Twoje Tychy - Tyski Sport

Transkrypt

Twoje Tychy - Tyski Sport
T woje
tychy
„1% Twojego podatku – mały krok dla człowieka, wielki krok dla
sportu” – takie hasło
zachęca
swojego podatku
www.gkstychy.com.pl
nasze
Tychydo przekazywania 1%
>strona III
na spółkę Tyski Sport SA
www.gkstychy.info
MAGAZYN SPORTOWY
NR 7 / 21.2.2012
Sezon ze stratą
Dwa obozy i sparingi
michał giel
Piłkarska zima
ciężkich styczniowych
treningach,
przeplatanych zajęciami na siłowni,
w studio aerobiku, meczami
kontrolnymi piłkarze GKS Tychy pojechali na obóz do Kamienia. Od poniedziałku, 20.02, po-
nownie przebywają w Kamieniu.
A w marcu – więcej gry, zajęć typowo piłkarskich, taktycznych,
itd. W pierwszym spotkaniu ligowej wiosny GKS Tychy zmierzy się17 marca z Jarotą Jarocin.
LS
zdjęcia: łukasz sobala
Od skromnego
zwycięstwa 1:0 z Podhalem
Nowy Targ hokeiści
GKS Tychy rozpoczęli
rywalizację w play off.
Zwycięskiego gola zdobył
Grzegorz Pasiut.
Po
N
ie tak kibice wyobrażali sobie finisz ligowej rywalizacji i miejsce GKS w szeregu polskich ekip hokejowych. Od wielu lat
o tej porze roku dyskutowaliśmy o szansach
na mistrzostwo, emocje rosły z każdym meczem play off, na trybunach zasiadał komplet widzów. Niestety, teraz jest inaczej –
w 42 meczach sezonu zasadniczego naszym
hokeistom nie udało się awansować do grona najlepszych… Czas na dokonanie bilansu
i wyciągnięcie wniosków przyjdzie po zakończeniu rywalizacji, bo teraz trzeba się skupić
na kolejnych meczach. W odniesieniu do zamierzeń i celów przed sezonem 2011/2012,
hokejowa ekipa już zanotowała stratę, dlatego trener i zawodnicy muszą zrobić wszystko, by ta strata nie była większa.
– Oczekiwaliśmy ciężkiego spotkania,
ale może nie aż takiego, jeśli chodzi o wynik
– powiedział Wojciech Matczak, trener GKS
po niedzielnym meczu z Podhalem. – Ten
mecz potwierdził, że play off i play out rządzą
W pierwszym meczu z Podhalem tyszanie odnieśli skromne, ale cenne zwycięstwo.
się swoimi prawami i tutaj trzeba wydzierać
każde zwycięstwo. Zrobiliśmy pierwszy krok,
choć styl daleki jest od tego, jakiego byśmy
sobie życzyli, a niska skuteczność to nadal
bolączka tej drużyny.
I dodał: – Pogodziliśmy się już z tym,
że nie gramy o medale, bo po prostu nie
ma innego wyjścia. Nie można rozdrapywać
ran w nieskończoność i płakać nad rozlanym
mlekiem, gdyż to do niczego nie prowadzi.
Teraz trzeba się skupić na najbliższych
meczach i w Nowym Targu zagrać tak,
by można się było spokojnie przygotowywać
do kolejnych meczów.
LS
Najpierw silny mróz, a potem śnieg nie przeszkodził piłkarzom
w przygotowaniach. Wszystkich rozgrzewała myśl o wiośnie...
Podsumowanie pierwszej części sezonu w rozmowie z Karolem Pawlikiem, dyrektorem sportowym spółki
Tyski Sport SA na str. III.
Spółka Tyski Sport SA ma nowa siedzibę. Znajduje się ona przy ul. Barona 30
w Tychach (II piętro Balbina Centrum). Tel: 32/733–01–86.
Trwa procedura przetargowa
Pytania z Niemiec i Indii
Urząd Miasta ogłosił 2 lutego br. przetarg na „Modernizację stadionu miejskiego wraz z wyposażeniem”.
Wykonanie przetargu zleciła Urzędowi Spółka Tyski Sport SA. Wszystkie
dokumenty związane z ogłoszeniem przetargu można pobrać ze strony Urzędu
Miasta: www.umtychy.pl lub
bezpośrednio z Biuletynu Informacji Publicznej: www.
bip.umtychy.pl
P
owołano komisję przetargową liczącą 11 osób,
składającą się z pracowników
Urzędu, przedstawicieli Spółki oraz projektantów stadionu z firmy Perbo Projekt Spółka z o.o. Jej przewodniczącym
został Jan Cofała, naczelnik
Wydziału Zamówień Publicznych.
W dniu ogłoszenia przetargu, zgodnie z procedurą unijną,
Urząd Miasta przesłał informację
o wszczęciu procedury do Luksemburga gdzie mieści się serwer Urzędowego Dziennika Unii
Europejskiej. Oficjalna informacja o przetargu na modernizację
stadionu w Tychach pojawiła się
na unijnym serwerze 7 lutego.
– Dopiero wtedy mogliśmy
opublikować specyfikację istotnych warunków zamówieniamówi Jan Cofała. – Specyfikacja
zawiera wszystkie dane techniczne, które pozwalają przyszłym
wykonawcom stadionu policzyć koszty i przygotować ofertę
przetargową. Po zapoznaniu się
ze specyfikacja firmy budowlane zadają pytania dotyczące bu-
dowy. Dotychczas otrzymaliśmy
stosunkowo mało pytań, była już
prośba o wizję lokalna w Tychach
oraz zapytania z Frankfurtu
w Niemczech i z Bombaju w Indiach. Przetarg został ogłoszony
w języku polskim, ale oznaczony
jest kodem cyfrowym, tak jak towar na sklepowej półce i tam są
również zakodowane między innymi „prace budowlane związane
z budową stadionu”.
W ten sposób firma budowlana z Indii dowiedziała się o przetargu na stadion. Dla łatwiejszego
kontaktu z firmami zainteresowanymi przetargiem Urząd uruchomił odrębny adres internetowy [email protected].
Przypomnijmy, że przetarg
na budowę stadionu został już raz
ogłoszony, a następnie unieważniony przez Spółkę Tyski Sport
SA ze względów proceduralnych.
W stosunku do poprzedniego
przetargu w samym projekcie stadionu nie zaszły istotne zmiany.
Na podstawie pytań, które napłynęły od firm budowlanych komisja przetargowa uszczegółowiła
dokumentację.
– Istotną zmianą wprowadzoną w obecnym przetargu jest
zmiana formy rozliczeń z przyszłym wykonawcą stadionu. Zaproponowany w poprzednim
przetargu sposób rozliczania
za wykonaną pracę z wykonawcą za pomocą kosztorysu powykonawczego zastąpiono prostszym rozliczeniem ryczałtowym.
Pozwoli nam to, na sprawniejsze
i mniej czasochłonne rozliczenie kolejnych etapów budowy –
mówi Jan Cofała.
Klaudiusz Slezak
Godziny na siłowni – ćwiczą obrońcy: Maciej Mańka I Krystian
Odrobiński.
Piłkarze polubili aerobik, ale trudno nie lubić ćwiczeń
połączonych z muzyką. Z lewej Damian Szczęsny, z prawej
Michał Kojdecki.
21 lu t ego 2012
www.gkstychy.info
www.gkstychy.com.pl
Krzysztof Majkowski
Mateusz Struski
W Hokejowym
Przedszkolu
Nie czuję się
pewniakiem
Od trzech lat przy MOSM
działa Hokejowe Przedszkole, gdzie na zajęcia chodzi prawie 50 maluchów
z Przedszkola nr 5 i Przedszkola nr 8 oraz ponad 100
dzieci z grupy ogólnodostępnej. Prowadzą je tyscy
trenerzy, w tym Krzysztof
Majkowski, 34-letni obrońca GKS Tychy, który od kilku lat pracuje w MOSM jako
szkoleniowiec grup młodzieżowych.
– Jak
działa
Hokejowe
Przedszkole?
– Na lodowisko dzieci dowożą
przedszkola we własnym zakresie, a obiekt udostępnia MOSiR.
Jedno przedszkole ma godzinne zajęcia dwa razy w tygodniu,
drugie raz. Dodatkowo jest jeszcze grupa ogólnodostępna dla
wszystkich chętnych, nie tylko
z tych dwóch przedszkoli. Zajęcia z jedną grupą prowadzę razem z moim bratem, a pomaga nam Krzysztof Bieda, drugą
opiekują się Dominik Salamon
i Adam Worwa, trzecią – Darek
Garbocz i Adam Worwa.
– Kiedy można
się zgłaszać na
zajęcia?
– Na ogólnodostępne zajęcia zapraszamy
w środy o godz.
18.15 i w soboty o 8.30. Dziecko powinno mieć dowolny kask,
rękawiczki i rzecz jasna łyżwy.
Może też założyć ochraniacze takie, jak na rolki czy rower.
– A jakich macie najmłodszych hokeistów?
– W wieku trzech lat. Jedna
z mam przyprowadziła kiedyś dwulatka ale stwierdziłem,
że to za wcześnie.
– Najmłodsi dają sobie
radę?
– Przedszkolaki, którzy dopiero
stawiają pierwsze kroki na lodzie, używają specjalnych balkoników, czyli podpórek, ułatwiających utrzymanie równowagi.
Muszę przyznać, że byłem zaskoczony, jak dzieci szybko rezygnują z podpórek i same próbują sił. Może trudno to nazwać
jeszcze płynną jazdą, ale po lodzie przemieszczają się sprawnie. Warto dodać, że na lodowisku pojawiają się również
rodzice i dziadkowie, którzy nie
tylko przyglądają się swoim pociechom. Kiedy dziecko dopiero uczy się poruszać na lodzie,
może asystować mu rodzic. Poza
tym rodzice pomagają dzieciom
zakładać sprzęt, co jest dużą pomocą, bo gdybyśmy to my mieli
robić lub nauczycielki, nie byłoby czasu na zajęcia.
– A starsi?
– W czasie zajęć grupy ogólnodostępnej lodowisko dzielimy
na trzy tercje, a dzieci na trzy
grupy, w zależności od stopnia
zaawansowania. Zróżnicowane
są także zajęcia, dostosowane
do umiejętności. Idealnie byłoby, gdyby była druga tafla,
jak to jest np. obecnie w Toruniu, gdzie każda szkoła ma jedną
godzinę wf na lodowisku. Wtedy
mógłby powstać system szkolenia, który obejmowałby możliwie największą grupę tyskich
przedszkolaków i uczniów.
Leszek Sobieraj
zdjęcia: eliza madej
– Skąd pomysł pracy z najmłodszymi?
– Pomysł wyszedł od nas,
bo od dłuższego czasy myśleliśmy o tym, jak do hokeja przyciągnąć najmłodszych, właśnie
przedszkolaków. Skoro w futbolu dzieci szkolą się w tym wieku, dlaczego nie mogłyby także
w hokeju, zwłaszcza, że w zachodnich klubach od dawna
tak się dzieje. W realizacji przedsięwzięcia
bardzo pomógł nam
Darek Wieczorek,
który ma kilkuletniego syna w wieku
przedszkolnym,
uczęszczającego
na zajęcia hokejowe. Darek
systematycznie przywoził
ze Szwajcarii
sprzęt w bardzo
dobrym stanie.
Tam był już niepotrzebny, a nam
bardzo się przydaje.
Dzięki temu nasi zawodnicy ubrani są
w kompletne stroje.
Mamy 26 zestawów
sprzętu, co pozwoliło nam wyposażyć
całą grupę z Przedszkola nr 5. Dzięki
Darkowi, kompletujemy go teraz dla
dzieci z Przedszkola nr 8. Dodam, iż
w przyszłym se-
zonie planujemy zaprosić do nas
kolejne przedszkole.
Najmłodsi tyscy hokeiści. Niektórzy przygodę z hokejem zaczynają w wieku 3 lat. U góry - Krzysztof
Majkowski z jednym ze swoich podopiecznych.
Mateusz Struski kilka razy
miał do wyboru – być zawodnikiem drużyny ekstraklasy i spokojnie czekać
na ławce na swoją szansę
lub występować w niższej
lidze, ale grać. I wybierał
to drugie, bo jak twierdzi,
nawet treningi z czołowymi piłkarzami, u znanych
trenerów, nie dają zawodnikowi tyle, ile po prostu
systematyczna gra. 24letni bramkarz znów jest
w GKS…
łukasz sobala
II
– Tyski klub dość szybko
doszedł do porozumienia
z Ruchem w sprawie pańskiego powrotu do GKS.
– W Chorzowie przedłużył kontrakt Michał Peskovic, drugim
bramkarzem jest Matko Perdijic i oni są przede mną w hierarchii trenera Fornalika. Każdy
zawodnik chce grać w jak najwyższej lidze, ale myślę, że Tychy to dobry kierunek. Czułem
się tutaj bardzo dobrze i myślę,
że klub i kibice także byli zadowoleni z mojej gry. Chętnie więc
się tutaj znowu „wypożyczyłem”.
– Ale teraz klub pozyskał
bramkarza Marka Igaza ze
Słowacji, a w drużynie pozostał Michał Kojdecki.
– Konkurencja na pewno będzie
większa, mobilizację każdego
z nas widać już na treningach.
To jednak dobrze dla drużyny, bo zawodnicy dają z siebie
wszystko, a trener wybiera najlepszego. Choć miałem udane
występy w rundzie jesiennej,
na pewno nie czuję się pewniakiem. Na miejsce w bramce trzeba będzie po prostu solidnie zapracować w ciągu najbliższych
tygodni i potem – podczas spotkań ligowych.
– „Kojdo” pan zna, a jak pan
ocenia Igaza?
– Podczas zajęć skupiam na swojej grze, a nie na innych.
– Jesienią zagrał pan w 19
meczach, nie wystąpił tylko w jednym, był więc pan
pewnym punktem gry defensywy.
– Myślę, że od połowy rundy
cały zespół zaczął grać znacznie lepiej, zwłaszcza linia obrony. Choć nie brakowało wpadek,
moja współpraca z linią defensywy układała się bardzo dobrze. Straciliśmy mało bramek
– tylko 12.
– To najlepszy wynik w naszej grupie II ligi. Czy jednak były takie bramki, których pan się wstydzi?
– Na pewno te ze stałych fragmentów gry – np. w meczach
z Sosnowcem, Turkiem i Żaganiem, kiedy gole padły po rzutach z autu. Możemy mieć o nie
do siebie pretensje, bo wynikały z braku komunikacji. Ktoś nie
krzyknął w odpowiednim momencie, spóźnił się… W takich
Mateusz Struski: – Konkurencja w bramce na pewno będzie
większa, zresztą mobilizację każdego z nas już widać na treningach.
sytuacjach trzeba atakować,
a my staliśmy w miejscu. Sporo
czasu poświęcamy temu podczas
treningów taktycznych, bo dobra komunikacja między bramkarzem, a obrońcami to podstawa sprawnie funkcjonującego
bloku defensywnego.
– Co chciałby pan poprawić
w okresie przygotowawczym?
– Przede
wszystkim
grę
na przedpolu, grę nogami i siłę,
bo ta zawsze się przyda. Zajęcia
początkowo były bardzo mocne, teraz już nie ma takich obciążeń.
– Piłkarskiego
abecadła
uczył się pan w Czechowicach i Zabrzu, a seniorskiego futbolu – w Ruchu Chorzów. To spory awans dla
19-letniego piłkarza.
– Zaczynałem w Czechowicach,
a jako 16-latek trafiłem do Szkoły Mistrzostwa Sportowego
w Zabrzu. Mieliśmy wtedy bardzo dobry zespół, występowałem w podstawowym składzie.
W 2006 roku wywalczyliśmy mistrzostwo Polski i właśnie wtedy
otrzymałem propozycję z Ruchu
Chorzów. To była dla mnie dobra szkoła futbolu, bo treningi
pozwoliły mi udoskonalić technikę, stać się bardziej wszechstronnym i w ogóle poczuć się
pewnej między słupkami. Problem w tym, zawsze stawiano
na bardziej doświadczonych zawodników. Najpierw był Robert
Mioduszewski, potem Krzysiek
Pilarz, teraz duet Peskowic-Per-
dijic. W Ruchu szansy nie dostałem.
– To spowodowało, że z Ruchu na pół sezonu trafił pan
do II-ligowej Olimpii Grudziądz?
– Tak. W ekstralidze byłem zawsze trzeci, czwarty i choć było
fajnie jest trenować z takimi
zawodnikami jak Niedzielan,
Grzyb, Malinowski, czy Zieńczuk, to jednak gra w niższej
lidze bardziej pomaga w karierze.
– W Tychach ma pan kilku
kolegów z Ruchu.
– Z Danielem Ferugą i Marcinem Sobczakiem grałem jeszcze
w Gwarku Zabrze, z Pawłem Lesikiem i Bartkiem Babiarz znamy się też z Ruchu. To na pewno pomaga, bo kiedy zawodnik
przychodzi do nowego klubu,
dobrze jest mieć kolegów, z którymi się już grało.
– W GKS celem pozostała
gra o awans. Pierwszy krok
został już zrobiony.
– Prowadzimy z przewagą
trzech punktów. To daje pewien oddech, ale tak naprawdę
niczego nie przesądza. W czołówce tabeli ścisk jest niemały, do awansu kandyduje 5, 6
drużyn, które poważnie myślą
o grze w I lidze. I teraz sytuacja
z kolejki na kolejkę będzie się
wyjaśniała. Nie ma więc sensu
składać deklaracji, tylko pokazać na boisku, że awans właśnie
nam się należy.
Leszek Sobieraj
2 1 lu tego 2012
www.gkstychy.info
www.gkstychy.com.pl
Rozmowa z Karolem Pawlikiem, dyrektorem sportowym
Tyskiego Sportu SA
Mały krok dla
człowieka, wielki
krok dla sportu
Znacznie poniżej
oczekiwań
„1% Twojego podatku – mały
krok dla człowieka, wielki
krok dla sportu” – takie hasło
zachęca do przekazywania
1% swojego podatku na spółkę Tyski Sport.
michał giel
Za nami sezon zasadniczy
PLH. O podsumowanie tego
etapu rozgrywek poprosiliśmy dyrektora sportowego
spółki Tyski Sport SA Karola
Pawlika.
– Fakt, że GKS nie awansował
do czołowej czwórki uznać
trzeba za porażkę, biorąc pod
uwagę oczekiwania i poczynione inwestycje. Jak zwykle w takiej sytuacji szuka się
winnych i wiele osób wskazuje na pana.
– Nie unikam odpowiedzialności,
bo wraz z kilkoma innymi osobami byłem przy tworzeniu tego zespołu. Podobnie jak wszyscy kibice, nie takiej postawy oczekiwałem
od drużyny i nie takich efektów
wspólnej pracy.
– W tym sezonie klub miał
zapewnioną stabilizację, mógł
wzmocnić kadrę, zawodnicy
regularnie otrzymywali pieniądze za grę, był sprzęt, itd.
W poprzednich latach o takiej
sytuacji wszyscy mogli tylko
pomarzyć. Czy to znaczy, że
im gorzej, tym… lepiej?
– To na pewno nie jest tak, że stworzone dobre warunki rozluźniły
czy „uśpiły” drużynę. W tym sezonie w klubie wreszcie wszystko
wróciło do normalności, do tego,
jak powinno być: za pracę zawodnicy powinni regularnie otrzymywać pieniądze, muszą mieć w czym
i czym grać oraz dojechać na mecze. Na ten wynik złożyło się wiele
przyczyn, a nie jedna.
– Czy jedną z wielu było zatrudnienie trenera Jacka
Płachty?
– Patrząc z dzisiejszej perspektywy
– pewnie tak, choć daliśmy szansę trenerowi, który wiele lat grał
za granicą, doskonale znał tamten hokej, miał też inne spojrzenie
na dyscyplinę…
– … i niewielkie doświadczenie szkoleniowe.
– To prawda. Jak się okazało, zaproponowany przez niego system przygotowania do sezonu był
nieskuteczny. Myślę, że właśnie
w przygotowaniach popełniony
został najważniejszy błąd. Mam
w tym względzie pretensje do całego sztabu szkoleniowego. Już ubiegłoroczny finał pokazał, że znacznie ustępowaliśmy Cracovii pod
względem fizycznym. W tym sezonie ten problem pojawił się ponownie. Wydaje się ponadto, że sporo
do życzenia przedstawiało przygotowanie mentalne drużyny. Ale
o tych kwestiach będziemy rozmawiać po sezonie.
– Trenera nie było w pierwszym okresie przygotowań.
Zajęcia mógł prowadzić trener
przygotowania fizycznego, ale
pod nadzorem pierwszego
III
Zebrane w ten sposób środki finansowe zostaną przekazane
na finansowanie sekcji sportowych
GKS Tychy – hokeja na lodzie, piłki nożnej oraz koszykówki.
W najbliższych dniach na stronie www.tyski-sport.pl zostanie
umieszczony program, dzięki któremu w łatwy sposób będzie można wypełnić swoje zeznanie podatkowe.
Poniżej opisujemy jak krok po kroku przekazać 1% podatku na Tyski
Sport:
Krok I Wypełnij zeznanie podatkowe, wpisując w bloku
„Wniosek o przekazanie 1% podatku należnego na rzecz organizacji pożytku publicznego
(OPP) ” w pozycji 122 numer
KRS: 0000313803, w poz. 123
wyliczoną kwotę 1% podatku,
w poz. 124: Tyski Sport – GKS
Tychy. Koniecznie trzeba zaznaczyć także poz. 125.
Krok II Złóż w urzędzie skarbowym zeznanie podatkowe w ustawowym terminie  do 30 kwietnia
2012 r.: PIT-36, PIT-36L, PIT-37,
PIT-38, PIT-39.
Krok III Zapłać podatek.
– do 2 kwietnia 2012 r. za: PIT-28
– do 2 lipca 2012 r. za: PIT-36, PIT36L, PIT-37,PIT-38, PIT-39.
Krok IV Na tym Twoje zadanie
się kończy. Na tej podstawie naczelnik urzędu skarbowego przekaże pieniądze na rachunek bankowy podany przez OPP.
W ostatnich latach tyszanie czterokrotnie spotykali się z Cracovią w finale PLH. Teraz jednak grają w
grupie drużyn walczących o utrzymanie.
szkoleniowca. Może to jeden z
powodów…
– Z tym nie do końca mogę się
zgodzić. Wszystko na bieżąco było
konsultowane z trenerem Płachtą
plan zajęć został dokładnie rozpisany, zresztą przyjeżdżał do klubu,
ustalał szczegóły. Przyjął taką formę
pracy z drużyną, bo tak to wygląda
w klubach zachodnich. Zawodnicy przygotowują się pod okiem
trenera przygotowania fizycznego
oraz sami w oparciu o indywidualne wytyczne dla każdego z nich.
W tym okresie obecność głównego
trenera nie jest konieczna. Z trenerem Płachtą konsultowaliśmy także wszystkie poczynione transfery,
wskazywał na zawodników, którzy
mu pasowali do składu i miał w tej
kwestii decydujący głos. Zresztą
trudno sobie wyobrazić inną sytuację. Było dwóch, trzech hokeistów,
z których zrezygnowaliśmy, bo jego
opinia była negatywna.
– Problem w tym, że niemal
wszyscy zawodnicy, którzy
przyszli zagrali poniżej oczekiwań.
– Pozyskaliśmy
zawodników
znanych, czołowych w swoich zespołach, trener ich wskazał
i zaakceptował. Wszyscy mamy
świadomość, że powinni zagrać
lepiej, bo na pewno mają większy
potencjał niż to, co pokazali w trakcie sezonu. Tak się jednak nie stało.
Może to kwestia podejścia do trenera, do jego koncepcji, taktyki,
ustawienia zespołu?
– Odeszli natomiast Vitek, Paciga, Krzak…
– Vitek postawił warunki finansowe, których klub nie był w stanie
spełnić. Z kolei Krzak niemal zaraz po zakończeniu poprzedniego
sezonu powiedział, że rezygnuje
z gry w GKS i chce wyjechać bodajże do Francji. Paciga też oświadczył, że wraca na Słowację. Trudno
zatrzymywać kogoś, kto nie chce
grać.
– Wiele osób było zdziwionych, że zamiast zaangażowania napastnika w grudniu
pozyskano obrońcę Igora Bobceka. Tymczasem skuteczność
od początku sezonu była fatalna.
– Wiedzieliśmy, że najważniejszy
dla nas będzie początek stycznia.
W tym czasie Pasiut i inni kontuzjowani napastnicy zaczynali już trenować na 100 procent,
natomiast z obrońców Wanacki
nie trenował, a Sokół nadal miał
problemy z barkiem. Myśleliśmy
o bramkostrzelnym napastniku,
jednak trener Płachta obawiał się,
że jeśli jeszcze coś przydarzy się
któremuś obrońców, będzie bardzo
poważny kłopot z obsadą obrony.
Dlatego postawił na obrońcę. Z decyzją wstrzymywaliśmy się do samego końca. Gdyby nie te kontuzję
na pewno zatrudnilibyśmy napastnika. Trzeba też dodać, że w innych
krajach rynek transferowy rusza
15 stycznia, więc mieliśmy bardzo
ograniczone możliwości.
– Podobno chętny do gry w
Tychach był Milan Baranyk.
– Był brany pod uwagę, podobnie,
jak czterech innych napastników.
Mieliśmy jedno miejsce dla obcokrajowca i musieliśmy zdecydować: albo obrońca, albo napastnik.
Ze względów, o których mówiłem
Płachta wybrał obrońcę.
– Niewątpliwy wpływ na postawę zespołu i wynik miały
poważne kontuzje czołowych
graczy. Trudno jednak nie zauważyć, że w porównaniu z
przednim sezonem niemal
wszyscy zawodnicy zagrali teraz słabiej. No, może Sobecki…
– Arek Sobecki nadal był
pewnym punktem zespołu,
a niewielka liczba straconych
goli to przede wszystkim jego
zasługa. Po części także obrońców, choć rzeczywiście zgadzam
się z twierdzeniem, że wszyscy
wypadli słabiej. Gdyby to były
jednostki, mógłbym to zrozumieć, ale wszyscy? Popełniony
został generalny błąd w przygotowaniach i co do tego nie mam
wątpliwości.
– Skoro tak, to można było
wcześniej rozstać się z trenerem Płachtą…
– Na jakiej podstawie? Drużyna
dobrze zaczęła sezon, przez dwa
miesiące byliśmy na pierwszym
miejscu w tabeli. Potem nastąpiła
seria kontuzji i kiedy ci zawodnicy zaczęli wracać do zdrowia i zespołu, byłoby nie fair nie dać mu
szansy na poprowadzenie zespołu
znów w pełnym składzie. Oczywiście, teraz wszyscy są mądrzy
po szkodzie i dziś można gdybać... Trenera można było zmienić kilka miesięcy temu, można
było pozyskać innych zawodników. Wtedy wszyscy jednak byli
zadowoleni ze składu, ze wzmocnień. Byliśmy w czołówce PLH
przez wiele lat i taki sezon, jak
ten, po prostu się zdarza. W ubiegłym sezonie Sanok miał wyższy
budżet od naszego i choć oczekiwania były bardzo wysokie, nie
wszedł do czwórki i ostatecznie
zajął 6. miejsce. W 2003 zajęliśmy
w lidze 6. miejsce, po roku był
brąz, a potem złoto…
– Drużyna przystępuje do gry
w słabszej grupie. Jest mobilizacja?
– Na pewno, nie wyobrażam sobie, by mogło być inaczej. Sezon
trwa i teraz czeka nas także wcale
nie łatwa rywalizacja. Na ostateczne wnioski przyjdzie czas po jego
zakończeniu.
Leszek Sobieraj
Przy stadionie
Pierwsze prace
Wykonano już pierwsze
prace na placu budowy nowego stadionu piłkarskiego przy ulicy Edukacji. Pod
topór drwali poszły drzewa
rosnące wokół obiektu oraz
na miejscu budowy. Wycięto 177 drzew różnych gatunków.
C
hoć przetarg na budowę
stadionu nie został jeszcze rozstrzygnięty, wykonano
już wycinkę drzew rosnących
na terenie przyszłej budowy.
Prace te wyłączono z głównego
przetargu na budowę z uwagi
na przepisy o ochronie przyrody, które precyzują terminy
wycinki drzewostanu do końca lutego. Jest to podyktowane
troską o ptaki, które już w marcu zaczynają wić gniazda w koronach drzew.
Decyzję o wycince drzew
wydał w postępowaniu zastępczym Urząd Miasta w Chorzowie, bowiem Gmina Tychy nie
może, zgodnie z literą prawa,
decydować o wycince własnych
drzew. Chorzowski Urząd wydał
zgodę i jednocześnie zobowiązał
inwestora do posadzenia w ciągu
trzech lat identycznej ilości młodych drzew na terenie Tychów.
– Wycinka drzew kosztowała nas stosunkowo niewiele –
powiedział Henryk Drob prezes
spółki Tyski Sport SA. – Zapłaciliśmy zaledwie 25 tys. zł, podczas
gdy pierwotnie prace te miały kosztować około 150 tys. zł.
Skompensowano jednak należności z firmą wycinającą drzewa
i zamiast należności w gotówce drwale zabrali sobie wycięte
drzewa.
Klaudiusz Slezak
21 lu t ego 2012
IV
www.gkstychy.info
www.gkstychy.com.pl
Na hokejowych strojach
taki był gks • taki był gks • taki był gks • taki był gks
Hokeiści GKS Tychy w sezonie 1974/75 na budowanym wówczas krytym lodowisku.
Sezon 1974 – 1975: 35 goli Rudolfa Justa
Powrót po roku
Przygotowując się do drugoligowego
sezonu, latem 1974 roku, hokeiści GKS
wyjechali na zgrupowanie w Krzyżach
na Pojezierzu Mazurskim. Karierę zakończył wówczas Henryk Handy, który został asystentem trenera Vaclava
Bubnika.
Po
spadku do II ligi, GKS brał udział
w rozgrywkach grupy północnej,
gdzie przeciwnikami tyszan były Stilon Gorzów, Stal Toruń, Boruta i Włókniarz Zgierz,
Stoczniowiec Gdańsk, Dolmel Wrocław oraz
Zjednoczeni Września. Ci ostatni już na samym początku sezonu, po trzech walkowerach, zostali zdegradowani klasę niżej.
Zawodnicy GKS gładko wygrywali ze wszystkimi sporą różnicą bramek
i od początku byli faworytami do awansu.
Wyniki 17:1 czy 12:2 w meczach z udziałem tyskiego zespołu szybko przestały robić wrażenie. „Hokeiści GKS Tychy konsekwentnie realizują swój plan, mający
na celu wywalczenie awansu do ekstraklasy
po rocznym pobycie w II lidze. Po zakończeniu pierwszej rundy rozgrywek uplasowali się na pozycji przewodnika tabeli
grupy północnej” – można było przeczytać w gazetach, po zakończeniu pierwszej
rundy.
Najpoważniejszym rywalem GKS byli
gdańszczanie. Jednak również z nimi tyszanie radzili sobie bez problemu. „W Tychach
miejscowa drużyna podejmowała Stoczniowiec. Komplet punktów zdobyty przez górników pozwolił im uzyskać ośmiopunktową
przewagę nad rywalem (gdańszczanie mieli
do rozegrania dwa spotkania więcej) ” – pisał „Sport”.
Po rozegraniu dwóch rund zespoły zostały podzielone na dwie grupy, a czwórka najlepszych (Tychy, Gdańsk, Gorzów
i Włókniarz Zgierz) miała grać między sobą
o awans. Po emocjonującej końcówce najlepszy okazał się tyski GKS, który jednym
punktem wyprzedził najgroźniejszego rywala, Stoczniowca. Po roku przerwy tyszanie ponownie znaleźli się w stawce najlepszych drużyn w Polsce. Z grupy południowej
awansowało KTH Krynica. Najwięcej bramek w sezonie 1974/75
zdobył Rudolf Just (35), tuż za nim znalazł
się Ludwik Pecnik (30), a na trzecim miejscu
podium najskuteczniejszych uplasowali się
Leszek Koźlik i Jan Wróbel (po 28 goli).
Patrycja Hołojda
GKS Tychy – ROW Rybnik 0:0
Cenny remis na wyjeździe
Przypominamy
historię
GKS z okresu największych
sukcesów piłkarzy w ekstraklasie. W 7 kolejce sezonu 1974/75 tyszanie wyprawili się po ligowe punkty
do Rybnika. Piłkarze ROW
byli zdecydowanymi faworytami. Zajmowali w tabeli
7. miejsce, a tyszanie byli zaledwie na 13 pozycji. Mimo
to goście byli lepszą drużyną i ostatecznie wywieźli
z Rybnika cenny punkt.
T
yszanie już od początku nastawili się na grę obronną.
Cofnięci byli nawet napastnicy:
Rasek, Czarnynoga i Szachnitowski. Reszta drużyny „zagęściła” boisko przed polem karnym
i w tym ustawieniu spokojnie
rozbijała nieliczne akcje gospodarzy, czekając na dogodną
do kontrataku sytuację. Napastnicy rybniccy: Grzmill, Błachut,
Frydecki nie potrafili znaleźć
sposobu na spokojnie broniących się gości. Kibice w Rybniku
w pierwszej połowie nudzili się
setnie obserwując ten „senny”
futbol. Żadna z formacji rybniczan nie prezentowała wysokiej
formy
i ochoty do gry
inieusprawiedliwia
ich nieob e cnoś ć
czołowych
zawodników Golli i Konska.
Być
może
goście zlekceważyli beniaminka,
bowiem w poprzedniej kolejce w bardzo
dobrym
meczu
z Górnikiem Zabrze
zremisowali 1:1 i beniaminek z Tychów wydawał się
łatwym przeciwnikiem.
Tymczasem obrońcy tyscy pewnie i spokojnie
odbierali piłkę atakującym chaotycznie i bez pomysłu rybniczanom. Bardzo często
mylili się natomiast obrońcy gospodarzy, dla których wielkim
utrapieniem był szybki Szachnitowski. W 35 minucie właśnie Szachnitowski wypracował
dogodną sytuację, podał
do nadbiegającego
Czarnynogi,
który strzelił…wprost
w bramkarza
gospodarzy
Pelczara. Pięć
minut później
znów Szachnitowski samotnie
przedarł
się przez obronę
rybniczan
i był sam na sam
z Pelczarem. Obrońca gospodarzy, Manek
nie znajdując innego sposobu
na szybkiego skrzydłowego
po prostu…złapał go rękami
za co sędzia ukarał rybniczanina żółtą kartką.
Po zmianie stron, mecz
ożywił się. Tyszanie egzekwowali rzut wolny z odległości 30
metrów. Do piłki podszedł Czarnynoga. Jego strzał był „atomowy”. Bramkarz gospodarzy zdołał tylko sparować piłkę przed
siebie. Futbolówka wolno toczy-
ła się po polu karnym, niestety w pobliżu nie było żadnego
zawodnika GKS, który z pewnością umieściły piłkę w siatce.
Rybniczanie nie pozostali dłużni i w chwilę później Błachut
przedarł się z piłką na pole karne
tyszan, minął nawet strzegącego bramki Anioła, ale na posterunku był jeszcze Potrawa, który spokojnie wybił piłkę na aut.
Pierwszy kwadrans drugiej połowy był jedynym żywszym momentem całego meczu.
Tyszanie remisując w Rybniku osiągnęli założony cel. Z pewnością wolą walki i determinacją przewyższali zawodników
ROW. Mogli to spotkanie nawet
wygrać. Niestety w szeregach tyszan brak było zawodnika, który
skierowałby piłkę do siatki.
GKS Tychy: Anioł, Trójca,
Piechaczek, Kubica, Brzozowski,
Janikowski, Potrawa, Tuszyński,
Rasek (73.Kuc), Czarnynoga (57.
Białas), Szachnitowski
ROW Rybnik: Pelczar, Śmietana, Herman, Manek, Sobczyński, Gach, Lorens, Zdebel (46.Siara), Grzmil, Błachut, Frydecki
Widzów: 6 000
Klaudiusz Slezak
Gdy coś nas trapi lub zaskakuje mówimy zazwyczaj: O Boże!
lub O Matko
Boska! Równie często odwo ł u j e my
się do diabła który,
jako ciemna strona
mocy towarzyszy
nam
nieustannie
co dnia. Mówimy w gniewie „idź do diabła” albo „niech
cię piekło pochłonie”. Diabeł nieustannie obecny jest w literaturze, malarstwie, muzyce
oraz w sporcie. Piłkarze
Manchester United to Czerwone Diabły, a utytułowany polski bokser to „Diablo” Krzysztof Włodarczyk.
W Tychach też mamy swojego diabełka. Na strojach tyskich hokeistów pośród logotypów sponsorów
od lat widzimy fantazyjną,
płomienną twarz diabła.
T
yski diabełek, tak znakomicie wpisał się w strój hokeistów, że niewielu dostrzega
jego obecność.
– Rzeczywiście, jest diabeł
na strojach – mówi były prezes GKS Andrzej Skowroński. –
Pojawiał się i znikał w poprzednich latach, ale doprawdy nie
pamiętam, kiedy został umieszczony tam po raz pierwszy.
Jednym z najdłużej grających hokeistów jest bramkarz
Arkadiusz Sobecki.
– Mamy diabła na strojach
od wielu lat, ale nie pamiętam
kiedy pojawił się po raz pierwszy – mówi Sobecki i dodaje, że tyski diabeł symbolizuje sportową złość, wolę walki
i twardy charakter hokeisty.
Trener Wojciech Matczak,
na pytanie o diabła odpowiada
krótko:
– O Jezu! I dodaje, że diabeł był z hokeistami od zawsze,
a pomysł z diabłem został wiele lat temu przeniesiony wprost
z najlepszej ligi hokejowej
z NHL. Tam aż roi się od różnych demonów i diabłów z nazwą drużyny włącznie.
Roman Domański, kibic,
działacz sportowy, sponsor
i zbieracz hokejowych pamiątek, też nie może przypomnieć
sobie chwili w której symbol diabła pojawił się na stro-
eliza madej
Diabelska
tajemnica
jach hokeistów. W tej sprawie
dzwonił nawet do byłego prezesa GKS Jacka Białożyta, aby
wspólnie ustalić datę i pochodzenie płomiennego diablika.
Ale nic z tego…
– Nie wiemy kto zaproponował i wprowadził symbol płomiennego diabła na sportowe
stroje – powiedział Domański,
Patrycja Hołojda archiwizuje poczynania tyskich hokeistów. Potwierdza wersję
o znikającym i pojawiającym się
diabełku. Na zdjęciach widzimy
twarz okoloną płomieniami,
a najstarsze zdjęcie z diabłem
pochodzi z 2003 roku. Może
pojawił się wtedy? Diabeł pojawiał się i znikał i do dziś pomaga hokeistom w walce. Ale
w tym roku diabelska moc chyba przygasła, bowiem po raz
pierwszy od wielu lat drużyna
nie zagra o najwyższe hokejowe trofea.
W literaturze, malarstwie,
filmie czy piosence diabeł występuje nader często. Mamy
Biesy Fiodora Dostojewskiego,
Mistrza i Małgorzatę Michaiła
Bułhakowa, wybitną powieść
o tym jak diabeł zawitał do Moskwy, znakomity film Romana
Polańskiego Dziecko Rosemary. O diable śpiewa zespół Rolling Stones w Sympaty for Devil
czy AC/DC w Higway to hell.
Na tym tle nasze rodzime
polskie diabły wyglądają nader
skromnie. Nawet najsłynniejszy
polski diabeł Boruta z Łęczycy
też raczej był bardziej dobrotliwy niż srogi. W tym zacnym
towarzystwie poczciwy diabeł
z tyskiej hokejowej tafli wypada nader skromnie. Nie dość,
że nikt go prawie nie zauważa
to na dodatek jest bezimienny.
Taki to podły diabelski los.
Klaudiusz Slezak
Wydawca: Tyski Sport Spółka Akcyjna, 43-100 Tychy,
ul. Barona 30 w Tychach (II piętro Balbina Centrum). Tel:
32/733-01-86, [email protected]
Prezes: Henryk Drob. Redaguje zespół.