Zrobieni w ba... nana!

Transkrypt

Zrobieni w ba... nana!
Artykuł pobrany ze strony
http://www.ekonsument.pl/news-show-35.php
Zrobieni w ba... nana!
25.07.2007
Chiquita miała ostatnio dość dobrą prasę. Np. podczas zeszłorocznej Nocy Reklamożerców sympatię zyskały
sobie jej spoty, w których przedstawiała się jako firma zaangażowana społecznie. Teraz - za sprawą wyroku
waszyngtońskiego sądu - jej czarna historia znów wychodzi na jaw, pomimo intensywnych zabiegów
specjalistów koncernu od reklamy i PR.
Chiquita Brands International, międzynarodowy gigant produkcji i handlu owocami tropikalnymi (gł.
bananami) z siedzibą w Cincinnati (stan Ohio), to nowe wcielenie United Fruit Company, symbolu
neokolonializmu XX w. UFC przez lata miała faktyczny monopol w wielu państwach Ameryki Łacińskiej,
zwykle niestabilnych, skorumpowanych dyktaturach. To właśnie praktyki koncernu sprawiły, że tego typu
państwa zaczęto nazywać "bananowymi republikami". CIA często mniej miała w nich do powiedzenia niż
bananowy potentat.
W 1998 r. wybuchła "sprawa Michaela Gallagera". Ten dziennikarz "The Cincinnati Enquirer" opublikował
demaskatorski materiał, w którym zarzucał koncernowi fatalne traktowanie robotników na plantacjach,
niszczenie środowiska naturalnego, dawanie łapówek lokalnym kacykom i współudział w handlu kokainą.
Chiquita oddała sprawę do sądu, gdy okazało się, że autor tekstu nielegalnie włamał się do systemu
komunikacyjnego firmy. Po szybkiej rozprawie gazeta przeprosiła, zwolniła Gallagera i zgodziła się wypłacić
koncernowi wysokie odszkodowanie. Sprawa jednak budziła wątpliwości ze względu na osobę prokuratora,
sprzyjającego koncernowi. A także dlatego że same oskarżenia dziennikarza zeszły na drugi plan.
W 2002 r. organizacja obrońców praw człowieka Human Rights Watch zarzuciła Chiquicie zatrudnianie w
Ekwadorze dzieci (nawet poniżej 10 roku życia) i ich pracę w trudnych warunkach (przy toksycznych
nawozach, przenoszeniu ciężarów albo z ostrymi narzędziami). Dorośli pracownicy pod groźbą zwolnienia nie
mogli tworzyć związków zawodowych, ani do nich wstępować.
Chiquita nie od razu odniosła się do tych zarzutów, zintensyfikowała za to prace nad swoim wizerunkiem. W
myśl modnej od ładnych paru lat "społecznej odpowiedzialności biznesu" (ang. corporate social responsibility,
w skrócie CSR), włączyła się w działalność społeczną, przestępując do Rainforest Alliance, grupy chroniącej
lasy tropikalne i promującej "zrównoważony rozwój" w Ameryce Łacińskiej. Do tych właśnie działań
nawiązują reklamy, które tak się podobały zeszłorocznym reklamożercom.
W 2004 r. Chiquita za swoje "społeczne zaangażowanie przeciw biedzie i korupcji" dostała nagrodę od
organizacji "The Trust for the Americas". Łatwo jednak przecenić ten fakt. Teoretycznie "The Trust..." jest
afiliowany przy Organizacji Państw Amerykańskich (OPA), takiej uboższej krewnej naszej Unii Europejskiej,
mającej integrować państwa obu Ameryk. Ale wystarczy rzut oka na szefostwo tej organizacji, by nabrać
podejrzeń, że jest to przedsięwzięcie nakręcane przez wielkie koncerny, które szukają ratunku dla swojej
nadwerężonej reputacji. A taka nagroda doskonale się nadaje do chwalenia się nią wszem i wobec.
Dobra passa Chiquity skończyła się jednak w marcu br. Sąd w Waszyngtonie uznał Chiquita Brands winną
finansowania prawicowych bojówek w Kolumbii. Koncern twierdził, że dawał pieniądze, by zagwarantować
bezpieczeństwo swoich robotników. Sędziowie nie dali wiary tym wyjaśnieniom. Chiquita nie sponsorowała
bowiem agencji ochroniarskiej, ale Autodefensas Unidas de Colombia (AUC), najbardziej krwawą
kolumbijską partyzantkę, broniąca interesów bogatej elity i narkotykowych bossów. Oddziały AUC
likwidowały związkowców i działaczy legalnej lewicy, ale nie wahały się też mordować całych wiosek, jeśli
np. stały na drodze do zakładania nowych pól koki.
Amerykański ambasador w Bogocie, William Wood, wyraził zadowolenie z ujawnienia powiązań między
AUC i Chiquitą. Cieszyli się też sami Kolumbijczycy, choć 25 mln USD grzywny, którą sąd wymierzył
Chiquicie, nie wpłynie na konta ofiar AUC i ich rodzin, lecz do amerykańskiego budżetu. Ale najważniejsze,
że konsumenci wreszcie dowiedzieli się, gdzie naprawdę trafiają pieniądze, które wydają na banany Chiquita.
Na podstawie: Reklamówka z kamieniami (http://billbordowy.blox.pl)