PDF - julkapaluszkiewicz.com

Transkrypt

PDF - julkapaluszkiewicz.com
ESENCJA I PRZETWORZENIE
Rozmowa Mateusza Marczewskiego z Julitą Paluszkiewicz
Jak zwykle wszystko przez Amerykę, prawda?
To znaczy?
Przyczyniła się do Twojego pogłębionego zainteresowania naturą.
Ono było we mnie od zawsze. Od samego początku, tych wszystkich rozgniatań mrówek i ślimaków,
smakowania czerwonych kulek z drzew. Człowiek i natura to relacja intuicyjna i głęboko emocjonalna. Motyw
natury był obecny w moich pracach od dawna, ale faktycznie mój stosunek do niej zmienił się dwa lata temu
za sprawą podróży przez Amerykę. Doświadczyłam wówczas bardzo dziwnego uczucia: coś jak
przeszywająca świadomość; nagłe zrozumienie czym natura jest tak na prawdę. Wszystko co tam
zobaczyłam, było przeskalowane. Od tego czasu żyję w przeświadczeniu, że nie jesteśmy równymi
partnerami i że natura nie jest obszarem harmonijnie funkcjonującym ale raczej polem nieustannie toczącej
się walki. Oczywiście wielu przede mną tego doświadczyło, choćby Thoreau, Herzog, Kerouack a także
Czesław Miłosz, który mieszkał w Kalifornii kilka ładnych lat.
W sumie ciekawe, bo całkiem sprzeczne z popularnym dziś nurtem „eko”, którego osią jest odpowiedzialność
za przyrodę. Idzie za tym zbiorowe przeświadczenie o jej kruchości. A przecież, co wykazały badania
geologiczne, Ziemia jest w stanie przeczekać pobyt człowieka, który w kontinuum jej trwania jest chwilą, żeby
odrodzić się kolejny raz w postaci całkiem nowego ekosystemu. Do którego z tych poglądów jest Ci bliżej?
Zdecydowanie do drugiego. Natura poprzedza kulturę i wszelkie działania wokół niej są jedynie jej kolejnymi
transformacjami. Wiem, że ona wpływa na mnie i tworzy moje prace. Używam wielu mediów, by opisać moje
doświadczanie przyrody: rejestracja wideo, fotografia, rysunki, obiekty z żywicy, malarstwo. W pewnym sensie
ukazuje to wielopłaszczyznowość przenikania natury we wszystkie sfery życia i działań twórczych. Oczywiście
towarzyszy
mi
świadomość,
że
ostatnie
bio-technologiczne
odkrycia,
modyfikacje
genetyczne,
zanieczyszczenia i inne działania generowane przez człowieka wpływają na zachwianie równowagi w naturze.
Dominującą rolę w tym obszarze zniszczeń wiodą „olbrzymy”: Chiny, Rosja i Ameryka.
„Piękno przyrody porusza nas jako coś wielkiego, co wykracza poza nas. Człowiek pochodzi z przyrody i do
niej powraca. [...] Jesteśmy w przyrodzie, tej wielkiej formie, której ostatecznie nie rozumiemy i której teraz, w
chwili spotęgowanego przeżywania, nawet rozumieć nie musimy, ponieważ czujemy, że jesteśmy jej częścią“.
Tak mówi architekt Peter Zumthor, którego realizacje wpisują się idealnie w krajobraz będąc tym samym
symbolicznym zaprzeczeniem tezy, jaką jest przeciwstawienie natura-kultura. Zumthor mówi, że nie musimy
rozumieć natury. Próbujesz ją zrozumieć? Czego w niej poszukujesz?
Nie próbuję jedynie zrozumieć natury. Próbuję w niej być. Generuję sytuacje, w których mogę być jej
integralną częścią. Poprzez przyrodę staram się identyfikować. Wtapiać się w nią. Próbuję zrozumieć siebie i
swoje miejsce w naturze. Podobnie jak Zumthor staram się w swoich realizacjach wyrażać szacunek dla
miejsca, warunków naturalnych a siła oddziaływania drzew, kamieni, splątanych form korzeni ma dla mnie
wymiar mistyczny. Te formy to pra-światy. Myślę, że to wszystko istnieje od zawsze a my tylko od czasu do
czasu odkrywamy naturę. Odkrywamy ze zdziwieniem, że życie które wiedzie rak pustelnik wraz z ukwiałem –
to historia ludzka, niemalże miłosna. Że w wyniku np. mutalizmu gatunki łączą się, uzupełniają i często nie
mogą żyć osobno. W efekcie tych połączeń powstają nowe organizmy o innych własciwościach, często
silniejsze lub potrafiące zaadaptować się do nowych warunków życia. Zupełnie jak ludzie.
Który z artystów, oprócz tych wymienionych według Ciebie najlepiej opisywał swoją relację z naturą?
Moja własna relacja z naturą jest mi oczywiście najbliższa. Bardziej interesuje mnie analityczny zapis
naukowy, sposób pracy badaczy, niż interpretacje innych artystów. Szukam esencji, a nie przetworzeń.
Największą inspiracją są dla mnie ludzie nauki, badacze: ci, którzy czyhają na jeden gatunek owada w lesie i
przez kilka miesięcy obserwują jego zachowanie, opisują funkcje życiowe, narządy, strukturę. Dlatego nie
wymienię żadnego artysty, chociaż wielu wspaniale i z wielką czujnością bada ten temat. Jest to bardzo
osobisty proces, trudno porównywać sposoby doświadczania i rezultaty. Jedne są mi bliskie, inne zupełnie
niezrozumiałe. Wydaje mi się, że należałoby tu wyodrębnić dwie drogi: jedna to interpretacja natury poprzez
sztukę i druga – przebywanie w naturze, kontemplacja. Mam tak, że muszę wracać do natury, być w niej na
różne sposoby: może to być ścinanie drzew, wykopywanie korzeni, ale także rejestruję ją kamerą cyfrową.
Jak skomponowałaś wystawę? Według jakiego klucza dobierałaś prace?
Wystawa w dużej mierze opiera się na koncepcji Henry’ego D.Thoreau zawartej w Walden, czyli życie w lesie.
Thoreau zamieszkał w lesie, by przez dwa lata, dwa miesiące i dwa dni wieść ascetyczne życie. Idea była
prosta: wybudować samemu dom, posiać zboże, posadzić warzywa, uniezależnić się od pieniędzy. Nad
jeziorem Walden, w samotności Thoreau patrzył i myślał. Na podstawie swoich obserwacji skonstruował
model funkcjonowania społeczeństwa, gospodarki i ludzkich zachowań. Drugim myślicielem, którego
twórczość stała się podwaliną wystawy, jest Czesław Miłosz i jego Widzenia nad Zatoką San Francisco.
Oczywiste są odwołania do Herzoga i Larsa von Triera, Lyncha i pewnie jeszcze kilku postaci. Dominującym
czynnikiem podczas realizacji wystawy był czas i zapisy w moim czarnym zeszycie. Większość prac
powstawała przez wiele miesięcy, ponieważ istotny był dla mnie aspekt badawczy i eksperymentalny. Były to
działania związane między innymi z sadzeniem i obserwowaniem wzrostu roślin, kopaniem głębokich otworów
w ziemi, by podejrzeć warstwy i korzenie. Niezbędne było wprowadzenie się w stan transu, wtopienia się w
naturę; bliskości, tożsamości z otoczeniem. Dlatego wiele tygodni spędzałam sama w chacie otoczonej lasem.
Właśnie po to, aby poczuć się jak Thoreau, bardziej jednak by poczuć i odnaleźć samą siebie. Na wystawie
pokazuję relacje z naturą, które nie są jasno zdefiniowane. Z jednej strony są to wizje harmonii i
współistnienia, z drugiej są to mroczne zapisy podszyte lękami i wyobrażeniami o lesie, zakorzenione w
umyśle, wrodzone bądź nabyte poprzez wizje zaczerpnięte z Kultury – natury groźnej, przyczajonej, okrutnej.
W projekcie, który prezentuję, uczestniczył Maciek Stępiński, który większość działań zarejestrował i
dokumentował w postaci fotografii i niektórych ujęć wideo. Był jedyną osobą, która w tym intymnym jednak
procesie brała udział i w dużej mierze przyczynił się do powstania wystawy. Były momenty nagłych zmian
pogody takich jak na przykład: burza, których nie można było z góry zaplanować i należało reagować
natychmiast. Kilka prac właśnie tak powstało.
Co dalej? Wystawa podsumowuje pewien okres twoich działań. Zamykasz go czy eksplorujesz gęstwinę
dalej?
Wystawa powstała w całości w Polsce, 50 km od Warszawy. Kolejne prace chciałabym zrealizować na
Islandii, myślę również o powrocie do Kalifornii. Interesują mnie także relacje innych ludzi wynikające z
bliskiego z nią kontaktu: badaczy, leśników, biologów, zoologów, jak i ludzi mieszkających w lesie, którzy
świadomie zdecydowali się na życie na „uboczu”. Celowo stawiam tu cudzysłów, bo może właśnie oni żyją w
środku, w największej świadomości. To właśnie chcę sprawdzić. Mam także wiele rozpoczętych projektów,
notatek i szkiców, które muszę zrealizować, bo nie dają mi spokoju. Odpowiadam więc na pytanie. – Tak.
Będę dalej eksplorować gęstwinę.