Urodziny Kropeczki

Transkrypt

Urodziny Kropeczki
Katarzyna Bocheńska-Włostowska
Urodziny Kropeczki
Dzień zapowiadał się cudownie. Znad leśnej polany znikała mleczna mgła, a na liściach
poziomek i paproci błyszczały krople porannej rosy. Borowiki i muchomory wystawiały
odważnie kapelusze ku słońcu. Ptaki po pierwszym porannym trelowaniu odpoczywały czyszcząc
piórka. Gdzieniegdzie ową poranną ciszę przerywały trzaski chrustu wyściełającego leśne ścieżki a
łamanego przez sarny podążające nad strumyk, by zażyć kąpieli i ugasić pragnienie.
W skrzaciej chacie dało się tymczasem już słyszeć mimo wczesnej pory trzaskanie
drzwiami i przyciszone szepty. Skrzaty krzątały się najciszej, jak tylko mogły. Co rusz uchylały się
któreś drzwi i najpierw z pokoju wyłaniała się zielona czapeczka, potem skrzat sprawdzał, czy nie
ma nikogo w pobliżu i na palcach przebiegał do salonu. Każdy skrzat udający się do największego
pokoju w skrzacie chacie, niósł ze sobą jakiś pakunek. Z każdą minutą za drzwiami
prowadzącymi do salonu znikało coraz więcej małych istotek.
Jedynym skrzatem, który jeszcze spokojnie spał, była Kropeczka. Nawet promienie
słońca wślizgujące się do pokoju przez zielono-żółte zasłony w kolorowe motyle nie mogły jej
obudzić. Kropeczka spała smacznie i najwyraźniej śniła o czymś miłym. Uśmiechała się delikatnie
i marszczyła czoło, co dodawało jej twarzy wyrazu niezwykłego zamyślenia.
A w salonie działy się rzeczy przedziwne. Chichoty i ciche oklaski przerywały skupienie
skrzatów, które krzątały się w pośpiechu. Podjadek i
Łapciuś zawieszali kolorowe lampiony, a dziadek
Brodaczek
pilnował
porządku
przy
ustawianiu
stołów, na których po południu miały pojawić się
przysmaki mamy Skrzatowej. Biedronki przynosiły,
co chwila kwiaty, które układały w koszykach
plecionych z trawy. Zielone żuczki pomagały
rozciągnąć sznury serpentyn pomiędzy obrazami i
lampami. Całe to zamieszanie wyglądało niczym życie
w mrowisku. Najbajeczniej zaś prezentowały się
pająki, które pod samym sufitem przędły nici i tkały z
nich
leciutkie
obrusy,
które
miały
nakryć
poustawiane już stoły.
1
Tymczasem Kropeczka nie spodziewając się, że w jadalni jest takie poruszenie, spała smacznie
mrużąc oczy przed światłem, już tym razem wdzierającym się odważnie do jej pokoju, który
wypełniał także
cudowny zapach pieczonego ciasta, maślanych bułeczek i opiekanych
kasztanów.
Wszystkie te smakowite aromaty dobiegały z kuchni, w której prychały pokrywkami
garnki, skwierczały na patelniach podpalane w miodzie szyszki, a na stole stygły stosy ciasteczek,
babeczek i rogali. Wokół tych wszystkich cudowności krzątała się mama Skrzatów, której tego
dnia pomagali: Świstak i dwie myszki polne. Świstak pogwizdywał sobie cichutko i ucierał masę
orzechową do urodzinowego tortu, myszki zaś ozdabiały ciasteczka bitą śmietaną i oczkiem z
marmolady. A praca to była ciężka dla małych myszek, bo bita śmietana wyciskana była z dużych
tub zrobionych z liści olszyny. Praca jednak
wszystkim szła sprawnie, a mama Skrzatowa chwaliła
swoich pomocników. Wszyscy troje sprawiali się
dobrze, a więc Pani Skrzatowa mogła zajmować się
wyrobem galaretki z jeżyn i pistacjowych lodów. Na
długim kuchennym stole było coraz mniej miejsca,
obok mis z owocami leśnymi piętrzyły się pierniki w
czekoladzie i lukrze, w kolorowych dzbanach
wypełnionych po brzegi złocił się miód. W okrągłej
misie stojącej na końcu stołu leżały cukierki z soku
dzikich porzeczek. Skrzaty uwielbiały specjały pani
Skrzatowej. A dziś było ich tak wiele, że chyba nie da
się wszystkiego spróbować.
Kiedy w kuchni krzątali się kuchmistrzowie,
w salonie prace dobiegały końca. Zawieszano już
ostatnie lampiony, w których zasiadły robaczki
świętojańskie, by wieczorem rozświetlić od środka te kolorowe papierowe cacka. Dziadek
Brodaczek pilnował jeszcze, by zebrano wszystkie śmieci. Jego pokrzykiwania przerwało pukanie
do drzwi salonu. Wszyscy zamarli w bezruchu, a przez ich głowy przeleciało pytanie: Kto to
może być? Zanim jednak ktokolwiek odzyskał mowę, drzwi zaskrzypiały i wszyscy ujrzeli Pana
Dzięcioła objuczonego wielką torbą i kolorowymi paczkami.
- Panie listonoszu- przemówił dziadek Brodaczek - ale nas pan przestraszył. Myśleliśmy, że to
Kropeczka odkryła naszą niespodziankę.
2
- Przepraszam nie miałem takiego zamiaru. Musiałem tutaj przyjść, bo listy i telegramy, jakie mam
dzisiaj dla Kropeczki nie mieszczą się w lipowej skrzynce na listy. No, skrzaty pomóżcie mi
wypakować z torby powinszowania.
Listów, telegramów i upominków było tak wiele, że trzeba je było umieścić w wielkim
koszu wiklinowym, by nie rozsypały się po salonie Dzięcioł przejrzał pozostałą korespondencję
znajdującą się w torbie, uśmiechnął się i rzekł:
- O teraz mogę bez kłopotów roznosić listy do pozostałych mieszkańców lasu, moja torba jest
lekka jak piórko. Po czym rozejrzał się po sali i zamruczał z ukontentowaniem:
- Ho, ho, jak tu pięknie. Przygotowaliście niezwykłą niespodziankę kropeczce. Będzie
zachwycona. Złóżcie jej proszę ode mnie najlepsze życzenia. Muszę już lecieć, bo mieszkańcy
lasu czekają na listy. Bawcie się dobrze.
Dzięcioł oddalił się i po chwili słychać było jak krzyczy między sosnami: „poczta, poczta,
niosę pocztę.” Skrzaty tymczasem nie zwlekając robiły ostatnie porządki w salonie. Dziadek
Brodaczek poganiał wszystkich słowami: Szybciej, szybciej, musimy się spieszyć, Kropeczka z
pewnością już wstała.
Kiedy wszystko było gotowe
Brodaczek rozejrzał się po salonie i
pogwizdując
skoczną
melodię
zamknął drzwi pokoju na klucz, po
czym udał się do jadalni, gdzie
wszyscy zasiadali już do śniadania.
Przyszła
również
Kropeczka.
Powiedziała wszystkim „dzień dobry”
i cichutko zajęła swoje miejsce.
Śniadanie
przebiegało
radośnie, ale nikt nie dał poznać po sobie, że wie coś o niespodziance z okazji urodzin
Kropeczki. Kiedy kukułka z zegara ściennego odkukała wpół do ósmej, skrzaty poderwały się,
wzięły przygotowane drugie śniadanie i wymachując kolorowymi woreczkami na kapcie sportowe
pobiegły do szkoły.
W dębowej chatce zapadła cisza. Zapachy z kuchni nie roznosiły się już tak silnie, jak o
świcie. Dwie myszki polne i Świstak kończyli układanie słodkich specjałów na tacach, zaś dziadek
Brodaczek z filiżanką gorącej czekolady powędrował długim korytarzem do biblioteki, gdzie
czekały na niego książki. Pani Skrzatowa krzątała się jeszcze po spiżarni czegoś uparcie szukając.
3
Tymczasem Kropeczka była w szkole i dzień można by było uznać za udany, gdyby ...
Na matematyce kropeczka nie mogła skupić się nad zadaniami. Pani Sroka, która uczyła ja
działań na liczbach, wcale na nią nie skrzeczała, gdy pomyliła się w rachunkach. Kropeczka nie
cieszyła się nawet z tego, ze Pani Pchełka przygotowała na zajęcia gimnastyczne zawody w
skokach w wzwyż i w dal. Na zajęciach rzeźbiarskich uczniowie leśnej szkoły wycinali dłutkami w
bryłkach twardego miodu kwiaty i owoce. Zabawa była przednia, ale Kropeczki nie zajmowały
dzisiejsze lekcje. Wciąż powtarzała sobie w myślach: „wszyscy zapomnieli o moich urodzinach.”
Do domu wracała markotna i nie podskakiwała jak zwykle, nie rwała leśnych kwiatów i
nie mówiła wszystkim borowikom i muchomorom ”Dzień dobry”. Dom przywitał ja ciszą.
Nikogo nie było, ani w kuchni, ani w biblioteczce, a drzwi od salonu zastała zamknięte. Co było
więc robić. Poczłapała schodami do góry. Kiedy dotarła do drzwi swojej sypialni nie weszła tam
jednak natychmiast, zatrzymała się i przez chwilkę nasłuchiwała, bo wydawało się jej, że z małej
komnatki dobiegają do niej szepty.
-Nie to niemożliwe. Przekonywała samą siebie.
- Tu nikogo nie ma. Z temperamentem nacisnęła klamkę, otworzyła drzwi i postawiła prawą
nogę za progiem pokoju, i w tym momencie nastąpiło coś nieoczekiwanego. Zobaczyła
wszystkich swoich przyjaciół, którzy klaskali, gwizdali, krzyczeli:
- Wszystkiego najlepszego Kropeczko!
Rzucali konfetti i serpentynę. Przez chwilę miała wrażenie, że wszystko to jej się śni. Twarze,
kolory i dźwięki wirowały wokół niej. Ktoś porwał ją do tańca, kilka innych osób podrzucało do
góry. Wiwatom i życzeniom nie było końca. W końcu najstarszy z rodu skrzaciego zaprosił
wszystkich gości do salonu, w którym czekały na Kropeczkę dalsze niespodzianki. To był
cudowny wieczór. Kiedy po północy Kropeczka zasypiała w swoim pokoiku, wiedziała już że ma
wielu przyjaciół i nikt nie zapomniał o jej urodzinach.
4