Show publication content!

Transkrypt

Show publication content!
ROK IX.
Racibórz, Sobota dnia 13 go Listopada 1897 r.
Nr. 135
No winy Raciborskie,
"—
=*
Wydawca: Jan Eckert.
Racibórz (Ratibor).
______________
—h
Z dodatkiem miesięcznym: „OGNISKO DOMOWE."
#
T
PlSHIO
.
f O S W I § C O II C
Tl
*
li U <1 O W1.
Wychodzi trzy razy w tydzień, c> Wtorek, Czwartek i Sobotę.
Ćwierćrocznie: 1 mk.
Oświata
i Praca — Naród zbogaca !
R.daM„r elów„7,
Jan Eckert.
Racibórz (Ralibor).
■—
—■■
Za ogłoszenia płaci się od miejsca
wiersza drobnego 15 fen.
Ekspedyeya i Księgarnia gwajdiije się w Racihorsn, ul. Panieńska Nr. 13.
Z parlamentu austriackiego.
Aby Czytelnicy nasi wiedzieli, jakie to
burdy wyprawiają posłowie niemieccy w par­
lamencie wiedeńskim, i żeśmy bynajmniej nie
przesadzili, nazywając ich postępowanie kar­
czemnemu podajemy poniżej wierny obraz ezę
ści najburzliwszej posiedzenia, na którera osta­
tecznie sprawę załatwienia ugody z Węgrami
przekazano osobnej komisyi.
O godz. 8i/g wieczorem rozpoczyna mó
wić Lueger.
Wolf wrzeszczy : Zdrajcy narodu nie omi­
nie podzięka! Wohlmayer woła do Wolfa:
Spokojnie tam, żydzie ! (wielka wesołość i wrza­
wa). Gdy Lueger zapytuje przewodniczącego,
czy nie ma władzy, aby izbę uwolnić od za­
burzenia pokoju, — Knittel rozpoczyna odczy­
tywanie jakiegoś artykułu dziennikarskiego.
Wieepr.: Co to za zachowanie sie ! Pod­
czas gdy izba rozprawia nad jedną z najży
wolniejszych dla państwa spraw, panowie po­
zwalacie sobie takich żartów. (Huczne brawa
i oklaski na prawicy.) To jest istotnie smitne
i przynosi wstyd państwu ! (Ponowne huczne
oklaski na prawicy — protesty na lewicy.
Wrzawa znów potęguje się.)
Wolf i Knittel odczytują równocześnie
dalej pełnym głosem swe artykuły. Bielohlawek woła: Wolf należy do szynku, a nie tu­
taj. Schoenereryanie objawiają z tego powodu
swe oburzenie i wrzeszczą w niebogłosy:
Przyjdź no pan tutaj, czekamy na pana. Ktoś
inny woła w odpowiedzi: „Gdyby nie było in­
nych Niemców jak Wolf, naród zginąłby. Ten
człowiek przynosi hańbę Niemcom !e
Narzeczona Harambasiy.
Powieść z dziejów słowiańszczyzny południowej.
(Ciąg dalszy)
Turcy broń złożyli i ręce do więzów wy­
ciągnęli.
Miasto, magazyny, dwa tysiące niewolnika,
kilkanaście dział, sporo broni i amunicyi wpa­
dło zwycięzcom w ręce.
Cóż to z* radość była! Cóż to za tryumf!...
Z pistoletów strzelano, a okrzyki „ziwila Ser
bia!" brzmieć w powietrzu nie ustawały.
Środkowym objawów radości i tryumfu
punktem była studnia na rynku przed konakiem,
ta właśnie, przy której przed l*ty Milenko
Mojżeszowego dopuś ił się czynu. Przy niej
stał naczelnik, co wyprawę na Jagodynę zarzą­
dził i poprowadził, a naczelnikiem tym b>ł
znajomy nasz — nasz bohater — kapetan M ir­
ko.
Czety przeciągały i mieszkańcy Jago dy­
ny około niego się cisnęli. Pomiędzy tymi
ostatnimi kogoś oczami szukał i znalazł —
i powitał z daleka. B>ł-to Hadżi-Petar.
Starzec przez tłum się przeć siął.
Marko mu rękę podał i w te do niego
odezwał się słowa:
— Rozejdźcie s;ę i siedźcie cicho. J iszczę
*0 nie wszystko z Turkami skończone. Jeazcze
Strohbach : Nędzniku, wyrzucimy cię za
drzwi! Seheicher: Jeżeli będzie miotał na
nas obelgi, to nic mu nie pomoże, musi być
wypoliezkowany! Wolf podczas tego całego zaj­
ścia mówi bez przerwy dalej. Lueger wda,
kładąc szczególny nacisk na każde słowo:
Nazywam pana osobiście ulicznikiem bez czci i
wiary! (Huczne oklaski na prawicy i na ła­
wach antysemitów). Wolf mówi dalej. Pattai: Będziemy bili; jeżeli pan nie zamilkniesz,
nastąpią policzki ! Bielohlawek : Słowo ho­
noru! Wolf! gałganie! Schmul Kohn ! Babka
jego urodziła się na śmiecisku ! Chrześeiańsko socyalni wołają chórem, zwróceni do Schö
nerera; Schmul Leeb Kohn ! Dom rozpusty
na Krugerstrasse ! Wolf czyta dalej.
Lueger : Milcz łotrze! Zapytuję raz je­
szcze przewodniczącego, czy jest w stanie uwolnić nareszcie parlament od tego łajdaka ?
(Huczne oklaski na prawicy i na ławach chrześciańsso-socyalnych.
Wolf mówi dalej. Lueger usiłuje pomimo
piekielnego hałasu mówić i wyraża życzenie,
aby trzymano się regulaminu i posiedzenie za­
mieniono na t«jne, podczas gdy Wolf krzyczy
do niego rozmaite słowa, których jednak zro­
zumieć nie można. Dla was mam taki szacu­
nek, jak dla błota na ulicy !
Gessmann krzyczy : Nędzny, podły szu­
brawiec! Lueger ponownie wnosi o przedłużenie
tajnego posiedzenia, aby odosobnić czterech
Schoenereryanów. Wolf: Kuglarz wieieński
przemówił.
Prezydent powołują się na uchwałę izby
i sprzeciwia się głosowaniu nad wnioskiem
Luegera.
Steinwender: Pan jedynie jesteś odpowie­
dzialnym za te sceny!
Wachnianin: Wstydźcie się!
Prezydent przerywa posiedzenie na 10
minut; po otwarciu posiedzenia o godzinie
wpół do dziesiątej krzyczy Kaiser: Pan nie
trzymasz się regulaminu! My także nie. Czy­
nię pana odpowiedzialnym za krew, która się
poleje; wy hodujecie rewolucyą.
Sceny burzliwe trwają dalej.
Lueger mówi dalej : Oto, co nazywa się
być dobrym Niemcem: znaczy to pragnąć, by
cesarz Niemiec był zarazem monarchą Austryi.
(Głośne wołanie z prawicy i ze strony chrześciańsko-socyalnej: hańba!) Wprawdzie, mówi
Lueger dalej, oświadczenie owe znalazło z pe­
wnej strony tamtego obozu zaprzeczenie, ale
dotąd nie wystąpiono w parlamencie przeciw
temu bezczelnemu zdrady pełnemu twierdzeniu
ulicznika. (Burza oklasków ze strony prawi­
cy i z ław posłów chrześciaósko-socyalnycb.)
W dalszym ciągu toczy się ciągła kłótnia
między Luegerem i jego stronnikami, aSchoenererem i narodowcami. Padały tu słowa, któ­
rych nie sposób powtarzać w szanującem się
piśmie. Przezywano się szubrawcami; do Schoenerera krzyknął Gessmann: „Ty patronie roz­
pusty! człowieku bez czci i wiary! Milcz,
zapity
stręczycielu! Stronnicy Schoenerera
podnoszą się i wychodzą z sali. Lueger krzy­
czy: „Kłaniam się panu, panie Sehoenerer.“
Słowom tym towarzyszy ogromny śmiech na
lewicy. Wołania: Już nie mogę wytrzymać
bez piwa, choćby sprawa niemiecka miała
upaść.
Około pół do pierwszej w noc), kiedy z
łona prawicy zgłoszono wniosek o zamknięcie
rozpraw, rozegrało się w izbie następujące,
niesłychanie oburzające zajście.
oni do Jagodyny powrócą. Nie trzeba więc,
ażebyście się na ich wystawiali zemstę.
Słowa te niemile w uchu starca zabrzmia­
ły. lecz bila z nich prawda, której nie sposób
było nie uznać. Chciał Hadżi-Petar coś na
nie odpowiedzieć, gdy wtem na rynku sły­
szeć się dał krzyk tak silny i tak wysoki, że
pokrył sobą okrzyki i strzelanie z pistoletów
a przytem tak tonem dzikiej jakieś radości
przeraźliwy, że wszyscy mimowolnie zwrócili
uwagę w stronę, w której zadzwonił. Ton
krzyku tego był kobiecy. Przeplatał go śmiech
głośny, przetrącały go wywoływania wyrazów
następujących:
— Puszczajcie mniel. puszczajcie!, do
niego! On mój mój rycerz! mój pan! Nio­
sę mu podarek! Puszczajcie mnie!
Tłum się w dwie rozchylał strony i ot­
wierał do studni drogę kobiecie, która postępo­
wała powoli i oglądała się obłąkanemi, zai­
skrzonemu oczami, prawą rękę do góry podno­
siła i potrząsała nią i w ręce tej za włosy
trzymała... głowę ludzką.
Był-to widok przerażający. Snadź głowa
tylko co od tułowia oddzieloną została, co się
pokazywało z bogatej, złocistej niewiasty odzie­
ży, krwią zwalanej, ze smugów krwi świeżej,
płynącej po kobiety ramieniu nagiem.
— Puszczajcie mnie! Podarek mu niosę!
Przed Marka przyszła i stanęła. Oczy w
niego wlep ła.
— Cha, cha, cha!.. Widzisz?
Głowę mu pokazała.
— Widzisz? Chciał kir-Kosta, ażebym
go przed tobą schowała. Schowałam. Jest
spokojny i bezpieczny. Wzięłam tylko głowę
jego, ażeby się pokłonił tobie. Masz!..
To mówiąc, głowę Markowi pod nogi ci­
snęła i zaśmiała się dzikim śmiechem.
— A teraz mnie bierz! Oddaję się tobie,
już nie w ciemnicy, skąd mi cię dnch jakiś
wydarł, ale w dzień jasny, przy wszystkich.
Bierz mnie!..
Pod boki się wzięła, okrwawiona, dzika i
dokoła wyzywającym powiodła wzrokiem.
— Obłąkana, — rzekł rzekł Marko do
bliżej stojących. — Trzeba ją zabrać i scho­
wać...
Kilku ludzi do kobiety podeszło i po ferótkiem z nią szamotaniu się z rynku ją odciąg­
nęło. Odprowadzana co sił krzyczała:
— Marku, nie daj! Marku, ja twoja!
Zajścia tego w rodzaju swoim dziwnego,
wstrętnego i przerażającego świadkami byli
Jagody nianie wszyscy, którzy w kobiecie po­
znali małżonkę kajmakana, a pomiędzy inny­
mi Hadźi Petar, Żiwko i Milenko. Wywarła
ona wrażenie i na Marku. Lecz na zastana­
wianie się nad rzeczami podobnemi czasu nie
było. Marko raz jeszcze Hadźi- Petarowi da­
ną poprzednio przestrogę powtórzył i natych­
miast zajął się rzeczą rzemiosłową: wyciąga­
niem korzyści ze zwycięztwa odniesionego.
Żołnierz z niego był dobry. Wiedział, źe
Jedna część posłów gwałtownie zaprote­
stowała przeciwko wnioskowi. Imienne głoso­
wanie odbywało się pośród nieopisanej wrza­
wy. Wolf uderzał deską po ławce. Wtedy
kilku Młodoczechów rzuciło się ku niemu. Po
seł Vyhodil przytrzymał deskę Wolfa. W pier­
wsze? chwili zdawało się, 2e to żart. Ale
W<df podniósł s!ę i zamierzył się na jednego
z Młodoczechów. „Precz! precz z nim!“ —
rozległy się gwałtowne wołania, i jakby na
komendę kilkunastu posłów z prawicy z Krumbholzen i Dykiem na przedzie rzuciło się ku
Wolfowi, wybierając taką postawę, jakby
chcieli wyrzucić Wolfa z izby. Prawie równo­
cześnie kilkudziesięciu posłów z lewicy po
st ł ich i ławkach rzuciło się na pomoc za­
grożonej ławie Schoierera. Niebawem wywią­
zała się z tego prawdziwa bójka. Inni posło­
wie powstawali z miejsc i z oburzeniem przy­
patrywali się temu widowisku.
Co tam słychać w świacie.
— Sprawa rowiększenia stomilionowego
funduszu na wykupienie ziemi z rąk polskich
w Poznańskiem i Prusach Zachodnich wciąż
jeszcze zajmuje żywo gazety niemieckie. Je­
dna z nich pisze : Z powodu wiadomości o
powiększeniu funduszu wspomnianego zebrali
się w Berlinie dawniejsi dziedzice z prowincyi
poznańskiej, którzy teraz żyją w Berlinie. Je­
den z nieb, człowiek już w podeszłym wieku,
bo liczący 82 lata, długoletni posiedziciel ziem
ski i dzierżawca domen, który urodził się w
prowincyi poznańskiej, mówi i pisze po polsku,
znany s tego, że jest konserwatystą i wiernym
kiólowi, wyraził się o kolonizacyi niepochle
bnie. Oświadczył bowiem, że jeżeli Niemcy
tak dalej będą sprawę tę prowadzili, to tak
samo jak w walce kulturnej pójdą do Kanossy.
Stary ów dziedzic pamięta jeszcze, jak zosta­
ło zniesione poddaństwo chłopów w prowincyi
poznańskiej. Dla wielkich posiedzicie!! ziem­
skich było to ciężkim ciosem, ale tysiące pod­
danych zostało właścicielami. Nietylko ów­
czesna mała liczba Niemców, ale mianowicie
wielu Polaków zostało obywatelami, wiernymi
królowi, i są oni do dziś dnia takimi. Trzy­
mają się swej ziemi, dają dobrych żołnierzy
a zewnętrzne agitacye nie mają do nich wiel­
kiego przystępu.“ — Takie głosy nie znajdą
jednak posłuchu u rządu.
— Organ ministra spraw wewnętrznych
zaprzecza, jakoby wydano nowy nakaz wyda­
lenia robotników polskich z R tsyi i Galicyi.
Wydalenia następują tylko na podstawie da­
wniejszych rozporządzeń, wedle których robo­
tników zagranicznych tylk« przez lato zatrzy
mać wolno aż do 15go Listopada. — A prze­
cież wydalono z Westfalii robotników, którzy
tam osiedli od 5 i 6 lat ? Wszakże niedawno
zwycięstwo, jeżeli się z niego nie korzysta, sta­
je się pudobnem do ognia stucznego rozsypu­
jącego się bezużytecznie w iskier tysiące.
Kazał więc jak najspieszniej okopy rozrzu­
cić, magazyny poniszczyć, broń i amunieyą
zabrać, dz;ił*. których cię uwieść nie dało,
popsuć i jeńców odprowadzić. A gdy to wszy­
stko dokonanern zostało, ruszył wnet w pochód
do Cziuprii, dokąd go wzywał rozkazem puł­
kownik Michajlewicz. Du dać należy, iż w po
chód ten zabrał ze s mą oddziały wszystkie, któ
re w zdobyciu Jagodyny udział brały, zosta­
wiając w mieście dziesiątek tylko jeden z po­
leceniem cofnięcia się w razie, gdj by się Tur­
cy pokazali.
W i oehodzie do Cziuprii zbliżył się do
bohatera naszego Mileoko.
— K p:tanie Marku, — rzekł
widzę,
że Serbia u ciebie na naj pier wszem stoi mi jaeu
Mirka p uwiedzenie to zdziwiło nieco.
— Miałem citbie na oku przez cały poby­
tu w Jagody nie czas. Myślałem, że pójdziesz...
do...
Z »jąknął się.
— Dokąd? — zapytał Marko.
— Do.. hm!. ech! — ręką machnął. —
Ale m i ja nie chodził.
Marko westchnął zlekka.
(Dokończenie nastąpi.)
temu sprowadził sobie hr. Kanitz aż 175 ro­
botników z Galicyi, choć 15 Listop. zapasem.
Jakże jedno z drugiem pogodzić ?
— Konserwatyści odnieśli niespodziawaną
porażkę. W okręgu wyborczym Westpriegnitz w Brandenburgii, gdzie zawsze przecho­
dził konserwatysty tym razem, po ustąpieniu
posła dotychczasowego, generała i ministra
poczt Podbielskiego, wybrano postępowca, i to
większością 1500 głosów.
— Hakatyści zabierają się teraz do pc 11wti członków w dalszych krainach niemieckich,
ponieważ u nas coraz lepiej się poznawają
niezawiśli obywatele niemieccy o ich podbu­
rzającym społeczeństwo działaniu. Obecnie we
Wejmarze i Meiningen utworzyli filie tego
bractwa, a ludzie łatwowierni idą na lep i sy­
pią grosze, nie znając wcale stosunków tutej­
szych. Gazety wolnomyśloe niemieckie pu­
szczają w świat artykuły omawiające zgubne
dla sp< łeczeństwa działania hakaty stów i z te­
go powodu zaciętość ich przeciwko wolnomyślrym Niemcom jest straszliwą.
— Z Wiednia piszą : I w komisy! parla­
mentu załatwienie umowy z Węgrami na dal­
szych sześć lat postępuje tylko powoli naprzód.
Minister skarbu Biliński oświadczył w komisy!,
że gdyby się rządowi nie udało przeprowadzić
ugodę za pomocą parlamentu, natenczas ce­
sarz i rząd przeprowadzi ją na włiStią rękę
na mocy paragrafu 14-go konstytueyi. Roz­
gniewało to Węgrów, szukających formalnie
zaczepki; powiadają, że na tikie załatwieni
nie ugody ni o mogliby przystać, bo równałoby
się ono zerwaniu konstytueyi. Minister B liński
nie pozostćł jednak dłużny odpowiedzi i oświad­
czyć że rząd nie myśli o użyciu paragrafu
14 go na wypadek, gdyby parlament ugodę
odrzucił, bo wtedy mogłoby to być złamaniem
konstytueyi. Skoro jednak większość parla­
mentu przy każdej sposobności zapewnia, że
chce ugody i na nią się zgadza, ale nie może
przystąpić do głosowania, ponieważ mniejszość
wymyśla coraz nowe przeszkody, natenczas
rząd, jeżeli chce celu dopiąć, nie może inaczej
sobie postąp ć, jak użyć paragrafu 14go. Atoli
i to oświadczenie nie zadowol ło jeszcze Wę­
grów. W sejmie węgierskim domagają się,
aby rząd węgierski urzędowo oświadczał, ja­
kie zamierza zająć stanowisko, gdyby Austrya
na mocy owego paragrafu bez wyraźnego
przyzwolenia parlamentu chciała zawrzeć ugo­
dę. Będzie z wielkiej burzy mały deszcz, ale
tymczasem rząd austryacki ma pewne ztąd
nieprzyjemności.
Studenci niemieccy w Wiedniu wybrali
się pewnego dnia gromadą, liczącą kilka set
głów, przed parlament i tam zaczęli wznosić
okrzyki na cześć posłów Wolfa i Schönerem,
kazali ich wywołać i dziękowali im za „dziel­
ną“ obronę w parlamencie. Posłowie byli o
tyle rozsądni, że prosili ich, aby się rozeszli,
bo inaczej mogą się nara ić na nieprzyjemno­
ści. Akademicy poszli też w końcu, śpiewa­
jąc „Wacht am Rhein“ i pieśni na cześć B s
marka. I to są przyszli oby watele austryaeey!
— Rosya, jak się zdaje, znajduje się w
przededniu wielkich zmian. Nasamprzói mi­
nisterstwo uchwaliło zaprowadzenie nowych
miar, i to metrycznych, j-ik u nas. Oznacza
to dla handlu światowego wielki postęp i zbli­
ża kup ów rosyjskich do kupców reszty Eu­
ropy. Koniecznie jednak rząd rosyjski powi­
nien znieść także swój odrębny kalendarz, a za­
prowadzić tep, jaki w całym świecie ehrześeiańskim istnieje.' Kalendarz rosyjski jest jedną z
głównych zapór dzielących Rosyą od świata
cywilizowanego. Ale aby ta i inne zmiany na
lepsze mogły być urzeczywistnione, musi się
nasamprzód sprawdzić podana przez gazety
niemieckie wiadomość, wedle której zły duch
Rosyi, przeciwnik postępu i wróg katolików w
ogólności a Polaków w szczególnoś i, głowa
kościoła rosyjskiego, Pobiedonoscew, ma ustą
pić ze swego stanowiska. Gazeta niemiecka,
które zapowiada ustąpienie jego, dodaje zara­
zem, że następcą jego ma zostać gubernator
kijowski hrabia Ignatiew. I z niego jest Mo­
skal, co s ę zowie, ale wobec Pohicdonoscewa
jego osoba oznaczałaby niezaprzeczony postęp.
— Kilku profesorów uniwersytetu war­
szawskiego wysłało na uroczystość położenia
fundamenta pod pomnik Murawiewa w Wilnie
telegram, w którym ełtwili „zasług.“ tego
barbarzyńskiego
wroga polskości. Pośrod
młodzieży akademickiej w Warszawie wywoła­
ło to ogromne oburzenie, które ostatecznie
doprowadziło do scen skandalicznych.
Na prelekcyą profesora Filewieza zebrała
się młodzież nie wy kle licznie, a gdy profesor
wssedł, rozległ się świst przeraźliwy: „Won,
do Murawiewa Wieszotela! — wołano. Trwało
to z kwadrans; następnie cała młodzież wynio­
śli się pozostawiając tamże profesora z kilku
czy kilkunastu studentami rosyjskimi. Mniej
więcej to samo powtórzyło się na łekeyi pro­
fesora ? ił iwa, który odwołał się do pomocy
rektora uniwersytetu. Rektor przybył na pre­
lekcyą i wzywał studentów, aby się uspoko­
ili i pozwolili dokończyć prelekcyą swemu
profesorowi. — Studenci i tu wołali:» Won
do Murawiewa Wieszatela!“
Zajścia są o tyle przykre, że smutne
mogą mieć dla wielu studentów skutki. Pa­
nu te jednak nadzieja, że ks. Imeretyński, do
którego sprawa doszła i który wyraził życze­
nie, aby ona nie wyszła poza mury uniwersy­
teckie, i w tym razie okaże się ludzkim.
— Wszelkie doniesienia z Brazylii zgadza­
ją się na to, że ostatni zbrodniczy zamach,
którego ofiarą padł minister wojny, jest dzie­
łem szeroko rozgałęzionego spisku militarnego.
Prezyde t Moraes jest pierwszym naczelni­
kiem państwa nie wojskowym, co od razu wy­
wołało niechęć licznych generałów. Następnie
zarzucają mu chęć zmniejszenia armii z 27
na 20 tysięcy żołnierza. Minister wojny był
również znienawidzonym przez swych wojsko­
wych kolegów, ponieważ energeznie popierał
plany reformy Moraesa. W Środę zbuntowali
się więźniowie w Rio de Janeiro i rząd mu­
siał użyć siły zbrojnej. Kongres przyjął też
p opozycją rządową ogłoszenia w kraju stanu
oblężenia. Wogólę cały naród stanął jedno­
myślnie po stronie rządu przeciw żywiołom
rewolucyjnym.
— Powstańcy indyjscy zadali znowu Angli­
kom dotkliwą klęskę. Poskromienie zbunto­
wanych nie jest tak łatwą rzeczą, jak się to
Anglikom zdawało.
I bliska i z dalsfcs.
Raeiaśrz, dnia 12 Listopada 18t7.
—* Magistrat z nadburmistrzem na czele
i zastępcy miasta wysłali do cesarza telegra­
ficznie wyrazy czci i hołdu. Na to odebrali
pismo z cesarskiego gabinetu cywilnego, w
którem naczelnik gibinetu tajny radzca Lukanus sŁł,di w imieo'u cesarza podziękowanie
za pamięć.
—* W gminach powiatu raciborskiego od­
będą się dnia 19 bm. o godz. 11 przed poł.
wybory uzupełniające do sejmiku powiato­
wego.
—* Znaczki pocztowe wdrukowane w li­
sty karłowe i karty korespondencyjne nie po­
winny być wycinane, jeśli list taki się splami
lub uszkodzi. Należy z niemi udać się na
pocztę, a każdy urząd pocztowy je odbie­
rze i za to da zwykłe znaczki pocztowe z gu­
mowanym spodem. Listów karłowych poczta
nie daje za te znaczk:; trzeba je kupić osobno.
—* Kuchelns. Przyjazd cesarza poruszył
z uśpienia całą okolicę. Dworzec, jak się na­
leż do przypuszczać, przybrał się w girlandy i
chorągwie, a setki ludzi oczekiwały w natę­
żeniu przybycia pociągu cesarskiego, który
nareszcie stanął na dworcu o godz. 5l/a. Na
drodze do zimku związki wojaekie z Kuchelny i okolicy utworzyły szpaler, oświetlając
drogę płmącemi pochodniami. Nazajutrz, o
godzinie 8% z rana rozpoczęło się strzelanie
do bażantów. I tym razem cesarz okazał się
nadzwyczaj wprawnym strzelcem. Do godziny
2l/2 po południu, mimo dwukrotnej przerwy,
położył celnymi strzałami ogółom 1058 bażan­
tów, pięć zajęcy, 74 króliki i 4 kuropatwy.
—* Gliwice. Wkrótce, jak pisaliśmy, mają
się tu odbyć wybory zistępiow gminy. Dla
trzeciego oddziału postawieni zostali jako kan­
dydaci ze strony katolickiej: a) w pier­
wszym okręgu (t. j. na północnym brzegu
Kbdnicy wraz z butą i Szobiszowicami): mistrz
piekarski J. tichwierzenna, redaktor Fryderyk
Feldhuss, kupiec Jan Rodewald, właściciel go­
ścińca Teodor Barteczko; — b) w drugim
okręgu (t. j. na południowej stronie Kłodoicy
ze starem miastem i Trynkiem): adwokat Te-
odor Schwartz, siodtak Jakób Ruda i mistrz nia kapłańskie w roku 1863; parafią oleską
stolarski Franc. Gurski. — Pewnemu handla­ zarządzał od 12 Lutego 1891 r. N. o. w p.
—* Gniezno. .Lech“ gnieźnieński pisze:
rzowi bydła z Głubczyc ukradł nie wyśledzony
dotąd złodziej z gościńca Handlera dwie kro­ Pewien nauczyciel pozostawił w restauracyi
wy. Żandarm znalazł krowy w łabędzkim le- parasol. W domu dopiero zauważył, że go
sie uwiązane u drzewa. — W Środę pokłó­ nie ma. Posyła tedy jednego z uczniów swo­
cił się pewien ślóaarz z cieślą Siatą. Ostatni, ich do owej restauracyi, mówiąc doń językiem
uniósłszy się gniewem, zadał ślósarzowi ranę urzędowym, że ma przynieść „S;hirme. Chło­
nożem i skaleczył mu płuca, tak że śmierć piec przychodzi i prosi dla pana nauczyciela
„o ser*. Restaurator nieco zdziwiony, że na­
niechybnie nastąpić musi.
—* Szobiszowice.
Naczelny prezydent uczyciel dostał apetytu na ser, zapakował porSzląska udzielił katolickiemu dozorowi kościel­ cyą i posłał. Bardziej jeszcze zdziwił się na­
nemu pozwolenie do urządzenia kolekty w pa­ uczyciel, gdy zamiast parasola odebrał kawał
rafii szobiszowickiej na budowę kościoła kato­ sera. Rad nie rad musiał nauczyciel sam ser
odnieść, a parasol swój odebrać. Tak to by­
lickiego.
—* Wierzch. XV Niedzielę 14-go Listopada wa, gdy dzieci nie rozumieją nauczyciela.
—* Z obczyzny. W Boyer przy Bottroodbędzie się walne zgromadzenie kasy poży­
pie
założyli
w przeszłą Niedzielę rodacy tam­
czkowej na sali p. Schirmeisen o godz. 4. po
poi. Po tern zgromadzeniu będzie związek tejsi towarzystwo polsko-katolickie pod opieką
włościański miał zebranie, na którem będzie św. Stanisława Kostki. Na razie przystąp i o
mowa o zabezpieczeniu od gradobicia, o upra­ 25 członków. Nowemu towarzystwu „Szczęść
wie roli pod ziemniaki i ćwikłę, a także o zie­ Boże!“ —Kopalnia „Graf Schwerin* wLanmniakach do sadzenia będzie nasz poseł do par­ gendreer sprowadziła około 100 górników
lamentu p. Strzoda przemawiał. Na koniec bę­ ze Szląska. Pociąg nadzwyczajny, który ich
przywiózł, kosztował 3500 marek. — Pewien
dą członkowie płacili premie od zabezpieczę
nia od gradobicia, następnie zbierane będą Polak z Castrop, wsiadłszy na dworcu w
pieniądze za sól chilijską, kainit i inne sztu­ Herne do fałszywego pociągu, wyskoczył,
czne nawozy, które sobie członkowie we 2 wo­ gdy tenże już ruszył. Koła ucięły mu jednę
zach na kolei dali przywieść. Nietyiko człon­ nogę i jednę rękę. Odstawiono go do katoli­
ków naszej parafii, ale i innych włościan z ckiego demu chorych, a prawdopodobnie przy­
okolicy zapraszamy i na ich przybycie z pe­ płaci lekkomyślność życiem. — Z Wanne
wydalono 28 Polaków z pod Moskala. Pomię­
wnością liczymy, gdyż teraz już czas.
—* Bytom. Przy szosie królewskohuckiej dzy tymi znajduje się 6 robotników, posiada­
na Nowym Bytomiu znaleziono we Wtorek jących liczną rodzinę, a niektórzy z wydalo­
rano trupa mężczyzny, w którym rozpoznano nych przebywali tu już 5 do 6 lat. Vater­
land teraz uratowany !
robotnika Franciszka Dembińskiego z Kozio
—* Ełk (Prus. Wschód.). Zebranie Ma­
wejgóry. Zdaje się, że go paraliż poraził. —
Pewnej nocy zakradli się złodzieje do kantyny zurów, jakie odbyć się miało w lokalu redak­
hutniczej w Friedenshucie i zabrali cygar, wi­ cji „Gazety Ludowej*, odbyć się nie mogło,
na, kiełbas, sera itd. Pewną część skradzio­ gdyż poiieya na nie nie dała pozwolenia. Ma­
nych przedmiotów znaleziono ukrytą pod kru­ zurzy, których w Prusach Wschodnich jest
szcem wykopanych, i to naprowadziło na ślad około miliona, wyznają religią protestancką, a
złodzieja. — Ponieważ mówiono, że związki są dobrymi Polakami. Dawniej głosili, że są
królewskohuckie nie starczą na obsadzenie ulic, Prusakami. Mieli własnych pastorów, którzy
którem! cesarz Wilhelm pojedzie, przeto poli- do nich przemawi li językiem ich oczystym
cya zaprosił» do pomocy związki bytomskie. polskim, ale w polityczne sprawy się nie wdawa­
Tymczasem landrat powiatu wiejskiego bytom­ li i dopiero teraz powstają z uśpienia, gdy
skiego niespodziewanie zaprzeczył twierdzeniu „cywilizatorzy* niemieccy nasłali im pastorów
policy! królewskohuekiej i oświadczył, że by­ słabo po polsku mówiących. Energia polska
tomskie związki nie pomieściłyby się na uli­ w nich się obudziła i „nie d»dzą sobie teraz
cach i dla tego współudział ich nie jest pożą­ w kaszę dmuchać“. Pragną oni wybrać na
posła nie Niemca, jak dotychczas, lecz Polaka,
dany.
—* Michałowice. Dnia 10 bm. zastrzelo­ Mazura, protestanta, i dokażą, co postanowili.
no tu nie mniej jak 19 psów oraz 2 świnie, o Ludności tej protestancko-polskiej jest według
najnowszych zestawień: w powiecie łąckim
których z różnych względów przypuszczać na
leżało, że zapadły na wściekliznę. Psy te po­ (Lyck) 75 procent, jsńsborskim (Johannisberg)
gryzły podobno większą ilość ludzi. Jeden z 83 procent, oleckim (raargrabowskim) 50 proc.,
tutejszych mieszkańców, gościnny Riesenfeld, leckim (Loetzen) przeszło 50 proc., oatrudzkim
również przez psa wściekłego pokąsany;, udał (Osterode), szczycieńskim (Ortelsburg) i nidborsię, jak już pisaliśmy, do Wiednia czy Paryża, skim (Neidenburg) około 80 procent, ządzborskim (Sensburg) 70 procent. — Ten wysoki
szukając ratunku przeciw okropnej chorobie.
procent ludności polskiej w owych powiatach
—* Mikoiow. Pięćdziesięcioletnią sprzeda- straszliwie s?ę nie podoba bismarkowcom a te­
waczkę pieczywa Matyskową znaleziono pewne­ raz tern więcej, że lud się budzi z długiego
go rana bez duszy w s wem mieszkaniu. Przy­ uśpienia.
wołany lekarz stwierdził, że przyczyną śmierci
były wyziewy żarzących się węgli; ratunek
był już bez skutku.
—* Od Katowic. Robotnica Sowa z Z-.łęża
usiłowała w nagłym napadzie obłąkania spalić
Przed sześćdziesięciu, a może i więcej
własne dziecko. Porwała dziecko i otworzy­ laty żył w Warszawie młody człowiek, oficer
wszy drzwi od rozpalonego pieca, chciała je artyleryi b. wojsk polskich, przystojny, dobrze
wrzucić do ognia, gdy w ostatniej chwili lu­ wychowany, spokrewniony z najpierwszemi ro­
dzie nadbiegli i wyrwali je z rąk wa- dzinami w kraju, hrabia Karol Brzostowski.
Posiadał on rozległe dobra niedaleko Niemna,
ryatki.
—* Tarnowskie Gdry. Dziwny widok przed­ okoł) rzek Netty i Czarnej Hańczy, gdzie dziś
stawiał tu w Poniedziałek księżyc wieczorem przechodzi kanał Augustowski wśród obszer­
około godziny 7.
Poprzez tarczę księżyca nych borów litewskich. Kilka folwarków, jak
ciągnął się z góry na dół jaśniejszy pas świa­ Cisów, Krasnybór i Sztabin, i kilka wsi, któ­
tła wystający na obu końcach po za księżyc, rych nazwy dzisiaj nie pamiętam, wchodziły w
podczas gdy znajdujące się poniżej księżyca skład tej majętności. Skreślę ci naprędce ów­
obłoki zajaśniały ezerwonem światłem. Zja­ czesny stan tych dóbr. Stan czynny; wiele
wisko trwało może kilkanaście minut,
lasu, tyleż nieurodzajnych piasków, bardzo
—* Oświęcim. Tych dni musiało się tu na wiele błot, nieużytków; ludność we wsiach
dni kilka zatrzymać 175 galicyjskich robotni­ głodna, pijacka, złodziejska; budowle w rui­
ków, których agenci wieźli do dóbr hrabiego nie. Stan bierny: długi, dorównywające war­
Kanitza, znanego posła konserwatywnego. Hra­ tości dóbr, nieopłacone od lat kilku podatki,
bia Kanitz jest niechybnie ,całym“ Niemcem, uciążliwe procesa i żądania wszelkiego ro­
a może nawet członkiem towarzystwa Hakaty- dzaju.
stów, do roboty bierze jednak Polaków. Wi­
Cóż robi właściciel? Rzuca służbę i po­
docznie dzielni z nich robotnicy, bo dla przy­ nętne widoki świetnego porodzenia, bierze roz­
jemności samej nikt ich sobie z daleka spro­ brat z towarzystwem stolicy i osiada w swo­
wadzać nie będzie, a tern mniej hr. Kanitz.
jej pustyni. Od rana do wieczora zajęty je­
—* Olesno. W Brodę rano zmaił pro
dną przewodnią myślą, pracuje niezmordowa­
boszcz oleski ksiądz Teodor Jaroszek. Uro
nie nad umoralnieniem włościan, nad dźwidzony 1838 r. w Raciborzu, otrzymał święcę
gnieniem z upadku gospodarstwa, stawia bu­
Wzór pracy i oszczęduośsi.
dowie, wznosi fabryki, zakłada hutę szklaną,
odlewnią żelaza, fabrykę machin i narzędzi
rolniczych, dostarcza drzewo do budującego
się podówczas kanału, wieczorami pracuje przy
świetle łuczywa, bo świecy nie było za co ku­
pić, żywi się kartoflami z solą, bo mięso a
nawet masło uważa za zbytek, którego sobie
pozwolić nie może, spłaca długi, kończy pro­
cess, oddala niesłuszne żądania, a kiedy go
zamożny i pokrewniony z nim sąsiad, zapewne
zdjęty ciekawością, odwiedza, zapewnia go na
wstępie, iż przyjąć go nie ma czem, bo nie
tylko heroaty, ale nawet i dzbana do niej w
domu nie ma, bo go jeszcze nie stać na te
wygody życia. Sąsiad odjechał głodny, ale
rzeki w duchu: ten czł:wiek pracuje i jak
bohater walczy z trudnościami położenia, któ­
re każdego innego złamałyby jak trzcinę; po­
życzę mu pieniędzy, bo ich teraz potrzebuje.
Może to jedyny przykład, że obraz do ostatecznyeh granic posuniętego dobrowolnie nie­
dostatku siał się w oczach myślącego człowieka
dostateczną rękojmią, zabezpieczającą udzie­
loną pożyczkę. Ale wierzyciel odgadł, że ten
niestrudzony pracownik dojdzie do celu, a ce­
lem tym było: spłacenie długów na dobrach
ciążących, aby nikt z wierzycieli nie miał pra­
wa się skarżyć na zawód zaufania: umoralnienie i dobrobyt włościan, gdyż opiekę nad ni­
mi uważał za święty przez Opatrzność nań
włożony obowiązek. Spełnienie tego zadania
okupił wprawdzie wyrzeczeniem się rodzinne­
go życia i wszelkich przyjemni ści, ale dopiął
celu. Zebrany w ciągu lat kilkunastu znaczny
majątek z niczego, jedynie skutkiem żelaznej
pracy, przekazał na własność włościanom, obwarowując użytkowanie z niego prawnymi wy­
jątkowymi przepisami. Takich więcej!
Rozmaitości.
— § Procent od miedziaka. Obliczył ktoś,
ileby przyniósł najmniejszy pieniądz miedzia­
ny francuski 31 Grudnia 1894 roku, gdyby
był złożony w kasie przy Narodzeniu Jezusa
Chrystusa i odtąd przynosił rocznie po 3 pro­
cent. Przyniósłby on 160 sekstylionów, 218
trylionów, 528 miliardów, 228 milionów. 223
mil. 321 tysięcy 324 franki, 25 centymów. Z
trzyprocentowego interesu od tej sumy każdy
a 38,218,903 Francuzów, stanowiących dzisiaj
ludność Francyi, mógłby mieć rentę dzienną
wynoszącą 350 miliardów, 528 milionów, 502
tysiące, 510 franków, 60 centymów.
Ruch w Towarzystwach.
—* Kamień (w pow. bytomskim). Ponie­
waż rozporządzeniem księdza Kardynała naka­
zano duchownym wystąpić z towarzystw pol­
skich i rozwiązać towarzystwa św. Alojzego,
przeto i w naszej parafii zastosowano się do
tego rozporządzenia. Ponieważ nasza parafia
jest czysto polska, przeto spodziewamy się, że
na miejsce rozwiązanego towarzystwa założy­
my nie jeden, ale więcej związków polskich,
i w tym celu prosimy, aby wszyscy parafia­
nie dobrego ducha jak najliczniej zebrali się
w Niedzielę, 14 Listopada na sali p. Krzyszto­
fa w Brzezowicach celem założenia związku
katolickich mężów. Niechaj wszyscy młodzień­
cy i mężowie z parafii jak najliczniej się sta­
wią na to zebranie do wykonania tego ważne­
go dzieła.
Zarząd.
— § Ruda. W przyszłą Niedzielę 14-go
Listopada o god. 5-tej wieczorem będzie po­
siedzenie To w. Chrz. Przymyałoweów w sali
posiedzeń u p. Cura. Porządek dzienny: 1)
Odczyt: Odsiecz wiedeńska p. F; Kajzera, 2)
sprawa urządzenia zabawy familijnej, która
ma się odbyć 21 go L’stopadi, 3) sprawozda­
nie z odegranego teatru przez kasy er a p. Be­
ka. O liczne przybycie członków uprasza się.
Goście za przedstawieniem się zarządowi mij@
przyjęci.
Zarząd.
Ceny targowe w Raciborzu
istopada 1897 r.
z dnia 11 L
Pszenica iólta „ ,
„
... 19,10 —17,50 Mrk.
Żyto (rei)
>> >>
,,
! . .
„
Jęczmień
........................................ 15,00-12,00 „
Owies nowy „ „
„
... 13,20—13,00 „
Kartofle za 50 kilo (1 centnar) . .
2,40—2,00 „
Słoma za 600 kilogr..............................19,00—18,00
„
Masło do jedzenia za 1 funt . , ,
1,00 - 0 90 „
Masło stołowe
, , ,
...
1,20—1,20 „
Jaja za 1 mendel (15 sztuk) . . .
0,90-0,80 ,
; ; i i ; i * i ? 1i m
ia
melfiim wijßorze |po1trzieiiyi il*01 iy|
ÄI
przy
po niesłychanie tanich cenach
w wyrobach manufakturowych, płóciennych i bawełnianych,
czarnych i kolorowych sztofach jedwabnych, sardynach, materyich na chodniki,
sztofach na meble i dywanach, trykotażach, sa niach i bukskinach, spódnicach,
zapaskach i koszulach, garniturach futrzanych dla dzieci,
8
chce pokryć, ten niech zwiedzi
Dam towarów modnych
[0llis Grand
w Raciborzu, ul. Odrzańska 4, parter i I piętro.
^0©©@©@0©0©©<g0@©©@©©jg Q Thnmnsnn’a
4
Przy chorobach tak dorosłych, jako i dzieci,
cierpiących np. na reumatyzm, zaziębienie, kaszel,
katar chroniczny, ból głowy i zębów, oczy, uszu,
choroby żołądkowe, ból piersi, astmę, wyrzuty i
wiz idy, słabości, biegunkę, brak apetytu i t. d.
udzielam darmo dobrej dorady, (ustnie, jako też
: piśmienna) która z pewnością dobry skutek cdniesie. Posiadam wielką ilość podziękowań z dalęka i z bliztta.
4
r
9
14» Pitsch-Siemianwiee, r
w domu p. Bromiscba (przy kościele katolickim ) ^
Jpy obok liotelu ,,Świerklaniec.“ "*$1^
Przyjmuję chorych przed połu­
dniem od godz. 8 do 10, po
pi łnd. od godz. 2 do 4.
Dr. Ried. A. Jawerowicz
.
1
proszek mydlany
pod gwarancyą czystego smaku funt 90 f. ^
Cukier odpadkowy
funt 25 frn.
Rozynhi wielkie
„ 40 fen.
Migdały
„ 80 fen.
Śliwki turecke
„ 25 fen.
Mydło jąderne
„ 25 fen.
Herbatę (tej) ruska żniwa 1897 r. silnego i de ^
likatnego smaku funt 2,00 m., jako też wszelkie to W
wary kolonialne poleca tanio
(P
fr
^
w
^
■
WliESikaś na Szerokiej ulicy
Świeżo palone kawy
Paweł Ackermann, Racibórz. #
OP THOMPSON'S]co
o
be
<=
SEIFEN-PULVER
0®®®®®®®®®®®®®®®®®®®^
jest najlepszy i w użyciu
najtańizy i najwygodniejszy
Simon Schulzek
w świecie
środek
do prania.
Długa ul. 61, — Racibórz, — Długa ul. 61,
naprzeciw królewskieg, gimnazjum.
Należy dokładnie zważać
Wielki skład elegancko odrobionych ubrań dla pi­
nów i chłop? óf od najtańszych do najpiękniejszych. na nazwiska „Dr. Thompson“
znak ochronny „łabędź“.
Wielki wybór
Ma na składzie F. Switawski
w ubraniach sztofowych dla panów już od
10 mrk.
• Jaszcze bohenzollerskie
,
9 mrk. w Raciborzu.
pałetoty zimowe
,
»
8 mrk.
jupy
„
,
„
4 50 mrk.
galoty Bxtofowe
„
,
2 50 mrk.
Aptekarza Raettig’a
Sprzedaż częściowa sukna i bukskinu i wielu innych
artykułów po najtańszych cenach.
krop ę na zęby
© Kto nie wierzy, niech się przekona! ©
w Rybniku.
są najpewniejszym i
najlepszym środkiem
przeciwko
Dla rezerwistów ceny zniżone. — Każdy odbiorca
otrzyma beznłatnie piękna kalendarz ścienna na rr k 1898
—unii
„każdemu bólowi zębów.“
Wysyłam choćby najdalej!
Piękne zegarki
Długą słomę
kupuje i płaci natychmiast
najwyższe ceny
Gonsior w 4ui/s :w iij :i e
czysto srebrne, na io kamieniach /
złotym brzegiem, trwały mechanizm
(Werk), 3 lata gwarancyi, z pię­
knym polskim wyrobem jak rycina-.
Rem. cyl. lub kluczykowe cyl. już
po ló, 19, 22, 25 mrk. ; ankrowy,
15 kam, 30 mrk., inne zegarki
zwyczajne, lecz tylko dobre baje­
cznie tanio. Szpilki do k r awatów,
orzełki,
broszki,
kolczyki itd. Cennik bogato
ilustrowany
wys tam
każdemu
darmo.
Ucznia i towarzysza
poszukuje kol 'dziej
Józef Kasza
w Tworkowie.
Prawdziwe do nabycia
ńaszeczka po 50 fen. w a; te­
ce „pod łabędziem*, u apte­
karza A. Ratajskie go w
Raciborzu.
. &
Wsżae dli szewców!
Skład skór
Maur.Tichauera
M. Szczepaniak
Chałupa
murowana ze stodołą i
chlewem i 5% juterek grun­
tu w Krzyszkowicach jest
na sprzedaż z wolnej ręki.
Ceny kupią dowiedzieć się
można w eksprdycyi „Nowin
Raciborskich *
Racibórz, ul. Odrzańska 21a,
naprzeciw hotelu Brucka,
poleca swój bogato zaopa­
trzony skład wszelkich wy­
robów ze skóry i artykułów
dla szewców po najtańszych
cenach
Cscioniunw drukami »Nowin Raciborskich* w Raciborzu.
w Kucharkach
pod Sobótką (Bez. Posen).
I
•V
rm.
W
a
N
&
CS
se
-f-s 3
-o'S =
Ili
‘O
Si
oo a
X J*
=!