podróżnik w każdym z nas

Transkrypt

podróżnik w każdym z nas
homesick for europe
PIERWSZY WIELOJĘZYCZNY
EUROPEJSKI MAGAZYN LIFESTYLE‘OWY
EROS ERASMUS
ATRAKCYJNI CUDZOZIEMCY I OBCE KRAJE
DO WSZYSTKICH ZAINTERESOWANYCH
WWW.INDIGOMAG.EU
#2
WIOSNA 2008
4,00 EUR
13,90 PLN
PROSTE WSKAZÓWKI DLA PREZYDENTA ROSJI I INNYCH DOSTOJNIKÓW
NADCHODZĄ KOZACZKI
SEX APPEAL I KULTURA WYSOKICH BUTÓW: PIERWSZE OZNAKI WIOSNY
BAŁKANIZACJA!
DJ DUBCOVSKY PREZENTUJE: TRĄBKI, SKRZYPCE I BAŁKAŃSKIE RYTMY
PODRÓŻNIK W KAŻDYM Z NAS
SZTUKA SINTI I HISTORIA
ROMÓW, CZYLI DLACZEGO
WSZYSCY MAMY
CYGAŃSKĄ DUSZĘ
Drogi Czytelniku,
Przygotowywanie europejskiego magazynu
to jak przyrządzanie smacznej, wyrafinowanej potrawy. Zbyt wiele przysmaków w jednej potrawie
nie da pożądanego efektu. Indigo, wydawane
w siedmiu językach, rozwiązało ten problem dzięki
mistrzowi kuchni, Conny’emu Böslowi, który przygotował dla nas prawdziwe europejskie menu. My
sami – redaktorzy magazynu z siedmiu krajów Europy, zdecydowaliśmy, jakich składników użyć.
Europa wzbogaca się o nowe pokolenie, które
odkrywa swą tożsamość. Ponad milion osób każdego roku jedzie na Erazmusa, ludzie zaczynają
budować przyjaźnie ponad granicami kulturowymi i ponad granicami krajów, używają różnych
języków do komunikowania się. Uznaliśmy, że
Europa potrzebuje magazynu, który odzwierciedlałby tę przemianę. Innymi słowy, Indigo zostało powołane do życia dlatego, że mamy wspólny
punkt widzenia, co odkrywamy z każdą chwilą.
Pewna grupa w Europie doświadczała tego
przez wieki: Sinti i Romowie. Ich historia była opowiadana na drogach całej Europy, lecz okazało się,
Redakcja
Ingo Arzt
Maria Messing, Hermann Radeloff
Carina C. Kircher
Irene Sacchi, Joeri Oudshoorn, Natasha Sá Osório, Björn Richter
Redaktorzy naczelni
wersji językowych:
hiszpańska
polska
francuska
włoska
holenderska
angielska
niemiecka
Kontakt:
Indigo magazine
tel. +44-20-755 886 63
Dolziger Straße 39
skype indigomagazine
10247 Berlin
internet www.indigomag.eu
Niemcy
Sponsor:
Współpraca:
Allianz Kulturstiftung
European Youth Press
Podziękowania: Carolina Pirola - [email protected]
Zofia Bluszcz - [email protected]
Marianne Baisnée - [email protected]
Eloïse Bouton - [email protected]
Irene Sacchi - [email protected]
Joeri Oudshoorn - [email protected]
Adam Chrambach - [email protected]
Ingo Arzt - [email protected]
racken za hosting plików i strony internetowej Indigo
Rüdiger Scheumann za opracowanie naszej strony
Edycja
holenderska
Redaktor naczelny: Joeri Oudshoorn
Autorzy, redaktorzy: Michael Schnackers, Helmer van der Heide, Friso Wiersum,
Elise van Ditmars, Amber van der Chijs, Marina ter Woort,
Mark Petimezas, Bart van Bael
Edycja
angielska
Redaktor naczelny: Adam Chrambach
Autorzy, redaktorzy: Courtney Townsend, Hayley Jane Sleigh, John Portch, Julia Citron,
Kristin Eide, Max Chrambach, Natalie Hutton, Natasha Sá Osório, Owen Smith, Poonam Majithia, Sarah Nowakowska, Vlora Krasniqi
Edycja
francuska
Red. naczelne:
Autorzy:
Layout:
Tłumaczenia:
Podziękowania:
Marianne Baisnée, Eloïse Bouton
Ruddy Guilmin, Kasia Karwan, Emmanuel Lemoine, Chiara Merico, Inga Varslavova
Candice Duchesne
Mathilde Baron, Marie Deblonde, Claire Gallien, Claire Gandanger,
Catherine Gottesman, Ameline Habib, Diane Jouitteau, Alexis Lebrat,
Aneta Lisik-Frankiewicz, Natalia Piwek, Marie Schmidt, Marie Seidel,
Eliza Watrakiewicz, Monika Zarecka, Agnieszka Zemla
Catherine Gottesman, l’ISIT, Agnieszka Grudzinska, Europa,
Cyril Bérard, Emmanuel Lemoine, Cécile Hamet, et à Gaëlle Cousin
www.indigomag.eu
Stopka
Miłego czytania,
Wasi
Strona tytułowa Indigo jest zawsze połączeniem tradycyjnego malarstwa
z nowoczesną fotografią. Tym razem pochodzący z czasów Erazma z Rotterdamu obraz Clive’a van Maertena „Flamandzcy domownicy” był tłem
dla tematów, którym poświęcony jest drugi numer magazynu.
Redaktor naczelny: Grafika i layout:
Fotografia:
Promocja, dystrybucja:
Indigo w sieci
że tak naprawdę nikt z naszego zespołu nie
wiedział o nich zbyt wiele. Być może to, co tak
naprawdę wydaje nam się pociągające, to styl
życia i kultura Cyganów – wolność podróżowania, praca bez zobowiązań, bogata tradycja
i życie we własnym tempie (patrz strona 34).
Ich prawdziwe życie ogromnie różni się od
tego stereotypu, tak samo jak wizja idealnej
Europy kłóci się z rzeczywistością.
Jakoś udało nam się żyć w świadomości
tego dziwnego paradoksu. Nam wszystkim
towarzyszy to fascynujące i nowe uczucie,
dlatego właśnie przygotowujemy dla Was ten
magazyn. Ty również spróbuj je odnaleźć,
gdy następnym razem udasz się do „Miasta
mody i miłości” (strona 38) lub gdy zakochasz się w obcym akcencie (strona 14).
Edycja
niemiecka
Redaktor naczelny: Ingo Arzt
Autorzy, redaktorzy: Jochen Markett, Laura Daub, Jona Hölderle, Johannes Gernert,
Katharina Lötzsch, Ludwig Laher, Mathias Menzel,
Sascha Keilholz, Olivia Gippner, Ralph Pache, Alice Bota
Tłumaczenia: Susanne Wallenöffer, Timo Lutz, Michael Kaczmarek,
Elke Zander, Francesca Fuselli, Laura Daub, Peter Cielek,
Nora Schmitt, Jana Dürfeld
Fotografia: Ralph Pache, Carina C. Kircher
Ilustracje: Danny Reinecke, Joseph Hanopol, Nina Weber
Edycja
włoska
Redaktor naczelna:
Autorzy:
Tłumaczenia:
Fotografia:
Ilustracje:
Współpraca:
Edycja
polska
Redaktor naczelna: Zofia Bluszcz
Autorzy, redaktorzy: Zuzanna Szybisty, Honorata Zapaśnik
Tłumaczenia:
Diana Kaniewska, Anna Maresz, Maria Zawadzka, Paulina Sadurska,
Paulina Wereszczyńska, Piotr Kaczmarek, Karina Wojas, Karolina
Kawecka, Marlena Bartos, Anna Szegidewicz, Marcin Trepczyński
Izabela Tomeszewska
Layout:
Maciej Matejewski
Współpraca:
Marzena Lesińska
Podziękowania:
BC Edukacja
Fotografia:
Monika Pidło, Hanna Dobrzyńska
Edycja
hiszpańska
Redaktor naczelna:
Layout:
Tłumaczenia:
Fotografia:
Współpraca i research:
Irene Sacchi
Arianna Sgammotta, Marco Riciputi, Chiara Merico, Nicola Pizzolato
Daniela Castrataro, Alessandra Spadafora, Irina Dinca,
Sara Marcolla, Beatrice Racioppa, Alessandra D‘Angelo,
Ania Arcaini, Silvia Pistolesi, Irene Manzone
Victor Hugo Scacchi Forieri
Francesco Secchi
Miguel Maya, Martina Fattorini, Wouter Verlinde, Filipa Afonso
Ikonki Indigo
dotyczy spraw
sercowych
nie dotyczy
spraw UE
zawiera przemoc
zawiera treści
obsceniczne
zawiera humor
Carolina Pirola
Enrique Diestro
Ramón Feenstra, Paula Urrestarazu, Myriam Fehle,
Cristina Bevilacqua, Laura Casielles Pablo Alvar, Ethel Pirola,
Kasia Ortiz, Eric B. Stevenson, Alejandro Carantoña,
Alberto Iriarte, Alba González, Laura Castro, Alfredo Poves
Javier Sakona
Florence Hazrat, Nicola Pizzolato, Kristin Eide, Kasia Karwan,
Chiara Merico, Inga Varslavova, Jan Steinbach, Natalie Hutton,
Niels Richter, Benjamin von Zobeltitz, Poonam Majithia, Ingela
West, Przemysław Prętkiewic, Sarah Nowakowska, Nicola Ingram,
Magnus Nilsson, Ornela Vorpsi
Sponsor:
3
Głowa
Język
Piercing
Polityka, społeczeństwo
Kulinaria i inne delicje
O życiu Sinti i Romów
5
6
8
4
Komisarz Marian
n Fischer Boel
Komisja Europejsk
a
200, Rue de la Lo
i
B-1049 Bruksela,
Belgia
Do wszystkich zainteresowanych
Listy do świata: pisanie do
szefa Gazpromu i innych
ważniaków.
Sery, samochody, seks
Małe nieporozumienia
i obalanie mitów
o pokręconym kontynencie.
Mury
Po obu stronach granicy.
14
Erasmus Orgazmus
Kiedy Evgeni poznał Margaritę,
czyli pikantne historie
Erasmusów.
20
Lud bez granic
Prześladowani, nierozumiani:
pisarz Ludwig Laher o historii
Romów.
14
Wnętrzności
18
10
11
12
13
Europejskie menu
Jeden kraj, jeden składnik:
kulinarna kompozycja, która
pobudzi Twoje kubki smakowe.
Globalna koalicja
John McClintock chce
zmienić świat. Tylko czy
świat jest na to gotowy?
Najwyższa rada
Europejsko-olimpijski
ambasador staje przed
najwyższą komisją niebiańską.
O czym mówi miasto
Susze i spory,
przeprosiny i przerażenie.
Emma, Michel i Francesco
Matka Europa otwiera drzwi
pokojów dziecięcych.
20
24
27
Ludowe lalki
Czy tak wygląda romska sztuka?
Artyści kontra przesądy.
Kopać piłkę, czy męża?
Dwie młode Cyganki opowiadają
o swoich wyborach.
(Francuski zespół
In
digo się z tym ni
18
27
Stopa
Oko
Ucho
Podróże, taniec i moda
Filmy i inne wizualizacje
Telefony i bajania
30
Nadchodzą kozaki
Kozacka kultura: co włożyć,
by nasze łydki czuły się
atrakcyjnie.
39
Wizualny porywacz
Niewidzialne graffiti, wycięte
modelki: francuski artysta Zevs
miesza w miejskim krajobrazie.
44 Z łachmanów w jedwabie
Rybak i jego żona na cztery
sposoby.
30
32 Wytwórnie internetowe
Wolna muzyka, wolny duch.
Wytwórnie internetowe
zapełniają niszę w biznesie
muzycznym.
34 Bałkanizacja
Europejskie parkiety
deptane w nowym rytmie.
36 Strzeż się Australijczyka!
Przegląd gości hostelowych.
38 Mroczna strona stolicy miłości
Zabierz swoją ukochaną gdzieś
pod miasto.
Szanowna Pani Bo
el,
Jako Komisarz U
E ds. rolnictwa je
że obecny system
st Pani świadoma,
dopłat do rolnic
twa należy głębok
formować. To nic,
o zremamy dla Pani pr
oste rozwiązanie.
szym Pani krokie
Pier wm powinno być zl
ikwidowanie wszy
dotacji na rolnic
stkich
two. Tak, tak po pr
ostu. Oczywiście
sekwencji francu
w konscy rolnicy chwyc
ą za broń i pomas
w stronę Brukseli,
zerują
ale to i tak nie bę
dzie miało znacze
Wszyscy będą
nia.
szczęśliwi, jeśli
przywróci Pani
Sztuczka polega
dotacje.
na tym, że nie bę
dzie Pani dotowa
dukcji. W ten sp
ć proosób rolnicy będą
mogli produkow
chcą i kiedy chcą
ać, co
. Dotować należy
tylko handel dobr
sprzedawanymi ni
ami
e dalej niż 500 ki
lometrów od ich
sca produkcji. K
miejolejnym krokiem
będzie dotowani
nie produktów ni
e jedye przetworzonych
. Dzięki temu ws
te puste, smażon
zy
stkie
e w głębokim
tłuszczu węglowo
znikną z naszyc
da
ny
h talerzy i prze
staniemy wygląda
przerośnięte pulp
ć jak
ety. Poza tym, czy
zauważyła Pani, że
łko pochodzące
jabz Nowej Zelandii
kosztuje mniej ni
wypro dukowane
ż
to
w okolicy? A jeśli
po dwoi Pani dota
na produkty orga
cje
niczne, będziem
y jedli lokalnie w
dukowane owoce,
yprowarzywa, mięso i
ryby, bo bardziej
dzie nam się to op
bęłacać. Ach, cóż to
byłby za świat!
Z poważaniem, In
digo
39
42 Koniec z Trainspotting!
Młodzi Brytyjczycy kręcą
(filmy) o dorastaniu.
44
46 Rozmowy spod budki
Nie płać za roaming – zadzwoń
z pobliskiej budki!
e zgadza.)
Do wszystk
ich
zainteresow
anych
Ujemny przyro
st naturalny,
miliardy dla
rolników oraz
poważny kry
zys tożsamoś
co zrobić, by
ci:
nasz kontyne
nt był lepszy
?
Dmitry Anatolievich Medvedev
Prezes Gazpromu i prezydent Rosji
Nametkina 16, V-420, GSP-7
117997 Moskwa, Rosja
Szanowny Panie,
ń sekOstatnio Rosja wprowadziła „narodowy dzie
domu
w
aby
wa,
eńst
małż
o
su”, w trakcie którego zachęcan
Tymwić.
załat
sam
e
moż
zajęły się tym, czego rząd nie
V
nal B
Mol
ejące
o
starz
m
e
i
leme
t
prob
d
z
a
się
czasem wiele krajów boryka
John ol Intern
g
a
i
m
Czei
ce,
e
Pols
B
d
w
d
ralny
„
n
natu
En
ola
go się społeczeństwa – przyrost
eg 70
owie
m, H
Bergw Hilversu
połowę w ciągu
hater połeczne
o
b
C
chach i Portugalii zmniejszył się prawie o
, że am to „s
l
1217S
ol,
i
h
c
b
M
prokreacji, prodo
a
a
ęca
t
t
zach
e
d
ze
gr
ies
ostatnich 30 lat – i tam rząd
Panie szą w ga ański pro hicznie n o dpłoy
.
sową
n
finan
w
i
c
P
ponując małżeństwom pomoc
Szano Krytycy p i jak but. era są „psy zyżówką p
ak probler
p
n
k
e
u
„
Takie starania rządu nie rozwiązują jedn
t
ł
ąg
kon “ lub też
żs
a
y
“
iom to,
k
c
ludz
a
rać
r
odeb
ń
tu
w
e
a
i
e
mu. Być może trzeba po pros
Broth , a mieszk asennym
ażeni bliżyć
r
izję,
telew
w
u:
seks
od
i
n
“
gę
uwa
z
b
o
co naprawdę odciąga ich
porn abletkami i snu“.
er“ ro mediów i dania.
h
t
ić?
zrob
o
to
Jak
r
!”.
t
OOL
ę
ą
OOO
B
a
zimne piwo i okrzyki „GO
nymi partyzant ana: „Big rzystać sił dy po dgl ukuje
taki
być
inien
o
o
pow
,
P
iące
t
d
k
mies
e
o
y
Nic prostszego. Raz na trzy
myka ewniamy
an pr
ałe
śmy w
ając m
czają światło –
eliby opy używ ępująco: P za Pan c e
i
Zap
c
wieczór, kiedy zakłady energetyczne wyłą
h
z
st
szc
e
u. C dy Eur
a
i
l
e
i
z
n
awić ludzi
a
pozb
by
c
d
Gdy
m
a
wy.
nikt nie robi tego lepiej niż
dym ie naro
ygląd othera. U m będą lu ywany
w
yjaciół”
b
u
„Prz
nka
e
s
r
z
i
odci
i
go
e
a
czne
możliwości obejrzenia tysię
do s do sukc
Big B szkać w n dzie pok iemcy
o
g
druga
e
była
z
ła
ę
e
ciep
N
i
c
n
łem
b
:
źród
i
m
Klu igantycz
i gdyby w pobliżu jedynym
ze, a . Program ereotypam śniadar
e
pog
ten
na
r
n
Moż
.
niło
e
e
zmie
o
t
d
st
ta
n
hip
osoba, na pewno coś by się
w ko jów świa an zagra Rosjanie iby uwoo
kiej
t
Pańs
dla
ą
s
inow
a
oterm
a
,
l
P
kr
h
mi
og
ach
mysł uznać za inwestycję dług
papie
. Niec
tkich
osi m
form
.
wszys m świecie wych uni telek, Wł kręcaliby pracy,
firmy – liczba klientów znacznie wzrośnie
s
o
u
y
ł
z
b
e
k
a
s
i
by się jakieś
e
c
wiły
z
u
poja
l
w
łań
n
i
y
p
st
na
Jeśli z powodu takich dzia
by w dkę wpro ancuzi len y byłby r Widzowie
i
l
a
będzie nam
g
tak
i
–
e
twić
t
.
r
F
bi
ię
wó
że
ku
problemy, proszę się nie mar
iliby zwedki, a ów zamkn 2020 ro ju. A mo
p
a
i
S
n
w
ie
ra
dobrze.
Polak
ikt n
śniej
ego k
blond
dzić óki co dla y najwcze danie cał tyczni i n rzecz
Pozdrawiamy, Indigo
a
a
a
ib
P
rosy. y dołączyl zu na o dp y są symp dzieło n lądalc
ra
zysc
A og
zyjne
a Tur aliby o d
że ws to telewi cję z UE. istrzostw
,
u
w
k
o
głos do wnios
dota
łoby
iiM
ć. By
owizj nk.
y Pan
a
dojdą en o dpaś o dostałb ność Eur
n
. Na b
ar
ni
powi – na pew by popul wziętych
ła
m
ju
poko rzewyższy ożnej raze
p
N
ć
e
noś
Piłc
go
Autorzy: Ingo Arzt, Adam , Indi
py w
Chrambach, Natasha Sá Osório
Euro rowienia
d
Poz
Zdjęcie: Carina Kircher
Tłumaczenie: Karina Wojas,
Diana Kaniewska
Holenderski ser: Nikt chyba nie wątpi, że Francuzi, Włosi i Holendrzy mają słabość do sera w każdym jego kształcie i w różnych fazach zepsucia.
Znaczy to, że w Europie trzeba wydoić wiele krów.
Ale kto by pomyślał, że największym producentem mleka jest kraj, który wcale nie słynie z konsumpcji sera: w rankingu prowadzi Szwecja, gdzie
jedna krowa przynosi około 8000 litrów mleka
rocznie. Dania i Finlandia znalazły się odpowiednio na drugim i trzecim miejscu – tam jedna krowa daje około 7600 litrów
w ciągu roku. Muu!
Francuska
Głowa
6
Autorzy: Carolina Pirola,
Florence Hazrat, Ingo Arzt
Ilustracje: Danny Reinecke
Tłumaczenie: Zofia Bluszcz,
Karina Wojas
Amour!
miłość: Bez
względu na to, jak powściągliwy tryb życia
wiedliby Francuzi, cały
czas powszechnie uważa się, że są zawsze gotowi,
by iść do łóżka z kolejną osobą, jak tylko nadarzy się okazja. Z najnowszych statystyk wynika,
że w 2005 roku liczba rozwodów w Niemczech
wyniosła około 200 tysięcy. W Wielkiej Brytanii
liczba rozwodów była niewiele mniejsza: 155 tysięcy, podczas gdy Francja plasuje się dopiero na
trzecim miejscu – w 2005 roku odbyło się tam
mniej niż 118 tysięcy rozwodów. Być może Francuzi są już takimi mistrzami niewierności, że ich
partnerzy życiowi nie podejrzewają ich nawet
o zdradę?
Włoscy kierowcy: Raport Międzynarodowej Fe-
Seks!
deracji Samochodowej FIA pozwala przełamać
jeden z kolejnych stereotypów powszechnych
w Europie. Włosi nie są najbardziej szalonymi
kierowcami
na naszym
Baran!
Mama Mia!
kontynencie. W 2006 roku czarnej liście przewodziła Polska z liczbą 2932
śmiertelnych ofiar wypadków. We Francji w wypadkach zginęło 2586 osób, w Niemczech 2477,
we Włoszech 1540, a w Hiszpanii 1309.
Podróż: z Berlina do Moskwy
Jak: pieszo
Odległość: 2500 km
Czas: 83 dni, od czerwca
do października 2006
Nie boisz się? Czemu nie wybrałeś się zamiast
tego do Francji? No i czemu właściwie podróżujesz pieszo?
Wszystkie te pytania przeszły mi przez głowę.
Ale ja musiałem ruszyć w drogę, by móc pisać.
Tylko Wschód mógł uczynić moją przygodę fascynującą. Zatem ja – Wolfgang Büscher, dziennikarz i pisarz, przeszedłem Europę Wschodnią
w 83 dni, z Berlina do Moskwy. Najczęściej kroczyłem prosto przed siebie, w stronę wschodzącego słońca. Miałem ze sobą tylko mały bagaż.
Szedłem wzdłuż drogi w letnim upale, przez lasy.
Z moją żołnierską koszulą, z fryzurą a’la rosyjski
żołnierz, z twarzą smaganą wiatrem, ludzie brali
mnie za swojego. Być w podróży to zjednoczyć się
z naturalnym krajobrazem, dać sobie czas. Tym
sposobem zyskuje się każdą chwilę w zamian.
Po trzech miesiącach marszu przybycie do Moskwy było dla mnie wielkim świętem. Zrobiłem
to: te 83 dni, podczas których bywałem głodny,
spocony i spragniony, a moje stopy puchły, były
także 83 dniami, podczas których odkrywałem
Wschód, poznawałem, jaki jest naprawdę: zniszczony i nowoczesny, nieznany, niedoceniony, pełen pomocnych i gościnnych ludzi, z krajobrazem, który pogodził się ze swoją trudną historią.
Kiedy otwierałem drzwi kolejnej gospody, zawsze
towarzyszyła mi melancholia, bo wiedziałem, że
to jeden i jedyny moment, kiedy jestem w tym
właśnie miejscu.
Ziemie obiecane
Nieporozumienia
Niektóre kraje pewne rzeczy potrafią robić
lepiej od innych.
Co powiedziałeś? Labirynt lingwistycznych
pomyłek.
Popijać kawę:
włoski: curva – zakręt
polski: kurwa – prostytutka
Tym, co naprawdę umożliwia postęp, pokój
i przyjaźń, jest kawa – jej konsumpcja jest niezbywalnym prawem człowieka. Żaden kraj do tej
pory nie zdawał sobie z tego sprawy tak, jak Norwegia. Jeśli kupisz sobie kubek ze stali nierdzewnej na rodzimej norweskiej stacji benzynowej
Statoil (warty 40 koron, czyli około 5 euro), przez
cały rok będziesz mógł pić kawę na wszystkich
stacjach benzynowych należących do koncernu,
za darmo i bez żadnych ograniczeń. Czy to tylko
sposób na przyciągnięcie klientów? Cóż, zawsze
można wybrać się na stację pieszo, ze stalowym
kubkiem w dłoni, nalać do niego kawy z ekspresu
i pić ją do woli. Unikaj za to picia kawy w Niemczech, Belgii i Danii. Są to jedyne kraje w Unii
Europejskiej, które wciąż nakładają podatek bezpośredni na paloną kawę – nawet 2,2 euro za kilogram – to nieludzkie!
Prowadzić samochód:
Mandaty za przekroczenie prędkości są niesprawiedliwe. Każdy płaci tyle samo bez względu na
to, czy jest milionerem, czy biedakiem. Brawa dla
Finlandii: na północy kraju wysokość mandatu
zależy od wysokości przychodów delikwenta. Kto
zarabia więcej, płaci więcej. Dla milionera Jaakko
Rytsola, który przekroczył prędkość o 30 kilometrów na godzinę, skończyło się to mandatem
w wysokości 134 550 euro. Ale co dzieje się w sąsiedniej Szwecji, gdy dochodzi do naruszenia kodeksu drogowego? Kieliszek wina czy zimne piwo
może podnieść poziom alkoholu we krwi do 0,2
promila. W Szwecji kierowca, który będzie prowadził samochód po wypiciu takiej ilości alkoholu,
może iść na pół roku do więzienia. Jeśli kierowca
będzie miał powyżej promila alkoholu we krwi,
może spędzić za kratkami nawet dwa lata. Może
to tylko sposób na umocnienie demokracji? Jak
mawiają Szwedzi: „Absolutyści mają rację, ale tylko alkoholicy wiedzą, czemu”.
polski – angielski
Hardkorowy podróżnik
fart
fart?
bąk
szczęście
angielski: slut – kobieta rozwiązła
szwedzki: slut – koniec
szwedzki: tull – celnik
norweski: tull – dowcip
norweski: kuk – kogut
duński: kuk – bałagan
duński – niemiecki
Przełamane stereotypy
podły?
bøse
gej
böse
niemiecki: sein – być
francuski: sein – pierś
francuski: Cou – kark
portugalski: Cú – tyłek
portugalski – hiszpański – włoski
nieśmiały
Embarazzata
Emba
razada
Embarassada
nieśmiały?
w ciąży?
Photo: Javier Sakona
Autor: Joeri Oudshoorn
Zdjęcia: Carina Kirchner, Javier Sakona
Tłumaczenie: Zofia Bluszcz
Autor: Tania Rabesandratana
Illustration: Hanna Schulz
Ceuta, Hiszpania
Granica między Hiszpanią a Marokiem jest jednocześnie granicą
między Unią Europejską a Afryką.
Ceuta, Hiszpania
Ludzie żyjący po stronie południowej, czyli w Afryce, nie
mogą przekroczyć granic enklawy hiszpańskiej. Ktokolwiek próbuje, naraża się na śmierć.
2000–dziś
Berlin, Niemcy
Dawna granica między Berlinem
Wschodnim a Zachodnim była
jednocześnie granicą między
Wschodnią i Zachodnią Europą.
Berlin, Niemcy
Mur miał zapobiec przedostaniu
się do Berlina Zachodniego tym,
którzy mieszkali po wschodniej
stronie. Ci, którzy próbowali, ryzykowali życie. Dziś w miejscu,
gdzie są pozostałości po murze,
można malować graffiti albo po
prostu się zrelaksować.
1961–1989
Globalna
koalicja
10
Głowa
Autor: Olivia Gippner
Ilustracje: Brandon Laufenberg
Tłumaczenie: Karina Wojas
Najwyższa
Rada
Zmiany klimatyczne, terroryzm, bieda:
według Johna McClintocka ludzkość
nie da rady rozwiązać na czas problemów naszego świata.
Chyba że połączymy
„Żadne państwo nie
powinno mieszać się
siły i stworzymy
przemocą do ustroju
prawdziwą
i rządów innego państwa”
wspólnotę na
światową
skalę.
z „Do wiecznego pokoju”
Immanuel Kant (1724-1804)
Rok 1984 miał
być tym, w którym
ludzkość pokona głód.
Tak przynajmniej ogłosili
wielcy tego świata podczas Światowej
Konferencji Żywności w 1974 roku w Rzymie.
Wynik tych deklaracji jest znany. Międzynarodowe porozumienia są zwykle zbiorem niedotrzymanych obietnic. John McClintock, ekspert w sprawach gospodarki i rolnictwa pracujący dla Unii
Europejskiej, odwiedził wiele krajów i doszedł do
następującego wniosku: mamy problem. Bez odpowiednich narzędzi do wdrożenia postanowień
i równoważnego prawa głosu każdego państwa
w Radzie Bezpieczeństwa Narodów Zjednoczonych, osiągnięcie takich celów jak pokój, walka
z biedą i prawa człowieka będzie niemożliwe.
ONZ już od dawna jest niewolnikiem interesów
poszczególnych krajów.
Zgodnie z kantowską tradycją wiecznego pokoju, McClintock przedstawił szczegółową wizję
uporządkowania świata na nowo: „The Uniting
of Nations: An Essay on Global Governance”.
McClintock domaga się powstania całkiem nowego związku: „Global Union of Democracies”,
który opierałby się na „najlepiej funkcjonującym
wzorze regionalnego zrzeszenia krajów na naszej
planecie: UE”.
Zgodnie z powyższym, demokratyczne kraje
powinny zrezygnować z części swojej suwerenności, aby takie problemy, jak zmiana klimatu i bieda na świecie rozwiązywane były wspólnie. Ustawodawstwo wzorowałoby się na modelu unijnym:
ogólne ustanowienie celu, opracowanie problemu w grupach roboczych, głosowanie, wdrożenie
www.the-uniting-of-nations.com
wiążącego prawa. W kwestii walki z biedą McClintock opracował swoją koncepcję w najdrobniejszych szczegółach – i mogłoby to zadziałać.
Rewolucyjnym pomysłem jest za to koncepcja
„Do no harm”, zgodnie z którą żadne państwo nie może działać destrukcyjnie lub
bezwzględnie w kwestii polityki światowej. Gdyby jednak złamało takie prawo,
zostałoby postawione przed sądem
„Union of Democracies”, gdzie dostałoby karę finansową i gospodarczą.
W skrajnych przypadkach nieposłusznych członków można by wydalić z unii i tym samym wykluczyć
ich z ważnej platformy informacyjnej.
Docelowo unia nie powinna mieć
więcej niż 15 do 20 członków – McClintock dostrzegł, jak skomplikowana i podatna
na wszelkie blokady jest UE z 27 krajami członkowskimi. Dlatego też poszczególne państwa powinny łączyć się w grupach regionalnych. Członkami „Union of Democracies” mogłyby być USA,
unia afrykańska lub ASEAN.
McClintock jest ekspertem w sprawach europejskich, ma wieloletnie doświadczenie w Komisji, a poza tym pracował ponad pięć lat w Afryce.
Dziś niestrudzenie przedstawia swoje pomysły na
uniwersytetach oraz w ośrodkach edukacyjnych
i domaga się krytyki, aby dopracować swoją teorię, którą opublikował w zeszłym roku. Chce dotrzeć nie tylko do osób, do których należy podejmowanie decyzji, ale też do obywateli. Bez nich
realizacja jego politycznej utopii i tak by się nie
powiodła.
Czy demokratyczne kraje rzeczywiście mogłyby w ten sposób współpracować? Trybunał Sprawiedliwości Wspólnot Europejskich każdego roku
rozpatruje setki spraw, ponieważ poszczególne
kraje nie wdrażają wspólnych ustaw. A co stałoby
się z zasadą „Do no harm”? Jak w rzeczywistości
można przekonać członków, aby zachowywali się
zgodnie z kantowską zasadą? Idealna wizja braku
konfliktów pomiędzy państwami jak dotąd nie
mogła być zrealizowana. Mimo to pomysł światowej wspólnoty według McClintocka skłania do
myślenia przeciwko popularnej obecnie tendencji
do rezygnacji. Jednocześnie kusząco brzmi idea
wnoszenia pozwów o odszkodowanie, jeśli obietnice składane przez państwa nie zostaną dotrzymane.
Jaki właściwie stosunek do religii ma
Europejczyk? W tej rubryce Indigo
szuka jasnych odpowiedzi u samego źródła, gdzieś pomiędzy niebem
a piekłem.
Naprzeciw mnie wokół okrągłego dębowego stołu siedzi około 40 bogów i patrzy na mnie
pytająco. Monumentalna, szklana sala konferencyjna jest pełna, słońce świeci mętnym blaskiem,
niepewne swojego miejsca na niebie. Olimp otoczony jest mgłą. Hostessy w kostiumach króliczków czekają przy drzwiach na polecenia, trzymając w rękach czary z kawą, colą i winem. Jedno
nieodpowiednie słowo i zapewne będę skazany
na wieczność w zaświatach.
Miesiąc temu dostałem maila ze śmiejącymi
się emotikonami. „Drogi Europejczyku”, rozpoczął
list antyczny król bogów, po czym poprosił mnie o
poprowadzenie pierwszej europejskiej konferencji
na temat wszystkich religii, w które kiedykolwiek
wierzono. Projekt zainicjował sam Zeus, uzasadniając: „zawsze miałem słabość do Europy ;-)”. „To
nie do zniesienia”, pisał dalej, „politycy w swoich
wypowiedziach nieustannie nawiązują do religii”.
Za jego czasów, w starożytnej Grecji, religią zajmowali się jedynie bogowie i kapłani.
Zeus odczytał właśnie odmowny list od Allacha: „Jako zagorzały monoteista zakładam, że inni
uczestnicy konferencji nie istnieją”. List od Boga
chrześcijan był sformułowany prawie identycznie.
Obydwaj zdecydowali się jednak wysłać swoich
przedstawicieli. Budda poinformował wszystkich,
że ani nie będzie obecny, ani nieobecny.
Biorę głęboki oddech, zakładam ręce i, zgodnie z przyjętą etykietą, witam zgromadzonych
słowami „Szanowni Bogowie i Boginie”. W tym
momencie Dionizos, rozwiązły bóg wina, z fryzurą a‘la Jim Morrison, rubasznie się roześmiał.
Obok niego zachichotał Mahomet. Wszyscy widzą, co naszkicował w notatniku: Jezusa w oku-
larach przeciwsłonecznych surfującego po Jeziorze Galilejskim. „Sorki, koleś”, mówi Mahomet
do Jezusa. „Nie przeszkadza mi to”, odpowiada
na to Jezus, po czym stwierdza, że ktoś tu chyba
czuje się niedowartościowany. W protokole Jezus
wpisany jest jako „syn Boga” przed Mahometem,
który nalegał, by nazwano go „największym prorokiem wszechczasów”. Tych dwóch już nie da się
powstrzymać. „Arogancki osioł” – „pracz brudnych pieniędzy” – „świniożerca” – „dżihadysta”.
Mahomet w końcu wali pięścią w stół i sugeruje,
żeby zamiast tego „drugorzędnego rabina” zaprosić papieża lub Marię Dziewicę. Jezus odpowiada,
że i ten grzech mu przebaczy. Bezsilny, trącam
Zeusa łokciem. Zeus grzmi. Zapada cisza.
„Nie dam panu sobą dyrygować panie Zeusie.
O ile mi wiadomo, było coś pomiędzy panem
i pana siostrą,” mówi Jezus odgarniając włosy za
ucho. „I staruszek jest do tego gejem”, dodaje Mahomet. Jak można sobie wyobrazić, teraz dopiero
wybucha piekło. Wszyscy krzyczą, Odyn odcina
dla zabawy głowę germańskiemu wojownikowi Tyrowi, przez pokój przetaczają się pioruny
a wokół bryzga lawa. „Dyskryminacja! Wniosę tę
sprawę do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości!”, obwieszcza Zeus. Jezus i Mahomet przewracają z irytacją oczami w niecodziennie spotykanej zgodzie.
Po tym zdarzeniu konferencja ma już spokojniejszy przebieg.
Dwa tygodnie później wręczam Komisji Europejskiej „Europejską rezolucję bogów, Boga jedynego i Boga jedynego” – zajęło to trochę czasu
zanim na podwójne sformułowanie zgodzili się Jezus i Mahomet. Zgodzili się również na stworzenie
grupy, której członkowie ostrzegaliby bogów, gdy
politycy znów zaczną religijne dysputy. Imamowie
i księża odtąd będą emailem otrzymywać dokładne instrukcje z góry zamiast bardzo niepewnej
metody wpływania na podświadomość. Zgodzono
się także, że miejsca kultu powinny być budowane
według zapotrzebowania: germańskim, celtyckim,
greckim i rzymskim bogom powinno się budować
ołtarze ofiarne i całe świątynie w grach Second Life
i World of Warcraft. Meczety i kościoły budowane
będą tylko wtedy, jeśli będzie pewność, że zapełni
je wystarczająco dużo wiernych. Trzy miesiące później otrzymałem odpowiedź Komisji. „Europa jako
kontynent z jasno określonymi chrześcijańsko-zachodnimi tradycjami popiera dialog między religiami. Nie możemy jednak zakładać, że Bóg lub
bogowie mogą istnieć”.
Głowa
Autor: Ingo Arzt
Ilustracje: Nina Weber
Tłumaczenie: Diana
Kaniewska
11
O czym mówi miasto
Kłótnie, susze, przeprosiny i poczucie beznadziei. Przeczytaj te spisane na gorąco relacje i dowiedz się, o czym się rozmawia
w miastach Europy.
12
Głowa
Realizacja: Carolina Pirola,
Adam Chrambach
Tłumaczenie: Karolina Kawecka
Barcelona (Hiszpania) Z powodu suszy, których Katalonia doświadczyła w ciągu ostatnich kilku miesięcy, władze obmyśliły plan awaryjny, gotowy do wprowadzenia
w życie w razie gdyby sytuacja uległa pogorszeniu. Jedno z rozwiązań proponowanych przez regionalną Radę
ds. Środowiska Barcelony wydaje się dość specyficzne,
lecz pokazuje, jak bardzo zdesperowani są urzędnicy
z powodu braku deszczu. Obecnie członkowie Rady
pracują nad możliwością przetransportowania wody
statkiem do Barcelony aż z Rodanu, rzeki płynącej
przez Marsylię we Francji.
Londyn (Wielka Brytania): Jak wynika z raportów przygotowanych w Wielkiej Brytanii, tylko 6% z 14 tysięcy
przypadków nadużyć seksualnych kończy się zatrzymaniem przestępcy. W związku z tym brytyjska policja namawia ofiary przemocy, by podjęły próbę dotarcia do
napastnika i wysłały do niego sms z pytaniem, dlaczego to uczynił. Mają nadzieję, że dzięki temu złoczyńca
wyzna skruchę i przyzna się do winy, używając zwrotów
takich jak: „Przepraszam, nie panowałem nad sobą – to
się nigdy więcej nie powtórzy”. Pozostaje pytanie, czy
ta metoda jest całkowicie legalna…
Sofia (Bułgaria): UE i Bułgaria toczą spory w kwestii
poprawnej wymowy słowa euro. W Bułgarii nazwa
europejskiej waluty powinna być wymawiana „evro”,
czyli tak, jak wynika z zapisu w cyrylicy. Bułgaria grozi zablokowaniem serii uzgodnień, jeśli UE nie będzie uwzględniać tej formy. Europejski Komisarz ds.
Rozszerzenia, Olli Rehn, umniejsza wagę konfliktu,
natomiast bułgarscy dyplomaci twierdzą, że to „kwestia szacunku dla różnorodności językowej” i „świadomości narodowej”.
Pelješac (Chorwacja): Wygląda na to, że mieszkańcy
byłej Jugosławii nadal nie unikają międzynarodowych sporów. Chorwacja zainicjowała budowę mostu,
który będzie przedłużeniem drogi pomiędzy stałym
lądem a półwyspem Pelješac, oddalonym tylko o 10
kilometrów od terytorium Bośni i Hercegowiny. Po
rozpoczęciu projektu władze Bośni zadeklarowały, że
most może naruszyć ich wody terytorialne, dlatego
nie powinien zostać wybudowany. Mimo to Chorwacja ogłosiła już, że zakończenie budowy 2,5-kilometrowego mostu nastąpi za 4 lata.
Berlin (Niemcy): Wiele kontrowersji wzbudziło wyburzenie byłego parlamentu NRD, nazywanego „Pałacem Republiki”. Po zjednoczeniu nikt nie był pewny,
co zrobić z molochem w kolorze miedzi stojącym
w centrum Berlina. Mieszkańcy oczekiwali, że zostanie w tym miejscu odbudowany przedwojenny pałac
królewski. Materiały budowlane z azbestu okazały się
bardzo kosztowne, mimo to postanowiono dokonać
renowacji. Dzięki temu artyści mogliby tu pracować
nad swoimi innowacyjnymi projektami. To jednak
byłoby zbyt piękne – w ruch poszły buldożery. Sęk
w tym, że nikt nie znalazł funduszy, by postawić tu
nowy obiekt. W rezultacie miasto zostało z dosyć
kosztownym trawnikiem, a bez jednego z ostatnich
znaczących symboli dawnego podziału Niemiec.
Walka o pokoje
Europa i jej dzieci, część 2. W dramacie rodzinnym o historii UE trwa kłótnia o klocki Lego, brodzik i pistolety na
wodę. Do czasu, aż przyjdzie święty
Mikołaj.
Mama Europa była bardzo mądrą kobietą.
Zdawała sobie sprawę z tego, jak trudne będzie
życie rodzinne z tak licznym potomstwem.
W końcu zdecydowała się adoptować sześcioraczki, poczęte 25 marca 1957 roku podczas wielkiej
uroczystości. Jednak mama nie umieściła dzieci
w jednym pokoju. Francuz Jean i Niemiec Michel
razem pod jednym dachem? Najpóźniej w czasie
walki o domek z klocków pomysł ten okazałby się
klapą. Emma, Sanne, Octavie, Jean, Michel i Francesco – wszyscy dostali swoje własne pokoje. Na
drzwiach każdego z nich mama zawiesiła wielką
kłódkę: „A teraz macie za swoje!”. Kiedy dzieci już
trochę podrosły i rodzina przeprowadziła się do
Brukseli, mama przekazała dzieciom klucze. Od
tej pory każde z nich było odpowiedzialne za
swój pokój. Dzieci kontynuowały to, co zaczęła
ich mama: ścisłą kontrolę granic. Kiedy Holenderka Sanne chciała pobawić się zabawkami Belgijki Emmy, musiała najpierw trzy razy zastukać
do drzwi i zapytać, czy może wejść do środka.
Jeszcze bardziej surowy był Jean: kiedy Francesco
stał przed drzwiami jego pokoju, Jean sprawdzał,
czy tamten przypadkiem nie przemycił pistoletu
na wodę. Z czasem Irlandczyk Patrick i Brytyjka
Emily zaczęły go naśladować i do tego wystawiły
przed swoimi pokojami duże brodziki. Najpierw
trzeba było przepłynąć przez brodziki, a potem
jeszcze wysłuchać bezczelnego żądania: „Paszport,
proszę!”.
Po pewnym czasie mama zrozumiała, że zamknięcie pokojów przyniosło więcej szkody niż
pożytku. W 1985 roku postanowiła wyjechać
z najstarszymi dziećmi na wczasy i wszystko
z nimi omówić. W czerwcu zarezerwowała więc
kajuty na statku pasażerskim Princesse Marie-Astrid i razem z Jeanem, Michelem, Emmą, Sanne
i Octavie popłynęła nad Górną Mozelę, leżącą
na granicy trzech państw: Niemiec, Luksemburga i Francji. Świeciło słońce. Rodzeństwo ułożyło
się na leżakach stojących na pokładzie i wszyscy
wznieśli toast za rodzinę. W porcie Schengen
nagle dotarło do nich, że dużo częściej powinni
się ze sobą spotykać. W domu w Brukseli demonstracyjnie wyrzucili wszystkie kłódki do kosza na
śmieci, a pięć lat później zburzyli nawet ściany
dzielące ich pokoje. Francesco sam zdjął drzwi
z zawiasów i następnie przepiłował je razem z Hiszpanem Alejandro i Portugalczykiem Rui. Jedynie Patrick i Emily schowali się za swoimi brodzikami i uważali, że brak przestrzeni prywatnej
będzie dla nich onieśmielający.
Życie w domu mamy Europy nabrało zupełnie nowej jakości. Dzieci razem muzykowały, pożyczały sobie książki; dziewczęta wymieniały się
ubraniami, a chłopcy wieczorami przesiadywali
przed telewizorem i oglądali mecze piłki nożnej.
To zrobiło wrażenie na innych. W sąsiedztwie
rodziny mamy Europy norweska rodzina Eriksenów i islandzka Gudfinnssonów usunęli wysokie płoty między swoimi posesjami. Od tej pory
wszystkie dzieci bawiły się razem w ogrodzie.
Z najmłodszymi dziećmi Europa przez jakiś
czas postępowała ostrożnie. Bała się, że maluchy
mogłyby uciec i ukryć się gdzieś w tym wielkim
domu albo szperać w biurkach starszych. Europa
zdjęła jednak kłódki z drzwi Estończyka Erika,
Łotyszki Ligi, Litwinki Ony, Polaka Jakuba, dwujajowych bliźniąt Tomasa z Czech i Pavola ze
Słowacji, małej Słowenki Mariji, Karola z Węgier,
Maltańczyka Josepha. Mama stwierdziła, że Cypryjka Dimitra i niemowlęta Gabriel z Rumunii
i Stefka z Bułgarii powinny jeszcze trochę poczekać.
Jednakże zbliżały się święta Bożego Narodzenia 2007. Dużo dzieciaków napisało w swoich listach do świętego Mikołaja: „Drzwi od mojego
pokoju powinny zniknąć!”. Serce mamy Europy
drgnęło. W końcu pojawił się Urs, odludek ze
Szwajcarii. Mieszkał w piwnicy domu i właściwie
trzymał się z daleko od wszystkich spraw. Był w bardzo melancholijnym, świątecznym nastroju
i chciał wreszcie się przyznać, że tak naprawdę
bardzo lubi mamę Europę. I że też niedługo wymontuje zamek ze swoich drzwi wejściowych.
Wtedy dzieci będą mogły przychodzić do niego
codziennie i bawić się jego kolejką.
Głowa
Autor: Jochen Markett
Ilustracja: Francesco Secchi
Tłumaczenie: Paulina Sadurska
13
Erasmus Orgazmus
Kiedy Evgeni poznał Margaritę, czyli czym właściwie jest ERASMUS – European Community
Action Scheme for the Mobility of University Students (Schemat Akcji Komisji Europejskiej
Mobilności Studentów Szkół Wyższych).
„Efekt Erasmusa”? „Erasmus Orgazmus”?
Jakkolwiek nazwiesz ten program, na hasło Erasmus budzą się w tobie wspomnienia, przypominają przygody i zawarte na wyjeździe przyjaźnie,
ale z Erasmusem tak naprawdę kojarzą nam się
głównie historie miłosne. Jednak tylko nieliczne
miłosne przygody z Erasmusa zamieniają się
w trwałe związki.
Wiadomo, na Erasmusie czas leci szybciej,
tym bardziej więc chcesz ten czas wykorzystać
i żyć pełnią życia. Ci, którzy tego doświadczyli,
uśmiechną się dyskretnie. Tylko oni rozumieją,
o czym mowa. Efektu Erasmusa nie da się tak
łatwo wyjaśnić.
Mówienie o erasmusowych miłościach jest
jeszcze trudniejsze. Zwykle mówi się nam, byśmy
w naszym życiu doceniali wszelkie doświadczenia, zarówno te pozytywne, jak i negatywne, bo
„każde z nich nas czegoś uczy”. Ale wspomnienie krótkotrwałej erasmusowej miłości ma gorzki
smak. Było tak dobrze, że mogłeś uwierzyć, iż odległość geograficzna i różnice międzykulturowe
nie mają znaczenia...
Chcecie rzucić wszystko, wyobrażacie sobie, że
jako para możecie mieszkać w innym kraju i mówić w obcym języku. Jednym słowem, śnicie na jawie, żyjecie marzeniami. Uczucie pustki, które was
ogarnia, jest związane z rozstaniem i z powrotem
do ojczystego kraju, do starych znajomych i dawnego życia, które znów biegnie w wolnym tempie.
Powstało wiele teorii, które próbują wyjaśnić,
na czym polega syndrom Erasmusa. Stworzono
już blogi na ten temat, a psycholog Fiorella de
Nicola napisała nawet pracę naukową pt. „Antropologia erasmusowa. Wyjeżdżasz jako student,
żyjesz jak wariat i powracasz jako człowiek”.
Twój stary dom wydaje ci się za mały, twoi
przyjaciele ograniczeni, a lokalne wiadomości
brzmią jak wiejskie plotki. Jedynym wyjściem
byłoby uciec od tego wszystkiego; w tej sytuacji
podróż mogłaby być najlepszym sposobem na
wszystkie kłopoty.
Jeśli uda ci się wydobyć z depresji, będziesz
już w stanie na spokojnie opowiedzieć o swoich
doświadczeniach i nie myśleć o nich z nostalgią.
Dołącz do tych, którzy mimo wszystko pozostali romantykami.
Należysz do nowego pokolenia, które jest dumne ze swoich różnic. Tolerancja i zrozumienie
zmieniły twoją listę priorytetów. To jest właśnie
pokolenie Erasmusa.
Niektórzy z Erasmusów podzielili się swoimi
historiami i wyjaśnili, na czym polega ta magiczna chwila, motyle w brzuchu, ten dyskretny
uśmiech i, cytując Włocha Singera Jovanottiego,
„ten błysk w oczach, który ma tylko ktoś, kto
prawdziwie żył”.
Język
Autor: Irene Sacchi
Zdjęcia: Irene Sacchi
Tłumaczenie: Paulina
Wereszczyńska
15
WOUTER (BELG) SPOTYKA HISZPANKĘ
ERASMUS W FINLANDII
16
Erasmus był dla mnie najpiękniejszym okresem w życiu. Spędziłem 6 miesięcy w Finlandii,
studiowałem informatykę, a ona ekologię. Oboje
zostawiliśmy w ojczyźnie swoje połowy, ale muszę przyznać, że w tej dziewczynie zakochałem
się od pierwszego wejrzenia. Byliśmy w barze
Gigling Marlin, w Joensu, w Finlandii oczywiście. Wszystko było w niej takie świeże, nieznane
i inne: sposób życia, ubiór, nawet to, jak się bawi,
jak mówi i jak je frytki z salsą. Zrozumiałem też,
że pokochałem nie tylko jedną dziewczynę, ale
cały kraj. Po powrocie z Erasmusa każde z nas
wróciło do swojego domu. Od tej pory nie mogłem już żyć tak, jak wcześniej. Moja dziewczyna
nie mogła mnie zrozumieć. Byłem inny, mój świat
stał się zbyt mały. U mojej hiszpańskiej koleżanki
sprawy potoczyły się zupełnie inaczej. Wróciła do
swojego byłego, a ja nie byłem w stanie jej tego
wyperswadować. Próbowałem to sobie racjonalnie
wytłumaczyć, lecz naprawdę bardzo cierpiałem.
cze bardziej tamto życie, przyjaciół i tę specyficzną atmosferę.
Wróciłam do domu i musiałam się z nim rozstać, ale ta energia i przede wszystkim ta dziwna
i odległa idea we mnie pozostały. I kiedy ogar-
KARL (SZWED) SPOTYKA LATYNOSKI
ERASMUS W BELGII
nia mnie nostalgia, zawsze powtarzam sobie
fragment wiersza, który wtedy czytałam: “(...) nie
szukaj mnie w ludzkim ciele, jestem w twym spojrzeniu”.
ALEKSANDRA (WŁOSZKA) SPOTYKA JORGE’A
(BELGA) / ERASMUS W PORTUGALII
Ale muszę przyznać, że gdybym mógł cofnąć
czas, zrobiłbym dokładnie to samo. Podjąłbym tę
samą decyzję, popełniłbym te same błędy. Przynajmniej z tego punktu widzenia mogę stwierdzić, że było warto.
MARTINA (WŁOSZKA) SPOTYKA PETRUSA
(GREKA) / ERASMUS W GRECJI
To było w Atenach, dokładnie 5 lat temu. Historia z chłopakiem o długich do stóp włosach,
punkiem, z dziwnym wyobrażeniem na temat
tego, czym jest higiena osobista... Trafiłam na
moje przeznaczenie! Teraz już nie ma dla mnie
znaczenia, jak miał na imię i jak to się stało. Dopiero później zdałam sobie sprawę, jak duży miał
na mnie wpływ. Tak, kochałam go, ale chyba jesz-
rozumieć. Byłam też zupełnie zaskoczona odkryciem, że spotkałam kogoś, kto urodził się w Nikaragui, ale wychował w Belgii. Aż trudno było
uwierzyć, że to wszystko działo się naprawdę. Gdy
wróciłam do domu, miałam wrażenie, że to był
tylko sen. Tymczasem okazało się, że koniec Erasmusa był dopiero początkiem naszej znajomości
na odległość, którą dotąd udaje nam się utrzymać
dzięki internetowi i wielu podróżom.
Spędziłam 6 miesięcy na Erasmusie w Lizbonie. Zakochałam się w tym mieście i w nim. Poznaliśmy się na uniwersytecie. To czysty przypadek,
bo on prawie nigdy się nie pojawiał na zajęciach.
Muszę przyznać, że na początku spodobał mi się
jego przyjaciel i dopiero później po różnych perypetiach zorientowałam się, że tak naprawdę zależy
mi na Jorge’u. To wszystko przez jego spojrzenie,
które zawsze mnie elektryzowało, przez zaraźliwą
radość. Chcieliśmy wiedzieć o sobie jak najwięcej
i nie marnować czasu, którego było coraz mniej.
Z moich pierwszych spotkań z nim pamiętam
zmakaronizowany angielski, którego używałam.
Wkładałam wtedy wiele wysiłku, by się z nim po-
Osiemdziesiąt procent dziewczyn, z którymi byłem w czasie studiów za granicą, było Latynoskami. Muszę przyznać, że mam do nich słabość, one
mnie po prostu fascynują. Są dla mnie egzotyczne.
Nie chciałbym mówić o jakiejś konkretnej historii
miłosnej. Myślę, że spokojnie mógłbym napisać
książkę, w której opowiedziałbym o wszystkich
różnicach kulturowych, które zaobserwowałem.
Najpierw napisałbym pewnie o historii z puszczaniem sygnału. Dostawałem miliony sygnałów na
komórkę. Za każdym razem oddzwaniałem, bo nie
byłem pewny, co to oznacza. Potem dowiedziałem
się, że dziewczyna dawała mi w ten sposób znak,
że chciałaby pogadać, ale nie ma pieniędzy, by zadzwonić. I kolejna ciekawa rzecz: w Szwecji rodzice
są dla ciebie, rzecz jasna, częścią rodziny, ale jednak żyjesz bez nich. Pewnego razu znalazłem się
przy stole z rodzicami jednej z dziewczyn i poczułem się jak na egzaminie. To, że każdy ma klucz do
twojego mieszkania, nie jest niczym szczególnym,
chodzi tylko o wygodę. Te wszystkie różnice mnie
bawią i przyznam, że jestem recydywistą. Latynoski to moja słabość.
MICHAEL (NIEMIEC) SPOTYKA ESTONKĘ
ERASMUS W ANGLII
Poznaliśmy się w Londynie. Oboje studiowaliśmy media i komunikację. Ona potrafiła zafascynować mnie swoimi opowieściami. Kiedy
zobaczyłem ją na przyjęciu z okazji Międzynarodowego Dnia Kobiet, od razu się w niej zakochałem. Była niesamowicie inteligentna. Dziwnych
rzeczy zdarzyło się bardzo dużo. Pewnego razu
postanowiłem ją odwiedzić w jej domu w Estonii.
Powiedziała mi: „Michael, nie przestrasz się, ale
teraz pójdziesz do sauny z moim ojczymem i on
zbiję cię gałązką choinki”. Pomyślałem, że to jakiś
żart, jednak nie miałem racji. Cóż, o podobnych
zwyczajach nigdy wcześniej nie słyszałem. Obok
sauny był stół bilardowy. Grałem w bilard z jej
ojczymem zupełnie nago! Nigdy nie przeżyłem
większego szoku kulturowego. Byliśmy razem
jeszcze dwa i pół roku. Trudno powiedzieć, dlaczego właściwie się rozstaliśmy. Nasz związek się
po prostu wypalił, tak jak i wiele innych międzynarodowych związków.
MIGUEL (PORTUGALCZYK) SPOTYKA VIVIANĘ
(WŁOSZKĘ) / ERASMUS W BELGII
Robiłem Erasmusa w Louvain. Studiowałem
tam nauki społeczne. Vivi była na filozofii. Pierwszy raz zobaczyłem ją na imprezie Erasmusa organizowanej przez Pangea, tamtejsze stowarzyszenie
studentów. Był szósty lutego. Wyznała mi potem,
że przyglądała się mojemu przyjacielowi, tymcza-
17
sem ja myślałem, że patrzy na mnie. Siódmego
lutego pojechaliśmy na wycieczkę do Brugii. Bardzo długo rozmawialiśmy. Potem chodziliśmy na
te same zajęcia. Mieszkaliśmy blisko siebie i mieliśmy wielu wspólnych znajomych. 13 marca wracaliśmy do domu. Byłem smutny, bo Porto przegrało. Nie wróciłem tego dnia do domu, zostałem
u niej. Rozmawialiśmy aż do siódmej rano. Tego
samego dnia miałem jechać z przyjaciółmi do
Paryża, ona miała w planie romantyczny wieczór
z innym chłopakiem. Zanim wyszedłem, rzuciłem: „Mam nadzieję, że będziesz miała kawałki
brokułów między zębami, kiedy się z nim spotkasz”. W ten sposób w końcu się pocałowaliśmy.
Potem musiałem gonić mój pociąg do Paryża. Byliśmy ze sobą cztery i pół roku. Widywaliśmy się
w najdziwniejszych miejscach, zwykle tam, gdzie
latały tanie linie. Przeżyliśmy wiele niezapomnianych chwil. Zdarzały się też kryzysy, na przykład
wtedy, gdy w domu jej rodziców zacząłem jeść
spaghetti nożem
Nasz związek skończył się niedawno, ale nadal
jesteśmy przyjaciółmi i mam nadzieję, że zawsze
nimi będziemy. Pięknych wspomnień nie da się
tak łatwo wymazać z pamięci.
18
Język
19
Autor: Susanne Wallenöffer
Kompozycja: Maria Messing
Tłumaczenie: Marlena Bartos
Europejskie
menu
Jeden kraj, jeden składnik: kontynentalna kompozycja kulinarna, która pobudzi
Twoje kubki smakowe.
nalnych specjalności przyrządził dla nas nowatorską, prawdziwie europejską potrawę.
W naszym eksperymencie do wyboru znalazły się
44 składniki z przeróżnych stron Europy, a także
uniwersalne składniki, takie jak cebula, sól, pieprz
i przyprawy. Z tego bogatego zbioru Conny Bösl
wybrał ostatecznie 33 składniki i stworzył europejskie trzydaniowe menu. Indigo brało udział
zarówno w przygotowaniu potraw, jak i w ich
konsumpcji i można powiedzieć, że „wgryzło się
w Europę”.
PRZEPISY
Z Norymbergi do stolicy UE – kto tak jak
Conny Bösl swoimi potrawami zapewnia rozkosz
europejskim smakoszom w Brukseli, ten dobrze
orientuje się w świecie kucharzy. Były szef niemieckiej kadry narodowej kucharzy wspiera europejskich polityków zawsze wtedy, gdy potrzebują
sił na swoje długie posiedzenia. My spotkaliśmy
go w Brukseli i poprosiliśmy, aby z różnych regio-
Składniki:
1
2
3
4
5
6
Niemcy: kiełbasa
Wlk. Brytania: sos Worcestershire
Francja: ślimaki z winorośli
Włochy: makaron
Hiszpania: pomarańcze
Rosja: buraki
Chlebonka: Tost na kwaśno. Podawać z łotewskim
śledziem lub – dla żądnych wrażeń – z solonym suszonym dorszem z Islandii.
Mięsodory: Można wypełnić je słoweńskim bekonem. Jeśli
zamiast tego wolisz użyć francuskich ślimaków, najlepiej
je wcześniej zmiksuj.
ogórki i pomidory, doprawić sokiem z cytryny,
solą i pieprzem. Chleb żytni pokroić w kromki,
połowę posmarować smażonym serem, połowę
ajvarem, posypać papryką, włożyć na blachę i zapiekać przez ok. 5 min. w rozgrzanym piekarniku.
Zupę rybną podać z zapieczonym żytnim chlebem i przybrać paskami buraka.
żym rozmarynem i tymiankiem, po czym całość
zagotować. Razem z mięsem wstawić do ciepłego
piekarnika. Zrobić polentę, wymieszać z pokrojoną szynką i zawinąć w liście winogron. Podawać
razem z jagnięciną i warzywami.
Cytruszka: Czy ta cytryna przybrała kształt gruszki?
Użyłbyś jej do sałatki owocowej?
Conny Bösl: został uznany najlepszym kucharzem
świata dzięki swoim nowatorskim pomysłom, czego
potwierdzeniem jest nie tylko jego czapka kucharska.
Drobno posiekaną cebulę dobrze podsmażyć
na oleju, dodać pokrojoną w plasterki marchew
i smażyć przez ok. 3 min. Dodać wywar rybny
i doprawić do smaku kwaśną śmietaną. Całość
podgrzać. Filety z łososia, śledzie i dorsze drobno
pokroić, następnie dodać do zupy. Całość gotować na wolnym ogniu. Na koniec dodać
7 Holandia: papryka albo bakłażan
8 Belgia: małże
9 Türcja: figi
10 Szwecja: borówki
11 Szwajcaria: czekolada
12 Polska: jabłka
13
14
15
16
17
18
Norwegia: łosoś
Austria: olej z dyni
Grecja: oliwki Kalamata
Dania: szynka gotowana
Irlandia: udziec barani
Finlandia: grzyby leśne
Udziec jagnięcy bez kości pokroić na kawałki.
Ostrym nożem ponacinać mięso wzdłuż, przyprawić solą i pieprzem, a następnie w dużym rondlu
podsmażać przez ok. 10 min. na oleju z pestek
dyni, aż stanie się z zewnątrz chrupiące. Dodać
posiekaną cebulę i czosnek. Całość piec w temperaturze 200° przez ok. 20 min. Dodać zieloną
fasolkę i drobno posiekaną białą kapustę, przewrócić mięso i zostawić w piekarniku na kolejne 10 min. Wyjąć mięso i pozostawić w cieple.
Dodać trochę wody. Obrane kartofle i paprykę
pokroić na małe kawałki i razem z pieczarkami
i oliwkami dodać do potrawy. Przyprawić świe
Jabłka, pomarańcze, śliwki i winogrona drobno
pokroić, włożyć do głębokiego naczynia i skropić
sokiem z cytryny. Dodać cukier i poczekać, aż
owoce puszczą sok. Wrzucić czerwoną borówkę
do garnka, zmieszać z dwoma łyżkami cukru i zalać wodą. Gotować, aż zgęstnieje. Tak przygotowanym sosem polać sałatkę owocową, z wierzchu
posypać liśćmi mięty, przybrać czekoladą i figami.
Ajvar: gęsty sos z papryki, pomidorów i bakłażana
19
20
21
22
23
24
Portugalia: pomidory
Czechy: schab pieczony
Rumunia: mamałyga (polenta)
Węgry: papryka w proszku
Ukraina: kartofle
Słowacja: marchew
25
26
27
28
29
30
Chorwacja: botwina
Luksemburg: ser Kachkéis
Słowenia: boczek
Białoruś: gryka
Serbia: ajvar
Bułgaria: śmietana
31
32
33
34
35
36
Litwa: ogórki
Łotwa: śledź
Cypr: liście winogron
Islandia: dorsz
Estonia: chleb żytni
Bośnia i Hercegowina: śliwki
37
42
43
44
Albania: cytryny
Macedonia: zielona fasola
Malta: winogrona
Mołdawia: biała kapusta
Lud bez
granic
„Tym nielicznym,
którzy przeżyli obóz koncentracyjny,
często odmawiano
przyznania statusu ofiary
i odszkodowania”.
Setki lat cierpieli z powodu prześladowań i pogromów. Dopiero teraz Europa stopniowo uczy się ich rozumieć
i pomaga im zachować tożsamość.
Austriacki pisarz Ludwig Laher zastanawia się nad europejskimi Romami
i Sinti.
Nie jestem ani Romem, ani Sinto. Przed czternastoma laty zamieszkałem w malowniczej okolicy położonej na północ od Salzburga na granicy
niemiecko- austriackiej. Starsze kobiety z okolicy
zwróciły mi uwagę jakiś czas później, że w tym
miejscu były dawniej dwa nazistowskie obozy,
w których działy się potworne rzeczy. Jednym
z nich był centralny obóz cygański dla okręgu
Górny Dunaj w Trzeciej Rzeszy (dzisiejsza Górna Austria). Kto już tutaj nie stracił życia, ostatecznie był deportowany do okupowanej Polski,
do Łodzi i mordowany poprzez zagłodzenie lub
zagazowanie. Tu, gdzie mieszkam, zupełnie nic
nie przypominało o losie tych ludzi i jedynie
w dawnych publikacjach naukowych można było
odnaleźć nieliczne i mało precyzyjne informacje
na ten temat.
W najróżniejszych archiwach natknąłem się
jednak na dużą liczbę dokumentów i szybko okazało się, że mieszkam dokładnie pomiędzy dwoma miejscami o historycznym dla tej grupy etnicznej znaczeniu: Nie dalej niż dwa kilometry na
południe, na wzgórzu straceń, w 1658 roku doszło
do masowych egzekucji uznanych za wolne „Stad
cygańskich”. I nie dalej jak dwa kilometry na północ w 1941 roku stał otoczony murami i drutem
kolczastym obóz, którego najmłodsza ofiara miała
podobno tylko pięć tygodni. Na straszliwie długich listach tych, którzy nie przeżyli St. Pantaleon-Weyer i Łodzi, samych tylko dzieci w wieku
poniżej dziesięciu lat było ponad 150.
Ludwig Laher w swojej
powieści „Und nehmen, was
kommt” opisał tragiczną
historię romskiej dziewczyny.
1910
Na świat przychodzi
cygański gitarzysta
jazzowy, Django Reihardt.
1936–1945
Naziści rozpoczynają prześladowania ludności romskiej (w języku romskim
Porajmos, czyli pochłonięcie). Liczbę Romów, którzy utracili życie w czasie
II wojny światowej, szacuje się na 220 tysięcy (przed wojną żyło ich
w Europie około jednego miliona).
Piercing
MASOWE MORDERSTWA I WYSIEDLENIA
Miejsce, w którym mieszkam, przypomina
o bolesnej historii Romów. Poczułem się więc
w jakiś sposób zobowiązany do opisania tego.
Napisałem opartą na faktach powieść „Herzfleischentartung” („Zwyrodnienie mięśnia serca”),
która ukazała się w języku hiszpańskim, francuskim i angielskim. Równocześnie starałem się
poznać austriackich Sinti. Nie ma ich już wielu.
W czasach nazistowskiego barbarzyństwa nigdzie
w Europie liczba ofiar wśród Sinti nie była tak
wielka, jak w Austrii, gdzie zginęło ich około 90
procent.
Spotkania z Sinti bardzo mnie zawstydzały.
W każdej z rodzin, z którymi od tej pory miałem
kontakt, były ofiary prześladowań – rodzice, rodzeństwo, dziadkowie. Moi rozmówcy nie oskarżali. Zaskoczeni tym, że w końcu ktoś chce ich
wysłuchać, długo opowiadali, a dla mnie coraz
bardziej jasny stawał się kawałek nieznanej historii mojej ojczyzny. Podobnie jak o wydarzeniach
w obozach powojenna Austria przemilczała sprawę Cyganów. Nielicznym, którzy przeżyli obóz,
bardzo często odmawiano statusu ofiary i zadośćuczynienia finansowego. Urzędy nie zwracały
odebranego im przez Hitlera obywatelstwa (choć
rodziny te żyły w Austrii przez pokolenia), odbywały się deportacje. Dopiero w latach dziewięćdziesiątych [!] ostatnie pozwy zostały rozpatrzone
pozytywnie. Wprowadzono zakaz działalności
rzemieślniczej dla Cyganów, a także ponowną
rejestrację (policja miała sporządzać raporty dotyczące wszystkich ruchów grup wędrownych).
Pierwsza lekcja języka ojczystego odbyła się dopiero na przełomie ostatniego tysiąclecia, i na
1971
Cyganie ogłaszają, że wolą
być nazywani „Romami”.
1977
dodatek w gminie, w której na krótko przedtem
w rasistowskim ataku zginęło czterech austriackich Romów.
Autor: Ludwig Laher
Zdjęcie: Albert Grühbaum
Tłumaczenie: Diana Kaniewska
EUROPA PRZYDZIELA MIESZKANIA
Europa dopiero rozpoczyna prawdziwy międzykulturowy dialog ze swoimi Sinti i Romami.
W krajach, gdzie Sinti i Romowie są liczni, bardzo długo (często po dziś dzień) rozumiano ich
problemy w sposób powierzchowny. Przydzielano
im mieszkania, przygotowywano ofertę edukacyjną. Nikt nie uwzględniał jednak specyficznych
uwarunkowań kulturowych i historycznych tych
grup etnicznych. Sinti i Roma setki lat żyły w diasporze, w ciągłym strachu przed codziennymi szykanami i pogromami. Jednocześnie utrudniano
im kultywowanie tradycji. Asymilacja wydawała
się drogą ocalenia. Były dwa wyjścia: albo zgodnie z dogmatem Wschodu zmieszać się z ludem
robotników socjalistycznych, gdzie pochodzenie
nie gra roli, albo żyć w zachodnim systemie kapitalistycznym, który zaprzecza wartościom życia
rodzinnego i klanowego w ortodoksyjnych społecznościach romskich i Sinti. Na zasymilowanych społeczności te reagują nieprzychylnie, często odrzucając je ze swojego środowiska.
STEREOTYP BRUDNEGO ŻEBRAKA
W Europie popełnia się błąd polegający na
uznawaniu obydwu tych społeczności za homogeniczne. Pomiędzy dobrze sytuowanymi Sinti,
elektrykami zakładowymi i laborantami, pracownikami banków i rzemieślnikami, handlarzami
i kucharzami z krajów takich jak Austria, Niemcy
czy Belgia oraz pozbawionymi pracy i perspek-
Norwegia zaprzestaje sterylizacji
ludności romskiej. Wcześniej
Romowie byli do tego zmuszani
przez państwo.
1985
W Paryżu odbywa się pierwsza
międzynarodowa wystawa
sztuki cygańskiej.
21
„Asymilacja wydawała się niektórym
jedyną drogą ocalenia.
Były dwa wyjścia: albo żyć na wschodzie
w systemie socjalistycznym,
albo wyznawać
kapitalistyczny kult pracy
na zachodzie”.
22
tyw Romami ze wschodu Słowacji, Kosowa czy
Bułgarii istnieją ogromne różnice, które dotyczą
nie tylko języka.
Pewnej austriackiej Sintisie zawdzięczam cenną wskazówkę, że teraźniejszość Romów i Sinti
w Europie przypomina jej o przeszłości Żydów
pod koniec istnienia monarchii austro-węgierskiej. Spora część ludności żydowskiej z zachodnich terenów monarchii od powstania AustroWęgier w 1867 roku robiła wszystko, by porzucić
wiarę i kulturę przodków. Żydzi chcieli być uważani za liberalnych, wydawało się nawet, że są
bardziej austriaccy niż chrześcijańscy Austriacy.
Wiedeń na przełomie tysiącleci był naznaczony
obecnością żydowskich intelektualistów i artystów od Freuda po Stefana Zweiga. Słynne powiedzenie ówczesnego antysemickiego wiedeńskiego
burmistrza „O tym, kto jest Żydem, decyduję ja!”
pokazuje, że również tradycyjne elity kraju były
do pewnego stopnia gotowe udzielić rozgrzeszenia przynajmniej osobom chcącym się asymilować, które osiągnęły sukces.
Jednak tylko podczas pierwszej wojny światowej z miast galicyjskich, o które toczyły się walki,
do Austrii (a szczególnie do Wiednia) przybyło
36 tysięcy tzw. „Kaftanjuden”, jak nazywano pogardliwie mało zamożnych ortodoksyjnych Żydów. Hitlerowi (i nie tylko jemu) wystarczył (jak
sam powiedział) sam widok takich ludzi, aby stać
się zażartym antysemitą.
1992
Niemcy deportują do
Europy Wschodniej 60 tys.
nielegalnych romskich
imigrantów.
1995
Podobnie, jak twierdziła moja rozmówczyni,
wielu Romów i Sinti w Europie Zachodniej obawia się, że na opinię publiczną wpływ może mieć
widok od niedawna pojawiających się w dużych
miastach romskich żebraków klęczących w poniżeniu. Media mówią o fatalnych warunkach życia
wielu wschodnioeuropejskich Romów, informują
o tysiącach romskich prostytutek. Ludzie kojarzą
więc z Cyganami przede wszystkim prymitywizm,
brud, lenistwo, kradzieże i rozwiązły tryb życia.
Nikt nie pyta o przyczyny i współodpowiedzialność za taki stan rzeczy.
WYROK: PROSTYTUCJA
Próbom adekwatnego rozpatrzenia tego wielkiego wyzwania, jakie stanowi dla Unii Europejskiej
bardzo skomplikowana sprawa romska, szkodzi
oczywiście także drugie ekstremum – ślepy filantropijny romantyzm. Za przykład niech posłuży
prawdziwa historia Romki Moniki ze wschodniej Słowacji. Monika to silna osobowość. Mimo
trudnych warunków, w jakich żyła jej rodzina,
Monika przeżyła, jak twierdzi, szczęśliwe dzieciństwo. W dziwnych okolicznościach straciła matkę.
W domu dziecka okaleczała się wielokrotnie, podejmowała próby samobójcze. W wieku osiemnastu lat musiała zacząć sobie radzić sama. Nie
miała wykształcenia, nie miała bliskich, u których
mogłaby znaleźć wsparcie. Faktem jest, że to przede wszystkim Romowie wykorzystywali tę śliczną,
młodą kobietę. Zabrali jej książeczkę oszczędnościową, uniemożliwiając jej tym samym znalezienie
Ocalała z obozu koncentracyjnego pisarka Philomina Franz
zostaje odznaczona Niemieckim Krzyżem dla Zasłużonych,
najwyższym cywilnym odznaczeniem w Niemczech.
„W ostatnich latach wzrosła chęć
poznania życia mniejszości Sinti i romskiej,
ale próby te są wciąż
jeszcze zbyt nieśmiałe”.
23
mieszkania, a następnie sprzedali ją na Zachód
i zmusili do prostytucji. Wiadomo także, że skorumpowani czescy stróże prawa udawali, że nic nie
widzą, podobnie jak niemieccy i austriaccy klienci,
którzy każdego dnia przekraczają wschodnią granicę, gdzie dostaję szybki i tani seks, najczęściej
żądając (jak informują same prostytutki) seksu bez
zabezpieczenia. Jednocześnie rozpaczliwe zaloty
często uzależnionych od narkotyków przedwcześnie dorosłych dzieci chcą oni postrzegać tylko jako
przejawy pożądania. To, co w przypadku Moniki
chętnie określa się mianem problemu Romów, jest
w rzeczywistości złożoną interakcją symptomów
brutalizacji życia społecznego.
DOMY GOŚCINNE DLA SINTI I ROMÓW
Romowie i Sinti są ludźmi takimi jak ty i ja
i nie powinno to być dla nikogo zaskoczeniem.
Wiadomo jednak na pewno, że jest pośród nich
więcej utalentowanych muzyków i o wiele mniej
menadżerów, którzy osiągnęli sukces.
Historia obeszła się z nimi okrutnie, co jest
hańbą dla Europy.
W ostatnich latach wzrosła chęć poznania tych
mniejszości, chęć dialogu, ale próby te są nadal
zbyt nieśmiałe.
Powstały pierwsze miejsca – zajazdy dla podróżujących Romów i Sinti. Zostały one utworzone zgodnie z ich potrzebami. Są oznakowane tablicami w dwóch językach. Powstały pierwsze
społeczne projekty mieszkań, które mają charakter atrium, gdzie budynki są parterowe. Mieszkania te są budowane zgodnie z tradycją tych społeczności.
Autor: Ludwig Laher
Ludwig Laher, ur. w 1955 roku w Linzu w Austrii,
opublikował wiele książek i prac naukowych na temat Sinti i Romów, nakręcił filmy poświęcone tej tematyce. Jego ostatnia powieść „Und nehmen, was
kommt” ukazała się w 2007 roku w wydawnictwie
Inssbrucker Haymon. W roku 2006 jego dokument
„Ketani heißt miteinander. Sintiwirklichkeiten statt
Zigeunerklischees“ pokazywano w kinach w Niemczech i Austrii. W latach 2005-2007 Laher był przewodniczącym Europejskiej Rady Artystów (European
Council of Artists, ECA).
Historię Moniki Ludwig Laher opowiada w swojej nowej powieści „Und nehmen, was kommt” (przyp.
Indigo).
1996
W Budapeszcie powstaje
Europejskie Centrum
Praw Romów.
2006
Na uniwersytecie w Manchesterze zostaje ukończony projekt o Romach poświęcony
wszystkim dialektom języka romskiego w Europie. Na Węgrzech powstaje pierwsza
partia polityczna, w której skład weszli tylko Romowie – „MCF Roma összefogás“
(MCF Unia Romska).
Sztuka ludowa
24
András Kállai, Gruba Barbie (2006)
Rock and roll
Damian La Bas, Gypsyland (2007)
Piercing
25
Zdjęcia: Barnabas Toth,
Karl Grad
Tłumaczenie: Zofia Bluszcz
Artysta Andras Kállai (25) zoperował już setki plastikowych lalek Barbie.
Mówi, że to jego sprzeciw wobec seksizmu. Kállai jest Węgrem i jednocześnie Romem. W swojej sztuce przełamuje zakorzeniony w świadomości europejskiej stereotyp Romów śpiewających i tańczących w kolorowych strojach. Według niego wyrażenie „sztuka Sinti i Romów” odzwierciedla ludzkie uprzedzenia wobec tych
społeczności. Kállai sądzi, że zupełnie niedorzeczne jest ocenianie sztuki na podAndrás Kállai
stawie czyjegoś pochodzenia etnicznego czy narodowości. „Z jednej strony odsłaniam swoją tożsamość, z drugiej – nie mogę tego zrobić. Tyle jest nienawiści w nas wymierzonej”,
mówi. Kállai należy do młodego pokolenia dumnych romskich artystów intelektualistów. „Choć pochodzimy z najróżniejszych krajów, czujemy, że mamy wspólne pochodzenie”, mówi Kállai.
Cały wywiad dostępny na: www.indigomag.eu
Damian La Bas odkrył to uczucie w 2007 roku, podczas Biennale w Wenecji. Artyści
romscy z ośmiu krajów pokazywali swoją sztukę w pawilonie „Raj utracony”, sfinansowanym przez Fundację Allianz, Instytut Społeczeństwa Otwartego i European Cultural Foundation. Brytyjski artysta Damian La Bas (44) powiedział po wystawie: „Właściwie każdy z nas czuje się Sinto lub Romem, ponieważ mamy dusze wędrowców”. La
Bas ma irlandzkich przodków, płynie w nim też krew francuskich Hugenotów. Jest
Damian La Bas
zagorzałym fanem Elvisa. Sztuka romska jest dla niego jak rock and roll, który dla
wielu był i jest stylem życia. „Nasza sztuka może się teraz wypowiedzieć, ma polityczne wsparcie. To jest
dobry dla nas moment”, mówi La Bas.
Before
After
Kopać piłkę,
czy wyjść za mąż?
CONNY BÖSL
Caterer in Brussels
Impressive events on a large or small
scale, dinners, receptions, festivities, buffets, and much more: Your event in Brussels can be arranged in an individual and
innovative way with Conny Bösl and his
catering service.
Contact: [email protected]
Co dzieje się w momencie, kiedy zgodnie z tradycją niepełnoletnia Romka ma
wyjść za mąż i zająć się domem? Dwie Romki próbują określić swoją tożsamość
walcząc o swoje miejsce gdzieś pomiędzy tradycją a asymilacją.
„Kuzyni mają do tego
prawo”
Sylwina, 24-letnia studentka kulturoznawstwa, żyje na granicy dwóch światów.
28
Piercing
Autor: Honorata Zapaśnik
Zdjęcia: Monika Pidło
Hanna Dobrzyńska
„Twój tata jest Cyganem” – powiedziała mi
w sekrecie polska koleżanka. Byłam jeszcze dzieckiem, nie wiedziałam, co to znaczy być córką
Cygana. Rodzice rozmawiali w domu po cygańsku, więc nauczyłam się ich języka. Tata grał na
gitarze, a ja próbowałam tańczyć wymachując
rączkami. „A co to znaczy Cygan?” – spytałam.
W liceum słyszałam uwagi o Romach. „Cyganie
mnie okradli.” Albo: „Cyganka zamiast 10 złotych
za wróżbę wzięła 100.” Byłam jedyną Romką
w szkole, często chodziłam w spodniach i nie mówiłam o swoim pochodzeniu. Prowadziłam taki
styl życia, jak młodzież polska, ale czułam potrzebę, żeby stosować się do innych zasad. W pewnym momencie dorosłam do tego, aby przyjąć
tożsamość romską. Po zdanej maturze poszliśmy
ze znajomymi na piwo. „Jestem Romką.” – przyznałam się. „Dlaczego nic nie powiedziałaś?” –
pytali. „Chciałam, żebyście polubili mnie za to,
jaka jestem, a nie oceniali po pozorach.”
Romowie nie mogą wykonywać zawodów nieczystych. Nieczyste jest wszystko to, co wewnątrz
człowieka. Nie mogłabym być na przykład lekarzem. Lekarz styka się z nieczystościami, a Rom
musi być czysty. Dlatego wybrałam kulturoznawstwo w Krakowie, jestem na czwartym roku.
„Chcę, żebyś zdała egzamin w terminie” – mówił wujek przed jakimś zaliczeniem. Wujek – Roman Kwiatkowski, jest prezesem Stowarzyszenia
Romskiego, należy do Polskiej Romy i nie jest
moim prawdziwym wujkiem. U nas do każdego
zwracamy się: ciociu, wujku, kuzynie. W Stowarzyszeniu pracuję od czterech lat, jestem sekretarką. Już nie chodzę w spodniach i dużo czytam o romskiej kulturze. Wujek często powtarza,
że mam się uczyć, bo wykształcenie jest ważne.
Ale nie musi mi tego kazać. Studiuję, bo chcę
udowodnić, że nie tylko Polacy mogą coś w życiu
osiągnąć. Edukacja ma wpływ na to, jak postrzegam świat. Jak do Stowarzyszenia przychodzą
Romowie, często bez szkół, widzę między nami
różnice. Teraz jedną nogą jestem w świecie romskim, drugą w polskim. Z Polakami bawię się tak,
jak oni. W środowisku romskim nie byłoby mi
tego wolno.
W okularach i modnych spódnicach nie wyglądam jak typowa Romka.
Zasady romskie przyjmowałam jako coś oczywistego. Na dyskotekę zawsze idę w długiej spódnicy. Raz założyłam bluzkę z dekoltem. Kuzyn
podszedł do mnie i powiedział, że jestem źle
ubrana. Innemu kuzynowi nie podobało się, że
tańczę z Polakiem. „Odejdź!” – kazał mu. Kuzyni
mają do tego prawo. Pomimo ich opieki muszę
być ostrożna. Ostatnio w pracy poznałam młodego Roma. „Chodź ze mną na kawę.” – prosił. „Nie
mogę.” „Czemu?” „Muszę iść do domu.” Kawa
mogła skończyć się porwaniem. A porwanie –
małżeństwem. Przyjęło się, że kiedy Romka wychodzi za mąż, zajmuje się domem. Mam już 25
lat, ale nim to nastąpi, chcę skończyć studia.
Sylwina
W Polsce mieszka dzisiaj około 12 tysięcy Romów. Należą oni do czterech
głównych grup etnicznych: Polska Roma, Romowie Karpaccy, Kełderasze
i Lowarzy. Nie stanowią zwartej grupy etnicznej, różnią się między sobą
m.in. zwyczajami, językiem i sposobem życia. Na przykład zgodnie z kodeksem romskim Romowie z Polska Roma powinni traktować z góry inne,
bardziej zasymilowane grupy; kobieta romska ma obowiązek zajmować się
domem, a wychodząc za mąż za Polaka może zostać wykluczona ze społeczności romskiej. Natomiast na wiele zachowań Romów z Bergitka Roma
ma wpływ przekazywany z pokolenia na pokolenie system norm i wartości.
Z badań opinii publicznej wynika, że Romowie są jedną z najbardziej nielubianych grup etnicznych w Polsce. W sondażu przeprowadzanym przez CBOS
w 2002 r. w szkole na pytanie „z kim wolałbyś nie siedzieć w ławce?” jedna
trzecia wymieniła Roma-Cygana. Wyprzedzał go jedynie chory psychicznie i homoseksualista. Zdaniem Europejskiej Komisji Przeciwko Rasizmowi
i Nietolerancji (ECRI) idzie za tym nie tylko wrogie nastawienie, ale także
konkretne postępowanie, które prowadzi do dyskryminacji Romów w Polsce.
„Piłka to moje życie”
Siedemnastoletnia Romka Ilona gra w piłkę
nożną. Jej rodzina nie może tego zrozumieć.
Mój tata chciał wyjechać z Polski, nie wiem,
dlaczego. W Słupsku mieszkaliśmy z rodzicami,
bratem i siostrą w blokach, jak cała nasza romska
rodzina. W Wielkanoc i Boże Narodzenie wszyscy
schodzili się do babci, u niej pili, rozmawiali i bawili się. Ciocie i wujkowie mówili mi, że muszę
nosić sukienki i że niedługo znajdą mi męża Cygana.
Ilona
Do Anglii przyjechałam z moim tatą i bratem
kiedy miałam sześć lat. Mama dojechała po kilku
miesiącach z moją malutką siostrzyczką. Z czasem cała romska rodzina przyjechała za nami do
Londynu i co tydzień spotykamy się jak dawniej
u babci. Nie znaliśmy w Londynie nikogo i bardzo tęskniłam za polskimi przyjaciółkami, rodziną i prawdziwym śniegiem.
Babcia jest staromodna. Nie każda młoda
Romka chce wyjść za mąż, a moja babcia mnie
do tego zmusza. Na siedemnaste urodziny życzyła mi, żebym wkrótce wyszła za mąż za Cygana, urodziła mu dwóch synów i jedną córkę.
Odpowiedziałam: „Wolę się uczyć i grać w piłkę”.
Obraziła się na mnie i odłożyła słuchawkę. Większość rodziny nie lubi tego, co robię. Nie rozumieją, dlaczego noszę spodnie i koszulki zamiast
bluzek oraz spódnic i czemu uprawiam sport. Jak
im zaczynam opowiadać o meczu, to nie okazują
żadnego zainteresowania. Czasem pytają: „Po co
grasz? Nikt cię nie będzie chciał”.
W piłkę nożną zaczęłam grać dużo wcześniej,
odkąd skończyłam 12 lat. Najpierw chodziłam
z kuzynem, moim bratem i ich kolegami grać za
dom na pole. Potem kuzyn zaczął grać w młodzieżowej drużynie Roma United. Spytał trenera,
czy mogę przychodzić na zajęcia i dzięki niemu
trafiłam do drużyny. Na początku wszyscy romscy chłopcy mówili, że dziewczyna nie powinna
z nimi grać. Jak dzieliliśmy się na drużyny, to zawsze byłam wybierana na końcu. W końcu wybrali mnie na swojego kapitana. Dwa lata temu
zajęliśmy drugie miejsce w lidze młodzieżowej,
a ja dostałam puchar dla najlepszego gracza. Wtedy mnie dostrzeżono i dostałam propozycję gry
w kobiecej drużynie Leyton Orient Ladies.
Sądzę, że gdyby moja rodzina została w Polsce,
nie mogłabym robić tego, co chcę. W Polsce nosiłabym sukienki i wyszłabym za mąż w bardzo
młodym wieku. A tutaj poznałam wielu ludzi
z różnych kultur, uczę się i gram w piłkę, moja
rodzina musiała to zrozumieć. Dlatego dali mi
kilka lat więcej na to żebym założyła rodzinę.
Większość kuzynek w moim wieku ma już
dzieci. Mężatki zawsze są razem, rozmawiają tylko ze sobą i opiekują się dziećmi. Już jeden Cygan dzwonił do mojej cioci prosić o moją rękę.
Miałam wtedy 12 lat i ciocia powiedziała, że
jestem jeszcze za młoda. Co za szczęście! Kiedy
widzę młode Romki, które palą, mówię im żeby
tego nie robiły, bo im bardziej zachowują się jak
dorosłe Cyganki, tym szybciej znajdą im mężów.
Jedna odpowiedziała mi, że nie ma nic przeciwko temu. Próbowałam jej wytłumaczyć, że jeszcze
ma całe życie przed sobą, nie musi już teraz brać
męża, bo jak ona wyjdzie za mąż to nie będzie
mogła chodzić do szkoły, pracy, ani wychodzić
z domu.
Anglicy mówią między sobą, że Cyganie to
złodzieje, że jeżdżą taborami, żebrzą na ulicach.
Nie jest miło o tym słuchać, ale taki już jest
stereotyp. W mojej klasie większość kolegów to
Azjaci. Kiedy koleżanki z klasy wiedziały, że jestem z Polski, chwaliły się przed innymi, że mają
koleżankę Polkę. Jak im powiedziałam, że jestem
Cyganką, to zaczęły ze mną inaczej rozmawiać,
inaczej na mnie patrzeć. Od tego momentu nie
mam w Londynie prawdziwych przyjaciół. Chcę
jeździć do Polski jak najczęściej. Urodziłam się
w Polsce, moi rodzice żyli tam przez większość
swojego życia. Zachowaliśmy wszystkie polskie
tradycje: jemy polskie jedzenie, oglądamy polską
telewizję, słuchamy polskich wiadomości.
Największe marzenie? Chciałabym za rok grać
w reprezentacji Polski dla kobiet, w Polsce nie ma
wielu dziewczyn, które grają w piłkę, więc może
dadzą mi szansę. Ale gdybym miała okazję grać
dla Anglii, zgodziłabym się. Piłka jest dla mnie
najważniejsza.
29
Nadeszły
kozaki
30
Stopa
Autor: Ruddy Guilmin
Zdjęcia: Marianne Baisnée
Tłumaczenie: Diana Kaniewska,
Piotr Kaczmarek
Kroki nóg odzianych w kozaki rozbrzmiewają w całej Europie. Wszędzie na kontynencie kobiety zakładają to dziwne obuwie. Ale dlaczego? Co napędza tę modę, której
nie sposób przeoczyć? Indigo postanowiło to zbadać.
Zima się kończy, temperatura rośnie, ale
kozaki wciąż nie przestają patrolować chodników.
Skórzane lub zamszowe, sznurowane lub na zamek, na płaskiej podeszwie lub na obcasie, do
połowy łydki lub do kolan – kozaczki nadal dominują w świecie żeńskiego obuwia. Na 41. targach Midec dla specjalistów z branży obuwniczej,
które odbyły się w Paryżu na początku września
zeszłego roku, kozaki prezentowane były na honorowym miejscu, co potwierdza, że są w modzie
bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Na targach
Europejczycy niezależnie od wieku oczarowani
byli niesłabnącą uwodzicielską siłą tych butów.
„Już w zeszłym roku kupiłam parę, ale w tym dokupię sobie jeszcze wykańczane skórą buty jeź-
dzieckie” – mówi Laurence Picolo, 44-letnia
Francuzka, mama dwójki dzieci.
33-letnia Edith Gaigg, pracująca w dziale marketingu agencji tłumaczeniowej w Leeds, przyznaje, że nosi kozaki do pracy, na randki, a nawet w domu. Tylko dlaczego większość kobiet
uwielbia te buty? „Są wygodne i nie przemakają”
- twierdzi Edith. „I czuję się w nich sexy, bo wydłużają moje nogi. No i czuję się też bezpieczniej,
bo w razie potrzeby mogę komuś skopać tyłek!”.
Oto niewiarygodny paradoks obuwniczej mody
zawarty w paru słowach: kozaki to zarówno uwodzicielski przedmiot, jak i symbol władzy. Jak
wytłumaczyć inwazję tych butów? Czy jest ona
manifestacją nowej feministycznej rewolucji, czy
tylko kolejnym przejawem postrzegania kobiety
jako przedmiotu w zachodnim, patriarchalnym
społeczeństwie?
Dla Justine Levy aspekt ideologiczny kozaków
nie ma takiego znaczenia. Ale, tak czy inaczej,
charakteryzuje współczesną kobietę: „dziewczyna,
która nosi kozaki, jest aktywna i trendy zarazem”.
Jeśli na spotkanie założysz klasyczne buty na obcasie, część twojego mózgu musi koncentrować
się na tym, byś stała prosto. Jeśli założysz kozaki
– będziesz stała mocno na ziemi. Dają one oparcie, a „kobieta, która pragnie pokazać, że chce być
aktywna, musi umieć podeptać”. Innymi słowy,
czy kozaki nie mogłyby być ochroną, jakiej potrzebują kobiety, by poradzić sobie w społecznej
dżungli? Niektóre afrykańskie plemiona nazywają je „rękawicami na stopy” – wyjaśnia Marc-Alain Descamps, profesor psychologii na paryskim
Uniwersytecie Rene Descartesa. To buty sięgające
do kolan, co bardzo się przydaje, gdy pracuje się
w błocie, na bagnach czy w szlamie.
Nawet kozaki na obcasie dają poczucie pewności. „Jeśli obcas jest wysoki, mogą one dodawać pewności siebie” – uważa Carolina, 23-letnia
dziennikarka z Hiszpanii. „Wiem, że to brzmi
dziwnie, ale tak na mnie działają – może dlatego,
że wydaję się w nich wyższa”. To żadna niespodzianka. Z punktu widzenia psychologa kozaki są
często postrzegane jako symbol władzy. Przywołują obraz kawalerzystów, którzy kiedyś jako jedyni
mogli je nosić. Kozaki są ciężkie, głośne i sprawiają, że osoba, która je nosi, stąpa w określony
sposób, ponieważ nie może zginać nóg w kostkach. Takie uczucie dominacji ma również Marie,
29-letnia dziennikarka z Paryża. „Bardziej sobie
ufam, gdy je noszę. Dają moim krokom pewność,
a to wpływa też na moją pewność siebie”. Minęły
czasy, gdy kobiety chcące uwodzić nosiły zwykłe
buty na wysokim obcasie. W przypadku kozaków
kobiety korzystają zarówno z ich walorów praktycznych, jak i estetycznych.
Paradoksalnie, kozaki są pożywką dla wyobraźni naszych społeczeństw. Łączone z fetyszyzmem,
który zyskał popularność dzięki fotografii w latach 50. (kiedy inspirację stanowiła Betty Page),
a później w latach 70. (dzięki fotografowi Helmutowi Newtonowi), kozaki podtrzymują swój związek z seksem. Wystarczy wpisać słowo „kozaki” do
wyszukiwarki, aby się o tym przekonać. Nie trzeba
szukać długo, by natrafić na cały szereg blogów
i forów poświęconych tym słynnym butom, noszonym zazwyczaj z oszczędną ilością ubrań.
Socjolog mody Frederic Mooneyron zauważa
triumfalny powrót wysokich butów, szczególnie
tych do uda. „To przedmiot silnie nacechowany
erotycznie, który był bardzo modny pod koniec
lat 60. w czasach wolności seksualnej. Kobiety,
które nosiły kozaki, w całości przyjmowały swój
status obiektu seksualnego”.
Czy powinniśmy wobec tego wnioskować, że
kozaki utwierdzają status „kobiety jako przedmiotu”, a jednocześnie dają złudzenie uczestniczenia w emancypacji kobiet? Nie jestem pewna.
Jak twierdzi fetyszysta i główny twórca fanzinu
A propos de bottes, „Kobiety paradują: wkładają
nogawki jeansów w wysokie buty, unikając tym samym jawnie prowokujących kozaków noszonych
z bardzo krótką spódnicą”. Tak więc kozak staje
się „jednocześnie sygnałem seksualnym i znakiem
ochrony, zaproszeniem i zakazem.” Carolina nigdy nie założyłaby kozaków na wysokim obcasie
z krótką spódniczką. „Wyglądałabym na kogoś,
kim nie jestem”. Nie przeszkadza jej to wkładać
nogawek jeansów w kozaki, chociaż „tylko na specjalne okazje”. Dla Frederica Monneyrona kozaki
do ud mogą nawet reprezentować „kobietę-zdobywcę, zarówno dziką jak i wojowniczą”.
Kozaki zachowują uwodzicielską siłę oraz wymiar seksualny. Dają osobie je noszącej poczucie
siły i władzy. Tworzą ochronę, która sprawia, że
czujesz się częścią gry. „Mężczyźni kochają silniejsze kobiety, bardziej wyzwolone i pewne siebie,”
uważa Marc- Alain Descamps. Franca Tildach,
28-letnia studentka sztuki z Salzburga dobrze to
podsumowuje: „Uważam, że wymiar seksualny
kozaków jest aktualny, ale poczucie napięcia, ciepła i ochrony, które czuje się od stopy po łydkę
sprawia, że czujesz się trochę jak w domu, nawet
będąc na ulicy”.
31
www.anomolo.it • www.lastfrog.com • www.silenzio.tv • www.ogredung.org • www.microlabel.it
MICROPUPAZZO
Wytwórnie internetowe
32
Stopa
Autor: Arianna Sgammotta
Ilustracje:
Gabriel Berretta Aka
Tłumaczenie: Anna Maresz
· tebo _ blue in you
www.monocromatica.com
· the winter quarters _ direction east
www.mirakelmusik.se
· the royal horse gala _ 01 avalyn4
www.aerotone.net
· do _ erdian
www.alg-a.com
· tisane _ fromage
www.frozenelephantsmusic.com
· markus broesel _ point zero
www.monohm.com
· loscil _ subaquatic
www.one.dot9.ca
· huw roberts _ odate in harmonics
www.serein.co.uk
· navarro - land.mp3
www.standard-music.net
· palac_ hello
www.frozenelephantsmusic.com
· d‘incise _ des aulnes
www.mirakelmusik.se
· ibakusha _ fripèes
www.zymogen.net
· egotopia _ princesse meringue
www.legoego.de
· letna _ morn 45
www.navarro.eu.com/eko
· masaya sasaki _ motion8
www.minusn.com
· Kanja Tieffer -Let‘s get funky
Wolna muzyka, wolny duch. Wytwórnie internetowe zapełniają niszę po
post-Napsterowym* biznesie muzycznym.
Wiele wytwórni muzycznych przez długi
czas marzyło o zdobyciu monopolu na rynku. Do
czasu aż pojawiło się MP3 i internet. Wspólnota
nonkonformistycznie nastawionych muzyków,
tych fetyszystów dźwięku i maniakalnych kolekcjonerów, zaczęła coraz bardziej interesować się
siecią, traktując ją jak bezludną wyspę, na której
można zrobić karierę na swój własny sposób.
Tak narodziły się wytwórnie internetowe (netlabels), specyficzna działalność muzycznych
przedsiębiorstw prowadzona tylko w sieci.
Deklarowany cel: rozpowszechnianie darmowej
muzyki pośród jak największej grupy słuchaczy.
Idea: wykorzystanie prawa nazywanego copyleft, związanego z licencją Creative Commons
(CC). Jest to prawnicza formuła pozwalająca na
rozpowszechnianie i dystrybucję utworów bez
żadnych ograniczeń (oprócz tego jednego, które
wyklucza czerpanie zysków z dzieł obowiązkowo
darmowych). Innym twórcom daje ona również
możliwość korzystania z tych dzieł według własnej woli bez żadnych restrykcji ani praw wyłączności narzucanych przez salony muzyczne.
Przetwarzanie i rozpowszechnianie utworów
jest więc zagwarantowane w subskrypcji praw
przewidzianych przez licencję Creative Commons. Warunkiem koniecznym, by zyskać dostęp
do tego typu umów, jest rezygnacja z wszelkich
oficjalnych związków z innymi producentami
muzycznymi albo organizacjami związanymi
z prawem autorskim. Internetowe wytwórnie służą
* Pierwsza usługa pozwalająca na dzielenie się plikami
i bezpłatne ściąganie formatu MP3.
zwłaszcza rozpowszechnianiu stylu życia i przenoszeniu go z sieci w codzienną rzeczywistość.
Ich celem jest tworzenie swoistych subkultur, które łączą się wokół określonych osób i wydarzeń.
Dzięki internetowi utrafić można w gusta każdego: począwszy od stylu indie rocka Belgów z Sundays in Spring aż po styl gier wideo 8bitpeople
z lat osiemdziesiątych, newralgicznego centrum
kiepskiej i minimalnej elektroniki.
Te bezludne wyspy cyberprzestrzeni rozpowszechniły się pocztą pantoflową dzięki kreatywności swych założycieli. Przyczyniło się do tego
również stworzenie MySpace, która stała się odtąd klubową biblią wszystkich pasjonatów muzyki niszowej i tworzonej przez nastolatków. To
właśnie dzięki MySpace możemy mieć dostęp do
strony zespołu Copyleft, który wyszukuje i zbiera
we Włoszech najciekawsze wytwory ducha Peer
to Peer (P2P).
Internetowe wytwórnie rozrastają się poprzez
domowe projekty, realizowane wewnątrz grup
tworzonych po to, aby wspólnie słuchać ulubionej muzyki i rozwijać własną kulturę undergroundową, szczególnie w zakresie muzyki elektronicznej. Tendencję tę tłumaczą racje techniczne
i historyczne, gdyż sieć od początku była ulubionym medium wszystkich wykolejeńców świata, którzy wychowali się na Nintendo i muzyce
elektronicznej pochodzącej bezpośrednio z jingli
gier wideo.
Pierwsi założyciele internetowych wytwórni
to Kosmic Free Music Fondation (1991) i Monotonik (1996). Spośród aktualnych stron
do najważniejszych należy włoska Anomalo
(www.anomalo.it) i Lastfrog (www.lostfrog.net),
które oferują bardzo szeroki wybór artystów i gatunków muzycznych.
Oprócz tych gwiazd darmowego ściągania
istnieje jeszcze wiele innych stron, które, mając mały zasięg, są ciekawe raczej ze względu na
twórcze propozycje i dobór grafiki np. Silenziotv
(www.silenzio.tv), Ogredung (www.ogredung.org)
czy Microlabel (www.microlabel.it).
W Europie modne stały się nowe formy spotkań, które dzięki tanim lotom i kulturze „freemovera” umożliwiły pasjonatom nowych zespołów
odkrywanie i dzielenie się tym rodzajem doświadczeń z innymi krajami. W ostatnich latach
podjęte zostały liczne inicjatywy mające na celu
wylansowanie internetowych wytwórni. Do najważniejszych tego typu wydarzeń należą Netlabel
Festival w Zurychu i Netaudio Festival – uliczna
manifestacja; jeden z najbardziej charakterystycznych oznak współczesności. Odbędzie się ona
w Berlinie – europejskim centrum muzyki elektronicznej.
Przypadek, który dobrze znam: selva elettrica
Aby znać się na internetowych wytwórniach,
nie wystarczy umieć je wymienić i orientować się
w tym, jakich artystów prezentują. Trzeba zawsze
zagłębić się w ich specyficzny świat, z ich charakterem, żargonem i sposobem postrzegania.
Można tu przywołać przykład wytwórni sieciowej z Włoch selva elettrica, stworzonej w 2005
roku przez grupę przyjaciół z miasta sąsiadującego z Rzymem. Kudu – operator, administrator i muzyk zespołu, porównuje stronę do lasu.
Chodzi o to, by spacerować po sieci w sposób
nieskrępowany i odkrywać w sobie zwierzęcą naturę. Taki jest właśnie charakter tej strony
(www.selvaelettrica.com). Kudu i jego przyjaciele
stworzyli prawdziwą muzyczną hodowlę, w której nie brak miejsca na ich ulubioną muzykę,
ale również na język, organizację i biuletyny
informacyjne z rodzaju magicznie kiczowatych.
Muzyczna oferta jest bardzo szeroka: od muzyki
elektronicznej w różnych wersjach, aż po psychodeliczny rock. Warunkiem uzyskania dostępu do
strony są eksperymentalne poszukiwania i brak
konformizmu. Firma gwarantuje swojej publiczności swoistą selekcję artystów.
Nie tylko strona jest dowodem na podjęcie
jakiejś działalności. Koncerty, przedstawienia, instalacje, a zwłaszcza eksplozje twórczości w różnych formach pozwalają na wyjście z przestrzeni
wirtualnej i zderzenie się z rzeczywistością. Tego
typu internetowa wytwórnia ma to do siebie, że
umożliwia publiczności współtworzenie strony.
Użytkownicy decydują więc o jej istotnych cechach, a następnie wprowadzają w życie styl wyrażony w komputerowych pikselach. Ta interak-
cja w widoczny sposób wspiera marketing, gdyż
formy promocji lub bieżące ustalenia znacznie
przyczyniają się do sukcesu. W przypadku Selva
elettrica gigantyczne zielone telefony w pięknym
otoczeniu jakiegoś festiwalu służą do słuchania
najnowszych muzycznych odkryć.
Kwestia zysków i sposobów przetrwania tego
rodzaju stron P2P zaprząta dziś głowy wielu
ekspertów. W tej chwili internetowe wytwórnie
same z siebie nie sprzedają żadnych płyt ani albumów, a zatem nie zarabiają. Chcą zwracać na
siebie uwagę. Dają świadectwo o swoim niezależnym istnieniu, tworzą swój własny świat, w którym chodzi o dziką puszczę, atmosferę retro czy
dźwięki z gry wideo. Ale fakty pozostają faktami:
chęć istnienia, proponowania nowego podejścia
do muzyki będzie musiała koniecznie ewoluować
w stronę czegoś zupełnie innego. W kilku europejskich państwach, np. w Holandii, ale i dalej,
w Brazylii, badane są możliwości współistnienia
prawa autorskiego i copyleftu (prawa do kopiowania). Czy internetowym wytwórniom uda się
przetrwać? Czas pokaże.
33
OSIEM LEGEND MUZYKI BAŁKAŃSKIEJ
Gadjo Dilo: Ten film Tony’ego Gatlife odniósł wielki sukces w 1997 roku.
Reżyser pokazał muzykę cygańską
najwyższych lotów, z tańcami, koncertami i aktorami, którzy potrafili
spontanicznie zaskoczyć piosenką
w samym środku filmu.
Goran Bregovic: Po sukcesie, jaki przy-
34
Stopa
Realizacja: Friso Wiersum
Tłumaczenie: Anna Maresz
Bałkanizacja
Wybuchowe połączenie instrumentów
dętych z elektroniką, czyli o tym, jak
tradycyjny bałkański folk trafił spod
strzech… na klubowe parkiety.
Wspomnienia z koncertów sprawiają, że
pałam miłością do muzyki bałkańskiej. Szczególnie, kiedy przypominam sobie koncert Mahala
Rai Banda – wszystko było tam idealne. Dwóch
młodych trębaczy z lekkością podrywało fanki
skupione pod sceną w ekstazie. Starszy wiekiem
skrzypek ukrywał pod krzesłem flaszeczkę. Pośród publiczności dawało się zauważyć różnicę
wieku widoczną na scenie. Mieszanina starych
amatorów folku i młodych klubowiczów. Wszyscy
połączeni pasją dla tej samej muzyki.
Nie ma oficjalnego zakończenia koncertu. Kiedy wszystkim zdaje się, że to już koniec wieczoru,
zespół przechodzi z występem do hallu. Dźwięk
trąbek, teraz już dużo głośniejszy, obezwładnia
zebranych. Rytm perkusji sprawia, że zaczynamy
wybijać stopami metrum, a na wszystkich twarzach rozkwitają uśmiechy. Tańcząc z moją dziewczyną zauważam, że jej matka oddaje się tańcom
w stylu retro ze skrzypkiem! Ów, nie ukrywając
już wcale swojej flaszeczki, pije całkiem otwarcie.
Ten obraz świetnie odzwierciedla ogólną atmosferę wieczoru. Ludzie klaszczą i obrzucają członków zespołu banknotami, a kelnerzy rozchlapują
dania.
Żeby lepiej zrozumieć tę bardzo już starą muzykę, uczyńmy niewielki krok wstecz. Narodziła
się ona, kiedy kilka pokoleń cyganów podróżowało z Indii do Europy, przejmując różne aspekty
napotkanych po drodze kultur. Od pustyni Rajastanu aż po niziny Dunaju, wędrowcy dostosowywali się do akustyki każdego regionu, wzbogacając
swój własny styl. W efekcie w muzyce bałkańskiej
słychać trąbki tureckiego wojska, rumuńskie cymbały, węgierskie skrzypce, czy jeszcze inne trąbki
serbskich „dmuchaczy”.
Przez całe wieki ten zlepek służył lokalnym zespołom podczas licznych ślubów, chrztów i wiejskich festynów na Bałkanach, ale rzadko przy innych okazjach. Dziś w całej Europie publiczność
szaleje na punkcie tych samych cygańskich kapel
folkowych wymieszanych z elementami elektronicznymi. Z tego eksperymentu zrodził się
bałkański pop i bałkański beat – muzyka, która
wywołała prawdziwy szum medialny. Cały świat
zaczął mówić o autentyczności tego stylu i związanej z nim tradycji. Cytując socjologa Maxa
Webera: „Nasz świat jest zawiedziony, jesteśmy
więc skazani na poszukiwanie prawdy”. Być może
właśnie w muzyce bałkańskiej znajduje się owa
„prawda”, której szukamy.
Nie tylko autentyczność i realizm zapewniły
sławę tej muzyce. Przyciąga ona zachodnich Europejczyków, ponieważ reprezentuje życie i kulturę,
o której wielu z nich marzy – egzystencja oparta
na podróży i wolności, brak stałej pracy, dziedzictwo, z którego można być dumnym i możliwość
życia własnym rytmem.
Nowe tendencje muzyczne pojawiają się średnio co pięć lat. Oznacza to, że moda na muzykę
bałkańską nie potrwa prawdopodobnie zbyt długo. Jednak godnym uwagi jest fakt, iż ten nurt
muzyczny stanowi jeden z pierwszych przyjętych
przez Europę Zachodnią z Europy Wschodniej.
Co do mnie, nawet kiedy wszystkie inne mody
będą już zapomniane, jak tylko usłyszę dźwięk
trąbki, przybiegnę gotowy, by zaśpiewać: „Mesecina mesecina… Poh joh”.
niosła mu grupa pop Biejelo Dugma,
Jugosłowianin Goran Bregovic zajął
się produkcją muzyki autentycznych
zespołów w tonacji lat osiemdziesiątych. Album „Underground” sprzedał
się świetnie. Nie trzeba było wiele
czasu, by Goran znalazł nową grupę: orkiestrę „Wedding and Funeral”,
znaną ze swych występów angażujących 150-u muzyków.
Fanfare
Ciocarlia: Prawdopodobnie
najszybsza grupa na świecie. Powstała, gdy niemiecki fan zakochał się bez
pamięci w rumuńskiej artystce. To
ona przekonała go, by stworzyć zespół.
Reszta, jak mówią, stanowi Historię.
Shantel: Shantel robił nieszczęśliwą
karierę producenta muzyki lounge,
aż porzucił ją dla muzyki bałkańskiej.
Stało się to podczas podróży na ziemię, którą jego przodkowie posiadali
na Bukowinie – regionie z pogranicza Rumunii, Ukrainy i Mołdawii. Na
dwóch albumach: „Bucovina club 1”
i „Bucovina club 2” połączył dźwięki bałkańskie z elektronicznymi rytmami. Jego kolejny album powinien
ukazać się pod koniec roku.
Besh o Drom: Stara, tradycyjna orkiestra dęta – Besh o Drom jest zespołem, który miesza dźwięki bałkańskie
z elementami elektronicznego jazzu.
Jedna z najpopularniejszych bałkańskich kapel.
Balkan Beat Box: Balkan Beat Box
tworzy dwóch Żydów z Brooklynu,
którzy komponują muzykę elektroniczną, dorzucając do niej elementy
muzyki śródziemnomorskiej i bałkańskiej. Ich występy, wspomagane
imperialną techniką, przypominają
cyrk i są bardzo szanowane w kręgach
muzyki electro.
Gogol Bordello: Bez wątpienia najsłynniejszy zespół grający muzykę
bałkańską. Objeżdżając w tym roku
letnie festiwale, ugruntowali swoją
pozycję ulubieńców publiczności.
Ich cygański punk to umiejętne połączenie ukraińskiego dziedzictwa
z duchem takich zespołów, jak The
Pogues. Niektórzy krytycy posądzali
wręcz wokalistę Eugene Hutza o to,
że jego akcent jest udawany. Co publiczności najwyraźniej ani trochę nie
przeszkadza.
Fatima Spar & the Freedom Fries:
Choć nie tak znany, jak inni mu
współcześni, zespół ten gra bałkańskie rytmy, łącząc rozmaite tradycje
muzyczne południowo-wschodniej
Europy. Fatima pochodzi z Turcji,
podczas gdy reszta grupy – z dawnego Imperium Osmańskiego. Uznani
za najlepszą austriacką kapelę 2006
roku, stają się stopniowo mistrzami
bałkańskich dźwięków nieelektronicznych.
FESTIWAL
Festiwal Guca w Serbii jest świętem kultury bałkańskiej. Każdego roku przez cały tydzień
przyciąga miliony fanów do małej wioski na południu kraju. Tam publiczność doświadcza tego, jak
powinien wyglądać europejski festiwal. Muzyka
nie ustaje, piękne tancerki tańczą taniec brzucha,
śliwowica leje się litrami, a campingowe imprezy
ciągną się jeszcze długo po zakończeniu koncertów. Oczywiście prawdziwą atrakcją jest sam festiwal, którego kluczowym momentem jest konkurs
na najlepszy zagraniczny zespół. Zwycięzcy mogą
podwoić, a nawet potroić swoją wygraną. Boban
Markovic, jeden z artystów, został wykluczony po
tym, jak wygrał konkurs kilka lat z rzędu. Festiwal,
nazywany czasem „Woodstockiem trąbek”, powoli odzyskuje popularność utraconą w czasach, gdy
Serbia była odizolowana od reszty świata. Gdybyście nie mogli dotrzeć tam osobiście, kupcie płytę
„Golden Brass Summit: Fanfares en délire” – ona
da wam wyobrażenie o muzycznym bogactwie,
które spotyka się w Guca.
35
Strzeż się
Australij­czyka!
Przegląd gości hostelowych.
Jakim typem podróżnika jesteś?
36
Stopa
Hostel to idealne miejsce dla tych, którzy
często podróżują i nie mają zbyt wielu pieniędzy.
Goście mogą zadowolić swoje podstawowe potrzeby. Znajdą tam przecież łóżko, w którym się
wyśpią, prysznic, toaletę, towarzystwo i poczucie
wspólnoty wynikające z faktu budzenia się każde-
przykład w celu udania się do łazienki.
Zwykle zdarza mu się zapomnieć klucza
lub karty magnetycznej i wtedy zaczyna
pukać do drzwi. Przez dłuższy czas lokatorzy próbują spać i ignorować pana Niezdarę. W końcu jednak jakaś uczynna osoba
(zwykle ja) wstaje i pomaga Niezdarze, aby
wszyscy mogli wreszcie spokojnie zasnąć.
Zorganizowany
Teoretycznie to towarzysz idealny. Realia okazują się jednak inne. Zorganizowany wyłącza na
noc komórkę ale zostawia uruchomiony budzik.
Trzyma wszystkie swoje rzeczy w szafce i w walizce i zamyka je na kłódkę. Po wykonaniu wszystkich porannych czynności ścieli łóżko i kładzie
na wierzchu idealnie złożoną piżamę – w przeciwnym razie potencjalny nowy lokator mógłby
w środku nocy zapali z beztroską światło, prawie
na pewno okaże się Australijczykiem. Australijczycy zwykle podróżują w towarzystwie dwóch
lub trzech rodaków. Są znani z opowiadania lubieżnych dowcipów, które rozumieją tylko oni
sami, a także z wybuchania śmiechem w środku
nocy.
Towarzyski
To ten, który po przybyciu do hostelu od razu
przedstawia się wszystkim, nawet tym, którzy
drzemią na piętrowym łóżku. Zapamiętuje imiona wszystkich członków pokoju i po dziesięciu
minutach wszyscy znają już jego sytuację życiową
i główny powód podróży. Pan Towarzyski oczekuje, że lokatorzy udzielą mu w zamian podobnych
informacji. Zamierza je potem rozpowszechnić
w całym hostelu. Pan Towarzyski pragnie na-
do szafki, ani klapek pod prysznic (na szczęście
menedżerowie hosteli, którzy znają ten typ klienta, sprzedają wszystko w recepcji, oczywiście dwa
razy drożej).
Hałaśliwy
Może być każdego pochodzenia i w każdym
wieku. Charakteryzuje go wydobywanie serii hałasów przez sen. Jego specjalność to chrapanie.
Przypadłość ta przybiera czasem formy ekstremalne i potrafi zburzyć spokój wewnętrzny innych
mieszkańców pokoju. Panu Hałaśliwemu zdarza
się czasami puścić naprawdę głośnego bąka. Czasami po prostu wzdycha przy przewracaniu się
z boku na bok, co powoduje skrzypienie całego
piętrowego łóżka. Pan Hałaśliwy prawie zawsze
ma włączony budzik lub komórkę, która nagle
zaczyna dzwonić i nie przestaje przez parę ko-
Autor: Nicola Pizzolato
Ilustracje: Joseph Hanopol
Tłumaczenie: Paulina Wereszczyńska
go poranka w ponurym pokoju razem z kilkoma
a nawet kilkunastoma obcymi osobami.
Po dziewiętnastu latach wędrówek po schroniskach o różnych standardach ustaliłem typologię
osób, które każdego ranka spotykałem we wspólnym pokoju mając ręcznik przewiązany przez
biodra.
Niezdara
Niezdara pojawia się w pokoju zawsze w nocy,
gdy cała reszta śpi. Z impetem wpada do pokoju, targając ogromne walizki. Próbuje upchnąć
swoje rzeczy w szafie, potykając się w ciemnościach o łóżka i walizki i robiąc przy tym ogromny bałagan. Po jakimś czasie decyduje się zapalić
światło, czemu towarzyszą narzekania i obelgi wykrzykiwane przez innych gości. Niezdara uparcie
nie daje innym spać szeleszcząc reklamówkami,
nieustannie wchodząc i wychodząc z pokoju, na
nie zrozumieć, że łóżko jest już zajęte. Takie zachowanie jest rzecz jasna trudne do zniesienia dla
dość jednak niezorganizowanych współlokatorów.
Co więcej – powoduje, że czują się dość nieswojo.
W efekcie rzadko odzywają się do Zorganizowanego, uważając, że niemieckie pochodzenie wcale
go nie tłumaczy.
Australijczyk
W każdym wieloosobowym pomieszczeniu
każdego szanującego się hostelu zawsze znajdzie
się przynajmniej jeden Australijczyk. Wyobrażałem sobie, że Australijczyk dostał w swej ojczyźnie wychowanie, które przygotowało go do
stawienia czoła wielu przeciwnościom i wrogim
środowiskom. Australijczyk nie postrzega hostelu jako miejsca, gdzie należy respektować zasadę
przespanej nocy. Być może Australijczyk uważa
po prostu, że w hostelu nie trzeba uwzględniać
obecności innych. Tak czy inaczej, jeśli ktoś
wiązywać nowe znajomości także poza hostelem,
organizuje spacery po mieście, wyjścia do najlepszych pubów i sobotni wieczór w klubie. Granice rezerwy przekracza zbyt zuchwale. Jednak to
dzięki niemu osoby, które pewnie nie zamieniłyby ze sobą nawet zdania, w końcu zaczynają
rozmawiać. Noc przed wyjazdem pan Towarzyski
rozdaje wszystkim gościom wizytówki lub karteczki ze swoim adresem e-mail.
Niedoświadczony
Nie mylić z panem Niezdarą. Pan Niedoświadczony jest po prostu osobą, która nie ma zielonego pojęcia o tym, czym jest hostel. Przez pięć
minut usiłuje otworzyć drzwi za pomocą karty
magnetycznej, którą wkłada złą stroną, po czym
w końcu wchodzi do pokoju. Tam orientuje się,
że musi spać z kilkoma obcymi osobami. Pan
Niedoświadczony zwykle nie wie też, które łóżko
zostało mu przypisane. Nie ma ze sobą ani kłódki
lejnych minut, ponieważ Hałaśliwy nie umie jej
znaleźć, ani wyłączyć.
Rozbestwiony
Zauważyłem, że taki lokator pochodzi zwykle
z Ameryki i jest osobą dość młodą. Z jakiegoś
powodu uważa, że w liberalnej Europie wszystko
jest dozwolone: seks, narkotyki, alkohol. Chętnie
korzysta więc z używek w hostelu.
Jego przypuszczenia okazują się jednak błędne. Współmieszkańcy nienawidzą dymu i alkoholu konsumowanego w pokoju, ponieważ zwykle
kończy się to tak zwanym pawiem we wspólnej
umywalce. Rozochocony gość, który ściąga na
noc panienki do hostelu, powinien wiedzieć, że
inni mężczyźni nie będą z nim solidarni i już do
końca jego pobytu w hostelu będą obrzucać go
inwektywami.
37
Pozdrowienia z…
38
Stopa
Realizacja: Marianne Baisnée
Tłumaczenie: Marlena Bartos
Pod miastem
Lubisz zwiedzać podziemne lochy? Co
powiesz na niezapomnianą wycieczkę
do Paryża?
Jak się tam dostać?
Catacombes de Paris
1, place Denfert-Rochereau
75014 Paris
Dojazd: Metro i RER B:
Denfert-Rochereau
Ceny biletów:
Normalny: 7 € Ulgowy: 5,50 €
Dla młodzieży w wieku 14-26: 3,50 €
Le Musée des égouts de Paris
Pont de l’Alma, rive gauche,
face au 93 quai d’Orsay
75007 Paris
Dojazd:
Metro: linia 9, stacja Alma-Marceau
RER: linia C, stacja Pont de l’Alma
Ceny biletów:
Normalny: 4,20 €
Ulgowy: 3,40 € (dla studentów)
Dokładnie obmyśliłeś plan, jak uwieść kobietę: zabierzesz ją w wyjątkową, romantyczną podróż po Paryżu. Daruj sobie pełną turystów wieżę
Eiffla, bazylikę Sacré Coeur, Luwr i inne popularne atrakcje. Zbocz z oklepanej drogi w nieznane uliczki. Odkryjesz tajemnice Paryża i poznasz
jego głębię.
Eksplorowanie podziemnego miasta możesz
rozpocząć od zorganizowanej wycieczki po katakumbach. Te starożytne kamieniołomy zostały
przebudowane w 1785 roku, kiedy z przeludnionych paryskich cmentarzy przeniesiono tu miliony szkieletów. Drżąca z przerażenia dziewczyna
na pewno wpadnie w twoje ramiona, a przecież
wiadomo, że strach działa stymulująco. Kiedy minie pierwszy wstrząs, nieskończone stosy czaszek
i piszczeli mogą wydać ci się trochę nudnawe.
Może nawet zdziwisz się swoją niemalże makabryczną ciekawością.
Jeśli chcesz wybrać mniej wydeptaną ścieżkę,
pamiętaj, że robisz to na własne ryzyko. Mimo
że przepisy tego zabraniają, liczne krypty i nie
używane kamieniołomy, których jest mnóstwo
w podziemiach Paryża, zachęcają do wędrówki.
Na odkrycie czekają rzeźby, akwedukty, zamki
i tysiące innych podziemnych cudów. Dowodem na istnienie takich obiektów jest ogromna
liczba zdjęć krążących w internecie oraz zeznania tak zwanych „katafilów”, specyficznych paryskich speleologów miejskich, którzy spotykają
www.paris.fr
się w katakumbach w tajemniczych okolicznościach. Wybierz się tam, gdy nadejdzie taki dzień,
że będziesz chciał się pozbyć uciążliwego partnera. Któż zechciałby wyruszyć na poszukiwania
po zagmatwanym labiryncie, gdzie odnalezienie
wyjścia graniczy z cudem?
Nie każda przechadzka musi być tak makabryczną przygodą. Jeśli czujesz potrzebę, by wypróbować swoją partnerkę, sprawdź, czy jest gotowa pójść z tobą na drugą stronę piekła – w tym
wypadku okolica eleganckiego mostu, Pont de
l’Alma, idealnie się do tego nadaje. Idź lewą stroną Sekwany, ignorując bezpłciową masę turystów
jednostajnie zmierzającą do Musée du quai Branly. Wkrótce dotrzesz do staromodnej budki, która
na pierwszy rzut oka wygląda jak toaleta publiczna. Podążaj za przewodnikiem, który w niej
siedzi, a on doprowadzi cię do sieci ulic alternatywnego miasta, które wiją się tuż przed tobą.
Tu każdy podziemny kanał ma swój odpowiednik
w postaci ulicy na górze. Na dodatek nosi tę samą
nazwę i jest identycznie oznakowany. O cholera!
Znalazłeś się w kanałach ściekowych Paryża.
Niestety, możesz obejrzeć tylko krótki odcinek
kanałów, których łączna długość wynosi 2400 km.
Gdyby je rozciągnąć, powstałaby droga z Paryża
do Stambułu. Muzeum dostarcza mnóstwo rysunkowych opowieści o hydrografii oraz poważnych
acz budzących wstręt historii o systemie sanitarnym. Jednak najważniejszym punktem programu jest podziemna konstrukcja z XIX wieku.
Przypomina ona trochę mimowolnie narzędzia
tortur wystawione w sławnym Tower of London.
Wzdłuż podwójnego korytarza na ociekających
szlamem ścianach znajdziemy znaki ostrzegające przed niezidentyfikowanymi płynami, które
mogą kapać nam na głowę. Na końcu przejścia,
między kratami, stoją bezpańskie czarne buciory
o gigantycznym rozmiarze. A zza szyby wypchane szczury wlepiają w ciebie przestraszony wzrok.
W tym samym czasie twój przewodnik opowiada
najstraszliwsze historie, jakich doświadczyli ludzie pracujący przy kanalizacji.
Smród zgnilizny zaczyna cię odurzać. Po wyjściu prawdziwi entuzjaści mogą kupić wypchanego szczura w sklepie z pamiątkami, by nigdy nie
zapomnieć tej romantycznej przechadzki. Można
nawet zdecydować się na dalszy krok – przestraszyć dziewczynę pomysłem zorganizowania jej
imprezy urodzinowej w którymś z kanałów (za
jedyne 255 euro od godziny!) z gwarantowaną
obecnością przynajmniej jednego z autentycznych pracowników kanalizacji.
Drogi czytelniku, jeśli jakimś cudem nie zostałeś przekonany tymi sugestywnymi propozycjami,
to masz już tylko jedno wyjście, by odkryć uroki
podziemnego Paryża – przejedź się metrem, jak
reszta świata.
Wizualny
porywacz
40
Oko
Autor: Éloïse Bouton
Zdjęcia: Zevs, JP
Tłumaczenie: Maria Zawadzka
Ciekawostki
o porwaniach
Najwyższy okup
Około 15 milionów zapłacono
w Niemczech za Jana Philipa
Reemtsmę w marcu 1996. Najwyższy okup w Wielkiej Brytanii
wyniósł tylko półtora miliona
euro, podczas gdy w Hong Kongu
i w Ameryce Południowej okupy
potrafią osiągać już nawet 100
milionów dolarów.
Zaginieni
Zaginięcia w 28 krajach świata
są przez Amnesty International
automatycznie uznawane za pogwałcenie praw człowieka. Tymczasem w każdym kraju ludzie
znikają. Większość zaginionych
odnajduje się po kilku dniach,
niektórzy znikają na zawsze.
Zevs, najwyższy bóg sztuki ulicznej,
używa miasta jako swojej galerii. Tworzy tzw. tagi — charakterystyczne podpisy na murach, robi graffiti, maluje,
rozpryskuje farbę, wspina się, wycina,
wymija, wraca i pokrywa mury oraz
plakaty reklamowe swoim indywidualnym podpisem. W 2002 roku artysta
porwał sylwetkę kobiety z billboardu
reklamowego Lavazzy w Berlinie i zażądał za nią 500 000 dolarów okupu.
Na Zeusa!
Jest 2 kwietnia 2002 roku, Berlin, 5:37
rano. Zevs, ubrany w żółty kombinezon z błyskawicą i chmurą, wspina się po fasadzie hotelu. Tajemniczy, zamaskowany mściciel wycina
skalpelem kobiecą postać z billboardu Lavazzy
i pozostawia ziejącą pustką dziurę w mierzącym
17 metrów plakacie reklamowym. Widnieje na
nim hasło: „Espress yourself”. Półtorej godziny
później kobieta z plakatu jest już w jego rękach.
Przed zejściem artysta maluje na zaatakowanym billboardzie słowa: „Wizualne porwanie
– zapłaćcie teraz!”. Następnie opuszcza miejsce
zbrodni z zakładniczką pod pachą. Kontaktuje
się z zarządem Lavazzy i żąda okupu w wysokości 500 000 dolarów. To symboliczna suma, która odpowiada cenie kampanii reklamowej. Jeżeli
włoska firma nie zapłaci, zakładniczka zostanie
stracona na paryskim placu. Artysta zabiera swoją ofiarę w podróż po Europie. Przewozi ją do
Szwecji, do Berlina, po czym więzi w katakumbach Paryża.
Podczas wystaw we francuskiej stolicy Zevs
pokazuje porwaną widzom, których przekonuje,
by zadecydowali o jej losie. Jeżeli zapłacą 1 euro,
to znaczy, że chcą, by zakładniczka zginęła. Jeśli
natomiast kupią dzieło, uratują jej życie. Plan artysty jest prosty: chce ożywić publiczność i zachęcić ją do interaktywnej gry. „Marka czyni z uwagi
publiczności zakładnika i wystawia ją na pastwę
bezlitosnych praw konsumpcji. Ja odwracam ten
proces. Porywam postać z plakatu i żądam od jej
właściciela, by mi zapłacił”.
Jest 2 kwietnia 2005 roku, Paryż. Podczas
przyjęcia zorganizowanego przez dyrektora marketingu firmy Lavazza France w muzeum Palais
de Tokyo, attaché kulturalny Francji we Włoszech
i dyrekcja muzeum publicznie płacą żądany przez
Zevsa okup. Ma to być gest poparcia dla sztuki
nowoczesnej ze strony firmy produkującej kawę.
Projekt wizualnego porwania, który rozpoczął
się trzy lata wcześniej i od tego czasu jest stale
rozwijany i wzbogacany, stanowi wizytówkę Zevsa.
Młody francuski artysta wywodzący się ze sceny
graffiti tworzył swoje pierwsze dzieła w Paryżu na
początku lat 90. Zevs w subtelny sposób wykorzystuje w swojej sztuce pojawianie i znikanie, cienie
i światło, czystość i brud. Jego praktyki znajdują
się na skrzyżowaniu kontestacji i strategii reklamowej, jego sztuka miejska rozpięta jest między
ulicami Paryża i Nowego Jorku. Zainspirowany
ruchem hip-hopowym i sztuką uliczną, Zevs grasuje przede wszystkim w porzuconych miejscach:
na przedmieściach Paryża, przy szynach kolejowych i w zaniedbanych obszarach francuskiej stolicy. W okresie, kiedy Zevs zaczynał swoją pracę,
tagi wypełniały szczelnie wszystkie mury Paryża.
Artysta stworzył wtedy swój prywatny podpis,
chmurę z piorunem, malowany techniką łączącą
tag i graffiti.
W 1992 roku Zevs ledwo uniknął rozjechania
przez szybką kolej miejską RER, kiedy malował
w tunelu na przedmieściach Paryża. Na pędzącym pociągu zobaczył napis „Zeus”. „To zdarzenie mnie naznaczyło, zostało wdrukowane na
siatkówkę mojego oka. Wtedy postanowiłem odwrócić sytuację i posłużyć się tym imieniem, żeby
naznaczyć miasto. Ten tag doskonale nadawał się
do tego, by w głośny i wyraźny sposób wpisać się
w przestrzeń publiczną”.
Zevs zainteresował się sztuką dzięki malarzom
i graficiarzom, których poznał poprzez książki
Spraycan Art, Subway Art oraz filmy takie jak
Beat Street, Break Street czy Stylewars. Zafascynowany szablonami, sylwetkami i napisami, którymi pokryte były mury w jego dzielnicy, chadzał
własnymi ścieżkami, przyswajając swoisty język
miasta. Podczas swoich poszukiwań odkrył narodowe centrum sztuki i kultury Georges Pompidou. To niezwykłe miejsce stanowiło dla niego
wcielenie międzykulturowości i wyjątkowości Paryża. Odkrył tam sztukę nowoczesną i rozwinął
swoje wyjątkowe techniki. Pewnej nocy dokonał
wizualnego ataku na fasadę budynku. Wyposażony w bombę sprayową o krwistoczerwonym
kolorze, zaatakował twarz Alfreda Hitchcocka na
plakacie reklamowym muzeum. Na czole reżysera
pojawiła się wielka, czerwona plama.
Niektóre aspekty jego twórczości przypominają dzieła Thomasa Hirschhorna i Marcela Duchampa, chociaż paryski artysta zaprzecza,
jakoby inspirował się ich sztuką. Oddziela swoją
twórczość od wszelkich projektów politycznych,
ponad które stawia sztukę. Twierdzi, że jego działalność nie wiąże się z chęcią przekazania jakiegokolwiek przesłania, nie ma też nic wspólnego
z kontestacją. „Nie jestem ani przeciwnikiem reklamy, ani przeciwnikiem przeciwników reklamy.
Usiłuję po prostu ujawnić mechanizmy komunikacji reklamowej, staje się ona zatem źródłem inspiracji i motywacji. Wykorzystuję reklamę w mojej pracy jako dodatkowe narzędzie ekspresji”.
Podczas gdy europejskie galerie coraz bardziej
interesują się twórczością Zevsa, Francja pozostaje niechętna jego twórczości. Czy artysta jest
zbyt awangardowy czy tylko niezrozumiany przez
swoich rodaków? Wizualny porywacz w humorystyczny sposób wyjaśnia tę francuską ostrożność
w ocenie jego twórczości: „Podobno potrzeba dystansu, żeby dostrzec pewne rzeczy. Możliwe, że
jeśli zamieszkam za granicą, posypią się propozycje wystaw we Francji!”
Porwane zwierzęta
Psy są często porywane w celu
zdobycia okupu od ich właścicieli. Tymczasem Europejskie
Stowarzyszenie Ogrodów Zoologicznych i Akwariów w latach
2000–2004 odnotowało kradzież
sześciuset zwierząt z 80 ogrodów zoologicznych.
Znaki rozpoznawcze
Cieniopisarz
Zevs stał się słynny dzięki oznaczaniu miasta
swoim wyjątkowym pseudonimem i manifestowaniu swej obecności indywidualnym podpisem.
Charakter jego twórczości wyznacza też jednak
miejskie środowisko. Na początku 2000 roku artysta rysował kontury przedmiotów i sprzętów na
ulicach. W nocy ozdabia budynki białą farbą, wykorzystywaną do oznaczania dróg. W ciągu dnia
te kształty i rysunki przybierają nową formę.
Czyste graffiti
Zevs określa swoją twórczość jako „czyste graffiti”. Zastaje ciemne od brudu, zniszczone i rozsypujące się mury. W artystyczny sposób oczyszcza
ich powierzchnię. Po jego wizycie na kurzu i brudzie pojawia się symbol chmury i błyskawicy.
W ten sposób Zevs omija problem nielegalności
swojej twórczości i zapobiega oskarżeniom o wandalizm. Dodatkowo stawia w kłopotliwej sytuacji
służby oczyszczania miasta.
Niewidoczne graffiti
Ta technika jest echem „czystego graffiti”.
Zevs używa fosforyzującej farby widocznej jedynie w nocy. Dzięki temu może spokojnie działać
w ciągu dnia, nie ryzykując przyłapania na gorącym uczynku. W dzień tworzy graffiti na murach
miasta, a na pobliskich latarniach umieszcza filtr.
Jego dzieła ujawniają się dopiero pod wpływem
promieniowania ultrafioletowego.
Do czwartego maja w kopenhaskim NY Carlsberg Glyptotek Museum trwa wystawa Zevsa zatytułowana „ELECTROSHOCK”. Można
tam zobaczyć największe jak dotąd dzieło artysty.
41
Brytyjczycy
kręcą
42
Oko
Autor: Sascha Keilholz
Zdjęcia: Warp Films
Steel Mill Pictures
Tłumaczenie: Izabela Tomaszewska
Nastolatki, narkotyki i przemoc zajmują ważne miejsce w brytyjskim kinie.
Młodzi reżyserzy w swoich debiutanckich filmach próbują zmierzyć się
z problemem dorastania. Należą do
nich także reżyserzy Shane Meadows
i Paul Andrew Williams. Ich naprawdę niezłe filmy właśnie ukazały się na
DVD.
W 1983 roku Zjednoczone Królestwo było
beczką prochu. Uświadamiają nam to pierwsze
dokumentalne sceny z filmu Shane’a Meadowsa
„This is England”. Żelazna Dama Maggie Thatcher i jej zaangażowanie w konflikt w Argentynie
podzieliły naród. Shaun, 12-letni outsider, któremu grupa skinheadów zastępuje rodzinę i ojczyznę, zetknie się z pojęciem narodu dopiero później – wtedy będzie już jednak za późno. Jedno
z przemówień Frontu Narodowego ma typową retorykę – domniemane różnice między rasistami
i nacjonalistami, narodowa duma. Shaun bardzo
chce, by jego ojciec poległy w wojnie falklandzkiej był z niego dumny. Okazja nadarza się dzięki
grupie nacjonalistów „Band of Brothers“, której
okrzyk bojowy „it’s time to take it back“ podżega
młodzież do pierwszych rasistowskich wystąpień.
Shaun chce porządnie nastraszyć Pakistańczyków
i właściciela sklepu.
Jego wystąpienie nie ma jednak poważniejszych
konsekwencji, co może zdziwić widza, bo pokazuje
to nieszkodliwość działań młodych nacjonalistów.
Rzeczywiście, na początku skinheadzi wydają nam
się całkiem sympatyczni. Nie są złośliwi ani szczególnie brutalni. Także matka Shauna zdaje się to
rozumieć, już na wstępie przyjmuje perspektywę
obserwatora. Żąda wyjaśnień, zszokowana nowym
image’em syna: podwinięte dżinsy, glany, koszula
od Shermana, szelki. Pod koniec tej rozmowy padają zadziwiające słowa: „Te ubrania są właściwie
całkiem w porządku”. Naiwne podejście do tego,
co wydaje się przeobrażeniem w neonazizm, szokuje. Meadows wyjaśnia jednak szybko: ci młodzi
nie są prawicowymi ekstremistami. Oni są skinami. W tym kontekście, jak się wydaje, nie znaczy
we współpracy z:
to nic więcej niż moda czy chęć odróżnienia się
od innych. Być może równie dobrze mogliby być
punkami. To, czego im brakuje, to polityczne przekonania i zainteresowania. Jednak gdy ich tajemnicza, przesiąknieta nienawiścią grupa będzie musiała zmierzyć się z przeszłością, okaże się, że bycie
skinem to nie tylko gra.
Po tym, jak w 1997 roku Meadows nakręcił
swój debiutancki film „Twenty Four Seven”, przez
kilka lat było o nim cicho. Dopiero w 2004 roku
ukończył swoje następne dzieło – „Dead Man’s
Shoes” – świetny, trzymający w napięciu film
o zemście. Scenarzysta Paddy Considine, weteran
wojenny, przedstawia w nim nieznającą litości żądzę odwetu. Film składa się z niesztampowych,
pozbawionych banału scen. W zaskakującym dla
widza zakończeniu winy przeszłości zostają wydobyte na światło dzienne.
Szkot Gillies MacKinnon, podobnie jak Meadows, odniósł międzynarodowy sukces dzięki
filmowi pt. „Pure” poświęconemu młodemu pokoleniu. Sześć lat po „Small Faces” (1996) zmienił miejsce akcji z Glasgow na Londyn i odmłodził głównego bohatera. Wśród aktorów w filmie
Pure wyróżnia się Harry Eden. Na Berlinale oraz
w niemieckim mieście Emden wyróżniono zarówno reżysera, jak i młodą gwiazdę, jednak po
festiwalowych sukcesach film nie trafił do kin.
W międzyczasie ukazała się wersja na DVD pod
tytułem, który raczej odzwierciedla historię jego
promocji niż treść samego filmu: „Ein Kind von
Traurigkeit” („Dziecko smutku”). Na okładce zamiast Edena pojawiła się coraz bardziej popularna w tym czasie Keira Knightley, a także kanadyjska aktorka Molly Parker, która zagrała matkę
głównego bohatera. Na ekranie Harry Eden radzi
sobie jednak doskonale i nawet najlepsze aktorki
nie mogą przyćmić jego talentu. Eden gra 10-letniego chłopca Paula, który musi opiekować się
swoją matką i córką jej najlepszej przyjaciółki
– obie matki zdecydowanie nie dają sobie rady
z wychowywaniem dzieci. Podczas gdy większość
brytyjskich filmów o narkotykach, jak np. Trainspotting (1996) skupia się na przedstawieniu zwariowanego życia nastolatków, tutaj nałóg matki
obserwowany jest przez bardzo pragmatycznego
i rozsądnego syna. Gdy matka postanawia iść na
odwyk, syn chce jej towarzyszyć: „We do it together“ – mówi. Końcowa sekwencja jest jedną
z najbardziej wzruszających w całym filmie.
Pomysł, by w filmach przedstawiać dzieci w centrum brutalnego świata dorosłych, przejął Paul
Andrew Williams w „London to Brighton”. Jego
wielokrotnie nagradzany debiutancki film długometrażowy opisuje historię ucieczki dwóch
43
kobiet, które poznały się na ulicach Londynu:
Kelly zarabia na życie jako tania dziwka, Joanne
jest uzależniona od narkotyków. Joanne, licząc, że
łatwo i szybko zarobi 100 funtów, pewnego wieczoru spotyka się z pedofilem Allenem. To spotkanie kończy się morderstwem, o którym widz
dowiaduje się dopiero w filmowej retrospekcji.
Obie dziewczyny muszą uciekać przed sutenerem Derekiem i pozbawionym skrupułów synem
Allena, Stuartem. Chociaż zakończenie można
dość łatwo przewidzieć, film fascynuje swoją bezpośredniością. Inaczej niż w nowej wersji Glorii
Sidney’a Lumeta film Williamsa nie zbliża się do
granicy kiczu. Tym, co czyni go jeszcze bardziej
godnym polecenia, jest wspaniała gra młodych
aktorów. I w tym najbardziej przypomina filmy
„Pure” i „This is England”.
O Autorze:
Sascha Keilholz pracuje jako dziennikarz w Berlinie,
wykłada medioznawstwo na Uniwersytecie w Ratyzbonie. Jest zastępcą redaktora naczelnego magazynu
internetowego o filmie critic.de. Od wielu lat pracuje
jako lektor Radia Północnoniemieckiego (NDR).
Reżyseria: Paul Andrew Williams
Scenariusz: Paul Andrew Williams
Wykonawcy: Lorraine Stanley, Georgia Groome,
2006
Sam Spruell, Johnny Harris, Alexander Morton,
Dostępny na
Nathan Constance
DVD w krajach: Czas trwania: 85 min.
Dead Man’s
Shoes
Pure
This is
England
London to
Brighton
2002
Na DVD:
Reżyseria: Gillies MacKinnon
Scenariusz: Alison Hume
Wykonawcy: Harry Eden, Molly Parker, David
Wenham, Vinnie Hunter, Keira Knightley,
Gary Lewis
Czas trwania: 96 min.
2004
Na DVD:
2004
Na DVD:
Reżyseria: Shane Meadows
Scenariusz: Paddy Considine
Wykonawcy: Paddy Considine, Gary Stretch,
Toby Kebbell, Jo Hartley, Seamus O’ Neill
Czas trwania: 90 Min.
Reżyseria: Shane Meadows
Scenariusz: Shane Meadows
Wykonawcy: Thomas Turgoose, Stephen
Graham, Joseph Gilgun, Andrew Shim, Jo
Hartley
Czas trwania: 101 Min.
Złota rybka
W różnych krajach różnie opowiada się
niektóre baśnie. Często jednak płynie
z nich ten sam morał.
Szczególnie jedna opowiadana jest w całej
Europie. Prezentujemy cztery jej wersje z różnych
regionów.
Meklemburgia, północne Niemcy: rybak i jego
żona
44
Ucho
Autor: Adam Chrambach
Ilustracje: Danny Reinecke
Tłumaczenie:
Diana Kaniewska
Pewnego dnia biedny rybak wypływa w morze i nie może złapać żadnej ryby. Kiedy wciąga
ostatnie sieci, na dno łodzi spada flądra i mówi do
niego: „Proszę wrzuć mnie z powrotem do wody.
Jestem zaklętym księciem.” Rybak, zaskoczony, że
ryba potrafi mówić, wrzuca ją do wody.
Kiedy wraca do domu, opowiada żonie tę fantastyczną historię. Żona jest wściekła: „Trzeba
było sobie czegoś zażyczyć! Idź nad wodę i zobacz, czy jeszcze znajdziesz tę rybę”. Rybak poszedł na plażę i zaczął krzyczeć w kierunku fal.
Nagle pojawiła się flądra. „Co mogę dla Ciebie
zrobić?” – spytała. „Nasza chatka się rozpada. Czy
możemy dostać mały domek?” – „Idź do domu.
Gotowe.”
I rzeczywiście: zamiast rozpadającej się chatki
ukazał się im mały domek z ogrodem. Po paru
dniach żona przestała być zadowolona. „Pójdź
nad morze i zapytaj, czy nie mogę zostać królową”. I tak się stało. Za każdym razem rybak szedł
coraz bardziej przerażony, a morze było coraz bardziej wzburzone. Jak tylko żona została królową,
zachciała być cesarzem, a zaraz potem papieżem.
Ale nawet zamki, służba i piękne uroczystości nie
wystarczały. „Wróć i zapytaj, czy nie mogę być
Bogiem”. Odpowiedź na to pytanie była inna od
poprzednich. „Idź do domu i zobacz, co tam zastaniesz” – powiedziała ryba. Kiedy rybak wrócił,
zastał rozpadającą się chatkę i żonę w łachmanach. I tak żyją do dzisiaj.
Syberia: stary człowiek i kot na drzewie
Tym razem jest to opowieść o starym człowieku beż żony. Próbując pewnego dnia ściąć bezużyteczne drzewo, starzec spotyka kota, który
prosi go, by tego nie robił. Lituje się nad zwierzęciem, a w nagrodę następnego dnia budzi się
jako bogacz. Następne jego życzenie, by być cesarzem, także zostaje spełnione. Kiedy prosi kota,
by uczyniono go Bogiem, zostaje przywrócony do
pierwotnego stanu. Jednak tym razem jest nagi
i chory. Umiera, łkając na zamarzniętej ziemi.
Hiszpania: Franciskita
Tym razem to historia Franciskity, małej dziewczynki, która spotyka Chrystusa. Jezus pyta, czy
jest szczęśliwa. „Tak, ale chciałabym mieć nowy
dom” – odpowiada dziewczynka. Chrystus odwiedza ją i ciągle pyta, czy jest już szczęśliwa, spełniając jej kolejne prośby: ofiarowuje jej sukienkę,
kilka kurcząt, krowę, a w końcu zacnego męża.
Kiedy Jezus ponownie przybywa i pyta: „Franciskito, jesteś szczęśliwa?”, dziewczynka odpowiada:
„Nie jestem Franciskita, jestem Panią Burmistrzową!”.
Francja: uczciwy człowiek i łodyga fasoli
We Francji spotykają się Bóg ze świętym Piotrem oraz żebrak proszący o jałmużnę. Dają mu
jedno ziarenko fasoli i idą dalej. Kiedy żebrak
wraca do domu, żona beszta go za to, że nie przyniósł do domu żadnego porządnego jedzenia
i wyrzuca fasolkę za okno. Następnego ranka nawet ksiądz, który nosi okulary, nie może dojrzeć
końca pędu fasoli. Żona każe mężowi zebrać parę
fasolek. Mąż wspina się na górę, do momentu,
gdy ziemia wygląda jak ziarnko gorczycy i dociera do perłowych wrót. Kiedy otwiera mu święty
Piotr, mężczyzna prosi go o posiłek. Kiedy wraca,
czeka na niego suto zastawiony stół. Następnego
dnia żona wysyła go, by poprosił o nowy dom. Po
bezskutecznych próbach oporu mężczyzna wspina się, by przedstawić żądanie. Święty Piotr złości się, ale tworzy przepiękny dwór. Następnym
życzeniem żony jest zostać królową. Z przerażeniem stwierdza, że nawet królowie i królowe mają
zmarszczki i któregoś dnia muszą umrzeć. Mąż
musi wspiąć się z kolejnym życzeniem – by być
Bogiem. I, podobnie jak w innych bajkach, zachłanna para do końca życia mieszkała już w swojej starej chatce.
45
1
2
3
Palec pod
budkę
5
Niemcy
Grecja
Węgry
Malta
Irlandia
Łotwa
7
8
9
10
11
12
Austria
Belgia
Cypr
Wielka
Brytania
Polska
Francja
4
W dobie telefonów komórkowych budkom telefonicznym grozi wyginięcie. Indigo
w samą porę uchwyciło je na
zdjęciach. Umiesz rozpoznać,
która budka pochodzi z jakiego
kraju?
Chcemy zebrać więcej tego typu kolekcji
zdjęć pokazujących drobne różnice kulturowe pomiędzy krajami Europy. I Ty
możesz się w to włączyć. Szczegóły znajdziesz na:
www.indigomag.eu/join/photoseries
4
5
6
1
2
3
6
7
8
9
10
11
12
Zdjęcia:
Joeri Oudshoorn
Culture needs open space
and a partner to create it.
www.allianz-kulturstiftung.de