nr 3 (9) - 20 sierpnia 2016

Transkrypt

nr 3 (9) - 20 sierpnia 2016
nr 3 (9) | 20 sierpnia 2016
LITERACKA
Etgar Keret – absurdysta, egzystencjalista,
twórca zaangażowany
Są tacy pisarze, o których nie da się zapomnieć. Zaliczam do nich Etgara Kereta, którego opowiadania
śmieszą i przerażają jednocześnie. Jego bohaterowie zdają się być w jakimś stopniu kalecy,
pozbawieni empatii albo obdarzeni są jej nadmiarem, mając potrzebę ratowania świata.
Nie potrafię z pamięci wyprzeć obrazu piekła, miejsca, do którego trafiają samobójcy, z Kolonii Knellera.
Od znanej nam rzeczywistości różni się tylko tym, że jest to miejsce „takie samo jak przed samobójstwem,
tylko gorsze”. Samobójca trafia więc do jeszcze straszniejszego świata, niż ten, od którego uciekał. Zachowuje pamięć emocjonalną z poprzedniego życia i spotyka innych samobójców, których wcześniej znał.
Keret nasącza ten świat absurdalnym poczuciem humoru. W całym tym przygnębieniu jego bohaterowie
są beztroscy – mogą robić, co tylko chcą: wędrować, poznawać nowe miejsca i ludzi, jeść i pić, rozwozić
pizze. To między innymi wpływa na niejednoznaczną wymowę utworów Kereta i wprowadza ich interpretację na niepokojące i ambiwalentne tory metafizyki – dla jednych pełne uroku i śmieszne, dla innych
smutne i przygnębiające. I choć trudno go zakwalifikować do jakiegoś nurtu w literaturze, skłonny jestem
umieścić go gdzieś pomiędzy absurdystami, egzystencjalistami i twórcami zaangażowanymi społecznie.
» Na festiwalu Literacki Sopot okazją do spotkania
z jego twórczością będzie rozmowa z pisarzem
w sobotę 20 sierpnia o godz. 19.00 w Państwowej
Galerii Sztuki. Poprowadzi ją Paweł Smoleński.
Pomiędzy Izraelem a Polską
Etgar Keret urodził się w 1967 roku w Izraelu jako trzecie dziecko małżeństwa polskich Żydów, którzy
przeżyli Holocaust. Jest twórcą niezamykającym się na żadną formę twórczości. W swojej karierze pisał
opowiadania, scenariusze i wyreżyserował wraz z żoną, Shirą Geffen, film Meduzy, za który otrzymał
nagrodę za najlepszy debiut na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Cannes. Jest także wykładowcą na Uniwersytecie w Tel Awiwie. W swojej twórczości i luźnych wypowiedziach często odnosi się
do bieżącej sytuacji politycznej w Izraelu oraz krytykuje izraelską i światową politykę wobec Bliskiego
Wschodu i ludności pochodzenia arabskiego. W Polsce Keret jest postacią szczególną. W marcu 2016 r.
artysta otrzymał polskie obywatelstwo. „Mamy nowego sławnego pisarza” – cieszyli się dziennikarze.
Mistrz krótkiej formy
Keret nazywany jest często mistrzem krótkiej formy. Tworzy opowieści pozornie realistyczne, w które
wkrada się nutka realizmu magicznego, absurdu i groteski. Codzienne zdarzenia, na które normalnie nie
zwrócilibyśmy uwagi, stają się dla niego zawiązaniem niespodziewanego rozwoju akcji, odwrócenia sytuacji życiowych bohaterów o sto osiemdziesiąt stopni. Sam o swojej twórczości tak opowiadał Łukaszowi
Grzymisławskiemu w wywiadzie do „Gazety Wyborczej”: „Pisząc literaturę, sieję ludziom grządkę kwiatów,
a oni zrywają te, które mają ochotę zerwać”.
Keret pisze głównie krótkie opowiadania, przedstawiające historie z perspektywy jednego z bohaterów,
przez co ocena postępowań ludzi staje się całkowicie subiektywna. To jego świadoma strategia pisarska,
ponieważ Keret za każdym razem daje czytelnikowi do zrozumienia, że nie musimy lubić głównego bohatera – dla niego ważna okazuje się potrzeba przyjrzenia się i poznania człowieka wraz ze wszystkimi jego
niekonsekwencjami i frustracjami. W tym z kolei bliski jest polskim twórcom literackim i teatralnym drugiej
połowy dwudziestego wieku, również autorom krótkich form prozatorskich, poetyckich i dramatycznych:
Sławomirowi Mrożkowi, Jerzemu Afanasjewowi czy Tadeuszowi Różewiczowi.
Kiedy ktoś mnie wkurzy
Keret, jak zauważa we wstępie do wywiadu z izraelskim twórcą Łukasz Grzymisławski, każde opowiadanie
rozpoczyna zaskakującym stwierdzeniem, po którym nie da się zrezygnować z dalszego ciągu. Są to najczęściej zdania dotyczące snów albo wydarzeń, które w bohaterach zrodziły złość i potrzebę mówienia, wyrzucenia z siebie złych myśli lub próbę zrozumienia czegoś, czego nie da się racjonalnie wyjaśnić. Jednocześnie
Etgar Keret przedstawia wszystko w taki sposób, że najdziwniejsze przypadki, jak choćby trafienie do piekła
dla samobójców, czy stworzenie własnej filozofii jazdy przez kierowcę autobusu, który nigdy nie czeka na
dobiegających spóźnialskich, stają się prawdopodobne. Czyni to w tak sugestywny sposób, że można odnieść
wrażenie, że opisał rzeczywiste wydarzenia, które mogły wpłynąć na losy całego świata.
Na koniec przytoczę jeszcze jedną z moich ulubionych wypowiedzi Etgara Kereta z rozmowy z Grzymisławskim, która doskonale pokazuje, w jaki sposób rozpoczyna się u niego proces twórczy: „Dziś, kiedy ktoś
mnie wkurzy, siadam i piszę opowiadanie o nim, w pierwszej osobie. Bo kiedy zaczynasz patrzeć czyimiś
oczami, wprawdzie dalej się z tym kimś nie zgadzasz, ale już trudno ci go nienawidzić czy nim pogardzać”.
Etgar Keret
fot. Ewa Szatybełko
Dom Kereta
Nad Wisłą Etgar Keret ceniony jest nie tylko
za swoją prozę, ale także projekty artystyczne. W 2012 r. w wąskiej, 152-centymentrowej
szczelinie pomiędzy przedwojenną kamienicą
i komunistycznym blokiem u zbiegu ulic Chłodnej
i Żelaznej powstała instalacja Ermitaż – Dom
Kereta. Dom Kereta jest przestrzenią pracy twórczej, mającą zwrócić uwagę na chaos architektoniczny stolicy oraz na możliwość zapełniania
pustki. Obiekt został stworzony jako pracownia
dla izraelskiego pisarza, ale jest wykorzystywana także do innych działań. W idei ta skromna
przestrzeń nawiązuje do objętości zwięzłych
opowiadań Kereta.
Tomasz Kaczorowski
www.literackisopot.pl
1
Dwa światy
murem podzielone
Shira Geffen, prywatnie żona
Etgara Kereta, przyjedzie
do Sopotu, by porozmawiać
Weronika
Murek
o wyreżyserowanym przez siebie
dramacie Śruba. Film w Polsce
Wyrwij się schematom
był pokazywany dotąd tylko
Uprawa roślin południowych metodą Miczurina była jednym
filmowy będzie więc atrakcją
z najciekawszych debiutów prozatorskich zeszłego roku.
dla wszystkich miłośników
Zbiór opowiadań Weroniki Murek dał jej miejsce w gronie 19 autorów
ambitnego kina.
raz. Spotkanie w cyklu Literacki
nominowanych do nagrody NIKE. Spotkanie z autorką odbędzie się
dziś o godzinie 16.00 w Teatrze BOTO.
Pochodząca ze Śląska Murek ukończyła prawo na UŚ, ale o wiele bardziej niż kruczki prawne pociąga ją
pisanie. Otrzymała Gdyńską Nagrodę Dramaturgiczną 2015 za sztukę Feinweinblein. Teraz staje w szranki
z dziewiętnastoma autorami w konkursie na polską książkę roku. Jak szczerze przyznała w rozmowie
w „Tygodniku Kulturalnym” w TVP Kultura, jest o wiele bardziej nudna od swojej książki. Oddajmy więc
głos tekstowi.
Uprawa roślin południowych metodą Miczurina to siedem opowiadań, na pierwszy rzut oka zupełnie ze
sobą niepowiązanych. Każde z nich cechuje jednak niedopowiedzenie, zasygnalizowanie tylko wątku.
Czytelnik jest gwałtownie wrzucony w bieg wydarzeń, w którym nie ma miejsca na szersze nakreślenie
tła. Przykładem może być tekst Organizacja snu w przedszkolu, który otwiera rozmowa postaci stworzonych w dziecięcym teatrze cieni – dopiero po chwili dowiadujemy się, o co tak naprawdę chodzi. Potrzeba
wiele skupienia, by wejść w kreowany przez autorkę świat i pozostać w nim aż do końca lektury.
Jest w tych opowiadaniach pewna ascetyczność, prostota przekazu – Murek nie zwodzi czytelnika
ozdobnikami, niepotrzebnymi wtrętami. Z drugiej jednak strony, wikła fabułę, nie pozwala na linearne
odczytanie historii. Tak jest w opowiadaniu W tył, w dół, w lewo, rozpoczynającym tom. Już jego pierwsze
zdanie brzmi zagadkowo: „O tym, że nie żyje, dowiedziała się jako ostatnia”. Główna bohaterka jak mantrę powtarza, że przecież żyje, że nie umarła. Obserwuje zmarłych przygotowujących się do pogrzebu,
błąka się tu i tam. Wydaje się, że tkwi w stanie przejściowym między życiem a śmiercią. Ten powtarzany
przez nią co jakiś czas refren wyznacza rytm opowieści, którą kończy bardzo obrazowa scena z Matką
Boską dziergającą skarpety.
Autorka swoją prozę chętnie osadza w wiejskich realiach, pokazując mądrości i zwyczaje ludowe. Opowiadanie O prawdopodobnej śmierci polskiego kosmonauty rozpoczyna w ten sposób: „O tym, że na Księżyc
poleciał kosmonauta Pączko, zadecydowało to, że wiecheć na czubku głowy układał mu się w dwa
koguty, co wedle wierzeń ludowych oznaczało, że ma dwie dusze, a co za tym idzie – większe szanse na
przetrwanie”. Wieś, ludyczność są dla niej inspiracją, jak dla wielu innych współczesnych pisarzy (warto
wymienić choćby Dygot Jakuba Małeckiego). Nie gloryfikuje wsi, jej postaci wysławiają się prostym,
niewyszukanym językiem. Śmierć, która pojawia się w ich życiu, jest czymś naturalnym, oswojonym.
Przy lekturze Uprawy roślin… przypomniał mi się jeden z tekstów Julio Cortázara, z wydanego w tym
roku tomu O literaturze. Wykłady w Berkeley, 1980, w którym pisarz próbuje stworzyć definicję opowiadania. Według autora, powinno być ono jak zatrzymany kadr, jak fotografia – posiadać zamknięty układ,
intensywność i napięcie. To wszystko pojawia się u Weroniki Murek.
Do opisania książki idealnie pasuje również cytat z Witkacego – Wyrwij się schematom. Przekłada się to
choćby na tytuły. Intryguje już ten nadany zbiorowi opowiadań. Iwan Miczurin był rosyjskim hodowcą
i sadownikiem, który uważał, że człowiek posiada zdolność do dowolnego przekształcania przyrody:
„Przy interwencji człowieka możliwe jest zmuszenie każdej formy zwierzęcia lub rośliny do znacznie
szybszych zmian, w kierunku pożądanym przez człowieka. Dla człowieka otwiera się więc obszerne
pole najpożyteczniejszej dlań działalności”. Miczurin twierdził więc, że natura jest podległa człowiekowi
i ten może na nią wpływać, kształtować cechy gatunku. Co w takim razie oznacza tytuł Uprawa roślin
południowych metodą Miczurina w kontekście treści książki? Czy chodzi o to, że wszyscy jej bohaterowie w jakiś sposób chcą zmienić swoje życie, przekształcić je na swój sposób? A może – najzwyczajniej
w świecie – nie zawsze należy usilnie doszukiwać się wszędzie logiki?
»Spotkanie z Weroniką Murek odbędzie się 20 sierpnia o godzinie 16.00 w Teatrze BOTO w Sopocie.
Agnieszka Domańska
2
Geffen wychowywała się w artystycznej rodzinie.
Kontynuując rodzinne tradycje jest dziś aktorką,
autorką scenariuszy filmowych i reżyserką. Szerszą popularność zyskała dzięki Meduzom, filmowi
wyreżyserowanemu wspólnie z Etgarem Keretem,
nagrodzonemu Złotą Palmą na festiwalu w Cannes.
W Sopocie Shira Geffen opowie o swoim kolejnym
filmie, dramacie z 2014 roku Śruba.
Checkpoint i nieoczekiwana zamiana ról
W Śrubie wielbicielka Davida Lyncha i braci Coen
pokazuje historię dwóch kobiet – Palestynki i Żydówki, których drogi niespodziewanie krzyżują się
za sprawą tytułowej śruby.
Główną bohaterką opowieści jest Michal, uznana
jerozolimska artystka, która pewnego dnia po zakupie nowego łóżka orientuje się, że wśród elementów niezbędnych do złożenia mebla brakuje jednej
śruby. Nadine to Palestynka, której praca polega
na pakowaniu śrub do plastikowych woreczków
w magazynie sklepu. Incydent skutkuje zwolnieniem Nadine z pracy i nieoczekiwanym zwrotem
wydarzeń, w wyniku którego dwie kobiety spotykają się w izraelskim punkcie kontrolnym. Stamtąd, przez błąd żołnierza, Michal trafia do domu
Nadine na terytorium Palestyńskim, a Nadine do
domu Michal w Jerozolimie. Wbrew pozorom film
nie miał być opowieścią o politycznym konflikcie,
a próbą przedstawienia skomplikowanego procesu
poszukiwania siebie, pełnego obrazów i wspomnień
głównych bohaterek.
Tęsknota za normalnym życiem
Inspiracją do stworzenia Śruby był wywiad z dwudziestoletnią Palestynką, który Shira Geffen przeczytała
dekadę temu. Narzeczony dziewczyny został zabity
przez izraelskich żołnierzy. Chęć zemsty skłoniła ją
do przeprowadzenia samobójczego ataku w centrum
handlowym. Gdy dotarła na miejsce z pasami szahida
pod ubraniem, zobaczyła kobietę robiącą zakupy
i uświadomiła sobie, że zamiast zemsty, chce tego
samego, co ta kobieta – normalnego życia. Geffen
zaczęła zgłębiać fenomen kobiet przeprowadzających zamachy samobójcze. Zaprowadziło ją to na
Terytoria Okupowane, do domu pierwszej kobiety,
która dokonała samobójczego ataku, w Hamali. Spotkała tam jej matkę. Kobieta bez słowa przytuliła
Geffen. W tamtym momencie nie miało znaczenia,
że jedna jest Palestynką, a druga Żydówką. Różnice
zostały wyparte przez uniwersalne wartości – bycie
matką i pragnienie miłości. Te rzeczy są wspólne
dla wszystkich, bez względu na narodowość czy
wyznanie – zdaje się mówić Geffen.
Polityczna premiera
Shira Geffen jest jedną z tych osób publicznych
w Izraelu, które otwarcie wyrażają swoje poglądy
polityczne. Robi to także w swoich projektach artystycznych. Tak było w 2014 roku na Festiwalu
Filmowym w Jerozolimie, podczas którego Śruba
miała swoją premierę. Tamtego lata, gdy izraelskie
media i opinia publiczna skupione były na pierwszej
od lat lądowej operacji militarnej w Strefie Gazy, Shira
Geffen wraz z grupą izraelskich twórców filmowych
potępiła działania wojskowe. Artyści krytykowali
zarówno walki w Gazie, jak i rakiety Hamasu zrzucane
na izraelskie miasta. Podczas konferencji prasowej
wyczytała imiona dzieci, które zginęły w przeciągu
ostatnich dni bombardowań. Jak sama mówi, nie był
to akt prowokacji, a jedynie chęć uczczenia pamięci
tych, którzy zginęli. „Dzieci żyjące w Gazie dzisiaj,
są naszymi partnerami w tworzeniu pokoju. Ten
straszny konflikt oddala nas od dyplomatycznego
rozwiązania sporu” – podkreśla artystka. Było to
na tym samym Festiwalu, na którym nie odbyła się
zapowiadana premiera Tańczących Arabów Saida
Kashui, ze względu na napięta sytuację polityczną
i nie najlepsze nastroje.
Dwa światy
W Śrubie bohaterki przenikają w swoje światy, aby
odnaleźć w końcu siebie. Zachowując swoje miejsce
w społeczeństwie i utrzymując przypisane sobie
role, unikają „dekonspiracji” – nikt nie zauważa,
tej nieoczekiwanej zamiany ról. To właśnie o tym
w największej mierze traktuje ten film – próbuje
przedstawić różnice pomiędzy tym, jaką rolę odgrywamy w społeczeństwie, a tym kim naprawdę
jesteśmy.
»Pokaz filmu odbędzie się w sobotę, 20 sierpnia
o godzinie 15.00 na Scenie Kameralnej Teatru
Wybrzeże.
Julia Kapała
Shira Geffen
fot. Eyal Nevo
Åsne Seierstad
Tam, gdzie giną niewinni
22 lipca 2011 r. Anders Breivik dokonał na norweskiej wyspie
Utoya brutalnej masakry na członkach młodzieżówki
Partii Pracy AUF. Zginęło wtedy 69 osób, 110 zostało rannych.
Åsne Seierstad wraca do tych wydarzeń w reportażu Jeden z nas.
Opowieść o Norwegii.
To historia o Andersie Breiviku, jego ofiarach i ich rodzinach. Seierstad z prawdziwie dziennikarską wnikliwością ukazuje proces dojrzewania zabójcy, dokonujący się na tle sytuacji społeczno-politycznej kraju.
Bez osądu, odautorskiego komentarza i oceny, przedstawia metamorfozę chłopaka, który z nastoletniego
przyjaciela pakistańskiego imigranta Ahmeda zamienił się w fanatycznego przeciwnika wielokulturowości i islamizacji Norwegii.
Breivika poznajemy we wczesnym dzieciństwie. Chłopiec wychowywał się w rozbitej rodzinie, bez kontaktu
z ojcem, pod opieką siostry, która dojrzale przejęła od zmagającej się z depresją i zaburzeniami psychicznymi matki ciężar domowych obowiązków. Obce mu były rodzicielska miłość i przyjaźń rówieśników. Ze
strony kolegów częściej doznawał upokorzeń niż przejawów sympatii. W tym doświadczeniu autorka
widzi przyczynę jego manii wielkości. Szła w parze z chęcią zdobycia powszechnego uznania i sławy
– nastoletni Breivik za wszelką cenę chciał być najlepszym graficiarzem w Oslo.
Późniejsze działania Breivika, podejmowane już w życiu dorosłym skrywała aura tajemniczości. Angażował się w nielegalne, przynoszące duże dochody interesy, m.in. w sprzedaż fałszywych dyplomów.
Na jakiś czas, z pomocą wuja, wstąpił do MENSY, z czego jednak szybko zrezygnował. Już wtedy zaabsorbowały go bowiem gry komputerowe – ich strategia okazała się później pomocna w dokonaniu
masakry na Utoyi. W tym czasie zafascynował się antyimigranckimi poglądami Partii Postępu. Przejął je
i w zradykalizowanej formie przedstawił w manifeście, mającym uświadomić konieczność oczyszczenia
Norwegii z napływających do kraju muzułmanów. Winą za taki stan rzeczy obarczył otwartą na inne
kultury Partię Pracy i jej młodzieżówkę AUF. To członkowie tej ostatniej stali się 22 lipca 2011 r. ofiarami
fanatycznej nienawiści Breivika.
Seierstad w swoim reportażu szczegółowo analizuje, jak doszło do brutalnej masakry. Opisuje długotrwałe
przygotowania Norwega na wykupionej przez niego farmie, skandaliczne działania policji, reakcję władz
na wiadomość o masakrze. W sercu tych wydarzeń umieszcza wstrząsające opisy śmierci nastolatków,
tragedię ich rodzin. Autorka ukazuje ogrom cierpienia poprzez doświadczenie jednostek. Historię zamachowca przeplatają losy członków AUF, ich rodzin, także imigrantów, którym dobrze, choć niełatwo,
udało się zaaklimatyzować w Norwegii.
Opowieść o ofiarach zbrodniczych działań to motyw, który u Åsne Seierstad powraca w kolejnych książkach. Jako dziennikarka i reporterka stara się trafiać tam, gdzie toczą się konflikty zbrojne lub dochodzi
do zamachów. Jej pobyty w Afganistanie, Iraku i Czeczenii zaowocowały reportażami o życiu codziennym w tych nękanych działaniami wojennymi miejscach. W Księgarzu z Kabulu opowiedziała o czasie
spędzonym w tytułowym mieście, tuż po upadku talibów w 2001 r. Napisała także nieprzetłumaczone
dotychczas na język polski książki o Serbii i sytuacji w Bagdadzie na krótko przed wybuchem wojny
w 2003 r. Jednak to właśnie książka o Andersie Breiviku przyniosła jej największe uznanie. Być może
dlatego, że w tak wyczerpujący sposób przybliża jeden z największych problemów XXI wieku – fanatyzm,
który prowadzi do zbrodni.
»Spotkanie z autorką odbędzie się w sobotę, 20 sierpnia, o godzinie 17.00 w Państwowej Galerii Sztuki
w Sopocie.
Dominika Prais
3
Bohaterowie wojenni
odbrązowieni
„– Zgadza się pan z sentencją wieńczącą
monument Cichociemnych: «Słodko i pięknie jest
umierać za ojczyznę»? – Nie słyszałem gorszej
sentencji. Życie jest piękne. Nie śmierć”.
Ten dialog stał się wizytówką książki Ostatni.
Historia cichociemnego Aleksandra Tarnawskiego,
pseudonim „Upłaz”, trzeciej części trylogii
poświęconej żołnierzom AK autorstwa Emila
Marata i Michała Wójcika. To cykl, jakiego
w literaturze polskiej historii wojennej
jeszcze nie było.
Kim są autorzy, którzy zdecydowali się ukazać wojenne dzieje z nieco innej perspektywy? Emil Marat to
absolwent filozofii na Uniwersytecie Warszawskim,
dziennikarz, współtwórca Radia PiN, były reporter
Radia Zet i autor powieści Szkło (2013) oraz Lawirynt
(2014). Michał Wójcik jest historykiem, dziennikarzem,
związanym z Radiem Zet i miesięcznikiem „Focus
Historia”, twórcą programów telewizyjnych o tematyce historycznej. W swojej trylogii prowadzą
rozmowy z przedstawicielami pokolenia Kolumbów.
Bohaterowie wojenni odpowiadają na pytania dziennikarzy w sposób równie bezpośredni i nierzadko
czytelnika zaskakujący, odsłaniając bardziej ludzkie
oblicze obrośniętych mitem doświadczeń wojennych.
Zaczęło się od wywiadu rzeki ze Stanisławem
Likiernikiem, żołnierzem Kedywu, uczestnikiem
najważniejszych akcji sabotażowych, odznaczonym orderem Virtuti Militari i Krzyżem Walecznych. Z kart uhonorowanej Nagrodą Historyczną
Tygodnika Polityka Made in Poland (2014) wyłania
się postać żołnierza krytycznie nastawionego do
Powstania Warszawskiego. Likiernik twierdzi, że
zdrowy rozsądek nie zawsze oznacza tchórzostwo.
Przywołuje także w poruszający sposób losy żołnierzy i dowódców AK, decydujących nierzadko
o życiu i śmierci.
W kolejnej części cyklu zatytułowanej Ptaki drapieżne (2016) głos zostaje oddany Lucjanowi „Sępowi”
Wiśniewskiemu, likwidatorowi z kontrwywiadu
AK, reprezentantowi „patrolu Ptaków”, którego
członkowie czerpali swoje pseudonimy z atlasu
ornitologicznego. Przemiana piskląt w drapieżne
ptaki to metafora opisywanych w tej części bezbronnych chłopców stających się walecznymi,
bezwzględnymi żołnierzami.
Trylogię zamyka Ostatni. Historia cichociemnego Aleksandra Tarnawskiego, pseudonim „Upłaz”
(2016). To rozmowa z ostatnim żyjącym Cichociemnym. Pasjonująca opowieść o przeprawie ze Szkocji
przez Nowogródczyznę do Warszawy opisywana
jest z perspektywy budzącego sympatię żołnierza,
który nie lubi zabijać i nie cierpi mitotwórstwa. Eseje
historyczne, którymi autorzy książki przeplatają
wypowiedzi Tarnawskiego, stanowią znakomite jej
uzupełnienie i doprowadzają czytelnika do opisywanej
w Made in Poland powstańczej Warszawy, zapętlając
tym samym trylogię i tworząc z przedstawianych
w niej dziejów jedną, niekończącą się opowieść.
» Spotkanie, którego gośćmi będą Emil Marat
i Michał Wójcik odbędzie się w sobotę, 20 sierpnia o godz. 15.00 w Sopotece. Poprowadzi je Iza
Michalewicz.
Aleksandra Chmielewska
4
Emil Marat i Michał Wójcik
fot. Emil Marat
Marek Krajewski
fot. Wojciech Karliński
Kryminał nad morzem
Jeden z najlepszych i najpopularniejszych autorów powieści kryminalnych
spotka się już dziś z czytelnikami w Sopocie. To nie lada gratka dla jego
fanów, bo pisarz zdradzi tajemnice swojej najnowszej powieści.
„Lepka krew sklejała mu powieki. Nie widział dokąd właściwie idzie. Jednak w głowie słyszał swój niemal
zwierzęcy ryk, nakazujący mu stawiać kolejne kroki. Zastanawiał się, czy da radę po raz kolejny oderwać
stopę od ziemi i postawić ją kilka centymetrów dalej, aby wykonać jakikolwiek ruch. Minutę później przestał
już o czymkolwiek myśleć.” Tak mogłaby zaczynać się najnowsza książka Marka Krajewskiego. Jednak
takiego początku nie będzie, ponieważ jest to tylko słaba wprawka autorki starającej się naśladować
jednego z najlepszych polskich autorów powieści kryminalnych. Pewne jest jedno – pierwsze zdania jego
najnowszej książki będą mroczniejsze, bardziej krwawe i niezwykle wciągające.
Marek Krajewski, podobnie jak wielu polskich pisarzy, w życiu parał się rozmaitymi zawodami, nim odkrył,
że kryminały to jego sposób na życie. Zanim stworzył postać Eberharda Mocka, pracował między innymi
jako sprzedawca, bibliotekarz oraz magazynier. Niezwykle istotnym momentem w życiu powieściopisarza
był rok 1999. Wówczas obronił rozprawę doktorską, a także wydał debiutancką książkę pt. Śmierć w Breslau. Od tamtej chwili, Krajewski mógł się poszczycić tytułem doktora nauk humanistycznych, a także
autorstwem pierwszego tomu jednego z najpoczytniejszych cykli kryminalnych w Polsce.
Za drugą powieść z Mockiem w roli głównej, Koniec świata w Breslau, Krajewski otrzymał wiele nagród,
między innymi Nagrodę Wielkiego Kalibru. Był pierwszym pisarzem w Polsce, któremu przyznano to wyróżnienie. O wartości nagrody niech świadczy fakt, że w późniejszych latach w gronie laureatów znaleźli
się między innymi Mariusz Czubaj, Zygmunt Miłoszewski oraz Gaja Grzegorzewska. Trzy lata później
– w 2007 roku – gdy na rynku pojawiła się już piąta powieść Krajewskiego, przyznano mu Honorową Nagrodę Wielkiego Kalibru wręczaną wybitnym twórcom gatunku.
Czym Marek Krajewski zyskał uznanie krytyków literackich oraz czytelników? Bez wątpienia wciągającą
fabułą i kreacją bohaterów, które nawiązują do tradycji gatunku – tzw. czarnego kryminału, którego
ojcem jest Raymond Chandler. Tym, na co także zwracają uwagę fani twórczości pisarza jest niezwykła
dbałość o szczegóły, która przejawia się w niezwykle drobiazgowym odwzorowaniu realiów historycznych
i topograficznych miejsc, w których dzieje się akcja jego powieści – między innymi Wrocławia (tytułowego
Breslau), Lwowa, Trójmiasta czy Darłowa. Nietypowymi „smaczkami”, charakterystycznymi dla twórczości
Krajewskiego, są także istotne dla akcji kryminałów wątki matematyczne. Zarówno Eberhard Mock, jak
i Edward Popielski (w szczególności ten drugi), wielokrotnie muszą oprzeć swe dochodzenie na, często
skomplikowanych dla laika, zasadach królowej nauk.
Dotychczas powieściopisarz wydał piętnaście książek, co daje od 1999 roku po dziś dzień wynik blisko jednej
pozycji rocznie. Najnowszy kryminał Krajewskiego prawdopodobnie ukaże się pod koniec tego roku. Jest
więc uznawany za jednego z najczęściej publikujących polskich autorów. Jak przyznaje w wielu wywiadach, wynik ten nie byłby możliwy, gdyby nie pracowitość oraz systematyczność – w trakcie tworzenia
każdego nowego tytułu, pisarz narzuca sobie określoną liczbę stron, którą powinien napisać każdego dnia.
Obecnie fani pisarstwa Marka Krajewskiego prześcigają się w pomysłach na temat najnowszej książki jego
autorstwa. 17 lipca, pisarz poinformował, że zakończył pracę nad kolejną powieścią. Nie zdradził jednak
ani tytułu, ani miejsca akcji, ani bohaterów. Ostatnia kwestia jest o tyleż istotna, że kryminał wydany
w 2015 roku – Arena szczurów – zamykał drugi cykl Krajewskiego z Edwardem Popielskim.
„Vini, vide, lege. Przybądź, zobacz, czytaj” – tak brzmi motto umieszczone na oficjalnej stronie powieściopisarza. Jego rozbudowana parafraza mogłaby brzmieć: Przybądź na spotkanie z Markiem Krajewskim,
które odbędzie się trzeciego dnia Literackiego Sopotu, Zobacz, ba! – porozmawiaj z nim. I poznaj sekrety
nowej powieści – pisarz obiecał, że podczas spotkania uchyli rąbka tajemnicy.
» Spotkanie z Markiem Krajewskim odbędzie się w sobotę, 20 sierpnia o godz. 14.30 na Kulturalnej
Plaży Trójki.
Ita Głowacka
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury
i Dziedzictwa Narodowego i Miasta Sopotu