przerw - Polona

Transkrypt

przerw - Polona
Kok siód m y.
20 i 3 0 C ie r w c a 1 8 4 8 r.
W vduwrit i
Nr.
17 i 18.
H rd nK fn r H ip p o lit gklinborowiCK.
PRZERW
\ A 1 it 0 W ¥
S p is p r z e d m io t ó w :
v
X V II s t u l e c i u
(i
H u m b o ld ta
d ę b s k ic h , o p o w ia d a n ie
ze
O b ra z p o s tę p u
p rzez
J. U .) — O
s ta ry c h d o m o try c h
nauk
a s tr o n o m ic z n y c h
p o d k o m o rzy m
d z ie jó w
t (i/y c z n y d i
i k a s z te la n ie
I 'o J h o r u
p rz e z - C ie s z k o w s k ie g o . —
D a lsz y
c b l g . K s i ą t k i P s m i .y l e k , p r z e z G a b r y e l l ę — O p i s m i a s t a K a l is z a — T r o i s t o ś c p r z e z J o l i o t ę . —
N o w in y .
OBRAZ POSTĘPU NAUK
1
7 V I I '• 'T u L ‘ I S t:j
(W y ją te k
z II
to m u
d z ie ła
K o sm o s łiu r n b o lJ te •
—« *G M —
Zupełna zmiana nauki, której Miku taj Kopernik był tw ó r c y ,
miała tn rzadkie pnwmlztmic (piucz cliwilown wstecznego kierun­
ku hipotezy Tycliona) że ciągłe do zamierzonego c e lu , to jest
do wykrycia prawdziwej budow y świata prowadziła. Bogaty ruO osy!di\V e:n m niem aniu (i S śc n d e g o jakie ini.it o układzie Tycbonskiiu
Apollonium ’,
z
L’ .r ^ a .
" którym
(u jaśniej
dziano:
,, K o jitn iiii //r:eilnr.s:i/xllieiH
j) u h lfin /-1'/ s i'rit
w ytłum aczyć.
w yżej
ch cę się
i / , f i i i ft.
w
tek śc ie
w spom niałem ,
W Riogrnlii G u sscn d cg o
ic ie lń if m id i p o jęcie
: lA irtjc h je d e n
i f n t j i .7p jlld a i it.<: 'n r i : V - r _ t p r z y z n n c .il
T o m I ł. Z e s z y t X V I! i X V III.
U u/ętarioici
p o w ie ­
o ihruc/t
C a p tlli ,
J /u f l u n iu s : d tc a ia l sło ń ce
2<J
22G
sób ścisłych p usłrzeżeii, k tórych ż arliw y n a w e t je g o przeciwnik
T y c h o - tle B r a h e d o s t a r c z y ł , d o p r o w a d z i ł d o o d k r y c i a o d w i e c z n y c h
p r a w b ie g u p l a n e t , k tó r e im ie n io w i K e p le r a n i e ś m i e r t e l n ą . s ł a w ę
z j e d n a ł y . P r a w a te p r z e z N e w t o n a w y j a ś n i o n e i t e o r y t y c z n i e z.t
n ie z b ite d o w i e d z i o n e , w d zie d zin o w i e d z y j a k o umysłowe zglębiej a k o srodeli około k tó r e g o n ie ty/ho M erk u ry i H e m /s , a le ta k ie M ars
Joieisz i S a tu rn b ieg i sicoje o d b y w a ją , następnie, sło ń ce a r a : z k s ię ­
ży ce m naokoło zie m i j a k b y ś ro d ka s fe ry g w ia z d i ś w ia ta k r ą ży ło : m n ie ­
m a n ie to,
było toż sa m o co i p ó źn ie jsze T yrb o n a .
w agę p r z y w ią z y w a ł do dw óch
K o p e rn ik w ielką
tych u k ła d ó w , alb o w iem k a ziły z nieb
j a k n a jle p ie j b ieg M er b u re g o i We n e r y p r z e d s ta w ia ł, p r z y c z y n ę ru c h ó w
w ste c zn y c h i k ie ru n k o w y c h i ich s ta n o w is k p o z o r n y c h w yb o rn ie tłu m a c z y ł.
osobliw ie u k ła d A p o llo n iu sza d/a trze c h w y ższyc h p la n e t b y ł d o k ła d n ie j­
s zym (G a ssendi. T y c h o n is-D ra h e i l Ha p. 2 9 6 ) .P rz y ja cie l m ó j, a s tro n o m
G a lie , od k tó re g o o b ja ś n ie n ia ż ą d a łe m ,
n ie w idzi, p o d o b n ie ja k ja
p o w o d u , k tó ryby m ógł u p o w a ż n ia ć G a s s e n d e g o do tak s ta n o w c z e g o
tw ie rd z e n ia .
P isze o n d o m n ie : , ,w
m ag e sc ic P to le m e u s z a ( w e W s tę p ie
p e m ik a lib. V cap. 3 pag.
m ie jsc a c h k tó re mi p a n w Aldo księgi X II
i w d ziele K o.
I-i 1 -a , c a p . 3 5 p ag . 179// i c a p . 3 6 pag.
1S1Ó w sk a z a łe ś, je s t tylko m o w a o tłu m a c z e n iu ru c h ó w w ste c z n y c h
i s ta n o w is k p la n e t, p rzez c o c h c ia n o tylko o z a ło ż e n ia c h A p o llo n iu sza
c o do b ie g u p la n e t o k o ło s ło ń c a p o w ie d z ie ć , ( ró w n ie ja k sam K o p e r ­
n ik o przy ję c iu s ta n o w is k a z ie m i w y ra ź n ie w sp o m in a ): z k ą d je d n a k p o ­
w z ią ł tak o w y p o m y s ł,
ż n a oznaczyć.
źniejszy
D la
u tw ó r ,
w
daw nych
p ism a c h
być
dom yślać
podobny
b o ja sn e g o w y k ła d u
A lm ag e slu
k tó ry p rz y p is u je A p o łlo n iu s z o w i'? n ie
te g o
te g o
do
u k ła d u
s y s te m u ,
z n a le ź ć
ź ró d łe m ,
s ię ty lk o
z
n ic
m o­
m o żn a, żc to je s t p ó ­
A p o llo n iu sz a
z P e r g a : lu ­
n ie ty lk o w K o p e r n ik u , ale i
m o g łe m .
k ló re g o h y
M ialażby
księg a
A p o łlo n iu sz o w i
pom ysły p rzy p isy w a n o ? są d zić należy , ż c G a sse n d i
w
X II
T ychona
s w o ic h
do­
m n ie m an ia c h zad ale k o się p o s u n ą ł, i w tym w zg lę d zie rz e c z się m a
z u p e łn ie
tak sa m o , jak ze zm ia n a m i ś w ia tła M e rk u re g o i W e n u sa ,
o k tó ry c h K o p e rn ik
ź nego s to s o w a n ia
m ów i (lib . 1 ca p . 10. p. 7 6
ich do
sw e g o
u k ła d u .
i 8 c .)
W podobny
b e z w y ra ­
m oże sp o ­
s ó b , A p o llo n iu sz m ate m a ty c zn e p o d a ł tłu m a c z e n ie r u c h ó w w ste c z n y c h
p l a n e t , w z a ło ż e n iu b ie g u o koło s ło ń c a , n ie p rzy ta c za ją c
jje g o i s ta n o w c z e g o
o p ra w d z iw o ś c i le g o z a ło ż e n ia .
dzy s y ste m em A p o llo n iu sz a opisan y m
n ic ogói
R ó ż n ic a m ię
p rze z G a s s e n d e g o .
a u k ład e n
nil* przyrody w p ro w a d z o n e zostały. Lubo dość trafnie. ( 1 7 )
je d n ak może zbyt słab o o d m a lo w an o śmiały i s a m odz ieln y g e ­
niusz tw ó r c z y , p od ający teoryę ciążenia p o w sz ech n eg o w w y r a ­
żeniu ,.żc Kepler napisał księgę p r a w a N ew ton w y s t a w i ł d u ­
cha tychże p r a w ”
P oetyc zne m ity. p rzed s taw iają ce m alow niczo o b r a z y ś w ia ta , w e ­
dług p o m y s łu P y ta g o r e s a i P latona, tak zm ienne jak śm iała w y ­
obraźnia ( 1 8 ) która je tw o r z y , zn a lazły je sz c z e odbicie w u m y ­
śle Keplera. O brazy te ob u d za ły i ro z w e s e la ły u m y s ł j e g o , tak
często niepokojony ziemskiemi tr o s k a m i, je d n a k nie s p ro w a d z iły
go z p o w ażn ej drogi, j.iką sobie w y t k n ą ^ a której celu nareszcie
T y c h o n a , p olegałaby z re s z tą n a tć m ty lk o , i e te n o s t a t n i , ta k i e nicr ó w n o śc i b ie g ó w tłu m aczy .
P o s trz e ż e n ie R o b e r ta S m ali, że myśl b ę ­
d ą c a p o d s ta w ą u k ła d u T y c h o n a nie była o b c ą K o p e rn ik o w i, i że mi*
słu żyła jak o p u n k t p rze jścia do jeg o w ła s n e g o u k ła d u , zdaje się być
u z a sa d n io n ć m .’
(1 7 )
S c h u b e rt, A stro n o m ie , C zęść 1 s ir . 12 4 .
k ładny
W y b o rn ie w y k o n an y i d o ­
tab e la ry c z n y prze g lą d w szystk ich a stro n o m ic z n y c h p o m y słó w
o b u d o w ie ś w i a ta , od n a jd a w n ie jsz y c h c z asó w
n ia p o w s z e c h n e g o
N e w to n a (IntU tcliee Table
a i do teo ry i c ią ż e ­
of A stro n o m y ) , p o d ał
W e h w e lł w P h ilo so p h y o f the inductive S c ie n c e s Vo! II p. 28 2 .
(IS )
P la to w P h c d rzo podziela z d a n ie P h ilo la u s a , w T irn e u s ic zaś p rz e e i- w i iic ,
trzym a
się
c a łk ie m
s y ste m u
n ie ru c h o m ć j
w
ś ro d k u
z ie ­
m i, k tó ry p ó źn iej sy ste m em h ip arc h o w y m i p to lo m e u sz o w y m n a z w a n o .
(R oeck d r P/.rfonico s y ste m a te c o e le itiu m g lo b o m m c l d e c e ra indole
a stro n o m ia c P hifoluicae />. X X V I — X X X I I — T e n ż e w P h i lo h o ; s tr .
101 — 1 0 ''.
P o ró w n a j 1T ie s , G e s c h ic h lc d e r P h ilo s o p h ic , B il. I S tr.
3 2 ) — -347 7. M a rtin e m .
E tu d e s s u r Tim ee T . II p. G 4 — 9 2 ) . A s tro ­
n o m ic z n e m arz e n ia , k tó re m i k o n ie c d z ie ła o R ze c z y p o sp o litó j j e s t n a ­
p e łn io n y ,
p rzy p o m in ają je d n e
na d ru g ic h u ło ż o n e u k ład y s fe r p!a-
n e t, i b rz m ie n ia to n ó w , J a k b y głosy w o k o ło k rąż ą c y c h sy re n ’ (zo b acz
o o d k ry c iu p ra w d z iw e g o u k ła d u ś w ia ta , p ięk n o
w ie ra ją c e pism o A pelT a.
Bd. ł \ m
i w ie le
K n ochcn d e r G c sc b śc h tc
S . 2 0 3 — 3 0 5 i 3 7 0 — 4 4 5 ).
rzeczy z a ­
d e r M e n sc h h c it
dosięgli,'il (10) na 12 lal przed śmiercią, przypadłą w painigtitej
nocy d. 15 maja 1018 i.
Kopernik dostatecznie w yjaśnił,
za pomocą
obrotu
dziennego
ziemi około osi, pozorny ruch nieha gw iazdowego, a przez bieg
roczny tejże około słońca, podał dokładne tłumaczrenie najosobli­
wszych ruchów planet, jakiemi są: ń h zatrzymywanie się czyli
stanowiska i biegi wsteczne, przez co wskazał prawdziwą p r z \rzynę tak zwanych ilnnzieh nierówności planet.
Pierwszy nie-
rów nosr, to jest niejednostajny bieg planet na ich drogach, zosta­
w ił niewyjaśnioną.
Wierny oddawna położonej zasadzie
Pifago-
rcsa o doskonałości biegów koło w y c h , zatrzymał jeszcze Koper­
nik w swoim systemie koła /n i//i )śr<nllr<m r z wolnym czyli
pró­
żnym środkiem, i niektóre z epicyklów \polloiii«sza z Pcrga. Jak kohu.-k śmiałą i dowcipną była druga, którą obrano
dla w y ja ­
śnienia biegu ciał niebieskich, niepodobna jednak by ło . otrząsną*
się na raz z wszystkich dawnych uprzedzeń.
Niezmienne położenie względem siebie gwiazd stałych podczas brom całego sklepienia nieba od wschodu na zachód, dało
powód . że niebo widzialne wyobrażano
sobie jako stalą sferę
kryształow ą, do której Anaximenes (zapewne o niewiele młodszy
od Pitagorasa) wszystkie gwiazdy ja k b y świetne gwoździki przyf 19)
K e p le r, Harm onice s M nndi H bri i/ui/njiu 1010 |>. ISO. ,, D nia 8 31 arc a
1d id r. po w ie lu bezowocnych usiłow ania ch, K e p le ro w i przyszło u a
mysi porów nać ku a d ia ly t czasów ubiegu planet 7. sześcianami
ich
średnich odległości, jednak dla zaszłych pom yłek w rachunku, myśl
|p po rzu cił.
N\ dniu 20 inaia M IS ro k u , znow u
że myśli i rachow ał d o k ła d n ie ,
stało
o d k n lc in .
w tedy dopiero
się w r ó c ił do te j­
trzecie praw o zo­
O dkrycie t o , i inno z niein połączone, przypadł**
w łaśnie vr nieszczęśliwej e po ce, w któ re j w ie lk i le n c z ło w ie k , od
pierw szej m łodości prześladowali) *>d losu, pracow ał nad te in , nżeln
własną matkę 70 le tn ią , oskarżoną o zadawanie tru c iz n y , o nieczułość i czary w sprawie trw ające j łat 0, ud to rtu r i spalenia na sto­
sie u w o ln ić.
godny
Podejrzenie tein większe
własny
syn
Krzysztof
K e p le r
padało na n ią , że ją
zaskarżył,
c io tk i wychowaną b yła . która w W e il ja k "
stała.
Zobacz naJer zajmujące p is m o ,
jakoby
czarownica
nie
la
u
spaloną z o ­
uialo zu g iu iiic a znane
no-.
tw ie r d z a ! . ( 2 0 ) G c in in u s R o d y j c z y k j e d n o c z e ś n i e .z C y c e r o n e m p o ­
w ą t p i e w a ! a b y g r o m a d y g w i a z d z n a j d o w a ł y się n a j e d n e j i tćj
s a m e j p o w i e r z c h n i , a le m n i e m a ł , że o n e s ą w r ó ż n y c h od s ieb ie
o d l e g ł o ś c i a c h . W y o b r a ż e n i e j a k i e s o b ie t w o r z o n o o s k le p i e n i u
n ie b a g \ \ i a z d o w e m , p r z e n ie s io n o i •du p la n e t, z k ą d p o c z ą t e k w z i ę ł a
te o r y a M er m i m o ś r o d k o w y c l i i j e d n y c h n a d r u g i c h u ł o ż o n y c h l.u d o r u s a . M e n iilim u sa i \ r y s t o t e l e s a z k tó r y c łi o s ta tn i w s t e c z n i e k r ą ż ą c e
s t e r y w y m y ś l i ł . T e o r y a e p i c y k l ó w , to j e s t p e w n e u ło ż e n ie k ol, k tó r e
w y k ł a d o w i i r a c h u n k o w i b i e g u p l a n e t lepiej o d p o w i a d a ł a , p o up ł y w i e j e f t u f g > -w ieku, p r z e z tr a f n o ś ć V pp o lo n iu s za . s t a l e s t e r y
z a s t ą p i ł a , ł z y d o p ie ro po z a ł o ż e n i u M u z e u m a l e x a n d r y j s k i c g o ,
jak m n i e m a I d e lc r , z a c z ę t o w u l n \ b i e g p l a n e t w p r z e s t r z e n i za
p o d o b n y u w a ż a ć , c z y też w o g ó l n o ś c i n i e r ó w n i e w c z e ś n i e j w y m y ś l o i m s p ó l ś r u d k n w e i j e d n e n a d r u g i c h u ło ż o n e s l e r y { k t ó ­
r y c h K u d o r u s z a k ł a d a ł ‘2 7 , A r i s t o l c l c s
j e-picykle k tó r e H ip p a rc łi
i P i o ł o m e u s z ś r e d n i e m u w i e k o w i p r z e k a z a li nic j a k o s t a ł e i in a te r y a l n e , a le j a k o u m y s ł o w e ś r o d k i p o d a li, w t y m w z g l ę d z i e nie
w c h o d z ę w h i s t o r y c z n e ro z s t r z y g n i e n i e ; ś r o d k i te u w a ż a n i „ t y l ­
ko j a k o u m y s ł o w e p o g l ą d y . ’* P e w n i e j s z ą j e s t r z e c z ą . iż g d y
dłu:; św ieżo w ynalezionego rękopisu ułożone przez BreitschwcrU Jo
han K ep lcrr’s L eben und W irken I S 3 1 sir. 12 07 — 147 i 100. W e­
dłu g Ucgo pism a K epler, który się w niem ieckich listach zawsze Kepplcrein pod p isuje, urodził się n ic dnia 21 G rudnia 1Ó71 r. w m ie ­
ście W e il, jak zwykłe utrzym ują, ale dnia 27 G rudnia 1471 roku
w o w si W irlem berskiój .Mags ta U. Co do K opernika nie masz p e ­
w n o śc i, czy się on w dniu 10 Slvcznia. 1472 r. lub d. 10 Lutego
1473 r. jak chce M óstlin, albo podług Czyńskiego d. 12 I.ulCgo te ­
goż roku urodził. W oznaczeniu epoki urodzenia K olum ba różnica
zachodziła o 10 lat. Hamusio epokę tę kładzie na r. 1430. B ernaldes przyjaciel odkrywcy na r. 1430, a sławny historyk M unoz w ro ­
ku 1440.
(2 0 ) P lu ta rch , '/<• p ia n i I'h iljstp h . II, 14: A rislol. •Ideoro/. X I. 8 //t’
Cnc/ti II. 8. O teoryi sfer nicdiicskieh w o gólności, a m ianow icie o
w steczn ie krążących sferach \ry s lo te le sa . zobacz Idder’s Yorle-.
hu n u r u n b u I l u '!o r u s js -j-s s . 4 0 — 00.
2:io
w p o ło w ie 16 w ie k u , te o r y a 77 sfer s p ó łś r o d k o w y c h Polyłiistora
Girolamo Frascntoro po kla sk z n a l a z ł a , — później przec iw n i­
cy u k ła du K o p ern ik o w s k ieg o w szelkich s p o s o b ó w u ż y w a l i a ż e ­
b y s y s te m Ptolem eusza nie z a c h w i a n y m u tr z y m a ć , ty m więcej że
go w y o b rażen ia ojców k ościoła o sierach s t a ł y c h , kołach i epicyklaeh je sz c z e bardziej u p o w s z e c h n ia ły . T y c ho -de-B rahe chlubi się
w y raźn ie z a s ł u g ą . że on p ie rw s zy s w e m i postrzeżeniam i nad
drogam i k o m e t, niem ożność p rzyjęcia sfer s ta ł y c h w y k a z a ł , i sztu­
czne ru sztow an ie ty c h ż e zb u r z y ł. P o d łu g niego, przestrzeń nieba
zapełniona jest p o w ie t r z e m , i m n iem ał że środek opor czytiiący
k r ą ż ą c y m c i a ł o m , m ó g ł w y d a w a ć p e w n e harm onijne Ljlusy. Te
w z n o w io n e bajeczne P ita g o ras a dźw ięki, Rothm am i, mniej u n o s z ą ­
cy się w y o b r a ź n ią , całkiem odrzucił (22)
Kepler i praica bią/u planet przez niego odkryte .
Wielkie o d kry cie K eplera, że w s z y s tk ie p la n ety k r ą ż ą około słońca
po elipsach, w k tó r y c h w spólnein o g n isku słońce się znajduję, u w o l ­
niło w końcu p ie r w o tn y u k ła d K opern ik a od f kół m i m o ś r o d k o w y c h i
w sz y stk ic h p o w y m y ś l a n y c h cp icy k ló w ( 2 1 ) O dtąd dopiero układ pla( 2 1 ) G łę b s z e z a s ta n o w ie n ie s ię n a d w oln y m b ie g ie m c ia ł n ie b ie s k ic h i nad
n ie z a w is ło ś c ią k ie r u n k u osi z ie m sk ie j, od jej r u c h u w iro w e g o i poste,
po w e " o , u w o ln iły ró w n ie ż p ie rw o tn y u k ład K o p e r n ik a od p rzy ję c ia r u ­
c h u w z b o c z e n iu czyli tak z w a n e g o 3-go r u c h u z iem i (d e llc c o /u f. o r b .
łib ł. c a p . łł tr ip le x m atu? te ltu r is ). R ó w n o le g ły cią g le
zie m sk ie j w c zasie b ie g u
r o c z n e g o ziein i n a Ok o ło
k ie ru n e k osi
s ło ń c a , na m ocy
p ra w b e z w ła d n o ś c i, n ie p o tr z e b u je w p ro w a d z a n ia p r o s tu ją c e g o c p icy k lu .
(2 2 j Na lóm kończy u w ie lb ie n ia dla K o p e rn ik a w ro z g ło ś n e m d z ie le C osm os
sęd ziw y , z a słu ż o n y i z n a m ie n ity p isa rz , który b ę d ą c w W a rs z a w ie 1830
r. na p o s ie d z e n iu b . T o w a rz y s tw a p rzy ja c ió ł n a u k , w k r ó tc e po w z n ie ­
s ie n iu p o m n ik a d l i le g o a s tro n o m a p o ls k ie g o , n iely lk o p u b lic zn ie w y ­
z n a ł, iż kraj nasz słu s z n ie się szczyci p o sia d a n ie m lak s ła w n e g o ziom ka?
a le n a w e t w k o rrc s p o n d e n c y i z ló m że lo w a rz y s lw e m z a p e w n ił, że K o ­
p e rn ik a , n ie innym k ra jo w c e m , jak tylko P o la k ie m
w T o m ie X \ l
za iste!
że
lio c z n i’.tur T. / ’.
p ió ro p.
lak p raw d z iw y m
V.
1830
u z n a je .
(D o w o d y
s ir. 2 1 5 ).
l)/iw n a rze c z
I lu m b - d d la . n ic p o sz ło i te ra z
w śla d za je c o
i jak b y z w e w n ę tr z n e g o p rz e k o n a n ia w y rzeczo n y m i
p o d w a k ro ć gło se m ! N a p ró ż u o d z isia j (w tu m ie !I C.osni. p ag . 4 0 0 i 4 9 7 M
iiflarn y przedstaw ił się p rzedm iotow o i razem Architektonicznie w s w e j
szczytnej w ielkości: grę je d n a k i zw ią zek sil w e w n ę t r z n y c h por n i ­
c u jący ch u kła d ciał, Izaak Newton dopiero o d g ad n ą ł. U w a ż a n o już
nieraz, w lustoryi rozwijania się stop niow ego w ied z y judzkiej, żc w ie l­
kie i napozór tylko przy padk ow e w y p a d k i , ja k iem i s ą : w ystąpienie
jednocześni: wielkich m ę ż ó w w krótkim przeciągu czasu , w u d e r z a ­
j ą c y sposóh p ow tórzyło S ię w p ie r w s z y m dziesiątku 17 stulecia. J a ­
koż Ty ho firahe, założyciel now ej p ra k ty c z n e j astronom ii, Kepler,
Galileusz, Uakou z W c ru la m u byli w sp ó łc z e ś n ie ży jącym i.
W s z y s c y ci s ła w n i ju d z ie, oprócz T y c h o - B ra h e g o , • z a życiii j e ­
szcze doczekali sio prac D eskarta i 1'ermata. G łó w n e r y s y dzie­
ła B akona: Wielkie odnowienie luntlc (In stauratio M agna) z j a w iły
się w r. IGO.) w ję z y k u an gielsk im n a 15 lat przed w y d a n ie m
s ta w n e g o dzieła
rOzkhul nauk (N ovum o rgano n).. W y n a ­
lezienie lunety i n ajw a żn iejsz e odkrycia w astrono m ii fizycznej
jakiem i s ą : k s ięż y ce J o w isz a , pla m y s ł o n e c z n e , o d m iany ś w i a ­
tła W e w i s a , o s o b liw a postać .S aturna, d o k o n a n e b y ł y m ię d z y
rokiem 100!) i 1012. P o sz u k iw an ia K eplera nad d r o g ą elip ty ­
cz n ą M arsa rozpoczęte w rok u 1 0 0 1 . d a t y p o w ó d w 8 lat
później do w y d a n ia d z ie ła : Astronomia sen Phi/siea coekslis
„ P rzez długie i m ozolne śledzenie drogi M arsa, pisze Kepler,
p o w in n iś m y p rzy jść do o dkrycia tajem nic A str o n o m ii, lub też
ta k o w e p o z o s ta n ą dla n a s n a z a w s z e ukrytemi. P rz y ciągłej i
niezm ordo w an ej p r a c y , u dało mi się n ie r ó w n o ś c i b ie gu M arsa,
pod stałe p r a w a p rzyrody p o d ciąg n ąć." I ogóinienic tej m y ś li
p rz y c h y la ją c sio w d u s z y
d o ro d o w o ś c i n ie m ie c k ie j K o p e rn ik a , a u lo r
n i e w .p o m i n a o j e g o o j c u , ty lk o m ó w i o n a z w i s k u n i e m i e c k i ć m
m a t­
ki: p r ó i n o z a m ilc z a o T a r n o w i e m a z o w i e c k i e m ( T h o r n ) , ą p r z y ta c z a n a ­
t o m ia s t n i e t r a f n y d o m y s ł o p o c h o d z e n i u a s t r o n o m a z c z e s k i e j k r a in y .
Ż.e K o p e r n i k
z o j c a , d z ia d a i p r a d z i a d a , z b a b k i M o d l i b o i a n k i , m a t k i
i m ie js c a u r o d z e n i a b y ł P o l a k i e m , rz ecz , l a , w c a l e j u ż d z is ia j d o w o d ó w
n ie p o trz e b u je .
je st
A le s t r o n n o ś ć n a w e t i w ł a k ić j t r e ś c i d z i e ła c h j a k i ć m
śtcialpowszechny,
n ie k i e d y , p o m i m o c y w il i z a c j i l u d ó w
i p o s tę p u
d z is ie js z e j o ś w i a t y , z d a r z a ć s ię z w y k ła .
( P r z y p . R e d . P r z e ć . X .)
d o p ro w a d z iło K eplera do w ielkich p raw ił i p o m y s łó w
ś w i a t a , k tó r e ten m ą/, d z iw n e j w y o b r a ź n i w 10
le H arm onie
*
tria l a ( h a r m o n i s e s
m um ii
o początku
lat p o t e m w «1z i o ­
li h ri q t i i m p i c ) o g ł o s i ł -
. . M n i e m a m , p isz e K e p le r w liście d o l a m g n m o n t a i i a V s lr o n o m a d u ń ­
sk ie g o . że a s t r o i m m i j a i l i / y k a ta k śc iś le p o w i ą z a n e s ą z s o b ą . że
j e d n a b e z dru g iej d o sk o n a lić się nie m o ż e . '
O w oce jeg o pracy
n a d s k ł a d e m o k a lu d z k ie g o i teo ry i w z r o k u , z j a w i ł y się w r. 1G 04
w dziele
P atalipom eiieu
1 0 1 1. ( 2 3 ) .
w
r.
W t o k i to s p o s ó b u p o w - z c c h n i ł y . s i ę w i a d o m o ś c i
do
D io p try k i
V itteliona
o
n a jw a ż n ie js z y c h z j a w is k a c h ś w ia ta łizy czfteg o
n ieb a, oraz sp o só b pozn aw a n ia ty chże zjaw isk
w ydanej
w przestrzeniach
n o w o odkryłem
n a r z ę d z i e m o p t y e z n e m w k r ó t k i m c z a s i e t. j . w d z i e s i ę c i u l u b d w u ­
nastu
pierw szy c h
z N ew tonem
la n c ii,
które
z G alileu szem
rozpoczynają
a
i L eib n ic e m k o ń c z ą w ie k sie d m n a sty .
\\ i/n alezic/tic lu n ety i o d k ry c ia /tit/ p o czyn io n e.
P r z y p a d k o w e o d k r y c i e Siły p r z e s t r z e ń p r z e n i k a j ą c e j , b y ł o n a ­
p rz ó d z n a n e n i. j a k się z d aje, w o sta tn ic h m ie sią c a c h 1 0 0 8 ro k u
w H uU andyi. W e d łu g n a jś w ie ż s z y c h p o sz u k iw a ń w a r c h iw a c h . ( 2 4 )
(*2-3) P a trz
z d a n ie Sii D a w id a
B r e w s te r
o o p ty cz n y c h
p ra c a c h
w dz ie le The M artyr* o f S r /r/tr.ts 1840 s ir . I l i ) — 182.
K e p le ra
(P o ró w n a j
W ild e . G e s c b ic h te d e r O p tik 183 8 T h . ł- s ir . 182 — 2102.
Je ż e li
p ra w o łam a n ia s ię p ro m ie n i św ia tła p ro fe s s o ro w i z Leydy W iłlc r h o r dow i
S n e lliu so w i r. 1020
s w o ic h
z o s ta w ił,
to
w in n i
p r z e c iw n ie
je s te śm y , k tó re
o n w rę k o p isa ch
o g ło sz e n ie leg o
p ra w a w fo rm ie
try g o n o m e try c z n e j, n a p rz ó d p rz e z D e s k a r ta w y k o n a n e m z o sta ło .
B r e w s te r S o r h -llrilic h lir r /H c V o | : . \ l l p . 2 0 1 .
W il d e ,
P a trz
G e sh ich te
d e r O p tik T li. J s. 2 2 7 .
(2 4 ) P o r ó w n a j d w ie w y b o rn e ro z p ra w y o w y n a le z ie n ia lu n e t
p rze z p ro
fe s s o ra M oll / U tr e c h tu , u m ie s z c z o n e w p iśm ie 10 itr/ta l u f Hu l i t y d l
łttsIilitH on 1831 I ” /. /. s ir . 3 1 9 i ro z p ra w ę W ild e g o z B e rlin a w j e ­
go h islo ry i O ptyki z r. 1838 c zęść 1 s tr
n e w języ k u H o lle n d e rsk im
p rze z .M olla
1 3 8 .— 112.
m a ty tu ł:
D z ie ło wyda
H rseh ietlku m lid
O m lerzoek m ia r tir ccr*lr T u ft m irr* tier V rr n k y k r r .i, u U tle A u n ltk e n i/m e n m u tryle tlen
(A m ste rd a m
1831).
Ilu ou l e u n S id /u lc /i :tiiiicu£C $lehl iloor (i. Muli.
W y c ią g z te g o z a jm u ją c e g o p ism a u m ie ś c ił G i­
b e rs w r o c z n ik u S c b u m a c b e r a : J d h rb u c h
n a r.* 1 8 4 3 s t r . 5 6 — 0 5 .
'J33
m ogą mieć
praw o
do logo
w ielkiego o d krycia
Jan
Liperslicy.
rodem z W esel tru d n iący sio robieniem o k u laró w w Middellburgu,
Jakub \d ria a n s ~ z przydom kiem Metius, któ ry z lodu palące zw ier­
ciadła m ial w yrab iać i Z ac b a ry a sz J a u s c n . Pierw szy zatyszc n a ­
zw any je s t P aprey przez B orecla posła
holleudorskiego- w liście
pisanym do lekarza Itoreb, au to ra ro zpraw y ile tu ro leleieipił ineenlore l(d)3. Jeżeli praw o p ie rw sze ń stw a, w y n alazk u przyznać
m am y w edług c z a s u , w którym podanie do stan ó w wniesiónem zostało, okaże się. że J a n L aprey m a do tego pierw sze p ra ­
wo. P rze d staw ił on d. 2 października IłjOs roku rządow i trzy
lu nety
„ z a pom ocą któ ry ch w oddaleniu w idzieć m ożna”
P rz y ­
znanie pierw szeń stw a M etiusowi nastąpiło dopiero d. 17 paździer­
nika tegoż roku.
W podaniu sw ojem mów i w y raźn ie
N arzędzia o p ty c z n e , k tó ry c h J a u s c n
d o sta rc zy ł
„ ż e przez
k s ię c iu
M o rit/
de
N assau i a rc y k s ię c iu A lb e rto w i ( o s ta tn i
p o d a ro w a ł sw o je K o rn e ­
liu sz o w i
p o sła
D rc b b c l)
jak to
p o k a z u je
list
B o r e lla ,
były
to
t e n a rz ę d z ia , k tó re o n sv w ie k u jesz c z e m ło d y m w d o m u w y ra b ia ją ­
cego
o k u lary .la n s e n a
c z ę sto
w s k le p ie , to je s t m ik ro sk o p y
d ro ln ic p rze d m io ty ,
p o w ię k s z o n e '.
w id z ia n e
N ie o d ró ż n ia ln e
m nia h isto ry ą w yn alazk u
b y w a ją c .
w id z ia ł ta k o w e
p ó ź n ie j
18 c ali d łu g ie ,,z a p o m o cą
k tó ry ch
z góry,
w z ad ziw iający
m ik ro sk o p u
d w ó c h tych
Ho r c e la ' (z P a ry ża p isa n y w r. 1655)
się
należy.
s p o so b
te le s k o p u
n a rz ę d z i.
zbija
:nim o p o w a g i T ira b o s k ic g o , ż e p ie rw s z e
ż o n e g o , G a lile u szo w i
od
bvty
z a c ie ­
W sp o tn n io u y
list
p r a w d o p o d o b ie ń s tw o ,
o d k ry cie m ik ro sk o p u z ło ­
P o ró w n a j tę
n ie p e w n a
h isto ry ę
w yn alazk ó w o ptycznych V incenzo A n lin o ri w p iśm ie S a irz i d i S a t it­
IS i 1 p. 2 2 — 26.
ru H E tsjw rintze ftillt' n t l t ' . 1n i de m i / d e / Cimt/t!>
H uygens,
k tó re g o
ro k u ro d z e n ia
z a le d w ie
na
w yn alazk u
lu n e ty
p rzy p a d a ',
n ie
o śm ie lił
się
w ynalazcy
w sk a z a ć ( O /te n /
zw isk a p ie rw s z e g o
II p. 12 5 ).
k a z u je
w H ad ze,
k ie m
że n icty lk o
Tom
po
epoce
r e fu /u n
na*
1 7 2 8 V ol.
L ip p c rsh o y p o s ia d a ł . d.
d o S u le g o
lu n e tę ,
11. Z
eszvi
2
P a ź d z ie rn ik a
s ie b ie z ro b io n a l u n e t ę , — ale i Francuzki p o se ł
p re z y d e n t J e a n n in ju ż
p isa ł
o
lat
s ta n o w c z o ,
Z p o sz u k iw ań w a rc h iw a c h p rze z S w in d c n i M oll, p o ­
s ię ,
1008 ro k u p rzez
roku
25
k tó ra
X V I I.
„że
on
się
pod
u k ład a
d n ie m
G ru d n ia
teg o ż
z 3 1 id d clb u rg sk im
o p ty ­
H e n ry k o w i IV
28
k ró lo w i
p o sła ć
za-
234
pilność i z a stan aw ian ie się podobne n a rzę d zia ' ju ż od d w ó ch la t w y ­
rab ia." Z a c h a ry a sz Jan sen jak L ippcrslicy w y ra b ia ją c y o k u lary
w M iddeburgu) w spólnie z ojcem sw oim Jan em Jrfnscnem w k o ń ­
cu Ib w ieku (ja k się zdaje po I o 0 9 ro k u j w ynaleźli m ikroskop
złożony, m a jący szkło oczne w k lę s łe , prom ienie ro zp ra sz a ją c e .
W roku dopiciu 1 6 1 0 ja k św iad czy p oseł B orul w y n a la z ł lu n e ­
t ę , k tó rą on z przyjaciółm i sw em i ty lk o na odległe ziem skie
przedm ioty a nie na niebieskie n asta w iali. W p ły w , ja k i w y ­
w arły d w a optyczne narzęd zia, to je s t: m ik ro sk o p , n a b liższe p o ­
znanie cz ęśc i tw o ró w o rg an iczn y ch pod w zg lęd em ich k s z ta łtu i
ruchu, a luneta na szy b k ie o d slo n icn ie p rzestrz en i n ie b a, tak n a d ­
zw y cza j w ielkim się o k a z a ł, że o histo ry ! d w ó ch ty c h w y n a ­
la zk ó w obszerniej m ów ić nam w y p a d ło .
G dy w iadom ość o w ynalezieniu w H ollandyi n arzęd zia zw ięk-
m ierzył.’ Simon M arius (M ayer z G unzcnbausen wspólodkrywca
księżyców Jowiszowych ) opisuje w praw dzie że przyjacielowi jego
F uchs'ow i t Uiinbach, radcy tajnem u M argrafa z Aifsbach, niedaw no
w jesieni 1608 ro k u , w F rankfurcie nad M enem przez pew nego
Belgijczyka lu n eta podarowani} była. W Londynie w yrabiano już
lunety w m iesiącu Lutym 1610 r o k u , a zatem o rok później nim
G alileusz swoją ukończył. (Rigaud o f Iłanio I s p a p ers 1833 p. 23.
26, 4 6 ). L u n etę w początku nazwano w alcem. P o rta, wynalaz­
ca latarni czarnoksięzkiej, m ów ił podobnie jak poprzednik jego
F ra s c a te ro , współczesny K olum ba. K opernika i Kai dana o m o­
żn o ści, przez ustaw ienie jednego za drugićm szkieł wklęsłych
i wypukłych {•hio%*perilla nniłar/u a/lennn a/leri st/perposifa) w idzc'
nia wszystkiego pow iększonetn i zbliżonem : „w ynalazku jednak lu n e­
ty nie można mu przyznać. (Tiraboski Storia delft/ Leller. Hal. T.
\ l p. 467: W ilde. G eschicbtc d er O plik Th. 1. sir. 121). Okulary
były już znane w H arlem w początku 14 w ieku, albow iem napis na
nagrobku w kościele M aria M aggiore w e F lo ren c ji, w ym ienia wy­
nalazcę (im e n to re dcgli occhiali) w r. 1317 zm arłego S abino A rm ati.
Niektóre pew niejsze podania o używaniu okularów przez ludzi w w ie '
ku podeszłym, mamy już z roku 1269 i 1305. Miejsca ściągające się do
mocy powiększającej soczew ek kulistych przez Rogera Bakona, zobacz
w Wilde go: G eschichte der Oplik T h . I. str. 93— 96.
szająceg o silę w zro k u , w m iesiącu m aju 1009 ro k u do W e n e c y i
d o s z ła , gdzie G alileusz przy p ad k iem się z n a jd o w a ł, o d g a d ł on
za ra z z a sad ę u k ła d u lu n e ty i sam p o d o b n ąż w P ad w ie z b u d o ­
w ał ( 2 5 1. L unetę przez siebie zrobioną s k ie ro w a ł n ajp rzó d n a
g ó ry k się ż y c o w e , k tó ry c h n a jw y ż sz e s z c z y ty u c z y w y m ierzać.
Ś w ia tło popielate k s ię ż y c a po n o w iu , p rz y p isy w a ł on podobnie
ja k L e o n ard o da Vinci i M oestlin św ia tłu sło n ec zn em u od ziem i
o dbitem u; z g łę b ia ł za p o m o cą słab o p o w ięk szające j lu n e ty , zb ió r
g w ia z d w p le ja d a c h , w r a k u , w drodze m leczn ej i zbiór gw iazd
(2 5 )
W yżej w sp o m n ia n y le k a rz i m ate m a ty k M a rg ra fa
m on M a riu sz jesz c z e w
p isu
p o w ię k s z e n ia lu n e ty
że ń G alileu sza
A n sb a c b sk ie g o S i­
r. 1608 m ia ł sam z ro b ić lu n e tę p o d łu g o*
h o le n d e rs k ie j. C o do p ićrw sz y c h p o s tr z e -
czynionych
nad
g ó ram i
k s ię ż y c o w e m i,
o
k tó ry c h
1 /0 / iii (Ja /iłti V ol. I
w tek śc ie w s p o m n ia łe m , p o ró w n a j N elP eg o .
p . 2 0 0 — 2 0 8 , G a lile u s z a , O p e ro 17 4 4 f . II p . 0 0 , 4 0 3 i ( l.e tl e r a ul
P a d r e C risto fo ro G r ie n b e r g e r, in m a te ria d e lle M o n tu o s ila d e lla L u ­
na) p . 400 — 4 2 4 .
G a lile u sz p o s trz e g a ł
n ie k tó r e
o k rą g łe g ó ry nu
k się ż y c u o to c z o n e k ra jo b ra z e m , k tó re p o s ta c ią s w o ją do C z e c h są p o ­
„ S i tk t ó r e okolice n a k s ię ż y c u , lu k i sa m
dobne.
w id o k p rze d s ta w ia -
j ą , j a k ib y o k a za ło n a z ie m i kró le stw o C z e s k ie , g d y b y g o n a jw y ż sz e
g óry
n a k s z ta łt
p. 8.)
ob troił u
k o ła
M ie rz e n ie w y so k o śc i
ni stycznych ś w ia tła .
szczyt
góry
w ykonyw ano
góry, od g ran ic y
n a jp rz ó d
od
p ro m ie n i
p o s lrz e ż e ń .
s ło ń c a
od
g ó r z ie m sk ic h .
( ju a ltro )
P o r ó w n a n ie
a w ie le
to
je s t
H e w e liu sz
by ł
O trzy m a ł o n n a w y so k o ść n ie k tó ry c h
m ig lia
II
c ie n ia w ch w ili w k tó ­
Co d o d łu g o ś c i c ie n ia rzu c o n e g o od g ó r . ż a d n y ch
ry m ile ( in c ir c a
(!.
za p o m o c ą p r o m ie ­
G alileu sz m ie rzy ł, c o p o d o b n ie i
c z y n ił, o d d a le n ie szczytu
rej
uło żo n e , z e w szą d o ta c z a ły '
gór
z n ic h
o ś w ie c o n y .
n ie n ap o ty k am y
g ó r, b lisk o c z te ­
z n a la z ł
s z c z e g ó ln e m ,
w ym c z asie , p o d łu g ltic c io le g o , zb y t p rz e s a d z o n e
w yższe
gdyż
m ia n o
w o-
w y o b ra ż e ­
n ie o w y sok ości g ó r z ie m sk ic h , a lb o w ie m je d n a z n a jw ię k sz y c h g ó r
n a jd a w n ie j z n a n y c h , t. j. szczyt T c n c ry fly , d o p ie r o w r o k u 1724 z n ie ja ­
k ą p e w n o ś c ią try g o n o m e try c z n ie p rze z F e u illc go o z n a cz o n ą b y ła. M n ie ­
m a n ie , ze
lał
na
k sięży cu
zn ajd u ją
G alileusz r ó w n ie jak w szyscy
w ie k u .
się m o rz a
i
a tm o s f e r a ,
o b s e rw a to r o w ie do
końca
p o d z ie ­
18*go
lin g ło w ic O riona. P otem
kie o d k ry cia ja k o to: cztery
n a (n ie w y raź n ie w idziany i
sło n ec zn e i luk św ietn y w
szy b k o po sobie n a s tę p o w a ły w ie l­
k sięż y ce J o w is z a , d w a u sz k a S a tu r­
n iep o zn an y p ierścień S atu rn a ), plam y
o dm ianach św ia tła W e n tisa.
( D ah :y ciąg nastąpi).
O PODKOMORZYM X K A S Z T E L A N IE
FODHORODENSKICH.
O p o w ia d a n ie że slaryeli d o m o w y c h dziejó w
przez Stanisława Cieszkowskiego.
I.
— N iecli będ zie p o c h w a lo n y J e z u s C hrystus!
— Na w iek i w iek ó w A m en!— o drzekł d rżąc y m g ło sem p. p o d ­
ko m orzy P o d h o ro d eń sk i do w c h o d z ą c e g o stare g o M ichałka Gum ien n eg o , sied z ąc za d ęb o w y m sto łe m w ogrom nem k rześle a m a ­
ra n to w ą try p ą w y biłem i w dużej k sięd ze o d c z y tu ją c z a p ew n e
p o ran n e m o d litw y .
W id ać że ty lk o co w sia ł z pościeli, bo b y ł u b ra n y m w b iały m
d y m o w y m k itlu, w szla fm y c y n a g ło w ic , czerw o n e ntial o cz y i
stało w nieład zie loże uicpościelonc. P apiery za ś poro zrzu can e
n a stole dow od ziły że m u sia ł z w ie c z o ra p ra c o w a ć d o ś ć d łu g o ,
k ie d y n aw e t lichtarz z niedogorkiem ja rz ą c e j św ie c y b ły s k a ł je -
237
szeze cokolw iek, a to św iatło przykro się m ięszało z prom ieniam i
w padającem i sło ń ca przez szczeliny zam kniętej okiennicy.
— Czegóż chcesz M iclialkn?— rzekł pan do gum iennego.
— Przyszedłem do jeg o m o ści rui d y s p o z y c ję — W czoraj b o ­
wiem w ieczorem pokojow y nie w p u sz c z ał, m ó w ią c , że b y ł pan
słabym i że macie papiery pilne, które chcecie w ypraw ić do g ro ­
du W łodzim irskicgo i do m ecenasa lubelskiego.
Podstarości nic
w rócił jeszcze z ja rm a rk u , sam się w ięc porządziłem , p rz y k a za ­
w szy T yw onow i ab y w sz y s c y szli na ż n iw o — ale je śli pan w iel­
m ożny każesz co przem ienić, to raczcie pow iedzieć.
— Nie M ichale— róbcie sobie co ch cecie—nic w g ło w ie mi w a ­
sze gospodarstw o — niew iem n a w e t czy
teraz zbieracie: — posziij lepiej zaraz
będę ja d ł ten cblćb co
jednokonnym
w ózkiem
po
księdza M akarego do W łodzim ierza — w szak jutro św iętej A nny,
p otrzeba tedy a b y b y ły dw ie msze w cerkw i i żeb y kto zaśpie­
w a ł supplikacye.
— Ale jegom o ść
czy każecie żąć n a Poluchnii• czy n a Hunie-
m uraii, bo jed n e g o
dnia o b y d w a te ła n y b y ły sian e ?
— P ow iedziałem
ci, róbcie sobie co chcecie
— nie nudź mn
mój kochany dłużej i pnjdż sobie!... W głow ic się kręci po b ez­
sennej nocy, a bóle m ocno dokuczają...
— Nie gniew aj się k o ch an y Michale! że ci w y jś ć kazałem , bojestem teraz do niczego — serce boli, w głow ic się k rę c i, każda
rzecz gniew a, potrzebuję w ięc spoknjaości. chociaż sam otność nic
w iele także daje ulgi cierpieniom .
— P air je ste ś słab y m ja k m ó w isz,
a jeszcze mu się
w ego pisania, które do reszty siły odejm uje.
piej się rozerw ać i zobaczyć
chce o-
W icrzajcic, że
le­
kopy w polu, a będzie ich link jak
g w ia z d :— śliczncż bo to żyto i pszenica'.— serce rośnie z rad o ści;
a ja k Bóg W szech m o g ący pozw oli je zd ro w o zeb rać, to ta la ró w
fidańsk siła naładuje.
— Na co mi mój Michale pieniądze? —w sz a k nic ju ż potrzebo­
w ać nie będę, krótkie godziny mam naznaczone n a tym św ieeie—
i m uszę iść w siady za k o ch an ą żoną; lecz w te d y nie-w iem tył-
238
k o co sic stanic z m oim m ałym n ieborakiem . P ójdź w ię c lepiej,
zobacz czy l.u d w iś śpi spokojnie i czy p ia stu n k a je s t p rz y n im - jeśli tam zaś nic m a n ik o g o , w sz y stk o porzuć i zostań — niech
żeń ce ż n ą sam i ja k c h c ą , n iech w sz y stk o p rzep a d n ie co ty lk o ,
m oje, a je g o pilnuj p oczciw y M ichale, w sz a k m atki ju ż on n ie m a ,
a ojcu w id zisz jak n ic slaje siły.
P rz y ty c h s tó w a c h Izy się z a k rę ciły p o d k o m o rz e m u , — ło k ­
ciem n a poręczy k rzesła o parł się, z a m y śliw sz y g łęb o k o i m ów ił
następ n ie zc ich a do siebie; w ted y k ie d y g u m ien n y ju ż ze zw ie ­
szo n y g ło w ą w y c h o d z ił, drzw i z a m y k a ją c p o m a łu , a b y te nie
stu k n ęły :
— C h w ała T obie P anic! n ap isa łem te sta m e n t; s p a d ł ju ż kam ień
ciężki z g ł o w y — lżejsze s e r c e , łatw iej w ię c . teraz u m ierać. .Sie­
ro ta nie zostan ie bez o p ie k i, dostan ie k a w a łe k m a ją tk u , i zoba­
cz y je sz cze za s o b ą ży w o t o jc a n iczcm n ie sk a la n y ; a ta s p u śc i­
z n a zdaje m i się że m u będzie n a jd ro ż s z ą . Ale czy to w sz y stk o
w y s ta rc z y dla jego p rzy szłeg o s z c z ę śc ia '? Czy o piekun potraii
b y ć drugim ojcem lub m a tk ą ? — Nie, nigdy! — P rz y b ra n i rodzice
c h o ć b y z uajlep szćtn se rc e m , s ą ty lk o n aśla d o w a n ie m tego zdroju
c z y steg o uczuć, co p ły n ie z c a łe g o n asz e g o je s te s tw a , co p o ry w a
z so b ą k a ż d ą k ro p lę k r w i, k ażd e tc h n ie n ie , k aż d y n e rw p o trą ­
c a , a d u sz a u k ła d a je w sz y stk ie w w ie lk ą je d n o ś ć m iło ści ro ­
d zicielsk iej.— T ak dziecię moje! m a ją te k , m ieć b ę d z ie s z , ale opieku­
n a , o jc a i m atki ju ż n ig d y ....
Hoże! T y je d e n w sz y stk iem m u z o sta n iesz, o to c z -ż e go sw em
s k rz y d łe m , z a stę p u ją c b ied n y ch ro d zicó w — w sz a k m a tk a kiedy
u m ie ra ła , d a ją c o statn ie u ściśn ic n ie je d y n e m u d z ie c k u , w tobie
n a jw ię k s z ą p o k ła d a ła nadzieję. N ikt nad Ciebie P a n ie ! nierozum ni
lepiej g ło su w o ła ją c e j za sw e m d ziecię cie m , nikł go ta k nieotuli,
n ie w y p ieści i d robne nóżki przez bezdroże św ia ta sn ad n ie nie
p rzep ro w ad z i."
P rz y tej k ornej m o d litw ie , po d k o m o rzy k lę c z a ł p a trz ą c n a ribraz
N ajśw iętsz ej P a n n y M. lt. C zę sto c h o w sk ie j, co b y ła w A lkow ie
n a d łóżkiem z a w ie sz o n ą , a k tó ra z ja s n e j g ó ry ro zsy p u je - zaw sze
prom ienie ła sk b ła g a ją c y m szcze rze i potęg ę s w o ją k ró le w s k ą
2119
r o z ta c z a n a N a s z ą Z iem ię.
D łu g o je s z c z e w cich ej m o d litw ie P o d -
h o ro d eń sk i p o le c a t B ugu s w o je je d y n e d z ie c ię — g d y
ty m c z a s e m
z a s łu ż o n y g u m ic m iy u d a ł s ię , a b y zo b a czy ć co s ię d zieje z p a n ic z e m .
S p a t m a leń k i
I,u d w iś
w łó ż e c z k u
o b w in ię ty
b ia łą
P e w n ie a n i o ł- s tr ó ż n o s ił d u s z ę d z ie c ią tk a , b a w ią c
o w ia n e m i n ie w in n ć m tc h n ie n ie m — w id a ć że m u
k o łd e rk ą .
ją
się
o b ra z k a m i
coś
w eso­
łego śn iło , b o u śm ie ch ig ra ł po ru m ia n e j buzi i ru s z a ł n ó ż k a m i —
m o że m u się z d a w a ło że b ie g a z a 'm u s z k ą , alb o
że p ło s z y p ta ­
s z k a , i c h c e g o d o g o n ić .
Z ro z rz e w n ie n ie m s ie d z ia ł
s ta r y
s łu g a
p rz y p a tr u ją c
w id o k o w i — m y ś li je g o p ro s to j a k s trz a ła
n ic z e m
le c ia ły
się nic z a trz y m u ją c i b y ła m o d litw a
m iło ś c iw e g o
B o ga
n ie b o ra k b lizk i
o la s k ę
d la m iłeg o
z g o n s w o je g o
pana,
a
się te m u
w o b ło k i ,
bez
s łó w
d z ie c ię c ia .
z a z ic ra ją c
na
p ro sząca
P rz e c z u w a ł
w p r z y s z ło ś ć
s ie ro ty , s n u ł d u m k ę z d u m k i, le c z c o ra z s m u t n i e j s z ą , p ó k i o s ta ­
tn ie j w c łz ę n ie p rz e m ic n ił.
S p a ł d łu g o L u d w iś m a ły , M ichał c ią g le b y ł p r z y n im .
z a p e w n e ju ż m u s ie li po ja k im d z ie s ią tk u s n o p ó w
n ie b y ło
n a d niem i ż a d n e g o
d o z o rc y .
Żeńcy
ponażynać,
Nie m ó g ł o d e jść —
z a w s z e w o lę P a ń s k ą z re lig ijn e m p o s łu s z e ń s tw e m , te ra z
a
p e łn ił
zaś je ­
s z c z e w ię c e j k ie d y te n ro z k a z b y ł je m u m iły m .
Jakże
ła d n ie m a lo w a ł się o b ra z e k s ie d z ą c e g o
s ta r c a
n a k iju z b ia łą d łu g ą b r o d ą , n a d łó ż k iem m a łe g o
w ie s z o n e g o b ra n k a m i j a k b y le k k ą c h m u rą ś n ie g o w ą .
m a la rz e m
z r o b iłb y
n ie z a w o d n ie
z te g o
m y , ;flbo śm ierci z ż y c ie m , alb o n a k o n ie e
u p a rte g o
d ziecię cia
K to b y
ob­
był
w iz e ru n e k
w io s n y i zi­
u lu d z e ń
w p a d a ją c y c h
n a d ro g ę d o ś w ia d c z e n ia .
N icm asz w io sk i g d z ie b y ś m y nic zn a leźli c h o ć je d n e j ro d z in y w ło ­
ś c ia ń sk ie j o d z n a c z a ją c e j się zaw sze od p o k o le n ia , do p o k o le n ia p r a -
2 'i0
w o ścią i dobrem i obyczajam i. Skrom ne te dom ow e
sic z niem i, a u p ra w a
ich
lak je st
św ięcie
cnoty
rodzą
p rz e c h o w a n ą ,
że
Mulcritilisla
nazw ie j c może czystą /lirrwnroilną runi, (m cc /nirc /)rinulice\
liadacz due/iony w zrok sw ó j zaw iesi m iędzy niebem i ziemią, w y ­
się snuje pasm em przez niepam iętne czasy ,
liadacz
p row adzając ja k ie ś tco ry c m ało nam zrozum iale.
Co do
mnie
z a ś , g d y uw ażam tych ludzi w y b ran y ch łącznie z każdego sta ­
now iska , n ajjaśn iej w id z ę, że w ry sach ich tw a rz y i całej po­
staw ie je st pew n a szlachetność dow odzącą nieskazitelne obyczaje,
nosząca piętno n a tu ry niepokalanej i m ająca tę dziew iczość cnoty
k tó rą czujem y nie szu k ając dow odów .
Z nich to te d y , podług
m niem ań niektóry ch , miała w y p ły n ąć ow a a ry ślo k racy jn a r a s a , co
przez w yższe kształcenie się i przeciąg czasu, o p an o w y w ała w s z y ­
stkie ludy św iata.
Około roku
1700,
z którego niniejsze opow iadanie
sn u jem y ,
b y ł w e w si W crbic, o milę od m iasta W łodzim ierza n a W oły n iu
le ż ą c e j, zam ożny gospodarz hegn lutlapiic/i. Chata jeg o ocie­
niona drzew am i, stała nad pocztow ym tra k te m , a ró żn iła się od
in nych, bo z aw sze b y ła b ie lszą : dziedziniec z aś staran n ie zam ie­
ciony o p a sy w a ł plot no w y
z dębow ego często k o łu — do
chaty
przypierały obory i stajnie, z k tó ry ch kiedy w y b ieg ła ja k a k ró w k a,
lub konik w y sk o c z y ł, to zaw sze jedno i drugie b ry k a ło , ś w ia d ­
cząc dow odnie że im
niezbyw ało na p aszy .
la t leżało w snop ach z b o że , bo w spiżarni
W stodole z kilku
pełno
b y ło
m ąki
i
okrasy: naw et pies z b iałą ła tk ą (ty sk a ) różnił się od innych przy
tej c h a c ie , nieskom lil nigdy z gło d u , b y ł zw inny i g ła d k iKalapuch miał żonę wr średnim je sz c z e w ieku kobietę, z aw o łan ą
g ospodynię — trzech synów dorosłych, chło p ak ó w bożych a ra m ia '
liy c h ;
p raca d a w a ła im z d ro w ie ;
a m iłość Boga zach ętę do do­
b re g o — Nosili się zaw sze przystojnie czy w św ięto czy
w dzień
p o w sz e d n i: zim ą w w ełn isty ch kożuchach a latem w czarn y ch s ier­
m ię g a ch — podp isani czerw onerai pasam i, w siw ych czapkach lub
słom ianych kapeluszach — Mieli jeszcze n ajm ło d szą siostrę p iętna­
sto le tn i; dziew czy n ę Z o ś k ę , c z a r n o - o k ę , czarno b ty w k o ,
jask ó łeczk ę -
z białem
istną
liczkiem i rumieńcem ja k ja b łu s z k o ; po-
^41
korna gdyby baranek a lotna jak iskra, w całej chacie ztvana pieścitlelkieni. Kiedy j.p czasem inatka trochę połajała, to ledwie łzy
tej szczebiotuszce obeschły, i czerwone były jeszcze oczy od pła­
czu: już uśmiech w biegł prosto na buzię, gdzie mu tam tak do­
brze było, jak bławatkom w bujnćm zbożu. Trzebaż bo liyło ją
widzieć, kiedy w święto wychodziła rano z kom ory, ona wtedy
zwykle miała na sobie koszulkę, cienką domową starannie wyniaglow aną— rękawy u tej pow yszyw ane czerw oną bawełną w ł a ­
dne rysunki— ściśnięta w pasie zieloną spódniczką galonem bia­
łym o b sz y tą, od której wdzięcznie odbijał przezroczysty fartuszek,
a nóżki w trzewiczkach na małycb korcczkacli — korali zaś było
na jej szyi kilkanaście sznurków , gdyby na jakim obrazie eudotwornej Najświętszej P a n n y ! Ztamtąd więc zawsze biegła prosto
do m atki, a ta Donię p ogłaskała, poprawiła dwa w arkocze,
przypięła tam jeszcze dla ozdoby pawie piórko, i w yprawiła z bra­
cią do cerkwi na jutrznię, zajm ując się sam a nastawieniem objadu.
Powiedziałem że gospodarz Kalapucli z całą sw oją czeladzią
był ozdobą W erby: dodam jeszcze że jego poczciwość i pracowi­
tość znajomą by ła wszystkim — Obadw a ze starym gmnieunym
M ichałkiem, o którym w spom nieliśm y, zostawali w wielkiej
zgodzie niby jedna d u sza, lecz do tego trzeba wiedzieć, iż się
pokumowali trzym ając do chrztu św iętego, jeden drugiem u'w szy­
stkie dzieci, co prócz przyjaźni rodzi wielkie obowiązki i daje ni­
by pokrewieństwo religijne u w łościan.
Ciągnąc dalej opowiadanie, wracam do miejsca kiedy Michał ko
gumienny siedział przy śpiącym L tulw isiu: fidy więc piastunka
nadeszła, pogroził jej że w ychodzi niczostaw iw szy nikogo przy
paniczu, a sam udał się do żniw aków , albowiem wiedział że nikt
przy nich tam nie znajduje sig — Przechodząc koło chaty Kalapucha, zobaczył swego kuma stojącego w e wrotach podwórka, zatrzy­
mał się tedy przy nim, i oba, następną zaczęli prowadzić rozmowę.
— Cóż tam Michale słychać w naszym dw orze, czy jegom ości
troche nic lepiej?
— Złe kumie! pan, jak mi sam dziś mówił, spać nic nie mógł,
T o j i II. Z e s z y t XVI!.
dl
212
osłabi przez to gorzej pisząc przez noc całą — W ysyła z papie­
rami jednego do Lublina, drugiego posłańca do Wlodziruirza — ka­
zał sobie jeszcze sprow adzić księdza Makarego— o doktorze an<
chce sły sz e ć , modli się tylko i pisze — a jak spojrzy na małego
Ludw isia, to w estch n ie, lub zapłacze.
— Przeklęty kto w ynalazł pisanie— niech przepadną wszystkie
papiery, bo oue do reszćy odejmują siły naszemu paniskowi!
— Prawda, ależ bez p isan ia także źle — słowa z wiatrem ulecą
a pisanie uczy co i jak kc unii potrzeba: porzućmy więc o tem cze­
go dobrze nie rozumiemy, i» powiedźcie co to z tego będzie bo
doprawdy sam niewiem?
— Z czego?
— Że stary jegomość rno cno zapadł (nicpowiedzieć w złej go­
dzinie) Ludwiś zaś jeszcze i walonki — i broń Boże.... kto go wte­
dy poratuje?
— Kto poratuje kumie!
h m ( sierotą Itóg z kaletą."— a od
czego ludzie dobrzy? — Wszak" to i my nie hołota, jeść mu damy,
pić mu dam y, tylko jedno... a w ireie co ?
— No i cóż takiego?
— Obyczajów kumie pańskich kt o jego nauczy?; krewniaki, po­
wiadają, ic gdzieś d alek o — cz y gc> jeszcze kochać będą i czy u
nicli nieprzepadnie ta mała biedota, którą może z sobą zabiorą.
Wiecie że łaska pańska na ps trym k oniu jeździ, a opiekun to nie
ojciec, ich to niektórzy wypit ikunem nazyw ają — Szkoda będzie
Ludwisia!
— Ej co to mówicie — N ajp rzó d odw róć Panie Boże coby mia­
ło być złego— niech nasz stary pai&ek żyje w jak najdłuższe lata—
może jeszcze o d u icjćl (znaczy to w ustach ludu tci/dobrzeje).
— Daj Chryste Jezu ż e b y się .tak sta ło ! — Nieprawdaż że on
ojciec drugi — obchodzi się- z ludz oskami całe życic jak należy i
jak Bóg nauczył.
Pamiętacie jak raz pods taro ści till ijąc złość chciał Jeutucha schłostać bizunem niesprawiedliwie na td lorkach, a pan nadjechaw szy,
kiedy o tem się dow iedział- -nagniew ał się i krzyknął na niego: —
„Jak śmiesz niespraw iedliw ie bić c, złowieka — w ara! bo to nie
243
pies, ule moje dziocko!, mój poddany! — S iow em podstarości spu­
ściw szy ogon pod siebie, niby zm yty p o s z e d ł, a w krótce go n a ­
w e t pan odpędził.
— Praw da — ale ja z wauii g a d u -g a d n , a tam daw no ju ż w po ­
lu żną żeńce — bądźcie więc zdrow i — potem o tern; a tym czasem
trzeba ruszać — w idzicie gdybym ja się tu zasiedział a i ten pod­
starości now y, chociaż jezuska u d a je , jednakże pew nie niezastaw szy m nie, naplótłby przed panem że Michatko się spił i niebyło
żadnej roboty — P an czyby w ierzył lub n ie , ale zaw sze lepiej
niech ten grzech cięży n a ekonom ie, a m y bądźm y uczciwym i.
(Dalszy ciąg nastąpi).
KSIĄŻKA PAMIĄTEK
(JEDN A
Z rO W IE ŚC I CZYTANYCH 1'llZY KOMINKOWYM OGNIŁ')
p rzez Gabryel/ę.
* * :* * ■
(D alszy ciąg).
Kazimierz lepiej odemnie przyrzeczenie sw oje p am iętał; w ie­
czorem przyszedł mię odwiedzieć — nic dziw ił się w cale, żc ja
w ciągu dnia równic słow ny nic b y łe m , gdyż mię tak zmienio­
nym znalazł, że mi sam podobieństw o jak ie jś gorączkow ej cho­
ro b y n a w ym ów kę podsunął — Zaczęliśm y jednak rozm aw iać i
pod w pływ em słó w tego człow ieka, cieliła zw olna egoistyczna
gw ałtow ność m ego uczucia, łagodniała k rw aw a ran a mej piersi
241
Pokazało sip żc mu ju ż o d d aw n a obcy nic b y łe m , żc zn ał
do
kladnic w szystkie szczeg ó ły m ego położenia, i w szystkie sk ło n ­
ności ch arak teru — W iedział o m nie w sz y stk o , co b y m ógł wiedzieć
n ajbliższy tow arzy sz, m oże
sip dom yśla! tego co przyjaciel n aj­
bliższy dom yśleć m ó g ł ty lk o , ale mi żadnym w y razem sw oim
przykrość i nie w y rząd ził, żadnem om ów ieniem w serce nie u ra ­
z ił— a tak
łatw o b y ło w ted y ...
Spostrzegłem w praw dzie
razy żc Kazim ierz ch ciał n ib y na ja w
w szy stk ie stro n y
kilka
m ego
d ucha w y d o stać, że mig b a d ał i sąd z ił, ale odpłacał mi to za­
raz ta k ą szczerością i takiem poczciw em w ła sn y c h
niem, żc mi z każdą ch w ilą
szacu n k u dla niego
m y śli
w y la ­
i m ogę śm ia­
ło pow iedzieć,"przyjaźni p rzy b y w ało .
— W czoraj, m ów ił on w d alszy m
ciągu poprzednio zam ienio­
n y ch zdań i uw ag różnych — w czoraj m usiałem ci sip bardzo
w y m ag ający m z d aw ać, kiedym o Maryi Ilcgiuie w sp o m in ając po­
w iedział, że tak wielkie m oralne i um ysłow e sk a rb y ciekaw ość
tylko budzą w e mnie
w zględem zastosow ania sw ojego.
O drze­
k łeś mi w te n cz a s żc M arya R egina je s t bogatą niemi — i to mi
n ib y miały w y sta rc z y ć lo g iczn ie—a j a dziś pow tarzam je s z c z e , L u ­
d w iku, to nic dosyć!— U suw am z pod tego w zg ląd na w sz e lk ą osobi­
stość panny M aryi Reginy, zb y t
sam
m ało znam j ą , a n a w et jak o
w id z isz , nie s ą d z p , tylko słó w kiika o ciekaw ości
nadm ieniłem ;
lecz przenieś te słow a
w ogólniejsze
mojej
znaczenie.
Istotnie, g d y sły sz ę o człow ieku ro z u m n y m , pięknym , d o b ry m ,
zaraz się p y ta n i, w co on leż
obraca?
p adł
ro z u m , pięk n o ść i dobroć sw ojp
Na polu filozoficznych dow odzeń, to w iem , żebym prze­
razem z kretesem ja k o m ów ili starzy — bo tam
w szy stk o
śc is łą w y n ik ło ścią zak reśla się w k ó łk a , za które p rzestąpić i
których rozerw ać, nic m ożna. T am rozum ja k o a b s tr a k c ja —je st
rozum nym , a w ięc p raw d ziw y m , a w ięc tw órczym , a w ięc d o sk o n a ­
łym i t. d. a piękność je s t p ię k n ą w w aru n k ach rozum u ty lk o ; a do­
broć dobrą w w aru n k ach piękności; i tak je d n o za d ru g ie tn , i tak je ­
dno z d ru g ie g o ;—ale p rzy p u ść L u d w ik u , żeśm y w ypow iedzieli sobie
te w sz y stk ie kategorye, żeśm y się na k a ż d ą z nich zgodzili i żc teraz
idziem y w św iat p rzy sto so w ań — w św ia t h isto ry k .. jeśli chcesz spo-
245
s trz e ż e ń ty lk o .
W ty m ś w ie c ie , ro zu m , p ię k n o ś ć i d o b ro ć
p r z e s ta ją
b y d ź a b s t r a k c j ą , u k a z u ją n am się w lu d z ia c h p o je d y n c z y c h ja k o
zd o ln o śc i lu b p rz y m io ty — Z d o ln o ść m o ż n a
w so b ie
do
w y so k ie ­
g o s to p n ia r o z w in ą ć — lecz ro z w in ię c ie n ic o s k ie ro w a n iu n ie s ta ­
n o w i; p rz y m io t m o ż n a p o s ia d a ć , lecz p o s ia d a n ie
sp o so b u
u ż y c ia
n ie w s k a z u je je s z c z e — W ie rz m i L u d w ik u , b a rd z o c z ę sto ro z u m ,
p ię k n o ś ć i d o b ro ć , zc s to p n ia zd o ln o śc i
szą
n ig d y
p rz e z
W u in y s lo w c m
c a le
ż y c ie
i p rz y m io tu
o b d a rz o n e g o
n iem i
nie
podno­
c z ło w ie k a —
i m o ra litetu k s z ta łc e n iu s a m e g o sieb ie, w iele n ie ­
ra z je s z c z e s a m o lu b s tw a b y w a — Z n a łe m ta k ic h s a m o lu b ó w —
lu d z i, co s ię w u p ra w ie
w ła s n e j
d uszy
z a m k n ę li ja k p u s te ln ic y
T e b a id y w o s ią g a n iu w ła s n e g o ty lk o z b a w ie n ia .
G orzko m i b y ło
g d y p a tr z y łe m n a n ie b , bo oni d la m ło d sz e j b ra c i m o jej p o ś w ię c o n e m i z d a w a li się re lik w ija m i— a j a w ie d z ia łe m że
z e js k a c n o t a ,
n ic p rz e z
o b łu d ę f a r y z e js k ą ,
w n ich fary -
a le p rz e z n a d u ż y c ie
g im n a s ty c z n y c h z w ła s n ą m y ś lą ć w ic z e ń .— C h r y s tu s w y r z u c a fa ­
ry z e u s z o m , żc k ie d y
o jc u
sw em u,
a lb o
ja lm u ż n ic z e
m a tc e
s k ła d a ją
o fia ry , to p o w ia d a ją
s w o je j: — „ W s z y s t k o co d a m y Ilo g u
z m ien ia n a s z e g o , w a m s ię w p o ż y te k o b ró c i.” — i nie w s p ie r a ją
o jc a w p o trz e b ie
i s u c h e m okiem p a tr z ą n a
n ę d z ę ro d z o n e j m a t­
ki s w o je j— C zy ż in a c z e j m ó w ią ci lu d z ie ? — „ W s z y s tk o c o z b ie ­
rz e m y b o g a c tw e m w d u s z ę n a s z ą , to ju ż p rz e z to s a m o d la ś w ia ­
ta zb o g a c e u ie m
b ę d z ie .” — I z b ie ra ją m y ś li n a j w z n io ś le j s z e , u c z u ­
c ia n a jż y w s z e , ro z w ija ją w j a k ą ś d z iw n ą p o tę g ę w s z y s tk ie w ł a ­
d ze s w o je , a k ie d y m ó z g im s ię r o z ja ś n i - p ie rś c ie p łe m r o z g r z e ­
j e — k ie d y m o g ą u ż y ć w s z y s tk ie g o
co j e s t ty lk o w o b ja w a c h m ą ­
d ro ś c i bo żej i p ię k n o śc i b o ż e j— k ie d y s ię p o c z u ją b y s tre m i w g rz e
p o ję ć c z ło w ie c z y c h — siln e m i w p rz y jm o w a n iu a r ty s ty c z n y c h w r a ­
ż e ń — r o z tk liw io n e m i
w n a jw s p a n ia ls z y m
to n ie
id e a lu e in ja k ic m ś
u k o c h a n ie m , to ś w i a tu
d a rz e s ta w ia ją je d n o s tk ę s w o ję i p y ta ją : C zy ż
d o s y ć ? — j a w ie m j u ż ta k w ie le , u m ie m ce n ić tak w y s o k o ,
u m iem w ie lb ić ta k s z c z e rz e — N ie n a w is tn y m p o ru s z e n io m , b r u d n y m
n a m ię tn o śc io m z a m k n ię te s e rc e m o je — W s z e lk ie j n ę d z y p r z y s tę ­
p n e m o je w s p ó łc z u c ia , w s z e lk ie j cn o c ie d u s z a o tw a r t a — C z y ż to
n ie d o s y ć ? O
c a la
p o ło w ę nie
d o s y ć je s z c z e ! — M o ra ln o ść i
240
doskonałości ta k a b y ła śred n ich w iek ó w id e a łe m — a po n iew aż o
d u c h o w y c h b o g ac zach m ó w im y , w ięc ci pow iem L u d w ik u , żc
za g o sp o d aro w an ie ta k ie b y ło stare j s z k o ły ek o n o m istó w p o lity ­
cz n y ch za sa d y — D zisiaj ludzie przy szli cło u z n a n ia że zb a w ian iem
in n y c h w ła s n .i d u szę zb a w ić dopiero m o żn a — E k o n o m iści p rz y ­
szli do u zn a n ia, że gro m ad zen ie k ap itałó w n ie je s t g łó w n y m c e ­
lem ich nauki, g d y ż obrót ich i rozdział, p ra w d z iw e b o g ac tw o
m a ss k ra jo w y c h stan o w i. Może się niedość ja s n o i n ie d o ść z rę ­
cznie tłu m aczę — Ale przecież nieudolność m o ją p o w in ien eś sobie
w ła sn ć m sercem d opełnić i zro zu m ieć m ię aż do d n a m y śli
m ojej.
— Z d a je mi s i ę , że zrozum iałem K a z im ie rz u , i w zupełności
zd anie tw o je p o d z ie la m —rzek łem m u n a t o — ale nie d o ś ć , i to j e ­
szcze w o g ó ln ik ach , się porozum ieć — ze stą p in y do n ajb liż sz y ch
p rz y s to s o w a ń , że b y ju ż ani je d n e j s y lla b y w ątp liw ej do ro z s trz y ­
gn ięcia m iędzy nam i nie z o s ta ło — C zego... i z a ją k n ą łe m s i ę , bo
m i w tern m iejscu trz e b a się. b y ło sp y ta ć czego w ła śc iw ie n p . od
M aryi R eg in y m ógł ż ą d a ć , ale to imię za trzy m a ło się lodem w li­
s ta c h m oich i sk o ń czy łem : Czego pod ty m w zg lę d e m od kobiet
w y m a g a sz ?
K azim ierz m ilczał przez c h w ilę , z n a ć b y ło po nim że ro zm y ­
śla i w a h a się nieco.
— D ziw nem to będzie m o że, p rzem ó w ił w r e s z c ie , ale n a z a ­
gadnienie tw o je o dpow iem je sz c z e b liższym szcze g ó łem niż go
sain o zn a czy łe ś w p y ta n iu — W ezm ę ż y w y p rz y k ła d do o b ja ­
śn ien ia — W c zo raj sp o tk ałem ta k ą ja k M ary a R egina kobietę —
W iem o niej że cz y ta w ie le , m alu je z talen tem i ro zm aw ia
p rześliczn ie.— deszcze ci trz e b a w ie d z ie ć , że je s t ro d zin y d u szą i tc h n ie­
niem o ż y w c z tm .
— W e ź m y i to n a w e t, ale w takiem z n a c z e n iu , w ja k ie m ja
w z ią sć m ogłem z p o w ierzc h o w n o ści w n io s k u ją c — O tóż w n io sk o ­
w a n ia m oje niech ci b ę d ą przez ch w ilę rz e c z y w is to ś c ią —W id zi­
m y przed so b ą k o b ie tę _w y ższeg o u k sz ta lc e n ia — p ię k n ą , u s z c z ę ­
ś liw ia ją c ą rodzin ę s w o ją — Z a iste , w idok p o ż ą d a n y i g o d n y czci
247
w sz e lk ie j— ale m nie on nie w y sta rc z a je s z c z e — W czy tan iu i n a ­
u ce ro zlu b o w ać się m o żn a ja k w zb y tk u i stro ja ch , talentem
w ła s n y m m o ż n a się z a b a w ić ja k ta ń c e m , o durzyć ja k napojem .
O jca i b ra ta k o e b a się takiem w ro d zo h ćm s e rc a uczu ciem , że niek o ­
chanie liczy sig ju ż do b łę d ó w , w y stę p k ó w lub n ie sz część. O dzież
tu w tern w sz y stk ie m z a s łu g i szu k a ć ? Ali! m ój L u d w ik u , j a ci się
p rzy zn a n i, żc p a trz ą c n a lud zi u c z ą c y c h się cierpliw ie, sp o k o jn ie
i bez tro sk i, nieraz im p o z a z d ro śc iłe m , ale n ig d y m i n a m y ś l
n ic p rz y sz ło ż e b y ich za to u w ielbieniem o to c z y ć —a p a trz ą c n a
lu d z i, k tó rz y się w dom ow em szczę śc iu zasklepili, tom sobie m y ­
śla ł, że to je s t n ajw y g o d n ie jsz e oso b isto ści sw o jej z a h ip o tek o w an ie — i d zięk o w ałem B ogu żc m i się d o stało ta k że — ale p o sz e ­
dłem d a l e j; k o b ieta w p raw d zie in n ą p ó jść m a drogą, lecz n a tę
sa m ą o d le g ło ść ubiedz je j p o w in n a — leśli M aryn llc g in a ze zd o l­
n ości sw o jej w ięcej zro b iła niż a m b ro z y jn ą dla sw e j ind iw id u alnej n a tu ry k ą p ie l;— je śli o jc a i b ra ta u k o c h a ła ale. p raw d ziw ie
c h rz e ś c ija ń s k ą m iło ścią — w C h ry stu sie i dla C h ry s tu s a — w d o ­
b re m i dla d o b reg o ; — je ś li pod pozorem w y p e łn ia n ia o b o w ią z ­
k ó w , nie m a rn u je się n a p o d sy can iu sw o ic h egoizm ów ty lk o ,
któ re je j p ra c ę sp o ż y ją i w sobie z a k o ń c z ą ;— je ś li w id zi że eo
da ojcu i b ra tu , to b r a t i ojciec lu d z k o śc i w tró jn asó b o d d a d z ą —
je ś li m a przed s o b ą o becnem w każd ej ch w ili ta k ie rozprom ienia
n ie się u cz y n k u i s ło w a k aż d eg o ; to j a przed n ią ch ę tn ie cz o ­
łem u d e rz ę — i p o w ie m : to dosyć! Ale in a czej... będę z a iste pn
d z iw ią ', d ary o p atrz n o śc i — pójdę s łu c h a ć u cz ącej ro zm o w y ja k
idę C2:asem w o d y w stu d n i n a ć z c rp n ą ć — Może też n a w e t w orzeź w ic n itt co d o b reg o zrobię kiedy — lecz dobro ow e m ojeni i ze
m n ie , a nie je j i z niej b ęd z ie.
— „ S u ro w y m je s te ś — od ez w ałem się w te d y — su ro w y m i b ard zo
w y m a g a ją c y m .
— l \ r a w d a , — o d p o w ied z iał mi g ło sem najpO ulhicjszej s z c z e ro ­
ś c i — je s t , cm s u ro w y i b ard zo w y m a g a ją c y , ale w zg lęd em b o g a ­
c z ó w j e d y n i e i w zg lę d em w y b ra n y c h p a ń s k ic h — S łu ch a j L u d w i­
k u , sa m c ,h c ia łe ś ż e b y aż do o statn iej s y lla b y w s z e lk ą z p o ­
m ięd zy n a s u s u n ą ć w ą tp liw o ś ć — zrobię je d en kro k je sz c z e k u
248
tem u, krok zadziw iającego pośpiechu, jeśli u w a ża ć b ęd ziem y na
ś w ie ż ą datę naszego sp o tk an ia — lecz krok stan o w c z y w zględem
d alszych n aszy ch sto su n k ó w , k tó ry ch p rzy szło ść, d a Iłóg docze­
kać, w dłuższe nam przejdzie, niż cala p rz e sz ło ś ć , lata.
I m ów iąc to podał mi ręk ę, a p o d an ą w zajem nie, u ś c is n ą ł m o­
cno, b ratersko.
— D otknę tw ojej osobistości L u d w ik u —c ią g n ął d a le j— w z g lę ­
dem niej m am sąd z u p ełn y i ostateczn y , ho na zdobyciu tego
s ą d u w iele mi zależało — I ty ży jesz d o ty ch czas więcej biernie
niż czynnie zdolnościam i sw n jc tn i—W iem że nie pom ijasz nigdy
żadnej s p o so b n o ści,
k tó ra ci się n a stręc z a do skierow ania ich
ku pożytkow i tw y c h bliźn ich — w ięcej n aw et po w iem , w sz y stk o
co ro b is z , je s t d o b re m , ale jeszcze
nic ro b isz w szystkiego d o ­
brego jak ie m ożesz i pow inieneś robić —Nie m a żadnej spójni, ż a ­
dnego ciągu w działaniu tw o je m , s ą tylko o d erw an e choć pię­
kne uczy n k i, j e s t , żc tak
się w yrażę — pew ne am atorstw o, gdy
b y d ź pow inien n ajzu p ełn iejszy arty z m w trudnej życia sztu ce —
C isnąłeś przed siebie takie św ietn e ży czen ia w przyszłość, żc ci
w y g lą d ając e m u za ich spełnieniem , obecne ch w ile, je d n a po d ru ­
giej ja k perełki z ro zerw an eg o szn u rk a u ciek ają — a ty ich nie
cenisz sobie, ho chęć tw ojego serca ku dyam en tow i, k tó ry b ły ­
sk a n a końcu, z w ró c iłe ś— Szkoda tej stra ty L u d w ik u . Życzenie
c zło w iek a , to uczu cio w y stopień je g o w oli — Nie m arn u j ży cz e ­
nia sw ego w id e a ły — lic a ! niech będzie dla ciebie religijną n a ­
dzieją, - a l e życzenie sw o je określ stały m i niezm iennym zam ia­
re m — pragnij iego co w y k o n a ć m ożesz, a niech to co w y k o n asz
prow adzi cię dopiero ku ideałow i tw ojem u— W edług m ego p rz e ­
k o n a n ia ,
człow iek każd y je s t ja k o sędzia i rządzca.
Życzenie-
s w o je cisn ąłeś przed siebie tak d alek o , żc aż ogólnej d o sk o n ało ści
s ię g n ę ły ,
tym czasem
k a żd y tw ó j postępek o b ecn ą
ograniczy­
łe ś c h w ilą — w e d łu g m ego przekonania inaczej w z iąść się do te ­
go trzeba — D oskonałość ogólna p o w in n a bydź w sercu naszem
religijną n a d z ie ją , — id e a łe m , to spodziew am
p rzynajm niej
w urągli w etu
znaczeniu
się L u d w ik u , że
stó w ty c h
z mej s t r o n y — ani też posądzisz n a w e t,
bym
ty
nie w eźm iesz
w niegrzecznym
249
sposobem w y ra z utopii o b w ija ł. N ie , bo przecież dod aję zaraz
relig ijn ą n ad z ieją — relig ijn y m ideałem — a przez relig ijn o ść ro zu ­
m iem to, czego się w k atechizm ie u cz y łem , polączanie, n ajp ierw ­
szej p rz y c z y n y z n ajd alszy m sk u tk ie m , n ajp o d rzęd n ie jszeg o śro d ­
k a z n a jw y ż sz y m celem — p o łą czen ia ziem i z niebem i cz łow ieka
z B ogiem — sło w em św ię to ś ć , n ieo m y ln o ść o stateczn ą — W la ­
kiem znaczen iu relig ijn y ideal i relig ijn a n ad z ieja za c h o w u ją p ra­
w dę s w o ję — s ą nam p o dnietą, za ch ętą , w y trw a n ie m — s ą g ó rą
z której u m ie ra ją c y n a w e t w sw e j p u sty n i M ojżesz, k rain ę Chan a a n u o g lą d a — L ecz ta k a n a d z ie ja , ta k i id e ał nie m o g ą b ydź
w p ro st n jętnem i d la ży c zen ia n a szeg o . Ż yczenie c z ło w ie k a , to
u cz u cio w y stopień je g o w o li— ko leb k a je g o z a m ia ró w ,— życzen ia
w id eały cisk a ć n ic p o w in ie n , ja k tej kropli w o d y k tó rą chce
w o tc h łań [b ezm iern ą w s ą c z y ć , z n ad b rzeg ó w rzeki do oceanu
n ieść n ie p o trz e b n je — dość m u ją będzie w p ły n ą c e u stóp jego
n u rty w m ię sz ać — a b y z niem i ju ż n ie w ą tp liw ie do b ezd en n eg o
m o rza z a p ły n ę la — Dla życzeń w ięc tw o ich m a b y d ź kresem g ra ­
n icznym pow zięcie zam iaru — p rag n ij tego tylko co w y k o n a ć m o ­
ż e s z — ale n aw zajem L u dw iku! n iech to co w y k o n a sz w p ro st cię
ku id e ało w i tw o je m u p ro w ad zi — Dla ży c zeń i zam iarów w k a ż ­
dej chw ili m u sisz m ieć p u n k t p e w n y i n iby z r y s u n k o w ą d o k ła ­
d n o ścią w y k re ś lo n y — Dla cz y n ó w tw o ic h m usisz m ieć n a jd a l­
szy ch n a s tę p stw ro z w in ię tą n iesk o ń c zo n o ść — m u sisz w id zieć n a
w ła s n e oczy, i czu ć na w ła s n e su m ie n ie , że k ro p la ży c ia tw ego
p rąd em rzeki p ły n ie , i że je j aż do zm iło w an ia bożego lub do
sp ełn ien ia fizy czn y ch p rzero b ó w b ezśw iad o m ej n a tu ry , w kieli­
ch ach k w iató w n a d b rz e ż n y c h , w sto ją cej w odzie je z io ra , lub
w p o ły sk liw e j od s ło ń ca k a łu ż y nie tra cisz — M ojem z d a n ie m ,
czło w iek k aż d y ja k o sędzia i r z ą jz c a przed okolicznościam i w ła ­
sn eg o położenia n a św ięcie s ta n ą ć — a ro z p a trz y w sz y się w nich
dolirze o d p o w ied n ią i m o ż liw ą robotę w y z n a c z y ć sobie p o w i­
n ie n — K iedy się m ów i o z y s k a c h m a te ry a ln y c h , to w y zn a c z e n ie
sobie takiej ro b o ty n a z y w a s ię , o b ra n ie m , zaw odu cz y li K aryery — O tóż ja ch cę L u d w ik u , ż e b y ś ty w św iętsze j, w d u ch o w ej
T om II. Ż E s z r r XVII i XVIII. '
32
p ra c y o b ra ł s o b ie ta k ż e z a w ó d i k n ry e rę .— ż e b y ś w ie d z ia ł z p e ­
w n o ś c ią c o w s to s u n k u d o s w e j z d o ln o śc i u c z y n ić m o ż e sz — ż e ­
b y ś n iia t i c z u t co c h w ila łą c z n o ś ć s w e g o d z ia ła n ia z o b ro te m
w s z y s tk ic h k u le k te g o w ie lk ie g o w a r s z ta tu , n a k tó ry m s ię p ie rw o ­
tn e p r a w a P a n a łio g a wr d o s k o n a ło ś ć w z o r u ją — ż e b y ś s ię z g o ­
d ził jc d n e m s ło w e m ja k o s u m ie n n y w y ro b n ik a n ie p o p r z e s ta ł
n a te rn iż ci s ię z d a r z y k ie d y b y d ż p rz y p a d k o w y m p o m o c n ik ie m .
N o i có ż m ó w is z n a t o '! C zy ż d o z g ło s k o w a n ia o s ta tn ie j w ą t p l i ­
w e j s y lla b y nie p rz y s tą p iłe m z p ra w d z iw ie c y w iln ą o d w a g ą i
p rz e s z ło c z y ta m p r z y s z ło — w ie c z n ą s z c z e r o ś c ią '? — P a rę ty lk o n ie d o e z y ta n y c h lite r z o s ta ło s ię je s z c z e — a le te z o s ta n ą d o ju tr a ,
do p o j u t r a , do n ic w ie m k ie d y — p ó k i ty s a m , w ic h s k ła d a n iu
m i n ie d o p o m o ż e s z , c z y ty lk o b ę d z ie s z m ó g ł p r z y jś ć d o m n ie ju tr o ?
— O h ! p r z y j d ę , z a w o ła łe m , p rz y jd ę n ie z a w o d n ie i b ę d ę ci
ni ó g ł le p ie j n iż d z iś o d p o w ia d a ć .
— K ie d y ś ju ż ta k i p o c z c iw y , to s ię w y b ie rz z ra n a c h o ć b y
p rz e d ó s m ą , g d y ż p ó ź n ie j k o lo d w u n a s te j c z e k a ją m ię ró ż n e h i­
p o te c z n e s p r a w y — i w id z ie lib y ś m y s ię z b y t k ró tk o lu b in e w id z ic li w c a le , a m n ie — d o d a ł z u ś m ie c h e m , k o b ie ty w y c h o w y w a ły ,
u m ie m tę s c lm ić , o c z e k iw a ć , w y g l ą d a ć , n ie c ie rp liw ić się n a w e t—
D o ó s m e j c z e k a m c ię ze s p o k o ju o ś e ią s to ic k ą , po ó s m e j z n ic s p o k o jn o ś c ią ro z p ie s z c z o n e g o d z ie c k a — P a m ię ta j L u d w ik u ....
S ło w a K a z im ie r z a , d z iw n e z ro b iły n a m n ie w r a ż e n ie , k ie d y
z o s ta łe m s a m z n ie m i w ro z m y s ła c h . Z d a w a ło m i s ię j a k g d y b y
o tw a rto p rz e d e m n ą n ie s p o s trz e g a n e p ie rw e j w r o ta i a rc h a n io ł j a ­
k iś p ię k n y j a k s z c z ę ś c ie a s u r o w y ja k w y ro k s p ra w ie d liw o ś c i,
u j ą ł d ło ń m o ją i p ro w a d z ił m ię s z la k a m i n o w e j z u p e łn ie d ro g i —
O d c z a s u d o c z a s u m ia łe m p o c z u c ie s iln e g o p c h n ię c ia w n ie ­
z n a n e p r z e z n a c z e n ie , i w y o b r a ż a łe m s o b ie ż e ta k z ap e w n e z iem ia
w k o n ie c z n o ś ć s w e g o b ie g u p c h n ię tą b y d ż m u s ia ła . T o co po
ó w d z ie ń b y ło m i tr e ś c ią ż y c i a , z m ie n iło s ię w p rz y p a d ło ś ć j e ­
g o — N a jw a ż n ie js z e z d a r z e n ia , p rz e d m io ty , u c z u c ia w ł a s n e , ro z s tę p o w a ly s ię n a o b ie s tro n y m ej d r o g i , a j a s z e d łe m , s z e d łe m
b e z w y p o c z y n k u , b e z z b o c z e n ia , p ro s to p rz e d sie b ie — d a le k o —
a ż g d z ie so b ie c is n ą łe m to je d n o s ł o w o : „ ta m ” — R a n n ie js z a b o-
251
le ś ć nic u s tą p iła
z du szy ,
i o w szem
z c a łą s ilą o d e z w a ła sip
w ł a ś n i e , b o je d n y m rz u te m m y ś li p rz e m ie rz y łe m ile mi to p o m o ­
cy
i s z c z ę ś c ia u b y ło ,
a ja k i c ię ż a r w le c
n ib y o ło w ia n ą k u lę do nogi
c ię ż a r !
w ię ź n ia
b ę d z ie trz e b a
za so b ą,
ła ń c u c h e m p rz y k u tą — ja k i
n ie d o p o w ie d z ia n e n ig d y m iło śc i w z a je m n e j sło w o ! — L e c z
w z g lą d ó w n a w e t p rz y ją łe m z a rz e c z d o k o n a n ą , za n ie o d tr ą c o n ą
z p o ło ż e n ia m e g o o k o lic z n o ś ć .
P o d łu g ra d y K azim ierz a w ipe s ta ­
n ą łe m n a p rz e c iw n ie g o ja k o s ę d z ia i rz ą d z c a w s z e c h w ła d n y .
N a z a ju trz
K azim ierz je s z c z e s fe ry
s to ic y z m u nic p rz e s tą p i! z a ­
p e w n ie , k ie d y ju ż do d rz w i je g o p o m ie s z k a n ia s tu k a łe m — R o z ­
m ó w iliś m y
się ta k d o b r z e ,
o s ta tn ie
z a w ie s z e n iu
w
p rz e c z y ta li so b ie
p o z o s ta w io n e
ta k w y ra ź n ie
w s z e lk i ro z d z ia ł z n ik n ą ł — u jrz e liś m y się tu ż
s a m e m s ło w e m
n a u s ta c h
i te
lite ry — że m ię d z y
nam i
o b o k sieb ie z tern
i z tą ż s a m ą m y ś lą
w s e rc u , k ró tk o
m ó w ią c o b ra liś m y s o b ie też s a rn ą k a ry e rę .
W e d łu g z a m ia ró w n a s z y c h c z e k a ło
d n ic h s o b ie
g o s p o d a rs tw B y s tro w o li
n a s u p o rz ą d k o w a n ie s ą s ie ­
i K rz y w c a — c z e k a ły co ra z
d a le j ro z p ro m ie n ia ją c e się. p rz e d s ię b ie r s tw a , a w e w s z y s tk ic h , d o ­
b ry b y t i w sp a rc ie d ru g ic h b y ły o g ó ln ą s u m m ą je d y n ie u p ra g n io ­
n y c h k o r z y ś c i— N ic z d z iw ił się te ż K azim ierz g d y m u o p rz y ś p ie ­
s z o n y m w y je ź d z ić
z W a r s z a w y w sp o m n ia łe m — a le z a p y ta ł m ię
c z y w ie c z o re m do M aryi R e g in y p rz y jd ę ? — m im o w o ln ie zm ię sz a le m się ta k
p ro s tc u ii w y ra z a m i
o b r a k u c z a s u , o w y k o ń c z e n iu
s a — K azim ierz
i coś
b ez
z w ią z k u n a d m ie n iłe m
s p r a w y m o je j, o a k ta c h m e c e n a ­
z u w a g ą p o p a tr z y ł n a m n ie
w y m ó w k ę , a le d la tego je d y n ie , że j a k
d a n ie m z d o b y w a ć u fn o ści m o je j — w g łę b i
n ie ra z p o te m , z a k ło p o ta n ie
się
m oje
i p rz y ją ł
na
p o zó r
w id a ć b y ło , n ie e lic ia ł b a ­
z a ś d u s z y m ó w ił mi
w y tłu m a c z y ł s o b ie
na
pe­
w ie n ro d zaj p rz e s a d z o n e g o a s c e ty z m u i n ie w c z e s n e j d u m y — Z d a ­
w a ło m u się że
kicli
po ro z m o w ie n a s z e j
u n ie sie ń w je d n o s tk o w e
lę k a m
k o c h a n ie
w s t y d z ę n a w e t lego o b ja w u ja k o
s ła b o ś c i
m ia ro m p la n ó w n a s z y c h — O ho! je s z c z e
s o b ie , i m iał s łu s z n o ś ć , b y ła
tro c h ę
tv je j c z y ta n iu o m y lił.
się
z p e łn o ś c i m ę z-
p rz e r z u c ić ,
a
m o ż e leż
n ie o d p o w ied n iej
je d n a
litera!
ro z ­
p o m y ś la ł
to je d n a lite r a je s z c z e — ty lk o się
Z a p o w ro tem ilo dom u c h c ia łe m d ad z w y k łą l e k c ję
Ile liisi —
p o m ó w ić z n ią o d a lsz y m n a u k ro z k ła d z ie , w s k a z a ć d z ie lą z k tó ry c li b y m o g ła s a m a n a s tę p n ie
z b ie ra ć
w ia d o m o śc i; c h c ia łe m j ą
w r a d y i o b ja ś n ie n ia n a c z a s d łu g i z a o p a trz y ć , a le mi p o w ie d z ia ­
n o , że
M a ry a R e g in a w s tą p iła po n ią
z R o m u a ld e m , i w y w io z ła
n a j a k ą ś za m iasto p rz e ja ż d ż k ę .
— J a la m z niem i je c h a ć n ic m o g ła m , z a k o ń c z y ła p a n i A g n ie ­
s z k a , a le też m a m n a d z ie ję
żc
n ie d łu g o
w ró c ą
bo
się
p rz e d
d z ie s ią tą w y b r a li— M ary a R e g in a p ro s iła a b y łłe łu s i b ia łą w ło ż y ć
s u k ie n k ę — B o d aj c z y m i
je j ty lk o
na
tak s ię d o m y ś la m — n ie c h ż e irli p an
Z a c z e k a ć ? ...
aż się
g w a łt o w n ą c h ę c ią
sam
s ieb ie p rz e lą k łe m ja k m i to s ło w o
w s e rc e u d e rz y ło — b y ła to i c ie k a w o ś ć r o z ­
d r a ż n io n a do n a jw y ż s z e g o
s to p n ia i p o trz e b a s p o tk a n ia
w o k o z tą k o b ie tą te ra z , g d y
m o ra ln e g o
ż y c ia ,
d u m a i p ra g n ie n ie
w id z ia łe m
— alit
B ie la n y nie za w ie ź li — coś
tu ta j z a c z e k a .
w z m o c n io n y
tak s iln y p rz e c iw n ie j się
c z u łe m , b y ła
je j d a w n o
ju ż nie
— w c z a sie k tó re j
p o s ta ­
daw no,
tę s c h n o — bo
c a łą d o b ę
c o , le cz n a jp e w n ie j
J u ś c ić M ary a
R e g in a
to
i
b y ło to , j a sa m
o k ro p n e g łu p s tw o m o je .
kochać
m ię
n ie m o g ła , sa m
r o z u m ie m — K tó ż b y k o c h a ł c z ło w ie k a , c o k o c h a ć
m o ż e ? — lei
oko
o d w e tu — i
n o w iłe m s o b ie że je j w ię c e j w idzieć nie b ę d ę —
n ic u ie m
s ię
n o w y m n a d p ły w e m
ś m ie s z n o ś ć i n ie d o łę z tw o —
to
d zisiaj
a ż do g łu p s tw a
A b sa lv o te M aria R e ­
g in a !
O tó ż je d n a k w ta m te j c h w ili nie, z g łu p ia łe m z u p e ł n i e , . . . ty lk o
u c ie k łe m
z dom u.
z a c z ą łe m
d o p ie ro
w te d y s p o s trz e g łe m
Na
u lic y
o b e jrz a łe m się
w k u lo
g d z ie p ó jd ę i co zro b ię z s o b ą ?
ja k mi
d o ty c h c z a s o w e
m o w ie d z y w te d w a m a g n e s o w e b ie g u n y
i m y śle ć
P ie rw s z y ra z
ż y c ic w s ią k a ło
mi
s w o je — p a ła c Z a łu ­
s k ic h , i d w o re k ś l u s a r z a — P o z a n iem i c z c z o ś ć m ię o g a rn ia ła z u ­
p e ł n a — Im d łu ż e j n a d tein s ię z a s ta n a w ia łe m , te in z ro z u m ia lsz e m i
i ś w ię ts z e m i s ta w a ły s ię d la m n ie K a z im ie rz o w e s ło w a — G d y b y
n ie
o n , k to
w ie , c z y m a r z ą c
p rz y b o g a tsz e m
s w o je j
c ią g le
n a jw z n io ś le jsz e
w ła s n e g o s z c z ę ś c ia z a s o b ie ,
o g r a n ic z y ł
tern
k ó łk ie m
c z a ro w n e m
n ie b y lb y m
m a r z e n ia ,
k a ry e ry
— w k a ż d e j c h w ili
2o3
miałhym piękne i dobre w około— zkądżc by mi się wzięło nie­
dostatku, dobra i piękności, gwałtowniejsze uczucie?
też znowu i
tyle nudów,
A gdyby
kółko owe zamknęło się przedemną— to po za nieni—
takie wyparcie z właściw ej kolei — takie odurzenie
wśród nieznanych przedmiotów, że aż serce schnie— Mogłem so­
bie najlepiej stan 6\ y wyobrazić przez tę dnia jednego połow ę,
której nie mogłem ani do przyszłości obranej w cielić, ani Maryi
Reginie lub U dusi oddać. W yobraźcie sobie pudełko gdzie b y­
ły
klejnoty
a
które dla
przewiezienia
kilku szpilek albo tym
podobnych gracików , trzeba sieczka lub otrębami dosypać — S y ­
pałem otręby i sieczkę — Narady z mecenasem — w izyty u ludzi
którzy mię nic a nic nie obchodzili— gazety w kaw iarni— krótką
przechadzkę po niesmacznym obiedzic — nakonicc dosypałem aż
do ciemnego wieczora, (t tej porze, według w nioskó w moich —
llelusia już oddawna do domu wrócić musiała, a je ś li Marya Re­
gina zabawiła u niej trochę dłużej na pogadance, to zapewne te­
raz koniecznie odjechać je j wypadło, gdyż jako słyszałem z rana,
pani pułkow nikow a z panna Ireną w gości jej się obierały.
Kiedy przyszedłem do domu, z wiclkiem podziwianiem mojetn,
zastałem samego ślusarza tyłka ;
powiedział mi że Ilelusi nie od­
wieziono wcale i że przed wieczorem Romuald przyszedł prosić,
aby matka je j także na wieczór do Maryi Reginy poszła.
Smu­
tno mi się zrobiło — Oni tam w szyscy zgromadzili się razem —
czas im biegł prędko — swobodnie — na muzyce, śpiewie, rozmo­
w ie — i nikt zapewne ani wspomniał o mnie, za mną nikomu tęsclino nie b y ło !— Dziwne wrażenie osamotnienia padło m i na du­
szę—a padło tern boleśniej że sobie powiedzieć musiałem: tak bę­
dzie teraz na całe życie twoje. Ob! gdyby ło '‘ już można było
wziąść się do krw aw ej najtrudniejszej pracy!—W podobnych irtyślaeh zatopiony siedziałem
u siebie przed stolikiem ,
świeca zapalona stała i nowe jakieś dziełko
na którym
nie czytane lecz
roztworzone leżało.
— Fanie L u d w ik u ! zawołał niespodzianie czysty głos U dusi
z ogródka.
254
P o b ie g łe m n a b a lk o n i u jrz a łe m j ą o p o d al n ie c o w ra z z m a tk ą
w c ie n iu s to ją c e .
— . l a k też (o p a n ie p ó ź n o
d zisiaj
w racają, — rz e k łe m .z le k k ą
w y m ó w k ą — b o m j a m im o w ie d z y p o w ro tu
ich
n ie c ie rp liw ie
w y­
g lą d a ł.
— P r a w d a że późno — a le
n am tru d n o b y ło sifi r o z e j ś ć — o d p o ­
w ie d z ia ła p a n i A g n ie s z k a .
— 1 c z e m u ż to p a n n ie p r z y s z e d łe ś k ie d y , j a k M ałg o sia p o w ia ­
d a , la k w c z e ś n ie do do m u w r ó c iłe ś ? o d e z w a ła s ię z n o w u ll c lu s ia —
b ra k n a m b y ło p a n a b a r d z o — j a c ią g le m y ś la ła m o tć m , cz y p a n
nie c h o ry ty ł k u — S z c z ę ś c ie m że ś w ia tło w o k ie n k u s p o s tr z e g łe m ,
ho z n ie sp o k o jn ą m y ś lą a ż do j u t r a b y ła b y m c z e k a ć m u s ia ła —
le c z p a n
—
nie c h o ry p rzec ie?
N ie. z d ró w i w d z ię c z n y za p o c z c iw y c h s e r c tr o s k liw o ś ć .
— No, to d o b ra n o c j u ż — w y m ó w k i do d n ia ju tr z e js z e g o z o ­
s ta n ą .
— W d z ię c z n y m
—
W s z y s c y się
b ę d ę i z a w y m ó w k i.
n a n ic z ło ż y m y — M ary a R e g in a
k a z a ła
po­
w ie d z ie ć p a n u ...
—
M a ry a R e g in a ? d rż ą c y m p o w tó rz y łe m g ło s e m i p r z y d a łe m :
C óż M a ry a R e g in a p o w ie d z ie ć m i k a z a ła ?
c z y ła z a c z ę ty c h w y ra z ó w i w n a jw ię k s z e j
g d y ż ll e lu s ia nie k o ń ­
z a w ie s iła
m ię n ie sp o -
k o jn o ś c i— O d g a d u ją c n ie c ie rp liw o ść m o ję k la s n ę ła w rę c e ty lk o i
z a w o ła ła :
— Aid ja k i p an c ie k a w y ! m o g ę p a n a u k a ra ć za to , że do n a s
w w ie c z ó r n ie p rz y s z e d łe ś .
— P r o s z ę p a n i A g n ieszk i
w d y ja m
t
n ie c h m ię H e lu s ia nie
k a rz e , d o p ra ­
nic nie w in ie n ,— m o d liłe m się do ś lu s a r z o w e j.
- A w ię c , rz e k ła z n o w u n a je j w s ta w ie n ie s ię c ó r k a — M a ry a
R e g in a k a z a ła p a n u p o w ie d z ie ć ... le cz z n ó w u r w a ła s w ą - tn o w ę —
J u ż się te ż i g n ie w a ć tro c h ę z a c z y n a łe m .
—
Cóż k a z a ła — n o , d a le j, — rz e k łe m z n a le g a n ie m .
—
T o co p a n s ł y s z y , d o s ło w n ie p o w ta rz a m — N a p o ż e g n a n ie
w z ię ła m ię z a rę k ę i rz e k ła :
„ P o w ie d z p a n u L u d w ik o w i...'! ale
p o te m u m ilk ła i nic w ię c e j nie p rz y d a ła .
C z e k a ła m
p rz e z
cliw i-
lę, nakonicc p rzy rze k łam jej że p o w tó rzę m ilcz en ie— M arya R e g i­
n a się u śm ie c h n ę ła , p o c a ło w a ła mig w cz o ło , i n a z w a ła , ale to
w y raźn ie n a z w a ła — sw oim a n io łe m ,— A nioł zn a czy w iern eg o pos ła n n ik a — Jestem nim , w y pełniłam zlecen ie— żegnam w igo p an a —
D obranoc!
— D obranoc aniołow i, p o w tó rzy łem za o d c h o d z ą c ą i b ło g o sła ­
w ieństw o ż y w em uczuciem z piersi mi się w y d o b y ło : b o d a jb y ś
n ig d y d łu g o nie c ie rp ia ła , ty m ój p ra w d z iw y d o b ry c h s łó w
aniele!
Istotnie, w ow ej chw ili n ajlep szein sło w em d la innie b y ło ow’e
nied o k o ń czo n e M aryi R eginy polecenie. I zy w niein b ły s k a ła
n a d z ie ja , cz y ob ietn ica ? nie w iedziałem — c z y n a w e t w ró c ę do niej,
cz y się z nip w idzieć jeszcze b ę d ę ? sam sobie lńe staw iłem ostateczn eg o za p y ta n ia — Ale p e w n y b y łem że w n ie dom ów iouyin
ciągu je j m y śli jakieś w y n ad g ro d zen ie o k ru tn e g o ż a rtu le żało —
p e w n y b y te m z re s z tą że w sp o m n iała o m n ie ... ja k ? c o ? d la cze­
go? nie p rz y s z ły mi do g ło w y te ro z w a g i. P ierś w olniej o d etch n ę­
ł a , z a sn ą łe m pod w p ły w e m n ie o k reślo n y ch , .le cz praw ic p o ciesza­
ją c y c h w ra ż e ń — N iech mi .te ż kto tłu m ac zy to w sz y stk o ?
N azajutrz b ard zo w cześn ie u pom niałem się przez M ałgosię o
w idzenie lle lu s i— Z a danem p ozw oleniem z s zed łem n a dół i z a ­
stałem j ą s a m ą w pokoju, g d y ż m a tk a w y s z ła z K arnikiem po
sp ra w u n k i n a m iasto , a ojciec d aw n o ju ż b ył u w a rs z ta tu s w o ­
j e g o —D zie w cz y n k a siedziała i s z y ła bard zo p iln ie— czoło je j b y ­
ło ta k p o godne, ta k ja s n e m y śla m i, żc się aż b iclszem niż z w y ­
kle zd a w ało — tw a rz y je d n a k sw o b o d y uśm iech nie ro zk w ie­
c a ł— i o w sz em , głębokie ja k ie ś zadum anie w ry s a c h je j o s ia d ło —
N a m oje w ejśc ie p o dniosła sp u szczo n e ku robocie o c z y — i w y c ią ­
g n ę ła rę k ę w m ilcz en iu — ł siadłem n ap rzeciw niej ró w n ie m ilcz ą­
cy i p atrzy łem w je j prom ienne ale z a w sz e prom ienie n ib y w g łą b
ku w ła sn e m u sercu spojrzenie.
— B y liśc ie w ięc w czo raj na B ie lan a ch ? rzekłem w reszcie po
chw ili.
— B y liśm y — o d p ow iedziała kró tk o llelu si,i, ale g ło s je j w y d o ­
b y ł się z s e rc a takim p ełn y m , d źw ię czn y m i w z ru sz o n y m , żc się
2 5 ()
w
nim
o tlc z w a to
c a le
b o g a c tw o
ś w ie ż o
u z b ie r a n y c h
w sp o ­
m n ie ń .
— Ś p ie w a liś c ie ,
m ó w iłe m d a le j — g ra liś c ie , p rz e z
c z ó r , r o z m a w ia liśc ie
s w o b o d n ie
i d o b rz e w a m
c a ły -w ie­
b y ło
n a ś w ię ­
cie ...
—
P r a w d a p a n ie I .u d w ik u — d o b rz e n a m b y ło n a s w ic e ic —
ta k d o b rz e w c z o r a j, że k ie d y sia d ła m sobie n a d b rz e g ie m W is ły
w B ie la n a c h i k ie d y
s w o im — to
M a ry a R e g in a s ia d ła
n a g le u c z u ła m , j a k
gdyby
p rz y
m i sip
m n ie
z b ra te m
p rz e s z łe i p rz y ­
s z łe ży c ie w o b e c n a c h w ilę z b ie g ło — N ic p ra g n ę la m a u ż y w a ła m —
w ie c z n o ś ć
ś w ię ty c h
w n ie b ie
m u si
c h w il p o d o b n y c h — i d z iw n a rz e c z
tek j e s t w n a tu rz e :
p ie r w s z e
bydź
n ie z a w o d n ie
n a w e t , bo
te ra z
ciąg iem
w ie lk i s m u ­
liśc ie o p a d a ją - p ie rw s z e p ta k i o d ­
la tu ją — p o ż e g n a n ie c z u ć w k a ż d y m s ło ń c a p r o m ie n iu — M nie je d n a k
z a c h c ia ło się n ie śm ie rte ln o ś c i ta k ie j— M nie żal b y ło , c z y
pan
u
w ie rz y ? ż a l b y ło że w o d a p ły n ę ła !
—
A w ię c b y ł i ż a l ja k iś ? — to d o b r z e — s z c z ę ś c ia
z a w s z e się lę k a łe m
b e z ż a lu
p rz e s ą d n ie .
— D o p r a w d y ? — n o w id z i p a n , j a p rz e d c h w ilą o tein w ła ś n ie
m y ś la ła m —le c z po
d a je — w s z y s tk o
cież
są
d la
b ą d ź c h w il i,
d z ie lo n ą
cóż j a się m a m l ę k a ć ? W s z y s tk o
co m i s e r c a lu d z k ie
m o jej
u m a rłe j
w ja k i ć m b ą d ź
n ic d la m nie — G d y b y m
w ra ż e n iu , z j e j
się s p o s tr z e g ła , to b y m
s ię n ie z a w o d n ie
n ic j e s t w c a le — W c z o ra j n a d W i s ł ą k ie d y
to j a p o c z u ła m , ja k
gdyby
w k tó re j
w sp o m n ie n ie m
mi
ro z ­
p rz e ra z iła o k r o ­
p n ie i s a m e j s ie b ie i s z c z ę ś c ia m o je g o — a le ta k nie
c e u d e r z a ło ,
co m i B óg
d a j ą — w s z y s tk o io p rz e ­
je s t — o h !
n a jra d o ś n ie j
ser­
w e d łu g s w e j o b ie tn ic y
p a n ie L u d w ik u ! o n a m n ą s ię s ta w a ł a — a ż o cz y z a m k n ę ła m , aż
tw a r z w rę c e u k ry ła m , ż e b y m i to z m y ś li nie
u ciek ło — „ Ż y j ,
ż y j te r a z " — p o w ie d z ia ła m je j n a w e t— A M ary a R e g in a nie
m ia ła m n ie, z d a w a ło s ię
rz u c iła m
ty l k o ,
w je d n y m g ro ld e
je j , że j a
zro zu ­
z tę s e b n o ty ja k ie ś ż y c z e n ie
i tro c h ę p o ła ja la m ię
za to, że w ię c e j
u c z u c ia
z a m k n ę ła m n iż g o .te ra z c z u ć b ę d ę m o g ła ty m
c o m n ie p o k o c h a ją — N ie e h c ia ła m się tłu m a c z y ć — s a m a nie w ie m
c z e m u , a le z d a rz a ją się c h w ile , w k tó ry c h n a w e t d ź w ię k u je d n e -
237
go słow a skąpig. 'łoje milczenie musiało pana Roihualda
zniecierpliwić, dokuczył mi też praw ie— Odezwał się takim sm u­
tnym głosem, jak gdyby istotnie z duszy, a nie przez żart mó­
w ił:—„W iesz co Mąryo Regino? kto Helusię pokocha umrzeć po­
winien prędko — sam dla siebie, żeby tę chwilę swćj duszy
wprost przed Bogiem staw ił—a kto od Helusi kochanym będzie,
umrzeć powinien prędzej jeszcze, żeby skarbów takiego kocha­
nia we własnem ubóstwie nie zm arnow ał—żeby jej wiarę i pa­
mięć zostawił.” Już też na te słow a wytrzymać nie m ogłam—
Mój Boże!, zawołałam , co wy mówicie o grobach i śmierci? Czyż
w y nic wiecie, że właśnie moja um arła zm artwychwstała i że
mi w sercu żyje.” Pojęli mię nakoniec. Marya Regina upieścila
mię tak serdecznie i on był taki szczęśliwy— a ja!... panie Ludwiku—
ot, gdy wszedłeś, myślałem sobie czy to nie zbytkiem już.
Naprawdę zrozumieć tej Maryi Reginy nie mogłem — czyliżby .
rzeczywiście w miłość Romualda niew ierzyła, a wzajemności He­
lusi nie przypuszczała nawet?... Lecz jeśli przypuszczała — to
któż pozwolił jej dyamentowemu sercu, z serc krw ią nabiegtych
wydobywać nicodgadniętc w swych skutkach wrażenia?— W spo­
mniałem sobie mój bliski o d jaz d ... położenie Helusi zatrwożyło
mię tern bardziej.
Siostrzyczko, rzekłem jej poufnie, gdyż od jakiegoś czasu nie­
raz już mówiąc do niej używ ałem tego w yrażenia, a zdarzało
się nawet że prostem „Helusi” zastępowałem je mianem — Sio­
strzyczko, pamiętasz jakieśmy to pierwszy raz długo i szczerze
rozmówili się w ogródku? Byłaś bardzo smutna i znękana—ja ci
mówiłem wtedy, że nieszczęście grzechem je s t—a szczęście pra­
wem człowieka i silą jego do cnoty—uwierzyłaś mi— dzisiaj tak
szczęśliwą jesteś, że się już zbytku obawiać zaczynasz— Niewiem
czy mię za wielkiego dziwaka nie weźmiesz, ale-bym chciał
znowu tak cię przeciw radości uzbroić, jak przeciw cierpieniu uzbroileiu—Praw da, że to okropnie potworna nauka— szczególniej
gdy ją z pozorów kto sądzi— W ym agać od człowieka aby wie­
cznie termometr jakiś we własnej piersi trzymał i nad wskazane
T o n 11. U s m XVII i XVIII.
’
33
2S8
przepisam i stopnie ani m u spadać, ani w znosić sit? nie dozw alał,
to jak ieś bezbożnej arytm etyki zadanie —Locz ja go tobie nie n a ­
rzucam siostrzyczka! bądź szczęśliw ą o ile nią bydź możesz w e­
dług natury sw ojej— tylko bądź szczęśliw a usposobieniem i stanem
w łasn ej duszy — Nie bądź nigdy szczęśliw a rzeczą, zdarzeniem ,
o s o b ą — W ierz m i, H elusiii, rzecz każda się zu ży w a; zdarzenie
każde przem ija— osoba każda zaw odzi...
— Panie L udw iku, co pan m ó w isz ? , przerw ała mi z żyw o­
ścią. Osoba każda zaw odzi... więc nie kochać nikogo?... wipe po
co ż y ć ? —
Sm utnie się uśm iechnąłem .
— I kochać m ożna, i żyć m ożna— o d rzek łem ; ty lk o na ślepo
ufać nie p o trz e b a —Zaw ód nie jest oszukaństw em — Zaw ód leży
najczęściej w konieczności charakterów lu d zk ich - które się ciągle
, rozw ijają z tla przyjm ow anych i daw anych w rażeń. To co przyj­
m ujesz, zaprow adza w osobistości twojej n o w ą zupełnie kom binacyp, rozw ija w. niej now e p ierw iastk i, lub ju ż rozw inięte prze­
k s z ta łc a ,— to co dajesz pod pew nym w zględem , też sam e sp ra­
w ia sk utki, w ydobyw a now e siły z tw ej duszy, w grp w p ro w a­
dza now e w ładze tw ego j e s t e s t w a - Z drugiej strony z a ś , d ający
i przyjm ujący, tak jak ty , je s t pod w pływ em rozlicznych przem ian
w stanie ducha w ła sn e g o — Dziś, dajm y na to, m asz serce ufn e,
sp o k o jn e , bezśw iadom ie bogate niew yczcrpniptą zdolnością koe h an ia— spotykasz człow ieka nam iętnego, którem u sm utno n a
św ięcie bo chce coraz w ięcej, coraz inaczej bydź kochanym —
C złow iek taki przeczuje sk a rb y tw ojej m iłości, zapragnie ich ko­
niecznie i sam em pragnieniem tak sip upodobni z to b ą , tak zje­
dnoczy, tak uśw ięci, żc ty która kochać m ożesz, pokochasz go
n iezaw o d n ie—Potem w tw ojej duszy kochanie rozw ijać sip będzie
n a w yrozum iałość dla b łędów ukochanego, n a w sparcie jego s ła ­
b ości, n a uszanow anie dobrych jego przym iotów , na chęć w spól­
nego z nim po drudze czynów i ulepszeń p o stę p u — n a przyjaźń,
ale zaw sze jako w yższe i szlachetniejsze kochanie— W jeg o du­
szy u zyskana m iłość tw oja przyniesie chwile sy to śc i, zaspokoje­
nia — a z chwili następnej, niepoham owane pragnienie now ych
w rażeń — potrzebę now ych i innorodnyeh zasiłków w y w o ła —
W szakże to będzie zawodem Ilelusiu?...
— Brzydkim , szkaradnym zaw odem , rzekia po chw ili n am y­
s ł u — ale gdy b y się też spotkały takie dw ie dusze n a św iśc ie ,
któreby za każdą chw ilą życia, szły w przem ianę jednoczesną i
odpow iednią sobie; — gdy b y dar każdy i przyjęcie każde rozbu­
dzało w nich zaw sze takie w ładze jedynie, które się w zajem nie
w spierać i uzupełniać m o g ą ,— to cóż Panie Ludw iku?
— łla , to byłby ideał zapew ne — lecz dzisiaj moja Helusiu! idcały tak obce naszej ziemi, żeśm y je aż w szystkie razem Panu
Bogu do nieba wrzucili.
C hciała coś odpowiedzieć na to, ale dzw onek dał się słyszeć
przy drzw iach w chodow ych i lubo tyle osób przy jść m ogło o,tej
porze—jam się dom yślił zaraz, że to Rom uald wchodzi, bo tw arz
H elusi ożyw iła się rum ieńcem , jej oczy blaskiem roztłiły.
M ałgosi w dom u nie Ryło, poszedłem w ięc otw orzyć — W clio-.
dzącego tak prędko do siebie na górkę zaprow adziłem , że naw et
czasu nie m iał o dom ow ych się w ypytać — Zdziw ił się trochę
w idząc w szystkie moje papiery i książki w nieładzie — bo je też
po całym pokoju rozrzuciłem — od samego rana pakow anie icli
m ając w zam iarze, chciałem każdą raz jeszcze p rzejrzy ć, rozgatunkow ać, lub też g d y b y się zdała n a c o , Helusi zostaw ić.
— L udw isiu, cóż to znaczy przez B o g a , czy do mojego ce­
chu przystajesz na rzem ieślnika — m ógłby kto pom yślić że już
tutaj od tygodnia m ieszkam .
— A tym czasem om yliłby się w ch ro n o lo g ii, bo raczej po
tygodniu m ógłbyś tu zam ieszkać.
■— Jak to po tygodniu?
— Bardzo prostym sposobem — w tenczas g d y już w yjadę.
— Jesteś dzisiaj enigm atyczny jak k ab ała panny Lonorm and—
co to znaczy: „ w y ja d ę ” — gdzie w yjadę? po co w y ja d ę ? — Zkąd
w y jad ę?
— Rozw iązanie jak najłatw iejsze — w yjadę na w ieś — w y ja­
dę po to żebym gospodarow ał — w y jad ę z W arszaw y .
200
— T a , ta , ta , ta. Jakim żo cudem ów projekt tak nagle do
g ło w y ci przyszedł.
— Zdaje mi sip, żo od pierw szego ponow ienia znajom ości n a­
szej, w iedziałeś już żc w W arszaw ie nie m ieszkam i tylko w niej
dla ukończenia m ajątkow ych interessów baw i?.
— W ięc sip ma rozum ieć, że je ukończyłeś zupełnie.
— Tak jak g d y b y ...
— Jeśli nie zupełnie, po co w yjeżdżasz?
— Przypom nę ci tę m ałą okoliczność jed y n ie , że m ajątkow e
interesa inogą mnie na w ieś pow ołać także.
— B odąjbyś na w si i w m ieście w szystko co do g rosza s tra ­
c ił , ty chciw oszu n ieznośny, co nas porzucasz w tedy w łaśnie,
gdy podstępam i i sztuką m agiczną w serca nasze najdalej się
w k rad łeś.
— Przynajm niej poczciw y ze m nie z ło d ziej, bo w am z nich
pew no nie wiele n a tęsclinotę i żale po sobie zabiorę.
— Tak ci się zdaje panie L u d w ik u ? No p ro szę, co też rozu­
m iesz przez to słow o „ w iele" a lb o : „niew iele."
— W iele, znaczy tyle n a p rz y k ła d , ile dajesz operze w łoskiej
w Paryżu.
— A niech j ą w szy scy djabli porw ą!
— Ile dajesz śpiew om w ielkopiątkow ym w Rzymie.
— N o, no, jeszcze bym ci m ógł dzisiaj i te śpiew y darow ać.
W ięc ile dajesz piosnce Hclusincj.
— Rozum iem , io ma bydź w iele — A nic wiele?
— Nic w iele, znaczy tyle ile dajesz mi.
Masło m aślane, — przecież ja w łaśnie chcę wiedzieć ile to
w ed łu g tw ojego rachunku daję ci niby.
— A zatem ty le , ile dajesz m uzyce Glucka, Melmla.
— B odajby się przepadła!
— Ile dajesz Bon Juanow i Mozarta.
— Poszanow anie, poszanow anie n ajgłębsze.
— Ile dajesz tej zw rotce... co ją Anna śpiew ała.
R om uald od początku naszej rozm ow y ciągle chodził po pokoju,
p rzerzucał w książkach, zagląda! w papiery— ale na ostatnie słq-
w a m oje s ta n ą ł ja k w ry ty , najpierw- się. za czerw ie n ił, potem blad ł
coraz w ię c e j, oczy m u św iecić z a c z y n a ły , n ib y d w a m igotliw e
fajerw erk i w g ło w ic , sk ó ra n a po liczk ach d rg a ła n e n v o w c in s w o .
jem drg an iem — w id a ć b y ło że s e rc e g n ie w e m w z b ie ra — aż
nareszcie g n ie w sło w am i w y b u c h n ą ł.
— O li! te raz ju ż w iem w s z y s tk o , rzek ł sz y d e rc z o w o ln y m i
ucin an y m g ło sem — C hciałeś m i k oniecznie w tw a rz rzu c ić to
imię — b o ś s ły s z a ł że się z niem z a w s z e ja k z w ró ż b ą n ie s z c z ę ­
ścia s p o ty k am — A rcy szla ch etn ie d o p raw d y ! — C h ciałe ś m ię p rzes trz e d z , że j a p u s ta k szalo n y kocham i zapom inani, w ięc też
w żad n ej ch w ili w ła s n e m u sercu i w ła s n e j pam ięci w ie rz y ć nie
pow infbnem ;— arcy -m o raln ie bez w ątpienia! C hciałeś potem iść m o­
że i przed u cz en n icą tw o ją ro zw in ąć to w p o ró w n a w c z e j łek cy i,
k tó ra b y n a k o rzy ść professora w y p a ś ć m u sia ła — arc y -m ą d rz ę L u ­
d w ik u !— T rudno zap rzeczy ć, s z la c h e tn ie , m oralnie i m ą d rz e !— nicdarm o tćż M arva R eg in a u d d a w n a m ó w iła m i, że tob ie ty lk o po­
d o b n y człow iek m oże kochać H clu się — J a w te d y śm ia łem się
z tego, dziecinne przy p o m n ien ie... g ło s ja k iś w ła s n e g o serca w ie ­
rz y ć tem u niepoz w ala ł.
— G łos m iał w ie lk ą s łu s z n o ś ć , R om u ald zie.
— A le przy p o m n ien ie k ła m a ło — N ie, L u d w ik u , g d y b y ś nie
b y ! pod w p ły w em o sobistego ro z d ra ż n ie n ia — znam cię d o b rze,
n ig d y b y ś żartobliw em w y rażen iem b o l e ś c i s e rc a m ego nie p o trą cił.
Ż e b y ranie się tak z d a rz y ło , niedziw zaiste! — ale tobie — p rz y ­
p ad k iem aż po w n ętrzn o ści szarp n ąć? oh ! nic w ierzę — M usisz
w y j e ż d ż a ć ż a ł u j e s z ? — kto wie. m oże z a z d r o ś c is z — w ię c też
n a upom inek, zw ątp ien ie ch c esz zo sta w ić m nie i je j. .
— Jak i ty n ie sp ra w ied liw y je d n a k — a zd a je ci s ię , że ko­
ch asz i sz c z ę śliw y m je s te ś — P ow iedz m i , k ie d y ż ty o g arn iesz
ś w ia t c a ły m iłosierdziem i p rze b a c z e n ie m , je ś li w ch w ili p o d o ­
bnej n a w e t n a gniew ' i potępienie, s e rc a ci w y sta rc z a ?
R om uald ju ż przez sam o w y p o w ied zen ie ją trz ą c e j go m y ś li, u ła ­
g o d ził się tro c h ę , m oje s ło w a sm u tn o w y rzecz o n e ro z b ro iły go
do r e s z t y — ale n iechciał tego d ać poznać — w zią ł ja k ą ś k sią ż k ę ,
c isn ą ł n ią o s tó ł, i niby p rzed rz e ź n ia ją c y m o d ez w ał gię topem ;
262
— Herkulesowa siła argumentów, — golów mi dowieść że' to
ja mu na nogę nastąpiłem, a nie on m nie, chociaż j.i siedzę cielio a 011 w kolo się kręci.
Piękny lalen l, do pozazdroszczenia!
słowo honoru daję.
— Po ro szydzisz, kiedy się już gniewać przestałeś—rzekłem
do niego z uśmiechem.
— On mimowolnie rozśmia! się także, ale ezolo do surowego
marsa przymusi! i odpowiedział jak dziecko rozdąsane:
— To mię przeproś przynajmniej, — Przepraszam za niedorzeczność tw oją własną.
— O jezuita! — moja niedorzeczność? — a powiedz sam szcze­
rze, czy mi nic chciałeś dokuczyć.
— Chciałem.
— . A dla czego chciałeś"?
— Żebyś pii powiedział co takiego, co by mi dało prawo do
poufniejszćj rozmowy.
— Patrzcie m i! ja k Tayllerand — wstydź
nie lepiej było wprost, ja k przyjaciela,
się L u d w ik u ,, czy­
o co chciałeś zapytać—
Mnie na prawdę przykro się jakoś zrobiło — Nic jest ci to zbro­
dnia tak wielka
w dwudziestym roku zakochać się szalenie,
potem zerwać wszelkie stosunki
i miłość ową
a
w niepamięć pu­
ścić — Lecz już ci się przyznałem jakie to dziwne w duszy mo­
je j zostawiło usposobienie— Słabość jakaś, czy przesąd, nie wiem,
lecz wiem z pewnością żc mi dolega. Na cóż było dolegliwość
wzruszać — by mi podkraść tajemnicę, by uczucie zbadać"? a toż
ja przecież nie wstydzę i nie ukryw am się z niemi — Wolno mi
więc m ówić o tein, żc kochasz lłclusię.
Romuald skoczył mi na szyję — w ycałow ał na wszystkie stro­
ny i zaw ołał:
— L u d w isiu ! mów o tern od rana do wieczora, zobaczysz jak
cię słuchać będę — a toć
mi tylko
tego już było do. szczęścia
potrzeba —Chodziłem między wami nieśmiały ja k
w inowajca —
Zdawało mi się żc kiedy w y wszyscy, którzy takie
śliczne rze­
czy o miłości rozprawiacie, jeszczcścic się nic poznali że ja w Helusi na śmierć i życie zakochany, to chyba dla tego jedynie, że-
203
śc ic nie p rzy p u ścili b ym ja p ustak, j a lo i r , ja n ieg o d ziw iec m ó g ł
sic n a tak ą ś w ię to ś ć zd o b y ć — Z a cz y n a łem
w ątpić — ale
teraz
p o c ie sz y łe ś
m ię
mój d r o g i, ty p o w a ż n y , ty K ato,
n aw et sam
o sob ie
I .u d w ic z k u - - k ied y ju ż ty
ch c e sz m ó w ić o tern ze m n ą —
to w s z y s tk o dobrze p ójdzie. N o , m ó w ż e , słu ch am ja k w id z isz .
W e s o ło ś ć R om ualda
w y d a ła mi sig
p rzynajm niej ja k m azurek
w tej ch w ili tak d ziw n ą ,
na organach
w czasie m s z y zagran y.
M iałem j e s z c z e m oje m łod ociane uprzedzenia : w s z e lk ą w zm iankę.
0
m iło śc i
w zm ia n k ę
o ta cza łem
taką
u r o c z y sto ś c ią , ja k
p ob ożn y
katolik
o p rze n a jśw iętszy m sakram en cie — Z apisuję to jed n ak
w rejestr p o m y łek m oich — bo in d y w id u a ln y c h u czu ć n ie trzeba
w e d łu g form y
ich objaw u są d z ić — Na w sc h o d z ie ten k och a kto
bije — U n a s ten co p ieści nie z a w s z e k och a — a b y w a ją lu d zie
k tórzy nie biją
i nie p ie s z c z ą ,
nie m ó w ią ani p o w a ż n ie ani w e ­
so ło o m iło śc i sw o je j — a jed n a k ż e k och ają tak szczerze! — Pra­
w d a że jed n o ty lk o
takie serce zn a łe m — le cz
różn o ro d n o ści g a tu n k ó w
i ono
św ia d e c tw o dar’1 m oże —
w zg lę d e m ,
W ó w c z a s nie
m iałem je s z c z e teg o d o św ia d cz en ia , ostrzej też niż b y ło
m ojej p rzem ó w iłem
w ch ęci
do R om ualda — P rzy zn a n e m u u czu cie spro­
w ad ziłem do n a jdrobn iejszego u ła m k u , d o w io d łem ż e j e s t sza łe m
1 u n iesien iem — że n ie sz c z ę śc ie m b y d ź m o że — R o zw ija łem przed
je g o w y o b r a ź n ią zlo d o w a cia łe w z g lę d y cz a su —
p ołożenia H clu si
i w ła s n y c h je g o p r z y w y k n ie ń .
—
P rzyp uśćm y',
rzek łem n a k o n ic c ,
że d zisiaj
koch anie tw oje
p ra w d ą j e s t, c z e g o tiierozu m iałeś przy A nn ie, rozu m iesz p rzy Iłel u s i , w ie s z że s ła w a t w o j a , że m a ją tk o w e u k ła d y , że w s z y s tk ie
k ło p o ty
k tórem i z w y k le stra szą p rzy b ie ra ją cy ch
sk ieg o stanu — s ą k ła m stw e m
się j e w p oró w n a n iu
się do m a łż e ń ­
i n ic o śc ią i m rzon k ą j e d y n ie , g d y
z c h w ilą sz c z ę śc ia
tak cz u jesz teraz — le cz od teraz do
s t a w i— p rzy p u ść m y
że
ślu b u , mój R om u ald zie, toć
to ca le trzy lata b l i s k o — T rzy lata w tw o jem życiu — o b lic z się
in o — ja k ie z m ia n y , ja k ie fa n ta z je , ja k ie
n am iętn ości! — a w ży c iu lle lu s i
n ie w ie r n i
podróże — ja k ie
now e
rozstrój i cierp ien ie — G d yb ym
że j ą k o c h a sz n ajw ięcej jak
tylk o m ożn a k o c h a ć -n a
dzień d z isie jsz y , to b ym pie śm ia ł m ó w ić do c i e b ie :
e g o isty c z n e
204
k ap ry sy , zdobywcze fanfaronady nielitościw em i b y w ają; nie m a po
co do serca im kołatać — i przepow iednią nieszczęścia rozrzew ­
niać — ale ty Rom ualdzie z c a łą tkliw ością rzeczyw istego w obe­
cności uczucia, pom yśl o tćj llrlu si, którą w idzisz tak długo sm ę­
tn ą ' po najpierw szej stra c ie , tak zw olna w racającą do życia i do
siły; pom yśl coby się z nią stało g d y b y drugi raz w szystko od­
zyskane utracać jej przyszło? — pom yśl sum iennie — Zbadaj sam
siebie, czy ci podobnem je s t bogactw u jej m iłości w yrów nać? —
w ątłego szczęścia niezatruć, w skrzeszonego ducha niepognębić?—
Romualdzie!— to nie zapasy żadne — b ąd ź poczciw ym człow ie­
kiem — gdy zechcesz, llelusia ukocha cię na wieki — lecz gdy
u k o c h a , co tobie po m iłości jej ?
— Co tobie? pow tórzył Rom uald, a czarne oczy jego zalśniły
dziw nem nam iętnej radości spojrzeniem — Co tobie? nie m ów m y
o tern —- lepiej mi powiedz w yraźnie — do czego te w szystkie
rad y zm ierzają?— Czy chcesz żebym przestał kochać llelu się?— i
n a to przypuszczenie śm iechem nieszczerym w ybuchnął.
— B odajbyś w łaśnie kochał ją całe życie tw oje Rom ualdzie —
ale że tak ukochać uiem ożesz, w ięc j ą opuść — w yjedź za g ra ­
n i c ę — p ra c u j, w sław iaj s i ę — g d y W ró cisz, albo ją b ęd z ie sz
m ógł pojąć za ż o n ę , albo.... zapom nisz i llelusia nigdy sobie
rzuconych w jej duszę w rażeń, w łaściw cm nic oznaczony nazw i­
skiem .
— Tobie się zdaje, żc llelusia pokochać by mnie m ogła?
— Tak jest w isto c ie , m ogłaby cię pokochać.
— A to osobliw szy człowiek.
— Dla czegóż tak osobliw y?
— W ie żc ja k o c h a m , rzuca mi w serce nadzieję, o której led­
wo zam arzyć śm iałem kiedy — nadzieję że kochanym bydź m ogę,
i potem chce żebym w yjeżdżał — Staje m iędzy m ną a szczę­
ściem . O sobliw szy człow ie k !
— Miał słuszność Rom uald, wielkie głupstw o zrobiłem,
(OaUzy ciąg nastąpi).
205
OPIS MIASTA KALISZA.
I.
o p o c z ą t fj i
Emrmm mzm
' h a sta .
W ś ró il w y p ła s z c z o n e j i ż y z n e j p o w ie rz c h n i ziem i, k tó re j d o ty ­
k a ł y z je d n e j
s tro n y
s to p y
s te r c z ą c y c h
T a t r ó w , z p ó łn o c y z a ś
m o rz e S ło n e , b rz e g i lą d u siln e m i falam i b ilo , w s t ę g a W is ty s p o ­
k o jn e i c ich e to c z y ła
w ody
oil w s c h o d u ,
r u n k u u jś c ie E lb y d o p e łn ia ło
c a n ia
w p r z y ro d z ie o d b it y c h ; ta m
ż y c ia ,
w u r z ą d z a n iu
w ła s n o ś c ią
m ó w ię ,
L c c h itó w o s ia d ły , a c a ła p e łn ia m a ją c e g o
w ie k a c h
a w p rz e c iw n y m k ie ­
g r a n ic s a m ą
się
p ły n ą ć
w n a s tę p n y c h
n rg a n ic z u e tn sil n a r o d u , ju ż
w y r a b ia ł a się n a g ru n c ie s e r c o jc ó w ro d z in y p o ls k ie j.
d y te m a s s y lu d u w p o sta c i ro d ó w
i p o k o le ń ,
s p o łe c z e ń s tw a , o ż y w ia ją c s ię w z a je m n ie
T en ru c h
z a b e z p ie c z e n ia o s o b is to ś c i, a s a d o w y
u c z u c ie m
w w ię k s z e
m iło ś c i ziem i
s p o w o d o w a ł d ą ż n o ś ć do
k m ie c e
o p ie k ą d la s to w a r z y s z o n y c h r o d z i n , p ra g n ą c y c h
k o ju ż y c ia .
O w o ź te ­
im w ięc ej s ię ro z ­
p ie r a ły p o k r a ju , to z je d n o c z y ć s ię w re s z c ie m u s ia ły
d la tern p e w n ie js z e j o b ro n y .
u ro z m a i­
o d w ie c z n e p le m io n a
i m ia s ta s ia ł y się
sw o b o d y i sp o ­
P o c z ą te k w ię c i o r g a n i z a c j a m ia s t n a p rz y c z y n a c h
d ą ż e ń o g ó łu o p a rta , o d p o w ia d a ła d o s ta te c z n ie c e lo w i s w e m u . T a m
s ię za tliło o g n is k o ż y c ia , w y s ta r c z a ją c e
do u z u p e łn ia n ia
p o trz eb
w g o s p o d a r s tw ie d o m o w em i in s ty tu c y j z a p e w n ia ją c y c h p o rz ą d e k
p o w s z e c h n y i d o b ro lu d u , w s p ó ln ą c z e ść d la sil p rz y r o d y
i sp o ­
k o jn e u ż y w a n ie o w o c ó w z ro ln e j p ra c y r z ą d n y c h z ie m ia n .
W ielk ie p lem ię L e c h itó w ro z s z c z e p ia ło s ię z n ó w
n a p o m n ie js z e
po k o len ia, ró ż n ią c e s ię ty lk o m ięd zy s o b ą m a ły m o d cien iem z w y ­
c z a jó w i s p o łe c z n e j.u s ta w y ; ,
m ow a
T o m II. Z e s z y t X V II i X V III.
zaś
i o b rz ę d y U b ó s tw ia n ia
3ł
2(10
b y ty w spólne w szy stk im
i p rzed staw iały cechę jed n o ści
rodzie.
•Sześć b yło tych pokoleń, a każde m iato sw e m iasta
w n a­
poprze­
d zające o dległą staro ży tn o ścią epokę historycznego u stalen ia Pol­
ski.
1) P o la n ic, o p ierając się o brzegi O dry, osiedli nad W a rtą —
M iasta: G n ie zn o , K ru szw ic a , P o zn a ń i K a lis z.
2 ) S z lq z a r y , p rzy źródłach O d ry — m. W roclaw , K rosno.
3 ) C hrobaci, (G rzbietow cy-G óralc Talrow i) obsiedli u w y p ły w ­
k a W isły , m iejscam i doliny a po części w y sm u k łe K arpaty, — m .
K r a k ó w , Sętlonttcr: , I,ul/lin.
4 ) M azur;/, zajęli środek W isły otoczeni w odam i N arw y i Bu­
gu —m . Ł ę c zy c a , C zersk, P ło ck.
5) P r u s sa c y | D aw ni), n a
p rzestrzen i ziemi, ro zciąg ającej
się
m iędzy ramieniem pólnocnem W isły , zato k ą P ru sk ą i M azow szem :—
m iasta staro ży tn o śc ią oznaczone: Ł a s z y n z a r. O ssą, C z a r ly r n ,
S a sin /u d , Jai w icż , S z c z y tn o i inne. (1 )
0 ) P o m o rza n ie (y r zc d w iślu ń s c y )
m iędzy
O drą i W isłą ponad
B ałtykiem ;— m . G d a ń sk, H ylom , K o ło b rz e g .
Z pom iędzy w y żej p rzy to czo n y ch ,
K a lisz je s t n a jd a w n iejsz em
z m iast niotylko Polan, ale całej L c c h ji, a początek je g o założe­
nia i pierw otnej n a zw y ginie w zam ierzchłej ciemni fak tó w dzie­
jo w y c h ,
czy.
częstokroć
U czony
p o w y k ręcan y ch przez
1. Czacki
(2 ) n a śla d u ją c
złe pojm ow anie rze­
czaso p isó w ( k ro n ik a rz y )
k ra jo w y c h , przytacza za d o statec z n ą w iadom ość b a d an ia G reka o
S a n n a c y i i jej m iastach w tych sło w ac h :
(1)
„Hównież n a r ó d , lub
P a tr z , O z n a c z e n iu P r u s s D a w n y c h p rze z D o m in ik a S z u lc a .
C z c i­
g o dny te n i p ra w y w y św ie c ic ie l d z ie jó w n aszy ch , z w ie lk ą u c z o n o ś c ią o p ra c o w a ł sw ój p rz e d m io t w s z e c h s tr o n n ie , w y d o b y w a ją c p i e r ­
w ia s te k życia
r a n ie m
P o lsk i,
n ie m ie c k ic h
w jc d n ć m z p o k o le ń
pisarzy
z o s ta w a ło .
(2 )
D z ie ła 1. C zac. T . ł. s ir. 12.
aż
d o tąd
L e c h itó w , k tó re
w c ie n iu
p raw d y
s ta ­
uk ry tó m
207
horda l.yg e ó w z roilu Germanów p r ze m ie sz k iw a ła w W ie lk ie jP olsce, a od P lolom cu sza Jco g ra fa
d ru g ie g o w ieku (•)) w y r a ­
ź n ie napin an y C a lisc h a , K a lis z m ia ł b y d i n ieja k o sto lic ą lej
c zę śc i sie d zib y Germanów." — P . Józef Ł ukaszew icz (4 ) m niem a
że: „ m iasto to nic m a n a z w isk a S ło w ia ń sk ieg o i b y d i m o że.
żc p o c zą te k sw ó j w inno
dn y
ten dom ysł
pokoleniom
in n ego narodu."
B ezzasa­
p rzy p isu jem y tylko brak o w i głębszego
z asta ­
now ienia sig a u to r a , m ającego przed so b ą znakom ity zapas
m a te ry a łó w do ułożenia historycznego opisu i i i . P o zn an ia, w k tó ­
rego dziejów zakres Kalisz albo m a ło , albo w cale
nie w chodził.
Ż a d n ą m iarą nie m ożem y się n a to zgodzić, ab y w e w n ą trz k ra ­
ju znajdow ać się m iało ja k ie ś plemię obce L ig e ó w , pochodze­
nia G erm ańskiego, k tó re b y w cale nie m ogło bydż scie rp ian ć m ,
z p rzy c zy n y od d a w n y ch czasów n ien aw iści, pom iędzy temi d w o ­
m a narodam i. Ziem ia n a d W a r tą , sam y ch tylko P o lan k a rm iła ,
nic znosząc sto p y o b c e j, tylko niew iadom ośe Greka sk rzy w iła
pojęcia n aszy ch kro n ik arzy , g d y ty m czasem l.igeow ie m ieszk a­
ją c na północ K w ad ó w g ran iczący ch z M arkom anam i (M oraw ia­
nam i) byli w p ro s t oddzielnym ludem , znanym pod w ła śc iw ą n a ­
z w ą S erbów . (5 )
W reszcie ja k Plinijusz w y zn aje (fi) p o w odu­
ją c się szczerą p ra w d ą , że bardzo często S cy tó w b io rą za Ger­
m a n ó w ,— pow inno przekonać iż pom iędzy Polanam i nie b y ło ża­
dnej obczyzny. M arcin Bielski tak utrzym uje w sw ojej kronice,
o początku m iasta
K alisz a :
„ Potym
ś lisz (7 ) len z a ło ży I n a d rze k ą
p ie rw e j b y ła w ieś Podbrzeżc.’’
chu,
byt dru gi
W ym ysł
ten
pobudza do śm ie­
bo B ielski w tym w zględzie z n an y je s t ja k o
s ztą je s t
rze c zo n y Ku-
P rzu sn ą m iasto K u lisz, y d zie
to w a d a w spólna w szy stk im
g a d u ła ; zre­
ó w czesnym d z ie jo p iso m ,
(3 ;
K lauJjusz P to lo m e u sż był rodem z A le k s a n d r ii, p isa ł po grecku.
(4 )
Obraz H ist. S ta t, M. Poznania— ’]'. I. str. I. przypisek.
(3 )
Przegląd N au kow y z r. |S 4 6 T .
(6 )
(7 )
T am że str. 4 6 3 .
T . I. str. 7 5 . w yd r G alęz. (podług n ieg o ) ł.e c h m iał d w ó ch synów :
II. str. 4 1 4 .
ztarszv nazywa) s ię Pozny i założył Poznań, drugi K aślisz.
208
M uru n o w si n a z y w a ją pow u-zcclmic ślepym scho/aslycyzmrai, ja k
zn o w u n ap rz y k la d inni n a z w ę Europu w y p ro w a d z a li od E u ro p a
s y n a E giala króla JSycyonu. W p raw d zie za p rzeczać tem u nie
m o żn a, a ż e b y w iele ziem i m iast nie z a c h o w a ły im ion s w y c h
założycieli, w n az w a c h k tó re n o s iły , lecz i w n o sić z tą d nic w y ­
p ad a , ż e b y ten zw y ezaj m iał s łu ż y ć za o gólne p ra w id ło w ich
d ochodzeniu, ile g d y te n ajczęściej zn an e s ą w liislo ry i pod obeczni m ian am i, k tó re im sąsied z i n a d a w a li, nie znając, an i ich
dziejów p o cz ą tk o w y c h , ani tern hardziej poch o d zen ia ud p ie rw sz e j
g ło w y .
N iedaw no je d en z p o stro n n y ch p isarz y ( 8 | u trz y m y w a ł że K a­
lisz za łożony zo stał przez L itw in ó w , a dopiero później m ieli go
za jąć P o la c y , lecz tego m niem ania ż a d n y m d o w odem nie p o p arł.
A to d o b r e ,— b ard zo d o b re ! — w y b o rn e!'? risutn leneatis antki.
Lecz nic z a sta n a w ia ją c się dłużej nad tak ś w ia tłą e ru d y c ją ,
w y p a d a nam zw ró cić ob ecn ie n a s z ą u w a g ę n a p ie rw o tn ą m ia sta
s a d o w e , n astę p n ie na to co sp o w o d o w ać m ogło przeniesienie te ­
goż n a inne d o g o d n ie jsze m iejsce i w y śled zić przez p o ró w n an ia
rz e c z y w is tą n az w ę.
Ż a d n a p am iątk a tego m iasta z w ieku P tolom ciisza do n a s się
nic d o c h o w a ła , i lubo dziś tru d n o je st w sk a z y w a ć położenie s ta ­
ro ży tn eg o Ca/iss/ttin, zdaje się przecież iż ta S a rm a c k a o s a d a le­
żała ta in , gdzie teraz w idzieć m ożna w ieś z w a n ą Stare - Miasto,
o k tó rc in K rom er p is z e , co n astę p u je ( 9 ) ,,Istnie dotąd ta wieś
na wschód miasta dzisiejszego położona, w której mieszkańcy
często natrafiajo na gruzy n/uróic grabą icarstwą ziemi pokry­
tych." T o zdiije się w s k a z y w a ć iż w tein m iejscu p ie rw o tn y sta ł
K a lis z , czasu przecież przeniesienia je g o o zn a czy ć n ie p o d o b n a ,—
o p rz y c z y n y ła tw ie j. — Z o b a czm y ja k po czciw y n a s z D łogosz
.(8)
O b . W o je n n y j E n c ik ło p e d icz o sk ij
L c k s ik o n — O d. V I. s tr . 47!) —
P od oso b n y m a rty k u łe m po d ał tę w ia d o m o ść h isto ry c z n ą o p o c z ą ­
tk u m . K a lis z a : A p p o lo n P io tr o w ic z K a ra b a n ó w .
(0)
Str. 211.
o ta n w sp o m in a (1 0 ) .,Priu< cnim quam cogitata perficerc cocpissct, u mor/c pracccntus (sc . .\Fiecislaus // /) , i u Ecclcsia ColIcgiala 8. Pauli ( I ł ) in Kalisz cujus ipsc fundator cral pritnariu s, in scpulchro filii sui Miccislai sepeliłur. Oppido autem
Calisirnsi dc relcri loco, in quo tunc consislcbat in novum loruiiL, in quo nunc csl silum Irunslalo, Ec clcsia ctia.ni S. Pa­
uli in Ecclcsium S. Marine Co/tcgiatam h anslatu esl ct fabrica
Ecclesiae S. Pauli labcfacUi ct de/lunle, Ducate scpufchrum sub
dio rcliclum monslralur potius ab incolis, quam scilurP P rz y ­
c z y n ą tego przeniesienia ja k inne nam źró d ła p o d ają (1 2 ) b y ły
częste z a le w y i p o w o d z ie , k tó re u s z k a d z a ją c przez zb y teczn ą
w ilg o ć in u ry , gro ziły z n isz czen iem ; a ja k E . R a c z y ń sk i w W sp o ­
m nieniach W ielk o-P olski tom ie II c y tu je : „ ż e W iz y ta g e n e ra ln a , i
rękopism p rzy K ollegiacie P an n y M arji w K aliszu z o w y ch c z a ­
só w je s t za c h o w a n y .
O dm iana p ie rw iastk o w ej p o sa d y n a s tą p iła m oże po w ielkich
p o żo g ach zrząd zo n y ch przez L itw inów (r. 1 3 0 0 ), przy ich w p a(1 0 )
W vd. L ip s .
Jan Długosz
7.
r
1711. K sięga IV' k o lu m n a 5 8 8 po d ro k ic in 1022 —
ta k ż e
Longiuus
n az y w a n y , syn J a n a s ta ro s ty N o w o w ie j­
sk ie g o , N om in at n a a rc y p a s te rś tw o L w o w s k ie .
co w n y p a m ią tk ą p r z e s z ło ś c i,
K ro n ik a je g o je s t sz a ­
i je ż e li jak ie n ie d o k ła d n o ś c i z a c h o d z ą
w s z c z e g ó ła c h , te s ię o d n o sz ą n a jw ię c e j d o C h ro n o lo e ji, h o z re s z tą
D łu g o sz n ic z a n ie c h a ł z a się g n ą ć w ia d o m o ś c i ze w sz y stk ic h p o m n i­
k ó w , jak ie tylko były z n a n e p rzez z a c h o w a n ie przy k o ś c io ła c h k a te ­
d raln y c h i k się g o z b io ra c h p ry w a tn y c h .
P ra c a w ię c
o b r ę b w ia d u tn o śc i d o ty czący ch rzeczy k rajo w y c h
k ó w ś re d n ic h .
M ąż te n n ad w ie k s w ó j o ś w ie c o n y i p ra c o w ity , p e ­
ł e n zn a jo m o ści p ra w k rajo w y c h n a b y te j d łu g ie m
n a u k ą , łączył m iło ść
(1 1 )
p ra w d y ,
w b a w e łn ę n ic o b w ijał.
K ro n ik a C h w a lc z c w sk ie g o s ir.
k o p o lsk i
la zam yka cały
w p rz e c ią g u w i e ­
k tó re j jak
d o ś w ia d c z e n ie m i
to p o w s z e c h n ie m ó w ią ,
14 „ M ie c z y sła w S ta ry książę W ie l ­
i P o m o rs k i za p o ra d ą Ja n ik a (Ja n h e rb u G r y f , u m a rł 1107)
a rc y b isk u p a G n ie ź n ie ń s k ie g o , z c io s o w e g o k a m ie n ia w z n ió sł k o ś c io ł
k a te d ra ln y w K a lisz u (1 1 5 5 ) u s ta n o w ił przy nim p ro b o sz c z a i kilku
k a n o n ik ó w , o p a tru ją c ich d o c h o d a m i.”
M ie c h o w ita n a s tr o n n ic y 9 4
s w e j k roniki p o d o b n ie ż p isze.
(12)
Rocznik Instyt. Relig. it d u k . i r. I 8 2% t sir. 70.
27(1
dnieniu w te strony [iod w od zą W itc n c sa (1 3 ;. W zn o w iły się te
sp u sto sz en ia r. 13-31 g d y nic ju ż p o g a ń sk ie h o rd y , ale c h rze śc ian ski zakon b ra c i s zp italn y c h (K rz y ż a k ó w ) z m ieczem i ogniem n a ­
padł na W ielkopolską.
U ,w ażm y je sz c z e żc A ndrzej G cllaryusz nie b ęd ą c zu pełnie p rz e ­
k o n an y m o istotnej n az w ie m iasta, w pięciu w a ry a n ta c h (1 4 ) ta k o w ą
n am u k a z u je : Calissium , Calissiu, Ctilis, Calisch, Calicz: po­
stępow ali lak sam o i in n i, k tó rz y c h w ie ją c się w ozn aczen iu p ra ­
w d ziw o ści m ia n a , zostaw ili odłogiem p rzedm iot g o d n y b ad a n ia.
B liższe ozn aczen ie m iejsco w o ści tak znakom itego g ro d u , n a z w ę te­
goż zn a czn ie up ro ścić i w y św ie c ić m oże.
M iasto K alisz ja k daw n iej ta k i te raz leży n a d rz e k ą P ro s n ą (1 5 )
k tó ra je kilku o d p ły w am i p rz e rz y n a , od stro n y p o łudnia i pó łn o cy
w zg ó rk i w z n o s z ą c s ię , n ie zn acz n ie m ięd zy s o b ą łą c z ą , z a w a rła
za ś m iędzy niem i d o lin a, p rz e d sta w ia ro zleg łe o b s z a ry ziem i p ła­
sk iej. W o kolicach zn a jd u je się w iele s to ją c y c h b a g ie n i k a łu ż ,
k tó re sk u tk iem w y le w ó w rzeki z n asta n iem w io s n y , zn a jd u ją c
w p o ło żen iu s w e tn p rz e s z k o d y , o s u sz a ć się nie m o g ą . G dy za ś
w d a w n y c h c z a sa c h k o ry to P ro sn y tak b y ło w y g o d n e m , że s p ła ­
w y n a niej u rz ą d z a n o , ilość w ó d b y ła nieró w n ie w ię k s z ą , a m ia­
sto n a trz ę s a w a c h z b u d o w a n e , od k a łó w i b ag n isk w zięło sw ój
p o cz ątek — W y c z y tu jc m y w sło w n ik u L indego (p o d w y razem k a ­
lie) „przyjechawszy do Kalisza suszyć s/ę trzeba.” P ierw o tn ie
w ięc m iast K alisz m iało n a z w ę P o ls k ą K a ł u ż a l ub K a ł u ż
o d p o w ia d a ją c ą zh e llen izo w an ej P to le m e u s z a : Calischa, a z g a d z a ­
ją c ą się w e d łu g e ty m o lo g iczn y ch z w ro tó w z H ek to ra llo rn a ń s k ic -
(13)
(14)
W itenes był synem L u ln w o ra , a ojcem G edymina.
W zbiorze M izlcra Kolofa tom 1. str. 354. Rcgni Poloniac Magnique D ucalus Lithuaniac tlcscriplio. Studio Audrac Ccllaiii Gymnasii
llo rn a n i U e c to ris, Anno 1659.
(13) O Upad. 1'rzcm . i Miast w Polsce p . S urow ieckiego; na str. 191.
„P rzy samej W arcie, pominąwszy inne P ro sn ą i Ligota daw niej splaw n e , teraz widzimy zam ienione po więbszdj części na strugi bez
ło ż a .’
-271
g o : Calissia , Calissium. Me w ie c d ziw n eg o żc w duchu p ra w (ly D łu g o sz rnów ił „Kalisz cioitatuin vcluslissima.... inter P o l o ­
n i e a I e s cicitutcs.” (1 0 ).
Cezar Augustyn Biernacki.
II.
NIEKTÓRE SZCZEGÓŁY TYCZĄCE SIĘ M IA ST A KALISZA.
Od r. 1 8 1 5 g łó w n ie d a tu ją się faktp, k tó re to m iasto do rz ę d u
n ajp ięk n ie jsz y c h podn io sły .
Ju ż d źw ig n ięcie i zrestan ro w a n ie p ię k n y ch i k o szto w n y ch g m a ­
ch ó w rz ą d o w y c h ja k o to : p a ła c u gdzie się w ła d z e a d m in istra cy jn e
m ieściły , p ała c ó w try b u n a łu , b isk u p ie g o , s z k o ln e g o , oraz k o rp u su
k a d e tó w i in n y c h , za p o w ia d a ły w y so k ie cele w zn ie sien ia K alisz a
do lic z b y m iast p ie rw szeg o rzęd u . Z a ch ęca n i fa k ry k a u c i i ró żn i
p rzed sięb io rcy , tłu m n ie tam p o sp ieszy li (7 ) , p o w sta ły różne p ry w a ­
tn e z a k ła d y fab ry czn e osiedlili się liczni ręk o d zieln icy , a w r. 1818
o tw o rzo n y d la K alisz a fu n d u sz b u d o w lo w y zach ęcił s a m y c h ż e
m iesz k a ń c ó w do u p ię k sz e n ia m ia sta ozd o b n em i m u ro w an em i d a ­
m am i.
K ażd y p rz y b y w a ją c y do K alisza szczególniej od stro n y W a r­
s z a w y , m iłego d o zn a w ra ż e n ia w sp a n ia ło śc ią i n a d o b n o śc ią ró( I G)
(7 )
K s. 1 kol. 4-2.
Z asiłk i u d z ie lo n e
ze s k a rb u
w
lata c h
I B 11) , , czyniły
1 7 0 7 7 5 rs.
n a r a c h u n e k te g o w y p ła c o n o r s . 6 5 4 7 5 , p o z o sta ło d o sp ła c e n ia s k a r­
b o w i rs. 1 0 5 ,3 0 0 .
272
żnyolt gm achów , a zagraniczni zaraz na w stępie, tracą, p rz e są d y ,
jakie o nieporządku m iast polskich, b y ty u nich w korzcnione.
Siniało rzucony luk
z kam ienia ciosow ego
w śró d sam ego m ia s ta ,
odnogi tej rzeki
przez rzekę Prosnę.
kilkakrotnie to m iasto
dzielące; a b y je znow u piękne m osty łą c z y ły , zdobnie zab u d o w a­
n e ulice W a rsz a w sk a , W ro c ła w sk a , M ary ań sk a , m ila aleam i Jó ­
zefina z teatrem , k ształtn y czw orobok ry n k u i w e so ły plac pom ni­
k a , pow ażne św iąty n ie pańskie i g m ach y a przy tem rozkoszny
p ark który natu ra z sztu k ą złączo n a, n a tło pięknej pan o ram y
p rz e z n a c z y ła , w szystko to je s t całością m alow niczą, k tó rą widzieć
trz e b a ,
a b y określeniu jej z p raw d ziw y m
w dziękiem uw ierzyć.
A cóż dopiero pow iedzieć o okolicach K alisza?
T a k a to m iejsco w o ść, nic dziw żc liczn ą sp ro w ad ziła lu d n o ść,
k tóra pom nażała s i ę , to o byw atelam i okoliczncmi dla u łatw ien ia
in teressów p rz y b y w a ją c e m i, to rodzicam i m łodzieży k ształcącej
się w m ie ś c ie , to w reszcie konsum entam i
z pierw szej ręki śpieszącem u
dla n ab y cia p ro d u k c ji
A to w szystko stan o w iło ruch n ie p o sp o lity , to w sz y stk o było
je d y n y m żyw iołem
m iastem ;
m ieszkańców ',
bo K alisz nic je s t rolniczem
w sz y stk o w niein tylko handlem i przem ysłem istnieje.
T argi d w a ra z y w tydzień, jarm ark i co d w a m iesiące, a z tych
jed en w ełniany trzy dni trw a ją c y ,
u k ła d y
S. Jań sk ie, s tan o w ią
ja k ż e inatcryaln.e dla K alisza ż y w io ły i z aso b y , a trakt p o c zto w y
flia n d lo w y z W rocław ia do Polski przez K alisz, p rzy czy n ił się nie
m ało do ożyw iania sto su n k ó w m iejscow ych.
K alisz od najd aw n iejszy ch czasó w nie b y ł m iastem rolniczem ,
m ieszkaniec jego (jak się rzekło) nie m a roli, folw arków ; w o b rę­
bie sam ego m iasta m usi on p ra c ą i przem ysłem b y t sw ó j utrzy ­
m yw ać.
W szystk ie gru n ta za obrębem m iasta są w łościanom na
o sady czyli kolonije rozdane, i pod tytułem d óbr m iejsk ich , poło­
żone pod sam em m iastem . W sie T yniec, Dobrzeć W ielki i m ały ,
C zaszki, Chmielnik oraz nieco dalej C h ełm ce, O stró w m ie jsk i,
T a k o m y śl,
W olica i t . d. stan o w ią dochód k an cellary jn y n a po-
trz e b y o g ó łu m ia s ta p rzez m a g is tr a t a d m in is tro w a n y (1 ). Z la s ó w
m ie js k ic h ró w n ie ż p r y w a tn i m ie s z k a ń c y in d y w id u a ln ie n ic nie k o ­
r z y s t a j ą , bo te le d w ie n a u trz y m a n ie i b u d o w ę lic z n y c h m o stó w ,
ś l u z , b a r y e r i t. p. w y s t a r c z a ją .
D la te g o t o , od n a jd a w n ie js z y c h c z a s ó w , w id z im y że K alisz
u w a ż a n y m b y t z a m ia s to h a n d lu i p r z e m y s łu .
J u ż z a Z y g m u n ta I r . 1 5 4 0 K a lisz b y t m ia s te m u p rz y w ile jo w a n en i d o s k ła d u to w a r ó w (E m p o riu m ) p o d z a g ro ż e n ie m ic h u tr a ty ,
g d y b y k to m ia sto to p o m in ą ł.
Z y g m u n t A u g u s t 1 5 5 2 r. p o tw ie rd z a ją c p rz y w ile j k ró la O lb ra c h ­
ta n a s k ła d te m u m ia s tu p o z w o lo n y , p o s ta n o w ił n a d t o , iż o d tą d
w ic c z n e m i c z a s y , ta m ż e k a ż d y k u p ie c p rz e z sic d m d n i z w y k ła d a ­
n ie m to w a r ó w s ta ć p o w in ie n .
P r a w o t o , c z ę sto p rz e z n a s tę p n y c h k ró ló w b y ło p o tw ie rd z a n e .
D o te g o m ia s ta s k ła d o w e g o , b y ły n a w e t p r z e z n a c z o n e dro g i i
tr a k ty h a n d l o w e , k tó re m i to w a r y p r o w a d z o n e b y d ź m u s ia ły . I ta k ,
w p r z y w ile ju m ia s tu K a lisz o w i p rz e z J a n a O stro ro g u z ro z k a z u k r ó ­
l a O lb ry c h ta w y d a n y m , o p is a n o , że k o m in u u ik a c y a h a n d lo w a z m ia ­
s ta m i ziem P r u s k ic h i S z lą s k a , W r o c ł a w ie m , B rz e g ie m , N y s s ą ,
Ś w i d n ic ą , O p o le m , O p a w ą i i n n e m j , p rz e z K alisz k o n ie c z n ie ndłiy w a e s ię p o w in n a p o d u tr a tą to w a ró w (V . L. II 1 5 6 5 . I. 7 0 0 . V III
1 6 1 1 1 .3 8 . IV 1 6 4 9 1 .2 8 0 ) .
Co s ię ty c z e ż y w e g o to w a r u j a k o t o : w o łó w , k o n i i in n e g o b y ­
d ła , b y ły p o s ta n o w io n e w K aliszu d w a w ie lk ie ta rg i p ie rw s z y
w c z w a rte k p rzed k w ie tn ią n ie d z ie lą , a d ru g i n a ś . Z o lię (V . 11
1 5 6 5 f. 6 S 3 J.
P r a w a te tn. K a lisz o w i n a d a n e n ic p r z y ta c z a ją s ię b y n a jm n ie j
w ty m ce lu a b y w y w o d z ić , iż ja k o w ie c z n e istn ie ć z n o w u p o ­
w in n y , a le n c z e j d la te g o , iż b y o k a z a ć , że p o ło ż e n ie te g o m ia ­
s t a , ju ż ou d a w n y c h c z a s ó w ta k ie m u p rz e z n a c z e n ie n a d a w a ło .
.Nie s ię g a ją c w c z e ś n ie js z y c h o k re s ó w nad początek XIX s tu le c ia ,
K a lisz b y ł z a w s z e sied lisk iem w y ż s z y c h w ład z s ą d o w y c h i a d m i­
n is tr a c y jn y c h ja k o to H e g e n c y i, K a m e ry W o je n n o - e k o n o m ic z n e j,
l .a n d r a tu r y ; p ó źn iej z a k s ię s tw a w a r s z a w s k ie g o , w y ż s z e g o S ą ­
d o w n ic tw a c y w iln e g o , h a n d lo w e g o i k r y m in a ln e g o , P r e fe k tu ry i
p o d p re f e k tu r y — a n a s tę p n ie z a k r ó le s tw a , t r y b u n a łu , s ą d u p o lic y i
p o p r a w c z e j, sąd u p o k o ju , k o m m is sy i W ojew ódzkiej, p o te m .r z ą d u
(1 )
D o c h o d y k o n su m c y jn c w ynoszą ro c z n ie rs. 2 4 ,5 6 2 ko p . 8 9 '/a; ro z ­
c h ó d w y nosi rs. 1 5 ,7 6 4 .
P rz e w y ik a p o z o sta je d o d y sp o z y cji K o m .
R z. S p ra w W e w . i D u c h ó w .
Tom II.
Z e s z y t XVII i XVIII.
35
g u b ć fn ia ln c g o , w ła d z y o b w o d o w e j, d y re k c y i s z c z e g ó ło w e j to w a ­
r z y s tw a k re d y to w e g o , s z k o ły g im n a z ja ln e j później o b w o d o w e j,
K o rp u su K a d e tó w , W ła d z D u c h o w n y c h i t. d.
L u d n o ś ć w ięc k a lis k ą s k ła d a li g łó w n ie :
! . W ła ś c ic ie le d o m ó w o siad li. Ci to z a c h ę c e n i d o b ro d z ie js tw e m
p o ż y c z e k b u d o w lo w y c li, p rz y icłi p o m o c y c a łe sw m je m ienie w ło ­
ży li w in u r y k a m ie n ic p ię k n y c h .— S am i m ieścili sic s k ro m n ie w m a ­
łe j ieii c z ą s tc e (c z ę s to w s u te r e n a c h ,) a g łó w n e lo k a le p rz e z n a ­
cz ali n a m ie s z k a n ie u rz ę d n ik ó w , k u p c ó w lu b p r z e d s ię b io rc ó w , i
'/. w y n a jm o w a n ia ty c h lo k a ló w z b ie ra n y p r z y c h ó d m u si
t. d.
b y d ź o sz c z ę d n ie n a u trz y m a n ie ż y c ia w ła ś c ic ie la z r o d z i n ą , n a
o p ła tę c ię ż a ró w i p o d atk ó w ' i n a r e s t a u r a c j ę , o b ra c a n y . (* )
2 . K u p c j i h a n d lu ją c y , k tó ry c h lic z b a i e x y s tc n c y a z a w is łą
je s t je d y n ie od m ie js c o w y c h s to s u n k ó w i p o trz e b , o ra z oil ru c h u
j a k i p r z y b y w a ją c y do m ia s ta n a d a ją .
3 . P ro c e d e rz y ś c i i rę k o d z ie ln ic y , k tó ry c h b y t i lic z b a r ó w n ie
w o d p o w ie d n im s to s u n k u do p o trz e b m ia s ta i p rz y b y w a ją c y c h do
n iego m ie ś c ić s ię m o ż e.
4 . U rzęd n ic y .
5 . S p e k u la n c i.
W ła ś c ic ie le n ie ru c h o m o ś c i p e w n i b y li d o c h o d ó w z lo k a ló w —
K u p c y i p r o c e d e rz y ś c i m ieli p r z y z w o ity o d b y t- R ę k o d z ie l n ic y z a ­
tr u d n ie n ie — U rz ę d n ic y p rz y ta n io ś c i w sz e lk ie w y g o d y .
C a la ta k a
lu d n o ś ć w z a je m n ie się w s p ie ra ła , a o b c y o k o lic z n i, k tó r z y do K a lisz a
p r z y b y w a ć m u sie li, o ż y w ia ją c y ru c h z a w s z e m ie js c u n a d a w a li.
O b ecn ie lu d n o ś ć ta m ia s ta K alisz a z n a c z n ie się z m n ie js z y ła 1 1 1
p rzeto m u s ia ły w y n ik n ą ć ta k ie s k u tk i, k tó re n a jw ię c e j o s ia d ły c h
m ie s z k a ń c ó w d o ty k a ją .
P ię k n e m ie s z k a n ia p u s tk a m i s to ją a lb o za b e z c e n m u s z ą b y d ź
•w y n aję te. ( 2 )
K u p c y , fa b ry k a n c i, rę k o d z ie ln ic y i ró ż n i p rz e d s ię b ie r c y m u s z ą s to p n io w o u p a d a ć a lb o p rz e n o s ić się w in n e m ie j­
s c a ( 3 ) . b o w K alisz u za z m n ie js z e n ie m
lu d n o ś c i i p o b u d e k
k tó r e je j n a p ł y w s ta n o w iły , u p a d la w s z e lk a k o n k u r e n c j a i k o n ­
s u m p c ja . (4 )
(*) W łaścicieli nieruchom ości, którzy tylko z ich dochodów się. utrzymują
jest 145.
W ostatnich latach ubyło 1986 dusz.
Dom ów mieszkalnych prywatnych jest 453. Rządowych 2 3 .
W 1846 z. ubyło fabryk sukiennych i baw ełnianych 15, kupców 3.
procederzystów 164.
(4) W r. 1845 dochód komsumcyjny skarbow-v od rzezi i trunków zmniej­
szył się o 13590 Bs. Dochód z brukowego zmniejszył się o R. s.
(1)
<*2)
(3)
27 j
D ro g a ż e la z n a W a rs z a w s k o - W ie d e ń s k a je s t w ie lk ic m d la k ra ju
p o ls k ie g o <1o b ra d z ie js tw e iii.
L e cz do linii, k tó r ą ta kolej ż e la z n a p rz e b ie g a , n a c h y lą s ię
w s z y s tk ie s to s u n k i h a n d lo w e i p r z e m y s ło w e , c a ły ru c h tej k o ­
lei b liżej i d alej d o ty k a ją c y c h .
O k ręg i p io trk o w s k i, ra d o m s k i,
c z ę s to c h o w s k i, w ie lu ń s k i, sie ra d z k i i S z a d k o w sk i o d w ró c ą się o d
K a lisz a i p rzez to o s ie ro c ą go je s z c z e z ty c h ro z lic z n y c h s to s u n ­
k ó w ja k ie d o tą d z n im m ia ły .
W s z y s tk o co się d a w n ie j w K a li­
s z u d w o m a h item i tra k ta m i od W a rs z a w y i in n y c h m ie jsc z a g r a ­
n ic z n y c h k o n c e n tro w a ło , m ieć ju ż będzie in n e d rogi.
A ż e b y d la in te r e s s u s a m e g o m ia s ta K a lisz a , w y w o d z ić p o trz e b ę
p o łą c z e n ia go z k o le ją ż e la z n ą , b y ło b y to n ie s to s o w n e m , bo b u ­
d o w a I d m il kolei z n a k o m ite k o sz tu je s u m m y i m usi m ie ć w y ż ­
s z e p rz e z n a c z e n ie n a d in d iw id u a ln ą d o g o d n o ś ć d la k ilk u n a s tu t y ­
s ię c y lu d z i je d n e g o m ie js c a .
W s z a k ż e ko lej W a rs z a w s k o - W i e d e ń s k a n ie w ą tp liw ie w ty m
c e lu p o p ro w a d z o n ą z o s ta ła , a ż e b y r o z s z e rz y ć sfe rę , w k tó re j p rz e ­
m y s ł i h a n d e l k r a jo w y d o tą d b y ły z a m k n ię te , a ż e b y o n e r o z w i­
n ą ć , d ź w ig n ą ć , a ra z e m s p o w in o w a c ić z iunem i k ra ja m i a przez
to p o m n o ż y ć p o m y ś ln o ś ć i b o g a c tw o tu te js z e .
K alisz p o ło ż o n y j e s t od m ia s t W ro c ła w ia i P o z n a n ia p ra w ie
w je d n e j o d le g ło ś c i l i m ilo w ej — i w ty m w z g lę d z ie w a ż n y
p u n k t s ta n o w i.
G d y b y p rzeto w ro z w in ię c iu z a g ra n ic z n e g o h a n d lo w e g o tr a k ta tu
ja k o w e g o , m ia s to K a lisz p rz e z n a c z o n e b y ć m o g ło n a m ie js c e do
k tó re g o k u p co m z p a ń s tw a p ru s s k ie g o w o ln o b y b y ło s p r o w a ­
d z a ć n a s k ła d to w a r y ta ry flą ty m c e le m u s ta n o w ić się m a ją c ą
o b ję te , a b y po ich o c le n iu n a g ra n ic y p o lsk ie j i z a k re d y to w a n iu
c l a ( r e m is s - p a s s ) a ż do w y p rz e d a ż y , ta k o w a w y p r z e d a ż b u rto w a
w K alisz u b y ła p o s ta n o w io n ą pod w ła ś c i w ą k o n tr o llą , w te n c z a s
p rz e w id z ie ć ła tw o iż ru c h h a n d lo w y , jaki n a s i k u p c y aż z a g ra n i­
c ę m iasto m W r o c ła w io w i, i in n y m n a d a j ą , o ż y w iłb y s ię w s a ­
m y m K alisz u i p rz y te m m ó g łb y się z a w ią z a ć h a n d e l z a m ie n n y
p r o d u k tó w tu te js z y c h i ro s s y js k ic h o b e c n ie w ta m ty c h s tro n a c h
m a to p ro d u k o w a n y .
W te d y b y się p o k a z a ła u ż y te c z n o ś ć p o łą c z e n ia K a lisz a z k o le ­
j ą ż e la z n ą .
316.
P o d o b n ie ż d o c h ó d ze skrzyń ry b n y c h , z z y sk o w e g o , z k a n o n u
od p r o c e d e r ó w , o ra z p o d a te k od w yszynku tru n k ó w k rajo w y c h i za.
gram - znvch w id o c z n ie się z m n ie jsz ;!.
27G
S ą (o w p ra w d z ie p o m y s ły
n a d o ś ć w ie lk ą s k a l p , le rz z isz ­
cz e n ie ich w ielk ie i o g ó ln e s p ra w iło b y s k u tk i, a p rz y tein je d n o ­
c z e ś n ie m ia sto K alisz do k w itn ą c e g o s ta n u p r z y p ro w a d z o n e tn b y
z o s ta ło .
W p ra w d z ie , z d a w a ć sip m o ż e iż n ic p o łrz e b a ta k ie g o k ie ru n k u
k o le i ż e la z n e j, bo z W ro c ła w ia ju ż je s t p o c ią g n ię ta p rz e z S z u r g a ś ,
( O p p eln ) O pol a b y sip p rz e z G leiuitz z e tk n ą ć z k o le ją w ie d e ń ­
s k ą — L e c z rz u ć m y okiem n a ' m a p p p a p rz e k o n a m y sip iż ty m
k ie ru n k ie m p rz e s trz e ń od W a rs z a w y do W r o c ła w ia p rz e s z ło 8 0
m il w y n o s i , a n a d to W ie lk ie K s ię s tw o P o z n a ń s k ie ty m s p o s o ­
b e m z b liż o n ą b y m iało k o in in iin ik a c y ę z k r ó le s tw e m , a n a s tę p n ie
z c e s a r s tw e m , b o w ą tp ić n ie m o ż n a iż od W a rs z a w y do m ia s t
w ie lk ic h c e s a r s tw a k o le j p o p ro w a d z o n ą b ę d z ie .
L e c z n ie ty lk o s a m o m iasto K alisz s k o r z y s ta ło b y n a tu k iem p o ­
p ro w a d z e n iu p ro m ie n ia k o le i ż e la z n e j od s ta c y i B a b y , ale. m ia s ta
fa b r y c z n e L o d ź , Z g i e r z , A le x a u d rd w , K o n s ta n ty n ó w , O z o r k ó w ,
P a b ia n ic e , Ł a s k , Z d u ń s k a W o la , S ie r a d z , B l a s z k i , O p a tó w e k ,
W a r t a , S z a d e k ; i in n e m ia s te c z k a , k tó ry c h w ż a d n e j o k o lic y k r ó ­
l e s t w a nic m a s z ty le ra z e m w ta k s z c z u p le j p rz e s trz e n i s k u p io ­
n y c h j a k tu ta j, n io s ły b y p ro d u k tu p r z e m y s łu i fa b ry k n a k o le j
ż e la z n ą , k tó ra w ła ś n ie w e ś ro d k u p o m ię d z y te m i m ia sta m i k ie r u n e k
b y m ia ła .
T a k j a k w s z ę d z ie , w k r a j u n a s z y m ró ż n e g a łę z ie h a n d lu i
p r z e m y s łu m a ją j a k b y u p rz y w ile jo w a n e m ie js c o w o ś c i s w o je . H a n ­
d e l z b o ż o w y g łó w n e m a sie d lis k o w W ło c ła w k u n a d W i s ł ą — G ór­
n ic tw o z n o w u ż y c ie n a d a je in n e j g a łę z i h a n d lu i p r z e m y s łu w ok o lic a c b K ielc — a p ło d y ro z lic z n e g o r ę k o d z ie ln ic tw a w m ia s ta c h
fa b r y c z n y c h p rz e s z ło 0 3 ,0 3 3 ró ż n y c h ro b o tn ik ó w p r z y s p o s a b ia .
W is ła u ła tw ia h a n d e l z b o ż o w y ,— k o le j W a r s z a w s k o - W i e d e ń s k a
w z n ie s ie i u p o w sz e c h n i p o ż y te k g ó r n ic tw a , a p ro m ie ń k o le i ż e l a ­
zn e j d> K a lisz a , d ź w ig n ą łb y m ia s ta f a b r y c z n e bo b y icli r ę k o d z i e ­
ło m s z y b k i o d c h ó d z a p e w n ił.
O b y m y śli te o g ó ln ie rz u c o n e n a ś c iś le js z y ro z b ió r g e n i a ln y c h
lu d z i z a s łu ż y ły !
11'..... W.
277
L ic z b o t r o i s ta , liczb o w y b r a n a ,
T y g o d ło ś w ię te i ta je m n ic z e !
T y m ieszkasz w ś w ię te j jed n o śc i P a n a ,
T r z y k r o ć p ro m ie n ie ć je g o o b lic z e .
C hoć n iez b a d a n ą sk ry ta z a s ło n ą .
C hoć n ie p o ję ta dla lu d zk ie j m yśli,
Tyś p ra w d ą ż y w ą , n ie z a p r z e c z o n ą ,
C ie b ie d ło ń b o ż a w g łęb i s e rc k rćśli.
W c h w ili, gdy b o s k ie d z ie c ię w s ta je n c e
B łysło jak gw ia z d a z a r a n n a ,
By lu d zk o ść w w ła s n e j o c a lić m ę c e ,
Gdy c h ó r a n io ł ó w : k o z a n n a
N u c ą c , p rz e d b lask ie m ś w ię te j rod zin y ,
S k n ł c z o ła w o b ło c z n c s k rz y d ła ,
T r z e j m ędrcy d ą ż ą c z w sc h o d n ić j k rain y
T r z y dary z z ł o t a , m irry , k ad zid ła
Z ło ż y li, n a c ześć d ziecin y .
1 w s z y s tk o , je ś li rzu c irn w ś w ia t o k i e m ,
T ro is le m ż y c ie m oddycha.
Gdy d u s z a , s m u tk u o s n u ta m ro k ie m ,
Gdy z ż alu s e rc e się z s y c h a ,
T r z y myśli w p i e r s ia c h , w u c z u c iu d z w o n ią .
S p ó jrz w p r z e s z ło ś ć , tam tak ra d o ś n ie !
T am z u tę s c h n ie n ic rn w sp o m n ie n ia g o n ią
K u lu b e j d z ie c iń stw a w io śn ie !
S pójrz w tera ź n ie jsz o ść i skryj tw a rz w d ło n ie
L e c z ufaj.
O b e c n a c h w ila ,
Z p rze sz ło śc i p ł y n ie , w przy szło ści t o n i e ,
N ie c h c ię jć j c ię ż a r n ie schyla!
N iechaj myśl trz e c ia w s e rc u z ad źw ięczy
M yśl o przyszłości z d o b n e j w blask tęczy!
A jeśli s z c i f ś c i e , skrzydłem p rz e lo tu
Jak o g o łą b e k śn ie ż y sty
D o tk n ie c i ę , p o c ie c h ślą c p ro m ie ń czysty,
G dyś szczęsny z szczęścia p o w ro tu ;
278
Gdy s m u tn a p rz e s z ło ś ć s ta rta z p am ięci,
P o m n ij, błysk p o c ie c h y znika!
C o dziś p o w a b e m ku s o b ie nęci
M k n ie ju tr o z tc h n ie n ie m w ietrzyka!
A kiedy u m y s ł , d w a s p rz e c z n e z d a n ia ,
C h w ie ją , jak o w ia tr to p o le ,
O b a n iep e w n i) trz y m a ją c w o lę ,
C h cą tra lić d o p rz e k o n a n ia ,
I d rę c z ą d u s z ę , w a b ią k o leją ;
N iech n am ysł o b a skojarzy!
N iechaj się w t r z e c ie p o ś re d n ie zleją
Co myśl sp o k o je m o b d a rz y .
Ty, w k tó rć j s z cz ę śc ie sam i anieli
Z n a jd u ją w n i e b i o s b łę k i c ie .
M o d litw o ! p rz e z c i ę , ju ż n ic n ic dzieli
O d B o g a , lu d zi w z a c h w y c ie !
T r z y kw ia ty , w ie n ie c m o d litw y tw o rz ą ,
K w ia ty , c o w o n ią tc h n ą r a j u ,
C o w ie c z n ie k w itły w e d e ń sk im g a ju ,
Z asiane p r a w ic ą b o ż ą !
W ia r a z n a d z ie j ą , z m iło ś c ią żyw ą
P o tró jn e m o d łó w o g n iw o .
Z w as to p rze d b u rz ą s ta ła o p o k a ! —
W y , jak a n ie li z o b ło k a
S w iś ć c ie n am tró jc ą ja sn y c h p r o m i e n i !
W ie d ź c ie , kiedyśm y z b łą d z e n i,
1 p rz e p ro w a d ź c ie n a s p rzez pu sty n io
W k r a j , kędy m iód z m le k iem płynie.!
K to w a s m a w s e r c u , c u d ó w
dok o n a-
C hoć s z c z ę ś c ie r a ju się s k r y ł o ,
T rzy k w iaty z a w s z e , m o d litw y s i ł ą ,
Ś w ie ż e , jak ró szczk a A arona!
J o la n ta .
T. VI i ostatni p o w ieści D u m as a k ró lo w a M a r g o , u k o ń cz o n y m
już został.
SPIS PRZEDMIOTÓW
ZAWARTYCH w TOMU. DHUGU1 z 1848 roku
Z bioru
O g ó l n e g o t.’ X X V I .
i. FiLOzonm.
Stronnica.
W yjątki z niew ydanego dzieła przez prof. Jezierskiego
.
.
65
XL DZIEJE*
O n u n c ju sz a c h w Polsce przez J. Bartoszew icza
114 i 151
M odliszowicc przez t e g o ż ...........................................................141
Opis m iasta Kalisza przez C. A. Biernackiego i W . W . . . 265
III* NAUKI.
O w ierceniu otw orów św idrow ych za pomocą, liny czyli m e­
tody chińskiej J o b a r d ..........................................................' 8
U języ k u w rzeczach stw orzonych (art. nad. p. R adw .) 15, 51 i 70
■Słowniczek podobnychże w yrazów przez drugiego autora
w drukow anem użytych d z i e l e ............................................. 8 2
W am piryzm przez Dra L dw arda G a l l e g o ................................. 123
Szósta now a nlaneta przez Jan a B aranow skiego . . . . 161
O braz postępu nauk A stronom icznych i Fizycznych w XVII
stuleciu, (z H um boldta przekład J. B.J . . . . 109 i 2 2 5
XV.
L IT ER A TU R A .
Stronnica.
U spraw iedliw ienie sip w y d aw czy n i K sią żki Pamiątek
.
.
5
D alszy ciąg k s ią ż k i P a m iątek, je d n e j z pow ieści przy kom in­
kow ym ogniu o p o w iadanych przez U aliryellę 3 3 , 8 3 ,1 0 4 , 2 1 4 , 2 4 3
O poezyi hebrajskiej. (Z H um boldta przek ład Z .) . . . .
47
O podkom orzym i kasztelanie P odhorodeńskich
skiego
p. C ieszkow ­
...............................
236
V.
POEZYA.
277
139
T roistość przez J o l a n t ę .......................................
T rzy pieśni przez Tadeusza S kow rońskiego
O blężenie R odu, ułam ek h isto ry czn y przez T. K.
V I.
.
.
97 i 139
KRONIKA PIŚM IENNICZA POLSKA.
O pisanie pow iatu B orysow skiego pod w zględem staty sty c z n y m ,
g o sp o d arczy m , p rz e m y sło w o -h an d lo w y m i lekarskim p. Z. 27
V II.
W y ją tek
z A thenaeum
LISTOW ANIE.
pism a K ondratow icza do red ak to ra
J. I
191
K raszew skiego
V III.
NOWINY
W iadom ość o dziełach św ieżo w y sz ły c h lub w y jść m a ją ­
.......................... 3 2 , 6 4 , 9 6 , 128, 160, 192 i 2 2 4
c y ch .