mlodzianki 260 - Kościół Akademicki św. Anny

Transkrypt

mlodzianki 260 - Kościół Akademicki św. Anny
Pismo studentów nr 17 (260)
15.02.2009
KOMENTARZ DO NIEDZIELNEJ
EWANGELII
Pewnego dnia
przyszedł do Jezusa trędowaty i
upadając na kolana, prosił Go: Jeśli chcesz, możesz
mnie oczyścić.
Zdjęty litością,
wyciągnął rękę,
dotknął go i rzekł
do niego: Chcę,
bądź oczyszczony!
Natychmiast trąd
go opuścił i został
oczyszczony. Jezus surowo mu
przykazał i zaraz
go odprawił, mówiąc mu: Uważaj,
nikomu nic nie
mów, ale idź pokaż się kapłanowi
i złóż za swe
oczyszczenie ofiarę, którą przepisał
Mojżesz, na świadectwo dla nich.
Lecz on po wyjściu zaczął wiele
opowiadać i rozgłaszać to, co zaszło, tak że Jezus
nie mógł już jawnie wejść do miasta, lecz przebywał w miejscach
pustynnych. A
ludzie zewsząd
schodzili się do
Niego.
(Mk 1,40-45 )
Scena z dzisiejszej Ewangelii niesie ze sobą niezwykle konkretny i
jasny przekaz. Osobisty kontakt z Chrystusem może dać nam
oczyszczenie, a więc uwolnić nas z różnego rodzaju ograniczeń.
Nie chodzi tu bynajmniej wyłącznie o ograniczenia czysto fizyczne, a więc ściśle rozumiane uzdrowienie z choroby, które stało się
udziałem wspomnianego dziś trędowatego i którego także dzisiaj
doświadcza wielu ludzi. Oczyszczenie pochodzące od Chrystusa
ma również głęboki wymiar duchowy i w tym konkretnym sensie
otwiera nam drogę do prawdziwej wolności. Może nas bowiem
całkowicie uwolnić od podstawowej dolegliwości oddzielającej
człowieka od Boga, a więc od grzechu. Sam grzech – chociaż niekiedy trudno go dostrzec – staje się w rzeczywistości znacznie
gorszy od trądu, bowiem trwale odgradza duszę człowieka od źródła prawdziwej Miłości i radości, której nie da się zastąpić żadnym innym życiowym doświadczeniem, czy przeżyciem. Kiedy
czytamy dziś o tak wielkim miłosierdziu Chrystusa, który „zdjęty
litością” po raz kolejny wyciąga swą rękę i daje szansę powrotu
każdemu, nawet największemu grzesznikowi, nie mamy już żadnej wątpliwości na czym polega zbawienie, które On przynosi.
Jako grzesznicy nie jesteśmy już więcej skazani na trwałe potępienie i wykluczenie ze społeczności ludzi wierzących. Nie musimy więc pozostawać „w odosobnieniu” i „poza obozem” (zob.
fragmenty pierwszego czytania), bowiem Chrystus jest silniejszy i
większy niż ludzka nieczystość, a przy tym nikomu nie zamyka
definitywnie drogi powrotu do siebie.
Uzdrowienie, które stale jest możliwe w Chrystusie wymaga jednak naszej zdecydowanej woli nawrócenia. Nie wystarcza więc
sama świadomość grzechu i żal związany z jego popełnieniem.
Potrzeba niezbędnej aktywności podobnej do tej, którą prezentuje trędowaty z dzisiejszej Ewangelii. Każde oczyszczenie i nawrócenie wymaga pokornego i pełnego wiary wyznania swojej słabości względem Tego, który może uleczyć każdego człowieka z każdej choroby, ale który jednocześnie nigdy takiego uzdrowienia na
nikim nie wymusza. Aby wyzwolić się z grzechu trzeba po prostu
przyjść do Chrystusa, podobnie jak ci wszyscy ludzie, którzy
„zewsząd schodzili się do Niego”. To bezpośrednie spotkanie nie
ma być jednak wyłącznie rytuałem odbywającym się według
wcześniej ustalonego schematu, ale ma prowadzić do realnej
przemiany i prawdziwego uzdrowienia tak duszy, jak i ciała. Warto w tym kontekście zadać sobie pytanie – czy rzeczywiście mamy
to głębokie pragnienie oczyszczenia, którego Chrystus chce nam
udzielać.
2
Marcin Stębelski
To wodzireje jeszcze istnieją?!
Witam serdecznie i dziękuję za poświęcony czas; rozumiem, że dobrze
trafiłam – Pan Krzysztof Karpiński –
wodzirej?
Tak… zwany zwykle wodzirejem Karpikiem
– to od nazwiska.
Według Wikipedii „Wodzirej jest to
osoba prowadząca tańce na zabawach
i balach dyktująca układ korowodu,
kolejność figur w tańcu”, ale czym dokładnie zajmuje się dzisiaj wodzirej?
Wiki ma rację – wodzirej współczesny zajmuje się tańcem, głównie tańcem integracyjnym. Stereotypem jest kojarzenie wodzireja
z konkursami i opowiadaniem dowcipów czy
robieniem z siebie gwiazdy albo jakiegoś
show. Ktoś po szkoleniu w szkole katowickiej dla wodzirejów na pewno nie będzie
robił konkursów typu „przekładanie owoców
między nogawkami” czy „rozpoznawania po
kolanku”, nie będzie nikogo ośmieszał i wystawiał na krępujące sytuacje. Prawdziwego
wodzireja można rozpoznać po obowiązkowym fraku, w którym pracuje.
Pan zajmuje się tym w ramach hobby
czy jest to praca na cały etat?
łem się na zakup sprzętu i zaangażowanie się
w „wodzirejkę”.
Zanim sam Pan zdecydował się na to
zajęcie, czy wcześniej korzystał Pan z
usług wodzireja?
Kiedyś całkowicie przypadkowo zostałem
wkręcony na imprezę, którą prowadzili wodzireje. Dla mnie był to szok! Ogromne zaskoczenie! Nigdy nie spodziewałbym się, że
można tak się bawić! Wcale nie trzeba było
umieć tańczyć, żeby się dobrze czuć na imprezie tanecznej. Wodzireje sporo tańców
prowadzili, pokazywali kroki, ale odbiegało
to od kursu tańca – to była po prostu zabawa. Tego brakowało mi od dziecka – takiego
pomysłu na zabawę, który od uczestników
nie wymaga wielkich umiejętności, tylko
wykorzystania tego, że mają nogi, ręce i biodra.
W tygodniu jestem grafikiem komputerowym, a weekendami pakuję nagłośnienie ze
światłami, mikrofon oraz wspomniany frak i
przekształcam się w wodzireja. Zleceń jest
na tyle sporo, że mogę to spokojnie nazwać
pracą na pełen etat. Niektórzy znajomi z
branży poświęcili się całkowicie imprezom.
Rozwijają swoje firmy, szkoląc pracowników, tworząc nowe składy ta, aby móc w
jedną sobotę obsłużyć kilka imprez.
Teraz ci wodzireje, których tam widziałem
pierwszy raz, są moimi dobrymi przyjaciółJak długo już się tym Pan zajmuje?
mi. A czy korzystałem z usług wodzireja?
Swoją firmę oferującą takie usługi mam od 2 Tak, ale to dopiero teraz w minioną sobotę,
lat, wcześniej byłem pracownikiem innego przy okazji swojego ślubu miałem 2 wodzirejów w roli zawodowców i 3 będących gośćmi.
wodzireja. Dzięki temu mogłem doskonalić
Tak, aby każdy z nich czuł się dobrze, mogli
warsztat nie tylko na kursie, ale i w praktyce.
się wykazać, co oczywiście zaowocowało
Po otrzymaniu dotacji unijnej zdecydowawspaniałym weselem.
3
Jak zareagowało pana środowisko frekwencję na parkiecie.
(rodzina, przyjaciele, znajomi) na
wieść o tym, że chce Pan zostać wodzi- Czy Polacy potrafią się bawić?
rejem?
Miałem kiedyś wesele polsko-irlandzkie,
Znajomym, rodzinie niewiele mówiło słowo które, jak to mamy w zwyczaju, rozpoczynawodzirej albo też wyobrażenie tej działalno- my korowodem. Jest to wersja poloneza,
ści było odbiegające od tego, czym to jest w której nie trenujemy, nie mówimy, od której
rzeczywistości. Od większości ludzi można nogi ruszamy, tylko po prostu tańczymy.
usłyszeć słowa w stylu – to coś takiego jak Układ jest przemyślany wcześniej i na tyle
przygotowany, aby poprzez wydawane kowodzirej jeszcze istnieje?!
mendy powstały tunele, ósemki, wąż czy
Jest Pan młodym człowiekiem Czy ślimak. Na tym właśnie dwunarodowym
młodzież korzysta z Pana usług rów- weselu Polacy szli dostojnie, elegancko, a
nie często jak ludzie dojrzalsi?
Irlandczycy słysząc podkład muzyczny szli
podskakując. W dalszej części przyjęcia nikt
To, co proponujemy dzięki inspiracjom ze by nie odróżnił Polaka od obcokrajowca.
szkoły katowickiej, jednoczy pokolenia –
sprawdza się doskonale dla dzieci, młodzieży Krąży gdzieś taka opinia, że Polacy to spryi emerytów. Zwykle prowadzimy wesela, ciarze – i rzeczywiście – obserwujemy to
jednak jesteśmy też angażowani do studnió- podczas imprez tanecznych. Zdarza się tak,
że zrobimy raz jakiś taniec czy węża, np. z
wek, imprez studenckich i bali dla dzieci.
przybijaniem piąteczek i za jakiś czas goście
Na jakie imprezy jest Pan najczęściej wykorzystują - już bez naszego udziału - ten
zapraszany?
właśnie pomysł.
Zwykle są to wesela i imprezy firmowe.
Głównym czynnikiem ograniczającym wykorzystanie nas np. na imprezach szkolnych
jest cena, która nie jest zawsze do przeskoczenia przez komitety rodzicielskie.
Czy ma Pan swój ulubiony rodzaj
przyjęć, na których szczególnie miło
Panu występować?
Uwielbiam wesela. Może dlatego, że obsługujemy ich najwięcej i czujemy się na nich
razem z DJ jak ryba w wodzie. To są imprezy, na których są goście w różnym wieku.
Jest to ogromna radość widzieć uśmiech na
twarzy wnuka i dziadka wykonującego figury
typu taniec brzucha czy bębenki przy piosence Urszuli Dudziak. To są też imprezy, na
których jesteśmy najbardziej doceniani.
Przyczynia się też do tego efektu DJ, który
puszcza najbardziej zróżnicowaną muzykę,
jaką można sobie wyobrazić – od walczyków
poprzez Bony M i Abbę do Feela. Mamy też
zasadę, że puszczane kawałki muszą być
znane przez większość gości – muszą być
hitami – wtedy nie musimy się obawiać o
4
Czy ma Pan jakieś stałe (niezmienne)
punkty swojego programu?
Tak, ale o tym opowiadam tylko klientom.
(śmiech) Każda impreza jest z innymi gośćmi, dlatego scenariusz tworzony jest dynamicznie w trakcie trwania zabawy. Czasami
zdarza się, że z propozycjami do gości wychodzę trzy razy, a innym razem z siedem.
Zależy to głównie od ludzi i mojego wyczucia. Mam też świadomość, że jak goście sami
dobrze się bawią, to wodzirej zamiast pomagać, może przeszkadzać swoimi propozycjami. Dlatego też nie ustalam super dokładnego scenariusza imprezy. Są oczywiście stałe
punkty typu np. korowód i właśnie dzięki
nim można rozpoznać wodzirejów w całej
Polsce.
Czy któreś ze zleceń
utkwiło w Pana pamięci?
szczególnie
W pamięci mam dość dobrze przyjęcie, podczas którego obsługa sali wyłączyła czujki
dymu nie te, co potrzeba i na części tanecznej cały czas były aktywne. Gdy DJ puścił
trochę dymu, włączył się alarm, którego nie wa nie wyrażą emocji, jakie towarzyszą podmożna było wyłączyć i w efekcie mieliśmy czas tańców typu Zorba czy Kankan. Aaa… i
zapraszam
na
www.wodzirej.karpik.eu,
straż pożarną na imprezie.
gdzie można więcej poczytać na temat pracy
Bardzo dziękuję za rozmowę i życzę wodzireja i obejrzeć reportaże filmowe.
samych przyjemnych doświadczeń
oraz sukcesów w pracy.
rozmawiała Klaudia KlamarDzięki, ja życzę Tobie i Czytelnikom imprezy
z profesjonalnym wodzirejem, bo żadne sło-
Human Rights
Watch,
jedna z najbardziej znanych na świecie organizacji broniących praw człowieka, w swym dorocznym raporcie
skrytykowała Polskę. Przypomniała o
homofobii władz i „skrajnie limitowanych prawach reprodukcyjnych”.
Przejawem skrajnej niechęci naszej władzy
do homoseksualistów i homoseksualizmu
było marcowe orędzie do narodu Prezydenta
RP. Lech Kaczyński straszył tam Polaków, że
podpisanie Karty Praw Podstawowych może
doprowadzić do narzucenia naszemu krajowi przez UE zalegalizowania związków homoseksualnych. Kto widział orędzie – wie,
że tak było. To jest jednak problem marginalny. Wg mojej wiedzy (a mieszkam w kraju nad Wisłą od urodzenia) państwo nie
poddaje homoseksualistów żadnym represjom. Mają oni dokładnie takie same prawa,
jak reszta społeczeństwa. To, co robią w alkowie, nie interesuje urzędników państwowych. I to chyba naturalna sytuacja. Homoseksualistów ludzie mogą popierać lub nie –
to już nie jest łamanie praw człowieka.
I na tym niestety muszę zakończyć te rozważania. Homoseksualistów nikt w Polsce nie
zabija (dzięki Bogu), a dzieci nienarodzone
niestety tak. Zajmijmy się więc nimi. Tak też
zrobili ludzie z HRW. Problem polega na
tym, że obrońcy praw człowieka krytykują
Polskę nie za to, że najmłodszych zabija, ale,
że zabija ich za mało… To nie żart. Mimo iż
artykuł 3 Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka (na której opiera się ONZ) mówi, że
„każdy człowiek ma prawo do życia, wolno5
Marcinkiewicz
ści i bezpieczeństwa swej osoby”, jesteśmy
wzywani aby najsłabszym to życie odbierać.
I kto do tego nawołuje?! „Obrońcy praw
człowieka”.
W tym momencie część czytelników pewnie
stwierdzi, że dramatyzuję. Wskażą sytuacje
kobiet, które muszą dokonać wyboru – urodzić dziecko pomimo niebezpieczeństwa dla
swojego życia czy nie ryzykować. Powiedzą,
że oczywiście my, katolicy, wiemy, co zrobić,
ale dla zlaicyzowanego społeczeństwa może
to nie być takie proste. Niektórzy mogą więc
pomyśleć, że chroniąc prawo do życia matki,
powinniśmy jej dać wybór – urodzić dziecko
lub go nie rodzić…
Można by tu dojść do bardzo skomplikowanych i ciekawych rozważań. Nie tym razem
jednak. Sytuacja pozbawiona jest odrobiny
subtelności. HRW wzywa bowiem do powszechnego prawa do aborcji. Albo prościej,
każda kobieta ma móc zdecydować, czy chce
zabić swe dziecko. Nie musi mieć żadnej
konkretnej przyczyny – bo to jej przyrodzone i niezbywalne prawo. Natomiast prawem
nienarodzonego dziecka jest umrzeć…
Jeżeli ktoś uważa, że to już koniec absurdów,
muszę rozczarować. Raport nadmienia też,
że w Polsce lekarze mogą odmówić zabicia
dziecka powołując się na swoje sumienie.
Oczywiście uważa się to za sytuację niepożądaną. A przecież artykuł 19 wspomnianej już
Deklaracji głosi, że „każdy człowiek ma prawo do wolności myśli, sumienia i wyznania”.
Okazuje się, że nie zawsze. Tą wolność można mu zawieszać – w imię wolności matek
do zabijania swych dzieci. W sumie każdy
komentarz wydaje się tu być zbędny… Nie
jestem jednak w stanie się powstrzymać.
Wydaje się, że środowiskom proaborcyjnym
nie wystarczy już milczące przyzwolenie
przyzwoitych lekarzy. Teraz muszą oni przy-
jąć postawę aktywnego uczestnictwa.
Wydaje się to być zupełną klęską samej idei
Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka.
Aby lepiej to zrozumieć należy spojrzeć na
historyczne tło jej podpisania.
1948 - Hitler został pokonany, ale świat wyszedł z wojny okaleczony. Przede wszystkim
moralnie. Naziści skarykaturyzowali poglądy
Nietschego. Uważali, że są „nadludźmi”,
których żadne normy w stosunkach z resztą
świata nie obowiązują. A kiedy upadali, to
Hitler twierdził, że skoro nie umieli podbić
świata, to po prostu przecenili samych siebie. Nie uważał, że same założenia, jakoby
jednostka silniejsza mogła nie przestrzegać
zasad moralnych, było złe. Uważał, że to nie
on, jest tą jednostką.
I na gruncie tego podważenia wartości, Powszechna Deklaracja, miała być podstawą,
na której zostanie zbudowany przyszły ład.
Sama raczej nic nowego nie wnosiła – była
jednak zebraniem zasad, których mieli przestrzegać wszyscy. Niezależnie od poglądów
ani wyznania. Nikt nie spodziewał się wtedy,
że po 60 latach, komuś przyjdzie do głowy
wywrócić te zasady. I do tego będzie jeszcze
głośno krzyczał, że robi to w ich imieniu…
Postawa Human Rights Watch wpisuje się w
jakiś szerszy kontekst. Wszystkich próbuje
się „na siłę” nawrócić na jeden z góry upatrzony punkt widzenia. Przykładem tego jest
choćby słownictwo, którym się posługujemy.
Nie mówimy już „zabijanie dzieci nienarodzonych”, a bardziej elegancko – „aborcja”.
Zamiast „dziecko” – „płód”. Wszystko przebijają jednak „skrajnie limitowane prawa
reprodukcyjne”. Brzmi to trochę jak partyj-
na nowomowa i w zasadzie nie różni się od
niej wiele. Bo „prawa reprodukcyjne”, to
wbrew pozorom nie możliwość reprodukcji,
czyli posiadania potomstwa, ale możliwość
zabicia go zanim się narodzi. A więc wprowadzamy nowe pojęcie, które dobrze się
społeczeństwu kojarzy, albo nie kojarzy się
wcale i zastępujemy nim oznaczenie tego, co
chcemy wypromować. Mówiąc „zabijanie
dzieci” mamy przed oczami zwyrodniałych
morderców, aborcja czy zabieg – lekarzy w
białych kitlach.
Nie możemy pozwolić, żeby aborcji nie towarzyszyła refleksja, co to właściwie jest. I
nie możemy pozwolić, aby ktoś nam narzucił, żebyśmy postępowali niezgodnie ze swoim sumieniem. Mamy prawo mieć swoje
zdanie. I nie koniecznie musimy się tego
krępować. To, że zewsząd słychać głosy wypowiadające się w duchu HRW, nie oznacza,
że ludzie ci mają rację. Nie oznacza to nawet,
że są w większości. Dlatego świadomi własnej siły, a przede wszystkim swej racji, musimy bronić życia nienarodzonych.
Cóż, kończąc już te rozważania, warto nadmienić, że wspomniany raport opisuje sytuację w 90 krajach świata. I, że kilkakrotnie
krytykuje nawet prawdziwe łamanie praw
człowieka. Niestety, realne problemy, rozwodnione w papce problemów urojonych ,
przestają być widoczne. I tak otrzymujemy
blisko sześciuset stronicowy dokument, którego prawie nikt nie przeczyta. I to chyba
jest niestety jego największa zaleta…
Widowisko historyczne
„Zamach na Kutscherę”
padającą w bieżącym roku 65 rocznicą zamachu na generała Franza Kutscherę
(dowódcy SS i Policji zwanego katem Warszawy). W widowisku udział wezmą zespoły
rekonstrukcyjne działające w ramach Stowarzyszenia Tradycji Armii Krajowej w Warszawie (Harcerska Grupa Historyczna
„Wigry”,
Stowarzyszenie
Historyczne
„Cytadela”, GRH „Pionier 39”, Stowarzyszenie Inscenizacji Historycznych Pomerania
1945, GRH 130. Panzer–Lepr–Division,
GRH Batalion Czata 49, Stowarzyszenie PSZ
oraz goście). Patronat honorowy nad rekonstrukcją objęła Prezydent m.st. Warszawy
i gra uliczna ”Najgłośniejsze akcje Kedywu Armii Krajowej” – Warszawa,
22 lutego 2009 r.22 lutego 2009 roku
o godzinie 12.00 w Alejach Ujazdowskich (między ul. Piękną i Al. Róż) w Warszawie odbędzie się widowisko historyczne „Zamach na Kutscherę”.
Imprezę organizuje warszawski Oddział Instytutu Pamięci Narodowej (w ramach cyklu
„Bohaterowie Warszawy”) w związku z przy6
Mateusz Golianek
Hanna Gronkiewicz-Waltz. Patronat medialny objęły: TVP Warszawa, TVP Historia,
Radio
Warszawa
i
Życie
Warszawy.Widowisko zorganizowane zostało we
współpracy z Urzędem m. st. Warszawy,
Biurem Bezpieczeństwa Narodowego, Urzędem do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych oraz Światowym Związkiem
Żołnierzy Armii Krajowej.Tego samego dnia
w godzinach 9.45-12.00 zostanie przeprowadzona gra uliczna „Najgłośniejsze akcje Kedywu Armii Krajowej”. Uczestnicy podzieleni zostaną na trzy patrole. Każda
z grup przejdzie szlakiem jednej z akcji zrealizowanych przez Kierownictwo Dywersji
Armii Krajowej w 1943 i 1944 roku w Warszawie. Pierwsza grupa przejdzie trasą, którą
przewożony był Jan Bytnar „Rudy” – odbity
przez Bataliony Szturmowe Szarych Szeregów w ramach tzw. Akcji pod Arsenałem.
Druga grupa przejdzie szlakiem akcji przeprowadzonej przez kompanię dyspozycyjną
Kedywu „Agat”, w wyniku której zastrzelono
Franza Kutscherę. Trzeci patrol przejdzie
szlakiem akcji likwidacyjnej skierowanej
przeciwko sadystycznemu kierownikowi
zmiany w oddziale kobiecym więzienia na
Pawiaku gestapowcowi Ernestowi Weffelsowi.
Gra będzie toczyła się wokół pięciu lokalizacji na terenie Warszawy: Al. Szucha, Al.
Ujazdowskich, Al. Róż, Placu na Rozdrożu,
Parku Ujazdowskiego, ul. Długiej: Arsenał –
Muzeum Archeologiczne.Każdy zespół biorący udział w grze powinien być wyposażony
w plan Warszawy, długopisy, aparat fotograficzny lub telefon z aparatem oraz kartępracy.
Wszystkich chętnych do wzięcia
udziału w grze zapraszamy o godzinie
9.45 pod budynek Ambasady Republiki Serbii mieszczącej się przy Alejach
Ujazdowskich.W ramach projektu planowane jest wydanie folderu informacyjnego i
broszury z grą uliczną dla młodzieży.
Serdecznie zapraszamy
Wzrastanie w wierze
u stóp Ołtarza
„Panie, oto stoję wobec
wielkiej tajemnicy Twego
Słowa, które mam przekazywać innym. Pomóż
mi być najpierw dobrym
słuchaczem i świadkiem
Twego Słowa. Oczyść
moje wargi od wszelkiej
nieczystości, uczyń mnie
swoim narzędziem, bym
mógł nieść Cię ludziom
w sercu, w dłoniach, na
wargach. Amen” – oto
jedna z modlitw lektorów
Liturgicznej Służby Ołtarza. Ukazuje ona całe piękno i niezwykłość
posługi liturgicznej: tajemnicę spotkania
z Bogiem po przez słowo Pisma świętego i
powołanie do dzielenie się owym spotkanie
z innymi ludźmi.
7
Lektor ma łaskę od Pana
Boga bycia w centrum
chrześcijańskiego
życia
jakim jest Liturgia. To
właśnie przez święte obrzędy Kościół przypomina
nam treść naszej wiary
oraz wychwala Boga za
dzieło Stworzenia i Zbawienia.
Koroną Liturgii – jej
najwznioślejszą formą jest Msza święta. Urzeczywistnienie zbawczej ofiary
naszego
Pana
Jezusa
Chrystusa i autentyczne Jego wkroczenie w
naszą codzienność dokonuje się przez wrota
Liturgii. Msza Święta prowadzi do Komunii
z Bogiem, tym samym jest dla chrześcijanina
źródłem największych łask i radości. Jakże
zatem inaczej prosić o łaski Boże jak nie
przez udział w tajemnicach Liturgii? Gdzież
szukać wzrostu w wierze, nadziei i miłość jak
nie w cieniu – a raczej światłości – Ołtarza?
W sercu Kościoła bije zdrój łask Bożych
jakim jest Eucharystia. Przemiana chleba
i wina w Ciało i Krew Chrystusa jest cudem
ukazującym ogrom Bożego miłosierdzia.
Dzieje się to na Ołtarzu Pańskim w obecności kapłana. Spośród ludu wiernego najbliżej
tej tajemnicy są ci, którzy mają radość posługiwania przy świętych obrzędach – lektorzy.
Bycie lektorem jest zaszczytną radością ze
służby u naszego Pana Jezusa Chrystusa.
Poprzez asystę w czynnościach liturgicznych
można zbliżyć się do Boga obecnego
w sakramentach Kościoła. Pomagając przy
sakramencie chrztu lektor może na nowo
okrywać tajemnicę własnego włączenia we
wspólnotę wiernych; asystując przy bierzmowaniu może dotknąć żaru Ducha Świętego; trzymając patenę w czasie Komunii świętej może uzmysłowić sobie jak ważny jest ów
„chleb z nieba”, „pokarm aniołów”, który
pokrzepia nas w drodze do niebieskiej ojczyzny. Te wszystkie refleksje i związane z nimi
wewnętrzne poruszenia duszy mogą być
udziałem każdego wiernego, uczestniczącego w liturgii danego sakramentu. Jednakże
w posłudze lektorskiej jest pewien wyjątkowy akcent – mocne doświadczenie wspólnoty i unikalnej relacji Boga z każdym człowiekiem. Widząc maleństw, które mają za chwilę być ochrzczone i przejęcie ich rodziców,
patrząc na długi rząd ludzi podchodzących
do księdza biskupa po znamię Ducha Świętego, podsuwając patenę pod brodę kolejnej
osoby
przyjmującej
Ciało
Chrystusa
(czasami z ramieniem bolącym od zmęczenia, bo kolejka jest aż tak długa) lektor może
doświadczyć… No właśnie czego? Myślę, że
przede wszystkim siły więzów łączący nas
jeden Kościół i dobroci, którą ma dla każdego z nas Pan Jezus – Ten, który dał się
ochrzcić w wodach Jordanu, aby uświęcić
wodę, która jest znakiem zmazania grzechu
pierworodnego; który posłał Ducha Pocieszyciela, aby w każdym z nas stworzył swój
dar; który w końcu dał nam siebie samego
na pokarm życia, pokarm, którego nigdy nie
zabraknie i który jest dla każdego człowieka.
Wspólnotowość jest także istotą najbardziej
charakterystycznej funkcji lektora – odczytywania Słowa Bożego. Będąc na ambonie i
odczytując tzw. czytania lekcyjne, lektor
nijako użycza swoich ust Panu Bogu. Czynność ta wykonywana jest dla wspólnoty
wiernych zebranych w świątyni Boga, aby
każdy wzrastał „…w głębszym poznaniu Jego
samego” (Ef 1, 17b). Tym sposobem lektor
bardzo konkretnie uczestniczy w głoszeniu
Słowa Bożego. Wchodzi na drogę uświęcenia
siebie i innych ludzi. Drogę, która jest
otwarta…
Wspólnota Liturgicznej Służby Ołtarza Kościoła Akademickiego Św. Anny
pragnie zaprosić wszystkich chętnych
studentów do udziału w posłudze lektorskiej i wzrastania w wierze u stóp
Ołtarza! Nasze najbliższe spotkanie odbędzie się w niedzielę 22 lutego o godz. 17.30
w zakrystii. Zachęcamy do przyjścia i wsłuchania się w bicie serca Kościoła, którym
jest Chrystus objawiony w tajemnicach Liturgii świętej.
Kończę tradycyjnym pozdrowieniem lektorskim:
Kościół Akademicki
św. Anny w Warszawie
Zapraszamy do współredagowania naszego
pisma. Teksty i uwagi można przesyłać na
adres: [email protected]
Redakcja spotyka się w poniedziałki o 17.30
ul. Krakowskie Przedmieście 68,
www.swanna.waw.pl, tel. 826-89-91
Msze św. niedzielne: 8.30; 10.00; 12.00; 15.00;
19.00; 21.00. Msze św. w dni powszednie: 7.00;
7.30; 15.00; 18.30. (w I piątki miesiąca i 2. dnia
miesiąca: 21.00)
Króluj nam Chryste!
Lektor św. Anny
Sakrament Pokuty i Pojednania: pon.-piąt.
7.00-8.00; 15.00-19.00, sobota: 7.00-8.00, 1516, 18.30-19; niedziela: w czasie Mszy świętych.
Chrzty dzieci w niedzielę o godz 12.00
8