Bartosz Staszczyszyn Odcienie szklanego ekranu
Transkrypt
Bartosz Staszczyszyn Odcienie szklanego ekranu
Bartosz Staszczyszyn Odcienie szklanego ekranu Twórcy współczesnych seriali starają się nie przeceniać znaczenia koloru. Wydaje się jednak, że bez świadomego wykorzystania barwy jako nośnika treści gramatyka języka telewizyjnych seriali byłaby znacznie uboższa. Vince Gilligan, twórca Breaking Bad (2008–2013), pytany o znaczenie koloru w swojej produkcji przyznawał w wywiadzie dla magazynu „GQ”, że prace nad każdym kolejnym sezonem zaczynają się od spotkania z kostiumografami. To właśnie scenarzyści, scenografowie i operatorzy wspólnie ustalają paletę kolorów, za pomocą których reżyserzy będą opisywać serialowe postaci. W szafie Waltera White’a Wypowiedzi scenarzysty zainspirowały jednego z fanów serialu do stworzenia interesującej infografiki, w której na jednym pasku zostały przedstawione kolory wszystkich ubrań noszonych przez głównych bohaterów Breaking Bad. Dzieło zapalonego fana, zatytułowane Co paleta kolorystyczna „Breaking Bad” mówi nam o bohaterach, jak w soczewce pozwala dostrzec kunszt twórców ze stacji AMC. Podczas gdy na początku serialu Walter White (Bryan Cranston) – chory na raka, nieporadny nauczyciel chemii – chętnie ubiera się w żółte golfy i kremowe wiatrówki, z sezonu na sezon jego szafę wypełniają zielenie, granaty i czernie. Wraz z kolorystycznymi upodobaniami zmienia się sam bohater – z nieporadnego belfra stopniowo przeistacza się w człowieka, który polubił zło w sobie, zatracając część moralnych wartości. Już na przestrzeni pierwszego sezonu Gilliganowi udało się wyraźnie zarysować ewolucję psychologiczną postaci. I nawet jeśli większość widzów nie była świadoma tego artystycznego zabiegu, kolorystyczne przemiany Waltera wpływały na sposób jego postrzegania świata. Dotyczyły także pozostałych bohaterów, na czele z żoną Waltera, Skyler (Anna Gunn), która zamiast błękitów symbolizujących jej wiarę i nieświadomość z czasem zaczęła nosić ubrania w mrocznych kolorach korespondujących z depresją i przerażeniem wynikającym z mężowskiej przemiany. Gilligan w wywiadach zabierał fanów Breaking Bad do telewizyjnej kuchni i pokazywał, że pichcąc nasze ulubione serialowe dania, twórcy znani z małego ekranu bardzo uważnie dobierają składniki. Jego Breaking Bad stanowi jednak wyjątek. W serialach bowiem kolor nie jest główną przyprawą. Pozwala podkreślić smak telewizyjnej potrawy, ale niewielu twórców decyduje się opierać na nim swą artystyczną strategię. Z szarości powstałeś... Telewizja nie jest dobrym polem artystycznych poszukiwań. Słupki oglądalności są bezlitosne, a walka o udział w rynku ma dalekosiężne efekty. Producent filmowy w przypływie ekstrawagancji może wyłożyć pieniądze na czarno-białego Artystę (2011, M. Hazanavicius), zasponsorować The Limits of Control (2009) Jima Jarmuscha – dzieło kolorysty-fetyszysty, a Carlosowi Reygadasowi sfinansować film, w którym kolor staje się jednym z narzędzi zniekształcenia ekranowej rzeczywistości. W telewizji takie rzeczy nadal nie przechodzą. Odejście widowni równa się zmniejszeniu wpływów z reklam, a rynkowa wiarygodność utracona w jednym sezonie przekłada się na wyniki uzyskiwane w kolejnych latach. Nic więc dziwnego, że producenci telewizyjni bywają zachowawczy, a w historii serialu nie znajdziemy zbyt wielu produkcji, które ostentacyjnie podejmowałyby się eksperymentów. Od transmisji pierwszego telewizyjnego show w kolorze minęło już przeszło 60 lat (CBS wyemitowała go w czerwcu 1951 roku), ale w historii telewizji kolor odegrał znaczącą rolę raczej jako element technologicznego rozwoju aniżeli środek artystycznego wyrazu. Kolory nostalgii W latach 70., gdy kolorowa telewizja stawała się amerykańskim standardem, wielu jej odbiorców nadal było przyzwyczajonych do towarzystwa czarno-białych odbiorników. Dla nich złota era telewizji miała tylko dwa odcienie, a najlepsze telewizyjne wspomnienia dotyczyły klasycznych, monochromatycznych seriali. Twórcy ówczesnej epoki dobrze to rozumieli i realizowali nowe, kolorowe wersje kultowych produkcji. Stare łączyło się z nowym, a przeszłość wychodziła naprzeciw przyszłości. Przykładem były choćby Przygody Rin Tin Tina telewizji ABC, które zdobyły milionową publiczność w latach 50. (między 1954 a 1959 rokiem powstało aż 166 odcinków tej serii), by 20 lat później wrócić triumfalnie na ekrany dzięki pokolorowanej wersji unurzanej w piaskowej żółci i sepii. W 1976 roku opowieść o dzielnym psie Rin Tin Tinie oraz jego przyjacielu Rustym została zabarwiona tak, by korespondować z oczekiwaniami widzów przyzwyczajonych do kolorowej telewizji, a jednocześnie wzbudzać w nich nostalgiczne wspomnienie dzieciństwa. Odcienie sepii były więc pomostem łączącym nowoczesność i wspomnienie przeszłości. Dzisiejszy serial także chętnie żeruje na nostalgii odbiorców wychowanych w erze telewizyjnej. Widać to zwłaszcza w remake’ach kultowych serii sprzed lat. Pracujący dla stacji TNT twórcy nowego Dallas (2012–), jednego z najbardziej samoświadomych i kiczowatych seriali ostatnich lat, ochoczo sięgają do kolorystycznych wzorców swych poprzedników z lat 1978–1991. Ostentacyjny przepych wnętrz zamieszkiwanych przez bohaterów podkreślają więc nasycone, efektowne barwy. Do wzorców sprzed lat sięgają również twórcy nowej wersji serialu Hawaii Five-0 (2010–) stacji CBS. W tym nowoczesnym policyjnym tasiemcu powraca nie tylko melodia ze starej czołówki, ale też intensywne kolory, które wylewały się z ekranu w serii z lat 1968– 1980. Twórcy nowej wersji, Alex Kurtzman i Roberto Orci, jedni z najbardziej prężnych producentów współczesnej amerykańskiej telewizji, sami wychowani na serialach lat 80., doskonale bowiem wiedzą, że odświeżając dawne telewizyjne formaty, trzeba odwołać się do sentymentu widzów nawet wtedy, kiedy odbywa się to kosztem wizualnej oprawy. Barwy stylu zerowego Dla twórców współczesnych produkcji telewizyjnych kolor najczęściej jest zaledwie narzędziem, ale bez niego język współczesnego serialu byłby niepełny. Barwa ekranowych ujęć jest bowiem znakiem pozwalającym szybko identyfikować gatunek i tonację oglądanej produkcji. Zielonkawe kadry Gliny (2003–2008) Władysława Pasikowskiego nie tylko pozwalały twórcom przedstawić mroczny świat stołecznego policjanta, ale też odsyłały do tradycji kina policyjnego. W serialach odwołujących się do powieści graficznej, jak Spartacus: Krew i piach (2010–2013) oraz Arrow (2012–), kolorowe plansze wmontowywane w serialowe ujęcia były szwami łączącymi kolejne sceny i sekwencje (czerwone, krwiste plamy spływające po ekranie w Spartacusie, szara strzała w Arrow). W stylizowanych na zimnowojenne thrillery seriach Rubicon (2010) i Zawód: Amerykanin (2013–) grysikowata, szarobura faktura zdjęć umiejscawiała akcję w historycznej przestrzeni, a jednocześnie była ukłonem w stronę klasycznych spiskowych thrillerów z lat 60. i 70. W niedoścignionych Mad Menach (2007–) zmieniające się kolory ubrań i sposób oświetlania opisywały kolejne miniepoki w historii bohaterów i całej Ameryki, zaś w Mieście cudów (2012–) świat gangsterów z Hawany lat 60. został ubrany w sprane kolory i miękkie światło, dzięki czemu nawet nieświadoma publiczność w kilka sekund potrafiła określić zarówno czas, jak i miejsce akcji. W serialu gatunkowym zdarzają się jednak śmiałkowie odważniej poczynający sobie z paletą kolorystyczną. Choćby twórcy Gdzie pachną stokrotki (2007–2009) stacji ABC, w którym barwa wnętrz i strojów stawała się narzędziem mającym odrealniać ekranową rzeczywistość. Baśniowa opowieść o piekarzu, który dotykiem potrafi wskrzeszać zmarłych, i jego dziewczynie, którą przywrócił do życia, to bodaj najbardziej wyrazisty przykład tego, że także na małym ekranie barwa może mieć kluczowe znaczenie. Jasne żółcie, zielenie i czerwienie wylewające się z ekranu narzucały serialowej całości ton bezwstydnie optymistycznej dykteryjki i pozycjonowały go na mapie telewizyjnych gatunków. Zieleń końca świata Znaczenie koloru w określaniu gatunkowej przynależności doceniają też twórcy telewizyjnego science fiction. Spośród rzemieślników małego ekranu to oni najuważniej przyglądają się kolorom. Kinowe kody wypracowane na przestrzeni dekad zostały zaadaptowane na potrzeby telewizyjnych opowieści, czego przykładem są postapokaliptyczne seriale ubrane zawsze w monochromatyczny kostium. W Jerychu (2006–2008), opowieści o amerykańskim miasteczku, które usiłuje zorganizować się na nowo po tajemniczym ataku atomowym na Stany Zjednoczone, butelkowa zieleń i żółć budowały atmosferę niepokoju i nierzeczywistości. Obraz świata przepuszczony przez kolorystyczne filtry stawał się niepokojąco obcy, dzięki czemu publiczność mogła doświadczyć choćby w części dziwnego losu serialowych bohaterów. Także w seriach Terminator: Kroniki Sary Connor (2008–2009), V: Goście (2009–2011) i Wrogie niebo (2011–) kolor kadru pozwalał wywołać u widzów wrażenie wyobcowania i wrzucić ich we wrogi świat. Ciemne szarości i czernie dominujące w palecie barw budowały obraz końca świata. Monochromatyzm stał się ponadto jednym z ulubionych środków wyrazowych autorów seriali wojennych. Wielka w tym zasługa Janusza Kamińskiego i jego zdjęć do Szeregowca Ryana (1998, S. Spielberg). Wyprane z kolorów ujęcia żołnierzy lądujących na plaży w Normandii przeszły już do historii kina, a serialowi twórcy ze stajni Spielberga szybko odrobili tę lekcję. W dwóch najlepszych seriach poświęconych II wojnie światowej: Kompanii braci (2001) i Pacyfiku (2010), wojenna rzeczywistość pokazywana była w szarozielonych barwach, a pozbawiony kolorystycznych naddatków obraz stawał się surowy i wrogi. Wszystko po to, byśmy mogli jak najpełniej doświadczyć atmosfery osaczenia i bezwzględności świata serialowych bohaterów. Światy w różnych odcieniach Dla większości reżyserów tworzących na potrzeby małego ekranu kolor jest jednak tylko znakiem interpunkcyjnym, który pozwala strukturalizować filmowe zdania, rozkładać akcenty i planować rytm. W Grze o tron (2011–) kolor odróżnia kolejne sekwencje poświęcone różnym bohaterom: żółtobrązowe barwy towarzyszą opowieści o Daenerys, śnieżnobiałe kadry przybliżają nam opowieść o rubieżach mitycznej krainy, a szarości i zgniłe brązy charakteryzują rzeczywistość serialowego królestwa. Także w Czystej krwi (2008–) czarne obrazki z uniwersum wampirów przeplatają się z tradycyjnie filmowanymi ujęciami ze świata ludzi i świetliście żółtymi kadrami opisującymi przestrzeń ekranowych wróżek. Nie tylko miejsca dają się opisać za pomocą barw. W serialach także czas ma swoje kolorystyczne tonacje. Jednym z ulubionych znaków przestankowych telewizyjnych reżyserów jest retrospekcja, która prawie zawsze zostaje ubrana w kolory słońca. Niezależnie czy mowa o psychologicznym thrillerze jak Homeland (2011–), wojennym serialu akcji jak Kontra: Operacja Świt (2010–2013) czy produkcji science fiction zatytułowanej Flash Forward: Przebłysk jutra (2009–2010) – w telewizji wspomnienia zawsze są koloru żółtego, wręcz sączą się z ekranu, a jaskrawa barwa dodatkowo podkreśla ich sensualność i emocjonalną intensywność. W brutalnej rzeczywistości słupków oglądalności niewielu może pozwolić sobie na kolorystyczne i artystyczne ekstrawagancje. Owszem, zdarzają się serie pokroju Gdzie pachną stokrotki, ale po pierwsze pozostają na marginesie telewizyjnego mainstreamu, po drugie zaś – szybko kończą swój ekranowy żywot. Tym bardziej docenić należy twórców Hannibala (2013–), serialu nie do końca udanego, ale odważnie korzystającego z koloru jako nośnika znaczeń. Tu barwa staje się wyrazem subiektywizacji filmowego spojrzenia: brązowożółte kadry lub obrazy nasycone barwą magenty różnicują spojrzenie, pozwalają widzowi spojrzeć na świat oczami bohatera – nad wyraz empatycznego śledczegointelektualisty. Podobnych przykładów nie ma zbyt wiele we współczesnej telewizji. Ta ostatnia stawia raczej na styl zerowy aniżeli artystyczny eksperyment. Kto wie, może doczekamy się w najbliższych latach seriali śmielej wykorzystujących barwne efekty. Współczesny serial stylizowany na zimnowojenną Strefę mroku? Stylowy remake Kocham Lucy? Być może gdy wciąż rosnący telewizyjny rynek nasyci się do końca, także artystyczne wariacje staną się orężem w walce o uwagę publiczności.