągać promienie słoneczne… Na szczęście, a może nie, mężczyzna był nieprzytomny. Nad lewym okiem miał dość dużą ranę, z której pomału sączyła się krew. Nagły tik przeszył twarz Mike`a. Potem kolejny. W końcu mężczyzna z trudem otworzył oczy. - KITT... - wychrypiał – Nic ci nie jest...? Mustang milczał. - KITT... KITT! - Mike pomału zaczął podnosić się – Dalej stary, odezwij się. mężczyzna z trudem oparł się o bok wozu. Odłamki szkła z szyby, która wybiła się, jak wypadł, spadły na ziemię. - Jesteśmy już poza strefą dogodnego strzału. - rwący się głos wypłynął z pojazdu. - Ironizujesz, więc chyba nie tak źle z tobą... - stwierdził z uśmiechem Mike. - To nieodpowiednie stwierdzenie. Stan mojej powłoki chyba najlepiej obrazuje, co Goliat mi zrobił. - wyjaśnił KITT. - Teraz już wiem, jak to jest trafić pod ciężarówkę. - Mike przyjrzał się uważnie zniszczonej karoserii mustanga. Wiele jej elementów, między innymi jedno lusterko, tylni spoiler oraz wlot powietrza z maski, leżały urwane gdzieś daleko. - Moje czujniki, włącznie ze skanerem, nie działają, jednak po twoim głosie dochodzę do wniosku, że nie jest z tobą dobrze. Potrzebujesz lekarza. - Spróbuj skontaktować się z tatą lub Anną... Albo Adamem... - Mike mocniej chwycił się boku KITTa. - Doznałem poważnych uszkodzeń, moje nadajniki nie odpowiadają, nie dam rady z nikim się skontaktować. Poza tym szanse na nasze przeżycie wynoszą teraz... - KITT, nie teraz. - na ile mógł ostro, na tyle Mike przerwał KITTowi. Zaraz po tym otarł pot z czoła – KITT, dasz radę ruszyć? - Obecna analiza wykazuje zerowe szanse powodzenia takiego działania. - A nanotechnologia? - spytał Mike. - Zwoje pamięciowe modułu odpowiedzialnego za naprawę i transformację lewego nadkola zostały zdefragmentowane. - To dla mnie greka, mów jaśniej. - warknął Mike. - Moduł został uszkodzony. Bez jego nawet częściowego uruchomienia nie jest możliwa naprawa systemu. - A czy jakbyś mi powiedział jak... dałbym radę coś z nim zrobić? - Istnieje taka opcja. - stwierdził KITT – Obejdź mnie z drugiej strony. Włóż rękę za lewe, przednie koło. Tam powinieneś natrafić na prostopadłościan o wymiarach 10 na 3 na 5 centymetrów. Mike zrobił, jak mu komputer kazał. Przyklęknął po drugiej stronie wozu, przed wielką, srebrną płytą z napisem KR, ochraniającą podwozie samochodu. Włożył rękę koło koła. Po chwili obejmował już moduł. - Co teraz? - Delikatnie przekręć go w lewo i… 4 NASZ RIDER *** Audi wpadło pomiędzy bloki i zatrzymało się tuż przed sporym tłumem. Ludzie stali i zadzierali głowy gdzieś wysoko, w stronę szóstego piętra, gdzie w ścianie była wielka dziura. Pośród gapiów biegali policjanci, próbujący zapanować nad harmidrem. Grzesiek, Alice i Robert wyskoczyli z wozu. - Ty zostajesz tu i jej pilnujesz, by nigdzie nie chodziła. – dobitnie rozkazał Grzesiek i nie czekając na reakcję Roberta, pobiegł w stronę klatki do bloku. Machnął odznaką komu trzeba i już po chwili biegł po schodach, w górę. Drzwi do policyjnego mieszkania były otwarte na oścież. W korytarzu unosił się pył, na podłodze leżały kawałki betonu. Ściana po lewej, ta od łazienki, była w połowie rozwalona. - Co tu się stało?! – huknął Grzesiek na policjanta, który stał pod ścianą, cały w kurzu. - O`Connor poszedł do łazienki… Zamknął się… Potem huknęło… Próbowaliśmy wejść… Potem ta ściana zwaliła się nam na głowy, zdołałem tylko dojrzeć jego plecy, uciekające… - z trudem mówił policjant. - Czyje plecy?! - Siłacza. – stęknął. Grzesiek niepewnie zaglądnął do łazienki. Ściana frontowa też była wywalona. Spod kawałków muru widać było ciemnoskóre ciało, leżące w wymieszanej z pyłem kałuży krwi. - Musiał skoczyć z tamtego bloku. – ocenił, patrząc się przez dziurę. Obrócił się. Wielka wyrwa, tym razem w salonie, świadczyła, jak Siłacz uciekł. - Co on ma z tymi blokami. – warknął, widząc dziurę w przeciwległym bloku. Jednocześnie wyszarpał krótkofalówkę z paska stojącego opodal policjanta – Komisarz Ropecki do punktów obserwacyjnych, gdzie jest Siłacz? Dostał prawie natychmiastowe odpowiedzi: - Nie zauważono… - Nie zauważono… - Nie zauważono… - Aaa… - nagle usłyszał za sobą. Okręcił się. W drzwiach stała Alice. Trzymała się za brzuch. Na jej twarzy był potężny grymas. Z tyłu, z bezradną miną, stał Robert. - Próbowałem ją zatrzymać, ale… - zaczął się tłumaczyć, lecz Grzesiek zgasił go spojrzeniem. - Niech pani idzie na dół, tam zaraz będzie karetka… - komisarz powiedział po angielsku. - Nie. – ostro zaprzeczyła kobieta, próbując wyprostować się – Gdzie on jest? – warknęła. - Uciekł, ale nasze jednostki go szukają. - Trzeba ruszać, jechać… - kobieta chciała wyjść, ale tylko się zachwiała. Robert przytrzymał ją. - To osiedle jest w pełni monitorowane przez nasze ukryte jednostki. Nie da rady uciec stąd niezauważon… - Obiekt przeskoczył z bloku 3 do 4! - Z 4 do 5! - Biegnie po dachu 5! Tak szybkie komunikaty pojawiły się w krótkofalówce Grześka. Komisarz podbiegł do dziury. Faktycznie, Siłacz biegł po odległym dachu, teraz dobiegał do jego krawędzi… i znikł za nią. 5 NASZ RIDER - Wszystkie jednostki pod blok numer 5! – zaryczał Grzesiek i wybiegł z mieszkania. W tym samym momencie Alice straciła przytomność… *** Mul i Biceps znów zasiedli na ławeczce pod trzepakiem. - He, ku..., jak łatwo poszło. - stwierdził zadowolony Biceps, otwierając piwo. - Ku... - przytaknął Mul, oglądając nowy zegarek, który miał założony na ręce. Pochodził on od typka, który właśnie leżał związany w piwnicy Bicepsa. Może nie był jakiś bardzo zaawansowany, jednak świetnie pasował Mulowi do dresu. - Się, ku..., Gruby ucieszy, ku..., jak go wypuszczą, ku.... Będzie się mógł, ku..., na typku, ku...., odegrać. - dobitnie stwierdził Biceps. Mul tylko kiwał głową, wciskając coraz to nowsze przyciski na zegarku. - Siema panowie. Jak dzionek na dzielni? - nieoczekiwanie z zegarka wydobył się jakiś skrzeczący głos. Mul i Biceps zdębieli. - Ku..., jakiś popierd..... alarm, ku... to ma. - stwierdził Biceps. - Nie alarm, panowie, nie alarm. - znów zaskrzeczał głos – Ale to nie jest teraz ważne. Ogólnie dochodzę do wniosku, że przed chwilą w jednej piwnicy zamknęliście takiego jednego gościa. Nie tam, żebym go jakoś bardzo lubił czy co, jednak bądź co bądź stanowimy zespół, więc miło by było znów zobaczyć go na wolności. - Ku..., wyłączaj, ku..., to ustrojstwo, ku... - Biceps wyglądał jakby nie zrozumiał, co przed chwilą powiedział głos. - Ale, ku...., jak. - Mul grzebał przy kolejnych guziczkach. - Ech, dresiarze, chyba pora was mocniej potraktować. - westchnął głos – Słuchajcie mnie, albowiem mój głos pochodzi od Umysłu na pewno przekraczające wasze umysły. - tubalnie ozwał się głos. - Tu, ku..., Rydzyka włączyłeś. - zaniepokoił się Biceps. - Nie jestem żadnym radiem! - huknął głos – To mówię do Was Ja, największy z możliwych Pasów. Dresiarze łypali na siebie totalnie zdziwieni. - Znaczy się, ku..., Cracovii kibicujesz, ku... - domyślił się Mul. - Będzie wpierd... - gniewnie zauważył Biceps. - A myślałem, że to Adaś jest niekumaty. - stęknął głos – Dobra, inna taktyka... Zaraz wam się objawię! - zahuczał. Dresiarze, prawie jednocześnie, podrapali się po łysych glacach. - Ty, ku..., o co... - zaczął Biceps, ale nie skończył, gdyż po trawniku, w ich stronę jechał zielony polonez atu. A co najważniejsze, i co nie uszło uwagi dresów, nikt nim nie kierował. Typy momentalnie poderwali się górę. - Oto przybywam. - z pojazdu wydobył się tubalny głos – Ja, Wielki Pas! - Ku..., ale to jakiś poldek jest, ku..., szmelc... - niepewnie zauważył Mul. - Ja ci dam szmelc! Poznaj moją moc! - ryknął głos. Zaraz zaczęło rzucać ręką Mula z zegarkiem, a potem całym Mulem. - Mul, co ci, ku..., jest? - tępo zapytał Biceps. Mul miał jednak zbyt mocno ściśnięte usta, by coś powiedzieć. - Masz natychmiast wypuścić przetrzymywanego. On jest moim kapłanem! Jeżeli przed zachodem słońca nie odprawi Świętego Rytuału Wielkiego Paska, nadejdzie Armagedon! - oznajmił głos. Mulem dalej telepało. - Ku..., co? - jęknął Biceps. 6 NASZ RIDER - Z dresów znikną wszystkie paski, Wisła połączy się z Cracovią w jeden klub, zniknie zasięg w sieci, PKP wprowadzi niezniszczalne pociągi, a policja... - tu głos zrobił dramatyczną pauzę - ...będzie karać długą grzywką za JP!!! Biceps wyglądał na kompletnie przerażonego. - Więc jeśli nie chcesz tego, ani tak telepać się jak twój plugawy kolega, biegnij po mojego kapłana i przynieś mi go!!! - głos przedstawił swoje żądania, których, o dziwo, Bicepsowi dwa powtarzać nie trzeba było. Pędem pobiegł do jakiejś klatki i po minucie wychodził stamtąd, niosąc w dłoniach Adama. Delikatnie włożył go do poloneza, na tylną kanapę. - Zegarek! - huknął głos. Biceps podbiegł do Mula i zerwał gadżet z jego ręki. Mul bezwładnie osunął się na ziemię. Przytomny dres wrzucił zegarek na przednie siedzenie poloneza. - Dziękuję, uratowałeś swój świat! - tubalnie przemówił głos, po czym samochód sam odjechał... Zaś Biceps przez chwilę nie wiedział za bardzo, co ma robić, aż w końcu doszedł w wniosku, że chyba warto jakoś pomóc ciągle nieprzytomnemu Mulowi... *** Siłacz uciekał przed policją. Jednak nie mógł osiągać maksymalnych prędkości, ani przeskakiwać przeszkód, gdyż po upadku z 6 piętra część jego systemów nadal nie działała. W pewnym momencie wpadł na niewielki placyk, pomiędzy blokami. Już chciał przebić się przez najbliższy mur, aby tym samym znaleźć się na drodze, gdy niespodziewanie otoczył go cały tabun policjantów. I ciągle dobiegali do niego nowi funkcjonariusze. Siłacz stanął. Dokładnie przeanalizował sytuację. Celowało w niego więcej niż 30 pistoletów i kilka karabinów. Jego powłoka mogła tego nie wytrzymać… W powietrzu rozległa się syrena, tłum w pewnym miejscu rozstąpił się, robiąc miejsce dla szarego audi, które wjechało na placyk. - Poddaj się! – przez głośniki rozległ się głos Grześka. Jednocześnie z przodu pojazdu wysunęła się jakby kolba potężnego karabinu. Siłacz sprawdził kaliber. Bez problemu mógł przebić jego powłokę i zniszczyć podzespoły w środku, chyba że… Analiza pojazdu oraz stanu swoich systemów wskazała bardzo ciekawą opcję… - Proszę bardzo. – Siłacz odezwał się doniośle – Bierzcie mnie. - Niech nikt nie podchodzi, załatwię go jednym strzałem! – Grzesiek krzyknął. - Proszę bardzo. Tylko wiedźcie, że macie przeciek. Bardzo duży przeciek . – spokojnie powiedział Siłacz. - To znaczy? - Przecież sam fakt, że znalazłem to mieszkanie, chyba świadczy o przecieku. Ale jeżeli nie chcecie wiedzieć, to mnie rozwalcie. - Gadaj! – huknął Grzesiek. Siłacz jakby się uśmiechnął… i podskoczył w tył, gdzieś na wysokość dwóch metrów. Tam wylądował na szczycie murku. - O ty! – wysyczał Grzesiek – Już… - resztę jego słów urwało. Spod audi poleciał snop iskier, pojazdem zatrzęsło, wnętrze spowił gęsty dym. Z rury wydechowej buchnął ogień. - Jeśli chcecie, żebym wysadził to auto, to śmiało, strzelajcie! – Siłacz zagroził pozostałym policjantom. Ci posłuchali go – Tchórze! – z pogardą ryknął ścigany – Poprawcie sobie szyfrowanie łączności, bo każdy może podsłuchać! – huknął i zeskoczył z murku. 7 NASZ RIDER W tym samym momencie audi przestało się trząść, drzwi od strony kierowcy otworzyły się i Grzesiek, ledwo żywy, wypadł na asfalt, gdzie zaraz stracił przytomność… *** Ocknięcie się nie należało do najprzyjemniejszych rzeczy. Mocny ból z tyłu głowy paraliżował prawie całe ciało. Na szczęście jako tako mogłem kontaktować, więc powoli zacząłem oceniać sytuacje... Hm, to mi przypomina dach KOMa widziany od środka, to po prawej to przedni fotel pasażera... - No w końcu śpiący Królewna raczył się obudzić. Tak, a to był ewidentnie głos KOMa. - No miło cię słyszeć. - jęknąłem, pomału, aby nie potęgować bólu, podnosząc się – Pamiętam tylko dwóch łysych panów, co było dalej? - Ano wiele. Najpierw cię upili, potem wypaliłeś tuzin trawki, zacząłeś na gołka gonić po osiedlu śpiewając „Słodycze” na melodię „Livin on a prayer”, potem uznałeś, że jesteś psem pasterskim i zacząłeś szukać baranów... - A wersja nie koloryzowana? - z trudem przecisnąłem się na fotel kierowcy... Auu, na czymś siadłem... Kurczę, zegarek, przecież... Jakim cudem ja go nie mam na ręce? - Wersja czarno biała, nie kolorowa w sumie też jest ciekawa. Dwóch kolesi cię ogłuszyło i zamknęło w piwnicy, zabierając zegarek. Jak wyszli, uciąłem sobie z nimi małą pogawędkę... zaprawdę, ty już jesteś bardziej od nich kumaty... i siłą perswazji oraz mocy prawie nadprzyrodzonych, zdołałem ich przekonać, by cię oddali. - Boję się zapytać, co im nagadałeś... Mówili, dlaczego tak mnie załatwili? - Wspominali coś o jakimś Grubym. Że jak wyjdzie, to ciebie jemu dadzą, by się zemścił, albo coś równie łóżkowego zrobił. - A, fakt, coś mówili... Czyli pan Gruby już zdążył dać cynk, kto go zgarnął i w ogóle. Nieźle, nieźle. - pokiwałem głową... to było bolesne – Gdzie jesteśmy? - W Narnii. - melancholijnie zauważył KOM. - Ale tu jest wielka płyta, KOM. - warknąłem. - No bo kiedyś Lenin wlazł do szafy, trochę tam posiedział i socjalizm rozszedł się też w świecie równoległym. Zmierzyłem modulator naprawdę ostrym spojrzeniem. - Dobra, dobra. Z drugiej strony osiedla jesteśmy, żeby mnie nasi kochani łysi panowie nie zauważyli, no. Z trudem rozejrzałem się po okolicy... Heh, blok numer sześć, trzy bloki w lewo od nas. - KOM, czasem przypadkowo potrafisz być użyteczny. - otworzyłem drzwi i lewą nogę wystawiłem na zewnątrz. Głowa zabolała... Aj, aj, aj... - I trza było się z ziomami zadawać, pod trzepakiem siedzieć, piwka nie pić... - Milcz. - wysyczałem, wysiadając. Jakoś zapanowałem nad bólem... - Ta, najlepiej zamknąć usta, ograniczyć wolność prasy, być nowym Łukaszenką, to ci pasi, ty... Głośne trzaśnięcie drzwiami było moją odpowiedzią. Włócząc słabymi nogami ruszyłem w stronę bloku numer 6. Tam okazało się, że ktoś dostawił otwarte główne drzwi, więc bez problemu dostałem się na klatkę. Pomału wdrapałem się na trzecie piętro, stanąłem koło drzwi z tabliczką 7 i zadzwoniłem. Z drugiej strony rozległo się głośne ujadanie psa, potem szczęk zamka. Drzwi uchyliły się. W szparze zauważyłem twarz pani Jadwigi, tak podobnej do doktora, ale o wiele... hm, przyjemniejszej. Na nosie miała grube okulary, zaś siwe włosy spięła w wysoki kok. Kobieta rozpoznała mnie natychmiast. Smutno się uśmiechnęła i tylko zapytała: 8 NASZ RIDER - On żyje, tak? Odpowiedziałem jej kiwnięciem głowy. Po chwili byłem w jej mieszkaniu, a ściślej w małym salonie, wypełnionym półkami z książkami, jakimiś sztucznymi kwiatami i kolorowymi obrazkami. Wentylator stojący w kącie chłodził pomieszczenie. - Nero, do kuchni! - ostro powiedziała pani Jadwiga do małego kundelka, który cały czas ujadał do moich nóg. Piesek popatrzył na nią dziwnie, szczeknął dwa razy na mnie i wybiegł z salonu. Gospodyni wskazała mi stary fotel. Usiadłem. Ona zajęła miejsce na przeciw mnie, w podobnym meblu. - Czułam to. - w końcu odezwała się – Wtedy wiedziałam, że on nie zginął... Tylko nie potrafiłam tego wyjaśnić. Widziałeś go? - W marcu. W Zakopanem. - W marcu? - zdziwiła się pani Jadwiga – To dlaczego teraz... - Bo znów się ujawnił. I to tu, w Krakowie. - Co tym razem? Ile osób już... - kobieta urwała w pół zdania. - Na razie badamy sprawę i wątek doktora jest tylko jednym z wątków. Poza tym sprawa dotyczy czegoś innego niż kontroler umysłów. - rzuciłem wymijająco. Nie chciałem pani Jadwigi obciążać drastycznymi szczegółami. - Te zabójstwa.... wczoraj... koło Bagateli...? - Jak mówię, badamy sprawę. - popatrzyłem na nią tak, by dać jej do zrozumienia, że lepiej będzie, gdy nie pozna szczegółów – Chciałbym panią zapytać o kilka spraw z przeszłości doktora. - Pytaj Adamie, chociaż wiesz, że wszystko już powiedziałam wtedy policji. - Czy mówi pani coś nazwisko Knight? Albo nazwa Knight Industries. Kobieta zamyśliła się. - Nie. - odpowiedziała w końcu. - Na pewno? Nigdy pani nie słyszała, by doktor wspominał coś o jakimś Knightcie? - Adamie, przecież wiesz, że to ty byłeś bliżej niego, niż ja. - Pod koniec tak. Ale chodzi mi o wcześniej, zanim poznaliśmy się…? - Na pewno Adamie. Euzebiusz nigdy nie mówił o żadnym Knigtcie... A na pewno w mojej obecności. - kobieta pokręciła głową, wstając. Pomału podeszła do półki z książkami. - A o jakiś zagranicznych projektach? Zwłaszcza ze Stanów... Sztucznej inteligencji? - Adamie, sam wiesz, że Euzebiusz przede wszystkim interesował się ludzką inteligencją. I wiesz, gdzie to go zawiodło. - No wiem. Ale na pewno nic pani sobie nie przypomina? To ważne. - Wiem, że ważne. - kobieta nie patrzyła na mnie, tylko na tytuły książek – I gdybym wiedziała, od razu bym ci wszystko powiedziała. Tak samo jak ty chcę, by Euzebiusz został osądzony. Bo on na to zasługuje. - odwróciła się – Za to, co zrobił wszystkim... Co zrobił mojej rodzinie... - Rozumiem. I obiecuję, że zrobię wszystko, bo go znaleźć. - też wstałem. Pani Jadwiga otarła łzę. - To mój brat, ja mu już dawno wybaczyłam... Ale w imieniu Justyny nigdy mu nie wybaczę. - powiedziała drżącym głosem – Adamie, uważaj na niego. To szalony człowiek. On nie ma zasad. Gotowy jest zrobić wszystko dla osiągnięcia swojego celu. - Coś o tym wiem. - mruknąłem. Kobieta ponownie odwróciła się do półki z książkami. Ja po cichu opuściłem mieszkanie, aby jej nie przeszkadzać. 9 NASZ RIDER *** Mike łączył ostatnie dwa druciki w module nanonaprawy. I to wystarczy? - zapytał. Do uruchomienia systemu nanonaprawy tak. Wtedy przerzucę dane z niego do innych modułów, dzięki czemu to one zajmą się naprawą tej części pojazdu. Jednak nie ręczę, co się będzie działo wtedy z powłoką. - To znaczy? - zaniepokoił się Mike, jednocześnie montując urządzenie na swoim miejscu. - Przerzucanie danych oraz ich ewentualna poprawa zajmą mi jakąś minutę. Jednak będzie to operacja na działającym systemie nanonaprawy i mogą dziać się rzeczy, których nie mogę teraz przewidzieć. Jedyne, co wiem, to to, że mój silnik uruchomi się wtedy automatycznie i ruszę. - Dobrze chociaż to wiedzieć. - mruknął Mike. Już czuł się lepiej. Obszedł teren i pozbierał co większe kawałki części KITTa. Wrzucił je do tyłu pojazdu, sam zaś wspiął się na niego i wsunął na fotel kierowcy przez otwarte okno od strony pasażera. - Michael? - niepewnie spytał KITT. Kulka na desce, która powinna świecić, była ciemna. - Daj mi chwilę. - Mike na kilka sekund przymknął oczy – KITT, jesteśmy gotowi? - Za chwilę przekonamy się. - stwierdził komputer – Uruchamiam system nanonaprawy... Mike, trzymaj się. Coś w KITTcie piknęło, potem nim zatrzęsło. Spod deski rozdzielczej poleciało kilka iskier. - KITT... - cicho pisnął Mike. Autem rzucało coraz bardziej, aż w końcu przechyliło się w bok i wylądowało znów na czterech kołach. Natychmiast ruszyło. Jednocześnie zaczął działać wyświetlacz na pękniętej szybie przedniej. Pojawił się na nim tekst: POZOSTAŁY CZAS: 90 SEKUND. Mustang nabierał coraz większej prędkości. Mike z trudem mógł utrzymać w rękach kierownicę. - Jak na razie idzie dobrze. - stęknął przez zaciśnięte zęby. - Kopiowanie 30 se... O nie. - KITT nagle zmienił ton. Tak samo zmienił się napis na szybie: UWAGA, AWARIE. POZOSTAŁY CZAS NIEZNANY. - KITT, co się... - zaczął Mike, ale nagłe podskoczenie samochodu przerwało mu. Kątem oka dostrzegł, że mustang zmienia się w terenówkę... Ale tak jakoś nieforemnie. - Właśnie to są te nieprzewidywalności w tym procesie. Podczas przerzucania danych uruchomiły się algorytmy transformacji w inne pojazdy. - wyjaśnił KITT. Teraz jego przód zmieniał się w policyjny wóz, tył w jakiegoś dostawczaka, a wnętrze w styl retro. Dodatkowo prędkość ciągle wzrastała. - KITT, stój! - krzyknął Mike. - Nie dam rady. Nie panuję nad tym. - odpowiedział KITT. Właśnie z chrzęstem i iskrami znikał dach mustanga, by zaraz znów się pojawić. Mike walczył z kierownicą, jednak nic to nie dawało. KITT jechał prosto przed siebie, w stronę majaczących w oddali bloków. Przekraczał już prędkość 700 km/h. - Michael, przy takiej prędkości, szanse na nasze przeżycie... - spod deski poleciały iskry - Właśnie wysiadł mi kalkulator szans. Mustang, a raczej potężny hummer, przebił się przez mur lotniska i na przełaj gnał w stronę osiedla. Na ekranie pojawiło się kolejne ostrzeżenie: PRZEGRZANIE NANOPOWŁOKI ZA 10 SEKUND. - Co się wtedy stanie?! - spytał Mike, wciśnięty w fotel. - 10 NASZ RIDER - Bardzo poważna eksplozja. - chłodno odpowiedział KITT. Mike poczuł się słabo. Mustang, a ściślej coś nieokreślonego, wpadło pomiędzy bloki. W tym samym momencie pojazd jakby zaczął zwalniać, a procesy transformacji zatrzymywać się. Jednak ostrzeżenie o przegrzaniu nadal straszyło z wyświetlacza. Na cztery sekundy przed końcem odliczania pojawił się napis: STEROWANIE RĘCZNE PRZYWRÓCONE. Mike ostatkiem sił wcisnął hamulec. KITT zatrzymał się prawie natychmiast... Jednak tego, co było dalej Mike już nie pamiętał, gdyż stracił przytomność. *** Żebyś się dużo dowiedział, to nie powiem. - KOM powitał mnie w swoim stylu. W sumie mogłem na to liczyć. - mruknąłem, siadając na fotelu – Pani Jadwiga i doktor nie żywili do siebie jakiś większych, rodzinnych uczuć. - A o co chodziło z tą Justyną? - Pani Jadwiga ma córkę, Justynę. - odpaliłem silnik – 10 lat temu poznała pewnego nigeryjczyka studiującego w Krakowie. Mieli się nawet pobrać. Niestety, doktor wkrótce wykorzystał go do swoich eksperymentów. Dziewczyna bardzo załamała się po tym wszystkim, próbowała się nawet powiesić. Trafiła do zakładu psychiatrycznego w Kobierzynie. - wycofałem – Z tego, co zauważyłem w mieszkaniu pani Jadwigi, nadal tam jest. - Czy tylko mi się wydaje, czy ten doktor ma kompletnie nierówno pod sufitem? - Jesteśmy w tym o... - zacząłem, ale urwałem, gdyż nagle, tuż przed maską, śmignęło mi coś czarnego, jadącego naprawdę krzywo, w którym ledwo że mogłem poznać… - KITT? - zapytałem ze zdziwieniem, widząc jak to coś znika za blokami. - A wiesz, że nawet z gęby podobny. - stwierdził KOM. Wcisnąłem gaz, pokręciłem kierownicą i pognałem za mustangiem. Po chwili zauważyłem długie ślady hamowania oraz czarną sylwetkę wozu. Zatrzymałem KOMa tuż przed KITTem, z którego karoserii, jak zawsze pięknie się świecącej, unosiły się strużki dymu. - Ua, czarny na solarce był i go tak jakoś spiekło. - zauważył KOM. Ja wysiadłem Adaś, uważaj, on tak jakoś gorętszy o 100 stopni jest niż zwykle, więc mogło by zaboleć. - Ok... KITT, słyszysz mnie? - zapytałem mustanga, stojąc w odpowiedniej odległości. Pojazd milczał. - KITT?! Mike?! - krzyknąłem. - Michael jest nieprzytomny. - w końcu odezwał się mustang – Jednak jego stan nie wymaga hospitalizacja. Godzina odpoczynku wystarczy, by wrócił do pełni sił. - Co się właściwie stało? - Mieliśmy starcie z Goliatem. W jego trakcie część moich systemów przestała działać… - Normalnie jak Windows, gdy najważniejszy moment, on niebieski ekran śmierci. – jadowicie skomentował KOM. Przemilczałem. - Zderzyliśmy się z nim, zostałem bardzo poważnie uszkodzony. Na szczęście Mike uruchomił mnie ponownie, zaś mój system nanonaprawy dokończył dzieła. Z pewnymi problemami udało mi się odbudować swoją strukturę. – rzeczowo wyjaśnił KITT. - Ta, pewnie cię drasnął i ty od razu… - zaczął KOM, ale umilkł, gdy KITT na zewnętrznym wyświetlaczu pokazał animację swoich zniszczeń po spotkaniu z Goliatem – Czy ty musisz być aż tak dosłowny? – burknął KOM, zbity z tropu. - 11 NASZ RIDER - KITT, możesz otworzyć drzwi, żebym zobaczył co z Mike`iem? – spytałem. Nie ma takiej możliwości. Moja nanopowłoka przez najbliższe 2 minuty i 54 sekundy będzie bardzo gorąca, poczym zacznie powoli stygnąć. Dopiero za 6 minut i 8 sekund możliwe będzie dostanie się do środka. - Wiesz co… - zamyśliłem się – Proponuję, żebyśmy wrócili do bazy audi. Musimy chyba wszyscy nasze siły podregenerować. – głowa zabolała mnie w miejscu uderzenia. - Jestem tego samego zdania, panie Skupień. W czasie jazdy moja powłoka szybciej wytraci ciepło. - Panie Skupień… - syknął z tyłu KOM. - Dasz radę sam jechać? – zignorowałem poloneza, a spytałem mustanga. - Tak. Moje wewnętrzne systemy są już w 100% sprawne. – fachowo powiedział KITT, jednocześnie ściemniając swoje szyby. - Dobra. Tylko pamiętaj, jedź przepisowo. Nie mamy czasu na spotkanie z drogówką. - Przyjąłem. – potwierdził KITT, odpalając swój silnik. Wsiadłem do KOMa. - Przyjąć to można piłkę, nie wiem, łapówkę, uderzenie, ewentualnie prawiczka do łóżka. – modulator szybko błysnął. Miał szczęście – głowa zaczęła mnie tak boleć, że nie miałem siły na ochrzanienie go… *** To był bardzo ciekawy widok: trzech facetów, odpowiedzialnych za trzy główne wątki śledztwa, siedziało obok siebie, na różnych krzesłach i walczyło z różnymi dolegliwościami. Grzesiek, lekko przytruty dymem, „delektował się” powietrzem z butli, Mike miał zimny okład na czole, ja zaś popijałem właśnie tabletkę przeciwbólową. Naprzeciw nas stały nasze pojazdy. Anna i Michał wymieniali właśnie bezpiecznik w audi, uszkodzone przez atak Siłacza na system pojazdu (wcześniej, też razem, sprawdzali stan KITTa). Jedynym „zdrowym na powłoce” w tym towarzystwie był KOM (o którym jednak nie powiedziałbym, żeby był zdrowy na „świadomości”). Akurat w tym momencie, zupełnie bez przyczyny, wymrukiwał silnikiem „Międzynarodówkę”… Knight siedział za głównym komputerem bazy i oglądał materiał z potyczki KITTa z Goliatem. - Zupełnie jak za pierwszym razem. – orzekł chłodno, widząc, jak KITT zderza się z ciężarówką – Anno, doszłaś już dlaczego nanotechnologia przestała chronić KITTa? - To była jakaś niewytłumaczalna anomalia. Nanotechnologia nie powinna się wtedy zepsuć, nie miała ku temu żadnej podstawy… A jednak zawiodła. – odpowiedziała kobieta. Michał patrzył na nią ukradkiem, ale takim nieprzytomnym wzrokiem… Knight zasępił się. - To się kupy nie trzyma. – w końcu orzekł. Przewinął nagranie do początku, czyli widoku Goliata wbitego w bank – Jakim cudem on… i on… - teraz pojawiło się zbliżenie Garthe`a - …przetrwali upadek praktycznie w stanie… - urwał. - Gdybym mógł coś zasugerować, to stawiałbym na jakieś zombiaki. – parodiując sposób mówienia KITTa, odezwał się KOM. - Zombie nie istnieje. Jest tylko wymysłem ludzkiej wyobraźni. – chłodno stwierdził KITT. - To nie widziałeś ostatniej narzeczonej Adasia. Pokazałem, że kiedyś chwycę go za ten zielony przód i uduszę… - Bardziej niepokoi mnie to, że Siłacz ma dostęp do naszej komunikacji. – odezwał się Grzesiek, odsuwając maskę od ust. 12 NASZ RIDER - Już nie. Zmieniłem wszystkie ustawienia. – z wnętrza audi odezwał się Michał. Ale jak on się do tego dobrał? – zasępił się Grzesiek – Przecież, z tego co wiem, to bardzo dobrze zabezpieczone łącza… - Zapewne jak był w powłoce KOMa doszedł, jak to złamać. – zasugerowałem – A w sumie to już nie wiem, ma pan rację panie Knight, to się kupy nie trzyma. – skrzywiłem się. Pomimo najmocniejszej dawki, głowa dalej nap… bolała. Knight senior wstał i zaczął chodzić po pomieszczeniu. - Najwięksi wrogowie fundacji… Mnie i KITTa… Wszyscy wrócili zza grobu… Czy to jest normalne?… - mówił Knight rwanymi zdaniami. - Zawsze jest jakieś logiczne wytłumaczenie. – wstałem - I niech pan też doda do tego wszystkiego doktora. On też przecież miał nie żyć, a coś mi się wydaje, że jeszcze nieźle dostaniemy w kość, zanim go złapiemy. - No mówię, zombie… Ja chcieć wasze moooozzzzgiii… Ewentualnie to co Adaś ma w gatkach, bo i tak tego nie używa… W tym momencie podszedłem i bezceremonialnie przywaliłem mu w prawe koło. Noga zabolała… - A ja tu żadnych czujników nie mam, hehehe… - wydał z siebie KOM. - Audi jest już sprawne. – Michał wysiadł z pojazdu. Anna zrobiła to samo – Jak nie macie nic przeciwko, skoczę do kuchni. Chce ktoś kawy? Nikt się nie zgłosił… oprócz Anny. Coś dziwnie sztywno poszli razem do tej kuchni… - Ten Michał… No… Jest… spoko? – nieoczekiwanie spytał Mike. - Oprócz tego, że lubi hip-hop, czasem jest zbyt gadatliwy i z KOMem rozumie się bez słów… To tak, jest spoko. – chyba wiedziałem, o co mu chodzi. - Potwieldzam… - niewyraźne zza maski wyartykułował Grzesiek. - Ale ja i tak na ślubie wjadę do kościoła i powiem „Nie zgadzam się!”. – KOM wtrącił się do rozmowy – Nie dam, by chłop przepadł… - Panie Adamie, muszę pana pocieszyć, mój KITT też w pewnym okresie był nie do zniesienia. – powiedział Knight ze smutnym uśmiechem. - Ale chyba nie w takim wymiarze. – mruknąłem, spoglądając na skaner KOMa. - No nie w takim. – zgodził się Knight. Do sali, z pokoju gościnnego, wyszedł Robert. - Usnęła. – klapnął na obrotowe krzesło – Lekarz powiedział, że jeśli chce donosić dziecko, to musi zwolnić. - Znaczy dać nam spokój i zostać tu. – Grzesiek odsunął maskę – Lubię gościa. Po tych słowach zapadła cisza. Gdzieś z daleko dochodziły tylko odgłosy wielkiego miasta. - A teraz Policjoinietylkotubisie będą oglądać telewizję. – tradycyjnie nieoczekiwanie wypalił KOM. - KOM, co cię znów napadło. – warknąłem. - Policjoinietylkotubisie nie pyskują narratorowi, tylko chętnie, w podskokach, z czerwonymi torebkami biegną i oglądają telewizję. - Dobra, Policjoinietylkotubisie chętnie zobaczą telewizję, tylko jedno pytanie: po co? - A po to, Tinky-Adaś. – wypalił KOM i uruchomił obraz na wielkim ekranie. Była to jakaś stacja informa… - Ku*wa. – zaklął Grzesiek zrywając się na równe nogi. - Fuck. – to samo Mike. - O żesz… - teraz poderwał się Robert. - Yyy… - stęknął Knight i opadł na fotel. 13 NASZ RIDER A mnie na widok ujęcia z helikoptera, przedstawiającego wielkie cielsko Goliata, stojącego na placu koło katedry wawelskiej, centralnie w miejscu dawnych kościołów, zatkało… C.D.N.... NASZ RIDER TYLKO W SERWISIE WWW.KNIGHT-RIDER.PL W ROLACH TYTUŁOWYCH Adam Skupień KOM 5000 Oraz Siłacz Goście specjalni Michael Knight Mike Knight Anna Smith I KI3T Oraz Goliat 14 NASZ RIDER SCENARIUSZ I REŻYSERIA Niejaki Skryba GRAFIKI Astrotrain Rider Ruczaj Film & Książka GRAFIKA TYTUŁOWA Dawid Rydzek SPECJALNE PODZIĘKOWANIA Agnieszce i Wojtkowi za cenne uwagi Astrotrain, Dawidowi i Riderowi za rysunki Astro za pomoc z „lokacjami” Ekipie Knight Rider Polska za natchnienie Najlepszemu Przyjacielowi za genialną „oprawę wierszową” Pikowi za udostępnienie miejsca na serwerze i pomoc informatyczną Markowi za korektę Tamersie za możliwość crossu z „Przedsionkiem” WWW.KNIGHT-RIDER.PL 15