IX - Knight Rider Polska
Transkrypt
IX - Knight Rider Polska
IX „nic większego niż życie przepraszam zwątpiłem daj siłę bronić tego co największe ja się pomyliłem...” Ad Veritas TOMASZ SKUPIEŃ PRZEDSTAWIA: JORDANÓW- KRAKÓW 2011 NASZ RIDER W POPRZEDNIM ODCINKU: …Wzywam cię, starcze! Masz godzinę! Przybądź i stań do ostatecznej walki ze mną… …Drzwi szoferki Goliata z skrzypnięciem otworzyły się. Garthe zeskoczył na trawnik… …Panie Knight, serce Mike`a za chwilę przestanie bić… …daleko, w okolicach mostu Grunwaldzkiego, błysnęła sylwetka Goliata… …są to pozostałości dawnego austriackiego fortu… …Siłacz spadający z wysokich skałek, prosto na bok Goliata… …kolejna rakieta poleciała w naszą stronę… …z karoserii mustanga unosił się dym, widać dostał rakietą… …KOMem wyskoczyłem na jakąś półkę skalną… …zaskoczony spojrzałem na deskę rozdzielczą. Była ciemna… …dwie rakiety, wycelowane prosto w KOMa, prosto w niedziałającego KOMa… …rakieta trafiała w KITTa… Audi stało zakopane w wielkim leju… …najpierw jasny, oślepiający błysk, potem ogłuszający huk wypełniły okolice… …wykrywam ludzkie szczątki. Niestety, nie mogę ocenić, czy to jest ona… …zebraliśmy się przy szczątkach Goliata… …wylała się woda, chyba morska. Razem z nią wypłynęły jakieś śmieci… I ludzkie kości… …miał strasznie bladą twarz, z podkrążonymi oczami. Pod szyją błysnęła koloratka… …przecież nawet bliźniacy jednojajowi nie mogą być do siebie aż tak podobni!… …panie Adamie, pańska znajoma, Małgorzata, jest czarownicą… …trening swego czasu odbyty w dżungli amazońskiej na coś się przydał… …przy czaszce zachowały się strzępki długich włosów… …dlaczego oni ci to zrobili… ODCINEK 9 BROTHER`'S KEEPER Tłumaczenie KOMa: Hej górale, nie bij ta się… 3 NASZ RIDER KRAKÓW, 15 CZERWCA, 16:22 Zęby wbiły mi się w czerwone jabłko. Miąższ miło chrupnął, potem po ustach rozniosła się przyjemna słodycz, z lekkim, kwaskowatym posmakiem. W tym całym apetycznym procesie jedzenia tylko żołądek okazywał bunt – skręcony potężnym głodem, domagał się czegoś naprawdę konkretnego, a nie owocu. Niestety, przez najbliższy czas nie miał liczyć na nic więcej. Właśnie siedzieliśmy wokół stołu w bazie audi… Siedzieliśmy to znaczy ja, Knight senior, Mike i Grzesiek. Mieliśmy rozważać, co dalej ze sprawą. W rzeczywistości milczeliśmy, każdy patrząc na coś innego. - Cholera, co to było… – mruknął Grzesiek. Domyśliłem się, że chodziło o Goliata. - Analiza KITTa wykazała, że od prawie 30 lat to była jedna wielka kupa rdzy. – odezwał się Knight – Nie mówiąc o Garthe`cie… - Dobrze, że rakieta KITTa jakoś go załatwiła. – stwierdziłem, tak nieco odruchowo. Wszyscy mi przytaknęli – Ale dalej pozostaje Siłacz. Na miejscu wybuchu nie znaleziono żadnych jego śladów. - Bo mówiłem, szukać dokładnie, patrzeć wszędzie, to technicy nie, bo to mrowisko, a oni nie będą się tam pakować, bo ich mrówki pogryzą, a i tak tam nic nie ma. – z głębi sali odezwał się KOM. - Przeskanowałem to mrowisko. Oprócz trochę większej liczby mrówek niż średnia w takich mrowiskach, nie wykryłem żadnej anomalii. – spokojnie wtrącił KITT. - To przeskanuj swój procesor, tam dopiero sobie ich znajdziesz. – cięta riposta KOMa. - Sprawdzam i mogę śmiało stwierdzić, że… - Samochody, spokój, bo was na złom oddamy. – ostro warknął Mike. O dziwo, sztuczne inteligencje zaprzestały warczenia na siebie. - To jaki plan? – wyprostowałem się, wrzucając ogryzek do kosza na śmieci. - Jestem za tym, by nic nie zmieniać. Szukajmy według schematu opracowanego rano. – zasugerował Knight. - Ja się zgadzam. – mruknąłem, podnosząc rękę. - Ja też. – dodał Grzesiek. Mike przez chwilę wahał się. - I ja też. – przyznał. - Oficjalnie ogłaszam, że parlament zdecydowaną, jak nie całkowitą przewagą głosów zdecydował, by dalej szukać budzika na sterydach. – komentarz KOMa, wypowiedziany na głos, który nawet wywołał lekki uśmiech na twarzy wszystkich. - Jak chcesz, potrafisz być zabawny. – skwitowałem. - A ty jak chcesz, potrafisz nawet nie chcieć. – rzucił KOM. Dostawiłem bez komentarza… *** - - W bazie tego nie mogłeś zrobić? – nerwowo zapytał się Grzesiek. Stał oparty o bok audi i przyglądał się pomału zachodzącemu słońcu. Za samochodem, w pobliskich krzakach, słychać było czyjeś stękanie. Ktoś zajął toaletę. – zza liści wydobył się głos Roberta. Mój Boże… - Grzesiek pokręcił głową, poczym zajął się oglądaniem swoich paznokci. Kątem oka wyłowił, jak po przeciwnej stronie drogi, po jedynej nitce chodnika, idzie ruda dziewczyna w krótkiej, zielonej spódniczce. W myślach się do niej uśmiechnął, jednak zaraz przypomniał sobie o Hance i poczuł się głupio. Zajął się więc oglądaniem swoich skórzanych butów. 4 NASZ RIDER W końcu krzaki zaszeleściły i wyszedł zza nich Robert, z wyrazem ulgi na twarzy. - No, to możemy je… - zaczął, ale reszta jego słów utonęła najpierw w pisku opon, a potem kobiecym krzyku. Policjanci spojrzeli na drugą stronę jezdni, tam, gdzie jakieś potężne, męskie ręce wciągały do środka czarnego opla ową rudą dziewczynę. Co prawda stawiała opór, ale mało to dało – zanim Grzesiek i Robert wyciągnęli pistolety, opel już uciekał. Policjanci natychmiast wskoczyli do audi. Grzesiek odpalił silnik i ruszył z piskiem opon, Robert zajął się obsługą systemów. - Są przed nami jakiś kilometr. Wydaje mi się, że jadą na autostradę. – ocenił, analizując zdjęcie satelitarne. Grzesiek wrzucił wyższy bieg, audi nabrało prędkości – Sprawdzam, do kogo należy wóz. – Robert zajął się przeglądaniem nagrań z kamer pokładowych. Szybko wyłowił z nich numer samochodu i wrzucił do systemu – Fałszywe. – powiedział krótko. W tym samym momencie wyjechali zza zakrętu, na długą prostą. Daleko mignął im tył opla, skręcający na wjazd na autostradę. Licznik audi wskazywał już ponad 250 km/h. Robert coraz bardziej uporczywie wpatrywał się w ekran. - Może syrenę odpalić? – zaproponował. - Jeszcze nie. – syknął Grzesiek, zwalniając i wjeżdżając na wjazd. Opel już był na autostradzie. Audi kilka sekund później wpadło na nią – Teraz! – wydał polecenie. Robert wcisnął przycisk. Syrena zaczęła wyć Uciekający zdali sobie sprawę, że ktoś ich ściga. Zdecydowanie przyśpieszyli. - Jak chcecie tak się bawić… – Grzesiek włączył dodatkowy napęd. Skala prędkościomierza skończyła się. Robert, blady, wbijał wzrok w ekran. Nagle opel odbił w zjazd. Grzesiek w porę to spostrzegł. Zdążył zwolnić i też zjechać, choć przestępcy zdołali uzyskać trochę przewagi. - W prawo! – krzyknął Robert, lustrując mapę. Grzesiek na skrzyżowaniu odbił we wskazanym kierunku. Daleko, na wzniesieniu, mignął tył opla. Grzesiek się nie patyczkował. Wcisnął gaz do oporu, audi ze świstem doganiało porywaczy. - Mam ich impulsem załatwić czy zrobisz to po swojemu? – zapytał Robert, kiedy dojeżdżali opla. - Po swojemu. – Grzesiek pomału zbliżył rękę do ręcznego hamulca. Uśmiechał się. - Tego się obawiałem. – westchnął Robert, przeżegnał się i zakrył twarz dłońmi. - Jak chcesz przegapić najlepsze… – mruknął kierowca. Docisnął gaz, bez problemu wyprzedził opla poczym zaciągnął ręczny i skręcił kierownicą. Audi zatrzymało się, zastawiając całą drogę. Opel zaczął gwałtownie hamować. Stanął metr przed audi. - Wysiadać z rękami do góry! – zagrzmiał głos Grześka, zwielokrotniony przez megafon. Opel przez chwilę stał, w środku przestępcy się jakby naradzali, aż w końcu kierowca wrzucił wsteczny i zaczął jechać do tyłu. Grzesiek był przygotowany i na taką sytuację. Wcisnął zielony przycisk ukryty pod kierownicą. Spod audi poleciała kanonada kul, które przestrzeliły przednie opony opla. Samochód natychmiast stanął. 5 NASZ RIDER - Poddajcie się, i tak nie macie szans. – spokojnie powiedział Grzesiek. Któryś z przestępców uchylił szybę i strzelił do audi – Jeśli tak stawiacie sprawę. – mruknął komisarz. Odpalił silnik i pomału odjechał audi, ciągle oddalając się od opla. - Grzesiek, to jest… niezgodne… - pisnął Robert, ale spojrzenie Grześka go uciszyło. Znów zakrył sobie twarz. Grzesiek nawrócił na środku drogi. Opel był czarnym punktem na horyzoncie. Najpierw powoli, nieśpiesznie, audi ruszyło w jego stronę. Jednak z sekundy na sekundę rozpędzało się coraz bardziej i bardziej. Przestępcy zbaranieli, jednak zaraz musieli czym prędzej uciekać. Audi było tuż-tuż, już miało uderzyć w opla. Woleli nie ryzykować. Wyskoczyli na pobocze, zostawiając dziewczynę w środku. Właśnie na to czekał Grzesiek. Depnął po hamulcach. Audi zatrzymało się centymetr przed zderzakiem audi. - No, możesz już patrzyć. – powiedział Grzesiek do Roberta, przeładowując broń. Drugi członek załogi pomału opuścił dłonie. Cały drżąc, też przygotował pistolet. Wysiedli, celując w dwóch zbirów leżących po obu stronach opla. - Mówiłem, żebyście się poddali, byłoby mniej zachodu. – mruknął Grzesiek, nachylając się nad tym leżącym po lewej i zakuwając go. To samo zrobił Robert z drugiej strony. - Bardzo panom dziękuję. – z samochodu wysiadła dziewczyna. Była blada, miała rozdarty rękaw marynarki. - Proszę stać spokojnie, zaraz z panią porozmawiamy. – powiedział Grzesiek, podnosząc swojego typa i prowadząc go do audi. - Nazywam się Joanna Radzik. – powiedziała. Grzesiek zatrzymał się w pół kroku. - Ta Radzik? – chciał się upewnić. - Tak. – kiwnęła głową. Grzesiek spojrzał na Roberta. Ten tylko wzruszył ramionami. - Niech pani powie ojcu, żeby ich nie katował za bardzo, tak żeby nie było żadnych trupów. I że jesteśmy na jego tropie. – warknął kierowca audi, ciskając zatrzymanego na asfalt. Ten jęknął głucho. Robert też posłał swojego na ziemię. - Oczywiście, że przekażę. – Radzik wyciągnęła telefon z torebki. - Robcio, nic tu po nas. – westchnął Grzesiek i poczłapał do audi. Robert zrobił to samo. Odjechali. We wstecznym lusterku Grzesiek zdołał dojrzeć, jak Radzik wyciąga mały pistolet z torebki i celuje z niego w zatrzymanych. - Ech, dzieci mafii. – westchnął. - Myślisz, że słusznie to zostawiliśmy? – spytał Robert. - Wiesz co, niech pstrykają się we własnym gronie, byleby cywilom nic nie robili. A jak przyjdzie pora, to i tak dobierzemy się im skóry. – stwierdził jego partner – To co, szukamy dalej przerośniętej farelki, jakby to powiedział KOM? - Stwierdzam dużą słuszność tego stwierdzenia. Jakby to powiedział KITT. – odpowiedział Robert. Obaj wybuchli gromkim śmiechem. *** Kolejne domy i uliczki przedmieść Krakowa zlewały się dla mnie w jeden ciąg. Czułem przemożne zmożenie, do tego paliła jakby lekka zgaga po zjedzonym naprędce kebabie. Ogólnie nic miłego… - Widzę, że jesteś cichy. Może zagramy w jakąś grę? – zasugerował KOM. 6 NASZ RIDER - Nie… - burknąłem. Ale stary, ja mam taką super, no, zobaczysz, po prostu wciśnie cię w fotel, słuchaj, kierownice z emocji wyciśniesz… - Dobra, tylko szybko. – warknąłem. Nie miałem jakoś siły walczyć z nim… - Tak więc najpierw pomyśl sobie nazwę rzeki… - A nie liczbę, kolor… - Nie, nazwę rzeki. – stanowczo powiedział KOM. - No mam, co dalej. - Potem pomyśl sobie jakiś kolor… - No mam… - Dobra, teraz weź, pomyśl sobie jakieś zwierzątko… - KOM, ale do czego ty zmierzasz… - Pomyślałeś?! - Tak, pomyślałem… - mruknąłem zrezygnowany. - Przemnóż to razy dwa. - KOM, to nie są liczby… - warknąłem. - Kurka, miałeś jedno zwierzę, masz teraz dwa. Miałeś jedną rzekę, masz… - Okej, okej… - przerwałem mu – Przemnożyłem. Co teraz? - Teraz będzie najtrudniejsza część tej zagadki, więc musisz się skupić… Dla bezpieczeństwa przejmę kierowanie. – KOM przeszedł na automatyczny tryb jazdy. Puściłem kierownicę. - No dawaj. - Skup się… panie Skupień. - Tak, jestem skupiony. – kiwnąłem głową. - Teraz weź, zbierz te rzeczy do kupy,… - głos KOMa był bardzo tajemniczy …poukładaj od najmniejszej do największej, potem na odwrót, usuń wszystkie spółgłoski, zmień samogłoski na spółgłoski, podziel przez 3 i zobacz, jaka piękna bzdura ci wyszła. - Ha, ha, ha. – wydałem z siebie bez entuzjazmu. - Nie że wyczesana gra? – głupkowato, ale wesoło zagadnął KOM. Posłałem mu mordercze spojrzenie. Minęliśmy szpaler domków jednorodzinnych i sunęliśmy drogą wśród pól… Kurka, nawet nie wiedziałem, że tu takie miejsca są… - Adaś, to może chcesz mojej książki posłuchać? – zaproponował KOM. - A napisałeś coś od rana? – zdziwiłem się. - Coś tam szrajbnąć się udało, wiesz, parę stron, wiesz, może Nobel z tego nie będzie, ale Nike koszulka może tak… - Deklamuj już tę swoją poezję. – warknąłem. - Prozę, Adaś, prozę… - KOM poprawił mnie. Odchrząknął, chociaż nie musiał i zaczął mówić: W tym samym momencie zdałem sobie sprawę, że w pobliżu nie ma Adama. Mój procesor zaczął działać na najwyższych obrotach. Jeżeli to, co mi się kołatało w szarych bitach było prawdą, mój przyjaciel był w niebezpieczeństwie. Naprawdę wielkim niebezpieczeństwie… Tylko dlaczego? I kim był ten czarny mustang? Odpowiedzi na pytania zostawiłem sobie na później. Teraz musiałem ruszyć na ratowanie Adama. Pierwsze trudności napotkałem już wyjeżdżając z tej dziury, którą niektórzy nazywali zaułkiem. Jej wyjazd był zawalony urżniętymi w trupa starymi fiatami. Dopiero za drugim razem udało mi się ich przeskoczyć, choć i to ledwo, ledwo. 7 NASZ RIDER Pędziłem przez miasto na złamanie osi, jednocześnie zdając sobie sprawę, że może być z Adamem naprawdę źle… Pamiętam huk i ciemność… Kiedy kamery znów zaczęły działać, leżałem na jakimś podnośniku hydraulicznym, dwa metry nad ziemią. Moje koła, niczym oklapłe kapcie, dyndały w powietrzu, bez większego sensu. Czujniki w prawym boku rwały niemiłosiernie – znak, że tam dostałem. Jednak system raportował, że zniszczenia nie były duże, więc na pewno Adam pomoże mi się jakoś wylizać. Myśl o Adamie odświeżyła mój program. Zacząłem wierzgać kołami, odpalać różne funkcje, byleby stąd się wydostać i ruszyć mu na ratunek. Niestety, bezskutecznie. Ogarnięty czarną rozpaczą, wrzuciłem na luz. Koła swobodnie zawisły w powietrzu. A mi się chciało wyć wentylatorem. Głośne trzaśnięcie, a potem coraz większy huk niechybnie zwiastowały, że ktoś pojawił się w sali. Niestety, nie dałem rady się obrócić, by sprawdzić kto to. - Nie wierć się tak. – usłyszałem głuche warknięcie pochodzące z czeluści układu wydechowego. Takie warknięcie wydawały z siebie tylko te typy, które miały tysiące kilometrów nieuczciwego żywota na ramie, które rano zalewały wczorajszego kaca dzisiejszą ołowiową i których spotkanie zawsze zwiastowało wielkie kłopoty. Typ, który do mnie przypełzł, miał posturę przerośniętego tira. Nienaturalnie wielki, musiał za młodu, będąc jeszcze młodym ciągnikiem, ostro dawać w sobie w żyłę różnymi używkami zwiększającymi tuning, że o masie karoserii nie wspomnę… - Gdzie jestem? – wychrypiałem. Moje głośniki były jeszcze zdarte po wczorajszym śpiewaniu „Wehikułu czasu”. - U mnie. – wyczerpująco wyjaśnił typ. Stanął przede mną. Z chłodnicy cuchnęło mu starym płynem do spryskiwaczy. - Kim jesteś? - Ty jesteś Kom Skupień? – warknął. - Wiesz, to raczej ja ciebie pytam o to, więc… Kuksaniec naczepą w uszkodzony bok uciszył mnie. - Kom Skupień? - Tak. – odpowiedziałem bez entuzjazmu. - Adam jest w łapach Czarnego. Nie zrzucił go z mostu, jak obiecywał, bo doszedł do wniosku, że bardziej przyda mu się żywy. – typ patrzył na mnie brudnymi lampami. - O co tu chodzi? Skąd ty to wiesz?! - Czarny szuka cię po całym mieście, cudem udało mi się cię stuknąć i odholować tutaj, bo jego ludzie już siedzieli ci na ogonie. – ciągnął paker – Sprawa ogólnie wygląda tak, że musisz Czarnemu oddać klucz przed wieczorem. Inaczej Adam zginie. Zatkało mój wydech. - Jaki klucz… Jaki wieczór… O czym ty gadasz?! - Ja wiem tylko tyle, o resztę mnie nie pytaj. – podjechał do ściany i wcisnął czerwony przycisk. W niemiły sposób zjechałem w dół. - Kim ty właściwie jesteś? – zapytałem. - Wrogiem twoim i Czarnego. – wcisnął kolejny przycisk. Drzwi garażu ze skrzypieniem poszły w górę. - To dlaczego… po co… - wykrztusiłem ze swojego paska rozrządu. - Bo Czarny jest moim większym wrogiem. – wyjaśnił wielki – A teraz zjeżdżaj stąd, zanim zmienię zdanie. – zadudnił bardzo niemiłym tłumikiem. Postanowiłem nie denerwować go, ogólnie typ wyglądał tak, jakby mu się kilka śrubek tu i tam obluzowało, więc się po prostu bałem. Wystrzeliłem z garażu, jak najdalej od niego… 8 NASZ RIDER - Stary, robisz postępy. – oceniłem, kiedy KOM skończył. Tak się zasłuchałem w tą opowieść, że nie zauważyłem, jak przejechaliśmy do kolejnej dzielnicy – Dialogi wprowadziłeś, miło. – przejąłem sterownie. - Adaś, ty mnie doceniasz? - Zawsze i wszędzie, KOM. – mruknąłem. - Tylko dlaczego w większości wypadków wygląda jak szkalowanie i atakowanie mojej skromnej… - KOM, proszę, nie zaczynaj… - …nie wadzącej nikomu… - No i się wkręcił… - …nie mającej nic za kołnierzem nie tak… - Wgrać ci Windowsa? - …potrafiącej rozróżnić dwieście rodzajów pająków dwupłatowych, podgrupa motylkowate czułki, ze skrzypcami… - Za jakie grzechy… - …a do tego jeszcze kabaczki w sosie własnym i gitez będzie. – bez sensu zakończył KOM. Wykonałem gest „ja się zastrzelę”. - Ty, ty się tak nie rzucaj, wiesz ile razy ja chcę sobie chłodnicę przestrzelić widząc, co wyrabiasz. – riposta KOMa. - Ta, a później będzie, Adaś napraw chłodnicę. – zakpiłem. - Nie, bo ja się dumą uniesę i pojadę do mechanika!!! - Mówi się uniosę. – poprawiłem go. - Nie, bo ja się uniesam! Uniesamodzielniam! - KOM, KOM, KOM… - pokręciłem głową. Na szczęście w tym samym momencie sygnał w kabinie dał znać, że ktoś dzwoni. - Mike pierdoła z czarnego dzwoni. – poinformował KOM. - Odbierz. I łaskawie przejmij kierowanie. – mruknąłem. - A jaki ironiczny, patrzcie się, jak zyza. – syknął KOM. Skrzywiłem się. Modulator zamilkł. Komputer przejął kontrolę nad wozem. Na najbliższym ekranie pojawiła się twarz Mike`a. Widać było, że gdzieś jedzie. - Adam, Siłacz się odezwał. – zaczął bez powitania. - Co tym razem? – zapytałem nerwowo. - Chce się spotkać w tym domku, gdzie była siedziba doktora. - Serio? – zaskoczyło mnie to. - Tak mówił. – mruknął Mike. - KOM, połącz z kamerami koło domu. – wydałem polecenie – Jakieś żądania stawiał? – zawróciłem się do Mike`a, nie zwracając jednocześnie uwagi na gniewne mruczenie KOMa. - Tylko tyle, że mam na niego sam czekać w domku. - To pułapka. – oceniłem, kątem oka dostrzegając, że KOM nie dał rady wyświetlić obrazu z kamer (jakaś awaria). - Wiem. Ale ja zastawię swoją. – Mike tak jakoś podejrzanie się uśmiechnął. - Zaczekaj na mnie. – poprosiłem go. Amerykanin jednak wcześniej rozłączył się. - No kumam, że rozmowy u nas drogie i ogólnie, ale żeby tak bez pożegnania kończyć rozmowę… - ocenił KOM. - Ty nie mędrkuj tylko mów, co z kamerami koło domku. - Ano popsute. Niesprawne. Nie działają. Nie przekazują obrazu. Nie ma z nimi kontaktu. Kopnęły w kalendarz. Przepłynęły Styks. Za długo słuchały piosenek Biebera. - A ja stanowczo za długo przebywam z tobą. – dodałem. 9 NASZ RIDER - I co, źle ci z tego powodu? Pozostawiłem bez komentarza… *** Zatrzymałem się w pewnej odległości od domu, za krzakami, tuż obok KITTa (miał zaciemnione wszystkie szyby). - Tostera skrzyżowanego z kalkulatorem nie widać, w domku zaś znajduje się jakaś osoba. – KOM poinformował mnie. - To pewnie Mike… - syknąłem - Połącz mnie z KITTem. – wydałem polecenie. - Ta, teraz to z nim będziesz gadał, nie ze mną, bo po co… - A zasadził ci ktoś kiedyś kopa. – zagroziłem KOMowi – Łącz i to już. Już po sekundzie miałem przed sobą obraz… Mike`a siedzącego w mustangu. - Kto jest w środku? – zapytałem bez powitania. - Moja pułapka. W środku nie ma nikogo, tylko KITT tak zakłóca pracę czujników w okolicy, by wykazywały obecność człowieka, przy okazji nie ujawniając nas i bomby. - Jakiej bomby? – zapytałem zaniepokojony. - Takiej, która raz na zawsze poradzi sobie z KARRem. – stwierdził Mike. - Miło. – mruknąłem, spoglądając w stronę domku… - Spokój… - Jaki tu spokój… - fałszywie zaintonował KOM. Walnięcie w modulator uspokoiło go. - Na którą miał się stawić? – zapytałem. - Nie podał godziny. Mówił wkrótce. – wyjaśnił Mike. - Równie dobrze może być po drugiej stronie miasta i tam kogoś mordować. – stwierdziłem. - Spokojnie. Przyjdzie. – Mike był dziwnie pewny… Nie spodobało mi się to… Minuty wlekły się niemiłosiernie. Nikt koło domku nie pojawiał się. - Adaś, zagrajmy w coś, bo mi się cni… - odezwał się KOM. - Stary, na służbie jesteśmy, nie pora na gry. - Ho, a kto przed chwilą ten tego prozy słuchał, co? Kto się zabawiał w, ten tego, z rzekami, zwierzątkami, liczbami… - Boś ty mnie do tego podpuścił, czorcie. – syknąłem. - To jest klątwa!!! – grobowo pociągnął KOM. Mike, nie rozumiejąc co się dzieje, spojrzał na nas dziwnie. - Nawet nie wiesz Mike, jak ci dobrze, że masz taki spokojny samochód. – westchnąłem po angielsku. Amerykanin tylko smutno się uśmiechnął. - KOM, połącz mnie z Grześkiem… - poprosiłem. - Abonent jest chwilo niedostępny. Prosimy spróbować później. – żeńskim głosem odezwał się KOM. - KOM, bez jaj, ważna sprawa. - A ja, faktycznie bez jaj, odpowiadam ci, że nie mogę się z nim połączyć. Tak samo zresztą jak z bazą audi. – ciągnął KOM tamtym głosem. - Co jest gra… - syknąłem i urwałem, gdyż sylwetka Siłacza pojawiła się na tle domu. Szedł koło jego ściany, w stronę wejścia. Uważnie lustrował okolicę. - KITT, aktywuj bombę. – Mike wydał polecenie. Mustang w milczeniu wykonał je. Siłacz doszedł do załomu domu, już miał skręcać… gdy niespodziewanie dwóch chłopaków wyszło zza niego i zderzyło się z nim. 10 NASZ RIDER - Cholera jasna, cywile! – krzyknąłem, odpalając silnik. Nie mogłem pozwolić, by coś im się stało. Docisnąłem gaz i pomimo protestów Mike`a wyskoczyłem zza krzaków. Ruszyłem w stronę Siłacza. Wyciągał rękę po jednego z chłopaków. Jak tylko mnie zobaczył, rzucił się do ucieczki, na polną drogę biegnącą obok domu. Nakierowałem KOMa na nią. - A fuj, zakurzę się. – stwierdził KOM, kiedy wzbudziliśmy tuman kurzu. - Nic ci nie będzie. – warknąłem, dociskając gaz. Elektroniczny prędkościomierz pokazywał coraz większe wartości. W tylnym lusterku dostrzegłem, jak na drogę wyjeżdża też KITT, akurat przechodzący w tryb bojowy. Zaraz zaczął nas doganiać. Siłacz pokazywał na co go stać. Spod jego nóg wzbijały się tumany kurzu; nie schodził poniżej 150 km/h. Mike zrównał się z nami. - Rozwalę go rakietą! – krzyknął. Zwolniłem KOMem, puszczając go przodem. - Awaryjne przywrócenie mowy. – niespodziewanie odezwał się KITT – Mike, musiałem obejść twój rozkaz. Pani Mechler wzywa pomocy. Że co?… - Mike… zaczęło się… boli… nie dam rady… - usłyszałem błagalny głos Niemki. - Mike, o co chodzi?! – krzyknąłem. - Muszę rozwalić Siłacza. – Amerykanin nie odpowiedziała na moje pytanie – KITT, namierz go! - Pani Mechler była przynętą na Siłacza. Obecnie znajduje się w domku, w pomieszczeniu, w którym jest też i bomba. Jej detonacja nastąpi za 20 sekund… Cel namierzony. – KITT praktycznie w jednym momencie powiedział obie te rzeczy. - KITT, wyłącz bombę! – krzyknąłem. - Niestety panie Skupień, nie dam rady… - Odpalaj! – huknął Mike. Rakieta wystrzeliła z boku KITTa. Siłacz w ostatniej chwili uchylił się przed nią. - Jestem za daleko, poza tym bomba jest tak zbudowana, by jej nie móc zhakować. Jedynie mogę opóźnić jej detonację, ale dopiero będąc pod domkiem. – wyjaśnił KITT. - I z przykrością muszę stwierdzić, że ja też z nią nic nie dam rady zrobić. – dodał mój komputer. Decyzję podjąłem w ułamku sekundy. Zaciągnąłem ręczny i KOMem obróciło wokół własnej osi. Docisnąłem gaz. Wracałem do domku. - KITT, będę cię potrzebował! – krzyknąłem. - NIE! – zawył Mike – MUSZĘ… DOPAŚĆ… SIŁACZA! - Tu chodzi o życie tej kobiety i jej dziecka! – huknąłem – Siłacza możemy dopaść później! - Pan Skupień ma rację, Mike. – spokojnie odezwał się KITT – Teraz priorytetem jest życie ludzkie. Przejmuję dowodzenie. Mike zbladł. Niemo ruszał ustami. W lusterku dopatrzyłem, jak KITT nawraca i nas dogania. Zrównaliśmy się pod domkiem. - KITT, blokuj bombę. – wydałem polecenie. - Już to zrobiłem. Udało mi się uzyskać dodatkowe 50 sekund. Po tym czasie na pewno wybuchnie. Zaś pani Mechler znajduje się w kuchni, pod ścianą. - KOM, tarcza. – teraz zwróciłem się do poloneza. - No, w końcu coś ja, a nie ten tam… Tarcza włączona, gratisowo dorzucam 300% mocy. – od niechcenia powiedział KOM. Natarłem na ścianę domku i przebiłem ją, wpadając do kuchni. Faktycznie, pod ścianą, koło zdezelowanego pieca, leżała Niemka. Oddychała ciężko. 11 NASZ RIDER Wyskoczyłem z poloneza. Kątem oka wyłowiłem bombę cykającą na stole obok. Podbiegłem do kobiety, pomogłem jej wstać. Z trudem doszliśmy do KOMa (otworzył drzwi od strony pasażera). Posadziłem kobietę na fotelu, sam prześlizgnąłem się po masce i wskoczyłem na swoje miejsce. Wrzuciłem wsteczny i wyjechałem z domku. Zatrzymałem się dopiero koło KITTa, stojącego w bezpiecznej odległości. - KOM, jaki jest jej stan? – zapytałem. - Nierówna praca serca, przedwczesna akcja porodowa. Wezwałem już pogotowie. – rzeczowo odpowiedział KOM. Spojrzałem na kobietę. Była blada i nieprzytomna. W tym momencie bomba odpaliła, wysadzając pozostałości domku w powietrze. Eksplozja była tak silna, że sporo kawałków muru doleciało do samochodów i odbiło się od ich karoserii. - Wygląda, że się udało. – skwitowałem. - Ale znów było blisko. – dodał KOM, widząc, a raczej czując, jak solidny kawałek stropu odbija się od jego tarczy. *** Karetka zabrała Niemkę do szpitala, strażacy dogaszali ruiny. Ja stałem, oparty o KOMa. Mike siedział w mustangu, od strony pasażera, z nogami wyłożonymi na zewnątrz. Tępo wpatrywał się w kamienistą ziemię. - Co tu się tak właściwie, do cholery, stało? – warknąłem. Mike milczał. - Słuchaj, kilka minut temu powiedziałeś mi, że nikogo nie ma środku, a po chwili dowiedziałem się, że jest tam ciężarna kobieta, w towarzystwie cykającej bomby, więc łaskawie wytłumacz mi o co tu chodzi!!! – huknąłem na niego. Żadnej reakcji. - Nie no. – pokręciłem głową – KITT, może ty mi to wyjaśnisz… - Z jednej strony jestem lojalny wobec Michaela, jednak uważam, że ma pan prawo dowiedzieć, co się stało. – uruchomił wyświetlacz nad swoją maską – Mike i pani Mechler, tuż przed jego wyjazdem z bazy audi, mieli rozmowę. Zarejestrowały ją moje kamery. – KITT puścił nagranie. Widać było ścianę zewnętrzną pokoi w bazie, tuż przy jednych drzwiach. Tam właśnie stała Niemka. Mike szedł chyba do swojego pokoju; ona zastąpiła mu drogę. - Nie powinna pani leżeć? – spytał Amerykanin. - Sam pan widzi, że ci tutaj nie potrafią nic konkretnie zrobić. – kobieta od razu zaczęła swoją rozmowę. - W jakim kontekście? - Tyle razy mieć Siłacza na muszce… i nic. Ciągle gra im na nosie. - Faktycznie, Siłacz nam ucieka, ale… Kobieta przyparła go do ściany. - Raz a porządnie. – warknęła. Zasłoniła głową całą twarz Mike`a – Zrobić coś raz, a porządnie. - O co pani chodzi? - Zastawić pułapkę na niego. Przynętę… - odsunęła się. Widać było, że Mike ma zamyśloną twarz. - I niby kto miałby nią być? – zapytał. Kobieta wskazała na swoją pierś. - O nie, pani nie… Nie mogę pani… - To ja się sama narażam! – syknęła – Nie pan, nie nikt, tylko ja sama! Dla Svena! 12 NASZ RIDER - Ale w pani stanie… - Kochał pan?! Kochał pan Sarę Graiman?! - Tak. – Mike spoważniał. - I za wszelką cenę chce pan dopaść Siłacza? - Tak. - I ja też. Czyli… - zmierzyła go mocnym wzrokiem. Mike tylko kiwnął głową. Nagranie urwało się. - Co było dalej, KITT? - Szybko opracowali plan, jednak poza moim kamerami, więc nie mogłem wiedzieć, o co im chodzi. Mike niepostrzeżenie zabrał bombę z wyposażenia fundacji… W tym czasie pani Mechler odwróciła uwagę osób w bazie. Potem razem szybko wyjechali… Kolejne nagranie. Tym razem z wnętrza KITTa. Mike za kółkiem, obok Mechler. Po ruszających się obrazach za oknem widać było, że jadą. - Michael, przyznaję, nie rozumiem, dlaczego jedziemy z panią Mechler i bombą w stronę… - KITT, zablokuj łączność pomiędzy ich bazą i pozostałymi dwoma samochodami. - Michael, to będzie sabotaż. - KITT, słuchasz mnie czy nie?! - Tak Michael… Łączność zablokowana. – oznajmił KITT – Co teraz? - Dezaktywacja mowy. – Amerykanin wydał polecenie. - Ależ… - Już! – huknął Mike. - Mowa dezaktywowana. – rzekł KITT i zamilkł. - Przejmuję całkowite dowodzenie nad pojazdem… Połącz z dawną częstotliwością, na jakiej tu nadawaliśmy. – rozkazał. Alice, blada, niepewnie patrzyła się na holograficzny wyświetlacz KITTa. Po chwili nawiązali połączenie - Pani kolej. – cicho mruknął do Alice. - Siłaczu, słyszysz mnie?! – krzyknęła kobieta. Cisza… - Siłaczu! – powtórzyła. Nic. - Może on jednak… - zaczęła Mechler. - Czego chcesz, Alice Mechler. – w KITTcie pojawił się głos Siłacza. W tym momencie Mike coś sobie przypomniał, jego ręką powędrowała pod kierownicę… i nagranie się urwało. - Mike wyłączył na czas tej rozmowy wszystkie moje czujniki, więc nie wiem, jak wyglądało przekonanie Siłacza, by stawił się na spotkanie. - Jednak jakoś się udało. – mruknąłem – Masz coś jeszcze? - Jedynie, jak Mike i pani Mechler wchodzą do domu, z bombą, a potem jak Mike wychodzi. I jeszcze pana rozmowę z Mike`iem. – dodał. - Wystarczy. – mruknąłem, przenosząc wzrok na kierowcę mustanga. Ekran znikł – Co masz na swoje usprawiedliwienie? - A ty co masz na swoje?! – nieoczekiwanie Mike zerwał się na równe nogi – Pozwoliłeś mu uciec!!! - Nie dopuściłem do śmierci dwóch osób! – odpowiedziałem. Mike rzucił się na mnie i docisnął do poloneza. - Uwolniłeś go! On teraz… może jeszcze więcej… ZABIĆ! – zawył Mike i walnął mnie w szczękę. Cios był tak silny, że rzuciło mną na ziemię… uaaaaauuu… mroczki… auu… 13 NASZ RIDER Mike rzucił się na mnie… W ostatniej chwili uskoczyłem w bok, ale i tak dostałem kopniaka w brzuch… auu… Znów upadłem na ziemię… Mike rzucił się na mnie, zaczęliśmy szamotaninę… TYMCZASEM U KITTa i KOMa Samochody, dzięki swym czujnikom optycznym obserwowały bijatykę pomiędzy swoimi kierowcami. - Proszę, uspokójcie się. – KITT próbował uspokoić ich słowem. - Ech czarny, jak ty się nie znasz na ludziach. – westchnął KOM. - Co masz na myśli? – spytał KITT. W tym momencie Adam wyprowadzał cios w twarz Mike`a, który łatwo został sparowany. - Ano to, że teraz to są dwa buhaje, z tak podniesionym poziomem adrenaliny, że słodkie pierdzenie o spokoju nic nie da. Tu, proszę ja ciebie, trzeba być bardziej stanowczym. – KOM obrócił swoje spryskiwacze w stronę walczących – KITT, ustaw spryskiwacze w takiej pozycji, jak ja. – poprosił KOM. - Ale po co? - Zobaczysz. KITT przestawił spryskiwacze. - Jakby to rzekł premier, kibol spokojny, to kibol zmoknięty. – stwierdził KOM i z całej siły wystrzelił wodą ze spryskiwaczy. Ta centralnie walnęła walczących mężczyzn. KITT zrozumiał do razu. Też zaczął psikać po nich wodą. Pomogło prawie natychmiast. Mężczyźni rozerwali uścisk i uciekli w bok, najdalej od strumieni wody… - KOM, przestań! – krzyknąłem, zasłaniając twarz przed pryskaniem poloneza. Po drugiej stronie Mike bronił się przed wodą z KITTa. - Przestanę, jak cię ochłodzę, niegrzeczny chłopczyku. – z satysfakcją skwitował KOM, jeszcze bardziej zwiększając strumień wody… Cholera, to był błąd przerabiać spryskiwacze na działka wodne… - KOM!!! – zawyłem. Woda przestała się lać. Pomału opuściłem ręce… i KOM dokładnie wtedy strzelił strumieniem w moją twarz. - He, he, he… - zaśmiał się głupio pojazd. Ja tylko pokręciłem mokrą głową i spojrzałem na Mike`a. KITT też solidnie oblał swojego kierowcę. Tylko że ten się chyba przestał bronić w pewnym momencie, gdyż stał, cały mokry, z opuszczonymi rękami. - Mike, wszystko dobrze? – zapytałem, podchodząc do niego. Ten najpierw zaczął kręcić głową, potem coś cicho mówić, jednak cały czas głośniej i głośniej, aż: - Mogłem… ją zabić!!! Ona mogła… zginąć przeze mnie!!! – ryczał. - Mike, spokojnie… - próbowałem go uspokoić, ale on odtrącił moją rękę, pobiegł do KITTa, wskoczył do niego i zanim się obejrzałem, odjechał gdzieś przed siebie. - No i znowu się obraził. – warknąłem, podchodząc do KOMa. - Serio, wiesz, jakoś tego nie zauważyłem… - odpowiedział pojazd – I gdzie mi z tymi mokrymi spodniami się pakujesz… - KOM, proszę, zamilcz na chwilę. – wysyczałem, siadając za kółkiem. Odpaliłem silnik i jak najszybciej się dało, odjechałem spod domku. 14 NASZ RIDER *** - …i Mike odjechał. – kończyłem opowiadać. Miałem właśnie łączenie z bazą i zdawałem raport z tego, co się stało. Knight senior i Anna byli bladzi, kiedy opowiedziałem im, co Mike zrobił. Michał nerwowo stukał palcami po blacie biurka. - Wie pan, gdzie on jest? – spytał senior. - Wyjechałem chwilę po nim, jednak do tej pory nie trafiłem na jego ślad. KOM też nie może go zlokalizować. - Anno, namierz go. – Knight zwrócił się do córki – Musimy go znaleźć, zanim zrobi kolejne głupstwo. Dziewczyna coś wpisała na klawiaturze… i zamarła. Szybko powtórzyła operację. Jej twarz była przerażona. - Co się stało? – zapytałem. Odpowiedział mi Knight: - Z naszych odczytów wynika, że pięć minut temu Mike wyłączył KITTa. C.D.N.... NASZ RIDER TYLKO W SERWISIE WWW.KNIGHT-RIDER.PL W ROLACH TYTUŁOWYCH Adam Skupień KOM 5000 Oraz Siłacz Goście specjalni Michael Knight Mike Knight Anna Smith 15 NASZ RIDER I KI3T SCENARIUSZ I REŻYSERIA Niejaki Skryba GRAFIKI Astrotrain Rider Ruczaj Film & Książka GRAFIKA TYTUŁOWA Dawid Rydzek SPECJALNE PODZIĘKOWANIA Agnieszce i Wojtkowi za cenne uwagi Astrotrain, Dawidowi i Riderowi za rysunki Astro za pomoc z „lokacjami” Ekipie Knight Rider Polska za natchnienie Najlepszemu Przyjacielowi za genialną „oprawę wierszową” Pikowi za udostępnienie miejsca na serwerze i pomoc informatyczną Markowi za korektę Tamersie za możliwość crossu z „Przedsionkiem” WWW.KNIGHT-RIDER.PL 16