czysta forma slackline`a
Transkrypt
czysta forma slackline`a
Lu k a s Irmler Pytał: Maciek Szopa Fotografował: Piotr Drożdż czysta forma slackline’a wywiad » Tylko w zeszłym roku przeszedłeś ponad 100 highline’ów na całym świecie. Chyba lubisz podróże? I to bardzo! Szczególnie jeśli wiążą się z highlinem. To niesamowite, móc odwiedzać wspaniałe miejsca i tworzyć tam nowe highline’y. Coś znacznie więcej niż samo podróżowanie czy przebywanie w danych rejonach. Przechodząc nowe linie, zostawiam po sobie jakiś ślad. Dodaję coś od siebie do tych niesamowitych miejsc – to moja prawdziwa pasja. Skąd bierzesz fundusze na tak liczne wyjazdy? Hehe… Moje podróże są dość kosztowne, ale na szczęście mam dobrych partnerów – jak Adidas, który mocno mnie wspiera. Mam też sponsorów typowo slackline’owych. Często biorę udział w pokazach, co pozwala mi na zebranie dodatkowych funduszy. Zazwyczaj tego typu imprezy są organizowane w bardzo ciekawych miejscach, korzystam więc z tego, że tam jestem i podróżuję po okolicy. Pierwszy raz jesteś w Polsce? Nie, byłem już dwa razy w Lublinie na Urban Highline Festival. Ale to mój pierwszy raz w Zakopanem i w polskich Tatrach. Jestem zaskoczony niezwykłym klimatem miasta i piękną architekturą. Uprawiasz slackline od kilku lat. Jakie były twoje początki? Moja przygoda ze slackiem zaczęła się siedem lat temu. Namówił mnie mój sąsiad. Spróbowałem zrobić kilka kroków, ale stwierdziłem, że jest to cholernie trudne i że to zupełnie nie dla mnie... Jakiś rok później zacząłem się wspinać. Na hali wspinaczkowej rozpięta była taśma. Obserwowałem gości, którzy chodzili po niej tam i z powrotem z rękami w kieszeniach. Wtedy stwierdziłem: cholera, to wygląda naprawdę zajebiście. Zacząłem próbować i kiedy udało mi się przejść pierwszą linię, wiedziałem już, że to będzie mój nałóg. A propos wspinania – słyszałem, że jesteś również zapalonym bulderowcem. Kiedy zaczynałem się wspinać, głównie bulderowałem. Przede wszystkim dlatego, że ściana, na którą chodziłem, była właśnie bulderownią. Mocno się wkręciłem i zrobiłem szybkie postępy. Jakiś czas później zacząłem przygodę ze slackiem. Wtedy była to raczej dodatkowa aktywność. Potem wszystko zmieniło się o 180 stopni i teraz to buldering jest dodatkiem do slacka J. Ale od czasu do czas na chwilę się to zmienia, bo wciąż kocham wspinanie. Ten rok zapowiada się szczególnie ciekawie pod tym względem – udało mi się skończyć studia i nareszcie mam czas zarówno na jedno, jak i drugie hobby. Zresztą już jest efekt. Udało mi się przejść pierwsze bulderowe 7C i mam nadzieję wciągnąć do końca roku jakieś 8A. Twoim najbardziej znanym osiągnięciem jest przejście niezwykle długiego, 262-metrowego longline’a. Co jest najtrudniejsze w tak długich taśmach? Ostatnio pokonałem nawet dłuższą linię – 310 metrów. Longline jest od kilku lat bardzo ważną częścią mojej kariery slackline’owej. Na początku najbardziej podobało mi się to, że kiedy startujesz, dojście do końca wydaje się niemożliwe. Dopiero po jakimś czasie i wielu próbach udaje ci się przejść całą linię. Dzięki temu w prosty sposób możesz zauważyć progres. Chęć przechodzenia długich linii towarzyszyła mi od dawna. Iść prosto przed siebie, bez zawracania... Czysta forma slackline’a. Myślisz, że jest jakiś limit długości longline’a? Limitem jest ograniczona wytrzymałość materiału. Cały czas używam klasycznej taśmy poliestrowej. Nie można jej zbyt mocno napiąć, bo groziłoby to zerwaniem. Tak więc im dłuższą taśmę zakładasz, tym jest luźniejsza, bardziej zwisa, a punkt startu i koniec są coraz wyżej. Po prostu w pewnym momencie trzeba łączyć longline z highlinem. Jesteś tak wysoko, że zaczynasz potrzebować asekuracji. I to staje się naprawdę trudne. Poza tym trzeba naprawdę sporo trenować, aby mieć nawet mały progres, by przejść nieco dłuższą taśmę. Wydaje mi się jednak, że nie ma prawdziwego limitu. Opowiedz coś o tak zwanym spaceline. Słyszałem, że montowaliście ten układ podczas zlotu w Utah? O tak! To był niesamowity projekt. Myśleliśmy o tym od dłuższego czasu, ponieważ robiliśmy już kilka razy podobne rzeczy nisko nad ziemią: łączyliśmy trzy lub nawet cztery taśmy. Potem pojawił się pomysł: zróbmy z tego highline! I Moab było do tego idealnym miejscem. Układ skał powodował, że mogliśmy połączyć trzy liny, z których jedna skierowana była prosto w kierunku ekspozycji. I to było w tym najfajniejsze. Podczas normalnego highline’a ekspozycję zawsze masz gdzieś z boku i pod sobą. Tutaj miałeś ją przed sobą przez cały czas przejścia. Żadnej ściany, żadnej wieży – po prostu przestrzeń. To naprawdę bardzo dziwne uczucie. Z pewnością było to jedno z moich najbardziej niesamowitych przejść. Jesteś również niezłym tricklinerem. Trenujesz ostro pod zawody czy traktujesz to raczej zabawowo? Kiedy zaczynałem, trickline był moją największą pasją. Wkręciłem się mocno w robienie flipów i tym podobnych trików. Bardzo podobało mi się robienie trudnych Lukas podczas pierwszego przejścia highline w Demianowskiej Dolinie, adidas Outdoor Tour 2012, Słowacja październik 2012 GÓRY 35 » Lukas Irmler ruchów i lądowanie na taśmie. To była czysta frajda! Nie było wtedy żadnych dużych zawodów, jedynie festiwale. Fajnie było ciągle podnosić swoje umiejętności, robić codziennie nowe rzeczy. Natomiast w zeszłym roku mocniej skupiłem się na highline, a to zabiera sporo czasu. W związku z tym nie jestem już w światowej czołówce tricklinerów, ale ciągle to lubię. Twój popisowy autorski trick to Rounded Backflip. Jak on wygląda? Mój ulubiony trick to salto do tyłu. Połączenie go z tak zwaną „gwiazdą” to z pewnością najtrudniejsza sekwencja, jaką wykonałem. Z tego co wiem, nikt oprócz mnie do dziś tego nie powtórzył. Zacząłem ćwiczyć tę kombinację jakieś trzy lata temu i przez długi czas nie widziałem szans powodzenia. W końcu w zimie 2010 roku stwierdziłem, że naprawdę chcę to zrobić, więc muszę się za to zabrać na poważnie. W związku z tym zacząłem nawet trening na siłowni. Przez cztery tygodnie skupiony byłem tylko na Rounded Backflipie. Próbowałem go zrobić godzinami. Pełna koncentracja tylko na tym jednym celu. I w końcu się udało. Brzmi hardcore’owo... To było cholernie trudne. I choć jestem przekonany, że kiedyś dzieciaki będą to robić bez problemów, to dla mnie jest to naprawdę duża sprawa. Tradycyjny slackline, highline, trickline – która z tych dyscyplin kręci cię najbardziej? Niełatwe pytanie. W tym momencie skupiam się głównie na highlinie, ale generalnie lubię zmiany. Nie można przecież robić cały czas tego samego. Na początku roku trenowałem głównie longline, bo chciałem pobić rekord. Teraz koncentruję się na tym, żeby przejść stumetrowy highline. Byłby to kolejny rekord. Na czym polega trening slickline’owy? Po prostu działasz na slacku, czy również regularnie musisz odwiedzać siłownię, biegać itp.? Można różnie podejść do tematu. Mój znajomy longliner, który zresztą przeszedł longa o długości 260 metrów, przygotowywał się do tego, chodząc trzy razy w tygodniu na siłownię, miał rozpisany grafik i mocno cisnął. Moje podejście jest nieco inne. Dla mnie najprostszym treningiem pod longline jest po prostu longline. Ruch na taśmie jest na tyle specyficzny, że ciężko znaleźć coś podobnego, co przydałoby się w treningu. Chociaż wydaje mi się, że wspinanie może być pomocne. W slacklinie – a w szczególności w longlinie – masz dużo ruchów, podczas których musisz się mocno usztywniać, cały czas mieć spięte mięśnie. Dlatego dobrze jest robić również coś bardziej dynamicznego. Albo pójść na basen czy pobiegać, bo to pomaga w rozluźnieniu mięśni. Jeśli robisz tylko ruchy na spięciu, może to doprowadzić w efekcie do kontuzji i problemów z plecami oraz kręgosłupem. Ćwiczę też jogę. Podczas trickline 36 GÓRY październik 2012 Zdarzały ci się jakieś kontuzje? Miałem ich nawet kilka... Na szczęście niezbyt poważne. Raz skręciłem sobie kolano. Sporo czasu zajęło mi dojście do siebie. Ale akcja, którą najbardziej zapamiętałem, miała miejsce podczas mojego ostatniego pobytu w Afryce Południowej. Rozciągnęliśmy na plaży slacka, który z jakichś powodów strzelił. Spadłem z wysokości REUSE REDUCE RECYCLE Na highline nad Krupówkami, adidas Outdoor Tour 2012 około 3,5 metra i prawie roztrzaskałem kostkę – o mało co nie doszło do złamania. Powrót do pełnej sprawności zajął mi prawie cały zeszły rok, ciągle czułem, że jest nie do końca zagojona – nawet podczas zimowego tripu po Stanach. Ale teraz jest już OK. Ten rok był naprawdę super. Przy zakładaniu highline’ów przydają się umiejętności ze wspinaczki tradowej? O tak, jest z tym sporo zabawy. W górach często nie ma stałych punktów, więc trzeba umieć zakładać własną asekurację. Ale naprawdę mi się to podoba. Jest w tym jednocześnie sporo strachu i dobrej zabawy. Nie jestem zbyt doświadczonym wspinaczem tradowym, ale lubię to robić od czasu do czasu. Mam nadzieję, że kiedyś będę w tym lepszy. Tym bardziej że jestem zwolennikiem czystego stylu w highline. Żadnego obijania? Dokładnie. Żadnych boltów. Stanowiska z samych taśm. To dla mnie ważne, by w ścianie nie zostały ślady. Tworzysz wówczas coś nowego – nową drogę czy highline – ale jednocześnie niczego nie zmieniasz i nie zostawiasz po sobie „śmieci”. Jakie było najbardziej niesamowite miejsce, w którym zakładałeś highline? Kolejne bardzo trudne pytanie. Przechodziłem highline’y w wielu wspaniałych miejscach, na przykład Stany były świetne. Ciężko wybrać jedno... Dla mnie zawsze najbardziej niesamowitym miejscem jest to, w którym aktualnie jestem. Właśnie pokonałeś highline nad zakopiańskimi Krupówkami. Sporo osób oglądało twoje przejście. Tak duża widownia ci przeszkadza czy wręcz przeciwnie? Występowanie przed tak dużą publicznością to coś zupełnie innego niż samotne zakładanie highline’a gdzieś w górach. Ale w zasadzie to bardzo miłe uczucie, kiedy ludzie doceniają to, co robisz. I na pewno jest to również trochę motywujące. Kilka dni wcześniej spotkaliśmy się na Słowacji – również przy okazji adidas Outdoor Tour. Jaki jest twój stosunek do tego rodzaju imprez? To dla mnie wspaniała okazja na podróżowanie po świecie, poznawanie nowych kultur i inspirowanie ludzi. Lubię propagować sport i może właśnie dzięki takim imprezom ktoś spróbuje slackline’a, wkręci się i poświęci mu część życia. Jeśli tylko mogę kogoś wprowadzić w ten sport, jestem bardziej niż szczęśliwy. Jak widać, jest całkiem sporo dobrych powodów, aby brać udział w takich imprezach. Jakie masz plany na najbliższą przyszłość? Zamierzam teraz wpaść na kilka meetingów highline’owych. Dużo się teraz dzieje w Europie. Trenuję też pod długie highline’y. Mam także sporo roboty w związku z tym, że na początku przyszłego roku przeprowadzam się na południe Francji. Chcę również zakończyć kilka projektów highline’owych. Zatem powodzenia przy projektach i przeprowadzce J. Dzięki i do zobaczenia. ® ™ Nikwax® optymalizuje wydajność Twojego wodoodpornego, oddychalnego ubrania i przedłuża jego wytrzymałość Aby bezpiecznie wyczyścić i polepszyć wydajność Twojego wodoodpornego ubrania, najlepiej użyć środka Nikwax® Tech Wash®. • Odnawia oddychalność • Czyści w delikatny sposób nie uszkadzając impregnacji • Przedłuża żywotność i wydajność Twoich ubrań przeciwdeszczowych • Przygotowuje do impregnacji i usuwa zabrudzenia w bezpieczny sposób • Przyjazny dla środowiska wolny od fluorowęglowodorów Produkty Nikwax dostępne są w dobrych sklepach sportowych i turystycznych oraz na www.sportzakupy.pl Więcej informacji na www.nikwax.com „Nikwax® cieszy się najlepszą opinią w dziedzinie ochrony środowiska, wśród firm produkujących środki do pielęgnacji na całym świecie. Od ponad 30 lat dbamy o obuwie oraz ubrania typu outdoor i nigdy nie stosowaliśmy gazów pędnych ani fluorowęglowodorów.” Nick Brown założyciel i kierownik firmy.