szącej - CodiLime
Transkrypt
szącej - CodiLime
Poniedziałek 3 listopada 2014 Gazeta Wyborcza wyborcza.pl Biznes Ludzie Pieniądze wydarzenia 25 SZĄCEJ Miliard i Ameryka – Mój cel to miliard złotych przychodów – deklaruje. Daje sobie na to 7-8 lat. Co ma mu w tym pomóc? Liczy, że już wkrótce na igrzyskach nie tylko reprezentacja Polski będzie ubrana w stroje 4F. Która jeszcze? Nie chce zdradzić. Dziś markę 4F można znaleźć w10 krajach europejskich, ale Klaja wciąż myśli o sklepie z kosmetykami polskiej firmy Inglot przy Times Square w Nowym Jorku. – Ekspansja na Stany Zjednoczone jest trudna, ale pociesza to, że Amerykanie są bardzo otwarci na nowości – przekonuje Klaja. – Amerykanie mają inną budową ciała. Często są wyżsi, tężsi, ale jest też wielu takich, którzy są wysportowani, a co za tym idzie – bardzo dobrze zbudowani. Taka Kalifornia ma 40 mln mieszkańców, a to pokazuje skalę możliwości. By skoczyć po wymarzony miliard, być może jednak będą potrzebne giełda i zastrzyk gotówki. Miesiąc temu do krakowskiego sądu wpłynął wniosek o przekształcenie spółki z ograniczoną odpowiedzialnością OTCF w spółkę akcyjną. To kolejna sylwetka finalisty konkursu EY Przedsiębiorca Roku 2014. Partnerami konkursu są: „Gazeta Wyborcza”, Tok FM, PKO Bank Polski, PKN Orlen, KGHM, Giełda Papierów Wartościowych w Warszawie, Harvard Business Review Polska, TVN 24, TVN 24 BIŚ. Partnerem gali finałowej jest Wp.pl. 2 MATEUSZ ŻURAWIK Jeśli codziennie otrzymujesz jakiś newsletter, to istnieje duże prawdopodobieństwo, że został wysłany z narzędzi opracowanych przez firmę GetResponse, bo codziennie wysyłanych z nich jest ok. 100 mln maili. Z rozwiązań firmy korzystają przede wszystkim niewielkie przedsiębiorstwa, np. restauracje i sklepy. Większość (ok. 60 proc.) klientów GetResponse to firmy ze Stanów Zjednoczonych, a jej przewidywany tegoroczny przychód to ok. 90 mln zł. Firma rozwija się szybko, bo w ubie- głym roku jej przychody wyniosły ok. 50 mln zł. Szymon Grabowski, założyciel GetResponse i finalista tegorocznej edycji konkursu „EY Przedsiębiorca Roku”, ma spore doświadczenie wbiznesie internetowym. Pierwszy zaczął prowadzić w 1996 r., kiedy miał 16 lat. Prowadził wówczas z pełnoletnim wspólnikiem serwis turystyczny umożliwiający znalezienie noclegu w Polsce. Trzy lata później zaczął tworzyć księgarnię internetową sprzedającą przewodniki turystyczne. – Trochę z lenistwa nie chciało mi się wtedy pisać każdego maila od nowa i zacząłem opracowywać rozwiązanie do obsługi korespondencji zklientami – wspomina dziś Grabowski. – Tak zaczęło się GetResponse. Na początku miałem poważne problemy zobsługą płatności od klientów, bo praktycznie żadna firma nie chciała wówczas współpracować z 19-latkiem. Jedyna, która zgodziła się na obsługę płatności od moich klientów, obsługiwała branżę porno, ale musiałem płacić jej 15-proc. prowizję – wspomina. ARCHIWUM PRYWATNE Pierwszy biznes internetowy Szymon Grabowski założył jeszcze jako nastolatek w latach 90. Dziś prowadzi jedną z najszybciej rozwijających się firm w Stanach Zjednoczonych. Z jego narzędzia do marketingu e-mailowego korzysta dziś 300 tys. klientów na całym świecie. Z użyciem narzędzi stworzonych przez firmę Grabowskiego codziennie wysyłanych jest ok. 100 mln maili Postanowił jednak się pomęczyć, bo, jak twierdzi, największą wartością biznesu internetowego jest to, że nawet najmniejsza firma może konkurować z dużymi graczami lub przy- ciągnąć ich uwagę. Warto było, bo dziś GetResponse to licząca się firma w branży marketingu internetowego. Swoją pozycję zbudowała dzięki mniejszym przedsiębiorstwom, do których skierowała ofertę, podczas gdy konkurencja była nastawiona na duże korporacje. – Nasza usługa pozwala na tworzenie pięknie wyglądającego newslettera w bardzo prosty sposób, wystarczy tylko przeciągać na ekranie odpowiednie elementy – wyjaśnia Grabowski. Mimo rosnącej popularności serwisów społecznościowych i komunikatorów na komórki Grabowski jest spokojny o rozwój swojej firmy. – Codziennie zapisujemy ok. dwustu płatnych klientów – zdradza. – Mój ojciec przestrzegał mnie, że e-mail odchodzi do lamusa, ale to nieprawda. Ta usługa jeszcze długo będzie się utrzymywać, a jeśli ktoś subskrybuje newsletter, na którym nam naprawdę zależy, to będzie go czytał. Jestem biegaczem i newslettery o bieganiu praktycznie połykam – dodaje. Michał Kornacki: Tomasz Kułakowski: Pan od muzyki i zapachów Dla niego dali kosza Google Ta firma jest odpowiedzialna za muzykę, którą słyszysz w sklepie, siłowni czy gabinecie stomatologicznym. IMS zajmuje się marketingiem dźwiękowym i zapachowym w całej Europie. MATEUSZ ŻURAWIK – Kiedyś we wszystkich centrach handlowych wPolsce można było usłyszeć muzykę z radia. To był dla nich poważny problem, bo przerywały ją nie tylko wiadomości, ale również reklamy. Często konkurencyjnych sieci – wspomina Michał Kornacki, założyciel firmy IMS zajmującej się audio- i aromamarketingiem. – Wtedy dostrzegliśmy ze znajomymi pomysł na biznes, bo jeszcze na studiach prowadziliśmy rozgłośnię radiową. Naszą firmę założyliśmy w2000 r. izaczęliśmy proponować centrom handlowym, że zajmiemy się emitowaną u nich muzyką – dodaje. Zaczęło się od wielkich centrów handlowych, ale dziś IMS nadaje muzykę również w klubach fitness czy w przychodniach. Wszystko dlatego, że – jak twierdzi Kornacki – muzyka może skutecznie przyciągnąć lub zniechęcić klientów do danego miejsca. – Kiedyś np. w Stanach Zjednoczonych sieć 7Eleven miała kłopot z grupami nastolatków przesiadującymi przed jej sklepami. Wtedy grupa psychologów doradziła, by zaczęto grać muzykę poważną, i problem praktycznie od razu zniknął – podkreśla. Popyt na usługi IMS jest spory. Problem w tym, że nawet płyty kupionej legalnie wsklepie nie można odtwarzać publicznie. – I my przynosimy rozwiązanie – zaznacza Kornacki, wskazując na urządzenie, które jego firma montuje u klientów. To niewielka skrzynka o wymiarach dekodera do telewizji kablowej, która łączy się z firmowym serwerem, skąd nadaje muzykę u klientów firmy. – To wstu procentach polska konstrukcja, niezawodna – zachwala. – Początkowo nie zakładaliśmy stworzenia własnego urządzenia i szukaliśmy firmy, która mogłaby je dla nas zbudować. Byliśmy blisko podpisania umowy z dużym producentem, ale jak to Twierdzi, że biznesową inspiracją jest dla niego kontrowersyjny szef Ryanaira Michael O’Leary. Tomasz Kułakowski, prezes CodiLime, namówił kilku studentów, by zrezygnowali z pracy w Facebooku i Google’u i rozwijali z nim biznes w Polsce. ARCHIWUM PRYWATNE Olimpiada 4F Kolejny krok wrozwoju 4F to współpraca z Polskim Komitetem Olimpijskim. Klaja trafił tam w 2008 r. z rekomendacją PZN. – Szukaliśmy firmy, która przygotowałaby nam stroje defiladowe i do użytku w wiosce olimpijskiej. Wtedy prezes Tajner skontaktował nas z OTCF. Okazało się, że Klaja jest człowiekiem pełnym energii i pomysłów. Stworzył firmę ze 100-proc. polskim kapitałem. To nam się spodobało – wspomina Adam Krzesiński, sekretarz generalny PKOl. – Naszą ideą było znalezieniem firmy o polskich korzeniach i z polskimi projektantami. Aby olimpijczycy byli ubrani przez rodzimą firmę, by zdumą pokazywać, że można tu stworzyć wysokiej jakości i dobrze wyglądający sprzęt sportowy. Polscy sportowcy w strojach firmy z Wieliczki wystąpili pierwszy raz na igrzyskach w Vancouver. Potem były Londyn i Soczi. Pierwszy raz po 1980 r. polska firma ubrała polską reprezentację na letnie igrzyska olimpijskie. Z logo 4F na podium stanęli m.in. biegaczka Justyna Kowalczyk, kulomiot Tomasz Majewski, panczenista Zbigniew Bródka czy Kamil Stoch. Umowa PKOl z 4F obowiązuje też na Rio de Janeiro (2016) i Pyeongchang (2018). Po sukcesach olimpijskich 4F posypały się oferty umów z coraz większą liczbą związków sportowych. – Nie ubieramy tylko reprezentacji piłki nożnej. Ale może kiedyś – uśmiecha się. Ekspansję firmy widać po wynikach. Ubiegły rok OTCF zakończył z przychodami 220 mln zł i zyskiem netto 26 mln zł. Szymon Grabowski: E-mail nie umarł ARCHIWUM PRYWATNE pasję. A bez sponsorów to trudne – zaznacza Klaja. Wie to z doświadczenia. W dzieciństwie musiał zrezygnować z tenisa, gdy jego szkółkę zamknięto z powodu braku pieniędzy. KRZYSZTOF MAJDAN Muzyka ma znaczenie. Amerykańska sieć 7Eleven miała kłopot z nastolatkami przesiadującymi przed jej sklepami. Grupa psychologów doradziła, by zaczęła grać muzykę poważną, i problem zniknął w korporacji, proces podejmowania decyzji trwał tam tak długo, że bardziej opłacało się opracowanie własnego rozwiązania. Po kilku latach IMS zaczęła świadczyć dodatkowe usługi – aromamarketing. Wuproszczeniu chodzi orozprowadzanie zapachów np. wsklepach odzieżowych. – Zgłaszają się do nas zarówno sieci handlowe, jak i kawiarnie. Czasem klientom zależy na wyeliminowaniu jakiegoś zapachu, aczasem na podkreśleniu innego. Badania potwierdzają, że jeśli zaangażuje się więcej niż dwa zmysły w interakcję z marką, to jej identyfikacja wzrasta nawet o kilkadziesiąt procent. WIMS pracuje dziś ok. stu osób, z których kilkadziesiąt zajmuje się poszukiwaniem i dobieraniem odpowiedniej muzyki. W całej Polsce IMS ma ok. 7 tys. klientów, a za granicą – blisko tysiąc kolejnych, najdalej na Gibraltarze. Wiele wskazuje, że na tym nie koniec, bo urządzenia firmy testowane są właśnie w Singapurze. Jak przewiduje Kornacki, w tym roku jego firma osiągnie ok. 36 mln zł przychodu. Tomasz Kułakowski w 2004 r. zaczął pracę w Ryanairze, w którym był odpowiedzialny za wprowadzenie go na nowe rynki w naszym regionie. Później poszedł do konkurencji – do PLL LOT, w którym był szefem sprzedaży internetowej. – Po latach rozwijania różnych biznesów jako najemny pracownik doszedłem do wniosku, że czas inaczej skapitalizować wiedzę i zrealizować własny pomysł na biznes – dodaje. Wymyślił odwrócony portal aukcyjny. To znaczy, że gdy trafia tam jakiś przedmiot, jego cena jest zakryta. Użytkownik mógł „wykupić” odkrycie ceny i zdecydować, czy kupić przedmiot czy czekać, ponieważ cena codziennie spadała o złotówkę. Kułakowski potrzebował zdolnych ludzi do startu. Zgłosił się na UW, gdzie szukał namiarów na najlepszych studentów informatyki. Zdobył je, konkretnie – na ówczesnych mistrzów świata w programowaniu grupowym Tomasza Kulczyńskiego iWojciecha Śmietanki. Gdy prosił profesorów UW o te numery, ci mu odradzali. Mówili, że ci studenci mają za sobą staże w Google’u i Facebooku i tam zaklepane posady. – Tomasz i Wojciech stwierdzili, że na wyjazd do USA wciąż mają czas. Chcieli zaryzykować założenie własnej firmy. Postawili jeden warunek: by do zespołu dołączyć kolegę – Piotra Niedźwiedzia – mówi Kułakowski. Ta mała ekipa była początkiem CodiLime, bo ostatecznie po roku zajmowania się portalem aukcyjnym uznali, że dalsze inwestowanie wclicXS nie ma ekonomicznego sensu. Postawili sobie zatem trzy cele: utrzymać zespół, znaleźć zlecenia, które pozwolą zarabiać, i wreszcie stworzyć własny produkt. Tak powstała CodiLime. Firma, która oprócz consultingu tworzy za- Gdy prosił profesorów uniwersytetu o numery do najlepszych studentów, ci nie wierzyli, że ich przekona. Mówili, że mają za sobą staże w Google’u i Facebooku i zaklepane tam posady awansowane oprogramowanie na zlecenia dużych firm. Pierwszym klientem był NTT, wielki japoński telekom. Dziś, po dwóch i pół roku funkcjonowania zespół rozrósł się do 80 osób. Tomasz Kułakowski nie zdradza przychodów. Gdy CodiLime zaczęła zarabiać, postanowiła skupić się na ostatnim celu – własnym komercyjnym produkcie. Chodzi o narzędzia analityczne dla biznesu. – Na przykład banki znają historie wszystkich zachowań, transakcji swoich klientów. Nasz system potrafi te dane zebrać, wzbogacić i dokładnie przeanalizować, sugerując pewne wnioski. Ostatecznie możemy np. wskazać grupę klientów, którzy są traktowani jak „zwykli”, a kwalifikują się, by być klientami typu „premium” i kupować wbanku więcej usług oraz po wyższych cenach – twierdzi Kułakowski. CodiLime nie chce na razie ujawniać nazwy tego narzędzia, bo prowadzi negocjacje z potencjalnymi inwestorami, którzy pomogliby szybciej je rozwinąć. Samo narzędzie zaczyna już powoli zarabiać, bo stanowi ok. 5 proc. przychodów firmy. Reszta to consulting i pisanie oprogramowania na zlecenie. Jak wskazuje Kułakowski, w przyszłości chciałby te proporcje odwrócić.