Pobierz w pdf
Transkrypt
Pobierz w pdf
Wakacje grozy Publikacja na extrastory.czytajzafree.pl Autor: Dorianna Wszystko zaczęło się od moich urodzin 8 czerwca 2014. Co to był za dzień! Tak, wiem, każdy twierdzi, że jego urodziny są Świętem Narodowym i powinny być wolne od pracy, ale to, co się działo dzisiaj to był totalny odlot. Zapomniałam dodać, że wcale nie miałam mieć wolnego dnia, tylko BARDZO WAŻNE spotkanie z Japończykami w sprawie umowy. Pracowałam nad nią już od 3 miesięcy. No i zaczęło się. Gdy zadzwonił budzik, okazało się, że zapomniałam go przestawić o dwadzieścia minut wcześniej, aby na pewno zdążyć na mój autobus. Pasta do zębów jakimś cudem przez noc wyparowała z mojej tubki i byłam zmuszona zmarnować cenne minuty na grzebanie w szafce pod zlewem celem znalezienia nowej. Podarłam dwie pary rajstop zanim się w końcu ubrałam i musiałam zrezygnować z kawy. O dziwo, autobus, który zawsze się spóźniał, dziś był wyjątkowo 5 minut wcześniej. Aby przepełnić dzban goryczy, obok przystanku przemknęło czerwone BMW. Czarna breja zalegająca przy krawężniku w jednej chwili znalazła się na mojej nowej garsonce. Zmięłam przekleństwo w ustach i pomyślałam – „Oby ci się kółko urwało buraku.” I wiecie, co? Naprawdę odpadło. Przerysował bokiem po metalowej barierce i zatrzymał się na latarni. Burakowi na szczęście nic się nie stało, ale miałam nielichą satysfakcję. No, to jeszcze jakby spotkanie przełożyli na jutro, to bym chyba ze szczęścia skakała. Już miałam wyjąć telefon, aby zadzwonić do szefa i przeprosić za spóźnienie, kiedy rozległ się dźwięk oznaczający przychodzące połączenie ... od szefa. „Co jest grane?” – pomyślicie, ja też tak pomyślałam. Z pewną taką nieśmiałością sięgnęłam po telefon, a tu szef mówi, abym darowała sobie przychodzenie dzisiaj do pracy. Jakiś żartowniś zadzwonił, że podłożył bombę w naszym biurowcu i właśnie zaczęli ewakuację. Zanim wszystko sprawdzą pewnie minie pół dnia. Już przełożył spotkanie na jutro i chce abym była jutro przygotowana i w świetnej formie. Dla mnie BOMBA! No to jeszcze wygrana na loterii i facet z bajki rozmarzyłam się. W SAM-ie, kupiłam jeden zakład, a co! Żeby chociaż 4 się trafiła, rozmyślałam wracając do domu. Garsonka wylądowała w pralce, a ja w łóżku. Dzwonek do drzwi brutalnie wyrwał mnie z objęć Morfeusza. Otwieram i nie uwierzycie. Stoi tam królewicz. Taki w koronie i obcisłych getrach. Przystojny blondyn z kwadratową szczęką. On się uśmiecha, całuje mnie dwornie w rękę i wręcza bukiet kwiatów z życzeniami od przyjaciółek. Zaśpiewał jeszcze jakąś serenadę, pokłonił się i poszedł. Wracając do łóżka uświadomiłam sobie, że cały ten czas stałam w rozciągniętej flanelowej piżamie i szopie na Strona: 1/7 Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl głowie. Nic to. Wieczorem trafiłam 4 w Totka. Czemu ja nie chciałam 6?! * Kontrakt z Japończykami podpisany! Szef nosił mnie na rękach, mimo, że o tym nawet nie pomyślałam. Wredna Baśka „z inwestycji” jakimś cudem oblała się kawą i złamała obcas przewracając się na zwodniczo płaskiej podłodze. Ogólnie to całkiem przyjemny dzień z atrakcjami. * Postanowiłam się wewnętrznie wyciszyć i poobcować z przyrodą i wierzcie mi, naobcowałam się jak nigdy. Kto by przypuszczał, że spacer po lesie może być aż tak cholernie ekscytujący. Rachunek kosztów: zgubiony jeden but, rozerwana nogawka spodni, moja ulubiona koszulka cała upaprana żywicą i ziemią, złamany paznokieć i potargane włosy. Nie wspominając o stratach moralnych. Co mnie podkusiło, żeby zażyczyć sobie tego dzika? To już o zajączkach albo sarence nie mogłam pomyśleć! Wracając do dzika, to było jakoś tak. Idę sobie spokojnie ścieżką, ptaszki śpiewają, listki się rozwijają, wszystko spod ziemi wyłazi - czyli spokój, luz blues i sielanka. A tu nagle jak nie trzaśnie, jak nie zatrzęsą się gałęzie i ziemia. Ledwo co uskoczyłam, gdy usłyszałam klakson i krótkie warknięcie "Z drogi". Powiew powietrza szarpnął moją koszulą, gdy na pełnym gazie przejechał obok mnie quad. Obryzgana ściółką leśną życzyłam gościowi spotkania z najbliższą gałęzią i dzikiem. No i doigrałam się. Staropolskie przysłowie mówi "Nie życz drugiemu co tobie nie miłe" i "Kto pod kim dołki kopie ten sam w nie wpada". Szczera prawda, chociaż ja naprawdę tego nie chciałam. Pirat drogowy - a właściwie leśny - odwrócił się przez ramię i popukał z politowaniem w czoło. Oczywiście nie zauważył nisko zwieszającej się gałęzi pobliskiego dębu. Pojazd śmignął obok drzewa, na pędzie wjechał na mały pagórek po czym wywrócił się w krzakach. Wszystko to na oczach przewieszonego przez gałąź kierowcy. Zapewne bym się strasznie z tego wszystkiego śmiała gdyby nie to, że z krzaka wyskoczył rozjuszony dzik. Najpierw staranował leżący kółkami w górze łazik, po czym zwrócił swoje czerwone ślepka na nas. Nie umiem wytłumaczyć jak znalazłam się na drzewie obok faceta. On twierdzi, że po prostu na nie wbiegłam. Ja uważam, że musiał się sporo namęczyć żeby mnie tam wciągnąć. Całe szczęście, że telefon komórkowy wzięłam ze sobą. Po pół godzinie odnalazła nas ekipa ratunkowa Strażaków. Był już najwyższy czas bo zdrętwiałam od kurczowego obejmowania pnia i miałam serdecznie dosyć oglądania jak zwierzak pastwi się nad moim adidasem. Widowisko jakie zrobiłam zajeżdżając pod dom wozem strażackim pominę milczeniem. Sąsiedzi to aż z domów powyłazili i szczęki zbierali z ziemi. No i moja kreacja - ostatni krzyk mody a la kloszard. W jednym bucie z rozwianym włosem i podartych spodniach. Chyba bez godzinnej kąpieli w bąbelkach się nie obejdzie. Strona: 2/7 Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl * Naprawdę nie wiem od czego zacząć. Tyle się wydarzyło w ten weekend. Ale to nic, w porównaniu do szoku jaki przeżyłam dzisiaj wieczorem. Ale może zacznę wszystko od początku. Wiedziona impulsem i piękną pogodą wybrałam się na zwiedzanie Kępy Oksywskiej. Spacerując miedzy pozostałościami po Baterii Artylerii rozkoszowałam się szumem liści i możliwością oderwania się od miejskiego zgiełku. I wtedy go zauważyłam. Siedział na schodkach częściowo zasypanych już ziemią, tuż przy wejściu do zrujnowanego magazynu amunicji. Pamiętam, że dostałam gęsiej skórki na jego widok. Młody, przystojny brunet, oparłszy łokcie na kolanach, wpatrywał się smutno w ziemię. Rozerwana na piersi, staromodna koszula wzbudziła mój niepokój ale było naprawdę ciepło, wiec może faktycznie nie marzł tam strasznie. Chyba wyczuł, że się na niego bezczelnie gapię, bo podniósł głowę i spojrzał mi prosto w oczy. Widziałam jego zmieszanie i niedowierzanie. Zrobiło mi się głupio, więc zagadnęłam gościa. Okazało się, że czeka tu na brata. Brat mieszka gdzieś w Gdańsku i z jakichś powodów się nie zjawia. Chłopak codziennie kibluje na tych schodach i czeka na niego. Ja bym pojechała do Gdańska na jego miejscu, ale co ja tam wiem. Spytałam więc, gdzie brat mieszka, i dostałam cały adres z imieniem i nazwiskiem. Pomyślałam, że po robocie mogę tam przecież zajrzeć. Jak wspominałam o tym chłopakowi jego twarz rozpromieniła się jakimś nieziemskim światłem. Podał mi topornie rzeźbiony krzyżyk na rzemyku i poprosił żebym to przekazała jego bratu, wraz z informacją, że wciąż na niego tu czeka. Solennie mu to obiecałam i ruszyłam dalej. Dzisiaj pojechałam pod wskazany adres. Dowiedziałam się, że brat wyprowadził się kilka lat temu w inne miejsce, ale sąsiedzi znali adres. Pojechałam, zapukałam. Drzwi otworzył mi około 80 letni staruszek. Zapytałam o chłopaka, a dziadek twierdzi, że to on. Nieznajomy z lasu mówił, że czeka na MŁODSZEGO brata, a ten był za stary nawet na starszego. Zaczęłam tłumaczyć, że brat prosił o przekazanie wiadomości. Nigdy nie widziałam jak człowiek blednie, ale ten staruszek zrobił się biały jak kreda. Gdybym go nie złapała za rękę pewnie by się przewrócił. Opowiedziałam o spotkaniu w lesie i podałam drewniany krzyżyk. Pan Konrad drżącą ręką sięgnął po niego, po czym łzy pociekły po jego pomarszczonych policzkach. A teraz najlepsze: ten dziadek w wieku 5 lat, podarował własnoręcznie wyrzeźbiony krzyżyk swojemu starszemu bratu. Brat zginął podczas walk o Kępę Oksywską. Ciała nigdy nie odnaleziono. * Umówiłam się z Panem Konradem na przystanku autobusowym w Gdyni. Nie wiem, co bym mu powiedziała jak nie spotkalibyśmy przy schodach jego brata. Był tam. Siedział zapatrzony w ziemię u swoich stóp, jak za pierwszym razem, gdy go ujrzałam. Kamień spadł mi z serca. Krzyknęłam do niego i zamachałam. Staruszek zamrugał nerwowo i zaczął się rozglądać zdziwiony. Pomyślałam, że ma naprawdę słaby wzrok, wiec poprowadziłam go pod rękę do zaskoczonego brata. Chłopak utkwił wzrok w krzyżyku i Strona: 3/7 Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl wyciągnął rękę, aby dotknąć policzka brata. No właśnie i tu mało nie padłam z wrażenia. Jego dłoń po prostu przeszła przez pobrużdżoną czasem twarz Pana Konrada. Wyglądało to naprawdę niesamowicie, zwłaszcza kiedy dziadek złapał się momentalnie za policzek i powiedział, że poczuł przenikający go chłód. Staliśmy tam nie wiedząc co się dzieje. Dziadek wpatrywał się w puste schody, młodzieniec był przerażony, a ja nie wierzyłam w całą tą absurdalną sytuację. Nie wiem co mnie podkusiło, ale nagle złapałam obu mężczyzn za ręce. Staruszek aż usiadł z wrażenia. Zaczął ciężko oddychać i miałam nadzieję, że nie dostanie ataku serca. Brat ukląkł przy nim i jeszcze raz dotknął jego twarzy. Tym razem oboje poczuli swój dotyk. Chyba już zrozumieli co się stało, bo zaczęli ze sobą szeptać. Cóż miałam robić? Nie mogłam zapaść się pod ziemię, aby tych dwoje mogło swobodnie porozmawiać, ale starałam się być niewidoczna. Oboje płakali, gdy zbieraliśmy się do odejścia. Puściłam ich dłonie i widziałam jak chłopak wspina się po zniszczonych schodach. Na szczycie pojawiło się jasne światło a on śmiało wszedł w jego obłok. Zniknął po chwili. Powiedziałam o tym Panu Konradowi a on tylko kiwnął głową. Jeszcze tu wrócę powiedział, gdy wolniutko szliśmy w stronę przystanku. Nazwał mnie Aniołkiem i powiedział, że nigdy mi tego nie zapomni. * Po tym wszystkim nie poszłam do pracy. Wylądowałam u zakładowego psychiatry. Przepisał mi psychotropy i powiedziała, że stres i przemęczenie różnie działają na pracowników. Dostałam 3 tygodnie zwolnienia i przykaz relaksowania się połączonego z czynnym wypoczynkiem. Mam dosyć! Chce do mamy... * Właśnie wróciłam z nieplanowanej wycieczki krajoznawczej. Nigdy byście nie wpadli gdzie człowiek może się obudzić, zasypiając myśląc o mamie. Szczękając zębami otworzyłam zaspane oczy. Leżałam na drewnianej ławeczce obok pięknego grobu. Zaznaczam, to nie był grób mojej mamy. Nie wiem czy większy szok przeżyłam budząc się w nieznanej nekropolii czy patrząc na obrazek przedstawiający pochowaną tam kobietę. Wypisz wymaluj ja. Ciarki przeszły mi po plecach. Aż musiałam podejść bliżej i przeczytać obco brzmiące nazwisko. Langrieng Soledat głosił napis. Po datach na marmurze widać było, że zmarła młodo. Dwa dni po moich narodzinach. Cały dzień zmarnowałam na powrót do domu. Musiałam wracać 400km stopem, bo zasypiając, nie pomyślałam, żeby wziąć do kieszeni portfel. Padam na pysk. * Od zarządcy cmentarza dowiedziałam się, że ktoś regularnie płaci za utrzymanie porządku i Strona: 4/7 Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl świeże kwiaty. Prośbą i groźbą wyłudziłam nazwisko. Wczoraj dzwoniłam zszokowana do własnego ojca. No i wydało się. ADOPTOWALI mnie, a właściwie to nawet nie adoptowali. Wzięli od umierającej kobiety noworodka i obiecali wychować jak swoje dziecko. Nie mogli mieć własnego, więc z wdzięcznością się na to zgodzili. Podobno moja matka - prawdziwa matka - przewidziała, że sama to odkryję. Zostawiła dla mnie list... * Cierpię. Przeszywa mnie ból fizyczny i psychiczny. W sobotę miałam bardzo emocjonalne spotkanie z tatą. Wszystko mi opowiedział. Dostałam też pięknie rzeźbioną, starą skrzyneczkę i pożółkły list. Nie otworzyłam jeszcze ani koperty ani skrzyneczki. Nie jestem gotowa. Moja najlepsza przyjaciółka Gosia, wyciągnęła mnie na plażę w Brzeźnie celem relaksacji. Przesadziłam ze słońcem. Godzinę siedziałam w wannie nasmarowana maślanką, ale skóra dalej piecze. Mój wzrok nieodparcie zatrzymuje się na tajemniczym, ciemnym, drewnianym pudełku. * Stało się, otworzyłam list. Kochana córeczko. Tak wiem, że będziesz dziewczynką. My zawsze wiemy. Piszę ten list jako moje pożegnanie. Dziwne prawda? Jeszcze nosze cię pod sercem, a już się z Tobą żegnam. Wiem, że nie będzie mi dane tulić cię w ramionach. Nie martw się dziecinko. Znajdę ci dobrych rodziców. Zapewne jesteś bardzo skonfundowana tym listem i całą sytuacją. Twój ojciec nie był tym, kogo wybrała dla mnie rodzina. Należymy do bardzo starego rodu. Nasze zdolności zapewne sama już to zauważyłaś wykraczają trochę poza przyjęte standardy. Miałam zapewnić przekazanie genów dwóch znacznych rodów dalej. Niestety jak to bywa z miłością, znajdujemy ją tam gdzie, jej nigdy byśmy nie szukali. Tak było z twoim ojcem. Nie należał do nas. Właściwie był naszym wrogiem, ale uratował mi życie, gdy znalazłam się w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Utonęłam w jego oczach. Zapewne zastanawiasz się skąd ten fioletowy kolor twoich tęczówek. My mamy oczy bursztynowe, ale twoje pewnie będą koloru lawendy. Cóż mogę ci powiedzieć. Złamaliśmy wszystkie tabu i zakazy. Uciekliśmy, jednak rodzina odrzuconego kandydata na męża rzuciła klątwę. Moim bliskim udało się ją złagodzić, jednak jeśli zdecyduję się cię urodzić umrę, a nie ma niczego, czego nie pragnę bardziej niż wydać cię na świat. Szukali nas, musieliśmy się więc rozdzielić. Twój ojciec obiecał, że cię odnajdzie i będzie chronił. Strona: 5/7 Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl Twoi nowi rodzice są wspaniali. Pomogli mi gdy ledwo słaniałam się na nogach. Właśnie ich szukałam. Wymusiłam na nich obietnice, że się tobą zaopiekują, ale widziałam błysk szczęścia w ich oczach, gdy cię pierwszy raz wzięli na ręce. Odchodzę dziecinko. Twój ojciec i moja siostra będą mieli na ciebie baczenie. Żegnaj moja śliczna. Langrieng Soledat Ostatni akapit został napisany bardzo krzywym, niewyraźnym charakterem pisma. Zapewne była już bardzo słaba. Cały list znaczą plamy rozmazanych liter. Czyżby płakała? Zamiast cokolwiek wyjaśnić, list wprowadził jeszcze większy bałagan do ostatnio trochę pokomplikowanego życia. Kim są tajemniczy MY i ON – mój ojciec. * Moja przyjaciółka, widząc w jakim jestem stanie, namówiła mnie na wycieczkę. Super. Nie będę się martwić teraz, pomartwię się jak wrócę. * Wróciłam. Co tu dużo gadać, urlop z atrakcjami. Najpierw w Dubrowniku ginie nam bagaż. Panika – kuferek mamy postanowiłam zabrać ze sobą!!! Złożyliśmy reklamację i pojechaliśmy do hotelu. Ciągle rozmyślałam o skrzyneczce od mamy. Jak mogłam ją tak głupio stracić. Najlepiej, żebym jej w ogóle nie ruszała z domu, a tak w ogóle to najlepiej żeby trzymać ją przy łóżku. Rano pełna mrocznych myśli przewróciłam się wstając z łóżka. Odsunęłam zasłony i zobaczyłam jak w Chorwacji, za oknem pada grad. Nie wierząc w swoje „szczęście” do pogody na urlopie, zerknęłam o co mogłam się potknąć. No i szok w trampkach. Maminy kuferek leżał przewrócony w nogach łóżka. Schowałam go pod poduszkę, żeby nie wystraszyć Gosi. Pogoda się poprawiła, w związku z czym nasza podróż stateczkiem na Korcule doszła do skutku. Cały dzień zbierałam się w sobie, żeby powiedzieć o pojawieniu się zguby przyjaciółce. Ku mojej uldze, problem rozwiązał się sam, gdy po powrocie do hotelu czekała na mnie już moja walizka. Reszta urlopu upłynęła w spokojnie jeśli nie liczyć codziennych burz w nocy i ataku wilków na autokar. Aha i było jeszcze małe tornado w naszym pokoju po otwierciu skrzynki. W środku znalazłam oprawioną w skórę księgę z dziwnymi wpisami i rysunkami, i właśnie przy próbie odczytana jednego z wersów nabroiłam w pokoju. Wicher, jaki się zerwał, porozrzucał pościel, nasze rzeczy i postrącał obrazki ze ścian. Pół nocy doprowadzałyśmy wszystko do ładu. Tej nocy śniłam o wilkach, całym stadzie biegnącym przez las. Następnego dnia, gdy nocą jechaliśmy do hotelu w Czarnogórze autokar otoczyła wataha wilków. Przewodnik stada był biały jak mleko i wyglądał upiornie w blasku księżyca. Strona: 6/7 Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl Spojrzałam przez okno na albinosa i wtedy nasze oczy się spotkały. Tęczówki jego oczu nie były czerwone, jak można się tego było spodziewać. Miały kolor fioletowy, jak ametyst. W pewnym momencie chmura przesłoniła księżyc. Gdy blask nowiu powrócił, wilków już nie było. * Mam obsesję. Od powrotu z wycieczki nie mogę się oderwać od tajemniczej książki oprawionej w skórę. Studiowanie jej pochłania mnie całkowicie. Co gorsza, nie rozumiem co czytam. Jednak za każdym razem, gdy próbuję zgłębić jakiś wers, rozbłyska on w mojej głowie feerią barw i znaków. Od dziwnego wichru na urlopie nie śmiem czytać księgi na głos. Niczym mi jednak nie grozi bezgłośne śledzenie i formułowanie tajemniczych znaków w myślach. Co dziwne układają się one w jakiś szaleńczy, wirujący obraz po czym zagnieżdżają się w mojej świadomości i czekają. Wiem, że tam są, gotowe, aby po nie sięgnąć w odpowiedniej chwili. Jak to zrobić, i po co, jeszcze nie wiem. Samo patrzenie na tekst i barwne szlaczki przenika mnie do głębi. * Znowu mam dziwne sny. Widzę w nich wilka, albinosa z fioletowymi ślepiami. Ciągle przed nim uciekam, a on cierpliwie czeka. Od sierpnia nastąpił jednak przełom. Wyciągnięta przez przyjaciółkę na „bieganie” padłam jak kawka i od razu zasnęłam. We śnie pojawił się wilk, a ja tak wyczerpana biegiem, zrezygnowana i zmęczona usiadłam po prostu i czekałam. O dziwo wilk nie pożarł mnie jak Czerwonego Kapturka tylko ułożył się u mych stóp. Od tamtego dnia już nie uciekam. Dalej pozostaje pod dziwnym wpływem księgi. Czasami aż korci mnie, aby uwolnić dziwne znaki z mojej głowy. Aby je wykrzyczeć w dziwnej gardłowej mowie i poczuć mrowienie zaklętej w nich mocy. W takich chwilach wydaje mi się, że prawie rozumiem krakanie ptaszorów zbierających się tłumnie pod moim oknem, i słyszę przeraźliwe wrzaski kota. Kończą się wakacje, czuję ze mój czas też się kończy. Nie wiem na co czekam ale wiem że nadejdzie szybciej niż się tego spodziewam. Może się okazać, że te Wakacje Grozy jak je nazwałam mogą wydać się całkiem miłe w porównaniu z czekająca mnie przyszłością. Strona: 7/7 Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl