Auro - Blizzone
Transkrypt
Auro - Blizzone
AURO ROLA: OBRONA ZDOLNOŚCI: Kusza Magnetyczna - Auro strzela z kuszy pojedynczymi namagnesowanymi strzałami, które zadają obrażenia przy trafieniu przeciwnika, natomiast przy trafieniu elementów otoczenia przyczepiają się do nich na 40 sekund. Wywrotka - Auro rozciąga cienką żyłkę na maksymalnie 8 metrów. Przeciwnicy, którzy wbiegną w przeszkodę, przewracają się na 2 sekundy, a ich prędkość poruszania się zostaje zmniejszona o 30% na 4 sekundy. Żyłka jest bardzo cienka, ale możliwa do zauważenia i zniszczenia. Jej działanie nie ma wpływu na sojuszników. 15 sekund czasu odnowienia. Zapalnik - Auro aktywuje wszystkie strzały, które zostały rozmieszczone po całym otoczeniu, zadając obrażenia w promieniu 1 metra od każdej ze strzał. 20 sekund czasu odnowienia Pole magnetyczne (umiejętność ostateczna) - Auro aktywuje wokół siebie bardzo silne pole magnetyczne, które daje osłonę równą 200 punktów zdrowia, zwiększa zadawane obrażenia o 15% oraz powoduje, że bohaterka jest w stanie biegać po ścianach. Czas trwania: 20 sekund. BIOGRAFIA: Prawdziwe dane: Anna Waleczkowska, wiek: 29 lat Zajęcie: leśniczy w Puszczy Białowieskiej Baza operacyjna: Hajnówka, Polska Przynależność: była agentka Overwatch HISTORIA: Od najmłodszych lat Ania interesowała się zajęciami swojego ojca, który wtedy pracował jako leśniczy. Dziewczynka często towarzyszyła mu w rozległej puszczy, obserwując przy tym wiele wspaniałych dzikich zwierząt. Uwielbiała pomagać tacie dokarmiać cudowne żubry, które z początku wydawały się jej straszne. Jednak pewnego razu ośmieliła się dotknąć i pogłaskać ogromne zwierzę. Żubr nie wydał w żaden sposób groźnego sygnału i łagodnie przyjął przyjazny gest dziewczynki. Dzięki temu wydarzeniu uświadomiła sobie, że wszystkie leśne stworzenia są dobre i łagodne, natomiast żubry stały się jej ulubionymi mieszkańcami zielonej gęstwiny. Minęły lata, a Ania nadal niestrudzenie pomagała swojemu ojcu dokarmiać leśne zwierzątka. Mieszkańcy puszczy ufali jej bardziej niż innym ludziom. Dziewczyna często znajdowała ranne zwierzęta, które jakimś cudem dawały radę uciec z pułapek rozstawionych przez kłusowników. Wszystkie starannie opatrywała, a następnie zaprowadzała do specjalnie przygotowanych zagród, aby wypoczęły i wyzdrowiały. Gdyby pozwoliła im odejść, zapewne nie przetrwałyby bez odpowiedniej opieki. Opiekowała się nimi do czasu, gdy odzyskiwały wszystkie siły. Wiedziała, że kłusownictwo w puszczy nie jest dozwolone. Jednak czasy, w których wszyscy żyli były ciężkie i nikt nie zważał na łamanie tego prawa, gdy niedaleko granic Polski toczyła się Wojna Omniczna, która obejmowała już niemal cały świat. Fakt ten strasznie ją niepokoił, wojna mogła w każdej chwili dotknąć także jej rodzinne strony. Mimo wszystko jej największym utrapieniem było kłusownictwo, które chciała za wszelką cenę unicestwić. Jej umiejętności strzeleckie na nic by się zdały w potyczce przeciwko nowoczesnej broni kłusowników. Pragnęła chronić puszczę i stworzenia ją zamieszkujące. Ojciec dawał jej do zrozumienia, aby nie pakowała się w żadne tarapaty, gdyż wiedział jak groźni potrafią być ludzie, których tak bardzo chciała przepędzić. Czuła przez to pewien żal do ojca, że nie chce powstrzymać tych, którzy tak bardzo szkodzili naturze. Po kilku miesiącach opatrywania coraz większej ilości zwierząt, miała już serdecznie dosyć patrzenia jak bardzo cierpią. Cierpienie stworzeń wzbudzało w niej coraz większą odrazę do ludzi, którzy bez żadnych skrupułów rozstawiali sidła. "Tego już za wiele, ile to jeszcze potrwa?" - często zastanawiała się rozgoryczona, nie mogąc pogodzić się z własną bezsilnością wobec szkodników. Jeśli niczego nie zrobi, to potrwa jeszcze kolejne miesiące, a może lata, aż w puszczy nie pozostanie żadne żywe stworzenie. Na dodatek wojna toczyła się kilka kilometrów od jej miejsca pobytu, dlatego teraz nie mogła zgłosić się do nikogo, kto mógłby jej pomóc. Wszyscy martwili się tylko o to, aby zażegnać kryzys omniczny, który trwał już od bardzo wielu lat na świecie i od kilku lat w Polsce. Zwierzęta lub przyroda już się nie liczyły dla większości ludzi, najważniejsze było dla nich ich własne życie. Ojciec został wezwany do wojska, każdy zdolny do walki mężczyzna miał ogromną wartość, dlatego teraz kompletnie sama musiała uporać się z problemami. Przez nieobecność ojca przejęła wszystkie jego obowiązki. Wybierając się do lasu, zawsze zabierała ze sobą drewnianą kuszę. Świetnie strzelała, a jej strzały nigdy nie chybiały celu. Nie wykorzystywała jej do zabijania lub ranienia zwierząt - to ostatnia rzecz w jaki mogłaby ją użyć. Kusza dawała jej małą pewność siebie, że nie jest bezbronna w wypadku, gdyby Omniki znalazły się w pobliżu. Front znajdował się co prawda kilka kilometrów od puszczy, ale tak naprawdę nigdzie nie można było czuć się kompletnie bezpiecznie. Pewnego dnia Ania jak zawsze postanowiła odwiedzić leśnych przyjaciół. Zabrała ze sobą apteczkę, gdyż czuła, że dzisiaj również spotka zwierzęta w potrzebie. Co prawda poniekąd ją to smuciło, z drugiej zaś strony czuła motywację, że właśnie dlatego powinna jak najszybciej pomóc stworzeniom. Z zawieszoną na plecach kuszą, wyruszyła w stronę puszczy. To co zobaczyła wprawiło ją w osłupienie. Patrzyła jak ogromne ilości zwierząt i ptaków ucieka z puszczy, nad którą unosił się czarny dym. Nie mogła uwierzyć własnym oczom, a jednak to wszystko działo się przed nią. Wojna dotknęła już nawet to miejsce. Możliwe, że jakiś wybuch sprawił, że las płonął - w tym momencie powód nie miał znaczenia. Przypomniała sobie o rannych zwierzętach, które nie odzyskały jeszcze pełni sił i znajdowały się w zagrodach w głębi lasu. Natychmiast ruszyła przed siebie mijając sporo zwierząt, które uciekały z płonącego kataklizmu. Wbiegając coraz głębiej w zieloną gęstwinę zauważyła, że ogień rozprzestrzenia się od drugiej strony. Widocznie uciekające zwierzęta, które napotkała uciekały bardzo długo z przeciwnego krańca puszczy. Priorytetem było jak najszybsze dostanie się do zagrożonych stworzeń. Po kilku chwilach w zasięgu jej wzroku pojawiły się drewniane zagrody. Ogień znajdował się już niedaleko, ale powinna zdążyć wypuścić wszystkie zwierzęta, które mogłyby swobodnie uciec. Na całe szczęście wiele z nich znajdowała się pod opieką od dłuższego czasu i ich stan był na tyle stabilny, że mogły biec o własnych siłach. Ania podbiegła do zagród i zaczęła otwierać jedną po drugiej. Zwierzęta wiedziały co się dzieje i instynktownie zaczęły oddalać się od źródła zagrożenia. Do jej uszu dotarł niepokojący dźwięk. Strzały. W dodatku całkiem niedaleko. To tylko potwierdziło jej obawy, że wojna przeniosła się już nawet na te tereny. Podbiegła do ostatniej zagrody i energicznie ją otworzyła. Zwierzę w zagrodzie nadal było słabe. Żubr spojrzał na nią niewyraźnie. Zapomniała, że znalazła go zaledwie dwa dni temu. Miał poważną ranę na lewej przedniej łapie. Czas, który spędził w zagrodzie to o wiele za mało, aby mógł biec o własnych siłach. Nie tracąc czasu, dziewczyna zaczęła popędzać zwierzę. Rzeczywiście mógł iść o własnych siłach, ale robił to bardzo powoli i niepewnie. Postanowiła, że nie odstąpi go nawet na chwilę, dopóki oboje nie opuszczą palącej się coraz szybciej puszczy. Ogarnęła wzrokiem zagrody i miała pewność, że wszystkie zwierzęta uciekły. Mogła zatem skupić się na eskorcie rannego zwierza. Szli bardzo powoli, żubr prychał co kilka sekund - zapewne rana dawała mu się we znaki, jednak bardzo wyraźnie wyczuwał zagrożenie i postanowił ignorować ból. Nagle usłyszała krzyki żołnierzy. Potężny pocisk wybuchł kilka metrów obok niej. Wszystko działo się tak szybko. Nie mogła pozbierać myśli przez otaczający ją chaos. Obejrzała się i zobaczyła jak rogate zwierzę leży na ziemi. Podbiegła do niego, starając się przekrzyczeć dźwięki bitwy. Wszędzie wokół siebie słyszała strzały i dziwne okrzyki. Zwierzę nie reagowało. Panował chaos. Następny potężny wybuch odwrócił jej uwagę. Ogromne drzewo spadało prosto na nią. Ania nie do końca zdawała sobie sprawę z tego co właśnie się dzieje. Potężny huk wypełnił okolicę. Drzewo leżało na ziemi otoczone kłębami kurzu. Dziewczyna otworzyła oczy i poczuła ogromny ból. Jej nogi zostały przygniecione przez mocarny pień grubego drzewa. Nie była w stanie się ruszyć. Nagle spostrzegła, że żubr leży obok niej również przygnieciony. Patrzył na nią niewyraźnym wzrokiem. Zdała sobie sprawę, że zwierzę odepchnęło ją w ostatnim momencie, ratując zarazem jej życie. Oczy dziewczyny zalały się łzami. Nie zdołała go uratować, za to on uratował ją. Mimo to, zdawało się, że żubr przyjął ogromny ciężar na próżno. Jej nogi nadal były przygniecione przez drzewo, nie dawała rady się uwolnić. Porzuciła wszelką nadzieję. Odwróciła głowę i zaczęła patrzeć z żalem na przygniecione zwierze. Po policzkach spływały jej łzy. Zewsząd nadal docierały do niej niewyraźne krzyki i nawoływania. Kątem oka dostrzegła niewyraźny, ale za to bardzo duży kształt. Czyżby jeszcze inne zwierzę nie zdążyło opuścić puszczy? Niestety, nie mogła już pomóc żadnemu z nich. Zaczęła powoli tracić przytomność. Zdawała sobie sprawę, że to koniec jej życia. Pomyślała sobie, że nie żałuje tego jak żyła. Bolało ją to, że nie zdążyła jeszcze ostatni raz spotkać się z ojcem. Czyjś głos zakłócił jej przemyślenia. Otworzyła oczy, widziała wszystko bardzo niewyraźnie. Ktoś pochylony nad nią krzyczał coś głośno. Zdawało się, że to nie człowiek, ale również nie żaden z Omników. Czyżby zaczęła tracić zmysły? Zamknęła oczy i całkowicie straciła przytomność... *** Zwierzęta, puszcza, ogień, wojna - wszystkie jej myśli skupione były wyłącznie na tym. Powoli otworzyła oczy. Słyszała mnóstwo ludzkich głosów. -Widzę, że czujesz się lepiej. - usłyszała od kogoś tuż obok niej. Odwróciła wzrok w stronę właściciela głosu. Wydawał jej się dziwnie znajomy, choć nie potrafiła przypomnieć sobie skąd go zna. Ujrzała przed sobą wesołą twarz, która spoglądała na nią przez błyszczące okulary. Znajdowali się w pomieszczeniu, które wyglądało na salę szpitalną. Na korytarzu obok przechodziło sporo ludzi, którzy nieustannie o czymś mówili. -Cieszę się, że odzyskałaś przytomność! Jestem Winston. A ty jak masz na imię? - rzekł wyszczerzony goryl - tak goryl! Nie mogła w to uwierzyć. To na pewno nie działo się naprawdę. Musiał to być kolejny sen. Mimo to, tak prawdziwy, że nie mogła się temu nadziwić. -Czyżbyś straciła mowę? - roześmiał się rozgadany rozmówca. -Nie... Nie o to chodzi. - powiedziała w końcu cokolwiek Ania - Ty nie jesteś człowiekiem, prawda? dodała cicho. -Oczywiście, że nie. Masz przed sobą agenta Overwatch. Jak już wspomniałem wcześniej, nazywam się Winston. Dodam, że uratowałem cię z tego szalejącego piekła. Nie było łatwo, ale całe szczęście wyszłaś z tego cało. - odpowiedział na jej pytanie, choć nie zrobił tego jednoznacznie tak jakby tego chciała. Taka odpowiedź jej wystarczyła. Przypomniała sobie. Overwatch - organizacja powołana, aby móc zażegnać wreszcie kryzys omniczny. Bohaterowie, którzy dzięki swym niezwykłym zdolnościom dawali ludzkości nadzieję na lepszą przyszłość. Teraz to nabierało sensu. -W takim razie bardzo ci dziękuję Winstonie. - zaczęła nieśmiało - Mam pytanie. -Pytaj śmiało, zapewne masz ich więcej, ale postaram się odpowiedzieć na wszystkie, które mogę. -Wtedy... w puszczy, nie byłam sama. Co z nim? - gdy wypowiedziała te słowa, wzrok Winstona powędrował na ziemię, a cała wesołość zniknęła z jego twarzy. -Niestety. Zrobiłem co w mojej mocy, ale twój rogaty przyjaciel... -Uratował mnie! - krzyknęła zapłakana dziewczyna, nie mogąc pohamować łez. -Bardzo mi przykro. Naprawdę chciałem ocalić jak najwięcej istnień. - dodał smutno Winston. Przez chwilę panowała cisza i usłyszeć można było jedynie cichy płacz. W końcu dziewczyna przemówiła: -To nie twoja wina. - powiedziała cicho, próbując zatrzymać łzy. - Nie mam do ciebie żadnych pretensji Winstonie. Zrobiłeś co w twojej mocy, wierzę w to. - te słowa z pewnością poprawiły nastrój obojga, a w głowie dziewczyny pojawił się szalony pomysł. -Mam do ciebie prośbę. - dodała szybko - Chciałabym do was dołączyć, o ile to możliwe. Przez twarz agenta Overwatch przemknął niepokój. -To bardzo miło z twojej strony, że chcesz pomóc nam zażegnać kryzys. Każda pomoc jest bardzo doceniana. Niestety obawiam się, że to niemożliwe w twoim obecnym stanie. - potrząsnął głową patrząc na przykryte nogi dziewczyny. Ania instynktownie spojrzała w tą samą stronę. Odkryła koc, którym była przykryta. Jej nogi były sine. Spróbowała wstać z łóżka, ale bez żadnych efektów. Nie poddawała się. Jeszcze raz postanowiła poruszyć kończynami. -Moje nogi... - wyszeptała. -Bardzo mi przykro z tego powodu. Wyciągnąłem cię spod tego ogromnego drzewa natychmiast jak tylko cię znalazłem. Widocznie upadek był zbyt silny... - starał się ją pocieszyć. -Zatem wszystko stracone... - posmutniała jeszcze bardziej. -Być może jeszcze nie wszystko. - wtrącił się jakiś całkowicie nowy głos. -Mercy! To znaczy, doktor Ziegler! Jak... - rzekł odwracając się w stronę nowoprzybyłej. -Spokojnie Winstonie. Już wszystko wam wyjaśniam. - uspokoiła go powolnym gestem kobieta w blond włosach. -Nazywam się Angela Ziegler. Jestem agentem Overwatch, ale również skromnym lekarzem. przedstawiła się Ani. -Skromnym lekarzem? To najlepszy lekarz jakiego kiedykolwiek widziałem. - szybko wyszczerzył się goryl. -Winstonie... - szybko go skarciła, widocznie zakłopotana jego pochwałą. -Tak jak mówiłam, nie wszystko stracone. Testujemy kombinezon oparty na nowoczesnej technologii magnetycznej. Testy powinny skończyć się za kilka miesięcy, o ile znajdziemy chętnych do ich testowania. Do tego czasu... -Kilka miesięcy? - przerwała jej leżąca dziewczyna. - W takim razie ja zgłaszam się na ochotnika. -Ale to jeszcze niesprawdzona do końca technologia, nie wiadomo jak się zachowa. - szybko uspokoiła ją pani doktor. -Tak jak mówiłam. Zgłaszam się na ochotnika. Mogę zacząć już dzisiaj. - Ania nie zamierzała się poddać. Winston i Mercy patrzyli na nią jeszcze przez chwilę z podziwem, ale zarazem również z niejaką niepewnością. Kamienna mina dziewczyny ukazywała wyraźnie, że nie ma zamiaru się poddać. -Dobrze. Zatem niech tak będzie. Ale dzisiaj musisz odpoczywać. Testy zaczniemy jutro. - rzekła w końcu Angela. -Dziękuję bardzo! Nawet nie macie pojęcia ile to dla mnie znaczy. - na twarzy Ani po raz pierwszy zagościł skromny uśmiech. Agenci Overwatch widząc jej uśmiech, odwzajemnili go. Pani doktor znowu otworzyła usta, żeby coś powiedzieć, ale leżąca dziewczyna była szybsza. -Tak, wiem. Wiem, że to nie gwarantuje, że znowu będę mogła chodzić. Mercy tylko przytaknęła na jej słowa. W głębi duszy cieszyła się, że dziewczyna ma świadomość tego, że to nic pewnego. Krótkim gestem dała Winstonowi do zrozumienia, że nie powinni jej dłużej przeszkadzać. Odwrócili się w stronę drzwi i powoli zaczęli opuszczać salę. -Winstonie. - wyrwało jej się jeszcze, zanim agenci zdążyli wyjść. - Nie odpowiedziałam na twoje wcześniejsze pytanie. Mam na imię Ania. Bardzo miło mi was poznać. - powiedziała z uśmiechem, zanim oboje przybyszów zdążyło na dobre zniknąć. -Nam również.- odpowiedzieli uśmiechając się, następnie znikając za drzwiami szpitalnego korytarza. *** Minęło kilka miesięcy odkąd Ania pierwszy raz ocknęła się na łóżku szpitalnym. Od tamtej pory poświęcała niezliczone ilości godzin, aby w pełni przetestować kombinezon magnetyczny. Testy się powiodły, dziewczyna znowu mogła chodzić. Dzięki temu mogła znowu biegać, chodzić oraz skakać. Co prawda było to wspomagane zaawansowaną technologią, ale nie zniechęciło jej to do dalszego przyczyniania się do walki o lepsze jutro. Anna Waleczkowska stała się pełnoprawnym agentem Overwatch przyjmując pseudonim Auro. Winston, z którym miała od początku ich znajomości dobry kontakt, postanowił zbadać dokładniej tajniki magnetycznego kombinezonu. Po dokładniejszych badaniach odkrył nieznane wcześniej właściwości. Dzięki jego nowej wiedzy pomógł Auro stworzyć dla niej doskonałą broń. Jej celność nie zmalała ani trochę, dlatego broń przyjęła formę magnetycznej kuszy, która strzelała specjalnie dopasowanymi do jej potrzeb strzałami magnetycznymi. Wraz z pomocą Auro, Overwatch udało się zażegnać kryzys omniczny. Niestety szczęście w końcu odwróciło się od organizacji i jej członków. Instytucji przedstawiono poważne zarzuty: handel bronią, korupcja, łamanie praw człowieka. Doprowadziło to do kompletnego chaosu. Podczas jednego z dochodzeń w szwajcarskim oddziale Overwatch doszło do poważnej eksplozji. Przez rzekomo niefortunny wypadek zginęło dwóch ważnych dla organizacji członków: Jack Morrison oraz Gabriel Reyes. Ciał obydwóch agentów nie odnaleziono. Ich śmierć była tylko gwoździem do trumny całego Overwatch, który ostatecznie zlikwidowano, a agentów zatrzymano i przesłuchiwano. Agentka Auro powróciła po przejściu przez cały ten koszmar w rodzinne strony. Próbowała odbudować to co kiedyś zostało zniszczone. Zajmując się zalesianiem spalonej niegdyś do połowy puszczy, była dręczona przez wspomnienia o starych towarzyszach. Pewnego dnia podczas sadzenia kolejnej roślinki, usłyszała dźwięk, którego spodziewała się już nigdy więcej nie usłyszeć. Sygnał dobiegał z jej plecaka. Czyżby tylko jej się zdawało. Wyciągnęła szybko urządzenie i nacisnęła migający przycisk. Ukazała się jej wiadomość od Winstona: Overwatch: Reaktywowany KILKA SŁÓW OD AUTORA: Na początku chciałbym bardzo podziękować wszystkim członkom redakcji Blizzone, którzy dali z siebie wszystko, aby móc ten konkurs zorganizować. Doceniam również, to, że konkurs przyjął formę, która wymaga trochę wysiłku i inwencji twórczej. Cieszę się, że powstała szansa, aby móc się wykazać kreatywnością i na dodatek otrzymać za to niebanalną nagrodę. Za to jeszcze raz wielkie dzięki. Teraz chciałbym również dodać kilka słów odnośnie postaci, którą starałem się wykreować przez długie godziny. Wiem, że być może piszę to całkowicie niepotrzebnie, natomiast na wszelki wypadek chciałbym to wyraźnie zaznaczyć: chyba nikt się nie obraził, że Winston został nazwany kilka razy "gorylem" :) Poza tym starałem się wymyślić historię na potrzeby konkursu, związaną z "polską bohaterką" Overwatch. Nie chciałem w żaden sposób odnosić się do stereotypów związanych z naszym krajem. Historia może trochę "nie współgrać" z niektórymi wydarzeniami z oficjalnej fabuły Overwatch. Dlatego zaznaczam, że chociaż bardzo się starałem zachować spójność z oficjalną historią gry, to mogły się wkraść jakieś niedociągnięcia, za które z góry przepraszam. Tekst sprawdzałem kilka razy, ale wiadomo, że być może przeoczyłem kilka błędów językowych lub interpunkcyjnych, bądź też literówek - za wszystkie przepraszam, natomiast redaktorzy dobrze wiedzą, że czasami nie sposób przejrzeć tekstu i odnaleźć 100% popełnionych błędów :) Kończę te wywody, ponieważ dobrze wiem, że pewnie jeszcze sporo zgłoszeń przed Wami. Dlatego mam nadzieję, że historia postaci, która zajęła mi najwięcej czasu, oraz sama bohaterka spodobała się i być może zostanie to docenione. WYJAŚNIENIE UMIEJĘTNOŚCI: Miał być już koniec tego długaśnego tekstu, ale jeszcze tylko na szybko wyjaśnię, niektóre umiejętności postaci, które zostały opisane na początku, a mogą być trochę niejasne: Kusza magnetyczna - oczywiście kusza ma "nieskończony magazynek" jeśli można tak to nazwać; chodzi o to, że może strzelać nieprzerwanie bez żadnych przeładowań podobnie jak Hanzo. Wywrotka - oczywiście jest to pułapka/przeszkoda, która jest umieszczana między obiektami w grze, np. ściany, przejścia itp. Pole magnetyczne (umiejętność ostateczna) - chciałbym uściślić działanie chodzenia po ścianach. Nie chodzi tutaj o wspinanie się po ścianach podobne jak Hanzo lub Genji. Chodzi tutaj o rzeczywiście przyczepienie stóp do ścian dzięki magnetyzmowi, który umożliwia chodzenie po nich, zmieniając przy tym widok i perspektywę. Myślę, że to dosyć ciekawa umiejętność. To chyba tyle co chciałem napisać i dokładniej wyjaśnić. Pozdrowienia dla całej ekipy Blizzone Jakub