podróżnik w każdym z nas
Transkrypt
podróżnik w każdym z nas
homesick for europe PIERWSZY WIELOJĘZYCZNY EUROPEJSKI MAGAZYN LIFESTYLE‘OWY EROS ERASMUS ATRAKCYJNI CUDZOZIEMCY I OBCE KRAJE DO WSZYSTKICH ZAINTERESOWANYCH WWW.INDIGOMAG.EU #2 WIOSNA 2008 4,00 EUR 13,90 PLN PROSTE WSKAZÓWKI DLA PREZYDENTA ROSJI I INNYCH DOSTOJNIKÓW NADCHODZĄ KOZACZKI SEX APPEAL I KULTURA WYSOKICH BUTÓW: PIERWSZE OZNAKI WIOSNY BAŁKANIZACJA! DJ DUBCOVSKY PREZENTUJE: TRĄBKI, SKRZYPCE I BAŁKAŃSKIE RYTMY PODRÓŻNIK W KAŻDYM Z NAS SZTUKA SINTI I HISTORIA ROMÓW, CZYLI DLACZEGO WSZYSCY MAMY CYGAŃSKĄ DUSZĘ Drogi Czytelniku, Przygotowywanie europejskiego magazynu to jak przyrządzanie smacznej, wyrafinowanej potrawy. Zbyt wiele przysmaków w jednej potrawie nie da pożądanego efektu. Indigo, wydawane w siedmiu językach, rozwiązało ten problem dzięki mistrzowi kuchni, Conny’emu Böslowi, który przygotował dla nas prawdziwe europejskie menu. My sami – redaktorzy magazynu z siedmiu krajów Europy, zdecydowaliśmy, jakich składników użyć. Europa wzbogaca się o nowe pokolenie, które odkrywa swą tożsamość. Ponad milion osób każdego roku jedzie na Erazmusa, ludzie zaczynają budować przyjaźnie ponad granicami kulturowymi i ponad granicami krajów, używają różnych języków do komunikowania się. Uznaliśmy, że Europa potrzebuje magazynu, który odzwierciedlałby tę przemianę. Innymi słowy, Indigo zostało powołane do życia dlatego, że mamy wspólny punkt widzenia, co odkrywamy z każdą chwilą. Pewna grupa w Europie doświadczała tego przez wieki: Sinti i Romowie. Ich historia była opowiadana na drogach całej Europy, lecz okazało się, Redakcja Ingo Arzt Maria Messing, Hermann Radeloff Carina C. Kircher Irene Sacchi, Joeri Oudshoorn, Natasha Sá Osório, Björn Richter Redaktorzy naczelni wersji językowych: hiszpańska polska francuska włoska holenderska angielska niemiecka Kontakt: Indigo magazine tel. +44-20-755 886 63 Dolziger Straße 39 skype indigomagazine 10247 Berlin internet www.indigomag.eu Niemcy Sponsor: Współpraca: Allianz Kulturstiftung European Youth Press Podziękowania: Carolina Pirola - [email protected] Zofia Bluszcz - [email protected] Marianne Baisnée - [email protected] Eloïse Bouton - [email protected] Irene Sacchi - [email protected] Joeri Oudshoorn - [email protected] Adam Chrambach - [email protected] Ingo Arzt - [email protected] racken za hosting plików i strony internetowej Indigo Rüdiger Scheumann za opracowanie naszej strony Edycja holenderska Redaktor naczelny: Joeri Oudshoorn Autorzy, redaktorzy: Michael Schnackers, Helmer van der Heide, Friso Wiersum, Elise van Ditmars, Amber van der Chijs, Marina ter Woort, Mark Petimezas, Bart van Bael Edycja angielska Redaktor naczelny: Adam Chrambach Autorzy, redaktorzy: Courtney Townsend, Hayley Jane Sleigh, John Portch, Julia Citron, Kristin Eide, Max Chrambach, Natalie Hutton, Natasha Sá Osório, Owen Smith, Poonam Majithia, Sarah Nowakowska, Vlora Krasniqi Edycja francuska Red. naczelne: Autorzy: Layout: Tłumaczenia: Podziękowania: Marianne Baisnée, Eloïse Bouton Ruddy Guilmin, Kasia Karwan, Emmanuel Lemoine, Chiara Merico, Inga Varslavova Candice Duchesne Mathilde Baron, Marie Deblonde, Claire Gallien, Claire Gandanger, Catherine Gottesman, Ameline Habib, Diane Jouitteau, Alexis Lebrat, Aneta Lisik-Frankiewicz, Natalia Piwek, Marie Schmidt, Marie Seidel, Eliza Watrakiewicz, Monika Zarecka, Agnieszka Zemla Catherine Gottesman, l’ISIT, Agnieszka Grudzinska, Europa, Cyril Bérard, Emmanuel Lemoine, Cécile Hamet, et à Gaëlle Cousin www.indigomag.eu Stopka Miłego czytania, Wasi Strona tytułowa Indigo jest zawsze połączeniem tradycyjnego malarstwa z nowoczesną fotografią. Tym razem pochodzący z czasów Erazma z Rotterdamu obraz Clive’a van Maertena „Flamandzcy domownicy” był tłem dla tematów, którym poświęcony jest drugi numer magazynu. Redaktor naczelny: Grafika i layout: Fotografia: Promocja, dystrybucja: Indigo w sieci że tak naprawdę nikt z naszego zespołu nie wiedział o nich zbyt wiele. Być może to, co tak naprawdę wydaje nam się pociągające, to styl życia i kultura Cyganów – wolność podróżowania, praca bez zobowiązań, bogata tradycja i życie we własnym tempie (patrz strona 34). Ich prawdziwe życie ogromnie różni się od tego stereotypu, tak samo jak wizja idealnej Europy kłóci się z rzeczywistością. Jakoś udało nam się żyć w świadomości tego dziwnego paradoksu. Nam wszystkim towarzyszy to fascynujące i nowe uczucie, dlatego właśnie przygotowujemy dla Was ten magazyn. Ty również spróbuj je odnaleźć, gdy następnym razem udasz się do „Miasta mody i miłości” (strona 38) lub gdy zakochasz się w obcym akcencie (strona 14). Edycja niemiecka Redaktor naczelny: Ingo Arzt Autorzy, redaktorzy: Jochen Markett, Laura Daub, Jona Hölderle, Johannes Gernert, Katharina Lötzsch, Ludwig Laher, Mathias Menzel, Sascha Keilholz, Olivia Gippner, Ralph Pache, Alice Bota Tłumaczenia: Susanne Wallenöffer, Timo Lutz, Michael Kaczmarek, Elke Zander, Francesca Fuselli, Laura Daub, Peter Cielek, Nora Schmitt, Jana Dürfeld Fotografia: Ralph Pache, Carina C. Kircher Ilustracje: Danny Reinecke, Joseph Hanopol, Nina Weber Edycja włoska Redaktor naczelna: Autorzy: Tłumaczenia: Fotografia: Ilustracje: Współpraca: Edycja polska Redaktor naczelna: Zofia Bluszcz Autorzy, redaktorzy: Zuzanna Szybisty, Honorata Zapaśnik Tłumaczenia: Diana Kaniewska, Anna Maresz, Maria Zawadzka, Paulina Sadurska, Paulina Wereszczyńska, Piotr Kaczmarek, Karina Wojas, Karolina Kawecka, Marlena Bartos, Anna Szegidewicz, Marcin Trepczyński Izabela Tomeszewska Layout: Maciej Matejewski Współpraca: Marzena Lesińska Podziękowania: BC Edukacja Fotografia: Monika Pidło, Hanna Dobrzyńska Edycja hiszpańska Redaktor naczelna: Layout: Tłumaczenia: Fotografia: Współpraca i research: Irene Sacchi Arianna Sgammotta, Marco Riciputi, Chiara Merico, Nicola Pizzolato Daniela Castrataro, Alessandra Spadafora, Irina Dinca, Sara Marcolla, Beatrice Racioppa, Alessandra D‘Angelo, Ania Arcaini, Silvia Pistolesi, Irene Manzone Victor Hugo Scacchi Forieri Francesco Secchi Miguel Maya, Martina Fattorini, Wouter Verlinde, Filipa Afonso Ikonki Indigo dotyczy spraw sercowych nie dotyczy spraw UE zawiera przemoc zawiera treści obsceniczne zawiera humor Carolina Pirola Enrique Diestro Ramón Feenstra, Paula Urrestarazu, Myriam Fehle, Cristina Bevilacqua, Laura Casielles Pablo Alvar, Ethel Pirola, Kasia Ortiz, Eric B. Stevenson, Alejandro Carantoña, Alberto Iriarte, Alba González, Laura Castro, Alfredo Poves Javier Sakona Florence Hazrat, Nicola Pizzolato, Kristin Eide, Kasia Karwan, Chiara Merico, Inga Varslavova, Jan Steinbach, Natalie Hutton, Niels Richter, Benjamin von Zobeltitz, Poonam Majithia, Ingela West, Przemysław Prętkiewic, Sarah Nowakowska, Nicola Ingram, Magnus Nilsson, Ornela Vorpsi Sponsor: 3 Głowa Język Piercing Polityka, społeczeństwo Kulinaria i inne delicje O życiu Sinti i Romów 5 6 8 4 Komisarz Marian n Fischer Boel Komisja Europejsk a 200, Rue de la Lo i B-1049 Bruksela, Belgia Do wszystkich zainteresowanych Listy do świata: pisanie do szefa Gazpromu i innych ważniaków. Sery, samochody, seks Małe nieporozumienia i obalanie mitów o pokręconym kontynencie. Mury Po obu stronach granicy. 14 Erasmus Orgazmus Kiedy Evgeni poznał Margaritę, czyli pikantne historie Erasmusów. 20 Lud bez granic Prześladowani, nierozumiani: pisarz Ludwig Laher o historii Romów. 14 Wnętrzności 18 10 11 12 13 Europejskie menu Jeden kraj, jeden składnik: kulinarna kompozycja, która pobudzi Twoje kubki smakowe. Globalna koalicja John McClintock chce zmienić świat. Tylko czy świat jest na to gotowy? Najwyższa rada Europejsko-olimpijski ambasador staje przed najwyższą komisją niebiańską. O czym mówi miasto Susze i spory, przeprosiny i przerażenie. Emma, Michel i Francesco Matka Europa otwiera drzwi pokojów dziecięcych. 20 24 27 Ludowe lalki Czy tak wygląda romska sztuka? Artyści kontra przesądy. Kopać piłkę, czy męża? Dwie młode Cyganki opowiadają o swoich wyborach. (Francuski zespół In digo się z tym ni 18 27 Stopa Oko Ucho Podróże, taniec i moda Filmy i inne wizualizacje Telefony i bajania 30 Nadchodzą kozaki Kozacka kultura: co włożyć, by nasze łydki czuły się atrakcyjnie. 39 Wizualny porywacz Niewidzialne graffiti, wycięte modelki: francuski artysta Zevs miesza w miejskim krajobrazie. 44 Z łachmanów w jedwabie Rybak i jego żona na cztery sposoby. 30 32 Wytwórnie internetowe Wolna muzyka, wolny duch. Wytwórnie internetowe zapełniają niszę w biznesie muzycznym. 34 Bałkanizacja Europejskie parkiety deptane w nowym rytmie. 36 Strzeż się Australijczyka! Przegląd gości hostelowych. 38 Mroczna strona stolicy miłości Zabierz swoją ukochaną gdzieś pod miasto. Szanowna Pani Bo el, Jako Komisarz U E ds. rolnictwa je że obecny system st Pani świadoma, dopłat do rolnic twa należy głębok formować. To nic, o zremamy dla Pani pr oste rozwiązanie. szym Pani krokie Pier wm powinno być zl ikwidowanie wszy dotacji na rolnic stkich two. Tak, tak po pr ostu. Oczywiście sekwencji francu w konscy rolnicy chwyc ą za broń i pomas w stronę Brukseli, zerują ale to i tak nie bę dzie miało znacze Wszyscy będą nia. szczęśliwi, jeśli przywróci Pani Sztuczka polega dotacje. na tym, że nie bę dzie Pani dotowa dukcji. W ten sp ć proosób rolnicy będą mogli produkow chcą i kiedy chcą ać, co . Dotować należy tylko handel dobr sprzedawanymi ni ami e dalej niż 500 ki lometrów od ich sca produkcji. K miejolejnym krokiem będzie dotowani nie produktów ni e jedye przetworzonych . Dzięki temu ws te puste, smażon zy stkie e w głębokim tłuszczu węglowo znikną z naszyc da ny h talerzy i prze staniemy wygląda przerośnięte pulp ć jak ety. Poza tym, czy zauważyła Pani, że łko pochodzące jabz Nowej Zelandii kosztuje mniej ni wypro dukowane ż to w okolicy? A jeśli po dwoi Pani dota na produkty orga cje niczne, będziem y jedli lokalnie w dukowane owoce, yprowarzywa, mięso i ryby, bo bardziej dzie nam się to op bęłacać. Ach, cóż to byłby za świat! Z poważaniem, In digo 39 42 Koniec z Trainspotting! Młodzi Brytyjczycy kręcą (filmy) o dorastaniu. 44 46 Rozmowy spod budki Nie płać za roaming – zadzwoń z pobliskiej budki! e zgadza.) Do wszystk ich zainteresow anych Ujemny przyro st naturalny, miliardy dla rolników oraz poważny kry zys tożsamoś co zrobić, by ci: nasz kontyne nt był lepszy ? Dmitry Anatolievich Medvedev Prezes Gazpromu i prezydent Rosji Nametkina 16, V-420, GSP-7 117997 Moskwa, Rosja Szanowny Panie, ń sekOstatnio Rosja wprowadziła „narodowy dzie domu w aby wa, eńst małż o su”, w trakcie którego zachęcan Tymwić. załat sam e moż zajęły się tym, czego rząd nie V nal B Mol ejące o starz m e i leme t prob d z a się czasem wiele krajów boryka John ol Intern g a i m Czei ce, e Pols B d w d ralny „ n natu En ola go się społeczeństwa – przyrost eg 70 owie m, H Bergw Hilversu połowę w ciągu hater połeczne o b C chach i Portugalii zmniejszył się prawie o , że am to „s l 1217S ol, i h c b M prokreacji, prodo a a ęca t t zach e d ze gr ies ostatnich 30 lat – i tam rząd Panie szą w ga ański pro hicznie n o dpłoy . sową n finan w i c P ponując małżeństwom pomoc Szano Krytycy p i jak but. era są „psy zyżówką p ak probler p n k e u „ Takie starania rządu nie rozwiązują jedn t ł ąg kon “ lub też żs a y “ iom to, k c ludz a rać r odeb ń tu w e a i e mu. Być może trzeba po pros Broth , a mieszk asennym ażeni bliżyć r izję, telew w u: seks od i n “ gę uwa z b o co naprawdę odciąga ich porn abletkami i snu“. er“ ro mediów i dania. h t ić? zrob o to Jak r !”. t OOL ę ą OOO B a zimne piwo i okrzyki „GO nymi partyzant ana: „Big rzystać sił dy po dgl ukuje taki być inien o o pow , P iące t d k mies e o y Nic prostszego. Raz na trzy myka ewniamy an pr ałe śmy w ając m czają światło – eliby opy używ ępująco: P za Pan c e i Zap c wieczór, kiedy zakłady energetyczne wyłą h z st szc e u. C dy Eur a i l e i z n awić ludzi a pozb by c d Gdy m a wy. nikt nie robi tego lepiej niż dym ie naro ygląd othera. U m będą lu ywany w yjaciół” b u „Prz nka e s r z i odci i go e a czne możliwości obejrzenia tysię do s do sukc Big B szkać w n dzie pok iemcy o g druga e była z ła ę e ciep N i c n łem b : źród i m Klu igantycz i gdyby w pobliżu jedynym ze, a . Program ereotypam śniadar e pog ten na r n Moż . niło e e zmie o t d st ta n hip osoba, na pewno coś by się w ko jów świa an zagra Rosjanie iby uwoo kiej t Pańs dla ą s inow a oterm a , l P kr h mi og ach mysł uznać za inwestycję dług papie . Niec tkich osi m form . wszys m świecie wych uni telek, Wł kręcaliby pracy, firmy – liczba klientów znacznie wzrośnie s o u y ł z b e k a s i by się jakieś e c wiły z u poja l w łań n i y p st na Jeśli z powodu takich dzia by w dkę wpro ancuzi len y byłby r Widzowie i l a będzie nam g tak i – e twić t . r F bi ię wó że ku problemy, proszę się nie mar iliby zwedki, a ów zamkn 2020 ro ju. A mo p a i S n w ie ra dobrze. Polak ikt n śniej ego k blond dzić óki co dla y najwcze danie cał tyczni i n rzecz Pozdrawiamy, Indigo a a a ib P rosy. y dołączyl zu na o dp y są symp dzieło n lądalc ra zysc A og zyjne a Tur aliby o d że ws to telewi cję z UE. istrzostw , u w k o głos do wnios dota łoby iiM ć. By owizj nk. y Pan a dojdą en o dpaś o dostałb ność Eur n . Na b ar ni powi – na pew by popul wziętych ła m ju poko rzewyższy ożnej raze p N ć e noś Piłc go Autorzy: Ingo Arzt, Adam , Indi py w Chrambach, Natasha Sá Osório Euro rowienia d Poz Zdjęcie: Carina Kircher Tłumaczenie: Karina Wojas, Diana Kaniewska Holenderski ser: Nikt chyba nie wątpi, że Francuzi, Włosi i Holendrzy mają słabość do sera w każdym jego kształcie i w różnych fazach zepsucia. Znaczy to, że w Europie trzeba wydoić wiele krów. Ale kto by pomyślał, że największym producentem mleka jest kraj, który wcale nie słynie z konsumpcji sera: w rankingu prowadzi Szwecja, gdzie jedna krowa przynosi około 8000 litrów mleka rocznie. Dania i Finlandia znalazły się odpowiednio na drugim i trzecim miejscu – tam jedna krowa daje około 7600 litrów w ciągu roku. Muu! Francuska Głowa 6 Autorzy: Carolina Pirola, Florence Hazrat, Ingo Arzt Ilustracje: Danny Reinecke Tłumaczenie: Zofia Bluszcz, Karina Wojas Amour! miłość: Bez względu na to, jak powściągliwy tryb życia wiedliby Francuzi, cały czas powszechnie uważa się, że są zawsze gotowi, by iść do łóżka z kolejną osobą, jak tylko nadarzy się okazja. Z najnowszych statystyk wynika, że w 2005 roku liczba rozwodów w Niemczech wyniosła około 200 tysięcy. W Wielkiej Brytanii liczba rozwodów była niewiele mniejsza: 155 tysięcy, podczas gdy Francja plasuje się dopiero na trzecim miejscu – w 2005 roku odbyło się tam mniej niż 118 tysięcy rozwodów. Być może Francuzi są już takimi mistrzami niewierności, że ich partnerzy życiowi nie podejrzewają ich nawet o zdradę? Włoscy kierowcy: Raport Międzynarodowej Fe- Seks! deracji Samochodowej FIA pozwala przełamać jeden z kolejnych stereotypów powszechnych w Europie. Włosi nie są najbardziej szalonymi kierowcami na naszym Baran! Mama Mia! kontynencie. W 2006 roku czarnej liście przewodziła Polska z liczbą 2932 śmiertelnych ofiar wypadków. We Francji w wypadkach zginęło 2586 osób, w Niemczech 2477, we Włoszech 1540, a w Hiszpanii 1309. Podróż: z Berlina do Moskwy Jak: pieszo Odległość: 2500 km Czas: 83 dni, od czerwca do października 2006 Nie boisz się? Czemu nie wybrałeś się zamiast tego do Francji? No i czemu właściwie podróżujesz pieszo? Wszystkie te pytania przeszły mi przez głowę. Ale ja musiałem ruszyć w drogę, by móc pisać. Tylko Wschód mógł uczynić moją przygodę fascynującą. Zatem ja – Wolfgang Büscher, dziennikarz i pisarz, przeszedłem Europę Wschodnią w 83 dni, z Berlina do Moskwy. Najczęściej kroczyłem prosto przed siebie, w stronę wschodzącego słońca. Miałem ze sobą tylko mały bagaż. Szedłem wzdłuż drogi w letnim upale, przez lasy. Z moją żołnierską koszulą, z fryzurą a’la rosyjski żołnierz, z twarzą smaganą wiatrem, ludzie brali mnie za swojego. Być w podróży to zjednoczyć się z naturalnym krajobrazem, dać sobie czas. Tym sposobem zyskuje się każdą chwilę w zamian. Po trzech miesiącach marszu przybycie do Moskwy było dla mnie wielkim świętem. Zrobiłem to: te 83 dni, podczas których bywałem głodny, spocony i spragniony, a moje stopy puchły, były także 83 dniami, podczas których odkrywałem Wschód, poznawałem, jaki jest naprawdę: zniszczony i nowoczesny, nieznany, niedoceniony, pełen pomocnych i gościnnych ludzi, z krajobrazem, który pogodził się ze swoją trudną historią. Kiedy otwierałem drzwi kolejnej gospody, zawsze towarzyszyła mi melancholia, bo wiedziałem, że to jeden i jedyny moment, kiedy jestem w tym właśnie miejscu. Ziemie obiecane Nieporozumienia Niektóre kraje pewne rzeczy potrafią robić lepiej od innych. Co powiedziałeś? Labirynt lingwistycznych pomyłek. Popijać kawę: włoski: curva – zakręt polski: kurwa – prostytutka Tym, co naprawdę umożliwia postęp, pokój i przyjaźń, jest kawa – jej konsumpcja jest niezbywalnym prawem człowieka. Żaden kraj do tej pory nie zdawał sobie z tego sprawy tak, jak Norwegia. Jeśli kupisz sobie kubek ze stali nierdzewnej na rodzimej norweskiej stacji benzynowej Statoil (warty 40 koron, czyli około 5 euro), przez cały rok będziesz mógł pić kawę na wszystkich stacjach benzynowych należących do koncernu, za darmo i bez żadnych ograniczeń. Czy to tylko sposób na przyciągnięcie klientów? Cóż, zawsze można wybrać się na stację pieszo, ze stalowym kubkiem w dłoni, nalać do niego kawy z ekspresu i pić ją do woli. Unikaj za to picia kawy w Niemczech, Belgii i Danii. Są to jedyne kraje w Unii Europejskiej, które wciąż nakładają podatek bezpośredni na paloną kawę – nawet 2,2 euro za kilogram – to nieludzkie! Prowadzić samochód: Mandaty za przekroczenie prędkości są niesprawiedliwe. Każdy płaci tyle samo bez względu na to, czy jest milionerem, czy biedakiem. Brawa dla Finlandii: na północy kraju wysokość mandatu zależy od wysokości przychodów delikwenta. Kto zarabia więcej, płaci więcej. Dla milionera Jaakko Rytsola, który przekroczył prędkość o 30 kilometrów na godzinę, skończyło się to mandatem w wysokości 134 550 euro. Ale co dzieje się w sąsiedniej Szwecji, gdy dochodzi do naruszenia kodeksu drogowego? Kieliszek wina czy zimne piwo może podnieść poziom alkoholu we krwi do 0,2 promila. W Szwecji kierowca, który będzie prowadził samochód po wypiciu takiej ilości alkoholu, może iść na pół roku do więzienia. Jeśli kierowca będzie miał powyżej promila alkoholu we krwi, może spędzić za kratkami nawet dwa lata. Może to tylko sposób na umocnienie demokracji? Jak mawiają Szwedzi: „Absolutyści mają rację, ale tylko alkoholicy wiedzą, czemu”. polski – angielski Hardkorowy podróżnik fart fart? bąk szczęście angielski: slut – kobieta rozwiązła szwedzki: slut – koniec szwedzki: tull – celnik norweski: tull – dowcip norweski: kuk – kogut duński: kuk – bałagan duński – niemiecki Przełamane stereotypy podły? bøse gej böse niemiecki: sein – być francuski: sein – pierś francuski: Cou – kark portugalski: Cú – tyłek portugalski – hiszpański – włoski nieśmiały Embarazzata Emba razada Embarassada nieśmiały? w ciąży? Photo: Javier Sakona Autor: Joeri Oudshoorn Zdjęcia: Carina Kirchner, Javier Sakona Tłumaczenie: Zofia Bluszcz Autor: Tania Rabesandratana Illustration: Hanna Schulz Ceuta, Hiszpania Granica między Hiszpanią a Marokiem jest jednocześnie granicą między Unią Europejską a Afryką. Ceuta, Hiszpania Ludzie żyjący po stronie południowej, czyli w Afryce, nie mogą przekroczyć granic enklawy hiszpańskiej. Ktokolwiek próbuje, naraża się na śmierć. 2000–dziś Berlin, Niemcy Dawna granica między Berlinem Wschodnim a Zachodnim była jednocześnie granicą między Wschodnią i Zachodnią Europą. Berlin, Niemcy Mur miał zapobiec przedostaniu się do Berlina Zachodniego tym, którzy mieszkali po wschodniej stronie. Ci, którzy próbowali, ryzykowali życie. Dziś w miejscu, gdzie są pozostałości po murze, można malować graffiti albo po prostu się zrelaksować. 1961–1989 Globalna koalicja 10 Głowa Autor: Olivia Gippner Ilustracje: Brandon Laufenberg Tłumaczenie: Karina Wojas Najwyższa Rada Zmiany klimatyczne, terroryzm, bieda: według Johna McClintocka ludzkość nie da rady rozwiązać na czas problemów naszego świata. Chyba że połączymy „Żadne państwo nie powinno mieszać się siły i stworzymy przemocą do ustroju prawdziwą i rządów innego państwa” wspólnotę na światową skalę. z „Do wiecznego pokoju” Immanuel Kant (1724-1804) Rok 1984 miał być tym, w którym ludzkość pokona głód. Tak przynajmniej ogłosili wielcy tego świata podczas Światowej Konferencji Żywności w 1974 roku w Rzymie. Wynik tych deklaracji jest znany. Międzynarodowe porozumienia są zwykle zbiorem niedotrzymanych obietnic. John McClintock, ekspert w sprawach gospodarki i rolnictwa pracujący dla Unii Europejskiej, odwiedził wiele krajów i doszedł do następującego wniosku: mamy problem. Bez odpowiednich narzędzi do wdrożenia postanowień i równoważnego prawa głosu każdego państwa w Radzie Bezpieczeństwa Narodów Zjednoczonych, osiągnięcie takich celów jak pokój, walka z biedą i prawa człowieka będzie niemożliwe. ONZ już od dawna jest niewolnikiem interesów poszczególnych krajów. Zgodnie z kantowską tradycją wiecznego pokoju, McClintock przedstawił szczegółową wizję uporządkowania świata na nowo: „The Uniting of Nations: An Essay on Global Governance”. McClintock domaga się powstania całkiem nowego związku: „Global Union of Democracies”, który opierałby się na „najlepiej funkcjonującym wzorze regionalnego zrzeszenia krajów na naszej planecie: UE”. Zgodnie z powyższym, demokratyczne kraje powinny zrezygnować z części swojej suwerenności, aby takie problemy, jak zmiana klimatu i bieda na świecie rozwiązywane były wspólnie. Ustawodawstwo wzorowałoby się na modelu unijnym: ogólne ustanowienie celu, opracowanie problemu w grupach roboczych, głosowanie, wdrożenie www.the-uniting-of-nations.com wiążącego prawa. W kwestii walki z biedą McClintock opracował swoją koncepcję w najdrobniejszych szczegółach – i mogłoby to zadziałać. Rewolucyjnym pomysłem jest za to koncepcja „Do no harm”, zgodnie z którą żadne państwo nie może działać destrukcyjnie lub bezwzględnie w kwestii polityki światowej. Gdyby jednak złamało takie prawo, zostałoby postawione przed sądem „Union of Democracies”, gdzie dostałoby karę finansową i gospodarczą. W skrajnych przypadkach nieposłusznych członków można by wydalić z unii i tym samym wykluczyć ich z ważnej platformy informacyjnej. Docelowo unia nie powinna mieć więcej niż 15 do 20 członków – McClintock dostrzegł, jak skomplikowana i podatna na wszelkie blokady jest UE z 27 krajami członkowskimi. Dlatego też poszczególne państwa powinny łączyć się w grupach regionalnych. Członkami „Union of Democracies” mogłyby być USA, unia afrykańska lub ASEAN. McClintock jest ekspertem w sprawach europejskich, ma wieloletnie doświadczenie w Komisji, a poza tym pracował ponad pięć lat w Afryce. Dziś niestrudzenie przedstawia swoje pomysły na uniwersytetach oraz w ośrodkach edukacyjnych i domaga się krytyki, aby dopracować swoją teorię, którą opublikował w zeszłym roku. Chce dotrzeć nie tylko do osób, do których należy podejmowanie decyzji, ale też do obywateli. Bez nich realizacja jego politycznej utopii i tak by się nie powiodła. Czy demokratyczne kraje rzeczywiście mogłyby w ten sposób współpracować? Trybunał Sprawiedliwości Wspólnot Europejskich każdego roku rozpatruje setki spraw, ponieważ poszczególne kraje nie wdrażają wspólnych ustaw. A co stałoby się z zasadą „Do no harm”? Jak w rzeczywistości można przekonać członków, aby zachowywali się zgodnie z kantowską zasadą? Idealna wizja braku konfliktów pomiędzy państwami jak dotąd nie mogła być zrealizowana. Mimo to pomysł światowej wspólnoty według McClintocka skłania do myślenia przeciwko popularnej obecnie tendencji do rezygnacji. Jednocześnie kusząco brzmi idea wnoszenia pozwów o odszkodowanie, jeśli obietnice składane przez państwa nie zostaną dotrzymane. Jaki właściwie stosunek do religii ma Europejczyk? W tej rubryce Indigo szuka jasnych odpowiedzi u samego źródła, gdzieś pomiędzy niebem a piekłem. Naprzeciw mnie wokół okrągłego dębowego stołu siedzi około 40 bogów i patrzy na mnie pytająco. Monumentalna, szklana sala konferencyjna jest pełna, słońce świeci mętnym blaskiem, niepewne swojego miejsca na niebie. Olimp otoczony jest mgłą. Hostessy w kostiumach króliczków czekają przy drzwiach na polecenia, trzymając w rękach czary z kawą, colą i winem. Jedno nieodpowiednie słowo i zapewne będę skazany na wieczność w zaświatach. Miesiąc temu dostałem maila ze śmiejącymi się emotikonami. „Drogi Europejczyku”, rozpoczął list antyczny król bogów, po czym poprosił mnie o poprowadzenie pierwszej europejskiej konferencji na temat wszystkich religii, w które kiedykolwiek wierzono. Projekt zainicjował sam Zeus, uzasadniając: „zawsze miałem słabość do Europy ;-)”. „To nie do zniesienia”, pisał dalej, „politycy w swoich wypowiedziach nieustannie nawiązują do religii”. Za jego czasów, w starożytnej Grecji, religią zajmowali się jedynie bogowie i kapłani. Zeus odczytał właśnie odmowny list od Allacha: „Jako zagorzały monoteista zakładam, że inni uczestnicy konferencji nie istnieją”. List od Boga chrześcijan był sformułowany prawie identycznie. Obydwaj zdecydowali się jednak wysłać swoich przedstawicieli. Budda poinformował wszystkich, że ani nie będzie obecny, ani nieobecny. Biorę głęboki oddech, zakładam ręce i, zgodnie z przyjętą etykietą, witam zgromadzonych słowami „Szanowni Bogowie i Boginie”. W tym momencie Dionizos, rozwiązły bóg wina, z fryzurą a‘la Jim Morrison, rubasznie się roześmiał. Obok niego zachichotał Mahomet. Wszyscy widzą, co naszkicował w notatniku: Jezusa w oku- larach przeciwsłonecznych surfującego po Jeziorze Galilejskim. „Sorki, koleś”, mówi Mahomet do Jezusa. „Nie przeszkadza mi to”, odpowiada na to Jezus, po czym stwierdza, że ktoś tu chyba czuje się niedowartościowany. W protokole Jezus wpisany jest jako „syn Boga” przed Mahometem, który nalegał, by nazwano go „największym prorokiem wszechczasów”. Tych dwóch już nie da się powstrzymać. „Arogancki osioł” – „pracz brudnych pieniędzy” – „świniożerca” – „dżihadysta”. Mahomet w końcu wali pięścią w stół i sugeruje, żeby zamiast tego „drugorzędnego rabina” zaprosić papieża lub Marię Dziewicę. Jezus odpowiada, że i ten grzech mu przebaczy. Bezsilny, trącam Zeusa łokciem. Zeus grzmi. Zapada cisza. „Nie dam panu sobą dyrygować panie Zeusie. O ile mi wiadomo, było coś pomiędzy panem i pana siostrą,” mówi Jezus odgarniając włosy za ucho. „I staruszek jest do tego gejem”, dodaje Mahomet. Jak można sobie wyobrazić, teraz dopiero wybucha piekło. Wszyscy krzyczą, Odyn odcina dla zabawy głowę germańskiemu wojownikowi Tyrowi, przez pokój przetaczają się pioruny a wokół bryzga lawa. „Dyskryminacja! Wniosę tę sprawę do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości!”, obwieszcza Zeus. Jezus i Mahomet przewracają z irytacją oczami w niecodziennie spotykanej zgodzie. Po tym zdarzeniu konferencja ma już spokojniejszy przebieg. Dwa tygodnie później wręczam Komisji Europejskiej „Europejską rezolucję bogów, Boga jedynego i Boga jedynego” – zajęło to trochę czasu zanim na podwójne sformułowanie zgodzili się Jezus i Mahomet. Zgodzili się również na stworzenie grupy, której członkowie ostrzegaliby bogów, gdy politycy znów zaczną religijne dysputy. Imamowie i księża odtąd będą emailem otrzymywać dokładne instrukcje z góry zamiast bardzo niepewnej metody wpływania na podświadomość. Zgodzono się także, że miejsca kultu powinny być budowane według zapotrzebowania: germańskim, celtyckim, greckim i rzymskim bogom powinno się budować ołtarze ofiarne i całe świątynie w grach Second Life i World of Warcraft. Meczety i kościoły budowane będą tylko wtedy, jeśli będzie pewność, że zapełni je wystarczająco dużo wiernych. Trzy miesiące później otrzymałem odpowiedź Komisji. „Europa jako kontynent z jasno określonymi chrześcijańsko-zachodnimi tradycjami popiera dialog między religiami. Nie możemy jednak zakładać, że Bóg lub bogowie mogą istnieć”. Głowa Autor: Ingo Arzt Ilustracje: Nina Weber Tłumaczenie: Diana Kaniewska 11 O czym mówi miasto Kłótnie, susze, przeprosiny i poczucie beznadziei. Przeczytaj te spisane na gorąco relacje i dowiedz się, o czym się rozmawia w miastach Europy. 12 Głowa Realizacja: Carolina Pirola, Adam Chrambach Tłumaczenie: Karolina Kawecka Barcelona (Hiszpania) Z powodu suszy, których Katalonia doświadczyła w ciągu ostatnich kilku miesięcy, władze obmyśliły plan awaryjny, gotowy do wprowadzenia w życie w razie gdyby sytuacja uległa pogorszeniu. Jedno z rozwiązań proponowanych przez regionalną Radę ds. Środowiska Barcelony wydaje się dość specyficzne, lecz pokazuje, jak bardzo zdesperowani są urzędnicy z powodu braku deszczu. Obecnie członkowie Rady pracują nad możliwością przetransportowania wody statkiem do Barcelony aż z Rodanu, rzeki płynącej przez Marsylię we Francji. Londyn (Wielka Brytania): Jak wynika z raportów przygotowanych w Wielkiej Brytanii, tylko 6% z 14 tysięcy przypadków nadużyć seksualnych kończy się zatrzymaniem przestępcy. W związku z tym brytyjska policja namawia ofiary przemocy, by podjęły próbę dotarcia do napastnika i wysłały do niego sms z pytaniem, dlaczego to uczynił. Mają nadzieję, że dzięki temu złoczyńca wyzna skruchę i przyzna się do winy, używając zwrotów takich jak: „Przepraszam, nie panowałem nad sobą – to się nigdy więcej nie powtórzy”. Pozostaje pytanie, czy ta metoda jest całkowicie legalna… Sofia (Bułgaria): UE i Bułgaria toczą spory w kwestii poprawnej wymowy słowa euro. W Bułgarii nazwa europejskiej waluty powinna być wymawiana „evro”, czyli tak, jak wynika z zapisu w cyrylicy. Bułgaria grozi zablokowaniem serii uzgodnień, jeśli UE nie będzie uwzględniać tej formy. Europejski Komisarz ds. Rozszerzenia, Olli Rehn, umniejsza wagę konfliktu, natomiast bułgarscy dyplomaci twierdzą, że to „kwestia szacunku dla różnorodności językowej” i „świadomości narodowej”. Pelješac (Chorwacja): Wygląda na to, że mieszkańcy byłej Jugosławii nadal nie unikają międzynarodowych sporów. Chorwacja zainicjowała budowę mostu, który będzie przedłużeniem drogi pomiędzy stałym lądem a półwyspem Pelješac, oddalonym tylko o 10 kilometrów od terytorium Bośni i Hercegowiny. Po rozpoczęciu projektu władze Bośni zadeklarowały, że most może naruszyć ich wody terytorialne, dlatego nie powinien zostać wybudowany. Mimo to Chorwacja ogłosiła już, że zakończenie budowy 2,5-kilometrowego mostu nastąpi za 4 lata. Berlin (Niemcy): Wiele kontrowersji wzbudziło wyburzenie byłego parlamentu NRD, nazywanego „Pałacem Republiki”. Po zjednoczeniu nikt nie był pewny, co zrobić z molochem w kolorze miedzi stojącym w centrum Berlina. Mieszkańcy oczekiwali, że zostanie w tym miejscu odbudowany przedwojenny pałac królewski. Materiały budowlane z azbestu okazały się bardzo kosztowne, mimo to postanowiono dokonać renowacji. Dzięki temu artyści mogliby tu pracować nad swoimi innowacyjnymi projektami. To jednak byłoby zbyt piękne – w ruch poszły buldożery. Sęk w tym, że nikt nie znalazł funduszy, by postawić tu nowy obiekt. W rezultacie miasto zostało z dosyć kosztownym trawnikiem, a bez jednego z ostatnich znaczących symboli dawnego podziału Niemiec. Walka o pokoje Europa i jej dzieci, część 2. W dramacie rodzinnym o historii UE trwa kłótnia o klocki Lego, brodzik i pistolety na wodę. Do czasu, aż przyjdzie święty Mikołaj. Mama Europa była bardzo mądrą kobietą. Zdawała sobie sprawę z tego, jak trudne będzie życie rodzinne z tak licznym potomstwem. W końcu zdecydowała się adoptować sześcioraczki, poczęte 25 marca 1957 roku podczas wielkiej uroczystości. Jednak mama nie umieściła dzieci w jednym pokoju. Francuz Jean i Niemiec Michel razem pod jednym dachem? Najpóźniej w czasie walki o domek z klocków pomysł ten okazałby się klapą. Emma, Sanne, Octavie, Jean, Michel i Francesco – wszyscy dostali swoje własne pokoje. Na drzwiach każdego z nich mama zawiesiła wielką kłódkę: „A teraz macie za swoje!”. Kiedy dzieci już trochę podrosły i rodzina przeprowadziła się do Brukseli, mama przekazała dzieciom klucze. Od tej pory każde z nich było odpowiedzialne za swój pokój. Dzieci kontynuowały to, co zaczęła ich mama: ścisłą kontrolę granic. Kiedy Holenderka Sanne chciała pobawić się zabawkami Belgijki Emmy, musiała najpierw trzy razy zastukać do drzwi i zapytać, czy może wejść do środka. Jeszcze bardziej surowy był Jean: kiedy Francesco stał przed drzwiami jego pokoju, Jean sprawdzał, czy tamten przypadkiem nie przemycił pistoletu na wodę. Z czasem Irlandczyk Patrick i Brytyjka Emily zaczęły go naśladować i do tego wystawiły przed swoimi pokojami duże brodziki. Najpierw trzeba było przepłynąć przez brodziki, a potem jeszcze wysłuchać bezczelnego żądania: „Paszport, proszę!”. Po pewnym czasie mama zrozumiała, że zamknięcie pokojów przyniosło więcej szkody niż pożytku. W 1985 roku postanowiła wyjechać z najstarszymi dziećmi na wczasy i wszystko z nimi omówić. W czerwcu zarezerwowała więc kajuty na statku pasażerskim Princesse Marie-Astrid i razem z Jeanem, Michelem, Emmą, Sanne i Octavie popłynęła nad Górną Mozelę, leżącą na granicy trzech państw: Niemiec, Luksemburga i Francji. Świeciło słońce. Rodzeństwo ułożyło się na leżakach stojących na pokładzie i wszyscy wznieśli toast za rodzinę. W porcie Schengen nagle dotarło do nich, że dużo częściej powinni się ze sobą spotykać. W domu w Brukseli demonstracyjnie wyrzucili wszystkie kłódki do kosza na śmieci, a pięć lat później zburzyli nawet ściany dzielące ich pokoje. Francesco sam zdjął drzwi z zawiasów i następnie przepiłował je razem z Hiszpanem Alejandro i Portugalczykiem Rui. Jedynie Patrick i Emily schowali się za swoimi brodzikami i uważali, że brak przestrzeni prywatnej będzie dla nich onieśmielający. Życie w domu mamy Europy nabrało zupełnie nowej jakości. Dzieci razem muzykowały, pożyczały sobie książki; dziewczęta wymieniały się ubraniami, a chłopcy wieczorami przesiadywali przed telewizorem i oglądali mecze piłki nożnej. To zrobiło wrażenie na innych. W sąsiedztwie rodziny mamy Europy norweska rodzina Eriksenów i islandzka Gudfinnssonów usunęli wysokie płoty między swoimi posesjami. Od tej pory wszystkie dzieci bawiły się razem w ogrodzie. Z najmłodszymi dziećmi Europa przez jakiś czas postępowała ostrożnie. Bała się, że maluchy mogłyby uciec i ukryć się gdzieś w tym wielkim domu albo szperać w biurkach starszych. Europa zdjęła jednak kłódki z drzwi Estończyka Erika, Łotyszki Ligi, Litwinki Ony, Polaka Jakuba, dwujajowych bliźniąt Tomasa z Czech i Pavola ze Słowacji, małej Słowenki Mariji, Karola z Węgier, Maltańczyka Josepha. Mama stwierdziła, że Cypryjka Dimitra i niemowlęta Gabriel z Rumunii i Stefka z Bułgarii powinny jeszcze trochę poczekać. Jednakże zbliżały się święta Bożego Narodzenia 2007. Dużo dzieciaków napisało w swoich listach do świętego Mikołaja: „Drzwi od mojego pokoju powinny zniknąć!”. Serce mamy Europy drgnęło. W końcu pojawił się Urs, odludek ze Szwajcarii. Mieszkał w piwnicy domu i właściwie trzymał się z daleko od wszystkich spraw. Był w bardzo melancholijnym, świątecznym nastroju i chciał wreszcie się przyznać, że tak naprawdę bardzo lubi mamę Europę. I że też niedługo wymontuje zamek ze swoich drzwi wejściowych. Wtedy dzieci będą mogły przychodzić do niego codziennie i bawić się jego kolejką. Głowa Autor: Jochen Markett Ilustracja: Francesco Secchi Tłumaczenie: Paulina Sadurska 13 Erasmus Orgazmus Kiedy Evgeni poznał Margaritę, czyli czym właściwie jest ERASMUS – European Community Action Scheme for the Mobility of University Students (Schemat Akcji Komisji Europejskiej Mobilności Studentów Szkół Wyższych). „Efekt Erasmusa”? „Erasmus Orgazmus”? Jakkolwiek nazwiesz ten program, na hasło Erasmus budzą się w tobie wspomnienia, przypominają przygody i zawarte na wyjeździe przyjaźnie, ale z Erasmusem tak naprawdę kojarzą nam się głównie historie miłosne. Jednak tylko nieliczne miłosne przygody z Erasmusa zamieniają się w trwałe związki. Wiadomo, na Erasmusie czas leci szybciej, tym bardziej więc chcesz ten czas wykorzystać i żyć pełnią życia. Ci, którzy tego doświadczyli, uśmiechną się dyskretnie. Tylko oni rozumieją, o czym mowa. Efektu Erasmusa nie da się tak łatwo wyjaśnić. Mówienie o erasmusowych miłościach jest jeszcze trudniejsze. Zwykle mówi się nam, byśmy w naszym życiu doceniali wszelkie doświadczenia, zarówno te pozytywne, jak i negatywne, bo „każde z nich nas czegoś uczy”. Ale wspomnienie krótkotrwałej erasmusowej miłości ma gorzki smak. Było tak dobrze, że mogłeś uwierzyć, iż odległość geograficzna i różnice międzykulturowe nie mają znaczenia... Chcecie rzucić wszystko, wyobrażacie sobie, że jako para możecie mieszkać w innym kraju i mówić w obcym języku. Jednym słowem, śnicie na jawie, żyjecie marzeniami. Uczucie pustki, które was ogarnia, jest związane z rozstaniem i z powrotem do ojczystego kraju, do starych znajomych i dawnego życia, które znów biegnie w wolnym tempie. Powstało wiele teorii, które próbują wyjaśnić, na czym polega syndrom Erasmusa. Stworzono już blogi na ten temat, a psycholog Fiorella de Nicola napisała nawet pracę naukową pt. „Antropologia erasmusowa. Wyjeżdżasz jako student, żyjesz jak wariat i powracasz jako człowiek”. Twój stary dom wydaje ci się za mały, twoi przyjaciele ograniczeni, a lokalne wiadomości brzmią jak wiejskie plotki. Jedynym wyjściem byłoby uciec od tego wszystkiego; w tej sytuacji podróż mogłaby być najlepszym sposobem na wszystkie kłopoty. Jeśli uda ci się wydobyć z depresji, będziesz już w stanie na spokojnie opowiedzieć o swoich doświadczeniach i nie myśleć o nich z nostalgią. Dołącz do tych, którzy mimo wszystko pozostali romantykami. Należysz do nowego pokolenia, które jest dumne ze swoich różnic. Tolerancja i zrozumienie zmieniły twoją listę priorytetów. To jest właśnie pokolenie Erasmusa. Niektórzy z Erasmusów podzielili się swoimi historiami i wyjaśnili, na czym polega ta magiczna chwila, motyle w brzuchu, ten dyskretny uśmiech i, cytując Włocha Singera Jovanottiego, „ten błysk w oczach, który ma tylko ktoś, kto prawdziwie żył”. Język Autor: Irene Sacchi Zdjęcia: Irene Sacchi Tłumaczenie: Paulina Wereszczyńska 15 WOUTER (BELG) SPOTYKA HISZPANKĘ ERASMUS W FINLANDII 16 Erasmus był dla mnie najpiękniejszym okresem w życiu. Spędziłem 6 miesięcy w Finlandii, studiowałem informatykę, a ona ekologię. Oboje zostawiliśmy w ojczyźnie swoje połowy, ale muszę przyznać, że w tej dziewczynie zakochałem się od pierwszego wejrzenia. Byliśmy w barze Gigling Marlin, w Joensu, w Finlandii oczywiście. Wszystko było w niej takie świeże, nieznane i inne: sposób życia, ubiór, nawet to, jak się bawi, jak mówi i jak je frytki z salsą. Zrozumiałem też, że pokochałem nie tylko jedną dziewczynę, ale cały kraj. Po powrocie z Erasmusa każde z nas wróciło do swojego domu. Od tej pory nie mogłem już żyć tak, jak wcześniej. Moja dziewczyna nie mogła mnie zrozumieć. Byłem inny, mój świat stał się zbyt mały. U mojej hiszpańskiej koleżanki sprawy potoczyły się zupełnie inaczej. Wróciła do swojego byłego, a ja nie byłem w stanie jej tego wyperswadować. Próbowałem to sobie racjonalnie wytłumaczyć, lecz naprawdę bardzo cierpiałem. cze bardziej tamto życie, przyjaciół i tę specyficzną atmosferę. Wróciłam do domu i musiałam się z nim rozstać, ale ta energia i przede wszystkim ta dziwna i odległa idea we mnie pozostały. I kiedy ogar- KARL (SZWED) SPOTYKA LATYNOSKI ERASMUS W BELGII nia mnie nostalgia, zawsze powtarzam sobie fragment wiersza, który wtedy czytałam: “(...) nie szukaj mnie w ludzkim ciele, jestem w twym spojrzeniu”. ALEKSANDRA (WŁOSZKA) SPOTYKA JORGE’A (BELGA) / ERASMUS W PORTUGALII Ale muszę przyznać, że gdybym mógł cofnąć czas, zrobiłbym dokładnie to samo. Podjąłbym tę samą decyzję, popełniłbym te same błędy. Przynajmniej z tego punktu widzenia mogę stwierdzić, że było warto. MARTINA (WŁOSZKA) SPOTYKA PETRUSA (GREKA) / ERASMUS W GRECJI To było w Atenach, dokładnie 5 lat temu. Historia z chłopakiem o długich do stóp włosach, punkiem, z dziwnym wyobrażeniem na temat tego, czym jest higiena osobista... Trafiłam na moje przeznaczenie! Teraz już nie ma dla mnie znaczenia, jak miał na imię i jak to się stało. Dopiero później zdałam sobie sprawę, jak duży miał na mnie wpływ. Tak, kochałam go, ale chyba jesz- rozumieć. Byłam też zupełnie zaskoczona odkryciem, że spotkałam kogoś, kto urodził się w Nikaragui, ale wychował w Belgii. Aż trudno było uwierzyć, że to wszystko działo się naprawdę. Gdy wróciłam do domu, miałam wrażenie, że to był tylko sen. Tymczasem okazało się, że koniec Erasmusa był dopiero początkiem naszej znajomości na odległość, którą dotąd udaje nam się utrzymać dzięki internetowi i wielu podróżom. Spędziłam 6 miesięcy na Erasmusie w Lizbonie. Zakochałam się w tym mieście i w nim. Poznaliśmy się na uniwersytecie. To czysty przypadek, bo on prawie nigdy się nie pojawiał na zajęciach. Muszę przyznać, że na początku spodobał mi się jego przyjaciel i dopiero później po różnych perypetiach zorientowałam się, że tak naprawdę zależy mi na Jorge’u. To wszystko przez jego spojrzenie, które zawsze mnie elektryzowało, przez zaraźliwą radość. Chcieliśmy wiedzieć o sobie jak najwięcej i nie marnować czasu, którego było coraz mniej. Z moich pierwszych spotkań z nim pamiętam zmakaronizowany angielski, którego używałam. Wkładałam wtedy wiele wysiłku, by się z nim po- Osiemdziesiąt procent dziewczyn, z którymi byłem w czasie studiów za granicą, było Latynoskami. Muszę przyznać, że mam do nich słabość, one mnie po prostu fascynują. Są dla mnie egzotyczne. Nie chciałbym mówić o jakiejś konkretnej historii miłosnej. Myślę, że spokojnie mógłbym napisać książkę, w której opowiedziałbym o wszystkich różnicach kulturowych, które zaobserwowałem. Najpierw napisałbym pewnie o historii z puszczaniem sygnału. Dostawałem miliony sygnałów na komórkę. Za każdym razem oddzwaniałem, bo nie byłem pewny, co to oznacza. Potem dowiedziałem się, że dziewczyna dawała mi w ten sposób znak, że chciałaby pogadać, ale nie ma pieniędzy, by zadzwonić. I kolejna ciekawa rzecz: w Szwecji rodzice są dla ciebie, rzecz jasna, częścią rodziny, ale jednak żyjesz bez nich. Pewnego razu znalazłem się przy stole z rodzicami jednej z dziewczyn i poczułem się jak na egzaminie. To, że każdy ma klucz do twojego mieszkania, nie jest niczym szczególnym, chodzi tylko o wygodę. Te wszystkie różnice mnie bawią i przyznam, że jestem recydywistą. Latynoski to moja słabość. MICHAEL (NIEMIEC) SPOTYKA ESTONKĘ ERASMUS W ANGLII Poznaliśmy się w Londynie. Oboje studiowaliśmy media i komunikację. Ona potrafiła zafascynować mnie swoimi opowieściami. Kiedy zobaczyłem ją na przyjęciu z okazji Międzynarodowego Dnia Kobiet, od razu się w niej zakochałem. Była niesamowicie inteligentna. Dziwnych rzeczy zdarzyło się bardzo dużo. Pewnego razu postanowiłem ją odwiedzić w jej domu w Estonii. Powiedziała mi: „Michael, nie przestrasz się, ale teraz pójdziesz do sauny z moim ojczymem i on zbiję cię gałązką choinki”. Pomyślałem, że to jakiś żart, jednak nie miałem racji. Cóż, o podobnych zwyczajach nigdy wcześniej nie słyszałem. Obok sauny był stół bilardowy. Grałem w bilard z jej ojczymem zupełnie nago! Nigdy nie przeżyłem większego szoku kulturowego. Byliśmy razem jeszcze dwa i pół roku. Trudno powiedzieć, dlaczego właściwie się rozstaliśmy. Nasz związek się po prostu wypalił, tak jak i wiele innych międzynarodowych związków. MIGUEL (PORTUGALCZYK) SPOTYKA VIVIANĘ (WŁOSZKĘ) / ERASMUS W BELGII Robiłem Erasmusa w Louvain. Studiowałem tam nauki społeczne. Vivi była na filozofii. Pierwszy raz zobaczyłem ją na imprezie Erasmusa organizowanej przez Pangea, tamtejsze stowarzyszenie studentów. Był szósty lutego. Wyznała mi potem, że przyglądała się mojemu przyjacielowi, tymcza- 17 sem ja myślałem, że patrzy na mnie. Siódmego lutego pojechaliśmy na wycieczkę do Brugii. Bardzo długo rozmawialiśmy. Potem chodziliśmy na te same zajęcia. Mieszkaliśmy blisko siebie i mieliśmy wielu wspólnych znajomych. 13 marca wracaliśmy do domu. Byłem smutny, bo Porto przegrało. Nie wróciłem tego dnia do domu, zostałem u niej. Rozmawialiśmy aż do siódmej rano. Tego samego dnia miałem jechać z przyjaciółmi do Paryża, ona miała w planie romantyczny wieczór z innym chłopakiem. Zanim wyszedłem, rzuciłem: „Mam nadzieję, że będziesz miała kawałki brokułów między zębami, kiedy się z nim spotkasz”. W ten sposób w końcu się pocałowaliśmy. Potem musiałem gonić mój pociąg do Paryża. Byliśmy ze sobą cztery i pół roku. Widywaliśmy się w najdziwniejszych miejscach, zwykle tam, gdzie latały tanie linie. Przeżyliśmy wiele niezapomnianych chwil. Zdarzały się też kryzysy, na przykład wtedy, gdy w domu jej rodziców zacząłem jeść spaghetti nożem Nasz związek skończył się niedawno, ale nadal jesteśmy przyjaciółmi i mam nadzieję, że zawsze nimi będziemy. Pięknych wspomnień nie da się tak łatwo wymazać z pamięci. 18 Język 19 Autor: Susanne Wallenöffer Kompozycja: Maria Messing Tłumaczenie: Marlena Bartos Europejskie menu Jeden kraj, jeden składnik: kontynentalna kompozycja kulinarna, która pobudzi Twoje kubki smakowe. nalnych specjalności przyrządził dla nas nowatorską, prawdziwie europejską potrawę. W naszym eksperymencie do wyboru znalazły się 44 składniki z przeróżnych stron Europy, a także uniwersalne składniki, takie jak cebula, sól, pieprz i przyprawy. Z tego bogatego zbioru Conny Bösl wybrał ostatecznie 33 składniki i stworzył europejskie trzydaniowe menu. Indigo brało udział zarówno w przygotowaniu potraw, jak i w ich konsumpcji i można powiedzieć, że „wgryzło się w Europę”. PRZEPISY Z Norymbergi do stolicy UE – kto tak jak Conny Bösl swoimi potrawami zapewnia rozkosz europejskim smakoszom w Brukseli, ten dobrze orientuje się w świecie kucharzy. Były szef niemieckiej kadry narodowej kucharzy wspiera europejskich polityków zawsze wtedy, gdy potrzebują sił na swoje długie posiedzenia. My spotkaliśmy go w Brukseli i poprosiliśmy, aby z różnych regio- Składniki: 1 2 3 4 5 6 Niemcy: kiełbasa Wlk. Brytania: sos Worcestershire Francja: ślimaki z winorośli Włochy: makaron Hiszpania: pomarańcze Rosja: buraki Chlebonka: Tost na kwaśno. Podawać z łotewskim śledziem lub – dla żądnych wrażeń – z solonym suszonym dorszem z Islandii. Mięsodory: Można wypełnić je słoweńskim bekonem. Jeśli zamiast tego wolisz użyć francuskich ślimaków, najlepiej je wcześniej zmiksuj. ogórki i pomidory, doprawić sokiem z cytryny, solą i pieprzem. Chleb żytni pokroić w kromki, połowę posmarować smażonym serem, połowę ajvarem, posypać papryką, włożyć na blachę i zapiekać przez ok. 5 min. w rozgrzanym piekarniku. Zupę rybną podać z zapieczonym żytnim chlebem i przybrać paskami buraka. żym rozmarynem i tymiankiem, po czym całość zagotować. Razem z mięsem wstawić do ciepłego piekarnika. Zrobić polentę, wymieszać z pokrojoną szynką i zawinąć w liście winogron. Podawać razem z jagnięciną i warzywami. Cytruszka: Czy ta cytryna przybrała kształt gruszki? Użyłbyś jej do sałatki owocowej? Conny Bösl: został uznany najlepszym kucharzem świata dzięki swoim nowatorskim pomysłom, czego potwierdzeniem jest nie tylko jego czapka kucharska. Drobno posiekaną cebulę dobrze podsmażyć na oleju, dodać pokrojoną w plasterki marchew i smażyć przez ok. 3 min. Dodać wywar rybny i doprawić do smaku kwaśną śmietaną. Całość podgrzać. Filety z łososia, śledzie i dorsze drobno pokroić, następnie dodać do zupy. Całość gotować na wolnym ogniu. Na koniec dodać 7 Holandia: papryka albo bakłażan 8 Belgia: małże 9 Türcja: figi 10 Szwecja: borówki 11 Szwajcaria: czekolada 12 Polska: jabłka 13 14 15 16 17 18 Norwegia: łosoś Austria: olej z dyni Grecja: oliwki Kalamata Dania: szynka gotowana Irlandia: udziec barani Finlandia: grzyby leśne Udziec jagnięcy bez kości pokroić na kawałki. Ostrym nożem ponacinać mięso wzdłuż, przyprawić solą i pieprzem, a następnie w dużym rondlu podsmażać przez ok. 10 min. na oleju z pestek dyni, aż stanie się z zewnątrz chrupiące. Dodać posiekaną cebulę i czosnek. Całość piec w temperaturze 200° przez ok. 20 min. Dodać zieloną fasolkę i drobno posiekaną białą kapustę, przewrócić mięso i zostawić w piekarniku na kolejne 10 min. Wyjąć mięso i pozostawić w cieple. Dodać trochę wody. Obrane kartofle i paprykę pokroić na małe kawałki i razem z pieczarkami i oliwkami dodać do potrawy. Przyprawić świe Jabłka, pomarańcze, śliwki i winogrona drobno pokroić, włożyć do głębokiego naczynia i skropić sokiem z cytryny. Dodać cukier i poczekać, aż owoce puszczą sok. Wrzucić czerwoną borówkę do garnka, zmieszać z dwoma łyżkami cukru i zalać wodą. Gotować, aż zgęstnieje. Tak przygotowanym sosem polać sałatkę owocową, z wierzchu posypać liśćmi mięty, przybrać czekoladą i figami. Ajvar: gęsty sos z papryki, pomidorów i bakłażana 19 20 21 22 23 24 Portugalia: pomidory Czechy: schab pieczony Rumunia: mamałyga (polenta) Węgry: papryka w proszku Ukraina: kartofle Słowacja: marchew 25 26 27 28 29 30 Chorwacja: botwina Luksemburg: ser Kachkéis Słowenia: boczek Białoruś: gryka Serbia: ajvar Bułgaria: śmietana 31 32 33 34 35 36 Litwa: ogórki Łotwa: śledź Cypr: liście winogron Islandia: dorsz Estonia: chleb żytni Bośnia i Hercegowina: śliwki 37 42 43 44 Albania: cytryny Macedonia: zielona fasola Malta: winogrona Mołdawia: biała kapusta Lud bez granic „Tym nielicznym, którzy przeżyli obóz koncentracyjny, często odmawiano przyznania statusu ofiary i odszkodowania”. Setki lat cierpieli z powodu prześladowań i pogromów. Dopiero teraz Europa stopniowo uczy się ich rozumieć i pomaga im zachować tożsamość. Austriacki pisarz Ludwig Laher zastanawia się nad europejskimi Romami i Sinti. Nie jestem ani Romem, ani Sinto. Przed czternastoma laty zamieszkałem w malowniczej okolicy położonej na północ od Salzburga na granicy niemiecko- austriackiej. Starsze kobiety z okolicy zwróciły mi uwagę jakiś czas później, że w tym miejscu były dawniej dwa nazistowskie obozy, w których działy się potworne rzeczy. Jednym z nich był centralny obóz cygański dla okręgu Górny Dunaj w Trzeciej Rzeszy (dzisiejsza Górna Austria). Kto już tutaj nie stracił życia, ostatecznie był deportowany do okupowanej Polski, do Łodzi i mordowany poprzez zagłodzenie lub zagazowanie. Tu, gdzie mieszkam, zupełnie nic nie przypominało o losie tych ludzi i jedynie w dawnych publikacjach naukowych można było odnaleźć nieliczne i mało precyzyjne informacje na ten temat. W najróżniejszych archiwach natknąłem się jednak na dużą liczbę dokumentów i szybko okazało się, że mieszkam dokładnie pomiędzy dwoma miejscami o historycznym dla tej grupy etnicznej znaczeniu: Nie dalej niż dwa kilometry na południe, na wzgórzu straceń, w 1658 roku doszło do masowych egzekucji uznanych za wolne „Stad cygańskich”. I nie dalej jak dwa kilometry na północ w 1941 roku stał otoczony murami i drutem kolczastym obóz, którego najmłodsza ofiara miała podobno tylko pięć tygodni. Na straszliwie długich listach tych, którzy nie przeżyli St. Pantaleon-Weyer i Łodzi, samych tylko dzieci w wieku poniżej dziesięciu lat było ponad 150. Ludwig Laher w swojej powieści „Und nehmen, was kommt” opisał tragiczną historię romskiej dziewczyny. 1910 Na świat przychodzi cygański gitarzysta jazzowy, Django Reihardt. 1936–1945 Naziści rozpoczynają prześladowania ludności romskiej (w języku romskim Porajmos, czyli pochłonięcie). Liczbę Romów, którzy utracili życie w czasie II wojny światowej, szacuje się na 220 tysięcy (przed wojną żyło ich w Europie około jednego miliona). Piercing MASOWE MORDERSTWA I WYSIEDLENIA Miejsce, w którym mieszkam, przypomina o bolesnej historii Romów. Poczułem się więc w jakiś sposób zobowiązany do opisania tego. Napisałem opartą na faktach powieść „Herzfleischentartung” („Zwyrodnienie mięśnia serca”), która ukazała się w języku hiszpańskim, francuskim i angielskim. Równocześnie starałem się poznać austriackich Sinti. Nie ma ich już wielu. W czasach nazistowskiego barbarzyństwa nigdzie w Europie liczba ofiar wśród Sinti nie była tak wielka, jak w Austrii, gdzie zginęło ich około 90 procent. Spotkania z Sinti bardzo mnie zawstydzały. W każdej z rodzin, z którymi od tej pory miałem kontakt, były ofiary prześladowań – rodzice, rodzeństwo, dziadkowie. Moi rozmówcy nie oskarżali. Zaskoczeni tym, że w końcu ktoś chce ich wysłuchać, długo opowiadali, a dla mnie coraz bardziej jasny stawał się kawałek nieznanej historii mojej ojczyzny. Podobnie jak o wydarzeniach w obozach powojenna Austria przemilczała sprawę Cyganów. Nielicznym, którzy przeżyli obóz, bardzo często odmawiano statusu ofiary i zadośćuczynienia finansowego. Urzędy nie zwracały odebranego im przez Hitlera obywatelstwa (choć rodziny te żyły w Austrii przez pokolenia), odbywały się deportacje. Dopiero w latach dziewięćdziesiątych [!] ostatnie pozwy zostały rozpatrzone pozytywnie. Wprowadzono zakaz działalności rzemieślniczej dla Cyganów, a także ponowną rejestrację (policja miała sporządzać raporty dotyczące wszystkich ruchów grup wędrownych). Pierwsza lekcja języka ojczystego odbyła się dopiero na przełomie ostatniego tysiąclecia, i na 1971 Cyganie ogłaszają, że wolą być nazywani „Romami”. 1977 dodatek w gminie, w której na krótko przedtem w rasistowskim ataku zginęło czterech austriackich Romów. Autor: Ludwig Laher Zdjęcie: Albert Grühbaum Tłumaczenie: Diana Kaniewska EUROPA PRZYDZIELA MIESZKANIA Europa dopiero rozpoczyna prawdziwy międzykulturowy dialog ze swoimi Sinti i Romami. W krajach, gdzie Sinti i Romowie są liczni, bardzo długo (często po dziś dzień) rozumiano ich problemy w sposób powierzchowny. Przydzielano im mieszkania, przygotowywano ofertę edukacyjną. Nikt nie uwzględniał jednak specyficznych uwarunkowań kulturowych i historycznych tych grup etnicznych. Sinti i Roma setki lat żyły w diasporze, w ciągłym strachu przed codziennymi szykanami i pogromami. Jednocześnie utrudniano im kultywowanie tradycji. Asymilacja wydawała się drogą ocalenia. Były dwa wyjścia: albo zgodnie z dogmatem Wschodu zmieszać się z ludem robotników socjalistycznych, gdzie pochodzenie nie gra roli, albo żyć w zachodnim systemie kapitalistycznym, który zaprzecza wartościom życia rodzinnego i klanowego w ortodoksyjnych społecznościach romskich i Sinti. Na zasymilowanych społeczności te reagują nieprzychylnie, często odrzucając je ze swojego środowiska. STEREOTYP BRUDNEGO ŻEBRAKA W Europie popełnia się błąd polegający na uznawaniu obydwu tych społeczności za homogeniczne. Pomiędzy dobrze sytuowanymi Sinti, elektrykami zakładowymi i laborantami, pracownikami banków i rzemieślnikami, handlarzami i kucharzami z krajów takich jak Austria, Niemcy czy Belgia oraz pozbawionymi pracy i perspek- Norwegia zaprzestaje sterylizacji ludności romskiej. Wcześniej Romowie byli do tego zmuszani przez państwo. 1985 W Paryżu odbywa się pierwsza międzynarodowa wystawa sztuki cygańskiej. 21 „Asymilacja wydawała się niektórym jedyną drogą ocalenia. Były dwa wyjścia: albo żyć na wschodzie w systemie socjalistycznym, albo wyznawać kapitalistyczny kult pracy na zachodzie”. 22 tyw Romami ze wschodu Słowacji, Kosowa czy Bułgarii istnieją ogromne różnice, które dotyczą nie tylko języka. Pewnej austriackiej Sintisie zawdzięczam cenną wskazówkę, że teraźniejszość Romów i Sinti w Europie przypomina jej o przeszłości Żydów pod koniec istnienia monarchii austro-węgierskiej. Spora część ludności żydowskiej z zachodnich terenów monarchii od powstania AustroWęgier w 1867 roku robiła wszystko, by porzucić wiarę i kulturę przodków. Żydzi chcieli być uważani za liberalnych, wydawało się nawet, że są bardziej austriaccy niż chrześcijańscy Austriacy. Wiedeń na przełomie tysiącleci był naznaczony obecnością żydowskich intelektualistów i artystów od Freuda po Stefana Zweiga. Słynne powiedzenie ówczesnego antysemickiego wiedeńskiego burmistrza „O tym, kto jest Żydem, decyduję ja!” pokazuje, że również tradycyjne elity kraju były do pewnego stopnia gotowe udzielić rozgrzeszenia przynajmniej osobom chcącym się asymilować, które osiągnęły sukces. Jednak tylko podczas pierwszej wojny światowej z miast galicyjskich, o które toczyły się walki, do Austrii (a szczególnie do Wiednia) przybyło 36 tysięcy tzw. „Kaftanjuden”, jak nazywano pogardliwie mało zamożnych ortodoksyjnych Żydów. Hitlerowi (i nie tylko jemu) wystarczył (jak sam powiedział) sam widok takich ludzi, aby stać się zażartym antysemitą. 1992 Niemcy deportują do Europy Wschodniej 60 tys. nielegalnych romskich imigrantów. 1995 Podobnie, jak twierdziła moja rozmówczyni, wielu Romów i Sinti w Europie Zachodniej obawia się, że na opinię publiczną wpływ może mieć widok od niedawna pojawiających się w dużych miastach romskich żebraków klęczących w poniżeniu. Media mówią o fatalnych warunkach życia wielu wschodnioeuropejskich Romów, informują o tysiącach romskich prostytutek. Ludzie kojarzą więc z Cyganami przede wszystkim prymitywizm, brud, lenistwo, kradzieże i rozwiązły tryb życia. Nikt nie pyta o przyczyny i współodpowiedzialność za taki stan rzeczy. WYROK: PROSTYTUCJA Próbom adekwatnego rozpatrzenia tego wielkiego wyzwania, jakie stanowi dla Unii Europejskiej bardzo skomplikowana sprawa romska, szkodzi oczywiście także drugie ekstremum – ślepy filantropijny romantyzm. Za przykład niech posłuży prawdziwa historia Romki Moniki ze wschodniej Słowacji. Monika to silna osobowość. Mimo trudnych warunków, w jakich żyła jej rodzina, Monika przeżyła, jak twierdzi, szczęśliwe dzieciństwo. W dziwnych okolicznościach straciła matkę. W domu dziecka okaleczała się wielokrotnie, podejmowała próby samobójcze. W wieku osiemnastu lat musiała zacząć sobie radzić sama. Nie miała wykształcenia, nie miała bliskich, u których mogłaby znaleźć wsparcie. Faktem jest, że to przede wszystkim Romowie wykorzystywali tę śliczną, młodą kobietę. Zabrali jej książeczkę oszczędnościową, uniemożliwiając jej tym samym znalezienie Ocalała z obozu koncentracyjnego pisarka Philomina Franz zostaje odznaczona Niemieckim Krzyżem dla Zasłużonych, najwyższym cywilnym odznaczeniem w Niemczech. „W ostatnich latach wzrosła chęć poznania życia mniejszości Sinti i romskiej, ale próby te są wciąż jeszcze zbyt nieśmiałe”. 23 mieszkania, a następnie sprzedali ją na Zachód i zmusili do prostytucji. Wiadomo także, że skorumpowani czescy stróże prawa udawali, że nic nie widzą, podobnie jak niemieccy i austriaccy klienci, którzy każdego dnia przekraczają wschodnią granicę, gdzie dostaję szybki i tani seks, najczęściej żądając (jak informują same prostytutki) seksu bez zabezpieczenia. Jednocześnie rozpaczliwe zaloty często uzależnionych od narkotyków przedwcześnie dorosłych dzieci chcą oni postrzegać tylko jako przejawy pożądania. To, co w przypadku Moniki chętnie określa się mianem problemu Romów, jest w rzeczywistości złożoną interakcją symptomów brutalizacji życia społecznego. DOMY GOŚCINNE DLA SINTI I ROMÓW Romowie i Sinti są ludźmi takimi jak ty i ja i nie powinno to być dla nikogo zaskoczeniem. Wiadomo jednak na pewno, że jest pośród nich więcej utalentowanych muzyków i o wiele mniej menadżerów, którzy osiągnęli sukces. Historia obeszła się z nimi okrutnie, co jest hańbą dla Europy. W ostatnich latach wzrosła chęć poznania tych mniejszości, chęć dialogu, ale próby te są nadal zbyt nieśmiałe. Powstały pierwsze miejsca – zajazdy dla podróżujących Romów i Sinti. Zostały one utworzone zgodnie z ich potrzebami. Są oznakowane tablicami w dwóch językach. Powstały pierwsze społeczne projekty mieszkań, które mają charakter atrium, gdzie budynki są parterowe. Mieszkania te są budowane zgodnie z tradycją tych społeczności. Autor: Ludwig Laher Ludwig Laher, ur. w 1955 roku w Linzu w Austrii, opublikował wiele książek i prac naukowych na temat Sinti i Romów, nakręcił filmy poświęcone tej tematyce. Jego ostatnia powieść „Und nehmen, was kommt” ukazała się w 2007 roku w wydawnictwie Inssbrucker Haymon. W roku 2006 jego dokument „Ketani heißt miteinander. Sintiwirklichkeiten statt Zigeunerklischees“ pokazywano w kinach w Niemczech i Austrii. W latach 2005-2007 Laher był przewodniczącym Europejskiej Rady Artystów (European Council of Artists, ECA). Historię Moniki Ludwig Laher opowiada w swojej nowej powieści „Und nehmen, was kommt” (przyp. Indigo). 1996 W Budapeszcie powstaje Europejskie Centrum Praw Romów. 2006 Na uniwersytecie w Manchesterze zostaje ukończony projekt o Romach poświęcony wszystkim dialektom języka romskiego w Europie. Na Węgrzech powstaje pierwsza partia polityczna, w której skład weszli tylko Romowie – „MCF Roma összefogás“ (MCF Unia Romska). Sztuka ludowa 24 András Kállai, Gruba Barbie (2006) Rock and roll Damian La Bas, Gypsyland (2007) Piercing 25 Zdjęcia: Barnabas Toth, Karl Grad Tłumaczenie: Zofia Bluszcz Artysta Andras Kállai (25) zoperował już setki plastikowych lalek Barbie. Mówi, że to jego sprzeciw wobec seksizmu. Kállai jest Węgrem i jednocześnie Romem. W swojej sztuce przełamuje zakorzeniony w świadomości europejskiej stereotyp Romów śpiewających i tańczących w kolorowych strojach. Według niego wyrażenie „sztuka Sinti i Romów” odzwierciedla ludzkie uprzedzenia wobec tych społeczności. Kállai sądzi, że zupełnie niedorzeczne jest ocenianie sztuki na podAndrás Kállai stawie czyjegoś pochodzenia etnicznego czy narodowości. „Z jednej strony odsłaniam swoją tożsamość, z drugiej – nie mogę tego zrobić. Tyle jest nienawiści w nas wymierzonej”, mówi. Kállai należy do młodego pokolenia dumnych romskich artystów intelektualistów. „Choć pochodzimy z najróżniejszych krajów, czujemy, że mamy wspólne pochodzenie”, mówi Kállai. Cały wywiad dostępny na: www.indigomag.eu Damian La Bas odkrył to uczucie w 2007 roku, podczas Biennale w Wenecji. Artyści romscy z ośmiu krajów pokazywali swoją sztukę w pawilonie „Raj utracony”, sfinansowanym przez Fundację Allianz, Instytut Społeczeństwa Otwartego i European Cultural Foundation. Brytyjski artysta Damian La Bas (44) powiedział po wystawie: „Właściwie każdy z nas czuje się Sinto lub Romem, ponieważ mamy dusze wędrowców”. La Bas ma irlandzkich przodków, płynie w nim też krew francuskich Hugenotów. Jest Damian La Bas zagorzałym fanem Elvisa. Sztuka romska jest dla niego jak rock and roll, który dla wielu był i jest stylem życia. „Nasza sztuka może się teraz wypowiedzieć, ma polityczne wsparcie. To jest dobry dla nas moment”, mówi La Bas. Before After Kopać piłkę, czy wyjść za mąż? CONNY BÖSL Caterer in Brussels Impressive events on a large or small scale, dinners, receptions, festivities, buffets, and much more: Your event in Brussels can be arranged in an individual and innovative way with Conny Bösl and his catering service. Contact: [email protected] Co dzieje się w momencie, kiedy zgodnie z tradycją niepełnoletnia Romka ma wyjść za mąż i zająć się domem? Dwie Romki próbują określić swoją tożsamość walcząc o swoje miejsce gdzieś pomiędzy tradycją a asymilacją. „Kuzyni mają do tego prawo” Sylwina, 24-letnia studentka kulturoznawstwa, żyje na granicy dwóch światów. 28 Piercing Autor: Honorata Zapaśnik Zdjęcia: Monika Pidło Hanna Dobrzyńska „Twój tata jest Cyganem” – powiedziała mi w sekrecie polska koleżanka. Byłam jeszcze dzieckiem, nie wiedziałam, co to znaczy być córką Cygana. Rodzice rozmawiali w domu po cygańsku, więc nauczyłam się ich języka. Tata grał na gitarze, a ja próbowałam tańczyć wymachując rączkami. „A co to znaczy Cygan?” – spytałam. W liceum słyszałam uwagi o Romach. „Cyganie mnie okradli.” Albo: „Cyganka zamiast 10 złotych za wróżbę wzięła 100.” Byłam jedyną Romką w szkole, często chodziłam w spodniach i nie mówiłam o swoim pochodzeniu. Prowadziłam taki styl życia, jak młodzież polska, ale czułam potrzebę, żeby stosować się do innych zasad. W pewnym momencie dorosłam do tego, aby przyjąć tożsamość romską. Po zdanej maturze poszliśmy ze znajomymi na piwo. „Jestem Romką.” – przyznałam się. „Dlaczego nic nie powiedziałaś?” – pytali. „Chciałam, żebyście polubili mnie za to, jaka jestem, a nie oceniali po pozorach.” Romowie nie mogą wykonywać zawodów nieczystych. Nieczyste jest wszystko to, co wewnątrz człowieka. Nie mogłabym być na przykład lekarzem. Lekarz styka się z nieczystościami, a Rom musi być czysty. Dlatego wybrałam kulturoznawstwo w Krakowie, jestem na czwartym roku. „Chcę, żebyś zdała egzamin w terminie” – mówił wujek przed jakimś zaliczeniem. Wujek – Roman Kwiatkowski, jest prezesem Stowarzyszenia Romskiego, należy do Polskiej Romy i nie jest moim prawdziwym wujkiem. U nas do każdego zwracamy się: ciociu, wujku, kuzynie. W Stowarzyszeniu pracuję od czterech lat, jestem sekretarką. Już nie chodzę w spodniach i dużo czytam o romskiej kulturze. Wujek często powtarza, że mam się uczyć, bo wykształcenie jest ważne. Ale nie musi mi tego kazać. Studiuję, bo chcę udowodnić, że nie tylko Polacy mogą coś w życiu osiągnąć. Edukacja ma wpływ na to, jak postrzegam świat. Jak do Stowarzyszenia przychodzą Romowie, często bez szkół, widzę między nami różnice. Teraz jedną nogą jestem w świecie romskim, drugą w polskim. Z Polakami bawię się tak, jak oni. W środowisku romskim nie byłoby mi tego wolno. W okularach i modnych spódnicach nie wyglądam jak typowa Romka. Zasady romskie przyjmowałam jako coś oczywistego. Na dyskotekę zawsze idę w długiej spódnicy. Raz założyłam bluzkę z dekoltem. Kuzyn podszedł do mnie i powiedział, że jestem źle ubrana. Innemu kuzynowi nie podobało się, że tańczę z Polakiem. „Odejdź!” – kazał mu. Kuzyni mają do tego prawo. Pomimo ich opieki muszę być ostrożna. Ostatnio w pracy poznałam młodego Roma. „Chodź ze mną na kawę.” – prosił. „Nie mogę.” „Czemu?” „Muszę iść do domu.” Kawa mogła skończyć się porwaniem. A porwanie – małżeństwem. Przyjęło się, że kiedy Romka wychodzi za mąż, zajmuje się domem. Mam już 25 lat, ale nim to nastąpi, chcę skończyć studia. Sylwina W Polsce mieszka dzisiaj około 12 tysięcy Romów. Należą oni do czterech głównych grup etnicznych: Polska Roma, Romowie Karpaccy, Kełderasze i Lowarzy. Nie stanowią zwartej grupy etnicznej, różnią się między sobą m.in. zwyczajami, językiem i sposobem życia. Na przykład zgodnie z kodeksem romskim Romowie z Polska Roma powinni traktować z góry inne, bardziej zasymilowane grupy; kobieta romska ma obowiązek zajmować się domem, a wychodząc za mąż za Polaka może zostać wykluczona ze społeczności romskiej. Natomiast na wiele zachowań Romów z Bergitka Roma ma wpływ przekazywany z pokolenia na pokolenie system norm i wartości. Z badań opinii publicznej wynika, że Romowie są jedną z najbardziej nielubianych grup etnicznych w Polsce. W sondażu przeprowadzanym przez CBOS w 2002 r. w szkole na pytanie „z kim wolałbyś nie siedzieć w ławce?” jedna trzecia wymieniła Roma-Cygana. Wyprzedzał go jedynie chory psychicznie i homoseksualista. Zdaniem Europejskiej Komisji Przeciwko Rasizmowi i Nietolerancji (ECRI) idzie za tym nie tylko wrogie nastawienie, ale także konkretne postępowanie, które prowadzi do dyskryminacji Romów w Polsce. „Piłka to moje życie” Siedemnastoletnia Romka Ilona gra w piłkę nożną. Jej rodzina nie może tego zrozumieć. Mój tata chciał wyjechać z Polski, nie wiem, dlaczego. W Słupsku mieszkaliśmy z rodzicami, bratem i siostrą w blokach, jak cała nasza romska rodzina. W Wielkanoc i Boże Narodzenie wszyscy schodzili się do babci, u niej pili, rozmawiali i bawili się. Ciocie i wujkowie mówili mi, że muszę nosić sukienki i że niedługo znajdą mi męża Cygana. Ilona Do Anglii przyjechałam z moim tatą i bratem kiedy miałam sześć lat. Mama dojechała po kilku miesiącach z moją malutką siostrzyczką. Z czasem cała romska rodzina przyjechała za nami do Londynu i co tydzień spotykamy się jak dawniej u babci. Nie znaliśmy w Londynie nikogo i bardzo tęskniłam za polskimi przyjaciółkami, rodziną i prawdziwym śniegiem. Babcia jest staromodna. Nie każda młoda Romka chce wyjść za mąż, a moja babcia mnie do tego zmusza. Na siedemnaste urodziny życzyła mi, żebym wkrótce wyszła za mąż za Cygana, urodziła mu dwóch synów i jedną córkę. Odpowiedziałam: „Wolę się uczyć i grać w piłkę”. Obraziła się na mnie i odłożyła słuchawkę. Większość rodziny nie lubi tego, co robię. Nie rozumieją, dlaczego noszę spodnie i koszulki zamiast bluzek oraz spódnic i czemu uprawiam sport. Jak im zaczynam opowiadać o meczu, to nie okazują żadnego zainteresowania. Czasem pytają: „Po co grasz? Nikt cię nie będzie chciał”. W piłkę nożną zaczęłam grać dużo wcześniej, odkąd skończyłam 12 lat. Najpierw chodziłam z kuzynem, moim bratem i ich kolegami grać za dom na pole. Potem kuzyn zaczął grać w młodzieżowej drużynie Roma United. Spytał trenera, czy mogę przychodzić na zajęcia i dzięki niemu trafiłam do drużyny. Na początku wszyscy romscy chłopcy mówili, że dziewczyna nie powinna z nimi grać. Jak dzieliliśmy się na drużyny, to zawsze byłam wybierana na końcu. W końcu wybrali mnie na swojego kapitana. Dwa lata temu zajęliśmy drugie miejsce w lidze młodzieżowej, a ja dostałam puchar dla najlepszego gracza. Wtedy mnie dostrzeżono i dostałam propozycję gry w kobiecej drużynie Leyton Orient Ladies. Sądzę, że gdyby moja rodzina została w Polsce, nie mogłabym robić tego, co chcę. W Polsce nosiłabym sukienki i wyszłabym za mąż w bardzo młodym wieku. A tutaj poznałam wielu ludzi z różnych kultur, uczę się i gram w piłkę, moja rodzina musiała to zrozumieć. Dlatego dali mi kilka lat więcej na to żebym założyła rodzinę. Większość kuzynek w moim wieku ma już dzieci. Mężatki zawsze są razem, rozmawiają tylko ze sobą i opiekują się dziećmi. Już jeden Cygan dzwonił do mojej cioci prosić o moją rękę. Miałam wtedy 12 lat i ciocia powiedziała, że jestem jeszcze za młoda. Co za szczęście! Kiedy widzę młode Romki, które palą, mówię im żeby tego nie robiły, bo im bardziej zachowują się jak dorosłe Cyganki, tym szybciej znajdą im mężów. Jedna odpowiedziała mi, że nie ma nic przeciwko temu. Próbowałam jej wytłumaczyć, że jeszcze ma całe życie przed sobą, nie musi już teraz brać męża, bo jak ona wyjdzie za mąż to nie będzie mogła chodzić do szkoły, pracy, ani wychodzić z domu. Anglicy mówią między sobą, że Cyganie to złodzieje, że jeżdżą taborami, żebrzą na ulicach. Nie jest miło o tym słuchać, ale taki już jest stereotyp. W mojej klasie większość kolegów to Azjaci. Kiedy koleżanki z klasy wiedziały, że jestem z Polski, chwaliły się przed innymi, że mają koleżankę Polkę. Jak im powiedziałam, że jestem Cyganką, to zaczęły ze mną inaczej rozmawiać, inaczej na mnie patrzeć. Od tego momentu nie mam w Londynie prawdziwych przyjaciół. Chcę jeździć do Polski jak najczęściej. Urodziłam się w Polsce, moi rodzice żyli tam przez większość swojego życia. Zachowaliśmy wszystkie polskie tradycje: jemy polskie jedzenie, oglądamy polską telewizję, słuchamy polskich wiadomości. Największe marzenie? Chciałabym za rok grać w reprezentacji Polski dla kobiet, w Polsce nie ma wielu dziewczyn, które grają w piłkę, więc może dadzą mi szansę. Ale gdybym miała okazję grać dla Anglii, zgodziłabym się. Piłka jest dla mnie najważniejsza. 29 Nadeszły kozaki 30 Stopa Autor: Ruddy Guilmin Zdjęcia: Marianne Baisnée Tłumaczenie: Diana Kaniewska, Piotr Kaczmarek Kroki nóg odzianych w kozaki rozbrzmiewają w całej Europie. Wszędzie na kontynencie kobiety zakładają to dziwne obuwie. Ale dlaczego? Co napędza tę modę, której nie sposób przeoczyć? Indigo postanowiło to zbadać. Zima się kończy, temperatura rośnie, ale kozaki wciąż nie przestają patrolować chodników. Skórzane lub zamszowe, sznurowane lub na zamek, na płaskiej podeszwie lub na obcasie, do połowy łydki lub do kolan – kozaczki nadal dominują w świecie żeńskiego obuwia. Na 41. targach Midec dla specjalistów z branży obuwniczej, które odbyły się w Paryżu na początku września zeszłego roku, kozaki prezentowane były na honorowym miejscu, co potwierdza, że są w modzie bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Na targach Europejczycy niezależnie od wieku oczarowani byli niesłabnącą uwodzicielską siłą tych butów. „Już w zeszłym roku kupiłam parę, ale w tym dokupię sobie jeszcze wykańczane skórą buty jeź- dzieckie” – mówi Laurence Picolo, 44-letnia Francuzka, mama dwójki dzieci. 33-letnia Edith Gaigg, pracująca w dziale marketingu agencji tłumaczeniowej w Leeds, przyznaje, że nosi kozaki do pracy, na randki, a nawet w domu. Tylko dlaczego większość kobiet uwielbia te buty? „Są wygodne i nie przemakają” - twierdzi Edith. „I czuję się w nich sexy, bo wydłużają moje nogi. No i czuję się też bezpieczniej, bo w razie potrzeby mogę komuś skopać tyłek!”. Oto niewiarygodny paradoks obuwniczej mody zawarty w paru słowach: kozaki to zarówno uwodzicielski przedmiot, jak i symbol władzy. Jak wytłumaczyć inwazję tych butów? Czy jest ona manifestacją nowej feministycznej rewolucji, czy tylko kolejnym przejawem postrzegania kobiety jako przedmiotu w zachodnim, patriarchalnym społeczeństwie? Dla Justine Levy aspekt ideologiczny kozaków nie ma takiego znaczenia. Ale, tak czy inaczej, charakteryzuje współczesną kobietę: „dziewczyna, która nosi kozaki, jest aktywna i trendy zarazem”. Jeśli na spotkanie założysz klasyczne buty na obcasie, część twojego mózgu musi koncentrować się na tym, byś stała prosto. Jeśli założysz kozaki – będziesz stała mocno na ziemi. Dają one oparcie, a „kobieta, która pragnie pokazać, że chce być aktywna, musi umieć podeptać”. Innymi słowy, czy kozaki nie mogłyby być ochroną, jakiej potrzebują kobiety, by poradzić sobie w społecznej dżungli? Niektóre afrykańskie plemiona nazywają je „rękawicami na stopy” – wyjaśnia Marc-Alain Descamps, profesor psychologii na paryskim Uniwersytecie Rene Descartesa. To buty sięgające do kolan, co bardzo się przydaje, gdy pracuje się w błocie, na bagnach czy w szlamie. Nawet kozaki na obcasie dają poczucie pewności. „Jeśli obcas jest wysoki, mogą one dodawać pewności siebie” – uważa Carolina, 23-letnia dziennikarka z Hiszpanii. „Wiem, że to brzmi dziwnie, ale tak na mnie działają – może dlatego, że wydaję się w nich wyższa”. To żadna niespodzianka. Z punktu widzenia psychologa kozaki są często postrzegane jako symbol władzy. Przywołują obraz kawalerzystów, którzy kiedyś jako jedyni mogli je nosić. Kozaki są ciężkie, głośne i sprawiają, że osoba, która je nosi, stąpa w określony sposób, ponieważ nie może zginać nóg w kostkach. Takie uczucie dominacji ma również Marie, 29-letnia dziennikarka z Paryża. „Bardziej sobie ufam, gdy je noszę. Dają moim krokom pewność, a to wpływa też na moją pewność siebie”. Minęły czasy, gdy kobiety chcące uwodzić nosiły zwykłe buty na wysokim obcasie. W przypadku kozaków kobiety korzystają zarówno z ich walorów praktycznych, jak i estetycznych. Paradoksalnie, kozaki są pożywką dla wyobraźni naszych społeczeństw. Łączone z fetyszyzmem, który zyskał popularność dzięki fotografii w latach 50. (kiedy inspirację stanowiła Betty Page), a później w latach 70. (dzięki fotografowi Helmutowi Newtonowi), kozaki podtrzymują swój związek z seksem. Wystarczy wpisać słowo „kozaki” do wyszukiwarki, aby się o tym przekonać. Nie trzeba szukać długo, by natrafić na cały szereg blogów i forów poświęconych tym słynnym butom, noszonym zazwyczaj z oszczędną ilością ubrań. Socjolog mody Frederic Mooneyron zauważa triumfalny powrót wysokich butów, szczególnie tych do uda. „To przedmiot silnie nacechowany erotycznie, który był bardzo modny pod koniec lat 60. w czasach wolności seksualnej. Kobiety, które nosiły kozaki, w całości przyjmowały swój status obiektu seksualnego”. Czy powinniśmy wobec tego wnioskować, że kozaki utwierdzają status „kobiety jako przedmiotu”, a jednocześnie dają złudzenie uczestniczenia w emancypacji kobiet? Nie jestem pewna. Jak twierdzi fetyszysta i główny twórca fanzinu A propos de bottes, „Kobiety paradują: wkładają nogawki jeansów w wysokie buty, unikając tym samym jawnie prowokujących kozaków noszonych z bardzo krótką spódnicą”. Tak więc kozak staje się „jednocześnie sygnałem seksualnym i znakiem ochrony, zaproszeniem i zakazem.” Carolina nigdy nie założyłaby kozaków na wysokim obcasie z krótką spódniczką. „Wyglądałabym na kogoś, kim nie jestem”. Nie przeszkadza jej to wkładać nogawek jeansów w kozaki, chociaż „tylko na specjalne okazje”. Dla Frederica Monneyrona kozaki do ud mogą nawet reprezentować „kobietę-zdobywcę, zarówno dziką jak i wojowniczą”. Kozaki zachowują uwodzicielską siłę oraz wymiar seksualny. Dają osobie je noszącej poczucie siły i władzy. Tworzą ochronę, która sprawia, że czujesz się częścią gry. „Mężczyźni kochają silniejsze kobiety, bardziej wyzwolone i pewne siebie,” uważa Marc- Alain Descamps. Franca Tildach, 28-letnia studentka sztuki z Salzburga dobrze to podsumowuje: „Uważam, że wymiar seksualny kozaków jest aktualny, ale poczucie napięcia, ciepła i ochrony, które czuje się od stopy po łydkę sprawia, że czujesz się trochę jak w domu, nawet będąc na ulicy”. 31 www.anomolo.it • www.lastfrog.com • www.silenzio.tv • www.ogredung.org • www.microlabel.it MICROPUPAZZO Wytwórnie internetowe 32 Stopa Autor: Arianna Sgammotta Ilustracje: Gabriel Berretta Aka Tłumaczenie: Anna Maresz · tebo _ blue in you www.monocromatica.com · the winter quarters _ direction east www.mirakelmusik.se · the royal horse gala _ 01 avalyn4 www.aerotone.net · do _ erdian www.alg-a.com · tisane _ fromage www.frozenelephantsmusic.com · markus broesel _ point zero www.monohm.com · loscil _ subaquatic www.one.dot9.ca · huw roberts _ odate in harmonics www.serein.co.uk · navarro - land.mp3 www.standard-music.net · palac_ hello www.frozenelephantsmusic.com · d‘incise _ des aulnes www.mirakelmusik.se · ibakusha _ fripèes www.zymogen.net · egotopia _ princesse meringue www.legoego.de · letna _ morn 45 www.navarro.eu.com/eko · masaya sasaki _ motion8 www.minusn.com · Kanja Tieffer -Let‘s get funky Wolna muzyka, wolny duch. Wytwórnie internetowe zapełniają niszę po post-Napsterowym* biznesie muzycznym. Wiele wytwórni muzycznych przez długi czas marzyło o zdobyciu monopolu na rynku. Do czasu aż pojawiło się MP3 i internet. Wspólnota nonkonformistycznie nastawionych muzyków, tych fetyszystów dźwięku i maniakalnych kolekcjonerów, zaczęła coraz bardziej interesować się siecią, traktując ją jak bezludną wyspę, na której można zrobić karierę na swój własny sposób. Tak narodziły się wytwórnie internetowe (netlabels), specyficzna działalność muzycznych przedsiębiorstw prowadzona tylko w sieci. Deklarowany cel: rozpowszechnianie darmowej muzyki pośród jak największej grupy słuchaczy. Idea: wykorzystanie prawa nazywanego copyleft, związanego z licencją Creative Commons (CC). Jest to prawnicza formuła pozwalająca na rozpowszechnianie i dystrybucję utworów bez żadnych ograniczeń (oprócz tego jednego, które wyklucza czerpanie zysków z dzieł obowiązkowo darmowych). Innym twórcom daje ona również możliwość korzystania z tych dzieł według własnej woli bez żadnych restrykcji ani praw wyłączności narzucanych przez salony muzyczne. Przetwarzanie i rozpowszechnianie utworów jest więc zagwarantowane w subskrypcji praw przewidzianych przez licencję Creative Commons. Warunkiem koniecznym, by zyskać dostęp do tego typu umów, jest rezygnacja z wszelkich oficjalnych związków z innymi producentami muzycznymi albo organizacjami związanymi z prawem autorskim. Internetowe wytwórnie służą * Pierwsza usługa pozwalająca na dzielenie się plikami i bezpłatne ściąganie formatu MP3. zwłaszcza rozpowszechnianiu stylu życia i przenoszeniu go z sieci w codzienną rzeczywistość. Ich celem jest tworzenie swoistych subkultur, które łączą się wokół określonych osób i wydarzeń. Dzięki internetowi utrafić można w gusta każdego: począwszy od stylu indie rocka Belgów z Sundays in Spring aż po styl gier wideo 8bitpeople z lat osiemdziesiątych, newralgicznego centrum kiepskiej i minimalnej elektroniki. Te bezludne wyspy cyberprzestrzeni rozpowszechniły się pocztą pantoflową dzięki kreatywności swych założycieli. Przyczyniło się do tego również stworzenie MySpace, która stała się odtąd klubową biblią wszystkich pasjonatów muzyki niszowej i tworzonej przez nastolatków. To właśnie dzięki MySpace możemy mieć dostęp do strony zespołu Copyleft, który wyszukuje i zbiera we Włoszech najciekawsze wytwory ducha Peer to Peer (P2P). Internetowe wytwórnie rozrastają się poprzez domowe projekty, realizowane wewnątrz grup tworzonych po to, aby wspólnie słuchać ulubionej muzyki i rozwijać własną kulturę undergroundową, szczególnie w zakresie muzyki elektronicznej. Tendencję tę tłumaczą racje techniczne i historyczne, gdyż sieć od początku była ulubionym medium wszystkich wykolejeńców świata, którzy wychowali się na Nintendo i muzyce elektronicznej pochodzącej bezpośrednio z jingli gier wideo. Pierwsi założyciele internetowych wytwórni to Kosmic Free Music Fondation (1991) i Monotonik (1996). Spośród aktualnych stron do najważniejszych należy włoska Anomalo (www.anomalo.it) i Lastfrog (www.lostfrog.net), które oferują bardzo szeroki wybór artystów i gatunków muzycznych. Oprócz tych gwiazd darmowego ściągania istnieje jeszcze wiele innych stron, które, mając mały zasięg, są ciekawe raczej ze względu na twórcze propozycje i dobór grafiki np. Silenziotv (www.silenzio.tv), Ogredung (www.ogredung.org) czy Microlabel (www.microlabel.it). W Europie modne stały się nowe formy spotkań, które dzięki tanim lotom i kulturze „freemovera” umożliwiły pasjonatom nowych zespołów odkrywanie i dzielenie się tym rodzajem doświadczeń z innymi krajami. W ostatnich latach podjęte zostały liczne inicjatywy mające na celu wylansowanie internetowych wytwórni. Do najważniejszych tego typu wydarzeń należą Netlabel Festival w Zurychu i Netaudio Festival – uliczna manifestacja; jeden z najbardziej charakterystycznych oznak współczesności. Odbędzie się ona w Berlinie – europejskim centrum muzyki elektronicznej. Przypadek, który dobrze znam: selva elettrica Aby znać się na internetowych wytwórniach, nie wystarczy umieć je wymienić i orientować się w tym, jakich artystów prezentują. Trzeba zawsze zagłębić się w ich specyficzny świat, z ich charakterem, żargonem i sposobem postrzegania. Można tu przywołać przykład wytwórni sieciowej z Włoch selva elettrica, stworzonej w 2005 roku przez grupę przyjaciół z miasta sąsiadującego z Rzymem. Kudu – operator, administrator i muzyk zespołu, porównuje stronę do lasu. Chodzi o to, by spacerować po sieci w sposób nieskrępowany i odkrywać w sobie zwierzęcą naturę. Taki jest właśnie charakter tej strony (www.selvaelettrica.com). Kudu i jego przyjaciele stworzyli prawdziwą muzyczną hodowlę, w której nie brak miejsca na ich ulubioną muzykę, ale również na język, organizację i biuletyny informacyjne z rodzaju magicznie kiczowatych. Muzyczna oferta jest bardzo szeroka: od muzyki elektronicznej w różnych wersjach, aż po psychodeliczny rock. Warunkiem uzyskania dostępu do strony są eksperymentalne poszukiwania i brak konformizmu. Firma gwarantuje swojej publiczności swoistą selekcję artystów. Nie tylko strona jest dowodem na podjęcie jakiejś działalności. Koncerty, przedstawienia, instalacje, a zwłaszcza eksplozje twórczości w różnych formach pozwalają na wyjście z przestrzeni wirtualnej i zderzenie się z rzeczywistością. Tego typu internetowa wytwórnia ma to do siebie, że umożliwia publiczności współtworzenie strony. Użytkownicy decydują więc o jej istotnych cechach, a następnie wprowadzają w życie styl wyrażony w komputerowych pikselach. Ta interak- cja w widoczny sposób wspiera marketing, gdyż formy promocji lub bieżące ustalenia znacznie przyczyniają się do sukcesu. W przypadku Selva elettrica gigantyczne zielone telefony w pięknym otoczeniu jakiegoś festiwalu służą do słuchania najnowszych muzycznych odkryć. Kwestia zysków i sposobów przetrwania tego rodzaju stron P2P zaprząta dziś głowy wielu ekspertów. W tej chwili internetowe wytwórnie same z siebie nie sprzedają żadnych płyt ani albumów, a zatem nie zarabiają. Chcą zwracać na siebie uwagę. Dają świadectwo o swoim niezależnym istnieniu, tworzą swój własny świat, w którym chodzi o dziką puszczę, atmosferę retro czy dźwięki z gry wideo. Ale fakty pozostają faktami: chęć istnienia, proponowania nowego podejścia do muzyki będzie musiała koniecznie ewoluować w stronę czegoś zupełnie innego. W kilku europejskich państwach, np. w Holandii, ale i dalej, w Brazylii, badane są możliwości współistnienia prawa autorskiego i copyleftu (prawa do kopiowania). Czy internetowym wytwórniom uda się przetrwać? Czas pokaże. 33 OSIEM LEGEND MUZYKI BAŁKAŃSKIEJ Gadjo Dilo: Ten film Tony’ego Gatlife odniósł wielki sukces w 1997 roku. Reżyser pokazał muzykę cygańską najwyższych lotów, z tańcami, koncertami i aktorami, którzy potrafili spontanicznie zaskoczyć piosenką w samym środku filmu. Goran Bregovic: Po sukcesie, jaki przy- 34 Stopa Realizacja: Friso Wiersum Tłumaczenie: Anna Maresz Bałkanizacja Wybuchowe połączenie instrumentów dętych z elektroniką, czyli o tym, jak tradycyjny bałkański folk trafił spod strzech… na klubowe parkiety. Wspomnienia z koncertów sprawiają, że pałam miłością do muzyki bałkańskiej. Szczególnie, kiedy przypominam sobie koncert Mahala Rai Banda – wszystko było tam idealne. Dwóch młodych trębaczy z lekkością podrywało fanki skupione pod sceną w ekstazie. Starszy wiekiem skrzypek ukrywał pod krzesłem flaszeczkę. Pośród publiczności dawało się zauważyć różnicę wieku widoczną na scenie. Mieszanina starych amatorów folku i młodych klubowiczów. Wszyscy połączeni pasją dla tej samej muzyki. Nie ma oficjalnego zakończenia koncertu. Kiedy wszystkim zdaje się, że to już koniec wieczoru, zespół przechodzi z występem do hallu. Dźwięk trąbek, teraz już dużo głośniejszy, obezwładnia zebranych. Rytm perkusji sprawia, że zaczynamy wybijać stopami metrum, a na wszystkich twarzach rozkwitają uśmiechy. Tańcząc z moją dziewczyną zauważam, że jej matka oddaje się tańcom w stylu retro ze skrzypkiem! Ów, nie ukrywając już wcale swojej flaszeczki, pije całkiem otwarcie. Ten obraz świetnie odzwierciedla ogólną atmosferę wieczoru. Ludzie klaszczą i obrzucają członków zespołu banknotami, a kelnerzy rozchlapują dania. Żeby lepiej zrozumieć tę bardzo już starą muzykę, uczyńmy niewielki krok wstecz. Narodziła się ona, kiedy kilka pokoleń cyganów podróżowało z Indii do Europy, przejmując różne aspekty napotkanych po drodze kultur. Od pustyni Rajastanu aż po niziny Dunaju, wędrowcy dostosowywali się do akustyki każdego regionu, wzbogacając swój własny styl. W efekcie w muzyce bałkańskiej słychać trąbki tureckiego wojska, rumuńskie cymbały, węgierskie skrzypce, czy jeszcze inne trąbki serbskich „dmuchaczy”. Przez całe wieki ten zlepek służył lokalnym zespołom podczas licznych ślubów, chrztów i wiejskich festynów na Bałkanach, ale rzadko przy innych okazjach. Dziś w całej Europie publiczność szaleje na punkcie tych samych cygańskich kapel folkowych wymieszanych z elementami elektronicznymi. Z tego eksperymentu zrodził się bałkański pop i bałkański beat – muzyka, która wywołała prawdziwy szum medialny. Cały świat zaczął mówić o autentyczności tego stylu i związanej z nim tradycji. Cytując socjologa Maxa Webera: „Nasz świat jest zawiedziony, jesteśmy więc skazani na poszukiwanie prawdy”. Być może właśnie w muzyce bałkańskiej znajduje się owa „prawda”, której szukamy. Nie tylko autentyczność i realizm zapewniły sławę tej muzyce. Przyciąga ona zachodnich Europejczyków, ponieważ reprezentuje życie i kulturę, o której wielu z nich marzy – egzystencja oparta na podróży i wolności, brak stałej pracy, dziedzictwo, z którego można być dumnym i możliwość życia własnym rytmem. Nowe tendencje muzyczne pojawiają się średnio co pięć lat. Oznacza to, że moda na muzykę bałkańską nie potrwa prawdopodobnie zbyt długo. Jednak godnym uwagi jest fakt, iż ten nurt muzyczny stanowi jeden z pierwszych przyjętych przez Europę Zachodnią z Europy Wschodniej. Co do mnie, nawet kiedy wszystkie inne mody będą już zapomniane, jak tylko usłyszę dźwięk trąbki, przybiegnę gotowy, by zaśpiewać: „Mesecina mesecina… Poh joh”. niosła mu grupa pop Biejelo Dugma, Jugosłowianin Goran Bregovic zajął się produkcją muzyki autentycznych zespołów w tonacji lat osiemdziesiątych. Album „Underground” sprzedał się świetnie. Nie trzeba było wiele czasu, by Goran znalazł nową grupę: orkiestrę „Wedding and Funeral”, znaną ze swych występów angażujących 150-u muzyków. Fanfare Ciocarlia: Prawdopodobnie najszybsza grupa na świecie. Powstała, gdy niemiecki fan zakochał się bez pamięci w rumuńskiej artystce. To ona przekonała go, by stworzyć zespół. Reszta, jak mówią, stanowi Historię. Shantel: Shantel robił nieszczęśliwą karierę producenta muzyki lounge, aż porzucił ją dla muzyki bałkańskiej. Stało się to podczas podróży na ziemię, którą jego przodkowie posiadali na Bukowinie – regionie z pogranicza Rumunii, Ukrainy i Mołdawii. Na dwóch albumach: „Bucovina club 1” i „Bucovina club 2” połączył dźwięki bałkańskie z elektronicznymi rytmami. Jego kolejny album powinien ukazać się pod koniec roku. Besh o Drom: Stara, tradycyjna orkiestra dęta – Besh o Drom jest zespołem, który miesza dźwięki bałkańskie z elementami elektronicznego jazzu. Jedna z najpopularniejszych bałkańskich kapel. Balkan Beat Box: Balkan Beat Box tworzy dwóch Żydów z Brooklynu, którzy komponują muzykę elektroniczną, dorzucając do niej elementy muzyki śródziemnomorskiej i bałkańskiej. Ich występy, wspomagane imperialną techniką, przypominają cyrk i są bardzo szanowane w kręgach muzyki electro. Gogol Bordello: Bez wątpienia najsłynniejszy zespół grający muzykę bałkańską. Objeżdżając w tym roku letnie festiwale, ugruntowali swoją pozycję ulubieńców publiczności. Ich cygański punk to umiejętne połączenie ukraińskiego dziedzictwa z duchem takich zespołów, jak The Pogues. Niektórzy krytycy posądzali wręcz wokalistę Eugene Hutza o to, że jego akcent jest udawany. Co publiczności najwyraźniej ani trochę nie przeszkadza. Fatima Spar & the Freedom Fries: Choć nie tak znany, jak inni mu współcześni, zespół ten gra bałkańskie rytmy, łącząc rozmaite tradycje muzyczne południowo-wschodniej Europy. Fatima pochodzi z Turcji, podczas gdy reszta grupy – z dawnego Imperium Osmańskiego. Uznani za najlepszą austriacką kapelę 2006 roku, stają się stopniowo mistrzami bałkańskich dźwięków nieelektronicznych. FESTIWAL Festiwal Guca w Serbii jest świętem kultury bałkańskiej. Każdego roku przez cały tydzień przyciąga miliony fanów do małej wioski na południu kraju. Tam publiczność doświadcza tego, jak powinien wyglądać europejski festiwal. Muzyka nie ustaje, piękne tancerki tańczą taniec brzucha, śliwowica leje się litrami, a campingowe imprezy ciągną się jeszcze długo po zakończeniu koncertów. Oczywiście prawdziwą atrakcją jest sam festiwal, którego kluczowym momentem jest konkurs na najlepszy zagraniczny zespół. Zwycięzcy mogą podwoić, a nawet potroić swoją wygraną. Boban Markovic, jeden z artystów, został wykluczony po tym, jak wygrał konkurs kilka lat z rzędu. Festiwal, nazywany czasem „Woodstockiem trąbek”, powoli odzyskuje popularność utraconą w czasach, gdy Serbia była odizolowana od reszty świata. Gdybyście nie mogli dotrzeć tam osobiście, kupcie płytę „Golden Brass Summit: Fanfares en délire” – ona da wam wyobrażenie o muzycznym bogactwie, które spotyka się w Guca. 35 Strzeż się Australijczyka! Przegląd gości hostelowych. Jakim typem podróżnika jesteś? 36 Stopa Hostel to idealne miejsce dla tych, którzy często podróżują i nie mają zbyt wielu pieniędzy. Goście mogą zadowolić swoje podstawowe potrzeby. Znajdą tam przecież łóżko, w którym się wyśpią, prysznic, toaletę, towarzystwo i poczucie wspólnoty wynikające z faktu budzenia się każde- przykład w celu udania się do łazienki. Zwykle zdarza mu się zapomnieć klucza lub karty magnetycznej i wtedy zaczyna pukać do drzwi. Przez dłuższy czas lokatorzy próbują spać i ignorować pana Niezdarę. W końcu jednak jakaś uczynna osoba (zwykle ja) wstaje i pomaga Niezdarze, aby wszyscy mogli wreszcie spokojnie zasnąć. Zorganizowany Teoretycznie to towarzysz idealny. Realia okazują się jednak inne. Zorganizowany wyłącza na noc komórkę ale zostawia uruchomiony budzik. Trzyma wszystkie swoje rzeczy w szafce i w walizce i zamyka je na kłódkę. Po wykonaniu wszystkich porannych czynności ścieli łóżko i kładzie na wierzchu idealnie złożoną piżamę – w przeciwnym razie potencjalny nowy lokator mógłby w środku nocy zapali z beztroską światło, prawie na pewno okaże się Australijczykiem. Australijczycy zwykle podróżują w towarzystwie dwóch lub trzech rodaków. Są znani z opowiadania lubieżnych dowcipów, które rozumieją tylko oni sami, a także z wybuchania śmiechem w środku nocy. Towarzyski To ten, który po przybyciu do hostelu od razu przedstawia się wszystkim, nawet tym, którzy drzemią na piętrowym łóżku. Zapamiętuje imiona wszystkich członków pokoju i po dziesięciu minutach wszyscy znają już jego sytuację życiową i główny powód podróży. Pan Towarzyski oczekuje, że lokatorzy udzielą mu w zamian podobnych informacji. Zamierza je potem rozpowszechnić w całym hostelu. Pan Towarzyski pragnie na- do szafki, ani klapek pod prysznic (na szczęście menedżerowie hosteli, którzy znają ten typ klienta, sprzedają wszystko w recepcji, oczywiście dwa razy drożej). Hałaśliwy Może być każdego pochodzenia i w każdym wieku. Charakteryzuje go wydobywanie serii hałasów przez sen. Jego specjalność to chrapanie. Przypadłość ta przybiera czasem formy ekstremalne i potrafi zburzyć spokój wewnętrzny innych mieszkańców pokoju. Panu Hałaśliwemu zdarza się czasami puścić naprawdę głośnego bąka. Czasami po prostu wzdycha przy przewracaniu się z boku na bok, co powoduje skrzypienie całego piętrowego łóżka. Pan Hałaśliwy prawie zawsze ma włączony budzik lub komórkę, która nagle zaczyna dzwonić i nie przestaje przez parę ko- Autor: Nicola Pizzolato Ilustracje: Joseph Hanopol Tłumaczenie: Paulina Wereszczyńska go poranka w ponurym pokoju razem z kilkoma a nawet kilkunastoma obcymi osobami. Po dziewiętnastu latach wędrówek po schroniskach o różnych standardach ustaliłem typologię osób, które każdego ranka spotykałem we wspólnym pokoju mając ręcznik przewiązany przez biodra. Niezdara Niezdara pojawia się w pokoju zawsze w nocy, gdy cała reszta śpi. Z impetem wpada do pokoju, targając ogromne walizki. Próbuje upchnąć swoje rzeczy w szafie, potykając się w ciemnościach o łóżka i walizki i robiąc przy tym ogromny bałagan. Po jakimś czasie decyduje się zapalić światło, czemu towarzyszą narzekania i obelgi wykrzykiwane przez innych gości. Niezdara uparcie nie daje innym spać szeleszcząc reklamówkami, nieustannie wchodząc i wychodząc z pokoju, na nie zrozumieć, że łóżko jest już zajęte. Takie zachowanie jest rzecz jasna trudne do zniesienia dla dość jednak niezorganizowanych współlokatorów. Co więcej – powoduje, że czują się dość nieswojo. W efekcie rzadko odzywają się do Zorganizowanego, uważając, że niemieckie pochodzenie wcale go nie tłumaczy. Australijczyk W każdym wieloosobowym pomieszczeniu każdego szanującego się hostelu zawsze znajdzie się przynajmniej jeden Australijczyk. Wyobrażałem sobie, że Australijczyk dostał w swej ojczyźnie wychowanie, które przygotowało go do stawienia czoła wielu przeciwnościom i wrogim środowiskom. Australijczyk nie postrzega hostelu jako miejsca, gdzie należy respektować zasadę przespanej nocy. Być może Australijczyk uważa po prostu, że w hostelu nie trzeba uwzględniać obecności innych. Tak czy inaczej, jeśli ktoś wiązywać nowe znajomości także poza hostelem, organizuje spacery po mieście, wyjścia do najlepszych pubów i sobotni wieczór w klubie. Granice rezerwy przekracza zbyt zuchwale. Jednak to dzięki niemu osoby, które pewnie nie zamieniłyby ze sobą nawet zdania, w końcu zaczynają rozmawiać. Noc przed wyjazdem pan Towarzyski rozdaje wszystkim gościom wizytówki lub karteczki ze swoim adresem e-mail. Niedoświadczony Nie mylić z panem Niezdarą. Pan Niedoświadczony jest po prostu osobą, która nie ma zielonego pojęcia o tym, czym jest hostel. Przez pięć minut usiłuje otworzyć drzwi za pomocą karty magnetycznej, którą wkłada złą stroną, po czym w końcu wchodzi do pokoju. Tam orientuje się, że musi spać z kilkoma obcymi osobami. Pan Niedoświadczony zwykle nie wie też, które łóżko zostało mu przypisane. Nie ma ze sobą ani kłódki lejnych minut, ponieważ Hałaśliwy nie umie jej znaleźć, ani wyłączyć. Rozbestwiony Zauważyłem, że taki lokator pochodzi zwykle z Ameryki i jest osobą dość młodą. Z jakiegoś powodu uważa, że w liberalnej Europie wszystko jest dozwolone: seks, narkotyki, alkohol. Chętnie korzysta więc z używek w hostelu. Jego przypuszczenia okazują się jednak błędne. Współmieszkańcy nienawidzą dymu i alkoholu konsumowanego w pokoju, ponieważ zwykle kończy się to tak zwanym pawiem we wspólnej umywalce. Rozochocony gość, który ściąga na noc panienki do hostelu, powinien wiedzieć, że inni mężczyźni nie będą z nim solidarni i już do końca jego pobytu w hostelu będą obrzucać go inwektywami. 37 Pozdrowienia z… 38 Stopa Realizacja: Marianne Baisnée Tłumaczenie: Marlena Bartos Pod miastem Lubisz zwiedzać podziemne lochy? Co powiesz na niezapomnianą wycieczkę do Paryża? Jak się tam dostać? Catacombes de Paris 1, place Denfert-Rochereau 75014 Paris Dojazd: Metro i RER B: Denfert-Rochereau Ceny biletów: Normalny: 7 € Ulgowy: 5,50 € Dla młodzieży w wieku 14-26: 3,50 € Le Musée des égouts de Paris Pont de l’Alma, rive gauche, face au 93 quai d’Orsay 75007 Paris Dojazd: Metro: linia 9, stacja Alma-Marceau RER: linia C, stacja Pont de l’Alma Ceny biletów: Normalny: 4,20 € Ulgowy: 3,40 € (dla studentów) Dokładnie obmyśliłeś plan, jak uwieść kobietę: zabierzesz ją w wyjątkową, romantyczną podróż po Paryżu. Daruj sobie pełną turystów wieżę Eiffla, bazylikę Sacré Coeur, Luwr i inne popularne atrakcje. Zbocz z oklepanej drogi w nieznane uliczki. Odkryjesz tajemnice Paryża i poznasz jego głębię. Eksplorowanie podziemnego miasta możesz rozpocząć od zorganizowanej wycieczki po katakumbach. Te starożytne kamieniołomy zostały przebudowane w 1785 roku, kiedy z przeludnionych paryskich cmentarzy przeniesiono tu miliony szkieletów. Drżąca z przerażenia dziewczyna na pewno wpadnie w twoje ramiona, a przecież wiadomo, że strach działa stymulująco. Kiedy minie pierwszy wstrząs, nieskończone stosy czaszek i piszczeli mogą wydać ci się trochę nudnawe. Może nawet zdziwisz się swoją niemalże makabryczną ciekawością. Jeśli chcesz wybrać mniej wydeptaną ścieżkę, pamiętaj, że robisz to na własne ryzyko. Mimo że przepisy tego zabraniają, liczne krypty i nie używane kamieniołomy, których jest mnóstwo w podziemiach Paryża, zachęcają do wędrówki. Na odkrycie czekają rzeźby, akwedukty, zamki i tysiące innych podziemnych cudów. Dowodem na istnienie takich obiektów jest ogromna liczba zdjęć krążących w internecie oraz zeznania tak zwanych „katafilów”, specyficznych paryskich speleologów miejskich, którzy spotykają www.paris.fr się w katakumbach w tajemniczych okolicznościach. Wybierz się tam, gdy nadejdzie taki dzień, że będziesz chciał się pozbyć uciążliwego partnera. Któż zechciałby wyruszyć na poszukiwania po zagmatwanym labiryncie, gdzie odnalezienie wyjścia graniczy z cudem? Nie każda przechadzka musi być tak makabryczną przygodą. Jeśli czujesz potrzebę, by wypróbować swoją partnerkę, sprawdź, czy jest gotowa pójść z tobą na drugą stronę piekła – w tym wypadku okolica eleganckiego mostu, Pont de l’Alma, idealnie się do tego nadaje. Idź lewą stroną Sekwany, ignorując bezpłciową masę turystów jednostajnie zmierzającą do Musée du quai Branly. Wkrótce dotrzesz do staromodnej budki, która na pierwszy rzut oka wygląda jak toaleta publiczna. Podążaj za przewodnikiem, który w niej siedzi, a on doprowadzi cię do sieci ulic alternatywnego miasta, które wiją się tuż przed tobą. Tu każdy podziemny kanał ma swój odpowiednik w postaci ulicy na górze. Na dodatek nosi tę samą nazwę i jest identycznie oznakowany. O cholera! Znalazłeś się w kanałach ściekowych Paryża. Niestety, możesz obejrzeć tylko krótki odcinek kanałów, których łączna długość wynosi 2400 km. Gdyby je rozciągnąć, powstałaby droga z Paryża do Stambułu. Muzeum dostarcza mnóstwo rysunkowych opowieści o hydrografii oraz poważnych acz budzących wstręt historii o systemie sanitarnym. Jednak najważniejszym punktem programu jest podziemna konstrukcja z XIX wieku. Przypomina ona trochę mimowolnie narzędzia tortur wystawione w sławnym Tower of London. Wzdłuż podwójnego korytarza na ociekających szlamem ścianach znajdziemy znaki ostrzegające przed niezidentyfikowanymi płynami, które mogą kapać nam na głowę. Na końcu przejścia, między kratami, stoją bezpańskie czarne buciory o gigantycznym rozmiarze. A zza szyby wypchane szczury wlepiają w ciebie przestraszony wzrok. W tym samym czasie twój przewodnik opowiada najstraszliwsze historie, jakich doświadczyli ludzie pracujący przy kanalizacji. Smród zgnilizny zaczyna cię odurzać. Po wyjściu prawdziwi entuzjaści mogą kupić wypchanego szczura w sklepie z pamiątkami, by nigdy nie zapomnieć tej romantycznej przechadzki. Można nawet zdecydować się na dalszy krok – przestraszyć dziewczynę pomysłem zorganizowania jej imprezy urodzinowej w którymś z kanałów (za jedyne 255 euro od godziny!) z gwarantowaną obecnością przynajmniej jednego z autentycznych pracowników kanalizacji. Drogi czytelniku, jeśli jakimś cudem nie zostałeś przekonany tymi sugestywnymi propozycjami, to masz już tylko jedno wyjście, by odkryć uroki podziemnego Paryża – przejedź się metrem, jak reszta świata. Wizualny porywacz 40 Oko Autor: Éloïse Bouton Zdjęcia: Zevs, JP Tłumaczenie: Maria Zawadzka Ciekawostki o porwaniach Najwyższy okup Około 15 milionów zapłacono w Niemczech za Jana Philipa Reemtsmę w marcu 1996. Najwyższy okup w Wielkiej Brytanii wyniósł tylko półtora miliona euro, podczas gdy w Hong Kongu i w Ameryce Południowej okupy potrafią osiągać już nawet 100 milionów dolarów. Zaginieni Zaginięcia w 28 krajach świata są przez Amnesty International automatycznie uznawane za pogwałcenie praw człowieka. Tymczasem w każdym kraju ludzie znikają. Większość zaginionych odnajduje się po kilku dniach, niektórzy znikają na zawsze. Zevs, najwyższy bóg sztuki ulicznej, używa miasta jako swojej galerii. Tworzy tzw. tagi — charakterystyczne podpisy na murach, robi graffiti, maluje, rozpryskuje farbę, wspina się, wycina, wymija, wraca i pokrywa mury oraz plakaty reklamowe swoim indywidualnym podpisem. W 2002 roku artysta porwał sylwetkę kobiety z billboardu reklamowego Lavazzy w Berlinie i zażądał za nią 500 000 dolarów okupu. Na Zeusa! Jest 2 kwietnia 2002 roku, Berlin, 5:37 rano. Zevs, ubrany w żółty kombinezon z błyskawicą i chmurą, wspina się po fasadzie hotelu. Tajemniczy, zamaskowany mściciel wycina skalpelem kobiecą postać z billboardu Lavazzy i pozostawia ziejącą pustką dziurę w mierzącym 17 metrów plakacie reklamowym. Widnieje na nim hasło: „Espress yourself”. Półtorej godziny później kobieta z plakatu jest już w jego rękach. Przed zejściem artysta maluje na zaatakowanym billboardzie słowa: „Wizualne porwanie – zapłaćcie teraz!”. Następnie opuszcza miejsce zbrodni z zakładniczką pod pachą. Kontaktuje się z zarządem Lavazzy i żąda okupu w wysokości 500 000 dolarów. To symboliczna suma, która odpowiada cenie kampanii reklamowej. Jeżeli włoska firma nie zapłaci, zakładniczka zostanie stracona na paryskim placu. Artysta zabiera swoją ofiarę w podróż po Europie. Przewozi ją do Szwecji, do Berlina, po czym więzi w katakumbach Paryża. Podczas wystaw we francuskiej stolicy Zevs pokazuje porwaną widzom, których przekonuje, by zadecydowali o jej losie. Jeżeli zapłacą 1 euro, to znaczy, że chcą, by zakładniczka zginęła. Jeśli natomiast kupią dzieło, uratują jej życie. Plan artysty jest prosty: chce ożywić publiczność i zachęcić ją do interaktywnej gry. „Marka czyni z uwagi publiczności zakładnika i wystawia ją na pastwę bezlitosnych praw konsumpcji. Ja odwracam ten proces. Porywam postać z plakatu i żądam od jej właściciela, by mi zapłacił”. Jest 2 kwietnia 2005 roku, Paryż. Podczas przyjęcia zorganizowanego przez dyrektora marketingu firmy Lavazza France w muzeum Palais de Tokyo, attaché kulturalny Francji we Włoszech i dyrekcja muzeum publicznie płacą żądany przez Zevsa okup. Ma to być gest poparcia dla sztuki nowoczesnej ze strony firmy produkującej kawę. Projekt wizualnego porwania, który rozpoczął się trzy lata wcześniej i od tego czasu jest stale rozwijany i wzbogacany, stanowi wizytówkę Zevsa. Młody francuski artysta wywodzący się ze sceny graffiti tworzył swoje pierwsze dzieła w Paryżu na początku lat 90. Zevs w subtelny sposób wykorzystuje w swojej sztuce pojawianie i znikanie, cienie i światło, czystość i brud. Jego praktyki znajdują się na skrzyżowaniu kontestacji i strategii reklamowej, jego sztuka miejska rozpięta jest między ulicami Paryża i Nowego Jorku. Zainspirowany ruchem hip-hopowym i sztuką uliczną, Zevs grasuje przede wszystkim w porzuconych miejscach: na przedmieściach Paryża, przy szynach kolejowych i w zaniedbanych obszarach francuskiej stolicy. W okresie, kiedy Zevs zaczynał swoją pracę, tagi wypełniały szczelnie wszystkie mury Paryża. Artysta stworzył wtedy swój prywatny podpis, chmurę z piorunem, malowany techniką łączącą tag i graffiti. W 1992 roku Zevs ledwo uniknął rozjechania przez szybką kolej miejską RER, kiedy malował w tunelu na przedmieściach Paryża. Na pędzącym pociągu zobaczył napis „Zeus”. „To zdarzenie mnie naznaczyło, zostało wdrukowane na siatkówkę mojego oka. Wtedy postanowiłem odwrócić sytuację i posłużyć się tym imieniem, żeby naznaczyć miasto. Ten tag doskonale nadawał się do tego, by w głośny i wyraźny sposób wpisać się w przestrzeń publiczną”. Zevs zainteresował się sztuką dzięki malarzom i graficiarzom, których poznał poprzez książki Spraycan Art, Subway Art oraz filmy takie jak Beat Street, Break Street czy Stylewars. Zafascynowany szablonami, sylwetkami i napisami, którymi pokryte były mury w jego dzielnicy, chadzał własnymi ścieżkami, przyswajając swoisty język miasta. Podczas swoich poszukiwań odkrył narodowe centrum sztuki i kultury Georges Pompidou. To niezwykłe miejsce stanowiło dla niego wcielenie międzykulturowości i wyjątkowości Paryża. Odkrył tam sztukę nowoczesną i rozwinął swoje wyjątkowe techniki. Pewnej nocy dokonał wizualnego ataku na fasadę budynku. Wyposażony w bombę sprayową o krwistoczerwonym kolorze, zaatakował twarz Alfreda Hitchcocka na plakacie reklamowym muzeum. Na czole reżysera pojawiła się wielka, czerwona plama. Niektóre aspekty jego twórczości przypominają dzieła Thomasa Hirschhorna i Marcela Duchampa, chociaż paryski artysta zaprzecza, jakoby inspirował się ich sztuką. Oddziela swoją twórczość od wszelkich projektów politycznych, ponad które stawia sztukę. Twierdzi, że jego działalność nie wiąże się z chęcią przekazania jakiegokolwiek przesłania, nie ma też nic wspólnego z kontestacją. „Nie jestem ani przeciwnikiem reklamy, ani przeciwnikiem przeciwników reklamy. Usiłuję po prostu ujawnić mechanizmy komunikacji reklamowej, staje się ona zatem źródłem inspiracji i motywacji. Wykorzystuję reklamę w mojej pracy jako dodatkowe narzędzie ekspresji”. Podczas gdy europejskie galerie coraz bardziej interesują się twórczością Zevsa, Francja pozostaje niechętna jego twórczości. Czy artysta jest zbyt awangardowy czy tylko niezrozumiany przez swoich rodaków? Wizualny porywacz w humorystyczny sposób wyjaśnia tę francuską ostrożność w ocenie jego twórczości: „Podobno potrzeba dystansu, żeby dostrzec pewne rzeczy. Możliwe, że jeśli zamieszkam za granicą, posypią się propozycje wystaw we Francji!” Porwane zwierzęta Psy są często porywane w celu zdobycia okupu od ich właścicieli. Tymczasem Europejskie Stowarzyszenie Ogrodów Zoologicznych i Akwariów w latach 2000–2004 odnotowało kradzież sześciuset zwierząt z 80 ogrodów zoologicznych. Znaki rozpoznawcze Cieniopisarz Zevs stał się słynny dzięki oznaczaniu miasta swoim wyjątkowym pseudonimem i manifestowaniu swej obecności indywidualnym podpisem. Charakter jego twórczości wyznacza też jednak miejskie środowisko. Na początku 2000 roku artysta rysował kontury przedmiotów i sprzętów na ulicach. W nocy ozdabia budynki białą farbą, wykorzystywaną do oznaczania dróg. W ciągu dnia te kształty i rysunki przybierają nową formę. Czyste graffiti Zevs określa swoją twórczość jako „czyste graffiti”. Zastaje ciemne od brudu, zniszczone i rozsypujące się mury. W artystyczny sposób oczyszcza ich powierzchnię. Po jego wizycie na kurzu i brudzie pojawia się symbol chmury i błyskawicy. W ten sposób Zevs omija problem nielegalności swojej twórczości i zapobiega oskarżeniom o wandalizm. Dodatkowo stawia w kłopotliwej sytuacji służby oczyszczania miasta. Niewidoczne graffiti Ta technika jest echem „czystego graffiti”. Zevs używa fosforyzującej farby widocznej jedynie w nocy. Dzięki temu może spokojnie działać w ciągu dnia, nie ryzykując przyłapania na gorącym uczynku. W dzień tworzy graffiti na murach miasta, a na pobliskich latarniach umieszcza filtr. Jego dzieła ujawniają się dopiero pod wpływem promieniowania ultrafioletowego. Do czwartego maja w kopenhaskim NY Carlsberg Glyptotek Museum trwa wystawa Zevsa zatytułowana „ELECTROSHOCK”. Można tam zobaczyć największe jak dotąd dzieło artysty. 41 Brytyjczycy kręcą 42 Oko Autor: Sascha Keilholz Zdjęcia: Warp Films Steel Mill Pictures Tłumaczenie: Izabela Tomaszewska Nastolatki, narkotyki i przemoc zajmują ważne miejsce w brytyjskim kinie. Młodzi reżyserzy w swoich debiutanckich filmach próbują zmierzyć się z problemem dorastania. Należą do nich także reżyserzy Shane Meadows i Paul Andrew Williams. Ich naprawdę niezłe filmy właśnie ukazały się na DVD. W 1983 roku Zjednoczone Królestwo było beczką prochu. Uświadamiają nam to pierwsze dokumentalne sceny z filmu Shane’a Meadowsa „This is England”. Żelazna Dama Maggie Thatcher i jej zaangażowanie w konflikt w Argentynie podzieliły naród. Shaun, 12-letni outsider, któremu grupa skinheadów zastępuje rodzinę i ojczyznę, zetknie się z pojęciem narodu dopiero później – wtedy będzie już jednak za późno. Jedno z przemówień Frontu Narodowego ma typową retorykę – domniemane różnice między rasistami i nacjonalistami, narodowa duma. Shaun bardzo chce, by jego ojciec poległy w wojnie falklandzkiej był z niego dumny. Okazja nadarza się dzięki grupie nacjonalistów „Band of Brothers“, której okrzyk bojowy „it’s time to take it back“ podżega młodzież do pierwszych rasistowskich wystąpień. Shaun chce porządnie nastraszyć Pakistańczyków i właściciela sklepu. Jego wystąpienie nie ma jednak poważniejszych konsekwencji, co może zdziwić widza, bo pokazuje to nieszkodliwość działań młodych nacjonalistów. Rzeczywiście, na początku skinheadzi wydają nam się całkiem sympatyczni. Nie są złośliwi ani szczególnie brutalni. Także matka Shauna zdaje się to rozumieć, już na wstępie przyjmuje perspektywę obserwatora. Żąda wyjaśnień, zszokowana nowym image’em syna: podwinięte dżinsy, glany, koszula od Shermana, szelki. Pod koniec tej rozmowy padają zadziwiające słowa: „Te ubrania są właściwie całkiem w porządku”. Naiwne podejście do tego, co wydaje się przeobrażeniem w neonazizm, szokuje. Meadows wyjaśnia jednak szybko: ci młodzi nie są prawicowymi ekstremistami. Oni są skinami. W tym kontekście, jak się wydaje, nie znaczy we współpracy z: to nic więcej niż moda czy chęć odróżnienia się od innych. Być może równie dobrze mogliby być punkami. To, czego im brakuje, to polityczne przekonania i zainteresowania. Jednak gdy ich tajemnicza, przesiąknieta nienawiścią grupa będzie musiała zmierzyć się z przeszłością, okaże się, że bycie skinem to nie tylko gra. Po tym, jak w 1997 roku Meadows nakręcił swój debiutancki film „Twenty Four Seven”, przez kilka lat było o nim cicho. Dopiero w 2004 roku ukończył swoje następne dzieło – „Dead Man’s Shoes” – świetny, trzymający w napięciu film o zemście. Scenarzysta Paddy Considine, weteran wojenny, przedstawia w nim nieznającą litości żądzę odwetu. Film składa się z niesztampowych, pozbawionych banału scen. W zaskakującym dla widza zakończeniu winy przeszłości zostają wydobyte na światło dzienne. Szkot Gillies MacKinnon, podobnie jak Meadows, odniósł międzynarodowy sukces dzięki filmowi pt. „Pure” poświęconemu młodemu pokoleniu. Sześć lat po „Small Faces” (1996) zmienił miejsce akcji z Glasgow na Londyn i odmłodził głównego bohatera. Wśród aktorów w filmie Pure wyróżnia się Harry Eden. Na Berlinale oraz w niemieckim mieście Emden wyróżniono zarówno reżysera, jak i młodą gwiazdę, jednak po festiwalowych sukcesach film nie trafił do kin. W międzyczasie ukazała się wersja na DVD pod tytułem, który raczej odzwierciedla historię jego promocji niż treść samego filmu: „Ein Kind von Traurigkeit” („Dziecko smutku”). Na okładce zamiast Edena pojawiła się coraz bardziej popularna w tym czasie Keira Knightley, a także kanadyjska aktorka Molly Parker, która zagrała matkę głównego bohatera. Na ekranie Harry Eden radzi sobie jednak doskonale i nawet najlepsze aktorki nie mogą przyćmić jego talentu. Eden gra 10-letniego chłopca Paula, który musi opiekować się swoją matką i córką jej najlepszej przyjaciółki – obie matki zdecydowanie nie dają sobie rady z wychowywaniem dzieci. Podczas gdy większość brytyjskich filmów o narkotykach, jak np. Trainspotting (1996) skupia się na przedstawieniu zwariowanego życia nastolatków, tutaj nałóg matki obserwowany jest przez bardzo pragmatycznego i rozsądnego syna. Gdy matka postanawia iść na odwyk, syn chce jej towarzyszyć: „We do it together“ – mówi. Końcowa sekwencja jest jedną z najbardziej wzruszających w całym filmie. Pomysł, by w filmach przedstawiać dzieci w centrum brutalnego świata dorosłych, przejął Paul Andrew Williams w „London to Brighton”. Jego wielokrotnie nagradzany debiutancki film długometrażowy opisuje historię ucieczki dwóch 43 kobiet, które poznały się na ulicach Londynu: Kelly zarabia na życie jako tania dziwka, Joanne jest uzależniona od narkotyków. Joanne, licząc, że łatwo i szybko zarobi 100 funtów, pewnego wieczoru spotyka się z pedofilem Allenem. To spotkanie kończy się morderstwem, o którym widz dowiaduje się dopiero w filmowej retrospekcji. Obie dziewczyny muszą uciekać przed sutenerem Derekiem i pozbawionym skrupułów synem Allena, Stuartem. Chociaż zakończenie można dość łatwo przewidzieć, film fascynuje swoją bezpośredniością. Inaczej niż w nowej wersji Glorii Sidney’a Lumeta film Williamsa nie zbliża się do granicy kiczu. Tym, co czyni go jeszcze bardziej godnym polecenia, jest wspaniała gra młodych aktorów. I w tym najbardziej przypomina filmy „Pure” i „This is England”. O Autorze: Sascha Keilholz pracuje jako dziennikarz w Berlinie, wykłada medioznawstwo na Uniwersytecie w Ratyzbonie. Jest zastępcą redaktora naczelnego magazynu internetowego o filmie critic.de. Od wielu lat pracuje jako lektor Radia Północnoniemieckiego (NDR). Reżyseria: Paul Andrew Williams Scenariusz: Paul Andrew Williams Wykonawcy: Lorraine Stanley, Georgia Groome, 2006 Sam Spruell, Johnny Harris, Alexander Morton, Dostępny na Nathan Constance DVD w krajach: Czas trwania: 85 min. Dead Man’s Shoes Pure This is England London to Brighton 2002 Na DVD: Reżyseria: Gillies MacKinnon Scenariusz: Alison Hume Wykonawcy: Harry Eden, Molly Parker, David Wenham, Vinnie Hunter, Keira Knightley, Gary Lewis Czas trwania: 96 min. 2004 Na DVD: 2004 Na DVD: Reżyseria: Shane Meadows Scenariusz: Paddy Considine Wykonawcy: Paddy Considine, Gary Stretch, Toby Kebbell, Jo Hartley, Seamus O’ Neill Czas trwania: 90 Min. Reżyseria: Shane Meadows Scenariusz: Shane Meadows Wykonawcy: Thomas Turgoose, Stephen Graham, Joseph Gilgun, Andrew Shim, Jo Hartley Czas trwania: 101 Min. Złota rybka W różnych krajach różnie opowiada się niektóre baśnie. Często jednak płynie z nich ten sam morał. Szczególnie jedna opowiadana jest w całej Europie. Prezentujemy cztery jej wersje z różnych regionów. Meklemburgia, północne Niemcy: rybak i jego żona 44 Ucho Autor: Adam Chrambach Ilustracje: Danny Reinecke Tłumaczenie: Diana Kaniewska Pewnego dnia biedny rybak wypływa w morze i nie może złapać żadnej ryby. Kiedy wciąga ostatnie sieci, na dno łodzi spada flądra i mówi do niego: „Proszę wrzuć mnie z powrotem do wody. Jestem zaklętym księciem.” Rybak, zaskoczony, że ryba potrafi mówić, wrzuca ją do wody. Kiedy wraca do domu, opowiada żonie tę fantastyczną historię. Żona jest wściekła: „Trzeba było sobie czegoś zażyczyć! Idź nad wodę i zobacz, czy jeszcze znajdziesz tę rybę”. Rybak poszedł na plażę i zaczął krzyczeć w kierunku fal. Nagle pojawiła się flądra. „Co mogę dla Ciebie zrobić?” – spytała. „Nasza chatka się rozpada. Czy możemy dostać mały domek?” – „Idź do domu. Gotowe.” I rzeczywiście: zamiast rozpadającej się chatki ukazał się im mały domek z ogrodem. Po paru dniach żona przestała być zadowolona. „Pójdź nad morze i zapytaj, czy nie mogę zostać królową”. I tak się stało. Za każdym razem rybak szedł coraz bardziej przerażony, a morze było coraz bardziej wzburzone. Jak tylko żona została królową, zachciała być cesarzem, a zaraz potem papieżem. Ale nawet zamki, służba i piękne uroczystości nie wystarczały. „Wróć i zapytaj, czy nie mogę być Bogiem”. Odpowiedź na to pytanie była inna od poprzednich. „Idź do domu i zobacz, co tam zastaniesz” – powiedziała ryba. Kiedy rybak wrócił, zastał rozpadającą się chatkę i żonę w łachmanach. I tak żyją do dzisiaj. Syberia: stary człowiek i kot na drzewie Tym razem jest to opowieść o starym człowieku beż żony. Próbując pewnego dnia ściąć bezużyteczne drzewo, starzec spotyka kota, który prosi go, by tego nie robił. Lituje się nad zwierzęciem, a w nagrodę następnego dnia budzi się jako bogacz. Następne jego życzenie, by być cesarzem, także zostaje spełnione. Kiedy prosi kota, by uczyniono go Bogiem, zostaje przywrócony do pierwotnego stanu. Jednak tym razem jest nagi i chory. Umiera, łkając na zamarzniętej ziemi. Hiszpania: Franciskita Tym razem to historia Franciskity, małej dziewczynki, która spotyka Chrystusa. Jezus pyta, czy jest szczęśliwa. „Tak, ale chciałabym mieć nowy dom” – odpowiada dziewczynka. Chrystus odwiedza ją i ciągle pyta, czy jest już szczęśliwa, spełniając jej kolejne prośby: ofiarowuje jej sukienkę, kilka kurcząt, krowę, a w końcu zacnego męża. Kiedy Jezus ponownie przybywa i pyta: „Franciskito, jesteś szczęśliwa?”, dziewczynka odpowiada: „Nie jestem Franciskita, jestem Panią Burmistrzową!”. Francja: uczciwy człowiek i łodyga fasoli We Francji spotykają się Bóg ze świętym Piotrem oraz żebrak proszący o jałmużnę. Dają mu jedno ziarenko fasoli i idą dalej. Kiedy żebrak wraca do domu, żona beszta go za to, że nie przyniósł do domu żadnego porządnego jedzenia i wyrzuca fasolkę za okno. Następnego ranka nawet ksiądz, który nosi okulary, nie może dojrzeć końca pędu fasoli. Żona każe mężowi zebrać parę fasolek. Mąż wspina się na górę, do momentu, gdy ziemia wygląda jak ziarnko gorczycy i dociera do perłowych wrót. Kiedy otwiera mu święty Piotr, mężczyzna prosi go o posiłek. Kiedy wraca, czeka na niego suto zastawiony stół. Następnego dnia żona wysyła go, by poprosił o nowy dom. Po bezskutecznych próbach oporu mężczyzna wspina się, by przedstawić żądanie. Święty Piotr złości się, ale tworzy przepiękny dwór. Następnym życzeniem żony jest zostać królową. Z przerażeniem stwierdza, że nawet królowie i królowe mają zmarszczki i któregoś dnia muszą umrzeć. Mąż musi wspiąć się z kolejnym życzeniem – by być Bogiem. I, podobnie jak w innych bajkach, zachłanna para do końca życia mieszkała już w swojej starej chatce. 45 1 2 3 Palec pod budkę 5 Niemcy Grecja Węgry Malta Irlandia Łotwa 7 8 9 10 11 12 Austria Belgia Cypr Wielka Brytania Polska Francja 4 W dobie telefonów komórkowych budkom telefonicznym grozi wyginięcie. Indigo w samą porę uchwyciło je na zdjęciach. Umiesz rozpoznać, która budka pochodzi z jakiego kraju? Chcemy zebrać więcej tego typu kolekcji zdjęć pokazujących drobne różnice kulturowe pomiędzy krajami Europy. I Ty możesz się w to włączyć. Szczegóły znajdziesz na: www.indigomag.eu/join/photoseries 4 5 6 1 2 3 6 7 8 9 10 11 12 Zdjęcia: Joeri Oudshoorn Culture needs open space and a partner to create it. www.allianz-kulturstiftung.de