ESU WP 4 2009 Polacy w Wielkiej Brytanii Joanna Fomina
Transkrypt
ESU WP 4 2009 Polacy w Wielkiej Brytanii Joanna Fomina
Polish Academy of Sciences Institute of Philosophy and Sociology European Studies Unit * Working paper no. 4/2009 Joanna Fomina Światy równoległe – wizerunek własny Polaków w Wielkiej Brytanii Warsaw, November 2009 200 9 • Wyniki badania pokazują, jak zróżnicowana jest Polonia w Wielkiej Brytanii. Z tego zróżnicownia dobrze zdają sobie sprawę sami Polacy, szczególnie ci bardziej wykształceni i skłonni do refleksji. • Badanie, którym objęto Polaków mówiących po angielsku, pokazuje, że na ich wizerunek własny składa się kilka elementów: wyobrażenia o sobie na podstawie doświadczeń w nowym kraju; wyobrażenia o wizerunku Polaków w oczach Anglików; wyobrażenia o postrzeganiu nowoprzybyłych imigrantów przez „starą” powojenną Polonię; oraz postrzeganie innych Polaków. • W wyobrażeniach respondentów badania można wyróżnić przynajmniej trzy wymiary – trzy światy równoległe – których mieszkańcy są świadomi istnienia pozostałych światów, ale które rzadko przenikają się nawzajem: (1) świat wykształconych, pnących się do góry, pewnych siebie Polaków; (2) świat mniej zaradnych polskich imigrantów, tkwiących w jednym miejscu, który często jest utożsamiany z marginesem społecznym, choć skupia on zarówno uczciwych pracowników fabryk, jak i drobnych przestępców; (3) świat powojennej Polonii, zdystansowanej, patrzącej krytycznym okiem na wszystkich nowo przybyłych rodaków. • Na podstawie wyników omawianego badania można stwierdzić, że respondenci, czyli Polacy wykształceni i znający język angielski, mają mocny kapitał pomostowy, ale znacznie słabszy kapitał wiążący. Innymi słowy – badani Polacy są otwarci na kontakty z Anglikami, czyli członkami społeczeństwa przyjmującego, natomiast w mniejszym stopniu są zainteresowani budowaniem więzi z innymi Polakami, tworzeniem silnej i solidarnej Polonii. • Przewaga kapitału pomostowego nad wiążącym wynika z współoddziaływania kilku czynników, w tym pewności siebie i pozytywnego wizerunku własnego badanych Polaków; dystansowania się od „innych”, negatywnie postrzeganych Polaków; poczucia dość negatywnego stosunku do “nowych migrantów” ze strony „starej Polonii”; braku negatywnego wewnętrznego spoiwa (poczucia dyskryminacji Polaków jak grupy); bliskości Polski oraz poczucia akceptacji ze strony Anglików. • Relacje pomiędzy wizerunkiem własnym a procesem integracji są obustronne. Pozytywny wizerunek własny sprzyja integracji badanych Polaków w społeczeństwie brytyjskim, a głębsza integracja Polaków poprawia ich własny wizerunek. Polacy w krzywych zwierciadłach Celem niniejszego opracowania jest przedstawienie wyników badania na temat wizerunku własnego Polaków na emigracji w Wielkiej Brytanii oraz refleksja nad znaczeniem tego wizerunku dla procesu integracji. Badaniem nie objęto wszystkich Polaków mieszkających w Wielkiej Brytanii, ale skupiono się na wyrazistej grupie osób wykształconych i władających językiem angielskim. Jak wynika z przeprowadzonego badania, osoby te mają pozytywny wizerunek własny, co korzystnie wpływa na proces ich zadomowienia się w nowym społeczeństwie. W 2008 roku Instytut Spraw Publicznych opublikował raport na temat wizerunku Polaków w prasie brytyjskiej1. Najbardziej zaskakującym wynikiem przeprowadzonych wówczas badań był – zdaniem autorek raportu – dominujący pozytywny odbiór Polaków w prasie brytyjskiej, szczególnie w gazetach poważnych. Teksty o bardziej negatywnej wymowie, które pojawiały się przeważnie w prasie brukowej, najczęściej dotyczyły skutków przyjazdu dużej liczby imigrantów do Wielkiej Brytanii i przede wszystkim były skierowane przeciwko brytyjskiemu rządowi, nie zaś wymierzone w polskich imigrantów. Prasa polska, pisząc o wizerunku Polaków w Wielkiej Brytanii, uporczywie koncentrowała się jednak na rzekomych nagonkach na Polaków w prasie brytyjskiej2, co może nie powinno dziwić, gdyż artykuły pod hasłem „Biją naszych!” wydają się atrakcyjniejsze i mocniej przyciągają uwagę czytelników niż wyważone publikacje o raczej pozytywnym wydźwięku3. Warto zwrócić uwagę, że całokształt wizerunku Polaków w prasie brytyjskiej jest bardziej złożony. Analiza publikacji na temat Polaków w Wielkiej Brytanii sugeruje wprost istnienie swoistych światów równoległych – świata wzorowych członków społeczeństwa brytyjskiego i świata marginesu społecznego. Z jednej strony, według gazet, Polacy to dynamiczni ludzie sukcesu, którzy szybko uczą się języka angielskiego, chętnie się integrują i stają się częścią nowej społeczności, a jeśli napotykają jakieś trudności, wiedzą, jak walczyć o swoje. Z drugiej strony, Polacy są przedstawiani jako krętacze, rasiści, pijaczkowie, osoby uzależnione od pomocy państwa opiekuńczego, ofermy, kłusownicy ze szczególnym upodobaniem do mięsa łabędzi i karpi. Bardzo ważne jest jednak to, że w analizowanych relacjach prasowych na temat polskich imigrantów w Wielkiej Brytanii ten pierwszy świat wyraźnie przeważał nad 1 J. Fomina, J. Frelak, Next Stopski London. Public Perceptions of Labour Migrations within the EU. The Case of Polish Labour Migrants in the British Press, Warszawa 2008. 2 Por. na przykład P. Głuchowski, M. Kowalski, Polski Borat i tuzin londyńskich opowieści, „Gazeta Wyborcza” – dodatek „Duży Format”, 1 maja 2008 roku. 3 Na uwagę zasługuje artykuł A. Jędrzejczak, Biją naszych (gazetami), „Przekrój” 2008, nr 26, w którym autorka obala tezę o nagonce na Polaków w prasie brytyjskiej. tym drugim. Co więcej, mimo że z prezentowaniem pozytywnego wizerunku Polaków mieliśmy częściej do czynienia w publikacjach poważnych gazet, to jednak i żywiąca się sensacją prasa bulwarowa niejednokrotnie pisała bardzo przychylnie o polskich imigrantach, skupiając się głównie na ich pracowitości i solidności. Znamy więc już zarówno opinie prasy brytyjskiej, jak i poglądy polskich gazet na temat tego, co jest zawarte w prasie brytyjskiej. Prowokuje to jednak do postawienia kilku pytań: Co sami Polacy na emigracji myślą o sobie, jak postrzegają siebie i jak – ich zdaniem – są odbierani przez Anglików? Czy mają wrażenie, że Anglicy przede wszystkim kierują się stereotypem Polaka pijaka i krętacza, jak chcą tego dowieść w większości polskie media, czy też wierzą, że Anglicy potrafią docenić pracowitość, dzielność, chęć integrowania się Polaków, na co tak naprawdę wskazywałaby większość relacji zamieszczanych w prasie brytyjskiej? Niniejsze opracowanie ma na celu odpowiedzieć na te i na inne pytania dotyczące wizerunku własnego Polaków mieszkających w Wielkiej Brytanii. To, jak postrzegamy siebie, zależy w dużym stopniu od tego, jak – według nas – jesteśmy odbierani przez innych4, szczególnie tych, na których opinii nam zależy. Na wizerunek własny Polaków przebywających w Wielkiej Brytanii składają się trzy elementy. Po pierwsze, to, jak postrzegają oni siebie i ludzi im podobnych, jak oceniają swoje osiągnięcia i doświadczenia. Po drugie, to, jak wyobrażają sobie wizerunek Polaków w oczach Anglików. Po trzecie, to, jak postrzegają innych Polaków i swoje relacje z nimi. W dalszej części niniejszego opracowania zostaną omówione te trzy elementy wizerunku własnego Polaków oraz ich wzajemne oddziaływanie. Kilka słów o metodologii Badaniem terenowym objęto Bradford – miasto średniej wielkości na północy Anglii. Przeprowadzono dwadzieścia osiem otwartych wywiadów z osobami w wieku od dwudziestu dwóch do czterdziestu jeden lat, przy czym większość respondentów była w wieku około trzydziestu lat. Ponieważ badanie to stanowiło część większego projektu dotyczącego problemu dwujęzyczności, mediów i tożsamości5, podstawowym kryterium doboru rozmówców była znajomość języka angielskiego, chociaż jej poziom był u badanych bardzo różny. Do wzięcia udziału w badaniu kwalifikowała respondentów umiejętność posługiwania 4 W socjologii i psychologii mówi się o „jaźni odzwierciedlonej”, czyli o swoistym lustrze społecznym. Podstawą naszego wyobrażenia o sobie, samowiedzy, jest interpretacja zachowań i wypowiedzi innych jednostek. Por. na przykład F. Znaniecki, Prawa psychologii społecznej, Warszawa 1991. 5 Projekt „Bilingualism, Identity and the Media in Inter- and Intra-cultural Comparisons” jest finansowany przez Akademię Fińską. Więcej informacji o projekcie – http://sockom.helsinki.fi/fiss/themes/journalism/bim.html [dostęp: 20 września 2009 roku]. się językiem angielskim w życiu codziennym. W grupie tej wyjątkiem był mężczyzna, który prawie wcale nie mówił po angielsku – jego doświadczenia stanowią dobry kontrapunkt dla wniosków wypływających z pozostałych wywiadów. Większość osób uczestniczących w badaniu przyjechała do Wielkiej Brytanii po otwarciu miejscowego rynku pracy dla Polaków w 2004 roku, ma wyższe lub średnie wykształcenie, pochodzi z mniejszych i średniej wielkości miast (tylko dwie osoby mieszkały wcześniej w Warszawie). Doboru próby dokonano przez skontaktowanie się z Polakami mieszkającymi w Bradford za pośrednictwem portalu internetowego nasza-klasa.pl, zastosowano także metodę śnieżnej kuli. Główne pytania badawcze były następujące: • Jak Polacy postrzegają samych siebie? • Jak Polacy oceniają swoje doświadczenia w Anglii i jak to świadczy o nich? • Jak – zdaniem polskich imigrantów – postrzegają Polaków Anglicy? • Jak Polacy wypadają na tle innych imigrantów? • Jaki jest wizerunek całej Polonii? Jak dalece imigranci utożsamiają się z Polonią? • Jaki wpływ na wizerunek Polaków miało – ich zdaniem – wejście Polski do Unii Europejskiej? • Czy istnieją różnice w postrzeganiu siebie ze względu na płeć? Badani byli pytani o wiele kwestii dotyczących ich życia w Anglii. Tematy poruszane w wywiadzie obejmowały między innymi różne doświadczenia w nowym miejscu pobytu, relacje z innymi Polakami, kontakty z Anglikami, powojenną Polonią i polskimi instytucjami, opinie na temat liczebności Polaków oraz siły politycznej Polonii w Bradford. Przed omówieniem wyników badania warto jeszcze krótko scharakteryzować Bradford. Jest to typowe postindustrialne miasto północnej Anglii, które w okresie rewolucji przemysłowej słynęło ze swojej zamożności i elegancji, do czego przyczyniały się liczne fabryki tekstylne. Niestety, w odróżnieniu od sąsiednich metropolii, takich jak Leeds czy Manchester, nie potrafiło dostosować się do nowych realiów gospodarczych i po upadku przemysłu tekstylnego pozostaje biednym, dość zaniedbanym miastem z dużym bezrobociem i brakiem perspektyw. Bradford słynie z jednej z najliczniejszych społeczności muzułmańskiej w Wielkiej Brytanii, którą tworzą byli pracownicy fabryk i ich potomkowie, pochodzący głównie z ubogich rejonów Pakistanu. Jest również nowym domem dla licznej grupy Polonii powojennej. W Bradford działa kilka polskich instytucji, między innymi kościół katolicki, sobotnia szkoła, sklepy, pub i restauracja. Wizerunek własny Polaków W przeprowadzonych wywiadach z Polakami w Bradford mocno uderza wyraźne rozróżnienie polskiej imigracji przez rozmówców na grupę, z którą się utożsamiają („My”), i na resztę Polaków, z którymi respondenci nie mają i nie chcą mieć zbyt dużo do czynienia („Oni”). Grupa ta często służy jako punkt odniesienia, pozwalając badanym bardziej precyzyjnie określić, jak postrzegają siebie w odróżnieniu od pozostałych polskich imigrantów. Z tego powodu opis wizerunku badanych Polaków można zbudować na zasadzie par przeciwieństw: pracowici – leniwi, dzielni – nieporadni, mówiący i niemówiący po angielsku (jako podstawowy wyznacznik ambicji i aspiracji). Istnieje jednak kilka kategorii wymykających się takiemu podziałowi, a ujawniają się one wtedy, kiedy respondenci mówią o określonej cesze, która jest – ich zdaniem – charakterystyczna dla wszystkich Polaków, lub omawiają różnice ze względu na płeć. Ponadto bardzo istotnym elementem własnego wizerunku Polaków jest to, jak – ich zdaniem – są widziani przez Anglików. Nie jest to oczywiście obiektywny opis sposobu postrzegania polskiej imigracji przez mieszkańców Wielkiej Brytanii, lecz „wizerunek odbity” – subiektywna opinia Polaków. Jest on jednak bardzo istotny, ponieważ na jego postawie polscy imigranci kształtują własny wizerunek. Pewną rolę odgrywa również sposób, w jaki – zdaniem badanych – odbiera ich powojenna Polonia, gdyż jej opinia rzutuje na postrzeganie Polaków jako całej grupy etnicznej w Bradford i na chęć utożsamiania się z nią. Tam, gdzie było to możliwe, starano się również skonfrontować opinie Polaków na temat ich wizerunku z wynikami wcześniej wspomnianych badań prasowych. [tytuł III rzędu] Dwa oblicza „polskiej etyki pracy” Z przywoływanych badań prasowych wynika, że jedną z najbardziej wyrazistych cech wizerunku Polaków w Wielkiej Brytanii jest ich pracowitość. Respondenci uczestniczący w omawianym badaniu również postrzegają siebie jako osoby bardzo pracowite i sumiennie. Podkreślają uzyskane wykształcenie oraz chęć dalszego doskonalenia się przez studiowanie, uczęszczanie na różnego rodzaju kursy. Niemniej jednak wielu badanych wspomniało także o osobach, którym uczciwa praca nie odpowiada – o krętaczach, złodziejach i wyłudzaczach. Jak zauważył jeden z respondentów: „Jedne osoby próbują być cwane i mają polskie nawyki, żeby zarobić a się nie narobić”6. Szczególną dezaprobatę wzbudzają w respondentach ci 6 Wywiad 18. – Krzysztof, 29 czerwca 2009 roku. Polacy, którzy – ich zdaniem – pobieranie zasiłków uczynili swoim sposobem na życie i uważają że wszystko im się należy. Większość rozmówców twierdzi również, że Anglicy doceniają Polaków jako bardzo dobrych pracowników: sumiennych, odpowiedzialnych, pracowitych, dlatego też chętniej ich zatrudniają: „Jak zaczynałam [pracę] w fabryce, było nas dziesięcioro. Potem nas doceniali i było 90% [polskich pracowników w zakładzie]”7. Jest to, zdaniem respondentów, w pełni uzasadnione: „Myślę że [Anglicy] mają o nas lepszą opinię niż o innych grupach narodowościowych. Ale my pracujemy na tę opinię”8. Co więcej, opinia o Polakach jako o dobrych pracownikach bardzo sprzyja ogólnemu pozytywnemu wizerunkowi polskiej imigracji w oczach Anglików. Według większości badanych, ze wszystkich grup imigrantów Anglicy najbardziej lubią Polaków, co w dużym stopniu wynika właśnie z postrzeganej pracowitości polskich pracowników: „Wydaje mi się, że Anglicy bardziej lubią nas niż Pakistańczyków [...] że Polacy są cenieni bardziej jako pracownicy i może z tego to wynika. W fabryce Polacy pracowali porządnie, a reszta – niekoniecznie. Chyba na tej podstawie Anglicy mieli lepsze zdanie o nas”9. Respondenci przyznają jednak, że wizerunek Polaka – dobrego pracownika jest w Wielkiej Brytanii dość stereotypowy, powierzchowny, co trochę szkodzi imigrantom z Polski. Polacy w opinii Anglików są często trochę prostaccy, niewykwalifikowani, zacofani, nadający się do pracy fizycznej lub do prostych zadań manualnych: „Polacy są postrzegani jako specjaliści od grzejników, rurek i malowania. A niekoniecznie od jakiś zaawansowanych technologii”10. Badani tłumaczą to z jednej strony brakiem znajomości języka angielskiego u wielu rodaków: „Niestety, ponieważ duża grupa nie zna angielskiego, traktowani jesteśmy jako robole, którzy ciężko pracują i niewiele wiedzą. Co nie jest prawdą, bo większość ludzi tutaj ma tytuł magistra”11, z drugiej zaś strony – ogólnie małą wiedzą na temat Polski, która wielu Anglikom jawi się jako odległy, zacofany kraj, leżący „gdzieś obok Rosji”. Mieszkańcy Wielkiej Brytanii dziwią się na przykład, że Polacy mają coca-colę, i uważają, że imigranci z Polski „komputerów na oczy nie widzieli”. Jedna z respondentek, absolwentka dziennikarstwa na Uniwersytecie Warszawskim, opowiadała, jak po przyjęciu do pracy została przeszkolona w obsługiwaniu kserokopiarki oraz włączaniu i wyłączaniu komputera, 7 Wywiad 6. – Monika, 18 czerwca 2009 roku. Wywiad 22. – Aga, 1 lipca 2009 roku. 9 Wywiad 10. – Ania, 22 czerwca 2009 roku. 10 Wywiad 2. – Jarek, 20 kwietnia 2009. 11 Wywiad 12. – Magda, 23 czerwca 2009 roku. 8 co początkowo odebrała jako żart, ale szybko się przekonała, że współpracownicy mieli jak najbardziej szczere intencje, żeby uświadomić przybyszkę z dalekiego, egzotycznego kraju12. Rozmówcy dobrze znają mit o tym, że Polacy zabierają pracę mieszkańcom Wielkiej Brytanii, ale nie dają sobie wmówić, że rzeczywiście szkodzą zwykłym Anglikom lub że jest to opinia większości Anglików: „Niby się mówi, że Polacy zabierają pracę, ale to chyba tylko w „The Sun”. Anglicy raczej tak nie myślą”13. Wielu respondentów podkreśla, że jedynie niewykształceni czytelnicy tabloidów „The Sun” i „The Daily Mail” mogą powtarzać coś, co przeczytali w prasie, ale większość Anglików tak nie myśli. Polacy zatem nie tylko tworzą, wspomniany wcześniej, podział polskiej imigracji na dwie grupy („My” i „Oni”), ale także dzielą Anglików na tych bardziej oświeconych i tych bardziej zacofanych: „Wielu Anglików z wyższej i średniej klasy nas inaczej odbiera. Szczególnie tych normalnych Polaków. Niestety, jest też dużo hołoty. Ci świadomi Anglicy wiedzą, co robimy dla kraju. Że płacimy podatki i wspomagamy gospodarkę angielską. Mój chłopak, który jest Anglikiem, mówi, że bez Polaków byłoby gorzej dla gospodarki angielskiej”14. Polacy wolą więc opierać swoje sądy na opiniach wykształconych Anglików, chociaż zdają sobie sprawę z tego, że mieszkańcy Wielkiej Brytanii niechętnie okazują swoje uczucia, i trudno być do końca pewnym, co tak naprawdę myślą. Inni badani podkreślali, że oskarżenia o odbieranie pracy są bezpodstawne, gdyż Polacy ubiegają się o zatrudnienie na równych zasadach z Anglikami. Potrafią również dać odpór takim opiniom w rozmowach z angielskimi współpracownikami. Jeden z rozmówców wspomniał na przykład, że kiedy usłyszał podobny zarzut od kolegi z pracy, skwitował to ironicznym „Thank you very much!”, na co angielski kolega zapewnił go, że nie miał na myśli nikogo konkretnego, tylko zacytował to, co przeczytał w „The Daily Mail”. Podsumowując, niezwykle ważnym elementem pozytywnego wizerunku badanych Polaków jest ich pracowitość, za co również – według respondentów – bardzo ich cenią Anglicy, szczególnie ci lepiej wykształceni. Polscy imigranci są także dumni ze swojego wykształcenia. Podkreślają jednak, że pracowitość nie cechuje wszystkich Polaków w Anglii, gdyż liczna grupa rodaków psuje im opinię, nie przestrzegając zasad etyki pracy lub podejmując najbardziej niewybredne zajęcia ze względu na nieznajomość języka angielskiego. 12 Wywiad 19. – Anna, 29 czerwca 2009 roku. Ibidem. 14 Wywiad 5. – Edyta, 18 czerwca 2009 roku. 13 Ludzie sukcesu a przewrażliwieni opoje Badani Polacy czują się zaradni i dzielni, są także dumni z tego, co osiągnęli w nowym kraju. Zawodowe sukcesy są tym bardziej doceniane przez polskich imigrantów, że większość z nich przeszła długą drogę, na ogół rozpoczynając od prostych i ciężkich prac w fabrykach – bez względu na posiadane wykształcenie czy znajomość języka angielskiego. To, że poradzili sobie w obcym kraju w stosunkowo krótkim czasie, dodaje im pewności siebie i sprawia, że stają się odporni na ewentualne negatywne reakcje ze strony Anglików. „Jestem dumna, że jestem Polką i wiele tutaj osiągnęłam – mówi jedna z respondentek. – I nie przejmowałabym się tym, że jakiś osiemnastoletni Anglik, który nie przepracował dnia w życiu i jest na zasiłku, może czynić jakieś uwagi wobec mnie, która pracuje i płaci podatki”15. Na ogół Polacy czują, że nie muszą nikomu niczego udowadniać, ponieważ dobrze znają swoją wartość: „Nie ubieram się w drogich sklepach, bo mnie to nie dowartościowuje. Dowartościowują mnie studia, to, że przyjechałam tutaj bez znajomości języka. Że sama coś osiągnęłam. Że znam ludzi z różnych kultur, że potrafię porozmawiać o islamie. Że sobie radzę”16. Jak już wspomniano, z badań prasowych wynika, że Polacy jako ludzie sukcesu to częsty temat relacji dotyczących imigrantów publikowanych w brytyjskich gazetach (szczególnie często o Polakach, którym się powiodło w Wielkiej Brytanii, pisał „The Times”). Anglia jest dla Polaków miejscem, które zapewnia wiele możliwości. Polscy imigranci wiedzą, że jeśli będą się starać, to mogą wiele osiągnąć – nawet jako obcy, nowi w tym kraju. Większość uznaje, że pod wieloma względami życie w Anglii jest łatwiejsze niż w Polsce: „Ja tu widzę raczej możliwości niż zagrożenia [...] tu nie ma biurokratycznych kwestii, że czasem się stoi przed ścianą”17. Polacy dostrzegają bogactwo okazji do poprawienia swojej sytuacji – i korzystają z nich: „Jeżeli pracuje się na cały etat i zarabia poniżej pewnego pułapu, to państwo dopłaca do nauki. Dla tych osób mnóstwo kursów w college’u jest za darmo. To jest genialne dla ludzi, którzy chcą podnosić swoje kwalifikacje”18. Świadomość istnienia tych możliwości również ma wpływ na pozytywny wizerunek badanych Polaków, pozwala im bowiem uważać, że przy odpowiednim wysiłku mogą osiągnąć wszystko. Jak mówi inny respondent, Polacy nie czują się specjalnie dyskryminowani, a z własnego doświadczenia wiedzą, że są traktowani na równi z innymi – o czym niekiedy przekonują się wbrew swoim oczekiwaniom: „Dostałam pracę na stałe w Bradford Council [rada miejska]. Poszłam dla zabawy na interview. Było dużo kandydatów – sami Anglicy, a ja dostałam pracę. To był 15 Wywiad 19. – Anna, 29 czerwca 2009 roku. Wywiad 14. – Kasia, 23 czerwca 2009 roku. 17 Wywiad 4. – Malwina, 17 czerwca 2009 roku. 18 Wywiad 22. – Aga, 1 lipca 2009 roku. 16 szok! To mnie dłużej tu zatrzymało”19. Bez wątpienia sprzyja to także poczuciu zadowolenia z siebie, dumy z własnych osiągnięć. Polscy imigranci wiedzą, że jeśli nawet zaczynają od prostej pracy fizycznej, to w przyszłości będą mogli znaleźć zatrudnienie odpowiednie do swoich kwalifikacji i zdolności. „Jeżeli ktoś ma trochę oleju w głowie, chce się uczyć, drzwi są otwarte”20. Są również świadomi tego, że gdy się przeskoczy pewien pułap, wyjdzie z otoczenia czytelników „The Sun”, wówczas zyskuje się równe szanse z Anglikami: „Wtedy nawet jak jest kryzys, oni cię w momencie zatrudnienia na wyższe stanowisko traktują jak Anglika. Dostajesz tyle samo”21. Nie wszyscy badani mają równie optymistyczną wizję. Gosia zauważa na przykład: „Oni są bardzo tolerancyjni. Dają szansę innym narodowościom, ale jednak próbują to, co jest dobre, utrzymać dla siebie”. I dodaje: „Mam dużo znajomych, którzy pracują w szkole, którzy są nauczycielami. Często po anglistyce. Pracują jako teaching assistant, bo dyrektor nie ma do nich zaufania jako do cudzoziemców”22. Ale to Gosi wcale nie zraża, nawet jeśli wierzy, że wymaga się od niej więcej lub że musi udowodnić, że jest równie dobra jak angielscy pracownicy. Pracuje tak dobrze, jak potrafi, i cieszy się, że jej ciężka praca została zauważona23. Większość respondentów podkreśla również, że osobiście nigdy się nie spotkała z przejawem negatywnego stosunku ze strony Anglików, ze złym traktowaniem, choć wiele osób słyszało, że ktoś z ich znajomych został źle potraktowany, a nawet poturbowany. Jeśli już spotykają się z dyskryminacją, to właśnie w fabrykach, co od razu tłumaczą niskim wykształceniem angielskich kolegów: „To są bardzo prości ludzie i czasami dają to odczuć. Nawet niekoniecznie, że Polak, tylko imigrant”24. Tak więc łatka „gorszego” do nich specjalnie nie przylega. Tłumaczą sobie, że to nie jest ich wina i nie powinien to być ich problem, że po prostu nie warto tym sobie zaprzątać głowy. Uważają również, że tak naprawdę wielu Anglików ceni Polaków nie tylko ze względu na pracowitość, ale także ze względu na aspiracje i umiejętność radzenia sobie w pracy i życiu: „Zauważyli w nas ambicję, pracowitość, że dążymy do celu, chcemy coś osiągnąć i potrafimy się postawić”25. Tacy zaradni i dzielni ludzie byli częstymi bohaterami reportaży o Polakach w Wielkiej Brytanii publikowanych w miejscowej prasie26. 19 Wywiad 19. – Anna, 29 czerwca 2009 roku. Wywiad 18. – Krzysztof, 29 czerwca 2009 roku. 21 Ibidem. 22 Wywiad 21. – Gosia, 30 czerwca 2009 roku. 23 Ibidem. 24 Wywiad 2. – Jarek, 20 kwietnia 2009 roku. 25 Wywiad 11. – Arek, 22 czerwca 2009 roku. 26 J. Fomina, J. Frelak, op. cit. 20 W dwóch wypadkach badani spotkali się ich zdaniem z przejawem dyskryminacji na tle rasowym w pracy. Obie sprawy są już rozpatrywane przez sąd. Rozmówcy tłumaczą, że wiedzą, że nie wszyscy Anglicy są tacy, i dodają, że na ogół mieli bardzo pozytywne doświadczenia, ale jeśli zdarzają się sytuacje konfliktowe, to nie będą udawać, że nic się nie dzieje, tylko od razu skierują sprawę do sądu27. Świadczy to o swobodzie poruszania się w świecie instytucji brytyjskich, odwadze i pewności siebie badanych Polaków. Wątek radzenia sobie przez polską imigrację z problemami i dochodzenia swoich praw pracowniczych również pojawił się w prasie brytyjskiej28. Niezależność finansowa i znacznie lepsza sytuacja materialna niż w Polsce również poprawia imigrantom samopoczucie, nawet jeśli nie wykonują pracy w zawodzie: „W Polsce zarabiałam [równowartość] 140 funtów, pracując w banku, a tutaj 1400 funtów. To jest niebo a ziemia, a pracuję w fabryce. Gdzie będzie mnie na więcej stać?”29. Ta respondentka uczy się języka angielskiego, wie, że zatrudnienie w fabryce jest sytuacją przejściową, i że kiedy poprawi swój angielski, znajdzie lepszą pracę. Według badanych, taka postawa nie jest jednak powszechna wśród polskiej imigracji. Wielu Polaków, głównie tych, którzy nie mówią po angielsku, jest bezradnych, sfrustrowanych, zamkniętych w sobie. Zazwyczaj też utrzymują oni kontakt jedynie z innymi rodakami. Ich nieporadność wiąże się właśnie z brakiem znajomości języka angielskiego, prowadzi bowiem do niemożności dochodzenia swoich praw, strachu przed nowym, niepodjęcia wyzwań, zdawania się na łaskę pracodawcy, polskich instytucji lub innych Polaków mówiących po angielsku. Respondenci podawali przykłady kobiet pracujących w fabryce, które nie mogą upomnieć się o pieniądze za nadgodziny lub boją się pójść do lekarza, nawet gdy wiedzą, że jest on Polakiem30. Część tych „innych” Polaków – zdaniem badanych – jest zbyt przewrażliwiona, doszukuje się wszędzie krzywych spojrzeń, oznak dyskryminacji, rasizmu ze strony Anglików. Imigranci z tej grupy tłumaczą sobie, że nie dostali pracy albo zostali źle potraktowani, bo są Polakami. Jedna z respondentek mówi na ten temat: „Nie mogę w to uwierzyć, bo mieszkam tu ponad pięć lat i nic takiego mnie nie spotkało. Na pewno zdarzają się jakieś sytuacje, ale nie tak często, jak się ludziom wydaje”31. Rozmówcy podkreślają, że takie nastawienie odróżnia „innych” Polaków od nich: „Polacy mają takie podejście: on na mnie krzywo 27 Wywiad 24. i 25. – Justyna i Emil, 26 czerwca 2009 roku; wywiad 18. – Krzysztof, 29 czerwca 2009 roku. J. Fomina, J. Frelak, op. cit. 29 Wywiad 5. – Edyta, 18 czerwca 2009 roku. 30 Wywiad 13. – Justyna, 23 czerwca 2009 roku; wywiad 6. – Monika, 18 czerwca 2009 roku. 31 Wywiad 8. – Ilona, 21 czerwca 2009 roku. 28 spojrzy, bo nie mówię tak po angielsku, jak on [...]. Dla mnie to nie jest problem”. Poza tym badani wskazują, że doszukiwanie się oznak dyskryminacji i skupienie na krzywdach pozwala „innym” Polakom uzasadnić osobiste niepowodzenia: „Część Polaków tłumaczy swoją nieudolność czy lenistwo tym, że są Polakami. Nie uczą się języka. Wtedy nie znajdą lepszej pracy”32. Co interesujące, przykłady zagubionych, nieporadnych Polaków, którzy stracili pracę i popadli w tarapaty, również pojawiały się w prasie brytyjskiej, lecz najczęściej były wykorzystywane do krytyki brytyjskiego rządu, który nie przygotował się odpowiednio na przyjazd dużej grupy imigrantów33. Zosie Samosie a mieszkańcy Jackowa Bardzo ważnym elementem wizerunku własnego badanych Polaków jest poczucie odrębności, niezależności i samodzielności w stosunku do całej Polonii. Większość respondentów twierdzi, że nie szuka kontaktów z rodakami, chociaż niekoniecznie wzbrania się przed nimi. Po prostu osoby te dobrze sobie radzą same i nie potrzebują wsparcia ze strony innych Polaków – wiedzą, gdzie mogą się udać po fachową pomoc. Jak mówi jedna z respondentek: „Nie mieszkam z Polakami, nie pracuję z Polakami – nie jestem w polskim getcie”34. Badani na ogół mają nieliczną grupę sprawdzonych znajomych, z którymi od czasu do czasu się spotykają. Ale często podkreślają, że jest tak nie dlatego, że znajomi ci są Polakami, tylko dlatego, że akurat były to osoby o podobnych zainteresowaniach, zbliżonym spojrzeniu na świat. Dobierają sobie znajomych i zawierają przyjaźnie według innych kryteriów niż pochodzenie etniczne. Uważają, że nie powinno się zamykać w bezpiecznym światku, gdzie wszyscy są tacy sami. Jak mówi Patrycja: „Mnie nie odpowiada mieć tylko polskich znajomych. Nie ma dla mnie znaczenia, skąd kto jest, ale nie chciałabym mieć tylko polskich...”35. Osoby te nie potrzebują również „atrybutów polskości” – pierogów, piwa Żywiec i niedzielnej mszy – żeby pamiętać, że są Polakami. Respondentów z tej grupy nie ciągnie również tak mocno do wszystkiego, co polskie, choć jednocześnie nie wyrzekają się swojej polskości. Lubią od czasu do czasu pójść do polskiego sklepu, do polskiej restauracji na pierogi (często z angielskimi znajomymi), na mszę do polskiego kościoła, ale to wszystko nie jest dla nich absolutnie niezbędne. Jak mówi jedna z respondentek: „Fajnie jest wejść do polskiego sklepu, zobaczyć te produkty – ale mogłabym 32 Wywiad 4. – Malwina, 17 czerwca 2009 roku. J. Fomina, J. Frelak, op. cit. 34 Wywiad 19. – Anna, 29 czerwca 2009 roku. 35 Wywiad 28. – Patrycja, 20 czerwca 2009 roku. 33 bez nich żyć”36. Na pewno dużą rolę odgrywa tutaj dostępność różnych polskich produktów, polskiego kościoła, świadomość obecności innych Polaków, a także łatwość podróżowania – Polska jest w każdej chwili na wyciągnięcie ręki, dlatego nie ma potrzeby szczególnie zabiegać o jej obecność w życiu codziennym. Zdaniem badanych, w odróżnieniu od nich, niemówiący po angielsku Polacy są bardzo związani z polskim Kościołem. Stereotyp Polaków katolików wypełniających świątynie (opinia z prasy brytyjskiej) sprawdza się więc tylko w wypadku części Polaków, szczególnie tych, którzy nie posługują się językiem angielskim. Nie chodzi przy tym o ich głęboką wiarę, ale raczej o potrzebę przebywania wśród swoich, okazję do pokazania się, wymiany plotek i informacji. Polskim imigrantom z tej grupy bardzo zależy na polskich sklepach, gdzie kupują nawet mąkę i mleko. Wielu respondentom trudno jest się odnaleźć w tym świecie sztucznie odtworzonej polskości. Jedna z badanych osób, przebywająca na urlopie wychowawczym, często spotyka się z innymi Polkami – matkami małych dzieci na specjalnych zajęciach finansowanych przez władze lokalne: „Jak pracowałam, miałam kontakt z Polakami mówiącymi po angielsku. Teraz te matki różnie, najczęściej ode mnie czegoś potrzebują. One ciągną do polskich miejsc, na przykład sklepów. Szczytem marzeń jest dla nich pójście na zakupy. My jesteśmy bardziej nastawieni na podróżowanie i zwiedzanie”37. W grupie badanych zdarzają się także wyjątki, na przykład Gosia, która jest mocno związana z Polonią, udziela się w polskiej szkole, uczestniczy w przygotowaniach do obchodzenia polskich świąt polskich. W jej wypadku nie wynika to z biernego uzależnienia od polskich sklepów czy instytucji – Gosia na co dzień pracuje w angielskiej szkole – ale z entuzjazmu i chęci działania na rzecz Polonii w Bradford, tak aby mogła się bardziej 38 zjednoczyć, być bardziej aktywna . Należy jednak zauważyć, że Gosia jest dość odosobniona w swoich staraniach. Z kolei jedyny respondent, który prawie nie mówi po angielsku, potwierdza, jak ważna dla niego i jego bliskich jest namiastka Polski, którą mają w Bradford. Całe polonijne otoczenie pozwala im funkcjonować tak, jakby nigdy Polski nie opuścili: „Nam jest łatwo. Nas już tu jest sporo. Mamy wszystko swoje. Ci, którzy kiedyś przyjechali, nie mieli polskich sklepów, 36 Wywiad 13. – Justyna, 23 czerwca 2009 roku. Wywiad 6. – Monika, 18 czerwca 2009 roku. 38 „Przyjeżdżając tu z dyplomem, chciałam to kontynuować, choć nie miałam umiejętności językowych i wiedzy. Wtedy dostałam się do polskiej szkoły. To jest sobotnia szkoła. Uczyłam tam od 2004 roku. Teraz mam przerwę, bo mam za dużo zajęć. Przez to byłam też związana z kościołem, bo mieliśmy szkolne msze. Przez to byłam związana z polskim klubem, bo tam odbywały się imprezy organizowane przez szkołę. Nie musiałam tego robić, ale chciałam” (wywiad 21. – Gosia, 30 czerwca 2009 roku). 37 polskiej telewizji. My tego tak nie odczuwamy, że jesteśmy za granicą”39. Takie zamknięcie się we własnym wygodnym świecie radykalnie różni się od starań pozostałych badanych, którzy dążą do tego, aby mocno zakorzenić się w społeczeństwie brytyjskim, jednocześnie nie wyrzekając się polskości. Integracja nie dla wszystkich Poczuciu odrębności i niezależności wobec Polonii, funkcjonowaniu poza „polskim gettem”, towarzyszy przekonanie o integrowaniu się ze społeczeństwem brytyjskim, „wtapianiu się w nie”, stawaniu się jego częścią bez utraty polskiej tożsamości. Badani podkreślają, że dużo podróżują, są ciekawi nowego kraju, uczą się jego historii, w pewnym sensie czują dumę lokalną. Ale nie próbują stawać się Anglikami i są bardzo krytycznie nastawieni do osób, które – ich zdaniem – na siłę próbują być bardziej angielscy niż Anglicy. Jak ujęła to jedna z respondentek: „Zawszę będę Polką, ale będę również częścią tej społeczności”40. Prasa brytyjska, szczególnie poważna, również poświęcała dużo uwagi chęci Polaków do integrowania się ze społeczeństwem brytyjskim, między innymi publikując reportaże o Polakach, którzy zakładają własne firmy i przyciągają angielskich klientów, podróżują po Wielkiej Brytanii wraz ze swoimi brytyjskimi przyjaciółmi, zakorzeniają się w nowych społecznościach41. Respondenci z tej grupy są również bardzo krytycznie nastawieni do Polaków, którzy nie czynią żadnego wysiłku, żeby nauczyć się języka angielskiego, którzy są zamknięci w swoim świecie, w „polskim getcie”, którzy ciągną wyłącznie do polskich miejsc, są uzależnieni od innych Polaków i nieporadni, mają bardzo wąskie horyzonty. Jedna z respondentek twierdzi: „Tutaj są polskie getta. Jak kiedyś Jackowo w Stanach [Zjednoczonych]. Ilu tu jest Polaków, którzy przyjechali tu parę lat temu i nie mówią po angielsku”42. Monika, która właśnie przebywa na urlopie wychowawczym, przez co spędza dużo czasu z innymi polskimi matkami, ma do czynienia z osobami niemówiącymi po angielsku. Podkreśla istnienie jakby dwóch światów – otwartego, dwujęzycznego świata biur, kontaktów z bardzo różnymi ludźmi, świata możliwości, do którego należy, oraz świata osób niemówiących po angielsku, dość hermetycznego, świata osób niepotrafiących dobrze się poruszać na nowym terenie, 39 Wywiad 15. – Piotr, 24 czerwca 2009 roku. Wywiad 19. – Anna, 29 czerwca 2009 roku. 41 J. Fomina, J. Frelak, op. cit. 42 Wywiad 19. – Anna, 29 czerwca 2009 roku. 40 pełnych lęków, niepewności: „Czasami mi ciężko, bo jestem na pograniczu dwóch światów. Mój mąż, jego angielscy znajomi i te kobiety i ich przesądy, uprzedzenia, obawy”43. Warto zwrócić uwagę, że znajomość języka angielskiego niekoniecznie idzie w parze z wykształceniem. Piotr, jedyna osoba, która w badanej grupie nie mówi po angielsku, ma wyższe wykształcenie i mieszka w Bradford od trzech lat. To, że wiele osób nie uczy się języka angielskiego, wynika raczej z ich bierności, braku mobilizacji lub złej organizacji. Czują się bezpiecznie w swoim świecie i nie odczuwają silnej potrzeby nauczenia się języka. Jak tłumaczy Piotr: „Tak, owszem, i u nas w firmie parę razy próbowano uruchomić kursy, ale to nie wychodzi. Nie wychodzi z tego względu, że my pracujemy na zmiany. Byłem tylko na jednych zajęciach. Gdyby się pracowało o stałych porach, można by [to] zaplanować. I lenistwo też, niestety. Jak przyjeżdżaliśmy, to przywieźliśmy ze sobą książki, zeszyty, żeby się uczyć. Ale na ambitnych planach się skończyło”44. Jak sam zauważa, polskojęzyczne środowisko, możliwość korzystania z pomocy tłumaczy w urzędach, „jest dobre, ale rozleniwia”45. Osoby niemówiące po angielsku unikają sytuacji, w których musieliby się posłużyć językiem obcym, siłą rzeczy mają więc ograniczone kontakty z Anglikami, a tym samym mniej okazji do doskonalenia angielszczyzny. Piotr ma świadomość tego, jak ograniczająca jest nieznajomość języka angielskiego: „Jeszcze nie byliśmy w pubie angielskim. Do tego trzeba znać język. Zagadują cię, a jak się nie umiesz odezwać...”46, oraz tego, że kontakty Polaków z Anglikami mogą być zupełnie inne. Piotr ma kontakty z Anglikami „ewentualnie w pracy, ale to takie kurtuazyjne. My nie mamy takich kontaktów. Są Polacy, którzy mówią bardzo dobrze po angielsku, to oni bardziej są zżyci”47. Ponadto, jak już wspominano, wszyscy respondenci podkreślają, że Anglicy zdecydowanie bardziej wolą Polaków niż osoby z innych grup imigrantów, szczególnie Pakistańczyków. Co interesujące, faworyzowanie Polaków przez Anglików nie wynika – ich zdaniem – z wiedzy miejscowej ludności o przynależności Polski do Unii Europejskiej, a tym samym z posiadania przez polskich imigrantów praw obywateli europejskich. Wręcz przeciwnie, badani uważają, że Anglicy bardzo często nie są świadomi tego faktu i mają bardzo ograniczoną wiedzę o Polsce, na ogół kojarząc ją z odległym państwem na obrzeżach Europy, sąsiadującym z Rosją. Jak mówi Anna: „Spotykam wielu ludzi, którzy nie zdają sobie sprawy z faktu, że Polska jest 43 Wywiad 6. – Monika, 18 czerwca 2009 roku. Wywiad 15. – Piotr, 24 czerwca 2009 roku. 45 Ibidem. 46 Ibidem. 47 Ibidem. 44 w Unii [Europejskiej]. I wymagają wizy lub pozwolenia na pracę. I wcale nie przejmują się swoją niewiedzą, kiedy się ich uświadamia”48. Jest to zaskakujące, szczególnie biorąc pod uwagę kampanię medialną, jaką przeprowadziła brytyjska prasa w związku z otwarciem rynku pracy przez Wielką Brytanię dla Polaków. Jak wynika z badań prasowych49, wszystkie gazety poświęciły dużo uwagi temu wydarzeniu, przy czym tytuły z wyższej półki próbowały toczyć merytoryczną dyskusję, podkreślały symboliczny powrót Polski do Europy i raczej przedstawiały przyjazd Polaków w pozytywnym świetle, z kolei tabloidy głównie straszyły zalewem taniej siły roboczej i obwiniała rząd za słabe przygotowanie do tak poważnego kroku, jakim było otwarcie rynku pracy. Tak czy inaczej, wydawałoby się że żaden czytelnik gazety brytyjskiej nie mógł nie zauważyć tak istotnego wydarzenia, jak wejście Polski do Unii Europejskiej oraz otwarcie brytyjskiego rynku pracy dla Polaków. Zdaniem badanych, jest jednak inaczej. Bardziej pozytywne nastawienie wobec Polaków badani uzasadniają tym, że Anglicy dostrzegają podobieństwa kulturalne i religijne oraz, co niezwykle ważne, dążenie Polaków do integracji. Oto jak tłumaczy tę sytuację jedna z respondentek: „Im łatwiej nas zaakceptować. Z powodu religii chrześcijańskiej, koloru skóry. Nas zdradza dopiero akcent, jak się odezwiemy. My się asymilujemy, a z Pakistańczykami różnie bywa. Jedna grupa się asymiluje, druga nie. Przyjeżdżasz do obcego kraju, jesteś tu gościem i mówisz: musicie robić, jak ja robię”50. Badani Polacy mają poczucie bycia gośćmi, ale gośćmi raczej mile widzianymi. Jako goście wiedzą, że nie mogą wymagać zbyt dużo, że muszą się dostosować do reguł panujących w nowym kraju, ponieważ tego właśnie spodziewaliby się od gości w ojczyźnie. Anglicy, ich zdaniem, dostrzegają to i bardziej cenią Polaków niż innych imigrantów, szczególnie osoby pochodzenia pakistańskiego. Zaprzyjaźniony Anglik w chwili szczerości powiedział jednej z respondentek, że „szanuje Polaków, bo [...] nie budujemy tutaj meczetów, że wtapiamy się w tłum i asymilujemy się ze społeczeństwem i staramy się dopasować do nich. A nie staramy się na siłę wyróżniać”51. Jak to podsumowuje Edyta: „Uważam, że jeżeli ktoś zachowuje się normalnie i nie odstaje od reszty społeczności, to społeczność go będzie akceptować”52. Oczywiście można się zastanawiać, ile w tych opiniach jest projekcji własnych uprzedzeń, uzasadniania niechęci do „panoszących się Pakistańczyków”, którzy czują się zbyt swojsko w tym europejskim przecież kraju. Tak czy 48 Wywiad 19. – Anna, 29 czerwca 2009 roku. J. Fomina, J. Frelak, op. cit. 50 Wywiad 19. – Anna, 29 czerwca 2009 roku. 51 Wywiad 22. – Aga, 1 lipca 2009 roku. 52 Wywiad 5. – Edyta, 18 czerwca 2009 roku. 49 inaczej, mieszkańcy Bradford pochodzenia pakistańskiego zapewniają Polakom doskonałą okazję do tego, żeby się dowartościować, poczuć się lubianymi i chcianymi w odróżnieniu od „tych innych” – na ogół niechcianych i chronionych jedynie przez polityczną poprawność panującą w Wielkiej Brytanii. Jak tłumaczy Magda: „Większość moich znajomych, którzy uwielbiają Polaków, bardzo nie lubią Pakistańczyków. Może dlatego że my, którzy mieszkamy tu, szanujemy to, że to nie nasz kraj. Jesteśmy nie do końca u siebie. Natomiast oni się czują bardzo u siebie. Oni uważają, że wszystko tutaj mogą”53. Polak – nie zawsze katolik Kwestia religii zasługuje na osobne omówienie, był to bowiem wątek często poruszany w prasie brytyjskiej. Katolickość Polaków przedstawiano w pozytywnym świetle – bogobojni, porządni ludzie, którzy wypełniają po brzegi wcześniej ziejące pustkami kościoły w Wielkiej Brytanii54. Obraz, jaki się maluje na podstawie najnowszego badania, jest jednak bardziej złożony. Z jednej strony, jak twierdzi większość respondentów, Anglikom łatwiej przychodzi zaakceptować Polaków niż Pakistańczyków właśnie ze względu na wyznawaną przez polską imigrację religię chrześcijańską, a co za tym idzie – wspólne wartości. Co prawda Wielka Brytania jest dziś państwem mocno zlaicyzowanym, ma jednak korzenie chrześcijańskie i nie jest zbyt przychylnie nastawiona wobec innych religii, zwłaszcza islamu. Jak stwierdził jeden z respondentów, napływ Polaków katolików „broni Anglię przed zalewem Islamu”55. Z drugiej strony, chociaż wizerunek Polaka – gorliwego katolika sprawdza się, jeśli mówimy o postrzeganiu Polaków przez Anglików lub też o odbiorze Polaków jako całej grupy imigrantów, to jednak respondenci w większości dystansują się od tego wizerunku. Część z nich deklaruje, że są osobami niepraktykującymi, na przykład Jarek, który twierdzi: „Do kościoła nie chodzę z założenia. Z moich znajomych mało kto chodzi”56. W wypadku części badanych więzi religijne rozluźniły się na emigracji, kiedy osoby te znalazły się z dala od czujnego oka rodziny i znajomych. Emil i Justyna mówią wprost: „W Polsce byliśmy bardziej kościelni”57. Wciąż deklarują się jako katolicy, ale na swój sposób – mniej praktykujący i mniej „kościelni”. Inna grupa respondentów twierdzi że nie praktykuje ze względu na zniechęcenie wobec polskiego Kościoła katolickiego w Bradford w wyniku różnych negatywnych doświadczeń: „Nie lubię też chodzić do polskiego kościoła, bo tam jest 53 Wywiad 16. – Madzia, 26 czerwca 2009 roku. J. Fomina, J. Frelak, op. cit. 55 Wywiad 4. – Malwina, 17 czerwca 2009 roku. 56 Wywiad 2. – Jarek, 20 kwietnia 2009 roku. 57 Wywiad 24. i 25. – Justyna i Emil, 26 czerwca 2009 roku. 54 rewia mody. Takie obserwowanie”58. Rozmówcy często postrzegają Kościół polski w Bradford jako instytucję mało przyjazną i bardzo konserwatywną, poza tym próbującą sprawować kontrolę nad imigracją, a właśnie między innymi przed taką formą nadzoru społecznego i zaściankowości wyjechali z Polski. Jedna z respondentek przytoczyła jako przykład odmowę ochrzczenia dziecka pary, która nie miała ślubu, co – jej zdaniem – było niedopuszczalne59. Całkowite odejście od katolicyzmu również zdarza się na imigracji. Jedna rozmówczyni wyjaśniła że przeszła na islam, ale tylko dla świętego spokoju, ze względu na wyznanie męża, chociaż wciąż pozostaje bardzo mało religijna. Wizerunek Polaka katolika, dzięki któremu polskie kościoły na obczyźnie pękają w szwach, nie jest dominującą cechą wizerunku własnego Polaków na imigracji. Chociaż dla niedużej części osób polski Kościół pozostaje jednak ważnym elementem ich życia oraz źródłem polskości: „Miło jest iść do polskiego kościoła, usłyszeć polski język”60. Kiedy płeć ma znaczenie Warte szerszego omówienia są również kwestie związane z płcią, podkreślane szczególnie przez respondentki biorące udział w badaniu. Kilka zagadnień powtarzało się w wielu wywiadach: wątek kobiet radzących sobie znacznie lepiej na emigracji niż w kraju, wątek Polek jako żon modelowych, kwestia par mieszanych, w tym naiwnych kobiet i zazdrosnych, rasistowsko nastawionych mężczyzn. Rozmówczynie podkreślały swoje osiągnięcia, były dumne z tego, co udało się im osiągnąć, i często wątpiły, czy byłyby w stanie dokonać tego wszystkiego w Polsce. Dla nich Wielka Brytania okazała się krajem nieograniczonych możliwości. Inaczej niż – jak twierdzą – dla znacznej części mężczyzn, którzy nie radzą sobie na emigracji. Często nawet osoby z dyplomami wyższych uczelni wobec braku natychmiastowego sukcesu tracą ambicję, stają się bierni i sfrustrowani. Jak to opisuje jedna z respondentek: „Z tego, co zauważyłam, mężczyźni są tacy skapcanieli, w dresiczkach. Tacy chłopaczkowie, którym wystarczy do szczęścia playstation, piwko [...]. Są jacyś bierni. [...] Wszystkie biznesy tutaj zakładają kobiety”6162. Wiąże się to, według badanych kobiet, z nieznajomością języka angielskiego i brakiem chęci do uczenia się tego języka aktywnie i systematycznie. Wygląda to tak, jakby mężczyźni bardziej się bali nieporadności, śmieszności związanej z koniecznością ponownego pójścia do szkoły, i woleli 58 Wywiad 14. – Kasia, 23 czerwca 2009 roku. Wywiad 6. – Monika, 18 czerwca 2009 roku. 60 Wywiad 17. – Łukasz, 29 czerwca 2009 roku. 61 Wywiad 13. – Justyna, 23 czerwca 2009 roku. 62 Co nie do końca jest zgodne z faktami – jeden polski pub oraz przynajmniej jeden sklep są założone i prowadzone przez mężczyzn. 59 nie robić nic, licząc, że znajomość języka angielskiego przyjdzie sama. W odróżnieniu od nich kobiety – zdaniem respondentek – są aktywne, przedsiębiorcze, nie boją się zaczynać czegoś od początku, uczyć się języka od podstaw lub uzyskiwać nowe kwalifikacje, dzięki którym mogą łatwiej znaleźć dobrą pracę: „Znałam tylko jednego [mężczyznę], który poszedł do college’u. Mówiłam mojemu bratu, żeby poszedł do szkoły na angielski, ale powiedział, że w pracy jakoś się nauczy. Może im wystarcza tylko praca w fabryce [...]. Ile ja tu spotkałam samotnych matek, które pracują i uczą się!”63. Jednocześnie polscy mężczyźni wciąż pamiętają, wpajany im od dzieciństwa, wizerunek mężczyzny twardziela, dźwigającego na swoich barkach trud utrzymania całej rodziny. Wielu z nich nie potrafi się pogodzić z innym modelem rodziny, w której relacje są bardziej partnerskie lub w której kobieta wiedzie prym pod względem finansowym. Jak opowiada Kasia: „Mój przyjaciel Polak, jak przyjechał do mnie, nie mógł znieść tego, że nie zna języka i byłby ode mnie zależny finansowo64. Różnice te – zdaniem respondentek – prowadzą do nietrwałości związków zawartych jeszcze w Polsce: „Dużo związków tutaj się rozpada przez to, że kobiety radzą sobie lepiej”65. Inna badana opowiada o tym, jak rozstała się z partnerem, z którym przyjechała do Bradford, ponieważ on czuł się zazdrosny o jej sukcesy, ambicje i osiągnięcia, ale sam nie chciał zrobić żadnego wysiłku, żeby znaleźć coś lepszego niż praca w fabryce, wymagająca jedynie wysiłku fizycznego66. Ona zaś przyjechała bez znajomości języka, chociaż z dyplomem studiów wyższych, ale w ciągu pięciu lat opanowała język angielski tak, że znalazła pracę w zawodzie. Rozmówczynie zwracają także uwagę na rasizm Polaków, przejawiający się zwłaszcza w bardzo negatywnym postrzeganiu związków Polek z przedstawicielami innych grup etnicznych. Również niektórzy respondenci ogólnie wskazywali na problem rasizmu wśród polskich imigrantów. Jak mówi jedna z badanych kobiet: „Część Polaków jest twardymi rasistami, a część ukrytymi rasistami, ale czasem im się coś wymyka”67. Kwestią dyskusyjną jest oczywiście to, jak dalece negatywne postrzeganie związków mieszanych ma podłoże rasistowskie, a jak dalece w grę wchodzą inne przyczyny. Respondentki są jednak przekonane, że polscy mężczyźni bardzo nie lubią, gdy Polki wiążą się z mężczyznami innej narodowości. Jak zauważa jedna z rozmówczyń, taka postawa nie ma nic wspólnego z troską o polskie imigrantki, które mogą paść ofiarą bardziej konserwatywnych społecznie partnerów, 63 Ibidem. Wywiad 14. – Kasia, 23 czerwca 2009 roku. 65 Ibidem. 66 Wywiad 21. – Gosia, 30 czerwca 2009 roku. 67 Wywiad 4. – Malwina, 17 czerwca 2009 roku. 64 i jest zaprawione dużą dawką hipokryzji: „Polacy potrafią być bardzo krytyczni [wobec takich mieszanych związków], a sami często biją swoje żony czy dziewczyny”68. Mężczyźni pytani o związki mieszane na ogół nie mają nic przeciwko kontaktom Polaków z przedstawicielkami innych grup etnicznych, bardzo nieprzychylnie są jednak nastawieni do Polek, których wybrańcy nie są Polakami, szczególnie kiedy wchodzi w grę odmienny kolor skóry lub inne wyznanie: „Mnie to wkurza. [...] Nieładnie robią i nie chodzi o miłość. Później taki Pakistańczyk mówi, że Polka to dziwka”69. Co interesujące, polskie kobiety również niezbyt przychylnie wyrażają się o Polkach romansujących z obcokrajowcami, ale ich ocena jest niejednoznaczna, bardziej złożona, , mniej moralizatorska, a nawet pełna wyrozumiałości i empatii. Przede wszystkim badane Polki rozróżniają dojrzałe, poważne związki partnerskie tworzone przez wyzbyte stereotypów i uprzedzeń kobiety i mężczyzn od wypadków wykorzystywania przez obcokrajowców naiwnych dziewczyn z Polski, które zachłysnęły się swobodą na emigracji, są zafascynowane egzotyką, nowością. Ich zdaniem, takie dziewczyny często po prostu chcą się pochwalić przed innymi i nie są do końca świadome możliwych konsekwencji70. Ponadto respondentki uważają, że przez matki Polaków urodzonych w Anglii są postrzegane jako atrakcyjne partie – częściej z taką opinią spotykają się w wypadku emigrantek z lat osiemdziesiątych XX wieku niż przedstawicielek drugiego pokolenia emigracji powojennej. Za domniemane zalety Polek uznaje się ich serdeczność, rodzinność, usłużność, gotowość do poświęcania się. Innymi słowy – matki szukają swoim synom nie życiowej partnerki, tylko „matki zastępczej”. Jednocześnie, co badane kobiety odbierają z przykrością, takie matki podchodzą do Polek z dużą nieufnością, w każdej widząc poszukiwaczkę majątku (gold digger). Jak opowiada Agnieszka, od trzech lat związana z Anglikiem, którego matka przyjechała do Anglii w latach osiemdziesiątych: „Kiedyś stałam z ciocią pod kościołem, podeszła jedna z pań i powiedziała, że polskie dziewczyny są niezbadane. To dziwne, bo mamy chciały dla swoich synów żon z Polski i jednocześnie bały się, że dziewczyny nie sprostają [temu zadaniu]”71. Agnieszka dowiedziała się później o telefonach do rodziców jej nowego partnera od „życzliwych”, opowiadających o niej niestworzone historie72. 68 Wywiad 14. – Kasia, 23 czerwca 2009 roku. Wywiad 7. – Zbyszek, 18 czerwca 2009 roku. 70 Wywiad 14. – Kasia, 23 czerwca 2009 roku; wywiad 12. – Magda, 23 czerwca 2009 roku. 71 Wywiad 23. – Agnieszka, 1 lipca 2009 roku. 72 „Jak zaczęłam się spotykać z Markiem, to do jego mamy dzwoniły różne panie, emigracja z lat osiemdziesiątych, i mówiły różne rzeczy o mnie. Telefony się urywały, każda miała coś do powiedzenia. 69 Anglicy i Polacy urodzeni w Anglii są również przez polskie imigrantki postrzegani jako bardziej atrakcyjni towarzysze życia – ze względu na ich bardziej partnerskie podejście do związku, brak potrzeby ciągłego udowadniania swojej męskości oraz odrzucanie sztywnego, konserwatywnego podziału ról płciowych. Jak tłumaczy to jedna z respondentek: „W Polsce dominuje wśród mężczyzn model „macho”. Ja to rozumiem. Brakuje pracy, brakuje pieniędzy. W większości nie mogą niczym zaimponować kobiecie, choćby pod względem finansowym. Więc, żeby zaimponować, muszą nadrabiać miną. To jest przykre, bo się odbija na związku. Anglik jest luzakiem, nowoczesnym luzakiem. Ma podejście partnerskie do związku. Równouprawnienie, tolerancja, wyrozumiałość. Nie zamieniła bym już tego. Marek jest taki i jego znajomi też. Anglicy nie są zaborczy. Bardziej luźny jest ten związek. To jest niestresujące. I tak życie jest wystarczająco stresujące. Polacy niepotrzebnie komplikują sprawy”73. Oczywiście trudno nie zauważyć, że o ile Polki w oczach matek swoich partnerów są atrakcyjne jako żony właśnie ze względu na domniemany, bardziej wyraźny podział na tradycyjne role odgrywane w rodzinie przez małżonków w polskim społeczeństwie, o tyle same Polki wolą przed tym uciec w świat bardziej równych szans i partnerskich relacji. O solidarności – a raczej o jej braku Wszyscy badani podkreślają brak solidarności wśród polskich imigrantów w Wielkiej Brytanii oraz niewiele przejawów życzliwości Polaków do innych Polaków: „Jesteśmy przyjacielscy i otwarci, ale nie do końca w stosunku do siebie. Do Anglików – OK”74. Wyjaśniają to między innymi tym, że życie na imigracji zmienia system wartości Polaków, którzy zaczynają bardziej zwracać uwagę na materialną stronę życia, ciągle się porównują z innymi pod względem osiąganych sukcesów, wykonywanej pracy, zarobków, standardu domu i marki samochodu. Konkurują ze sobą nawet znajomością języka angielskiego75, gdyż umiejętność posługiwania się językiem angielskim ma wymierne skutki dla poprawy czyjejś sytuacji społecznej. Taka konkurencja szybko rodzi zawiść, co oczywiście nie sprzyja solidarności wewnątrz grupy. Jak mówi jeden z respondentów: „Ale tak, to jest w nas dużo zawiści, że jednemu lepiej, a drugiemu gorzej, i takiego podkładania sobie nóg”76. Strach przed konkurencją prowadzi do wrogiego stosunku do wszystkich, którzy bardziej się starają, którym się lepiej coś udaje. Padają oskarżenia o zdradę: „Były takie sytuacje w fabryce: Rodzice Marka są dobrze sytuowani i oczywiście to miało być w nim najbardziej atrakcyjne. Na szczęście jego rodzice są bardzo fajni” (wywiad 23. – Agnieszka, 1 lipca 2009 roku). 73 Wywiad 21. – Gosia, 30 czerwca 2009 roku. 74 Wywiad 16. – Madzia, 26 czerwca 2009 roku. 75 Wywiad 26. i 27. – Monika i Sebastian, 28 czerwca 2009 roku. 76 Wywiad 10. – Ania, 22 czerwca 2009 roku. chłopak, który pracował lepiej, i pracodawca to zauważył. Innym to przeszkadzało. Mówili, że się podlizuje, że on to z nami nie trzyma, bo trzyma z nimi. Zupełnie bezpodstawnie, bo nikomu nie szkodził. Chciał lepiej zarabiać”77. Zdaniem respondentów, poziom zaufania wśród polskich imigrantów jest bardzo niski. Jak twierdzi jeden z badanych: „Słyszałem, że o wiele więcej osób się zawiodło na Polakach niż Anglikach. To jest dziwne, bo jesteśmy w obcym kraju i raczej powinniśmy się trzymać razem, ale tak nie jest. Jest grupa ludzi, na których można polegać, ale to nie jest duża grupa. [...] Każdy myśli tylko o sobie”78. Bez zaufania nie można osiągnąć solidarności. Rozmówcy podkreślają również, że brakuje elementu spajającego tę – dziś dość dużą już – grupę Polaków mieszkających w Bradford, która nie potrafi się zjednoczyć. Na pytanie o to, czy uważają, że Polacy w Bradford są poważną siłą polityczną, czy mogą coś razem zrobić, większość osób sarkastycznie odpowiada: „Polacy? Razem?!”. Ponadto rozmówcy w większości nie odczuwają przejawów sympatii ze strony Polonii powojennej, która – ich zdaniem – również odbiera nowo przybyłych jako zagrożenie. Jak podsumował stosunek „starej” Polonii do „nowej” jeden z respondentów: „My byliśmy tu pierwsi, a wy chcecie nam odebrać interesy”79. Niechęć wielu nowych imigrantów do angażowania się w sprawy polonijne, w kulturalne i społeczne życie Polonii, uzasadnia, zdaniem jednej z badanych, niezbyt przychylny stosunek „starej” Polonii do emigracji zarobkowej. W odróżnieniu od większości respondentów, osoba ta mocno się angażuje w działalność polonijną. Tłumaczy, że opinie, jakie słyszała, nie są pozytywne, ponieważ Polacy, którzy osiedlili się w Wielkiej Brytanii po drugiej wojnie światowej, musieli walczyć o miejsce w nowej społeczności, musieli sami zadbać o wszystko – czy to klub, czy kościół – natomiast Polacy, którzy przyjechali po 2004 roku, przyjmują postawę roszczeniową, korzystają z tego, co jest im potrzebne, ale sami nie chcą się zaangażować. Jak mówi, Polacy „uważają, że to im się należy. Nie czują przynależności, nie chcą być włączeni w tę społeczność. To miejsce jest dla nich, kiedy potrzebują. Kiedy mają jakąś sprawę, kiedy muszą coś przetłumaczyć, ochrzcić dziecko czy zawrzeć związek małżeński. Poza tym się tym nie interesują”80. Ale większość imigrantów nie tęskni za spójną Polonią. Osoby z tej grupy twierdzą, że wyjechały do innego kraju i teraz są bardziej zainteresowane tym, co się dzieje tutaj, bieżącymi sprawami związanymi z życiem w społeczeństwie brytyjskim. A Polskę mają w 77 Ibidem. Wywiad 20. – Janek, 30 czerwca 2009 roku. 79 Wywiad 18. – Krzysztof, 29 czerwca 2009 roku. 80 Wywiad 21. – Gosia, 30 czerwca 2009 roku. 78 Polsce. Nie zależy im więc na działaniach na rzecz Polonii. Wielu badanych po prostu się boi zakorzenienia w dusznym świecie solidarnej, ale jednocześnie kontrolującej się nawzajem społeczności. Nie po to przyjechali do Anglii, żeby tkwić wyłącznie w polskiej społeczności. Uciekali przed zaściankowością Polski i nie mają ochoty trafić do takiego samego środowiska w Bradford. Jak mówi Kasia: „Generalnie, to, że daleko zaszłam, zawdzięczam temu, że nie byłam uwikłana w polską społeczność”81. Uważa również, że lepiej na tym wychodzi, kiedy jest w pewnym sensie odcięta od Polonii, chociaż działa aktywnie na rzecz Polaków – jest tłumaczką – i pomogła wielu rodakom. „Element patologiczny” Niechęć powojennej Polonii w stosunku do nowej fali imigracji z Polski respondenci uzasadniają również w pewnym stopniu zachowaniem „innych” Polaków – niechętnych integracji, nieznających języka angielskiego, niewykształconych, zwłaszcza zaś należących do „elementu patologicznego”82. Jak już wspomniano, rozmówcy często opisują siebie, podkreślając cechy wyraźnie odróżniające ich od „innych” Polaków, z którymi nie chcą się utożsamiać. Uderzające jest to, jak wiele osób mówi wprost o „środowisku patologicznym”, z jakiego pochodzi – ich zdaniem – dość liczna grupa Polaków mieszkających w Bradford, z którymi oni nie chcieliby mieć nic wspólnego. Oczywiście nie wszyscy Polacy niemówiący po angielsku są automatycznie uznawani przez badanych za „element patologiczny”, chociaż granice takiego podziału trudno uznać za wyraźne i jednoznaczne. Sami z siebie nie rozróżniają tych przyzwoitych, ale niemówiących po angielsku, oraz tych, których określają jako „element patologiczny”. Ze słów respondentów wynika, że „inni” Polacy piją, wszczynają burdy, bójki, „tak że ludzie oknami wylatują”83 – po prostu zachowują się skandalicznie. Negatywne nastawienie Polonii jest więc zrozumiałe: „Z tego, co z nimi rozmawiałem, postrzegają nas raczej negatywnie. Nie ma co się dziwić. Większość ludzi, która tu przyjechała, to może nie margines, ale wstyd się przyznać, skąd się pochodzi. Zwłaszcza to widać w piątkowe i sobotnie wieczory w okolicach knajp”84. Takie mocno rozróżnienie wszystkich Polaków na dwie grupy zdecydowanie nie sprzyja solidarności, budowaniu więzi wśród całej Polonii. Jak to podsumowuje Madzia: „trudno połączyć się dwóm grupom Polaków: tej patologicznej i wykształconej”85. 81 Wywiad 14. – Kasia, 23 czerwca 2009 roku. Wywiad 16. – Madzia, 26 czerwca 2009 roku. 83 Ibidem. 84 Wywiad 2. – Jarek, 20 kwietnia 2009 roku. 85 Wywiad 16. – Madzia, 26 czerwca 2009 roku. 82 Respondenci używają dość mocnego języka do opisywania osób, które postrzegają jako „element patologiczny”. Jeden z badanych tak opisuje to zjawisko: „Teraz przyjechała grupa, której słoma z butów wystaje. Nie uczyli się i nie chcą się uczyć angielskiego. Wszyscy jechali, to oni też, bo łatwo z pracą, a teraz narzekają. Ściągnęli całe rodziny i dalej siedzą i narzekają. Narzekający Polak pije i wszczyna awantury”86. Inni rozmówcy są mniej delikatni w osądach: „Ta nowa Polonia, która tutaj ściąga, to kompletny szmelc. Bardzo dużo patologii. Znam parę osób, które uciekły przed wymiarem sprawiedliwości”87. Określenie „patologia” szczególnie często pojawia się w wywiadach: „Jest tu sporo takich osób, które od pewnych rzeczy uciekły z Polski, ze środowisk patologicznych”88, ale nie brakuje ostrzejszych sformułowań, jak „hołota”, „szmelc”, „pijacy”. Jak podsumowuje jedna respondentka: „Tu są tacy Polacy, że aż strach!”89. Jak wspomniano, grupa ta – zdaniem respondentów – skutecznie psuje wizerunek Polaków w Bradford, zarówno w oczach Anglików, jak i „starej” Polonii, zwłaszcza że osoby zaliczane do „elementu patologicznego” są bardziej widoczne niż pracowici i wtapiający się w tłum Polacy: „Może ‘stara’ Polonia czekała na nasz przyjazd i się zawiodła na nas. A przecież nas, którzy przyjechali tutaj uczyć się i zarabiać, nie było widać. Nie bywaliśmy w polskim klubie. Było widać tych, którzy odbijali kartę w fabryce i szli do klubu i nie przestawali pić. To było rażące. Robili burdy”90. Badani starają się od nich odseparować przede wszystkim fizycznie – nie chodzą do tych samych lokali i miejsc, nie zawierają znajomości, unikają tych osób, a nawet w ich obecności starają się nie przyznawać do bycia Polakami („Jeżeli jedziemy do Bradford, to ja często mówię: dziecko, teraz bądź cicho i nie mów nic po polsku. Bo z drugiego końca ulicy idzie trzech czy czterech ludzi z piwem w ręku i co drugie słowo jest k... i wszyscy muszą się odsunąć. Wtedy mi jest wstyd, że jestem Polakiem. I mam ochotę uciekać, by mnie nie zaczepili”91), ale także mentalnie, tak jakby mówili sobie: „to mnie nie dotyczy, tu nie chodzi o mnie”. „Nie wiem dlaczego mam się wstydzić za Polaków, za wszystkich”92 – wyjaśnia jedna z respondentek, dodając, że chce się czuć niezależną jednostką, ocenianą wyłącznie na podstawie własnych doświadczeń, a nie przez pryzmat czyichś negatywnych stereotypów. 86 Wywiad 26. i 27. – Monika i Sebastian, 28 czerwca 2009 roku. Wywiad 9. – Wojtek, 21 czerwca 2009 roku. 88 Wywiad 16. – Madzia, 26 czerwca 2009 roku. 89 Wywiad 3. – Jagoda, 17 czerwca 2009 roku. 90 Wywiad 22. – Aga, 1 lipca 2009 roku. 91 Wywiad 26. i 27. – Monika i Sebastian, 28 czerwca 2009 roku. 92 Wywiad 4. – Malwina, 17 czerwca 2009 roku. 87 Światy równoległe: Polacy w Bradford Wyniki analizowanego badania pokazują, jak zróżnicowana jest Polonia w Wielkiej Brytanii i jak dobrze zdają sobie z tego sprawę sami Polacy, szczególnie ci bardziej wykształceni, skłonni do refleksji. W wyobrażeniach respondentów można wyróżnić przynajmniej trzy wymiary – trzy światy równoległe – których mieszkańcy są świadomi istnienia pozostałych światów, ale które rzadko przenikają się nawzajem: 1) świat wykształconych, pnących się do góry, pewnych siebie Polaków; 2) świat mniej zaradnych polskich imigrantów, tkwiących w jednym miejscu, który często jest utożsamiany z marginesem społecznym, choć oczywiście skupia zarówno uczciwych pracowników fabryk, jak i drobnych przestępców; 3) świat powojennej Polonii, zdystansowanej, patrzącej krytycznym okiem na wszystkich nowo przybyłych rodaków. W prasie brytyjskiej pojawiały się przykłady pozytywnego wizerunku pracowitego, dzielnego Polaka, jak i polskiego imigranta stanowiącego zagrożenie dla porządku publicznego, spójności społecznej czy państwa dobrobytu. Warto jednak podkreślić, że wszystkie poważne gazety skupiały się przede wszystkim na tej pierwszej grupie – na części Polonii, która świetnie sobie radzi w Wielkiej Brytanii. Opinia ta jest zgodna z wizerunkiem własnym badanych Polaków oraz – co bardzo ważne – z wyobrażeniami Anglików o Polakach, jakie zaobserwowali respondenci. Badani Polacy nie czują się źle postrzegani czy dyskryminowani, nie uważają także, że „przyprawia się im gębę”, co próbowali udowodnić polscy dziennikarze piszący na temat wizerunku Polaków w prasie brytyjskiej. Relacje między wizerunkiem własnej grupy oraz wizerunkiem „innych” Polaków są złożone. Z jednej strony, badani mogą się dowartościować, zbudować bardziej pozytywny obraz swojego środowiska, porównując własne osiągnięcia i doświadczenia z sytuacją pozostałych rodaków. Z drugiej jednak strony, rozmówcy mają obawy, że negatywna opinia o części polskiej imigracji może się odbić na postrzeganiu wszystkich Polaków, czyli również samych respondentów. Większość wierzy jednak, że Anglicy, przynajmniej ci wykształceni, dostrzegają różnicę między grupą Polaków, do której należą badani imigranci, a „innymi” Polakami. Uderzające jest to, że – zdaniem badanych – zbyt wielu Anglików nie zdaje sobie sprawy z członkostwa Polski w Unii Europejskiej oraz otwarcia brytyjskiego rynku pracy dla Polaków, co automatycznie powinno podnieść status polskiej imigracji w Wielkiej Brytanii. Relacje prasowe na ten temat były zawsze osadzone na tle otwarcia brytyjskiego rynku pracy dla polskich obywateli. Ograniczona świadomość członkostwa Polski w Unii Europejskiej i wszystkich związanych z tym konsekwencji dla Polaków w Wielkiej Brytanii może być związana ze szczególnym charakterem Bradford – miasta niedużego, w którym przeważająca część imigrantów pochodzi z Pakistanu. Może to odwracać uwagę od Polski i innych krajów Europy Środkowej. Jakkolwiek irytująca jest ta sytuacja dla Polaków, mogą wierzyć, że na ogólnie pozytywny wizerunek zapracowali sami. Szczególnie że – zdaniem badanych – Polacy są lepiej postrzegani również w porównaniu z imigrantami z pozostałych krajów Europy Środkowo-Wschodniej, które są członkami Unii Europejskiej. Sytuacja, w której kobiety na imigracji radzą sobie lepiej niż mężczyźni i są bardziej zaradne, nie powinna dziwić. Fenomen ten nie jest nowy i został dobrze opisany w literaturze przedmiotu93, a występuje zwykle w wypadku emigracji ze stosunkowo konserwatywnych krajów do państw społecznie bardziej postępowych, w których role zawodowe i rodzinne wynikające z płci nie są tak rygorystycznie narzucane. Mężczyznom trudno jest odrzucić własny wizerunek „macho” – głowy rodziny, która zarabia więcej i wobec której są stawiane większe oczekiwania. Imigracja często, przynajmniej na początku, łączy się z utratą statusu uzyskanego w kraju pochodzenia. Sytuacja ta na ogół częściej wyprowadza z równowagi mężczyzn, ponieważ zakładają oni z góry, że jako mężczyźni powinni sobie dobrze radzić od początku, działają więc zwykle na zasadzie „wszystko albo nic”. Jeśli wyjeżdżają z Polski z dyplomem magistra historii, a na obczyźnie trafiają do fabryki, zamiast do znanego ośrodka badawczego, jest im trudniej zmienić swój status. Czują, że pierwszą bitwę już przegrali, i niechętnie podejmują nowe wyzwania. Z kolei kobiety mają w sobie więcej pokory, łatwiej przystosowują się do nowych wymagań, nieraz też uważają, że oczekiwania wobec nich są mniejsze, tak więc nawet w razie niepowodzenia nie są narażone na krytykę. Używają metody małych kroków, która bardzo często okazuje się skuteczna, co daje im jeszcze więcej sił i pewności siebie. Oczywiście nie oznacza to, że w ten sposób zachowują się wszystkie kobiety i wszyscy mężczyźni – jest to tylko próba wyjaśnienia mechanizmu zjawiska, o którym mówiły cytowane wyżej respondentki. Nie jest również zaskakujące, że wielu polskich mężczyzn negatywnie odbiera związki Polek z przedstawicielami innych narodowości. Szczególnie w konserwatywnych społeczeństwach patriarchalnych kobiety zawsze były postrzegane jako ucieleśnienie wartości narodowych, strażniczki honoru narodu94, a kontrola ich seksualności stanowiła akt obrony dumy narodu przed splamieniem jej przez obcych, zwłaszcza religijnie, etnicznie lub rasowo. 93 Por. na przykład: E. Kofman, The invisibility of female skilled migrants and gender relations in studies of skilled migration in Europe, „International Journal of Population Geography” 2000, t. 6, s. 45–59; S.M. George, When women come first: Gender and class in transnational migration, Berkeley 2005. 94 Piszą o tym między innymi: N. Yuval-Davis, Gender and Nation, London 2005; A. Graff, Rzecz o płci, seksualności i narodzie, Warszawa 2008. Polki wchodzące w związki z obcokrajowcami w sensie symbolicznym tak jakby wymykają się spod kontroli polskich mężczyzn, gardzą polskimi mężczyznami i sprowadzają hańbę na całą polską społeczność. Nie wszyscy polscy mężczyźni kierują się oczywiście abstrakcyjnym pojęciem narodu i symboliką kobiety, ale emocjonalny charakter wypowiedzi na temat Polek wiążących się z obcokrajowcami wskazuje na więcej niż ogólne przejęcie się losem „naiwnych dziewcząt”. Ważnym przesłaniem wypowiedzi badanych było właśnie przynoszenie wstydu całej wspólnocie polskiej, a także pewna zazdrość, opierająca się na myśleniu w kategoriach „co oni mają takiego, czego my nie mamy”. Świadomość negatywnego stosunku Polaków do Polek pozostających w związkach mieszanych może prowadzić do jeszcze silniejszego ich wyobcowania z polskiej społeczności na obczyźnie, sprzyjając sytuacji, w której Polacy za granicą żyją nie razem, tylko obok siebie. Sposób, w jaki Polacy postrzegają siebie samych, pomaga zrozumieć słynne rozróżnienie Roberta D. Putnama na kapitał pomostowy (bridging) oraz kapitał wiążący (bonding)95. Kapitał wiążący charakteryzują silne więzi, wysokie zaufanie i poczucie solidarności w obrębie własnej grupy społecznej, z kolei posiadanie kapitału pomostowego zakłada wyjście poza swoje środowisko, zawieranie kontaktów ponad podziałami na grupy społeczne. Kiedy Putnam mówi o kapitale pomostowym, ma na myśli przede wszystkim stan szeroko pojętego społeczeństwa obywatelskiego, budowanego przez uczestnictwo w klubach, stowarzyszeniach i organizacjach społecznych, które zrzeszają ludzi o różnym pochodzeniu, zawodach, zasobach materialnych i kulturowych. Rozróżnienie to jest również bardzo pomocne w dyskusjach na temat imigracji i integracji. Na podstawie wyników omawianego badania można stwierdzić, że respondenci, czyli Polacy wykształceni i znający język angielski, mają mocny kapitał pomostowy, ale znacznie słabszy kapitał wiążący. Innymi słowy – badani Polacy są otwarci na kontakty z Anglikami, czyli członkami społeczeństwa przyjmującego, natomiast w mniejszym stopniu są zainteresowani budowaniem więzi z innymi Polakami, tworzeniem silnej i solidarnej Polonii. Jak wynika z badania, niemałą rolę odgrywa tutaj fakt wewnętrznej różnorodności polskiej diaspory w Wielkiej Brytanii, przy czym najważniejsze kryteria podziałów to wykształcenie i znajomość języka angielskiego oraz czas imigracji („stara”, powojenna Polonia i „nowa” Polonia poakcesyjna). Badani Polacy z jednej strony traktują „starą” Polonię jako społeczeństwo przyjmujące i wiedzą, że jako nowo przybyli są uważnie obserwowani. Wizerunek odbity nie jest jednak zbyt pochlebny dla respondentów – odczuwają krytyczne 95 R.D. Putnam, Bowling Alone: The Collapse and Revival of American Community, New York 2000. spojrzenie „starej” Polonii, jej brak zaufania i przychylności. Z drugiej strony, badani czują ogromny dystans wobec grupy osób, które przyjechały do Wielkiej Brytanii w tym samym czasie i różnią się od nich nie tylko brakiem lub niskim poziomem wykształcenia, ale także niechęcią do nauki języka angielskiego, a co za tym idzie – niechęcią do integracji, poczuciem wyobcowania w nowym otoczeniu. Co więcej, z grupą „innych” Polaków jest często łączony „element patologiczny”, od którego respondenci chcą się po prostu odciąć. Uważają zresztą, że negatywny – ich zdaniem – wizerunek w oczach „starej” Polonii w dużym stopniu zawdzięczają właśnie utożsamianiu ich z „marginesem”. Sytuacja, w której grupa Polaków uważa, że nie jest dobrze postrzegana przez inną grupę Polaków, sama zaś bardzo negatywnie postrzega jeszcze inną grupę Polaków, na pewno nie sprzyja budowaniu kapitału wiążącego wśród Polonii. Brakowi pozytywnych więzi towarzyszy brak negatywnego spoiwa, czyli doświadczenia, w obliczu którego Polacy czuliby potrzebę jednoczenia się: poczucia zagrożenia, ogólnego odczucia dyskryminacji polskiej imigracji jako grupy lub konkretnego wyjątkowego wypadku, z jakim wszyscy polscy imigranci mogliby się utożsamiać, wobec którego czuliby empatię. Interesujące w tym ujęciu jest skupienie się polskich mediów na rzekomym negatywnym wizerunku Polaków w mediach brytyjskich. Zaprzeczają temu jednak zarówno wspomniane wcześniej badania prasowe, jak i subiektywne odczucia samych Polaków przebywających na obczyźnie. Przynajmniej osoby wykształcone i władające językiem angielskim na ogół nie czują się dyskryminowane – wręcz przeciwnie, uważają, że w oczach Anglików dobrze wypadają, szczególnie na tle innych imigrantów. Nie koncentrują się na negatywnych doświadczeniach, wiedzą, dokąd się udać w razie problemów, jak sobie poradzić, jeśli spotka ich coś złego, na przykład dyskryminacja, są świadomi swoich praw i możliwości i mają poczucie kontroli nad własnym życiem. Nie potrzebują więc muru ochronnego wokół siebie, jaki stanowiłaby mocna, solidarna Polonia. I chociaż respondenci podkreślają brak solidarności wewnątrz grupy imigrantów z Polski, to nie ubolewają nad tym zbyt mocno. Alejandro Portes zwrócił uwagę na negatywne skutki kapitału społecznego, między innymi stosowanie kontroli, wywieranie nacisku wobec członków grupy, ograniczenie ich osobistej wolności96. Na pewno jest to jeszcze jedna z przyczyn słabego kapitału wiążącego badanych Polaków. Dla wielu Polaków wyjazd do Anglii oznaczał również wyfrunięcie spod ciepłego skrzydełka rodziny jak również spod oka wścibskich „życzliwych” sąsiadek, ucieczkę przed 96 A. Portes, Social Capital: Its Origins and Applications in Modern Sociology, „Annual Review of Sociology” 1998, t. 24, s. 1–24; idem, The two meanings of social capital, „Sociological Forum” 2000, t. 15, s. 1–12. małomiasteczkowością, zaściankowością. Osoby te wiedzą, że aktywne włączenie się w życie Polonii – co wiąże się z koniecznością porównywania z innymi swoich osiągnięć, poddawania się ocenie na każdym kroku, nie mówiąc już o dobrowolnym przyjęciu „opieki” powojennej emigracji i polskiego Kościoła – będzie oznaczało de facto powrót do sytuacji sprzed opuszczenia ojczyzny. Ponadto badani Polacy mają stały kontakt z Polską i nie potrzebują namiastki kraju w formie instytucji polonijnych, nie muszą także odtwarzać bezpowrotnie utraconego świata, jak było to w wypadku Polonii powojennej. Polskość jest dla nich w zasięgu ręki, na każde zawołanie – wiedzą, że istnieją polskie sklepy, polska szkoła czy polski kościół, mają dostęp do polskojęzycznych mediów, w każdej chwili mogą wsiąść do samolotu i w tym samym dniu być w Polsce. Dlatego nie odczuwają, że czegoś im bardzo brakuje w Anglii, że muszą jakoś szczególnie dbać o swoją polskość. Ze względu na ograniczone kontakty z Polonią nie czują się również stale rozliczani ze swojej polskości97. Są pewni siebie i własnej tożsamości, ponieważ wiedzą, że nie ma sprzeczności w byciu zarówno pełnoprawnym członkiem społeczeństwa brytyjskiego, jak i rodowitym Polakiem. Pozytywny wizerunek własny i pewność siebie sprzyjają dostrzeganiu pozytywnych aspektów mieszkania w Anglii. To, że czują, że się sprawdzili, że poradzili sobie w obcym kraju, sprawia również, że z większym dystansem podchodzą do polskiej tożsamości. Nie muszą nikomu udowadniać, że „Polak potrafi”, wiedzą bowiem, że tak po prostu jest. Nie muszą też bronić swojej polskości, specjalnie o nią dbać. W oparciu o teorie tożsamości społecznej98 można powiedzieć, że wizerunek własny Polaków sprzyja integracji polskiej imigracji w Wielkiej Brytanii. Gdyby Polacy czuli się dyskryminowani, staraliby się całkowicie rozpłynąć w nowym społeczeństwie, przyjąć nowy język, nowe zwyczaje, nawet nowe nazwiska, czyli w pełni się zasymilować, a gdyby się to nie powiodło, wówczas zajęliby pozycję obronną i szukaliby źródeł dobrej samooceny w mocnej, zintegrowanej własnej grupie etnicznej. Badani Polacy z jednej strony nie odczuwają jednak mocnej więzi ze swoją grupą etniczną, z drugiej zaś strony czują się akceptowani przez społeczeństwo przyjmujące, przez Anglików, właśnie jako Polacy – mają pozytywny wizerunek własny w oczach mieszkańców Wielkiej Brytanii. Nie muszą więc ani chować się za kotarą polskości, ani być bardziej angielscy niż Anglicy. I chociaż kilkoro respondentów użyło słowa „asymilacja”, opisując zachowanie swoje i części Polaków w Bradford, tak 97 Por.: idem, Social Capital, op. cit.; idem, The two meanings, op. cit. H. Tajfel, J. Turner, An Integrative Theory of Intergroup Conflict, [w:] The Social Psychology of Intergroup Relations, red. W.G. Austin, Monterey 1979; D. Taylor, F. Moghaddam, Social Identity Theory, [w:] Theories of Intefgroup Relations: International Social Psychological Perspectives, Westport 1994. 98 naprawdę warto podkreślić, że w tym kontekście powinno się raczej mówić o integracji, nie asymilacji99. Podstawowa różnica, która jest ważna z punktu widzenia omawianego badania, polega na tym, że respondenci zachowali polską tożsamość, będąc jednocześnie członkami społeczeństwa brytyjskiego. Badani Polacy w większości wciąż czują się gośćmi w Bradford, co nie powinno dziwić ze względu na dość krótki okres przebywania w nowym miejscu. Co jednak ważne – uważają się za gości chcianych, mile widzianych, których się serdecznie zachęca, żeby „czuli się jak w domu”. I tak też starają się czuć. Aby obrazowo opisać ich sytuację, można się posłużyć metaforą najemcy i właściciela lokalu: Polacy w Bradford jeszcze nie czują się właścicielami, ale najemcami, którzy na czas nieograniczony weszli w prawne posiadanie nowego miejsca, znają swoje prawa i obowiązki, dbają o nowe miejsce, wiedzą jednak także, jak dochodzić swoich racji w razie problemów. Chęć integrowania się z nowym społeczeństwem jest również – zdaniem respondentów – jednym z podstawowych powodów, dzięki którym zaskarbili sobie przychylność Anglików. Jest to proces obustronny: Polacy chcą się integrować, co Anglicy – jak twierdzą badani – doceniają i akceptują ich, dzięki czemu polscy imigranci jeszcze bardziej chcą się stać członkami brytyjskiego społeczeństwa. Interesujące jest to, że porównując się z innymi grupami etnicznymi, Polacy zapominają o tej części Polonii, z którą niechętnie się utożsamiają, a która również, jak wskazują, niezbyt chętnie się integruje. Prawdopodobnie odgrywa tutaj ważną rolę „narzucanie swoich reguł”, które jest charakterystyczne – zdaniem badanych – dla mieszkańców Bradford pochodzenia pakistańskiego, przed czym wystrzegają się jednak Polacy. Jak wynikało z przywoływanych wcześniej badań prasowych, przepustką do lepszego świata nie było wykształcenie, ale znajomość języka angielskiego. W wielu artykułach prasowych poruszano na przykład problem marnowania się kapitału ludzkiego – Polaków, którzy otrzymują zatrudnienie zdecydowanie poniżej swoich kwalifikacji. Wyniki analizowanego badania. wskazują że przyczyną takiej sytuacji jest przede wszystkim brak znajomości języka angielskiego, nie zaś postawy dyskryminacyjne brytyjskich pracodawców. Osoby, które znajdują w sobie wystarczająco dużo samozaparcia, żeby przełamać barierę językową, osiągają wiele i budują pozytywny wizerunek własny, który również sprzyja dalszej integracji. Trawestując słynne porzekadło, można powiedzieć, że reguła „nie magister, 99 Szerzej – zob. I. Koryś, Integracja imigrantów, a asymilacja, segregacja i marginalizacja – słowniczek podstawowych pojęć, 2005 [materiały Międzynarodowej Organizacji do spraw Migracji] – http://www.enigma.wsb.pl/debata/download/integracja_imigrantow.pdf [dostęp 20 września 2009 roku]. lecz chęć szczera” wydaje się sprawdzać także w wypadku imigracji Polaków do Wielkiej Brytanii i ich integracji w nowym społeczeństwie. Lista wywiadów 1. – Małgosia, 15 czerwca 2009 roku 2. – Jarek, 20 kwietnia 2009 roku 3. – Jagoda, 17 czerwca 2009 roku 4. – Malwina, 17 czerwca 2009 roku 5. – Edyta, 18 czerwca 2009 roku 6. – Monika, 18 czerwca 2009 roku 7. – Zbyszek, 18 czerwca 2009 roku 8. – Ilona, 21 czerwca 2009 roku 9. – Wojtek, 21 czerwca 2009 roku 10. – Ania, 22 czerwca 2009 roku 11. – Arek, 22 czerwca 2009 roku 12. – Magda, 23 czerwca 2009 roku 13. – Justyna, 23 czerwca 2009 roku 14. – Kasia, 23 czerwca 2009 roku 15. – Piotr, 24 czerwca 2009 roku 16. – Madzia, 26 czerwca 2009 roku 17. – Łukasz, 29 czerwca 2009 roku 18. – Krzysztof, 29 czerwca 2009 roku 19. – Anna, 29 czerwca 2009 roku 20. – Janek, 30 czerwca 2009 roku 21. – Gosia, 30 czerwca 2009 roku 22. – Aga, 1 lipca 2009 roku 23. – Agnieszka, 1 lipca 2009 roku 24. i 25. – Justyna i Emil, 26 czerwca 2009 roku 26. i 27. – Monika i Sebastian, 28 czerwca 2009 roku 28. – Patrycja, 20 czerwca 2009 roku