Wspomnienia po Albinie Kacu
Transkrypt
Wspomnienia po Albinie Kacu
Wspomnienia po Albinie Kacu Oglądając wystawę ,,Portret rodzinny 1914-1918” zorganizowaną w ramach tegorocznego ,,Labiryntu Historii”, zwróciłam szczególną uwagę na planszę opowiadającą o historii Albina Kaca, jego rodziny i ich wojennych losów. Temu też chcę poświęcić swoją pracę. O historii Albina Kaca najwięcej dowiedziałam się ze wspomnień jego syna, opisanych w książce ,,Nowy Sącz-miasto mojej młodości”. Sam pisze: Mojego ojca nie pamiętam, ponieważ miałem niespełna trzy lata, gdy nas osierocił. Ranny nogą dum-bum w nogę pod Gorlicami -na jednym z największych frontów pierwszej wojny światowej- został ewakuowany daleko w głąb Słowacji, do Bratysławy. Po drodze wywiązała się gangrena w ranie, która okazała się śmiertelna. (…) A potem szły lata ciężkie, głodne lata sierocej niedoli. A gdy ból doskwierał bardzo wskutek zaznanej krzywdy, gdy ktoś silniejszy bił mnie niezasłużenie, posługiwałem się najcięższą bronią wobec napastnika: ,,Czekaj, czekajskamlałem wśród dławiących łez- mój tata przyjdzie w nocy udusić cię, zobaczysz, że tak będzie”. O życiu ojca opowiada mu matka, której smutny obraz zakreśla autor na samym początku swojej opowieści: A matka... Jak daleko pamięć moja sięga wstecz, do najwcześniejszego dzieciństwa, obraz mojej matki zawsze kojarzy się z ciężkim cierpieniem, wyrytym na jej twarzy, smutnymi, zawsze bardzo smutnymi oczami i gęstymi westchnieniami, które miażdżącym głazem kładły się na moje serce. Bardzo trudno było jej związać koniec z końcem, zapewnić dzieciom i sobie godne życie i wyżywienie bez pomocy ojca, dzieci często cierpiały głód, a radościom nie było końca, kiedy udało się jej kupić kurę na Zielone Święta. Do kłopotów doszły jeszcze jej choroby, które często nie pozwoliły jej wstać z łóżka, zmuszając małego Albina Tobiasza do proszenia bogatszych sąsiadów o garnuszek tłustego rosołu dla chorej. Wróćmy jednak na chwilę do szczęśliwszych momentów życia rodziny Kaców, kilku lat prawdziwego rodzinnego szczęścia. Owe lata wspomina pani Kacowa jadąc pociągiem by odbyć podróż, która uwolni ją od koszmarów, zapewni wieczny spokój jej mężowi. Cofnęła się aż do czasów panieńskich, gdy będąc jedynie zupełną sierotą ,,na służbie”, w wieku ,,kiedy ówczesnym zwyczajem zaczęto jej swatać narzeczonego”, skromną, rzetelną, jednak ładną i nawet z zaoszczędzoną poważną sumą pieniędzy poznaje przyszłego męża. A on był wówczas ,,światowcem”. Jeździł po Niemczech jako komiwojażer i sprzedawał po domach mydło toaletowe, ozdobne świece do kandelabrów i różne pachnidełka. Pochodził z porządnej rodziny; przystojny, więcej niż średniego wzrostu, ze starannie zaczesaną fryzurą, dowodem pewnej ,,postępowości”. Dobrze mu patrzyło z żywych wesołych, szarych oczu. Był wesołego i łagodnego usposobienia. A charakter- jak się później okazało- jaki miał! Ten wizerunek potwierdza jego syn, opowiadając o fotografii sprzed wojny, przechowywanej w domu. Dobrze ją zapamiętał: odświętną odzież, starannie uczesaną fryzurę z przedziałkiem z lewej na prawą, w sztywnym białym kołnierzyku z krawatem, w małej jarmułce na głowie, z łańcuszkiem zegarka przeciągniętym w poprzek kamizelki. Patrzył przed siebie łagodnym, spokojnym spojrzeniem, prosto na oglądającego fotografię. To przechowywane przez matkę zdjęcie, za każdym razem gdy je oglądał, przyprawiało Tobiasza o szczere wzruszenie. Jak mogło by być inaczej, gdy przypominał sobie opowieści matki o miłości jaką darzyli się z ojcem i jak szczęśliwie żyli. Opowieści o tym jak to od razu się sobie spodobali, a rodzice przyszłego pana młodego również nie mieli przeciwwskazań, jak to szanowali się nawzajem, on był troskliwym mężem i ojcem, a ona dobrą matką, żoną i gospodynią ,,zgodliwą i łagodnego usposobienia”. Pierwszy raz jechała za granicę w 1909 roku, gdy będąc w ciąży z czwartym dzieckiem, On sprowadził ją do siebie do Niemiec. Z tą pierwszą podróżą wiązał się lęk, jednak podszyty radością i nadzieją, za drugim razem, sytuacja była diametralnie różna. Mieli już dwójkę dzieci -nie licząc córeczki, Goldy, która umarła w niemowlęctwie- roczną Rachelę i trzyletni chłopczyk Uren-najstarszy synek. Sprawili mamie nie mało kłopotu przy podróży do Strasburga. Do Nowego Sącza- rodzinnego miasta męża- powróciła w 1910 roku i wkrótce urodziła drugiego synka. Dwa lata później powiła kolejnego syna w Brzesku, swoim rodzinnym, podkrakowskim miasteczku. Dzięki temu ostatniemu synowi, mamy niezastąpione źródło informacji o Nowym Sączu, ponieważ to Albin Tobiasz- Tojwe, imię nadane po tamtejszym rabinie cadyku, człowieku ,,o dużym autorytecie moralnym”. Następną datą jest rok 1914, rok rozpoczęcia I Wojny Światowej. Urodził się najmłodszy synek- Szmilek- ,,nazwany po jakimś krewnym ojca”, natomiast pół roku później Albin został zmobilizowany i wysłany na front pod Gorlicami, na jedną z największych bitew tej wojny. Razem z nim wyruszył jego młodszy brat Israel, który będąc kawalerem, obiecał nigdy się nie rozstawać z bratem i chronić go własną piersią od kul. Niestety nie dane mu było dotrzymać tej obietnicy, każdy z braci znalazł się na innym odcinku frontu. O żadnym z braci nie było wieści aż do 1915, gdy: dotarła do Sącza wstrząsająca wieść, przywieziona przez przyjezdnego z Gorlic Żyda, że ojciec leży ranny w polowym szpitalu. Natychmiast dziadek pojechał do Gorlic. Matce nie pozwolono jechać, choć rwała się ze wszystkich sił. Dziadek załatwił szybkie przywiezienie rannego do Sącza. Mama odwiedziła go w szpitalu zatłoczonym rannymi żołnierzami. Było jeszcze ponad tydzień do Zielonych Świąt. Pocieszał ją, że rana nogi niegroźna, szybko się z niej wyleczy i niedługo potrwa kuracja, a potem wróci do domu. Jednak tak się nie stało, po kilku dniach rozkaz ewakuacyjny wymiótł wszystkich ,,nieciężko rannych” na tyły, w tym ojca i zaledwie kilka dni później dotarła straszliwa wieść, która na zawsze zgasiła słońce mamy Tobiasza. Rabinat żydowskiej gminy w Bratysławie doniósł o śmierci Albina, spowodowanej gangreną, która wywiązała się w czasie ewakuacji. Był przytomny do ostatniej chwili, prosił by wezwać rabina, by pomógł mu w napisaniu listu do rodziny, sam mógł tylko dyktować. Wyraził w nim swoją ostatnią wolę i przesłał wyrazy błogosławieństwa dla wszystkich swoich dzieci. O Israelu nikt nic nie wiedział do 1919 roku, gdy z kilkoma młodzieńcami żydowskimi, zjawił się niespodziewanie w domu. Po pokonaniu niezliczonych trudności, wśród pożogi rewolucji, powrócił z rosyjskiej niewoli. Albin Tobiasz wspomina: ,,Uczciwa i szlachetna natura Israela nie mogła przeboleć tego i często dawał wyraz swemu ubolewaniu: Przecież ja jestem kawalerem, ja mogłem polec, a nie ojciec pięciorga dzieci!” Ostatnia podróż żony Albina wiązała się z jej obsesją dotyczącą, było to, że Jej mąż nie był pochowany jak Żyd, nie miał żydowskiego pogrzebu. Twierdziła, że wypominał jej to w snach, pojawiając się w drzwiach w żołnierskim mundurze i patrząc, tylko patrząc z strasznym wyrzutem. W wyniku tego zrodziła się u niej idea, jak udało jej się na nią odważyć? Idea ekshumacji i ponownego pogrzebu, tym razem nie w żołnierskiej bratniej mogile, ale prawdziwego żydowskiego pogrzebu. Powzięła decyzję i dokonała tego. Długo zb ierała pieniądze i czyniła plany, szukała nawet błogosławieństwa u rabina, który wyraził aprobatę dla jej czynu i wręczył list skierowany do rabinatu Bratysławy, aż w końcu, mając paszport i wizę wsiadła do pociągu i słysząc serdeczne okrzyki żegnających: ,,Szczęśliwej podróży! Zołst zajn maclijech!”- Niech Ci się szczęści! Istotnie poszczęściło jej się, syn wspomina: Skąpe były relacje mamy. Jeden raz zapłonęła tylko jakąś nieznaną nam wcześniej u niej dawniej dumą, gdy drżącymi ustami, jakby wypowiadała słowa jakiejś świętej przysięgi, mówiła: ,,Nie ma już więcej bratniej mogiły żołnierskiej... Jak tylko ja załatwiłam, wnet potem zaczęto przenosić wszystkich pozostałych do oddzielnych grobów na żydowskim cmentarzu. Nawet na chrześcijańskim cmentarzu odbyły się takie same uroczystości żałobne. Uzyskałam więc kilka micwot.” ,,Dlaczego wszyscy mają ojców, a ja nie? Dlaczego?” Zadawał sobie pytanie mały Albin Tobiasz w czasie pierwszego sederu bez ojca, który zapamiętał. ,, Seder bez ojca, którego wojenna śmierć zabrała nam na zawsze”. Dla rodziny Kaców nastały potem ciężkie czasy głodu, biedy i niszcząca Druga Wojna Światowa.