Agata Skórzyńska Trwałość w zmianie O tradycji, sztuce kontynuacji
Transkrypt
Agata Skórzyńska Trwałość w zmianie O tradycji, sztuce kontynuacji
Agata Skórzyńska Trwałość w zmianie. O tradycji, sztuce kontynuacji i mądrych zmianach w pracy z dziećmi opowiadają organizatorzy i współtwórcy Biennale - zespół Centrum Sztuki Dziecka. - Jakie słowa, obrazy, tematy kojarzą się Państwu z Biennale Sztuki dla dziecka? Co składa się na tradycję tego wydarzenia? - Hanna Gawrońska: Tradycja kojarzy mi się takimi pojęciami, jak: kontynuacja, unikalność, wolność i kreacja, szacunek, trwałość, przekaz wartości, obowiązek, tożsamość, współdziałanie, pamięć, integracja... Zastanawiam się teraz, ile elementów tego zbioru odnosi się do mojego myślenia o Biennale i mogę powiedzieć śmiało, że właściwie wszystkie. - Zbigniew Rudziński: Tradycja to także dziedzictwo, spuścizna, można ją kojarzyć z czasem przeszłym, ale także nosić ją w sobie jako zespół doświadczeń, wiedzy, intuicji i emocji, istniejący w czasie teraźniejszym. Tradycja to uświęcone powtarzalnością rytuały, ale i metody działania. - Hanna Gawrońska: Właśnie… metody! To bardzo ważny element tradycji naszej instytucji, w której od zawsze mieszkał duch pracy zespołowej. Wypracowaliśmy przez lata swój model współdziałania, tak aby podążać za zmieniającą się wizją sztuki dla dzieci, ale także inspirować i integrować środowiska twórcze, edukacyjne i naukowe. Z Biennale jestem związana na wiele różnych sposobów od końca lat 70., kiedy jako „świeżo upieczona” absolwentka psychologii uczestniczyłam w konferencji naukowej zorganizowanej przez prof. Marię Tyszkową, jedną z inicjatorek Biennale. Dziś mam możliwość i satysfakcję, że mogę zajmować się kontynuacją zainicjowanego przez nią, ważnego dzieła - inspirowania refleksji nad sztuką dla dzieci w postaci konferencji i przez realizację wydawnictw naukowych. - Zbigniew Rudziński: Tradycja w odniesieniu do Biennale kojarzy mi się także z klasyką, z obecnością wielkich dzieł prezentowanych we współczesnym rekwizytorium. W pamięci mam próby oswajania dzieci z klasyką przez Leokadię Serafinowicz czy Jana Dormana. Potem, w latach 80. i 90., to były na przykład dramaty Becketta, pokazane dzieciom przez holenderskie Studio Peer. To wspaniałe spektakle grupy tanecznej Compagnioe Pierre Droulers, oparte na prozie Jamesa Joyce’a. A dziś, w czerwcu 2011, to na przykład niezwykła interpretacja „Hamleta” przez lalkarza Adama Walnego. - Hanna Gawrońska: To także twórczość wybitnego kompozytora kanadyjskiego, twórcy ekologii dźwięku R. Murraya Schafera, który przez wiele lat inspirował nasze poszukiwania w dziedzinie muzyki współczesnej. Uogólniając, trzeba powiedzieć zatem, że zmieniają się idee, kierunki działań, osoby tworzące sztukę dla dzieci. To, co najważniejsze, jest jednak zawsze obecne na Biennale: twórcza refleksja nad rzeczywistością, tą dawną i współczesną, pozwalająca nam wytyczać nowe obszary poszukiwań w sztuce dla dzieci. Nie istnieje teraźniejszość bez przyszłości, ani przyszłość bez teraźniejszości. Tego się ciągle w moim odczuciu trzymamy! - Jak wygląda Państwa „subiektywna historia” Biennale? Od czego zaczęła się praca przy tym wydarzeniu? Na czym polega? Zacznijmy od dwóch doświadczonych organizatorów Biennale. - Wojciech Nowak: Na czwartym roku studiów pisałem pracę magisterską na temat teatru Jana Dormana. Po zajęciach prowadzonych przez Leokadię Serafinowicz, ówczesną dyrektorkę Poznańskiego Teatru Lalki i Aktora, otrzymałem propozycję sekretarzowania Jury Konfrontacji Teatralnych III Biennale Sztuki dla Dziecka. Trudno było się zastanawiać. Przewodniczącą Jury była Izabela Cywińska, którą również znałem z zajęć poświęconych teatralnej analizie tekstu. III Biennale odbyło się w kwietniu 1977 roku i było zdominowane przez teatr. Oprócz Konfrontacji odbyła się wystawa scenografii, prezentująca twórczość Leokadii Serafinowicz, Adama Kiliana, Jana Dormana i Jana Berdyszaka – wielkich inscenizatorów teatru dla dzieci. To był kwiecień, a w maju pracowałem już na etacie, jako asystent reżysera. Kolejne edycje Biennale były dla mnie związane z teatrem i dopiero podjęcie pracy w Ogólnopolskim Ośrodku Sztuki dla Dzieci i Młodzieży w 1987 roku sprawiło, że zająłem się produkcją całej imprezy. - Tadeusz Wieczorek: Moja przygoda z Biennale rozpoczęła się jesienią 1982 roku. Zostałem zaproszony, wspólnie z artystką Joanną Grzegorczyk, przez organizatorów kolejnej edycji Biennale do przygotowania konkursu na opracowanie graficzne książek dla dzieci. Dla nas obojga było to nowe doświadczenie i wyzwanie. Skończyliśmy właśnie studia na PWSSP w Poznaniu. Jako komisarze konkursu nawiązaliśmy współpracę z polskimi wydawnictwami książek dla dzieci i uczelniami artystycznymi w kraju. W czasie przygotowań do konkursu miałem okazję poznać wielu wybitnych polskich ilustratorów: Zbigniewa Rychlickiego, Elżbietę i Mariana Murawskich, Olgę Siemaszko, Janusza Stannego, Józefa Wilkonia. Poznałem pedagogów prowadzących pracownie ilustracji na uczelniach artystycznych w Warszawie, Katowicach, Poznaniu i Krakowie. Na wystawie pokonkursowej, prezentowanej podczas Biennale w 1983 roku, spotkałem też wielu młodych grafików, próbujących swoich sił w dziedzinie ilustracji książek dla dzieci. Doświadczenia zdobyte podczas tej pracy stały się dla mnie ważne, gdy podjąłem pracę w rozpoczynającym swoją działalność w 1984 roku Ogólnopolskim Ośrodku Sztuki dla Dzieci i Młodzieży. Jako instruktor plastyki przez kilka kolejnych edycji Biennale zajmowałem się promowaniem polskich ilustratorów. Jednak głównym nurtem mojej pracy stały się działania warsztatowe, rozpoczęte od współpracy z grupą Partner, a potem kontynuowane z artystami niezależnymi, również tymi, współpracującymi od lat ze Stowarzyszeniem Artystyczno-Edukacyjnym Magazyn i Polskim Komitetem InSEA. - Marian Suchanecki: Moje pierwsze spotkanie z Biennale miało miejsce w 1986 roku. Zostałem wówczas zatrudniony w dziale dokumentacji i informacji do prac związanych z zaprojektowaniem i wdrożeniem dziedzinowego systemu informacji z zakresu sztuki dla dzieci i młodzieży. Ośrodek zakupił wtedy pierwszą używaną kamerę wideo i podjąłem próbę dokumentacji filmowej działalności firmy. Razem z operatorem kamery z Ośrodka TV Poznań przez tydzień realizowaliśmy zdjęcia z przebiegu Biennale. Następne dwa miesiące trwał przegląd materiałów i montaż w telewizji czterdziestopięciominutowego reportażu. Tak zaczęła się, właściwie przypadkowo, moja ”kariera filmowa” w Centrum oraz trwająca do dziś przygoda z realizacją filmową. - Marta Trzeciak, najmłodszy pracownik Centrum Sztuki Dziecka: Moja historia związana z Biennale sięga mojego dzieciństwa, kiedy wraz z klasą uczestniczyłam w tym wydarzeniu. Dziś nie pamiętam szczegółów, pozostało jednak we mnie mocno wrażenie niezwykłości naszych działań. Po kilku lub kilkunastu latach mogłam już współpracować przy tym wydarzeniu od drugiej, organizacyjnej strony. Cztery lata temu asystowałam przy jednym z projektów, poznając zaplecze każdego z działań podczas trwania imprezy. W kolejnej edycji zajmowałam się organizacją widowni. Wtedy odkryłam skalę tego wydarzenia. Moja droga do serca Biennale wiodła więc od dziecięcego, pobudzającego trwałą fascynację spotkania ze sztuką, do aktywnego udziału w tej imprezie. Praca przy przygotowywaniu takiego wydarzenia to duża odpowiedzialność. To szczęście i wielka satysfakcja przekazywać kolejnym maluchom tę iskierkę, która kiedyś tak mocno się we mnie zatliła. - Specyfika sztuki dla dziecka, wychowanie do sztuki, wychowanie przez sztukę - to hasła, które począwszy od pierwszej edycji Biennale w 1973 roku wyrażały cele, jakie stawiali sobie organizatorzy i artyści, współtworzący to przedsięwzięcie. Od tego czasu zmieniła się zarówno sztuka, jak i świat, z którym dziecko ma się za jej sprawą komunikować. Jak można zdefiniować najbardziej aktualne zadania, jakie realizuje Biennale dzisiaj, i jakie realizować powinno w najbliższej przyszłości? - Jerzy Moszkowicz: Biennale Sztuki dla Dziecka to nowoczesny, interdyscyplinarny festiwal, którego formuła nie ogranicza się wyłącznie do przedstawiania dokonań twórczych. Jego celem jest, oprócz umożliwienia dzieciom udziału w wydarzeniach artystycznych, refleksja nad wybranymi obszarami kultury poświęconej najmłodszym oraz inspiracja, poszukiwanie nowych kierunków twórczości i edukacji kulturalnej. Biennale stanowi dwuletni program, zbudowany z różnych, funkcjonalnie powiązanych elementów: prezentacji, ale także produkcji dzieł niejako „na zamówienie”, warsztatów twórczych, seminariów, paneli dyskusyjnych, wydawnictw, a nawet badań naukowych. Dobór tematów dla kolejnych festiwali wynika głównie z naszego oglądu rzeczywistości, przede wszystkim kulturowej, w której funkcjonują polskie dzieci. Interesują nas obszary ważne, a poniechane, takie, których eksploracja powinna przynosić istotne społecznie skutki. Poruszamy się po terenie rozległym, wkraczamy śmiało w te wszystkie dziedziny kultury, gdzie pojawia się dziecko. Także w te, gdzie, naszym zdaniem, zabrakło dla niego miejsca, lub z których zostało wykluczone. Jakikolwiek by jednak nie był temat konkretnego projektu, w sztuce dla dzieci interesuje nas zawsze jej aspekt komunikacyjny, społeczny oraz indywidualny, w którym zasadniczą rolę odgrywa rozwój dziecka uczestniczącego w procesie porozumiewania się. Biennale będzie się zatem zmieniać tak, jak zmienia się rzeczywistość i towarzysząca jej sztuka. I tak, jak my się zmieniamy. - Bożena Müller: Interesuje nas poszerzenie kręgu uczestników i beneficjentów Biennale. Zapewne utrzymamy w nim ciągle nowatorski nurt twórczości dla „najnajmłodszych” dzieci, już od pierwszego roku życia. Widzimy także ogromną potrzebę zwrócenia się ku gimnazjalistom, w wieku 12-16 lat. Ta grupa, już nie dzieci, a jeszcze nie „pełnoprawnej” młodzieży, wydaje się być najbardziej wykluczona, wystawiona na pastwę kultury komercyjnej, która nie zaspokaja w pełni potrzeb takich odbiorców. Mamy także ambicję otwierania Biennale dla dzieci spoza środowiska wielkomiejskiego, których szansa na dostęp do kultury innej niż masowa jest znacznie mniejsza. Chcemy w obszar działań Biennale angażować coraz bardziej rodziców, nie tylko jako osoby przyprowadzające dzieci, ale także jako świadomych uczestników wspólnego z dziećmi doświadczenia. Będziemy również rozszerzali naszą ofertę dla nauczycieli i edukatorów w dziedzinie kultury i sztuki, wprowadzając do niej działania seminaryjne czy warsztatowe. - W dyskusjach na temat współczesnej edukacji artystycznej widać od pewnego czasu wyraźną zmianę języka: coraz chętniej wychowanie przez sztukę zastępujemy animowaniem twórczości, a od instytucji kulturalnych i wydarzeń artystycznych oczekujemy pełnienia funkcji animatora, zachęcającego dziecko do działania twórczego. Z czego wynika ta zmiana? - Hanna Gawrońska: Myślę, że sztuka dla dziecka zmienia się wraz ze zmianami w sztuce dla dorosłych. Dominującym dziś sposobem uprawiania tej drugiej jest dialog z publicznością. Dynamika zmian w sztuce zmusza widza do kreatywnej postawy, prezentującej jego poglądy i stosunek do rzeczywistości artystycznej. Tak samo dzieje się w sztuce dla dzieci: w tatrze, w muzyce, w sztukach plastycznych. Młody widz z obserwatora zmienia się coraz częściej w uczestnika. Każde zdarzenie artystyczne zmienia się wraz ze zmianą publiczności, zależnie od jej wieku, środowiska, w którym dzieci się wychowują, itd. Na jego przebieg coraz bardziej mają wpływ emocje, widza i osobiste zaangażowanie. W sztuce dla dzieci widać to najdobitniej, ponieważ dzieci nie mają jeszcze wykształconych schematów odbioru, uczestniczą w sztuce bardzo szczerze i otwarcie. Są spontaniczne i w naturalny sposób twórcze. Ten model współtworzenia dzieła jest praktykowany przez artystów i animatorów w takich formach jak warsztaty, performance, wystawy interaktywne, zdarzenia multimedialne, instalacje muzyczne i dźwiękowe, koncerty muzyki współczesnej, spektakle uliczne, teatr otwarty. Sztuka lokuje się więc w awangardzie wychowania twórczego młodego człowieka, jest jego partnerem. Niestety szkoła, mimo powszechnie znanych deklaracji, ciągle nie dotrzymuje sztuce kroku. Problematyka działania twórczego i artystycznego spychana jest na margines procesu edukacji. A przecież dzisiejsze twórcze, aktywne dziecko staje się jutro twórczym dorosłym. O tym nie trzeba nikogo przekonywać. - Agnieszka Krajewska: Niekoniecznie zgadzam się z rezygnacją z pojęcia „wychowanie przez sztukę”. To wychowanie ma obecnie, moim zdaniem, inne znaczenie. Jest to bardziej uczenie się, dyskretne przemycanie wiedzy z różnych dziedzin. Odbywa się w atrakcyjny sposób z wykorzystaniem sztuki, nowoczesnych narzędzi, metod, w formie zabawy, poprzez współdziałanie w grupie. Organizując działania artystyczne dla dzieci zawsze staram się, aby zawierały chociaż najdrobniejszy element edukacyjny. Zdolność do twórczego myślenia i działania jest ważna dla przyszłości każdego dziecka, niezależnie od tego, kim będzie w przyszłości – artystą, lekarzem czy naukowcem. Wyobraźnia i umiejętność tworzenia czegoś nowego, rozwijane już w dzieciństwie, będą miały znaczenie dla innowacyjności i zdolności wykraczania poza schemat. Obserwując na warsztatach tworzące z zapałem dziecko można zauważyć bardzo ważne rzeczy. Jeśli zaproponowane działanie jest atrakcyjne, widzimy skupienie, dumę i radość z uzyskanych rezultatów. Dzieci są często zupełnie pochłonięte nowym zadaniem, samo eksperymentowanie z materiałem jest dla nich bardzo absorbujące. Ważne dla uczestników warsztatów jest prezentowanie wykonanych obiektów całej grupie, podczas którego każde dziecko opowiada o swojej pracy. Dzieci bardzo utożsamiają się z pracą, którą wykonały, przywiązują się do niej i zabierają do domu różne, niekiedy nawet kłopotliwe w transporcie obiekty. - Jakie powinno być nowoczesne wydarzenie artystyczne adresowane do dziecka i nowoczesna instytucja kultury, która powołuje je do życia? - Wojciech Nowak: Jeśli sztuka ma poszukiwać, to nie pytajmy, jaka ma być. Pozostawmy to wrażliwości artystów. Natomiast instytucja, a więc ludzie, którzy mają realizować misję wspierania artystów, muszą chcieć to robić według swej najlepszej wiedzy i umiejętności. Z całą pewnością muszą być kreatywni. Ich rolą nie jest bowiem jedynie organizacja zdarzeń, ale także inspiracja, skupianie środowiska artystów, pedagogów, animatorów sztuki wokół wspólnego zadania. Współczesna instytucja kultury kształtuje świadomość i gusty adresatów, z którymi się komunikuje, ponosi więc odpowiedzialność także za to, co dzisiaj jest obecne na rynku sztuki, i za to, co na nim pozostanie w przyszłości. - Anna Przygocka: W wolnorynkowej gospodarce wydarzenia artystyczne konkurują z innymi formami spędzania wolnego czasu. Wydarzenia artystyczne dla dzieci powinny być więc ciekawe i realizowane w taki sposób, aby oprócz walorów estetyczno-edukacyjnych, miały walory ludyczne. Edukacja kulturalna dzieci i młodzieży powinna wzmacniać i dopełniać naturalny proces wrastania dzieci w kulturę. Dlatego instytucja realizująca taką misję powinna oferować program już dla najmłodszych widzów i ich rodziców. Szczególnie ważne dla najmłodszych dzieci jest wspólne z rodzicami uczestnictwo w wydarzeniach rozbudzających twórczą ekspresję. Innym zadaniem nowoczesnej instytucji jest prowadzenie ciągłego dialogu z odbiorcami, podtrzymywanie kontaktu, do czego służą dzisiaj takie narzędzia jak witryna internetowa, newsletter i inne formy elektronicznej komunikacji. Niezwykle ważne jest też kultywowanie lokalności oraz oswajanie innych kultur poprzez wydarzenia artystyczne. Aby stać się na swój sposób przekaźnikiem tradycji, współczesna instytucja kultury powinna także w jak największym stopniu współpracować z młodymi ludźmi, realizować staże, wolontariat studencki. Na koniec sprawa może praktyczna, ale bardzo ważna z punktu widzenia współczesnych standardów uczestnictwa w kulturze: siedziba takiej instytucji nie powinna „wykluczać”. Powinny mieć do niej właściwy dostęp osoby niepełnosprawne, rodzice z wózkami. O to także staramy się zadbać w naszej działalności. - Działanie, komunikacja, multimedialność, interdyscyplinarność – to najważniejsze słowa-klucze, określające sztukę współczesną. Ostatnie edycje Biennale pokazują wyraźnie, że zadomowiły się one już także w sztuce dla dziecka. Jakie najważniejsze tendencje, kierunki można zaobserwować w sztuce tworzonej dziś z myślą o dzieciach? - Zbigniew Rudziński: Jedna z najstarszych tendencji w teatrze dla dzieci, w tym lalkowym, to wyjście aktora przed parawan, w tzw. żywy plan. Początkowo nieśmiałe, nabrało jednak wielkiego przyśpieszenia. Wśród nowszych tendencji zauważamy przede wszystkim obniżanie wieku dziecka jako odbiorcy sztuki, rozkwit teatru dla najnajmłodszych. Znakomitym i udanym przykładem może być tutaj prezentowany na 18. Biennale spektakl „Z księgi dżungli” praskiego Teatru Minor. Poza tym: ekspansja teatru tańca (w Polsce jeszcze nie tak silna) jako atrakcyjnego i skutecznego sposobu przekazywania treści, emocji poza słowem. Pomiędzy tymi tendencjami były i nadal ważne są także próby polemiki z konwencjami. Bardzo widoczne w sztuce dla dzieci jest dziś wprowadzanie nowych tematów (niegdyś absolutnych tabu) jak śmierć, samotność, zaniedbanie, brak kontaktu z rodzicami. Widać także wyraźnie nieskrępowane czerpanie z możliwości, jakie niesie rozwój elektroniki, kreowanie nowych środków ekspresji artystycznej. Postępują za tym także zmiany w formach teatralnej narracji, w dynamice przedstawienia, choćby dzięki stosowaniu technik filmowych, obecne np. w spektaklu „Anima” duńskiego Teatru Meridano. Wreszcie: zaobserwować można również próby dystansowania się twórców do swych dzieł, odzieranie świata scenicznego z iluzji, obnażanie kulis, pokazywanie dziecku także tego, jak się teatr robi. - Barbara Małecka: Coraz więcej jest w teatrze dla dzieci wyzwań – wysoką poprzeczkę stawia się zarówno widzom, jak i aktorom. Dziecko nie jest biernym odbiorcą sztuki, ale aktywnym uczestnikiem. Coraz więcej reżyserów zajmujących się na co dzień teatrem dla dorosłych spogląda w stronę teatru dla dzieci, widząc i doceniając jego potencjał. Efektem są choćby takie spektakle, jak „Przygody Lisa Witalisa” Łukasza Gajdzisa (Teatr Polski w Bydgoszczy), „Księżniczka Angina” Pawła Aignera (Białostocki Teatr Lalek), „Czarnoksiężnik Oz” Mateusza Przyłęckiego (Teatr Lalki i Aktora Pinokio) czy „Na Arce o ósmej” Pawła Aignera (Teatr Baj Pomorski). To spektakle, w których nie ma „taryfy ulgowej”. Są odważne, radykalne i pozbawione czegoś, co można nazwać „rodzicielskim amortyzatorem”. Taka sytuacja sprawia, że zaciera się granica między spektaklami dla dzieci i dorosłych. Podobnie rzecz ma się w dramaturgii. Powstaje dużo tekstów dla starszej widowni, które nie boją się mówić o sprawach trudnych językiem, który trafia do młodych odbiorców. Stopniowo tworzy się oferta dla grupy wiekowej dotąd mocno zaniedbanej, a domagającej się zauważenia swojej odrębności. - Agata Felikszewska-Igiel: Dzisiejsza sztuka dla dzieci stawia przede wszystkim na spotkanie dziecka z artystą. Czasem za pomocą kontaktu osobistego, czasem za pomocą spotkania z dziełem sztuki. Pierwsze z nich dokonuje się bezpośrednio, np. w czasie trwania warsztatów artystycznych. Ważne jest wtedy to, aby dzieci miały możliwość indywidualnej rozmowy i pracy z artystą. Aby był czasem wymiany: założeń i pomysłu artysty z działaniem i pomysłami dzieci. Dziecko w swojej naturze jest „odkrywcą” i twórcą. Ta sama postawa artysty widoczna jest także w muzyce współczesnej adresowanej do dzieci. W realizowanym przez nas cyklu koncertowym „Muzyka i zabawa” dialog odbywa się w formie rozmowy z animatorem osnutej wokół utworów. Wpisany jest jednak także w same utwory muzyczne, które skomponowane są tak, że zakładają bezpośredni udział dzieci w ich wykonywaniu. Podobną tendencję można odnaleźć w coraz bardziej otwierających się na dziecięcego odbiorcę galeriach sztuki czy muzeach, gdzie tradycyjne i współczesne dzieła są poznawane i interpretowane przez dzieci na różnorodnych zajęciach warsztatowych, towarzyszących wystawom i prezentacjom. - Marta Trzeciak: Seanse filmowe skierowane do dzieci to dziś także wydarzenia wielowątkowe. W Centrum Sztuki Dziecka wypracowaliśmy model seansu dla najmłodszych widzów, który pomaga maluchom wejść w świat kina. W specjalnie przygotowanej sali, pełnej poduszek i zabawek, wyświetlane są wyselekcjonowane filmy dla dzieci od 2 do 4 lat. Prócz rodziców dzieciom towarzyszy także animatorka lub animator, wprowadzający maluchy w tematykę bajek oraz podtrzymujący ich uwagę w trakcie oraz po seansie. Dla starszych dzieci również powstają wyjątkowe seanse. Ciekawym pomysłem jest „odkurzanie” dawnych bajek, takich jak „Bolek i Lolek” czy „Reksio” z nową muzyką, graną na żywo podczas projekcji. Filmy zyskują wtedy nowy wymiar – „tu i teraz”. - Agnieszka Krajewska: Jako ważne dla współczesnej edukacji artystycznej wskazałabym: mądrą multimedialność, sztukę dla najnajmłodszych, pobudzanie ekspresji twórczej w działaniu. Myślę, że sztuka dla dzieci powinna nadążać za dziećmi, bo one są bardzo mądre, mają niezwykłą zdolność rozumienia współczesnego świata, również tego technologicznego, który wbrew opiniom wielu dorosłych ma ogromny potencjał humanistyczny. Trzeba tylko nauczyć korzystania z multimediów, które są – jak pisał Paul Levinson w książce „Miękkie ostrze” – przedłużeniem naturalnych zmysłów i predyspozycji człowieka. Stąd ogromne znaczenie dobrych projektów filmowych, komputerowych, internetowych, fotograficznych, dźwiękowych. Niezwykle ważny dla mnie jest także nurt działań artystycznych przeznaczonych dla najnajmłodszych wraz z rodzicami, którzy wspólnie z dziećmi przeżywają wzruszenia wynikające z samej sztuki, a także z obserwowania aktywności dzieci. Maria Paula Stasiakiewicz stwierdziła na jednym z seminariów, że bezcenne jest to pierwsze doświadczenie artystyczne, którego dziecko doznaje się w ramionach rodziców, dających oparcie w przypadku niepokoju, wątpliwości, zaciekawienia. I na koniec: „Sztuka jako działanie” – podtytuł jednego z moich pierwszych Biennale. Stworzenie warunków do wszechstronnej aktywności: motorycznej, intelektualnej, społecznej, w wymiarze grupowym i emocjonalnym. Dzieci to bardzo cenią. - Socjolog, Tomasz Szlendak, użył niedawno określenia wielozmysłowa kultura iwentu. Charakterystyczną dla uczestnictwa w tej kulturze jest zasada wszystko w jednym miejscu, natychmiastowe wrażenia, płaskie ekscytacje, rozproszona uwaga, wielozmysłowe zaangażowanie przenikające z mediów i kultury konsumpcyjnej do sal koncertowych, muzeów, galerii, teatrów. Wydarzenie artystyczne, jeśli nie ma być anachroniczne, musi odpowiadać na potrzeby współczesnego dziecka, wychowanego w takiej kulturze. To wyzwanie stoi także przed organizatorami i twórcami Biennale. Jak pogodzić wyzwania wielozmysłowej kultury iwentu z bardziej pogłębionym zaangażowaniem dziecka w odbiór sztuki i otaczający je świat? Czy istnieje jakiś model uczestnictwa w kulturze, który w tych warunkach warto jednak uchronić? - Barbara Małecka: Ależ teatr jest w dużym stopniu tworem anachronicznym! Tradycyjna forma nie oznacza tu jednak stagnacji, ale jest wartością samą w sobie. Żywy kontakt dziecka ze sztuką, z fizycznością aktora jest czymś absolutnie niezastąpionym. Oczywiście dużo miejsca w wydarzeniach teatralnych zajmują nowoczesne środki, takie jak multimedia, istota pozostaje jednak niezmienna. Nowoczesność wydarzeń teatralnych opiera się, w moim przekonaniu, na precyzji, z jaką planuje się je i tworzy. To wydarzenia adresowane do konkretnego widza, odpowiadające jego możliwościom percepcyjnym i potrzebom. Nie ma już pojęcia uniwersalnego spektaklu dla dzieci, są spektakle dla konkretnej grupy odbiorców. - Agnieszka Krajewska: Natężenie multimediów, duża ilość bodźców, a zarazem tęsknota do form prostszych – bez „migotania”. Takie posmakowanie ich. Od dłuższego już czasu uczestnik wydarzeń kulturalnych jest angażowany w postmodernistyczne gry z konwencjami, „czytanie” cytatów, uwodzony przenikaniem stylów. Może dlatego niekiedy potrzebuje form prostszych. Dzisiaj możemy jeść najdziwniejsze potrawy, wyszukiwać oryginalne przepisy, kupować egzotyczne warzywa i owoce. Czasami jednak największą ochotę mamy na zwykłe placki ziemniaczane, które specjalnie dla nas piecze nasza babcia. Smakują jak najwspanialsze danie! Na XVIII Biennale Sztuki dla Dziecka, obok świetnych teatrów zagranicznych, wystąpił także lokalny teatrzyk cieni Latarenka. Ku naszemu zdziwieniu okazało się, że były nadkomplety widzów na jego spektakle. Dlaczego? Założycielka tego teatru, Jolanta Futymska, wędrując ze swoimi spektaklami po Poznaniu i okolicach obserwuje, jak bardzo dzieci i dorośli są spragnieni prostych, zwyczajnych historii, opowiedzianych zajmująco, ale bez dodatkowych „fajerwerków”. W otaczającym nas multimedialnym świecie, pełnym różnorodnych bodźców, być może to właśnie „siła przyciągania” archaicznego, zwykłego teatru cieni jest magiczna. Pogłębionemu zaangażowaniu dziecka w odbiór sztuki i otaczający je świat służą moim zdaniem projekty tematyczne trwające w kilkutygodniowych lub kilkumiesięcznych ramach czasowych. Takie działania obejmują kilka spotkań z uczestnikami, co umożliwia budowanie procesu angażowania się dzieci w konkretny temat. Rodzi się także cieplejsza relacja pomiędzy animatorami, artystami, a dziećmi. Obydwie strony coraz bardziej oswajają się ze sobą i nabierają do siebie zaufania. Poza tym metoda projektowa to przeważnie działanie w niedużej grupie, kilkunastoosobowej, a ilość uczestników ma również znaczenie dla zbudowania odpowiedniego klimatu. -Jerzy Moszkowicz. sztuka nie lubi modeli, nie cierpi schematów, traci, gdy usiłuje się ją prowadzić „za rączkę” lub gorzej, „na smyczy” w jakimś kierunku. Nie interesuje mnie wpisywanie się w modne kierunki we współczesnej sztuce tylko dlatego, że są trendy. Ale tak samo nie widzę powodu, dla którego należałoby tworzyć rezerwaty dla anachronicznych sposobów uczestnictwa w kulturze, dlatego bo wyłącznie w skarbcu przeszłości schowane są ponadczasowe piękno i mądrość. Dobrze jest jednego dnia uczestniczyć w jakimś „wielozmysłowym iwencie”, aby następny poświecić medytacji nad strofą haiku. Im więcej możliwości, tym lepiej. Rzecz w tym, aby dać dzieciom równy dostęp do nich i wyposażyć w umiejętność świadomego wyboru. A wybór to nie tylko wielość możliwości, ale także umiejętność skorzystania z każdej z nich. I do tego właśnie dążymy, rzecz jasna w skali dla nas właściwej: małej instytucji kultury i jej wielkiego festiwalu .