Studia Polityczne - wydawnictwo.wsb.pl

Transkrypt

Studia Polityczne - wydawnictwo.wsb.pl
Chorzowskie
Studia Polityczne
Pod redakcją naukową
Sylwestra Wróbla
Nr 2 rok 2009
Wydawnictwo
Wyższej Szkoły Bankowej w Poznaniu
Chorzów 2009
Recenzent naukowy
dr hab. Jerzy Sielski
Rada Naukowa
prof. dr hab. Zbigniew Blok, prof. dr hab. Ludwik Habuda,
prof. dr hab. Andrzej Jabłoński, prof. dr hab. Jan Kantyka,
prof. dr hab. Mirosław Karwat, dr Krzysztof Krysieniel (sekretarz),
prof. PhDr Peter Kulasik, CSc., dr hab. Halina Lisicka, prof. UWr,
dr hab. Katarzyna Sobolewska-Myślik, prof. UP w Krakowie,
dr hab. Sylwester Wróbel, prof. WSB w Poznaniu (przewodniczący)
Kolegium Redakcyjne
prof. dr hab. Sylwester Wróbel (przewodniczący), prof. PhDr. Peter Kulasik, CSc.,
dr Łukasz Wawrowski (sekretarz), dr Maria Ochwat, mgr Jarosław Szostak
Projekt okładki
Jan Ślusarski
Redaktor
Marek Kaszewski
Kopiowanie i przetwarzanie w jakiejkolwiek formie
wymaga pisemnej zgody Wydawcy
© Copyright by Wyższa Szkoła Bankowa w Poznaniu, 2009
ISSN 2080-752X
WYDAWNICTWO
WYŻSZEJ SZKOŁY BANKOWEJ
w Poznaniu
Adres:
al. Niepodległości 2, 61-874 Poznań
tel. (0-61) 655 33 99, fax (0-61) 655 33 97
e-mail: [email protected], [email protected]
http://www.wydawnictwo.wsb.poznan.pl
Skład i łamanie: Elżbieta Ślusarska
Druk i oprawa: Zakład Poligraficzno-Wydawniczy M-Druk
Wągrowiec, ul. M. Konopnickiej, tel. (0-67) 268 57 37
Spis treści
Od redakcji.................................................................................................................
5
Teoria polityki
Jerzy Mizgalski
Tożsamość narodowa czy tożsamości narodowe w dobie globalizacji............ 9
Rafał Klepka
Czynniki dynamizujące zmiany polskich elit politycznych po roku 1989......... 31
Przemysław Kołodziejczyk
Społeczno-polityczne znaczenie absencji wyborczej
(na przykładzie Polski).................................................................................. 57
Jeremiasz Salamon
Przyczyny oraz konsekwencje „podzielonego” głosowania
w mieszanych systemach wyborczych............................................................. 87
Łukasz Wawrowski
Rozmieszczenie kobiet na listach wyborczych a uzyskane wyniki.
Studium przypadku wyborów do sejmu w latach 1997–2005.......................... 119
Michał Zieliński
Zachowania wyborcze polskiego społeczeństwa
w elekcji parlamentarnej 2007 roku w ujęciu geograficznym......................... 159
Polityka lokalna i regionalna
Sylwester Wróbel
Lokalne komitety wyborcze miast górnośląskich
w wyborach samorządowych 2006 roku......................................................... 201
Krzysztof Wieczorkiewicz
Konsultacje z mieszkańcami jako instytucja demokracji lokalnej................... 223
Adrian Rak
Decentralizacja samorządu miejskiego w Polsce w latach 1918–1939.
Część II................................................................................................................... 251
Marta Obrębska
Wykorzystanie Internetu jako środka promocji w wyborach samorządowych
na przykładzie wyborów w 2006 roku w Bytomiu........................................... 275
Robert Radek
Specyfika polsko-niemieckiej współpracy transgranicznej
w kontekście procesów integracyjnych........................................................... 291
4
Spis treści
Recenzje
Zbigniew Kantyka
Political Parties in Conflict-Prone Societies: Regulation, Engineering
and Democratic Development,
red. B. Reilly, P. Nordlund, Tokyo – New York – Paris 2008......................... 307
Sylwester Wróbel
B. Michalak, Partie protestu w Europie Zachodniej,
Toruń 2008.................................................................................................... 310
Łukasz Zemła
W. Kostka, Instytucjonalizacja partii politycznych
w społecznościach miejskich,
Toruń 2008.................................................................................................... 315
Sylwester Wróbel
Polska lokalna 2007,
red. G. Gorzelak, Warszawa 2008.................................................................. 319
Sprawozdania
Łukasz Wawrowski, Jarosław Szostak
III Konferencja Katedry Nauki o Polityce: „Chorzów debatuje
o procesie transformacji ustrojowej w Europie Środkowo-Wschodniej”........ 327
Małgorzata Myśliwiec, Krzysztof Krysieniel, Małgorzata Lorencka
Sprawozdanie z seminarium naukowego „Systemy polityczne
wybranych państw basenu Morza Śródziemnego”......................................... 332
Streszczenia................................................................................................................ 337
Summaries.................................................................................................................. 345
O Autorach................................................................................................................. 351
Od redakcji
Drugi numer „Chorzowskich Studiów Politycznych”, podobnie jak pierwszy, zawiera artykuły mieszczące się w trzech obszarach badawczych nauki o polityce.
Otwierają go dwa artykuły mające charakter teoriopolityczny. J. Mizgalski uczynił
przedmiotem rozważań interesujący, choć nieczęsto podejmowany przez socjologów i politologów, problem wpływu globalizacji na tożsamość narodową. Tekst
R. Klepki jest głosem w trwającej od początku ostatniej dekady poprzedniego stulecia dyskusji na temat procesu kształtowania się, struktury i kondycji współczes­
nych polskich elit politycznych.
Kolejne cztery artykuły poświęcone zostały instytucji mającej kluczowe znaczenie dla funkcjonowania systemów politycznych – wyborom. Autorzy ukazują
ich różne, lecz zarazem łączące się ze sobą, aspekty. P. Kołodziejczyk poświęcił
rozważanie społeczno-politycznemu kontekstowi absencji wyborczej. J. Salamon
ukazuje uwarunkowania i skutki procedury głosowania w mieszanych systemach
wyborczych. Ł. Wawrowski analizuje związki między miejscami zajmowanymi na
listach wyborczych przez kobiety a uzyskanymi przez nie rezultatami w polskich
wyborach parlamentarnych od 1997 roku. M. Zielińskiego zainteresowało regionalne zróżnicowanie preferencji wyborczych polskiego elektoratu w 2007 roku.
Tematyka pozostałych artykułów lokuje się w obszarze polityki lokalnej i regionalnej. Rzadko podejmowanemu w literaturze przedmiotu zagadnieniu lokalnych komitetów wyborczych w dużych miastach poświęcony jest tekst S. Wróbla.
K. Wieczorkiewicz przedstawił prawne podstawy i praktykę wykorzystywania
przez władze lokalne tej instytucji lokalnej demokracji bezpośredniej, którą są
konsultacje. A. Rak kontynuuje rozpoczętą w poprzednim numerze „Chorzowskich Studiów Politycznych” charakterystykę polskiego samorządu terytorialnego w okresie międzywojnia. Internet jako instrument prowadzenia samorządowej
6
Od redakcji
kampanii wyborczej zainteresował M. Obrębską. Ukazuje ona zastosowanie tego
medium elektronicznego w wyborach 2006 roku w Bytomiu. Ostatnim tekstem
pomieszczonym w tym dziale jest artykuł R. Radka ukazujący obecny stan polsko-niemieckiej współpracy transgranicznej.
Zeszyt kończą cztery recenzje autorstwa Z. Kantyki, S. Wróbla i Ł. Zemły.
prof. nadzw. dr hab. Sylwester Wróbel
Teoria polityki
Chorzowskie Studia Polityczne
Wydziału Zamiejscowego w Chorzowie
Wyższej Szkoły Bankowej w Poznaniu
Nr 2 rok 2009
Jerzy Mizgalski
Tożsamość narodowa
czy tożsamości narodowe
w dobie globalizacji
1. Tożsamość narodowa
Pojęcie narodu ma wymiar kulturowy ale także, jak słusznie zauważył Jerzy Szacki, polityczny1. Pojęcie to wiąże ze sobą treści specyficzne dla samego narodu,
a tym samym wyznacza jego tożsamość. Oznacza, że wspólnota narodowa – lub
też to, co określa się pojęciem etnosu – konsoliduje się w swej jedności wokół
pewnego rodzaju wartości (interesów), które łącząc, współtworzą swoistą dla
grupy duchowość (odczuwanie i przeżywanie wartości). Tworzy się zatem etnos
właściwy pewnej społeczności, ze względu na który daje się ona odróżnić przez
innych i we własnym przekonaniu odróżnia się od innych. Tożsamość narodowa
konstytuuje się w sposób szczególny wokół pewnego zespołu znaczeń wiązanych
czy też wyznaczanych tożsamością dynastii panującej, organizacji państwowej,
wyznawanej religii, interesów ekonomicznych, obyczaju itp. Można zatem mówić
o narodach, u których poczucie tożsamości konstytuuje się wokół świadomości
państwowej, dynastycznej, religijnej, militarnej itp. Nie oznacza to jednak, że dla
ukształtowania się tożsamości narodu wystarcza odwołanie się do państwa, religii
czy interesu ekonomicznego.
W kształtowaniu się tożsamości narodowej biorą udział właściwie wszystkie, stosownie do okoliczności, dziedziny kultury; jest to sytuacja, w której jedna z owych dziedzin stanowiła ognisko konsolidacji innych dziedzin. Narody
średniowiecznej Europy konsolidowały się wokół religii i panujących dynastii,
1
J. Szacki, O narodzie, nacjonalizmie, „Znak” 1997, nr 3, s. 23. „Rację ma Ernst Gellner,
utrzymując, iż naród to zawsze „miraż kultury i polityki”, nacjonalizm zaś to „dążenie, by podziały
kulturowe i polityczne pokrywały się ze sobą”.
10
Jerzy Mizgalski
w przypadku nowoczesnego narodu czynnikiem dominującym (wokół którego
następowało zespalanie) było państwo jako wspólnota ekonomiczno-polityczna.
Na ukształtowanie się polskiego rozumienia narodu miało wpływ kształtowanie
się wspólnoty narodowej przez kilka stuleci, w państwowości etnicznie, religijnie
i kulturowo pluralistycznej. Ale należy dodać, że podobnie jak w przypadku narodu ukraińskiego ważne było utracenie własnej państwowości i trwanie w ramach
państwa narodowo obcego. Doprowadziło to, inaczej niż w Rosji, do oderwania
się – jeśli nie przeciwstawienia – narodu państwu. Państwo rosyjskie (a w jego
obrębie narody: polski czy ukraiński) było odbierane w tym przypadku jako fenomen ponadnarodowy, a nawet pozanarodowy. Utrwaliło się przekonanie, że naród
może istnieć poza państwem, a nawet wbrew państwu. Brak wyraźnej perspektywy na przyszłość oraz mit świetlanej przeszłości w polskim myśleniu narodowym,
doprowadził do skoncentrowania się na działaniach nastawionych na przeszłość.
Procesom społecznym wpływającym na emancypowanie (konstytuowanie) się
narodów towarzyszyło wdrażanie (ze zmienną intensywnością) nowych koncepcji
modernistycznych skierowanych na przyszłość w różnych epokach historycznych,
regionach świata i krajach. Walka o niepodległość, emancypację własnego narodu
na równi z innymi sprzyjały procesom jednoczenia się społeczności etnicznych
wokół wartości, haseł i programów artykułujących odrębność i własną tożsamość
narodową.
Rewolucja informatyczna XX wieku przyśpieszyła nie tylko przepływ i dostęp do informacji, ale sprzyjała także tworzeniu kultury globalnej. Szybki postęp
rozwoju nowych, coraz bardziej doskonałych, dostępnych dla masowego odbiorcy
przekaźników informacji, takich jak radio, telewizja (w tym także satelitarna), Internet, telefonia komórkowa, umożliwiają szybszą wymianę informacji, popularyzują nowe kierunki życia artystycznego, oddziaływując bezpośrednio na odbiorcę
żyjącego niekiedy nawet na odległych kontynentach. Wzrost ogólnego poziomu
wykształcenia oraz zainteresowanie podnoszeniem indywidualnej wiedzy i umiejętności sprzyja procesom modernizacyjnym oraz wpływa na dynamikę ich wdrażania. Nie sposób bagatelizować również w bezpośrednim procesie poznawania
„innych” narodów i „innych” społeczeństw kulturowych, skrócenia czasu podróży, rozwoju komunikacji, krajowej i międzynarodowej turystyki. Umożliwiają
one przełamywanie stereotypów wyobrażeń o „innym” narodzie. Tym procesom
sprzyja także dialog i przenikanie kultur, co jest konsekwencją migracyjnych ruchów ludności. Wzajemne poznanie przestrzeni kulturowej innych narodów, zrozumienie owej „inności” „obcych”, przełamywanie ukształtowanych wcześniej
heterostereotypowych wyobrażeń o innych narodach sprzyjać może tworzeniu się
tolerancyjnych postaw.
Narastający proces migracji ludności powoduje mieszanie się, na terytorium
jednego państwa, ludności o różnych tradycjach kulturowych, tożsamościach narodowych, rasach. W nowym miejscu osiedlenia następuje rewolucyjny (zerwa-
Tożsamość narodowa czy tożsamości narodowe w dobie globalizacji
11
nie z dotychczasową tożsamością narodową) lub ewolucyjny proces socjalizacji.
Problem wyboru wiąże się z koniecznością udzielenia odpowiedzi jednostki na
szereg pytań, jak np. 1) stosunek do nowego miejsca zamieszkania, 2) planowany czas pobytu (stały czy tymczasowy), 3) uwarunkowania rodzinne, 4) sytuacja
materialna i pozycja społeczna w „ojczyźnie” i kraju osiedlenia, 5) emocjonalny
stosunek do korzeni i tradycji narodowej, 6) stosunek do artykułowanych przez
ugrupowania polityczne systemów wartości i tożsamości narodowej. Zjawiskiem,
z którym współcześnie coraz częściej mamy do czynienia, są postawy jednostek,
określających się mianem „człowieka świata”, „Europejczyka” itp. Takie postawy
spotykamy nie tylko w świecie artystów czy uczonych, ale i coraz liczniej wśród
elit świata biznesu czy u tak zwanych „globalistów”. Wyartykułowane procesy,
zjawiska czy indywidualne postawy społeczne są tylko przykładami świadczącymi o tym, iż we współczesnej cywilizacji prawie niemożliwym jest trwanie w narodowym odosobnieniu i kultywowanie tylko tradycyjnej narodowej tożsamości.
We wszelkich rozważaniach na temat tożsamości narodowej należy wyraźnie
podkreślić znaczenie emocjonalnego indywidualnego, a także zbiorowego identyfikowania się ze wspólnymi wartościami narodowymi. Jak podkreśla J. Szacki,
„owe wartości wspólne, będące podstawą identyfikowania się obywateli ze zbiorowością, do której należą, są dziś w pierwszym rzędzie wartościami narodowymi.
Własny kraj kocha się raczej dlatego, że jest własny, niż dlatego, że ma dobrą
konstytucję”2.
Jak twierdzi Walter Żelazny: „Nie można zdefiniować narodu według kryteriów obiektywnych, gdyż wszystkie te kryteria skazane są na porażkę. Po pierwsze
dlatego, że obiektywne kryteria narodowościowe (jak język, kultura, wspólna historia, terytorium, religia) są płynne i same nie poddają się jasnym definicjom. Po
drugie, zawsze można znaleźć jeszcze dodatkowe kryteria, wcześniej pominięte
(np. przy wyodrębnianiu Sikhów, którzy wywodzą się z Hindusów, przez zanegowanie kastowości), lub znaleźć wyjątki (np. Belgowie – naród bez własnego języka,
Cyganie – lud czy naród bez terytorium)”3. Trudności w postawieniu jasnych kryteriów stworzenia uniwersalnej definicji narodu rodzą pytanie, jakie funkcje spełnia
określenie „naród” w polityce. Mówiąc o pojęciu narodu, W. Żelazny odwołuje się
do tez R. Burbakera, który pojmowanie pojęcia narodu łączy z tym, w jaki sposób
naród wykorzystywany jest przez państwo, „co powoduje zwiększenie lub zmniejszenie prawdopodobieństwa sukcesu wysiłków podejmowanych przez polityków,
powołujących się na naród i przywołujących go w swych działaniach”4. Takie ro2
Ibidem, s. 8.
W. Żelazny, Etniczność. Ład – konflikt – sprawiedliwość, Wydawnictwo Poznańskie, Poznań
2006, s. 68.
4
Ibidem, s. 69; R. Burbaker, Nacjonalizm inaczej. Struktura narodowa i kwestie narodowe
w Nowej Europie, tłum. z ang. J. Łuszczyński, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa–Kraków
1998, s. 20.
3
12
Jerzy Mizgalski
zumienie pojęcia „naród” ma charakter subiektywny, który może być zobiektywizowany jedynie przez państwo. Przynależność narodowa rozpatrywana w kategoriach subiektywnych może być wyrażana własną wolą, wyborem, sympatią itp. do
określonego narodu. Pojecie narodu, a w tym także tożsamości narodowej, podlega
utrwalonej w zbiorowej pamięci mitologizacji, kształtowanej przez wytwory w postaci dzieł sztuki, literaturę, publicystykę, a także historię oralną.
Paweł Śpiewak zwrócił uwagę, że „w wielokulturowych społeczeństwach,
w których pluralizm kulturowy, rasowy i etniczny kształtuje wzajemnie tolerancyjne i demokratyczne postawy, rodzi się nowy system wartości, tworząc nowy
„klimat”, w którym dominują nowe systemy wartości”5. Również Jerzy Szacki
twierdzi, że „nie ma i prawdopodobnie nie będzie takiej definicji narodu, która
pasowałaby do wszystkich grup, których członkowie uporczywie uważają samych
siebie za należących do jednego narodu i jako naród są postrzegani także przez
ludzi należących do innych grup tego rodzaju”6.
W państwach o wielonarodowościowym składzie społeczności wielokulturowość stanowi pewną formę zachowania tolerancji i demokracji życia politycznego. Zachwianie równowagi współżycia pomiędzy grupami etnicznymi, narodami
następuje wówczas, gdy „grupa etniczna ulega mocnemu przebudzeniu narodowemu i zaczyna się jej ideologizacja. Ale dla samej grupy etnicznej programy
polityczne czy idee narodowe nie mają większego ani decydującego znaczenia”7.
Rodzący się w ten sposób nacjonalizm8 staje się siłą dążącą do osiągnięcia politycznych korzyści, jak np. autonomii czy własnego terytorium państwowego.
Ideologia wolności narodowej urasta także do rangi mitu własnego narodowego
państwa bez biedy, korupcji, nierówności społecznych, z własnym sprawiedliwym
prawodawstwem, sprawną administracją, swobodą indywidualnego rozwoju intelektualnego, kulturalnego, a nawet sukcesów w sporcie. Cytowany już wyżej
Walter Żelazny zwrócił uwagę, że: „Współcześnie zamożne europejskie państwa
demokratyczne, zwane obywatelskimi państwami ogólnonarodowymi, dochodzą
do pewnego kresu, ponieważ muszą otworzyć się na zewnątrz, to jest otworzyć
swoje granice dla przepływu ludności, towarów i kapitału – ludności, ponieważ
piramida wiekowa ulega deformacji, a towarów i kapitału – ponieważ nie sposób utrzymać wysokiego poziomu życia bez handlu i kapitału, którymi dysponują
5
P. Śpiewak, Chichot w próżni. Polska polityka po Kaczyńskich, „Dziennik”, 12.01.2008.
J. Szacki, op.cit., s 15-16.
7
W. Żelazny, op.cit., s. 71.
8
Szerzej na temat nacjonalizmu piszą w miesięczniku „Znak” 1997, nr 3; J. Szacki, op.cit.; A.
Walicki, Czy możliwy jest nacjonalizm liberalny, J. Jedlicki, Nacjonalizm, patriotyzm i instytucja
kulturowa; N. Bończa-Tomaszewski, Demokratyczna geneza nacjonalizmu, Warszawa 2001; W. Misiak, Tożsamość a przyszłość państw narodowych, w: Tożsamość bez granic. Współczesne wyzwania,
red. E. Budakowska, WUW, Warszawa 2005 i inni.
6
Tożsamość narodowa czy tożsamości narodowe w dobie globalizacji
13
drobni akcjonariusze, a zarządzają anonimowi dla nich inwestorzy”9. Podkreślenie
faktu, że niż demograficzny w państwach europejskich wśród etnicznie dominującej ludności powoduje konieczność nadrobienia owych strat przez emigrację,
jest de facto stwierdzeniem, iż emigracja ma następujące wymiary: ekonomiczny,
społeczny, kulturowy i narodowościowy.
Najczęściej w podejmowanych próbach definiowania narodu sięga się do historycznego kontekstu przechodzenia od wspólnoty pierwotnej do wyższej formy
organizacyjnej życia społeczności, czyli państwa. J. Szacki, sięgając również do
kontekstu historycznego, stwierdza, że „etnocentryczne społeczeństwo pierwotne
było zamkniętą w sobie całością, przeciwstawiającą się niezróżnicowanemu światu
zewnętrznemu, naród istnieje wśród innych narodów, z którymi współpracuje i/lub
współzawodniczy czy walczy”10. Mówiąc o nowoczesnym narodzie, J. Szacki zwraca uwagę, że różni się on od pierwotnego społeczeństwa zamkniętego tym, iż jego
etnocentryzm skierowany jest także ku przyszłości. Tym samym, jak podkreśla:
„Nie wszystkie ideologie narodowe przeniknięte są wprawdzie poczuciem misji,
jaką dany naród ma wypełnić w historii, ale wszystkie definiują jakoś jego potrzeby
i aspiracje, których zaspokojenie będzie możliwe i konieczne w przyszłości”11.
Emocjonalne związki z narodem, „poczucie narodowe”, „duma narodowa”
ulegają zmianie, a na ich amplitudę wpływać może szereg czynników, łącznie
z uwarunkowaniami i postawami politycznymi. Samookreślenie owych emocjonalnych związków z narodem wymaga od jednostki głębszej refleksji, rozłożonej
w czasie, jaki jest niezbędny do poznania nowej rzeczywistości w nowym miejscu
osiedlenia i znalezienia odpowiedzi na wiele problemów, jak np.: 1) ja i moje miejsce w społeczności narodowej narodu, z którym się identyfikuję lub z którym chcę
się identyfikować, 2) ja i miejsce mojego narodu wśród innych narodów, 3) czym
mój naród różni się od innych narodów, 4) które wartości z systemu wartości narodowych uważam za kardynalne, 5) jak wyartykułowany przez określoną ideologię program polityczny system wartości narodowych ma się do systemu wartości
innych narodów.
Problemy w zdefiniowaniu pojęcia „naród”, o których wyżej wspomniałem,
występują także przy próbach tworzenia uniwersalnej definicji „grupy etnicznej”.
Za najbardziej komplementarną uważam definicję grupy etnicznej Waltera Żelaznego: „Grupą etniczną nazywam taką niedobrowolną grupę społeczną, która w sensie
genetycznym jest kontynuacją i reprodukcją siebie i swojego „sensu”, w sensie
ontologicznym zajmuje naczelne miejsce w kosmosie na zasadzie etnocentrycz-
9
W. Żelazny, op.cit., s. 72.
J. Szacki, op.cit., s. 11.
11
Ibidem, s. 11.
10
14
Jerzy Mizgalski
nej12, w sensie społecznym obowiązuje ją więź etniczna, polegająca na odróżnieniu „swoich” od „obcych”, jest definiowana i postrzegana przez siebie i innych”13.
Tożsamość grupy etnicznej wyraźnie różni się od tożsamości narodowej, która ma
wymiar bardziej polityczny, służy określonym celom i interesom politycznym.
Odmienny od J. Szackiego punkt widzenia na tożsamość narodową ma Rafał
Wonicki. Stwierdza on, iż „ześrodkowana w państwie tożsamość narodowa powoli ulega wyczerpaniu i że zastępuje ją wieloznaczny język multikulturalizmu.
Państwo narodowe przestało być najlepszą formą uspołecznienia, a takie elementy
jak wspólna historia, tradycja czy język nie stanowią dziś jedynych i głównych
czynników kształtowania się tożsamości politycznej. Sama ta tożsamość wyrażana
kiedyś w pojęciu obywatelstwa traci swoje pierwszeństwo na rzecz innych form
przynależności grupowej: rodziny, grupy zawodowej, wspólnoty mieszkaniowej
czy fanklubu”14. Według tej koncepcji społeczną funkcję tożsamości narodowej
spełniać winna tożsamość grupowa, która oparta jest na dwóch czynnikach: racjonalnym (wspólne cele) i emocjonalnym (poczucie wspólnej historii). Przewaga czynników emocjonalnych powoduje silniejszą integrację grupy społecznej
na poziomie narodowym, natomiast czynniki racjonalne występują na poziomie
ponadnarodowym – cechują się one np. chęcią współpracy związaną z obopólną korzyścią stron, co uwidacznia się w sposobie organizacji międzynarodowych.
Stanowisko R. Wonickiego jest interesujące, lecz nacechowane zbytnią wiarą
w procesy integracyjne i globalizacyjne. Emocjonalny stosunek do narodu, poczucie więzi z własnym narodem, duma narodowa, kultura narodowa, systemy
wartości narodowych były i są istotnymi czynnikami kształtowania tożsamości
narodowej, które w istotny sposób wpływają na wrażliwość polityczną – zarówno
grup społecznych, jak i jednostek. Wrażliwość ta uzewnętrznia się we współczesnych konfliktach międzynarodowych, narodowościowych, jak również podczas
kampanii wyborczych – zarówno w państwach homogenicznie narodowych, jak
i w państwach mających niski procent ludności uznającej siebie za mniejszość
narodową czy w państwach wielonarodowościowych.
Ponieważ zdefiniowanie tożsamości narodowej rodzi podobny problem jak
definicja narodu czy grupy etnicznej, moim zdaniem, podejmując się takich prób,
należałoby zwrócić uwagę na: 1) ramy czasowe, w przedziale których staramy się
12
Pojęcie etnocentryzmu po raz pierwszy wprowadził William Graham Sumner. Oznacza ono
postrzeganie wszelkich problemów z punktu widzenia własnej grupy społecznej czy narodowej,
„zgodnie z którym własna grupa stanowi centrum wszystkiego i wszystkie inne gromady są hierarchizowane i oceniane w odniesieniu do niej” (W.G. Sumer, Naturalne sposoby postępowania w gromadzie, tłum. M. Kempy i K. Romaniszyn, Warszawa 1995, s. 16).
13
W. Żelazny, op.cit., s. 84.
14
R. Wonicki, Kryzys tożsamości jednostkowej i grupowej w perspektywie filozofii polityki,
w: Kryzys tożsamości politycznej a proces integracji europejskiej, red. B. Markiewicz i R. Wonicki,
Wydawnictwo Naukowe Scholar, Warszawa 2006, s. 55.
Tożsamość narodowa czy tożsamości narodowe w dobie globalizacji
15
zdefiniować ową tożsamość, 2) przestrzeń polityczną, w której żyją członkowie
definiowanej grupy narodowościowej, 3) wyartykułowanie własnych, różniących
się od innych grup narodowościowych, cech tożsamości kulturowej, 4) liczbę ludności osiadłej na określonej przestrzeni geograficznej, identyfikującej się z uznanymi cechami tożsamości kulturowej, 5) wielkość diaspory związanej emocjonalnie
z narodem i identyfikującej się z narodem np. polskim, żydowskim, rosyjskim itp.
2. Stereotypy narodowe
Z pojęciem narodu związane jest pojęcie stereotypów narodowych, które stanowią
jeden z rodzajów stereotypów politycznych. Powstają one w sposób naturalny, ale
i także pod wpływem procesów edukacyjnych, dorobku kultury narodowej oraz innych kultur narodowych, narracji historycznej, procesów integracyjnych, otwarcia
granic państw dla rynków ekonomicznych, przemieszczania się ludności z jednych
krajów do drugich, funkcjonowania oralnych autostereotypów własnego narodu
(przekazu społecznego, w tym także pokoleniowego, w stosunku do własnego narodu) oraz oralnych hetereostereotypów „obcych” (przekazu społecznego, w tym
także pokoleniowego, w stosunku do innych narodów). Trwałość funkcjonowania
stereotypów zależy od potrzeby ich wykorzystywania do artykulacji własnych celów i interesów politycznych przez określoną grupę społeczną lub/i jednostkę, jak
np. trwanie w kulturowej tradycji czy zachowanie „patriotycznych” postaw.
Pod pojęciem patriotyzmu rozumiem grupowy lub indywidualny stosunek
(w określonym czasie i przestrzeni politycznej) do własnego narodu oraz kultury
narodowej oraz wynikające z niego działania zmierzające do uzyskania lub/i zachowania wolności politycznej, a także wdrażania tych procesów modernizacyjnych, które pozwalają osiągnąć i utrzymać globalny poziom rozwoju cywilizacyjnego. Za istotne w rozważaniach na temat stereotypów uważam stwierdzenie Jana
Błuszkowskiego, iż: „Właściwością stereotypów jako kategorii poznawczych jest
to, że pozwalają uprościć procesy poznawania, rozumienia i komunikowania się
ludzi między sobą, zapewniając im sprawność i efektywność”15. Uproszczenia te
wynikają chociażby z problemu, jaki stanowi zalew informacji, ich interpretacja
i przetworzenie na swój własny pożytek. Stereotypy zatem, jak każde uproszczenia,
mogą być źródłem błędów i nieporozumień w komunikacji wewnątrzkulturowej
i międzykulturowej. Jak twierdzi J. Błuszkowski, „korzystamy z nich wówczas,
gdy nasza wiedza uzyskana ze źródeł pochodzących z przekazu społecznego, ale
także osobistego doświadczenia i własnej dedukcji, okazuje się niewystarczającą
i umożliwia nam uchwycenie niektórych tylko elementów świata zewnętrznego”16.
15
J. Błuszkowski, Przemiany stereotypów narodowych w procesie transformacji systemowej
w Polsce, w: Studia Politologiczne, red. J. Garlicki, WUW, Warszawa 2007, s. 94.
16
Ibidem.
16
Jerzy Mizgalski
Stereotypy nie są stałe i jako istotny korelat tożsamości narodowej ulegają
zmianie chociażby pod wpływem uwarunkowań politycznych i emocjonalnego
stosunku do własnego lub/i do innych narodów. Stereotypy narodowe mają charakter polityczny i jak uzasadnia to J. Błuszkowski: „Dotyczą one zbiorowości
narodowych mających polityczne interesy i globalną organizację polityczną – państwo. Z tej właśnie racji są silnie powiązane z językiem ideologii, polityki i propagandy, który je wyraża”17. Tożsamość narodowa, a przede wszystkim stereotypy narodowe, w wielu przypadkach w sposób instrumentalny wykorzystywane
są w marketingu politycznym. Odpowiednio kierowane do określonych segmentów rynku wyborczego, spełniają funkcję mobilizującą i przekonującą wyborców
o słuszności proponowanej platformy wyborczej.
3. Tożsamość kulturowa
Tożsamość kulturową określa się jako rodzaj tożsamości zbiorowej, polegający na historycznie uwarunkowanym, odrębnym sposobie zachowania przez daną
zbiorowość ludzką istnienia i ciągłości gatunku oraz równowagi biopsychicznej.
Składają się na nią: 1) elementy dziedzictwa kulturowego, nawet częściowo lub
całkowicie zdezaktualizowane, 2) rodzaj, proporcje i struktura składowych elementów danej kultury – zarówno ze względu na odrębności wyróżników kulturowych, jak i na funkcjonowanie czynników społeczno-ekonomicznych i cywilizacyjnych wewnątrz danej kultury, 3) kontekst zewnętrzny równorzędnych czy
też pozbawionych równorzędności kontaktów z innymi kulturami, występującymi
w różnym natężeniu w przeszłości i teraźniejszości18.
Margaret Mead w swoim klasycznym dziele Kultura i tożsamość. Studium
dystansu międzypokoleniowego19 uznała, że: „Kulturę można rozróżniać nie tylko
ze względu na proporcjonalną ważność ról dziadków i innych członków dalszej
rodziny, lecz również ze względu na zachowanie ciągłości form tego wszystkiego, co dziadkowie przekazują ojcom, a ojcowie synom”20. Wprowadzone przez
Mead rozróżnienie kultur na postfiguratywne, w których dzieci uczą się głównie
od swych rodziców, kofiguratywne, w których zarówno dzieci, jak i dorośli uczą
się od swych rówieśników, i prefiguratywne, w których dorośli uczą się również od
swych dzieci – jest odbiciem czasu, w jakim żyjemy. Społeczeństwa prymitywne,
wąskie grupy religijne i ideologiczne enklawy mają głównie charakter postfigura17
Ibidem, s. 96.
K. Kwaśniewski, Tożsamość społeczna tożsamość kulturowa, „Studia Socjologiczne” 1986
nr 3, s. 12.
19
M. Mead, Kultura i tożsamość. Studium dystansu międzypokoleniowego, PWN, Warszawa
1978.
20
Ibidem, s. 91.
18
Tożsamość narodowa czy tożsamości narodowe w dobie globalizacji
17
tywny, opierają się bowiem na autorytecie pochodzącym z przeszłości21. W kulturze postfiguratywnej zmiany zachodzą wolno i są tak trudne do zauważenia, że
dziadkowie, trzymając na rękach swych wnuków, nie marzą dla nich o innym od ich
życia życiu. Życie minionych generacji wykreśla plan kolejnych pokoleń22. Kultury postfiguratywne, w których starsi nie chcą dopuścić żadnych zmian, a swym
następcom przekazują poczucie niezmiennej ciągłości, w kontekście historycznym
i w świetle istniejących materiałów wydają się typowe dla wszystkich ludzkich
społeczeństw od zarania cywilizacji. Każda zmiana musiała być zasymilowana
z resztą znanego obrazu świata, utrwalona w pamięci i postępowaniu, i przekazana
przez starszych następnym generacjom. Podstawowa wiedza była przekazywana
dzieciom wcześnie, w sposób tak mało artykułowany i tak bezwzględnie wymagający posłuchu, jak tylko to było możliwe, zgodnie z przeświadczeniem starszych,
że istnieje tylko jeden sposób ukształtowania pomyślnego losu dziecka – należy
do ich ziemi i do tradycji, do tego wszystkiego, co łączy i wyróżnia. Stąd brało się
poczucie tożsamości dziecka i przekonanie, że czeka je tylko jedno przeznaczenie.
Jest prawdą, że ciągłość wszystkich kultur opiera się na żywej współobecności co
najmniej trzech pokoleń23. Tym samym kultury postfiguratywne są w szczególny
sposób związane ze społeczną rolą pokoleń24. Funkcjonują w nich gotowe odpowiedzi na pytania: Kim jestem? Na czym polega moje życie jako jednostki w mojej kulturze? Jak mam mówić i chodzić, jeść i spać, kochać i zarabiać na życie,
zostać rodzicem i przyjąć śmierć?25.
Poczucie tożsamości kulturowej umacniane przez karę i groźbę totalnego odrzucenia wykazuje zadziwiającą trwałość. Poczucie tożsamości narodowej, które
tworzyło się we wszelkich przeciwnościach i gotowości do wyrzeczeń, wyrastało
z dumy bohaterskich cierpień i czynów przodków, cechuje się nadzwyczajną trwałością nawet na obczyźnie, w warunkach, o których by można sądzić, że przyczyniać się będą do jego zatraty. Znaczna liczba nadzwyczaj trwałych społeczności,
np.: żydowskich, ormiańskich, „ludów” kaukaskich, czy narodów mieszkających
na półwyspie bałkańskim i innych grup etnicznych i narodowych, pozbawionych
przez długi okres historyczny własnej państwowości, wykazała silne poczucie tożsamości narodowej poprzez setki lat prześladowań i wygnania26.
Zachowanie ciągłości było konsekwencją wyparcia z pamięci wszystkiego,
co zakłóca poczucie tożsamości i trwałości27. Stąd istotna rola, jaką spełnia mit
21
Ibidem, s. 25.
Ibidem, s. 26.
23
Ibidem, s. 27.
24
Ibidem, s. 30.
25
Ibidem, s. 31.
26
Ibidem, s. 50.
27
Ibidem, s. 53.
22
18
Jerzy Mizgalski
o własnym narodzie czy zmitologizowana narracja historyczna w kształtowaniu
emocjonalnego stosunku jednostki do tożsamości narodowej.
Stefan Czarnowski, pisząc o społecznych funkcjach historii, zwrócił uwagę
na istotne znaczenie kontekstu historycznego w myśleniu społecznym współczesnych pokoleń. Stwierdził on, że „wszystko nieomal, co nas otacza, z czym w życiu miewamy do czynienia i w stosunku do czego bywamy zmuszeni przybrać
określoną postawę teoretyczną lub praktyczną – wdraża nas do ujmowania teraźniejszości jako powstałej w wyniku dłuższego lub krótszego następstwa zdarzeń,
rzeczy i ludzi”28. Kontekst historyczny rzutuje na opis teraźniejszości (współczesności). Sprawia, iż szukając odpowiedzi na problemy współczesności, stawiamy
wiele pytań – między innymi: 1) czy problemy, z jakimi mamy współcześnie do
czynienia, występowały w przeszłości, 2) jak wówczas starano się je rozwiązywać, 3) jakie były społeczne skutki wdrażanych rozwiązań, 4) jakie były społeczne
skutki zaniechania wdrożenia koncepcji, np. politycznych, do życia itp. Poszukiwanie w przeszłości faktów i uwarunkowań, które mogły rzutować lub rzutują na teraźniejszość, często wyzwala takie mechanizmy myślenia, które tworząc
odpowiednie zestawienia faktów i narracji historycznych, pozwalają na silniejszą
w odbiorze społecznym argumentację projektowanej wizji przyszłości, wyrażanej
w koncepcjach ideologicznych czy programach partii politycznych. Opisując mechanizmy myślenia historycznego, S. Czarnowski stwierdził: „Jesteśmy tak bardzo przyzwyczajeni do przedstawiania sobie przeszłości jako łańcucha nieprzerwanego, którego ogniwa ułożone są w szereg nieodwracalny, do przedstawiania
sobie teraźniejszości jako tylko ostatniego z tych ogniw, że wydaje nam się czymś
«przyrodzonym», tzn. nie wyobrażamy sobie, iżby umysł ludzki, zwrócony ku
faktom życia zbiorowego, mógł inaczej ujmować ich powstawanie i przemijanie
niż jako kolejność pojawiania się w czasie”29. Elementem historycznego myślenia
jest takie artykułowanie zachodzących w przeszłości procesów i układanie w pewien ciąg faktów historycznych, które lepiej pozwalają zrozumieć teraźniejszość
i argumentować prezentowane wizje przyszłości.
Kontynuując swoją myśl, S. Czarnowski stwierdził: „Tym samym skłonni jesteśmy mieć czynność ukazywania owych faktów w tej właśnie kolejności, a więc
układanie historii, za zjawisko powszechne, nieodłączne od współżycia ludzi
w związkach społecznych dłużej niż oni trwających i samym faktem tego trwania
ugruntowane dostatecznie”30. Omawiany artykuł S. Czarnowskiego był konceptem przygotowywanej w roku 1937 rozprawy dla „Przeglądu Socjologicznego”.
Dostrzegając znaczenie historii w procesie kształtowania postaw patriotycznych,
s. 99.
28
S. Czarnowski, Powstanie i społeczne funkcje historii, w: Dzieła, t. V, PWN, Warszawa 1956,
29
Ibidem, s. 98.
Ibidem, s. 98.
30
Tożsamość narodowa czy tożsamości narodowe w dobie globalizacji
19
w tym także politycznych, zmierzających do umocnienia nowo odbudowanej polskiej państwowości, autor wyraźnie zaznaczył, że rozumie społeczny odbiór historii szerzej. Składa się na nią nie tylko: „historia w nowoczesnym naukowym
rozumieniu terminu, ale każdy rodzaj słownego czy plastycznego, schematycznego czy symbolicznego przedstawienia zdarzeń i rzeczy, ludzi i czynów, streszczających w sobie nagromadzone w ciągu pokoleń zbiorowe doświadczenie grupy
ludzkiej i wyrażających jej wartości”31. Kontekst historyczny stanowi zatem część
większej całości, jaką jest narodowa tożsamość kulturowa. Kontekst ten spełniać
może wiele funkcji w kształtowaniu i umacnianiu narodowej tożsamości kulturowej: inspirującą do twórczej działalności naukowej, publicystycznej i artystycznej, wyjaśniającą wpływ wydarzeń z przeszłości na rzeczywistość współczesną,
mobilizującą do działań modernizacyjnych, wspierającą procesy socjalizacji ku
określonym systemom wartości, sprzyjającą podjęciu decyzji o utożsamianiu się
jednostki z narodem itp.
Kontekst historyczny rozumiany szeroko, a więc nie tylko z punktu widzenia
historycznych badań naukowych, jest zmitologizowaną narracją historyczną, służącą do osiągnięcia określonych celów i realizacji interesów zgodnych z założeniami ideologicznymi i politycznymi. Ten stosunek do społecznej funkcji historii
wyraził S. Czarnowski, stwierdzając: „To, co stanowi istotną treść historii, jest
legendą – niczym więcej, legendą uprawniającą do takich czy innych przywilejów.
A forma historii wzorowana jest na micie”32.
J. Nikitorowicz, odnosząc się do wpływu przekazu międzypokoleniowego,
podzielił tożsamość na następujące typy: a) zintegrowaną tożsamość wielopłaszczyznową, b) tożsamość indywidualną tworzoną w czasie i przestrzeni, c) tożsamość dziedziczoną ze świadomością przeszłości, d) prezentowaną ze świadomością teraźniejszości (dylemat wielu lojalności i przynależności do wielu „My”), e)
tożsamość ustawicznie nabywaną ze świadomością przyszłości33.
Tożsamość jest nabywana nieświadomie lub świadomie. Wśród wyróżników
nieświadomego nabywania tożsamości, czyli poprzez „zanurzenie” dziecka w kulturze danej grupy, stanowiącego jego pierwszą socjalizację, silnie wpływającą na
tożsamość grupową, są: język matczyny, pieśni, bajki, baśnie, legendy, stroje,
obyczaje, obrzędy, rytuały, normy, znaczenia i sposoby zachowania codziennego
z całą dostępną symboliką34. Brak komunikacji, nawykowe przekazywanie dziedzictwa kulturowego powoduje utratę poczucia wspólnoty i więzi chroniących
fundamentalny rdzeń tożsamościowy grupy35.
31
Ibidem, s 98.
S. Czarnowski, Powstanie i społeczne funkcje, s. 102.
33
J. Nikitorowicz, Kreowanie tożsamości dziecka. Wyzwania edukacji międzykulturowej,
Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne, Gdańsk 2005, s. 81.
34
Ibidem, s. 81.
35
Ibidem, s. 88.
32
20
Jerzy Mizgalski
W rdzeniu tożsamościowym mają miejsce różne procesy. Rezultatem konfrontacji z innymi, odmiennymi kulturami mogą być tendencje asymilacyjne lub integracyjne. Tożsamość międzykulturowa jest świadomością własnych cech, które
składają się na świadomość jako poczucie odrębności od innych oraz podobieństwa
do nich. Ludzie, którzy ją wypracowali, mają świadomość ciągłości w czasie i przestrzeni oraz świadomość, że się jest wciąż tą samą osobą, mimo zmieniających się
warunków własnego rozwoju36.
Schemat. Postawy jednostki wobec tożsamości narodowej
Postawy jednostki wobec
tożsamości narodowej
Tożsamość kulturowa
Tradycja – ciągłość – trwanie
Wybrane elementy tożsamości
kulturowej: język, obyczaje,
historia, mity, tradycja religijna,
symbole, twórczość artystyczna,
w tym z inspiracji, tradycji, obyczajów i kultury narodowej
Pochodzenie i mój stosunek
do „dziedzictwa krwi”
Identyfikowanie się
z określonym narodem
Wkład narodu do
ogólnocywilizacyjnego
dorobku, „duma narodowa”
Miejsce osiedlenia.
Mój stosunek do nowego
miejsca osiedlenia (migracja)
Wybór.
Moje miejsce wśród innych narodów
w otaczającej mnie rzeczywistości
Związki emocjonalne z narodem,
„poczucie narodowe”
Źródło: opracowanie własne.
36
Ibidem, s. 101.
Tożsamość narodowa czy tożsamości narodowe w dobie globalizacji
21
4. Modernizacja tożsamości narodowej w czasach globalizacji
Jak już wcześniej stwierdziliśmy, tożsamość narodowa ma charakter dynamiczny – podlega wpływom ogólnocywilizacyjnego rozwoju. Na jego dynamikę mają
wpływ: 1) proces historyczny oraz uwarunkowania polityczne, w jakich kształtował się naród, 2) stosunek pomiędzy rozwojem cywilizacyjnym własnego narodu
a rozwojem globalnym, 3) uwarunkowania ekonomiczne, społeczne i polityczne,
w jakich współcześnie funkcjonuje naród, 4) procesy modernizacyjne, jakie zachodzą w obrębie kultury narodowej itp.
W pierwszym przypadku istotną rolę spełnia samoświadomość poczucia
narodowego, ukształtowana poprzez doświadczenia historyczne, i wydarzenia
polityczne z przeszłości, rzutujące jeszcze na współczesność. Biorąc pod uwagę kontekst historyczny procesu narodowotwórczego, nietrudno dostrzec różnice
uwarunkowań, w jakich się on dokonywał w poszczególnych nacjach. Inny on
będzie dla narodów zamieszkujących Półwysep Bałkański czy terytorium byłego
Związku Radzieckiego, a inny dla narodu francuskiego, niemieckiego czy angielskiego. Zasadniczo różny od Europy będzie on w krajach Afryki, Azji, Ameryki Południowej. W ujęciu globalnym stopień rozwoju cywilizacyjnego był i jest
zróżnicowany w zależności od ekonomicznego poziomu rozwoju, egzystencjalnych standardów życia, powszechności dostępu do dóbr kultury, bezpieczeństwa
wewnętrznego i zewnętrznego narodu. Kontekst polityczny można również ująć
w formie spektryfikacji elementów rozwoju cywilizacyjnego, np. powszechności
i dostępu do oświaty na wszystkich szczeblach kształcenia, powszechności dostępu i sprawności opieki zdrowotnej, systemu bezpieczeństwa wewnętrznego
i zewnętrznego obywateli państwa, sprawności i efektywności systemu wymiaru
sprawiedliwości, wolności słowa i możliwości artykułowania swoich poglądów
politycznych, warunków życia codziennego obywateli (np. zaspokajanie potrzeb
mieszkaniowych, dostęp do dóbr konsumpcyjnych, średnia zarobków, poziom
bezrobocia itp.), stanu komunikacji (np. sieć dróg, kolei, połączeń lotniczych,
morskich rzecznych), różnorodności form życia kulturalnego i dostępu do korzystania z dóbr kultury itp. Wybiórcze zestawienie tych elementów stanowi istotny
zabieg socjotechniczny w kampaniach politycznych. Odpowiednie ich uszeregowanie oraz interpretacja „świadczyć” mogą o etapie poziomu cywilizacyjnego,
w jakim znajduje się państwo, naród czy określona społeczność. Taka interpretacja może sprzyjać wywołaniu zamierzonej reakcji społecznej, silniejszej motywacji do realizacji celów politycznych. Na przykład zakładając w programie politycznym utrzymanie dotychczasowego sytemu oświaty, można wyeksponować
procent dzieci i młodzieży objętych scholaryzacją. Tym samym uznać go można
za wystarczająco dobry, bo obejmujący procesem nauczania znaczną część społeczeństwa w wieku szkolnym. Stopień scholaryzacji niekoniecznie w pełni oddaje średni poziom wiedzy i umiejętności nabytej przez obywateli w wieku szkol-
22
Jerzy Mizgalski
nym. Jakość kształcenia i jego przydatność w procesie socjalizacji, realizowanej
zgodnie z nowymi potrzebami cywilizacyjnymi, w tym przypadku nie jest udokumentowana. W odbiorze powszechnym ginie ona w statystycznym zestawieniu
liczb i procentów, wskazujących liczbę dzieci pobierających naukę na różnych
poziomach edukacji szkolnej. Innym przykładem może być informacja o stopniu
analfabetyzmu w określonym kraju. Podany statystyczny procent analfabetyzmu
niekoniecznie oznacza brak w ogóle u znacznej części obywateli państwa umiejętności czytania i pisania, natomiast może on oznaczać brak nabycia tej umiejętności w języku „państwowym”. Obywatele w wielonarodowościowym państwie
posiadać mogą umiejętność czytania i pisania we własnym języku, etnicznym czy
mniejszości narodowej, nie znając języka państwowego. Dla przykładu w Stanach
Zjednoczonych istnieje znaczny procent ludności hiszpańskojęzycznej nie posiadający umiejętności pisania i czytania w języku angielskim, wśród wielu skupisk
emigracji polskiej, np. w Anglii, Chicago i innych skupiskach, żyją Polacy, którzy
znają słabo lub nie znają w ogóle oficjalnego języka państwowego kraju stałego
lub tymczasowego zamieszkania.
5. Postawy jednostki wobec tożsamości narodowej
Niestałość miejsca pracy, zamieszkania, migracje ludności w poszukiwaniu lepszych warunków egzystencji powodują zetknięcie się jednostki z nowymi, odmiennymi od dotychczasowego, czyli typowo „swoiskiego” tradycyjnie kulturowego „klimatu”, w jakim ona wyrastała, przyjmując za priorytetowy w swoim
życiu system wartości podkreślający tożsamość kulturową charakterystyczną dla
jego grupy etnicznej czy narodowej. Proces poznania, zrozumienia i dostosowania
się do nowych uwarunkowań społeczno-kulturowych, w których jednostka znalazła się w wyniku migracji, może przybrać różnorodną formę. Izolatywną, czyli
proces trwania we własnej kulturze, traktowanie pobytu w nowym środowisku
jako tymczasowego, tylko na okres osiągnięcia zakładanych celów, np. wartości
materialnych, ukończenia studiów, nabycia nowych umiejętności zawodowych,
sportowych, artystycznych, poznania kultury, uwarunkowań społecznych i politycznych itp. W tym przypadku pasywną postawę jednostki wobec życia społecznego czy politycznego determinować może fakt niewiązania swojej przyszłości
z tymczasowym miejscem zamieszkania. Postawa indyferentna wobec otaczającej migranta nowej rzeczywistości kulturowej, społecznej, politycznej umożliwia
trwanie w własnej tradycji kulturowej. Zmiana postawy z indyferentnej na inkluzyjną, czyli aktywną w życiu społecznym i politycznym, może nastąpić na przykład pod wpływem zagrożeń interesów własnych jednostki czy grupy etnicznej
lub/i narodowej, mieszkającej wśród większości. Zagrożenia te rodzić się mogą na
tle konfliktów międzykulturowych, braku tolerancji do inności, niesprawiedliwych
Tożsamość narodowa czy tożsamości narodowe w dobie globalizacji
23
wobec mniejszości aktów legislacyjnych, rasizmu, nacjonalizmu, konfliktów religijnych, dyskryminacji, ekonomicznej, społecznej, politycznej itp.
Zmiana zakładanych przez migranta celów, wydłużenie czasu jego pobytu rodzić może nowe postawy. Osiedlenie się na stałe, założenie lub/i sprowadzenie
własnej rodziny powoduje silniejszą artykulację lojalnych postaw wobec władzy
administracyjnej i politycznej kraju osiedlenia. Zmieniają się relacje ze społecznościami wyrastającymi z innych korzeni kulturowych, a także z narodem dominującym. Lojalność nie oznacza utraty własnej tożsamości etnicznej czy narodowej.
Modernizacja lub rezygnacja z niektórych jej tradycyjnych elementów oznaczać
może inną spektryfikację wartości z uprzednio uznawanego systemu wartości. Jednostka, społeczność etniczna lub/i narodowa dokonują wyboru tych elementów
tożsamości kulturowej, które mogą decydować o ciągłości i trwaniu w tradycji
kulturowej, z jaką łączy ją „dziedzictwo krwi”. Konsensualne postawy polityczne
mniejszości narodowych lub/i grup etnicznych nie wykluczają emancypacyjnych
dążeń w ramach systemu politycznego państwa ich osiedlenia.
Wybór miejsca zamieszkania nie oznacza całkowitego zerwania z narodem,
w którym się jednostka urodziła, wychowywała i żyła. Siła emocjonalnych związków jednostki z narodem, z którym łączy ją „dziedzictwo krwi”, determinowana
jest jej indywidualnym wyborem tych elementów tożsamości kulturowej, które
chce nadal kultywować. Język, wyniesione z domu rodzinnego obyczaje, symbole czy tradycja religijna są najbardziej rozpoznawalnymi elementami trwania
w emocjonalnym związku z własnym narodem. Nie zawsze jednak uwarunkowania polityczne, społeczne, a nawet rodzinne (np. małżeństwa, w których małżonkowie pochodzą z różnych społeczności narodowych czy etnicznych) sprzyjają
zachowaniu ciągłości i trwania we własnej kulturze narodowej. W wielu przypadkach jednostki formują na swój własny użytek pragmatyczny styl życia, w którym
można dostrzec wiele elementów z różnych narodowych kultur. W systemie demokratycznym utożsamianie się jednostki z określonym narodem jest jej osobistą
decyzją. Tożsamość narodowa nie jest „przypisana wraz z urodzeniem” na całe
życie. Uzurpowanie prawa decydowania o trwaniu w tradycji czy zerwaniu z nią
przez jednostkę wiąże się z etnocentrycznym i izolatywnym stopniem rozwoju
kultury etnicznej czy narodowej.
Zachowanie izolatywnych postaw i tworzenie enklaw lub wręcz gett kulturowych, w tym również religijnych, sprzyja postawom wartościującym „my”, „oni”.
Kształtujący się na wektoralnie przeciwstawnym podłożu interes polityczny prowadzi do pogłębiania się separatyzmu. Artykułowanie poczucia krzywdy, dyskryminacji tworzy polityczne przedpole społeczne do walki o wolność, niepodległość
czy autonomię. Wyeksponowanie w politycznych koncepcjach programowych
elementów tożsamości kulturowej, jak np. tradycji religijnej, obyczajów, języka,
zmitologizowanej historii, podbudowane wkładem własnej grupy etnicznej czy
narodu do ogólnocywilizacyjnego dorobku, wywołuje poczucie dumy narodowej,
24
Jerzy Mizgalski
która sprzyja tworzeniu się przedpola społecznego dla realizacji narodowych koncepcji politycznych, często przekształcających się w szowinizm narodowy z ekstremalnymi formami walki politycznej.
6. Tożsamość narodowa a ideologia i polityka
Odpowiednio stymulowane problemy etniczne i narodowościowe mogą stać się
zarzewiem międzynarodowych konfliktów politycznych czy walki mocarstw
o przestrzeń politycznego i ekonomicznego oddziaływania, czego przykładem są
chociażby współczesne konflikty: na Bliskim Wschodzie, Kaukazie, Bałkanach
czy w Ameryce Południowej i Azji. Również współczesnej Europie nieobce są
problemy wykorzystania w politycznej grze społecznych nastrojów narodowych,
doprowadzania ich aż do rozbudzenia szowinistycznych żądań politycznych. Eksponowanie owych żądań nie sprzyja unijnym procesom integracyjnym w Europie.
We współczesnych państwach demokratycznych istnieje jednak bariera hamująca realizację koncepcji politycznych, opartych na rasistowskich czy antysemickich ideologiach. Jak słusznie zauważył Jan P. Hudzik, „ideologiczne programy
partii narodowych, formułując ekskluzywne kryteria tożsamości, determinowane
są także przez uniwersalne, ponadnarodowe wartości oparte na doktrynie praw
człowieka, która normuje dziś na Zachodzie standardy poprawności politycznej.
Dzięki tym ostatnim nie sposób już skrajnie prawicowym politykom wypowiadać
się dosłownie, jawnie propagować rasizm czy antysemityzm. Zamiast o ochronie
narodu czy rasy, wolą oni zatem mówić o kulturze oraz krytykować społeczeństwo
wielokulturowe”37.
J. Szacki, podejmując próbę zrekonstruowania nacjonalizmu jako ideologii,
zwrócił uwagę, że owa ideologia ma następujące założenia:
1. „naród nie jest po prostu jedną ze zbiorowości ludzkich, lecz jest zbiorowością bezwzględnie najważniejszą, która, jak powiadał Balicki, «obejmuje… całość wszechstronnego życia człowieka i w normalnych warunkach sama sobie wystarczyć może»”38;
2. naród „jest to zbiorowość «przyrodzona», a wiec taka, która nie jest niczyim tworem czy wynalazkiem, lecz wprost przeciwnie, sama stanowi źródło
wszystkiego, co rzeczywiście ważne w życiu jednostkowym i zbiorowym;
emanacją narodu jest zarówno kultura, jak i prawowita władza, a jednostka
wyłączona z narodu staje się nikim”39;
37
P.J. Hudzik, Nacjonalizm w społeczno-kulturowych realiach współczesności, w: Ideologie
doktryny i ruchy narodowe. Wybrane problemy, red. S. Stępień, Wydawnictwo UMCS, Lublin 2008,
s. 93.
38
Z. Balicki, Egoizm narodowy wobec etyki, Lwów 1902, s. 34, za: J. Szacki, op.cit., s. 27.
39
J. Szacki, op.cit., s. 27.
Tożsamość narodowa czy tożsamości narodowe w dobie globalizacji
25
3. „naród jest ze swej istoty jednolity i wewnętrznie spójny, wszelkie zaś zasadnicze podziały wewnątrz niego są rezultatem intruzji obcych wpływów,
jeśli nie wręcz spisku jego wrogów; interesowi narodu jako całości winny
być podporządkowane wszelkie interesy partykularne, tak indywidualne,
jak i grupowe”40;
4. „każdy naród posiada niepowtarzalną indywidualność, którą za wszelką
cenę należy utrzymywać i pielęgnować, nie ulegając pokusom cudzoziemszczyzny i kosmopolityzmu”41.
We współczesnej Polsce funkcjonuje tendencja przedstawiania przestrzeni
politycznej jako przeciwstawnych sobie ugrupowań, np. narodowokatolickich,
postsolidarnościowych, postkomunistycznych, neoliberalnych, socjaldemokratycznych, ludowodemokratycznych, centroprawicowych, prawicowych itp. Każde
z ugrupowań stara się wyartykułować swoją tożsamość polityczną między innymi
przez: 1) uznany własny system wartości, 2) przyjętą zmitologizowaną narrację
historyczną, zgodną z oczekiwaniami społecznymi, przypominającą te fakty, które
ułożone w proces historyczny, silniej oddziaływają na emocje społeczne, konsolidują elektorat i przekonują o historycznej słuszności przyjętych założeń ideologicznych i projektowanych lub/i wdrażanych programów politycznych, 3) wybrane elementy tożsamości kulturowej, jak np. obyczaje, tradycje, symbole czy
twórczość artystyczną, 4) własną koncepcję tożsamości narodowej i wynikające
z niej modele „postaw patriotycznych”.
Stefan Czarnowski, odnosząc się do społecznej funkcji, jaką spełnia symbol
i tradycja religijna, stwierdził: „Wszędzie i zawsze święta kalendarza kultowego są nie tylko datami pamiątkowymi. Są w znacznie większej mierze datami,
w których niegdyś, przed wiekami, «na początku» spełniony cud powtarza się nie
symbolicznie, ale (w przedstawieniu wiernych) realnie w obrzędach świątecznych.
Cały w ogóle kalendarz kultowy niczym innym nie jest, jak powtórzeniem przebiegu całego czasu religijnego w cyklu rocznym”42.
Odwoływanie się do tradycji religijnych i narodowych przy równoczesnym
zachowaniu podziału społeczeństwa na „my” i „oni” znakomicie oddaje homilia
biskupa Edwarda Frankowskiego, wygłoszona podczas mszy św. na Jasnej Górze
12 lipca 2008 w ramach XVI Pielgrzymki Rodziny Radia Maryja. „Jesteśmy narodem Maryi Królowej Polski”. W zaprezentowanym poniżej fragmencie owej homilii można dostrzec intencję zmierzającą do stwierdzenia „my” – Polacy katolicy,
„oni” – niewierzący komuniści. Biskup Edward Frankowski stwierdził: „W dzisiejszych czasach ojczyzna nasza jest zalewana niezdrowymi interesami ludzi skorumpowanych – nie ma dnia, żebyśmy się nie dowiadywali o jakimś skandalu,
40
Ibidem.
Ibidem.
42
S. Czarnowski, Powstanie i społeczne funkcje, s. 101.
41
26
Jerzy Mizgalski
o jakiejś bezwstydnej nieuczciwości, którą wsławił się ten czy ów, któremu zaufano, któremu wspaniałomyślnie przebaczono niechlubną przeszłość. Naród polski
wciąż jest wywłaszczany, natomiast uwłaszcza się nomenklatura. Jeden człowiek
z grona ważnych osobistości mówił, że „nieważne czyja jest lub będzie stocznia, ważne, żeby robotnik miał pracę”. Przypominamy, że tak samo mówił Lenin:
„Robotnik ma mieć tylko robotę, a nie mieć ojczyzny”. […] W Polsce już 25 lat
trwają przemiany ustrojowe, a dotąd nie uwolniono nas od przeszłości komunistycznych. Nadal cieszą się szczególnymi przywilejami ludzie PRL-u, którzy budowali komunizm, gnębili naród, okradali, bili, mordowali prawdziwych Polaków,
tylko za to, że ci Polacy kochali Polskę, swoją ojczyznę i walczyli o jej suwerenne
i niepodległe prawa. Powiedzenie prawdy o tym systemie, równie zbrodniczym
jak nazizm hitlerowski, choć o wiele bardziej perfidnym, jest koniecznością dla
zdrowia moralnego naszego polskiego społeczeństwa, które w tym systemie przeżyło pół wieku, i można powiedzieć, że częściowo uległo jego złudzeniom i jego
praktykom”43.
Jak podkreślił Jerzy Robert Nowak, komentujący ową homilię na łamach „Niedzieli”: „Szczególnie ostrej krytyce biskup Frankowski poddał rolę mediów, «terrorystów medialnych», oskarżając je o niszczenie świadomości narodu i eskalację
nienawiści wobec Kościoła i Radia Maryja. […] Media wykorzystywane są do
tego, aby zawładnąć świadomością narodu i zmiażdżyć tę świadomość. Posługują
się kłamstwem, intrygą, podsycaniem nienawiści, żeby ludzie nie żyli w zgodzie,
ale by się wzajemnie zwalczali. Najlepszych usuwa się z pola widzenia, ośmieszając, szydząc z nich, wulgaryzując ich słowa i czyny. Ci terroryści zachowują się
tak, jakby byli panami naszego życia i śmierci. Im mniej oni są warci, tym bardziej
innych niszczą. Sami niczego nie zrobili i drugim nie pozwolą zrobić. Zachowują
się tak, jakby oni byli twórcami prawdy i dobra, jakby prawdziwe było tylko to, co
oni mówią, jakby dobre było tylko to, co oni nazywają dobrem, to, co oni robią.
W rzeczywistości chcą uwagę widzów odwrócić od siebie, od swoich niegodziwych interesów finansowych, które bezczelnie realizują na oczach wszystkich. […]
Nie przeprowadziliśmy dekomunizacji, bo nie odsunęliśmy od władzy, od mediów,
od wymiaru sprawiedliwości osób, które łamały ludziom sumienia, budując imperium zła. Do dziś te media i ich dziennikarze tu i ówdzie wykorzystywani byli
przez służby specjalne do nagonki na Ojca Dyrektora za to, że tak poświęca się dla
Ojczyzny, Narodu, Kościoła”44.
W tym przypadku definicja narodu jest prosta: „Polak – katolik”. W wystąpieniu do pielgrzymów Rodziny Radia Maryja określony został wróg – „oni”, czytaj
43
Cytat za J.R. Nowak, Przegląd prasy, „Niedziela” 2008, nr 32, na podstawie artykułu z „Naszego Dziennika” z dnia 19–20 lipca 2008, pt. Jesteśmy narodem Maryi Królowej Polski, w którym
zamieszona została homilia, wygłoszona podczas mszy św. 12 lipca 2008 r. w ramach XVI Pielgrzymki Rodziny Radia Maryja na Jasną Górę.
44
Ibidem, s. 101.
Tożsamość narodowa czy tożsamości narodowe w dobie globalizacji
27
komuniści, wskazany cel walki politycznej – dekomunizacja, czyli odsuniecie od
wpływów na życie społeczne, ekonomiczne i polityczne komunistów, postkomunistów, z jednoznaczną sugestią, że są nimi wszyscy przeciwnicy „Ojca Dyrektora”.
Ten czytelnie prosty program skierowany jest do tych jednostek elektoratu wyborczego, doświadczonych tragicznymi wydarzeniami II wojny światowej i okresu
PRL, które uczestniczyły w wydarzeniach związanych z walką o niepodległość
państwa i narodu polskiego oraz walką o demokrację, a także wolność trwania
i ciągłości tradycji religijnej. Owe pokolenia uznawały za najwyższe wartości życiowe odzyskanie i utrwalenie niepodległości państwa polskiego oraz zachowanie
tradycji i ciągłości wiary katolickiej.
W tym segmencie elektoratu znalazły się także te grupy społeczne, których
najsilniej dotknęły problemy ekonomiczne i społeczne, związane z okresem transformacji, jak np. pauperyzacja dużych grup społecznych, rolników, pracowników
„kluczowych” gałęzi produkcji przemysłowej, bezrobocie, niewydolność (w stosunku do potrzeb i jakości pracy) służby zdrowia, wzrost przestępczości pospolitej, relatywny do kosztów utrzymania spadek wartości rent i emerytur, częsta,
dotkliwie doświadczająca interesanta niekompetencja i arogancja urzędników administracji państwowej i samorządowej, powstawanie nowobogackich fortun przy
równoczesnym poszerzaniu strefy ubóstwa i biedy, wymuszona warunkami życia
migracja, rozmijanie się rzeczywistości z rozbudzonymi nadziejami lepszego życia w demokratycznej i wolnej Polsce. Tylko niektóre z licznych problemów ekonomicznych, społecznych i politycznych, które stwarzały w wielu przypadkach
trudne doświadczenia życiowe zarówno jednostki, rodziny, jak i dużych grup społecznych. Bezradność, poczucie krzywdy, a niekiedy beznadziejności, zawód wiary w uznawane kiedyś ideały czy rozbudzone i niespełnione nadzieje implikował
próby poszukiwania spokoju, nowej nadziei i wiary w lepsze jutro. Papież Polak
i Kościół katolicki ze swoim autorytetem, tradycjami ciągłości i trwania narodu
polskiego był najlepszą ucieczką od rzeczywistości, dawał duchową siłę przetrwania i nadzieję na lepszą przyszłość. Owe nastroje społeczne stały się doskonałym
fundamentem do budowania koncepcji marketingu politycznego dla różnych ugrupowań politycznych, odwołujących się do tradycji katolickiej i walk narodowowyzwoleńczych w Polsce, jak np. Stronnictwa Narodowo-Chrześcijańskiego, Ligi
Polskich Rodzin, Samoobrony, a i także PiS-u.
Należy również zwrócić uwagę na to, że rozwój świadomości społecznej,
utrwalanie pamięci zbiorowej o wydarzeniach z przeszłości (według „ram pamięci” Maurice’a Halbwachsa) odznacza się tendencją m.in. do racjonalnego osądu
rzeczywistości, uwzględniającego dynamikę przemian, oraz do myślenia zsakralizowanego. W tego rodzaju myśleniu na przykład historia narodu polskiego wiązała
się ściśle z religią. Dochodzi zatem do sakralizacji dziejów narodu, a tym samym
i jego kultury. Utożsamienie dziejów narodu z bezpośrednim oddziaływaniem na
bieg tych dziejów samego Boga czy świętych, bohaterów narodowych z ludźmi re-
28
Jerzy Mizgalski
ligii: kapłanami, męczennikami za wiarę (którzy w tych przypadkach są także męczennikami narodu) oznacza, że same dzieje jawią się jako święte, a więc z tym, co
w hierarchii wartości sytuuje się najwyżej. Jest to utożsamienie z podniesieniem
kultury narodowej do świętości, co oznacza najsilniejsze, w porządku wartości
kulturowych, utwierdzenie narodu w jego tożsamości.
7. Podsumowanie
Pojęcie tożsamości narodowej, podobnie jak pojecie narodu, jest trudne do zdefiniowania. W znacznym stopniu odnosi się ono do sfery emocjonalnej jednostki,
jak i grupy społecznej określonego narodu. Tożsamość narodowa, kształtowana
pod wpływem wielu uwarunkowań, nie stanowi jednego wymiaru. Budowana jest
w określonym czasie dla określonych potrzeb politycznych, a determinowana procesami zmian cywilizacyjnych, miedzy innymi kulturowych, technologicznych,
politycznych i społecznych. Spełnia społeczną funkcję zmierzającą do zachowania
ciągłości tradycji lub inspirującą i mobilizacyjną do działań modernizacyjnych.
Tożsamość narodowa w każdej deskryptywnej formie ma charakter dynamiczny,
bowiem wszystkie jej elementy ulegają zmianie. Zmianie ulegają także, powszechnie uważane za fundamentalne, elementy tożsamości kulturowej, takie jak język,
obyczaje, narracje historyczne, symbole czy tradycja religijna.
Literatura
Balicki Z., Egoizm narodowy wobec etyki, Lwów 1902, za: J. Szacki, O narodzie i nacjonalizmie, „Znak” 1997, nr 3, s. 27.
Błuszkowski J., Przemiany stereotypów narodowych w procesie transformacji systemowej
w Polsce, w: Studia Politologiczne, red. J. Garlicki, WUW, Warszawa 2007.
Bończa-Tomaszewski N., Demokratyczna geneza nacjonalizmu, WUW, Warszawa 2001.
Czarnowski S., Powstanie i społeczne funkcje historii, w: S. Czarnowski, Dzieła, t. V,
PWN, Warszawa 1956.
Hudzik P.J., Nacjonalizm w społeczno-kulturowych realiach współczesności w: Ideologie doktryny i ruchy narodowe. Wybrane problemy, red. S. Stępień, Wydawnictwo
UMCS, Lublin 2008.
Kwaśniewski K., Tożsamość społeczna, tożsamość kulturowa, „Studia Socjologiczne”
1986, nr 3, s. 12.
Mead M., Kultura i tożsamość. Studium dystansu międzypokoleniowego, PWN, Warszawa 1978.
Misiak W., Tożsamość a przyszłość państw narodowych, w: Tożsamość bez granic. Współczesne wyzwania, red E. Budakowska, WUW, Warszawa 2005.
Nikitorowicz J., Kreowanie tożsamości dziecka. Wyzwania edukacji międzykulturowej,
Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne, Gdańsk 2005.
Tożsamość narodowa czy tożsamości narodowe w dobie globalizacji
29
Nowak J.R., Przegląd prasy, „Niedziela” 2008, nr 32, na podstawie artykułu z „Naszego
Dziennika” z dnia 19–20 lipca 2008 r., pt. Jesteśmy narodem Maryi Królowej Polski.
Sumer W. G., Naturalne sposoby postępowania w gromadzie, tłum. M. Kempy i K. Romaniszyn, Warszawa 1995.
Śpiewak P., Chichot w próżni. Polska polityka po Kaczyńskich, „Dziennik” 12.01.2008.
Wonicki R., Kryzys tożsamości jednostkowej i grupowej w perspektywie filozofii polityki,
w: Kryzys tożsamości politycznej a proces integracji europejskiej, red. B. Markiewicz
i R. Wonicki, Wydawnictwo Naukowe Scholar, Warszawa 2006.
Burbaker R., Nacjonalizm inaczej. Struktura narodowa i kwestie narodowe w Nowej Europie, tłum. [z ang.] J. Łuszczyński, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa–Kraków
1998.
„Znak” 1997, nr 3: J. Szacki, O narodzie i nacjonalizmie; A. Walicki, Czy możliwy jest
nacjonalizm liberalny, J. Jedlicki, Nacjonalizm, Patriotyzm i instytucja kulturowa.
Żelazny W., Etniczność. Ład – konflikt – sprawiedliwość, Wydawnictwo Poznańskie, Poznań 2006.
Chorzowskie Studia Polityczne
Wydziału Zamiejscowego w Chorzowie
Wyższej Szkoły Bankowej w Poznaniu
Nr 2 rok 2009
Rafał Klepka
Czynniki dynamizujące zmiany
polskich elit politycznych po roku 1989
Analizując polskie elity polityczne po roku 1989, dostrzec można charakterystyczne czynniki, które dynamizują procesy zmian w obrębie tej grupy. Niniejsze opracowanie służy próbie wyodrębnienia głównych czynników oraz przedstawieniu
ich charakterystyki oraz egzemplifikacji w oparciu o analizę zmian polskich elit
politycznych w okresie pierwszego piętnastolecia po transformacji politycznej,
jaka miała miejsce w roku 1989.
Ujmując elitę polityczną w znaczeniu kategorialnym, pojęcie to rozumieć
można jako grupę osób o ograniczonym, stabilnym składzie, wywierającą znaczący wpływ na życie polityczne. Członków elity politycznej łączą te same lub zbieżne interesy, związane z dostępem do władzy i innych sfer polityki, oraz oparte na
nich więzi społeczne1.
Jednak wobec faktu istnienia ogromnej liczby definicji elity politycznej można przyjąć trzy podstawowe metody jej wyodrębniania:
– metoda pozycyjna wskazuje, iż elitę tworzą osoby zajmujące strategiczne
pozycje w państwie;
– metoda reputacyjna podkreśla, że elitę polityczną tworzą osoby, które
w mniemaniu opinii publicznej mają istotny wpływ na decyzje państwowe;
– metoda decyzyjna wyodrębnia elitę polityczną, wskazując, że tworzą ją
ludzie, którzy rzeczywiście podejmują decyzje bądź mają na nie wpływ2.
1
S. Wróbel, Nowe elity polityczne na scenie lokalnej, w: Elity w procesie transformacji społeczno-gospodarczej i politycznej Polski, red. J. Sztumski, Wydawnictwo Uniwersytetu Śląskiego,
Katowice 1995, s. 16.
2
W. Sokół, M. Żmigrodzki, Elity polityczne, w: Wprowadzenie do nauki o państwie i polityce,
red. M. Żmigrodzki, B. Szmulik, Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej, Lublin 2002, s. 456.
32
Rafał Klepka
Elita polityczna nie ma statycznego charakteru. Bezustannie następują w jej
obrębie rozmaite fluktuacje. Na ten fakt zwracali uwagę już pierwsi badacze elit,
czyli Gaetano Mosca i Vilfredo Pareto3. Proces zamykania się elity i jej wymiany
na kontrelitę, czyli proces cyrkulacji elit, jest jedną z pierwszych analitycznych
prób zbadania zmian dokonujących się w łonie elity politycznej.
Jako specyficzne kanały rekrutacji do elity politycznej wymienia się współcześnie przede wszystkim:
– partie i organizacje polityczne,
– aparat władzy państwowej,
– placówki naukowe,
– armię.
Powszechnie uznaje się ponadto, że najczęstszą drogą do elity jest przynależność do partii politycznej, z której następnie rekrutują się elity polityczne. W systemach demokratycznych akt ten dokonuje się w drodze wyborów4.
Poza rekrutacją nowych członków również w łonie samej elity politycznej
następują rozliczne przeobrażenia.
Jednym z wariantów takowych przeobrażeń jest porozumienie elit, będące
następstwem konfliktu lub kryzysu politycznego. Porozumienie elit może przynieść w efekcie dokooptowanie nowych osób spoza elity. Proces ten może więc
zakończyć się demokratyczną integracją5.
Szczególne zjawiska implikujące zmiany elit politycznych występują w przypadku zmiany systemu politycznego. Wówczas to pojawia się nowa elita reprezentująca siły polityczne po zmianie. Istnieją dwie teorie tłumaczące zmiany w składzie elity. Pierwsza z nich – teoria reprodukcji elit – wskazuje, że zmiana systemu
nie pociąga za sobą personalnej wymiany elit, ale uprzywilejowani w przeszłości
pozostają na swoich stanowiskach. Konkurencyjna teoria, nazywana teorią cyrkulacji elit, wskazuje, że przejście do nowego systemu jest rewolucyjne i elita
wymienia swój skład na takie osoby, które wybrane zostały w ramach nowych
zasad6.
Zmiany w obrębie elity mogą wiązać się również z jej restrukturyzacją, a więc
ze zmianami w składzie, wynikającymi z celowych przeobrażeń tak instytucjonalnych, jak i personalnych.
Naturalnym czynnikiem dynamizującym elity jest też wymiana pokoleniowa.
Bodźcem przemian elit o szczególnym charakterze wypada nazwać przeobraże3
J. Wiatr, Socjologia polityki, Wydawnictwo Naukowe Scholar, Warszawa 2002, s. 58-59.
Nauka o polityce. Podręcznik akademicki, red. A. Bodnar, PWN, Warszawa 1984, s. 243.
5
M. Burton, R. Gunther, J.J. Higley, Elity a rozwój demokracji, w: Władza i społeczeństwo, red.
J. Szczupaczyński, Wydawnictwo Naukowe Scholar, Warszawa 1995, s. 22 i n.
6
I. Szelanyi, Sz. Szelanyi, Wstęp – założenia teoretyczne i metodologia, w: Elity w Polsce,
w Rosji i na Węgrzech: wymiana czy reprodukcja?, red. I. Szelanyi, D. Treiman, E. Wnuk-Lipiński,
Instytut Studiów Politycznych Polskiej Akademii Nauk, Warszawa 1995, s. 7.
4
Czynniki dynamizujące zmiany polskich elit politycznych po roku 1989
33
nia elity wynikające z jej kompromitacji. Zwykle taka zmiana spowodowana jest
skandalem politycznym. Pod pojęciem tym należy rozumieć zachowania członków elit politycznych, które polegają na rażącym naruszeniu obowiązujących
w danej społeczności norm moralnych, prawnych czy też przyjętych zwyczajowo
reguł współżycia społecznego7.
W systemach demokratycznych wybory pojmowane są jako najwłaściwszy
sposób rekrutacji elit politycznych. Jeśli obraz sprawujących władzę stanowi mikroodpowiednik całego społeczeństwa, wówczas wybory uznać należy za moment
szczególny. Społeczeństwo wtedy właśnie nadaje legitymację swoim przedstawicielom, aby ci przez kolejną kadencję reprezentowali ich interesy polityczne.
Wolne wybory stanowią apoteozę demokracji, stąd bywają kolokwialnie określane
przez publicystów mianem „święta demokracji”.
Ogromna rola wyborów wynika również z faktu, że pozwalają one nie tylko
na mniej lub bardziej bezpośrednie formowanie składu elity, ale także na wyrażenie przez obywateli ich poglądu co do oczekiwanego kształtu państwa i jego
polityki. Można przeto posunąć się do stwierdzenia, że społeczeństwo staje się
prokuratorem elit, który ma szansę, dzięki wyborom, przybierać postać surowego
sędziego elit8.
W Polsce przed 1989 rokiem elita polityczna nie była wyłaniana w drodze
wolnych wyborów. Parlament PRL, składający się wyłącznie z niższej izby – sejmu, nigdy nie został wybrany w sposób demokratyczny. Jego skład był jedynie
parafowany przez obywateli, którzy powinni zjawić się w lokalu wyborczym,
gdzie jednak na przedstawionej liście głosujący nie musieli nikogo skreślać ani
zaznaczać9.
Rok 1989 pozwolił polskiemu społeczeństwu po raz pierwszy wyłonić elity polityczne w częściowo wolnych wyborach do parlamentu. Taka sytuacja była
możliwa dzięki ustaleniom sformułowanym podczas obrad „okrągłego stołu”. Na
mocy zawartego wówczas porozumienia politycznego miało dojść do relegalizacji
„Solidarności”, przywrócenia instytucji prezydenta i senatu. Wybory miały odbyć
się 4 czerwca 1989 roku. Już w kwietniu tego roku sformułowano jednak kontrakt
przedwyborczy. Na jego mocy jedynie elekcja do senatu miała być całkowicie
wolna. W sejmie kontrakt przewidywał przyznanie 65% mandatów kandydatom
strony rządowej, czyli Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej i jej sojusznikom
– Zjednoczonemu Stronnictwu Ludowemu, Stronnictwu Demokratycznemu, Sto7
J. Sztumski, Co to jest skandal polityczny?, w: Polityka: przedmiot badań i formy jej przejawiania się, red. P. Dobrowolski, M. Stolarczyk, Wydawnictwo Uniwersytetu Śląskiego, Katowice
2000, s. 191.
8
R. Gortat, Obraz społeczeństwa polskiego, w: Świat elity politycznej, red. J. Wasilewski,
I. Pańków, Wydawnictwo Instytutu Filozofii i Socjologii Polskiej Akademii Nauk, Warszawa 1995,
s. 43.
9
J. Zakrzewska, Spór o konstytucję, Wydawnictwo Sejmowe, Warszawa 1993, s. 13.
34
Rafał Klepka
warzyszeniu „PAX”, Polskiemu Związkowi Katolicko-Społecznemu i Unii Chrześcijańsko-Społecznej, zaś jedynie 35% kandydatom zgłoszonym przez niezależne
grupy obywateli10. To właśnie owe 35% miejsc w sejmie oraz 100 miejsc w senacie było przedmiotem aspiracji „Solidarności”, jak i innych członków PZPR oraz
przedstawicieli całkowicie niezależnych od każdej ze stron.
Wyniki wyborów z 4 czerwca 1989 roku jednoznacznie wskazały, że polskie
społeczeństwo domaga się nie tyle modyfikacji, co wręcz kompletnej wymiany
dotychczasowej elity politycznej. Kandydaci Komitetu Obywatelskiego „Solidarność” uzyskali całe 35% miejsc w sejmie oraz 99 miejsc w senacie. Dotkliwą porażkę dla starych elit stanowić musiał fakt, że mimo kontraktowego porozumienia
nie udało im się zdobyć wymaganych 65% miejsc w sejmie. Zgodnie z umową
kandydaci strony rządowej umieszczeni na liście krajowej musieliby zdobyć ponad połowę ważnych głosów. Lista ta nie zdobyła tym samym wystarczającego
poparcia i 33 mandaty pozostały nieobsadzone. W tej sytuacji organ organizujący i nadzorujący wybory, czyli Rada Państwa, w dekrecie zarządziła przeprowadzenie wyborów uzupełniających11. Udało się w ten sposób obsadzić wakaty
poselskie, jednak prestiż takiego wyboru był daleko mniejszy, a niska frekwencja
podczas wyborów uzupełniających dowodziła, jak bardzo głosujący zrazili się do
dotychczasowych elit.
Wyniki wyborów przyczyniły się do radykalnych przetasowań w gronie elity
politycznej. W jej skład weszły osoby, które dotychczas znajdowały się w nielegalnych strukturach i reprezentowały nurt opozycyjny wobec tego, który wyznaczał PZPR. Wybory parlamentarne sprawiły, że oto w skład elity weszły postacie
takie jak przewodniczący Komitetu Obywatelskiego, Bronisław Geremek, oraz
nowy I sekretarz PZPR, Mieczysław Rakowski. Nie różniła ich jedynie polityczna
przeszłość, ale przede wszystkim świadomość, że demokratyczne wybory pozwoliły Komitetowi Obywatelskiemu wygrać wszystko, co można było w zastanych
warunkach, zaś PZPR-owi równie dużo stracić. W tej sytuacji na niewiele zdał się
wybór dokonany przez Zgromadzenie Narodowe Wojciecha Jaruzelskiego na Prezydenta PRL. Ów moment dziejowy uznać należy za wypełnienie „ostatniej woli”
sygnatariuszy porozumienia „okrągłego stołu”.
Sytuacja powyborcza zdynamizowała także nowe elity polityczne do działań
na rzecz przekształceń o charakterze instytucjonalnym. Dla tego procesu największe znaczenie miał rok 1990, kiedy to ze sceny politycznej zeszła Polska Zjednoczona Partia Robotnicza, a jej miejsce zajęły dwa ugrupowania: Socjaldemokracja
10
I. Słodkowska, Partie i ugrupowania polityczne polskiej transformacji, w: Zbiorowi aktorzy
polskiej polityki, red. J. Wasilewski, Wydawnictwo Instytutu Studiów Politycznych Polskiej Akademii Nauk, Warszawa 1997, s. 16.
11
I. Jackiewicz, Parlament w procesie transformacji, w: Konsolidacja elit politycznych w Polsce 1991–1993, red. J. Wasilewski, Instytut Studiów Politycznych Polskiej Akademii Nauk, Warszawa 1994, s. 130.
Czynniki dynamizujące zmiany polskich elit politycznych po roku 1989
35
Rzeczypospolitej Polskiej oraz Unia Socjaldemokratów Rzeczypospolitej. Doszło także do przebudowy ruchu ludowego, który przestał być podporządkowany
PZPR, i przekształcając się w PSL, stał się jedną z ważniejszych sił politycznych
na polskiej scenie politycznej12. Do rozłamów doszło także w Komitecie Obywatelskim, a więc kręgu solidarnościowym, który jedynie w zakresie krytyki starego
systemu miał jednolite poglądy. Po tym czasie okazało się, że ruch jest niejednolity,
a członków cechuje prawdziwa mnogość pomysłów, koncepcji i idei związanych
z budową nowego ładu politycznego, społecznego, a zwłaszcza gospodarczego.
Dynamika zmian w składzie elity nabrała nagłego przyspieszenia, kiedy
w sierpniu 1989 roku powstał rząd Tadeusza Mazowieckiego. W jego składzie
znalazły się takie osoby „Solidarności” jak Leszek Balcerowicz – na stanowisku
ministra finansów i wicepremiera – czy Jacek Kuroń – minister pracy i polityki
społecznej.
Wyborom prezydenckim towarzyszyła konsolidacja elit politycznych. Powszechnie skandowano hasło: „Jaruzelski musi odejść”13, a już w 1990 roku doszło do powszechnych wyborów prezydenckich. Ich znaczenie dla przemian elit
było ogromne, gdyż wystartowało w nich dwu kandydatów o solidarnościowych
korzeniach: Lech Wałęsa oraz Tadeusz Mazowiecki. Każdy z kandydatów skupił
wokół siebie grupę zwolenników, którzy stanowić mieli jego zaplecze polityczne.
Osoby popierające Wałęsę znalazły się w Komitecie Obywatelskim. Do ich grona
należeli między innymi Zdzisław Najder, Jan Olszewski, Wiesław Chrzanowski,
Wojciech Lamentowicz czy Zbigniew Romaszewski. W opozycji do nich znajdowali się Bronisław Geremek, Jacek Kuroń, Włodzimierz Frasyniuk, którzy utworzyli Ruch Obywatelski Akcję Demokratyczną.
Wybory, które odbyły się 25 listopada 1990 roku, zaskoczyły wszystkich, gdyż
do drugiej tury nie dostał się Tadeusz Mazowiecki, za to trafił tam nikomu nieznany Stan Tymiński, który swoim populistycznym programem zdołał przekonać
do siebie zniechęconych kłótniami w „Solidarności” Polaków. Zwycięstwo Wałęsy w drugiej turze przesądziło o podjęciu przez Tadeusza Mazowieckiego decyzji
o złożeniu dymisji z urzędu Prezesa Rady Ministrów.
Wybory prezydenckie pozwoliły też zwrócić na siebie uwagę innym politykom – Romanowi Bartoszcze z PSL-u, Włodzimierzowi Cimoszewiczowi z SdRP
oraz reprezentującemu Konfederację Polski Niepodległej Leszkowi Moczulskiemu. Żaden z nich nie przekroczył jednak 10-procentowego progu poparcia. Wyniki wyborów przedstawia poniższa tabela.
12
13
Ibidem, s. 136.
I. Słodkowska, op.cit., s. 35.
36
Rafał Klepka
Tabela 1. Wyniki wyborów prezydenckich w Polsce w 1990 roku
Procent
głosów
w I turze
Głosy
w II turze
Procent
głosów
w II turze
6 569 889
39,96
10 622 696
74,25
bezpartyjny
3 797 605
23,10
3 683 098
25,75
Tadeusz
Mazowiecki
bezpartyjny
2 973 364
18,08
–
–
Włodzimierz
Cimoszewicz
SdRP
1 514 025
9,21
–
–
Roman
Bartoszcze
PSL
1 176 175
7,15
–
–
Leszek
Moczulski
KPN
411 516
2,50
–
–
Kandydat
Przynależność
partyjna
Głosy
w I turze
Lech Wałęsa
NSZZ
„Solidarność”
Stanisław
Tymiński
Źródło: opracowanie własne na podstawie: W. Roszkowski, Najnowsza historia Polski
1980–2002, Świat Książki, Warszawa 2003, s. 140.
Wybór Wałęsy na Prezydenta RP sprawił, że do grona elit politycznych wstąpiły osoby o często niejasnych powiązaniach, jak Mieczysław Wachowski, który
w latach 80. był kierowcą Wałęsy, potem został jego osobistym sekretarzem, by
następnie objąć funkcję podsekretarza stanu i szefa Gabinetu Prezydenta.
Dużą rolę w Kancelarii Prezydenta RP odgrywał również Lech Falandysz,
doradca prawny prezydenta, którego nazwisko, nie bez przyczyny, stało się źródłosłowem określenia „falandyzacja”. Oznaczało ono interpretację prawa zgodną
z czyimiś oczekiwaniami. Taką bowiem rolę odrywał Falandysz jako współpracownik Wałęsy.
Pierwsze w pełni demokratyczne po II wojnie światowej wybory do parlamentu odbyły się 27 października 1991 roku14. Jeszcze przed tym dniem zarejestrowało się ponad sześćdziesiąt komitetów wyborczych, z których 29 uzyskało
mandaty w sejmie. Wybory te zamknęły proces formowania się demokratycznych
władz III Rzeczpospolitej. Elity polityczne po tych wyborach nadal cechowała silna polaryzacja. Granica pomiędzy dwoma biegunami przebiegała między obozem
„Solidarności” a obozem byłego komunistycznego establishmentu15.
Sejm I kadencji był określany mianem rozczłonkowanego bądź sfragmentaryzowanego, co wynikało z jego politycznego podziału na 18 klubów. Przyczyn
takiej sytuacji szukać można głównie w ordynacji wyborczej, która gwarantując
14
15
I. Jackiewicz, op.cit., s. 132.
I. Słodkowska, op.cit., s. 49.
37
Czynniki dynamizujące zmiany polskich elit politycznych po roku 1989
możliwie najwyższą reprezentację zróżnicowanych oczekiwań wyborców, czyniła
jego pracę niezwykle trudną16.
Zmiany w strukturze elit politycznych wiązały się w tym okresie często ze
zmianą przynależności klubowej. Takie działanie w sejmie I kadencji podjęło
60 posłów.
Tabela 2. Wyniki wyborów do sejmu z 1991 roku
Komitet wyborczy
Procent głosów
Mandaty
Unia Demokratyczna
12,32
62
Sojusz Lewicy Demokratycznej
11,99
60
8,74
49
Wyborcza Akcja Katolicka
Porozumienie Obywatelskie Centrum
8,71
44
Polskie Stronnictwo Ludowe – Sojusz Programowy
8,67
48
Konfederacja Polski Niepodległej
7,50
46
Kongres Liberalno-Demokratyczny
7,49
37
Porozumienie Ludowe
5,47
28
NSZZ „Solidarność”
5,05
27
Polska Partia Przyjaciół Piwa
3,27
16
Chrześcijańska Demokracja
2,36
5
Unia Polityki Realnej
2,26
3
Solidarność Pracy
2,06
4
Stronnictwo Demokratyczne
1,42
1
Mniejszość Niemiecka
1,18
7
Partia Chrześcijańskich Demokratów
1,12
4
Partia „X”
0,47
3
Ruch Demokratyczno-Społeczny
0,46
1
Ludowe Porozumienie Wyborcze „Piast” (Tarnów)
0,37
1
Ruch Autonomii Śląska
0,36
2
Krakowska Koalicja Solidarni z Prezydentem (Kraków)
0,25
1
Związek Podhalan (Nowy Sącz)
0,24
1
Polski Związek Zachodni
0,23
4
Wielkopolsce i Polsce (Poznań)
0,21
1
Jedność Ludowa (Bydgoszcz)
0,17
1
Komitet Wyborczy Prawosławnych (Białystok)
0,12
1
16
S. Gebethner, Sejm rozczłonkowany: wytwór ordynacji wyborczej czy polaryzacji na polskiej
scenie politycznej?, w: Wybory ‘91 a polska scena polityczna, red. S. Gebethner, J. Raciborski, Wydawnictwo Fundacji Inicjatyw Społecznych „Polska w Europie”, Warszawa 1992, s. 51.
38
Rafał Klepka
cd. tab. 2
Komitet wyborczy
Procent głosów
Mandaty
Solidarność’80 (Szczecin)
0,11
1
Unia Wielkopolan okręgu woj. leszczyńskiego
(Zielona Góra)
0,08
1
Sojusz Kobiet przeciw Trudnościom Życia (Kraków)
0,02
1
Pozostałe komitety
7,30
–
Źródło: opracowanie własne na podstawie: A. Dudek, Pierwsze lata III Rzeczpospolitej, Wydawnictwo GEO, Kraków 1997, s. 185.
1 czerwca 1993 roku Lech Wałęsa rozwiązał parlament, korzystając ze swoich
konstytucyjnych uprawnień. Obalenie rządu Hanny Suchockiej i dążenie do ponownego sformowania składu parlamentarnej elity władzy stanowiło próbę konsolidacji sceny politycznej w Polsce. Z tego punktu widzenia dla kształtu nowego
sejmu strategiczne znaczenie miała ordynacja wyborcza. Według niej partia polityczna, by partycypować w podziale mandatów, musiała przekroczyć 5-procentowy próg, zaś koalicja na poziomie kraju musiała uzyskać 8%. Podział mandatów
następował zgodnie z metodą dzielnikową d’Hondta17.
Wyniki radykalnie odmieniły scenę polityczną. Paradoksalnie inspiratorzy
nowych wyborów – obóz solidarnościowy – i Wałęsa stracili w nich wszystko, co
można było utracić. 19 września 1993 roku do grona ścisłej elity władzy powróciły
siły o PZPR-owskiej proweniencji. Zwycięstwo SLD wiązało się z radykalną wymianą obsady wszystkich ważniejszych urzędów z jednej strony, ale także upadkiem autorytetu ludzi „Solidarności” z drugiej.
Tabela 3. Wyniki wyborów do sejmu z 1993 roku
Komitet wyborczy
Procent głosów
Mandaty
Sojusz Lewicy Demokratycznej
20,41
171
Polskie Stronnictwo Ludowe
15,40
132
Unia Demokratyczna
10,59
74
Unia Pracy
7,28
41
Konfederacja Polski Niepodległej
5,77
22
Bezpartyjny Blok Wspierania Reform
5,41
16
Źródło: opracowanie własne na podstawie: A. Dudek, op.cit., s. 291.
17
M. Kamiński, Koalicje wyborcze: lekcja 1993 roku, w: Zbiorowi aktorzy polskiej polityki,
red. J. Wasilewski, Wydawnictwo Instytutu Studiów Politycznych Polskiej Akademii Nauk, Warszawa 1997, s. 147.
39
Czynniki dynamizujące zmiany polskich elit politycznych po roku 1989
Nowe rozdanie z 1993 roku sprawiło, że odżyły spory o odpowiedzialność
za okres PRL. Obóz postsolidarnościowy często nie starał się nawet tworzyć konstruktywnej opozycji, traktując swoją historię jako kartę przetargową. Radykalniejsza część opozycji domagała się dekomunizacji, wyrażając głębokie przekonanie, że osoby zasiadające w Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej nie powinny
mieć prawa przynależności do elit politycznych III RP.
Scena polityczna w efekcie wyborów z 1993 roku zaczęła kreować liderów
i przywódców. Na pierwsze miejsce wysunął się tu przewodniczący zwycięskiego
ugrupowania, Aleksander Kwaśniewski. Z czasem wzrastała też popularność premiera Waldemara Pawlaka z Polskiego Stronnictwa Ludowego. Niezwykle charakterystyczną postacią rządu Pawlaka był drugi, po Marku Borowskim, minister
finansów, Grzegorz Kołodko. Jego niezwykłe zdolności autopromocji oraz idea
pomysłu znanego pod nazwą „Strategia dla Polski” sprawiły, że polityk stał się
wyrazistym członkiem nowej, lewicowej elity władzy.
Wybory 1993 roku przypadały na okres trudnej kohabitacji prezydenta Wałęsy
i lewicowego rządu. Prezydent miał pełną wiedzę o poczynaniach rządu, chociażby
dzięki temu, że w jego składzie znajdowało się trzech ministrów, określanych mianem prezydenckich, których mianował sam Wałęsa.
Wybory prezydenckie roku 1995 wszystkie partie pragnęły wykorzystać dla
zwiększenia własnej popularności18. Ich wyniki wskazały wyraźnie dwubiegunową polaryzację elektoratu, a z drugiej strony jego segmentaryzację, czyli istotne
zróżnicowanie społeczne. W pierwszej turze po 1/3 wszystkich wyborców oddało
głosy na dwu głównych kandydatów – Aleksandra Kwaśniewskiego i Lecha Wałęsę19. Zwycięstwo pierwszego z nich było kolejnym ciosem dla „obózu posierpniowego”, którego legendarny przywódca w 1995 roku na zawsze opuszczał pierwszą
ligę polskiej polityki.
Tabela 4. Wyniki wyborów prezydenckich w 1995 roku
Kandydat
Procent głosów
I tura
I tura
Aleksander Kwaśniewski (SLD)
35,11
51,72
Lech Wałęsa
33,11
48,28
Jacek Kuroń (UW)
9,22
–
Waldemar Pawlak (PSL)
4,31
–
18
I. Słodkowska, op.cit., s. 69.
S. Gebethner, Partie i ich koalicje przed wyborami parlamentarnymi 1997 roku, w: Wybory
’97. Partie i programy wyborcze, red. S. Gebethner, Dom Wydawniczy Elipsa, Warszawa 1997, s. 17.
19
40
Rafał Klepka
cd. tab. 4
Kandydat
Procent głosów
I tura
I tura
Tadeusz Zieliński (kandydat UP)
3,53
–
Hanna Gronkiewicz-Waltz
2,76
–
Janusz Korwin-Mikke (UPR)
2,40
–
1,32
–
1,12%
–
Andrzej Lepper (Samoobrona)
Jan Pietrzak
Kazimierz Piotrowicz
0,07%
–
Leszek Bubel
0,04%
–
Źródło: opracowanie własne na podstawie: A. Dudek, op.cit., s. 354 i 361.
Wybory prezydenckie 1995 roku zdynamizowały zmiany na polskiej scenie
politycznej. Polskie Stronnictwo Ludowe wyciągnęło wnioski ze słabego wyniku
Waldemara Pawlaka, zaś największy po Kwaśniewskim wygrany, Jan Olszewski,
rozpoczął formowanie własnego bloku politycznego. Wywarły wpływ na przeobrażenia polskiej sceny politycznej w kilku przestrzeniach. Przede wszystkim silna
polaryzacja społeczeństwa wokół SLD i „obozu solidarnościowego” doprowadziła
do konsolidacji tego drugiego, czego owocem był twór o nazwie Akcja Wyborcza
Solidarność. Lekcje lat 1993 i 1995 kazały Marianowi Krzaklewskiemu dążyć za
wszelką cenę do stworzenia potężnego, masowego bloku obywatelskiego, takiego,
jakim była „Solidarność” lat 1980–81. W dalszym wymiarze warto zwrócić uwagę
na rozbudowę organizacji partyjnych poza parlamentem oraz silne przegrupowania
w klubach i kołach parlamentarnych.
Tabela 5. Wyniki wyborów do sejmu z 1997 roku
Komitet wyborczy
Procent głosów
Mandaty
Akcja Wyborcza Solidarność
33,83
201
Sojusz Lewicy Demokratycznej
27,13
164
Unia Wolności
13,37
60
Polskie Stronnictwo Ludowe
7,31
27
Ruch Odbudowy Polski
5,56
6
Źródło: opracowanie własne na podstawie: W. Roszkowski, op.cit., s. 193.
Czynniki dynamizujące zmiany polskich elit politycznych po roku 1989
41
Wybory parlamentarne z 1997 roku pozwoliły na pierwsze konkluzje, że polski system parlamentarny zmierza do sytuacji, w której to w każdych kolejnych
wyborach swoiste wahadło polityczne wychyla się w przeciwnym kierunku do
kursu obranego ostatnio. Akcja Wyborcza Solidarność wygrała wybory parlamentarne z 21 września 1997, zdobywając zaledwie 6% więcej od swojego głównego
politycznego rywala – Sojuszu Lewicy Demokratycznej.
Nieznaczna wygrana Akcji Wyborczej Solidarność wynikała głównie z bezradności rządu Włodzimierza Cimoszewicza w obliczu powodzi.
Do grona elit politycznych powróciły osoby, które związane były z opozycją
wobec PZPR. Część posłów AWS zasiadała w sejmie I kadencji, ale znajdowały się
tu także osoby całkowicie nowe. Jedną z nich był mało znany gliwicki profesor fizyki, Jerzy Buzek, który został desygnowany na premiera rządu. Jakkolwiek wielu
źle ocenia okres, w którym piastował stanowisko szefa rządu, to jednak Buzek, jako
jedyny z szefów rządu, sprawował swój urząd przez całą czteroletnią kadencję.
AWS od samego początku miała problemy z uzyskaniem społecznego poparcia dla swojego rządu. Cztery reformy zapoczątkowane przez rząd Buzka i niespójność przywództwa w Akcji, sprawiły, że już wybory prezydenckie z 2000 roku
dowiodły społecznego sprzeciwu wobec AWS. Marian Krzaklewski był kontrowersyjnym kandydatem, w dodatku jego kampania wyborcza w większym stopniu
skierowana była przeciwko Andrzejowi Olechowskiemu niż faktycznemu rywalowi, czyli Aleksandrowi Kwaśniewskiemu20. To pozwoliło Kwaśniewskiemu na
zwycięstwo już w pierwszej turze.
Jednocześnie przegrane Olechowskiego i Krzaklewskiego stały się czynnikiem dynamizującym zmiany w tej części sceny politycznej. Z Akcji Wyborczej
Solidarność i Unii Wolności wyłoniły się dwa nowe twory: Platforma Obywatelska oraz Prawo i Sprawiedliwość. Z jednej strony grupy te starały się odcinać od
stylu sprawowania władzy przez gabinet Buzka, z drugiej uciekinierzy traktowani
byli jak ludzie próbujący umywać ręce od udziału w układzie, który kilka miesięcy
wcześniej sami sygnowali.
Rok 2001 miał przynieść przeto kolejne odchylenie politycznego wahadła, by
użyć ulubionego zwrotu publicystów, tym razem w lewą stronę. Rządzący zdążyli
jeszcze zmienić ordynację wyborczą, tak aby zmniejszyć reprezentatywność największych ugrupowań na rzecz małych i średnich przy niezmienionych progach.
Ta zmiana zmniejszyła wprawdzie zwycięstwo Sojuszu Lewicy Demokratycznej, ale nie przysłużyła się w żadnym razie twórcom ordynacji. Obydwie partie polityczne tworzące rząd Buzka znalazły się poza parlamentem, nie przekroczywszy
odpowiednio ośmio- i pięcioprocentowego progu wyborczego21.
20
M. Kolczyński, Rynek wyborczy 2001: reguły – uczestnicy – oferty programowe, w: Wybory
parlamentarne 2001: Scena polityczna – aktorzy – programy – strategie, red. J. Sztumski, M. Kolczyński, Wydawnictwo Uniwersytetu Śląskiego, Katowice 2003, s. 25.
21
Wnikliwe studium funkcjonowania elit politycznych rządów Jerzego Buzka i Leszka Millera
oparte na pogłębionych wywiadach z członkami obydwu gabinetów prezentuje: Elity rządowe III RP
1997–2004. Portret socjologiczny, red. J. Raciborski, Wydawnictwo Trio, Warszawa 2006.
42
Rafał Klepka
Tabela 6. Wyniki wyborów do sejmu z 2001 roku
Komitet wyborczy
Procent głosów
Mandaty
Sojusz Lewicy Demokratycznej-Unia Pracy
41,04
217
Platforma Obywatelska RP
12,68
65
Samoobrona Rzeczpospolitej Polskiej
10,20
53
Prawo i Sprawiedliwość
9,50
44
Polskie Stronnictwo Ludowe
8,98
42
Liga Polskich Rodzin
7,87
38
Źródło: opracowanie własne na podstawie: W. Roszkowski, op.cit., s. 216.
Wybory parlamentarne 2001 roku już z powyższego powodu uznać można za
znaczące z punktu widzenia dynamiki zmian polskich elit politycznych. Należy
jednak śmiało rzec, że wybory te zakwestionowały dotychczasowy układ sił politycznych. Absolutną nowością stało się wkroczenie do grona elit parlamentarnych
grup niezadowolonych z transformacji i kontestujących wytyczone przez główne
siły polityczne kierunki rozwoju Polski. Tymi partiami były Samoobrona i Liga
Polskich Rodzin.
Lata 2001–2005 wiązały się z pojawieniem się w świecie elit politycznych
nieznanych ludzi, którzy dotychczas, jak Andrzej Lepper, popularność zdobywali
głównie dzięki blokowaniu przejść czy przejazdów.
W parlamencie wyłonionym w 2001 roku polaryzacja pomiędzy dwiema
głównymi siłami wytyczyła zupełnie nową granicę. Coraz rzadziej był nią stosunek do przeszłości, a coraz częściej stawał się pro- lub antyeuropejski sposób
myślenia. W tym duchu Ligę Polskich Rodzin i Samoobronę przeciwstawić można
Sojuszowi Lewicy Demokratycznej oraz Platformie Obywatelskiej. Polskie Stronnictwo Ludowe oraz Prawo i Sprawiedliwość wykazywały zwykle postawy zachowawcze i przyjmowały ambiwalentne stanowiska.
Nowa parlamentarna elita władzy wsławiła się przede wszystkim generowaniem niezliczonej ilości afer o rozmaitej proweniencji. Większość z nich miała wyraźnie gospodarczy charakter. Na uwagę zasługuje szczególnie niskie morale nowej elity. Posłowie Samoobrony, blokujący mównicę sejmową, czynili to z równą
pieczołowitością, jak jedna z ich znamienitych posłanek prowadziła przygotowania
do egzaminu maturalnego. Obraz polityków dających łapówki, zatrzymywanych
przez policję w stanie wskazującym na spożycie alkoholu, rażące naruszenia etyki
poselskiej, a nade wszystko wszechobecna korupcja, pozwalały na radykalizację
nastrojów społecznych i ogólny wstręt mas do polityki.
43
Czynniki dynamizujące zmiany polskich elit politycznych po roku 1989
Tabela 7. Wyniki wyborów do sejmu z 2005 roku
Komitet wyborczy
Procent głosów
Mandaty
Prawo i Sprawiedliwość
26,99
155
Platforma Obywatelska RP
24,14
133
Samoobrona Rzeczpospolitej Polskiej
11,41
56
Sojusz Lewicy Demokratycznej
11,31
55
Liga Polskich Rodzin
7,97
34
Polskie Stronnictwo Ludowe
6,96
25
Źródło: opracowanie własne.
W dwóch największych aferach gospodarczych udało się wskazać związki
sfer biznesu i polityki sięgające aż do Pałacu Prezydenckiego. Stan taki wywołał powszechny upadek autorytetów, ale również zwiększył podatność elektoratu
na sugestie prawnego uregulowania poselskich prerogatyw oraz ogólną zmianę
prawa na bardziej surowe. Ogrom grzechów elit politycznych udało się odsłonić
dzięki funkcjonującym w ramach prac parlamentu komisjom śledczym.
Rok 2005 przyniósł kolejne odchylenie wahadła politycznego. Tym razem
zgodnie z kalendarzem wyborczym elekcja do parlamentu i do Pałacu Prezydenckiego miała odbyć się w tym samym roku. Wybory parlamentarne zostały wygrane
przez Prawo i Sprawiedliwość, a prezydenckie przez współzałożyciela zwycięskiej partii – Lecha Kaczyńskiego.
Absolutnym novum w zakresie kształtowania prac nowych parlamentarnych
elit władzy okazała się niemożność porozumienia dwu głównych partii nowego
parlamentu – Prawa i Sprawiedliwości z Platformą Obywatelską. To skazało zwycięskie ugrupowanie na uformowanie autorskiego gabinetu Kazimierza Marcinkiewicza.
Wybory stanowią kluczowy czynnik dynamizujący elity polityczne. Z uwagi
na ramy niniejszej pracy podkreślono tu jedynie na rolę wyborów parlamentarnych
i prezydenckich. Nie jest to kompletna lista. Z pewnością ogromną rolę w procesie
kształtowania elit politycznych mają wybory samorządowe. Ponadto nie do przecenienia staje się znaczenie wyborów do Parlamentu Europejskiego.
Wymianę pokoleniową uznać można z kolei za naturalny proces dynamizujący
zmiany elit politycznych. Tak pojętą wymianę rozumieć należy jako zastępowanie
przywódców czy członków elit politycznych, którzy osiągnęli dojrzałość, przez
ludzi młodszych od nich. Warto tu za Erikiem Eriksonem wskazać, że okres młodości to czas życia, w którym historia egzystencji człowieka przecina się z historią
danego społeczeństwa i całej ludzkości. Nowe generacje, gdy wchodzą w życie,
są już ukształtowane historycznie przez pokolenia poprzednie, muszą przeto na-
44
Rafał Klepka
wiązać do całokształtu twórczego tych pokoleń ze szczególnym uwzględnieniem
praktyki pokolenia rodziców22.
Politykę da się przedstawić, w szerokim rozumieniu, jako całokształt reakcji ludzi danego czasu i miejsca na warunki życiowe. Stąd bierze się mechanizm
trwałości procesu dziejowo-politycznego, wynikający z procesu reprodukcji społeczeństwa i jego kultury jako ciągu kolejnych zmian pokoleniowych.
Nowe pokolenia polskich polityków, zwłaszcza te, które będą coraz częściej
znajdować się w gronie elit, będą zapewne ludźmi ukształtowanymi po wojnie i po
okresie stalinizmu. Znajdą się tu ludzie pozbawieni kompleksów, nieznający tabu,
indoktrynacji, nakazów i zakazów, kolektywizmu motywowanego ideologicznie.
Elity nowych pokoleń będą mieć coraz wyższy stopień uniwersalizacji świadomości i postaw wynikający z coraz wszechstronniejszego wykształcenia, znajomości
świata i kultury23.
Na potrzeby niniejszej pracy dla wyznaczenia granic pokolenia warto przyjąć
okres około 20 lat. Przynajmniej tyle dzielić będzie ludzi „starszych” od tych, których uznać można za ich następców w drodze wymiany pokoleniowej.
Wymiana pokoleniowa nastąpiła zatem w chwili, gdy rozwiązano PZPR. Zrodzona wówczas Socjaldemokracja Rzeczypospolitej za swego przewodniczącego
obrała Aleksandra Kwaśniewskiego. Wymiana pokoleniowa w polskiej lewicy
była problemem wielokrotnie dyskutowanym i analizowanym zwłaszcza w okresie kryzysu rządu Leszka Millera w 2003 roku. Wszystkie konwencje partii dążyły
do prezentowania statystyk, z których wynikać miało dążenie władz do tego, by
w szeregach znajdowało się jak najwięcej ludzi młodych. O konieczności wymiany pokoleniowej w partii wypowiadali się zarówno Leszek Miller, jak i Krzysztof
Janik czy Józef Oleksy. Zmiana władz SLD w maju 2005 roku była odpowiedzią
na te sugestie. Wówczas to miejsce Józefa Oleksego na stanowisku przewodniczącego partii zajął młodszy od niego o 28 lat Wojciech Olejniczak. Równocześnie nastąpiła zmiana na stanowisku sekretarza generalnego partii. Miejsce Marka
Dyducha zajął wówczas Grzegorz Napieralski. Wymiana pokoleniowa w SLD
w szczególny sposób dowiodła zdystansowania przywódców partii do dziedzictwa
PRL i PZPR. W czasie kampanii wyborczej 2005 roku Olejniczak i Napieralski
zszokowali opinie publiczną przedstawieniem dokumentu imitującego porozumienia sierpniowe, na którym widniały podpisy obydwu przywódców SLD.
Wymiana pokoleniowa nastąpiła również w ruchu ludowym. Na czele Zjednoczonego Stronnictwa Ludowego stał Roman Malinowski, po przemianach instytucjonalnych na krótko przewodniczącym Polskiego Stronnictwa Ludowego
został Roman Bartoszcze, by wreszcie władzę przejęły grupy młodych działaczy,
z obecnym przewodniczącym, Waldemarem Pawlakiem, na czele.
22
B. Gołębiowki, Polityka jako ciągłość i zmiana pokoleń, w: Metafory polityki, red. B. Kaczmarek, Dom Wydawniczy Elipsa, Warszawa 2001, s. 135.
23
Ibidem, s. 139.
Czynniki dynamizujące zmiany polskich elit politycznych po roku 1989
45
Zmiana pokoleniowa następuje również w ugrupowaniach postsolidarnościowych. Na uwagę zasługuje zwłaszcza wymiana w Zjednoczeniu Chrześcijańsko-Narodowym. W 1994 roku miejsce prezesa Zarządu Głównego, Wiesława Chrzanowskiego, zajął o ponad trzydzieści lat młodszy od niego Marian Piłka.
Podobna wymiana nastąpiła w Unii Wolności – obecnie Partii Demokratycznej. Miejsce Bronisława Geremka zajął tu Władysław Frasyniuk.
Wymianę pokoleniową uznać można za istotny proces implikujący zmiany
składu elit politycznych. Należy zwrócić przy tym uwagę, że spora część polityków opuszczających elity polityczne na rzecz młodszych następców, całkowicie
wycofuje się z życia politycznego i publicznego.
Zmiany w składzie elit politycznych dokonują się także na skutek procesu restrukturyzacji. Elity polityczne tworzą ludzie, którzy zajmują rozmaite stanowiska
w strukturach państwa, w partiach politycznych. Stąd też można mówić o elicie
parlamentarnej, rządowej lub szerzej – o elicie władzy. Granica elity jawi się przeto
jako niezwykle elastyczna, zaś w jej łonie dochodzi do powstania niezliczonych
struktur, powiązań, zależności o charakterze instytucjonalnym, ale również nieformalnym. Dynamiczny charakter otaczającego świata sprawia, że i świat elit politycznych nie jawi się jako statyczny. Struktury instytucji władzy państwowej, ale
i partyjne zmieniają się. Dochodzi do wymiany przywódców związanej z tworzeniem nowych ogniw czy komórek w organizacji, jaką jest dana struktura państwowa czy partyjna.
Efekt powyżej nakreślonej tendencji do zmienności sprowadza się do funkcjonowania dwu uzupełniających się procesów, czyli konsolidacji i dekompozycji
określonych struktur. Restrukturyzacja nie może być przy tym pojmowana jako
proces hermetyczny, w którym to rozpad określonej struktury implikuje wyłonienie się nowej w jej miejsce. Złożoność zmian strukturalnych osiąga bardzo wysoki
poziom, co sprawia, że taka wizja byłaby niezwykle uproszczoną. Powstanie nowych struktur nie zawsze oznacza zanik starych i odwrotnie.
Restrukturyzacja elit politycznych w Polsce po roku 1989 wiązała się początkowo z konsolidacją wokół dwu środowisk politycznych. Z jednej strony był to
PZPR, a z drugiej środowiska związane z „Solidarnością”. Zakres restrukturyzacji
organizacyjnej polskich partii politycznych nie jest porównywalny w każdym ze
wskazanych tu środowisk. Zmiany wśród elit popezetpeerowskich wykazują dużo
niższą dynamikę.
Restrukturyzacja środowiska PZPR sprowadzała się do likwidacji jego instytucjonalnej formy. W dniach 27–30 stycznia 1990 roku XI zjazd partii podjął uchwałę o jej samorozwiązaniu. W miejsce PZPR powstała Socjaldemokracja
Rzeczypospolitej z Aleksandrem Kwaśniewskim na czele oraz Unia Socjaldemokratyczna Rzeczypospolitej Polskiej, której przewodniczącym został Tadeusz Fiszbach24. O ile pierwsza z organizacji przejęła majątek likwidowanej partii, o tyle
24
I. Słodkowska, op.cit., s. 27.
46
Rafał Klepka
druga, reprezentująca o wiele mniejszą część aktywu byłej PZPR, odcięła się od
dziedzictwa poprzedniczki.
Już w 1991 roku SdRP weszła w skład koalicji Sojusz Lewicy Demokratycznej, do którego należało również kilkanaście organizacji społecznych, politycznych i zawodowych o niewielkim znaczeniu politycznym. W 1999 Sojusz Lewicy
Demokratycznej przekształcił się w partię polityczną. Kolejna poważna restrukturyzacja elit partyjnych miała miejsce 26 marca 2004 roku. Wówczas to grupa
działaczy niezadowolona z funkcjonowania partii, a zwłaszcza urzędującego gabinetu Leszka Millera, opuściła partię. Secesjoniści pod wodzą Marka Borowskiego utworzyli Socjaldemokrację Polską. Zdecydowanie mniejsze znaczenie miało
odejście kilka miesięcy później z szeregów Sojuszu Lewicy Demokratycznej jej
kilku liderów, w tym urzędującego premiera Marka Belki oraz twórcy gospodarczego programu jego poprzednika, Jerzego Hausnera, do ugrupowania centrowego
– Partii Demokratycznej.
Losy Unii Socjaldemokratycznej nie okazały się tak pomyślne jak Sojuszu
Lewicy Demokratycznej. Partia nie zdołała utrzymać się na politycznym rynku,
a większość jej działaczy przeszła do Unii Pracy, partii lewicowej, w której znaleźli się także działacze postsolidarnościowi, jak chociażby jej pierwszy przewodniczący, Ryszard Bugaj.
Po lewej stronie sceny politycznej w maju 2005 roku powstała partia Unia
Lewicy III Rzeczpospolitej. W jej skład wchodzą marginalne organizacje społeczne, głównie o feministycznym charakterze. Na uwagę zasługuje fakt, iż pierwsza
przewodnicząca partii, Izabela Jaruga-Nowacka, dokonała z niewielką grupą jej
zwolenników secesji z Unii Pracy. Sama Unia Pracy straciła też kilka znaczących
postaci, między innymi Tomasza Nałęcza, na rzecz wspomnianej tu już Socjaldemokracji Rzeczpospolitej.
Ruch ludowy po 1989 nie przechodził w zasadzie żadnych poważniejszych
przemian restrukturyzacyjnych poza jego akomodacją do nowych demokratycznych realiów. Chwilowy podział Zjednoczonego Stronnictwa Ludowego na Polskie Stronnictwo Ludowe Odrodzenie i wilanowskie PSL zakończył się z chwilą
powstania w maju 1990 roku jednolitego Polskiego Stronnictwa Ludowego.
O ile restrukturyzacja elit politycznych polskiej lewicy i ruchu ludowego wydaje się wykazywać średni stopień złożoności, o tyle wielość struktur środowisk
postsolidarnościowych, zakres i dynamika ich przekształceń są niezwykle wysokie. O ile „Solidarność” przed 1989 rokiem była zintegrowana ze względu na pozostawanie w opozycji do istniejącego systemu oraz szeroki zakres wyznawanych
wartości, o tyle od 1989 roku następował proces silnej dezintegracji w całym ruchu25. Ta zmiana położenia „Solidarności” uznana może być za główną przyczynę
25
J. Wasilewski, Scena polityczna w postkomunistycznej i postsolidarnościowej Polsce, w: Konsolidacja elit politycznych w Polsce 1991–1993, red. J. Wasilewski, Instytut Studiów Politycznych
Polskiej Akademii Nauk, Warszawa 1994, s. 15 i n.
Czynniki dynamizujące zmiany polskich elit politycznych po roku 1989
47
postępujących w niej rozłamów i instytucjonalizacji licznych partii politycznych,
powstałych w wyniku wyodrębnienia się z „Solidarności”26. Niektóre ugrupowania
zawiązywały się nawet jeszcze przed powstaniem ustawy o partiach politycznych,
która została uchwalona przez parlament dopiero w lipcu 1990 roku27.
Już pomiędzy wrześniem a grudniem 1989 roku rozpoczęły działanie nowe
ugrupowania, takie jak: Polskie Stronnictwo Ludowe „Solidarność”, Zjednoczenie Chrześcijańsko-Narodowe i Konserwatywno-Liberalna Partia „Unia Polityki
Realnej”. Należy pamiętać przy tym, że cały czas istniały już NSZZ „Solidarność”
i NSZZ „Solidarność” Rolników Indywidualnych.
Sam Lech Wałęsa, wzywając do osławionej „wojny na górze”, położył podwaliny pod postępującą restrukturyzację elit solidarnościowych. Już w maju 1990
powstało Porozumienie Centrum Jarosława Kaczyńskiego, domagające się zerwania z sygnowaną przez Mazowieckiego polityką „grubej kreski”, czyli odejścia od
abolicji dla komunistów. Rozłam miał miejsce również w łonie elity parlamentarnej, czego instytucjonalnym wyrazem stało się powstanie opozycyjnego wobec
Komitetu Obywatelskiego Ruchu Obywatelskiego Akcji Demokratycznej.
Wkrótce powstały kolejne ugrupowania, z których na dłużej ostały się w świecie polityki: Forum Prawicy Demokratycznej, Kongres Liberalno-Demokratyczny,
Partia Chrześcijańskich Demokratów oraz Solidarność Pracy. Po wyborach prezydenckich 2 grudnia 1990 powstała Unia Demokratyczna, która powołała też swój
klub parlamentarny. Wkrótce do partii tej włączyło się Forum Prawicy Demokratycznej.
W owym okresie powstawały także partie, które określić można mianem parapolitycznych. Wymienić tu warto Partię „X” Stanisława Tymińskiego i Polską
Partię Przyjaciół Piwa.
Tak silne rozczłonkowanie zarówno obozu posierpniowego, jak i w konsekwencji całej sceny politycznej definiować można jako swoistą drogę do demokratyzacji. Powszechnie podkreśla się, że dochodzenie do demokracji nie zamyka się
w samym przekształceniu systemu politycznego. Restrukturyzacja polskiej sceny
politycznej prowadzi przeto do konsolidacji również samego ruchu solidarnościowego. Wyrazem takich właśnie działań było stworzenie w 1994 roku z Unii Demokratycznej i Kongresu Liberalno-Demokratycznego centrowej i liberalnej partii:
Unii Wolności.
Nową inicjatywą polityczną było utworzenie pod protektoratem Lecha Wałęsy Bezpartyjnego Bloku Wspierania Reform, który miał pełnić rolę koncyliacyjną
na podzielonej postsolidarnościowej scenie politycznej. Nie udało mu się jednak
wykonać tego zadania. Wkrótce i tu pojawiły się sprzeczności interesów, które
26
E. Wnuk-Lipiński, Rozkład połowiczny. Szkice z socjologii transformacji ustrojowej, Wydawnictwo Instytutu Studiów Politycznych Polskiej Akademii Nauk, Warszawa 1994, s. 162.
27
I. Słodkowska, op.cit., s. 19.
48
Rafał Klepka
sprawiły, że jeden z działaczy, Zbigniew Religa, założył w 1994 roku Partię Republikanie.
W końcu 1995 roku, na bazie swego umiarkowanego sukcesu w wyborach
prezydenckich, Jan Olszewski powołał do istnienia Ruch Odbudowy Polski.
Poważnym projektem mającym na celu doprowadzenie do konsolidacji polskiej prawicy była inicjatywa Mariana Krzaklewskiego, który w 1996 roku utworzył Akcję Wyborczą „Solidarność”. Grupowała ona szereg mniej i bardziej znanych ugrupowań politycznych. W skład Akcji wchodziły:
– Niezależny Samorządny Związek Zawodowy „Solidarność”,
– Chrześcijańska Demokracja – Stronnictwo Pracy,
– Forum Polskie,
– Instytut Lecha Wałęsy,
– Koalicja Konserwatywna,
– Konfederacja Polski Niepodległej,
– Konfederacja Polski Niepodległej – Obóz Patriotyczny,
– Konfederacja Republikanów,
– Krajowa Konferencja Komitetów Obywatelskich,
–Liga Krajowa,
– Młodzieżowy Komitet Akcji Wyborczej Solidarność,
– Niezależne Zrzeszenie Studentów,
– Nowa Polska,
– Partia Chrześcijańskich Demokratów,
– Partia Przymierza Narodowego,
– Partia Victoria,
– Polska Federacja Stowarzyszeń Rodzin Katolickich,
– Polska Partia Ekologiczna – Zielonych,
– Polski Ruch Patriotyczny,
– Polski Związek Zachodni,
– Polskie Forum Patriotyczne,
– Polskie Stronnictwo Kresowe,
– Polskie Stronnictwo Ludowe – Porozumienie Ludowe,
– Porozumienie Centrum,
– PC – Inicjatywa Integracyjna,
– Porozumienie na Rzecz AWS „Solidarność” RI,
– Prawica Narodowa,
– Ruch dla Rzeczypospolitej – Obóz Patriotyczny,
– Ruch Opcji Ludowo-Agrarnych „Rola”,
– Ruch Stu,
– Ruch „Solidarni w Wyborach”,
– Stronnictwo Demokracji Polskiej,
– Stronnictwo Konserwatywno-Ludowe,
Czynniki dynamizujące zmiany polskich elit politycznych po roku 1989
49
– Stronnictwo Polityki Realnej,
– Unia Laikatu Katolickiego,
– Zjednoczenie Chrześcijańsko-Narodowe,
– Zjednoczenie Polskie,
– Związek Zawodowy „Kontra”28.
Tak silna integracja bloku solidarnościowego okazała się porozumieniem skutecznym jedynie wówczas, gdy jego sygnatariuszom zależało na zdobyciu władzy
w wyborach parlamentarnych w 1997 roku. Już po wyborach pojawiły się coraz
silniejsze animozje wewnątrz Akcji. Naturalną konsekwencją takiego stanu rzeczy
było stopniowe dystansowanie się wielu środowisk do tego, anachronicznego od
początku, ciała politycznego.
Z Akcji Wyborczej „Solidarność” oraz Unii Wolności, wyłoniły się dwie nowe
partie. 19 stycznia 2001 roku Andrzej Olechowski, Maciej Płażyński i Donald Tusk
powołali do istnienia Platformę Obywatelską, zaś niespełna pół roku później, 13
czerwca 2001 roku, Lech Kaczyński założył Prawo i Sprawiedliwość. Powstanie nowych partii całkowicie zmieniło polski rynek polityczny. Akcja Wyborcza
Solidarność i Unia Wolności zostały zmarginalizowane, czego wyrazem była ich
porażka wyborcza w 2001 roku. Partie nie tylko straciły poparcie społeczne, ale
też żadna z nich nie przekroczyła nawet wymaganego progu wyborczego, toteż nie
uzyskały mandatów w parlamencie.
Za dążenie modernizacyjne uznać można przekształcenie w 2005 roku Unii
Wolności w Partię Demokratyczną. Nowa formacja nie zmieniła swego programu.
Jej objawienie się na polskiej scenie politycznej trudno uznać zatem za ruch będący restrukturyzacją elit politycznych, choć do nowego ugrupowania przeszło kilka
znaczących postaci, między innymi z SLD.
Środowisko katolicko-narodowe zjednoczyło się w 2001 roku, powołując do
istnienia Ligę Polskich Rodzin29. Na jej czele stoi były lider Młodzieży Wszechpolskiej, Roman Giertych. W skład organizacji weszły mało znaczące formacje
polityczne, takie jak: Stronnictwo Narodowe, Porozumienie Polskie, Ruch Katolicko-Narodowy czy Przymierze dla Polski.
Fenomenem na polskiej scenie wydaje się partia, w której od początku jej założenia, czyli od 1992 roku, nie zachodziły żadne znaczące przeobrażenia. Samoobrona
RP, bo o niej mowa, stan taki zawdzięcza przede wszystkim swojemu przewodniczącemu, Andrzejowi Lepperowi, który uczynił z formacji partię typu wodzowskiego.
Zakres zmian elit politycznych, które określić można jako działania prowadzące do ich restrukturyzacji, nie zamyka się, jak już wspomniano, w przeobrażeniach partii. Zmiany w organach państwowych również implikują przeistacza28
L. Graniszewski, Akcja Wyborcza Solidarność – sojusz prawicy demokratycznej, w: Wybory
’97. Partie i programy wyborcze, red. S. Gebethner, Dom Wydawniczy Elipsa, Warszawa 1997,
s. 63 i n.
29
M. Kolczyński, op.cit., s. 27.
50
Rafał Klepka
nie się samych elit. Jako egzemplifikację niniejszej tezy warto przywołać zmiany
rangi poszczególnych ministerstw, które w określony sposób wpłynęły na miejsce
określonych aktorów sceny politycznej w hierarchii.
W 1997 roku doszło do przekształcenia Ministerstwa Spraw Wewnętrznych
w Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji. Doprowadziło to do powstania superresortu, na czele którego stanął Leszek Miller. To wzmocniło jego
pozycję w partii do tego stopnia, iż określany bywał mianem „kanclerza”. Innego
rodzaju zmiana miała miejsce w 2003 roku. Wówczas to, decyzją premiera Leszka
Millera, zmniejszono zakres uprawnień Ministerstwa Finansów, przekazując je do
resortu gospodarki, pracy i polityki społecznej. Zmiana ta doprowadziła do odejścia z funkcji ministra finansów profesora Grzegorza Kołodki, który jednocześnie
przestał aktywnie zajmować się polityką.
Restrukturyzacja elit politycznych następuje często wówczas, gdy określone
stanowiska są obsadzane przez polityków, dzięki temu, że zostają oni wyznaczeni.
Tak rzecz ma się z członkami Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, Rady Polityki
Pieniężnej, członkami Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, prezesem Narodowego Funduszu Zdrowia. Nominacje na te stanowiska sprawiają, że z określonych struktur znikają ludzie, których zastąpienie jawi się jako niezwykle trudne,
co może dynamizować zmiany elit politycznych.
Reprodukcja elit politycznych oznacza, że zmiana systemu politycznego czy
innych ram instytucjonalno-prawnych nie pociąga za sobą personalnej wymiany
elit30. W Polsce po roku 1989 dokonały się radykalne zmiany, określane powszechnie mianem transformacji ustrojowej. Jednym z jej najważniejszych skutków,
o czym wspominano tu już wielokrotnie, stała się zmiana sposobu rekrutacji elit
politycznych. Głównym, najbardziej znaczącym czynnikiem są obecnie wybory,
i to ich wynik wyznacza tak na szczeblu ogólnokrajowym, jak i lokalnym skład
elity politycznej.
Przedstawiona tu zmiana skłania ku refleksji, co stało się z osobami, które
zajmowały czołowe stanowiska przed wspomnianą tu transformacją ustrojową.
Część z nich z pewnością mogła, z uwagi na wiek, wycofać się z aktywnego życia
zawodowego. Analiza losów wielu pozostałych pozwala twierdzić o tym, że nastąpiła reprodukcja elit PRL, co oznaczałoby, iż obecnie w składzie elit znajduje się
liczne grono osób o pezetpeerowskiej proweniencji.
W tym kontekście warto wskazać tezę Lecha Wałęsy, który twierdził, że polityka
„grubej kreski” zaproponowana przez premiera Tadeusza Mazowieckiego prowadzi
właśnie do reprodukcji elit, czego prezydent był niezwykle silnym przeciwnikiem.
Analiza składu współczesnych elit politycznych i kulturalnych pozwala wskazać na wysoki odsetek byłych członków partii, który wynosi ponad 20%. Pozwala
30
I. Szelanyi, Sz. Szelanyi, op.cit., s. 7.
Czynniki dynamizujące zmiany polskich elit politycznych po roku 1989
51
to jednoznacznie stwierdzić, iż nie istnieje wyraźna linia demarkacyjna pomiędzy
starymi a nowymi elitami politycznymi31.
Jakkolwiek przedmiotem niniejszej analizy są elity polityczne, nie sposób nie
wskazać na szczególny charakter elit ekonomicznych współczesnej Polski. Ich
członkowie swoją pozycję często zawdzięczają specyficznej formie prywatyzacji,
jaka dokonała się z początkiem lat 90. Określana mianem „nomenklaturowej”,
sprawiła, że do elit ekonomicznych na trwałe weszły osoby starego establishmentu.
Już w czerwcu 1989 roku komitety PZPR różnych szczebli zaczęły tworzyć własne przedsiębiorstwa pod zarządem zaufanych osób. Warto tu przywołać chociażby spółkę „Ad Novum”, której przewodniczył Aleksander Kwaśniewski, czy też
jego niejasne związki z towarzystwem ubezpieczeniowym Polisa S.A., w którym
uprzywilejowane akcje zakupiły małżonki Aleksandra Kwaśniewskiego i Józefa
Oleksego. Powstające spółki miały za zadanie dystrybuować własność państwową
kanałami partyjnymi do uwłaszczającej się nomenklatury32.
W przypadku elit politycznych mamy do czynienia w wielu przypadkach z reprodukcją prostą, co oznacza, że osoby zajmujące władcze pozycje w systemie
socjalistycznym zdołały zachować podobne pozycje obecnie33. Egzemplifikacją
takiego przypadku może być postać Jerzego Jaskierni, który był posłem IX kadencji sejmu PRL, a następnie posłem I, II i III kadencji sejmu III Rzeczpospolitej;
w rządzie Józefa Oleksego piastował ponadto stanowisko ministra sprawiedliwości. Inną postacią ważną w obydwu systemach jest Jerzy Szmajdziński, który od
1986 roku był członkiem Komitetu Centralnego PZPR, w III Rzeczpospolitej jest
posłem, ponadto sprawował funkcję ministra obrony narodowej w rządzie Leszka
Millera i Marka Belki.
Inny model reprodukcji dokonywanej przez konwersję wiąże się z sytuacją,
w której osoba zajmująca określoną pozycję w poprzednim systemie obecnie zachowała swoją pozycję w elicie, ale teraz przeszła do jej innego segmentu. O tej
formie reprodukcji mówić możemy w przypadku wielu liczących się polityków
SLD, jak choćby o Leszku Millerze czy Aleksandrze Kwaśniewskim.
Trzeci wariant reprodukcji elit stanowi reprodukcja wertykalna, jaka zachodzi, gdy członkiem nowych elit staje się osoba, która w starym systemie nie należała do nomenklaturowej elity władzy, ale znajdowała się w jej bezpośrednim
zapleczu, stanowiąc subelitę. Ostatni szczebel wejścia do elity osoby takie poko31
J. Wasilewski, E. Wnuk-Lipiński, Polska: kręta droga od elity komunistycznej do postsolidarnościowej, w: Elity w Polsce, w Rosji i na Węgrzech: wymiana czy reprodukcja?, red. I. Szelanyi,
D. Treiman, E. Wnuk-Lipiński, Instytut Studiów Politycznych Polskiej Akademii Nauk, Warszawa
1995, s. 73.
32
W. Roszkowski, op.cit., s. 121.
33
J. Wasilewski, E. Wnuk-Lipiński, op.cit., s. 75.
52
Rafał Klepka
nywały już w nowym systemie34. Do grona tego należeć będą politycy, którzy nie
odgrywali istotnej roli w PZPR, zaś w SLD są liczącymi się politykami. Można tu
wskazać takie osoby jak Piotr Gadzinowski czy Wiesław Jędrusik.
Reprodukcja elit nie wpływała znacząco na dynamikę zmian, poza wyraźnie
nakreślonym tu przepływem członków dawnych elit politycznych do obecnych
gospodarczych.
Czynnikiem dynamizującym elity polityczne staje się ich kompromitacja.
Słowo to pojmuję tu szeroko, włączając w jego zakres szereg przesłanek przemawiających za dysfunkcjonalnym charakterem elit. Konsekwencją takiego stanu
rzeczy staje się zjawisko alienacji elit, które nie są w stanie reprezentować interesów społeczeństwa, co utrwala w społecznej recepcji dychotomię „my” – „oni”35.
Kompromitacja elit politycznych następować może z rozmaitych przyczyn.
Najczęściej są nimi jednak skandale. Symptomatyczność tej tezy celnie kwituje
Janusz Sztumski tytułem swego artykułu: „Wpływ skandali politycznych na erozję
demokracji parlamentarnej”36.
Istotą skandalu są z reguły zachowania konkretnych ludzi, którzy w rażący sposób naruszają obowiązujące normy moralne i prawne lub obowiązujące zwyczajowo
zasady współżycia społecznego. Wzrastająca liczba skandali politycznych świadczy
o jakości elit politycznych, ale przekłada się także na jakość funkcjonowania państwa. Do głównych zjawisk, które określić można słowem „skandal”, należą malwersacje, korupcja i nadużywanie władzy37, ale również rażąca niekompetencja.
Kompromitacja określonych członków elity politycznej prowadzi często do
ich wycofania z życia politycznego. Rzadko czynią to dobrowolnie, częściej decyzje o oczyszczeniu z nieodpowiednich osób podejmują ich bezpośredni przełożeni
lub gremia partyjne. Warto wskazać też na inicjatora ujawniania skandali politycznych, którym z reguły jest „czwarta władza”, czyli media. Ostatnie lata w Polsce
obejmują okres funkcjonowania trzech komisji śledczych, których zadaniem było
wskazanie winnych największych skandali Rzeczypospolitej. Trudno jednak ciała
te uznać za właściwe do osądzania czy identyfikowania skandali z uwagi na fakt,
iż nie funkcjonują one w sposób permanentny, a ponadto są ciałami złożonymi
z polityków, co podważa obiektywny charakter wydawanych przez nich sądów.
Rozwój mediów w Polsce pozwolił na informowanie opinii publicznej o nieprawidłowościach życia politycznego. Ostatnie lata przynoszą lawinowe narastanie skandali politycznych, które sprawiły, że wielu publicystów wyraża pogląd,
34
Ibidem, s. 75 i n.
J. Nocoń, Elity polityczne. Studium interpretacji funkcjonalnej, Wydawnictwo Adam
Marszałek, Toruń 2004, s. 208.
36
J. Sztumski, Wpływ skandali politycznych na erozję demokracji parlamentarnej, w: Polityka:
przedmiot badań i formy jej przejawiania się, red. P. Dobrowolski, M. Stolarczyk, Wydawnictwo
Uniwersytetu Śląskiego, Katowice 2000, s. 191.
37
Ibidem, s. 201.
35
Czynniki dynamizujące zmiany polskich elit politycznych po roku 1989
53
zamykający się w zdaniu Janiny Paradowskiej: „Nie ma dnia, żeby Polacy nie
dowiedzieli się z prasy o kolejnej aferze”.
Wiele przypadków skandali politycznych sprawiło, że politycy musieli na stałe
wycofać się z życia politycznego, opuszczając na zawsze skład elity.
Rażącą niekompetencją wykazał się Ryszard Czarnecki, pełniący od 1997
roku w gabinecie Jerzego Buzka funkcję przewodniczącego Komitetu Integracji
Europejskiej. Osoba zajmująca się rozmowami z przedstawicielami Unii Europejskiej nie znała języka angielskiego. Zagadnięty w tym języku przez Marcina
Wronę, dziennikarza telewizji TVN, członek rządu otwarcie przyznał, że nie mówi
po angielsku. Do tego Czarnecki źle przygotował projekt wykorzystania funduszy
europejskich, co stało się bezpośrednią przyczyną wycofania przez Unię Europejską 34 milionów euro z funduszu PHARE.
Inny członek rządu Jerzego Buzka, piastujący stanowisko ministra edukacji narodowej, Mirosław Handke, wykazał się podobną niefrasobliwością, gdy
w czerwcu 2000 roku pomylił się o 1,2 miliarda złotych, podając do publicznej
wiadomości wyliczenia pensji dla nauczycieli38.
Obydwaj politycy za swoje błędy zostali zdymisjonowani z zajmowanych stanowisk.
O wiele poważniejszy wymiar mają te skandale, których zarzewie stanowią
malwersacje finansowe. Szczególne znaczenie miał zespół wydarzeń określanych
jako „afera Rywina”. Jej początkiem stał się głośny artykuł Pawła Smoleńskiego „Ustawa za łapówkę, czyli przychodzi Rywin do Michnika”39, opublikowany
27 grudnia 2002 roku w „Gazecie Wyborczej”. Dowodził on, że do redaktora naczelnego gazety przybył znany producent filmowy, przedstawiający się jako wysłannik rządowych elit władzy, które określił kolokwialnie jako „grupę trzymającą
władzę” i zażądał w ich imieniu pieniędzy w zamian za korzystne zapisy w ustawie medialnej. Wywołana artykułem afera doprowadziła do powołania Sejmowej Komisji Śledczej do zbadania ujawnionych w mediach zarzutów dotyczących
przypadków korupcji podczas prac nad nowelizacją ustawy o radiofonii i telewizji.
Działalność Komisji stworzyła w oczach opinii publicznej wizerunek elit politycznych jako silnie skompromitowanych i złączonych ze sobą siecią nieformalnych
powiązań o korupcyjnym charakterze. W wymiarze dynamiki elit politycznych
afera doprowadziła do radykalnego spadku zaufania do rządu Millera i całego
Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Skandal miał decydujący wpływ na zmiany
w strukturze partii, w efekcie których wielu prominentnych polityków, między innymi sam Leszek Miller oraz odpowiedzialna za ustawę Aleksandra Jakubowska,
zmuszonych zostało do wycofania się z czynnego życia politycznego.
38
M. Halberda, Cały ten rok 2000, „Życie” 30.12.2000.
P. Smoleński, Ustawa za łapówkę, czyli przychodzi Rywin do Michnika, „Gazeta Wyborcza”
27.12.2002.
39
54
Rafał Klepka
Wśród wielu afer ogromne znaczenie dla wizerunku Sojuszu Lewicy Demokratycznej miała także afera starachowicka. Według nagrań z podsłuchu prowadzonego
przez policję w marcu 2003 roku poseł SLD Andrzej Jagiełło zadzwonił do radnych
SLD w Starachowicach, i powołując się na informacje otrzymane od wiceministra
MSWiA Zbigniewa Sobotki, ostrzegł ich o planowanych aresztowaniach, które miały
dotyczyć członków rozpracowywanej przez policję grupy przestępczej, działającej
na terenie Starachowic oraz działaczy samorządowych, podejrzewanych o współpracę z tą grupą. W wyniku działań prokuratury politycy zostali skazani. Wyrok
w sprawie Sobotki formalnie zabrania mu pełnienia publicznych funkcji przez 5 lat.
Funkcjonowanie komisji śledczych, wykrywanie afer z jednej strony dynamizuje zmiany elit politycznych. Przedstawione tu skandale osłabiły całą formację polityczną, skazując ją na rozłam, odejście wielu czołowych postaci, a przede
wszystkim powodując zanik zaufania społecznego, którego naturalną konsekwencją był słaby wynik wyborczy całej partii w 2005 roku.
Z drugiej jednak strony afery pozwalają też sformułować znaczącą konkluzję
dotyczącą funkcjonowania elit politycznych w Polsce. Oto postrzegane są one jako
całkowicie bezideowe, kierujące się wyłącznie chwilowym partykularyzmem. To
sprawia, że elity odchodzą od tradycyjnego etosu władzy, wedle którego miały one
służyć masom w realizacji ich interesów, będąc jednocześnie swoistego rodzaju
wzorcem do naśladowania. Stan taki prowadzi do przekonania o znaczącym odmitologizowaniu elit40. Konstatacja ta nie pozwala jednak snuć optymistycznych
prognoz dotyczących przyszłych zmian polskich elit politycznych.
Zaprezentowane tutaj czynniki dynamizujące zmiany polskich elit politycznych po roku 1989 pozwalają stwierdzić, iż w świetle literatury przedmiotu grupy
owe wykazują podobieństwo do elit politycznych dojrzałych, skonsolidowanych
demokracji. Procesy sprzyjające wymianie w obrębie elit politycznych w Polsce
prowadzą ponadto do ich integracji wokół nowych zupełnie problemów. Oś podziału charakterystyczna dla lat 1989–2001 staje się coraz mniej aktualna. Podziały elit
ogniskowały się wokół problemu przynależności do Polskiej Zjednoczonej Partii
Robotniczej i stosunku do PRL-u. O tendencji do takich zmian już w 1995 roku
pisali Jacek Wasilewski i Edmund Wnuk-Lipiński, stwierdzając: „Przestało być
ważne, czy było się w partii, czy w Solidarności, czy popierało się stan wojenny,
czy z nim walczyło. Ważny staje się stosunek do zabezpieczeń socjalnych, prywatyzacji i reprywatyzacji, protekcjonizmu państwowego, subsydiowania rolnictwa, napływu obcego kapitału, politycznej roli Kościoła. W polskich elitach 1993
roku coraz wyraźniej odzwierciedlają się te właśnie podziały, a w coraz mniejszym
stopniu różnice, które zdominowały polskie życie publiczne przez całą dekadę lat
osiemdziesiątych”41.
40
s. 152.
41
J. Sztumski, Elity ich miejsce i rola w społeczeństwie, Śląsk, Katowice–Warszawa 2003,
J. Wasilewski, E. Wnuk-Lipiński, op.cit., s. 82.
Czynniki dynamizujące zmiany polskich elit politycznych po roku 1989
55
Konstatacja ta dziś może ulec konkretyzacji. W latach 2001–2004 wydawało
się, że osią podziału polskich elit politycznych może okazać się problem wstąpienia Polski do struktur europejskich. Obecnie jasnym staje się, że integracja elit następuje w oparciu o szersze kryterium. Lata 2005 i 2006 dowodzą, że są nim dwie
różne wizje państwa. Taka teza wyeksponowana została w sposób szczególnie
wyraźny podczas kampanii wyborczej – tak parlamentarnej, jak i prezydenckiej
w 2005 roku. Wówczas to przeciwstawiono sobie wprost wizje Polski liberalnej
i solidarnej. Ten podział elit, którego konsekwencją stał się brak porozumienia
pomiędzy Prawem i Sprawiedliwością oraz Platformą Obywatelską w 2005 roku,
może okazać się nową trwałą osią sporów, konfliktów oraz rywalizacji polskich
elit politycznych.
Literatura
Burton M., Gunther R., Higley J. J., Elity a rozwój demokracji, w: Władza i społeczeństwo,
red. J. Szczupaczyński, Wydawnictwo Naukowe Scholar, Warszawa 1995.
Dudek A., Pierwsze lata III Rzeczypospolitej, Wydawnictwo GEO, Kraków 1997.
Gebethner S., Partie i ich koalicje przed wyborami parlamentarnymi 1997 roku, w: Wybory ’97. Partie i programy wyborcze, red. S. Gebethner, Dom Wydawniczy Elipsa,
Warszawa 1997.
Gebethner S., Sejm rozczłonkowany: wytwór ordynacji wyborczej czy polaryzacji na polskiej scenie politycznej?, w: Wybory‘ 91 a polska scena polityczna, red. S. Gebethner,
J. Raciborski, Wydawnictwo Fundacji Inicjatyw Społecznych „Polska w Europie”,
Warszawa 1992.
Gołębiowki B., Polityka jako ciągłość i zmiana pokoleń, w: Metafory polityki, red. B. Kaczmarek, Dom Wydawniczy Elipsa, Warszawa 2001.
Gortat R., Obraz społeczeństwa polskiego, w: Świat elity politycznej, red. J. Wasilewski,
I. Pańków, Wydawnictwo Instytutu Filozofii i Socjologii Polskiej Akademii Nauk,
Warszawa 1995.
Graniszewski L., Akcja Wyborcza Solidarność – sojusz prawicy demokratycznej, w: Wybory ’97. Partie i programy wyborcze, red. S. Gebethner, Dom Wydawniczy Elipsa,
Warszawa 1997.
Halberda M., Cały ten rok 2000, „Życie” 30.12.2000.
Jackiewicz I., Parlament w procesie transformacji, w: Konsolidacja elit politycznych
w Polsce 1991–1993, red. J. Wasilewski, Instytut Studiów Politycznych Polskiej Akademii Nauk, Warszawa 1994.
Kamiński M., Koalicje wyborcze: lekcja 1993 roku, w: Zbiorowi aktorzy polskiej polityki,
red. J. Wasilewski, Wydawnictwo Instytutu Studiów Politycznych Polskiej Akademii
Nauk, Warszawa 1997.
Kolczyński M., Rynek wyborczy 2001: reguły – uczestnicy – oferty programowe, w: Wybory parlamentarne 2001: Scena polityczna – aktorzy – programy – strategie, red.
J. Sztumski, M. Kolczyński, Wydawnictwo Uniwersytetu Śląskiego, Katowice 2003.
Nauka o polityce. Podręcznik akademicki, red. A. Bodnar, PWN, Warszawa 1984.
56
Rafał Klepka
Nocoń J., Elity polityczne. Studium interpretacji funkcjonalnej, Wydawnictwo Adam Marszałek, Toruń 2004.
Roszkowski W., Najnowsza historia Polski 1980–2002, Świat Książki, Warszawa 2003.
Słodkowska I., Partie i ugrupowania polityczne polskiej transformacji, w: Zbiorowi aktorzy polskiej polityki, red. J. Wasilewski, Wydawnictwo Instytutu Studiów Politycznych Polskiej Akademii Nauk, Warszawa 1997.
Smoleński P., Ustawa za łapówkę, czyli przychodzi Rywin do Michnika, „Gazeta Wyborcza” 27.12.2002.
Sokół W., M. Żmigrodzki, Elity polityczne, w: Wprowadzenie do nauki o państwie i polityce, red. M. Żmigrodzki, B. Szmulik, Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej, Lublin
2002.
Szelanyi I., Szelanyi Sz., Wstęp – założenia teoretyczne i metodologia, w: Elity w Polsce, w Rosji i na Węgrzech: wymiana czy reprodukcja?, red. I. Szelanyi, D. Treiman,
E. Wnuk-Lipiński, Instytut Studiów Politycznych Polskiej Akademii Nauk, Warszawa 1995.
Sztumski J., Co to jest skandal polityczny?, w: Polityka: przedmiot badań i formy jej przejawiania się, red. P. Dobrowolski, M. Stolarczyk, Wydawnictwo Uniwersytetu Śląskiego, Katowice 2000.
Sztumski J., Elity ich miejsce i rola w społeczeństwie, Śląsk, Katowice–Warszawa 2003.
Sztumski J., Wpływ skandali politycznych na erozję demokracji parlamentarnej, w: Polityka: przedmiot badań i formy jej przejawiania się, red. P. Dobrowolski, M. Stolarczyk,
Wydawnictwo Uniwersytetu Śląskiego, Katowice 2000.
Wasilewski J., Scena polityczna w postkomunistycznej i postsolidarnościowej Polsce, w:
Konsolidacja elit politycznych w Polsce 1991–1993, red. J. Wasilewski, Instytut Studiów Politycznych Polskiej Akademii Nauk, Warszawa 1994.
Wasilewski J., Wnuk-Lipiński E., Polska: kręta droga od elity komunistycznej do postsolidarnościowej, w: Elity w Polsce, w Rosji i na Węgrzech: wymiana czy reprodukcja?,
red. I. Szelanyi, D. Treiman, E. Wnuk-Lipiński, Instytut Studiów Politycznych Polskiej Akademii Nauk, Warszawa 1995.
Wiatr J., Socjologia polityki, Wydawnictwo Naukowe Scholar, Warszawa 2002.
Wnikliwe studium funkcjonowania elit politycznych rządów Jerzego Buzka i Leszka Millera
oparte na pogłębionych wywiadach z członkami obydwu gabinetów prezentuje: Elity
rządowe III RP 1997–2004. Portret socjologiczny, red. J. Raciborski, Wydawnictwo
Trio, Warszawa 2006.
Wnuk-Lipiński E., Rozkład połowiczny. Szkice z socjologii transformacji ustrojowej,
Wydawnictwo Instytutu Studiów Politycznych Polskiej Akademii Nauk, Warszawa 1994.
Wróbel S., Nowe elity polityczne na scenie lokalnej, w: Elity w procesie transformacji
społeczno-gospodarczej i politycznej Polski, red. J. Sztumski, Wydawnictwo Uniwersytetu Śląskiego, Katowice 1995.
Zakrzewska J., Spór o konstytucję, Wydawnictwo Sejmowe, Warszawa 1993.
Chorzowskie Studia Polityczne
Wydziału Zamiejscowego w Chorzowie
Wyższej Szkoły Bankowej w Poznaniu
Nr 2 rok 2009
Przemysław Kołodziejczyk
Społeczno-polityczne znaczenie absencji
wyborczej (na przykładzie Polski)
Znaczenie demokratycznych wyborów jest o wiele bardziej złożone, a ich konsekwencje dalej posunięte, niźliby wskazywała na to ich pierwotna funkcja, jaką jest
wyłanianie elit rządzących. Zależnie od przyjętej teorii społeczeństwa, jak wskazuje
W. Sokół, istotą wyborów jest dążenie do przekazania władzy kandydatom powiązanym wspólnotą interesów z ich elektoratem (pluralistyczna teoria społeczeństwa)
bądź wyłonienie kandydatów o najwyższych kwalifikacjach etycznych czy merytorycznych (teoria społeczeństwa zakładająca brak trwałych podziałów opartych
o interesy)1. Szczególnie jednak ważką, wobec problematyki niniejszych rozważań,
jest funkcja socjalizacji związana z wyborami, bowiem „istnieje twierdzenie, iż
aktywne uczestnictwo w podejmowaniu decyzji mających wpływ na życie innych
ludzi jest istotne dla pełnego rozwoju ludzkich możliwości oraz rzeczywistego
(a nie tylko prawnego) wchodzenia w rolę obywatela”2. Inaczej rzecz ujmując, powszechne i wolne wybory wywołują także pewną jakościową zmianę w demosie.
Podobnie akt głosowania, a być może nawet sama możliwość dokonania wyboru,
zmieniają jednostkę. Zmianę tę określić można jako upodmiotowienie.
Słusznie zauważa Krzysztof Pałecki, iż „podmiotowość społeczna [tym bardziej polityczna – przyp. PK] nie jest naturalną właściwością człowieka […]”3, ale
jest mu dana jedynie w specyficznych warunkach. Źródła podmiotowości społecznej Pałecki dopatruje się w społecznych normach, czego konsekwencją jest po1
W. Sokół, Geneza i ewolucja systemów wyborczych w państwach Europy Środkowej i Wschodniej, Wydawnictwo UMCS, Lublin 2007, s. 20.
2
Ibidem, s. 21.
3
K. Pałecki, Wprowadzenie do normatywnej teorii władzy politycznej, w: Wprowadzenie do
nauki o państwie i polityce, red. B. Szmulik i M. Żmigrodzki, Wydawnictwo UMCS, Lublin 2004,
s. 186.
58
Przemysław Kołodziejczyk
strzeganie jej jako swoistego „uprawnienia do swobodnego działania w określony
sposób i w określonym zakresie, we własnym imieniu i ze skutkiem dla siebie”4.
Analogicznie uznać by można, iż podmiotowość polityczna wynika z norm politycznych. Ujęcie normatywne jest jednak dość wąskie. Podmiotowość można postrzegać znacznie szerzej, jako zdolność do działania we własnym imieniu, której
źródłem nie musi być akurat przyzwolenie, ale także własny potencjał podmiotu5.
Jednak demokratyczne wybory mają charakter silnie sformalizowany, obowiązujące rygory w zasadzie wykluczają głosowanie osób nieuprawnionych, co prowadzi
do konkluzji, iż podmiotowość wyborcy zakorzeniona jest w normach prawnych.
Sporadyczne przypadki łamania prawa wyborczego nie falsyfikują tu podejścia
normatywnego, choć należy o nich pamiętać.
Możliwość głosowania nie jest jedyną przesłanką uzyskania przez jednostkę
podmiotowości politycznej. W wielu dzisiejszych demokracjach podmiotowość
taka, w sensie normatywnym, wynika z całej gamy różnych uprawnień nadawanych
jednostkom, od prawa do zrzeszania począwszy, na biernym prawie wyborczym
skończywszy. Głosowanie pozostaje jednak najbardziej przystępną możliwością
realizacji swej podmiotowości politycznej przez jednostkę. Można zaryzykować
twierdzenie, iż właśnie dzięki możliwości głosowania osoby o niskim stopniu upolitycznienia, stanowiące w dzisiejszej Polsce niewątpliwie najliczniejszą grupę,
choć na chwilę przestają być tylko przedmiotami polityki.
Idąc dalej, przyjęcie przez jednostkę roli wyborcy związane jest ze zmianą
relacji państwo – obywatel, z nadaniem jednostce statusu aktywnego. W typologii
zaproponowanej przez Georga Jellinka położenie, nazwane statusem aktywnym,
„gwarantuje udział jednostki w życiu politycznym i zapewnia jej wpływ na treść
polityki”6. Możliwość wybierania reprezentantów pozwala wpływać na treść polityki jedynie pośrednio, zdecydowanie rzadziej dostępna jest możliwość bezpośredniego udziału w procesie decyzyjnym, jaką daje referendum. Niewątpliwie
jednak wybory i referenda są wyrazem statusu aktywnego, nadania rządzonym
ograniczonych możliwości decydowania o polityce we własnym imieniu, choć
wpływ jednostki, mierzony siłą głosu, wydaje się symboliczny. Czy jednak sama
możliwość głosowania, status aktywny w wymiarze tylko i wyłącznie potencjalnym (prawnym), świadczą o podmiotowości politycznej? Czy podmiotowość polityczna jednostki, wynikająca z dokonania aktu wyborczego, ma charakter tylko
4
Ibidem.
Potwierdzeniem dla szerszego ujęcia są wszelkiego rodzaju rewolucje, często dokonywane
przez mniejszości, które zdobywając się na działania siłowe, zyskują podmiotowość polityczną, nieuwarunkowaną przecież przyzwoleniem społecznym, ale wynikającą z realnego wpływu, z czynu.
6
Z. Kędzia, Burżuazyjna koncepcja praw człowieka, Ossolineum, Warszawa–Wrocław 1980,
za: K. Dziubka, Inkluzja polityczna jako wartość demokratyczna, w: Studia z teorii polityki, red.
A. Czajowski i L. Sobkowiak, t. III, Wydawnictwo Uniwersytetu Wrocławskiego, Wrocław 2000,
s. 40.
5
Społeczno-polityczne znaczenie absencji wyborczej (na przykładzie Polski)
59
symboliczny? Czy zaprzeczyć można twierdzeniu, że wystarczy być wyborcą, aby
osiągnąć choć minimalny stopień podmiotowości politycznej?
Rozważano do tej pory jedynie podmiotowość o charakterze potencjalnym,
wynikającą z uprawnień, które mogą, lecz nie muszą być realizowane ani nawet
uświadomione. Prawdziwe upodmiotowienie wyborcy nie następuje jednak w momencie nadania mu prawa głosu, ale wtedy, gdy uświadomi on sobie, że może
z niego skorzystać. Radykalni piewcy obowiązkowego udziału w wyborach uznaliby zapewne, iż osoba uprawniona do głosowania i tego uprawnienia świadoma,
lecz z niego dobrowolnie rezygnująca, nadal nie posiada podmiotowości wyborcy.
Dalej, o ile dla elitarystów udział w wyborach jest „najważniejszym i jedynym koniecznym rodzajem politycznej aktywności obywateli”, partycypacjonizm wymaga „substancjalnego” udziału obywateli w polityce, który w żadnym razie nie może
zostać ograniczony do procedury wyborczej7. Rzecz jest więc bardziej złożona.
Absencja wyborcza może być głosem sprzeciwu jednostkowego podmiotu, podobnie jak ogólnie niski poziom frekwencji może wyrażać niezadowolenie podmiotu
zbiorowego. W takiej sytuacji absencja wyborcza nie zaprzecza podmiotowości,
nie wskazuje na alienację polityczną. Istnieje jednak całą gama innych uwarunkowań absencji sprzężonej z polityczną biernością i zanikiem podmiotowości.
Ogromne znaczenie, obok instytucji i regulacji prawnych, odgrywa tu kultura polityczna, rozumiana jako „specyficzny rozkład schematów postaw członków
systemu politycznego wobec jego obiektów”8. Autorzy przytoczonego spojrzenia
na kulturę polityczną za kluczowe dla jej analizy uznali następujące obiekty postaw: system polityczny jako całość, obiekty inicjujące, obiekty wynikowe oraz
samą jednostkę będącą elementem systemu i prezentującą pewne postawy wobec
swojego w nim statusu. Wyróżnili dalej trzy czyste typy kultury politycznej: zaściankową, podporządkowania oraz uczestnictwa9. Otóż właśnie z kulturą zaściankową może się wiązać brak podmiotowości politycznej znacznej części społeczeństwa i jego bierność wyborcza.
Omówione zostało pokrótce upodmiotowienie jednostki, przekształcenie jej
w wyborcę. Jednak należy zauważyć, że ta jednostkowa zmiana znajduje też wyraz
7
M. Cześnik, Partycypacja wyborcza w Polsce. Perspektywa porównawcza, Wydawnictwo
Naukowe Scholar, Warszawa 2007, s.17.
8
G. A. Almond, S. Verba, The Civic Culture. Political Attitudes and Democracy in Five Nations, Sage 1989, s. 13 (wersja elektroniczna: http://books.google.pl/books?id=J93o05MH3v8C; doi:
26.05.2009; tłum. własne). W dosłownym tłumaczeniu przytoczonej myśli wystąpiłyby pojęcia narodowej kultury politycznej i wzorców postaw członków narodu. Autor nie widzi przeciwwskazań
dla translacji rozszerzającej, choćby ze względu na to, że prezentowany w cyt. publikacji sposób
analizy kultury politycznej użyteczny może być wobec systemów społecznych pozbawionych więzi
narodowej.
9
G.A. Almond, S. Verba, Problem kultury politycznej, w: Władza i społeczeństwo. Antologia
tekstów z zakresu socjologii polityki, wybór i oprac. J. Szczupaczyński, Wydawnictwo Naukowe
Scholar, Warszawa 1995, s. 34-335.
60
Przemysław Kołodziejczyk
na poziomie całego społeczeństwa, ludu. Demokratyczne wybory nadają bowiem
pewien rodzaj podmiotowości wzmiankowanemu ludowi. Za ich właśnie sprawą
zachodzi transformacja demosu w elektorat, specyficzny podmiot polityki, najwyżej stojący w demokratycznej hierarchii. Podmiotowość elektoratu odbiega nieco
od definicji proponowanej przez Krzysztofa Pałeckiego. Parafrazując: upodmiotowienie elektoratu oznacza uprawnienie go do wyboru reprezentantów i nadania im
wtórnej zdolności do swobodnego działania w określony sposób i w określonym
zakresie, w imieniu elektoratu i ze skutkiem dla elektoratu10. Podobnie jak w przypadku jednostki, tak i w przypadku elektoratu podmiotowość wynikająca z elekcji
ma charakter głównie symboliczny. Naród11 jest suwerenem podlegającym rządom, mogącym wyrazić swą wolę jedynie w określonym momencie, uzyskującym
realną podmiotowość polityczną na krótko i na ściśle określonych zasadach. O ile
jednak jednostka może realizować się w życiu politycznym na wiele różnych sposobów, o tyle w przypadku sprzężonego elektoratu wybory oznaczają nie tylko
przekroczenie pierwszego progu jego upodmiotowienia, ale są także najskuteczniejszym z dziś dostępnych środków włączania ludu do polityki.
Zastanawia znaczenie absencji dla podmiotowości politycznej jednostki oraz
całego elektoratu, różne bowiem są jej skutki w zależności od poziomu rozważań.
Absencja jednego wyborcy zmienia niewiele bądź zgoła nic. Wynika to z prawa
wyborczego, które zwykle dalekie jest od wymogu jednomyślności, oraz znikomej
siły głosu jednostki w dużych zbiorowościach. Właściwie konsekwencje odczuwać może jedynie sam wyborca – w postaci poczucia niespełnionego obowiązku,
poczucia braku wpływu na politykę czy odwrotnie, świadomości wyrażenia swej
dezaprobaty poprzez uchylenie się od głosowania. Zupełnie inaczej mają się rzeczy na poziomie zagregowanym. Kiedy głosu nie oddaje większa liczba jednostek,
widoczna luka pomiędzy liczbą osób uprawnionych do głosowania a grupą rzeczywiście głosujących skłaniać może do refleksji nad systemem i społeczeństwem.
Szczególnie gdy poziom frekwencji nie jest wystarczający do uznania ważności
wyboru. Dziwacznym byłoby stwierdzenie, iż suweren rezygnuje ze swych praw,
których najistotniejszym wyrazem są dziś wybory. Tego rodzaju podmiotowość
jest niezbywalna w czasie trwania ustroju demokratycznego. Wobec rozważań
o podmiotowości zagregowanego elektoratu problem trwale obniżonej frekwencji
wyborczej prowadzi, pomijając kwestię funkcjonalności systemu – omówiona zostanie w dalszej kolejności – do zagadnienia społeczeństwa obywatelskiego.
Wiele już napisano o zjawisku społeczeństwa obywatelskiego, niejednokrotnie budując jego modele wzajemnie sprzeczne, oparte na różnych założeniach.
Wydaje się jednak, iż panuje dziś zgoda co do podstawowych cech owego zjawiska. Dwie z nich są tu szczególnie istotne: upodmiotowienie obywateli oraz
10
Chodzi tu o skutek, jakiego elektorat oczekuje.
Wobec państw nie mających charakteru narodowego suwerenem nazwać można po prostu
elektorat.
11
Społeczno-polityczne znaczenie absencji wyborczej (na przykładzie Polski)
61
„ukształtowanie się wśród członków społeczeństwa obywatelskiego […] poczucia
współodpowiedzialności”12. Upodmiotowienie obywateli, a więc także organizowanie powszechnych, demokratycznych wyborów, jest normatywnym warunkiem
powstania społeczeństwa obywatelskiego. Drugą cechę, poczucie współodpowiedzialności, nazwać można także poczuciem obywatelskiego obowiązku. Termin
ów pojawił się już wcześniej, podczas poszukiwania zmiennych wpływających
na decyzję jednostki o głosowaniu bądź odstąpieniu od niego. Poczucie obywatelskiego obowiązku jest zmienną oddziałującą pozytywnie na decyzję wyborcy
o głosowaniu.
W kontekście całego społeczeństwa jest także cechą warunkującą jego obywatelski charakter. Wynikać by z tego mogło, iż społeczeństwo obywatelskie charakteryzuje się wysoką frekwencją wyborczą. Sąd ten nie jest prawdziwy z trzech
przynajmniej powodów. Po pierwsze, czynniki negatywne mogą być silniejsze od
poczucia współodpowiedzialności za losy państwa i społeczeństwa. Po drugie,
partycypacja wyborcza nie jest ani jedyną, ani główną drogą realizacji założeń
społeczeństwa obywatelskiego. Dominuje dziś przeświadczenie o ich realizacji
poprzez działanie stowarzyszeń i organizacji społecznych. Po trzecie, być może
najważniejsze, w większości społeczeństw europejskich dominuje trend do obniżania frekwencji, co nie staje się bynajmniej przyczynkiem do odmówienia tym
społecznościom miana obywatelskich. Mamy więc do czynienia z pewnym paradoksem: odwrót od osnowy demokracji (proceduralnej) nijak nie przeszkadza
umacnianiu się społeczeństwa obywatelskiego, opartego wszak na demokracji.
Jest to kolejnym dowodem na okoliczność, że niska frekwencja nie musi oznaczać
niskiego stopnia rzeczywistej podmiotowości politycznej społeczeństwa. W niektórych sytuacjach, przykładowo – wobec powszechnego bojkotu wyborów, niska
frekwencja wyraża podmiotowość elektoratu. Problem ten zostanie szerzej omówiony w dalszej części opracowania.
Podsumujmy. Uzyskanie prawnej możliwości głosowania nie jest jednoznaczne z nabyciem podmiotowości politycznej. Byłoby to nazbyt daleko idące uproszczenie. Niezbędna jest świadomość tego uprawnienia oraz realne możliwości skorzystania z niego. Nie jest także prawdziwym twierdzenie o negatywnym wpływie
trwałej absencji wyborczej na podmiotowość, gdyż w pewnych okolicznościach
absencja jest wyrazem podmiotowości politycznej. Niewątpliwie transformacja jednostki w wyborcę, społeczeństwa w elektorat jest najprostszym, najpowszechniejszym i najbardziej przystępnym w dzisiejszej demokracji, sposobem ich
upodmiotowienia. Tym bardziej zadziwiają rozmiary luki pomiędzy liczbą uprawnionych do głosowania a liczbą rzeczywiście głosujących. Zastanawia również jej
znaczenie dla funkcjonowania systemu politycznego.
12
K. Dziubka, Społeczeństwo obywatelskie: wybrane aspekty ewolucji pojęcia, w: Studia z teorii polityki, t. II, s. 46.
62
Przemysław Kołodziejczyk
1. Problem legitymacji
Jedną z podstawowych cech współczesnej demokracji reprezentacyjnej jest podejmowanie najważniejszych decyzji w drodze powszechnych wyborów. Ujęcie
takie nieco sztucznie zawęża katalog „najważniejszych decyzji” do wyłaniania elit
rządzących oraz prowadzących zakres problemów stawianych w referendach. Pomimo to wydaje się zgodnym z dzisiejszą ideą demokracji13. Nie idzie tu jednak
o budowanie katalogu, lecz o zaakcentowanie jednej z najistotniejszych cech tego
ustroju, jaką jest wyborczy charakter legitymacji rządów i podstawowych decyzji
politycznych. Powszechne elekcje tkwią u źródła prawomocności rządzącej elity,
podobnie jak referenda powszechne dostarczają najdobitniejszych uzasadnień dla
fundamentalnych decyzji. W demokracji wola większości, wyrażana w czasie wyborów, jest najważniejsza i musi być respektowana14. Problem pojawia się wraz ze
spostrzeżeniem, iż demokratyczna „większość” niekoniecznie stanowi większość
społeczeństwa. Jaki wpływ może mieć powyższe spostrzeżenie na przekonanie
o posiadaniu przez elitę demokratycznej, wyborczej legitymacji? Niech próba
odpowiedzi poprzedzona zostanie bliższym rozpoznaniem przedmiotu rozważań,
a więc zdefiniowaniem oraz scharakteryzowaniem legitymacji wyborczej.
Dyskurs na temat legitymacji politycznej oraz procesu jej zdobywania, czyli
legitymizacji, jest dość zawiły, czasami niespójny. Jednym z możliwych tego powodów jest brak konsekwencji w ustaleniu perspektywy rozważań. W zależności od
badacza zagadnienie legitymacji badane jest jako subiektywne: od strony rządzących bądź rządzonych; niekiedy badacze próbują rozważać legitymację polityczną
jako zjawisko zgoła obiektywne, odnosząc je np. do prawa naturalnego. Najczęściej
jednak powyższe perspektywy ulegają przemieszaniu. J. Gajda podjął próbę klasyfikacji sposobów rozumienia legitymacji, wyróżniając następujące jej koncepcje15:
1) koncepcja tradycyjna – prawomocność wynika z kondycji zewnętrznych
lub transcendentalnych;
2) koncepcja „demokratyczna”, oparta na teorii zgody – warunkiem prawomocności jest powszechne, świadome i aktywne uczestniczenie obywateli
w polityce, wyrażające aprobatę dla systemu politycznego;
13
Warto wspomnieć tu, że podstawowe cechy odróżniające koncepcje demokracji związane są
głównie z „traktowaniem i sposobem definiowania uczestnictwa obywateli w polityce” (M. Cześnik,
op.cit., s.14). Dla przykładu, stanowisko partycypacjonistyczne, czerpiąc zresztą z koncepcji klasycznej (greckiej), akcentuje potrzebę świadomego i aktywnego udziału ludu w polityce. Koncepcja
proceduralna natomiast nacisk kładzie na sam fakt funkcjonowania demokratycznych mechanizmów,
głównie wyborów.
14
Niniejsze rozważania mają charakter stricte teoretyczny. Nie uwzględniają pojawiających
się w praktyce politycznej odchyleń od standardów demokratycznych. Nadmienić jednak wypada,
iż wola większości bywa kwestionowana przez elity dzięki niej rządzące, podobnie jak podważane
bywają wyroki niezawisłych sądów.
15
J. Gajda, Proces legitymizacji władzy politycznej, w: Elementy teorii polityki, red. K. Opałek,
PWN, Warszawa 1989, s. 336-338.
Społeczno-polityczne znaczenie absencji wyborczej (na przykładzie Polski)
63
3) koncepcja przekonania – warunkiem prawomocności jest jedynie opinia
obywateli o jej zaistnieniu;
4) koncepcja behawioralna – prawomocność jest rezultatem pojawienia się
władzy. Niezależnie od jej źródeł władza jest prawomocna, jak długo opiera się próbom jej obalenia.
Podkreślić tu należy, że kluczowym dla niniejszych rozważań pojęciem jest
legitymizacja wyborcza, rozumiana jako proces wyrażania aprobaty, bazującej,
zgodnie z regułami demokracji, na instytucji wyborów. Dotyczy ona zasadniczo tych elementów porządku politycznego, które bezpośrednio umocowane są
w wyborach. Podstawowy problem związany z uzyskiwaniem legitymacji wyborczej dotyka samego jej źródła, dotyczy aprobaty dla przebiegu wyborów oraz ich
rezultatów. Jednym z ciekawszych zagadnień jest w tym kontekście wpływ na
legitymizację wyborczą niepełnego uczestnictwa elektoratu, znacznie obniżonej
frekwencji. Rozważmy, czy masowa rezygnacja z partycypacji wyborczej może
w widoczny sposób wpływać na aprobatę porządku politycznego, jeśli tak – to jaki
jest mechanizm tego oddziaływania.
Pomocnymi dla zrozumienia uprawnień demokratycznych biernych mas są
z pewnością wielowymiarowe koncepcje legitymacji. Zarówno David Easton,
jak i David Beetham wyróżnili trzy wymiary zjawiska. Easton rozpatrywał, według przedmiotu akceptacji (innymi słowy – motywu aprobaty), istnienie wymiarów: ideologicznego, strukturalnego oraz personalnego. W wymiarze ideologicznym akceptacji (bądź odrzuceniu) ulegają aksjonormatywne podwaliny systemu.
Wymiar strukturalny tworzą zasadniczo procedury i instytucje, czyli funkcjonalna
nadbudowa systemu. Trzeci motyw aprobaty dla systemu ma dość powierzchowny charakter, dotyczy bowiem akceptacji konkretnych osób, przedstawicieli elit
rządzących, nie zaś konstrukcji samego systemu. Powyższe motywy mogą występować osobno lub łącznie, dodatkowo zróżnicowane może być ich natężenie16.
Każdy z wymienionych wymiarów wiąże się z analizą wpływu, jaki może wywierać na nie niski poziom frekwencji.
Po pierwsze, niska frekwencja wyborcza może być powodem zakwestionowania demokratycznego charakteru wyborów. Abstrahując na razie od przyczyn
absencji, dokonanie wyboru przez mniejszość miast większości samo w sobie nie
odpowiada założeniu o władzy ludu. Konsekwencją tego może być, choć nie musi,
nieprawomocność mniejszościowego wyboru. Wiele zależy od powodów obniżenia frekwencji, przede wszystkim od tego, czy absencja jest zależna od elektoratu,
czy może jej źródeł należy poszukiwać poza nim. Dość istotnym zagadnieniem,
16
A. Antoszewski, Legitymizacja władzy, w: Leksykon politologii, red. A. Antoszewski, R. Herbut,
Wrocław 1996, za: L. Sobkowiak, Legitymizacja polityczna, w: Studia z teorii polityki, t. II, s. 156.
Koncepcja zaprezentowana została pierwotnie w publikacji D. Easton, A System Analysis of Political
Life, New York 1965.
64
Przemysław Kołodziejczyk
jakie pojawia się na tym etapie rozważań, jest pytanie o prawo do wstrzymania
się od głosu. Odpowiedzi, nawet w ramach liberalnych demokracji, są różne. We
Włoszech, przykładowo, brakuje takiego uprawnienia. Rezygnacja z głosowania
jest tam karana, choć niezbyt dotkliwie. Z kolei polscy wyborcy, poza prawem
wyboru, dysponują dziś także prawem do wstrzymania się od niego. Trudno orzec,
które z powyższych rozwiązań ma bardziej demokratyczny charakter, wymaga to
powrotu do założeń. Koncepcja, niedoskonałej przecież w sensie ideowym, demokracji proceduralnej nie stawia z pewnością tak trudnych do spełnienia warunków
jak udział wszystkich obywateli w głosowaniu. Wystarczy, jeśli wszyscy będą mieli
szansę, aby się wypowiedzieć. Jest też druga strona medalu. Nietrudno wszak wyobrazić sobie radykalniejszą wersję Dahlowskich postulatów dotyczących poliarchii, wśród których znalazłby się warunek totalnej partycypacji wyborczej, z obowiązkiem głosowania włącznie. W praktyce politycznej pojawia się dość rozsądny
kompromis, jakim jest ustalenie minimalnego poziomu frekwencji, niezbędnego
dla ważności wyboru. Idzie tu jednak o rozwiązanie natury prawnej, które nijak nie
musi przeszkadzać społeczeństwu w negowaniu legitymacji porządku wynikłego
z wyboru dokonanego przy niskiej frekwencji, choć z zachowaniem wymaganego
prawem progu. Sedno tkwi zatem w przekonaniu społeczeństwa o istocie demokracji i wynikających z niej warunkach legitymizacji wyborczej.
Po drugie, niska frekwencja może budzić wątpliwości w wymiarze strukturalnym. Idzie o sytuację, gdy system obarczany jest winą za utrudnienie dostępu
do urny wyborczej. Nawet jeśli społeczeństwo akceptuje decyzje mniejszości, to
przesłanki świadczące o obniżeniu frekwencji wskutek niewydolności systemu
wyborczego mogą (nawet powinny) prowadzić do jego negacji. Uzasadnieniem
jest niesprawiedliwość dysfunkcjonalnych wyborów, brak równości szans dla pojawiających się w nich opcji. Nie można bowiem zakładać, iż rozkład preferencji
w grupie, która nie głosowała z powodu utrudnień systemowych, jest identyczny
z preferencjami głosujących. Na różne utrudnienia głosowania szczególnie wrażliwe są poszczególne grupy społeczne, które zintegrowane są zwykle wokół danej
opcji wyboru bądź przynajmniej charakteryzują się specyficznym rozkładem preferencji. Przykładowo, choć skala problemu nie jest wielka, utrudnienia infrastrukturalne dotykają niepełnosprawnych. „Tylko co trzeci lokal wyborczy w Katowicach
może przyjąć wyborców na wózkach”17. Nie wydaje się, by w skali ogólnopolskiej
sytuacja niepełnosprawnych wyborców była diametralnie inna, natomiast z dużym
prawdopodobieństwem twierdzić można, iż rozkład preferencji wśród osób wyeliminowanych z głosowania przez infrastrukturę jest specyficzny. Zatem większa skala problemu wiązałaby się z możliwością uzyskania odmiennego wyniku
głosowania w przypadku, gdyby osoby te zagłosowały. Jeżeli tak, to konkluzją
17
A. Malinowska, Niepełnosprawni muszą szukać urny bez schodów, „Gazeta Wyborcza”
(Katowice), 01.10.2007.
Społeczno-polityczne znaczenie absencji wyborczej (na przykładzie Polski)
65
jest stwierdzenie, iż obiektywnie wybory mogą być legitymizowane w wymiarze
strukturalnym, jeżeli procedury i instytucje wyborcze nie powodują przymusowej
absencji grup wyborców, która może mieć znaczenie wyniku wyborów.
Po trzecie, elekcja osoby na stanowisko publiczne dokonana przy wyraźnie
niskiej frekwencji, niezależnie już od powodów jej obniżenia, może skutkować
osłabieniem autorytetu tej osoby. Szczególnie, jeżeli przeciwnicy takiej osoby
umiejętnie posłużą się rachunkiem i perswazją. Nic prostszego, jak posłużyć się
zarzutem, iż fakt osiągnięcia 54% głosów przy 40% frekwencji oznacza w rzeczywistości poparcie jedynie przez 21,6% elektoratu. Takie zarzuty zwykle mają
charakter manipulacji, jednak są w stanie przemówić do części elektoratu. Osoby
niegłosujące zwykle mają pewne preferencje polityczne, w związku z czym poparcie dla powyższej, przykładowej osoby może być znacznie wyższe niźli wynikające z rachunku aktywnych wyborców. Podobny problem odnieść można oczywiście
do partii i komitetów wyborczych. Dobrej ilustracji dostarczają tu K. Krawczyk
oraz K. Sterczyński, którzy przeanalizowali wyniki wyborów do sejmików województw z 2006 roku w związku z absencją wyborczą na poszczególnych obszarach. Uzyskane wyniki pozwoliły postawić tezę, że mobilizacja istotnie może
wpływać na wynik. Korelacje wyników i frekwencji na poszczególnych obszarach
kształtowały się dla kolejnych partii następująco: Samoobrona 0,21; LiD -0,35;
KPEiR -0,42; PiS 0,4; PO -0,31; PSL 0,62, LPR 0,618. Niekiedy uprawnione jest
więc kontestowanie legitymacji osoby (bądź grupy osób) wybranej przy niskiej frekwencji. Także i tu odpowiedź w dużej mierze zależna jest od powziętych założeń,
od przyjętego systemu wartości. Jeżeli więc nie sposób podać rzetelnej i naukowej
odpowiedzi na pytanie o legitymację personalną w przypadku wyborów o niskiej
frekwencji, to poprzestać należy na zasygnalizowaniu możliwych problemów z jej
zdobyciem i utrzymaniem w oczach społeczeństwa. Z pewnością niewiele osób
chętnych jest, by przekonanie o braku legitymacji okazywać zachowaniem, większość kontestatorów z pewnością rzecz przemilczy, przy czym w świetle prawa
wybór jest prawomocny. Takie ujęcie sprawy prowadzi do kolejnej, wielowymiarowej koncepcji legitymizacji, jaką zaproponował Dawid Beetham. Pominąwszy
głębsze rozważania o przedmiotowych aspektach legitymizacji, skupił się na możliwych poziomach jej istnienia. Wyróżnił trzy jej poziomy: reguł, przekonań i zachowań19. Warto pokrótce je omówić.
Poziom reguł zasadniczo koresponduje z wyróżnionymi przez Eastona wymiarami – ideologicznym oraz strukturalnym. In brevi, władza musi mieć umocowanie w prawie oraz podobnych, fundamentalnych dla danego społeczeństwa
normach, jeżeli ma aspirować do miana legitymizowanej przynajmniej na pierw18
K. Krawczyk, K. Sterczyński, Konsekwencje polityczne absencji wyborczej w wyborach do
sejmików województw w 2006 roku, w: Studia nad wyborami. Polska 2005–2006, red. J. Raciborski,
Wydawnictwo Naukowe Scholar, Warszawa 2008, s. 127.
19
D. Beetham, Legitymizacja władzy, w: Władza i społeczeństwo, s. 288-290.
66
Przemysław Kołodziejczyk
szym z poziomów. W praktyce demokratycznej oznacza to przede wszystkim
zgodny z prawem przebieg procedury elekcji oraz spełnienie innych warunków
stawianych przez prawo, a także przez pozostałe normy ważne dla społeczeństwa
– formalne czy nieformalne. Na poziomie reguł wysoka stopa absencji wyborczej
może skutkować brakiem legitymizacji wyniku wyborów w przypadkach przewidzianych prawem. Trudno dopatrywać się w Polsce pozaprawnych, acz ogólnych
reguł, które miałyby zastosowanie w powyższej sytuacji. Prawdopodobnym tego
powodem jest stan zaostrzonej walki o władzę, ograniczonej z konieczności jedynie normami prawnymi.
Na poziomie przekonań pojawiają się już problemy wynikające z subiektywnego oglądu rzeczywistości politycznej oraz włączenia do rozważań indywidualnie wyznawanych wartości. Co prawda, trudno o jednoznaczne określenie poziomu frekwencji, jaki postrzegany jest przez społeczeństwo za legitymizujący
wynik wyborów, jest bowiem rzeczą nieuniknioną znaczna rozbieżność zdań w tej
kwestii; można jednak założyć, iż wiele osób byłoby w stanie taki próg frekwencji
wskazać. Przekonania są raczej stałe w krótkim czasie, choć podlegają z pewnością
zmianom. Przykładowo, popularne stały się w Polsce przedwyborcze kampanie
mobilizacyjne, których głównym przesłaniem jest stwierdzenie, iż tylko głosujący
mają wpływ na politykę, zaś osoby rezygnujące z oddania głosu są najzwyczajniej pomijane. Innymi słowy, promowana jest wyborcza aktywność pod groźbą
utraty politycznej podmiotowości. Wynikiem tego są coraz częściej wyrażane opinie, wedle których rzeczywiście głosują tylko ci, którzy powinni, gdyż osoby niegłosujące nie interesują się polityką i dobrowolnie wyrzekają się wpływu na nią.
Podejście takie w oczywisty sposób wiąże się z orientacją proceduralną w myśli
demokratycznej i prowadzi zapewne do obniżenia progu frekwencji w świadomości wyborców. Same przekonania, o ile nie są manifestowane, nie mogą jednak ani
zachwiać legitymacją polityczną, ani systemu legitymizować. Niezbędna jest ich
manifestacja na poziomie zachowań.
Na poziomie zachowań wymaga się od społeczeństwa czynnej aprobaty dla
porządku politycznego, jeżeli ma być on legitymizowany, lub aktywności na rzecz
delegitymizacji w przypadku odwrotnym. Idzie zatem o działania i ceremonie,
wspominane przez Beethama, które interpretować można w kontekście aprobaty
bądź dezaprobaty dla systemu. Trudno o identyfikację zachowań o wydźwięku delegitymizującym akurat ze względu na niski poziom frekwencji, przy wykluczeniu
innych przesłanek. Czasami możliwa jest jednak analiza treści wyrażanych przy
okazji takich zachowań. Mogą się one pojawiać za sprawą politycznych demonstracji, mogą być rozpowszechniane poprzez media, mogą wreszcie pojawiać się
w publicznych dyskusjach.
Omawiane zagadnienie rodzi przede wszystkim pytania. W kwestii skutków,
jakie ma dla legitymizacji wyborów i kształtującego się dzięki nim porządku politycznego obniżona frekwencja, dość ciężko jest bowiem o jednoznaczne odpowie-
Społeczno-polityczne znaczenie absencji wyborczej (na przykładzie Polski)
67
dzi. Możliwe jest ich udzielanie tylko w związku z prawnymi konsekwencjami, co
nie budzi raczej wątpliwości. Poza prawem wiele zależy od powziętych założeń,
od systemu wartości i innych przesłanek o dość subiektywnym charakterze. Możliwym do zastosowania w tej sytuacji paliatywem jest udzielenie dwóch odpowiedzi opartych na skrajnie różnych założeniach.
Jedno stanowisko, nazwać je można dążącym do demokracji totalnej, wiąże
się z uznaniem konieczności zapewnienia możliwie najwyższej frekwencji, nawet
za cenę ograniczenia swobody osobistej (wolności „od”). Konsekwencją takiego
podejścia, będącego reminiscencją stanu rzeczy znanego ze starożytnej Grecji, jest
wątpliwa legitymizacja wyborów dokonanych przy niskiej frekwencji. Obecnie
to stanowisko nie jest nazbyt popularne. Nie wydaje się także rozwiązaniem korzystnym, jeżeli wziąć pod uwagę starożytne kryzysy, wynikłe z „hiperpolityzacji”
życia, prowadzącej do atrofii gospodarczej.
Stanowisko drugie, radykalnie odmienne, wiąże się z przytaczanym już rozumieniem demokracji przez elektorystów. Wychodząc z założenia, iż nie liczy się
kształt wyborów, ale sam fakt ich zaistnienia, dojść można do wniosku, że nieważne jest również, ile uprawnionych do głosowania osób odda głosy, jeżeli tylko frekwencja pozwoli na ogłoszenie wyniku obowiązującego w świetle prawa. Właśnie
to stanowisko, jak się wydaje, jest dziś dominującym w Polsce, choć w nieco złagodzonej wersji. Jednym z jego wyrazicieli w świecie nauki jest Paweł Kozłowski.
Stwierdza on, analizując problem absencji, że „polityką nie muszą interesować się
wszyscy […]. Brak ciągłego uczestnictwa w polityce, dystans w stosunku do niej
nie jest zatem wadą ani symptomem choroby, ale oznaką zdrowia”20. Wydaje się
rozsądną konkluzja wynikająca z tego podejścia – współczesna demokracja należy
do tych, którzy chcą w niej partycypować. Problem w tym, że niektóre osoby nie
głosują, gdyż napotykają na znaczne trudności w bezpośredniej drodze do urny
wyborczej. Inne z kolei nie akceptują zastanego systemu wyborczego czy pewnych jego elementów. Pora, by zająć się drugą z wymienionych grup, „milcząco”
wyrażającą swój sprzeciw.
2. Manifestacja sprzeciwu
Jednym z największych walorów współczesnej demokracji jest możliwość dokonywania wyboru. Zagregowane rezultaty wyborcze powinny odzwierciedlać preferencje społeczeństwa, kształtując wymiar personalny polityki – w przypadku
elekcji – bądź przyznając społeczeństwu możliwość zadecydowania o konkretnej
kwestii – w przypadku referendum. Praktyka wskazuje jednak, iż faktyczna możliwość wpływania na politykę poprzez wybory jest dość ograniczona. Dlatego też
wielu wyborców protestuje przeciw niedoskonałościom tej demokratycznej proce20
P. Kozłowski, Szukanie demokracji, Prószyński i S-ka, Warszawa 2001, s. 139.
68
Przemysław Kołodziejczyk
dury, nie biorąc w niej udziału. Nie tylko procedura bywa przedmiotem kontestacji
przez absencję, wymiar sprzeciwu może być znacznie szerszy.
Najpoważniejszą bodaj przesłanką odstąpienia od głosu celem wyrażenia
sprzeciwu jest negacja samych założeń demokracji. Wedle sondaży CBOS-u,
prowadzonych w latach 1992–2007, stale obecna jest w polskim społeczeństwie
grupa osób przekonanych o braku przewagi demokratycznej formy rządów nad innymi. Należy przy tym stwierdzić, iż opinia taka nie ma charakteru marginalnego,
bowiem w badanym okresie udział owej grupy w ogólnej liczbie badanych waha
się w przedziale od 11% do 19%21.
Kolejną, jak najbardziej racjonalną przesłanką absencji, jest wystąpienie
przeciw wyborom, co do których istnieje uzasadnione podejrzenie, iż mogą zostać sfałszowane. Podobna kwestia dotyczy wyborów pozornych, niespełniających
wymogu zróżnicowania proponowanych opcji. W tej grupie umieścić można także
wszelkie inne przesłanki, które wskazywałyby na fikcyjny charakter wyborów.
Sprzeciw może także dotyczyć reguł rywalizacji politycznej. Zwłaszcza gdy
zaostrzenie jej prowadzi do zwulgaryzowania i zakłamania polityki, gdy populizm i fabrykowanie sensacji stają się podstawowymi narzędziami walki o władzę. Trwała rywalizacja na poziomie podsłuchów i pomówień ogromnie utrudnia
zrozumienie polityki, zaś rzeczywiście istotne kwestie giną w natłoku afer. Taka
sytuacja prowadzi do zniechęcenia polityką kolejnej grupy wyborców, manifestujących przez absencję swoje rozczarowanie zepsuciem reguł gry.
Dezaprobata dla reguł rywalizacji wiąże się również z brakiem zaufania wobec polityków, czy tzw. „klasy politycznej”. Z różnych względów politycy nigdy
nie byli w Polsce grupą cieszącą się dużym zaufaniem społeczeństwa, obecnie
również dostarczają wielu powodów, by im nie ufać. Trudno wszak brać na siebie
odpowiedzialność za zachowanie kolejnych uczestników rozmaitych afer, korupcyjnych czy seksualnych, posłów podejmujących inicjatywy zupełnie nielicujące z godnością urzędu publicznego, przedstawicieli kompromitujących państwo
w jego granicach i poza granicami. Można zaryzykować twierdzenie, iż powtarzalność różnych afer z udziałem polityków prowadzi do generalizacji obaw i trwale
zmniejszonego zaufania dla całej grupy, zaś obietnice wyborcze dość powszechnie
przyjmowane są jedynie za element kampanii, niemający pokrycia w rzeczywistych działaniach. Dochodzi tu także kwestia ograniczonej odpowiedzialności osób
wybieranych w powszechnych wyborach za działania podejmowane w czasie sprawowania urzędu. Jedynym właściwie instrumentem kontroli są kolejne wybory.
Polityczna pamięć społeczeństwa nie należy jednak do długotrwałych, co znacznie
obniża skuteczność tego instrumentu. Kolejna zatem grupa milcząco wyraża sprzeciw wobec porządku politycznego, w którym do władzy regularnie dochodzą osoby
nadużywające zaufania, a których nie sposób ze sprawowanej władzy rozliczyć.
21
http://www.cbos.pl/SPISKOM.POL/2007/K_085_07.PDF, 13.10.2007.
Społeczno-polityczne znaczenie absencji wyborczej (na przykładzie Polski)
69
Niektórych wyborców zniechęca zapewne sama ordynacja wyborcza, która
może być uważana za niesprawiedliwą. Przykładowo, nie wszyscy są skłonni zrezygnować z opcji najbardziej preferowanej, jeśli ta nie ma szans na zdobycie istotnego wyniku, na rzecz drugiej czy kolejnej preferencji. Rezygnują zatem z partycypacji radykalni zwolennicy opcji o marginalnym poparciu, niekiedy nazywając
tę absencję protestem przeciw niesprawiedliwej ordynacji, przeciwko klauzulom
zaporowym. Inni natomiast dopominają się zmian w ordynacji wyborczej, wprowadzenia głosu negatywnego, jako że wśród możliwych do wyboru opcji nie odnajdują takiej, którą chcieliby poprzeć. Wezwania do wprowadzenia możliwości
oddania głosu negatywnego nie są jednak nazbyt popularne, publikowane są zwykle
w Internecie lub prasie o niszowym charakterze. Argumentacja bywa tu rozbieżna,
począwszy od perspektywy zwiększenia realnych możliwości kontroli polityków,
co jest w gruncie rzeczy wysoce wątpliwym rozwiązaniem, po niekwestionowaną
korzyść moralną wyborcy, który w sytuacji braku opcji wartej jego głosu mógłby wyrazić opinię negatywną. „Moralnymi zwycięzcami stałaby się duża część
wyborców, zmuszana wcześniej do wybierania mniejszego zła, także tych, którzy
nie brali udziału w wyborach, nie zgodziwszy się na branie odpowiedzialności za
popieranie kogoś tylko ze względu na domniemaną najmniejszą szkodliwość ze
wszystkich kandydatów. Wprowadzenie głosów ujemnych uwolniłoby także demokrację od dyktatury sondaży preferencji wyborczych, ponieważ prognozowanie
wyników wyborczych stałoby się dużo trudniejsze”22 – argumentuje anonimowy
blogger o pseudonimie Trystero.
Podobnie w przypadku referendów, pewne grupy rezygnują z głosu, posiłkując się argumentem, iż liczba dostępnych opcji wyboru jest zbyt mała. Rzeczywiście, grono niegłosujących mogłoby udać się do urny, jeżeliby zaproponowano
dodatkowe opcje, jednak część z pewnością wymagałaby dalszych modyfikacji,
co sprowadzałoby cały proces do absurdu. Nie sposób wszak przyznać każdemu
z osobna prawa do modyfikacji propozycji poddawanych pod referendum, prowadziłoby to do rychłego paraliżu ustrojowego. W istocie więc tłumaczenie takie jest
wątpliwe. Bezzasadne jest przytaczanie jeszcze bardziej absurdalnych argumentów na rzecz bojkotu wyborów.
Podsumowując, racjonalnymi przedmiotami protestu wyrażanego poprzez absencję wyborczą mogą być:
– sam ustrój demokratyczny,
– fikcja wyborcza,
– reguły rywalizacji politycznej,
– tzw. „klasa polityczna”,
– ordynacja wyborcza,
– brak możliwości wyboru preferowanej opcji.
22
http://trystero.salon24.pl/37099,index.html, 14.10.2007.
70
Przemysław Kołodziejczyk
Bojkot wyborów, niekoniecznie ze względu na wybrane, racjonalne przesłanki, jest jednym ze stałych instrumentów protestu grup marginalnych i programowo
antysystemowych. W poszukiwaniu czynników uzasadniających brak własnych
sukcesów, a przy okazji atakując podwaliny zastanego systemu, posuwają się także do krytyki procedury wyborów i wzywają do jej bojkotu. W przeświadczeniu
o szerokiej skali manipulacji wyborczych, zarówno tych bardziej wyrafinowanych
– manipulacja ordynacją i gerrymandering, jak i najprostszych – podmiana głosów,
zastanawiają się internauci skupieni wokół Ośrodka Racjonalistyczno-Sceptycznego im. de Voltaire’a, czy skuteczniejszy jest protest przez absencję, czy może przez
oddanie głosu nieważnego23. Hasłem, „Gdyby wybory coś zmieniały, już dawno
byłyby zakazane”24, wita strona internetowa Federacji Anarchistycznej, na której
odnaleźć można dziesięć, niekoniecznie adekwatnych i wiarygodnych, argumentów przeciw partycypacji wyborczej. Również prawicowe środowiska bywają zainteresowane bojkotem wyborów, czego przykładem jest artykuł Marii Kominek,
przedstawicielki „Internetowej Gazety Katolików”, opublikowany 18.09.2007
roku na tym portalu25. Przewodnią jego myślą jest stwierdzenie, iż bojkot jest niezbędny do „otrzeźwienia antynarodowych partii” – za przykłady podaje PiS i PO.
Niezrozumiałe wydaje się jednak, dlaczegóż miast wezwania do głosowania na
LPR, która wydaje się partią bliską światopoglądowo autorce, stawiana jest sprawa
bojkotu wyborów. Ów fenomen wyjaśnia wizyta na jednej ze stron rekomendowanych przez autorkę, na której odnaleźć można artykuł Mirosława Dakowskiego
z dn. 03.09.2007 roku, w którym zawarta została konkluzja, iż nie warto głosować
na żadną partię, bowiem każda jest zdominowana przez „agentów” lub „żydokomunę”26. Dalsze poszukiwania grup współcześnie nawołujących do wyrażania protestu wyborczego poprzez absencję prowadzą do coraz to bardziej absurdalnych
uzasadnień, wydaje się więc rozsądnym ich zaprzestać.
Absencja wyborcza nie wydaje się w dzisiejszej Polsce skutecznym instrumentem sprzeciwu. Jednostce oferuje li tylko poczucie możliwości zamanifestowania
protestu. Dla grup dążących do bojkotu wyborów, najczęściej zresztą marginalnych,
demobilizacja zauważalnej liczby wyborców, obniżenie frekwencji do poziomu
zdolnego wstrząsnąć legitymacją systemu, jest obecnie zadaniem raczej nieosiągalnym. Tym bardziej że miast systemowej refleksji obniżona frekwencja wywołuje
zwykle dyskusję nad społeczną apatią i kryzysem poczucia obywatelskiego obowiązku. Efekt może być więc odwrotny od zamierzonego. Jak do tej pory system
funkcjonuje, mimo dość niskiej frekwencji. Zasadną wydaje się więc analiza zależności pomiędzy absencją wyborczą a stabilnością systemu politycznego.
23
http://www.racjonalista.pl, 14.10.2007.
http://www.bojkot-wyborow.org/artykuly.php?art=50, 14.10.2007.
25
http://www.krajski.com/812mkbojkot.html.
26
http://www.dakowski.pl/, 14.10.2007.
24
Społeczno-polityczne znaczenie absencji wyborczej (na przykładzie Polski)
71
3. Absencja wyborcza a stabilność systemu politycznego
W myśl klasycznego założenia ogólnej teorii systemów każdy system jest całością złożoną z elementów pozostających w stanie interakcji, powiązanych ze
sobą w sposób pośredni lub bezpośredni27. Podobnie można również postrzegać
system polityczny. Jednak na powyższej, klasycznej prawidłowości, kończy się
zasadniczo zgodność w jego postrzeganiu przez politologów. Już na etapie identyfikacji elementów systemu politycznego różnice są na tyle znaczące, by możliwe
było wyodrębnienie przynajmniej trzech orientacji badawczych: instytucjonalnej,
strukturalno-funkcjonalnej oraz systemowej28.
Instytucjonalne podejście, jak nazwa wskazuje, wiąże się z przyjęciem za
główne elementy systemu politycznego instytucji i norm społecznych, a w konsekwencji osób, grup i organizacji, jako podmiotów tworzących instytucje i wpływających na normy społeczne.
W myśl podejścia strukturalno-funkcjonalnego system polityczny jest swoistym procesem, kształtowanym przez takie elementy strukturalne, jak: „role, działania, wzajemne oddziaływanie, sposoby i wzorce zachowania jednostek i innych
podmiotów stosunków społecznych”29. Podejście systemowe, pokrótce, polega na
dostrzeżeniu cybernetycznych prawidłowości w funkcjonowaniu systemu politycznego. Pozwala na przyrównanie systemu politycznego do „czarnej skrzynki”,
będącej metaforą wewnątrzsystemowej konwersji bodźców, napływających z otoczenia poprzez wejścia do systemu, na reakcje wychodzące z niego. W ostatnim
ujęciu zakłada się, iż źródłami napływających bodźców mogą być: społeczeństwa,
elity polityczne i otoczenie międzynarodowe. Reakcje wychodzące z systemu mogą
natomiast przyjmować postać ekstrakcji, regulacji, dystrybucji bądź symboli30.
Najkorzystniejszą, z punktu widzenia niniejszych rozważań, wydaje się perspektywa strukturalno-proceduralna. Wynika to m.in. z zarzutu niemożliwości
precyzyjnej demarkacji granic systemu politycznego, postawionego koncepcji
klasycznej. Zastanawiano się, czy wyborca jest uczestnikiem systemu, czy może
pozostaje poza nim. W myśl koncepcji strukturalno-proceduralnej „system polityczny stworzony jest z ról wypełnianych przez różne zawody, obywateli, wyborców […]”31. Jest więc oczywistym, iż koncepcja reprezentowana przez Almonda
27
A. Antoszewski, System polityczny jako kategoria analizy politologicznej, w: Studia z teorii
polityki, t. I, s. 75.
28
K.A. Wojtaszczyk, Systemy polityczne, w: Wprowadzenie do nauki o państwie i polityce,
s. 359, 360.
29
Ibidem.
30
Ibidem.
31
G.A. Almond, Development Approach to Political Systems, „World Politics” 1965, nr 2,
s. 188, za: ibidem.
72
Przemysław Kołodziejczyk
pozwala na umieszczenie wyborcy wewnątrz systemu politycznego w takim zakresie, w jakim jednostka wypełnia przynależną jej funkcję wyborczą. Idąc dalej,
M. Crozier i E. Friedberg zarzucają ujęciu cybernetycznemu, iż obarczone jest wizją systemu centralnie sterowanego, reagującego na bodźce w sposób bezpośredni,
co nie przystaje do realiów systemu politycznego. Ujęcie strukturalno-proceduralne wydaje się odporne na te zarzuty, bowiem przyjmuje wielopłaszczyznowość
systemu politycznego, wynikającą z nakładania i przenikania się różnych ról politycznych, pełnionych przez różnorodne podmioty.
Bardzo istotną zaletą wybranego ujęcia jest możliwość postrzegania wyborcy
jako uczestnika systemu. Nie chodzi jednak o tworzenie fikcji – wyborca nie jest
bytem samodzielnym, ale opartym na osobie, podobnie jak podstawą elektoratu
jest społeczeństwo. Jednostka i społeczeństwo z kolei, jeżeli wyabstrahować je od
politycznych ról, nie są uczestnikami systemu politycznego, ale jego otoczeniem.
Dopiero przyjęcie takowych ról, przykładowo – transformacja jednostki w wyborcę czy społeczeństwa w elektorat – tworzy pomost między nimi a systemem politycznym. System wyborczy, biorąc pod uwagę pełnione przezeń funkcje, można
nazwać granicznym i jednocześnie kluczowym podsystemem demokracji, dzięki
niemu następuje bowiem wzmiankowana wyżej transformacja, ale także dzięki
niemu interesy społeczeństwa wyrażane są w formie naturalnej dla demokratycznego systemu.
Podstawowym celem demokracji, jak i każdego innego systemu, jest przetrwanie.
W myśl klasycznej teorii systemów wyrazem tego jest dążenie, poprzez samoregulację, do homeostazy, czyli stanu równowagi wewnątrzsystemowej, ale
również równowagi w stosunkach z otoczeniem32. Koncepcja homeostazy systemu
politycznego wywołuje jednak pewne kontrowersje, głównie ze względu na użycie w niej niezbyt jasnego i raczej niewymiernego pojęcia równowagi. W ramach
konstruktywnej krytyki zaproponowano wprowadzenie na miejsce homeostazy
pojęcia stabilności systemu.
Najogólniej rzecz ujmując, system jest stabilny dopóty, dopóki realizuje swe
podstawowe funkcje, adaptując się dla ich zachowania nawet w przypadku zdarzeń niespodziewanych i utrzymując sprzężenie zwrotne z otoczeniem. Przeniesienie kategorii stabilności na grunt systemu politycznego zaowocowało powstaniem
dość zróżnicowanych koncepcji. W dość prosty sposób rzecz ujął P. Braud, twierdząc, iż „system polityczny może przetrwać jedynie na skutek obawy, którą wywołuje, oraz dzięki akceptacji, którą potrafi uzyskać”33. Zdaniem Seymoura Martina
Lipseta miarę stabilności systemu politycznego tworzą: jego sprawność, poziom
32
A. Antoszewski, System polityczny jako kategoria analizy politologicznej, w: Studia z teorii
polityki, t. I, s. 83.
33
P. Braud, Rozkosze demokracji, Warszawa 1995, s. 9, za: L. Sobkowiak, Legitymizacja polityczna, w: Studia z teorii polityki, t. II, s. 150.
Społeczno-polityczne znaczenie absencji wyborczej (na przykładzie Polski)
73
rozwoju gospodarczego oraz legitymacja34. Odnośnie do stabilności demokracji
uznaje się natomiast, iż wyraża się ona „zdolnością do utrzymania demokratycznego systemu politycznego, porządku obywatelskiego, legitymacji i efektywności”35.
Takie ujęcie problemu pozwala na analizę poszczególnych składowych zjawiska,
które zdają się bardziej wymierne aniżeli homeostaza. Możliwe jest więc, tu przynajmniej teoretyczne, rozważenie wpływu obniżonej frekwencji wyborczej na kolejne aspekty stabilności demokracji.
Zdolność pierwsza, dotycząca zapewnienia trwania demokratycznego ładu,
rozumiana może być po rozwinięciu jako „instytucjonalizacja praw i obowiązków
i mechanizmów gwarantujących polityczny wpływ obywateli”36. W tym aspekcie
do zachwiania stabilności demokracji mogą prowadzić wszelkie niedoskonałości
systemu, skutkujące niemożnością partycypacji w wyborach osób uprawnionych
i skłonnych w nich uczestniczyć. Jeżeli więc stanowione prawo, wbrew zinstytucjonalizowanym wcześniej zasadom demokratycznym i w oparciu o niedemokratyczne przesłanki, utrudnia bądź uniemożliwia pewnym osobom czy grupom
równoprawne uczestniczenie w wyborach, to stawia ono pod znakiem zapytania
stabilność systemu demokratycznego. Podobnie w przypadku mechanizmów wyborczych, których niewydolność, mimo wszelakich instytucjonalnych i prawnych
gwarancji, może części elektoratu utrudnić bądź uniemożliwić partycypację w wyborach. Dość wyrazistym przykładem dysfunkcjonalnego mechanizmu głosowania
była sytuacja zaistniała w Polsce w czasie wyborów parlamentarnych 21 października 2007, kiedy to w kilku lokalach wyborczych zabrakło kart do głosowania, na
dowiezienie których wyborcy musieli czekać nawet do dwóch godzin. Mimo iż
w świetle prawa przedłużenie wyborów ze względów logistycznych jest dopuszczalne, to przecież dość wysokie jest prawdopodobieństwo rezygnacji z głosowania części osób, które musiały oczekiwać na karty. Oczywiście we wspomnianych
wyborach skala zjawiska była niewielka i nie oznaczała rozchwiania demokracji
z powodu dysfunkcji mechanizmu wyborczego, jednak ilustruje tezę o możliwej
utracie stabilności systemu demokratycznego w przypadku problemów z podstawami funkcjonowania mechanizmu wyborczego na szerszą skalę.
Drugi aspekt stabilności demokracji, jakim jest zdolność do utrzymania porządku obywatelskiego, wyraża się m.in. trwałością zachowań wyborczych37. Za
stabilną demokrację uznać można więc system, w którym relatywnie stały jest
34
S.M. Lipset, Homo politicus. Społeczne..., rozdz. 3, za: L. Sobkowiak, Legitymizacja
polityczna, w: Studia z teorii polityki, t. II, s. 150.
35
A. Lijphart, Democracy in Plural Societies: Comparative Exploration, Yale University Press,
New Haven 1977, s. 4, za: A. Antoszewski, System polityczny jako kategoria analizy politologicznej,
w: Studia z teorii polityki, t. I, s. 83.
36
J. Lane, S. Ersson, Politics and Society in Western Europe, Sage, London 1987, rozdz. IX,
za: ibidem.
37
Ibidem.
74
Przemysław Kołodziejczyk
poziom frekwencji, ale także preferencje wyrażane w czasie kolejnych wyborów
nie podlegają radykalnym zmianom. W polskich warunkach okresu potransformacyjnego dominuje raczej zmienność zachowań wyborczych w aspekcie preferencji
– mówi się wręcz o „sinusoidzie poparcia”. Jak zauważa Radosław Markowski,
„nasze wskaźniki «globalnej» chwiejności zbliżają się [...] do najbardziej niestabilnych systemów Ameryki Łacińskiej, okresu postautorytarnego”38. Kolejne
wybory parlamentarne tezę Markowskiego potwierdzają. Jednakże samo zjawisko partycypacji w wyborach, jeśli wierzyć deklaracjom respondentów PGSW,
cechuje względna trwałość39. Empiryczne dane, dotyczące trwałości partycypacji wyborczej w latach 1989–1997, przedstawia tabela 5. Istnienie zauważalnego
podziału na obywateli często partycypujących w wyborach i zwykle unikających
uczestniczenia świadczy o stabilizacji systemu demokratycznego przynajmniej na
poziomie aktywnego elektoratu, który mimo chwiejnych preferencji partyjnych
tworzy dość spójny zbiór w ramach szeroko pojętego ludu. Nadmienić również
warto, iż powyższa obserwacja wpisuje się w rozważania o tym, że współczesna
demokracja należy do osób mogących i chcących ją kształtować, niekoniecznie
zaś do ogółu posiadających prawa obywatelskie.
Pozostałe dwa aspekty stabilności demokracji, a więc legitymizacja i efektywność, są prawdopodobnie powiązane relacją zależności. Pojęcie legitymizacji,
a także jej związki z absencją wyborczą, zostały już omówione. Pozostaje zatem,
jeszcze przed prezentacją wspomnianej relacji zależności, przybliżyć kwestię
efektywności systemu politycznego.
Tabela 1. Stabilność uczestnictwa wyborczego (współczynniki korelacji Persona
między uczestnictwem w kolejnych głosowaniach)
Zmienne
1989
1989
1990 1990
1991
– I tura – II tura
1,00
0,655
0,573
**
1,00
0,776
**
0,776
**
0,698
**
0,583
**
1990 – I tura 0,655
1990 – II tura 0,573
1991
0,721
1993
0,617
38
**
0,721
**
0,617
**
0,698
**
0,583
0,611
**
0,528
**
1,00
**
0,611
**
0,528
**
1,00
**
0,739
1995 1995 Referendum
– I tura – II tura konstytucyjne
1993
**
0,480
**
0,532
**
0,455
*
**
0,411
**
0,467
**
0,476
**
0,462
**
0,472
0,739 0,497
**
1,00
0,501
**
0,432
**
0,403
**
0,347
**
0,504
**
0,548
1997
**
0,388
**
**
0,367
**
0,362
**
0,457
**
0,462
**
**
**
**
R. Markowski, Polski system partyjny po wyborach 2001 roku, w: Przyszłość polskiej sceny
politycznej po wyborach 2001 roku, Instytut Spraw Publicznych, Warszawa 2002, s. 31.
39
M. Cześnik, Partycypacja wyborcza w Polsce 1991–2001, w: System partyjny i zachowania
wyborcze. Dekada polskich doświadczeń, red. R. Markowski, Instytut Studiów Politycznych PAN
– Fundacja im. Friedricha Eberta, Warszawa 2002, s. 53.
75
Społeczno-polityczne znaczenie absencji wyborczej (na przykładzie Polski)
**
0,532
**
0,467
**
0,403
**
0,367
1995 – I tura 0,480
1995 – II tura 0,411
Referendum 0,432
konstytucyjne
1997
*
**
0,388
**
0,455
**
0,476
**
0,347
**
0,362
**
0,497
**
0,501
**
0,462
**
0,472
**
0,504
**
0,548
**
0,457
**
0,462
**
1,00
**
0,683
**
0,417
**
0,375
**
0,434
**
0,434
**
0,437
0,437
1,00
**
**
0,375
0,417
**
0,683
**
1,00
**
0,486
**
**
0,486
**
**
1,00
p<0,05
p<0,01
Źródło: PGSW, za: M. Cześnik, Partycypacja wyborcza w Polsce 1991–2001, w: System partyjny i zachowania wyborcze. Dekada, s. 54.
W literaturze politologicznej obok terminu efektywności systemu stosowane są również, niekiedy zamiennie, pojęcia bliskoznaczne, jak skuteczność czy
sprawność systemu40. Biorąc pod uwagę dawno już przeprowadzoną demarkację
granic tych pojęć, wydawać by się mogło, iż ich zamienne stosowanie jest wynikiem pewnej niekonsekwencji41. Tymczasem próba odczytania intencji stosowania owych zamienników prowadzi do wniosku, że w idealnym kształcie czwarty
aspekt stabilności polega na połączeniu skuteczności, efektywności oraz sprawności systemu politycznego. Idzie więc o to, aby system nie tylko odznaczał się
wysokim odsetkiem realizacji stawianych mu celów, ale także korzystnym stosunkiem nakładów i korzyści wynikających z ich osiągnięcia, co składa się na
ogólnie pojętą wartość praktyczną jego funkcjonowania. Najczęściej analizowany
jest wymiar ekonomiczny sprawności systemu, co wcale nie zamyka drogi do szerszego jej pojmowania. Absencja wyborcza dwojako może zagrozić postrzeganej
sprawności demokracji. Po pierwsze, w określonych przypadkach może przełożyć
się na nieważność wyborów, utrudniając tym samym dany proces decyzyjny, jak
w przypadku referendum lokalnego42. Przykładowo, za nieważne ze względu na
frekwencję uznane zostało, dość kontrowersyjne zresztą, referendum z dn. 20 maja
2007 roku w sprawie przebiegu obwodnicy Augustowa przez dolinę rzeki Rospudy,
w którym udział wzięło 21,56% uprawnionych do głosowania. W takim wypadku absencja wyborcza nie tylko uniemożliwia podjęcie wiążącej decyzji w drodze
40
Zob. W. Sokół, Legitymizacja polityczna, w: Wprowadzenie do nauki o państwie i polityce,
s. 230-231.
41
Zob. T. Kotarbiński, Traktat o dobrej robocie, Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Wrocław
1969.
42
Referendum lokalne jest ważne, jeżeli wzięło w nim udział min. 30% uprawnionych, zaś
w przypadku referendum odwołującego organ samorządu terytorialnego pochodzący z wyborów
bezpośrednich – jeżeli wzięło w nim udział przynajmniej 60% liczby wcześniej biorących udział
w wyborze tego organu. (zob. ustawa z dn. 15 września 2000 r. o referendum lokalnym z późn. zm.,
Dz.U. nr 175, poz. 1457 z 2007 r.).
76
Przemysław Kołodziejczyk
wyborów, ale także skutkuje zmarnowaniem nakładów niezbędnych dla ich organizacji, czego następstwem jest spadek efektywności systemu demokratycznego,
obarczonego wysokim wskaźnikiem absencji. Dość wspomnieć, iż organizacja
wspomnianego, nieważnego referendum kosztowała 1,6 miliona złotych43.
Tabela 2. Relacja między sprawnością a legitymacją
Legitymacja
Skuteczność (sprawność)
niska
wysoka
Wysoka
stabilność
stabilność
Niska
niestabilność
stabilność
Źródło : W. Sokół, Legitymizacja polityczna, w: Wprowadzenie do nauki o państwie i polityce, s. 231.
Popularne dziś ujęcie wpływu na stabilność systemu dwóch zmiennych, legitymacji i sprawności (efektywności, skuteczności), zaproponowane zostało przez
S.M. Lipseta. Jego ilustrację graficzną przedstawiono powyżej na rysunku 3. Konsekwencją podejścia Lipseta jest uznanie, iż z jednej strony wysoki poziom legitymacji dostarcza „rezerwy rozszerzonego poparcia” mogącej w krótkim okresie
zniwelować wpływ obniżonej sprawności systemu, z drugiej zaś strony wysoka
sprawność funkcjonowania systemu może go legitymizować w oczach społeczeństwa (tzw. legitymacja pragmatyczna – „test osiągnięć”)44. Idzie więc o pewnego
rodzaju wymienność owych zmiennych względem stabilności demokracji, z przewagą po stronie legitymacji, bowiem jest ona dla stabilności niezbędna w dłuższym okresie, a przy tym uzyskana może być drogą usprawniania systemu. Nie
można więc zapominać o istnieniu specyficznych relacji zachodzących pomiędzy
owymi zmiennymi. „Zdaniem S. Finkela tezy, iż legitymacja i sprawność systemu
są względnie niezależne i że oceny sprawności mają niewielkie konsekwencje dla
legitymacji, są niesłuszne. Według niego skuteczność systemu wywiera wpływ
na legitymację, co też autor poświadcza stosownymi analizami empirycznymi”45.
Idąc tym tropem, sprawna organizacja wyborów, jak najbardziej ułatwiająca dostęp do urny szerokim rzeszom wyborców, a przy tym dająca poczucie doniosłości
głosowania, jest w stanie przekonać społeczeństwo do systemu o słabej legitymacji wyjściowej. Społeczeństwo wysoką frekwencją uprawomocni system i jego
43
1,6 mln zł za nieważne referendum, PAP-APTN, doi: 03.08.2007,
http://www.tvn24.pl/0,1516762,wiadomosc.html, doi: 02.11.2007.
44
W. Sokół, Legitymizacja polityczna, w: Wprowadzenie do nauki o państwie i polityce,
s. 230-231.
45
Ibidem.
Społeczno-polityczne znaczenie absencji wyborczej (na przykładzie Polski)
77
instytucje. To dość oczywiste stwierdzenie w kręgach doceniających Dahlowską
wizję poliarchii wykorzystane zostało również przez elity rządzące demokracjami
fasadowymi, nieznoszącymi przecież absencji. Wydaje się przy tym, że w kontekście absencji wyborczej istotnym jest wpływ legitymacji na sprawność demokracji. Przykładowo, brak akceptacji dla systemu przekładać się może na rezygnację
z partycypacji w nim, czyli m.in. absencję w wyborach, uznaną wcześniej za potencjalnie obniżającą sprawność demokracji. Jakkolwiek powyższa teza wydaje
się prawdopodobna, to jednak trudno o empiryczne jej potwierdzenie, przynajmniej ze względu na niejasne miary operacjonalizacji kategorii sprawności demokracji. Możliwe jest natomiast zbadanie odczuć społecznych co do podstawowego
przejawu demokracji, jakim są wybory, i powiązanie ich z partycypacją wyborczą
respondentów.
4. Wybory i absencja w oczach opinii publicznej
Bezpośrednia, nawet fragmentaryczna, analiza poglądów społeczeństwa polskiego na kwestię partycypacji i absencji wyborczej jest obecnie znacznie utrudniona z przyczyn tak prozaicznych jak brak regularnie prowadzonych sondaży, które
naświetlałyby ów problem. Wydaje się jednak, iż wiedza o nich byłaby bardzo
przydatna. Przyczyniłaby się do sformułowania opartej na danych empirycznych
odpowiedzi na pytanie o postrzeganą wagę frekwencji wyborczej dla legitymacji
wyników danych wyborów, a w dłuższym okresie także dla legitymacji systemu
demokratycznego. Z pewnością także byłaby użyteczna dla kampanii mobilizacyjnych, pozwalając na sformułowanie przekazu lepiej dopasowanego do poglądów
biernych wyborców na kwestię ich własnej absencji. Innymi słowy, rzuciłaby nowe
światło na motywację do głosowania. Idąc dalej, owa analiza pomogłaby zapewne
rozjaśnić, wzmiankowany już problem poczucia obywatelskiego obowiązku co do
partycypacji wyborczej, najbardziej zagadkowej kategorii, koncepcji racjonalnego
wyboru.
Pozostających dziś do dyspozycji zainteresowanych wyników sondaży dotyczących niniejszego tematu jest niestety niewiele. Nie cechuje ich ani regularność,
ani nawet stałość instytucji badawczej, wykonującej kolejne badania. Wydaje się
jednak, iż pośrednia analiza poglądów społeczeństwa na uczestnictwo wyborcze
może również być miarodajna, a przy tym zdobycie wiarygodnych materiałów do
jej dokonania niezbędnych nie nastręcza większych trudności. Koniecznym dla jej
dokonania jest jednak założenie, iż waga przywiązywana do wyborów jest wprost
proporcjonalna do afirmacji uczestnictwa wyborczego (i negatywnej oceny absencji). Oczywiście estymacja oparta na takim założeniu musi być obarczona ryzykiem pewnego błędu. Pierwej jednak przeanalizowane zostaną wyniki sondaży
bezpośrednich odczuć społecznych wobec niskiej frekwencji.
78
Przemysław Kołodziejczyk
Pierwsze po 1989 roku pytania o podstawy i znaczenie absencji wyborczej zadane zostały przez OBOP w 1991 roku w kontekście ówczesnych wyborów parlamentarnych. Jedno z nich powtórzone zostało przy okazji kolejnych wyborów tego
rodzaju, a więc w roku 1993. Poniższe tabele prezentują dokładną treść owych
pytań, a także rozkłady udzielanych odpowiedzi.
Tabela 3. Opinie o powodach absencji w wyborach parlamentarnych 1991 r.
Czy Pana(i) zdaniem ludzie nie
głosowali, ponieważ:
Odpowiedzi w procentach
powód istotny
powód nieistotny
trudno powiedzieć
Nie wierzą, że wybory mogą
przyczynić się do poprawy
sytuacji gospodarczej
81
12
7
Są zmęczeni polityką
75
15
10
Było zbyt dużo partii
70
22
8
Wybory prezydenckie
pokazały, że nie warto
głosować, ponieważ po
wyborach nie nastąpiły żadne
zmiany
62
26
12
Chcieli zaprotestować
przeciwko obecnej sytuacji
59
29
12
Wszyscy w gruncie rzeczy
mówili to samo, brakowało
prawdziwych różnic między
partiami
55
29
16
Wszystkie partie zajmują
się nie tym, co trzeba, co
naprawdę interesuje ludzi
55
30
15
Ludzie rozczarowali się
w ogóle do demokracji
55
30
15
Zbyt skomplikowana była
ordynacja wyborcza
49
38
13
Sposób prezentacji programów
wyborczych w telewizji był
nudny, nieprzekonywający
47
37
16
Była zła pogoda
5
88
7
Źródło: TNS OBOP, http://www.tns-global.pl, doi: 13.11.2007.
Większość proponowanych odpowiedzi na zaprezentowane w powyższej tabeli pytania odnosiła się do czynników sytuacyjnych, z których część była specyficzna w wyborach z 1991 r. Szczególnie warto zwrócić uwagę na dwie z możliwych odpowiedzi. Pierwsza, uzasadniająca absencję niewielkim wpływem
Społeczno-polityczne znaczenie absencji wyborczej (na przykładzie Polski)
79
wyników wyborów na kwestie gospodarcze, dla wielu będące przecież podstawowymi, zaznaczona została aż przez 81% respondentów. Zdaniem B. Roguskiej
w Polsce demokratyzacja postrzegana jest w nierozerwalnym związku z transformacją ekonomiczną, a w konsekwencji domniemywać można istnienie silnej korelacji pomiędzy ówczesnym stanem gospodarki a nastawieniem do partycypacji
wyborczej46. Wysoki odsetek odpowiedzi wskazujących powyższą opcję zdaje się
to potwierdzać.
Druga możliwość, jaką było uzasadnienie absencji rozczarowaniem ludzi demokracją, uznana została za istotną przez 55% ankietowanych. Zauważalny, po
przyjęciu proceduralnej koncepcji demokracji, dysonans przypomina tu o nadziejach, nie ograniczanych jedynie do wolnych wyborów, jakie żywili Polacy wobec transformacji ustrojowej. Demokracja utożsamiana była przez społeczeństwo,
i jest zapewne nadal, z czymś więcej aniżeli procedurą wyborczą.
Rozważając dane zawarte w tabeli 4 (poniżej), można zauważyć, iż w odczuciu społecznym absencja była (wysoce prawdopodobne, iż nadal jest) przede
wszystkim wyrazem obojętności dla polityki. Odsetek tak rozumujących respondentów był bardzo podobny w 1991 i 1993 roku. Przykuwa także uwagę istotny
spadek liczby uznających absencję za wyraz protestu oraz tych, którzy nie mieli
wyrobionego zdania w poruszonym temacie, przy jednoczesnym wzroście liczby
osób uważających, iż absencja wyborcza jest w demokracji rzeczą naturalną. Zdaje się, iż owe zmiany wyjaśniać można procesem adaptowania się, nastrojonego
nieco wcześniej antysystemowo, społeczeństwa do współczesnej demokracji i jej
wolności „od”.
Tabela 4. Opinie o znaczeniu absencji w wyborach parlamentarnych lat 1991
i 1993
Czy Pana(i) zdaniem niepójście do wyborów
[…] ze strony tych, którzy nie wzięli udziału
w głosowaniu, było wyrazem przede wszystkim:
1993
1991
Obojętności, apatii
39
37
Niczego szczególnego, tak już jest w demokracji,
że jedni głosują, a inni nie
26
18
Buntu, protestu
16
21
Nieodpowiedzialności
14
13
Brak opinii
5
11
Źródło: TNS OBOP, http://www.tns-global.pl, doi: 13.11.2007.
46
B. Roguska, Opinia publiczna o demokracji, w: Demokracja w Polsce 2005–2007, red.
L. Kolarska-Bobińska, J. Kucharczyk, J. Zbieranek, Wydawnictwo Fundacji Instytutu Spraw Publicznych, Warszawa 2007, s. 284-285.
80
Przemysław Kołodziejczyk
W latach 1991 i 1993 OBOP zadał jeszcze jedno pytanie, które w dość istotny
sposób związane było z absencją wyborczą, jako jedną z potencjalnie niepokojących cech dokonanych wtedy wyborów. Okazała się ona najbardziej zastanawiająca po obu elekcjach, choć w 1993 roku sama akceptacja dla dokonanych wtedy
wyborów była ponad dwukrotnie wyższa, zaś respondentów zaniepokojonych absencją było dwa razy mniej niż po poprzednich wyborach parlamentarnych47. Treść
pytania oraz rozkład odpowiedzi przedstawia poniższa tabela.
Tabela 5. Zaniepokojenie niską frekwencją w wyborach parlamentarnych lat 1991
i 1993
Czy Pana(ią) coś zaniepokoiło w wynikach
wyborów?
Dane w procentach
1991
1993
Nic mnie nie zaspokoiło w tych wyborach
22
49
Zbyt duża liczba osób, które nie wzięły udziału
w wyborach
40
20
Zbyt duża liczba głosów, jaką zdobyło określone
ugrupowanie
18
16
Zbyt duże rozproszenie głosów, brak wyraźnej
większości
31
9
Zbyt mała liczba głosów, jakie zdobyło określone
ugrupowanie
7
7
Brak zdania
9
9
Źródło: TNS OBOP, http://www.tns-global.pl, doi: 13.11.2007.
Kolejną kwestią godną zainteresowania jest związek partycypacji wyborczej
z oceną demokratycznej procedury. Zbadania jej w polskich realiach podjęli się,
w oparciu o badania CBOS z 1995 roku, M. Grabowska i T. Szawiel, proponując
47
Mimo braku analogicznych sondaży w dalszych latach autor wyraża przekonanie, że funkcja
obrazująca wagę przykładaną przez społeczeństwo do frekwencji wyborczej miała, przynajmniej do
wyborów z 2005 roku, charakter malejący. W 2005 roku dramatycznie niska frekwencja (wraz z jej
skutkami) zwróciła zapewne uwagę społeczeństwa, a także przyczyniła się do mobilizacji w 2007 roku
tej części elektoratu, która nie miała po 2005 preferowanej reprezentacji z powodu swojej wyborczej
bierności. Przekonanie to nie dotyczy referendów, jako że niepokoje związane z absencją mogą być
w ich przypadku znacznie większe, ze względu na uzależnienie ważności wyników od frekwencji.
81
Społeczno-polityczne znaczenie absencji wyborczej (na przykładzie Polski)
zestawienie indeksu partycypacji wyborczej (dalej: IPW)48 z indeksem nastawienia prowyborczego (INP)49. Rezultaty ich wysiłków przedstawia poniższa tabela.
Tabela 6. Indeks partycypacji wyborczej a indeks nastawienia prowyborczego
(w %)
Wartość indeksu nastawienia
prowyborczego
Wartość indeksu partycypacji wyborczej
0
1
2
3
4
5
Ogółem
0
42
21
18
3
7
10
6
1
26
15
11
22
10
17
8
2
15
12
15
12
17
29
12
3
13
10
21
12
17
28
16
4
6
16
11
16
16
36
17
5
3
9
11
17
16
45
15
6
2
3
13
17
16
51
17
7
1
3
7
10
17
63
9
Ogółem
10
10
13
14
15
37
–
Źródło: M. Grabińska, T. Szawiel, op.cit., s.110.
Z pewnością nie jest zaskoczeniem fakt zauważalnego związku pomiędzy słabą oceną wyborów i rezygnacją z uczestniczenia w nich, który ilustruje powyżej
skupienie wysokich wartości w lewym górnym rogu tabeli, zajmowanym zapewne
przez osoby konsekwentnie kontestujące. Ciekawi jednak fakt, iż po osiągnięciu
minimum (IPW(3) x INP(0) = 3) funkcja liczby owych kontestatorów podnosi się
wraz ze wzrostem wartości IPW. Być może prawy górny róg tabeli oddaje opinie
osób niezadowolonych z systemu, jednak niechcących stracić szansy wpływania na
politykę, nawet jeżeli miernie ją oceniają. Z kolei suma liczebności w kolumnach
IPW(i>3), wynosząca aż 52%, jest następnym już potwierdzeniem tezy o relatywnej stałości zbioru aktywnych wyborców. Idąc dalej, jest rzeczą spodziewaną, iż
przychylniejsze spojrzenie na wybory koreluje z częstszym w nich uczestnictwem,
48
Indeks partycypacji wyborczej zbudowany został przez przyporządkowanie liczby respondentów punktom, które przyznawane były za uczestnictwo w wyborach od 1989 roku do 1993 roku oraz
za deklarację partycypacji w nadchodzących wtedy wyborach prezydenckich roku 1995. Możliwa do
uzyskania punktacja zawierała się więc w przedziale od 0 do 5.
49
Indeks nastawienia prowyborczego obliczony został przez przyporządkowanie liczby respondentów punktom, które przyznawane im były każdorazowo za wybór pozytywnego lub odrzucenie
negatywnego stwierdzenia odnośnie do elekcji parlamentarnych, spośród siedmiu sentencji. Możliwa
do uzyskania punktacja zawierała się w przedziale od 0 do 7.
82
Przemysław Kołodziejczyk
co dla wartości INP(i >4) widać dość wyraźnie. Warto jednak zastanowić się nad
respondentami, których ocena wyborów jest niska bądź średnia, o czym świadczy
INP(0<i<5), oni bowiem stanowią aż 45% próby, a przy tym rozkład ich liczebności względem IPW nie tworzy regularnej funkcji, ale cechuje się chaotycznością. Mniemać można, iż niemal połowa społeczeństwa, którą reprezentują, swoją
partycypację wyborczą uzależnia od przesłanek sytuacyjnych, np. poddając się
przedwyborczym nastrojom czy dramaturgii ostrej kampanii wyborczej, jednak
raczej niezależnie od oceny samej procedury wyborczej. Jeżeli prawdą jest, że
decyzje o partycypacji tak znacznej części społeczeństwa są podatne na bieżące
bodźce, zaś osoby zdecydowanie niechętne wyborom stanowią margines (INP(1)
= 6%), to możliwe jest również wywieranie na społeczeństwo takiego wpływu,
by absencja wyborcza była rzeczywiście zjawiskiem marginalnym. Istnieją wszak
podmioty, którym zależy na takim stanie rzeczy. Warto, w kontekście nastawienia
do wyborów, wspomnieć o wysokim, w latach 1992–2007 oscylującym w granicach 38%–50%, odsetku respondentów CBOS wyrażających opinię, że w gruncie
rzeczy nie ma dla nich znaczenia, czy rządy są demokratyczne, czy nie50.
Raczej się
zgadzam
Raczej się nie
zgadzam
Zdecydowanie
się nie zgadzam
Trudno
powiedzieć
W Polsce podczas wyborów
głosujący mają szansę dokonania
rzeczywistego wyboru:
Zdecydowanie
się zgadzam
Tabela 7. Znaczenie wyborów w opinii społeczeństwa w 1995 roku
28,4
44,3
13,3
4,1
9,6
Źródło: CBOS, za: K. Korzeniowski, O psychospołecznych uwarunkowaniach zachowań wyborczych, w: Prognozy i wybory. Polska demokracja ‘95, s. 136.
Tabela 8. Znaczenie wyborów w opinii społeczeństwa w latach 1997 i 2001
Czy uważa Pan(i), że pójście
na wybory jest ważne czy też
nieważne dla funkcjonowania
demokracji w Polsce?
Wskazania respondentów według terminów badań
VIII 1997
VIII 2001
Bardzo ważne
35
30
Ważne
50
49
Mało ważne
7
12
Zupełnie nieważne
2
4
Trudno powiedzieć
6
5
Źródło: CBOS, www.cbos.pl, doi: 12.11.2007.
50
B. Roguska, op.cit., s. 269.
Społeczno-polityczne znaczenie absencji wyborczej (na przykładzie Polski)
83
Podsumowując, uznać należy, że niski poziom frekwencji wyborczej na wiele sposobów destabilizować może system demokratyczny. Społeczeństwo polskie
w swej znakomitej większości, jak wskazują wyniki badań CBOS (tabele 7 i 8),
zdaje sobie sprawę z wagi głosowań powszechnych. Zadziwia zatem obserwowana w Polsce skala rezygnacji z prawa stanowienia o losach państwa. Podejmuje
się wiele prób wyjaśnienia owego zjawiska. Jednym z ciekawszych pomysłów jest
wykorzystanie teorii wpływu społecznego, zdaniem K. Skarżyńskiej wiele wyjaśniającej w polskich realiach51. W oparciu o nią sądzić można, że bardzo silny
wpływ na uczestniczenie Polaków w głosowaniach wywierają postawy i opinie
sąsiadów, krewnych, znajomych, ale głównie liderów opinii publicznej, również
lokalnych, i ogólnie pojętego grona osób wpływowych. Wskazywać może to
wartościowy w polskich warunkach sposób mobilizowania obywateli do uczestniczenia w wyborach. Zaprezentowane rozważania winny być przyczynkiem do
zainteresowania zagadnieniami non-voters, którzy stanowiąc coraz większą grupę,
wywierają swoją biernością nad urną coraz większy wpływ na politykę.
Literatura
1,6 mln zł za nieważne referendum, PAP-APTN 03.08.2007, http://www.tvn24.pl/0,1516762,
doi: 02.11.2007.
Almond G.A., Development Approach to Political Systems, „World Politics” 1965, nr 2.
Almond G.A., Verba S., Problem kultury politycznej, w: Władza i społeczeństwo. Antologia
tekstów z zakresu socjologii polityki, wybór i oprac. J. Szczupaczyński, Wydawnictwo
Naukowe Scholar, Warszawa 1995.
Almond G.A., Verba S., The Civic Culture. Political Attitudes and Democracy in Five
Nations, Sage 1989, s. 13 [wersja elektroniczna: http://books.google.pl/books?id=J93o05MH3v8C, doi: 26.05.2009, tłum. własne].
Antoszewski A., Legitymizacja władzy, w: Leksykon politologii, red. A. Antoszewski,
R. Herbut, Wrocław 1996, za: L. Sobkowiak, Legitymizacja polityczna, w: Studia
z teorii polityki, red. A. Czajowski, L. Sobkowiak, t. II, Wydawnictwo Uniwersytetu
Wrocławskiego, Wrocław 2000.
Antoszewski A., System polityczny jako kategoria analizy politologicznej, w: Studia z teorii polityki, red. A. Czajowski, L. Sobkowiak, t. I, Wydawnictwo Uniwersytetu Wrocławskiego, Wrocław 2000.
Antoszewski A., System polityczny jako kategoria analizy politologicznej, w: Studia z teorii polityki, red. A. Czajowski, L. Sobkowiak, t. I, Wydawnictwo Uniwersytetu Wrocławskiego, Wrocław 2000.
51
K. Skarżyńska, Człowiek a polityka, Wydawnictwo Naukowe Scholar, Warszawa 2005,
s. 207. Teorię wpływu społecznego, jak podaje autorka, zaproponowana została do analizy uczestnictwa wyborczego w publikacji S. Harkins, B. Latane, Population and Political Participation: A Social
Impact Analysis of Voters Responsibility, Group Dynamice: Theory, Research and Practice, nr 3,
s. 192-207.
84
Przemysław Kołodziejczyk
Beetham D., Legitymizacja władzy, w: Władza i społeczeństwo. Antologia tekstów z zakresu socjologii polityki, wybór i oprac. J. Szczupaczyński, Warszawa 1995.
Braud P., Rozkosze demokracji, Warszawa 1995, s. 9, za: L. Sobkowiak, Legitymizacja
polityczna, w: Studia z teorii polityki, red. A. Czajowski, L. Sobkowiak, t. II, Wydawnictwo Uniwersytetu Wrocławskiego, Wrocław 2000.
Cześnik M., Partycypacja wyborcza w Polsce 1991–2001, w: System partyjny i zachowania wyborcze. Dekada polskich doświadczeń, red. R. Markowski, Instytut Studiów
Politycznych PAN – Fundacja im. Friedricha Eberta, Warszawa 2002.
Cześnik M., Partycypacja wyborcza w Polsce. Perspektywa porównawcza, Wydawnictwo
Naukowe Scholar, Warszawa 2007.
Dziubka K., Społeczeństwo obywatelskie: wybrane aspekty ewolucji pojęcia, w: Studia
z teori polityki, red. A. Czajowski, L. Sobkowiak, Wydawnictwo Uniwersytetu Wrocławskiego, Wrocław 2000.
Gajda J., Proces legitymizacji władzy politycznej, w: Elementy teorii polityki, red. K. Opałek, PWN, Warszawa 1989.
http://trystero.salon24.pl/37099,index.html (14.10.2007).
http://www.bojkot-wyborow.org/artykuly.php?art=50 (14.10.2007).
http://www.cbos.pl/SPISKOM.POL/2007/K_085_07.PDF (13.10.2007).
http://www.dakowski.pl/ (14.10.2007).
http://www.krajski.com/812mkbojkot.html.
http://www.racjonalista.pl (14.10.2007).
Kędzia Z., Burżuazyjna koncepcja praw człowieka, Ossolineum, Warszawa–Wrocław
1980, za: K. Dziubka, Inkluzja polityczna jako wartość demokratyczna, w: Studia
z teorii polityki, red. A. Czajowski, L. Sobkowiak, t. III, Wydawnictwo Uniwersytetu
Wrocławskiego, Wrocław 2000.
Kozłowski P., Szukanie demokracji, Prószyński i S-ka, Warszawa 2001.
Krawczyk K., Sterczyński K., Konsekwencje polityczne absencji wyborczej w wyborach do
sejmików województw w 2006 roku, w: Studia nad wyborami. Polska 2005–2006, red.
J. Raciborski, Wydawnictwo Naukowe Scholar, Warszawa 2008.
Lane J., Ersson S., Politics and Society in Western Europe, Sage, London 1987, rozdz. IX.
Lijphart A., Democracy in Plural Societies: Comparative Exploration, Yale University
Press, New Haven 1977, s. 4, za: A. Antoszewski, System polityczny jako kategoria
analizy politologicznej, w: Studia z teorii polityki, red. A. Czajkowski, L. Sobkowiak,
t. I, Wydawnictwo Uniwersytetu Wrocławskiego, Wrocław 2000.
Lipset S.M., Homo politicus. Społeczne..., op.cit., rozdz. 3, za: L. Sobkowiak, Legitymizacja polityczna, w: Studia z teorii polityki, red. A. Czajowski, L. Sobkowiak, t. II,
Wydawnictwo Uniwersytetu Wrocławskiego, Wrocław 2000.
Malinowska A., Niepełnosprawni muszą szukać urny bez schodów, „Gazeta Wyborcza”
(Katowice), 01.10.2007.
Markowski R., Polski system partyjny po wyborach 2001 roku, w: Przyszłość polskiej sceny politycznej po wyborach 2001 roku, Instytut Spraw Publicznych, Warszawa 2002.
Pałecki K., Wprowadzenie do normatywnej teorii władzy politycznej, w: Wprowadzenie do
nauki o państwie i polityce, red. B. Szmulik, M. Żmigrodzki, Wydawnictwo UMCS,
Lublin 2004.
Społeczno-polityczne znaczenie absencji wyborczej (na przykładzie Polski)
85
Roguska B., Opinia publiczna o demokracji, w: Demokracja w Polsce 2005–2007, red.
L. Kolarska-Bobińska, J. Kucharczyk, J. Zbieranek, Wydawnictwo Fundacji Instytutu
Spraw Publicznych, Warszawa 2007.
Skarżyńska K., Człowiek a polityka, Wydawnictwo Naukowe Scholar, Warszawa 2005.
Sokół W., Geneza i ewolucja systemów wyborczych w państwach Europy Środkowej
i Wschodniej, Wydawnictwo UMCS, Lublin 2007.
Sokół W., Legitymizacja polityczna, w: Wprowadzenie do nauki o państwie i polityce, red.
B. Szmulik, M. Żmigrodzki, Wydawnictwo UMCS, Lublin 2004.
Ustawa z dn. 15 września 2000 r. o referendum lokalnym z późn. zm., Dz.U. nr. 175,
poz. 1457 z 2007 r.
Wojtaszczyk K.A., Systemy polityczne, w: Wprowadzenie do nauki o państwie i polityce,
red. B. Szmulik, M. Żmigrodzki, Wydawnictwo UMCS, Lublin 2004.
Kotarbiński T., Traktat o dobrej robocie, Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Wrocław
1969.
Chorzowskie Studia Polityczne
Wydziału Zamiejscowego w Chorzowie
Wyższej Szkoły Bankowej w Poznaniu
Nr 2 rok 2009
Jeremiasz Salamon
Przyczyny oraz konsekwencje
„podzielonego” głosowania w mieszanych
systemach wyborczych
1. Wprowadzenie
Początkowo zjawisko „podzielonego” głosowania było obiektem zainteresowania
przede wszystkim badaczy zajmujących się zachowaniami wyborczymi amerykańskich wyborców, którzy w trakcie jednego dnia dokonują wyboru zarówno swoich
przedstawicieli do Kongresu, jak również prezydenta. Wzrost popularności mieszanych systemów wyborczych, jako metody wyłaniania przedstawicielstw nie tylko
szczebla narodowego, ale również regionalnego oraz lokalnego, spowodował, że
również na tym gruncie „podzielone” głosowanie stało się „wdzięcznym” tematem
rozważań wielu badaczy zachowań wyborczych. Obecnie nauka wypracowała nie
tylko szereg teoretycznych modeli wyjaśniających fenomen „podzielonego” głosowania, ale również opisała liczne jego konsekwencje, które nie pozostają obojętne
dla funkcjonowania systemu politycznego. W niniejszej pracy wyjaśnię pojęcie
„podzielonego” głosowania, by następnie przejść do omówienia przyczyn oraz
motywów skłaniających wyborców do „dzielenia” głosu oraz sposobu, w jaki ten
rodzaj głosowania wpływa na strategie wyborcze partii politycznych, ostateczny
wynik wyborów, kształt systemu partyjnego oraz koalicyjny bądź jednopartyjny
charakter rządu. W ostatniej części pracy postaram się udzielić odpowiedzi na pytanie, czy „podzielone” głosowanie stanowi zagrożenie dla demokracji.
2. Pojęcie „podzielonego” głosowania
Zgodnie z koncepcją Matthew S. Shugarta oraz Martina P. Wattenberga mieszane
systemy wyborcze stanowią podzbiór szerszej kategorii, jaką są złożone systemy
88
Jeremiasz Salamon
wyborcze (multiple-tier electoral systems). Dany system wyborczy możemy określić mianem złożonego, jeżeli do dystrybucji mandatów wykorzystuje on dwa lub
też większą liczbę zachodzących na siebie układów (poziomów) okręgów wyborczych, w ramach których każdy wyborca może oddać jeden bądź większą liczbę
głosów, które następnie wykorzystywane są w dystrybucji mandatów w więcej niż
jednej części tegoż systemu1. W związku z powyższym mieszany system wyborczy
będziemy definiować jako wariant złożonego systemu wyborczego, który cechuje specyficzna klauzula powodująca, że dystrybucja części mandatów następuje
„imiennie” (nominally), w oparciu o zasadę większości, zaś podział pozostałych
miejsc następuje pomiędzy poszczególnymi listami wyborczymi (lists) z wykorzystaniem zasady proporcjonalności2.
Pamiętać jednak należy, iż mieszane systemy wyborcze nie stanowią jednolitej
kategorii, lecz wręcz przeciwnie – charakteryzują się niezwykłą złożonością oraz
różnorodnością, które w nauce usiłuje się uporządkować m.in. za pomocą takich
kryteriów, jak: stosunek miejsc obsadzanych w części większościowej i proporcjonalnej systemu bądź reguła rozstrzygania przyjęta w obu częściach systemu. Nie
zagłębiając się w klasyfikacyjne spory, co dalece wykraczałoby poza ramy tematyczne tej pracy, przedstawię klasyfikację najbardziej użyteczną z punktu widzenia
niniejszego artykułu – klasyfikację której kryterium stanowi relacja zachodząca
1
Jako przykład złożonego systemu wyborczego wskazać można system wyborczy
do Rady Narodowej Austrii, w ramach którego funkcjonują trzy układy (poziomy) okręgów wyborczych, w których dokonywana jest dystrybucja mandatów: 43 okręgi pierwszego rzędu („regiony”), 9 okręgów drugiego rzędu (kraje związkowe), 1 okręg trzeciego rzędu, którym jest cały kraj. Patrz szerzej: B. Naleziński, Wybory parlamentarne do Parlamentu
Republiki Austrii, w: Prawo wyborcze do parlamentu w wybranych państwach europejskich,
red. S. Grabowska, K. Składkowski, Wydawnictwo Zakamycze, Kraków 2006, s. 63-79. Podobnie do
kategorii złożonych systemów wyborczych można zaliczyć systemy wykorzystywane do wyłaniania
parlamentów Danii, Norwegii i Szwecji, gdzie dystrybucja mandatów odbywa się zarówno na poziomie poszczególnych okręgów wyborczych, jak również na poziomie całego kraju. Por. M. Grzybowski, Systemy konstytucyjne państw skandynawskich, Wydawnictwo Sejmowe, Warszawa 1998,
s. 45-57. W warunkach polskich system wyborczy wykorzystany do wyłonienia w czerwcu 1989 r.
tzw. sejmu kontraktowego również można zaliczyć do kategorii złożonych systemów wyborczych.
Ordynacja wyborcza z 7 kwietnia 1989 r. dzieliła bowiem mandaty sejmowe na zarezerwowane dla
koalicji komunistycznej (65% spośród 425) oraz obsadzane w wolnych wyborach (35% spośród 425).
Dystrybucja pozostałych 35 mandatów odbywała się natomiast w ramach tzw. listy krajowej. Konsekwencją przyjęcia powyższego podziału było poddanie wyborcom pod głosowanie 3 list wyborczych.
Z kolei ze względu na fakt dokonywania dystrybucji 69 mandatów z listy krajowej za złożony system wyborczy można również uznać system wyborczy do sejmu RP z lat 1991, 1993 oraz 1997. Por.
A. Antoszewski, Ewolucja systemu wyborczego do Sejmu, w: Demokratyzacja w III Rzeczpospolitej, red. A. Antoszewski, Wydawnictwo Uniwersytetu Wrocławskiego, Wrocław 2002, s. 51-72 oraz
M.M. Kamiński, Czy partie korzystają na manipulacjach systemem wyborczym? Ordynacje wyborcze i herestetyka w Polsce w latach 1989–1993, „Studia Socjologiczne”, 2002, nr 2.
2
M.S. Shugart, M.P. Wattenberg, Mixed-Member Electoral Systems: a Definition and Typology,
w: Mixed-Member Electoral Systems. The Best of Both Worlds?, red. M.S. Shugart, M.P. Wattenberg,
Oxford University Press 2005, s. 10 i n.
Przyczyny oraz konsekwencje „podzielonego” głosowania
89
pomiędzy częścią większościową oraz proporcjonalną systemu. W zależności od
tego, czy dystrybucja mandatów w jednej części wpływa na dystrybucję mandatów w drugiej, możemy wyróżnić następujące mieszane systemy wyborcze:
a) kompensacyjne (Mixed-Member Proportional [MMP]) – w których funkcjonuje mechanizm kompensacyjny, mający na celu skorygowanie zniekształceń proporcjonalności wywołanych wykorzystaniem zasady większości (względnej bądź bezwzględnej) w segmencie większościowym.
W związku z funkcjonowaniem mechanizmu kompensacyjnego ostateczny
rezultat osiągnięty przez dane ugrupowanie jest wypadkową poparcia uzyskanego w obu częściach systemu wyborczego, np. Republika Federalna
Niemiec, Nowa Zelandia;
b) paralelne (Mixed-Member Majoritarian [MMM]) – w których dystrybucja
mandatów w części większościowej oraz proporcjonalnej przebiega niezależnie, a poziom poparcia uzyskany w jednej części systemu wyborczego nie ma wpływu na liczbę mandatów uzyskiwanych przez ugrupowanie
w drugiej, np. Rosja, Japonia, Republika Korei3.
Mieszane systemy wyborcze możemy zatem określić jako unikalną kombinację elementów charakterystycznych dla większościowych oraz proporcjonalnych
systemów wyborczych, która umożliwia wyborcy zarówno wyrażenie poparcia
dla listy wyborczej najbardziej przezeń preferowanego ugrupowania (w części
proporcjonalnej), jak i oddanie głosu na kandydata będącego jego pierwszą preferencją w części większościowej systemu. W tym miejscu należy zauważyć, iż
kandydat popierany przez wyborcę nie musi być w żaden sposób związany z ugrupowaniem, które zgłosiło swoją listę do rywalizacji o mandaty w części proporcjonalnej. Przyjmując za kryterium podziału sposób, w jaki wyborca głosuje w obu
częściach mieszanego systemu wyborczego, możemy wyróżnić:
a) wyborców oddających głos w „spójny” sposób (tzw. straight voters) – osoby popierające w części większościowej kandydata, który jest w jakiś sposób związany (członkostwo, poparcie) z ugrupowaniem, na które zagłosowały w części proporcjonalnej;
b) wyborców oddających „podzielony” głos (tzw. split ticket voters) – osoby, decydujące się „podzielić” swój głos pomiędzy listę ugrupowania oraz
kandydata, który w żaden sposób nie jest z nim związany.
Powyższy podział może pretendować do miana podmiotowej definicji „podzielonego” głosowania. Natomiast w ujęciu przedmiotowym z „podzielonym”
głosem mamy do czynienia w sytuacji, gdy wyborca w proporcjonalnej części systemu udziela poparcia jednej z list partyjnych, podczas gdy w głosowaniu więk3
Patrz szerzej: F.C. Thames, M.S. Edward, Differentiating Mixed-Member Electoral Systems.
Mixed-Member Majoritarian and Mixed Member Proportional Systems and Government Expenditures, „Comparative Political Studies”, 2006, Vol. XX, No. X.
90
Jeremiasz Salamon
szościowym oddaje swój głos na kandydata ugrupowania innego niż to, którego
listę poparł w głosowaniu proporcjonalnym4.
Pamiętać należy, że „podzielone” głosowanie nie jest zjawiskiem charakterystycznym jedynie dla mieszanych systemów wyborczych. Pojęcie „podzielonego”
głosu zostało zapożyczone z amerykańskiej praktyki wyborczej, gdzie oznacza ono
różne zachowanie się wyborców przy wyborach do różnych organów (krajowych:
prezydent, senat, Kongres, stanowych bądź lokalnych) tego samego dnia i za pomocą jednej karty do głosowania5. „Dzielenie” głosu w mieszanych systemach
wyborczych, jak również w sytuacji jednoczesnego wyboru przedstawicieli do różnych organów władzy, znajdujących się jednak na tym samym szczeblu, określa się
mianem „horyzontalnego podziału” głosu6. W literaturze pojawia się coraz więcej
badań dotyczących innego rodzaju „dzielenia głosu”, określanego mianem „wertykalnego”, które tym różni się od „horyzontalnego”, że wyborca dzieli swój głos
pomiędzy dwa (lub więcej) ugrupowania, które rywalizują o mandaty w organizowanych równolegle wyborach do organów znajdujących się na różnych szczeblach
władzy (np. podział głosu w organizowanych w tym samym czasie wyborach do
przedstawicielstw narodowych, regionalnych bądź europejskich)7.
3. Przyczyny „podzielonego” głosowania
W tej części pracy postaram się udzielić odpowiedzi na pytanie, co skłania wyborców do oddawania „podzielonego” głosu. Zanim jednak przejdę do właściwej części rozważań, chciałbym zaznaczyć, iż ze względu na złożoność zjawiska, jakim
jest „podzielone” głosowanie, próżno poszukiwać jednej przyczyny wyjaśniającej
ów fenomen. Bardziej zasadne wydaje się zatem skupienie uwagi na kompleksie
motywów oraz przyczyn skłaniających wyborców do „dzielenia” głosu. Ze względu na powody, które kierują wyborcami oddającymi „podzielony” głos, uznać
4
S. Bartolini, Political Consequences of the Italian Mixed Electoral System (1994–2001), referat przygotowany na konferencję Wybory i demokracja, Instytut Nauk Społecznych Uniwersytetu
Lizbońskiego, 1–2 lutego 2002 r. Tekst referatu dostępny na: http://www.ics.ul.pt/ceapp/english/conferences/fulbright/4SBartolini.pdf, doi: 26.06.2008.
5
D. Nohlen, Prawo wyborcze i system partyjny. O teorii systemów wyborczych, Wydawnictwo
Naukowe Scholar, Warszawa 2004, s. 438. Ze względu na okres kadencji Kongresu (2 lata) oraz
prezydenta USA (4 lata) jednoczesne wybory do tych organów odbywają się zawsze co 4 lata w listopadzie. Po raz ostatni taka sytuacja taka miała miejsce 2 listopada 2004 r. oraz 4 listopada 2008 r.
6
A. Sanz, „Split-Ticket Voting in Multi Level Electoral Competition: European, National and
Regional in Spain” referat wygłoszony na wiosennej konferencji CONNEX, pt. The Multi-level Electoral System of the EU, 19–22.03.2007 r. Cadenabbia (Włochy), Tekst refreratu dostępny na: www.
europeanelectionstudies.net/papers/cadenabbia/sanz.pdf, doi: 26.06.2008.
7
Jak podaje Alberto Sanz, taka sytuacja miała miejsca w Andaluzji, gdzie w latach 1986, 1996,
2000 oraz 2004 zorganizowano równolegle wybory regionalne oraz narodowe. Patrz szerzej: ibidem.
Przyczyny oraz konsekwencje „podzielonego” głosowania
91
należy, iż część z nich czyni to w sposób, który z politycznego bądź też technicznego punktu widzenia można określić mianem racjonalnego, podczas gdy pozostali czynią to w sposób irracjonalny. Stosując kryterium racjonalności zachowań
wyborczych, możemy zatem wyróżnić dwa rodzaje „podzielonego” głosowania:
ekspresyjny „podział” głosu (expressively split ticket voting) oraz instrumentalny
„podział” głosu (instrumentally split ticket voting). Omówieniu powyższych kategorii poświęcona będzie dalsza część niniejszej pracy.
3.1. Ekspresyjny podział głosu (Expressively split ticket voting)
Ekspresyjny „podział” głosu obejmuje wszystkie głosy oddane na kandydatów
mających znikome szanse na zdobycie mandatu, partie polityczne, które nie mają
szans na przekroczenie progu wyborczego – i tym samym uczestnictwo w dystrybucji mandatów, jak również głosy „ideologicznie niekompatybilne”, czyli oddane
na ugrupowania oraz ich kandydatów, które dzieli tak wielki ideologiczny dystans,
że wysoce nieprawdopodobne jest, by po wyborach stworzyły wspólną koalicję.
Motywacją do oddania tego głosu może być również chęć szczerego wyrażenia
swojej preferencji wyborczej, nawet w sytuacji, gdy dana partia lub kandydat nie
mają szans na odniesienie sukcesu, lub też może wynikać z dezorientacji związanej
z brakiem zrozumienia zasad funkcjonowania dwóch głosów wyborczych8. Do kategorii ekspresyjnego „podziału” głosu możemy także zaliczyć „konieczny podział
głosu”.
3.1.1. „Konieczny” podział głosu („Necessary” split ticket voting)
Analizując strategie wyborcze ugrupowań rywalizujących o mandaty w ramach
mieszanych systemów wyborczych, zauważamy, iż często dokonują one swoistej
selekcji okręgów wyborczych, której bezpośrednim skutkiem jest decyzja o poddaniu pod głosowanie powszechne listy wyborczej przy jednoczesnej rezygnacji z wystawienia swojego kandydata w okręgu jednomandatowym. Możliwa jest
również odwrotna sytuacja, w której dana partia decyduje się wystawić do rywalizacji wyborczej jedynie swojego kandydata, rezygnując ze zgłoszenia listy
wyborczej. Praktyka wyborcza państw stosujących mieszane systemy wyborcze
zna wiele tego rodzaju przypadków. Na przykład w przeprowadzonych w 2004 r.
wyborach do Zgromadzenia Wielkiego Londynu (Greater London Assembly) Brytyjska Partia Narodowa (British National Party) nie zgłosiła swoich kandydatów
8
H. Pearse, Making the most of a two vote ballot: Vote adaptation to more complex electoral
system, referat przygotowany na doroczny zjazd Kanadyjskiego Stowarzyszenia Nauk Politycznych,
Uniwersytet Zachodniego Ontario, 2 czerwca 2005 r. Tekst referatu dostępny na:
http://www.cpsa-acsp.ca/papers-2005/Pearse.pdf, doi: 03.07.2008.
92
Jeremiasz Salamon
w żadnym z 14 jednomandatowych okręgów wyborczych9. Natomiast w latach 50.
XX wieku w wyborach do niemieckiego Bundestagu obowiązywał swoisty pakt
o niekandydowaniu, obejmujący trzy ugrupowania CDU/CSU, FPD oraz DP, które
zobowiązały się do niewystawiania swoich kandydatów w części jednomandatowych okręgów wyborczych, w których większe szanse na zwycięstwo miał kandydat reprezentujący inne ugrupowanie wchodzące w skład paktu10. Innym przykładem są wybory do japońskiej Izby Reprezentantów, przeprowadzone w 1996 roku,
w których żadne z ugrupowań nie wystawiło swoich kandydatów we wszystkich
okręgach jednomandatowych. Poszczególne partie zgłosiły swoich kandydatów
w następujących odsetkach okręgów: Partia Liberalno-Demokratyczna (Liberal
Democratic Party) – 96%, Demokratyczna Partia Japonii (Democratic Party of
Japan) – 40%, Nowa Partia Graniczna (New Frontier Party) – 73%, Japońska
Partia Komunistyczna (Japan Communist Party) – 99,7%, Socjaldemokratyczna
Partia Japonii (Social Democratic Party of Japan) – 14% oraz Sakigake 4%11.
Z powyższych przykładów jasno wynika, że na „odpuszczenie” pewnych okręgów wyborczych decydują się nie tylko niewielkie ugrupowania polityczne, dysponujące ograniczonymi zasobami personalno-finansowymi, ale również ugrupowania
w danym systemie największe i najsilniejsze. Należy zatem zastanowić się, co skłania partie polityczne do oddania określonej liczby okręgów wyborczych bez walki?
W przypadku części proporcjonalnej mieszanych systemów wyborczych
główną przyczyną absencji niektórych ugrupowań jest niemożność spełnienia formalnych warunków niezbędnych do zarejestrowania list wyborczych. W większości przypadków są one znacznie bardziej wygórowane, niż ma to miejsce przy
rejestracji indywidualnych kandydatur. Problem ten dotyczy głównie niewielkich
ugrupowań mających regionalnie skoncentrowany elektorat, które nie są w stanie zebrać wystarczającej liczby podpisów niezbędnych do zarejestrowania list
w pozostałych częściach kraju12. Duże ugrupowania polityczne, cieszące się rów9
Th. Gschwend, H. van der Kolk, Split Ticket Voting In Mixed Member Proportional Systems:
The Hypothetical Case of The Netherlands, „Acta Politica” 2006, No. 41, s. 163-179.
10
Ibidem.
11
K.E. Cox, L.J. Schoppa, Interaction Effects in Mixed-Member Electoral Systems. Theory and
Evidence From Germay, Japan and Italy, „Comparative Political Studies”, November 2002, Vol. 35,
No. 9, s. 1027-1053.
12
Przykładowo dla zarejestrowania kandydatury w okręgu jednomandatowym w wyborach do
rosyjskiej Dumy wymagane jest zebranie co najmniej 1% podpisów uprawnionych do głosowania
mieszkańców okręgu wyborczego, podczas gdy dla zgłoszenia listy wyborczej niezbędne jest zebranie minimum 200 tys. podpisów wyborców. Zgłoszenie indywidualnej kandydatury w wyborach
do niemieckiego Bundestagu wymaga zebrania 200 podpisów mieszkańców okręgów, natomiast do
rejestracji listy krajowej wymagane jest poparcie co najmniej 1/1000 wyborców danego kraju związkowego uprawnionych do głosowania, nie więcej jednak niż 2000 podpisów. Z kolei do zgłoszenia
kandydata w wyborach do Węgierskiego Zgromadzenia Krajowego wystarczy poparcie uwierzytelnione podpisami co najmniej 750 wyborców. Zgłoszenie list terytorialnych wymaga uprzedniej
rejestracji kandydatów w co najmniej ¼ okręgów jednomandatowych, zaś zgłoszenie listy krajowej
wymaga rejestracji co najmniej 7 list terytorialnych w okręgach wyborczych. Por. Prawo wyborcze
do parlamentu w wybranych państwach europejskich…
Przyczyny oraz konsekwencje „podzielonego” głosowania
93
nomiernym poparciem na całym obszarze wyborczym, nie mają zazwyczaj problemów z rejestracją list we wszystkich okręgach wielomandatowych.
Główną przesłanką leżącą u podstaw decyzji o rezygnacji z rejestracji kandydatów w części większościowej jest sposób, w jaki poszczególne ugrupowania
szacują swe szanse na zdobycie mandatu oraz wynikający z niego podział okręgów
wyborczych na „bezpieczne” („pewne”), „marginalne” oraz „beznadziejne”. Okręg
„pewny” to taki, w którym dana partia ma tradycyjnie poparcie elektoratu i wygrywa każde wybory. Okręg „pewny” dla jednej partii oznacza „beznadziejność”
szans dla pozostałych. Z kolei w okręgach „marginalnych” toczy się zasadnicza
kampania wyborcza. Żadna z partii nie cieszy się tam zdecydowaną preferencją
wyborców, teoretycznie każda może przeciągnąć ich na swoją stronę13. Mając na
uwadze powyższy podział, partie polityczne nie podejmują rywalizacji w „beznadziejnych” dla siebie okręgach wyborczych, koncentrując tym samym swoje
zasoby w okręgach „marginalnych”, gdzie wynik nie jest przesądzony. Pamiętać
również należy, iż o ile w przypadku najsilniejszych ugrupowań w skali całego
obszaru wyborczego możemy mówić o zaledwie kilku okręgach „beznadziejnych”
oraz o dosyć pokaźnej liczbie okręgów „pewnych”, to o tyle w przypadku małych
partii proporcja ta ulega odwróceniu.
Biorąc powyższe pod uwagę, stwierdzić należy, że tzw. „odpuszczanie” niektórych okręgów wyborczych dotyczy przede wszystkim małych ugrupowań. Co
więcej, jest ono o wiele bardziej powszechne w przypadku części większościowej
oraz okręgów jednomandatowych niż w przypadku charakterystycznych dla części
proporcjonalnej okręgów wielomandatowych.
W jaki zatem sposób będą głosować wyborcy partii politycznych, które w danym okręgu wyborczym zrezygnowały z zarejestrowania swoich kandydatów?
Wydaje się, że mogą oni zareagować w trojaki sposób:
a) zrezygnować z uczestnictwa w akcie głosowania (absencja wyborcza);
b) zrezygnować z głosowania na ugrupowanie będące ich pierwszą preferencją i przenieść poparcie na ugrupowanie, które zarejestrowało zarówno
listę wyborczą w okręgu wielomandatowym, jak i kandydata w okręgu
jednomandatowym i tym samym oddać tzw. „spójny” głos (straight vote);
c) „podzielić” swój głos pomiędzy listę ugrupowania będącego ich pierwszą preferencją oraz kandydata ugrupowania zajmującego drugie miejsce
w ich szeregu preferencji.
Ostatnia z wyżej wymienionych sytuacji określana jest w literaturze mianem „koniecznego” podzielonego głosowania. Dotyczy ono wyborców, którzy ze
względu na zachowanie wspieranego przez siebie ugrupowania, zostali pozbawieni możliwości oddania głosu na swoją pierwszą preferencję – bądź to w głosowaniu proporcjonalnym, bądź też większościowym. Przed koniecznością „dzielenia”
13
W. Poniatowska-Grochalska, Zjednoczone Królestwo Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej,
w: Partie i systemy partyjne państw wysokorozwiniętych, red. J. Iwanek, Wydawnictwo Uniwersytetu Śląskiego, Katowice 1999, s. 9.
94
Jeremiasz Salamon
głosu w powyższy sposób stają najczęściej wyborcy małych ugrupowań, które
ze względu na niewielkie szanse zdobycia mandatu w okręgu jednomandatowym
decydują się nie zgłaszać do rywalizacji wyborczej swojego kandydata, licząc
jednocześnie na zdobycie reprezentacji parlamentarnej w drodze proporcjonalnej
dystrybucji mandatów. Rzadziej do „koniecznego dzielenia” głosu zmuszeni zostają wyborcy dużych ugrupowań, które jednak mogą zrezygnować z wystawienia w danym okręgu wyborczym swojego kandydata ze względu na jego „beznadziejny” charakter bądź też wskutek zobowiązań wynikających z zawartego paktu
o niekandydowaniu.
Reasumując, wyborców, którzy wskutek strategii przyjętej przez popierane
przez nich ugrupowanie zostali pozbawieni możliwości zagłosowania na swoją
pierwszą preferencję bądź w segmencie proporcjonalnym, bądź też większościowym, będziemy określać mianem „sfrustrowanych” („frustated voters”). Natomiast wyborców znajdujących się w odwrotnej sytuacji, czyli mających możliwość wyboru najbardziej preferowanego kandydata oraz listy, będziemy nazywać
„usatysfakcjonowanymi” („satisfied voters”)14.
3.1.2. „Szczery” podział głosu („Sincery” split ticket voting)
Przyczyną „podziału” głosu przez część wyborców może być chęć szczerego wyrażenia swoich preferencji zarówno w głosowaniu proporcjonalnym, jak i większościowym. Wyborcy głosujący w sposób „szczery” kierują się dwojakiego rodzaju
przesłankami: w głosowaniu proporcjonalnym oddają swój głos na ugrupowanie,
które jest im najbliższe ze względów ideologiczno-programowych, natomiast w głosowaniu większościowym decydują się poprzeć tego spośród kandydatów, którego
cenią najwyżej ze względu na jego osobiste przymioty, ignorując jednocześnie jego
afiliację partyjną oraz szanse na zdobycie mandatu. Jeżeli kandydat ten nie jest w żaden sposób związany z ugrupowaniem, na którego listę wyborca głosował, mamy
do czynienia ze „szczerym” podziałem głosu („Sincery” split ticket voting)15.
„Szczerość” owego głosowania wynika z faktu, iż wyborca oddaje głos na
swoją pierwszą preferencję wyborczą zarówno w głosowaniu większościowym
jak i proporcjonalnym. Nie ma dla niego żadnego znaczenia fakt, iż popierany
przezeń kandydat nie ma szans na zdobycie mandatu, bądź też ugrupowanie, którego jest zwolennikiem, nie przekroczy progu wyborczego. Dla wyborcy istotnym
jest jedynie wyrażenie swojego poparcia dla najbardziej preferowanego kandydata
oraz partii politycznej.
14
Patrz szerzej: K. Benoit, D. Giannetti, M. Laver, Voter Strategies with Restricted Choice Menus,
„British Journal of Political Science” Vol. 36, Cambridge University Press 2006, s. 459-485.
15
Pojęciem „Sincery” Split Ticket Voting posługują się m.in. Th. Gschwend, H. van der Kolk
w artykule Split Ticket Voting In Mixed Member Proportional Systems...
Przyczyny oraz konsekwencje „podzielonego” głosowania
95
Ze względu na fakt, że wyborcy, dzieląc swój głos w sposób „szczery”, przedkładają indywidualne zalety danego kandydata nad jego afiliację partyjną oraz realne szanse na zdobycie mandatu, w literaturze przedmiotu ten rodzaj głosowania
określa się również mianem „personalnego” podziału głosu (Personal split ticket
voting)16.
O tym, że czynnik personalny, czyli sposób, w jaki wyborcy postrzegają kandydatów rywalizujących o mandaty w okręgach jednomandatowych, ma ogromne znaczenie przy podejmowaniu decyzji o dokonaniu „szczerego” podziału głosu, przekonujemy się, analizując wyniki osiągane przez włoską centroprawicę
w wyborach do Izby Deputowanych w latach 1996–2001. W dwóch ostatnich
mieszanych elekcjach do izby niższej włoskiego parlamentu, listy ugrupowań
wchodzących w skład formacji, której liderem był Silvio Berlusconi, osiągały zdecydowanie lepsze rezultaty w głosowaniu proporcjonalnym, niż miało to miejsce
w przypadku koalicyjnych kandydatów centroprawicy ubiegających się o mandaty
w okręgach jednomandatowych. W obu omawianych elekcjach listy ugrupowań
centroprawicy zdobywały o około 1,5 miliona głosów więcej niż ich koalicyjni
kandydaci w okręgach jednomandatowych. Jednocześnie w przypadku włoskiej
centrolewicy zarysował się dokładnie odwrotny trend: w 1996 roku kandydaci tej
formacji zdobyli o około 400 tys. głosów więcej niż listy ugrupowań tworzących
koalicję, zaś w 2001 roku różnica ta wzrosła do około 1,5 miliona głosów17.
Poszukując źródeł asymetrii charakterystycznej dla rezultatów osiąganych
w głosowaniu większościowym i proporcjonalnym przez włoską centroprawicę,
Stefano Bartolini zwraca szczególną uwagę na czynnik osobowościowy, jako jedną z głównych przyczyn słabego wyniku wyborczego kandydatów tej formacji.
Uważa on, iż wpływ na zachowanie części wyborców centroprawicy mogły mieć
m.in.:
a) jakość kandydatur – przyczyną dobrego wyniku kandydatów centrolewicy, a jednocześnie słabego centroprawicy, mogły być ich cechy osobowościowe. Ludzie lewicy zdawali się wyborcom bardziej zaufani, bardziej
kompetentni, lepiej znani oraz bardziej związani z mieszkańcami kolegium
wyborczego niż kandydaci prawicy;
b) ideologiczna niekompatybilność koalicji centroprawicowej – główne
komponenty tej koalicji (Forza Italia, Lega Nord, Alleanza Nazionale,
CCD-CDU) dzieliła ideologiczna przepaść, czego spora część wyborców
nie mogła zaakceptować. Nijak bowiem miały się do siebie nacjonalistyczne hasła AN i secesjonistyczna retoryka LN. Podobnie w przypadku FI
16
K. Benoit, Evaluating Hungary’s Mixed Member Electoral System, referat przygotowany
i przedstawiony na konferencji na temat Mieszane Systemy Wyborcze, Balboa Bay Club, Newport
Beach, CA, 11–13 grudnia 1998 r. oraz H. Pearse, Making the most of a two vote ballot…
17
F. Venturino, Split ticket voting in Italy: Rightist voters in 2001 parliamentary election, tekst
dostępny na: http://www.studielettorali.it/convegni/paper/Venturino_ing.pdf, doi: 07.07.2008.
96
Jeremiasz Salamon
i CCD-CDU, niemożliwe wydawało się, by konserwatywni katolicy mogli
zaakceptować skrajnie wolnorynkową ideologię FI. Stając przed tego rodzaju dylematami, wyborcy decydowali się poprzeć kandydata reprezentującego tzw. „trzecią siłę”, a nawet reprezentanta centrolewicy, niż zagłosować na centroprawicową kandydaturę, która zdawała się skupiać w sobie
zbyt wiele ideologicznych sprzeczności;
c) akceptacja lidera – nie ulega wątpliwości, że Silvio Berlusconi jest postacią nietuzinkową i wielobarwną. Wielu wyborców odbierało go (i nadal
odbiera) w zupełnie inny sposób, uważając lidera centroprawicy za osobę
co najmniej kontrowersyjną. Możliwa do przyjęcia jest więc hipoteza, iż to
stosunek do Silvio Berlusconiego sprawiał, iż wielu wyborców centroprawicy rezygnowało z popierania jej kandydatów w kolegiach jednomandatowych18.
Również badania przeprowadzone przez Fulvio Venturino dowodzą, iż główną przyczyną, dla której wyborcy centroprawicy rezygnowali w 2001 roku z popierania jej kandydatów, była niechęć do Silvia Berlusconiego jako lidera całej
formacji oraz przyszłego premiera19.
Wybory do rosyjskiej Dumy przeprowadzone w latach 1993–1999 jeszcze
wyraźniej pokazują, jakie znaczenie dla wyborcy decydującego się na „podział”
swojego głosu mają indywidualne cechy kandydata ubiegającego się o elekcję
w danym okręgu wyborczym. W trakcie trzech kolejnych mieszanych elekcji parlamentarnych okazało się bowiem, iż dla wyborców głosujących w części większościowej systemu wyborczego większe znacznie przy wyborze kandydata miała
nie jego afiliacja partyjna oraz szanse na zwycięstwo, ale personalna charakterystyka20. „Wyborcy nagradzali zwłaszcza tych kandydatów, którzy mogli pochwalić się wieloletnimi związkami z regionem, znanym i rozpoznawalnym nazwiskiem
oraz tym, że piastowali już eksponowane stanowiska. Członkowie regionalnych
elit polityczno-ekonomicznych (np. regionalni oficjele, dyrektorzy przedsiębiorstw
18
S. Bartolini, Political Consequences of Italian Mixed Electoral System…
Patrz szerzej: F. Venturino, Split ticket voting in Italy…
20
Wbrew temu, co powszechnie sądzono przed wprowadzeniem mieszanego systemu wyborczego, praktyka wyborcza pokazała, że rywalizacja w jednomandatowych okręgach wyborczych nie
została zdominowana przez kandydatów największych ugrupowań. Najlepszym tego przykładem
jest sytuacja, w jakiej znalazła się Liberalno-Demokratyczna Partia Rosji (LDPR), która zdobywała
zdecydowanie więcej mandatów z puli proporcjonalnej niż większościowej (1993 r. 59 [PR] /5 [PL],
1995 r. – 50/1, 1999 r. – 17/0), natomiast mniejsze ugrupowanie, jakim jest Agrarna Partia Rosji
(APR), osiągała o wiele lepsze wyniki w części większościowej niż proporcjonalnej (1993 r. 21 [PR]
/16 [PL, 1995 r. – 0 [PR] nie przekroczyła progu ustawowego /20 (PL), 1999 r. – pomimo że ugrupowanie nie zgłosiło w tych wyborach swoich list, kilku jej członków, startujących jako kandydaci
niezależni, zdołało odnieść zwycięstwo w okręgach jednomandatowych). Patrz szerzej: R.G. Moser,
The Consequences of Russia’s Mixed-Member Electoral System, w: Mixed-Member systems: The
best of the both worlds?, red. M.S. Shugart, M.P. Wattenberg, Oxford University 2003, s. 505 i n.
19
Przyczyny oraz konsekwencje „podzielonego” głosowania
97
państwowych, prezesi PGR-ów, prywatni przedsiębiorcy) mieli przewagę nad politycznymi pretendentami, wywodzącymi się powstającej klasy profesjonalistów
(profesorów, lekarzy, prawników) oraz tzw. „spadochroniarzy” z Moskwy”21.
3.1.3. „Zagubieni” wyborcy (Confused voters)
Pełne zrozumienie zasad rządzących charakterystycznym dla większości mieszanych systemów wyborczych głosowaniem za pomocą dwóch głosów nastręcza
sporej części wyborców wielu problemów22. Analiza danych z lat 1999–2003 dowodzi, iż brak zrozumienia istoty systemu dwóch głosów jest zjawiskiem nadzwyczaj powszechnym wśród szkockich wyborców. Co więcej, część badaczy przewidywała pogłębienie się tego zjawiska w związku z zaplanowanym na rok 2007
wprowadzeniem nowego wzoru kart do głosowania, na których dotychczasowy
„pierwszy” głos (oddawany w części proporcjonalnej) miał stać się „drugim” (oddawany w części większościowej) i odwrotnie23. Swoiste poczucie „zagubienia”
części wyborców może zatem prowadzić do „podzielonego” głosowania.
W tym miejscu zaznaczyć należy, iż problem tzw. „zagubionych” wyborców
dotyczy zwłaszcza tych spośród mieszanych systemów wyborczych, w których
występuje mechanizm kompensacyjny, sprawiający, że mandaty w segmencie proporcjonalnym są rozdzielane tak, aby skorygować zniekształcenia proporcjonalności wywołane użyciem zasady większości. Z takimi systemami mamy do czynienia m.in. w Republice Federalnej Niemiec oraz Nowej Zelandii. W tych systemach
decydujące znaczenie dla ostatecznego układu sił w izbie ma poparcie uzyskane
przez dane ugrupowanie w segmencie proporcjonalnym, a nie większościowym.
Można zatem powiedzieć, że w kompensacyjnych systemach wyborczych głos
oddawany na listę partyjną ma o wiele większe znaczenie niż głos oddawany na
kandydata. Niemniej jednak spora rzesza wyborców błędnie interpretuje wagę obu
głosów, uważając, że mają one jednakowe znaczenie dla ostatecznej dystrybucji
mandatów bądź też, że służą one wyrażeniu pierwszej oraz drugiej preferencji
wyborczej.
Badania przeprowadzone w Republice Federalnej Niemiec oraz Nowej Zelandii jasno dowodzą, że tradycja mieszanych elekcji parlamentarnych funkcjo21
Ibidem.
W latach 1993–2005 w wyborach do włoskiego senatu wyborcy dysponowali tylko jednym
głosem. Podobne rozwiązanie funkcjonowało do 2001 r. w przypadku wyborów do izby niższej parlamentu Republiki Korei. Pomimo przyznania wyborcom tylko jednego głosu oba systemy zalicza
się do kategorii mieszanych systemów wyborczych.
23
Ch. Carman, R. Jones, Attitudes to Coalitions and Split Ticket Voting: The Scottish Parlament Elections of 2007, referat przedstawiony na warsztatach Demokratyczna odpowiedzialność
wyborców i koalicji, University of Exeter 5–6 października 2007 r. Tekst referatu dostępny na:
http://www.scottishelectionstudy.org.uk/docs/Exeter07.pdf, doi: 14.07.2008.
22
98
Jeremiasz Salamon
nująca w danym państwie ma ograniczone znaczenie dla poziomu „zagubienia”
wyborców. W trakcie owych badań pytano wyborców o to, który głos ich zdaniem
ma większe znaczenie dla ostatecznej liczby mandatów parlamentarnych otrzymanych przez dane ugrupowanie. Okazało się, że pomimo iż mieszana ordynacja
funkcjonuje już od 1953 roku, niemieccy wyborcy ciągle nie rozumieją systemu
głosowania, którym się posługują. Przykładowo, badania przeprowadzone przed
wyborami do Bundestagu w 1987 roku pokazały, że zaledwie 45% wyborców prawidłowo interpretuje znaczenie „drugiego” głosu (oddawanego na listy partyjne)24.
W kolejnych wyborach, które odbywały się już w zjednoczonych Niemczech,
poziom zrozumienia systemu przez wyborców utrzymywał się na zbliżonym poziomie: 1990 rok – 51% (landy zachodnie), 31% (landy wschodnie), 1994 rok
– 55% (landy zachodnie), 51% (landy wschodnie) oraz 1998 rok – 48% (landy
zachodnie), 40% (landy wschodnie)25.
Lata 1953–1998 obejmują 13 elekcji do Bundestagu, w czasie których niemieccy wyborcy mieli okazję zapoznać się z zasadami funkcjonowania mieszanego systemu wyborczego. Jak zatem wytłumaczyć fakt, że prawie połowa Niemców nie potrafi prawidłowo zinterpretować znaczenia dwóch głosów? Możliwa do
przyjęcia jest teoria, zgodnie z którą „zagubienie” wyborców wynika ze sposobu
nazwania obu głosów. W warunkach niemieckiego systemu wyborczego głos oddawany w segmencie proporcjonalnym określany jest mianem „drugiego” (Zweitstimme), podczas gdy głos oddawany w segmencie większościowym nazywany
jest „pierwszym” (Erststimme). Wprowadzenie do terminologii elementu wartościującego, wyrażającego się w relacji pomiędzy „pierwszym” a „drugim”, sprawia, że w świadomości sporej części niemieckich wyborców pojawiło się przekonanie, iż głos oddawany na kandydata ma większe znaczenie niż głos oddawany
na listę partyjną26.
Pomni doświadczeń niemieckich Nowozelandczycy postanowili dołożyć
wszelkich starań, by zminimalizować poziom „zagubienia” wyborców związany
z odstąpieniem od większościowego systemu wyborczego na rzecz systemu mieszanego. Przede wszystkim zadbano o to, by w nazewnictwie obu głosów przyznanych wyborcom nie znalazł się element wartościujący. Stąd też w przypadku
nowozelandzkiego systemu wyborczego mamy do czynienia z głosem partyjnym
(party vote), oddawanym w segmencie proporcjonalnym, oraz głosem wyborcy
(electorate vote), służącym do wyrażania poparcia w segmencie większościowym.
Dalszym etapem „uświadamiania” wyborców była przeprowadzona w 1996 roku
24
A.J. Karp, J. Vowles, S.A. Banducci, T. Donovan, Strategic voting, party activity, and candidate effects: testing explanations for Split ticket voting In New Zeland’s new mixed system, „Electoral
Studies” 21, 2002 oraz A.J. Karp, Political knowledge about electoral rules: Comparing mixed member proportional systems in Germany and New Zeland, „Electoral Studies” 2005.
25
A.J. Karp, op.cit.
26
Ibidem.
Przyczyny oraz konsekwencje „podzielonego” głosowania
99
przez nowozelandzką komisję wyborczą społeczna kampania, której celem było
m.in. zwrócenie uwagi wyborców, iż w zbliżającej się elekcji będą mieli możliwość skorzystania z dwóch głosów oraz poinstruowanie ich, w jaki sposób głosować, by oddać ważny głos27.
Pozytywne konsekwencje kampanii były widoczne już po pierwszej mieszanej elekcji parlamentarnej z 1996 roku, kiedy to badania przeprowadzone przez
komisję wyborczą pokazały, że aż 97% wyborców było świadomych możliwości
głosowania za pomocą dwóch głosów, zaś 72% prawidłowo interpretowało głos
oddawany na listy partyjne, jako mający większe znaczenie w procesie dystrybucji mandatów28. W naszym przypadku o wiele bardziej wartościowe okazują się
jednak dane Nowozelandzkiej Pracowni Wyborczej (NZES – New Zealand Electoral Study), która korzystając z metod zbliżonych do tych, jakie wykorzystano
w trakcie badań niemieckich wyborców, ustaliła, iż po wyborach z 1996 roku 56%
wyborców prawidłowo zinterpretowało znaczenie głosu partyjnego, w 1999 roku
wartość ta osiągnęła poziom 50% przed wyborami oraz 64% po wyborach, zaś
2002 roku – odpowiednio 52% przed wyborami zaś 56% po wyborach29.
Widać zatem wyraźnie, że pomimo przeprowadzenia w latach 1953–2002 aż
13 mieszanych elekcji niemieccy wyborcy mają mniejszą wprawę w posługiwaniu
się dwoma głosami, niż ma to miejsce w przypadku Nowozelandczyków, którzy
głosują w ten sposób dopiero od 1996 roku. Główną przyczyną relatywnie niskiego stopnia „zagubienia” wyborców nowozelandzkich wydaje się skuteczna kampania informacyjna przeprowadzona przed wyborami z 1996 roku.
3.1.4. Teoria „równoważenia” (Balancing Theory)
Teoria „równoważenia” jest szczególnie popularna na gruncie nauki amerykańskiej, gdzie za jej pomocą usiłuje się wyjaśnić motywy kierujące wyborcami, którzy w przeprowadzanych w tym samym czasie wyborach prezydenckich i kongresowych „dzielą” swój głos pomiędzy kandydatów Partii Republikańskiej oraz Partii
Demokratycznej. Podstawę niniejszej teorii stanowi założenie o istnieniu dwóch
grup wyborców: umiarkowanych (moderate voters) oraz ekstremistycznych (extremist voters). Ze względu na niski stopień lojalności partyjnej oraz centrowe poglądy wyborcy umiarkowani są bardziej skłonni do „podziału” głosu, podczas gdy
wysoki stopień lojalności partyjnej oraz reprezentowanie skrajnych poglądów stanowią główne przyczyny, dla których wyborcy ekstremistyczni unikają „dzielenia”
swojego głosu. Oddając „podzielony” głos, wyborcy umiarkowani starają się przy27
Ibidem.
F. Barker, J. Boston, S. Levine, E. Mc Leay, N.S. Roberts, An Initial Assessment of The Consequences of MMP in New Zeland, w: Mixed-Member Electoral Systems…, s. 310.
29
A.J. Karp, op.cit.
28
100
Jeremiasz Salamon
czynić do powstania zrównoważonego modelu polityki, a to z kolei chcą osiągnąć,
powierzając różnym ugrupowaniom kontrolę nad różnymi instytucjami władzy30.
Na gruncie mieszanych systemów wyborczych teoria „równoważenia” ma
znacznie mniejsze znaczenie. Wydaje się ona szczególnie wartościowa w dwóch
przypadkach: przy wyjaśnianiu zjawiska „podzielonego” głosowania w kontekście
systemu wyborczego do izraelskiego Knesetu w latach 1996–2001 oraz przy wyjaśnianiu zachowania wyborców, którzy „dzielą” swój głos pomiędzy dwa największe ugrupowania funkcjonujące w danym systemie politycznym. W pierwszym
przypadku wyborcy izraelscy, oddając swój głos na listę partii innej niż ta, z której
wywodził się popierany przez nich kandydat na premiera, postępowali w podobny
sposób jak amerykańscy moderate voters. Z kolei w drugim przypadku oddawanie
głosu na największe ugrupowania wynika ze specyfiki poglądów części wyborców, którzy znajdują się pod jednakowym wpływem ugrupowań, pomiędzy które
„dzielą” swój głos. Idealnym modelem polityki dla tych wyborców jest bowiem
wypadkowa programów politycznych dwóch najsilniejszych ugrupowań. Dlatego
też głos „podzielony” według powyższego schematu można zinterpretować jako
wyrażenie poparcia nie tylko dla stabilnej większości rządowej, ale również jako
chęć wzmocnienia pozycji przyszłej opozycji parlamentarnej.
3.2. Instrumentalny „podział” głosu (Instrumentally split ticket voting)
Instrumentalny „podział” głosu obejmuje wszystkie głosy będącą kombinacją nie
tylko poparcia dla kandydata mającego realne szanse na odniesienie zwycięstwa
w okręgu jednomandatowym (viable candidate) oraz poparcia dla partii politycznej mającej realne szanse na przekroczenie progu ustawowego i udział w procesie
dystrybucji mandatów (viable party), ale przede wszystkim stanowiące w pełni
ideologicznie spójny („kompatybilny”) wybór. Tego rodzaju „podział” stanowi
przejaw taktycznego głosowania, zgodnie z którym wyborca dzieli swój głos, by
uniknąć jego „zmarnowania” w przypadku głosowania na partię lub kandydata,
którzy mają niewielkie szanse na osiągnięcie sukcesu wyborczego31.
Zdaniem Thomasa Gschwenda w mieszanych systemach wyborczych głosowanie taktyczne przybiera dwie formy:
1) zwykłego głosowania taktycznego (ordinary strategic vote),
2) głosu koalicyjnego (coalition vote)32.
30
H. Zubida, I Split, You Split, We All Split Our Ticket: The 1996 Israeli National Election
Split Ticket-Voting Phenomenon, tekst dostępny na: http://www.nyu.edu/gsas/dept/politics/phd_hire/
zubida_1.pdf, doi: 11.07.2008.
31
H. Pearse, Making the most of a two vote ballot…
32
T. Gschwend, Ticket-Splitting and strategic Voting in Mixed Electoral Systems, Universitaet
Mannheim 2003.
Przyczyny oraz konsekwencje „podzielonego” głosowania
101
3.2.1. Zwykłe głosowanie taktyczne (Ordinary strategic vote)
Maurice Duverger wyróżnił dwa rodzaje konsekwencji funkcjonowania systemów wyborczych: mechaniczne oraz psychologiczne. Skutki mechaniczne bezpośrednio wynikają z zasad systemu wyborczego, natomiast skutki psychologiczne
stanowią reakcję aktorów politycznych (partii politycznych oraz wyborców) na
przyszłe konsekwencje funkcjonowania systemu wyborczego. Skutki psychologiczne wynikają z przewidywań zarówno elit politycznych, jak i wyborców, co do
przyszłych skutków mechanicznych systemu wyborczego, które to przewidywania
mogą ostatecznie doprowadzić do zmiany zachowania głosujących. W związku
z powyższym w systemach wyborczych, które dają małym ugrupowaniom niewielkie szanse na zwycięstwo, wyborcy, chcąc uniknąć zmarnowania swojego
głosu, będą rezygnować z udzielania im poparcia, przenosząc je jednocześnie na
ugrupowanie mające realne szanse na sukces wyborczy33.
W przypadku mieszanych systemów wyborczych konsekwencje psychologiczne determinują sposób głosowania wyborców niewielkich ugrupowań głosujących w segmencie większościowym. Chcąc uniknąć zmarnowania głosu i tym
samym zachować wpływ na ostateczny rezultat wyborów, część z nich stosuje tzw.
„strategię zmarnowanego głosu” (wasted-vote strategy), która z kolei prowadzi
do tzw. „zwykłego głosowania taktycznego” (ordinary strategic vote)34. Strategia
ta jest charakterystyczna zwłaszcza dla wyborców niewielkich ugrupowań, którzy zdając sobie sprawę z nikłości szans na odniesienie sukcesu przez reprezentanta ich ugrupowania oraz obawiając się zmarnowania głosu, decydują się na
przeniesienie swojego poparcia na kandydata mającego realne szanse na sukces
wyborczy35. Jednocześnie w części proporcjonalnej wyborcy ci głosują na listę
zgłoszoną przez ugrupowanie znajdujące się na pierwszym miejscu w ich szeregu
preferencji. Można zatem powiedzieć, że wyborcy niewielkich ugrupowań głosują
w sposób taktyczny w segmencie większościowym oraz szczery w segmencie proporcjonalnym systemu wyborczego36.
Powyższy schemat nie stanowi prawidłowości odnoszącej się do wszystkich
wyborców małych ugrupowań. Nie można bowiem wykluczyć sytuacji, w której
pomimo świadomości braku szans kandydata na odniesienie zwycięstwa w okręgu jednomandatowym część wyborców zdecyduje się zagłosować szczerze w obu
segmentach systemu wyborczego, oddają tym samym „spójny” głos (straight vote).
33
Patrz szerzej: K. Benoit, Duverger’s Law and the Study of Electoral Systems, „French Politics” 2006.
34
T. Gschwend, Ticket-Splitting and Strategic Voting…
35
Źródłem informacji o szansach poszczególnych kandydatów na odniesienie zwycięstwa
w okręgu wyborczym mogą być m.in. sondaże opinii publicznej bądź ostateczne rezultaty wyborów
przeprowadzonych w danym okręgu w przeszłości.
36
Ibidem.
102
Jeremiasz Salamon
Niemniej jednak możliwe jest określenie czynników, które zwiększają prawdopodobieństwo prostego głosowania taktycznego. Jednym z nich jest poziom lojalności partyjnej. Jak słusznie zauważają Thomas Gschwend oraz Henk van der Kolk,
„odwrotna zależność pomiędzy poziomem lojalności partyjnej a motywacją do
oddawania „podzielonego” głosu została wielokrotnie potwierdzona przez szereg
badań”37. Również zaciętość rywalizacji wyborczej w danym okręgu wyborczym
nie pozostaje bez wpływu na proste głosowanie taktyczne. Fulvio Venturino pisze,
że „badania nad głosowaniem taktycznym dowodzą, że w okręgach wyborczych,
w których toczy się zacięta rywalizacja pomiędzy najpopularniejszym kandydatem
oraz jego najgroźniejszym konkurentem, wyborcy pozostałych ugrupowań są bardziej skłonni do przenoszenia swojego poparcia na jednego z nich. W tym przypadku wyborcy dzielą swój głos, gdyż chcą mieć wpływ na ostateczny rezultat rywalizacji wyborczej w okręgu lub przynajmniej nie dopuścić do zwycięstwa kandydata
reprezentującego najmniej preferowane przez nich ugrupowanie. Innymi słowy, im
większa niepewność co do ostatecznego rezultatu w danym okręgu wyborczym, tym
większe prawdopodobieństwo wystąpienia głosowania strategicznego”38.
Badania przeprowadzone w Republice Federalnej Niemiec po wyborach do
Bundestagu z 2002 roku pokazują skalę stosowania zwykłego głosowania taktycznego. Zgodnie z powyższym opisem zachowań wyborców małych ugrupowań
w warunkach niemieckiego systemu wyborczego zwykłe głosowanie taktyczne dotyczy przede wszystkim wyborców FPD oraz Zielonych. Przed wyborami z 2002
roku większość komentatorów niemieckiego życia politycznego przewidywała,
że w zależności od tego, która z partii masowych odniesie zwycięstwo, możliwe
są dwie koalicje rządowe: CDU/CSU-FPD bądź SPD-Zieloni. W związku z tym
przewidywać należało, że część wyborców FPD poprze w głosowaniu większościowym kandydatów CDU lub CSU, zaś część wyborców Zielonych przeniesie
swoje poparcie na kandydatów SPD. Sposób, w jaki w części większościowej głosowali wyborcy tych ugrupowań prezentuje poniższa tabela.
Tabela
Partia
SPD
CDU
CSU
Zieloni
FPD
PDS
SPD
86,4
2,6
0,5
5,5
1,6
2,4
CDU
2,5
92,2
–
0,6
3,1
0,4
37
T. Gschwend, H. van der Kolk, Split Ticket Voting in Mixed Member Proportional Systems… .
38
F. Venturino, Split ticket voting In Italy…
103
Przyczyny oraz konsekwencje „podzielonego” głosowania
CSU
3,0
–
92,0
1,1
2,4
0,1
Zieloni
59,7
3,3
0,7
32,6
1,4
1,5
FDP
11,9
32,5
3,6
1,9
47,7
1,0
PDS
19,6
3,1
0,2
3,2
1,6
70,9
Źródło: T. Saalfeld, Germany: Stability and Strategy In Mixed-Member Proportional System, w: M. Gallagher, P. Mitchell: The Politics of Electoral Systems, Oxford University Press 2005,
s. 222.
Zaledwie 32,6% spośród zwolenników Zielonych, którzy oddali swój „drugi” głos na listę tego ugrupowania, zagłosowało również na wystawionego przez
nie kandydata w okręgu jednomandatowym. Podczas gdy około 60% wyborców,
chcąc uniknąć zmarnowania „pierwszego” głosu, przeniosło swoje poparcie na
kandydata SPD. W nieco mniejszym zakresie z prostego głosowania taktycznego
korzystali wyborcy FPD. Niemniej jednak znamienne jest, że niespełna połowa
wyborców, którzy zdecydowali się oddać „drugi” głos na listę tej partii, oddała
również swój „pierwszy” głos na jej kandydata.
Podstawową konsekwencją tego rodzaju „dzielenia” głosu jest dominacja
w okręgach jednomandatowych kandydatów reprezentujących najsilniejsze partie
polityczne. Prześledźmy zatem rezultaty kilku mieszanych elekcji przeprowadzonych w ostatnim czasie. Przykładowo w wyborach do niemieckiego Bundestagu
(2005) kandydaci reprezentujący SPD oraz koalicję CDU/CSU odnieśli zwycięstwa w 98,6% okręgów jednomandatowych. Podobnie było m.in. w Japonii, gdzie
w 2005 roku kandydaci Partii Demokratycznej oraz Partii Liberalno-Demokratycznej zwyciężyli w 90% okręgów wyborczych. Tego samego roku w Nowej Zelandii kandydaci Partii Pracy i Partii Narodowej zdobyli mandaty w 89,8% okręgów wyborczych, zaś w Republice Korei w wyborach przeprowadzonych w 2008
roku Wielka Partia Narodowa i Zjednoczona Partia Demokratyczna wprowadziły
do izby swoich kandydatów z 81,2% okręgów jednomandatowych39.
3.2.2. Głos koalicyjny (Coalition vote)
Mieszane systemy wyborcze stwarzają możliwość głosowania taktycznego również wyborcom dużych partii politycznych, którzy mając pewność, iż lista najbardziej przez nich preferowanego ugrupowania osiągnie poziom poparcia uprawnia39
Dane za: http://psephos.adam-carr.net/, doi: 27.07.2008.
104
Jeremiasz Salamon
jący do partycypacji w podziale mandatów z puli proporcjonalnej, decydują się
na oddanie swojego głosu w segmencie większościowym na kandydata reprezentującego ich pierwszą preferencję, zaś w segmencie proporcjonalnym na listę potencjalnego koalicjanta (będącego zazwyczaj jednym z mniejszych ugrupowań),
który mógłby mieć problemy z przekroczeniem progu wyborczego. W ten sposób
wyborcy dużych ugrupowań oddają „szczery” głos w segmencie większościowym,
zaś w segmencie proporcjonalnym głosują taktycznie. Ten schemat głosowania
Thomas Gschwend określa mianem strategii zabezpieczającej koalicję (coalition
insurance strategy), która z kolei prowadzi do oddania głosu koalicyjnego (coalition vote)40.
Przykładem „wypożyczania” elektoratu (jak zjawisko to określa Dieter Nohlen) jest sposób, w jaki głosowali w wyborach do Bundestagu z 2002 roku wyborcy CDU oraz SPD. W przypadku chadecji 7,5% wyborców, którzy zagłosowali na
jej kandydatów w segmencie większościowym, oddało swój „drugi” głos na listę
FPD. Z kolei w przypadku SPD 12,2% zwolenników tego ugrupowania zdecydowało się przenieść swoje poparcie na listę Zielonych41.
Z powyższych danych wynika, że w przeciwieństwie do wyborców małych
partii politycznych zwolennicy dużych ugrupowań są w mniejszym stopniu skłonni do dzielenia swojego głosu. Wynika to z faktu, iż dla tych wyborców oddanie
koalicyjnego głosu nie zawsze będzie stanowić optymalne rozwiązanie. Przykładowo, skłonność do podziału głosu spada jeżeli wyborcy są przekonani, iż ugrupowanie będące ich pierwszą preferencją osiągnie poziom poparcia umożliwiający
mu stworzenie jednopartyjnego rządu. Podobnie przekonanie o braku szans na
przekroczenie progu wyborczego przez potencjalnego koalicjanta zniechęca do
podziału głosu. W obu tych przypadkach wyborcy będą skłaniać się ku oddaniu
spójnego głosu w obu segmentach systemu wyborczego (straight vote)42.
Czynnikiem, który zwiększa prawdopodobieństwo wystąpienia głosowania
koalicyjnego, jest wzmożony przepływ informacji na temat składu ewentualnych
powyborczych koalicji, w którym aktywną rolę powinny odgrywać przede wszystkim małe ugrupowania. Zdaniem Jacka Hamana w przypadku dużych partii politycznych wzywanie wyborców do oddawania głosów na inną partię jest bowiem
ryzykowne choćby dlatego, że stanowi jawne nadużywanie procedur wyborczych,
a więc działanie budzące poważne wątpliwości co do ich uczciwości, a w konsekwencji mogące zmniejszyć zaufanie wyborców43. Tymczasem działania propagandowe małych partii politycznych, których celem jest zachęcenie wyborców
40
T. Gschwend, Ticket-Splitting and strategic Voting in Mixed Electoral Systems…
T. Saalfeld, Germany: „Stability and Strategy In Mixed-Member Proportional System”, w:
M. Gallagher, P. Mitchell, The Politics of Electoral Systems, Oxford University Press, 2005, s. 223.
42
T. Gschwend, Ticket-Splitting and Strategic Voting in Mixed Electoral Systems…
43
J. Haman, Demokracja, decyzje, wybory, Wydawnictwo Naukowe Scholar, Warszawa 2003,
s.195.
41
Przyczyny oraz konsekwencje „podzielonego” głosowania
105
do głosowania koalicyjnego, obarczane są zdecydowanie mniejszym ryzykiem.
Zakładając, iż podstawowym celem każdego ugrupowania biorącego udział w rywalizacji wyborczej jest obsadzenie możliwie największej liczby miejsc w izbie,
trudno za naruszenie procedur wyborczych uznać działania zmierzające do pozyskania nowych zwolenników wśród wyborców innych ugrupowań. Dlatego też
w kampaniach propagandowych FPD, prowadzonych w latach 1969–1980 wśród
sympatyków SPD, przekonywano o celowości popierania głosami „drugimi” swoich list, wskazując, że bez tej partii socjaldemokraci nie uzyskają przewagi nad
chadecją44. Podobną strategię przyjęła w 2002 roku nowozelandzka Partia Zielonych, która chcąc uniemożliwić Partii Pracy stworzenie jednopartyjnego rządu,
w kampanii wyborczej nawoływała wyborców do „podzielonego” głosowania, by
w ten sposób „zmusić laburzystów do szczerości” (to keep Labour honest)45.
W przeciwieństwie do prostego głosowania taktycznego, które przynosi korzyści przede wszystkim dużym ugrupowaniom, których kandydaci wiodą prym
w okręgach jednomandatowych, w przypadku głosowania koalicyjnego profity
zdają się dotyczyć obu stron transakcji. Dzięki wypożyczaniu elektoratu małe ugrupowania zdobywają nie tylko reprezentację parlamentarną, ale również wchodzą
w skład rządu. Z kolei duże partie polityczne, dzięki mandatom zdobytym przez
ich mniejszego partnera, są w stanie stworzyć koalicyjny rząd większościowy.
4. Konsekwencje „podzielonego” głosowania
Zjawisko „podzielonego” głosowania wywiera znaczący wpływ na wiele aspektów
systemu danego państwa. Tyczy się to nie tylko charakteru rządu (koalicyjnego lub
jednopartyjnego), kształtu systemu partyjnego, ale również strategii wyborczych
przyjmowanych przez poszczególne ugrupowania, ostatecznego wyniku wyborów
czy wreszcie stopnia demokratyczności całego systemu.
4.1. Wpływ na strategie partii politycznych
Analizując wpływ „podzielonego” głosowania na strategie wyborcze ugrupowań
rywalizujących o mandaty w mieszanych systemach wyborczych, chciałbym powrócić do kwestii, którą poruszyłem przy okazji rozważań na temat tzw. „koniecznego dzielenia” głosu, a mianowicie do strategii polegającej na „odpuszczaniu”
przez partie polityczne tych okręgów wyborczych, które mają dla nich charakter
„beznadziejny”. Uściślając, zjawisko to w głównej mierze dotyczy małych ugrupowań, które zdając sobie sprawę ze swoich nikłych szans na zdobycie manda44
45
J. Janiszewski, System wyborczy RFN, Wyd. UMK, Toruń 1982, s.157.
H.Pearse, Making the most of a two vote ballot…
106
Jeremiasz Salamon
tu w okręgu jednomandatowym, decydują się nie zgłaszać do rywalizacji swoich
kandydatów, zmuszając tym samym swoich wyborców do oddania „podzielonego”
głosu. W tym miejscu warto zastanowić się nad słusznością tego rodzaju strategii.
Dla początkowego okresu badań nad mieszanymi systemami wyborczymi
charakterystyczny był pogląd o całkowitej niezależności od siebie segmentu proporcjonalnego oraz większościowego. Wielu badaczy było przekonanych o tym,
iż mieszane systemy wyborcze są swego rodzaju eksperymentem, który umożliwi
zbadanie przy okazji jednej elekcji konsekwencji funkcjonowania proporcjonalnego i większościowego systemu wyborczego. Niemniej jednak wzrost popularności
mieszanych systemów wyborczych, który pociągnął za sobą zwiększone zainteresowanie sporej rzeszy badaczy tą formą wyłaniania reprezentacji, doprowadził do
obalenia poglądu o niezależności obu segmentów. W wyniku wielu badań dowiedziono, iż pomiędzy segmentem większościowym a proporcjonalnym występują
liczne wzajemne relacje, które w literaturze określono mianem efektu kontaminacji
(contamination effect)46. Kontaminacja występuje na dwóch poziomach: jednostkowym oraz zagregowanym. Z kontaminacją na poziomie jednostkowym mamy
do czynienia, gdy zachowania wyborców, kandydatów, partii politycznych, jak
również ustawodawcy, w jednej z części systemu wyborczego są determinowane
przez zasady rządzące drugą z jego części. Natomiast o kontaminacji na poziomie
zagregowanym mówimy, gdy konsekwencje charakterystyczne dla funkcjonowania jednego z segmentów systemu wyborczego (np. liczba partii politycznych) są
wynikiem działania reguł charakterystycznych dla drugiego segmentu47.
Jednym z koronnych dowodów na występowanie w mieszanych systemach
wyborczych efektu kontaminacji jest pozytywna zależność pomiędzy zgłoszeniem
przez partię polityczną swojego kandydata do rywalizacji w okręgu jednomandatowym a rezultatem zanotowanym w części proporcjonalnej przez wystawioną
przez ową partię listę. Badania przeprowadzone m.in. we Włoszech, Rosji, Nowej
Zelandii, Japonii oraz na Ukrainie dowiodły, iż listy poszczególnych ugrupowań
notowały zdecydowanie lepsze rezultaty w tych okręgach wyborczych, w których
zdecydowano się na wystawienie do rywalizacji wyborczej kandydata (bez wzglę46
Kontaminacja – połączenie, powiązanie, zmieszanie różnorodnych czynników w jedną całość. Słowo pochodzące od łacińskiego contaminatia (‘zetknięcie, splamienie’), contaminare (‘zatknąć, zbrukać, zarazić’). W języku angielskim słowo contamination oznacza ‘zanieczyszczenie’ lub
‘skażenie’. W związku z powyższym możliwym jest również przetłumaczenie contamination effect,
jako „efekt zanieczyszczenia”. Por. W. Kopaliński, Słownik wyrazów obcych, Wiedza Powszechna,
Warszawa 1996, hasło kontaminacja; Słownik wyrazów obcych, red. E. Sobol, Wydawnictwo Naukowe PWN 1996, hasło kontaminacja; Duży słownik angielsko-polski, polsko-angielski, Wydawnictwo
LektorKlett, Poznań 2006, hasło contamination.
47
Patrz szerzej: F. Ferrara, „A Different World. Relative Causal Inference and the Study of Mixed Electoral Systems”, referat przygotowany na doroczną konferencję Amerykańskiego Stowarzyszenia Nauk Politycznych, 2–5 września 2004 r., tekst dostępny na: http://www.people.fas.harvard.
edu/~ferrara/a!=world.pdf, doi: 03.08.2008.
Przyczyny oraz konsekwencje „podzielonego” głosowania
107
du na jego szanse na ostateczny sukces) niż w okręgach, które zdecydowano się
„odpuścić”. Przykładowo, w przeprowadzonych w 1996 roku wyborach do izby
niższej japońskiego parlamentu listy Nowej Partii Granicznej (NFP) zdobywały
poparcie rzędu 12,7% w okręgach, w których partia nie wystawiła swojego kandydata, zaś w okręgach, w których reprezentant NFP uczestniczył w rywalizacji,
poparcie dla listy wzrastało do poziomu 18%. Podobną zależność zauważamy,
analizując rezultaty list firmowanych przez demokratów, które w przypadku absencji kandydata w okręgu jednomandatowym zdobywały około 6,8% wyborców,
zaś w okręgach, w których o mandat ubiegał się kandydat tej partii, poparcie dla
jej list wzrastało do poziomu 11,5%48.
Widać zatem wyraźnie, że stosowana przez małe ugrupowania strategia
„odpuszczania” w kontekście mieszanego systemu wyborczego nie jest do końca opłacalna. Zarejestrowanie w okręgu jednomandatowym kandydata sprawia,
że staje się on orędownikiem również listy zgłoszonej do rywalizacji o mandaty
z puli proporcjonalnej. Zwiększa to prawdopodobieństwo poparcia przez wyborców listy danego ugrupowania, gdyż dzięki kandydatowi oraz prowadzonej przez
niego kampanii następuje zwiększenie przepływu informacji na temat danego
ugrupowania, który w konsekwencji może skłonić część wyborców do udzielenia
poparcia49.
Jako że wykorzystywane przez małe partie polityczne tzw. „strategie koalicyjne”
omówiłem przy okazji rozważań dotyczących „koalicyjnego” podziału głosu, w tym
miejscu chciałbym zatrzymać się nad kwestią możliwości taktycznego rozbicia jednej orientacji politycznej na dwa ugrupowania w celu maksymalizacji liczby mandatów obsadzonych w izbie. Zdaniem Janusza Janiszewskiego „manewr ten mający na
celu np. wykorzystanie przez jedno z nich samych głosów pierwszych, przez drugie
natomiast – głosów drugich, mógłby w prosty sposób doprowadzić do zwiększenia liczby miejsc posiadanych przez wspólne dla tych dwóch partii siły”50. Ów manewr zdaje się być nie tylko teoretyczną konstrukcją, ale przedsięwzięciem w pełni
wykonalnym. Niemniej jednak pamiętać należy, iż sztuczny podział ugrupowania
wymaga nie tylko ogromnego wysiłku organizacyjnego, ale może w konsekwencji
wprowadzić spore zamieszanie wśród wyborców. Z drugiej jednak strony sprawne
przeprowadzenie tej operacji spowodowałoby znaczące zwiększenie siły głosu wyborców owego sztucznie podzielonego ugrupowania (równoznaczne z naruszeniem
zasady równości materialnej), a tym samym jego nadreprezentację w izbie51.
48
Patrz szerzej: K.E. Cox, L.J. Schoppa, Interaction Effects…
Por. F. Ferrara: „Interactive Ballots: Contamination, Party Choice and New Zeland’s Mixed
Electoral System”. Tekst dostępny na: http://www.allacademic.com//meta/p_mla_apa_research_citation/0/8/5/2/7/pages85276/p85276-1.php, doi: 10.08.2008.
50
J. Janiszewski, System wyborczy RFN, Toruń 1982, s. 159.
51
Ibidem.
49
108
Jeremiasz Salamon
4.2. Wpływ na wynik wyborów
Sposób, w jaki „podzielone” głosowanie wpływa na wynik wyborczy poszczególnych ugrupowań, widać wyraźnie na przykładzie wyborów do włoskiej Izby Deputowanych, przeprowadzonych w 1996 roku. Jak obliczył Roberto D’Alimonte, na
skutek „podzielonego” głosowania centroprawicowa koalicja „Bieguna Wolności”
straciła aż 94 mandaty w izbie. Gdyby wszyscy wyborcy centroprawicy udzielili
jej poparcia w obu segmentach systemu wyborczego, formacja ta zdobyłaby 263
mandaty miast zaledwie 169. Koalicja prowadzona przez S. Berlusconiego straciła w ten sposób aż 91 mandatów na rzecz swojego najgroźniejszego konkurenta
– centrolewicowej koalicji „Drzewa Oliwnego”, 11 na rzecz Ligi Północnej oraz
1 na rzecz Ligi Akcji Południowej. Niemniej jednak w tej elekcji „podzielone”
głosowanie pozwoliło „Biegunowi Wolności” na zdobycie 9 mandatów w okręgach, w których kandydaci Odnowy Komunistycznej byli nie do zaakceptowania
dla większości wyborców. Jak zauważa Roberto D’Alimonte, „odwrócenie się części wyborców od kandydatów «Bieguna Wolności» było jedną z głównych przyczyn
porażki wyborczej tej formacji”52.
Z kolei Janusz Janiszewski, opisując skutki „podzielonego” głosowania
w warunkach systemu wyborczego do Bundestagu, zauważa, że „zastosowany
wówczas (tzn. w 1972 roku) splitting pozwolił SPD zdobyć około 20 dodatkowych
mandatów bezpośrednich, wzmacniających jej pozycję. Utrata głosów pierwszych
pochodzących w 1972 roku od sympatyków innych partii kosztowała socjaldemokratów cztery lata później 16 mandatów z ogólnej liczby 38 utraconych. Ponowny
wzrost popularności splittingu w 1980 roku pozwolił, jak się ocenia, odzyskać 10
mandatów”53.
Jak wynika z powyższych przykładów, „podzielone” głosowanie może doprowadzić nie tylko do maksymalizacji ostatecznego wyniku danego ugrupowania, ale również może stać się główną przyczyną jego klęski wyborczej. Z jednej
strony odpływ części głosów z jednego segmentu systemu wyborczego jest równoznaczny z osłabieniem pozycji danego ugrupowania w procesie transformacji
głosów na mandaty. Jednakże z drugiej, dla ugrupowania będącego beneficjentem
„podzielonego” głosowania stają się one swoistą wartością dodaną, która w ostatecznym rozrachunku może doprowadzić do zwiększenia stanu posiadania w izbie.
Widać zatem wyraźnie, że podzielone „głosowanie” jest zjawiskiem korzystnym
przede wszystkim dla ugrupowań mających nie tylko zdyscyplinowany elektorat,
który będzie je wspierał w obu segmentach systemu wyborczego, ale również potrafiących nakłonić sympatyków konkurencji do „dzielenia” swojego głosu.
52
R. D’Alimonte, Mixed Electoral Rules, Partisan Realigment and Party System Change in
Italy, w: Mixed-Member Electoral Systems, s. 338.
53
J. Janiszewski, System wyborczy RFN, s.156.
Przyczyny oraz konsekwencje „podzielonego” głosowania
109
4.3. Wpływ na system partyjny
„Podzielone” głosowanie wywiera ograniczony wpływ na system partyjny funkcjonujący w państwach wykorzystujących mieszane systemy wyborcze. Zdecydowanie większy wpływ na kształt systemu partyjnego wywiera sam system wyborczy, a w szczególności takie jego elementy, jak: stosunek mandatów rozdzielanych
za pomocą zasady proporcjonalności do mandatów dystrybuowanych na podstawie
zasady większości, reguły rozstrzygania przyjęte w obu segmentach, występowanie lub brak klauzul zaporowych oraz wielkość okręgów wyborczych. Samo zaś
„dzielenie” głosu zdaje się pełnić swego rodzaju funkcję „wspomagającą” wyżej
wymienione elementy. Dotyczy to w głównej mierze tzw. „koalicyjnego dzielenia”
głosów, które zwiększa szanse na przetrwanie na scenie politycznej niewielkich
ugrupowań, zwłaszcza jeśli są one potencjalnymi koalicjantami, którejś z głównych partii systemu. Dzięki omawianemu wcześniej zjawisku „wypożyczania”
elektoratu ugrupowania te zdobywają głosy, które w ostatecznym rozrachunku
umożliwiają im przekroczenie klauzuli zaporowej i w konsekwencji udział w procesie dystrybucji mandatów z puli proporcjonalnej. Wielce prawdopodobne jest
zatem, iż w przypadku nieudzielenia owej „pożyczki” pozycja tych ugrupowań na
scenie politycznej uległaby znaczącej marginalizacji, a w skrajnych przypadkach
możliwe byłoby ich całkowite zniknięcie. Dlatego też za pomocą zjawiska „koalicyjnego” głosowania możemy wyjaśnić istnienie oraz rolę, jaką pełnią w systemie
politycznym takie ugrupowania jak FPD (Niemcy), Partia na rzecz Uczciwych
Rządów (Komei-to – Japonia), Unia Wolnych Demokratów (Szabad Demokraták
Szövetsége – Węgry) czy też ACT (Nowa Zelandia).
Uogólniając, można zatem stwierdzić, iż dla większości państw wykorzystujących mieszane systemy wyborcze charakterystyczne są systemy partyjne z dominującą pozycją jednego bądź dwóch największych ugrupowań, stanowiących
zazwyczaj trzon koalicji rządowej, oraz wspomagającą rolą mniejszych partii politycznych (potencjalnych koalicjantów), które wnoszą do koalicji głosy, których
brakuje ich większemu partnerowi do uzyskania bezwzględnej większości54.
Od powyższej reguły istnieją oczywiście wyjątki, wśród których wymienić
należy zwłaszcza systemy partyjne Włoch oraz Izraela. W przypadku Włoch słusz54
Wojciech Sokół w następujący sposób klasyfikuje systemy partyjne niektórych spośród omawianych w niniejszej pracy państw: RFN – system dwuipółpartyjny (1961–2002), Rosja – system
umiarkowanie wielopartyjny z dwiema partiami dominującymi (od 1999 r.), Węgry – system umiarkowanie wielopartyjny z dwiema głównymi partiami (od 1998 r.). Por. Współczesne partie i systemy
partyjne. Zagadnienia teorii i praktyki politycznej, red. W. Sokół, M. Żmigrodzki, Wydawnictwo Uniwersytetu M. Curie-Skłodowskiej, Lublin 2003, s. 343 i n. Natomiast Ryszard Herbut klasyfikuje systemy partyjne Japonii oraz Nowej Zelandii jako umiarkowanie spolaryzowane, stanowiące pośrednią
kategorię pomiędzy systemem dwupartyjnym a ekstremalnym pluralizmem. Por. Encyklopedia Politologii, t. 3, red. M. Żmigrodzki, Wydawnictwo Zakamycze, Kraków 1999; hasła: „system partyjny
Japonii”, „system partyjny Nowej Zelandii”, „system partyjny umiarkowanie spolaryzowany”.
110
Jeremiasz Salamon
ne wydaje się stwierdzenie iż w latach 1993–2006 mieliśmy do czynienia z funkcjonowaniem dwóch systemów partyjnych: pierwszym, który określić można jako
„wyborczy system partyjny”, którego elementami były koalicje oraz partie rywalizujące w poszczególnych elekcjach parlamentarnych, oraz drugim tzw. „parlamentarnym systemem partyjnym”, obejmującym wszystkie partie i grupy parlamentarne, które funkcjonowały na forum parlamentarnym55. Główną przyczyną
ukształtowania się dwóch systemów partyjnych było przeprowadzenie gruntownej
reformy prawa wyborczego, przy jednoczesnym braku zmian dotyczących innych
instytucji państwowych, w tym przede wszystkim struktury i organizacji parlamentu czy rządu. Porównując strukturę obu systemów partyjnych, zauważamy,
że jedynie w przypadku „wyborczego systemu partyjnego” reforma z 1993 roku
wywołała pewne, choć w rzeczywistości dość ograniczone skutki, zmniejszając
rozbicie partyjne. Trzon tego systemu stanowiły bowiem dwie koalicje wyborcze
(centrolewicowa i centroprawicowa), spośród których każda miała realne szanse na przejęcie władzy, czego nie można powiedzieć o pozostałych uczestnikach
systemu (tzw. „trzecie siły”). Natomiast w przypadku „parlamentarnego systemu
partyjnego” mieliśmy do czynienia ze sporą liczbą podmiotów, które dzieliły dość
znaczne różnice ideologiczne. Taki stan rzeczy sprawiał, iż system ten był w swej
istocie bardzo zbliżony do systemu partyjnego, z jakim mieliśmy do czynienia
przed przeprowadzeniem reformy prawa wyborczego w 1993 roku56.
Natomiast w przypadku wyborów do izraelskiego Knesetu wprowadzenie mieszanego systemu wyborczego, wbrew pierwotnym zamiarom reformatorów, przyczyniło się do pogłębienia rozbicia partyjnego. W wyborach z 1996 i 1999 roku
izraelscy wyborcy głosowali za pomocą dwóch głosów, spośród których jednym
dokonywali wyboru premiera, natomiast drugim wskazywali ugrupowanie, które
ich zdaniem powinno uczestniczyć w procesie dystrybucji mandatów z puli proporcjonalnej57. Specyfika „podzielonego” głosowania stosowanego w kontekście
izraelskiego systemu wyborczego polegała na tym, iż wyborcy „dzielili” swój głos
pomiędzy kandydata na premiera (będącego przedstawicielem jednej z dwóch największych partii politycznych – Likudu lub Partii Pracy) a listę wyborczą jednego
z mniejszych ugrupowań. W ten sposób „podzielone” głosowanie prowadziło do
tego, że ugrupowanie zwyciężające nie tylko w głosowaniu proporcjonalnym, ale
również wprowadzające swojego kandydata na fotel premiera, nie obsadzało w Knesecie liczby mandatów pozwalającej na samodzielne rządy, zaś w ramach koalicji
55
L. Bardi, Italian Parties, w: Political Parties in Advanced Industrial Democracies, red.
P. Webb, D. Farrell, I. Holiday, Oxford University Press 2002, s. 49.
56
Na temat włoskiego systemu partyjnego w okresie obowiązywania mieszanej ordynacji wyborczej patrz: S. Bartolini, A. Chiaramonte, R. D’Alimonte, The Italian Party System between Parties and Coalitions, West European Politics, Vol. 27, No 27, 01.01.2004.
57
W związku z podaniem się do dymisji ówczesnego premiera Ehuda Baraka (grudzień 2000 r.)
przeprowadzone 6 lutego 2001 r. wybory dotyczyły tylko elekcji szefa rządu.
Przyczyny oraz konsekwencje „podzielonego” głosowania
111
rządowej w stosunku do swoich mniejszych partnerów, dysponowało mniejszością
mandatów (np. w 1996 roku rządzący Likud kontrolował jedynie 22 mandaty spośród wszystkich 66, którymi dysponowała ówczesna koalicja rządowa, natomiast
w 1999 roku rządząca Partia Pracy dysponowała w ramach koalicji jedynie 26
spośród 75 mandatów). W ten sposób dzięki rzadko spotykanej konstrukcji systemu wyborczego oraz specyficznemu sposobowi „dzielenia” głosu przez wyborców
małe ugrupowania wyznaniowe uzyskały na izraelskiej scenie politycznej pozycję
odwrotnie proporcjonalną do poparcia, jakim cieszyły się w społeczeństwie58.
4.4. Wpływ na charakter rządów
W literaturze przedmiotu występuje generalna zgoda co do faktu, iż „podzielone”
głosowanie przyczynia się do powstawania rządów koalicyjnych. Oczywiste jest
bowiem, że zwiększona w skutek splittingu liczba głosów zdobytych przez mniejsze ugrupowania w segmencie proporcjonalnym znacząco redukuje szanse dużych
ugrupowań na stworzenie rządu jednopartyjnego59. Znaczenie podzielonego głosowania dla powstawania koalicji rządowych miast rządów jednopartyjnych wydaje
się większe, jeżeli wyborcy świadomie „dzielą” swój głos zgodnie z omawianą we
wcześniejszej części pracy strategią zabezpieczenia koalicji. W tym miejscu pamiętać jednak należy, że „przywilej” decydowania o charakterze przyszłego rządu
(koalicyjnym lub monopartyjnym) przysługuje jedynie wyborcom dużych ugrupowań, którzy mają możliwość „wypożyczenia” swojego poparcia ewentualnemu
mniejszemu koalicjantowi.
Dotychczasowa praktyka państw wyłaniających swoje przedstawicielstwa
w drodze mieszanych wyborów zdaje się potwierdzać pozytywną relacje pomiędzy
„podzielonym” głosowaniem a powstawaniem koalicji rządowych. Niezależnie od
konstrukcji systemu wyborczego przyjętej w poszczególnych państwach regułą
jest tworzenie rządów koalicyjnych. I tak na przykład wszystkie rządy wyłonione
w następstwie mieszanych elekcji do Bundestagu w latach 1953–2005 miały charakter koalicyjny. Z podobną sytuacją mamy do czynienia na Węgrzech, gdzie od
1990 roku żadnej partii politycznej nie udało się zdobyć większości umożliwiającej stworzenie rządu jednopartyjnego. Sztuka ta nie udała się również Włochom,
którzy w latach 1994–2005 doczekali się 7 rządów koalicyjnych. Natomiast w Nowej Zelandii, gdzie przed reformą prawa wyborczego z 1993 roku, regułą były jed58
R.Y., The Israeli Mixed Electoral System: Unexpected Reciprocal and Cumulative Consequences, w: Mixed-Member Electoral Systems, s. 366-375; H. Zubida, I Split, You Split, We All Split
Our Ticket: The 1996 Israeli National Election Split Ticket-Voting Phenomenon; P.R. Abramson,
J.H. Aldrich, M. Diamon, R. Levine, Th.J. Scotto, A. Diskin, Prime Minister and Parliament: Strategic Split-Ticket Voting. Tekst dostępny na: www.duke.edu/~rml5/papers/Strategic-Split-TicketVoting.doc, doi: 05.08.2008.
59
F. Ferrara, Interactive Ballots…
112
Jeremiasz Salamon
nopartyjne rządy Partii Pracy lub Partii Narodowej, po pierwszej mieszanej elekcji
parlamentarnej (1996 rok) wszystkie gabinety miały charakter koalicyjny.
Czy zatem mieszane elekcje parlamentarne można uznać za swego rodzaju
referenda, w których wyborcy opowiadają się za rządem jednopartyjnym lub też za
rządem koalicyjnym? Badania przeprowadzane przez Nowozelandzką Pracownię
Wyborczą (NZES) pozwalają w pewnym stopniu udzielić pozytywnej odpowiedzi na tak postawione pytanie. Przed każdą parlamentarną elekcją NZES zadaje
wyborcom szereg pytań, wśród których znajduje się kwestia ich stosunku do charakteru przyszłego rządu. Przed wyborami z 1999 roku 45,8% respondentów opowiedziało się za koalicyjnym charakterem przyszłego rządu, podczas gdy 42,4%
z nich wolało, by władzę sprawowała jedna partia. Natomiast przed wyborami
z 2002 roku już ponad połowa respondentów (53,1%) opowiedziała się za rządem
koalicyjnym, podczas gdy zaledwie 39,1% spośród nich z radością powitałoby
powstanie rządu jednopartyjnego. Jeżeli powyższe dane zestawimy z wysokim poziomem „podzielonego” głosowania, jaki zanotowano przy okazji obu tych elekcji
(1999 rok – 33%, 2002 rok – 34%), można obronić tezę, iż jednym z głównych
motywów, dla których nowozelandzcy wyborcy „dzielą” swój głos, jest chęć wyrażenia swojego poparcia dla utworzenia rządu koalicyjnego60.
4.5. Czy „podzielone” głosowanie jest zagrożeniem dla demokracji?
Zagrożenie dla demokracji, jakie niesie ze sobą „podzielone” głosowanie, wynika
w głównej mierze z jego taktycznego charakteru. Pamiętajmy bowiem, że wyborcy
głosujący taktycznie nie wyrażają swoich prawdziwych preferencji politycznych.
Z kolei wybory służą przede wszystkim wyłonieniu „rządu opinii”, czyli rządu
wrażliwego na opinię publiczną i przed nią odpowiedzialnego („rząd oparty na
przyzwoleniu”)61. „Podzielone” głosowanie, zwłaszcza jeżeli u jego podstaw leżą
przesłanki taktyczne, może zakłócać proces wyłaniania większości, której można
by przypisać powyższe przymioty. Większość wyłoniona w drodze głosowania
taktycznego w żaden sposób nie odzwierciedla poglądów oraz opinii większości
społeczeństwa, przez co trudno oczekiwać, by realizowała jego postulaty, a tym
bardziej poczuwała się przed nim do odpowiedzialności.
Kolejnym zagrożeniem, jakie wynika z „podzielonego” głosowania, jest naruszenie zasady równości, zwłaszcza w znaczeniu materialnym62. „Podzielony”
60
Dane za: http://www.nzes.org/, doi: 15.07.2008.
J. Świeca, Współczesne systemy demokratyczne, Wyd. CAN, Kielce 2003, s. 33.
62
Zasada równości w znaczeniu materialnym wymaga, by głos każdego wyborcy miał tę samą
siłę, a więc by mniej więcej w tym samym stopniu wpływał na wynik wyborów. Natomiast zasada
równości w znaczeniu formalnym oznacza, iż niedopuszczalną jest sytuacja, w której jednemu wyborcy przysługiwałaby większa liczba głosów niż innym. L. Garlicki, Prawo konstytucyjne. Zarys
wykładu, Wyd. Liber, Warszawa 2005, s. 162-164.
61
Przyczyny oraz konsekwencje „podzielonego” głosowania
113
głos, szczególnie gdy jest skuteczny (tzn. wykorzystany w procesie dystrybucji
mandatów) w obu segmentach systemu wyborczego, ma zdecydowanie większy
wpływ na ostateczny rezultat wyborów niż głos „spójny” (straight vote). Dotyczy
to zwłaszcza opisywanej wcześniej sytuacji sztucznego podziału jednej orientacji
na dwa ugrupowania. Zdaniem Janusz Janiszewskiego „pociągnięcie takie prowadzić musiałoby do daleko posuniętej nadreprezentacji określonych orientacji
politycznych. Nadając głosom ich sympatyków szczególną moc, godziłoby ono tym
samym w konstytucyjną zasadę równości wyborców i partii…”63.
Na podsumowanie powyższych rozważań podkreślić jednak należy, że zagrożenia dla demokracji wynikające z „podzielonego” głosowania mają jedynie potencjalny charakter, co wynika z faktu, iż w państwach wykorzystujących mieszane systemy wyborcze większość wyborców wyraża swoje preferencje w sposób
szczery64. Świadczy o tym poziom „podzielonego” głosowania notowany w kolejnych mieszanych elekcjach parlamentarnych, który co prawda z każdą kolejną elekcją wzrasta, niemniej jednak wciąż pozostaje daleki od poziomu 50% +
1 głosu, którego przekroczenie dawałoby poważne podstawy do uznania danej
większości za wyłonioną wbrew preferencjom większości65.
5. Zakończenie
Bez względu na to, jakie przesłanki leżą u podstaw ich zachowań wyborczych,
„rozdzielacze” głosów stanowią istotną, acz stosunkowo niewielką, grupę wyborców. Niezależnie od tego, czy „dzielą” swój głos w sposób instrumentalny, czy
też w ekspresyjny, ich wpływ na powyborczy kształt sceny politycznej wydaje się
znaczący. Podsumowując powyższe rozważania, warto zastanowić się, jakie skutki wynikają zarówno z instrumentalnego, jak i ekspresyjnego „podziału” głosu.
W przypadku instrumentalnego „podziału” głosu wpływ na poszczególne
elementy życia politycznego wydaje się oczywisty ze względu na fakt, iż u jego
podstaw leży bądź to kalkulacja wyborcy co do koalicyjnego lub jednopartyjnego
charakteru rządu, bądź też chęć uniknięcia zmarnowania głosu (głosowanie taktyczne). W konsekwencji obie przesłanki sprawiają, iż ów „podział” jest skuteczny
63
J. Janiszewski, System wyborczy RFN, s.159.
Wyjątkiem są wybory do Dumy Rosyjskiej z 1993 r., gdzie poziom „podzielonego” głosowania szacuje się na ponad 70%. Por. R.G. Moser, The Consequences of Russia’s Mixed-Member
Electoral System…, s. 506.
65
Szacunkowy poziom „podzielonego” głosowania w poszczególnych państwach: Republika
Korei – 20,8%, RFN – 24,8%, Nowa Zelandia – 37,8%, Japonia – 30,1%. Dane za: Wang Sik Kim,
„Split-Ticket of the Korean Voters in 17th National Assembly Election”, referat przygotowany na
coroczne coroczny zjazd Amerykańskiego Stowarzyszenia Nauk Politycznych, 1–4 września 2005 r.
Tekst dostępny na: http://www.allacademic.com//meta/p_mla_apa_research_citation/0/4/2/4/7/pages42477/p42477-1.php/, doi: 20.07.2008.
64
114
Jeremiasz Salamon
(głos jest brany pod uwagę w procesie dystrybucji mandatów) w obu segmentach
systemu wyborczego. Oddając tzw. głos koalicyjny, wyborcy w znacznym stopniu przyczyniają się nie tylko do powstawania rządów koalicyjnych, ale również
wspierają egzystencję małych ugrupowań. Z kolei wyborcy głosujący w sposób
taktyczny mają niemały udział w zdominowaniu rywalizacji wyborczej w segmencie większościowym systemu wyborczego przez kandydatów dużych ugrupowań,
a tym samym w umocnieniu ich pozycji na scenie politycznej.
O konsekwencjach ekspresyjnego „podziału” głosu możemy mówić przede
wszystkim w sytuacji, w której „podzielony” głos jest skuteczny w obu segmentach systemu wyborczego. Jeżeli w którymkolwiek z nich głos ten nie będzie
uczestniczył w procesie dystrybucji mandatów, należy uznać go za zmarnowany,
zaś jego znaczenie będzie ograniczone czy wręcz żadne.
„Konieczny podział” głosu, zwłaszcza jeżeli dotyczy on wyborców małych
ugrupowań, którzy przenieśli swoje poparcie w części większościowej systemu
wyborczego na kandydata większego ugrupowania, wywołuje podobne konsekwencje, co omawiane wcześniej głosowanie taktyczne. Z kolei umotywowany
osobistymi cechami kandydata, „szczery” podział głosu przynosi korzyści niewielkim partiom politycznym. Wyborcy, kierując się bowiem przesłankami personalnymi, a nie kalkulacją szans kandydata na zwycięstwo czy też jego afiliacją
partyjną, pozwalają małym ugrupowaniom na odnoszenie zwycięstw nie tylko
w ograniczonej liczbie okręgów jednomandatowych, ale również (jak miało to
miejsce w przypadku wyborów do Rosyjskiej Dumy) zdobycie całkiem pokaźnej
reprezentacji parlamentarnej.
Jak wspominałem wcześniej, na gruncie mieszanych systemów wyborczych
teoria „równoważenia” ma dosyć ograniczone zastosowanie. Niemniej jednak
za jej pomocą można wyjaśniać „dzielenie” głosów w wyborach do izraelskiego
Knesetu oraz zachowanie wyborców „dzielących” głos pomiędzy dwa najsilniejsze w danym systemie ugrupowania. Wyborcy głosujący w ten sposób zdają się
opowiadać nie tylko za silnym rządem, ale jednocześnie za opozycją na tyle silną,
by móc skutecznie kontrolować poczynania władzy, licząc tym samym, iż konflikt
pomiędzy nimi przyczyni się do powstania optymalnego dla nich modelu polityki.
W przypadku „zagubionych” wyborców najtrudniej wskazać wpływ oraz
konsekwencje ich zachowań wyborczych. Wyborcy ci, nie rozumiejąc istoty głosowania za pomocą dwóch głosów, nie są w stanie również zrozumieć fenomenu „podzielonego” głosowania. W związku z powyższym zasadnym wydaje się
stwierdzenie, iż „dzielą” oni swój głos w sposób nieświadomy, a przez to nie do
końca przewidywalny w swoich skutkach. Co więcej, w większości przypadku zachowanie „zagubionych” wyborców prowadzi do oddania nieskutecznego głosu,
który w konsekwencji w ograniczonym stopniu służy zmianie stanu rzeczy.
Zjawisko „podzielonego” głosowania stanowi swego rodzaju potencjalne zagrożenie dla demokracji, które wynika z faktu, iż wyborcy głosujący w sposób tak-
Przyczyny oraz konsekwencje „podzielonego” głosowania
115
tyczny nie wyrażają swoich prawdziwych preferencji. W ten sposób możliwe staje
się powstanie większości rządzącej, która wyniesiona została do władzy nie dzięki
woli narodu, a dzięki kalkulacjom wyborczym „rozdzielaczy” głosów. Niemniej
jednak pamiętać należy, iż obecnie większość wyborców nadal szczerze wyraża
swoje preferencje, stąd też zagrożenie wynikające z „dzielenia” głosów określić
należy jako potencjalne.
Literatura
Abramson P.R., Aldrich J.H., Diamon M., Levine R., Scotto Th.J., Diskin A., Prime Minister and Parliament: Strategic Split-Ticket Voting. Tekst dostępny na: www.duke.
edu/~rml5/papers/Strategic-Split-Ticket-Voting.doc, 05.08.2008.
Antoszewski A., Ewolucja systemu wyborczego do Sejmu, w: Demokratyzacja w III Rzeczpospolitej, red. A. Antoszewski, Wyd. Uniwersytetu Wrocławskiego, Wrocław 2002.
Bardi L., Italian Parties, w: Political Parties in Advanced Industrial Democracies, red.
P. Webb, D. Farrell, I. Holiday, Oxford University Press 2002.
Barker F., Boston J., Levine S., Mc Leay E., Roberts N.S., An Initial Assessment of The Consequences of MMP in New Zeland, w: Mixed-Member Electoral Systems. The Best at
Both Worlds, red. M.S. Shugart, M.P. Wattenberg, Oxford University Press 2005.
Bartolini S., Chiaramonte A., D’Alimonte R., The Italian Party System between Parties
and Coalitions, West European Politics, Vol. 27, No 27, 01.01.2004.
Bartolini S., Political Consequences of the Italian Mixed Electoral System (1994–2001);
referat przygotowany na konferencję „Wybory i demokracja”, Instytut Nauk Społecznych Uniwersytetu Lizbońskiego, 1–2 lutego 2002 r. Tekst referatu dostępny na: http://
www.ics.ul.pt/ceapp/english/conferences/fulbright/4SBartolini.pdf, 26.06.2008.
Benoit K., Duverger’s Law and the Study of Electoral Systems, „French Politics” nr 4,
2006.
Benoit K., Evaluating Hungary’s Mixed Member Electoral System, Referat przygotowany
i przedstawiony na konferencji na temat „Mieszane Systemy Wyborcze”, Balboa Bay
Club, Newport Beach, CA, 11–13 grudnia 1998 r.
Benoit K., Giannetti D., Laver M., Voter Strategies with Restricted Choice Menus, „British
Journal of Political Science” Vol. 36, Cambridge University Press 2006.
Carman Ch., Jones R., Attitudes to Coalitions and Split Ticket Voting: The Scottish Parlament Elections of 2007; referat przedstawiony na warsztatach „Demokratyczna odpowiedzialność wyborców i koalicji”, University of Exeter 5–6 października 2007
r. Tekst referatu dostępny na: http://www.scottishelectionstudy.org.uk/docs/Exeter07.
pdf, 14.07.2008.
Cox K.E., Schoppa L.J., Interaction Effects in Mixed – Member Electoral Systems. Theory
and Evidence From Germay, Japan and Italy, „Comparative Political Studies”, November 2002, Vol. 35, No. 9.
D’Alimonte R., Mixed Electoral Rules, Partisan Realigment and Party System Change in
Italy, w: Mixed-Member Electoral Systems. The Best at Both Worlds, red. M.S. Shugart, M.P. Wattenberg, Oxford University Press 2005.
116
Jeremiasz Salamon
Ferrara F., A Different World. Relative Causal Inference and the Study of Mixed Electoral
Systems; referat przygotowany na doroczną konferencję Amerykańskiego Stowarzyszenia Nauk Politycznych, 2–5 września 2004 r. Tekst dostępny na: http://www.people.fas.harvard.edu/~ferrara/a!=world.pdf, 03.08.2008.
Ferrara F., Interactive Ballots: Contamination, Party Choice and New Zeland’s Mixed
Electoral System. Tekst dostępny na: http://www.allacademic.com//meta/p_mla_apa_
research_citation/0/8/5/2/7/pages85276/p85276-1.php, 10.08.2008.
Garlicki L., Prawo konstytucyjne. Zarys wykładu, Wyd. Liber, Warszawa 2005.
Grzybowski M., Systemy konstytucyjne państw skandynawskich, Wydawnictwo Sejmowe
1998.
Gschwend T., Ticket-Splitting and strategic Voting in Mixed Electoral Systems, Universitaet Mannheim 2003.
Gschwend Th., H. van der Kolk, Split Ticket Voting In Mixed Member Proportional
Systems: The Hypothetical Case of The Netherlands, „Acta Politica” 2006, No. 41.
Haman J., Demokracja, decyzje, wybory, Warszawa 2003.
Herbut R., Encyklopedia Politologii, red. M. Żmigrodzki, Wydawnictwo Zakamycze,
Kraków 1999, t. 3.
http://psephos.adam-carr.net/, 27.07.2008.
http://www.nzes.org/, 15.07.2008.
Janiszewski J., System wyborczy RFN, Toruń 1982.
Kamiński M.M., Czy partie korzystają na manipulacjach systemem wyborczym? Ordynacje wyborcze i herestetyka w Polsce w latach 1989–1993, „Studia Socjologiczne”
2002, nr 2.
Karp J.A., Vowles J., Banducci S.A., Donovan T., Strategic voting, party activity, and candidate effects: testing explanations for Split ticket voting In New Zeland’s new mixed
system, Electoral Studies 21, 2002.
Karp J.A., Political knowledge about electoral rules: Comparing mixed member proportional systems in Germany and New Zeland, Electoral Studies 2005.
Moser R.G., The Consequences of Russia’s Mixed-Member Electoral System, w: Mixed-Member systems: The best of the both worlds?, red. M.S. Shugart, M.P. Wattenberg,
Oxford University Press 2003.
Naleziński B., Wybory parlamentarne do Parlamentu Republiki Austrii, w: Prawo wyborcze do parlamentu w wybranych państwach europejskich, red. S. Grabowska,
K. Składkowski, Wydawnictwo Zakamycze, Kraków 2006.
Nohlen D., Prawo wyborcze i system partyjny. O teorii systemów wyborczych, Wydawnictwo Naukowe Scholar, Warszawa 2004.
Pearse H., Making the most of a two vote ballot: Vote adaptation to more complex electoral system; referat przygotowany na doroczny zjazd Kanadyjskiego Stowarzyszenia
Nauk Politycznych, Uniwersytet Zachodniego Ontario, 2 czerwca 2005 r. Tekst referatu dostępny na: http://www.cpsa-acsp.ca/papers-2005/Pearse.pdf, 03.07.2008.
Poniatowska-Grochalska W., Zjednoczone Królestwo Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej, w: Partie i systemy partyjne państw wysokorozwiniętych, red. J. Iwanek, Katowice 1999.
Przyczyny oraz konsekwencje „podzielonego” głosowania
117
R.Y. The Israeli Mixed Electoral System: Unexpected Reciprocal and Cumulative Consequences, w: Mixed-Member Electoral Systems. The Best at Both Worlds, red. M.S. Shugart, M.P. Wattenberg, Oxford University Press 2005.
Saalfeld Th., Germany: Stability and Strategy In Mixed-Member Proportional System,
w: The Politics of Electoral Systems, red. M. Gallagher, P. Mitchell, Oxford University Press, 2005.
Sanz A., Split-Ticket Voting In Multi Level Electoral Competition: European, National
and Regional In Spain; referat wygłoszony na wiosennej konferencji CONNEX pt.
„The Multi-level Electoral System of the EU”, 19–22.03.2007 r., Cadenabbia (Włochy). Tekst referatu dostępny na: www.europeanelectionstudies.net/papers/cadenabbia/sanz.pdf, 26.06.2008.
Shugart M.S., Wattenberg M.P., Mixed-Member Electoral Systems: a Definition and Typology, w: Mixed-Member Electoral Systems. The Best at Both Worlds, red. M.S. Shugart, M.P. Wattenberg, Oxford University Press 2005.
Sokół W., Żmigrodzki M., Współczesne partie i systemy partyjne. Zagadnienia teorii
i praktyki politycznej, Wyd. Can, Lublin 2003.
Świeca J., Współczesne systemy demokratyczne, Kielce 2003.
Thames F.C., Edward M.S., Differentiating Mixed-Member Electoral Systems. Mixed-Member Majoritarian and Mixed Member Proportional Systems and Government
Expenditures, „Comparative Political Studies” 2006, Vol. XX, No. X.
Venturino F., Split ticket voting in Italy: Rightist voters in 2001 parliamentary election.
Tekst dostępny na: http://www.studielettorali.it/convegni/paper/Venturino_ing.pdf,
07.07.2008.
Wang Sik Kim, Split-Ticket of the Korean Voters in 17th National Assembly Election. Referat przygotowany na coroczne coroczny zjazd Amerykańskiego Stowarzyszenia Nauk
Politycznych, 1–4 września 2005 r. Tekst dostępny na: http://www.allacademic.com//
meta/p_mla_apa_research_citation/0/4/2/4/7/pages42477/p42477-1.php, 20.07.2008.
Zubida H., I Split, You Split, We All Split Our Ticket: The 1996 Israeli National Election
Split Ticket – Voting Phenomenon. Tekst dostępny na: http://www.nyu.edu/gsas/dept/
politics/phd_hire/zubida_1.pdf , 11.07.2008.
Chorzowskie Studia Polityczne
Wydziału Zamiejscowego w Chorzowie
Wyższej Szkoły Bankowej w Poznaniu
Nr 2 rok 2009
Łukasz Wawrowski
Rozmieszczenie kobiet na listach
wyborczych a uzyskane wyniki.
Studium przypadku wyborów do sejmu
w latach 1997–2005
1. Wstęp
Za bezsporne należy uznać stwierdzenie, że przewaga mężczyzn wśród parlamentarzystów wciąż jest zdecydowana. Dzieje się tak, pomimo że od lat podejmowane
są działania, których celem jest doprowadzenie do rzeczywistego równouprawnienia kobiet i mężczyzn w życiu politycznym1. Jednym z głównych punktów toczącej się dyskusji jest procentowy udział kandydatek na listach wyborczych. Wprowadzenie systemu kwotowego, czyli obowiązku umieszczania wśród kandydatów
określonego procentu przedstawicieli obu płci, postrzegane jest jako skuteczny
(czasem wręcz najlepszy) mechanizm zwiększania liczby wybranych kobiet. Zauważyć przy tym należy, iż główny akcent kładziony jest na odsetek kobiet wśród
kandydatów, pomijana jest natomiast rola przyznawanych im pozycji na listach.
Celem niniejszej pracy jest zatem ukazanie, w jaki sposób owo rozmieszczenie kandydatek przekłada się na liczbę kobiet wśród osób wybranych. Wykryte
prawidłowości umożliwią wskazanie z jednej strony roli, jaką odgrywają ugrupowania polityczne w zakresie kształtowania składu parlamentu ze względu na płeć,
z drugiej natomiast ograniczeń, jakimi cechuje się system kwotowy. Prezentowane
rozważania oparte zostaną na analizie statystycznej układu okręgowych list wyborczych do sejmu z roku 1997, 2001 i 20052.
1
Zob. Ł. Wawrowski, Polityka równych szans. Instytucjonalne mechanizmy zwiększania partycypacji kobiet w strukturach politycznych na przykładzie państw Unii Europejskiej, Wydawnictwo
Adam Marszałek, Toruń 2007.
2
Za materiał badawczy posłużył wykaz okręgowych list wyborczych, umieszczony na stronach
internetowych Państwowej Komisji Wyborczej (www.pkw.gov.pl).
120
Łukasz Wawrowski
2. Kobiety na listach wyborczych w latach 1997–2005
Pierwszym etapem prowadzonych badań jest ukazanie udziału kobiet na okręgowych listach wyborczych poszczególnych ugrupowań. Należy zatem odpowiedzieć
na dwa pytania: po pierwsze, jaki odsetek stanowią kobiety wśród kandydatów; po
drugie, jakie pozycje na listach są im przyznawane.
2.1. Procentowy udział kobiet na listach wyborczych w latach 1997–2005
Parametrem, który w najprostszy sposób opisuje sytuację kobiet na listach, jest
ich odsetek wśród wszystkich osób wystawianych przez komitety wyborcze.
Analiza podstawowych danych dotyczących osób startujących do sejmu w latach
1997–2005 (tabela 1) pozwala wskazać na:
– wzrost liczby startujących kandydatów (zwłaszcza między wyborami
w 2001 i 2005 roku),
– wzrost liczby startujących kobiet,
– wzrost odsetka kobiet wśród ogółu kandydatów (zwłaszcza między wyborami z 1997 i 2001 roku),
– utrzymującą się zdecydowaną dominację mężczyzn wśród osób kandydujących.
Tabela 1. Udział kobiet na listach okręgowych w wyborach do sejmu w latach
1997–2005
Wybory
Kandydaci
ogół
w tym kobiety
% kobiet
1997
6431
990
15,4
2001
7540
1731
23,0
2005
10666
2614
24,5
Źródło: obliczenia własne na podstawie wykazu okręgowych list wyborczych, umieszczonego
na stronach internetowych Państwowej Komisji Wyborczej (www.pkw.gov.pl).
Pogłębiona analiza danych empirycznych pozwala ponadto wskazać, iż odsetek kobiet startujących z list poszczególnych komitetów oraz okręgów wyborczych był w badanych wyborach bardzo zróżnicowany.
121
Rozmieszczenie kobiet na listach wyborczych a uzyskane wyniki
2.1.1. Procentowy udział kobiet na listach wyborczych poszczególnych komitetów
W wyborach z 1997 roku kobiety stanowiły 15,4% wszystkich zgłoszonych kandydatów. Wskaźnik ten w przypadku poszczególnych komitetów był jednak wyjątkowo zróżnicowany (tabela 2). Trzy komitety wystawiły wyłącznie mężczyzn,
z kolei komitet wyborczy „Niezależna i Bezpartyjna” wystawił wyłącznie kobiety3. Pozostałe ugrupowania nie przekroczyły bariery 30% udziału kandydatek. Do
granicy tej zbliżył się jedynie komitet „Pojednanie i Przyszłość” (28,8% kobiet)
oraz Krajowe Porozumienie Emerytów i Rencistów (26,7%), w mniejszym stopniu Mniejszość Niemiecka Województwa Olsztyńskiego (25%) i UP (24,8%).
Z pozostałych najmniej kobiet znalazło się wśród kandydatów UPR (9,3%), AWS
(10,8%) i PSL (11,5%).
Tabela 2. Kolejność komitetów wyborczych ze względu na procent kobiet wśród
kandydatów na listach okręgowych w 1997 roku
Miejsce
Komitet wyborczy
Procent kobiet na listach okręgowych
średni
minimalny
maksymalny
100
100
100
1
„Niezależna i Bezpartyjna”
2
„Pojednanie i Przyszłość”
Niemiecka Wspólnota
28,6
28,6
28,6
3
Krajowe Porozumienie Emerytów
i Rencistów
26,7
0
54,5
4
Mniejszość Niemiecka Województwa
Olsztyńskiego
25
25
25
5
Unia Pracy
24,8
6,25
65,5
Sojusz Ludzi „Polska, Praca,
Sprawiedliwość”
20
20
20
Towarzystwo Społeczno-Kulturalne
Niemców DKF
20
0
33,3
8
Unia Wolności
18,1
0
57,1
9
Przymierze Samoobrona
17,8
0
75
10
Sojusz Lewicy Demokratycznej
14,8
0
33,3
11
Blok dla Polski
14,1
0
36,4
12
Polska Wspólnota Narodowa
13,4
0
28,6
13
Ruch Odbudowy Polski
12,4
0
30
6
3
Komitet ten zarejestrowany był tylko w jednym okręgu, w którym wystawił 3 osoby.
122
Łukasz Wawrowski
cd. tab. 2
Procent kobiet na listach okręgowych
Miejsce
Komitet wyborczy
14
Krajowa Partia Emerytów i Rencistów
11,9
0
42,9
15
Polskie Stronnictwo Ludowe
11,5
0
44,4
16
Akcja Wyborcza Solidarność
10,8
0
30
17
Unia Prawicy Rzeczypospolitej
9,3
0
25
Stowarzyszenie Słowiańskiej
Mniejszości Narodowej
0
0
0
Zarząd Wojewódzki Towarzystwa
Społeczno-Kulturalnego
0
0
0
Mniejszość Niemiecka
0
0
0
18
średni
minimalny
maksymalny
Źródło: zob. tabela 1.
W przeciwieństwie do wcześniejszych wyborów w 2001 roku kobiety znalazły
się na listach wszystkich ugrupowań, stanowiąc łącznie 23% kandydatów, a więc
o ponad 7 punktów procentowych więcej (tabela 3). Równocześnie zróżnicowanie frekwencji występowania kobiet w poszczególnych ugrupowaniach okazało się
wyraźnie mniejsze. Najmniejszy odsetek stanowiły one na listach komitetu „Mniejszość Niemiecka” (13,9%), ugrupowań prawicowych: AWSP (14,2%) i PiS (17,8%),
a także centrowej PO (16,8%). Zbliżony rezultat zanotowały partie o chłopskim
obliczu: PSL (19,3%) i Samoobrona (20,6%). Poniżej średniej wypadła ponadto Alternatywa (21,1%), zaś LPR nieznacznie powyżej (24,5%). Próg 30% przekroczyły
komitety UW (31,9%) i SLD-UP (35,8%). Niemniej jednak rekordowy procent kobiet na swych listach umieścił komitet, który zarejestrowany został tylko w jednym
okręgu; tym razem była to „Niemiecka Mniejszość Górnego Śląska” (53,3%).
Tabela 3. Kolejność komitetów wyborczych ze względu na procent kobiet wśród
kandydatów na listach okręgowych w 2001 roku4
Procent kobiet na listach okręgowych
Miejsce
Komitet wyborczy
1
Niemiecka Mniejszość Górnego Śląska
53,3
53,3
53,3
2
Sojusz Lewicy Demokratycznej-Unia
Pracy
35,9
25
50
4
średni
minimalny
maksymalny
Nie uwzględniono Komitetu Wyborczego „Konfederacja”, który został rozwiązany w dniu
22 września 2001 r.
123
Rozmieszczenie kobiet na listach wyborczych a uzyskane wyniki
3
Unia Wolności
31,9
6,7
55,6
4
Polska Unia Gospodarcza
28,2
7,1
53,8
5
Polska Wspólnota Narodowa
27
0
55,6
6
Polska Partia Socjalistyczna
25,2
0
53,8
7
Liga Polskich Rodzin
24,5
4
50
8
Alternatywa Ruch Społeczny
21,1
0
53,3
9
Samoobrona
20,6
0
50
10
Polskie Stronnictwo Ludowe
19,3
0
42,1
11
Prawo i Sprawiedliwość
17,8
0
50
12
Platforma Obywatelska
16,8
5,3
54,5
13
Akcja Wyborcza Solidarność Prawicy
14,2
0
38,9
14
Mniejszość Niemiecka
13,9
10
15,4
Źródło: zob. tabela 1.
W wyborach z 2005 roku kobiety stanowiły łącznie 24,5% wszystkich kandydatów, a więc jedynie nieznacznie więcej niż 4 lata wcześniej. Także tym razem
zróżnicowanie okazało się wyraźnie mniejsze niż w 1997 roku (tabela 4). Zdecydowanie najniższy odsetek stanowiły one na listach komitetu Społeczni Ratownicy (7,7%), najwyższy natomiast na listach Stronnictwa Pracy (42,9%). Podobnie
zatem najmniejszy i największy odsetek kobiet dotyczył tych komitetów, które
startowały wyłącznie w jednym okręgu. Spośród komitetów ogólnopolskich5 najwięcej kobiet znalazło się na listach Polskiej Partii Narodowej (32,4%), Ruchu
Patriotycznego (30,7%) oraz SDPL (30,5%). Najmniej natomiast na listach PSL
(19,7%), a zwłaszcza Polskiej Partii Pracy i LPR (19,3%).
Tabela 4. Kolejność komitetów wyborczych ze względu na procent kobiet wśród
kandydatów na listach okręgowych w 2005 roku
Miejsce
Komitet wyborczy
Procent kobiet na listach okręgowych
średni
minimalny
maksymalny
1
Stronnictwo Pracy
42,9
42,9
42,9
2
Ogólnopolska Koalicja Obywatelska
38
20
66,7
3
Partia Inicjatywa RP
35,9
5
7,1
58,8
Do grupy tej zaliczona została również Samoobrona, która nie wystawiła kandydatów w okręgu nr 32 (Sosnowiec).
124
Łukasz Wawrowski
cd. tab. 4
Miejsce
Komitet wyborczy
Procent kobiet na listach okręgowych
średni
minimalny
4
Polska Partia Narodowa
32,4
5
Polska Konfederacja – Godność i Praca
32
11,1
50
6
Ruch Patriotyczny
30,7
10
57,1
7
Socjaldemokracja Polska
30,5
13,3
60
8
Sojusz Lewicy Demokratycznej
27,7
13,3
46,2
9
Dom Ojczysty
26
14,3
41,2
10
Centrum
24,9
6,3
40
11
Partia Demokratyczna
24,7
0
60
12
Samoobrona RP
22,7
8,3
41,2
13
Platforma Obywatelska RP
21,1
4,3
45,7
14
Prawo i Sprawiedliwość
20,9
10
36,8
Polskie Stronnictwo Ludowe
19,7
0
43,2
Narodowe Odrodzenie Polski
19,7
0
38,5
Polska Partia Pracy
19,3
0
61,1
Liga Polskich Rodzin
19,3
0
35
19
Mniejszość Niemiecka Śląska
18,2
18,2
18,2
20
Platforma Janusza Korwin-Mikkego
17,7
0
64,7
21
Mniejszość Niemiecka
14,3
14,3
14,3
22
Społeczni Ratownicy
7,7
7,7
7,7
15
17
8,3
maksymalny
66,7
Źródło: zob. tabela 1.
2.1.2. Procentowy udział kobiet na listach wyborczych w poszczególnych okręgach
Odsetek kobiet na wszystkich listach danego komitetu jest jednak tylko wskaźnikiem ogólnym, w praktyce większe znaczenie ma ich odsetek na poszczególnych
listach okręgowych danego ugrupowania6. Przeprowadzona analiza ukazała, iż
także w tym wypadku otrzymany zakres wartości był znaczny (tabela 5). Wskazać
należy na następujące prawidłowości:
6
Jest tak, gdyż podział mandatów dokonuje się na poziomie okręgów, a nie ogólnopolskim.
125
Rozmieszczenie kobiet na listach wyborczych a uzyskane wyniki
– spadek odsetka komitetów, które wystawiły przynajmniej jedną listę okręgową bez kobiet (z 75% w 1997 roku do 27,3% w 2005 roku),
– zmienny odsetek ugrupowań o przynajmniej jednej liście z co najmniej
50-procentowym udziałem kobiet (w 2001 roku dotyczyło to 78,6% komitetów, w 1997 roku jedynie 25%),
– zróżnicowanie odsetka kobiet na listach wyborczych poszczególnych komitetów (zdecydowanie największe w 1997 roku, najmniejsze w 2005 roku),
– zróżnicowanie odsetka kobiet na poszczególnych listach okręgowych (największe w 1997 roku, najmniejsze w 2001 roku).
Tabela 5. Zbiorcze zestawienie odsetka kobiet na okręgowych listach poszczególnych komitetów wyborczych w wyborach z lat 1997–2005
Skrajne wartości odsetka kobiet na
Odsetek komitetów
listach
poszczególnych
komitetów
Wybory
poszczególnych
listach
okręgowych
o przynajmniej jednej
liście okręgowej bez
kobiet
o przynajmniej jednej
liście okręgowej
z co najmniej
50-procentowym
udziałem kobiet
min.
1997
75,0
25,0
0
2001
50,0
78,6
13,9
53,3
0
55,6
2005
27,3
40,9
7,7
42,9
0
66,7
maks.
100
min.
0
maks.
100
Źródło: zob. tabela 1.
Znaczne rozbieżności występowały również co do procentu kobiet na wszystkich listach wyborczych w poszczególnych okręgach (tabela 6). Wskazać należy
zatem na:
– zróżnicowanie odsetka kobiet na wszystkich listach w poszczególnych
okręgach,
– zmienność odsetka kobiet w okręgach w kolejnych wyborach,
– brak cech charakterystycznych zróżnicowania odsetka kobiet w poszczególnych latach7. Co znamienne, okręgi, które w wyborach z 2001 roku uzyskały odpowiednio najniższy i najwyższy odsetek kobiet (nr 33 i nr 28),
w 2005 roku odnotowały dokładnie ten sam rezultat (25,4%).
7
Przy zastrzeżeniu, iż w okresie tym zmianie uległa liczba, a więc i kształt okręgów wyborczych; w związku z tym przeprowadzone przez autora porównanie mogło mieć jedynie orientacyjny
charakter.
126
Łukasz Wawrowski
Tabela 6. Zbiorcze zestawienie odsetka kobiet na listach wyborczych w poszczególnych okręgach w wyborach z lat 1997–2005
Skrajne wartości odsetka kobiet na wszystkich listach
w poszczególnych okręgach wyborczych
Wybory
min.
maks.
1997
6,8 (nr 43 [Suwałki])
21,5 (nr 33 [Piotrków Trybunalski])
2001
15,9 (nr 33 [Kielce])
32 (nr 28 [Częstochowa])
2005
18,1 (nr 34 [Elbląg])
32,2 (nr 19 [Warszawa I])
Źródło: zob. tabela 1.
2.2. Pozycja kobiet na listach wyborczych w latach 1997–2005
Odsetek kobiet na listach komitetów jest wprawdzie wskaźnikiem czytelnym i łatwym do porównywania, nie mówi jednak wiele na temat faktycznych szans kandydatek. Dzieje się tak, gdyż umieszczenie nawet znacznej ich liczby na dalszych
miejscach listy znacznie ogranicza szanse na wybór8. Faktyczne szanse uzyskania
mandatu ukazać można natomiast poprzez analizę hierarchii miejsc kobiet na listach.
2.2.1. Pozycje kolejnych kobiet na listach wyborczych
Analizując średnie pozycje zajmowane przez kolejne umieszczone na danych listach okręgowych kobiety, wskazać należy, iż (tabela 7):
– znaczny wzrost odsetka kobiet na listach wyborczych w roku 2001 nie
przełożył się na istotne zmiany w zakresie średnich pozycji kolejnych kandydatek,
– w 2005 roku mimo niewielkiego wzrostu odsetka kobiet nastąpił widoczny
wzrost średniej pozycji najwyżej umieszczonych kobiet,
– kobiety statystycznie otrzymywały zdecydowanie gorsze miejsca niż mężczyźni,
– wyraźne ukazuje się zróżnicowanie średniej pozycji kolejnych kobiet
w przypadku poszczególnych komitetów wyborczych (tabela 8).
8
Przyjmuje się, iż tzw. „miejsca dobre” to pozycje 1-3. Por. A. Górnicka-Boratyńska, Wyborcy
chcą kobiet – rozmowa z Renatą Siemieńską, „Wysokie Obcasy” 7.10.2000, s. 33.
127
Rozmieszczenie kobiet na listach wyborczych a uzyskane wyniki
Tabela 7. Zbiorcze zestawienie średniej pozycji kolejnych kobiet na listach wyborczych w latach 1997–2005
Średnie miejsce wszystkich kandydatek
będących na liście okręgowej kobietą numer
Kandydatki
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
Wszystkie
kandydatki
4,7 8,2 11,1 13,3 14,7 16,3 17,8 19,7 21,9 23,7 24,9 27,3 31
31
35
36
37
Wszystkie
kandydatki
komitetów
ogólnopolskich
4,9 8,4 11,3 13,6 15 16,4 18,1 19,9 21,9 23,7 24,9 27,3 31
31
35
36
37
Wybory 1997
Wszystkie
kandydatki
4,7 8,4
11 13,3 15,9 19,4 20,5 21
22
Wszystkie
kandydatki
komitetów
ogólnopolskich
4,8 8,5 11,1 13,2 15,8 19,3 20,5 21
22
Wybory 2001
Wybory 2005
Wszystkie
kandydatki
4,2 7,9 10,9 13,2 15,0 16,4 18,1 19,0 20,3 23,2 23,9 27,3 30,5 35,0 31,0 32,0
Wszystkie
kandydatki
komitetów
ogólnopolskich
4,3 8,1 11,3 13,8 15,7 17,1 18,7 19,4 20,0 23,7 24,7 28,0 31,6 35,0 31,0 32,0
Źródło: zob. tabela 1.
Tabela 8. Średnie miejsce pierwszych kobiet na wszystkich listach poszczególnych komitetów w latach 1997–2005
Wybory
Średnie miejsce pierwszych kobiet
na wszystkich listach poszczególnych komitetów
min.
maks.
1997
1
6,3
2001
2,6
9
2005
2,0
8,2
Źródło: zob. tabela 1.
128
Łukasz Wawrowski
2.2.1.1. Pozycja kobiet na listach wyborczych w 1997 roku
Odnotowana w wyborach z 1997 roku średnia pozycja pierwszej kandydatki na
wszystkich listach okręgowych poszczególnych komitetów wskazuje, iż statystycznie kobiety rzadko zajmowały miejsca na samym szczycie listy (tabela 9).
Statystyczna pozycja pierwszej kandydatki najwyższa była wśród komitetów, które zarejestrowały tylko jedną listę okręgową, a wśród komitetów ogólnopolskich
najlepiej pod tym względem prezentowała się UP, zaś następnie Krajowe Porozumienie Emerytów i Rencistów. Z kolei do ugrupowań najsłabiej promujących
kobiety zaliczały się komitety prawicowe: AWS i ROP.
Tabela 9. Średnie miejsce kolejnych kobiet na listach danego komitetu wyborczego w 1997 roku
Średnie miejsce wszystkich kandydatek
będących na liście okręgowej kobietą numer:
Komitet wyborczy
1
2
3
4
5
6
„Niezależna i Bezpartyjna”
1
2
3
Sojusz Ludzi „Polska, Praca,
Sprawiedliwość”
1
Towarzystwo SpołecznoKulturalne Niemców DKF
2
4
Przymierze Samoobrona
2,9
5
Polska Wspólnota Narodowa
2,9
7,2
Mniejszość Niemiecka
Województwa Olsztyńskiego
3
„Pojednanie i Przyszłość”
Niemiecka Wspólnota
3
9
15
17
18
20
3,5
6,4
9,2
11,6
12,9
18,8
4
6,7
8,9
11,9
13,1
Sojusz Lewicy Demokratycznej
4,3
7,6
11,1
15
Unia Wolności
4,3
7,9
11,8
15,7
19,1
Krajowa Partia Emerytów
i Rencistów
4,7
7,5
8,3
12
Unia Pracy
Krajowe Porozumienie
Emerytów i Rencistów
7
8
9
17
21,7
22,5
22
19,3
16,5
19,5
3
129
Rozmieszczenie kobiet na listach wyborczych a uzyskane wyniki
Blok dla Polski
5,1
7,8
10,6
13
19,5
22
Polskie Stronnictwo Ludowe
5,1
9,5
11,8
12,7
20,5
21
Unia Prawicy Rzeczypospolitej
5,1
9,4
14,2
15
18
27
Akcja Wyborcza Solidarność
5,9
12,5
17,1
16
Ruch Odbudowy Polski
6,3
11
13,3
16,7
23
wszystkie kandydatki
4,7
8,4
11
13,3
15,9
19,4
20,5
21
22
wszystkie kandydatki komitetów
ogólnopolskich
4,8
8,5
11,1
13,2
15,8
19,3
20,5
21
22
Źródło: zob. tabela 1.
2.2.1.2. Pozycja kobiet na listach wyborczych w 2001 roku
Ukazany znaczny wzrost odsetka kobiet na listach wyborczych w roku 2001 nie
przełożył się na istotne zmiany w zakresie średnich pozycji kolejnych kandydatek
(tabela 10). Średnia pozycja najwyżej umieszczonych kobiet nie uległa zmianie,
a biorąc pod uwagę wyłącznie ugrupowania ogólnopolskie, wskaźnik ten uległ
nawet nieznacznemu pogorszeniu. Niewielka poprawa dotyczyła natomiast średniej pozycji dalszych kobiet na listach9. Ponownie statystycznie najwyższe miejsca
pierwsza kandydatka zajmowała na listach komitetów, które zarejestrowane zostały jedynie w kilku okręgach. Wśród komitetów ogólnopolskich najlepiej pod tym
względem prezentowały się listy LPR10, SLD-UP i UW. Z drugiej strony najgorsze
miejsca zapewniły swym kandydatkom Mniejszość Niemiecka, a wśród komitetów ogólnopolskich – AWSP.
9
Należy również zaznaczyć, iż mające miejsce w 2001 r. zmniejszenie liczby okręgów wyborczych (41 zamiast 52) – a tym samym zwiększenie puli mandatów do obsadzenia w poszczególnych
okręgach – sprawiło, iż teoretycznie wzrosły szanse na wybór kandydatów umieszczonych na dalszych miejscach. Za niekorzystny fakt należy uznać natomiast zmianę sposobu przeliczania głosów,
a tym samym zmniejszenie liczby mandatów przypadających ugrupowaniom o największym poparciu społecznym.
10
Dla uściślenia LPR nie była sensu stricto komitetem ogólnopolskim, gdyż nie wystawiła listy
w okręgu nr 31 (Katowice).
130
Łukasz Wawrowski
Tabela 10. Średnie miejsce kolejnych kobiet na listach danego komitetu wyborczego w 2001 roku
Komitet
wyborczy
Polska
Wspólnota
Narodowa
Polska Partia
Socjalistyczna
Średnie miejsce wszystkich kandydatek
będących na liście okręgowej kobietą numer
1
2
2,6
4
3
3
4
5
6
7,3 8,8
12
20
4,2 6,3 8,8
10
11
7
8
13
14
9
12
13
10 12,5 14,4 16,6 18,4 21 22,8 23,8 26,3 31
36
Liga Polskich
Rodzin
3,5 7,2 9,9 11,8 14,6 16,1 19,3 20,8 27
Sojusz Lewicy
Demo­kra­­tycznej
Unia Pracy
3,7 6,7
Polska Unia
Gospodarcza
3,8 7,1 9,7 9,8 10,3 12
Niemiecka
Mniejszość
Górnego Śląska
4
Unia Wolności
4
5
7
9
11
13
10
11
14
15
16
17
37
13
14
15
6,9 9,5 11,6 13,5 15 16,5 17,8 20,4 22,6 20
Platforma
Obywatelska
5,2 9,4 11,7 15,7 14,9 15
Alternatywa
Ruch Społeczny
5,2 9,1 12,6 14,1 15,5 16,7 17,8 20,8 24,5 27
22
30
31
34
35
25
27
31
36
37
26
26
Prawo
5,3 8,2 12,1 13,7 14,7 20,7 19 20,7 17,5 19
i Sprawiedliwość
Samoobrona
5,3 8,9 11,7 13,5 15,8 16,6 17,5 18
Polskie
Stronnictwo
Ludowe
5,4 9,2 13,5 17,3 18,4 15,8 18
Akcja Wyborcza
Solidarność
Prawicy
6,3 10,5 11,9 15,3 17,6 20,3 18
Mniejszość
Niemiecka
9
19
20
25
19
18 21,5 24
23
131
Rozmieszczenie kobiet na listach wyborczych a uzyskane wyniki
Wszystkie
kandydatki
4,7 8,2 11,1 13,3 14,7 16,3 17,8 19,7 21,9 23,7 24,9 27,3 31
31
35
36
37
Wszystkie
kandydatki
komitetów
ogólnopolskich
4,9 8,4 11,3 13,6 15 16,4 18,1 19,9 21,9 23,7 24,9 27,3 31
31
35
36
37
Źródło: zob. tabela 1.
2.2.1.3. Pozycja kobiet na listach wyborczych w 2005 roku
Pomimo nieznacznego wzrostu ogólnego odsetka kobiet na wszystkich listach
okręgowych w stosunku do poprzednich wyborów w 2005 roku poprawie uległa
średnia pozycja najwyżej umieszczonych na poszczególnych listach kobiet (tabela 11). W 2005 roku było to średnio miejsce 4,2, podczas gdy zarówno w roku
2001, jak i 1997 – 4,7. Pewna poprawa widoczna była także co do średniej pozycji drugiej, trzeciej i czwartej kolejnej kobiety na liście. Ponownie statystycznie
najwyższe miejsca pierwsza kandydatka zajmowała na listach komitetów, które
zarejestrowane zostały jedynie w kilku okręgach. Spośród komitetów ogólnopolskich najwyżej pierwsza kobieta umieszczona była w przypadku SDPL, najniżej
w przypadku list PPP i LPR.
Tabela 11. Średnie miejsce kolejnych kobiet na listach danego komitetu wyborczego w 2005 roku
Średnie miejsce wszystkich kandydatek
będących na liście okręgowej kobietą numer
Komitet wyborczy
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
Stronnictwo Pracy
2,0 4,0 5,0 7,0 8,0 9,0
Polska Konfederacja
– Godność i Praca
2,6 5,9 8,5 10,4 11,2 11,7 14,0 16,0
Socjaldemokracja
Polska
2,7 6,1 9,1 11,1 13,5 14,3 16,8 15,3 18,0 21,5 25,0 28,0
13
Ogólnopolska
3,3 6,1 8,5 10,8 11,2 12,8 15,1 16,0 17,5 19,0 19,0 23,0 25,0
Koalicja Obywatelska
Partia Inicjatywa RP
3,3 5,3 7,3 9,5 12,4 12,0 13,8 16,3 19,3 20,0
14
15
16
132
Łukasz Wawrowski
cd. tab. 11
Średnie miejsce wszystkich kandydatek
będących na liście okręgowej kobietą numer
Komitet wyborczy
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
Polska Partia
Narodowa
3,3 6,5 9,9 10,7 11,8 13,1 14,7 16,3 18,0
Samoobrona RP
3,4 8,1 11,9 15,1 16,4 19,8 20,8 25,5 22,5 22,0 25,0 26,0 35,0 38,0
Sojusz Lewicy
Demokratycznej
3,7 6,9 10,1 12,9 15,7 17,9 20,2 23,8 23,0 26,0
15
16
Partia Demokratyczna 3,8 7,5 10,5 13,0 14,7 14,3 16,3 16,5 18,0 28,0 31,0 32,0 34,0
Mniejszość
Niemiecka Śląska
4,0 8,0
Społeczni Ratownicy
4,0
Dom Ojczysty
4,1 7,2 10,1 11,4 14,9 16,8 20,5 24,0 27,0 28,0
Ruch Patriotyczny
4,2 7,5 10,4 11,3 13,6 14,6 17,1 19,0 17,0
Platforma
Obywatelska RP
4,2 8,4 12,3 15,4 17,2 20,7 23,5 26,0 36,0 37,0
Prawo
i Sprawiedliwość
4,3 8,5 12,8 15,8 19,3 21,5 23,0 25,5 28,0
Narodowe
Odrodzenie Polski
4,3 8,6 10,2 13,3 16,0
Mniejszość
Niemiecka
5,0 14,0
Centrum
5,1 8,8 11,1 12,6 15,3 21,0 23,5 24,7 28,0 30,0 31,0
Platforma Janusza
Korwin-Mikkego
5,2 8,9 11,6 12,7 12,8 14,5 14,7 11,0 13,0 15,0 16,0
Polskie Stronnictwo
Ludowe
5,3 9,5 13,5 16,2 18,0 19,0 20,4 19,0 20,0 22,0 23,0 25,0 26,0 29,0 31,0 32,0
Liga Polskich Rodzin
7,1 12,0 13,5 15,9 18,1 18,0 20,0 18,5 24,0
Polska Partia Pracy
8,2 10,4 14,4 13,2 12,8 11,0 12,7 15,3 17,7 19,0 25,0 26,0
Wszystkie kandydatki 4,2 7,9 10,9 13,2 15,0 16,4 18,1 19,0 20,3 23,2 23,9 27,3 30,5 35,0 31,0 32,0
Wszystkie kandydatki
4,3 8,1 11,3 13,8 15,7 17,1 18,7 19,4 20,0 23,7 24,7 28,0 31,6 35,0 31,0 32,0
komitetów
ogólnopolskich
Źródło: zob. tabela 1.
133
Rozmieszczenie kobiet na listach wyborczych a uzyskane wyniki
2.2.2. Udział kobiet na listach wyborczych wśród osób obsadzających „miejsca dobre”
Powyższe zestawienia przekazują jednak tylko informacje o globalnych tendencjach rozmieszczania kandydatek na listach, natomiast nie określają liczby kobiet, które bezpośrednio umieszczone zostały na tzw. „dobrych miejscach”, czyli
pozycjach 1–3. Przeprowadzona w tym względzie analiza pozwoliła wskazać na
następujące prawidłowości (tabela 12):
– im wyższe miejsce na liście, tym mniejszy odsetek kobiet (odsetek kobiet
wśród liderów list okazuje się mniejszy niż odsetek wśród osób z miejsc
1–3; ten z kolei mniejszy niż wśród ogółu kandydatów),
– w 2001 roku, pomimo znacznego wzrostu ogólnego odsetka kobiet na listach, niewielkiej poprawie uległ odsetek kobiet na miejscu 1. i miejscach
1–3,
– w 2005 roku, pomimo niewielkiego wzrostu odsetka kobiet wśród wszystkich kandydatów, wyraźnie wzrósł odsetek kobiet na miejscu 1. oraz miejscach 1–3,
– znaczne zróżnicowanie odsetka kobiet na miejscu 1. i 1–3 pomiędzy poszczególnymi ugrupowaniami ogólnopolskimi (tabela 13).
Tabela 12. Zbiorcze zestawienie rozmieszczenia kobiet na miejscach 1–3 list okręgowych w wyborach z 1997, 2001 i 2005 roku
Liczba kobiet na
miejscach 1–3
Liczba kobiet na miejscu
Wszystkie
komitety
ogólnopolskie
w wyborach
z roku
1
procent kobiet wśród
suma wszystkich kandydatów
komitetu z miejsca 1.
2
3
Procent
kobiet wśród
procent kobiet
wszystkich
wśród wszystkich kandydatów
suma
kandydatów
komitetu
komitetu z miejsc
1–3
1997
43
8,5
78
82
203
13,7
15,4
2001
39
10,6
61
63
163
14,8
22,7
2005
85
18,9
96 106
202
21,3
23,9
Źródło: zob. tabela 1.
134
Łukasz Wawrowski
Tabela 13. Odsetek kobiet wśród wszystkich kandydatów komitetów z miejsca 1
Wybory
Odsetek kobiet wśród wszystkich kandydatów komitetów z miejsca 1
min.
maks.
1997
1,9 (ROP)
17,3 (KPEiR)
2001
2,4 (PSL)
17,5 (LPR)
2005
7,3 (LPR)
36,6 (SdPL)
Źródło: zob. tabela 1.
2.2.2.1. Udział kobiet na listach wyborczych wśród osób obsadzających „miejsca dobre”
w 1997 roku
Porównując komitety ogólnopolskie11 w wyborach z 1997 roku, można zauważyć, że zdecydowanie najwięcej kobiet w pierwszej trójce umieściła UP, nieco
mniej Krajowe Porozumienie Emerytów i Rencistów, które jednak dysponowało
największą liczbą kobiet na miejscu pierwszym (tabela 14). Na trzecim miejscu
z niewielką stratą znalazła się UW, natomiast kolejne komitety zanotowały rezultaty znacznie gorsze. Ponownie najgorzej wypadł ROP i w mniejszym stopniu
AWS oraz Krajowa Partia Emerytów i Rencistów.
Tabela 14. Kolejność komitetów ogólnopolskich ze względu na liczbę kobiet
umieszczonych na miejscach 1–3 na listach okręgowych w 1997 roku
Liczba kobiet na
miejscach 1–3
Liczba kobiet na miejscu
1
Komitet
wyborczy
Lp.
procent kobiet
wśród wszystkich
suma
kandydatów
komitetu z miejsca 1.
1
Unia Pracy
11
8
15,4
2
3
8
19
Procent
kobiet
procent
wśród
kobiet wśród wszystkich
wszystkich kandydatów
suma
kandydatów
komitetu
komitetu
z miejsc 1–3
35
22,4
24,8
W zestawieniu tym celowo pominięto pozostałe komitety, gdyż fakt obecności niewielkiej
liczby kobiet na ich listach (wyrażona w wartościach bezwzględnych) uniemożliwiał przeprowadzenie stosownych porównań.
135
Rozmieszczenie kobiet na listach wyborczych a uzyskane wyniki
2
Krajowe
Porozumienie
Emerytów
i Rencistów
9
17,3
10 13
32
20,5
26,7
3
Unia Wolności
7
13,5
14
8
29
18,5
18,1
4
Sojusz Lewicy
Demokratycznej
6
11,5
10
7
23
14,7
14,8
5
Polskie
Stronnictwo
Ludowe
1
1,9
7
12
20
12,8
11,5
Blok dla Polski
5
9,6
6
7
18
11,5
14,1
Unia Prawicy
Rzeczypospolitej
4
7,7
10
4
18
11,5
9,3
Akcja Wyborcza
Solidarność
3
5,8
6
5
14
9
10,8
Krajowa Partia
Emerytów
i Rencistów
0
0
7
7
14
9
11,9
Ruch Odbudowy
Polski
1
1,9
6
4
11
7
12,4
Wszystkie
komitety
ogólnopolskie
43
8,5
78 82
203
13,7
15,4
6
8
10
Źródło: zob. tabela 1.
Zauważyć należy, iż odsetek kobiet wśród kandydatów umieszczonych na
miejscach 1–3 w większości przypadków był gorszy niż odsetek kandydatek na
listach komitetu. Względnie największy wzrost zanotowała UPR, mniejszy PSL
i UW. W przypadku pozostałych ugrupowań uwidoczniło się pogorszenie sytuacji kobiet, jednak największy spadek liczby kobiet dotyczył list ROP – była to
różnica prawie dwukrotna. Z kolei przy porównaniu pierwszego miejsca na liście
dysproporcje okazały się zdecydowanie większe – w przypadku PSL i ROP różnica była ponad sześciokrotna. Ukazana sytuacja świadczy zatem, iż w wyborach
z 1997 roku kobiety proporcjonalnie rzadziej niż mężczyźni umieszczane były na
szczytach list, zwłaszcza zaś na miejscu pierwszym. Na fakt ten wpływ mogło
mieć to, iż tradycyjnie pierwsze miejsca zarezerwowane są dla tzw. „lokomotyw
wyborczych”, czyli osób znanych polityków (równocześnie elit partyjnych), któ-
136
Łukasz Wawrowski
rych zadaniem jest przyciągnięcie jak największej liczby wyborców. Oczywistym
jest, iż w 1997 roku w gronie tym było niewiele kobiet – obecnie zresztą sytuacja
jest wciąż podobna12.
2.2.2.2. Udział kobiet na listach wyborczych wśród osób obsadzających „miejsca dobre”
w 2001 roku
W wyborach z 2001 roku zdecydowanie najwięcej kobiet (także jeśli chodzi o liczbę kobiet otwierających listę, jak i na miejscu drugim) znalazło się na listach LPR,
mimo iż ugrupowanie to nie wystawiło kandydatów we wszystkich okręgach (tabela 15). Niewiele mniej kobiet w czołówce umieściła UW, przy czym rezultat ten
osiągnięty został poprzez umieszczenie znacznej liczby kobiet na miejscu trzecim przy odpowiednio niewielkiej liczbie na pierwszym (de facto był to jeden
z najgorszych rezultatów)13. Kolejne miejsce w tym porównaniu przypadło koalicji
SLD-UP, która jednak umieściła taką samą liczbę kobiet na czele list jak najlepsza
LPR. Natomiast zdecydowanie najmniej kobiet w czołówce miały komitety PSL
i AWSP14.
12
Powyższa argumentacja wykazuje jednak znamiona „błędnego koła”: obecność małej liczby kobiet na szczytach list tłumaczona jest małą liczbą znanych działaczek, obecność małej liczby
znanych działaczek tłumaczona jest małą liczbą kobiet pełniących istotne funkcje (w tym również
będących posłankami), obecność małej liczby posłanek tłumaczona jest małą liczbą kandydatek na
czołowych miejscach list, które sprzyjają uzyskaniu mandatu… Świadczy to niewątpliwie o trudnościach, jakie napotykają kobiety, które chcą brać aktywny udział w życiu politycznym.
13
Ewentualnemu wejściu UW do sejmu najprawdopodobniej towarzyszyłaby niewielka kobieca
reprezentacja – mimo wysokiego ogólnego procentu na listach (odwołując się do ukazanego mechanizmu, iż jedynie kandydatki z miejsca pierwszego mają zapewniony mandat); tym bardziej gdyby
ugrupowanie to, nieznacznie przekraczając wymagany próg wyborczy, wprowadziło jedynie niewielką liczbę przedstawicieli (odwołując się w tym przypadku do kolejnego ukazanego mechanizmu,
iż mała liczba zdobytych mandatów zmniejsza szanse kobiet na wybór).
14
Również w przypadku ewentualnego przekroczenia przez AWSP progu wyborczego liczba
wprowadzonych kobiet byłaby najprawdopodobniej niewielka.
137
Rozmieszczenie kobiet na listach wyborczych a uzyskane wyniki
Tabela 15. Kolejność komitetów ogólnopolskich ze względu na liczbę kobiet
umieszczonych na miejscach 1–3 na list okręgowych w 2001 roku
Liczba kobiet na
miejscach 1–3
Liczba kobiet na miejscu
Lp.
Komitet
wyborczy
1
procent kobiet
wśród wszystkich
suma
kandydatów komitetu z miejsca 1.
2
3
Procent
kobiet
procent
wśród
kobiet wśród wszystkich
wszystkich kandydatów
suma
kandydatów
komitetu
komitetu
z miejsc 1–3
1
Liga Polskich
Rodzin
7
17,5
15
7
29
24,2
24,5
2
Unia Wolności
2
4,9
11 14
27
22
31,9
3
Sojusz Lewicy
Demokratycznej
Unia Pracy
7
17,1
5
11
23
18,7
35,9
4
Platforma
Obywatelska
6
14,6
7
6
19
15,4
16,8
Samoobrona
7
17,1
6
3
16
13
20,6
Alternatywa
Ruch Społeczny
4
9,8
4
8
16
13
21,1
7
Prawo
i Sprawiedliwość
3
7,3
7
5
15
12,2
17,8
8
Akcja Wyborcza
Solidarność
Prawicy
2
4,9
2
6
10
8,1
14,2
9
Polskie
Stronnictwo
Ludowe
1
2,4
4
3
8
6,5
19,3
Wszystkie
komitety
ogólnopolskie
39
10,6
61 63
163
14,8
22,7
5
Źródło: zob. tabela 1.
Również w 2001 roku procent kobiet wśród kandydatów danego komitetu
z miejsc 1–3 był niższy niż wśród ogółu kandydatów. W przeciwieństwie jednak
do poprzednich wyborów sytuacja ta dotyczyła wszystkich ugrupowań ogólnopolskich, ponadto obserwowane dysproporcje były znacznie większe. Jedynie LPR
138
Łukasz Wawrowski
zanotowała niemal identyczny wynik w obu kategoriach, niewielką różnicę odnotowała również PO. Natomiast w przypadku SLD była ona prawie dwukrotna,
zaś w przypadku PSL niemal trzykrotna. Jeszcze większa dominacja mężczyzn
widoczna była na miejscach otwierających listy: w przypadku UW procent kobiet
wśród kandydatów z miejsca pierwszego był ponad sześć razy mniejszy niż procent kobiet wśród wszystkich kandydatów komitetu, w przypadku PSL różnica
ta była aż ośmiokrotna. W rezultacie, mimo iż w 2001 roku procent kobiet wśród
wszystkich kandydatów komitetów ogólnopolskich był o ponad 7 punktów większy niż w 1997 roku (odpowiednio 22,7% i 15,4%), o tyle ich procent wśród osób
z miejsc 1–3 był niemal identyczny (14,8% w stosunku do 13,7% w 1997 roku),
z kolei wśród kandydatów otwierających listy tylko nieznacznie większy (10,6%
w 2001 i 8,5% w 1997 roku).
2.2.2.3. Udział kobiet na listach wyborczych wśród osób obsadzających „miejsca dobre”
w 2005 roku
W wyborach z 2005 roku spośród komitetów ogólnopolskich zdecydowanie najwięcej kobiet w czołówce list okręgowych (zarówno na miejscach 1–3, jak i na samym
miejscu 1.) wystawiły komitety PPN i SDPL – ponad 30% (tabela 16). Kolejne
ugrupowanie, czyli SLD, uzyskało już zdecydowanie niższy wynik. Z perspektywy miejsc 1–3 aż 6 ugrupowań uzyskało zbliżony rezultat, na poziomie 20–22%.
Zauważyć należy, iż w grupie tej Samoobrona i PO relatywnie więcej kobiet wystawiły na miejscu pierwszym, podczas gdy pozostałe raczej na miejscu 2. i 3. Zdecydowanie najmniej kobiet w czołówce list umieściło PSL i zwłaszcza LPR.
Tabela 16. Kolejność komitetów ogólnopolskich ze względu na liczbę kobiet
umieszczonych na miejscach 1–3 na listach okręgowych w 2005 roku
Liczba kobiet na
miejscach 1–3
Liczba kobiet na miejscu
Lp.
Komitet
wyborczy
1
procent kobiet
wśród wszystkich
suma
kandydatów komitetu z miejsca 1.
2
3
Procent
kobiet
procent
wśród
kobiet wśród wszystkich
wszystkich kandydatów
suma
kandydatów
komitetu
komitetu
z miejsc 1–3
1
Polska Partia
Narodowa
14
34,1
13
14
41
33,3
32,4
2
Socjaldemokracja
Polska
15
36,6
10
15
40
32,5
30,5
139
Rozmieszczenie kobiet na listach wyborczych a uzyskane wyniki
3
Sojusz Lewicy
Demokratycznej
6
14,6
8
13
27
22,0
27,7
4
Samoobrona RP
10
25,0
9
7
26
21,7
22,7
5
Partia
Demokratyczna
6
14,6
8
12
26
21,1
24,7
Prawo
i Sprawiedliwość
5
12,2
12
9
26
21,1
20,9
Ruch
Patriotyczny
4
9,8
12
9
25
20,3
30,7
Platforma
Obywatelska RP
9
22,0
7
9
25
20,3
21,1
8
Polska Partia
Pracy
7
17,1
7
5
19
15,4
19,3
9
Polskie
Stronnictwo
Ludowe
6
14,6
4
7
17
13,8
19,7
10
Liga Polskich
Rodzin
3
7,3
6
6
15
12,2
19,3
Wszystkie
komitety
ogólnopolskie
85
18,9
96 106
202
21,3
23,9
7
Źródło: zob. tabela 1.
Także tym razem odsetek kobiet na miejscach 1–3 okazał się mniejszy niż
ich odsetek wśród ogółu kandydatów. Jedynie w przypadku PPN, SDPL oraz PiS
ogólny odsetek był nieznacznie wyższy. Największa różnica (nieco o ponad połowę) występowała w przypadku LPR oraz RP. Ponownie również najniższy odsetek
kobiety stanowiły wśród kandydatów z miejsca pierwszego. Wskazać należy jednak, iż w porównaniu z poprzednimi wyborami różnice te okazały się zdecydowanie mniejsze. O ile zatem w wyborach z 1997 i 2001 roku kobiety były wyraźnie
niedoreprezentowane nie tylko, jeśli chodzi o ogólny udział na listach, ale także
już w obrębie samych list ze względu na przyznawanie korzystnych miejsc, o tyle
w wyborach z 2005 roku podział kluczowych miejsc okazał się bardziej sprawiedliwy, przy wciąż występującym ogólnym niedoreprezentowaniu kobiet.
140
Łukasz Wawrowski
3. Konsekwencje sposobu rozmieszczenia kobiet na listach wyborczych
w latach 1997–2005
Pojawia się pytanie, jakie konsekwencje dla liczby wybieranych w poszczególnych wyborach kobiet ma ukazane do tej pory rozmieszczenie kandydatek na listach wyborczych? Należy zatem rozpatrzyć dwie kwestie. Po pierwsze, ile kobiet
rzeczywiście zostało wybranych. Po drugie, czy można ów poziom wytłumaczyć
prawidłowościami co do rozmieszczenia kobiet na listach.
3.1. Udział kobiet wśród osób wybranych do sejmu w wyborach z lat 1997–2005
Obok wzrostu odsetka kobiet wśród kandydatów w omawianych wyborach wskazać należy na równoległy wzrost odsetka kobiet wśród osób wybranych (tabela
17). Wyraźny okazał się zwłaszcza wzrost po wyborach z 2001 roku. W rezultacie
w latach 1997–2005 udział kobiet zwiększył się o ponad połowę – z poziomu 13%
do poziomu 20,4%.
Tabela 17. Udział kobiet wśród osób wybranych do sejmu w latach 1997–2005
Wybory
Wybrani
Procent kobiet
wśród kandydatów
ogół
w tym kobiety
procent kobiet
1997
460
60
13
15,4
2001
460
93
20,2
23,0
2005
460
94
20,4
24,5
3.1.1. Udział kobiet wśród osób wybranych do sejmu w 1997 roku
W wyniku wyborów do sejmu z 1997 roku wybranych zostało 60 kobiet, co stanowiło 13% wszystkich parlamentarzystów. Spośród 20 startujących komitetów
swych kandydatów do sejmu wprowadziło jedynie 6 (tabela 18). Podkreślić należy, iż reprezentowane ugrupowania nie należały do tych, na których listach kandydatki miały najlepszą sytuację. UW i SLD wśród startujących komitetów ogólnopolskich zdecydowanie ustępowały najlepszym pod tym względem. Z drugiej
strony PSL, a zwłaszcza ROP i AWS, należały do najmniej przyjaznych kobietom.
Najwięcej posłanek weszło do sejmu z list SLD (zarówno w wartościach względnych, jak i bezwzględnych). Procentowo niewiele mniej było ich w klubie UW,
141
Rozmieszczenie kobiet na listach wyborczych a uzyskane wyniki
natomiast zdecydowanie najmniej w ławach poselskich AWS. Z kolei pozostałe
komitety nie wprowadziły żadnej kobiety.
Tabela 18. Kolejność ugrupowań w sejmie III kadencji pod względem procentu
kobiet w swych szeregach
Miejsce
Ugrupowanie
Ogół
przedstawicieli
W tym kobiety
Procent kobiet
1
Sojusz Lewicy
Demokratycznej
164
31
18,9
2
Unia Wolności
60
9
15
3
Akcja Wyborcza
Solidarność
201
20
9,9
Polskie Stronnictwo
Ludowe
27
0
0
Ruch Odbudowy Polski
6
0
0
Mniejszość Niemiecka
2
0
0
460
60
13
4
Razem
Źródło: http://www.rp.pl/specjalne/wybory_parlamentarne_97.
3.1.2. Udział kobiet wśród osób wybranych do sejmu w 2001 roku
W wyborach do sejmu w 2001 roku wybrane zostały 93 kobiety, co stanowiło
20,2% wszystkich parlamentarzystów. Była to zatem wartość o ponad 7 punktów
procentowych większa niż poprzednio. Spośród 14 startujących komitetów do sejmu IV kadencji swych przedstawicieli wprowadziło 7 (tabela 19).
W przeciwieństwie do sytuacji sprzed 4 lat tylko 28,6% ugrupowań miało
wśród swoich przedstawicieli wyłącznie mężczyzn (poprzednio połowa) – ponownie PSL i komitet Mniejszość Niemiecka. Największy procent kobiet wśród osób
wybranych odnotowała dość niespodziewanie (w kontekście prawicowego oblicza ugrupowania) LPR. Nieznacznie mniejszy odsetek kobiet odnotowała koalicja
SLD-UP15. Dalsze miejsca zajęły natomiast komitety PO, Samoobrony i PiS.
15
Niemniej jednak w momencie uformowania się w sejmie oddzielnego klub parlamentarnego
UP to właśnie on miał największy procent kobiet w swych szeregach (31,2%).
142
Łukasz Wawrowski
Tabela 19. Kolejność ugrupowań w sejmie IV kadencji pod względem procentu
kobiet w swych szeregach
Miejsce
Ugrupowanie
Ogół przedstawicieli
W tym kobiety
Procent kobiet
1
Liga Polskich Rodzin
38
10
26,3
2
Sojusz Lewicy
Demokratycznej
Unia Pracy
216
55
25,5
3
Platforma Obywatelska
65
13
20
4
Samoobrona
53
9
17
5
Prawo i Sprawiedliwość
44
6
13,6
6
Polskie Stronnictwo
Ludowe
42
0
0
Mniejszość Niemiecka
2
0
0
460
93
20,2
Razem
Źródło: http://www.sejm.gov.pl/wydarzenia/stat/stat.htm.
3.1.3. Udział kobiet wśród osób wybranych do sejmu w 2005 roku
W 2005 roku do sejmu wybrana została jedna kobieta więcej niż poprzednio – 94,
co stanowiło 20,4% ogółu. Spośród 22 startujących komitetów swych przedstawicieli wprowadziło ponownie 7 (tabela 20). Jedynie komitet Mniejszość Niemiecka
wprowadził wyłącznie mężczyzn; inaczej niż w 1997 i 2001 roku, także z list PSL
wybrana została (jedna) kobieta. Największy odsetek kobiet wśród wybranych odnotowała Samoobrona, a następnie PO. Oba te ugrupowania powiększyły odsetek
kobiet w stosunku do poprzedniej kadencji. Znaczny spadek zanotowały natomiast
LPR i SLD, co sprawiło, iż kolejność ugrupowań uległa istotnej zmianie.
Tabela 20. Kolejność ugrupowań w sejmie V kadencji pod względem procentu
kobiet w swych szeregach
Miejsce
Ugrupowanie
Ogół
przedstawicieli
W tym
kobiety
Procent
kobiet
Procent kobiet
w 2001 r.
1
Samoobrona
56
15
26,8
17
2
Platforma Obywatelska
133
33
24,5
20
3
Sojusz Lewicy
Demokratycznej
55
11
20
25,5
143
Rozmieszczenie kobiet na listach wyborczych a uzyskane wyniki
4
Prawo i Sprawiedliwość
155
29
18,7
13,6
5
Liga Polskich Rodzin
34
5
14,7
26,3
6
Polskie Stronnictwo
Ludowe
24
1
4
0
7
Mniejszość Niemiecka
2
0
0
0
460
94
20,4
20,2
Razem
Źródło: zob. tabela 1.
3.2. Przyczyny odnotowanego odsetka kobiet wśród osób wybranych
w wyborach 1997–2005
Opierając się na zgromadzonych danych, można stwierdzić, iż ukazany poziom
udziału kobiet wśród osób wybranych do sejmu w latach 1997–2005 miał bezpośredni związek przede wszystkim z rozmieszczeniem kandydatek na poszczególnych listach wyborczych, w mniejszym stopniu z ich procentem, a pośrednio
również z zakresem uzyskanego przez startujące komitety poparcia społecznego.
3.2.1. Wpływ pozycji kandydatek na listach na liczbę wybranych kobiet
Dokładna analiza pozycji na listach wyborczych tych kandydatek, które uzyskały
mandat poselski, ukazała, iż zajmowane miejsce było głównym wyznacznikiem
szans wyboru16. W sytuacji, kiedy dana lista okręgowa brała udział w podziale
mandatów, niemal całkowitą pewność wyboru (jeden wyjątek17) miała tylko kandydatka, która otwierała listę (tabela 21). Pewność taka nie dotyczyła osób z dalszych miejsc, w tym z uznawanych również za dobre, czyli 2. i 3., w przypadku
których prawdopodobieństwo wyboru było sukcesywnie zdecydowanie mniejsze. Jedynie w przypadku SLD-UP w 2001 i PO w 2005 roku także zajęcie przez
kobietę drugiego miejsca gwarantowało zdobycie mandatu. Sytuacja ta wynikała przede wszystkim ze znacznej średniej liczby mandatów zdobytych w okręgu
przez powyższe komitety. Wskazany spadek szans wyboru był konsekwencją nie
tylko tego, iż w przypadku okręgów, w których komitet zdobywał jeden mandat,
16
Zauważyć należy, iż prawidłowość ta dotyczy również mężczyzn. Ponieważ jednak, jak zostało ukazane, kobiety zdecydowanie rzadziej niż mężczyźni zajmują czołowe pozycje, przekłada się
to na odsetek kobiet wśród osób wybranych.
17
W wyborach z 2005 r. z list PSL (okręg nr 17 [Radom]) nie weszła kobieta z miejsca pierwszego (wszedł kandydat z miejsca 9.).
144
Łukasz Wawrowski
przypadał on najczęściej osobie otwierającej listę18, ale również faktu, że nawet
przy większej liczbie uzyskanych mandatów czasem przypadały one zajmującym
odleglejsze pozycje mężczyznom (sporadycznie również kobietom).
Tabela 21. Procent kandydatek, które zostały wybrane, startując z miejsc 1–3 (dotyczy okręgów, w których lista komitetu brała udział w podziale mandatów) w wyborach do sejmu z lat 1997–2005
Ugrupowanie
Procent kandydatek, które zostały wybrane, startując z miejsca
pierwszego
drugiego
trzeciego
Wybory 1997 r.
Akcja Wyborcza Solidarność
100
50
50
Sojusz Lewicy Demokratycznej
100
40
86
Unia Wolności
100
28,6
20
Wybory 2001
Sojusz Lewicy Demokratycznej
Unia Pracy
100
100
63,6
Platforma Obywatelska
100
28,6
16,7
Liga Polskich Rodzin
100
23
0
Samoobrona
100
16,7
0
Prawo i Sprawiedliwość
100
0
0
Wybory 2005
Platforma Obywatelska
100
100
66,7
Prawo i Sprawiedliwość
100
83,3
66,7
18
W rezultacie procent kobiet, które uzyskały mandat, startując z miejsca 2-3, był największy
w przypadku ugrupowań wprowadzających średnio po kilka osób w okręgu (w 1997 r.: AWS – 3,9;
SLD – 3,2; w 2001 r.: SLD-UP – 5,3; w 2005 r.: PiS – 3,9; PO – 3,2), mniejszy z kolei, gdy wartość
ta była niewielka (w 1997 r.: UW – 1,6; w 2001: PO – 1,6; Samoobrona i PiS – 1,4; LPR – 1,2;
w 2005 r.: Samoobrona – 1,7; SLD – 1,4; PSL – 1,3; LPR – 1,2 [dotyczy okręgów, w których komitet
zdobywał mandaty]).
145
Rozmieszczenie kobiet na listach wyborczych a uzyskane wyniki
Sojusz Lewicy Demokratycznej
100
50
23,1
Liga Polskich Rodzin
100
50
0
Samoobrona
100
14,3
14,3
Polskie Stronnictwo Ludowe
50
0
0
96,4
41,8
29,1
Średnia arytmetyczna
Źródło: obliczenia własne na podstawie wykazu okręgowych list wyborczych, umieszczonego
na stronach internetowych Państwowej Komisji Wyborczej (www.pkw.gov.pl) oraz wykazu posłów
sejmu III kadencji (http://kronika.sejm.gov.pl/kronika.97.3/text/pl), sejmu IV kadencji (Poczet posłów polskich, „Gazeta Wyborcza” 20–21.10.2001, s. I-VIII), sejmu V kadencji.
Oczywiście fakt umieszczenia w dalszej części listy nie jest czynnikiem, który
definitywnie uniemożliwia zdobycie mandatu. Ostateczną decyzję podejmują bowiem wyborcy, którzy swymi głosami mogą zmienić narzuconą przez komitet kolejność kandydatów. Niemniej jednak sytuacje takie zdarzały się w analizowanych
wyborach niezbyt często, o czym świadczy także zdecydowana przewaga wśród
wybranych kandydatek tych, które w swym okręgu były pierwszymi kobietami
na liście (tabela 22). W 1997 roku szczególnie widoczne było to w przypadku
UW, jako że wszystkie wybrane z jej list posłanki spełniały powyższy warunek19.
W przypadku pozostałych komitetów kandydatki te stanowiły ponad 60% wybranych kobiet. W 2001 roku jedynie w przypadku koalicji SLD-UP wskaźnik ten
znajdował się poniżej 50%, co związane było z dużą liczbą wprowadzonych kobiet w poszczególnych okręgach, a więc z tym, iż często wchodziły kandydatki
z dalszych miejsc. Natomiast w przypadku Samoobrony wszystkie posłanki były
najwyżej umieszczonymi na liście kobietami. Co więcej, wśród 9 wprowadzonych posłanek aż 7 startowało z pierwszego miejsca (czyli weszły wszystkie, które otwierały listy Samoobrony), jedna z 2. miejsca i jedna z 5.20. Prawidłowość
ta dotyczyła również wyborów z 2005 roku. W przypadku PSL i LPR wszystkie
posłanki były najwyżej umieszczonymi na liście kobietami. W przypadku Samoobrony i SLD tylko jedna kandydatka nie była najwyżej umieszczoną kobietą na
19
Dotyczyło to również obu kandydatek, które uzyskały mandat z listy ogólnopolskiej.
Akurat w tym przypadku (okręg nr 10 [Piotrków Trybunalski], wybrane 2 osoby z listy) na fakt
wyboru wpływ mogło mieć charakterystyczne nazwisko kandydatki, którą była pani Dorota Kwaśniewska. Prawdopodobnie podobny mechanizm dotyczył kandydatki PO, która otrzymała mandat
w okręgu nr 20 (Warszawa II), startując z miejsca dziesiątego i eliminując dwie wyżej umieszczone
kobiety. Osobą tą była Alicja Olechowska.
20
146
Łukasz Wawrowski
liście, a w jednym okręgu wchodziły po dwie kobiety. W konsekwencji za czynnik
zwiększający szanse wyboru uznać należy nie tylko otwieranie listy (bezwzględne pierwszeństwo), ale również zajmowanie dalszej pozycji, będąc jednocześnie
pierwszą kobietą (pierwszeństwo względne).
Tabela 22. Procent posłanek, które były najwyżej umieszczonymi na swojej liście
kobietami, wśród ogółu wybranych kobiet z danego ugrupowania21
Procent posłanek, które były najwyżej
umieszczonymi na swojej liście kandydatkami
Ugrupowanie
Wybory 1997 r.
Unia Wolności
100
Sojusz Lewicy Demokratycznej
64,3
Akcja Wyborcza Solidarność
63,2
Wybory 2001
Samoobrona
100
Platforma Obywatelska
84,6
Liga Polskich Rodzin
70
Prawo i Sprawiedliwość
66,7
Sojusz Lewicy Demokratycznej-Unia Pracy
45,4
Wybory 2005
Liga Polskich Rodzin
100
Polskie Stronnictwo Ludowe
100
Samoobrona
86,7
Sojusz Lewicy Demokratycznej
81,8
Prawo i Sprawiedliwość
79,3
Platforma Obywatelska
69,7
Średnia arytmetyczna
79,4
Źródło: zob. tabela 21.
21
Bez uwzględnienia kobiet wybranych w 1997 r. z listy ogólnopolskiej. Pominięcie to wynika
z faktu, iż prezentowane zestawienie ma na celu ukazanie rzeczywistego przełożenia zajmowanej
pozycji na liście na liczbę otrzymanych głosów i w rezultacie szanse uzyskania mandatu.
Rozmieszczenie kobiet na listach wyborczych a uzyskane wyniki
147
Uzyskane prawidłowości pozwalają wyjaśnić znaczne różnice odsetka kobiet
wybranych w poszczególnych ugrupowaniach. W wyborach z 1997 roku wśród
osób wybranych z list SLD znalazło się 18,9% kobiet, a z list AWS 9,9%. Oba te
ugrupowania zdobyły porównywalnie dużą liczbę mandatów (odpowiednio 164
i 201), co nie pozwala na dopuszczenie wyjaśnień opartych na dysproporcji wynikającej z zakresu poparcia społecznego. Odwołując się natomiast do sposobu rozmieszczenia kandydatek na listach obu ugrupowań, widać, iż komitet SLD umieścił zauważalnie większy procent kobiet (14,8% w stosunku do 10,8% na listach
AWS), przyznając im równocześnie zdecydowanie lepsze pozycje (23 kobiety na
miejscach 1–3 w stosunku do 14 na listach AWS). Większa liczba kandydatek na
czele listy przełożyła się zatem na liczbę wybranych kobiet, co świadczy o istotnym wpływie polityków układających listy wyborcze na faktyczne uczestnictwo
kobiet w parlamencie22. Również sytuacja PSL i ROP ukazała wpływ zajmowania przez kobiety relatywnie gorszych pozycji na wybór niewielkiej liczby posłanek. Ugrupowania te wprowadziły do sejmu wyłącznie mężczyzn, na co złożył się
przede wszystkim fakt, iż kobiety stanowiły mniej niż 2% kandydatów otwierających listy tych komitetów23.
W przypadku wyborów z 2001 roku można ocenić, jak sposób rozmieszczenia
kandydatek wpłynął na liczbę potem wybranych kobiet, co pokazało bezpośrednie
porównanie komitetów Samoobrony (17% kobiet wśród wybranych) i PSL (po raz
kolejny wprowadziło wyłącznie mężczyzn). Do takiej sytuacji doszło, mimo iż oba
ugrupowania miały na swych listach zbliżony procent kobiet (Samoobrona – 20,6%,
PSL – 19,3%), a ponadto również liczba wprowadzonych do sejmu posłów była
porównywalna (odpowiednio 53 i 42). Zdecydowane różnice wystąpiły natomiast
w liczbie kobiet na trzech pierwszych miejscach list, gdzie Samoobronę reprezentowało dwa razy więcej kobiet niż PSL (odpowiednio 16 i 8). Jeszcze większa dysproporcja występowała w najważniejszej kategorii, czyli w liczbie kobiet na miejscu
pierwszym (7 na listach Samoobrony i tylko 1 na listach PSL – okręg nr 35 [Olsztyn], w którym to mieście jednak ugrupowanie nie zdobyło żadnego mandatu).
W odniesieniu do wyborów z 2005 roku rodzi się pytanie, dlaczego akurat
Samoobronę reprezentował największy odsetek kobiet wśród osób wybranych
(26,8%). Wskazać należy, iż to właśnie Samoobrona spośród wchodzących do
22
Wspomnieć należy również, iż elektorat lewicowy charakteryzuje się nieco wyższym poparciem dla aspiracji politycznych kobiet (a więc i większą skłonnością do popierania kobiet w wyborach), niemniej jednak przyjąć można, iż orientacja polityczna decyduje w tym względzie w niewspółmiernie małym stopniu (w stosunku do akceptowanego modelu rodziny, wykształcenia i płci).
Por. R. Siemieńska, Kobiety: nowe wyzwania. Starcie przeszłości z teraźniejszością, Warszawa 1996,
s. 69.
23
W obu przypadkach tylko jedną kandydatkę umieszczono na miejscu pierwszym, był to jednak okręg, w którym komitet nie zdobył żadnego mandatu.
148
Łukasz Wawrowski
sejmu ugrupowań wystawiła najwięcej kobiet na pierwszym miejscu listy (25%).
Także druga w kolejności PO (24,5% kobiet wśród osób wybranych) miała relatywnie duży odsetek kobiet na miejscu pierwszym (22%). Trzecie pod względem
odsetka kobiet wśród osób wybranych ugrupowanie – SLD (20% kobiet) – miało
wprawdzie lepszy niż Samoobrona i PO ogólny odsetek kobiet na listach, jak i na
miejscach 1–3, niemniej w przypadku kobiet na miejscach pierwszych był on już
zdecydowanie mniejszy (14,6%). Ponieważ SLD uzyskało jedynie 55 mandatów,
znaczna liczba kobiet umieszczonych na miejscu trzecim nie miała szans wyboru
z powodu zdobycia przez komitet niewielkiej liczby mandatów w poszczególnych
okręgach. Z drugiej strony niewielki w porównaniu z poprzednią kadencją odsetek
kobiet wśród osób wybranych z list LPR (spadek z 26,3% do 14,7%) okazał się
głównie konsekwencją zdecydowanie mniejszego odsetka kobiet na pierwszym
miejscu (7,3% w stosunku do 17,5% w poprzednich wyborach). A zatem z ugrupowania o najlepszym rozstawieniu kobiet stało się ono najgorszym wśród komitetów ogólnopolskich, co przełożyło się na liczbę wybranych kobiet.
3.2.2. Wpływ procentu kandydatek na listach na liczbę wybranych kobiet
Do tej pory ukazane zostało, iż miejsce na liście w dużej mierze określa szanse
uzyskania mandatu, w konsekwencji więc odsetek kobiet wśród osób zajmujących
czołowe pozycje determinuje ich procent wśród wybranych. Pojawia się zatem
pytanie, jaki jest w tym względzie wpływ odsetka kobiet wśród ogółu kandydatów,
czyli liczby umieszczanych na listach kandydatek.
Oczywiste jest, iż warunkiem niezbędnym do tego, aby kobieta miała szanse
uzyskania mandatu, jest samo umieszczenie jej na liście wyborczej. W przypadku
wszystkich komitetów, które w 1997 roku wprowadziły swych przedstawicieli do
Izby, mieliśmy do czynienia z listami okręgowymi, na których znajdowali się wyłącznie mężczyźni (dotyczyło to również okręgów, w których komitet zdobywał mandat). Znaczne zwiększenie odsetka kobiet wśród kandydatów w kolejnych wyborach
spowodowało, iż takie sytuacje miały miejsce zdecydowanie rzadziej (w 2001 roku
dotyczyło to jedynie Samoobrony w okręgu nr 28 [Częstochowa] i PSL w okręgu
nr 15 [Tarnów], a w 2005 roku LPR w okręgu nr 20 [Warszawa II]). W takich sytuacjach zwiększenie procentu kobiet wśród kandydatów (a właściwie umieszczenie
jakiejkolwiek kandydatki) okazuje się czynnikiem niezbędnym do zwiększenia kobiecej reprezentacji w sejmie. Inną kwestią jest jednak, iż nawet ewentualne umieszczenie na wspomnianych listach kobiet nie musiało przynieść wymiernych efektów,
zwłaszcza gdyby kandydatkom przyznano miejsca na końcu listy.
Inna była rola odsetka kobiet wśród kandydatów w przypadku okręgów,
w których kobiety zostały już umieszczone. Porównanie układów list okręgowych
z liczbą osób wybranych ukazało, iż w 1997 roku w zdecydowanej większości
Rozmieszczenie kobiet na listach wyborczych a uzyskane wyniki
149
wystawiona liczba kandydatek w okręgu w zupełności zaspokajała, istniejące przy
danym rozmieszczeniu na liście i zakresie poparcia wyborców dla kobiet, możliwości zdobycia przez kobiety mandatów. Tylko niekiedy umieszczenie niewielkiej
liczby kandydatek na danej liście uniemożliwiało zwiększenie kobiecej reprezentacji. Innymi słowy, jedynie w kilku przypadkach nawet niewiele większa liczba
kobiet na konkretnych listach mogła przełożyć się na większą liczbę wybranych.
W 1997 roku z taką sytuacją mieliśmy do czynienia w tych okręgach, w których
komitet obsadzał dużą liczbę mandatów, a w podziale uczestniczyły wszystkie
znajdujące się na liście kobiety, nawet mimo zajmowania odległych pozycji. Odwołując się do konkretnych przypadków: z listy AWS w okręgu nr 1 (Warszawa
I) wybranych zostało aż 13 osób, w tym wszystkie 3 kobiety, i to mimo relatywnie odległych pozycji (2, 27, 33); podobnie w okręgu nr 11 (Gdańsk) – wśród 10
wybranych również znalazły się wszystkie 3 kobiety (z pozycji 3, 10, 21); z kolei
w przypadku SLD w okręgu nr 15 (Sosnowiec) wśród 6 wybranych znalazły się
wszystkie 3 kobiety (z pozycji 5, 12, 18), a w okręgu nr 50 (Wrocław) wśród 6
wybranych jedyna kobieta (pozycja 7). Z sytuacją taką nie mieliśmy już do czynienia w 2001 i 2005 roku. Wynikało to przede wszystkim z większej niż poprzednio
liczby kobiet umieszczonych na listach, jak również niewielkiej liczby mandatów
uzyskiwanych w poszczególnych okręgach, w tym także przez kobiety24. W rezultacie liczba kandydatek na liście pozostawała większa niż osób wybranych w okręgu z danej listy25, a tym samym zwiększanie odsetka kandydatek (co nie wiąże
się z umieszczaniem na szczycie listy) nie powinno przełożyć się na większy ich
udział wśród osób wybranych.
Przedstawiona argumentacja ukazuje, iż samo zwiększanie procentu kobiet na
liście nie gwarantuje zwiększenia ich liczby wśród wybranych. Efekt taki mógłby zostać osiągnięty jedynie po wykonaniu powyższych czynności i umieszczeniu
kobiet na samym szczycie list. Należy jednak zauważyć, iż w tym wypadku ważniejszym mechanizmem staje się zagwarantowanie kobietom korzystnych miejsc,
co uzyskać można w zdecydowanej większości przypadków również bez zwiększania ogólnego procentu kandydatek, wykorzystując osoby kandydatek już wystawionych.
24
W 2001 roku jedynie w przypadku SLD-UP z jednego okręgu wybrana została więcej niż
jedna kobieta (najwięcej, trzykrotnie – 4). W 2005 roku tylko w przypadku PO z jednego okręgu
wybrane zostały więcej niż 2 kobiety (jednokrotnie, ale od razu 5 kobiet w okręgu nr 19 [Warszawa
I]); w przypadku LPR i PSL wybranych zostało po jednej kobiecie z okręgu.
25
Wyjątek stanowiły sytuacje, w których jedyna kobieta na liście zdobywała w okręgu jedyny
mandat dla danego komitetu (w 2001 roku LPR – okręg nr 14 [Nowy Sącz], PO – okręg nr 40 [Koszalin]) oraz jedyne dwie kobiety zdobywały oba mandaty (w 2005 roku: PiS – okręg nr 14 [Nowy
Sącz]). Wychodząc z założenia, iż skromne zwiększenie liczby kobiet na konkretnej liście nie przekłada się automatycznie na wzrost poparcia dla danego komitetu, można stwierdzić, iż również te
przypadki ukazują brak wpływu zwiększania liczby kandydatek na liczbę wybranych kobiet.
150
Łukasz Wawrowski
3.2.3. Wpływ zakresu poparcia społecznego na liczbę wybranych kobiet
Jak zostało już wspomniane, czynnikiem, który wpływa na liczbę wybranych kobiet, jest również zakres poparcia wyborców, jakie uzyskuje dany komitet oraz konkretna kandydatka. Oczywistym warunkiem jest w tym wypadku takie poparcie,
które umożliwia przekroczenie przez komitet wymaganych w ordynacji progów
wyborczych. Rolę odgrywa również liczba głosów oddanych na konkretną kandydatkę, co jednak – jak zostało ukazane wcześniej – w dużej mierze zdeterminowane jest pozycją na liście. Niemniej jednak owo poparcie przekłada się na kobiecą
reprezentację również w bardziej subtelny sposób – szanse kobiet na wybór rosną,
gdy ugrupowanie wprowadza do izby dużą liczbę osób z okręgu, maleją zaś, gdy
mandaty dostają jedynie nieliczni kandydaci. W rezultacie wyborcy, oddając swe
głosy na niewielką liczbę ugrupowań lub rozdzielając je wśród znacznej ich liczby,
decydują – zapewne nieświadomie – ile kobiet uzyska ostatecznie mandaty.
W przypadku wyborów z 1997 roku opisywaną zależność najlepiej ukazuje
bezpośrednie porównanie dwóch komitetów prawicowych: AWS i ROP. Pomimo
iż oba miały podobny (niski) procent kobiet na swoich listach, zbliżone też były
ich miejsca (należące do najgorszych) – wśród osób wybranych z list AWS kobiety
stanowiły prawie 10%, z kolei ROP nie dysponował żadną posłanką. Wyjaśnienia
powyższej sytuacji dostarcza wspomniane zjawisko: AWS wprowadziła do parlamentu aż 201 posłów, czyli średnio po 3,9 osoby z okręgu, co w konsekwencji
umożliwiło uzyskanie mandatów przez znajdujące się na dalszych miejscach kobiety; natomiast w przypadku ROP-u, który wprowadził do sejmu jedynie 6 posłów, selekcja dokonywała się spośród liderów list26, którymi – jak zostało wykazane – z pewnością nie były kobiety. Podobne wnioski nasuwają się z porównania
komitetów SLD i UW. Ugrupowania te miały największy procent kobiet wśród
osób wybranych, niemniej jednak ich odsetek w klubie parlamentarnym SLD był
zauważalnie większy niż w przypadku UW (18,9% w stosunku do 15%), mimo iż
na listach tego pierwszego kobiety stanowiły mniejszy procent (SLD – 14,8%, UW
– 18,1%), zaś średnia pozycja kolejnych kandydatek na listach była w przypadku
obu ugrupowań zbliżona. Również w tym wypadku owa dysproporcja wyjaśniona
zostać może przez odniesienie się do ogólnej liczby zdobytych mandatów (SLD –
165, UW – 60) i ich podziału na poziomie okręgów. W zestawieniu z przytoczoną
zależnością (jak i ze względnie słabą pozycją kobiet na listach) nie dziwi zatem
fakt, iż wśród ugrupowań, które nie miały wśród parlamentarzystów kobiet (ROP,
PSL i Mniejszość Niemiecka), znalazły się te, reprezentowane przez równocześnie
najmniejszą liczbę przedstawicieli w Izbie.
W przypadku wyborów z 2001 roku wysokie poparcie społeczne przełożyło
się niewątpliwie na relatywnie spory procent kobiet wśród posłów SLD-UP. Z dru26
Wśród wspomnianej szóstki pięć osób otwierało listę okręgową, a jedna znajdowała się na
miejscu drugim.
Rozmieszczenie kobiet na listach wyborczych a uzyskane wyniki
151
giej strony przeprowadzona analiza ukazała również, w jaki sposób nastawienie
elektoratu konkretnego ugrupowania do aspiracji politycznych kobiet przekłada
się na ich szanse wyborcze. Dotyczyło to przede wszystkim PSL, w przypadku
którego niechęć elektoratu do kandydatek stała się już anegdotyczna27. O istnieniu
tego typu podejścia świadczy niewątpliwie przypadek okręgu nr 6 (Lublin), w którym ugrupowanie to wprowadziło aż trzech wyłącznie męskich kandydatów, mimo
iż pierwsza kobieta umieszczone została na miejscu drugim; również w okręgu nr
18 (Siedlce) wśród trzech osób wybranych z listy PSL nie znalazła się kobieta,
mimo iż pierwsza na liście kandydatka była na miejscu trzecim.
Wskazać należy jednak, iż powyższy mechanizm nie ujawnił się w 2005 roku.
Przykładowo SLD i PiS uzyskały zbliżony odsetek kobiet wśród osób wybranych
(odpowiednio: 20% i 18,7%) przy podobnym odsetku kobiet na miejscach pierwszych (14,6% i 12,2%) i 1–3 (22% i 21,2%) lecz znacznie zróżnicowanej łącznej liczbie wybranych osób (55 i 155). Również porównanie Samoobrony i PO
nie wskazało na wpływ liczby zdobytych mandatów na liczbę wybranych kobiet.
Ugrupowania te miały podobną liczbę kobiet na pierwszym miejscu listy (odpowiednio 25% i 22%) oraz miejscach 1–3 (21,7% i 20,3%) i uzyskały zbliżony ich
odsetek wśród osób wybranych (26,8% i 24,5%). Stało się tak, pomimo iż Samoobrona miała zdecydowanie mniej parlamentarzystów (odpowiednio 56 i 133).
3.3. Wyjaśnienie zmian odsetka kobiet w poszczególnych kadencjach
w latach 1997–2005
Ukazane prawidłowości dotyczące rozmieszczenia kobiet na listach wyborczych
oraz przekładania się zajmowanej pozycji na szanse wyboru pozwalają wyjaśnić
zmiany odsetka kobiet wśród osób wybranych w latach 1997–2005. Istotne wydaje się zwłaszcza pytanie o przyczyny zdecydowanego wzrostu odsetka wybranych kobiet w 2001 roku. Zaprezentowane dotąd dane pokazują brak wpływu zajmowanych przez kobiety miejsc na listach – wszak sposób rozmieszczenia kobiet
był w 2001 roku jedynie nieznacznie lepszy niż w 1997 roku, co więcej, znaczny
wzrost procentu kobiet wśród ogółu kandydatów może sugerować, iż tu właśnie
należy upatrywać przyczyny wzrostu. Odpowiedź przynosi porównanie rozmieszczenia kobiet na listach komitetów ogólnopolskich z rozróżnieniem na te, które
wprowadziły swych przedstawicieli oraz te, które pozostały poza parlamentem (tabela 23). Otóż, mimo że procent kobiet wśród kandydatów z pierwszych miejsc
wszystkich komitetów ogólnopolskich w obu badanych elekcjach był zbliżony, to
jednak ten sam wskaźnik w przypadku porównania jedynie komitetów, które wprowadziły do sejmu swych reprezentantów, przedstawiał się zdecydowanie różnie.
Okazuje się, iż na listach tych komitetów kobiety stanowiły w 2001 roku prawie
27
Por. J. Wojciechowska, Nie będę paprotką, „Wysokie Obcasy” 17.11.2001, s. 33.
152
Łukasz Wawrowski
dwa razy większy procent wśród osób z miejsca pierwszego niż poprzednio (12,7%
w stosunku do 6,9%)! Również ich procent wśród kandydatów z miejsc 1–3 był zauważalnie większy. Wynika stąd zatem, iż mimo zbliżonego sposobu rozmieszczenia kobiet na listach wszystkich ugrupowań ogólnopolskich w obu analizowanych
wyborach w 2001 roku do sejmu dostały się te ugrupowania, które przyznawały
kobietom relatywnie lepsze pozycje (powyżej średniej), natomiast w 1997 – gorsze
(poniżej średniej). Porównanie to jednoznacznie wskazuje zatem na wpływ, jaki
na ostateczną liczbę posłanek ma odsetek kobiet wśród osób zajmujących czołowe
miejsca na listach. Z drugiej strony można również pokusić się o stwierdzenie, iż
do owego wzrostu przyczynili się sami wyborcy, którzy w trakcie wyborów z 2001
roku udzielili poparcia przede wszystkim ugrupowaniom przyznającym kobietom
relatywnie lepsze pozycje. Inną sprawą jest jednak, na ile ów zakres poparcia był
efektem akurat tego czynnika28..
Tabela 23. Porównanie rozmieszczenia kobiet na listach wyborczych ugrupowań
ogólnopolskich w 1997, 2001 i 2005 roku
Liczba kobiet na
miejscach 1–3
1997
Wybory
Liczba kobiet na miejscu
Komitety
ogólnopolskie
1
procent
kobiet
wśród
suma
wszystkich
kandydatów
z miejsca 1.
2
3
Procent
Procent
kobiet
procent
kobiet
wśród
kobiet
wśród
wszystkich
wśród
wybranych
suma
wszystkich kandydatów
kandydatów
z miejsc 1–3
wszystkie
44
8,5
84
86
214
13,7
15,4
wybrane do
Izby
18
6,9
43
36
97
12,4
13,7
pozostałe
26
10
41
50
117
15
16,7
28
13,1
Wprawdzie w okresie poprzedzającym wybory parlamentarne z 2001 r. mieliśmy do czynienia
ze znacznym wzrostem zainteresowania kwestiami uczestnictwa kobiet w życiu publicznym oraz
dużą aktywnością środowisk kobiecych, niemniej jednak przyjąć można, iż kwestia ta nie była głównym wyznacznikiem poparcia w wyborach.
2005
2001
Rozmieszczenie kobiet na listach wyborczych a uzyskane wyniki
wszystkie
39
10,6
61
63
163
14,8
22,7
wybrane do
Izby
31
12,7
44
35
110
15
22,9
pozostałe
8
6,5
17
28
53
14,4
22,5
wszystkie
85
18,9
96 106
202
21,3
23,9
wybrane do
Izby
39
15,9
46
51
136
16,7
21,6
pozostałe
46
22,4
50
55
151
24,6
27,3
153
20,3
20,4
Źródło: zob. tabela 1.
Drugie nasuwające się pytanie dotyczy tego, dlaczego w wyborach z 2005
roku odsetek kobiet wśród osób wybranych uległ jedynie symbolicznemu zwiększeniu, skoro odnotowany został wyraźny wzrost odsetka kobiet na czołowych
miejscach list (co wszak przeczyłoby lansowanej przez autora hipotezie o znaczeniu właśnie owego rozmieszczenia). Dokładna analiza wskazuje jednak, iż podobnie jak w 1997 roku, w 2005 do parlamentu weszły te ugrupowania, które przyznawały kobietom relatywnie gorsze pozycje. A zatem, pomimo iż w 2005 roku wśród
wszystkich ugrupowań ogólnopolskich kobiety miały średnio lepszą pozycję niż
w 2001 roku, jeśli uwzględnić jedynie ugrupowania, które weszły do parlamentu,
różnice nie były już tak znaczne.
4. Podsumowanie
Podsumowując, przeprowadzona analiza wpływu rozmieszczenia kandydatek na
okręgowych listach wyborczych na liczbę kobiet wybranych do sejmu wykazała,
że:
1) dyskryminacja kobiet na listach wyborczych w 1997, 2001 i 2005 roku przejawiała się nie tylko w zdecydowanej przewadze mężczyzn wśród kandydatów, lecz również w proporcjonalnie rzadszym (w stosunku do już umieszczonych kandydatek) przyznawaniu im czołowych miejsc na listach;
154
Łukasz Wawrowski
2) czynnikiem decydującym o uzyskaniu mandatu przez kandydatkę (w sytuacji, gdy dana lista brała udział w ich podziale w okręgu) była pozycja
na liście; jedynie zajmowanie miejsca pierwszego gwarantowało wybór,
natomiast miejsca 2 i 3, powszechnie również uznawane za tzw. „dobre”,
takiej pewności już nie dawały – w konsekwencji głównym wyznacznikiem liczby wprowadzonych przez komitet kobiet był procent kandydatek
wśród osób z miejsca pierwszego;
3) ogólny procent kobiet na listach odgrywał rolę tylko wtedy, gdy komitet
w danym okręgu nie wystawiał żadnej kobiety lub gdy zdobywał dużą
liczbę mandatów, a z jego listy wchodziły wszystkie umieszczone kobiety
(mimo niekorzystnych miejsc);
4) zakres poparcia społecznego przekładał się na liczbę wybranych kobiet
w tym sensie, iż im więcej mandatów przypadło konkretnej liście w okręgu, tym łatwiej uzyskać było z nich mandat kandydatkom statystycznie
umieszczanym na dalszych miejscach niż mężczyźni;
5) znaczne zwiększenie się procentu kobiet na listach w 2001 roku w stosunku do poprzednich wyborów nie przełożyło się na porównywalny wzrost
ich odsetka wśród kandydatów z miejsc 1–3, co świadczy, iż większa liczba kobiet umieszczana była w dalszych częściach list, a tym samym bez
realnych szans na wybór;
6) do wzrostu liczby wybranych kobiet w 2001 roku przyczynił się fakt, iż
do sejmu weszły te ugrupowania, które przyznawały kobietom relatywnie lepsze pozycje (powyżej średniej), podczas gdy w 1997 roku te, które
przyznawały miejsca relatywnie gorsze (poniżej średniej). Podobny mechanizm spowodował, iż w 2005 roku, pomimo znacznej poprawy pozycji kobiet na listach w stosunku do wyborów z 2001 roku, odsetek kobiet
wśród wybranych wzrósł jedynie nieznacznie, w 2005 roku ponownie bowiem mandaty uzyskały te komitety, które przyznawały kobietom relatywnie gorsze miejsca;
7) w latach 1997–2005 odnotować należy istotny wzrost zarówno odsetka kobiet na listach (rok 2001), jak i zmianę na lepsze sposobu rozmieszczenia
kobiet na listach (2005).
4.1. Rola ugrupowań politycznych w formowaniu składu parlamentu
Mimo iż teoretycznie o tym, kto otrzyma mandat poselski, decydują wyborcy,
oddając głosy na poszczególnych kandydatów i ugrupowania, w praktyce – jak
zostało to pokazane – o obecności kobiet w parlamencie decydują w dużej mierze
politycy, którzy układają listy wyborcze. Dzieje się tak, gdyż miejsce na liście
decyduje o szansach wyboru zarówno w aspekcie psychologicznym (tendencja
Rozmieszczenie kobiet na listach wyborczych a uzyskane wyniki
155
do wskazywania osób z czołówki29, czyli założenie przez wyborców, iż to właśnie
ci kandydaci są preferowani przez komitet), jak i prawnym (w postaci zapisów,
które w spornych przypadkach preferują kandydata umieszczonego na wyższym
miejscu30). Niejednokrotnie miejsce na liście przekłada się również na faktyczną
możliwość prowadzenia kampanii konkretnych kandydatów, gdyż decyduje ono
o zakresie wsparcia ze strony komitetu (zwłaszcza w kwestiach promocji wizerunku i finansowych31).
Wprawdzie zgłaszanie kandydatów na posłów przysługuje zarówno partiom
politycznym, jak i wyborcom32, to jednak zastosowanie progów wyborczych de
facto uniemożliwia dostanie się do sejmu osobom, które nie kandydują z list silnych ugrupowań. Niewątpliwie świadczy to o zmonopolizowaniu przez partie polityczne procesu selekcji kandydatów33. Jak ujął to Krzysztof Ciesielski, „hasło
»o wszystkim zadecydują wyborcy« jest mocno przesadzone, bo wyborcy mogą
wybierać tylko spośród tych, których partie uznały za odpowiednich kandydatów
do umieszczenia na swoich listach. Ordynacja nazywana jest proporcjonalną, a powinna raczej nosić miano partyjnej”34. Nie można jednak zapomnieć, iż to właśnie
wyborcy, głosując w 2001 roku – zapewne nieświadomie – przede wszystkim na
29
Zob. np. J. Raciborski, Polskie wybory. Zachowania wyborcze społeczeństwa polskiego
1989–1995, Wydawnictwo Naukowe Scholar, Warszawa 1997, s. 231. Co ciekawe, sytuacja taka
ma miejsce nie tylko w przypadku list układanych według „klucza” zastosowanego przez dany komitet wyborczy, ale także wtedy, gdy kandydaci umieszczeni są alfabetycznie, co stoi w ewidentnej
sprzeczności z założeniem wynikającym z teorii racjonalnego wyboru.
30
Kandydatowi umieszczonemu wyżej na liście przyznawany jest głos, jeżeli wyborca zaznaczy
więcej niż jedną osobę na tej samej liście okręgowej – zob. Ustawa z dnia 12 kwietnia 2001 r. Ordynacja wyborcza do Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej i do Senatu Rzeczypospolitej Polskiej (Dz.U.
2001, nr 46, poz. 499), art. 160. 5; podobne rozwiązanie zawarte było w poprzedniej ordynacji wyborczej – zob. Ustawa z dnia 28 maja 1993 r. Ordynacja wyborcza do Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej (Dz.U. nr 45, poz. 205 z 1995 r. nr 132, poz. 640, oraz z 1997 r. nr 47, poz. 297, nr 70, poz. 443,
nr 88, poz. 554, nr 98, poz. 604, Nr 121, poz. 770 i nr 141, poz. 943), art. 102.3.
Zgodnie z wcześniejszą ordynacją również w przypadku, kiedy dwóch lub więcej kandydatów otrzymało równą liczbę głosów, uprawniającą do uzyskania mandatu z danej listy, o pierszeństwie rozstrzygała kolejność na liście (art. 111.2). Rozwiązanie to nie obowiązuje już w ordynacji z 2001 r.
(art. 167.2.), która w tego typu sytuacjach nie odwołuje się do mechanizmów związanych z pozycją
kandydata.
31
Doskonałego przykładu takiego zjawiska dostarczyła Platforma Obywatelska, w której wysokość funduszy na promocję konkretnych kandydatów zależała właśnie od zajmowanego miejsca
na liście wyborczej – ci z pierwszych miejsc dostali dużo, ci z dalszych zdecydowanie mniej (za:
„Newsweek Polska” 16.09.2001, s. 25).
32
Zob. Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej z dnia 2 kwietnia 1997 r. (Dz.U. nr 78, poz. 483),
art. 100.1.
33
Wskazać należy jednak, iż jest to zjawisko występujące w większości państw demokratycznych – por. M. Chmaj, W. Sokół, M. Żmigrodzki, Teoria partii politycznych, Wydawnictwo Morpol,
Lublin 1999, s. 62.
34
K. Ciesielski, Raz, dwa, trzy, posłem będziesz ty, „Polityka” 15.09.2001, s. 77.
156
Łukasz Wawrowski
ugrupowania, które przyznawały kobietom relatywnie lepsze pozycje, przyczynili
się do wzrostu liczby kobiet zasiadających w ławach poselskich. To także wyborcy, głosując w 2005 roku na ugrupowania przyznające kobietom relatywnie gorsze
pozycje, spowodowali, iż nie nastąpił istotny wzrost liczby wybranych kobiet.
4.2. Ograniczenia skuteczności systemu kwotowego
Jak zostało ukazane, niewielki udział kobiet w parlamencie jest w dużej mierze
wynikiem niekorzystnego rozmieszczenia kandydatek na listach wyborczych.
Próbą przeciwdziałania takiej sytuacji ma być według wielu wprowadzenie systemu kwotowego i zwiększenie tym samym liczby kobiet wśród kandydatów. Przeprowadzona analiza wskazuje jednak, iż rozwiązanie takie nie stanowi gwarancji
zwiększenia liczby wybranych kobiet; dotyczy to sytuacji, w której następuje jedynie ustalenie określonego minimalnego limitu przedstawicieli obu płci na listach,
przy zachowaniu dowolności komitetów w ustalaniu kolejności kandydatów. Przypuszczać bowiem można, iż obowiązek umieszczania określonego procentu kobiet
spowodowałby jedynie wzrost ich liczby w dalszych częściach listy, natomiast
wybierani byliby wciąż przede wszystkim mężczyźni.
W konsekwencji, w celu zapewnienia skuteczności ewentualnych działań, konieczna jest ingerencja nie tylko w liczebność kandydatek, ale również w sposób
ich umieszczania na liście. Dokonać tego można na przykład wprowadzając obowiązek naprzemiennego umieszczania kobiet i mężczyzn35 – jednak nawet takie
rozwiązanie nie gwarantuje zwiększenia liczby wybranych kobiet36. Okazać się
może bowiem, iż kobiety umieszczać się będzie na miejscach drugich, mężczyzn
zaś na pierwszych; z formalnego punktu widzenia wszystko będzie w porządku,
niemniej wciąż uzyskujemy system, który nie gwarantuje równych szans. Rodzi
się zatem konieczność poszukiwania innych mechanizmów zwiększania szans kobiet na wybór, które nie sprowadzałyby się jedynie do narzucania komitetom konkretnych rozwiązań, z drugiej zaś zachęcały do samoistnego promowania kobiet
poprzez określone korzyści wynikające z takiej działalności.
Zauważyć należy jednak, iż przyznawanie kobietom relatywnie gorszych
pozycji w trakcie układania list (bezpośrednia przyczyna niedoreprezentowania)
wpisuje się w całościowy, niezbyt przychylny stosunek społeczeństwa do aspiracji
politycznych kobiet. W rezultacie zwiększenie udziału kobiet w życiu publicznym
zależne jest przede wszystkim od poprawy ogólnej sytuacji kobiet, która w dużej
mierze uwarunkowana jest tradycyjnym i stereotypowym podziałem ról społecznych, z przypisaniem kobiet do sfery prywatnej, a mężczyzn do sfery publicznej
(pośrednia przyczyna niedoreprezentowania kobiet w życiu politycznym).
35
Przykładowo rozwiązanie takie – określane mianem chabada – wprowadzone zostało we
Francji w 2000 r.
36
Dodatkowo wymaga ono zasadniczo wprowadzenia równego udziału przedstawicieli obu
płci.
Rozmieszczenie kobiet na listach wyborczych a uzyskane wyniki
157
Literatura
Chmaj M., Sokół W., Żmigrodzki M., Teoria partii politycznych, Wydawnictwo Morpol,
Lublin 1999.
Ciesielski K., Raz, dwa, trzy, posłem będziesz ty, „Polityka” 15.09.2001.
Górnicka-Boratyńska A., Wyborcy chcą kobiet – rozmowa z Renatą Siemieńską, „Wysokie
Obcasy” 7.10.2000.
Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej z dnia 2 kwietnia 1997 r. (Dz.U. nr 78, poz. 483),
art. 100.1.
„Newsweek Polska” 16.09.2001, nr 2/2001.
Raciborski J., Polskie wybory. Zachowania wyborcze społeczeństwa polskiego 1989–1995,
Wydawnictwo Naukowe Scholar, Warszawa 1997.
Siemieńska R., Kobiety: nowe wyzwania. Starcie przeszłości z teraźniejszością, Instytut
Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego, Warszawa 1996.
Ustawa z dnia 12 kwietnia 2001 r. Ordynacja wyborcza do Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej i do Senatu Rzeczypospolitej Polskiej (Dz.U. 2001, nr 46, poz. 499), art. 160. 5;
podobne rozwiązanie zawarte było w poprzedniej ordynacji wyborczej – zob. Ustawa z dnia 28 maja 1993 r. Ordynacja wyborcza do Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej
(Dz.U. nr 45, poz. 205 z 1995 r. nr 132, poz. 640, oraz z 1997 r. nr 47, poz. 297,
nr 70, poz. 443, Nr 88, poz. 554, nr 98, poz. 604, nr 121, poz. 770 i nr 141, poz. 943),
art. 102.3.
Wawrowski Ł., Polityka równych szans. Instytucjonalne mechanizmy zwiększania partycypacji kobiet w strukturach politycznych na przykładzie państw Unii Europejskiej,
Wydawnictwo Adam Marszałek, Toruń 2007.
Wojciechowska J., Nie będę paprotką, „Wysokie Obcasy” 17.11.2001.
www.pkw.gov.pl
Chorzowskie Studia Polityczne
Wydziału Zamiejscowego w Chorzowie
Wyższej Szkoły Bankowej w Poznaniu
Nr 2 rok 2009
Michał Zieliński
Zachowania wyborcze polskiego społeczeństwa
w elekcji parlamentarnej 2007 roku
w ujęciu geograficznym
1. Wprowadzenie
Przedterminowe wybory parlamentarne w 2007 roku, a także poprzednia elekcja
do sejmu i senatu z 2005 roku zdaniem wielu obserwatorów sceny politycznej zapoczątkowały nowy rozdział w ewolucji identyfikacji partyjnej i sympatii politycznych polskiego społeczeństwa. Sromotna porażka formacji lewicowej w 2005 roku
i złamanie dwa lata później zasady rotacji, charakterystycznej dotąd dla wyborów
parlamentarnych III RP, a polegającej na naprzemiennym przejmowaniu władzy
w kolejnych elekcjach przez przeciwstawne opcje polityczne – lewicową i prawicową – potwierdziły supremację partii politycznych, lokujących się po prawej stronie sceny politycznej. Problem badawczy rysujący się w związku z tym polega na
stwierdzeniu, w jakim stopniu ta nowa jakość w charakterze preferencji politycznych elektoratu wpłynęła na kształt istniejącej przestrzeni politycznej kraju.
Niniejsza praca jest owocem autorskich zainteresowań dotyczących zachowań
wyborczych1, a jej głównym celem jest przedstawienie przestrzeni wyborczej Polski w elekcji parlamentarnej 2007 roku oraz konfrontacja otrzymanych wyników
ze stwierdzonymi wcześniej prawidłowościami w zróżnicowaniu geograficznym
preferencji wyborczych polskiego elektoratu. Materiał badawczy stanowią rezultaty wyborów, przeprowadzonych 21 października 2007 roku, udostępnione przez
Państwową Komisję Wyborczą2. Zachowania wyborcze analizowano w oparciu
1
Nieopublikowana praca magisterska: „Zachowania wyborcze Polaków w elekcji prezydenckiej 2005 roku”.
2
www.pkw.gov.pl.
160
Michał Zieliński
o wyniki z poszczególnych okręgów wyborczych, ale jednocześnie stosowano
terytorialny podział kraju na województwa, powiaty i gminy, przede wszystkim
w celu zagwarantowania porównywalności z poprzednimi rezultatami. Obliczono
także poparcie dla głównych sił politycznych w gminach przynależących do poszczególnych państw zaborczych (XIX – początek XX wieku). Konwencjonalne
zachowania wyborcze możemy badać, przyjmując jedną z dwóch ogólnych perspektyw: podejmowania decyzji o uczestnictwie w wyborach oraz kształtowania
się konkretnej preferencji wyborczej3. Obie te perspektywy znalazły w niniejszym
opracowaniu zastosowanie4.
Na przestrzeni lat powstało wiele prac na temat geografii wyborczej poszczególnych państw5 – także polscy naukowcy podejmowali próby zanalizowania podziałów politycznych innych krajów, m.in. Hiszpanii, odnosząc je do obserwowanych, rodzimych dychotomii6. Wzrost zainteresowania wpływem uwarunkowań
historycznych na bieżące wydarzenia społeczne i polityczne dał się zaobserwować po publikacji głośnej pracy R. Putnama, „Demokracja w działaniu”. Autor
w swojej rozprawie poddaje analizie źródła zróżnicowania sprawności instytucji
publicznych w południowych i północnych regionach Włoch, odwołując się przy
tym do pojęcia „kapitału społecznego”. Pojęcie to można uznać, zdaniem T. Zaryckiego, za sposób „opisu historycznie nagromadzonego w danej społeczności
doświadczenia obywatelskiej współpracy i zaangażowania, poczucia wspólnego
interesu itp.”7. Praca R. Putnama, dokumentująca, jak historia wpływa na teraźniejsze procesy polityczne, stała się inspiracją dla włoskich badaczy do tworzenia
3
Choć udział w różnego typu elekcjach (do władz samorządowych, parlamentu bądź na urząd
prezydenta) jest uznawany w politologii za konwencjonalną aktywność polityczną, to, jak słusznie
zauważa K. Skarżyńska, „dla zdecydowanej większości ludzi jest to jednak jedyna forma uczestnictwa w życiu politycznym”. Zob. K. Skarżyńska, Człowiek a polityka. Zarys psychologii politycznej,
Wydawnictwo Naukowe Scholar, Warszawa 2005, s. 204.
4
Część autorów, m.in. wybitny polski znawca problematyki zachowań elektoralnych, J. Raciborski, rozciąga zakres pojęciowy terminu „zachowania wyborcze” także na inne formy aktywności
politycznej związane z elekcją, np. udział w wiecach wyborczych czy zaangażowanie w kampanię
wyborczą danego kandydata lub siły politycznej. Ten wymiar zachowań elektoralnych pozostaje
poza zainteresowaniem autora w niniejszej pracy. Por. J. Raciborski, Polskie wybory: zachowania
wyborcze społeczeństwa polskiego w latach 1989–1995, Wydawnictwo Naukowe Scholar, Warszawa
1997, s. 11-12.
5
Mapę wyborczą Wielkiej Brytanii przestawia m.in. M. Blacksell. Zob. Geografia polityczna,
Warszawa 2008.
6
Zob. R. Szul, Wpływ uwarunkowań historycznych na zachowania wyborcze. Refleksje nad
geografią wyborczą Polski i Hiszpanii, w: Przestrzeń wyborcza Polski, red. M. Kowalski, PTG Warszawa 2003, s. 49-57.
7
T. Zarycki, O niektórych dylematach współczesnych badań nad przestrzenią społeczną, „Studia Regionalne i Lokalne”, nr 4 (4), 2000, s. 10-11.
Zachowania wyborcze polskiego społeczeństwa w elekcji parlamentarnej 2007 r.
161
teorii, tłumaczących odmienność preferencji wyborczych mieszkańców północnej
i południowej części Półwyspu Apenińskiego. Sam T. Zarycki jest autorem wielu
prac naukowych o polskiej przestrzeni społeczno-politycznej, do których odwoływano się w niniejszej pracy, w tym także badań w oparciu o klasyczny paradygmat
podziału na centrum i peryferie8.
2. Frekwencja wyborcza
Na ogólną liczbę obywateli Polski w dniu wyborów parlamentarnych 21 października 2007 roku (37 863 631) uprawnionych do głosowania było 30 615 471 osób,
a więc niemal 81% Polaków – najwięcej jak dotąd w historii wszystkich elekcji
w III RP9. Rywalizacja między dwiema głównymi siłami politycznymi – Platformą
Obywatelską (PO) oraz Prawem i Sprawiedliwością (PiS) – była zacięta do ostatniego dnia kampanii wyborczej, stąd wielu komentatorów spodziewało się mobilizacji zwolenników Donalda Tuska i Jarosława Kaczyńskiego, a co za tym idzie,
frekwencji większej niż w poprzedniej elekcji parlamentarnej, gdy odnotowano
rekordowo niski udział Polaków w głosowaniu (40,6%)10. Również z raportów
Centrum Badania Opinii Społecznej (CBOS) wynikało, że zainteresowanie wyborami, jak i deklaracje uczestnictwa w nich są największe od 1991 roku. Na tydzień
przed dniem elekcji 2/3 ankietowanych wyraziło swoje zainteresowanie wyborami,
zaś aż 71% zapowiedziało swój udział w głosowaniu – i był to najwyższy poziom
deklaracji uczestnictwa w wyborach w najnowszej historii Polski11, choć jeszcze
na początku września takie zapowiedzi składało ledwie 58% pytanych12.
Jak wynika z doświadczeń CBOS, rzeczywista frekwencja bywa zwykle
o 18-20 pkt. proc. niższa niż deklarowana, należało się więc spodziewać, że udział
w wyborach weźmie ok. 51-53% Polaków, przy zaledwie 38-40% na początku
8
Zob. T. Zarycki, Four Dimensions of Center-Periphery Conflict in the Polish Electoral Geography, w: Social Change. Adaptation and Resistance, red. T. Klonowicz, G. Wieczorkowska,
Wyd. UW, Warszawa 2002, s.19-38.
9
Ze względu na postępujący proces starzenia się polskiego społeczeństwa w kolejnych elekcjach wzrasta procentowy odsetek obywateli, dysponujących czynnym prawem wyborczym; w 1990
roku wynosił on 71,8%.
10
Wielu badaczy uznało to za „sygnał kryzysu demokracji” w Polsce. Por. A. Dudek, Historia
polityczna Polski 1989–2005, Arcana, Kraków 2007, s. 503.
11
Deklaracje uczestnictwa w wyborach parlamentarnych na tydzień przed głosowaniem wyglądały w poprzednich latach następująco: 1991 r. – 55%, 1993 – 65%, 1997 – 64%, 2001 – 66%, 2005
r. – 59%, zob. Komunikat z badań CBOS. Preferencje partyjne na tydzień przed wyborami, „Biuletyn
Specjalny” 156, 2007 (dalej BS).
12
M. Kosieradzki, Co po wyborach, czyli o narodzinach „postsolidarności”, „Realia i co dalej...”, nr 5 (08) 2008.
162
Michał Zieliński
kampanii wyborczej13. I rzeczywiście, ostateczne wyniki głosowania potwierdziły
trafność prognoz CBOS. Do urn wyborczych udało się 53,9% uprawnionych do
głosowania obywateli, a więc prawie 9 pkt. proc. więcej, niż wynosiła dotąd średnia frekwencja w wyborach parlamentarnych w Polsce (45,5%)14, ponad 13 pkt.
proc. więcej niż w poprzedniej elekcji 2005 roku i najwięcej w historii polskich
wyborów parlamentarnych, nie licząc I tury głosowania do sejmu kontraktowego
4 czerwca 1989 roku15. Tylko w dwóch przypadkach – w 1989 i 2007 roku – partycypacja wyborcza przekroczyła próg połowy uprawnionych do głosowania, „co na
tradycję i warunki polskie uznać można za frekwencję wysoką”16. Poziom uczestnictwa obywateli w elekcji 2007 roku był zbliżony do odnotowanego w przedterminowych wyborach parlamentarnych w 1993 roku (52,1%), co może skłaniać do
wysunięcia wniosku, że duże znaczenie dla wielkości frekwencji17 ma tło społeczno-polityczne wyborów oraz ich „przełomowy” charakter, związany z nadzwyczajną sytuacją, jaką jest zarządzanie wyborów do organu przedstawicielskiego
w połowie jego kadencji18. Poziom mobilizacji wyborczej elektoratu w 2007 roku
będzie zapewne przedmiotem niejednej analizy badawczej. W tym miejscu warto
podkreślić, że niewątpliwie na udział Polaków w elekcji w 2007 roku miała także
pozytywny wpływ kampania społeczna „Zmień kraj. Idź na wybory”, przeprowadzona przez koalicję ponad 150 organizacji pozarządowych. Z badań Polskiego
Generalnego Studium Wyborczego (PGSW) pod kierownictwem R. Markowskie13
Zważywszy na wyniki wyborów, można założyć, że taki poziom frekwencji oznaczałby powtórne zwycięstwo Prawa i Sprawiedliwości przed Platformą Obywatelską, której elektorat zmobilizował się dopiero pod wpływem wydarzeń ostatnich dwóch tygodni kampanii, m.in. wskutek zwycięskiej dla Tuska debaty telewizyjnej z Kaczyńskim. Por. http://www.polskieradio.pl/publicystyka/
artykul.aspx?id=20435.
14
W porównaniu do pozostałych krajów postkomunistycznych Polska zajmuje ostatnie miejsce
pod względem uczestnictwa obywateli w głosowaniu. W latach 1990–2005 w wyborach parlamentarnych brało średnio udział 82% Słowaków, 78% Czechów, 76% Łotyszy, 73% Słoweńców, 69%
Rumunów i Węgrów, 68% Bułgarów, 63% Estończyków i 58% Litwinów, zob. Raport o przebiegu
kampanii społecznej „Zmień kraj. Idź na wybory”, red. J. Bełdowski, http://www.pkpplewiatan.pl/
upload/File/2008_10/wybory_web.pdf.
15
Frekwencja wyborcza w I turze głosowania 1989 roku wyniosła wówczas 62.3%, zaś w II
turze jedynie 25%. W kolejnych elekcjach poziom frekwencji ukształtował się następująco: 1991 r.
– 43,2%, 1993 – 52,1%, 1997 – 47,9%, 2001 – 46,2%, 2005 r. – 40,6%.
16
T. Gardziel, S. Gawroński, Wybory 2007. Partie, programy, kampania wyborcza, Rzeszów
2008, s. 10.
17
O przyczynach niskiej aktywności wyborczej Polaków zob. R. Riedel, Charakterystyka
przyczyn niskiej partycypacji politycznej obywateli podczas wyborów parlamentarnych i prezydenckich w Polsce, w: Polska demokracja. Koncepcje, płaszczyzny, instytucje, red. S. Wróbel, Warszawa
2008, s.161-183 oraz B. Biskup, Polacy niegłosujący – zawiedzeni, zmęczeni czy niezainteresowani?,
w: Kultura polityczna w Polsce i Niemczech. Wybrane problemy, red. G. Meyer, S. Sulowski, W. Łukowski, Elipsa, Warszawa 2007, s.128-145.
18
Choć z drugiej strony wybory 1991 roku odbywające się po skróceniu kadencji sejmu kontraktowego odznaczały się wyjątkowo niską frekwencją wyborczą.
Zachowania wyborcze polskiego społeczeństwa w elekcji parlamentarnej 2007 r.
163
go wynika, że kampania ta miała wpływ na decyzję o wzięciu udziału w głosowaniu aż 20% elektoratu19.
W elekcji wzięło udział 58,9% ludności miast i jedynie 45,3% populacji wsi,20
różnica wyniosła więc 13,6 punktów procentowych i oznaczała podwojenie w stosunku do zwycięskich dla PiS wyborów 2005 roku21. W najmniejszych gminach
– do 5 tys. mieszkańców – aktywność wyborcza była jeszcze niższa i wyniosła
zaledwie 43%. W miarę wzrostu liczby ludności poszczególnych gmin rosła również frekwencja, i już w jednostkach powyżej 20 tys. była wyższa od wartości
przeciętnej (54%), by w największych miastach – 500 tys. i więcej ludności – osiągnąć „oszałamiający” w polskich realiach poziom 69%. Podobnie, jak zauważa
M. Drzonek, we wszystkich 11 polskich aglomeracjach liczących powyżej 250
tys. mieszkańców frekwencja wyniosła ponad 60%, „nawet w [...] leżącym na tzw.
«ścianie wschodniej» Białymstoku”22. Na poziomie gmin najwyższą partycypację
odnotowano w Warszawie (73,44%), Poznaniu (69,08%), Gdańsku (67,47%), Krakowie (66,66%) i Wrocławiu (65,81%).
W skali większości województw powtórzyły się dostrzeżone we wcześniejszych głosowaniach prawidłowości dotyczące frekwencji. Zdaniem G. Węcławowicza jest ona „najbardziej trwałym elementem struktury przestrzennej dotychczasowych zachowań wyborczych”23, co niewątpliwie było stwierdzeniem prawdziwym
przynajmniej do czasu wyborów 2007 roku. Stąd też możemy, moim zdaniem,
dokonać uogólnienia i podziału regionów Polski na następujące obszary:
a) województwa z najwyższym uczestnictwem wyborczym obywateli: mazowieckie, małopolskie, pomorskie, podkarpackie, wielkopolskie;
b) regiony o przeciętnej partycypacji elektoratu w głosowaniu: woj. śląskie,
łódzkie, lubelskie;
c) tereny o najniższej frekwencji wyborczej: woj. opolskie24, dolnośląskie,
warmińsko-mazurskie, świętokrzyskie, lubuskie, zachodniopomorskie,
kujawsko-pomorskie, podlaskie.
19
http://www.maszglos.pl/kampania_zmien_kraj,_idz_na_wybory.php.
Zdaniem A. Dudka: „Polska wieś zignorowała te wybory”. Zob. M. Kosieradzki, Co po wyborach, czyli o narodzinach „postsolidarności”, „Realia i co dalej...”, nr 5 (08) 2008.
21
W 2001 roku różnica między frekwencją wyborczą w miastach i na wsi wynosiła zaledwie
5 punktów procentowych, dwa lata później – 7.
22
M. Drzonek, Ciągłość i zmiana. Pomorze Zachodnie w wyborach 2007 r., w: Polska i Pomorze Zachodnie. Zapiski powyborcze, red. M. Drzonek, Wyd. Dante, Kraków 2008, s.18.
23
G. Węcławowicz, Przestrzeń i społeczeństwo współczesnej Polski, Wydawnictwo Naukowe
PWN, Warszawa 2002, s.106.
24
Pod względem frekwencji Opolszczyzna znajduje się na ostatnim miejscu w Polsce. Tłumaczy się to głównie „faktem stałego zamieszkiwania poza krajem części ludności rodzimej, której
znaczna większość posiada podwójne – polskie i niemieckie – obywatelstwo”. Zob. T. Zarycki, Podłoże polityczno-kulturowe w nowym podziale administracyjnym, w: Regiony Polski. Województwo
opolskie, red. K. Gawlikowska-Hueckel, IBnGR, Warszawa–Gdańsk 2000, s.131.
20
164
Michał Zieliński
Wyjątki od powyższej reguły są związane w przypadku elekcji 2007 roku
z Dolnośląskiem z jednej strony, zaś z Podkarpackiem i Lubelskiem z drugiej strony. W tym pierwszym województwie bowiem odnotowano frekwencję wyborczą
mniej więcej równą wynikowi średniokrajowemu, choć jak zauważa R. Alberski,
była ona w latach 1989–2005 „tradycyjnie niższa od ogólnopolskiej”25. Większy
niż w woj. dolnośląskim przyrost frekwencji w porównaniu do wyborów 2005
roku (+15,03% pkt proc.) odnotowano jedynie w Śląskiem (+15,51 pkt proc.).
Z kolei w przypadku drugiej grupy regionów mieliśmy do czynienia ze znacząco niższym udziałem obywateli w głosowaniu w stosunku do wieloletniej, tradycyjnej dla tych obszarów frekwencji. Na Podkarpaciu uczestnictwo mieszkańców
w wyborach było zawsze większe od średniej dla pozostałych regionów kraju,
z kolei w Lubelskiem odnotowywano zwykle frekwencję na poziomie wyniku
ogólnokrajowego. Jak się wydaje, odmienności te wynikają w głównej mierze
z uwarunkowań społeczno-politycznych wyborów parlamentarnych 2007 roku.
W woj. dolnośląskim, zwykle sprzyjającym opcji lewicowej i liberalnej, nastąpiła
mobilizacja zwolenników PO i LiD. W rezultacie obie partie zanotowały w tym regionie wyniki lepsze od ogólnokrajowych. W przypadku zaś dwóch południowo-wschodnich województw, tradycyjnie popierających kandydatów prawicowych,
zaobserwowano demobilizację elektoratu PiS, zwłaszcza na terenach wiejskich,
i w rezultacie frekwencja była na tych obszarach kilka punktów procentowych
niższa od przeciętnej.
Niezwykle interesujące dane uzyskamy z porównania frekwencji w czterech historycznych regionach Polski: na Ziemiach Odzyskanych oraz w byłych
zaborach – austriackim, pruskim i rosyjskim. Z autorskich obliczeń wynika, że
w największym stopniu do udziału w głosowaniu zmobilizowali się mieszkańcy dawnego Królestwa Kongresowego (59%) oraz zaboru pruskiego (56,2%), zaś
w przypadku ziem zaboru austriackiego możemy mówić o frekwencji zbliżonej do
średniej krajowej (54,7%). Z kolei najmniejszym udziałem w elekcji odznaczyli
się Polacy zamieszkali na Ziemiach Odzyskanych (51,7%).
Warto jednak podkreślić, że zdaniem wielu badaczy zachowań wyborczych
w przypadku powyższych obliczeń z ziem zaboru rosyjskiego należy wyłączyć
stolicę Polski jako rejon niezwykle specyficzny i nieprzystający do pozostałych
obszarów Kongresówki, m.in. pod względem zaludnienia, bogactwa czy infrastruktury społecznej. Postulat ten wydaje mi się uzasadniony, bowiem frekwencja
na ziemiach zaboru rosyjskiego została w znaczny sposób zawyżona wskutek mobilizacji mieszkańców dwóch warszawskich okręgów wyborczych, gdzie oddano
łącznie ¼ głosów dla obszaru dawnego Królestwa Polskiego. Wyłączając te dwa
25
R. Alberski, Elektorat lewicy na tle innych sił politycznych w w wyborach do sejmu w latach
1991–2007 na Dolnym Śląsku i w Wielkopolsce, w: Polska lewica u progu XXI wieku, red. Ł. Tomczak, Wyd. Marina, Wrocław 2008, s. 94.
Zachowania wyborcze polskiego społeczeństwa w elekcji parlamentarnej 2007 r.
165
okręgi z obliczeń, otrzymujemy frekwencję aż o 3 pkt proc. mniejszą (56%) i w rezultacie nieznacznie niższą od zanotowanej w zaborze pruskim26.
W 2007 roku mieliśmy zatem do czynienia z dość istotną modyfikacją dotychczasowych prawidłowości: największe uczestnictwo w wyborach dotyczyło ziem
byłego zaboru austriackiego27 oraz pruskiego, a dopiero w dalszej kolejności rosyjskiego i Ziem Odzyskanych. W elekcjach 1989 i 1991 roku frekwencja w Kongresówce była nawet niższa na ziemiach zachodnich i północnych28. Dopiero od
1993 roku obserwujemy proces budzenia się aktywności wyborczej mieszkańców
zaboru rosyjskiego. W 2005 roku największą frekwencję zanotowano w Galicji
(44,35%), ale już drugą co do wielkości właśnie w zaborze rosyjskim (41,28%),
zaś niższą w zaborze pruskim i na ziemiach zachodnich oraz północnych (38,64%).
W wyniku mobilizacji ludności okręgów warszawskich i Wielkopolski oraz demobilizacji elektoratu w Podkarpackiem największe uczestnictwo w głosowaniu
2007 roku wystąpiło na terenie byłego zaboru rosyjskiego i pruskiego. Tradycyjnie już najmniej obywateli uczestniczyło w wyborach na Ziemiach Odzyskanych,
choć i tutaj dało się zauważyć zmniejszenie dystansu do wyniku ogólnokrajowego
w porównaniu z poprzednimi elekcjami29.
3. Zróżnicowanie regionalne preferencji wyborczych
Nim przejdę do omawiania przestrzennego zróżnicowania preferencji politycznych w elekcji 2007 roku, chciałbym przypomnieć dwa podstawowe wymiary zachowań wyborczych społeczeństwa, które ujawniły się już w czasie pierwszych
demokratycznych wyborów parlamentarnych30 i okazywały się niemal niezmienne
26
Jedną z przyczyn zawyżenia frekwencji dla ziem byłego zaboru rosyjskiego jest też fakt,
że w ramach okręgu warszawskiego zliczane są także głosy oddane za granicą. Również tam odnotowano znacząco większe od przeciętnego zainteresowanie wyborami. W elekcji 2005 roku na
49 tys. uprawnionych zagłosowało 35 tys. osób (72%). Swoisty rekord padł w wyborach 2007 roku
– zarejestrowało się niemal czterokrotnie więcej chętnych do wzięcia udziału w elekcji (190 tys.),
a zagłosowało 150 tys. osób (78%).
27
Z wyjątkiem wyborów parlamentarnych w 1993 roku najwyższa frekwencja w podziale zaborowym dotyczyła Galicji.
28
J. Bratkowski, Tradycja i polityka, Wpływ tradycji kulturowych polskich regionów na współczesne zachowania społeczne i polityczne, Wyd. Żak, Warszawa 2003, s.313.
29
Jak zauważa M. Drzonek, Pomorze Zachodnie uplasowało się na 8. miejscu pod względem
partycypacji wyborczej wśród wszystkich polskich regionów, podczas gdy w poprzednich elekcjach
było to miejsce 13. (2001 r.) czy 11. (2005 r.).
30
Krzysztof Ostrowski i Adam Przeworski wskazują, że zarys geografii elektoralnej, znany
przez dwie dekady demokratycznej III RP, był zauważalny już w ostatnich latach istnienia PRL.
Zob. K. Ostrowski, A. Przeworski, The structure of partisan conflicts in Poland, w: Naród – władza
– społeczeństwo, red. A. Jasińska-Kania, J. Raciborski, Wydawnictwo Naukowe Scholar, Warszawa
1996.
166
Michał Zieliński
aż do 2005 roku. Pierwszy z nich, w polskich warunkach nazywany „osią wartości” (T. Żukowski31) czy „podziałem postkomunistycznym” (M. Grabowska32),
możemy utożsamiać z klasycznym podziałem na lewicę i prawicę, choć oczywiście znaczenie tych terminów jest nieco odmienne od ich odpowiedników w zachodnioeuropejskiej politologii33. W ramach tej dychotomii występuje rywalizacja
pomiędzy partiami postkomunistycznymi i postsolidarnościowymi. To zjawisko
wynika w głównej mierze z odmiennych losów historycznych ziem polskich, będących konsekwencją przynależności do odrębnych zaborów oraz powojennych
zmian granic. Tzw. „hipoteza zaborowa” została pozytywnie zweryfikowana przez
wielu badaczy34 i okazała się najtrwalszym strukturalnym elementem polskiej geografii elektoralnej po upadku komunizmu35. W jej świetle do tradycyjnych „mateczników” prawicy zaliczamy przede wszystkim były zabór austriacki (Małopolska,
Podkarpacie), ale też Podlasie, północno-wschodnią część Mazowsza z zaboru rosyjskiego, a także Kaszuby, Pomorze Gdańskie, Górny Śląsk. Prawicy sprzyjały
również większe ośrodki miejskie, w tym okręg warszawski. Z kolei do regionów
najbardziej sprzyjających lewicy należy zachodnia i północna część Polski36 (Warmia, Mazury, Pomorze Zachodnie, Ziemia Lubuska, Dolny Śląsk), lecz również
Zagłębie Dąbrowskie, południowa część Kielecczyzny oraz część Kujaw (z ich
historyczną stolicą – Włocławkiem). Zorientowane lewicowo są również obszary
zamieszkałe przez mniejszości narodowe lub religijne, jak np. prawosławna część
Białostocczyzny czy Śląsk Cieszyński.
Z kolei za drugi z wymiarów zachowań elektoralnych Polaków uznać możemy tradycyjny podział (czy też konflikt) centrum – peryferie. W naszych realiach
wiązany jest on z dychotomią wieś – miasto i konfliktem między partiami wiejskimi (ludowymi) oraz miejskimi (liberalnymi), stąd wymiar ten nazywany jest też
31
T. Żukowski, Sześć lat w teatrze demokracji. Ewolucja polskiej sceny politycznej od wiosny
1989 do wiosny 1995 r., w: Podstawy życia społecznego w Polsce, red. M. Marody, E. Gucwa-Leśny,
Wyd. ISSUW, Warszawa 1998.
32
M. Grabowska, Podział postkomunistyczny. Społeczne podstawy polityki w Polsce po 1989
roku, Wydawnictwo Naukowe Scholar, Warszawa 2004.
33
Podstawowe kryteria porównawcze lewicy i prawicy oraz ich desygnaty na polskiej scenie
politycznej przedstawił w syntetycznej formie: J.P. Gieorgica, Lewica – prawica na polskiej scenie
politycznej, w: Scena polityczna w Polsce i na Podlasiu, red. J.P. Gieorgica, Wyd. WSAP, Białystok
2007, s.118-199.
34
M.in. przez Jacka Raciborskiego, Tomasza Zaryckiego, Mariusza Kowalskiego, Przemysława Śleszyńskiego.
35
Marek Barwiński stwierdza wprost: „All elections in Poland after 1989 were dominated by
conflict between leftist versus rightist options, which largely depend on historical rather than ideological factors”, M. Barwiński, Influence of Former Political Borders on Election Result in Poland,
s. 5, http://www.unitn.it/events/borderscapes/download/abstract/barwinski_paper.pdf.
36
O specyfice zachowań wyborczych na Ziemiach Odzyskanych wspomniał jako pierwszy
w kontekście wyborów sejmowych 1957 roku Jerzy Wiatr.
Zachowania wyborcze polskiego społeczeństwa w elekcji parlamentarnej 2007 r.
167
„osią interesów” (Żukowski), jako że „różnice pomiędzy miastem i wsią związane
są z kluczowymi różnicami w definiowaniu interesów ekonomicznych”37. Polaryzacja ta, zdaniem J. Bratkowskiego, wiąże się z „tradycyjną, niezmodernizowaną
wsią i z czynnikami, które sprzyjają jej utrzymaniu się, takimi jak immobilność,
oddalenie komunikacyjne i niskie wykształcenie ludności. Polityczną konsekwencją tych czynników jest odrzucanie partii liberalnych”38. Na płaszczyźnie geograficznej wymiar centrum – peryferie przejawia się w podziale na największe aglomeracje (warszawska, śląska, poznańska, łódzka i wrocławska), zurbanizowane
obszary Ziem Odzyskanych oraz ośrodki miejskie zaboru pruskiego i rosyjskiego
z jednej strony oraz większość gmin wiejskich na terenie Królestwa Polskiego
i Galicji z drugiej strony.
Tak ukształtowana geografia orientacji politycznych ziem polskich pozostawała w znacznej mierze niezmienna i odtwarzała się z różną wyrazistością
w kolejnych powszechnych wyborach – parlamentarnych, prezydenckich, samorządowych oraz referendach ogólnokrajowych39 aż do elekcji parlamentarnej i prezydenckiej 2005 roku. Działo się tak mimo upływu już ponad dwóch wieków od
wydarzeń, które zapoczątkowały proces odrębnego formowania się „trzech nierównych połówek”40. Wyrazistość polityczna polskich regionów nadwątlona została już w okresie największych triumfów lewicy w latach 2000–2001. Zdaniem
wielu badaczy w 2005 roku mieliśmy jednak do czynienia z istotną transformacją polskiej sceny politycznej czy też początkiem jej ewolucji, który przeobraził
dotychczasową strukturę przestrzennego rozkładu preferencji wyborczych. Przy
znacznej dekompozycji obozu lewicowego, największe zwycięstwo odniosły dwa
37
T. Zarycki, Kulturowo-polityczne uwarunkowania modernizacji Polski wschodniej i zachodniej, w: Historyczno-kulturowe uwarunkowania rozwoju. Polska i Ukraina, red. G. Gorzelak, A. Tucholska, Wydawnictwo Naukowe Scholar, Warszawa 2008, s. 60.
38
J. Bartkowski, Wpływ czynnika przestrzeni i odległości na zachowania wyborcze w Polsce
1990–1997, w: Przemiany polityczne lat 90., red. J. Wiatr, Wydawnictwo Naukowe Scholar, Warszawa 1999, s. 34.
39
W referendum akcesyjnym w 2003 roku regiony najwyższego poparcia dla członkostwa Polski w Unii Europejskiej to ziemie zachodnie i północne, dawny zabór pruski oraz gminy miejskie.
Granice słabszego od przeciętnego poparcia dla europejskiej integracji niemal idealnie pokrywają
się z konturami obszarów, gdzie największe sukcesy w 2005 i 2007 roku odniosło Prawo i Sprawiedliwość. Jak zauważył M. Barwiński, analizując przyczyny zwycięstwa L. Kaczyńskiego w wyborach prezydenckich, „characteristically, he achieved the largest support in those regions, where the
opposition against Poland’s accession to EU in the referendum held 2 years earlier was the strongest” (M. Barwiński, Influence of Former Political Borders..., s. 5). Faktycznie, rekordowe poparcie
w skali gminy kandydat PiS otrzymał w Godziszowie na Lubelszczyźnie (96,21%), gdzie w 2003
roku padł rekord głosowania przeciwko akcesji Polski do UE (88%).
40
Fascynującą koncepcję „makroregionów cywilizacyjnych” w odniesieniu do ziem polskich,
nawiązującą do prac Samuela Huntingtona, przedstawił M. Kowalski w pracy Polaryzacja zachowań
wyborczych w Polsce jako rezultat cywilizacyjnego rozdarcia kraju. Zob. M. Kowalski, Przestrzeń
wyborcza Polski, Wyd. PTG, Warszawa 2003, s. 11-48.
168
Michał Zieliński
prawicowe stronnictwa – PiS i PO – które razem zdobyły ponad połowę głosów.
Po raz pierwszy zatem Polacy zagłosowali w głównej mierze na „formacje polityczne mieszczące się w nurcie postsolidarnościowym, marginalizując na mocy
swoich decyzji ugrupowania lewicowe, identyfikowane z nurtem postkomunistycznym”41.
Partia Kaczyńskiego zwyciężyła w 9, zaś Tuska w 7 województwach, ale „na
uwagę zasługuje nałożenie tych wyników na podziały historyczne, obejmujące
zarówno okres zaborów, jak i II RP”42. PiS pokonał PO na ziemiach należących
w 1939 roku do Polski43, z wyjątkiem Wielkopolski i okręgu gdańskiego, zaś Platforma odniosła sukces głównie na ziemiach zachodnich i północnych.. Jednocześnie zahamowana została ekspansja partii populistycznych (Samoobrona – SO
i Liga Polskich Rodzin – LPR), a Polskiemu Stronnictwu Ludowemu (PSL) po raz
kolejny, nieprzerwanie od pierwszych demokratycznych wyborów parlamentarnych, udało się wejść do parlamentu44.
Jak wspomniano, wybory parlamentarne 2007 roku – poprzedzone krótką, acz
zaciętą kampanią wyborczą, w której kilkakrotnie dochodziło do zmian na pozycji
sondażowego lidera45 – odznaczyły się relatywnie dużą partycypacją wyborczą.
W ich rezultacie zwycięstwo odniosła PO, zdobywając 41,51% głosów i poprawiając nieznacznie dotąd najlepszy rezultat osiągnięty przez koalicję SLD-UP
w elekcji 2001 roku (41,04%). Kolejne miejsca zajęły: PiS (32,11%), koalicja wyborcza Lewica i Demokraci (LiD) z poparciem 13,15% oraz PSL (8,91%). Po raz
pierwszy alternacja władzy państwowej dokonała się w obrębie sił politycznych
41
E. Nowak, Podziały strukturalne i aksjologiczne polskiego elektoratu. Wybory parlamentarne w 2007 r., w: Atheaneum Political Science, nr 19, Toruń 2008, s. 95.
42
B. Węglarz, A. Szczudlińska-Kanoś, Polityczne zróżnicowanie województw na przykładzie
województwa małpolskiego, w: Oblicze polityczne regionów Polski, red. M. Dajnowicz, Wyd. WSFiZ,
Białystok 2007, s. 267.
43
W referendum akcesyjnym w 2003 roku na tych obszarach zanotowano największy odsetek
głosów przeciwko przystąpieniu Polski do Unii Europejskiej. Zob. J. Żakowski, Po referendum.
Nowy rozbiór Polski, „Polityka” nr 25, 2003 oraz P. Śpiewak, Prawdziwi Polacy, „Wprost” nr 25
(1073), 2003.
44
Wybory te przyniosły także pewną stabilizację preferencji politycznych w tym sensie, że
po raz pierwszy w historii demokratycznego parlamentaryzmu w Polsce w nowo wybranym sejmie
zasiedli przedstawiciele tych samych sześciu ugrupowań, co w poprzedniej kadencji 2001–2005.
45
Tym razem nie doszło do kompromitacji ośrodków badania opinii publicznej i wszystkie sondażownie prawidłowo wytypowały zwycięzcę wyborów 2007 roku. Najbliżej rzeczywistego wyniku
były PBS (sondaże dla „Gazety Wyborczej”) oraz GFK Polonia (badania dla „Rzeczpospolitej”),
które w ostatnim przed ciszą wyborczą badaniu prognozowały zwycięstwo PO na poziomie odpowiednio 43% i 41% przed PiS, który miał zdobyć 32% i 33% (ostateczne rezultaty: PO 41,6%, PiS
32,1%). Mimo to w wiarygodność badań opinii publicznej do ostatniej chwili zdawał się nie wierzyć
lider Prawa i Sprawiedliwości, który na konwencji partyjnej we Wrocławiu na 2 dni przed wyborami
stwierdził: „Sondaże są fałszowane! Mamy szansę na zwycięstwo, wzywam do pełnej mobilizacji,
namawiajcie do głosowania na PiS” (http://www.tvn24.pl/1525398,wybory_wiadomosc.html).
Zachowania wyborcze polskiego społeczeństwa w elekcji parlamentarnej 2007 r.
169
lokujących się po tej samej stronie sceny politycznej w wymiarze lewica – prawica46, zaś po raz drugi do sejmu nie weszło żadne nowe stronnictwo niezasiadające
w nim w ubiegłej kadencji, co niewątpliwie świadczy o postępującej stabilizacji
polskiego systemu partyjnego. Z tym że o ile w sejmie V kadencji zasiadały dokładnie te same partie polityczne, co w sejmie IV kadencji, zaś w wyniku elekcji
2007 roku poza parlamentem znalazły się 2 ugrupowania populistyczne, które dotąd miały swoich przedstawicieli – Samoobrona (1,53%) i LPR (1,30%)47.
W stosunku do poprzednich wyborów doszło do znaczących przeobrażeń poparcia dla głównych sił politycznych w gminach miejskich i wiejskich. Pogłębiły
się w tym zakresie różnice pomiędzy zwolennikami PO i PiS. Elektorat tej pierwszej partii nabrał zdecydowanie charakteru miejskiego, tego drugiego stronnictwa
– ludowego. Formację Tuska poparło 47,4% mieszkańców gmin miejskich (2001
– 14,4%, 2005 – 28,4%) i „zaledwie” 28% ludności wsi, choć i tak oznaczało to
olbrzymią zmianę w porównaniu do poprzednich wyborów (2001 – 7,5%, 2005
– 15%). W przypadku PiS przejęcie chłopskich wyborców Samoobrony i Ligi Polskich Rodzin zaowocowało zwiększeniem się wpływów tej formacji na wsi (38%
wobec 23% w 2005) przy praktycznie zahamowanej ekspansji w gminach miejskich (29,2% wobec 28,8% dwa lata wcześniej). Warto przypomnieć, że PO i PiS
w pierwszych wyborach, w których wzięły udział, cieszyły się podobną strukturą poparcia na poziomie gmin miejskich i wiejskich. Jak zauważa I. Kavetsky,
w wyborach 2001 roku głównym wyznacznikiem pozycji wyborczej miast jest
zwiększone poparcie dla trzech sił politycznych – UW, PO i PiS, dużo większe niż
w przypadku zwycięskiej koalicji SLD-UP48. Wówczas partię braci Kaczyńskich
poparło dwukrotnie więcej wyborców w miastach (10,9%) niż na wsi (5,2%) i była
to taka sama proporcja jak w przypadku PO (odpowiednio 14,4% i 7,5%).
W rezultacie zmieniał się skład elektoratów stronnictw politycznych pod
względem miejsca zamieszkania wyborców w stosunku do poprzednich elekcji
parlamentarnych. Wyjątkiem pozostaje elektorat PO, w dużej mierze niezmienny pod omawianym względem – w 2001 roku wyborcy miejscy stanowili 81%,
w 2005 roku – 80%, zaś w elekcji 2007 – 79%. Zmiany w elektoracie PiS są dużo
46
„W Polsce mamy więc do czynienia nie tylko z trwałym zjawiskiem odmowy przez społeczeństwo legitymizacji partiom politycznym pozostającym u władzy, ale z regularną przemiennością
orientacji politycznych wygrywających wybory parlamentarne”. Zob. J. Jaskiernia, Wybory parlamentarne 2005 r. a tendencja do cofania legitymizacji partiom rządzącym w Polsce, w: Polacy wobec wyborów 2005 roku, red. A. Kasińska-Metryka, Wyd. Akademii Świętokrzyskiej, Kielce 2007,
s. 32.
47
Ciekawą charakterystykę Ligi Polskich Rodzin oraz Samoobrony RP, a także wyborców
partii populistyczno-radykalnych, znaleźć można w pracy T. Słomki, Populizm i prawicowy radykalizm w realiach polskich – próba diagnozy zjawiska, w: Kultura polityczna w Polsce i w Niemczech.
Wybrane problemy, red. G. Meyer, S. Sulkowski, W. Łukowski, Elipsa, Warszawa 2007, s. 66-80.
48
I. Kavetskyy, Election behaviour of Polish people according to settlement units, „Bulletin of
Geography” (socio-economic series), 2, s. 47-53.
170
Michał Zieliński
bardziej dynamiczne. Warto podkreślić, że w wyborach 2001 roku to stronnictwo
Kaczyńskich miało więcej wyborców miejskich (82,3%) niż Platforma Obywatelska. Już jednak w kolejnym głosowaniu liczba ta istotnie zmalała (do 72%), by
w 2007 roku osiągnąć poziom 20 pkt proc. niższy niż na starcie – 62% i zbliżony
do rzeczywistej proporcji mieszkańców miast i wsi w skali kraju49.
Jednak największe dysproporcje między poparciem przez populację miast i wsi
na korzyść tej drugiej dotyczą, co nie jest zaskoczeniem, opcji ludowej. 60% wyborców PSL mieszka w miastach, a zdobyło ono aż 17,4% głosów w gminach wiejskich i zaledwie 5,2% w miejskich. Dokładnie odwrotna sytuacja dotyczy centrolewicowej koalicji LiD, która zdobyła głosy prawie 15% mieszkańców miast i tylko
9,8% elektoratu wiejskiego, a prawie 77% jej wyborców mieszka w miastach.
PO poprawiła swój wynik wyborczy w 2007 roku o ponad 17 pkt proc., ale
ten średni wzrost w skali gmin nie był równomierny. Największy przyrost odnotowano w największych metropoliach, powyżej 0,5 miliona mieszkańców – o ile
w 2005 roku partię Tuska poparł tu dokładnie co trzeci wyborca, o tyle dwa lata
później już 53%, co oznacza zmianę rzędu 20 punktów procentowych. Na drugim
biegunie znajdują się najmniejsze polskie gminy do 5 tys. ludności, gdzie PO poparło ledwie 23% głosujących.
Z kolei w przypadku PiS największy przyrost odsetka oddanych na to ugrupowanie głosów zanotowano w najmniejszych gminach (z 17% do 36%), a w największych metropoliach ugrupowanie to w wartościach procentowych utraciło prawie
3 punkty poparcia (z 30 do 27%). Gdyby zaś o wynikach wyborów miały decydować jedynie gminy zaludnione przez co najmniej 100 tys. mieszkańców, PSL nie
wprowadziłoby do sejmu swoich przedstawicieli. Najmniejszym poparciem partia
ta cieszyła się w miastach powyżej 500 tys. (2,7%), największym we wsiach do
5 tys. ludności (23%). Poparcie dla LiD rosło wraz z liczbą mieszkańców gminy,
i największe wartości osiągnęło w przedziale 50–100 tys.(16,3%), z tym że w najludniejszych miastach (200 tys. i więcej) nastąpił spadek do poziomu 13–15%.
Partia Tuska wzięła odwet na swoim głównym rywalu i w stosunku do wyborów 2005 roku pokonała PiS w czterech kolejnych regionach (woj. kujawsko-pomorskie, mazowieckie, łódzkie, śląskie), zwiększając pulę zwycięstw w województwach do jedenastu. Rekordowe poparcie PO zanotowała w Pomorskiem
(52,77%), zdobywając ponad dwukrotnie więcej głosów niż drugie w kolejności
PiS. W pięciu kolejnych regionach partia Tuska zdobyła ponad 45% głosów (dolnośląskie, lubuskie, opolskie, śląskie, zachodniopomorskie), podczas gdy PiS
udało się to w zaledwie jednym województwie – podkarpackim (46,31%). Ugrupowanie Kaczyńskiego zdołało obronić swój stan posiadania w czterech pozostałych regionach: w Małopolskiem i Podkarpackiem (powyżej 40% głosów) oraz
w Świętokrzyskiem i Podlaskiem (poniżej 40% poparcia).
49
Według danych GUS na koniec roku 2007 w miastach mieszkało 61,1%, zaś na wsi 38,9%
populacji.
Zachowania wyborcze polskiego społeczeństwa w elekcji parlamentarnej 2007 r.
171
Tabela 1. Poparcie dla głównych partii politycznych w wyborach 2001–2007 (%)
PO
PiS
LiD*
PSL
Województwo
2001
2005
2007
2001
2005
2007
2001
2005
2007
2001
2005
2007
Dolnośląskie
13,92 28,31 48,34
7,84
24,60 28,11 47,25 20,33 14,03
5,25
4,09
6,06
Kujawsko-pomorskie
9,27
19,72 41,76
7,19
23,69 25,44 48,91 22,33 18,68
8,34
6,61
9,99
Lubelskie
7,35
14,66 27,29
7,58
23,71 40,69 34,40 13,34 10,50 19,07 14,30 15,37
Lubuskie
9,81
24,21 47,06
5,66
22,84 22,47 51,54 21,68 17,64
7,49
7,85
8,39
Łódzkie
9,52
18,51 35,65
7,41
23,09 34,00 44,75 20,66 15,02
9,95
8,14
9,94
Małopolskie
16,70 24,90 38,32 12,63 36,13 41,38 30,07 11,96
9,66
6,05
7,80
Mazowieckie
13,84 24,39 42,45 15,01 28,47 33,90 34,97 17,12 10,61 10,77
7,61
9,28
Opolskie
11,97 24,24 46,58
5,33
20,53 22,87 38,84 16,08 11,19
5,08
4,79
6,62
Podkarpackie
8,01
15,92 28,41
8,75
36,41 46,73 31,37 11,22
14,66
9,97
11,88
Podlaskie
8,42
15,25 32,36 11,51 28,46 38,81 37,91 17,54 14,72 10,96
8,39
9,14
Pomorskie
25,36 26,72 52,77 12,52 26,31 26,81 35,55 15,46 11,55
4,20
2,86
5,27
Śląskie
13,76 30,10 46,58
9,58
30,12 22,87 46,24 19,20 11,19
4,10
2,86
6,62
Świętokrzyskie
7,16
15,39 27,94
6,73
23,76 39,07 45,08 17,07 13,81 15,07 14,15 14,72
Warmińsko-mazurskie
11,05 23,81 44,42
7,18
22,26 24,20 47,53 19,60 14,66
7,92
9,25
12,09
Wielkopolskie
12,69 33,76 44,62
6,71
19,60 24,36 46,26 25,52 16,27
9,10
9,99
10,84
Zachodnio­-pomorskie
11,65 25,88 47,85
6,56
22,19 23,15 49,29 22,99 17,21
3,88
4,35
7,00
POLSKA
12,68 24,14 41,51
9,50
26,99 32,11 41,04 17,65 13,15
8,98
6,96
8,91
8,70
8,95
Źródło: opracowanie własne na podstawie danych PKW.
W przypadku LiD w 2005 r. zsumowano liczbę głosów oddanych na partie tworzące później tę
koalicję. Wynik wyborczy z 2001 r. dotyczy SLD.
Analizując wyniki wyborów parlamentarnych z 2007 roku z podziałem na
dawne zabory (Galicja, zabór pruski, zabór rosyjski50 oraz Ziemie Odzyskane),
z łatwością zauważamy różnice w zachowaniach wyborczych mieszkańców tych
50
Na potrzeby niniejszych obliczeń utożsamiłem zabór rosyjski z Królestwem Kongresowym
i nie wyróżniłem okręgu białostockiego, który w 1807 roku został wcielony do imperium rosyjskiego
i nie był częścią Królestwa Polskiego.
172
Michał Zieliński
regionów. Wydają się one potwierdzać obserwacje poczynione w odniesieniu do
wszystkich poprzednich elekcji w krótkich dziejach III RP51.
Już zwykły rzut oka na mapę poparcia wyborczego dla czterech głównych sił
politycznych, które wprowadziły swoich przedstawicieli do parlamentu, pozwala
postawić hipotezę, że w 2007 roku po raz kolejny dał o sobie znać podział zaborowy i zmiany powojenne. Na wielu odcinkach doszło niemal do odtworzenia
granicy pomiędzy dawnymi zaborami, a pogranicze to ma charakter stykowy, np.
pomiędzy sąsiadującymi ze sobą powiatami – ełckim (były zabór pruski) i grajewskim (były zabór rosyjski). W tym pierwszym tryumfowała partia Tuska (43%)
przed PiS (29,9%), w drugim powiecie nastąpiło odwrócenie poparcia i zwyciężyła partia Kaczyńskiego (45%) przed PO (25%). Podobnie stało się na południowym odcinku granicy dawnego zaboru pruskiego i rosyjskiego, obecnie rozdzielającym Opolszczyznę od województwa łódzkiego. W powiecie wieluńskim
i wieruszowskim (Królestwo Polskie) zwyciężył PiS, zdobywając ok. 32%, zaś PO
ok. 25% głosów52. Ale już po pruskiej stronie granicy sukces odniosła PO, zdobywając w powiecie kluczborskim 43% (PiS – 26%), a w oleskim dwukrotnie więcej
głosów od PiS (odpowiednio 40,5% i 20,5%). Na innych zaś obszarach dostrzec
można pogranicze przejściowe, gdzie zmiana preferencji wyborczych następuje
stopniowo, np. pomiędzy wschodnią a zachodnią częścią Wielkopolski. Symboliczny w tym względzie jest rezultat głosowania w powiecie golubsko-dobrzyńskim, składającym się z ziem dawnego zaboru pruskiego i rosyjskiego, którego
granicę wyznaczała rzeka Drwęca. Doszło tu do jedynego remisu wyborczego na
poziomie powiatów, bowiem zarówno PO, jak i PiS zdobyły tę samą liczbę 4 146
głosów (29,13%)53. Jak się można było spodziewać, na partię Tuska chętniej głosowano na lewym („pruskim”) brzegu Drwęcy, zaś stronnictwo Kaczyńskiego większe poparcie uzyskało po prawej („rosyjskiej”) stronie rzeki.
Tabela 2. Wyniki wyborów 2007 roku w podziale terytorium Polski na dawne zabory i Ziemie Odzyskane
Wyszczególnienie
Zabór austriacki
51
PO
PiS
LiD
PSL
35,76%
42,39%
9,22%
8,87%
Niezwykle interesującej analizy zachowań wyborczych, w kontekście geograficznym
uwzględniającej „hipotezę zaborową”, dokonał w przypadku wyborów prezydenckich 2005 roku
Przemysław Śleszyński. Por. P. Śleszyński, Dlaczego Lech Kaczyński wygrał wybory prezydenckie
2005. Studium z geografii elektoralnej, „Czasopismo Geograficzne” 2007, nr 1–2, s. 61-82; P. Śleszyński, Druga tura wyborów prezydenckich 2005: czy można było przewidzieć? „Przegląd Geograficzny”, 2007, nr 79, s. 115-132.
52
W powiecie wieluńskim minimalnie lepszy rezultat od PO zdobyło nawet PSL.
53
Na poziomie gmin z remisem między PO a PiS mieliśmy do czynienia w Starej Kiszewie
w powiecie kościerskim na Kaszubach, gdzie obie partie zdobyły 732 głosy (33,36%).
Zachowania wyborcze polskiego społeczeństwa w elekcji parlamentarnej 2007 r.
Zabór rosyjski
36,80%
34,85%
13,03%
10,71%
Zabór pruski
48,04%
28,13%
15,09
7,94%
Ziemie
Odzyskane
48,52%
25,31%
14,51%
6,94%
173
Źródło: obliczenia własne na podstawie danych PKW.
Podwyższone poparcie dla Platformy Obywatelskiej związane jest terytorialnie z północną i zachodnią częścią Polski, co nawiązuje do dobrze znanego
rozkładu głosów dla kandydatów lewicowych oraz liberalnych z poprzednich
elekcji parlamentarnych i prezydenckich54. Poparł ją na tych ziemiach niemal co
drugi wyborca, co oznacza ogromny przyrost głosów (20 punktów procentowych)
w stosunku do poprzedniej elekcji (w 2005 roku – 28,62%55), a jeszcze większy,
jeśli pod uwagę weźmiemy pierwszą elekcję parlamentarną, w której wzięła udział
PO – z 2001 roku. Wówczas w zaborze pruskim poparło ją 11,66% wyborców,
zaś na Ziemiach Odzyskanych 12,46%56, zatem minimalnie mniej, niż wynosił
ogólnokrajowy wynik tej partii (12,68%). Jednak największy wzrost obserwujemy w Kongresówce, oznaczający czterokrotnie większe poparcie dla partii Tuska
w stosunku do 2001 roku (9,93%) oraz podwojenie wyniku z 2005 roku (19,90%).
Region ten charakteryzował się dotąd pod względem zachowań wyborczych w latach 1989–2001 „lekką przewagą lewicy nad prawicą oraz mocną pozycją ludowców”57. W przypadku Galicji zwiększenie poparcia dla partii Tuska wydaje się
najmniejsze (z 22,36% do 35,76%), choć i tak oznacza niemal 60-procentowy
przyrost głosów oddanych na PO. Ponadto pamiętać należy, że w 2001 roku to
właśnie w dawnym zaborze austriackim ta świeżo założona partia uzyskała swój
najlepszy rezultat – 13,54% głosów, w sporej mierze dzięki wyborcom z okręgu
krakowskiego (18%) oraz nowosądeckiego (19%), w którym PO tylko nieznacznie
przegrała z koalicją SLD-UP (23%).
54
Na ziemiach byłego zaboru pruskiego lepsze od ogólnokrajowych rezultaty uzyskiwała formacja lewicowa, lecz przede wszystkim opcja liberalna. Przykładowo – w wyborach do Parlamentu
Europejskiego w 2004 roku Unia Wolności, pozostająca od 3 lat poza parlamentem, zdobyła w Wielkopolskiem i Kujawsko-Pomorskiem ponad 10,7% głosów.
55
Wyniki wyborów do sejmu z 2005 r. z uwzględnieniem podziału zaborowego za: G. Skwierczyński, Wpływ tradycji zaborowej, s. 147.
56
Poparcie dla partii w regionach historycznych za: R. Markowski, M. Cześnik, System partyjny po wyborach 2001 roku, „Studia Polityczne”, nr 13, Instytut Studiów Politycznych PAN, red.
W. Roszkowski, Warszawa 2002.
57
M. Kowalski, Geografia wyborcza Polski. Przestrzenne zróżnicowanie zachowań wyborczych Polaków w latach 1989–1998, PAN IGiPZ, Warszawa 2000, s. 113.
174
Michał Zieliński
Najbardziej zastanawiające może się wydawać dwuprocentowe zwycięstwo
PO nad PiS w byłym zaborze rosyjskim, choć wytłumaczenie tego fenomenu jest
dość proste. Jak wspominałem, mobilizacja mieszkańców dwóch warszawskich
okręgów zawyżyła frekwencję odnotowaną dla Kongresówki i także w przypadku wyniku wyborczego mieliśmy do czynienia z podobnym mechanizmem. Jeśli
z obliczeń wyłączymy wspomniane dwa okręgi, wybory w zaborze rosyjskim wygrywa już PiS (36,38%) przed PO (33,12%). Trudno się dziwić tym zmianom, skoro „warszawskie” głosy stanowią 25% wszystkich zdobytych w tym historycznym
regionie przez PO i tylko 14% w przypadku PiS.
Poziom poparcia wyborczego dla PO generalnie wzrasta w kierunku zachodnim i swe największe wartości osiąga na ziemiach wcielonych do Polski po 1945
roku, ale także na ziemiach północnych oraz w części ziem południowych odnotowano ponadprzeciętne liczby oddanych na tą partię głosów. Najbardziej sprzyjali
partii Tuska wyborcy z gmin miejskich Ziem Odzyskanych (Szczecin, Koszalin,
Zielona Góra – ok. 51% głosów) oraz byłego zaboru pruskiego, gdzie PO osiągnęła swój najlepszy wynik w skali okręgu wyborczego, zdobywając poparcie 58,6%
mieszkańców okręgu poznańskiego. Poza tym rejonem partię Tuska chętnie poparła też pozostała część Wielkopolski, z wyjątkiem jej wschodniej części, gdzie
podobnie jak w 2005 roku wygrał PiS (powiaty koniński, kolski, turcki), lub jak
w powiecie słupeckim – PSL (tu PO zajęła nawet trzecie miejsce). Szczególnie dużą
liczbę głosów oddano na Platformę Obywatelską także w środkowej i północnej
części województwa warmińsko-mazurskiego (powiat lidzbarski – 48%, olsztyński – 49%, mrągowski – 46%) oraz pomorskiego, z olbrzymią przewagą w Trójmieście (Sopot – 61,45%, Gdańsk – 59,65%, Gdynia – 58,48%) oraz w całym pasie powiatów na Ziemiach Odzyskanych, ciągnącym się od Pomorza Środkowego,
przez Pomorze Zachodnie58, Ziemię Lubuską, Kotlinę Jeleniogórską i Kłodzką aż
do Opolszczyzny. Tutaj poparcie dla formacji Tuska oscylowało najczęściej wokół 40-55% oddanych głosów, większe wartości osiągając zwłaszcza wzdłuż Odry
oraz na Śląsku Opolskim, zamieszkałym we wschodniej części przez mniejszość
niemiecką. PO co prawda rekordowe poparcie uzyskała w Pomorskiem (52,8%),
ale w kilku gminach kaszubskich, należących do Polski przed 1939 rokiem, musiała uznać wyższość swego głównego rywala – PiS (Stężyca, Sulęczyno, Siera58
Socjolog z Uniwersytetu Szczecińskiego tłumaczył wysokie poparcie dla PO w Zachodniopomorskiem następująco: „Na ziemiach zachodnich, także w Zachodniopomorskiem, poglądy
konserwatywne, katolicko-narodowe nie mają szczególnego poparcia społecznego. Tu mieszka społeczność ludzi mobilnych, otwartych, niepoddających się kanonom wynikającym z tradycji i z przeszłości. Mieszkańców Zachodniopomorskiego cechuje swoboda myślenia. Stąd słabsze poparcie dla
PiS i Kaczyńskiego”. Wypowiedź J. Leońskiego dla „Gazety Wyborczej”: „Zachodniopomorskie
wybrało Tuska”, 10.10.2005.
Zachowania wyborcze polskiego społeczeństwa w elekcji parlamentarnej 2007 r.
175
kowice), choć to lider Platformy podkreślał często w trakcie kampanii wyborczej
przywiązanie do tych ziem ze względów rodzinnych i tożsamościowych.
PO wygrała też w większości gmin Górnego Śląska59, zarówno po polskiej,
jak i niemieckiej stronie (do momentu wybuchu II wojny światowej). Formację
Tuska zdecydowali się poprzeć również mieszkańcy Zagłębia Dąbrowskiego (Sosnowiec – 44,48%, powiat będziński – 46,16%, Dąbrowa Górnicza – 47,72%),
obszaru należącego niegdyś do zaboru rosyjskiego, a obecnie do aglomeracji śląskiej, i tradycyjnie uznawanego za lewicowy. Przechylenie się politycznego wahadła w prawo miało miejsce na tym obszarze już podczas wyborów w 2005 roku,
co zdezaktualizowało nieco opinię M. Migalskiego z Uniwersytetu Śląskiego, zapewniającego że „na Śląsku wygrywa prawica, a w Sosnowcu lewica, mimo że te
miasta dzieli 10 km, ale tu właśnie przebiegała granica zaborów pruskiego i rosyjskiego”60. Dobry wynik partii prawicowych skłonił wtedy redaktorów „Gazety
Wyborczej” do obwieszczenia na pierwszej stronie lokalnego wydania: „Koniec
czerwonego Zagłębia”61.
Na całym terenie byłej Kongresówki i Galicji, poza wspomnianym powyżej
rejonem, PO zdołała zwyciężyć jedynie w Warszawie (54% głosów – dwukrotnie
więcej od PiS przy rekordowej frekwencji w kraju na poziomie 74%62), w pierścieniu powiatów okalających stolicę (z wyjątkiem wołomińskiego), w obecnych
(Kraków, Łódź, Kielce, Rzeszów) i większości byłych miastach wojewódzkich
(m.in. Biała Podlaska, Piotrków Trybunalski, Włocławek, Płock, Tarnów, Przemyśl). Obszary zwiększonego poparcia dla Platformy Obywatelskiej to także
tereny zamieszkałe przez mniejszości religijne bądź narodowe, jak np. Ziemia
Cieszyńska (44% głosów, a w Wiśle rekordowe 55%), którą zasiedla spora rzesza ludności wyznania protestanckiego. W zamieszkałym przez prawosławnych
Białorusinów powiecie hajnowskim (28%) partia Tuska zdołała wyprzedzić PiS,
ale zdobyła mniej głosów niż LiD. I wreszcie PO pokonała PiS w powiecie biesz59
Zdaniem dziennika „Polska – The Times”, jedną z przyczyn porażki PiS była „pewna skrywana niechęć i obawa przed etnicznymi Ślązakami. Zwerbalizował to podczas słynnej już debaty
z Jarosławem Kaczyńskim lider Platformy – Donald Tusk, zarzucając premierowi że traktuje Ślązaków czy Kaszubów jak kryptoniemców. Dlatego PO postawiła w tych wyborach na regionalistów,
jednoznacznie kojarzonych ze Śląskiem i jego kulturą (Kutz, Ziętek, Siedlaczek, Lysko), co dodatkowo nabiło tej partii punktów”, Śląsk był POzytywny, „Polska-The Times”, 22.10.2007.
60
M. Janicki, W. Władyka, Polska podzielona. Wybory jak rozbiory, „Polityka” nr 44, 2005.
61
Już po I turze wyborów „Gazeta Wyborcza” donosiła 11.10.2005 r.: „Skończył się, choć być
może tylko na te jedne wybory, charakterystyczny dla ostatnich kilkunastu lat podział na prawicowy
Śląsk i lewicowe, „czerwone” Zagłębie. W żadnym z miast Zagłębia, gdzie Aleksander Kwaśniewski
pięć lat temu zdobywał nawet dwie trzecie głosów, poparty przez niego Marek Borowski nie zdobył
więcej niż kilkunastu procent. Najwięcej w Sosnowcu (19,92 proc.)”.
62
W obrębie stolicy największą frekwencją wyborczą odnotowano na Ursynowie – 79,74%.
176
Michał Zieliński
czadzkim oraz w dwóch przygranicznych gminach – Komańczy i Cisna, gdzie
występują duże skupiska mniejszości łemkowskiej63.
A
przewaga PiS przewaga PO
Wybory
parlamentarne
2007 r.
Stosunek głosów
oddanych na PO i PiS
2,99 do 7,14
2,08 do 2,99
1,56 do 2,08
1,00 do 1,56
0,69 do 1,00
0,38 do 0,69
0,03 do 0,38
granice II RP
granice zaborów
Mapa 1. Poparcie dla PO i PIS z uwzględnieniem podziałów zaborowych i granic
powojennych
Źródło: http://www.polityka.pl/archive/do/registry/secure/showArticle?id=3356866.
63
Fenomen poparcia PO przez mniejszości narodowe i religijne A. Sadowski tłumaczy tak:
„Przedstawiciele mniejszości zapewne odczuwali zagrożenie wynikające z haseł głoszonych przez
Kaczyńskiego, odbieranych jako patriotyzm narodowy, a nie obywatelski. Tusk mógł być przez te
grupy postrzegany jako bardziej otwarty na mniejszości”. Podobnego zdania jest M. Barwiński:
„Representatives of national and religious minorities (especially Orthodox Belorussians in Podlasie)
were voting for Tusk because they have been afraid of Kaczynski’s national-catholic slogans. It was
then a typical case of voting ‘against’”. Zob. www.unitn.it/events/borderscapes/download/abstract/
barwinski_paper.pdf.
Zachowania wyborcze polskiego społeczeństwa w elekcji parlamentarnej 2007 r.
177
Tam, gdzie PO odniosło swoje najsłabsze rezultaty, największą liczbę głosów
zdobyło Prawo i Sprawiedliwość, bezapelacyjnie zwyciężając zwłaszcza w dawnym zaborze austriackim (42,39%) i nieznacznie ulegając partii Tuska w zaborze
rosyjskim (34,85%). Przyrost głosów odnotowano zwłaszcza w przypadku tego
drugiego historycznego obszaru, bowiem jeszcze w 2005 roku PiS zdobył tam
25,79%, a 4 lata wcześniej – 9,87%. Mniejszy, bo sześcioprocentowy wzrost dotyczy Galicji (z 36,48%), choć w porównaniu do wyborów z 2001 roku jest to wzrost
czterokrotny (z 10,63%). Nie jest z kolei zaskoczeniem, że najmniej wyborców
PiS zamieszkuje „matecznik Platformy”, a więc Ziemie Odzyskane (25,31%),
oraz zabór pruski (28,13%), w przypadku których możemy mówić o minimalnym
wzroście poparcia wyborczego (24,61% w 2005 roku). W elekcji 2001 roku partia
ta zdobyła odpowiednio: 5,66% i 7,40% głosów na Ziemiach Odzyskanych i w zaborze pruskim, zatem największy przepływ głosów na swoją korzyść odnotowała
na tych obszarach pomiędzy wyborami 2001 a 2005 roku. W przeciwieństwie do
PO, która początkowo największą liczbą zwolenników miała w byłej Galicji, nie
doszło zatem na przestrzeni trzech kolejnych elekcji parlamentarnych do zmian
w poziomie poparcia wyborczego w podziale zaborowym dla PiS i od 2001 roku
ta partia najwięcej głosów zdobywa kolejno: w dawnym zaborze austriackim, rosyjskim, pruskim, najmniej zaś na ziemiach zachodnich i północnych.
Najogólniej rzecz ujmując, na partię Kaczyńskiego zagłosowała przede
wszystkim wschodnia połowa Polski (dawna Galicja i Kongresówka). Co prawda
PiS zdołało zwyciężyć w sześciu województwach, w tym w dość ludnej, południowej części Polski, ale to PO miała w „swoich” wygranych regionach większą
przewagę nad rywalem. Najbardziej przekonywające zwycięstwo formacja Kaczyńskiego odniosła w trzech południowo-wschodnich regionach Polski – w województwie podkarpackim (46,73%), gdzie „prawica, także ta skrajna, jak LPR,
zawsze miewała lepsze wyniki”64 oraz w Małopolsce (41,38%) i w Lubelskiem
(40,69%), które tradycyjnie głosuje na kandydatów partii chłopskich i populistycznych. Szczególnie wysokie odsetki głosów oddano na PiS na Podhalu (prawie 60%) oraz w północnej części woj. podkarpackiego (powiat kolbuszowski
63,78%, ropczycko-sędziszowski – 57,66%).
64
M. Gulczyński, Charakterystyka głównych sił politycznych uczestniczących w wyborach
2005, w: Partie polityczne w wyborach 2005 roku, red. D. Waniek, Wyd. Almamer, Warszawa 2006,
s. 32.
178
Michał Zieliński
Rejony zwiększonych wpływów PiS odnajdujemy także na tradycyjnie prawicowym Podlasiu65, a konkretniej w jego zachodniej części,66 które już w okresie
dwudziestolecia międzywojennego silnie popierało endecję67, oraz we wschodniej
części Mazowsza – gdzie występują gminy z tzw. „wsiami drobnoszlacheckimi”,
a także w dwóch niezbyt zamożnych województwach centralnej Polski: świętokrzyskim i łódzkim. Swoiste enklawy, w których poza Galicją i Kongresówką
odnotowano podwyższone poparcie dla PiS tworzą powiaty: olecki, ełcki i piski
(zamieszkałe przez zwarte skupiska migracji z Podlasia), powiaty w województwie warmińsko-mazurskim, wchodzące w całości bądź w części w skład państwa
polskiego do 1939 roku (nidzicki, działdowski, nowomiejski), Kaszuby, Dolny
Śląsk (skupiska ludności ze wschodnich rejonów Polski) oraz część województwa śląskiego (m.in. Piekary Śląskie, Jastrzębie Zdrój, powiat rybnicki). Jedynym
zwycięskim dla PiS powiatem na obszarze Ziem Odzyskanych był leżący w tzw.
„zagłębiu miedziowym” powiat polkowicki68.
Ugrupowanie lewicowe – występujące w tych wyborach w postaci koalicji
Lewica i Demokraci69 – cieszyło się generalnie największym poparciem na tych
samych historycznych obszarach, co PO, a więc na Ziemiach Odzyskanych oraz
w zaborze pruskim. To, że te same regiony historyczno-kulturowe są rezerwuarem
65
Podlasie dzieli się bardzo wyraźnie na dwa obszary: zachodni – z dominacją polskiej ludności katolickiej, o silnych tradycjach narodowych, w wyborach głosującą na opcje prawicowe oraz
wschodni – z przewagą ludności prawosławnej, głosującej zdecydowanie na lewicę we wszystkich
kolejnych wyborach po 1989 roku. (M. Siedlecki, Konserwatyzm Podlasian? Geografia wyborcza ziemi białostockiej i łomżyńskiej w III RP, w: Konserwatyzm na Podlasiu, red. J.P Gieorgica,
Wyd. WSAP, Białystok 2005, s. 139).
66
Zdaniem M. Barwińskiego duże i konsekwentne poparcie dla opcji lewicowych na wschodnim Podlasiu można tłumaczyć możliwościami awansu społecznego, politycznego i ekonomicznego,
stworzonymi przez władze komunistyczne dla społeczności prawosławnej, przeszłością historyczną tego obszaru, tradycjami kulturowymi, różnicami cywilizacyjnymi. Zdaniem M. Kowalskiego
nie bez znaczenia pozostaje także fakt, że jest to także „obronna reakcja mniejszości wyznaniowej
i narodowościowej, skierowana przeciwko dominacji katolicyzmu i polskiemu nacjonalizmowi, kojarzonym powszechnie z polską prawicą”. Zob. M. Barwiński, Współczesne stosunki narodowościowo-religijne na Podlasiu, w: Granice i pogranicza nowej Unii Europejskiej. Z badań regionalnych,
etnicznych i lokalnych, red. M. Malikowski, D. Wojakowski, Nomos, Kraków 2005, s. 172-194.
67
Zob. M. Leczyk, Druga Rzeczpospolita 1918–1939. Społeczeństwo. Gospodarka. Kultura.
Polityka, Wyd. KiW, Warszawa 2006.
68
O przyczynach zwycięstwa PiS w powiecie polkowickim szeroko pisała lokalna i ogólnokrajowa prasa. Zdaniem „Gazety Wyborczej” wiązało się to z zapowiedzią Adama Szejnfelda, jednego
z najważniejszych ekspertów gospodarczych PO, że w przypadku wygranej tej partii „nie będzie
świętych krów” i należy liczyć się z prywatyzacją spółki KGHM Miedź Polska, głównego pracodawcy w tym rejonie. Dlaczego miedziowi górnicy pokochali PiS, „Gazeta Wyborcza”, 23.10.2007.
69
Centrolewicowe ugrupowanie koalicyjne, powstałe przed wyborami samorządowymi we
wrześniu 2006 r. z połączenia SLD, SdPL, PD oraz UP. W marcu 2008 r. Rada Krajowa SLD zdecydowała o zerwaniu współpracy z PD, zaś w kwietniu tegoż roku koalicję opuściło SdPL, co oznaczało koniec działalności LiD.
Zachowania wyborcze polskiego społeczeństwa w elekcji parlamentarnej 2007 r.
179
głosów dla partii liberalnej i lewicowej, a także fakt, że największe poparcie dla PO
i LiD odnotowano na obszarach zurbanizowanych70, świadczyć też może o pewnej
bliskości elektoratów tych ugrupowań w obu wymiarach zachowań wyborczych
– „osi wartości” i „osi interesów”71, o czym w dalszej części niniejszego artykułu.
W porównaniu do 2005 roku można zauważyć pewien spadek liczby głosów oddanych na LiD, choć musimy pamiętać, że w przypadku elekcji 2005 roku posługujemy się zsumowanym wynikiem partii tworzących koalicję (17,65%). Zbliżony
do ogólnokrajowego rezultat lewicowa formacja osiągnęła w zaborze rosyjskim
– 13,03% (w 2005 roku – 17,83%, w 2001 roku – 38,16%), zaś tradycyjnie najmniej głosów zostało na nią oddanych w Galicji (9,22%), i również była to liczba
mniejsza niż dwa lata wcześniej (12,27%) i sześć lat wcześniej (31,27%). Porównując wynik LiD do rezultatów SLD z poprzednich elekcji, uderza duże podobieństwo osiąganych przez opcję lewicową wyników w skali zaborowej. Począwszy
od pierwszych rywalizacyjnych wyborów w 1991 roku, SLD najlepsze rezultaty
odnotowuje na ziemiach zachodnich i północnych bądź w zaborze pruskim, nieco
słabsze w Kongresówce, tradycyjnie zaś najgorsze w Galicji – i kolejność ta pozostaje niezmienna. Z obliczeń J. Raciborskiego wynika, że w 1993 roku Sojusz
Lewicy Demokratycznej największe poparcie osiągnął na Ziemiach Odzyskanych
(24%) i w zaborze pruskim (22,2%), słabsze wyniki dotyczą zaboru rosyjskiego
(19,2%) i austriackiego (15,2%)72.
Lewica i Demokraci najwięcej głosów zdobyli w okręgu sosnowieckim
(21,61%), pilskim (19,75%) i bydgoskim (19,01%), choć trudno te wartości uznać
za oszałamiające, zwłaszcza w kontekście odnoszonych kilka lat wstecz przez lewicę zwycięstw na tych obszarach (np. w 2001 roku SLD zdobyło w Zagłębiu
Dąbrowskim poparcie niemal 2/3 elektoratu). Należy również odnotować jedyne
zwycięstwo SLD na poziomie powiatów we wschodniej części województwa podlaskiego (powiat hajnowski – 40%).
I wreszcie Polskie Stronnictwo Ludowe, tradycyjnie już, bo od pierwszych
wolnych wyborów, swój najlepszy wynik odnotowało w zaborze rosyjskim
(10,71%), zaś kolejno słabsze: w austriackim (8,87%), pruskim (7,94%) i najgorszy na Ziemiach Odzyskanych (6,94%)73. Ogółem jednak był to rezultat średnio
o dwa punkty procentowe lepszy niż w wyborach 2005 roku. Najlepszy wynik PSL
70
Należy jednak zaznaczyć, że LiD największym poparciem cieszył się w gminach od 50 do
100 tys. mieszkańców (16,26%), a wraz ze wzrostem liczby ludności malało poparcie dla tej koalicji
– w największych metropoliach powyżej 0,5 miliona mieszkańców wynosiło już 13%.
71
Komunikat z badań CBOS, Społeczno-polityczne postawy Polaków, BS/189/2007.
72
J. Raciborski, Polskie Wybory. Zachowania wyborcze społeczeństwa polskiego, s. 159.
73
Identyczna kolejność dotyczy choćby elekcji parlamentarnej z 2001 roku: PSL zdobyło wówczas 13,71% w zaborze rosyjskim, 11,14% w austriackim, 7,40% w pruskim i 5,66% na Ziemiach
Odzyskanych (za: R. Markowski, M. Cześnik, System partyjny po wyborach 2001 roku, s. 30).
180
Michał Zieliński
osiągnął w płockim (19,82%), chełmskim (19,38%) i siedleckim (18,96%) okręgu wyborczym. W wielu powiatach tych okręgów partia Pawlaka zajęła drugie
miejsce tuż za Prawem i Sprawiedliwością, osiągając poparcie rzędu 30% (powiat
płocki – 29,47%, powiat sokołowski – 27,42%, krasnostawski – 27,12%). Poza
Lubelszczyzną i Mazowszem zwiększone poparcie dla PSL odnotowano na Ziemi
Świętokrzyskiej, Łódzkiej i częściowo na Warmii i Mazurach74.
4. Interpretacja zachowań elektoralnych w wyborach 2007 roku
Reasumując, powyższa analiza pozwala wysnuć wnioski przede wszystkim co
do względnej trwałości historycznych uwarunkowań zachowań wyborczych polskiego elektoratu. Wybory 2007 roku oznaczają utrzymanie podziału zaborowego,
w myśl którego stosunek do podstawowych opcji politycznych (lewicowa, prawicowa, liberalna, ludowa) jest zdeterminowany pod względem kulturowo-cywilizacyjnym i społeczno-gospodarczym. Uwarunkowania te są wyjątkowo trwałe
i ujawniają się konsekwentnie w czasie kolejnych elekcji, a zdaniem niektórych
badaczy specyficzny układ regionalnego zróżnicowania poparcia można już dostrzec w wyborach parlamentarnych w okresie międzywojennym75.
Trwałość ta dotyczy obu wymiarów zachowań elektoralnych – lewica vs. prawica oraz wieś vs. miasto, mimo przeformułowania głównego podziału polskiej
sceny politycznej w wewnątrzprawicowy konflikt PO i PiS. Część badaczy już po
wyborach 2005 roku postawiła tezę o kształtowaniu się dwóch obozów politycznych: narodowo-konserwatywnego oraz liberalnego76. Antecedencje tego stanu
rzeczy dostrzegalne są już w drugiej połowie 2003 roku, kiedy to po raz pierwszy
od elekcji 2001 roku koalicję SLD-UP wyprzedziła w comiesięcznych sondażach
CBOS partia Tuska77, czego następstwem było również zwycięstwo PO w wyborach do Parlamentu Europejskiego w czerwcu 2004 roku78. Transformacja polskie-
74
Warto podkreślić, że partia Pawlaka odniosła zwycięstwo w czterech powiatach w skali kraju: nieznaczne w słupeckim i ostrzeszowskim w Wielkopolsce (ok. 28%) oraz znaczące w kazimierskim i opatowskim w Świętokrzyskiem (ok. 40%).
75
M. Kowalski, P. Śleszyński, Uwarunkowania zachowań wyborczych w województwie słupskim, Wyd. PAN, Warszawa 2000, s. 98.
76
M. Kaczorowska, System partyjny w Polsce po wyborach 2005 r. Polskie partie polityczne
– między zabiegami o przetrwanie a poszukiwaniem tożsamości, w: Polska transformacja. Stan i perspektywy, red. J. Błuszkowski, Elipsa, Warszawa 2006, s. 94.
77
W badaniu tym chęć oddania głosu na PO zadeklarowało 22% ankietowanych, na SLD zaś
20%. Formacja lewicowa zajmowała pozycję sondażowego lidera przez 57 miesięcy od lutego 1999
roku (Zob. Komunikat z badań CBOS Preferencje partyjne w listopadzie, BS 173/2003).
78
Trzy prawicowe partie – PO, PiS i LPR – zdobyły wówczas poparcie 52% elektoratu, a więc
odpowiadające zsumowanemu wynikowi PO i PiS w wyborach 2005 r.
Zachowania wyborcze polskiego społeczeństwa w elekcji parlamentarnej 2007 r.
181
go elektoratu podczas wyborów 2005 roku miała jednak charakter krytyczny79 i nie
pozostała bez wpływu na oblicze geograficznego rozkładu sympatii politycznych
w kraju, zwłaszcza w kontekście dychotomii lewica – prawica. Nastąpiła wówczas
zmiana lojalności wyborczych80, tak w aspekcie międzypartyjnym, jak i międzyblokowym. Z badań R. Markowskiego wynika, że 28% Polaków zmieniło swoje
preferencje wyborcze blokowo, tzn. przerzuciło swoje poparcie z partii lewicowej
na prawicową i odwrotnie81. Aż 18% wyborców SLD-UP z 2001 roku zagłosowało
na PO, 14,3% poparło PiS82. W rezultacie partia umiarkowanej prawicy, za jaką
uważa się Platforma Obywatelska, nadszarpnęła obowiązujący paradygmat „podziału postkomunistycznego”83 (czy też, według R. Matyji, „PO weszła w buty
podziału postkomunistycznego”84) i w porównaniu do wyborów z 2001 roku rozszerzyła mapę poparcia wyborczego na ziemie zachodnie i północne85.
Jak pisze współautor „Transformacji i postkomunizmu”, „o ile wybory 2005
r. stanowiły zapowiedź końca głównego podziału politycznego (tj. podziału postkomunistycznego), o tyle przedterminowe wybory w 2007 roku postawiły tu kropkę nad «i»”86. W elekcji 2007 roku mieliśmy do czynienia z pogłębieniem zmian
układu sił politycznych i ze znacznym wzrostem liczby oddanych głosów, tak
w wymiarze bezwzględnym, jak i procentowym, na to liberalne stronnictwo nie
tylko na ziemiach zachodnich, ale także na pozostałych tradycyjnie lewicowych
79
Tygodnik „Newsweek”, parafrazując wypowiedź Joanny Szczepkowskiej z 1989 roku,
ogłosił w wydaniu powyborczym: „Proszę państwa, 25 września (2005 r. – przyp.aut.) skończył się
w Polsce postkomunizm”.
80
Według obliczeń R. Alberskiego współczynnik przepływu elektoratu między czterema segmentami (lewicowy, ludowy, liberalny, prawicowy) wyniósł 27,9. Zob. R. Alberski, op.cit., s. 97.
81
R. Markowski, Polak zdradza za kotarą, „Polityka” nr 35 (2618), 2007.
82
M. Kolczyński, M. Mazur, Wojna na wrażenia. Strategie polityczne i telewizja w kampaniach
wyborczych 2005 r. w Polsce, Wyd. Sejmowe, Warszawa 2007, s. 12-13.
83
Prof. Krzysztof Gorlach do „pozytywnych symptomów końca podziału postkomunistycznego” zalicza fakt powstania koalicji LiD, złożonej z polityków postkomunistycznych i postsolidarnościowych, a także zawiązanie przez PO koalicji z formacją postkomunistyczną w tym sensie, że
PSL jest wszak spadkobiercą działającego przed 1989 rokiem Zjednoczonego Stronnictwa Ludowego. Zob. Instytut Spraw Publicznych, Przyszłość polskiej sceny politycznej po wyborach 2007 roku,
Wyd. ISP, Warszawa 2008, s. 33.
84
R. Matyja – zwolennik koncepcji Grabowskiej – tłumaczy również przyczyny nieprzystawalności „podziału postkomunistycznego” do wyborczej rzeczywistości w 2007 r.: „Prawdopodobnie
przed laty źle definiowaliśmy ten podział, ekstrapolowaliśmy podział elit na podziały w społeczeństwie” (Tamże).
85
Część badaczy jest zdania, że to wybory 2001 przyniosły nadwątlenie „podziału komunistycznego” i tłumaczą to ówczesnym zwycięstwem formacji lewicowej na ziemiach uznawanych
tradycyjnie za lewicowe. Musimy jednak pamiętać, że mieliśmy wówczas do czynienia z rozproszeniem głosów wyborców pomiędzy trzy partie prawicowe, które łącznie zdobyły ponad 30% głosów.
W 2007 roku koalicja stronnictw lewicowych zdołała zdobyć poparcie zaledwie 13% elektoratu.
86
J. Kofman, Kropka nad „i”, „Tygodnik Powszechny” nr 3, 20.01.2008.
182
Michał Zieliński
obszarach (jak choćby Zagłębie Dąbrowskie). Można więc wnioskować, że ten
złożony z niejako dwóch osi układ podziałów politycznych (lewica – prawica i liberałowie – ludowcy) uległ transformacji i miejsce lewicy na „osi wartości” zajęła
opcja liberalna. Oczywiście pamiętać musimy, że w zależności od przyjętego kryterium partia Tuska może być uznawana z jednej strony za przedstawiciela opcji
prawicowej (w sferze symboliczno-aksjologicznej), a z drugiej strony za reprezentanta opcji liberalnej (kwestie społeczno-gospodarcze i względna – jak na polskie
realia – indyferencja światopoglądowa). Wreszcie niezależnie od samookreślenia
ideowego przywódców partii istnieje sfera obiektywnych i mierzalnych cech oraz
autocharakterystyk elektoratu. Zaliczając więc PO do opcji liberalnej, należy mieć
przede wszystkim na uwadze fakt, że aż 38% sympatyków tego stronnictwa określa swoja poglądy polityczne właśnie jako „liberalne” (przy 13% w elektoracie PiS
i mniej niż 10% wśród zwolenników pozostałych ugrupowań)87.
Główny konflikt na scenie politycznej 2005–2007 między opcją liberalną
i prawicową, mający swe obiektywne uzasadnienie w różnicach elektoratów PO
i PiS88, znalazł bardzo wyraźne odniesienie przestrzenne. Platforma Obywatelska
dokonała swoistej syntezy „osi wartości” i „osi interesów”, co niewątpliwie stało
się jedną z przyczyn jej zwycięstwa. W wymiarze przestrzennym oznaczało to
skumulowanie w elektoracie PO ziem najbardziej sprzyjających liberałom (obszary miejskie) oraz lewicy (Ziemie Odzyskane, Wielkopolska). Zdaniem A. Materskiej-Sosnowskiej zdobycie przez PO przewagi na tradycyjnie lewicowych obszarach ma swoją logikę i świadczy o tym, że elektorat jest konsekwentny w wyborze
pewnej wizji – głosuje tak, jak pozwala mu na to aktualna sytuacja polityczna.
Skoro wyborcy na Ziemiach Odzyskanych skłaniali się zwykle do głosowania na
SLD, a w wyniku czterech lat rządów formacja ta w istotny sposób się skompromitowała, to głosują teraz na bardziej „lewicową” prawicę, czyli jej umiarkowane,
liberalno-konserwatywne skrzydło, którym w wyborach 2005 i 2007 roku była
niewątpliwie PO. Takie zachowania wyborcze lewicowego elektoratu były racjonalne także w tym sensie, że w świetle badań sondażowych jedynie zwycięstwo
PO umożliwiało odsunięcie od władzy bardziej „skrajnej” prawicy – PiS. Przyniosło to pewną stabilizację zachowań wyborczych w obrębie lojalności międzyblokowej89. Jak konstatuje cytowana powyżej autorka, „wyborcy nie są sami w sobie
87
M. Grabowska, Polskie podziały polityczne, w: Jaka Polska? Czyja Polska?, red. P. Kosiewski, Fundacja Stefana Batorego, Warszawa 2006, s. 174-175.
88
J. Klebaniuk udowodnił, że sympatycy Tuska w wyborach prezydenckich 2005 roku cechowali się wyższym od elektoratów pozostałych kandydatów poziomem zorientowania na dominację,
rozumianą jako akceptacja nierówności społecznych i popieranie liberalnych ideologii, które te nierówności narzucają lub podtrzymują. Zob. J. Klebaniuk, Orientacja na dominację jako wyznacznik
intencji wyborczych, w: Wyzwania i zagrożenia demokracji w Polsce w obliczu wyborów 2005, red.
A. Bronowicka, Wyd. Uniwersytetu Opolskiego, Opole 2006, s. 71-91.
89
R. Alberski, op.cit., s. 105.
Zachowania wyborcze polskiego społeczeństwa w elekcji parlamentarnej 2007 r.
183
tak zmienni w swych wyborach, lecz ich chwiejność wynika przede wszystkim ze
słabości partii”90.
Pewną reorientację ideową elektoratu potwierdza także T. Zarycki, pisząc, że
„wybory 2005 i 2007 są kolejno coraz słabiej skorelowane z klasycznymi wymiarami”, jakie wyłoniły się w początkach istnienia III RP, a które ujawniły się
jeszcze w elekcji z 2001 roku. Wydaje się więc, że rezultaty dwóch ostatnich wyborów parlamentarnych w znacznym stopniu zdezaktualizowały koncepcję „podziału postkomunistycznego”, choć sama jego autorka już po elekcji 2005 roku
dość karkołomnie przekonywała, że „podział, który zarysował się w 1989 roku
wciąż trwa”91, a nawet że „przebieg kampanii wyborczych 2005 r. i sukcesy PiS
i PO zrewitalizowały i wzmocniły go”92. Podzielam opinię autorów kwestionujących zasadność stosowania typizacji M. Grabowskiej, którzy wykazują – jak
choćby M. Siedlecki93 – nieadekwatność tezy o „podziale postkomunistycznym”
do opisu zachowań elektoralnych. Niewątpliwie kwestia stosunku do przeszłości
była i jest w Polsce jednym z czynników dobrze tłumaczących zachowania wyborcze, a także samookreślenie elektoratu na osi lewica – prawica94. Jednakże teza
o dominującym charakterze tego elementu w świetle wydarzeń ostatnich kilku lat
wydaje się nie do utrzymania.
Sama zmiana układu sił politycznych wcale jednak nie podważa samego paradygmatu zachowań elektoratu, istniejącego od pierwszych demokratycznych wyborów. Najbardziej trwałą determinantą zachowań wyborczych polskiego elektoratu okazał się czynnik przestrzeni i umiejscowienia w hierarchii osadniczej, który
dzieli partie na silniej zakorzenione w centrach i takie, których wpływy rosną wraz
ze wskaźnikami peryferialności. Niezmienność wymiaru centrum – peryferie, który w przypadku elekcji 2007 roku możemy interpretować jako podział elektoratu
na „miejski” PO i SLD oraz „wiejski” PiS i PSL, J. Bratkowski tłumaczy z jednej
strony utrzymywaniem się „tradycyjnie gospodarującej wsi, dla której modernizacja i integracja europejska nie oznaczają samych pozytywów”, a z drugiej „prze90
A. Materska-Sosnowska, Dlaczego ciągle przybywa wyborców chwiejnych? Nowe tendencje
w zachowaniach wyborczych, w: Kultura polityczna w Polsce i Niemczech. Wybrane problemy, red.
G. Meyer, S. Sulowski, W. Łukowski, Elipsa, Warszawa 2007, s. 174-175.
91
M. Grabowska, Wyborcy nie wybaczą, „Rzeczpospolita”, 29.10.2005, M. Grabowska, Polskie wybory 2005, „Znak”, grudzień 2005, nr 607.
92
Na ironię zakrawa fakt, że owoc wieloletnich prac M. Grabowskiej – książka Podział komunistyczny. Społeczne podstawy polityki w Polsce po 1989 r. – ukazała się w 2004 roku, gdy trwał już
proces erozji tytułowej dychotomii.
93
M. Siedlecki, Zmienność versus stałość preferencji wyborczych: kontekst Białostocczyzny, w: Scena polityczna w Polsce i na Podlasiu, red. J.P. Gieorgica, Wyd. WSAP, Białystok 2007,
s. 254-255.
94
Przekonująco udowadnia to M. Grabowska wraz z T. Szawielem w pracy Budowanie demokracji. Podziały społeczne, partie polityczne i społeczeństwo obywatelskie w postkomunistycznej
Polsce, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2001, s. 238-245.
184
Michał Zieliński
strzenną dystrybucją napięć transformacyjnych”95 – poparcie dla partii liberalnych
jest najsłabsze tam, gdzie z powodu lokalizacji przestrzennej korzyści transformacji społeczno-gospodarczej są najmniejsze.
Zdaniem T. Zaryckiego także drugi aspekt zachowań wyborczych – „oś wartości” – okazał się stosunkowo trwały i może być traktowany jako „zmodyfikowany wymiar lewica – prawica, w którym główna linia podziału przesunęła się
na prawo, w wyniku czego PO zbliżyła się do obozu, nazywanego umownie lewicowym”96. Zdaniem cytowanego autora wybory 2007 oznaczają zdominowanie
sceny politycznej w Polsce przez ten skorygowany wymiar, który powstał jako
wypadkowa dwóch tradycyjnych („starych”) osi definiujących strukturę zachowań
wyborczych97. W tym sensie ta „wypadkowa”, wynikająca z przeobrażeń polskiej
sceny partyjnej, nie oznacza żadnego „nowego” wymiaru zachowań wyborczych
ani rewolucyjnych zmian w logice „zróżnicowania elektoratu i jego przestrzennego rozkładu ze względu na różnice ideologiczne”, która to logika – jak zostało
pokazane – ma swe źródła w odmiennych losach historycznych ziem polskich.
Tradycyjna rywalizacja lewicy z prawicą przeniosła się na poziom ugrupowań prawicowych, gdzie punkt ciężkości przeniósł się z „podziału postkomunistycznego”
na kwestie społeczne, gospodarcze czy światopoglądowe. T. Żukowski nazywa tę
nową polaryzację „podziałem postsolidarnościowym”98, który jego zdaniem bardziej odpowiada obserwowanym w Europie Zachodniej prawidłowościom i podziałom socjopolitycznym99.
Moim zdaniem zmiana ta była możliwa także dlatego, że już wcześniejsze
wybory pokazały, iż opcja lewicowa i liberalna mają w przestrzeni geograficznej
znaczną część wspólną. Obszary zwiększonego poparcia dla SLD, UP czy SdPL
pokrywały się w głównej mierze z terenami, na których najlepsze swe rezultaty
osiągała UD, KL-D czy późniejsze mutacje tych ugrupowań w postaci UW, PD
czy właśnie PO. Stąd możemy sformułować bardziej ogólny wniosek, że opcja
liberalno-lewicowa, a więc w wyborach 2007 roku PO i LiD, uzyskuje popar-
95
J. Bartkowski, Wpływ czynnika przestrzeni i odległości na zachowania wyborcze, s. 58.
T. Zarycki, Kulturowo-polityczne uwarunkowania, s. 65.
97
T. Zarycki dokonał własnych obliczeń i analizy przemian polskiej geografii elektoralnej,
z których wynika że „wybory 2007 r. rozpatrywane mogą być obrazowo jako moment obrotu o około 90 stopni dwu ortogonalnych osi polskiej sceny politycznej”: T. Zarycki, Kulturowo-polityczne
uwarunkowania, s. 66.
98
Według L. Szczegóła na podział ten składają się „opcja indywidualistyczna (PO) i opcja
kolektywistyczna (PiS) plus przy PiS-ie komponent tradycji”. Dychotomia ta wyróżnia „dwie Polski
– PO i PiS-u”, które różni „mentalność, pojmowanie wolności, prawa, sprawiedliwości, stosunku do
tradycji”. Zob. T. Żukowski, Prawdziwy koniec postkomunizmu, „Nowe Państwo”, 2008, nr 2.
99
Wypowiedź dr. L. Szczegóła podczas panelu PTS. Źródło: M. Kosieradzki, Co po wyborach,
czyli o narodzinach „postsolidarności”, „Realia i co dalej...”, 2008, nr 5.
96
Zachowania wyborcze polskiego społeczeństwa w elekcji parlamentarnej 2007 r.
185
cie głównie mieszkańców ziem północnych i zachodnich100, Wielkopolan oraz we
wszystkich większych miastach. Z kolei opcja prawicowo-ludowa, która w elekcji
2007 roku przybrała postać PiS oraz PSL, tryumfuje przede wszystkim w byłej
Galicji i Kongresówce, zwłaszcza zaś w położonych na tych terenach gminach
wiejskich. Jak lapidarnie ujęli to w komentarzu powyborczym publicyści jednego
z tygodników, „PSL to taki słabszy PiS, dominował tam, gdzie partia Kaczyńskich,
naturalnie ze znacznie słabszym wynikiem, a LiD zbierał resztówki po Platformie
na jej terenie”101.
Powyższe powiązanie PSL z PiS, w sytuacji, gdy partia Pawlaka wchodzi
przecież w skład koalicji rządowej z PO, może budzić pewne kontrowersje. Musimy jednak pamiętać, że czym innym są decyzje polityczne władz tej partii, a czym
innym zaobserwowane na płaszczyźnie geografii wyborczej prawidłowości czy
obiektywne preferencje jej elektoratu uchwycone w badaniach. O pewnej bliskości,
nie tylko przestrzennej, zwolenników PO i dawnej koalicji LiD mogą świadczyć
choćby badania opinii publicznej, w których elektorat Platformy Obywatelskiej
oraz obozu lewicowego regularnie okazuje się bardziej zbieżny pod względem
programowym czy ideowym niż elektorat stronnictw tworzących obecnie koalicję rządową. Przykładowo, w badaniu „Społeczno-polityczne postawy Polaków”,
zrealizowanym tuż po wyborach 2007 roku, CBOS dowodzi, że pod względem
poglądów gospodarczych, stosunku do integracji europejskiej oraz orientacji aksjologiczno-kulturowych najbliżsi sobie są właśnie sympatycy PO i LiD. Wskutek
znacznego wzrostu poparcia dla partii Tuska wśród elektoratu o lewicowych inklinacjach102 wzrósł również przeciętny poziom liberalizmu w kwestiach światopoglądowych oraz poparcie dla procesów integracji europejskiej przy jednoczesnym
nieznacznym obniżeniu się wolnorynkowych poglądów na sprawy gospodarcze.
Sprawiło to, że elektorat PO, który w 2005 roku wykazywał w wymienionych
kwestiach największe podobieństwo do wyborców PiS, przesunął się znacznie
w stronę politycznego centrum (czy też „na lewo”).
Jak konstatuje CBOS, o ile PO i LiD grupują elektorat o najbardziej jak na
polskie warunki liberalnych poglądach gospodarczych, raczej liberalny światopoglądowo oraz zdecydowanie proeuropejski, to PiS przyciąga wyborców „nastawionych etatystycznie, konserwatywnych światopoglądowo i z większą rezerwą
odnoszących się do pogłębiania procesów integracyjnych”103. Elektorat ostatniej
100
Socjolog i członek Honorowego Komitetu Poparcia Lecha Kaczyńskiego w wyborach prezydenckich 2005 roku, Z. Krasnodębski, twierdzi, że mieszkańcy tych ziem „nie stali się jeszcze
częścią polskiego narodu politycznego” i nazywa ich „narodem niedokończonym”. Zob. Z. Krasnodębski, Naród niedokończony, „Wprost”, 2005, nr 45.
101
M. Janicki, W. Władyka, Dwie Polski, „Polityka”, 2007, nr 44.
102
Publicysta „Gazety Wyborczej” nazwał tę część elektoratu PO „wykształciuchami o otwartych umysłach”, P. Pacewicz, Skąd się wzięło tylu wyborców?, „Gazeta Wyborcza”, 24.10.2007.
103
Komunikat z badań CBOS, Społeczno-polityczne postawy Polaków, BS, 2007, nr 189.
186
Michał Zieliński
partii, która zasiada w obecnym parlamencie – PSL – we wszystkich omawianych
sprawach sytuuje się bliżej centrum niż PiS, który na skutek przejęcia znacznej
części sympatyków dwóch populistycznych ugrupowań (SO i LPR) przesunął się
w stosunku do 2005 roku w przeciwnym kierunku niż PO: na pozycje jeszcze bardziej etatystyczne, eurosceptyczne i konserwatywne.
Rys. 1. Elektoraty najważniejszych ugrupowań na osiach podziałów socjopolitycznych
Źródło: www.cbos.pl/SPISKOM.POL/2007/K_189_07.PDF.
Wspomniane zbliżenie się elektoratu Platformy Obywatelskiej do sympatyków lewicy w kwestiach światopoglądowych, gospodarczych i europejskich, które
to w wymiarze geograficznym znajduje jednak swój wyraz w swoistej konkurencji
o tego samego wyborcę zamieszkującego Ziemie Odzyskane czy zabór pruski,
nastąpiło głównie na skutek przejęcia przez partię Donalda Tuska aż 802 tys. wyborców SLD, SdPL i PD z 2005 roku104. Tymczasem zaledwie 20 tys. zwolenników
tych trzech partii, składających się na późniejszą koalicję LiD, zdecydowało się
104
http://wyborcza.pl/1,76842,4607185.html.
Zachowania wyborcze polskiego społeczeństwa w elekcji parlamentarnej 2007 r.
187
w 2007 roku zagłosować na głównego rywala PO – ugrupowanie Kaczyńskiego.
Wśród elektoratu Partii Demokratycznej z poprzednich wyborów aż 55% zdecydowało się zagłosować na PO, a jedynie 30% na koalicję, w ramach której ich
partia startowała do wyborów 2007 roku. Bardziej lojalny okazali się zwolennicy
SLD i SdPL, choć i oni w znacznej mierze przerzucili swe głosy na PO (odpowiednio – 29% i 27%)105.
Przejęcie przez PO wyborców lewicy znalazło potwierdzenie w innych badaniach. Partia ta cieszy się poparciem 51% osób deklarujących prawicowe poglądy
polityczne (PiS – 33%) i aż 47% sympatyków lewicy (PiS zaledwie 9%), podczas
gdy obecnie jedynie 39% elektoratu lewicowego popiera główną po tej stronie sceny politycznej partię, czyli SLD106. Nic więc dziwnego, że najwięcej ewentualnych
zwolenników partia Tuska może pozyskać właśnie wśród partii tworzących dawniej LiD. Tuż przed wyborami 2007 roku niemal połowa potencjalnych wyborców
tej koalicji (47%) widziała w PO alternatywę wyborczą dla lewicowego bloku,
podczas gdy zaledwie co piąty wyborca PiS (22%) byłby skłonny oddać głos na
liberalną formację.
Preferencje elektoratu PO najsilniej koncentrują się na LiD, bowiem 26%
jej sympatyków rozważało zagłosowanie na ten wyborczy sojusz. Jak komentuje
CBOS, „choć zatem sympatie ze strony elektoratu LiD nie są w pełni odwzajemnione przez obecnych zwolenników PO, ugrupowania te w dużym stopniu stanowią dla swych wyborców parę wzajemnie uzupełniających się alternatyw”. Choć
więc należałoby spodziewać się, że dla w znacznej mierze prawicowego elektoratu partii Tuska alternatywą wyborczą będzie drugie największe prawicowe stronnictwo, to okazuje się jednak że znacznie mniejszy dystans dzieli zwolenników
PO i bloku lewicowego. Stanie się to jeszcze bardziej klarowne, gdy dodamy, że
ledwie 8% elektoratu PO brało pod uwagę zagłosowanie na stronnictwo Kaczyńskiego, co odpowiadało mniej więcej ewentualnemu poparciu dla... Partii Kobiet
(7%)107, podczas gdy przed wyborami 2005 roku, w wyniku których powszechnie
spodziewano się zawarcia koalicji PO-PiS, aż 45% sympatyków PO brało taką
ewentualność pod uwagę.
Interesujące rezultaty przynosi także sondaż CBOS zrealizowany w pierwszej
połowie grudnia 2008 roku. Nie jest niespodzianką, że wśród potencjalnego elektoratu PO aż 86% to adherenci rządu Donalda Tuska. Jak się jednak okazuje, elektorat
koalicjanta nie jest już tak lojalny i wśród sympatyków PSL więcej jest przeciw105
106
nr 137.
107
http://www.tvn24.pl/1525653,wybory_wiadomosc.html.
Komunikat z badań CBOS, Społeczna aprobata i dezaprobata partii politycznych, BS, 2008,
W innym badaniu CBOS aż 89% sympatyków SLD i 82% PO przyznało się do uczucia
„niechęci” względem PiS. Także w tym badaniu ujawniła się asymetria we wzajemnych sympatiach
elektoratów PO i SLD, bowiem „sympatię” do lewicowej partii zadeklarowało zaledwie 10% zwolenników stronnictwa Tuska, podczas gdy aż 41% elektoratu SLD odczuwa „sympatię” do PO.
188
Michał Zieliński
ników (41%) niż zwolenników (33%) obecnego gabinetu. Najbardziej krytyczny
wobec gabinetu PO-PSL jest oczywiście elektorat PiS (64%), ale niemal dokładnie
taki sam odsetek badanych respondentów deklarujących swe poparcie dla SLD definiuje się jako zwolennicy tego gabinetu (65%), podczas gdy zaledwie 7% sympatyków największej lewicowej partii to antagoniści obecnej ekipy rządowej108.
Co więcej, można moim zdaniem postawić tezę, że na poziomie zachowań wyborczych najważniejszą przyczyną zwycięstwa Platformy Obywatelskiej, poza mobilizacją „tradycyjnego” elektoratu tej partii oraz nowych wyborców, jest właśnie
poparcie ze strony sympatyków lewicy, zamieszkałych głównie w miastach oraz
w północnej i zachodniej części Polski. PO udało się uzyskać w liczbach bezwzględnych niemalże tyle samo głosów od swoich wyborców z 2005 roku (2 mln 507 tys.),
co Prawu i Sprawiedliwości (2 mln 350 tys), więc „pozycja wyjściowa” obu ugrupowań była w 2007 roku podobna i liczyły się zwłaszcza przepływy między elektoratami oraz poparcie ze strony wyborców, którzy nie wzięli udziału w poprzednich
wyborach. Co prawda bez tych 802 tys. głosów (12% całego elektoratu PO w 2007
roku) partia Tuska nadal wygrałaby wybory 2007 roku z poparciem 38,4% elektoratu (przewaga nad PiS zmalałaby zatem z 9 do 6 punktów procentowych), ale
z przeprowadzonych przeze mnie symulacji rezultatów samych wyborów wynika,
że w takiej sytuacji PO (194) razem z PSL (33) nie dysponowałyby wystarczającą
liczbą mandatów poselskich do utworzenia rządu większościowego (231)109.
Z kolei tym, czym dla Platformy były głosy lewicy, tym dla PiS poparcie ze
strony wyborców A. Leppera i R. Giertycha, którzy łącznie w liczbie 774 tys. zagłosowali na partię Kaczyńskiego. Bez ich poparcia ostateczny rezultat PiS w wymiarze procentowym (27,31%) odpowiadałby temu, jaki partia uzyskała w 2005
roku (27%) a różnica między dwiema prawicowymi partiami wzrosłaby jeszcze
bardziej (z 9 do 14 punktów procentowych).
Nie powinno więc dziwić, że bliskość elektoratów PO i LiD oraz względny dystans dzielący zwolenników partii tworzących rządową koalicję PO-PSL znalazły
108
109
http://www.cbos.pl/PL/publikacje/raporty_2008.php.
W badaniach PBS potencjalni wyborcy PO, pytani o najlepszego koalicjanta, wskazywali na
LiD i PSL niemal dwukrotnie częściej niż na PiS. Z kolei wśród elektoratu LiD aż 86% ankietowanych uznało PO za idealnego partnera dla lewicy. Za takim rozwiązaniem optowali przede wszystkim „młodzi, wykształceni, z największych miast”, a więc trzon elektoratów obu partii. Otwartość
wyborców PO na centrolewicowy sojusz zaznaczyła się też w odpowiedzi na pytanie o osobę, której
działalność mogłaby radykalnie pomóc polskiej polityce. O ile w odniesieniu do byłego prezydenta
i przywódcy lewicy Aleksandra Kwaśniewskiego jedynie co piąty sympatyk PiS zadeklarował podobne oczekiwania, to ponad połowa (52%) zwolenników PO uznała, że publiczna działalność byłej
głowy państwa jest pożądana (http://wyborcza.pl/1,76842,4384548.html).
Zachowania wyborcze polskiego społeczeństwa w elekcji parlamentarnej 2007 r.
189
swoje potwierdzenie w wyborach 2007 roku. Jak dowodzi w analizie rezultatów
elekcji Anna Welcz, „wzajemne ustawienie na mapach (wyborczych) PO i PSL jest
wyraźnie przeciwstawne – można też stwierdzić, że partie te skorelowane są ujemnie”110. Autorka zbadała współwystępowanie frekwencji wyborczej z wynikami poszczególnych partii, a także wzajemne zależności pomiędzy rezultatami PO, PiS,
SLD i PSL. Okazuje się, że wskaźniki korelacji wskazują na ujemne współwystępowanie wyniku wyborczego PO z poparciem dla partii Waldemara Pawlaka (-0,39).
Innymi słowy, wyższe poparcie dla formacji Tuska w ramach danej gminy, powiatu
czy okręgu wyborczego było związane z mniejszą liczbą głosów oddanych na PSL.
I rzeczywiście, tam gdzie zwyciężała PO (jak w województwie dolnośląskim, lubuskim, opolskim czy pomorskim), zazwyczaj PSL osiągało najsłabsze poparcie.
Wynik wyborczy ludowców był pozytywnie skorelowany jedynie z rezultatem PiS,
co nie powinno dziwić ze względu na podobieństwa między elektoratami obu partii
oraz tożsamość rezerwuarów poparcia dla tych ugrupowań w skali geograficznej.
Tabela 3. Korelacje rangowe dla 4 partii i frekwencji wyborczej
Partie
PO
LID
PIS
PSL
Frekwencja
PO
1
0,72
0,15
-0,39
0,60
LiD
0,72
1
0
-0,11
0,31
PiS
0,15
0
1
0,36
0,29
PSL
-0,39
-0,11
0,36
1
-0,48
Źródło: www.gradestat.ipipan.waw.pl/ppt/Wybory2007naMapachGradestatu.pdf.
Obliczenia A. Welcz dostarczają także argumentów na poparcie tezy, że to
przede wszystkim masowej mobilizacji swoich zwolenników (tych „tradycyjnych”
i lewicowych) i w rezultacie większej frekwencji wyborczej PO zawdzięcza pokonanie PiS i zwycięstwo w 2007 roku. Wskaźniki korelacji wskazują bowiem na największe dodatnie współwystępowanie wyższej od przeciętnej frekwencji w elekcji
2007 roku z poparciem dla partii Tuska (0,60). W dalszej kolejności wysoka jak na
polskie realia aktywność wyborcza obywateli sprzyjała koalicji LiD (0,31) oraz PiS
(0,29), co dowodzi tego, że także w przypadku tych formacji ich wyborcy stoczyli
bój o jak najlepszy rezultat swojego ugrupowania. Jak jednak widać, przyrost fre110
gradestat.ipipan.waw.pl/ppt/Wybory2007naMapachGradestatu.pdf.
190
Michał Zieliński
kwencji o każdy kolejny procent dwukrotnie bardziej służył PO niż PiS, stąd słuszne
wydają się wyrażane przez polityków tej partii opinie powyborcze, że główną przyczyną ich porażki stała się większa o niemal 14 punktów procentowych w stosunku
do 2005 roku frekwencja111. Mobilizacja wyborcza na poziomie 40% gwarantowałaby partii Kaczyńskiego znacznie ponad połowę mandatów w sejmie i możliwość
samodzielnego rządzenia112. Z tej perspektywy apele publicystów sprzyjających
projektowi „IV RP” o wstrzymanie się od głosowania113 oraz późniejsze pełne goryczy komentarze powyborcze114 wydają się całkiem zrozumiałe. Z analizy poniższej
mapy wynika, że rejony największych przyrostów frekwencji (ciemniejsze barwy)
niemal dokładnie pokrywają się z obszarami, na których PO odnotowała swoje najlepsze wyborcze rezultaty (ziemie zachodnie i północne, aglomeracje).
111
Na stronie internetowej Prawa i Sprawiedliwości można przeczytać, że w ocenie posła Jacka
Kurskiego PiS pokonałby PO, gdyby frekwencja wyborcza „była taka jak zawsze”, a udział w głosowaniu wziął jedynie „elektorat świadomy politycznie”. Tymczasem – zdaniem tego polityka –
„debata uruchomiła 2-3 mln naskórkowego elektoratu, który niewiele wie o polityce i który dał
się złapać na socjotechniczne chwyty Platformy” – i stąd wygrana tej partii (http://www.pis.org.pl/
article.php?id=10477).
Jak odnotowała prasa, w czasie wieczoru wyborczego sondaże obrazujące frekwencję wyborczą w poszczególnych grupach wiekowych podane jeszcze przed ogłoszeniem wyników głosowania
wywołały w sztabie PiS konsternację („O Boże! Młodzi poszli głosować. To jesteśmy pogrzebani”),
lecz zdiagnozowano także innych „winnych” przegranej partii Kaczyńskiego, czasem w dość lapidarny, choć niepozbawiony słuszności sposób („Wieś nas olała, a Warszawa wykończyła”). Wysoka
frekwencja wyborcza oraz dwukrotna przewaga PO nad PiS w stolicy Polski wyraźnie rozsierdziły
niektórych działaczy Prawa i Sprawiedliwości. Jak wyznała dziennikarzom Anna Rudzka: „Warszawa to hołota. Prawdziwej stolicy już nie ma. Zginęła w Katyniu i Charkowie. Tutaj jest warszawka,
która nie potrafi nas docenić” (miasta.gazeta.pl/warszawa/1,74675,4600409.html).
112
M. Janicki, W. Władyka, Dwie Polski, „Polityka”, 2007, nr 44, s. 26.
113
Zdaje się, że „zagrożenie” dla PiS wynikające z większej frekwencji przeczuwali sympatyzujący z tą partią prawicowi publicyści, co prowadziło ich niekiedy do kuriozalnych apelów
o... nieuczestniczenie w wyborach (Zob. D. Zdort, Nie głosuj, jak nie musisz, „Rzeczpospolita”,
19.10.2007). Z większym odzewem spotkała się kampania społeczna „Zmień kraj. Idź na wybory”,
przeprowadzona przez koalicję ponad 150 organizacji pozarządowych.
114
„O losach ostatnich wyborów zadecydowali ludzie kierujący się ogólnym wrażeniem, bez
ustabilizowanych poglądów i bez większego politycznego rozeznania”. Zob. A. Kisielewicz, Łaska
niezdecydowanych wyborców na pstrym koniu jeździ, „Rzeczpospolita”, 7.11.2007.
Zachowania wyborcze polskiego społeczeństwa w elekcji parlamentarnej 2007 r.
191
Mapa 2. Przyrost frekwencji wyborczej w wyborach 2007 roku w stosunku do elekcji 2005
roku (ciemne barwy – największy, kolor jasny – najmniejszy)
Źródło: http://www.polityka.pl/archive/do/registry/secure/showArticle?id=3356866.
5. Perspektywy zachowań wyborczych
Na koniec warto zastanowić się nad perspektywami ewolucji polskiej sceny partyjnej i zachowań wyborczych. Czy partia Donalda Tuska na stałe przejęła część
lewicowego elektoratu, co przy utrzymaniu poparcia ze strony wyborców prawicowych gwarantuje tej formacji przewagę w dłuższym okresie na polskiej scenie
politycznej115? Przewidywanie, na ile jest to zmiana trwała, wydaje się niezwykle
trudne, podobnie jak prognozowanie sensu largo w naukach społecznych. Po wyborach 2005 roku spora część badaczy przewidywała „chude lata” dla PO, jak np.
M. Grabowska, przekonana, że „lewica postkomunistyczna może wrócić na scenę,
a PO nie zdoła do końca zająć jej miejsca”116, czy też M. Migalski, który widział
przyszłość Platformy w jeszcze czarniejszych barwach, wieszcząc „wewnętrzne
pęknięcia” i „poważne kłopoty” partii Tuska oraz spodziewając się przejęcia „rządu dusz na polskiej prawicy” raczej przez PiS niż PO117. Między innymi ze wzglę115
Szukając analogii w historii polskich wyborów, można zaryzykować porównanie PiS do
SLD w tym względzie, że także formacja lewicowa w 1997 roku odsunięta została od władzy, mimo
że zanotowała wzrost poparcia wyborczego w stosunku do poprzedniej elekcji o ponad 7% (PiS
o ponad 5%). Zgodnie z tym sposobem myślenia należałoby oczekiwać powrotu partii Kaczyńskiego
do władzy i poprawienia wyniku wyborczego z 2007 roku.
116
M. Karnowski, P. Zaremba, Rozmazana Platforma, „Newsweek”, 27.11.2005.
117
M. Migalski, Prezydent a system partyjny, w: Prezydent w Polsce po 1989 roku, red. R. Glajcar, M. Migalski, Wyd. Sejmowe, Warszawa 2006, s. 240.
192
Michał Zieliński
du na nietrafność powyższych prognoz doświadczonych politologów powinniśmy
zachować dużą ostrożność w projektowaniu przyszłego kształtu zachowań wyborczych polskiego elektoratu.
Niewątpliwie jednak ponad rok po ostatnich wyborach parlamentarnych przewaga ugrupowań postsolidarnościowych nad lewicowymi w badaniach popularności partii politycznych wydaje się niezagrożona. Oba uznające się za prawicowe
stronnictwa skupiają łącznie 70–80% elektoratu: PO popiera średnio – w zależności od badania i ośrodka – 40–60% ankietowanych, zaś PiS 20–30%. Sytuacja
w tym względzie faktycznie przypomina irlandzką scenę polityczną, na której
również o władzę rywalizują dwie prawicowe partie: konserwatywna Fianna Fail
oraz bardziej liberalna Fine Gael.
Pozostałe dwie partie zasiadające w Sejmie VI kadencji – PSL oraz SLD
– osiągają w sondażach poparcie na poziomie 5–10%, zaś innym centrolewicowym stronnictwom – w tym SdPL i PD – badania te nie dają większych szans na
przekroczenie progu wyborczego. Choć niewątpliwie na przestrzeni ostatnich lat
obserwujemy proces osłabienia lewicy postkomunistycznej i zaniku formacji populistycznych, to, jak zauważa R. Markowski: „Polacy o lewicowych poglądach
nadal są wśród nas”118. W rezultacie kompromitacji SLD i w obawie przed PiS
elektorat lewicowy poparł w znacznej mierze PO w 2007 roku, i to właśnie utrzymywanie elektoratu liberalnego w kwestiach aksjologiczno-kulturowych, naturalnie głosującego na lewicę, staje się szczególnie ważne dla PO. Niewykluczone, że
zapowiadane od wielu miesięcy utworzenie formacji centrolewicowej na gruzach
SdPL, PD i Partii Zielonych 2004 ziści się przed wyborami do Parlamentu Europejskiego w 2009 roku i wyzwanie to stanie się dla PO aktualne.
Próba dociekania przyszłego charakteru zachowań wyborczych polskiego
elektoratu jest zadaniem niezwykle ryzykownym, zwłaszcza gdy wziąć pod uwagę
niski poziom lojalności partyjnej wyborców oraz olbrzymie przepływy elektoratu
pomiędzy poszczególnymi elekcjami. Zdaniem W. Jednaki „otwarty model rywalizacji wyborczej, tj. taki, w którym zachowania elektoralne nie są zdeterminowane (czy też są nieustrukturyzowane119), gdzie wielość podmiotów partyjnych
występuje od 1989 roku i „prawdopodobnie jeszcze długo będziemy mieli z nim
do czynienia”120. Choć zwiększenie się chwiejności zachowań wyborczych nie jest
oczywiście problemem jedynie Polski, ale dotyczy także państw o ustabilizowa118
R. Markowski, System partyjny, w: Demokracja w Polsce 2005–2007, red. L. Kolarska-Bobińska, J. Kucharczyk, J. Zbierniak, Fundacja ISP, Warszawa 2007, s. 179.
119
Według W. Jednaki elektorat takie nie głosuje zgodnie ze strukturą podziałów socjopolitycznych (celavages), jak religia, język, klasa społeczna, lecz na podstawie indywidualnej oceny spraw
politycznych, które ocenia jako relewantne politycznie. Zob. W. Jednaka, Wybory parlamentarne
(1989–2001), w: Demokratyzacja w III Rzeczypospolitej, red. A. Antoszewski, Wyd. UWr., Wrocław
2002, s. 73-75.
120
Ibidem.
Zachowania wyborcze polskiego społeczeństwa w elekcji parlamentarnej 2007 r.
193
nych systemach partyjnych, jak np. Niemcy, gdzie część badaczy używa określenia „elektorat płynny”121, należy stwierdzić, że polski wyborca jest rzeczywiście
wyjątkowo nieprzewidywalny, co skłoniło nawet R. Markowskiego do nazwania
go „dziwacznym”122, a całego elektoratu „wędrownymi hordami”123. W rezultacie
zdaniem cytowanego autora, „jedyne, co jest stabilne w polityce polskiej, to fluktuacje wyborców”, zwłaszcza w aspekcie międzypartyjnym124.
Reasumując, zachowania wyborcze elektoratu w 2007 roku wykazują wiele
cech ciągłości w stosunku do poprzednich elekcji, zwłaszcza w aspekcie przestrzennym. Różnica w preferencjach wyborczych mieszkańców dawnego zaboru
austriackiego i rosyjskiego z jednej strony, a zaboru pruskiego i Ziem Odzyskanych
z drugiej odtworzona została z niezwykłą regularnością125, podobnie jak odmienne
zachowania elektoralne ludności wsi i miast. Z kolei w przypadku aktywności wyborczej mieliśmy do czynienia z pewną modyfikacją, która objawiła się mniejszą
niż zwykle frekwencją zanotowaną w dawnej Galicji.
Najwięcej kontrowersji dotyczy dychotomii lewica – prawica w zachowaniach wyborczych Polaków. Część badaczy, w tym autor niniejszej pracy, skłania
się ku tezie o unieważnieniu na mocy decyzji wyborczych obywateli „podziału
postkomunistycznego” i zastąpieniu go przez polaryzację wewnątrzprawicową między bardziej liberalną PO a bardziej konserwatywnym PiS. W wymiarze
geograficznym oznacza to supremację PiS we wschodniej połowie kraju, zaś PO
w jego zachodniej części. Pozostali autorzy dowodzą trwania paradygmatu postkomunistycznego, a nawet jego umocnienia się w ostatnich wyborach. Następne
wybory parlamentarne przypadające planowo w 2011 roku, pozwolą zapewne na
pewniejsze stwierdzenie, na ile sukces PO był wynikiem rzeczywistego poparcia
programu tej liberalnej formacji, a na ile była to decyzja taktyczna, wynikająca
z „chwiejnego, czasowego i negatywnego nastawienia wyborców wobec PiS”126.
121
D. Roth, Dlaczego zwiększa się liczba wyborców zmiennych? Nowe tendencje w zachowaniach wyborczych, w: Kultura polityczna w Polsce i Niemczech. Wybrane problemy, red. G. Meyer,
S. Sulowski, W. Łukowski, Elipsa, Warszawa 2007, s. 146-162.
122
A. Mateja, Do urny czy na grzyby, „Tygodnik Powszechny”, nr 41, 2007.
123
A. Kulik, Hordy a nie elektorat, rozmowa z R. Markowskim, „Gazeta Wyborcza”,
25.04.2006.
124
Ibidem.
125
G. Węcławowicz podaje bardzo konkretną liczbę, która pozwala prognozować przyszłe
zachowania wyborcze elektoratu. Jego zdaniem przewaga danej opcji politycznej na konkretnym
obszarze powyżej 20 punktów procentowych nad drugą w kolejności „przesądza o wynikach następnych wyborów”, oczywiście przy założeniu braku gwałtownych przekształceń na scenie politycznej.
Przykładowo więc ponad 25-procentowa przewaga opcji liberalnej nad prawicową w Pomorskiem
oznaczać miałaby pewną wygraną PO nad PiS w kolejnej elekcji. Zob. G. Węcławowicz, Przestrzeń
i społeczeństwo współczesnej Polski, Warszawa 2002.
126
M. Drzonek, PO-PiS wygrywa i nie powstaje. Wyniki wyborów w 2007 roku w: Polska i Pomorze Zachodnie. Zapiski powyborcze, red. M. Drzonek, Wyd. Dante, Kraków 2008, s. 22.
194
Michał Zieliński
Literatura
Komunikat z badań CBOS, Preferencje partyjne w listopadzie, „Biuletyn Specjalny” 2003,
nr 173.
Dlaczego miedziowi górnicy pokochali PiS, „Gazeta Wyborcza”, 23.10.2007.
Alberski R., Elektorat lewicy na tle innych sił politycznych w w wyborach do sejmu w latach 1991–2007 na Dolnym Śląsku i w Wielkopolsce, w: Ł. Tomczak, Polska lewica
u progu XXI wieku, Wyd. Marina, Wrocław 2008.
Barwiński M., Influence of Former Political Borders on Election Result in Poland, s. 5,
w: http://www.unitn.it/events/borderscapes/download/abstract/barwinski_paper.pdf.
Barwiński M., Współczesne stosunki narodowościowo-religijne na Podlasiu, w: Granice
i pogranicza nowej Unii Europejskiej. Z badań regionalnych, etnicznych i lokalnych,
red. M. Malikowski, D. Wojakowski, Nomos, Kraków 2005.
Bełdowski J., Chylińska P., Raport o przebiegu kampanii społecznej „Zmień kraj. Idź na
wybory”, http://www.pkpplewiatan.pl/upload/File/2008_10/wybory_web.pdf.
Blacksell M., Geografia polityczna, Warszawa 2008.
Bratkowski J., Tradycja i polityka, Wpływ tradycji kulturowych polskich regionów na
współczesne zachowania społeczne i polityczne, Wyd. Żak, Warszawa 2003.
Bratkowski J., Wpływ czynnika przestrzeni i odległości na zachowania wyborcze w Polsce
1990–1997, w: Przemiany polityczne lat 90., red. J. Wiatr, Wydawnictwo Naukowe
Scholar, Warszawa 1999.
Drzonek M., Ciągłość i zmiana. Pomorze Zachodnie w wyborach 2007 roku, w: Polska
i Pomorze Zachodnie. Zapiski powyborcze, red. M. Drzonek, Wyd. Dante, Kraków
2008.
Drzonek M., PO-PiS wygrywa i nie powstaje. Wyniki wyborów w 2007 roku, w: Polska
i Pomorze Zachodnie. Zapiski powyborcze, red. M. Drzonek, Wyd. Dante, Kraków
2008.
Dudek A., Historia polityczna Polski 1989–2005, Wyd. Arkana, Kraków 2007.
Gardziel T., Gawroński S., Wybory 2007. Partie, programy, kampania wyborcza,
Wyd. WSIiZ, Rzeszów 2008.
Gieorgica J.P., Lewica – prawica na polskiej scenie politycznej, w: Scena polityczna w Polsce i na Podlasiu, red. J.P. Gieorgica, Wyd. Wyższej Szkoły Administracji Publicznej,
Białystok 2007.
Grabowska M., Podział postkomunistyczny. Społeczne podstawy polityki w Polsce po
1989 roku, Wydawnictwo Naukowe Scholar, Warszawa 2004.
Grabowska M., Polskie podziały polityczne, w: Jaka Polska? Czyja Polska?, red. P. Kosiewski, Fundacja im. Stefana Batorego, Warszawa 2006.
Grabowska M., Szawiel T., Budowanie demokracji. Podziały społeczne, partie polityczne
i społeczeństwo obywatelskie w postkomunistycznej Polsce, Wydawnictwo Naukowe
PWN, Warszawa 2001.
Grabowska M., Wyborcy nie wybaczą, „Rzeczpospolita”, 29.10.2005, M. Grabowska, Polskie wybory 2005, „Znak”, grudzień 2005, nr 607.
gradestat.ipipan.waw.pl/ppt/Wybory2007naMapachGradestatu.pdf.
Gulczyński M., Charakterystyka głównych sił politycznych uczestniczących w wyborach
2005, w: Partie polityczne w wyborach 2005 roku, red. D. Waniek, Wyd. Almamer,
Warszawa 2006.
Zachowania wyborcze polskiego społeczeństwa w elekcji parlamentarnej 2007 r.
195
http://www.cbos.pl/PL/publikacje/raporty_2008.php.
http://www.maszglos.pl/kampania_zmien_kraj,_idz_na_wybory.php.
http://www.pis.org.pl/article.php?id=10477.
http://www.polskieradio.pl/publicystyka/artykul.aspx?id=20435.
http://www.tvn24.pl/1525398,wybory_wiadomosc.html.
http://www.tvn24.pl/1525653,wybory_wiadomosc.html.
http://wyborcza.pl/1,76842,4384548.html.
http://wyborcza.pl/1,76842,4607185.html.
Instytut Spraw Publicznych, Przyszłość polskiej sceny politycznej po wyborach 2007 roku,
Wyd. ISP, Warszawa 2008.
Janicki M., Władyka W., Polska podzielona. Wybory jak rozbiory, „Polityka” 2005, nr 44.
Janicki M., Władyka W., Dwie Polski, „Polityka” 2007, nr 44.
Jaskiernia J., Wybory parlamentarne 2005 r. a tendencja do cofania legitymizacji partiom
rządzącym w Polsce, w: Polacy wobec wyborów 2005 roku, red. A. Kasińska-Metryka, Wyd. Akademii Świętokrzyskiej, Kielce 2007.
Jednaka W., Wybory parlamentarne (1989–2001), w: Demokratyzacja w III Rzeczypospolitej, red. A. Antoszewski, Wyd. U. Wrocławskiego, Wrocław 2002.
Kaczorowska M., System partyjny w Polsce po wyborach 2005 r. Polskie partie polityczne
– między zabiegami o przetrwanie a poszukiwaniem tożsamości, w: Polska transformacja. Stan i perspektywy, red. J. Błuszkowski, Elipsa, Warszawa 2006.
Karnowski M., Zaremba P., Rozmazana Platforma, „Newsweek”, 27.11.2005.
Kavetskyy I., Election behaviour of Polish people according to settlement units, „Bulletin
of Geography (socio-economic series)”, 2.
Kisielewicz A., Łaska niezdecydowanych wyborców na pstrym koniu jeździ, „Rzeczpospolita”, 7.11.2007.
Klebaniuk J., Orientacja na dominację jako wyznacznik intencji wyborczych, w: Wyzwania i zagrożenia demokracji w Polsce w obliczu wyborów 2005, red. A. Bronowicka,
Wyd. Uniwersytetu Opolskiego, Opole 2006.
Kofman J., Kropka nad „i”, „Tygodnik Powszechny” 2008, nr 3.
Kolczyński M., Mazur M., Wojna na wrażenia. Strategie polityczne i telewizja w kampaniach wyborczych 2005 roku w Polsce, Wyd. Sejmowe, Warszawa 2007.
Komunikat z badań CBOS, Społeczna aprobata i dezaprobata partii politycznych, „Biuletyn Specjalny” 2008, nr 137.
Komunikat z badań CBOS, Społeczno-polityczne postawy Polaków, „Biuletyn Specjalny” 2007, nr 189.
Kosieradzki M., Co po wyborach, czyli o narodzinach „postsolidarności”, „Realia i co
dalej...” 2008, nr 5.
Kowalski M., Geografia wyborcza Polski. Przestrzenne zróżnicowanie zachowań wyborczych Polaków w latach 1989–1998, Wyd. PAN IGiPZ, Warszawa 2000.
Kowalski M., Przestrzeń wyborcza Polski, Wyd. PTG, Warszawa 2003.
Kowalski M., Śleszyński P., Uwarunkowania zachowań wyborczych w województwie słupskim, Wyd. PAN IGiPZ, Warszawa 2000.
Krasnodębski Z., Naród niedokończony, „Wprost” 2005, nr 45.
Kulik A., Hordy, a nie elektorat, rozmowa z R. Markowskim, „Gazeta Wyborcza”,
25.04.2006.
196
Michał Zieliński
Leczyk M., Druga Rzeczpospolita 1918–1939. Społeczeństwo. Gospodarka. Kultura. Polityka, Wyd. KiW, Warszawa 2006.
Leoński J., Zachodniopomorskie wybrało Tuska, „Gazeta Wyborcza”, 10.10.2005.
Markowski R., Cześnik M., System partyjny po wyborach 2001 roku, w: „Studia Polityczne”, nr 13, red. W. Roszkowski, Instytut Studiów Politycznych PAN, Warszawa 2002.
Markowski R., Polak zdradza za kotarą, „Polityka” 2007, nr 35.
Markowski R., System partyjny, w: Demokracja w Polsce 2005–2007, red. L. KolarskaBobińska, J. Kucharczyk, J. Zbierniak, Fundacja Instytut Spraw Publicznych, Warszawa 2007.
Mateja A., Do urny czy na grzyby, „Tygodnik Powszechny” 2007, nr 41.
Materska-Sosnowska A., Dlaczego ciągle przybywa wyborców chwiejnych? Nowe tendencje w zachowaniach wyborczych, w: Kultura polityczna w Polsce i Niemczech. Wybrane problemy, red. G. Meyer, S. Sulowski, W. Łukowski, Elipsa, Warszawa 2007.
miasta.gazeta.pl/warszawa/1,74675,4600409.html.
Migalski M., Prezydent a system partyjny, w: Prezydent w Polsce po 1989 r., red. R. Glajcar, M. Migalski, Wyd. Sejmowe, Warszawa 2006.
Nieopublikowana praca magisterska, Zachowania wyborcze Polaków w elekcji prezydenckiej 2005 roku.
Nowak E., Podziały strukturalne i aksjologiczne polskiego elektoratu. Wybory parlamentarne w 2007 r. w: Atheaneum. Political Science, Toruń 2008, nr 19.
Ostrowski K., Przeworski A., The structure of partisan conflicts in Poland, w: Naród – władza – społeczeństwo, red. A. Jasińska-Kania, J. Raciborski, Wydawnictwo Naukowe
Scholar, Warszawa 1996.
Pacewicz P., Skąd się wzięło tylu wyborców?, „Gazeta Wyborcza”, 24.10.2007.
Śląsk był POzytywny, „Polska – The Times”, 22.10.2007.
Raciborski J., Polskie wybory: zachowania wyborcze społeczeństwa polskiego w latach
1989–1995, Wydawnictwo Naukowe Scholar, Warszawa 1997.
Riedel R., Charakterystyka przyczyn niskiej partycypacji politycznej obywateli podczas
wyborów parlamentarnych i prezydenckich w Polsce, w: Polska demokracja. Koncepcje, płaszczyzny, instytucje, red. S. Wróbel, Wyd. A. Marszałek, Warszawa 2008,
s. 161-183 oraz B. Biskup, Polacy niegłosujący – zawiedzeni, zmęczeni czy niezainteresowani?, w: Kultura polityczna w Polsce i Niemczech. Wybrane problemy, red.
G. Meyer, S. Sulowski, W. Łukowski, Elipsa, Warszawa 2007.
Roth D., Dlaczego zwiększa się liczba wyborców zmiennych? Nowe tendencje w zachowaniach wyborczych, w: Kultura polityczna w Polsce i Niemczech. Wybrane problemy,
red. G. Meyer, S. Sulowski, W. Łukowski, Elipsa, Warszawa 2007.
Siedlecki M., Konserwatyzm Podlasian? Geografia wyborcza Ziemi Białostockiej i Łomżyńskiej w III RP, w: Konserwatyzm na Podlasiu, red. J.P Gieorgica, Wyd. WSAP,
Białystok 2005.
Siedlecki M., Zmienność versus stałość preferencji wyborczych: kontekst Białostocczyzny,
w: Scena polityczna w Polsce i na Podlasiu, red. J.P. Gieorgica, Wyd. WSAP, Białystok 2007.
Skarżyńska K., Człowiek a polityka. Zarys psychologii politycznej, Wydawnictwo Naukowe Scholar, Warszawa 2005.
Zachowania wyborcze polskiego społeczeństwa w elekcji parlamentarnej 2007 r.
197
Słomka T., Populizm i prawicowy radykalizm w realiach polskich – próba diagnozy
zjawiska, w: Kultura polityczna w Polsce i w Niemczech. Wybrane problemy, red.
G. Meyer, S. Sulowski, W. Łukowski, Elipsa, Warszawa 2007.
Szul R., Wpływ uwarunkowań historycznych na zachowania wyborcze. Refleksje nad geografią wyborczą Polski i Hiszpanii, w: Przestrzeń wyborcza Polski, red. M. Kowalski,
Wyd. PTG, Warszawa 2003.
Śleszyński P., Dlaczego Lech Kaczyński wygrał wybory prezydenckie 2005. Studium z geografii elektoralnej, „Czasopismo Geograficzne” 2007, 1–2, s. 61-82; P. Śleszyński,
Druga tura wyborów prezydenckich 2005: czy można było przewidzieć? „Przegląd
Geograficzny” 2007, nr 79.
Węcławowicz G., Przestrzeń i społeczeństwo współczesnej Polski, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2002.
Węglarz B., Szczudlińska-Kanoś A., Polityczne zróżnicowanie województw na przykładzie
województwa małpolskiego, w: Oblicze polityczne regionów Polski, red. M. Dajnowicz, Wyd. WSFiZ, Białystok 2007.
www.pkw.gov.pl.
www.unitn.it/events/borderscapes/download/abstract/barwinski_paper.pdf.
Zarycki T., Four Dimensions of Center-Periphery Conflict in the Polish Electoral Geography, w: Social Change. Adaptation and Resistance, red. T. Klonowicz, G. Wieczorkowska, Wyd. UW, Warszawa 2002.
Zarycki T., Kulturowo-polityczne uwarunkowania modernizacji Polski wschodniej i zachodniej, w: Historyczno-kulturowe uwarunkowania rozwoju. Polska i Ukraina, red.
G. Gorzelak, A. Tucholska, Wydawnictwo Naukowe Scholar, Warszawa 2008.
Zarycki T., O niektórych dylematach współczesnych badań nad przestrzenią społeczną,
w: „Studia Regionalne i Lokalne”, 2000, nr 4.
Zarycki T., Podłoże polityczno-kulturowe w nowym podziale administracyjnym, w: Regiony Polski. Województwo opolskie, red. K. Gawlikowska-Hueckel, Wyd. IBnGR,
Warszawa–Gdańsk 2000.
Żakowski J., Po referendum. Nowy rozbiór Polski, „Polityka” 2003, nr 25 oraz P. Śpiewak,
Prawdziwi Polacy, „Wprost” 2003, nr 25.
Żukowski T., Prawdziwy koniec postkomunizmu, „Nowe państwo” 2008, nr 2.
Żukowski T., Sześć lat w teatrze demokracji. Ewolucja polskiej sceny politycznej od wiosny
1989 do wiosny 1995 r., w: Podstawy życia społecznego w Polsce, red. M. Marody,
E. Gucwa-Leśny, Wyd. ISS UW, Warszawa 1998.
Polityka lokalna
i regionalna
Chorzowskie Studia Polityczne
Wydziału Zamiejscowego w Chorzowie
Wyższej Szkoły Bankowej w Poznaniu
Nr 2 rok 2009
Sylwester Wróbel
Lokalne komitety wyborcze
miast górnośląskich
w wyborach samorządowych 2006 roku
Wybory samorządowe 1990 roku nie tylko zapoczątkowały proces odradzania się instytucji i organów samorządu terytorialnego, ale także doprowadziły do
całkowitej zmiany układu sił politycznych1. W sytuacji, gdy rządzące w Polsce
Ludowej partie polityczne uległy marginalizacji bądź rozwiązały się, do rangi
zdecydowanego faworyta urosły wywodzące się z ruchu solidarnościowego komitety obywatelskie. Podbudowane rozmiarami zwycięstwa, jakie w wyborach
parlamentarnych 1989 roku odniósł Komitet Obywatelski, aby sięgnąć po władzę
w gminach, postanowiły powtórzyć scenariusz kampanii wyborczej. Za przyjęciem takiego rozwiązania, poza tym, iż sprawdziło się w wyborach do parlamentu,
przemawiało jeszcze kilka innych powodów.
Po pierwsze, sieciowa struktura komitetów obywatelskich. Ich zakres działania na szczeblu lokalnym dostosowany był do podziału terytorialnego państwa
i układów osiedleńczych. Pozwalało to na prowadzenie kampanii w sposób zdecentralizowany (z uwzględnieniem lokalnych problemów), a jednocześnie jednolity
i zdyscyplinowany2. Po drugie, ich szeroka formuła organizacyjna, wykluczająca
jedynie współpracę z organizacjami związanymi z poprzednim ustrojem politycznym. Po trzecie, szeroki zakres rekrutacji, wyłączający z niej tylko członków poprzednich elit władzy. Po czwarte, akcentowanie społecznego, a nie politycznego,
1
A. Antoszewski, Gmina w procesie przeobrażeń, w: Władza i społeczności lokalne a reforma
samorządowa w Polsce, red. P. Dobrowolski, S. Wróbel, Wyd. UŚ, Katowice 1995; Władza lokalna
w warunkach demokracji, red. J.J. Wiatr, Wydawnictwo Naukowe Scholar, Warszawa 1998, s. 13.
2
J. Raciborski, Polskie wybory. Zachowania wyborcze społeczeństwa polskiego 1989–1995,
Wydawnictwo Naukowe Scholar, Warszawa 1997, s. 119-122. Wyjątkiem były niektóre duże miasta,
w których konkurowały ze sobą listy KO i NSZZ „Solidarność” bądź w szranki rywalizacji wyborczej, jak np. w Łodzi, stanęły dwa komitety obywatelskie.
202
Sylwester Wróbel
a zwłaszcza partyjnego charakteru owych struktur, wynikające z dobrego rozeznania niechęci mieszkańców gmin do instytucji politycznych, kojarzonych ze scentralizowanym i klientystycznym modelem władzy. Po piąte wreszcie, prowadzenie
kampanii w retoryce podobnej do tej, jaka pojawiła się w wyborach parlamentarnych 1989 roku, dzielącej walczących o mandaty na dwa obozy: obrońców ancien
régime’u i zwolenników zmian społecznych.
Przyjęta formuła podmiotowa i organizacyjna wyborów okazała się bardzo
skuteczna. Komitety obywatelskie zostały bezapelacyjnym zwycięzcą elekcji samorządowej 1990 roku. Zdobyły w całym kraju 55,5% głosów3, zwyciężając nawet w tych gminach, które uważane były za ośrodki lewicy, jak miasta Zagłębia
Dąbrowskiego.
Mało widoczne były w kampanii inne ugrupowania polityczne. Z partii politycznych najlepszy wynik – 4,3% – uzyskało PSL, 2,7% zanotowała SdRP, zaledwie jednoprocentowy wynik osiągnęła KPN, zaś jeszcze mniej SD. Pojawiły się
natomiast na lokalnych scenach nowe, wcześniej niezaznaczające swojej obecności
w polityce lokalnej podmioty, jakimi stały się lokalne komitety wyborcze. Pojęcie
to obejmuje szerokie spektrum ruchów społecznych, które zdołały uczynić zadość
wymogom ordynacji wyborczej. Były wśród nich zatem inicjatywy sąsiedzkie
(blokowe, osiedlowe czy sołeckie), wysuwające pojedyńcze kandydatury (odnosiło się to zwłaszcza do gmin małych, w których obowiązuje ordynacja większościowa, zaś większość okręgów wyborczych jest jednomandatowa). Powoływano
do życia komitety wyborcze instytucjonalizujące spontaniczne, nieformalne postaci zbiorowej aktywności mieszkańców sołectw czy dzielnic. Wystawiały listy
kandydatów organizacje zawodowe, kulturalne, sportowe, związkowe itp. Gwoli
przedstawienia pełnego obrazu zjawiska trzeba jednak dodać, że pod szyldami lokalnych komitetów wyborczych występowali też politycy i lokalne struktury ugrupowań partyjnych, spodziewających się w ten sposób uzyskać znacznie lepsze rezultaty. Dotyczy to zwłaszcza osób i organizacji sprawujących władzę w gminach
przed 1990 rokiem.
Niezależnie od szerokiej formuły komitetów lokalnych ich rezultat wyborczy
na tle innych uczestników rywalizacji wyborczej należy uznać nie tylko za godny
odnotowania, ale także znaczący dla układu sił w radach gmin. Zdobyły one bowiem 24,7% głosów, uzyskały zaś 39% mandatów komunalnych deputowanych,
głównie w gminach wiejskich (gdzie odsetek ten sięgnął 52%) i małomiasteczkowych. W istocie lokalne komitety wyborcze były jedyną siłą, która zdołała podjąć
rywalizację z komitetami obywatelskimi. Zauważmy, iż obydwa ruchy społeczno-polityczne cechowało kilka podobieństw. Podobnie jak komitety obywatelskie
lokalne miały charakter municypalny. Były też bardziej społeczne niż polityczne.
Ich oferty wyborcze odnosiły się wyłącznie lub głównie do problemów lokalnych.
3
Ibidem, s. 120.
Lokalne komitety wyborcze miast górnośląskich w wyborach samorządowych 2006 r.
203
Charakteryzował je wreszcie otwarty kształt organizacyjny. Być może cechy te
po części przynajmniej przyczyniły się do ich bardzo dobrych rezultatów wyborczych.
Komitety obywatelskie, zdecydowanie wygrywając wybory, zdominowały lokalne sceny polityczne i struktury władzy na początku lat 90. Niektórych badaczy
taki stan rzeczy niepokoił. W publikacjach poświęconych problematyce lokalnej
dawano wyraz obawom, że pojawiły się warunki sprzyjające przekształcaniu się
komitetów obywatelskich w struktury monopolizujące władzę w gminie i aspirujące do roli, jaką w poprzednim systemie odgrywały lokalne komitety PZPR4.
Okazały się one jednak nieuzasadnione. To, co było największym atutem komitetów obywatelskich w czasie wyborów 1990 r., a zatem ich szeroka formuła organizacyjna, słabo wyodrębnione struktury kierownicze i jednolitości programowej,
stało się z czasem bodaj najważniejszymi przyczynami ich rozpadu. Część lokalnych elit politycznych potraktowała komitety jako swoiste trampoliny wyborcze,
inni radni zaczęli poszukiwać bardziej trwałych i klarownych programowo afiliacji politycznych, jeszcze inni, dostrzegając rozpad bądź marginalizację komitetów, opuszczali pośpiesznie ich szeregi, szukając organizacji i ruchów dających
większe szanse ponownego uzyskania mandatu. Poszukiwanie nowych form organizacyjnych udziału w wyborach samorządowych przez polityków wcześniej kandydujących z list komitetów obywatelskich nasilało się w miarę upływu pierwszej
kadencji rad gmin. W tych społecznościach lokalnych, w których relatywnie silna
była pozycja partii politycznych, zabiegali oni o umieszczenie swoich nazwisk na
listach partyjnych. Jednakże w małych społecznościach lokalnych oraz w części
dużych społeczności miejskich, między innymi na Górnym Śląsku, partie były
zbyt słabe, aby ubieganie się z ich list dawało gwarancję uzyskania miejsca w radzie gminy większej liczbie lokalnych polityków.
W niektórych regionach, w tym również na Górnym Śląsku, występowała nie
tylko nieufność do partii politycznych, ale także różnica preferencji politycznych
elektoratu i kształtu systemu partyjnego. Województwo śląskie w okresie międzywojennym było silnym zapleczem chrześcijańskiej demokracji5. W czasie przeobrażeń ustrojowych w Polsce nie pojawiła się silna partia chadecka, zdolna do
reprezentowania tych kręgów elektoratu, które kierują się społeczną nauką kościoła katolickiego i regułami demokracji. Ten stan rzeczy przyczynił się zapewne do uzyskania dobrych rezultatów w kolejnych wyborach przez komitety, które
odwoływały się do wartości chrześcijańskich (a większość lokalnych komitetów
4
s. 33.
5
B. Jałowiecki, Narodziny demokracji Polsce lokalnej, Wyd. Universitas, Warszawa 1990,
M. Orzechowski, Wojciech Korfanty. Biografia polityczna, Ossolineum, Gdańsk 1997;
J. Przewłocki, Wojciech Korfanty. Polityka, wzloty i niepowodzenia, Ossolineum, Katowice 1993;
H. Przybylski, Chrześcijańska Demokracja i Narodowa Partia Robotnicza w latach 1926–1937, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 1980.
204
Sylwester Wróbel
wyborczych w miastach górnośląskich, jeśli nie akcentuje przywiązania do nich,
to przynajmniej go nie ukrywa).
Poza kwestiami ideologicznymi i programowymi tworzeniu się municypalnych komitetów wyborczych sprzyjało pojawienie się w środowisku lokalnym
jako lidera postaci rozpoznawalnej i popularnej. Zazwyczaj był to burmistrz lub
prezydent miasta, rzadziej zaś któryś z jego zastępców bądź przewodniczący rady
miejskiej. Jego nazwisko, postać i przynajmniej niektóre rezultaty działalności
były znane społecznościom miejskim. Taka sytuacja miała miejsce między innymi
w przypadku powołania przez pierwszego samorządowego prezydenta Bytomia,
Janusza Paczochę, Porozumienia dla Bytomia czy prezydenta Chorzowa, Marka
Kopla, komitetu Wspólnie dla Chorzowa.
Przyczyną powstawania lokalnych koalicji wyborczych było także budowanie
przez partie polityczne szerszej płaszczyzny organizacyjno-politycznej, pozwalającej na zdobycie głosów lokalnych grup interesu i ich zaplecza społecznego. Partie formowały, stosownie do tych zamierzeń, komitety wyborcze np. ze związkami
zawodowymi, organizacjami społecznymi i kulturalnymi, stowarzyszeniami właścicieli nieruchomości, korporacjami kupieckimi bądź rzemieślniczymi.
Wybory roku 1994 przyczyniły się zatem do rozszerzenia spektrum lokalnych
komitetów wyborczych przede wszystkim o formy organizacyjne wyrosłe z komitetów obywatelskich. Ich orientacja polityczna była zróżnicowana, struktura wewnętrzna także nie miała jednolitego charakteru. Podobieństw między nimi można
natomiast doszukiwać się w tym, iż skupiały one członków nowej, kształtującej
się w latach 90. lokalnej elity politycznej; miały na ogół bardziej polityczny charakter niż formacje lokalne uczestniczące w wyborach samorządowych 1990 r.,
miały wpływy w powołanej przez siebie i kontrolowanej w pierwszej kadencji
samorządu administracji samorządowej oraz posiadły już pewne doświadczenie
prowadzenia polityki lokalnej.
Poza uwarunkowaniami historycznymi i kulturowymi, o których wspomniałem we wcześniejszej części artykułu, ich znaczącemu miejscu w polityce lokalnej
sprzyjają także inne czynniki. Do istotniejszych należy zapewne geneza lokalnych
struktur politycznych. Kryterium przyczyn i okoliczności ich powstania pozwala
wyodrębnić ugrupowania o genezie wewnętrznej i zewnętrznej.
Ugrupowania o genezie wewnętrznej powstały w wyniku podziału lub rozpadu lokalnych struktur władzy, partii czy organizacji politycznych. Powołują je do
życia często politycy mający ambicje tworzenia nowych form organizacyjnych,
umożliwiających zachowanie czy też poprawę pozycji i wpływów politycznych.
Dynamika lokalnych scen politycznych z jednej strony, zaś niestabilność form
organizacyjnych ruchów politycznych oraz brak kompetencji i umiejętności niezbędnych do sprostania wymogom prowadzenia skutecznej polityki i budzącego
społeczną akceptację sprawowania władzy z drugiej strony, powodują, iż część
lokalnych komitetów politycznych ma krótki żywot. Nie przekracza on najczęściej
Lokalne komitety wyborcze miast górnośląskich w wyborach samorządowych 2006 r.
205
czteroletniej kadencji rad gminnych. Rozkład komitetów obywatelskich jest tego
wymownym przykładem.
U podstaw części owych procesów leżą różnice i spory ideologiczne bądź
programowe, odmienna hierarchia celów politycznych czy inne koncepcje sprawowania władzy, które prowadzą do podziałów mających programowy charakter.
Powoływanie nowych struktur politycznych jest jednak też sposobem na przedłużenie kariery politycznej (zwłaszcza, iż u części wyborców występuje syndrom
„krótkiej pamięci” i w kolejnej elekcji głosują na polityków, o których wcześniej
mieli krytyczną opinię, tyle że występujących jako członkowie nowej organizacji).
Na początku lat 90. próbowali w ten sposób przystosować się do nowych realiów
politycznych gminy politycy wywodzący się z poprzednich układów władzy.
Cztery lata później w powoływanych do życia lokalnych komitetach wyborczych
dostrzegali możliwość utrzymania się na scenie politycznej politycy wywodzący
się z komitetów obywatelskich. Po kolejnych ośmiu latach swojej szansy w działalności w komunalnych ruchach politycznych upatrywali politycy rozpadającej
się AWS.
Lokalne komitety bywają także formą ucieczki przed odpowiedzialnością polityczną. Dla przykładu dyskusyjny dorobek rządów koalicji sprawującej władzę
w Bytomiu w kadencji 1994–1998 spowodował, że uczestniczący w niej komitet
Bytom 2000 przeobraził się we Wspólny Bytom.
Tworzenie nowych lokalnych ruchów politycznych jest też w niektórych
przypadkach rezultatem animozji personalnych, uraz politycznych, bezwzględnej walki o władzę, funkcje i stanowiska polityczne czy wpływy bądź dążenia do
stworzenia i organizacji własnego zaplecza politycznego itp.
Ugrupowania o genezie zewnętrznej są tworzone przez organizacje religijne,
kulturalne, zawodowe, ekonomiczne itp. Część komitetów wyborczych była powoływana do życia bądź współtworzona przez Kluby Inteligencji Katolickiej, rady
parafialne, organizacje religijne. Dla przykładu w Zabrzu w szranki rywalizacji
wyborczej stanęło, po rozpadzie Gliwicko-Zabrzańskiego Komitetu Obywatelskiego, Stowarzyszenie Rodzin Katolickich Diecezji Gliwickiej.
Komitety lokalne tworzą też organizacje pracodawców, kupieckie, usługowe,
cechy rzemieślnicze, związki właścicieli nieruchomości, lokalne agencje gospodarcze, związki zawodowe czy stowarzyszenia kulturalne. Przykładowo w bytomskiej Radzie Miejskiej w kadencji 1990–1994 zasiadło 6 radnych reprezentujących
Radzionkowskie Towarzystwo Społeczno-Kulturalne, zaś w następnej kadencji
ich liczba zwiększyła się do 8.
Żywotności i dynamice lokalnych ruchów politycznych sprzyja także różnorodność i elastyczność form organizacyjnych. Część lokalnych komitetów przybiera postać struktur doraźnych, powstałych dla potrzeb wyborczych. Taka jest na
przykład geneza Komitetu Wyborczego Wyborców Niezależni Mieszkańcy „Nasze Gliwice”, który powstał w 2002 roku jako inicjatywa grupy osób znających
206
Sylwester Wróbel
się na gruncie prywatnym, lecz nie mających doświadczenia w działalności politycznej. Na trzy dni przed upływem terminu zgłoszeń grupa ta zarejestrowała się
jako komitet wyborczy6. Inne lokalne ruchy przybierają akcyjną formę działania,
aktywizując się w okresie wyborczym bądź w innych sytuacjach wymagających
szczególnej mobilizacji, jak np. referenda lub konsultacje lokalne.
Najbardziej wpływowe organizacje lokalne charakteryzuje jednak odmienny
kształt organizacyjny, upodabniający je do partii typu wyborczego7. Są to ruchy
polityczne o luźnej strukturze członkostwa, formułujące oferty wyborcze skierowane do jak najszerszych grup wyborców8.
Ugrupowania te mobilizują elektorat oraz członków w czasie kampanii wyborczej, po czym ich uwaga i aktywność skupia się na działalności władz miasta, w których zazwyczaj zasiadają organizacyjne elity. Nie ukrywają, iż podstawowym celem ich działalności jest zdobycie lub utrzymanie władzy politycznej
w mieście. W dążeniu do jej uzyskania wykazują dużą elastyczność. W przypadku
braku liczby mandatów wystarczającej do samodzielnego rządzenia gotowe są do
zawierania porozumień i koalicji. W swoich szeregach mają doświadczonych polityków, zdolnych do objęcia zarówno urzędu prezydenta lub jego zastępców, jak i
kluczowych funkcji w radzie miejskiej.
Zaletą lokalnych organizacji politycznych jest także elastyczność ich struktury pozwalająca na szybkie przystosowywanie się do zmian ekonomicznych, demograficznych czy politycznych. W połączeniu z zasobami lokalnymi, takimi jak
kapitał społeczny i kulturowy, pozwala to lokalnym ruchom politycznym sprostać
konkurencji partii politycznych9. Nie inaczej było w wyborach samorządowych
2006 roku.
Już pobieżna lektura statystyk wyborczych prowadzi do wniosku, że stanęła
do nich znacząca liczba lokalnych komitetów. Komisarze wyborczy zarejestrowali w województwie śląskim 1 023 komitety wyborcze organizacji społecznych
i mieszkańców w 148 gminach i 19 miastach na prawach powiatu10. Statystycznie zatem w każdej z tych jednostek samorządu terytorialnego powołano ponad 6
struktur wyborczych o lokalnym charakterze. Głównie są to komitety wyborcze
6
A. Falska, Wybory samorządowe 2002 Rady Miejskiej i prezydenta Gliwic, Katowice 2003
(maszynopis pracy magisterskiej), s. 93.
7
M. Weiner, Political Participation: The Crisis of Politicial Process, w: Grises and Sequences
in Political Development, red. L. Binder, J.S. Coleman, J. La Palombara, Princeton University Press,
Princeton 1971.
8
L. Quesnel, Party Politics in the Metropolis, w: The Changing Canadian Metropolis, red.
F. Frisken, Berkeley, Institute of Governmental Studies Press, Toronto 1994, t. 2, J. Wódz, Protopartie miejskie – założenia badawcze, w: Polska w procesie przeobrażeń ustrojowych, red. S. Wróbel,
Wyd. Śląsk, Katowice 1998.
9
S. Wróbel, Powstanie i ewolucja miejskich ruchów politycznych. Przypadek miast górnośląskich, „Przegląd Politologiczny” 2005, nr 1.
10
www.pkw.gov.pl, dostęp 23.10.2008 r.
Lokalne komitety wyborcze miast górnośląskich w wyborach samorządowych 2006 r.
207
wyborców, tworzone we wszystkich kategoriach gmin, szczególnie często jednak
w społecznościach liczących do 20 tys. mieszkańców, ze względu na specyfikę
obowiązującego w nich systemu wyborczego. Z 965 komitetów tego typu 735,
czyli 76%, powstało wyłącznie w celu ubiegania się o mandaty radnych gmin liczących do 20 tys. mieszkańców. Pozostałe 230 zgłosiło także kandydatów w wyborach wójtów, burmistrzów i prezydentów.
Wśród 58 komitetów organizacji społecznych dostrzec można lokalne struktury ruchów regionalnych i ogólnopolskich. Przykładem pierwszych są komitety
Ruchu Autonomii Śląska czy Związku Górnośląskiego. Spośród drugich wymienić można Ogólnopolskie Zrzeszenie Emerytów i Rencistów, które w Częstochowie postanowiło samodzielnie walczyć o miejsca w radzie miasta, czy jednostki
Ochotniczych Straży Pożarnych, które w 6 gminach zgłosiły swoich kandydatów.
Lecz zdecydowana większość zarejestrowanych w ostatnich wyborach komitetów to ruchy i instytucje o lokalnej genezie, zasięgu i celach działania. Są wśród
nich spółdzielnie mieszkaniowe, kluby sportowe, jak KS Odra Wodzisław czy LKS
Jedność Jejkowice, towarzystwa miłośników miast i gmin, na przykład Towarzystwo Przyjaciół Będzina, Stowarzyszenie Przyjaciół Toporowic, Radzionkowskie
Towarzystwo Społeczno-Kulturalne, Miłośnicy 600-letniego Bierunia, Towarzystwo Przyjaciół Pszowa czy organizacje społeczno-gospodarcze. Odnaleźć można
na owej liście komitety, które powstały w pierwszej połowie ubiegłej dekady (jak
choćby Porozumienie dla Bytomia), które po raz drugi lub trzeci walczyły o głosy
wyborców, jak Blok Samorządowy Rybnik, Jaworzno Moje Miasto czy Wspólny
Bytom, a także zgłaszane po raz pierwszy w ostatnich wyborach.
Na scenach wyborczych górnośląskich miast na prawach powiatu11 stanęło do
rywalizacji także wiele ugrupowań politycznych walczących o mandaty radnych.
We wszystkich listy kandydatów zgłosiły największe partie polityczne: Platforma
Obywatelska, Prawo i Sprawiedliwość, a także Koalicyjny Komitet Wyborczy Lewica i Demokraci.
W Bytomiu i Zabrzu w wyborach zdecydowały się uczestniczyć organizacje
społeczne o zasięgu lokalnym. W pierwszym z miast były to komitety Porozumienie dla Bytomia, które po raz czwarty walczyło o miejsce w radzie miasta, Wspólny Bytom, którego przedstawiciele chcieli po raz trzeci zasiąść w ratuszu, oraz
Ruch Odnowy Bytomia. Podobnie jak zabrzańskie komitety Skuteczni dla Zabrza
oraz Razem dla Zabrza, po raz pierwszy stanął on do walki wyborczej.
Jednak najwięcej ugrupowań lokalnych, bo 31, to komitety wyborcze wyborców, powoływane do życia przez mieszkańców gmin, którym samorządowa
ordynacja wyborcza przyznała, wespół z partiami politycznymi i organizacjami
społecznymi, prawo zgłaszania list kandydatów.
11
Analizą objęto wybory w Katowicach, Chorzowie, Bytomiu, Piekarach Śląskich, Siemianowicach Śląskich, Świętochłowicach, Rudzie Śląskiej, Zabrzu, Gliwicach, Tychach i Żorach.
208
Sylwester Wróbel
Najwięcej, bo 12 komitetów wyborczych, powołano w Gliwicach. W Zabrzu,
Tychach i Rudzie Śląskiej do wyborów stanęło 9 ugrupowań, w Bytomiu zaś 8.
Najmniej, bo po 5 struktur rywalizacji wyborczej, powstało w Siemianowicach
Śląskich, Świętochłowicach i Żorach, zaś 6 w Chorzowie.
Ogółem w 11 miastach górnośląskich o mandaty rajców miejskich walczyły
93 komitety, spośród których 36, tj. 38%, miało charakter lokalny. Najwięcej, bo
po 5, utworzono ich w Bytomiu, Zabrzu i Gliwicach. W Piekarach Śląskich i Tychach walczyły o głosy mieszkańców miasta 4 lokalne ugrupowania wyborcze. Po
3 zarejestrowano w Siemianowicach Śląskich, Rudzie Śląskiej i Żorach. Mieszkańcy Katowic utworzyli 2 takie komitety, zaś Chorzowa i Świętochłowic po 1.
Zróżnicowanie liczby komitetów lokalnych jest zatem równie duże jak wszystkich
ugrupowań biorących udział w wyborach samorządowych. Większość wszystkich
podmiotów rywalizacji wyborczej stanowiły one w Zabrzu, zaś połowę w Bytomiu, Piekarach Śląskich i Żorach.
Tabela 1. Komitety wyborcze w miastach górnośląskich w 2006 roku
Lp.
Nazwa miasta
Liczba
komitetów
ogółem
Liczba
komitetów
lokalnych
Procent
1.
Gliwice
12
5
41,67
2.
Katowice
11
2
18,18
3.
Tychy
10
4
40,00
4.
Bytom
10
5
50
5.
Ruda Śląska
9
3
33,33
6.
Zabrze
9
5
55,55
7.
Piekary Śląskie
8
4
50
8.
Siemianowice Śląskie
7
3
45,23
9.
Chorzów
6
1
16,66
10.
Żory
6
3
50
11.
Świętochłowice
5
1
20
93
36
Razem
Źródło: www. pkw.gov.pl.
Lokalne komitety wyborcze miast górnośląskich w wyborach samorządowych 2006 r.
209
Duża liczba lokalnych komitetów, jak już wspomniałem, cechuje wybory samorządowe w miastach górnośląskich od pierwszej połowy lat 90., kiedy po zdecydowanym zwycięstwie komitetów obywatelskich w elekcji 27 maja 1990 roku
rozpoczął proces ich rozpadu i marginalizacji. Nie zdołały w 1994 roku ani później
przejąć ich elektoratu partie polityczne. Choć SLD, AWS czy UW zdarzało się
wygrywać wybory w niektórych miastach tej części województwa katowickiego,
a później śląskiego, nie potrafiły one uzyskać takich wpływów politycznych jak
w innych dużych miastach polskich.
Inaczej stało się w miastach zagłębiowskich. Tam lewica wróciła do władzy
po drugich wyborach samorządowych i uzyskuje dobre rezultaty, zwyciężając
przede wszystkim w rywalizacji o mandaty radnych. Od kampanii z 1998 wszakże
wolno zdają się wzrastać notowania ugrupowań centroprawicowych i komitetów
lokalnych. W Jaworznie w ostatnich wyborach zarejestrowano 4 lokalne komitety
wyborcze na ogólną liczbę 7 – wygrały one głosowanie. Podobna sytuacja wystąpiła w Zawierciu, gdzie 6 lokalnych komitetów zdobyło większość mandatów,
zostawiając w pokonanym polu lokalne struktury partii politycznych. Dobre rezultaty zanotowały też 4 komitety mieszkańców w Dąbrowie Górniczej, uzyskując
38% głosów, lecz 44% mandatów, niewiele zatem ustępując pozostałym 7 uczestnikom rywalizacji wyborczej. Wyraźna dominacja partii politycznych widoczna
jest jedynie na scenie politycznej Sosnowca.
Na Śląsku zaś dostrzec można proces odwrotny. W kilku miastach nie rośnie, a maleje liczba lokalnych struktur wyborczych. Widoczne jest to zwłaszcza
w Chorzowie, Świętochłowicach i Katowicach.
Odwrotnie proporcjonalna do poziomu zaangażowania lokalnych elit w kampanię wyborczą jest frekwencja wyborcza. Poza pierwszymi wyborami samorządowymi województwo śląskie (a wcześniej katowickie) nie należało do regionów o najwyższym jej wskaźniku. Widoczne było to także po obliczeniu głosów w listopadzie
2006 roku. W pierwszej turze wzięło udział 39,97% osób mających czynne prawo
wyborcze, w drugiej o ponad 7% mniej.
Nawet po odniesieniu do tych wielkości wskaźniki frekwencji wyborczej
w górnośląskich powiatach grodzkich nie są imponujące. Najliczniej w głosowaniu uczestniczyli mieszkańcy Piekar Śląskich. Udało się tam do urn 42,44%
uprawnionych do głosowania. Jest to jedyne miasto, gdzie frekwencja była wyższa
od średniej, jaką zanotowano w województwie. Nieco niższa była jeszcze w Tychach (38,13%) i Katowicach (37,99%). Niejako tradycyjnie już najmniej osób
wzięło udział w wyborach w Zabrzu (27,5%) i Bytomiu (29,27%)12.
12
Obydwa miasta, podobnie jak Gliwice, w których poziom frekwencji także nie był najwyższy, po podziale Górnego Śląska znalazły się po niemieckiej stronie granicy. Mogłoby to świadczyć
o wpływie, podobnie jak w innych rejonach kraju, historycznych podziałów administracyjno-politycznych na zróżnicowanie postaw wyborczych. Przypuszczenie to musi jednak być zweryfikowane
w drodze badań empirycznych. Gliwice i Bytom łączy także to, że osiedliły się w nich duże skupiska
repatriantów ze Lwowa i okolic, zaś Zabrze i Bytom – występowanie wysokiego poziomu bezrobocia. Jego wskaźniki w obydwóch miastach należą do najwyższych w regionie.
210
Sylwester Wróbel
Tabela 2. Frekwencja w wyborach samorządowych 2006 r.
Lp.
Nazwa miasta
Procent
1.
Piekary Śląskie
42,44
2.
Tychy
38,13
3.
Katowice
37,99
4.
Świętochłowice
36,58
5.
Ruda Śląska
36,33
6.
Siemianowice Śląskie
35,30
7.
Żory
35,15
8.
Gliwice
34,69
9.
Chorzów
34,02
10.
Bytom
29,27
11.
Zabrze
27,58
12.
Województwo śląskie
39,97
13
Polska – miasta na prawach powiatu
39,95
Źródło: www.pkw.gov.pl.
Czy niewysoka frekwencja była tym, co sprzyjało lokalnym organizacjom
i ruchom społeczno-politycznym? Nie sposób jednoznacznie odpowiedzieć na tak
postawione pytanie. Najlepszy rezultat uzyskały one w Tychach, drugim mieście
górnośląskim pod względem odsetka uczestniczących w wyborach. Tyszanie oddali na nie ponad 71% głosów. Tylko o 6% gorszy rezultat zanotowały lokalne
komitety w Piekarach Śląskich, gdzie frekwencja była najwyższa spośród objętych
analizą miast. Najgorzej zaś wypadły w tych miastach, w których absencja wyborcza była najwyższa. W Gliwicach, gdzie zarejestrowano 5 komitetów, poparło je
24,01% uczestniczących w wyborach. Lepiej wypadły bytomskie komitety, zdobywając 35,11% głosów.
Zależność między niską frekwencją a dobrymi wynikami uzyskanymi przez
lokalne ruchy polityczne da się wszakże odnieść do Chorzowa, w którym przy
urnach zjawiło się tylko 34,02% uprawnionych do głosowania, lecz KWW Koalicja Wspólnie dla Chorzowa wywalczył prawie 44% głosów, o ponad 3% więcej
niż w Katowicach, gdzie do lokali wyborczych poszło 38% mieszkańców. Dobry
wynik uzyskały też 3 siemianowickie komitety lokalne, na które oddano 42% głosów, choć w lokalach wyborczych zjawiło się tylko 35% dysponujących czynnym
prawem wyborczym.
Lokalne komitety wyborcze miast górnośląskich w wyborach samorządowych 2006 r.
211
Jednak w żadnym innym z 11 śląskich miast zależność między poziomem
absencji a odsetkiem głosów oddanych na komitety lokalne nie jest tak wyraźnie
widoczna jak w Zabrzu. Przy najniższej frekwencji, niewiele przekraczającej ¼
uprawnionych do głosowania, zdobyły prawie 43% głosów.
Wyraźniej rysuje się zależność miedzy liczbą rywalizujących o mandaty ugrupowań politycznych a odsetkiem oddanych na nie głosów. Poza przypadkiem Piekar widocznym jest, iż obydwie wielkości są odwrotnie proporcjonalne. Najlepsze wyniki uzyskiwały lokalne komitety w tych miastach, w których rejestrowano
ich najmniej. Spośród czterech miast, w których oddano na nie najwięcej głosów,
w dwóch do walki wyborczej stanął tylko jeden komitet lokalny (Chorzów, Świętochłowice). Najsłabsze poparcie zanotowały one zaś tam, gdzie zarejestrowano
ich najwięcej (Bytom, Gliwice).
Niektóre lokalne ruchy polityczne uzyskiwały wręcz śladowe poparcie. Na
katowicki komitet Jana Początka „Region” głosowało 55 osób, tj. 0,06% uprawnionych do głosowania. Na 5 kandydatów bytomskiego komitetu wyborczego
Wiesława Bieńkowskiego oddano łącznie 68 głosów, czyli 0,15% oddanych głosów. W przypadku komitetów zabrzańskiego i gliwickiego o tej samej nazwie
– Szansa dla Śląska – poparcie osiągało odpowiednio wielkość 0,37% i 0,52%.
Widocznie nie takiej szansy dla regionu poszukują wyborcy. Siemianowiczanom
nie przypadło do gustu Bezpartyjne Porozumienie Siemianowickie, skoro zebrało
tylko 0,49% głosów. Trudno także za znaczący uznać wynik bytomskiego KWW
Jedność. Zgłosił on 10 kandydatów, na których oddano 183 głosy. Elektorat tego
ugrupowania stanowił 0,39% głosujących. Kolejnych 5 ugrupowań nie zdołało
przekonać do siebie nawet 2% wyborców. Jeśli za komitety liczące się w rywalizacji uznamy te, które przekroczyły 5-procentowy próg wyborczy, to w miastach
górnośląskich było ich 21, a zatem ponad połowa ze zgłoszonych. Nie wszystkie
zdołały jednak wywalczyć mandaty. Ich rozdział w okręgach wyborczych powoduje bowiem, że ugrupowanie zdobywające we wszystkich dzielnicach zbliżony
odsetek głosów, lecz w każdej plasujące się na dalszym, np. 4. czy 5. miejscu,
może nie uzyskać ani jednego mandatu. W ostatnich wyborach samorządowych
jeszcze jedna procedura, poza progiem wyborczym i metodą przeliczania głosów
na mandaty, silnie zaważyła na wynikach mierzonych liczbą uzyskanych przez poszczególne komitety mandatów. Było to blokowanie list. Komitety lokalne, które
współtworzyły bloki list wyborczych, przy podobnej liczbie uzyskanych głosów,
co pozostałe ugrupowania, otrzymywały większą liczbę foteli w radzie miejskiej.
Komitetom, które nie zdecydowały się na utworzenie bloków list, nawet dobre
rezultaty głosowania nie dawały gwarancji uzyskania mandatów. Tak stało się
w Zabrzu, gdzie Rodziny Zabrzańskie zarejestrowały 42 kandydatów we wszystkich pięciu okręgach i zdołały przekonać do siebie 9,81% głosujących, uzyskując
6. wynik wyborczy w mieście, lecz nie wystarczyło to do zdobycia choćby jednego mandatu. Nieznacznie przekroczył próg wyborczy Ruch Odnowy Bytomia,
212
Sylwester Wróbel
uzyskując 5,84%. Było to jednak o wiele za mało, aby mieć nadzieję na choćby
jedno miejsce w radzie. Niezbyt łaskawie los obszedł się także z Porozumieniem
dla Bytomia. Mimo że po obliczeniu głosów okazało się, że jego 49 kandydatów
otrzymało ich łącznie nieco ponad 12%, wystarczyło to do uzyskania zaledwie
jednego mandatu. Zdobył go lider ugrupowania, Janusz Paczocha.
Lepiej wypadło Porozumienie Nasze Miasto Ruda Śląska, na które głosował
co 10. mieszkaniec miasta. Mimo iż nie połączyło sił z innymi komitetami wyborczymi, zdobyło 2 miejsca w radzie miasta
Dla odmiany na Porozumienie Samorządowe dla Rozwoju Siemianowic Śląskich, które utworzyło grupę list z PO i PiS, oddało głos 9,39% mieszkańców miasta. Jest to wynik gorszy o około 0,5% od uzyskanego przez komitet zabrzański,
lecz w tym wypadku pozwolił on zdobyć dwom z 36 kandydatów fotele rajców.
Również komitet Razem dla Zabrza, tworząc blok wyborczy z innym ugrupowaniem lokalnym, stał się beneficjentem nowych rozwiązań ordynacji wyborczej.
Głosy 13,5% wyborców umożliwiły mu zdobycie 4 miejsc w radzie, podczas gdy
inny komitet – Skuteczni dla Zabrza – mimo uzyskania lepszego wyniku wyborczego wprowadził do ratusza 3 osoby.
Mandaty radnych zdobyło w sumie 19 lokalnych organizacji i ruchów politycznych. Jeśli za miarę relewancji politycznej uznać uzyskanie choćby jednego
fotela w radzie miejskiej, to wyniki wyborów 2006 roku skłaniają do wniosku, że
na scenach politycznych dużych miast górnośląskich jest miejsce dla 1-2 komitetów o zasięgu lokalnym. Coraz trudniej uzyskać dobry rezultat wyborczy nowym
ugrupowaniom. Tylko nieliczne z nich, jak Skuteczni dla Zabrza, nawiązały równorzędną walkę z rywalami. Zdecydowana większość uczestniczyła w wyborach
przynajmniej po raz drugi, jak Piotr Uszok i Forum Samorządowe w Katowicach,
Porozumienie Świętochłowickie, które do wcześniejszej nazwy dodało rok ostatnich wyborów czy Gliwickie Forum Dzielnicowych List Mieszkańców. Najstarsze miejskie ruchy polityczne, jak Porozumienie dla Bytomia czy Wspólny Chorzów, już po raz czwarty przechodziły wyborczą weryfikację. Na uwagę zasługują
zwłaszcza sukcesy wyborcze drugiego ugrupowania, które już trzecią kadencję ma
większość w radzie miejskiej, zaś jego lider od kilkunastu lat nieprzerwanie pełni
urząd prezydenta miasta.
Najbardziej okazale zwycięstwo wyborcze wypadło w tych miastach, w których do rywalizacji wyborczej stawał jeden komitet lokalny, monopolizując tę
część miejskiej sceny politycznej. Porozumienie Świętochłowickie 2006, zdobywając prawie 47% głosów, oraz Koalicja Wspólny Chorzów, na którą głosowało
bez mała 44% chorzowian, zapewniły sobie większość miejsc w radach miejskich.
O granicę bezwzględnej większości mandatów otarł się także komitet Piotra Uszoka
w Katowicach, na który oddano nieco ponad 40% głosów. Zyski płynące z głosowania na jeden komitet wyborczy są szczególnie widoczne, jeśli zestawimy wy-
Lokalne komitety wyborcze miast górnośląskich w wyborach samorządowych 2006 r.
213
niki wyborów w Tychach i Świętochłowicach. Tyszanie oddali ponad 70% głosów na 4 lokalne komitety, lecz pozwoliło to zdobyć tylko 11 mandatów. Komitet
w drugim mieście, mimo iż uzyskał niecałą połowę głosów, otrzymał 13 miejsc
w radzie. W miastach, w których komitety lokalne podzieliły się mandatami, na
uwagę zasługuje wynik ugrupowania Stanisława Korfantego z Piekar Śląskich.
Poparło je 45% mieszkańców miasta. Prawie 1/3 głosów uzyskało 44 kandydatów
siemianowickiego komitetu Jacek Guzy i Forum Samorządowe. Obydwa ugrupowania wygrały także wybory w swoich miastach. Bez mała 23% mieszkańców
Rudy Śląskiej oddało głosy na komitet Wspólnie dla Rudy Śląskiej, co pozwoliło
mu zająć drugie miejsce w wyborach miejskich.
Tabela 3. Głosy i mandaty zdobyte przez komitety lokalne
Lp.
Miasto
Odsetek głosów
oddanych na
komitety lokalne
Liczba komitetów
lokalnych, które
uzyskały mandaty
Liczba komitetów
lokalnych, które
przekroczyły próg
wyborczy, lecz nie
zdobyły mandatów
1.
Tychy
71,49
3
–
2.
Piekary
65,70
2
–
3.
Świętochłowice
46,68
1
–
4.
Chorzów
43,74
1
–
5.
Zabrze
42,80
2
1
6.
Siemianowice
42,00
2
–
7.
Katowice
40,42
1
–
8.
Żory
35,90
2
9.
Bytom
35,11
2
1
10.
Ruda Śląska
35,06
2
–
11.
Gliwice
24,01
1
–
19
2
Razem
Źródło: www. pkw.gov.pl.
Najlepsze rezultaty w ostatnich wyborach samorządowych uzyskały komitety
lokalne w miastach liczących poniżej 100 tys. mieszkańców. Jest to jeszcze wyraźniej widoczne, jeśli w statystykach uwzględnić wszystkie powiaty grodzkie tzw.
„subregionu centralnego” w województwie śląskim, obejmującego oprócz miast
górnośląskich także te z Zagłębia.
214
Sylwester Wróbel
Tabela 4. Głosy oddane na komitety lokalne w miastach na prawach powiatu
o liczbie ludności poniżej 100 tys. mieszkańców
Lp.
Nazwa miasta
Głosy oddane
na komitety
lokalne
Liczba
komitetów
lokalnych
Głosy oddane na
Liczba
komitety, które
komitetów, które
uzyskały mandaty uzyskały mandaty
1.
Piekary Śląskie
65,70
4
60,33
2
2.
Jaworzno
61,90
4
49,06
2
3.
Świętochłowice
46,68
1
46,68
1
4.
Mysłowice
45,87
4
36,89
2
5.
Żory
35,90
3
34,19
2
Źródło: www. pkw.gov.pl.
Dobre wyniki głosowania znalazły odzwierciedlenie w liczbie zdobytych
przez komitety lokalne mandatów. 19 ugrupowań wyborczych zdobyło w 11 górnośląskich miastach łącznie 111 mandatów. Stanowi to 40% wszystkich foteli
radnych (w radach miejskich zasiadają łącznie 273 osoby). Statystycznie każdy
komitet zdobył zatem prawie 6 miejsc w ratuszu. Jednak jeśli dokładniej przyjrzeć
się danym, widać, że duże różnice głosów oddanych na lokalnych uczestników
rywalizacji wyborczej uwidaczniają się w znacznej rozpiętości liczby zdobytych
mandatów. Największe komitety wyborcze w 11 górnośląskich ośrodkach miejskich zdobyły 93 mandaty, czyli 85% wszystkich foteli radnych, wywalczonych
przez lokalne ruchy społeczne i polityczne. Najwięcej – 14 – uzyskał katowicki komitet Piotra Uszoka i Forum Samorządowe. Tylko o jeden mniej miejskie
komisje wyborcze przyznały Koalicji Wspólny Chorzów i Porozumieniu Świętochłowickiemu 2006. Tuzin miejsc w radzie zdobył komitet Stanisława Korfantego
z Piekar Śląskich. Pozostali uczestnicy rywalizacji wyborczej mogą się pochwalić
co najwyżej 8 uzyskanymi fotelami rajców.
Jeśli jednak w statystykach wyborczych uwzględnić liczbę miejsc w radzie
miasta, to najokazalej wypadnie zwycięstwo ugrupowań świetochłowickiego
i chorzowskiego, które jako jedyne zdobyły ponad połowę mandatów (13 z 23
w pierwszym mieście i 13 z 25 w drugim). Podobny wynik osiągnął komitet
z Piekar Śląskich, otrzymując prawo obsadzenia 12 z 23 foteli radnych. Komitetowi Piotra Uszoka tym razem nie udało się wywalczyć bezwzględnej większości
miejsc w radzie, jak to stało się w poprzednich wyborach samorządowych, i musiał ukontentować się 14 mandatami w 31-osobowej radzie miasta.
Wszystkie cztery ugrupowania wyraźnie wygrały rywalizację z ogólnopolskimi partiami politycznymi.
215
Lokalne komitety wyborcze miast górnośląskich w wyborach samorządowych 2006 r.
Najskromniejszy udział w podziale mandatów miało Porozumienie dla Bytomia i Wspólne Żory, które otrzymały po jednym miejscu w ratuszu. Porozumienie
Nasze Miasto Ruda Śląska oraz Bezpartyjne Porozumienie Siemianowice mają po
dwóch przedstawicieli w radach miast. Trudno te rezultaty uznać za dobre, zwłaszcza wynik PdB, które w kadencji 1994–1998 było największym ugrupowaniem
w ratuszu, dysponując 21 miejscami, zaś w latach 2002–2006 jego klub liczył tylu
radnych, co zwycięskiego SLD. Jednak nie ulega wątpliwości, iż one także mają
swoje znaczenie, jako że z jednej strony uszczupliły wyniki innych ugrupowań,
z drugiej zaś są częścią ogólnego dorobku lokalnych komitetów wyborczych.
Wspomniałem już, iż poza Tychami mandaty w każdym z pozostałych 10 miast
zdobywały co najwyżej dwa komitety wyborcze. W siedmiu miastach, w których
mandaty zdobył więcej niż jeden komitet lokalny, na przeszkodzie w uzyskaniu
silniejszej pozycji stoi niechęć do zawierania porozumień bądź koalicji. Widoczne
było to także wcześniej, w czasie wyborów, do których przystępowały częściej
w blokach z partiami politycznymi niż innymi ruchami lokalnymi. Niektóre lokalne ugrupowania rywalizują ze sobą nie mniej zacięcie, co z partiami politycznymi,
bowiem ubiegają się choćby o głosy tych samych kręgów elektoratu, mimo to
występować mogą między nimi zasadnicze różnice programowe. Warto jednak,
jak sadzę, przedstawić łączne zdobycze komitetów lokalnych, aby ukazać, jaką
siłą – jeśli nie rzeczywistą, to potencjalną – dysponują w radach.
Najlepszy wynik, mierzony liczbą miejsc w radzie, uzyskały lokalne komitety
wyborcze w Piekarach Śląskich. Przypadło im w udziale 16 mandatów. (Pozostałe
7 mandatów zdołało wywalczyć PiS). Kolejne trzy miejsca zajęły jedyne lokalne
komitety w Katowicach, Chorzowie i Świętochłowicach. Za nimi zaś znalazły się
lokalne ugrupowania w Siemianowicach i w Tychach.
Najmniej reprezentantów ruchów lokalnych zasiadło w radach miast, w których uzyskały one najsłabsze wyniki: w Gliwicach i Bytomiu, a także Zabrzu. Lecz
i w nich komitety lokalne wywalczyły przynajmniej 1/5 wszystkich mandatów.
Tabela 5. Mandaty zdobyte przez lokalne komitety wyborcze
Procent
zdobytych
głosów przez
komitety,
które
uzyskały
mandaty
Liczba
mandatów
zdobytych
przez
największy
komitet
wyborczy
Procent
zdobytych
głosów
Liczba
miejsc
w radzie
miasta
Lp.
Miasto
Liczba
mandatów
zdobytych
przez lokalne
komitety
wyborcze
1.
Piekary Śląskie
16
59,33
12
45,06
23
2.
Katowice
14
40,36
14
40,36
31
3.
Świętochłowice
13
46,68
13
46,68
23
216
Sylwester Wróbel
cd. tab. 5
4.
Chorzów
13
43,74
13
43,74
25
5.
Siemianowice
10
41,51
8
32,12
23
6.
Tychy
11
40,15
6
17,30
25
7.
Ruda Śląska
9
33,68
7
22,94
25
8.
Żory
7
34,19
6
24,69
23
9.
Zabrze
7
27,87
4
14,40
25
10.
Bytom
6
28,73
5
16,71
25
11.
Gliwice
5
16,65
5
16,65
25
Razem
111
93
273
Źródło: www. pkw.gov.pl.
Miejsca w radach miejskich, o które lokalne komitety toczą rywalizację od
początku lat 90., nie są jedyną możliwą do osiągnięcia zdobyczą polityczną. Parlament pod koniec pierwszej połowy 2002 roku zdecydował o zniesieniu zbiorowego
organu wykonawczego gminy, wybieranego przez radę i powołaniu w jego miejsce
jednoosobowego organu o kompetencjach egzekutywnych, który miał być wyłaniany w wyborach powszechnych. Regulacje i procedury wyborcze zawarte zostały w ustawie o bezpośrednim wyborze wójta burmistrza i prezydenta miasta13.
Nowy tryb wyboru stworzył możliwości zdobycia fotela prezydenta miasta
przede wszystkim tym osobom, które nie obawiały się bezpośredniej rywalizacji
o głosy wyborców. Stał się również szansą dla tych polityków lokalnych, którzy
nie należeli do największych ugrupowań w radzie miasta albo też nie mogli liczyć
na wysunięcie własnej kandydatury w wyborach przewodniczącego zarządu.
Do rywalizacji w 2002 roku stanęła większość osób sprawujących urząd prezydenta miast w kadencji 1998–2002 roku, lecz tylko 6 zdołało utrzymać swój
urząd. W bardzo dobrym stylu zwycięstwo odnieśli Adam Fudali z Rybnika i Piotr
Uszok, którzy zwyciężyli już w pierwszym głosowaniu. Pierwsze powszechne
wybory prezydentów miast przyniosły także zaskakujące rezultaty. W Dąbrowie
Górniczej, nieoczekiwanie zwyciężył kandydat spoza SLD, który stanął na czele
własnego komitetu wyborczego. W Jaworznie, w którym także od połowy lat 90.
dominowała lewica, fotel prezydenta zdobył Paweł Silbert, polityk prawicowy, lider komitetu Jaworzno Moje Miasto. Dla odmiany w rządzonych wcześniej przez
prawicę Mysłowicach i Zabrzu zwycięstwa odnieśli Stanisław Padlewski oraz Jerzy Gołubowicz, należący do Sojuszu Lewicy Demokratycznej.
13
Dz.U. 2005, nr 175, poz. 1457.
Lokalne komitety wyborcze miast górnośląskich w wyborach samorządowych 2006 r.
217
Wyborcze niespodzianki nie są bynajmniej cechą regionalną. Zanotowano je
w wielu innych miastach, między innymi Zielonej Górze, Bydgoszczy, Krakowie
czy Rzeszowie.
W wyborach tych pojawiły się komitety lokalne o nowej formule. Wyraźnie
zaznaczona była w nich pozycja przywódcy, wokół którego skupiali się kandydaci
na radnych oraz członkowie i sympatycy ruchu.
Liderzy komitetów nie tylko mieli walczyć o fotel prezydenta miasta, ale także być lokomotywami wyborczymi windującymi wyniki ugrupowania w wyborach
do rady miejskiej. Pierwszoplanową rolę przywódcy odzwierciedlały nazwy niektórych komitetów14, choć jego dominacja widoczna była także w innych ugrupowaniach15. W kadencji 2002–2006 komitety te ustabilizowały swoją pozycję na
lokalnych scenach politycznych, zaś urzędujący prezydenci umocnili tam swoje
wpływy.
W roku 2006 nie było już takich niespodzianek w wyborach prezydentów
miast jak cztery lata wcześniej. Co więcej, w mniejszych gminach wybory wójtów
rozstrzygnęły się często już w pierwszej turze. Po głosowaniu 12 listopada 2006
roku w całym kraju mandaty wójtów, burmistrzów i prezydentów uzyskały 1 633
osoby, czyli 2/3 osób sprawujących te urzędy. Imponujące zwłaszcza były wyniki
osiągnięte przez prezydentów Gdyni (87%) i Wrocławia (85%).
Na Śląsku w dużych miastach tak efektownego zwycięstwa nikt nie odniósł.
Sięgające 85% wyniki zanotowano jedynie w małych gminach. Tym niemniej
w 96 ze 167 gmin wybory rozstrzygnęły się już w pierwszym głosowaniu, przy
czym w 17 z nich komisje wyborcze zarejestrowały tylko jednego kandydata.
W 82 przypadkach zwyciężyli w pierwszej turze kandydaci komitetów lokalnych.
Wśród osób, które uzyskały prawo objęcia urzędu po pierwszym głosowaniu, znalazło się także 9 z 19 prezydentów miast na prawach powiatu, w tej liczbie 6
z miast górnośląskich.
W jedenastu górnośląskich powiatach grodzkich zarejestrowano 64 kandydatów do foteli prezydentów. Najwięcej, 9 osób, zgłoszono w Katowicach. Po 8 kandydatów stanęło do rywalizacji w Bytomiu i Zabrzu. Najmniej, bo po 4, wysunęły
komitety w Rudzie Śląskiej, Siemianowicach i Świętochłowicach.
Prawie 1/3 kandydatów rekomendowały lokalne komitety wyborcze. Byli
wśród nich ustępujący prezydenci Katowic, Chorzowa, Piekar Śląskich, Świętochłowic, Tychów czy Rudy Śląskiej. Do rywalizacji stanęli także politycy, którzy
– jak Janusz Paczocha – wcześniej sprawowali ten urząd. Swoich szans w rywalizacji postanowili spróbować także przedstawiciele innych organizacji i ruchów
społecznych oraz politycznych.
14
Np. KWW Jacka Krywulta w Bielsku Białej, KWW Jerzego Talkowskiego w Dąbrowie
Górniczej, Koalicja dla Gliwic KWW Zygmunta Frankiewicza, KWW Forum Samorządowe i Piotr
Uszok, KWW Prezydenta Andrzeja Dziuby w Tychach.
15
Jak choćby Porozumienie dla Bytomia, Wspólny Chorzów czy Blok Samorządowy Rybnika.
218
Sylwester Wróbel
Najwięcej, bo 4 kandydatów lokalnych komitetów wyborczych, stanęło do
walki o urząd prezydenta w Zabrzu. Po 3 zadeklarowało udział w wyborach w Tychach i Żorach. Najczęściej wszakże, bo w pięciu przypadkach, do wyborów stawał 1 kandydat lokalnego komitetu wyborczego. Tylko w Gliwicach rywalizację
ze sobą toczyli wyłącznie nominaci komitetów partyjnych.
Do jednego głosowania ograniczyły się wybory prezydentów miast w Rudzie
Śląskiej, Katowicach, Piekarach Śląskich, Świętochłowicach, Chorzowie i Gliwicach. I tylko w tym ostatnim mieście fotela prezydenta nie zdobył kandydat komitetu lokalnego, lecz przedstawiciel PO.
Większość włodarzy dużych miast w całym województwie śląskim stanęła
w szranki rywalizacji wyborczej i wyszła z niej obronną ręką. Jedynie w Dąbrowie
Górniczej, gdzie miejsce Jerzego Talkowskiego zajął Zbigniew Podraza z Lewicy
i Demokratów; Siemianowicach, w których po oskarżonym o czyny kryminalne
Zbigniewie Szandarze fotel zdobył Jacek Guzy; Zabrzu, gdzie niespodziewanie
zwyciężyła Małgorzata Szulik-Mańka ze Skutecznych dla Zabrza, oraz Bytomiu,
w którym w drugiej turze wyborów wygrał Piotr Koj z PO; nastąpiła zmiana warty.
W pozostałych piętnastu miastach gospodarze gabinetów prezydentów miast nie
zmienili się, zwycięstwa zaś odnosili w przekonującym stylu.
W tych miastach, w których nie rozstrzygnięto wyborów w pierwszym głosowaniu, do drugiej tury kandydaci lokalnych komitetów stawali jako zwycięzcy
pierwszego starcia. Jedynie w Bytomiu lider PdB przegrał 12 listopada z kandydatem PO. Przewagę z pierwszego głosowania zamieniali zaś kandydaci komitetów
lokalnych na zwycięstwo w drugiej turze.
Specyficzna sytuacja po pierwszej turze wyborów ukształtowała się w Tychach, gdzie do drugiej tury dostali się liderzy lokalnych ugrupowań i walkę rozstrzygali miedzy sobą.
Całościowe spojrzenie na wyniki głosowania upewnia, że niewiele do powiedzenia w tych wyborach mieli partyjni kandydaci, którzy z reguły ulegali liderom
komitetów lokalnych. Lewica sięgnęła po fotel prezydenta tylko w dwóch powiatach grodzkich Zagłębia: Sosnowcu i Dąbrowie Górniczej, przy czym tylko Kazimierzowi Górskiemu w największym mieście Zagłębia udało się to w pierwszej
turze. Platforma Obywatelska zwyciężyła zaś w Gliwicach i Bytomiu. Zygmunt
Frankiewicz zostawił w pokonanym polu rywali już w pierwszym głosowaniu, zaś
Piotr Koj musiał czekać cztery tygodnie na drugą turę wyborów, jako że Janusz
Paczocha, który zajął w pierwszej turze drugie miejsce, niespodziewanie wycofał
się z rywalizacji, umożliwiając ponowne zmierzenie się z liderem bytomskiego
PO, ustępującemu prezydentowi miasta, Krzysztofowi Wójcikowi z Lewicy i Demokratów.
Drugie głosowanie nie przyciągnęło do urn tak dużej liczby wyborców jak
pierwsze. W województwie śląskim z czynnego prawa wyborczego skorzystało
w drugiej turze o 7% osób mniej. W dużych miastach frekwencja była jeszcze
Lokalne komitety wyborcze miast górnośląskich w wyborach samorządowych 2006 r.
219
niższa. Jedynie w dwóch stawkę głosowania wyborcy uznali za wysoką. W Mysłowicach do urn poszło 42,05% uprawnionych do głosowania, a w Jaworznie
36,93%. W pozostałych miastach odsetek osób, które odwiedziły lokale wyborcze,
ukształtował się poniżej 30%. Najgorzej głosowanie wypadło w Zabrzu, gdzie do
urn poszła 1/5 uprawnionych do udziału w wyborach, i Żorach, w których frekwencja była o 3% wyższa. Umiarkowanym zainteresowaniem cieszyła się druga
tura wyborów w Tychach i Siemianowicach. W obydwóch miastach wzięło w niej
udział 29% mieszkańców.
Tabela 6. Kandydaci komitetów lokalnych w wyborach prezydentów miast
Lp.
Miasto
Liczba
kandydatów
Kandydaci
komitetów
lokalnych
Wynik uzyskany
przez kandydata
lokalnego komitetu
w I turze
Wynik uzyskany
przez kandydata
lokalnego komitetu
w II turze
1.
Bytom
8
3
17,50
–
2.
Chorzów
5
1
57,39
–
3.
Gliwice
5
0
–
–
4.
Katowice
9
1
73,01
–
5.
Piekary
5
2
65,78
–
6.
Ruda Śląska
4
1
74,78
–
7.
Siemianowice
4
1
36,82
63,37
8.
Świętochłowice
4
1
62,35
–
9.
Tychy
6
3
40,84
51,99
10.
Zabrze
8
4
18,43
50,32
11.
Żory
6
3
35,32
57,23
Źródło: www. pkw.gov.pl.
Wyborcze zwycięstwa w wyborach prezydentów miast – zwłaszcza te, które
zostały odniesione po raz wtóry i w przekonującym stylu – stwarzają przesłanki do
supozycji umocnienia się ich pozycji na lokalnych scenach politycznych.
Wybory samorządowe 2006 roku nie przyniosły istotnych zmian w pejzażu
politycznym miast śląskich. Lewica nie straciła w nich poparcia w takim stopniu
jak w całym kraju, bo nie było ono takie wysokie w regionie po wyborach w 2002
roku jak w innych częściach Polski, w tym także w sąsiadujących z nimi miastach
Zagłębia Dąbrowskiego. SLD wygrał wówczas głosowanie tylko w Zabrzu i Bytomiu. Nie zyskały także tak dobrych wyników jak w innych powiatach grodzkich
220
Sylwester Wróbel
PO i PiS, choć łącznie z Lewicą i Demokratami wywalczyły 60% miejsc w radach
miejskich. W 11 dużych śląskich miastach żadna z tych partii nie zdobyła połowy
mandatów w ratuszu. Najbliższa tego była PO w Gliwicach, uzyskując 12 miejsc
w radzie.
Niełatwo lokalnym strukturom partii politycznych było także znaleźć liczących się pretendentów do fotela prezydenta miasta. W połowie miast poparły one
zatem liderów ugrupowań lokalnych.
Wyniki ostatnich wyborów samorządowych zdają się potwierdzać proces
utrwalania się układu sił politycznych w śląskich miastach. Powtórne zwycięstwo
8 prezydentów miast, a także komitetów lokalnych w Katowicach, Chorzowie,
Świętochłowicach i Piekarach, są potwierdzeniem stabilizacji scen politycznych.
Uwzględniając kryterium układu sił politycznych, można wyróżnić miasta, w których:
1) dominują lokalne ruchy polityczne – taka sytuacja istnieje w czterech wymienionych ośrodkach miejskich;
2) ruchy lokalne stanowią znaczącą siłę polityczną, zaś ich członkowie bądź
nominaci zwyciężyli w wyborach prezydenckich – to Siemianowice, Tychy, Żory, Ruda Śląska i Zabrze;
3) komitety lokalne ustępują partiom politycznym – taka sytuacja miała miejsce w Bytomiu i Gliwicach.
W prawie wszystkich miastach, poza Gliwicami, można zaobserwować powstawanie miejskich partii bądź stabilizację ich pozycji i ich ruchów politycznych.
Te, które uczestniczyły we wcześniejszych wyborach, zdołały uzyskać podobne
rezultaty (wyjątkiem jest Porozumienie dla Bytomia), nowe zaś (choć niekoniecznie z nieznanymi nazwiskami ich liderów) uplasowały się wśród 3-4 najsilniejszych komitetów wyborczych. Z większą pewnością określić, w jakim stopniu są
one trwałymi strukturami i znaczącymi aktorami polityki lokalnej, będzie można
jednak dopiero po kolejnych wyborach samorządowych.
Dysponowanie zapleczem, jakim są lokalne ruchy i organizacje polityczne
oraz ich reprezentacje w radzie miejskiej (a w 6 miastach są to największe kluby
radnych), jak też dostępem do zasobów organizacyjnych, ekonomicznych i administracyjnych, czyni z prezydentów miast bardzo wpływowe postaci życia politycznego i daje dużą władzę w mieście, przekraczającą znacznie skromnie zarysowane w ustawie o samorządzie gminnym kompetencje organu wykonawczego
gminy.
Lecz korzyści z silnej pozycji politycznej lidera odnoszą także lokalne komitety. Urząd przez niego sprawowany umożliwia kontrolowanie procesu decyzyjnego
i wpływanie nań silniej, niżby to wynikało wyłącznie z liczby mandatów. Dostęp
do zasobów, którymi rozporządza prezydent, udział w pracach komisji rewizyj-
Lokalne komitety wyborcze miast górnośląskich w wyborach samorządowych 2006 r.
221
nej oraz innych kluczowych komisji rady pozwalają małej reprezentacji komitetu
lokalnego znacząco oddziaływać na prace lokalnej legislatywy. Zaś w przypadku
uzyskania większości mandatów ugrupowanie takie zdobywa pełnię władzy.
Pozycja polityczna prezydenta, jego popularność, rozpoznawalność, a przede
wszystkim posiadana władza sprzyjają upowszechnieniu i utrwaleniu wizerunku
politycznego ruchu, jego obecności w życiu politycznym i środkach masowego
przekazu.
Dostęp do zasobów, takich jak: stanowiska w administracji, gminnych jednostkach organizacyjnych i przedsiębiorstwach z udziałem kapitału gminy, a także
możliwość korzystania ze środków finansowych, informacji publicznej i komunikowania społecznego dodatkowo powiększa siłę tych ugrupowań w przetargach
politycznych i procesie sprawowania władzy.
Literatura
Antoszewski A., Gmina w procesie przeobrażeń, w: Władza i społeczności lokalne a reforma samorządowa w Polsce, red. P. Dobrowolski, S. Wróbel, UŚ, Katowice 1995;
Władza lokalna w warunkach demokracji, red. J.J. Wiatr, Wydawnictwo Naukowe
Scholar, Warszawa 1998.
Falska A., Wybory samorządowe 2002 Rady Miejskiej i prezydenta Gliwic, Katowice 2003
(maszynopis pracy magisterskiej).
Jałowiecki B., Narodziny demokracji w Polsce lokalnej, Wyd. Universitas, Warszawa 1990.
Orzechowski M., Wojciech Korfanty. Biografia polityczna, Wyd. Ossolineum, Gdańsk
1997.
Przewłocki J., Wojciech Korfanty. Polityka, wzloty i niepowodzenia, Wydawnictwo Naukowe PWN, Katowice 1993.
Przybylski H., Chrześcijańska Demokracja i Narodowa Partia Robotnicza w latach
1926–1937, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 1980.
Quesnel L., Party Politics in the Metropolis, w: The Changing Canadian Metropolis, red.
F. Frisken, Berkeley, Institute of Governmental Studies Press, Toronto 1994, t. 2.
Raciborski J., Polskie wybory. Zachowania wyborcze społeczeństwa polskiego 1989–1995,
Wydawnictwo Naukowe Scholar, Warszawa 1997.
Weiner M., Political Participation: The Crisis of Politicial Process, w: Grises and Sequences in Political Development, red. L. Binder, J. S. Coleman, J. La Palombara,
Princetown University Press, Princetown 1971.
Wódz J., Protopartie miejskie – założenia badawcze, w: Polska w procesie przeobrażeń
ustrojowych, red. S. Wróbel, Wyd. Śląsk, Katowice 1998.
Wróbel S., Powstanie i ewolucja miejskich ruchów politycznych. Przypadek miast Górnośląskich, „Przegląd Politologiczny” 2005, nr 1.
www.pkw.gov.pl.
Chorzowskie Studia Polityczne
Wydziału Zamiejscowego w Chorzowie
Wyższej Szkoły Bankowej w Poznaniu
Nr 2 rok 2009
Krzysztof Wieczorkiewicz
Konsultacje z mieszkańcami
jako instytucja demokracji lokalnej
Wstęp
Na szczeblu gminy demokracja bezpośrednia może mieć najszersze zastosowanie.
Możliwość bezpośredniego sprawowania władzy przez samych zainteresowanych
powinna być tym większa, im szczebel, na którym podejmowana jest decyzja, jest
„bliższy obywatelowi i im mniejsza jest społeczność”1. Bezpośrednie decydowanie
mieszkańców gminy o sprawach ich najbliższego otoczenia jest jedną z podstawowych zasad ustrojowych. Prawo to wiąże się również z zasadą podmiotowości,
którą została objęta społeczność gminy. Zasada ta polega na tym, iż mieszkańcom gminy przysługuje prawo do zarządzania sprawami publicznymi w sposób
pośredni (przez rady i organy wykonawcze wyłonione w wyborach) lub bezpośredni (referendum, konsultacje lub zgromadzenie ogólne mieszkańców). Konsultacje w praktyce ustrojowej nie były często używanym instrumentem. Wynikało to
zarówno z braku ich wiążącego charakteru, jak i z niewiedzy mieszkańców gmin
o możliwości wykorzystania tej formy demokracji bezpośredniej.
W niniejszym artykule przybliżono pojęcie konsultacji, jego formy oraz przyjęte w Polsce rozwiązania prawne dotyczące tej formy demokracji bezpośredniej.
Ponadto zaprezentowano praktykę działania tej instytucji na przykładzie konsultacji w Tychach.
1
A. Feja-Paszkiewicz, Konsultacje społeczne a zasada ochrony granic społeczności lokalnych,
w: Przegląd prawa i administracji, t. 63, red. B. Banaszak, Wydawnictwo Uniwersytetu Wrocławskiego, Wrocław 2004, s. 55.
224
Krzysztof Wieczorkiewicz
1.1. Instytucja konsultacji
Warto na początku rozważań o konsultacjach zdefiniować to pojęcie. Słowo konsultacje pochodzi od łacińskiego consulere – ‘radzić się’, consulto – ‘radzę się’,
consulatio – ‘narada, zapytanie’2. W definicji słownikowej konsultacja to: 1. porada u fachowców, specjalistów, narada z fachowcami specjalistami; 2. wizyta lekarska u chorego, badanie lekarskie3. Jak widać, w potocznym rozumieniu konsultacja sprowadza się do zasięgania opinii w danej sprawie.
Problematyka konsultacji społecznych jest skomplikowana. Istnieje spór, czy
konsultacje w ogóle można nazwać formą demokracji bezpośredniej. Dotyczy on
tego „czy o tym, iż mamy do czynienia z formą demokracji bezpośredniej, decyduje sam fakt odwołania się do woli rządzonych, czy też decydujące znaczenie ma
to, czy wola ta ma charakter wiążący dla organów władzy publicznej”4. Zdaniem
Bogusława Banaszka pod pojęciem konsultacji ludowej należy rozumieć „wyrażenie przez zbiorowy podmiot suwerenności w drodze głosowania opinii w jakiejś
sprawie. W odróżnieniu od rezultatów referendum wyniki konsultacji ludowej nie
mają charakteru wiążącego. Mają jednak (zazwyczaj duże) znaczenie polityczne”5. Jerzy Ciapała uważa, iż zaliczenie konsultacji do form demokracji bezpośredniej jest dyskusyjne6. Jednak autor ten podkreśla polityczną rolę tej instytucji,
gdyż wynik konsultacji nie stanowi bezpośredniego rozstrzygnięcia danej sprawy,
a jedynie może stanowić zobowiązanie o politycznym charakterze.
Przeciwny zaliczaniu konsultacji do form demokracji bezpośredniej jest Mariusz Jabłoński. Jako argument przedstawia on pogląd, iż „procedury, która nie
obliguje organów przedstawicielskich do podjęcia określonych działań konkretyzujących wolę głosujących albo nie oznacza zakazu wprowadzenia zmian, nie
można utożsamiać z bezpośrednim sprawowaniem władzy”7. Natomiast za demokrację bezpośrednią autor ten uważa takie instytucje, które zapewniają obywatelom osobisty udział w procesach prowadzących do podejmowania rozstrzygnięć
publicznych, a więc równoznaczny z istnieniem bezpośredniego wpływu na treść
ostatecznych decyzji8.
Powyższy pogląd podziela Jan Boć. Autor ten pisze, iż „formy bezpośredniego uczestnictwa mieszkańców w rozstrzyganiu o sprawach gminy poddane są
2
Ibidem, s. 56.
E. Sobol, Podręczny słownik języka polskiego, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa
2001, s. 356.
4
A. Feja-Paszkiewicz, op.cit., s. 57.
5
B. Banaszak, A. Preisner, Prawo konstytucyjne. Wprowadzenie, Wydawnictwo Uniwersytetu
Wrocławskiego, Wrocław 1996, s. 156.
6
A. Feja-Paszkiewicz, op.cit., s. 58.
7
Ibidem.
8
Ibidem, s. 58-59.
3
Konsultacje z mieszkańcami jako instytucja demokracji lokalnej
225
reglamentacji ustawowej i ograniczone w naszym systemie prawnym w zasadzie
do głosowania wyborczego, referendum oraz udziału w zebraniu wiejskim. Oznacza to, iż mimo wspólnoty, mimo samorządności gminy, jej mieszkaniec nie ma
bezpośredniego wpływu na żadną decyzję organów samorządowych”9.
Jacek Jagielski pisze, iż sens instytucji konsultacji nie budzi wątpliwości.
Spełnia ona funkcję opiniodawcze i polega na zasięganiu opinii określonej grupy
społecznej, środowiska, zbiorowości na określony temat. Wyniki konsultacji nie
są wiążące dla organów je przeprowadzających, jednak bez wątpienia pozostają
ważnym elementem procesu decyzyjnego i służą jego uspołecznianiu10.
Bogdan Dolnicki jednoznacznie kwalifikuje konsultacje jako formę demokracji
bezpośredniej. Autor ten pisze, że „wyniki konsultacji nie mają charakteru wiążącego dla organów gminy, jednak organy jednostki samorządu terytorialnego powinny
się z opinią mieszkańców liczyć, skoro ma to być forma demokracji lokalnej”11.
B. Dolnicki do form demokracji w gminie zalicza konsultacje z mieszkańcami, referendum gminne, wybory, zebranie wiejskie, w miastach – na zasadzie wyjątku –
ogólne zebranie mieszkańców osiedla.
Zdaniem B. Zawadzkiej konsultacje społeczne polegają na tym, że organ władzy państwowej radzi się obywateli co do sposobu rozwiązania jakiejś sprawy
o znaczeniu publicznym. Autorka stwierdza, że w konsultacjach nie ma sformalizowanych procedur (np. quorum) ponieważ „z istoty swej konsultacja społeczna nie
ma i nie może mieć charakteru wiążącego dla organu, który ją rozpisał. Nie może
– właśnie z racji owego braku sformalizowanych wymagań i braku powszechności uczestnictwa. […] Konsultacja społeczna ma dać obywatelom możliwość
wypowiedzenia się, zasygnalizowania organowi państwowemu swoich poglądów
i propozycji”12.
Mimo istnienia powyżej zarysowanego sporu warto zaznaczyć, iż sensem konsultacji jest zasięganie opinii mieszkańców. Nawet jeśli konsultacje nie mają charakteru wiążącego, to ich oddziaływanie polityczne nie budzi wątpliwości. Władze,
które zdecydowały się na przeprowadzenie konsultacji, powinny wziąć pod uwagę
opinię wyrażaną przez mieszkańców. Natomiast jeśli podejmą decyzję odmienną
od opinii mieszkańców w danej sprawie, to powinny ją zasadnie i w sposób nie
budzący wątpliwości zaargumentować.
W obrębie zjawiska konsultacji można wyróżnić dwa działania13:
9
J. Boć, Prawo administracyjne, Wydawnictwo Kolonia Limited, Wrocław 2000, s. 187.
A. Feja-Paszkiewicz, op.cit., s. 60.
11
B. Dolnicki, Samorząd terytorialny, Zakamczyce, Kraków 2003, s. 72-73.
12
A. Feja-Paszkiewicz, op.cit., s. 61, za: B. Zawadzka, Konsultacje społeczne i referendum
w systemie politycznym PRL (ujęcie porównawcze), „Studia Prawnicze” 1989, z. 2-3, s. 331-332.
13
E. Olejniczak-Szałowska, Konsultacje we wspólnocie samorządowej, „Samorząd Terytorialny” 1997, nr 1-2, s. 104.
10
226
Krzysztof Wieczorkiewicz
1. działanie podstawowe – obejmuje zespół czynności, które mają doprowadzić do podjęcia określonego rozstrzygnięcia. Jego efektem jest oświadczenie woli;
2. działanie służebne – jest zależne od działania podstawowego i podejmuje
się je w związku lub ze względu na działanie podstawowe. Jego efektem
jest oświadczenie wiedzy albo oświadczenie woli.
Andrzej Wasilewski wyróżnił dwa znaczenia pojęcia konsultacji14:
1. rzeczowe – oznacza wówczas akt konsultacji, a wiec jej rezultat w postaci
opinii, ekspertyzy;
2. czynnościowe – oznacza wówczas działanie konsultacyjne.
Ponadto, instytucja konsultacji składa się z kilku elementów, które tworzą jej
stronę podmiotową i przedmiotową15. Strona podmiotowa to przedmiot konsultujący i podmiot konsultowany. Natomiast strona przedmiotowa to działanie podstawowe, inaczej proces podejmowania decyzji w danej sprawie; działanie konsultacyjne, a więc czynność zasięgania opinii co do rozstrzygnięcia danej sprawy;
rezultat działania konsultacyjnego w postaci opinii.
Jeśli chodzi o podmiot konsultujący, to na szczeblu gminy w tej kategorii
mieści się rada gminy, jednostki jej podlegające oraz w roli tego podmiotu może
również wystąpić organ administracji rządowej. Podmiot konsultowany to podmiot, którego opinii zasięga decydent16. Można sądzić, iż są to mieszkańcy gminy,
jednak Ewa Olejniczak-Szałowska pisze, iż z udziału w konsultacjach nie można
wykluczyć podmiotów zainteresowanych spoza kręgu mieszkańców gminy17.
Ze względu na kryterium zakresu podmiotowego konsultacje można podzielić
na18:
1) obejmujące wszystkich członków danej społeczności lokalnej (powszechne),
2) obejmujące pewne mniejsze zbiorowości.
Biorąc pod uwagę kryterium stopnia zorganizowania podmiotów biorących
udział w konsultacjach, można wyróżnić19:
1. konsultacje, gdy mieszkańcy występują w sposób niezorganizowany.
W takim przypadku każdy uczestnik konsultacji działa indywidualnie, we
własnym imieniu i swoją opinię przekazuje bezpośrednio decydentowi;
2. konsultacje, gdy mieszkańcy występują jako grupy zorganizowane bądź
tworzone ad hoc, albo w postaci już istniejących organizacji społecznych,
aby za ich pośrednictwem wyrazić swój pogląd na daną kwestię.
14
A. Wasilewski, Zjawisko konsultacji we współczesnej administracji polskiej, Wydawnictwo
Naukowe PWN, Warszawa 1982, s. 35.
15
E. Olejniczak-Szałowska, op. cit., s. 105.
16
Ibidem.
17
Ibidem.
18
Ibidem.
19
Ibidem.
Konsultacje z mieszkańcami jako instytucja demokracji lokalnej
227
Uznając za kryterium stosunek konsultacji do decyzji podejmowanej przez
organ władzy publicznej, można wyróżnić następujące rodzaje konsultacji20:
1. podmiot konsultowany wyraża swoją opinię na temat projektu decyzji
poddanego procesowi konsultacyjnemu;
2. podmiot konsultowany przedstawia spontanicznie projekt decyzji i rozwiązań, to znaczy podejmuje inicjatywę i sugeruje rozwiązanie jako propozycję podjęcia określonej decyzji przez organ władzy publicznej.
Konsultacje w polskim ustawodawstwie są dobrowolne, zainteresowany podmiot sam decyduje, czy z skorzysta z prawa udziału w konsultacjach, czy nie. Pozycja prawna mieszkańców gminy biorących udział w konsultacjach w stosunku
do organu rozstrzygającego jest niezależna.
„Działanie konsultacyjne polega na zasięganiu opinii, a więc jest nastawione
na uzyskanie wiedzy o stanowisku podmiotu konsultowanego. Jest to działanie
subsydiarne wobec podstawowego, polegającego na rozstrzyganiu, decydowaniu
o jakiś sprawach. Przedmiotem konsultacji jest bowiem rozstrzygnięcie w sprawie z zakresu administracji publicznej, związanej z realizacją zadań publicznych,
czyli z zaspokajaniem zbiorowych i indywidualnych potrzeb obywateli”21. Konsultacje powinny być przeprowadzone przed podjęciem przez dany organ decyzji.
Zdarzają się jednak konsultacje opracowywanego już projektu i mają one wtedy
na celu umożliwienie wyboru wariantu najodpowiedniejszego dla interesów danej
społeczności lokalnej. Jeśli chodzi o inicjatora konsultacji, to może to być ustawodawca, sam decydent bądź zainteresowani mieszkańcy22.
Mimo powyższych podziałów E. Olejniczak-Szałowska za istotę konsultacji
proponuje uznać taką sytuację, gdy „podmiot konsultujący podejmuje działanie
podstawowe na jakimś jego etapie (ale zawsze przed podjęciem decyzji), uruchomi działanie konsultacyjne w społeczności lokalnej; przy czym działanie konsultacyjne nie ma bytu samoistnego, lecz jest subsydiarne w stosunku do działania
podstawowego”23.
Istotne jest również przedstawienie różnic między instytucją konsultacji a referendum, gdyż często obie te formy demokracji bezpośredniej są ze sobą mylone.
Podstawowe różnice sprowadzają się do celów oraz skutków (mocy wiążącej) tych
form demokracji bezpośredniej24. Celem konsultacji jest wyrażanie opinii, która nie
jest wiążąca i stanowi jedynie przesłankę do podjęcia decyzji przez organ administrujący. Celem referendum jest bezpośrednie podjęcie decyzji przez mieszkańców
w sprawach, które zostały uznane za ważne dla gminy. Nie jest dopuszczalne przeprowadzenie referendum lokalnego, którego wyniki byłyby z założenia traktowane
jako niewiążąca opinia. Natomiast jest możliwe przeprowadzenie referendum, gdy
20
Ibidem, s. 108.
Ibidem, s. 107.
22
Ibidem.
23
Ibidem, s. 108
24
Ibidem.
21
228
Krzysztof Wieczorkiewicz
ustawa wymaga przeprowadzenia konsultacji. W takim przypadku decyzja zostaje
oddana w ręce wspólnoty lokalnej, a jeśli referendum okaże się nieważne, to jego
wyniki i tak powinny zostać wzięte pod uwagę przy podejmowaniu decyzji przez
radę gminy (a więc powinny być traktowane jak konsultacje)25. Konsultacje ponadto
są bliższe zasadzie przedstawicielstwa aniżeli referendum lokalne, ponieważ radzie
gminy pozostawiono zupełną swobodę w ustalaniu zasad i trybu przeprowadzania
konsultacji z mieszkańcami gminy26. Jest to oczywiście samodzielność w granicach
prawa, gdyż w powyższych ustaleniach rada nie możne naruszać jego przepisów.
W obecnych rozwiązaniach ustawowych nie zostały sprecyzowane takie
zagadnienia jak zasady i tryb przeprowadzania konsultacji, które leżą obecnie
w kompetencji rad gmin. Rady realizują te kompetencje w drodze uchwały. W literaturze pojawił się problem, czy rady, kiedy decydują się na przeprowadzenie
konsultacji, powinny każdorazowo podejmować uchwały w sprawie przedmiotu,
zasad i trybu ich przeprowadzania, czy też uchwalić jedną uchwałę zawierającą
ogólne sformułowania tych kwestii. E. Olejniczak-Szałowska stwierdza, iż „skoro
ustawodawca zdecydował się powierzyć radom gmin tak ważną materię jak określenie zasad przeprowadzania konsultacji z mieszkańcami, to rady powinny zrealizować tę delegację w drodze wydania aktu prawotwórczego o najwyższej randze
w hierarchii lokalnych aktów, to znaczy w drodze aktu prawnego powszechnie
obowiązującego, zawierającego normy generalno-abstrakcyjne”27.
Warto w tym miejscu zastanowić się nad tym, według jakich zasad i w jakim trybie ma przeprowadzić konsultacje Rada Ministrów. Czy jest ona związana
uchwałą rady gminy (określającą ogólne zasady i tryb przeprowadzania konsultacji)
w sprawie konsultacji, czy też ma przeprowadzić konsultację w sposób bezpośredni,
na podstawie własnych rozporządzeń. Jak pisze E. Olejniczak-Szałowska, uchwała
rady gminy wydana na podstawie delegacji ustawowej ma de facto charakter rozporządzenia wykonawczego, którego adresatami są wszystkie podmioty przeprowadzające konsultacje z mieszkańcami, a więc także Rada Ministrów oraz Prezes
Rady Ministrów28. Jest możliwe przeprowadzenie konsultacji przez Radę Ministrów
w sposób bezpośredni, ale pojawiają się wtedy wątpliwości, czy konsultacje w tej
samej sprawie musiałoby być przeprowadzone według różnych zasad i procedur,
jeśli podmiot konsultowany stanowić będą mieszkańcy sąsiednich gmin29.
Warto zaznaczyć, iż polskie rozwiązania ustawowe dotyczące konsultacji są
szersze niż te opisane w „Europejskiej karcie samorządu lokalnego”. Oprócz wymaganych konsultacji w sprawie zmiany granic gminy są one możliwe do prze25
Ibidem, s. 109.
A. Wiktorowska, Prawne determinanty samodzielności gminy. Zagadnienia administracyjnoprawne, Wydawnictwo LIBER, Warszawa 2002, s. 110.
27
Ibidem, s. 111.
28
Ibidem, s. 112.
29
Ibidem.
26
Konsultacje z mieszkańcami jako instytucja demokracji lokalnej
229
prowadzenia w kwestiach zmian nazw, siedzib władz, nadania dzielnicom statusu
gminy oraz tworzenia jednostek pomocniczych.
Następna ważna kwestia dotyczy tego, czy jednostka jako członek zbiorowości ma prawo domagać się od rady gminy oraz od organów rządowych przeprowadzenia konsultacji. Prawo do konsultacji powinno rozpatrywać się w kategorii
praw politycznych, które charakteryzują się tym, że30:
1) przysługują zarówno osobom prawa publicznego, jak i jednostkom;
2) dają możność współdziałania przy tworzeniu organów państwa i związków publicznoprawnych;
3) dają możność wywierania bezpośredniego wpływu na wykonywanie władzy publicznej.
Z podstaw prawnych instytucji konsultacji w polsce wynika, że31:
1) w regulacjach dotyczących konsultacji przyjęto formułę, zgodnie z którą
organ administracji publicznej ma obowiązek albo możliwość przeprowadzenia konsultacji (konsultacje obligatoryjne i fakultatywne);
2) prawo obywateli do konsultacji można więc wyprowadzić z kompetencji
organów administracji publicznej;
3) jednostka jako członek wspólnoty samorządowej ma prawo domagać się,
aby organ wypełnił ustawowy obowiązek przeprowadzenia konsultacji
w społeczności lokalnej przed podjęciem decyzji;
4) wymienione prawo żądania powiązane jest bezpośrednio z formą konsultacji obligatoryjnych, których przedmiot jest przez ustawodawcę określony.
Z powyższego wynika, iż jeśli rada gminy bądź organ administracji rządowej
podejmie decyzję bez przeprowadzenia konsultacji obligatoryjnych, to jest ona jest
sprzeczna z prawem i nieważna. Prawo zaskarżenia takiej decyzji, zgodnie z art.
101 u.os.g. przysługuje każdemu, czyj interes prawny lub uprawnienie zostały naruszone uchwałą lub zarządzeniem podjętym przez organ gminy w sprawie z zakresu administracji publicznej. Można podsumować te rozważania stwierdzeniem,
że „członek społeczności lokalnej ma prawo do konsultacji, ma prawo żądać, aby
podmioty władzy publicznej zasięgały jego opinii oraz brały ją pod uwagę przed
podjęciem decyzji. Istnieją jednocześnie środki prawne służące skutecznemu dochodzeniu tego prawa w imieniu własnym lub grupy mieszkańców”32. W stosunku
do konsultacji fakultatywnych mieszkańcom takie prawo nie przysługuje.
Konsultacje (a także referendum) są analizowane również przez autorów zajmujących się partycypacją obywatelską. I tak Julita Agnieszka Rybczyńska wyróżnia następujące poziomy partycypacji obywatelskiej33:
30
Ibidem, s. 116.
Ibidem.
32
Ibidem, s. 118.
33
J.A. Rybczyńska, Partycypacja obywatelska na poziomie lokalnym w III Rzeczypospolitej
Polskiej – próba oceny, w: Samorząd terytorialny III Rzeczypospolitej. Dziesięć lat doświadczeń,
red. S. Michałowski, Wydawnictwo UMCS, Lublin 2002, s. 115.
31
230
Krzysztof Wieczorkiewicz
– udzielanie informacji obywatelom,
– pozyskiwanie informacji od obywateli,
– dialog z obywatelami,
– uczestnictwo obywateli w decyzjach.
Uczestnictwo obywateli w decyzjach autorka uważa za najbardziej zaawansowany wymiar partycypacji obywateli w rządzeniu, i jak pisze, „chodzi tu o udział
obywateli w procesie decyzyjnym jako decydentów albo konsultantów wypracowujących kształt decyzji, rekomendujących rozwiązania czy wreszcie dzielących
odpowiedzialność z organami samorządu”34. Spojrzenie na konsultacje w gminie
z perspektywy społeczeństwa obywatelskiego rozszerza prawnicze definiowanie
tego pojęcia. Konsultacje, jak pisze J.A. Rybczyńska, są „[…] ulubioną formą
współdziałania władz samorządowych z mieszkańcami gminy, rozumianymi jako
indywidualni obywatele i jako organizacje, stowarzyszenia, fundacje, komitety
zrzeszające mieszkańców”35.
Podsumowując tę część rozważań, można stwierdzić, iż konsultacje społeczne
mogą pomóc w podniesieniu efektywności działania administracji samorządowej.
Dzieje się tak wskutek wyrażenia w drodze konsultacji opinii w danej sprawie
przez mieszkańców gminy. Mimo tego, że konsultacje nie mają charakteru wiążącego i organy je przeprowadzające nie są związane ich wynikiem, to ich znaczenie
polityczne, praktyczne, a nawet etyczne nie ulega wątpliwości.
1.2. Konsultacje obligatoryjne i fakultatywne w gminie
Instytucja konsultacji społecznych nie ma w Polsce długich tradycji. Artykuł 86.
ustępu konstytucji z 1952 roku mówił, że „Obywatele RP uczestniczą w sprawowaniu kontroli społecznej, w konsultacjach i dyskusjach nad węzłowymi problemami kraju oraz zgłaszają wnioski”36. W literaturze pojawił się problem, czy z tego
przepisu wynika, iż konsultacje mogą być przeprowadzone na najniższym szczeblu podziału administracyjnego. E. Olejniczak-Szałowska proponuje zastosować
w tej sytuacji rozumowanie a maiori ad minus, to znaczy „skoro obywatele mają
prawo być konsultowani w sprawach całego kraju, to tym bardziej w sprawach
gminy, w której zamieszkują”37.
Kolejnym aktem prawnym odnoszącym się do konsultacji była ustawa
z 6 maja 1987 r.38. Jej uchwalenie zainicjowały zapisy dokumentów ogłoszonych
przed X Zjazdem PZPR. Podczas obrad I Kongresu Patriotycznego Ruchu Odrodzenia Narodowego opowiedziano się za ustawą o konsultacjach społecznych
34
Ibidem.
Ibidem, s. 117.
36
Dz.U. z 1952 r. nr 33, poz. 232.
37
E. Olejniczak-Szałowska, op.cit., s. 110.
38
Dz.U. z 1987 r., Nr 14, poz. 83.
35
Konsultacje z mieszkańcami jako instytucja demokracji lokalnej
231
i referendum. W wyniku tego grupa 115 posłów wniosła projekt tej ustawy, co
napotkało wątpliwości i wzbudziło kontrowersje39. Pojawiły się obawy przed przekazaniem obywatelom zbyt wielu uprawnień. W ustawie tej opowiedziano się za
referendum i konsultacjami zarówno na szczeblu lokalnym, jak i krajowym (pojawiła się również kategoria konsultacji środowiskowych). Wyrażono w ustawie
zapis, że przedmiotem konsultacji lub referendum mogą być sprawy o dużej wadze
z punktu widzenia rozwoju kraju, określonego terenu czy interesów i warunków
życia obywateli. Jednak przedmiotem tych dwóch form demokracji bezpośredniej
nie mogły być sprawy dotyczące obronności państwa, sił zbrojnych oraz bezpieczeństwa kraju. Ostateczna ocena wagi sprawy poddanej pod konsultacje lub referendum należała do organów, które inicjowały te formy demokracji bezpośredniej.
Na szczeblu ogólnokrajowym konsultację mogły przeprowadzić takie organy jak:
1) sejm – w sprawie ustaw określających podstawowe kierunki działalności
państwa;
2) Rada Państwa – projekty lub założenia ustaw, które chce wnieść do sejmu
lub wydane przez siebie akty normatywne;
3) Rada Ministrów – założenia, rozwiązania, projekty ustaw, jakie zamierza
wnieść do sejmu, a także wydawane przez siebie akty normatywne;
4) Prezes Rady Ministrów lub ministrowie – projekty ustaw oraz akty normatywne centralnych organów przez siebie nadzorowanych.
Na szczeblu lokalnym natomiast prawo przeprowadzania konsultacji miały
następujące instytucje:
1) rady narodowe – założenia lub rozwiązania albo całe projekty własnych
uchwał;
2) terenowe organy administracji państwowej o właściwości ogólnej – projekty lub uchwały, jakie zamierzały wnieść pod obrady, a także podejmowane przez siebie rozstrzygnięcia.
Konsultacje środowiskowe mogły przeprowadzić wszystkie wyżej wymienione organy w sprawie uchwał lub projektów uchwał, zwłaszcza dotyczących danego środowiska. Wniosek dotyczący odwołania się do konsultacji lub referendum
nie miał charakteru wiążącego i mógł zostać odrzucony wraz z przedstawionym
uzasadnieniem.
Ustawa z 1987 roku, wyrażała obawy wobec przekazania tak ważnych instytucji jak referendum i konsultacje w ręce obywateli. Obawiano się skutków
opowiedzenia się obywateli za określonym rozwiązaniem. Jak pisze Maria Marczewska-Rytko: „W sytuacji deficytu demokracji trudno spodziewać się, by bez
istotnych ograniczeń pozwolono na zastosowanie tych rozwiązań ustrojowych,
39
M. Marczewska-Rytko, Demokracja bezpośrednia w warunkach przemian ustrojowych
w Polsce. Wymiar instytucjonalny, w: Polska w dobie przemian, red. A. Kasińska-Metryka, Kielce
2004, s. 137.
232
Krzysztof Wieczorkiewicz
które w oczywisty sposób mogłyby związać ręce władzy”40. Ustawa ta obowiązywała do 1995 roku i została uchylona przez ustawę z 29 czerwca 1995 roku o referendum, w której nie uregulowano problematyki konsultacji.
Konstytucja RP z 1997 roku nie przewiduje expressis verbis procedur konsultacyjnych w stosunku do samorządu terytorialnego. Jednak w artykule 16. ustęp 1.
konstytucja nadaje podmiotowość wspólnocie samorządowej, z czym wiążą się
określone prawa publiczne. I tak w artykule 170. konstytucja nadaje wspólnocie
prawo decydowania o sprawach jej dotyczących i jako formę realizowania tego
prawa podaje referendum. Mimo to należy się zgodzić z poglądem B. Banaszka
i A. Preisnera, że instytucja konsultacji może być stosowana także w tych państwach, w których nie jest w sposób wyraźny przewidziana w konstytucji41. Należy
się zgodzić z poglądem A. Feji-Paszkiewicz, która pisze iż „Skoro konstytucja
przewiduje, że członkom wspólnoty samorządowej przysługuje prawo do decydowania o sprawach dotyczących tej wspólnoty w drodze referendum, to uprawniony
jest pogląd, iż członkowie wspólnoty mają prawo wyrażenia opinii w sprawach
dotyczących tej wspólnoty. Jeśli zaś uznać, że członkom wspólnoty samorządowej
przysługuje prawo wyrażenia opinii w sprawach dotyczących tej wspólnoty – tzn.
prawo do udziału w konsultacjach społecznych – to oznaczać to będzie, że w określonych prawem przypadkach po stronie organów władzy publicznej istnieje obowiązek zasięgania tej opinii”42.
Konsultacje społeczne zostały wprowadzone do ustawy o samorządzie gminnym w 1996 roku. Wiele zapisów w tej ustawie jest wynikiem ratyfikowania przez
Polskę w 1993 roku „Europejskiej karty samorządu lokalnego”. I tak w artykule
4. ustępu 8. karta stanowi, iż „Społeczności lokalne powinny być konsultowane
o tyle, o ile jest to możliwe, we właściwym czasie i w odpowiednim trybie, w trakcie opracowywania planów oraz podejmowania decyzji we wszystkich sprawach
bezpośrednio ich dotyczących”. W artykule 5. w karcie zawarta jest następująca
zasada: „Każda zmiana granic społeczności lokalnej wymaga uprzedniego przeprowadzenia konsultacji z zainteresowaną społecznością, możliwie w drodze referendum, jeśli ustawa na to zezwala”. Według A. Feji-Paszkiewicz powyższe postanowienia łączą się z innymi regulacjami karty dotyczącymi koncepcji samorządu
terytorialnego43. Artykuł 3. stanowi, iż:
1. „samorząd terytorialny oznacza prawo i zdolność społeczności lokalnych,
w granicach określonych prawem, do kierowania i zarządzania zasadniczą
częścią spraw publicznych na ich własną odpowiedzialność i w interesie
ich mieszkańców;
40
Ibidem, s. 139.
B. Banaszak, A. Preisner, op.cit., s. 156.
42
A. Feja-Paszkiewicz, op.cit., s. 62.
43
Ibidem, s. 63.
41
Konsultacje z mieszkańcami jako instytucja demokracji lokalnej
233
2. prawo to jest realizowane przez rady lub zgromadzenia, w których skład
wchodzą członkowie wybierani w wyborach wolnych, tajnych, równych,
bezpośrednich i powszechnych i które mogą dysponować organami wykonawczymi im podlegającymi. Przepis ten nie wyklucza możliwości odwołania się do zgromadzeń obywateli, referendum lub każdej innej formy
bezpośredniego uczestnictwa obywateli, jeśli ustawa dopuszcza takie rozwiązanie”.
Postanowienia odnoszące się do konsultacji społecznych znajdują się również
w preambule karty – chodzi w szczególności o takie stwierdzenia, że:
– społeczności lokalne stanowią jedną z zasadniczych podstaw ustroju demokratycznego;
– prawo obywateli do uczestnictwa w kierowaniu sprawami publicznymi
jest jedną z demokratycznych zasad, wspólnych dla wszystkich państw
członkowskich Rady Europy;
– to właśnie na szczeblu lokalnym owo prawo może być realizowane w sposób najbardziej bezpośredni.
– istnienie społeczności lokalnych wyposażonych w rzeczywiste uprawnienia stwarza warunki dla zarządzania skutecznego i pozostającego zarazem
w bezpośredniej bliskości obywatela.
Polskie rozwiązania ustawowe odpowiadają tym, które zostały ustanowione
w EKSL. Można stwierdzić, że wykraczają poza minimum ustanowione w „Karcie”, gdyż obok konsultacji związanych ze zmianą granic zawierają obowiązek
konsultowania takich spraw jak: zmiana nazwy, siedziby władz, nadanie dzielnicy
statusu gminy, tworzenie jednostek pomocniczych.
W ustawie o samorządzie gminnym z 8 marca 1990 roku wyróżniono konsultacje obligatoryjne i fakultatywne, w sprawie: 1. tworzenia, łączenia, dzielenia
i znoszenia gmin oraz ustalania ich granic, 2. nadania gminie lub miejscowości statusu miasta i ustalenia jego granic, 3. ustalenia i zmiany nazwy gmin oraz siedzib
ich władz. Decyzję podejmuje Rada Ministrów w drodze rozporządzenia. Decyzja
ta może również zostać podjęta na wniosek zainteresowanej rady gminy:
1. wniosek taki musi zostać poprzedzony przeprowadzeniem przez tę radę
konsultacji z mieszkańcami oraz zawierać uzasadnienie i niezbędne dokumenty, mapy, informacje potwierdzające jego zasadność;
2. wniosek taki musi zawierać opinie rad gmin objętych wnioskiem, poprzedzone przeprowadzeniem przez te rady konsultacji z mieszkańcami, a w
przypadku zmiany granic gminy naruszającej granice powiatów lub województw – opinii odpowiednich rad powiatów lub sejmików województw;
3. we wniosku musi być zawarta opinia wojewody właściwego dla gminy lub
gmin objętych wnioskiem;
4. rada gminy występuje z wnioskiem do ministra właściwego do spraw administracji publicznej, za pośrednictwem wojewody, w terminie do dnia
31 marca.
234
Krzysztof Wieczorkiewicz
Rozporządzenie Rady Ministrów wymaga zasięgnięcia przez ministra do
spraw administracji opinii zainteresowanych gmin. Te gminy muszą swoją opinię
poprzedzić konsultacjami z mieszkańcami, a jeśli zmiana granic narusza granice
powiatów lub województw, dodatkowo wymagane są opinie odpowiednich rad
powiatów lub sejmików województw. Rada gminy ma 3 miesiące na przedstawienie ministrowi swojej opinii. Jeśli w tym terminie tego nie dokona, to wymóg
zasięgnięcia opinii uznaje się za spełniony.
Natomiast konsultacje w sprawach zmiany granic gmin polegające na wyłączeniu obszaru lub części obszaru jednostki pomocniczej gminy i jego włączeniu
do sąsiedniej jednostki pomocniczej tej gminy lub do sąsiedniej gminy mogą być
ograniczone bądź do mieszkańców jednostki pomocniczej gminy objętych zmianą – przez odpowiednie rady gmin, bądź do mieszkańców gmin objętych zmianą
naruszającą granice powiatów lub województw – przez odpowiednie rady powiatów lub sejmiki województw. W obrębie gminy mogą zostać utworzone jednostki
pomocnicze, tj. sołectwa, dzielnice, osiedla i inne. Utworzenie przez radę gminy jednostki pomocniczej musi być poprzedzone przeprowadzeniem konsultacji
z mieszkańcami. Natomiast konsultacje w sprawie łączenia, zniesienia, podziału
jednostek pomocniczych podlegają regulacji statutowej przez radę gminy. E. Olejniczak-Szałowska negatywnie ocenia ten zapis. Obowiązek przeprowadzenia konsultacji we wszystkich wymienionych przypadkach powinien wynikać z ustawy44.
W gminie występuje również instytucja konsultacji fakultatywnych. Ustawa
stanowi, iż rada gminy może przeprowadzić konsultacje „w innych sprawach ważnych dla gminy”. Zasady i tryb tak przeprowadzanych konsultacji określa sama
rada w drodze uchwały.
Leon Kieres wyliczył następujące przypadki zmiany granic wspólnoty lokal45
nej : utworzenie gminy – co może obejmować przypadek jej podziału, ale także
wyodrębnienie nowej gminy z obszaru co najmniej dwóch gmin; przeniesienie
części obszaru gminy do innej gminy, np. sołectwa; łączenie gmin przez przeniesienie całości obszaru jednej z nich do drugiej lub utworzenie nowej gminy.
Zdaniem autora każdy z tych przypadków objęty jest wymogiem przeprowadzenia
konsultacji. Szczególny przypadek zmiany granic gminy to jej likwidacja. W tym
przypadku zakres konsultacji należy rozumieć w sposób najszerszy i powinny one
zostać przeprowadzane wśród każdej społeczności, której te zmiany dotyczą. Jeśli
chodzi o czas przeprowadzania konsultacji w sprawie zmiany granic, musi to nastąpić przed podjęciem przez dany organ decyzji. Co więcej: „zasięgnięcie opinii
zainteresowanej społeczności lokalnej powinno nastąpić w takim czasie, by członkowie wspólnoty mieli możliwość zapoznania się z projektowanymi zmianami,
44
E. Olejniczak-Szałowska, op.cit., s. 113.
A. Feja-Paszkiewicz, op.cit., za: L. Kieres, Analiza zgodności polskiego prawa samorządu
terytorialnego z Europejską Kartą Samorządu Terytorialnego, „Samorząd Terytorialny” 1998, nr 9,
s. 50.
45
Konsultacje z mieszkańcami jako instytucja demokracji lokalnej
235
by możliwe było skrystalizowanie się poglądów, opinii i ich wyartykułowanie”46.
Konsultację powinny również zostać przeprowadzone z zapewnieniem wymogu
ich reprezentatywności (powszechności), a wynik zostać podany do publicznej
wiadomości i stanowić o transparentności podejmowanych decyzji. W wątpliwy
sposób przeprowadzono konsultacje w sprawie likwidacji gmin warszawskich.
Polegała ona na zamieszczeniu w prasie i na sejmowych stronach internetowych
komunikatu informującego warszawiaków że „część zadań dotychczasowych
gmin zostałaby przekazana dzielnicom wraz z prawami do części dochodów”47.
Mieszkańcy Warszawy mieli wyrazić swoją opinię drogą pocztową lub za pośrednictwem Internetu. Mieli na to czas od 23 stycznia 2002 do 9 lutego 2002 roku.
Przeprowadzono również badana ankietowe na reprezentatywnej grupie mieszkańców. Najważniejszy błąd to niezachowanie w powyższych „konsultacjach”
wymogu reprezentatywności, krótki czas dany mieszkańcom na wyrażenie opinii
oraz widoczny pośpiech w realizacji.
Konsultacje, jak to już zostało wspomniane, nie mają charakteru wiążącego
dla organu, który decyduje o zmianie granic gminy. Jednak politycznie znaczenie
tej formy demokracji bezpośredniej nie budzi wątpliwości. Rada powinna przychylić się do opinii społeczności lokalnej, a jeśli zdecyduje się tego nie czynić, to
powinna decyzję należycie uzasadnić, aby uniknąć zarzutu arbitralności48. Ważny
jest również artykuł 4. ustępu 3. u.os.g., który stanowi, że: „Ustalenie i zmiana
granic gmin dokonywane są w sposób zapewniający gminie terytorium możliwie
jednorodne ze względu na układ osadniczy i przestrzenny, uwzględniający więzi społeczne, gospodarcze i kulturowe oraz zapewniający zdolność wykonywania
zadań publicznych”. Ewentualna zmiana granic nie powinna doprowadzić do narodzenia się konfliktów wewnątrz społeczności lokalnej.
Sprawę obligatoryjnych konsultacji w sprawie zmiany granic komplikuje możliwość przeprowadzenia referendum w tej właśnie kwestii. Jak pisze
A. Feja-Paszkiewicz: „[…] pojmowanie instytucji referendum lokalnego oznacza,
że chociaż sprawa zasadniczego podziału terytorialnego państwa oraz jego zmian
należy do organów władzy ustawodawczej oraz wykonawczej – mimo że jest to
sprawa dotycząca wspólnoty samorządowej, ale niemieszcząca się w zakresie zadań i kompetencji organów danej jednostki samorządu terytorialnego – to zmiana
granic gminy, w tym jej likwidacja, może zostać poprzedzona przeprowadzeniem
referendum lokalnego”49. Prawny charakter takiego referendum jest bardziej doniosły niż konsultacji, bowiem wiąże podmiot podejmujący decyzję w większym
stopniu niż „zwykła” konsultacja. Ponadto jest ono z mocy prawa powszechne,
46
Ibidem, s. 66.
Ibidem, s. 75.
48
Ibidem.
49
Ibidem, s. 68-69.
47
236
Krzysztof Wieczorkiewicz
w pełni reprezentatywne, jego przeprowadzenie ma charakter w pełni sformalizowany, a uzyskany wynik wiąże radę gminy w przedmiocie treści sporządzanej przez nią opinii50. Opinia rady musi w takim wypadku pokrywać się z opinią
mieszkańców. Stanowisko to podkreślił Trybunał Konstytucyjny: „Z artykułu 170.
konstytucji wynika niewątpliwie, iż wola mieszkańców, którzy uważają, iż winni
wszyscy wypowiedzieć się w kwestii zmiany granic, podziału lub nawet likwidacji gmin, ma tutaj pierwszeństwo przed wolą rady gminy. Jeśli bowiem uznają
oni i w sposób prawem przewidziany wyrażą wolę przeprowadzenia referendum,
a są w całości zainteresowaną społecznością, gdyż taka zmiana dotyka wszystkich
mieszkańców, w zakresie łączących ich więzi – to ich żądanie przeprowadzenia
referendum jest uprawnione. Ważny wynik takiego referendum winien również
podlegać wykonaniu w ten sposób, iż powinien wiązać radę gminy w zakresie
treści sporządzanej przez nią opinii”51.
Rada gminy ma swobodę co do wyboru formy i trybu przeprowadzania konsultacji. W praktyce, w zależności od materii konsultacji, a także od charakteru
gminy, stosowane są wszelkiego rodzaju ankiety, wykorzystywane środki masowego przekazu, formowane różnego rodzaju ciała konsultacyjne, złożone z mieszkańców gminy52. Do najbardziej popularnych form konsultacji należą53:
– spotkania z ogółem mieszkańców lub z grupami celowymi (biznesmenami, nauczycielami, osobami starszymi, mieszkańcami danego osiedla, rodzicami itp.),
– spotkania radnych i wójtów z wyborcami,
– spotkania z organizacjami pozarządowymi,
– monitorowanie procesu tworzenia prawa w gminie,
– mieszane komisje i zespoły problemowe.
Rozwiązania przyjęte w ustawie samorządowej różnią się od tych zawartych
w „Europejskiej karcie samorządu lokalnego”. Mianowicie, karta stanowi o bezpośrednim przeprowadzeniu konsultacji ze społecznością lokalną, natomiast w ustawie samorządowej jest to proces dwuetapowy. Najpierw rada gminy przeprowadza
konsultacje z mieszkańcami i formułuje swoją opinię (nie jest związana stanowiskiem społeczności lokalnej). Wynika z tego, że według ustawy samorządowej nie
zasięga się bezpośrednio opinii mieszkańców, lecz czyni się to poprzez radę gminy.
Inna różnica sprowadza się do tego, iż w ustawie samorządowej istnieją przypadki,
w których organy stanowiące samorządu terytorialnego mogą ograniczyć konsultacje z mieszkańcami do pewnej grupy osób, mianowicie: do mieszkańców jednostki
pomocniczej gminy objętych zmianą; mieszkańców gmin objętych zmianą narusza50
Ibidem, s. 70.
Ibidem, s. 72.
52
J.A. Rybczyńska, op.cit., s. 117.
53
Ibidem, s. 118.
51
Konsultacje z mieszkańcami jako instytucja demokracji lokalnej
237
jącą granice powiatów lub województw. EKSL gwarantuje konsultacje z zainteresowaną społecznością – i chodzi o społeczność, której granice są rozszerzane, jak
również o tę, której granice są ograniczane; o społeczność postrzeganą jako pewną
całość. Tak więc zmiana granic musi zostać poprzedzona konsultacjami nie tylko ze
społecznościami bezpośrednio objętymi zmianą, ale również z takimi, które planowaną zmianą są zainteresowane (np. sąsiednie społeczności)54.
W 2006 roku do ministra właściwego ds. administracji wpłynęły 22 wnioski
organów stanowiących jednostek samorządu terytorialnego stopnia gminnego dotyczące ustalenia granic, zmiany nazwy niektórych gmin i miast oraz nadania miejscowości statusu miasta. 17 wniosków dotyczyło ustalenia granic gmin, 2 nadania
miejscowości statusu miasta i wiążącej się z tym zmiany granic, 3 wnioski dotyczyły ustalenia granic miast. Do pozytywnego rozpatrzenia ministerstwa zaproponowano 14 wniosków. Ważną częścią uzasadnienia były konsultacje społeczne,
często ich wynik wpływał na pozytywne lub negatywne rozpatrzenie wniosku. We
wnioskach zaopiniowanych pozytywnie stanowisko wyrażone w konsultacjach
popierało zmianę granic. We wnioskach zaopiniowanych negatywnie bywało różnie. W konsultacjach w sprawie zmiany nazwy gminy Stoszowice (dolnośląskie)
na Srebrna Góra wzięły udział zaledwie 303 osoby, tj. 7% uprawnionych, w tym
52% negatywnie odniosło się do proponowanej zmiany. Taki przypadek został
przez ministerstwo rozpatrzony negatywnie i proponowanej zmiany nie przyjęto.
Inny przykład to zmiana granic miasta Świeradów-Zdrój poprzez zmniejszenie
terytorium gminy Mirsk. W konsultacjach na terenie gminy Mirsk w tej sprawie
wzięło udział 52% uprawnionych do głosowania, z czego 98% było przeciwnych
proponowanej zmianie. Podobny przypadek to chęć włączenia do miasta Bydgoszcz części terenów okolicznych gmin: Białe Błota, Sicienko, Osielsko. W konsultacjach w tych gminach mieszkańcy opowiedzieli się przeciwko przyłączeniu
do Bydgoszczy. Najwyższą frekwencję odnotowano w gminie Sicienko (75%),
gdzie przeciwko zmianie granic opowiedziało się 99% wyrażających opinię. Często niska frekwencja w konsultacjach była traktowana przez ministerstwo jako
brak zainteresowania proponowanymi zmianami. Na przykład w sprawie nadania
statusu miasta miejscowości Biskupiec w konsultacjach na 1 439 uprawnionych
wzięły udział 282 osoby, z czego za nadaniem praw miejskich opowiedziało się
277 osób. Inny przykład to podział miejscowości Kórnik na dwie odrębne miejscowości. W konsultacjach wzięło udział 127 osób na 12 929 uprawnionych. Był
to zaledwie 1% mieszkańców.
Podsumowując, istota konsultacji społecznych w sprawie zmiany granic społeczności lokalnych sprowadza się do:
– obligatoryjnego charakteru konsultacji, które mają poprzedzać każdą zmianę granic społeczności lokalnej,
54
A. Feja-Paszkiewicz, op.cit., s. 73.
238
Krzysztof Wieczorkiewicz
– niewiążącego charakteru wyników konsultacji dla podmiotu właściwego
do dokonania zmiany granic gminy,
– szczególnego trybu przeprowadzania konsultacji, który polega na tym, iż
są to konsultacje „możliwe w drodze referendum”.
Interesujący przykład konsultacji omówił Eugeniusz Smoktunowicz55. Rada
dużego miasta postanowiła znieść istniejące 99 jednostek pomocniczych, a w ich
miejsce utworzyć 35 osiedli. Było to całkowicie nowe ukształtowanie podziału miasta na jednostki pomocnicze. Dotychczasowy podział nawiązywał do historycznie
ukształtowanych jednostek osadniczych, o długich tradycjach i doświadczeniach.
Przeciwko tym zmianom opowiedzieli się mieszkańcy w drodze konsultacji, jednak rada zlekceważyła ten fakt i zniosła dotychczasowe jednostki pomocnicze,
w ich miejsce powołując 35 osiedli. Uchwała ta została uznana za nieważną przez
wojewodę w trybie nadzoru. Uzasadnienie brzmiało następująco: „[…] podejmowanie uchwał po konsultacji z mieszkańcami winno być rozumiane jako rzeczywiste omówienie z nimi proponowanych zmian i wyrażenie przez nich swojej
opinii, a nie tylko spotkań, i uznanie, bez względu na liczbę uczestników owych
spotkań, za spełnienie wymogu konsultacji. Z posiadanych materiałów wynika, iż
w spotkaniach konsultacyjnych uczestniczyło 1 014 mieszkańców, z których większość była przeciwna proponowanym przez władze miasta zmianom w podziale
na jednostki pomocnicze. Po drugie, przyjętymi zmianami w strukturze jednostek
pomocniczych naruszono istniejące uwarunkowania przestrzenne, terytorialną
zwartość jednostek pomocniczych oraz nie uwzględniono więzi społecznych. Połączono jako jednostki pomocnicze obszary o zupełnie przeciwstawnych cechach
urbanistycznych i funkcjonalnych, a także obszary trwale od siebie oddzielone
torami kolejowymi. Po trzecie, statutowa zasada uwzględniania więzi społecznych
została naruszona na skutek zastąpienia historycznie ukształtowanych, w większości aktywnych jednostek pomocniczych, w których mieszkańcy identyfikowali się
z tymi jednostkami, nowymi jednostkami, w pewnych przypadkach stworzonymi
bez głębszej analizy i na podstawie niezrozumiałych kryteriów”.
Rada gminy odwołała się od tej decyzji do NSA, który odrzucił rozstrzygnięcie
nadzorcze wojewody. NSA potraktował instytucje konsultacji w sposób dosłowny,
w oderwaniu od kontekstu systemowego przepisów (szczególnie w oderwaniu od
konstytucji, jak i EKSL), jak gdyby prawo stanowiło zbiór niepowiązanych ze
sobą przepisów56. Jednocześnie wyrok NSA przeoczył sens i cel tego, czym powinny być konsultacje. Warto zastanowić się nad zaprezentowanym przykładem,
gdyż obrazuje on niefunkcjonalność instytucji konsultacji oraz jest przykładem
błędnego rozumienia tego, czym być powinna.
55
E. Smoktunowicz, Konsultacje społeczne. Przyczynek do krytyki wykładni i stosowania prawa
administracyjnego, w: Instytucje współczesnego prawa administracyjnego. Księga jubileuszowa prof.
dra hab. Józefa Filipka, red. I. Skrzydło-Niżnik, T. Woś, S. Wójcik, J. Zimmermann, Wydawnictwo
UJ, Kraków 2001, s. 643.
56
Ibidem, s. 646.
Konsultacje z mieszkańcami jako instytucja demokracji lokalnej
239
Po pierwsze, konsultacje mają zapewnić mieszkańcom decydujący wpływ
na ukształtowanie jednostek pomocniczych, w których toczą się lub powinny
się toczyć mające znaczenie dla tych mieszkańców procesy życia zbiorowego57,
„Konsultacje nie mogą być stosowane tylko dlatego, że taki nakaz jest w ustawie. Stosunek do konsultacji społecznych jako jałowych czynności, które trzeba
przeprowadzić, gdyż przepis prawny wyraźnie tego wymaga, lecz których wyniki nikogo nie wiążą i które mogą być ostentacyjnie nawet zlekceważone, godzi
w dyrektywę o racjonalnym ustawodawcy, racjonalny prawodawca nigdy bowiem
takiego przepisu by nie ustanowił”58.
Po drugie, to przecież dla mieszkańców tworzone są jednostki pomocnicze
i to oni są jego podstawą, najważniejszym elementem. Stąd „mieszkańcy nie mogą
być przeciwstawiani samorządowi terytorialnemu, gdyż samorząd ten jest dla
nich stworzony i są oni jego fundamentem”59. Jeśli rada decyduje się już postąpić
wbrew stanowisku mieszkańców wyrażonym w konsultacjach, to za taką decyzją
powinny stać zrozumiałe argumenty merytoryczne i istotne korzyści społeczne,
o których mieszkańcy powinni zostać poinformowani.
1.3. Konsultacje ze związkami zawodowymi oraz w sprawie zagospodarowania
terenu gminy
W polskim prawie występuje obowiązek konsultowania przez organy samorządu
terytorialnego pewnych rozwiązań z organami związków zawodowych. Obowiązek ten wynika z ustawy o związkach zawodowych60. W artykule 19. w ustępie
1. określone zostały przesłanki zastosowania obowiązku konsultacji: „Ogólnokrajowa organizacja miedzyzwiązkowa, a także ogólnokrajowy związek zawodowy
reprezentatywny dla pracowników większości zakładów pracy, mają prawo opiniowania założeń i projektów ustaw oraz aktów wykonawczych do tych ustaw
w zakresie objętym zadaniami związków zawodowych”. W ustępie 2. tego artykułu przedstawiono tryb przedstawiania opinii wobec aktów przedstawionych
związkom zawodowym: „Organy władzy i administracji państwowej oraz organy
samorządu terytorialnego kierują założenia albo projekty aktów prawnych, o których mowa w ustępie 1., do odpowiednich władz statutowych związku, określając
termin przedstawiania opinii, nie krótszy jednak niż 30 dni. Nieprzedstawienie
opinii we wskazanym terminie uważa się za rezygnację z prawa jej wyrażenia”.
Natomiast ustępy 3. i 4. dotyczą uprawnień, jakie przysługują związkom zawodowym w związku z prawem konsultacji: „W razie odrzucenia w całości lub w części stanowiska związku właściwy organ administracji państwowej lub samorządu
57
Ibidem, s. 647.
Ibidem.
59
Ibidem.
60
Dz.U. nr 55, poz. 234 z późn. zm.
58
240
Krzysztof Wieczorkiewicz
terytorialnego informuje o tym związek na piśmie, podając uzasadnienie swojego
stanowiska. W razie rozbieżności stanowisk związek może przedstawić swoją opinię na posiedzeniu właściwej komisji sejmowej, senackiej lub samorządu terytorialnego. Związkom zawodowym przysługuje prawo wyrażania publicznie opinii
na temat założeń lub projektów, o których mowa w ustępie 1., w środkach masowego przekazu, w tym także w radio i telewizji”.
Związek zawodowy jest dobrowolną i samorządną organizacją ludzi pracy,
powołaną do reprezentowania i obrony ich praw, interesów zawodowych i socjalnych. Jest on niezależny w swej działalności statutowej od pracodawców, administracji państwowej i samorządu terytorialnego oraz od innych organizacji. Związki
są powołane w celu reprezentowania i ochrony zawodowych, ekonomicznych i socjalnych interesów i praw pracowników61. Ochronie tej ma służyć m.in. konsultowanie ze związkami zawodowymi norm prawa pracy.
Uprawnienie do opiniowania założeń i projektów aktów prawnych samorządu
terytorialnego zostało ograniczone kilkoma przesłankami, które można zakwalifikować do trzech kategorii62:
– kwalifikacji związku zawodowego – reprezentatywność związku: prawo
opiniowania przysługuje ogólnokrajowej organizacji międzyzwiązkowej
(konfederacji związków zawodowych), a także ogólnokrajowemu związkowi zawodowemu reprezentatywnemu dla pracowników większości zakładów pracy; reprezentatywny w tym przypadku oznacza taki związek,
który ma struktury organizacyjne w większości zakładów pracy w Polsce
i bez znaczenia, ilu pracowników zrzesza on w poszczególnych zakładach
pracy;
– rodzaju opiniowanych aktów prawnych;
– zakresu (przedmiotu) działań związków zawodowych.
Organ samorządu terytorialnego jest zobowiązany przeprowadzić konsultacje
ze związkami zawodowymi, jeśli tylko zaistnieje określony stan faktycznie tego
wymagający. W tym przypadku nie są wymagane żadne działania inicjujące po
stronie związków. Konsultacje inicjuje organ samorządu terytorialnego właściwy
do wydania danego aktu. Termin podjęcia konsultacji winien być wyznaczony
pomiędzy podjęciem postępowania uchwałodawczego a ostatecznym przyjęciem
jego treści. Organ gminy powinien ustalić konkretnych adresatów własnego wniosku o zaopiniowanie (będzie to organ związku, który ma prawo jego reprezentowania). Po przekazaniu wniosku odpowiednim organom związku mają one prawo
wyrażenia opinii w zastrzeżonym przez organ samorządu terminie (nie krótszym
niż 30 dni). Ustawa nie formułuje żadnych wymagań odnośnie do formy takiego
61
G. Ninard, Konsultacje ze związkami zawodowymi w procesie legislacyjnym organów samorządu terytorialnego, „Samorząd Terytorialny” 1999, nr 1-2, s. 103.
62
Ibidem, s. 106.
Konsultacje z mieszkańcami jako instytucja demokracji lokalnej
241
wniosku – dopuszczalna jest forma pisemna, jak również ustna, np. w drodze negocjacji. Jeżeli związek nie przedstawi opinii w wyznaczonym terminie, wymóg
konsultacji uznaje się za spełniony. Wyrażone we wniosku postulaty powinny zostać przez radę gminy rozważone. Odrzucenie stanowiska związku powinno zostać odpowiednio uzasadnione (na piśmie) oraz powinno zawierać termin odbycia posiedzenia komisji lub właściwego organu, gdzie opiniowany projekt będzie
przedmiotem obrad63. Uzasadnienie powinno w sposób możliwie pełny wskazywać wszystkie przesłanki przyjęcia przez organ samorządu danego rozwiązania
i odmowy skorzystania z propozycji związkowych. Jest to wyraźnie sprecyzowane
w ustawie i ma na celu wykluczenie możliwości pisania lapidarnych uzasadnień64.
Na posiedzeniu komisji organ związku zawodowego może w nim uczestniczyć,
prezentując opinię związku bądź rozszerzając ją.
Opinia przedstawiona radzie nie jest dla niej wiążąca, stanowi dla tego organu
jedynie źródło wiedzy. Dodatkowym prawem związków zawodowych jest prawo
do wyrażania swojej opinii w środkach masowego przekazu, co może stanowić
środek nacisku na ostateczną decyzję rady. Niepoddanie się przez radę obowiązkowi konsultacji uznaje się za naruszenie prawa, co prowadzi do nieważności tak
podjętej uchwały. Procedura konsultacji przedstawiona wyżej ma na celu ochronę
interesów ludzi pracy zamieszkałych w gminie.
Obowiązek przeprowadzania konsultacji został ustanowiony również co do
zagospodarowania przestrzennego gminy. Według ustawy o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym65 ustalanie przeznaczenia i zasad zagospodarowania
terenu należy do zadań własnych gminy. Zadanie to jest realizowane głownie przez
uchwalenie miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego66. Procedura
sporządzania planu przewiduje m.in. obowiązek konsultowania projektu planu ze
społecznością lokalną. E. Olejniczak-Szałowska stwierdza, iż: „Wprawdzie ustawodawca nie używa nigdzie terminu „konsultacje”, to jednak, w moim przekonaniu, istota i sens przyjętych rozwiązań odpowiadają istocie konsultacji”67. Mimo że
autorka odniosła się do rozwiązań poprzedniej ustawy z 1994 roku, to w obecnych
rozwiązaniach powyższe stwierdzenie nie traci swojego znaczenia. O podobieństwach dawnej ustawy do obecnej pisze Zygmunt Niewiadomski: „Ustawodawca nie wprowadza zmian systemowych. Pozostaje przy dotychczasowej filozofii
gospodarowania przestrzenią. Podobnie dzieli zadania i kompetencje pomiędzy
gminy z jednej strony, a państwo i samorząd wojewódzki z drugiej. Utrzymuje
trójszczeblowy system planowania przestrzennego, u podstaw którego pozosta63
Ibidem, s. 125.
Ibidem, s. 129.
65
Dz.U. nr 80, poz. 717.
66
E. Olejniczak-Szałowska, op.cit., s. 114.
67
Ibidem.
64
242
Krzysztof Wieczorkiewicz
wia gminę z jej planowaniem realizacyjnym, organom państwa wyznaczając rolę
kreatora polityki przestrzennej państwa, a samorządowemu województwu rolę
„zwornika” pomiędzy planowaniem realizacyjnym gminy i polityką przestrzenną
państwa”68.
Plan powinien zostać ogłoszony w danej miejscowości (w prasie, przez obwieszczenie lub w inny sposób zwyczajowo przyjęty) w celu umożliwienia podmiotom zainteresowanym składania wniosków do planu. Powinien również zostać
określony termin, miejsce oraz forma składania tych wniosków. E. Olejniczak-Szałowska uznaje, iż „prawo składania wniosków do planu można ujmować w kategoriach wyrażania opinii i zgłaszania postulatów w ramach podjętego przez organy
gminy działania podstawowego […]. Uchwała rady gminy o przystąpieniu do sporządzania planu określa granice obszaru objętego planem, przedmiot i zakres jego
ustaleń. Zawarta w uchwale informacja o możliwości składania wniosków to uruchomienie działania konsultacyjnego co do treści planu […]. Przyjęcie tego sposobu rozumienia konsultacji pozwala uznać za swoistą postać konsultacji społecznych również opinie przedstawione przez osoby zainteresowane w ramach prawa
do wnoszenia protestów”69. Ustawa przewiduje organizację dyskusji publicznej na
temat założeń przyjętych w planie, którą można uznać za formę zasięgania opinii
wśród mieszkańców. W czasie dyskusji można wnosić uwagi dotyczące projektu
planu. Jest to sposób partycypacji obywateli w procesie podejmowania decyzji
dotyczących zagospodarowania przestrzennego, a rada powinna ustalić sposób
rozstrzygania wnoszonych uwag.
1.4. „Fiat jest w Tychach” – przykład konsultacji społecznych
1.4.1. Historia sporu
Podstawą sporu i przyczyną konsultacji przeprowadzonych w Tychach była, a raczej jest, chęć przejęcia przez sąsiednią gminę Bieruń gruntów, na których stoi tyska
fabryka Fiata. Spór ten ma już długą historię. W 1972 roku włączono do Tychów
320-hektarową działkę, na której rozpoczynała się budowa fabryki samochodów.
W 1975 roku Bieruń i okoliczne miejscowości zostały przyłączone do Tychów70.
W 1990 roku Tychy były piątym co do powierzchni miastem w Polsce. Zajmowały powierzchnię 271 km2, a liczba mieszkańców wynosiła niecałe 200 tys.
osób. W obrębie miasta znajdowały się: Bieruń, Lędziny, Wyry, Gostyń, Bojszowy oraz część Kobióra. 2 kwietnia 1991 roku weszło w życie rozporządzenie
premiera Tadeusza Mazowieckiego o podziale miasta. Samodzielność uzyskały
68
http://www.wspolnota.org.pl/?10+52+3335+1.
E. Olejniczak-Szałowska, op.cit., s. 114-115.
70
http://miasta.gazeta.pl/katowice/1,35019,3201796.html.
69
Konsultacje z mieszkańcami jako instytucja demokracji lokalnej
243
wtedy: Bieruń, Lędziny, Bojszowy, Kobiór i Wyry, a terytorium parcelowano według działek, tak aby granice administracyjne nie dzieliły własności71. Wtedy nie
było wątpliwości, że Fiat ma pozostać w granicach Tychów, a przez pewien czas
miasto uchodziło za modelowy przykład jednostki administracyjnej, która podzieliła się bez konfliktów z sąsiadami.
W 1992 roku w fabryce Fiata doszło do strajku, którego przyczyną była prywatyzacja zakładu. W rozwiązanie sytuacji zaangażowały się władze miasta, przekazując z budżetu pożyczki dla strajkujących pracowników. Po zakończeniu strajku Bieruń podjął próbę odzyskania gruntów z fabryką Fiata, ale negatywną opinię
wydał w tej sprawie Sejmik Samorządowy Województwa Katowickiego72. Była to
pierwsza taka próba, podjęta przez władze Bierunia.
Kolejna próba „odzyskania Fiata” przez Bieruń miała miejsce w 2006 roku.
Przeprowadzono konsultacje w tej sprawie, w których za zmianą granic i przynależnością Fiata do Bierunia opowiedziało się 99,7% głosujących73. Władze Bierunia rozesłały ankietę do 15 tys. osób. Blisko 50% odpowiedziało, z czego niemal wszyscy zdecydowali, że część fabryki Fiata powinna należeć do Bierunia74.
Chodzi o taką sytuację, w której produkcyjna część fabryki Fiata należałaby do
Bierunia, ale np. dyrekcja znajdowałaby się już w Tychach75.
Główne korzyści takiej zmiany granic dla Bierunia opisywano w prasie:
„Sporna działka jest dla Bierunia bardzo cenna. Tylko z samych podatków, które
płaci Fiat, gmina zyskałaby ok. 6 mln zł rocznie (Tychom przypadłoby ok. 4 mln
zł). – To 25 proc. naszego budżetu. Moglibyśmy za to usunąć azbest z bloków
mieszkalnych, wybudować nową kanalizację czy kupić od Fiata stary budynek
dyrekcji i zrobić tam ponad sto mieszkań – wylicza jednym tchem Stok. Oprócz
pieniędzy chodzi też o prestiż. Fiat to międzynarodowy koncern. Na zmianie granic niewielki Bieruń zyskałby potężną reklamę. – To nie ma dla nas znaczenia
– zaklina się sekretarz Stok”76.
Najważniejsze korzyści Tychów z posiadania w swoich granicach fabryki Fiata to przede wszystkim prawie 10 mln złotych rocznie w kasie miasta. Ale to nie
wszystko. Do innych korzyści można zaliczyć77:
1) sponsorowanie przez Fiata wielu imprez organizowanych przez miasto. Obecnie największą z nich są „Dni Tyskie” odbywające się co roku
w ostatni weekend czerwca;
71
Tyski miesięcznik samorządowy „Twoje Miasto” 2006, nr 3/35, s. 2.
Ibidem.
73
http://miasta.gazeta.pl/katowice/1,35019,3201796.html.
74
http://ww2.tvp.pl/2858,20060421332547.strona.
75
http://miasta.gazeta.pl/katowice/1,35063,3900897.html.
76
Ibidem.
77
Tyski miesięcznik samorządowy…, s. 7.
72
244
Krzysztof Wieczorkiewicz
2) bez Fiata trudno byłoby zorganizować Międzynarodowy Festiwal „Śląska
Jesień Gitarowa”, oceniany jako jedna z najlepszych imprez tego typu na
świecie. Festiwal odbywa się co dwa lata i jest okazją do posłuchania najlepszych gitarzystów na świecie;
3) sponsorowanie przez Fiata wyścigu kolarskiego „Tyskie Kryterium Fiata”;
4) wspieranie przez fabrykę drużyny hokejowej GKS Tychy;
5) fundowanie nagród najlepszym maturzystom i absolwentom szkół wyższych, których rodzice pracują w Fiacie;
6) Fiat zapewnia Tychom międzynarodową promocję. Po drogach 51 krajów
jeździ produkowany w Tychach samochód marki Fiat Panda.
Pierwszy wniosek Bierunia w sprawie zmiany granic zakwestionował wojewoda śląski78. Kolejne konsultacje, tym razem już nad poprawionym projektem,
przeprowadzono w Bieruniu w 2007 roku. Poparcie sięgnęło 99,6%, a frekwencja
zbliżyła się do 61,5%. uprawnionych i 72,2% tych, którym udało się doręczyć karty do głosowania. Cytowany już sekretarz Stok powiedział „Protokół z konsultacji
będzie załącznikiem do nowego wniosku, który – po akceptacji rady miejskiej
– do końca marca złożymy do resortu spraw wewnętrznych i administracji za pośrednictwem wojewody śląskiego. Liczymy, że w Warszawie wniosek będzie poddany obiektywnej ocenie i ostatecznie uwzględniony”79. Koszt konsultacji wyniósł
kilkanaście tysięcy złotych. Karty do głosowania roznosili studenci i bezrobotni.
Mieszkańcy wrzucali je do urn w urzędzie miejskim i dwóch szkołach80.
Warto jeszcze przytoczyć stanowisko zarządu fabryki Fiata w Tychach. Otóż
prezes Fiat Auto Poland, Enrico Pavoni, poprosił ministra Dorna o zachowanie
dotychczasowych granic między Tychami a Bieruniem. W liście prezes Pavoni
stwierdził, że podział fabryki między dwa miasta stworzyłby problemy i byłby
niemożliwy do wykonania oraz dodał, że w Polsce i za granicą Fiat Auto Poland
kojarzy się z Tychami, a z władzami tego miasta fabrykę łączy dobra współpraca81.
Prezes Pavoni napisał: „Cenna dla nas jest przede wszystkim profesjonalna i terminowa obsługa administracyjna naszego zakładu oraz fakt utrzymywania przez
miasto na naszym terenie infrastruktury drogowej”82.
Jak widać, władze Bierunia nie zamierzają się łatwo poddawać, a spór o fabrykę Fiata jest ciągle aktualny. Odpowiedzią Tychów na inicjatywę Bierunia były
konsultacje społeczne, przeprowadzone w dniach 22–29 kwietnia 2006 roku.
78
http://www.tychy.pl/News/exeConcrete/?mid=2&id=877.
http://ww2.tvp.pl/2858,20070220462040.strona.
80
Ibidem.
81
http://miasta.gazeta.pl/katowice/1,35019,3498054.html.
82
Ibidem.
79
Konsultacje z mieszkańcami jako instytucja demokracji lokalnej
245
1.4.2. Forma, tryb oraz wyniki tyskich konsultacji
Uchwała Rady Miasta Tychy w sprawie przeprowadzenie konsultacji została podjęta 23 lutego 2006 roku83. Była to odpowiedź na przeprowadzone wcześniej konsultacje w Bieruniu. Uchwalono w tym akcie prawnym przedmiot, formę i tryb
przeprowadzania konsultacji. Konsultacje miały być przeprowadzone w formie
ankiety, ale dopuszczono również możliwość zebrania opinii rad osiedli i ich zarządów. Konsultacje miały być pisemne, a ich wynik uznany za ważny bez względu na liczbę osób, która wzięła w nich udział. Uprawnionymi do wzięcia udziału
w konsultacjach były osoby, które ukończyły 18. rok życia oraz stale zamieszkują
na terenie Tychów. W uchwale ustalono również pytanie o treści: „Czy jesteś za
utrzymaniem dotychczasowych granic miasta Tychy pomiędzy gminami Bieruń
i Tychy wraz z utrzymaniem całości terenów zabudowanych zakładem produkcyjnym FIAT AUTO POLAND SA”. Powołano również doraźną trzyosobowa
komisję ds. przeprowadzenia konsultacji, na której czele stanął Józef Sobczyk.
Pozostali członkowie komisji to: Dariusz Dyrda i Józefa Witek-Pogorzelska.
Konsultacje miały barwny charakter. Przeprowadzono je pod hasłem: „Fiat
jest w Tychach. Będziemy o tym trąbić”. Opracowano specjalne materiały przedstawiające wytyczne oraz plan konsultacji. Postawiono również trzy cele, jakim
mają służyć konsultacje:
1) pozyskanie opinii mieszkańców Tychów w sprawie przekazania gruntów,
na których leży fabryka Fiata,
2) przedstawienie wyników konsultacji społecznych MSWiA,
3) uświadomienie powagi sytuacji.
Projekt graficzny prezentował się następująco:
83
Uchwała nr 0150/XLIII/824/06.
246
Krzysztof Wieczorkiewicz
Rys. 1. Hasło i projekt graficzny konsultacji
Jak widać, w projekcie wykorzystano element herbu Tychów, jakim jest róg
myśliwski oraz dowcipny komentarz. Ponadto wykorzystano szkic samochodu
marki Fiat Panda, który jest obecnie produkowany w Tychach i eksportowany do
wielu krajów na świecie. Konsultacje podzielono na kilka etapów.
Rys. 2. Etapy konsultacji
Etap przeprowadzenia ankiety zrealizowano w dniach 22–29 kwietnia 2006
roku. Zbieranie ankiet poprzedził list prezydenta miasta Andrzeja Dziuby do mieszkańców. List był wysyłany w dniach 18–22 kwietnia 2006 roku i bezpośrednio
poprzedzał przeprowadzenie konsultacji. Prezydent poinformował mieszkańców
w liście o przyczynach konsultacji, stopniu ich ważności, o miejscach, w których
Konsultacje z mieszkańcami jako instytucja demokracji lokalnej
247
będzie można wypełnić ankiety, oraz zachęcił mieszkańców do wzięcia udziału
w tej formie demokracji bezpośredniej.
Ankieterzy przeprowadzali ankiety w najbardziej uczęszczanych częściach
miasta (w godzinach od 12 do 18). Były to takie miejsca na terenie miasta jak:
– targowisko przy al. Piłsudskiego,
– Sklep „Azet”,
– centrum handlowo-rozrywkowe „City Point”,
– budynek „Tęcza”,
– skrzyżowanie „Hotelowiec”,
– hipermarket Tesco,
– urząd miasta.
Punkty ankieterskie były obsługiwane przez 33 studentów socjologii Wyższej
Szkoły Zarządzania i Nauk Społecznych w Tychach. Wyposażono ich w stosowne
identyfikatory, a punkty zostały odpowiednio oznakowane i przygotowane. Na potrzeby konsultacji wydrukowano 32 050 ankiet, z których 12 435 sztuk przekazano
radom osiedli, a punktom konsultacyjnym 19 615.
Zbieranie opinii wśród rad i zarządów osiedli przebiegało w kilku etapach:
– spotkanie z przedstawicielami zarządów i rad osiedli w urzędzie miasta,
– przekazanie ankiet, pudeł do głosowania i afiszy informujących o konsultacjach,
– zebranie ankiet i opinii.
Jeśli chodzi o kampanię informacyjną, to była ona bogata w przeróżne formy
promocyjne i została przeprowadzona z dużą pompą. W ramach kampanii informacyjnej zaplanowano następujące działania:
1) wydanie specjalne tyskiego miesięcznika samorządowego „Twoje Miasto”;
2) ogranizację „Parady Tyskich Fiatów”. Każdy uczestnik parady otrzymał
koszulkę, trąbkę i naklejkę;
3) na placu Baczyńskiego w Tychach zaplanowano szereg imprez edukacyjno-rozrywkowych:
– 14.00 – uroczyste otwarcie wystawy fotograficznej „Fiat jest w Tychach”;
– 16.00–19.00 – prezentacja nowych modeli Fiata, wystawa starych fotografii „Miasto w budowie”, kino Andromeda – kulinarne niespodzianki
włoskiej restauracji;
– 20.00–21.30 – filmowe pokazy plenerowe: film z fabryki Fiata o produkcji samochodów, pokaz cyfrowych fotogramów z wystawy „Miasto
w budowie”, pokaz wizualizacji przygotowanych na otwarcie wystawy
„Miasto w budowie”, Najzabawniejsze Polskie Kroniki Filmowe z okresu PRL-u, film dokumentalny „Tychy okiem kamery”;
– 21.00 – kino za złotówkę, „Tylko mnie kochaj” – kino Andromeda.
248
Krzysztof Wieczorkiewicz
Jak widać, konsultacje w Tychach zostały wykorzystane do poszerzenia
wiedzy mieszkańców o historii miasta. Były przeprowadzone w sposób mogący
wzbudzić zainteresowanie wśród mieszkańców, a powyższe imprezy z pewnością
przyciągnęły tyszan do udziału w konsultacjach. Warto zwrócić jeszcze uwagę na
wykorzystanie w kampanii osoby Mariusza Czerkawskiego – najlepszego polskiego hokeisty, rodowitego tyszanina, który zachęcał do przeciwstawienia się żądaniom Bierunia. Konsultacje połączono wręcz z happeningiem, jakim była „Parada
Tyskich Fiatów”. W całym mieście rozmieszczono ponad tysiąc plakatów informujących o paradzie oraz konsultacjach. W trakcie parady kilkadziesiąt pojazdów
marki „Fiat” przejechało od Tychów do granic Bierunia. Paradę prowadził swoim
fiatem punto sam prezydent miasta. Kawalkada dotarła do granic Bierunia, gdzie
ostentacyjnie zawróciła. Uczestnicy chcieli w ten sposób wyrazić to, że Fiat, jak
mówili, „jest nasz”84.
W specjalnie na okazję konsultacji wydanym numerze tyskiego miesięcznika
samorządowego „Twoje Miasto” zawarto szereg treści zachęcających do wyrażenia swojej opinii. Na okładce i ostatniej stronie znalazły się zdjęcia Mariusza
Czerkawskiego, który „mówił” do mieszkańców, iż „pozostanie Fiata w Tychach
jest gwarancją rozwoju sportu w naszym mieście”. W miesięczniku znalazła się historia sporu wraz z wcześniejszymi roszczeniami Bierunia. Zamieszczono wywiad
z prezydentem Andrzejem Dziubą, w którym wypowiedział się on o korzyściach
i stratach mogących wyniknąć ze zmiany dotychczasowej granicy. Na kolejnych
stronach zamieszczono szczegółowy plan konsultacji (przedstawiony w załącznikach) i imprez z tą instytucją związanych. Zaprezentowane zostało również pytanie i wygląd ankiety. Dziennikarze samorządowi opisali krótką historię fabryki
oraz korzyści, jakie czerpie miasto z posiadania Fiata w swoich granicach. Posunięto się wręcz do żartu pod postacią „ostrzeżenia”, gdyż na ostatniej stronie
znalazło się hasło: „Oto, co się może stać, jeśli nie weźmiesz udziału w konsultacjach…”, pod którym umieszczono zdjęcie kufla piwa z przerobionym logotypem
tyskiego na bieruński. Mimo pewnych górnolotnych sformułowań, jakie znalazły
się w miesięczniku, informował on w sposób wyczerpujący o tematyce, trybie
i formie konsultacji.
Przykład tyskich konsultacji świadczy o tym, że instytucja ta może spełniać
swoje funkcje w polskich gminach. Konsultacje cechowała wyrazistość i zostały
one w sposób profesjonalny przygotowane. Postawione zostały cele, jakim mają
służyć, starannie przeprowadzono akcję informacyjną. Tyskie konsultacje z pewnością wzbudziły zainteresowanie społeczności miasta, choć negatywnym aspektem całego przedsięwzięcia był jego koszt, który wyniósł 77 tys. zł85. Konsultacjami „żyła” cała społeczność, a pierwszy ich dzień był wydarzeniem w mieście.
84
85
http://miasta.gazeta.pl/katowice/1,35019,3301676.html.
http://miasta.gazeta.pl/katowice/1,35019,3278956.html.
Konsultacje z mieszkańcami jako instytucja demokracji lokalnej
249
Tyskie konsultacje pokazują, iż instytucja ta może być skutecznie wykorzystana,
jeśli tylko przeprowadzi się ją w odpowiedni sposób.
Wyniki konsultacji prezentują się w następujący sposób86:
1) za utrzymaniem dotychczasowych granic opowiedziały się jednogłośnie
w formie uchwał rady osiedli oraz wszystkie jednostki pomocnicze, będące reprezentantami elektoratu w liczbie 50 033 mieszkańców miasta Tychy
uprawnionych do wyrażania opinii, co stanowi 46,65% ogółu osób uprawnionych do wyrażenia opinii;
2) konsultacje w formie ankiet publicznych wykazały, że za utrzymaniem
dotychczasowych granic opowiedziało się 96,3% ankietowanych mieszkańców miasta Tychy, którzy wyrazili swoje opinie w formie ankiet publicznych, 3,7% ankietowanych opowiedziało się za zmianą granic proponowaną przez gminę Bieruń.
Z ankiet przekazanych radom osiedli wypełniono 7 454, ważnych było 7 320
głosów. Na „tak” głosowało 7 121 osób, a na „nie” 199. W punktach konsultacyjnych wypełniono 18 851 ankiet, z czego ważnych było 18 688. Głosów na „tak”
było 17 927, na „nie” 761. W sumie oddano 26 008 ważnych głosów – na „tak”
głosowało 25 048 (96,3%), na „nie” 960 osób (3,7%). W wyniku konsultacji rada
miasta przyjęła negatywną opinię w sprawie proponowanej przez gminę Bieruń
zmiany granicy.
Zakończenie
Konsultacje społeczne nie są instytucją szeroko wykorzystywaną w polskich samorządach. Wydaje się, iż najlepiej mogłyby spełniać swoje funkcję w gminach.
W polskiej praktyce politycznej częściej sięga się do instytucji referendum. Jest to
z pewnością podyktowane ważnością wyników tej formy demokracji bezpośredniej. Jednak luźniejsza forma konsultacji ma swoje zalety i może doprowadzić do
zwiększenia zainteresowania obywateli sprawami gminy. Konsultacje dodatkowo,
jak pokazały to Tychy, mogą być powiązane z formami prezentacji historii gminy, mogą służyć poszerzeniu wiedzy wśród mieszkańców na temat miejscowości,
w której żyją. Pomimo tego, że wynik konsultacji nie ma charakteru wiążącego
dla organu podejmującego decyzję, to ich znaczenie polityczne jest spore. To przecież sami mieszkańcy wyrażają w drodze konsultacji swoje zdanie, z którym organ przedstawicielski powinien się zgodzić. W przeciwnym razie powinno być to
w sposób niebudzący wątpliwości uzasadnione. Można mieć nadzieję, ze instytucja konsultacji będzie rozwijać się w polskich gminach.
86
Uchwała nr 0150/XLVII/867/06.
250
Krzysztof Wieczorkiewicz
Literatura
Banaszak B., Preisner A., Prawo konstytucyjne. Wprowadzenie, Wydawnictwo Uniwersytetu Wrocławskiego, Wrocław 1996.
Boć J., Prawo administracyjne, Wydawnictwo Kolonia Limited, Wrocław 2000.
Dolnicki B., Samorząd terytorialny, Zakamczyce, Kraków 2003.
Feja-Paszkiewicz A., Konsultacje społeczne a zasada ochrony granic społeczności lokalnych, „Przegląd Prawa i Administracji”, t. 63, red. B. Banaszak, Wydawnictwo Uniwersytetu Wrocławskiego, Wrocław 2004.
http://www.wspolnota.org.pl.
http://miasta.gazeta.pl/katowice.
http://ww2.tvp.pl.
http://www.tychy.pl.
Konstytucja Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej, Dz.U. z 1952 r., nr 33, poz. 232.
Marczewska-Rytko M., Demokracja bezpośrednia w warunkach przemian ustrojowych
w Polsce, w: Polska w dobie przemian, red. A. Kasińska-Metryka, Kielce 2004.
Ninard G., Konsultacje ze związkami zawodowymi procesie legislacyjnym organów samorządu terytorialnego, „Samorząd Terytorialny” 1999, nr 1–2.
Olejniczak-Szałowska E., Konsultacje we wspólnocie samorządowej, „Samorząd Terytorialny” 1997, nr 1–2.
Rybczyńska J.A., Partycypacja obywatelska na poziomie lokalnym w III Rzeczypospolitej
Polskiej – próba oceny, w: Samorząd terytorialny III Rzeczypospolitej. Dziesięć lat
doświadczeń, red. S. Michałowski, Wydawnictwo UMCS, Lublin 2002.
Smoktunowicz E., Konsultacje społeczne. Przyczynek do krytyki wykładni i stosowania
prawa administracyjnego, w: Instytucje współczesnego prawa administracyjnego.
Księga jubileuszowa Prof. dra hab. Józefa Filipka, red. I. Skrzydło-Niżnik, T. Woś,
S. Wójcik, J. Zimmermann, Wydawnictwo UJ, Kraków 2001.
Sobol E., Podręczny słownik języka polskiego, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa
2001.
Tyski miesięcznik samorządowy „Twoje Miasto” 2006, nr 3/35.
Wasilewski A., Zjawisko konsultacji we współczesnej administracji polskiej, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 1982.
Wiktorowska A., Prawne determinanty samodzielności gminy. Zagadnienia administracyjno-prawne, Wydawnictwo LIBER, Warszawa 2002.
Ustawa o konsultacjach społecznych i referendum z 6 maja 1987 r., Dz.U. z 1987 r., nr 14,
poz. 83.
Ustawa z dnia 23 maja 1991 r. o związkach zawodowych, Dz.U. nr 55, poz. 234 z późń.
zm.
Chorzowskie Studia Polityczne
Wydziału Zamiejscowego w Chorzowie
Wyższej Szkoły Bankowej w Poznaniu
Nr 2 rok 2009
Adrian Rak
Decentralizacja samorządu miejskiego
w Polsce w latach 1918–1939
Część II
W poniższej częsci artykułu zaprezentuję szczegółowe rozwiązania dotyczące decentralizacji samorządu miejskiego w latach 1918–1939. Przede wszystkim skupię
się na kwestii podziału zadań na własne i zlecone, kompetencjach organów miejskich oraz na nadzorze nad samorządem miejskim. Tekst zawiera opis rozwiązań
prawnych, które regulowały decentralizację samorządu miejskiego w trzech byłych zaborach, w Wielkopolsce i na Pomorzu, w byłym Królestwie Kongresowym
i na kresach oraz w byłym zaborze austriackim. Ponadto odrębnie przedstawione
zostały uregulowania prawne dotyczące samorządu miejskiego w ustawie scaleniowej.
Praca jest kontynuacją tekstu „Decentralizacja samorządu miejskiego w Polsce w latach 1918–1939. Część I”, w którym przedstawiłem rozważania polskich
administratywistów na temat decentralizacji. Ponadto zostały zaprezentowane uregulowania prawne w konstytucjach – marcowej i kwietniowej, które dotyczyły
decentralizacji samorządu.
Samorząd miejski w latach 1918–1933. Zadania gmin miejskich
oraz nadzór nad samorządem miejskim
Stan prawny, który regulował ustrój samorządu terytorialnego w chwili odzyskania niepodległości, przedstawiał niezwykle trudne zagadnienie do rozstrzygnięcia,
ponieważ każdy były zabór posługiwał się odmiennymi normami prawnymi – odmienne pozostawały przepisy ustrojowe, nazewnictwo organów samorządowych,
ale również uprawnień finansowych. Jak wskazuje Roman Hausner, przepisy
prawne „nosiły na sobie z konieczności wyraźne piętno obcej myśli samorządo-
252
Adrian Rak
wej”. Było to spowodowane tym, iż państwa zaborcze organizowały samorząd na
ziemiach polskich „nie z poczucia niezbędnej potrzeby jego istnienia, lecz raczej
pod wpływem i presją socjalnych i rewolucyjnych prądów”, które miały oddziaływać na ziemiach polskich w latach 1848–1863 i 1905. Państwa zaborcze obawiały
się poza tym, iż samorząd może stać się bazą organizacyjną ludności polskiej,
dlatego „czynniki rządzące” wyposażyły go w skromny zakres uprawnień oraz
w nikłe środki finansowe1.
Samorząd miejski w Wielkopolsce i na Pomorzu istniał od początku odrodzonego państwa. Podstawy ustrojowe, na których się opierał, zostały jednak „odziedziczone” po państwie pruskim. W warunkach polskich zdemokratyzowana została
ordynacja wyborcza do rad miejskich, pozwalając na szeroki dostęp mieszkańcom
tych terenów do samorządu miejskiego – rad miejskich i magistratów. Wyłonione
rady miejskie, a z nich magistraty, posiadające szerokie uprawnienia w ramach
przyznanej im autonomii.
Miasta w Wielkopolsce i na Pomorzu uzyskały możliwość wydawania statutów. Przedmiotowość tych statutów nie mogła przekraczać praw przyznanych w ordynacji miejskiej, tak więc dotyczyć mogły tylko „ustroju, administracji i środków
działania gminy”. W ordynacji miejskiej nie zostało zdefiniowane, co miało należeć do spraw gminy miejskiej. Zachowana została natomiast granica materialna,
ponieważ wskazano, iż kwestie te dotyczyły spraw korporacji miejskiej, praw do
korporacji oraz praw i obowiązków członków w stosunku do korporacji. Nie było
możliwe teoretyczne ujęcie spraw gminnych – spowodowane to było ich istotą,
gdyż obejmowały „zupełnie ogólny kompleks celów gospodarczych, społecznych
i kulturowych”. Celem gminy miejskiej „jest wejść we wszystkie dziedziny życia
publicznego”, ponieważ w gminie „tkwi znaczenie polityczne, co odróżnia ją od innych korporacji”. Gmina nie dąży do spełnienia jednego celu, gdyż nie może ograniczać się do spraw, które dotyczą jej samej, ale obiektem zainteresowania czyni
również te, które „załatwia jako wspólny założyciel i zarządca takich urządzeń i zakładów, które mają na celu rozwój duchowy, zdrowie i dobrobyt członków gminy”.
Zaspokajanie potrzeb mieszkańców gminy było celem korporacji. Jeśli mogła je
samodzielnie wykonywać, wtedy stawały się one bezsprzecznie sprawami gminy.
Statuty regulowały stosunki publiczno-prawne. Jednakże, jak zaznacza Urbanowicz, miały one również znaczenie „obiektywnych norm prawnych”. Prawo do
stanowienia takiej normy – statutu miejscowego – miała gmina miejska, natomiast
władzy państwowej przysługiwało tylko prawo do jej zatwierdzania. Ponieważ
norma była wydawana według woli danej gminy, ów statut stawał się autonomicznym prawem. Przymus zatwierdzania normy wydawanej przez gminę miejską nie
przekreślał jej autonomicznego charakteru, ponieważ taka czynność miała cha1
R. Hausner, Pierwsze dwudziestolecie administracji spraw wewnętrznych, Druk. Gaz. Adm.
i PP, Warszawa 1939, s. 107, 108.
Decentralizacja samorządu miejskiego w Polsce w latach 1918–1939. Część II
253
rakter aktu administracyjnego i nie czyniła statutu aktem prawnym. Poza tym akt
zatwierdzania statutów wynikał z prawa do nadzoru nad samorządem miejskim
ze strony władz państwowych. Autonomia samorządu miejskiego w Wielkopolsce
i na Pomorzu została dość mocno ograniczona przez rozporządzenie ministra byłej
dzielnicy pruskiej z 12 sierpnia 1921 roku. Ograniczenia autonomii spowodowane były tym, iż polskie ustawodawstwo nie znało pojęcia „prawa miejscowego”
w rozumieniu średniowiecznym. Według polskiego ustroju gmina mogła się „swobodnie poruszać tylko w obrębie wyznaczonej jej ustawą, tzn. granice wyznaczone
przez ustawę muszą być zachowane, a statuty muszą dotyczyć spraw gminnych,
ich ważność dotyczyła tylko obszaru miasta – statut miejski ma ważność tylko co
do tych prawnych stanów faktycznych, które w obrębie miasta powstają”. Statuty
powstawały jako uchwała gminy według jej woli. Wola ta reprezentowana była
przez równorzędne organy samorządu miejskiego – radę miejską i magistrat. Powstanie statutu wymagało zgody obu organów2.
Wybrana rada była organem uprawnionym do uchwalania uchwał we wszystkich sprawach gminnych, jeśli nie były one zastrzeżone dla magistratu. Ponadto
odpowiedzialna była za kontrolę nad administracją i gospodarką miasta. Część
aktów wydawanych przez radę podlegała zatwierdzeniu przez Wydział Powiatowy. Do uchwał tych zaliczone były następujące akty: sprzedaż gruntów i innych
prawnie zrównanych uprawnień, zaciąganie pożyczek obciążających gminę lub
powiększających już istniejący stan zadłużenia, zmiany w użytkowaniu wspólnych lasów, pastwisk itp. Dobrowolna sprzedaż gruntów mogła odbywać się tylko
w drodze licytacji. Także część uchwał podlegała zatwierdzeniu przez wojewodę
(wcześniej prezesa rejencji), tj. sprzedaż lub istotna zmiana prawna przedmiotów,
które miały istotną wartość naukową, historyczną lub były przedmiotem sztuki3.
Magistrat był organem zarządzającym i wykonawczym w mieście, miał stanowisko równorzędne z radą miejską, m.in. dlatego, że uchwały rady musiały być
przez niego zatwierdzone4. Magistrat był nie tylko organem samorządu, lecz także
instytucją wykonującą zadanie rządu. Za te czynności odpowiadał wobec władz
państwowych. Magistrat nie był władzą policyjną – uprawnienia te przysługiwały
tylko burmistrzowi lub innemu członkowi magistratu. Rozporządzenia policyjne
wydawane przez burmistrza podlegały zatwierdzeniu przez magistrat. Podczas
wykonywania zarządzeń magistrat korzystał ze środków przymusu. Do zakresu
2
S.M. Urbanowicz, Autonomiczny statut miejski ze szczególnym uwzględnieniem ustawodawstwa w b. dzielnicy pruskiej, Katowice 1930, s. 15-29.
3
K.W. Kumaniecki, Ustrój władz samorządowych na ziemiach Polski, Księgarnia J. Czerneckiego, Warszaw–Kraków 1920, s. 63. B. Wasiutyński, Ustrój władz administracyjnych, państwowych
i samorządowych, w: Encyklopedja prawa obowiązującego w Polsce, red. A. Peretiatkowicz, Fiszer
i Majewski Księgarnia Uniwersytecka, Poznań 1926, s. 127.
4
Oprócz wyborów organów miejskich, uchwał w sprawie praw wyborczych i praw członków
magistratu, nakładania kar porządkowych na radnych.
254
Adrian Rak
zadań magistratu należało m.in. wykonywanie ustaw i rozporządzeń, zarządzeń
władz państwowych; przygotowywanie i wykonywanie uchwał Rady Miejskiej,
zarząd zakładów gminnych, administrowanie własnością gminną, prowadzenie
gospodarki miejskiej, nadzór nad urzędnikami gminnymi, reprezentowanie gminy na zewnątrz. Magistrat podejmował decyzje w formie uchwał. Do ich ważności potrzebna była obecność połowy składu, zaś w miastach powyżej 100 tys.
– 1/3 składu magistratu.
Przewodniczącym magistratu był burmistrz, który kierował i nadzorował całą
administrację gminy, posiadał prawo karania urzędników miejskich grzywnami,
lub w przypadku niższych urzędników, także aresztem. Burmistrz był ponadto organem spełniającym funkcje administracji ogólnej w ramach odpowiednich ustaw,
czyli sprawował policję miejscową (jeśli takiej nie było), sądową oraz wszystkie inne, które zostały mu powierzone. Czynności te za zgodą wojewody mogły
być powierzone także innym członkom magistratu. Burmistrz zobowiązany został do zawieszania uchwał magistratu, które przekraczały jego kompetencje lub
były sprzeczne z prawem. Ponadto mógł nie wykonać decyzji, która naruszała dobro państwa lub interesy gminy. Od decyzji burmistrza przysługiwało odwołanie
w przeciągu dwóch tygodni do wojewody (dawniej do prezesa rejencji), a od jego
orzeczenia w tym samym terminie do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego.
W przypadku sporu burmistrza i magistratu, rozwiązywania go podejmowała się
Izba Wojewódzka. Władza dyscyplinarna nad burmistrzem i członkami magistratu
należała do wojewody z możliwością odwołania do sądu administracyjnego5.
Nadzór nad miastami w Wielkopolsce i na Pomorzu w pierwszej instancji przysługiwał wojewodzie. Zakres nadzoru nie mógł wkraczać poza przyznane kompetencje. Kontrola odbywała się przy współudziale Izby Wojewódzkiej. Wojewoda
rozstrzygał zażalenia złożone na magistrat i urzędników miejskich. Ponadto wojewoda zatwierdzał uchwały o sprzedaży lub istotnej zamianie przedmiotów, które
miały szczególną wartość naukową, historyczną lub artystyczną. W sytuacjach,
w których rada miasta zaniedbywała swoje zadania, wojewoda mógł ustalać w budżecie wydatki na powyższe zadania. Rada miejska mogła od tej decyzji złożyć
odwołanie do II instancji nadzorczej, którą był minister spraw wewnętrznych6.
Samorząd miejski w byłym zaborze rosyjskim został wprowadzony na podstawie następujących aktów prawnych: rozporządzenie MSW o demokratycznym
uzupełnieniu rad miejskich z 29 listopada 1918 roku, dekret Naczelnika Państwa
o tymczasowej ordynacji wyborczej do rad miejskich z 13 grudnia 1918 roku7,
dekret Naczelnika Państwa z 4 lutego 1919 roku o samorządzie miejskim8, rozpo5
K.W. Kumaniecki, op.cit., s. 64; B. Wasiutyński, op.cit., s. 129-131.
K.W. Kumaniecki, op.cit., s. 64; B. Wasiutyński, op.cit., s 131.
7
Dz.P. z 1918, nr 20, poz. 58.
8
Dz.P. z 1920, nr 13, poz. 140.
6
Decentralizacja samorządu miejskiego w Polsce w latach 1918–1939. Część II
255
rządzenie MSW z upoważnienia ustawy z dnia 20 lutego 1920 roku o rozciągnięciu dekretu o samorządzie miejskim z 4 lutego 1919 roku na miasta niewyliczone
w powyższym dekrecie, a znajdujące się na obszarze byłego zaboru rosyjskiego9,
dekret Naczelnika Państwa o skarbowości miejskiej z 7 lutego 1919 roku10.
Organami gminy były rada miasta, magistrat i burmistrz. Zadania gmin miejskich dzieliły się na własne i poruczone. Zadania poruczone były określane w drodze ustawy, rozporządzenia władz państwowych oraz umowy rządu z konkretna
gminą miejską. Własny zakres zadań miał dotyczyć spraw, których realizacja doprowadzała do podniesienia „dobrobytu materialnego, rozwoju duchowego i zdrowia”. W szczególności do zakresu zadań własnych gminy miejskiej należały następujące sprawy: zarządzanie majątkiem; zakładanie i utrzymywanie miejskich
dróg, mostów, ulic, placów, ogrodów, skwerów itd.; zakładanie i utrzymanie miejskich środków komunikacji, kontrola nad urządzeniami, które służą do utrzymania
porządku i bezpieczeństwa publicznego; zakładanie i utrzymywanie urządzeń wodociągowych, kanalizacyjnych oraz służących do zaopatrywania gminy miejskiej
w światło i prąd elektryczny; opieka nad ubogimi, tworzenie i utrzymywanie zakładów dobroczynnych; ochrona zdrowia publicznego, zakładanie i utrzymywanie
szpitali i urządzeń sanitarnych; zakładanie i utrzymywanie rzeźni, hal i targowisk;
aprowizacja i dostarczanie mieszkań socjalnych, kontrola nad oświatą publiczną,
zakładanie i utrzymywanie szkół, bibliotek, muzeów, teatrów itd.; a także takie
sprawy jak popieranie miejscowego handlu, przemysłu i rzemiosł, zakładanie instytucji kredytowych oraz piecza nad „obyczajowością publiczną”. Zadania gminy
miejskiej w dekrecie nie były wymienione w sposób enumeratywny, gdyż wykaz
tych zadań nie został zamknięty. Można więc przypuszczać, że gmina mogła wykonywać również inne zadania, które nie zostały wymienione w dekrecie11.
Rada miejska była przedstawicielem gminy w sprawach do niej należących.
Ponadto była organem uchwałodawczym i kontrolującym. Do kompetencji rady
miejskiej należały następujące sprawy: ustanawianie zasad zarządu i sposobu
użytkowania majątkiem gminy (zakładów lub instytucji należących do miast), nabywania oraz pozbywania nieruchomości, obciążanie majątku gminy, przyjmowanie na jej rzecz darowizn i zapisów, zaciąganie pożyczek i lokowanie kapitałów; uchwalanie rocznego budżetu oraz wszelkich zmian w budżecie (budżet
miał zostać uchwalony miesiąc przed rozpoczęciem roku budżetowego i miał być
dostosowany do budżetu państwowego), uchwalanie opłat, podatków, monopoli
oraz taks, z których wpływy zasilać miały kasę gminy oraz umarzanie i zamiana
należności wobec gminy, ustanawianie posad służbowych i etatów dla członków
magistratu i pracowników miejskich, przyzwalanie na odstąpienie od procesów,
9
Dz.U. z 1919, nr 19, poz. 91.
Dz.P. z 1919, nr 14, poz. 150.
11
Dz.P. z 1919, nr 13, poz. 140, art. 9-11; K.W. Kumaniecki, op.cit., s. 38-39.
10
256
Adrian Rak
zatwierdzanie ugód, umarzających spory, które dotyczyły nieruchomości lub sum
przekraczających kwotę, powyżej której rada miejska zastrzegła sobie decyzję;
nadawanie obywatelstwa honorowego, opiniowanie zmian granic gminy, zatwierdzanie i zmiana planów zabudowy i planu regulacyjnego; uchwalanie i zmiana
regulaminów określających funkcjonowania rady miejskiej i jej komisji; kontrola
nad zarządem i jego wydatkami oraz wybór prezydium rady i członków magistratu.
Rada miejska miała prawo inicjatywy i regulowania powyższych spraw w zakresie
nieprzekraczającym ustawy. Rada miejska mogła przekazać prawo rozpatrywania
i decydowania w sprawach, które podlegały jej kompetencjom, specjalnym komisjom wybranym z grona rady12.
Organem wykonawczym w miastach był magistrat. Magistratowi jako organowi wykonawczemu i zarządzającemu przysługiwały następujące kompetencje:
wykonywanie uchwał rady miejskiej, zarządzanie majątkiem miejskim, w tym
prowadzenie przedsiębiorstw i nadzór nad przedsiębiorstwami miejskimi mającymi własny zarząd, przygotowywanie budżetu i sporządzanie sprawozdania z jego
wykonania, jak i z własnej działalności i ze stanu majątku oraz zakładów gminy,
zarządzanie dochodami i wydatkami, rozkładanie podatków i powinności gminnych zgodnie z uchwałami gminy, reprezentowanie gminy przed sądem, mianowanie i zwalnianie pracowników jak i kontrola nad nimi, uchwalanie własnego
regulaminu obrad, przedstawianie wniosków w zakresie gospodarstwa gminnego;
wykonywanie czynności poruczonych przez władze państwowe i ustawy, reprezentowanie magistratu w wyżej wymienionych czynnościach. Ponadto magistratowi
przysługiwała możliwość nakładania kar na pracowników miejskich: upomnienia,
nagany, grzywny, degradacja z zajmowanego stanowiska, zwolnienie. Kompetencje, które posiadał magistrat, mogły zostać przekazane poszczególnym członkom
bądź powołanym komisjom i delegacjom13.
Nadzór nad miastami niewydzielonymi przysługiwał w pierwszej instancji
wydziałowi powiatowemu, drugą instancją był minister spraw wewnętrznych.
Nadzór nad miastami wydzielonymi w pierwszej instancji sprawował minister
spraw wewnętrznych, a od decyzji przysługiwało odwołanie do Sądu Najwyższego. Odwołanie przysługiwało od każdej decyzji władz nadzorczych, jeśli zostało
złożone w ciągu dwóch tygodni od daty ogłoszenia decyzji.
Władzy nadzorczej przysługiwały następujące uprawnienia: zatwierdzanie
niektórych uchwał rad miejskich, dotyczących nabywania i pozbawienia nieruchomości, przyjmowania darowizn i zapisów; zatwierdzanie planu zabudowania
i planu regulacyjnego, zawieszanie lub uchylanie postanowień, które sprzeczne były z obowiązującymi ustawami; uchwalanie budżetu i wydatków, jeśli nie
uczyniła tego rada miejska w określonym terminie; wykonywanie obowiązków za
12
13
Dz.P. z 1919, nr 13, poz. 140, art. 20-22.
Ibidem, art. 47-49.
Decentralizacja samorządu miejskiego w Polsce w latach 1918–1939. Część II
257
radę miejska, jeśli ta wykonywała je nienależycie; minister spraw wewnętrznych
miał prawo rozwiązać radę miejską (wyjątek stanowiła Warszawa) oraz rozpisać
nowe wybory w ciągu 6 tygodni od rozwiązania rady – do czasu wyboru nowej
rady i magistratu dotychczasowe czynności wykonywać miał „stary” magistrat,
z wyjątkiem zaciągania pożyczek, zbywania i zamieniania nieruchomości miejskich. Członek magistratu mógł zostać odwołany na mocy decyzji ministra spraw
wewnętrznych, a w Warszawie – Naczelnika Państwa. Od decyzji przysługiwało odwołanie w ciągu dwóch tygodni. Władza nadzorcza za nieważne uznawała
obligatoryjnie uchwały, które były: głosowane na zebraniach nieprawomocnych,
przekraczały kompetencje odpowiedniego organu oraz naruszały obowiązujące
ustawy. Władza nadzorcza miała prawo zawiesić bądź uchylić uchwałę rady miejskiej. Uchwały, które naruszyły interes osób prywatnych, instytucji społecznych,
podlegały kompetencji sądów powszechnych14.
Po wprowadzeniu województw według rozporządzenia MSW władzą nadzorczą w ostatniej instancji dla miast niewydzielonych został wojewoda, zaś dla miast
wydzielonych był on instancją bezpośrednią. Minister spraw wewnętrznych zachował prawo rozwiązywania rad miejskich, prawo składania z urzędów członków
magistratów, zatwierdzania budżetów, uchwał co do opłat, podatków, dodatków do
podatków, pożyczek, ustanawiania monopoli. Wojewoda rozstrzygał w I instancji
ważność wyborów – odwołanie składano nadal do Sądu Najwyższego15.
Samorząd miejski na terenie byłego zaboru rosyjskiego został ukształtowany
dopiero przez polskie ustawodawstwo. Wiązało się to przede wszystkim z częstym przejmowaniem wzorców ustrojowych od innych państw. Model samorządu
miejskiego został przejęty częściowo z terenów Niemiec jako tzw. „system badeński”16. Zastosowana ordynacja wyborcza do rad miejskich pozwalała na szeroki dostęp mieszkańców miast do sprawowania samorządu. Przejawem szerokiej
samorządności były kompetencje przyznane organom samorządowym; zadania te
dzieliły się na własne i zlecone. Nadzór nad miastami sprawowały łącznie organa administracji rządowej i samorządowej, a nadzór ten był dwuinstancyjny. Na
uwagę zasługuje ustrój miast na terenie kresów. System wprowadzony tam miał
charakter przejściowy i nie został do końca uregulowany. Część miast została objęta ustrojem istniejącym na terenie byłego Królestwa Kongresowego, część miast
natomiast dysponowała znikomą formą samorządu, która zależna była dość mocno
14
Ibidem, art. 63-71.
K.W. Kumaniecki, op.cit., s. 44; B. Wasiutyński, op.cit., s. 100-101.
16
Por. M. Grzybowska, Decentralizacja i samorząd w II Rzeczypospolitej, Abrys, Kraków
2003, s. 123; Ustrój i zakres działalności władz samorządowych: samorząd miejski. Streszczenie wykładów, wygłoszonych przez dra Rudolfa Sikorskiego, Naczelnika Wydziału Samorządu Miejskiego
Min. Spr. Wewn., na kursach dla urzędników państwowych, zorganizowanych przez Stowarzyszenie
Urzędników Państwowych w Warszawie 1924 r., w oprac. N. Smoszyńskiej i S. Buczyńskiego, nakładem Zarządu Głównego Stowarzyszenia Urzędników Państwowych, Warszawa 1925, s. 24.
15
258
Adrian Rak
od administracji rządowej. Prawdopodobnie spowodowane było to obawami, które miały źródła pozaprawne.
Samorząd miejski na ziemiach wschodnich powstał na mocy rozporządzenia
Komisarza Generalnego Ziem Wschodnich z 27 czerwca 1919 roku17. Na jego podstawie wprowadzono „tymczasową ustawę miejską”, na mocy której zarząd nad
sprawami miejscowymi sprawował magistrat, składający się z burmistrza, jego zastępcy i ławników. Magistrat mianowany był przez władze nadzorcze. Burmistrz
miał prawo zawieszać uchwały magistratu w ciągu 14 dni od daty ich uchwalenia
w oparciu o weryfikację celowości jej uchwalenia. Uchwała mogła stać się prawomocna, jeśli nie została unieważniona przez władze nadzorcze, w ciągu 14 dni od
jej zawieszenia. Władzy nadzorczej przysługiwało: wnoszenie do budżetu wydatków, które miasto zobowiązane było pokryć zgodnie z istniejącymi ustawami lub
umowami; podejmowanie decyzji za władze miasta, jeśli te nie wykonywały swych
obowiązków lub wykonywały je niedbale; ogłaszanie nieważności uchwał podjętych nielegalnie przez magistrat; odwoływanie z urzędu członków magistratu18.
W miastach, w których wybory odbyły się na podstawie rozporządzenia Komisarza Generalnego z dnia 14 sierpnia 1919 roku19, ustrój miast obowiązywał taki
jak w byłym zaborze rosyjskim, zgodnie z dekretem z 4 lutego 1919 roku. Różnice
jedynie polegały na tym, że członkami gminy były osoby, które zamieszkiwały
tam na stałe od 10 miesięcy, a właściciele nieruchomości od trzech miesięcy, statuty były zatwierdzane przez władze nadzorcze, posiedzeniom rady przewodniczył burmistrz, do podejmowania uchwał nie potrzeba było większości kwalifikowanych, liczbę ławników ustalała rada na mocy uchwały, która zatwierdzana
była przez władzę nadzorczą, burmistrza wybierała władza nadzorcza. Ten musiał
zostać zaakceptowany przez radę w razie odmowy, w sytuacji kolejnej odmowy
zatwierdzenia władza mianowała członka magistratu tymczasowym burmistrzem,
aż do czasu wyboru burmistrza przez radę i zatwierdzenia go przez władzę nadzorczą. Burmistrz mianował pracowników i wymierzał kary dyscyplinarne. Władzom
nadzorczym przyznano prawo rewizji gospodarki miejskiej. Burmistrz i jego zastępca mieli obowiązek posiadać umiejętność mówienia i pisania po polsku. W pozostałych miastach, których rozporządzenie nie objęło, zgodnie z rozporządzeniem
z 16 sierpnia 1919 roku20 wszystkie małe miasteczka liczące do 2 tys. mieszkańców włączono do gmin wiejskich jako gromady; w pozostałych miastach miała
obowiązywać tymczasowa ustawa miejska, z magistratem mianowanym przez
władze nadzorcze jako jedyną władzą w mieście21.
17
Dz.U. Zarz. Cyw. Z. Wsch. z 1919, nr 5, poz. 46.
B. Wasiutyński, op.cit., s. 114-115.
19
Dz.U. Zarz. Cyw. Z. Wsch. z 1919, nr 12, poz. 99.
20
Dz.U. Zarz. Cyw. Z. Wsch. z 1919, nr 13, poz. 112.
21
B. Wasiutyński, op.cit., s. 115-116. Miasta wydzielone na kresach: Brześć, Łuck, Kowel,
Równo, Wilno. Ustrój i zakres działalności władz samorządowych: samorząd miejski..., s. 14-15.
18
Decentralizacja samorządu miejskiego w Polsce w latach 1918–1939. Część II
259
Ustrój samorządu miejskiego w byłym zaborze austriackim był oparty o następujące przepisy prawne: ustawę dla gmin wiejskich (dotyczyła także małych
miasteczek22), ustawę gminną dla 30 większych miast23, ustawę gminną dla miast
i miasteczek24, statut miasta Lwowa25, statut dla miasta Krakowa26, ustawę dla obszarów dworskich27. Administracja krajowa i powiatowa opierała się na dualizmie
władz rządowych i samorządowych, które były niezależne i samoistne. Krajową
władzę rządową stanowiło namiestnictwo, władzą samorządową był sejm i wydział krajowy. W powiecie władzą rządową było starostwo, władzą samorządową
była rada i wydział powiatowy. W gminie ten dualizm nie istniał, gdyż gminy
spełniały swe zadania w ramach działań własnych i poruczonych. Własny zakres
zadań obejmował wszystko, co bezpośrednio dotyczyło interesu gminy i mogło
być wykonane przez gminę własnymi siłami. W tym zakresie gmina mogła zarządzać i rozporządzać samodzielnie. Poruczony zakres działania obejmował
współdziałanie gminy w sprawach administracji ogólnej. Przy wykonywaniu tych
zadań gmina podlegała nadzorowi. Przy zadaniach własnych nadzór sprawowany
był przez wyższe władze samorządowe, natomiast przy zadaniach poruczonych
nadzór – przez wyższe władze państwowe. Zakres tej kontroli obejmował zakazanie wykonania podjętej przez gminę uchwały ze względu na przekroczenie lub
naruszenie ustaw. Konsekwencją dualizmu w ciałach samorządowych był brak
własnych organów wykonawczych. Ciała te zastąpione zostały przez władze państwowe, w gminie natomiast zadania wykonywane były z upoważnienia rządu.
Władze samorządowe zostały więc pozbawione właściwego władztwa przy wykonywaniu zadań – odstępstwem od tego był m.in. zarząd z upoważnienia w miastach. Głównym zadaniem samorządu było sprawowanie administracji nad własną
gospodarką, nakładanie podatków, dodatków do podatków i innych opłat, danin
i świadczeń. Nakładanie ważniejszych ciężarów finansowych wymagało zatwierdzenia w drodze porozumienia przez wyższe władze samorządowe i państwowe.
Wyższe organy samorządowe i krajowe, poza sprawowaniem nadzoru i zarządu
nad majątkiem, nie miały ustawowo określonych obowiązków28.
Organami w miastach i miasteczkach były rada miejska (rada miasta) oraz
zwierzchność gminna. Rada miejska miała własny i zlecony zakres działania. Do
samodzielnych prerogatyw gminy należało „wszystko, co bezpośrednio dotyczy
22
Dz.U. Kr. nr 19 z 12 sierpnia 1866.
Dz.U. Kr. nr 24 z 13 marca 1889.
24
Dz.U. Kr. nr 51 z 3 lipca 1896.
25
Dz.U. Kr. nr 79 z 14 października 1870 z późniejszymi zmianami w latach 1886, 1894, 1896,
1900, 1909 r.
26
Dz.U. Kr. nr 108 z 6 października 1901 z późniejszymi zmianami z lat 1905, 1909, 1910,
1911 i z 1921 r.
27
Dz.U. Kr. nr 20 z 12 sierpnia 1866; K.W. Kumaniecki, op.cit., s. 11.
28
K.W. Kumaniecki, op.cit., s. 11-12.
23
260
Adrian Rak
interesu gminy i w jej granicach własnemi jej siłami załatwionem i przeprowadzonem być może”29. Do zadań własnych należały: wolny zarząd majątkiem gminnym, załatwianie spraw odnoszących się do związku gminnego, czuwanie nad
bezpieczeństwem osób i mienia, staranie o utrzymanie gminnych dróg, ulic i placów, jak też o bezpieczeństwo i łatwość komunikacji na drogach i wodach; policja
polowa, dozór policyjny nad przedmiotami żywności, dozorowanie ruchu towarowego, w szczególności dozór nad miarami i wagą, policja zdrowia, policja nad
czeladzią i robotnikami, wykonywanie przepisów o czeladzi służebnej, policja nad
obyczajowością publiczną, sprawy ubogich i sprawowanie zakładów dobroczynnych, policja budownicza i ogniowa, wykonywanie przepisów ustawy budowlanej, udzielanie policyjnego zezwolenia na budowę, ustawowo określony wpływ na
szkoły ludowe i utrzymywanie ich, jednanie stron spornych przez mężów zaufania
w wybranych z gminy, przeprowadzanie dobrowolnych przetargów30. Zakres poruczony obejmował obowiązkowe współdziałanie w sprawach administracji państwowej zgodnie z ustawami. Rada miejska w byłym zaborze austriackim była
wyposażona, w porównaniu do innych dzielnic, w prawo wydawania lokalnych
przepisów policyjnych, które zawierały sankcje karne.
Władzą wykonawczą i zarządzającą w miastach i miasteczkach, a także
w Krakowie i Lwowie, był magistrat. Naczelnikiem gminy w 30 miastach był
burmistrz, we Lwowie i w Krakowie – prezydent miasta, zatwierdzany przez Naczelnika Państwa. Magistrat w 30 większych miastach składał się z burmistrza,
jego zastępcy i trzech asesorów (przysięgłych)31. Naczelnik gminy i asesorowie
wybierani byli przez radę z grona rady gminy; pozostawali przy tym członkami
rady miasta, dlatego rada miała bezwzględną przewagę nad magistratem. Zastępca
naczelnika wybierany był przez radę spośród asesorów. Członkami zwierzchności
nie mogły być: osoby niemieszkające w gminie na stałe, urzędnicy państwowi, duchowni oraz osoby, które były spokrewnione lub powinowate do drugiego stopnia
i jednocześnie zasiadały w radzie gminnej. Przyjęcie wyboru radnego i członka
zwierzchności było obowiązkowe, w razie odmowy osoby te były karane grzywną32. We Lwowie skład magistratu tworzyli: prezydent, wiceprezydent, delegaci
miejscy, dyrektor i radca magistratu oraz ewentualnie urzędnicy pomocniczy.
W Krakowie w skład magistratu wchodzili: prezydent, wiceprezydent, dyrektor
i radcy magistratu oraz inni urzędnicy.
Magistrat był ciałem kolegialnym, który podejmował decyzje na wspólnych
posiedzeniach. Duża jednak część spraw należała do burmistrza bądź prezydenta,
jak w przypadku Lwowa i Krakowa. Do spraw własnych we wszystkich magi29
Dz.U. Kr. nr 24 z 13 marca 1889.
Dz.U. Kr. nr 24 z 13 marca 1889, art. 23.
31
K.W. Kumaniecki, op.cit., s. 19.
32
B. Wasiutyński, op.cit., s. 162-163.
30
Decentralizacja samorządu miejskiego w Polsce w latach 1918–1939. Część II
261
stratach należał: zarząd majątkiem, zarząd dochodów i wydatków miasta, zarząd
instytucjami gminnymi, sprawowanie policji miejscowej, policji dróg, placów,
zdrowia, budowlanej, ogniowej, dobroczynnej, obyczajowości publicznej, polowej, aprowizacyjnej, bezpieczeństwa osób i mienia; jednanie stron przez wybranych w gminie mężów zaufania. Do zakresu poruczonego należały: sprawy administracji wewnętrznej, tj. ogłaszanie ustaw, zbieranie wiadomości potrzebnych dla
rządu itp., sprawy wojskowe, tj. pomoc przy rekrutacji, dostarczanie kwaterunku, ewidencja pospolitego ruszenia itp., pomoc w ściganiu przestępców i sądownictwo gminne w sprawach policji miejscowej, pomoc w ściąganiu podatków33.
W Krakowie i we Lwowie, jako miastom wydzielonym z powiatów, prezydentom
i magistratom z tytułu zadań poruczonych przysługiwało sprawowanie czynności
urzędów I instancji, czyli starostwa34.
Nadzór nad miastami był podwójny. Z jednej strony sprawowany był przez
władze rządowe, z drugiej przez władze samorządowe. Nadzór rządowy odnosił
się do kontroli nad nieprzekraczaniem zakresu działania i nienaruszaniem ustaw.
W tym celu władza nadzorcza mogła żądać udzielenia informacji o uchwałach
rady i otrzymania właściwych wyjaśnień. Ponadto władza nadzorcza miała: prawo
przebywania na posiedzeniach rady (taki sposób nadzoru nie dotyczył Krakowa
i Lwowa); w stosunku do uchwał władza nadzorcza miała prawo i obowiązek zakazać wykonania uchwał, które przekraczały zakres działania gminy lub naruszały
ustawy; rozstrzyganie zażaleń wobec magistratu, który stosował ustawy z naruszeniem prawa lub związku z jego złą interpretacją; rozstrzygnie odwołań dotyczących
poruczonego zakresu działania; w przypadkach zaniedbywania lub wstrzymywania się przez radę od działań dotyczących wykonywania ustaw władza nadzorcza
mogła na koszt i stratę miasta zarządzić środki zaradcze; w przypadkach dotyczących zakresu własnego działania, jeśli nie zachodziło istotne niebezpieczeństwo,
władze rządowe miały obowiązek wcześniejszego porozumienia z odpowiednią
wyższą władzą samorządową, która sprawowała nadzór nad właściwym miastem;
w sprawach poruczonego zakresu działania władza nadzorcza mogła nałożyć na
burmistrza grzywnę lub na koszt gminy ustanowić własny organ do sprawowania
należnych czynności (brak takich zapisów w statutach Lwowa i Krakowa); w przypadkach przekroczenia lub zaniedbywania obowiązków, wynikających z własnego
i poruczonego działania, władza nadzorcza mogła organ wykonawczy odwołać
w porozumieniu z Tymczasowym Wydziałem Samorządowym35. W przypadku
organów stanowiących władza nadzorcza mogła rozwiązać radę i w przeciągu
6 tygodni rozpisać nowe wybory. Nadzór samorządowy sprawowany był przede
33
K.W. Kumaniecki, op.cit., s. 19-20.
B. Wasiutyński, op.cit., s. 168.
35
Wydział został zniesiony na mocy rozporządzenia prezydenta z 16 stycznia 1928 roku
(Dz.U. nr 7, poz. 40). Wszelkie uprawnienia zostały przekazane samorządom wojewódzkim, istniejącym w każdym z czterech województw małopolskich z osobna.
34
262
Adrian Rak
wszystkim nad majątkiem miast – dotyczyło to: zatwierdzania w przypadkach pozbycia się lub stałego obciążenia majątku; zaciągania pożyczek, dzierżawy i najmu, zmiany granic (w przypadku nieuchwalenia budżetu władza nadzorcza mogła
ustanowić własny budżet oraz nałożyć dodatek do podatku w celu jego pokrycia),
rozstrzygania odwołań dotyczących własnego zakresu działania; nakładania na
burmistrza grzywien w razie zaniedbania36.
Samorząd miejski na terenie Galicji został ukształtowany jeszcze przez Austro-Węgry. Po przyłączeniu tych ziem do Polski ustrój miast został również
przejęty wraz z wprowadzeniem zmian, które dopasowywały go do warunków
polskich. Ordynacja wyborcza została dopasowana do ogólnych tendencji demokratyzacji wyborów w całym kraju, jednak zachowany został archaiczny system
kurialny. Wybrane w ten sposób władze miejskie miały istotne uprawnienia do
swobodnego działania na terenie obejmującym zasięg tej władzy. Istotny przy wykonywaniu zadań przez władze miejskie był wyraźny podział zadań własnych oraz
zadań poruczonych przez administrację państwową. Specyficzne na terenie Galicji
było istnienie różnych uregulowań prawnych dla różnych kategorii miast. Nadzór nad miastami był podwójny – sprawowany był on przez władze samorządowe
i rządowe.
We wszystkich dzielnicach wybierano rady miejskie, które były organami posiadającymi prawo uchwalania i kontroli. Rady miejskie w byłej Kongresówce
i zaborze austriackim posiadały zadania własne i zlecone (poruczone), przy czym
podział ten bardziej widoczny był w tym drugim, gdzie rada dysponowała także
prawem do regulacji przepisów dotyczących „policji miejscowej”. W Wielkopolsce natomiast miasta posiadające swoistą autonomię zajmowały się przede wszystkim zadaniami, które dotyczyły bezpośrednio ich samych w granicach przyznanego prawa.
Organem wykonawczym i zarządzającym we wszystkich dzielnicach był kolegialny magistrat. Wyjątek stanowiły mniejsze miasta w Galicji, gdzie organ ten
nazywany był Zwierzchnością Gminną. Magistraty we wszystkich trzech dzielnicach miały odmienną pozycję ustrojową. W Wielkopolsce był to organ równorzędny radzie miejskiej, w Kongresówce natomiast magistrat składał się z członków
pełniących swe funkcje honorowo – z racji wykonywanych funkcji stawali się oni
członkami rady. Podobny status miał magistrat w Galicji. Na czele magistratu stał
burmistrz bądź prezydent, który wykonywał zadania samorządowe, ale był także
organem wykonującym zadania związane z administracja ogólną, za które odpowiedzialny był przed organami administracji rządowej.
Nadzór nad miastami sprawowały organa rządowe oraz samorządowe. Kontrola ta mogła być prowadzona według zasady legalności, ale również celowości.
36
B. Wasiutyński, op.cit., s. 166-168; K.W. Kumaniecki, op.cit., s. 20-21, Dz.U. z 1919, nr 88,
poz. 479, art. 101-112.
Decentralizacja samorządu miejskiego w Polsce w latach 1918–1939. Część II
263
Regulacje dotyczące nadzoru miały zapisy, które wskazywały na momenty użycia
odpowiedniego środka nadzorczego.
Samorząd miejski w latach 1933–1939 – nadzór nad samorządem miejskim
oraz kwestia podziału zadań
Uregulowania prawne odziedziczone po państwach zaborczych oraz własne postanowienia dotyczące samorządu spowodowały, iż ustrój gmin miejskich na terenach
byłych zaborów przyłączonych do Polski był różnorodny. Odmienność ustrojów
miast zrodziła potrzebę działań zmierzających do unifikacji regulacji prawnych
dotyczących samorządów miast.
Po kilkuletniej pracy w sejmie obóz rządzący, BBWR, opracował projekt
„małej ustawy samorządowej” w 1929 roku. Projekt stał się źródłem szerokiej debaty nad samorządem w Polsce. Ostateczny projekt został opracowany w styczniu
1932 roku. Celem reformy według projektodawców było uczynienie z samorządu
instytucji wypełniającej „najlepiej, jak najcelowiej, jak najskuteczniej i jak najoszczędniej” zadania zaspokajające miejscowe potrzeby ogółu obywateli. Administracja samorządowa wraz z administracją państwową miały działać „ku pożytkowi społeczeństwa i sile Państwa”. Ustawa przyjmowała wspólne zasady dotyczące
całego samorządu – od gromad aż do powiatów. Przede wszystkim wprowadzała:
jednolite nazewnictwo, kadencję, prawa i system wyborczy, kwalifikacje, organy
ustrojowe, rozgraniczała zakres zadań organu stanowiącego od wykonawczego,
unormowała stosunek państwa i rządu do samorządu oraz unormowała nadzór
państwowy. Dzięki temu samorząd miał być częścią administracji publicznej, uzupełniając administrację państwową37. Ustawa o częściowej zmianie ustroju samorządu terytorialnego została uchwalona 23 marca 1933 roku.
Jak wskazuje Adam Bosiacki, ustawa scaleniowa „była doktrynalnym owocem ewolucji doktryny samorządu terytorialnego II Rzeczpospolitej. Zewnętrznie
stanowiła wyraz ujednolicenia instytucji samorządowych, doktrynalnie natomiast
– tzw. państwowej doktryny samorządu”38.
Ustawa scaleniowa dotyczyła ustroju samorządu terytorialnego na terenie
całej Polski, z wyjątkiem województwa śląskiego. Organem stanowiącym i kontrolującym była w miastach rada miejska. Organem zarządzającym i wykonawczym w gminach miejskich był zarząd miejski. Na czele zarządu miejskiego stał
burmistrz, zaś zastępcą był wiceburmistrz. W miastach wydzielonych z powiatowych związków samorządowych na czele zarządu stał prezydent, jego zastępcą
37
O nowym ustroju samorządu terytorialnego, BBWR, Warszawa 1933, s. 23-28.
A. Bosiacki, Od naturalizmu do etatyzmu. Doktryny samorządu terytorialnego Drugiej
Rzeczpospolitej 1918–1939, Wydawnictwo Liber, Warszawa 2006, s. 27.
38
264
Adrian Rak
był wiceprezydent; burmistrz lub prezydent był tzw. „przełożonym gminy”. Były
to organa ustrojowe związku samorządowego gminy miejskiej.
Ustawa scaleniowa nie rozróżniała w sposób bezpośredni zadań własnych
i zleconych. Przyjęty podział miał na celu zaprezentowanie tych zadań, które na
samorządy miast nakładały inne ustawy. Był to więc podział tylko czysto techniczny, nie zaś wynikający z przyjętych rozwiązań ustrojowych.
Istnienie działań poruczonych w znaczny sposób krępowało niezawisłość
gmin. Działania poruczone zmieniały stosunek władz samorządowych do państwa.
Zmiana ta czyniła samorząd podległym w zakresie spraw poruczonych władzom
I instancji w administracji ogólnej. Władza owa była skutkiem nadania zlecenia
w okresie przejściowym. Z chwilą, gdy zlecenie było wykonane, władza przestawała istnieć, aż do momentu wydania nowego zlecenia z zakresu spraw poruczonych. Poruczony zakres zadań samorządu miejskiego określały ustawy, rozporządzenia oraz umowy rządu z gminą. Zadania te były istotnym krokiem w kierunku
przekazywania gminie funkcji administracyjno-państwowych. Kompetencje władz
miejskich na zewnątrz były mocno ograniczone na rzecz władz nadzorczych. Należał do nich dozór oraz ewentualne kwestionowanie lub unieważnianie uchwał
rad miasta. Natomiast kompetencje własne miały charakter obowiązkowych zadań, nałożonych ustawą. Miasto, spełniając swe obowiązki, „stykało się” z innymi
władzami administracji państwowej i władzami rządowymi39.
Obowiązkowe zadania i czynności gmin miejskich można podzielić na następujące działy, wynikające z ustaw, rozporządzeń i okólników: obowiązki, gmin
wypływające z ogólnych przepisów o organizacji władz państwowych i o ich
postępowaniu; ewidencja ludności, akta stanu cywilnego, obywatelstwo polskie;
bezpieczeństwo publiczne, sprawy wojskowe, statystyka państwowa, państwowa
administracja skarbowa, sądownictwo, szkolnictwo, zdrowotność publiczna, opieka społeczna, ochrona pracy, zwalczanie bezrobocia i ubezpieczenia społeczne,
sprawy drogowe, sprawy komunikacyjne i wodne, sprawy budowlane, odbudowa
i rozbudowa osiedli, sprawy przemysłu i handlu, walka z drożyzną, przymusowe
ubezpieczenia rzeczowe, przebudowa ustroju rolnego, popieranie wytwórczości
roślinnej, sprawy weterynaryjne i hodowlane, ochrona lasów i łowiectwo, a także
inne obowiązki wynikające ze współdziałania z administracją państwową, innymi
związkami komunalnymi, wyznaniowymi i instytucjami społecznymi40.
Zasięg władzy samorządowej nie został zmniejszony, kompetencje odpowiadały istotnym uprawnieniom na terenie tego samorządu. Administracja państwowa
nie „ścisnęła” samorządu do granic minimalnych, dzięki czemu miał on duże możliwości rozwoju w granicach określonych prawem. Władze nadzorcze samorzą39
Ustrój i zakres działalności władz samorządowych: samorząd miejski, s. 30-31. Por. J. Wójcicki, System decentralizacji w samorządzie miejskim, Instytut Szerzenia Praktycznej Wiedzy Przemysłowej, Warszawa 1931, s. 30.
40
Obowiązkowe zadania i czynności gmin, Związek Miast Polskich, Warszawa 1932.
Decentralizacja samorządu miejskiego w Polsce w latach 1918–1939. Część II
265
du miejskiego nie rozwinęły swojego nadzoru, dlatego nie doszło do wkroczenia
tych organów w kompetencje miast. Zadania zlecone, które zostały nałożone na
samorząd miejski, były wynikiem ogólnych tendencji w kształtowaniu poglądów
na rolę państwa, któremu przyznano pierwszeństwo w całokształcie stosunków
społecznych. Prowadziło to do dominacji państwa we wszystkich dziedzinach gospodarstwa społecznego41.
Do zakresu działania rady miejskiej należało powołanie organu zarządzającego i kontrola nad jego działalnością oraz stanowienie norm i zasad, dotyczących
zarządu nad sprawami gminy i jej gospodarki. Ustawa określała w szczególności,
jakimi sprawami zajmowała się rada: stanowienie o dobrowolnym podejmowaniu
zadań o charakterze publicznym, jeśli nie były sprzeczne z innymi ustawami szczegółowymi lub nie były zastrzeżone dla innych związków publiczno-prawnych (a);
wybór członków zarządu miasta oraz członków komisji (b); uchwalanie regulaminów obrad i jej komisji (c); ustanawianie rodzaju i liczby stanowisk służbowych
oraz wysokości uposażeń przypadających na te stanowiska (d, e); uchwalanie
przepisów o obowiązkach i prawach oraz przepisów dyscyplinarnych dla funkcjonariuszy gminnych (f); uchwalanie przepisów o zaopatrzeniu emerytalnym dla
zawodowych członków zarządu miasta oraz dla funkcjonariuszy miasta, ewentualnie dla pozostałych po nich wdów i sierot (g); uchwalanie statutów miejscowych
(h); podejmowanie uchwał w sprawach nabycia, zamiany, oddania w zastaw praw
i nieruchomości, hipotecznego obciążania i oddania w dzierżawę na okres ponad
6 lat wszelkich nieruchomości oraz zakładów i przedsiębiorstw miejskich oraz
udzielanie na nie koncesji na okres dłuższy niż 6 lat (i); podejmowanie uchwał
w sprawach uczynienia lub przyjęcia darowizny i zapisu oraz ustanowienia bądź
objęcia zarządu fundacji (j); stanowienie o założeniu, przekształceniu i likwidacji
urządzeń, zakładów i przedsiębiorstw miejskich oraz wznoszenie, przekształcenie
i likwidacja wszelkich budowli kosztem miasta (k); podejmowanie uchwał w sprawie udzielenia przez miasto poręczenia finansowego oraz zaciągnięcia pożyczki
długoterminowej, jak również w sprawie uposażenia zarządu miasta do zaciągania
pożyczek krótkoterminowych na czasowe zasilenie funduszów kasowych w granicach zasad, warunków i wysokości określonych przez radę miejską (l); uchwalanie
preliminarzy budżetowych miasta (m); ustanawianie zasad lokaty kapitałów oraz
zasad zarządu i użytkowania majątku i dobra miejskiego, jak również wszelkich
urządzeń, zakładów i przedsiębiorstw miejskich (n); uchwalanie danin komunalnych, stanowienie o obowiązku innych świadczeń na cele miasta oraz ustalanie
sposobu poboru tych danin i świadczeń (o); podejmowanie uchwał w sprawie ustalania i zamiany nazw dzielnic, ulic i placów oraz w sprawie wznoszenia pomników na placach publicznych (p); ustalanie zasad postępowania przy oddawaniu
i przyjmowaniu robót i dostaw oraz ustanawianie norm postępowania w sprawach
41
Ustrój i zakres działalności władz samorządowych: samorząd miejski, s. 30-31, 37.
266
Adrian Rak
przetargów publicznych przy sprzedaży, kupnie i oddawaniu w dzierżawę nieruchomości i ruchomości miejskich (r); podejmowanie uchwał w sprawie umarzania
należności, przypadających miastu z tytułów prywatno- prawnych (s); kontrola nad
działalnością zarządu miasta, w szczególności zatwierdzanie sprawozdań z wykonania budżetu oraz rocznych zamknięć i bilansów zakładów i przedsiębiorstw
miejskich, z wyjątkiem instytucji sprawujących zadania administracji ogólnej,
znajdujących się pod kontrolą burmistrza lub prezydenta (t); uchwalanie wniosków oraz wydawanie opinii w sprawach zmiany granic miasta (u); wydawanie
opinii w sprawach potrzeb miejskich oraz uchwalanie w tej sprawie petycji (w);
nadawanie honorowego obywatelstwa gminy (y); a także wszelkie inne sprawy,
jeśli nie miały charakteru zarządzającego i wykonawczego (z)42.
Zarząd miasta działał kolegialnie jako magistrat w następujących dziedzinach:
przygotowywanie wszelkich spraw, w których stanowiła rada miasta; ustalanie
planu wykonania budżetu; uchwalanie regulaminów dla siebie oraz udzielanie na
żądanie burmistrza lub prezydenta opinii o regulaminach i instrukcjach dla urzędów, zakładów i przedsiębiorstw miejskich; decydowanie o zaciąganiu pożyczek
krótkoterminowych na czasowe zasilanie funduszów kasy, które zgodne były z zasadami i warunkami ustalonymi przez radę miejską; ustanawianie opłat za korzystanie z urządzeń zakładów i przedsiębiorstw miejskich, jak również ustalanie
opłat administracyjnych i taks za korzystanie w obrębie miasta z własnych publicznych środków lokomocji; umarzanie należności przypadających miastu z tytułów
publiczno-prawnych, kiedy ściągnięcie daniny było niemożliwe do zrealizowania
lub upoważniony do jej wydania został burmistrz; decydowanie w sprawach oddania w dzierżawę na okres nieprzekraczający sześciu lat nieruchomości, zakładów
i przedsiębiorstw gminnych, jak również udzielenia na okres nie dłuższy koncesji na te zakłady i przedsiębiorstwa zgodnie z zasadami i warunkami ustalonymi
przez radę; ustalanie sposobu wykonywania uchwał rady w sprawach wznoszenia
budowli oraz zakładania, reorganizacji lub likwidacji zakładów i przedsiębiorstw,
jak również w innych sprawach w przypadku ważnych inwestycji; rozpatrywanie
i zatwierdzanie ofert składanych przy wielkich przetargach publicznych według
zasad ustalonych przez radę miasta; decydowanie o wszczęciu i odstąpieniu od
sporu sądowego oraz ustalanie warunków układu pojednawczego w sprawach prywatno-prawnych oraz w tych publiczno-prawnych, na które zezwalały przepisy
ustawy; decydowanie o dokonywaniu wydatków nieprzewidzianych w budżecie
bądź ustalonych w niedostatecznej wielkości, jeśli zarząd był uprawniony do podjęcia takich decyzji; oraz inne sprawy, które zastrzeżone były przez ustawę dla
decydowania przez zarząd w sposób kolegialny. Burmistrz lub prezydent mógł
w sprawach wymagających jego decyzji zasięgać opinii kolegium zarządu, natomiast każdy członek zarządu miał prawo do informacji od burmistrza lub prezy42
Dz.U. nr 35 z 1933, poz. 294, art. 43.
Decentralizacja samorządu miejskiego w Polsce w latach 1918–1939. Część II
267
denta w sprawach dotyczących gospodarki miasta lub wnioskować w sprawach,
w których zarząd działał kolegialnie43.
Zarząd działał także jednoosobowo – funkcję tę pełnił burmistrz lub prezydent na własną odpowiedzialność, korzystając z pomocy innych członków zarządu
i funkcjonariuszy miejskich. Burmistrz był przełożonym miasta i kierownikiem
całej administracji oraz gospodarki komunalnej. Ponadto jako przełożony był
zwierzchnikiem członków zarządu miasta i pracowników miasta oraz sprawował
nadzór nad czynnościami niezawodowych członków zarządu. Dysponował wyłącznym prawem reprezentowania miasta na zewnątrz, także w sprawach działania
zarządu. Burmistrz podpisywał wszelkie dokumenty urzędowe wydawane przez
zarząd miasta, mógł on upoważnić do podpisywania w swoim imieniu określonych
kategorii pism i dokumentów urzędowych swego zastępcę lub poszczególnych
urzędników miejskich. Dokumenty, w których miasta zaciągały zobowiązania,
musiały być ponadto opatrzone pieczęcią zarządu miasta oraz własnoręcznie podpisane przez burmistrza i jednego z członków zarządu. W przypadku wygaśnięcia
lub zawieszenia mandatu członka zarządu uprawnionego do podpisywania dokumentów funkcję tę przejmował właściwy urzędnik miejski. Burmistrz sprawował
także zadania, które nie zostały zastrzeżone dla rady miejskiej i zarządu działającego kolegialnie. Przełożony miasta mógł także wydawać decyzje w wypadkach
niecierpiących zwłoki, jeśli groziło to narażeniem interesu państwa lub miasta,
decyzja taka jednak musiała być przedstawiana bezzwłocznie na najbliższym posiedzeniu zarządowi w celu zatwierdzenia. Burmistrz jako organ jednoosobowy
wykonywał zadania administracji ogólnej, a w tej sytuacji działał jako organ wykonawczy władz rządowych, za te czynności odpowiadając osobiście44.
Władza nadzorcza w stosunku do uchwał rad miejskich, znajdujących się
w artykule 43. ustępy d–j, p oraz uchwał w sprawie świadczeń w naturze, miała
prawo do zatwierdzania, dzięki czemu uchwały otrzymywały właściwą moc prawną. Powyższe postanowienia dotyczyły również uchwał zarządu miejskiego, które
znajdowały się w artykule 44. ustęp g, oraz jeśli chodziło o dzierżawę lub koncesję
na okres dłuższy niż trzy lata.
Władza nadzorcza podejmowała stosowne decyzje w przeciągu 60 dni od daty
nadesłania uchwały. Radzie miejskiej przysługiwało prawo odwołania w ciągu 14
dni po otrzymaniu decyzji do władzy bezpośrednio wyższej, rozstrzygnięcia były
w tym toku uznawane za ostateczne, podobnie jak w przypadku decyzji ministra
spraw wewnętrznych. Pierwszą instancją wydawania decyzji w stosunku do uchwał
rady, znajdujących się w artykule 43. ustępy d, f, g był wojewoda przy współudziale wydziału wojewódzkiego, który miał głos stanowczy, natomiast w stosunku do
Warszawy prawo to przysługiwało ministrowi spraw wewnętrznych, w przypadku
43
44
Dz.U. nr 35 z 1933, poz. 294, art. 44.
Dz.U. nr 35 z 1933, poz. 294, art. 46-48.
268
Adrian Rak
miast niewydzielonych minister taką decyzję cedował na właściwy wydział powiatowy, zaś uchwały finansowe nadzorowane były, jak stanowiła ustawa o tymczasowym uregulowaniu finansów komunalnych45.
Za nieważne uznawane zostawały te uchwały rad miejskich, które były powzięte z naruszeniem istotnych wymogów formalnych albo sprzeczne były z obowiązującymi przepisami. W takich sytuacjach organem zawieszającym uchwały rady
miasta i zarządu był burmistrz lub prezydent. Takie uchwały przesyłano następnie
właściwej władzy nadzorczej, która orzekała o ich ważności. Podobnie zarząd miasta był uprawiony do wstrzymania uchwał wydanych przez radę niewykonalnych
lub sprzecznych z interesami gminy, z urzędu lub na wezwanie władzy nadzorczej
w przeciągu 14 dni. Takie samo prawo przysługiwało przełożonemu miasta w kwestii uchwał zarządu. Zakwestionowana uchwała mogła zostać powtórnie uchwalona, jeśli zyskała poparcie 2/3 członków zarządu na najbliższym posiedzeniu46.
Władzom nadzorczym przysługiwało prawo inspekcji urzędów, instytucji,
urządzeń, przedsiębiorstw i zakładów miejskich w sposób formalny i materialny,
ponadto władze te miały prawo wglądu do akt znajdujących się w powyższych
instytucjach. Wynik kontroli był przesyłany właściwemu organowi zarządzającemu w przeciągu 60 dni od zakończenia kontroli. Następnie przełożony miasta
był zobowiązany udzielić wszelkiej pomocy i wyjaśnień, przedstawić i udostępnić
księgi i dokumenty oraz dopuścić do rewizji ksiąg i kas właściwej władzy nadzorczej. Władza nadzorcza ponadto mogła delegować swojego przedstawiciela na
posiedzenia organów – stanowiącego i zarządzającego – w miastach. Delegaci ci
mieli prawo żądać informacji dotyczących gospodarki miejskiej oraz działalności
poszczególnych organów miejskich47.
Bezpośredni nadzór nad przełożonymi miast wydzielonych i niewydzielonych, sprawującymi zadania z zakresu administracji rządowej, wykonywała właściwa powiatowa władza administracji ogólnej. Natomiast w przypadku, jeśli
prezydenci miast orzekali w charakterze władz administracji ogólnej, właściwą
władzą nadzorczą był wojewoda. W przypadku wykonywania zadań z zakresu bezpieczeństwa publicznego prezydenci zobowiązani byli do współdziałania
z powiatowymi władzami administracji ogólnej. Odmiennie sytuacja wyglądała
w Warszawie, gdzie w stosunku do prezydenta, wykonującego zadania administracji ogólnej, uprawnienia nadzorcze sprawował komisarz rządu miasta stołecznego
Warszawy; jeśli prezydent występował w charakterze wojewódzkich władz administracji ogólnej, organem tym był właściwy minister.
Władzom sprawującym nadzór przysługiwały następujące uprawnienia w stosunku do organów samorządowych wykonujących zadania administracji rządowej:
45
Dz.U. z 1932, nr 106, poz. 884.
Dz.U. nr 35 z 1933, poz. 294, art. 65-66.
47
Dz.U. nr 35 z 1933, poz. 294, art. 67 u. 4.
46
Decentralizacja samorządu miejskiego w Polsce w latach 1918–1939. Część II
269
wydawanie zarządzeń, poleceń i wskazówek wiążących, prawo wejrzenia w akta
poszczególnych spraw oraz prawo lustracji odpowiednich agend, rozstrzyganie
w toku instancji w myśl przepisów o postępowaniu administracyjnym oraz stosowanie środków wykonania zastępczego na koszt zobowiązanego miasta. Wojewoda po zasięgnięciu opinii wydziału wojewódzkiego miał prawo nałożyć na
burmistrza lub jego zastępcę w wyniku zaniedbań i przekroczeń w zakresie sprawowania administracji rządowej kary porządkowe: upomnienia, nagany i złożenia
wyjaśnień. Wobec prezydentów i jego zastępców przysługiwało prawo nakładania
upomnień i kar. Natomiast minister spraw wewnętrznych miał prawo nakładać na
przełożonego Warszawy i jego zastępców tylko kary porządkowe i upomnienia.
Osobom ukaranym przysługiwało prawo odwołania od nałożonych kar w przeciągu 14 dni. Odwołanie składane było do władzy bezpośrednio wyższej, a rozstrzygnięcie zapadało w sposób ostateczny48.
Władzom nadzorczym przysługiwało prawo rozwiązywania rad miejskich
i zarządu miejskiego. Prawo to przysługiwało w następujących okolicznościach:
jeżeli wskutek istotnego naruszenia obowiązujących przepisów albo statutów
miejskich danego organu narażały na szkodę interes publiczny; jeżeli wskutek
bezczynności bądź też nieudolnego lub niedbałego wykonywania ciążących na
władzach miejskich zadań narażały miasto na straty materialne bądź też powodowały w gospodarce miejskiej istotne nieprawidłowości; jeżeli organa ustrojowe
miasta dopuszczały albo tolerowały wśród swych członków publiczne wystąpienia, które uwłaczały powadze lub obniżały zaufanie, jakim powinny cieszyć organa administracji publicznej. Postanowienia były stosowane wówczas, gdy organ
ustrojowy miasta, pomimo wezwań za strony właściwej władzy nadzorczej, nie
usunął stwierdzonych uchybień, braków i nieprawidłowości w wyznaczonym terminie lub pomimo upomnienia nie zaniechał niewłaściwego postępowania. Rada
miasta mogła zostać rozwiązana niezależnie od wymienionych przyczyn, jeśli
liczba radnych zmniejszyła się o 30%. Decyzje podjęte przez władze nadzorcze
miały klauzule natychmiastowej wykonalności. Rozwiązane organa mogły zebrać
się jeszcze na tajnym zebraniu, na którym przyjmowały do wiadomości decyzję
władz nadzorczych lub podejmowały uchwałę w sprawie podjęcia odpowiednich
środków prawnych przeciwko tej decyzji – powoływały do tego celu właściwych
pełnomocników.
Władzą nadzorczą, uprawnioną do wydawania odpowiedniej decyzji w stosunku do miast niewydzielonych, był wojewoda, który podejmował decyzję po
zasięgnięciu opinii wydziału wojewódzkiego, natomiast w stosunku do miast wydzielonych uprawnienia te przysługiwały ministrowi spraw wewnętrznych, zaś dla
miasta Warszawy – Radzie Ministrów na wniosek ministra spraw wewnętrznych.
48
Dz.U. nr 35 z 1933, poz. 294, art. 68.
270
Adrian Rak
Decyzje wydawane były w formie umotywowanych zarządzeń. W mieście,
gdzie doszło do rozwiązywania rady miejskiej, zarządzało się wybory nie później
niż sześć miesięcy od daty rozwiązania. Wybory w stosunku do miast niewydzielonych rozpisywał minister spraw wewnętrznych, zaś dla miast wydzielonych wybory rozpisywane były przez Radę Ministrów, okres na przeprowadzenie wyborów
dla tych miast mógł być przedłużony o dalsze sześć miesięcy. W przypadku rozwiązania organu stanowiącego wiązało się to z wygaśnięciem mandatów wszystkich
niezawodowych członków. Jeśli ukonstytuowała się nowa rada miejska, musiała
ona dokonać wyboru niezawodowych członków w ciągu następnych sześciu tygodni, natomiast jeśli rozwiązany był tylko organ wykonawczy, organ stanowiący był
zobowiązany dokonać wyboru członków zarządu w ciągu dwunastu tygodni49.
Odwołanie wszystkich członków zarządu mogło być skuteczne, jeśli zostało
poprzedzone postępowaniem dyscyplinarnym, zakończonym prawomocnym orzeczeniem dyscyplinarnym50. Zawodowy i niezawodowy członek zarządu mógł być
odwołany, jeśli działał na szkodę interesu publicznego przez niewykonywanie ciążących na nim obowiązków bądź spełniał je nienależycie, niedbale lub nieudolnie;
lub jeśli postępował w sposób obniżający powagę i zaufanie, jakiego wymagało
zajmowane stanowisko.
Uprawnienia odwołania niezawodowych członków zarządu przysługiwały
wojewodzie przy współudziale wydziału wojewódzkiego mającego głos stanowczy w stosunku do miast niewydzielonych, natomiast w stosunku do miast wydzielonych uprawnienia te przysługiwały ministrowi spraw wewnętrznych. W stosunku do zawodowych członków zarządu w miastach niewydzielonych uprawnienie
to przysługiwało ministrowi spraw wewnętrznych na wniosek właściwego wojewody, który przedstawiony był przy współudziale wydziału wojewódzkiego mającego głos stanowczy. W przypadku miast wydzielonych zawodowi członkowie
zarządu mogli zostać odwołani przez Radę Ministrów na wniosek ministra spraw
wewnętrznych. Minister sporządzał wniosek w odpowiedzi na podanie wojewody,
który działał w porozumieniu z wydziałem wojewódzkim z głosem stanowczym.
Stronom przysługiwało prawo odwołania do instancji wyższego stopnia, decyzje
ostateczne podlegały zaskarżeniu do Najwyższego Trybunału Administracyjnego.
Do czasu uprawomocnienia się ostatecznej decyzji władza nadzorcza nie mogła
rozpisać nowych wyborów. Odwołanym członkom zarządu przysługiwało prawo
zaopatrzenia emerytalnego lub jednorazowej odprawy, tak jak w przypadku członków, którzy odwołani zostali bez ich winy.
W przypadku członka zarządu, przeciwko któremu toczyło się postępowanie
karno-sądowe, który został aresztowany lub wszczęte było wobec niego postępo49
Dz.U. nr 35 z 1933, poz. 294, art. 69.
Postępowanie było prowadzone zgodnie z zasadami zawartymi w rozporządzeniu prezydenta
RP z 22 marca 1928 roku (Dz.U. nr 36, poz. 341).
50
Decentralizacja samorządu miejskiego w Polsce w latach 1918–1939. Część II
271
wanie dyscyplinarne, właściwa władza nadzorcza powinna była zawiesić takiego
członka w pełnieniu służby. Ponadto władza nadzorcza mogła ograniczyć uposażenie tym członkom zarządu, w stosunku do których podjęte zostały powyższe
czynności. W przypadku skazania prawomocnym wyrokiem członkowi zarządu za
ten okres nie przysługiwało zaopatrzenie emerytalne, jak również nie mógł się on
starać o zwrot tej części uposażenia, która została zajęta. Członkowi, wobec którego podjęta została powyższa decyzja, przysługiwało odwołanie w przeciągu 14 dni
do władzy wyższego stopnia, która wydawała decyzję ostateczną. Władzą, która
była zdolna do orzekania o zawieszeniu członka zarządu oraz do ograniczenia uposażenia w stosunku do przełożonych miast i ich zastępców, była władza zatwierdzająca wybór na to stanowisko; w stosunku do ławników w miastach niewydzielonych uprawnienia te mieli starostowie powiatowi, zaś w miastach wydzielonych
w stosunku do ławników i członków zarządów uprawnienia te przysługiwały wojewodzie. Organa uprawnione do wydawania decyzji o zawieszeniu wydawały ją
po zaciągnięciu opinii wydziału powiatowego lub wojewódzkiego. W Warszawie
o zawieszeniu decydował minister spraw wewnętrznych. Wobec niezawodowych
członków ustawa zarządzała całkowite zawieszenie wypłacania wynagrodzenia,
natomiast w miastach powyżej 5 tys. mieszkańców burmistrz mógł zachować prawo do wynagrodzenia. Osobom tym przysługiwało odwołanie do wyższej władzy
nadzorczej w ciągu 14 dni51.
W przypadku rozwiązania organu stanowiącego uprawnienia przejmował zarząd miasta – w sprawach, które pozwalały zachować prawidłowe utrzymanie gospodarki miejskiej. Zarząd miasta w tym czasie nie mógł podejmować czynności,
które obciążałyby finansowo gminę. W szczególności nie mógł zbywać, zamieniać,
obciążać, oddawać w zastaw, czynić darowizn i zapisów oraz ustanawiać fundacji.
Ograniczenia nie dotyczyły sytuacji, w której chodziło o wykonanie prawomocnej
uchwały rozwiązanej rady. Nie dotyczyło to także aktów zbycia i zamiany, jeżeli dokonanie takiego aktu było konieczne do urządzenia, uregulowania lub rozbudowy ulic, placów publicznych lub miasta. Zarząd miał także prawo zaciągać
pożyczki długoterminowe, jeśli były przeznaczane na wypełnienie zobowiązań,
które powstały przed rozwiązaniem rady miejskiej52.
Natomiast gdy doszło do rozwiązania organu wykonawczego, uprawnienia
tego organu do czasu nowych wyborów zarządu przejmował przełożony miasta
lub jego zastępca. Jeśli na tym stanowisku nie było przynajmniej jednego zawodowego członka zarządu, do czasu nowych wyborów powoływany przez władzę
uprawnioną do zatwierdzania wyborów był tymczasowy przełożony miasta. Podobna sytuacja miała miejsce, kiedy nie rozwiązano organu, lecz gdy doszło do
wygaśnięcia, utraty lub złożenia mandatu. Tymczasowy przełożony miasta powo51
52
Dz.U. nr 35 z 1933, poz. 294, art. 70-71.
Dz.U. nr 35 z 1933, poz. 294, art. 72 u. 1-2.
272
Adrian Rak
ływany był przez wojewodę lub starostę po zasięgnięciu opinii wydziału powiatowego lub wojewódzkiego. Tymczasowy przełożony miasta sprawował zarząd samodzielnie pod osobistą odpowiedzialnością przy pomocy pozostałych członków
zarządu i funkcjonariuszy miasta. W razie potrzeby władza powołująca tymczasowego przełożonego miasta mogła ustanowić przy nim i pod jego przewodnictwem
radę przyboczną, złożoną z osób posiadających prawo wybieralności do rady. Jeśli
nie zostały określone kompetencje władzy przybocznej, był to organ powołany do
wydawania opinii w sprawach wymagających uchwały rady miasta. Tymczasowy
zarząd nie mógł powoływać nowych zakładów i przedsiębiorstw, zaś likwidować
istniejące mógł tylko po uzyskaniu zgody władzy nadzorczej. Ponadto mógł przyjmować nowych pracowników na etat, ale tylko na czas nieprzekraczający bieżącego okresu budżetowego albo pod warunkiem rozwiązania stosunku służbowego
za trzymiesięcznym wypowiedzeniem. Tymczasowy przełożony mógł zatrudniać
na czas dłuższy lub na stałe oraz zwalniać pracowników po uzyskaniu zgody władzy nadzorczej. Uposażenie, które przysługiwało tymczasowemu przełożonemu,
ustalała władza nadzorcza, nie mogło ono przekraczać uposażenia przyznanego
poprzednikowi53.
Ustawa wprowadzała jednolity zakres i charakter nadzoru nad samorządem
miejskim. Nadzór ten sprawowany był według kryterium legalności, ale i celowości. Organa nadzorcze posługujące się kryterium celowości stosowały względny
warunek dobra interesu publicznego. Ponadto środki, którymi posługiwały się władze nadzorcze, należały do kategorii środków prewencyjnych, ale i represyjnych.
Władzami, które sprawowały czynności nadzorcze wobec samorządu miast niewydzielonych, były wydziały powiatowe, zaś w stosunku do miast wydzielonych
wojewodowie. Dopuszczalny był również w ściśle określonych sytuacjach nadzór
nad określoną kategorią miast sprawowany przez ministra spraw wewnętrznych.
W większości do akceptacji działań i decyzji nadzorczych potrzebna była zgoda ze
strony organów samorządów wyższych stopni, nikły natomiast był udział w czynnościach nadzorczych sądownictwa administracyjnego.
Ustawa scaleniowa była aktem, który miał wielkie znaczenie dla rozwoju samorządu miejskiego w Polsce. Stanowił szeroką podstawę dla reprezentacji samorządowej kilkuset miast. Prace nad tą ustawą, pomimo iż prowadzone były przez
długi okres czasu, zostały zakończone uchwaleniem wspólnej dla całego terytorium
ustawy samorządowej. Nie udało się natomiast uchwalić odrębnej ustawy dotyczącej tylko samorządów miast. W trakcie końcowych prac nad ustawą samorządową,
główny trend nadawał obóz rządowy, BBWR, i to według jego zasad dotyczących
samorządu uchwalono „nowy” ustrój tej struktury władzy. Ustawa scaleniowa
zniosła różnice i sprzeczności dzielnicowe, dzięki czemu wprowadzono niemal
jednolite zasady samorządu terytorialnego. Samorząd i społeczności otrzymały
53
Dz.U. nr 35 z 1933, poz. 294, art. 72 u. 4-6, art. 73-74.
Decentralizacja samorządu miejskiego w Polsce w latach 1918–1939. Część II
273
możliwość sprawniejszego spełniania zadań. Ustawa nie wprowadzała całkowicie
jednolitego samorządu, ponieważ jak wskazywano, różnice w poziomie kultury
i stanu gospodarczego były zbyt znaczące w poszczególnych dzielnicach. Reforma
samorządu miejskiego rozgraniczała kompetencje organów samorządowych, ograniczała zakres działania kolegialnego zarządu, przez co wzmacniała uprawnienia
przełożonych miast. Rady miejskie otrzymały enumeratywnie przedstawione zadania, które dotyczyły przede wszystkim uchwalania norm i zasad gospodarki,
ustalania jej programów oraz kontroli nad działalnością zarządu; domniemanie
kompetencji przyznano władzy wykonawczej. Zarząd miejski występował jednoosobowo i kolegialnie. Zakres działania zarządu kolegialnego został ściśle określony. Ponadto wprowadzono mandat zawodowego członka zarządu – podstawą
powołania było wykazanie się odpowiednimi kwalifikacjami. Reforma samorządu
została dokonana pod kątem wzmocnienia czynnika fachowego, usprawnienia gospodarki miejskiej przez poszerzenie kompetencji organów zarządzających i wykonawczych. Ponadto nie został dokonany podział zadań na własne i poruczone.
Nadzór nad samorządem wypełniany był według kryterium legalności oraz celowości, co zostało ściśle określone, ze wskazaniem szczególnych przypadków
możliwości interwencji władz nadzorczych. Nadzór nad samorządem miejskim
prawnie nie ograniczał samodzielności organów miejskich i wykonywanych przez
nich zadań na terenie, na którym przyznana została im władza lokalna.
Literatura
Bosiacki A., Od naturalizmu do etatyzmu. Doktryny samorządu terytorialnego Drugiej
Rzeczpospolitej 1918–1939, Wydawnictwo Liber, Warszawa 2006.
Dz.P. z 1918, nr 20, poz. 58.
Dz.P. z 1919, nr 13, poz. 140, art. 20-22.
Dz.P. z 1919, nr 13, poz. 140, art. 9-11, K.W. Kumaniecki, op.cit., s. 38-39.
Dz.P. z 1919, nr 14, poz. 150.
Dz.P. z 1920, nr 13, poz. 140.
Dz.U. Kr. nr 108 z 6 października 1901 z późniejszymi zmianami z lat 1905, 1909, 1910,
1911 i z 1921 r.
Dz.U. nr 19 z 1919, poz. 91.
Dz.U. Kr. nr 19 z 12 sierpnia 1866.
Dz.U. Kr. nr 20 z 12 sierpnia 1866; K.W. Kumaniecki, op.cit., s. 11.
Dz.U. Kr. nr 24 z 13 marca 1889, art. 23.
Dz.U. Kr. nr 24 z 13 marca 1889.
Dz.U. Kr. nr 24 z 13 marca 1889.
Dz.U. Kr. nr 51 z 3 lipca 1896.
Dz.U. Kr. nr 79 z 14 października 1870 z późniejszymi zmianami w latach 1886, 1894,
1896, 1900, 1909 r.
Dz.U. nr 35 z 1933, poz. 294, art. 43.
274
Adrian Rak
Dz.U. nr 35 z 1933, poz. 294, art. 44.
Dz.U. nr 35 z 1933, poz. 294, art. 46-48.
Dz.U. nr 35 z 1933, poz. 294, art. 65-66.
Dz.U. nr 35 z 1933, poz. 294, art. 67 u. 4.
Dz.U. nr 35 z 1933, poz. 294, art. 68.
Dz.U. nr 35 z 1933, poz. 294, art. 69
Dz.U. nr 35 z 1933, poz. 294, art. 70-71.
Dz.U. nr 35 z 1933, poz. 294, art. 72, u. 1-2.
Dz.U. nr 35 z 1933, poz. 294, art. 72, u. 4-6, art. 73-74.
Dz.U. nr 88 z 1919, poz. 479 art. 101-112.
Dz.U. nr 106 z 1932, poz. 884.
Dz.U. Zarz. Cyw. Z. Wsch. z 1919, nr 12, poz. 99.
Dz.U. Zarz. Cyw. Z. Wsch. z 1919, nr 13, poz. 112.
Dz.U. Zarz. Cyw. Z. Wsch. z 1919, nr 5, poz. 46.
Grzybowska M., Decentralizacja i samorząd w II Rzeczypospolitej, Abrys, Kraków 2003,
s. 123; Ustrój i zakres działalności władz samorządowych: samorząd miejski. Streszczenie wykładów, wygłoszonych przez dra Rudolfa Sikorskiego, Naczelnika Wydziału Samorządu Miejskiego Min. Spr. Wewn., na kursach dla urzędników państwowych,
zorganizowanych przez Stowarzyszenie Urzędników Państwowych w Warszawie
1924 r., w oprac. N. Smoszyńskiej i S. Buczyńskiego, nakładem Zarządu Głównego
Stowarzyszenia Urzędników Państwowych, Warszawa 1925, s. 24.
Hausner R., Pierwsze dwudziestolecie administracji spraw wewnętrznych, Druk Gaz. Adm.
i PP, Warszawa 1939.
Kumaniecki K.W., Ustrój władz samorządowych na ziemiach Polski, Księgarnia J. Czerneckiego, Warszawa–Kraków 1920. Wasiutyński B., Ustrój władz administracyjnych,
państwowych i samorządowych, w: Encyklopedja prawa obowiązującego w Polsce,
red. A. Peretiatkowicz, Fiszer i Majewski Księgarnia Uniwersytecka, Poznań 1926.
O nowym ustroju samorządu terytorialnego, BBWR, Warszawa 1933.
Obowiązkowe zadania i czynności gmin, Związek Miast Polskich, Warszawa 1932.
Urbanowicz S.M., Autonomiczny statut miejski ze szczególnym uwzględnieniem ustawodawstwa w byłej dzielnicy pruskiej, Katowice 1930.
Ustrój i zakres działalności władz samorządowych: samorząd miejski. Por. J. Wójcicki,
System decentralizacji w samorządzie miejskim, Instytut Szerzenia Praktycznej Wiedzy Przemysłowej, Warszawa 1931.
Wasiutyński B., Ustrój władz administracyjnych, państwowych i samorządowych, w: Encyklopedja prawa obowiązującego w Polsce, red. A. Peretiatkowicz, Fiszer i Majewski Księgarnia Uniwersytecka, Poznań 1926.
Chorzowskie Studia Polityczne
Wydziału Zamiejscowego w Chorzowie
Wyższej Szkoły Bankowej w Poznaniu
Nr 2 rok 2009
Marta Obrębska
Wykorzystanie Internetu
jako środka promocji w wyborach
samorządowych na przykładzie wyborów
w 2006 roku w Bytomiu
Koncepcja rywalizacji wyborczej w sposób ciągły ulega znacznym modyfikacjom.
Trendy tych zmian prowadzą od prób prezentacji wyraźnie określonych opcji politycznych do metod skupiających się już nie tyle na jasnym zarysowaniu opcji
ideologicznej, co na wysokim zaawansowaniu technicznym i organizacyjnym prowadzonej kampanii wyborczej.
W tradycyjnej kampanii politycznej zdobywanie zwolenników polegało na
spotkaniach polityka z wyborcami podczas wieców i spotkań przedwyborczych.
Obecnie trudno wyobrazić sobie kampanię wyborczą, w której nie wykorzystuje
się telewizji i radia. Coraz częściej w kampanii wykorzystywany jest środek komunikacji globalnej, jakim jest Internet.
Reklama wyborcza za pośrednictwem Internetu to reklama interaktywna1. Jest
ona kolejną, oprócz direct mailing (czyli listów zawierających określony przekaz
polityczny przysyłanych do konkretnych wyborców2), metodą marketingu bezpośredniego, tzw. CD (consumer-direct), polegającą na wykorzystaniu bezpośrednich kanałów dotarcia do konsumenta3.
Wykorzystanie Internetu do walki wyborczej na poziomie ogólnonarodowym
jest powszechne. Każda partia, która ma realne szanse na osiągnięcie wyniku
umożliwiającego rządzenie bądź też współrządzenie, dysponuje profesjonalnie
1
M. Janik-Wiszniowska, Promocja i reklama polityczna, w: Marketing polityczny w teorii
i praktyce, red. A. Jabłoński, L. Sobkowiak, Wydawnictwo Uniwersytetu Wrocławskiego, Wrocław
2002, s. 182.
2
M. Kolczyński, J. Sztumski, Marketing polityczny. Kształtowanie indywidualnych i zbiorowych opinii, postaw i zachowań, Śląsk, Katowice 2000, s. 129.
3
P. Kotler, Marketing, red. B. Pilarczyk, H. Mruk; przekł. zbiorowy [Robert Bartołd et al.],
Rebis, Poznań 2005, s. 632.
276
Marta Obrębska
przygotowaną stroną internetową. Internet używany jest przez polityków i ich
sztaby wyborcze w celu dotarcia do milionów potencjalnych wyborców. Z drugiej
strony oferuje łatwy sposób dotarcia do informacji o kandydatach i partiach politycznych4. Taki kontakt uzyskuje się przede wszystkim za pośrednictwem strony
internetowej. Własna witryna internetowa to także sposób na przyciągnięcie większej liczby wolontariuszy oraz zbieranie funduszy5. Co istotne, strony internetowe
są aktualizowane na bieżąco, a nie tylko podczas okresu wyborczego. Stanowią
jedno z ważnych źródeł informacji, można tam uzyskać wiadomości dotyczące
działań danego podmiotu, planów przyszłych akcji, opinii liderów na temat aktualnych wydarzeń z kraju i ze świata.
Także komórki lokalne partii, działające lokalnie organizacje i stowarzyszenia
oraz politycy biorący czynny udział w życiu politycznym swoich społeczności
zrozumieli wagę oraz dostrzegli liczne korzyści płynące z prowadzenia stron internetowych.
W niniejszym artykule autorka omówi bliżej wykorzystanie Internetu przez
podmioty działające na terenie miasta Bytomia, które wzięły udział w wyborach
samorządowych w 2006 roku.
W kampanii wyborczej do Rady Miejskiej w Bytomiu udział wzięło dziesięć komitetów. Pięć z nich to komitety partii politycznych: Komitet Wyborczy
Polskiego Stronnictwa Ludowego, Komitet Wyborczy Prawo i Sprawiedliwość,
Komitet Wyborczy Platforma Obywatelska RP, Koalicyjny Komitet Wyborczy
SLD+SDPL+PD+UP Lewica i Demokraci (http://wybory2006.pkw.gov.pl/kbw/
komitet.html?id=2c9f9e8f0dad4b86010db17730af09f8) oraz Komitet Wyborczy
Samoobrona Rzeczpospolitej Polskiej. Pozostałe to komitety lokalnych stowarzyszeń oraz komitety wyborców. Dwa z nich – Komitet Wyborczy Stowarzyszenia
Wspólny Bytom, Komitet Wyborczy Porozumienie dla Bytomia – to komitety stowarzyszeń, które od wielu lat działają na arenie politycznej miasta. Dwa kolejne
komitety – Komitet Wyborczy Wyborców Wiesława Bieńkowskiego oraz Bytomski Komitet Wyborczy Wyborców Jedność – powstały li tylko na potrzeby kampanii wyborczej. Oddzielnie należy rozpatrywać istnienie Komitetu Wyborczego
Ruch Odnowy Bytomia. To prawda, że powstał on na potrzeby kampanii wyborczej, był jednak komitetem nowo powstałego stowarzyszenia o nazwie Ruch Odnowy Bytomia, które założyli w większości byli członkowie stowarzyszenia WB,
dobrze znani w Bytomiu działacze społeczni.
Niektóre podmioty biorące udział w tych wyborach nie doceniły i nie wykorzystały Internetu jako środka promocji. Należały do nich przede wszystkim
dwa wspomniane już komitety lokalne, które powstały głównie w celu wzięcia
4
M. Kolczyński, J. Sztumski, op.cit., s. 147.
Marketing w polityce – wpis dotyczący witryny internetowej, dostępny na:
www.marketingwpolityce.zgora.polityczny/Internet.htm doi: 21.05.2006.
5
Wykorzystanie Internetu jako środka promocji w wyborach samorządowych
277
udziału w wyborach. W tym miejscu należy zaznaczyć, że były to komitety liczące
nie więcej niż dziesięć osób, a ich członkowie przeważnie nie mieli doświadczeń
związanych z walką o głosy wyborców. Na pięć okręgów wyborczych, w których
zgłosić można było nawet po 25 kandydatów na radnych, Komitet Wyborczy Wyborców Wiesława Bieńkowskiego zgłosił pięciu kandydatów w jednym okręgu,
natomiast Bytomski Komitet Wyborczy Wyborców Jedność zarejestrował dziesięciu kandydatów w dwóch okręgach. Dziwi fakt, że swoich lokalnych stron internetowych nie miały komitety partii PSL i Samoobrony. Na ich krajowych stronach
internetowych nie było żadnych informacji dotyczących bezpośrednio Bytomia.
Pozostałe komitety zaprezentowały niejednokrotnie niezwykle rozbudowane
i świetnie przygotowane strony internetowe.
Platforma Obywatelska w swojej kampanii wykorzystała stronę internetową
partii w Bytomiu i stronę utworzoną dla kandydata na prezydenta – Piotra Koja.
Sztab PO, jako jedyny w tej kampanii wyborczej, wykorzystał do promocji swojego kandydata na urząd prezydenta bardzo popularną formę blogu, który Piotr Koj
prowadzi pod nazwą „Moje zapiski nieuczesane”.
Strona PO w Bytomiu była w trakcie wyborów na bieżąco aktualizowana6.
W czasie kampanii wyborczej, przed załadowaniem strony głównej, wyświetlała
się specjalna strona, na której dużymi, czerwonymi literami umieszczono datę wyborów, numer listy PO oraz reklamę Piotra Koja – obraz znany z zaprezentowanych
wyborcom ulotek. Strona główna miała przejrzysty wygląd7. U góry, pomiędzy
pomarańczowym i granatowym paskiem, widniało zdjęcie panoramy Bytomia, po
prawej umieszczono znak graficzny partii. Na pasku umieszczono zakładki, w tym
jedną zatytułowaną „Wybory 2006”, zawierającą takie działy jak: kandydaci, program, wydarzenia, sztab. Dodatkowo zakładkę tę wyróżniono za pomocą modułu pulsowania (migania), by była łatwo
widoczna. Każdorazowemu połączeniu
się ze stroną lub zakładkami towarzyszył niezmiennie pojawiający się komunikat dotyczący wyborów (długo był to
apel zachęcający do głosowania) oraz
trzy linki: „Ludzie PO”, „Fotogaleria”,
„Linki” – które z kolei odsyłały do pozostałych stron internetowych związanych
Ryc. 1. Strona internetowa Platformy Oby- z PO, blogu oraz strony internetowej
watelskiej w Bytomiu
Piotra Koja. Przy linkach wykorzystano
6
Strony PO były najczęściej aktualizowanymi stronami internetowymi w tej kampanii, zawierały też najwięcej informacji.
7
Adres strony internetowej, przedstawionej na rycinie numer 1: http://www.platforma.bytom.pl,
doi: 05.11.2006.
278
Marta Obrębska
mały logotyp partii. Dział „Wydarzenia” był bardzo rozbudowany, informacje dotyczące kandydata wyróżniono czerwoną czcionką. Na stronie umieszczono także
informacje dla potencjalnych wolontariuszy, którzy chcieliby wspomóc kampanię
wyborczą swoim czasem i zaangażowaniem.
Warto jeszcze dodać kilka słów o sposobie prezentacji ubiegających się
o mandat radnego. Po otwarciu strony pojawiała się lista nazwisk ze zdjęciami poszczególnych kandydatów. Większość osób sfotografowana została na niebieskim
tle. Tylko kilka zdjęć wyróżniało się, nie zachowując tej tonacji kolorystycznej.
Nazwiska można było kliknąć, by uzyskać więcej informacji o kandydatach. Atutem był fakt, że były to informacje pisane jako apostrofy kandydata do wyborców.
Wadą witryny było to, że mimo umieszczenia odnośników do wszystkich osób
starających się o mandat, nie wszystkie strony były aktywne, nie można ich było
znaleźć na serwerze. Podobnym niedopatrzeniem był brak, do końca kampanii,
części zdjęć osób kandydujących do rady miasta. Przy niektórych kandydatach
zamiast ich wizerunku widniał logotyp partii.
Strona główna witryny internetowej pretendenta do fotela prezydenta miasta została opracowana bardzo starannie8. Ogromnym jej atutem była zbieżność
formalna adresu witryny z nazwiskiem Piotra Koja. U góry strony umieszczono
zdjęcie znane z ulotek, plakatów i billboardów, na dole – pisany pomarańczową
czcionką slogan – „Dla Miasta, dla Ciebie…”, a w lewym górnym rogu umieszczono adres strony internetowej, także pisany pomarańczową czcionką. Na stronie
głównej, w kolumnie umieszczono następujące zakładki:
– „Strona główna” – umożliwiającą szybki powrót do strony głównej;
– „Piotr Koj” – pod którą umieszczono motto kandydata – cytat z Jana Pawła
II oraz archiwum tekstów umieszczonych na blogu;
– „Moje działania” – zawierające sprawozdanie z działalności publicznej;
– „Wydarzenia/aktualności” – dział zawierający dużą liczbę szczegółowych
informacji;
– „Wybory samorządowe” – w której kandydat zachęca do głosowania, oraz przedstawia swój program i mowę inauguracyjną;
– „Powiedzieli o Piotrze Koju” – zawierająca wypowiedzi znanych osób, które
drukowano też w prasie i na ulotkach;
– „TYLKO spoKOJnie” – gdzie umieszczono archiwum wszystkich felietonów, które wydrukowano w lokalnym tygodniku
Ryc. 2. Strona internetowa kandydata
„Życie Bytomskie”;
na prezydenta
8
Adres strony internetowej, przedstawionej na rycinie numer 2: http://www.piotrkoj.pl, doi:
05.11.2006.
Wykorzystanie Internetu jako środka promocji w wyborach samorządowych
279
– „Fotogaleria Piotra Koja” – zawierająca zdjęcia z kampanii wyborczej,
działalności publicznej oraz kandydata w otoczeniu rodziny;
– „Kontakt/dyżury” – która umożliwiała wysłanie do kandydata krótkiej
wiadomości.
Ciekawym pomysłem zachęcającym do oddania głosu na kandydata był zabieg, by podczas zapisywania adresu strony w pamięci wyszukiwarki kodowała
się ona ze znaczkiem kwadracika zakreślonego pomarańczowym krzyżykiem.
Niezwykle udaną inicjatywą było uruchomienie blogu o chwytliwej nazwie
„Moje zapiski nieuczesane”, wskazującego na indywidualizm kandydata9. Oprócz
niewielkiego bannera z lewej strony ekranu na stronie nie umieszczono żadnego elementu graficznego, który wskazywałby na przynależność partyjną czy start
kandydata w wyborach. U góry umieszczono piękne, stylizowane zdjęcie starówki
Bytomia, w złotym odcieniu. Na szarym tle witryny umieszczane były teksty na tle
białym, wyglądającym jak kartka z zeszytu. Po lewej stronie umieszczono dodatkowo kalendarz, link do archiwum oraz strony internetowej kandydata, informację
o liczbie odwiedzających stronę oraz zdjęcie polityka z małą córeczką10.
W blogu Piotr Koj pisał (i nadal pisze) o wszystkim: o Bytomiu, sporcie,
sprawach rodzinnych, wydarzeniach publicznych. Komentował też i krytykował
konkurentów, którzy do tej pory sprawowali w Bytomiu władzę, co więcej, krytykował partię PiS, członkowie której tworzyli w Bytomiu z PO blok wyborczy11.
Strony internetowe PO wyrażały, zgodnie z preferencjami wyrażonymi
w przeprowadzonych przez autorkę ankietach, dbałość o młodych wyborców.
Podczas kampanii stanowiły cenne źródło informacji.
PiS starało się zjednać sobie wyborców dwiema stronami internetowymi – jedną, prezentującą PiS w Bytomiu;
drugą, stworzoną specjalnie na potrzeby
kampanii, promującą kandydata na prezydenta. Na pierwszej stronie u góry, po
lewej stronie, umieszczono dużych rozmiarów logotyp, pod nim zmieniające
się cytaty dotyczące uprawiania polityRyc. 3. Blog Piotra Koja
ki, obok, na środku, na tle flagi polskiej,
9
Adres strony internetowej, przedstawionej na rycinie numer 3: http://piotrkoj.blog.onet.pl,
doi: 05.11.2006.
10
Szata graficzna tej nadal działającej witryny pozostaje bez zmian.
11
Przykładem najoczywistszym może być wpis z 26.09.2006 o wymownym tytule: „Gdzie
PRAWO, gdzie SPRAWIEDLIWOŚĆ”. Kandydat krytykuje w nim polityków z Prawa i Sprawiedliwości.
280
Marta Obrębska
nazwę partii12. Prawy brzeg strony zajmował niebieski pasek, na którym widniały
skróty do takich działów: „Wydarzenia”, „Dokumenty”, „Program PiS dla Bytomia”, „Kandydaci”, „Prasa”, „Bytom w satyrze”, „Konkurs fotograficzny”. Niestety listy kandydatów były po prostu spisem ich nazwisk, nie podano żadnych
dodatkowych informacji. Zakładka o nazwie „Prasa” do końca kampanii pozostała
w budowie, a „Bytom w satyrze” była bardzo skromna w zasób treści. Z lewej
strony, pod logotypem umieszczono biały pasek, na którym widniały ikonowo
przedstawione skróty do stron internetowych ŻB, UM, forum dyskusyjnego Nasze
Miasto oraz strony krajowej PiS. Na stronie umieszczono także link do strony
Artura Krawczyka. Pośrodku widniał spis aktualności. Interaktywnym elementem
strony była sonda, w której udział mógł wziąć każdy internauta. Mimo niewielu odnośników do kampanii samorządowej strona była przejrzysta oraz zawierała
wyczerpujące informacje dotyczące działań członków PiS w Bytomiu13.
Strona internetowa kandydata na prezydenta, Artura Krawczyka, nie spełniała
wymogów profesjonalnie opracowanego środka kontaktu z potencjalnymi wyborcami14. Uruchomiono ją bardzo późno, dopiero w październiku. Mimo że otwarta
z pompą, do końca kampanii była w budowie. U góry umieszczono banner świadczący o dobrze prowadzonym marketingu. Po jego lewej stronie zamieszczono
zdjęcie kandydata znane z ulotek i billboardów, tym razem na tle kolorowych,
odrestaurowanych kamieniczek Bytomia. Po prawej, oddzielony falującą linią,
widniał znak graficzny PiS, a na środku bannera ulokowano slogan wyborczy:
„Przywróćmy godność Bytomia”. Pod bannerem umieszczono jasnoniebieski pasek zadań, zawierający, oprócz zakładek, wyszukiwarkę. Na pasku zadań znalazły
się cztery zakładki: „Aktualności”, „Program wyborczy”, „O sobie”, „Kontakt”.
Po prawej stronie ekranu umieszczono podobne zakładki oraz dodano nowe:
– „Strona główna”;
– „Aktualności” – nie zawierające żadnych
ważnych czy też nowych dla potencjalnego wyborcy informacji, gdyż powiadamiały jedynie o nadaniu tytułu doktora, planowaniu umieszczenia relacji ze spotkań
z mieszkańcami, których ostatecznie nie
opublikowano, oraz wiadomość o uruchoRyc. 4. Strona internetowa Prawa
mieniu serwisu;
i Sprawiedliwości w Bytomiu
12
Adres strony internetowej, przedstawionej na rycinie numer 4: http://www.pis.bytom.pl, doi:
05.11.2006.
13
Szata graficzna tej nadal działającej witryny nie uległa większym modyfikacjom.
14
Adres strony internetowej, przedstawionej na rycinie numer 5: http://www.arturkrawczyk.eu,
doi: 05.11.2006.
Wykorzystanie Internetu jako środka promocji w wyborach samorządowych
281
– „Program wyborczy” – redagowany w identyczny sposób jak na ulotkach;
– „O sobie” – zawierający niewiele informacji, podanych w bardzo zdawkowej formie;
– „Kalendarium” – pusta;
– „Prasa” – pusta;
– „Galeria” – gdzie umieszczono zdjęcia z rodziną, w pracy, z uroczystości
promocji doktorskiej, wzory billboardów i ulotek oraz dział ze zdjęciami
ze spotkań;
– „Z wyborcami” – pusty;
– „Linki” – do stron PiS krajowej, bytomskiej, do UM oraz ZB;
– „Kontakt” – adres mailowy oraz telefon.
Pod zakładkami uruchomiono, podobnie jak na stronie PiS w Bytomiu, sondę.
Niestety mimo planów prowadzenia różnorodnych sond (co można wywnioskować z umieszczonego tam linku umożliwiającego wybór sondy z archiwum) na
stronie pojawiła się tylko jedna.
Twórcom witryny, mimo przejrzystego planu jej ułożenia i bardzo dobrze
wyglądającej strony głównej, zarzucić można bardzo wiele poważnych błędów.
Pierwszy, to pozostawienie strony niedokończonej, co zniechęca internautę, trafiającego na puste zakładki. Drugi zarzut to zbyt techniczne podejście do przedstawienia informacji. Wystarczy przytoczyć
zdanie znajdujące się na stronie głównej:
„Z dniem 16.10.2006 ruszyła nowa kampania
wizerunkowa kandydata na prezydenta miasta
Bytomia, Artura Krawczyka. W wybranych
miejscach w mieście pojawiły się billboardy
nawiązujące do wspólnego wizerunku kandydata. Zgodnie z założeniami zunifikowano
zarówno billboardy, jak i plakaty, ulotki, wizytówki
itd. Zapraszamy do obejrzenia gaRyc. 5. Strona internetowa kandydalerii,
w której
prezentujemy zbiór kampanii
ta na prezydenta
outdoorowej”. Autorzy chcieli zaprezentować
się bardzo profesjonalnie, jednak nie jest to język i stylistyka, która może przybliżyć kandydata mieszkańcom. Dodatkowo efekt profesjonalizmu psuło umieszczenie skrótu „itd.” oraz błąd w słowie „miescie”.
Komitet Lewicy i Demokratów posiłkował się trzema stronami internetowymi: bytomską stroną SLD, stroną Krzysztofa Wójcika – dotychczasowego prezydenta miasta, ubiegającego się o reelekcję, oraz witryną bytomskiego SdPl. Strona
bytomskiego SLD nie różniła się od strony regionalnej niczym oprócz zdjęcia na
bannerze, pojawiającego się u góry ekranu, oraz małego napisu „Bytom” po jego
282
Marta Obrębska
prawej stronie15. Na bannerze, na tle nieba, umieszczono fotografię urzędu miejskiego. Co parę sekund pojawiał się napis „Wybierz najlepszych”. Nad bannerem
widniał duży znak graficzny partii. Po lewej umieszczono zakładki do dokumentów SLD, opisu dokonań, do działu młodzieżówki SLD, zakładkę opisującą działania związane z UE oraz adres kontaktowy. Wśród zakładek umieszczono także
„Linki”, jednak nie było tam odsyłacza do strony kandydata na prezydenta miasta.
Wybrano lepsze rozwiązanie. Od razu po uruchomieniu strony pojawiał się banner
z reklamą Krzysztofa Wójcika, po kliknięciu którego można było uruchomić jego
stronę internetową. Na stronie bytomskiego SLD działacze partii zamieszczali16 też
codziennie przygotowywany autorski przegląd prasy. Dodatkowo internauci mieli
możliwość brania udziału w różnych sondach. Na stronie znalazły się też informacje, jak dołączyć do partii, oraz zakładka umożliwiająca internaucie zapisanie się
do newslettera, dzięki czemu mógł on być powiadamiany o zmianach na stronie.
Twórcy witryny internetowej Krzysztofa Wójcika jako adres strony wykorzystali
slogan kampanii: „Wspólna Polska”17. Było to jednak gorsze rozwiązanie niż przyjęte w sztabie PO, bowiem stronę trudno było znaleźć przez wyszukiwarkę. Ciekawym pomysłem natomiast był sposób zapamiętywania jej przez domową wyszukiwarkę – strona zapisywała się pod hasłem „Krzysztof Wójcik – Twój kandydat na
prezydenta!”. U góry strony zamieszczono czerwono-biały pasek, na nim numer
listy, z której startowali kandydaci LiD. Poniżej umieszczono ruchomy banner,
przypominający pierwsze billboardy kandydata – znane zdjęcie na czarnym tle.
Na zmianę na bannerze pojawiały się słowa „Krzysztof Wójcik – Twój kandydat
na prezydenta!” oraz slogan: „Dla Bytomia, dla Ludzi”. W prawym górnym rogu
umieszczono wyszukiwarkę, u dołu bannera zaoferowano internautom możliwość
dopisania się do newslettera. Pod głównym
bannerem znalazł się drugi, dużo mniejszy
– czerwona ramka, w której na pasku przesuwał się kolejny slogan „Wybierzmy najlepszych z listy numer 6!”. Pośrodku widniała preambuła „Kontraktu dla Bytomia”,
poniżej znak graficzny komitetu. Po prawej
stronie, na ruchomym pionowym pasku, reklamowano liderów z list w poszczególnych
okręgach. Po lewej stronie umieszczono nieRyc. 6. Strona internetowa Sojuszu Le- wielkie kolorowe zdjęcie bytomskiego rynwicy Demokratycznej w Bytomiu
ku oraz odnośniki do takich działów, jak:
15
Adres strony internetowej, przedstawionej na rycinie numer 6:
http://www.sld.bytom.pl, http://www.wspolnapolska.bytom.pl/, doi: 05.11.2006.
16
Nie zaniedbano tego także podczas wyborów.
17
Adres strony internetowej, przedstawionej na rycinie numer 7:
http://www.wspolnapolska.bytom.pl, doi: 05.11.2006.
Wykorzystanie Internetu jako środka promocji w wyborach samorządowych
283
– „Kandydat na prezydenta” – zawierający podstawowe informacje, identyczne jak te umieszczone na ulotkach kandydata, także z dołączonymi sloganami „Wiem, jak to zrealizować! Wiem, skąd wziąć na to pieniądze!”;
– „Komitet honorowy” – przedstawiający listę popierających kandydata
osób związanych z Bytomiem;
– „Galeria” – w której umieszczono jedynie zdjęcia z kampanii wyborczej;
– „Pobierz filmy” – „W Bytomiu idziemy razem”;
– „Pobierz materiały audio” ze spotem radiowym;
– „Piosenka” – „Dla Bytomia dla Ludzi”.
Bez względu na zmiany zakładek prawa strona z wyszczególnionymi działami oraz lewa ze spisem liderów list pozostawały bez zmian. Na pasku zakładek
umieszczono wejście na stronę z programem wyborczym, z listami kandydatów
w poszczególnych okręgach, aktualnościami oraz numerem telefonu oraz mailem do Krzysztofa Wójcika. W zakładce z aktualnościami umieszczono jedynie
najważniejsze, potraktowane skrótowo informacje. Dostęp do listy kandydatów
uzyskać można było, klikając na malutki pasek, umieszczony bezpośrednio pod
bannerem. Do list dodano zdjęcia, które zgodnie z regułami marketingu ulokowano po lewej stronie, po prawej natomiast podano imię i nazwisko kandydata oraz
– bez potrzeby uruchamiania kolejnego okna – informacje o danej osobie. Nie brakowało żadnego zdjęcia, były one jednak
bardzo różnie pozowane, jedno było czarno-białe. Za minus uznać można podanie
jedynie bardzo zdawkowych informacji,
pisanych nie w pierwszej, a w trzeciej
osobie, co znacznie zmniejsza siłę oddziaływania przekazu. Strategia PO, w której
zdecydowano się zindywidualizować opisy, wydaje się znacznie lepsza. Duży plus
strony Wójcika to możliwość ściągnięcia
przez internautę na własny komputer maRyc. 7. Strona kandydata na prezydenta
teriałów promocyjnych LiD.
Oddzielną kampanię promocyjną prowadzili członkowie bytomskiej SdPl na
własnej stronie internetowej. Na stronie głównej, u góry, umieszczono banner, na
którym widniało kilka charakterystycznych budynków znajdujących się na bytomskim rynku, obok – bardzo dużych rozmiarów – znak graficzny partii. W zakładkach internauta mógł znaleźć historię SdPl w Bytomiu (dwie informacje), program
na wybory samorządowe, informacje kontaktowe. Na stronie głównej od razu ładowała się zakładka dotycząca wyborów samorządowych. W przypadku SdPl były
to dwie wiadomości: o utworzeniu wspólnego komitetu i o prawyborach; poniżej
widniała lista kandydatów na radnych, należących do SdPl. Zdjęcia były kolorowe,
umieszczone po właściwej stronie tekstu. Niestety informacje o kandydatach były
284
Marta Obrębska
zdawkowe, rozbudowane jedynie w przypadku lidera bytomskiej SdPl. Po prawej
stronie umieszczony został pasek, powtarzający dane kandydatów oraz wskazujący okręgi, w których kandydowali. Cała strona utrzymana była w kolorach charakterystycznych dla tej partii. U dołu strony widniał znak graficzny komitetu LiD.
Komitet Wspólny Bytom wykorzystał stronę internetową stowarzyszenia
18
WB . Tło strony skonstruowano, wykorzystując różne odcienie niebieskiego;
drugą dominującą barwą, wykorzystaną do stworzenia zakładek oraz w logotypie, była czerwień. Efektu dopełniało użycie wyraźnej na tym tle, białej czcionki.
Warto zaznaczyć, że kolory te przywołują na myśl znak graficzny bytomskiego
klubu piłkarskiego – Polonii Bytom, który ma bardzo wielu zagorzałych fanów.
Na samej górze strony umieszczono zakładki. Poniżej widniał znak graficzny WB
oraz slogan: „Dla wspólnej sprawy”. Po lewej stronie ekranu, na jaśniejszym tle,
umieszczono pojawiające się naprzemiennie hasło: „Chcemy łączyć, nie dzielić” oraz herb miasta Bytom. Poniżej, w białej ramce, ulokowano pojawiające
się w trakcie trwania kampanii wyborczej, także na zmianę, skróty do informacji
o kandydacie na prezydenta oraz kandydatów na radnych. Na zakładkach umieszczono wiele odnośników. Znalazły się tam zakładki do statutu stowarzyszenia,
informacji o składzie władz, danych kontaktowych biura stowarzyszenia oraz danych Kazimierza Bartkowiaka, a także informacje, w jaki sposób można stać się
członkiem stowarzyszenia. Była też zakładka o tytule „O nas”, informująca o podstawowych celach funkcjonowania stowarzyszenia, jako forum wymiany myśli
osób o różnych światopoglądach. Kolejna zakładka zawierała program. Przedstawiono go w podobny, choć nie identyczny sposób we wszystkich materiałach promocyjnych, a ponieważ umieszczono go na niebieskim tle, wykorzystana paleta
kolorów różniła się znacznie od użytej na ulotkach, w których program drukowano
na tle białym. Ostatnia istotna dla wyborców zakładka zawierała listy kandydatów na radnych z poszczególnych okręgów. Niestety podane listy starających się
o mandat nie zawierały nawet podstawowych o nich informacji. Powodowało to,
że listy były bezosobowe. Sama lista nazwisk przeważnie nic wyborcy nie mówi,
nie buduje żadnych pozytywnych skojarzeń. Strona z informacjami o kandydacie
na prezydenta wykorzystuje to samo zdjęcie, które zamieszczano na wszystkich
materiałach promocyjnych, podaje też identyczne dane. Nie dopracowano zakładki o nazwie „Artykuły”, która do końca pozostała w przygotowaniu. Elementem
unifikującym zakładki był umieszczony na większości otwieranych stron, charakterystyczny dla stowarzyszenia, wzór czerwono-niebieskich puzzli.
Również Komitet Porozumienie dla Bytomia wykorzystał istniejącą od wielu lat stronę stowarzyszenia o tej samej nazwie19. Strona główna miała zupełnie
18
Adres strony internetowej, przedstawionej na rycinie numer 8:
http://www.wspolny-bytom.org.pl, doi: 05.11.2006.
19
Adres strony internetowej, przedstawionej na rycinie numer 9:
http://www.pdb.boo.pl, doi: 05.11.2006.
Wykorzystanie Internetu jako środka promocji w wyborach samorządowych
285
inny wygląd od opisanych powyżej stron. Pośrodku, na tle delikatnie zarysowanej
w sercu litery „B”, umieszczono dużych rozmiarów znak graficzny PdB, pod nim
informacje o liczbie odwiedzających, okienka umożliwiające szybkie dodanie jej
do tzw. „ulubionych” bądź też ustawienie jej jako strony startowej oraz propozycję
dopisania się do newslettera. Po lewej umiejscowiono kolumnę zakładek zawierającą wiele odnośników. Oprócz typowych, jak: „Zarząd”, „Statut” czy „Siedziba”, autorzy strony zaoferowali też przyciągające uwagę internautów sekcje, jak
na przykład dział zatytułowany „javascript:clicklink(‘agora/index.htm’);agora”,
w którym znajduje się forum dyskusyjne. Komitet PdB jako jedyny zaproponował
internautom tę formę wymiany myśli. Na stronie umieszczono dodatkowo dział „Do
śmiechu” – z dowcipami, nie tylko o Bytomiu. Atutem tej sekcji było to, że każdy
mógł dopisać swój dowcip. Dział stanowił także narzędzie walki wyborczej, gdyż
umieszczano tam żarty o rywalach politycznych. Typową zakładką była ta z wydarzeniami, zawierająca informacje sięgające wstecz, aż do roku 1994. Z materiałów
tam umieszczonych wynika, że już wtedy używano sloganu „Bytom, miasto, które
kocham”. Niestety zakładki tej nie aktualizowano – mimo możliwości przeczytania
o wcześniejszych programach dla Bytomia aktualnego programu wyborczego nie
zamieszczono. Na stronie można też było zapoznać się z listami kandydatów na
radnych w poszczególnych okręgach. Do większości nazwisk dołączono różnych
długości odezwy, pisane przez samych zainteresowanych. Podane informacje były
przeważnie bardzo wyczerpujące i ciekawe: opisując plany na przyszłość, kandydaci układali nawet rymowanki. Niektóre
nazwiska pozostały jednak bez najmniejszej
informacji, bądź chociaż opisu. Ponieważ
można wnioskować, że kwestia umieszczenia opisu leżała w gestii ubiegającego się
o mandat, należy stwierdzić, że nie wszyscy
wykazali wymagane zaangażowanie. Twórcom strony internetowej zarzucić można
jednocześnie brak troski o dopracowanie list.
Oprócz krótkiej notki w ramach prezentacji
Ryc. 8. Strona internetowa Wspólnego kandydatów na radnych nie umieszczono
pełniejszych informacji o pretendencie do
Bytomia
fotela prezydenta miasta. Na koniec warto
dodać, że na każdej otwieranej zakładce u góry pojawiał się czerwono-granatowy
banner ze sloganem „Porozumienie dla Bytomia – Miasto które kocham”. Po lewej
umieszczono symbol serca, po prawej logotyp stowarzyszenia.
Komitet Ruch Odnowy Bytomia, podobnie jak pozostałe komitety podmiotów lokalnych, także wykorzystał stronę internetową stowarzyszenia20. Tło strony,
20
Adres strony internetowej, przedstawionej na rycinie numer 10: http://www.rob.bytom.pl,
doi: 05.11.2006.
286
Marta Obrębska
zgodnie z przyjętą linią kolorystyczną, było pomarańczowe. Na nim umieszczono
białą, interaktywną ramkę. U góry, po lewej stronie, czyli zgodnie z założeniami
marketingu politycznego, widnieje znak graficzny stowarzyszenia, a po prawej
slogan: „Zwykłe stowarzyszenie dla niezwykłych ludzi”. Strona otwierała się na
dziale „O nas”, w którym widniało zaproszenie do współpracy wszystkich dbających o przyszłość Bytomia oraz informacja, że „celem Stowarzyszenia jest działanie wspomagające wszechstronny rozwój miasta i poprawę standardu życia jego
mieszkańców”. Po lewej stronie okienka umieszczono menu oraz licznik odwiedzających. W menu umieszczono typowe działy. Znalazł się tam dział „O nas”,
informacje dotyczące zarządu, statutu stowarzyszenia, jego uchwał. Jedna z zakładek przenosiła na stronę „Aktualności”, które jednak potraktowano bardzo
skrótowo i wybiórczo. Dział przygotowany wyraźnie dla potrzeb kampanii nosił
nazwę „Ukazało się w prasie”, gdzie stworzono archiwum reklam – wywiadów
publikowanych na łamach ŻB. W zakładce „Kontakt” uruchamiała się strona, na
której, oprócz danych kontaktowych, umieszczono, podobnie jak na stronach PO,
aktywne okienko do wysłania e-maila. Na stronie nie zabrakło też programu wyborczego stowarzyszenia dla poszczególnych okręgów wyborczych, sprawozdania
z działalności utworzonych przez ROB komisji oraz „Prezydenckiego Programu
Działania”. „Prezydencki Program Działania” przedstawiono na stronie dokładnie
w taki sam sposób jak na ulotkach. Można stwierdzić, że ulotki to wydruk strony
internetowej. Program napisano czcionką zieloną i czarną, punkty zaznaczono na
pomarańczowo. Na stronie znalazł się też odnośnik do list kandydatów, wystawionych przez stowarzyszenie w poszczególnych okręgach. Przy wszystkich nazwiskach, oprócz jednego, ulokowano różnie
pozowane zdjęcia. Tylko do około połowy
nazwisk osób ubiegających się o mandat
radnego dodano odnośniki, dzięki którym
można było uzyskać o nich jakiekolwiek
informacje. Dodatkowo sposób przedstawienia tych informacji był bardzo dowolny.
Niektórzy pisali o sobie w trzeciej osobie,
inni wybrali bezpośredni apel do wyborcy.
Ryc. 9. Strona internetowa Porozumie- W tym względzie strona nie spełniała oczenia dla Bytomia
kiwań internautów i wymogów profesjonalnie przygotowanej witryny.
Dominuje pogląd, że obecnie kampania wyborcza nie może trwać jedynie
w okresie wyborczym. Do osiągnięcia sukcesu niezbędna jest stała komunikacja
z potencjalnymi wyborcami. W znacznym stopniu ułatwiają ją nowości techniczne
i łatwość dostępu przekazu do wyborców. Dlatego też autorka postanowiła spraw-
Wykorzystanie Internetu jako środka promocji w wyborach samorządowych
287
dzić, jak prezentują się strony omówionych podmiotów w rok oraz niemalże dwa
lata po wyborach21.
Jako pierwszy generalny wniosek nasuwa się stwierdzenie, że nie jest możliwe wskazanie korelacji pomiędzy intensywnością działań i stażem danego polityka, podmiotu na lokalnej scenie politycznej a profesjonalizmem wykorzystania
Internetu jako środka komunikacji z mieszkańcami miasta.
Analiza stron komitetu PiS pokazała, że strona kandydata na prezydenta obecnie już nie istnieje, nie da się jej odnaleźć pod dawnym adresem. Aktywna pozostała tylko strona zarządu PiS w Bytomiu. Strona jest na bieżąco uzupełniana, obecnie jej autorzy skupiają się na opisie poczynań posła Wojciecha Szaramy. Znajduje
się na niej wiele odnośników, w tym do stron krajowych PiS. Można na niej także
znaleźć podstawowe informacje o radnych PiS w radzie miejskiej w Bytomiu.
Podobnie przedstawia się stan stron internetowych SLD. Witryna internetowa Krzysztofa Wójcika już nie istnieje bądź też jej działanie zostało zawieszone.
Strona lokalna SLD nadal funkcjonuje, nowe informacje dodawane są średnio trzy
razy na miesiąc. Zainteresowani mogą na niej odnaleźć podstawowe informacje
o bytomskich radnych z ramienia SLD. Na stronie zamieszczono też liczne linki
do stron lokalnych SLD w innych miastach, strony krajowej, a także witryn internetowych partii socjaldemokratycznych w Europie.
Strona SdPl nadal działa, chociaż przedstawiane na niej wiadomości są nieaktualne. Po wyborach, w styczniu 2008 roku, dodana została tylko jedna nowa
informacja – apel lidera SdPl w Bytomiu, by głosować na niego w wyborach parlamentarnych 2007 roku. W listopadzie 2008 roku, informacje na stronie głównej
SdPl w Bytomiu datowane były na maj i czerwiec 2008 roku.
Wszystkie trzy strony wykorzystane przez komitet PO są aktywne. Lokalna
strona PO w Bytomiu po wyborach samorządowych posłużyła celom promocji
kandydata PO do Sejmu RP w wyborach
parlamentarnych 2007 roku – Jackowi
Brzezince. Jeszcze w styczniu 2008 roku
była poświęcona głównie jemu. Przed
załadowaniem strony głównej pojawiał
się duży obraz ze zdjęciem Jacka Brzezinki i podziękowaniem za głosy oddane
na niego w wyborach parlamentarnych.
Na stronie zmienione zostały zakładki.
Pierwsza odsyłała do notki biograficznej
Jacka Brzezinki, kolejne prezentowaRyc. 10. Strona internetowa Ruchu Odnoły: „głosy poparcia” dla posła, informawy Bytomia
cje, jak głosować, program oraz kontakt
21
Ponowna analiza storn internetowych: styczeń i listopad 2008 roku.
288
Marta Obrębska
mailowy. Niezależnie którą zakładkę się otwierało, na stronie pozostawało okienko z przypomnieniem o możliwości kontaktu z posłem i informacja – prośba o zadawanie mu pytań. Analiza strony wykonana w listopadzie 2008 roku pokazała, że
jest ona na bieżąco aktualizowana. Na stronie można nadal znaleźć program PO,
zaprezentowany mieszkańcom Bytomia w wyborach samorządowych 2006 roku.
Dodano także zakładkę dotyczącą kół lokalnych PO w Bytomiu. W zakładkach
znalazły się też odnośniki do dokumentów PO, informacji o bytomskich radnych
z ramienia PO oraz odnośniki do stron internetowych przedstawicieli PO w parlamencie. Zakładki zawierają także formularz kontaktowy z przedstawicielami PO
w Bytomiu oraz deklarację członkowską dla osób zainteresowanych aktywnym
uczestnictwem w działaniach PO prowadzonych w mieście.
Strona kandydata na prezydenta miasta – Piotra Koja w styczniu 2008 roku,
mimo że można ją było odnaleźć w Internecie, była nieaktywna. Ostatni wpis pochodził z czerwca 2007 roku. Obecnie strona ta już nie istnieje. Zupełnie inaczej
przedstawia się sytuacja z prowadzonym przez niego blogiem. Piotr Koj regularnie
dokonuje w nim wpisów, porusza kwestie związane nie tylko ze sprawami miasta,
ale też kraju, komentuje międzynarodowe sprawy polityczne.
Od wielu lat nieprzerwanie funkcjonuje strona stowarzyszenia Porozumienie
dla Bytomia. W okresie międzywyborczym jedną z najbardziej aktualnych podstron była zakładka z dowcipami. Ponieważ nie jest to czas wyborów, pojawia
się na niej bardzo niewiele kawałów związanych z lokalnymi politykami. Każdy
internauta może dopisać swój żart i jest ona obecnie traktowana raczej w kategorii
rozrywki, niewiele mając wspólnego z polityką. W 2007 roku, czyli rok po wyborach, na bieżąco aktualizowana była zakładka „Wydarzenia”. Lider PdB, Janusz
Paczocha, umieszczał w niej opisy sesji rady miejskiej, powiadamiał o swoich
interpelacjach. W roku 2008 nie zamieszczono w tej zakładce żadnych nowych
informacji. Najczęściej odwiedzaną podstroną jest zakładka, na której umieszczono forum. Osoby tam pisujące są niezwykle aktywne, często krytykują rządzącą
w Bytomiu koalicję oraz obecnego włodarza miasta i już teraz wspominają o kolejnych wyborach samorządowych.
Systematycznie prowadzą swoją stronę także członkowie stowarzyszenia
Wspólny Bytom. Na stronie startowej umieszczono informację o regularnych spotkaniach dotyczących spraw miasta i możliwości wzięcia w nich udziału. Na stronie ulokowano też zakładkę dotyczącą obecnych radnych z ramienia WB – niestety
znalazły się tam jedynie zdjęcia tychże radnych. W kolejnej nowej zakładce lider
stowarzyszenia systematycznie informuje o złożonych przez siebie interpelacjach.
Witryna internetowa stowarzyszenia Ruch Odnowy Bytomia, która powstała
na krótko przed wyborami, już nie istnieje22. Można wnioskować, że samo stowa22
Strona była nieaktywna już w styczniu 2008 roku.
Wykorzystanie Internetu jako środka promocji w wyborach samorządowych
289
rzyszenie, które także rozpoczęło swoją działalność na krótko przez wyborami,
mimo licznych deklaracji pragnienia „bycia blisko i dla Bytomian”, także powstało głównie w celach wyborczych.
Konkludując, stopień wykorzystania oraz poziom profesjonalizacji wykonania i prowadzenia stron internetowych jest na obecnym etapie rozwoju tego środka
promocji na poziomie lokalnym bardzo zróżnicowany. Co ciekawe, jakość stron
internetowych nie zależy od faktu, czy są one administrowane przez osoby zatrudniane przez komórki partii, czy też przez dużo mniejsze podmioty, dysponujące
nieraz bardzo ograniczonymi środkami finansowymi.
Najciekawsze formy przyciągnięcia internautów wykorzystał komitet partii
– PO, uruchamiając blog dla głównego kandydata na prezydenta miasta, a także
komitet stowarzyszenia PdB, proponując mieszkańcom udział w forum i żywą wymianę opinii.
Należy dodać, że forma promocji za pośrednictwem Internetu powinna szczególnie zainteresować podmioty o ograniczonych środkach finansowych, gdyż nie
wymaga szczególnych nakładów pieniężnych. Warto jednak pamiętać, że w przypadku Internetu do reklamy takiej dotrą przede wszystkim ci, którzy będą zainteresowani uzyskaniem informacji. W przeciwieństwie do telewizji wyborca nie
odbiera tej formy reklamy w sposób bierny – w większości przypadków musi samodzielnie, w sposób zaplanowany jej poszukać23.
Literatura
http://piotrkoj.blog.onet.pl.
http://www.arturkrawczyk.eu.
http://www.pdb.boo.pl.
http://www.piotrkoj.pl.
http://www.pis.bytom.pl.
http://www.platforma.bytom.pl.
http://www.rob.bytom.pl.
http://www.sld.bytom.plhttp://www.wspolnapolska.bytom.pl.
http://www.wspolnapolska.bytom.pl.
http://www.wspolny-bytom.org.pl.
Janik-Wiszniowska M., Promocja i reklama polityczna, w: Marketing polityczny w teorii
i praktyce, red. A. Jabłoński, L. Sobkowiak, Wydawnictwo Uniwersytetu Wrocławskiego, Wrocław 2002.
23
Warto zwrócić uwagę, że ta sytuacja może w najbliższej przyszłości ulec zmianie. Już w wyborach samorządowych 2002 roku najważniejsze witryny internetowe informowały o możliwości
uczestnictwa w czatach z kandydatami na prezydentów miast. Oznacza to, że istotne informacje
wyborcze prawdopodobnie coraz częściej będą odbierane przez potencjalnych wyborców w sposób
równie bierny jak reklamy telewizyjne.
290
Marta Obrębska
Kolczyński M., Sztumski J., Marketing polityczny. Kształtowanie indywidualnych i zbiorowych opinii, postaw i zachowań, Śląsk, Katowice 2000.
Kotler Ph., Marketing, red. B. Pilarczyk, H. Mruk; przekł. zbiorowy [Robert Bartołd et al.],
Rebis, Poznań 2005.
www.marketingwpolityce.zgora.polityczny/Internet.htm.
Chorzowskie Studia Polityczne
Wydziału Zamiejscowego w Chorzowie
Wyższej Szkoły Bankowej w Poznaniu
Nr 2 rok 2009
Robert Radek
Specyfika polsko-niemieckiej
współpracy transgranicznej
w kontekście procesów integracyjnych
Proces krystalizowania się i rozwoju polsko-niemieckiej współpracy transgranicznej w ciągu ostatnich prawie dwudziestu lat nie był i nadal nie jest wolny od
szeregu problemów w integracji obszarów transgranicznych. Uwidaczniało się to
w pierwotnych koncepcjach współpracy na pograniczu polsko-niemieckim1, jednak również początek dyskusji nad samą ideą tworzenia euroregionów w Polsce
był bardzo burzliwy i zabarwiony emocjonalnie. Przeciwnicy euroregionalizacji
twierdzili, że jest to wręcz zakamuflowana powtórka „Drang nach Osten” i „niebezpieczny pomost dla politycznej unifikacji Europy, co może grozić utratą tożsamości narodowej i kulturowej”2. Jednak pomimo tych obaw Polska ostatecznie
podjęła z Niemcami dialog na temat lokalizacji euroregionów na wspólnej granicy.
Co więcej, po wielu latach, obserwując efekty współpracy, można odczuwać satysfakcję, gdyż granica początkowo izolująca wrogo nastawionych do siebie ludzi
i przecinająca potencjalne więzi społeczne i ekonomiczne stała się rzeczywistym
obszarem pojednania. Dowodem na to jest fakt, że poparcie akcesji Polski do Unii
Europejskiej było największe właśnie w regionach Polski zachodniej3.
1
Mam tu na myśli m.in. tzw. „Plan Stolpego”, który wywołał po polskiej stronie liczne głosy
krytyki. Zob. szerzej na ten temat L. Janiszewski, Niemcy w świadomości Polaków. Rys socjologiczny, Wydawnictwo Uniwersytetu Szczecińskiego, Szczecin 1995, s. 34; M. Guz-Vetter, Polsko-niemieckie pogranicze. Szanse i zagrożenia w perspektywie przystąpienia Polski do Unii Europejskiej,
Wydawnictwo ISP, Warszawa 2002, s. 17
2
Zob. B. Kerski, Otwarta brama. Niemcy między zjednoczeniem a końcem stulecia. Wspólnota
Kulturowa „Borussia”, Olsztyn 1999, s. 102-103; oraz C. Trosiak, Społeczne efekty współpracy regionów przygranicznych na przykładzie pogranicza polsko-niemieckiego, w: Euroregiony, mosty do Europy bez granic, red. W. Malendowski, M. Szczepaniak, Wydawnictwo Elipsa, Warszawa 2000, s. 164.
3
G. Gorzelak, Granica polsko-niemiecka – od napięcia do współdziałania w ramach Programu
Współpracy Transgranicznej Unii Europejskiej, w: Nowe granice Unii Europejskiej – współpraca czy
wykluczenie?, red. G. Gorzelak, K. Krok, Wydawnictwo Naukowe Scholar, Warszawa 2006, s. 235.
292
Robert Radek
Zanim przejdę do omówienia specyfiki polsko-niemieckiej współpracy transgranicznej, chciałbym zwrócić uwagę na mechanizmy tworzenia euroregionów na
polskich granicach, bowiem w jakimś sensie na tym przykładzie można pokazać
pewną prawidłowość, że podział administracyjny sąsiadujących ze sobą państw
ma wpływ już na sam model powstawania euroregionu.
W dotychczasowej polskiej praktyce euroregionalnej w procesie formalizacji
współdziałania stosowane są przez władze regionalne i samorządy lokalne dwa
modele tworzenia podstaw prawnych i instytucjonalnych. Pierwszym, powszechniej stosowanym, jest celowy związek gmin, rejestrowany przez sąd na podstawie
„Prawa o stowarzyszeniach”. Taki związek gmin zawiera następnie porozumienia
z podobnym związkiem jednostek terytorialnych partnera lub partnerów zagranicznych. Model ten, często określany jako samorządowy, jest szeroko stosowany
właśnie na pograniczu zachodnim. Drugi z kolei to tzw. model administracyjno-samorządowy, w którym tworzy się ponadgraniczny związek międzyregionalny,
mający wspólny ze stronami współpracującymi statut4.
W rezultacie partnerskich ustaleń na pograniczu zachodnim istnieją dzisiaj
cztery euroregiony (w nawiasach umieściłem daty ich ostatecznego utworzenia):
– Euroregion Nysa (21 XII 1991),
– Euroregion Sprewa – Nysa – Bóbr (21 IX 1993),
– Euroregion Pro Europa Viadrina (21 XII 1993),
– Euroregion Pomerania (15 XII 1995).
Stroną inicjującą działania w tym zakresie była strona niemiecka. Co prawda,
inicjatywy poparte zostały przez samorządy sąsiadujących regionów, ale faktem
pozostaje, iż rola władz centralnych, zwłaszcza niemieckich, była znacząca5.
Nie jest to jedyna cecha charakterystyczna wyróżniająca polsko-niemiecką
współpracę transgraniczną. W ogóle analizując wspomniane współdziałanie transgraniczne Polski i Niemiec, wyodrębnić można pewne elementy, które świadczą
o specyfice tego dwustronnego współdziałania.
Przede wszystkim warto zwrócić uwagę na zmiany w geostrategicznym położeniu Polski, spowodowane zjednoczeniem Niemiec i przeobrażeniami polityczno-ustrojowymi w Europie Wschodniej. Spowodowały one, iż zasadniczo uległ
zmianie charakter sąsiedztwa Polski i Niemiec, a w szczególności wzrosła rola
i znaczenie pogranicza polsko-niemieckiego w europejskiej przestrzeni regional4
Euroregiony w nowym podziale terytorialnym Polski, red. B. Kodoniec, Wydawnictwo Głównego Urzędu Statystycznego, Warszawa 1999, s. 43-44; zob. także C. Trosiak, Procesy kształtujące pogranicze polsko-niemieckie po II wojnie światowej, Wydawnictwo Naukowe UAM, Poznań
1999, s. 162; Cz. Osękowski, H. Szczegóła: Pogranicze polsko-niemieckie w okresie transformacji
(1989–1997), Wydawnictwo WSP, Zielona Góra 1999, s. 121-122; M. Pacuk: Funkcjonowanie euroregionów w Polsce – wybrane problemy, w: Czynniki i bariery regionalnej współpracy transgranicznej – próba syntezy, red. J. Kitowski, Wydawnictwo UMCS, Rzeszów 1998, s. 84-86.
5
Zob. P. Dobrowolski, Euroregiony na pograniczu z Niemcami i ich znaczenie w procesie zmian
społeczno-politycznych na tym obszarze, w: Społeczno-polityczne aspekty transformacji ustrojowej,
red. P. Dobrowolski, J. Liszka, J. Sztumski, Wydawnictwo STUDEU, Ustroń 2001, s. 122.
Specyfika polsko-niemieckiej współpracy transgranicznej
293
nej6. Niemcy i Polska znalazły się bowiem na głównej europejskiej osi geostrategicznej. Na tym obszarze Polska przestrzeń dysponuje pewnymi istotnymi walorami, zatem można pokusić się o stwierdzenie, że zajmuje wręcz centralną pozycję.
Blisko 40-milionowa Polska odgrywa rolę pomostu między takimi krajami
Europy Zachodniej jak Niemcy, Dania, kraje Beneluksu i Wielka Brytania, które
stanowią trzon gospodarczy i polityczny zjednoczonej Europy, a obszarami euroazjatyckimi o potencjalnie bardzo chłonnym rynku na towary konsumpcyjne
i dobra inwestycyjne oraz z ogromnymi bogactwami naturalnymi. Pewna komplementarność gospodarek Zachodniej i Wschodniej Europy stwarza podstawy do
rozbudowy ich powiązań gospodarczych i handlowych, w których to działaniach
Polsce może przypaść ważna rola, nie tylko ze względu na coraz ściślejsze wiązanie się ze strukturami zachodnioeuropejskimi, ale także z uwagi na silne powiązania z całym regionem Europy Środkowej, w tym na dobre stosunki z Ukrainą7.
Kolejnym ważnym czynnikiem jest fakt, iż przez Polskę i Niemcy przebiegają
główne połączenia komunikacyjne między zachodnią i wschodnią Europą. Jest to
przede wszystkim połączenie drogowo-kolejowe Paryż–Berlin–Warszawa–Moskwa oraz połączenie drogowe Lipsk–Drezno–Kraków–Rzeszów do Lwowa i Kijowa, z odgałęzieniem do Odessy8. Ich rola w przepływie towarów i ludzi wzrasta
nieustannie, o czym świadczą wskaźniki ilościowe oraz plany modernizacji i rozbudowy tych połączeń. Nie wolno także zapominać o projektowanej i częściowo już
realizowanej transeuropejskiej autostradzie o przebiegu południkowym. Biegnie
ona od Gdańska (z przedłużeniem promowym do Skandynawii) poprzez kraje basenu dunajskiego, kraje bałtyckie, z odgałęzieniem do Austrii i Włoch. To wszystko
świadczy o tym, iż Polska może stać się jednym z ważnych węzłów komunikacyjnych nowej Europy. Wydaje się, że nie powinno się zaprzepaścić szans i profitów,
jakie niesie za sobą tak bardzo korzystne usytuowanie obszaru, który pełniąc rolę
łącznika europejskiego, pozwoliłby zlikwidować istniejącą lukę rozwojową9.
6
Na przykład w opublikowanym przez francuski DATAR i niemiecką Akademię Planowania Przestrzennego w Hanowerze regiony pogranicza polsko-niemieckiego zaliczono do obszarów
o szczególnym znaczeniu dla nowej przestrzeni europejskiej.
7
P. Dobrowolski, Euroregiony a kształtowanie demokracji lokalnej, w: Społeczeństwo wobec
problemów transformacji i integracji, red. J. Liszka, Wydawnictwo STUDEU, Ustroń 2000, s. 62.
8
Por. T. Sumień, Integracyjne odniesienia i dostosowania przestrzeni polskiej do przestrzeni
Unii Europejskiej, w: Polska przestrzeń w europejskiej integracji i transgranicznej współpracy, red.
M. Baranowska-Janota, Z. Dembowska, Wydawnictwo Instytutu Gospodarki Przestrzennej i Komunalnej, Warszawa 1998, s. 48 i n.; M. Rościszewski, Niemcy – zachodni sąsiad Polski, w: Polska
i Niemcy Geografia sąsiedztwa w nowej Europie, red. E. Buchhofer, B. Kortus, Wydawnictwo „Universitas“, Kraków 1995, s. 77-78.
9
W. Malendowski, M. Ratajczak, Euroregiony – Polski krok do integracji, Wydawnictwo
Atla 2, Wrocław 2000, s. 89; zob. także S. Ciok, Pogranicze zachodnie Polski w perspektywie integracji europejskiej, w: Studia Regionalne i Lokalne. Europejski Instytut Rozwoju Regionalnego
i Lokalnego UW, Warszawa 2000, nr 1, s. 97; E. Nowińska, Współpraca ponadgraniczna Polski
i Niemiec, w: Polacy i Niemcy na drodze do partnerskiego sąsiedztwa. Próba bilansu dziesięciolecia
1989–1998, Wydawnictwo Instytutu Zachodniego, Poznań, s. 208-209.
294
Robert Radek
Nie ulega wątpliwości, że szanse tkwiące w wykorzystaniu geostrategicznego położenia Polski miały inspirujący wpływ na twórców euroregionów, bowiem
regiony graniczące z Niemcami odczuwają nasilenie się różnorodnych kontaktów
pomiędzy stosunkowo szczelnie zamkniętą dotąd Europą Zachodnią a otwierającą
się już po rozszerzeniach w 2004 i 2007 roku Europą Wschodnią. Efekty otwarcia
nie muszą być wyłącznie pozytywne, a rysujące się szanse wykorzystane. W rzeczywistości można zaryzykować stwierdzenie, że rachunek zysków i strat wynikający z rozwijającej się polsko-niemieckiej współpracy transgranicznej będzie
wyznacznikiem szans i zagrożeń rysujących się przed Polską10, włączoną na trwałe
od 2004 roku w proces integracji europejskiej. Zatem ciągle pozostaje otwartą
kwestią, na ile zmienione położenie Polski może się okazać korzystne, zaś pozytywna odpowiedź na to pytanie zależy od zdolności „podłączenia” gospodarki
i sieci usług regionów nadgranicznych do istniejących arterii komunikacyjnych.
Pomimo długiego okresu transformacji można odnieść wrażenie, że polskie elity
zapomniały, jak ważną rolę odgrywają kwestie modernizacji sieci komunikacyjnych, by na nowo ułatwiać i zespalać różne dotąd słabo powiązane obszary.
Tymczasem w tym kontekście zewnętrzna dotąd granica Unii Europejskiej,
która przebiegała do 2004 roku dokładnie wzdłuż granicy polsko-niemieckiej, stała się granicą wewnętrzną. Tym samym nie jest to nadal limes wyodrębniający dwa
odrębne systemy ekonomiczne. Jakkolwiek należy pamiętać, że Polska wkroczyła
do świata gospodarek rynkowych i jest pełnoprawnym członkiem Unii Europejskiej, to nadal nie jest ściśle powiązana systemem naczyń połączonych z gospodarką europejską typu unijnego, która, dodajmy, w sposób restrykcyjny wymaga
przestrzegania pewnych norm, jeśli chodzi o swobodę przepływu ludności, siły
roboczej, dóbr i usług11.
Bardzo ważnym czynnikiem, decydującym o specyfice współpracy transgranicznej, jest obecny stan pogranicza polsko-niemieckiego, którego kształtowanie
przebiegało inaczej niż w pozostałych regionach kraju. Ta odmienność wiąże się
głównie z uwarunkowaniami natury przyrodniczej, historycznej, z polityką gospodarczą państwa po wojnie oraz z typem granicy. Struktura przestrzenna obszaru
wykazuje więc znaczny stopień zróżnicowania zarówno na poszczególnych jego
odcinkach, jak i w relacji do obszarów po drugiej stronie granicy12.
W części północnej (województwo zachodniopomorskie) stan zagospodarowania po polskiej stronie jest znacznie lepszy niż po niemieckiej, co uwarunkowane jest między innymi istnieniem aglomeracji szczecińskiej, dominującej z jednej
strony w gospodarce morskiej kraju, i na Bałtyku z drugiej – jako centrum nauko10
P. Dobrowolski: Euroregiony a kształtowanie..., s. 63.
W.J. Burszta, Euroregiony a regionalizm, w: Adaptacja przez transformację, red. Z. Drozdowicz, Z.W. Puślecki, Wydawnictwo Fundacji Humaniora, Poznań 2001, s. 148.
12
S. Ciok, Pogranicze zachodnie Polski..., s. 95-96.
11
Specyfika polsko-niemieckiej współpracy transgranicznej
295
wego i kulturalnego. Dodatkowo intensywne zagospodarowanie pasa wybrzeża
dla celów rekreacyjno-wypoczynkowych sprawia, że asymetria w zagospodarowaniu obszarów przygranicznych w tej części jest korzystna dla Polski.
W części środkowej (województwo lubuskie) mamy sytuację odwrotną, gdyż
lepiej rozwinięty i zagospodarowany jest obszar przygraniczny po stronie niemieckiej. Tu właśnie koncentrują się duże ośrodki przemysłowe (Schwed, Frankfurt nad
Odrą, Eisenhűttenstadt, Guben, Cottbus) i silne wpływy Berlina. Nowe usytuowanie stolicy Niemiec spotęgowało oddziaływania gospodarcze, cywilizacyjne i kulturowe, chociaż, jak podkreśla się w literaturze, obecnie trudno dokładnie przewidzieć, jakie to będzie miało konsekwencje dla zachodniego pogranicza polskiego.
Jedno jest pewne, to oddziaływanie metropolii berlińskiej będzie się nasilać13. Wymowną ilustracją opisanego wpływu jest chociażby sam fakt, iż przy podobnej
odległości, z Wrocławia do Berlina jedzie się znacznie szybciej i wygodniej niż do
Warszawy, zaś gdy pragnie się polecieć za ocean, to również jedzie się do stolicy
Niemiec. W jednym z wywiadów były marszałek województwa dolnośląskiego,
Jan Waszkiewicz, powiedział: „W ciągu półwiecza nie zrobiono nic, żeby odwrócić powojenną logikę. Tak samo jak sto lat temu, tak i dziś jest ona nakierowana
na Berlin [...]. Nie ulega jednak najmniejszej wątpliwości, że prędzej czy później
Berlin w sposób naturalny zacznie pełnić dla najbliższego sobie obszaru, także po
polskiej stronie, funkcje organizatorskie. Pozostaje jednak pytanie, na które nie
mamy jeszcze odpowiedzi: co będzie chciał organizować i w czyim imieniu?”14.
Wreszcie w części południowej (woj. dolnośląskie) stan zagospodarowania
obszarów przygranicznych po obu stronach granicy jest mniej więcej wyrównany. Po stronie polskiej znajduje się kompleks górniczo-energetyczny Bogatynia-Turoszów, ośrodek przemysłowy Zgorzelca, dobrze zagospodarowany dla celów
turystyczno-wypoczynkowych i uzdrowiskowych obszar Sudetów itd., a po stronie niemieckiej dobrze uprzemysłowione i zagospodarowane obszary wschodniej
Saksonii (Görlitz, Żytawa, Budziszyn)15.
Takie ukształtowanie pogranicza polsko-niemieckiego i fakt, iż po obu stronach granicy mamy do czynienia obecnie z intensywnym procesem transformacji
ekonomicznej i społecznej, świadczą o specyfice współpracy. Mieszkańcy byłej NRD doświadczają radykalnych zmian, jakie pociąga za sobą włączanie do
13
S. Ciok, Oddziaływanie Berlina na pogranicze zachodnie Polski, w: Pogranicze polskoniemieckie po roku 2004. Nowa jakość sąsiedztwa?, red. J. Janczak, M Musiał-Karg, Wydawnictwo Adam Marszałek, Toruń 2009, s. 147; zob. także P. Dobrowolski, Euroregiony na pograniczu
z Niemcami..., s. 126.
14
Zob. M. Urbanek, Miasto za rzeką, „Polityka”, 16.10.1999.
15
S. Ciok, Pogranicze zachodnie Polski..., s. 96; zob. także Z. W. Puślecki, Polsko-niemiecka
współpraca regionalna i transgraniczna w procesach integracyjnych Europy Wschodniej z Zachodnią, w: Euroregiony, mosty..., s. 123-124.
296
Robert Radek
organizmu zjednoczonych Niemiec16, co wcale nie musi oznaczać, że proces ten
przebiega bezboleśnie. Niemieckie tereny graniczące z Polską mimo ogromnych
subwencji władz federalnych znajdują się wciąż w stanie zapaści gospodarczej.
Właśnie największy w RFN poziom bezrobocia, najwyższe wskaźniki odpływu
ludności i patologii społecznych występują w Saksonii, Meklemburgii-Pomorzu
Przednim i Brandenburgii17. Przyznawane tym krajom środki w pierwszym rzędzie
wykorzystują wielkie metropolie – wspomniany Berlin, Drezno, Lipsk, natomiast
tereny przygraniczne znajdują się w położeniu typowo peryferyjnym. W związku
z tym niemieckie obszary zainteresowane są przede wszystkim i możliwościami
poprawy własnej sytuacji, czemu ma służyć również tworzenie euroregionów18.
Z kolei polskie obszary pograniczne są słabsze gospodarczo i cywilizacyjnie od obszarów sąsiada. Ta istniejąca różnica we wzajemnych potencjałach
ekonomicznych i wysokości dochodów na głowę ludności nie może zostać przemilczana, bowiem jest to zjawisko bardzo niekorzystne. Przyjmuje się przecież,
że integracja ekonomiczna winna się dokonywać po obu stronach granicy, aby
przez to kształtowały się i utrwalały więzi społeczno-kulturalne. Ostatecznym
wszakże celem powinno być wytworzenie pewnej wyraźnej całości społecznoekonomicznej19. Wydaje się zatem, że proporcje w poziomie życia, kształtujące
się jak 1:8 na niekorzyść strony polskiej są bardzo istotną przeszkodą w procesie integracji obszarów pogranicza. W wydanym przez Radę Europy „Podręczniku współpracy transgranicznej” brak owej równowagi ekonomicznej wymienia się jako jedno z trzech rodzajów ograniczeń i przeszkód we współpracy
transgranicznej. Ta nierównowaga wynika z różnego poziomu rozwoju społeczno-gospodarczego, i jego tempa zagospodarowania przestrzennego. Niwelowanie tych asymetrii stara się Unia osiągać poprzez wdrażanie różnych programów, ale czasem istniejące różnice nie maleją, a wprost przeciwnie – rosną.
Takie właśnie zjawisko obserwujemy przy każdym rozszerzeniu Unii. Tak było
w przypadku włączania Hiszpanii, Portugalii, Grecji, i takie właśnie podobne zjawisko obserwowaliśmy na pograniczu polsko-niemieckim do 2004 roku. Oczywiście nie można ustawać w wysiłkach, aby likwidować te różnice, gdyż nie tylko są
one same w sobie przeszkodą dla współpracy, ale niejednokrotnie wywołują wiele
innych negatywnych następstw ograniczających tę współpracę20.
16
W. J. Burszta, Euroregiony a regionalizm..., s. 148.
B. Schäfers, Politischer Atlas Deutschlands. Gesellschaft. Wirtschaft, Staat, Bonn 1997,
na podstawie P. Dobrowolski, Euroregiony na pograniczu z Niemcami..., s. 126.
18
P. Dobrowolski, Euroregiony na pograniczu z Niemcami..., s. 126.
19
W.J. Burszta, Euroregiony a regionalizm..., s. 148.
20
Podręcznik współpracy transgranicznej. Rada Europy, Wydawnictwo Rady Europy, Warszawa 1996, s. 46, na podstawie S. Ciok, Bariery i ograniczenia współpracy transgranicznej (ze szczególnym uwzględnieniem granicy polsko-niemieckiej), w: Czynniki i bariery regionalnej współpracy
transgranicznej – próba syntezy, red. J. Kitowski, Wydawnictwo UMCS, Lublin 1998, s. 54-55.
17
Specyfika polsko-niemieckiej współpracy transgranicznej
297
W ogóle gdy zastanawiamy się nad specyfiką współpracy transgranicznej,
musimy ciągle mieć na uwadze różne bariery i ograniczenia. Kolejną barierą, na
jaką zwraca uwagę Rada Europy, jest dystans kulturowy i językowy, który choć
należy do jednych z najczęściej występujących, to równocześnie najtrudniej go
wyeliminować.
W wielu przypadkach łatwiej i szybciej można usunąć bariery ekonomiczne
czy polityczne niż społeczno-kulturalne. Ludność regionów transgranicznych bardzo często jest obciążona negatywnymi stereotypami, wyobrażeniami o sąsiadach
po drugiej stronie granicy, które często pogłębiają się z powodu braku znajomości
języka sąsiadów, słabego przepływu informacji i ograniczonych kontaktów.
Nie mniej ważną przeszkodą są nieadekwatności instytucjonalne w postaci
nierówności kompetencji instytucji, braku adekwatnych struktur instytucjonalnych
czy w ogóle braku odpowiednich służb zajmujących się współpracą. Przyczyną
takiego stanu bardzo często są braki w uregulowaniach prawnych na poziomie międzypaństwowym, narodowym czy regionalnym – mogą być typu konstytucyjnego,
ustawowego lub reglamentacyjnego21.
W świetle dotychczasowej polsko-niemieckiej współpracy transgranicznej
można wskazać istnienie właśnie przedstawionych barier. W celu lepszego ich
analizowania chciałbym najpierw nieco je usystematyzować. Do podstawowych
w tym zakresie czynników ograniczających współpracę zaliczyć zatem można22:
1) ograniczenia formalno-prawne, takie jak:
– brak odpowiednich przepisów i norm,
– nieprecyzyjność lub brak spójności przepisów,
– niestabilność przepisów,
– brak osobowości prawnej regionu,
– brak równorzędnego partnera,
– skomplikowana procedura zawierania umów,
– skomplikowana procedura uzyskiwania środków pomocowych i funduszy europejskich (od 2004 roku),
– ograniczona liczba ofert współpracy,
2) ograniczenia instytucjonalne, w tym:
– brak odpowiednich instytucji i urzędów,
– brak kompetencji w istniejących instytucjach i urzędach,
– mała aktywność urzędów w nawiązywaniu współpracy,
21
Ibidem, s. 56-58.
S. Ciok, Bariery i ograniczenia współpracy..., s. 59. Inni autorzy proponują odmienny podział, mimo to wszyscy jednak podkreślają wagę tych barier we współpracy polsko-niemieckiej.
Por. L. Koćwin, Komparatystyczna analiza euroregionalnych rozwiązań współdziałania transgranicznego Polski z Niemcami na tle doświadczeń zachodnioeuropejskich, w: Euroregiony, mosty...,
s. 130-142; Cz. Osękowski, Bariery współpracy euroregionalnej na pograniczu polsko-niemieckim,
w: Euroregiony, mosty..., s. 150-158.
22
298
Robert Radek
– słabo rozwinięty system informacji,
– słaba koordynacja współpracy pomiędzy instytucjami,
– częste zmiany (reorganizacje) instytucji i władz partnerów współpracy,
3) ograniczenia infrastrukturalne, do których zaliczamy:
– słabe zagospodarowanie infrastrukturalne na granicach,
– słaba dostępność komunikacyjna różnego typu przejść na granicach,
– niedorozwój infrastruktury komunikacyjnej,
4) ograniczenia finansowe, w tym głównie:
– brak własnych środków,
– niska sprawność systemu rozliczeń finansowych,
– brak systemu zabezpieczeń finansowych transakcji handlowych z partnerami zagranicznymi,
5) ograniczenia gospodarcze, takie jak:
– wspomniana już asymetria w poziomie rozwoju gospodarczego partnerów,
– odmienność systemów gospodarczych,
– brak silnej reprezentacji podmiotów gospodarczych,
6) ograniczenia społeczne, zwłaszcza:
– słaba znajomość języka partnera,
– negatywne stereotypy sąsiadów,
– obawy przed napływem obcego kapitału,
– nierozwiązany problem wzajemnego uznawania świadectw szkolnych
i matur,
7) ograniczenia środowiskowe:
– duża odległość,
– istnienie przeszkód naturalnych (orografia, rzeki...).
Przedstawione bariery i przeszkody wymagają pełniejszego zanalizowania,
dlatego postaram się teraz niektóre z nich przybliżyć.
Jedną z istotnych barier jest z pewnością nadal upośledzona infrastruktura
komunikacyjna, i to nie tylko w obszarze pogranicza. Utrudnia ona łatwy rozwój
kontaktów. Pomimo tego zaobserwować można było także fakt, iż po kilku latach
funkcjonowania euroregionów polsko-niemieckich zmieniło się i zintensyfikowało natężenie ruchu granicznego, co przy jednoczesnym wyraźnym powiązaniu gospodarek polskich regionów przygranicznych z Niemcami pośrednio wskazuje na
obiektywne istnienie tych euroregionów w przestrzeni społeczno-gospodarczej.
Dużym utrudnieniem z zakresu komunikacyjnego powoli likwidowanym jest
również brak obwodnic w większości miast nadgranicznych. Wszystko to powoduje utrudnienia w komunikacji. Nawet sama dostępność komunikacyjna istniejących przejść granicznych jest utrudniona w wyniku z jednej strony słabej spójności sieci transportowej, a z drugiej niewydolności układów komunikacyjnych. Aby
Specyfika polsko-niemieckiej współpracy transgranicznej
299
poruszać się pomiędzy miastami nadgranicznymi, należy „cofać się” w głąb kraju.
Poza tym dodatkowym utrudnieniem jest mała gęstość sieci dróg, a zwłaszcza ich
jakość23.
Z powyższą barierą wiążą się problemy natury ekonomicznej i jeżeli opisane
zaniedbania infrastrukturalne nie zostaną zlikwidowane, to trudno będzie mówić
o rzeczywistych szansach rozwoju gospodarczego tego obszaru24. Wśród tej grupy
oprócz wspomnianej już asymetrii zwrócić należy uwagę na nierówny dostęp do
funduszy unijnych i różne źródła zasilania finansowego współpracy transgranicznej25. W rezultacie obserwuje się korzystniejsze perspektywy rozwoju społecznego
i gospodarczego niemieckich obszarów nadgranicznych w porównaniu z partnerskimi terenami po stronie polskiej, które zapewnione zostały dzięki olbrzymiemu
napływowi federalnych środków finansowych.
Nie mniej istotna jest inna grupa ograniczeń związana z kwestiami organizacyjnymi i prawnymi. Zwrócić należy uwagę zwłaszcza na nieprecyzyjnie określone uprawnienia regionalnych władz rządowo-samorządowych do prowadzenia
współpracy z partnerem zagranicznym. Polska mimo przeprowadzonej transformacji ustrojowej nadal pozostaje państwem unitarnym, silnie scentralizowanym,
w którym delegacje demokratycznych uprawnień władczych do organów samorządu terytorialnego nie pokrywają się z uprawnieniami budżetowo-finansowymi.
Poza tym istnieją niekompatybilne przepisy prawne i kompetencje organów samorządu lokalnego, administrującego obszarami po obu stronach granicy w dziedzinie ustalania zakresu przedmiotowego współpracy transgranicznej26, a szczególnie
jej budżetowego finansowania. Wadą także są niedostateczne uregulowania dotyczące uprawnień do podejmowania przez samorządy działań publiczno-prawnych,
szczególnie w zakresie gospodarczym, jak na przykład sprzedaż ziemi i nieruchomości podmiotom zagranicznym lub ich wniesienie do wspólnych przedsięwzięć
gospodarczych. W końcu również istotne ograniczenie wiąże się z brakiem doświadczeń w zakresie realizacji instytucjonalnej współpracy, które przejawia się
często w nieumiejętności dostępu do europejskich funduszy pomocowych, przeznaczonych na rozwój współpracy transgranicznej, i ich wykorzystania27.
23
S. Ciok, Bariery i ograniczenia współpracy..., s. 61-62; S. Ciok, Pogranicze zachodnie Polski..., s. 97.
24
Zob. E. Nowińska, Współpraca ponadgraniczna Polski i Niemiec..., s. 203.
25
P. Dobrowolski, Euroregiony na pograniczu z Niemcami, s. 128; zob. też L. Koćwin, Komparatystyczna analiza regionalnych..., s. 131 i n.
26
K. Jóskowiak, Samorząd terytorialny w procesie integracji europejskiej. Polskie doświadczenia i wnioski na przyszłość, Wydawnictwo Uniwersytetu Śląskiego, Katowice 2008, s. 186 i n.
27
P. Ceran, Partnerstwo odrzańskie. Nowa forma współpracy międzyregionalnej?, w: Pogranicze polsko-niemieckie po roku 2004. Nowa jakość sąsiedztwa?, red. J. Janczak, M. Musiał-Karg,
Wydawnictwo Adam Marszałek, Toruń 2009, s. 78; L. Koćwin, Komparatystyczna analiza euroregionalnych rozwiązań współdziałania transgranicznego Polski z Niemcami na tle doświadczeń
zachodnioeuropejskich, w: Euroregiony, mosty..., s. 131.
300
Robert Radek
Ogromną barierą, często bagatelizowaną, a w gruncie rzeczy determinującą
stan stosunków transgranicznych, jest bariera społeczna. Reminiscencje historyczne, stereotypy, słaba znajomość języka sąsiadów często wyznaczają zakres przedmiotowy i podmiotowy współpracy. Język jest, jako nośnik własnej tożsamości
kulturalnej, najważniejszym narzędziem komunikacji i dostępu do kultury innych,
stanowiąc podstawowy środek nabywania międzykulturowości, opartej na zdolności do rozumienia innych i gotowości do współdziałania. Tymczasem na przykład
w euroregionach na styku Brandenburgii i Polski wzajemna znajomość języka
drugiej strony jest rażąco niska, bowiem znajomością języka polskiego może się
wykazać zaledwie 5% Niemców, a języka niemieckiego – mniej niż 10% Polaków
zamieszkałych w euroregionach. Co gorsza, zdarza się, że bariera językowa występuje nawet podczas posiedzeń gremiów kierowniczych euroregionu i w grupach
roboczych28. Wymienić trzeba również nadmierne oczekiwania ze strony polskiej
co do korzyści, które ma przynieść współpraca transgraniczna lokalnym społecznościom. Z drugiej strony obserwuje się brak po obu stronach granicy ukształtowanych potrzeb, które mogą zaspokoić stosunki transgraniczne, co jest wynikiem
braku wiedzy na temat ich idei oraz umiejętności osiągania indywidualnych korzyści, jakie stwarza „otwarta granica”29.
Wszystkie istniejące bariery utrudniające współpracę przygraniczną
i transgraniczną należy bezwzględnie usuwać lub przynajmniej zmniejszać ich niekorzystne oddziaływanie. Jeśli się tego nie uczyni, mogą one stać się poważnym
zagrożeniem dla współpracy i integracji ze strukturami europejskimi. Pierwsze
symptomy tych zagrożeń możemy już obserwować.
1) Powiększanie asymetrii w poziomie rozwoju społeczno-gospodarczego i
zagospodarowania przestrzennego na granicy zachodniej na niekorzyść
polskiego pogranicza. Wynika to ze wspomnianych wcześniej ogromnych
dysproporcji w lokowanych środkach finansowych. Na tym tle polskie pogranicze jest pozbawione odpowiedniego wsparcia.
2)Lokalizacja po stronie niemieckiej instytucji „drenujących” polskie pogranicze, wciągających je do obszaru gospodarczego Niemiec. Po stronie
polskiej ośrodki świadczące usługi, zwłaszcza wyższego rzędu, położone
są z dala od granicy państwowej, natomiast po stronie niemieckiej w bezpośredniej jej bliskości.
3)Lokalizacja po stronie polskiej obiektów uciążliwych dla otoczenia, takich
jak na przykład wysypiska śmieci, oczyszczalnie ścieków, a po stronie niemieckiej „czystych technologii”. Jest to przeszkoda i przedmiot sporów
w opracowaniu projektów i wspólnych przedsięwzięć komunalnych.
28
M. Chojnacki, Działania integracyjne w niemiecko-polskim euroregionie, „Studia Regionalne i Lokalne”, UW 2001, nr 1, s. 113.
29
L. Koćwin, Komparatystyczna analiza euroregionalnych..., s. 130-131.
Specyfika polsko-niemieckiej współpracy transgranicznej
301
4) Możliwość utrwalenia struktury monofunkcyjnej w gospodarce – przy podobnym typie gospodarki po obu stronach granicy rodzić ona będzie konkurencję, a nie współpracę30.
W świetle dotychczasowej analizy wyłania się nieco pesymistyczny obraz
współpracy transgranicznej, ale czy takie podejście jest uzasadnione? Oczywiście nie. Wyżej wymienionym trudnościom towarzyszą przecież pewne plusy,
a obszary polskiego pogranicza, na których rozwija się współpraca transgraniczna, mają perspektywy rozwoju (chociażby opisana na początku artykułu rola pogranicza polsko-niemieckiego). O dostrzeganiu tych szans świadczy choćby sam
fakt umieszczenia miast zachodniej i północnej Polski na czołowych pozycjach
w rankingu miejscowości, w których inwestowanie może przynieść największe
korzyści31. Położenie przy granicy sprzyja czerpaniu korzyści z handlu, a bliskość ośrodków miejskich daje możliwości dostępu do nowych technologii, sąsiedztwa całego zaplecza kulturalnego i rekreacyjnego. Walory przyrodnicze
także nie powinny zostać pominięte. Przecież zasoby leśne, zajmujące około
37% powierzchni obszaru przygranicznego, stanowią pod względem przyrodniczym duże bogactwo, nie wspominając o występujących tam surowcach mineralnych. Na polskim obszarze granicznym znajduje się ponadto 2 600 pomników
przyrody i 633 zabytkowe parki32. Poza tym warto dostrzec dobre ukształtowanie stosunków ludnościowych, które objawia się w młodszej strukturze ludności
i wyższym przyroście naturalnym w porównaniu z pozostałymi terenami33. Oczywiście dużym atutem jest także sama możliwość korzystania z funduszy strukturalnych od momentu wejścia Polski do Unii Europejskiej.
30
S. Ciok, Pogranicze zachodnie Polski..., s. 96-97; M. Pacuk, Funkcjonowanie euroregionów..., s. 89-89.
31
Zob. szerzej P. Dobrowolski, Euroregiony a kształtowanie..., s. 64-65.
32
E. Nowińska, Współpraca przygraniczna Polski i Niemiec..., s. 208-209. Pojawiały się także
nowe projekty utworzenia na przykład na terenie Łuku Mużakowa pierwszego w Europie geoparku międzynarodowego, w którym powstanie specjalny obszar ochrony i ekspozycji rzadkich form
geologicznych. Plany organizacji były zaawansowane, a nie da się ukryć, że w tym projekcie istotne
znaczenie miała współpraca sąsiedzka, o czym świadczy fakt, iż strona niemiecka, proponując polskiej współpracę, liczyła na pomoc z Unii Europejskiej. Zob. szerzej Ł. Kaniewski, Łuk osobliwości,
„Rzeczpospolita”, 15.03.2002. Ostatecznie 24 maja 2005 roku nastąpiło wręczenie dokumentów,
według których Park Mużakowski (część Parku Krajobrazowego Łuk Mużakowa) zostanie wpisany
na listę światowego dziedzictwa UNESCO. W taki sposób Park znajdzie się na liście innych 12
miejsc w Polsce (takich jak Malbork czy Puszcza Białowieska). Park obejmuje 522 ha po stronie
polskiej oraz 206 ha po niemieckiej i jako całość zostanie wpisany na listę UNESCO. Park Mużakowski jest przykładem europejskiego parku krajobrazowego, a jego XIX-wieczne ogrody z osiami
widokowymi stanowią wybitne osiągnięcie ręki ludzkiej.
Zob. http://www.ziemialubuska.pl//index.jsp?ID= 1755&AMID=1790.
33
T. Sumień, Monografia regionu polsko-niemieckiego, w: Polska przestrzeń w europejskiej...,
s. 190 i n.
302
Robert Radek
W tym miejscu chciałbym zwrócić uwagę na pewien paradoks. Otóż klasyfikacja niektórych elementów jako czynników zagrażających współpracy lub
wspomagających współpracę transgraniczną bywa czasami różna. Co dla jednych
stanowi szansę, dla innych może być barierą. Przykładem takiego dwojakiego podejścia może być traktowanie niedorozwoju gospodarczego jako szansy34.
Na tym przykładzie widać między innymi, jak trudna i złożona jest poruszana problematyka współpracy transgranicznej. W następstwie pogłębiających się
procesów integracyjnych w Europie należy maksymalnie wykorzystywać czas
i dążyć do eliminowania powiększających się dysproporcji w poziomie rozwoju i zagospodarowywania obszarów po obu stronach granicy polsko-niemieckiej, umacniając istniejące formy współpracy transgranicznej (począwszy od
form interpersonalnych, poprzez bardziej zorganizowane na podstawie umów, na
przykład między miastami i gminami, aż do najwyższych form współpracy – ze
szczególnym uwzględnieniem euroregionów). Jakość i intensywność współpracy
transgranicznej zależeć będzie od likwidacji czy ograniczania istniejących barier
przez wprowadzanie nowych rozwiązań: prawnych, finansowych, informacyjnych
i infrastrukturalnych. Regiony zachodnie są relatywnie dobrze przygotowane do
zmian systemowych, a przez to mogą stać się „lokomotywami postępu” i służyć
reszcie kraju za wzór w procesach integracyjnych. Obecne większe możliwości
współpracy po uzyskaniu przez Polskę pełnego członkostwa w Unii Europejskiej
w 2004 roku powinny być maksymalnie wykorzystywane, i chociaż nadal istnieją dysproporcje i różnice na płaszczyźnie finansowej, gospodarczej, a zwłaszcza
społecznej, to niewątpliwie likwidacja granicy państwowej pociągnęła za sobą
reorientację powiązań przestrzennych z ośrodkowych (od granicy do wewnątrz
kraju) na dośrodkowe (między byłymi obszarami przygranicznymi). W związku
z tymi procesami można mieć nadzieję, że w miarę intensyfikacji powiązań dojdzie w najbliższej przyszłości do przekształcenia tych byłych obszarów peryferyjnych w rdzeniowe, co byłoby wspaniałym ukoronowaniem wieloletniej współpracy transgranicznej Polski i Niemiec35.
Mam nadzieję, że udało mi się częściowo przybliżyć specyfikę polsko-niemieckiej współpracy transgranicznej. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że zasygnalizowane problemy to tylko próba bardzo syntetycznego spojrzenia na dynamicznie zmieniające się uwarunkowania współpracy i problem wymaga dalszych
wnikliwych analiz.
34
Zob. szerzej K. Kuciński, Współpraca transgraniczna jako przesłanka konkurencyjności regionów, w: Czynniki i bariery..., s. 15-25.
35
Zob. S. Ciok, Pogranicze zachodnie Polski..., s. 101-104; zob. też Z.W. Puślecki, Polskoniemiecka współpraca regionalna i transgraniczna..., s. 128.
Specyfika polsko-niemieckiej współpracy transgranicznej
303
Literatura
Schäfers B., Politischer Atlas Deutschlands. Gesellschaft. Wirtschaft, Staat, Bonn 1997.
Burszta W.J., Euroregiony a regionalizm, w: Adaptacja przez transformację, red. Z. Drozdowicz, Z.W. Puślecki, Wydawnictwo Fundacji Humaniora, Poznań 2001.
Ceran P., Partnerstwo odrzańskie. Nowa forma współpracy międzyregionalnej?, w: Pogranicze polsko-niemieckie po roku 2004. Nowa jakość sąsiedztwa?, red. J. Janczak,
M. Musiał-Karg, Wydawnictwo Adam Marszałek, Toruń 2009.
Koćwin L., Komparatystyczna analiza euroregionalnych rozwiązań współdziałania transgranicznego Polski z Niemcami na tle doświadczeń zachodnioeuropejskich, w: Euroregiony, mosty do Europy bez granic, red. W. Malendowski, M. Szczepaniak, Elipsa,
Warszawa 2000.
Chojnacki M., Działania integracyjne w niemiecko-polskim euroregionie, „Studia Regionalne i Lokalne UW” 2001, nr 1.
Ciok S., Bariery i ograniczenia współpracy transgranicznej (ze szczególnym uwzględnieniem granicy polsko-niemieckiej), w: Czynniki i bariery regionalnej współpracy transgranicznej – próba syntezy, red. J. Kitowski, Wydawnictwo UMCS, Lublin 1998.
Ciok S., Oddziaływanie Berlina na pogranicze zachodnie Polski, w: Pogranicze polsko-niemieckie po roku 2004. Nowa jakość sąsiedztwa?, red. J. Janczak, M. Musiał-Karg,
Wydawnictwo Adam Marszałek, Toruń 2009.
Ciok S., Pogranicze zachodnie Polski w perspektywie integracji europejskiej, w: Studia
Regionalne i Lokalne. Europejski Instytut Rozwoju Regionalnego i Lokalnego UW,
Wydawnictwo Naukowe Scholar, Warszawa 2000, nr 1.
Dobrowolski P., Euroregiony na pograniczu z Niemcami i ich znaczenie w procesie zmian
społeczno-politycznych na tym obszarze, w: Społeczno-polityczne aspekty transformacji ustrojowej, red. P. Dobrowolski, J. Liszka, J. Sztumski, Wydawnictwo STUDEU, Ustroń 2001.
Dorowolski P., Euroregiony a kształtowanie demokracji lokalnej, w: Społeczeństwo wobec
problemów transformacji i integracji, red. J. Liszka, Wydawnictwo STUDEU, Ustroń
2000.
Koćwin L., Komparatystyczna analiza euroregionalnych rozwiązań współdziałania transgranicznego Polski z Niemcami na tle doświadczeń zachodnioeuropejskich, w: Euroregiony, mosty do Europy bez granic, red. W. Malendowski, M. Szczepaniak, Elipsa,
Warszawa 2000.
Osękowski Cz., Bariery współpracy euroregionalnej na pograniczu polsko-niemieckim,
w: Euroregiony, mosty do Europy bez granic, red. W. Malendowski, M. Szczepaniak,
Elipsa, Warszawa 2000.
Gorzelak G., Granica polsko-niemiecka – od napięcia do współdziałania w ramach Programu Współpracy Transgranicznej Unii Europejskiej, w: Nowe granice Unii Europejskiej – współpraca czy wykluczenie?, red. G. Gorzelak, K. Krok, Wydawnictwo
Naukowe Scholar, Warszawa 2006.
Janiszewski L., Niemcy w świadomości Polaków. Rys socjologiczny, Wydawnictwo Uniwersytetu Szczecińskiego, Szczecin 1995.
304
Robert Radek
M. Guz-Vetter: Polsko-niemieckie pogranicze. Szanse i zagrożenia w perspektywie przystąpienia Polski do Unii Europejskiej, Wydawnictwo Instytutu Spraw Publicznych,
Warszawa 2002.
Jóskowiak K., Samorząd terytorialny w procesie integracji europejskiej. Polskie doświadczenia i wnioski na przyszłość, Wydawnictwo Uniwersytetu Śląskiego, Katowice
2008.
Koćwin L., Komparatystyczna analiza euroregionalnych rozwiązań współdziałania transgranicznego Polski z Niemcami na tle doświadczeń zachodnioeuropejskich, w: Euroregiony, mosty do Europy bez granic, red. W. Malendowski, M. Szczepaniak, Elipsa,
Warszawa 2000.
Kodoniec B., Euroregiony w nowym podziale terytorialnym Polski, Wydawnictwo Głównego Urzędu Statystycznego, Warszawa 1999.
Malendowski W., Ratajczak M., Euroregiony – Polski krok do integracji, Wydawnictwo
Atla 2, Wrocław 2000.
Nowińska E., Współpraca ponadgraniczna Polski i Niemiec, w: Polacy i Niemcy na drodze
do partnerskiego sąsiedztwa. Próba bilansu dziesięciolecia 1989–1998, Wydawnictwo Instytutu Zachodniego, Poznań.
Pacuk M., Funkcjonowanie euroregionów w Polsce – wybrane problemy, w: Czynniki i bariery regionalnej współpracy transgranicznej – próba syntezy, red. J. Kitowski, Wydawnictwo UMCS, Rzeszów 1998.
Podręcznik współpracy transgranicznej, „Rada Europy”, Warszawa 1996.
Puślecki Z.W., Polsko-niemiecka współpraca regionalna i transgraniczna w procesach integracyjnych Europy Wschodniej z Zachodnią, w: Euroregiony, mosty do Europy bez
granic, red. W. Malendowski, M. Szczepaniak, Elipsa, Warszawa 2000.
Sumień T., Monografia regionu polsko-niemieckiego, w: Polska przestrzeń w europejskiej
integracji i transgranicznej współpracy, red. M. Baranowska-Janota, Z. Dembowska,
Wydawnictwo Instytutu Gospodarki Przestrzennej i Komunalnej, Warszawa 1998.
Urbanek M., Miasto za rzeką, „Polityka”, 16.10.1999.
Recenzje
Chorzowskie Studia Polityczne
Wydziału Zamiejscowego w Chorzowie
Wyższej Szkoły Bankowej w Poznaniu
Nr 2 rok 2009
Zbigniew Kantyka
Political Parties in Conflict-Prone Societies:
Regulation, Engineering and Democratic Development,
red. B. Reilly, P. Nordlund
Tokyo – New York – Paris 2008
W 2008 roku pod redakcją Benjamina
Reilly’ego z Crawford School of Economics
and Government w Australijskim Uniwersytecie Narodowym i Pera Nordlunda z Uniwersytetu Uppsala w Szwecji ukazało się
studium poświęcone funkcjonowaniu partii
politycznych w społeczeństwach skonflik1
towanych . Wydawnictwo powstało pod patronatem United Nations University (UNU)
jako rezultat dwóch odrębnych międzynarodowych projektów badawczych, zrealizowanych przez Centre for Democratic Institutions (CDI) oraz International Institute for Democracy and Electoral Assistance
(IDEA), na temat rozwoju partii w społeczeństwach podzielonych i regulacji funkcjonowania partii w nowych demokracjach.
Zawiera ono kilkanaście opracowań,
będących prezentacją stosowanych strategii regulacji (część I), omówieniem lokalnych doświadczeń w wybranych rejonach
świata (część II) oraz próbą ich tematycz1
B. Reilly, P. Nordlund (red.), Political
Parties in Conflict-Prone Societies: Regulation,
Engineering and Democratic Development, United Nations University Press, Tokyo – New York
– Paris 2008.
nego uogólnienia w kontekście przyszłości
(część III). Intencją autorów jest opis istniejącej sytuacji oraz poszukiwanie przyczyn
słabości partii oraz zakłóceń w funkcjonowaniu systemów partyjnych w społeczeństwach znajdujących się w okresie demokratycznej transformacji. Rezultatem ma
być wsparcie procesów stabilizacji, polegające na promocji stabilnych partii politycznych sprzyjających swobodnej ekspresji poglądów społecznych i gwarantujących
reprezentację mniejszości.
Wśród podstawowych zagrożeń wymieniane są m.in. słaba instytucjonalizacja, odgórna geneza, zasięg ograniczony wyłącznie do wąskich osobistych, regionalnych
lub etnicznych kręgów, zmienna aktywność, rosnąca na ogół wyłącznie w okresie kampanii wyborczych, brak spójnej ideologii, niestabilność w działaniu wewnątrz
parlamentu, liczne personalne przepływy
pomiędzy partiami, niezdolność do rozwiązywania społecznych konfliktów i działania na rzecz dobra publicznego i rozwoju.
Identyfikacja tego typu przeszkód w demokratycznym rozwoju – zdaniem autorów tomu – może przyczynić się do pod-
308
Zbigniew Kantyka
trzymania, wzmocnienia i stabilizacji systemów partyjnych w nowych demokracjach.
W wymiarze międzynarodowym wymaga
to zwiększenia na ogół nieskutecznej dotąd
pomocy i wsparcia ze strony państw o stabilnych systemach demokratycznych (fundacje wspierające demokrację, programy
edukacyjne i szkoleniowe), a w wymiarze
wewnętrznym – uruchomienia przez lokalne elity polityczne programów wzmacniających i modernizujących funkcjonowanie
systemu partyjnego.
Część pierwsza wydawnictwa oprócz
wprowadzenia (B. Reilly) zawiera dwa
teksty poświęcone porównaniu rozwiązań
w zakresie prawno-konstytucyjnych regulacji funkcjonowania systemów partyjnych.
Ingrid van Biezen w rozdziale Party regulation and constitutionalization: A comparative overview koncentruje się na omówieniu wzajemnych relacji między partiami politycznymi i państwem, uzasadniając
ich szczególną rolę w społeczeństwie demokratycznym jako instytucji użyteczności publicznej. Artykuł Matthijsa Bogaardsa Comparative strategies of political party
regulation jest próbą analizy, w jaki sposób
pośrednie (poprzez prawo wyborcze) i bezpośrednie ingerencje w funkcjonowanie
partii politycznych wpływają na ich rozwój
i realizację społecznych funkcji.
Studia regionalne zamieszczone w drugiej części publikacji dotyczą południowo-wschodniej Azji, południowej i wschodniej Afryki, wschodniej i centralnej Europy, Ameryki Łacińskiej i Oceanii. Z polskiej perspektywy najbardziej interesujące
są dwa teksty, odwołujące się do doświadczeń państw naszego regionu. W pierwszym z nich (Regulating minority parties in
Central and South-Eastern Europe) Florian
Bieber omawia pewne aspekty politycznej
transformacji w społeczeństwach, które odrzuciły system „realnego socjalizmu”. Skupiając się świadomie na problemie mecha-
nizmów partyjnej reprezentacji mniejszości etnicznych, autor bardzo marginalnie
traktuje społeczeństwa względnie jednolite (Polska, Czechy, Węgry), choć niektóre
jego wnioski i uogólnienia mają walor uniwersalny. Podobne zagadnienia, z zastosowaniem analizy porównawczej, porusza
Johanna Kristin Birnir (Party regulation in
Central and Eastern Europe and Latin America: The effect on minority representation
and the propensity for conflict). I tym razem
polski system partyjny okazuje się nietypowy ze względu na najniższą w regionie dywersyfikację etniczną społeczeństwa. Jedną
z istotnych konkluzji zawartych w obu tekstach jest teza o bezpośredniej zależności
reguł funkcjonowania partii politycznych
w konkretnych państwach od wielkości,
spójności, geograficznej koncentracji i specyficznych atrybutów grupowych.
Tom kończą zawarte w części trzeciej
opracowania poświęcone wpływowi regulacji funkcjonowania systemu partyjnego
na wewnętrzne właściwości partii politycznych (Iain McMenamin, Party regulation
and democratization: Challenges for further research), a także korzyściom i zagrożeniom towarzyszącym modelowaniu systemów partyjnych (Vicky Randall, Party
regulation in conflict-prone societies: More
dangers than opportunities?) oraz zagadnieniu zewnętrznego wsparcia rozwoju partii politycznych w społeczeństwach postautorytarnych (Krishna Kumar, Jeroen de Zeeuw, International support for political
party development in war-torn societies).
W zakończeniu Per Nordlund skupia się na
potencjalnych korzyściach i zagrożeniach
związanych z regulacją systemów partyjnych. Podstawowym niebezpieczeństwem
jest, jego zdaniem, możliwość naruszenia gwarantowanych konstytucyjnie praw.
Planowe modyfikacje są konieczne m.in.
ze względu na wzmocnienie i ochronę politycznej podmiotowości mniejszości, po-
Recenzja
winny być jednak ograniczone i elastyczne,
tak aby umożliwiać rozwiązywanie nowych
problemów, które same mogą stworzyć.
Stosowanie mechanizmów regulacyjnych jest działaniem skomplikowanym
i nie zawsze prowadzi do oczekiwanych
skutków. Wiele zależy od specyfiki społeczeństwa, w którym przeprowadzana jest
regulacja. Jak zauważa B. Reilly, te same
działania zmierzające do wzmocnienia demokracji poprzez zahamowanie postępującej fragmentaryzacji sceny politycznej
doprowadziły do pozytywnych rezultatów
w Indonezji, w Rosji dając natomiast skutek całkowicie odwrotny (wyeliminowanie
opozycji). Dlatego, według P. Nordlunda,
najkorzystniejsza jest strategia niewielkich
zmian (lighter touch approach), uwzględniająca lokalną specyfikę konkretnych społeczeństw. Akceptacja takiego kontekstowego podejścia oznaczać powinna rezygnację z wywierania międzynarodowej presji
309
zmierzającej do narzucania uniwersalnych
reguł.
Przewijająca się w niemal wszystkich
tekstach teza, iż właściwe funkcjonowanie partii politycznych odgrywa kluczową rolę w rozwiązywaniu i przezwyciężaniu sprzeczności typowych dla demokracji
rozwijających się i społeczeństw konfliktowych, nie wymaga szczególnego uzasadnienia. Jako kluczowe podmioty artykulacji, agregacji i reprezentacji interesów decydują one o tym, czy obiektywne podziały
uda się pogodzić z polityką odpowiadającą
celom wspólnoty. Recenzowana praca dostarcza bogatego materiału ilustrującego
trafność tej konstatacji, ukazując, iż rozpoczęta w końcu XX wieku nowa fala demokratyzacji bez wzmocnienia i rozwoju partii
politycznych oraz systemów partyjnych nie
przyniesie stabilnych rezultatów.
Sylwester Wróbel
B. Michalak,
Partie protestu w Europie Zachodniej,
Toruń 2008
Literatura poświęcona partiom politycznym
należy do najobszerniejszych w nauce o polityce. Trudno bowiem wyobrazić sobie życie polityczne społeczeństw demokratycznych i niemałej części niedemokratycznych
bez tej zinstytucjonalizowanej postaci zbiorowej aktywności politycznej, stanowiącej
najskuteczniejszy instrument walki o władzę, jej utrzymanie bądź udział w sprawowaniu. Zrozumiałym jest w takim stanie
rzeczy, iż większość zagadnień, zwłaszcza
tych, które dotyczą ich genezy, historii, etapów przeobrażeń, modeli, typów, struktury, funkcji, kierunków i form działalności,
stały się przedmiotem analiz teoretycznych
i badań empirycznych. Jeżeli dodamy do
tego studia poświęcone wyborom czy roli
partii w systemach politycznych, otrzymamy bardzo rozbudowany zbiór problemów
badawczych, obejmujących znaczący, a zarazem kluczowy obszar polityki.
Przedmiotem zainteresowania badaczy
są w głównej mierze partie największe, najbardziej znaczące i najczęściej tworzone.
Ugrupowania małe, skrajne bądź regionalne znacznie rzadziej koncentrują ich uwagę. Dlatego prace im poświęcone zasługują
na uwagę co najmniej taką samą jak te, których przedmiotem są częściej podejmowane zagadnienia istnienia i działalności partii. Do takich należy książka Bartłomieja
Michalaka.
Kluczowe znaczenie dla przedmiotu
badań ma tytułowe pojęcie partii protestu.
Jest to bowiem termin pojawiający się najczęściej w wypowiedziach polityków i tekstach publicystów. W nauce o partiach politycznych używają go nieliczni badacze,
czasem bez odpowiedniej precyzji, w znaczeniu jeśli nie intuicyjnym, to potocznym.
Ów stan literatury przedmiotu odzwierciedla także baza źródłowa pracy. Choć autor
poświęcił, jak to sam określił, rozważaniom
definicyjnym nad partią protestu ponad
trzydzieści stron, sam przywołuje nieliczne pozycje poświęcone temu zagadnieniu,
w jednym tylko artykule stanowiącemu
główny przedmiot rozważań. Mający tak
skromną literaturę przedmiotu obszar badawczy stwarza możliwości przeprowadzenia jeśli nie pionierskich, to nowatorskich
badań i sformułowania oryginalnej koncepcji, modelu bądź nawet teorii zjawiska. Pod
warunkiem wszakże, iż w istocie z nowym
Recenzja
zjawiskiem mamy do czynienia. Jeśli zaś
jest to nowy obszar badawczy, to o jakim
charakterze? Zauważmy bowiem, iż pojęciu partii protestu można nadać trzy znaczenia. W pierwszym oznacza model partii
politycznej. W takim sensie używane są pojęcia partii masowej, wyborczej (catch-all)
czy kartelowej. Może ono także odzwierciedlać specyfikę partii na pewnym etapie
jej istnienia. Wszak wiele partii o różnych
programach i orientacjach politycznych
rozpoczynało swoją działalność jako ruchy
społeczne i partie protestu. Gdy pokonywały próg trwałej obecności w życiu politycznym, a tym bardziej reprezentacji parlamentarnej, rezygnowały częściowo bądź
nawet całkowicie z radykalnych działań.
Wystarczy przypomnieć ewolucję niemieckiej, francuskiej czy belgijskiej socjaldemokracji przed I wojną światową. Dziś także
partie nowej lewicy, nacjonalistyczne czy
populistyczne zmieniają w takiej sytuacji
formy i środki aktywności politycznej. Po
trzecie wreszcie, w ujęciu przedmiotowym
partie protestu wyróżniają formy działania,
czyli węziej lub szerzej rozumiany protest.
Bartłomiej Michalak zdaje się dostrzegać ową różnorodność znaczeń pojęcia, z których każde rodzi odmienne trudności badawcze. Uwagi zawarte we wstępie i pierwszym rozdziale pracy sugerują,
że opowiada się za trzecim ujęciem. Pisze tedy, iż ,,istotą partii protestu jest więc
przede wszystkim protest przeciwko określonym elementom i mechanizmom systemu politycznego” (s. 9). Pomijam fakt, że
jest to modelowy wręcz przykład rozumowania idem per idem. Istotniejsze wydaje
się wyłączenie z kręgu partii protestu ugrupowań antysystemowych, negujących cały
system polityczny. Piętnaście stron dalej
określenie to zostało ponownie przywołane, choć w odmiennej szacie słownej: ,,Tak
więc partią protestu będziemy nazywali
każde ugrupowanie stawiające sobie za cel
311
rewizję polityki państwa w określonym obszarze jego aktywności” (s. 24). Mimo iż
autor, przywołując rozważania Giovanniego Sartoriego, nazywa je antysystemowymi, trafniej byłoby je, odwołując się do terminologii Davida Eastona, wyróżniającego
obok systemu także reżim jako przedmiot
żądań i poparcia, określić, w świetle zaproponowanego rozumienia, jako antyreżimowe. W istocie jednak partie totalnego i selektywnego protestu łącznie tworzą tę kategorię ugrupowań politycznych.
Nieco ładu do dyskusji wnoszą rozważania nad ich cechami. Za najważniejsze
uznał B. Michalak:
1) antyestablishmentowe nastawienie i autodefinicję w opozycji do innych partii
politycznych, zwłaszcza dominujących,
oraz ich elit, jako swego rodzaju antypartii;
2) dwudzielny charakter rzeczywistości
politycznej, porządkowanej w kategoriach my–oni, tak–nie, zwycięstwo–klęska, słusznie–niesłusznie itp.;
3) wyraźną obecność haseł praktyk i metod działania charakterystycznych dla
populizmu;
4) niski poziom instytucjonalizacji.
W ,,Podsumowaniu” rozszerzony został
katalog właściwości o kolejne trzy:
1) słabą antysystemowość, określoną jako
,,krytyczne nastawienie do systemu, jego
instytucji, reguł i aktorów”, choć autor
przyznaje, że sporne są jej granice;
2) silną ekspresję przekazu;
3) orientację na mobilizację społeczną
(s. 267).
Takie ujęcie problemu sugeruje, jak się
można domyślać, iż autor dąży do wyodrębnienia cech atrybutywnych partii protestu, rozszerzając zakres rozważań o kwestie
normatywne, programowe i instytucjonalne.
Nie rozwiewa ono jednak wszystkich wątpliwości pojawiających się przy zastosowaniu
podejścia przedmiotowego, rodzi zaś nowe.
312
Sylwester Wróbel
Cechy owe można odnaleźć w programach i działalności wielu partii stosujących
protesty, lecz na pewno nie wszystkich.
Partie ekologiczne, np. pragnąc zyskać
poparcie jak najszerszych kręgów społeczeństwa, rzadko odwołują się do opozycji my–oni. Dyskusyjnym jest także, czy
korzystają one z doświadczeń populizmu.
Sytuację komplikuje dodatkowo odwołanie
się autora do trzeciego rozumienia terminu partii protestu. Prowadząc rozważania
nad osiąganiem przez te ugrupowania kolejnych poziomów obecności w systemie
politycznym, słusznie zauważa B. Michalak, iż po zdobyciu mandatów parlamentarnych, a w jeszcze większym stopniu po
wejściu w skład koalicji parlamentarnych
bądź gabinetarnych, rezygnują one ze sposobów i form wcześniej uprawianej walki
politycznej. W przeciwnym razie niska byłaby ich wiarygodność jako odpowiedzialnych sił politycznych, zarówno w oczach
społeczeństwa, jak i elit politycznych. Słabnie zatem antyelitystyczna retoryka, rozmywają się populistyczne hasła, łagodnieją
formy protestu. Na rzecz takiej interpretacji
pojęcia partii protestu przemawia i to, iż autor, choć uważa, że ugrupowania tego typu
pojawiać się zaczęły w połowie ubiegłego
stulecia (za pierwszą partię protestu uznaje francuskich poujadystów), przyznaje, iż
,,fenomen protestu nie jest zjawiskiem nowym. Przy wykorzystaniu mechanizmów
charakterystycznych dla tego typu partii na
arenę rywalizacji politycznej wkraczały już
na początku XX w. ugrupowania socjalistyczne” (s. 267).
Kategorię partii protestu tworzą zatem
wszystkie ugrupowania, które niezależnie od orientacji politycznej i celów programowych wykorzystują protest jako narzędzie walki politycznej. Zrozumiałe jest
wobec tego, iż zakresem badań objął autor
zarówno partie nowej lewicy, nacjonalistyczne, separatystyczne, jak i populistycz-
ne. Przeanalizował działalność 29 partii
w 12 krajach. W centrum rozważań znalazły się zagadnienia ich znaczenia, miejsca
i roli w systemach partyjnych i politycznych, zwłaszcza ich relewancja polityczna. Wykorzystał w swoich rozważaniach
sekwencyjny model relewancji, opracowany przez S.M. Lipseta i S. Rokkana, wyodrębniający cztery progi: legitymizacji,
inkorporacji, reprezentacji i władzy większościowej. Poddał go jednak modyfikacji, inaczej określając dwie ostatnie bariery.
Po fazach legitymacji, związanej z pozyskiwaniem bazy społecznej i inkorporacji,
następuje etap interakcji, czyli wywierania
wpływu na działania pozostałych podmiotów sceny politycznej i partycypacji rządowej, oznaczającej możliwość kontroli aparatu państwowego. Wymieniłem owe progi, jako że autor skonstruował empiryczne
wskaźniki ich pomiaru. Wykorzystanie ich
w dalszej części rozważań to niewątpliwy
walor pracy. Choć same mierniki, jak zresztą wiele empirycznych wskaźników w naukach społecznych, nie mają bezdyskusyjnego charakteru i część z nich budzi wątpliwości i zastrzeżenia, ich użycie umożliwia
bardziej precyzyjną analizę i formułowanie bardziej szczegółowych wniosków niż
charakterystyka jakościowa. Zwłaszcza iż
autor zastosował w analizie mierniki ogólne i odpowiadające im wskaźniki szczegółowe – prowadził zatem analizę na dwóch
poziomach. Relatywnie najmniej klarowne
są (z czego zresztą autor zdaje sobie sprawę) ogólne wskaźniki poziomu legitymizacji, czyli zdolność do uczynienia tematami
debaty politycznej artykułowanych celów
i wartości, potencjał mobilizacyjny, mierzony poziomem deklaracji poparcia partii
przez elektorat, tempo pozyskiwania zwolenników oraz udział w wyborach. Przekraczanie progu legitymizacji zajęło partiom
stosującym protest relatywnie najwięcej
czasu. Większość zdołała to uczynić do-
Recenzja
piero w latach 80. ubiegłego stulecia. Najmniej czasu potrzebowały do osiągnięcia
tego celu partie ekologiczne, znacznie więcej zaś większość prawicowych. Średni odsetek głosujących na te ugrupowania przekracza 5%. 16 z 29 partii objętych badaniami wzięło udział w więcej niż 5 wyborach,
z czego 3 uczestniczyły w nich co najmniej
dziesięciokrotnie. Rekordzistką jest duńska
Partia Postępu, która dwunastokrotnie stawała do walki wyborczej.
Wahało się poparcie wyborcze dla tych
partii od 1–2% głosów do 21%, zdobytych
przez Partię Wolnościową Jörga Heidera.
Ilustracją skali oporu sceny politycznej wobec partii protestu jest czas, jakiego potrzebowały do pokonania bariery 3-procentowego poparcia w wyborach. Jednym zajęło to niewiele czasu (Zielona Alternatywa
osiągnęła cel w 3 lata), inne musiały z mozołem piąć się w górę (15 lat potrzebowali
francuscy i irlandzcy Zieloni, aby osiągnąć
taki rezultat głosowania). 5 partii uległo
w tym czasie zanikowi bądź rozpadowi.
Jako wskaźniki przekroczenia progu
inkorporacji przyjął z kolei liczbę lat, jaka
upłynęła od pierwszych wyborów, w których partia uczestniczyła, do pierwszej elekcji, w której zdobyła mandaty parlamentarne, oraz liczbę kadencji i lat, w których
członkowie ugrupowania zasiadali w legislatywie. Przełomowe były w tym względzie lata osiemdziesiąte. Jeśli we wcześniejszych trzech dekadach ubiegłego wieku siedem partii przekroczyło próg włączenia, to
w dziesiątej osiągnęło go dwanaście ugrupowań, a w kolejnych 15 latach – dziesięć
następnych. Najdłużej, bo 20 lat, przyszło
walczyć o pierwsze mandaty parlamentarne
szwajcarskiej Liście Alternatywnej; francuscy Zieloni dokonali tego w czasie o rok
krótszym. Z kolei austriacka Zielona Alternatywa uporała się z tym w 3 lata (przekroczyła zatem dwa pierwsze progi w 6 lat),
zaś kandydaci irlandzkiej Partii Zielonych
313
już po dwóch latach od osiągnięcia szczebla
legitymizacji zdobyli fotele parlamentarne.
Politycy większości badanych partii radykalnych zasiadają w parlamencie na tyle
długo, iż można te ugrupowania uznać za
trwały element krajobrazu politycznego.
Dziesięć ugrupowań ma za sobą ponad
20-letni staż w legislatywie (najdłuższym,
38-letnim, mogą pochwalić się Szwajcarscy Demokraci). Reprezentanci kolejnych
12 partii uczestniczyli w pracach parlamentarnych ponad 10 lat. Jedynie 6 ugrupowań
partyjnych nie zdołało trzykrotnie zdobyć
mandatów w żadnej z izb organów ustawodawczych.
Analizując poziom interakcji objętych
badaniami struktur partyjnych, był autor
w o tyle lepszej sytuacji w porównaniu
z wcześniej przedstawionymi poziomami
włączenia do życia politycznego, że badacze wyborów i partii politycznych skonstruowali szereg wskaźników ilustrujących
skuteczność polityczną tych frakcji. Mógł
zatem wykorzystać w badaniach indeksy
redukcji efektywnej liczby partii, zarówno
na poziomie wyborczym, jak i parlamentarnym, Banzhafa, potencjału koalicyjnego
i proporcjonalności. Dzięki ich wykorzystaniu ta część pracy należy do najlepiej zilustrowanych danymi liczbowymi.
W 6 państwach analizowane partie weszły w skład gabinetów koalicyjnych: Liga
Północna we Włoszech, Zieloni w Francji, Austriacka Partia Wolnościowa w Austrii, Demokraci’66 i Lista Pima Fortuyna
w Holandii, Ekolodzy i Żyć Inaczej w Belgii oraz Zieloni w Niemczech. Partia włoska, austriacka, niemiecka i Demokraci’66
dwukrotnie uczestniczyły w pracach rządu.
Ugrupowania owe dopełniały zatem składu kilkunastu koalicji gabinetowych, choć
odsetek rządów, w których uczestniczyły,
nie jest znaczący i wynosi od 2,6% w Belgii do 10,5% w RFN. Są zatem owe ugrupowania dostrzegalnym, czasem ważnym,
314
Sylwester Wróbel
jak w przypadku RFN, Austrii czy Włoch,
uczestnikiem koalicji gabinetowych, lecz
nie odgrywają kluczowej roli w ich życiu
politycznym. Udział w rządzeniu zmusza je
bowiem do zmiany form i środków działalności politycznej, co powoduje pojawienie
się rozczarowania u części wyborców. Odpływ sympatyków jest także skutkiem ich
demobilizacji. Wchodząc w skład koalicji
gabinetowych, zyskują one nowych sympatyków w bardziej umiarkowanych kręgach
wyborców, ale tracą dotychczasowych,
zwłaszcza radykalnych, rzadko głosujących
i często zmieniających sympatie partyjne.
Ostatni rozdział pracy poświęcony został ukazaniu wpływu owych ugrupowań
politycznych na systemy partyjne państw
europejskich. Zwrócił autor uwagę na włączenie niektórych innych podnoszonych
przez nie problemów do programów ugrupowań, zwłaszcza największych. Ukazał
także zmiany w strukturze systemów partyjnych. Okresowo podlegały one silnym
wahnięciom, których chwilowym skutkiem
była fragmentaryzacja, co niewątpliwie
związane było z pojawieniem się radykalnych ruchów politycznych. Istotniejsze jest
jednak to, że w latach 80. ubiegłego wieku wskaźnik przeciętnej efektywnej liczby
partii w 12 państwach wzrósł o 0,4.
Rozważania kończy obszerne, kompetentne, rzetelne podsumowanie badań.
Książka B. Michalaka to publikacja podejmująca interesujące, aktualne, a także
istotne zagadnienie, nawet jeśli wątpliwości
budzi jego definicja. Autor poddał wnikliwej i dociekliwej analizie fenomen radykalnych lewicowych i prawicowych partii politycznych, szczególnie często odwołujących
się do różnych form protestu jako metody
walki politycznej. Lektura książki warta jest
polecenia wszystkim zainteresowanym problematyką partii politycznych i systemów
wyborczych, a także wyborów oraz innych
sposobów rywalizacji politycznej.
Łukasz Zemła
W. Kostka,
Instytucjonalizacja partii politycznych
w społecznościach miejskich,
Toruń 2008
Na polskim rynku wydawniczym można
spotkać wiele publikacji podejmujących
rozważania dotyczące funkcjonowania partii politycznych. Dotyczy to zarówno teorii,
jak i praktyki. Szczególnie istotne są te pozycje, których główne rozważania odnoszą
się do empirii. Na uwagę zasługuje książka
Wojciecha Kostki „Instytucjonalizacja partii
politycznych w społecznościach miejskich”.
Recenzowana książka podejmuje problematykę funkcjonowania partii politycznych w środowisku lokalnym. Warto podkreślić już na wstępie, że jest jedną z ważniejszych pozycji naukowych o tej tematyce
w literaturze politologiczno-socjologicznej.
Na uwagę zasługuje konstrukcja pracy oraz
założenia badawcze autora, odnoszące się
do czterech miast na prawach powiatu: Katowic, Rudy Śląskiej, Sosnowca, Zabrza
(s. 9-13).
O innowacyjności tej pracy świadczy
to, że dokonana analiza instytucjonalizacji
partii politycznych odnosi się zarówno do
polskiej sceny politycznej, jak i do lokalnego środowiska w wybranych przez autora miastach (s. 9). Warto zaznaczyć, że publikacja zawiera dokładnie opisany i prze-
analizowany materiał teoretyczny, nie tylko wiążący się z procesem organizowania
partii w instytucje, ale też ogromny zasób
materiału empirycznego, który został opracowany na podstawie wywiadów przeprowadzonych z lokalnymi działaczami partyjnymi. Zaznaczyć należy, że książka jest
również efektem grantu badawczego, pt.
„Partie w środowisku miejskim”.
Publikacja „Instytucjonalizacja partii
politycznych w społecznościach miejskich”
składa się z pięciu rozdziałów, które zawierają szereg cennych uwag nie tylko dla studentów nauk politycznych, ale też dla osób
interesujących się tematem funkcjonowania
partii politycznych.
Recenzowane studium Wojciecha Kostki ma przejrzystą konstrukcję, która pomaga czytelnikowi w odnalezieniu poszczególnych zagadnień oraz umożliwia łatwe
i wielokrotne powracanie do podejmowanych tam kwestii.
W rozdziale pierwszym („Partie jako
zjawisko polityczne”) autor podejmuje teoretyczne rozważania nad takimi zagadnieniami jak pojęcie oraz definicja partii politycznej, proces instytucjonalizacji partii
316
Łukasz Zemła
politycznych, pojęcie i typologia systemów
partyjnych. Wojciech Kostka przytacza teoretyczne zagadnienia infrastruktury funkcjonowania partii politycznych. Powołuje
się na literaturę zarówno polskojęzyczną,
jak i obcojęzyczną. Ów rozdział jest próbą uściślenia rozważań teoretycznych, dotyczących podstawowych zagadnień związanych z definiowaniem partii politycznej.
Wskazówki bibliograficzne są niezwykle
istotne dla czytelników, którzy chcieliby
poszerzyć wiedzę na temat zagadnień opracowanych w tej części publikacji, począwszy od etymologii (s. 12), poprzez ujęcia
definicyjne partii w nauce o polityce, po
próby określenia, czym jest instytucjonalizacja (s. 17) i jakie są jej cechy, a także
obejmuje zagadnienia dotyczące klasyfikacji systemów partyjnych (s. 30).
Kolejny rozdział jest charakterystyką
polskiego systemu partyjnego. Autor wprowadza czytelnika w problematykę analizy sceny politycznej, a dokładniej w jeden
z jej wymiarów, czyli arenę partyjną. Badacz przywołuje następujące kwestie: cechy polskiego systemu partyjnego, wśród
których wyszczególnia występowanie dużej liczby partii politycznych, wysoki poziom płynności poparcia, znaczenie partii
najsilniejszych, poziom absencji wyborczej,
częste zmiany organizacyjne, wzrost roli liderów partyjnych (s. 41-48). Następnie autor w dwóch kolejnych podrozdziałach dokonuje opisu polskiej sceny partyjnej od
momentu powstania po 1989 roku nowego
reżimu politycznego i procesu fragmentaryzacji, przez wstępną stabilizację i konsolidację wśród ugrupowań politycznych, aż
do wyborów w 2005 roku. Rozdział ten jest
opisem aktualnie istniejącej sceny partyjnej, którą Wojciech Kostka określa jako system umiarkowanie rozproszony. Niezwykle
istotne w tych rozważania wydają się tabele
i dane pochodzące z kolejnych elekcji parlamentarnych (s. 54-55, 59, 61, 62, 66, 70).
Po wprowadzeniu czytelnika w teoretyczny nurt rozważań, odwołując się do charakterystyki ogólnej sceny partyjnej w Polsce od 1989 do 2006 roku, autor koncentruje
swoją uwagę na analizie lokalnej sceny politycznej. Ta część rozważań została przedstawiona w rozdziale trzecim, pt. „Lokalne
sceny polityczne”. W dwóch podrozdziałach
badacz zapoznaje nas z elementami lokalnej sceny politycznej – elitą, społecznością
lokalną (s. 98-115) oraz umiejscowieniem
na tym rynku partii (s. 117). Wojciech Kostka koncentruje uwagę czytelnika na procesie prawnej instytucjonalizacji samorządu
terytorialnego (s. 78), aby następnie dokonać ogólnej charakterystyki lokalnej sceny
politycznej w III RP. Pozwoliło to autorowi
na wyodrębnienie gminnych, powiatowych
oraz wojewódzkich scen partyjnych (s. 98).
W dalszej części pracy rozważania dotyczą charakterystyki lokalnej elity politycznej. Kontestując dotychczasowe wnioski,
autor zwraca uwagę na istniejący również
na szczeblu lokalnym podział „my” i „oni”.
Chociaż, jak zaznacza, dokonuje się zmiana
z „oni” na „nasi” (s. 106). W dalszej części
pracy autor odwołuje się do najistotniejszego elementu sceny politycznej, a mianowicie do społeczności lokalnej i jej aktywności
w polu polityki. Przytoczenie i analiza wypowiedzi lokalnych działaczy politycznych
(s. 112-114) pozwala na wskazanie bardzo
ważnego wniosku. Autor podkreśla, że obie
grupy kultywują stereotypy i utrzymują podział „my–oni”. Druga część rozdziału trzeciego odnosi się do przedstawienia miejsca
partii na lokalnej scenie politycznej. W tym
celu Wojciech Kostka odwołuje się do strategii wyborczych formowanych w kolejnych po 1990 roku elekcjach samorządowych, aby następnie przedstawić czytelnikowi miejsce partii oraz elit w świadomości
obywateli. Badacz powołuje się na stosunek
Polaków do partii (s. 144), stopień upartyjnienia wyborów radnych (s. 147). Pozwa-
Recenzja
la to autorowi na potwierdzenie wniosków,
że również scena lokalna charakteryzuje się
częstą zmianą preferencji wyborczych, brakiem zaufania, co wiąże się z niestabilnością sceny politycznej, mimo upływu czasu
i rozwoju demokracji.
Rozdział czwarty („Partie polityczne
na lokalnych scenach politycznych na przełomie XX i XXI wieku”) jest szczegółową analizą funkcjonowania partii politycznych w społecznościach miejskich Katowic, Rudy Śląskiej, Sosnowca i Zabrza. Ta
część pracy zawiera pięć podrozdziałów,
z których treść czterech odnosi się do wyżej
wymienionych miast, a ostatni jest podsumowaniem oraz próbą wskazania głównych
wniosków wynikających z przeprowadzonej analizy. Autor dokonuje charakterystyki
partii politycznych w wymienionych miastach pod kątem samorządowej rywalizacji
wyborczej od 1990 roku po elekcję w 2006
roku. Pozwala to badaczowi wskazać aktywność polityczną członków społeczności
lokalnych, odnosząc się do podmiotów sceny partyjnej, kondycji politycznej aktorów,
udzielonego poparcia i zdobytych mandatów. Kolejnym wyzwaniem, jakie podejmuje autor, jest przedstawienie czytelnikowi kondycji organizacyjnej partii w wybranych miastach. W tym miejscu Wojciech
Kostka analizuje takie kwestie jak liczba
członków, posiadanie własnego lokalu, media, zatrudnienie pełnoetatowego pracownika. Rozdział ten stanowi szczegółową analizę lokalnej sceny politycznej. Pozwala to
autorowi wskazać cechy charakterystyczne
dla miejskich systemów partyjnych. Dotyczy to: występowania dużej liczby podmiotów uczestniczących w rywalizacji wyborczej (indeks efektywnej liczby partii oraz
indeks frakcjonalizacji, s. 249), wysokiej
liczby kandydatów do rad, aktywnej rywalizacji między partiami politycznymi o znaczeniu centralnym a lokalnymi komitetami wyborczymi (s. 252), wysokiego pozio-
317
mu płynności poparcia ujawniającego się
w czasie elekcji samorządowych, wzrostu
znaczenia silnych komitetów wyborczych,
wysokiego poziomu absencji wyborczej
(s. 258), żywiołowych zmian organizacyjnych czy wzrostu znaczenia liderów w środowisku lokalnym. Warto zaznaczyć, że autor nie unika generalizacji, co pozwala na
wyróżnienie cech charakterystycznych dla
miejskich systemów partyjnych.
Ostatni, piąty rozdział pracy („Proces instytucjonalizacji partii politycznych w społecznościach lokalnych”) stanowi kwintesencję dotychczasowych rozważań autora.
W tej części znalazło się sześć podrozdziałów. W pierwszym z nich autor poddał analizie teoretyczne zagadnienia, dotyczące
czynników i determinantów procesu instytucjonalizacji, powołując się na dokonania
M. Duvergera i A. Panebianco. W drugiej
części badacz przybliża czytelnikowi stopień instytucjonalizacji partii politycznych
na poziomie kraju, płynnie przechodząc do
rozważań w podrozdziale trzecim. Autor
w tej części pracy stara się wskazać wpływ
procesu instytucjonalizacji na funkcjonowanie i kształt partii politycznych w środowisku miejskim. Szczególnie istotne w tym
względzie są wypowiedzi przewodniczących lokalnych kół partyjnych (s. 278-287),
stanowiące materiał empiryczny. Jak podkreśla autor, teza o słabości instytucjonalnej
partii potwierdzona została również na poziomie lokalnym. Dotyczy to m.in. słabych
struktur organizacyjnych, niskiego stopnia
identyfikacji z organizacjami politycznymi.
Jak zauważył badacz, potwierdza to popularność partii ogólnonarodowych w społecznościach lokalnych, co wpływa na ich
sukces w elekcjach samorządowych, dzięki
tym samym ofertom programowym, które
znajdują odbicie w strategiach wyborczych.
W kolejnym podrozdziale Wojciech Kostka
przedstawia stan struktur partyjnych celem
zobrazowania stopnia organizacji poszcze-
318
Łukasz Zemła
gólnych ugrupowań politycznych, a tym
samym wskazania, które z nich są partiami
najlepiej i najmniej zinstytucjonalizowanymi w środowisku lokalnym. W celu określenia stopnia instytucjonalizacji autor odwołuje się do mechanizmów rekrutacji, zasobów
osobowych, kadr, struktury zawodowej,
zasobów organizacyjnych. W podrozdziale piątym badacz analizuje znaczenie partii politycznych na poziomie lokalnym pod
względem kształtowania się i przeobrażeń
miejskich systemów partyjnych. Pozwala to
potwierdzić obserwacje i badania, że partie
są najaktywniejszym podmiotem sprawującym władzę na poziomie polityki lokalnej.
Ostatnia część rozdziału wiąże się z rozważaniami na temat barier procesu instytucjonalizacji. Autor podkreśla, że obecny stan
procesu instytucjonalizacji nie ma charakteru przejściowego, ale że na stałe wpisał
się on w polski system partyjny. Do najważniejszych przesłanek tego stanu rzeczy
badacz zalicza: utrzymującą się niechęć do
udziału w życiu politycznym, niski stopień
identyfikacji partyjnej, silną personifikację
instytucji partyjnych, parlamentarny charakter polskich partii, niskie zasoby organizacyjne i osobowe, brak ukształtowanego
modelu partii, częste zmiany organizacyjne
i dużą rolę liderów partyjnych.
Podsumowując, warto wspomnieć
o „Zakończeniu”, w którym autor podjął
próbę określenia modelu partii politycznej na poziomie lokalnym. Badacz uznał,
że „mamy […] do czynienia z tworzeniem
się układu organizacyjnego o charakterze
stratarchicznym, w którym dominuje «centrum», stwarzając pozory autonomii organizacji” (s. 377).
Chciałbym również zwrócić uwagę na
kilka kwestii, które zwiększają atrakcyjność książki Wojciecha Kostki „Instytucjonalizacja partii politycznych w społecznościach miejskich”. Dotyczy to chociażby bibliografii, która odsyła czytelnika do wielu
ciekawych, oryginalnych i bieżących źródeł badań nad partiami politycznymi oraz
aneksu, zawierającego opis prowadzonych
badań i kwestionariusz wywiadu. Książka
ta jest cenną pozycją ze względu na istotny
wkład w badaniach nad lokalnym charakterem partii politycznych, stopniem instytucjonalizacji oraz partycypacją obywateli
w życiu publicznym.
Sposób ujęcia zagadnień podejmowanych w pracy, ich aktualność, a także przystępny styl są dużą zaletą oraz decydują
o atrakcyjności publikacji. Książka stanowi
ogromny wkład teoretyczny, jak i praktyczny w badania nad partiami politycznymi na
poziomie lokalnym.
Sylwester Wróbel
Polska lokalna 2007,
red. G. Gorzelak,
Warszawa 2008
Pomimo upływu prawie dwóch dekad od
restytucji polskiego samorządu lokalnego
wiedzę o jego kondycji, a także o sytuacji
ekonomicznej i społecznej gmin można co
najwyżej określić jako względnie satysfakcjonującą. Szczególnie widoczny jest brak
prac empirycznych ukazujących kondycję
społeczności lokalnych w przekroju ogólnokrajowym. Nie są w stanie owej luki wypełnić ogólnopolskie rankingi, zamieszczane w czasopismach samorządowych i gazetach ogólnokrajowych, choć nie sposób im
zarzucić braku rzetelności czy profesjonalizmu. Są bowiem sporządzane według wybranych, syntetycznych wskaźników i ukazują sytuację gmin, lecz jej nie opisują,
a tym bardziej nie wyjaśniają. Dlatego zainteresowanie na rynku księgarskim budzą
pozycje zawierające szerszą i głębszą analizę porównawczą społeczności lokalnych.
Do takich należy ,,Polska lokalna 2007”.
Książka przedstawia rezultaty ogólnopolskich badań, przeprowadzanych w ramach programu ,,Warunki życia społeczeństwa polskiego: problemy i strategie” przeprowadzanych z inicjatywy rządu przez
Centrum Badań Opinii Społecznej, Cen-
trum Europejskich Studiów Regionalnych
i Lokalnych Uniwersytetu Warszawskiego
oraz Research on Strategy and Tactics. Ich
rozmiary stawiają je w rzędzie najistotniejszych polskich przedsięwzięć badawczych
w dziedzinie gospodarki i polityki lokalnej
w ostatnich latach. Zebrano w sumie ponad
60 tysięcy ankiet, skierowanych do reprezentatywnej próby całego społeczeństwa
oraz prób celowych, obejmujących społeczności 63 gmin (w tych ostatnich przebadano blisko 25 tysięcy osób). Przeprowadzono także ponad 600 wywiadów z lokalnymi liderami, urzędnikami: wójtami, burmistrzami, starostami, przewodniczącymi rad,
kierownikami powiatowych urzędów pracy,
dyrektorami placówek edukacyjnych, służby zdrowia, pomocy społecznej itp., oraz
300 pogłębionych wywiadów indywidualnych i ponad 50 zogniskowanych wywiadów grupowych. Zebrano zatem bogaty,
i jak na badania tego typu, bardzo reprezentatywny materiał empiryczny.
Autorzy zdecydowali się dla celów prezentacji wyników badań wyróżnić sześć
typów gmin. Jest to rozwiązanie interesujące, inne niż pojawiający się w literaturze
320
Sylwester Wróbel
przedmiotu podział na gminy małe, średnie i duże bądź wiejskie, miejsko-wiejskie
i miejskie, z dokonywanym niekiedy dodatkowym wyróżnieniem miast na prawach
powiatu – zwłaszcza że typologia została
oparta na wielu kryteriach: ekonomicznych,
demograficznych, społecznych, terytorialnych i administracyjnych. Wyróżniono zatem gminy popegeerowskie, przygraniczne,
restrukturyzowane, odnoszące sukces, zacofane i miasta średnie.
Podział ten, choć w sposób klarowny
pozwala wyodrębnić różne kategorie jednostek samorządu lokalnego, nie jest wolny od wad. Po pierwsze, poszczególne typy
gmin zostały wyróżnione z uwzględnieniem odmiennych dominujących kryteriów.
Gminy przygraniczne wyodrębniono zatem
przede wszystkim ze względu na położenie:
postpegeerowskie – z powodu dominującego w nich do początku lat 90. ubiegłego
stulecia państwowego rolnictwa; restrukturyzowane – ze względu na procesy restrukturyzacji gospodarki miejskiej itp. Po wtóre, typologia nie spełnia kryterium rozłączności. Gminy popegeerowskie są w większości zacofane. Jastrzębie Zdrój, liczące
bez mała 100 tysięcy mieszkańców, jest
miastem większym od czterech ośrodków,
określanych jako miasta średnie, choć w badaniach znalazło się wśród gmin restrukturyzowanych. Z drugiej strony określenie
piętnastego pod względem liczby ludności
miasta w Polsce, liczącego prawie 230 tysięcy mieszkańców Radomia, mianem miasta średniego jest co najmniej dyskusyjne.
Po trzecie, zastanawiające są kryteria wyróżniania niektórych kategorii. Na przykład, poza Grudziądzem, objęte badaniami
miasta średnie to byłe stolice województw,
wszystkie zaś są obecnie miastami na prawach powiatu. Po czwarte, nie zawsze sytuacja ekonomiczna gmin zaliczanych do
jednej kategorii jest w pełni porównywalna.
Rybnik jest jedynym powiatem grodzkim
zaliczonym do gmin odnoszących sukces.
Obok wysokiego tempa rozwoju gospodarczego, na sytuację ekonomiczną miasta
ma wpływ to, że otrzymuje środki finansowe ustawowo przewidziane zarówno dla
gmin, jak i powiatów. W 2008 roku dochody jego budżetu wyniosły prawie 480 mln
zł, podczas gdy 3,5-krotnie mniejszych Żar
są 5-krotnie niższe.
Mimo wymienionych zastrzeżeń i wątpliwości sposób prezentacji wyników badań
należy uznać za interesujący, zaś poziom
merytoryczny pracy ocenić jako wysoki.
Książka składa się z dwóch części.
W pierwszej Grzegorz Gorzelak przedstawił syntezę wyników badań przeprowadzonych we wszystkich gminach. Zawartość
napisanego przezeń tekstu ukazuje, jakim
trudnym zadaniem jest prezentacja zjawisk
i procesów charakterystycznych, jeśli nie
dla wszystkich, to przynajmniej większości
spośród bez mała 2,5 tysiąca polskich gmin,
o ile opis nie ma mieć ogólnikowego charakteru. Twierdzi zatem, iż ,,ogromna większość układów lokalnych notuje rozwój gospodarczy dokonujący się bądź to w wyniku rozwoju lokalnej przedsiębiorczości,
bądź też (i tu efekty są większe) w rezultacie pojawienia się inwestora zewnętrznego” (s. 12). W jednych gminach rozwój
kształtuje się zatem głównie pod wpływem uwarunkowań endogennych, w innych w większej mierze wynika z przyczyn
egzogennych. Widoczne są odmienne tempo
i kierunki zmian zachodzących w różnych
gminach. Obok wspólnych uwarunkowań
przeobrażeń, jak infrastruktura techniczna
i kapitał społeczny, cele i kierunki polityki lokalnej czy sprawność działania administracji, widoczne są przeobrażenia odrębne.
W jednych gminach może to być korzystne
położenie (np. w pobliżu dużego, bogatego
miasta lub w atrakcyjnym turystycznie regionie kraju). Inne mogą czerpać korzyści
z ulokowanych na ich obszarze specjalnych
Recenzja
stref ekonomicznych. Niektóre miasta poszukują szans w rozwijaniu funkcji ośrodka
akademickiego i naukowo-badawczego czy
wytwórcy specjalistycznych usług. Przeto
niczego niezwykłego nie można upatrywać
w tym, iż liczba wyłaniających się z badań
cech ekonomicznych i społecznych wspólnych wszystkim gminom nie jest duża.
Obejmują one bezrobocie, dane o którym
często mają jedynie oficjalny charakter, widoczne na rynku pracy efekty wyjazdu dużej grupy ludzi, zwłaszcza młodych, do pracy za granicą, ciągle niższe od oczekiwań
rynku kwalifikacje siły roboczej, statystycznie nieuchwytny, lecz dostrzegalny odsetek
osób pracujących nielegalnie, postępujący wraz z rozwojem gospodarczym wzrost
zróżnicowania w poziomie życia zarówno
społeczności lokalnych, jak i grup społecznych, niedostatki w infrastrukturze technicznej (kanalizacja, drogi, mieszkania).
Bardziej szczegółowy obraz kondycji
polskich gmin wyłania się z tworzących
drugą część pracy siedmiu raportów, podsumowujących badania sześciu wymienionych wcześniej przeze mnie typów gmin,
uzupełniony o charakterystykę warunków
życia polskich rodzin. Tekst jest sporządzony w oparciu o badania przeprowadzone we
wspólnotach lokalnych.
Jak łatwo się domyślić, nawet bez lektury artykułu, niezbyt optymistyczne wnioski formułują autorzy tekstu poświęconego
sytuacji w gminach popegeerowskich. Badania ankietowe przeprowadzono w ośmiu
jednostkach tego typu, znajdujących się,
(poza jedną) na obszarze Lubelszczyzny
oraz w północnych i zachodnich regionach
kraju. Od początku lat 90., kiedy zlikwidowano państwowe gospodarstwa rolne,
większość miejscowości tkwi w ubóstwie,
potęgowanym wysokim poziomem bezrobocia. Peryferyjnie położone, wiejskie i rolnicze, ubogie i małe gminy popegeerowskie
nie mogą wydobyć się z kręgu biedy i sta-
321
gnacji. Jako jednostki zamieszkałe przez ludzi uzyskujących niskie dochody mają małe
wpływy budżetowe. Dochody własne tych
gmin stanowią zaledwie niecałe 38% środków budżetowych. Bez subwencji i dotacji
nie poradziłyby sobie one w żadnej mierze.
Niski poziom dochodów publicznych nie
pozwala na większe inwestycje, a trudnym
zadaniem czyni nawet utrzymanie istniejącej, często przestarzałej i zdekapitalizowanej infrastruktury. Tym bardziej, iż prawie ¼ wydatków budżetowych pochłaniają
świadczenia socjalne na rzecz osób fizycznych.
Przeważa w nich niskodochodowe rolnictwo. Przemysł jest słabo rozwinięty. Ze
względu na niski poziom wykształcenia
ludności dominują zakłady oparte o słabo
zaawansowane technologie. Bezrobocie
jest 2-3-krotnie wyższe od krajowego. Niski jest poziom mobilności siły roboczej.
Dominują bierne postawy. Towarzyszy im
zaś roszczeniowy stosunek do władz lokalnych i wyższego szczebla.
Decydujący wpływ na sytuację ekonomiczną mieszkańców mają, obok poziomu
bezrobocia, niskie zarobki, częste podejmowanie pracy dorywczej i prowadzenie drobnej, nie zawsze legalnej działalności handlowej.
W opinii respondentów gminy te są relatywnie bezpieczne. Poczucie bezpieczeństwa obniżają głównie ubóstwo i bezrobocie oraz towarzyszące im alkoholizm, chuligaństwo i drobna na ogół przestępczość.
Nie radzą sobie najlepiej także gminy
przygraniczne. Mimo iż granice w ostatnich kilkunastu latach przestały być barierami silnie oddzielającymi społeczności
mieszkające obok siebie w sąsiadujących
krajach, wzrasta liczba osób podróżujących
i ilość przewożonych towarów, co nie tylko
wzmocniło ich znaczenie administracyjne,
ale także umożliwiło rozwój funkcji ekonomicznych (handel przygraniczny), zaś gra-
322
Sylwester Wróbel
nice z Niemcami, Czechami i Słowacją stały
się od 2004 roku wewnętrznymi granicami
UE – tylko Kostrzyń i Zgorzelec osiągają dochody własne per capita na poziomie
średniej krajowej bądź wyższe. Pozostałym gminom wiedzie się gorzej, przy czym
miejscowości położone przy granicy czeskiej i słowackiej nie są w wyraźnie lepszej
sytuacji niż te, które graniczą z miejscowościami ukraińskimi, białoruskimi i okręgiem
kaliningradzkim. Dochody własne gmin
przygranicznych są tylko o 7% wyższe od
osiąganych przez popegeerowskie. Upodabniają je do siebie także te same problemy
ekonomiczne i społeczne: niskie tempo rozwoju gospodarczego, mały popyt na pracę
i związany z nim poziom bezrobocia (choć
niższy w miejscowościach przygranicznych
niż postpegeerowskich, na co w istotnym
stopniu wpływa wymiana przygraniczna
i związana z tym działalność targowiskowa). Barierę rozwoju stanowi także stan,
jakże istotnej dla gmin położonych wzdłuż
granic, infrastruktury drogowej i kolejowej.
Są ich mieszkańcy nieco zamożniejsi niż ci,
którzy mieszkają na terenach popegeerowskich. Dotyczy to zwłaszcza gmin z zachodniej i południowej części kraju.
Trzecią kategorię gmin biednych tworzą te, które Andrzej Miszczuk określa
w swoim tekście mianem zacofanych. Choć
zostały one scharakteryzowane jako ostatni z omawianych typów społeczności lokalnych, w omówieniu książki przedstawiam
je obok popegeerowskich i przygranicznych. Są to jednostki o niewielkiej liczbie
mieszkańców (średnia liczba ludności 10
miejscowości, w których przeprowadzono
badania, wynosi 5,3 tys. osób, podczas gdy
ten sam wskaźnik dla całej Polski jest prawie trzykrotnie wyższy – 15,3 tys.), głównie o charakterze wiejskim, choć kategoria
ta obejmuje też gminy miejsko-wiejskie.
Dominuje w nich tradycyjne, niewyspecjalizowane rolnictwo. Poza nim mieszkań-
cy znajdują pracę w zakładach przemysłowych, o niskim na ogół poziomie zaawansowania technologicznego. Wyróżnia je
niewątpliwie ubóstwo. Uśrednione dochody własne per capita wynoszą w badanych
gminach 41,6% średniej krajowej. Mimo
to saldo migracji nie odbiega od wskaźnika ogólnopolskiego. Zapewne przed przemieszczaniem się do innych miejscowości
powstrzymuje – z jednej strony posiadanie
domu i gospodarstwa, które zazwyczaj zapewnia przynajmniej minimalne warunki
egzystencji, z drugiej zaś niskie kwalifikacje – zaledwie 2,8% ankietowanych legitymowało się wyższym wykształceniem,
większość ukończyła szkoły podstawowe
bądź zawodowe rolnicze. Miejscowe rynki
pracy są zazwyczaj nieatrakcyjne dla osób
staranniej wykształconych. Zacofane pozostają owe miejscowości pod względem
infrastruktury technicznej. Zaledwie 18%
gospodarstw jest podłączonych do kanalizacji. Ich obrazu dopełniają skromna oferta
edukacyjna, kulturalna i rekreacyjna, niski
poziom aktywności społecznej, zaś wysoki
patologii, głównie alkoholizmu.
Ogromne zmiany zaszły w ostatnich
kilku latach w gminach, które uległy szczególnie głębokim procesom restrukturyzacji.
Jak słusznie zauważa Bohdan Jałowiecki,
przebiegały one, niezależnie od ogólnych
prawidłowości, odmiennie w poszczególnych społecznościach lokalnych. Wpływ na
nie miały bowiem: położenie geograficzne,
zróżnicowanie branżowe produkcji, poziom
zaawansowania technologicznego procesów
wytwórczych, zasoby kwalifikowanej siły
roboczej, a także istnienie potrafiącej przeprowadzić zmiany elity. Losy miast restrukturyzowanych w dużym stopniu były uzależnione od sytuacji przedsiębiorstw, zwłaszcza
wiodących. Tam, gdzie one upadły, sytuacja
wyraźnie pogarszała się, zaś w miejscowościach w których utrzymywały się, uległa
mniej lub bardziej widocznej poprawie. Tyl-
Recenzja
ko w Jastrzębiu-Zdroju procesy restrukturyzacji nie przybrały dużych rozmiarów. W 9
z 11 gmin doszło do upadłości firm, w 4 wystawiono przedsiębiorstwa na sprzedaż, zaś
w jednym przypadku powstała spółka pracownicza. W miejsce upadłych zakładów
pojawiły się firmy małe i średnie. Dziś sektor
MŚP zatrudnia jeśli nie najwięcej pracowników na lokalnych rynkach pracy, to znaczącą ich liczbę. Sposobem na poprawę sytuacji
ekonomicznej są też ogólnopolskie lub lokalne specjalne strefy ekonomiczne.
Problem stanowią także kwalifikacje
pracowników. Efektem restrukturyzacji jest
powstawanie firm o bardziej zaawansowanych technologiach, wymagających wysokiej, niejednokrotnie specjalistycznej wiedzy i umiejętności.
Relatywnie dobra jest sytuacja gmin
w sferze edukacji. We wszystkich są nie tylko szkoły średnie, ale też uczelnie państwowe i prywatne bądź ich filie. Dobra jest też
kondycja służby zdrowia. Ankietowani ocenili swoje gminy jako bezpieczne, do czego obok działalności policji przyczynia się
funkcjonowanie straży miejskiej.
Najbardziej na procesach transformacji ustrojowej i decentralizacji gospodarki
i władzy skorzystały gminy, które autorzy
badań określili jako odnoszące sukces. Nie
znalazł się wśród nich, co prawda, plasujący
się od lat na czołowych miejscach rankingów ogólnopolskich Sopot, lecz jest podpoznańskie Tarnowo Podgórne, nadmorska
Ustka czy uzdrowiskowa Polanica-Zdrój.
Są one przykładami miejscowości korzystających z wysokiej renty położenia, pozwalającej na rozwój funkcji rezydencjonalnej,
turystycznej czy uzdrowiskowej. Lecz nawet ośrodki położone peryferyjnie wobec
głównych szlaków komunikacyjnych i dużych miast, jak Biłgoraj, bywały terenami
lokalizacji znaczących inwestycji. Są one
najważniejszym egzogennym czynnikiem
rozwoju gospodarczego. Wśród endogen-
323
nych Mikołaj Herbert i Paulina Piotrowska
wymieniają: rzutkich liderów i aktywne elity, instytucjonalizację wzorów aktywności,
integrację społeczności lokalnych i skłonność do współpracy z sąsiadami.
Gminy sukcesu są relatywnie bogate,
osiągając wysokie, choć zróżnicowane dochody. W dobrym stanie jest ich budownictwo, a także znacząca część infrastruktury
(największy problem stanowią drogi i kanalizacja). Zadowalająca jest na ogół sytuacja
na rynku pracy. Solidna jest oferta edukacyjna (niektóre miasta, jak Rybnik czy Jarosław, są ośrodkami akademickimi). Usługi zdrowotne pozostają na dobrym poziomie tylko w zakresie podstawowym. Usługi specjalistyczne są świadczone w sposób
nie budzący zastrzeżeń tylko przez nieliczne miasta (Ustka, Rybnik). Część gmin korzysta z łatwego dostępu do placówek położonych w dużych miastach. Wysoki jest,
na tle innych typów miejscowości, poziom
aktywności i zaradności społeczności lokalnych. Do miast średnich autorzy badań zaliczyli, jak już wcześniej napisałem, 14 powiatów grodzkich, liczących od 54 tysięcy
(Ostrołęka) do 227 tysięcy (Radom) mieszkańców. Ich wspólną cechą pozostaje znaczący udział usług w gospodarce lokalnej.
Wszystkie miasta przeszły też zaawansowane procesy restrukturyzacji i sprywatyzowana została znaczna część zakładów
przemysłowych i usługowych. Podobnie
jak w innych typach gmin część przedsiębiorstw upadła. Zmiany ekonomiczne przebiegały jednakże względnie łagodnie, nie
powodując gwałtownego załamania na rynku pracy.
Miasta zaliczane do tej grupy cechuje
dobrze rozwinięta infrastruktura i niezła sytuacja mieszkaniowa. To zapewne, przynajmniej po części, efekt pełnienia przez bez
mała ćwierćwiecze (1975–1998) funkcji
miast wojewódzkich. Rozwinięte funkcje
administracyjne (administracja samorzą-
324
Sylwester Wróbel
dowa, powiatowe służby, straże i inspekcje, filie urzędów wojewódzkich, pełnienie
przez prawie wszystkie ośrodki roli powiatów ziemskich i miast na prawach powiatu, rozwinięty sektor usług publicznych),
edukacyjne i kulturalne wpłynęły na poziom wykształcenia mieszkańców. Odsetek
osób z dyplomem wyższych uczelni wynosi od 8% w Tarnowie do 18% w Radomiu.
Wyniki badań ukazują zatem zróżnicowa-
Gminy
ną sytuację polskich gmin. Wyraźnie widoczne są związki między charakterem
gminy, jej profilem ekonomicznym, zasobami demograficznymi, kapitałem społecznym a jej sytuacją gospodarczą i społeczną.
Inne uwarunkowania mają słabszy i mniej
powszechny charakter. Niektóre wskaźniki
ukazujące potencjał i problemy owych jednostek przedstawia poniższa tabela, zawierająca dane z 2005 roku.
Odsetek gosp.
Saldo
Liczba
Wykształcenie Bezrobocie podłączonych
Dochody
migracji
mieszkańców
wyższe (%)
(%)
do oczyszczalni
per capita
(‰)
w tys.
ścieków
Popegeerowskie
20,4
Przygraniczne
17,2
Restrukturyzowane
43,6
102
Sukcesu
32,430
Średnie
Zacofane
72,3
-2,9
5,6
14,1
68,1
-4,8
8,5
13,0
83,6
133,8
0,9
8,3
12,2
82,2
104,419
124,4
-3,35
11,3
12,0
5,3
41,6
-3,0
2,8
12,6
Polska
,,Polska lokalna 2007” to publikacja, po
którą sięgną zapewne osoby zainteresowane gospodarką i polityką lokalną oraz samorządem terytorialnym. Warto to zrobić,
100
18,0
11,4
zanim upływ czasu nie uczyni wyników
tych bardzo interesujących, z rozmachem
przeprowadzonych badań, mniej aktualnymi.
Sprawozdania
Chorzowskie Studia Polityczne
Wydziału Zamiejscowego w Chorzowie
Wyższej Szkoły Bankowej w Poznaniu
Nr 2 rok 2009
Łukasz Wawrowski, Jarosław Szostak
III Konferencja Katedry Nauki o Polityce:
„Chorzów debatuje o procesie transformacji ustrojowej
w Europie Środkowo-Wschodniej”
W dniach 23–24 kwietnia 2009 roku na Wydziale Zamiejscowym w Chorzowie Wyższej Szkoły Bankowej w Poznaniu odbyła
się konferencja naukowa pt. „Proces transformacji ustrojowej w Europie Środkowo-Wschodniej: przyczyny, kierunki i rezultaty”. Była to już trzecia z konferencji organizowanych corocznie przez Katedrę Nauki
o Polityce. W skład komitetu organizacyjnego weszli dr Łukasz Wawrowski (przewodniczący), dr Maria Ochwat oraz mgr
Jarosław Szostak (sekretarz). Jak w latach
poprzednich opiekę naukową nad konferencją objął kierownik Katedry Nauki o Polityce prof. nadzw. dr hab. Sylwester Wróbel.
Problematyka konferencji
Nawiązując między innymi do przypadającej w tym roku 20. rocznicy obrad Okrągłego Stołu i wyborów z 4 czerwca 1989 roku,
konferencja podjęła problematykę wielkiej
transformacji ustrojowej, przebiegającej
w państwach byłego „bloku wschodniego”, zwanego też „sowieckim”. Z dzisiejszej perspektywy czasy, gdy Polska i inne
kraje Europy Środkowo-Wschodniej tkwiły
niewzruszenie w owym bloku – i zdawało
się, że tkwić będą wiecznie – jawią się jako
na tyle odległe, że można już pokusić się
o głębsze refleksje oraz całościowe, przekrojowe oceny rezultatów przeobrażeń, jakie nastąpiły w poszczególnych państwach
po przełomowym roku 1989.
Organizatorzy zaproponowali szeroki,
lecz precyzyjnie zarysowany zakres tematyki poruszanej w trakcie obrad. Zagadnienia ujęto w pięć grup tematycznych.
1. Pierwszy wyróżniony obszar dotyczył
przyczyn transformacji w Europie Środkowo-Wschodniej. Uwzględniał on zarówno wewnętrzne przyczyny rozpadu
systemu państw socjalistycznych (sytuacja gospodarcza i polityczna, powstanie i rozwój opozycji społecznej oraz
politycznej, znaczenie ,,Solidarności”
i polskich przemian ustrojowych dla
upadku socjalizmu jako ustroju politycznego, wpływ przeobrażeń w Związku Radzieckim na sytuację społeczno-polityczną w innych państwach
socjalistycznych – polityka pieriestrojki
i głasnosti), jak i przyczyny zewnętrz-
328
2.
3.
4.
5.
Łukasz Wawrowski, Jarosław Szostak
ne (rywalizacja ekonomiczna, polityczna i militarna ZSRR i USA oraz bloku
wschodniego i zachodniego; polityka
USA i państw Europy Zachodniej wobec krajów socjalistycznych).
Drugi obszar ogniskował uwagę na aktorach transformacji ustrojowej i procesach przemian społeczeństwa, takich
jak kształtowanie się struktur i instytucji
społeczeństwa obywatelskiego, wzory
i mechanizmy aktywności politycznej,
zachowania wyborcze, instytucje demokracji bezpośredniej oraz przeobrażenia
ruchów społecznych.
Trzeci blok tematyczny koncentrował się na kierunkach transformacji
ustrojowej, w tym zwłaszcza na następujących zagadnieniach: przeobrażenia
od państwa socjalistycznego do posocjalistycznego, wielokrotność procesów i przeobrażeń ustrojowych, ogólne
i szczególne determinanty transformacji,
czynniki i procesy sprzyjające demokratyzacji życia politycznego, kształtowanie reżimów i instytucji środkowoeuropejskich demokracji, ,,nowe” a ,,stare”
demokracje, przyczyny i uwarunkowania powstawania niedemokratycznych
reżimów politycznych.
Czwarty obszar obejmował poziomy
transformacji ustrojowej. Skupiał się
on z jednej strony na przeobrażeniach
państw (powstanie nowych reżimów politycznych, procesy rozpadu niektórych
państw posocjalistycznych i powstanie
nowych państw na podstawie narodowej), z drugiej na decentralizacji władzy
i administracji publicznej (regionalizacja i lokalizacja polityki, powstanie samorządowych jednostek terytorialnych
– ich zadania i rola w państwie i społeczeństwie).
Ostatni, piąty obszar tematyczny, dotykał skutków transformacji ustrojowej,
a w jego ramach zachęcano do analizy
skutków ekonomicznych (prywatyzacja
i zmiany w strukturze gospodarki, procesy rozwoju ekonomicznego, potencjał
ekonomiczny byłych państw socjalistycznych, nowe formy międzynarodowej współpracy gospodarczej), społecznych (zmiany struktury społeczeństwa,
powstanie nowych sprzeczności i konfliktów społecznych) i politycznych (powstanie kolejnych państw demokratycznych, zmiana układu sił w Europie i na
świecie, rozszerzenie Unii Europejskiej
i NATO).
Uczestnicy
Podobnie jak w latach poprzednich formuła konferencji spotkała się z szerokim odzewem nie tylko ze strony politologicznego
środowiska akademickiego, ale też i osób
nie związanych z uczelniami, lecz żywo zainteresowanych problematyką transformacji
ustrojowej bądź praktycznie zmagających
się z jej przejawami i skutkami. W trakcie
dwudniowych obrad plenarnych i panelowych wygłoszonych zostało łącznie 21 referatów, wybranych przez organizatorów
spośród prawie 40 propozycji wystąpień.
Oprócz licznego grona własnych pracowników Wydział miał przyjemność gościć
przedstawicieli następujących krajowych
i zagranicznych ośrodków naukowych:
Akademii Humanistycznej w Pułtusku,
Międzynarodowej Szkoły Nauk Politycznych Uniwersytetu Śląskiego, Państwowej
Wyższej Szkoły Zawodowej im. Witelona
w Legnicy, Szkoły Głównej Gospodarstwa
Wiejskiego w Warszawie, Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie, Uniwersytetu Gdańskiego, Uniwersytetu Humanistyczno-Przyrodniczego w Kielcach (Filia
w Piotrkowie Trybunalskim), Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie,
Uniwersytetu Masaryka w Brnie, Uniwer-
Sprawozdanie
sytetu Mateja Bela w Bańskiej Bystrzycy,
Uniwersytetu Opolskiego, Uniwersytetu
Pedagogicznego w Krakowie, Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach, Uniwersytetu
Wrocławskiego i Wyższej Szkoły Bankowej w Gdańsku. Tradycyjnie wśród uczestników byli naukowcy na różnych etapach
kariery i rozwoju naukowego – począwszy
od magistrów, na profesorach kończąc.
Obrady
Konferencja zaplanowana została na dwa
dni, a obrady podzielono na trzy sesje plenarne i trzy sesje panelowe. Z ramienia organizatorów otwarcia konferencji dokonał prof. nadzw. dr hab. Sylwester Wróbel,
a w imieniu lokalnych władz samorządowych powitał uczestników wicemarszałek
województwa śląskiego, Zbyszek Zaborowski.
W pierwszym dniu konferencji odbyły się dwie sesje plenarne. Pierwszą z nich
poprowadził prof. nadzw. dr hab. Sylwester
Wróbel, referaty zaś przedstawili: prof. dr
hab. Ludwik Habuda (referat pt. „Od Okrągłego Stołu do III RP. Wizje przejścia i ich
polityczne trwanie”), prof. dr hab. Andrzej
Jabłoński (referat pt. „Kultura polityczna
jako czynnik demokratyzacji w Europie
Środkowej – przykład Polski”) oraz dr Łukasz Wawrowski (referat pt. „W poszukiwaniu początku III RP”). Zgodnie z przyjętą formułą po wystąpieniach przewidziany był czas na pytania, uwagi i dyskusję na
kanwie wygłoszonych referatów. Punktem
wyjścia okazała się refleksja prof. dr. hab.
Andrzeja Piaseckiego, który postawił pytanie, na ile polska transformacja była dziełem
planu, na ile przypadku, a na ile niechlujstwa? W burzliwej wymianie zdań uczestnicy wskazali na wiele zdarzeń i zjawisk,
przypisując je bądź to planowemu działaniu, bądź to składając na karb przypadku
329
lub zaniedbań. Następnie prof. dr hab. Zbigniew Blok, w nawiązaniu do wizji przejścia omawianych przez prof. dr. hab. Ludwika Habudę, wszczął dyskusję na temat
inicjatorów i beneficjentów transformacji;
czy mianowicie należy ich upatrywać raczej po stronie „solidarnościowej”, czy też
może jednak po stronie rządowej. Dr Artur
Kozłowski wywołał zagadnienie numeracji
kolejnych Rzeczypospolitych, a mgr Jacek
Bajer podjął próbę poszukiwania tej części
społeczeństwa, która była nośnikiem obserwowanych zmian kulturowych.
Drugiej sesji plenarnej przewodniczył
prof. dr hab. Ludwik Habuda. W tej części obrad referaty przedstawiły kolejne trzy
osoby: prof. dr hab. Andrzej Piasecki (referat pt. „Konflikty lokalne w III RP. Efekt
transformacji czy koszty demokracji?”),
dr Iwona Macek (referat pt. „Polityczne
aspekty konfliktów i dylematów ekologicznych”) oraz dr Artur Kozłowski (referat pt.
„Tożsamość narodowa wobec procesów
transformacji ustrojowej w Europie Środkowo-Wschodniej”). Tym razem dyskusja
toczyła się wokół problematyki wywołanej
przez te ostatnie wystąpienie. Głos zabrał
m.in. dr Krzysztof Krysieniel, nawiązując
do podziałów cywilizacyjno-kulturowych
w państwach byłego ZSRR. Następnie dyskusja objęła problematykę konfliktów lokalnych: prof. dr hab. Ludwik Habuda poruszył kwestię podłoża konfliktów lokalnych
i ich rozkładu geograficznego, z kolei prof.
nadzw. dr hab. Sylwester Wróbel wskazał m.in. na problemy związane z niejednoznacznością pojęcia lokalizmu; ponadto omówionych zostało wiele przykładów
rzeczywistych konfliktów, skutkujących lokalnymi referendami. Za sprawą dr. Stanisława Wiśniewskiego podjęta została natomiast kwestia, czy konflikty traktować należy bardziej jako efekt transformacji, czy
też koszt demokracji. Dyskusję pobudziła
również tematyka referatu dr Iwony Ma-
330
Łukasz Wawrowski, Jarosław Szostak
cek, stając się m.in. przyczynkiem do rozważań mgr. Jacka Bajera nad zagadnieniem
inicjatyw ekologicznych w byłych krajach
socjalistycznych i ich związków z opozycyjnymi ruchami politycznymi. W końcu
przedmiotem dyskusji stała się kwestia, na
którą uwagę zwrócił prof. dr hab. Ludwik
Habuda, a mianowicie znaczna liczba polityków, którzy swe kariery polityczne zaczynali w ugrupowaniach ekologicznych,
a następnie przechodzili do innych formacji
– czy należy ich traktować jako zdrajców
dawnych ideałów, czy też jako realistów,
którzy obecnie gdzie indziej upatrują szans
ich realizacji?
Drugi dzień obrad składał się z trzech
równoległych paneli tematycznych oraz
zamykającej konferencję sesji plenarnej. Pierwszy panel prowadzony był przez
dr Marię Ochwat. W tej części konferencji swoje wystąpienia miały cztery osoby:
mgr Monika Opolska (referat pt. „Terapia
szokowa czyli reformy gospodarcze Polski
w pierwszych latach transformacji systemowej”), mgr Monika Sadlok (referat pt. „Po
ciemnej stronie transformacji gospodarczej,
czyli wpływ sieci nieformalnych powiązań ekonomicznych na rozwój gospodarczy
Europy Środkowo-Wschodniej”), dr Marcin Nytko (referat pt. „Bezpośrednie inwestycje zagraniczne a zmiany strukturalne w polskiej gospodarce”) oraz dr Robert
Radek (referat pt. „Referenda w państwach
transformującej się Europy Środkowej
i Wschodniej – skuteczny czy nieskuteczny
mechanizm demokracji bezpośredniej?”).
Panelowi drugiemu przewodniczył
prof. dr hab. Andrzej Piasecki. W trakcie
obrad referaty wygłosiły cztery osoby: dr
Gerard Kuźnik (referat pt. „Demokracja
a samorząd lokalny – propozycje de lege
ferenda”), dr Agata Bury (referat pt. „Reaktywacja samorządu terytorialnego jako formy decentralizacji funkcji państwa”), mgr Dariusz Kaśków (referat pt. „Powstanie
samorządowych jednostek terytorialnych
– ich zadania i rola w państwie i społeczeństwie na przykładzie samorządu powiatowego”) oraz mgr Joanna Kastelik (referat
pt. „Rola przewodniczącego zarządu związku komunalnego”).
Ostatni panel prowadził dr Artur
Kozłowski. W panelu tym referaty przedstawiły cztery osoby: dr Beata Słobodzian
(referat pt. „Stosunek społeczeństwa do
przemian administracji publicznej w 1998
roku”), mgr Rafał Klimek (referat pt. „Powstanie województwa opolskiego w nowym kształcie, jako przykład decentralizacji władzy i administracji publicznej w III
RP”), mgr Piotr Jankowski (referat pt. „Zadania i rola województwa samorządowego
w państwie i społeczeństwie”) oraz mgr Urszula Marcinkowska (referat pt. „Stara-nowa ochrona zdrowia. Przykład województwa śląskiego”). Podobnie jak w przypadku
sesji plenarnych, także w ramach wszystkich paneli po prezentacji referatów toczyły
się ożywione dyskusje.
Zwieńczeniem naukowej części konferencji była trzecia sesja plenarna, prowadzona przez dr. Łukasza Wawrowskiego.
W tej części referaty zaprezentowały trzy
osoby: dr hab. Jacek Wojnicki (referat pt.
„Węzłowe problemy transformacji systemowej w Serbii”), dr Józef A. Haber (referat pt. „Transformacja jako strategiczny
czynnik zmiany systemu współpracy europejskiej”) oraz dr Bogusław Pytlik (referat
pt. „Kształtowanie się słowackiego systemu partyjnego”). Zamykająca konferencję
dyskusja toczyła się początkowo wokół słowackiego systemu partyjnego, który został
przez dr. hab. Jacka Wojnickiego opisany
jako wyjątkowo niestabilny, charakteryzujący się obecnością tzw. „partii jednokrotnego użytku” (zawiązywanych na potrzeby wyborów, po czym schodzących ze sceny politycznej). W dalszej części dyskusja
skupiła się na problemie transformacji ob-
Sprawozdanie
szarów byłej NRD, a w jej trakcie dr Józef
A. Haber rozwinął zagadnienie tzw. „ponownego zjednoczenia” Niemiec, naświetlając je jako będące w rzeczywistości przejęciem NRD przez RFN.
Obrady zakończyły się podsumowującym wystąpieniem prof. nadzw. dr. hab.
Sylwestra Wróbla i zaproszeniem uczestników na przyszłoroczną konferencję organizowaną przez Katedrę Nauki o Polityce.
Podsumowanie
Konferencja „Proces transformacji ustrojowej w Europie Środkowo-Wschodniej: przyczyny, kierunki i rezultaty” była już trzecią
z dorocznie organizowanych przez Katedrę
331
Nauki o Polityce. Wzięli w niej udział zarówno uczestnicy poprzednich, jak i nowi
goście, co z jednej strony świadczy o jej zakorzenieniu się w świadomości środowiska
politologicznego, z drugiej – wskazuje na
wciąż istniejący potencjał rozwojowy. Podobnie jak w latach ubiegłych konferencja
okazała się świetną okazją i wdzięcznym
miejscem do prezentacji autorskich badań
uczestników oraz dla wymiany i konfrontacji poglądów. Jednym z ważnych rezultatów konferencji będzie publikacja, do której wejdą wybrane na podstawie recenzji
referaty, zarówno spośród tych wygłoszonych w sesjach plenarnych i panelowych,
jak i spośród tych, które nie zostały podczas
obrad wygłoszone.
Małgorzata Myśliwiec, Krzysztof Krysieniel, Małgorzata Lorencka
Sprawozdanie z seminarium naukowego
„Systemy polityczne wybranych państw
basenu Morza Śródziemnego”
Seminarium naukowe „Systemy polityczne wybranych państw basenu Morza Śródziemnego” odbyło się 11 maja 2009 roku
na Wydziale Zamiejscowym w Chorzowie
Wyższej Szkoły Bankowej w Poznaniu.
Zorganizowali je prodziekan dr Krzysztof
Krysieniel oraz współpracująca z Katedrą
Nauki o Polityce dr Małgorzata Myśliwiec.
Celem seminarium była dyskusja nad niektórymi aspektami funkcjonowania wybranych systemów politycznych państw, leżących we wspomnianym regionie. Przesłanką dla zorganizowania seminarium było
przyjęcie 20 maja 2008 roku przez Komisję Europejską założeń dotyczących inicjatywy „Proces Barceloński – Unia dla
Morza Śródziemnego”, której celem jest
zacieśnienie stosunków z krajami partnerskimi regionu Morza Śródziemnego. W dokumencie programowym określono, jakiego typu projekty w widoczny i konkretny
sposób odzwierciedlałyby starania mające
na celu poprawę egzystencji i warunków
życiowych obywateli państw tego obszaru.
Niniejsza inicjatywa jest wyrazem ciągłego
zaangażowania Unii Europejskiej w rozwój
regionu Morza Śródziemnego, strategicz-
nego zarówno pod względem politycznym,
jak i gospodarczym.
Obrady rozpoczęły się o godzinie
10.00. Po przywitaniu zaproszonych gości
przez organizatorów oraz wygłoszeniu słowa wprowadzającego przez prof. dr. hab.
Sylwestra Wróbla, kierownika Katedry Nauki o Polityce WSB, funkcję przewodniczącej obrad objęła prof. dr hab. Katarzyna
Sobolewska-Myślik z Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie. Rozpoczynając
obrady, pani profesor oddała głos pierwszemu referentowi, którym był dr Piotr
Świercz z Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach. Przedmiotem jego wystąpienia
był problem znaczenia basenu Morza Śródziemnego dla świata starożytnych. Wskazał on na problem kontaktów handlowych,
wzajemnego przenikania się kultur i przepływu idei w czasach antycznych. Omówił
także problem pozycji politycznej władcy
w państwach starożytnych, co doskonale
obrazuje efekt dyfuzji kulturowej na badanym obszarze.
Następnie głos zabrał dr Marcin Gacek
z Uniwersytetu Śląskiego. Celem jego wystąpienia było wskazanie najważniejszych
Sprawozdanie
elementów, związanych z funkcjonowaniem
systemu politycznego V Republiki Francuskiej. Organizatorzy podkreślili szczególne
znaczenie niniejszej prezentacji ze względu
na wpływ, jaki rozwiązania francuskie wywierają do dnia dzisiejszego na decyzje podejmowane przez ustawodawców konstytucyjnych w poszczególnych państwach basenu Morza Śródziemnego.
Trzecią referentką pierwszego bloku
dyskusyjnego była dr Małgorzata Lorencka
z Uniwersytetu Śląskiego, a tematem jej
wystąpienia – system polityczny Włoch.
Pani doktor podkreśliła znaczenie modelu
francuskiego dla przyjętych rozwiązań włoskich, a także dla ukształtowania się specyficznego myślenia politycznego i prawnego w tym państwie. Poruszyła także bardzo
ciekawy i kontrowersyjny temat włoskiego
systemu partyjnego.
Ostatnią referentką w pierwszym bloku była współorganizująca seminarium
dr Małgorzata Myśliwiec. Tematem jej wystąpienia był system polityczny Hiszpanii.
Nawiązując do referatu dr Piotra Świercza,
pani doktor wyeksponowała problem pozycji głowy państwa w omawianym systemie
politycznym.
Po zakończeniu przez referentów prezentacji głównych tez przygotowanych wystąpień prof. dr hab. Katarzyna Sobolewska-Myślik rozpoczęła dyskusję. Zadała
pytanie dr Małgorzacie Lorenckiej o specyfikę włoskiej sceny partyjnej, dr Małgorzatę Myśliwiec zapytała o problem wojska
333
w Hiszpanii, w kontekście przemian demokratycznych i problemów dążeń separatystycznych w regionach peryferyjnych,
a także dr. Marcina Gacka o pozycję partii
etnoregionalnych we współczesnej Francji.
Natomiast prof. dr hab. Sylwester Wróbel
zadał tym samym referentom pytania dotyczące podziałów politycznych na poszczególnych scenach partyjnych.
Po przerwie, przeznaczonej na dyskusję
uczestników z zaproszonymi gośćmi, rozpoczęły się obrady w ramach drugiego bloku dyskusyjnego. Pierwszą referentką była
dr Małgorzata Lorencka, która przedstawiła problem ewolucji systemu politycznego
Grecji. Następnie głos zabrała dr Małgorzata Myśliwiec, analizując poszczególne elementy systemu politycznego Maroka. Podobnie jak w pierwszej części obrad pani
doktor skupiła się przede wszystkim na pozycji ustrojowej głowy państwa. Jako trzeci
wystąpił pan dr Krzysztof Krysieniel, który przedmiotem prezentacji uczynił system
polityczny Chorwacji. Na koniec tej części
ponownie miała miejsce dyskusja, w której oprócz referentów i prowadzącej obrady
brali udział także inni politolodzy obecni na
seminarium.
Oprócz prof. Sobolewskiej-Myślik,
prof. Wróbla oraz referentów w seminarium udział w wzięli także uczniowie Akademickiego Zespołu Szkół Ogólnokształcących w Chorzowie wraz ze swoim opiekunem dydaktycznym mgr. Krystianem Kazimierczukiem.
Streszczenia
Streszczenia artykułów
Jerzy Mizgalski
Tożsamość narodowa czy tożsamości narodowe w dobie globalizacji
Pojęcie tożsamości narodowej w znacznym stopniu odnosi się do sfery emocjonalnej jednostki, jak i grupy społecznej określonego narodu. Tożsamość narodowa kształtowana
pod wpływem wielu uwarunkowań nie ma jednowymiarowego charakteru. Budowana jest
w określonym czasie dla określonych potrzeb politycznych. Determinowana procesami
zmian cywilizacyjnych, spełnia społeczną funkcję dążenia do zachowania ciągłości tradycji lub inspirującą i mobilizacyjną do działań modernizacyjnych. Tożsamość narodowa
w każdej deskryptywnej formie ma charakter dynamiczny, bowiem wszystkie jej elementy
ulegają zmianie. Zmianie ulegają także, powszechnie uważane za fundamentalne, elementy tożsamości kulturowej, takie jak: język, obyczaje, narracje historyczne, symbole czy
tradycja religijna.
Migracje ludności w poszukiwaniu lepszych warunków egzystencji powodują zetknięcie się jednostki z nowymi realiami kulturowymi, odmiennymi od dotychczasowego, czyli typowo „swojskiego”, tradycyjno-kulturowego klimatu, w jakim ona wyrastała. Proces
poznania, zrozumienia i dostosowania się do nowych uwarunkowań społeczno-kulturowych, w których jednostka znalazła się w wyniku migracji, może przybrać różnorodną
formę. Izolatywną, czyli trwania w własnej kulturze, traktując pobyt w nowym środowisku jako tymczasowy. Indyferentną wobec otaczającej migranta nowej rzeczywistości kulturowej, społecznej, politycznej, która umożliwia trwanie w własnej tradycji kulturowej.
Inkluzyjną, czyli aktywną w nowym środowisku kulturowym, jaką może przybrać np. pod
wpływem zagrożeń interesów własnych jednostki czy grupy etnicznej lub/i narodowej,
mieszkającej wśród większości. Można wreszcie mówić o postawie lojalnej wobec władzy administracyjnej i politycznej kraju osiedlenia. Lojalność nie oznacza utraty własnej
tożsamości etnicznej czy narodowej. Modernizacja lub rezygnacja z niektórych jej tradycyjnych elementów oznaczać może inną spektryfikację wartości z uprzednio uznawanego
ich systemu.
338
Streszczenia
Rafał Klepka
Czynniki dynamizujące zmiany polskich elit politycznych po roku 1989
Artykuł podejmuje próbę scharakteryzowania zmian polskich elit politycznych, jakie dokonały się w pierwszym piętnastoleciu po 1989 roku. Analiza ta pozwala wskazać ich
determinanty. Autor dowodzi, że największe zmiany wywołane zostały przeobrażeniami
systemowymi i związanym z nimi włączeniem do grona elit rzesz ludzi znajdujących się
przedtem poza szerszymi możliwościami wpływu na bieg wydarzeń w państwie. Silne
natężenie dynamiki zmian przynoszą także wybory, zwłaszcza parlamentarne. Jako charakterystyczne dla polskich elit wskazane zostaje zjawisko polegające na tym, że kolejne
w pełni wolne elekcje prowadzą do sytuacji, w której to zwycięzcą zostaje zawsze ugrupowanie będące w opozycji do rządzącego przed wyborami. Analiza pozwala autorowi wyodrębnić czynniki determinujące zmiany elit politycznych na poziomie elektoratu, systemu
politycznego oraz samych elit. Na poziomie elektoratu wykazane zostaje, iż wpływ na dynamikę zmian mają frekwencja wyborcza, podziały polityczne wśród wyborców oraz ich
chwiejność. Na dynamikę zmian elit nie pozostają bez wpływu modyfikacje samego systemu politycznego, takie jak przemiany ustrojowe czy kolejne nowelizacje prawa wyborczego. Wreszcie cechy samych elit, takie jak ich rodowód, dystanse ideologiczne, zmiany pokoleniowe, ale i zjawiska takie jak profesjonalizacja polityki, mała efektywność rządzenia
czy słaba komunikacja ze społeczeństwem, wyznaczają poziom dynamiki ich zmian.
Przemysław Kołodziejczyk
Społeczno-polityczne znaczenie absencji wyborczej
(na przykładzie Polski)
Jednym z przejawów „kryzysu demokracji”, o którym wspomina się ostatnimi czasy, jest
załamanie wskaźnika partycypacji wyborczej. W ramach niniejszego artykułu podjęte zostały rozważania o znaczeniu absencji rozumianym dwojako.
Po pierwsze, rozważono, w jaki sposób odczytywać można motywacje non-voters, celowo rezygnujących z oddania głosu, oraz wpływ takiej decyzji na polityczny status jednostki. Punktem wyjścia uczyniono w tym zakresie kategorię podmiotowości politycznej
odniesioną do realiów demokratycznych.
Po drugie, podniesiono problem konsekwencji masowej rezygnacji z udziału w procedurze wyborczej dla funkcjonowania systemu demokratycznego. Omówiono kolejno
teoretyczny wpływ radykalnie niskiej frekwencji wyborczej na trwałość mechanizmów
demokratycznych, stabilność porządku obywatelskiego, efektywność i legitymację demokratycznego systemu politycznego.
Refleksja teoretyczna dopełniona została analizą deklarowanych postaw respondentów
sondaży względem niektórych aspektów funkcjonowania demokracji polskiej, mogących
bezpośrednio wpływać na skłonność do głosowania, oraz opinii o rzeczywiście uzyskanych wskaźnikach partycypacji wyborczej.
Streszczenia
339
Jeremiasz Salamon
Przyczyny oraz konsekwencje „podzielonego” głosowania
w mieszanych systemach wyborczych
Celem niniejszej pracy jest przybliżenie problematyki „podzielonego” głosowania w mieszanych systemach wyborczych. Artykuł składa się z trzech zasadniczych części. W pierwszej z nich wyjaśniono istotne z punktu widzenia pracy kwestie definicyjne, ze szczególnym uwzględnieniem pojęcia mieszanych systemów wyborczych oraz podmiotowej
i przedmiotowej definicji „podzielonego” głosowania. W części drugiej, w oparciu o doświadczenia państw wykorzystujących mieszane systemy wyborcze (m.in. Japonia, RFN,
Nowa Zelandia, Włochy, Izrael, Rosja), omówiono przyczyny oraz motywy skłaniające
wyborców do dokonywania „podziału” głosu. Trzecia część niniejszej pracy przedstawia
konsekwencje „podzielonego” głosowania, które to zostały omówione poprzez zilustrowanie wpływu owego zjawiska na strategie partii politycznych, wynik wyborów, kształt
systemu partyjnego oraz charakter rządów. Ostatni fragment niniejszych rozważań stanowi
próbę udzielenia odpowiedzi na pytanie, czy „podzielone” głosowanie jest zagrożeniem
dla demokracji.
Łukasz Wawrowski
Rozmieszczenie kobiet na listach wyborczych a uzyskane wyniki.
Studium przypadku wyborów do sejmu w latach 1997–2005
Analizując udział kobiet w polityce, zauważyć należy, iż kobiety stanowią nie tylko wyraźną mniejszość wśród osób piastujących stanowiska polityczne, ale także są gorzej traktowane w procesie rekrutacji politycznej. Praca stanowi próbę ukazania – na przykładzie polskich wyborów parlamentarnych – wpływu (niekorzystnego) rozmieszczenia kandydatek
na listach wyborczych na (niewielki) odsetek kobiet wśród osób wybranych. Zaobserwowane prawidłowości umożliwią wskazanie z jednej strony roli, jaką odgrywają ugrupowania polityczne w zakresie kształtowania składu parlamentu ze względu na płeć, z drugiej
natomiast ograniczeń, jakie cechuje system kwotowy.
Michał Zieliński
Zachowania wyborcze polskiego społeczeństwa
w elekcji parlamentarnej 2007 roku w ujęciu geograficznym
Wybory parlamentarne 2007 roku stanowiły ważny etap w ewolucji zachowań wyborczych
polskiego elektoratu. Zmiany zapoczątkowane elekcją do Sejmu i Senatu w 2005 roku polegały na znacznym spadku poparcia dla formacji lewicowej, przy jednoczesnym wzroście liczby głosów oddanych na opcje prawicową i liberalną. Znalazło to odzwierciedlenie
340
Streszczenia
w geografii wyborczej ziem polskich, której historyczna niezmienność jest najtrwalszym
elementem składowym zachowań elektoralnych w Polsce, zarówno w wymiarze frekwencji, jak i preferencji dla danej opcji politycznej. Trwałość przestrzeni politycznej dobrze
tłumaczy tzw. „hipoteza zaborowa”. Największy poziom partycypacji wyborczej dotyczył
w 2007 roku ziem byłego zaboru rosyjskiego i pruskiego, a dopiero potem austriackiego i Ziem Odzyskanych. Rejony największego przyrostu frekwencji w stosunku do 2005
roku pokrywają się z obszarami największego poparcia dla Platformy Obywatelskiej (PO),
co na poziomie zachowań wyborczych było główną przyczyną zwycięstwa tej formacji.
Nie mniej istotne pozostaje zniwelowanie tzw. „podziału postkomunistycznego” i przejęcie przez PO elektoratu lewicowego, co w wymiarze geograficznym oznaczało największe
sukcesy tej partii na Ziemiach Odzyskanych, w byłym zaborze pruskim oraz w aglomeracjach. W rezultacie elektoraty PO i partii tworzących dawniej koalicję LiD są sobie bliższe programowo i ideowo niż zwolennicy stronnictw obecnej koalicji rządowej PO-PSL.
Mimo pewnej stabilizacji systemu partyjnego w latach 2001–2007 przewidywanie przyszłych zachowań wyborczych Polaków pozostaje nadal zadaniem wyjątkowo trudnym.
Sylwester Wróbel
Lokalne komitety wyborcze miast górnośląskich
w wyborach samorządowych 2006 roku
Lokalne komitety wyborcze to struktury tworzone dla potrzeb rywalizacji wyborczej. Po
raz pierwszy pojawiły się w wyborach samorządowych w 1990 roku. Pod tym pojęciem
kryją się różnorodne ruchy i organizacje społeczne oraz polityczne, począwszy od inicjatyw sąsiedzkich (blokowych, osiedlowych czy sołeckich), poprzez lokalne organizacje gospodarcze, społeczne, sportowe, kulturalne, municypalne struktury organizacji ogólnopolskich i regionalnych, po lokalne ruchy polityczne określane mianem protopartii miejskich.
Najlepsze rezultaty osiągają one w małych gminach, lecz widoczne są także w dużych miastach. Unikalna jest w skali kraju ich pozycja w miastach śląskich. Potwierdzają to wyniki
wyborów samorządowych. Komitety lokalne stanowiły 40% wszystkich zarejestrowanych
komitetów wyborczych. Zdobyły one 111 z 273 mandatów radnych miast. W Piekarach
Śląskich, Świętochłowicach i Chorzowie wywalczyły ponad połowę miejsc w radzie miasta. W 9 z 11 największych miast śląskich kandydaci lokalnych komitetów wyborczych
zdobyli też fotele prezydentów miast.
Krzysztof Wieczorkiewicz
Konsultacje z mieszkańcami jako instytucja demokracji lokalnej
Konsultacje społeczne w polskiej praktyce ustrojowej nie mają długich tradycji. Jest to forma demokracji bezpośredniej, która najlepiej spełnia swoją rolę w bezpośredniej bliskości
obywatela, a więc w gminach. W niniejszym artykule przedstawiono definicje konsultacji
Streszczenia
341
w różnych ujęciach. Ponadto opisano podział konsultacji występujący w literaturze przedmiotu. Wśród autorów podejmujących próbę zdefiniowania tego pojęcia istnieje poważny
spór, czy instytucję konsultacji w ogóle można zaliczyć do form demokracji bezpośredniej.
W artykule przedstawiono zarys tego sporu oraz główne argumenty za i przeciw uznaniu
konsultacji za formę demokracji bezpośredniej.
W kolejnej części niniejszej pracy przedstawiono instytucję konsultacji w ujęciu historycznym, a więc tradycję konsultacji w polskim prawodawstwie. Ponadto autor opisał rodzaje konsultacji wykorzystywane w polskiej praktyce ustrojowej: w formie obligatoryjnej
i fakultatywnej. Podział ten został zobrazowany kilkoma przykładami funkcjonowania tej
instytucji demokracji bezpośredniej w praktyce.
W ostatniej części artykułu opisano konsultacje przeprowadzone w Tychach. Konsultacje te dotyczyły przynależności fabryki Fiat Auto Poland do Tychów i połączone zostały z akcją szerzenia wiedzy o społeczności lokalnej. Jest to ciekawy przykład aktywizacji
społecznej miasta Tychy za pomocą tej formy demokracji bezpośredniej, jaką są konsultacje.
Adrian Rak
Decentralizacja samorządu miejskiego w Polsce
w latach 1918–1939. Część II
„Decentralizacja samorządu miejskiego w Polsce w latach 1918–1939” to próba zaprezentowania tematu z perspektywy dwóch istotnych czynników: podziału zadań samorządu miejskiego oraz nadzoru nad samorządem. Służyć temu ma omówienie podziału zadań na własne i „poruczone”, zadań organów miejskich w trzech byłych zaborach w latach 1918–1933
oraz nadzoru nad tymi organami. Ponadto przedstawiona została pokrótce debata nad kwestią podziału zadań samorządu miejskiego oraz zagadnieniem nadzoru nad samorządem
miast, jaka towarzyszyła pracom nad ustawą samorządową z 1933 roku. Wskazane zostały
również fragmenty ustawy o częściowej zmianie ustroju samorządu terytorialnego, które
wprowadziły zupełnie nowy podział na zadania własne i zlecone, dzięki czemu został ujednolicony katalog zadań własnych prowadzonych przez samorząd miejski. W dalszej części
omówiony został nadzór nad samorządem miast według ustawy scaleniowej.
Marta Obrębska
Wykorzystanie Internetu jako środka promocji
w wyborach samorządowych na przykładzie wyborów
w 2006 roku w Bytomiu
W artykule przedstawiono zakres oraz sposób wykorzystania w wyborach samorządowych
stosunkowo nowego, chociaż coraz bardziej popularnego środka promocji politycznej, jakim jest Internet. Zawarte w nim przemyślenia oraz wnioski oparte zostały głównie na
342
Streszczenia
badaniach przeprowadzonych przez autorkę podczas wyborów samorządowych w Bytomiu w 2006 roku. Pod uwagę wzięte zostały strony internetowe wszystkich podmiotów
politycznych, które zarejestrowały swoje komitety w tych wyborach – partii, ale także
lokalnych stowarzyszeń oraz komitetów wyborczych wyborców. Ponieważ obecne trendy
w komunikacji politycznej wskazują na konieczność trwałego i nieprzerwanego kontaktu
z potencjalnymi wyborcami, w artykule omówiono także funkcjonowanie tych stron w rok
po wyborach, by sprawdzić, czy nadal stanowią dla mieszkańców miasta źródło informacji
o działaniach danego podmiotu. Analiza sposobu działania witryn internetowych pokazuje,
że ich jakość, częstotliwość aktualizowania danych oraz liczba wykorzystywanych pomysłów mających na celu przyciągnięcie uwagi internautów, są niezwykle zróżnicowane. Co
więcej, nie można odnaleźć korelacji pomiędzy stopniem profesjonalizmu prowadzenia
danej strony a rangą administrującego ją podmiotu czy wysokością środków finansowych,
jaką dysponuje.
Robert Radek
Specyfika polsko-niemieckiej współpracy transgranicznej
w kontekście procesów integracyjnych
Proces rozwoju polsko-niemieckiej współpracy transgranicznej w okresie transformacji
nie był i nadal nie jest wolny od szeregu problemów stwarzających przeszkody w integracji obszarów transgranicznych. Celem artykułu jest przedstawienie i krótkie scharakteryzowanie cech specyficznych polsko-niemieckiej współpracy transgranicznej. Autor zwraca
uwagę na specyfikę obszarów pogranicza, która jest jednym z podstawowych elementów
determinujących współczesny kształt i poziom zaawansowania współpracy ponad granicami. Poza tym omówiono bariery i ograniczenia oraz szanse współpracy w tym zakresie.
Nakreślone w opracowaniu elementy nie pozwalają ostatecznie dokonać jednoznacznych
ocen owej współpracy, która z jednej strony wnosi wiele świeżości w relacje bilateralne,
z drugiej zaś napotyka wiele problemów osłabiających pozytywne impulsy modernizacyjne na pograniczu.
Summaries
Abstracts of papers
Jerzy Mizgalski
National Identity, or National Identities, in a Globalizing World
The notion of national identity is, to a large extent, related to the emotional domain of individuals as well as of social groups, i.e. nations. National identity, being shaped and affected by a number of conditions, does not have a single dimension. It builds up, or is built,
at a specific time in order to meet specific political needs. Determined by the processes
of societal and cultural change, it performs a social function whereby it strives to ensure
the continuity of tradition or inspire and mobilize toward modernization. National identity
in any descriptive form reveals a dynamic character, since all of its elements undergo constant change. In fact, changes affect even those components of national identity that are
commonly perceived as fundamental: language, customs, historical narratives, symbols, or
religious traditions.
When migrating in pursuit of better living conditions, individuals are faced with other
cultures, very different from the familiar climate of the “homey” tradition-culture mix in
which they grew up. The cognition and understanding of the new social and cultural environment, followed by adaptation to it, may proceed along different paths. The process may
be isolative if an individual chooses to persist with his own culture, believing his presence
in the new environment will be merely temporary. It may be indifferent to the new cultural, social and political reality, which makes it possible for a person to endure within his
original cultural tradition. Some individuals may adopt an inclusive, active attitude toward
the new cultural environment, e.g. while responding to threats to their own interests or to
the interests of their ethnic and/or national group living amongst an alien majority. Some
will seek to demonstrate loyalty to the administrative and political powers in their country
of new settlement; after all, new loyalties do not necessarily mean that the former ethnic
or national identity has been forsaken. If one modernizes or abandons some of its traditional elements, it may imply a shift within, or away from, the inherited values by which one
previously abode.
346
Abstracts
Rafał Klepka
Factors Determining the Dynamics of Change in Poland’s
Political Elite after 1989
The paper attempts to describe the shifts taking place in Poland’s political elite during
the fifteen-year period following 1989, and to identify the determinants of those changes.
The author argues that most of the changes represent immediate effects of the system transformation and could be attributed to the inclusion of a number of people who were formerly excluded from influence on the developments in the state. The fact that the dynamics of
change tend to become very robust at election time, notably before parliamentary elections,
is emphasized. The peculiar trend for the parliamentary opposition to always win the subsequent elections is also pointed out as a specific property of Poland’s elite.
The analysis leads the author to isolate the factors determining changes in the political
elite at the level of electorate as well as at the level of political system and the elite itself.
At the level of electorate, it is observable that the dynamics of change are affected by the
voter turnout, the political divisions among voters, and the volatility of voter attitudes. Modifications to the political system underlying a fundamental democratic transformation, as
well as repeated amendments to the electoral law, do have an impact on elite changes, too.
Finally, the dynamics of change are influenced by the characteristics of the elite as such –
their backgrounds, ideological diversity, and generation differences – alongside other phenomena including the professionalization of politics, low efficiency of government, or poor
communication with society.
Przemysław Kołodziejczyk
The Political and Social Significance of Voter Absenteeism
(the Example of Poland)
Declining participation in elections is seen as one of the symptoms of the recently observed
“democratic crisis”. The paper sets out to discuss the significance of absenteeism from two
different angles.
First, the author reflects on how to interpret the motivations of those non-voters who
consciously choose not to vote, and on how this decision affects an individual’s political
status. As the starting point is adopted the notion of political subjectivity applied to a democratic context.
Secondly, the problem of mass abstention from voting is approached in terms of its
consequences for the functioning of a democratic system. Further, the hypothetical impact
of extremely low voter turnouts on the sustainability of democratic mechanisms, the stability of civil order and the legitimacy of democratic political systems is examined.
The theoretical considerations are complemented with an insight into opinions on the
actual voter turnouts and into the attitudes of survey respondents toward some practical
aspects of Polish democracy which may be linked to their reasons for going or not going
to the polls.
Abstracts
347
Jeremiasz Salamon
The Reasons and Consequences of Split-Ticket Voting
in Mixed-Member Electoral Systems
The paper explores the issue of split-ticket voting in mixed-member electoral systems and
is broken down into three main sections. The first section addresses the challenges in defining relevant terms, enlarging on the notion of a mixed electoral system and delivering
a subjective and an objective definition of split-ticket voting. The second section discusses voters’ reasons and motivations for splitting their votes, referring to the experiences
of countries using mixed-member electoral systems (e.g. Japan, Germany, New Zealand,
Italy, Israel, Russia). The third section focuses on the consequences of split-ticket voting, illustrating how it affects political parties’ strategies, election results, party systems,
and the style of government. Finally, the author attempts to answer the question whether
split-ticket voting might pose a threat to democracy.
Łukasz Wawrowski
The Positioning of Women in Electoral Lists and Its Effects
on Their Election Results. A Case Study of the Parliamentary
Elections Held between 1997 and 2005
As far as women’s involvement in politics is concerned, it should be noted that women
not only constitute a minority among holders of political offices but also experience unequal treatment in the political recruitment process. The paper employs the example of
Polish parliamentary elections to demonstrate the (adverse) effects of female candidates’
positioning in electoral lists on the (negligible) number of women elected to public posts.
The conclusions permit, on the one hand, to identify the role of political groupings in shaping the composition of the parliament in terms of gender and, on the other, to indicate
the limitations of the quota system.
Michał Zieliński
The Electoral Behaviors of Polish Society in the 2007
Parliamentary Elections and Their Geographical Distribution
The 2007 Parliamentary Elections were an important stage in the evolution of Polish electoral behaviors. Shifts in the political arena which began around the 2005 elections to the
Seym (the lower chamber) and the Senate meant a significantly decreased support for the
left-wing grouping and an increased number of votes for right-wing and liberal options.
This was reflected in the political geography of Polish historic territories, which represents
the most persistent component of electoral behaviors in Poland, both in terms of attendan-
348
Abstracts
ce at the poll and in terms of political preferences. The invariability of the political space
can be explained by the so called “partition hypothesis” (which traces the origins of present electoral behaviors back to the times of partitioned Poland and the specific division
of Polish territories into three “partitions” controlled by neighboring countries). Participation in the 2007 elections was much higher in the area of the former Russian and Prussian
partitions, with the Austrian partition and the Recovered Territories (i.e. the areas recovered after World War II; roughly speaking, the westernmost part of contemporary Poland)
lagging behind. Regions with the largest growth of voter turnout compared to the 2005
elections tend to overlap with those where support for the Civic Platform (Platforma Obywatelska – PO) was the highest, which, at the level of electoral behaviors, decisively contributed to its electoral victory. The erasure of the so called post-communist rupture seems
just as important, allowing PO to take over the leftist electorate. In geographical terms,
these factors translated into the party winning the most votes in the Recovered Territories,
in the historical Prussian partition, and across the country’s biggest cities and conurbations.
As a result, the PO electorate and the partisans of the former LiD coalition are much more
compatible in terms of their political agenda and ideology than the supporters of the two
parties forming the present ruling coalition (PO-PSL). Notwithstanding the relative stability of the party system between 2001 and 2007, it remains extremely difficult to predict
Polish people’s future electoral behaviors.
Sylwester Wróbel
Local Election Committees of Upper-Silesian Cities
in the 2006 Local Elections
Local election committees are dedicated structures created for electoral competition
at the local level. They first appeared in the 1990 local elections. Since then, the label has
been used by a variety of social and political movements and organizations, whether neighborhood and community-level initiatives (involving an apartment block, a residential
district, a village, or a subdivision of a rural gmina [municipality]), local business associations, cultural and sport societies, municipal divisions of national and regional organizations, or local political groupings termed as urban proto-party formations. Although
local election committees receive the most votes in small municipalities, they have also
established a strong presence in many big cities. Their position is particularly unique in
Silesian cities, where their power is like nowhere else in the country. In the 2006 elections,
local committees accounted for 40% of all registered electoral committees in the region of
Upper Silesia, and filled 111 out of 273 available seats in city councils. In such towns as
Piekary Śląskie, Świętochłowice and Chorzów, they even won a majority. In 9 of the 11
biggest Upper-Silesian cities, runners-up backed by local committees were elected to the
office of mayor.
Abstracts
349
Krzysztof Wieczorkiewicz
Direct Citizen Consultation as an Institution of Local Democracy
Citizen consultation does not have a long tradition in Poland’s political system or government practice. Being a form of direct democracy, it is best applied where the citizen and
the public body are not too remote from each other, e.g. in municipalities. The paper offers
diverse definitions of consultation and recalls the major distinctions found in topical literature. Since some authors find it highly debatable whether citizen consultation by a public
body should be recognized as a form of direct democracy, the paper outlines the debate as
well as the key arguments for and against the perception of such consultation as a form of
direct democracy.
The subsequent section presents the Polish history of community-wide consultation
by delineating its tradition within Polish legislation. Furthermore, the author describes
the forms of consultation that are exercised in Polish government practice, i.e. compulsory
and optional consultation. This is illustrated with several examples showing how each of
these forms is used and how it actually functions.
The final section provides an account of a recent instance of citizen consultation conducted in the town of Tychy to resolve the question whether the local Fiat production plant
should be encompassed by the town’s administrative boundaries. The consultation was
accompanied by a publicity campaign concerning local community issues. The event could
be regarded as an interesting local initiative aiming at social mobilization through a form
of direct democracy, which citizen consultation certainly is.
Adrian Rak
The Decentralization of Poland’s Local Government
in the Years 1918–1939. Part Two
“The Decentralization of Poland’s Local Government in the Years 1918–1939” is an attempt
to explore the theme with regard to two critical aspects: the tasks and responsibilities of local
government, and the supervision of local government. This is accomplished by discussing
the distinction into statutory duties and delegated tasks, and by reviewing the functions performed by municipal government bodies between 1918 and 1933 in the areas corresponding
to the three former partitions of Poland (before the independent Polish state was restored
in 1918, Polish territories were divided into “partitions” controlled by Austria, Prussia and
Russia). Furthermore, the paper briefly summarizes the debate over the tasks, responsibilities and supervision of municipal authorities, which preceded the adoption of the Local
Government Act of 1933 (on Partial Reform of the Local Government System). The author
also highlights the provisions of the Act which introduced an entirely new distinction into
statutory duties and delegated tasks, creating a uniform catalog of municipal authorities’ responsibilities. The final chapter is devoted to the issue of supervision over municipal governments under the Local Government Act of 1933 (also known as the “consolidation act”).
350
Abstracts
Marta Obrębska
Use of the Internet as a Promotional Tool in Local Elections.
The Example of the 2006 Election in Bytom
The paper tries to depict how and to what extent the Internet, being a relatively new but
increasingly popular political marketing tool, is used in local elections. The reflections and
conclusions contained in the paper are primarily based on the author’s own research carried
out during the 2006 local elections in Bytom. The research encompassed the Web sites of
all the political entities that had registered their election committees – of parties as well as
local associations and citizen-led committees. Since the current trends in political communication suggest the need for lasting, continuous contact with voters and potential supporters, the paper follows up to see whether the sites could still be considered a reliable source
of information on a given entity within the span of a year after the elections. A review of
the Web sites reveals great diversity in quality, update policies and the range of ideas applied to attract the attention of the Internet community. What is more, there does not seem
to be a correlation between the level of professionalism in site maintenance and the rank
and status of its administrator or its financial resourcefulness.
Robert Radek
The Special Character of Polish-German Cross-Border
Cooperation in the Context of Integration Processes
The development of Polish-German cross-border cooperation in the transition period has
always been subject to a number of problems which generated impediments to the integration of the border regions. The paper aims to present and briefly describe the unique
features of Polish-German cross-border cooperation. The author gives most attention to
the specific characteristics of the border regions, which are among the key factors determining the current levels and scope of cooperation across the borders. Besides, the barriers
and limitations to the cooperation, alongside the inherent opportunities, are analyzed. However, the factors overviewed in the paper do not allow a definite overall evaluation of the
cooperation which, on the one hand, brings a lot of vigor into bilateral relations but, on
the other, encounters an array of problems that weaken the positive modernization stimuli
in the border areas.
O Autorach
Zbigniew Kantyka – dr, Katedra Nauki o Polityce, Wydział Zamiejscowy w Chorzowie
Wyższej Szkoły Bankowej w Poznaniu; Instytut Nauk Politycznych i Dziennikarstwa
Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach
Przemysław Kołodziejczyk – mgr, absolwent politologii na Uniwersytecie Śląskim w Katowicach
Rafał Klepka – mgr, doktorant w Instytucie Nauk Politycznych i Dziennikarstwa Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach
Krzysztof Krysieniel – dr, Katedra Nauki o Polityce, Wydział Zamiejscowy w Chorzowie
Wyższej Szkoły Bankowej w Poznaniu
Małgorzata Lorencka – dr, Instytut Nauk Politycznych i Dziennikarstwa Uniwersytetu
Śląskiego w Katowicach
Jerzy Mizgalski – dr, Instytut Nauk Politycznych Akademii im. Jana Długosza w Częstochowie
Małgorzata Myśliwiec – dr, Instytut Nauk Politycznych i Dziennikarstwa Uniwersytetu
Śląskiego w Katowicach; Katedra Nauki o Polityce, Wydział Zamiejscowy w Chorzowie Wyższej Szkoły Bankowej w Poznaniu
Marta Obrębska – mgr, Katedra Nauki o Polityce, Wydział Zamiejscowy w Chorzowie
Wyższej Szkoły Bankowej w Poznaniu
Robert Radek – dr, Instytut Nauk Politycznych i Dziennikarstwa Uniwersytetu Śląskiego
w Katowicach; Katedra Nauki o Polityce, Wydział Zamiejscowy w Chorzowie Wyższej Szkoły Bankowej w Poznaniu
Adrian Rak – mgr, absolwent politologii na Uniwersytecie Śląskim w Katowicach
Jeremiasz Salamon – mgr, doktorant w Instytucie Nauk Politycznych i Dziennikarstwa
Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach
Jarosław Szostak – mgr, Studium Języków Obcych, Wydział Zamiejscowy w Chorzowie
Wyższej Szkoły Bankowej w Poznaniu; doktorant na Wydziale Politologii i Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Mateja Bela w Bańskiej Bystrzycy
Łukasz Wawrowski – dr, Katedra Nauki o Polityce, Wydział Zamiejscowy w Chorzowie
Wyższej Szkoły Bankowej w Poznaniu
Krzysztof Wieczorkiewicz – mgr, absolwent politologii na Uniwersytecie Śląskim w Katowicach
Sylwester Wróbel – prof. nadzw. dr hab., Katedra Nauki o Polityce, Wydział Zamiejscowy w Chorzowie Wyższej Szkoły Bankowej w Poznaniu; Instytut Nauk Politycznych
i Dziennikarstwa Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach
Łukasz Zemła – mgr, Katedra Nauki o Polityce, Wydział Zamiejscowy w Chorzowie
Wyższej Szkoły Bankowej w Poznaniu; doktorant w Instytucie Nauk Politycznych
i Dziennikarstwa Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach
Michał Zieliński – mgr, doktorant w Instytucie Nauk Politycznych i Dziennikarstwa Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach