Starlight

Transkrypt

Starlight
KGF PRODUCTIONS
Starlight
Rozdział Ósmy
Zakręcony Weekend
Część Druga: Skarby Serca Pustyni
KillerGirlFuria/MarqMortis
2015-09-29
Jak by im ktoś powiedział, co znajdą w tej jaskini, za cholerę by nie uwierzyli.
Starlight
29 września 2015
Natalie nie mogła – nie śmiała – się ruszyć choćby o milimetr, a stojący obok ciemnowłosej
Yusuf mógł być w tej chwili porównywalny do greckiego, marmurowego posągu. Nie mrugał, stał
w prawie kompletnym bezruchu – jedyne, co mogło świadczyć o tym, iż to faktycznie istota żywa
była delikatnie i szybko unosząca się klatka piersiowa oraz karmelowe tęczówki, które z
niesamowitą prędkością przemykały w tę i powrotem po całym krajobrazie. Natalie z drugiej
strony zaś starała się opanować drganie – ekscytacja dziewczyny sięgała zenitu i potrzeba było
zaiste ogromnych pokładów siły psychicznej, by mogła ustać w miejscu. Niezbyt zwracała uwagę
na otoczenie, wszystkie dźwięki docierały do niej jakby była pod wodą, obraz raz rozmazywał
się by w następnej chwili wyostrzyć. Przełknęła cicho ślinę i zaczęła skubać dolną wargę, byleby
nie zacząć wariować. Zaraz przejdzie, i będzie można spokojnie iść dalej. Chyba.
- Ty też to widzisz? – szept Yusufa w tamtej chwili wydawał się potężnym grzmotem,
rozbrzmiał w uszach tnąc i szarpiąc ciszę, która zapadła w jaskini w odpowiedzi na dwóch
przybyszów.
- Widzę – odszepnęła po chwili. – I oczom nie wierzę – przełknęła ślinę po raz kolejny i
mrugnęła dwa razy. Przez chwilę zastanawiała się, czy w ogóle jest przytomna. Jednakże, kiedy
zupełnie nagle zapach, dźwięki i kolory uderzyły, atakując niemiłosiernie uszy i oczy musiała
zweryfikować ten pogląd. Stali po kostki w miękkiej, soczystej, pachnącej trawie upstrzonej
gdzieniegdzie małymi kwiatuszkami w praktycznie każdym możliwym kolorze. Sklepienie było
wysoko ponad nimi, na oko czterdzieści, może pięćdziesiąt metrów, a oprócz faktu, iż zwisały z
niego dziwne porosty, podziurawione w wielu miejscach, a wpadające przez nie kaskadami
promienie dostarczały jaskini światła. Panował tu przyjemny dla oka półmrok, a temperatura
wahała się między chłodem a ciepłem. Panująca w całej jaskini wilgoć była miłą odmianą dla
wymęczonych pustynnym klimatem płuc. Jednakże nie było to w najmniejszym stopniu rzeczą,
która dosłownie wmurowała dwójkę w grunt. Była to wina rozciągającego się przed nimi
krajobrazu.
Bajka. Fatamorgana. Sen.
Ale to było naprawdę, przed nimi, pełne kolorów, dźwięków i zapachów. Trawa pod ich
nogami była bujna i miękka, zapach kwiatów niemal zawracał w głowie. Poniżej nich, gdyż stali
na wzniesieniu, srebrzysto-błękitną wstęgą ciągła się mała, wąska, szumiąca cicho rzeczka,
otoczona z obu stron sporej wielkości brązowymi kamieniami i masa kolorowych roślin. Jej dno
zaś mieniło się jesiennymi barwami i nie rosło na nim praktycznie nic. Woda była krystalicznie
czysta – nawet z odległości, w której stali, można było policzyć kamyczki na dnie. Pod
powierzchnią w nurcie dało się dojrzeć przemykające co jakiś czas w tę i powrotem kolorowe,
szybkie, małe rybki w celach znanych tylko im. Rzeczka mogła mieć co najwyżej metr szerokości,
więc nie stanowiła przeszkody w przedostaniu się dalej. Za srebrzysto-błękitną wstęgą bowiem
rozciągał się zielony, tropikalny las. Las jak z jakiegoś obrazka w książce z baśniami, ale żywy i
zielony, w jaskini pośród pustynnych piasków.
Za srebrzysto-błękitną, szumiącą wstęgą, kilka metrów od kamyków na brzegu, zaczynał się
las. Z początku były to tylko małe, chude patyczki z jednym, może dwoma listkami wystające z
trawy, ale im dalej, tym źdźbła były niższe, by dalej być tylko miękkim, zielonym dywanikiem.
Obrazek iście bajkowy. Drzewa były wysokie, o srebrzystej korze, pokrzywionych konarach i
rozłożystych gałęziach, ukoronowane bujnym listowiem. Liście zaś w kształcie serc, zielone na
wierzchniej warstwie i fioletowe na spodzie, przypominały nieco pokrzywy, ale były śliskie i
błyszczące. Ich konary oplecione były bluszczopodobnymi roślinami o ciemnych liściach o
owalnym kształcie, nakrapianych na czarno i upstrzonych maleńkimi, białymi kwiatuszkami.
Spośród krótkich źdźbeł trawiastego dywaniku prężyły się mężnie na długich łodygach piękne
kwiaty. Ich kielichy przypominały róże, miały praktycznie taką samą budowę z jedną różnicą – z
każdego kwiatu wystawały po dwa, czasem trzy pręciki. Kwiaty te, w kępach po cztery, do
sześciu sztuk, otoczone naturalnym murem liści nie posiadały kolców. Nie był to żaden z
gatunków, jakie Natalie mogłaby rozróżnić. I była niemalże pewna, że żaden, który można
znaleźć na kartach zielnika. Zapach róż unoszący się w powietrzu zapewne należał do nich.
Kwiaty te, należy dodać, występowały w kolorach jesiennych – były złote, pomarańczowe,
Strona 2
Starlight
29 września 2015
herbaciane i czerwone, o różnych stopniach jasności. Dziewczyna westchnęła, znów przystając i
rozglądając się dookoła. Pomiędzy drzewami latały nieliczne świetliki, a światło wpadające
przez szczeliny w suficie mieniło się kolorami tęczy. Przez chwilę miała nawet wrażenie, jakby
spomiędzy drzew miał zaraz wyjść biały jednorożec.
- Na Sithisa – westchnął nagle Yusuf, posługując się aż nazbyt znanym dla kociookiej
sformułowaniem. Dziewczyna momentalnie przeniosła na niego zaciekawiony wzrok
oliwkowych tęczówek. – To wygląda jak jaskinia wił ze Skyrima. Mam wrażenie, że zaraz jakaś
na mnie wyskoczy. Ale, co ja gadam… - westchnął, drapiąc się po szyi.
- Rasa, profesja, poziom – rzuciła Natalie ze słabym uśmieszkiem na ustach.
- Altmer, mag, czterdziesty drugi. Ale zaraz, co? – zapytał arab, przekrzywiając głowę i robiąc
tak zwaną „rybkę” – to jest otwierając usta i wybałuszając oczy. – Ale skąd ty…
- Nie lubię wysokich elfów. U mnie Nord, sztylety plus łuk na sześćdziesiątym – dziewczyna
odwróciła się w jego stronę, tym razem z widocznym uśmiechem. Pomyśleć, że to właśnie Yusuf,
podobnie jak ona, grywał w Skyrima.
- Ej, zaraz. Też w to grasz? – zapytał, wybałuszając oczy jeszcze bardziej. Natalie w
odpowiedzi tylko uderzyła się z otwartej dłoni w czoło.
- Serio, koleś? Serio? Nie, nie gram w to, wcale – prychnęła sarkastycznie, mierzwiąc kosmyki,
które były za krótkie, by dać się związać w kucyk.
- Ano… - zaczął Yusuf, kiedy miała znów ruszyć. Wbił wzrok w ziemię i zaczął maltretować
trawę butem. Po chwili jednak podniósł twarz, spoglądając na poirytowaną czekaniem
dziewczynę – A miałabyś coś przeciwko żebyśmy pograli… No wiesz, jak wrócimy do ciebie? –
zapytał i znów spuścił wzrok. Natalie uśmiechnęła się po swojemu, w końcu rozumiejąc, o co w
tym chodziło. W jego zachowaniu. Yusuf, w odróżnieniu od niej, wcale się nie izolował – on był
po prostu, najzwyczajniej na świecie nieśmiały i brakowało mu pewności siebie. Dziewczyna
westchnęła, kręcąc głową.
- A czemu by nie? Ale teraz chodź. Gra to gra, a teraz nie jesteśmy w grze – stwierdziła,
odczekując chwilę, aż chłopak nie zrównał się z nią. Teraz mogła się mu nieco lepiej przyjrzeć,
dostrzegając szczegóły, na które wcześniej nie zwracała najmniejszej uwagi. Pewnym było, że
jest wyższy od niej. Niewiele, ale jednak. Mimo to fakt, że Natalie jak zwykle szła prosta, z
wysoko uniesioną głową, a Yusuf pochylony dawał mylne wrażenie, że to dziewczyna jest
wyższa. Mając na uwadze swoje sto siedemdziesiąt cztery centymetry, dawała mu kredyt do stu
osiemdziesięciu, może trochę więcej. Budowy był pośredniej – ani atleta, a do budowy Lowela
czy Martina faktycznie było mu daleko, ale chucherkiem tez na pewno nie był. Ot, taki
przeciętny, ale jednak zwracał uwagę. Szczególnie z tą swoją arabską urodą – przystojna,
pociągła twarz o charakterystycznych rysach, nieco garbaty nos, pełne usta. I te oczy – takie
niewinne i szczere, zupełnie niepasujące zarówno do niego, do jego przeżyć jak i do czasów, w
których żyje. Dodać do tego włosy w kolorze czekolady, które gdzieś na wysokości ramion
chłopaka skręcały się w długie dredy, sięgając mu prawie do pasa. Natalie zmarszczyła nos –
wokoło Yusuf anadal unosił się zapach środków odkażająco-dezynfekujących, którymi został
potraktowany rano. Środkami, które podziałały, na szczęście - inaczej chłopak zwijałby się w tej
chwili z bólu, a to by strasznie utrudniało „wycieczkę”, w którą wkręciła ją babcia.
Natalie westchnęła ciężko, stając dwa kroki przed rzeczką. Yusuf przykucnął bliżej, wodząc
palcami po powierzchni. Natalie tymczasem nieco nachyliła się.
- I jak? – zapytała.
- Fajna. Chłodna – uśmiechnął się chłopak.
- Spróbuj.
- E?
- Spróbuj. Jakby co, to tobie się coś stanie.
- Wredna jesteś, wiesz? – fuknął chłopak.
- Dziękujemy za stwierdzenie oczywistej oczywistości – prychnęła w odpowiedzi Natalie.
Chłopak wygiął usta w dziwnym wyrazie i przysunął się bliżej rzeczki, niepewnie nabierając
wody na dłoń. Przez chwilę zastanawiał się, co zrobić, ale skoro ciecz nie przeżarła mu dłoni w
Strona 3
Starlight
29 września 2015
międzyczasie, postanowił jej spróbować. Oczywiście, najpierw jednak profilaktycznie powąchał,
ale woda jak woda. W końcu po chwili stwierdził, że można spróbować i spróbował. Westchnął,
przełykając ciecz i kiwnął głową parę razy.
- Co? – zapytała Natalie, przekrzywiając głowę.
- Dobre – stwierdził chłopak. – Czyste jak nic innego – powiedział, klękając przed strumykiem
i obmywając twarz. Dziewczyna tylko westchnęła, zrzucając torbę na ziemię i sama przyklękła
przy strumyczku. Mogła zobaczyć w płynącej wodzie swoje bardzo wyraźne odbicie, niemal jak
w lustrze, widząc jednocześnie dno. Westchnęła ciężko, wpatrując się w taflę, obijającą widok jej
twarzy. Ot, nic specjalnego – pociągła, trójkątna twarz o nieco zbyt ostrych, niekoniecznie
dziewczęcych rysach, wąskie usta, nieco garbaty, przydługawy nos, nierówne, nieco zbyt bujne
brwi. Razem jednak składało się to na dość ładny estetycznie obraz, czyniąc dziewczynę wcale
niebrzydką – tylko nieco chłopięcą. I te oczy, prawie w kształcie migdałów, nieco azjatyckiego
kształtu, otoczone dość długimi, smolisto czarnymi rzęsami. Oczy drapieżnika – spokojne,
inteligentne i groźne zarazem, o oliwkowej barwie. Nie całkiem niezwykłe, nie jakieś
widowiskowe, ale charakterystyczne, zupełnie jak jej babki.
Westchnęła ciężko, wkładając palce do wody i uśmiechnęła się. Lekko ciepława, idealna. Do
tego krystalicznie czysta tak, że mogła policzyć czerwone piaskowce na dnie. Ze względu na
podłoże, w wodzie nie znajdowały się żadne rośliny, żyjątek też nie dostrzegała, żadnych rybek
czy czegoś, nic. Jeśli coś w tej rzeczne żyło, to najprędzej mogło być znalezione tam, gdzie
wodorosty.
Powoli wyjęła dłoń z rzeczki i przyglądała się kroplom leniwie spływającym po jej palcach, a
kiedy kropla spływała z jednego, łapała go na drugi, uśmiechając się lekko. W końcu jednak
nabrała wody w dłoń i przystawiła do niej usta, pociągając łyk. Ta woda była słodka i jakoś
dziwnie odświeżająca.
- Nie sztachaj się – prychnął rozbawiony Yusuf. Natalie zmierzyła go wzrokiem i po
dosłownie sekundzie ochlapała. – A! Za co?
- Nie komentuj, sam się sztachnij. Widziałeś ty w ogóle kiedyś taką czystą wodę? – zapytała
dziewczyna, wycierając dłonie o spodnie.
- Tak. W książce – stwierdził chłopak, wstając powoli. – Idziemy dalej?
- Tsa – westchnęła Natalie, również wstając. Rozejrzała się powoli dookoła, drapiąc po
głowie, myśląc nad czymś, ale nie trwało to długo. Yusuf zwinnie, jak na swój stan, przeskoczył
wąską wstęgę na drugą stronę, a dziewczyna, już nie tak zwinnie, podążyła za nim. Natalie nigdy
nie była wysportowana, nigdy nie przywiązywała większej wagi do rozwoju fizycznego –
zwyczajnie nie było jej to potrzebne. Chłopak zaś widocznie przywiązywał, gdyż mimo ran i
nafaszerowania środkami przeciwbólowymi, szedł przed siebie jakby nigdy nic. Albo po prostu
był przyzwyczajony.
Natalie westchnęła głośno, patrząc na krajobraz przed nimi, jednocześnie wyciągając z torby
tablet. Nigdy nie była zwolenniczką fotografii, ale coś takiego… Sfotografuje, choćby po to, żeby
pokazać babci. Szczególnie te kwiaty, których nie potrafiła nazwać.
- A ty co? – zapytał Yusuf, odwracając się na pięcie w jej stronę.
- Robię zdjęcia, więc łaskawie się suń – powiedziała dziewczyna, nie siląc się nawet na
ironiczny ton, zapatrzona w ekran, by ujęcia były jak najlepsze.
- Nadajesz się na fotografa, wiesz? – stwierdził chłopak, zaglądając jej przez ramię. Natalie
tylko syknęła i machnęła na niego ręką, dalej bawiąc się tabletem. Yusuf westchnął
zrezygnowany, czekając cierpliwie, aż dziewczyna łaskawie skończy. Pokręcił głową i powoli
ruszył w stronę lasu, rozglądając się. Wszędzie unosił się mocny, różany zapach – prawdziwy, jak
szekspirowskich róż, mocny i wyraźny. Nigdy nie czuł czegoś takiego, gdyż na przestrzeni lat
róże pachniały coraz słabiej. Kora drzew była srebrzysta, gładka, a liście jak nic innego, co
kiedykolwiek widział na drzewach. Bardziej przypominały liście pokrzywy, ale nie miał
najmniejszego zamiaru sprawdzać, czy mają podobne właściwości.
Yusuf podskoczył nagle z piskiem, kiedy zimne ręce dotknęły jego szyi z obu stron i upadł na
ziemię, ryjąc kolanami trawę, lecz w tej samej chwili też usłyszał za sobą głośny śmiech, bardzo
Strona 4
Starlight
29 września 2015
charakterystyczny. Jeśli miałby to do czegoś porównać, to najprędzej do śmiechu hieny.
Zawarczał, wstając i odwrócił się, mierząc roześmianą Natalie wzrokiem. Skorzystała z faktu, że
był zajęty oglądaniem kwiatków i drzew, zaszła go od tyłu i złapała za szyję. Yusuf tylko słyszał
plotki o tym, jak zimne, niezależnie od pogody i temperatury na zewnątrz, są jej palce. Teraz
przekonał się o tym na własnej skórze, i musiał przyznać, że faktycznie były bardzo zimne.
- Ha, ha, ha. Bardzo śmieszne. Już? – prychnął, wstając i krzyżując ręce na piersi z
naburmuszoną miną.
- Nie – parsknęła Natalie, stając prosto. Już się nie śmiała jak hiena na gazie rozweselającym,
ale nadal miała usta rozciągnięte w uśmiechu, a w oczach rozbawione iskierki. Yusuf westchnął,
mierzwiąc swoją grzywkę. Zobaczyć śmiejącą się Natalie, TĄ Natalie, gbura odizolowanego od
wszystkich, warczącego na wszystkich o dwóch wyrazach twarzy – bezuczuciowym i
ironicznym. A on widział ją uśmiechniętą, jak nigdy. I, choć to on był obiektem tego głupiego
żartu, nie potrafił się nie uśmiechnąć. Zaczynał powoli nieco rozumieć dziewczynę, a w jego
głowie, jeszcze bez jego wiedzy, powolutku formował się plan, który raczej nie mógł się jej
spodobać. Nie z początku bynajmniej.
Natalie schowała tablet do torby, ciągnąć chłopaka za rękaw w głąb lasu. Yusuf nie
protestował, nawet mu to przez myśl nie przeszło – Natalie w dobrym humorze to nie coś, o
czego utracie można by chociaż marzyć. W każdym razie nie, jeśli jest się względnie inteligentną
osobą, choć wyglądało to co najmniej dziwnie, ale jednak lepsze to, niż Natalie ciskająca ironią i
sarkazmem. Chcąc nie chcąc, chłopak mimowolnie sam się uśmiechnął, podążając za dziewczyną.
Wkroczyli do lasu dość niepewnie, ostrożnie, o ile w przypadku Natalie można było mówić o
ostrożności. Ta po prostu pruła przed siebie, choć tyle dobrze, że powoli, ale to tylko dla tego, że
cały czas się rozglądała na wszystkie strony bardzo zainteresowanym wzrokiem. Ciekawska
bestia.
Natalie westchnęła ciężko, znów wyjmując tablet i zastanawiając się, po co w ogóle go
schowała, z zamiarem dalszego robienia zdjęć. Yusuf w odpowiedzi tylko westchnął
zrezygnowany, powoli podążając za nią. Dziewczyna mruknęła coś niewyraźnie, odgarniając z
twarzy parę nitek, w które weszła, nie zwracając na nie uwagi. Szli tak przez chwilę,
przedzierając się przez bajkowy las, Natalie przodem, a Yusuf parę metrów za nią, aż uwagę
chłopaka zwrócił zupełnie nagły, głośny, mrożący krew w żyłach wrzask. Nigdy by nie pomyślał,
że ktokolwiek może się tak głośno drzeć. Bez zastanowienia popędził w stronę wrzeszczącej
Natalie, ale to, co tam zobaczył, wcale nie było pokrzepiające. Dziewczyna bez zastanowienia
skorzystała z pojawienia się chłopaka i z prędkością, której by się po sobie nie spodziewała
schowała się za nim. Yusuf zaś patrzył zszokowanym wzrokiem na to, co było przed nimi.
Pajęczyny. Wszędzie pajęczyny, wielkie i grube, oplatające calutkie drzewa.
- M-myślisz… ż-że są tu ja-jakieś… P-pa-pająki? – pisnęła schowana za nim dziewczyna. Yusuf
spojrzał na nią dziwnie, a zrozumienie spłynęło na niego jak łaska Boża.
- Natalie, ty masz arachnofobię? – zapytał, zdziwiony tym, że kociooka czegokolwiek się boi.
- T-Tak, mam! A-ale powie-edz… Są tu jakieś…? – dziewczyna zagryzła zęby, zaciskając swoje
chude, zimne palce na jego zdrowym ramieniu tak mocno, że aż syknął z bólu. – P…Pająki?
- Na pewno są – odparł chłopak nie wiedząc, czy to dobry pomysł.
- Wracajmy – zarządziła dziewczyna. – Wracajmy NATYCHMIAST – wycharczała, wbijając
paznokcie w skórę chłopaka. Zasyczał, patrząc na nią karcąco, ale nic sobie z tego nie zrobiła.
- Weź, chodźmy trochę dalej. Nie powinno być tak strasznie – chłopak uśmiechnął się
pokrzepiająco. W szkole, jak mieli na biologii lekcje o stawonogach takich, jak pająki, Natalie nie
wykazywała przejawów arachnofobii, ale teraz… Teraz była po prostu przerażona.
- Yusuf, cholera jasna, nie! Nie rozumiesz, że ja się boję? Ja do jasnej cholery ledwo stoję! –
wysyczała dziewczyna. – A co jeśli one skaczą na ludzi z drzew?
- Skaczące pająki to te małe – zaśmiał sie chłopak. - Takie pajęczyny to robią te szczekające
pająki. Albo coś dużego… Ała! Natalie, do cholery! Przestań mi wbijać szpony w ramię! Szkło w
jednym wystarczy, uwierz! – chłopak niemal krzyknął, spoglądając na Natalie zdenerwowany,
Strona 5
Starlight
29 września 2015
ale wściekłość niemal natychmiast z niego uleciała, kiedy tylko ja zobaczył. Jej wielkie, oliwkowe
oczy zaszły łzami.
- Debil z ciebie. Imbecyl i kretyn! – wysyczała, szarpiąc go za ramię. – Mówię, że mam
arachnofobię, a ten mi jeszcze o jakichś wielkich mutantach zaczyna gadać! Może jeszcze co, jak
wrócimy to sobie horrory o wielkich pająkach pooglądamy?! – pseudo-zapłakany wyraz
przerażonego pieska zniknął szybciej niż się pojawił, ustępując miejsca wściekłości. Yusuf
westchnął zrezygnowany, kręcąc głową.
- Jeszcze trochę – powiedział proszącym tonem. – A jak zemdlejesz to obiecuję, że będę cię
nieść.
- Nie będziesz miał jak, jak cię coś zeżre! – syknęła dziewczyna, spuszczając głowę. – Ale
dobra. Tylko do półki skalnej, i ty przodem – westchnęła zrezygnowana. Paniczny strach przed
pająkami walczył w niej z chorą ciekawością, i żadne nie mogło wygrać.
Yusuf uśmiechnął się pokrzepiająco i odetchnął z ulgą, kiedy dziewczyna przestała wbijać mu
pazury w ramię i puściła, idąc powoli za nim, rozglądając się cały czas na wszystkie strony, w
czystej paranoi. Szli tak przez dłuższą chwilę, bardzo powoli i nic na nich nie wyskoczyło, jednak
to wcale nie uspokoiło Natalie. Wręcz przeciwnie, wzmogło jej czujność do wyższych granic
paranoi. Yusuf zaczął się zastanawiać czy faktycznie podjął dobrą decyzję o pójściu dalej. Kiedy
przekroczyli granicę lasu, spojrzał w górę na ścianę i zamarł w przerażeniu.
- Natalie – wyszeptał.
- Tak? – zapytała dziewczyna podejrzliwym tonem, patrząc na niego.
- Odwróć się i idź tą samą drogą co przyszliśmy. I przede wszystkim, NIE patrz w górę pod
żadnym pozorem – serce waliło mu w piersi jakby jakiś młot pneumatyczny. Natalie, był pewien,
spojrzała w górę. Wrzask, jaki potem rozdarł na strzępy ciszę lasu niemal powalił go na kolana.
Przed nimi na półce skalnej siedział ogromny, biały pająk.
Cisza, która potem nastała była otumaniająca, ale słyszał, jak Natalie za nim upada, słyszał jej
przyśpieszony, ciężki oddech. Mógł sobie wyobrazić te wielkie, rozszerzone w przerażeniu, kocie
oczy i klął na siebie. Gdyby nie naciskał na dalszą drogę, nie doszłoby do tego. Stał tak, wryty w
ziemię, aż stwór nie wykonał ruchu. Wyciągnął pierwszą parę odnóży, kładąc je poza półką, a
Yusuf machinalnie cofnął się o krok. Poczuł, jak coś kurczowo łapie się jego nogawki, ale nie miał
odwagi odwrócić wzroku od pająka by spojrzeć na przyczepioną do swojej nogi dziewczynę.
- Zginiemy – powiedziała pustym głosem. – To cholerstwo nas zeżre – stwierdziła i zaśmiała
się nerwowo. Chłopak zacisnął pięści, mierząc zaciętym wzrokiem stwora przed nimi.
- Wstawaj – syknął.
- E?
- Wstawaj i wiej. Już!
- Chciałabym, ale nie mogę się ruszyć.
Natalie zacisnęła mocniej palce na nogawce spodni chłopaka i przygryzła wargę, patrząc
horror przed nią. Horror ów był zupełnie biały, mógł mieć jakieś pół metra wysokości i mierzył
ich wzrokiem sześciu czerwonych ślepi. Mimo, że wydawał się albinosem, nie sprawiał wrażenia
ślepego, nawet z faktem, iż jego oczy były czerwone. Natalie chciała się obudzić z tego
horrendalnego koszmaru w swoim ciepłym łóżku, w swojej Norze, ale nawet ból w dolnej
wardze i cienka stróżka krwi płynąca z tego miejsca nie mogła jej obudzić, co znaczyło, że była
całkiem przytomna. Nie podobało jej się to.
To, co stało się później pamięta, jak przez mgłę. Pająk nagle ruszył ku nim, a Yusuf jakimś
cudem dał radę podźwignąć ją z ziemi i zmusić do biegu. Nie pamięta, ile trwała ta szaleńcza
gonitwa po lesie. Sekundy, minuty, godziny? Pamięta zaś jak chłopak niemiłosiernie ciągnął ja za
rękę, zaciskając mocno dłoń na jej nadgarstku, jakby trzymał się drogiego życia. Pamięta ból w
nadgarstku, szarpanie, jak zmusił ją do przeskoczenia rzeki, nie wie zaś, jak znaleźli się w tunelu,
przez który droga, nawet bez latarki, była szybka i łatwa.
Nie miała pojęcia jak znalazła się w jaskini, w której po raz pierwszy spotkała KnockOuta,
siedząc na półce skalnej z Yusufem potrząsającym ją za ramiona.
Strona 6
Starlight
29 września 2015
- Natalie, cholera jasna, obudź się! Wiem, że tam jesteś! – krzyknął jej do ucha, szarpiąc
niemiłosiernie za ramiona. Nic. Przełknął ślinę, zrezygnowany, i zrobił to, czego nie chciał robić.
Natalie zaklęła bardzo głośno i bardzo donośnie, kiedy chłopak wymierzył jej siarczysty
policzek. Przez chwilę nie wiedział, czy nie rozsądniej byłoby uciec powrotem do pająka, czy nie
byłoby to bezpieczniejsze, ale postanowił zostać.
- Za co to było? – syknęła wściekle ciemnowłosa, mierząc go nienawistnym wzrokiem,
przykładając dłoń do piekącego policzka.
- Jak inaczej miałem cię niby obudzić? – syknął, wyciągając chusteczki ze swojej torby. – Masz,
wytrzyj się, krew ci leci z gęby – prychnął, podając jej paczkę chusteczek.
- Dzięki – westchnęła dziewczyna, wyciągając jedną i przykładając do brody. – Jeśli mogę
zapytać, to co to do jasnej cholery było? – zapytała dość spokojnym tonem.
- Wielki pająk – odparł po prostu Yusuf.
- Tyle to i ja wiem! – krzyknęła.
- Więcej ci nie powiem, zrozum – chłopak uniósł ręce w geście pokoju.
Nagle oboje zamarli, słysząc głośne mruczenie dobiegające ze strony tunelu. Natalie nie miała
pojęcia, czy chce się obracać. Wiedziała, co tam zobaczy. Yusuf zaś obrócił się i zaklął.
Wielki, biały pająk siedział na ścianie tunelu, z którego wyszli.
Strona 7