4. Życie codzienne

Transkrypt

4. Życie codzienne
Rozdział III Życie codzienne
W związku z tym, że Leszno znalazło się pod okupacją niemiecką już
4 września 1939 r., walka zbrojna ustąpiła miejsca codziennej walce o byt w nowo
zorganizowanej rzeczywistości. Leszczyniacy chcąc nie chcąc musieli przystosować
się do nowych warunków życia, tym bardziej że okupant miał konkretne wyobrażenie,
co do kształtu życia jego nowych „podopiecznych”. Jednym przystosowanie do
nowych warunków przychodziło łatwiej, innym trudniej, ale każdy kto chciał żyć
musiał w jakiś sposób podporządkować się rządom Niemców. Tym bardziej, że
ingerowali oni w każdą niemal dziedzinę życia. W takich warunkach przyszło
funkcjonować tym, którzy przeżyli pierwszą fazę polityki terroru prowadzonej przez
Niemców tuż po zajęciu Leszna1.
Dużej części mieszkańców Leszna wydawało się na początku, że okupacja
niemiecka potrwa co najwyżej kilka miesięcy, do czasu kiedy to wojska brytyjskie
i francuskie pokonają Trzecią Rzeszę2. Odczucia polskiego społeczeństwa w tym
zakresie oddaje spisana wówczas relacja Józefa Majchrzaka: „Pocieszamy się
i wierzymy niezłomnie w rychłe zakończenie wojny i odzyskanie wolności”3. Jednak już
po kilku miesiącach zdano sobie sprawę z tego, że na upragnioną wolność przyjdzie
poczekać znacznie dłużej niż początkowo sądzono4. Uświadomiono sobie wtedy, że
tylko o tymczasowym pobycie okupanta w Lesznie nie ma co myśleć. Myśli
o wolności trzeba było odłożyć na znacznie później.
Mieszkańcy Leszna, podobnie jak miliony innych Polaków, musieli
skoncentrować swe wysiłki na zorganizowaniu sobie życia codziennego. Przeważającą
większość ich czasu pochłaniała walka o zapewnienie sobie i swoim najbliższym,
Patrz rozdział 2.
Tak np. widziała to wówczas 19-letnia Wanda Seidel: „(...) postanowiłyśmy (...) uczyć się języka
francuskiego. Podnietą do tego była wiara w interwencję Francji, ale w większym stopniu
instynktowna potrzeba przeciwstawienia się istniejącej rzeczywistości, gwałtowi i przemocy. Znaczyło
to – nie poddajemy się, nie akceptujemy”. Cyt. za: W. Seidel, K. Deskur, Nasz okupacyjny dzień
powszedni, Rocznik Leszczyński 1978 (wyd. 1979), T. 2, s. 234.
3
Archiwum Państwowe w Lesznie, Leszczyńskie Towarzystwo Kulturalne, sygn. 74, s. 65,
J. Majchrzak, Życie codzienne w okupowanych miastach i wioskach województwa leszczyńskiego
w latach 1939-1945.
4
Do tego rodzaju oceny sytuacji skłoniły mieszkańców klęski zadane przez Niemców w 1940 Danii,
Norwegii, Belgii, Holandii, Luksemburgowi, a przede wszystkim Francji.
1
2
1
chociaż namiastki normalności, zorganizowaniu sobie życia w taki sposób, by choć na
chwilę zapomnieć o otaczającym niemal wszystkich Polaków piekle okupacji. Nie
było to łatwe, gdyż okupant co krok przypominał o swej obecności – pokazując kto
rządzi. Pewnego rodzaju kompendium do ówczesnej sytuacji może być relacja Józefa
Borowiaka: „Zamiary Niemców w stosunku do Polaków były okrutne i nieludzkie.
Coraz wyraźniej stawało się widoczne, że Niemcy dążą do biologicznego unicestwienia
Polaków jako narodu. Eksterminacja przejawiała się w mordowaniu z błahych
powodów lub bez żadnej przyczyny, osadzaniu w obozach i więzieniach, skąd się
najczęściej nie wracało, biciu, lżeniu i upadlaniu, łapankach i wywożeniu na
przymusowe roboty, powszechnym wywłaszczeniu i pozbawieniu wszelkich własności,
głodowych racjach żywnościowych, niepewności losu, grabieniu lub niszczeniu dóbr
kultury i nauki polskiej, pozbawianiu młodych Polaków możliwości kształcenia,
zakazie przebywania w miejscach przeznaczonych dla Niemców – restauracje,
kawiarnie, kina, wagony kolejowe, parki, kościoły, zakazie swobodnego poruszania się
i podróżowania, podwyższaniu wieku dla chcących zawrzeć związek małżeński
/mężczyzna – 28, kobieta – 25/, germanizowaniu wyselekcjonowanych polskich dzieci
itd.”5.
Nie sposób wymienić wszystkich aspektów życia, które w pełni oddałyby obraz
tamtej rzeczywistości. Mimo prób Niemców, ujednolicenia życia Polaków, nie udało
im się to do końca. Były jednak problemy, które dotykały prawie wszystkich Polaków
zamieszkujących Leszno. Problemy te jednoczyły nieraz stając się swoistego rodzaju
platformą do ich przezwyciężania. To oczywiście narażało wszystkich „wspólników”
na niebezpieczeństwo, ponieważ jakakolwiek forma organizowania się mogła być
odczytana przez okupanta za spisek wymierzony przeciw Trzeciej Rzeszy. Strach,
troska o bliskich, niepewność jutra, problemy na każdym kroku, poczucie bezsilności
i wiele tego typu odczuć towarzyszyło na co dzień Polakom i tym mieszkańcom
Leszna, którzy nie byli stronnikami Trzeciej Rzeszy6.
Cyt. za: AP w Lesznie, LTK, sygn. 74, s. 92-93, J. Borowiak, Życie codzienne w okupowanych
miastach i wioskach województwa leszczyńskiego w latach 1939 – 1945.
6
Autor ma tu na myśli Żydów – bez względu na miejsce ich poprzedniego pobytu (nim trafili do
Leszna między wybuchem II wojny światowej a jej zakończeniem), a także tych Niemców, którzy
swym życzliwym postępowaniem wobec Polaków narażali się na represje ze strony władz
okupacyjnych.
5
2
W każdym miejscu, w każdym momencie Polacy musieli ustępować miejsca
Niemcom. Dotyczyło to najróżniejszych sytuacji, od kolejki w sklepie, u fryzjera,
miejsca na chodniku i wszelkich innych, kiedy to dochodziło do „konfrontacji” Polaka
z Niemcem.
Polakom zakazano rozmawiania na ulicy po polsku7. W związku z tym na
ulicach słychać było tylko język niemiecki, a język polski przycichł. Głośne
rozmawianie w języku ojczystym groziło Polakom, w najlepszym wypadku,
obrzucenie obelgami, do czego dochodziło często. Powszechnym zwyczajem,
zwłaszcza praktykowanym przez młodych Niemców, było zaczepianie Polaków na
ulicy8. Napisy „Nur für Deutsche” stały się powszechne w wielu miejscach
publicznych (sklepy, parki, kawiarnie, ławki, wagony pociągów itp.)9.
Wstęp na targ był możliwy dla Polaków dopiero po godzinie czternastej, kiedy
to niewiele już można było kupić. Jedynym kinem, jakie funkcjonowało w okresie
okupacji było Kino „Palace” (pozostałe zostały przez nowe władze zamknięte). Kino
to mieściło się na dzisiejszej ul. Słowiańskiej, w budynku, w którym po wojnie
również było kino10. Zainteresowanie ze strony Polaków, jeśli chodzi o częstotliwość
chodzenia na seanse kinowe było znikome. Obowiązywała niepisana zasada, że nie
chodzi się na niemieckie filmy propagandowe, które Niemcy zwykle puszczali.
Powszechne było powiedzenie: „Tylko świnie siedzą w kinie”. Natomiast zdarzało się
częściej, że dzieci polskie jeśli mogły to szły oglądnąć jakąś bajkę. Przejawy zdrady
wobec narodu piętnowano, a osoby dopuszczające się tego rodzaju czynów traciły
Kwestia możliwości używania, w życiu codziennym, języka polskiego przez Polaków w tzw. Kraju
Warty nie była do końca jasna. W dużej mierze zależało to od „zarządcy” danego regionu. Jeśli nie
było nawet formalnego zakazu posługiwania się językiem polskim, to i tak „oczekiwano”, że Polacy
tego nie będą robić. Po stronie niemieckiej różnie zapatrywano się na ten problem. Pewnym
rozwiązaniem tegoż problemu stał się okólnik z 23 lutego 1943 r., wydany przez namiestnika Kraju
Warty. Mówił on m.in. o tym, że Polacy mogą między sobą mówić po polsku i nie powinni z tego
powodu być karani. Uzasadniał swój punkt widzenia m.in. cytując fragment Mein Kampf Adolfa
Hitlera: „Naród obcy pod względem rasowym, który wyraża po niemiecku swoje obce myśli,
skompromitowałby cześć i godność naszego własnego narodu przez swą niższość”. Oprócz tego ze
względów praktycznych pozwalano np. na umieszczanie napisów polskich na tablicach
informacyjnych w fabrykach, tuż obok napisów w języku niemieckim. Por.: K. M. Pospieszalski,
Język polski w tzw. Kraju Warty. Przegląd Zachodni, 1949, T. 1, s. 61-66.
8
W. Seidel, K. Deskur, Nasz okupacyjny..., s. 237-238.
9
Patrz rozdział 1.
10
To powojenne kino działało pod nazwą „Polonia”, a po przebudowie w latach 1956-1958 już jako
Kino „Panorama”.
7
3
natychmiast przyjaciół i znajomych11. Osoby takie były po prostu odsuwane od
polskiego życia społecznego12.
Życie religijne i prześladowania polskiego Kościoła
Pierwsze dni wojny i późniejsza zawierucha września 1939 r. spowodowały, że
życie religijne w sformalizowanej formie niemal całkowicie zamarło. Ludzie
oczywiście znacznie częściej – niż to miało miejsce wcześniej – modlili się. Modlitwy
odbywały się w większym gronie – bardzo często rodzinnym. Obawiano się represji ze
strony Niemców. Władze okupacyjne zdawały sobie sprawę z tego, że Kościół
w czasie tak wielkiego zagrożenia dla narodu polskiego włączy się w podtrzymywanie
polskości. Pamiętano, jak wielką rolę odgrywał on w czasie, gdy ziemie polskie
znajdowały się pod zaborem pruskim. Uważano Kościół za element przywódczy
i w związku z tym postanowiono, jak najszybciej wyeliminować go z życia
społecznego, a tym samym pozbawić go wpływu na postępowanie Polaków. Od
początku okupacji Niemcy wprowadzili dotkliwe ograniczenia dotyczące wszelkich
praktyk religijnych, a ich represyjność wzrastała z roku na rok13.
Od października 1939 r. w Niemczech obowiązywało zarządzenie mówiące, że
w kościołach, do których mogą uczęszczać Polacy, msze święte odbywać się mają, co
najwyżej dwie godziny dziennie. Ograniczono także, w znaczący sposób, dostęp do
religii w szkołach, jak i możliwość składania spowiedzi świętej14. Kolejne
rozporządzenie dotyczyło zasad organizowania pogrzebów. Ściśle określono, jak mają
one wyglądać. W trakcie pogrzebu za trumną Polaka nie mógł podążać kondukt
żałobny, a zmarłego odprowadzano bez krzyża. Jedynie najbliższa rodzina mogła
uczestniczyć we mszy św. odprawianej za jego duszę. Zdarzały się też takie przypadki,
że Niemcy zakazywali grzebania zmarłego w ubraniu. Zezwalano wówczas jedynie na
Z. Gryczka, Z dziejów leszczyńskich kin, Przyjaciel Ludu, Leszno 1996, Z. 3-4, s. 17,
E. Waszyński, Leszno podczas okupacji niemieckiej w latach 1939-1945, Leszno 2005, s. 14 (rękopis,
zbiory prywatne).
12
Szerzej na temat kolaboracji w dalszej części tego rozdziału.
13
Dzieje parafii św. Mikołaja w Lesznie, pod red. ks. dziekana kan. Konrada Kaczmarka, Leszno
1995, s. 215-235; J. Zielonka, Golgota w Dachau, Panorama Leszczyńska, 1981, Nr 40, s. 7.
14
Dzieje parafii Św. Mikołaja..., s. 216.
11
4
ubranie nieboszczyka w płócienny fartuch. Pogrzeby zmarłych odbywały się w czasie
okupacji na cmentarzu parafialnym w Lesznie. Grzebano na nim Polaków, a także
Żydów zamordowanych i zamęczonych w obozie pracy15.
Ilustracja 1 Kościół Św. Krzyża przy Platz der SA (zbiory prywatne M. Buchwald)
Administracyjną decyzją określono wiek, który umożliwiałby zawarcie związku
małżeńskiego między Polakami (zawieranie małżeństw mieszanych było zakazane).
Początkowo dolna granica wieku dla kobiet wynosiła – 22, a dla mężczyzn – 25.
Natomiast od 1943 r. podniesiono ją, odpowiednio dla kobiet do – 25 lat, a dla
mężczyzn do – 28 lat16. Dyktowano to faktem, że Niemcy muszą walczyć na frontach
nie mogąc tym samym powiększać liczebności swoich rodzin, w przeciwieństwie do
Polaków, którzy nie są zmuszani do walki na frontach wojny.
Szerzej na temat Żydów i o ich losie w rozdziale drugim. Por.: A. Piwoń, Cmentarz parafialny
w Lesznie, Przyjaciel Ludu, Leszno 1989, Z. 3, s. 2; Dzieje parafii Św. Mikołaja..., s. 216.
16
J. Stawiński, Ludność Leszna podczas okupacji, Przyjaciel Ludu, Leszno 1989, Z. 6, s. 38.
15
5
W Lesznie okresu przedwojennego działało Katolickie Stowarzyszenie
Młodzieży Męskiej. W swoich szeregach w 1939 r. miało 80 druhów (w tym
55 czynnych). Celem tej organizacji było wychowanie młodzieży polskiej na mądrych
katolików i obrońców Ojczyzny. Moment wybuchu wojny przerwał działalność
KSMM. Część z członków stowarzyszenia zginęła, inni wyjechali i już nie wrócili do
Leszna17.
Kościół rzymskokatolicki Polaków nie uzyskał statusu prawnego, choć
zezwolono mu na działalność. Działalność ta podlegała oczywiście licznym
ograniczeniom. Najbardziej dotkliwym, a jednocześnie najprostszym sposobem było
po prostu zamykanie kościołów polskich18. Leszczyńskie kościoły, oprócz kościoła
św. Mikołaja, zostały zamknięte i zamienione na magazyny. Natomiast wspomniany
kościół św. Mikołaja19 był czynny dla Polaków do października 1941 r., czyli do
momentu ponownego aresztowania proboszcza ks. dra Stefana Abta20. Odprawiano
w nim cztery msze św. w niedzielę i dwie w dni powszednie. Natomiast brak danych
dotyczących mszy odprawianych przez tutejszego proboszcza dla ludności niemieckiej
mieszkającej w Lesznie i okolicy. Prawdopodobnie była to jedna msza św. Wierni
mieli, też do czasu, możliwość wyspowiadania się. Spowiedź św., w dni powszednie,
odbywała się codziennie od godziny 07.30 do 09.00, a w soboty od godziny 14.00 do
18.00. Była również sposobność wyspowiadania się w trakcie mszy św. i przyjęcia
Komunii Św. W czasie wojny w Lesznie I Komunię Św. przyjęło około ośmiuset
dzieci polskich. Polskie dzieci były nauczane religii raz w tygodniu w środy (1940 r.).
Oczywiście nauka dzieci niemieckich odbywała się osobno. Lekcje religii odbywały
się też po kryjomu. Konsekwencje w przypadku przyłapania na nauce religii, czy
czegokolwiek innego byłyby zapewne tragiczne. Wielokrotnie księża odwiedzali
Po wojnie KSMM wznowiło swą działalność, ale jego rozwój był hamowany przez polskie władze.
Por.: A. Piwoń, Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży Męskiej, Przyjaciel Ludu, Leszno 1991, Z. 4,
s. 30-31.
18
Zamknięto także synagogę leszczyńską, która w trakcie okupacji wykorzystywana była m.in. jako
składnica rupieci. Por.: D. Czwojdrak, Synagogi i szkoły żydowskie, Przyjaciel Ludu, Leszno 1989,
Z. 6, s. 16.
19
Kościół ten w okresie okupacji nie został zniszczony. Oczywiście wydarzenia wojenne miały wpływ
na jego stan. Rozebrano wówczas grotę Matki Boskiej z Lourdes, a także mur, który otaczał kościół.
Por.: J. M. Halec, Kościół św. Mikołaja w Lesznie, Przyjaciel Ludu, Leszno 1991, Z. 4, s. 5.
20
Dzieje parafii Św. Mikołaja..., s. 215-216.
17
6
swych wiernych w domach. W sprawozdaniu ks. Abta za rok 1940 przy pozycji wizyt
domowych u chorych widnieje liczba 37021.
Już we wrześniu 1939 r. nałożono na księdza Antoniego Skórnickiego areszt
domowy. Prawdopodobnie przyczyną tego było nie wyrażenie zgody Niemcom na
wejście do kościoła i uruchomienie dzwonów, jako oznaki zwycięstwa Trzeciej
Rzeszy22. Na początku 1940 r. Niemcy aresztowali księdza Sylwestra Marciniaka,
który był wcześniej prefektem gimnazjum, opiekunem drużyny harcerskiej, a także
kapelanem szpitalnym. Traktowano go, podobnie jak i innych więźniów w sposób
urągający godności człowieka. Ostatecznie w kwietniu 1940 r. przewieziono księdza
Marciniaka z Fortu VII w Poznaniu do obozu w Dachau, później do MauthausenGusen23, a w końcu ponownie do Dachau24. W lutym 1940 r. aresztowano również
księdza wikarego Walentego Turkowskiego25 i księdza Antoniego Skórnickiego.
Najpierw więziono ich w obozie przejściowym w Miejskiej Górce, później
przetransportowano obu do Dachau (maj 1940 r.). Nieludzkich warunków nie
przetrzymał ksiądz Turkowski, który 21 września 1940 r., po czterech miesiącach
pobytu, zmarł. Podobny los spotkał innego księdza – Józefa Kobzę, prefekta w Liceum
Pedagogicznym. W 1940 r. został on internowany w klasztorze franciszkańskim
w Goruszkach koło Miejskiej Górki. Krótko potem wywieziono go do obozu
koncentracyjnego w Dachau, później do Gusen i ponownie trafił do Dachau. Przeżył
obozową gehennę, a po zakończeniu wojny wrócił do Leszna w 1945 r. Natomiast
tragiczniej potoczyły się losy proboszcza parafii św. Mikołaja księdza dra Stefana
Abta. W sierpniu 1941 r. aresztowano go wraz z kościelnym Franciszkiem Nowackim.
Po miesiącu zwolniono ks. Abta z Fortu VII, jednak w październiku ponownie został
tam osadzony. Ostatecznie trafił do Dachau, gdzie podobnie jak wielu innych
duchownych, nie był w stanie podołać niewolniczej pracy i nieludzkim warunkom
panującym w obozie. Zmarł w transporcie z Dachau do Hartheim w sierpniu 1942 r.
Tamże, s. 216-217.
Tamże, s. 215.
23
W Mauthausen-Gausen zginął organista Walenty Żurowski.
24
Marciniak Sylwester (1906-1979); przebywał w obozie aż do 29 kwietnia 1945 roku. Był więźniem
bloku 28, o numerze 22 065. Po wojnie (1947 r.) wrócił do Leszna, był kapelanem szpitalnym,
prefektem szkół. Zmarł w 1979 roku. Por.: Słownik biograficzny Leszna, pod red. Barbary
Głowinkowskiej i Alojzego Koniora, Leszno 2004, s. 265-267.
25
Nr obozowy ks. W. Turkowskiego: 11508.
21
22
7
Koszmar Fortu VII w Poznaniu i Dachau przeżyli także: ksiądz wikariusz Paweł Zydor
i ksiądz prefekt Wiktor Koperski. Natomiast w obozie Gross-Rosen zginął kapelan
wojskowy, ksiądz major Antoni Łukowiak26.
Jednym z elementów walki z Kościołem było rozwiązanie przez Niemców
kościołów i zakonów27. Dom sióstr elżbietanek przy ul. Paderewskiego przeznaczono
na siedzibę Hitlerjugend. Siostry emerytki wywieziono do obozu pracy w Osiecznej
przekształconego z klasztoru Franciszkanów, a w 1941 do zorganizowanego dla około
czterystu zakonnic obozu pracy przymusowej. Zmuszono również do opuszczenia
Leszna siostry zakonne pracujące w szpitalu św. Józefa. Wszelkie przedszkola,
sierocińce prowadzone przez siostry serafitki zostały rozwiązane. Podobnie postąpiono
z wszystkimi stowarzyszeniami działającymi przy kościołach28.
We wrześniu 1941 r. Niemcy zarządzili niszczenie książeczek do nabożeństwa,
jak również śpiewników. Zarządzenie to obowiązywało zresztą na terenie całego tzw.
Kraju Warty. Chciano w ten sposób odebrać polskim wiernym możliwość wspólnego
modlenia się, śpiewania pieśni religijnych i utrudnienie nauczania. Zbiórkę tych
wydawnictw przeprowadzić mieli sami księża, których w przypadku słabych
„wyników” miano surowo ukarać. Zebrane książeczki i śpiewniki przekazane
Niemcom zostały później spalone lub przeznaczone na makulaturę29. Kolejnym
krokiem okupanta zmierzającym do „wyplenienia” polskich elementów patriotycznych
było wprowadzenie zakazu używania w czasie modlitw kościelnych wyrazów ze
słowem „Polska”. Od lipca 1940 r. polskie duchowieństwo zobowiązano do
wystawiania wszelkich dokumentów wyłącznie w języku niemieckim. Polski Kościół
pozbawiany był dochodów. Od lutego 1941 r. zakazano zbierania w kościołach
J. Zielonka, Sponiewierane rewerendy (III). Ocalić od zapomnienia, Panorama Leszczyńska, 1985,
Nr 18, s. 13; tenże, Sponiewierane rewerendy (IV). Ocalić od zapomnienia, Panorama Leszczyńska,
1985, Nr 19, s. 13; A. Piwoń, Ksiądz Prefekt Józef Kobza, Przyjaciel Ludu, Leszno 1991, Z. 4, s. 2223.
27
Władze okupacyjne skonfiskowały majątek kościelny, traktując go jako majątek polski, czyli
należący do wrogów Rzeszy i narodu niemieckiego. W czasie okupacji niemieckiej na terenie
Warthelandu zamknięto około 1200-1300 kościołów. Skonfiskowano wówczas wszystko, co
prezentowało jakąkolwiek wartość. Szerzej na ten temat m.in. patrz J. Lubicz, J. Woliński, Polityka
okupanta hitlerowskiego wobec wyznań religijnych w Polsce w latach 1939-1945, w: Biuletyn
Głównej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich, T. 9, Poznań 1957, s. 71-111.
28
M. Komolka, St. Sierpowski, Leszno. Zarys dziejów, Poznań 1987, s. 206; H. Buchwald, Leszno
w czasie okupacji niemieckiej, Leszno 2005, s. 5 (rękopis, zbiory prywatne).
29
Dzieje parafii Św. Mikołaja..., s. 216.
26
8
datków od wiernych. Miejscami kultu mogły być tylko miejsca, które okupant
uznawał za właściwe, a nabożeństwa poza murami kościołów mogły się odbywać
w sytuacji, gdy święto to było aprobowane przez Niemców i gdy wyrazili oni na to
zgodę.
Od momentu aresztowania księdza Stefana Abta Polacy stracili praktycznie
możliwość publicznego wypełniania praktyk religijnych30. W kościele św. Mikołaja
rezydowali księża niemieccy, którzy nie znali języka polskiego. Jednym z nich był
niemiecki przesiedleniec z Rumunii ksiądz Jakub Schmegner, którego wierni po latach
nie wspominali pozytywnie. Podobną opinią „cieszył się” pochodzący z Dąbcza,
a uważany za volksdeutscha ksiądz August Rauht.
W dniu 13 września 1941 r. namiestnik Warthelandu Artur Greiser wydał
zarządzenie dotyczące związków religijnych i tychże zrzeszeń o regulacji ich sytuacji
prawnej31.
Dalsze
paragrafy
tego
rozporządzenia
określiły,
że
członkami
nowoutworzonych związków religijnych mogą być jedynie Niemcy32. Odtąd jedyną
dostępną dla leszczynian świątynią w całym dawnym powiecie leszczyńskim stał się
kościół w Kaczkowie, oddalony od Leszna 15 km, a jedynym legalnym księdzem
polskim na ten teren był Sylwester Matuszak. Stał się odtąd jedynym oficjalnym
duszpasterzem dla wszystkich Polaków (katolików zamieszkujących Leszno
i okolice)33. Duża odległość od Leszna, a także możliwość odprawiania mszy tylko
w jedną niedzielę miesiąca i to w dodatku tylko w godzinach porannych, sprawiły że
uczestniczenie w nabożeństwie stało się bardzo trudne. Księdzu Matuszakowi pomagał
kościelny Antoni Fludra, który w trakcie mszy św. nie mógł zbierać na tacę. Ciężka
sytuacja finansowa była dodatkowym utrudnieniem przy codziennym spełnianiu
posługi34. Ta nowa sytuacja doprowadziła do tego, że życie religijne, podobnie jak
nauka, zeszło do podziemia. Msze św. odbywały się najczęściej w mieszkaniach
państwa Krupków, Makowskich i również Kaczmarków, Kałków, Kostujaków,
30
H. Buchwald, Leszno w czasie okupacji..., s. 4.
J. Lubicz, J. Woliński, Polityka okupanta..., s. 81-82.
32
Jak wspomina Helena Kochowicz zdarzało się, że Polacy wbrew zakazom wchodzili czasami do
kościoła, żeby się choć przez chwilę pomodlić. Mimo, że w przypadku przyłapania groziły z tego
powodu poważne sankcje (rozmowa z grudnia 2002 r.).
33
H. Buchwald, Leszno w czasie okupacji..., s. 4; Dzieje parafii Św. Mikołaja..., s. 217-218.
34
Tamże, s. 218.
31
9
Mańczaków,
Mayów,
Muszkietów,
Pawelczyków,
Starzonów,
Staude,
Lewandowskich, Wieckich, Maryniaków, Kasprzaków, Marcinkowskich, Wernerów.
Również po kryjomu, w mieszkaniach prywatnych, odbywały się inne sakramenty
święte. Ksiądz Edmund Fórmanek ochrzcił około 360 dzieci35.
Z okazji świąt Bożego Narodzenia w 1944 r. dzieci (absolwenci i uczniowie
przedwojennego Miejskiego Żeńskiego Gimnazjum im. Marii Konopnickiej)
zorganizowały jasełka. Występowało w nich około 20 dzieci, a każdorazowo oglądało
kilkadziesiąt osób. Pieśni religijne, tak chętnie w tych ciężkich czasach śpiewane,
nabrały nowego wyrazu. Tym bardziej, że w części z nich zmieniono słowa, by
dopasować je do panujących wówczas realiów. Proszono w nich przede wszystkim
o jak najszybsze odzyskanie niepodległości i zrzucenie jarzma niemieckiego.
Ilustracja 2 Koperta "cegiełka" na wsparcie budowy kościoła św. Szczepana – okres
międzywojenny (zbiory prywatne M. Buchwald)
Niemcy – traktując walkę z Polakami i polskością, jako proces wielotorowy –
zdecydowali się również na wyburzenie będącego w budowie katolickiego kościoła
35
Historia Leszna, pod red. Jerzego Topolskiego, Leszno 1997, s. 297. Liczba dzieci ochrzczonych
różni się w zależności od źródeł, po które sięgniemy. Patrz rozdział 3, część dotyczącą tajnego
nauczania – biogram ks. E. Fórmanka.
10
św. Szczepana36. Najpierw jednak przeprowadzono liczenie cegieł, które odzyska się
wraz z wyburzeniem tej świątyni. Zlecenie to wykonało biuro architekta Brunona
Spichala mające swą siedzibę na Storchnesterstrasse37. W dniu 6 maja 1944 r. został
on wysadzony w powietrze, a cegły z jego rozbiórki posłużyły do budowy mieszkań
dla nowych osiedleńców przybyłych z Trzeciej Rzeszy38. Władze niemieckie zdawały
sobie sprawę z tego, że kościół ten i treści, które byłyby w nim wygłaszane godziłyby
w żywotne interesy państwa niemieckiego. Likwidując ten niedokończony jeszcze
kościół uniemożliwiono powstanie w niedalekiej przyszłości miejsca, w którym
Polacy mogliby szukać wsparcia w tych trudnych czasach.
Instytucja Kościoła, dla Polaków, stała się w czasie II wojny światowej jedną
z tych niewielu przestrzeni, która pozwalała im pomarzyć, chociażby o odrodzonej
Ojczyźnie. Wiara w Boga sprawiała, że mogli oni żyć z nadzieją na lepsze jutro. Po
raz kolejny, i nie po raz ostatni, jak pokazać miała wkrótce przyszłość, Kościół i idee,
które głosił pozwoliły wielu Polakom z mniejszym trudem znosić znoje codziennego
życia. Część Polaków znalazła w życiu religijnym pewien wzorzec, który nakreślał im
drogę w świecie, w którym właściwych drogowskazów było tak niewiele, a wiele słów
utraciło na swym znaczeniu.
Leszno do mniej więcej XIX w. nie posiadało znaczącej, jeśli chodzi o ilość, liczby katolików.
Z czasem jednak pojawił się wraz ze wzrostem ich liczebności problem, jak pomieścić wszystkich
katolików w jednym kościele. Parafia katolicka mieszcząca się w kościele pod wezwaniem
św. Mikołaja zadecydowała o budowie drugiego katolickiego kościoła. Dzieło budowy rozpoczął
będący od października 1936 r. proboszczem parafii ks. Stefan Abt. W 1937 r. zawiązał się Komitet
Budowy Kościoła św. Szczepana w skład, którego weszli co znakomitsi mieszkańcy miasta. Prace,
mimo pewnych problemów natury finansowej szły dosyć szybko. Do rozpoczęcia wojny mury
obwodowe sięgnęły 3,77 m, a wieże 14,5 m. Zamierzano w roku 1939 r. zakończyć budowę murów,
które zgodnie z projektem Franciszka Morawskiego miały osiągnąć wysokość ok. 20 m. Por.:
A. Piwoń, Kościół św. Szczepana w Lesznie, Przyjaciel Ludu, Leszno 1990, Z. 2, s. 2-3.
37
Obliczeń tych dokonywał m.in. Edmund Buchwald – pracujący w czasie okupacji w biurze
Spichala. Por.: H. Buchwald, Leszno w czasie okupacji..., s. 5-6.
38
Po wojnie budowa nie została wznowiona. Parafia katolicka, po wojnie, dostała pokalwiński kościół
św. Jana. Fundamenty kościoła św. Szczepana i ustawiony w ich obrębie drewniany krzyż stały aż do
lat 60-tych, kiedy to władze siłą odebrały teren parafii i zbudowały tam internat dla szkoły
odzieżowej. Por.: A. Piwoń, Kościół św. Szczepana w Lesznie…, s. 3; Historia Leszna..., s. 240.
36
11
Ilustracja 3 Pracownicy biura projektów B. Spichala - 1942 r. - w tle portret A. Hitlera
(zbiory prywatne H. Buchwald)
Nauka i kultura
Wszystkie sfery życia były w jakimś większym lub mniejszym stopniu
regulowane rozporządzeniami władz okupacyjnych. Sfera nauki i kultury podlegała
szczególnym regulacjom, które docelowo miały doprowadzić do upadku polskiego
życia naukowego i kulturalnego. Te dwa obszary działalności dla polskich
mieszkańców Leszna były przez okupanta, w sposób precyzyjny, konsekwentny
i bardzo często okrutny, zawężane do niezbędnego – według jego mniemania –
minimum. Nauka i kultura przeplatały się na tak wielu płaszczyznach, że
niemożliwym mówić o każdej z nich osobno. To, co było nauką stawało się też kulturą
i na odwrót. Do takiej sytuacji doprowadziła niemożność swobodnego realizowania
przez polskich mieszkańców Leszna przedsięwzięć odnoszących się do tych dwóch
sfer życia. Rozwiązanie wszystkich polskich placówek oświatowych i kulturalnych
12
miało być jednym z pierwszych etapów realizacji idei budowy państwa niemieckiego
na terenie Wielkopolski39.
Działania okupanta niemieckiego podjęte wobec oświaty polskiej w Lesznie
wynikały z całościowego planu dotyczącego obszaru Polski sprzed września 1939 r.
Ideologia Trzeciej Rzeszy, uznająca Polaków za podludzi (Untermenschen),
przedstawiała i opisywała dotychczasowy wkład Polaków w dziedzictwo kulturowe
świata, a raczej jego brak, a także bezcelowość dalszego utrzymywania jakichkolwiek
polskich ośrodków życia kulturalnego. Stąd też legalne możliwości, Polaków
w Lesznie, rozwijania i podtrzymywania polskości sięgały praktycznie zera. Wyjściem
z tej sytuacji było zatem pogodzenie się z zaistniałym stanem rzeczy lub też zejście do
tzw. podziemia i podjęcie tam walki o uratowanie polskiej nauki i kultury. Wybranie
drugiej opcji dla wielu Polaków w Lesznie było oczywiste, a ryzyko i koszty, które
trzeba było ponieść w związku z tym wyborem nie zniechęcało do podjęcia walki
w obronie polskości. Raporty niemieckie odnoszące się do tej kwestii bardzo często
podkreślały wyjątkowość polskiego podejścia do sprawy tajnego nauczania, zapał
uczniów i ich nauczycieli. Wspomnienia samych uczestników tej działalności
potwierdzają trafność przywołanych powyżej opinii40.
Szkoły średnie w latach okupacji dla polskiej młodzieży były niedostępne.
Budynki, które przed wybuchem wojny służyły działalności oświatowej i kulturalnej,
zostały przez Niemców przejęte. Odtąd miały sprawować funkcje, w dużej mierze,
zupełnie niezwiązane z wcześniejszymi założeniami polskich władz. Koszarami dla
wojsk
okupacyjnych
stał
się
gmach41
Państwowego
Żeńskiego
Liceum
Pedagogicznego wraz z internatem do tegoż liceum przyległym, a pozostałe tereny
(tj. dziedziniec, boisko sportowe i ogród) wchodzące także w jego skład zamieniono
na ujeżdżalnię koni. Już po opuszczeniu tego obiektu, przez wojsko okupacyjne, był
E. Waszyński, Leszno podczas okupacji..., s. 1-5; H. Florkowski, Jak zdawałem maturę na tajnych
kompletach w Lesznie. Wspomnienia, Przyjaciel Ludu, Leszno 2000, Z. 1-2, s. 50-53; D. Matelski,
Niemcy w Polsce w XX wieku, Warszawa-Poznań 1999, s. 201-205.
40
M. Komolka, Tajne „komplety” w Lesznie, Panorama Leszczyńska, 1981, Nr 27, s. 10;
H. Florkowski, Jak zdawałem maturę…, s. 53.
41
Przed wojną, jak i obecnie ulica, na której ten budynek się znajduje nazywała się ulicą Józefa
Poniatowskiego, a w czasie okupacji niemieckiej nosiła nazwę Buchwalderstrasse. Por.: Informator
o nazwach ulic, placów i parków miasta Leszna, opracował Jerzy Perzyński pod kierunkiem
Aleksandra Piwonia, Leszno 1982, s. 20.
39
13
on przez pewien okres zamieszkiwany przez osadników z krajów nadbałtyckich
(tzw. Baltendeutsche)42. Później, kiedy ulokowano ich w mieszkaniach, z których
wcześniej wypędzono Polaków, budynek po byłym liceum przemianowano na zakład
kształcenia niemieckich nauczycielek oraz internat Bund Deutscher Mädel
(Niemieckiego Związku Dziewcząt)43. W budynku, którym przed wybuchem wojny
znajdowało się gimnazjum kupieckie siedzibę swoją miała NSDAP44. Tuż obok
w szkole, już w październiku 1939 r., rozpoczęło swą działalność niemieckie
gimnazjum45. Dla ludności niemieckiej z Leszna i okolic utworzono również szkołę
zawodową. Do realizacji tego celu, jak również w związku z potrzebą zorganizowania
punktu prześwietleń przeciwgruźliczych, posłużył budynek gimnazjum żeńskiego przy
pl. Tadeusza Kościuszki46. Leszczyńska Szkoła Rolnicza podzieliła los innych
placówek oświatowych i została zamknięta. Urządzono w niej przyspieszone kursy
kucia koni, a wcześniej skradziono z niej sprzęt rolniczy, zwierzęta, jak również
pomoce dydaktyczne. Skradziono lub zniszczono niemal wszystko, co dla okupanta
przedstawiało jakąkolwiek wartość47.
Natomiast szkolnictwo powszechne w Lesznie było dostępne dla polskich
dzieci48. Oczywiście jego funkcjonowanie podlegało pełnej kontroli niemieckiej
i dużemu przeorganizowaniu. Nowym inspektorem szkolnym został Paul Schulz49.
W październiku 1939 r. w Lesznie rozpoczęła się nauka polskich dzieci. Pozbawiono
Nazywanie Reichsdeutschów lub miejscowych Niemców Baltendeutschem uznawano za obrazę.
Powszechnie wyśmiewano zwyczaje i akcent ludności niemieckiej przybyłej z krajów nadbałtyckich.
Szerzej na temat tzw. Niemców nadbałtyckich zob. np.: Dariusz Matelski, Niemcy w Polsce..., s. 3234 i in.
43
Po wyzwoleniu – spod okupacji niemieckiej – Leszna przez wojska Armii Czerwonej (wspierane
przez polskie oddziały) w budynku tym od 31 stycznia do 13 kwietnia 1945 r. mieścił się szpital
wojskowy. Obecnie znajduję się tam Zespół Szkół Ekonomicznych. Por.: Historia Leszna..., s. 298;
E. Wachowiak, Dziennik wyzwolenia Leszna, Przyjaciel Ludu, Leszno 1994, Z. 49-50, s. 25-29.
Obecnie znajduję się tam Zespół Szkół Ekonomicznych.
44
Obecnie w budynku tym mieszczą się: Zespół Szkół Odzieżowych i liceum ogólnokształcące.
45
Budynek obecnie również pełni funkcje oświatowe.
46
W czasie wojny pl. Tadeusza Kościuszki nosił nazwę Hindenburg-Platz, a obecna ulica Karola
Kurpińskiego przy, której swą siedzibę miała NSDAP nazywała się Schlageter-Promanade. Por.:
Informator o nazwach ulic, placów i parków miasta Leszna..., s. 14.
47
F. Pawlak, Leszczyńska Szkoła Rolnicza, Przyjaciel Ludu, Leszno 1986, Z. 3, s. 28-29.
48
Podobnie zresztą, jak to miało miejsce w całym Kraju Warty. Zob. m.in. M. Banasiewicz, Polityka
naukowa i oświatowa hitlerowskich Niemiec na ziemiach polskich „wcielonych” do Trzeciej Rzeszy
w okresie okupacji, Poznań 1980, s. 111-131; E. Serwański, Wielkopolska w cieniu swastyki,
Poznań 1970, s. 203-206.
49
Przed wybuchem wojny był on nauczycielem i kierownikiem szkoły z językiem niemieckim
wykładowym.
42
14
je możliwości kształcenia z zakresu języka polskiego, geografii i historii.
W początkowym okresie okupacji niemieckie władze oświatowe pozostawiły szkołom
pewną samodzielność. Tym bardziej, że uczyli jeszcze wtedy polscy nauczyciele, a ich
podopiecznymi były przede wszystkim polskie dzieci50.
Jednak już pod koniec października 1939 r. przeprowadzono nową rejestrację
nauczycieli, a szkoły otoczono większym nadzorem, co przejawiało się m.in.
zwalnianiem nauczycieli i częstymi wizytacjami na zajęciach. Praktycznie od
momentu przerwy świątecznej z 21 grudnia 1939 r. zakończyła się, jeśli w ogóle
można stan wcześniejszy tak nazwać, normalna nauka. W związku z piętrzącymi się
problemami (m.in. brak opału dla szkoły) w marcu 1940 r. zamknięto szkołę, w której
dotychczas polskie dzieci mogły się kształcić51.
Zamiary Niemców względem ludności polskiej Leszna nie były początkowo
znane jego mieszkańcom. Z czasem zdano sobie sprawę z tego, że jeśli chodzi
o kulturę i oświatę to celem niemieckiej polityki oświatowej będzie utrzymanie
Polaków na jak najniższym poziomie intelektualnym52. W Lesznie miała temu służyć
również utworzona jesienią 1940 r. szkoła niemiecka dla polskich dzieci. Priorytetem
działań oświatowych miało być wyszkolenie Polaków na ograniczoną intelektualnie
bezwładną masę. Polskie dziecko miało umieć: liczyć do 500, podpisać się, a przede
wszystkim wiedzieć, że posłuszeństwo wobec Niemców to jego obowiązek. Leszno
poziomem „państwowego” nauczania w czasie okupacji niemieckiej nie odbiegało od
średniej krajowej. Poziom ten był oczywiście bardzo niski, co można było odczuć już
po wojnie, kiedy sprawdzono wiedzę polskich dzieci53. Stan taki wynikał z faktu
prowadzenia nauczania przez osoby, które do takiego zadania nie były należycie
przygotowane. Czas, który według okupanta był potrzebny do zdobycia niezbędnej
wiedzy był pod byle pretekstem skracany, dlatego liczba polskich dzieci pobierających
naukę w niemieckich szkołach systematycznie malała. Zwłaszcza, że każde z nich
Byli oczywiście nauczyciele, którzy od początku okupacji niemieckiej nie mieli możliwości
kontynuowania swej pracy nawet w ograniczonym wymiarze. Taki los spotkał np. Władysławę
Wędzką nauczycielkę przedwojennego Państwowego Koedukacyjnego Gimnazjum Kupieckiego
w Lesznie. Por.: St. Jędraś, Władysława Wędzka, Przyjaciel Ludu, Leszno 1997, Z. 5-6, s. 40-41.
51
Historia Leszna..., s. 299-300.
52
Szerzej na ten temat zob.: Maria Banasiewicz, Polityka naukowa i oświatowa...
53
Tamże, s. 50-88, B. Ostapowicz, Sport to moje życie (maszynopis, zbiory prywatne), s. 1-2.
50
15
mogło po ukończeniu 12 roku życia zostać zwolnione do pracy zarobkowej. Stąd też
w tajnym nauczaniu54 kierowano się regułą, że na równi z procesem edukacyjnym,
bardzo ważnym elementem nauki jest proces wychowawczy. Tajne nauczanie miało za
zadanie wychowywać uczniów, wpajać im zasady, którymi powinni się kierować przy
podejmowaniu trudnych wyzwań życiowych. Chciano poprzez te spotkania
z młodzieżą
kształtować
ich
charaktery,
tłumaczyć
rzeczywistość,
uczyć
samodzielnego myślenia i rozwijać świadomość, jak wiele od nich zależy, jak istotne
jest dla ojczyzny to, że podejmują oni to wyzwanie55.
Zasady całkowitej tajności, jak i wymogi konspiracji56 spowodowały, że nie
sposób dziś dokładnie określić, kiedy po raz pierwszy zebrała się grupa ludzi, która
postawiła sobie za cel prowadzenie tajnego nauczania dzieci i młodzieży. Praca ta,
początkowo chaotyczna, z czasem zaczęła przybierać kształt dobrze zorganizowanej
szkoły, która swym działaniem objęła łącznie około 150 dzieci. Ze względu na
wymogi konspiracji osoby biorące udział w tym, jakże niebezpiecznym zajęciu,
przeważnie nie wiedziały jak liczna jest ta grupa ludzi zajmująca się tą działalnością.
Dzieci uczono w mieszkaniach, które udostępniane były w tym celu przez polskie
rodziny. Dodatkowym utrudnieniem dla prowadzenia takiej akcji był fakt, że prawie
w każdym domu, w którym prowadzono nauczanie lub przeprowadzano egzamin
sąsiadem był Niemiec. Zbyt częste wizyty młodych osób mogły wzbudzić podejrzenie,
a to z kolei mogło doprowadzić do zdekonspirowania, która dla jej uczestników
skończyłaby się zapewne tragicznie. Wymuszało to dodatkowe środki ostrożności na
wypadek nagłej „wizyty” jakiegoś niemieckiego sąsiada. Większość z nauczanych
dzieci korzystało z tego rodzaju pomocy od miesiąca do roku. Tajne nauczanie, jak
i nauka w domu przez własnych rodziców sprawiły, że po II wojnie światowej
niewiele było w Lesznie siedmio-, ośmioletnich dzieci nie znających liter. Natomiast
54
Szerzej zobacz: M. Walczak, Wielkopolska konspiracja wielkopolska, Warszawa 1972.
„...polskie dzieci po ukończeniu 12 lat nie mogły chodzić do szkoły. Miały się zgłosić w urzędzie
pracy, skąd wysyłano ich w charakterze parobków do pracy”. Cyt. za: AP w Lesznie, LTK, sygn. 75,
s. 5, B. Wencel, Życie codzienne w okupowanych miastach i wsiach województwa leszczyńskiego
w latach 1939-1945; E. Waszyński, Leszno podczas okupacji..., s. 5; H. Florkowski, Jak zdawałem
maturę …, s. 50, 52.
56
M. Walczak, Wielkopolska konspiracja..., s. 5-6.
55
16
faktem jest, że okres okupacji stał się ogromną wyrwą w edukacji polskich dzieci
i polskiej młodzieży57.
Tajne nauczanie w Lesznie prowadzili (te nazwiska po zakończeniu okupacji
udało się ustalić):
 Władysław
Rosochowicz
(1884-1966)
był
przedwojennym
nauczycielem i od 1936 r. uczył języka niemieckiego w Państwowym
Seminarium Nauczycielstwa Żeńskiego (od 1937 r. noszącego nazwę:
Państwowe Liceum Pedagogiczne). W okresie okupacji (1941 r.) na
polecenie tajnego kuratorium w Warszawie zorganizował w Lesznie
tajne nauczanie, którego był kierownikiem aż do zakończenia wojny. To
on decydował o formach organizacyjnych leszczyńskiej oświaty i o tym,
kto będzie brać udział w tajnym nauczaniu (w formule zorganizowanej).
Przed nimi nauczyciele, zarówno doświadczeni, jak i ci, którzy dopiero
zaczynali nauczać składali przyrzeczenie o rzetelnym podejściu do
swego zawodu i zadań, których wykonanie im wówczas powierzano. Po
wyzwoleniu miasta został 15 lutego 1945 r. pierwszym powojennym
prezesem
Polskiego
Czerwonego
Krzyża
(PCK)
i
pierwszym
powojennym inspektorem szkolnym w Lesznie. W 1949 r. przeszedł na
emeryturę58.
 Pelagia Dźwikowska (1886-1950) od 1920 r. była nauczycielką
w Lesznie i uczyła muzyki oraz śpiewu w Państwowym Seminarium
Nauczycielskim Żeńskim. Grała także na organach m.in. w kościele
w trakcie nabożeństw, jak również opiekowała się drużynami zuchów
i harcerek (lata 30-te XX w.). W okresie okupacji nie skorzystała
z możliwości wpisania się na listę volksdeutschów. W czasie wojny
pracowała w firmie Przedsiębiorstwo Surowców Wtórnych Hermann-
M. Komolka, Tajne „komplety” w Lesznie…, s. 10; H. Florkowski, Jak zdawałem maturę…, s. 5053; E. Waszyński, Leszno podczas okupacji..., s. 3-4.
58
St. Jędraś, Władysław Rosochowicz, Przyjaciel Ludu, Leszno 1990, Z. 3, s. 21; H. Florkowski, Jak
zdawałem maturę…, s. 50; Słownik biograficzny Leszna..., s. 364-365.
57
17
Łaska, a po jej zakończeniu ponownie zaczęła pracować, jako
nauczycielka. W roku 1949 przeszła na emeryturę59.
 Teresa Bartecka (1907-1993) od 1934 r. pracowała w Miejskim
Gimnazjum Żeńskim im. Marii Konopnickiej w Lesznie. Po wojnie
również zajmowała się nauczaniem w różnych leszczyńskich szkołach,
a w 1969 r. przeszła na emeryturę, lecz nadal, choć już w zmniejszonym
wymiarze godzin pracowała aż do 1973 r.60
 Józef Stawiński (1907-1996) w okresie przed wojennym pracował, jako
nauczyciel poza Lesznem. Od października 1939 r. przebywał
w Lesznie i ukrywał się przed Gestapo. Od połowy 1940 r. był
pracownikiem kolejowego węzła leszczyńskiego. Z racji tego, że przed
wojną był i nauczycielem i oficerem wojska polskiego włączył się
w działalność tajnego nauczania, a równolegle działał w sztabie
Rejonowym Inspektoratu ZWZ/AK. Tajne nauczanie prowadził m.in.
w mieszkaniu
Cecylii
współorganizatorów
Pawelczak.
leszczyńskiego
Po
wojnie
szkolnictwa.
był
Na
jednym
ze
emeryturę
przeszedł w 1970 r. Zajmował się m.in. dziejami tajnego nauczania
i historią Leszna okresu okupacji niemieckiej61.
 ks. Edmund Fórmanek (1912-1994) w momencie wybuchu wojny był
klerykiem – akolitą V kursu w Lesznie. Początkowo pomagał
ks. doktorowi S. Abtowi – proboszczowi leszczyńskiej parafii, a po
potajemnym wyświęceniu na diakona zaczął udzielać różnych posług
religijnych w prywatnych domach. Ochrzcił w tajemnicy przed
niemieckimi władzami 410 dzieci (360?)62, na dowód
czego
przechowywał dokumentację ich chrztu. Od 1942 r. wchodził w skład
podziemnej kadry pedagogicznej i był także członkiem komisji
egzaminacyjnej w trakcie egzaminów promocyjnych. Prowadził m.in.
Tamże, s. 84-85.
Tamże, s. 34-35.
61
A. Konior, Nauczyciel i regionalista, Przyjaciel Ludu, Leszno 1996, Z. 3-4, s. 24-25, H. Buchwald,
Leszno w czasie okupacji..., s. 2.
62
W Historii Leszna... na s. 297 podano, że ochrzczono w tym okresie 360 niemowląt.
59
60
18
egzaminy z języka łacińskiego, matematyki oraz fizyki. W 1944 r. został
przez leszczyński Arbeitsamt skierowany do pracy w Głogowie,
w charakterze robotnika, a pod koniec grudnia 1945 r. otrzymał
święcenia kapłańskie z rąk kardynała Augusta Hlonda. W okresie
okupacji niemieckiej był dla wielu leszczynian ogromnym wsparciem
tak na niwie religijnej, jak i oświatowej63.
 Zbigniew Tylewicz, Leonard Gąsiorek, Marian Sopkowski, Janina
Błażejewska, Halina i Irena Makowskie, Kazimiera i Wanda Seidel,
Janina Jazłowska, Halina Marciniak, Felicja Skrzypczak, Jerzy
Rosochowicz, Helena Frąckowiak, Izabela Perzyńska, Wanda Kasprzak,
Maria Bilska, Tadeusz Maciejewski, Józef Żurkiewicz (przerabiano
z nim matematykę, chemię i fizykę), Wanda Szynkarek, P. Kalinowski,
M. Szeszuła, Tadeusz Maciejewski (język polski), Lewandowski,
Grodziski64.
Ponieważ polskie książki były rekwirowane, a następnie niszczone przez
Niemców każda z tych, którą udało się uratować była niemal na wagę złota. Wszyscy
biorący czynny udział w tajnym nauczaniu starali się zdobyć wszelkimi sposobami
jakiekolwiek pomoce naukowe. Także w tym celu m.in. służyły, powstałe w czasie
okupacji, tajne wypożyczalnie (biblioteki) polskich książek (na terenie Leszna i okolic
działało ich kilkanaście). Część z tych publikacji trafiło tam dzięki ludziom, którzy
narażając swe życie wykradali je z miejsca swojej pracy. Przykładem takiej
działalności mogą być kolejarze mający dostęp do książek, które miały trafić na
makulaturę, czy chociażby pracownicy, wspomnianego już wyżej, Przedsiębiorstwa
Surowców
Wtórnych
Hermann-Łaska.
Rudolf
Łaski
z
narażeniem
swego
bezpieczeństwa przechował do końca wojny także bukówieckie sztandary. Po wojnie
nie uciekł do Niemiec, nie czuł, że grozi mu niebezpieczeństwo. Rzeczywistość
H. Florkowski, Ksiądz Edmund Fórmanek, Przyjaciel Ludu, Leszno 1995, Z. 1-2, s. 43-44; tenże,
Jak zdawałem maturę…, s. 50, 52.
64
Historia Leszna..., s. 301.
63
19
okazała się jednak inna. Został on przez Rosjan w 1945 r. wywieziony
najprawdopodobniej na Syberię, skąd już nigdy nie powrócił65.
Na szczeblu szkoły średniej przynajmniej 35 uczniów objętych zostało tajnym
nauczaniem przez dłuższy okres. Tajny kurs pielęgniarski prowadzony przez Teresę
Bartecką ukończyło 12 dziewcząt. Po zakończeniu II wojny światowej Państwowa
Komisja Weryfikacyjna uznała i potwierdziła wyniki tajnego nauczania66. Dane tejże
komisji są niepełne z wielu powodów (np. część osób biorących udział w tej formie
nauki opuściła Leszno po II wojnie światowej i nie została objęta orzeczeniem wyżej
wymienionej komisji lub nie zgłosiła faktu udziału w tajnym nauczaniu)67.
Koło Towarzystwa Czytelni Ludowych, istniejące w Lesznie od 1933 r.,
przestało zaraz po wybuchu wojny działać. Znaczna część książek Towarzystwa
została przechowana przez mieszkańców miasta. Pełniły one odtąd funkcję
wspomnianych wyżej bibliotek ruchomych, wykorzystywanych również przy tajnym
nauczaniu. Resztę książek Niemcy wywieźli na makulaturę. Nie wiadomo natomiast
co stało się ze zbiorami muzealnymi Czytelni. Nie zachował się również żaden ślad
dokumentacji
przedwojennej,
dlatego
nie
sposób
dziś
ustalić
wielkości
przedwojennego zbioru, liczbę czytelników, czy też liczbę wypożyczanych książek.
Część z tych przetrzymywanych książek po wojnie powróciła do Czytelni68.
Natomiast
działalność
kulturalna
była
organizowana
głównie
przez
gimnazjalistki i licealistki. Urządzały one wieczorki poetyckie, na których recytowano
m.in. A. Mickiewicza, J. Słowackiego, M. Konopnicką czy też L. Staffa. Nieco
później zorganizowano teatrzyk amatorski, gdzie wystawiano fragmenty „Zemsty”
A. Fredry, „Sen nocy letniej” W. Szekspira, a także kilku innych twórców.
Przedstawienia te odbywały się przeważnie w domach uczennic. Organizowano też
Pracownicy u Łaskiego zajmowali się też sortowaniem rzeczy, które rekwirowano np.
aresztowanym Żydom. Znajdowali tam często ukryte kosztowności. Por.: AP w Lesznie, LTK, sygn.
75, s. 103, M. Wiecka, Życie codzienne w okupowanych miastach i wioskach województwa
leszczyńskiego w latach 1939-1945; J. Kuik, Sto lat sztandaru Westfaloków, ABC, 2006, Nr 11, s. 13.
66
Tajne nauczanie w Lesznie w czasie okupacji hitlerowskiej, pod red. Aleksandra Piwonia i Anny
Żalik, s. 71-77.
67
Wspomnienia nauczycieli o tajnym nauczaniu w czasie II wojny światowej, pod red. W. Handke,
Leszno 1996; Tajne nauczanie w Lesznie w czasie okupacji hitlerowskiej...; Archiwum Państwowe
w Lesznie: Inspektorat Szkolny w Lesznie, sygn. 2.
68
Wł. Piosicki, Leszczyńskie Towarzystwo Czytelni Ludowych, Przyjaciel Ludu, Leszno 1987, Z. 3,
s. 28; A. Żalik, Początki czytelnictwa w Lesznie, Przyjaciel Ludu, Leszno 1986, Z. 5, s. 28-29.
65
20
koncerty muzyki klasycznej połączone z recytacją wierszy i wygłaszaniem referatu na
temat autora (głównie grywano F. Chopina – zakazanego przez okupanta)69.
W okresie międzywojennym na terenie Wielkopolski działał Wielkopolski
Związek Kół Śpiewaczych, w ramach którego funkcjonował Okręg XII Leszno,
w ramach którego działało osiemnaście chórów. Moment wybuchu wojny i działania,
które nastąpiły po wrześniu 1939 r. spowodowały wstrzymanie działalności zarówno
związku, jak i kół śpiewaczych70. Część działaczy aresztowano, innych rozstrzelano
lub wywieziono w różnych okolicznościach z miasta. Mimo, tych przeciwności, ci
którzy mieli taką sposobność spotykali się potajemnie. W „podziemiu” organizowano
spotkania, które miały charakter kulturalno-oświatowy. Odbywały się one często
z inspiracji J. Rosochowicza71.
Oświata i kultura poniosły duże straty materialne. Zdewastowano wiele
budynków szkolnych, niszczono flagi, kroniki szkolne, dokumenty, mapy, archiwa,
książki – zniszczono ich kilkanaście tysięcy sztuk. Poza tym, a może przede
wszystkim niszczono i prześladowano ludzi, którzy przed wybuchem wojny mieli
wpływ na życie naukowe i religijne72. Część z tych, którzy zajmowali się tajnym
nauczaniem (ujętym w jakieś określone ramy, czy też prowadzili je „na własną rękę”)
nie ujawniła – już po wojnie – swej konspiracyjnej działalności. Czynili tak z różnych
względów, często chcąc po prostu uniknąć niepotrzebnych kłopotów ze strony nowych
władz Polski. Nie sposób ocenić wielkości wszystkich strat, które poniosło Leszno
w tych sferach życia73.
Te kilka przykładów działalności na polu kultury polemizuje z stwierdzeniem Zdzisława
Smoluchowskiego: „(…) poza tajnym nauczaniem nie było w Lesznie działalności kulturalnej
prowadzonej w środowiskach polskich”. Jest to chyba stwierdzenie nieco na wyrost, ponieważ fakt, że
nie było publicznej działalności kulturalnej Polaków (z wiadomych oczywiście względów), nie
oznacza, że działalności kulturalnej – chociażby w małych formach w kameralnym gronie – nie
prowadzono w ogóle. Cyt. za: Z. Smoluchowski, 25 lat LTK. Z historii Leszczyńskich Towarzystw
Kultury, Przyjaciel Ludu, Leszno 1993, Z. 3-4, s. 3. Por.: Historia Leszna..., s. 301-302.
70
Działalność Okręgu XII Leszno (zawieszoną w latach 1939-1945) wznowiono w 1946 r., a jej
inspiratorem był Teofil Jórga, który już wcześniej zasłynął, jako działacz ruchu chóralnego. Por.:
H. Ciesielski, Leszczyński Okręg Śpiewaczy, Przyjaciel Ludu, Leszno 1996, Z. 1-2, s. 8.
71
T. Paprocki, Ruch śpiewaczy na ziemi leszczyńskiej, Przyjaciel Ludu, Leszno 1996, Z. 1-2, s. 4-5.
72
Na temat prześladowań i eksterminacji, w tym także i nauczycieli, więcej w rozdziale 2.
73
Archiwum Państwowe w Lesznie: Tymczasowa rejestracja szkód wojennych, sygn. 1703, 1704;
Wspomnienia nauczycieli ...
69
21
Praca
Praca Polaków miała rekompensować straty, jakie gospodarka niemiecka
ponosiła w związku z tym, że żołnierze niemieccy – w ogromnej ilości – musieli
walczyć poza granicami swego państwa. Niemcy na wszystkich terenach Polski, które
znalazły się pod ich okupacją dążyli do jak najefektywniejszego wykorzystania
ludności polskiej74. Polacy w Lesznie szybko zostali włączeni w tryby organizmu
gospodarczego Trzeciej Rzeszy. Tym bardziej, że armia niemiecka nieustannie
zwiększała zapotrzebowanie na nowych, młodych żołnierzy. Polityka wojenna
Niemiec powodowała ciągły brak „rąk do pracy”. Miejsce Niemców w gospodarce
musieli zająć zatem Polacy (podobnie, jak inne narody stopniowo podbijane przez
Trzecią Rzeszę). Warunki pracy, sposoby jej przydzielania i egzekwowania od
polskich mieszkańców Leszna nie odbiegały generalnie od tych panujących na
pozostałych terenach Polski. Wezwany otrzymywał zawiadomienie, na którym
znajdowała się informacja, kiedy ma się zgłosić do niemieckiego urzędu pracy75.
Zdarzało się, że osoba wezwana do Arbeitsamtu nie wracała stamtąd już do domu.
Była kierowana natychmiast do pracy, a czasami wysyłana na przymusową pracę
w głąb Rzeszy76.
Z początkiem 1940 r. wprowadzono tymczasowe dowody osobiste, z odciskiem
kciuka zamiast fotografii – tzw. Fingerabdruck. Zawierały one dokładne dane
personalne: imię i nazwisko, datę i miejsce urodzenia, wyznanie, przynależność
narodową, wykształcenie, zawód, stopień wojskowy, miejsce pracy oraz odcisk kciuka
i własnoręczny podpis. Dowód ten musiał każdy Polak nosić i okazywać na wezwanie
Niemców. Nie posiadanie przy sobie takiego dokumentu groziło poważnymi
konsekwencjami. Dopiero nieco później Arbeitsammt wydał nowe dowody pracy –
tzw. Arbeitsbuch (książka pracy). To one upoważniały do odbierania kartek
żywnościowych (Lebensmittelkarte)77. Polscy mieszkańcy Leszna zostali pozbawieni
Nim zgodnie z założeniami zostanie wymordowana lub wysiedlona np. na Syberię. Więcej na ten
temat: rozdział 2.
75
Na temat administracji (w tym Arbeitsamtu) szerzej w rozdziale 1 i 2.
76
J. Zielonka, O pomstę do nieba?, Panorama Leszczyńska, 1995, Nr 27, s. 12; H. Buchwald, Leszno
w czasie okupacji..., s. 1.
77
J. Stawiński, Ludność Leszna podczas okupacji..., s. 37.
74
22
możliwości wyboru pracy według swych umiejętności i swej woli 78. Szczególnie to
odgórne kierowanie Polaków do pracy, dotknęło tych którzy przed wojną zajmowali
wysokie stanowiska. Takie postępowanie stało się jedną z form niszczenia polskiej
inteligencji. Zamknięcie warsztatów pracy nauczycielom, duchownym, lekarzom
zmusiło ich do podjęcia pracy fizycznej. Ludzie ci bardzo często nieprzywykli do tak
wielkiego wysiłku nie byli w stanie podołać nowym obowiązkom. Codzienne ciężkie
życie, szczególnie dla ludzi starszych, stawało się przysłowiową drogą przez piekło.
Ludzie nie mogli zrozumieć, jak można ich w ten sposób traktować w XX wieku.
Praca ponad siły pracowników wyznaczanych do jej wykonania doprowadzała nieraz
do śmierci tychże osób. Los taki spotkał choćby prof. Jana Olejnika79. Natomiast
Teresa Bartecka – nauczycielka gimnazjum żeńskiego – zatrudniona była w firmie
zajmującej się szyciem mundurów dla niemieckich żołnierzy. W firmie tej pracowała
również żona dyrektora gimnazjum męskiego, Maria Perzyńska. Władysław
Rosochowicz będący wcześniej profesorem w gimnazjum, został dozorcą plant,
a Leonard Gąsiorek – robotnikiem w ogrodach miejskich. Weterynarz Uciechowski
pracował przy robotach drogowych. Studentki, licealistki i młode kobiety pracowały
przeważnie, jako sprzątaczki lub pomoc domowa u Niemców. Opiekowały się
dziećmi, prały, gotowały, paliły w piecu, myły okna itp. Te kilka przykładów ukazuje
charakter prac jakimi musieli zajmować się Polacy, których wykształcenie, wydawać
by się mogło, wskazywało do pracy w zupełnie innym charakterze80.
Duża część społeczeństwa pracowała tam, gdzie przed wojną. Z tą jednak
różnicą, że ci którzy wcześniej pełnili funkcje kierownicze, odtąd stawali się
szeregowymi pracownikami, jak wszyscy pozostali Polacy. Dzieci po ukończeniu
Tak oto położenie Polaków określił Józef Majchrzak: „I będzie odtąd sługą „pana” w ogromie
nieprawości, buty, poniżenia”. Cyt. za: AP w Lesznie, LTK, sygn. 74, s. 39, J. Majchrzak, Życie
codzienne...
79
„Był grudzień 1939 roku, na ulicach leżało wiele śniegu. Gdy wyszłam o lasce na ulicę [Bronisława
Wencel w trakcie ucieczki z Leszna we wrześniu 1939 roku złamała nogę - M.K.] smutny widok
ukazał się moim oczom. Gromady polskich mężczyzn odgarniały śnieg, inni ładowali go na wozy. Przy
wozach zamiast koni znajdowała się inteligencja Leszna, m.in. prof. Olejnik, znany i ceniony historyk
[uczył łaciny i greki w gimnazjum męskim – M.K.]. Był bardzo schorowany, wkrótce zresztą zmarł.
Sytuacja ta wywołała u mnie ogromny wstrząs, spowodowany traktowaniem w XX wieku ludzi, jak
niewolników. I to przez naród, który do dzisiaj szczyci się wysoką kulturą. Jak nisko oni upadli,
ukazując prawdziwe oblicze”. Cyt. za: AP w Lesznie, LTK sygn. 75, s. 3-4, B. Wencel, Życie
codzienne...
80
Historia Leszna..., s. 286; M. Komolka, St. Sierpowski, Leszno..., s. 205, E. Szłapka, Wspomnienia
z okupacji niemieckiej, Leszno 2005, s. 1 (rękopis, zbiory prywatne).
78
23
dwunastego roku życia kierowane były np. do pracy na wsi, gdzie pomagały
gospodarzom. Zdarzało się też tak, że kierowano do pracy dzieci, które nie ukończyły
jeszcze tego wieku. Na to, co Polacy robili w ramach godzin pracy wpływ miały także
pogoda, dzień tygodnia i aktualne potrzeby miasta i jego okolic. Bardzo często były to
prace, które mogli oni wykonywać w dużych grupach, co znacznie ułatwiało nadzór
nad nimi. Do takich najpowszechniejszych należało wycinanie drzew, kopanie rowów
przeciwczołgowych i strzeleckich, rozbieranie starych budynków itp.81 Wielokrotnie
do podejmowania pracy Polaków zmuszano. Mieli zajmować miejsca zwolnione przez
Niemców, których wcielano do wojska. Szczególnie, gdy Trzecia Rzesza zaczęła
ponosić klęski na frontach całego świata, co powodowało konieczność dodatkowego
poboru rekruta. Musiał istnieć naprawdę jakiś ważny powód, który zwalniałby Polaka
z obowiązku pracy na rzecz państwa niemieckiego82. Mimo ciężkiej pracy
i nieuczciwych warunków płacowych trudno było zdecydować się na „wymigiwanie”
od tego obowiązku, a to dlatego, że Arbeitsamt wydawał kartki żywnościowe tylko
tym, którzy zatrudnieni byli przez tenże urząd83.
Część polskich Leszczynian pracowała również w obozach tworzonych przez
okupanta w okolicach miasta. Tak było w przypadku tzw. Gemeinschaftslager
założonym w kwietniu 1940 r. w Henrykowie. Pracowali tam Polacy nie tylko
z Leszna. Warunki, w których pracowano były niezwykle ciężkie i wpisywały się tym
samym w generalną formę temu podobnych obozów. Polacy pracowali przy budowie
dróg, byli także wykorzystywani przy uprawie kauczuku i przy wyrabianiu produktów
rzemieślniczych84.
„Po pracy oraz w niedziele i święta, Polacy wykonywali prace przymusowe. Wycinali drzewa
w lesie, rozbierali rudery, a w końcu kopali rowy strzeleckie przy szosach Kąkolewskiej
i Głogowskiej”. Cyt. za: AP w Lesznie, LTK. sygn. 74, s. 180, L. Kaczmarek, Życie codzienne
w okupowanych miastach i wioskach województwa leszczyńskiego w latach 1939 – 1945. Tak opisała
tamte wydarzenia Bronisława Wencel: „Gdy front zbliżał się do granic Polski, Niemcy zabierali
Polaków do kopania rowów przeciwczołgowych”. Cyt. za: AP w Lesznie, LTK, sygn. 75, s. 18,
B. Wencel, Życie codzienne...
82
„Do pracy przy sianokosach i żniwach zabierano wszystkie Polki, które dotychczas nie pracowały”.
Cyt. za: Tamże, s. 19.
83
Tamże, s. 19-20.
84
W sumie przewinęło się przez Heinrichshof około dwa tysiące osób, a akta jego pracowników
zostały przez Niemców zniszczone. Por.: J. Zielonka, Niewolnicy na wczasach. Szczypta goryczy,
Panorama Leszczyńska, 1997, Nr 14, s. 6; H. Kochowicz, Wspomnienia z okresu okupacji, Leszno
2005 (rękopis, zbiory prywatne); Z. Klawiter, Leszno w czasie okupacji niemieckiej, Leszno 2005, s. 3
(rękopis, zbiory prywatne).
81
24
Tuż obok Leszna – w Gronowie Niemcy uruchomili obóz dla jeńców
wojennych z Francji, Anglii, Holandii i Norwegii. Planowali otworzyć tam fabrykę
amunicji i zbudować w pobliżu lotnisko. Ostatecznie wycofano się z tego pomysłu
i przechowywano tam jedynie dużą ilość amunicji i różnorodny sprzęt wojskowy.
Obóz Niemcy zlikwidowali dopiero w styczniu 1945 r., jednocześnie wysadzając
w powietrze duży skład ładunków wybuchowych, niszcząc także instalację elektryczną
i wodno-kanalizacyjną. Po wojnie w tym miejscu znajdował się obóz dla Niemców
i volksdeutschów85.
Współpraca z okupantem
Lata zawieruchy wojennej i związane z nią ogromne migracje ludności
przyczyniły się do tego, że pełne zbadanie tego zagadnienia stało się niemożliwe tuż
po wojnie. Brak konkretnych i precyzyjnych opracowań uniemożliwia ukazanie
całości tego problemu w stopniu, w jakim należałoby to uczynić. Tak więc ta
niezwykle ważna kwestia, jaką jest niewątpliwie współpraca z okupantem pozostaje
do dziś niewyjaśnioną.
Krótko po zajęciu Leszna przez wojska niemieckie we wrześniu 1939 r.
w oknach wystawowych, niektórych sklepów pojawiły się niemieckie flagi ze
swastyką i portrety A. Hitlera. Część leszczyńskich Niemców natychmiast pokazała
swoje sympatie narodowościowe, co dla wielu miejscowych Polaków było – bez
względu na zaistniałe okoliczności – nieco zaskakujące. Żołnierzy niemieckich
niemiecka mniejszość witała chlebem i solą, a polska ludność zareagowała na ten fakt
symbolicznym zamknięciem okien i drzwi. Choć już wówczas wśród grupy
wiwatujących na cześć Niemców było kilka osób, które dotychczas uważano za
Polaków86.
Patrz dalsza część tego rozdziału. Por.: Obóz jeniecki w Gronowie, Panorama Leszczyńska, 1994,
Nr 17, s. 9.
86
Nazwisk tych osób nie udało mi się ustalić. Można jedynie określić ich pozycję społeczną. Byli to
bogaci rzemieślnicy leszczyńscy, którzy chcieli być może w ten sposób ochronić swój stan posiadania.
Por.: J. Zielonka, „Skoro się śledzia utopi w winie...”. Anatomia zdrady (1), Panorama Leszczyńska,
1984, Nr 24, s. 9.
85
25
Leszczyńscy Niemcy podejmowali współpracę z okupantem z różnych
powodów i przy różnych okolicznościach. Tym bardziej, że w ich oczach była to
naturalna kolej rzeczy. Po prostu po okresie oderwania Leszna (niem. Lissa) w 1920 r.
od Niemiec – zgodnie z tą filozofią – miasto powróciło w niemieckie władanie.
W Lesznie przed wybuchem II wojny światowej było około osiem procent osób
narodowości niemieckiej. Po zajęciu tego miasta, przez wojska Trzeciej Rzeszy, stali
się oni automatycznie ich sprzymierzeńcami w walce z polską ludnością i polskością
w ogóle. Część z nich postępowała tak ze strachu, inni i była to większość kierowała
się swoim własnym interesem i przekonaniami. Zapewne w niejednym przypadku
wiara leszczyńskich Niemców w słuszność podejmowanych przez państwo niemieckie
działań była najzwyczajniej szczera. Inną pozostaje kwestią sprawa późniejszego
podejścia władz niemieckich do polskiej i żydowskiej ludności i co za tym idzie
stosunek miejscowych Niemców do tych wydarzeń. Przodowała w działaniach
wspierających okupanta szczególnie młodzież z Hitlerjugend87. Postawienie się po
stronie Niemiec przez tę ludność nie wydaje mi się czymś niezwykłym. Można to
w jakimś większym lub mniejszym stopniu zrozumieć, bo przecież, bądź, co bądź
poparli oni ojczyznę swoją lub swych przodków. W ten sposób zapewnili sobie
normalne życie, a poza tym, jak to argumentowali, spełniali swój patriotyczny
obowiązek wobec swojej niemieckiej ojczyzny88.
Zupełnie inaczej rysuje się sytuacja, jeśli chodzi o kolaboracje Polaków.
Zachowanie takie stawia te osoby w nienajlepszym świetle. Jednak, wbrew pozorom,
ocena tychże osób nie jest do końca taka oczywista, a więc co za tym idzie i łatwa.
Z powodu braku dokładnych badań, nie sposób dziś określić dokładnie, czym
kierowali się Polacy podejmujący współpracę z okupantem. Przyczyn podejmowania
współpracy z wrogim państwem mogło być co najmniej kilka.
O roli młodzieży w prześladowaniach Polaków napisaano w rozdziale 2 i pierwszej części tego
rozdziału.
88
J. Zielonka, „Skoro się śledzia..., s. 9.
87
26
Ilustracja 4 W tle budynek poczty (z zegarem), a po prawej stronie witryna sklepowa
ze swastyką (↓na dole w powiększeniu) – (zbiory prywatne M. Buchwald)
W początkowej fazie okupacji były przypadki Polaków, którzy wierzyli, że
Hitler „nie jest taki zły” i że może on poprawić ich sytuację materialną, o którą nie
potrafiły zadbać rządy polskie okresu międzywojennego. Taka dość naiwna zresztą
wiara została w krótkim czasie bardzo brutalnie rozwiana. Sposób traktowania
Polaków i to zarówno ze strony władz okupacyjnych, jak i niemieckiej ludności
Leszna jednoznacznie pokazywał, w jakim kierunku podąża okupant. Wymienić tu
można, chociażby masowe aresztowania, egzekucje i restrykcyjne wobec Polaków
rozporządzenia władz niemieckich89.
Drugim powodem mogła być chęć zapewnienia sobie poczucia bezpieczeństwa
i utrzymania, chociażby stanu posiadania sprzed wojny. Czasy stały się wyjątkowo
niepewne, a w tej niepewności znaleźli się tacy, którzy oczekiwali i mieli nadzieję na
powrót stabilizacji, której akurat oni doświadczyli przed wojną. Znamienne dla
powodów, którymi mogli się kierować ci, którzy podejmowali współpracę z wrogim
państwem niech będą słowa A. Greisera: „(...) Niemiec jest panem w tym kraju! Temu
89
Tamże, s. 9.
27
panu przysługuje cały kraj, ziemia, domy, gospodarstwa. Wszystko!”90. Skłaniały do
tego, często namowy krewnych i znajomych, którzy tak postąpili i byli bardzo
zadowoleni z takiego stanu rzeczy. Ich przykład miał być zachęcający dla
niezdecydowanych, którymi targały wewnętrzne sprzeczności91.
Jeszcze inną okolicznością, która nieraz decydowała o przystąpieniu do
współpracy z niemieckim okupantem była chęć uratowania kogoś bliskiego, kto został
aresztowany i komu groziło z tego powodu wielkie niebezpieczeństwo. Takie
okoliczności dla tych, którzy musieli zmierzyć się z takim problemem były niezwykle
trudne. Czasami podejmowali oni taką decyzję dobrowolnie, jeśli można mówić tu
o jakiejkolwiek dobrowolności, a czasami w wyniku szantażu ze strony, chociażby
Gestapo. Jednak każdy wybór niósł ze sobą ujemne skutki, których rozmiaru nie do
końca można było ocenić i przewidzieć. Pokazały jednak różne sytuacje, jak
chociażby przypadek Inspektora Rejonowego AK ppor. J. Handkego 92, że nawet
tragizm takich wyborów nie musiał być czynnikiem, który doprowadziłby do podjęcia
współpracy. Oczywiście każdy przypadek jest indywidualny i nie należy ich
wszystkich „wrzucać do jednego worka”. Wielu okoliczności towarzyszących tamtym
wydarzeniom nie sposób dziś odtworzyć i przywołać, a bez tego pełna ocena tamtych
wydarzeń nie jest możliwa93.
Natomiast
pobudki
narodowo-ideologiczne
towarzyszące
Polakom
zdecydowanie były antybodźcem dla polskiej ludności do stawania po stronie
niemieckiej. Zdarzały się natomiast sytuacje wpisywania się na listę niemiecką, czyli
tzw. Volkslistę (Deutsche Volksliste – dalej DVL) z polecenia i za zgodą polskich
władz konspiracyjnych. Znany jest przypadek F. Bartoszkiewicza, który prowadził
zakład stolarski, a za zgodą ludzi z podziemia wpisał się na DVL. Chodziło w takiej
Cyt. za: J. Zielonka, „Niemiec jest panem w tym kraju”. Anatomia zdrady (2), Panorama
Leszczyńska, 1984, Nr 25, s. 7.
91
Tamże, s. 9.
92
Patrz rozdział 4.
93
J. Zielonka, „Skoro się śledzia..., s. 9; tenże, Tragedia Inspektora AK. Ocalić od zapomnienia,
Panorama Leszczyńska, 1983, Nr 20, s. 9; tenże, Tragedia Inspektora AK (II). Ocalić od zapomnienia,
Panorama Leszczyńska, 1983, Nr 21, s. 9; tenże, Tragedia Inspektora AK (III). Ocalić od zapomnienia,
Panorama Leszczyńska, 1983, Nr 22, s. 9; tenże, Tragedia Inspektora AK (IV). Ocalić od
zapomnienia, Panorama Leszczyńska, 1983, Nr 23, s. 7; tenże, Bez emocji poszukiwać prawdy.
Anatomia zdrady (4), Panorama Leszczyńska, 1984, Nr 27, s. 7; D. Matelski, Niemcy w Polsce...,
s. 190, M. Komolka, Leszczyniacy oskarżeni, ABC, 1999, Nr 64, s. 1, 5.
90
28
sytuacji o zapewnienie sobie spokoju i bezpieczeństwa dla funkcjonowania w ruchu
oporu. Taki wpis dawał możliwość podjęcia działań, które nie miały nic wspólnego
z stawaniem po stronie Niemców. Choć istniało ryzyko, że takie postępowanie
doprowadzi do tego, że ktoś taki będzie odrzucony przez polskie społeczeństwo, które
nie tolerowało postaw proniemieckich. Trzeba było nie lada odwagi, by podjąć taką
decyzję i żyć z piętnem zdrajcy. Istniała także ewentualność i nie wiadomo, czy tak
może się nie stało, że owy „zdrajca” umierał i że prawda o jego prawdziwej postawie
nie ujrzała nigdy światła dziennego. Taka też osoba w tym przypadku pozostałaby
w pamięci osób, które ją znały jako zdrajca. Tym bardziej wszelkie osądy
o współpracy z Trzecią Rzeszą – a szczególnie te dotyczące wpisów na DVL – trzeba
wygłaszać z dużą ostrożnością i odpowiedzialnością94.
Ogromna część Polaków w Lesznie nawet, gdyby teoretycznie chciała nie
mogła wpisać się na DVL z przyczyn technicznych. Specjalny urząd, który został
powołany przez namiestnika Kraju Warty, Artura Greisera 28 października 1939 r.
nadzorował, kto ewentualnie może wpisać się na listę, według zasad obowiązujących
do 4 marca 1941 r. Głównym zadaniem tego urzędu było sprawdzanie narodowości
osób, które chciały oddać się pod opiekę Trzeciej Rzeszy95. A. Greiser wychodził
z założenia, że proces germanizacji należy przeprowadzać powoli, bo jak to sam
określał, gdy „się śledzia utopi w winie, to nie będzie z niego jeszcze lepsza ryba”96.
Niemcem – zgodnie z jego założeniem97 – mógł i powinien zostać wyłącznie ktoś, kto
na taki zaszczyt zasługiwał, a nie osoba, która wykazywała tylko taką wolę98.
Są przykłady Polaków, którzy starali się przed niemieckimi władzami Leszna
dowieść, że są Niemcami i że w związku z tym należy im się obywatelstwo
niemieckie. Powoływali się na korzenie niemieckie, choć w rzeczywistości takowych
J. Zielonka, Bez emocji poszukiwać prawdy .., s. 7; M. Komolka, Leszczyniacy oskarżeni..., s. 1, 5.
J. Zielonka, „Niemiec jest panem w tym kraju”. Anatomia zdrady (2), Panorama Leszczyńska, 1984,
Nr 25, s. 7; Historia Leszna..., s. 289; D. Matelski, Niemcy w Polsce..., s. 189-192.
96
Cyt. za: J. Zielonka, „Skoro się śledzia..., s. 9.
97
Lista ta składała się z pięciu grup: „A – aktywni Niemcy; B – pasywni Niemcy; C – osoby
narodowości niemieckiej, co do których istniało domniemanie, iż będą „pełnowartościowymi”
Niemcami; D – spolonizowane osoby pochodzenia niemieckiego, które nie występowały w przeszłości
aktywnie przeciw państwu niemieckiemu; E – osoby pochodzenia niemieckiego, które uległy
spolonizowaniu i wykazywały wrogie nastawienie wobec Niemiec”. Cyt. za: D. Matelski, Niemcy
w Polsce..., s. 189-190.
98
J. Zielonka, „Skoro się śledzia..., s. 9.
94
95
29
nie posiadali. Ich decyzja o wstąpieniu na DVL była podyktowana jedynie chłodną
kalkulacją tego, co im się w danym momencie opłaca i bycie po której stronie jest dla
nich korzystniejsze. Musieli oni wówczas czynić usilne zabiegi, by zostać uznanymi
za Niemców. Nim uzyskali uznanie w oczach osób reprezentujących państwo
niemieckie, które decydowały o ich losie, to przez Polaków byli już wyklęci znacznie
wcześniej. Szykany ze strony Polaków jasno dawały im świadectwo tego, jakiej opinii
doczekali się w oczach swych rodaków. Moment wpisania na listę spowalniały
czasami anonimowe listy kierowane do leszczyńskiego Gestapo, a skierowane
przeciwko potencjalnemu Niemcowi (a w rzeczywistości Polakowi). Zawierały one
opis wcześniejszej działalności owego Polaka i wskazywały przesłanki, którymi się
kierował składając wniosek o wpisanie go na DVL. Znany też jest przypadek, gdy
rodzina osoby, z regionu leszczyńskiego, która chciała być wpisana na DVL była
wysiedlana do Generalnego Gubernatorstwa, co spotkało się ze stosunkowo ostrą
reakcją ze strony tejże osoby. Świadczy to o dużym poczuciu pewności siebie,
a w liście skierowanym do starosty dołączyła ona własne zdjęcie, zrobione
w momencie, gdy witała „oswobadzające” wojska Wehrmachtu99. Zdjęcie to
opatrzono komentarzem: „Ośmielam się przypomnieć, że od pierwszej chwili
serdecznie odnosiłem się do wojsk niemieckich (...) jako dowód przesłałem Panu
Staroście historyczne zdjęcie”100.
Zanim wojska niemieckie zaczęły ponosić dotkliwe straty w podejmowanych
przez siebie działaniach wojennych to ściśle przestrzegano, by przyjmowani na DVL
potrafili wykazać „czystość krwi”. Stąd też proces wpisania kogoś na listę podzieloną
na pięć grup trwał niekiedy dłużej niż oczekiwaliby tego składający wniosek101.
Obywatelstwo niemieckie mogły otrzymać jedynie osoby, które zakwalifikowano do
pierwszych dwóch grup. Pozostali z DVL byli uznawani za ludność, którą Trzecia
Rzesza bierze pod swoją opiekę. Kryteria przyjmowania Polaków na nią, w sytuacji
gdy wojska niemieckie zaczęły ponosić klęski i gdy brakowało „rąk” do walki, celowo
zaniżano. Chciano w ten sposób pozyskać „mięso armatnie”. O ile wcześniej
Tamże, s. 9.
Cyt. za: J. Zielonka, „Niemiec jest panem w tym kraju”..., s. 7
101
D. Matelski, Niemcy w Polsce..., s. 189-192.
99
100
30
perspektywa przyjęcia obywatelstwa niemieckiego bywała kusząca, to w nowej
sytuacji wszelki zapał – ze strony potencjalnych Niemców – w tej kwestii znikał102.
Nowe rozporządzenie z 4 marca 1941 r. ustalało czterostopniową DVL. Od
marca 1941 r. podzielono ją na cztery grupy. Podobnie, jak to miało miejsce wcześniej
osoby z pierwszych dwóch grup otrzymywały obywatelstwo niemieckie103.
Jedną z takich osób, która wpisała się na DVL była niejaka Pani Gauzowa:
„Pani Gauzową, Niemkę z pochodzenia i żonę wojskowego zrobili z powrotem
Niemką. Miała ona bowiem trzech synów, którzy w przyszłości wyrośliby na
3 żołnierzy... Pani Gauzowa ratowała Polaków jak mogła i czym mogła”104.
Generalnie nie było na terenie Leszna przymusu, by wpisywać się na DVL. Kto
nie chciał, to raczej, nie był zmuszany. Chociaż pod koniec wojny naciski władz były
coraz silniejsze. Zwłaszcza wówczas, gdy coraz więcej miejscowych Niemców było
wcielanych do Volkssturmu. Wcieleniu mężczyzn do takiej armii towarzyszyło
zazwyczaj uroczyste zaprzysiężenie105. Zapisywali się głównie ci, którzy pragnęli
uniknąć szykan ze strony Niemców i volksdeutschów106. Ceną za spokój w takim
przypadku była zdrada ojczyzny107.
Celem rozbicia i osłabienia grupy osób narodowości polskiej, prócz
volksdeutschów, stworzono później, bo w 1943 r. nowy twór, a mianowicie – Związek
Wydajnych Polaków (Verband der Leistungspolen). Było to coś pośredniego między
DVL a Polakiem. Niemcy uważali Leistungspolen za sumiennie pracujących dla dobra
Trzeciej Rzeszy. Czasami wywierano silną presję żeby Polak zechciał zostać chociaż
Tamże, s. 189-192.
Czterostopniowy podział, który obowiązywał po 04.03.1941 r.: „I Volksdeutsche – aktywni
działacze pochodzenia niemieckiego; II Deutschstämmige – osoby politycznie bierne, ale przyznające
się do pochodzenia niemieckiego; III Eingedeutschte – osoby pochodzenia niemieckiego, które uległy
częściowej polonizacji; IV Rückgedeutschte – osoby pochodzenia niemieckiego, które uległy całkowitej
polonizacji”. Pozostałą ludność uznano za tzw. Schutzangehörige (czyli ludność podopieczną Trzeciej
Rzeszy). Żydzi i Cyganie nie mogli być „wciągani” na nią. Por.: Cyt. za: D. Matelski, Niemcy
w Polsce..., s. 190.
104
Cyt. za: AP w Lesznie, LTK, sygn. 75, s. 14, B. Wencel, Życie codzienne...
105
J. Zielonka, Drugi album Mensenbacha, Panorama Leszczyńska, 1988, Nr 11, s. 13.
106
Najwyższy Sąd do Spraw Przynależności Narodowej na Ziemiach Wcielonych (Oberster
Prüfungshof für Volkszugehőrigkeitsfragen in den eingegliederten Ostegebieten) czuwał nad
prawidłowością procesu weryfikacją złożonych wniosków. Każda ze spraw była badana odrębnie.
Jego orzeczenia były ostateczne. Por.: D. Matelski, Niemcy w Polsce..., s. 190.
107
AP w Lesznie, LTK, sygn. 75, s. 140, J. Stawiński, Życie codzienne w okupowanych miastach
i wioskach województwa leszczyńskiego w latach 1939-1945.
102
103
31
Leistungspolen. W związku z tym otrzymywali oni lepszą płacę i lepszą pracę, jak
i dodatkowe kartki na żywność – co przy trudnej sytuacji, jeśli chodzi o zaopatrzenie
w artykuły spożywcze – było niekiedy bardzo istotnym czynnikiem skłaniającym do
podjęcia takiej, a nie innej decyzji108. Najżarliwszymi Niemcami często okazywali się
przedwojenni leszczyńscy Niemcy, którzy zapisali się na DVL, choć nie można ich
wszystkich mierzyć jedną miarą109.
Zdarzały się rzadko, ale się zdarzały, przypadki donosów Polaka na Polaka.
Denuncjatorzy albo liczyli na korzyść płynącą z takiej działalności lub też byli do
takich czynów zmuszani np. przez Gestapo110. Osoby takie natychmiast były
odrzucane przez Polaków i wszelkie ich kontakty z dawnymi znajomymi Polakami
urywały się natychmiast. Polityka germanizacyjna A. Greisera nie poniosła klęski,
mimo stosunkowo niewielkiej liczby wpisanej na nią osób. Wynikało to
z rygorystycznych zasad, na podstawie których decydowano o tym, czy ktoś może być
wpisany na DVL, czy też nie. Germanizowana miała być ziemia, a nie ludzie. Chciano
taki stan osiągnąć poprzez masowe akcje wysiedlania ludności polskiej (także
żydowskiej, choć z racji mniejszej jej liczebności w niewielkim stopniu jej
wysiedlanie wpływało na ogólny bilans), które miały doprowadzić do znaczącego
wzrostu ludności niemieckiej. Niewielu było Polaków, którzy chcieli i zdecydowali,
by stanąć po stronie Trzeciej Rzeszy. Nawet w rodzinach mieszanych, w których jeden
ze współmałżonków był narodowości niemieckiej nie można dostrzec entuzjazmu
w przystępowaniu do DVL. Oczywiście dochodziło do sytuacji, gdy z powodów
różnych przekonań i zapatrywań na tę kwestię rozpadały się rodziny, a jej
poszczególni członkowie stawali to po niemieckiej, to po polskiej stronie. Były też
sytuacje, gdy jeden z członków rodziny był wpisany na DVL, a drugi na takową listę
się nie wpisywał i nie przeszkadzało to w dalszym trwaniu tejże rodziny111.
J. Stawiński, Ludność Leszna podczas okupacji..., s. 39; E. Waszyński, Leszno podczas okupacji
niemieckiej w latach 1939-1945, Leszno 2005, s. 10 (rękopis, zbiory prywatne).
109
AP w Lesznie, LTK, sygn. 75, s. 6-7 i in., B. Wencel, Życie codzienne...; AP w Lesznie, LTK,
sygn. 75, s. 51, M. Wiecka, Życie codzienne...; J. Zielonka, Bez emocji poszukiwać prawdy. Anatomia
zdrady (4), Panorama Leszczyńska, 1984, Nr 27, s. 7.
110
AP w Lesznie, LTK, sygn. 75, s. 140, J. Stawiński, Życie codzienne...
111
Dane dotyczące powiatu Leszno roku 1943 i ludności wpisanej na DVL przedstawiają się
następująco: I – 8470; II – 1620; III – 1085; IV – 607. W sumie takich osób było w 1943 r. – 11777
(na ogólną liczbę mieszkańców powiatu – 68014, z czego Polacy stanowili – 45931, a Niemcy –
108
32
Koniec wojny przyniósł rozliczenie za postawę z okresu okupacji niemieckiej.
Nastąpiło ono – w zakresie prawnym – na podstawie Ustawy z dnia 6 maja 1945 r.
o wyłączeniu ze społeczeństwa polskiego wrogich elementów (Dz. U. RP, 1945, nr 17,
poz. 96), później wydano Dekret z dnia 28 czerwca 1946 r. o odpowiedzialności
karnej za odstępstwo od narodowości w czasie wojny 1939-1945 r. (Dz. U. RP, 1946,
nr 41, poz. 237), a także Rozporządzenie Rady Ministrów z dnia 19 września 1946 r.
o rozciągnięciu przepisów dekretu z dnia 28 czerwca 1946 r. o odpowiedzialności
karnej za odstępstwo od narodowości w czasie wojny 1939-1945 r. do czynów
popełnionych poza obszarem województwa śląsko-dąbrowskiego (Dz. U. RP, 1946,
nr 53, poz. 300). Regulował tę kwestię również Dekret z dnia 13 września 1946 r.
o wyłączeniu ze społeczeństwa polskiego osób narodowości niemieckiej ( Dz. U. RP,
1946, nr 55, poz. 310), który został zmieniony Dekretem z dnia 28 października
1947 r. o zmianie dekretu z dnia 13 września 1946 r. o wyłączeniu ze społeczeństwa
polskiego osób narodowości niemieckiej (Dz. U. RP, 1947, nr 66, poz. 404)112. Po
wojnie część kolaborantów została przez sądy ukarana. Wyrok kary śmierci za
współpracę z okupantem w latach 1939-1945 zasądził leszczyńskich sąd np. wobec
fryzjera Franciszka Kaczmarka. Został on zgodnie z tym postanowieniem
powieszony113. Kolaboranci poddani zostali postępowaniu rehabilitacyjnemu, które
miało doprowadzić do osądzenia, „odkupienia swoich win” poprzez stworzenie im
możliwości powrotu do polskiego społeczeństwa. Natomiast część osób pochodzenia
niemieckiego była na podstawie postanowień konferencji poczdamskiej wysiedlana.
Leszno było jednym z punktów zbornych, z którego wyruszały do Niemiec grupy
Niemców, którzy pragnęli powrócić do swej ojczyzny lub decyzją władz polskich
mieli zostać usunięci z terytorium państwa polskiego wbrew swej woli.
Część z osób, które współpracowały z okupantem była kierowana już po
styczniu 1945 r. do Obozu Pracy w Gronowie114. Z racji tego, że volksdeutsche, którzy
22083). Por.: J. Zielonka, „Polski element musi być wytępiony...”. Anatomia zdrady (3), Panorama
Leszczyńska, 1984, Nr 26, s. 9; D. Matelski, Niemcy w Polsce..., s. 186-192.
112
Tamże, s. 230 i 245, A. Piwoń, Niemcy w Kościańskiem po II wojnie światowej, Przyjaciel Ludu,
Leszno 1998, Z. 5-6, s. 47; Akty prawne. Dziennik Ustaw 1945-1947, http://www.msp.money.pl/,
maj 2006.
113
J. Stawiński, Ludność Leszna podczas okupacji..., s. 39.
114
Szereg artykułów znaleźć można pod adresem internetowym: http://gronowo.leszno.eu/5publikacje.html (z dnia 06.01.2013 r.).
33
czuli się winnymi zdrady Polski, zasadniczo uciekli z Leszna, jeszcze przed
wkroczeniem wojsk Armii Czerwonej, to do obozów trafiali często ci, których
ewentualne przewinienia z lat okupacji były stosunkowe niewielkie. Natomiast tych
spośród volksdeutschów, których zrehabilitowano nie ominęły jednak formy
dyskryminacji ze strony miejscowej społeczności115.
Życie codzienne każdego, kto nie był sprzymierzeńcem okupanta, było
niezwykle trudne. Chęć przeżycia powodowała niejednokrotnie konieczność
zrezygnowania z części zasad, zgodnie z którymi wcześniej żyli. Ponad 5 lat niewoli,
dla tych wszystkich ludzi, było ogromnym dramatem. Dramatem który zmienił ich
sposób widzenia świata i oceniania tego, co było wokół nich. Wiele z osób, które
przeszło okres okupacji, nie zdawało sobie wcześniej sprawy z tego, jak wiele można
znieść jeśli chce się żyć. Współpraca Polaków z okupantem była raczej sprawą
marginalną. Jej skala, choć dokładnie nie zbadana wydaje się być dosyć ograniczona.
Między ludźmi rodziła się solidarność w walce ze straszną rzeczywistością otaczającą
niemal ze wszystkich stron. Leszno po wojnie szybko otrząsnęło się z tego, co je
spotkało w czasie wojny, ale ludzie nie zapomnieli tego, jak wyglądało ich życie
codzienne przez te kilka lat. Polacy w Lesznie na kształt swego życia w czasie
okupacji mieli niewielki wpływ, ale w miarę możliwości starali się urządzić je sobie
tak, by zewnętrzne okoliczności były jak najmniej uciążliwe. Dla wielu takie życie
okazało się i tak za ciężkie i nie doczekali momentu wyzwolenia spod okupacji
niemieckiej116.
Autor: Marcin Kochowicz
J. Zielonka, „Polski element musi być wytępiony..., s. 140; D. Matelski, Niemcy w Polsce..., s. 216230; A. Piwoń, Niemcy w Kościańskiem po..., s. 45-49, Z. Klawiter, Leszno w czasie okupacji..., s. 7.
116
AP w Lesznie, Spis osób, które podczas okupacji zostały pozbawione wolności, wywiezione na
roboty przymusowe, wysiedlenie, wywiezienie w niewiadomym celu, sygn. 1835.
115
34