spis treśœci - e
Transkrypt
spis treśœci - e
4 20–26 STYCZNIA 2014 FOT. SHUTTERSTOCK FOT. FOT FO T. M AT ERIAŁ ER E RIAŁY AŁY ŁY DYS DY YST T RU RUB UBU TORA UB R A FILM L MU M POLECAMY 45-52 KANONIZACJA JANA PAWŁA II: POLSKI RZYM 38 WYSOKI LOT „JACKA STRONGA” DODATEK SPECJALNY JERZY JACHOWICZ [ NA POCZĄTEK CZŁOWIEK WOLNOŚCI 6 37 MARCIN FIJOŁEK PRZEGLĄD TYGODNIA 8 TRENDY I OWĘDY 42 RYSZARD MAKOWSKI TYSIĄCE ZNAKÓW 12 ŚWIETLIK W SIECI 14 MISZMASZ 16 WYCINKI WARZECHY LECH MAKOWIECKI [ [ 26 JAN ROKITA 96 JAN FILIP STANIŁKO ZAREMBA PRZED TELEWIZOREM 64 PIOTR ZAREMBA 101 71 KOMOROWSKI JAK CYRANKIEWICZ 28 STANISŁAW JANECKI SZELIGA: CENA SKANDALU 30 MARCIN WIKŁO ROZMAWIA MAREK PYZA SOCJALISTYCZNA OFENSYWA Kłopot dla opozycji tezą Kaczyńskiego, że likwidacja umów śmieciowych będzie oznaczać „cofnięcie Polski w rozwoju cywilizacyjnym”? Zdaje się, że po konferencji Tuska sam lider opozycji także nie zamierza jej już powtórzyć. FELIETONY ANGIELSKI DLA IDIOMÓW 109 PAWEŁ KORSUN 110 RESORTOWE DZIECI: DYSKUSJA B. FEDYSZAK-RADZIEJOWSKA, P. ZAREMBA 111 A MURY ROSNĄ MACIEJ PAWLICKI 114 DŹWIGAJĄC POLSKI KAMIEŃ 80 JAN POLKOWSKI 20–26 STYCZNIA 2014 57 KULTURY [ MUZYKA Gitara – w hierarchii prestiżu muzyki klasycznej instrument ten zajmował miejsce marginalne, daleko za fortepianem i skrzypcami. W muzyce popularnej jest odwrotnie STATUS WARIATA ROBERT MAZUREK FELIETONY MAREK KRÓL, WITOLD GADOWSKI KRYTYKA BEZZĘBNA ANDRZEJ ZYBERTOWICZ ŚWIAT SKANDAL OBYCZAJOWY OD KOŁYSANIA DO MIŁOSNEJ EKSTAZY Plemienna rywalizacja 20–26 STYCZNIA 2014 Buddy Guy Eddie Van Halen Duane Allman Joe Satriani ADAM CIESIELSKI dziennikarz muzyczny K arnawał sprzyja zabawie. Tylko w jej konwencji, bez zadęcia możliwa jest próba wytypowania pięciu gitarzystów wszech czasów. Taką improwizowaną listę, wspartą podpowiedziami wybitnych gitarzystów polskich, otwiera Jimi Hendrix przed B.B. Kingiem i Erikiem Claptonem. Są na niej ponadto Joe Satriani i Django Reinhardt. Kto jest większym gitarzystą: Keith Richards czy Andrés Segovia (1893–1987)? Na tak postawione pytanie odpowiadam bez namysłu: tak jest! Trudno bowiem zestawiać ekspresyjnego brytyjskiego rockmana z hiszpańskim arcymistrzem instrumentu klasycznego. Gra każdego z nich dostarczyła odbiorcom moc wrażeń, lecz ta konstatacja nie wystarcza, by zyskać poparcie dla bliskiego mi hasła „muzyka jest jedna”. Zostawmy zatem ambicję wspinaczki na Olimp, skupiając się na rozrywce spod znaku bluesa i rocka. Dominacja gitary jest jedną z charakterystycznych cech tych nurtów. W hierarchii prestiżu muzyki klasycznej instrument ten zajmował miejsce marginalne, daleko za fortepianem i skrzypcami. Danuta Gwizdalanka w książce „Muzyka i płeć” wśród zalet gitary dostrzeganych w XVIII w. wymienia jej niewielki rozmiar, niską cenę i dodaje, że „sposób trzymania predestynował ją szczególnie dla panieńskich rączek. Kojarzyła się bowiem z kolebaniem dziecka”. Eksplozja Na estradzie poważnej gitara i kiedyś, i teraz pojawia się sporadycznie, przeciwnie do rozrywki, gdzie w latach 60. XX w. nastąpiła prawdziwa – jak to określił brytyjski „Melody Maker” – „eksplozja gitarowa”, powiększając scenę rockową stu- czy nawet tysiąckrotnie. Jej bohaterowie sięgali po różne wersje instrumentu: od akustycznej (nader użytecznej towarzysko, bo względnie łatwej w grze i mobilnej) do szczególnie pożądanej – elektrycznej. Na Zachodzie wśród tych ostatnich brylowały istniejące już od lat legendarne modele Gibsona i Fendera. U nas, bo gitarowy podmuch dotarł błyskawicznie i za żelazną kurtynę, muzycy mieli do dyspozycji toporne instrumenty krajowej produkcji lub podobnej klasy egzemplarze z NRD. Elektryczne z konieczności próbowali klecić sami. Jednak i takie prymitywne wyposażenie miało magnetyczny urok. Karin Stanek (1943–2011) – pierwsza wokalistka polskiego bigbitu – z akompaniamentem Czerwono-Czarnych deklarowała, że „Chłopiec z gi- tarą będzie dla mnie parą/Chcę przez życie śpiewająco razem iśc”. Zaś w innym przeboju cieszyła się: „Chłopcy, dziewczęta/Aż trudno temu dać wiarę/Właśnie sprzedano – radio podało/Trzystutysięczną gitarę!”. Adam Czech, autor arcyciekawego tomu „Ordynaci i trędowaci. Społeczne role instrumentów muzycznych”, trafnie dostrzega przewagi i kompleksy dzisiejszych gitarzystów: „Na estradzie będzie niepodzielnie królować »elektryk«, ale »klasyk« pozostanie w tle jako punkt odniesienia, podobnie jak wykonywany na nim repertuar (szczególny aplauz widowni zyskują ci spośród gitarzystów heavy-metalowych, którzy grają utwory Paganiniego, Mozarta czy Bacha, prezentowane zresztą często nie jako samodzielne utwory, tylko jako efektowne części partii solowych)”. Takie hybrydy dają poczucie nobilitacji, podobnie jak wpychanie na siłę, gdzie się da, sekcji smyczków, by osiągnąć status „symfoniczności”. Muzycy i publiczność mają iluzję funkcjonowania nie w jednym, lecz w dwóch światach równocześnie: rozrywkowym i filharmonicznym. Imponujący awans w cenie jednego biletu! Potrzeba pieszczoty Wracając do gitary: dawno dostrzeżono jej podobieństwo do kształtu ciała kobiecego (tak jak np. flet budził skojarzenia falliczne, a niewinne dziewczęta przestrzegano przed zgubnym wpływem jego słuchania). Joachim-Ernst Berendt, wybitny niemiecki historyk jazzu i rocka, stwierdza w swym wielokrotnie wydawanym i aktualizowanym dziele „Od raga do rocka”, że „gitarzysta musi tulić się do instrumentu jak do kochanki i pieścić ją tak, aby nie tylko przyjmowała miłość, lecz również ją oddawała. Podczas gdy śpiewak śpiewa, a jego instrument – gitara – odpowiada, kochankowie rozmawiają ze sobą – miłość staje się zdarzeniem słyszalnym. Kiedy jednak niektóre gwiazdy rocka na zakończenie występów roztrzaskują, palą lub rozdeptują swoje gitary, erotyzm zostaje zredukowany do seksu, staje się pusty […]”. Gorycz ostatniego zdania odnosiła się zapewne do Jimiego Hendriksa (1942–1970), artysty, którego Berendt skądinąd bardzo wysoko cenił, uważając go za „rockowy zapalnik” wspomnianej już eksplozji gitarowej lat 60. Obok B.B. Kinga, który podobną rolę odegrał w bluesie, oraz Wesa Montgomery’ego w jazzie. Niezrównany Jimi Hendrix trafia najczęściej na szczyty różnego rodzaju rankingów. Triumfował na wydanych w 2003 i 2011 r. listach 100 gitarzystów wszech czasów (zarówno akustycznych, jak i elektrycznych) wybranych przez krytyków amerykańskiego magazynu „Rolling Stone”. W 2003 r. wyprzedził Duane’a Allmana, B.B. Kinga, Erika Claptona, Roberta Johnsona. Za tą pierwszą piątką znaleźli się wtedy m.in.: Keith Richards (10), Kurt Cobain (12), Jeff Beck (14), Carlos Santana (15), George Harrison (21), Frank Zappa (45). W 2011 r. obok triumfującego Hendriksa w „piątce wszech czasów” znaleźli się: Clapton, Jimmy Page, Richards i Beck. Za ich plecami ulokowano B.B. Kinga (6. miejsce), Eddiego Van Halena (8), Harrisona (11), Buddy’ego Guya (23), Prince’a (33), Johna Lennona (55), Joni Mitchell (75), Bruce’a Springsteena (96). Jimi, genialny amerykański samouk odkryty przez Chasa Chandlera, basistę brytyjskich Animalsów, żył niespełna 28 lat. W tak krótkim czasie zdążył zadziwić świat ekspresyjnymi, pełnymi sprzężeń, wręcz szokującymi interpretacjami „Are You Experienced?”, „Voodoo Child”, „All Along The Watchtower”. Nie mówiąc już o nasyconej odgłosami wrzawy wojennej i płaczu dzieci parafrazie hymnu USA „Star Spangled Banner”, przedstawionej w 1969 r. na festiwalu Woodstock, a ukazanej w pamiętnym filmie Michaela Wadleigha. Nie miałem szans usłyszeć artysty na żywo, ale zarówno nastrój zarejestrowanych występów, jak i odkrywcze podejście do elektroniki (wszystko, co w tej dziedzinie funkcjonuje w dzisiejszej muzyce gitarowej – od rocka i jazzu po pop – pochodzi od niego) stawia go zdecydowanie na pierwszym miejscu wśród gitarzystów. Z miłości do Hendriksa polski gitarzysta bluesowy Leszek Cichoński od 2003 r. Zdjęcia François Hollande’a wymykającego się nocą na skuterze z Pałacu Elizejskiego, by w mieszkaniu na jednej z sąsiednich ulic (rue du Cirque) spotykać się z aktorką Julie Gayet i powracać wczesnym rankiem do swojej urzędowej siedziby, obiegły kilka dni temu Francję 89 ŚWIAT ROMAN [ GRACZYK WSZYSTKIE MIŁOŚCI PREZYDENTA autor książek, publicysta W yniki sprzedaży tego wydania tabloidu „Closer”, który opublikował fotografie, biły rekordy (600 tys. egzemplarzy wobec średniej 300 tys.). Był news, jak byśmy powiedzieli w Polsce, a właściwie był scoop, jak mówią we Francji. Ale powiedzieć, że te informacje powodują załamanie się wizerunku prezydenta, a tym bardziej, iż niszczą mu karierę polityczną, byłoby grubą przesadą. Nie we Francji. Od de Gaulle’a do Hollande’a W tym kraju tradycyjnie życie prywatne polityków jest oddzielone od ich zaangażowania na scenie publicznej. Tu afera Clinton-Levinsky po prostu nie mogłaby się wydarzyć. Nie mogłaby w tym sensie, że nie istnieje mechanizm przekładania ocen postawy polityka w jednej sferze na jego oceny w drugiej. Ponadto bujne życie erotyczne francuskich prezydentów nie jest żadną nowością, gdyż doniesienia tego rodzaju zdarzyły się już za prezydentury Giscarda d’Estaigne’a (zasiadającego w Pałacu Elizejskim w latach 1974–1981), a potem były obecne za wszystkich kolejnych poprzedników Hollande’a. Zanotować też trzeba ewolucję obyczajową, która tym bardziej odbiera znaczenie polityczne ostatnim doniesieniom o romansie szefa państwa. Za prezydentury Charles’a de Gaulle’a i Georges’a Pompidou w ogóle nie mówiło się o pozamałżeńskich związkach głowy państwa. Valéry Giscard d’Estaigne, François Mierrand i Jacques Chirac zaczynali prezydenturę z tą samą żoną, z którą ją kończyli, ale prasa informowała już o ich pozamałżeńskich związkach (Mitterrand prowadził podwójne życie przez wiele lat). Przełomem była pod tym względem prezydentura Sarkozy’ego. Kiedy wkraczał on w 2007 r. do Pałacu Elizejskiego, jego żoną była Cécilia Ciganer, kiedy go opuszczał w 2012 r., u jego boku stała Carla Bruni. Nadto ten ambitny, ale łatwo dopasowujący się do wymagań współczesnego PR polityk, często i – jak się zdaje – chętnie odsłaniał kulisy swojego życia prywatnego. W pewien sposób nim grał, łącząc chwałę sprawowanego urzędu ze sławą celebryty. Kłopoty małżeńskie nowego prezydenta w chwili jego wyboru były powszechnie znane, potem jego rozwód, potem związek z piosenkarką Bruni (sam w sobie stanowiący przekroczenie dotychczasowej normy stanowiącej, że żona głowy państwa nie powinna wywodzić się ze światka show-biznesu), potem ciąża Carli i urodziny ich syna – obficie opisywane przez media, w tym tabloidy, które czyniły to na swoją – by nazwać to oględnie – przaśną modlę. Wszystko to radykalnie skracało dystans, sprawiając, że sfera zupełnie niedostępna dla publiczności za de Gaulle’a została otwarta za Sarkozy’ego. Także perturbacje życia intymnego François Hollande’a od dawna nie są ta- jemnicą. Jego długoletni związek z piękną Ségolène Royale przyniósł im czworo dzieci, lecz nigdy go nie zalegalizowali. Kiedy Ségolène startowała w wyborach prezydenckich w 2007 r., tego związku już nie było, choć utrzymywano jeszcze pozory, zapewne kalkulując, że dla image’u kandydatki na prezydenta lepiej jest mówić o niej, iż jest towarzyszką życia Hollande’a, niż że jest jego byłą towarzyszką życia. Kiedy z kolei jej były partner ubiegał się o prezydenturę w roku 2012, informacja o rozstaniu Ségolène była już skonsumowana przez publiczność, a François występował publicznie jako partner dziennikarki Valérie Trierweiler – ponoć to ona zapaliła go do pomysłu startu w wyborach, co nie było wcale ewidentne wobec kandydatury Dominique’a Strauss-Kahna uchodzącego za niemal pewnego zwycięzcę. Wtedy właśnie w kampanii Hollande’a pojawiła się Julie Gayet. Podobno była pod wrażeniem jego osobowości. Zdrada nie jest wartościowana politycznie Figura prezydenta V Republiki od dawna nie jest poza podejrzeniem o ewentualne przygody miłosne, jakie przytrafiają się przeciętnemu Francuzowi. Od czasów Sarkozy’ego życie prywatne prezydenta Francji nie jest specjalnie chronione przez media. Tabloidy nie zaczęły interesować się tymi tematami w piątek 10 stycznia – w dniu ukazania się zdjęć prezydenta Hollande’a zdążającego na nocną schadzkę z panią Gayet. Dlatego ostatnie rewelacje, chociaż narobiły hałasu, są natury bardziej celebryckiej niż politycznej. Z pewnością nie da się powiedzieć, że wieszczą potężne polityczne kłopoty prezydenta. Już prędzej aktorki, która - na wniosek mimisterstwa kultury - nie otrzyma stażu Akademii Francuskiej w Rzymie. Warto porównać tę sytuację z nowojorską aferą Strauss-Kahna w 2011 r., żeby pokazać różnice w faktach i wynikającą stąd różnicę konsekwencji politycznych. Strauss-Kahn był oskarżony przez pokojówkę hotelową o gwałt. Nadto chodziło tam o przygodny seks, a wkrótce stało się publicznie wiadome, że ten wybitny socjalistyczny polityk jest nie tyle wielbicielem FOT. REUTERS W ten jednak sposób konflikt PiS–PO staje się jeszcze bardziej niż dotąd retoryczny. Owszem, obie strony w skrajny sposób nie darzą się zaufaniem i szczerze pragną swojej zguby. Lecz ich rywalizacja i wrogość znacznie bardziej przypominają ten rodzaj namiętności, jaki obserwować można pośród kibiców piłkarskich, albo – jeszcze bardziej – podczas amerykańskich nielegalnych walk kogutów. Nosi ona bardziej charakter plemienny niźli polityczny. Nie znaczy to oczywiście, że ideologie PO, PiS, SLD i „Solidarności” są zbieżne. Obóz rządzący posługuje się zachowawczą doktryną „ciepłej wody w kranie”, partia Kaczyńskiego – ideologią wielkiej przebudowy państwa, a SLD i „S” zwykły używać doktryny społecznej sprawiedliwości. Wielkim pytaniem pozostaje jednak to, na ile owe ideologie oznaczałyby dzisiaj istotnie odmienną, realną treść rządzenia. Jeśli bowiem porównywać krynicki manifest Kaczyńskiego z września 2013 r. i obecny Tuska, to rzecz wydaje się jasna: odmienność PiS i PO, bardziej kwestia niuansów niż istoty rzeczy. W każdym razie gdy chodzi o kluczowe materie polityki gospodarczej i społecznej. Zjawisko „politycznego plagiatu”, czyli wzajemnego podkradania sobie programów przez partie polityczne, jest dobrze znane we współczesnych demokracjach. I przynależy do typowych objawów tzw. postpolityki. Polską specyfiką jest jednak to, że w żaden sposób nie redukuje ono poziomu konfliktu politycznego. Jeśli ogłoszone teraz przez Tuska zamiary będą rzeczywiście wprowadzane w życie, w polskim Sejmie dojść może wkrótce do utrwalenia się zjawiska całkowicie paradoksalnego, którego pierwociny mogliśmy już obserwować przy okazji niedawnego upaństwowienia połowy składek emerytalnych zebranych w OFE. Pomimo ewidentnie wspólnego stanowiska w tej kwestii PiS, PO i SLD w trakcie debaty sejmowej rytualnie obrzuciły się nawzajem najostrzejszymi oskarżeniami graniczącymi ze zdradą stanu, wyłącznie po to, aby znaleźć pretekst dla odmiennego głosowania. Większość obecnych opiekuńczych projektów Tuska może spotkać taki właśnie dziwaczny los. Ta dziwna wojna, w której retoryka będzie się jeszcze bardziej odrywać od prawdziwych intencji, musi jednak uczynić politykę polską jeszcze mniej uczciwą, racjonalną i zrozumiałą. FACEBOOK DLA STARYCH ŁUKASZ ADAMSKI FOT. LP/CHARLOTTE HAAS FOT. ADAM CHEŁSTOWSKI Premier już zresztą któryś raz z rzędu próbuje autoironizować na temat zwiększających się ponoć u niego z wiekiem inklinacji do socjalizmu. Nie wydaje się, aby owe sugestie należało traktować jako coś więcej niźli trochę kokieteryjne sztuczki wizerunkowe. Szef rządu ewidentnie chce, by opinia publiczna zaczęła patrzeć nań jako na świeżo nawróconego socjalistę, aby w ten sposób osłabić polityczną siłę prosocjalnej krytyki Rady Ministrów, zgodnie płynącej zarówno z PiS, jak i z SLD. Póki bowiem obóz rządowy dysponował stabilnym i większościowym zaufaniem opinii, póty kwestia sporu o opiekuńczość państwa była przez Tuska bagatelizowana. Mógł być nawet retorycznym liberałem, skoro i tak miał za sobą olbrzymią, bojącą się Kaczyńskiego większość. Dziś jednak już tak nie jest. Zarówno PiS, jak i SLD pragną wielkiej wojny z rządem o sprawiedliwość społeczną i do niej w pierwszym W planie Tuska uderzająca jest więc zbieżność z programem opozycji. Każda z obecnych zapowiedzi była już wcześniej postulatem (albo wręcz żądaniem) PiS, SLD albo związków zawodowych. W kwestii oskładkowania pracy premier podąża wyraźnie za żądaniami związkowymi i jest dziś z pewnością zdecydowanie bardziej lewicowy od Jarosława Kaczyńskiego. Lider PiS co prawda wystąpił w czerwcu 2013 r. podczas kongresu swojej partii z planem „stopniowej likwidacji umów śmieciowych”, ale trzy miesiące później, w głośnym przemówieniu w Krynicy, wycofał się z takiego zamiaru, podnosząc nie bez racji argument, iż współcześnie „wielu młodych woli takie umowy”, a ich zniesienie „wywołałoby wzrost bezrobocia”. Widać teraz, jak bardzo niemądrą rzeczą jest sądzenie polityków po ich retoryce i pozorach. Kaczyński jako szef rządu obniżył niegdyś istotnie podatki i koszty pracy, a w kwestii podejścia do nowoczesnych form zatrudnienia jest także dzisiaj daleko bardziej liberalny od Tuska. Jednak i tak nie sposób nie zauważyć procesu niwelowania realnych różnic pomiędzy partiami. Plan Tuska mógłby być równie dobrze ogłoszony przez Kaczyńskiego albo Millera i nie wzbudziłoby to niczyjego zdziwienia. Zapewne zresztą takie było propagandowe założenie prezentacji premiera. Opozycja nie może teraz walczyć z rządowymi zamierzeniami, toteż próbuje tylko – nie bez podstaw – wykazać nierealność niektórych z nich albo – jak Palikot – gniewać się, że dopiero po sześciu latach władzy Rada Ministrów zabiera się za problemy, które są „listą hańby Tuska”. Walka z rządem jest dla opozycji tym trudniejsza, że pomysł zwiększania opiekuńczości państwa przez Polaków (i generalnie Europejczyków) przyjmowany jest zawsze dobrze. Zwłaszcza zaś wtedy, gdy zamiary fiskalne władz – tak jak w tym przypadku – są zręcznie ukryte pod maską retoryki chronienia młodych pracowników przed wyzyskiem i „pracą odartą z godności” (by jeszcze raz posłużyć się cytatem z premiera). Któż z polityków byłby teraz gotów otwarcie wystąpić z krynicką 104 FELIETONY 108 KATARZYNA ŁANIEWSKA, JAN ŻARYN FOT. EAST NEWS (X3), PAP (X2) rzędzie sposobią propagandowe oręże. Tusk socjalista próbuje im tę broń z rąk wytrącić. Wygląda to wszystko tym bardziej logicznie, skoro premier nie ukrywa, iż za dwa lata chciałby nadal rządzić, ale w koalicji z Leszkiem Millerem. Tym samym Millerem, który kiedyś wprowadzał wprawdzie podatek liniowy, lecz dziś jest – podobnie jak Tusk – na powrót nawróconym i bardzo żarliwym socjalistą. [ CO Z KOŚCIOŁEM? 27 KRAJ [ RZĄD To wszystko, za jednym zamachem, zebrał w pakiet i ogłosił premier Tusk podczas piątkowej konferencji prasowej. Żaden z szefów rządu – z lewicowymi premierami Cimoszewiczem i Millerem włącznie – nie ogłosił do- 72 DONALD I ZADŁUŻYCIEL KRZYSZTOF RYBIŃSKI NA KONIEC JERZY JACHOWICZ, PIOTR SKWIECIŃSKI 77 Z DR. WACŁAWEM BERCZYŃSKIM Państwo opiekuńcze LPP UCIEKA DO RAJU 68 KS. DARIUSZ KOWALCZYK ROZMOWA Z POSPIESZALSKIM I NOWACKIM 2014 r. państwo zbuduje 20 tys. mieszkań, które będzie wynajmować poniżej cen rynkowych. I zakończona zostanie – jak mówi premier Tusk – „niechlubna era umów śmieciowych”. Dzieci w pierwszej klasie dostaną za darmo podręczniki, które sam rząd dla nich wcześniej wybierze. A obowiązek płacenia składek na NFZ i ZUS spadnie także na tych, którzy biorą „niesprawiedliwie” – zdaniem prezesa Rady Ministrów – wynagrodzenia za udział w radach nadzorczych. Formularze podatkowe od tego roku wypełnią za [ GOSPODARKA [ SOCJALISTYCZNA OFENSYWA tychczas w Polsce tak socjalistycznego planu działań. Choć bowiem plany Tuska dotyczą całkiem różnych dziedzin życia, wszystkie one zmierzają w dwóch kierunkach. Pierwszym jest większa niż dotąd opiekuńczość państwa. Tusk chce nam zdjąć z barków różnorakie życiowe kłopoty i obowiązki, w których od teraz ma nas wyręczyć urząd. Kupi za nas dzieciom książki, wypełni PIT, lepiej zatroszczy się o nasze zdrowie albo wpuści mamę z dziećmi za darmo do kina. To wszystko musi, rzecz jasna, mieć swój rewers w postaci zwiększonych podatków. Dlatego pod pretekstem likwidacji „pracy odartej z godności” opodatkowane zostaną liczne, wolne dotąd od składek umowy. Rząd ściągnie znowu dodatkowe pieniądze, a młodzi pracownicy mają się cieszyć, że, być może, dostaną za to za pół wieku jakąś emeryturę. W kwestii fiskalizacji państwa Donald Tusk jest wyjątkowo konsekwentny. MANDAT ZWANY POŻĄDANIEM 94 KRYSTYNA GRZYBOWSKA OPINIE STANĘŁO NA OSTRZU NOŻA KONSERWATYWNY KREML PIOTR SKWIECIŃSKI 62 PRZEMYSŁAW SKRZYDELSKI KRAJ nas urzędnicy skarbowi, byśmy się nimi zanadto nie musieli już trudzić. Wprowadzony zostanie nieco tajemniczy Pakt dla Pracy, polegający – jak można się spodziewać – na subsydiowaniu przez budżet zatrudnienia. A także Karta Dużej Rodziny, czyli długo oczekiwany zestaw przywilejów dla rodzin wielodzietnych. Nadto rząd rozpocznie w końcu walkę z nowotworami i co najmniej zmniejszy kolejki do lekarzy. No i jeszcze będą prowadzone na coraz większą skalę inwestycje w państwowym sektorze gospodarki. 91 DLA TWARDZIELI 65 KSIĄŻKA ALEKSANDER MAJEWSKI PIOTR ZAREMBA publicysta KARNAWAŁ Z GITARĄ TEST (NIE)SCENICZNY 64 KAMILA ŁAPICKA KACZYŃSKI NA PREZYDENTA? JAN ROKITA WSZYSTKIE MIŁOŚCI PREZYDENTA 88 ROMAN GRACZYK TEATR: ŻEBRACY W KORONACH SZTUKA I SZTUCZKI Żaden z szefów rządu – z lewicowymi premierami Cimoszewiczem i Millerem włącznie – nie ogłosił dotychczas w Polsce tak socjalistycznego planu działań W DRODZE DO OSCARA LITERATURA SPOD LADY 59 WOJCIECH LADA ŁUKASZ WARZECHA 20–26 STYCZNIA 2014 [ ŚWIAT ZE SCENY I ZZA KULIS 59 ADAM CIESIELSKI TEMAT TYGODNIA W SYSTEM ZABIERANIA DZIECI MAJA NARBUTT 56 ADAM CIESIELSKI DOROTA ŁOSIEWICZ 32 DZIĘKUJĘ CI, MAMO JADWIGO 85 HOMILIA KS. BP. ANTONIEGO DYDYCZA 53 ŁUKASZ ADAMSKI WIKTOR ŚWIETLIK 22 82 TOMASZ ŁYSIAK GONISZEWSKI, KRAUZE, OZDOWY [ KRZYSZTOF FEUSETTE 18 TRAUGUTT: FINAŁ POWSTANIA W SIECI KULTURY MICHAŁ KORSUN, PAWEŁ KORSUN 12 17 CO BĘDZIE Z...? KORSUN CHILI KORSUN 11 HISTORIA Z TOMASZEM BUDZYŃSKIM 40 ROZMAWIA MAGDALENA ZDORT ROBERT MAZUREK, IGOR ZALEWSKI 11 [ ŻYWE OCZY, JAK Z NUT 34 W KRZYSZTOF FEUSETTE