Show publication content!
Transkrypt
Show publication content!
ROK IX. Racibórz, Sobota dnia 13 go Listopada 1897 r. Nr. 135 No winy Raciborskie, "— =* Wydawca: Jan Eckert. Racibórz (Ratibor). ______________ —h Z dodatkiem miesięcznym: „OGNISKO DOMOWE." # T PlSHIO . f O S W I § C O II C Tl * li U <1 O W1. Wychodzi trzy razy w tydzień, c> Wtorek, Czwartek i Sobotę. Ćwierćrocznie: 1 mk. Oświata i Praca — Naród zbogaca ! R.daM„r elów„7, Jan Eckert. Racibórz (Ralibor). ■— —■■ Za ogłoszenia płaci się od miejsca wiersza drobnego 15 fen. Ekspedyeya i Księgarnia gwajdiije się w Racihorsn, ul. Panieńska Nr. 13. Z parlamentu austriackiego. Aby Czytelnicy nasi wiedzieli, jakie to burdy wyprawiają posłowie niemieccy w par lamencie wiedeńskim, i żeśmy bynajmniej nie przesadzili, nazywając ich postępowanie kar czemnemu podajemy poniżej wierny obraz ezę ści najburzliwszej posiedzenia, na którera osta tecznie sprawę załatwienia ugody z Węgrami przekazano osobnej komisyi. O godz. 8i/g wieczorem rozpoczyna mó wić Lueger. Wolf wrzeszczy : Zdrajcy narodu nie omi nie podzięka! Wohlmayer woła do Wolfa: Spokojnie tam, żydzie ! (wielka wesołość i wrza wa). Gdy Lueger zapytuje przewodniczącego, czy nie ma władzy, aby izbę uwolnić od za burzenia pokoju, — Knittel rozpoczyna odczy tywanie jakiegoś artykułu dziennikarskiego. Wieepr.: Co to za zachowanie sie ! Pod czas gdy izba rozprawia nad jedną z najży wolniejszych dla państwa spraw, panowie po zwalacie sobie takich żartów. (Huczne brawa i oklaski na prawicy.) To jest istotnie smitne i przynosi wstyd państwu ! (Ponowne huczne oklaski na prawicy — protesty na lewicy. Wrzawa znów potęguje się.) Wolf i Knittel odczytują równocześnie dalej pełnym głosem swe artykuły. Bielohlawek woła: Wolf należy do szynku, a nie tu taj. Schoenereryanie objawiają z tego powodu swe oburzenie i wrzeszczą w niebogłosy: Przyjdź no pan tutaj, czekamy na pana. Ktoś inny woła w odpowiedzi: „Gdyby nie było in nych Niemców jak Wolf, naród zginąłby. Ten człowiek przynosi hańbę Niemcom !e Narzeczona Harambasiy. Powieść z dziejów słowiańszczyzny południowej. (Ciąg dalszy) Turcy broń złożyli i ręce do więzów wy ciągnęli. Miasto, magazyny, dwa tysiące niewolnika, kilkanaście dział, sporo broni i amunicyi wpa dło zwycięzcom w ręce. Cóż to z* radość była! Cóż to za tryumf!... Z pistoletów strzelano, a okrzyki „ziwila Ser bia!" brzmieć w powietrzu nie ustawały. Środkowym objawów radości i tryumfu punktem była studnia na rynku przed konakiem, ta właśnie, przy której przed l*ty Milenko Mojżeszowego dopuś ił się czynu. Przy niej stał naczelnik, co wyprawę na Jagodynę zarzą dził i poprowadził, a naczelnikiem tym b>ł znajomy nasz — nasz bohater — kapetan M ir ko. Czety przeciągały i mieszkańcy Jago dy ny około niego się cisnęli. Pomiędzy tymi ostatnimi kogoś oczami szukał i znalazł — i powitał z daleka. B>ł-to Hadżi-Petar. Starzec przez tłum się przeć siął. Marko mu rękę podał i w te do niego odezwał się słowa: — Rozejdźcie s;ę i siedźcie cicho. J iszczę *0 nie wszystko z Turkami skończone. Jeazcze Strohbach : Nędzniku, wyrzucimy cię za drzwi! Seheicher: Jeżeli będzie miotał na nas obelgi, to nic mu nie pomoże, musi być wypoliezkowany! Wolf podczas tego całego zaj ścia mówi bez przerwy dalej. Lueger wda, kładąc szczególny nacisk na każde słowo: Nazywam pana osobiście ulicznikiem bez czci i wiary! (Huczne oklaski na prawicy i na ła wach antysemitów). Wolf mówi dalej. Pattai: Będziemy bili; jeżeli pan nie zamilkniesz, nastąpią policzki ! Bielohlawek : Słowo ho noru! Wolf! gałganie! Schmul Kohn ! Babka jego urodziła się na śmiecisku ! Chrześeiańsko socyalni wołają chórem, zwróceni do Schö nerera; Schmul Leeb Kohn ! Dom rozpusty na Krugerstrasse ! Wolf czyta dalej. Lueger : Milcz łotrze! Zapytuję raz je szcze przewodniczącego, czy jest w stanie uwolnić nareszcie parlament od tego łajdaka ? (Huczne oklaski na prawicy i na ławach chrześciańsso-socyalnych. Wolf mówi dalej. Lueger usiłuje pomimo piekielnego hałasu mówić i wyraża życzenie, aby trzymano się regulaminu i posiedzenie za mieniono na t«jne, podczas gdy Wolf krzyczy do niego rozmaite słowa, których jednak zro zumieć nie można. Dla was mam taki szacu nek, jak dla błota na ulicy ! Gessmann krzyczy : Nędzny, podły szu brawiec! Lueger ponownie wnosi o przedłużenie tajnego posiedzenia, aby odosobnić czterech Schoenereryanów. Wolf: Kuglarz wieieński przemówił. Prezydent powołują się na uchwałę izby i sprzeciwia się głosowaniu nad wnioskiem Luegera. Steinwender: Pan jedynie jesteś odpowie dzialnym za te sceny! Wachnianin: Wstydźcie się! Prezydent przerywa posiedzenie na 10 minut; po otwarciu posiedzenia o godzinie wpół do dziesiątej krzyczy Kaiser: Pan nie trzymasz się regulaminu! My także nie. Czy nię pana odpowiedzialnym za krew, która się poleje; wy hodujecie rewolucyą. Sceny burzliwe trwają dalej. Lueger mówi dalej : Oto, co nazywa się być dobrym Niemcem: znaczy to pragnąć, by cesarz Niemiec był zarazem monarchą Austryi. (Głośne wołanie z prawicy i ze strony chrześciańsko-socyalnej: hańba!) Wprawdzie, mówi Lueger dalej, oświadczenie owe znalazło z pe wnej strony tamtego obozu zaprzeczenie, ale dotąd nie wystąpiono w parlamencie przeciw temu bezczelnemu zdrady pełnemu twierdzeniu ulicznika. (Burza oklasków ze strony prawi cy i z ław posłów chrześciaósko-socyalnycb.) W dalszym ciągu toczy się ciągła kłótnia między Luegerem i jego stronnikami, aSchoenererem i narodowcami. Padały tu słowa, któ rych nie sposób powtarzać w szanującem się piśmie. Przezywano się szubrawcami; do Schoenerera krzyknął Gessmann: „Ty patronie roz pusty! człowieku bez czci i wiary! Milcz, zapity stręczycielu! Stronnicy Schoenerera podnoszą się i wychodzą z sali. Lueger krzy czy: „Kłaniam się panu, panie Sehoenerer.“ Słowom tym towarzyszy ogromny śmiech na lewicy. Wołania: Już nie mogę wytrzymać bez piwa, choćby sprawa niemiecka miała upaść. Około pół do pierwszej w noc), kiedy z łona prawicy zgłoszono wniosek o zamknięcie rozpraw, rozegrało się w izbie następujące, niesłychanie oburzające zajście. oni do Jagodyny powrócą. Nie trzeba więc, ażebyście się na ich wystawiali zemstę. Słowa te niemile w uchu starca zabrzmia ły. lecz bila z nich prawda, której nie sposób było nie uznać. Chciał Hadżi-Petar coś na nie odpowiedzieć, gdy wtem na rynku sły szeć się dał krzyk tak silny i tak wysoki, że pokrył sobą okrzyki i strzelanie z pistoletów a przytem tak tonem dzikiej jakieś radości przeraźliwy, że wszyscy mimowolnie zwrócili uwagę w stronę, w której zadzwonił. Ton krzyku tego był kobiecy. Przeplatał go śmiech głośny, przetrącały go wywoływania wyrazów następujących: — Puszczajcie mniel. puszczajcie!, do niego! On mój mój rycerz! mój pan! Nio sę mu podarek! Puszczajcie mnie! Tłum się w dwie rozchylał strony i ot wierał do studni drogę kobiecie, która postępo wała powoli i oglądała się obłąkanemi, zai skrzonemu oczami, prawą rękę do góry podno siła i potrząsała nią i w ręce tej za włosy trzymała... głowę ludzką. Był-to widok przerażający. Snadź głowa tylko co od tułowia oddzieloną została, co się pokazywało z bogatej, złocistej niewiasty odzie ży, krwią zwalanej, ze smugów krwi świeżej, płynącej po kobiety ramieniu nagiem. — Puszczajcie mnie! Podarek mu niosę! Przed Marka przyszła i stanęła. Oczy w niego wlep ła. — Cha, cha, cha!.. Widzisz? Głowę mu pokazała. — Widzisz? Chciał kir-Kosta, ażebym go przed tobą schowała. Schowałam. Jest spokojny i bezpieczny. Wzięłam tylko głowę jego, ażeby się pokłonił tobie. Masz!.. To mówiąc, głowę Markowi pod nogi ci snęła i zaśmiała się dzikim śmiechem. — A teraz mnie bierz! Oddaję się tobie, już nie w ciemnicy, skąd mi cię dnch jakiś wydarł, ale w dzień jasny, przy wszystkich. Bierz mnie!.. Pod boki się wzięła, okrwawiona, dzika i dokoła wyzywającym powiodła wzrokiem. — Obłąkana, — rzekł rzekł Marko do bliżej stojących. — Trzeba ją zabrać i scho wać... Kilku ludzi do kobiety podeszło i po ferótkiem z nią szamotaniu się z rynku ją odciąg nęło. Odprowadzana co sił krzyczała: — Marku, nie daj! Marku, ja twoja! Zajścia tego w rodzaju swoim dziwnego, wstrętnego i przerażającego świadkami byli Jagody nianie wszyscy, którzy w kobiecie po znali małżonkę kajmakana, a pomiędzy inny mi Hadźi Petar, Żiwko i Milenko. Wywarła ona wrażenie i na Marku. Lecz na zastana wianie się nad rzeczami podobnemi czasu nie było. Marko raz jeszcze Hadźi- Petarowi da ną poprzednio przestrogę powtórzył i natych miast zajął się rzeczą rzemiosłową: wyciąga niem korzyści ze zwycięztwa odniesionego. Żołnierz z niego był dobry. Wiedział, źe Jedna część posłów gwałtownie zaprote stowała przeciwko wnioskowi. Imienne głoso wanie odbywało się pośród nieopisanej wrza wy. Wolf uderzał deską po ławce. Wtedy kilku Młodoczechów rzuciło się ku niemu. Po seł Vyhodil przytrzymał deskę Wolfa. W pier wsze? chwili zdawało się, 2e to żart. Ale W<df podniósł s!ę i zamierzył się na jednego z Młodoczechów. „Precz! precz z nim!“ — rozległy się gwałtowne wołania, i jakby na komendę kilkunastu posłów z prawicy z Krumbholzen i Dykiem na przedzie rzuciło się ku Wolfowi, wybierając taką postawę, jakby chcieli wyrzucić Wolfa z izby. Prawie równo cześnie kilkudziesięciu posłów z lewicy po st ł ich i ławkach rzuciło się na pomoc za grożonej ławie Schoierera. Niebawem wywią zała się z tego prawdziwa bójka. Inni posło wie powstawali z miejsc i z oburzeniem przy patrywali się temu widowisku. Co tam słychać w świacie. — Sprawa rowiększenia stomilionowego funduszu na wykupienie ziemi z rąk polskich w Poznańskiem i Prusach Zachodnich wciąż jeszcze zajmuje żywo gazety niemieckie. Je dna z nich pisze : Z powodu wiadomości o powiększeniu funduszu wspomnianego zebrali się w Berlinie dawniejsi dziedzice z prowincyi poznańskiej, którzy teraz żyją w Berlinie. Je den z nieb, człowiek już w podeszłym wieku, bo liczący 82 lata, długoletni posiedziciel ziem ski i dzierżawca domen, który urodził się w prowincyi poznańskiej, mówi i pisze po polsku, znany s tego, że jest konserwatystą i wiernym kiólowi, wyraził się o kolonizacyi niepochle bnie. Oświadczył bowiem, że jeżeli Niemcy tak dalej będą sprawę tę prowadzili, to tak samo jak w walce kulturnej pójdą do Kanossy. Stary ów dziedzic pamięta jeszcze, jak zosta ło zniesione poddaństwo chłopów w prowincyi poznańskiej. Dla wielkich posiedzicie!! ziem skich było to ciężkim ciosem, ale tysiące pod danych zostało właścicielami. Nietylko ów czesna mała liczba Niemców, ale mianowicie wielu Polaków zostało obywatelami, wiernymi królowi, i są oni do dziś dnia takimi. Trzy mają się swej ziemi, dają dobrych żołnierzy a zewnętrzne agitacye nie mają do nich wiel kiego przystępu.“ — Takie głosy nie znajdą jednak posłuchu u rządu. — Organ ministra spraw wewnętrznych zaprzecza, jakoby wydano nowy nakaz wyda lenia robotników polskich z R tsyi i Galicyi. Wydalenia następują tylko na podstawie da wniejszych rozporządzeń, wedle których robo tników zagranicznych tylk« przez lato zatrzy mać wolno aż do 15go Listopada. — A prze cież wydalono z Westfalii robotników, którzy tam osiedli od 5 i 6 lat ? Wszakże niedawno zwycięstwo, jeżeli się z niego nie korzysta, sta je się pudobnem do ognia stucznego rozsypu jącego się bezużytecznie w iskier tysiące. Kazał więc jak najspieszniej okopy rozrzu cić, magazyny poniszczyć, broń i amunieyą zabrać, dz;ił*. których cię uwieść nie dało, popsuć i jeńców odprowadzić. A gdy to wszy stko dokonanern zostało, ruszył wnet w pochód do Cziuprii, dokąd go wzywał rozkazem puł kownik Michajlewicz. Du dać należy, iż w po chód ten zabrał ze s mą oddziały wszystkie, któ re w zdobyciu Jagodyny udział brały, zosta wiając w mieście dziesiątek tylko jeden z po leceniem cofnięcia się w razie, gdj by się Tur cy pokazali. W i oehodzie do Cziuprii zbliżył się do bohatera naszego Mileoko. — K p:tanie Marku, — rzekł widzę, że Serbia u ciebie na naj pier wszem stoi mi jaeu Mirka p uwiedzenie to zdziwiło nieco. — Miałem citbie na oku przez cały poby tu w Jagody nie czas. Myślałem, że pójdziesz... do... Z »jąknął się. — Dokąd? — zapytał Marko. — Do.. hm!. ech! — ręką machnął. — Ale m i ja nie chodził. Marko westchnął zlekka. (Dokończenie nastąpi.) temu sprowadził sobie hr. Kanitz aż 175 ro botników z Galicyi, choć 15 Listop. zapasem. Jakże jedno z drugiem pogodzić ? — Konserwatyści odnieśli niespodziawaną porażkę. W okręgu wyborczym Westpriegnitz w Brandenburgii, gdzie zawsze przecho dził konserwatysty tym razem, po ustąpieniu posła dotychczasowego, generała i ministra poczt Podbielskiego, wybrano postępowca, i to większością 1500 głosów. — Hakatyści zabierają się teraz do pc 11wti członków w dalszych krainach niemieckich, ponieważ u nas coraz lepiej się poznawają niezawiśli obywatele niemieccy o ich podbu rzającym społeczeństwo działaniu. Obecnie we Wejmarze i Meiningen utworzyli filie tego bractwa, a ludzie łatwowierni idą na lep i sy pią grosze, nie znając wcale stosunków tutej szych. Gazety wolnomyśloe niemieckie pu szczają w świat artykuły omawiające zgubne dla sp< łeczeństwa działania hakaty stów i z te go powodu zaciętość ich przeciwko wolnomyślrym Niemcom jest straszliwą. — Z Wiednia piszą : I w komisy! parla mentu załatwienie umowy z Węgrami na dal szych sześć lat postępuje tylko powoli naprzód. Minister skarbu Biliński oświadczył w komisy!, że gdyby się rządowi nie udało przeprowadzić ugodę za pomocą parlamentu, natenczas ce sarz i rząd przeprowadzi ją na włiStią rękę na mocy paragrafu 14-go konstytueyi. Roz gniewało to Węgrów, szukających formalnie zaczepki; powiadają, że na tikie załatwieni nie ugody ni o mogliby przystać, bo równałoby się ono zerwaniu konstytueyi. Minister B liński nie pozostćł jednak dłużny odpowiedzi i oświad czyć że rząd nie myśli o użyciu paragrafu 14 go na wypadek, gdyby parlament ugodę odrzucił, bo wtedy mogłoby to być złamaniem konstytueyi. Skoro jednak większość parla mentu przy każdej sposobności zapewnia, że chce ugody i na nią się zgadza, ale nie może przystąpić do głosowania, ponieważ mniejszość wymyśla coraz nowe przeszkody, natenczas rząd, jeżeli chce celu dopiąć, nie może inaczej sobie postąp ć, jak użyć paragrafu 14go. Atoli i to oświadczenie nie zadowol ło jeszcze Wę grów. W sejmie węgierskim domagają się, aby rząd węgierski urzędowo oświadczał, ja kie zamierza zająć stanowisko, gdyby Austrya na mocy owego paragrafu bez wyraźnego przyzwolenia parlamentu chciała zawrzeć ugo dę. Będzie z wielkiej burzy mały deszcz, ale tymczasem rząd austryacki ma pewne ztąd nieprzyjemności. Studenci niemieccy w Wiedniu wybrali się pewnego dnia gromadą, liczącą kilka set głów, przed parlament i tam zaczęli wznosić okrzyki na cześć posłów Wolfa i Schönerem, kazali ich wywołać i dziękowali im za „dziel ną“ obronę w parlamencie. Posłowie byli o tyle rozsądni, że prosili ich, aby się rozeszli, bo inaczej mogą się nara ić na nieprzyjemno ści. Akademicy poszli też w końcu, śpiewa jąc „Wacht am Rhein“ i pieśni na cześć B s marka. I to są przyszli oby watele austryaeey! — Rosya, jak się zdaje, znajduje się w przededniu wielkich zmian. Nasamprzói mi nisterstwo uchwaliło zaprowadzenie nowych miar, i to metrycznych, j-ik u nas. Oznacza to dla handlu światowego wielki postęp i zbli ża kup ów rosyjskich do kupców reszty Eu ropy. Koniecznie jednak rząd rosyjski powi nien znieść także swój odrębny kalendarz, a za prowadzić tep, jaki w całym świecie ehrześeiańskim istnieje.' Kalendarz rosyjski jest jedną z głównych zapór dzielących Rosyą od świata cywilizowanego. Ale aby ta i inne zmiany na lepsze mogły być urzeczywistnione, musi się nasamprzód sprawdzić podana przez gazety niemieckie wiadomość, wedle której zły duch Rosyi, przeciwnik postępu i wróg katolików w ogólności a Polaków w szczególnoś i, głowa kościoła rosyjskiego, Pobiedonoscew, ma ustą pić ze swego stanowiska. Gazeta niemiecka, które zapowiada ustąpienie jego, dodaje zara zem, że następcą jego ma zostać gubernator kijowski hrabia Ignatiew. I z niego jest Mo skal, co s ę zowie, ale wobec Pohicdonoscewa jego osoba oznaczałaby niezaprzeczony postęp. — Kilku profesorów uniwersytetu war szawskiego wysłało na uroczystość położenia fundamenta pod pomnik Murawiewa w Wilnie telegram, w którym ełtwili „zasług.“ tego barbarzyńskiego wroga polskości. Pośrod młodzieży akademickiej w Warszawie wywoła ło to ogromne oburzenie, które ostatecznie doprowadziło do scen skandalicznych. Na prelekcyą profesora Filewieza zebrała się młodzież nie wy kle licznie, a gdy profesor wssedł, rozległ się świst przeraźliwy: „Won, do Murawiewa Wieszotela! — wołano. Trwało to z kwadrans; następnie cała młodzież wynio śli się pozostawiając tamże profesora z kilku czy kilkunastu studentami rosyjskimi. Mniej więcej to samo powtórzyło się na łekeyi pro fesora ? ił iwa, który odwołał się do pomocy rektora uniwersytetu. Rektor przybył na pre lekcyą i wzywał studentów, aby się uspoko ili i pozwolili dokończyć prelekcyą swemu profesorowi. — Studenci i tu wołali:» Won do Murawiewa Wieszatela!“ Zajścia są o tyle przykre, że smutne mogą mieć dla wielu studentów skutki. Pa nu te jednak nadzieja, że ks. Imeretyński, do którego sprawa doszła i który wyraził życze nie, aby ona nie wyszła poza mury uniwersy teckie, i w tym razie okaże się ludzkim. — Wszelkie doniesienia z Brazylii zgadza ją się na to, że ostatni zbrodniczy zamach, którego ofiarą padł minister wojny, jest dzie łem szeroko rozgałęzionego spisku militarnego. Prezyde t Moraes jest pierwszym naczelni kiem państwa nie wojskowym, co od razu wy wołało niechęć licznych generałów. Następnie zarzucają mu chęć zmniejszenia armii z 27 na 20 tysięcy żołnierza. Minister wojny był również znienawidzonym przez swych wojsko wych kolegów, ponieważ energeznie popierał plany reformy Moraesa. W Środę zbuntowali się więźniowie w Rio de Janeiro i rząd mu siał użyć siły zbrojnej. Kongres przyjął też p opozycją rządową ogłoszenia w kraju stanu oblężenia. Wogólę cały naród stanął jedno myślnie po stronie rządu przeciw żywiołom rewolucyjnym. — Powstańcy indyjscy zadali znowu Angli kom dotkliwą klęskę. Poskromienie zbunto wanych nie jest tak łatwą rzeczą, jak się to Anglikom zdawało. I bliska i z dalsfcs. Raeiaśrz, dnia 12 Listopada 18t7. —* Magistrat z nadburmistrzem na czele i zastępcy miasta wysłali do cesarza telegra ficznie wyrazy czci i hołdu. Na to odebrali pismo z cesarskiego gabinetu cywilnego, w którem naczelnik gibinetu tajny radzca Lukanus sŁł,di w imieo'u cesarza podziękowanie za pamięć. —* W gminach powiatu raciborskiego od będą się dnia 19 bm. o godz. 11 przed poł. wybory uzupełniające do sejmiku powiato wego. —* Znaczki pocztowe wdrukowane w li sty karłowe i karty korespondencyjne nie po winny być wycinane, jeśli list taki się splami lub uszkodzi. Należy z niemi udać się na pocztę, a każdy urząd pocztowy je odbie rze i za to da zwykłe znaczki pocztowe z gu mowanym spodem. Listów karłowych poczta nie daje za te znaczk:; trzeba je kupić osobno. —* Kuchelns. Przyjazd cesarza poruszył z uśpienia całą okolicę. Dworzec, jak się na leż do przypuszczać, przybrał się w girlandy i chorągwie, a setki ludzi oczekiwały w natę żeniu przybycia pociągu cesarskiego, który nareszcie stanął na dworcu o godz. 5l/a. Na drodze do zimku związki wojaekie z Kuchelny i okolicy utworzyły szpaler, oświetlając drogę płmącemi pochodniami. Nazajutrz, o godzinie 8% z rana rozpoczęło się strzelanie do bażantów. I tym razem cesarz okazał się nadzwyczaj wprawnym strzelcem. Do godziny 2l/2 po południu, mimo dwukrotnej przerwy, położył celnymi strzałami ogółom 1058 bażan tów, pięć zajęcy, 74 króliki i 4 kuropatwy. —* Gliwice. Wkrótce, jak pisaliśmy, mają się tu odbyć wybory zistępiow gminy. Dla trzeciego oddziału postawieni zostali jako kan dydaci ze strony katolickiej: a) w pier wszym okręgu (t. j. na północnym brzegu Kbdnicy wraz z butą i Szobiszowicami): mistrz piekarski J. tichwierzenna, redaktor Fryderyk Feldhuss, kupiec Jan Rodewald, właściciel go ścińca Teodor Barteczko; — b) w drugim okręgu (t. j. na południowej stronie Kłodoicy ze starem miastem i Trynkiem): adwokat Te- odor Schwartz, siodtak Jakób Ruda i mistrz nia kapłańskie w roku 1863; parafią oleską stolarski Franc. Gurski. — Pewnemu handla zarządzał od 12 Lutego 1891 r. N. o. w p. —* Gniezno. .Lech“ gnieźnieński pisze: rzowi bydła z Głubczyc ukradł nie wyśledzony dotąd złodziej z gościńca Handlera dwie kro Pewien nauczyciel pozostawił w restauracyi wy. Żandarm znalazł krowy w łabędzkim le- parasol. W domu dopiero zauważył, że go sie uwiązane u drzewa. — W Środę pokłó nie ma. Posyła tedy jednego z uczniów swo cił się pewien ślóaarz z cieślą Siatą. Ostatni, ich do owej restauracyi, mówiąc doń językiem uniósłszy się gniewem, zadał ślósarzowi ranę urzędowym, że ma przynieść „S;hirme. Chło nożem i skaleczył mu płuca, tak że śmierć piec przychodzi i prosi dla pana nauczyciela „o ser*. Restaurator nieco zdziwiony, że na niechybnie nastąpić musi. —* Szobiszowice. Naczelny prezydent uczyciel dostał apetytu na ser, zapakował porSzląska udzielił katolickiemu dozorowi kościel cyą i posłał. Bardziej jeszcze zdziwił się na nemu pozwolenie do urządzenia kolekty w pa uczyciel, gdy zamiast parasola odebrał kawał rafii szobiszowickiej na budowę kościoła kato sera. Rad nie rad musiał nauczyciel sam ser odnieść, a parasol swój odebrać. Tak to by lickiego. —* Wierzch. XV Niedzielę 14-go Listopada wa, gdy dzieci nie rozumieją nauczyciela. —* Z obczyzny. W Boyer przy Bottroodbędzie się walne zgromadzenie kasy poży pie założyli w przeszłą Niedzielę rodacy tam czkowej na sali p. Schirmeisen o godz. 4. po poi. Po tern zgromadzeniu będzie związek tejsi towarzystwo polsko-katolickie pod opieką włościański miał zebranie, na którem będzie św. Stanisława Kostki. Na razie przystąp i o mowa o zabezpieczeniu od gradobicia, o upra 25 członków. Nowemu towarzystwu „Szczęść wie roli pod ziemniaki i ćwikłę, a także o zie Boże!“ —Kopalnia „Graf Schwerin* wLanmniakach do sadzenia będzie nasz poseł do par gendreer sprowadziła około 100 górników lamentu p. Strzoda przemawiał. Na koniec bę ze Szląska. Pociąg nadzwyczajny, który ich przywiózł, kosztował 3500 marek. — Pewien dą członkowie płacili premie od zabezpieczę nia od gradobicia, następnie zbierane będą Polak z Castrop, wsiadłszy na dworcu w pieniądze za sól chilijską, kainit i inne sztu Herne do fałszywego pociągu, wyskoczył, czne nawozy, które sobie członkowie we 2 wo gdy tenże już ruszył. Koła ucięły mu jednę zach na kolei dali przywieść. Nietyiko człon nogę i jednę rękę. Odstawiono go do katoli ków naszej parafii, ale i innych włościan z ckiego demu chorych, a prawdopodobnie przy okolicy zapraszamy i na ich przybycie z pe płaci lekkomyślność życiem. — Z Wanne wydalono 28 Polaków z pod Moskala. Pomię wnością liczymy, gdyż teraz już czas. —* Bytom. Przy szosie królewskohuckiej dzy tymi znajduje się 6 robotników, posiada na Nowym Bytomiu znaleziono we Wtorek jących liczną rodzinę, a niektórzy z wydalo rano trupa mężczyzny, w którym rozpoznano nych przebywali tu już 5 do 6 lat. Vater land teraz uratowany ! robotnika Franciszka Dembińskiego z Kozio —* Ełk (Prus. Wschód.). Zebranie Ma wejgóry. Zdaje się, że go paraliż poraził. — Pewnej nocy zakradli się złodzieje do kantyny zurów, jakie odbyć się miało w lokalu redak hutniczej w Friedenshucie i zabrali cygar, wi cji „Gazety Ludowej*, odbyć się nie mogło, na, kiełbas, sera itd. Pewną część skradzio gdyż poiieya na nie nie dała pozwolenia. Ma nych przedmiotów znaleziono ukrytą pod kru zurzy, których w Prusach Wschodnich jest szcem wykopanych, i to naprowadziło na ślad około miliona, wyznają religią protestancką, a złodzieja. — Ponieważ mówiono, że związki są dobrymi Polakami. Dawniej głosili, że są królewskohuckie nie starczą na obsadzenie ulic, Prusakami. Mieli własnych pastorów, którzy którem! cesarz Wilhelm pojedzie, przeto poli- do nich przemawi li językiem ich oczystym cya zaprosił» do pomocy związki bytomskie. polskim, ale w polityczne sprawy się nie wdawa Tymczasem landrat powiatu wiejskiego bytom li i dopiero teraz powstają z uśpienia, gdy skiego niespodziewanie zaprzeczył twierdzeniu „cywilizatorzy* niemieccy nasłali im pastorów policy! królewskohuekiej i oświadczył, że by słabo po polsku mówiących. Energia polska tomskie związki nie pomieściłyby się na uli w nich się obudziła i „nie d»dzą sobie teraz cach i dla tego współudział ich nie jest pożą w kaszę dmuchać“. Pragną oni wybrać na posła nie Niemca, jak dotychczas, lecz Polaka, dany. —* Michałowice. Dnia 10 bm. zastrzelo Mazura, protestanta, i dokażą, co postanowili. no tu nie mniej jak 19 psów oraz 2 świnie, o Ludności tej protestancko-polskiej jest według najnowszych zestawień: w powiecie łąckim których z różnych względów przypuszczać na leżało, że zapadły na wściekliznę. Psy te po (Lyck) 75 procent, jsńsborskim (Johannisberg) gryzły podobno większą ilość ludzi. Jeden z 83 procent, oleckim (raargrabowskim) 50 proc., tutejszych mieszkańców, gościnny Riesenfeld, leckim (Loetzen) przeszło 50 proc., oatrudzkim również przez psa wściekłego pokąsany;, udał (Osterode), szczycieńskim (Ortelsburg) i nidborsię, jak już pisaliśmy, do Wiednia czy Paryża, skim (Neidenburg) około 80 procent, ządzborskim (Sensburg) 70 procent. — Ten wysoki szukając ratunku przeciw okropnej chorobie. procent ludności polskiej w owych powiatach —* Mikoiow. Pięćdziesięcioletnią sprzeda- straszliwie s?ę nie podoba bismarkowcom a te waczkę pieczywa Matyskową znaleziono pewne raz tern więcej, że lud się budzi z długiego go rana bez duszy w s wem mieszkaniu. Przy uśpienia. wołany lekarz stwierdził, że przyczyną śmierci były wyziewy żarzących się węgli; ratunek był już bez skutku. —* Od Katowic. Robotnica Sowa z Z-.łęża usiłowała w nagłym napadzie obłąkania spalić Przed sześćdziesięciu, a może i więcej własne dziecko. Porwała dziecko i otworzy laty żył w Warszawie młody człowiek, oficer wszy drzwi od rozpalonego pieca, chciała je artyleryi b. wojsk polskich, przystojny, dobrze wrzucić do ognia, gdy w ostatniej chwili lu wychowany, spokrewniony z najpierwszemi ro dzie nadbiegli i wyrwali je z rąk wa- dzinami w kraju, hrabia Karol Brzostowski. Posiadał on rozległe dobra niedaleko Niemna, ryatki. —* Tarnowskie Gdry. Dziwny widok przed okoł) rzek Netty i Czarnej Hańczy, gdzie dziś stawiał tu w Poniedziałek księżyc wieczorem przechodzi kanał Augustowski wśród obszer około godziny 7. Poprzez tarczę księżyca nych borów litewskich. Kilka folwarków, jak ciągnął się z góry na dół jaśniejszy pas świa Cisów, Krasnybór i Sztabin, i kilka wsi, któ tła wystający na obu końcach po za księżyc, rych nazwy dzisiaj nie pamiętam, wchodziły w podczas gdy znajdujące się poniżej księżyca skład tej majętności. Skreślę ci naprędce ów obłoki zajaśniały ezerwonem światłem. Zja czesny stan tych dóbr. Stan czynny; wiele wisko trwało może kilkanaście minut, lasu, tyleż nieurodzajnych piasków, bardzo —* Oświęcim. Tych dni musiało się tu na wiele błot, nieużytków; ludność we wsiach dni kilka zatrzymać 175 galicyjskich robotni głodna, pijacka, złodziejska; budowle w rui ków, których agenci wieźli do dóbr hrabiego nie. Stan bierny: długi, dorównywające war Kanitza, znanego posła konserwatywnego. Hra tości dóbr, nieopłacone od lat kilku podatki, bia Kanitz jest niechybnie ,całym“ Niemcem, uciążliwe procesa i żądania wszelkiego ro a może nawet członkiem towarzystwa Hakaty- dzaju. stów, do roboty bierze jednak Polaków. Wi Cóż robi właściciel? Rzuca służbę i po docznie dzielni z nich robotnicy, bo dla przy nętne widoki świetnego porodzenia, bierze roz jemności samej nikt ich sobie z daleka spro brat z towarzystwem stolicy i osiada w swo wadzać nie będzie, a tern mniej hr. Kanitz. jej pustyni. Od rana do wieczora zajęty je —* Olesno. W Brodę rano zmaił pro dną przewodnią myślą, pracuje niezmordowa boszcz oleski ksiądz Teodor Jaroszek. Uro nie nad umoralnieniem włościan, nad dźwidzony 1838 r. w Raciborzu, otrzymał święcę gnieniem z upadku gospodarstwa, stawia bu Wzór pracy i oszczęduośsi. dowie, wznosi fabryki, zakłada hutę szklaną, odlewnią żelaza, fabrykę machin i narzędzi rolniczych, dostarcza drzewo do budującego się podówczas kanału, wieczorami pracuje przy świetle łuczywa, bo świecy nie było za co ku pić, żywi się kartoflami z solą, bo mięso a nawet masło uważa za zbytek, którego sobie pozwolić nie może, spłaca długi, kończy pro cess, oddala niesłuszne żądania, a kiedy go zamożny i pokrewniony z nim sąsiad, zapewne zdjęty ciekawością, odwiedza, zapewnia go na wstępie, iż przyjąć go nie ma czem, bo nie tylko heroaty, ale nawet i dzbana do niej w domu nie ma, bo go jeszcze nie stać na te wygody życia. Sąsiad odjechał głodny, ale rzeki w duchu: ten czł:wiek pracuje i jak bohater walczy z trudnościami położenia, któ re każdego innego złamałyby jak trzcinę; po życzę mu pieniędzy, bo ich teraz potrzebuje. Może to jedyny przykład, że obraz do ostatecznyeh granic posuniętego dobrowolnie nie dostatku siał się w oczach myślącego człowieka dostateczną rękojmią, zabezpieczającą udzie loną pożyczkę. Ale wierzyciel odgadł, że ten niestrudzony pracownik dojdzie do celu, a ce lem tym było: spłacenie długów na dobrach ciążących, aby nikt z wierzycieli nie miał pra wa się skarżyć na zawód zaufania: umoralnienie i dobrobyt włościan, gdyż opiekę nad ni mi uważał za święty przez Opatrzność nań włożony obowiązek. Spełnienie tego zadania okupił wprawdzie wyrzeczeniem się rodzinne go życia i wszelkich przyjemni ści, ale dopiął celu. Zebrany w ciągu lat kilkunastu znaczny majątek z niczego, jedynie skutkiem żelaznej pracy, przekazał na własność włościanom, obwarowując użytkowanie z niego prawnymi wy jątkowymi przepisami. Takich więcej! Rozmaitości. — § Procent od miedziaka. Obliczył ktoś, ileby przyniósł najmniejszy pieniądz miedzia ny francuski 31 Grudnia 1894 roku, gdyby był złożony w kasie przy Narodzeniu Jezusa Chrystusa i odtąd przynosił rocznie po 3 pro cent. Przyniósłby on 160 sekstylionów, 218 trylionów, 528 miliardów, 228 milionów. 223 mil. 321 tysięcy 324 franki, 25 centymów. Z trzyprocentowego interesu od tej sumy każdy a 38,218,903 Francuzów, stanowiących dzisiaj ludność Francyi, mógłby mieć rentę dzienną wynoszącą 350 miliardów, 528 milionów, 502 tysiące, 510 franków, 60 centymów. Ruch w Towarzystwach. —* Kamień (w pow. bytomskim). Ponie waż rozporządzeniem księdza Kardynała naka zano duchownym wystąpić z towarzystw pol skich i rozwiązać towarzystwa św. Alojzego, przeto i w naszej parafii zastosowano się do tego rozporządzenia. Ponieważ nasza parafia jest czysto polska, przeto spodziewamy się, że na miejsce rozwiązanego towarzystwa założy my nie jeden, ale więcej związków polskich, i w tym celu prosimy, aby wszyscy parafia nie dobrego ducha jak najliczniej zebrali się w Niedzielę, 14 Listopada na sali p. Krzyszto fa w Brzezowicach celem założenia związku katolickich mężów. Niechaj wszyscy młodzień cy i mężowie z parafii jak najliczniej się sta wią na to zebranie do wykonania tego ważne go dzieła. Zarząd. — § Ruda. W przyszłą Niedzielę 14-go Listopada o god. 5-tej wieczorem będzie po siedzenie To w. Chrz. Przymyałoweów w sali posiedzeń u p. Cura. Porządek dzienny: 1) Odczyt: Odsiecz wiedeńska p. F; Kajzera, 2) sprawa urządzenia zabawy familijnej, która ma się odbyć 21 go L’stopadi, 3) sprawozda nie z odegranego teatru przez kasy er a p. Be ka. O liczne przybycie członków uprasza się. Goście za przedstawieniem się zarządowi mij@ przyjęci. Zarząd. Ceny targowe w Raciborzu istopada 1897 r. z dnia 11 L Pszenica iólta „ , „ ... 19,10 —17,50 Mrk. Żyto (rei) >> >> ,, ! . . „ Jęczmień ........................................ 15,00-12,00 „ Owies nowy „ „ „ ... 13,20—13,00 „ Kartofle za 50 kilo (1 centnar) . . 2,40—2,00 „ Słoma za 600 kilogr..............................19,00—18,00 „ Masło do jedzenia za 1 funt . , , 1,00 - 0 90 „ Masło stołowe , , , ... 1,20—1,20 „ Jaja za 1 mendel (15 sztuk) . . . 0,90-0,80 , ; ; i i ; i * i ? 1i m ia melfiim wijßorze |po1trzieiiyi il*01 iy| ÄI przy po niesłychanie tanich cenach w wyrobach manufakturowych, płóciennych i bawełnianych, czarnych i kolorowych sztofach jedwabnych, sardynach, materyich na chodniki, sztofach na meble i dywanach, trykotażach, sa niach i bukskinach, spódnicach, zapaskach i koszulach, garniturach futrzanych dla dzieci, 8 chce pokryć, ten niech zwiedzi Dam towarów modnych [0llis Grand w Raciborzu, ul. Odrzańska 4, parter i I piętro. ^0©©@©@0©0©©<g0@©©@©©jg Q Thnmnsnn’a 4 Przy chorobach tak dorosłych, jako i dzieci, cierpiących np. na reumatyzm, zaziębienie, kaszel, katar chroniczny, ból głowy i zębów, oczy, uszu, choroby żołądkowe, ból piersi, astmę, wyrzuty i wiz idy, słabości, biegunkę, brak apetytu i t. d. udzielam darmo dobrej dorady, (ustnie, jako też : piśmienna) która z pewnością dobry skutek cdniesie. Posiadam wielką ilość podziękowań z dalęka i z bliztta. 4 r 9 14» Pitsch-Siemianwiee, r w domu p. Bromiscba (przy kościele katolickim ) ^ Jpy obok liotelu ,,Świerklaniec.“ "*$1^ Przyjmuję chorych przed połu dniem od godz. 8 do 10, po pi łnd. od godz. 2 do 4. Dr. Ried. A. Jawerowicz . 1 proszek mydlany pod gwarancyą czystego smaku funt 90 f. ^ Cukier odpadkowy funt 25 frn. Rozynhi wielkie „ 40 fen. Migdały „ 80 fen. Śliwki turecke „ 25 fen. Mydło jąderne „ 25 fen. Herbatę (tej) ruska żniwa 1897 r. silnego i de ^ likatnego smaku funt 2,00 m., jako też wszelkie to W wary kolonialne poleca tanio (P fr ^ w ^ ■ WliESikaś na Szerokiej ulicy Świeżo palone kawy Paweł Ackermann, Racibórz. # OP THOMPSON'S]co o be <= SEIFEN-PULVER 0®®®®®®®®®®®®®®®®®®®^ jest najlepszy i w użyciu najtańizy i najwygodniejszy Simon Schulzek w świecie środek do prania. Długa ul. 61, — Racibórz, — Długa ul. 61, naprzeciw królewskieg, gimnazjum. Należy dokładnie zważać Wielki skład elegancko odrobionych ubrań dla pi nów i chłop? óf od najtańszych do najpiękniejszych. na nazwiska „Dr. Thompson“ znak ochronny „łabędź“. Wielki wybór Ma na składzie F. Switawski w ubraniach sztofowych dla panów już od 10 mrk. • Jaszcze bohenzollerskie , 9 mrk. w Raciborzu. pałetoty zimowe , » 8 mrk. jupy „ , „ 4 50 mrk. galoty Bxtofowe „ , 2 50 mrk. Aptekarza Raettig’a Sprzedaż częściowa sukna i bukskinu i wielu innych artykułów po najtańszych cenach. krop ę na zęby © Kto nie wierzy, niech się przekona! © w Rybniku. są najpewniejszym i najlepszym środkiem przeciwko Dla rezerwistów ceny zniżone. — Każdy odbiorca otrzyma beznłatnie piękna kalendarz ścienna na rr k 1898 —unii „każdemu bólowi zębów.“ Wysyłam choćby najdalej! Piękne zegarki Długą słomę kupuje i płaci natychmiast najwyższe ceny Gonsior w 4ui/s :w iij :i e czysto srebrne, na io kamieniach / złotym brzegiem, trwały mechanizm (Werk), 3 lata gwarancyi, z pię knym polskim wyrobem jak rycina-. Rem. cyl. lub kluczykowe cyl. już po ló, 19, 22, 25 mrk. ; ankrowy, 15 kam, 30 mrk., inne zegarki zwyczajne, lecz tylko dobre baje cznie tanio. Szpilki do k r awatów, orzełki, broszki, kolczyki itd. Cennik bogato ilustrowany wys tam każdemu darmo. Ucznia i towarzysza poszukuje kol 'dziej Józef Kasza w Tworkowie. Prawdziwe do nabycia ńaszeczka po 50 fen. w a; te ce „pod łabędziem*, u apte karza A. Ratajskie go w Raciborzu. . & Wsżae dli szewców! Skład skór Maur.Tichauera M. Szczepaniak Chałupa murowana ze stodołą i chlewem i 5% juterek grun tu w Krzyszkowicach jest na sprzedaż z wolnej ręki. Ceny kupią dowiedzieć się można w eksprdycyi „Nowin Raciborskich * Racibórz, ul. Odrzańska 21a, naprzeciw hotelu Brucka, poleca swój bogato zaopa trzony skład wszelkich wy robów ze skóry i artykułów dla szewców po najtańszych cenach Cscioniunw drukami »Nowin Raciborskich* w Raciborzu. w Kucharkach pod Sobótką (Bez. Posen). I •V rm. W a N & CS se -f-s 3 -o'S = Ili ‘O Si oo a X J* =!