vol. 25, no 2 (278) february/luty 2017

Transkrypt

vol. 25, no 2 (278) february/luty 2017
a
n
o
r
a
m
a
P
POLISH
Independent Cultural Magazine
w w w. p a n o r a m a p o l s k a . c a
POLSKA
Niezalezny magazyn kulturalny
V O L . 2 5 , N O 2 ( 2 7 8 ) F E B R UA RY / LU T Y 2 0 1 7
Inż. Zygmunt Zadora-Paszkowski opowiada o przedsięwzięciu inżynieryjnym
na Stanicy Kopernik w 1984 roku (opis na str. 2)
P a n o r a m a
2
P o l s k a
February / Luty 2017
Na boisku latem ubiegłego roku
Zapomniane przedsięwzięcie inżynieryjne
w Stanicy Kopernik
Wspomina
inż.
Zygmunt
ZadoraPaszkowski:
W lipcu ubiegłego roku pojechałem
wraz z małżonką nad jezioro Garner Lake uczestnicząc
w pikniku Ogniwa #3 Federacji Polek w Kanadzie w
Stanicy Kopernik; wróciły wspomnienia sprzed 32 lat,
czas spędzony na pracy przy pomiarach, niwelacji i
uzdatnianiu terenu pod boisko futbolowe dla harcerzy.
Panie Zygmuncie proszę przybliżyć czytelnikom
te lata.
Był rok 1984, sytuacja na rynku pracy była trudna:
wysokie bezrobocie, upadające biznesy, chaotyczna
polityka rządu federalnego, któremu przewodniczył
Pierre Trudeau. Po przybyciu z Argentyny w 1978
roku przez sześć lat zdążyłem zainstalować się wraz z
8-osobową rodziną w Edmonton, pracując jako geodeta,
m.in. w dzielnicy Mill Woods, gdzie brałem udział w
budowie od podstaw całego osiedla mieszkaniowego na
obszarze kilku kilometrów kwadratowych.
Na skutek
cięć w budżecie zwolniono mnie z pracy w firmie
inżynieryjnej i po kilku miesiącach postanowiłem założyć
własną firmę: Western Surveys Group (Edmonton)
Ltd.
W Argentynie, po uzyskaniu dyplomu inżyniera
geodety na Politechnice w Buenos Aires pracowałem
przez wiele lat przy zakładaniu ogromnych obiektów
przemysłowych jak: papiernia, tytoniarnia, kopalnia,
porty, dragowanie rzeki, jak i przy wytyczaniu dróg,
i innych ogromnych budynków w bardzo trudnym
terenie, więc miałem spore doświadczenie zawodowe.
I
wtedy właśnie zadzwonił do mnie pan Andrzej Kubicki,
który działał wówczas bardzo aktywnie w polonijnym
harcerstwie z propozycją aby w Stanicy Kopernik
zaprojektować i zbudować boisko futbolowe.
Teren ten
został zakupiony w 1970 roku przez Canadian-Polish
Youth Friendship Society of Edmonton na potrzeby
w w w . p a n o r a m a p o l s k a . c a
harcerstwa i Polonii za sumę $ 6.000, a boisko o
którym mowa było nieodzowne dla przebywającej tam
od wiosny do jesieni młodzieży polonijnej.
Miejsce,
na którym miało powstać boisko (65 X 110 metrów,
plus pobocza) w sumie ponad hektar, było bardzo
niejednorodne. Różnica poziomu między wschodnią
a zachodnią granicą działki o powierzchni około 65
hektarów wynosi ponad 20 metrów.
Postanowiłem
przyjąć tę ofertę, borykając się wtedy z problemami
finansowymi, aczkolwiek była ona raczej symboliczna;
w sumie mniej niż można przypuszczać. Pojechałem do
odległego od Edmonton o 163 km Spedden, a stamtąd
już niedaleko do Stanicy położonej nad jeziorem
Garner.
Kiedy dokładnie rozpoczął Pan to przedsięwzięcie?
Był to pochmurny dzień, 20 maja 1984 roku, przy
temperaturze +11 C. (mam to w swoich notatkach
polowych).
Na początek, trzeba było wybrać miejsce i zacząć
pomiary, wykonać przekroje w wielu miejscach celem
zbadania topografii terenu. Polana, na której miało
być boisko znajdowała się około pół kilometra od
zabudowań gdzie złożyłem sprzęt i skąd trzeba było
February / Luty 2017
P a n o r a m a
P o l s k a
3
Rozpiętość robot
Fot. Zygmunt Zadora-Paszkowski
Pod koniec robót ziemnych
Fot. Zygmunt Zadora-Paszkowski
wszystkie instrumenty geodezyjne (dalmierze, paliki,
statywy, łaty) przenosić ręcznie. Na szczęście wielu
harcerzy było chętnych do pomocy a niektórzy nawet,
jak pamiętam, mieli pewną wiedzę jak asystować
geodecie przy pomiarach. Chcę tu wspomnieć między
innymi śp. Grosera, którego entuzjazm szczególnie
utkwił mi w pamięci. Jeden dzień nie wystarczył na
pełny pomiar, i trzeba było wrócić ponownie.
Po
założeniu siatki i osnowy wysokościowej rozpoczęliśmy
prace. Nie mieliśmy wtedy komputerów, dalmierze
elektroniczne były bardzo drogie więc używaliśmy
taśmy. Posługiwałem się wtedy metodą graficznonumeryczną (rysunki, planimetry, ręczne kalkulatory).
Trzeba było wykonać dużą siatkę (20 X 20 m) i
zaprojektować tak aby ruch ziemi był jak najmniejszy,
i aby wykop i nasyp się sobie równały. Należało więc
wpierw usunąć humus (biologicznie czynną warstwę
ziemi z organicznymi szczątkami roślin) a potem zabrać
się do głębszej warstwy gliny. Z powodu erozji, trzeba
było wytyczyć boisko z odpowiednim przechyleniem
aby był odpływ wody, jak i zaprojektować rowy po
bokach, skoro teren był bardzo spadzisty (ponad 6
metrów między północnym i południowym krańcem
boiska). Bałem się że boisko po kilku latach może
„spłynąć” na niższy teren więc zaprojektowałem spadek
na 1.5%.
Jak długo trwał ten projekt i co było
najtrudniejsze w osiągnięciu zamierzonego celu?
w w w . p a n o r a m a p o l s k a . c a
Projekt trwał ponad rok, przejeździłem tysiące
kilometrów aby nadzorować projekt a często aby
odnowić znaki lub wytyczyć je na nowo gdyż spychacze
niszczyły je w trakcie pracy.
Harcerze chętnie pomagali
(nie mogę nie wspomnieć, że niektórzy spędzali czas
pijąc piwo podczas zaplanowanych prac terenowych
ale cóż, to już historia). Cały problem polegał na braku
odpowiednich maszyn: spychaczy, pługów i ciężarówek
aby tę ziemię przesuwać i odpowiednio formować. Pan
Kubicki miał małą spycharkę, ale do przemieszczenia
około 5 tysięcy metrów sześciennych to było absolutnie
za mało więc „polował” na operatorów pługów
pracujących przy naprawie dróg i prosił, aby poświęcili
kilka godzin na pracę w Stanicy.
P a n o r a m a
4
P o l s k a
Pierwsze cięcie
Inż. Zygmunt Zadora-Paszkowski z zespołem pomiarowym
Po długiej zimie trzeba było pomiary wznowić gdy
glina trochę osiadła, a tym razem siatkę wyznaczyłem
10X10 m, aby maszyniści mieli lepsze wyczucie poziomu
przy ubijaniu ziemi.
Gdy na drugi rok projekt był
gotowy, studenci z Uniwersytetu Alberty (też harcerze)
z wydziału botaniki i agronomii pomogli w wyborze
i zasiewie odpowiednich gatunków roślin celem
stabilizacji gruntu boiska, aby ten piękny obiekt mógł
służyć na długie lata.
Osoby, które przyczyniły się do
powstania boiska pracowały zupełnie bezinteresownie
lub otrzymując minimalne zwroty kosztów, np. za
paliwo.
Aby przybliżyć skalę tego projektu wspomnę, że
na dojazd do Stanicy, pomiary i powrót do Edmontonu
spędzałem każdorazowo około 15 godzin.
Patrząc na
pięknie utrzymane boisko przypomniałem sobie to
wszystko i szkoda, że dzisiaj nikt już nie pamięta o tym
ogromnym wysiłku; brakuje tam, na ścianie stołówki
Stanicy Kopernik, małej choćby plakietki czy fotografii
sprzed lat...
Wspominał inż. Zygmunt Zadora-Paszkowski
Wywiad i opracowanie: Jan Mamos
PIERZCHAJLO & COMPANY
CERTIFIED GENERAL ACCOUNTANT
PODATKI BIZNESOWE I OSOBISTE
INCOME TAX
ORAZ WSZELKIE SPRAWY FINANSOWE
ANDRZEJ – BUS: 780.448.1650
FAX: 780.425.8522
109, 10331 –106 St. Edmonton, AB T5J 1H8
February / Luty 2017
Przerwa w pomiarach
Fot. Zygmunt Zadora-Paszkowski
TOWARZYSTWO POLSKICH WETERANÓW
POLISH VETERAN’S SOCIETY
9203- 144 Ave. Edmonton
KLUB WAWEL
17515-127 Str. Edmonton
Tel. 780.475.9366, Fax 780.473.8251
Oferuje usługi w zakresie wynajęcia mieszkań
dla seniorów oraz dwie sale i Klub Wawel
na wesela, bankiety, pikniki,
różnego rodzaju uroczystości i imprezy
w w w . p a n o r a m a p o l s k a . c a
Sobotnia Szkoła Polska
im. Marii Chrzanowskiej
Strathcona High School
10450-72 Ave Edmonton
Tel. 469-5944 Urszula Kunikiewicz
February / Luty 2017
P a n o r a m a
P o l s k a
5
Obchody
“Intercultural Days”
“Intercultural Days” - dni reprezentujące różne
kultury odbywają się już od kilku lat na Uniwersytecie
Concordia w Edmonton. Na zaproszenie władz uczelni
wzięli w nich także udział po raz pierwszy Polacy.
23 stycznia br. wystawie obejmującej kilkanaście
stoisk, towarzyszyły występy zespołów tanecznych, w
tym polonijnego zespołu folklorystycznego “Oberek”,
którym kieruje pani Elżbieta Kapica.
Polskie stoisko przygotowały na wystawę panie:
Maryla Hasek wiceprezeska Okręgu Alberta Kongresu
Polonii Kanadyjskiej, oraz Helena Facsko prezeska
Kanadyjsko Polskiego Towarzystwa Historycznego w
Edmonton.
W drugim dniu obchodów dr Pavel Jelen opowiedział
swoje wspomnienia zatytułowane “Fleeng the Iron
Curtain before 1989 – personal experience”, nawiązując
częściowo do fabuły filmu niemieckiego pt. “Good Bye
Lenin”, który został wyświetlony po jego wystąpieniu.
Dr Pavel Jelen ukończył studia na Uniwersytecie w
Pradze, obronił doktorat na Uniwersytecie Minnesota
i przez wiele lat pracował na Uniwersytecie Alberty
w Edmonton. Jest przewodniczącym Czechoslovak
Society of Arts and Sciences, Alberta.
(MS)
Dr Pavel Jelen
Fot. Witek Stepczynski
Polskie stoisko na wystawie podczas “Intercultural Days”
w w w . p a n o r a m a p o l s k a . c a
P a n o r a m a
6
P o l s k a
Ucz, ucz, ucz się polskiego
Grupa uczniów licealnych z zapałem uczestniczy w zajęciach
języka polskiego w Austin O’Brien High School. Dwujęzyczny
program zapewnia wysoki poziom nauczania języka polskiego.
Dzięki zajęciom uczniowie poznają wiele aspektów kultury
i historii polskiej. Program promuje wartości edukacji
wielokulturowej oraz integruje nauczanie Jana Pawła II.
Jesteśmy w trakcie organizowania wycieczki edukacyjnej
do Polski. Poniżej przedstawiam państwu wypowiedzi
niektórych uczniów naszego programu, o tym, co sądzą o
nauce języka polskiego.
Kamil Majchrzak (klasa 10): „Uczęszczam do polskiego
programu, ponieważ lubię uczyć się polskiego i religii po
polsku. Chcę nauczyć się lepiej czytać, pisać i mówić po
polsku. Znajomość języka polskiego jest dla mnie bardzo
ważna”.
Julia Staroń (klasa 11): „ Uczęszczam do polskiego
programu, ponieważ moi rodzice zawsze zapisywali mnie
do szkół z polskim programem. Chodziłam do szkoły Jana
Pawła II i uczyłam się pisania i mówienia. Znajomość mowy
polskiej pomaga mi w komunikowaniu się z rodziną w Polsce
i z rodzicami w domu. To jest dla mnie bardzo ważne, bo
pochodzę z Polski”.
Michał Konefał (klasa 11) napisał, że „lekcje polskiego
dają mi okazję, żeby poprawić mój język polski. Dzięki
lekcjom mogę rozmawiać z rodzicami i znajomymi, którzy
mówią po polsku”.
Jakub Konior (klasa 12) napisał: „Dzięki lekcji polskiego
mogę uczyć się więcej o historii i kulturze polskiej. Znajomość
języka polskiego daje nam wiele korzyści. Zawsze jest lepiej
znać dwa języki. Dużą korzyścią jest to, że jeżeli jedziemy
do Polski na wakacje możemy się porozumiewać z innymi.
Znajomość języka polskiego jest dla mnie bardzo ważna.
Urodziłem się w Polsce i nie chcę zapomnieć mojego ojczystego
języka. Chciałbym, żeby moje dzieci mówiły po polsku”.
Ola Lambe (klasa 11): “I chose to go into Polish program
because I wanted to strengthen my knowledge in the Polish
language, culture and history. The program allows me to stay
connected with my heritage. I love how our Polish class is
small class, which allows us to bond and connect with one
another. This program allows me to strengthen my reading,
writing and speaking. Because of this I can communicate
with family members and I can consider myself part of
something special. Knowing the Polish language allows me
to have more opportunities, for example it will help me get
into university so that I can pursue my dream in teaching.
Being in this program also allows me to travel to Poland and
connect to the culture. I am able to learn not only by reading
but by seeing all the historical places and important people
in Polish history”.
Julia Spanialska (klasa 10): „Uczęszczam do polskiego
programu, żebym mogła rozumieć język polski, umieć czytać i
pisać o polsku i porozumieć się z rodziną w Polsce. Uwielbiam
się uczyć polskiego, chcę zawsze rozmawiać po polsku i może
któregoś dnia moje dzieci też będą mówiły po polsku”.
Piotr Zatorski (klasa 11): „Cieszę się, że mam możliwość
brania lekcji języka polskiego. Chcę lepiej poznać język polski,
w w w . p a n o r a m a p o l s k a . c a
February / Luty 2017
kulturę i historię. Pozwala mi to też na lepsze komunikowanie
się z rodziną”.
Marcin Hanusiak (klasa 11) napisał, że uczęszcza do
polskiego programu, ponieważ chce lepiej zapoznać się z
polską historią i wzbogacić wiedzę o kulturze Polski.
A oto wypowiedź Dominika Jancika z klasy 10:
„Uczestniczę w polskim programie bo lubię uczyć się polskiego
i robić różne zadania po polsku. Polski to mój pierwszy język i
jestem dumny, że go znam. Lubię uczyć się o polskiej geografii
i literaturze, więcej dzięki temu uczę się o Polsce. Po polsku
rozmawiam i piszę i jestem wdzięczny, że jest szkoła, która ma
polską klasę”.
Dawid Baranowski (klasa 11): „Uczęszczam do polskiego
programu ponieważ chcę poszerzyć swoją wiedzę o języku,
kulturze i historii. Znajomość języka polskiego pozwala mi
komunikować się z nauczycielami i kolegami oraz pozwala mi
rozumieć polską kulturę”.
Paulina Zarzycki (klasa 11): „Od małego rodzice uczyli
mnie polskiego i zależy mi na tym, żeby dogłębnie poznać
język polski, kulturę i historię. Uczenie się języka polskiego
jest bardzo ważne dla mnie, ponieważ znajomość języka
otwiera mi więcej drzwi w życiu, np. mogłabym skończyć
studia w Polsce i zwiedzić cały kraj”.
Justyna Topolska (klasa 11): „Uczęszczam do polskiego
programu, ponieważ chciałabym się więcej nauczyć o polskiej
historii i tradycjach. Lekcje języka polskiego wzbogacają moją
wiedzę o kulturze Polski oraz pomagają mi poszerzyć polskie
słownictwo i poznać lepiej zawiłą gramatykę języka polskiego.
Jestem dumna z tego, że jestem Polką i chciałabym utrzymać
tę tradycję jak najdłużej”.
Natalia Abramowicz (klasa 11): „Ja poszłam do polskiej
szkoły, aby polepszyć moją mowę i czytanie polskie oraz
brać udział w polskiej kulturze. Na dodatek polski program
pozwala mi być w klasie z uczniami, którzy, jestem dumna
powiedzieć, są moją rodziną”.
Muszę przyznać, że wypowiedzi uczniów napawają
mnie, i państwa chyba też, optymizmem i dumą. Dają
nadzieję, że polskie tradycje i język będą jeszcze przez długie
lata pielęgnowane.
Przy tej okazji serdecznie zapraszam młodzież ze
wszystkich klas dziewiątych na zajęcia języka polskiego w
klasach 10, 11 i 12. Uczniowie otrzymują 5 kredytów za każdy
poziom.
Austin O’Brien High School http://www.austinobrien.
ecsd.net/ jest jedną z najlepszych szkół średnich w Edmonton,
posiada Advanced Placement, oferuje zajęcia sportowe,
muzyczne, etc. no i oczywiście jest unikalną szkołą, ponieważ
oferuje język polski. Proszę zachęcić młodzież z Waszych
rodzin, z rodzin znajomych, sąsiadów do zapisania się na te
kursy. Zapewniam doskonały poziom i ciekawe zajęcia.
Joanna Dumicz
Absolwentka Uniwersytetu Szczecińskiego, gdzie uzyskała
tytuł magistra historii, ze specjalizacją nauczycielską. Od
wielu lat nauczycielka w Edmonton Catholic School District.
Obecnie nauczycielka programu polskiego w Austin O’Brien
High School oraz nauczycielka muzyki. Ponad 20 lat pracy
w Sobotniej Szkole im. Marii Chrzanowskiej w Edmonton,
dyrektor artystyczny zespołu tanecznego „Mazur” w latach
2009-2014.
February / Luty 2017
P a n o r a m a
P o l s k a
Jest sposób na tą ośmiornicę
Wraz z przyjęciem przez Senat budżetu,
prawica entuzjastycznie ogłosiła zwycięstwo. Bitwa
została wygrana, ale wojna trwa i jej koniec nie jest
przesądzony. Nie można zapominać, że pierwszy polski
rząd, próbujący zakończyć PRL i zerwać z kontynuacją
komunistycznego państwa przetrwał zaledwie 6 miesięcy
(słynna „nocna zmiana”, w wyniku której odwołano
rząd Jana Olszewskiego). Kolejny gabinet podejmujący
taką próbę istniał tylko dwa lata pomiędzy 2005 a 2007
rokiem. Jak długo będzie działał rząd PiSu, sformowany
w 2014 roku? Przeciwnikami PiSu są doświadczone grupy wpływu
o znacznych zasobach oraz licznych i długich ramionach.
To przede wszystkim środowiska o peerelowskim
rodowodzie, ale także współczesna komunistyczna
międzynarodówka, oraz siły nacisku niektórych państw
ościennych zaniepokojonych rosnącym znaczeniem
gospodarczym i międzynarodowym Polski.
Wiadomo, że ugrupowania te nie cofną się przed
niczym, aby wykoleić gabinet PiSu. Jeżeli ktoś zastanawia
się, do czego mogą się posunąć owe siły nacisku, w celu
obalenia obecnego rządu PiS przed upływem kadencji,
wystarczy przypomnieć tragiczną śmierć posła Marka
Rosiaka i jego mordercę Ryszarda Cybę. Podejmowane od grudnia próby wywołania
zamieszek pod sejmem jak i w innych miejscach
na obszarze całej Polski dowodzą, że żarty się
skończyły. Frakcje opozycji kierowane przez pewne
czynniki międzynarodowe, jak i obóz post-peerelowski,
wdrażają system nieustannych prowokacji o rosnącym
zasięgu i sile. Niedorzeczność czy wręcz groteskowość
wielu z tych akcji nie zmienia faktu, że powaga sytuacji
rośnie. Opozycja mówi otwarcie o skróceniu kadencji
sejmu, mimo, ze nie ma ku temu żadnych podstaw
konstytucyjnych, prawnych lub demokratycznych.
Istnieje jednak antidotum na wysiłki mające na
celu wywrócenie demokratycznie wybranego rządu.
Jest nim bezpośredni kontakt między partią rządzącą a
społeczeństwem i zapewnienie stałego, utrzymywanego
na wysokim poziomie poparcia społecznego. Poparcia
gwarantującego społeczną legitymację obecnych
działań, jak i wygranie kolejnych wyborów. Konsultacje
ze społeczeństwem i grupami zawodowymi, jakich
dotyczą jakiekolwiek zamiany wprowadzane przez
rząd, zapewnią trwały fundament owego poparcia
społecznego.
Rząd Beaty Szydło powinien znacząco zwiększyć
zasięg i głębię konsultacji społecznych, jeżeli chce
utrzymać władzę do końca kadencji, a następnie wygrać
następne wybory, aby móc kontynuować zmienianie
7
Polski i budowanie silnego, suwerennego gospodarczo
kraju.
Konsultacje z organizacjami społecznymi jak i
zespołami niezależnych ekspertów, powinny stać się
osią działań nie tylko rządu, ale całej partii. Wszelkie
inicjatywy ustawodawcze wzbudzające kontrowersje,
powinny być konsultowane z szerokim gremium
interesariuszy. Bynajmniej nie chodzi o to, aby porzucać swoje
idee i zmieniać słusznie obrany kurs. Każdy pomysł
można jednak realizować na różne sposoby. Idzie o
to, by na drodze konsultacji wypracować takie plany
wdrażania pomysłów rządu, które wywołają jak najmniej
negatywnych emocji w społeczeństwie, emocji, jakie
mogłyby nadwyrężyć poparcie dla rządu.
Na oficjalnej stronie internetowej premier RP, oraz
portalach ministerstw, trudno znaleźć informacje
o konsultacjach publicznych. Wyszukiwarka podaje
zaledwie kilka ogólnikowych stron. Z wyjątkiem
stron Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego
nie potrafiłem znaleźć informacji o obecnie
przeprowadzanych, planowanych lub zakończonych
konsultacjach publicznych. Okazuje się, że PiS
praktycznie nie używa broni najskuteczniejszej w walce
z czerwona ośmiornicą, jaka może udusić dobrą zmianę. Piotr Węcław
Co nowego w podatkach za rok 2016 dla osób indywidualnych
Podatek federalny przy dochodach podlegających
opodatkowaniu od $45,282 do $90,563 został obniżony
o 1.5%, czyli wynosi 20.5%, a nie jak w poprzednich
latach 22%. Dla przypomnienia przy dochodach do
45,282 podatek federalny wynosi 15%, pozostałe poziomy
opodatkowania to $140,388 i $200,000.
Zwiększył się jednak podatek federalny dla osób
więcej zarabiających. Przy dochodach powyżej $200,000
zapłacimy o 4% więcej, czyli podatek wynosie 33%.
Wprowadzono nowa ulgę podatkową Home
Accesibility Tax Credit dla osób niepełnosprawnych, które
poniosły koszty związane z polepszeniem dostępności do
swojego domu czy lepszej możliwości poruszania się po
nim. Ta ulga podatkowa redukuje podatek o 15%, ale
kwota wydatków nie może przekraczać $10,000. Wydatki
muszą być potwierdzone rachunkami.
W roku 2016 i dalszych latach osoby uzyskujące
dochody powyżej $200,000 otrzymają federalną ulgę
podatkową 33% przy dotacjach powyżej $200 na wszystkie
organizacje i instytucje charytatywne, uprzednio było 29%.
Począwszy od 2016 roku wprowadzono specjalną ulgę
podatkową 15% dla nauczycieli szkół i przedszkoli, którzy
kupują pomoce do nauczania. Maksymalna kwota zakupów
$1000 potwierdzona rachunkami.
Niestety został wyeliminowany Family Tax Credit,
który był bardzo korzystny dla rodzin z dziećmi, które mogły
zaoszczędzić na podatku nawet do $2000. Canada Child
Tax Benefit i Universal Child Care Benefit został zastąpiony
przez Canada Child Benefit. Dla rodzin o dochodach
rocznych poniżej $30,000, maksymalna kwota zasiłku na
dziecko poniżej 6 roku życia wynosi $6,400. Dla dzieci od
6 do 17 roku życia wynosi $5,400, a w przypadku dziecka
niepełnosprawnego dodatkowo $2,700. Przy dochodach
powyżej $30,000, kwoty te ulegają zmniejszeniu.
Ulgi podatkowe Child Fitness i Arts Credits zostały
zmniejszone. Kwota maksymalna Child Fitness Tax Credit
wynosi $500. A maksymalna kwota w przypadku Chilldre’s
Arts Tax Credit $250.
Federal Education i Textbook Tax Credits będą
wyeliminowane w roku 2017. Pozostanie jednak Tuition
Tax Credit.
W 2016 roku został zmniejszony limit wkładu do
Tax Free Savings Account (TFSA) i powrócono do kwoty
rocznej $5500. TFSA został wprowadzony w 2009 roku i
skumulowany limit w roku 2016 wynosi $46,500.
Począwszy od 2016 roku sprzedaż domu, który
kwalifikuje się jako Principal Residence musi być zgłoszona
w zeznaniu podatkowym nawet, jeżeli ze względu na
Principal Residence Exemption kwota zysku jest wyłączona
od podatku. Dodatkowo wprowadzono restrykcje
zwolnienia od podatku przy sprzedaży domu dla osób,
które chcą być zwolnione od tego podatku na podstawie
Principal Residence Exemption, a które nie są rezydentami
Kanady.
Są dobre zmiany dla osób ubiegających się wkrótce o
kanadyjską emeryturę. Został przywrócony wiek emerytalny
65 lat dla osób starających się o Old Age Securuty (OAS).
Powiększono też kwotę od której następuje redukcja
w w w . p a n o r a m a p o l s k a . c a
OAS i na rok 2016 kwota ta wynosi $73,756. Osoby
pracujące o dużych dochodach mogą przesunąć pobieranie
tej części kanadyjskiej emerytury i w ten sposób za każdy
miesiąc dostaną dodatkowo 0.6%.
Są również zmiany podatkowe w Albercie. Ostatnie
parę lat płaciliśmy stałą kwotę podatku 10%. Od roku 2016
wprowadzono przedziały podatkowe. Podatek nie zmienił
się przy dochodach do $125,000, czyli dalej wynosi 10%.
Jak dochód przekroczy $125,000 to od nadwyżki zapłacimy
12%. Następne limity to: do $150,000 – 12%, $200,000 –
13 %, $300,00 – 14% i powyżej $300,000 – 15%
Przedstawiono najważniejsze zmiany w podatkach za
rok 2016. Więcej informacji można uzyskać kontaktując się
ze mną przez email: [email protected]
lub telefonicznie (780) 478-9540.
Opracowała Zofia Janiszewska
Master Tax Services
P a n o r a m a
8
P o l s k a
“Nastasivski Muzyki” z Tarnopola
Fot. Joanna Szubstarska
Kolędy i szczodrywki we Włodawie
21 stycznia br. we Włodawskim Domu Kultury odbyło
się wyjątkowe wydarzenie kulturalne, organizowane przez
Starostwo Powiatowe we Włodawie, WDK i Stowarzyszenie
Kulturalne działające przy Młodzieżowym Domu Kultury
we Włodawie.
Do tegorocznej XVI edycji „Festiwalu Kolęd i
Szczodrywek nad Bugiem” zakwalifikowano 27 zespołów,
przybyli tradycyjnie goście z Ukrainy i z Białorusi.
Głównym celem festiwalu jest pielęgnowanie
wielokulturowości Polesia z jego językiem, obyczajami i
obrzędowością związanymi z obchodami świąt Bożego
Narodzenia i Nowego Roku.
Uczestnicy, zgodnie z regulaminem festiwalu, mieli za
zadanie wykonanie jednej kolędy w języku polskim, drugiejw języku ukraińskim lub białoruskim.
Biorący od lat udział w festiwalu zespół śpiewaczy
„Kresowianki” z Włodawy wykonuje kolędy i pastorałki
zapamiętane z dzieciństwa. Korzystają także z mających
ponad 100 lat kantyczek. Barbara Litwiniuk z zespołu
wyjaśnia, czym są śpiewane tak chętnie przez „Kresowianki”
szczodrywki: „Szczodrywki to pieśni związane z Bożym
Narodzeniem, jednak o charakterze dziękczynnym,
podobne do polskich pastorałek. Prosiło się kiedyś w nich
- jak w przypadku pastorałek - o datki i wesoło śpiewało o
narodzeniu Pana”.
Zespół „Radość” z Liszna wykonał polską kolędę
„Pasterzu, pasterzu”. „To bardzo stara pieśń, znana z naszego
dzieciństwa - mówią członkinie zespołu. - Dawniej kolędę
tę śpiewano w kościołach, dziś wykonywana jest przy okazji
rodzinnego świętowania Bożego Narodzenia. Jest trudnym
utworem, tonacja raz jest wysoka, to znów niska, za nami
miesiąc prób przygotowań przed dzisiejszym występem
we Włodawie”. Panie z zespołu „Radość”- mimo że zespół
istnieje ponad 35 lat i wykonuje utwory biesiadne, ludowe,
religijne i obrzędowe, - nie czują się profesjonalistkami, nie
mają też kierownika muzycznego.
Bez profesjonalnego przygotowania, ale z
zamiłowaniem do śpiewu, wystąpił istniejący 10 lat zespół
„Poleska nuta” z Kołacz. „Na próby zazwyczaj zbieramy się
w świetlicy wiejskiej, zimą - w domach. Nie mamy osoby,
która pokierowałaby zespołem, korzystamy z dziedzictwa
kulturalnego, przekazywanego przez najstarsze kobiety z
okolicy. Na festiwalu zaprezentowałyśmy pastorałkę wziętą
z przedwojennej kantyczki, którą śpiewała także babcia
naszej koleżanki z zespołu. Utwór po raz pierwszy był przez
February / Luty 2017
nas wykonany publicznie we Włodawie, ale wiemy, że już
poszedł w świat dzięki internetowi - nasz dzisiejszy występ
był oglądany przez znajomych z Włoch i Ameryki” - mówią
członkinie zespołu. Drugi utwór, który zaprezetowała
„Poleska nuta” mówi o odchodzeniu starego i zwyczajach
związanych z powitaniem nowego roku. „To nowy
utwór o interesującej linii melodycznej z przyśpiewkami
kolędniczymi”- mówią panie, które zdobywały już
wyróżnienia w kilku edycjach włodawskiego festiwalu.
Przewodniczący jury Andrzej Saar z Wojewódzkiego
Ośrodka Kultury podkreślił zachowanie przez występujących
typowych etapów kolędowania: „Jest moment inicjacyjny,
czyli pytanie o kolędowanie, potem następuje śpiewanie
kolęd i życzenia dla gospodarzy, przymawianie się o kolędę,
wreszcie - podziękowanie za kolędowanie i życzenia”.
Andrzej Saar mówił o trzech wymiarach, które spotykają
się na Festiwalu „Kolęd i Szczodrywek nad Bugiem”: „Jest
tu przede wszystkim wymiar duchowy, gdzie przedłużamy
sobie okres związany z radością Bożego Narodzenia. Jest też
idea artystycznego prezentowania kolęd, gdzie każdy z was
dokłada wielu starań, aby zaprezentować się jak najpiękniej,
jak najefektowniej. I trzeci wymiar - zachowania zanikających
pieśni, pozwolenie im przetrwać dla kolejnych pokoleń”.
W tegorocznej edycji festiwalu wystąpiły 24 zespoły
z powiatu włodawskiego i chełmskiego oraz gościnnie
zespoły z Ukrainy i Białorusi. Jury oceniało występy w
trzech kategoriach. Pierwsze miejsce w kategorii „Zespół z
akompaniamentem” zdobył ukraiński zespół „Lelija” z Łucka,
pierwsze miejsce w kategorii „Kapele i zespoły wokalnoinstrumentalne” - „Nastasivski Muzyki” z Tarnopola,
natomiast pierwszą nagrodę w kategorii „Zespoły a capella”
zespół żeński „Sokotuchy” z Białej Podlaskiej.
„Poczuwamy się do tego, aby rozszerzać tradycję poza
granice geograficzne krainy - mówi Natalia Iwaniuk, liderka
zespołu „Sokotuchy”. - Wykonaliśmy kolędę śpiewaną na wsi
zamojskiej, druga kolęda pochodzi z mojej rodzinnej parafii
- parafii prawosławnej pw. Opieki Matki Bożej. Kolęda
przywołuje obraz Jezusa, który narodził się w Betlejem,
Zespół „Lelija” z Łucka
Fot. Joanna Szubstarska
w w w . p a n o r a m a p o l s k a . c a
P a n o r a m a
February / Luty 2017
leżał w ubogiej stajence, a czuwali nad Nim i śpiewali mu
pieśni Maryja i Józef. Jest to tło, niejako przyczynek do
opowiedzenia dalszej historii, w trzech kolejnych zwrotkach
jest nawiązanie do Starego Testamentu, do pramatki Ewy i
króla Dawida, którzy wezwani są do radowania się z narodzin
Jezusa. W tradycji wschodniej religije kolędy nawiązują do
tekstów liturgicznych”. Zespół „Sokotuchy” istnieje od
2014 roku. Zespół podejmował naukę śpiewania pieśni
powszechnych i obrzędowych jedno - i wielogłosowych w
językach: polskim, chachłackim, podlaskim, ukraińskim,
białoruskim i rosyjskim. W 2015 roku Sokotuchy wystąpiły
P o l s k a
m.in.: na dożynkach wojewódzkich w Końskowoli, na
promocji książki o Bazylim Albiczuku „Ogrody” w Muzeum
Południowego Podlasia, Europejskich Dniach Dziedzictwa w
Woskrzenicach Dużych i XII Międzynarodowym Przeglądzie
Pieśni Religijnej i Paraliturgicznej w Siemiatyczach, w
2016 roku: na obchodach Nocy Muzeów w Muzeum
Południowego Podlasia, Wojewódzkim Przeglądzie Kapel
i Śpiewaków Ludowych w Lublinie, 50. Ogólnopolskim
Przeglądzie Kapel i Śpiewaków Ludowych w Kazimierzu
Dolnym, 6 Land Art Festiwalu, U zbiegu rzek – Festiwalu
Tradycji Ludowych w Stężycy i licznych imprezach
9
lokalnych. W 2016 roku zespół pracował z instruktorem
mistrzem Zdzisławem Marczukiem, zdobywcą wszystkich
najważniejszych nagród dla polskiej muzyki ludowej.
Festiwal „Kolędy i Szczodrywki nad Bugiem”
ukazuje pograniczny repertuar pieśni i obyczajów
bożonarodzeniowych wschodnich regionów Polski oraz
sąsiadujących z nimi regionów Ukrainy i Białorusi. Goście
zza wschodniej granicy od lat zdobywają we Włodawie na
festiwalu nagrody i wyróżnienia.
Joanna Szubstarska
Podnieś rękę, Boże dziecię!
Bazylika franciszkańska 21 stycznia 2017
Czytanie z listu Hebrajczyków
Wielokrotnie i na różne sposoby przemawiał
niegdyś Bóg do ojców naszych przez proroków, a w tych
ostatecznych dniach przemówił do nas przez Syna. Jego
to ustanowił dziedzicem wszystkich rzeczy, przez Niego
też stworzył wszechświat. Ten Syn, który jest odblaskiem
Jego chwały i odbiciem Jego istoty, podtrzymuje wszystko
słowem swej potęgi, a dokonawszy oczyszczenia z
grzechów, zasiadł po prawicy Majestatu na wysokościach.
On o tyle stał się większy od aniołów, o ile odziedziczył
dostojniejsze od nich imię.
To motto śpiewaczego spotkania w bazylice
ojców franciszkanów
Do bazyliki ojców franciszkanów w Katowicach –
Panewnikach przybywa cały Śląsk. Klasztor i bazylika,
wybudowane w latach 1903 – 1908, w neoromańskim
stylu, na miejscu wykarczowanego lasu (dziś jest to
70-tysięczna dzielnica Katowic!), od początku istnienia
przyciągały tłumy. Do pysznych anegdot należą
wspomnienia pieszych wędrówek, aż z Chorzowa,
do „francmanów” na Pasterkę. A że mróz bywał tęgi,
droga śliska, to dla rozgrzewki i dla kurażu (broń Boże
z wszetecznictwa!), wypijano „kwarytkę”… Zapach
zatem w ścisku, na Pasterce był taki, że można się było
zanietrzeźwić na oddech tylko! Takie to były dawne
czasy… Dziś elegancja – Francja; samochody, autobusy,
zapachy perfum. Ech, łza się niejednemu w oku kręci!
Co jeszcze dzisiaj?
Powiedziałabym – Dzisiaj w Betlejem!
Jest taki zwyczaj na Śląsku, że latem pielgrzymuje się
do Piekar, a zimą, kto żyw, czyli wszystkie organizacje,
na czele ze Związkiem Górnośląskim, pielgrzymują do
francmańskiego żłobka, albo – jako sie godo u nos, na
Ślunsku, do betlejki. Wśród betlejkowych pielgrzymek,
z adoracją, najpierwej, najpiękniej wybrzmiewa Śląski
Związek Chórów i Orkiestr. Bywam – jak tylko
czas i okoliczności pozwalają, na większości takich
betlejkowych, chóralnych spotkań, bo…
Na adorację – śpiewającą, przybywają najlepsze z
najlepszych śląskie chóry.
Wyobraźcie sobie Państwo 1000, albo, bywa, że
i więcej śpiewaków, którzy zasiadają w kościelnych
ławkach wedle podziału: soprany, alty, tenory, basy i
śpiewają kolędy! Nieprawdopodobne zjawisko, warte,
oby wreszcie, sfilmowania!
I to nie wszystko – dyryguje chórami, z ambony,
dyrektor artystyczny Związku – w tym roku nastąpiła
zmiana warty – pałeczkę dyrygencką przejęła profesor
Akademii Muzycznej – Iwona Melson. Dyryguje się, a
jakże, z… ambony!
Jak co roku, jest orkiestra dęta TAURON S.A.
Oddział Elektrownia Łaziska z Łazisk Górnych, pod
dyrekcją Bogusława Plichty.
Jak co roku, niektóre chóry występują przed betlejkę
i śpiewają ekstra – w tym roku były to chór „Harfa” z
Radzionkowa, chór „Sucha” z Republiki Czeskiej,
parafialny chór św. Jerzego z Puńcowa (Oddział Bielski
Polskiego Związku Chórów i Orkiestr), chór Jutrzenka
z Nakła Śląskiego, Śląski Chór Górniczy „Polonia
Harmonia” z Piekar Śląskich. Chóry te przybyły ze
swoimi sztandarami.
Poczet sztandarów (a wystawiły swoje sztandary
ponadto: „Bel Canto” z Gaszowic, „Cecylia” z Rudy
Śląskiej – Kochłowic, „Cecylia” z Rydułtów, „Dzwon” z
Orzesza, „Echo” z Łazisk Górnych, „Echo” Męski chór
z Biertułtów, Św. Grzegorza z Katowic – Panewnik,
„Harmonia” im. Wł. Smoluchy z Bierunia, „Lutnia”
z Chorzowa”, „Mickiewicz” z Rybnika Niedobczyc,
„Modus Vivendi” z Katowic Piotrowic, „Polonia” z
Bierunia, „Seraf ” z Rybnika, „Skowronek” z Gierałtowic,
„Słowik” z Przyszowic, „Słowiczek” z Popielowa,
„Sienkiewicz” z Miasteczka Śląskiego) to znów osobna
historia – ustawiony przy żłobku, stanowił świadectwo
śpiewaczych tradycji – wystarczyło spojrzeć na
wyhaftowane daty – 1912, 1914… Przypomnę, że chóry,
zdziesiątkowane w okopach I wojny światowej, jak to się
na Śląsku mówi, gdzieś pod Werdunem, stanęły rychło
do powstań. To jest odpowiedź na zdumiewający dylemat
– skąd nagle chóry męskie – jak już wrzawa wojenna i
powstańcza ucichła, stały się chórami mieszanymi. Jak to
śpiewano pod Górą Świętej Anny? Ty będziesz pisała, ty
będziesz płakała, ja nie będę czytał, ja nie będę słyszał…
Chóralna adoracja żłobka AD 2017. Wymienię
resztę chórów: „Bel Canto” z Chudowa, Chorzowski
Chór Świętego Floriana, „Fermata” z Katowic Piotrowic,
„Moniuszko” z Łazisk Górnych, Kapela z Podlasa z
w w w . p a n o r a m a p o l s k a . c a
Katowic.
Poszli, znaleźli, Dzieciątko w żłobie…
Co roku panewnicka betlejka czymś nowym nas
zaskakuje. Główny, niezmienny motyw to rozświetlony
żłobek, z niezmiennymi bohaterami – Dzieciątkiem,
Maryją, Józefem, owieczkami, pasterzami. Od żłobka
biegnie kręta ścieżka przez Beskidy do Jeruzalem. W
tym roku, za murami czerniało zupełnie inne miasto.
Patrzyłam, patrzyłam… Skąd ja znam tę panoramę?!
Ależ to… Piekary Śląskie! A więc droga wiedzie od
żłobka, do naszego, śląskiego sanktuarium!
Co po drodze?
Po lewej kogut, łasica (jak to mawiała w dzieciństwie
moja mama; łaska Pańska to takie zwierzątko, co po polu
lata!), bociek, i jakieś ptaszysko – jak mi wyjaśnił młody
franciszkanin; pani, to je gulgot, ino pogubił brylanty!,
a z prawej z gęstwiny choinek wystawił łeb jeleń, a obok
niego czarny król, i król z torbą wędrowca…, nieco
bliżej święty Franciszek w kapliczce, a na dachu bażant!
Śląska droga od Bożego Narodzenia do Matki
Boskiej Piekarskiej. Droga nieodmienna i nieuchronna
jak los. I jak piekarskie, i boguckie (katowickie
sanktuarium, starsze od Piekar!) dary wotywne –
sznury korali, wieszane przed obliczem Madonny, ino,
Maryjko, bardzo wos prosza, żeby chop prziszoł nazod
z ty wojny… I, II, z powstań, z Sybiru, z zesłania do
kopalń Donbasu…
Ktokolwiek z Państwa zechce być na Śląsku w
roku przyszłym, zapraszamy do Panewnik. Tak pięknie
zaśpiewanych kolęd nie usłyszycie nigdzie! I śpiewu, na
1000 głosów, na zakończenie adoracji;
Podnieś rękę, Boże Dziecię, błogosław Ojczyzną
miłą…!
Nabożeństwo odprawił ks. bp Adam Wodarczyk, a
rozważania wygłosił ks. prof. Antoni Reginek – kapelan
Śląskiego Związku Chórów i Orkiestr.
Całość przygotowali: Roman Warzecha – prezes
ŚZChiO, Andrzej Wójcik – sekretarz tejże organizacji,
Eleonora Sładkowska – od wielu lat pracująca i działająca
w Związku; prywatnie bratanica Stefana Mariana
Stoińskiego, Wielkopolanina, przybyłego na Śląsk, na
zaproszenie Wojciecha Korfantego.
Stanisława Warmbrand
10
P a n o r a m a
P o l s k a
w w w . p a n o r a m a p o l s k a . c a
February / Luty 2017
February / Luty 2017
P a n o r a m a
Profesor z kresową duszą
Wielu profesorów Politechniki Lwowskiej znalazło
się po drugiej wojnie światowej w Gliwicach. Ich
potencjał doceniono i wykorzystano, dając im angaże na
powołanej na Śląsku wyższej uczelni technicznej, która
miała kształcić kadry na potrzeby rozwijającego się na
Śląsku przemysłu.
Także tego profesora losy rzuciły do Gliwic. Przed
wojną był cenionym uczonym i dydaktykiem, więc na
jednym z czterech wydziałów powołanej w październiku
1945 roku Politechniki Gliwickiej prowadził prace
badawcze i zajęcia ze studentami. Właśnie kadra
profesorska była od początku najsilniejszym atutem tej
uczelni.
Kresowiak mówił nienaganną polszczyzną, śpiewnie
zaciągając.
Naukę cenił wysoko. Jego wiedza z przedmiotu,
który prowadził, była imponująca. Wymagał od
studentów samodzielnego myślenia. Człowiek z tytułem
inżyniera należy do elity, powtarzał. Inteligencja
zobowiązuje - jak szlachcectwo.
Narzekano na niego w grupkach, ale nikt nie
ośmieliłby się wyrazić głośno sprzeciwu wobec jego
dość nietypowych sposobów motywacji do nauki.
A motywował według swojej, oryginalnej, ale
niepodważalnej metody: Kto podszedł do egzaminu
słabo przygotowany, musiał paść jego krowę, która była,
oprócz księgozbioru, częścią niewielkiego majątku, jaki
udało mu się ocalić i przywieźć w ramach przesiedlenia
Po egzaminie studenci z trwogą wyczekiwali, czy
profesor powie proszę indeks, czy padnie: pan i pan
pasie! Proszę nad kanał. Tam trawa zielona. I to był cały
P o l s k a
komentarz na temat opanowania przez kandydata na
inżyniera wiedzy z zakresu przedmiotu.
Nie znano przypadku, by ktoś śmiał wyrazić
chociażby mimiką niezadowolenie z oceny, którą
należało rozumieć; nie będziesz się uczył, będziesz pasł
krowy, bo na wsiach przed wojną bydło pasali głównie
analfabeci. A krasula była niespokojna, chyba udzielał
się jej stres pastucha, bała się samochodów, szarpała, nie
chciała skubać trawy rosnącej na obrzeżach miasta
Po powrocie z wypasu profesor wychodził starannie
ubrany, jak na zajęcia, zwykle w garniturze, by odebrać
napasioną krowę. Oglądał jej boki, przyjaźnie klepał
po grzbiecie i ciepło wołał po imieniu: Malina, Malina!
Zdarzało się, co prawda rzadko, gdy - patrząc na nią rozrzewniał się, pytając retorycznie, gdzie nasza wilijku
i ogródek. Potem milkł, chcąc ukryć wrażliwą kresową
duszę.
Trwało to chwilę, w której jakby nie zauważał
stremowanego studenta przejętego nie tylko tym, czy
wynik pasienia bardziej usatysfakcjonuje profesora
niż jego wiedza, ale też na kiedy zostanie wyznaczony
nowy termin egzaminu. Zwykle padało za dwie lub trzy
nocki! Bo student w dzień winien być na wykładach lub
ćwiczeniach, po południu przygotowywać się na kolejne
zajęcia, więc na nadrabianie zaległości pozostawały noce.
Mimo siermiężnej rzeczywistości i wielu
mankamentów ustroju, poziom Politechnice był wysoki,
a wykładowców, zwłaszcza lwowiaków, cechowała
niezależność. Profesor trzymał studentów na dystans,
mimo że niektórzy byli już nie najmłodsi, wielu miało
za sobą doświadczenia wojenne i przybyło, jak kadra
11
profesorska, ze Lwowa.
Po wielu latach byli studenci Politechniki Ślaskiej
w Gliwicach, przy towarzyskich spotkaniach z dumą
wspominali zajęcia z Lwowiakiem i pytali się wzajemnie:
Ile razy pasłeś? Nie pasłeś? Niemożliwe!
Nauczyciela, zwłaszcza wyższej uczelni, musi
cechować kompetencja i niezależność. Wtedy
podopieczni uszanują indywidualne, choć nieco
oryginalne metody mobilizacji do nauki.
Genowefa Światłoń
WALENTYNKI
sobota 18 lutego br.
Towarzystwo Polsko Kanadyjskie
serdecznie zaprasza wszystkich
na uroczystą kolację oraz zabawę taneczną.
Impreza odbędzie się w sobotę 18 lutego br.
w dolnej sali Domu Polskiego (10960 - 104 Street,
Edmonton)
Koktail godzina 18:00
Kolacja o 19:00
Zabawa taneczna od 20:00
Liczne atrakcje
DJ Jarek Jancik
Bilety w cenie $ 45
do nabycia
w Baltyk Bakery, 10557 Kingsway Ave.
Baltyk Meat & Deli, 10559 Kingsway Ave.
Polish Food Center, 10131 Princess Elizabeth Ave.
oraz telefonicznie 780.472.6396
BURTON DENTURE CLINIC
Pomagam w uzupełnieniu
Twojego uśmiechu.
Jeśli Twoja proteza nie daje Ci
pełnego komfortu i zadowolenia
przedzwoń po bezpłatną konsultację
lub poradę.
MÓWIMY PO POLSKU
Tel. 780.422.3235
MONIKA OKONIEWSKI, D.D.
11730 104 Ave, Edmonton
BEZŁATNY PARKING!
Bardzo dobra lokalizacja
(pomiędzy London Drugs oraz Staples)
COUSTOM DENTURE CARE
COMPLETE AND PARTIAL
DENTURES
* RELINES * REPAIRS
www.burtondentureclinic.ca
w w w . p a n o r a m a p o l s k a . c a
P a n o r a m a
12
P o l s k a
Postanowiłam promieniować szczęściem… !
Rozmowa z Jadwigą Szymańską, współtwórczynią „Polonii”
organizacji Polaków w Petersburgu
- Czy zechciałaby pani przedstawić się naszym
Czytelnikom – braciom Polakom, i powiedzieć, skąd
Pani się wzięła w Petersburgu?!
- Jestem Jadwiga Szymańska – ojciec Antoni a matka
Justyna. Ja się tu, w Petersburgu urodziłam. I rodzice tu
w Petersburgu się spotkali, tu się pobrali. Brali ślub w
naszym kościele – świętej Katarzyny Aleksandryjskiej,
na Newskim Prospekcie. I mnie tu ochrzczono.
- No to zapytam, skąd rodzice wzięli się w
Petersburgu?
- Rodzice tu trafili po pierwszej wojnie światowej.
Moja mamusia była uchodźcą z Łotwy, z Rygi, a ojciec
był ranny na froncie i tu przywieziono go do szpitala
– leczono go kilka lat. I amputowano mu nogę. Tato
był z Białorusi, spod Połocka – Witebskaja obłast. Tato
był szlachcicem, ale już bez majątku, bez ziemi, a mama
po swojej mamie była ze szlachty, a po ojcu była córką
parobka. Ot, wielka miłość, tyle, że obie i szlachecka i
chłopska rodzina były temu przeciwne. Podobno, kiedy
pierwszy raz wybierali się do ślubu, to ojciec parobka
zamknął go w stodole. No ale miłość zwycięża wszystko.
Za drugim podejściem ślub się odbył.
- W którym roku pani się urodziła?
- No, to wielka tajemnica, ale pani powiem – w
1928 roku.
- To był chyba niedobry czas dla miasta. Jak się
wasze życie potoczyło?
- Wie pani, kiedy jest się dzieckiem, to wszystkie
czasy są dobre. Trudy były udziałem rodziców, a nam,
dzieciom jakoś się szczęśliwie żyło. Nasza rodzina była
zgodna, a my dzieci, otoczeni byliśmy miłością. Mama
nas kochała, i ojciec kochał. Troszczyli się o nas. Rodzice
robili wszystko, żebyśmy nie odczuwali, że to złe czasy.
Zło spadło na nas, kiedy ojciec został aresztowany. To
był 1937 rok. Był w więzieniu rok i 11 miesięcy. Mama,
dotąd łagodna i cicha, kiedy wracała z pracy zaczynała
na nas krzyczeć. I na nas spadły nowe obowiązki. Dotąd
naszym obowiązkiem były dobre stopnie w szkole, a
teraz musieliśmy zabrać się do sprzątania, do wszystkich
prac domowych. To było okropne. A mama krzyczała,
że my ojca już nie pamiętamy, że tylko ona o nim
myśli, że w niczym jej nie pomagamy… co wieczór
był krzyk w domu. A ja każdego dnia modliłam się o
powrót ojca. I z bólem myślałam, że gdzieś musi leżeć
na kamiennej podłodze. Byłam wtedy w pierwszej
klasie. Nauczycielka pytała nas, dzieci, o rodziców, o to,
gdzie pracuje matka, gdzie ojciec. Kiedy przyszła kolej
na mnie, opowiedziałam o mamie, ale odpowiedzią na
pytanie o ojca był mój straszny płacz. Powiedziałam –
tato nic złego nie zrobił, ale go aresztowano i zabrano
do więzienia. Nauczycielka dała mi spokój…Pewnego
razu, w nocy, cała rodzina już spała, a tu słyszę, ktoś
puka. Podeszłam do drzwi. Spytałam – kto tam? I słyszę
głos ojca – swój! Boże, jak ja krzyczałam – tatuś! tatuś!
tatuś! To był najszczęśliwszy moment w moim życiu!
A potem przyszła wojna. Ojciec bardzo był osłabiony
więzieniem. 13 stycznia 1942 roku, w czasie oblężenia
naszego miasta, które wtedy nazywało się Leningrad,
tato zmarł z głodu. Pamiętam, jak już w czasie oblężenia,
w 1941 roku, kiedy zbliżało się Boże Narodzenie,
ojciec tak marzył, żeby nam sprawić choinkę… A my
marzyliśmy o kawałku chleba, o tym, żeby nie być tak
strasznie głodnym. Choinki nie było. Był trzaskający
mróz. I nie ogrzewane mieszkanie, więc i mróz w
domu. Zamarznięta woda, zamarznięta kanalizacja.
Po wodę szliśmy nad Newę, ale ta woda, w skutym
zimnem mieszkaniu, zamarzała. My mieliśmy szczęście;
na początku wojny mama dostała od znajomych
malutki piecyk, taki na podpałkę, papier, jakieś drzazgi.
Nie ogrzewał pokoju, ale dało się zagotować wodę.
Tylko trzeba było zdobyć coś na podpałkę. A niczego
nie było. Przydział chleba to było 12,5 deko na dzień.
A za tym chlebem, żeby go kupić, trzeba było stać w
kilometrowej kolejce na mrozie. A bywało, że w tym
dniu chleba nie przywieźli…Oblężenie Leningradu
zaczęło się 9 września 1941 roku. Domknęła się blokada.
9 września zbombardowano magazyny żywności. Tak
nam tłumaczono. A teraz wiemy, że w magazynach było
żywności tylko na tydzień. Już od listopada 1941 roku
ludzie zaczęli umierać z głodu. Kiedy Niemcy zbliżali się
do miasta, do Leningradu uciekali ludzie z przedmieść.
Pędzili przed sobą krowy, owce… cały swój inwentarz.
Wszystkie ulice zapełniły się uchodźcami. Ci ludzie
nie mieli gdzie się podziać, więc siedzieli pod ścianami
kamienic, a wokół nich był ich dobytek i ich bydło. A
potem zniknęli. Pewnie zjedli swoją gadzinę, a potem
po prostu pomarli z głodu. Oblężenie Leningradu to
było takie straszne przeżycie dla człowieka - a ja miałam
zaledwie 13 lat - że zapomniałam, jak to się człowiek
śmieje, ale płakać też nie umiałam. Coś takiego się stało,
że nie miałam łez do płakania. Gdzieś one się pogubiły.
A przed lustrem uczyłam się, jak to trzeba uśmiechać się.
Jak to trzeba usta rozciągnąć, żeby uśmiech na twarzy
był. Żadnych emocji już nie było. Kiedy ojciec zmarł, to
leżał w skutym mrozem pokoju chyba z tydzień. Ja się nie
bałam. I nie płakałam. A jednocześnie nie przestawałam
o nim myśleć. Chyba dopiero wtedy, kiedy pierwszy
raz się zakochałam. W Polaku z Polski. Ale zawsze, na
Wielkanoc i Boże Narodzenie pisałam ojcu życzenia i
wkładałam za jego fotografię. Ta twardość w polskości i
wierze to od nich. Od rodziców. A szczególnie od ojca.
Powie pani, a mama? Mama żyła dłużej, więc krócej mi
przyszło za nią tęsknić.
- Po śmierci taty znaleźliście się na Sybirze…
- Tak. Mama, i my, dzieci. Po kolei była siostra
Weronika, Roman, ja i Ignaś – siostrzeniec ojca. Jego
w w w . p a n o r a m a p o l s k a . c a
February / Luty 2017
rodzice i siostrzyczka, wywiezieni w latach 20. na Sybir
zmarli, a 8 - letni Ignaś przeżył. Nasi rodzice zaopiekowali
się nim. W połowie sierpnia 1942 roku wyjechaliśmy z
Leningradu. Bez Ignasia. Gdzieś się zapodział i nigdy
nie odnalazł… Jechaliśmy przeszło miesiąc w bydlęcych
wagonach. Najpierw próbowano nas ewakuować z
miasta pociągiem, ale krążyły niemieckie samoloty,
więc nas wycofano i powieziono nad jezioro Ładoga i
załadowano na kuter. Tłok, krzyk, kuter się przechylił,
dość, że nas nie potopiono. A potem płacz kobiet –
daleko ziemia, nad nami niemieckie samoloty, do tego
jeszcze pojawiły się takie fale, że nie można nas było
wysadzić na ląd. Wreszcie stanęliśmy na lądzie i dano
nam jeść. Tej kaszy gryczanej nie zapomnę. Ludzie jedli
jak szaleni, a potem umierali. Niech pani napisze jeszcze
jedno – kto zaznał takiego głodu, jak my, nigdy już tego
głodu nie zaspokoi. Pozostaliśmy głodni do końca życia,
bo tego głodu zaspokoić się nie da. Człowiek je, je, a
wciąż głodny jest. Bo zostaje strach przed głodem na całe
życie. A u nas całe życie było głodno, zawsze „niedobory”
i zawsze kolejki, często puste sklepy. Byłam przekonana,
że kiedyś umrę z głodu. Ten strach zostaje w człowieku.
Ja już niczego się nie boję, pani. Kiedy człowiek przeżył
80 lat, to i pora umierać. Ale, Boże daj, żeby nie
głodno… Na Sybirze, w szkole, namawiano mnie do
wstąpienia do Komsomołu. Ludzie nieraz dziwili się,
jak to można było w ZSRR nie być pionierem i nie być
komsomolcem. A ja nie byłam. Bo wiem, że dla ojca
byłoby to nie do przyjęcia. W Leningradzie zrobiłam
pięć klas. Na Syberii była tylko czteroklasowa szkoła.
Dopiero pod koniec wojny otwarto siedmiolatkę, do
której mogłam chodzić. Dziwna to była nauka. Bez
zeszytów, bez podręczników, bez atramentu. Uczyłam
się z książek pożyczonych wieczorem na chwilę. A mimo
to byłam bardzo dobrą uczennicą. No to chcieli mnie
zapisać do komsomołu. Zaprosili mnie na uroczyste
zebranie, za parę dni obiecała nauczycielka – wstąp, my
tobie buty kupimy, walonki, a ja do szkoły chodziłam
prawie boso. Boże ty mój, ubrania już w strzępach, po
pończoszkach już ani śladu, a zamiast butów mama
nitkami przywiązywała cokolwiek, tak, że zanim
dobiegłam do szkoły, to już nogi bose były… A oni
mnie, że walonki kupią. Rozpłakałam się. Jak to, za
walonki, chcą, żebym do komsomołu poszła?! Odesłano
mnie, zapłakaną, do domu. I już więcej nie było mowy
ni o komsomole, ni o butach.
- Pani tak pięknie mówi po polsku…
- Kiedy wyjechaliśmy na Syberię, to już mówiliśmy
tylko po rosyjsku. W Petersburgu było w domu po
polsku, a jak przyszła wojna i głód, to i rozmowy nie
było… Na Syberii to i rodziną przestaliśmy być –
ciężko pracowaliśmy w polu, i głodowaliśmy, a kiedy
wróciliśmy do swojego miasta, to już rodzina nigdy nie
zebrała się razem – straciliśmy pokój; mama mieszkała
w innym miejscu, my z siostrą w innym, brat był gdzieś
daleko… Rozpadła się rodzina, zanikał ojczysty język,
ale zachowała się miłość do Polski. Dla ojca ta polskość
była bardzo ważna. On nas uczył pisać i czytać po
polsku. Przecież w rosyjskiej szkole tego nie uczono! I
February / Luty 2017
zawsze chciał, żebyśmy mówili po polsku. Dla niego
to było bardzo ważne. I ta ojcowska miłość do Polski
przypadła mnie. Myślę, że w największym stopniu. A
kiedy po wojnie z Polski zaczęli przyjeżdżać Polacy,
polska młodzież do fabryk i studenci, to jak tylko była
okazja rwałam się do nich. A oni zawsze podziwiali –
jak pani pięknie mówi po polsku! Ale kiedy wyjechałam
pierwszy raz do Polski i spotkałam kolegę z Warszawy,
to usłyszałam; jak ty mówisz po polsku?! ależ tak nie
można, trzeba mówić tak a tak… Okazało się, że moja
wymowa była okropna! A potem dziwiono się, że czegoś
tam z literatury polskiej nie czytałam, że czegoś nie wiem,
a przecież ja nigdy nie uczyłam się w polskiej szkole – a
co czytałam, to przypadkowo zdobytą książkę. No to po
powrocie do Leningradu zdobyłam podręcznik mowy
polskiej i od nowa uczyłam się mówić po polsku. Bo
ja, pani wie, używałam polskich słów, ale wymowa była
rosyjska!
- Wy zawsze chodziliście do kościoła. Jak to
było możliwe? Jak to się stało, że w sowieckim
Leningradzie był czynny kościół?!
- Zachował się kościół przy francuskiej placówce
dyplomatycznej. Chyba cudem. Reszta była
pozamykana. Zamykano je po kolei. Ja to pamiętam.
A nasz kościół – świętej Katarzyny, zamknięto w 1938
roku. Ojciec był wtedy w więzieniu. Ludzie bali się
chodzić do kościoła. A moi rodzice chodzili zawsze.
Nawet wtedy, kiedy ojciec wrócił z więzienia. Mówiliśmy
po polsku i chodzili do kościoła.
- Jest pani członkinią Związku Polaków. Jak
żeście się rozpoznali, zorganizowali?
- Najpierw należałam do Polonii – ta organizacja
powstała najwcześniej. Ja byłam członkiem –
założycielem. To był jeszcze ZSRR. Początek pierestrojki.
A zaczęło się tak, że przez koleżankę dowiedziałam się,
że w Dumie (dawna siedziba władz miejskich), zbiera
się młodzież, coś o zmianach gadają, no to poszłam
tam posłuchać. Pewnego razu miałam przy sobie
polskie czasopismo – może „Przekrój”. Jeden z panów
zainteresował się. To był pan Bernacki. No to nas było
już dwoje. Pan Bernacki zaczął nawiązywać kontakty,
nawoływał, żeby zorganizować polonijną organizację –
miał duże plany, już on pisał statut, no, miałam to nawet
sprawdzać, ale dla mnie to było nudne czytanie, a potem
się dowiedziałam, że kilka organizacji powstaje. No a
na koniec zapadła decyzja, że chcemy wszyscy razem
się zebrać Przy Fontance, w domu, który nazywał się
„Drużba narodów”. Ale nas tam nie wpuszczono. Pani,
ludzie to bali się wszystkiego… no to postanowiono,
że pójdziemy do biblioteki, też Na Fontance. Ale tam
też nas nie wpuszczono. Na ulicy pod biblioteką też
nie – zakazano, żebyśmy się tu nie zbierali. Może do
kawiarni? Ale w sobotę wieczór wszystkie kawiarnie
przepełnione… Co robić?! Zaproponowałam, że
pójdziemy do mnie. A mieszkałam wtedy obok naszego
kościoła świętej Katarzyny. We wspólnym mieszkaniu
miałam tylko pokój 20 metrów kwadratowych! Było nas
coś ze 20 osób. Ktoś kupił herbatę, ktoś jakieś wino…
No i to było pierwsze posiedzenie! Na tym spotkaniu
P a n o r a m a
P o l s k a
była pani Teresa Konopielko - sekretarz naszego
polskiego Konsulatu. Potem była cisza. Aż wreszcie
zatelefonowano, że zbieramy się przy konsulacie. A tam
był klub, gdzie zbierali się polscy studenci. To było 8
marca. Było nas sporo – niektórzy z Polski, co to się tu
pożenili, i kilkoro miejscowych. Panie dostały kwiaty,
były herbatniczki, lampka wina i to było bardzo miłe
pierwsze oficjalne posiedzenie Polonii. Rozmawialiśmy
po polsku. A potem było nas coraz więcej. Szukaliśmy
się, dawaliśmy ogłoszenia… Ja byłam w aktywie. Chór
powstał… Była taka Małgosia, sympatyczna bardzo
dziewczyna, Polka (jej rodzice tu u nas osiedli), młoda,
piękna. Ona właśnie chciała zorganizować chór, a
że nie było z kogo, to mnie ciągnęła – pani Jadziu,
będziemy śpiewać! Pani ma młody głos. Najpierw więc
to był jednoosobowy chór. Zaczęłam szukać, namawiać
młodzież i chór się rozrastał. Śpiewaliśmy polskie,
ludowe i patriotyczne pieśni. A chór się nazywał „Polskie
kwiaty”. Rozrastał się nasz repertuar. Potem Małgosia
wyszła za mąż za Francuza i wyjechała do Francji.
- A chór jest?
- Oczywiście!
- Jest w Petersburgu polska szkoła?
- Jest szkoła z fakultatywnym językiem polskim. A
ja zostałam katechetką. Mniej się udzielam w Związku,
a więcej w kościele. Bo na początku były same babcie.
A teraz jest i młodzież. Nadia, Rosjanka zamężna za
Polakiem i ja byłyśmy pierwszymi katechetkami w
Rosji. A teraz to już tylko mam dyżury w kościele.
- Gdyby pani miała podsumować życie… jakie
ono było?
- Szczęśliwe życie jest wtedy, kiedy człowiek dojdzie
do celu. Nasz cel jest połączyć się z Panem Bogiem.
- A jako człowiek, lokator Ziemi?
- Pani, ja już w życiu tyle biedy zaznałam, tyle
widziałam śmierci, i przeżyłam Syberię, Boże, bez
końca można mówić… więc pewnego razu sobie
powiedziałam, że będę promieniować szczęściem. Nie
chcę być nieszczęśliwa. Będę zawsze radosna. I tak sobie
żyję, i tak się czuję.
Dziękuję za rozmowę!
STANISŁAWA WARMBRAND
Post Scriptum.
Panią Jadzię spotkałam przed laty –
towarzyszyłam wtedy Pani Marii Kaczyńskiej w
czasie wizyty w Petersburgu – było to uroczyste
otwarcie Domu Polskiego. Zamieszkałam na czas
wizyty u ojców dominikanów, przy kościele św.
Katarzyny.
Dziś pani Jadzia dobiega swoich dni…
Serdecznie proszę o modlitwę – oby te dni
ostatnie były dla Niej pogodne.
Poprosiłam ojców dominikanów o zabezpieczenie
zdjęć, dokumentów, listów, wszystkiego, co Pani
Jadzia zgromadziła – jest to bezcenna pamiątka i
świadectwo polskich losów. Jeszcze jedno świadectwo.
Jeżeli to wszystko w jakiś sposób otrzymam,
chciałabym przekazać Państwu – Polakom w
Edmonton, na przechowanie.
w w w . p a n o r a m a p o l s k a . c a
13
GIMNASTYKA
DLA SENIORÓW
Ćwiczenia gimnastyczne dla seniorów odbywają
się w małej sali Domu Weterana (9203 – 144 Ave.
w Edmonton) w każdy poniedziałek od godz. 10.
Podobnie jak w poprzednim sezonie, zajęcia prowadzi
licencjonowana instruktorka.
Prosimy przynosić odpowiednie obuwie (trampki,
tenisówki) pozwalające bezpiecznie ćwiczyć. Serdecznie
zapraszamy wszystkie panie jak i panów.
Zarząd Klubu Seniora 2004
Letters to the Editor
The Polish Panorama welcomes your letters. Please
write and add your name, address, e-mail, and telephone
number. All letters are subject to editing.
Opinions expressed in letters to the editor do not
necessary represent the views of the Editorial Board.
E-mail: [email protected]
Bek Denture Clinic
Biblioteka Parafialna
im. świętego Jana Pawła II
mieści się w dolnej sali kościoła Różańca Św.
(11485-106 Str. Edmonton)
Czynna w każdą środę od 18:00 do 20:00
oraz w każdą niedziele od 10:00 do 14:00
Posiadamu najnowsze wydania książkowe,
CD, DVD, MP3 w następujących działach:
religijnym, poświęcony JPII, dział dla dzieci,
rozrywkowy oraz historyczny. Mamy też sekcje
anglo- jezyczną.
P a n o r a m a
14
P o l s k a
February / Luty 2017
Burza nadejdzie ze wschodu?
415, 10115-100A Str.
Edmonton, AB T5J 2W2
Serenity Funeral Service
10129 Princess Elizabeth Avenue NW
Edmonton, AB T5G 0X9
Tel. 780 477 7500‎ Fax 780 477 0110
www.serenity.ca
YOUR COMMUNITY OWNED
NOT-FOR-PROFIT SOCIETY
„Obyś żył w ciekawych czasach” głosi starodawne
chińskie przysłowie. Być może są ludzie, którzy
faktycznie chcieliby żyć w ciekawych czasach, ale my
uważamy, że lepiej by były one nieciekawe. Dlaczego?
Ano dlatego, że ciekawe czasy w tymże konkretnym
przypadku oznaczają zmiany, czasem gwałtowne,
czasem narastające od dawna i z dawna przez
niektórych wyczekiwane. Wszystko wskazuje na to, że
obserwujemy takie zmiany i na naszych oczach buduje
się masa krytyczna i nie wiadomo w jaki sposób nastąpi
uwolnienie tej energii.
Z perspektywy Kanady tytuł winien zapewne
brzmieć „Burza nadejdzie z zachodu?”, ale tak się składa,
że mapy są europocentryczne i Chiny na nich nijak
nie chcą znaleźć się gdzie indziej niż na wschodzie. To
właśnie Chiny mogą stać się ową burzą i pozostaje nam
mieć nadzieję, że z owej burzy jak głosi inne przysłowie,
tym razem polskie, będzie mały deszcz.
Dosłownie kilka tygodni od publikacji tego
tekstu nastąpiła jakościowa zmiana, której nie sposób
nie doceniać i trudno nam dziś w pełni zrozumieć
konsekwencje jakie za sobą niesie. Chiny wyszły w morze
ze swym pierwszym lotniskowcem. By lepiej zrozumieć
wagę tego wydarzenia musimy się nieco cofnąć i
sięgnąć do nauczycielki życia, historii. Otóż przed I
wojną światową, każdy kraj aspirujący do miana potęgi
musiał posiadać oceaniczną flotą wojenną zapewniającą
bezpieczeństwo własnej floty handlowej. Jedno bez
drugiego nie mogło istnieć. W jakiś sposób trzeba
było dostarczyć towary do i z kolonii oraz owe kolonie
utrzymać. Po II wojnie światowej doszło do znaczącej
zmiany – teraz globalnym policjantem na szlakach
żeglugowych stały się Stany Zjednoczone. Wolność
handlu która w tak dynamiczny sposób rozwinęła cały
glob była zapewniana przez U.S. Navy, która miała
niepodzielne panowanie w każdym zakątku świata.
Grupa okrętów, której rdzeniem był lotniskowiec stała
się wyznacznikiem możliwości zapewnienia pokoju i
spokoju jak i pozwalała USA uderzyć w każdym zakątku
globu.
Od czasu ogłoszenia zwrotu na Pacyfik, czyli
wycofania się USA z większego zaangażowania w innych
regionach świata i skierowaniu swej uwagi ku Pacyfikowi
właśnie, obserwujemy stopniowe narastanie napięcia w
regionie. Otwartym pytaniem pozostaje, czy zwrot ów
nie został wykonany za późno by coś zmienić.
Wśród ekspertów panuje opinia, że Chiny wracają
na należne im i jedynie czasowo utracone, miejsce na
świecie. By to dobrze zrozumieć musimy operować
nie dziesiątkami lat, a setkami, a wręcz tysiącami. W
kraju środka dzieci uczą się z traktatów pisanych przed
tysiącami lat i przez te wszystkie lata kraj ten był potęgą.
Pod koniec XIX wieku potęga ta została złamana, Chiny
przespały pewien okres, ale teraz powoli wychodzą z tej
wieloletniej zapaści. Panuje również opinia, że Chińczycy
nie zapomnieli o upokorzeniach jakich doznali ze strony
krajów europejskich w czasach swego upadku. Nie
w w w . p a n o r a m a p o l s k a . c a
oznacza to wcale, że za chwilę dojdzie do jakichś retorsji.
Uważamy, że może to po prostu oznaczać usztywnienie
stanowiska i twarde negocjowanie własnego stanowiska
poparte lotniskowcami i stojącą za nimi potęga
gospodarczą, która cały czas się rozwija.
Do tej pory Chiny były uważane za mocarstwo
lądowe. Ich zasięg działania na morzach ograniczał się
do bezpośredniej bliskości lądu. Teraz projekcja siły
osiągnęła skalę globalną i niebawem uczyni z Chin
druga na świecie potęgę morską. Tylko jak ją zmierzyć?
Najprościej liczbą posiadanych lotniskowców. W tej
chwili Stany Zjednoczone są niekwestionowanym
liderem z 10 operacyjnym okrętami. Tuż za nimi
znajdują się kraje z dwoma lotniskowcami i Chiny
niebawem wejdę do tego klubu. Liaoning, pierwszy
lotniskowiec który wypłynął w rejs szkoleniowy,
ale również informujący sąsiadów o nowych
możliwościach to dopiero początek. Drugi okręt tej
klasy jest na ukończeniu i po jego wejściu do linii Chiny
automatycznie znajda się w ekstralidze. Najważniejsze
jest jednak to, czego nie wiemy, a raczej to czego nie
wiemy na pewno. Otóż Chiny pracują nad trzecim
okrętem, który najprawdopodobniej będzie wyposażony
w katapulty. Dwa starsze okręty są mniejsze od
amerykańskich i posiadają skocznię umożliwiającą start
samolotu. Niesie to ze sobą ograniczenia eksploatacyjne.
Wprowadzenie okrętu z katapultą (catapult-assisted
take-off but arrested recovery (CATOBAR)) nie dość
że wyniesie Chiny na drugie miejsce wśród posiadaczy
lotniskowców to będzie też dowodem na gigantyczny
wręcz krok naprzód w kwestii technicznej.
Wszystko to sprawi, że Stany Zjednoczone w ciągu
około dekady będą musiały przejść od sytuacji w której
Chiny nie miały żadnego lotniskowca do sytuacji w
której będą ich mieć trzy, a to nie jedyne zmartwienie
Waszyngtonu. Chiny poza pływającymi lotniskowcami
zdecydowały się również na niezatapialne, stałe
lotniskowce, czyli na wyspy. Od dłuższego czasu
obserwujemy napięcia w regionie wywołane Chińskimi
roszczeniami do niewielkich spłachetków ziemi, które
są rozbudowywane i jak wskazują na to napływające
co jakiś czas zdjęcia satelitarne, uzbrajane oraz
przystosowywane do operowania samolotów poprzez
budowę pasów startowych. Jest to kolejny problem dla
USA jako że poza lotniskowcami Stany mają teraz do
czynienia z pasem wysp odrzucających dalej w ocean
ich własne okręty, a co za tym idzie zmniejszających
możliwość projekcji siły w regionie.
Zasadniczą kwestią pozostaje sposób rozwiązania
narastającego po cichu napięcia. Trudno dziś ocenić
czy będziemy mieli na wschodzie do czynienia z
kapuśniaczkiem, burzą, czy tajfunem. Tak czy owak
nasze oczy powinny bacznie spoglądać w tamtym
kierunku gdyż to być może tam rozegrają się losy ładu
w którym żyjemy i być może tam wykuty zostanie
zupełnie nowy.
Krzysztof Kuska
February / Luty 2017
P a n o r a m a
P o l s k a
15
PA N O R A M A P O L S K A
T H E P O L I S H PA N O R A M A
Editorial Board – Zespół Readakcyjny:
Polski Program Dwujęzyczny SW. Jan Paweł II
ST. BASIL
Executive Editor- Redaktor Naczelny
Marek Stepczyński
Edward Możejko
Piotr Węcław
ELEMENTARY/JUNIOR HIGH SCHOOL
10210 - 115 Ave. • 780 477-3584 • www.stbasil.ecsd.net
Conrtibutors – Współpraca:
Maria Kozakiewicz
Tomasz Kornecki
Wiesław Piechocki
AUSTIN O’BRIEN
Internet Edition – Wydanie Internetowe:
Marcin Janiszewski
6110 - 95 Ave. • 780 466-3161 • www.austinobrien.ecsd.net
Desktop Publishing – Skład komputerowy:
Jan Janiszewski
HIGH SCHOOL
GOALS OF THE POLISH BILINGUAL PROGRAM
• To deliver a quality English-Polish bilingual education which promotes
high academic standards
• To develop Polish language proficiency
• To explore many facets of Polish culture
• To foster cultural and educational relations with schools and other
educational institutions in Poland
• To teach the values of multi-cultural education
A Kindergarten to Grade 9 program is offered at St. Basil School.
The program continues at Austin O’Brien High School for Grades 10-12.
CELE DWUJĘZYCZNEGO ANGIELSKOPOLSKIEGO PROGRAMU
• Przekazywać wiedzę w dwóch językach, w angielskim i polskim w
sposób, który pomoże osiągnąć wysoki poziom nauczania
• Doskonalić znajomość języka polskiego
• Zdobywać wiedzę o kulturze polskiej
• Rozwjać relacje naszych szkół w zakresie kultury i nauki ze szkołami i
ośrodkami nauczania w Polsce
• Kształtować wartości edukacji wielokulturowej
Szkoła St.Basil oferuje klasy 0-9 . W budynku mieści się również świetlica
szkolna . Klasy licealne od 10-12 są kontynuowane w szkole Austin
O’Brien.
w w w . p a n o r a m a p o l s k a . c a
Advertising – Dział Reklam:
e-mail: [email protected]
Tel. 780-434-2665
Reklamy i ogłoszenia oraz życzenia można
zamawiać nadsyłając ich treść wraz z
odpowiednią opłatą na adres redakcji:
Suite 1240, 5328 Calgary Trail S.
Edmonton, Alberta T6H 4J8, Canada
Czeki lub przekazy pienieżne należy wystawiać
na Panoramę Polską. Redakcja nie odpowiada
za treść, ani za formę zamieszczonych ogłoszeń,
jak również za poglądy autorów publikowanych
tekstów, z którymi często się nie zgadzamy.
Advertising Deadlines: advertising space must
be reserved no later than on the 15th of the
month preceding publication date (e.g. January
15 for February edition).
Advertising discounts: 6 inserts – 10% off,
12 inserts – 20% off.
Make your cheque or money order payable to
Panorama Polska.
Please send letters to the editor to:
[email protected]
Include address and telephone number.
We reserve the right to edit all letters.
Przyjmujemy do druku tylko teksty nadesłane
pocztą elektroniczną (MS Word z polskimi
znakami). Zastrzegamy sobie prawo skracania
i adjustacji tekstów oraz zmiany tytułów.
Redakcja nie zwraca nadesłanych materiałów.
Dr Agnieszka Palczak
i dr Renata Wachowska
Z dumą wspieramy
edmontońską Polonię
Kontakt w języku polskim
Kathy 780.638.7177
servuscu.ca
przyjmują pacjentów
w gabinecie dentystycznym
11305-100 Ave Edmonton
Tel. 780.488.6538
WIESŁAW GÓRECKI, M.Sc.
Niezależny konsultant ubezpieczeniowy.
Sprzedaje ubezpieczenia:
:::::::::::(life & mortgage)
))))))))))))))))))))))))))
))(disability)
))critical illness
ssssssssssssssssssssssssss
::s)s))s:)::):::)s:�
sssss
::)):):��:)�s):::a:):s:)::
::s�����s�
as):ssa:::)�:))s::::�a:)):::):::::sa:s:):a::::as:)::s)s:::::::)):a)))a
:::::s:)a):):a:)::a::::):))::):aaa:�)a:))::a:aa:::a:s:�:::))::�
Jeśli chcesz zaoszczędzić na składkach
Nie zwlekaj!
Zadzwoń dzisiaj!
Otrzymasz najlepsze stawki dostępne na rynku.
�):s::a:s:�::)::::::)a:::s):)::)�:):)::ss)a::�a:)):::):::::::::::::�:�s):
::a:::s):::::)::a�a:)):):::saa:)a::�a:)):::):::::�:)a:aa:)):::::):)a:::a
wiek
30
35
40
45
50
55
60
Dr. Margaret Pokroy
Dr. Mila Lutsky
Pleasantview Professional Bldg.
Suite 300, 11044 - 51 Avenue
Edmonton, Alberta T6H 5B4
Fax: (780) 432 - 1427
FAMILY DENTISTS
(780) 430 - 9053
We speak English, Polish, and Russian
TRAVEL TOURS INC.
e-mail: [email protected]
BALTYK
MEAT PRODUCTS & DELI LTD.
Sklep czynny:
poniedziałek 10-18, wt.- pt. 9-19, sobota 9-16
KINGSWAY MEWS SHOPPING CENTRE
10559 KINGSWAY AVE. EDMONTON
Tel./Fax 780.428.1621
Duży bezpłatny parking
10120 - 118 Ave
Edmonton, AB T5G 0P6
Tel (780) 430-8747
księgarnia
Tel. (780) 477-8747
Toll Free 1 888-430 8747
Fax (780) 430-0571
18-1911 Spiller Rd. SE
Calgary, AB T2G 4G5
Tel. (403) 272-6595
Fax (403) 272-4725
Cell (403) 617-6274
SOLIDNIE - FACHOWO
PO PRZYSTĘPNYCH CENACH
ZRÓB REZERWACJĘ NA NASZEJ STRONIE
www.camelotedmonton.com
$100,000
M
K
$250,000
M
K
$500,000
M
K
$82
$104
$135
$175
$210
$280
$89
$107
$145
$177
$215
$280
$109
$173
$182
$217
$255
$360
$134
$199
$232
$315
$370
$545
$177
$237
$340
$462
$580
$840
$283
$362
$565
$780
$940 $1455
$436
$605
$945 $1340 $1760 $2495
K - kobieta, M - mężczyzna
aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa
aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa