E-misja posthumanizmu

Transkrypt

E-misja posthumanizmu
Mariusz M. Leś
(wersja autorska artykułu opublikowanego w: E-kultura, e-nauka, e-społeczeństwo,
pod red. Bożeny Płonki Syroki i Marty Staszczak, Wrocław 2008, ss. 283-292)
E-misja posthumanizmu
Nikt chyba dosadniej niż Stanisław Lem nie wyraził niechęci do integracji
człowieka i maszyny. Ijon Tichy, bohater Dzienników gwiazdowych, w czasie jednej ze
swych kosmicznych podróży trafia na Dychtonię — planetę, której mieszkańcy bez
jakichkolwiek zahamowań korzystają z dobrodziejstw techniki w celu stworzenia dosko
nałego człowieka — „samoroba rozumnego”. Proces autoewolucji kończy się jednak
samolikwidacją w obliczu nieskończonych możliwości przekształceń. Ostatecznie
bowiem najmodniejszą technologią okazała się „konania”: przeżywanie agonii i
zmartwychwstania, by znów przeżywać agonię: „Na zachlapanym krwią stole
spoczywała naga postać między aparatami, które wpijały lśniące rurki czy cęgi w jej
ciało, już martwe, tak wykręcone agonalnym skurczem, że rąk od nóg nie umiałem
odróżnić”1 . Oddanie władzy maszynie dla zaprowadzenia idealnego porządku też nie
uzyskało aprobaty naszego wielkiego prześmiewcy: w Podróży dwudziestej czwartej 2
mieszkańcy pewnej planety zostali przemienieni w krążki, elementy zagadkowego
wzoru, przez maszynę zwaną Dobrowolnym Upowszechniaczem Porządku
Absolutnego. Skrót nazwy tej maszyny mówi sam za siebie. Lem próbował dać sobie w
ten sposób radę z atrakcyjną skądinąd cybernetyką, nauką łączącą zainteresowanie
samosterownymi automatami i kontrolą nad społeczeństwem. Zafascynowany
społecznym i mentalnym ładem Lem wzdragał się jednak przed rezygnacją z
człowieczeństwa: „Normalny człowiek jest istotą wysoce nielogiczną i w tym jego
człowieczeństwo” — mówi Tichy w Pokoju na Ziemi3. Człowieczeństwo jako wartość
zaczęło się wspinać w hierarchiach wartości dopiero w obliczu jego zagrożenia. Przede
wszystkim przez totalitaryzmy4 .
Nie tylko Lemowi zespolenie maszyny i człowieka kojarzy się źle. Negatywne
skojarzenia obecne są nawet w świadomości potocznej, choćby w wyrażeniach „być jak
tryb w społecznej maszynie” czy „dostać się w tryby biurokracji”. Dlaczego więc
wspominam właśnie o Lemie? Głównie ze względu na jego znaną powszechnie niechęć
do Internetu. A tam właśnie zadomowiła się idea posthumanizmu, propagująca
konieczność przekroczenia magicznej bariery człowieczeństwa. Czy warto obstawać
przy „byciu człowiekiem”, zwłaszcza jeśli hamuje to nasz rozwój, a przede wszystkim
— jeśli oznacza zgodę na cierpienie w imię rozmytych, niesprecyzowanych definicji
„człowieka”? – zapyta radykalny posthumanista. Szczęście postawi on zdecydowanie
ponad innymi wartościami, ale proces przemiany w nadczłowieka będzie chciał sam
S. Lem, Podróż dwudziesta pierwsza, w: Dzienniki gwiazdowe, Kraków 1982, s.
261.
2
S. Lem, Podróż dwudziesta czwarta, w: Dzienniki gwiazdowe, op. cit.
3
S. Lem, Pokój na Ziemi, Kraków 1987.
4
W typowym ujęciu Maria Gołaszewska uznaje „bycie człowiekiem” za wartość
najwyższą, wynosząc je ponad klasyczną triadę dobra, piękna i prawdy. M.
Gołaszewska, Istota i istnienie wartości, Warszawa 1990, s. 36.
1
1
kontrolować. Zrezygnujmy z nazwy „człowiek” – powie – albo zdefiniujmy człowieka
ponownie tak, by wykorzystać możliwości poprawy bytu, które oferuje nam
zaawansowana technika.
Wprawdzie pogląd o konieczności przekroczenia tradycyjnie rozumianego
człowieczeństwa i wprowadzenie terminu posthuman przypisuje się teoretykowi
postmodernizmu Ihabowi Hassanowi5 , ale posthumanizm nabrał wyrazistości dopiero
dzięki obecności w Internecie radykalnego ruchu Ekstropian6 . Główny ideolog tego
ruchu — Max More — kreśli millenarystyczną w duchu wizję zwycięstwa nad ludzkimi
ułomnościami dzięki czerpaniu pełnymi garściami z dokonań biotechnologii,
farmakologii, nanotechnologii, sztucznej inteligencji, klonowania, inżynierii
genetycznej. Przygotowawcza faza transhumanizmu wiedzie ku realizacji doskonałej
istoty, nie będącej już człowiekiem w dzisiejszym rozumieniu tego słowa. More
wyraźnie jednak podkreśla humanistyczne podłoże ruchu. Ekstropia — zdaniem More’a
— przejmuje funkcję religii, oferując wizję raju na ziemi, nieśmiertelność i
nieograniczone możliwości autokreacji hamowane głównie przez religie7. More
nawołuje także do przekroczenia ograniczeń politycznych, kulturowych i
psychologicznych. W świetle jego poglądów zmiana człowieka w postczłowieka
miałaby się dokonać na drodze ewolucji i byłaby właściwie nieodwracalna i
nieunikniona. To zresztą będzie łączyć wszystkich „wyznawców” posthumanizmu, nie
tylko jego radykalnego ekstropijnego wariantu – niechęć do zmiany rewolucyjnej,
kierowanej przez oficjalne lub, częściej, ukryte siły. W dokumencie definiującym misję
Instytutu Ekstropii More podkreśla potrzebę promowania indywidualnego rozwoju,
krytycznego myślenia i antyutopijnego nastawienia na tworzenie dynamicznego
otwartego społeczeństwa8 .
5
M. F. Bendle, Teleportation, Cyborgs and the Posthuman Ideology, „Social
Semiotics” 2002, nr 1, s. 47.
6
http://www.extropy.org (odwiedzone dn. 27.02.2007). Szczegółowe omówienie
ideologii ekstropian: Ekstropianie albo niecierpliwość umysłu, oprac. J. Cyran, „Nowa
Fantastyka” 2002, nr 11, 2003, nr 1,4.
7
E. Davis, TechGnoza, przeł. J. Kierul, Poznań 2002, s. 156-157. M. More, The
Principles of Extropy, version 3.11 (2003), http://www.extropy.org/principles.htm
(odwiedzone dn. 26.02.2007): „Perpetual progress calls for us to question traditional
assertions that we should leave human nature fundamentally unchanged in order to
conform to «God’s will» or to what is considered «natural». Achieving deep and
sustained progress leads us to consider fundamental alterations in human nature. This
pursuit of betterment stimulates questioning of the traditional, biological, genetic, and
intellectual constraints on our progress and possibility”.
8
„Open societies avoids utopian plans for «the perfect society», instead
appreciating the diversity in values, lifestyle preferences, and approaches to solving
problems. In place of the static perfection of a utopia, we might imagine a dynamic
«extropia» — an open, evolving framework allowing individuals and voluntary
groupings to form the institutions and social forms they prefer”. „Each individual
should be free and responsible for deciding for themselves in what ways to change or to
stay the same. Self-direction means being clear about our values and our purposes.
Having clear purpose in life not only brings both practical and emotional rewards but
also protects against manipulation and control by others. Freedom from others brings
fulfillment and personal progress only when combined with self-direction”. Ibidem.
2
Mimo że zmiana dokonuje się w każdym człowieku na drodze postępującej
cyborgizacji, to ostatecznym punktem dojścia posthumanizmu wydaje się rozpłynięcie
jednostkowego, uwolnionego od cielesności umysłu w informatycznej sieci: upload
świadomości. Entuzjaści zachwyceni są możliwością digitalizacji człowieka,
odcieleśnienia (disembodiment), z lubością powtarzając popularne „Beam me up,
Scotty” z serialu Star Trek9 . Przypominają bohaterów powieści Alfreda Bestera Gwiazdy
moje przeznaczenie euforycznie witających odkrycie teleportacji (zwanej tam
jauntingiem). Nie reagują alergicznie na ideę kolektywnego umysłu. Przestaje się ona
też powoli kojarzyć z komunizmem. Kultura popularna niezawodnie manifestuje tego
typu nastroje. O ile wcześniej umysł kolektywny (hive-mind), zbiorowe „my”, kojarzyło
się z tytułem powieści Jewgienija Zamiatina, satyrycznym przedstawieniem
totalitarnego systemu, a także z obawą przed komunistyczną inwigilacją
amerykańskiego społeczeństwa (Władcy marionetek, Inwazja porywaczy ciał 10), to
coraz częściej nabiera ambiwalentnego charakteru i kojarzy się raczej z możliwościami
technologicznymi cyborgizacji i usieciowienia, czyli zespolenia maszyny i człowieka na
tle biotechnologicznego i informatycznego zespolenia tego, co indywidualne z tym, co
społeczne. Indywidualny rozwój, samorealizacja, dążenie do szczęścia, komfortowego
życia spotyka się ze społecznym wymiarem. Dzięki koncepcji samorzutnej, niemalże
anarchistycznej ewolucji, wizja przyszłej idealnej jedności społecznej nabiera cech
dobrowolnej kooperacji, a nie przymusu. Dlatego ikoniczny Borg z serialu Star Trek:
następne pokolenie fascynuje pewnością siebie, ale odstręcza ekspansywnością.
Przekonany o swej wyższości nad rozproszonym i nieefektywnym zbiorem ludzkich
umysłów dąży do ich przemiany w swe „terminale”.
Ekstropianie realizację swych celów przesuwają w nieokreśloną przyszłość, opisując
przemiany w fazie transhumanizmu. W ramach badań kulturowych pojawia się jednak
teza mówiąca, że integracja maszyny i człowieka już się dokonała w trakcie ewolucji
interfejsu człowiek–komputer, zwłaszcza w środowisku internetowym. Jedna z
najsłynniejszych książek omawiających zjawisko posthumanizmu nosi tytuł How we
became posthuman (Jak staliśmy się postludźmi 11). N. Katherine Hayles przesuwa ciężar
rozważań na kontekst kulturowy i przemiany odczuwania podmiotowości. Z jednej
strony jest to koncepcja odważniejsza od ekstropijnej, ponieważ stawia nas przed
faktami dokonanymi, z drugiej strony trudno odmówić jej „miękkości”, ponieważ w
ramach tej wersji posthumanizmu podkreśla się przede wszystkim informatyzację
ludzkiego umysłu: „Intelligence becomes a property of the formal manipulation of
symbols rather than enaction in the human world”12. Post-człowiek to „forma
całkowicie racjonalistyczna, odcieleśniona, sieć węzłów przetwarzających informację”,
czysty umysł działający w systemowym środowisku informatycznym13.
Właśnie globalna sieć stwarza idealne warunki dla rozwoju tak pojmowanej
postludzkiej świadomości, przekraczającej ograniczenia indywidualnego ucieleśnionego
M. F. Bendle, op. cit., s. 52.
N. Badmington, Pod almighty!; or, humanism, posthumanism, and the strange
case of Invasion of the Body Snatchers, „Textual Practice” 2001, nr 1, s. 5-22.
11
N. Katherine Hayles, How We Became Posthuman: Virtual Bodies in
Cybernetics, Literature, and Informatics, Chicago 1999.
12
M. F. Bendle, op. cit., s. 47.
13
„[...] entirely rationalistic form, disembodied, information processing network
‘nodes’, linked together in some massive distributed computer system”. Ibidem, s. 52.
3
9
10
(odizolowanego) umysłu14. Zmieściłby się tutaj także jeden z głównych punktów
wspomnianej misji ekstropistów, czyli „nastawienie wysoce kooperatywne” (highly
cooperative approach), nastawienie zacieśniające obieg informacji. Posthumanizm
promuje jednak globalizm „oddolny”, łączy kolektywizm z paranoidalną
podejrzliwością wobec oficjalnych władz państwowych, zwłaszcza wobec ukrytej
władzy globalnych korporacji. Promuje swoiste pojęcie otwartości i uczciwości,
powtarzając nastroje charakterystyczne dla literatury cyberpunkowej, etosu hakerów15,
ocierając się o libertarianizm i anarchię (z socjalistycznym zabarwieniem).
Posthumaniści wskazują na szereg przekształceń składających się na nową jakość
podmiotu. Po pierwsze, rozproszenie podmiotu na „wirtualne osobowości”
sfunkcjonalizowane do obsługi konkretnego zadania (reembodiment – „wtórne
wcielenie”; remediated self – „wtórnie zapośredniczone ja”16). Inaczej niż w przypadku
ról społecznych, osobowości te są postrzegane przez uczestników komunikacji jako
odrębne tożsamości, ponieważ jedynymi wyróżnikami indywidualności uczestnika np.
forum internetowego lub czatu są poglądy sprzężone z pseudonimem. Realne
osobowości ulegają zatem fragmentaryzacji i powtórnemu złożeniu w środowisku
sieciowym. Regułą jest, że społeczności internetowe budowane są nie na podstawie
przestrzennej bliskości osób, ale na podstawie podobieństwa zainteresowań lub
poglądów. Po drugie, Internet zaburza linearność myślenia dominującą w kulturze
druku i słowa mówionego. Wprowadza w jej miejsce nieskończony łańcuch
hipertekstowych odniesień, emblematyczny dla wrażliwości paranoidalnej, dotkniętej
epistemofilią: wszystko jest połączone, a łańcuch odniesień niewyobrażalnie przerasta
mikroskopijne wędrujące „ja”. Linearność tradycyjnej komunikacji zaburzana jest także
przez interfejs przeglądarki internetowej zakładający równoległość otwartych kanałów
informacyjnych17. System zakładek odczuwany jest przez użytkowników jako
usprawnienie poruszania się po zasobach sieci. W konkurencyjnych przeglądarkach
wobec dominującego Internet Explorera wprowadzony został wcześniej, natomiast w
produkcie firmy Microsoft obecny jest dopiero od najnowszej, siódmej wersji. Po
trzecie wreszcie, warto przyjrzeć się zwłaszcza śladom retoryki i mentalności
posthumanistycznej w najbardziej popularnych internetowych projektach: w rozwoju
„wolnego oprogramowania” oraz w projekcie Wikipedia.
GNU Free Document Licence to projekt zapoczątkowany w 1985 r. wraz z
ogłoszeniem manifestu GNU przez Richarda Stallmana, pracownika MIT
sprzeciwiającego się licencyjnym ograniczeniom dystrybucji i modyfikacji
oprogramowania opartym na prawie własności. Stallman opracował nowy system
licencji otwartego oprogramowania, opierający się na idei copy-left w miejsce
copyright. Programy podlegające licencji GNU gwarantują darmowy dostęp do
wszystkich rozwijanych wersji, muszą być kopiowane razem ze źródłem (stąd
późniejsza nazwa „open source”, inicjatywa ta powstała w 1998 r. w celu uściślenia
reguł tworzenia „wolnego oprogramowania”, po udostępnieniu kodu Netscape
„Cyberprzestrzeń jest wspólnym dla wszystkich interaktywnym środowiskiem,
elektroniczną «przestrzenią duszy», która wzywa postmodernistyczną psyche do
odnalezienia i stworzenia siebie na nowo”. E. Davis, op. cit., s. 245.
15
Ibidem, s. 146-147.
16
G. Calleja, Ch. Schweiger, Rhizomatic Cyborgs: hypertextual considerations in
a posthuman age, „Technoetic Arts: A Journal of Speculative Research” 2004, nr 1, s. 6.
17
Ibidem.
4
14
Navigatora, ówcześnie największego konkurenta Internet Explorera18). Licencja GNU
promuje zatem kolektywną pracę nad projektem programistycznym, w ramach której
kolejni współtwórcy definiowani są jako ofiarodawcy w dużej mierze anonimowi, a nie
wykonawcy nastawieni na zysk. Stallman w swoim manifeście wyraźnie akcentuje
niemalże misjonarski charakter pracy takiego ofiarodawcy. Zakłada również satysfakcję
współuczestnictwa w zbiorowym wysiłku intelektualnym: „This can give us a feeling of
harmony which is impossible if we use software that is not free. For about half the
programmers I talk to, this is an important happiness that money cannot replace”19.
Stallman akcentuje jednomyślność i harmonię dobrowolnie współdziałających
indywiduów. Negatywnie ocenia podsycanie konkurencji w systemie pracy
korporacyjnej. Konkurencja w założeniu miałaby podnosić wydajność pracy, a tak
naprawdę przyczynia się do frustracji i nieuczciwej walki hamującej efektywność pracy.
Autor manifestu podkreśla także naturalność promowanej przez siebie formy
licencjonowania oprogramowania jako nowoczesnej współpracy intelektualnej: „Once
GNU is written, everyone will be able to obtain good system software free, just like
air”, „Copying all or parts of a program is as natural to a programmer as breathing, and
as productive. It ought to be as free”20. Opłaty w ramach licencji GNU pobierane mogą
być jedynie za dystrybucję i obsługę techniczną. Można by taką postawę nazwać
naiwną, gdyby nie fakt, że projekt GNU działa już długo rodząc realne efekty,
prowokując raczej do współpracy, niż do nadużywania licencji. Sprzyja on także
rozpowszechnianiu obyczaju bezinteresownej pomocy nie tylko wśród programistów,
ale także użytkowników oprogramowania. Na takiej licencji opierają się między innymi
dynamicznie rozwijające się dystrybucje Linuksa.
Jedna z najpopularniejszych w ostatnich latach dystrybucji – Ubuntu, kontynuuje
atmosferę misjonarską tkwiącą u źródeł projektu GNU. Ulubione słowa klucze to
„manifest” i „filozofia”. W manifeście określającym filozofię Ubuntu możemy zatem
przeczytać: „Ubuntu jest afrykańską ideologią oznaczającą w skrócie «humanizm dla
innych». Wyraża «wiarę w uniwersalne więzy oparte na chęci dzielenia się z innymi,
które łączą całą ludzkość»”. „W świecie Wolnego Oprogramowania, dla wspólnego
dobra, tworzymy oprogramowanie, opierając się na pracy ochotników”21. Dla
zachowania tej wolności konieczne jest jednak ustanowienie Kodeksu Postępowania
Ubuntu (Code of Conduct), który na pierwszy plan wysuwa reguły współpracy z
innymi ochotnikami: potrzebę dążenia do kompromisu, rozwagę, szacunek i wymóg
przejrzystości pracy. Wszystko, czego „developer” dokona w ramach projektu jest
wspólną własnością. „Developer” jest cenny wyłącznie w perspektywie swego wkładu
do projektu: w sekcji Kodeksu zatytułowanej Odchodź z wyobraźnią czytamy:
„Deweloperzy przychodzą i odchodzą i Ubuntu nie jest tu wyjątkiem. Jeżeli jednak
podejmiesz decyzję o rezygnacji z rozwijania dystrybucji, prosimy byś czynił to w
sposób, który zminimalizuje związane z Twoim krokiem zamieszanie”. Ubuntu opiera
się na swoistym sprzężeniu: ustanawia zdecydowany prymat docelowego projektu, czyli
nieustanne ulepszanie dystrybucji, dbając zarazem o radość z uczestnictwa w egalitarnej
społeczności. W promocji takiego wizerunku należałoby upatrywać jednej z przyczyn
18
Nie wnikam w niesnaski dzielące środowisko twórców oprogramowania
„wolnego”, zatrzymując się na poziomie retoryki i ideologii w niej zawartej.
19
R. Stallman, The GNU Manifesto, http://gnu.teleglobe.net/gnu/manifesto.html
(odw. dn. 26.02.2007).
20
Ibidem.
21
http://www.ubuntu.pl/manifest.html (odw. dn. 26.02.2007).
5
sukcesu tej dystrybucji. Pozostaje ona najbliżej paradoksu anarchistycznokolektywistycznego ruchu GNU.
Tak eksponowany w sloganach egalitaryzm Ubuntu i innych podobnych
przedsięwzięć może jednak wzbudzić wątpliwości. Obserwujemy charakterystyczny
fenomen: projekt informatyczny siłą rzeczy staje się systemem politycznym. Ponad
społecznością szeregowych deweloperów wykształca się bowiem hierarchiczna
struktura pseudo-władzy. Rada Społeczności (Community Council) wyznacza strategię
rozwoju dystrybucji poprzez powoływanie do życia nowych zespołów badawczych,
pełni także funkcje parapolicyjne, pilnując przestrzegania kodeksu: rozsądza spory, w
ostateczności może „poprosić” (stanowczo) uczestnika o opuszczenie projektu. Wydać
się nawet może, że Kodeks Ubuntu i reguła funkcjonowania Rady wyraźnie preferuje
zachowania, które w innych okolicznościach nazwalibyśmy donosicielstwem.
Mianowanie do Rady na okres dwóch lat dokonuje się w następstwie głosowania
czynnych uczestników projektu (maintainers). To kolejna kategoria członków
społeczeństwa Ubuntu, która wprowadza rozróżnienia wśród „równych”. Obok Rady
funkcjonuje Komisja Techniczna, wybierana na rok. Dłuższą kadencję Rady wyjaśnia
się następująco: „The discrepancy between the terms of appointment to the Community
Council (two years) and the Technical Board (one year) is deliberate. The Community
Council is the more philosophical body, and is intended to take a more measured,
deliberate approach to the problems of community organisation than the Technical
Board, which must deliver a new set of Technical Policy updates for each release”22.
Czy zatem grupy programistów skupione wokół „wolnego” oprogramowania to
rzeczywiście samoorganizujące się społeczności niechętne do poddawania się
jakiejkolwiek władzy?
Podobne wątpliwości budzić może również Wikipedia, jedno z najodważniejszych
internetowych przedsięwzięć ostatnich lat. Powstała w 2001 r. Wikipedia jest
„zarejestrowanym znakiem towarowym należącym do Fundacji Wikimedia”23,
organizacji o charakterze non-profit. Nie ulega wątpliwości, że to projekt o zasięgu
globalnym, rozrastający się w bardzo szybkim tempie. Stanowi on w dużej mierze
rozwinięcie „filozofii” otwartego oprogramowania24, ale produktem nie ma być system
operacyjny bądź program, ale encyklopedia, która potrafiłaby dotrzymać kroku
dynamicznie zmieniającej się rzeczywistości. Wikipedia reklamuje się jako
„encyklopedia, którą każdy może edytować”. Do tego ryzykownego pomysłu twórcy
encyklopedii podchodzą z dużym optymizmem: „You do not need to fear accidentally
damaging Wikipedia when you add or improve information, as other editors are always
around to advise or correct obvious errors”25.
Łatwość edycji zachęca tych, których wiedza budzi duże wątpliwości. Skąd bierze
się zatem optymizm wikipedystów? Gwarancji sukcesu upatrują między innymi w
masowym zainteresowaniu projektem i w prostym (czy naiwnym?) przeświadczeniu o
dobrej woli większości edytorów. Konieczne będzie jeszcze dodatkowe ciche założenie:
jeśli komuś zależy na edycji, to albo jest pewien swej wiedzy (a większość ludzi
pewnych swej wiedzy naprawdę ją posiada), albo zależy mu na dezinformacji (a –
wracamy do założenia pierwszego – większość edytorów jest rzetelna). Po przyjęciu
takich założeń rzeczywiście można by się spodziewać, że Wikipedia zmierza w
22
http://www.ubuntu.com/community/processes/council (odw. dn. 26.02.2007).
23
http://en.wikipedia.org/wiki/Wikipedia:About (odw. dn. 20.02.2007).
24
Cały tekst Wikipedii i większość grafik objęte są licencją GNU.
25
http://en.wikipedia.org/wiki/Wikipedia:About (odw. dn. 20.02.2007).
6
kierunku wytyczonym przez twórców. Krytycy mają jednak zastrzeżenia. Twierdzą, że
taka kolektywna encyklopedia może być najwyżej encyklopedią wiedzy popularnej26,
ponieważ szczegółowe naukowe informacje nie powinny podlegać kompromisowemu
uśrednianiu i demokratyzacji, a to są przecież główne pryncypia przyrostu wiedzy w
Wikipedii (ideałem jest neutral approach — „chłodne nastawienie”, czyli eliminacja
jakichkolwiek uprzedzeń, ponieważ w perspektywie długiego okresu stabilizacji
konkretnego hasła wszystkie zaangażowane strony powinny zgodzić się na jego treść).
Można wprawdzie kontrowersyjne tezy poddawać dyskusji, ale nie bez końca27. Kto
miałby być rozjemcą? W przypadku kooperatywnie tworzonego oprogramowania test
efektywności był bardzo prosty: program musi sprawnie działać (stanowić realną
konkurencję wobec programów „komercyjnych”). W przypadku encyklopedii o
podobny test jest już znacznie trudniej. Co proponują w takiej sytuacji twórcy
Wikipedii? Nie ufać informacjom w niej zawartym i weryfikować ich trafność w innym
źródle („Unfamiliar information should be checked before relying upon it”)!
W rezultacie Wikipedia zaczyna się zamykać i hierarchizować, choć rzeczywiście
czyni to jawnie i samoświadomie. Coraz więcej haseł uzyskuje status semi-protected.
Takie hasła mogą być edytowane jedynie przez zarejestrowanych użytkowników z
odpowiednim stażem. W autoprezentacji Wikipedii mówi się o tym zresztą wprost, choć
wciąż z maskującym optymizmem: „With rare exceptions, its articles can be edited by
anyone with access to the Internet”, „Wikipedia is an on-going work to which in
principle anybody can contribute”. Największy problem Wikipedii stanowi nie
informacja nieścisła, ale celowo zafałszowana, czyli wandalizm. Większość wysiłku
twórców skupiona jest na zapobieganiu temu zjawisku i usuwaniu skutków. Aby
opanować sytuację Wikipedia musi ulegać wewnętrznej hierarchizacji: „There are
mechanisms that help community members watch for bad edits, over one thousand
administrators with special powers to enforce good behavior, and a judical committee
which considers the few situations remaining unresolved, and decides on withdrawal or
restriction of editing privileges or other punishments when needed, after all other
consensus remedies have been tried” (1.3 Who writes Wikipedia?). Pozornie egalitarna
społeczność utrzymywana jest w paranoidalnym przeświadczeniu, że do zasobów
Wikipedii próbuje wniknąć świat polityki i finansów.
Zwolennicy Wikipedii widzą w niej namiastkę kolektywnego umysłu. Poszczególni
edytorzy sfunkcjonalizowani są do węzłów informacyjnych. Wikipedia nie potrzebuje
osób, ale „chłodne nastawienie” intelektów oczyszczonych z uprzedzeń, z bycia-wświecie, z cielesności. Indywidualny edytor ginie w procedurach i nie powinien
odwracać się od społeczności tylko dlatego, że jego artykuł zostanie poprawiony przez
podobnych do niego szeregowych edytorów. Jedynie ścisłe współdziałanie i pozbycie
się tożsamości i indywidualności wiedzie ku założonemu celowi. Wspieranie poczucia
przynależności do wspólnoty o etycznych motywacjach (zwłaszcza uniezależnienia
wiedzy od partykularności) pełni rolę służebną. Właśnie w roli wyszukiwarki
internetowej Wikipedia może się na razie sprawdzić. Jeśli główne hasła dążą do postaci
26
Do czego zresztą sami wikipedyści się przyznają: „Some more academic topics
may not be covered (...), while pop culture topics are covered in great depth”. Ibidem
(2.5 Strengths, weaknesses and article quality in Wikipedia).
27
„Wikipedia operates a full editorial dispute resolution process, that allows time
for discussion and resolution in depth, but also permits months-long disagreements
before poor quality or biased edits will be removed forcibly”. (2.5. Strengths,
weaknesses and article quality in Wikipedia).
7
neutralnej w wyniku celowej poliyki kontrolerów Wikipedii, to odnośniki im
towarzyszące kierują do stron osobliwych, czasem rzadko odwiedzanych, czasem po
prostu zbyt specjalistycznych, by ich liczniki odwiedzin wysuwały je do pierwszej
dziesiątki na listach wyników w tradycyjnych wyszukiwarkach. Zautomatyzowany
Google nie wystarcza, opiera się bowiem głównie na metodach statystycznych. Dopiero
wykorzystanie żywych intelektów na prawach „botów” wydaje się otwierać nowe
możliwości.
Tymczasem obserwacja posthumanizmu w Internecie wiedzie ku sceptycyzmowi.
Próba przekroczenia człowieczeństwa i indywidualizmu na rzecz umysłu zbiorowego
(nowej jakości „hiperumysłu”) nie przenosi się automatycznie w sferę absolutnie nowej
mentalności i etyki. Powracają stare problemy stricte polityczne, które roztrząsała od
dawna tradycja utopijna i antyutopijna. Założony egalitaryzm rodzi faktyczny
elitaryzm, a granica między jednostkowym, ucieleśnionym umysłem (osobą) a
społeczeństwem pozostaje ostra. Gdy Max O'Connor zmieniał nazwisko na „More”,
chciał „więcej” życia i wolności28. Siłą rzeczy przywołał nazwisko autora Utopii.
Listopad, 2007
28
Ekstropianie albo niecierpliwość umysłu, op. cit.
8