KROTKA KRONIKA MOJEGO ŻYCIA
Transkrypt
KROTKA KRONIKA MOJEGO ŻYCIA
KROTKA KRONIKA MOJEGO ŻYCIA
Przem yśl, w lutym 1900
W im ię Boże zapisuję niektóre daty z mojego życia na p am iąt
kę dla moich córek duchow nych Służebnic Serca Jezusowego.
Urodziłem się 17 stycznia 1842 r. w m iasteczku K o rc zy n ie*,
z ojca W ojciecha i m atki Mariii z Mięsowiczów, pobożnych i p ra
cow itych rodziców. Ochrzczono m ię 19 stycznia w w ilię św. Se
bastiana i dano mi imię Józef Sebastian.
Pierw sze m oje w spom nienia sięgają roku 1846. Oto w sm utnej
pam ięci m iesiącu lutym w idziałem jak koło naszego dom u jechali
panowtie z W ęglów ki2, K rasnego 3 itd. do K om borni 4, by tam ra
dzić n ad organizacją pow stania, a p arę dni później w ysłany zosałem w raz z b ratem n a sankach do pew nego dom u pod Łysą Gó
rą 5 (blisko zamku), bo się wieść rozeszła w Korczynie, że „czern iaw a” chłopska ciągnie z O drzykonia 6, by zrabować miasteczko.
Snadź rodzice uw ażali m nie i b ra ta mego za najw iększe s k a rb y 7.
Z w ieku dziecinnego pam iętam także sen dziwny: oto śniło mi
się, że z obrazu w ystępuje N ajśw iętsza P anna jako żywa, patrzy
na m nie słodko i w yciąga do m nie ręce, by m ię do siebie pociągnąć.
O dtąd m iałem w ielkie nabożeństw o do Najśw. P anny, zwłaszcza
gdym się dowiedział od m atki, że ona ofiarow ała m ię pierw ej,
nim u jrzałem św iatło dzienne, przed cudownym obrazem Najśw.
P an n y w L e ż a jsk u 8 Jej m iłościw ej opiece.
W roku 1848 poszedłem do szk o ły 9, do której wtielką chęć
1 K orczyna, ob ecn ie w ie ś w pow . k ro śn ień sk im n ied a lek o K rosna.
e W ęglów ka, w ie ś p rzy leg ła do K orczyny.
3 K rasn e, w ie ś w pow . lim a n o w sk im .
4 K om bornia, w ie ś w p ow . k ro śn ień sk im na w sch ó d od K orczyny
przy tra sie z D om aradza do K rosna.
5 Ł ysa G óra, w ie ś w p ow . lim a n o w sk im .
* O drzykoń, w ie ś w p ow . k rośn ień sk im .
7 M ow a tu o jed y n y m jego b racie J a n ie (1838— 1920)). O prócz brata
m iał d w ie siostry: R ozalię (1835— 1885) i K atarzyn ę (1846— 1935). R ozalia
w y sz ła za m ąż za F ra n ciszk a D ł u g o s z a , gospodarza z K orczyny.
D ruga siostra, K atarzyn a, w y sz ła za m ąż za F ra n ciszk a U r b a n k a ,
rów n ież gospodarza z K orczyny.
8 L eżajsk, m iasto n. S a n em w p ow . łańcuckim .
* B y ła to szk oła lu d ow a, cz y li elem en tarn a. M ieściła się w b u dynku
gm in n ym , p o siad ała ty lk o jed n ą izbę. P rzed m io tó w uczono w języ k u
polskim . Józef S eb astian P elczar, jako jed en z n a jzd o ln iejszy ch u czn iów ,
i n iem ałe zdolności objaw iałem . P ierw szym k atech etą w był ks.
J a n D o rn w aid u ; zm arł on w ro k u 1909 jako proboszcz sam ,.orski
i został przeze m nie jako b isk u p a odprow adzony do grobu. N astęp
cą jego w obow iązkach k atech ety ju ż w ro k u 1847 został ks. Mi
chał R ap alsk i, równlież gorący p atrio ta. O n to nauczył m ię pol
skich, w ów czas surow o zakazanych, p ieśni i dał m i do czytania
W ieczory pod lipą 12, czym obudził w e m nie przyw iązanie do ojczyzcy i zam iłow anie do h istorii. N ajw iększy atoli w pływ na m oje ży
cie duchow e w y w a rł trzeci k atec h eta, ks. F ranciszek Jabczynski
k tó ry później w ro k u 1901 po in stalacji m ojej m iał do m nie prze
m ow ę jak o do b iskupa przem yskiego. P rzed nim też, o ile pom nę,
o d p raw iłem m oją pierw szą spow iedź. Do dziś dnia pam iętam tę
chw ilę, gdy w racałem do dom u po pierw szej kom unii sw
W ro k u 1849 p atrzy łem na pochód w ojska rosyjskiego do Wę
g ier i z W ęgier 14 i byłem sam św iadkiem , ja k w dom u ojca mego
oficerow ie w nocy g ra li w k a rty przesuw ając m iędzy sobą całe
stosy banknotów , podczas gdy n a boiskach stały ich wozy w ęg ier
ską zdobyczą napełnione.
.
W szkole korczyńskiej byłem uczniem celującym i brałem co
ro k u o rd ery , bo P an Bóg dał m i b y stre pojęcie, w iern ą pam ięć
i n iezw ykłą chęć do nauki. Ju ż wów czas m arzeniem moim było
zostać księdzem , a snadź w głow ie m ałego chłopca gm ezdziły się
tak że m yśli am bitne, skoro raz, jak dobrze pam iętam , na czyjeś
zapytanie, dlaczego prag n ę zostać księdzem , odpow iedziałem , bo
chcę aby ludzie do m nie m ów ili jegom ość i całow ali m ię w rękę.
N auka m iała dla m nie zawsze niem ały urok, a prócz tego lu
biłem łowić ry b y i ra k i w polnych rzekach, natom iast do gospou k o ń czy ł sz k o łę lu d o w ą w cią g u d w ó ch la t. K la sę trzecią k o n ty n u o w a ł
jS ż w R z S S S e w szk o le g łó w n e j, w k tó rej jęz y k iem w y k ła d o w y m
b y ł.oj O dtąd te k st u z u p ełn io n o A u to b io g r a fią bpa P elc z a r a s_ 3— 25. < ^ P S
w A rch iw u m G e n e r a ln y m S S . S łu ż. N S J w K ra k o w ie, sk rót A G SK ).
” K s Jan D o r n w a i d
(1818— 1910). Ś w ię c e n ia k a p ła ń sk ie o trzy -
b° 5“ L ” i m S i ™
“ k 1? w l S r T p o d Urn, c z y li HtstoHc N arodu
7
i •
f\r\r\M^nńnnn n r z e z G vzeaoT za sp o d R a c ła w ic . P ozn an 1845 r.
fs j^ s ° F r a n d w e k J a b c z y ń s k i (1 8 2 1 -1 9 0 3 ). W y św ię c o n y na kap
ła n a w P r z e m y ślu w 1848 r., o b o w ią zk i w ik a r eg o p e łn ił p o czą tk o w o
w K o rcz y n ie g d zie ^>ył k a tec h e tą J. S. P elcza ra n a s t a w M a jd a n ie i K o sin ie. W 1. 1 8 6 4 -7 8 b y ł P u s z c z e n i w K ob ylan ce^
1903 p rob oszczem w S tr zy zo w ie i je d n o cześn ie w .
14
M ow a tu o p rzem arszu w o jsk ca rsk ich na W ęgrj w
m ien ia r e w o lu c ji w ę g ie r sk ie j w 1848 r.
celu stlu
K R Ó T K A K R O N IK A M O JE G O Ż Y C IA
25
d a r s tw a i k o n i n ie m ia łe m w c a le p o c ią g u . T o z a p e w n e , o b o k z a
c h ę t y k s. J a b c z y ń s k ie g o i n a u c z y c ie la R o g o w s k i e g o 15 s k ło n iło
r o d z ic ó w , ż e p o s t a n o w ili m ię o d d a ć d o s z k ó ł r z e s z o w s k ic h . B y ło
to r z e c z ą n ie ła t w ą , b o R z e s z ó w b y ł o d le g ły od K o r c z y n y o sz e ś ć
m il d r o g ą p ie s z ą , a o d z ie s ię ć d r o g ą je z d n ą ; b liż e j z a ś w ó w c z a s
s z k ó ł g im n a z ja ln y c h n ie b y ło .
Z o w y c h c z a s ó w p a m ię ta m s o b ie je s z c z e s e n d z iw n y : z d a ło m i
s ię , ż e N a jś w . P a n n a z s t ę p u j e z o b r a z u , k tó r y w is i a ł n a d łó ż k ie m ,
p o d a je m i r ę k ę i c ią g n ie m ię w g ó r ę .
W szkołach rzeszowskich, 1850—1858
4. D om rodzinny ks. bpa Józefa S eb astian a P elczara w K orczynie
W e w r z e ś n iu r o k u 1850 r o d z ic e z n a u c z y c ie le m R o g o w s k im
o d w ie ź li m ię d o R z e s z o w a d r o g ą n a B ł a ż o w ą 16 i T y c z y n 17. N a
p ie r w s z y m n o c le g u c ię ż k o s ię r o z c h o r o w a łe m , ta k ż e o jc ie c c h c ia ł
z e m n ą w r ó c ić do K o r c z y n y , a le ja m im o g o r ą c z k i p o ta r łe m s o b ie
c z u p r y n ę w g ó r ę i p o w ie d z ia łe m sta n o w c z o : „ J a d ę d o R z e s z o w a ”T u w id o c z n ie w d a ła s i ę O p a tr z n o ść B o ż a , b o za r a z w y z d r o w ia łe m .
W s k u te k d e sz c z u d r o g i ta k s ię p o p s u ły , ż e m u s ie liś m y d r u g i r a z
n o c o w a ć w T y c z y n ie i d o p ie r o n a tr z e c i d z ie ń z b liż y liś m y s i ę d o
R z e s z o w a . A le tu n a m o ś c ie n ie z w y k ła c z e k a ła n a s p r z y g o d a —
o to z m ia s ta g a r n ą ł s ię n a b ło n ie tłu m lu d u , o ta c z a ją c w ó z z d e
lik w e n t e m n a ś m ie r ć s k a z a n y m za to , ż e z d w o m a w s p ó ln ik a m i
z a m o r d o w a ł t r o j e Ż y d ó w , b y z r a b o w a ć 9 c w a n c y g ie r ó w 18. C h cą c
n ie c h c ą c m u s ie liś m y s i ę z a tr z y m a ć i p a tr z y ć n a s tr a s z n ą s c e n ę .
W ie lk ie w z r u s z e n ie o p a n o w a ło w s z y s t k ic h w id z ó w , k ie d y s k a z a
n ie c z p o d s z u b ie n ic y p r z e m ó w ił o d ty c h s łó w : „ W id z ic ie , lu d z ie ,
do c z e g o m ię ta b r z y d k a c h c iw o ś ć d o p r o w a d z iła ”. B y ł o n sn a d ź
d o b r z e p r z y g o to w a n y n a ś m ie r ć p o k u tn ą i co c h w ila c a ło w a ł
k r z y ż , k tó r y m u k a p e la n w ię z ie n n y p o d a w a ł. O k ro p n ą b y ła c h w ila
k ie d y k a t, k tó r y tu ż k o ło m n ie p r z e le c ia ł w y s ia d łs z y z p o w o z u ,
s k r ę c ił m u s z y j ę ś c iś n io n ą p ę tlic ą ta k , ż e b ie d a k z d o ła ł z a w o ła ć :
„ J e z u s, M a r y ja , J ó ”, b o „ z e f ” ju ż n ie d o k o ń c z y ł. W r a ż e n ie b y ło ta k
s iln e , ż e m o ja m a tk a p r z e z d w a t y g o d n ie je ś ć n ie m o g ła , a i m n ie
o b r a z w is ie lc a d łu g o s t a ł p r z e d o c z y m a .
W R z e s z o w ie d y r e k to r s z k o ły lu d o w e j S e r e d y ń s k i i n a u c z y c ie l
k la s y d r u g ie j (w e d łu g d z is ie js z e g o p la n u tr z e c ie j) p r z y ją ł m n ie
d o b r z e , c z e m u s ię n ie d z iw ię , b o d w ie t ę g ie fa s e c z k i m a s ła p o
w ę d r o w a ły d o ic h sp iż a r n i, co s i ę p ó ź n ie j n ie r a z p o w tó r z y ło . P a n
i* f ^ nCi^ ek R ° £ o w s k i b y ł k iero w n ik iem szk oły k orczyń sk ie j
W I. 1844— 59.
17 ®ła żo w a ' c ia s te c z k o w w oj. rzeszow skim .
18 B yczyn , m iasteczk o w w oj. rzeszow sk im .
w a n cy g ier — Z w a n z ig e r , daw na m oneta austriacka.
d y rek to r raczył naw et polecić m i stancję niby w yborną, ale źle
wyszedłem na tej rekom endacji, bo pan woźny sądowy zjadał
z rodziną m oje w iktuały, które m i troskliw a m atka co dwa lub
trzy tygodnie re g u larn ie na ludzkich plecach przysyłała, a m nie
k arm ił pęcakam i aresztantów . Do tego izba była tak w ilgotna, że
dostałem s z k ro fli19 w nosie i trzeb a było guz na czole przecinać.
Poszedłem na inną stancję do starszej wdowy, a tu już sam się
rządziłem , w ydając codziennie żywność przeznaczoną na obiad
i wieczerzę. T w arda to była szkoła, ale przyczyniła się do w yro
bienia roztropności i hartu .
N auczyciel Lechow ski dosyć dobrze uczył, ale lepiej jeszcze bił,
tak że byłby z pew nością zachorował, gdyby był codziennie choć
k ilk u uczniów nie oćwiczył rózgą. Kij był w szechw ładnym panem
w szkole, od którego najlepszy n aw et uczeń nie mógł się obronić.
J a sam za to tylko, że niem iecką lite rę r trochę krzyw o napisałem ,
dostałem trz y plagi, mimo że cała klasa w staw iała się za mną, bo
wówczas chorow ałem na febrę. Nikogo to jed n ak nie hańbiło, że
czasem przetrzepano suknie.
Z łaski Bożej nauka szła m i bardzo dobrze i już w trzeciej k la
sie zostałem prem iantem . Miło m i było wyczytać tę notę w k a
talogu, kiedy w roku 1899 jako su frag an zwiedzałem szkoły rze
szowskie. Obyczaje były rów nież chw alebne, chociaż z n atu ry by
łem żywy, a czasem do płatania psot Żydom pochopny, bo m ie
szkałem w dzielnicy żydow skiej. Czas jakiś m iał nade m ną nadzór
starszy o sześć la t gim nazjalista Ja k u b G la z e r20, k tó ry później
był serdecznym moim przyjacielem i poprzednikiem w godności
su frag an a.
Do domu rodzicielskiego serce mię zawsze ciągnęło, toteż na
krótsze n aw et ferie, np. Zielone Św iątki, pieszo tam się puszcza
łem, co na w yrobienie sił i rączości w nogach korzystnie w pły
nęło.
We w rześniu roku 1852 byłem z rodzicam i w Leżajsku na uro
czystym obchodzie setnej rocznicy konsekracji cudownego obrazu
Najśw. P an n y M aryi, ale takie tam były ciżby, że mię w kościele
m ało nie uduszono. Podczas ostatniej procesji, k tó rą prow adził
biskup przem yski Franciszek K saw ery W ierzchlejski 21, w ylazłem
na płot z innym i; tym czasem płot się załam ał i wszyscy pospada
liśm y na piasek.
W tym że ro k u poszedłem do gim nazjum , gdzie o palm ę p ierw
szeństw a współzawodniczyłem ze Stanisław em M adejskim 22, póź
tzw . szk rofu łów .
80 K s. Jakub G l a z e r (1836— 1898), su fragan p rzem y sk i od 1887 r.
21 K s. F ran ciszek W i e r z c h l e j s k i , b isk u p p rzem y sk i w 1.1846—
€0, od roku 1860 arcyb isk u p lw o w sk i. Z m arł w 1884 r.
12 Jerzy S ta n isła w M a d e j s k i (1841— 1910), prof. p raw a U J i p a r-
n ie j s z y m m in is t r e m , k tó r e g o ja k o b is k u p p o c h o w a łe m w K r a k o
w ie (24 c z e r w c a 1910). O d s a m e g o p o c z ą tk u c e lo w a łe m w ła c in ie ,
a p ó ź n ie j ta k ż e w in n y c h ję z y k a c h , a le u lu b io n y m m o im p r z e d
m io te m o p r ó c z r e li g ii b y ła h is to r ia . T o te ż w ó w c z a s n ie r a z m a w ia
łe m : „ b ę d ę k s ię d z e m , a z a r a z e m p r o fe s o r e m h is t o r ii”. P a n B ó g
d a ł m i n ie z w y k łą p a m ię ć d o n a z w is k i d a t c h r o n o lo g ic z n y c h ,
a s z c z e g ó ln ie d z ie j e P o ls k i d o b r z e p o z n a łe m , c h o c ia ż w s z k o le
0 P o ls c e n ik t n a m n ie m ó w ił, b o n a w e t za g o r ę ts z e o b j a w y p a
tr io ty z m u , p r o fe s o r ó w i u c z n ió w o str o k a r a n o . Z a to k a z a n o n a m
g ło ś n o k r z y c z e ć „ v iv a t ” , g d y w r o k u 1852 i 1855 m ło d z iu tk i c e sa r z
F r a n c is z e k J ó z e f w je ż d ż a ł d o R z e s z o w a .
Z ó w c z e s n y c h p r o fe s o r ó w n a jm ile j w s p o m in a m k s. F e lik s a
D y m n ic k ie g o w y t r a w n e g o k a t e c h e t ę i z a ło ż y c ie la b u r s y r z e s z o w
s k ie j , ja k o te ż E m a n u e la T o n n e r a , r o d e m C z e c h a , a le P o la k o m
b a r d z o ż y c z liw e g o . P ie r w s z e m u z n ic h ja k o n a u c z y c ie lo w i ję z y k a
p o ls k ie g o z a w d z ię c z a m w z n a c z n e j c z ę ś c i n a b y c ie p ię k n e g o s t y lu .
P o n ie w a ż n a u k a m i p r z y c h o d z iła n a d e r ła t w o , p r z e to w ie le
c z a su o b r a c a łe m n a c z y t a n ie d z ie ł h is to r y c z n y c h , o p is ó w p o d r ó ż y
1 p o ls k ic h lu b n ie m ie c k ic h p o w ie ś c i. R o z b u d z a ło to f a n t a z j ę ta k ,
ż e c z a s e m w n ie p o t r z e b n y lo t s i ę p u s z c z a ła i d a ła p o c h o p m y ś lo m
a m b itn y m , a le d z ię k i B o g u , n ie p o z w o liłe m s o b ie n ig d y n a n a j
lż e j s z e n a w e t p o w ą tp ie w a n ie p r z e c iw k o w ie r z e , n ie w d a łe m s ię
w ż a d n e m iło s t k i i n ie u tr a c iłe m d z ie w ic t w a g r z e c h e m p o r u b s tw a .
S p r a w iła to z p e w n o ś c ią o p ie k a N a j ś w ię t s z e j P a n n y , p r z e d k tó r e j
s t a tu ą ła s k a m i s ły n ą c ą w k o ś c ie le OO. B e r n a r d y n ó w n ie r a z s ię
m o d liłe m . S a k r a m e n t b ie r z m o w a n ia o tr z y m a łe m w r o k u 1854
z r ą k b is k u p a F r a n c is z k a K s a w e r e g o W ie r z c h le js k ie g o .
C h cą c u lż y ć r o d z ic o m d a w a łe m le k c j e s t u d e n to m , a to o t w o
r z y ło m i w s t ę p d o k ilk u z n a c z n ie j s z y c h d o m ó w , g d z ie le p s z e g o
n ie c o to n u n a b r a łe m . A le w k a w a le r a n ig d y s ię n ie b a w iłe m ,
z w ła s z c z a ż e m u s ia łe m z a w s z e w a lc z y ć z p e w n ą n ie ś m ia ło ś c ią , a d o
t e g o w k la s ie s z ó s te j c h o r o w a łe m d łu ż e j n a fe b r ę .
P o d c z a s w a k a c ji c z y t y w a łe m c ie k a w e Ż y w o ty św. M ęczenników ,
p r z e z k s. S k a r g ę n a p i s a n e 23, ja k o te ż n ie m ie c k ie d z ie ło Unsere
Z e i t 24 p r z e d s ta w ia ją c e ż y w o i o b s z e r n ie h is to r ię r e w o lu c j i fr a n
c u s k ie j i w o je n n a p o le o ń s k ic h , s k ą d z a p e w n e p o sz ła w ie lk a s y m
p a tia d o F r a n c ji i p r z e s a d n a c z e ś ć d la N a p o le o n a I. D o p ie r o p ó ź
n ie j p o z n a łe m , ż e b y ł o n s ła w n y m w o jo w n ik ie m , a le n ie b y ł w ie l im c z ło w ie k ie m . Z r e sz tą c z a s w a k a c y j n y p r z e p ę d z a łe m n a p o ło la m en tarzysta. Od 1893 r. a u striack i m in ister o św ia ty ,
nek au stria ck iej Izby P an ów .
,
K s. P io tr S k a r g a , Ż y w o ty S ta r e g o i N o w e g o
K a za y d zie ń p r z e z c a ły ro k . P oznań 1700— 1702.
iri ”Uj lsere ^ e i t ”, n iem ieck ie czasop ism o h istoryczn e,
, u y czn y ^ d a w a n y przez R u d olfa G ottschalla,
o ro ck h a u sa w L ip sk u w 1 . 1865— 1889.
od 1899 r. czło
T e s ta m e n tu na
m iesięc zn ik e n nak ład em F. A.
wie ry b i na wycieczkach do skał czarnorzeckich, czy do ru in
odrzykońskich, a p arą razy byłem na odpuście w Krośnie, Kom borni i S ta re jw s i25. O dkąd po śm ierci ks. M ichała W esołowskie
go 26 proboszczem korczyńskim został ks. A ntoni D ittric h 27 (rok
1854), baw iłem dosyć często na plebanii, bo ten troskliw y a zara
zem w yborny i gościnny pasterz bardzo m ię polubił.
W wyższych klasach korzystałem z tow arzystw a kleryków k o rczyńskich: A ndrzeja G oneta 2S, M ichała M arkiew icza (który potem
w ystąpił z sem inarium , mieszczącego się wówczas w S tarej wTsi)
i W ojciecha L iana, a ten ostatni w płynął na mnie, że po ukoń
czeniu szóstej klasy w Rzeszowie starałem się o przyjęcie i zo
stałem p rzy jęty do Sem inarium Duchownego w Przem yślu, by tam
w sukni św ieckiej ukończyć gim nazjum 29.
W seminarium duchownym w Przemyślu, 1858—1864
W sem inarium przem yskim przebyłem sześć lat: od roku 1858
do 1864, bo do ro k u 1861 przyjm ow ano także nie tylko kleryków ,
ale także studentów V II i V III klasy, z których atoli niew ielka
była pociecha. R ektorem zakładu był w latach 1858 do 1860 ks.
Franciszek Paw łow ski, człowiek uczony, ale alum nom zupełnie
nieznany, bo jako scholastyk m iał do czynienia z zarządem szkół
ludow ych w diecezji, a w chw ilach wolnych w ertow ał archiw a,
by napisać żyw oty biskupów przem yskich, albo znowu układać
kom entarz na psalm y 30.
Ojcem duchow nym był do roku 1860 ks. Józef Jagielski, k a
płan pobożny, ale stroniący zdała od m łodzieży i nie w yw ierający
na nią żadnego w pływ u. Zarząd i k ieru n ek zakładu spoczywał na
barkach ks. M arcina Skw ierczyńskiego 31, w roku 1859 w icerektora,
a od roku 1860 rektora, k tó ry dla alum nów praw dziw ym był
ojcem, bo zaspokajał chętnie w szystkie ich potrzeby i budził w nich
25 S taraw ieś, w ieś w pow . brzozow skim .
-6 Ks. M ichał W e s o ł o w s k i , proboszcz k orczyń sk i w 1. 1823— 54.
27 K s. A n ton i D i t t r i c h , proboszcz k o rczy ń sk i w 1. 1854— 82.
28 Ks. A ndrzej G o n e t (1829— 1910), ur. w K orczynie k. K rosna, ś w ię
cen ia k ap łań sk i otrzym ał 13 V I 1857 r. w P rzem y ślu . B y ł w ik a ry m
w S ien ia w ie, R ym an o w ie, L eżajsku. U jeszo w ica ch i P rzew orsk u , oraz
p roboszczem w N ow o sielca ch w 1. 1870— 1910.
29 J ózef S eb astian P e l c z a r V II i V III k la sę k o ń czy ł w tzw . m ałym
sem in ariu m przem ysk im w 1. 1859— 60. Zob. k a ta lo g i m atu ryozn e przy
gim n azju m p rzem ysk im z 1860 r. (Maturiatdttsprotokole un. 1860).
80
Ks. F ran ciszek P a w ł o w sk i, rek tor sem in ariu m p rzem ysk iego
w 1. 1858— 1860 i autor prac: Premislia sacra, C racoviae 1869; Psałterz,
czyli księga psalmów z przydatkiem pieśni biblijnych, t. 1—4, K ra k ó w
1872.
31 Ks. M arcin S k w i e r c z y ń s k i , w icerek to r sem in ariu m p rze
m y sk ieg o w 1. 1858— 60, rektor w 1. 1860— 95. Z m arł 1 V 1895 r.
z a m iło w a n ie ideału kapłańskiego. Dla m nie okazyw ał on aż do
sw ojej śm ierci, a zm arł 1 kw ietnia roku 1895, serce iście m acie
r z y ń s k ie , za co jako biskup w ystaw iłem m u pom nik w katedrze
przem yskiej, podczas gdy jego pam ięć pozostanie mi zawsze dro
gą. P refek tam i sem inarium byli zrazu dwaj młodzi i zdolni k a
płani: ks. Ignacy Łobos 32, późniejszy biskup tarnow ski (zm. 1900)
i ks. d r E dw ard S ch ed iw y 33, późniejszy proboszcz k ap itu ły (zm.
1898).
S tan tegoż zakładu pod względem duchow nym był wcale nis
ki i dopiero w następnych latach widocznie się podniósł. O pokie
row aniu alum nów na drogę życia ascetycznego nie było naw et
m owy i tylko Duch Ś w ięty w ew nątrz przem aw iał.
W raz z 16 kolegam i uczęszczałem do VII klasy gim nazjum
przem yskiego, które atoli stało niżej, aniżeli rzeszowskie, bo nie
tylko w szystkie przedm ioty prócz religii i języka polskiego w y k ła
dano po niem iecku, ale obciążano zbytecznie pam ięć uczniów. Mimo
to przy Bożej pomocy otrzym ałem w VII i VIII klasie pierw sze
m iejsce. D rugie m iejsce w V III klasie niezw ykłą pam ięcią i p il
nością zdobył sobie L eonard P iętak 34, późniejszy m in ister dla G a
licji (zm. 1909), rów nie p ilny i p raw y jak S tanisław M adejski
w Rzeszowie. Tak więc na ław ach szkolnych siedziałem obok dwóch
m inistrów i obydwóch jako biskup odprow adziłem do grobu.
Z niektórym i kolegam i zadzierżgnąłem wówczas węzły ser
decznej przyjaźni, k tó ra p rzetrw ała długie lata i poza ich grób się
gać będzie. Podczas w akacji p ięterko domu rodzicielskiego w K or
czynie było ogniskiem grom adzącym nieraz m iłych przyjaciół, m a
jących tego samego ducha i podobne aspiracje, bo wszyscy posta
now iliśm y iść na teologię. K iedy w roku 1859 w ybuchły we Wło
szech rew olucje, któ re ojca św. P iusa IX pozbawiły znacznej częś
ci posiadłości, m yśm y stali mocno przy Stolicy św. i nie dzieli
liśm y tego powszechnego wówczas m arzenia, że G aribaldi dopo
może do odbudow ania Polski. Byliśm y gorącym i p atriotam i, ale
zarazem mieliśm y silne zasady katolickie i lepszy pogląd na ży
cie ludzkie i pogląd św iata.
W lipcu 1860 roku złożyłem egzam in dojrzałości dzięki Bożej
pomocy z odznaczeniem i zaraz z k ilk u kolegam i pojechałem bud
ką żydowską do Przew orska, a z Przew orska koleją do K rakow a,
1 RS9
as
Isnacy Ł o b o s (1827—1900), bp sufragan przemyski w latach
następnie ordynariusz tarnowski w 1. 1886— 1900, członek
Galicyjskiego i asystent Tronu Papieskiego.
j E ° w a rd S c h e d i w y , w y k ła d o w ca S i. T estam en tu w sem in a S
d u ch ow n ym p rzem ysk im w 1. 1867— 78, jed n ocześn ie w icerek tor
tegoż sem in ariu m w 1. 1867— 78. Z m arł 1 X 1898 r.
rek+n
n a r? P i ę t a k , prof. p raw a U n iw ersy tetu L w o w sk ieg o i jego
W J oku 1893> p oseł do p arlam en tu w ied eń sk ieg o od roku 1899,
w icep rezyd en t Izby P o selsk iej w 1. 1900— 07.
by zwiedzić starą naszą stolicę, k tó ra zawsze serce m oje pociągała,
w niej zaś uczcić relikw ie św iętych naszych patronów i groby n a
szych królów . W jazd tryum falny odbyliśm y pieszo, w śród ulew
nego deszczu, k tó ry nas dobrze zmoczył, bo w ręk u była laseczka
a w kieszeni kilkanaście tylko reńskich. Z tej też przyczyny m iesz
kaliśm y w jednej izbie skrom nego hoteliku na przeciw kościoła
Sw. Józefa sypiając po dwóch n a jednym łóżku, przy czym su rd u t
zastępow ał kołdrę a pięść poduszkę jako rzecz zbyteczną. Chodząc
po kościołach, m uzeach, Bibliotece Jagiellońskiej itp., nie m arzy
łem naw et, że za 17 lat przybędę tu jako profesor U niw ersytetu.
Zwiedziwszy z pietyzm em kopiec Kościuszki a z ciekawością ko
palnie w ielickie, przybyłem z T arnow a budką do Jasła, a z Jasła
zaś piechotą do Korczyny.
We w rześniu roku 1860 w stąpiłem na pierw szy rok teologii
w P rzem yślu w raz z 14 innym i kolegam i. Z początku nie było
w duszy jasno i pogodnie, bo nauka a szczególnie historia m iała
dla m nie w ielki urok i ciągnęła m ię na inne pole pracy, ale w net
zrozum iałem , jak w ielkim jest zaszczytem i niew ysłowionym szczęś
ciem być kapłanem i już w tenczas zapisałem w swoim pam iętniczku: „Ideały ziem skie blednieją. Ideał życia widzę w poświę
ceniu się a ideał poświęcenia w kapłaństw ie”. Iskra pow ołania
rozdm uchana przez rekolekcje w zrasta przy łasce Bożej i rozża
rza się płom ieniem w iary i miłości. Rzezie w W arszawie i prześla
dow ania w ro k u 1861 rozpłom ieniają miłość ojczyzny i budzą go
towość do ofiar. Zachęca mię pow ołanie kapłana-P olaka, a ideą
przew odnią staje się dla m nie praca zbożna dla ludzi.
M odlitw a i spowiedź przed nowym spirytualnym , ks. Ignacym
Łobosem, oczyściła powołanie a na w yrobienie lepszego ducha
w płynął niem ało ks. re k to r M arcin Skw ierczyński, k tó ry św iatłym
słowem, swoim przykładem i dobrym i książkam i w skazyw ał mi
praw dziw e tory. On też m nie i k ilku innych kolegów dał uczyć
po fran cu sk u (rok 1861) płacąc za nas 15 złr miesięcznie. Dobrze
rów nież działała miłość kolegów, pośród których odznaczali się
H en ry k B alicki (zm. 1867), K arol K re m en to w sk i35 (zm. 1909),
Franciszek M iklaszew ski 36, S tanisław Porębski (zm. 1863), Szczęs
ny R udnicki i Franciszek W ojnar 37 (zm. 1897). Z nim i też prze85 K s. K arol K r e m e n t o w s k i
(1839— 1909), ur. w G orlicach ,
św ięcen ia k ap ła ń sk ie otrzym ał w 1864 r. w P rzem y ślu , p rzez 33 la ta
proboszcz w Ś w ięca n a ch , od 1901 r. k an on ik g rem ia ln y K ap itu ły p rze
m y sk iej, serd eczn y p rzy ja ciel bpa P elczara. O bydw aj b y li m iło śn ik a m i
i p ątn ik am i m ie jsc św ięty ch , g łó w n ie m aryjn ych .
56
K s. F ran ciszek M i k l a s z e w s k i , późniejszy wikary w L eża jsk u
i proboszcz w S za rzy n ie w 1. 1864— 97.
97 K s. F ran ciszek W o j n a r ,
w ik a r y w W oju tyczach , n a stęp n ie
w Sam b orze w 1. 1864— 97.
pędziło się niejeden w ieczór na podniosłych rozm ow ach lub na
pożytecznym czytaniu.
Poniew aż nauka teologii nie robiła mi trudności, przeto odda
łem się z zapałem pracom um ysłowym nadobow iązkow ym i nie
mało dobrych wówczas dzieł przeczytałem . Profesoram i moimi byli
w ciągu lat czterech księża: M azurkiew icz38, Schediwy, Gródec
ki 39, P asz y ń sk i40, S m o leń sk i41, S to lf42, K ru k o w sk i43. P refek tam i
zostali w ostatnich latach księża: Stolf i L ask o w sk i44.
Co do faktów ważniejszych: [dnia] 21 października 1860 roku
odbyła się instalacja biskupa A dam a Jasiń sk ie g o 45, następcy bisku
pa F ranciszka K saw erego W ierzchlejskiego, k tó ry w tym że roku
przeszedł na stolicę m etropolitalną lwowską. B iskupa Jasińskiego
mimo zew nętrznej szorstkości pokochaliśm y w krótce jako p rzy ja
ciela alum nów , a kiedy on 2 m arca 1862 u m arł we Lw ow ie na rak a
w e w nętrznościach, pojechało nas tam kilku, by m ieniając się
z alum nam i lw ow skim i zanieść na barkach jego zwłoki do grobu.
13
sierpnia 1861 podążyłem pieszo z Przem yśla na K alw arię
Pacław ską 46, gdzie w idziałem „Pogrzeb M atki Bożej”, a 8 w rześ
nia t.r. odbyłem pielgrzym kę do cudownego obrazu Najśw. P an
n y M aryi w Leżajsku, gdzie podczas uroczystej sum y spełniałem
funkcje subdiakona.
W śród cierpień i w strząsień, jak ie w latach 1861—1864 prze
chodził nieszczęśliwy nasz naród, rozogniła się i w sem inarium
przem yskim miłość ojczyzny tak , że na nabożeństw ach p atrio ty cz
nych śpiew aliśm y z zapałem „Boże coś Polskę” a n aw et urządzi
liśm y niekrw aw ą zresztą rew olucję, bo zrzuciwszy przepisane re
gulam inem cylindry, nasadziliśm y n a głowę konfederatki.
Ju ż po drugim roku teologii, 29 sierpnia 1862, w ypow iedziałem
na odpuście Pocieszenia Najśw . P an n y M aryi w K om borni pierw
sze m oje kazanie ku czci Najśw. Panny, za którym poszły inne,
Ks. Jan M a z u r k i e w i c z , w y k ła d o w ca d ogm atyki i teo lo g ii
iu n d a m en ta ln ej w sem in ariu m d u ch ow n ym p rzem ysk im w 1. 1854— 73.
t
.
Tolp a sz
Gródecki,
w y k ła d o w ca N ow ego T estam en tu
w ty m że sem in ariu m w 1. 1852— 64.
t . nn„ i s ' Ju lian P a s z y ń s k i , w y k ła d o w ca h istorii K ościoła i praw a
K anonicznego w ty m że sem in ariu m w 1. 1856— 79
w
' F elik s Z agłoba S m o l e ń s k i , w y k ła d o w ca teo lo g ii m oraln ej
w ty m że sem in a riu m w 1. 1862— 79.
d n w o ł ' /Iiuhf ł , ,s ł 0 1f> Prefekt seminarium przemyskiego i wykła
dowca katechetyki oraz metodyki w 1. 1861— 69.
sem in ariu m w
wykładowca teologii m oraln ej w tym że
w 1 1860-^| ^ lin a ry
L a skowski,
p refek t sem in ariu m p rzem ysk iego
«
? s * ń s k *> biskup przemyski w 1. 1860— 62.
obrazu M a t t f o 3<i ^ Ska’ ok ' 14 k m - od P rzem yśla, sły n n a z cu d o w n eg o
M atki B o sk ie], czczonego w d iecezji p rzem yskiej.
bo proboszczowie sam i pchali m łodego klery k a na ambonę, a on
się nie opierał.
K iedy 22 stycznia 1863 roku w ybuchło pow stanie w K rólestw ie,
postanow iłem z kilku kolegam i ofiarow ać swe życie za ojczyznę.
Ale w strzym ał nas ks. re k to r Skw ierczyński tym prostym słowem
w yrzeczonym do m nie 2 lutego 1863: „Moi drodzy, cóż zrobicie
w pow staniu, kiedy żaden z was nie m iał dotąd karab in a w ręku?
O fiara wasza pójdzie na m arne. Tymczasem pracując całe życie
po Bożemu, przysłużycie się najlepiej ojczyźnie”.
O graniczyliśm y się na tym , że daw aliśm y na pow stanie naszą
bieliznę i co kto m iał grosza, a czasem przechow yw aliśm y w na
szych izbach powstańców. Jed en tylko z kolegów, Józef Sztaba,
poszedł do obozu, bo dał słowo K om itetow i Przem yskiem u i zginął
zaraz 21 m arca 1863 roku pod Krzeszow ą H utą 47. W tym że m ie
siącu, 4 m arca, zm arł w sem inarium na suchoty mój kolega S ta
nisław P orębski, w ielkie rokujący nadzieje. N astępnej nocy ukazał
m i się we śnie, a ściskając m ię z radością zawołał: „Józuś, bo tak
m nie koledzy nazyw ali, ciesz się — życie wieczne jest p ra w d ą”.
6—8 w rześnia roku 1863 byłem w Rzeszowie, gdzie w kościele
OO. B ernardynów obchodzono uroczyście setną rocznicę konse
k ra cji cudow nej statu y Najśw. P anny M aryi. Tu służyłem do su
m y i nieszporów ks. arcybiskupow i W ierzchlejskiem u i biskupow i
nom inatow i przem yskiem u A ntoniem u Józefow i M onastyrskiem u 4S. Gorące kazania n a tle patriotycznym w strząsały sercam i
inteligencji, za to pośród ludu wówczas jeszcze zimnego dla oj
czyzny, słychać było skargę: „Teraz już nie ma kazań dla chłopa.
Ciągle m ówią o Polsce, a mało o P anu Jezusie”.
8
gru d n ia 1863 odbyła się w P rzem yślu nad er okazała in stala
cja biskupa Antoniego Józefa M onastyrskiego. Był to człowiek
dobry, ale bez w ybitnych zdolności i bez większej energii, a do
tego już spracow any; toteż ra z tylko odpraw ił w izytację kano
niczną (r. 1867), a um arł w Rzym ie podczas soboru (17 grudnia
1869). Jem u to, im ieniem alum nów , składałem życzenia w mowie
łacińskiej (13 czerwca 1864) i z rą k jego otrzym ałem święcenia.
W k w ietn iu 1864 jeździłem do Korczyny, by odwiedzić ciężko
chorego ojca. Sm utne to były czasy, bo po upadku pow stania rząd
au striack i ogłosił w G alicji stan oblężenia, tak że w każdej p ra
wie wsi trzeba się było legitym ow ać przepustką rządow ą przed
w a rtą chłopską. K lęski straszne sprow adziły w ielkie przygnębie47 K rzeszow a H uta, m ia steczk o w pow . b iłgorajsk im .
48 K s. J ó zef M o n a s t y r s k i ,
bp p rzem y sk i w 1. 1863— 69, ur.
w S ta n isła w o w ie 1803 r., stu d ia teo lo g icz n e u k oń czył w W iedniu, prof.
U n iw e r sy te tu L w o w sk ieg o , w icerek to r sem in ariu m d u ch ow n ego w e
L w o w ie, k an on ik K a p itu ły lw o w sk iej, w 1863 r. p rek on izow an y b isk u
pem przem ysk im . Z m arł w drodze na Sobór W atyk ań sk i I 17 X II 1869 r.
5. C udow ny obraz M atki B osk iej w bazylice OO. B ern ard y
n ów w L eżajsku
K R O T K A K R O N IK A M O JE G O Ż Y C IA
<;
J U / / * ',
-
. •• •
« / < 7 '-■ * ' y " “
/
71
™
/
, i
'S
/
.
#■ v '-'*’ •#>
l
'„ v
^
V v .^ V ^
S
.->
c />
. /
^
/ /****• 0$++*.*
•
/ J
*f
• //?
A 'y
», „'
Llnr -vy~r? <t - f t - ^ s * < ,
„
i4 *
•**
f
_
> o- -t v~i»
™
33
n ie ducha; za to ludzie w ięcej garn ęli się do kościołów, a zwłasz
cza podczas nabożeństw a m ajowego w latach 1861— 1864 goręcej
się m odlili do Królowej K orony Polskiej, k tó ry to ty tu ł wówczas
w katedrze przem yskiej przyw róciliśm y. Przyznać atoli trzeba,
że u niektórych osób z klasy w ykształconej pobożność m iała moc
ne zabarw ienie patriotyczne, toteż potem się ulotniła, ustępując
m iejsca oziębłości.
Rok czw arty upłynął w śród p racy duchow nej i przygotow ania
się do święceń wyższych, k tó re za łaską Bożą w trzy niedziele
lipca to jest 3, 10 i 17 1864 otrzym ałem . W zruszenie m oje było
w ielkie, kiedy 17 lipca przed p rezb iteriatem leżałem krzyżem
u stóp ołtarza z ośmioma a innym i kolegam i, zwłaszcza że na m nie
patrzył mój stary ojciec rzew ne łzy w ylew ając. N azwiska tych
kolegów są: Tomasz Gliwa (zm. 1901), Józef Godek (zm. 1913), K a
rol K rem entow ski (zm. 1909), F ranciszek M iklaszew ski, Szczęsny
Rudnicki, Paw eł Sapecki, Alojzy Sw iętnicki (zm. 1890), Salezy
W ojnar (zm. 1897).
A/ ?'J
W Samborze na posadzie wikarego, 1864—1865
,j; „
*
c ^ S _ f; »o>
fV / r t V
» '■ ■ - ■
-/* ■ '
* / - ' /v y #
s
/
/
< - o
V* v 4 i,\« «
/
<** *
a sP ^y «.<*•*#
J < '< ? ć ^ w
f
r fr m ? .
$ L
y
«*
*
.
* •" * * £ ” • / / * *"**♦*«* ;
J ~ 4 j ~
f tr &
m r^ ^ >
J
• vf-r~ ».->!-, ■ / ł <jf
",
***'j ^
/ T.-T.* ^ 7"7
* # J
Jt/V - *-»-Ł^'
i
/
"f
r> s&
f*r <K.+i.-*t~m
^
.*
f
-
♦—*■<;
«/>'*' • i/'
kJ
<■
s& n & n
.
„w
1 ? ~ £ > St • * ■ '^ 7 • - «
*
-r*** •£~/v/ €-
*t
, u
Vb
♦" >» +>-**
§ " >' ^T , «
»
/
i/W » /-^ o X ****-«/
■& f ^
/ *
1
/
' :
6. P ierw sza karta „K rótkiej k ron ik i m ojego ży c ia ”
Uroczystą bardzo była pierw sza msza św., k tó rą odpraw iłem
24 lipca 1864 w Korczynie. Dwa dni przed tym m atka m oja, k tó ra
od mojego dzieciństw a m odliła się gorąco, abym został kapłanem ,
w skutek w ysileń przed prym icjam i ciężko zachorow ała, ale Bóg
dobry podźw ignął ją w o statniej chw ili. Rano w sam dzień niebo
się rozpłakało, ale o 10, gdy m ię m iano prow adzić z plebanii do
kościoła w śród orszaku 12 dziew cząt ubranych biało i niosących
lilie w ręk u (co było pom ysłem ks. dziekana F r. Serafina), ukazało
się słońce, tak że pierw szy mój k atecheta, ks. J a n D ornw ald, mógł
z ganku dzw onnicy powiedzieć kazanie. Po sum ie i procesji
z Najśw. S akram entem ściskałem głowy księżom, rodzicom, fa
m ilii i licznej rzeszy rodaków , a po obiedzie pod nam iotem (który
ks. proboszcz A ntoni D ittrich na dziedzińcu plebanii kazał w y sta
wić) napełnił się dom rodzicielski licznym zastępem gości, bo sta
rym zw yczajem spraw iono m i huczne wesele, n a którym nie brakło
w iw atów (aż dw ie beczki w ina ojciec z W ęgier sprowadził), ban
kietu, m uzyki, tańców (w k tórych rozum ie się, nie b rałem udziału)
i huku moździerzy. Ściskałem także głowy w K rośnie jako cele
brans na odpuście 2 sierpnia w kościele OO Kapucynów.
W następnych dniach spow iadałem po kilka godzin dziennie
dusze pobożne garnące się chętnie do młodego kapłana, w nie
dziele zaś i święto W niebowzięcia p raw iłem kazania. Odwiedziwszy
księży proboszczów w okolicy w yjechałem 18 sierpnia na pierw a YV rkpsie mylnie: d ziew ięciom a.
szą stację do Sam bora, a że wówczas powódź w iele mostów pozry
w ała, przez to ta podróż zabrała mi praw ie dwa dni.
W Sam borze pasterzem był wówczas ks. Ja n P aw eł J e d liń s k i49,
kanonik honorowy, w ychow any w zasadach józefińskich, ale chęt
nie patrzący na p racę swoich trzech w ikarych (ur, 1790, zm. 1877),
kolegam i moimi byli: ks. Józef G ru szczy ń sk i50 (zm. 1896) i ks.
Stanisław K lo czkow ski51 (zm. 1882), gorliw i i serdeczni kapłani,
toteż pożycie z nim i było jak najlepsze.
P arafia sam borska należała do najliczniejszych, bo m iała wów
czas 12 000 dusz cisnących się chętnie do kościoła i sakram entów
św., zwłaszcza że w śród nich k w itn ął Żywy Różaniec (przeszło 150
róż), a że do tego trzeba było zaopatryw ać dwa szpitale 52 (drugi dla
załogi w ojskowej), chodzić do więźniów i jeździć do kilku szkół,
więc nic dziwnego, że n adm iar pracy przygniatał nasze barki
i w lecie 1865 roku ks. K loczkowskiem u i m nie chorobę sprowadził.
Gorliwość, serdeczność i wym owa zjednały m łodym kapłanom
w ielki m ir w p arafii, a sfery w ykształcone wciągały ich siłą do
życia tow arzyskiego, tak że trzeba było bronić się przed rozpro
szeniem ducha. M usiałem też stać dobrze na straży, bo niejedna
m łoda kobieta wdzięczna za d ary duchow e była gotową rzucić mi
swe serce pod nogi, ale ja żadnej z tych ofiar nie przyjąłem w ie
dząc, że serca należą tylko do Boga.
Tym też więcej tęskniłem za życiem w ew nętrznym i nauką
duchow ną. W praw dzie ks. re k to r Skw ierczyński zapowiedział mi,
że pójdę w krótce na wyższe studia do W iednia, ale zakład tam
tejszy, w któ ry m wówczas baw ił ks. Ja k u b Glazer, nie przypadał
mi do sm aku. Mnie ciągnęło M iasto Wieczne z jego świętościam i
i zakładam i teologicznym i, bo jeszcze jako alum n m arzyłem o tym ,
by kiedyś zwiedzić Rzym i Ziem ię Św iętą, a naw et w tym celu
zacząłem się uczyć po w łosku (r. 1863). Toteż kiedy po w ypow ie
dzeniu w szystkich nauk m ajow ych (o L itanii L oretańskiej) potrze
bowałem w ypoczynku i w yjechałem na k ró tk i czas do Korczyny,
w stąpiłem w P rzem yślu do ks. Skw ierczyńskiego i do ks. Igna
cego Łobosa, k tó ry jako sp iry tu aln y sem inarium kierow ał przez
p arę la t m oją duszą i życzliwie m ię popierał, by ich prosić o uła4g K s. P a w e ł J e d l i ń s k i , w 1. 1790— 1877 k an on ik h on o ro w y p rze
m y sk i i prob oszcz sam borski.
60 Ks. J ó zef G r u s z c z y ń s k i , w ik a r y w Sam borze w 1. 1858— 72,
n a stęp n ie proboszcz w S trza łk ow ica ch w 1. 1873— 94.
51 K s. S ta n isła w K l o c z k o w s k i , p ó źn iejszy proboszcz w D y n o
w ie w latach 1871— 82.
52 K on iec te k stu A u to b io g r a fii.
55 Ks. P io tr S e m e n e n k o (1813— 1886), jed en z za ło ży c ie li i gen era ł
zm a rtw ych w stań ców . W 1831 r. em ig ro w a ł do F ran cji, n a stęp n ie osiadł
w R zym ie. W 1841 r. otrzym ał św ię c en ia k ap łań sk ie. A utor szereg u roz
p raw polem iczn ych , r elig ijn y ch i filo zo ficzn y ch .
tw ienie mi podróży do Rzymu. Pisałem w tym celu po dw akroć
do o P iotra Sem enenki 53 z K ongregacji Z m artw ychw stańców 54f
który dla zbierania składek był w jesieni r. 1865 w G alicji i dnia
12 listopada, kiedyśm y w Sam borze obchodzili uroczyście sekundacje ks. kanonika Jedlińskiego, otrzym ałem od niego odpowiedź,
że mi o fiaruje jedną z b u rs zebranych przez księżnę Zofię z hr.
B ranickich O descalchi55. Jad ąc ponownie do Korczyny, by dać
ślub siostrze m ojej, Kasi, w yjednałem sobie pozw olenie od ks.
biskupa, a wróciwszy do Sam bora począłem się zbierać do drogi.
Teraz pam iętniczek, spisany daw niej:
3 grudnia 1865. Niedziela. O statnie kazanie o „Łazarzu-człow ieku”. Pożegnanie z poczciwym i owieczkami. Obiad w gronie
„przyjaciół księży”, potem jadę do Jasia Mięsowicza; wieczór
ostatni spędzam u zacnych Paw łów Jedlińskich z kolegam i
i Szczęsnym R udnickim 1*.
4 grudnia. Poniedziałek. Vale Samboria!
W uroczystość św. B arb ary um iłow anej p atro n k i sam borskiego
ludu ostatnią mszę św. odpraw iam z w ielkim w zruszeniem , które
jeszcze ks. S tanisław Kloczkowski gorącym przem ów ieniem po
tęguje. Po mszy ciche, ale głębokie pożegnanie z ludem , z ks.
kanonikiem , kolegam i. O 10 opuszczam drogi mi kościół i lud
złoty, w śród pom ieszanych w rażeń sm utku, tęsknoty, nadziei.
Towarzyszy m i Ja ś Mięsowicz do Przem yśla, a ks. Józef G ru
szczyński do W o ju ty cz56c. U zacnego dziekana ks. Oleksińskiego
łzawe rozstanie się z drogim kolegą. O 9 w ieczorem staję w P rze
myślu u drogiego o. re k to ra Skwierczyńskiego.
b Następne dwa wyrazy wykreślone.
c Następnych dziesięć wyrazów wykreślonych, nieczytelnych.
54 Z grom ad zen ie Z m a rtw y ch w sta n ia P an a N aszego Jezu sa C hrustusa
(C ongregatio R esu rrection is — CR) p ow stało w śród em igracji p olsk iej
w P aryżu w 1836 r., za tw ierd zon e w 1888 r. Z ałożycielam i b yli: B ogdan
Jasiń sk i, P io tr S em en en k o i H ieron im K ajsiew icz. C elem zgrom adzenia
w m y śl w ła sn y c h k o n sty tu cji zak on n ych b yło k szta łcen ie rodzim ego
Kleru dla em ig ra cji p o lsk iej. D om gen era ln y zm a rtw y ch w sta ń có w zn aj
duje się w R zym ie.
_ 55 Z ofia O d e s c a l c h i , z dom u B ran ick a (1821— 1886), córka hr.
W ład ysław a i R óży z hr. P otock ich . W 1841 r. w y sz ła za m ąż za ks. Don
L ivio O descalchi. Ja k o k siężn a b y ła dobrze znana w k o ła ch rzym skich ,
p a p ież P iu s IX , k tó ry znał ją osob iście, w y so ce ją sob ie cen ił. P a ła c
O descalchi, zn ajd u jący się w p ob liżu P ia zza V enezia, b y ł n iety lk o je d "m z cen tra ln y ch p u n k tów zebrań ó w czesn ej arystok racji, ale g łó w ym ośrod k iem P o lo n ii rzym sk iej, którą często k siężn a w sp ierała w ła s
n ym groszem .
W ojutycze, w ie ś w pow . sam borskim .
5 grudnia. W torek. W izyty pożegnalne u księży kanoników
i profesorów , którzy m nie serdecznie błogosław ią n a drogę i sło
wem i czynem (ks. Hoppe 3 napoi., re k to r 35 fl.). O godzinie 4
odjeżdżam w strony rodzinne. Pom ogła m i rów nież h rab in a Se
w ery n a B adeniow a, św iątobliw a m atrona, z k tó rą nieraz w Bisk o w icach 57 rozm ow y duchow ne prow adziłem , dając 100 złr na
msze św.
6 grudnia. Środa. W ieczorem staję znow u w dom u pow itany
płaczem m atki.
8 g rudnia. R oraty — w konfesjonale — w domu. Z am iast ks.
P uchalika 53 dostał się K orczynie ks. P a n to ł59.
9 grudnia. W K rośnie u kapucynów po zdrowie duszy, u ks.
W odzińskiego, Dymnickiego, Św iętnickich. Wieczorem przyjeżdża
ks. P uchalik, potem u Rózi i Mięsowiczów.
10 grudnia. Niedziela. Żegnam cię Korczyno!
Po ro ratach zbieram się i jadę w tow arzystw ie całej rodziny
do O drzykonia. Pożegnawszy ks. Szym ona S e ra fin a 60 idziem y
wszyscy nad brzegi W isłoka, a tam ostatnie rozstanie. Oni w ra
cają płacząc, ja z ojcem puszczam się w imię Boże w św iat
daleki. Nocleg w B rz o stk u 61, pogadanka poufna z p. G niew o
szem z K lim k ó w k i62.
11 grudnia. Poniedziałek. Rano zaw ierucha z śniegiem . Z bie
dą w leczem y się naprzód, aż wreszcie o godzinie 2 żegnam ojca
i w T arnow ie siadam na kolej. P ogadanka z W ęgrem i Czechem.
Noc w wagonie.
12 grudnia. W torek. Rano o 6 staję w stolicy cesarstw a. Omni
busem jad ę do m iasta, w yszukuję ks. G lazera i resztę braci pol
skiej. Po serdecznej rozmow ie i zw iedzeniu tum u św. Szczepana,
idę do nuncjusza apostolskiego arcybiskupa Falcinellego fi3, który
m nie p rzy jm u je z w ielką, naw et dziw ną uprzejm ością. Ściska,
całuje, błogosławi, pow tarzając ciągle: V ivat, viva t bonus filius
qui pergit Romam. Po południu idzie cała Polonia n a Siidbahnhof
na piwko. Nocleg w hotelu M atschakerhof.
13 grudnia. Pożegnawszy w spółbraci siadam o godzinie 10 na
kolej. Podróż czarująco piękna. N aprzód przez urodzajną i schlud
ną A ustrię, potem przez w spaniały Sem m ering. W ielkie w rażenie
w duszy na w idok cudów przyrody i um ysłu ludzkiego. Towa
rzystw o w w agonie gw arliw e. Noc znowu w wagonie.
14 grudnia. Z rana pierw szy w zrok pada na m orze u stóp n a
szych m ajestatycznie falujące. Śniadanie w N abrezynie — oko
lica zrazu dzika powoli staje się zam ieszkałą i bogatą w różne
widoki. Słońce żarem piecze, choć z dala góry śniegiem bieleją.
P ogadanka z żołnierzam i i lekcja włoskiego języka. O 3,30 staję
w M estre, a stam tąd po moście m ilow ym przez laguny jad ę do
W enecji. Gondolą, om nibusem przybijam na plac św. M arka
i rozkładam się w hotelu niem ieckim „B auer”, N ająw szy cicerona 64 z w ielką biedą w yszukuję zacnego dra Pacław skiego, ro
daka sam borskiego, i z nim oglądam nieco przy zm ierzchu m iasto.
15 grudnia. Piątek. Rano w raz z ciceronem zwiedzam kościół
Św. M arka (mozaiki — nabożeństw o włoskie), kilka innych ko
ściołów, galerię obrazów, w spinam się na szczyt wieży, przecha
dzam się nad morzem i po południu o 4 gondolą w racam na
dworzec, aby się puścić drogą do Padw y. P rzyjeżdżam tam nocą
i staję w hotelu „Stella d ’O ro”. Z araz z ciceronem idę do kościoła
Św. A ntoniego, by prosić o pozw olenie do mszy św.
16 Sobota. Ju ż o świcie staję przy kościele, spotykam jakiegoś
księdza z sem inarium , k tó ry mi drogę ułatw ia.
P rzy pomocy
Niemca, zakonnika, odpraw iam na grobie św. P atro n a pierw szą
mszę św. w podróży. K u w ielkiej pociesze m ojej na in ten cję cier
piącej duszy, A. T k .65. Po czym o godzinie 8 dyliżansem od
jeżdżam k u granicy. O 3 staję w Pontelagoscuro i przepraw iam
się przez Po. Nieszczęsna dogana 66. F ijak rem dostaję się do F err a r y> gdzie sm utnym trafem gubię jedną część brew iarza. Po
długim czekaniu siadam na kolej i staję na nocleg w Bolonii.
17 Niedziela. Rano o godzinie 6,30 odpraw iam mszę św. w ko
ściele OO. C elestynów 67, gdzie słucham włoskiego kazania. Po
czym o 9 koleją przerzynam śliczną okolicę A penin w śród zie
lonego pasm a gór i 20 tunelów . O biad w Pistoi. W ieczorem przy
jeżdżam do Livorno. A w antura z fijakrem , k tó ry m nie chw yta
za płaszcz. Pogrzeb włoski w nocy.
18 Poniedziałek. Rano o 10 wyjeżdżam koleją do N unziatelli
ponad brzegiem m orza okolicą dziką i bagnistą. W N unziatelli
po obiedzie siadam na diligenzę aż na drugim piętrze. Rozgawor
z Irlandczykiem . Znowu dogana, gdzie nas okadzają chlorem .
57 B isk o w ice, w ie ś w pow . sam b orsk im .
58 K s. F e lik s P u c h a l i k , w ik a ry w K o rczy n ie w 1. 1863— 66.
58 Ks. Jan P a n t o ł , w ik a r y w K o rczy n ie w 1. 1867— 70.
60 Ks. S zym on S e r a f i n , proboszcz w O drzykoniu w 1. 1829—71.
81 B rzostek , m iasteczk o w p ow . jasielsk m .
82 K lim k ów k a, w ie ś w pow . san ock im .
M M ariano F a l c i n e l l i - A n t o n a c c i, arcbp a teń sk i, n u n cju sz
w la ta ch 1864— 74.
84 ciceron — p rzew odnik
60 Osoba n ie zid en ty fik ow an a.
88 dogana — la d o gana, urząd celn y , kom ora celna.
C elesty n i (B racia M niejsi), odłam m in orytów , od zn aczający się
su row szą regu łą niż m in oryci. N azw a C elestyni w y w o d zi się od pap ieża
eiesty n a V, k tó ry w y ją ł ich spod ju ry sd y k cji p rzełożonych m in orytów ,
n azw ę U bogich B raci św . F ran ciszk a lu b P u ste ln ik ó w C e-
W C iv itav e cch i68 aw an tu ra z usłużnym Włochem. Nocleg w „O rlan d o ”.
19 w torek. Haec dies jecit Dominus.
Zwiedziwszy port w Civitavecchii, siadam raz ostatni na ko
lej o godzinie 7. Pogadanka z księdzem włoskim. O godzinie 10
ukazują się kopuły i wieżyce W iecznego M iasta, k tó re z nie
zm ierną w itam radością. O m nibusem dostaję się do Św. K laudiu
sza, ale bez k u fra, k tó ry dopiero w kilka dni otrzym ałem . A więc
spełniły się m oje gorące życzenia, aby tylko na chw ałę Bożą
i z pożytkiem dusz. Z br. Feliksem Z w iartow skim dostaję się
do via P aolina i zastaję o. P io tra przy ołtarzu. P ow itanie gorące
z K arolem Zellerem , serdeczne przyjęcie u o. P iotra. Poznaję
innych kolegów: W ładysław a Cichowicza, bohatera dyppolskieg o 69, Jan a R adziejew skiego70 z Poznańskiego i Józefa D ąbrow
skiego 71, byłego w ojaka polskiego z 1863 [roku] z W arszawy.
Po obiedzie przechadzka po Rzymie: na schodach P iła to w y c h 72,
w L ateran ie i w M aria M aggiore. Nocleg na via Paolina.
20 Środa. 21 Czwartek. Zwiedzam Rzym w przelocie. W ko
ściele Sw. P io tra, u w ikariusza apostolskiego po pagelli.
23
grudnia. Sobota. Wilia. Piszę list do rodziców i do Sam
borskich księży.
Wieczór w ieczerza wspólna w gronie księży
zm artw ychw stańców , do których należą: o. P io tr Sem enenko, ks.
Ju lian F e liń s k i73, o. B a rz y ń sk i74, o. B ak an o w sk i75, b ra t R afał
08
C ivitavecch ia , g łó w n e m ia sto p o rto w e ó w czesn ego p a ń stw a k o ś
cieln ego.
69 Ks. W ład ysław C i c h o w i c z , p ó źn iejszy proboszcz łódzki. B o
h ater w zrozum ieniu u czestn ik , lu b też ok reślen ie u ży te iron iczn ie. W ła
d y sła w C ichow icz jak o p o d w ła d n y p ru sk i b rał u d ział w w o jn ie p ru sk o d u ńskiej, zakończonej 18 V 1864 r. p rzerw a n iem du ń sk ich szań ców
ob ronn ych w D iippel.
70 Ks. Jan R a d z i e j e w s k i , p ó źn iejszy rektor k ościoła Ś w . W oj
ciecha w C hicago Ills.
71 Ks. Józef D ą b r o w s k i (1842— 1903), za ło ży c iel S em in ariu m P o l
sk iego w O rchard L ak ę w St. Zj. Po p o w sta n iu 1863 r., w k tó ry m
brał czyn n y udział, rozpoczął stu d ia m a tem a ty czn e w L u cern ie i B er
nie, n a stęp n ie w stą p ił do K olegiu m P o lsk ieg o w R zym ie. Tu w 1869 r.
otrzym ał św ięcen ia k ap ła ń sk ie. M isjon arz St. Zj., proboszcz w P olan d
C orner, zm arł 15 II 1903 r.
72 S cala S an cta, n azw a sch o d ó w liczą cy ch 28 sto p n i z b ia łeg o m a r
m uru, zn ajd u jących się w k a p licy S an cta San ctoru m w R zym ie. W e
dług tra d y cji są to sch od y, po k tó ry ch szed ł P an Jezus do P iła ta
podczas sw ej m ęk i. D o R zym u sp row ad ziła je św . H elen a za zgodą
papieża S y lw estra I. P a p ież S y k stu s V w 1589 r. u m ieścił je w osob
nej k a p licy S an cta San ctoru m n a p rzeciw b a zy lik i latera n eń sk iej, gdzie
znajd ują się po dzień dzisiejszy.
73 Ks. J u lian F e l i ń s k i , b rat S zczęsn ego F eliń sk ieg o arcbpa w a r
szaw sk iego.
74 Ks. M ichał B a r z y ń s k i (1838.—1899), m isjon arz i d ziałacz n a
rod ow y w śród P o la k ó w w St. Zj.
75 Ks. A d o lf B a k a n o w s k i (1840— 1916). Ś w ięcen ia k a p ła ń sk ie
diakon dalej bracia: W alerian, K onstanty, Giuseppino, A leksan
der Feliks, Ja n i inni. Tudzież ks. K rech o w ieck i76 (viceregens),
klerycy z Poznańskiego, ksiądz z K anady itd.
24 grudnia. Po południu u Sw. P io tra na nieszporach. Kolędy.
25 grudnia. Poniedziałek. Boże Narodzenie. Mszę św. m am
w kościele PP. Filipinek 77, potem idziem y do Sw. P iotra. Kościół
praw ie pełny. Ojciec św. Pius IX, starzec, tw arzy pogodnej, aniel
skiej, postaw y w zniosłej, głosu dźwięcznego sam celebruje. W ko
ściele gw ar i śmiechy, tylko oczy pracują. Pius IX w w ielkiej
jest czci u rzym skiego lu d u i nie dziw, bo życie jego jest św ięte,
a na każdej ulicy widać ślady jego hojności. O pow iadają o nim
kilka cudów (uzdrowił księżną Odescalchi B ranicką), m iała się
mu objawić Najśw. P anna i obiecać zw ycięstwo wrogów. On sam
jakby przepowiedział, że w krótce nastan ą czasy ciemności
i trium fu dla Kościoła. Potem zwoła koncylium , a potem zaśpie
wają mu Reąuiem . O ile w tym praw dy — przyszłość okaże. Po
południu zwiedzam y żłóbki jak: A ra Coeli, gdzie dzieciaki p ra
wią kazania. W A ra Coeli kosztowne Bam bino, bo [wyłożono na]
nie 12 000 skudów , słynie jako cudow ne (powieść o pani, k tó ra
je skradła).
26 grudnia. Św. Szczepan. O dpraw iw szy mszę św. u Sw. K lau
diusza, idę z kolegam i do S. Stephano Rotondo, gdzie celebruje
kardynał, asystuje Collegium Germ anicum .
28 grudnia. Zaczynam nieco czytać z dogm atyki; na winnicy.
29 grudnia. Piszę list do zacnych p. Turków ; w kościele Św.
Jana Lateraneńskiego.
31 grudnia. Niedziela. Ś w ietne nabożeństwo w Al Gesu. Sam
ojciec św. przyjeżdża w poszóstnej karecie w śród orszaku gw ardii
w itany okrzykam i licznych tłum ów .
Rok P ański 1866
Jakaż dziwna zmiana! Z w ikariusza obwodowego m iasta, spo
w iednika i kaznodziei — skrom ny kleryk. Zdaje się jakoby 5 lat
życia było snem tylko i znow u w rócił się pierw szy rok teologii.
otrzym ał w 1863 r. P o k lęsce p o w sta n ia sty czn io w eg o u szed ł za g ra
nicę, w 1864 r. w stą p ił w R zym ie do zm a rtw ych w stań ców . D o roku
1880 p racow ał w śró d em igracji p olsk iej, w 1880 r. p ow rócił do kraju.
'6 Ks. A n ton i K r e c h o w i e c k i (1838— 1898), prof. sem in ariu m
d u ch ow n ego w Ż ytom ierzu, rektor K olegiu m P o lsk ieg o w R zym ie. Po
pow rocie do G alicji za słyn ął jako kaznod zieja w e L w o w ie, n astęp n ie
w W iedniu przy k o ściele Ś w . R up rechta. P o n o w n ie w raca do kraju
J .w 1. 1891— 98 działa jak o proboszcz w Z ałosieczu (pow . k rzem ie
niecki).
„! F ilip in k i — k on gregacja n ie w ia st założona przez bogatego k upca
sie n y , p en iten ta św . F ilip a z N eri, jako w yraz czci i w d zięczn ości
cp? te Soż św ięteg o , zatw ierd zon a przez B en ed yk ta X V w 1744 r. Jej
em ■Je st w y ch o w y w a n ie ubogich dziew cząt.
2
stycznia. W torek. Pierw szy raz w Collegium Rom anum .
Sala ogrom na a w niej z całego św iata młodzież duchow na, bo
i A m erykanie i M urzyn jeden, razem do 300. W ykładają szcze
gólnie dogm atykę polemiczną, k tó ra jest jakoby królow ą nauk.
Profesorzy jezuici, m iędzy innym i: o. C ardella 78 odznaczający się
jasnym i przystępnym w ykładem i o. F ranzelin 79, głęboki filozof
i teolog niem iecki, tylko nieco za ścisły i ciemny. M oralną daje
dow cipny eksadw okat o. B a lle rin i80 często w śród ogrom nego
śm iechu, inne przedm ioty są podrzędne. Pism o św. tłum aczy
sław ny, ale nieco słaby i sta ry o. P atrici. Po długich debatach
i za zezw oleniem o. p refekta P e rr o n e 81 pozwolono m i chodzić
tylko dwa roki na dogm atykę i w tym roku zdawać egzamin.
6 stycznia. O dpraw iw szy mszę św. u pp. filipinek idę do
Sekstyńskiej Kaplicy, gdzie ojciec św. słucha mszy m ianej przez
k ard y n ała biskupa Palirego. Obrzęd w spaniały, każe przełożony
serw itów 82 po łacinie. Poniew aż resta u rac ja przyszłego Kolegium
Polskiego bardzo powoli postępuje, m usim y więc m ieszkać obok
M arii M aggiore bez opieki, bez książek, nieczynnie. Stąd niedo
godności różne, niesm ak, obaw y o przyszłość, co jednak o. P io tr
łagodzi.
13 stycznia. W kościele S. A ndrea della Valle. Ojciec P io tr
ma o statn i z kolei kazanie polskie, w ym ow ne i gorące o potrze
bach teraźniejszych i odrodzeniu narodu przez w iarę, nadzieję
i miłość.
14 stycznia. W P ropagandzie Accademia Polyglotta w 30 róż
nych językach, przy tym śpiewy.
78 Ks. W alerian C a r d e l l a TJ, prof. filo z o fii w K o leg iu m R zym
sk im w 1. 1853— 58, oraz te o lo g ii dcfem atycznej w 1. 1861— 68, zaś
w 1. 1868— 72 rek tor w sp ó łp ra co w n ik ó w czasop ism a „C iv ilta C attolic a ”, w 1. 1872— 76 rek tor K o leg iu m R zym sk iego, a n a stęp n ie U n iw e r
sy tetu G regoriań sk iego, autor szeregu p rac z d zied zin y filo z o fii i te o
logii, zm arł w R zym ie w 1891 r.
79 Ks. Jan C hrzciciel F r a n z e l i n TJ, w 1834 r. w stą p ił do zakonu.
P o uk oń czen iu stu d ió w teo lo g iczn y ch w K o leg iu m R zym sk im w y k ła d a ł
w nim ję z y k i w sch o d n ie, w 1857 r. ob jął k a ted rę d o gm atyk i w tym że
U n iw ersy tecie. W rok u 1876 został k ard yn ałem , człon ek szeregu k o n
gregacji rzym sk ich , autor w ie lu d zieł teo lo g iczn y ch .
80 Ks. F ran ciszek B a l l e r i n i T J (1805— 1874). Jako k ap łan w stą
p ił w roku 1834 do TJ, autor szereg u prac.
81 Ks. Jan P e r r o n e TJ (1794— 1876). Jako k ap łan w stą p ił w ro
k u 1815 do TJ, prof. teo lo g ii d ogm atyczn ej w R zym ie. C ieszy ł się
w ielk im p ow ażan iem ze stro n y p ap ieża G rzegorza X V I, P iu sa IX
i L eon a X III, k an d yd at do g o d n o ści k a rd y n a lsk iej, k tórej n ie p rzyjął,
autor szeregu dzieł teo lo g iczn y ch .
82 S erw ici — zakon założon y w 1255 r. przez sied m iu p a try cju szy
flo ren ck ich , zatw ierd zo n y 26 V 1255 r. p rzez A lek sa n d ra IV, a osta
teczn ie p rzez B en ed y k ta X V w 1304 r. Ich celem b y ła cześć M atki
B ożej B olesn ej poprzez m o d litw ę, ro zm y śla n ia i u m artw ien ie.
Yi_ig Śliczne nabożeństw o w kościele A ndrea delle F ra tte
na p a m ią tk ę naw rócenia się A lfonsa [z] R atysbony 33.
18 Czw artek. P rodukcja w okalna ab. L is z ta 84 w A ra Coeli
„ M a ter s p e c io s a ” .
20. Sobota. W kościele Sw. Agnieszki. Piazza Navona. O dbie
ram z w ielką pociechą list ks. proboszcza D ittricha. Tęsknota za
ojczyzną i pracą parafialną. Pod względem politycznym niepo
dległość ojca św. polega na 10 000 bagnetów francuskich, k tó re
bronią bram m iasta i placów publicznych. Z ew nątrz w górach
uw ijają się b ry g a n c i85, w ew n ątrz niby spokój, lecz w ypadki szty letow ań nie są rzadkie. A w an tu ra kuzyna księżnej Odescalchi.
21. Niedziela. W kościele Sw. Agnieszki za m iastem .
24
stycznia. O dbieram list od L udw ika Balickiego z prośbą,
bym się dowiedział o losie b rata, H enryka. Tenże jest w Rzy
mie. W skutek pielgrzym ki do Asyżu zapadł mocno na zdrow iu,
lecz teraz ma się już lepiej, ducha zawsze silnego.
2 lutego. Piątek. W kościółku m atk i M akryny 86. N astępne dni
w Collegium i w domu przy pracy.
3 lutego. Rozpoczyna się karn aw ał, czyli czas szaleństw a dla
Rzymu.
4 lutego. W bazylice S. Lorenzo i na polach obok Rzymu.
7. Środa. Rozpoczynamy pobożną p rak ty k ę przez św. Filipa
Nereusza w prow adzoną odw iedzania siedm iu bazylik. Po południu
u Sw. P iotra, gdzie gubię U A n n e e liturgiąue.
8. Czwartek. R ano o 8 w e w spaniałej bazylice Św. P aw ła.
Śniadanie w sław nym hotelu, dalej pielgrzym ka w śród śpiewów,
m edytacja różańcowa do Sw. S ebastiana, d alej do Sw. Ja n a L ateraneńskiego (obok t r a t t o r i i 87 drugie śniadanie), do bazyliki Sw.
Krzyża, Św. W awrzyńca i M arii Maggiore. Po obiedzie o 5 w ie
czorem pogadanka z gośćmi z Poznania.
9. P iątek. Dieta w skutek oblężenia. O trzym uję z k ra ju Szem atyzm . Dzień schodzi w śród czytania dogmy Franzelina.
83 A lfo n s M aria z R a t y z b o n y (1812— 1884), Ż yd, adw okat, b a n
kier. N aw ró co n y na w ia rę k atolick ą w 1842 r. na sk u tek ukazan ia się
m u w k o ściele S. A n d rea d elle F ratte N .M .P., w 1847 r. otrzym ał
św ięcen ia k ap łań sk ie, b y ł człon k iem K ap łan ów NM P S yjoń sk iej.
84 F ran ciszek L i s z t (1811— 1886), w ęg iersk i kom p ozytor, p ian ista.
W roku 1865 otrzym ał w R zym ie św ięcen ia k ap łań sk ie n iższe (abbe)
i odtąd od d aw ał się tw ó rczo ści w zak resie m u zyk i k o ścieln ej.
85 b rygan t (w łos. brig a n te ) — rozbójnik.
M M iec zy sła w a M akryna, p rzełożon a sióstr b a zylian ek w M ińsku,
w roku 1838 sio str y k arn ie za trw a n ie przy u n ii zo sta ły deportow an e
do k lasztoru p ra w o sła w n eg o w W itebsk u, n a stęp n ie w 1840 r. do
P ołocka. S tąd w 1848 r. m atk a M akryna zbiegła w raz z trzem a sio
stram i do P aryża a n a stęp n ie do R zym u,
tra tto ria — gospoda.
10— 14. K arnaw ał, czyli czas szaleństw a dla Rzymu. Na uli
cach Corso ciżba m asek, gw ar, krzyki pijanych.
14
lutego. Popielec. U rządzam y sobie stancje w przyszłym Ko
legium , do którego w zdycham y jak Żydzi do K anaan,
17
lutego. P rzybyw a do nas szósty kolega, Juliusz D rohojow s k i 88, w ołynianin, k ap itan ułanów polskich w roku 1863, potem
in sp ek to r dróg i szef m uzyki w e F rancji. Objechawszy pół Eu
ropy do Rzym u jako do przystani zawinął.
Piszę list do ks. kanclerza Łobosa, a 20 do p. hr. B adeniowej
o niektórych w rażeniach z Rzymu, szczególnie ze strony re li
gijnej... Pobożność rzym ska jest w ielka, jedyna w świecie, a to
we w szystkich w arstw ach społeczeństwa, lecz trzeba jej szukać
w m ałych kościółkach jak u s a k ra m e n te k 89 i przy m niejszych
uroczystościach, bo w spanialsze cerem onie m ają niejako cechą
teatraln ą, a w skutek natłoku w strętnych ciekaw ców (BekasówAng.) tracą w iele z swego uroku. Lud sam jest nieco ciem ny,
gw ałtow ny, o porządek i czystość mało dbały, stąd na ulicach
m ożna spotkać często nie bardzo estetyczne w idowiska. Całe ży
cie jego m a ustrój kościelny, stąd na kam ienicach i w dom ach
(naw et w szynkowniach) obraz M adonny z lam pą, stąd różne
obrzędy jak św ięcenie koni w dzień św. Antoniego 17 stycznia.
Reszta lutego schodzi w śród pracy i oczekiwania rychłego
przeniesienia się, co jednak nie wiem dlaczego ciągle się opóźnia.
24 lutego. D ysputa teologiczna w Kolegium sposobem scholastycznym .
25 lutego. Zapadam nieco na zdrow iu na skutek przeziębienia
(o co nie tru d n o w pokojach bez pieców) i dostaję lekkiej febry;
gdy nie ustaje, idę 28 lutego do lekarza, słynnego hom eopaty,
d r Wahle.
26 luty. P rym icje o. R afała CR.
28
lutego. Środa. D ostaję z dom u list od ks. proboszcza i ro
dziców ku w ielkiej pocieszed. Donoszą mi o pojaw iających się
słupach ognistych i innych znakach na niebie, co rozm arzoną
już tak niektórych (i o. Piotra) fan tazję jeszcze bardziej roz«J N a s tę p n y w y r a z : od czytu ję w y k r e ś lo n y .
88 K s. J u liu sz D r o h o j o w s k i (1836— 1916). Po k lęsce p o w sta n ia
1863 r., w k tó rym b rał czy n n y udział, em ig ro w a ł do P aryża, n a stęp
n ie do R zym u, g d zie p rzyjął św ięcen ia k a p ła ń sk ie u z m a rtw y ch w sta ń
ców . W roku 1868 p ow rócił do kraju. O brotny, ru ch liw y , otoczon y
aureolą b ojow n ik a i kapłana, c ieszy ł się ogóln ą sym p atią. B y ł h o n o
ro w y m k an on ik iem w ileń sk im , k a p ela n em T o w a rzy stw a D ob roczyn
ności, T o w arzystw a S trzeleck ieg o , w icep rezesem P r zy tu lisk a W ete
ranów .
89 S ak ram en tk i — zgrom ad zen ie zak on n e założon e przez 3w . K a ta
rzynę z Bar' w X V III w . G łó w n y m jeg o zadaniem je st n ieu sta n n a
adoracja N ajśw . Sakram entu.
wa. W R z y m ie k rążą różne proroctw a i wizje (jakiejś M arii
Taigi w. o. B e r n a r d a e tc .) o zbliżających s ię dniach ciemności
i wielkiego tr iu m fu dla Kościoła.
I m arca. D ow iadujem y się, że ojciec św. ma w przyszłym
roku (1867) zwołać koncylium powszechne i kanonizow ać (do
100?) świętych.
4
m arca. Naznaczony dzień św. Kazim ierza, jako dzień o tw ar
cia nowego sem inarium , przem ija jak tyle dotąd term inów bez
skutku. Dla nas nowy zawód gorąco upragnionych nadziei. P rzy
czyną tej zwłoki jest raz zbytnia powolność i drobiazgowość
kom isji urządzającej, na k tó rej czele jest kard. C larelli P aracciani, pow tóre niechęć niektórych kardynałów (szczególnie Anton elleg o 90) przeciw zm artw ychw stańcom , know anie Moskwy
i względy fizyczne (zbytnia wilgoć).
10
m arca. Ojciec P i o t r e m ianow any 8 m arca rek to rem sem i
narium przedstaw ia nas zacnej Polce, księżnej Odescalchi, k tó ra
mnie, ks. Ciechowiczowi i R adziejew skiem u daje fundusz.
II m arca. P rym icje ks. Pepińskego z Poznańskiego u Św.
Klaudiusza. P rzybyw ają do Rzymu: ks. arcybiskup [gnieźnieńsko]poznański hr. L edóch o w sk i91 i o. A leksander Je ło w ie c k i92 z P a
ryża. Piszę list do kochanego ks. Józefa Gruszczyńskiego, seniora
z Sambora.
Dobre chęci i pro jek ta względem urządzenia życia i stosun
ków w zajem nych w Kolegium Polskim . Nabożeństwo w ielkopost
e N a s tę p n y w y r a z w y k r e ś lo n y .
90 Kard. Jakub A n t o n e l l i (1806— 1876), sekretarz stan u P iu sa IX.
Studia p raw n icze od b yw ał w U n iw ersy tecie P raw n iczym R zym skim
Sapientia, w 1827 r. zo sta ł d oktorem obojga praw , w 1830 pow ołan y
do k on gregacji „boun gou v ern o ” n a stęp n ie do m in isterstw a spraw
w ew n ętrzn y ch , w 1845 r. n a skarbnik a K am ery A p o sto lsk iej, w 1847 r.
m ian ow an y k ard y n a łem i p rezyd en tem C onsulta di S tato, w 1848 r.
prezesem św ieck ieg o m in isterstw a oraz sek retarzem stanu. T en ostatni
urząd p ełn ił aż do śm ierci.
91 Kard. M ieczy sła w L e d ó c h o w s k i (1822— 1902), ta jn y p od k o
m orzy i p rałat d om ow y P iu sa IX , w y św ię c o n y w 1848 r. w R zym ie
na k ap łan a, w 1865 r. został arcyb isk u p em g n ieźn ień sk o-p ozn ań sk im .
w roku 1872 w y stą p ił zd ecy d o w a n ie p rzeciw ko „u staw om m a jo w y m ”
rządu p ru sk iego i p rzeciw ko n au czan iu relig ii w języ k u n iem ieck im .
W la ta ch 1874— 1876 u w ięzio n y i osadzony w O straw ie, n a stęp n ie w y
w iezio n y do A u strii, skąd w y je c h a ł do R zym u. T u w roku 1876 p o
w o ła n y został do k o legiu m k ard yn ałów , od 1892 r. p refek t K ongregacji
Propagandy.
92 Ks. A lek san d er J e ł o w i c k i (180/4— 1877).
S tu d ia p raw nicze
u k oń czył w W arszaw ie w 1827 r. P o k lęsce p o w sta n ia listop ad ow ego
em igrow ał do F ran cji, g d zie w P aryżu w stą p ił do sem in ariu m św ie c ‘® s °j św ięcen ia otrzym ał w 1841 r., w roku n a stęp n y m w stą p ił do
a rtw y ch w sta ń có w . Z a sły n ą ł jako kaznodzieja, w y d a w ca i redaktor
Wo-egu c.z as°P ism m. in.: „R ocznik em igracji p o lsk ie j”, „W iadom ości
Krajowe i zagran iczne”.
ne m a tu ta j w ybitnie ch a rak ter pokutny. Świadczą o tym po
ważne procesje i stacje oo. kapucynów , lub b ractw zakapturzonych śpiew ających po ulicach litanie. Z tego ducha w ypłynęła
instytucja jałm użników zw anych S acco n i93, tj. ludzi z najw yż
szych w arstw , którzy w płóciennych w orach, zakryci, boso że
brzą po ulicach. Dochodzą nas wieści o nieporozum ieniach P ru s
i A ustrii, stąd niepokój naszych poznańczyków.
15
m arca. P rzedstaw iam y się wszyscy (6) ks. prym asow i, k tó ry
nas m ile p rzy jm uje i w ielkie obudzą nadzieje, iż przez nas od
rodzi się nieco duch kapłaństw a w Polsce. Dzień św. Józefa n a
znaczony jest na otw arcie sem inarium 94.
19
m arca. N adzieja znowu zawiodła, m y jeszcze na placu Ma
ria M aggiore. Rano obchodzę n iektóre (12) kościoły Rzymu, po
tem subdiakonuję o. P iotrow i do sum y u Sw. K laudiusza. N a
stępny tydzień upływ a przy czytaniu T ournely’ego 95.
24
m arca. Sobota. Tandem aliąuando zaw italiśm y do u p ra
gnionego K anaan. Rano sprow adzam y się do Sem inarza! Po po
łudniu o 5 przyjeżdża kard. C larelli w tow arzystw ie wielkiego
przyjaciela P olaków arcybiskupa F ra n c h ie g o 96 i m onsignorów
S im eoniego97 i Passeriniego. K ardynał do nas przem aw ia po
włosku, po czym zwiedza kaplicę, apartam enta, salę re k reacy jn ą
(gdzie się także trochę rekreuje); udzieliw szy błogosław ieństw a —
odjeżdża. M y natychm iast rozpoczynam y w imię Boże rekolekcje,
k tó re z w ielką żarliw ością daje nam o. A leksander Jełow icki.
Pierw sza przem ow a o potrzebie odrodzenia się duchow ieństw a
polskiego i o duchu kapłańskim . Przed tym na uproszenie opieki
93 S accon i — tą n azw ą ok reślan o zau szn ik ów , szp ieg ó w in k w iz y cyjn ych , k tórzy n o sili odzież w k szta łcie w ora z k ap tu rem , p rzep a
san ego pow rozem , na n ogach san d ały. T w arz m ie li zakrytą zasłon ą,
z otw oram i na oczy. C zu w ali oni nad za ch ow an iem p o stó w itp.
94 P a p iesk ie K o leg iu m P o lsk ie założon e przez zm artw y ch w sta ń có w :
o. P io tra S em en en k ę i H ieron im a K a jsiew icz a . P o w sta ło on o p ie r w o t
n ie p rzy V ia S alara V ecch ia 53, jego o tw a rcie n a stą p iło 24 m arca
1866 r. (Zob. ks. P a w e ł S m o l i k o w s k i CR, — H isto ria K o le g iu m
P o lsk ie g o w R z y m ie p o d łu g ź r ó d e ł r ę k o p iś m ie n n y c h . K rak ów 1896).
95 K s. H on orat T o u r n e 1 y (1658— 1729), sły n n y i w y b itn y dog
m atyk , od 1688 prof. te o lo g ii w D ouai, od 1692 prof. Sorbony, g d zie
w y k ła d a ł teo lo g ię d ogm atyczną p rzez 24 lata. Z d ecy d o w a n y p rzeciw
n ik k artezjan izm u i jan sen izm u , autor cen n y ch dzieł teo lo g iczn y ch .
96 K ard. A lek sa n d er F r a n c h i (1819— 1878). P o stu d ia ch p racu je
w K on gregacji dla sp ra w kośc. nadzw ., w 1853 r. w H iszp a n ii b rał
udział w zaw arciu kon k ord atu , od 1856 r. arcbp T essa lo n ik i in ter.
n u n cju sz przy dw orze to sk a ń sk im w e F lo ren cji, od 1873 r. k a rd y n a ł
a n a stęp n ie sek retarz stanu.
97 Jan S i m e o n i (1816— 1892), prof. te o lo g ii w K o leg iu m de P r o
paganda da F id e, au d ytor n u n cja tu ry w M adrycie, od 1857 r. arcbp
ty tu la rn y ch alced oń sk i i sek retarz K on g reg a cji Prop. Fide, od 1875 r.
n u n cju sz H iszp an ii i k ard yn ał, od 1876 r. sek retarz stanu.
N ajśw . P anny trzecia część różańca i w ezw anie pomocy patrona
sem inarium , św. Jan a K antego. K olacja i pacierze.
Niedziela Palmowa 25 marca 1866, pierwszy dzień
w Kolegium Polskim
Rano o 5,30 dzwonek budzi — m odlitw y i rozm yślanie o koń
cu człowieka a szczególnie kapłana, msza św. najprzód ojca re k
tora, 2. ks. w icerektora, 3. moja. Czytanie duchowne. O 11*—12
konferencja „O szk a rad z ief grzechu, bo on jest buntem przeciw
Stw órcy i zdeptaniem K rw i Z baw iciela”; po czym czytanie du
chowne. O 12,30 rachunek sum ienia i Anioł Pański. Po obiedzie
pobożny spoczynek. O 3 konferencja o spowiedzi, jej szczególnej
potrzebie dla kapłanów — roztrząśnienie sum ienia. C zytanie du
chowne. O 6 konferencja o tajem nicy W cielenia, cnotach: czy
stości i pokory i trojakim fiat; pierw szym przy stw orzeniu, d ru
gim M aryi, a trzecim naszym, k tó re ciągle mówić mamy. Po
czym różaniec, kolacja i pacierze.
26 m arca 1866. M odlitw a ran n a, rozm yślania o k arach za
grzech: 1. Aniołów, 2. A dam a i innych ludzi. Mszę św. m a ks.
wicerektor. O 10 gorąca konferencja na tekst Mane T ekel Fares,
tj. policzył Bóg łaski nam dane i grzechy nasze odważył nam
i znalazł nic nie m ających, podzielił, raczej oddzielił od siebie.
Jedna tylko droga pow rotu przez Morze Czerwone czyli Morze
K rw i Jezusa C hrystusa, gdzie P an Jezus łódką i sternikiem ; od
nas tylko zależy w ybrać go za cząstkę swoją i nigdy nie opusz
czać. Potem czytanie duchow ne. O 12,30 rachunek sum ienia. Po
obiedzie pobożny spoczynek. O 3 konferencja o czujności po
trzebnej kapłanom — nauka n ad er praktyczna, o chorobach i ra
nach duchow ieństw a polskiego, k tó re jest rakiem n arodu pol
skiego, [o] brew iarzu, mszy św., kazalnicy, spowiedzi, [o] domo
wym życiu. W yrzuty różnych uchybień i dobre postanow ienia na
później. C zytanie duchow ne i brew iarz. O 6 konferencja o po
trzebach i w arunkach m odlitw y. Zaniedbanie jej sprowadziło
upadek duchow ieństw a w Polsce. Różaniec. Pacierze.
27 m arca. W torek. O 5,30 rozm yślanie o śm ierci i sądzie.
O 10 konferencja o naśladow aniu Jezusa C hrystusa w e w szyst
kich stosunkach życia. C zytanie; o 3 konferencja o karności do
mowej. Potem spowiedź przed o. P iotrem od czasu święcenia.
Myśl o życiu zakonnym. O 6 różaniec i konferencja o w zajem
nej miłości.
f Następne dwa wyrazy wykreślone.
Postanowienia
uczynione P anu Bogu podczas rekolekcji w Rzymie
24—28 m arca r. 1866
1. We w szystkim tylko chw ały Bożej szukać.
2. Całe swe życie P anu Bogu i zbaw ieniu duszy w łasnej i in
nych poświęcić.
3. Co dzień rano i wieczór pew ien czas (najm niej kw adrans)
czytaniu duchow nem u i rozm yślaniu oddać.
4. Co sobota jakiś kościół odwiedzić, jałm użnę ku czci N ajśw .
P an n y dać, a w ieczór lub w niedzielę koronkę do N ajśw .
P anny odmówić.
5. Każdego m iesiąca raz dla uproszenia sobie ducha k ap łań
skiego pielgrzym kę do Scala Sancta za zezwoleniem przeło
żonych odpraw ić.
6. Podczas przechadzki lub w tow arzystw ie mieć oczy skrom nie
spuszczone.
7. C hronić się próżnych m arzeń.
8. C hronić się w ielom ów stw a i m ów ienia o sobie.
9. B rew iarz ze skupieniem odm awiać, gdy tylko można w k a
plicy i jak najczęściej na adorację chodzić.
10. Chronić się próżności zew nętrznej.
11. W K olegium spowiadać się w edług przepisu a na świecie
p rzynajm niej raz na m iesiąc i w ten dzień także m ałe rek o
lekcje odpraw ić.
12. W szystkie obowiązki domowe, choćby drobiazgowe, sum ien
nie spełnić.
13. Uczyć się nie aby więcej wiedzieć, lecz aby lepiej poznać
P. Boga.
14. Z kolegam i koniecznie zgodę zachować, we w szystkim być
pokorny.
28 m arca. W ielka Środa. Rano m edytacja o przyjęciu P ana
Jezusa w kom unii św. i rozpoczęciu życia nowego. Po m szy św.
o. A leksander przychodzi do nas, J. E. arcybiskup i prym as hr.
Ledóchowski odpraw ia mszę św., udziela kom unii św., po czym
zwiedza sem inarium . O 11 idziem y do Kolosseum, aby odbyć
Drogę Krzyżową. Po obiedzie, złożywszy P anu Bogu dzięki za
wszystko, zgrom adzam y się z o. A leksandrem Jełow ickim w sali
rek reacy jn ej, gdzie panuje powszechna wesołość. O 3 idziem y
w raz z w iceregensem do K aplicy S ykstyńskiej, aby słyszeć sław ne
Miserere.
29 m arca. W ielki C zw artek. Rano m edytacja o ustanow ieniu
Najśw. S akram entu, w którym Zbaw iciel daje nam swoje ciało,
swego ducha (myśli, pragnienia, dążności, spraw y) i swą osobę,
a potem przyjąw szy z rą k o. re k to ra kom unię św. idziem y do
b a z y lik i Św. P iotra, gdzie już w ielkie są przygotow ania. Rozmo
wa z Rusinem z K olegium Greckiego. O 12 przychodzi ojciec
św., Po odczytaniu Ew angelii um yw a trzy n astu apostołom (mię
dzy tym i jest i nasz w icerektor) nogi. Scena w spaniała. W ie
czorem zwiedzam y groby (które w Rzymie stosownie do litu rg ii
w W ielki C zw artek się staw ia) w T orr de S petri (gdzie ciało
św. Franciszki), A l Gesu, u Św. Ignacego, Św. Klaudiusza.
30 m arca. W ielki P iątek. M edytacja o śm ierci P an a Jezusa:
1. U m arł jako Król, a tronem jego krzyż i k ated rą nauczanie,
poddani m u u rąg ają i bluźnią, a on przebacza i ogłasza kodeks
miłości: „Ojcze odpuść im ”. Ł otr w ierzy pierw szy i pierw szy
przyjęty do K rólestw a. My wszyscy poddani jego, w inniśm y pełnić
wolę naszego K róla i służyć w iernie w K rólestw ie na ziemi —
Kościele, aby być w K rólestw ie niebieskim .
2. U m arł jako człowiek w ylaw szy w szystką krew , k tó rą nam od
dał, a chcąc nas uczestnikam i jej uczynić woła: „P rag n ę”, udziela
się nam w Najśw. Sakram encie, czyni jednym ciałem i duszą
z sobą, czyni braćm i i synam i M aryi, „N iew iasto”, bądźm y w ięc
w iernym i synam i M aryi.
3. U m arł jako Bóg, przygnieciony grzecham i naszymi, p rz y p u
szcza opuszczenie ducha swego od w idzenia Ojca, k tó ry teraz jest
dlań zagniew anym sędzią. „Boże m ój”. Lecz w krótce podnosi
z ufnością głos: „Ojcze, w ręce”. I m y podobnie w inniśm y mówić
w życiu i śm ierci: „Ojcze”, abyśm y kiedyś w tow arzystw ie J e
zusa zawołać mogli: „Spełniło się”.
0 11 asystuję o. P iotrow i jako subdiakon podczas cerem onii.
Po obiedzie pielgrzym ka św ięta do Scala Sancta, gdzie jest w y
staw iony obraz najśw iętszy, do bazyliki Św. Krzyża, do kościoła
Sw. P raksedy, gdzie czcim y Słup Biczowania.
31. W ielka Sobota. Rano u Sw. K laudiusza podczas cerem onii s.
1 kw ietnia. W ielka Niedziela. O dpraw iw szy mszę św. idę z ko
legami, nad którym i uczyniono m ię dziekanem , do Sw. Piotra.
Kościół już praw ie pełen — w łaśnie wnoszą na złotym tro n ie
pod baldachim em ojca św. Rozpoczyna się w spaniała n ader msza
św. z uroczystym podniesieniem i kom unią. Ścisk w ielki ludzi
z różnych stron św iata. W yrzuceni praw ie z kościoła grupujem y
się na ogrom nym placu, k tó ry cały ludem i w ojskiem ok ry ty
śliczny przedstaw ia widok. Rozmowa z H enrykiem Balickim .
Wtem ojciec św. okazuje się w loży poprzedzony kardynałam i,
podnosi się na tronie, w yciąga ręce i z niew ysłow ioną powagą,
pełen w zruszenia daje błogosław ieństw o Urbi et Orbi. Tłum y
zachwycone w ołają: V ive le roi, podczas gdy grzm ią działa na
g Następne cztery wyrazy wykreślone.
Z am k u Sw. Anioła. Po czym święcone na via Paolina, z czego
jed n ak dla bólu głowy mało korzystam . W ieczorem idziem y zno
w u do Sw. P io tra i z g alerii p. Korzeniow skiego podziwiam y cu
dne ośw ietlenie kopuły Sw. P io tra (500 ludzi zapala 2000 lamp),
szczególnie zaś nagłą zm ianę św iatła.
2 k w ietnia. W ielki Poniedziałek. Rano u Św. K laudiusza, gdzie
ks. W ładysław W itkow ski CR m a prym icje.
3 kw ietnia. W ieczorem ognie sztuczne na M onte Pincio —
szczególnie podziw iam y kościół zaim prow izow any, różnobarw ne
fontanny, rak iety , gwiazdy, zm iany św iatła. O dtąd zaczynam p ra
cować nad tra k ta ta m i De Gratia et de Deo 98 podług T ournely’ego.
W ieczór św ietna ilum inacja na pam iątkę pow rotu ojca św.
z G aety
Od W ielkanocy zaczynają się budzić w duszy dziwne prag n ie
nia życia doskonalszego, naw et zakonnego, którym nauki dają siły
i ognia, a niespodziew any w idok celki św. Stanisław a w skazuje
pew ny w y razisty kierunek. S tąd w duszy niepokój, szukanie ulgi
w częstym odw iedzaniu kościołów, m ianowicie [kaplicy] Św. S ta
nisław a K ostki, zw ierzenia się o. Piotrow i, a w reszcie dla zro
zum ienia w oli Bożej odpraw ienie ośm iodniowych rekolekcji.
16—24 kw ietnia. W ołanie Boże zdało m i się nieom ylne, w tej
ted y m yśli piszę do rodziców i do ks. rek to ra, by ich przygoto
wać. Lecz dzień św. M arka po odpraw ieniu stacji w Kolosseum
dziw ną zm ianę spraw ił: w rócił spokój i zdało m i się zrozumieć
głos Boży, iż na teraz nie takie są względem m nie w yroki. Spo
k o jnie poddałem się wyższym zrządzeniom i w róciłem do prze
znaczonej pracy. Rodzi się w duszy pragnienie pielgrzym ki do
Ziem i Św iętej 10°.
Dnia 27 kw ietnia. W piątek o godzinie 5 byliśm y wszyscy
z przełożonym i i o. Jełow ickim (który przyniósł 2100 fr. św ięto
p ietrza od em igracji paryskiej) na audiencji u ojca św. P rzyjął
nas n ad er serdecznie w sali konsystorskiej tajn ej. Gdy wszedł
i zobaczył nas w rzędzie klęczących zaw ołał wesoło: Ecce pusillus
grex, a na słowa o. rektora: „Ojcze św ięty, oto pierw sze roślinki
zaszczepione n a chw ałę Kościoła proszą twego błogosław ieństw a”,
odrzekł: „Błogosławię Wam. Przybyliście tu taj nabrać ducha Bo
żego i nauki, bądźcież w iernym i waszem u powołaniu i obowiąz
kom, abyście kiedyś, gdy Bóg pozwoli w am wrócić do kraju ,
stali się pociechą dla tego wielce nieszczęśliwego narodu”. Po czym
98 Zob. ks. H. T o u r n e 1 y, P r a e le c tio n e s T h eo lo g ica e. V en etiis 1758,
99 G aeta, położona w k r ó le stw ie n eap olitań sk im , k tórego królem
b y ł F erdyn and II, p rzy ja ciel papieża. P o b y t p apieża w G aecie trw ał
od 24 X I 1848 r. do 4 IX 1849 r.
100 Z realizo w an iem ty c h p ragn ień b y ła p ielgrzym k a do Z iem i Ś w ię
te j w 1872.
dodał
i nogę
Addio
Od
kilka słów zachęty, zbliżył się do każdego, dał m edalik
do pocałowania. W reszcie pobłogosławił i odszedł mówiąc:
m iei figliuoli. A ddio mio caro rettore.
9 k w ie t n ia o d p r a w ia m m s z ę ś w . w b lis k im k o ś c ie le Sw.
M a r ty n y , a 20 b [m .] w n ie d z ie lę d la k o n g r e g a c ji a r ty s tó w .
1
m aja 1866. Rozpoczynamy nabożeństw o m ajow e w kapliczce
ku czci Najśw. Panny, składające się z litan ii i benedykcji Najśw.
S akram entem , którym od 29 k w ietn ia ubłogosławioną została na
sza kapliczka.
3
m aja. Oczekujem y wszyscy ojca św., lecz darem nie. Do m nie
przychodzi rozpaczliwy list od rodziców pełen je re m ia d 101, na
który 4-go odpisuję zaspokajająco.
6
m aja. Rozpoczynam znow u odwiedzać Collegium Rom anum .
O trzym uję ojcowski list ks. re k to ra Skw ierczyńskiego pełen do
brych rad.
10
m aja. Ojciec św. celebruje u Św. Jan a L ateraneńskiego w dzień
W niebow stąpienia i daje solenne błogosławieństwo. W idok prze
śliczny ludu, m urów i okolicy. W tym czasie n ad ają nam reg u
lam in, ustala się porządek dzienny, k tó ry jest taki: rano o go
dzinie 4,45 w stajem y, o 5,15 m odlitw a i m edytacja na tek st czy
tan y z Roku C hrystusow ego do 6; potem msza św. (wśród k tórej
ja wychodzę do Sw. M artyny). O 7 śniadanie, m ilczenie i praca —
przed i po kolegiach. h O 11,30 czytanie duchow ne codzienne,
a w niedzielę k o n fe re n c ja h, o 11,45 rachunek sum ienia. Obiad,
re k reacja wspólna do 1,30, praca lu b siesta, w lecie po kolegiach
spacer (wśród którego pogadanka lub różaniec trzecia część) do
Ave M aria; dalej kolacja, 1/2 godz. rek reacja, m odlitw y, spoczy
nek stosownie do zm iany Ave M aria. Co miesiąc jeden dzień re
kolekcji. Takie jest życie zew nętrzne; przejaw am i zaś w ew n ętrz
nego są dążenia do udoskonalenia się oraz gorące pragnienie,
aby poznać i nabyć ducha C hrystusowego, ducha m odlitw y i zu
pełnego poświęcenia się Bogu, na co w pływ a codzienne rozm y
ślanie i odwiedzenie W ięzienia Sw. P iotra oraz O brazu Najśw.
P anny Bolesnej. Tęsknota za ojczyzną obudzą gorączkę w pracy.
16 m aja. Środa. Haec dies, quam fecit Dominus.
Przyjeżdża do nas ojciec św. w tow arzystw ie całej kom isji
m onsignorów M erodego102 i S telli w zw ykłym orszaku swej
h-h P r z y p is w łą c z o n y do te k s tu .
101
jerem ia d y — skargi, żale, p ieśn i żałobne. N azw a pochodzi od
proroka Jerem iasza. B yła to zap ew n e odpow iedź na list zap ow iad ający
w stą p ie n ie do TJ.
1*2 F ryd eryk M e r o d e
(1820— 1874) arcbp, prałat i dyplom ata.
Ś w ię c en ia k a p ła ń sk ie otrzym ał w 1848 r., w 1. 1859— 65 m in ister arm ii
pap., a w 1866 r. m ian ow an y jałm u żn ik iem pap. i arcbpem tyt. M elita n i, reform ator szkół p o w szech n ych i różnych in sty tu cji dobro
czynnych.
św ity, a pobłogosławiwszy nas przy drzw iach klęczących wszedł
po schodach w kw iaty strojnych. I najprzód pom odlił się w k a
plicy, gdzie na w idok obrazu św. Jan a K antego rzekł: „Oby Pol
ska m iała teraz takich kapłanów ”. Potem w sali rek reacy jn ej
usiadł na tronie, m y zaś w rzędzie uklękli. *W sali rek reacy jn ej
n atrę tn e Włoszki biją do okna i nie ustępują, aż im ojciec św.
dał jałm użnę, w skutek czego potem kazał ten dom kupić dla
sem inarium ł. T utaj pow iedział do nas kilka słów gorących i apo
stolskich zachęcających do pobożności, miłości Kościoła i pracy
gorliw ej, iżbyśm y się stali kiedyś pociechą dla tego nieszczęśli
wego królestw a: „Nie wiem bowiem, co P an Bóg względem was
zam ierzył”, po czym dodał tonem nieco żartobliw ym : „Ten naród
polski jest trochę dobry i zły. M usiał on dużo zawinić, kiedy
go P an Bóg ta k karze, lecz m usi być u P ana Boga drogim , bo
quem Deus diligit castigat”. Na co odrzekł o. P iotr: „Ojcze św ię
ty, oto ta g arstk a pracow ać będzie, aby z Polski złej uczynić
św iętą”. Po czym ojciec św. przypuścił każdego z nas do ucało
w ania nogi i pobłogosławił, za nam i zaś innych. Dalej odwiedził
nasze izby i refek tarz a wszędzie powiedział coś żartobliw ego
lub serdecznego, iż m y wszyscy z tak ą swoboda jak dzieci ojca
otaczali. Od kucharza np. (fratra A ndrea Resurrectionis) zażądał,
aby m u dał jeść frittu ra eon carciofogli, K arola Zellera potargał
za włosy, to znowu w bibliotece opadliśm y go wszyscy natarczy
wie, aby nam swe p o rtre ty podpisał a gdy Juliusz Drohojew ski
rzekł:,,Saint Pere daignez signer nos portraits”. O drzekł ojciec
św. ze śmiechem: „Voulez vous signer, signer, signer”. W reszcie
usiadł na drew nianym krześle i podpisał stosowne w ierszyki
(mnie np. D ominus regat vos et nihil vobis deerit), lecz tylko
dla sześciu. Podczas pisamia ja trzym ałem kałam arz, lecz gdy
ojciec św. podaw ał pióro, ja w łaśnie na bok głowę zwróciłem,
ted y on zawołał tonem niby gniewnym : „A ttento mio secretarietto”, co w szystkim dało pochop do serdecznego śmiechu. W resz
cie zabawliwszy u nas trzy kw adranse, pobłogosławił i odjechał
żegnany okrzykam i ludzi.
21
po Zielonych Św iątkach. Zw iedzam y w spaniałą i bogatą
B ibliotekę W atykańską; klęcznik i obraz ojca św., a 22 zaś Mu
zeum rzeźb starożytnych i obrazów (Muzeum rzym skie, greckie,
etrusków i egipskie), nic rów nego w świecie.
25.
Przychodzi do Rzym u poczciwy chłopek z B a ry c z k i103 (par.
Połom ja) Ignacy Józefczyk piechotą do Rzym u i przynosi list od
ks. G lazera i um ieszcza się w T rin ita dei Pelegrini.
Dnia 31 m aja. Boże Ciało. Rano o 8,45 idziem y oglądać w spa
niałą procesję do W atykanu, lecz wtłoczeni w ciżbę, popychani
i-i P r z y p is w łą c z o n y d o te k s tu .
105 B aryczka, w ie ś w pow . rzeszow sk im .
i s z tu r c h a n i nic praw ie nie widzim y. Uroczysty i przejm ujący
jest w idok ojca św. klęczącego przed Najśw . S akram entem i nie
sionego na podwyższeniu.
Dnia 1 czerwca. P iątek. Znowu jestem u ojca św. w ybrany
w raz z R adziejew skim do kom isji, by podziękować za założenie
i odwiedzenie sem inarza. Pojechaliśm y z o. P iotrem i protono
tariuszem Simeonim k a re tą papieską o 11; po półgodzinnym ocze
kiw aniu oglądaliśm y słodkie oblicze ojca św. P rzy jął nas z rów ną
serdecznością. Na k ró tk ą przem ow ę i podziękow anie o. P io tra
odrzekł: Poveri Polacchi vanno małe i w czułych słow ach ubole
w ał nad stanem Kościoła polskiego, iż karność zepsowana, a co
najgorzej trad y cje naw et giną. Przeciw nie we Włoszech, chociaż
prześladow anie się sroży i nie b ra k odstępstw , jednak część dobra
stoi silna jako falanga i nie da upaść tradycjom . T u taj o. P io tr
w trącił kilka słów o sm utnym stanie sem inariów w Polsce, a arcy
biskup F ranchi dodał, że i biskupi są w ygnani, lub prześladow ani,
n a co ojciec św.: „P raw da — ten nieszczęśliwy naród w ciągłym
jest ucisku, więc nie dziw, że p raw d a i swoboda rozw inąć się nie
mogą, bo na to potrzeba spokoju. Wy więc (tu do nas się zw ró
cił) m acie w skrzesić ducha katolickiego 'i być jako lucernae ardentes in loco caliginoso — vere caliginoso”. T u taj odw ażyłem się po
wiedzieć: Noi speriamo in Deo, z czego bardzo się ucieszył ojciec
św. w ołając: „Bravo! Bravo! więc oni rozum ieją coś po włosku. Ci
Polacy m ają bardzo dobre ucho do nauczenia się obcych języ
ków. Słyszałem Polaków m ówiących po francusku jak rodowici
F rancuzi”. Na to o. P io tr dodał: „Polacy m ają także serce dobre
do nauczenia się p raw d y ”. W reszcie pobłogosławił nas, pożegnał
i my wrócili[śm y] znow u powozem protonotariusza Simeoniego.
6
czerwca 1866. Tym czasem nad św iatem groźne chm ury się
zbierają. Włosi w rew olucyjnym szale wyw ieszają chorągiew w o j
ny i zaw ierają sojusz z P rusam i, k tó re pod despotycznym rządem
W ilhelm a I i B ism arcka dążą do ujarzm ienia całych Niemiec.
A ustria zaś nie da się ty m i pogróżkam i odstraszyć i zbroi się do
stanowczej wojny. Św iat pełen oczekiwania, nie dziw więc, że d a
je w iarę różnym proroctw om na ustach w szystkich będącym . I tak
dziennik „M onde” z 2 czerwca zamieszcza szereg takich przypo
wieści przypisyw anych szczególnie prostaczkom z W estfalii, z róż
nych m iejsc i czasów, jak z r. 1270 — 1622, 1722.
Treść ich taka:
1. Po krótkotrw ały m pokoju w ybuchnie w ojna ogólna.
2. Poprzedzą ją w strząśnięcia polityczne i w ojny pom niejsze.
3. Wschód i Północ w alczyć będą z Zachodem i Południem .
4. Mężowie Zachodu i P ołudnia zwyciężą pod wodzą męża po
tężnego (kulawego), k tó ry nagle powstanie.
5. W alka skończy się w k ilku dniach — w jesieni.
13
czerwca. Z powodu im ienin ks. w icerektora u nas festyn.
Po południu odbieram list od ks. proboszcza i rodziców. Tym cza
sem (15—20) w ojna gw ałtow nie w ybuchnęła. Na południu Włosi
pod wodzą [Alfonsa] L am arm ory (przy którym jest W iktor Em a
nuel) i Cialdiniego przechodzą Po z 150 000 w ojska, ale dnia 24
czerwca dostają pod Custozzą od arc. A lbrechta ogrom ne cięgi,
iż co żywo zm ykają za Mincio. Z drugiej strony P rusacy śm iałym i
m arszam i zajm ują H annow er i k ra je do Menu. Podczas gdy
„dziady” się zbroją, a głów nym i w ojskam i pod księciem F erd y
nandem K arolem i F ryderykiem W ilhelm em w kraczają 25 czerwca
do Czech, gdzie stoi z 250 000 B enedeck 104 i po zwycięskich utarcz
kach pod Nachodem (28), Skalitz etc. odnoszą pod K oeniggraetzem
nad A ustriakam i stanow cze zwycięstwo, którzy straciw szy 40 000
ludzi i 160 dział cofają się aż po Wiedeń.
29
czerwca. F estyn z powodu im ienin o. P io tra, wieczór na ilu
m inacji.
W tym am barasie 5 lipca A ustria oddaje W enecję Napoleono
wi III, stąd nowy galim atias. Balicki znowu zasłabł.
5
lipca. P rzy pomocy Bożej zdałem egzam in na m agistra, czyli
licencjat św. teologii. T rw ał przeszło godzinę3. Oponowali o. C ar
della i dw aj jeszcze jezuici przeciw ko tezom:
1. de existentia m eriti,
2. de operibus in fid eliu m et peccatorum,
3. de conciliatione libertatis nostrae cum scientia divina visionis .
O dtąd zacząłem pracow ać z natężeniem nad dogm atyką, aby
po w akacjach złożyć o statni egzamin.
10
lipca. Ścinają gilotyną dwóch brygantów , których w iele
w górach się uw ija k. Tym czasem strony w ojujące n a północy zbie
ra ją się 23 lipca do pokoju. Toż samo Włochy, straciw szy w b it
wie m orskiej pod Lissą 20 lipca trzy okręty, spuściły bardzo z to
nu. G aribaldi kusi się o Tyrol.
28 lipca. W izyta u o. F ranzelina, prof. dogm atyki, k tó ry nam
praw i o losach teologii.
29 lipca. Piszę list do rodziców.
2 sierpnia. Po odwiedzinach u J. Em. C larellego w yjeżdżam y
na w ilegiaturę do Genzano, ślicznego „paese” nad daw nym Alba
Longa w górach leżącym, skąd się otw iera śliczny w idok na kraj
i morze. Zaczyna się życie sielskie. Rano przy m odlitw ie i w koś
ciele, w dzień pracujem y (ja nad dogm atyką o. Peronnego). W po
łudnie słucham y głębokiej filozofii o. P io tra Sem enenki, wieczorem
zaś z kosturem w ręk u robim y wycieczki w góry lub do po
bliskich miejsc: Albano, Anzio, C astel Gandolfo, C ivitta L avinia,
Galloro, Nemi itd.
14 sierpnia. O ddajem y w izytę kard. C larellem u w Albano.
18
sierpnia. Piszę listy do kolegów z sem inarium i ks. rek to ra
Skw ierczyńskiego w celu egzaminów. Tymczasem nad Rzymem
zbierają się groźne chm ury. M asoneria licząca 8 m ilionów członków
(a 80 000 sam ych ludzi wpływowych) w całym świecie n u rtu je.
W ielkim i jej m istrzam i są: ks. Napoleon, G aribaldi, Bism arck, dla
Polski M ierosław ski, dla W ęgier Kossuth. Rzym czeka hasła do
rew olucji, a tu Francuzi do 15 gru d n ia opuszczają m iasto w sku
tek konw encji. K ardynałow ie radzą ojcu św. w yjechać, lecz on
104
L u d w ik A u g u st
g łów n od ow od zący arm ii
1866 r.
3 Następne dwa wyrazy wykreślone.
k Następnych dziesięć wyrazów wykreślonych, w tym dwa ostatnie
wyrazy dopisane później i innym atramentem.
6. O statnia bitw a stoczona będzie koło C arrefour du Bouleau
blisko W erb, w W estfalii (kapucyn z D usseldorf r. 1677). W tym
też m iejscu widzieli w r. 1853 ludzie w racający z pola (250) dwa
w ojska (jedno w białych m undurach) uderzające na się pod lasem.
7. Po strasznych spustoszeniach i rzeziach pokój zakw itnie na
nowo.
8. Księża będą zabijani i staną się tak rzadkim i, iż 7 m il bę
dzie trzeba ich szukać.
9. Lecz jedna religia połączy w szystkich (ojciec św. z 4 k ard y
nałam i ucieknie do Kolonii).
10. Potężny książę P ołudnia 'stan ie się cesarzem Niemiec.
11. F ran cja będzie podzielona na trzy stronnictw a.
12. M oskale zbliżają się ku granicom Renu, lecz F rancuzi tak
ich w ytłuką, że tyle tylko wróci do domu, ile trzeba, by zanieść
wieść o klęsce (popi w O snabriick będą śpiewać P arastas).
13. Polacy będą znowu zwyciężeni, lecz za pomocą innych n a
rodów zwyciężą swych gnębicieli i otrzym ają rząd narodow y
(przep. pasterz w estfalski Jasp ers w r. 1830).
14. Te zdarzenia przypadną w krótce po w prow adzeniu żelaz
nych dróg do Niemiec (w W estfalii od r. 1849).
15. P ru sy się rozpadną, a król pruski stanie się m niejszym niż
niegdyś m arg rab ia brandenburski (tak przepow iedział w ieśniak
im. Spielbohn zm. 1783 w Kolonii).
16. T aki ma być porządek zdarzeń:
W m aju wszyscy gotować się będą do w ojny, lecz czas jeszcze nie
przyszedł, czerwiec pobudzi także do w ojny, ale czas jeszcze nie
przyszedł, lipiec pokaże się tak okrutnym , iż mężowie będą odbie
gać żony i dzieci, w sierpniu będą mówić o w ojnie w całei E uro
pie, we w rześniu i październiku. Ale się nie spełniły...
8 czerwca 1866
B e n e d e c k (1804— 1881), g en era ł au striack i,
au stria ck iej w w o jn ie au striack o-p ru sk iej
zostaje, a w kościele Stigm atum S. F rancisci 2 sierpnia m odli się
głośno, aby P an Bóg zachował Rzym od drapieżnych bestii. Nie
pokoje o przyszłość.
Dnia 28 sierpnia wycieczka na M onte Cavo, uroczego klasztoru
oo. pasjonistów , k tó ry jak orle gniazdo na górze usiadł. Śliczne
w idoki na m orze, Rzym, K am panię. Pocieszna k aw alkata 105 ośla.
Z pow rotem zw iedzam y P uzzulanę i Rocca di Papa. Prócz człon
ków K olegium tow arzyszą nam ks. W alery Przew łocki CR i pocz
ciwy m alarz M uller.
5
w rześnia. W ycieczka do C astel Gandolfo, gdzie zwiedzam y p a
łac ojca św.
D nia 10 w rześnia. P rzyjeżdża do nas ojciec H ieronim K ajsiewicz 106 przełożony C ongregati R esurrectionis i opowiada o sm u t
nym stanie kościoła w B razylii. Także z nim o. W incenty, k tó ry
w raz z o. B akanow skim w ybiera się na m isje do Texas, gdzie się
osiedliła 10 000 kolonia polska.
A systujem y biskupow i (spowiednikowi króla Franciszka II)
do sum y w Domo Nuovo. Scena z pończochami.
18
w rześnia. O dbieram list od ks. Skw ierczyńskiego, w któ
rym oznajm ia m i o przysłaniu 16 dukatów austr.; asystujem y te
muż biskupow i w Domo Nuovo.
26
w rześnia. W ycieczka na osłach do F ra s c a ti107. Po drodze
zwiedzam y stary klasztor Bazylianów w G rotta F errata, w F rasca
ti kościoły i w ille Torlonia i A ldobrandini, z pow rotem stare
Tusculum i S an M arino. .
29 w rześnia. W yjeżdżam y ran n y m pociągiem na M entorella 10s.
W V elletri m am mszę św., potem koleją do Valm ontone. Tu obiad.
Dalej na pół pieszo do P alestrin y (Praeneste). Tu, zwiedziwszy
pałac B arb erin i (ze sław ną m ozaiką Nilu) i górę della F ortuna,
nocujem y.
30 w rześnia. O dpraw iw szy w katedrze mszę św. idziem y pie
chotą po strom ych górach i skałach. M inąwszy G uadagnolę (szczyt
gór) o 1 po południu stajem y na M entorella, gdzie w łaśnie po
odpuście. Dzień ten i drugi schodzi na gaw ędzie, oglądaniu k a
pliczki św. Eustachego i rajdach.
105 K aw alk ata, orszak k on n y złożon y ze słu g i dw orzan, to w a r zy
szący k a recie sw eg o pana.
106 K s. H ieron im K a j s i e w i c z (1812— 1873), k azn od zieja i pisarz
em igracyjn y p olsk i. S tu d ia p ra w n icze u k o ń czy ł w W arszaw ie. P o p o
w sta n iu listo p a d o w y m em ig ro w a ł do F ran cji, n a stęp n ie do R zym u.
Tu u k oń czył stu d ia teo lo g iczn e, jed en z z a ło ży c ieli z m a rtw y ch w sta ń
ców , p row ad ził pracę m isy jn ą w e F ran cji, B u łg a rii, A m eryce, redaktor
szeregu p ism k atolick ich .
107 F rascati, b lisk o R zym u (24 km ), zarów n o p ięk n em krajobrazu
jak i zab ytk am i p ocią g a liczn y ch tu ry stó w .
108 M en torella, m iejsco w o ść położon a 40 km od R zym u, w górach
S ab ińskich, sły n ie z san k tu ariu m M atki B ożej Ł ask aw ej.
2
października. Rano wychodzim y w drogę, lecz inną okolicą,
bo przez Pisoniano, San-Vito (gdzie obiad), Genazzano (wśród
d e sz c z u odwiedzam y Madonnę), stam tąd powozem i bez strach u
do stacji zostaw iając po lew ej stronie różne paezy: S u b ia co 109,
Civitello, Oleyano, Paliano, A naepii, po praw ej: M onte F o rtuna,
Cavo etc. W nocy stajem y w domu.
Tymczasem w świecie coraz chm urniej, coraz bliżej burzy.
Włosi po nędznej w ojnie otrzym ują pom yślny pokój (bo całą W e
necję) 6 października i g o tują się do ataku na Rzym. Na g ran i
cach staw iają w ojska, aby „bronić porządku”. W Rzymie panuje
cisza, czasem tylko zdarzy się jakieś zaburzenie, m ianow icie z po
wodu banku, k tó ry pod zarządem Filipa hr. A ntonellego w nie
słychanym jest nieładzie. W reszcie ojciec św. oddaje nadzór nad
nim kom isji pod zw ierzchnictw em ks. Massino a pomocą ks. Tor
lonia, ks. B raschi i C avaletti. Do Rzym u przychodzi legia zagra
niczna złożona z 1300 w iarusów francuskich pod wodzą pułk.
D A rgy.
Tymczasem nostro domino G aribaldi we F lorencji wzywra lud
do nienaw iści księży i opuszczenia św iętych sklepów (botteghe),
czyli kościołów, i ofiaru je m u Rzym w końcu bieżącego roku.
Tak coraz więcej rozw ija się w alka sekty z Kościołem, coraz
bliższe zw ycięstwo sekta sobie rokuje. Jest to potęga u k ry ta, lecz
straszna, przed k tórą drży sam cesarz Napoleon. W roku 1846
chciała ona wciągnąć do swych celów samego ojca św. owacjam i
entuzjastycznym i, lecz gdy się nie udało, zam ordow ała m inistra
jego, R o ssi110 na schodach p arlam en tu , k tó ry acz ostrzeżony
wziąwszy od ojca św. błogosław ieństw o heroicznie śm ierć poniósł.
Gdy ojciec św. um knął do G aety, sek ta poprzysięgła m u śmierć.
W roku 1853 uczyniła zamach, by go zabić w raz z k ardynałam i
w kościele S. M aria M aggiore 15 sierpnia, lecz d y rek to r policji
francuskiej, słynny M angin, odkrył spiskowych (scena u kard.
Antonellego). Teraz obróciła sekta swe sieci na Napoleona. Za
grożono m u śm iercią, jeżeli nie wyswobodzi Włoch. *On zażądał
zwłoki dwóch la t1 i wtenczas O rsini m zrobił zamach.
n W r k p s ie ta część zd a n ia p r z e z a u to ra w y k r e ś lo n a .
108 Subiaco, sła w n e b en ed y k ty ń sk ie opactw o n ied alek o R zym u.
110 P eleg rin o R o s s i hr. (1787— 1848), m in ister P iu sa IX . S tu d ia
p raw n icze u k oń czył w B olon ii, g d zie b ył adw okatem , n a stęp n ie prof.
praw a, od 1835 r. prof. ek on om ii p o lityczn ej w C ollege de France.
W roku 1840 zo sta ł radcą stanu i m in istrem sp raw w ew n ętrzn y ch
i p o licji P iu sa IX , zw o len n ik m on arch ii k o n sty tu cy jn ej, zam ord ow an y
15 X I 1848 r. p rzez rew o lu cjo n istę S a n te C on stan tin i na placu przed
w ejśc ie m do K a n cela rii P a p iesk iej.
111 F elik s O r s i n i , rew o lu cjo n ista w łosk i, b y ły człon ek k o n sty
tu a n ty rzy m sk iej. D okonał zam achu na N apoleona III w c h w ili jego
Przejazdu do opery w P aryżu dnia 14 I 1858 r. Z am ach O rsiniego
Napoleon w dał się w ugodę. Sekta zażądała:
1. zw olnienia Orsiniego,
2. wyswobodzenia Włoch, oddania Rzym u i ojca św.
Napoleon dwa ostatnie przyjął i po dw uletniej zwłoce w yw o
łał wojnę, lecz w łaśnie gdy Włosi już byli pod Tivoli on pod po
zorem zaspokojenia opinii francuskiej w strzym ał ich pochód.
Sekta się w ścieka, lecz czeka. W r. 1861 w szystkie loże n aro
dowe i trzy tak zw ane rity (egipski, szkocki i francuski) łączą się
w jeden W ielki Wschód, którego m istrzem P a lm e rsto n 112 łotr
stary. Po w ielkiej sesji w P alerm ie kn u ją nowych zamach na N a
poleona, a tym czasem w ysyłają G aribaldiego z 800 ludźm i na
Rzym. Lecz Napoleon zawczasu uw iadom iony niweczy know ania
i każe pochwycić G aribaldiego. Rada tego kondotiera zawiesza
spraw ę na la t dwa. Dopiero [w roku 1863] sam P alm erston daje
hasło: G aribaldi rusza się z leży caprerskiej, a kochany b raci
szek jego, M azzin i113, w porozum ieniu z sekretarzem Palm erstona
w ysyła zabójców Trabucco, Im periale 114 etc. na Napoleona. Lecz
tenże uw iadom iony przez M angina chw yta spiskowców, wszakże
zastraszony drugim zamachem ustępuje sekcie i zaw iera z nią
konw encję 14 w rześnia 1864 [ro k u ]115, która w łaśnie teraz się
kończy. Tak więc bram y Rzymu m asonerii otw arte, triu m f jej
praw ie pew ny, Kościół zagrożony, lecz C hrystus P an w krótce się
przebudzi.
i p oprzedni 28 IV 1855 P ian orego (o p rzyb ran ym n azw isk u L iv e r a n ie go) p ociągn ęły za sobą p rześla d o w a n ia r ew o lu cjo n istó w w e F rancji.
O stateczn ie zam ach y te p ch n ęły N a p oleon a po p ew n y ch w a h a n ia ch
na drogę poparcia dążeń W łoch do zjed n oczen ia (układ z K ró lestw em
Sard yn ii w P lo m b ieres, lip ie c 1858 r.).
112 H en ryk P a l m e r s t o n , ó w c z esn y sz e f rządu a n g ielsk ieg o , je
den z n a jw y b itn iejsz y ch m ężów sta n u X IX w iek u .
113 J ózef M a z z i n i (1805— 1872), sły n n y r e w o lu cjo n ista w ło sk i.
W 1830 r. w stą p ił w szeregi karb on ariu szy, z ob a w y przed a reszto
w an iem zb iegł w 1831 r. do M arsylii, g d zie założył sły n n y zw iązek
M łode W łochy, n a w zór k tó reg o p o w sta ło szereg organ izacji tego typu,
m. in. M łoda P olsk a. W roku 1849, z ch w ilą zajęcia R zym u przez
w o jsk a fran cu sk ie, M azzini u ciek ł z W iecznego M iasta do S zw ajcarii,
n a stęp n ie do L on d yn u , gd zie za ło ży ł C en traln y K o m itet E u rop ejsk i.
Jego gałęzią b y ł K o m itet W łoski, którego b y ł sam prezesem .
114 Sp isek ten b y ł zorgan izow an y z ram ien ia J ózefa M azziniego.
D o gru p y sp isk o w có w n ależeli: P a są u a le G reco, n aczeln ik sp isk u , R a
fa ł T rabucco, N a ta l A u g u st Im p eratori (m oże m y ln ie przez A u tora n a
zw an y Im p eriale), A n gelo S aglion i. Z am ach m iał b yć w y k o n a n y w L a
sku B u loń sk im na zam arzn iętym jeziorze podczas ślizg a w k i, w której
brał u d ział cesarz, cesarzow a i dw ór. S p isek został w y k ry ty 3 I 1864 r.
Zob. „Czas”, 1864, nr 12.
115 N a m ocy k o n w en cji N ap oleon a III z 15 w rześn ia 1864 r. sto lica
W łoch została p rzen iesio n a do F lo ren cji. R ząd w ło sk i zob ow iązał się
do n ie a tak ow an ia tery to riu m p ap iesk iego. P r z en iesien ie sto lic y z F lo
ren cji do R zym u n a stą p iło dopiero po u padku N ap oleon a, tj. w 1870 r.
3 października. Jestem w Rzymie, aby się dowiedzieć w Świę
tej K ongregacji o spraw ie probostw a Mościsk, lecz darem nie u 6.
15.
Z w izytą u k ard y n ała w Albano, k tó ry był u nas 18 w rześ
nia.
18
października. Vale Genzano i Domo Vecchio. Powozami
dostajem y się do Rzymu na nowe prace. T utaj zastajem y już dwóch
nowych kolegów: ks. K azim ierza Szołdrskiego i ks. Goszkowskiego, subdiakonów z Poznańskiego, trzeci zaś ks. E w aryst G ajew ski
jest spodziewany. N atom iast Ju liu sz Drohojowski, zapadłszy na
ataki gw ałtow ne serca, m usi w ystąpić ze sem inarium .
20.
Święto patrona Kolegium . Rano ma mszę św. u nas o. H ie
ronim, po czym obiad suty, n a któ ry m są oprócz o. H ieronim a
księża: Lubow idzki i Lisiecki z em igracji i ks. Smoczyński, licentiat
s. th. i j. c.
21. Rozpoczynamy praw ie ośm iodniowe rekolekcje, k tó re z w iel
kim pożytkiem daje nam o. P io tr Sem enenko. Drogi Boże o wiele
jaśniejszym i się stają.
mDnia 29 października. Uczyniono mię prefektem alum nów i po
wierzono straż karności dom owej, pozadomowej. Obowiązek zaiste
niełatwy™, "zwłaszcza że stanow isko p refek ta nie bardzo miłe,
sprowadza nieraz kolizje".
Ojciec św. na konsystorzu przem aw ia silnie za kościołem
w Polsce i w osobnej księdze w ykazuje gw ałty Moskwy.
3 listopada. Przybyw a nam nowy kolega, P io tr Strzelichow ski
krakow ianin, na fundusz hr. Potockiej.
O dbieram list od zacnego kanonika sam borskiego z dopiskiem
księży: Grossa i Gruszczyńskiego. Po południu zaś list od ko
chanego Stacha Kloczkowskiego,
4 listopada. Poczciwy w eteran E w aryst Gajew ski, niegdyś sodalis starow iejski, przybyw a, gdy przeciw nie Juliusz D rohojow
ski opuszcza sem inarium .
5.
W ynajduję w zakątkach urzędu kolejowego zapom niane 16
dukatów , które troskliw i urzędnicy od 19 w rześnia skrzętnie prze
chowywali. Piszę zaraz list do ks. rek to ra i Stacha.
m-m P r z y p is w łą c z o n y do te k s tu .
n_n P r z y p is z a m ie s z c z o n y w r k p s ie na s. 45 w łą c zo n o do te k s tu
r k p s u s. 38.
114 B y ł to spór m ięd zy k urią a patronem o obsadę probostw a. Po
śm ierci ks. Jan a S za frań sk iego, k tó ry b y ł proboszczem w latach 1829—
— 1863, k u ria w y su n ę ła k an d yd ata na n ow ego proboszcza w osobie
ks. R om ana S to ja ło w sk iego, zaś C etner, patron M ościsk, ks. L udw ik a
K u lczyck iego. S p ra w ę od dan o do R zym u dnia 29 IV 1865 r., gd zie 2 V
1868 r. spór ro zstrzy gn ięto na k orzyść kurii. P roboszczem został k a n
dydat k u rii ks. R om an S to ja ło w sk i, k tóry sw e ob ow iązk i p e łn ił do
1887 r. (Zob. S c h e m a ty z m y diec. p r z e m y s k ie j z 1. 1829— 1887; A rch.
D iec. w P rzem yślu , D. P raes, 3b).
6
listopada.. Przychodzi na um yślne moje żądanie prośba od
ks. biskupa do k ard y n ała Clarellego w celu skrócenia moich stu
diów i odnosi pom yślny skutek, bo uw olniony od roku teologii
praw , zapisuję się od razu na drugi rok praw a kanonicznego u św.
A p o lin areg o 117, gdzie zdolni profesorow ie S a n ti118 i De Angelis
w ykładają um iejętnie pierw szą i drugą księgę dekretałów . Chodzą
tam że ze m ną księża: Smoczyński, H enryk Balicki (trochę na si
łach pokrzepiony) i Szołdrski.
Dnia 24 listopada. Po tygodniow ej nad er gorącej pracy sk ła
dam egzam in na baccalaureat praw a. P y ta ją m nie egzam inatorow ie de im pedim ento clandestinitatis privilegium clericorum. W tym
że dniu odbieram list z domu, gdzie w szystko dobrze idzie, prócz
ra n zadanych przez w ojnę i cholerę.
Dnia 28 listopada. P odaję prośbę kardynałow i A ltierem u w ce
lu przypuszczenia mię do egzam inu w S a p ie n tii119. W tym że celu
30 X I u d aję się do re k to ra U niw ersytetu o. M urra, generała serwitów.
Dnia 29 listopada. Był u nas k ard y n ał Clarelli, za co m u dzię
kując wywdzięczam y się rew izytą 30 listopada.
Piszę list do ks. Skw ierczyńskiego prosząc o pieniądze na po
d róż do k raju , k tóra w krótce może się stać konieczną.
C hm ury coraz czarniejsze. Ojciec św. przy różnorodnych zda
niach kardynałów zrazu m a w yjechać 4 grudnia do Civitavecchi,
gdzie stoją okręty: hiszpański, portugalski, austriacki, angielski,
francuski, a n aw et i pruski, lecz później postanaw ia zostać w Rzy
mie.
3 grudnia. Składam egzamin pisem ny w S apientii na doktorat
św. teologii, opracow ując tezę: E x institutione C hristi vera ejus
est dos et una: in fide — charitate — regim ine. Ojciec św. przy
jeżdża do bazyliki X II Apostołów w itany i żegnany z niew idzianym
dotąd entuzjazm em i hucznym i Evviva. Francuzi już wychodzą.
10
grudnia. W rocznicę odjazdu mego z dom u składam egza
m in ustn y w S apientii wobec k ardynała A ltieri i 20 praw ie asy
stentów . E gzam inują m ię blisko godzinę o. Boselli, p ro k u rato r
serw itów , i o. P eronne TJ.; pierw szy de gratia sufficienti, drugi
de adventu P etri Romum, w raz ze m ną dwóch Francuzów. Po zło117 K s. J. S. P e l c z a r praw o k an o n iczn e stu d io w a ł na w y d zia le
p raw n iczym w L iceu m S w . A p olin arego (A th en eu m P o n tific i i S e m inarii R om ani A p olin aris), teo lo g ię w jezu ick im K olegiu m R om anum
i w U n iw ersy tecie R zym sk im S apienza.
118 K s. F ran ciszek S a n t i (1830— 1895), jezu ita w ło sk i, prof. u S w .
A p olinarego.
119 S ap ien za — U n iw e r sy tet rzym sk i, założon y przez p apieża B o n -i
facego V III w 1303 r. W 1870. r. w zw iązk u z lik w id a cją P a ń stw a
K o ścieln ego został u p a ń stw o w io n y , przy czym zlik w id o w a n o w y d zia ł
teo lo g iczn y .
żeniu pom yślnym następuje cerem onia doktoryzacji: przysięga,
włożenie pierścienia, biretu, książki, ucałow anie k ardynałów i do
ktorów , potem zaś najnieprzyjem niejsza ze w szystkich cerem on jj _ zapłacenie 60 skudów 120. Chodzą wieści, że w V iterbo już
w ybuchła rew olucja.
11
grudnia. Po w yjściu Francuzów ż u a w i121 zajm ują zamek
św. Anioła. W m ieście oczekiw anie i postrach. My w K olegium
sposobimy się w żywność ja k na oblężenie. N aznaczają czas rew o
lucji na 17 lub 20 grudnia. Lecz dzięki Bogu i opiece Najśw . P an
ny, do której Rzym gorąco się m odlił, niebezpieczeństwo minęło.
Napoleon przez generała F leu ry ugłaskał um iarkow ane stro n
nictwo m asonerii, iżby czekało aż do w rześnia lub śm ierci ojca św.,
podczas gdy szalona p artia M azziniego pragnie przyspieszyć w y
buch i ogłosić Rzeczpospolitą. W ypadki zam ordow ania żuaw ów nie
są rzadkie.
18
grudnia. Je st u nas k ard y n ał p ro tek to r M ile si-F e re tti122 po
raz pierw szy w raz z deputatam i, m sgr. C ortoni i Bonola (zm. 20
VI 1867 r.). Jest to człowiek p raw y choć niew ielkiego geniuszu.
Tegoż dnia otrzym uję list od ks. Skwierczyńskiego, w któ ry m mi
donosi o w ysłaniu dla m nie 100 fl. austr.
15 grudnia. Piszę list do ks. kanonika Jedlińskiego i ks. Gros
sa 123, a 17 grudnia do ks. seniora Gruszczyńskiego, w którym
daję kilka wskazówek życia duchownego dla cierpiącej An...
23 grudnia. D ostaję m ałego k ataru .
24 grudnia. Rano w W atykanie i na mszy orm iańskiej. Po po
łudniu najłaskaw szy ojciec nasz, Pius IX, przysyła nam w dowód
pamięci „ricottę” (ser) z m leka m igdałowego. Ucieszeni idziem y
na wieczerzę na via Paolina, k tó rą w gronie polskim spożywam y.
Potem śpiew kolęd.
25 grudnia. O 4 idziem y do M arii M aggiore na pasterk ę, gdzie
przed cudow nym obrazem ks. w icerektor trzy msze odpraw ia, ja
zaś odpraw iam je jak zw ykle w kościele Św. M artyny in Luca.
W ieczorem przy herbacie rozgaw or o jednej sile i o duchach.
27
grudnia. Mszę św. odpraw iam u Sw. K laudiusza. W Rzymie
bawi w ysłannik włoski Tonello. Ojciec św. w mowie do oficerów
donosi o pochw yceniu em isariusza.
IM skud — dukat w ło sk i
121 Ż u aw i — och otn icy, w w ięk szo ści fran cu scy, k tórzy (po 1865)
sta n o w ili g łó w n ą część arm ii rzym sk iej broniącej papieża. N azw a
p ierw o tn ie oznaczała zaciężn ych żo łn ierzy berb eryjsk ich z ok olicy
Ż uaw i w A lg erił. P o 1831 r. tą n azw ą ok reślan o doborow e p u łk i fra n
cu sk ie słu żące w ty m że kraju. Ż u aw i w s ła w ili się w w o jn ie k ry m
sk iej. N a ich w zór w 1863 r. p o w sta ły od działy p olsk ich p ow stań ców .
1!2 J ó zef M i l e s i - F e r e t t i (1817— 1873), k ard yn ał od 1858 r.
123
Ks. K a lik st G r o s s (1828— 1904), św ięcen ia k ap łań sk ie otrzym ał
w 1853 r. w P rzem yślu . P rzez d ziesięć la t b ył k a tech etą i k iero w n i
k iem szk o ły żeń sk iej w Sam borze, n a stęp n ie przez dw a la ta d yrek to-
28 g rudnia. Zwiedzam y m uzea w atykańskie.
29 grudnia. Zwiedzam y G alerie obrazów w W atykanie (Stanze)
i w pałacu Corsinich. Piszę list do rodziców.
30 grudnia. Piszę list do hr. Badeniow ej. W ielkie w rażenie
spraw ia w Rzym ie śm ierć jednego zakonnika Polaka, o. W łady
sław a D ruklina 1M, z Litw y, z A ra Coeli (ur. 1796), który uszedłszy
z k ra ju , długo błąkał się po obczyźnie, wreszcie od la t 12 zajm o
w ał urząd gw ardiana w Core, gdzie w ielkiej czci u ludzi używ ał.
Po 12-miesięcznej chorobie (febrze) skończył w P anu w dzień Bo
żego N arodzenia, a gdy go m iano chować, na ciele nie było znać
żadnego zepsucia i krew świeża płynęła. W krótce wieść o św iętym
P olaku rozeszła się po mieście. Tłum y zaczęły się cisnąć do ciała
wystaw ionego w kościele, rozdarto dw a h ab ity na relikw ie, a spro
wadzone dw ie kom isje ogłosiły to zjaw isko za nadzw yczajne.
Wszakże przy pow tórnym otw ieraniu zwłok odkryto ślady zepsu
cia.
31 grudnia. Posłuchaw szy trochę teatralnego śpiew u w koś
ciele Św. Sylw estra, oglądam y bogatą, lecz nieprzyzw oitą G alerię
Borghesów. W ieczorem po gratulacjach — herbata. Tak się rok
zakończył.
Deo Gratias
Rok Pański 1867
Obyś był rokiem błogosław ieństw a Bożego!
1
stycznia. Wieczorem przychodzi do nas o. KajsiewScz z o. W ła
dysław em i W alerym n a pogadankę o wizjach.
Od 10 stycznia zaczynam pracow ać nad m oralną i kończę czy
tać głęboką książkę Lessiusa De Deo 125 i cudow ny żywot św. T e
resy.
12 stycznia. Kazanie polsklie u S. A ndrea della Valle. O. Hie
ronim p raw i o „nadziei”.
13. Piszę list do ks. Skwierczyńskiego, gdzie donoszę, że poszu
kiw ania względem pieniędzy okazały się darem ne.
14 stycznia. O trzym uję Szem atyzm od zacnego ks. Łobosa.
15 stycznia. U m arł w Rzymie zasłużony ojczyźnie i w ierny
ojcu św. generał S zym anow ski126. 17 stycznia nastąpiło żałobne
nabożeństwo w kościele Lorenzo in Lucina.
rem szk oły b en ed y k ty n ek w P rzem y ślu , w lata ch 1867— 190,4 probo
szczem i dziek an em w W ojutyczach.
124 Ks. W ła d y sła w D r u k 1 i n, rodem ze Żm udzi, bern ard yn z łu c
k iego k lasztoru , zm arł w o p in ii św ięto śc i w R zym ie.
125 Zob. Opusculum asceticum ąuinąuaginta considerationem d e L~
Nominibus D ei. F riib u rgi B risg o v ia e 1862.
126 J ózef S z y m a n o w s k i (1779— 1886), gen erał, em igran t, p a m ię tnikarz. B rał u dział w kam paniach: 1794, 1806— 1813 i 1831 r.
16.
O dbieram list od ks. proboszcza i rodziców, z którego się do
w iaduję, że w G alicji ustaw a gm inna wchodzi w życie. W Rzymiie
padają ciągle deszcze. R ew olucja jakąś tajem niczą siłą sparaliżo
w ana, całą swą działalność ogranicza na nieszkodliwych bom bach
(6 stycznia, 15 m arca), plakatach, zam ordow aniu k ilku żołnierzy
(np. B ertranda Cairwes w k w ietniu 1867). Pow staje kom itet u m iar
kowany. P an Bóg ocalił na ten raz Rzym od burzy, co więcej
w państw ie w łoskim wszczyna się ogrom na nędza finansow a,
a stąd nieukontem towania, bunty, często kryzys m aterialn y tak, iż
sam Em anuel w swym kłopocie prosi przez poufnego posła o po
moc ojca św., na co m u tenże odpow iada: „Ten W iktor Em anuel
musi być bardzo bezrozum ny. Teraz, gdy mię obdarł, obrabow ał
ze wszystkiego, prosi o pomoc. Cóż ja m u mogę pomóc. Ja bym
go pow inien 10 razy na dzień w yklinać i posłać do piekła, gdy
jednak prosi, obiecuję przynajm niej m ilczeć”.
20 stycznia. O trzym uję list od rodziców i zaraz odpisuję.
1 lutego. Z najdują się pieniądze (100 fl.) w ajencji Tombiniego;
rozpoczynamy trzy dniowe rekolekcje.
2 lutego. Składam y w ręce kard. Milesego przysięgę że:
a) będziem y pracow ać we w łasnej diecezji,
b) nie w stąpim y do zakonu, chyba za zezwoleniem ojca św.
12 lutego. B eatyfikacja ven. Benedlicti da Urbino Ord. Capuz 127;
kościół Św. P iotra pięknie oświetlony. Po odczytaniu d ek retu za
słona spada, działa uderzają 100 razy.
15
lutego. Egzam in try m estraln y z praw a kanonicznego, tłu
maczymy capita decretativa.
27.
Odwiedzam y w całym 0 gronie Kolegium siedem św iętych
bazylik.
3 m arca. Podczas Zapustów w ybieram y się wszyscy z ks. w ice
rektorem na m ałą wycieczkę. O glądam y pom niki na Via Appia,
a zjadłszy śniadanie na sarkofagu rzym skim , przychodzim y w ie
czorem do Genzano. W izyta u o. Bolliga. Obiad — gw arn a poga
danka.
4.
W torek. Rano odpraw iw szy mszę św. w Domo Nuovo, zw ie
dzamy pałac papieski w C astel Gandolfo, stam tąd popołudniowym
pociągiem przybyw am y do m iasta.
10
m arca. Rozpoczynają się kazania postne m ówione przez
ojców: Hieronim a, P io tra i ks. Krechowieckiego, na k tó re dość
licznie zbiera się grono polskie (Sanguszkowie, P laterow ie z L it
wy, Radziwiłłowie, Nowowiejska, księża, żuawi etc.). Do pułku
żuawów zaciąga się kilku Polaków , między tym i także Ja n
0 W y r a z ca ły m w y k r e ś lo n y .
, 127 B en ed y k t z U rbino, b ło g o sła w io n y z zakonu B raci M niejszych
sw - F ran ciszk a S erafick iego, kap ucyn . Ż ył w p ierw szej p o ło w ie X V II w .
P o [p iel]128 z K rakow a, m łodzieniec bardzo lekkom yślny, któ ry
złączywszy się z ajentem włoskim , żuaw em (pseudo Szym anow
skim) jakiś czas hulał a potem haniebnie uszedł, gdy tow arzysza
zam knięto do Z am ku Sw. Anioła. Zostaw ił niem iłe w spom nienie
i p ustkę w kieszeni.
19 m arca. W kapliczce pp. józefinek śpiewam Ew angelię.
O trzym uję listy od rodziców, ks. M iklaszewskiego, ks. K rem entowskiego i [ks.] Józefa P udła, któ ry dobre o sobie ro k u je n a
dzieje. Na św ięta w ielkanocne przybyw a dwóch pielgrzym ów —
chłopków ze Strzyżow a 129: D ydak i Józefijak.
7
kw ietnia. W ielka Środa. W S ykstyńskiej K aplicy na sław nym
M is e r e r e .
19
kw ietnia. Na kazaniu u o. P io tra o siedm iu słowach i w Sykstynie.
21.
W ielka Niedziela. O godzinie 2 idziem y po mszy ojca św.
i benedykcji na święcone do zacnej naszej Polki, księżnej Odescal
chi, gdzie zastajem y w ybór tow arzystw a polskiego i włoskiego
(kard. Reisacha 130 i Milesego). Tam poznaję św iatłego obyw atela,
ks. W ładysław a Sanguszkę z T arnow a, którego dom celuje nad
innym i duchem religijnym . W ieczorem na ośw ietleniu kopuły.
O dbieram list zacnego ks. re k to ra Skwierczyńskiego, w którym
m i donosi, iż znowu przysyła m i 300 fl. przez ks. Bobczyńskiego.
24
kw ietnia. W yjeżdża do G alicji nasz godny ks. w icerektor
K rechow iecki, aby tam szukać p rz y tu łk u dla swej zubożałej ro
dziny, a może i m iejsca dla siebie.
W życiu w ew nętrznym staram się przyjść do poznania siebie
i wyniszczenia życia n atu ry w edług głębokich zasad o. P iotra,
lecz praca to tru dna.
Maj przeszedł cicho w pracy i m odlitw ie. Codziennie opowia
dam y coś sobie o M atce Najśw iętszej.
15
m aja. Egzam in trzechm iesięczny z praw a kanonicznego. Na
si alum ni p rzy jm ują święcenia m niejsze.
30
m aja. P rzybyw ają poczciwi księża: Piekosiński i Bobczyński. Z nim i jestem w dzień W niebow stąpiena u Sw. Ja n a na be
nedykcji, a po południu u Sw. Paw ła; otrzym ujem y także listy
z G alicji donoszące, iż księża biskupi zam ieszkają w Kolegium
Polskim , stąd rejw ach.
128 Jan P o p i e l , z o sta w ił d ru k o w a n e p a m iętn ik i,
m p raw d op od ob n ie chodzi o S trzy żó w — dziś m iasto p o w ia to w e
w w oj. rzeszow sk im .
i8o
K ard. A u g u st K arol R e i s a c h (1800— 1869). Ś w ięc e n ia k ap łań
sk ie o trzym ał w 1828 r., w roku n a stęp n y m P iu s V III m ia n o w a ł go
rek torem K olegiu m P ropagandy. Od 1835 r. bpem w E ich statt, od
1847 r. arcbpem m on ach ijsk im , w 1855 r. m ia n o w a n y k ardynałem .
W roku 1869 b y ł p ierw szy m le g a te m Soboru W atyk ań sk iego I, w k tó
rym n ie w z ią ł już u działu w sk u te k śm ierci dnia 22 X II 1869 r.
31
m aja. Zakończam y nabożeństwo m ajow e w naszej k a
pliczce.
1 czerwca. W skutek upału i pracy zapadam na zdrowiu,
a szczególnie uczuwam osłabienie w nogach i rozstrój nerwów.
Dlatego pośpieszam z egzam inem , k tó ry rzeczywiście składam
przebojem dnia 5 czerwca na licencjat praw a kanonicznego
(d e c o n s u e t u d i n e p r i v i l e g i u m fo r i, d e le g a tis ).
3
czerwca. P rzybyw a na uroczystość kanonizacji ks. arcy
biskup Ledóchowski z godnym kapłanem protonotariuszem ks.
Koźmianem i ks. M ariańskim i zaraz odwiedza sem inarium , a my
jego.
P rzyjeżdża coraz więcej biskupów i kapłanów ze wszech stron
świata, i tak 13 czerwca przyjeżdża ks. arcybiskup orm iański
Szym onow icz131 ze Lwowa ze swym kapelanem ks. A ksentow iczem i zajm uje m ieszkanie w Kolegium . Tuż za nim przybyw a
także do Kolegium ks. Cybichowski, nom inat biskup na su frag anię w Gnieźnie.
14 czerwca. Towarzyszę ks. arcybiskupow i orm iańskiem u jako
sekretarz na K onsystorz półpubliczny, na którym już było do 300
biskupów.
15 czerwca. W ieczornym pociągiem o 10.30 przyjeżdżają ill-m i
ks. arcybiskup W ierzchlejski i ks. biskup M onastyrski w tow a
rzystw ie ks. kanclerza Łobosa i trzech proboszczów. P rzyjm uję
ich na dw orcu w raz z Cichowiczem i Szołdrskim , sam jed n ak doz
naję kwaśnego przyjęcia, gdy im zw iastuję, że nie w Kolegium ,
lecz w pałacu Sim onetti przy Corso m ają mieszkać. Tam ich ta k
że prow adzę nieco powarzonych.
N astępne dni schodzą na robieniu spraw unków dla księży
biskupów i ks. kanclerza, już to na tow arzyszeniu im na w y
cieczkach do kościołów, lub też na w izytach kardynalskich.
16. W K aplicy S ykstyńskiej z ks. biskupem .
18 czerwca. W torek. P rzyjeżdża mój zacny kanonik z Sam bora
i zam ieszkuje w śród nas. Po południu wiodę go do Św. P iotra.
19 czerwca. Jeżdżę z kanonikiem po kościołach.
20 czerwca. Boże Ciało. Rano w tow arzystw ie ks. C ybichow skiego i ks. Jedlińskiego jadę do Sw. P iotra, gdzie stanąw szy pod
kolum nadą oglądam w spaniałą procesję. B iskupów do 300. P rze
śliczny w idok ojca św.
22.
Sobota. Ks. kanonik w yjeżdża do N eapolu w tow arzy stw ie
ks. O leksińskiego i Czaszyńskiego, ja jeżdżę z ks. Łobosem.
25. A udiencja księży polskich u ojca św.
26. Środa. Jad ę z ks. kanonikiem do bazyliki Św. Ja n a i Pawła,.
131
Ks. G rzegorz S z y m o n o w i c z , od 1857 r. bp tyt. M arcopoli,
w la ta ch 1859— 1875 arcbp orm iański lw o w sk i. B rał u d ział w S oborze
w a ty k a ń sk im I.
gdzie on w kapliczce Sw. P aw ła od K rzyża odpraw ił mszę św.
W południe przyjeżdża ks. K arol K rem entow ski z Tarnow a, ko
lega, i m ieścim y się w sem inarium naszym; w raz z nim poczci
wy p. K aczm arski i Jaw orski, księża: Słotw iński, opat Bożego Cia
ła, ks. K w ieciński i K rzem ieński, w ikarzy z K rakow a.
27. W yjeżdżam y w licznym gronie do katakum b św. K aliksta —
ciekaw e k ry p ty , stare m alarstw o (P. Jezus w postaci Jonasza).
K orzeniow ski k ap itan naszym ciceronem .
28. P iątek. H uk dział i odgłos w szystkich dzwonów zw iastuje
rozpoczęcie uroczystości. Wieczorem ilum inacja kopuły, k tó rą
oglądam y z M onte Cavallo.
29
czerwca. K anonizacja i 1800-letnia rocznica m ęczeństw a św.
Apostołów. Uroczystość jakiej daw no Rzym nie widział. O dpra
wiwszy o świcie mszę św. idę do Św. P iotra z K azim ierzem Szołdrskim i E w arystem Gajewskim . Plac pełny, na facjacie wiszą
obrazy przedstaw iające książąt apostołów i św iętych kanonizow ać
się m ających, którym i są:
1. św. J ó z e fa t132, 2. św. P io tr d ’A rbues (hiszpan z Saragossy z k a
noników regularnych), 3. M ęczennicy Gorkom scy 133 (19) zam ordo
w ani od kalw inów w H olandii, 4. św. P aw eł od Krzyża, 5. św.
Leonard da P orto M aurizio, 6. św. F ranciszka od Pięciu R an, za
konnica i 7. św. G erm ana Cousin, p asterk a z diecezji tuluzkiej.
W spaniała bazylika w atykańska przystrojona w spaniale festonam i, chorągw iam i, na których cuda św iętych przedstaw ione, gęs
tym i pająkam i, między tym i jaśnieje godło papiestw a: tiara z k lu
czami, m ająca u spodu krzyż w yw rócony, a zawieszona w poło
wie kościoła. Obok konfesji wznoszą się estrady, galerie i cztery
olbrzym ie kandelabry, przed try b u n ą zaś w zniesienie ogrom ne
ozdobione sym bolicznym i figuram i i obrazam i świętych, pod nim
tro n ojca św. Nad nim i obraz św. apostołów w św ietnym nim bie.
W zdłuż całej bazyliki w górze nad galerią ciągnie się olbrzym i
napis z Pism a św.: T u es Petrus, etc. Cała bazylika w spaniale i bo
gato ośw ietlona tysiącem św iateł. O siódmej zaczyna się nader
św ietna procesja z K aplicy S ykstyńskiej przez kolum nadę i plac
132
J ó zef K u n c e w i c z , ur. w 1580 r. w W łodzim ierzu W ołyńskim ,
w 1604 r. w stą p ił do b azy lia n ó w , tu p rzy ją ł im ię J ó zef (ch rzestn e
im ię: Jan), gd zie w 1609 r. o trzym ał św ię c en ia k ap łań sk ie. W roku
1617 u zysk ał sak rę b isk u p ią z ty tu łe m bpa w iteb sk ieg o , jed n o cześn ie
b ył k oad iu torem arcbpa p ołock iego, G ed eon a B roln ick iego. Z ginął
śm iercią m ęczeń sk ą w 1623 r. w W iteb sk u z rąk d yzu n itów . W 1643 r.
ogłoszon y b ło g o sła w io n y m przez pap ieża U rbana V III a w 1867 r. k a
n o n izo w a n y przez P iu sa IX.
m M ęczen n icy gork om scy — n a zw a w y w o d z i się stąd, że w ięk szosc
z n ich poch odziła z k lasztoru b ern a rd y ń sk ieg o z G orkum (Gorcum,
G orconium , h o len d ersk ie m iasteczk o w okręgu A rk el n. rzeką Chozą)
M ęczen n icy ci w liczb ie d ziew iętn a stu zg in ęli z rąk k a lw in ó w dnia
9 V II 1572 r.
Sw. P io tr a . N a jp r z ó d z a k o n n ic y , k a n o n ic y b a z y lik i, d a le j o lb r z y m ie
chorągwie nowych św iętych niesione przez m ocnych mężów za po
mocą lin, w asystencji albo krew nych świętego, albo też odpow ied
niego zakonu. O statnia szła chorągiew św. Józefata, k tó rej to w a
rzyszyli bazylianie z G rotta F e rra ta i dwóch księży ruskich.
Podczas procesji zdarzył się niem iły w ypadek: oto chorągiew
bł. P iotra d ’A rbues w skutek gwałtow nego p rąd u w ia tru obaliła
[się], dzięki Bogu nie uszkodziwszy nikogo, wszakże do kościoła
już nie weszła. W bazylice zapaliła się górna firanka, co jednak
wkrótce przygaszono .W ew nątrz ścisk ludu ogrom ny. U pał nieznoś
ny, iż nie -mogąc dłużej w ytrzym ać, wyszedłem zaraz po Te Deum.
Podczas w ielkiej mszy trzy chóry przedstaw ające kościół triu m fal
ny (tj. chór dzieci w kopule), w ojujący (chór głów ny w bok kon
fesji), cierpiący (chór nad w ielkim i drzwiam i) odpow iadały sobie
w zajem nie i tw orzyły przedzUwną harm onię.
Obiad z biskupam i. W ieczorem ognie sztuczne. Prócz w ym ie
nionych księży, przybyli jeszcze z diecezji naszej: ks. Sulikow ski
ze Słoczny, ks. P anek, ks. Jagoda, ks. Załęski. Ze lw ow skiej księ
ża: Odelgiewicz, Jurkow ski, Nowakowski, Zawistowscy, Trzciński,
Kowalski, B iernacki etc. Biskupów razem było do 500 ze w szyst
kich stron świata. Księży do 18 000 (7 000 francuskich).
pW łaśnie w tym czasie św iat m aterialn y obchodzi sw oje w iel
kie święto — W ystaw ę powszechną w Paryżu. Tam królow ie, a tu
kapłanip.
30
czerwca. Niedziela. Uroczystość u Św. P aw ła, dokąd się udał
ojciec św. z biskupam i. I ja tam jad ę z kanoniczejkiem 134, oglądać
ilum inację pięknej bazyliki. W ieczorem w sobotę w yjeżdża ko
chany K arol Zeller do m am y; d aję m u relikw ie dla daw nych
owieczek.
1 lipca. D ostaję rew olucji żołądkowej, k tó ra bardzo w Rzymie
grasuje. Powoli zjaw ia się straszniejszy gość — cholera ii coraz
liczniejsze ofiary w ybiera.
2 lipca. W yjeżdża ks. arcybiskup Szymonowicz z ks. A ksentowiczem, a nazajutrz mój kanoniczejko. J a tym czasem biegam cią
gle już to za interesam i księży biskupów, już to z K arolem K rem entowskim . Po głowie sn u ją się p ro jek ty podróży.
4.
Czwartek. W yjeżdża zacny i ze wszechm iar porządny kolega
ks. K azim ierz Szołdrski dr j. c. do Poznania.
r O. Jełow icki składa ojcu św. w spaniały i bogaty d ar Polski, tj.
Bullę De Im m aculata Conceptione po polsku litografow aną w kosz
townej oprawie, której oba boki grubym i łuskam i z kutego sreb ra
P r z y p is w łą c z o n y do te k s tu .
r~T T e k s t r k p s u ze s. 64, o to c z o n y r a m k a m i, w łą c zo n o do te k s tu
s■ 50 r k p s u .
194 M ow a tu o ks. P a w le J e d l i ń s k i m , k anonik u z Sam bora.
p -p
w ykładane (11—20) mieściły: jeden orła białego, a drugi h erb
Piusa IX, na grzbiecie zaś w yrżnięte były słowa: Pro fide et patria.
W ew nątrz sam środek zajm ow ał tekst bulli (litogr.), wokoło niego
zaś m alow ane były n ader m isternie m ałe obrazki przedstaw iające
najdrobniejsze naw et szczegóły z historii polskiej. Dzieło to m i
strzow skie i mozolne (bo mimo pracy la t czterech nieukończone),
obudzające słuszne podziwienie u w szystkich jest owocem gorli
wości i poświęcenia hr. Przeździeckiej i innych pań polskich
w Paryżu. Skoro ojciec św. oglądał tę księgę, w yrzekł żywo:
„A! Słyszałem już w iele o tym pięknym dziele, a chociaż nie mam
czasu, bo w iele biskupów na m nie czeka, dałem ci jednak osobną
audiencję”. Po czym przejrzał w nętrze czyniąc przy tym różne
uw agi; czytając zaś ów napis P ro fide et patria, obrócił się do sto
jącego obok alum na Kolegium Polskiego, Józefa Dąbrow skiego
(który tę księgę przyniósł) i pow iedział ze śmiechem; Dulce pro
patria mori. Na koniec pobłogosławił cały naród polski i odszedł. r
6
lipca. Sobota. Poczciwy staruszek E w aryst [wyjeżdża] do
K arlsbadu.
s P rzysłał ojciec św. K olegium Polskiem u w ielką świecę wosko
wą, tę samą, k tórą m u podano podczas kanonizacji w dzień św.
P iotra, m ówiąc te słowa: „Zanieście tę świecę do K olegium P ol
skiego, niechaj tam [tak] długo zostanie, aż ją z sobą powiozą do
W arszaw y”. Takich świec rozdał tylko siedem, tj. tym biskupom
lub kardynałom , w których diecezjach żyli niegdyś kanonizow ani —
nam więc świecę św. Józefata.
Później przy w ręczeniu m u podarunków , jako bulli polskiej
De Im m aculata Conceptione cudnie w yrabianej i chorągw i z Najśw.
P anną i godłam i polskim i z P aryża, przez ks. Jełowickiego, prze
m ów ił kilk a słów o Polsce s.
7. Niedziela. Mam mszę św. u Sw. M arii M aggiore na intencję
szlachetnej duszy p. hr. B adeniow ej, k tó ra od 1 czerwca baw i
w Rzymie. W yjeżdża p. K aczm arski.
8. Poniedziałek. W yjeżdżają galicyjscy biskupi (ks. M onastyrski i Szymonowicz). Zabieram się i ja w raz z kolegą K arolem na
m ałą wycieczkę. W w agonie pogadanka żywa z włoskim i księżm i.
W T erni haniebnie nas okadzają chlorem , że biedny ks. Łobos aż
dostał w ym iotów. Toż samo w Ankonie i Loreto.
9. W torek. W Foligno spotykam znajom ych krakow skich i w raz
z nim i jadę do Ankony, gdzie znow u nas kadzą. Po zw iedzeniu
m iasta i p o rtu w yjeżdżam y o 2.30 do Loreto, dziw nie uroczego dla
św iętej p am iątki i położenia swego. Lecz ludzie psują ten urok?
W prost z w e ttu ry idziem y do dom ku w ielkich tajem nic, gdzie bis
kup fran cu sk i z licznym gronem kapłanów odm aw ia wspólne
s-s T e k s t r k p s u ze
s. 50 r k p s u .
s. 53, o to c z o n y r a m k a m i, w łą c zo n o do te k s tu
m odlitwy. Błogie uczucie. Później obchodzę na kolanach św ięty
domek, kupuję świętości (obrazki, dzwoneczki), wieczorem w ra
camy do A lbergo dei Gemelli. Nocleg w tow arzystw ie ks. K w ie
cińskiego, ks. K arola i p. K aczm arskiego; inni odjechali do Bo
lonii.
10. Środa. O godzinie 4 odpraw iam mszę św. przy bocznym
ołtarzu, bo w dom ku tylko dla b isk u p ó w 4 (francuskich) w ydzie
lono [miejsca], O 7,30 w yjeżdżam z Loreto, skąd widać pam iętne
bohaterstw em młodych rycerzy C astelfidardo, do Ankony. S tam
tąd przez Foligno do Asyżu, gdzie o 5 stajem y.
Umieściwszy się w lokandzie, oglądam y dziw nie w spaniałe
kościoły św. p atriarch y F ranciszka ze starożytnym i rzeźbam i
i freskam i, tum bę, m iejsce jego urodzenia, dom rodziców, dziś
na kościół przem ieniony, opustoszały kościół Sw. K lary, gdzie
leży dobrze zachowane ciało tej w ielkiej św iętej. W klasztorze
mieści się aż 70 zakonnic, k tó re w yratow ała ciotka W iktora Em a
nuela; inne rozpędzono jako i zakonników . B iedni tu łają się bez
chleba!
11. C zw artek. Rano o 7 w yjeżdżam y z miłego m iasta, po d ro
dze zw iedzam y kościół M aryi A nielskiej — P ortiu n cu la (w środku
mieści się w swej pierw otnej form ie ów kościółek w sław iony
objaw ieniem się Najśw. P an n y i ty lu łaskam i). Na stacji żegnam
się z K arolem i p. K aczm arskim 11 i w racam do Foligno, a stam
tąd po ośm io-godzinnych nudach i zw iedzeniu tej m ieściny, do
Rzymu. W nocy staję w Kolegium .
13. Sobota. Odjeżdżam do kąpiel m orskich w P orto d ’Anzio
dla pokrzepienia zdrowia. T am zastaję ks. w icerektora K rechowieckiego i ks. Antoniego B rykczyńskiego 135 m iłego i zacne
go kapłana z A kadem ii W arszaw skiej. Później przybyw a p. k a
pitan z m ałżonką (u których się też stołujem y) i ks. W alery
Przew łocki CR.
w 14 lipca. [Ojciec św.] przysłał do Kolegium [Polskiego] piękną
relikw ię św. Józefa, podarow aną m u przez Postulatorów spraw y
św. Józefata w.
13, 14, 15. T riduum św. Józefata w kościele Św. Atanazego.
4 N a s tę p n y w y r a z w y k r e ś lo n y .
u N a s tę p n e d w a w y r a z y w y k r e ś lo n e .
w'w C iąg d a ls z y te k s tu ze s. 53 r k p s u o to c zo n y r a m k a m i, o d n o
szą c y się d o d a ty 14 VI I , w łą c zo n o do te k s tu s. 52 r k p s u , z t y m że
o p u szc zo n o p o c z ą tk o w y w y r a z w reszcie ze w z g lę d ó w lo g ic zn y c h .
185
K s. A n to n i B r y k c z y ń s k i
(1843— 1913), h istoryk
sztu ki.
W 1861 r. w stą p ił do sem in ariu m d u ch ow n ego w K ielcach , w 1. 1868—
— 1880 b y ł profesorem w sem in ariu m duch ow n ym w P łocku, w 1.
1880— 1887 proboszczem w P ału k ach , n a stęp n ie w P a ro w ie w 1. 1887—
—-1913; autor liczn y ch prac z zak resu h istorii sztu k i k o ścieln ej oraz
etnografii.
W P orto d ’Anzio życie nader m ile i swobodne. Rano w stają
0 6, potem m sza św., pacierze, kąpiel w bałw anach m orskich,
śniadanie, rozgaw or lub praca. Obiad, znowu rozwagor, siesta,
pacierze, kąpiel, przechadzka nad brzegam i m orza lub w porcie,
wieczerza i herb ata.
W zmocniony odjeżdżam 24 lipca, aby być pomocnym przy w y
bieran iu się do Genzano.
z 16 lipca. O. A leksander Jełow icki składa ojcu św. drugi d ar
Polski tj. chorągiew . C horągiew ta zrobiona w kształcie naszych
chorągw i krzyżow ych m a (bez drążków) 3 m szerokości a 4 dłu
gości. Tło jej z jednej strony czerwone, z drugiej białe z a tła
sowej m orow ej m aterii.
Na tle czerw onym m alow any piękny
obraz św. Józefata z napisem : Sanctus Josaphat K uncew icz et
episcopus Połocensis, na białym zaś przecudny obraz M atki Bo
skiej Częstochowskiej złotem i srebrem haftow any i w ysadzany
drogim i kam ieniam i, nad nim zaś napis: Regina Poloniae ora pro
nobis. U spodu obrazu dwie korony, jedna złota, druga czerwona
splatają się razem , a pod nim h erb Polski (Orzeł, św. M ichał
1 Pogoń). Za danym znakiem , że ojciec św. idzie, nasz alum n,
W ładysław Cichowicz, w ziął chorągiew w rękę i przyklęknął obok
o. A leksandra w sali konsystorzów tajnych. Ojciec św. wszedł
jak zw ykle pełen swobody i radości i zawołał na widok klęczą
cych Polaków : Ecco i Polacchi colla bella bandiera. Widocznie
wzruszony, spoglądał najprzód na św. Józefata, przeczytał napis,
po czym się zapytał W ładysław a Cichowicza: „Czybyś ty także
chciał być m ęczennikiem ”? Na co tenże: „Tak, ojcze św ięty”
a ojciec św ięty: „Jeżeli Bóg pozw oli”. P otem jeszcze z większym
w zruszeniem w p atry w ał się długo w obraz Najśw. Panny,
a wzniósłszy ręk ę ku niebu zawołał głośno z niew ypow iedzianym
wdziękiem : S alve Regina M ater Misericordiae, vita dulcedo et
spes nostra salve, et spes Poloniae salve. Tu zażądał od o. A le
k sandra w ytłum aczenia, gdzie te n obraz jest czczony, co znaczy
h erb u spodu. Potem rzekł do W ładysław a Cichowicza: „W. P an
teraz już dosyć pokutow ałeś”, do otoczenia zaś: „Chcę, aby ta
chorągiew przechow yw ana była w osobnym pokoju”. Po chw ili
rzekł do W ładysław a Cichowicza: „Posłałem w am do Sem inarium
m ały stoczek” (tę ogrom ną świecę kanonizacyjną). N astąpiło po
dziękow anie: „Świeca ta ma ta k długo pozostać w Kolegium,
dopóki swobodnie nie będziecie mogli powrócić do w olnej W ar
szaw y”. W reszcie dał rękę do pocałow ania, udzielił błogosławień
stwa. W ogóle p rzyjął ojciec św. bardzo m ile ten dar, a jak się
m sgr Pacca w yraził, podarki polskie pierw sze zajm ują m iejsce
z-z T e k s t ze s. 64— 66 r k p s u o d n o szą c y się do d a ty 16 VI I , o to c zo n y
r a m k a m i, w łą c zo n o d o te k s tu s. 51 r k p s u .
w śród darów ofiarow anych przez cały św iat katolicki. C horągiew
tę posłał ojciec św. w darze dla K olegium Greckiego jako ręk o j
mię zgody W schodu z Zachodem , k tórej spójnią jest Polska.
Niech żyje Pius IX.
Annales Coli. Pol., 5. XII. 1867 z.
25
lipca. C zw artek. N auw ijaw szy się ogrom nie z różnym i
spraw am i, w yjeżdżam y po południu koleją do Genzano. Radość
stąd w ielka, bo w skutek gorąca i złego pow ietrza Kolegium
stało się lazaretem i wszyscy kolejnie chorowali. W Rzym ie gości
cholera i dość ofiar w ydziera. Tymczasem nad Rzym em nowa
zbiera się chm ura, lecz dzięki Bogu znika natychm iast. R edentore d ’ltalia, albo raczej testa di legno zniecierpliw iony długim
oczekiwaniem, łączy się z poczciwym braciszkiem Mazzinim i go
tuje w ypraw ę na Rzym w ołając: M orte o Roma, lecz m in ister
Ratazzi pod groźbam i F ran cji zmusza go do m ilczenia. W E uro
pie mówią wszędzie o bliskiej w ojnie, Reichsrath austriacki (jest
w nim i ks. D ittrich) obala k o n k o rd a t136. M oskwa mszcząc się
za zam ach n a życie cara, w ykonany przez Berezowskiego w P a
ryżu 6 czerwca 1867, znosi n aw et im ię K rólestw a Polskiego
i oddzielne rządy, niweczy diecezję podlaską i kam ieniecką (bi
skup A ntoni F ija łk o w sk i137 do Sym feropola na w ygnanie), zryw a
wszystkie związki z Rzymem, a najw yższy rząd Kościoła oddaje
Kolegium Rzym sko-K atolickiem u w P etersburgu, w reszcie wywozi
ciało św. Józefata do P etersb u rg a. Ojciec św. w dzienniku „G iornale di Rom a” powierza ks. biskupow i B orow skiem u zarząd die
cezji kam ienieckiej. 19 czerwca cesarz M eksyku M aksym ilian po
niepom yślnej w ojnie w Q ueretaro schw ytany i rozstrzelany; jego
żona oszalała.
27.
Sobota. Opuszcza nas na zawsze zacny i pełen poświęce
nia ks. w icerektor K rechow iecki, zmuszony fam ilijnym i kło
potam i osiąść we Lwowie (przy siostrach Opatrzności). Zostaw ia
186
A u stria po raz p ierw szy zaw arła konkordat ze S tolicą A p o sto l
ską 18 V III 1855 r. P raw o z dn. 25 V 1868 r. o m ięd zy n a ro d o w y ch
stosu n k ach o b y w a teli, o stosu n k u do K ościoła, o m a łżeń stw a ch w ogó
le, o m a łżeń stw a ch m iesza n y ch i rozw odach, u ch yliło n iek tó re p rze-'
Pisy jak o n iezg o d n e n ie ty lk o z konkordatem , a le w ogóle z przep i
sam i ł zasadam i K ościoła k atolick iego. W roku 1874 u ch w alon o tzw .
praw a k o ścieln e, k tó re w zu p ełn o ści zn o siły konkordat ze S tolicą A po
stolską.
137
Ks. A n to n i F i j a ł k o w s k i (1797— 1883), arcbp, prof. sem in a
rium d u ch ow n ego, od 1839 r. A k ad em ii D u ch ow n ej W ileń sk iej. W ro
ku 1856 m ia n o w a n y przez cara A lek sa n d ra II su fragan em k a m ien iec
kim , na co otrzym ał zgodę R zym u, od 1860 r. bp k a m ien ieck i, n a
stęp n ie u su n ię ty przez rząd carsk i za opór w sp raw ie K o legiu m D u n ow n ego Rz. kat. w P etersb u rgu , w 1872 r. m ian ow an y arcbpem m o-
po sobie m iłe wspom nienie. Zam iast do Lwowa, dano go do S ta
nisław ow a na w ikarego.
29. Poniedziałek. Jestem w Rzym ie w interesach o. P iotra,
skąd w racam tegoż samego dnia. Sam jadę z p. Rosą przez San
M artino. O dtąd życie ciche i pracow ite. Czytam m oralną i ascetykę.
30. Piszę list do Zellera.
7 sierpnia. O. P io tr w yjeżdża do Rzymu, gdzie ma mieć (10)
rozpraw ę w Akadem ii.
8 sierpnia. W skutek przeziębienia się dostaję najprzód bólów
żołądka, nudności, a potem nad er gw ałtow nej febry.
W Genzano pojaw ia się cholera (um iera księżna Colonna),
stąd zaprow adzają k w aran tan n ę nad er surow ą. K łopoty o. re k
tora...
10
sierpnia. W Genzano w ielki ruch. Ludzie zbrojni w strzel
by na w szystkich punktach. W ieczorem strw ożeni m ieszkańcy
kupią się około obrazu św. S alw atora błagając litości. W mieście
okazują się dążności rew olucyjne.
15 sierpnia. Piszę list do F ranciszka M iklaszewskiego — go
rące p ro jek ta o Ziemi Św iętej; odpisuje mi 30 sierpnia.
16 sierpnia. Idę po o. P iotra na stację albańską. Z nim przy
jeżdża p. H iacyntho M aragon, kapłan, m isjonarz konstantynopo
litański, tw órca nowej K ongregacji Sw. Trójcy do naw racania
Greków, mąż zacny i czynny a skrom ny. Także baw i u nas Roch
T rin arch i CR. Tym czasem w A lbano cholera sroży się strasznie,
um iera królow a, m atka F ranciszka II, jej syn i córka, dalej nie
odżałow anej pam ięci kard y n ał [Ludwik] i książę A ltieri (11 sierp
nia po południu) jako szlachetna ofiara swej pasterskiej gorli
wości. Mąż to w ielki, uczony, św iątobliw y, niepodległy m iłośnik
Polaków. Po nim biskupem albańskim m a być kard. Di Piętro.
25 sierpnia. D ostaję list od K arola Zellera.
26 sierpnia. L ist od rodziców i ks. proboszcza, na k tó re zaraz
odpisuję. Tymczasem czytam m oralną S caviniego138 i m istykę
[Dominika] S c h ra m m a 139. Tłum aczę Homeopatią d r H artm anna.
28 sierpnia. Rozruchy nocne Genazanezów z w ojskiem około
kordonów i w ielu z nich uwięziono, nim uciekli. W mieście stoi
legia z Ankony.
9
w rześnia. Przyjeżdża do nas o. H ieronim z nowym kolegą
naszym, W incentym Jarm olińskim z Litw y, k tó ry skończywszy
teologię w M ińsku m usiał uciekać z k ra ju , a po różnych biedach
138
K s. P iotr S c a v i n i (1790— 1869), teo lo g , m oralista, autor lic z
n ych dzieł teologiczn y ch .
189 K s. D om inik S c h r a m m (1722— 1797), b en ed y k ty n , w y b itn y mi
sty k i kan on ista, autor szeregu d zieł n au k ow ych .
na funduszu kilku zacnych em igrantów dostał się do Rzymu.
O. H ieronim dostaje febry.
12 w rześnia. C zw artek. W ypraw a ośla na M onte Cavo.
20
w rześnia. D ostaję list od ks. Sadowskiego w spraw ie obrząd
ku i od ks. G lazera, gdzie przypisek Zellera.
23
w rześnia. Poniedziałek. Puszczam y się w im ię Boże na
dalszą pielgrzym kę, bo aż do Subiaco. Jest nas pięciu, tj. prócz
m nie ks. Ignacy Goszkowski, P io tr Strzelichow ski, Józef D ąbrow
ski i Roch T rinarchi dr teologii fr., CR. Rano jedziem y do Velletri, m ając każdy po 3 skudy. To m iasto zwiedzam y — ciekawa
k atedra z M adonną cudow ną i ciałem św. G ierarda biskupa, m ały
kościółek z M adonną, k tó ra krw ią się pociła (w XVI w.) w fo r
mie rotundy, wieża B altazara Packi, kard y n ała rz. S tam tąd do
V alm ontone koleją. W k abinie przekąska, dalej w ogrom nej
spiekocie w dwóch godzinach idziem y do Genazzano. Śpiew, w ino
grona. Tam po odpoczynku i ugaszeniu pragnienia, odw iedzam y
cudowny obraz Najśw. P an n y Del buon Consilio. O łtarz bogaty,
obraz stary, który odsłaniał k ap łan z zakonu augustianów z w iel
ką uroczystością. Inscenizacja, litan ia, m odlitw y — inscenizacja.
Z Genazzano idziem y powoli do San Vito. S tam tąd już o go
dzinie 5,30 wyszedłszy, przedzieram y się z tru d em (Piotr zawsze
w tylnej straży, istny k u n k tato r) przez bór długi ostrą zająć
kotlinę. W lesie ognisko i ludzie jacyś. Tydzień przedtem m ieli
tu w racającego braciszka napaść bryganci.
O
godzinie 8 przychodzim y do cichego klasztorku OO. B er
nardynów w Civitella, gdzie ojcowie gościnnie nas przyjm ują.
Nocleg po w ieczerzy w jednej stan cji z Ignacym i D ąbrow skim .
Rano odpraw iam mszę św. przed ołtarzem bł. Tomasza z Cori,
którego ciało dobrze zachowane. Błogie uczucia. S tam tąd po po
łudniu w raz z jednym poczciwym zakonnikiem o. b ernardynem
idziemy przez lasek, górę San Stephano, strom e skały i piękną
w reszcie doliną do Subiaco nieco na wzgórzu położonego.
Ugasiwszy pragnienie, idziem y w prost do Św. Scholastyki,
gdzie nas przyjm ują w gościnę. P io tr k u n k tato r zostaje. W sali
fo restieria 140 podejm ują nas. D alej obiad w ogrom nym re fek ta
rzu. Dziwny porządek i karność zakonników św. Benedykta. Czy
tanie w czterech językach; wszyscy p rzyklękają przed opatem ,
postacie skrom ne i wychudzone p racą i śpiewem. W środku stół
dla młodzieży z kolegium — sam e panięta. Śpiew pow ażny i po
w olny bardzo. Dziwne w rażenia. Po obiedzie pogadanka z zac
nym o. benedyktynem , k tó ry p rzy jm u je gości. P io tr przychodzi.
Po dw ugodzinnej sieście idziem y drogą w ijącą się około skały
140 Włos. foresteria — pokój dla obcych (w klasztorze).
De
1’am our
de N. S. Jesu C hrist p a r S aint J u r e li2. Tym czasem
nad szum iącym strum ieniem do klasztoru św. B enedykta — Sagro Speco. Co za dziwy! Ja k gniazdo orle wisi. Wchodzimy —
pam iątki po papieżach. Kościół o kilku piętrach z groty prze
robiony, m alow idła z X III w. — ów diabeł straszny. Sagro Speco
z śliczną rzeźbą św. B enedykta, m iejsce gdzie spał, gdzie był
kuszony, gdzie uczył prostaczków , gdzie są róże zaszczepione od
św. Franciszka, ogród, dziedziniec, gdzie św. B enedykt grozi
skale: Ferma, o rupe, non daneggiare i figli miei. W ieczorem
wieczerza ja k przy obiedzie. Tylko czytanie w dwóch językach,
tenże śpiew. W nocy burza.
25 w rześnia. Środa. Mszę św. m am w Sagro Speco — uczucia
różne, potem skrom ne śniadanie. Dalej poczciwy benedyktyn
Niem iec B altizer [Jordan] oprow adza nas po kościele. Z pow ro
tem deszcz. Obiad — rozmowa z Niemcem Petrichem , rzeźbia
rzem. Potem pożegnawszy zakonników (którzy nas obdarzają m e
dalam i) idziem y tęgim m arszem do Vicovaro. Po drodze róża
niec, śpiew, hum or dobry. W ieczorem ciemnica, łyska się. S ta
jem y na rozdrożu, co nas zmusza pukać do klasztoru [oo. refo r
m atów] Consim ato (1/4 godziny drogi do Vicovaro). Długie ce
regiele z gw ardianem o rekom endację, wreszcie nas przyjm ują,
dają w ieczerzę i nocleg.
26 w rześnia. Rano o 5 idziem y do Vicovaro. Tu w ślicznym
i stary m kościółku przed obrazem cudow nym Najśw. P anny, od
p raw iam mszę św., C órki M aryi śpiew ają. Dostajem y po obrazku.
Idziem y śm iało do Tivoli. Po drodze spotykam y w licznym gro
nie chłopców małego Rom era z Galicji. W Tivoli obiad. Dalej
zw iedzam y w illę papieską, sław ne kaskady, grotę N eptuna, św ią
tynię W esty i Sybilli, wreszcie powozem jedziem y do Rzymu.
W ieczerza na via Paolina.
W K olegium znajdujem y nowych kolegów z W arszawy: Smolik ow skiego141 i Felińskiego, m łodzieńców zacnych i zdolnych,
których jed n ak natchnienie Boże zaprow adziło do K ongregacji
R esurrectionis.
27 w rześnia. Spowiadam się u o. Dmowskiego, naszego spo
w iednika, po czym koleją jedziem y do Genzano w ydaw szy na
całą podróż razem 10 skudów.
N astępne dni schodzą na czytaniu dziwnie gruntow nego dzieła
newie, gdzie papiestw o nazw ał plagą i zarazą, w zaślepieniu swo
im gotuje w ypraw ę na Rzym. Lecz nowe fiasko. Rzym ianie są
głuchym i na jego proklam acje (skutek to także i cholery), iż się
na nich żalić musi. On sam został w Sina L unga 24 w rześnia
przydybany i odwieziony do A leksandrii, a stąd na C aprerę. Jego
[oddziały] w kroczyły częściowo do państw a rzymskiego, lecz albo
czym prędzej czmychnęły, albo zostały rozbite; w Rzymie i oko
licy głęboki spokój.
5
października. Przyjeżdża z Rzym u o. Dmowski spow iednik,
a o. re k to r opuszcza nas na kilkanaście dni jadąc do Paryża.
W Genzano czas bardzo słotny i burzliw y, co i w yjazd nasz
przyspiesza.
8
października. W torek. Piszę listy do ks. proboszcza baw ią
cego w Radzie P aństw a, do ks. G lazera i [ks.] P udła, a jeszcze
1 października list do ks. Sadowskiego, 3 października do Zellera..
Tymczasem [oddziały] garibaldow skie pod dowództw em M enottiego G aribaldi coraz śm ielej w ystępują, z drugiej stro n y i wojsko
bez w y jątk u walczy z niespodziew aną odwagą i poświęceniem
się dla ojca św. Żuaw i b iją się (według sam ych dzienników
włoskich) come demoni. Mimo konw encji zaw iązuje się we Flo
rencji K om itet C entralny, w erb u n k i publiczne. Dnia 5 paździer
nika oddział liniow y [wojsk papieskich] i żuaw ów pod pułkow
nikiem Azzanesi odnosi piękne zwycięstwo pod Bagnoree; m iasto
wzięte, 70 garibaldczyków zabitych, a 120 [wziętych] do niewoli,
również zwycięskie potyczki pod A eąuapendente, M ontefiascone,
B assanella (na północy), F alv eterra, Subiaco etc. na południu.
W M ontelibrietti 90 żuawów uderzyło na 1000 praw ie g arib ald
czyków, zdobyli b ra m ę ź, gdzie się dzielnie trzym ali od 5 w ie
czorem do 4 rano. Zabili do 100 czerwonych k o s z u l143, 10 wzięli
do [niewoli]. W reszcie o 4 spokojnie i nie napastow ani wyszli
zabraw szy trupów i jeńców. Tu jed en żuaw -H olender zabił sam
14 garibaldczyków i padł ze zmęczenia. P oddani ojca św. nie
wspomogą, owszem ze w strętem p rzy jm u ją [je] w Rzymie, zaś
1500 m łodzieńców z najlepszych rodzin odbywa co noc patrole
z wojskiem.
141 K s. P a w e ł S m o l i k o w s k i (1849— 1924) po u k oń czen iu se m i
nariu m duch ow n ego w W arszaw ie k o n ty n u o w a ł stu d ia w R zym ie,
gdzie w stą p ił do zm a rtw y ch w sta ń có w , w y św ię c o n y w R zym ie na k a
płana obrz. greck o -k a t. od d aw ał się d zia ła ln o ści m isy jn ej w B u łgarii.
N a stęp n ie rek tor K o leg iu m P o lsk ieg o i g en era ł zm a rtw y ch w sta ń có w ,
k on su ltor K ongr. św . C oncilium i K ongr. d e P ropaganda F id e, autor
m on ogrofii H isto ria K o le g iu m P o lsk ie g o w R z y m ie p o d łu g ź r ó d e ł r ę
k o p iś m ie n n y c h . K rak ów 1896.
ż P r z y o p ra c o w a n iu d z ie n n ic z k a o p u szc zo n o w y r a z y : ci drudzy ze
w zg lę d ó w lo g ic z n o -g r a m a ty c z n y c h .
141
Zob. L ’H o m m e re lig ie u x . P aris 1899. K s. J u r e - S a i n t (Jan
C hrzciciel) — jezu ita, pisarz a scetyczn y, ży ją cy w 1. 1588— 1657.
143
Tą n azw ą ok reślano z w o len n ik ó w G aribaldiego. N azw a w y w o d zi
się stąd, iż J ó zef G aribaldi, w ód z rep u b lik an ów , podczas sp otk an ia
się z W iktorem E m an u elem n. V oltu rn em w p obliżu K apui, u b ran y
był w czerw on ą k oszu lę, czarny k ołpak, z szyją o w in iętą fu larem .
G a r ib a ld i, po rozpędzeniu nam iętnego „kongresu pokoju” w Ge
B iedni tylko księża wiejscy. Niecnoty garibaldczycy ciągną
ich zaraz na plac i każą płacić pieniądze albo wołać: V iva Ga
ribaldi.
Dnia 9 i 10 piszę w Genzano roczniki Kolegium Polskiego,
równocześnie dostaję tęgiego k ataru , bólu zębów i uszu.
12
października. Vale na zawsze Genzano — w yjeżdżam y do
Rzym u koleją. Ojciec re k to r nie pojechał do Paryża. W ice
rek to rem został o. Juliusz F e liń s k i144, zacny b ra t arcybiskupa,
z CR.
19
października. Wieczorem rozpoczynam y ośmiodniowe (do
27) rekolekcje, które z w ielkim nam aszczeniem daje nam o. H ie
ronim K ajsiew icz. Duch Sw. w iele łask użycza, stąd postanow ie
nia gorące do przem iany życia na Jezusowe. O dtąd pracow ać
należy, aby ich w iernie dotrzym ać.
10.
11.
12.
13.
14.
15.
Postanowienia z rekolekcji
odbytych 19—27 października r. 1867 w Rzymie
1. Codziennie przynajm niej pół godziny rano n a rozm yślanie
poświęcić, tyleż na dziękczynienie po mszy św. (a tylko
w razie potrzeby kw adrans).
2. B rew iarz odm aw iać w skupieniu, jeżeli tylko można w ko
ściele i na klęczkach.
3. Codziennie odbyć dwa rachunki sum ienia, a tylko w razie
potrzeby jeden, i to dokładny, m ianow icie o głównych w a
dach i o w yniszczeniu natu ry .
4. S tarać się codziennie coś duchow nego przeczytać.
5. Codziennie odmówić (i to koniecznie) jedną część różańca,
jako też Najśw. S akram ent odwiedzić — jeżeli można.
6. Spowiadać się raz w każdym tygodniu (także przed w iększy
m i św iętam i), a tylko w razie potrzeby co dwa tygodnie.
Również jed en dzień w m iesiącu obrócić na skupienie się,
czyli rekolekcje m ałe.
7. Każdego ro k u raz lub dwa razy dłuższe rekolekcje odbyć
gdzieś w klasztorze i to koniecznie.
8. W szystek swój czas, grosz i tru d na chw ałę Bożą poświęcić,
m ianow icie na naw racanie grzeszników, odw iedzanie chorych,
kształcenie przyszłych kapłanów i w ychow anie młodzieży.
9. Zachować o ile możności jak najw iększe ubóstw o i skromność
144 O. J u liu sz F e l i ń s k i ,
zob. przyp. 73.
16.
17.
18.
w ubiorze, m ieszkaniu i całym postępow aniu, chodzić zawsze
w rew erendzie.
Nigdy (albo jak najrzadziej) chodzić na wieczory, tym m niej
na zabaw y tow arzyskie. W tow arzystw ie zachować skrom ność
i powagę — w szystkich pociągać do P ana Boga.
U m artw iać ciągle oczy, w yobraźnię, miłość w łasną, rów nież
zachować ścisłą m ierność w pokarm ie, a napojów nigdy nie
używać, chyba w chorobie, podróży, lub w razie koniecznym
i to jak najm niej.
W szystko czynić dla P an a Boga, a nie dla siebie.
W szystkie czynności i najm niejsze ofiarow ać Jezusow i i M a
ry i i prosić ich o błogosławieństwo.
W szystkie obowiązki sw oje n ajw iern iej i dla miłości Bożej
spełnić, w szystkie krzyże chętnie przyjm ować.
Dla w szystkich ludzi przestrzegać w ielką uprzejm ość, dla
ubogich gorące i czynne m iłosierdzie, dla przełożonych po
słuszeństwo.
Chronić się wszelkiego błyszczenia przed św iatem i względów
ludzkich.
Pracow ać gorliw ie w konfesjonale i tu, jako też na kazal
nicy, rozszerzać usilnie cześć i miłość do Najśw. S ak ram en tu
i do Najśw. Panny, przyw iązanie do Kościoła i do ojca św.
i w tym celu w pływ ać na kapłanów , o ile się da.
W K olegium obowiązki p refek ta spełniać dokładnie, lecz z ła
godnością i słodyczą.
22
października. W ieczorem rozruchy. Ju ż przedtem wśliz
gnęło się do Rzym u do 2000 garibaldczyków tak zw anej legii
rzym skiej, k tóra w imię W iktora Em anuela m iała w ywołać po
w stanie w mieście, bo Rzym ianie nie m ieli najm niejszej ochoty.
Wieczorem o godzinie 7,30 zaczęli rzucać bom by w różnych s tro
nach (także obok Kapitolu). W tem [grupa] silna korzystając z nocy
uderza na K apitol, na któ ry m nieliczna była załoga żandarm ów .
Tych przem ogła, a k ilku zabiła i już chciała zasadzić chorągiew
rew olucyjną, gdy oto na w ołanie jednego urzędnika nadbiegło
wojsko z koszar tuż pod naszym i oknam i leżących, po kilku
strzałach rozpędziło zuchwalców, trzech zabiło, w ielu ujęło (ja
kiegoś księcia Colloredo). Równocześnie silna [grupa] uderzyła na
bram ę del Popolo, lecz dobrze p rzyjęta, pierzchnęła. Naczelnik
jej, Cairoli, k tó ry co tylko wołał: „Dalej na Rzym, dziś m usimy
go zdobyć”, poległ od ku li działowej. Ścigało ich wojsko m il
kilka, rozbiło na drugi dzień pod M onte Parioli, wzięto wiele
broni. Za to niegodziwcy w ysadzili w pow ietrze część koszar
żuawów na Scossa Cavalli, w których na szczęście było tylko
16 żuawów, tj. 4 m uzykantów Włochów i 12 w kozie. Ci zginęli
lub ran n i. P rzy podkładaniu innej m iny pod koszaram i żuawów
obok Św. A ugustyna sam [sprawca] został zabity, a m ina nie
szkodziła.
23 października. Ogłoszono w Rzym ie stan oblężenia, lecz
bardzo łagodny. Tegoż dnia żuaw i uderzyli na dom jeden za
T ybrem leżący, gdzie się zamknęło do 50 garibaldczyków i gdzie
był w ielki arsenał broni. Z w ielką b raw u rą w yłam ali drzwi,
17 zakłuli a 30 ujęli, m iędzy tym i kobietę, k tóra się zajadle
broniła z rew olw erem . Zabrano w iele broni. Od tego czasu
w Rzymie cicho, strach i rozprzężenie m yślowe ogromne.
Po ulicach patrole, bram y zabarykadow ane, m ury uzbrojone.
W Rzym ie zaledw ie 5000 żołnierzy, lecz nowi przybyw ają ochot
nicy.
Zapał i pośw ięcenie w katolickich krajach dla ojca św. ogrom
ny, tylko w Polsce mróz. Ojciec św. zupełnie spokojny.
Dnia 17 października. [Ojciec św.] w ydał E n c y k lik ę 145 w iel
kiej wagi, w k tó rej w silnych w yrazach potępił gw ałty i zbrod
nie rew olucji w e Włoszech (zwalając je na rząd subalpeński),
a schizm y w Polsce i nakazuje trid u u m za te kościoły.
24 października. N apad na V iterbo ze w szystkich stron, lecz
batalion liniow y odparł [go] ze stra tą 20 zabitych a 33 jeńców.
26. Oddział w ojska papieskiego legii 2 kamp., 1 kam p. k a ra
binierów , coś żandarm erii, a rty le rii i dragonów stoczył bitw ę
z 4000 garibaldczyków pod wodzą samego Garibaldiego, którego
Włosi w ypuścili um yślnie. Dzielni żołnierze cztery razy odparli
wroga, wreszcie w ystrzelaw szy ładunki obskoczeni stracili 210
ludzi w niewolę.
27. Kończym y rano rekolekcje.
28. F rancuzi przybyw ają do C ivitavecchia, aby bronić pa
pieża. Napoleon acz z niechęcią m usiał ich posłać zmuszony
ogrom nym w zburzeniem katolickiej F rancji. O dbieram listy od
ks. D ittricha, ks. Sulikowskiego, pana K aczm arskiego. O dpisuję
na nie, oraz do ks. K rem entow skiego, ks. rek to ra Skw ierczyń
skiego i do rodziców.
29. Rano odwiedzam H enryka Balickiego, k tó ry wróciw szy
z M eran w bardzo sm utnym jest stanie. Czytam cudow ne dzieło
Vie interieure de la Marie p ar O lie r146. Do Rzym u ściągnięto
145 E n cyk lik a L e v a te .
_
.
„L ettres sp ir itu e lle s”, P aris, t. 1— 2, 1862. Ks. Jan JakuD
O l i e r (1608— 1652), ur. się w P a ry żu , św ię ce n ia k a p ła ń sk ie o t r z y m a ł
146 Z o b .
w szystko wojsko i władze z prow incji, którą zastawiono na tych
garibaldczyków . Są oni już w Tivoli a słychać, że Włosi w k ro
czyli. Gorączkowe oczekiw anie Francuzów , którzy już w ylądow ali
w C iv ita v e c c h ia . Wieczorem m ają już niektórzy przybyć do Rzymu.
30
października. Cesarz Napoleon p arty opinią całego narodu
w ysłał w brew swej polityce korpus 10 tysięczny n a obronę Sto
licy św iętej pod generałem De Failly, a dnia 31 października
plierwszy oddział Francuzów wchodzi do Rzymu, ■za nim i n astę
pują inni, aż liczba ich rośnie do 20 000; równocześnie słychać,
że włoskie wojsko wchodzi do C ivita C apellana i do prow incji
Frosinone.
3 listopada. G aribaldi rozgniew any na nowe m inisterium Menabrea 147 chce się przedrzeć do Neapolu, aby tam ogłosić Rzecz
pospolitą, lecz w ojska papiesko-francuskie (5000) pod generałem
kanclerzem de Polhes napadło go w una parco M entana 148 i po
czterogodzinnej uporczywej walce poraziiło na głowę tak, iż ten
Redentore d’Italia, k tó ry niedaw no w ołał Roma o m orte nie
otrzym aw szy ani jednego, ani drugiego um knął czym prędzej za
granicę. Wojsko zaś jego rozbite zostało, do 1000 poległo, a do
2000 i 6 dział dostało się w niiewolę. W tej bitw ie św ietnej dla
oręża katolickiego walczyło dzielnie k ilku Polaków (Kozłowski
wziął dom obsadzony gatribaldczykami), jeden zaś hr. E dw ard
Raczyński z Poznańskiego otrzym ał ciężką ranę. P row incje z r a
dością w itają wojsko papieskie. G aribaldczycy uciekając naw et
ojca [Oldini] Luigi na M entorelli oskubali na 80 skudów, chociaż
biedak w ołał w niebogłosy: Siam o poveri Polacchi!
6
listopada. Zwycięskie w ojska z trium fem wchodzą do R zy
mu w itani głośnym: Eviva. G aribaldi przechw ycony przez k a ra
binierów i uprow adzony do V arignano. Rząd włoski m usiał cof
nąć wojsko. Sekta się sroży. A nglia u jm uje się w parlam encie za
w 1652 r., z a ło ży c iel słyn n ego sem in ariu m k ap łań sk iego u Św . S u p licju sza w P a ry żu , oraz zakonu m ęsk ieg o su p licjan ów , k rz e w ic ie l n a
bożeń stw a do N a jśw . S ak ram en tu i M atki N ajśw .
147
L u ig i F ed erico M e n a b r e a (180,9— 1896), in żyn ier w o jsk o w y ,
prof. m ech a n ik i w A k ad em ii W ojsk ow ej, późn iej prof. u n iw ersy tetu
w T u ryn ie, człon ek A k ad em ii N au k w T urynie. W sław ił s ię w w o j
n ie o w y z w o le n ie W łoch; w a lc z y ł pod P a lestro i Solferin o, w roku 1875
za zdobycie V ald ory odznaczony został ty tu łem m arkiza. W 1. 1861—
1862
za rządu R icasoliego p ia sto w a ł godność m in istra m arynarki,
n astęp n ie w 1. 1862— 64 m in istra robót pub licznych. W paźd ziern ik u
1867 r. w zw iązk u z u stąp ien iem R atazziego na sk u tek in terw en cji
do sPra w k o ścieln y ch , u tw o rzy ł w ła sn y gab in et trw a ją cy do
r-. zab iegając o u p orządkow an ie fin a n só w w ło sk ich i stw orzen ia
Jakiegoś m o d u s v iv e n d i z k u rią i Francją.
Pod M en tan ą w ojsk o p a p iesk ie pod d ow ód ztw em gen. K an zlera
, P°m ocą od d ziałów fra n cu sk ich od n iosło dnia 3 X I 1867 r. z w y c ię Wo na<3 od d ziałam i G aribaldiego.
K R O T K A K R O N IK A M O JE G O Ż Y C IA
W łochami, też i ona m a swojego w roga — Fenianów (masonów
angielskich). W katolickich k ra ja ch rośnie zapał i przyw iązanie
do Kościoła, tylko w A ustrii biorą górę m asoni i liberałow ie na
w et nad cesarzem. H aniebny Reichsrath w październiku bije h a
niebnie na konkordat, odbiera Kościołowi w pływ na szkoły i są
downictwo w spraw ach m ałżeńskich i ustanaw ia m ałżeństw o cy
w ilne w potrzebie.
11 listopada. O dpraw iam mszę św. w kapliczce Św. S tanisła
wa K ostki na intencję K lo k a 149 i ks. Skwierczyńskiego. W ie
czorem przyjeżdża jak bomba niespodziew anie nasz K arol Z ełler
bez K olankiew icza (wozem od granicy) i przywozi mi list od Koc a ja 150 i W ojciecha R uczaja oraz furę nowin. Tegoż wieczora
piszę list do Kloka i ks. Łobosa.
12 listopada. 10, 11, 12 trid u u m do św. Józefata u sióstr bazylianek m atk i M akryny M ieczysławskiej.
15
listopada. Piszę list do biednego Franciszka U rbanka do
P rag i przy 45 regim encie arcyks. Zygm unta.
19
listopada. T riduum za kościół polski w e w szystkich ko
ściołach Rzym u i w naszej kapliczce. Szerzą wieść o podm ino
w aniu m iasta.
Dnia 27 o godzinie 3,30 um iera nagle mój zacny kolega ks.
H enryk B alicki na szybkie sparaliżow anie płuc, niestety bez sa
k ram entów św. Ja zajm uję się pogrzebem . Pieniędzy pożycza
am basada, bo nic przy nim nie znaleziono. T elegrafuję do brata.
28
listopada. W ieczorem odprow adzam y zwłoki (30 zakonni
ków, 6 księży i K olegium Polskie) do kościoła Sw. K arola a C atin ari. Kłopot o pieniądze. K upuję grób m urow any za 24 skudy,
74 sol., piszę list do W y k o t151.
30
listopada. Solenne nabożeństw o u S. Carlo a C atinari
za duszę zm arłego (24 msze ciche). D ostaję tęgiego k ataru , k tó ry
m nie kładzie na kilka dni do łoża. W świecie mówią w iele o kon
ferencji dla złagodzenia spraw y rzym skiej. Francuzi znowu w y
chodzą z Rzymu. R isum teneatis.
1
grudnia. Piszę list do rodziców niespokojny, co się z nim i
dzieje. K a ta r trw a.
5 grudnia. O dbieram list od p. L udw ika Balickiego z W ykot.
6 g r u d n ia . O d b ie r a m lis t o d F r a n c is z k a U r b a n k a z S a n o k a ,
n a k tó r y n ie d łu g o p o te m o P d isu ję .ż W p o ło w ie g r u d n ia w r a c a
14,1
M ow a tu o ks. S ta n isła w ie K l o c z k o w s k i m , często n a zy w a
n ym przez ks. Józefa S eb a stia n a P elcza ra Stachem .
150 Ks. S ta n isła w K o c a y (1892— 1932), św ię c en ia k a p ła ń sk ie o trzy
m ał w P rzem y ślu w 1918 r., n a stęp n ie w ik a r y w P rzew orsk u , S zy m
barku, k a tech eta i proboszcz na K ruhelu.
im W ykoty, w ie ś w pow . sam borskim .
do Rzymu kard. d ’A ndrea, sm utna ofiara am bicji. Nie mogąc
znieść upokorzenia, w pada w chorobę um ysłow ą i um iera w m a
ju 1868 ż.
24
grudnia. W igilię spożywam y w gronie oo. zm artw ychw stań
ców, których liczba ciągle przy rasta. Rozpoczynają się w Kole
gium wieczory literackie, na k tórych o. P io tr odczytuje sw oje
głębokie studia nad historią polską.
Rok Pański 1868.
W itaj roku ostatni pobytu m ojego w Rzymie! Ty już m nie
oglądasz w ojczyźnie. W Kolegium odbyw am y popołudniow e ćw i
czenia z liturgii. Zima trw a z niezw ykłą srogością, w skutek cze
go odm rożenia nie są rzadkie (u m nie noga), a n aw et od 12—18
stycznia zapadam na k atar.
16 stycznia. Ojciec P io tr w yjeżdża do Paryża, a stam tąd do
Galilei w spraw ach K olegium i kongregacji. Ma wrócić przed
Wielkanocą?!
17 stycznia. P rzybyw a nam nowy kolega M ieczysław C hw alibóg z W arszaw y na funduszu księżnej Sanguszkow ej, bardzo
jeszcze m łody (19 lat) i dobry, ale n iestety bez żadnych nauk
i słabych zdolności. O trzym uję listy od ks. P antoła i rodziców
zaspokajające. Zaczynam pracow ać n ad tym, jak by przyspieszyć
egzamin i um knąć do Galilei, gdzie w skutek praw dopodobnego
odejścia ks. M azurkiew icza do Lwowa obecność moja będzie po
trzebną. Ks. Skw ierczyński dobrze tę myśl przyjm uje i p racuje
dla niej. W tej także nadziei siadam do opracow yw ania żm ud
nych tez i kanonów (80) na lau reę sanctorum canonum.
Tymczasem w K olegium po odejściu ks. re k to ra zaczynają
się uprzedzenia, niechęci i publiczne szem rania przeciw niem u,
które nieraz gw ałtow nie w ybuchają. Zacny o. F eliński konfe
rencjam i roztropnym i, w k tórych uspraw iedliw ia zgrom adzenie,
łagodzi um ysły.
20 stycznia. Wycieczka na w innicę z msgr. Torroni.
7
lutego. O dbieram od ks. Skw ierczyńskiego list ks. biskupa
do kardynała, proszący dla m nie o przyspieszenie egzam inu. K ard.
Milesi poleca go kard. w ikarem u, k ó try już 29 lutego dyspensę
w yjednyw a.
20 lutego. Odbywam w izytę siedm iu bazylik.
24. W ycieczka na górę św iętą i w alkę kam ieni. W iele zacho
du daje m i nieszczęsna spraw a mościcka od la t w ielu z w ielką
szkodą diecezji w Rzymie wisząca. Po różnych zachodach została
zakończoną szczęśliwie.
ż'z P r z y p is w łą c z o n y do te k s tu .
W kościele Sw. K laudiusza rozpoczynają się kazania polskie
dla dosyć licznie zebranej Polonii. Jedno z tych powiedział
o. W alerian 25 m arca, ja dwa, resztę o. Hieronim.
x 18 m arca. Odwiedza nasze K olegium kard. Milesi i oznaj
m ia mi, iż m i w y jednał audiencję u ojca ś w .x
19
m arca. M am kazanie polskie o życiu w ew nętrznym św.
Józefa. W ten dzień dostaję 180 lir od rodziców i ks. proboszcza
przez ban k iera Kolba. K arol Zeller, zapadając ciągle na zdrowiu,
postanaw ia opuścić Rzym i wrócić do Lwowa.
23 m arca. Ojciec św. w yjeżdża uroczyście do M inerwy.
25
m arca. Egzam in try m estraln y z praw a kanonicznego, jak
rów nież z w oli Santego, w ykładam C7, de clericis conjugalis.
27
m arca. O debraw szy od kard. w ikarego dyspensę papieską,
sta ra m się o egzam in u msgr. Sim eoniego i p refekta Bachii.
31
m arca. A udiencja pożegnalna u ojca św. W ieczorem 6,30
jad ę z kard. M ilesi do W atykanu, a po całogodzinnym czekaniu,
około 8 wchodzę do ojca św., który mię przyjm uje nad er se r
decznie. Siete devoto di S. Stanislao K ostka et di San... lecz
drugiego nazw iska nie dosłyszałem, bo szukałem w tenczas trz e
w ika do pocałowania. N ajprzód pocałow ałem w nogę od stolika —
wreszcie odrzekłem : Si, Santo Patro, sono nostri Patroni Celesti,
come S.P. e nostro unico Patrono in terra. Potem p y tał mnie
się, jakie studia odbyłem, kiedy w racam , skąd jestem ? Gdy od
pow iedziałem iż jestem z Przem yśla, A! — odrzekł ojciec św. —
in Prem islia c’e un Vescovo ruteno, che abbiamo m andato adesso
— come si chiama!? ski! ski!
J a przypom niałem m u S em b rato w icza152. A si! si! — questi
nom i polacchi sono peggiori come inglesi e tedeschi — dieci consonanti ed una vocale. Po czym prosiłem go o odpusty dla krzyża
pro m oribundis. Ma piccola, piccola che non pesi nel viaggio.
J a odrzekłem : A nche la piu piccola sara per me cara. Po czym
szukał na stole, a nie znalazłszy, w ziął świecę, pow stał i rzekł
do m nie żartobliw ie: Lasciatem i m etter via ąuesta barricata.
Klęczałem bowiem przed jego krzesłem — li poszedł do drugiego
pokoju pow tarzając: ma piccolo, piccolo. S tam tąd w yniósł mi m e
dal sreb rn y tak i sam, jaki daje apostołom w W ielki Czw artek,
x-x p r z y p is w łą c z o n y do te k s tu .
152
Ks. J ó zef S e m b r a t o w i c z (1821— 1900), kard. S tu d ia od b yw ał
w R zym ie i w W iedniu, w 1845 r. p rzy ją ł św ię ce n ia k ap łań sk ie, od
1863 r. p refek t sem in ariu m g reck o -k a t. w e L w o w ie, oraz prof. teologii
na U n iw e r sy te c ie L w o w sk im , od 1865 r. bp ty t. i ró w n o cześn ie w i
kariu sz a p o sto lsk i d iecezji p rzem y sk iej, od 1882 r. arcbp lw o w sk i obrz.
greck o -k a t., od 1870 r. arcbp m etro p o lita h a lick i, w 1895 r. m ian o
w a n y k ardynałem .
i wręczył m i go. Podczas tego użalał się na rząd austriacki. W ten
czas bowiem w łaśnie Izba Wyższa potw ierdziła antykonkordatowe uchw ały niższej, a zaślepiony żydow sko-m asoński W iedeń
przyjął to z szalonym i owacjamii i ilum inacją statu ty Józefa II!!
Dalej rzekł: Portate la benedizione al Collegio, ja zaś poprosiłem
o błogosławieństwo dla ośmiu p arafii i dla siebie, abym mógł cał
kowicie służyć Bogu, na co rzekł: Si! figlio, per santificavi e santificare gli altri per m ezzo dell orazione et del buon essempio.
Od ojca św. wyszedłszy zrobiłem w izytę w raz z k ardynałem
Milesim J. Em. kard. A ntonellem u, k tó ry m nie p rzy jął n ader
uprzejm ie i rozm aw iał bardzo poufnie o Polsce i jej biskupach.
Chwalił „B eniam ina” S zy m ań sk ieg o 153, odkrył in try g i B utkie
wicza 154, oburzał się na A ustrię, k tó ra opuszcza trad y cje i opie
ra się na rew olucji, dlatego za pierw szym lepszym w strząśnię
ciem runąć może. Ubolew ał nad biskupem K alińskim 155 i bisku
pem Sem bratowiczem ; wreszcie dodał tę sm utną przepow iednię,
że jeżeli tak dalej potrw a, to za 20 la t Kościoła w Polsce nie
stanie, bo już biskupów albo uwięzią, albo nie obsadzą. N ikt nie
będzie mógł święcić kapłanów , a lud bez kapłanów nie oprze
się schizmie.
1
kw ietnia. Środa. Piszę egzam in pisem ny z p raw a kanonicz
nego C 4 de cohabitatione clericorum cum m ulieribus a 2 k w iet
nia, czw artek po południu składam dość ścisły egzam in ustny,
na którym bardzo szczegółowe otrzym uję pytania. Finis laboris
Romani. N astępne dni schodzą na w izytach u m onsignorów
w celu w yjednania różnych p rz y w ile jó w y.
3 kw ietnia. Składam professionem fid ei na doktorat.
5.
N iedziela Palm owa. W W atykanie na procesji. W ielki Ty
dzień schodzi na przygotow aniu się do podróży i zabiegach około
y N a s tę p n y c h o sie m w y r a z ó w w y k r e ś lo n y c h .
153
K s. B en ia m in S z y m a ń s k i (1793— 1868), św ięcen ia k ap łań sk ie
otrzym ał w 1816 r., p row in cjał zakonu k ap u cyn ów (p row in cji w a rsza w
skiej), w 1856 r. p rek on izow an y na bpa podlask iego, sak rę bisku pią
otrzym ał w 1857 r., o d n ow iciel zak onu oo. k ap u cyn ów w P olsce,
gorliw y obrońca p ra w K ościoła i N arodu p olsk iego. P o zn iesien iu d ie
cezji p o d la sk iej w 1867 r. (którą połączon o z lu b elsk ą) przez rząd
carski, osiad ł w k lasztorze w Ł om ży, gd zie zm arł 15 I 1868 r.
Ks. B o n aw en tu ra B u t k i e w i c z (1794— 1871), św ięcen ia k ap łań sk ie otrzym ał w 1819 r., sek retarz i k ap elan ks. bpa C zyżew sk iego,
od 1882 r. k an on ik g rem ialn y k a p itu ły a u gu stow sk iej, prałat, k u stosz
0t^ 18^25 r. rektor A k ad em ii D u chow nej w W arszaw ie, od
51 r. p roton otariu sz ap. i ad m in istrator au gu stow sk i, w y b ra n y pod
n acisk iem rządu ro syjsk iego.
lo5
Ks. Jan B a l i ń s k i (1799— 1866), proboszcz k o n sta n ty n o w sk i
i , g u ° ern.i sied leck iej. W roku 1863 ob jął zarząd d iecezji ch ełm sk iej
jaKo n om in at ch ełm sk i i b ełzk i, k oadiu tor z p raw em p rzyszłego n a
stęp stw a na sto licę b isk u p ią ch ełm sk ą.
niefortunnej spraw y m ościckiej, która w skutek odejścia msgr.
Franchiego i Jac o b in ie g o 156 dziw nie zaniechaną została.
10. W ielki Piątek. M am kazanie u Św. K laudiusza o miłości
Bożej w krzyżu, w śród bólu żołądka.
11. Sobota. A systuję o. Cholan, k tó ry przyjm uje święcenia
kapłańskie.
12. Niedziela. U Św. P iotra na w ielkiej mszy i benedykcji,
święcone w Kolegium . Po południu wycieczka do katakum b św.
Sebastiana z Zellerem . W następnych dniach odpraw iam mszę
św. po sław nych kościołach Rzymu, jak na grobie św. P iotra
(ad in . Turek), u M ater A dm irabilis w kaplicy ulubionej M a
donny del Crocefisso, ostatnie gdzie i pierw sze, u M arii M aggiore.
aa P rzed obrazem Najśw. P anny Bolesnej w kaplicy del C ro
cefisso robię dw a śluby: aż do śm ierci codziennie (wyjąwszy
chorobę i nieuniknione przeszkody) będę poświęcał przynajm niej
pół godziny rozm yślaniu i odm aw iał jedną część różańca św.,
Boże daj mi łaski do spełnienia i c h aa.
13. Święcone na via Paolina i u nas. Pożegnanie.
17. O dbieram pocieszającą wiadom ość od m sgr. M arino M arisco, n astępcy m sgr. Franchiego, że spraw a m ościcka została
rozwiązaną. W ieczorem po nader czułym pożegnaniu z kolegam i,
wyjeżdżam z Wiecznego M iasta w śród dziwnego natłoku uczuć,
lecz przew aża sm utek i tęsknota. Towarzyszy mi ks. Lubowidzki,
em igrant, k tó ry otrzym ał przyjęcie do diecezji lw owskiej.
18. Sobota. Przyjeżdżam y rano do Loreto, gdzie z w ielką mo
ją pociechą odpraw iam mszę św. w dom ku Najśw. Panny. Po
gadanka z franciszkanam i.
19. Niedziela. Po mszy św. w dom ku Najśw. Panny, odjeżdża
my do A nkony, gdzie się doskonale nudzim y oczekując parowca.
O 11 w nocy w yjeżdżam y z portu. Rozmowa z księżm i dalm atyńczykam i. W rażenie jazdy m orskiej nie bardzo dla m nie miłe,
bo mimo spokoju jed n ak zakosztowałem m orskiej choroby.
20. Poniedziałek. O godzinie 1 po południu przybijam y do
T riestu, m iasta handlowego i pięknie położonego. Wieczorem
odjeżdżam y koleją. K ilkugodzinna nad er żyw a Pogadanka z eksgaribaldzistą i doktorem niem ieckim . Pierw szy dziwnie za łaską
Bożą zwyciężony.
21
kw ietnia. W torek. Po południu przyjeżdżam y do ohydnej
stolicy rak u sk iej i w ysiadam y w hotelu „Zur H eiligen D reifaltig k eit” w ielce obiecującym z nazw iska, a w istocie poniżej k ry
ty k i będącym.
22
kw ietnia. Odwiedzam poczciwych kolegów: ks. [Apolina
rego] Wisłockiego i K asprzaka w F rintaneum . Z nim i idziem y
do naszych deputow anych ks. Sm olikowskiego i M orgensterna,
którzy nas bardzo mile przyjm ują. Mszę św. m am y w kościele
gw. Szczepana.
t b W W iedniu robię w izytę ks. nuncjuszow i Falcinellem u,
który jest bardzo zagniew any na Polaków, iż z Niem cam i gło
sowali, „wasza katolickość, to tylko b lich tr”, przepow iada nam ,
że nas M oskwa pożre, a A u stria się rozpadnie i zapowiada w i
zytę rychłą w G alicji bb.
23. C zw artek. Nakupiw szy książek u M ajera odjeżdżam w ie
czorem do kraju . W nocy ks. Lubow idzki gubi do 200 fr. w P rzerowie.
24. P iątek. W itaj k ra ju ojczysty po dwóch i pół latach nie
widzenia! W w agonie dysputa z kapitanem o w ładzy świeckiej
ojca św. Wieczorem staję w Przem yślu, gdzie m nie ks. re k to r
nader m ile w ita, podobnie jako i inni księża. Lecz pokazuje się,
że niepotrzebnie przyspieszyłem mój wyjazd!
26.
W izyta u ks. biskupa, k tó ry m nie robi swoim kapelanem
i daje 100 fl. na potrzeby, bo ks. Kloczkowski podał się za spi
rytualnego do Przew orska. Na obiedzie jestem u ks. biskupa,
potem u p. Zaw adzkiej.
29. Środa. Jad ę do Lwowa, aby się pożegnać z o. Piotrem ,
który tam od m iesiąca baw i w spraw ach Kolegium i kongrega
cji. O dpraw iam mszę św. u oo. jezuitów , gdzie o. P io tra zastaję,
z nim jadę do hr. M iączyńskich na śniadanie, dalej do arcybi
skupiego pałacu, do p. Zagórskich na obiad, po czym wieczorem
wyjeżdżam y do Przem yśla. Rozmowa ważna o polepszeniu mo
ralnym K olegium Polsko-Rzym skiego.
30. C zw artek. W yjeżdżam do dom u w tow arzystw ie Jan a
Białkowskiego i kleryk a Fischera, k tó ry odjeżdża do Dukli i ” na
kurację. Popas w Dubiecku 158 u L udw ika Jakubow skiego, noc
leg w D om aradzu 159 u zacnego ks. Stępka.
1
m aja. Z aw itaj m iesiącu M aryi! Znowu cię w itam na pol
skiej ziemi. W samo południe staję w domu rodzicielskim i dzięki
Bogu zastaję w szystkich zdrow ych, tylko Kasię opuszczoną, bo
m3ż jej jest w wojsku. P ow itanie z płaczem. W izyta u ks. p ro
boszcza. N astępne dni schodzą na pow itaniu krew nych i znajo
mych rodaków , którzy n ader tłum nie garną się po świętości
rzymskie.
bb-bb P r z y p is ze s. 74 i 76 r k p s u w łą c zo n o do te k s tu s. 74 rk p s u .
aa-aa T e k s t r k p s u ze s. 61 w łą c zo n o do te k s t u s. 73 r k p s u .
Kard. L u d w ik J a c o b i n i (1832— 1887), s e k r e t a r z K o n g i e g a c ji
P rop agandy dla sp ra w w sch od n ich .
l58 Dukla, miasteczko w pow. krośnieńskim n. rzeką Jasiołką.
no Dubiecko, miasto w pow. przemyskim.
Domaradz, wieś w pow. brzozowskim.
3 m aja. Z am bony ogłaszam ludow i błogosław ieństw o ojca św.
4 m aja. W izyta u ks. S erafina w O drzykoniu.
8
m aja. Ks. proboszcz odjeżdża do W iednia na nieuczciwą
Radę.
10 m aja. M am kazanie w Korczynie, po południu rozpoczy
nam n auki m ajow e o życiu pobożnym przez cały ty d z ie ń 00 trw ać
m ające. W ieczorem przyjeżdża do m nie ks. K rem entow ski z T ar
nowca 160.
11 m aja. P rzyjeżdża poczciwy ks. E dw ard K otecki i razem
jedziem y na zamek, gdzie odwiedzam y pobożnego i skrom nego
T rznadla, którego łatw ow ierność korczyńska prorokiem ogłosiła.
13.
Z ao p atruję na śm ierć chorą M arkowiczkę, m atkę nieszczę
śliwego śp. M ichała. Piszę do Sam bora, iż przyjadę na 21 m aja.
15. D ostaję napadu febry z bólem kości.
16. Sobota. Słabość się w zm aga, iż naw et mszy św. mieć nie
mogę; k ładę się do łoża i biorę na wom ita. Rozwija się mocna
gorączka, k tó ra grozi tyfusem .
17. Niedziela. Gdy coraz się pogarsza — wzywam dr S itar
skiego z K rosna. W dom u lam ent.
18. Z tej choroby w yw iązuje się ospa epidem iczna wówczas
grasująca. Choroba przykra, mdłości spraw iająca, k tó ra dw a ty
godnie trzym a m nie w łóżku i zostaw ia m ałe ślady po sobie.
Lecz Opatrzność Boża widocznie ją dla m ojego dobra w ybrała —
niech jej za to będą dzięki i chw ała.
d d 25 m aja. Pożar w ielki u Józefa G oneta — niebezpieczeństwo
w ielkie dla siostry R ó z idd.
31
m aja. W dzień Zielonych Św iątek w yszedłem pierw szy raz
do kościoła, aby ku czci Najśw. P anny odpraw ić mszę św. i po
wiedzieć ostatnie m ajow e kazanie. Ślub pielgrzym ki do Leżajska.
3
czerwca. Jestem w kościele u oo. kapucynów w spraw ach
duszy — wieczorem zastaję księży: K rem entow skiego i Koteckiego.
7
czerwca. Mam znowu kazanie. Zresztą czas schodzi bardzo
jednostajnie, rano w kościele a dalej w domu. W duszy budzi
się w ielka tęsknota za Rzymem, jego nabożeństw am i, za Kole
gium i w yraźny prąd do życia zakonnego, stąd zam iłow anie sa
motności, m odlitw y i czytania, a w ielki w stręt do tow arzystw a.
Do tego zdrowie, m ianowicie żołądek ciągle szw ankuje. Z P rze
m yśla w ieści nie bardzo pom yślne, a w szystko się składa, aby
w duszy w yrobić pew ne usposobienie m elancholiczne. Lecz wszyst
kim tym Bóg sam pokierow ał, abym więcej poznał siebie-, więcej
pokochał wolę Bożą.
11
czerwca. W dzień Bożego Ciała m am kazanie i celebruję
na procesji. Piszę list do Rzymu.
15 czerwca. W izyta w O drzykoniu, U strobnej 16i i w Krośnie.
16 czerwca. W izyta u ks. Piekosińskiego proboszcza w K roś
cienku.
19
czerwca. P iątek. Po pożegnaniu na plebanii (gdzie jest
p. Pobialowa) i w domu, opuszczam sm utną Korczynę. Po dro
dze odwiedzam ks. Sturkow skiego w J a s ie n ic y 162, nocuję u ks.
Stępka.
20.
Sobota. Wieczorem staję w Przem yślu, gdzie m ię gościn
nie przyjm uje zacny ks. rek to r, gdyż za zrządzeniem Bożym nie
ma dla m nie żadnej posady. N astępne dni schodzą w tow arzy
stw ie księży. Mimo to tęsknota m nie nie opuszcza, a żołądek
ciągle się buntuje. D ostaję list z Rzymu.
24 czerwca. Jestem na obiedzie u ks. biskupa.
25 czerwca. Przyjeżdża po m nie zacny ks. G ruszczyński, aby
mnie zawieść do Sam bora, lecz n iestety nie pozw ala choroba żo
łądka. Sic Deus voluit. Przychodzi wreszcie rezolucja z nam iest
nictwa odm owna dla ks. Kloczkowskiego, w skutek czego ja znie
chęcony długim oczekiwaniem proszę o jakąkolw iek w ikarię.
Ks. biskup daje mi do w yboru, a ja w ybieram Wojutycze.
eeW czerw cu roku 1868 odpraw iłem pielgrzym kę do Leżajska, by
się polecić opiece Najśw . P an n ie M a ry iee.
11
lipca. Sobota. Przejeżdża przez Przem yśl nuncjusz F alcinelli w drodze do Lwowa na uroczystość św. Józefata. Od g ra
nic diecezji przem yskiej p rzy jm u ją go wszędzie z w ielką serdecz
nością i okazałością, we Lwow ie i Przem yślu z pom pą i en tu
zjazmem, co bardzo korzystnie w pływ a na podniesienie uczucia
katolickiego i praw dziw ym katolikom w ielką radość spraw ia. Te
goż dnia b ra t Ja ś odwozi m oje rzeczy do W ojutycz.
13.
Poniedziałek. Ja sam tam że odjeżdżam. P ogadanka w Czyżk a c h 163 z ks. Rapalskim . Zaczyna się nowe stadium życia —
niby to p arafialn e a więcej jednak umysłowe, bo p arafia nie
liczna, przy tym od kościoła i spowiedzi stroniąca, nie w iele
czasu zabiera. O ddaję się całkiem poznaniu życia w ew nętrznego,
skąd w iele św iatła i pociech odnoszę.
16
lipca. Jest u m nie kochany ks. Józef Gruszczyński w raca
jąc z odpustu w S ąsiad o w icach 164. W ieczorem przyjeżdża ks.
dziekan Gross i ks. Tereszkiew icz baw iący na w akacjach.
ee-ee P r z y p is ze s. 78 r k p s u w łą c zo n o do te k s tu s. 77 r k p s u .
rk p s ie m y ln ie dzień.
dd-dd p r z y p is w łą c z o n y d o te k s tu .
i«° T arn ow iec, w ie ś w pow . ja sielsk im .
cc w
162
w ie ś w pow . k rośn ień sk im , na lew y m brzegu W isłoka.
163 Jas^ nf ca > m iasteczk o w pow . brzozow skim .
t64 ^ y ż k i , w ie ś w w oj. lw o w sk im .
S ą sia d o w ice, w ieś ok. 15 km od legła od Sam bora.
17.
Odwiedzam na kilka godzin Sam bor zawsze dla m nie
drogi, od którego jednak P. Bóg widocznie m nie w strzym uje.
fl W ieczorem robię w izytę zacnem u p. Tchórznickiem u, dla któ
rego zachowałem w ielkie przyw iązanie, a dla „duszy cierpiącej”
głębokie współczucie . Rozmowa długa o jej cierpieniach w e
w nętrznych, potem o Rzymie f£.
P rzem yśl w lutym 1900
[1868—1876]
15
sierpnia 1868 powiedziałem kazanie w Sam borze, a potem
dałem z am bony błogosław ieństw o apostolskie w yjednane przeze
mnie dla całej p arafii od ojca św. P iusa IX.
9
w rześnia. W yjechałem do L eżajska, aby tam przed cudow
nym obrazem podziękować Najśw. P annie za Jej m iłościwą opie
kę. Po drodze uczciłem statuę łaskam i słynącą w Jarosław iu.
N astępne dni zeszły w śród rozm yślania i czytania głębokich dzieł
oo. S aint Ju re , Grou «5, G u illo re 166 itd. W tenczas zebrałem
pierw sze m ateriały do później w ydanego dzieła pt. Życie du
chowne [czyli doskonałość chrześcijańska]. Za to pracy p aster
skiej było mało, bo lud leniw y i ciem ny nie chodził chętnie do
kościoła i raz tylko w roku przystępow ał do sakram entów św.
Trzeba było budować od fundam entów , w czym w edług sił po
m agałem ks. dziekanow i Grossowi. Sam biedny, dzielił się tenże
ze m ną łyżką skrom nej straw y, natom iast grosza nie trzeba było
u nas szukać, ale bo też innych w ydatków nie m iałem prócz
50 kr. m iesięcznie dla pastucha, któ ry mi czyścił buty i przy
nosił dzbanek wody. Sam otność codzienną z Bogiem i książką
przeryw ały czasem w izyty u p. Tchórznickich i u zacnej p. hr.
Sew eryny B adeniow ej, gdzie na rozmowie o wysokim , o m isty
cyzm potrącającym n astro ju upływ ały całe godziny. W racając
z jednej z takich w izyt wieczorem w yw róciłem się z wozem
i zraniłem sobie tw arz mocno. W śród tego odezwała się znowu
tęsknota za życiem zakonnym , jako też chęć pogłębienia nauki
Pism a św. Chciałem tedy w yjechać jeszcze na rok za granicę,
ale ks. biskup nie pozwolił, przeczuw ając snadź, że już bym nie
w rócił do diecezji, ale może poszedł na m isje. N atom iast kazał
ff-ff T e k s t te n p r z e z a u to ra w y k r e ś lo n y .
165 Ks. Jan M ikołaj G r o u (1731— 1803), jezu ita. D o zakonu w stą p ił
w 1746 r., przez długi czas p rzeb y w a ł w P o n t-a -M o u sso n , autor sze
regu d zieł religijn ych .
166 K s. F ran ciszek G u i l l o r e
(1615— 1684), jezu ita. Do z a k o n u
w stą p ił w 1838 r., prof. h u m a n io ró w i retoryk i, w y b itn y k a z n o d z i e j a ,
autor szeregu dzieł, zm arł w P aryżu 1684 r.
m i W styczniu 1869 r. iść na w ikarego do Sam bora, by zastąpić
ks. Stanisław a Spisa 167, k tó ry udał się na studia wyższe do W ie
dnia.
Na drugi zawód pracow ałem w Sam borze 168 przez 9 miesięcy
i to z całym w ytężeniem sił już znacznie osłabionych, tak że
w tym zdrow ie znacznie ucierpiało. N iektórym się zdawało, że
przesadzam i fanatyzuję, bo były to czasy, gdzie liberalizm n a
w et u nas brał górę. Chcąc przyjść w pomoc klasie n ajb ied n iej
szej i bardzo opuszczonej założyłem przy Bożej pomocy, a nie
bez w ielu trudów i u trap ień Tow arzystw o P ań św. W incentego
a Paulo, k tóre dotąd istnieje. W W ielkim Poście m iew ałem k a
zania pasyjne, w maj u codziennie n au k i o życiu duchow nym na
tle życia Najśw. Panny, co było niejako kanw ą, na k tó rej póź
niej utw orzyłem książkę: Życie duchow ne [czyli doskonałość chrze
ścijańska] i Kazania o Najśw . Pannie Maryi. Ambona, konfesjo
nał i szkoła pochłaniały w szystek mój czas, tak że o nauce lub
o w izytach tow arzyskich nie mogło być mowy.
Z początkiem października 1869 opuściłem Sam bor, by objąć
w P rzem yślu posadę p refek ta sem inarium , bo w olnej k ated ry
profesorskiej wówczas nie było. Nie m ając praw ie żadnych obo
wiązków m ogłem swobodnie oddać się praw ieniu kazań (np. p a
syjnych w r. 1870), prow adzeniu dusz pobożnych, czytaniu, a n a
stępnie pisaniu dzieł; jakoż już w r. 1870 napisałem kilkanaście
arkuszy Apologii w iary katolickiej. Zarazem m iew ałem n auki re
ligijne dla stow arzyszenia rzem ieślników pt. „G w iazda” 169. P rzy
końcu listopada 1869 [roku] w yjechał na Sobór W atykański ks.
biskup A ntoni M onastyrski w tow arzystw ie arcybiskupa W ierzchlejskiego, ale już w drodze zapadł ciężko na chorobę pęche
rzową i um arł w Rzymie (17 gru d n ia 1869), gdzie m u w podzie
miach kościoła S. M aria sopra M inerva grób sporządzono. Za jego
rządów zaprow adzone zostały rekolekcje kapłańskie i kongrega
cje dekanalne, a poziom duchow ny k leru znacznie się podniósł.
W ikariuszem kapitulnym w ybrany został po raz trzeci ks. Józef
Hoppe, kap łan uczony i pobożny, k tó ry w r. 1863 jeździł z ks.
Skw ierczyńskim , by reprezentow ać diecezję przem yską przy
167 K s. S ta n isła w S p i s , w y św ię c o n y na k apłana w 1868 r. w P rze
m yślu , p o tem w ik a ry w Sam borze, studia w y ż sz e ukoń czył w W iedniu
w 1871 r., n a stęp n ie prof. P ism a św . w sem in ariu m d u chow nym w P rze
m yślu . W roku 1876 został proboszczem w S w ieczy , w 1. 1879— 1909
Prof. P ism a św . N. T est. U J, sześciok rotn y dziekan a w 1887 r. rektor
UJ, autor liczn y ch d zieł n au k ow ych , g łó w n ie z d ziedziny b ib lijn ej.
168 K s. J. S. P e l c z a r b y ł w ik a ry m w Sam borze d w u k rotn ie: od
iR ^iH
k a p ła ń sk ich do 4 X II 1865 r., p ow tórn ie od styczn ia
i6s>r’ c*° P aźd ziern ik a tegoż roku.
S to w a rzy szen ie r zem ieśln ik ó w „G w iazda” p o w sta ło w P rzem y ślu
uk ładaniu tzw. konkordii, czyli um ow y z cerkw ią unicką 170. We
w rześniu przybył do Przem yśla jako nowy pasterz biskup Maciej
H irs c h le r171, pierw p ra ła t lwowski, mąż niezm iernego m iłosier
dzia, ale słabych sił, bo trapiony kurczam i nerw ow ym i. Raz też
tylko pokazał się na wizycie kanonicznej, zresztą mało był czyn
ny, ale m iał znakom itych pom ocników w osobie ks. infułata
Hoppego, ks. re k to ra Skw ierczyńskiego, ks. kanclerza [Ignacego]
Łobosa i innych (zm. 27 m aja 1881).
We w rześniu r. 1870 po odejściu ks. Józefa K rukow skiego na
probostw o w Błażowej objąłem k ated rę teologii pasterskiej, któ
rej najm niej się spodziewałem , a k tó rą potem bardzo pokocha
łem, bo nastręczyła mi sposobności do w yrobienia ducha k ap łań
skiego w m łodych lew itach.
Tym czasem lichy strasznie w ik t sem inarzycki w płynął na po
gorszenie k a ta ru żołądka i kiszek, jakiego jeszcze w Sam borze
się nabaw iłem . P rzyplątała się naw et żółtaczka, tak że w czerw
cu rok u 1871 (po w ygłoszeniu kazania na 25 letnią rocznicę rzą
dów P iusa IX) trzeba było jechać do K orczyny i przeprow adzić
kilkutygodniow ą kurację karlsbadzką. Wówczas odezwała się
znowu tęsknota za życiem zakonnym w T ow arzystw ie Jezusowym .
Poniew aż jed n ak lękałem się pom yłki w w yborze dalszej drogi
życia, przeto m odliłem się o św iatło z góry i w tej m yśli posta
nowiłem odbyć pielgrzym kę do Ziem i Św iętej. Dokonałem tego
ślubu na w iosnę r. 1872, a w rażenia z pielgrzym ki opisałem póź
niej w dziele pt. Z iem ia Św ięta i Islam, które wyszło w latach
1874— 1875. P ierw ej w ydałem (bo już w r. 1873) Życie duchowne
czyli doskonałość chrześcijańska, dzieło n ader chętnie przyjęte,
toteż w rozszerzonych ram ach doczekało się kilku w y d a ń 172.
gg W czerwcu, jadąc do Szarzyny 173 na instalację ks. Franciszka
M iklaszewskiego, byłem w L eżajsku u stóp Najśw. P anny M aryi gg.
Na w iosnę roku 1873 k a ta r żołądka znacznie się pogorszył,
tak że w lipcu m usiałem jeździć do K arlsbadu. Ale nie dozna
łem spodziew anej ulgi; owszem w jesieni tegoż roku wywiązała
gg-gg Przypis włączony do tekstu.
17« B y ła to ugod a b isk u p ó w u n ick ich z b isk u p am i obrządku ła ciń
sk ieg o o w zajem n ej w sp ółp racy. S tro n ę u n ick ą rep rezen to w a ł b p T o
m asz P o l a ń s k i .
171 Ks. M aciej H i r s c h l e r (1807— 1881), bp p rzem ysk i. S tu d ia te o
logiczn e u k oń czył w W iedniu, n a stęp n ie k a tech eta gim n azju m w B rzeżanach, proboszcz w G ołogórach, dziekan brodzki, k an on ik lw o w sk i,
dziekan k a ted ra ln y i p rałat d om ow y p apieski. D n ia 27 IV 1870 r. p rek on izow an y b p em p rzem ysk im , urząd ten p e łn ił do ch w ili śm ierci,
tj. 1881 r.
172 Z y c ie d u c h o w n e c z y li d o sk o n a ło ść c h rz e śc ija ń sk a . P rzem y śl 1873,
dalszych sześć w y d a ń w la ta ch 1878— 1913.
173 Szarzyna, w ie ś w pow . k ro śn ień sk im .
się febra gastryczna, k tóra m ię co noc trapiła. Mimo to P an Bóg
dobry udzielił mi swej mocy, iż w dzień mogłem pracow ać, a tej
pracy z każdym rokiem przybyw ało, bo w r. 1873 włożono na
m nie drugi przedm iot — praw o kościelne. W r. 1871 zrobiono mię
spow iednikiem benedyktynek i radcą K onsystorza biskupiego.
Dzięki k u ra cji wodnej zdrow ie się nieco popraw iło, ponieważ
jednak pobyt w m urach sem inarzyckich bardzo mi szkodził,
przeto radzono mi przyjąć gdzieś probostw o w iejskie.
Jakoż
w r. 1875 zgłosiłem się do księcia A dam a Sapiehy o w akujące
probostwo w K ra siczy n ie174, ale książę kom u innem u dał p ier
wej obietnicę. Ja znów nie widząc w yraźnej woli Bożej, bym
został w iejskim pasterzem dusz, zw róciłem m yśl m oją gdzie in
dziej, bo do K rakow a, gdzie w łaśnie k ated ra uniw ersytecka teo
logii pasterskiej po odejściu ks. kanonika Wilczka 175 zaw akow ała.
Jeździłem tam dwa razy, a w śród tego czasu (1876) do cudow
nego obrazu Najśw. P anny w Leżajsku. Dzięki jej opiece i po
parciu życzliwych ludzi (biskupa H irschlera, p rałata D unajew
skiego 176, prof. Z o lla 177, posła W e ig la 178) otrzym ałem 19 m arca
1877 nom inację na profesora zwyczajnego historii kościelnej i p ra
wa kanonicznego przy U niw ersytecie Jagiellońskim .
Rok 1877
12
kw ietnia 1877 opuściłem Przem yśl i rozpocząłem nowy
okres życia. hh Zam ieszkałem u oo. franciszkanów . Co dzień od
praw iałem mszę św. przed obrazem M atki Bolesnej i tam też
słuchałem często spowiedzi osób pobożnychhh. Stanowisko m oje
było niełatw e, bo stosunki w K rakow ie pod w ielu względam i
hh-hh p r z y p is ze s. 86 i 87 r k p s u w łą c zo n o do te k s tu s. 86 r k p s u .
174 Krasiczyn, wieś w pow. przemyskim.
175 Ks. J ó zef W i l c z e k (1805— 1880). Ś w ięcen ia k ap łań sk ie o trzy
ma! w 1829 r., w 1. 1830— 1838 w ik a riu sz k ated raln y w T arnow ie, n a
stęp n ie prof. te o lo g ii p astersk iej w tarn o w sk im sem in ariu m duch ow
nym , od 1860 r. prof. tegoż p rzed m iotu na U J, od 1867 r. k anonik
k atedry k rak ow sk iej. W roku 1872 został proboszczem k o leg ia ty Sw.
F loriana na K lep arzu w K rak ow ie.
176 Ks. A lb in D u n a j e w s k i (1817— 1894) kard. P raw o stu d io w a ł w e
Lwowie w 1. 1835—1839. Za u d ział w ak cji sp isk ow ej b y ł k ilk ak rotn ie
w ięzio n y , w 1859 r. w stą p ił do sem in ariu m duchow n ego w K rak ow ie,
gdzie w 1861 r. otrzym ał św ięcen ia kap łańskie. W roku 1879 został
bPem k rak ow sk im , w 1888 r. k sięciem , w 1890 r. k ard ynałem .
177 F ryd eryk Z o l l (1834— 1917), p raw ozn aw ca polski, prof. praw a
rzym skiego U J, człon ek A k ad em ii U m iejętn o ści, p oseł do sejm u lw o w ?7»0 ’ aut ° r szeregu prac z dziedziny praw a.
‘8 Ferdynand W e i g e l (1814— 1902), doc. U J, w 1869 r. poseł do
e Jmu i p arlam en tu , w 1. 1881— 83 p rezyd en t m iasta K rakow a.
były przykre. W sferach kościelnych panow ała sm utna rozterka
m iędzy w ikariuszem apostolskim biskupem A ntonim Gałeckim 179,
człowiekiem n ad er szorstkim i bez tak tu , a częścią kapituły (ks.
K arolem Teligą i ks. Scipionem) i duchow ieństw a, czego sk u t
kiem były gorszące zajścia, agitacje, kalum nie, paszkw ile, a n a
w et rozpraw y przed sądem świeckim . W śród zażartej w alki dwóch
obozów nie wiedzieć było z kim i co mówić, by nie ściągnąć so
bie nienaw iści ludzkiej. Chociaż postępow ałem bardzo ostrożnie,
nie ustrzegłem się podejrzenia biskupa Gałeckiego, że fcrsu ję
ks. D unajew skiego na biskupa krakow skiego. Do tego jako przy
bysz z obcej diecezji byłem niektórym księżom krakow skim solą
w oku, zwłaszcza że nie pochw alałem ich postępowania. Już
pierw sze m oje kazania zjednały mi niem ałą sław ę u kapryśnej
publiczności krakow skiej, a gdy jedni w ynosili mię pod niebiosa
(acz niesłusznie), drudzy stara li się poniżyć uw ażając mię (zno
w u niesłusznie) za w spółzaw odnika ks. Zygm unta G o lia n a ls0.
N aw et do spraw Bożych m ieszają się ludzkie słabości.
K iedy w raz z ks. Józefem K rukow skim przybyłem do U ni
w ersy tetu , na fakultecie tym było tylko dwóch profesorów zwy
czajnych teologii (ks. J a n D roździew icz181 i ks. Józef C zerlunczakiewicz 182), pobierających nad er lichą płacę (1400 złr rocznie).
Do tego w ydział teologiczny u u tracił daw ne praw a i nie m iał
żadnego znaczenia u świeckich, tak że go pom ijano przy w y
borze re k to ra U niw ersytetu. Moim głównym zadaniem było za
tem w yjednać u rządu reorganizację w ydziału teologicznego (któ
ra rzeczywiście na mocy rozporządzenia cesarskiego z 15 sierp
nia 1880 nastąpiła), ściągnąć z różnych stron ludzi zdolnych na
profesorów (i rzeczywiście w k rótkim czasie uzyskaliśm y dla
ii N a s tę p n e d w a w y r a z y w y k r e ś lo n e .
179 Ks. A n ton i G a ł e c k i (1811— 1885), w y św ię c o n y na k apłana
w roku 1834, doktorat te o lo g ii zd ob ył w R zym ie. W 1853 r. został
dziekanem k a p itu ły ta rn o w sk iej, w 1862 r. ad m in istratorem diecezji
k rak ow sk iej, t. r. otrzym ał godność bpa ty t. am a tejsk ieg o i w ik a riu
sza a p o sto lsk ieg o diecezji k rak ow sk iej.
180 Ks. Z ygm u n t G o l i a n (1824— 1885), k azn od zieja i d ziałacz k a
tolick i, k rak ow ian in . W y św ięco n y n a k a p ła n a w 1849 r., stu d ia k o n
ty n u o w a ł w L ovan iu m i R zym ie, g d zie u zy sk a ł doktorat teologii.
W 1. 1862— 67 w y k ła d a ł d ogm atyk ę w A k a d em ii D u ch ow n ej w W ar
szaw ie, oraz przez dw a la ta filo z o fię na U J.
181 Ks. Jan D r o ź d z i e w i c z (1812— 1888), stud ia teo lo g iczn e k oń;
czy ł w K rak ow ie, gd zie w 1845 r. otrzym ał sto p ień doktora teologii.
W 1. 1858— 65 zastęp ca prof. te o lo g ii d ogm atyczn ej U J, od 1865 r.
doc. p atrologii, w 1867 r. m ia n o w a n y prof. n a d zw y cza jn y m a w 1872 r.
zw yczajnym . F u n k cje p rofesora p e łn ił do 1883 r.
182 Ks. Józef C z e r l u n c z a k i e w i c z (1829— 1911), święcen-ia k a
p ła ń sk ie otrzym ał w 1853 r. w W iedniu. W 1. 1858— 65 prof. teologu
dogm atycznej U n iw . L w o w sk ieg o , zaś w 1. 1865— 1882 UJ.
w y d z ia łu ks. prof. Spisa, ks. Lenkiew icza 183, ks. Paw lickiego 1M,
ks. Chotkowskiego 185, ks. Grom nickiego 186, ks. K napińskiego 187,
ks. M oraw skiego188), w reszcie naw iązać dobre stosunki z profe
soram i świeckim i, by ich uczynić życzliwszym i dla w ydziału, co
się rów nież udało. Ale w iele stąd doświadczyłem przykrości, za
co niech będą P anu Bogu dzięki. 31 W czerwcu r. 1877 postarałem
Łię, że znaczna część profesorów U niw ersytetu podpisała adres
do ojca św. przeze m nie ułożony H.
8
w rześnia 1877 [r.] odbyła się z w ielką okazałością korona
cja cudownego obrazu Najśw. P an n y M aryi M atki M iłosierdzia
w S tarejw si, dokonana przez nuncjusza w iedeńskiego arcybiskupa
Ludw ika Jacobiniego (zm. 1887 jako k ardynał, sek retarz stanu)
wobec dwóch biskupów ruskich, Józefa Sem bratow icza, arcy
biskupa lwowskiego i Jan a Stupnickiego 189, biskupa przem yskie
33-53 P r z y p is w łą c z o n y do te k s tu .
183 K s. Z ygm u n t L e n k i e w i c z , ur. w e L w o w ie w 1845 r. Tu
w latach 1865— 1867 od b yw ał stu d ia teo lo g iczn e, doktorat teo lo g ii u zy
skał w W iedniu, w 1880 r. h a b ilito w a ł się na docenta teo lo g ii m o ra l
nej n a U J, w 1881 r. m ian ow an y prof. zw yczajn ym tegoż przedm iotu,
w 1. 1882— 83 oraz 1886— 87 dziekan w yd z. teol. UJ.
184 Ks. S tefa n P a w l i c k i ,
studia w y ższe od b yw ał w e W ro
cła w iu i tu u zysk a ł doktorat filo zo fii. W 1. 1866— 68 docent filo zo fii
w S zk ole G łów n ej w W arszaw ie. Po w y jeźd zie do R zym u w stą p ił do
z m a rtw y ch w sta ń có w , g d zie w 1872 r. w y św ię c o n y został na kapłana.
W dw a la ta później u zysk ał doktorat teologii, prorektor K olegiu m
P o lsk ieg o w R zym ie. Od roku 1882 prof. filo zo fii chrześcijań sk iej U J,
d w u k rotn y dziekan w yd z. teol., w roku 1905— 06 rektor tegoż U n iw er
sy tetu , człon ek A k ad em ii U m iejętn o ści, autor szeregu prac filo z o fic z
nych.
185 Ks. W ła d y sła w C h o t k o w s k i (1843— 1926), doktorat teo lo g ii
u zysk ał w M onasterze. Po p o w rocie do kraju b y ł katech etą. W 1882 r.
p o w o ła n y zo sta ł na prof. h isto rii K ościoła U J, zasłyn ął jak o h isto ry k
i kaznodzieja.
186 Ks. T ad eu sz G r o m n i c k i ,
św ięcen ia k ap łań sk ie
otrzym ał
w 1874 r., o d 1884 r. ad iunk t w yd z. teol. na U n iw . L w ow sk im , w 1884 r.
p ow ołan y został n a prof. p ra w a k an on iczn ego U J, w 1902/3 rektor
tegoż U n iw ersy tetu , autor szeregu prac n aukow ych.
187 Ks. W ła d y sła w K n a p i ń s k i (ur. w 1838 r.), sem in ariu m du
chow ne u k oń czył w W arszaw ie, gd zie w 1863 r. u zysk ał stop ień k a n
dydata św . teo lo g ii, w 1883 r. odzn aczony został przez A k ad em ię p e
tersb u rsk ą sto p n iem doktora te o lo g ii h o n o ris causa, od 1888 r. prof.
P ism a św . N o w eg o i Starego T estam en tu oraz języ k ó w w sch od n ich
na UJ. B y ł jed n ym z g łó w n y ch w sp ó łp ra co w n ik ó w E n cyk lop ed ii K o ś
cielnej ks. N ow od w orsk iego, ogłosił drukiem szereg prac n auk ow ych .
188 Ks. M arian M o r a w s k i (ur. w 1845 r.), w 1863 r. w stą p ił do
TJ. Na k ap łan a w y św ię c o n y został w 1870 r., od 1883 r. redaktor
„P rzeglądu P o w szech n eg o ”, w 1888 r. został prof. n ad zw yczajn ym do
gm atyk i na U J, au tor szeregu prac n au k ow ych , g łó w n ie z dziedziny
filozofii.
189 Ks. Jan S t u p n i c k i (1816— 1890), bp, kanonik lw o w sk i obrz.
greck o-k at., w 1872 r. k on sek row an y na bpa lw ow sk iego.
go, arcybiskupa orm iańskiego [Grzegorza] Rom aszkana 190, 300 du
chownych, znacznej liczby obyw ateli i przeszło 100 000 ludu.
P rzy złożeniu koron u stóp obrazu (2 w rześnia) powiedziałem
kazanie o królow aniu i opiece Najw . P anny nad narodem pol
skim, k tó re w ro ku 1885 w K rakow ie w ydałem . P rzedtem (1875)
w ydrukow ałem dzieło Ziem ia Sw . i Islam , jako też mowę na
nabożeństw ie za duszę śp. S ew erynakk Goszczyńskiego (w „Prze
glądzie Lw ow skim ”).
W jesieni ro k u 1877 wyszło drugie znacznie pomnożone w y
danie dzieła Życie duchow ne czyli doskonałość chrześcijańska, 2 t,
21
gru d n ia 1877 um arł mój poczciwy ojciec po dłuższej cho
robie. Z tego powodu jeździłem po dw akroć do Korczyny, by
m u zam knąć pow ieki i spraw ić godny pogrzeb.
Rok 1878
21
stycznia m iałem mowę na nabożeństw ie za duszę śp. Jó
zefa D ietla, b. prezydenta m iasta, w ydrukow aną w „Czasie”, za
proszony um yślnie przez prezydenta M ikołaja Z y b lik iew icza191.
Wywołało to w ielkie niezadow olenie ks. Goliana i jego w ielbi
cieli, zwłaszcza że i treść m owy nie przypadła im całkiem do
sm aku. Nie byłem tem u w inien i starałem się zażegnać niepo
rozum ienie okazyw aniem szacunku i życzliwości ks. Golianowi
i co więcej w płynąłem na kolegów, by go proponować na do
centa filozofii chrześcijańskiej, ale rząd i tym razem odrzucił jego
kand y d atu rę.
7
lutego. U m arł w ielki i św ięty papież Pius IX, w ielki m i
łośnik Najśw. P anny N iepokalanej, niezłom ny obrońca praw dy
katolickiej i praw a, serdeczny opiekun ^udów uciśnionych, a szcze
gólnie n arodu polskiego. Na nabożeństw ie odpraw ionym za jego
duszę staran iem U niw ersytetu Jagiellońskiego pow iedziałem k a
zanie, z silnym uw ydatnieniem jego stosunku do Polski. W zmian
ka o pow staniu w roku 1863, acz całkiem uspraw iedliw iona, w y
w ołała gniew y pism u ltra dem okratycznych, jak „Nowej R efor
m y” itd. P rzedtem jeszcze na jubileusz biskupstw a ojca św.
3 czerwca 1877 napisałem adres po łacinie i zebraw szy k ilk a
dziesiąt podpisów profesorów U niw ersytetu przesłałem takow y
do Rzym u na ręce ks. prałata W łodzim ierza hr. Czackiego. Niekk w rk p s ie m y ln ie : Józefa.
190 K s. G rzegorz R o m a s z k a n (1809— 1881), arcbp, w 1834 r. otrzy
m ał św ięcen ia k ap ła ń sk ie, od 1875 r. arcbp lw o w sk i obrz. orm iań
skiego.
191 M ikołaj Z y b l i k i e w i c z , p rezy d en t m ia sta K rak ow a w 1.
1874— 1881.
bawem przyszła serdeczna odpowiedź z błogosław ieństw em dla
U n iw e r s y t e t u .
20
lutego. W ybrany został papieżem Joachim ' W incenty hr.
Pecci, k ard y n ał kam erling św. rzym skiego Kościoła, jako Leon
XIII. któ ry jako istna „światłość z n ieb a” m iał zajaśnieć na Sto
licy św. Z araz po w yborze pow stała w K rakow ie m yśl, by w y
słać do Rzym u deputację z hołdem od n arodu polskiego. Do n a
rad i ja należałem , a n aw et w początkach m arca w ybrałem się
do Rzym u w tow arzystw ie ks. p ra ła ta A lbina D unajew skiego
i rodaka m ojego ks. A ndrzeja Goneta, proboszcza z Nowosielec 192.
Na audiencji ogólnej ojciec św. m ówił serdecznie, ale ostrożnie,
otw arciej się w yraził do k ilk u członków deputacji. Tam jadąc
uczciłem domek Najśw. P an n y w Lorecie.
[Rok] 1879
W styczniu w ypow iedziałem m owę na nabożeństw ie urządzo
nym w kościele Najśw. P an n y M aryi kosztem m iasta za duszę
śp. hr. Zofii Potockiej A rturow ej. W mowie tej, ogłoszonej potem
drukiem 193, staw iłem ją jako wzór niew iasty oddanej czynnem u
m iłosierdziu. Po gw ałtow nych, a nie zasługujących na pochw ałę
w ystąpieniach deputow anego W eigla przeciw ks. w ikariuszow i
apostolskiem u, Gałeckiem u, w R adzie P aństw a, postanow ił rząd
usunąć go, a natom iast zam ianow ać biskupa diecezji krakow skiej.
W ybór padł (23 kw ietnia) na ks. p ra ła ta A lbina Dunajew skiego.
W prawdzie prezydent m iasta M ikołaj Zyblikiewicz był za bisku
pem Jan em Chryzostom em Janiszew skim 194, sufraganem poznań
skim, znakom itym ze wszech m iar człowiekiem , k tó ry jako o fiara
„K ulturkam pfu” m ieszkał w K rakow ie, m inister zaś S trohm ayer
zwrócił raczej swą uw agę na m nie, bo byłem podany w ternie,
ale nam iestnik hr. A lfred Potocki przew ażył w W iedniu, a ks.
p ra ła t Czacki (do którego także pisałem za ks. D unajew skim )
w Rzymie. P rekonizacja jego nastąpiła 15 m aja, konsekracja 8
czerwca w kościele Najśw. P an n y M aryi. Ks. D unajew ski nie
miał w praw dzie głębszej n au k i teologicznej i doświadczenia ad
m inistracyjnego, ale pobożnością, gorliwością, dobrocią serca i za
letam i tow arzyskim i (a tak że m iłą postawą) zjednał sobie po
wszechną sym patię, szkoda ty lk o u, że nie zawsze był szczęśliwy
11 N a s tę p n y c h sześć w y r a z ó w w y k r e ś lo n y c h .
192 N o w o sielec, m ia steczk o w pow . przem yskim .
183 K raków 1879.
194
Ks. Jan C hryzostom J a n i s z e w s k i (1818— 1891), bp, brał czyn
ny udział w życiu p o lity czn y m W ielk op olsk i jak o człon ek K om itetu
N arodow ego, organizator L igi P o lsk iej, k ilk ak rotn y p oseł do sejm u
Pruskiego, od 1871 r. sufragan poznański.
w doborze swoich doradców i czasem kierow ał się zbytnią po
błażliwością w rządach. Dla m nie był bardzo serdeczny, ale nie
którzy księża krakow scy bojąc się m ojego w pływ u, zoziębili te
przyjacielskie pierw stosunki, a po rozstrzygnięciu spraw y k a
nonii uniw ersyteckich usunęli m ię naw et z jego rady.
W r. 1879 m iałem mowę na bankiecie na cześć m alarza Ja n a
M atejki. Poniew aż rząd nie chciał dopuścić ks. Goliana do god
ności arch ip rezb itera infułata kościoła i p arafii Najśw. P anny
M aryi, przeto 30 listopada podałem się na tę posadę, by mieć
am bonę do m ojej dyspozycji i praw ić z niej konferencje. Wy
daw ało mi się rzeczą pew ną, że ks. biskup D unajew ski tego sobie
życzy i chce m i dać tę godność; tym czasem on przedstaw ił na
nią ks. L udw ika Bobra, a dla m nie wyrosło stąd potrzebne snadź
upokorzenie (r. 1880). Za to z tym większą swobodą wziąłem się
do pracy pt. Pius IX i jego w iek, k tó rą w latach 1880—1881 w y
dałem i na dochód św iętopietrza przeznaczyłem . Był to owoc
w ielkiej czci i gorącej miłości dla nieśm iertelnej pam ięci p a
pieża, dla którego cały naród składał ofiary, by m u wznieść
pom nik na W awelu. N iestety, rzucone niem ądre hasło: „W awel
jest tylko dla zasłużonych P olaków ” (Zyblikiewicz), a przy nie
poradności kom itetu spraw a um ieszczenia gotowego od daw na
pom nika została odłożona, jak się zdaje, do ukończenia re sta u
racji k ated ry 195.
Rok 1880
Oprócz I tom u dzieła Pius I X i jego w iek w ydałem mowę
żałobną m ianą na nabożeństw ie za duszę śp. A ndrzeja Rydzowsk ie g o 196, deputow anego do R ady P aństw a i radcy m iejskiego.
Ostrze jej skierow ane było przeciw liberalizm ow i w życiu pu
blicznym.
Od samego początku panow ało m iędzy m ną a trzem a kolegam i
z w ydziału teologicznego pew ne nieporozum ienie, k tó re stąd
szczególnie poszło, że ja chciałem utrzym ać dobre stosunki z pro
fesoram i świeckim i, aby zjednać wydziałow i teologicznem u n a
leżne znaczenie, m ianowicie przy w yborze rektora. M iałem stąd
nie mało do znoszenia, ale dobra spraw a zwyciężyła, bo już
w czerw cu 1880 r. w ybrano m ię prorektorem w m iejsce Ju lian a
D u n ajew sk ieg o 197, który został m inistrem skarbu. Podczas w a
195
p rojek t um ieszczen ia p om nika P iu sa IX w- k ated rze w a w e lsk iej
n ie został zrealizow an y. P om n ik ten zn ajd u je się w k o ściele Sw. P io
tra i P a w ła w K rak ow ie.
199 K raków 1880.
197 J u lian D u n a j e w s k i (1822— 1907), brat kard. A lb in a D u n a jew
sk iego. W 1850 r. u zy sk a ł stop ień doktora praw na U J, od 1860 r.
kacji we w rześniu byłem w K rakow ie, dokąd przyjechał cesarz
F r a n c isz e k Józef I.
W październiku r. 1880 jeździłem z biskupem D unajew skim
do Zarzecza pod Przew orskiem , by m u asystować przy poświę
ceniu kościoła w ystaw ionego przez hr. W łodzim ierza Dziedusz y c k ie g o .
Na życzenie ks. biskupa podałem się na probostw o św. Flo
riana w akujące po śm ierci ks. kanonika i byłego profesora teo
logii pastoralnej Józefa W ilczka. Ale w łaśnie usilne poparcie
ze strony ks. biskupa i w yrzucenie z propozycji ks. kanonika
i prof. Droździewicza tak rozdrażniło profesorów U niw ersytetu,
że przy głosowaniu większość oświadczyła się za ks. prof. K ru
kowskim, k tó ry też został proboszczem św. F loriana, ale na mocy
rozporządzenia m inisterialnego m usiał opuścić U niw ersytet. O bją
łem w akującą po nim k ated rę teologii pastoralnej, bo m i daw ała
więcej sposobności w yrabiania duchownego alum nów, aniżeli k a
tedra historii i praw a, a przy tym w ięcej czasu do pisania dzieł.
Przez całe w akacje r. 1880 i później pracow ałem nad dalszym
ciągiem dzieła Pius I X i jego w iek, a przy tym zredagow ałem
adres do ojca św. od U niw ersytetu, by m u podziękować za dźwig
nięcie nauk filozoficznych w encyklice „A eterni P a tris ” o św.
Tomaszu z A kw inu 198.
20
listopada. Grono profesorów zw yczajnych dało mi prezentę
na kanonię krzeszowską (niosącą 480 złr prócz dystrybucji). Po
uw olnieniu m ię z diecezji przem yskiej nastąpiła in sty tu cja 13
grudnia, instalacja 20 grudnia; natom iast prezentow anego rów no
cześnie ze m ną ks. prof. S tanisław a Spisa dopiero w sierpniu
r. 1881 ks. biskup zainstytuow ał, podczas gdy ks. Józefa K ru
kowskiego nie dopuścił do instytucji. Narobiło to wiele kw asów
Rok 1881
W czerw cu zostałem w y b ran y dziekanem w ydziału teologiczne
go, ale nie bez tw ardej w alki między dwoma stronnictw am i. Odtąd
nastąpił zw rot stanowczy na lepsze, bo ks. prof. Czerlunczakiewicz
i Droździewicz m usieli opuścić U niw ersytet, natom iast przyszli
młodzi profesorow ie innego ducha (ks. Spis, ks. Lenkiewicz, ks.
Chotkowski, ks. G rom nicki, ks. K napiński, ks. M orawski), którzy
Prof. zw y cza jn y p raw a ad m in istra cy jn eg o i ek on om ii p o lityczn ej w e
L w ow ie, od 1861 r. prof. nauk p o lity czn y ch i sta ty sty k i U J, k ilk a k ro t
ny dziekan w yd z. praw a, w 1865— 66 rektor tegoż U n iw ersy tetu . W la ach 1880— 90 m in ister skarbu A ustrii.
Wydana 29 V I 1868 r.
podnieśli znaczenie i splendor w ydziału. W m aju (31) byłem na
pogrzebie biskupa H irschlera w Przem yślu.
Na wiosnę r. 1881 zorganizow ała się pielgrzym ka słowiańskich
narodów (a więc i Polaków) do Rzymu, by podziękować ojcu św.
za uczczenie św. Apostołów Słowiańszczyzny — św. C yryla i Me
todego. Jak o sek retarz kom itetu urządzającego tę pielgrzym kę
w G alicji m iałem bardzo w iele pracy, bo trzeba było prowadzić
rozległą korespondencję, jeździć z adresem do księży biskupów itp.
P rzy końcu czerwca w ybrałem się sam do Rzym u w tow arzystw ie
ks. biskupa Ja n a Chryzostom a Janiszew skiego (zm. 1891), ks. pra
łata scholastyka H enryka M atzkego (zm. 1898) i ks. proboszcza
K arola K rem entow skiego. Podniosłą była audiencja dana całej
pielgrzym ce słow iańskiej w sali nad portykiem bazyliki św. Pio
tra, gdzie biskup diakow arski [Józef] S tro ssm a y e r190 m iał pełną
zapału m owę do ojca św., a ojciec św. podobnie odpowiedział.
“ “ W ręczyłem ojcu św. parę tysięcy franków w szkatułce z napi
sem „Pius IX i Leon X III”, dzieło o P iusie IX i Jego w iekumm.
Zajm ująca była rów nież tzw. akadem ia, w śród której po prze
m owie łacińskiej biskupa D unajew skiego przedstaw iciele narodów
słow iańskich przem aw iali do ojca św. swoimi językam i, im ieniem
Polaków odczytał hr. S tanisław T arnow ski piękny w iersz prof.
Szujskiego o św. C yrylu i M etodym. Uroczystości kościelne i k a
zania ku czci tychże świętych, i to w różnych obrządkach i języ
kach słow iańskich, odbyw ały się w starej bazylice Sw. K lem en
sa. Polskie kazanie m iał o. Sem enenko.
Po wycieczce do N eapolu puściłem się z ks. K rem entow skim
R iw ierą na M arsylię i Tuluzę do Lourdes. W drodze zachorowałem
na k rw aw ą diareę 200 w skutek w ypicia zim nej lem oniady i w go
rączce przybyłem 11 lipca o 10 rano do bazyliki Najśw . P anny
M aryi w Lourdes, ale po odpraw ieniu m szy św. udałem się mimo
to do groty św. i tu trzy kubki zim nej wody ze źródła Najśw . P an
ny sprow adziły reakcję, ta k że po silnych postach mogłem na d ru
gi dzień i trzeci odpraw ić mszę św., a naw et wziąć posiłek. Z pow
rotem omal m y się nie upiekli w wagonie, tak straszny był upał.
W Lyonie trafiliśm y na orgie republikanów , bo na „święto Basty lli”, ale m imo to mogliśmy na drugi dzień odpraw ić mszę św.
w kościele N otre Dame de F ourvieres przed cudow nym obrazem,
gdzie m nóstw o mężczyzn z klasy inteligentnej przystępow ało do
7. K s. J ózef S eb astian P elczar jako rektor
U n iw ersy tetu Jagielloń sk iego
m m -m m p r z y p is w łą c z o n y do te k s tu .
199 K s. J ó zef S t r o s s m a y e r (1 8 1 5 — 1 9 0 5 ), bp, św ięcen ia k ap łań
sk ie otrzym ał w 1 8 3 8 r., w 1 8 4 9 r. m ia n o w a n y bpem d i a k o w a r s k i m
i śrem skim . Z p och od zen ia N iem iec, u w a ża ł się jed n ak za C h o r w a t a ,
zw olen n ik id ei w ielk o ch o rw a ck iej, k rze w ic ie l o św ia ty i k u ltu ry naro
dow ej ch orw ack iej.
2(x) diaria (grec. d ia rsc h o is) — b iegunka.
i
K R Ó T K A K R O N IK A M O JE G O Ż Y C IA
97
kom unii św. Na S zw ajcarię w róciliśm y do domu, uczciwszy po
drodze obraz Najśw. P anny w M aria Einsideln.
W jesieni r. 1881 zaostrzyła się spraw a kanonii uniw ersytec
kich. Bezpośredni poprzednicy nasi (moi i ks. Spisa), nie używ ali
przynależnych im praw , w sk u tek czego w yrobiło się u niektórych
członków kap itu ły to przekonanie, że kanonie uniw ersyteckie m i
mo in sty tu cji i instalacji są tylko honorow ym i, a więc że kano
nicy uniw ersyteccy nie m ają p raw a celebrow ania w katedrze,
byw ania na sesjach, uczestniczenia w dystrybucjach, m ieszkania
w domach kapituły. Poniew aż przekonanie nasze było odm ien
ne, przeto 4 listopada 1881 w nieśliśm y do kap itu ły pismo, że
chcemy spełniać w szystkie obowiązki kanoników i m iew ać k aza
nia w katedrze na w ielkie św ięta, ale zarazem korzystać z praw
wszelakich. K apituła odpow iedziała odm ownie i to w tonie szor
stkim , a ponieważ ks. biskup nie chciał rozstrzygać tej spraw y,
przeto za jego wolą odnieśliśm y się do Rzymu, by Stolica św.
w ydała autentyczne tłum aczenie ostatniego dek retu rejorm ationis
z 10 m aja 1859, urządzającego stosunki k ap ituły krakow skiej.
Święta K ongregacja Concilii uznała tę spraw ę za sporną i kazała
jednej i drugiej stronie przeprow adzić dowód za pomocą doku
m entów. Nie było to dla nas rzeczą łatw ą, bo nie m ieliśm y do
stępu do A rchiw um K apituły; atoli z aktów fundacyjnych i z in
nych pism okazało się jasno, że m am y tak ie sam e praw a, jak k a
nonicy przez biskupa m ianow ani.
Jakoż sąd złożony z 10 kard y n ałó w po w ysłuchaniu zdania
konsultorów przyznał nam zupełne zwycięstwo (1 gru d n ia 1883).
Wywołało to w ielką niechęć nie tylko u niektórych kanoników
i księży krakow skich, ale naw et u ks. biskupa, k tó ry stanął
otw arcie po ich stronie, odtąd też do ostatnich la t przed swoją
śmiercią darzył m nie i ks. Spisa sw oją niełaską. Znosiliśm y to
cierpliw ie m ając to przekonanie, że spełniliśm y ciężki obowiązek
i okazaliśm y się w iernym i złożonej przy in sty tu cji przysiędze.
Nasi następcy będą m ieli drogę utorow aną, a U niw ersytet nie
straci p raw swoich.
Rok Pański 1882
8. M atka K lara (L udw ika) Szczęsn a, w sp ó łza ło
życielk a i p ierw sza g en eraln a Z grom adzenia Sióstr
S łu żeb n ic N ajśw . S erca Jezu sow ego
W tym roku w ydałem Praw o m ałżeńskie katolickie w p ierw
szej edycji, k tó ra w net się rozeszła, a przedtem trzecią pom no
żoną edycję dzieła pt. Życie duchow ne Iczyli doskonałość chrześ
cijańska],
nn14 m aja. Jeździłem do Przem yśla na konsekrację ks. b isk u
pa Łukasza Soleckiego 201nn.
nn-nn T e k s t r k p s u ze s. 104 w łą c zo n o d o te k s tu s. 102 r k p s u .
201 K s. Ł u k asz S o l e c k i , hr. O stoja (1827— 1900), bp, prof. P ism a
19
czerwca. Większość elektorów przedstaw iających cztery
w ydziały w y brała mię rektorem U niw ersytetu, a tym sam ym
włożyła na m nie zaszczytne ale tru d n e zadanie, z którego przy
pomocy Bożej dobrze się wywiązałem .
Ju ż przy końcu w rześnia pojechałem na Sejm do Lwowa i wy
pow iedziałem tam dw ie mowy; jedną dla zyskania u Sejm u g ru n
tu pod budow ę nowych klinik uniw ersyteckich w K rakow ie,
drugą w kw estiach szkolnych, by utrzym ać ch a rak ter religijny
szkoły i podnieść stan nauczycielski pod każdym względem. Pew
nej p artii nie podobało się to, że obstaw am za podwyższeniem
płac nauczycieli ludowych.
W śród młodzieży uniw ersyteckiej zaczęły się krzew ić dąż
ności socjalistyczne im portow ane głów nie przez em isari uszów
z W arszaw y i P etersburga. S tarałem się sparaliżow ać ich tajem
ną robotę przez poufne konferencje, ale nie używ ałem środków
policyjnych, co więcej w ziąłem młodzież w obronę, kiedy na
m iestnik hr. A lfred Potocki przysłał m i listę odkrytych przez
policję adeptów socjalizmu. Ta m etoda skutkow ała, zwłaszcza
gdy hersztów wyrzucono z K rakow a. Dobrze też podziałała na
młodzież m owa im m atrykulacyjna m iana 10 grudnia, a potem
w ydana drukiem 202.
00
W listopadzie r. 1882 żegnałem w Bibliotece Jagiellońskiej
odchodzącego w stan spoczynku profesora Stefana K uczyńskie
go00.
31
g rudnia 1882 r. Urządziłem u siebie w klasztorze OO. F ran
ciszkanów ucztę dla przedstaw icieli U niw ersytetu i m iasta, w kil
ka dni później na cześć biskupa Janiszew skiego. P rzy tych
ucztach i innych, bo znajom i i nieznajom i często mię zapraszali
i ciągnęli za język, w ypow iadałem okolicznościowe toasty, zwy
kle chętnie słuchane, lecz żaden nie narobił tyle hałasu, co „Ko
chajm y się” na ucztach danych na cześć m arszałka Wodzickiego
(1878) i na cześć Jan a M atejki (1879).
Rok Pański 1883
7
lutego um arł znakom ity profesor, poeta i historyk Józef
Szujski. Na nabożeństw ie uniw ersyteckim za jego duszę wypo
w iedziałem mowę żałobną, k tórą później w ydrukow ałem 203 jak
oo-oo p r z y p is ze s. 107 r k p s u w łą c zo n o do
św . na U n iw . L w o w sk im , rektor sem in a riu m
ślu, człon ek g a licy jsk iej R ady S zk oln ej. W
H irschlera) p rek on izo w a n y b p em p rzem y sk im
202 K rak ów 1882.
*•» K rak ów 1883.
te k s tu s. 104 r k p s u .
d u ch ow n ego w P rzem y
1882 r. (po śm ierci bpa
obrz. łac.
m owy na nabożeństw ie za duszę śp. Józefa B a u m a 204
i na pogrzebie śp. Stanisław y z L ibeltów Łepkow skiej 205.
W tym że roku wyszła ostatnia część Prawa [małżeńskiego] ka
tolickiego.
26
m aja. Odbyła się uroczystość poświęcenia w ęgielnego ka
m ienia pod budow ę nowego U niw ersytetu (Collegium Novum).
P rzedtem jeździłem do Lwowa i W iednia, by zaprosić dygni
tarzy; jakoż przybyli m inistrow ie: C onrad 206 (wyznań i oświaty),
którego pow itałem niem iecką przem ow ą w Bibliotece Jag iello ń
skiej, (PPmowy te i inne zn ajdują się w rękopisachPP), D unajew
ski (skarbu) i Ziem iałkow ski (dla Galicji) i nam iestnik A lfred
hr. Potocki. Po nabożeństw ie odpraw ionym w kościele Sw. A nny
przez ks. biskupa D unajew skiego m iałem na sam ym placu mowę
0 zasługach i chw ale U n iw ersy tetu Jagiellońskiego (ogłoszoną
później drukiem z dopiskam i 20?) a wieczorem przy obiedzie
wzniosłem toast na cześć m onarchy. W następnych dniach to
warzyszyłem m inistrom do W ieliczki, gdzie ich hr. A rtu r Potocki
podejm ował i obwoziłem m in istra C onrada po zakładach u n iw er
syteckich.
Po zakończeniu ku rsu 1 sierpnia, udałem się z ks. Drewsem
w T atry na kilkudniow ą wycieczkę. Tu poznałem po raz pierw szy
ks. F loriana Stablew skiego 208, późniejszego arcybiskupa gnieźnieńsko-poznańskiego. Główną k w a te rą był Poronin, bo tu miesz
kał adw okat W ładysław M arkiew icz z rodziną, człowiek zacny
1 pobożny, z którym się serdecznie przyjaźniłem . W racając na
M orskie Oko, Czorsztyn, P ieniny (Dunajcem), Szczawnicę, S tary
Sącz (gdzie uczciłem relik w ie bł. K unegundy), Tuchów, Św ięcany do Korczyny, gdzie m iesiąc w akacji przepędziłem .
8
w rześnia. Byłem na uroczystości koronacji cudownego obra
zu Najśw. P anny na Piasku, dokonanej przez biskupa D unajew
skiego.
12
w rześnia. Prow adziłem profesorów U niw ersytetu na W awel,
a w śród uroczystego nabożeństw a pow iedziałem kazanie o zw y
r ó w n ie ż
p p - p p p r z y p is w łą c z o n y d o te k s tu .
204 K ra k ó w 1883.
205 K ra k ó w 1883.
206 Z ygm u n t C o n r a d , m in ister W yznań i O św iaty d la G alicji
w latach 1880— 85. (Zob. H o f - u n d S ta a ts -H a n d b u c h d e r O ste r re ic h ische M o n a rch ie f u r 1880— 1885. W ien.)
207 K rak ów 1883.
208 Ks. F lorian S t a b l e w s k i , hr. O ksza (1841—1906), arcbp, ur.
w e W sch ow ie, gim n azju m k oń czył w e W sch ow ie i T rzem eszn ie, stud ia
teologiczn e w M onachium . N a kapłana w y św ięco n y został w 1866 r.,
n astęp n ie k a tech eta g im n azju m w Śrem ie, p oseł do sejm u p ru sk iego
w 1- 1876— 92. W roku 1892 m ia n o w a n y został arcbpem g n ieźn ień sk o p °zn ań sk im . W yb itn y m ów ca p arlam en tarn y i k o ścieln y , obrońca ję
zyka i p ra w narodow ych.
cięstw ie Sobieskiego pod W iedniem, k tóre potem wyszło z d ru
k u 209. N azajutrz po nabożeństw ie żałobnym za duszę Jan a III So
bieskiego odbył się na dziedzińcu zamkow ym ak t uczczenia w iel
kiego m istrza Jan a M atejki 21°, u którego zamówiono ze składek
obraz: J a n III Sobieski pod W iedniem. On tym czasem zrobił
w szystkim niespodziankę, bo oświadczył, że ten obraz chce ofia
row ać w darze ojcu św., co też w g rudniu tegoż roku na czele
zasobnej d eputacji uczynił. Po szczęśliwym zakończeniu urzędo
w ania rektorskiego udałem się w podróż z ks. K arolem K rem entowskim . Uczciliśmy po drodze statu y łaskam i słynące Najśw.
P an n y M aryi w A lt-O tling i w P aryżu (Notre Dame des Victoires)
i relikw ie Trzech K róli i św. U rszuli w Kolonii i relikw ie Męki
Pańskiej w Akwizgranie, a przy tym zwiedziliśm y wym ienione
m iasta, jako też K ahlenberg pod W iedniem, M onachium , Bamberg, M oguncję, brzegi Renu, S trasb u rg itd.
Po powrocie w listopadzie zachorow ałem na złośliwy fu ru n kuł na k ark u , a w śród tego przyszła wieść o zw ycięstwie w Rzy
mie spraw y kanonii.
i pisałem . Poznałem tylko lepiejss, że nic nie jest ta k kruche,
jak popularność i że u nas lubią ścinać głowy wznoszące się nad
zwykły poziom. Dla mojej duszy upokorzenie czy zawód od ludzi
były zawsze jakby w ołaniem niebieskim : Sursum Corda!
W październiku r. 1884 przeniosłem się z m ieszkania w klasz
torze OO. Franciszkanów do w łasnej kurii, wyznaczonej mi przez
kapitułę przy ul. Kanoniczej 1. 20. B ył to dom stary i niepokaźny,
a co gorsza m ający dach załam any, tak że w czasie gw ałtow nej
burzy woda przez sufit dostaw ała się do pokojów.
W grudniu tegoż roku wyszło drugie pom nożone w ydanie
Prawa m ałżeńskiego katolickiego; natom iast rozpoczęta w P rze
myślu Apologia w iary spłonęła do szczętu podczas pożaru, jaki
od lam pki płonącej przed obrazem M atki Boskiej Częstochowskiej
wszczął się w moim Pokoju sypialnym u oo. franciszkanów (1882).
We w rześniu r. 1884 odbyłem znowu pielgrzym kę do obrazu
Najśw. P anny M aryi w L eżajsku. W k w ietniu jeździłem na po
grzeb arcybiskupa W ierzchlejskiego, a w ro k u następnym na po
grzeb biskupa tarnow skiego Pukalskiego 212.
Rok 1884
Rok 1885
Chcąc u m łodzieży uniw ersyteckiej ugruntow ać m ocniej prze
konania i zasady religijne, w ypow iedziałem w m aju i czerwcu
siedem konferencji apologetycznych o przyczynach niedow iar
stw a w naszych czasach i o potrzebie religii w kościele OO. P i
jaró w i z łaski Bożej zyskały one chętny posłuch i w yszły po
tem w d ru k u w raz z dopiskam i (pierwsze wyd. 1885, drugie
pomnożone 1890). Za to na zjeździe literató w pod w ezwaniem
Jan a Kochanowskiego doznałem jaw nego ubliżenia od pewnego
profesora lwowskiego, a skutkiem tego zajścia jako też odw etu
niektórych ludzi nieżyczliwych za zwycięstwo w spraw ach k a
nonii i za przyczynienie się do w yboru rek to ra H e y zm an n a211
było to, że jego w niosek, by m ię powołać do A kadem ii U m iejęt
ności większość odrzuciła. Nie złam ało to mojego pióra ani spa
raliżow ało rrpolotu, bo nie dla m arnej chw ały ludzkiej m ówiłem
W ybrany ponow nie dziekanem w ydziału teologicznego (1884—
1885) dokonałem pierw szej prom ocji doktora teologii po p rzy
w róceniu nam tego p raw a, a był nim ks. A ntoni T rz n a d e l213,
późniejszy profesor teologii m oralnej przy U niw ersytecie Jag iel
lońskim. W m arcu r. 1885 w ręczyłem ks. biskupow i D unajew
skiem u dyplom doktorski honoris causa; a w jednym i drugim
razie m iałem stosowne przem owy. Toż samo podczas obchodu
300 rocznicy założenia A rcybractw a M iłosierdzia i B anku Poboż
nego m iałem w kościele Św. P io tra kazanie o zasługach ks. Pio
tra Skargi, które potem w ydałem drukiem .
rr W y r a z: sp araliżow ało n a d p is a n y n a d w y r a z e m : zoziębiło. T e n
o s ta tn i je s t w y k r e ś lo n y .
209 K rak ów 1883.
210 Jan M a t e j k o (1838— 1893), prof. A k a d em ii S ztu k P ięk n y ch
w K rakow ie, zn ak om ity m alarz, g łó w n ie w yd arzeń h istoryczn ych .
211 U d alryk H e y z m a n (1835— 1918), p raw n ik . Od roku 1860 prof.
n ad zw yczajn y p raw a k an on iczn ego na W yd ziale P ra w a i A d m in istra
cji U J, od 1863 r. prof. zw y cza jn y tegoż p rzedm iotu, d w u k rotn y d zie■kan W ydziału P raw a, rektor w 1883/84, czło n ek A k a d em ii U m ie jętn o
ści, autor szeregu prac, g łó w n ie z zak resu p raw a k an on iczn ego i jego
historii.
ss D w a n a s tę p n e w y r a z y w y k r e ś lo n e .
212 Ks. bp J ó zef A lo jzy P u k a l s k i (1798— 1885). U rodził się w C ie
szynie, stu d ia te o lo g ic z n o -filo zo ficzn e ukończył w O łom uńcu, w y ś w ię
cony na k a p ła n a w 1821 r., n a stęp n ie w ik a ry w Sk oczo w ie na Śląsku.
Od roku 1830 p racu je w d iecezji tarn ow sk iej jako proboszcz w W ila
m ow icach i Ż yw cu . D n ia 18 V 1851 r. m ian ow an y został kan on ik iem
k ated raln ym w T arn ow ie, 31 V II tegoż roku bisk u p em tarn ow sk im ,
p rek on izow an y 15 III 1852 r. przez papieża P iu sa IX, k on sek row an y
23 V 1852 r. w W ied n iu przez n u n cju sza a p ostolsk iego kard. M ichała
V ia le-P rela . Z m arł w T a rn ow ie w roku 1885.
213 Ks. A n to n i T r z n a d e l (1857— 190,8), po uk oń czen iu sem in ariu m
du ch ow n ego w P rzem yślu , k o n ty n u o w a ł dalsze studia w A u gu stin u m
w Wiedniu, skąd odwołano go na prof. teo lo g ii do sem in ariu m du
chow nego w P rzem yślu . Na U n iw e r sy te c ie Jag iello ń sk im u zysk ał sto
pień doktora teo lo g ii, od 1896 r. prof. n ad zw yczajn y, a od 1898 r. z w y czajny n a w y d z ia le teologiczn ym .
16
m arca. U m arła siostra m oja, Rozalia Długoszowa, niew ias
ta w ielkiej pobożności i słodyczy, a przy tym obdarzona talen
tem poetyckim , tak że potrafiła naw et im prowizować wcale
piękne wiersze.
Rok 1886 i 1887
Podczas obchodu 500 rocznicy chrztu W ładysław a Jagiełły
i zaślubin jego z Jadw igą (w lutym ) m iałem kazanie w katedrze
w aw elskiej później ogłoszone d ru k ie m 214.
W maj u 1886 jeździłem na instalację biskupa tarnow skiego
Ignacego Łobosa.
Podczas w akacji wziąłem się pow tórnie do historii: Pius IX,
a m ając więcej źródeł, napisałem dzieło gruntow niej opracow ane
niż Pius IX i jego w iek i w ydałem takow e pt. Pius IX i jego
p o n tyfika t (3 t., 1887— 1888). P raca ta diągnęła się przez rok
następny.
W sierpniu 1886 uczciłem grób św. W ojciecha w G nieźnie
a przy tym zw iedziłem 44 Poznań, W rześnię (u ks. Stablewskiego),
P elp lin uu, G dańsk, Sopot, M alborg, B erlin, Drezno, W rocław
(a tu grób bł. Czesława).
W czerw cu r. 1887 za re k to ra tu hr. S tanisław a Tarnow skiego
nastąpiło uroczyste poświęcenie nowego U niw ersytetu. Podczas
uczty danej na cześć m inistrów toastow ałem na pomyślność Uni
w ersy tetu Lwowskiego i m łodzieży akadem ickiej, tak jak po
przednio na zjeździe lekarzy i przyrodników podnosiłem daw ną
stolicę naszą W arszawę.
W jesieni r. 1887 dowiedział się ówczesny re k to r U niw ersy
tetu ks. S tanisław Spis, że rząd w porozum ieniu się z ks. bisku
pem D unajew skim i z częścią kapituły postanow ił znieść w szyst
kie cztery kanonie akadem ickie i że wniosek te n już z podpisem
cesarza poszedł do Stolicy św. N atychm iast zredagow ałem pety
cję do ojca św., by nie rozstrzygano tej spraw y, dopóki U niw er
sy tet jako p atro n nie będzie zapytany. Rzeczywiście za kilka ty
godni przyszło do re k to ra tu pismo kard. R am p o lli215, by U ni
w ersy tet w ykazał praw a swoje do tych kanonii i odpowiedział
na propozycję rządu. W zięliśmy się natychm iast do roboty i natt N a s tę p n y c h sie d e m w y r a z ó w w y k r e ś lo n y c h .
uu N a s tę p n y c h pięć w y r a z ó w w y k r e ś lo n y c h .
114 K raków 1886.
215 K ard. M aria del T indaro R a m p o l l a (1843— 1913), stu d ia od
b y w a ł w R zym ie, od 1875 r. au d ytor n u n cja tu ry w H iszp an ii, n a stęp
n ie sek retarz K on g reg a cji R o zk rzew ien ia W iary, w roku 1882 m ia
n o w an y arcb p em tyt. H era k lei i n u n cju szem H iszp an ii, od 1887 r.
k ard yn ał i sek reta rz Stanu.
p is a liś m y obszerną i gruntow ną obronę p raw u n iw e r s y t e c k ic h ,
którą senat przesłał do Rzym u, podczas gdy drugie pismo sta
nowczo zredagow ane w ystosow ał do m in istra w yznań i ośw iaty
G a u t s c h a 216. Mimo gniew ów rządu i zabiegów biskupa zapadł
w Rzymie tak i w yrok, że dw ie kanonie uniw ersyteckie ze w szyst
kim i praw am i m ają być zatrzym ane, ale praw o obierania tych
że z grona profesorów w ydziału t e o lo g ic z n e g o ma być na ta k
długo oddane biskupow i krakow skiem u, jak długo w gronie
profesorów zwyczajnych U n iw ersy tetu znajdują się akatolicy.
Połowiczny ten w yrok nie został jed n ak ogłoszony i dopiero po
moim w yjściu z U niw ersytetu (1899) spraw a ta stanęła znowu na
porządku dziennym . Moim staran iem było nie dopuścić do w al
ki między biskupem a U niw ersytetem .
ww23 października 1887 jeździłem do Przem yśla na konsekra
cję biskupa sufragana Jak u b a G łazeraww.
31
grudnia 1887 obchodził ojciec św. złoty jubileusz k ap łań
stwa, co w całym świecie katolickim w ielki ruch wywołało.
Rok 1888
1
stycznia odbyło się z okazji jubileuszu ojca św. nabożeń
stwo dla U niw ersytetu i szkół krakow skich w kościele Św. Anny,
na którym wypowiedziałem kazanie ogłoszone później drukiem 217.
Równocześnie ukończył się d ru k dzieła Pius I X i jego pontyfika t,
które również, jak poprzednie, ofiarow ałem osobiście w darze
ojcu św.
W kw ietniu bowiem puściłem się z zacnym p. W ładysław em
M arkiewiczem na Pontebbę i Loreto do Rzymu, gdzie zam ieszka
łem w K olegium Polskim . P rzybyli też osobno lub z pielgrzym
ką ks. S ew eryn M o raw sk i218, arcybiskup lwowski, ks. Izaak Isakow icz219, arcybiskup orm iański, ks. Zygm unt Szczęsny F eliń
ski 22°, były arcybiskup w arszaw ski, ks. A lbin D unajew ski, bis
ww-ww p r z y p is w łą c z o n y do te k s tu .
218 P a w e ł G a u t s c h, m in ister W yznań i O św ia ty w A u strii w la
tach 1885— 1893.
217 K rak ów 1888.
218 K s. S e w ery n M o r a w s k i (1819— 1900), bp, w y św ię c o n y na k a
płana w 1851 r. w e L w o w ie, od 1881 r. bp sufragan lw o w sk i, zaś
w 1884 r. (po śm ierci arcbpa W ierzch lejsk iego) m ian ow an y został ad
m in istratorem , n a stęp n ie arbpem i m etrop olitą lw o w sk im .
219 Ks. M ikołaj Issak I s s a k o w i c z (1824— 1901), arcbp. W y św ię
cony na k a p ła n a w 1848 r., pracow ał jako w ik a ry w T y śm ien icy i S ta
n isła w o w ie, n a stęp n ie jako k ap elan O rm ian su czaw sk ich na B u k o w i
nie. Od 1865 r. proboszcz w S ta n isła w o w ie, g d zie za sły n ą ł z akcji
d u szp astersk o-k azn od ziejsk iej i sp o łeczn o -o b y w a telsk iej, od 1882 r.
arcbp lw o w sk i. Z m arł 29 IV 1901 r.
22,1 Ks. Z ygm u n t S zczęsn y F e l i ń s k i (1822— 1895), arcbp. Studia
kup k rakow ski (który w styczniu r. 1888 otrzym ał ty tu ł księcia
biskupa), ks. Łukasz Solecki, biskup przem yski. Usposobienie dla
nas w Rzym ie nie było bardzo życzliwe w skutek niefortunnego
w ystąpienia ks. Adam a Sapiehy przy układaniu adresu do ojca
św. (by nie w spom inać o w ładzy doczesnej papieża ze względu
na politykę), jako też niem ądrych wycieczek niektórych pism li
beralnych polskich („Nowej R eform y”) powtórzonych przez dzien
niki m asońskie włoskie. Była naw et obawa, że nie dostaniem y
osobnego posłuchania (bo poprzednio była audiencja dla piel
grzym ów z A ustrii). Dla zażegnania tego niebezpieczeństw a jeź
dziłem n aw et z ks. Paw lickim i ks. Smoczyńskim i w ypow ie
działem m onsignorow i Della Volpe dosyć ostre słowa praw dy,
ale na ogólnym przyjęciu polskich biskupów (głównie po tak to w
nym przem ów ieniu biskupa Łukasza Soleckiego) ojciec św. się
udobruchał i wyznaczył nam posłuchanie na 21 kw ietnia, które
też wcale dobrze wypadło. Adres odczytał ks. arcybiskup M oraw
ski otoczony biskupam i, a na końcu huknęliśm y całą piersią
„W esoły nam dziś dzień n asta ł”. W spaniała i praw dziw ie zdu
m iew ająca była w ystaw a obrazów, ofiarow anych ojcu św. nie
tylko przez m onarchów i narody religii katolickiej, ale także
przez innowierców.
Z pow rotem odpraw iłem mszę św. przy trum nie św. K arola
w M ediolanie, uczciłem tam że kości św. Ambrożego, a pierw ej
relik w ie św. K atarzyny w Bononii i przez tunel św. G otharda,
Z urych, M aria Einsideln, Innsbruck w róciłem 2 kw ietnia do K ra
kowa. W kw ietn iu jeździłem do P rzem yśla na pogrzeb ks. in fu
łata Józefa Hoppego.
ZZW lipcu roku 1884 do 1888 w yjeżdżałem na miesiąc do Zakopa
nego dla pokrzepienia siłzz.
Rok Pański 1889
4
stycznia. U m arła na różę i zakażenie k rw i m oja m atka,
k tó rą wielce kochałem i k tó ra mię niezm iernie kochała. Nie dał
zz-zz p r z y p is ze s. 121 r k p s u w łą c z o n y d o te k s tu s. 120 r k p s u .
m atem a ty czn e ukończył w 1848 r. w M osk w ie. B rał udział w p o w sta
niu w ielk o p o lsk im , w 1851 r. w stą p ił do sem in ariu m d u ch ow n ego
w Ł ucku, w 1855 r. w y św ię c o n y n a k ap łan a w P etersb u rgu . Od 1857 r.
prof. filo zo fii w A k a d em ii D u ch ow n ej Rz. k at. w P etersb u rgu . W ro
ku 1862 m ia n o w a n y został arbpem w a rsza w sk im , w roku n a stęp n y m
p odał się do dym isji z R ady S tan u . Za d ziałaln ość p atriotyczn ą de
p ortow an y został nad W ołgę, g d zie p rzeb y w a ł w 1. 1863— 83. P o p o
w rocie do kraju w roku 1883 zrzek ł się arcy b isk u p stw a w a rsz a w sk ie
go, otrzym ując ty tu ł arcyb isk u p a T arsu i osiad ł w G alicji. Z ałożyciel
zgrom adzenia S ióstr F ran ciszk an ek R od zin y M aryi.
jej Bóg dożyć tej pociechy, by m ię w idziała biskupem , ale już
to było dla niej rzeczą n ad er słodką, iż m ię przez 25 la t w idzia
ła kapłanem . Pochowałem ją 6 stycznia i wzniosłem dla rodziny
osobny grobowiec na cm entarzu korczyńskim .
6
stycznia. U m arł nagle ks. Rom an S p ith a l221, kustosz k ap i
tuły krakow skiej, a dom po nim optow ałem w m aju t.r. i zają
łem w czerwcu. P rzy końcu stycznia w yprow adziłem na cm entarz
śp. ks. Ja n a Droździewicza, kanonika krakow skiego i proboszcza
parafii Sw. M ikołaja, a byłego profesora U niw ersytetu.
17
lipca. Obchodziliśmy uroczyście 25 rocznicę święceń k a
płańskich. W Sw ięcanach u ks. K arola K rem entow skiego zebrało
się nas ośm iu żżkolegów w yśw ięconych w roku 1864 (księża: Godek, K rem entow ski, M iklaszew ski, Pelczar, Rudnicki, Sapecki,
Swiętnicki, W ojnar) i uczestniczyliśm y w uroczystym nabożeń
stwie, na którym pow iedziałem odpow iednie kazanie. W czasie
obiadu w ysłaliśm y telegram y do ks. biskupa tarnow skiego Igna
cego Łobosa i ks. rekto ra sem inarium M arcina Skwierczyńskiego;
a pierw jeszcze poszło pismo do biskupa przem yskiego Łukasza
Soleckiego, któ ry też nadesłał swe błogosławieństwo.
28
lipca. żżOdbyły się w K orczynie prym icje b ra ta n k a m ojego
ks. Stanisław a Pelczara. Dla m nie sm utna to była uroczystość, bo
najprzód brakło m atki m ojej, a po w tóre dow iedziałem się, że
młody ten kapłan ma zarody nieuleczalnej choroby nerw ow ej
(Broita). Jakoż po dw uletniej męce u m arł w samo Boże N aro
dzenie r. 1891. Trzy tygodnie później (19 stycznia 1892) u m arł
także na gruźlicę mój siostrzeniec W ładysław Długosz, ukończo
ny teolog IV roku, młodzieniec anielskich cnót i w ielkich zdol
ności. Złożyłem ich obu Bogu na ofiarę.
9
sierpnia. W ybrałem się z ks. K arolem K rem entow skim (a po
cząwszy od M onachium także z d r Stanisław em Starow iejskim )
pielgrzym ką do grobu św. Jak u b a w Kom posteli. Po drodze
uczciliśmy cudam i słynące m iejsca: A lt-O tling, N otre Dame des
Victoires, Lourdes, N eustra Senora de Atocha w M adrycie, M ont
serrat, N otre Dame de la G ardę w M arsylii, N otre Dam e de
Fourvieres w Lyonie i M aria Einsideln w Szw ajcarii. Nadto
zwiedziliśmy w ystaw ę obrazów w M onachium, W ystaw ę pow
szechną w P aryżu (w przelocie) i w ielką część Hiszpanii, a w ra
żenia z wycieczki po tym k ra ju spisałem i w ydałem najprzód
w „Przeglądzie Pow szechnym ” (1890), a potem w osobnej odbitce
W spomnienia z pielgrzym ki do K omposteli.
XXW k ra ju uczciłem obraz Najśw. P an n y na P iasku w K raźź w r k p s ie m y ln ie : siedm iu.
zz N a stę p n e c z te r y w y r a z y w y k r e ś lo n e .
x x -x x P r z y p is w łą c z o n y do te k s tu .
251 Ks. R om an S p i t h a l (1824— 1899), prałat i k an on ik K ap itu ły
k rak ow sk iej.
kowie, w K alw arii Zebrzydow skiej, w S tarejw si i Leżajsku (gdzie
byłem także w 1888)xx.
W lecie w ydałem pierw szą część K a z a ń na niektóre uroczysto
ści i św ięta Najśw. P anny M aryi i dedykow ałem je Najśw. Bo
garodzicy na podziękow anie za łaskę powołania.
W jesieni wyszło trzecie wydanlie dzieła P r a w o m a łż e ń s k ie
k a to l ic k i e , a jeszcze w r. 1886 czw arte w ydanie dzieła Ż y c ie d u
c h o w n e c z y l i d o s k o n a ło ś ć c h r z e ś c ija ń s k a .
Rok Pański 1890
Na konsystorzu odbytym 29 czerwca kreow ał ojciec św. księ
cia biskupa krakow skiego A lbina D unajew skiego kardynałem
prezbiterem ty tu łu św. W italisa. Podczas uroczystego w ręczenia
m u czapeczki purpurow ej ( z u e c h tto ) przez w ysłannika papieskiego
z gw ardii szlacheckiej, odczytałem pismo kard. R am polli napi
sane po włosku. Z biretem kardynalskim przybył ks. p ra ła t
M eszczyński, po czym sam cesarz w W iedniu włożył go nowemu
p u rp uratow i. Radość stąd w K rakow ie wielka.
Z araz po nabożeństw ie uroczystym , odpraw ionym przez k a r
dynała w katedrze, pojechałem do T rausteinu w B aw arii na w y
poczynek i na k urację hydropatyczną w edług m etody ks. K neip
pa. Byli tam też księża: Piekosiński, M iklaszew ski i W ojnar.
Z pow rotem byliśm y na przedstaw ieniu scenicznym Męki Pańskiej
w O beram m ergau i uczciliśmy statuę Najśw. P anny w Alt-Ótling.
W lutym m iałem publiczny odczyt pt. „Rewolucja francuska
wobec relig ii”, a w grudniu mowę żałobną na nabożeństw ie za
duszę śp. hr. Zofii W odzickiej, prezesow ej P ań św. W incentego
a Paulo. Mowy te, jak niem niej K a z a n ia o ś w . P a tr o n a c h p o ls k ic h
i K o n f e r e n c j e a p o le g e t y c z n e , [ukazały się] w drugim pom nożonym
w ydaniu.
Rok Pański 1891
W m arcu odbyło się zebranie konserw atystów krakow skich,
jak obchodzić setną rocznicę ogłoszenia K onstytucji 3 Maja.
W ten c zas^ poruszyłem tę myśl, by za przykładem Lwowa zało
żyć B ractw o N ajśw . P an n y K rólow ej K orony Polskiej, które by
się przyczyniało do ziszczenia ślubów Jan a Kazim ierza i praco
wało także na polu społecznym.
Myśl tę przy jętą przez dobrych katolików życzliwie, rozwiyy W y r a z: w ten cza s je s t n a d p is a n y n a d w y r a z a m i: m y śl tę. D w a
o sta tn ie są w y k r e ś lo n e .
jem w kazaniu ab(wyszło osobno w K rakow ie 1891, a potem
w zbiorze K azań o Najśw. M aryi P annie, 1897)ab, na nabożeństw ie
odpraw ionym 3 m aja 1891 w kościele Sw. A nny i w ytłum aczyłem
bliżej zadania B ractw a, k tóre też po ogłoszeniu m ojej odezwy pt.
S ło w o d o w s z y s t k i c h , zaw iązane zostało najprzód przy kościele
gw. Anny, następnie przy kaplicy M atki Bożej Częstochowskiej
kościoła M ariackiego. Starszym został hr. Rom an Wodzicki, a po
jego śm ierci prof. U niw ersytetu H en ry k Jo rd a n 222, podstarszym
w ybrano m nie. Do Rady weszły także panie. S ekretarzem był
Jan Alfons L ippm an (zm. 1900), skarbnikiem K saw ery Konopka
(zm. 1898), protektorem książę biskup krakow ski. Z razu nie b ra
kło zapału, ale z czasem n astał chłód i liczba członków zm alała,
jak to u nas zw ykle bywa. Mimo to owoce są dosyć pokaźne.
M ianowicie co rok w pierw szą niedzielę m aja jako św ięto p a
tronalne (na mocy d ek retu Leona X III z 18 m aja 1890) odbywa
się uroczyste nabożeństw o ku czci Najśw. P anny M aryi Królow ej
Korony Polskiej ze stosownym kazaniem , k tó re przez kilka lat
ja sam m iew ałem . Krom tego co rok wychodzi „Posłaniec B rac
twa NPM K rólow ej K orony P olskiej”, do którego w stępny a rty
kuł (Czcijmy Najśw. P annę M aryję), wiadomość o zjaw ieniach
NPM aryi w X IX w ieku i spraw ozdania ja sam pisałem . Na acpolu
społecznym zwróciło B ractw o swą pracę na popraw ę klasy te r
m inatorów i służących. Pod tym w zględem postarało się o u rz ą
dzenie osobnego nabożeństw a niedzielnego dla term inatorów
(w kościele Ks. Pijarów ), n a którym uproszeni księża m iew ają
nauki, podczas gdy utw orzenie osobnej opieki nad te rm in ato ra
mi okazało się w w ykonaniu bardzo tru d n e. Pod drugim w zglę
dem postarało się B ractw o o założenie przytuliska dla służących,
iżby tam służące nie m ające chwilowo m iejsca, lub osłabione
m iały bezpłatne m ieszkanie, opiekę m oralną i naukę tak teo re
tyczną, ja k i praktyczną.
N auki tej udzielały panie z bractw a, nadzór zaś bezpośredni
spraw ow ała ochm istrzyni świecka. Nie bez w ielu trudów i p rzy
krości udało się to w szystko zorganizować, a otw arcie p rzy tu
liska nastąpiło 5 listopada 1892 w dom u n ajętym przy ul. Szew
skiej. adDzieje założenia i rozwój tego bractw a opisane są w „Po
słańcu B ractw a NPM K rólow ej K orony Polskiej”. Zeszyt I i n astępnead.
ab-ab p r z y p is w łą c z o n y do te k s tu .
ac N a s tę p n e d w a w y r a z y w y k r e ś lo n e .
ad-ad P r z y p is w łą c z o n y do te k s tu .
222
H en ryk J o r d a n (1892— 1907), od 1881 r. docent g in ek o lo g ii na
UJ, w 1890 r. m ia n o w an y prof. n ad zw yczajn ym , w 1895 r. zw y cza j
P raca i kłopoty osłabiły m oje i tak niesam sonowe zdrowie
tak, że w lipcu m usiałem udać się do K arlsbadu. K uracja tamże
nie w iele mi pomogła, a kąpiele m orskie zaordynow ane następ
nie przez lekarza w ręcz mi zaszkodziły, tak że z H eyst-sur-M er
w Belgii w yjechałem z gastrycyzm em . Za to po drodze uczciłem
T unikę Zbaw iciela w ystaw ioną w T rew irze i opisałem to póź
niej w osobnej broszurze 223. Zwiedziłem rów nież A ntw erpię
(gdzie jest obraz N. P anny łaskam i słynący), Brugges (z relikw ia
mi), Gandaw ę, Louvain, A kw izgran (z relikw iam i), Kolonię (z re
likwiam i), brzegi Renu, M oguncję, F ran k fu rt, Fuldę (tu grób
św. Bonifacego), Lipsk, Drezno i P ragę (gdzie była w ystaw a na
rodowa).
Rok P ański 1892
P rzy pomocy Bożej w ydałem pierw szą część Rozm yślań o ży
ciu ka p łańskim czyli A sce ty ki kapłańskiej, jako też piąte pom no
żone w ydanie Życie duchow ne [czyli doskonałość chrześcijańska],
k tó re szczęśliwym zrządzeniem O patrzności przeszło przez cen
zurę w P etersb u rg u i tysiącam i egzem plarzy rozchodzi się po
całej Polsce. Dochód stąd obrócony został na cele dobroczynne,
a szczególnie na zakłady Służebnic Serca Jezusowego.
W lipcu odbyłem z ks. K rem entow skim pielgrzym kę do gro
bu św. F ranciszka Salezego i św. Jo anny Franciszki w Annecy
jako też do Paray-le-M onial, czyli do m iejsca objaw ienia się
Najśw . Serca Jezusowego; po drodze uczciłem obrazy łaskam i
słynące w M aria Einsideln, w Lyonie (Fourvieres) i w M aria Zell.
W październiku w yprow adziłem na cm entarz krakow ski bis
kupa m o n strata P aw ła Rzewuskiego 224, któ ry po 25 letnim wyg
naniu w A strachaniu przybył do K rakow a. Po nabożeństw ie
uczciłem zacnego męża mową żałobną, k tó rą później wydałem
drukiem 225.
nym , dyrektor k lin ik i g in ek o lo g iczn ej U J. Z a ło ży ciel i prezes T ow a
rzy stw a Z drow ia, znany fila n tro p i p ion ier w y ch o w a n ia fizy czn eg o
oraz założyciel P ark u Jordana w K ra k o w ie, autor szeregu rozpraw
z d ziedziny p ołożnictw a.
223 Ś w ię ta T u n ik a c z y li n ie s z y ta sza ta C h r y s tu s a P a n a w T re w ir ze .
K raków 1891 r. (Odb. z „P rzegląd u P o w szech n eg o ”).
224 K s. P a w e ł R z e w u s k i (1804— 1892), w y św ię c o n y w 1827 r.,
prof. A k ad em ii D u ch ow n ej w W arszaw ie, w 1. 1863— 1865 w ik ariu sz
gen. arch id iecezji w a rsza w sk o -g n ie ź n ień sk iej, w 1. 1865— 87 p rzeb yw ał
na w y g n a n iu w A strach an iu . W roku 1887 o sia d ł w K ra k o w ie u zm ar
tw y ch w sta ń có w .
225 K rak ów 1892.
Rok Pański 1893
Wyszła druga część Rozm yślań o życiu kapłańskim , z dodat
kiem o urządzeniu sem inariów i o stanie tow arzyskim odpowied
nim dla kapłanów . 19 lutego m iałem kazanie aew 50 rocznicę
biskupstw a ojca św. Leona X III, a w kw ietn iu jeździłem do Rzy
mu, gdzie polska pielgrzym ka m iała osobne posłuchanieae.
P o n ie w a ż ochm istrzyni św iecka p rzytuliska n ie odpow iadała
wszystkim w ym aganiom , przeto zw róciłem się do o. H onorata 226,
kapucyna w Zakroczym iu, by przysłał kogoś ze Stow arzyszenia
Z a k o n n e g o Sług Jezusa, wiodących życie u k ry te i opiekujące się
sługami. Rzeczywiście w m aju 1893 przysłano najprzód jedną
siostrę (Honoratę Ludw ikę Szczęsną), następnie dw ie inne [Annę
i Alojzę], k tóre z całą gorliwością oddały się pracy nad sługam i.
W lipcu jeździłem do T rau n stein u , ale na krótko, bo k u racja
kneippow ska okazała się dla m nie niestosowną. W racając odpra
wiłem mszę św. w san k tu ariu m w Alt-Ó tling.
W lipcu 1893 odbył się w K rakow ie z w ielką okazałością
I Wiec K atolicki, na k tó ry przybył nuncjusz A gliardi 227, oprócz
kilku biskupów. Należałem do k o m itetu urządzającego i w ypo
wiedziałem mowę przy zagajeniu sekcji naukow ej.
We w rześniu uczciłem obrazy NP. M aryi w Jaro sław iu i w L e
żajsku, a przy tym w W elehradzie pocieszyłem rodzinę hr. Dę
bickich po śm ierci najstarszego syna, Jerzego.
Rok Pański 1894
P rzy końcu r. 1893 przekonałem się, że najlepiej będzie, je
żeli w G alicji pow stanie osobne zgrom adzenie zakonne, k tóre by
opiekowało się sługam i i pielęgnow ało chorych po domach. W tej
myśli ułożyłem ustaw y, zyskałem pozwolenie k ard y n ała D una
jewskiego, kupiłem za w łasne i pożyczone pieniądze dom przy
ae-ae p r z y p is w łą c z o n y do te k s tu .
226 O. H onorat (W acław ) K o ź m i ń s k i (1829— 1949), kap u cyn . U ro
dził się w B iałej P o d lask iej, gim n azju m u k oń czył w P łock u , stu d ia
w A k a d em ii Sztuk P ięk n y ch w W arszaw ie, do n o w icja tu po. k ap u
cyn ów został p rzy jęty 8 X II 1848 r. w L u b artow ie, w y św ię c o n y na
kapłana w 1855 r. W latach 1880— 98 założył sied em n aście zakonów
b ezh ab itow ych , dw a zakon y h ab itow e: ss. sera fitk i i ss. felicja n k i,
oraz dw a zak on y m ęsk ie: braci opieki św . Józefa i braci dolorystów .
Zm arł 16 X II 1916 r. w N o w y m M ieście.
227 Kard. A n to n i A g l i a r d i , d eleg a t ap ostolsk i w K o n sta n ty n o
polu i In d iach W schodnich, n u n cju sz w A ustrii. B rał u d ział w W iecu
Katolickim w K ra k o w ie w dniach 4— 6 V II 1893 r. (Zob. K się g a P a
m ią tk o w a W ie c u K a to lic k ie g o w K r a k o w ie , w yd . przez p rałata dra
C hotkow skiego.)
ul. św. Krzyża 1. 10 i napisałem do o. H onorata, by form ujące
się Zgrom adzenie Służebnic Serca Jezusowego (bo tak ą nazw ę
mu dałem) połączyć ze zgrom adzeniem tajnym Sług Jezusa
w K rólestw ie.
Rzeczywiście za zgodą o. H onorata przybyła w kw ietniu roku
1894 do K rakow a m atka af[Leonia] M otylowska 228 z drugą siostrą,
by objąć zarząd naczelny, ale tak była niezadowoloną z tej zm ia
ny, iż napisałem do o. H onorata, by ją odwołał; sam zaś posta
nowiłem w im ię Boże założyć sam oistne, odrębne zgromadzenie,
na co ks. k ard y n ał D unajew ski chętnie się zgodził. Wymagało
to nie małego tru d u , bo trzeba było nie tylko napisać ustaw y,
in struk cje i Rozm yślania o życiu zakonym 229, nie tylko m iewać
często nauki i daw ać rekolekcje, ale konferow ać codziennie po
p arę godzin to z przełożoną, to z kandydatkam i i zajm ować się
tysiącznym i spraw am i duchow ej lub m aterialnej natu ry . Obok
p racy konieczną była ofiarność, bo zgrom adzenie było biedne;
toż do r. 1900 praw ie do 20 000 złr, jeżeli nie więcej dlań w yda
łem. Do prac i ofiar przyłączyły się liczne troski i zgryzoty, bo
nie w szystko szło tak, jak sobie życzyłem i nie jednego doznałem
zawodu. Ale nie żałuję ani trudów , ani ofiar, ni boleści m ając
to przekonanie, że tego dzieła Bóg sam żądał ode mnie; do tego
cnoty i poświęcenia niektórych sióstr były dla m nie słodką na
d er pociechą. W iele też dobrego spłynęło stąd na chorych i na
służące, nad którym i zawsze w sercu się litowałem .
Obszerniej o tym w szystkim i o początkach nowego zgrom a
dzenia rozpisałem się w osobnej Historii Zgromadzenia Służebnic
Serca Jezusowego 230.
W kilka dni po wizycie kard. D unajew skiego w klasztorku,
gdzie mszę św. odpraw ił i Sanctissim um umieścił (21 m aja) w y
brałem się z biskupem Jakubem Glazerem do Rzymu na obchód
100 rocznicy urodzin Piusa IX. Nabożeństwo żałobne za jego
duszę odbyło się w kościele Św. W aw rzyńca za m uram i Rzymu
(gdzie m u miłość katolicka piękny wzniosła grobowiec z kapli
cą), a mowę pochw alną pow iedział kard. Parocchi. Za dwa dni
ojciec św. w otoczeniu znacznej liczby kardynałów i biskupów
(głównie włoskich) odpraw ił mszę św. cichą nad portykiem św.
P iotra i dał błogosław ieństw o licznym deputacjom (także i polaf N a s tę p n e d w a w y r a z y w y k r e ś lo n e .
228 M. L eon ia (E leonora) M o t y l o w s k a (1856— 1932), w sp ó łza ło ży
cielk a i p ierw sza przełożona g en era ln a u k ry teg o Z grom adzenia Sług
Jezusa.
229 Zob. J ó zef S eb a stia n P e l c z a r , R o z m y ś la n ia o ż y c iu z a k o n
n y m d la za k o n n ic . K rak ów 1898; w yd . II 1915.
230 Zob. „K ronika Z grom adzenia SS. S łu żeb n ic N ajśw . Serca Jezu
so w eg o ”; rkps w A G SK .
skiej), po czym w Loggi w atykańskiej [przemówił] do k ard y n a
łów, biskupów (oprócz biskupa G lazera był także m etropolita
m ohilewski Szymon Ignacy K o zło w sk i231, zm. 1899, i p ra ła t ży
tom ierski Kruszyński) i przedstaw icieli deputacji (z Polaków:
ja, ks. Sm oczyński i [p.] M olęcki z K rakow a). W przem ow ie swo
jej nader serdecznej opowiedział Leon X III swoje stosunki z P iu
sem IX. N azajutrz odbyła się w kościele Św. Ignacego przepięk
na A kadem ia ku czci Piusa IX, a w szystko to opisałem w osob
nej broszurze, k tó rą w ydałem w r. 1894 staraniem „G azety Koś
cielnej”. P rzedtem w tenże sposób w ydrukow ałem w rażenia
z pielgrzym ki do A nnecy i Paray-le-M onial 232. Bawiąc w Rzy
mie (w Kolegium Polskim) odwiedziłem z biskupem G lazerem
kilku kardynałów : Ledóchowski[ego], k tó ry nas zaprosił na obiad,
Parocchiego, M onaca La V aletta 233,
Ser af ino V annutelliego,
D’P ietro (którem u bp G lazer oddał relację ze stan u diecezji prze
myskiej), G alim bertiego, k tórem u podałem m em oriał łaciński
0 stanie Kościoła w zabranych prow incjach na podstaw ie relacji
arcybiskupa Kozłowskiego i p ra ła ta K ruszyńskiego. Z ojcem
św. na osobnej audiencji 6 czerwca rozm aw ialiśm y o stosunkach
kościelnych w naszych diecezjach i o U niw ersytecie Jag iello ń
skim, którem u dał swe błogosławieństwo. W racając o dpraw i
liśmy mszę św. w Domku Loretańskim , tudzież na grobach św.
Franciszka z Asyżu. Tu w ykonałem profesję jako terc jarz św.
Franciszka i uczciłem w elon Najśw. P anny przechow yw any
w skarbcu i Sw. Antoniego w Padw ie, Sw. M arka w W enecji,
a przy tym zwiedziliśm y Senigaglię, m iejsce rodzinne P iusa IX,
gdzie była w ystaw a pozostałych po nim pam iątek.
11
czerwca. Złożyliśmy w izytę kard. D unajew skiem u, już cho
rem u na influenzę, a 18 czerw ca o 1 po południu u m arł [on]
na zapalenie płuc. Żal po nim był szczery i niem ały, także
1 u m nie w m alutkim zgrom adzeniu, którem u okazał się b ar
dzo życzliwy; toteż powszechnym uczuciom dałem w yraz w m o-
231 Ks. S zym on Ign acy K o z ł o w s k i (1819— 1899), arcbp, m etro
p olita m o h y lew sk i. S tu d ia teo lo g iczn e u k oń czył w A k ad em ii W ileń
skiej w roku 1845, na kap łana w y św ię c o n y został w 1844 r., prof.
teo lo g ii m oraln ej i h o m ilety k i w sem in ariu m d uchow n ym w ileń sk im ,
rektor A k a d em ii D u ch ow n ej Rz. kat. w P etersb u rgu , oraz prof. h isto
rii K ościoła i p raw a k an on iczn ego w tejże A kadem ii. W 1891 r. p rek onizow any na bpa łu ck o -ży to m iersk ieg o , od 1891 r. arcbp m oh ylew sk i.
232 Zob. W s p o m n ie n ia z p ie lg r z y m k i do A n n e c y i P a r a y -le -M o n ia l.
Lwów 1893.
233 Kard. R a fa el M onaco L a V a 1 e t, t a (1827— 1896), św ięcen ia k a
p łańskie otrzym ał w 1849 r„ w 1852 r. m ian ow an y p rałatem , w 1868 r.
k ardynałem , w 1889 r. bpem O stii i V aletri; w ie lk i przeor zakonu
m altań sk iego, p rzeciw n ik lib eralizm u i zjed n oczen ia W łoch.
wie żałobnej m ianej na pogrzebie (21 czerwca) w katedrze,
a potem w ydrukow anej 234.
J a k słyszałem później, nam iestnik hr. K azim ierz B adeni 235
m yślał zrazu o w yniesieniu m nie na opróżnioną stolicę, ale póź
niej przedstaw ił cesarzow i o. H enryka Jackow skiego 236, jezuitę,
a gdy tenże stanowczo się oparł, w ystąpił z k an d y d atu rą Jan a
kniazia z Kozielska P uzyny 237, sufragana lwowskiego, który
też 7 października 1894 otrzym ał nom inację cesarską, a w lu
tym (17) 1895 objął stolicę św. Stanisław a. Rząd chciał natom iast
mię widzieć sufraganem lwowskim , ale niezgrabnie w ziął się
do rzeczy i zraził arcybiskupa S ew eryna M orawskiego, do któ
rego praw o w yboru należało; toteż rzecz spełzła na niczym,
a sufraganem lw owskim został ks. p ra ła t Józef W eber 238. Z ła
ski Bożej przyjąłem to wszystko dosyć spokojnie, acz ten i ów
nade m ną ubolew ał, bo we w szystkich tych zrządzeniach w i
działem i uw ielbiałem wolę Bożą, k tó ra snać chciała, abym przed
w yniesieniem do godności biskupiej ukończył kilka dzieł i choć
przez 5 la t pracow ał nad w yrobieniem ducha w Zgrom adzeniu
Służebnic Serca Jezusowego.
Ks. biskup P uzyna, mąż najlepszych chęci i silnej woli, acz
z powodu choroby sercowej czasem za prędki i za ostry, za
szczycał mię swoim zaufaniem i nie tylko zam ianow ał m ię radcą
konsystorskim , egzam inatorem prosynodalnym , defensorem m ał
żeństw a (byłem już nim w ostatnich latach kard. D unajew skie
go) i p refek tem K ongregacji M ariańskiej dla kapłanów , ale mi
w yjednał w Rzym ie godność p ra ła ta rzym skiego (1895).
234 K rak ów 1894.
235 K azim ierz B a d e n i (1846— 1909), n a m iestn ik G alicji, w roku
1895 p ow ołan y n a sta n o w isk o prem iera A u strii.
236 O. H en ry k J a c k o w s k i (1834— 1905) TJ, na k ap łan a został
w y św ię c o n y w 1860 r. Jak o k ap łan d iecezja ln y w 1861 r. w stą p ił do
TJ, w latach 1871— 77 rektor i m a g ister w S ta rejw si, w la ta ch 1881—
— 1887 p row in cjał, za ło ży ciel k o n w ik tu w C h yrow ie oraz „P rzeglądu
P o w szech n eg o ”, n a stęp n ie superior w e L w o w ie, K ra k o w ie u Sw . B ar
bary, g d zie jed n ocześn ie k iero w a ł W y d a w n ictw em A p o sto lstw a M o
d litw y, in stru k tor trzech probabacji w T arnopolu, superior w C ieszy
nie. Z m arł w C h yrow ie 6 III 1905 r. („N asze W iad om ości”, K raków ,
t. I: 1905, nr 6).
237 K ard. Jan kniaź z K ozielsk a P u z y n a (1842— 1911), w y św ię c o n y
na k ap łan a w 1878 r., w 1886 r. m ia n o w a n y bpem su fragan em lw o w
skim z tyt. bpa m em fiń sk ieg o , jed n o cześn ie rek tor sem in ariu m du
ch ow n ego lw o w sk ieg o , od 1895 r. bp k rak ow sk i, n a stęp n ie k siążę, od
1900 r. k ardynał.
238 K s. Józef W e b e r (1846— 1918), arcbp, su fragan lw o w sk i. S tu
dia teo lo g iczn e od b y w a ł w e L w o w ie i R zym ie, gd zie na U n iw ersy tecie
G regorianum w roku 1874 u zysk ał sto p ień doktora teo lo g ii, n astęp n ie
w ik ary, p refek t, ojciec d u ch ow n y, w 1. 1875— 85 w icerek tor S em in a
rium D u ch ow n ego w e L w o w ie, w 1. 1885— 94 k a n clerz K onsystorza,
od 1894 r. k an on ik K a p itu ły m etro p o lita ln ej lw o w sk ie j, rektor S em i-
W sierpniu r. 1894 uczciłem obrazy N. P anny w K alw arii
Zebrzydow skiej, S tarejw si, L eżajsku i Rzeszowie, a we w rze
śniu obrazy N. P anny u dom inikanów i w k atedrze we Lwowie,
dokąd jeździłem na pow itanie cesarza im ieniem k ap itu ły k ra
kowskiej.
24
sierpnia. Z okazji obchodu 300 rocznicy kanonizacji św.
Jacka m iałem kazanie w k atedrze podczas uroczystej procesji,
którą z kościoła OO. Dom inikanów prow adził k ard y n ał Kopp 23°,
biskup w rocław ski.
1895— 1899
W lutym 1895 zaraz po intronizacji ks. biskupa P uzyny do
stałem m ałego w ybuchu k rw i z gardła, ale nie m iałem gorszych
następstw .
7
kw ietnia 1895 jeździłem do Przem yśla na pogrzeb nieod
żałowanej pam ięci ks. rek to ra p rałata M arcina Skw ierczyńskiego, który był mi praw dziw ym ojcem i którego kochałem jakby
drugiego ojca.
24
czerwca. Nabożeństw em w k atedrze rozpoczął ks. biskup
Puzyna re sta u rac ję tejże k ated ry , zabraw szy się do tego dzieła
z w ielką energią.
2
lipca. Rano dałem w kaplicy Wazów w k atedrze ślub mo
jej siostrzenicy M arii Długoszównie z nadporucznikiem K arolem
Rosenkranzem , a po południu odebrałem śluby proste, ale w ie
czyste od s. K lary Szczęsnej, k tó rą 15 kw ietnia 1894 roku przy
otw arciu zgrom adzenia m ianow ałem jako d y rek to r przełożoną,
a 2 lipca 1894 po rekolekcjach w raz z innym i w habit oblokłem.
P otrzebujący pieniędzy dla zgrom adzenia, bo w 1894 r. za
częliśmy budować nowy dom przy ul G arncarskiej na gruncie
ag-ag p r z y p is w łą c z o n y do te k s tu .
narium D u ch ow n ego, duszpasterz i działacz sp ołeczn y w T ow arzystw ie
św. W in cen teg o a P au lo, B o n i P a sto r is, w 18B5 r. m ian ow an y bpem
su fragan em lw o w sk im , w 1901 r. arcbpem ty tu larn ym . Z pow odu
o szczerstw i tru d n ości m iotan ych na jego osobę, za p ozw olen iem p a
p ieża P iu sa X zło ży ł rezygn ację z su fragan ii lw o w sk iej i w 1906 r.
w stą p ił w R zym ie do zm a rtw y ch w sta ń có w , g d zie w 1907 r. złożył ślu by
w ieczy ste. W 1911 r. m ia n o w a n y został d elegatem gen era ln y m zm ar
tw y c h w sta ń có w w U SA . N a ty m sta n o w isk u działał przez szereg lat.
Zm arł w C hicago 22 III 1918. (Zob. K s. Wł. K w i a t k o w s k i CR,
H isto ria Z g ro m a d ze n ia P a ń sk ie g o 1842— 1942, A lbano, b. r.; „G azeta
K o ścieln a ”, 1896 nr 22 s. 217— 219).
239
K ard. Jerzy K o p p , b isk u p w rocław sk i. Od 1872 r. kanonik
k ated raln y i w ik a riu sz gen. w H ild en sh eim , od 1881 r. bp fludzki,
członek p ru sk iej R ady P a ń stw a i p ru sk iej Izby P anów , od 1887 r.
bP w ro cła w sk i, w 1893 r. m ia n o w a n y k ardynałem .
darow anym przez księżnę W andę Jabłonow ską, sprzedałem Księ
garni Spółki W ydawniczej niektóre m oje (wszystkie praw ie) w y
daw nictw a.
Jej też nakładem w yszły następujące dzieła: Zarys dziejów
kaznodziejstw a (część I i II, r. 1896, część trzecia, 1900), Roz
m yślania o życiu kapłańskim cz. I i II (drugie w ydanie 1897),
Prawo m ałżeńskie katolickie (czwarte pomnożone w ydanie w 3 1.,
1898), Kazania na uroczystości i św ięta N. P. M aryi (dwie czę
ści, 1897, w drugim pom nożonym w ydaniu), Leon XI I I jako uczeń,
kapłan, biskup i papież (1898).
W łasnym kosztem w ydałem : M owę na pogrzebie prof. Jó
zefa Łepkow skiego (1894), M owę m ianą na pogrzebie arcybi
skupa Szczęsnego Felińskiego ("f1895), Rozm yślania o życiu za
ko n n y m (1898), M owę na nabożeństw ie żałobnym za duszę A da
m a M ickiew icza (28 czerwca 1898).
W ostatnich latach rozwielm ożyły się niezm iernie dążności
rad ykalistów (ks. Stojałow skiego i ta k zw anych ludowców), jako
też socjalistów rozszerzane przez ich pism a („Wieniec i Pszczół
k a ”, „P rzyjaciel lu d u ”, „Praw o lu d u ”, „N aprzód”). Aby staw ić
czoło tej propagandzie złych żywiołów, w ydało się rzeczą ko
nieczną założyć czasopismo ludow e pod nadzorem i opieką du
chow ieństw a. W tym celu pow ołałem do siebie grono duchow
nych i świeckich, a po długich naradach postanow iliśm y w grud
niu 1896 w ydaw ać pismo „P raw dę” i to trzy razy na miesiąc,
ale i tu okazała się niestałość polska, bo kom itet w ydaw czy już
w drugim ro k u p rzestał się schodzić i radzić, a poparcie ze stro
ny duchow ieństw a na prow incji było bardzo słabe, tak że ciężar
redagow ania spadł na jednego ks. Flisa, a pieniądze n a druk
daw ali przew ażnie księża biskupi i niektórzy księża. S praw a ta
skarłow aciała.
Lepiej rozw ijało się Tow arzystw o O św iaty Ludow ej 240, któ
rego ste r w r. 1883 objąłem , by je w yrw ać z pod w pływ ów n a
szych liberałów i postępowców. Jakoż nie bez tw ard ej w alki
w latach 1884— 1886 udało m i się nadać działalności kierunek
katolicko-narodow y i w tym duchu zmienić ustaw y a zarazem
przeprow adzić w ybory w ydziału, później zaś utw orzyć zarządy
okręgowe i zaprząc kilka pań do pracy. Założenie przeszło 600
czytelń i w ypożyczalń i utw orzenie szkoły dla sług na Sm oleń
sku (1890), zaprow adzenie bezpłatnych w ykładów popularnych
w K rakow ie, w ydanie kilku nowych dzieł i broszur i rozszerze
nie pośród w arstw niższych sto kilkadziesiąt tysięcy dobrych
książeczek — oto owoce tego Tow arzystw a w ciągu la t piętnastu.
240
P o w sta ło w
o św ia ty po w siach .
1872 r. w K ra k o w ie,
jeg o
celem
b yło
szerzen ie
W lipcu r. 1896 uczciłem grób św. M etodego w W elehradzie,
a przy tym zw iedziłem Szmeks, B udapeszt i Graz.
26
lipca 1896. Odbyło się uroczyste poświęcenie kaplicy i do
mu Służebnic Serca Jezusowego p rzy ul. G arncarskiej 26, ale
0 tym akcie i o innych spraw ach dotyczących zgrom adzenia
piszę obszerniej w Historii Zgromadzenia.
15
sierpnia 1896 odpraw iłem mszę św. przed obrazem Najśw.
P anny w Leżajsku, toż samo we w rześniu 1898, w lipcu zaś (16
1 18) 1898 w Częstochowie, 17 czerw ca w W arszawie.
We w rześniu 1897 zainicjow ałem dwa wiece księży w celu
naradzenia się, jak postępować w spraw ie ludow ej.
W latach 1896— 1897 napisałem dla diecezji krakow skiej
w tzw. N otificationes, dwie obszerne rozpraw y o bractw ach
i o porządku nabożeństw a parafialnego, a na zebraniu sodalisów we w rześniu 1898 m iałem przem ow ę o zadaniach ducho
wieństw a w naszych czasach, k tó rą „G azeta K ościelna” w y d ru
kowała.
ah D iam entow y jubileusz Leona X III uczciłem kazaniem (1 sty
cznia 1898), a 27 lutego 1898 urządziłem z innym i wieczór ku
czci ojca św. i m iałem m owę o Leonie X III, k tó rą potem w y
dałem 241 ah.
3
m aja 1898 um arł nagle mój kochany przyjaciel J a k u b Glazer, su fragan przem yski, jak b y na to, by mi po sobie m iejsce
utorować. Jeździłem na jego pogrzeb, jak rów nież na pogrzeb
ks. in fu łata E dw arda Schediwego (3 października 1898). O rdy
nariusz przem yski Łukasz Ostoja Solecki m yślał najprzód kogo
innego zrobić sufraganem , ale w lecie r. 1898 zw rócił swój w y
bór na m nie i oznajm ił mi to podczas pogrzebu ks. Schediwego;
po czym w jesieni przedstaw ił m ię Stolicy św. za zgodą rządu
na sufragana, a rządow i na dziekana kapituły. N om inacja rządowa
na tę godność nastąpiła już 15 g rudnia, prekonizacja na biskupa
m iletopolitańskiego i su frag an a przem yskiego brew em z 27 lu
tego 1899 (po dokonaniu procesu inform acyjnego w n u n cjatu rze
w iedeńskiej i przedstaw ieniu się cesarzowi 6 lutego), in sty tu cja
i instalacja na dziekana k ap itu ły przem yskiej 30 stycznia, po
żegnanie z k ap itu łą krakow ską 3 lutego, ogłoszenie prekonizacji
dopiero 22 czerwca na konsystorzu tajnym .
W ostatnich m iesiącach pobytu w K rakow ie daw ałem różne
nauki Służebnicom Serca Jezusowego (rekolekcje w g ru d n iu 1898,
instrukcje lekarsko-duchow ne w styczniu, a przed tym w ykład
ustaw, katechizm u i godzin o NP. M aryi); w zajem nie m oje córki
duchowne pracow ały nad zaopatrzeniem m nie w potrzebne przyah-ah P r z y p is ze s. 140 i 141 r k p s u w łą c zo n o do te k s tu s. 140 r k p s u .
241 K rak ów 1898.
bory biskupie ai, k tóre oprócz taks prekonizacyjnych (do 1700 złr)
wiele w ym agały grosza. Tymczasem znajom i w mieście żegnali
mię obiadam i i wieczoram i okazując m i przy tym w iele sym
patii. Nie wiedziałem , że ludzie tak przylgnęli do mnie i że tak
ciężko będzie m i rozstać się z nim i, ale w tym niespodziew anym
w yniesieniu do godności sufragana w idziałem w yraźny objaw
woli Bożej.
Szczególnie rzew nym i uroczystym było pożegnanie ze strony
U niw ersytetu, gdzie po serdecznych przem owach ks. K napińskiego prorektora, ks. Spisa dziekana, ks. N ow aka im ieniem daw nych
uczniów, K lem ensa Sandacza im ieniem ostatnich uczniów i świec
kiego ucznia wręczono mi dary: pierścień od profesorów w y
działów, p asto rał i album od uczniów; po czym w szystkim z serca
podziękowałem .
Serdecznie żegnały m ię rów nież różne stow arzyszenia, jak
Oświaty Ludow ej, Sw. W incentego a P aulo (którego przez k ilk a
naście lat byłem drugim wiceprezesem ), C zytelni K atolickiej
i B ractw a NP. M aryi Królow ej K orony Polskiej.
2
m arca 1899 odpraw iłem mszę św. w kaplicy Służebnic Serca
Jezusowego i udzieliwszy im ostatnie błogosławieństwo, w y je
chałem po południu o 2,49 do Tarnow a, by odwiedzić ks. biskupa
Ignacego Łobosa, a n azaju trz w południe przybyłem do P rze
m yśla. N astępne dni zeszły na składaniu w izyt i na przygotow a
niu się do konsekracji, jeździłem też do Lwowa, by zaprosić na
nią księży biskupów, nam iestnika, m arszałka i niektórych posłów.
W urządzeniu m ieszkania i przygotow aniu obiadu dla części
gości (bo 54 zaprosił do siebie i ugościł ks. biskup Solecki), po
mogły mi Służebnice Serca Jezusowego i ich tercjark i, z których
dwie zostały u m nie dla zarządu kuchnią i pralnią.
Trzy dni przed konsekracją poświęciłem na rekolekcje, by się
lepiej przysposobić do tak w ielkiego aktu.
18
m arca przybyli moi k rew n i i niektórzy księża znajom i,
a szczególnie koledzy z święcenia, z w yjątkiem chorego ks. Godka. P rzy jech ali także ks. arcybiskup Isakowicz i ks. biskup We
ber ze Lwowa, a książę biskup Puzyna z K rakow a.
19
m arca 1899. Dzień ważny w moim życiu, tak jak 17 lipca
1864, w którym otrzym ałem św ięcenia kapłańskie. Ks. biskup So
lecki, acz osłabiony na siłach, dokonał jednak z nam aszczeniem
ak tu konsekracji, a w spółkonsekratoram i byli: ks. biskup Puzyna
i ks. biskup K onstanty Czechowicz 242. O fiary do ołtarza nieśli:
ai W y r a z: b isk u p ie je s t n a d p is a n y n a d w y r a z e m : duch ow e. T e n
o sta tn i je s t w y k r e ś lo n y .
242
Ks. K on sta n ty C z e c h o w i c z (1847— 1915), bp, u rodzony w Sam
borze, na k apłana w y św ię c o n y w 1873 r., od 1896 r. bp ordynariusz
hr. S tanisław T arnow ski i ks. p ro rek to r K napiński (świece), k sią
żę W ładysław Sapieha i p rezydent m iasta d r D worski (wino),
August G orajski, prezes rad y pow iatow ej krośnieńskiej i szwa
gier mój Franciszek U rbanek, b u rm istrz korczyński (chleb).
Dla m nie najprzyjem niejszą była chw ila, gdy leżałem k rzy
żem podczas odśpiew ania litan ii do W szystkich Św iętych i gdy
w raz z ks. bpem Soleckim w spółkonsekrow ałem .
Podczas obiadu wzniosłem toast na cześć biskupa konsekratora
i w spółkonsekratorów , 2) na cześć ofiarodawców, 3) na cześć
w szystkich kolegów ze szkół (b. m in istra Madejskiego), ze św ię
ceń (6 obecnych), U niw ersy tetu (Tarnowski, ks. K napiński, Zoll,
Jordan, ks. Trznadel), ze stow arzyszeń krakow skich (dr M arkie
wicz, d r Weigel). W domu wzniosłem zdrow ie w szystkich ze
branych u m nie ks. profesorów, zakonników, niektórych kapłanów*
z diecezji. D okładny dosyć opis konsekracji i obiadu um ieścił
„Ruch K atolicki” w num erze z 21 m arca 1899.
Czynności m oje jako biskupa i niektóre mowy zapisałem
w osobnych dwóch książeczkach, w szystko zaś na to, aby ci, k tó
rzy te no tatk i czytać będą, w ielbili P an a Boga, iż m nie niegod
nem u tyle łask udzielił i zachęcali się do miłości N ajśw iętszej
Panny, k tóra nade m ną od zarania życia po m acierzyńsku czu
wała.
Przem yśl, 20 lutego 1900
Przem yski ob. grec., prałat p ap iesk i i a sy sten t tronu, od 1901 r. h ra
bia rzym ski.