nr 3 (9) - 20 sierpnia 2016
Transkrypt
nr 3 (9) - 20 sierpnia 2016
nr 3 (9) | 20 sierpnia 2016 LITERACKA Etgar Keret – absurdysta, egzystencjalista, twórca zaangażowany Są tacy pisarze, o których nie da się zapomnieć. Zaliczam do nich Etgara Kereta, którego opowiadania śmieszą i przerażają jednocześnie. Jego bohaterowie zdają się być w jakimś stopniu kalecy, pozbawieni empatii albo obdarzeni są jej nadmiarem, mając potrzebę ratowania świata. Nie potrafię z pamięci wyprzeć obrazu piekła, miejsca, do którego trafiają samobójcy, z Kolonii Knellera. Od znanej nam rzeczywistości różni się tylko tym, że jest to miejsce „takie samo jak przed samobójstwem, tylko gorsze”. Samobójca trafia więc do jeszcze straszniejszego świata, niż ten, od którego uciekał. Zachowuje pamięć emocjonalną z poprzedniego życia i spotyka innych samobójców, których wcześniej znał. Keret nasącza ten świat absurdalnym poczuciem humoru. W całym tym przygnębieniu jego bohaterowie są beztroscy – mogą robić, co tylko chcą: wędrować, poznawać nowe miejsca i ludzi, jeść i pić, rozwozić pizze. To między innymi wpływa na niejednoznaczną wymowę utworów Kereta i wprowadza ich interpretację na niepokojące i ambiwalentne tory metafizyki – dla jednych pełne uroku i śmieszne, dla innych smutne i przygnębiające. I choć trudno go zakwalifikować do jakiegoś nurtu w literaturze, skłonny jestem umieścić go gdzieś pomiędzy absurdystami, egzystencjalistami i twórcami zaangażowanymi społecznie. » Na festiwalu Literacki Sopot okazją do spotkania z jego twórczością będzie rozmowa z pisarzem w sobotę 20 sierpnia o godz. 19.00 w Państwowej Galerii Sztuki. Poprowadzi ją Paweł Smoleński. Pomiędzy Izraelem a Polską Etgar Keret urodził się w 1967 roku w Izraelu jako trzecie dziecko małżeństwa polskich Żydów, którzy przeżyli Holocaust. Jest twórcą niezamykającym się na żadną formę twórczości. W swojej karierze pisał opowiadania, scenariusze i wyreżyserował wraz z żoną, Shirą Geffen, film Meduzy, za który otrzymał nagrodę za najlepszy debiut na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Cannes. Jest także wykładowcą na Uniwersytecie w Tel Awiwie. W swojej twórczości i luźnych wypowiedziach często odnosi się do bieżącej sytuacji politycznej w Izraelu oraz krytykuje izraelską i światową politykę wobec Bliskiego Wschodu i ludności pochodzenia arabskiego. W Polsce Keret jest postacią szczególną. W marcu 2016 r. artysta otrzymał polskie obywatelstwo. „Mamy nowego sławnego pisarza” – cieszyli się dziennikarze. Mistrz krótkiej formy Keret nazywany jest często mistrzem krótkiej formy. Tworzy opowieści pozornie realistyczne, w które wkrada się nutka realizmu magicznego, absurdu i groteski. Codzienne zdarzenia, na które normalnie nie zwrócilibyśmy uwagi, stają się dla niego zawiązaniem niespodziewanego rozwoju akcji, odwrócenia sytuacji życiowych bohaterów o sto osiemdziesiąt stopni. Sam o swojej twórczości tak opowiadał Łukaszowi Grzymisławskiemu w wywiadzie do „Gazety Wyborczej”: „Pisząc literaturę, sieję ludziom grządkę kwiatów, a oni zrywają te, które mają ochotę zerwać”. Keret pisze głównie krótkie opowiadania, przedstawiające historie z perspektywy jednego z bohaterów, przez co ocena postępowań ludzi staje się całkowicie subiektywna. To jego świadoma strategia pisarska, ponieważ Keret za każdym razem daje czytelnikowi do zrozumienia, że nie musimy lubić głównego bohatera – dla niego ważna okazuje się potrzeba przyjrzenia się i poznania człowieka wraz ze wszystkimi jego niekonsekwencjami i frustracjami. W tym z kolei bliski jest polskim twórcom literackim i teatralnym drugiej połowy dwudziestego wieku, również autorom krótkich form prozatorskich, poetyckich i dramatycznych: Sławomirowi Mrożkowi, Jerzemu Afanasjewowi czy Tadeuszowi Różewiczowi. Kiedy ktoś mnie wkurzy Keret, jak zauważa we wstępie do wywiadu z izraelskim twórcą Łukasz Grzymisławski, każde opowiadanie rozpoczyna zaskakującym stwierdzeniem, po którym nie da się zrezygnować z dalszego ciągu. Są to najczęściej zdania dotyczące snów albo wydarzeń, które w bohaterach zrodziły złość i potrzebę mówienia, wyrzucenia z siebie złych myśli lub próbę zrozumienia czegoś, czego nie da się racjonalnie wyjaśnić. Jednocześnie Etgar Keret przedstawia wszystko w taki sposób, że najdziwniejsze przypadki, jak choćby trafienie do piekła dla samobójców, czy stworzenie własnej filozofii jazdy przez kierowcę autobusu, który nigdy nie czeka na dobiegających spóźnialskich, stają się prawdopodobne. Czyni to w tak sugestywny sposób, że można odnieść wrażenie, że opisał rzeczywiste wydarzenia, które mogły wpłynąć na losy całego świata. Na koniec przytoczę jeszcze jedną z moich ulubionych wypowiedzi Etgara Kereta z rozmowy z Grzymisławskim, która doskonale pokazuje, w jaki sposób rozpoczyna się u niego proces twórczy: „Dziś, kiedy ktoś mnie wkurzy, siadam i piszę opowiadanie o nim, w pierwszej osobie. Bo kiedy zaczynasz patrzeć czyimiś oczami, wprawdzie dalej się z tym kimś nie zgadzasz, ale już trudno ci go nienawidzić czy nim pogardzać”. Etgar Keret fot. Ewa Szatybełko Dom Kereta Nad Wisłą Etgar Keret ceniony jest nie tylko za swoją prozę, ale także projekty artystyczne. W 2012 r. w wąskiej, 152-centymentrowej szczelinie pomiędzy przedwojenną kamienicą i komunistycznym blokiem u zbiegu ulic Chłodnej i Żelaznej powstała instalacja Ermitaż – Dom Kereta. Dom Kereta jest przestrzenią pracy twórczej, mającą zwrócić uwagę na chaos architektoniczny stolicy oraz na możliwość zapełniania pustki. Obiekt został stworzony jako pracownia dla izraelskiego pisarza, ale jest wykorzystywana także do innych działań. W idei ta skromna przestrzeń nawiązuje do objętości zwięzłych opowiadań Kereta. Tomasz Kaczorowski www.literackisopot.pl 1 Dwa światy murem podzielone Shira Geffen, prywatnie żona Etgara Kereta, przyjedzie do Sopotu, by porozmawiać Weronika Murek o wyreżyserowanym przez siebie dramacie Śruba. Film w Polsce Wyrwij się schematom był pokazywany dotąd tylko Uprawa roślin południowych metodą Miczurina była jednym filmowy będzie więc atrakcją z najciekawszych debiutów prozatorskich zeszłego roku. dla wszystkich miłośników Zbiór opowiadań Weroniki Murek dał jej miejsce w gronie 19 autorów ambitnego kina. raz. Spotkanie w cyklu Literacki nominowanych do nagrody NIKE. Spotkanie z autorką odbędzie się dziś o godzinie 16.00 w Teatrze BOTO. Pochodząca ze Śląska Murek ukończyła prawo na UŚ, ale o wiele bardziej niż kruczki prawne pociąga ją pisanie. Otrzymała Gdyńską Nagrodę Dramaturgiczną 2015 za sztukę Feinweinblein. Teraz staje w szranki z dziewiętnastoma autorami w konkursie na polską książkę roku. Jak szczerze przyznała w rozmowie w „Tygodniku Kulturalnym” w TVP Kultura, jest o wiele bardziej nudna od swojej książki. Oddajmy więc głos tekstowi. Uprawa roślin południowych metodą Miczurina to siedem opowiadań, na pierwszy rzut oka zupełnie ze sobą niepowiązanych. Każde z nich cechuje jednak niedopowiedzenie, zasygnalizowanie tylko wątku. Czytelnik jest gwałtownie wrzucony w bieg wydarzeń, w którym nie ma miejsca na szersze nakreślenie tła. Przykładem może być tekst Organizacja snu w przedszkolu, który otwiera rozmowa postaci stworzonych w dziecięcym teatrze cieni – dopiero po chwili dowiadujemy się, o co tak naprawdę chodzi. Potrzeba wiele skupienia, by wejść w kreowany przez autorkę świat i pozostać w nim aż do końca lektury. Jest w tych opowiadaniach pewna ascetyczność, prostota przekazu – Murek nie zwodzi czytelnika ozdobnikami, niepotrzebnymi wtrętami. Z drugiej jednak strony, wikła fabułę, nie pozwala na linearne odczytanie historii. Tak jest w opowiadaniu W tył, w dół, w lewo, rozpoczynającym tom. Już jego pierwsze zdanie brzmi zagadkowo: „O tym, że nie żyje, dowiedziała się jako ostatnia”. Główna bohaterka jak mantrę powtarza, że przecież żyje, że nie umarła. Obserwuje zmarłych przygotowujących się do pogrzebu, błąka się tu i tam. Wydaje się, że tkwi w stanie przejściowym między życiem a śmiercią. Ten powtarzany przez nią co jakiś czas refren wyznacza rytm opowieści, którą kończy bardzo obrazowa scena z Matką Boską dziergającą skarpety. Autorka swoją prozę chętnie osadza w wiejskich realiach, pokazując mądrości i zwyczaje ludowe. Opowiadanie O prawdopodobnej śmierci polskiego kosmonauty rozpoczyna w ten sposób: „O tym, że na Księżyc poleciał kosmonauta Pączko, zadecydowało to, że wiecheć na czubku głowy układał mu się w dwa koguty, co wedle wierzeń ludowych oznaczało, że ma dwie dusze, a co za tym idzie – większe szanse na przetrwanie”. Wieś, ludyczność są dla niej inspiracją, jak dla wielu innych współczesnych pisarzy (warto wymienić choćby Dygot Jakuba Małeckiego). Nie gloryfikuje wsi, jej postaci wysławiają się prostym, niewyszukanym językiem. Śmierć, która pojawia się w ich życiu, jest czymś naturalnym, oswojonym. Przy lekturze Uprawy roślin… przypomniał mi się jeden z tekstów Julio Cortázara, z wydanego w tym roku tomu O literaturze. Wykłady w Berkeley, 1980, w którym pisarz próbuje stworzyć definicję opowiadania. Według autora, powinno być ono jak zatrzymany kadr, jak fotografia – posiadać zamknięty układ, intensywność i napięcie. To wszystko pojawia się u Weroniki Murek. Do opisania książki idealnie pasuje również cytat z Witkacego – Wyrwij się schematom. Przekłada się to choćby na tytuły. Intryguje już ten nadany zbiorowi opowiadań. Iwan Miczurin był rosyjskim hodowcą i sadownikiem, który uważał, że człowiek posiada zdolność do dowolnego przekształcania przyrody: „Przy interwencji człowieka możliwe jest zmuszenie każdej formy zwierzęcia lub rośliny do znacznie szybszych zmian, w kierunku pożądanym przez człowieka. Dla człowieka otwiera się więc obszerne pole najpożyteczniejszej dlań działalności”. Miczurin twierdził więc, że natura jest podległa człowiekowi i ten może na nią wpływać, kształtować cechy gatunku. Co w takim razie oznacza tytuł Uprawa roślin południowych metodą Miczurina w kontekście treści książki? Czy chodzi o to, że wszyscy jej bohaterowie w jakiś sposób chcą zmienić swoje życie, przekształcić je na swój sposób? A może – najzwyczajniej w świecie – nie zawsze należy usilnie doszukiwać się wszędzie logiki? »Spotkanie z Weroniką Murek odbędzie się 20 sierpnia o godzinie 16.00 w Teatrze BOTO w Sopocie. Agnieszka Domańska 2 Geffen wychowywała się w artystycznej rodzinie. Kontynuując rodzinne tradycje jest dziś aktorką, autorką scenariuszy filmowych i reżyserką. Szerszą popularność zyskała dzięki Meduzom, filmowi wyreżyserowanemu wspólnie z Etgarem Keretem, nagrodzonemu Złotą Palmą na festiwalu w Cannes. W Sopocie Shira Geffen opowie o swoim kolejnym filmie, dramacie z 2014 roku Śruba. Checkpoint i nieoczekiwana zamiana ról W Śrubie wielbicielka Davida Lyncha i braci Coen pokazuje historię dwóch kobiet – Palestynki i Żydówki, których drogi niespodziewanie krzyżują się za sprawą tytułowej śruby. Główną bohaterką opowieści jest Michal, uznana jerozolimska artystka, która pewnego dnia po zakupie nowego łóżka orientuje się, że wśród elementów niezbędnych do złożenia mebla brakuje jednej śruby. Nadine to Palestynka, której praca polega na pakowaniu śrub do plastikowych woreczków w magazynie sklepu. Incydent skutkuje zwolnieniem Nadine z pracy i nieoczekiwanym zwrotem wydarzeń, w wyniku którego dwie kobiety spotykają się w izraelskim punkcie kontrolnym. Stamtąd, przez błąd żołnierza, Michal trafia do domu Nadine na terytorium Palestyńskim, a Nadine do domu Michal w Jerozolimie. Wbrew pozorom film nie miał być opowieścią o politycznym konflikcie, a próbą przedstawienia skomplikowanego procesu poszukiwania siebie, pełnego obrazów i wspomnień głównych bohaterek. Tęsknota za normalnym życiem Inspiracją do stworzenia Śruby był wywiad z dwudziestoletnią Palestynką, który Shira Geffen przeczytała dekadę temu. Narzeczony dziewczyny został zabity przez izraelskich żołnierzy. Chęć zemsty skłoniła ją do przeprowadzenia samobójczego ataku w centrum handlowym. Gdy dotarła na miejsce z pasami szahida pod ubraniem, zobaczyła kobietę robiącą zakupy i uświadomiła sobie, że zamiast zemsty, chce tego samego, co ta kobieta – normalnego życia. Geffen zaczęła zgłębiać fenomen kobiet przeprowadzających zamachy samobójcze. Zaprowadziło ją to na Terytoria Okupowane, do domu pierwszej kobiety, która dokonała samobójczego ataku, w Hamali. Spotkała tam jej matkę. Kobieta bez słowa przytuliła Geffen. W tamtym momencie nie miało znaczenia, że jedna jest Palestynką, a druga Żydówką. Różnice zostały wyparte przez uniwersalne wartości – bycie matką i pragnienie miłości. Te rzeczy są wspólne dla wszystkich, bez względu na narodowość czy wyznanie – zdaje się mówić Geffen. Polityczna premiera Shira Geffen jest jedną z tych osób publicznych w Izraelu, które otwarcie wyrażają swoje poglądy polityczne. Robi to także w swoich projektach artystycznych. Tak było w 2014 roku na Festiwalu Filmowym w Jerozolimie, podczas którego Śruba miała swoją premierę. Tamtego lata, gdy izraelskie media i opinia publiczna skupione były na pierwszej od lat lądowej operacji militarnej w Strefie Gazy, Shira Geffen wraz z grupą izraelskich twórców filmowych potępiła działania wojskowe. Artyści krytykowali zarówno walki w Gazie, jak i rakiety Hamasu zrzucane na izraelskie miasta. Podczas konferencji prasowej wyczytała imiona dzieci, które zginęły w przeciągu ostatnich dni bombardowań. Jak sama mówi, nie był to akt prowokacji, a jedynie chęć uczczenia pamięci tych, którzy zginęli. „Dzieci żyjące w Gazie dzisiaj, są naszymi partnerami w tworzeniu pokoju. Ten straszny konflikt oddala nas od dyplomatycznego rozwiązania sporu” – podkreśla artystka. Było to na tym samym Festiwalu, na którym nie odbyła się zapowiadana premiera Tańczących Arabów Saida Kashui, ze względu na napięta sytuację polityczną i nie najlepsze nastroje. Dwa światy W Śrubie bohaterki przenikają w swoje światy, aby odnaleźć w końcu siebie. Zachowując swoje miejsce w społeczeństwie i utrzymując przypisane sobie role, unikają „dekonspiracji” – nikt nie zauważa, tej nieoczekiwanej zamiany ról. To właśnie o tym w największej mierze traktuje ten film – próbuje przedstawić różnice pomiędzy tym, jaką rolę odgrywamy w społeczeństwie, a tym kim naprawdę jesteśmy. »Pokaz filmu odbędzie się w sobotę, 20 sierpnia o godzinie 15.00 na Scenie Kameralnej Teatru Wybrzeże. Julia Kapała Shira Geffen fot. Eyal Nevo Åsne Seierstad Tam, gdzie giną niewinni 22 lipca 2011 r. Anders Breivik dokonał na norweskiej wyspie Utoya brutalnej masakry na członkach młodzieżówki Partii Pracy AUF. Zginęło wtedy 69 osób, 110 zostało rannych. Åsne Seierstad wraca do tych wydarzeń w reportażu Jeden z nas. Opowieść o Norwegii. To historia o Andersie Breiviku, jego ofiarach i ich rodzinach. Seierstad z prawdziwie dziennikarską wnikliwością ukazuje proces dojrzewania zabójcy, dokonujący się na tle sytuacji społeczno-politycznej kraju. Bez osądu, odautorskiego komentarza i oceny, przedstawia metamorfozę chłopaka, który z nastoletniego przyjaciela pakistańskiego imigranta Ahmeda zamienił się w fanatycznego przeciwnika wielokulturowości i islamizacji Norwegii. Breivika poznajemy we wczesnym dzieciństwie. Chłopiec wychowywał się w rozbitej rodzinie, bez kontaktu z ojcem, pod opieką siostry, która dojrzale przejęła od zmagającej się z depresją i zaburzeniami psychicznymi matki ciężar domowych obowiązków. Obce mu były rodzicielska miłość i przyjaźń rówieśników. Ze strony kolegów częściej doznawał upokorzeń niż przejawów sympatii. W tym doświadczeniu autorka widzi przyczynę jego manii wielkości. Szła w parze z chęcią zdobycia powszechnego uznania i sławy – nastoletni Breivik za wszelką cenę chciał być najlepszym graficiarzem w Oslo. Późniejsze działania Breivika, podejmowane już w życiu dorosłym skrywała aura tajemniczości. Angażował się w nielegalne, przynoszące duże dochody interesy, m.in. w sprzedaż fałszywych dyplomów. Na jakiś czas, z pomocą wuja, wstąpił do MENSY, z czego jednak szybko zrezygnował. Już wtedy zaabsorbowały go bowiem gry komputerowe – ich strategia okazała się później pomocna w dokonaniu masakry na Utoyi. W tym czasie zafascynował się antyimigranckimi poglądami Partii Postępu. Przejął je i w zradykalizowanej formie przedstawił w manifeście, mającym uświadomić konieczność oczyszczenia Norwegii z napływających do kraju muzułmanów. Winą za taki stan rzeczy obarczył otwartą na inne kultury Partię Pracy i jej młodzieżówkę AUF. To członkowie tej ostatniej stali się 22 lipca 2011 r. ofiarami fanatycznej nienawiści Breivika. Seierstad w swoim reportażu szczegółowo analizuje, jak doszło do brutalnej masakry. Opisuje długotrwałe przygotowania Norwega na wykupionej przez niego farmie, skandaliczne działania policji, reakcję władz na wiadomość o masakrze. W sercu tych wydarzeń umieszcza wstrząsające opisy śmierci nastolatków, tragedię ich rodzin. Autorka ukazuje ogrom cierpienia poprzez doświadczenie jednostek. Historię zamachowca przeplatają losy członków AUF, ich rodzin, także imigrantów, którym dobrze, choć niełatwo, udało się zaaklimatyzować w Norwegii. Opowieść o ofiarach zbrodniczych działań to motyw, który u Åsne Seierstad powraca w kolejnych książkach. Jako dziennikarka i reporterka stara się trafiać tam, gdzie toczą się konflikty zbrojne lub dochodzi do zamachów. Jej pobyty w Afganistanie, Iraku i Czeczenii zaowocowały reportażami o życiu codziennym w tych nękanych działaniami wojennymi miejscach. W Księgarzu z Kabulu opowiedziała o czasie spędzonym w tytułowym mieście, tuż po upadku talibów w 2001 r. Napisała także nieprzetłumaczone dotychczas na język polski książki o Serbii i sytuacji w Bagdadzie na krótko przed wybuchem wojny w 2003 r. Jednak to właśnie książka o Andersie Breiviku przyniosła jej największe uznanie. Być może dlatego, że w tak wyczerpujący sposób przybliża jeden z największych problemów XXI wieku – fanatyzm, który prowadzi do zbrodni. »Spotkanie z autorką odbędzie się w sobotę, 20 sierpnia, o godzinie 17.00 w Państwowej Galerii Sztuki w Sopocie. Dominika Prais 3 Bohaterowie wojenni odbrązowieni „– Zgadza się pan z sentencją wieńczącą monument Cichociemnych: «Słodko i pięknie jest umierać za ojczyznę»? – Nie słyszałem gorszej sentencji. Życie jest piękne. Nie śmierć”. Ten dialog stał się wizytówką książki Ostatni. Historia cichociemnego Aleksandra Tarnawskiego, pseudonim „Upłaz”, trzeciej części trylogii poświęconej żołnierzom AK autorstwa Emila Marata i Michała Wójcika. To cykl, jakiego w literaturze polskiej historii wojennej jeszcze nie było. Kim są autorzy, którzy zdecydowali się ukazać wojenne dzieje z nieco innej perspektywy? Emil Marat to absolwent filozofii na Uniwersytecie Warszawskim, dziennikarz, współtwórca Radia PiN, były reporter Radia Zet i autor powieści Szkło (2013) oraz Lawirynt (2014). Michał Wójcik jest historykiem, dziennikarzem, związanym z Radiem Zet i miesięcznikiem „Focus Historia”, twórcą programów telewizyjnych o tematyce historycznej. W swojej trylogii prowadzą rozmowy z przedstawicielami pokolenia Kolumbów. Bohaterowie wojenni odpowiadają na pytania dziennikarzy w sposób równie bezpośredni i nierzadko czytelnika zaskakujący, odsłaniając bardziej ludzkie oblicze obrośniętych mitem doświadczeń wojennych. Zaczęło się od wywiadu rzeki ze Stanisławem Likiernikiem, żołnierzem Kedywu, uczestnikiem najważniejszych akcji sabotażowych, odznaczonym orderem Virtuti Militari i Krzyżem Walecznych. Z kart uhonorowanej Nagrodą Historyczną Tygodnika Polityka Made in Poland (2014) wyłania się postać żołnierza krytycznie nastawionego do Powstania Warszawskiego. Likiernik twierdzi, że zdrowy rozsądek nie zawsze oznacza tchórzostwo. Przywołuje także w poruszający sposób losy żołnierzy i dowódców AK, decydujących nierzadko o życiu i śmierci. W kolejnej części cyklu zatytułowanej Ptaki drapieżne (2016) głos zostaje oddany Lucjanowi „Sępowi” Wiśniewskiemu, likwidatorowi z kontrwywiadu AK, reprezentantowi „patrolu Ptaków”, którego członkowie czerpali swoje pseudonimy z atlasu ornitologicznego. Przemiana piskląt w drapieżne ptaki to metafora opisywanych w tej części bezbronnych chłopców stających się walecznymi, bezwzględnymi żołnierzami. Trylogię zamyka Ostatni. Historia cichociemnego Aleksandra Tarnawskiego, pseudonim „Upłaz” (2016). To rozmowa z ostatnim żyjącym Cichociemnym. Pasjonująca opowieść o przeprawie ze Szkocji przez Nowogródczyznę do Warszawy opisywana jest z perspektywy budzącego sympatię żołnierza, który nie lubi zabijać i nie cierpi mitotwórstwa. Eseje historyczne, którymi autorzy książki przeplatają wypowiedzi Tarnawskiego, stanowią znakomite jej uzupełnienie i doprowadzają czytelnika do opisywanej w Made in Poland powstańczej Warszawy, zapętlając tym samym trylogię i tworząc z przedstawianych w niej dziejów jedną, niekończącą się opowieść. » Spotkanie, którego gośćmi będą Emil Marat i Michał Wójcik odbędzie się w sobotę, 20 sierpnia o godz. 15.00 w Sopotece. Poprowadzi je Iza Michalewicz. Aleksandra Chmielewska 4 Emil Marat i Michał Wójcik fot. Emil Marat Marek Krajewski fot. Wojciech Karliński Kryminał nad morzem Jeden z najlepszych i najpopularniejszych autorów powieści kryminalnych spotka się już dziś z czytelnikami w Sopocie. To nie lada gratka dla jego fanów, bo pisarz zdradzi tajemnice swojej najnowszej powieści. „Lepka krew sklejała mu powieki. Nie widział dokąd właściwie idzie. Jednak w głowie słyszał swój niemal zwierzęcy ryk, nakazujący mu stawiać kolejne kroki. Zastanawiał się, czy da radę po raz kolejny oderwać stopę od ziemi i postawić ją kilka centymetrów dalej, aby wykonać jakikolwiek ruch. Minutę później przestał już o czymkolwiek myśleć.” Tak mogłaby zaczynać się najnowsza książka Marka Krajewskiego. Jednak takiego początku nie będzie, ponieważ jest to tylko słaba wprawka autorki starającej się naśladować jednego z najlepszych polskich autorów powieści kryminalnych. Pewne jest jedno – pierwsze zdania jego najnowszej książki będą mroczniejsze, bardziej krwawe i niezwykle wciągające. Marek Krajewski, podobnie jak wielu polskich pisarzy, w życiu parał się rozmaitymi zawodami, nim odkrył, że kryminały to jego sposób na życie. Zanim stworzył postać Eberharda Mocka, pracował między innymi jako sprzedawca, bibliotekarz oraz magazynier. Niezwykle istotnym momentem w życiu powieściopisarza był rok 1999. Wówczas obronił rozprawę doktorską, a także wydał debiutancką książkę pt. Śmierć w Breslau. Od tamtej chwili, Krajewski mógł się poszczycić tytułem doktora nauk humanistycznych, a także autorstwem pierwszego tomu jednego z najpoczytniejszych cykli kryminalnych w Polsce. Za drugą powieść z Mockiem w roli głównej, Koniec świata w Breslau, Krajewski otrzymał wiele nagród, między innymi Nagrodę Wielkiego Kalibru. Był pierwszym pisarzem w Polsce, któremu przyznano to wyróżnienie. O wartości nagrody niech świadczy fakt, że w późniejszych latach w gronie laureatów znaleźli się między innymi Mariusz Czubaj, Zygmunt Miłoszewski oraz Gaja Grzegorzewska. Trzy lata później – w 2007 roku – gdy na rynku pojawiła się już piąta powieść Krajewskiego, przyznano mu Honorową Nagrodę Wielkiego Kalibru wręczaną wybitnym twórcom gatunku. Czym Marek Krajewski zyskał uznanie krytyków literackich oraz czytelników? Bez wątpienia wciągającą fabułą i kreacją bohaterów, które nawiązują do tradycji gatunku – tzw. czarnego kryminału, którego ojcem jest Raymond Chandler. Tym, na co także zwracają uwagę fani twórczości pisarza jest niezwykła dbałość o szczegóły, która przejawia się w niezwykle drobiazgowym odwzorowaniu realiów historycznych i topograficznych miejsc, w których dzieje się akcja jego powieści – między innymi Wrocławia (tytułowego Breslau), Lwowa, Trójmiasta czy Darłowa. Nietypowymi „smaczkami”, charakterystycznymi dla twórczości Krajewskiego, są także istotne dla akcji kryminałów wątki matematyczne. Zarówno Eberhard Mock, jak i Edward Popielski (w szczególności ten drugi), wielokrotnie muszą oprzeć swe dochodzenie na, często skomplikowanych dla laika, zasadach królowej nauk. Dotychczas powieściopisarz wydał piętnaście książek, co daje od 1999 roku po dziś dzień wynik blisko jednej pozycji rocznie. Najnowszy kryminał Krajewskiego prawdopodobnie ukaże się pod koniec tego roku. Jest więc uznawany za jednego z najczęściej publikujących polskich autorów. Jak przyznaje w wielu wywiadach, wynik ten nie byłby możliwy, gdyby nie pracowitość oraz systematyczność – w trakcie tworzenia każdego nowego tytułu, pisarz narzuca sobie określoną liczbę stron, którą powinien napisać każdego dnia. Obecnie fani pisarstwa Marka Krajewskiego prześcigają się w pomysłach na temat najnowszej książki jego autorstwa. 17 lipca, pisarz poinformował, że zakończył pracę nad kolejną powieścią. Nie zdradził jednak ani tytułu, ani miejsca akcji, ani bohaterów. Ostatnia kwestia jest o tyleż istotna, że kryminał wydany w 2015 roku – Arena szczurów – zamykał drugi cykl Krajewskiego z Edwardem Popielskim. „Vini, vide, lege. Przybądź, zobacz, czytaj” – tak brzmi motto umieszczone na oficjalnej stronie powieściopisarza. Jego rozbudowana parafraza mogłaby brzmieć: Przybądź na spotkanie z Markiem Krajewskim, które odbędzie się trzeciego dnia Literackiego Sopotu, Zobacz, ba! – porozmawiaj z nim. I poznaj sekrety nowej powieści – pisarz obiecał, że podczas spotkania uchyli rąbka tajemnicy. » Spotkanie z Markiem Krajewskim odbędzie się w sobotę, 20 sierpnia o godz. 14.30 na Kulturalnej Plaży Trójki. Ita Głowacka Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego i Miasta Sopotu