mlodzianki 260 - Kościół Akademicki św. Anny
Transkrypt
mlodzianki 260 - Kościół Akademicki św. Anny
Pismo studentów nr 17 (260) 15.02.2009 KOMENTARZ DO NIEDZIELNEJ EWANGELII Pewnego dnia przyszedł do Jezusa trędowaty i upadając na kolana, prosił Go: Jeśli chcesz, możesz mnie oczyścić. Zdjęty litością, wyciągnął rękę, dotknął go i rzekł do niego: Chcę, bądź oczyszczony! Natychmiast trąd go opuścił i został oczyszczony. Jezus surowo mu przykazał i zaraz go odprawił, mówiąc mu: Uważaj, nikomu nic nie mów, ale idź pokaż się kapłanowi i złóż za swe oczyszczenie ofiarę, którą przepisał Mojżesz, na świadectwo dla nich. Lecz on po wyjściu zaczął wiele opowiadać i rozgłaszać to, co zaszło, tak że Jezus nie mógł już jawnie wejść do miasta, lecz przebywał w miejscach pustynnych. A ludzie zewsząd schodzili się do Niego. (Mk 1,40-45 ) Scena z dzisiejszej Ewangelii niesie ze sobą niezwykle konkretny i jasny przekaz. Osobisty kontakt z Chrystusem może dać nam oczyszczenie, a więc uwolnić nas z różnego rodzaju ograniczeń. Nie chodzi tu bynajmniej wyłącznie o ograniczenia czysto fizyczne, a więc ściśle rozumiane uzdrowienie z choroby, które stało się udziałem wspomnianego dziś trędowatego i którego także dzisiaj doświadcza wielu ludzi. Oczyszczenie pochodzące od Chrystusa ma również głęboki wymiar duchowy i w tym konkretnym sensie otwiera nam drogę do prawdziwej wolności. Może nas bowiem całkowicie uwolnić od podstawowej dolegliwości oddzielającej człowieka od Boga, a więc od grzechu. Sam grzech – chociaż niekiedy trudno go dostrzec – staje się w rzeczywistości znacznie gorszy od trądu, bowiem trwale odgradza duszę człowieka od źródła prawdziwej Miłości i radości, której nie da się zastąpić żadnym innym życiowym doświadczeniem, czy przeżyciem. Kiedy czytamy dziś o tak wielkim miłosierdziu Chrystusa, który „zdjęty litością” po raz kolejny wyciąga swą rękę i daje szansę powrotu każdemu, nawet największemu grzesznikowi, nie mamy już żadnej wątpliwości na czym polega zbawienie, które On przynosi. Jako grzesznicy nie jesteśmy już więcej skazani na trwałe potępienie i wykluczenie ze społeczności ludzi wierzących. Nie musimy więc pozostawać „w odosobnieniu” i „poza obozem” (zob. fragmenty pierwszego czytania), bowiem Chrystus jest silniejszy i większy niż ludzka nieczystość, a przy tym nikomu nie zamyka definitywnie drogi powrotu do siebie. Uzdrowienie, które stale jest możliwe w Chrystusie wymaga jednak naszej zdecydowanej woli nawrócenia. Nie wystarcza więc sama świadomość grzechu i żal związany z jego popełnieniem. Potrzeba niezbędnej aktywności podobnej do tej, którą prezentuje trędowaty z dzisiejszej Ewangelii. Każde oczyszczenie i nawrócenie wymaga pokornego i pełnego wiary wyznania swojej słabości względem Tego, który może uleczyć każdego człowieka z każdej choroby, ale który jednocześnie nigdy takiego uzdrowienia na nikim nie wymusza. Aby wyzwolić się z grzechu trzeba po prostu przyjść do Chrystusa, podobnie jak ci wszyscy ludzie, którzy „zewsząd schodzili się do Niego”. To bezpośrednie spotkanie nie ma być jednak wyłącznie rytuałem odbywającym się według wcześniej ustalonego schematu, ale ma prowadzić do realnej przemiany i prawdziwego uzdrowienia tak duszy, jak i ciała. Warto w tym kontekście zadać sobie pytanie – czy rzeczywiście mamy to głębokie pragnienie oczyszczenia, którego Chrystus chce nam udzielać. 2 Marcin Stębelski To wodzireje jeszcze istnieją?! Witam serdecznie i dziękuję za poświęcony czas; rozumiem, że dobrze trafiłam – Pan Krzysztof Karpiński – wodzirej? Tak… zwany zwykle wodzirejem Karpikiem – to od nazwiska. Według Wikipedii „Wodzirej jest to osoba prowadząca tańce na zabawach i balach dyktująca układ korowodu, kolejność figur w tańcu”, ale czym dokładnie zajmuje się dzisiaj wodzirej? Wiki ma rację – wodzirej współczesny zajmuje się tańcem, głównie tańcem integracyjnym. Stereotypem jest kojarzenie wodzireja z konkursami i opowiadaniem dowcipów czy robieniem z siebie gwiazdy albo jakiegoś show. Ktoś po szkoleniu w szkole katowickiej dla wodzirejów na pewno nie będzie robił konkursów typu „przekładanie owoców między nogawkami” czy „rozpoznawania po kolanku”, nie będzie nikogo ośmieszał i wystawiał na krępujące sytuacje. Prawdziwego wodzireja można rozpoznać po obowiązkowym fraku, w którym pracuje. Pan zajmuje się tym w ramach hobby czy jest to praca na cały etat? łem się na zakup sprzętu i zaangażowanie się w „wodzirejkę”. Zanim sam Pan zdecydował się na to zajęcie, czy wcześniej korzystał Pan z usług wodzireja? Kiedyś całkowicie przypadkowo zostałem wkręcony na imprezę, którą prowadzili wodzireje. Dla mnie był to szok! Ogromne zaskoczenie! Nigdy nie spodziewałbym się, że można tak się bawić! Wcale nie trzeba było umieć tańczyć, żeby się dobrze czuć na imprezie tanecznej. Wodzireje sporo tańców prowadzili, pokazywali kroki, ale odbiegało to od kursu tańca – to była po prostu zabawa. Tego brakowało mi od dziecka – takiego pomysłu na zabawę, który od uczestników nie wymaga wielkich umiejętności, tylko wykorzystania tego, że mają nogi, ręce i biodra. W tygodniu jestem grafikiem komputerowym, a weekendami pakuję nagłośnienie ze światłami, mikrofon oraz wspomniany frak i przekształcam się w wodzireja. Zleceń jest na tyle sporo, że mogę to spokojnie nazwać pracą na pełen etat. Niektórzy znajomi z branży poświęcili się całkowicie imprezom. Rozwijają swoje firmy, szkoląc pracowników, tworząc nowe składy ta, aby móc w jedną sobotę obsłużyć kilka imprez. Teraz ci wodzireje, których tam widziałem pierwszy raz, są moimi dobrymi przyjaciółJak długo już się tym Pan zajmuje? mi. A czy korzystałem z usług wodzireja? Swoją firmę oferującą takie usługi mam od 2 Tak, ale to dopiero teraz w minioną sobotę, lat, wcześniej byłem pracownikiem innego przy okazji swojego ślubu miałem 2 wodzirejów w roli zawodowców i 3 będących gośćmi. wodzireja. Dzięki temu mogłem doskonalić Tak, aby każdy z nich czuł się dobrze, mogli warsztat nie tylko na kursie, ale i w praktyce. się wykazać, co oczywiście zaowocowało Po otrzymaniu dotacji unijnej zdecydowawspaniałym weselem. 3 Jak zareagowało pana środowisko frekwencję na parkiecie. (rodzina, przyjaciele, znajomi) na wieść o tym, że chce Pan zostać wodzi- Czy Polacy potrafią się bawić? rejem? Miałem kiedyś wesele polsko-irlandzkie, Znajomym, rodzinie niewiele mówiło słowo które, jak to mamy w zwyczaju, rozpoczynawodzirej albo też wyobrażenie tej działalno- my korowodem. Jest to wersja poloneza, ści było odbiegające od tego, czym to jest w której nie trenujemy, nie mówimy, od której rzeczywistości. Od większości ludzi można nogi ruszamy, tylko po prostu tańczymy. usłyszeć słowa w stylu – to coś takiego jak Układ jest przemyślany wcześniej i na tyle przygotowany, aby poprzez wydawane kowodzirej jeszcze istnieje?! mendy powstały tunele, ósemki, wąż czy Jest Pan młodym człowiekiem Czy ślimak. Na tym właśnie dwunarodowym młodzież korzysta z Pana usług rów- weselu Polacy szli dostojnie, elegancko, a nie często jak ludzie dojrzalsi? Irlandczycy słysząc podkład muzyczny szli podskakując. W dalszej części przyjęcia nikt To, co proponujemy dzięki inspiracjom ze by nie odróżnił Polaka od obcokrajowca. szkoły katowickiej, jednoczy pokolenia – sprawdza się doskonale dla dzieci, młodzieży Krąży gdzieś taka opinia, że Polacy to spryi emerytów. Zwykle prowadzimy wesela, ciarze – i rzeczywiście – obserwujemy to jednak jesteśmy też angażowani do studnió- podczas imprez tanecznych. Zdarza się tak, że zrobimy raz jakiś taniec czy węża, np. z wek, imprez studenckich i bali dla dzieci. przybijaniem piąteczek i za jakiś czas goście Na jakie imprezy jest Pan najczęściej wykorzystują - już bez naszego udziału - ten zapraszany? właśnie pomysł. Zwykle są to wesela i imprezy firmowe. Głównym czynnikiem ograniczającym wykorzystanie nas np. na imprezach szkolnych jest cena, która nie jest zawsze do przeskoczenia przez komitety rodzicielskie. Czy ma Pan swój ulubiony rodzaj przyjęć, na których szczególnie miło Panu występować? Uwielbiam wesela. Może dlatego, że obsługujemy ich najwięcej i czujemy się na nich razem z DJ jak ryba w wodzie. To są imprezy, na których są goście w różnym wieku. Jest to ogromna radość widzieć uśmiech na twarzy wnuka i dziadka wykonującego figury typu taniec brzucha czy bębenki przy piosence Urszuli Dudziak. To są też imprezy, na których jesteśmy najbardziej doceniani. Przyczynia się też do tego efektu DJ, który puszcza najbardziej zróżnicowaną muzykę, jaką można sobie wyobrazić – od walczyków poprzez Bony M i Abbę do Feela. Mamy też zasadę, że puszczane kawałki muszą być znane przez większość gości – muszą być hitami – wtedy nie musimy się obawiać o 4 Czy ma Pan jakieś stałe (niezmienne) punkty swojego programu? Tak, ale o tym opowiadam tylko klientom. (śmiech) Każda impreza jest z innymi gośćmi, dlatego scenariusz tworzony jest dynamicznie w trakcie trwania zabawy. Czasami zdarza się, że z propozycjami do gości wychodzę trzy razy, a innym razem z siedem. Zależy to głównie od ludzi i mojego wyczucia. Mam też świadomość, że jak goście sami dobrze się bawią, to wodzirej zamiast pomagać, może przeszkadzać swoimi propozycjami. Dlatego też nie ustalam super dokładnego scenariusza imprezy. Są oczywiście stałe punkty typu np. korowód i właśnie dzięki nim można rozpoznać wodzirejów w całej Polsce. Czy któreś ze zleceń utkwiło w Pana pamięci? szczególnie W pamięci mam dość dobrze przyjęcie, podczas którego obsługa sali wyłączyła czujki dymu nie te, co potrzeba i na części tanecznej cały czas były aktywne. Gdy DJ puścił trochę dymu, włączył się alarm, którego nie wa nie wyrażą emocji, jakie towarzyszą podmożna było wyłączyć i w efekcie mieliśmy czas tańców typu Zorba czy Kankan. Aaa… i zapraszam na www.wodzirej.karpik.eu, straż pożarną na imprezie. gdzie można więcej poczytać na temat pracy Bardzo dziękuję za rozmowę i życzę wodzireja i obejrzeć reportaże filmowe. samych przyjemnych doświadczeń oraz sukcesów w pracy. rozmawiała Klaudia KlamarDzięki, ja życzę Tobie i Czytelnikom imprezy z profesjonalnym wodzirejem, bo żadne sło- Human Rights Watch, jedna z najbardziej znanych na świecie organizacji broniących praw człowieka, w swym dorocznym raporcie skrytykowała Polskę. Przypomniała o homofobii władz i „skrajnie limitowanych prawach reprodukcyjnych”. Przejawem skrajnej niechęci naszej władzy do homoseksualistów i homoseksualizmu było marcowe orędzie do narodu Prezydenta RP. Lech Kaczyński straszył tam Polaków, że podpisanie Karty Praw Podstawowych może doprowadzić do narzucenia naszemu krajowi przez UE zalegalizowania związków homoseksualnych. Kto widział orędzie – wie, że tak było. To jest jednak problem marginalny. Wg mojej wiedzy (a mieszkam w kraju nad Wisłą od urodzenia) państwo nie poddaje homoseksualistów żadnym represjom. Mają oni dokładnie takie same prawa, jak reszta społeczeństwa. To, co robią w alkowie, nie interesuje urzędników państwowych. I to chyba naturalna sytuacja. Homoseksualistów ludzie mogą popierać lub nie – to już nie jest łamanie praw człowieka. I na tym niestety muszę zakończyć te rozważania. Homoseksualistów nikt w Polsce nie zabija (dzięki Bogu), a dzieci nienarodzone niestety tak. Zajmijmy się więc nimi. Tak też zrobili ludzie z HRW. Problem polega na tym, że obrońcy praw człowieka krytykują Polskę nie za to, że najmłodszych zabija, ale, że zabija ich za mało… To nie żart. Mimo iż artykuł 3 Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka (na której opiera się ONZ) mówi, że „każdy człowiek ma prawo do życia, wolno5 Marcinkiewicz ści i bezpieczeństwa swej osoby”, jesteśmy wzywani aby najsłabszym to życie odbierać. I kto do tego nawołuje?! „Obrońcy praw człowieka”. W tym momencie część czytelników pewnie stwierdzi, że dramatyzuję. Wskażą sytuacje kobiet, które muszą dokonać wyboru – urodzić dziecko pomimo niebezpieczeństwa dla swojego życia czy nie ryzykować. Powiedzą, że oczywiście my, katolicy, wiemy, co zrobić, ale dla zlaicyzowanego społeczeństwa może to nie być takie proste. Niektórzy mogą więc pomyśleć, że chroniąc prawo do życia matki, powinniśmy jej dać wybór – urodzić dziecko lub go nie rodzić… Można by tu dojść do bardzo skomplikowanych i ciekawych rozważań. Nie tym razem jednak. Sytuacja pozbawiona jest odrobiny subtelności. HRW wzywa bowiem do powszechnego prawa do aborcji. Albo prościej, każda kobieta ma móc zdecydować, czy chce zabić swe dziecko. Nie musi mieć żadnej konkretnej przyczyny – bo to jej przyrodzone i niezbywalne prawo. Natomiast prawem nienarodzonego dziecka jest umrzeć… Jeżeli ktoś uważa, że to już koniec absurdów, muszę rozczarować. Raport nadmienia też, że w Polsce lekarze mogą odmówić zabicia dziecka powołując się na swoje sumienie. Oczywiście uważa się to za sytuację niepożądaną. A przecież artykuł 19 wspomnianej już Deklaracji głosi, że „każdy człowiek ma prawo do wolności myśli, sumienia i wyznania”. Okazuje się, że nie zawsze. Tą wolność można mu zawieszać – w imię wolności matek do zabijania swych dzieci. W sumie każdy komentarz wydaje się tu być zbędny… Nie jestem jednak w stanie się powstrzymać. Wydaje się, że środowiskom proaborcyjnym nie wystarczy już milczące przyzwolenie przyzwoitych lekarzy. Teraz muszą oni przy- jąć postawę aktywnego uczestnictwa. Wydaje się to być zupełną klęską samej idei Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka. Aby lepiej to zrozumieć należy spojrzeć na historyczne tło jej podpisania. 1948 - Hitler został pokonany, ale świat wyszedł z wojny okaleczony. Przede wszystkim moralnie. Naziści skarykaturyzowali poglądy Nietschego. Uważali, że są „nadludźmi”, których żadne normy w stosunkach z resztą świata nie obowiązują. A kiedy upadali, to Hitler twierdził, że skoro nie umieli podbić świata, to po prostu przecenili samych siebie. Nie uważał, że same założenia, jakoby jednostka silniejsza mogła nie przestrzegać zasad moralnych, było złe. Uważał, że to nie on, jest tą jednostką. I na gruncie tego podważenia wartości, Powszechna Deklaracja, miała być podstawą, na której zostanie zbudowany przyszły ład. Sama raczej nic nowego nie wnosiła – była jednak zebraniem zasad, których mieli przestrzegać wszyscy. Niezależnie od poglądów ani wyznania. Nikt nie spodziewał się wtedy, że po 60 latach, komuś przyjdzie do głowy wywrócić te zasady. I do tego będzie jeszcze głośno krzyczał, że robi to w ich imieniu… Postawa Human Rights Watch wpisuje się w jakiś szerszy kontekst. Wszystkich próbuje się „na siłę” nawrócić na jeden z góry upatrzony punkt widzenia. Przykładem tego jest choćby słownictwo, którym się posługujemy. Nie mówimy już „zabijanie dzieci nienarodzonych”, a bardziej elegancko – „aborcja”. Zamiast „dziecko” – „płód”. Wszystko przebijają jednak „skrajnie limitowane prawa reprodukcyjne”. Brzmi to trochę jak partyj- na nowomowa i w zasadzie nie różni się od niej wiele. Bo „prawa reprodukcyjne”, to wbrew pozorom nie możliwość reprodukcji, czyli posiadania potomstwa, ale możliwość zabicia go zanim się narodzi. A więc wprowadzamy nowe pojęcie, które dobrze się społeczeństwu kojarzy, albo nie kojarzy się wcale i zastępujemy nim oznaczenie tego, co chcemy wypromować. Mówiąc „zabijanie dzieci” mamy przed oczami zwyrodniałych morderców, aborcja czy zabieg – lekarzy w białych kitlach. Nie możemy pozwolić, żeby aborcji nie towarzyszyła refleksja, co to właściwie jest. I nie możemy pozwolić, aby ktoś nam narzucił, żebyśmy postępowali niezgodnie ze swoim sumieniem. Mamy prawo mieć swoje zdanie. I nie koniecznie musimy się tego krępować. To, że zewsząd słychać głosy wypowiadające się w duchu HRW, nie oznacza, że ludzie ci mają rację. Nie oznacza to nawet, że są w większości. Dlatego świadomi własnej siły, a przede wszystkim swej racji, musimy bronić życia nienarodzonych. Cóż, kończąc już te rozważania, warto nadmienić, że wspomniany raport opisuje sytuację w 90 krajach świata. I, że kilkakrotnie krytykuje nawet prawdziwe łamanie praw człowieka. Niestety, realne problemy, rozwodnione w papce problemów urojonych , przestają być widoczne. I tak otrzymujemy blisko sześciuset stronicowy dokument, którego prawie nikt nie przeczyta. I to chyba jest niestety jego największa zaleta… Widowisko historyczne „Zamach na Kutscherę” padającą w bieżącym roku 65 rocznicą zamachu na generała Franza Kutscherę (dowódcy SS i Policji zwanego katem Warszawy). W widowisku udział wezmą zespoły rekonstrukcyjne działające w ramach Stowarzyszenia Tradycji Armii Krajowej w Warszawie (Harcerska Grupa Historyczna „Wigry”, Stowarzyszenie Historyczne „Cytadela”, GRH „Pionier 39”, Stowarzyszenie Inscenizacji Historycznych Pomerania 1945, GRH 130. Panzer–Lepr–Division, GRH Batalion Czata 49, Stowarzyszenie PSZ oraz goście). Patronat honorowy nad rekonstrukcją objęła Prezydent m.st. Warszawy i gra uliczna ”Najgłośniejsze akcje Kedywu Armii Krajowej” – Warszawa, 22 lutego 2009 r.22 lutego 2009 roku o godzinie 12.00 w Alejach Ujazdowskich (między ul. Piękną i Al. Róż) w Warszawie odbędzie się widowisko historyczne „Zamach na Kutscherę”. Imprezę organizuje warszawski Oddział Instytutu Pamięci Narodowej (w ramach cyklu „Bohaterowie Warszawy”) w związku z przy6 Mateusz Golianek Hanna Gronkiewicz-Waltz. Patronat medialny objęły: TVP Warszawa, TVP Historia, Radio Warszawa i Życie Warszawy.Widowisko zorganizowane zostało we współpracy z Urzędem m. st. Warszawy, Biurem Bezpieczeństwa Narodowego, Urzędem do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych oraz Światowym Związkiem Żołnierzy Armii Krajowej.Tego samego dnia w godzinach 9.45-12.00 zostanie przeprowadzona gra uliczna „Najgłośniejsze akcje Kedywu Armii Krajowej”. Uczestnicy podzieleni zostaną na trzy patrole. Każda z grup przejdzie szlakiem jednej z akcji zrealizowanych przez Kierownictwo Dywersji Armii Krajowej w 1943 i 1944 roku w Warszawie. Pierwsza grupa przejdzie trasą, którą przewożony był Jan Bytnar „Rudy” – odbity przez Bataliony Szturmowe Szarych Szeregów w ramach tzw. Akcji pod Arsenałem. Druga grupa przejdzie szlakiem akcji przeprowadzonej przez kompanię dyspozycyjną Kedywu „Agat”, w wyniku której zastrzelono Franza Kutscherę. Trzeci patrol przejdzie szlakiem akcji likwidacyjnej skierowanej przeciwko sadystycznemu kierownikowi zmiany w oddziale kobiecym więzienia na Pawiaku gestapowcowi Ernestowi Weffelsowi. Gra będzie toczyła się wokół pięciu lokalizacji na terenie Warszawy: Al. Szucha, Al. Ujazdowskich, Al. Róż, Placu na Rozdrożu, Parku Ujazdowskiego, ul. Długiej: Arsenał – Muzeum Archeologiczne.Każdy zespół biorący udział w grze powinien być wyposażony w plan Warszawy, długopisy, aparat fotograficzny lub telefon z aparatem oraz kartępracy. Wszystkich chętnych do wzięcia udziału w grze zapraszamy o godzinie 9.45 pod budynek Ambasady Republiki Serbii mieszczącej się przy Alejach Ujazdowskich.W ramach projektu planowane jest wydanie folderu informacyjnego i broszury z grą uliczną dla młodzieży. Serdecznie zapraszamy Wzrastanie w wierze u stóp Ołtarza „Panie, oto stoję wobec wielkiej tajemnicy Twego Słowa, które mam przekazywać innym. Pomóż mi być najpierw dobrym słuchaczem i świadkiem Twego Słowa. Oczyść moje wargi od wszelkiej nieczystości, uczyń mnie swoim narzędziem, bym mógł nieść Cię ludziom w sercu, w dłoniach, na wargach. Amen” – oto jedna z modlitw lektorów Liturgicznej Służby Ołtarza. Ukazuje ona całe piękno i niezwykłość posługi liturgicznej: tajemnicę spotkania z Bogiem po przez słowo Pisma świętego i powołanie do dzielenie się owym spotkanie z innymi ludźmi. 7 Lektor ma łaskę od Pana Boga bycia w centrum chrześcijańskiego życia jakim jest Liturgia. To właśnie przez święte obrzędy Kościół przypomina nam treść naszej wiary oraz wychwala Boga za dzieło Stworzenia i Zbawienia. Koroną Liturgii – jej najwznioślejszą formą jest Msza święta. Urzeczywistnienie zbawczej ofiary naszego Pana Jezusa Chrystusa i autentyczne Jego wkroczenie w naszą codzienność dokonuje się przez wrota Liturgii. Msza Święta prowadzi do Komunii z Bogiem, tym samym jest dla chrześcijanina źródłem największych łask i radości. Jakże zatem inaczej prosić o łaski Boże jak nie przez udział w tajemnicach Liturgii? Gdzież szukać wzrostu w wierze, nadziei i miłość jak nie w cieniu – a raczej światłości – Ołtarza? W sercu Kościoła bije zdrój łask Bożych jakim jest Eucharystia. Przemiana chleba i wina w Ciało i Krew Chrystusa jest cudem ukazującym ogrom Bożego miłosierdzia. Dzieje się to na Ołtarzu Pańskim w obecności kapłana. Spośród ludu wiernego najbliżej tej tajemnicy są ci, którzy mają radość posługiwania przy świętych obrzędach – lektorzy. Bycie lektorem jest zaszczytną radością ze służby u naszego Pana Jezusa Chrystusa. Poprzez asystę w czynnościach liturgicznych można zbliżyć się do Boga obecnego w sakramentach Kościoła. Pomagając przy sakramencie chrztu lektor może na nowo okrywać tajemnicę własnego włączenia we wspólnotę wiernych; asystując przy bierzmowaniu może dotknąć żaru Ducha Świętego; trzymając patenę w czasie Komunii świętej może uzmysłowić sobie jak ważny jest ów „chleb z nieba”, „pokarm aniołów”, który pokrzepia nas w drodze do niebieskiej ojczyzny. Te wszystkie refleksje i związane z nimi wewnętrzne poruszenia duszy mogą być udziałem każdego wiernego, uczestniczącego w liturgii danego sakramentu. Jednakże w posłudze lektorskiej jest pewien wyjątkowy akcent – mocne doświadczenie wspólnoty i unikalnej relacji Boga z każdym człowiekiem. Widząc maleństw, które mają za chwilę być ochrzczone i przejęcie ich rodziców, patrząc na długi rząd ludzi podchodzących do księdza biskupa po znamię Ducha Świętego, podsuwając patenę pod brodę kolejnej osoby przyjmującej Ciało Chrystusa (czasami z ramieniem bolącym od zmęczenia, bo kolejka jest aż tak długa) lektor może doświadczyć… No właśnie czego? Myślę, że przede wszystkim siły więzów łączący nas jeden Kościół i dobroci, którą ma dla każdego z nas Pan Jezus – Ten, który dał się ochrzcić w wodach Jordanu, aby uświęcić wodę, która jest znakiem zmazania grzechu pierworodnego; który posłał Ducha Pocieszyciela, aby w każdym z nas stworzył swój dar; który w końcu dał nam siebie samego na pokarm życia, pokarm, którego nigdy nie zabraknie i który jest dla każdego człowieka. Wspólnotowość jest także istotą najbardziej charakterystycznej funkcji lektora – odczytywania Słowa Bożego. Będąc na ambonie i odczytując tzw. czytania lekcyjne, lektor nijako użycza swoich ust Panu Bogu. Czynność ta wykonywana jest dla wspólnoty wiernych zebranych w świątyni Boga, aby każdy wzrastał „…w głębszym poznaniu Jego samego” (Ef 1, 17b). Tym sposobem lektor bardzo konkretnie uczestniczy w głoszeniu Słowa Bożego. Wchodzi na drogę uświęcenia siebie i innych ludzi. Drogę, która jest otwarta… Wspólnota Liturgicznej Służby Ołtarza Kościoła Akademickiego Św. Anny pragnie zaprosić wszystkich chętnych studentów do udziału w posłudze lektorskiej i wzrastania w wierze u stóp Ołtarza! Nasze najbliższe spotkanie odbędzie się w niedzielę 22 lutego o godz. 17.30 w zakrystii. Zachęcamy do przyjścia i wsłuchania się w bicie serca Kościoła, którym jest Chrystus objawiony w tajemnicach Liturgii świętej. Kończę tradycyjnym pozdrowieniem lektorskim: Kościół Akademicki św. Anny w Warszawie Zapraszamy do współredagowania naszego pisma. Teksty i uwagi można przesyłać na adres: [email protected] Redakcja spotyka się w poniedziałki o 17.30 ul. Krakowskie Przedmieście 68, www.swanna.waw.pl, tel. 826-89-91 Msze św. niedzielne: 8.30; 10.00; 12.00; 15.00; 19.00; 21.00. Msze św. w dni powszednie: 7.00; 7.30; 15.00; 18.30. (w I piątki miesiąca i 2. dnia miesiąca: 21.00) Króluj nam Chryste! Lektor św. Anny Sakrament Pokuty i Pojednania: pon.-piąt. 7.00-8.00; 15.00-19.00, sobota: 7.00-8.00, 1516, 18.30-19; niedziela: w czasie Mszy świętych. Chrzty dzieci w niedzielę o godz 12.00 8