Dziady i Dziad-ów Dwóch: Reanimacja
Transkrypt
Dziady i Dziad-ów Dwóch: Reanimacja
Dziady i Dziad-ów Dwóch: Reanimacja
Czy oglądaliście kiedyś filmy amatorskie? Pewnie że tak, powiecie. Przecież 90% obecnych produkcji
wygląda tak jakby to właśnie amatorzy za nimi stali. Ja jednak nie o tym chciałem. Może mieliście
styczność z dziwnymi amatorskimi produkcjami, które stworzono wyłącznie dla zabawy przez grupkę
znajomych, itp.? Może gdzieś w internecie znaleźliście takie tytuły jak np. "Bułgarski Pościiik" albo
"Ślęża Manekin Project" czy też "Epizod 13". Zjawiska takie nikogo dziś nie dziwią. W końcu robienie
filmów dla zabawy jest nieskrępowane niczym, żadną cenzurą i restrykcjami, na celu mają one jedynie
przekazać to, o czym myśleli twórcy w nudny, deszczowy dzień.
Ja chciałbym przedstawić wam produkcję, której... nie ma. A właściwie jest, ale dostępna
niewielkiemu gronu osób. Ten film nie egzystuje, że tak powiem, w sieci, nie ma do niego żadnego
dostępu. To fanowski film zrealizowany przez ekipę z Koluszek - K2 o tytule "Dziady" i drugiej części
"Dziad-ów Dwóch: Reanimacja". Wiem, że trochę to głupie z mojej strony recenzować filmy, których
nikt nie obejrzy, ale mam tak kaprys i koniec:)). Jako że film posiada głęboki wątek psychologicznosocjologiczno-analityczny, skupta się ludzie na recenzji.
DZIADY
To głębokie, przepełnione pasją dzieło uderza do głębi ludzkiego umysłu, pozostaje na trwale w
pamięci... oto pierwsza, historyczna część "Dziadów" trwająca około 10 minut. Aż trudno uwierzyć ile
Mania(reżyser) zmieścił w tych 10 minutach ciepłą, pozytywnej energii, przesłania... Fabuła rysuje się
dość zawile. Oto młody gniewny chłopak o wyglądzie... hmmm, przemilczmy i spodniach
opuszczonych krokiem do kostek spotyka się pod pewnym sklepem w Koluszkach ze swoim
kolegą(również nienagannie ubranym, choć bardziej jak pedał). Z krótkiej rozmowy, w której padają
słowa "jo, elo siemka szacunek men" wynika, iż facet w spodenkach jest na głodzie. W tym celu bierze
od kolegi telefon do "Dobrego Dilera". Umawia się z nim pod tajemniczym mostem, daleko stąd. Nie
wie, że jego rozmowa jest podsłuchiwana... W tym samym czasie akcja w genialny sposób przenosi
się pod most(genialne, nie?), gdzie spotykamy dwóch przedstawicieli towarzystwa konsumpcyjnego
(najebanych żuli prawdę mówiąc, ale to faux-pas używać takich słów) oddających się konsumpcji. Gdy
zmorzył ich błogi sen, facet w spodniach doszedł już w wiadome miejsce(a znając odległość między
tymi miejscami przypuszczam że musiał być supermenem, by dotrzeć tam w 20 minut). Jest
niecierpliwy. Diler się spóźnia. Kamera przenosi się do samochodu tegoż i słyszymy świetną,
nowoczesną muzykę("bum-cyk-bum-cyk"). Spotkanie dochodzi do skutku. Diler wręcza chłopakowi
towar, między innymi popularną "trawkę". Niestety próba wciągnięcia przez chłopaka amfetaminy z
woreczka kończy się rozsypaniem jej na ziemi. W tym momencie zza filaru wyskakuje... tak, to on!
Ten, który podsłuchiwał rozmowę z Dilerem! Tajny agent organizacji UŁOP! Aresztuje cwaniaczków.
Fabuła się rozkręca.
Zaprawdę, powiadam wam, trudno się połapać w tym gąszczu zdarzeń i przerywanych scen, choć
opowiedziałem wam pół filmu. Następstwa zdarzeń, technika kręcenia, wszystko bardziej zawiłe i
trudniejsze niż u Lyncha. Po prostu mistrzostwo w swojej klasie. Następujące później sceny są
dowodem idealnej spójności fabuły, choć nadal pojawiają się wątpliwości. Mostem przechodzi między
innymi kulawy człowiek, który za swoje nachalne błaganie o 2 złote, wylądował pod rzeczonym
mostem. Mamy też narwanego kibica Arki Gdynia, który postanowił zobaczyć, co się dzieje i wszcząć
rozpierduchę. Uderzają do głowy dialogi, zwłaszcza ten między żulami o zmarłych raperach. Jeden z
nich uparcie twierdzi że Tupac żyje, a w dodatku, mieszka pod sąsiednim mostem. Ponadto w filmie
mamy przedstawiony kompletny program rozwoju młodzieży. W skład programu wchodzą
elementarne czynności jak picie trunków, bijatyki, kradzieże. Film podlany warstwą humorystyczną
stanowi świetny, relaksujący obraz dla znudzonego poziomem kinematografii widza. I mimo długości
filmu jest on wart wysokich not.
Gra aktorska powala profesjonalizmem - nawet gangsterzy z NY nie wypowiadają bluzgów tak, jak
aktorzy "Dziadów". Dodajmy do tego, że aktorzy wspomagali się przez cały czas kręcenia pewnymi
środkami, co wpłynęło znacznie na jakość ich gry. Większość słów w filmie to przekleństwa, ze znaną
"kurwą mać" na czele. Powalające są również stroje aktorów i końcowy superbohater - Superpetrus,
który rozprawia się z siłami zła pod mostem kilkoma ruchami, by potem... zginąć z ręki żula. Fabułą,
jak wspominałem, ma podwójne dno, tylko że do dziś go nie znalazłem. Abstrahując - ten film to
porządna dawka kinowej rozrywki na świetnym poziomie. Do minusów zalicza się jedynie słaba jakość
nagrania dźwięku. Cóż, Dolby Digital 5.1 to przeżytek, jak wiadomo.
Ocena(z perspektywy krytyka): 2/10
Ocena(z perspektywy wtajemniczonego): 6/10.
DZIADÓW DWÓCH: REANIMACJA
Druga część tej kultowej sagi jest w każdym calu lepsza od pierwszej. Stało się tak głównie przez
przedłużenie filmu do 40 minut i dodaniu całej obsady doborowych aktorów, którzy jak zwykle nie
dostali gaż. O ile recenzję "jedynki" można traktować ironicznie, to w tej części niektóre z opisywanych
przeze mnie aspektów są realne. Fabuła jest nadal zawiła i jeśli ktoś mówił że "Dziady" to
Koluszkowska "Zagubiona Autostrada", to fabuła "Dziadów dwóch" odpowiada "Mullholland Drive".
Głównym bohaterem jest tu... przepraszam, pomyłka, nie ma takiego. Film rozpoczyna się, gdy tajny
agent wykrada dyskietkę z pewnego budynku. Próbują schwytać go agenci,(Matrix się kłania) lecz
złodziej ucieka. Na wiadukcie zostaje on zastrzelony. W tym samym czasie dwóch żuli, znanych już
nam wcześniej(tytułowe dziady) budzi się z zamiarem pójścia na wino. Akurat niefortunnie przechodzą
pod tym mostem i widzą, gdy złodziej upada obok nich. Kwitują to stwierdzeniami w stylu "o kurwa!
Kasa nam z nieba spadła! Zajebiście kurwa! Kroimy go!". Okazuje się, że wykradli i dyskietkę. W
poszukiwanie dysku zabawia się uratowany Superpetrus, który postanawia stworzyć drużynę i
dostarczyć tę dyskietkę do Mordy. Po co? Otóż był tam zapisany przepis na przekształcanie wody w
spiryt. Wszystko jest knowaniem podłego Doktora Lekarza, który zamierza "wyjebać Polmos z branży".
Wątek fabularny jest niesamowicie głęboki i przejmujący. W miarę rozwoju akcji obserwujemy
szerzenie się grona głównych bohaterów, np. dołączenie do nich Tulipana - człowieka o bujnej
fryzurze i niebanalnym podejściem do życia ("No nie! No nie! No w ogóle kurwa co to za las, no nie,
no men, no nie!") tudzież Marleya, zapalonego rolkarza oraz palacza trawki. Zawiera on bliższą
znajomość z potrąconym przez siebie żulem z pierwszej części i funduje mu darmowego bucha. Żul
okazuje się być osobą kochającą i pokojowo nastawioną, ma na imię Czesław i lubi hip-hop. W miarę
dalszego rozwoju fabuły bohaterowie "stykają się" ze sobą.
Mamy do czynienie z unikalną techniką reżyserską, pokazującą życie różnych młodzieżowych światów.
Są tu i dresiarze i żule, a nawet "żelusie" i "laski" popularne wśród młodzieży. Zachowanie ich zostało
przedstawione stereotypowo, podobnie jak wszystko w tym filmie. Każda z postaci posiada unikalny
charakter, który wybija się spośród innych indywidualności. Bo drużyna oraz ich przyjaciele to po
prostu indywidualni intelektualiści, znający swoje miejsce na świecie. Dodajmy że aktorzy, w celu
lepszego wczucia się w postaci, których życie obserwują na co dzień, postanowili kosztować tych
samych używek co grane przez nich postacie. Zwiększyło to ich luz oraz pewność siebie.
Fabuła zapętla się coraz bardziej z każdą napotkaną postacią. Okazuje się, że agenci nie próżnują i
nadal próbują odebrać drużynie dyskietkę, gdy ta tymczasem najzwyczajniej w świecie idzie sobie na
wino. Niedrogie, rzec trzeba. Lecz jest to niezbędne do połączenia się z resztą drużyny. Jak? Osiągają
ten efekt poprzez bezustanne ciągnięcie z butelki bez przerywania(coś takiego nazywa się w slangu
"trąbieniem hejnału") i wydania z siebie melodii, którą słyszą wszyscy zainteresowani. Jak możemy się
domyślać, w drodze do Mordy próbują przeszkodzić bohaterom dresiarze, wredni sprzedawcy tudzież
inni prawi obywatele. Zwrot akcji następuje w momencie zetknięcia się bohaterów z owymi panami w
trzypaskowych ciuchach.
Zdjęcia są, jak na film amatorski, kapitalne. Statyczna kamera, płynne zoomy, ciekawy montaż, czynią
z tego filmu podręcznik każdego filmowca-amatora. Oprawa muzyczna skłąda się z fenomenalnych i
kultowych już utworów disco polo, drum&bass oraz rave. Gdzieniegdzie usłyszymy tematy z filmów, a
czasem nawet kompozycje hip-hopowe i własne. Tak, muzyka jest bez wątpienie mocną stroną tego
filmu. Drugą, jak wspominałem, są dialogi. Zwłaszcza te z użyciem popularnego słowa na "k", które to
odgrywa w tym obrazie główną rolę.
Chciałbym w tym momencie polecić wszystkim "Dziadów Dwóch" lecz, jak już mówiłem, ciężko wam
będzie zetknąć się z tą produkcją. Ekipa zdecydowanie broni swoich praw i nie pozwala zamieścić
filmu w Internecie, mówiąc że film jest nakręcony dla przyjaciół oraz że tylko zainteresowani powinni
mieć do niego dostęp. Żałujcie. "Dziadów Dwóch" to kawał świetnej komedii, zmieszanej z elementami
thrillera, kina akcji, horroru, filmu psychologicznego I Cholera Wie Czego Jeszcze. Świetne, ale znów
muszę dać dwie oceny.
Ocena(z perspektywy krytyka): 5/10
Ocena(z perspektywy wtajemniczonego): 8/10.
PS. W obecnym czasie ekipa tworzy kolejną część pt. Dziady 3: Nadciąga Totalne Dziadostwo.
Obywatel
[email protected]