Papieża Franciszka pedagogia „bliskości i czułości” wobec

Transkrypt

Papieża Franciszka pedagogia „bliskości i czułości” wobec
ks. Zbigniew P. Cieszkowski
Papieża Franciszka pedagogia „bliskości i
czułości”
wobec postmodernistycznej kultury katastrofy
Konferencja dla Nauczycieli i Katechetów
Rokitno 9 marca 2014 r.
Współczesność naszą cechuje silne oddziaływanie
postmodernizmu tj. odchodzącej epoki nowoczesności.
Stąd przedrostek „post”. Odchodzi w przeszłość
„moderna” czyli wszystko, co próbowało zakwestionować
korzenie chrześcijańskie cywilizacji zachodniej, cywilizacji
europejskiej, cywilizacji euro-atlantyckiej.
Powstało jednoznaczne rozdwojenie poprzez
przeciwstawienie temu, co europejskie –
pierwiastków azjatyckich (cywilizacji turańskiej,
mongolskiej);
temu,
co
chrześcijańskie
przeciwstawiono to, co bezreligijne (Rewolucja
Francuska, oświecenie); temu, co zachodnie
przeciwstawiono wschodnie (nie w znaczeniu
orientalne), gdzie człowiek nie jest podmiotem
lecz przedmiotem (narzędziem).
Wykorzenianie zaczynu chrześcijaństwa z blisko
dwutysiącletniej kultury i cywilizacji Zachodu i
zakorzenianie „nowej” anty-chrześcijańskiej odbywało się
na drodze czy to obłędnych filozofii, czy rewolucji czy też
systemów totalitarnych, głównie bezbożnego racjonalizmu
(teoretycznego lub praktycznego ateizmu), nazizmu i
komunizmu.
1
Pozostałości po anty-chrześcijańskiej modernie
Papież Franciszek określa się dzisiaj mianem „kultury
katastrofy”. To właśnie „resztki” tejże kultury katastrofy
kształtują
naszą
codzienność:
nasze
myślenie,
wartościowanie, wybory, postawy. Resztki kultury
katastrofy – jakie w nas pozostają – tworzą klimat dla
pojawienia się w nas post-chrześcijaństwa.
Co to oznacza? Jeśli poddamy się tej
postmodernistycznej kulturze katastrofy to będziemy
ostatnim „pokoleniem przegranym” jeszcze starej
modernistycznej epoki, która nieuchronnie przemija i
przeminąć musi. I jeśli przetrwa postmodernizm w nas to
albo w formie „homo sovieticus”(postkomunizmu), albo w
formie postmaterializmu (konsumeryzm, koniunkturalizm,
korupcja), albo postlibertynizmu (liberalizm z hasłami źle
pojętej wolności człowieka).
Nowe czasy nadejdą i nadchodzą. O nieuchronnym
nadejściu tych nowych czasów mówił Bp Zawitkowski
Matce Bożej Fatimskiej:
„Matko nie opuszczaj nas!
Ucz nas kochać, choć w cierpieniu.
Ucz nas cierpieć lecz w milczeniu!
Przydamy się jeszcze światu,
jeszcze przydamy się Europie.
Trzeba będzie zaczynać wszystko
w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.
Trzeba będzie uczyć ten pyszny świat:
<chleba naszego powszedniego
daj nam dzisiaj>
Trzeba będzie uczyć wszechwładnych
przekuwać miecze na lemiesze.
Trzeba będzie ich uczyć
dzielić się chlebem jak opłatkiem.
Trzeba będzie uczyć
przekazywać sobie znak pokoju.
Bo przyjdzie nowy Chrystusowy świat.
2
I ucałują się sprawiedliwość i pokój.
I powie jeszcze raz świat:
Polonia semper fidelis
– Polska zawsze wierna!
I powie jeszcze raz Europa:
Vivat Polonus, unus defensor Mariae –
Niech żyje Polak, jedyny obrońca Maryi!”
(Zawitkowski J.,Pożegnanie Figury Matki Bożej
Fatimskiej, Warszawa 6 października 1996r.).
Ta wizja – zda się na wzór prorockiej wizji Izajasza o
pokoju mesjańskim końca czasów (por. Iz 2,1nn) – opiera
się na nadziei wspartej rzeczywistą wiarą a nie na
marzycielstwie
charakteryzującym
ludzi
zupełnie
pozbawionych wiary.
Rzeczywista wiara nakazuje mieć pewność, że ostatnie
słowo należy do Boga. I tak się stanie – to tylko kwestia
czasu. Recz jednak w tym czy „z nami” czy „bez nas”.
Czy możemy spokojnie spać wiedząc, że jesteśmy kolejnym
– być może – ostatnim pokoleniem przegranych
postmodernizmu, bo nosicielami w sobie resztek kultury
katastrofy?
Przejawami resztek kultury katastrofy w naszej
codziennej rzeczywistości – zdaniem Papieża Franciszka są tzw. świecki mesjanizm oraz relatywizm.
W świeckim mesjanizmie następuje zderzenie
pomiędzy wartościami a strukturami tak, że „dochodzi do
przesunięcia od etosu związanego z czynami w stronę
struktur. I wtedy to nie etos nadaje kształt strukturom, lecz
struktury wytwarzają konkretny etos” (Papież Franciszek,
Wychowanie w kulturze spotkania w: Prawdziwa władza jest służbą, Kraków
2013, s. 73). Innymi słowy: w kulturze katastrofy zamiast
budować świat na wartościach chrześcijańskich czy choćby
uniwersalnej etyki w rzeczywistości próbuje się budować
świat na strukturach choćby najsilniejszych, najbardziej
sprawnych
i
najbardziej
mobilnych.
Wszystkie
rzeczywistości ludzie na naszych oczach stają się mniej
lub bardziej zorganizowaną „firmą”. Ostatnio takiego
3
określenia użyto nawet w odniesieniu do Kościoła w
Polsce.
Człowiek w rzeczywistości mniej lub bardziej
zorganizowanej na wzór firmy jest umiejętnie
poruszającym się mechanizmem aż po najbardziej
prymitywny układ istniejący w przyrodzie, gdzie na
odpowiedni zaplanowany i dostarczony bodziec musi być
odpowiednia - i góry przewidziana – reakcja. Dzisiaj tego
rodzaju mechanizm nazywa się „spontanicznością”
pozbawioną jakiejkolwiek determinacji.
Postmodernistyczna poprawność polityczna próbuje
przekonać wszystkich, że „etos (wartości) jest czynnikiem
kruchym, podczas gdy struktury cechuje solidność
i
pewność (…) przewagę zyskuje siła <ilości>, jaką
charakteryzuje się struktura” (Papież Franciszek, Wychowanie w
kulturze spotkania w: Prawdziwa władza jest służbą, Kraków 2013, s. 73).
Relatywizm Ojciec św. podobnie jak Jan Paweł II i
niepewności
Benedykt XVI pojmuje jako owoc
przyprawionej przeciętnością, gdzie prawdziwe wartości
zastępuje się „fałszywymi obietnicami
lub celami
koniunkturalnymi”. Oderwane od
chrześcijańskich
korzeni czyni z prawdziwych wartości „zwykłe frazesy”.
Niebezpieczeństwo relatywizmu – zdaniem Papieża
Franciszka - polega na tym, że relatywizm daje „możliwość
fantazjowania na temat rzeczywistości, wymyślania jej sobie.
To jakby chodziło po grę, w której można zapanować nad
rzeczywistością, manipulując jakimś poleceniem. Prowadzi
do oceniania i osądzania jedynie na podstawie
subiektywnego wrażenia: nie bierze się pod uwagę zasad
praktycznych,
konkretnych,
obiektywnych.
(…)
subiektywne
podejście do wartości
sprawia, że
posuwamy się naprzód poprzez <wyrachowane
paktowanie> (…) mamy do czynienia z degradacją:
<zrównujemy w dół> (…) zanikanie wartości utwierdza
hegemonię opinii. Nie istnieją żadne pewniki ani stałe
przekonania. Wszystko ma swoją wartość. Stąd jednak
bardzo blisko do stwierdzenia, że <nic nie ma wartości> (…)
4
obserwowane dziś zjawisko to karykaturowanie prawdy,
tego, co szlachetne. Jedna perspektywę wyolbrzymia się w
dowcipy lub okrutny sposób, a wiele innych spycha się w
cień. Taką metodą poniża się to, co dobre. Łatwo ciągle
wyśmiewać, publicznie lub prywatnie, różne wartości:
uczciwość, brak przemocy, czystość. Prowadzi to jednak
tylko do tego, że dana wartość traci swój smak, przez co
otwiera się droga
dla antywartości
stanowiącej jej
przeciwieństwo oraz upodlenia życia” (Papież Franciszek,
Wychowanie w kulturze spotkania w: Prawdziwa władza jest służbą, Kraków
2013, s. 73-76). Dzisiaj to, co nazywamy rozrywką faktycznie
staję się
niekiedy zaplanowana demoralizacją tj.
przedłużaniem oddziaływania resztek kultury katastrofy:
„Duch relatywizmu stara się unikać pokus i
konfliktów, boi się prawdy. W czasach, w
których wszystko wydaje się być poruszane i
motywowane wyłącznie interesem, lękamy się
myśleć, że coś może być Darem. Lękamy się
myśleć, że istnieje Miłość, która nas
podtrzymuje i że jedyna gwarancją naszej
zupełnej wolności jest przylgnięcie do tej
Prawdy. (…) Nawet jeśli (jako wierzący) nie
jesteśmy uwzględnieni w ambitnych projektach
świata, naszą pasją jest zrodzenie synów tej
Prawdy” (Papież Franciszek, Rodzić w innych dar
Chrystusa w: Wymagania i pasja, Kraków 2013, s.20).
W nurcie resztek kultury katastrofy już nie wystarcza
pytanie: ”jak wychowywać? To oznacza, iż wychowanie nie
wydaje się dzisiaj za coś oczywistego. Już samo postawienie
poddaje w wątpliwość samą
takiego pytania stawia
oczywistość wychowania:
„Relatywistyczna iluzja polegająca na uznaniu,
że człowiek sam może wytyczyć swoją drogę
to – zdaniem Papieża Franciszka - nic innego,
jak następna podróż, skazana na katastrofę,
a tym samym zwiastująca nową frustrację.
My ludzie nie możemy żyć bez Prawa (tj. Bożej
woli), które by na ukonkretyzowało, bez
Powołania (tj. głosu Boga), które wyznaczyłoby
nam kierunek, bez ciepła (tj., miłości) Ojca,
5
który nas zwołuje”(Papież Franciszek, Rodzić w
innych dar Chrystusa w: Wymagania i pasja, Kraków
.
2013, s. 19-20).
Postmodernizm
prowokuje
inne
dosyć
niebezpieczne – pytanie: czy można nie wychowywać? To
kolejna odsłona ostrego pazura samego postmodernizmu.
Gdzieś w tle tego pytania jawi się – rzeczywiste bądź
urojone – dążenie, by wychowanie nie było – jak do tej
pory – życiową koniecznością. Jeśli – choćby tylko w
założeniu – wychowanie nie jest życiową koniecznością to
czym faktycznie jest?
Pozostaje jedynie życiową
możliwością – póki co na razie tylko w marzeniach
postmodernistów.
Jeśli dzisiaj coś nas niepokoi w ustawodawstwie
wpływającym na edukację czy wychowanie to właśnie
złudne przeświadczenie, że wychowanie leży w
sferze dobrowolności a nie obowiązywalności:
„rób ta co chceta” czy model „wychowanie
bezstresowego”,
czy
też
współczesny
„dzieciocentryzm” jako procesy w gruncie rzeczy
sprzeczne zarówno z naturą samego wychowania, z
istotą samego kształcenia, jak i z kształtem samej
formacji człowieka. W tym nurcie człowiek traci
godność jako przedmiot a tym czego oczekuje się od
człowieka to szeroko opanowane „umiejętności”,
by więcej „mieć” a tym samym coraz mniej „być”
człowiekiem.
To systematycznie
niszczy
przyrodzoną godność osoby ludzkiej prędzej czy
później doprowadzając do utraty tożsamości tj.
samoświadomości kim jestem.
Postmodernizm tworzy dzisiaj klimat dla przyszłej
dyskusji i szukania alternatywy dla dzisiejszej oczywistości
samego wychowania.
Rzecz ma się podobnie jak marzycielskie dyskusje
genderowskie, które tylko pozornie stroją się na
bardzo poważne. W gruncie jednak rzeczy - moim
zdaniem - to marzycielstwo. Jednak jeśli zostanie
potraktowane z całą nienależną powagą to może
wytworzyć klimat dyskusji i propozycji – w tym
6
wypadku – alternatywnej płci dla oczywistej płci jako
stwórczego uposażenia. Musimy pamiętać, że nie
wszystko, co się „sadzi” dzisiaj na poważne
faktycznie poważnym pozostaje.
Czasem jest
niepoważne i to z samego założenia i z korzenia swego
nie zasługuje na większą uwagę tak jak marzenia,
którym i trudno zaprzeczyć – bo każdemu wolno
marzyć - ale też z którymi trudno dyskutować, bo i
nie ma o czym. Z kolei zajmowanie się tym albo
sprowadza z zasadniczej drogi, albo skłania się do
zajmowania się tematami zastępczymi. Nie każdy news
musi być przyjmowany jako coś palącego. Tutaj
roztropność nakazuje, by nie dać się ani wyprowadzić
z równowagi, ani wprawić w szaleństwo, ani też nie
dać się zwariować.
To nie przypadek – zdaniem Papieża Franciszka - ma
decydować o naszym osobowym myśleniu i działaniu lecz
jasny projekt naszego życia. I dlatego wyzwaniem dla nas
staje się zawsze zrozumienie, że „konstruowanie świata
według planów Boga – zdaniem Jana Pawła II – jest
istotnym elementem ewangelicznego głoszenia” (22 kwietnia
1993 r.). W sprawach życia nie możemy – zdaniem Papieża
Franciszka - sobie pozwolić na żaden rodzaj improwizacji”
(Papież Franciszek, Wspólnota edukacyjna- mały Kościół w: Wymagania i
pasja. O wychowaniu chrześcijańskim, Kraków 2013, s. 33).
Pojawia
się
ostrzeżenie:
ostrożnie
ze
„spontanicznością” w wychowaniu, gdyż tego
rodzaju nastawienie może kształtować osobowość z
filozofią typu: najlepsza norma życiowa to nie mieć
żadnej normy. Co za tym idzie: w roli głównej
przekonanie, że wszystko ”po swojemu” i postawa
„tymczasowości” w życiowym tle.
Rzeczywistość wirtualna – tak wszechobecna dzisiaj
w kształtowaniu mentalności młodych ludzi - sprzyja
dzisiaj bardzo marzycielstwu,
gdzieś w tle próbuje
przekonać, że dla człowieka nie ma nic niemożliwego. To
współczesna forma nowej ztechnicyzowanej religii,
współczesna forma ateizmu, czy współczesna forma
bezbożności.
7
Wyrósł nam człowiek, któremu w dzieciństwie
pozwoliliśmy na filozofię: „chcę” i „mam (tj. muszę mieć)”.
Takich to łatwo przekonać do wszystkiego, zwłaszcza do
tego, co widzialne, dotykalne, wyobrażalne; najłatwiej do
przyjemności, jednak najtrudniej przekonać do Boga. I co
gorsza: taki człowiek, który nie wierzy w Boga jest w stanie
uwierzyć we wszystko i wszystko jest w stanie uczynić dla
siebie bożkiem.
Bożki mają to do siebie, że mogą współistnieć z
innymi bożkami – wprost rodzą inne bożki. I
wcale nie przeszkadza bożkom nawet obecność
Boga. To dlatego dzisiaj ludzie służący wielu
swoim różnym bożkom - bez żenady –
deklarują: Bóg jest ważny w moim życiu. A
faktycznie to żyją jakby Bóg nie istniał lub bez
odniesienia siebie i świata wokół do Boga.
Drodzy Nauczyciele i Katecheci!
Nie jest łatwo wychowywać, kiedy wszystko dookoła
jest nastawione na kształtowanie jedynie umiejętności: tych
wielkich i tych drobiazgowych, i tych potrzebnych dzisiaj
(tzw. doraźnych) i tych, które mogą przydać się w
przyszłości; tych które dostarczają dreszczyku emocji i
tych, co sprawiają przyjemność. Przy czym w kształtowaniu
umiejętności prawie nieobecna jest cnota jako umiejętność
stałego czynienia dobra. To z tego powodu opłaca się
dzisiaj obficie sponsorować wszelakiego rodzaju sport
jako przejaw kultury masowej, a szczędzić konieczne
finansowanie dzieł tzw. kultury wyższej.
Całe edukacyjne prawo jest dzisiaj zasadzone na
konieczności zdobywania umiejętności. Wszystkie gadżety
mają jeden cel: umiejętność znalezienia się we współczesnym
świecie. Zdolność odtwarzania (kreatywności) stoi dzisiaj
przed
koniecznością
bycia
twórcą.
Mentalność
technicystyczna, gdzie człowiek to idealny tryb w wielkiej
machinie świata. Nowa forma „mieć” coraz bardziej
8
wypiera zdolność bycia „kimś”. „Odpowiedzialność”
zastępowana jest w człowieku przez zdolność
„elastycznego
dostosowywania
się”
(empatia).
Świadomość tożsamości coraz bardziej wypierana jest
przez doraźną dyspozycyjność.
Drodzy Nauczyciele i Katecheci!
Współczesna kultura jest poważnym wyzwaniem dla
wychowania, w tym dla wychowania chrześcijańskiego.
W
polskim
prawodawstwie
wprawdzie
zagwarantowane
mamy
„respektowanie
chrześcijańskich wartości wychowania”. My jednak
– mimo tej gwarancji prawnej - zdołaliśmy się
przyzwyczaić do myślenia o wychowania przeważnie w
kategoriach psychologicznych czy socjologicznych a
szkołę jako środowisko wychowania o bliżej
nieokreślonych „wartościach uniwersalnych” i tzw.
obiektywnych koncepcjach wychowania czy ogólnie
przyjętych metodach wychowawczych.
Papież Franciszek w sposób jednoznacznie odważny
nazwie „wspólnotę edukacyjną-małym Kościołem”, gdyż –
jak tłumaczy - szkoła to większa wspólnota niż rodzina i
mniejsza niż Kościół diecezjalny. Dlaczego porównanie
szkoły do Kościoła? Powie wprost: „W niej się żyje i żyje
się wspólnie z innymi. W niej pielgrzymujemy ku wieczności,
jako synowie i bracia” (Papież Franciszek, Wspólnota edukacyjna- mały
Kościół w: Wymagania i pasja. O wychowaniu chrześcijańskim, Kraków 2013,
s. 33).
Wychowanie chrześcijańskie – zdaniem Papieża
Franciszka - ma odzwierciedlać troskę samego Boga o
człowieka tj. zawierać wszystkie wyrazy życzliwości Boga
wobec człowieka, które daje się sprowadzić do słowa:
9
miłość. Wynika to z faktu, że człowiek potrzebuje wiedzieć
kim jest, aby w pewnym sensie uczyć się tym być.
Psalmista Pański zadaje Bogu pytanie: Boże kim jest
człowiek, że Ty wielki Bóg pamiętasz o nim, że
troszczysz się o niego? (por. Ps 8,1n). W pytaniu
Psalmisty zawiera się również pytanie, które też należy
skierować wprost do Boga i odnieść je do Boga: kim
człowiek powinien być? I w Bogu samym znaleźć
przekonująca odpowiedź. Czy faktycznie? Jest to
zasadne, bowiem człowiek jest „dany jako istota,
substancja, ale musi zostać ukończony, musi się
stale realizować”. I ten właśnie proces – Papież
Franciszek – nazywa wychowaniem.
Ktoś kiedyś powiedział, że życie jest piękne, kiedy idziesz
we właściwym kierunku.
Drodzy Nauczyciele i Katecheci!
Papież Franciszek konieczną emancypację (dystans)
od wpływów na naszą codzienność tzw. resztek kultury
katastrofy upatruje w tworzeniu kultury komunii poprzez
„rodzenie” w innych daru Chrystusa:
„Kontemplując życie pierwszych chrześcijan, możemy
na nowo odnaleźć ducha naszej misji. Tak, jak
pierwsi chrześcijanie musimy głosić, ze prawda
opierająca się na miłości Jezusa Chrystusa do
Jego Kościoła jest prawdziwie godna wiary.
Powinniśmy to czynić nie tylko za pomocą
przekonującego orędzia, ale przede wszystkim poprzez
nasze życie. W obliczu zmęczenia słowami żaden głos
nie budzi zaufania. Ryzykujemy upadek w niepewność
oraz w zła bierność, poważne choroby ducha. (…)
Dobrze jest mieć słowo, do którego można
10
ostatecznie się odnieść, słowo, które wyzwala nas z
każdego uwarunkowania i zwraca ku naszej istocie.
Dzisiaj bardziej, niż kiedykolwiek drogą jest świętość
czyli bycie świadkami prawdomównymi świadkami
tego, w co się wierzy i co się kocha, oraz przezywanie
tego w braterstwie. Trzeba nam się starać o to, by być
odbiciem Słowa Kogoś Innego (Syna Bożego Jezusa
Chrystusa), a nie naszych ciemnych stron. (…)
Jesteśmy ugruntowani w tajemnicy Boga, który
ujawnia się w Ciele Chrystusa (tj. w Kościele).
Ukrzyżowane człowieczeństwo nie pozostawi nam
przestrzeni dla tworzenia bogów (bożków). Nie
pozwoli nam również na to, byśmy uwierzyli we
własną wszechmoc ” (Papież Franciszek, Rodzić w innych
dar Chrystusa w: Wymagania i pasja, Kraków 2013, s. 17-19).
Drodzy Nauczyciele i Katecheci!
Ojciec św. Franciszek w swej pedagogice i
wychowania jasno precyzuje jego cel: „formowanie, zarówno
w sobie, jak i w innych świadomości, że człowiek jest synem”
(Papież Franciszek, Rodzić w innych dar Chrystusa w: Wymagania i pasja,
Kraków 2013, s. 17-19).
Od
pierwszego momentu po wyborze Papież
Franciszek - zda się - być przekonanym o słuszności
tej metody na co wskazuje fakt, że w swej nowej roli
ktoś, kto przychodzi z krańca świata pozostaje sobą
bez wyraźnych oznak „nowości”. To nieco inaczej, niż
jego bezpośredni Poprzednicy. Jan Paweł II –
człowiek z dalekiego Kraju w chwili wyboru odkrywa,
że Chrystus przez całe życie prowadził go aż dotąd,
jak niegdyś przeznaczył i prowadził Piotra. Wyzna to
w przemówieniu inauguracyjnym: ”dziś nowy Biskup
Rzymu uroczyście rozpoczyna swe posługiwanie i
posłannictwo Piotrowe. W tym mieście bowiem Piotr
11
spełnił swe posłannictwo, powierzone mu przez Pana,
i tu go dokonał. (…) I Piotr przybył do Rzymu! (…)
Może ten rybak galilejski nie chciał przyjść aż tutaj.
Może wolałby pozostać tam, nad brzegiem jeziora
Genezaret, ze swą łodzią, ze swoimi sieciami. Ale
prowadzony przez Pana, posłuszny Jego natchnieniom
– dotarł aż tutaj” (Jan Paweł II, Homilia w czasie Inauguracji
Pontyfikatu,
Rzym 22 października 1978,3). Z kolei
Benedykt XVI w pierwszych słowach po wyborze
wyraził swoje zaskoczeniem samym wyborem i
podjęcie go jako kolejne wyzwanie dla siebie osobiście:
”Po wielkim Papieżu Janie Pawle II księża
kardynałowie wybrali mnie , prostego, skromnego
robotnika winnicy Pana. Pociesza mnie fakt, że Pan
potrafi posługiwać się i działać za pomocą
niedoskonałych narzędzi i przede wszystkim
zawierzam się waszym modlitwom. W radości
Zmartwychwstałego Pana, ufni w Jego stałą pomoc
idziemy przed siebie. Pan nam pomoże”(Benedykt XVI,
Słowo z balkonu w dniu wyboru, Rzym 18 kwietnia 2005 r.).
Jeszcze bardziej wyraziste pozostaje świadectwo
Benedykta XVI rezygnacji z pełnienia urzędu Piotra:
„Z powodu podeszłego wieku moje siły nie są już
wystarczające, aby w sposób należyty sprawować
posługę Piotrową” (Benedykt XVI, Rzym luty 2013 r.).
Kościół odebrał decyzję o ustąpieniu jako świadectwo
miłości: „Trzeba kochać, aby odejść i trzeba odejść,
aby kochać” (Bp Ozga Jan z Kamerunu).
W optyce wychowania Papieża Franciszka kim
jesteśmy jako nauczyciele, wychowawcy i katecheci i jak
postrzega naszą sytuację i czy daje szansę polskiej szkole
wobec „resztek” kultury katastrofy?
„My
wychowawcy
(nauczyciele,
katecheci)
chrześcijańscy jesteśmy świadkami, którym przyszło
żyć w czasie postmodernizmu. Jesteśmy włączeni w
12
zmiany, jakie ktoś mógłby określić mianem <kultury
zatonięcia>. Taka jednak wizja nie powinna nas
jednak zamykać w pesymizmie. Wręcz przeciwnie:
staje się dla nas okazją, wyzwaniem i powołaniem.
Mamy w owej sytuacji nasz aktywny udział: jesteśmy
rozbitkami. Rozbitek zawsze pozostaje sam ze swoim
własnym bytem i swoją własną historią: to jego
największe bogactwo. Oczywiście (…) istnieje pokusa
rekonstrukcji statku, który już nie istnieje, przy
użyciu jego starych fragmentów. Można też wpaść w
zwykłą rutynę, bądź desperacki snobizm kogoś, kto
tylko dostosowuje się do zmieniających się czasów.
Klimatem w tej sytuacji jest niepowstrzymywanie
twórczej siły naszej własnej historii. Historii, która ma
bardzo dobrą pamięć. Środowisko edukacyjne, w
którego naturę wpisane jest ciągłe poszukiwanie
mądrości, stanowi odpowiednią przestrzeń służącą
temu działaniu. Pomaga na nowo spotkać się ze
źródłem, powrócić do początków, które pozwoliły
na realizację pragnienia. Pomaga na nowo odkryć
ukrytą w nich misję, która domaga się tego, by móc
się rozwijać” (Papież Franciszek, Świadkowie Jezusa
Zmartwychwstałego w: Wymagania i pasja. O wychowaniu
chrześcijańskim, Kraków 2013, s. 9-10).
Jezus z Nazaretu był takim właśnie „rozbitkiem” na
wielkim morzu narodu „kroczącego w ciemnościach”. I w
pedagogice Jezusa pojawiła się konieczność powrotu do
źródeł tj. do stwórczego zamysłu Boga: ”nie tak było na
początku” – „na początku Bóg” – „powiedziano wam (…)
a Ja wam powiadam”. I w tym znaczeniu sam Jezus stała
się i głoszona przez Niego Ewangelia stała się nową
rzeczywistością narodu, który „ujrzał światłość wielką”.
Przez swój uniwersalizm zbawczy „światłością narodów”.
13
Chrześcijaństwo stało się też „rozbitkiem” na
wielkim morzu z jednej strony upadającego już judaizmu:
koniec starotestamentalnego kapłaństwa, hermetycznie
zamknięty
monoteizm
judaistyczny,
faryzejskorabinistyczna kazuistyka, koniec kultu świątynnego itp. Z
drugiej strony chrześcijaństwa znalazło się
w
przeżywającej ogromny kryzys kultury grecko-rzymskiej:
antyhumanistyczna praktyka życia codziennego w
Imperium. I w pedagogice chrześcijańskiej pojawiła się
konieczność identyfikacji z najgłębszymi korzeniami religii
żydowskiej (por. monoteizm biblijny), jak i asymilacją
wartości uniwersalnych świata grecko-rzymskiego.
Kościół w drugiej połowie XX wieku stał się
„rozbitkiem” w dobie przed Soborem Watykańskim II na
wielkim morzu „marazmu” świata po drugiej wojnie
światowej. I w pedagogice Kościoła
pojawiła się
konieczność „zwrotu w kierunku człowieka” czyli przyjęcie
metody ewangelizowania wychodząc od tezy „człowiek
drogą Kościoła”.
„Radość i nadzieja, smutek i lęk ludzi w naszych
czasach, szczególnie ubogich i wszelkich
uciśnionych, są również radością i nadzieją,
smutkiem i lękiem uczniów Chrystusa” (KDK,1).
Polska stała się „rozbitkiem” na morzu chylącego się
ku upadkowi europejskiego komunizmu ciągnącego za
sobą narody, ludy, struktury międzynarodowe. I w
pedagogice Polski pojawiła się konieczność zwrotu w
kierunku „solidarności” międzyludzkiej w obliczu ciężkiego
brzemienia konsekwencji komunizmu i postkomunizmu.
„Człowiek nie jest sam, żyje z drugimi, przez drugich i
dla drugich. Cała ludzka egzystencja ma właściwy
14
sobie wymiar wspólnotowy - i wymiar społeczny.
Ten wymiar nie może oznaczać redukcji osoby
ludzkiej, jej talentów, jej możliwości, jej zadań.
Właśnie z punktu widzenia wspólnoty społecznej
musi być dość przestrzeni dla każdego. (…) Ten
osobowy rozwój, ta przestrzeń osoby w życiu
społecznym jest równocześnie warunkiem dobra
wspólnego. (…) Solidarność to znaczy: jeden i drugi, a
skoro brzemię, to brzemię niesione razem, we
wspólnocie. A więc nigdy: jeden przeciw drugiemu.
Jedni – przeciw drugim. I nigdy <brzemię> przez
człowieka samotnie. Bez pomocy drugich. Nie może
być walka silniejsza od solidarności. Nie może być
program walki
ponad programem solidarności.
Inaczej – rosną zbyt ciężkie brzemiona. I rozkład tych
brzemion narasta w sposób nieproporcjonalny. Gorzej
jeszcze: gdy mówi się naprzód <walka> - choćby w
znaczeniu walki klas – to bardzo łatwo drugi, czy
drudzy pozostają na <polu społecznym> przede
wszystkim, jako wrogowie” (Jan Paweł II, Homilia w czasie
Mszy św. dla świata pracy, Gdańsk-Zaspa 12 czerwca 1987,7).
Drodzy Nauczyciele i Katecheci!
W wychowaniu i w formacji musimy zapytać nie tylko
o jego kształt czy rozumienie, ale także o metody i środki.
Jakie zatem Ojciec św. Franciszek podaje konkretne
metody i środki wychowawcze dla współczesnego
nauczyciela, wychowawcy, katechety – także tego
polskiego?
metoda „wspominania”
Metoda pierwsza to
(zbiorowej pamięci): zbiorowa pamięć ludzkości to –
15
zdaniem Papieża Franciszka - „walka między dobrem a
złem”.
Przy okazji konfliktu na Ukrainie – zwłaszcza w
obliczu groźny wojny – w jednym z komentarzy porównującym obecną sytuację świata z podobnymi
wydarzeniami z historii – usłyszałem ciekawe zdanie:
„jeśli nie pamiętamy o wydarzeniach z historii to
szybko przeżyjemy na naszych oczach to, co z historii
w naszym pokoleniu, na własnej skórze”. To
stwierdzenie koresponduje ze znanym przekonaniem,
iż „historia nauczycielką życia jest” (historia
magistra vita est”). I kto potrafi wyciągać wnioski z
historii ten umie żyć, wie jak żyć i żyje mądrze. Kto
jednak nie zna historii lub nie umie wyciągać z historii
wniosków dla życia ten nie umie żyć i zwykle marnie
kończy życie. Z historii ludzi nie należy dzielić na
„dobrych” i „złych” raczej poi stepujących dobrze
lub źle. Historia uprawnia nas do tego, by ludzi
podzielić na tych, co potrafią odróżnić dobro od zła
wcześniej zdolni nazwać „po imieniu” i dobro i zło.
Dzisiaj stoimy przed poważnym problemem nie tylko
braku zdolności odróżniania dobra od zła (tak było i
dawniej), ale dzisiaj jeszcze większym problemem pozostaje
zdolność samego nazywania dobra i zła „po imieniu”. Mają
ten problem nie tylko wychowankowie czy uczniowie.
Coraz częściej mają ten problem rodzicie, nierzadko
nauczyciele a niekiedy nawet katecheci czy kapłani. Tak
bardzo koniunkturalizm paraliżuje nasze nauczanie, że na
naszych oczach uprawomocnia się wręcz korupcja ducha.
Odnosząc metodę „wspominania” do wychowania
chrześcijańskiego odbywającego się w przestrzeni Kościoła
– gdzie pracują katecheci czy kapłani uczący w szkole - to
trzeba określić tę metodę jako zbiorowa pamięć Kościoła
16
czyli „długotrwały spór między łaską a grzechem”, jaki
tworzy przestrzeń eklezjalną zarówno w historii, jak i
współcześnie. Tę przestrzeń wyznacza z jednej strony
„świętość” i „grzeszność” tak, że mamy do czynienia ze
„świętym Kościołem grzesznych ludzi”.
Drodzy Nauczyciele i Katecheci!
Wobec celu wychowania – jaki stawia Papież
Franciszek – a mianowicie „formowanie, zarówno w sobie,
jak i w innych świadomości, że człowiek jest synem”
narzucają się dwa istotne środki prowadzące ku temu
celowi: „bliskość” i „czułość”. Środki te postrzega Ojciec
św. Franciszek jako skuteczne w pedagogice wobec wciąż
silnej – niekiedy jawiącej się jako wręcz niezłomnej postmodernistycznej kultury katastrofy.
Zwłaszcza dzisiaj „bliskość” i „czułość” w
odniesieniu
do
wychowania
edukacyjnego
czy
katechetycznego
–
nie
wykluczając
nawet
wewnątrzrodzinnego - jawią się nader odważnie, wręcz
niebezpiecznie z dużą dozą podejrzliwości nawet o
nieuporządkowanie, wynaturzenie czy zboczenie. Trzeba
brać pod uwagę pewną prawidłowość, na jaką – przy tej
okazji - zwraca uwagę Papież Franciszek, a mianowicie:
„zło wkracza i zagnieżdża się tylko tam, gdzie brakuje
czegoś, co powinno być”.
W procesie wychowania „bliskość” i „czułość” będą
odbierane zawsze jednoznacznie i bez podejrzliwości jeśli
po obu stronach dziejącego się wychowania będziemy mieli
do czynienia ze zdolnością odróżniania dobra od zła – w
tym nazywania po imieniu i dobra i zła – jak i
17
zakorzenienia w świadomości napięcia pomiędzy łaską a
grzechem przy jednoznacznym rozumieniu i samej łaski i
samego grzechu, jak to jednoznacznie objawił nam Jezus a
Kościół jak podaje nam do wierzenia.
Zatem i dobrze uformowane sumienie, jak i jasne
rozeznanie prawd objawionych chronią nas przed
wieloznacznością w procesie samego wychowania. Na tym
zawsze zasadzał się słuszny i konieczny – niczym nie
wymuszany
autorytet
rodziców,
nauczycieli,
wychowawców i katechetów. W tym też kontekście dzisiaj
potrzeba bardziej mistrzów, niż nauczycieli oraz bardziej
świadków niż nauczycieli. Co w praktyce zupełnie ani nie
wyklucza, ani nie przeszkadza nie: być i nauczycielem i
mistrzem oraz być nauczycielem i świadkiem.
Na koniec zachęta samego Papieża Franciszka:
„Drodzy wychowawcy: jak wielkie zadanie
powierza Wam Jezus. Rozwijajcie Waszą
osobowość. Niech sama Wasza obecność
przekazuje określony styl i przekonanie. Nie
ulegajcie pokusie proporcjonalnego dzielenia
Prawdy. Oby Wasz udział w ojcostwie i
macierzyństwie nie unicestwiał możliwości
wychowanków.. Dzieje się tak, gdy na drodze
wynegocjowanej aprobaty, bądź demagogicznej
umowy zniża się poziom i godzi się na
stosowanie
codziennych
<uników>.
Rozbudzajcie miłość do Jezusa Chrystusa.
Temu, kto umie patrzeć, wskazujcie blask
ukazującej się prawdy (…). Kształtujcie światłe
idee, aby przyjęte przez młodzież i dzieci ,
mogły im ułatwić orientację na drogach życia.
(…) Miejcie w sobie pasję dla Prawdy, Dobra i
Piękna. Nie ulegajcie pokusie zbyt łatwego,
18
unikającego wysiłku działania. (…) Bądźcie
uważni na to, czym karmicie Waszych
wychowanków. Nie ma lepszej pamiątki, niż ta,
jaką stanowi wdzięczny uczeń” (Papież Franciszek,
Wielkie wyzwanie w: Wymagania i pasja. O wychowaniu
chrześcijańskim, Kraków 2013, s. 22-24).
19