m\263odzianki 247 - Kościół Akademicki św. Anny

Transkrypt

m\263odzianki 247 - Kościół Akademicki św. Anny
Pismo studentów nr 4 (247)
26.10.2008
KOMENTARZ DO NIEDZIELNEJ
EWANGELII
Gdy faryzeusze dowiedzieli się, że Jezus zamknął usta
saduceuszom, zebrali się razem, a
jeden z nich, uczony
w Prawie, zapytał
wystawiając Go na
próbę:
"Nauczycielu, które
przykazanie w Prawie jest największe?"
On mu odpowiedział: "«Będziesz
miłował Pana Boga
swego całym swoim
sercem, całą swoją
duszą i całym swoim umysłem». To
jest największe i
pierwsze przykazanie. Drugie podobne
jest do niego:
«Będziesz miłował
swego bliźniego jak
siebie samego». Na
tych dwóch przykazaniach opiera się
całe Prawo i Prorocy»"
(Mt 22,34-40 )
Prawo Żydowskie miało kilkaset zakazów i nakazów. Wybranie spośród tej gęstwiny przykazania najważniejszego było po ludzku niemożliwe. Faryzeusze zastosowali, znaną i w dzisiejszych mediach, prostą
manipulację. Wystarczy zadać ogólne, nieprecyzyjne pytanie i czekać
aż rozmówca sam się „skompromituje”.
W ostatnią niedzielę (19.10) w programie między „Niebem a Ziemią”
prowadzący zadał zaproszonemu do programu wielodzietnemu, silnemu Bogiem małżeństwu podobne pytanie: „ jak sobie Państwo radzą z
kryzysem finansowym?”. Zatkało mnie, na takie pytanie nie ma przecież poprawnej, jednoznacznej odpowiedzi. Zacząłem się wówczas
zastanawiać, jak odpowiedziałby Jezus. Może powiedziałby: „ A o jakim kryzysie mówimy? Mam sandały, kij podróżny, jedną suknię i
pustą torbę. Mnie ani żadnego z moich uczniów żaden kryzys nie dotyczy, bo my wiemy, że Bóg Ojciec dba o nasz chleb codzienny”. A może
przypomniałby, że wielbłądowi łatwiej przejść przez ucho igielne niż
bogatemu wejść do Królestwa Niebieskiego, więc ci wszyscy, którzy
potracili majątki na giełdzie, powinni być bardzo szczęśliwi, bo ich
szanse na osiągnięcie Nieba znacznie się zwiększyły. Jezus pokazałby,
jak, będąc pod natchnieniem Ducha Św., należy patrzeć na sprawy
doczesne, ziemskie, jak patrzeć z perspektywy Boga Ojca. Takie spojrzenie pozwala na odkrycie Prawdy o Bogu Ojcu, który bez względu na
nasze przekonania dostarcza „chleba powszedniego” i nami się opiekuje. To spojrzenie odsłania także prawdę o naszych zalęknionych,
bojaźliwych, wątpiących w Boże Miłosierdzie sercach.
Czy jest możliwe posiadanie przez racjonalnego człowieka XXI w.
umiejętności spojrzenia na sprawy ziemskie z perspektywy Boga Ojca ? Tak, znamy takich ludzi, ludzi wypełnionych Duchem Św., którzy
otrzymali od Pana Boga Dar proroctwa. Ludzie ci postrzegają swoje
koleje życiowe z Bożej perspektywy. Widzą swoje zadania, misje, obowiązki jako dane im od Pana Boga. Są skoncentrowaniu na Planach
Bożych i nie tracą czasu na gonitwę za własnymi, złudnymi celami
„światowymi”. Myślę, że ci ludzie znaleźliby Boże odpowiedzi na najbardziej pokrętne faryzeuszowskie pytanie.
Ci ludzie żyją wśród nas. Jedyne, co ich wyróżnia, to fakt, że na kolejnym, dramatycznym zakręcie życiowym bezwarunkowo oddali swoje
serce Jezusowi. To On ich nauczył, jak patrzeć na świat oczami Boga
Ojca. Jezus chce tego nauczyć każdego z nas.
Ale czy my pragniemy Jego Bożej Mądrości?
Rafał Bober
2
B
y
ł
a
m
poganką
Postrzegałam Kościół poprzez pryzmat instytucjonalności, hierarchii, polityki - nie podobało mi się to, co widziałam.
Wierzyłam, że jeśli Bóg istnieje, to jest Bogiem Miłości, a tymczasem w kościele tak
dużo uwagi poświęcano szatanowi, złu, grzechowi i ciągle straszono. To też mi się nie
podobało.
Wiedziałam z lekcji religii, że Bóg jest jeden,
dla wszystkich ten sam, więc nie muszę być
skazana na Kościół Katolicki. Szukałam swojej drogi z dala od Kościoła i z dala od Jezusa.
A propozycji jest wiele – Buddyzm, Taoizm,
Islam, Hinduizm, wierzenia Indian etc.
W prasie - Feng Shui, horoskopy, wróżby,
medycyna naturalna, bioenergoterapia, numerologia, NLP, parapsychologia, tzw. rozwój duchowy - łatwo, lekko i przyjemnie.
I nietrudno dać się zwieść, bo każdy znajdzie
propozycję dla siebie. Zwiodły się moje najlepsze przyjaciółki, potem ja. Wybrałam bioenergoterapię – jak pięknie byłoby leczyć
ludzi…
Poszłam na spotkanie z mistrzem w tej dziedzinie, który uznał, że mam absolutnie niezwykłe predyspozycje i zaprosił na jedną z
lekcji. Wykład był naprawdę fascynujący.
Prowadzący również miał niezwykłą osobowość – wybitnie inteligentny, utalentowany,
dowcipny. Kursanci zafascynowani jego osobą i tym, że wkrótce oni również będą odnosić podobne sukcesy, leczyć ludzi, żyć w dostatku. Wśród kursantów gospodynie domowe, lekarz, psycholog, listonosz - wszyscy oni
mieli marzenia i jak najlepsze intencje. Szkoda tylko, że nie mieli możliwości poznać, co
się za tym kryje.
3
Mnie Pan Bóg ochronił i pokazał podwójne
dno. W nieprzyjemnych okolicznościach
przekonałam się, że intencje mistrza nie są
czyste. Gdy nie uległam jego manipulacjom i
nie przystałam na propozycje, doświadczyłam
ataków złego ducha, ataków realnie odczuwanej przemocy fizycznej, choć w mieszkaniu
byłam sama. Wtedy przekonałam się, że rzeczywistość duchowa istnieje, że nie jest to
tylko fikcja literacka i filmowa, i że nieustannie toczy się walka o nasze dusze i serca, a zły
duch krąży, szuka sobie ofiar oraz współpracowników, jest jednocześnie zuchwały i bezwzględny.
Mistrz bioenergoterapii, który wydawał się
taki wspaniały, zapłacił straszną cenę - za
władzę, pieniądze, przyjemności i podziw
zapłacił duszą.
Wiem, że i on szuka Boga. Pan Bóg też na
niego czeka z otwartymi ramionami, ale czy
siły ciemności pozbędą się takiego dobrego
narzędzia? I czy on zrezygnuje z tych wszystkich
św i a t ow ych
w sp aniał ości?
Ja wybrałam inaczej: zamiast przyjemności
wolę radość, zamiast podziwu – Miłość, zamiast bogactwa materialnego – bogactwo
duszy. I wiem, Kto nam oferuje to wszystko i
jest w swojej hojności niepojęty. Nie ma innej
drogi niż podążanie z Chrystusem, bo pozostałe są oszustwem.
Kochani, zaproście Jezusa, otwórzcie swoje
serca, zaufajcie Mu całkowicie i przygotujcie
się na prawdziwe cuda. W moim życiu już się
dzieją .
Dziękuję Ci, Panie!
Renata Sikorska
Po wakacjach...
Kolejny sezon wakacyjny mamy już za sobą.
Nawet najbardziej wyluzowani studenci powrócili już na swoje uczelnie. Można zatem
spróbować podsumować ten okres.
Dość powszechnym mitem jest, że w wakacje mamy „naładować akumulatory na cały
rok”. Osobiście nigdy takiego „naładowania”
nie doświadczyłem i po 2 tygodniach pracy
od powrotu z urlopu byłem tak samo zmęczony jak przed urlopem. To zjawisko obserwuję także u innych, więc problem wydaje
się dotyczyć wszystkich... Czy to znaczyłoby,
że większą część roku, większość naszego
życia ziemskiego jesteśmy zmęczeni, jedziemy na „pustym baku”? Bo jeśli tak, to znaczyłoby, że kwestię urlopów, wypoczynku
Pan Bóg, delikatnie mówiąc, źle wymyślił,
zostawiając nas w środku sezonu „nie urlopowego” bez sił, bez energii, w żałosnej wegetacji.
Jak zwykle próbowałem rozważyć, co Pan
Bóg mówi na ten temat. w Piśmie Św.
Jest tam o siódmym dniu odpoczynku, o
rozmaitych świętach związanych z obrzędami ku czci Pana Boga czy na pamiątkę cudów, jakie Pan Bóg dokonał na rzecz narodu
żydowskiego. Innymi słowy nie spotkałem w
Piśmie Św. wypoczynku czy święta bez Boga,
święta dla samego święta, urlopu dla samego
urlopu.
Czy zatem obecność Boga w naszym
„urlopowaniu” jest warunkiem niezbędnym,
aby to był urlop rzeczywiście i skutecznie
regenerujący siły? Myślę, że tak. A dobrodziejstwa płynące ze spędzania urlopu z Bogiem są wielorakie.
Podam przykład.
W połowie lipca, gdy panuje owczy pęd, aby
wylegiwać się na plażach polskich i zagra4
nicznych kurortów, wyjechałem na 3-dniowe
rekolekcje do Karmelitów Bosych w Czernej
pod Krakowem. Tematem rekolekcji była
nauka czytania, rozumienia i wprowadzania
w życie słów Pisma Św. Po powrocie z rekolekcji mogłem powiedzieć, że:
- Wypocząłem od medialnego zalewu sensacji, nienawiści i kłamstwa, a zachwyciłem się
postaciami Jana od Krzyża, Teresy z Avil czy
Rafała Kalinowskiego. To byli ludzie, którzy
zmienili historię świata, ludzie odważni i
bezkompromisowi. Takich oczywiście nie
znajdziemy wśród współczesnych polityków.
- Zrobiłem kolejny krok w stronę rozeznawania działania złego ducha w moim życiu. A
działanie to, jak w życiu każdego, poprzez
strach o wszystko, poprzez zwątpienie i utratę nadziei tak naprawdę osłabia nas i fizycznie, i duchowo. Nic dziwnego, że po powrocie z urlopu tracimy siły po 2 tygodniach
pracy.
Rekolekcje zatem przywróciły właściwą hierarchie osób i postaw. Rozwinęły postawę
„dziecięctwa Bożego”, aby bez znużenia,
zniechęcenia i w dobrym nastroju dalej pielgrzymować tu na ziemi. Moim wzorem stał
się prawdziwy „twardziel”, św. Jan od Krzyża, który powiedział, że „im mężczyzna jest
bardziej święty, tym jest bardziej męski”.
Takich wzorców nie spotkamy w mediach.
A po powrocie z rekolekcji dowiedziałem się
w TV, że „jak co roku plaże i kurorty były
przepełnione, ceny astronomiczne, a pogoda
i tak nie dopisała...” Ogólnie kiepsko.
No cóż, ja mogę powiedzieć, że w moich rekolekcjach towarzyszył mi żywy Jezus Chrystus i wszystko było super. Pewnie byłem na
urlopie na innej planecie.
Rafał Bober
Coś dla młodego
ducha...
... czyli kilka ścieŜek, które mogą zaprowadzić studenta czy absolwenta do
miejsc w Warszawie, stwarzających
okazję dla duchowego i intelektualnego
rozwoju.
Najpierw spacerem udajemy się na Nowe
Miasto, gdzie możemy wziąć udział w pogłębionych spotkaniach dyskusyjnych w cyklu
Areopag na Freta (www.areopag.eu). To
cykl debat w sali prowincjalskiej klasztoru
dominikanów, zainaugurowanych rok temu.
Spotkania odbywają się zwykle raz w miesiącu, w sobotnie popołudnia. Pierwsze w tym
roku akademickim miało miejsce wczoraj, a
temat był ważny i kontrowersyjny: „Kościół w
polityce, polityka w Kościele”. Na ogół debatują tam ludzie znani, ale jednocześnie mający coś do powiedzenia wymagającej publiczności. To nie płytki telewizyjny talk-show.
Skoro już mówimy o inteligencji, trudno nie
wspomnieć o warszawskim KIK-u, czyli Klubie Inteligencji Katolickiej (www.kik.waw.pl).
Jego nowa siedziba mieści się tuż obok dominikanów, przy Freta 20/24A. KIK ma długą
tradycję (istnieje od 1956 roku). Największą
rolę odgrywał w czasach PRL jako jedna z
niewielu „oaz” wolnej wymiany myśli, ale
wciąż organizuje ciekawe spotkania, które
mają charakter otwarty.
Dla młodego chrześcijanina, który chce się
rozwijać, bardzo ważne jest też świadome
uczestnictwo w liturgii, przede wszystkim
we Mszy św. Nie jest to możliwe bez poznania
jej korzeni, jej tradycji, a co więcej – bez
uczynienia tej tradycji żywą. Dla nas, w Kościele obrządku łacińskiego, tym „korzeniem”
jest liturgia rzymska, podobnie jak dla naszych braci i sióstr w wielu Kościołach
5
wschodnich jest to liturgia bizantyjska. Proponuję zacząć od naszego kościoła św. Anny,
gdzie w każdy I piątek miesiąca o 21.00 odprawiana jest Msza św. w języku łacińskim ze
śpiewem gregoriańskim. Natomiast jeśli ktoś
chce głębiej poznać klasyczny ryt rzymski
(zwany trydenckim), powinien wybrać się na
Mszę św. niedzielną na 9.30 do kościoła redemptorystów pod wezwaniem św. Benona
na Nowym Mieście (ul. Piesza 1). Wcześniej
lepiej jednak zdobyć choć podstawą wiedzę o
klasycznym rycie (www.msza.net) i zaopatrzyć się w specjalny mszalik. Myślę, że budujące będzie również spotkanie z liturgią bizantyjską – polecam spacer ul. Miodową do
kościoła greckokatolickiego ojców bazylianów. Święta liturgia jest tam sprawowana w
niedziele o 9.00 i 11.00, zaś w dni powszednie
o 7.00 i 17.30.
Tematyczne rekolekcje, dni skupienia, kursy i
szkolenia organizuje Europejskie Centrum Komunikacji i Kultury w Falenicy
(www.eccc.pl), prowadzone przez ojców jezuitów. Wśród propozycji: rekolekcje ignacjańskie, dni skupienia na temat medytacji chrześcijańskiej, warsztat „Poznaj siebie” czy też
dni skupienia „W poszukiwaniu sensu” przed
progiem Nowego Roku dla żyjących w ciągłym biegu.
W Śródmieściu (ul. Foksal 11) zachęcam do
odwiedzenia Centrum Myśli Jana Pawła
II (www.centrumjp2.pl), gdzie działa m. in.
biblioteka i mediateka, która może być pomocna każdemu studentowi, interesującemu
się głębiej życiem i dorobkiem Papieża z Polski.
A na Bielany z pewnością przyciągnie wielu
Mistrzow ska Akademia Miłości
(www.akademia24.pl), „latający uniwersytet”, którym kieruje Mira Jankowska. W programie spotkania i widowiska edukacyjne, w
których o miłości między kobietą a mężczyzną mówi się językiem bliskim młodzieży.
Bohdan Białorucki
Madera czy Rekolekcje u Jezuitów?
Pierwsze wspomnienia z rekolekcji z czasów
mojego dzieciństwa kojarzą mi się niezmiennie z 1-godzinnymi kazaniami w Parafialnym
Kościele wieczorem w ciągu kolejnych 3 dni,
przeważnie przed Świętami Bożego Narodzenia i Wielkanocy. Wtedy nie pomyślałam
nawet, że w przyszłości poczytam sobie za
zaszczyt uczestnictwo w 5-dniowych rekolekcjach, na które przeznaczę swój urlop, pofatyguję się do innego miasta, zapłacę za pobyt w
domu rekolekcyjnym po to, by w końcu poddać się regule milczenia, nie kontaktować się
ze światem zewnętrznym i prowadzić kilkugodzinne rozważania modlitewne w ciągu dnia. Te pierwsze
rekolekcje odbywałam
w czasach, gdy w Polsce jeszcze panował
komunizm, te ostatnie
teraz, już nie tylko
jako obywatelka wolnego kraju, ale też jako wolny człowiek w
Bożym tego słowa znaczeniu, który na zadane
przez szefa podpisującego urlop pytanie:
„Madera, Tunezja?” odpowiedział:
„Rekolekcje u Jezuitów”.
Zobowiązanie do milczenia i skupienia, to
pewnie najtrudniejszy aspekt tych rekolekcji
dla 70–ciu osób: w różnym wieku, studentów, emerytów, kobiet, mężczyzn, różnego
wykształcenia i zawodów, a nawet osób duchownych - niczym gości z ulic i dróg zaproszonych na ucztę do króla. Nie zdążyliśmy się
poznać, zamienić ze sobą kilku zdań, a tu już
na parę następnych dni zapadło milczenie –
w pokojach, na korytarzu, w przejściu, przy
wspólnym stole. Nie mając kontaktu ze światem człowiek wsłuchuje się w siebie i oczekuje na słowo Boże, bo, jak głoszą napisy na
korytarzach, „Bóg przemawia do człowieka w
6
ciszy”. Nie mogąc porozumiewać się werbalnie, po kilku posiłkach i wspólnym uczestnictwie na wykładach, zaczęliśmy wyczulać się
na drugiego człowieka - co mu podać ( ser,
masło ), czy przesunąć krzesło?
U Jezuitów, jak sami o sobie mówią, „to
wszystko jest odwrotnie” w stosunku do tego,
do czego pewnie w naszym życiu przywykliśmy: rozważania - to modlitwa, rachunek
sumienia - to modlitwa osobista, a nie przygotowanie do Spowiedzi Świętej. Wszystko to
budzi sporo niepokojów. Czy aby na pewno
to, w jaki sposób kontaktowaliśmy się do tej
pory ze Stwórcą, w
ogóle się liczyło? Jezuici lekko rozbawieni
uspokajali, że nie należy porzucać swoich
przetartych ścieżek do
Pana Boga, a raczej je
wzbogacić i poszerzyć.
A uczestnictwo w Rekolekcjach Ignacjańskich nie jest przecież
niezbędne do zbawienia, no i oczywiście nie
musimy rezygnować z pracy zawodowej, ażeby rozważać Pismo Święte przez większą
część dnia. A jednak... Treści niby znane
( słowa Starego i Nowego Testamentu ) w tak
niezwykłych okolicznościach wewnętrznych
walk każdego z nas nabierają jednak kompletnie innego znaczenia. I wciąż pozostaje
pytanie, czy w zgiełku dnia codziennego nie
marnujemy zbyt dużo czasu na rozmowy o
niczym, wielokrotnie te same formułki pozbawione treści i wartości, czy nie przeznaczamy czasu na oglądanie w TV po raz kolejny tych samych filmów, dyskusji polityków i
dziennikarzy? Czy nie dajemy się zwieść faktem, że jest to pozornie łatwe w odbiorze, a
my wymawiamy się zmęczeniem po szkole
czy pracy? Czy nie odrzucamy z góry czegoś,
co wydaje nam się trudne i nieosiągalne, czyli
czystej formy kontemplacji Słowa Bożego?
Czyż nie czujemy się prawdziwie zaproszeni
na ucztę do króla?
Obiad pożegnalny – milczenie przerwane.
Nareszcie można porozmawiać, wymienić się
wrażeniami. Nie znaliśmy się, a jednak każdy
mówi otwarcie o swojej drodze przez rekolekcje. Widać ulgę na twarzach, można opowiedzieć o swojej walce komuś, kto to bez wątpienia zrozumie, choć każdy jest inny i prze-
„MAM” - coś
dla Ciebie…
W naszym ziemskim wędrowaniu szukamy,
pytamy, błądzimy, wątpimy, zawracamy z
drogi… Warto doświadczać radosnych, ale i
trudnych momentów, chociaż te drugie…
wiadomo... Ale dzięki tej różnorodności możemy pełniej przeżywać Życie. I nie należy się
tego obawiać. Nic nie jest nas w stanie wykończyć do końca. Sami nie jesteśmy… a
przeżycie różnych sytuacji pozwoli się nam
przekonać jak bardzo nie jesteśmy sami. Wędrujmy z odwagą… Jesteśmy zaproszeni na
przykład do Mistrzowskiej Akademii Miłości
(MAM-u), która jest autorskim pomysłem
pani Miry Jankowskiej. Tematyka podejmowana podczas prezentowanych tam widowisk
edukacyjnych dotyczy kobiecości i męskościrelacji między obiema płciami w sferze fizycznej, psychicznej i duchowej. Mimo, że tematyka relacji kobieta - mężczyzna jest bardzo
popularnym tematem we współczesnym
świecie, to niewiele wiemy na temat swojej
kobiecości czy męskości, komunikacji między
płciami, na temat ciała, zmysłowości, układania więzi damsko- męskich. Właśnie dziedziną „kobiecość - męskość” zajęła się pani Mira
angażując w swoje przedsięwzięcia profesjo7
był tę drogę inaczej. Tu się nikt nie dziwi, nie
powątpiewa, padają świadectwa. Nie zapomnę słów młodej zakonnicy opowiadającej,
jak to denerwowała się przed swoją Spowiedzią Świętą i pewien mężczyzna, widząc to,
wyznał: „Jak zobaczyłem, że Siostra też się
denerwuje, od razu zrobiło mi się raźniej”.
Jak to miło przekonać się, że jest się człowiekiem, którego kocha Bóg.
Magda Bober
nalistów z różnych dziedzin. Tematyka ta
czasem trochę wstydliwa, zaniedbana i
ośmieszana potraktowana została jako temat
procesu edukacyjnego i wychowawczego dorosłych. „MAM” to taka placówka która pomoże dorosnąć, uzupełnić braki w wychowaniu, bo któż ich nie ma… Pani Mira jest też
inicjatorką comiesięcznych spotkań z cyklu
„Oblicza Twojego sukcesu” oraz warsztatów
dotyczących np.: talentów, odkrywania swoich mocnych i słabych stron i umiejętności
akceptacji ich u siebie, spełnienia i sukcesu w
życiu. Z moich rozmów z uczestnikami tych
zajęć wynika, że zarówno podczas różnych
prezentacji w MAM- ie jak i warsztatów, wewnętrznie można poczuć się pocieszonym,
podniesionym na duchu. Podczas np.: warsztatów dotyczących wystąpień publicznych
dużych i małych uczestnicy otrzymują wzajemnie od siebie informacje, które są pozytywne i konstruktywne; słowa, które pozwalają niektórym pomyśleć o sobie po prostu
dobrze, bez przechwałek, z szacunkiem do
własnej osoby i nadzieją na przyszłość. Może
nie często mamy okazję myśleć o sobie dobrze i nie często słyszymy słowa, że nic nie
jest stracone na zawsze, ale trzeba popracować nad sobą, potrudzić się, aby wypielić z
naszego ogrodu – życia tę myśl – chwast,
która przeszkadza np.: w nawiązywaniu nowych i zdrowych relacji czy spotkaniach z
ludźmi. Podczas spotkań można poznać różne osoby, można rozmawiać, wymieniać się
poglądami, można dementować dzięki temu
te wewnętrzne kłamstwa, przekonania o sobie które są w nas, ale nie pochodzą od naszego Boga Ojca- Stwórcy. Warsztaty , spotkania
MAM-u a mogą być dla wielu z nas momentem do rozpoczęcia pracy nad sobą, zauważenia, że chcę coś zmienić, a życie jest inne
(np.: bardziej kolorowe) niż ja myślę. Wydaje
mi się, że warto zwrócić uwagę na powyższe
inicjatywy, zainwestować w siebie i spróbować posłuchać co mają inni do powiedzenia,
a życie u boku Pana Boga zweryfikuje dalej
nasze relacje, choroby, problemy, cierpienia ,
a wtedy można będzie naprawdę rozwinąć
skrzydła i żyć pełnią. Zainteresowanym osobom polecam zaglądanie na stronę
www.akademia24.pl
Iwona Serafin
WYPOMINKI AKADEMICKIE
NaboŜeństwo wypominkowe w intencji zmarłych i poległych
Rektorów, Profesorów, Pracowników Nauki, Studentów,
Absolwentów oraz naszych bliskich z wyczytywaniem nazwisk
naszych zmarłych
odbędzie się w niedzielę 2 listopada o godz. 18.00
Kartki z nazwiskami zmarłych prosimy zostawiać w zakrystii
u s. Julianny
Zapraszamy do współredagowania naszego
pisma. Teksty i uwagi można przesyłać na
adres e-mail: [email protected]
Redakcja spotyka się w poniedziałki o 17.30
u ks. Michała (022 393 45 75)
Kościół Akademicki
św. Anny w Warszawie
ul. Krakowskie Przedmieście 68,
www.swanna.waw.pl, tel. 826-89-91
Msze św. niedzielne: 8.30; 10.00; 12.00; 15.00;
19.00; 21.00.
Msze św. w dni powszednie: 7.00; 7.30; 15.00;
18.30. (w I piątki miesiąca i 2. dnia miesiąca:
21.00)
Sakrament Pokuty i Pojednania: pon.-piąt.
7.00-8.00; 15.00-19.00, sobota: 7.00-8.00, 1516, 18.30-19; niedziela: w czasie Mszy świętych.
Chrzty dzieci w niedzielę o godz 12.00
8