euronatur
Transkrypt
euronatur
euronatur - Info Agenda 2000 a reforma rolna z roku 1992 Agenda 2000 i reforma rolna z roku 1992 – porównanie Gdy w 1992 uchwalana była reforma rolna, w publikacjach Unii wyrażano się bardzo krytycznie na temat polityki agrarnej w okresie poprzedzającym. „Statusu quo“, jak pisał ówczesny komisarz ds. unijnej polityki rolnej, MacSharry, „ nie można ani bronić, ani zachować. Mimo podwyższenia o 30% środków przeznaczonych na rolnictwo w latach 1990 – 1991, rolnicy we wszystkich państwach członkowskich musieli pogodzić się z koniecznością strat. Nasza polityka rolna nie potrafiła powstrzymać rolników od masowego porzucania zawodu. Inną nieprawidłowością jest fakt, iż 80% wszystkich środków trafia zaledwie do 20% przedsiębiorstw rolnych.“ i. Zapowiedziano wielki nowy ruch – wszystko miało być inaczej i oczywiście lepiej. Reforma z roku 1992 została nam „sprzedana“ jako „ opracowany spójny zbiór działań“, mający służyć jako „baza zdrowej polityki agrarnej w 20. stuleciu aż po 21. wiek“. Zapowiedziano politykę „przynoszącą korzyści rolnikom, konsumentom i w rzeczywistości wszystkim obywatelom tej wspólnoty““ii. Wszyscy wiemy, co się kryło za tymi szumnymi zapowiedziami: w rolnictwie unijnym likwidowano i nadal likwiduje się miejsca pracy, z częstotliwością raz na 2 minuty ! Pieniądze ciągle dzielone są niesprawiedliwie: „Komisja .....zbadała, że pomoc trafiała do małej grupy potrzebujących przedsiębiorstw rolnych.... – problem ten nie został jeszcze rozwiązany, mimo wprowadzenia reformy“, do takiego wniosku doszedł Europejski Trybunał Obrachunkowy w swoim raporcie za rok 1996iii. Pieniądze płynęły do kasy dużych przedsiębiorstw, usuwając po drodze mniejszych konkurentów. Reforma z 1992 r. nie zmieniła faktu, że rolnictwo stanowi największe zagrożenie dla środowiska naturalnego w Europie. Uzmysławiają to (niestety) w © Fundacji Europejskie Dziedzictwo Przyrody (EURONATUR),), Info 13/1998 1 sposób nie pozostawiający złudzeń dwa dokumenty: „2. raport o stanie rzeczy Europejskiej Organizacji Ochrony Środowiska na temat sytuacji, w jakiej znajduje się środowisko w Europie“ oraz opublikowane również w Niemczech „Czerwone listy zagrożonych gatunków roślin i zwierząt“. Polityka agrarna Unii jest nadal po wprowadzeniu reformy, okrzyczanej jako panaceum na wszelkie dotychczasowe bolączki, dużym niewypałem. Nim minęły 4 lata, gra rozpoczęła się na nowo. Znowu pomstuje się na przeszłość i chwali zmiany. Co można wyczytać z dokumentów dotyczących nowej reformy, firmowanej nazwą „Agenda 2000“. „Wspólna Polityka Agrarna przyniosła w rezultacie wiele niepożądanych efektów, których tylko część udało się zlikwidować po wprowadzeniu reformy w roku 1992“iv. W dokumencie tym czytamy, podobnie jak to było na przełomie lat 1991/92, wywody filozoficzne na temat „nierównego podziału“ i „negatywnych skutków dla terenów wiejskich“ czy „intensywnej produkcji mającej często bardzo niekorzystny wpływ na środowisko naturalne i zachorowalność zwierząt“. Cały ten wywód ma charakter krytyczny. W dalszej kolejności pojawiają się skargi na wymykające się rynki, pisze się o konieczności skierowania się na Wschód, ku państwom kandydującym do Unii, o GATT i WTO i na samym końcu pada stwierdzenie, że wszyscy potrzebujemy Agendy 2000. I wreszcie wierny czytelnik dochodzi do miejsca, w którym, w części dotyczącej rolnictwa, zapowiada się z pompą wielką nową sprawę, a mianowicie „europejski model agrarny“. Produktem tej polityki ma być „rolnictwo konkurencyjne, któremu się uda przebić na rynki światowe bez dodatkowych subwencji“, i które jednocześnie będzie „stosowało zdrowe, przyjazne dla środowiska metody i dostarczało konsumentowi oczekiwanych przez niego wysokojakościowych towarów“, będzie to też „rolnictwo zróżnicowane, wierne tradycji, zajmujące się nie tylko produkcją, ale również zachowaniem piękna naszych krajobrazów i żywych wspólnot wiejskich, zapewniających i tworzących miejsca pracy“. Czeka nas „jaśniejsza, bardziej zrozumiała“ polityka agrarna. Wydaje się, że nadszedł dzień narodzin świni znoszącej jaja oraz dającej mleko i wełnę. Ale uwaga. Zbyt często dane nam było przekonać się, w jak piękne słowa politycy potrafią ubrać nawet najgorszy projekt. Od dawna mówi się o priorytecie dla wiejskich przedsiębiorstw rodzinnych, a mimo tego każdego dnia plajtują masowo rolnicy – robienie rolnika „w konia“ trwa. Nic nie jest w stanie konkurować z dwulicowością polityki. Z jednej strony krytykuje się np. skutki intensyfikacji rolnictwa, z drugiej strony nie chce się go wcale zmieniać. Wręcz przeciwnie, © Fundacji Europejskie Dziedzictwo Przyrody (EURONATUR),), Info 13/1998 2 wszystkie środki, typu: dotacje, ułatwienia budowlane, klasy handlowe i jakościowe zmierzają do utrzymania tej formy rolnictwa. Restrukturyzacja ma być kontynuowana – to stwierdzenie Ministra ds. Federalnego Rolnictwa, Borcherta, gdy w roku 1993 przejmował on pałeczkę od swojego poprzednika Kiechle. Polityka agrarna nie może stłumić przemian, wręcz nie wolno jej tego robić, są one bowiem „motorem poprawy wydajności, a co za tym idzie, gwarantem utrzymania się niemieckiego rolnictwa na poziomie umożliwiającym mu współzawodnictwo na europejskich rynkach“v. Produkować więcej, wydajniej i myśleć o światowych rynkach. Agenda 2000 nie powstała w wyniku krytycznej analizy wymykających się spod kontroli ekologicznych i społecznych skutków polityki agrarnej. Agenda ma tło finansowe, handlowe i polityczne. Jest ona odzwierciedleniem najróżniejszych interesów. Zlecona przez komisarza d/s rolnictwa, Fischlera, gruntowna analiza, która poprzedziła powstanie dokumentu, z pewnością nazywa rzeczy po imieniu. Rolnictwo stało się i nadal jest coraz wydajniejsze. Rolnictwo zalewa nasze rynki. Nie pomogły nawet zainicjowane w roku 1992 programy wyłączania gruntów rolnych spod upraw. Chociaż wprowadzano programy odciążenia rynku, a za takie uchodziły niektóre „programy rolne i ochrony środowiska“, dynamika produkcji rolnej nie mogła już zostać powstrzymana. Fischler musiał sobie więc postawić pytanie, co zrobić z tą nadprodukcją. Na rynkach światowych, jak wiadomo, wiele produktów bez subwencji nie ma najmniejszych szans na przebicie się. Do tego Unia Europejska ma związane ręce przez GATT, zarówno w kwestii wysokości subwencji na eksportowane produkty rolne, jak i ilości wysyłanych na eksport subwencjonowanych towarów. Górne granice są ściśle określone. A więc zniknął wentyl w postaci światowego rynku, w formie dotychczas istniejącej. Byłoby inaczej, gdyby udało się utrzymać system składowania lub niszczenia żywności, wyprodukowanej w Europie w nadmiarze. Ale żadna z tych metod nie ma dziś racji bytu w sensie społecznym i finansowym. Zamiast powiedzieć: “nareszcie możemy przykręcić śrubę intensyfikacji rolnictwa, obniżymy wielkość naszej produkcji, uczynimy ją bardziej przyjazną dla zwierząt i przyrody, zrezygnujemy z importowanych pasz, które w krajach trzeciego świata oznaczają tak ogromny problem społeczny i ekologiczny“, stawia się wszystko na całkiem inną kartę. Światowe rynki, do tej pory odgrywające rolę drogiego wentylu, stają się teraz celem. Właśnie to jest ta nowa jakość europejskiej polityki agrarnej, Agendy 2000. Stoi za tym koncepcja dalszego © Fundacji Europejskie Dziedzictwo Przyrody (EURONATUR),), Info 13/1998 3 obniżania naszych gwarantowanych cen i doprowadzenia europejskich produktów do światowego poziomu, w celu pozbycia się nadmiaru produkcji, bez popadania w konflikt z GATT. Jednakże opisany powyżej „model europejski“ nie jest kompatybilny z rynkami światowymi. Już minister rolnictwa RFN Kiechle odrzucał ideę tzw. „gospodarki rynkowej“ w rolnictwie. „Ten rynek nie zna litości“, powiedział kiedyś Kiechle. „Nie stosuje się on do żadnych kryteriów społecznych i nie uwzględnia reguł przyrody. 50% powierzchni rolnej w Niemczech, leżącej pod względem warunków przyrodniczych w strefie nieuprzywilejowanej, nie miałoby żadnych szans na uczestniczenie w bezwzględnej konkurencyjnej walce na wolnym rynku...“vi Ale eksperci z Brukseli argumentują, że planuje się przecież utrzymanie rekompensat, podobnie jak w reformie z 1992 r., chociaż nie byłyby one tak wysokie jak poprzednio. Na to na ulicę wychodzą rolnicy, właśnie z powodu obniżenia wysokości rekompensat. W ich sytuacji, kiedy każdy dzień oznacza być albo nie być, takie posunięcie byłoby ciosem śmiertelnym. UE wyliczyła już, że za parę lat w Niemczech zostanie może jeszcze 200 000 przedsiębiorstw rolnych. A co mają zrobić kraje, które nawet nie mają możliwości częściowej ochrony swoich rolników. Estonii dane było poznać przedsmak tego, co ją może czekać za parę lat. Informacji dostarczył Europejski Trybunał Obrachunkowy: „Estonia...zastosowała się ściśle do zasad liberalizmu gospodarczego i przestała chronić swoich producentów przed subwencjonowanymi produktami rolnymi z krajów trzecich. Ta polityka doprowadziła do sytuacji, że kraj ten po raz pierwszy od wielu lat przestał być samowystarczalny w produkcji żywności“vii Ale czy to ma jakieś znaczenie, powątpiewają eksperci od liberalizacji i globalizacji rynków. Dlaczego Estonia miałaby w ogóle uprawiać rolnictwo ? Przecież inne kraje potrafią i robią to lepiej. Estonia nie potrzebowałaby wydawać pieniędzy na utrzymanie swojego rolnictwa przy życiu. Te pieniądze można by zainwestować gdzieś z większym pożytkiem. Ten sposób myślenia nie ma nic wspólnego z „modelem europejskim“ i jego założeniami. Jeśli rolnictwo ma też oznaczać ochronę środowiska i krajobrazu, to należałoby się zastanowić czy reguły obowiązujące w procesie rozwijania liberalizacji i globalizacji mogą być spójne z istotą rolnictwa. Prześledźmy to na przykładzie mleka. Ceny mleka na świecie dyktowane są głównie przez Australię i Nowa Zelandię. Tam cena produkcji 1 litra mleka wynosi około 30 Pf. Możliwe jest to dzięki dużym powierzchniom łąk, korzystnym, sprzyjającym produkcji warunkom klimatycznym i w związku z tym konieczności zainwestowania w produkcję jedynie niewielkiego © Fundacji Europejskie Dziedzictwo Przyrody (EURONATUR),), Info 13/1998 4 kapitału. Najtańsza produkcja mleka w Europie, przy zastosowaniu zaawansowanej racjonalizacji i maksymalnego wykorzystywania krów nie jest możliwa poniżej 55 Pf za litr. Ta cena doprowadza rolników z zielonych terenów regionu Eifel do bankructwa. Pojawia się więc pytanie: skąd ma pochodzić nasze mleko i ile ma ono kosztować ? Dlaczego nie mielibyśmy kupować mleka z Nowej Zelandii po 30 Pf za litr ? Po pierwsze powinno się wiedzieć, że na światowych rynkach handluje się zaledwie 30 mln t. mleka, co stanowi nie więcej, jak 5 – 6% produkcji światowej. Najwięksi eksporterzy to: Europa (około 40% ilości sprzedawanej na rynkach świata, możliwe tylko dzięki wysokim subwencjom), Australia i Nowa Zelandia (razem w sumie około 34% ilości sprzedawanej na rynkach świata), Stany Zjednoczone (8%) i Kanada (2%) – reszta (16%). W Australii i Nowej Zelandii nie ma proporcjonalnie więcej krów, niż w Bawarii, wzrost produkcji jest też mało prawdopodobny. Światowe zapotrzebowanie na mleko nie może być jedynie pokryte z puli za 30 Pf / litr. Z pewnością jednak ta tania produkcja wpływa na nasze europejskie i niemieckie ceny. Filozofia światowego rynku nie jest podważana w polityce i dlatego w Agendzie 2000 nie znajdziemy na jej temat słów krytycznych. To, co jeszcze jest możliwe w przypadku fabrykanta śrub, producenta samochodów czy koncernu chemicznego – przeniesienie firmy w miejsce korzystniejsze dla produkcji lub zmiana tej lokalizacji w razie pogorszenia się warunków (patrz: dyskusja w Niemczech na temat poziomu płac i standardów społecznych), w rolnictwie jest po prostu nierealne. Produkcja samochodów czy śrub mogłaby się teoretycznie odbywać w każdym miejscu na tej planecie. Produkcja związana z ziemią stawia niestety całkiem inne wymagania. A ponadto: rolnik z Estonii, podobnie jak i jego kolega z Eifel, nie może sobie tak po prostu przenieść swojego zakładu gdzie indziej. Nie jest mobilny, nie może zamknąć swojej firmy i znaleźć dla niej innej lokalizacji. Właściwie nie jest to takie złe, bo wyobraźmy sobie nasze wsie bez rolników. Produkcja związana z ziemią podlega innym prawom i dlatego muszą się do niej odnosić inne reguły gospodarcze i handlowe. Oczywiście ci, którzy zyskują na restrukturyzacji rolnictwa, którzy osiągają nieprawdopodobne zyski z globalizacji, liberalizacji i koncentracji produkcji, którym środowisko naturalne jest w takim samym stopniu obojętne, jak cierpienia zwierząt, będą bronić polityki lansowanej przez Agendę. Ich argumentem jest to, że sprawy ekologiczne jakoś się © Fundacji Europejskie Dziedzictwo Przyrody (EURONATUR),), Info 13/1998 5 da załatwić a ponadto można by rozwinąć trochę programy rolne i ochrony środowiska ( w wielu krajach członkowskich nie jest to nawet dzisiaj możliwe, bo w budżetach brak pieniędzy na niezbędne dofinansowanie). Ci, którzy są zwycięzcami w tym systemie tłumaczą, że plajtowanie małych przedsiębiorstw rolnych nie wynika ze złej polityki, ale z niegospodarności. Podżegnują oni konflikty między rolnikami i ekologami, przenosząc sprytnie uzasadnioną wściekłość tych pierwszych na inne pole bitwy. Przegrani w tym procesie biją się między sobą, a zwycięzcy przyglądają się temu z radością. Czyż nie jest to błyskotliwe ? W pierwszym projekcie Agendy 2000, który został opublikowany przez Komisję w połowie 1997 r., „schowanych było parę cukierków“ dla ekologów. Kryły się one np. pod hasłami: „więcej pieniędzy na programy ekologiczne“ i „zlikwidowanie premii za kukurydzę silosową“. Do tej pory obowiązywał system, że rolnicy dostawali 700 DM na rok od ha powierzchni obsadzonej kukurydzą w formie rekompensaty za spadek cen zbóż. Planowane przez Komisje usunięcie kukurydzy z listy roślin uprawniających do otrzymania rekompensat, znalazło poklask u obrońców środowiska naturalnego. Kukurydza jest co prawda bardzo wydajną rośliną i z tego względu interesującą dla rolników, ale jej uprawa stwarza też masę problemów ekologicznych. Po pierwsze uprawa kukurydzy pozbawia z czasem grunty zielone walorów ekologicznych. W ostatnich latach nasiliła się tendencja zamieniania łąk na pola pod uprawę kukurydzy. W stosunku do okresu sprzed 25 lat, powierzchnie zielone zmniejszyły się w Niemczech o 25% ! Subwencjonowanie kukurydzy powoduje zwiększenie jej i tak już dużej przewagi nad gruntami zielonymi. Kukurydza jest niebezpieczna jeszcze z innego względu. Sama jej uprawa jest dużym problemem dla środowiska naturalnego. Ziemia pozbawiona warstwy ochronnej jest zbyt długa wystawiona na szkodliwe działania atmosferyczne. Przybierają na sile erozje gleb. Ciężkie kombajny stosowane przy żniwach ubijają ziemię. Kukurydza doskonale wchłania gnój. Może ona w nim dosłownie stać i to też jest, obok dużej wydajności, jedna z przyczyn jej atrakcyjności. Tam, gdzie rozpowszechniona jest masowa hodowla zwierząt, np. w Münsterland, Südoldenburg czy też w Bretanii, kukurydza zdominowała krajobraz. Pojawia się problem zanieczyszczonych wód gruntowych. Punkt ten poddany został krytyce przez Europejski Trybunał Obrachunkowy, który zwrócił uwagę na dużą „niespójność polityki wspólnoty“ (Komisja reklamowała swój produkt – pakiet reform z 1992 r. jako zbiór spójnych uregulowań). „Niektóre roślinne kultury © Fundacji Europejskie Dziedzictwo Przyrody (EURONATUR),), Info 13/1998 6 hodowlane (trawa, koniczyna, lucerna, rośliny zawierające białko) uchodzą za „pułapki azotanowe“ i mogłyby z powodzeniem zostać zastosowane dla resorpcji azotanów z gleby. Pomoc Wspólnoty idzie jednak bardziej w kierunku wspierania upraw kukurydzy niż innych roślin. Rolnicy zaniechują więc ich uprawy. W roku 1996 z budżetu Unii przekazano np. rolnikom bretońskim 55 mln ECU jako dotację do kukurydzy przeznaczonej na silosowanie“viii. Ta polityka Unii jest bardzo niespójna. Unia z jednej strony zobowiązuje państwa członkowskie do zmniejszania lub unikania azotanów w rolnictwie, z drugiej zaś strony wspiera uprawę kukurydzy wzmagającej obecność azotanów w glebie. Europejska schizofrenia, ale też i europejski dzień powszechny. W normalnym przypadku Komisja powinna ustosunkować się do każdego punktu, który został krytycznie zaopiniowany w raporcie Europejskiego Trybunału Obrachunkowego. W tej jednak sprawie nic się nie dzieje. Komisja nabrała wody w usta. Ma do tego swoje powody. Na krótko przed opublikowaniem wspomnianego raportu podtrzymującego koncepcję zlikwidowania premii za silosową kukurydzę, Komisja schowała głowę w piasek. Stwierdziła (1998 r), że premia zostanie jednak zachowana. Nadal będzie subwencjonowana uprawa jednej z najbardziej nieprzyjaznych środowisku roślin i nadal będą zanikały zielone grunty uprawne. A ponieważ w swoich wyliczeniach w Agendzie 2000 Komisja najpierw założyła, że nie będzie subwencji na kukurydzę, ktoś musiał ponieść tego koszty. Rolnicy, właściciele użytków zielonych. W reformie agrarnej przewidziana była jakaś górna granica finansowa. Pieniądze przeznaczone w ostatniej chwili na dalsze subwencje kukurydzy, musiały zostać zabrane z innej puli. Wpadnięto na pomysł obniżenia cen skupu mleka nie o 10%, ale o 15%. Był to cios dla proekologicznych producentów mleka, którzy nie stosują uprawy kukurydzy. Z tego wspomnianego na wstępie „ekologicznego cukierka“ zrobiła się nieoczekiwanie gorzka piguła. Ile kryje się paradoksów w Agendzie 2000 i polityce agrarnej Unii, można zaobserwować na przykładzie najnowszych ustaleń dotyczących programów ochrony środowiska, na podstawie których członkowie Unii mogą liczyć na dotacje dla projektów chroniących użytki zielone. Jeden rodzaj subwencji niszczy użytki, drugi bierze je pod obronę. Swoista równowaga sił. Gospodarka przyjazna dla środowiska powinna być dotowana, by mogła stanąć w szranki z subwencjonowaną gospodarką nieprzyjazną dla środowiska. Czy taki ma być ten brukselski „europejski model © Fundacji Europejskie Dziedzictwo Przyrody (EURONATUR),), Info 13/1998 7 rolnictwa“ ? Czy to jest to obiecane uproszczenie polityki agrarnej ? Wszystko to jedna wielka bzdura ! Agenda wcale nie proponuje proekologicznej polityki, lecz kontynuuje stare złe przyzwyczajenia. Rolnicy narażeni są na presję cenową. Kto głosi chęć wspierania ekologicznych produktów rolnych, ten nie może spoglądać w kierunku światowych rynków. Rolny potentat Pohlmann, niegdyś, zanim nie odebrano mu koncesji na produkcję (po nim imperium przejął syn) pan i władca 7 mln kur niosek, miał kiedyś powiedzieć: cena 11 Pf za jajko jest dobrą ceną. Zostaje z tego coś dla mnie (przy 7 mln kur powstaje okrągła sumka), a moi konkurenci nie mają szans. Ten, kto uważa, że świeże jaja muszą być tańsze niż jaja wielkanocne, mleko tańsze niż woda mineralna, masło tańsze niż pasta do butów, tona pszenicy tańsza niż tona plastikowego złomu, pieczeń tańsza niż żywność dla kota, ten nie zasłużył na nic lepszego niż Agenda 2000. Oczywiście podnoszą się też głosy, również i w Brukseli, nawet może głośniej niż wśród członków dotychczasowego rządu federalnego, że taka sytuacja nie ma racji bytu. Kłótnia o premię kukurydzianą jest bardzo dobrym przykładem. Komisję zmuszono do wycofania propozycji skreślenia premii na silosową kukurydzę, a Niemcy odegrały tu decydującą rolę. Podobnie dwuznaczną rolę odegrał minister rolnictwa RFN Borchert i jego drużyna w przypadku innej brukselskiej inicjatywy. Komisarz ds. rolnictwa unijnego Fischler w roku 1996 zainicjował projekt „inicjatywa dla regionu wiejskiego“, tzw. Inicjatywa Corka. Ciekawe, że po 40 latach wspólnej polityki agrarnej i 25 latach polityki strukturalnej, (nowy) komisarz ds. rolnictwa zauważył konieczność rozpoczęcia inicjatywy dla regionu wiejskiego. Dla kogo była robiona przez 40 lat polityka rolna i przez 25 lat polityka strukturalna, jak nie dla regionów wiejskich ? Jednak pomysł Fischlera został wyhamowany, a Niemcy były jednym z głównych hamulców. Fischler stara się teraz wpisać do Agendy parę pozytywnych punktów, mając za sobą rzeszę krytycznych ekologów, chociaż generalnie nie akceptują oni, nie bez przyczyny zresztą, kierunku polityki proponowanej przez Agendę. Przeciwnikami Fischlera są państwa członkowskie. Na opór natknął się on już przy próbie wyrównania nieproporcjonalnego podziału dotacji dla rolników. Latem 1997 r. Fischler zaproponował ograniczenie wysokości rekompensat. Nie chciał zaakceptować faktu, że np. duże wschodnioniemieckie przedsiębiorstwo rolne gospodarujące na 9000 ha, może legalnie naciągnąć Unię na ponad 6 mln DM. Ale i ta inicjatywa padła, m.in. dzięki Niemcom. Zgodzono się jedynie © Fundacji Europejskie Dziedzictwo Przyrody (EURONATUR),), Info 13/1998 8 na niewielką degresję rekompensat. Także i tutaj cała drużyna lobbystów wykonała solidny kawał pracy już w przedpolu decyzji brukselskich. Brukselski róg obfitości nadal pozostanie pełny, dla wyłudzaczy i lobbystów. Stara polityka w nowej szacie udekorowana mile dla ucha brzmiącymi słowami. ______________________________________ i Przedmowa komisarza ds. rolnictwa MacSharry do publikacji DG VI Komisji Wspólnot Europejskich: „Rozwój Wspólnej Polityki Agrarnej w przyszłości“, w: „Zielona Europa“, 2/91, Bruksela 1991 ii dito iii Raport roczny 1996, biuletyn C 348 z 18.11.97, Pkt. 3.30, str.73 iv Agenda 2000: Jaka przyszłość czeka europejskie rolnictwo?, wyd. DG VI Europejskiej Komisji v Informator Federalnego Ministerstwa Rolnictwa 8.3.93 vi Informator Federalnego Ministerstwa Rolnictwa 4.1.93 vii biuletyn C 303 z 14.11.95, str. 212, Pkt. 10.32 viii Raport specjalny Europejskiego Trybunału Obrachunkowego Nr 3/98 na temat: „Przeciwdziałanie zanieczyszczeniu wód“, Pkt. 32, str. 9, biuletyn C 191 z 18.6.98 Autor: Lutz Ribbe, Pierwsza publikacja: Listopad 1998 Informator Fundacji Europejskie Dziedzictwo Przyrody (EURONATUR) Grabenstr. 23, D-53359 Rheinbach. Tel: 0049/2226-2045 Fax: 0049/2226-17100. e-mail: [email protected] V.i.S.d.P.: Lutz Ribbe © Fundacji Europejskie Dziedzictwo Przyrody (EURONATUR),), Info 13/1998 9