Nie każde linkowanie to publiczne udostępnianie utworu

Transkrypt

Nie każde linkowanie to publiczne udostępnianie utworu
Nie każde linkowanie
to publiczne
udostępnianie utworu
Rafał Kuchta
Tylko link konieczny w celu dotarcia do utworu
jest środkiem publicznego udostępniania, twierdzi Rzecznik Generalny TSUE w sprawie GS
Media.
Opinia Rzecznika Generalnego TSUE M. Watheleta
z 7 kwietnia 2016 r. w sprawie C-160/15 GS Media
Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej dotychczas
dwukrotnie zajmował się oceną prawnoautorskich
skutków zamieszczania linków internetowych (hiperłączy) w świetle art. 3 ust. 1 dyrektywy InfoSoc1. Zgodnie z tym przepisem autorowi (uprawnionemu) przysługuje wyłączne prawo do zezwalania na jakiekolwiek
publiczne udostępnianie jego utworów, w tym w internecie. Z orzeczeń TSUE w sprawach Svensson oraz
BestWater (omawialiśmy je tutaj oraz tutaj) wynika, że
link (a także np. filmik z YouTube lub podobne elementy osadzone) nie narusza powyższego prawa autora,
o ile odsyła do treści ogólnodostępnych.
Powyższą konkluzję Trybunał opierał na założeniu, że
z „publicznym udostępnianiem utworów” mamy do
czynienia, jeśli są jednocześnie spełnione dwa warunki.
Po pierwsze, musi mieć miejsce „akt udostępniania”,
czyli czynność techniczna umożliwiająca dostęp do
utworu – za taką TSUE uznał posłużenie się linkiem. Po
drugie zaś, owo udostępnienie musi być adresowane
do określonej publiczności (rozumianej jako pewien
szerszy krąg osób). Chodzi przy tym wyłącznie o „nową publiczność” – czyli taką, której nie brał pod uwagę
autor (uprawniony), zezwalając na pierwotne publiczne
udostępnienie utworu. W ocenie TSUE link nie prowadzi do udostępnienia utworu nowej publiczności, ponieważ umieszczając utwór na ogólnodostępnej stronie
internetowej, uprawniony bierze pod uwagę wszystkich
użytkowników sieci jako potencjalną publiczność.
To podejście wywołało jednak pewne wątpliwości,
bowiem Trybunał nie odniósł się wprost do przypadku,
w którym linkowany utwór znalazł się w internecie bez
zgody uprawnionego. Wątpliwości te dotyczą w szczególności stosowania kryterium „nowej publiczności” –
jeśli uprawniony nie miał szansy wybrać publiczności, to
z jego perspektywy zazwyczaj będzie to „nowa publiczność”. Jak zaś wskazano wyżej, jeśli akt udostępnienia
utworu powoduje skierowanie go do nowej publiczności, to jest to publiczne udostępnianie utworu w rozuDyrektywa 2001/29/WE Parlamentu Europejskiego i Rady z dnia
22 maja 2001 r. w sprawie harmonizacji niektórych aspektów praw
autorskich i pokrewnych w społeczeństwie informacyjnym
(Dz. Urz. UE L Nr 167, s. 10 ze zm.).
1
mieniu art. 3 ust. 1 dyrektywy InfoSoc. Czy zatem każdy link do utworu bezprawnie zamieszczonego w internecie stanowi takie jego udostępnienie (a więc potencjalne naruszenie praw autorskich)? Kwestia ta stanęła przed TSUE w sprawie C-160/15 GS Media, zaś
Rzecznik Generalny w wydanej niedawno opinii proponuje odejście od dotychczasowej linii orzeczniczej.
Link to zazwyczaj tylko drogowskaz
Fakty w sprawie zawisłej przed Trybunałem są następujące: operator pewnej strony internetowej opublikował
na niej link prowadzący do ogólnodostępnej strony
osoby trzeciej, na której można było pobrać zdjęcia
pewnej holenderskiej celebrytki. Zdjęcia miały ukazać
się w numerze miesięcznika „Playboy”, który nie był
jeszcze dostępny na rynku w chwili zamieszczenia linku,
i zostały umieszczone na docelowej stronie bez zgody
uprawnionego. Czy w opisanej sytuacji linkujący dokonał publicznego udostępnienia utworów?
Tylko jeżeli link był konieczny do uzyskania dostępu do
utworów, odpowiada w swej opinii Rzecznik Generalny. W przeciwnym wypadku bowiem, wbrew dotychczasowemu stanowisku Trybunału, nie należy w ogóle
uznawać linkowania za czynność udostępnienia. Jeśli
utwory są już ogólnie dostępne na stronie internetowej, zamieszczenie linku do tej strony nie jest – zdaniem Rzecznika – „aktem udostępniania”, lecz jedynie
ułatwia odnalezienie tych utworów. Posługując się porównaniami użytymi przez uczestników postępowania,
link funkcjonuje wtedy tak jak przypis w tekście czy
drogowskaz. Rzecznik podkreślił, że link można uznać
za „akt udostępniania” tylko wtedy, gdy stanowi niezbędną interwencję, bez której nie można uzyskać dostępu do utworu. Jego zdaniem zaś link do publicznie
dostępnej strony takiej interwencji nie stanowi. Nie ma
przy tym znaczenia stan świadomości linkującego, rozumiany jako jego wiedza (lub powinność dowiedzenia
się) o tym, że utwory ze strony źródłowej znalazły się
tam bez zgody uprawnionego.
Kryterium „nowej publiczności” – tylko w razie
zgody uprawnionego
Już sama odmowa uznania linku za akt udostępniania
wystarcza do stwierdzenia, że nie zachodzi publiczne
udostępnianie utworów. Rzecznik zdecydował się jednak rozważyć także drugie kryterium wynikające
z art. 3 ust. 1, zajmując stanowisko, że kryterium „nowej publiczności” w ogóle nie stosuje się do przypadków, w których nie występuje zgoda uprawnionego.
Zresztą w ocenie Rzecznika nawet próby zastosowania
tego kryterium w sprawie takiej jak GS Media powinny
prowadzić do wniosku, że interwencja linkującego nie
była niezbędna dla udostępnienia utworu „nowej publiczności”, bowiem i tak był on już ogólnie dostępny.
Wykładnia prointernetowa?
W podsumowaniu swej opinii Rzecznik powołuje jeszcze jeden argument przeciwko zakwalifikowaniu linków
do treści ogólnodostępnych jako publicznego udostępniania w rozumieniu art. 3 ust. 1 dyrektywy InfoSoc:
linki są podstawą funkcjonowania internetu. Jednym
z celów tej dyrektywy jest zaś wspieranie rozwoju
społeczeństwa informacyjnego, który uległby spowolnieniu, gdyby za każdym razem trzeba było weryfikować, czy linkowane treści znalazły się w internecie za
zgodą uprawnionego.
Jednak nawet jeśli Trybunał zdecyduje się „uratować
internet” i wbrew dotychczasowemu orzecznictwu
podzieli stanowisko Rzecznika, zapewne nie rozstrzygnie to wszelkich problemów związanych z linkowaniem. Jednym z nich może okazać się ustalenie, kiedy
link jest „niezbędny” w celu uzyskania dostępu do
utworu. Jak zauważa sam Rzecznik, niewątpliwie obejmuje to przypadek już wskazywany przez Trybunał,
czyli wykorzystanie linków do omijania zabezpieczeń
technicznych (np. paywalli) stron niedostępnych dla
ogółu. Czy jednak tak samo należy traktować np. utwory udostępniane na stronach nieindeksowanych przez
popularne wyszukiwarki oraz na tzw. serwerach CDN
(Content Delivery Network)? Nasuwa się też pytanie, czy
w przypadku, w którym link jest konieczny dla dokonania publicznego udostępnienia utworu, samo umieszczenie pliku z utworem na serwerze już nie stanowi
takiego udostępnienia.
Być może kwestie te rozstrzygnie sam TSUE w kolejnych sprawach. Będzie miał jeszcze kilka okazji, by wypowiedzieć się w tematyce linków. Na rozstrzygnięcie
czeka już kolejna sprawa, C-527/15 Filmspeler, w której
sąd holenderski pyta, czy do publicznego udostępniania
utworów dochodzi przy sprzedaży produktu (odtwarzacza multimedialnego), którego oprogramowanie
zawiera hiperłącza do stron internetowych bezpośrednio udostępniających bez zgody uprawnionych filmy,
seriale i programy na żywo.