Twoje Tychy - Tyski Sport
Transkrypt
Twoje Tychy - Tyski Sport
T woje tychy „1% Twojego podatku – mały krok dla człowieka, wielki krok dla sportu” – takie hasło zachęca swojego podatku www.gkstychy.com.pl nasze Tychydo przekazywania 1% >strona III na spółkę Tyski Sport SA www.gkstychy.info MAGAZYN SPORTOWY NR 7 / 21.2.2012 Sezon ze stratą Dwa obozy i sparingi michał giel Piłkarska zima ciężkich styczniowych treningach, przeplatanych zajęciami na siłowni, w studio aerobiku, meczami kontrolnymi piłkarze GKS Tychy pojechali na obóz do Kamienia. Od poniedziałku, 20.02, po- nownie przebywają w Kamieniu. A w marcu – więcej gry, zajęć typowo piłkarskich, taktycznych, itd. W pierwszym spotkaniu ligowej wiosny GKS Tychy zmierzy się17 marca z Jarotą Jarocin. LS zdjęcia: łukasz sobala Od skromnego zwycięstwa 1:0 z Podhalem Nowy Targ hokeiści GKS Tychy rozpoczęli rywalizację w play off. Zwycięskiego gola zdobył Grzegorz Pasiut. Po N ie tak kibice wyobrażali sobie finisz ligowej rywalizacji i miejsce GKS w szeregu polskich ekip hokejowych. Od wielu lat o tej porze roku dyskutowaliśmy o szansach na mistrzostwo, emocje rosły z każdym meczem play off, na trybunach zasiadał komplet widzów. Niestety, teraz jest inaczej – w 42 meczach sezonu zasadniczego naszym hokeistom nie udało się awansować do grona najlepszych… Czas na dokonanie bilansu i wyciągnięcie wniosków przyjdzie po zakończeniu rywalizacji, bo teraz trzeba się skupić na kolejnych meczach. W odniesieniu do zamierzeń i celów przed sezonem 2011/2012, hokejowa ekipa już zanotowała stratę, dlatego trener i zawodnicy muszą zrobić wszystko, by ta strata nie była większa. – Oczekiwaliśmy ciężkiego spotkania, ale może nie aż takiego, jeśli chodzi o wynik – powiedział Wojciech Matczak, trener GKS po niedzielnym meczu z Podhalem. – Ten mecz potwierdził, że play off i play out rządzą W pierwszym meczu z Podhalem tyszanie odnieśli skromne, ale cenne zwycięstwo. się swoimi prawami i tutaj trzeba wydzierać każde zwycięstwo. Zrobiliśmy pierwszy krok, choć styl daleki jest od tego, jakiego byśmy sobie życzyli, a niska skuteczność to nadal bolączka tej drużyny. I dodał: – Pogodziliśmy się już z tym, że nie gramy o medale, bo po prostu nie ma innego wyjścia. Nie można rozdrapywać ran w nieskończoność i płakać nad rozlanym mlekiem, gdyż to do niczego nie prowadzi. Teraz trzeba się skupić na najbliższych meczach i w Nowym Targu zagrać tak, by można się było spokojnie przygotowywać do kolejnych meczów. LS Najpierw silny mróz, a potem śnieg nie przeszkodził piłkarzom w przygotowaniach. Wszystkich rozgrzewała myśl o wiośnie... Podsumowanie pierwszej części sezonu w rozmowie z Karolem Pawlikiem, dyrektorem sportowym spółki Tyski Sport SA na str. III. Spółka Tyski Sport SA ma nowa siedzibę. Znajduje się ona przy ul. Barona 30 w Tychach (II piętro Balbina Centrum). Tel: 32/733–01–86. Trwa procedura przetargowa Pytania z Niemiec i Indii Urząd Miasta ogłosił 2 lutego br. przetarg na „Modernizację stadionu miejskiego wraz z wyposażeniem”. Wykonanie przetargu zleciła Urzędowi Spółka Tyski Sport SA. Wszystkie dokumenty związane z ogłoszeniem przetargu można pobrać ze strony Urzędu Miasta: www.umtychy.pl lub bezpośrednio z Biuletynu Informacji Publicznej: www. bip.umtychy.pl P owołano komisję przetargową liczącą 11 osób, składającą się z pracowników Urzędu, przedstawicieli Spółki oraz projektantów stadionu z firmy Perbo Projekt Spółka z o.o. Jej przewodniczącym został Jan Cofała, naczelnik Wydziału Zamówień Publicznych. W dniu ogłoszenia przetargu, zgodnie z procedurą unijną, Urząd Miasta przesłał informację o wszczęciu procedury do Luksemburga gdzie mieści się serwer Urzędowego Dziennika Unii Europejskiej. Oficjalna informacja o przetargu na modernizację stadionu w Tychach pojawiła się na unijnym serwerze 7 lutego. – Dopiero wtedy mogliśmy opublikować specyfikację istotnych warunków zamówieniamówi Jan Cofała. – Specyfikacja zawiera wszystkie dane techniczne, które pozwalają przyszłym wykonawcom stadionu policzyć koszty i przygotować ofertę przetargową. Po zapoznaniu się ze specyfikacja firmy budowlane zadają pytania dotyczące bu- dowy. Dotychczas otrzymaliśmy stosunkowo mało pytań, była już prośba o wizję lokalna w Tychach oraz zapytania z Frankfurtu w Niemczech i z Bombaju w Indiach. Przetarg został ogłoszony w języku polskim, ale oznaczony jest kodem cyfrowym, tak jak towar na sklepowej półce i tam są również zakodowane między innymi „prace budowlane związane z budową stadionu”. W ten sposób firma budowlana z Indii dowiedziała się o przetargu na stadion. Dla łatwiejszego kontaktu z firmami zainteresowanymi przetargiem Urząd uruchomił odrębny adres internetowy [email protected]. Przypomnijmy, że przetarg na budowę stadionu został już raz ogłoszony, a następnie unieważniony przez Spółkę Tyski Sport SA ze względów proceduralnych. W stosunku do poprzedniego przetargu w samym projekcie stadionu nie zaszły istotne zmiany. Na podstawie pytań, które napłynęły od firm budowlanych komisja przetargowa uszczegółowiła dokumentację. – Istotną zmianą wprowadzoną w obecnym przetargu jest zmiana formy rozliczeń z przyszłym wykonawcą stadionu. Zaproponowany w poprzednim przetargu sposób rozliczania za wykonaną pracę z wykonawcą za pomocą kosztorysu powykonawczego zastąpiono prostszym rozliczeniem ryczałtowym. Pozwoli nam to, na sprawniejsze i mniej czasochłonne rozliczenie kolejnych etapów budowy – mówi Jan Cofała. Klaudiusz Slezak Godziny na siłowni – ćwiczą obrońcy: Maciej Mańka I Krystian Odrobiński. Piłkarze polubili aerobik, ale trudno nie lubić ćwiczeń połączonych z muzyką. Z lewej Damian Szczęsny, z prawej Michał Kojdecki. 21 lu t ego 2012 www.gkstychy.info www.gkstychy.com.pl Krzysztof Majkowski Mateusz Struski W Hokejowym Przedszkolu Nie czuję się pewniakiem Od trzech lat przy MOSM działa Hokejowe Przedszkole, gdzie na zajęcia chodzi prawie 50 maluchów z Przedszkola nr 5 i Przedszkola nr 8 oraz ponad 100 dzieci z grupy ogólnodostępnej. Prowadzą je tyscy trenerzy, w tym Krzysztof Majkowski, 34-letni obrońca GKS Tychy, który od kilku lat pracuje w MOSM jako szkoleniowiec grup młodzieżowych. – Jak działa Hokejowe Przedszkole? – Na lodowisko dzieci dowożą przedszkola we własnym zakresie, a obiekt udostępnia MOSiR. Jedno przedszkole ma godzinne zajęcia dwa razy w tygodniu, drugie raz. Dodatkowo jest jeszcze grupa ogólnodostępna dla wszystkich chętnych, nie tylko z tych dwóch przedszkoli. Zajęcia z jedną grupą prowadzę razem z moim bratem, a pomaga nam Krzysztof Bieda, drugą opiekują się Dominik Salamon i Adam Worwa, trzecią – Darek Garbocz i Adam Worwa. – Kiedy można się zgłaszać na zajęcia? – Na ogólnodostępne zajęcia zapraszamy w środy o godz. 18.15 i w soboty o 8.30. Dziecko powinno mieć dowolny kask, rękawiczki i rzecz jasna łyżwy. Może też założyć ochraniacze takie, jak na rolki czy rower. – A jakich macie najmłodszych hokeistów? – W wieku trzech lat. Jedna z mam przyprowadziła kiedyś dwulatka ale stwierdziłem, że to za wcześnie. – Najmłodsi dają sobie radę? – Przedszkolaki, którzy dopiero stawiają pierwsze kroki na lodzie, używają specjalnych balkoników, czyli podpórek, ułatwiających utrzymanie równowagi. Muszę przyznać, że byłem zaskoczony, jak dzieci szybko rezygnują z podpórek i same próbują sił. Może trudno to nazwać jeszcze płynną jazdą, ale po lodzie przemieszczają się sprawnie. Warto dodać, że na lodowisku pojawiają się również rodzice i dziadkowie, którzy nie tylko przyglądają się swoim pociechom. Kiedy dziecko dopiero uczy się poruszać na lodzie, może asystować mu rodzic. Poza tym rodzice pomagają dzieciom zakładać sprzęt, co jest dużą pomocą, bo gdybyśmy to my mieli robić lub nauczycielki, nie byłoby czasu na zajęcia. – A starsi? – W czasie zajęć grupy ogólnodostępnej lodowisko dzielimy na trzy tercje, a dzieci na trzy grupy, w zależności od stopnia zaawansowania. Zróżnicowane są także zajęcia, dostosowane do umiejętności. Idealnie byłoby, gdyby była druga tafla, jak to jest np. obecnie w Toruniu, gdzie każda szkoła ma jedną godzinę wf na lodowisku. Wtedy mógłby powstać system szkolenia, który obejmowałby możliwie największą grupę tyskich przedszkolaków i uczniów. Leszek Sobieraj zdjęcia: eliza madej – Skąd pomysł pracy z najmłodszymi? – Pomysł wyszedł od nas, bo od dłuższego czasy myśleliśmy o tym, jak do hokeja przyciągnąć najmłodszych, właśnie przedszkolaków. Skoro w futbolu dzieci szkolą się w tym wieku, dlaczego nie mogłyby także w hokeju, zwłaszcza, że w zachodnich klubach od dawna tak się dzieje. W realizacji przedsięwzięcia bardzo pomógł nam Darek Wieczorek, który ma kilkuletniego syna w wieku przedszkolnym, uczęszczającego na zajęcia hokejowe. Darek systematycznie przywoził ze Szwajcarii sprzęt w bardzo dobrym stanie. Tam był już niepotrzebny, a nam bardzo się przydaje. Dzięki temu nasi zawodnicy ubrani są w kompletne stroje. Mamy 26 zestawów sprzętu, co pozwoliło nam wyposażyć całą grupę z Przedszkola nr 5. Dzięki Darkowi, kompletujemy go teraz dla dzieci z Przedszkola nr 8. Dodam, iż w przyszłym se- zonie planujemy zaprosić do nas kolejne przedszkole. Najmłodsi tyscy hokeiści. Niektórzy przygodę z hokejem zaczynają w wieku 3 lat. U góry - Krzysztof Majkowski z jednym ze swoich podopiecznych. Mateusz Struski kilka razy miał do wyboru – być zawodnikiem drużyny ekstraklasy i spokojnie czekać na ławce na swoją szansę lub występować w niższej lidze, ale grać. I wybierał to drugie, bo jak twierdzi, nawet treningi z czołowymi piłkarzami, u znanych trenerów, nie dają zawodnikowi tyle, ile po prostu systematyczna gra. 24letni bramkarz znów jest w GKS… łukasz sobala II – Tyski klub dość szybko doszedł do porozumienia z Ruchem w sprawie pańskiego powrotu do GKS. – W Chorzowie przedłużył kontrakt Michał Peskovic, drugim bramkarzem jest Matko Perdijic i oni są przede mną w hierarchii trenera Fornalika. Każdy zawodnik chce grać w jak najwyższej lidze, ale myślę, że Tychy to dobry kierunek. Czułem się tutaj bardzo dobrze i myślę, że klub i kibice także byli zadowoleni z mojej gry. Chętnie więc się tutaj znowu „wypożyczyłem”. – Ale teraz klub pozyskał bramkarza Marka Igaza ze Słowacji, a w drużynie pozostał Michał Kojdecki. – Konkurencja na pewno będzie większa, mobilizację każdego z nas widać już na treningach. To jednak dobrze dla drużyny, bo zawodnicy dają z siebie wszystko, a trener wybiera najlepszego. Choć miałem udane występy w rundzie jesiennej, na pewno nie czuję się pewniakiem. Na miejsce w bramce trzeba będzie po prostu solidnie zapracować w ciągu najbliższych tygodni i potem – podczas spotkań ligowych. – „Kojdo” pan zna, a jak pan ocenia Igaza? – Podczas zajęć skupiam na swojej grze, a nie na innych. – Jesienią zagrał pan w 19 meczach, nie wystąpił tylko w jednym, był więc pan pewnym punktem gry defensywy. – Myślę, że od połowy rundy cały zespół zaczął grać znacznie lepiej, zwłaszcza linia obrony. Choć nie brakowało wpadek, moja współpraca z linią defensywy układała się bardzo dobrze. Straciliśmy mało bramek – tylko 12. – To najlepszy wynik w naszej grupie II ligi. Czy jednak były takie bramki, których pan się wstydzi? – Na pewno te ze stałych fragmentów gry – np. w meczach z Sosnowcem, Turkiem i Żaganiem, kiedy gole padły po rzutach z autu. Możemy mieć o nie do siebie pretensje, bo wynikały z braku komunikacji. Ktoś nie krzyknął w odpowiednim momencie, spóźnił się… W takich Mateusz Struski: – Konkurencja w bramce na pewno będzie większa, zresztą mobilizację każdego z nas już widać na treningach. sytuacjach trzeba atakować, a my staliśmy w miejscu. Sporo czasu poświęcamy temu podczas treningów taktycznych, bo dobra komunikacja między bramkarzem, a obrońcami to podstawa sprawnie funkcjonującego bloku defensywnego. – Co chciałby pan poprawić w okresie przygotowawczym? – Przede wszystkim grę na przedpolu, grę nogami i siłę, bo ta zawsze się przyda. Zajęcia początkowo były bardzo mocne, teraz już nie ma takich obciążeń. – Piłkarskiego abecadła uczył się pan w Czechowicach i Zabrzu, a seniorskiego futbolu – w Ruchu Chorzów. To spory awans dla 19-letniego piłkarza. – Zaczynałem w Czechowicach, a jako 16-latek trafiłem do Szkoły Mistrzostwa Sportowego w Zabrzu. Mieliśmy wtedy bardzo dobry zespół, występowałem w podstawowym składzie. W 2006 roku wywalczyliśmy mistrzostwo Polski i właśnie wtedy otrzymałem propozycję z Ruchu Chorzów. To była dla mnie dobra szkoła futbolu, bo treningi pozwoliły mi udoskonalić technikę, stać się bardziej wszechstronnym i w ogóle poczuć się pewnej między słupkami. Problem w tym, zawsze stawiano na bardziej doświadczonych zawodników. Najpierw był Robert Mioduszewski, potem Krzysiek Pilarz, teraz duet Peskowic-Per- dijic. W Ruchu szansy nie dostałem. – To spowodowało, że z Ruchu na pół sezonu trafił pan do II-ligowej Olimpii Grudziądz? – Tak. W ekstralidze byłem zawsze trzeci, czwarty i choć było fajnie jest trenować z takimi zawodnikami jak Niedzielan, Grzyb, Malinowski, czy Zieńczuk, to jednak gra w niższej lidze bardziej pomaga w karierze. – W Tychach ma pan kilku kolegów z Ruchu. – Z Danielem Ferugą i Marcinem Sobczakiem grałem jeszcze w Gwarku Zabrze, z Pawłem Lesikiem i Bartkiem Babiarz znamy się też z Ruchu. To na pewno pomaga, bo kiedy zawodnik przychodzi do nowego klubu, dobrze jest mieć kolegów, z którymi się już grało. – W GKS celem pozostała gra o awans. Pierwszy krok został już zrobiony. – Prowadzimy z przewagą trzech punktów. To daje pewien oddech, ale tak naprawdę niczego nie przesądza. W czołówce tabeli ścisk jest niemały, do awansu kandyduje 5, 6 drużyn, które poważnie myślą o grze w I lidze. I teraz sytuacja z kolejki na kolejkę będzie się wyjaśniała. Nie ma więc sensu składać deklaracji, tylko pokazać na boisku, że awans właśnie nam się należy. Leszek Sobieraj 2 1 lu tego 2012 www.gkstychy.info www.gkstychy.com.pl Rozmowa z Karolem Pawlikiem, dyrektorem sportowym Tyskiego Sportu SA Mały krok dla człowieka, wielki krok dla sportu Znacznie poniżej oczekiwań „1% Twojego podatku – mały krok dla człowieka, wielki krok dla sportu” – takie hasło zachęca do przekazywania 1% swojego podatku na spółkę Tyski Sport. michał giel Za nami sezon zasadniczy PLH. O podsumowanie tego etapu rozgrywek poprosiliśmy dyrektora sportowego spółki Tyski Sport SA Karola Pawlika. – Fakt, że GKS nie awansował do czołowej czwórki uznać trzeba za porażkę, biorąc pod uwagę oczekiwania i poczynione inwestycje. Jak zwykle w takiej sytuacji szuka się winnych i wiele osób wskazuje na pana. – Nie unikam odpowiedzialności, bo wraz z kilkoma innymi osobami byłem przy tworzeniu tego zespołu. Podobnie jak wszyscy kibice, nie takiej postawy oczekiwałem od drużyny i nie takich efektów wspólnej pracy. – W tym sezonie klub miał zapewnioną stabilizację, mógł wzmocnić kadrę, zawodnicy regularnie otrzymywali pieniądze za grę, był sprzęt, itd. W poprzednich latach o takiej sytuacji wszyscy mogli tylko pomarzyć. Czy to znaczy, że im gorzej, tym… lepiej? – To na pewno nie jest tak, że stworzone dobre warunki rozluźniły czy „uśpiły” drużynę. W tym sezonie w klubie wreszcie wszystko wróciło do normalności, do tego, jak powinno być: za pracę zawodnicy powinni regularnie otrzymywać pieniądze, muszą mieć w czym i czym grać oraz dojechać na mecze. Na ten wynik złożyło się wiele przyczyn, a nie jedna. – Czy jedną z wielu było zatrudnienie trenera Jacka Płachty? – Patrząc z dzisiejszej perspektywy – pewnie tak, choć daliśmy szansę trenerowi, który wiele lat grał za granicą, doskonale znał tamten hokej, miał też inne spojrzenie na dyscyplinę… – … i niewielkie doświadczenie szkoleniowe. – To prawda. Jak się okazało, zaproponowany przez niego system przygotowania do sezonu był nieskuteczny. Myślę, że właśnie w przygotowaniach popełniony został najważniejszy błąd. Mam w tym względzie pretensje do całego sztabu szkoleniowego. Już ubiegłoroczny finał pokazał, że znacznie ustępowaliśmy Cracovii pod względem fizycznym. W tym sezonie ten problem pojawił się ponownie. Wydaje się ponadto, że sporo do życzenia przedstawiało przygotowanie mentalne drużyny. Ale o tych kwestiach będziemy rozmawiać po sezonie. – Trenera nie było w pierwszym okresie przygotowań. Zajęcia mógł prowadzić trener przygotowania fizycznego, ale pod nadzorem pierwszego III Zebrane w ten sposób środki finansowe zostaną przekazane na finansowanie sekcji sportowych GKS Tychy – hokeja na lodzie, piłki nożnej oraz koszykówki. W najbliższych dniach na stronie www.tyski-sport.pl zostanie umieszczony program, dzięki któremu w łatwy sposób będzie można wypełnić swoje zeznanie podatkowe. Poniżej opisujemy jak krok po kroku przekazać 1% podatku na Tyski Sport: Krok I Wypełnij zeznanie podatkowe, wpisując w bloku „Wniosek o przekazanie 1% podatku należnego na rzecz organizacji pożytku publicznego (OPP) ” w pozycji 122 numer KRS: 0000313803, w poz. 123 wyliczoną kwotę 1% podatku, w poz. 124: Tyski Sport – GKS Tychy. Koniecznie trzeba zaznaczyć także poz. 125. Krok II Złóż w urzędzie skarbowym zeznanie podatkowe w ustawowym terminie do 30 kwietnia 2012 r.: PIT-36, PIT-36L, PIT-37, PIT-38, PIT-39. Krok III Zapłać podatek. – do 2 kwietnia 2012 r. za: PIT-28 – do 2 lipca 2012 r. za: PIT-36, PIT36L, PIT-37,PIT-38, PIT-39. Krok IV Na tym Twoje zadanie się kończy. Na tej podstawie naczelnik urzędu skarbowego przekaże pieniądze na rachunek bankowy podany przez OPP. W ostatnich latach tyszanie czterokrotnie spotykali się z Cracovią w finale PLH. Teraz jednak grają w grupie drużyn walczących o utrzymanie. szkoleniowca. Może to jeden z powodów… – Z tym nie do końca mogę się zgodzić. Wszystko na bieżąco było konsultowane z trenerem Płachtą plan zajęć został dokładnie rozpisany, zresztą przyjeżdżał do klubu, ustalał szczegóły. Przyjął taką formę pracy z drużyną, bo tak to wygląda w klubach zachodnich. Zawodnicy przygotowują się pod okiem trenera przygotowania fizycznego oraz sami w oparciu o indywidualne wytyczne dla każdego z nich. W tym okresie obecność głównego trenera nie jest konieczna. Z trenerem Płachtą konsultowaliśmy także wszystkie poczynione transfery, wskazywał na zawodników, którzy mu pasowali do składu i miał w tej kwestii decydujący głos. Zresztą trudno sobie wyobrazić inną sytuację. Było dwóch, trzech hokeistów, z których zrezygnowaliśmy, bo jego opinia była negatywna. – Problem w tym, że niemal wszyscy zawodnicy, którzy przyszli zagrali poniżej oczekiwań. – Pozyskaliśmy zawodników znanych, czołowych w swoich zespołach, trener ich wskazał i zaakceptował. Wszyscy mamy świadomość, że powinni zagrać lepiej, bo na pewno mają większy potencjał niż to, co pokazali w trakcie sezonu. Tak się jednak nie stało. Może to kwestia podejścia do trenera, do jego koncepcji, taktyki, ustawienia zespołu? – Odeszli natomiast Vitek, Paciga, Krzak… – Vitek postawił warunki finansowe, których klub nie był w stanie spełnić. Z kolei Krzak niemal zaraz po zakończeniu poprzedniego sezonu powiedział, że rezygnuje z gry w GKS i chce wyjechać bodajże do Francji. Paciga też oświadczył, że wraca na Słowację. Trudno zatrzymywać kogoś, kto nie chce grać. – Wiele osób było zdziwionych, że zamiast zaangażowania napastnika w grudniu pozyskano obrońcę Igora Bobceka. Tymczasem skuteczność od początku sezonu była fatalna. – Wiedzieliśmy, że najważniejszy dla nas będzie początek stycznia. W tym czasie Pasiut i inni kontuzjowani napastnicy zaczynali już trenować na 100 procent, natomiast z obrońców Wanacki nie trenował, a Sokół nadal miał problemy z barkiem. Myśleliśmy o bramkostrzelnym napastniku, jednak trener Płachta obawiał się, że jeśli jeszcze coś przydarzy się któremuś obrońców, będzie bardzo poważny kłopot z obsadą obrony. Dlatego postawił na obrońcę. Z decyzją wstrzymywaliśmy się do samego końca. Gdyby nie te kontuzję na pewno zatrudnilibyśmy napastnika. Trzeba też dodać, że w innych krajach rynek transferowy rusza 15 stycznia, więc mieliśmy bardzo ograniczone możliwości. – Podobno chętny do gry w Tychach był Milan Baranyk. – Był brany pod uwagę, podobnie, jak czterech innych napastników. Mieliśmy jedno miejsce dla obcokrajowca i musieliśmy zdecydować: albo obrońca, albo napastnik. Ze względów, o których mówiłem Płachta wybrał obrońcę. – Niewątpliwy wpływ na postawę zespołu i wynik miały poważne kontuzje czołowych graczy. Trudno jednak nie zauważyć, że w porównaniu z przednim sezonem niemal wszyscy zawodnicy zagrali teraz słabiej. No, może Sobecki… – Arek Sobecki nadal był pewnym punktem zespołu, a niewielka liczba straconych goli to przede wszystkim jego zasługa. Po części także obrońców, choć rzeczywiście zgadzam się z twierdzeniem, że wszyscy wypadli słabiej. Gdyby to były jednostki, mógłbym to zrozumieć, ale wszyscy? Popełniony został generalny błąd w przygotowaniach i co do tego nie mam wątpliwości. – Skoro tak, to można było wcześniej rozstać się z trenerem Płachtą… – Na jakiej podstawie? Drużyna dobrze zaczęła sezon, przez dwa miesiące byliśmy na pierwszym miejscu w tabeli. Potem nastąpiła seria kontuzji i kiedy ci zawodnicy zaczęli wracać do zdrowia i zespołu, byłoby nie fair nie dać mu szansy na poprowadzenie zespołu znów w pełnym składzie. Oczywiście, teraz wszyscy są mądrzy po szkodzie i dziś można gdybać... Trenera można było zmienić kilka miesięcy temu, można było pozyskać innych zawodników. Wtedy wszyscy jednak byli zadowoleni ze składu, ze wzmocnień. Byliśmy w czołówce PLH przez wiele lat i taki sezon, jak ten, po prostu się zdarza. W ubiegłym sezonie Sanok miał wyższy budżet od naszego i choć oczekiwania były bardzo wysokie, nie wszedł do czwórki i ostatecznie zajął 6. miejsce. W 2003 zajęliśmy w lidze 6. miejsce, po roku był brąz, a potem złoto… – Drużyna przystępuje do gry w słabszej grupie. Jest mobilizacja? – Na pewno, nie wyobrażam sobie, by mogło być inaczej. Sezon trwa i teraz czeka nas także wcale nie łatwa rywalizacja. Na ostateczne wnioski przyjdzie czas po jego zakończeniu. Leszek Sobieraj Przy stadionie Pierwsze prace Wykonano już pierwsze prace na placu budowy nowego stadionu piłkarskiego przy ulicy Edukacji. Pod topór drwali poszły drzewa rosnące wokół obiektu oraz na miejscu budowy. Wycięto 177 drzew różnych gatunków. C hoć przetarg na budowę stadionu nie został jeszcze rozstrzygnięty, wykonano już wycinkę drzew rosnących na terenie przyszłej budowy. Prace te wyłączono z głównego przetargu na budowę z uwagi na przepisy o ochronie przyrody, które precyzują terminy wycinki drzewostanu do końca lutego. Jest to podyktowane troską o ptaki, które już w marcu zaczynają wić gniazda w koronach drzew. Decyzję o wycince drzew wydał w postępowaniu zastępczym Urząd Miasta w Chorzowie, bowiem Gmina Tychy nie może, zgodnie z literą prawa, decydować o wycince własnych drzew. Chorzowski Urząd wydał zgodę i jednocześnie zobowiązał inwestora do posadzenia w ciągu trzech lat identycznej ilości młodych drzew na terenie Tychów. – Wycinka drzew kosztowała nas stosunkowo niewiele – powiedział Henryk Drob prezes spółki Tyski Sport SA. – Zapłaciliśmy zaledwie 25 tys. zł, podczas gdy pierwotnie prace te miały kosztować około 150 tys. zł. Skompensowano jednak należności z firmą wycinającą drzewa i zamiast należności w gotówce drwale zabrali sobie wycięte drzewa. Klaudiusz Slezak 21 lu t ego 2012 IV www.gkstychy.info www.gkstychy.com.pl Na hokejowych strojach taki był gks • taki był gks • taki był gks • taki był gks Hokeiści GKS Tychy w sezonie 1974/75 na budowanym wówczas krytym lodowisku. Sezon 1974 – 1975: 35 goli Rudolfa Justa Powrót po roku Przygotowując się do drugoligowego sezonu, latem 1974 roku, hokeiści GKS wyjechali na zgrupowanie w Krzyżach na Pojezierzu Mazurskim. Karierę zakończył wówczas Henryk Handy, który został asystentem trenera Vaclava Bubnika. Po spadku do II ligi, GKS brał udział w rozgrywkach grupy północnej, gdzie przeciwnikami tyszan były Stilon Gorzów, Stal Toruń, Boruta i Włókniarz Zgierz, Stoczniowiec Gdańsk, Dolmel Wrocław oraz Zjednoczeni Września. Ci ostatni już na samym początku sezonu, po trzech walkowerach, zostali zdegradowani klasę niżej. Zawodnicy GKS gładko wygrywali ze wszystkimi sporą różnicą bramek i od początku byli faworytami do awansu. Wyniki 17:1 czy 12:2 w meczach z udziałem tyskiego zespołu szybko przestały robić wrażenie. „Hokeiści GKS Tychy konsekwentnie realizują swój plan, mający na celu wywalczenie awansu do ekstraklasy po rocznym pobycie w II lidze. Po zakończeniu pierwszej rundy rozgrywek uplasowali się na pozycji przewodnika tabeli grupy północnej” – można było przeczytać w gazetach, po zakończeniu pierwszej rundy. Najpoważniejszym rywalem GKS byli gdańszczanie. Jednak również z nimi tyszanie radzili sobie bez problemu. „W Tychach miejscowa drużyna podejmowała Stoczniowiec. Komplet punktów zdobyty przez górników pozwolił im uzyskać ośmiopunktową przewagę nad rywalem (gdańszczanie mieli do rozegrania dwa spotkania więcej) ” – pisał „Sport”. Po rozegraniu dwóch rund zespoły zostały podzielone na dwie grupy, a czwórka najlepszych (Tychy, Gdańsk, Gorzów i Włókniarz Zgierz) miała grać między sobą o awans. Po emocjonującej końcówce najlepszy okazał się tyski GKS, który jednym punktem wyprzedził najgroźniejszego rywala, Stoczniowca. Po roku przerwy tyszanie ponownie znaleźli się w stawce najlepszych drużyn w Polsce. Z grupy południowej awansowało KTH Krynica. Najwięcej bramek w sezonie 1974/75 zdobył Rudolf Just (35), tuż za nim znalazł się Ludwik Pecnik (30), a na trzecim miejscu podium najskuteczniejszych uplasowali się Leszek Koźlik i Jan Wróbel (po 28 goli). Patrycja Hołojda GKS Tychy – ROW Rybnik 0:0 Cenny remis na wyjeździe Przypominamy historię GKS z okresu największych sukcesów piłkarzy w ekstraklasie. W 7 kolejce sezonu 1974/75 tyszanie wyprawili się po ligowe punkty do Rybnika. Piłkarze ROW byli zdecydowanymi faworytami. Zajmowali w tabeli 7. miejsce, a tyszanie byli zaledwie na 13 pozycji. Mimo to goście byli lepszą drużyną i ostatecznie wywieźli z Rybnika cenny punkt. T yszanie już od początku nastawili się na grę obronną. Cofnięci byli nawet napastnicy: Rasek, Czarnynoga i Szachnitowski. Reszta drużyny „zagęściła” boisko przed polem karnym i w tym ustawieniu spokojnie rozbijała nieliczne akcje gospodarzy, czekając na dogodną do kontrataku sytuację. Napastnicy rybniccy: Grzmill, Błachut, Frydecki nie potrafili znaleźć sposobu na spokojnie broniących się gości. Kibice w Rybniku w pierwszej połowie nudzili się setnie obserwując ten „senny” futbol. Żadna z formacji rybniczan nie prezentowała wysokiej formy i ochoty do gry inieusprawiedliwia ich nieob e cnoś ć czołowych zawodników Golli i Konska. Być może goście zlekceważyli beniaminka, bowiem w poprzedniej kolejce w bardzo dobrym meczu z Górnikiem Zabrze zremisowali 1:1 i beniaminek z Tychów wydawał się łatwym przeciwnikiem. Tymczasem obrońcy tyscy pewnie i spokojnie odbierali piłkę atakującym chaotycznie i bez pomysłu rybniczanom. Bardzo często mylili się natomiast obrońcy gospodarzy, dla których wielkim utrapieniem był szybki Szachnitowski. W 35 minucie właśnie Szachnitowski wypracował dogodną sytuację, podał do nadbiegającego Czarnynogi, który strzelił…wprost w bramkarza gospodarzy Pelczara. Pięć minut później znów Szachnitowski samotnie przedarł się przez obronę rybniczan i był sam na sam z Pelczarem. Obrońca gospodarzy, Manek nie znajdując innego sposobu na szybkiego skrzydłowego po prostu…złapał go rękami za co sędzia ukarał rybniczanina żółtą kartką. Po zmianie stron, mecz ożywił się. Tyszanie egzekwowali rzut wolny z odległości 30 metrów. Do piłki podszedł Czarnynoga. Jego strzał był „atomowy”. Bramkarz gospodarzy zdołał tylko sparować piłkę przed siebie. Futbolówka wolno toczy- ła się po polu karnym, niestety w pobliżu nie było żadnego zawodnika GKS, który z pewnością umieściły piłkę w siatce. Rybniczanie nie pozostali dłużni i w chwilę później Błachut przedarł się z piłką na pole karne tyszan, minął nawet strzegącego bramki Anioła, ale na posterunku był jeszcze Potrawa, który spokojnie wybił piłkę na aut. Pierwszy kwadrans drugiej połowy był jedynym żywszym momentem całego meczu. Tyszanie remisując w Rybniku osiągnęli założony cel. Z pewnością wolą walki i determinacją przewyższali zawodników ROW. Mogli to spotkanie nawet wygrać. Niestety w szeregach tyszan brak było zawodnika, który skierowałby piłkę do siatki. GKS Tychy: Anioł, Trójca, Piechaczek, Kubica, Brzozowski, Janikowski, Potrawa, Tuszyński, Rasek (73.Kuc), Czarnynoga (57. Białas), Szachnitowski ROW Rybnik: Pelczar, Śmietana, Herman, Manek, Sobczyński, Gach, Lorens, Zdebel (46.Siara), Grzmil, Błachut, Frydecki Widzów: 6 000 Klaudiusz Slezak Gdy coś nas trapi lub zaskakuje mówimy zazwyczaj: O Boże! lub O Matko Boska! Równie często odwo ł u j e my się do diabła który, jako ciemna strona mocy towarzyszy nam nieustannie co dnia. Mówimy w gniewie „idź do diabła” albo „niech cię piekło pochłonie”. Diabeł nieustannie obecny jest w literaturze, malarstwie, muzyce oraz w sporcie. Piłkarze Manchester United to Czerwone Diabły, a utytułowany polski bokser to „Diablo” Krzysztof Włodarczyk. W Tychach też mamy swojego diabełka. Na strojach tyskich hokeistów pośród logotypów sponsorów od lat widzimy fantazyjną, płomienną twarz diabła. T yski diabełek, tak znakomicie wpisał się w strój hokeistów, że niewielu dostrzega jego obecność. – Rzeczywiście, jest diabeł na strojach – mówi były prezes GKS Andrzej Skowroński. – Pojawiał się i znikał w poprzednich latach, ale doprawdy nie pamiętam, kiedy został umieszczony tam po raz pierwszy. Jednym z najdłużej grających hokeistów jest bramkarz Arkadiusz Sobecki. – Mamy diabła na strojach od wielu lat, ale nie pamiętam kiedy pojawił się po raz pierwszy – mówi Sobecki i dodaje, że tyski diabeł symbolizuje sportową złość, wolę walki i twardy charakter hokeisty. Trener Wojciech Matczak, na pytanie o diabła odpowiada krótko: – O Jezu! I dodaje, że diabeł był z hokeistami od zawsze, a pomysł z diabłem został wiele lat temu przeniesiony wprost z najlepszej ligi hokejowej z NHL. Tam aż roi się od różnych demonów i diabłów z nazwą drużyny włącznie. Roman Domański, kibic, działacz sportowy, sponsor i zbieracz hokejowych pamiątek, też nie może przypomnieć sobie chwili w której symbol diabła pojawił się na stro- eliza madej Diabelska tajemnica jach hokeistów. W tej sprawie dzwonił nawet do byłego prezesa GKS Jacka Białożyta, aby wspólnie ustalić datę i pochodzenie płomiennego diablika. Ale nic z tego… – Nie wiemy kto zaproponował i wprowadził symbol płomiennego diabła na sportowe stroje – powiedział Domański, Patrycja Hołojda archiwizuje poczynania tyskich hokeistów. Potwierdza wersję o znikającym i pojawiającym się diabełku. Na zdjęciach widzimy twarz okoloną płomieniami, a najstarsze zdjęcie z diabłem pochodzi z 2003 roku. Może pojawił się wtedy? Diabeł pojawiał się i znikał i do dziś pomaga hokeistom w walce. Ale w tym roku diabelska moc chyba przygasła, bowiem po raz pierwszy od wielu lat drużyna nie zagra o najwyższe hokejowe trofea. W literaturze, malarstwie, filmie czy piosence diabeł występuje nader często. Mamy Biesy Fiodora Dostojewskiego, Mistrza i Małgorzatę Michaiła Bułhakowa, wybitną powieść o tym jak diabeł zawitał do Moskwy, znakomity film Romana Polańskiego Dziecko Rosemary. O diable śpiewa zespół Rolling Stones w Sympaty for Devil czy AC/DC w Higway to hell. Na tym tle nasze rodzime polskie diabły wyglądają nader skromnie. Nawet najsłynniejszy polski diabeł Boruta z Łęczycy też raczej był bardziej dobrotliwy niż srogi. W tym zacnym towarzystwie poczciwy diabeł z tyskiej hokejowej tafli wypada nader skromnie. Nie dość, że nikt go prawie nie zauważa to na dodatek jest bezimienny. Taki to podły diabelski los. Klaudiusz Slezak Wydawca: Tyski Sport Spółka Akcyjna, 43-100 Tychy, ul. Barona 30 w Tychach (II piętro Balbina Centrum). Tel: 32/733-01-86, [email protected] Prezes: Henryk Drob. Redaguje zespół.