Krokusowe - Marzena Chełminiak
Transkrypt
Krokusowe - Marzena Chełminiak
Marzena Chełminiak Krokusowe 26/04/2006 => Życzenia z Gdyni Marzenko. Z okazji imienin życzę Ci: - marzeń (żeby się spełniały) - miłości (żeby była) - przyjaciół (żeby pamiętali) - życia (żeby było kolorowe) - szczęścia (żeby nie opuszczało) - okularów (żeby były różowe) - wakacji (by mogły trwać wiecznie) Żyj tak, aby każdy kolejny dzień był niesamowity i wyjątkowy. Wypełniaj każdą chwilę tak, aby potem wspominać ją z radością. Czerp energię ze słońca, kapiącego deszczu i uśmiechu innych. Żyj najpiękniej jak umiesz. Po swojemu. Buziaki Iwona Iwonko właśnie jestem w trakcie lekcji życia po swojemu :) Miło, że pamiętałaś. Dziękuję M. 26/04/2006 => Życzenia imieninowe :) Mam nadzieję, że to 26 jest dniem Pani święta??? Jeżeli się mylę, to proszę mi wybaczyć. Z tej okazji chciałabym życzyć Pani zdrówka, zdrówka, zdrówka... Oprócz tego pozwolę sobie posłużyć się słowami Błogosławieństwa Irlandzkiego, które w świetny sposób oddaje moje myśli względem Pani: "Aby ścieżki zawsze Cię prowadziły i wiatry zawsze Ci sprzyjały, http://www.mchelminiak.pl/new Kreator PDF Utworzono 3 March, 2017, 23:58 Marzena Chełminiak aby słońce delikatnie dotykało i deszcz zraszał Cię miło do czasu naszego spotkania na drodze wiodącej do Pana" Trzymam kciuki... Nata. Nata, dziś tak pięknie dotyka mnie słońce, zupełnie jak w Twoich życzeniach. Wdzięczna jestem, ot co. Pozdrawiam M. 26/04/2006 => Imieniny ZNACZENIE IMION Marzena - żyją więc zwykle nieco na uboczu, z dala od światowego gwaru. Nie są przesadnie towarzyskie; zachowują się tak, jakby chroniły swoją intymność i odrębność przed wścibskim okiem. Mają mnóstwo ulubionych zakątków, pamiątek, melodii i innych szczegółów, które pobudzają ich fantazję, choć dla innych ludzi mogą być bez znaczenia. Zainteresowania ich są rzadkie i elitarne. Często imię to nadane dziewczynce jest zapowiedzią talentów artystycznych, jakie się u niej rozwiną - choć, trzeba przyznać, dorobek Marzen pozostaje znany raczej wąskim kręgom, a one same rzadko stają się popularnymi gwiazdami. Kochana Marzenko, przy dzisiejszym dniu radości , który Twym imieniem słynie - życzę Ci z całego serca zdrowia , szczęścia , zawsze uśmiechu na twarzy , drogowskazów na zakrętach życia , pomyślnych wiatrów na oceanie wyznań , radości z codzienności i oczywiście spełnienia najskrytszych marzeń. P.S. Nie wiem jaką w/g Ciebie moc ma znaczenie imion, w/g mnie - ogromną. Pozdrawiam bardzo gorąco Maciek z N. Maćku, http://www.mchelminiak.pl/new Kreator PDF Utworzono 3 March, 2017, 23:58 Marzena Chełminiak czytałam ten opis imienia i buzia otwierała mi się ze zdumienia. To o mnie!:) Dziękuję Ci za życzenia. Niech się spełniają. M. 26/04/2006 => Maciek Dawno nie trafiłem na stronkę www, która już przy pierwszym przeczytanym zdaniu wzbudziłaby we mnie tak odczuwalny przypływ dobrego nastroju i dużej dawki optymizmu. To właśnie się nazywa osobowość, aura czy jak na to mówią mądrzejsi ode mnie ;) Od dziś stały czytelnik Pani dziennika Maciek - wciąż uczę się dążyć do bycia szczęśliwym, znaleźć swoją drogę z TĄ osobą u boku. Taki jasny i prosty cel, dlaczego osiągnąć go jest najtrudniej w życiu? Może znaleźć szczęście w dążeniu do niego? Ech, chyba zebrało mi się na trudne pytania... Pozdrawiam serdecznie Pani Marzenko, gratuluję ciepłego nastroju strony www. P.S. Dlaczego nie ma Pani zdjęcia na Pani stronce? /czy nikt nie zadał już tego pytania? ;)/ Maćku, właśnie słyszałam, że gdzieś na świecie w szkołach pojawiły się lekcje szczęścia. Jedna godzina tygodniowo:) Chyba mało. A co do zdjęć - myślisz, że nikt nie pytał? Cofnij się do początków. Pozdrawiam i witam na www. M. 26/04/2006 => słówko o przyjaźniach... Witaj, to prawda: kobieta radująca się związkiem przyjaciółki to skarb. Zwróciłaś na to uwagę, Marzeno... dla mnie mój związek, plany założenia rodziny są, jak obserwuję, niesamowitym testem dla różnych znajomości: przy tej właśnie okazji pięknie "wychodzi" ile warta jest, tak na dobrą sprawę, dana znajomość, przyjaźń. Uzewnętrzniają się wspaniałe postawy wspaniałych, a wątpliwej wartości relacje urywają się. Niektórzy przywykli, że to im się gratuluje związku, narodzin dziecka etc., do tego stopnia, że nie umieją cieszyć się już cudzą radością. W takich szczególnych sytuacjach weryfikuje się wartość znajomości. Idealny i miarodajny test;) Staram się sama jako czyjaś przyjaciółka "wypaść" w nim OK, rozumiem i czuję, jakie to dla tej osoby ważne ! Pozdrawiam MP. http://www.mchelminiak.pl/new Kreator PDF Utworzono 3 March, 2017, 23:58 Marzena Chełminiak Tak to bywa, że nie każda przyjaźń wytrzymuje pojawienie się narzeczonej, czy narzeczonego. Ba, nawet zmian zawodowych nie wytrzymuje. Ale czy to w takim razie jest przyjaźń? Ściskam M. 26/04/2006 => ... Witam. Właśnie przeczytałam list MAŁEJ A. Napisała tam o beznadziejnych nastolatkach z gimnazjum. Okej, może przeciętny zjadacz chleba właśnie taki obraz obserwuje w swoim środowisku. Ale tak nie jest. Bo są słabe szkoły, gdzie normalne jest sikanie za szafę na lekcji i palenie skrętów przy pokoju nauczycielskim. Ale są też te lepsze gimnazja, gdzie jest rywalizacja, koleżeństwo i dobre zachowanie. Ja żyję w tym drugim środowisku, nota bene zdarza mi się gdzieś spotkać takich ludzi na trochę mniejszym poziomie intelektualnym i nie tylko. Są beznadziejni, racja. W każdym razie szkoda, że A. tym gorszym poświęciła cały list, a o tych lepszych napisała jedno zdanie. Wierz mi A., u mnie w szkole tych lepszych jest aż trzystu. I wiecie co? Trzeba zmieniać te krzywdzące stereotypy. A nas jest za mało, by to udowodnić. Bo tylko trzystu. C U, Ida/Manuela9 Ida, sądzę, że Mała A. widzi też i tych lepszych. Bywają jednak momenty, gdy przelewa się czara goryczy:) Od zawsze ludzie dzielą się na tych bardziej i mniej rozgarniętych, tego nie zmienimy. Możemy tylko dawać przykład, dobry przykład. Ściskam M. 26/04/2006 => Jak miło! Kochana M. Słucham radia Zet od 2004r. Zawsze lubiłam je i zawsze jak słuchałam Twoich rozmówek, w dni powszednie napełniały mnie one optymizmem ;) Może dwa tygodnie temu odkryłam (i to całkiem przypadkiem) Twoja stronę internetową. Ostatnio miałam trochę wolnego czasu więc czytam Twój dziennik od początku, gdy doszłam do czerwca i lipca 2005 wzruszyłam się niemalże do łez... Od kiedy się dowiedziałam trzymam bardzo, bardzo mocno kciuki (psychicznie, gdybym tak mocno trzymała je fizycznie zapewne by już odpadły) jednocześnie jestem pełna podziwu, dla Twojego charakteru- pozazdrościć! ;-) Pozdrowienia A. Droga A. http://www.mchelminiak.pl/new Kreator PDF Utworzono 3 March, 2017, 23:58 Marzena Chełminiak Kciuki są potrzebne, bo co ja bym zrobiła bez wsparcia jakie dostałam i wciąż dostaję. Optymizm, co powtarzam, jest wyuczony, wypracowany i wciąż podsycany. Jeśli przedziera się w Twoim kierunku z radiowymi falami to super! Pozdrawiam M. 26/04/2006 => ... Judyta, Odcinaj tę pępowinę jak najszybciej. Tutaj Ci nie pomoże inne miasto. To musi być działanie kompleksowe. Ja swoją dość późno odcinałem i moje studiowanie w Gdańsku ( moje najbardziej beztroskie 5 lat ) w odległości 635 km od mamy, wcale tego nie przyspieszyło. By the way – we Wrocku mieszkałem 2 lata i zgadzam się z Tobą, że to bardzo fajne miasto. J Jacek Ludzie listy piszą, a mnie to cieszy. M. 20/04/2006 => skrzydła Tak M. ktoś ładnie Ci napisał o skrzydłach. Patrzę mimowolnie na książkę "Tam, gdzie spadają anioły". Lektura mądra, choć jak ktoś by zadał mi pytanie jakie mam pierwsze skojarzenia z tą książką to odpowiedziałabym, że mglisto-deszczowy klimat, który wbił mi się w pamięć. Treść już się trochę zatarła. A propos skrzydeł to ja pomyślałam, żeby je zdjąć, choćby na chwilę. W sumie bardziej w życiu uwierają niż uskrzydlają:) Żeby zobaczyć jak wygląda życie bez jakiś ideałów, wymagań stawianych sobie i innym. Może jest lepsze, zdrowsze, ciekawsze? Pa -K Myślę sobie Kasiu, że w życiu chodzi o samo życie. Zbytnie analizowanie każdej sekundy może zabijać jej smak. Ze skrzydłami, czy bez-po prostu żyjmy! M. 15/04/2006 => Świątecznie Tego co dobre, piękne i niebanalne życzy Anita http://www.mchelminiak.pl/new Kreator PDF Utworzono 3 March, 2017, 23:58 Marzena Chełminiak p.s. Nawet nie wiesz jak się cieszę ze zdrowiejesz, babcia mnie nauczyła, że wszystko można wymodlić, miała rację... Naprawdę bardzo się cieszę na te Twoje brwi i kosmetyki do włosów Moc ciepła jA 13/04/2006 => Wesołe Wielkanoce Miła Marzenko, niech droga krzyżowa, którą przeszłaś w ostatni rok zakończy się symbolicznie tej Wielkanocy i wszystko co złe pozostawisz na krzyżu, a zmartwychwstanie niech jest dla Ciebie zrodzeniem nowego jeszcze piękniejszego życia. No, a na poniedziałek.... to Ci posyłam wiaderko lodowo-kryszałowej wody z górskiego strumyka.... za bluzkę ;-) Wesołych Świąt! S. 13/04/2006 => Witaj Zielonooka! (...) życzę Tobie i wszystkim odwiedzającym Twoją stronę wiele uśmiechu i radości, wypoczynku, spełnienia się nadziei związanych z wiosną i samych słonecznych chwil. Cieszcie się chwilami spędzonymi ze swoimi bliskimi, odpoczywajcie i nabierajcie sił na następne dni. Ania PS Reorganizując swoje dotychczasowe życie nie zapomnij o pewnym przysłowiu: "lepsze jest wrogiem dobrego". 13/04/2006 => Wielkanoc! Kochana! Życzę Ci, żeby życie po Zmartwychwstaniu było inne.. żeby odeszło wszystko, co było martwe.. Życzę trafnych decyzji i dobrych zmian!!! Koło narodzin i śmierci jest naturalną rzeczą i nie unikniemy nieuniknionego, ale Ty sama wiesz, jak ważne jest w tym wszystkim słoneczne myślenie, wiara i nadzieja.. i miłość. I oby Ci tego nigdy nie zabrakło ! całusy z gorącego już prawie NY Dag PS. Ja też przygotowuję się do zmian (praca!), ale na samą myśl ściska mi żołądek.. Dostałam wiele pięknych życzeń. http://www.mchelminiak.pl/new Kreator PDF Utworzono 3 March, 2017, 23:58 Marzena Chełminiak Czytałam je napawając się niemal każdym słowem. Wierzę w ich moc. Dziękuję. To co dobrego wysyłamy w świat wraca ze zdwojoną siłą;) Niech te życzenia spełniają się i w Waszym życiu. M. 11/04/2006 => Jestem tchórzem Droga Marzeno! Twój wpis dotyczący spełniania marzeń i niesamodzielnych młodych ludziach dał mi do myślenia. Mam, bowiem 21 lat, olbrzymią ilość marzeń do spełnienia i zero odwagi, aby tego dokonać. Aktualnie dosyć poważnie zastanawiam się nad zmiana miejsca zamieszkania ( Z Gdańska do Wrocławia) a co za tym idzie- zmianą uczelni. Właściwie nie mam konkretnych powodów do tej przeprowadzki typu: mężczyzna mojego życia, lepsze studia ale nie mogę się odnaleźć na obecnej uczelni, a poza tym odzywa się we mnie wewnętrzna potrzeba usamodzielnienia się, zmiany miejsca, otoczenia, sposobu życia. Jestem na drugim roku studiów i mieszkam z rodzicami w miasteczku oddalonym od Gdańska o półtorej godziny drogi. Przez to całe moje" życie studenckie" ogranicza się jedynie do krótkich wizyt na uczelni. Nie integruje się z ludźmi, nie chodzę na imprezy a co za tym idzie jak do tej pory nie mam, czego wspominać z okresu tych dwóch lat studiowania. We Wrocławiu natomiast poza tym, że kocham to miasto to mam jeszcze rodzinę, ukochana kuzynkę i ten sam kierunek studiów na równie dobrej uczelni, ale.. No właśnie-ALE. Moim problemem jest to, iż zawsze wszystko załatwiała dla mnie mama, o wszystko dbała, podejmowała decyzje. Teraz mam 21 lat, a mimo wszystko nie potrafię samodzielnie podjąć decyzji, miotam się, waham, zastanawiam. Wiem, że podświadomie potrzebuje pozwolenia od mamy, gdyby to ona zdecydowała nie miałabym żadnych wątpliwości, a tak.. Nie mam odwagi się przeprowadzić .Boje się, że moja decyzja będzie niewłaściwa, że odniosę porażkę. Dopiero teraz zauważam, że nadopiekuńczość mamy okaleczyła mnie w pewien sposób. Oczywiście nie mam jej tego za złe wiem, że robi to z miłości. Niestety czuje, że nadszedł moment odcięcia pępowiny, podejmowania samodzielnych decyzji brania za nie wszelkiej odpowiedzialności. Wiem, że będzie to trudne, być może zabłądzę, ale chcę spełniać swoje marzenia również takie jak Twoje o kupnie jogurtu zagranicą:))).Tylko czy dam rade? Bo niestety poza uzależnieniem od mamy dochodzi jeszcze idiotyczna tendencja do zwracania uwagi na to, co powiedzą inni.. Ach dorosłość jest taka trudna a życie takie krótkie :)))Pozdrawiam Cię serdecznie i życzę dużo zdrowia oraz pozytywnej energii:)) Judyta Droga Judyto, stawiałaś pytania, a zaraz potem sobie na nie odpowiadałaś, mądrze i z rozwagą. Ty już wiesz czego chcesz, a to że chciałabyś i boisz się, to coś normalnego. Dorosłość polega między innymi na wzięciu odpowiedzialności za swoje życie, nawet jeśli nie każde decyzje będą trafione to nie sprawdzisz dopóki nie spróbujesz. Trzymam kciuki M. http://www.mchelminiak.pl/new Kreator PDF Utworzono 3 March, 2017, 23:58 Marzena Chełminiak 11/04/2006 => liścik:) Witaj Marzenko,(...) dziękuję Ci za program w radiu w rocznicę śmierci Naszego Papieża, słuchałam, miałam nawet ochotę zadzwonić i chętnie podzielić się z Tobą i słuchaczami swoimi przemyśleniami, byłaby to nawet okazja w końcu porozmawiać z Tobą, bo bardzo bym chciała. Nie odważyłam się jakoś. Jestem w trakcie pisania licencjatu (jak już wspominałam we wcześniejszych mailach) jakoś ostatnio za bardzo nie mogę się zabrać do dalszego pisania, a czasu coraz mniej, to chyba dlatego że ten czas tak jakoś nam szybko ucieka:) kilka dni temu moja przyjaciółka się zakochała, jest taka szczęśliwa, promienieje, aż miło na nich popatrzeć, obiecała że nasza znajomość na tym nie ucierpi, można powiedzieć że razem to przeżywamy:) bardzo się cieszę z jej szczęścia i nie ukrywam że zazdroszczę, bo ja jeszcze nikogo nie spotkałam, ale mam nadzieje że wszystko jeszcze przede mną:)(...) Bardzo fajnie że ostatnio często jesteś w radio, dziękuję za to:) A z okazji Świąt pragnę Ci życzyć aby Zmartwychwstały Chrystus napełnił Twoje Wielkie serducho szczęściem, miłością oraz nieskończoną dobrocią! Trzymaj się cieplutko, dbaj o siebie i pamiętaj o takiej Iwonce z rzeszowa (czasami):) ściskam, papatki:-) ps. dziękuję za wszystko...... Iwonko, tak sobie myślę, że taka koleżanka ciesząca się z miłości przyjaciółki to skarb. Czekaj cierpliwie na kogoś kto pokocha i Ciebie, na pewno już gdzieś jest, może obok, a może dalej:) Uśmiechy na wiosnę. M. 11/04/2006 => gimnazjum out! .. bo ja Marzenko, jestem po prostu zniesmaczona. Mało! Zgorszona jestem!! Postawą, zachowaniem, stylem życia, obyczajami większości dzisiejszych nastolatków. Przede wszystkim gratuluję tym przecież najmądrzejszym głowom z góry, zarządzającym szkolnictwem, przywrócenia gimnazjów. Bardzo gratuluję :/ Nie wiem co autor miał na myśli reaktywując je w dzisiejszych czasach, jedno jest pewne, zamiast poprawić, jeszcze bardziej spier..olił swoją robotę :/ Bo to gimnazja są przyczyną bycia dzisiejszego "jest jak jest" Młody człowiek, dzisiaj, po ukończeniu szkoły podstawowej myśli sobie: "skończyłem podstawówkę więc jestem master, bo dostałem się do gima, jestem duży, mogę już teraz wszystko i teraz mogą mi skoczyć" i zaczyna się przyśpieszone i w nadmiarze używanie tego świata. Imprezy, wagary, picie na umór nawet w czasie trwania lekcji, seks przyjmowany z każdym i w każdych ilościach, bo na jakość zdecydowanie za wcześnie, standartowe fajki i dopalacze każdego rodzaju. Paradujące, prawie że nagie lalki w środku zimy, uczepione swoich "dorosłych" ważnych mężczyzn z nieśmiertelnym żelem we włosach. Panienki z kolczykami wszędzie gdzie się da, z wyszczekanymi, nadużywanymi "kurwą", "ja pierdole" i "zajebiście" na swoich wybłyszykowanych usteczkach, całe w różach i bieli, ostro studiujące katalogi Avonu i Bravo Girl na fizyce i kawałku geografii, puszczające się z bogatymi pedofilami za cenę bluzeczki z wiosennej kolekcji Reportera, śliniące się na widok każdej, byle czarnej 20 letniej Bmki z przyciemnionymi tandetną folią szybami i z obojętnym dresem w środku słuchającym wsiowego Energy2000 (w myśl zasady, nie ważne jakie, ważne że (pseudo) techno i jest basik) Chodzące fabryki plemników z mutacją głosu i nocnymi polucjami, starającymi się być za wszelką cenę dorosłymi mężczyznami- z miernym skutkiem. (...) http://www.mchelminiak.pl/new Kreator PDF Utworzono 3 March, 2017, 23:58 Marzena Chełminiak Czy w dzisiejszych czasach takie są uroki młodości? Co z tych ludzi wyrośnie?? Czy zaleje nas kolejna fala blokowych pustaków w dresach, z winem pod ławką, zamiast pracy w kieszeni, ich żon, za młodych mam, którym po trzech dniach mają dosyć bycia mamusiami i katują swoje dzieci razem z mężem, za to że dzieciak oddycha, a oni chcą się bawić, bo są młodzi?? A dzieci są niewinne ich braku wyobraźni, braku rozumu. Kogo winić za tą sytuację która teraz?? Rodziców, nauczycieli, media, no kogo?? Dlaczego tak jest?(...) Ja mam 21 lat. Jestem zgorszona tym wszystkim. Bardzo. Do bólu. Nie czuję teraźniejszej młodzieży, choć jestem niewiele od nich starsza. Uważam, że gimnazja psują. Za moich czasów ich nie było. Bogu dzięki. Dorastanie, używanie świata, rozłożyło się u mnie na dobre lata. Wszystko miało miejsce w swoim czasie. Dawkowałam, nie krztusiłam się niczym co przypisane jest dorosłym, bo.. nie chciałam. Nie byłam święta, ale miałam wyboraźnię i nie wahałam się jej używać. A przede wszystkim, otaczałam się dobrymi autorytetami. Do tej pory mają swoje stałe miejsce w moim świecie. Chciałam i chcę mieć tych fajnych, wartościowych ludzi wokół siebie jak najdłużej. I to dzięki nim może dlatego dziś, nie palę, nie piję, nie puszczam się, jestem jaka jestem.. tzn. grzeczna jestem :) W każdej, nawet najbardziej bezndziejnej sytuacji (taka jak ta) staram się widzieć słońce. W tej również, z trudem, ale widzę jakieś promyki. Bo w regułach zdarzają się wyjątki. Ja bardzo liczę i mam nadzieję, że wśród dzisiejszych nastolatków, istnieją, gdzieś uchowały się pod stołem ich "normalni" rówieśnicy, ci otwartosercy, mądrzy, wrażliwi. Są, na pewno są. Widziałam ich kilkoro na Twojej www :) i to jest powód do radości. bardzo ich pozdrawiam i oby nigdy nie zechcieli się zmienić :) są potrzebni temu światu. buzi, http://www.mchelminiak.pl/new Kreator PDF Utworzono 3 March, 2017, 23:58 Marzena Chełminiak mała A. Mała A. pisze o jeszcze mniejszych, z pokolenia niżej. Ostro ich oceniając, nie bez powodu. Z drugiej strony, czy czasem nie jest tak, że każde pokolenie widzi w tym następnym to gorsze, bardziej zdemoralizowane? Na szczęście to my wybieramy środowiska w jakich chcemy przebywać. Ściskam M. 11/04/2006 => Podziękowanie :) Witaj M. :) Twój dziennik czytam już od długiego czasu. Codziennie. Wiesz co? Muszę przyznać, że to naprawdę wciąga :) Piszesz o ważnych rzeczach. O nadziei, wierze i energii, ale nie tylko. I tak sobie siedzę teraz przed komputerem, patrzę przez okno na szare chmury płynące po niebieskim niebie i zastanawiam się komu zawdzięczam to, że we wszystkim widzę piękne i pozytywne strony. Dzięki komu zachwycam się i cieszę przyrodą budzącą się do życia po długiej i mroźnej zimie? I wreszcie, dzięki komu staram się żyć każdym dniem? Odpowiedzi nie muszę długo szukać. Do głowy przychodzi mi tylko jedna osoba... Właśnie Ty :) Teraz wiem jedno - życie jest o wiele piękniejsze i weselsze, gdy dostrzegamy uroki rzeczy prostych. Trzeba tylko zacząć sie rozglądać wokół siebie, a na pewno znajdziemy wiele powodów, dla których możemy się uśmiechnąć :) Nawet pomimo trudnych życiowych doświadczeń... Pozdrawiam i bardzo dziękuję za to, że piszesz ten dziennik :) Karolina Karola, czytałam i byłam zaskoczona, mile zaskoczona. Naprawdę tak uważasz? Jeśli moja historia pomaga Ci piękniej, świadomiej żyć to dla mnie duża nagroda i sens... Dziękuję za te słowa. M. 11/04/2006 => Do M... A ja chyba obiecałem napisać, czemu kwiecień jest okay. Wprawdzie nie jest aż tak okay jak okay jest marzec, ale jednak jest. A już na pewno nie jest zły, taki kwiecień. A dlaczego? Choćby dlatego, że jest z niego niezły plecień. Określenie dziwne, ale to z przysłowia. A więc przeplata. Ale nie tylko trochę zimy z odrobiną lata. Także np. okazje do żartów i kawałów, najczęściej niezbyt wysokich lotów, ale jednak wypada się z nich śmiać (1 kwietnia) z okazją do zamyślenia się, zadumania już dnia następnego. Ten drugi zwyczaj jest zwyczajem nowym, ale chyba dla wielu 2gi kwietnia będzie się kojarzył jednoznacznie. Tak więc mamy przeplatankę. Co jeszcze dobrego http://www.mchelminiak.pl/new Kreator PDF Utworzono 3 March, 2017, 23:58 Marzena Chełminiak można powiedzieć o kwietniu? To, że w nazwie ma kwiaty. Od razu plączą się różne miłe skojarzenia : zapach kwiaciarni i to miłe uczucie, gdy się wybiera kwiatka dla drogiej osoby. Zapach rozgrzanej, ukwieconej łąki, na której tak miło się położyć i pogapić się na płynące po niebie obłoki. Terapia duszy kolorami i zapachami. Co jeszcze? To czwarty miesiąc w roku, a cztery to fajna liczba. Dwa razy dwa jest cztery, to taki pewnik. Więc kwiecień jest także takim pewnikiem. I jeszcze pewne jest, że po nim przychodzi maj, a to już całkiem fajna bajka:))) Ale teraz to chyba warto się skupić na kwietniu. Brać go tak jak jest. I dopisywać kolejne powody, dla których kwiecień jest fajny. Choć trochę mniej fajny niż marzec:))) Pa pa, tomik Dorzucę jeszcze jeden, swój osobisty powód, dla którego kwiecień jest ok. To jest miesiąc moich imienin, a ja tak lubię świętować! Pozdrawiam M. 10/04/2006 => 45 mądrych minut Droga Pani Marzeno! Piszę po raz pierwszy... Byłam wczoraj na przedstawieniu "Wyspa słoneczników" Teatr Lalka, aktorzydzieci z domu dziecka i dziewczyny z domu wychowawczego. Pracowali ponad rok nad tym. Na początku było ich 60, wytrwało około 13. Piękny spektakl o nich samych, a także dający do myślenia. Scena, w której matka krzyczy do dziecka, aby zdjęło skrzydła bo one tylko przeszkadzają uderzyła mnie. Zaczęłam zastanawiać się, czy ja nadal mam swe skrzydła, czy czasem nie chce ich się pozbyć, swych marzeń i ideałów. Czy czasem też wolałabym ich nie mieć, bo byłoby prościej. Scena, w której jedna z bohaterek mówi do lustra, w którym ukazana jest jej matka: Mamo czym Cię zawiodłam? Łzy napływają same do oczu... scena w której spadają z nieba autentyczne listy dzieci z domu dziecka o marzeniach.: "chcę aby mój brat, który ma teraz 4 lata nie spędził w domu kolejnych 14",pragnienie aby mieć komu opowiedzieć wieczorami o swych słonecznikach, pragnienie posiadania super ciuchów, aby nikt nie wiedział ze jestem z domu dziecka, pragnienie chęci posiadania taty i aby był bogaty ale mamy nie chce mieć. Scena, w której zwykły przechodzień mówi do dziewczynki chodzącej samej, aby zadzwoniła do niego jak będzie potrzebować pomocy. Odchodzi, dziewczynka pyta : a numer telefonu? Pytanie do publiczności: a wy co zrobiliście, aby pomóc mojej matce? Po spektaklu spotkanie ze scenarzystką , reżyserem i aktorami. Kilku godzinna rozmowa o trudzie przygotowań, chwilowej bajce i powrocie do rzeczywistości. Myślałam o tym wszystkim cały wieczór... czuję ogromną wdzięczność, że ja miałam do kogo się przytulić, mogłam słuchać bajek na dobranoc i kołysanek, wdzięczność za to, że miałam możliwość spełniać swe marzenia i możliwość stania się w przyszłości tym kim zechce. A przecież mogło być inaczej. Mnie sie udało... te dzieci miały mniej szczęścia, bo nie ma tam w ogóle ich winy. Niesprawiedliwość? http://www.mchelminiak.pl/new Kreator PDF Utworzono 3 March, 2017, 23:58 Marzena Chełminiak Pani Marzenko jak tylko będą jeszcze grać w Lalce to polecam.45 mądrych przejmujących minut... ja na pewno pójdę jeszcze raz. Marta P.s: a Pani ma swe skrzydła nadal? Marto, pozwolę sobie pisać po imieniu. Niezwykle przejmujący list o nie mniej przejmującej sztuce? Życiu? Dziękuję Ci za to polecenie. A skrzydła? Mają się świetnie. Kiedyś za bardzo unosiły nad ziemią, teraz jest w sam raz. Pozdrawiam pięknie, M. 10/04/2006 => Cześć Marzenko :) Piszę, żeby Ci powiedzieć, iż miałaś szczęście, (o ile można mówić o szczęściu w czasie choroby) bo spotkałaś dobrych lekarzy, ludzi z powołania. Ja jestem dziś wściekła, mam ochotę na kogoś nakrzyczeć. A czemu? Otóż moja babcia w ciągu kilku dni leżała dwa razy w szpitalu, a dopiero dziś gdy zaprowadziłam ją po raz trzeci do przychodni lekarz wykrył u niej zapalenie oskrzeli!! Więc moje pytanie do szanownych lekarzy dwóch wcześniejszych: jak JĄ badali? Nasza służba zdrowia to dla mnie jakaś paranoja i wiesz to przykre, ale jeszcze nie spotkałam ani jednego lekarza z powołania. Znam tylko takich, którzy wszystko zrobią dla kasy i darmowych prezentów od firm farmaceutycznych, jakichś wycieczek, wyposażenia gabinetu itd. Ja wiem mało zarabiają, ale mimo wszystko powinni być ludźmi. Przepraszam za zawracanie głowy. Ściskam. A. Głowy nie zawracasz. Piszesz o czymś ważnym. Nie raz czułam się tak jak Ty. Wściekła, bezsilna, rozgoryczona. Kontakt ze służbą zdrowia nauczył mnie jednego-ufać należy przede wszystkim sobie. Dlatego tam, gdzie chodzi o zdrowie, nasze czy naszych bliskich trzeba być, przeprszam - upierdliwym pacjentem. Ściskam M. http://www.mchelminiak.pl/new Kreator PDF Utworzono 3 March, 2017, 23:58 Marzena Chełminiak 9/04/2006 => To tak, że ja pamiętam Witaj Marzenie, I zaglądam i piszę, i cieszę się z tych brwi i jeża. 28-go znów zahaczyłaś smutno, choć właściwie optymistycznie. Pisałam Ci kiedyś, że mogę być na liście. Skrzyczałaś. W niedzielę dowiedziałam się o mamie. Teraz to po babci i siostrze.. Tylko mi nie mów, że mnie to nie dotyczy. Genów się nie wybiera. Ale wiesz. Zostaje mi wiara w miłosierdzie, to On o tym mówił. I rok temu odszedł. I były te wszystkie okazyjne wydawnictwa i łańcuszki, które nabiją kabzy operatorom.(...) Patrzę czasem na jego zdjęcie postawiłam między książkami. Przyszło z listem od- jeszcze wtedy- Jego sekretarza, błogosławił. Więc nie może być źle... Dziś to moja relikwia. Może z nim powinnam rozmawiać?(...) Mój służbowy fikus Benjamin był prawie martwy - nie poddałam się. Dziś ma zielone, całkiem nowe liście, gałęzie , patrzę i się uśmiecham. Tyle życia do przeżycia. I bardzo mi się podoba z tym futrem i inteligencją. Koleżanka pewnie też bombowa. Wcale już nie dołuję. Dziś przyjdzie mama, może się jej udzieli? Przecież musi wnuczkę do komunii zaprowadzić, nie? Czy tylko ja piszę tak dołująco?? I co właściwie znaczy kryształkowe albo śnieżne? Bo z poezją już tak jest, że coś poeta miał na myśli. Buzi Aga Aga, czuję, że mam ochotę strzepać Ci futro! Nie dotyczy, Ciebie to nie dotyczy, chyba, że zaczniesz tak o sobie myśleć. Wlewaj wiarę w Mamę, teraz to Twoje zadanie! Czekam na wieści. Tyle życia do przeżycia. M. 9/04/2006 => Będzie lepiej:) Dzień Dobry P. Marzenko. Mam nadzieję, że dobry... Mój zaczął się tak sobie, mogłoby być lepiej. Synek smutny..., a kiedy zapytałam dlaczego jest smutny poinformował, że znowu noga bardziej boli, stawy popuchnięte, a tu pogoda za oknem nieprzyjemna, zimno, pada... Wiosna podobno za kilka dni powróci, więc czekam z niecierpliwością... Będzie lepiej..:) A na razie wpadłam do apteki, wykupiłam następne leki i maści. http://www.mchelminiak.pl/new Kreator PDF Utworzono 3 March, 2017, 23:58 Marzena Chełminiak W mojej aptece za każde wydane 30,- dostaje się naklejkę-serduszko. Pani wręczając mi następne, uśmiechnęła się mówiąc, że sporo już ich uzbierałam. Ano. Sporo, ale nie jest to dla mnie powód do radości. Ale będzie lepiej..:)Powtarzam to sobie nieustannie, a dla poprawy humoru zakupuję jakąś ciekawą książkę i w wolnych chwilach, w małych dawkach, delektuję się nią... Ostatnio zakupiłam "Miłość i odpowiedzialność". Polecam. Życzę zdrówka, słoneczka nastrajającego optymistycznie... Nieustannie ściskam kciuki. Nata. Nata, nieśmiało proponuję, żebyś zamiast mówić będzie lepiej, afirmowała trochę na wyrost - już jest lepiej. Wtedy to co dobre ma szansę zdarzyć się już teraz, a nie w nieokreślonej przyszłości. Wybacz, że się mądrzę. Ja mam swoje ulubione zdanie, które powtarzam w gorszych momentach - wszystko co dobre przychodzi do mnie w najlepszym miejscu i czasie. Ściskam M. 9/04/2006 => ... Nie udaję. Nie gram. To dla mnie za trudne. Jestem niesystematyczną bałaganiarą i dodatkowo choleryczką. Ale... słucham tak dużo jak mówię. Pomagam nie czekając na dziękuję bo" Bóg który widzi w ukryciu odda Tobie" a poza tym człowieka trzeba kochać takiego jakim jest, a nie takiego jakim chciałoby się go widzieć... (Może dlatego ludzie pokochali mnie mimo 1000 wad. Po raz kolejny znalazła zastosowanie stara prawda ze wyjmujesz to co wcześniej wkładasz :) Wiosny w duszach wszystkim życzę z akcentem na Ciebie Marzenko i Aldi Anita p.s. A, z porównań do Matki Teresy jestem szczerze dumna, choć myślę ze one zobowiązują... cóż może w maleńkim stopniu dam radę?- oby Tak to już jest, że na tym udawaniu tracimy najwięcej sami. Zakochujmy się na wiosnę, w ludziach, a nie w wyobrażeniach:) Pozdrawiam słonecznie mądrą Anitę:) M. http://www.mchelminiak.pl/new Kreator PDF Utworzono 3 March, 2017, 23:58 Marzena Chełminiak 9/04/2006 => Szanowna Pani Marzenko! Podobnie jak Pani, walczę z wiatrakami, tyle że jeszcze nie w internecie (na razie nie umiem sobie założyć „stronki”), a w lokalnym tygodniku. W Bydgoszczy powstała bezpłatna gazeta Avizo ukazująca się co piątek (redakcja: ul. Gdańska 145, tel. 322 07 44 ) i zaproponowano mi w niej rubryczkę. Od września ub. roku piszę o wszelkich problemach związanych z integracją. Ale z integracją rozumianą szeroko: chorych ze zdrowymi oraz Służb Medycznych ze Służbami Opieki Socjalnej. Dopiero wtedy, gdy wszystkie te siły zaczną funkcjonować razem, będzie można mówić o pełnej integracji. Gazeta obejmuje swym zasięgiem nie tylko Bydgoszcz, ale i Toruń. W niedługim ter-minie planujemy również rozszerzyć jej oddziaływanie na inne miasta naszego Województwa. Niepełnosprawnymi zajmuję się od wielu lat. Też jestem chory od przeszło 40. Mam stwardnienie rozsiane, więc nie jestem nowicjuszem... Załączam swój artykulik. Myślę że tych sprawach trzeba pisać dużo i często, a zwłaszcza w oparciu własne doświadczenia. Do tej pory wszystkie Instytucje Rządowe, Organizacje Pozarządowe oraz chorzy i niepełnosprawni, działały w rozsypce. Nie stanowiły zwanej całości, jednego organizmu po-zwalającego na wypracowanie wspólnej koncepcji poprawy bytu tego środowiska. Brakowało uświadomienia społecznego, były i są nadal dziury w medycznej oświacie, nie kładzie się nacisku na działania profilaktyczne, nie mówi o konieczności przeprowadzenia badań endemicznych. Przykładów zaniedbań mógłbym zaprezentować cały dziadowski worek. I o tych problemach mówię do decydenckiej ściany. A teraz mówię, piszę wysyłam szczegółowe listy na temat np. możliwości uzyskania dotacji z UE, lecz, jak powiedziałem, jest to walka z wiatrakami; mam wrażenie, że obchodzi ona tylko mnie. Pozdrawiam gorąco Marek INTEGRACJA Malkontenctwo Jest jak drobny zator krwi, który pod wpływem niepotrzebnych, a częstych eksperymentów na własną rękę i płodozmianu domowych sposobów kuracji, z powodu faszerowania się niesprawdzonymi lekarstwami, zamiast cofnąć się, rozpuścić i zniknąć bez śladu, ma swoje podskórne re-perkusje, wstrząsy i utajoną aktywność, swoje nawroty i remisje, cykle spokoju i gwałtownych przesileń, swoje rzuty i ciągłe narastania nieodwracalnych zmian w organizmie. Czasami wygląda niewinnie, jak przejściowy katar, którym nie warto się martwić, jak chrypką tłumaczoną przeciągiem. Ale nieoczekiwanie okazuje się, że dopiero od tego momentu zaczyna się właściwa choroba, okazuje się, że banalna chrypka lub katar, są forpocztą grypy z powikłaniami i zapowiadają niebezpieczną wadę serca. Tylko my, ludzie ciężko chorzy wiemy, jak wielkie znaczenie ma wczesne ustalenie diagnozy. Właściwe rozpoznanie. Wykrycie choroby na jej początku. Zanim zdoła się rozwinąć i pokonać nas. Tylko my zdajemy sobie z tego sprawę, ponieważ na własnej skórze mogliśmy przekonać się, co to oznacza, dać się przebadać z a p ó ź n o. Nie będę pisał o innych. Powiem, jak to było ze mną. O swoim właściwym i ostatecznym rozpoznaniu dowiedziałem się po piętnastu latach. Po latach spędzonych na intensywnym poszukiwaniu ratunku przed wyrokiem. Bo już wtedy podejrzewano u mnie stwardnienie rozsiane. Lecz że było to tylko podejrzenie, łudziłem się, pocieszałem, jeździłem po rozmaitych miejscowościach ze znachorami. Przeważnie bawiłem w szpitalach. Na ogół zawierałem znajomość z rehabilitacjami w licznych sanatoriach. Szpitale były dla mnie drugim domem, były schronieniem przed szyderstwami pochodzącymi od zdrowych, ucieczką od ironii tych, którzy ranili mnie, gdy szedłem ulicą. Lecznice i sanatoria były moim wyzwoleniem od skrępowania wobec ludzi, z którymi nie potrafiłem nawiązać kontaktu. http://www.mchelminiak.pl/new Kreator PDF Utworzono 3 March, 2017, 23:58 Marzena Chełminiak Byłem tam wśród swoich, w miejscu znanym na wylot, byłem jednym z wielu odmieńców, nie wyglądałem przy nich na cudaka, nie wyróżniałem się od reszty wspólniedolantów, jak mogłem, tak uczestniczyłem w ich życiu; a ich życie było moim. Mięliśmy wspólne tematy, podobne problemy, mogliśmy porozumiewać się bez omówień i szczegółowych wyjaśnień. Chcieliśmy znaleźć się w punkcie, który byłby sumą doświadczeń, wypadkową systemów leczenia, kwintesencją życia! Świat potraktował nas nie tak, jak oczekiwaliśmy, nie dał nam tylu zabawek, ilu byśmy chcieli, patrzył na nas z góry, wpędził w smętne rozważania. Nie chodziliśmy i z pewnością już nigdy nie będziemy, ale, jak egocentrycy skupieni tylko na sobie, tylko na swoich przeżyciach, nie przyjmowaliśmy do wiadomości, że nie jest z nami aż tak źle, że są wśród nas ludzie, którym się powiodło jeszcze mniej, dostali gorsze zabawki, słońce znają tylko z bajek, sukcesem jest, gdy mogą samodzielnie odwrócić się na drugi bok i wiele by dali, by być w naszym stanie. Przepraszam, pomyliłem się: nie tylko my, bo i lekarze też wiedza, że im szybciej wy-kryje się chorobę, tym łatwiej ją wyleczyć. Są ofiarni, pragnący stosować najnowsze zdobycze terapeutyczne, optymalne metody walki z nią. Są jednak bezradni, bo przychodzimy do nich, gdy nie można już jej się pozbyć. Walka jest więc spóźniona z naszej winy, z powodu naszego myślowego bałaganiarstwa. Na czym ono polega? Ano na tym, iż wolimy łudzić się, że choroba jest związana z innymi, że spotka innych, a nas oszczędzi, że jesteśmy niezniszczalni, że mamy koncesję na szczęśliwą długowieczność w nieustającym zdrowiu, że to, co nazywa się chorowaniem, nas nie dotyczy. Obawiamy się sprawdzenia swojego stanu zdrowia, unikamy kontaktów ze specjalistami. Z różnych względów. Czasem ze strachu przed wynikami badań profilaktycznych, nie-rzadko bezpłatnych, lub czasami z braku przewidywania skutków swojej niefrasobliwości. Z powodu zaniku wyobraźni i instynktu samozachowawczego. Byłoby dobrze, gdybyśmy wszyscy, zdrowi, chorzy, zrobili zestawienie. Bilans nie-możliwości i umiejętności. Zalet i wad. Sukcesów i nieszczęść sprokurowanych na własne żądanie. Zamiast bajdurzyć o urojonych tragediach, moglibyśmy sporządzić listę miejsc, w których byliśmy, książek, które przeczytaliśmy, moglibyśmy powiesić ją na widoku i codziennie konfrontować z listą niemocy, pragnień i marzeń chorego naprawdę. A wtedy okaże się, że nasze narzekania są operetkowe. *** Pan Marek pisze o sprawach ważnych. O których czasem nie chcemy wiedzieć, bo tak wygodniej. Zamieszcza swe artykuły w bydgoskim pisemku, ale zezwala też na ich prezentowanie na tej www. Dziękuję. M. 9/04/2006 => fr nr Dear M. Poszedłem wczoraj na Francuski numer. Fajna, polska komedia. Uśmiałem się za wszystkie czasy. Teksty super. Jak miło było usłyszeć Twój głosik. Taki czysty, wesoły, jeszcze lepiej niż w radiu:) pozdrawiam http://www.mchelminiak.pl/new Kreator PDF Utworzono 3 March, 2017, 23:58 Marzena Chełminiak Paweł Pawle masz dobre ucho:) Pozdrawiam M. 9/04/2006 => plamy z marchewki :))) Marzenko!(...) Kiedy byłam mała dostałam na roczek pluszowego misia, początkowo był większy ode mnie, taki sobie zwykły biały trociniaczek z titającym brzuszkiem. Dzisiaj ten miś ma 34 lata (prawie) i jest ukochanym misiem mojej córki. Wczoraj Marianna (lat 4) zażyczyła sobie, żebym uszyła Bartkowi (znaczy temu misiowi) ubranko... W którymś momencie stałyśmy nad tym misiem we cztery - moja mama, moje córki i ja. Kiedy mama powiedziała, że w życiu by nie przypuszczała, że ja 35 letnia właścicielka 34 letniego misia będę mu szyła ubranko, w dodatku na zlecenie własnych córek - to dziwne, niepokojące i niewiarygodne, prawda? Poczułam jakieś niesamowite przenikanie się pokoleń i jedność rodziny. To tyle Pozdrawiam przebiśniegowo Aga PS. Mam bardzo niedyskretne pytanie - póki jeszcze pamiętasz, czy po chemii wypadają też włosy na nogach? Czy te akurat zostają? Aga, czyż może być coś piękniejszego? Przenikanie się pokoleń, a wszystko pod okiem tego samego misia. Pielęgnujmy takie chwile... i może nie wyrzucajmy wszystkich zabawek ze swojego dzieciństwa. Uśmiechy M. 9/04/2006 => marchewka na słonce! Cześć Marzenko! Na plamy z marchewy najlepsze jest słońce! Serio! Po prostu zabrudzoną rzecz suszy się na słońcu - im intensywniejsze tym lepiej. Po drugi suszeniu powinno zejść. Pamiętam to z czasów kiedy mój mały synek jadł marchewkę i zapluwał sobie kaftaniki. Naprawdę http://www.mchelminiak.pl/new Kreator PDF Utworzono 3 March, 2017, 23:58 Marzena Chełminiak działało. Może na Twoją bluzkę też zadziała... A tak na marginesie to... słońce jest dobre na wszystko!!!! A Kazimierz to moje rodzinne strony chociaż niestety rzadko tam bywam. Pozdr. serdecznie. Iwona Iwonko, byłam już gotowa smażyć bluzkę na słońcu... gdy po kilku dniach moczenia i ponownym praniu marchewka sobie odpuściła. Akurat wtedy, gdy postanowiłam się nie przejmować. Ściskam M. 9/04/2006 => Kolega wyznał swojej najlepszej przyjaciółce miłość... teraz ona się do niego nie odzywa. Sąsiadka potrafi zaczepić na ulicy i rozpocząć rozmowę, a innym razem ucieka przede mną. Koleżanka wyłamała się z grupy nie chce iść odwiedzić dopiero co narodzone dziecko naszej koleżanki z roku. Ciocia dzwoni i proponuje spotkanie , bo nie ma ze mną w ogóle kontaktu... kilka razy do roku przyjeżdża do mojej babci i mija drzwi mojego mieszkania, nie wchodząc. Trudno czasami zrozumieć ludzi, trudne bywają relacje międzyludzkie, ale wiele można się od ludzi nauczyć, a dziwactwa trzeba wybaczać. Słonecznej Wielkanocy. M. Nikt nam nie obiecywał, że będzie lekko, ale lepszego miejsca do życia i lepszego towarzystwa nie znaleźliśmy. Pozdrawiam też słonecznie M. 9/04/2006 => tymi samymi drogami... Witam Cię Marzenko! Po raz kolejny potwierdziłaś, że chodzimy "tymi samymi drogami", odwiedzamy te same miejsca. Przeczytałem o Twoim pobycie w Kazimierzu. To piękne miasto, uwielbiam widok ze skarpy nad Wisłą na zamek w Janowcu po drugiej stronie rzeki. Piękne są też kamieniołomy, ale wędrówka wymaga sporego wysiłku. Zdarzyło mi się złapać zadyszkę większą niż w Tatrach :-) Kazimierz kojarzy mi się z plenerami malarskimi. Miałem w swoim życiu okres fascynacji malarstwem, szczególnie akwarelowym, bo wymaga gestu i gry światła, a jeśli chodzi o płótno - to zdecydowanie wybierałem farby akrylowe ze względu na trwałość barw i żywe kolory. Największa liczba obrazów mojego autorstwa pochodzi właśnie z plenerów w Kazimierzu Dolnym. Mam cudowne wspomnienia z tym miejscem, jest mi szczególnie bliskie. Nie tylko przez emocjonalność, która pokazywałem malując http://www.mchelminiak.pl/new Kreator PDF Utworzono 3 March, 2017, 23:58 Marzena Chełminiak monochromatyczne obrazy. Zakochałem się kiedyś bardzo właśnie w Kazimierzu. I choć dzisiaj nie towarzyszy mi Paulina, bo tak miała na imię, to byłem szczęśliwy. Piłaś obowiązkową herbatkę u Dziwisza? Ja zawsze zatrzymuję się w pensjonacie na Krakowskiej, więc chcąc nie chcąc, codziennie mijam tą klimatyczną herbaciarnię. Cieszy mnie wiosna, choć ostatnie dni raczej jej nie przypominają. Ale faktycznie trzeba zacząć wyjeżdżać na weekendy za miasto. Polecam Ci niedaleką podróż w okolicach Warszawy, niedawno odkryłem to miejsce. Mianowicie Smoszewo, Zakroczym, Płońsk i Załuski - to piękne miejscowości powiatu nowodworskiego. Jakieś 50 - 60 km od Warszawy za Nowym Dworem Mazowieckim. Naprawdę warto obejrzeć przepiękne rozlewisko Wisły. Tymczasem życzę przypływu jak największej ilości pozytywnej, wiosennej energii. Ciepłe pozdrowienia BKw Bartoszu, najwyraźniej do Kazimierza będę wracać, bo herbatki u Dziwisza nie piłam. Dziękuję za polecone inne miejsca, mam nadzieję, że odwiedzając je będę mogła napisać tak jak Ty-byłam w nich szczęśliwa:) Pozdrawiam M. 6/04/2006 => list od amazonki Droga Marzenko Od wielu miesięcy śledzę Twoje zmagania z chorobą i podziwiam siłę ducha i optymizm, a jednocześnie pokorę, z jaką podchodzisz do choroby. Ja tę drogę przeszłam trochę wcześniej, a teraz jestem z Tobą całym sercem. Już dawno chciałam do Ciebie napisać, ale Twoje ostatnie wpisy poruszyły we mnie coś i odważyłam się. 21.01.2005 r. byłam operowana, a 21.06.2005 zakończyłam dzielnie chemioterapię. Pamiętam ten dzień również z tego powodu, że "uczciłam go" w teatrze Studio na przedstawieniu "Mała Steinberg" z Krystyną Jandą w roli Małej. Pamiętam swoje obawy, czy dam radę, czy wytrwam do końca tego przejmującego monodramu. Bohaterką jest dziesięcioletnia dotknięta autyzmem i tocząca walkę z rakiem dziewczynka, zaś cała sztuka to "głębokie rozważania brzmiące nie jak przemyślenia dziewczynki ale wielkiego mędrca, który zastanawia się w godzinie śmierci, czy jego misja została wypełniona". Bardzo lubię i podziwiam panią K. Jandę i również śledzę jej dziennik równolegle z Twoim Marzenko. Coś w tym jest, myślę, że podobna wrażliwość. A wracając do prozy życia to łykam systematycznie Arimidex - lek hormonalny i staram się nie myśleć o skutkach ubocznych tej terapii, bo wiem, że zmniejsza ryzyko nawrotów. Ja też mam swojego dr. G. Może to ten sam. Staram się nie dopuszczać do siebie złych myśli, ale czasami mnie nachodzą - wtedy wynajduję sobie dodatkowe zajęcia, spotykam się z koleżankami ze szpitala i nawzajem się wspieramy, bo najlepiej się http://www.mchelminiak.pl/new Kreator PDF Utworzono 3 March, 2017, 23:58 Marzena Chełminiak rozumiemy. Wszystkie jesteśmy "amazonkami". A poza tym mam swoją codzienność, na którą składa się praca, dom - mąż, 10-letnia córka Ania, przyjaciele - tacy prawdziwi, którzy potrafili zmierzyć się z moją chorobą, dodawali mi otuchy w trakcie leczenia i pomagają wierzyć, że wszystko będzie dobrze. Od dnia operacji każdego "21" umownie zaczynam życie na nowo, a że w tym m-cu - 21 to również pierwszy dzień wiosny, tym bardziej chce mi się żyć. A więc witaj wiosno, witaj życie! Pozdrawiam Ciebie Marzenko i życzę tego wszystkiego czego sobie, a więc zdrowia, wytrwałości i wiary w lepsze jutro. Wiesława Wiesława napisała list, po przeczytaniu którego można tylko pochylić z szacunkiem czoło. Wiesiu, wiesz że życzę Ci tego samego! Z całego serca. M. 6/04/2006 => ech Przeczytałam długi list jednej z słuchaczek M. Aż ciarki przechodzą, że tacy szefowie się trafiają. Z jakimi niewybrednymi komentarzami! I gaszeniem tego, co w ludziach dobre. Dla mnie też kolor(papieski) szpilek byłby ważny.A ja marzę o szefach inteligentnych, dojrzałych, dowcipnych, mądrych, z kindersztubą. O! Ale za to stawiam Wam gorącą czekoladę:). Gęstą, sycącą, mocno słodką podawaną w małych filiżankach na ul. Masarskiej w Krakowie koło fabryki "Wawelu". Cukiernia troszkę przaśnie-stylowa, ale czekolada bardzo dobra. Smakuje?:)-k Mądry życiem szef to skarb! A czekolada smakuje, aż za bardzo:) Admin kiedyś próbował wypić dwie filiżanki za jednym razem... Pozdrawiam M. 5/04/2006 => Media Media mają ogromną siłę. Analizują każde słowo papieża, każdy jego gest, odnajdują nowe ich znaczenia. Różni ludzie mają tu dużo do powiedzenia. Może i ja miałbym się na ten temat wypowiedzieć,.... bo urodziłem się w tym samym dniu co On? ;-) Pomimo tego wszystkiego, są to wspaniałe chwile, które pokazują dobro tylu ludzi. Otwieramy więcej swoje serca, bezinteresownie podajemy pomocną rękę, szukamy pojednania.... http://www.mchelminiak.pl/new Kreator PDF Utworzono 3 March, 2017, 23:58 Marzena Chełminiak Szanujmy takie chwile, one tak szybko odchodzą... z nowymi headlinami w mediach.... Dostrzegamy dobro, gdy chcemy je widzieć. Miło,że piszesz. Uściski M. 5/04/2006 => pamięć o Janie Pawle II Witaj W kwestii medialnej-pośmiertnej pamięci o JP2 mam takie same odczucia jak Ty. Mam wrażenie, że już zwyczajne opowiadanie o człowieku wydaje się ludziom mediów oklepane. Poszukują nowych opowieści, jeszcze bardziej górnolotnych opinii o papieżu i zaczynają gadać bzdury, zwyczajne truizmy. Niepotrzebnie ozdabiają pamięć o Janie Pawle II taką ilością melizmatów. Wydaje mi się, że w ten sposób ze wspomnienia o Wielkim Polaku tworzy się medialną szopkę, kicz, zwyczajny absurd. Być może niektórzy w ten sposób chcą wyrazić swoją miłość do Ojca Świętego. Tylko czy stado pochwał zadowoliłoby serce tego skromnego skądinąd człowieka? Nie lepiej wdrażać jego idee w życie i w ten sposób pielęgnować pamięć o nim? Tylko, że to o wiele trudniejsze niż wypowiedzenie kilku słów, prawda? Wydaje mi się, że o naukach papieża pamiętamy przez chwilę. Wczoraj jeszcze trochę mówiły o nich media, dziś też jeszcze trochę przebąkiwały. Jednak jadąc dziś autobusem byłem świadkiem prawdziwego polskiego "miłosierdzia". Do autobusu wsiadł starszy człowiek poruszający się o lasce. Miejsce zwolniła mu... inna staruszka. Można byłoby winę zwalić na gówniarzy, bo młodzi to i głupi. Jednak dokoła miejsca pozajmowali wcale nie tacy młodzi, ale i nie starzy ludzie bo w wieku ok. 40 lat. I co? Ludzie są dziwni, niekonsekwentni, krótkowzroczni i... zakłamani! (poza wspomnianą staruszką rzecz jasna) :) I już tak na koniec. Wszyscy wiemy jaki był nasz papież. Wspominajmy go szczerze bez poszukiwania idealistycznych hasełek, bez zbędnej oryginalności. Po co to? Wystarczy otworzyć serce. Stamtąd płynną najpiękniejsze i przede wszystkim najprawdziwsze rzeczy. Pozdrawiam. :) Piotrek Nic dodać nic ująć. Dziękuję za Twą refleksję. A jeśli chodzi o ustępowanie miejsca, spójrz co się dzieje ,gdy w autobusie stoi kobieta w ciąży.Tu mechanizm jest podobny, wstają panie, chyba w akcie solidarności. Pozdrawiam M. 5/04/2006 => taki listek http://www.mchelminiak.pl/new Kreator PDF Utworzono 3 March, 2017, 23:58 Marzena Chełminiak cieszę się że Pani jest:) s.Luk... Cieszę się,że i Ty jesteś:) M. 4/04/2006 => ;( Ostatnio zrozumiałam, że pracuję wśród zimnych, wyrachowanych tworów, którzy są za "biedni", by zrozumieć wrażliwość. M. dlaczego oni tacy są? :(( Scenka, z dziś. Luźna chwila, dyrektor uśmiechnięty od ucha do ucha uśmiecha nas swoimi uśmiechniętymi historyjkami, my również się uśmiechamy. Nagle ktoś puka, do sekretariatu wchodzi M. -"przepraszam, mam problem, właśnie robię pamiątkową "ściankę" o papieżu, ja nie chcę przeszkadzać, ale.." oj pani M., pani zawsze coś! Jak nie wycieczka, to inny problem, czy pani zawsze musi sobie robić tyle problemów?!- zapytał zniecierpliwiony dyrektor. E i K. zawtórowały mu. "No tak, ale.." DOBRZE!!!! Co pani znów potrzebuje? Szpilek? Nożyczek? CZEGO?! "Tak, szpilek żółtych, niebieskich, białych.. i kogoś do pomocy.." NIE MA, ANI SZPILEK, ANI NIKOGO DO POMOCY! BO PANI ZAWSZE MUSI WTEDY, KIEDY NIE MA NA TAKIE RZECZY CZASU. "Ale panie dyrektorze.. ja przepraszam, ja chciałam.." JA MOGĘ.. Pomogę pani bardzo chętnie- uśmiechnęłam się do niej. A TY GDZIE CÓRCIA?! SIO MASZ ROBIĆ A NIE ŚCIANKI PAPIEŻOWI! Sio zrobię w domu, a z wami nie wytrzymam tu ani chwili dłużej. Chodź pani M. idziemy stąd. Za drzwiami usłyszałam jak on mówił: Boże, co za dziwoląg z tej M. (E- "cicho bo usłyszy") NO TO NIECH SŁYSZY! MÓWIĘ PRAWDĘ! TYLKO Z NIĄ SĄ JAKIEŚ PROBLEMY, OD ZAWSZE- krzyknął dyrektor. JAK NIE KOLORY SZPILEK do ścianki, "bo muszą być żółte, białe i niebieskie" inne w żadnym wypadku bo nie pasują, to że nie ma żółto białej flagi- cytując M.- "niech mnie dyrektor teraz zwolni, ja pojadę do Krakowa i kupię tą flagę" czy ona oszalała? w czasie godzin pracy? lekkoduch, taka stara a taka dziecinna!!, wszystko pod kolor! BOŻE CO ZA BABA! O takie pierdoły robi mi problemy! Ona się nie nadaje na nauczyciela, nie mówiąc o byciu wychowacą!.(...) Pani wicedyrektor dopowiedziała o M.- "bo chłopa jej trzeba (ha, ha) i wtedy znormalnieje" i wiecie, co ona kiedyś powiedziała? (o M.) że ona może jeść suchy chleb, ale żywe kwiaty zawsze będą obecne w szkole, czyli że ona z własnych pieniędzy finansuje te wszystkie kwiatki i jeszcze chciała coś dopowiedzieć, ale na tym skończyli swoją rozmówkę, bo weszłam do sekretariatu ze szczerą chęcia skucia dykrektorowi buzi na kwaśne jabłko. M. na szczęście tego jego mowy nie słyszała.. uf. ja słyszałam aż za dobrze.. Marzenko.. tzn. że jestem dziwolągiem, tak? Ja wiem, że nikt nie zrozumie, nawet problemu o te głupie kolorowe szpilki. Zwykłe nikomu nie przeszkadzają, tylko M. i mnie. Tak. Przeszkadzają. Bo jak coś robić, to z dokładnością co do koloru szpilki, a nie ślizgać się i robić wszystko na odpie.. Reszta potrafi się tylko nabijać z innych. Nie rozumiem. Nigdy nie zrozumiem. Jest mi przykro, jest mi smutno, jest mi źle. (...) A. http://www.mchelminiak.pl/new Kreator PDF Utworzono 3 March, 2017, 23:58 Marzena Chełminiak Tak Agatko, jesteś dziwolągiem i nim pozostań. M. 4/04/2006 => listy, listy...:) Witaj, czytam ostatnie listy na stronie i robi mi się ciepło na sercu.... Uroczy list Jurka o wspomnieniach z dzieciństwa, mądry list Ani...kryją sie z tymi listami świetni ludzie, jakich chyba niewielu spotyka się tak na codzień. Tu jest ich wielu. To ogromnie podbudowuje :) A a propos spotkań, może warto byłoby spotkać się z jakiejś okazji lub bez: w gronie ludzi współtworzących tę stronę ? :) Pozdrawiam, Marta Marto, to prawda,że świat z tej www ma dobry smak. I najważniejsze,że tworzymy go sami, wolni i otwarci na innych. Dziękuję. M. 4/04/2006 => Witaj Zielonooka! Brawo, brawo, brawo! Masz racę, trzeba dorosnąć, by widzieć piękno w rzeczach prostych, codziennych i banalnych. Mam wrażenie, że młodość nie tyle komplikuje wszystko, ale po prostu młody czlowiek oczekuje nadzwyczajnych zdarzeń- jak miłość, to szalona, ślepa, wywracająca wszystko do góry nogami, jak wycieczka- to same zapierające dech w piersiach widoki lub ekstremalne warunki itp.Zauważyłam, że takie "dorastanie" niekiedy trwa b. długo (zwłaszcza u płci męskiej), ale ktoś, kto nagle musiał zrozumieć, że w każdej chwili grozi nam rozstanie się ze światem doczesnym dorośleje znacznie szybciej i potrafi docenić piękno zwyczajnych rzeczy. Widać to zwłaszcza po dzieciach dotkniętych chorobą nowotworową. One myślą tak, jakby miały już za sobą całe życie, a nie stały na jego początku. Podziwiam te dzieciaki, są nadzwyczajne, choć o tym nie wiedzą! Nie poczuj się urażona, ale myślę, że Twoja choroba w jakimś sensie "wyszła Ci na dobre".Teraz już zawsze będziesz się cieszyła tymi zwyczajnymi rzeczami; tym , że swieci słońce, pada deszcz, kwitną kwiaty, zmieniają się pory roku, a Twój mężczyzna daje Ci poczucie bezpieczenstwa (i wcale nie musi Cię w tym celu nosić na rękach). Ciesz się zwyczajnością, życzę Ci tego z całej duszy, Ania Aniu, jasne,że choroba wyszła mi an dobre! Oczywiście wolałabym do tego etapu życia dojść bez takich doświadczen, ale skoro się trafiły zaakceptowałam je. A dystans, który się we mnie zrodził jest zaskakujący ...czasem dla mnie samej. http://www.mchelminiak.pl/new Kreator PDF Utworzono 3 March, 2017, 23:58 Marzena Chełminiak Ściskam i dziękuję za mądre słowa. W życiu zataczamy koło, uciekamy od zwykłości, by po latach dostrzec w niej największy sens. M. 4/04/2006 => Dzisiejszy dzień Marzenko, właśnie wróciłam do domku, po cięźkim dniu. Zapowiadał się przepiękny, końcówka była fatalna, z tej samej co u Ciebie przyczyny. Ludzie nie potrafią się zrozumieć. I nie o kwestię wieku tu chodzi. Chodzi o to co mamy w głowach i czy mamy szacunek dla innych. Starszych, młodszych wszystko jedno. I jednym i drugim się to należy, niezależnie od tego ile my mamy w metryce. A jak dalej nie stroi? Dajmy sobie i taką możliwość. (...) M. Nie czyń bliźniemu swemu co tobie niemiłe. Bardzo często myślę o tym przysłowiu...chyba jest zapomniane. Ściskam M. http://www.mchelminiak.pl/new Kreator PDF Utworzono 3 March, 2017, 23:58