Bombowiec Douglas wydobyty z morza

Transkrypt

Bombowiec Douglas wydobyty z morza
Bombowiec Douglas wydobyty z morza
2014-10-07
Od czasów II wojny światowej spoczywał na dnie Bałtyku, teraz stanie się ozdobą muzeum. Wrak
lekkiego bombowca Douglas A-20 został wydobyty z morza, w operacji brali udział m.in. nurkowie
z marynarki wojennej. Do dziś na świecie zachowało się zaledwie kilkanaście tego typu
amerykańskich samolotów. W Polsce nie było żadnego.
Eksperci nie mają wątpliwości: to jedno z najbardziej spektakularnych wydarzeń w polskiej
archeologii od czasów wojny. I to nie tyle ze względu na sam samolot, co stopień skomplikowania
operacji. – Wymagała ona nie tylko specjalistycznej wiedzy, doświadczenia, ale również
precyzyjnej koordynacji działań zespołu, który realizował przedsięwzięcie – mówi Iwona Pomian,
kierownik działu badań podwodnych Narodowego Muzeum Morskiego w Gdańsku. To właśnie ta
instytucja koordynowała projekt wydobycia bombowca. Wsparły ją marynarka wojenna i firma
Lotos Petrobaltic.
40 godzin pod wodą
Wrak bombowca spoczywał w pobliżu Rozewia, na głębokości 14 metrów. Został odkryty przeszło
rok temu przez załogę statku gdańskiego Instytutu Morskiego. Zdecydował o tym przypadek. – Na
przejściu z portu do miejsca, w którym planowaliśmy prace badawcze, nasza załoga testowała
sprzęt. I właśnie wówczas natrafiła na ciekawy obiekt – opowiadał Benedykt Hac z Instytutu.
Pierwsza próba wydobycia wraku została podjęta rok temu. Nie powiodła się ze względu na
kiepską pogodę. Kolejne podejście rozpoczęło się pod koniec sierpnia. Wówczas w miejsce, gdzie
spoczywa wrak, poszedł między innymi okręt ratowniczy marynarki wojennej ORP „Lech” z
załogą, do której dołączyli nurkowie z bliźniaczej jednostki ORP „Piast”. Razem z nimi popłynęli
specjaliści z Brzegowej Grupy Ratownictwa Morskiego, którzy obsługiwali sonar pionowy SeaKing
Hammerhead. – Pracowaliśmy tam w sumie pięć dni, a nasi nurkowie spędzili pod wodą 40 godzin
– mówi kmdr ppor. Wojciech Prys, dowódca jednostki.
Nurkowie przede wszystkim musieli oczyścić wrak z piasku i odkopać go na tyle, by stał się
możliwy montaż tzw. systemu zawiesi, które miały podnieść wrak. Z pomocą specjalistycznego
sprzętu przerzucono około 100 metrów sześciennych, czyli inaczej licząc 160 ton piasku. – W
rezultacie powstała niecka o średnicy 12 metrów i głębokości wahającej się od metra do dwóch –
wyjaśnia kmdr ppor. Prys. Następnym krokiem było założenie zawiesi i podniesienie wraku za
Autor: Łukasz Zalesiński
Strona: 1
pomocą okrętowego dźwigu. Nurkowie przeprowadzili oględziny kadłuba, w końcu samolot został
ustawiony na dnie poza wykopem. – Dzięki temu samolot miał uniknąć zasypywania przez piasek
– wyjaśnia kmdr ppor. Prys. – Poza tym był to test. Chcieliśmy zyskać pewność, że kadłub
Douglasa wytrzyma, a system zawiesi sprawdzi się podczas wydobywania wraku na powierzchnię
– dodaje.
Douglas do muzeum w Krakowie
Na tym rola marynarki się skończyła. Pozostawało czekać na kilka dni ładnej pogody, która
pozwoliłaby na finalizację przedsięwzięcia. W okolicach Rozewia, zwłaszcza jesienią, aura bywa
bardzo kapryśna, jednak operacja doczekała się szczęśliwego końca. W weekend wrak został
wydobyty na powierzchnię i przetransportowany na brzeg przez jednostki należące do firmy
Petrobaltic: statek badawczy „St. Barbara” oraz holownik „Kambr”.
Jakie będą jego dalsze losy? – Douglas trafi do zbiorów Muzeum Lotnictwa Polskiego w Krakowie.
Zanim jednak stanie na ekspozycji, musi przejść wiele zabiegów konserwatorskich – mówi
Aleksandra Pielechaty z Narodowego Muzeum Morskiego w Gdańsku. Na razie trudno określić,
jaki dokładnie będzie zakres prac. Wiadomo jednak, że wrak jest w stosunkowo dobrym stanie – w
samolocie zachowały się między innymi skrzydła i oba silniki.
Douglas A-20 to lekki bombowiec produkcji amerykańskiej. W sumie z taśm fabrycznych zjechało
7400 egzemplarzy. Trzy tysiące z nich, w ramach programu Lend-Lease, trafiło do ZSRR. I
właśnie przez sowieckie lotnictwo używana była maszyna, która potem przez lata spoczywała na
dnie Bałtyku. O jej historii wiemy stosunkowo niewiele. Najpewniej samolot nie został zestrzelony,
a jedynie wodował na skutek awarii, po czym zatonął. Do dziś na świecie zachowało się zaledwie
kilkanaście Douglasów A-20. W Polsce nie ma żadnego.
Podczas pierwszej próby podniesienia nurkowie z muzeum przeszukali wrak. Na powierzchnię
wydobyli ponad 40 przedmiotów, między innymi magazynki do karabinów maszynowych,
manometry, elementy oprzyrządowania tlenowego.
Autor: Łukasz Zalesiński
Strona: 2