ESU WP 4 2009 Polacy w Wielkiej Brytanii Joanna Fomina

Transkrypt

ESU WP 4 2009 Polacy w Wielkiej Brytanii Joanna Fomina
Polish Academy of Sciences
Institute of Philosophy and Sociology
European Studies Unit
*
Working paper no. 4/2009
Joanna Fomina
Światy równoległe – wizerunek własny Polaków w
Wielkiej Brytanii
Warsaw, November 2009
200 9
•
Wyniki badania pokazują, jak zróżnicowana jest Polonia w Wielkiej Brytanii. Z tego
zróżnicownia dobrze zdają sobie sprawę sami Polacy, szczególnie ci bardziej
wykształceni i skłonni do refleksji.
•
Badanie, którym objęto Polaków mówiących po angielsku, pokazuje, że na ich
wizerunek własny składa się kilka elementów: wyobrażenia o sobie na podstawie
doświadczeń w nowym kraju; wyobrażenia o wizerunku Polaków w oczach
Anglików; wyobrażenia o postrzeganiu nowoprzybyłych imigrantów przez „starą”
powojenną Polonię; oraz postrzeganie innych Polaków.
•
W wyobrażeniach respondentów badania można wyróżnić przynajmniej trzy wymiary
– trzy światy równoległe – których mieszkańcy są świadomi istnienia pozostałych
światów, ale które rzadko przenikają się nawzajem: (1) świat wykształconych,
pnących się do góry, pewnych siebie Polaków; (2) świat mniej zaradnych polskich
imigrantów, tkwiących w jednym miejscu, który często jest utożsamiany z
marginesem społecznym, choć skupia on zarówno uczciwych pracowników fabryk,
jak i drobnych przestępców; (3) świat powojennej Polonii, zdystansowanej, patrzącej
krytycznym okiem na wszystkich nowo przybyłych rodaków.
•
Na podstawie wyników omawianego badania można stwierdzić, że respondenci, czyli
Polacy wykształceni i znający język angielski, mają mocny kapitał pomostowy, ale
znacznie słabszy kapitał wiążący. Innymi słowy – badani Polacy są otwarci na
kontakty z Anglikami, czyli członkami społeczeństwa przyjmującego, natomiast w
mniejszym stopniu są zainteresowani budowaniem więzi z innymi Polakami,
tworzeniem silnej i solidarnej Polonii.
•
Przewaga kapitału pomostowego nad wiążącym wynika z współoddziaływania kilku
czynników, w tym pewności siebie i pozytywnego wizerunku własnego badanych
Polaków; dystansowania się od „innych”, negatywnie postrzeganych Polaków;
poczucia dość negatywnego stosunku do “nowych migrantów” ze strony „starej
Polonii”; braku negatywnego wewnętrznego spoiwa (poczucia dyskryminacji Polaków
jak grupy); bliskości Polski oraz poczucia akceptacji ze strony Anglików.
•
Relacje pomiędzy wizerunkiem własnym a procesem integracji są obustronne.
Pozytywny wizerunek własny sprzyja integracji badanych Polaków w społeczeństwie
brytyjskim, a głębsza integracja Polaków poprawia ich własny wizerunek.
Polacy w krzywych zwierciadłach
Celem niniejszego opracowania jest przedstawienie wyników badania na temat wizerunku
własnego Polaków na emigracji w Wielkiej Brytanii oraz refleksja nad znaczeniem tego
wizerunku dla procesu integracji. Badaniem nie objęto wszystkich Polaków mieszkających w
Wielkiej Brytanii, ale skupiono się na wyrazistej grupie osób wykształconych i władających
językiem angielskim. Jak wynika z przeprowadzonego badania, osoby te mają pozytywny
wizerunek własny, co korzystnie wpływa na proces ich zadomowienia się w nowym
społeczeństwie.
W 2008 roku Instytut Spraw Publicznych opublikował raport na temat wizerunku Polaków
w prasie brytyjskiej1. Najbardziej zaskakującym wynikiem przeprowadzonych wówczas
badań był – zdaniem autorek raportu – dominujący pozytywny odbiór Polaków w prasie
brytyjskiej, szczególnie w gazetach poważnych. Teksty o bardziej negatywnej wymowie,
które pojawiały się przeważnie w prasie brukowej, najczęściej dotyczyły skutków przyjazdu
dużej liczby imigrantów do Wielkiej Brytanii i przede wszystkim były skierowane przeciwko
brytyjskiemu rządowi, nie zaś wymierzone w polskich imigrantów. Prasa polska, pisząc o
wizerunku Polaków w Wielkiej Brytanii, uporczywie koncentrowała się jednak na rzekomych
nagonkach na Polaków w prasie brytyjskiej2, co może nie powinno dziwić, gdyż artykuły pod
hasłem „Biją naszych!” wydają się atrakcyjniejsze i mocniej przyciągają uwagę czytelników
niż wyważone publikacje o raczej pozytywnym wydźwięku3. Warto zwrócić uwagę, że
całokształt wizerunku Polaków w prasie brytyjskiej jest bardziej złożony.
Analiza publikacji na temat Polaków w Wielkiej Brytanii sugeruje wprost istnienie
swoistych światów równoległych – świata wzorowych członków społeczeństwa brytyjskiego i
świata marginesu społecznego. Z jednej strony, według gazet, Polacy to dynamiczni ludzie
sukcesu, którzy szybko uczą się języka angielskiego, chętnie się integrują i stają się częścią
nowej społeczności, a jeśli napotykają jakieś trudności, wiedzą, jak walczyć o swoje. Z
drugiej strony, Polacy są przedstawiani jako krętacze, rasiści, pijaczkowie, osoby uzależnione
od pomocy państwa opiekuńczego, ofermy, kłusownicy ze szczególnym upodobaniem do
mięsa łabędzi i karpi. Bardzo ważne jest jednak to, że w analizowanych relacjach prasowych
na temat polskich imigrantów w Wielkiej Brytanii ten pierwszy świat wyraźnie przeważał nad
1
J. Fomina, J. Frelak, Next Stopski London. Public Perceptions of Labour Migrations within the EU. The Case
of Polish Labour Migrants in the British Press, Warszawa 2008.
2
Por. na przykład P. Głuchowski, M. Kowalski, Polski Borat i tuzin londyńskich opowieści, „Gazeta Wyborcza”
– dodatek „Duży Format”, 1 maja 2008 roku.
3
Na uwagę zasługuje artykuł A. Jędrzejczak, Biją naszych (gazetami), „Przekrój” 2008, nr 26, w którym autorka
obala tezę o nagonce na Polaków w prasie brytyjskiej.
tym drugim. Co więcej, mimo że z prezentowaniem pozytywnego wizerunku Polaków
mieliśmy częściej do czynienia w publikacjach poważnych gazet, to jednak i żywiąca się
sensacją prasa bulwarowa niejednokrotnie pisała bardzo przychylnie o polskich imigrantach,
skupiając się głównie na ich pracowitości i solidności.
Znamy więc już zarówno opinie prasy brytyjskiej, jak i poglądy polskich gazet na temat
tego, co jest zawarte w prasie brytyjskiej. Prowokuje to jednak do postawienia kilku pytań:
Co sami Polacy na emigracji myślą o sobie, jak postrzegają siebie i jak – ich zdaniem – są
odbierani przez Anglików? Czy mają wrażenie, że Anglicy przede wszystkim kierują się
stereotypem Polaka pijaka i krętacza, jak chcą tego dowieść w większości polskie media, czy
też wierzą, że Anglicy potrafią docenić pracowitość, dzielność, chęć integrowania się
Polaków, na co tak naprawdę wskazywałaby większość relacji zamieszczanych w prasie
brytyjskiej? Niniejsze opracowanie ma na celu odpowiedzieć na te i na inne pytania dotyczące
wizerunku własnego Polaków mieszkających w Wielkiej Brytanii.
To, jak postrzegamy siebie, zależy w dużym stopniu od tego, jak – według nas – jesteśmy
odbierani przez innych4, szczególnie tych, na których opinii nam zależy. Na wizerunek
własny Polaków przebywających w Wielkiej Brytanii składają się trzy elementy. Po pierwsze,
to, jak postrzegają oni siebie i ludzi im podobnych, jak oceniają swoje osiągnięcia i
doświadczenia. Po drugie, to, jak wyobrażają sobie wizerunek Polaków w oczach Anglików.
Po trzecie, to, jak postrzegają innych Polaków i swoje relacje z nimi. W dalszej części
niniejszego opracowania zostaną omówione te trzy elementy wizerunku własnego Polaków
oraz ich wzajemne oddziaływanie.
Kilka słów o metodologii
Badaniem terenowym objęto Bradford – miasto średniej wielkości na północy Anglii.
Przeprowadzono dwadzieścia osiem otwartych wywiadów z osobami w wieku od dwudziestu
dwóch do czterdziestu jeden lat, przy czym większość respondentów była w wieku około
trzydziestu lat. Ponieważ badanie to stanowiło część większego projektu dotyczącego
problemu dwujęzyczności, mediów i tożsamości5, podstawowym kryterium doboru
rozmówców była znajomość języka angielskiego, chociaż jej poziom był u badanych bardzo
różny. Do wzięcia udziału w badaniu kwalifikowała respondentów umiejętność posługiwania
4
W socjologii i psychologii mówi się o „jaźni odzwierciedlonej”, czyli o swoistym lustrze społecznym.
Podstawą naszego wyobrażenia o sobie, samowiedzy, jest interpretacja zachowań i wypowiedzi innych
jednostek. Por. na przykład F. Znaniecki, Prawa psychologii społecznej, Warszawa 1991.
5
Projekt „Bilingualism, Identity and the Media in Inter- and Intra-cultural Comparisons” jest finansowany przez
Akademię Fińską. Więcej informacji o projekcie – http://sockom.helsinki.fi/fiss/themes/journalism/bim.html
[dostęp: 20 września 2009 roku].
się językiem angielskim w życiu codziennym. W grupie tej wyjątkiem był mężczyzna, który
prawie wcale nie mówił po angielsku – jego doświadczenia stanowią dobry kontrapunkt dla
wniosków wypływających z pozostałych wywiadów. Większość osób uczestniczących w
badaniu przyjechała do Wielkiej Brytanii po otwarciu miejscowego rynku pracy dla Polaków
w 2004 roku, ma wyższe lub średnie wykształcenie, pochodzi z mniejszych i średniej
wielkości miast (tylko dwie osoby mieszkały wcześniej w Warszawie).
Doboru próby dokonano przez skontaktowanie się z Polakami mieszkającymi w Bradford
za pośrednictwem portalu internetowego nasza-klasa.pl, zastosowano także metodę śnieżnej
kuli.
Główne pytania badawcze były następujące:
• Jak Polacy postrzegają samych siebie?
• Jak Polacy oceniają swoje doświadczenia w Anglii i jak to świadczy o nich?
• Jak – zdaniem polskich imigrantów – postrzegają Polaków Anglicy?
• Jak Polacy wypadają na tle innych imigrantów?
• Jaki jest wizerunek całej Polonii? Jak dalece imigranci utożsamiają się z Polonią?
• Jaki wpływ na wizerunek Polaków miało – ich zdaniem – wejście Polski do Unii
Europejskiej?
• Czy istnieją różnice w postrzeganiu siebie ze względu na płeć?
Badani byli pytani o wiele kwestii dotyczących ich życia w Anglii. Tematy poruszane w
wywiadzie obejmowały między innymi różne doświadczenia w nowym miejscu pobytu,
relacje z innymi Polakami, kontakty z Anglikami, powojenną Polonią i polskimi instytucjami,
opinie na temat liczebności Polaków oraz siły politycznej Polonii w Bradford.
Przed omówieniem wyników badania warto jeszcze krótko scharakteryzować Bradford.
Jest to typowe postindustrialne miasto północnej Anglii, które w okresie rewolucji
przemysłowej słynęło ze swojej zamożności i elegancji, do czego przyczyniały się liczne
fabryki tekstylne. Niestety, w odróżnieniu od sąsiednich metropolii, takich jak Leeds czy
Manchester, nie potrafiło dostosować się do nowych realiów gospodarczych i po upadku
przemysłu tekstylnego pozostaje biednym, dość zaniedbanym miastem z dużym bezrobociem
i brakiem perspektyw. Bradford słynie z jednej z najliczniejszych społeczności
muzułmańskiej w Wielkiej Brytanii, którą tworzą byli pracownicy fabryk i ich potomkowie,
pochodzący głównie z ubogich rejonów Pakistanu. Jest również nowym domem dla licznej
grupy Polonii powojennej. W Bradford działa kilka polskich instytucji, między innymi
kościół katolicki, sobotnia szkoła, sklepy, pub i restauracja.
Wizerunek własny Polaków
W przeprowadzonych wywiadach z Polakami w Bradford mocno uderza wyraźne
rozróżnienie polskiej imigracji przez rozmówców na grupę, z którą się utożsamiają („My”), i
na resztę Polaków, z którymi respondenci nie mają i nie chcą mieć zbyt dużo do czynienia
(„Oni”). Grupa ta często służy jako punkt odniesienia, pozwalając badanym bardziej
precyzyjnie określić, jak postrzegają siebie w odróżnieniu od pozostałych polskich
imigrantów. Z tego powodu opis wizerunku badanych Polaków można zbudować na zasadzie
par przeciwieństw: pracowici – leniwi, dzielni – nieporadni, mówiący i niemówiący po
angielsku (jako podstawowy wyznacznik ambicji i aspiracji). Istnieje jednak kilka kategorii
wymykających się takiemu podziałowi, a ujawniają się one wtedy, kiedy respondenci mówią
o określonej cesze, która jest – ich zdaniem – charakterystyczna dla wszystkich Polaków, lub
omawiają różnice ze względu na płeć.
Ponadto bardzo istotnym elementem własnego wizerunku Polaków jest to, jak – ich
zdaniem – są widziani przez Anglików. Nie jest to oczywiście obiektywny opis sposobu
postrzegania polskiej imigracji przez mieszkańców Wielkiej Brytanii, lecz „wizerunek
odbity” – subiektywna opinia Polaków. Jest on jednak bardzo istotny, ponieważ na jego
postawie polscy imigranci kształtują własny wizerunek. Pewną rolę odgrywa również sposób,
w jaki – zdaniem badanych – odbiera ich powojenna Polonia, gdyż jej opinia rzutuje na
postrzeganie Polaków jako całej grupy etnicznej w Bradford i na chęć utożsamiania się z nią.
Tam, gdzie było to możliwe, starano się również skonfrontować opinie Polaków na temat ich
wizerunku z wynikami wcześniej wspomnianych badań prasowych.
[tytuł III rzędu] Dwa oblicza „polskiej etyki pracy”
Z przywoływanych badań prasowych wynika, że jedną z najbardziej wyrazistych cech
wizerunku Polaków w Wielkiej Brytanii jest ich pracowitość. Respondenci uczestniczący w
omawianym badaniu również postrzegają siebie jako osoby bardzo pracowite i sumiennie.
Podkreślają uzyskane wykształcenie oraz chęć dalszego doskonalenia się przez studiowanie,
uczęszczanie na różnego rodzaju kursy. Niemniej jednak wielu badanych wspomniało także o
osobach, którym uczciwa praca nie odpowiada – o krętaczach, złodziejach i wyłudzaczach.
Jak zauważył jeden z respondentów: „Jedne osoby próbują być cwane i mają polskie nawyki,
żeby zarobić a się nie narobić”6. Szczególną dezaprobatę wzbudzają w respondentach ci
6
Wywiad 18. – Krzysztof, 29 czerwca 2009 roku.
Polacy, którzy – ich zdaniem – pobieranie zasiłków uczynili swoim sposobem na życie i
uważają że wszystko im się należy.
Większość rozmówców twierdzi również, że Anglicy doceniają Polaków jako bardzo
dobrych pracowników: sumiennych, odpowiedzialnych, pracowitych, dlatego też chętniej ich
zatrudniają: „Jak zaczynałam [pracę] w fabryce, było nas dziesięcioro. Potem nas doceniali i
było 90% [polskich pracowników w zakładzie]”7. Jest to, zdaniem respondentów, w pełni
uzasadnione: „Myślę że [Anglicy] mają o nas lepszą opinię niż o innych grupach
narodowościowych. Ale my pracujemy na tę opinię”8. Co więcej, opinia o Polakach jako o
dobrych pracownikach bardzo sprzyja ogólnemu pozytywnemu wizerunkowi polskiej
imigracji w oczach Anglików. Według większości badanych, ze wszystkich grup imigrantów
Anglicy najbardziej lubią Polaków, co w dużym stopniu wynika właśnie z postrzeganej
pracowitości polskich pracowników: „Wydaje mi się, że Anglicy bardziej lubią nas niż
Pakistańczyków [...] że Polacy są cenieni bardziej jako pracownicy i może z tego to wynika.
W fabryce Polacy pracowali porządnie, a reszta – niekoniecznie. Chyba na tej podstawie
Anglicy mieli lepsze zdanie o nas”9.
Respondenci przyznają jednak, że wizerunek Polaka – dobrego pracownika jest w Wielkiej
Brytanii dość stereotypowy, powierzchowny, co trochę szkodzi imigrantom z Polski. Polacy
w opinii Anglików są często trochę prostaccy, niewykwalifikowani, zacofani, nadający się do
pracy fizycznej lub do prostych zadań manualnych: „Polacy są postrzegani jako specjaliści od
grzejników, rurek i malowania. A niekoniecznie od jakiś zaawansowanych technologii”10.
Badani tłumaczą to z jednej strony brakiem znajomości języka angielskiego u wielu rodaków:
„Niestety, ponieważ duża grupa nie zna angielskiego, traktowani jesteśmy jako robole, którzy
ciężko pracują i niewiele wiedzą. Co nie jest prawdą, bo większość ludzi tutaj ma tytuł
magistra”11, z drugiej zaś strony – ogólnie małą wiedzą na temat Polski, która wielu
Anglikom jawi się jako odległy, zacofany kraj, leżący „gdzieś obok Rosji”. Mieszkańcy
Wielkiej Brytanii dziwią się na przykład, że Polacy mają coca-colę, i uważają, że imigranci z
Polski „komputerów na oczy nie widzieli”. Jedna z respondentek, absolwentka
dziennikarstwa na Uniwersytecie Warszawskim, opowiadała, jak po przyjęciu do pracy
została przeszkolona w obsługiwaniu kserokopiarki oraz włączaniu i wyłączaniu komputera,
7
Wywiad 6. – Monika, 18 czerwca 2009 roku.
Wywiad 22. – Aga, 1 lipca 2009 roku.
9
Wywiad 10. – Ania, 22 czerwca 2009 roku.
10
Wywiad 2. – Jarek, 20 kwietnia 2009.
11
Wywiad 12. – Magda, 23 czerwca 2009 roku.
8
co początkowo odebrała jako żart, ale szybko się przekonała, że współpracownicy mieli jak
najbardziej szczere intencje, żeby uświadomić przybyszkę z dalekiego, egzotycznego kraju12.
Rozmówcy dobrze znają mit o tym, że Polacy zabierają pracę mieszkańcom Wielkiej
Brytanii, ale nie dają sobie wmówić, że rzeczywiście szkodzą zwykłym Anglikom lub że jest
to opinia większości Anglików: „Niby się mówi, że Polacy zabierają pracę, ale to chyba tylko
w „The Sun”. Anglicy raczej tak nie myślą”13. Wielu respondentów podkreśla, że jedynie
niewykształceni czytelnicy tabloidów „The Sun” i „The Daily Mail” mogą powtarzać coś, co
przeczytali w prasie, ale większość Anglików tak nie myśli. Polacy zatem nie tylko tworzą,
wspomniany wcześniej, podział polskiej imigracji na dwie grupy („My” i „Oni”), ale także
dzielą Anglików na tych bardziej oświeconych i tych bardziej zacofanych: „Wielu Anglików
z wyższej i średniej klasy nas inaczej odbiera. Szczególnie tych normalnych Polaków.
Niestety, jest też dużo hołoty. Ci świadomi Anglicy wiedzą, co robimy dla kraju. Że płacimy
podatki i wspomagamy gospodarkę angielską. Mój chłopak, który jest Anglikiem, mówi, że
bez Polaków byłoby gorzej dla gospodarki angielskiej”14. Polacy wolą więc opierać swoje
sądy na opiniach wykształconych Anglików, chociaż zdają sobie sprawę z tego, że
mieszkańcy Wielkiej Brytanii niechętnie okazują swoje uczucia, i trudno być do końca
pewnym, co tak naprawdę myślą.
Inni badani podkreślali, że oskarżenia o odbieranie pracy są bezpodstawne, gdyż Polacy
ubiegają się o zatrudnienie na równych zasadach z Anglikami. Potrafią również dać odpór
takim opiniom w rozmowach z angielskimi współpracownikami. Jeden z rozmówców
wspomniał na przykład, że kiedy usłyszał podobny zarzut od kolegi z pracy, skwitował to
ironicznym „Thank you very much!”, na co angielski kolega zapewnił go, że nie miał na
myśli nikogo konkretnego, tylko zacytował to, co przeczytał w „The Daily Mail”.
Podsumowując, niezwykle ważnym elementem pozytywnego wizerunku badanych
Polaków jest ich pracowitość, za co również – według respondentów – bardzo ich cenią
Anglicy, szczególnie ci lepiej wykształceni. Polscy imigranci są także dumni ze swojego
wykształcenia. Podkreślają jednak, że pracowitość nie cechuje wszystkich Polaków w Anglii,
gdyż liczna grupa rodaków psuje im opinię, nie przestrzegając zasad etyki pracy lub
podejmując najbardziej niewybredne zajęcia ze względu na nieznajomość języka
angielskiego.
12
Wywiad 19. – Anna, 29 czerwca 2009 roku.
Ibidem.
14
Wywiad 5. – Edyta, 18 czerwca 2009 roku.
13
Ludzie sukcesu a przewrażliwieni opoje
Badani Polacy czują się zaradni i dzielni, są także dumni z tego, co osiągnęli w nowym
kraju. Zawodowe sukcesy są tym bardziej doceniane przez polskich imigrantów, że większość
z nich przeszła długą drogę, na ogół rozpoczynając od prostych i ciężkich prac w fabrykach –
bez względu na posiadane wykształcenie czy znajomość języka angielskiego. To, że poradzili
sobie w obcym kraju w stosunkowo krótkim czasie, dodaje im pewności siebie i sprawia, że
stają się odporni na ewentualne negatywne reakcje ze strony Anglików. „Jestem dumna, że
jestem Polką i wiele tutaj osiągnęłam – mówi jedna z respondentek. – I nie przejmowałabym
się tym, że jakiś osiemnastoletni Anglik, który nie przepracował dnia w życiu i jest na zasiłku,
może czynić jakieś uwagi wobec mnie, która pracuje i płaci podatki”15. Na ogół Polacy czują,
że nie muszą nikomu niczego udowadniać, ponieważ dobrze znają swoją wartość: „Nie
ubieram się w drogich sklepach, bo mnie to nie dowartościowuje. Dowartościowują mnie
studia, to, że przyjechałam tutaj bez znajomości języka. Że sama coś osiągnęłam. Że znam
ludzi z różnych kultur, że potrafię porozmawiać o islamie. Że sobie radzę”16. Jak już
wspomniano, z badań prasowych wynika, że Polacy jako ludzie sukcesu to częsty temat
relacji dotyczących imigrantów publikowanych w brytyjskich gazetach (szczególnie często o
Polakach, którym się powiodło w Wielkiej Brytanii, pisał „The Times”).
Anglia jest dla Polaków miejscem, które zapewnia wiele możliwości. Polscy imigranci
wiedzą, że jeśli będą się starać, to mogą wiele osiągnąć – nawet jako obcy, nowi w tym kraju.
Większość uznaje, że pod wieloma względami życie w Anglii jest łatwiejsze niż w Polsce: „Ja
tu widzę raczej możliwości niż zagrożenia [...] tu nie ma biurokratycznych kwestii, że czasem
się stoi przed ścianą”17. Polacy dostrzegają bogactwo okazji do poprawienia swojej sytuacji –
i korzystają z nich: „Jeżeli pracuje się na cały etat i zarabia poniżej pewnego pułapu, to
państwo dopłaca do nauki. Dla tych osób mnóstwo kursów w college’u jest za darmo. To jest
genialne dla ludzi, którzy chcą podnosić swoje kwalifikacje”18. Świadomość istnienia tych
możliwości również ma wpływ na pozytywny wizerunek badanych Polaków, pozwala im
bowiem uważać, że przy odpowiednim wysiłku mogą osiągnąć wszystko. Jak mówi inny
respondent, Polacy nie czują się specjalnie dyskryminowani, a z własnego doświadczenia
wiedzą, że są traktowani na równi z innymi – o czym niekiedy przekonują się wbrew swoim
oczekiwaniom: „Dostałam pracę na stałe w Bradford Council [rada miejska]. Poszłam dla
zabawy na interview. Było dużo kandydatów – sami Anglicy, a ja dostałam pracę. To był
15
Wywiad 19. – Anna, 29 czerwca 2009 roku.
Wywiad 14. – Kasia, 23 czerwca 2009 roku.
17
Wywiad 4. – Malwina, 17 czerwca 2009 roku.
18
Wywiad 22. – Aga, 1 lipca 2009 roku.
16
szok! To mnie dłużej tu zatrzymało”19. Bez wątpienia sprzyja to także poczuciu zadowolenia
z siebie, dumy z własnych osiągnięć. Polscy imigranci wiedzą, że jeśli nawet zaczynają od
prostej pracy fizycznej, to w przyszłości będą mogli znaleźć zatrudnienie odpowiednie do
swoich kwalifikacji i zdolności. „Jeżeli ktoś ma trochę oleju w głowie, chce się uczyć, drzwi
są otwarte”20. Są również świadomi tego, że gdy się przeskoczy pewien pułap, wyjdzie z
otoczenia czytelników „The Sun”, wówczas zyskuje się równe szanse z Anglikami: „Wtedy
nawet jak jest kryzys, oni cię w momencie zatrudnienia na wyższe stanowisko traktują jak
Anglika. Dostajesz tyle samo”21. Nie wszyscy badani mają równie optymistyczną wizję.
Gosia zauważa na przykład: „Oni są bardzo tolerancyjni. Dają szansę innym narodowościom,
ale jednak próbują to, co jest dobre, utrzymać dla siebie”. I dodaje: „Mam dużo znajomych,
którzy pracują w szkole, którzy są nauczycielami. Często po anglistyce. Pracują jako teaching
assistant, bo dyrektor nie ma do nich zaufania jako do cudzoziemców”22. Ale to Gosi wcale
nie zraża, nawet jeśli wierzy, że wymaga się od niej więcej lub że musi udowodnić, że jest
równie dobra jak angielscy pracownicy. Pracuje tak dobrze, jak potrafi, i cieszy się, że jej
ciężka praca została zauważona23.
Większość respondentów podkreśla również, że osobiście nigdy się nie spotkała z
przejawem negatywnego stosunku ze strony Anglików, ze złym traktowaniem, choć wiele
osób słyszało, że ktoś z ich znajomych został źle potraktowany, a nawet poturbowany. Jeśli
już spotykają się z dyskryminacją, to właśnie w fabrykach, co od razu tłumaczą niskim
wykształceniem angielskich kolegów: „To są bardzo prości ludzie i czasami dają to odczuć.
Nawet niekoniecznie, że Polak, tylko imigrant”24. Tak więc łatka „gorszego” do nich
specjalnie nie przylega. Tłumaczą sobie, że to nie jest ich wina i nie powinien to być ich
problem, że po prostu nie warto tym sobie zaprzątać głowy. Uważają również, że tak
naprawdę wielu Anglików ceni Polaków nie tylko ze względu na pracowitość, ale także ze
względu na aspiracje i umiejętność radzenia sobie w pracy i życiu: „Zauważyli w nas ambicję,
pracowitość, że dążymy do celu, chcemy coś osiągnąć i potrafimy się postawić”25. Tacy
zaradni i dzielni ludzie byli częstymi bohaterami reportaży o Polakach w Wielkiej Brytanii
publikowanych w miejscowej prasie26.
19
Wywiad 19. – Anna, 29 czerwca 2009 roku.
Wywiad 18. – Krzysztof, 29 czerwca 2009 roku.
21
Ibidem.
22
Wywiad 21. – Gosia, 30 czerwca 2009 roku.
23
Ibidem.
24
Wywiad 2. – Jarek, 20 kwietnia 2009 roku.
25
Wywiad 11. – Arek, 22 czerwca 2009 roku.
26
J. Fomina, J. Frelak, op. cit.
20
W dwóch wypadkach badani spotkali się ich zdaniem z przejawem dyskryminacji na tle
rasowym w pracy. Obie sprawy są już rozpatrywane przez sąd. Rozmówcy tłumaczą, że
wiedzą, że nie wszyscy Anglicy są tacy, i dodają, że na ogół mieli bardzo pozytywne
doświadczenia, ale jeśli zdarzają się sytuacje konfliktowe, to nie będą udawać, że nic się nie
dzieje, tylko od razu skierują sprawę do sądu27. Świadczy to o swobodzie poruszania się w
świecie instytucji brytyjskich, odwadze i pewności siebie badanych Polaków. Wątek radzenia
sobie przez polską imigrację z problemami i dochodzenia swoich praw pracowniczych
również pojawił się w prasie brytyjskiej28.
Niezależność finansowa i znacznie lepsza sytuacja materialna niż w Polsce również
poprawia imigrantom samopoczucie, nawet jeśli nie wykonują pracy w zawodzie: „W Polsce
zarabiałam [równowartość] 140 funtów, pracując w banku, a tutaj 1400 funtów. To jest niebo
a ziemia, a pracuję w fabryce. Gdzie będzie mnie na więcej stać?”29. Ta respondentka uczy się
języka angielskiego, wie, że zatrudnienie w fabryce jest sytuacją przejściową, i że kiedy
poprawi swój angielski, znajdzie lepszą pracę.
Według badanych, taka postawa nie jest jednak powszechna wśród polskiej imigracji.
Wielu Polaków, głównie tych, którzy nie mówią po angielsku, jest bezradnych,
sfrustrowanych, zamkniętych w sobie. Zazwyczaj też utrzymują oni kontakt jedynie z innymi
rodakami. Ich nieporadność wiąże się właśnie z brakiem znajomości języka angielskiego,
prowadzi bowiem do niemożności dochodzenia swoich praw, strachu przed nowym,
niepodjęcia wyzwań, zdawania się na łaskę pracodawcy, polskich instytucji lub innych
Polaków mówiących po angielsku. Respondenci podawali przykłady kobiet pracujących w
fabryce, które nie mogą upomnieć się o pieniądze za nadgodziny lub boją się pójść do lekarza,
nawet gdy wiedzą, że jest on Polakiem30.
Część tych „innych” Polaków – zdaniem badanych – jest zbyt przewrażliwiona, doszukuje
się wszędzie krzywych spojrzeń, oznak dyskryminacji, rasizmu ze strony Anglików.
Imigranci z tej grupy tłumaczą sobie, że nie dostali pracy albo zostali źle potraktowani, bo są
Polakami. Jedna z respondentek mówi na ten temat: „Nie mogę w to uwierzyć, bo mieszkam
tu ponad pięć lat i nic takiego mnie nie spotkało. Na pewno zdarzają się jakieś sytuacje, ale
nie tak często, jak się ludziom wydaje”31. Rozmówcy podkreślają, że takie nastawienie
odróżnia „innych” Polaków od nich: „Polacy mają takie podejście: on na mnie krzywo
27
Wywiad 24. i 25. – Justyna i Emil, 26 czerwca 2009 roku; wywiad 18. – Krzysztof, 29 czerwca 2009 roku.
J. Fomina, J. Frelak, op. cit.
29
Wywiad 5. – Edyta, 18 czerwca 2009 roku.
30
Wywiad 13. – Justyna, 23 czerwca 2009 roku; wywiad 6. – Monika, 18 czerwca 2009 roku.
31
Wywiad 8. – Ilona, 21 czerwca 2009 roku.
28
spojrzy, bo nie mówię tak po angielsku, jak on [...]. Dla mnie to nie jest problem”. Poza tym
badani wskazują, że doszukiwanie się oznak dyskryminacji i skupienie na krzywdach pozwala
„innym” Polakom uzasadnić osobiste niepowodzenia: „Część Polaków tłumaczy swoją
nieudolność czy lenistwo tym, że są Polakami. Nie uczą się języka. Wtedy nie znajdą lepszej
pracy”32. Co interesujące, przykłady zagubionych, nieporadnych Polaków, którzy stracili
pracę i popadli w tarapaty, również pojawiały się w prasie brytyjskiej, lecz najczęściej były
wykorzystywane do krytyki brytyjskiego rządu, który nie przygotował się odpowiednio na
przyjazd dużej grupy imigrantów33.
Zosie Samosie a mieszkańcy Jackowa
Bardzo ważnym elementem wizerunku własnego badanych Polaków jest poczucie
odrębności, niezależności i samodzielności w stosunku do całej Polonii. Większość
respondentów twierdzi, że nie szuka kontaktów z rodakami, chociaż niekoniecznie wzbrania
się przed nimi. Po prostu osoby te dobrze sobie radzą same i nie potrzebują wsparcia ze strony
innych Polaków – wiedzą, gdzie mogą się udać po fachową pomoc. Jak mówi jedna z
respondentek: „Nie mieszkam z Polakami, nie pracuję z Polakami – nie jestem w polskim
getcie”34. Badani na ogół mają nieliczną grupę sprawdzonych znajomych, z którymi od czasu
do czasu się spotykają. Ale często podkreślają, że jest tak nie dlatego, że znajomi ci są
Polakami, tylko dlatego, że akurat były to osoby o podobnych zainteresowaniach, zbliżonym
spojrzeniu na świat. Dobierają sobie znajomych i zawierają przyjaźnie według innych
kryteriów niż pochodzenie etniczne. Uważają, że nie powinno się zamykać w bezpiecznym
światku, gdzie wszyscy są tacy sami. Jak mówi Patrycja: „Mnie nie odpowiada mieć tylko
polskich znajomych. Nie ma dla mnie znaczenia, skąd kto jest, ale nie chciałabym mieć tylko
polskich...”35. Osoby te nie potrzebują również „atrybutów polskości” – pierogów, piwa
Żywiec i niedzielnej mszy – żeby pamiętać, że są Polakami.
Respondentów z tej grupy nie ciągnie również tak mocno do wszystkiego, co polskie, choć
jednocześnie nie wyrzekają się swojej polskości. Lubią od czasu do czasu pójść do polskiego
sklepu, do polskiej restauracji na pierogi (często z angielskimi znajomymi), na mszę do
polskiego kościoła, ale to wszystko nie jest dla nich absolutnie niezbędne. Jak mówi jedna z
respondentek: „Fajnie jest wejść do polskiego sklepu, zobaczyć te produkty – ale mogłabym
32
Wywiad 4. – Malwina, 17 czerwca 2009 roku.
J. Fomina, J. Frelak, op. cit.
34
Wywiad 19. – Anna, 29 czerwca 2009 roku.
35
Wywiad 28. – Patrycja, 20 czerwca 2009 roku.
33
bez nich żyć”36. Na pewno dużą rolę odgrywa tutaj dostępność różnych polskich produktów,
polskiego kościoła, świadomość obecności innych Polaków, a także łatwość podróżowania –
Polska jest w każdej chwili na wyciągnięcie ręki, dlatego nie ma potrzeby szczególnie
zabiegać o jej obecność w życiu codziennym.
Zdaniem badanych, w odróżnieniu od nich, niemówiący po angielsku Polacy są bardzo
związani z polskim Kościołem. Stereotyp Polaków katolików wypełniających świątynie
(opinia z prasy brytyjskiej) sprawdza się więc tylko w wypadku części Polaków, szczególnie
tych, którzy nie posługują się językiem angielskim. Nie chodzi przy tym o ich głęboką wiarę,
ale raczej o potrzebę przebywania wśród swoich, okazję do pokazania się, wymiany plotek i
informacji. Polskim imigrantom z tej grupy bardzo zależy na polskich sklepach, gdzie kupują
nawet mąkę i mleko. Wielu respondentom trudno jest się odnaleźć w tym świecie sztucznie
odtworzonej polskości. Jedna z badanych osób, przebywająca na urlopie wychowawczym,
często spotyka się z innymi Polkami – matkami małych dzieci na specjalnych zajęciach
finansowanych przez władze lokalne: „Jak pracowałam, miałam kontakt z Polakami
mówiącymi po angielsku. Teraz te matki różnie, najczęściej ode mnie czegoś potrzebują. One
ciągną do polskich miejsc, na przykład sklepów. Szczytem marzeń jest dla nich pójście na
zakupy. My jesteśmy bardziej nastawieni na podróżowanie i zwiedzanie”37.
W grupie badanych zdarzają się także wyjątki, na przykład Gosia, która jest mocno
związana z Polonią, udziela się w polskiej szkole, uczestniczy w przygotowaniach do
obchodzenia polskich świąt polskich. W jej wypadku nie wynika to z biernego uzależnienia
od polskich sklepów czy instytucji – Gosia na co dzień pracuje w angielskiej szkole – ale z
entuzjazmu i chęci działania na rzecz Polonii w Bradford, tak aby
mogła się bardziej
38
zjednoczyć, być bardziej aktywna . Należy jednak zauważyć, że Gosia jest dość odosobniona
w swoich staraniach.
Z kolei jedyny respondent, który prawie nie mówi po angielsku, potwierdza, jak ważna dla
niego i jego bliskich jest namiastka Polski, którą mają w Bradford. Całe polonijne otoczenie
pozwala im funkcjonować tak, jakby nigdy Polski nie opuścili: „Nam jest łatwo. Nas już tu
jest sporo. Mamy wszystko swoje. Ci, którzy kiedyś przyjechali, nie mieli polskich sklepów,
36
Wywiad 13. – Justyna, 23 czerwca 2009 roku.
Wywiad 6. – Monika, 18 czerwca 2009 roku.
38
„Przyjeżdżając tu z dyplomem, chciałam to kontynuować, choć nie miałam umiejętności językowych i
wiedzy. Wtedy dostałam się do polskiej szkoły. To jest sobotnia szkoła. Uczyłam tam od 2004 roku. Teraz mam
przerwę, bo mam za dużo zajęć. Przez to byłam też związana z kościołem, bo mieliśmy szkolne msze. Przez to
byłam związana z polskim klubem, bo tam odbywały się imprezy organizowane przez szkołę. Nie musiałam tego
robić, ale chciałam” (wywiad 21. – Gosia, 30 czerwca 2009 roku).
37
polskiej telewizji. My tego tak nie odczuwamy, że jesteśmy za granicą”39. Takie zamknięcie
się we własnym wygodnym świecie radykalnie różni się od starań pozostałych badanych,
którzy dążą do tego, aby mocno zakorzenić się w społeczeństwie brytyjskim, jednocześnie nie
wyrzekając się polskości.
Integracja nie dla wszystkich
Poczuciu odrębności i niezależności wobec Polonii, funkcjonowaniu poza „polskim
gettem”, towarzyszy przekonanie o integrowaniu się ze społeczeństwem brytyjskim,
„wtapianiu się w nie”, stawaniu się jego częścią bez utraty polskiej tożsamości. Badani
podkreślają, że dużo podróżują, są ciekawi nowego kraju, uczą się jego historii, w pewnym
sensie czują dumę lokalną. Ale nie próbują stawać się Anglikami i są bardzo krytycznie
nastawieni do osób, które – ich zdaniem – na siłę próbują być bardziej angielscy niż Anglicy.
Jak ujęła to jedna z respondentek: „Zawszę będę Polką, ale będę również częścią tej
społeczności”40. Prasa brytyjska, szczególnie poważna, również poświęcała dużo uwagi chęci
Polaków do integrowania się ze społeczeństwem brytyjskim, między innymi publikując
reportaże o Polakach, którzy zakładają własne firmy i przyciągają angielskich klientów,
podróżują po Wielkiej Brytanii wraz ze swoimi brytyjskimi przyjaciółmi, zakorzeniają się w
nowych społecznościach41.
Respondenci z tej grupy są również bardzo krytycznie nastawieni do Polaków, którzy nie
czynią żadnego wysiłku, żeby nauczyć się języka angielskiego, którzy są zamknięci w swoim
świecie, w „polskim getcie”, którzy ciągną wyłącznie do polskich miejsc, są uzależnieni od
innych Polaków i nieporadni, mają bardzo wąskie horyzonty. Jedna z respondentek twierdzi:
„Tutaj są polskie getta. Jak kiedyś Jackowo w Stanach [Zjednoczonych]. Ilu tu jest Polaków,
którzy przyjechali tu parę lat temu i nie mówią po angielsku”42. Monika, która właśnie
przebywa na urlopie wychowawczym, przez co spędza dużo czasu z innymi polskimi
matkami, ma do czynienia z osobami niemówiącymi po angielsku. Podkreśla istnienie jakby
dwóch światów – otwartego, dwujęzycznego świata biur, kontaktów z bardzo różnymi
ludźmi, świata możliwości, do którego należy, oraz świata osób niemówiących po angielsku,
dość hermetycznego, świata osób niepotrafiących dobrze się poruszać na nowym terenie,
39
Wywiad 15. – Piotr, 24 czerwca 2009 roku.
Wywiad 19. – Anna, 29 czerwca 2009 roku.
41
J. Fomina, J. Frelak, op. cit.
42
Wywiad 19. – Anna, 29 czerwca 2009 roku.
40
pełnych lęków, niepewności: „Czasami mi ciężko, bo jestem na pograniczu dwóch światów.
Mój mąż, jego angielscy znajomi i te kobiety i ich przesądy, uprzedzenia, obawy”43.
Warto zwrócić uwagę, że znajomość języka angielskiego niekoniecznie idzie w parze z
wykształceniem. Piotr, jedyna osoba, która w badanej grupie nie mówi po angielsku, ma
wyższe wykształcenie i mieszka w Bradford od trzech lat. To, że wiele osób nie uczy się
języka angielskiego, wynika raczej z ich bierności, braku mobilizacji lub złej organizacji.
Czują się bezpiecznie w swoim świecie i nie odczuwają silnej potrzeby nauczenia się języka.
Jak tłumaczy Piotr: „Tak, owszem, i u nas w firmie parę razy próbowano uruchomić kursy,
ale to nie wychodzi. Nie wychodzi z tego względu, że my pracujemy na zmiany. Byłem tylko
na jednych zajęciach. Gdyby się pracowało o stałych porach, można by [to] zaplanować. I
lenistwo też, niestety. Jak przyjeżdżaliśmy, to przywieźliśmy ze sobą książki, zeszyty, żeby
się uczyć. Ale na ambitnych planach się skończyło”44. Jak sam zauważa, polskojęzyczne
środowisko, możliwość korzystania z pomocy tłumaczy w urzędach, „jest dobre, ale
rozleniwia”45.
Osoby niemówiące po angielsku unikają sytuacji, w których musieliby się posłużyć
językiem obcym, siłą rzeczy mają więc ograniczone kontakty z Anglikami, a tym samym
mniej okazji do doskonalenia angielszczyzny. Piotr ma świadomość tego, jak ograniczająca
jest nieznajomość języka angielskiego: „Jeszcze nie byliśmy w pubie angielskim. Do tego
trzeba znać język. Zagadują cię, a jak się nie umiesz odezwać...”46, oraz tego, że kontakty
Polaków z Anglikami mogą być zupełnie inne. Piotr ma kontakty z Anglikami „ewentualnie
w pracy, ale to takie kurtuazyjne. My nie mamy takich kontaktów. Są Polacy, którzy mówią
bardzo dobrze po angielsku, to oni bardziej są zżyci”47.
Ponadto, jak już wspominano, wszyscy respondenci podkreślają, że Anglicy zdecydowanie
bardziej wolą Polaków niż osoby z innych grup imigrantów, szczególnie Pakistańczyków. Co
interesujące, faworyzowanie Polaków przez Anglików nie wynika – ich zdaniem – z wiedzy
miejscowej ludności o przynależności Polski do Unii Europejskiej, a tym samym z posiadania
przez polskich imigrantów praw obywateli europejskich. Wręcz przeciwnie, badani uważają,
że Anglicy bardzo często nie są świadomi tego faktu i mają bardzo ograniczoną wiedzę o
Polsce, na ogół kojarząc ją z odległym państwem na obrzeżach Europy, sąsiadującym z Rosją.
Jak mówi Anna: „Spotykam wielu ludzi, którzy nie zdają sobie sprawy z faktu, że Polska jest
43
Wywiad 6. – Monika, 18 czerwca 2009 roku.
Wywiad 15. – Piotr, 24 czerwca 2009 roku.
45
Ibidem.
46
Ibidem.
47
Ibidem.
44
w Unii [Europejskiej]. I wymagają wizy lub pozwolenia na pracę. I wcale nie przejmują się
swoją niewiedzą, kiedy się ich uświadamia”48. Jest to zaskakujące, szczególnie biorąc pod
uwagę kampanię medialną, jaką przeprowadziła brytyjska prasa w związku z otwarciem
rynku pracy przez Wielką Brytanię dla Polaków. Jak wynika z badań prasowych49, wszystkie
gazety poświęciły dużo uwagi temu wydarzeniu, przy czym tytuły z wyższej półki próbowały
toczyć merytoryczną dyskusję, podkreślały symboliczny powrót Polski do Europy i raczej
przedstawiały przyjazd Polaków w pozytywnym świetle, z kolei tabloidy głównie straszyły
zalewem taniej siły roboczej i obwiniała rząd za słabe przygotowanie do tak poważnego
kroku, jakim było otwarcie rynku pracy. Tak czy inaczej, wydawałoby się że żaden czytelnik
gazety brytyjskiej nie mógł nie zauważyć tak istotnego wydarzenia, jak wejście Polski do
Unii Europejskiej oraz otwarcie brytyjskiego rynku pracy dla Polaków. Zdaniem badanych,
jest jednak inaczej.
Bardziej pozytywne nastawienie wobec Polaków badani uzasadniają tym, że Anglicy
dostrzegają podobieństwa kulturalne i religijne oraz, co niezwykle ważne, dążenie Polaków
do integracji. Oto jak tłumaczy tę sytuację jedna z respondentek: „Im łatwiej nas
zaakceptować. Z powodu religii chrześcijańskiej, koloru skóry. Nas zdradza dopiero akcent,
jak się odezwiemy. My się asymilujemy, a z Pakistańczykami różnie bywa. Jedna grupa się
asymiluje, druga nie. Przyjeżdżasz do obcego kraju, jesteś tu gościem i mówisz: musicie
robić, jak ja robię”50. Badani Polacy mają poczucie bycia gośćmi, ale gośćmi raczej mile
widzianymi. Jako goście wiedzą, że nie mogą wymagać zbyt dużo, że muszą się dostosować
do reguł panujących w nowym kraju, ponieważ tego właśnie spodziewaliby się od gości w
ojczyźnie. Anglicy, ich zdaniem, dostrzegają to i bardziej cenią Polaków niż innych
imigrantów, szczególnie osoby pochodzenia pakistańskiego. Zaprzyjaźniony Anglik w chwili
szczerości powiedział jednej z respondentek, że „szanuje Polaków, bo [...] nie budujemy tutaj
meczetów, że wtapiamy się w tłum i asymilujemy się ze społeczeństwem i staramy się
dopasować do nich. A nie staramy się na siłę wyróżniać”51. Jak to podsumowuje Edyta:
„Uważam, że jeżeli ktoś zachowuje się normalnie i nie odstaje od reszty społeczności, to
społeczność go będzie akceptować”52. Oczywiście można się zastanawiać, ile w tych opiniach
jest
projekcji
własnych
uprzedzeń,
uzasadniania
niechęci
do
„panoszących
się
Pakistańczyków”, którzy czują się zbyt swojsko w tym europejskim przecież kraju. Tak czy
48
Wywiad 19. – Anna, 29 czerwca 2009 roku.
J. Fomina, J. Frelak, op. cit.
50
Wywiad 19. – Anna, 29 czerwca 2009 roku.
51
Wywiad 22. – Aga, 1 lipca 2009 roku.
52
Wywiad 5. – Edyta, 18 czerwca 2009 roku.
49
inaczej, mieszkańcy Bradford pochodzenia pakistańskiego zapewniają Polakom doskonałą
okazję do tego, żeby się dowartościować, poczuć się lubianymi i chcianymi w odróżnieniu od
„tych innych” – na ogół niechcianych i chronionych jedynie przez polityczną poprawność
panującą w Wielkiej Brytanii. Jak tłumaczy Magda: „Większość moich znajomych, którzy
uwielbiają Polaków, bardzo nie lubią Pakistańczyków. Może dlatego że my, którzy
mieszkamy tu, szanujemy to, że to nie nasz kraj. Jesteśmy nie do końca u siebie. Natomiast
oni się czują bardzo u siebie. Oni uważają, że wszystko tutaj mogą”53.
Polak – nie zawsze katolik
Kwestia religii zasługuje na osobne omówienie, był to bowiem wątek często poruszany w
prasie brytyjskiej. Katolickość Polaków przedstawiano w pozytywnym świetle – bogobojni,
porządni ludzie, którzy wypełniają po brzegi wcześniej ziejące pustkami kościoły w Wielkiej
Brytanii54. Obraz, jaki się maluje na podstawie najnowszego badania, jest jednak bardziej
złożony. Z jednej strony, jak twierdzi większość respondentów, Anglikom łatwiej przychodzi
zaakceptować Polaków niż Pakistańczyków właśnie ze względu na wyznawaną przez polską
imigrację religię chrześcijańską, a co za tym idzie – wspólne wartości. Co prawda Wielka
Brytania jest dziś państwem mocno zlaicyzowanym, ma jednak korzenie chrześcijańskie i nie
jest zbyt przychylnie nastawiona wobec innych religii, zwłaszcza islamu. Jak stwierdził jeden
z respondentów, napływ Polaków katolików „broni Anglię przed zalewem Islamu”55.
Z drugiej strony, chociaż wizerunek Polaka – gorliwego katolika sprawdza się, jeśli
mówimy o postrzeganiu Polaków przez Anglików lub też o odbiorze Polaków jako całej
grupy imigrantów, to jednak respondenci w większości dystansują się od tego wizerunku.
Część z nich deklaruje, że są osobami niepraktykującymi, na przykład Jarek, który twierdzi:
„Do kościoła nie chodzę z założenia. Z moich znajomych mało kto chodzi”56. W wypadku
części badanych więzi religijne rozluźniły się na emigracji, kiedy osoby te znalazły się z dala
od czujnego oka rodziny i znajomych. Emil i Justyna mówią wprost: „W Polsce byliśmy
bardziej kościelni”57. Wciąż deklarują się jako katolicy, ale na swój sposób – mniej
praktykujący i mniej „kościelni”. Inna grupa respondentów twierdzi że nie praktykuje ze
względu na zniechęcenie wobec polskiego Kościoła katolickiego w Bradford w wyniku
różnych negatywnych doświadczeń: „Nie lubię też chodzić do polskiego kościoła, bo tam jest
53
Wywiad 16. – Madzia, 26 czerwca 2009 roku.
J. Fomina, J. Frelak, op. cit.
55
Wywiad 4. – Malwina, 17 czerwca 2009 roku.
56
Wywiad 2. – Jarek, 20 kwietnia 2009 roku.
57
Wywiad 24. i 25. – Justyna i Emil, 26 czerwca 2009 roku.
54
rewia mody. Takie obserwowanie”58. Rozmówcy często postrzegają Kościół polski w
Bradford jako instytucję mało przyjazną i bardzo konserwatywną, poza tym próbującą
sprawować kontrolę nad imigracją, a właśnie między innymi przed taką formą nadzoru
społecznego i zaściankowości wyjechali z Polski. Jedna z respondentek przytoczyła jako
przykład odmowę ochrzczenia dziecka pary, która nie miała ślubu, co – jej zdaniem – było
niedopuszczalne59. Całkowite odejście od katolicyzmu również zdarza się na imigracji. Jedna
rozmówczyni wyjaśniła że przeszła na islam, ale tylko dla świętego spokoju, ze względu na
wyznanie męża, chociaż wciąż pozostaje bardzo mało religijna. Wizerunek Polaka katolika,
dzięki któremu polskie kościoły na obczyźnie pękają w szwach, nie jest dominującą cechą
wizerunku własnego Polaków na imigracji. Chociaż dla niedużej części osób polski Kościół
pozostaje jednak ważnym elementem ich życia oraz źródłem polskości: „Miło jest iść do
polskiego kościoła, usłyszeć polski język”60.
Kiedy płeć ma znaczenie
Warte szerszego omówienia są również kwestie związane z płcią, podkreślane szczególnie
przez respondentki biorące udział w badaniu. Kilka zagadnień powtarzało się w wielu
wywiadach: wątek kobiet radzących sobie znacznie lepiej na emigracji niż w kraju, wątek
Polek jako żon modelowych, kwestia par mieszanych, w tym naiwnych kobiet i zazdrosnych,
rasistowsko nastawionych mężczyzn. Rozmówczynie podkreślały swoje osiągnięcia, były
dumne z tego, co udało się im osiągnąć, i często wątpiły, czy byłyby w stanie dokonać tego
wszystkiego w Polsce. Dla nich Wielka Brytania okazała się krajem nieograniczonych
możliwości. Inaczej niż – jak twierdzą – dla znacznej części mężczyzn, którzy nie radzą sobie
na emigracji. Często nawet osoby z dyplomami wyższych uczelni wobec braku
natychmiastowego sukcesu tracą ambicję, stają się bierni i sfrustrowani.
Jak to opisuje jedna z respondentek: „Z tego, co zauważyłam, mężczyźni są tacy
skapcanieli, w dresiczkach. Tacy chłopaczkowie, którym wystarczy do szczęścia playstation,
piwko [...]. Są jacyś bierni. [...] Wszystkie biznesy tutaj zakładają kobiety”6162. Wiąże się to,
według badanych kobiet, z nieznajomością języka angielskiego i brakiem chęci do uczenia się
tego języka aktywnie i systematycznie. Wygląda to tak, jakby mężczyźni bardziej się bali
nieporadności, śmieszności związanej z koniecznością ponownego pójścia do szkoły, i woleli
58
Wywiad 14. – Kasia, 23 czerwca 2009 roku.
Wywiad 6. – Monika, 18 czerwca 2009 roku.
60
Wywiad 17. – Łukasz, 29 czerwca 2009 roku.
61
Wywiad 13. – Justyna, 23 czerwca 2009 roku.
62
Co nie do końca jest zgodne z faktami – jeden polski pub oraz przynajmniej jeden sklep są założone i
prowadzone przez mężczyzn.
59
nie robić nic, licząc, że znajomość języka angielskiego przyjdzie sama. W odróżnieniu od
nich kobiety – zdaniem respondentek – są aktywne, przedsiębiorcze, nie boją się zaczynać
czegoś od początku, uczyć się języka od podstaw lub uzyskiwać nowe kwalifikacje, dzięki
którym mogą łatwiej znaleźć dobrą pracę: „Znałam tylko jednego [mężczyznę], który poszedł
do college’u. Mówiłam mojemu bratu, żeby poszedł do szkoły na angielski, ale powiedział, że
w pracy jakoś się nauczy. Może im wystarcza tylko praca w fabryce [...]. Ile ja tu spotkałam
samotnych matek, które pracują i uczą się!”63. Jednocześnie polscy mężczyźni wciąż
pamiętają, wpajany im od dzieciństwa, wizerunek mężczyzny twardziela, dźwigającego na
swoich barkach trud utrzymania całej rodziny. Wielu z nich nie potrafi się pogodzić z innym
modelem rodziny, w której relacje są bardziej partnerskie lub w której kobieta wiedzie prym
pod względem finansowym. Jak opowiada Kasia: „Mój przyjaciel Polak, jak przyjechał do
mnie, nie mógł znieść tego, że nie zna języka i byłby ode mnie zależny finansowo64.
Różnice te – zdaniem respondentek – prowadzą do nietrwałości związków zawartych
jeszcze w Polsce: „Dużo związków tutaj się rozpada przez to, że kobiety radzą sobie lepiej”65.
Inna badana opowiada o tym, jak rozstała się z partnerem, z którym przyjechała do Bradford,
ponieważ on czuł się zazdrosny o jej sukcesy, ambicje i osiągnięcia, ale sam nie chciał zrobić
żadnego wysiłku, żeby znaleźć coś lepszego niż praca w fabryce, wymagająca jedynie
wysiłku fizycznego66. Ona zaś przyjechała bez znajomości języka, chociaż z dyplomem
studiów wyższych, ale w ciągu pięciu lat opanowała język angielski tak, że znalazła pracę w
zawodzie.
Rozmówczynie zwracają także uwagę na rasizm Polaków, przejawiający się zwłaszcza w
bardzo negatywnym postrzeganiu związków Polek z przedstawicielami innych grup
etnicznych. Również niektórzy respondenci ogólnie wskazywali na problem rasizmu wśród
polskich imigrantów. Jak mówi jedna z badanych kobiet: „Część Polaków jest twardymi
rasistami, a część ukrytymi rasistami, ale czasem im się coś wymyka”67. Kwestią dyskusyjną
jest oczywiście to, jak dalece negatywne postrzeganie związków mieszanych ma podłoże
rasistowskie, a jak dalece w grę wchodzą inne przyczyny. Respondentki są jednak
przekonane, że polscy mężczyźni bardzo nie lubią, gdy Polki wiążą się z mężczyznami innej
narodowości. Jak zauważa jedna z rozmówczyń, taka postawa nie ma nic wspólnego z troską
o polskie imigrantki, które mogą paść ofiarą bardziej konserwatywnych społecznie partnerów,
63
Ibidem.
Wywiad 14. – Kasia, 23 czerwca 2009 roku.
65
Ibidem.
66
Wywiad 21. – Gosia, 30 czerwca 2009 roku.
67
Wywiad 4. – Malwina, 17 czerwca 2009 roku.
64
i jest zaprawione dużą dawką hipokryzji: „Polacy potrafią być bardzo krytyczni [wobec takich
mieszanych związków], a sami często biją swoje żony czy dziewczyny”68.
Mężczyźni pytani o związki mieszane na ogół nie mają nic przeciwko kontaktom Polaków
z przedstawicielkami innych grup etnicznych, bardzo nieprzychylnie są jednak nastawieni do
Polek, których wybrańcy nie są Polakami, szczególnie kiedy wchodzi w grę odmienny kolor
skóry lub inne wyznanie: „Mnie to wkurza. [...] Nieładnie robią i nie chodzi o miłość. Później
taki Pakistańczyk mówi, że Polka to dziwka”69.
Co interesujące, polskie kobiety również niezbyt przychylnie wyrażają się o Polkach
romansujących z obcokrajowcami, ale ich ocena jest niejednoznaczna, bardziej złożona, ,
mniej moralizatorska, a nawet pełna wyrozumiałości i empatii. Przede wszystkim badane
Polki rozróżniają dojrzałe, poważne związki partnerskie tworzone przez wyzbyte stereotypów
i uprzedzeń kobiety i mężczyzn od wypadków wykorzystywania przez obcokrajowców
naiwnych dziewczyn z Polski, które zachłysnęły się swobodą na emigracji, są zafascynowane
egzotyką, nowością. Ich zdaniem, takie dziewczyny często po prostu chcą się pochwalić przed
innymi i nie są do końca świadome możliwych konsekwencji70.
Ponadto respondentki uważają, że przez matki Polaków urodzonych w Anglii są
postrzegane jako atrakcyjne partie – częściej z taką opinią spotykają się w wypadku
emigrantek z lat osiemdziesiątych XX wieku niż przedstawicielek drugiego pokolenia
emigracji powojennej. Za domniemane zalety Polek uznaje się ich serdeczność, rodzinność,
usłużność, gotowość do poświęcania się. Innymi słowy – matki szukają swoim synom nie
życiowej partnerki, tylko „matki zastępczej”. Jednocześnie, co badane kobiety odbierają z
przykrością, takie matki podchodzą do Polek z dużą nieufnością, w każdej widząc
poszukiwaczkę majątku (gold digger). Jak opowiada Agnieszka, od trzech lat związana z
Anglikiem, którego matka przyjechała do Anglii w latach osiemdziesiątych: „Kiedyś stałam z
ciocią pod kościołem, podeszła jedna z pań i powiedziała, że polskie dziewczyny są
niezbadane. To dziwne, bo mamy chciały dla swoich synów żon z Polski i jednocześnie bały
się, że dziewczyny nie sprostają [temu zadaniu]”71. Agnieszka dowiedziała się później o
telefonach do rodziców jej nowego partnera od „życzliwych”, opowiadających o niej
niestworzone historie72.
68
Wywiad 14. – Kasia, 23 czerwca 2009 roku.
Wywiad 7. – Zbyszek, 18 czerwca 2009 roku.
70
Wywiad 14. – Kasia, 23 czerwca 2009 roku; wywiad 12. – Magda, 23 czerwca 2009 roku.
71
Wywiad 23. – Agnieszka, 1 lipca 2009 roku.
72
„Jak zaczęłam się spotykać z Markiem, to do jego mamy dzwoniły różne panie, emigracja z lat
osiemdziesiątych, i mówiły różne rzeczy o mnie. Telefony się urywały, każda miała coś do powiedzenia.
69
Anglicy i Polacy urodzeni w Anglii są również przez polskie imigrantki postrzegani jako
bardziej atrakcyjni towarzysze życia – ze względu na ich bardziej partnerskie podejście do
związku, brak potrzeby ciągłego udowadniania swojej męskości oraz odrzucanie sztywnego,
konserwatywnego podziału ról płciowych. Jak tłumaczy to jedna z respondentek: „W Polsce
dominuje wśród mężczyzn model „macho”. Ja to rozumiem. Brakuje pracy, brakuje
pieniędzy. W większości nie mogą niczym zaimponować kobiecie, choćby pod względem
finansowym. Więc, żeby zaimponować, muszą nadrabiać miną. To jest przykre, bo się odbija
na związku. Anglik jest luzakiem, nowoczesnym luzakiem. Ma podejście partnerskie do
związku. Równouprawnienie, tolerancja, wyrozumiałość. Nie zamieniła bym już tego. Marek
jest taki i jego znajomi też. Anglicy nie są zaborczy. Bardziej luźny jest ten związek. To jest
niestresujące. I tak życie jest wystarczająco stresujące. Polacy niepotrzebnie komplikują
sprawy”73. Oczywiście trudno nie zauważyć, że o ile Polki w oczach matek swoich partnerów
są atrakcyjne jako żony właśnie ze względu na domniemany, bardziej wyraźny podział na
tradycyjne role odgrywane w rodzinie przez małżonków w polskim społeczeństwie, o tyle
same Polki wolą przed tym uciec w świat bardziej równych szans i partnerskich relacji.
O solidarności – a raczej o jej braku
Wszyscy badani podkreślają brak solidarności wśród polskich imigrantów w Wielkiej
Brytanii oraz niewiele przejawów życzliwości Polaków do innych Polaków: „Jesteśmy
przyjacielscy i otwarci, ale nie do końca w stosunku do siebie. Do Anglików – OK”74.
Wyjaśniają to między innymi tym, że życie na imigracji zmienia system wartości Polaków,
którzy zaczynają bardziej zwracać uwagę na materialną stronę życia, ciągle się porównują z
innymi pod względem osiąganych sukcesów, wykonywanej pracy, zarobków, standardu domu
i marki samochodu. Konkurują ze sobą nawet znajomością języka angielskiego75, gdyż
umiejętność posługiwania się językiem angielskim ma wymierne skutki dla poprawy czyjejś
sytuacji społecznej. Taka konkurencja szybko rodzi zawiść, co oczywiście nie sprzyja
solidarności wewnątrz grupy. Jak mówi jeden z respondentów: „Ale tak, to jest w nas dużo
zawiści, że jednemu lepiej, a drugiemu gorzej, i takiego podkładania sobie nóg”76. Strach
przed konkurencją prowadzi do wrogiego stosunku do wszystkich, którzy bardziej się starają,
którym się lepiej coś udaje. Padają oskarżenia o zdradę: „Były takie sytuacje w fabryce:
Rodzice Marka są dobrze sytuowani i oczywiście to miało być w nim najbardziej atrakcyjne. Na szczęście jego
rodzice są bardzo fajni” (wywiad 23. – Agnieszka, 1 lipca 2009 roku).
73
Wywiad 21. – Gosia, 30 czerwca 2009 roku.
74
Wywiad 16. – Madzia, 26 czerwca 2009 roku.
75
Wywiad 26. i 27. – Monika i Sebastian, 28 czerwca 2009 roku.
76
Wywiad 10. – Ania, 22 czerwca 2009 roku.
chłopak, który pracował lepiej, i pracodawca to zauważył. Innym to przeszkadzało. Mówili,
że się podlizuje, że on to z nami nie trzyma, bo trzyma z nimi. Zupełnie bezpodstawnie, bo
nikomu nie szkodził. Chciał lepiej zarabiać”77.
Zdaniem respondentów, poziom zaufania wśród polskich imigrantów jest bardzo niski. Jak
twierdzi jeden z badanych: „Słyszałem, że o wiele więcej osób się zawiodło na Polakach niż
Anglikach. To jest dziwne, bo jesteśmy w obcym kraju i raczej powinniśmy się trzymać
razem, ale tak nie jest. Jest grupa ludzi, na których można polegać, ale to nie jest duża grupa.
[...] Każdy myśli tylko o sobie”78. Bez zaufania nie można osiągnąć solidarności. Rozmówcy
podkreślają również, że brakuje elementu spajającego tę – dziś dość dużą już – grupę
Polaków mieszkających w Bradford, która nie potrafi się zjednoczyć. Na pytanie o to, czy
uważają, że Polacy w Bradford są poważną siłą polityczną, czy mogą coś razem zrobić,
większość osób sarkastycznie odpowiada: „Polacy? Razem?!”. Ponadto rozmówcy w
większości nie odczuwają przejawów sympatii ze strony Polonii powojennej, która – ich
zdaniem – również odbiera nowo przybyłych jako zagrożenie. Jak podsumował stosunek
„starej” Polonii do „nowej” jeden z respondentów: „My byliśmy tu pierwsi, a wy chcecie nam
odebrać interesy”79.
Niechęć wielu nowych imigrantów do angażowania się w sprawy polonijne, w kulturalne i
społeczne życie Polonii, uzasadnia, zdaniem jednej z badanych, niezbyt przychylny stosunek
„starej” Polonii do emigracji zarobkowej. W odróżnieniu od większości respondentów, osoba
ta mocno się angażuje w działalność polonijną. Tłumaczy, że opinie, jakie słyszała, nie są
pozytywne, ponieważ Polacy, którzy osiedlili się w Wielkiej Brytanii po drugiej wojnie
światowej, musieli walczyć o miejsce w nowej społeczności, musieli sami zadbać o wszystko
– czy to klub, czy kościół – natomiast Polacy, którzy przyjechali po 2004 roku, przyjmują
postawę roszczeniową, korzystają z tego, co jest im potrzebne, ale sami nie chcą się
zaangażować. Jak mówi, Polacy „uważają, że to im się należy. Nie czują przynależności, nie
chcą być włączeni w tę społeczność. To miejsce jest dla nich, kiedy potrzebują. Kiedy mają
jakąś sprawę, kiedy muszą coś przetłumaczyć, ochrzcić dziecko czy zawrzeć związek
małżeński. Poza tym się tym nie interesują”80.
Ale większość imigrantów nie tęskni za spójną Polonią. Osoby z tej grupy twierdzą, że
wyjechały do innego kraju i teraz są bardziej zainteresowane tym, co się dzieje tutaj,
bieżącymi sprawami związanymi z życiem w społeczeństwie brytyjskim. A Polskę mają w
77
Ibidem.
Wywiad 20. – Janek, 30 czerwca 2009 roku.
79
Wywiad 18. – Krzysztof, 29 czerwca 2009 roku.
80
Wywiad 21. – Gosia, 30 czerwca 2009 roku.
78
Polsce. Nie zależy im więc na działaniach na rzecz Polonii. Wielu badanych po prostu się boi
zakorzenienia w dusznym świecie solidarnej, ale jednocześnie kontrolującej się nawzajem
społeczności. Nie po to przyjechali do Anglii, żeby tkwić wyłącznie w polskiej społeczności.
Uciekali przed zaściankowością Polski i nie mają ochoty trafić do takiego samego środowiska
w Bradford. Jak mówi Kasia: „Generalnie, to, że daleko zaszłam, zawdzięczam temu, że nie
byłam uwikłana w polską społeczność”81. Uważa również, że lepiej na tym wychodzi, kiedy
jest w pewnym sensie odcięta od Polonii, chociaż działa aktywnie na rzecz Polaków – jest
tłumaczką – i pomogła wielu rodakom.
„Element patologiczny”
Niechęć powojennej Polonii w stosunku do nowej fali imigracji z Polski respondenci
uzasadniają również w pewnym stopniu zachowaniem „innych” Polaków – niechętnych
integracji, nieznających języka angielskiego, niewykształconych, zwłaszcza zaś należących
do „elementu patologicznego”82. Jak już wspomniano, rozmówcy często opisują siebie,
podkreślając cechy wyraźnie odróżniające ich od „innych” Polaków, z którymi nie chcą się
utożsamiać. Uderzające jest to, jak wiele osób mówi wprost o „środowisku patologicznym”, z
jakiego pochodzi – ich zdaniem – dość liczna grupa Polaków mieszkających w Bradford, z
którymi oni nie chcieliby mieć nic wspólnego. Oczywiście nie wszyscy Polacy niemówiący
po angielsku są automatycznie uznawani przez badanych za „element patologiczny”, chociaż
granice takiego podziału trudno uznać za wyraźne i jednoznaczne. Sami z siebie nie
rozróżniają tych przyzwoitych, ale niemówiących po angielsku, oraz tych, których określają
jako „element patologiczny”. Ze słów respondentów wynika, że „inni” Polacy piją,
wszczynają burdy, bójki, „tak że ludzie oknami wylatują”83 – po prostu zachowują się
skandalicznie. Negatywne nastawienie Polonii jest więc zrozumiałe: „Z tego, co z nimi
rozmawiałem, postrzegają nas raczej negatywnie. Nie ma co się dziwić. Większość ludzi,
która tu przyjechała, to może nie margines, ale wstyd się przyznać, skąd się pochodzi.
Zwłaszcza to widać w piątkowe i sobotnie wieczory w okolicach knajp”84. Takie mocno
rozróżnienie wszystkich Polaków na dwie grupy zdecydowanie nie sprzyja solidarności,
budowaniu więzi wśród całej Polonii. Jak to podsumowuje Madzia: „trudno połączyć się
dwóm grupom Polaków: tej patologicznej i wykształconej”85.
81
Wywiad 14. – Kasia, 23 czerwca 2009 roku.
Wywiad 16. – Madzia, 26 czerwca 2009 roku.
83
Ibidem.
84
Wywiad 2. – Jarek, 20 kwietnia 2009 roku.
85
Wywiad 16. – Madzia, 26 czerwca 2009 roku.
82
Respondenci używają dość mocnego języka do opisywania osób, które postrzegają jako
„element patologiczny”. Jeden z badanych tak opisuje to zjawisko: „Teraz przyjechała grupa,
której słoma z butów wystaje. Nie uczyli się i nie chcą się uczyć angielskiego. Wszyscy
jechali, to oni też, bo łatwo z pracą, a teraz narzekają. Ściągnęli całe rodziny i dalej siedzą i
narzekają. Narzekający Polak pije i wszczyna awantury”86. Inni rozmówcy są mniej delikatni
w osądach: „Ta nowa Polonia, która tutaj ściąga, to kompletny szmelc. Bardzo dużo patologii.
Znam parę osób, które uciekły przed wymiarem sprawiedliwości”87. Określenie „patologia”
szczególnie często pojawia się w wywiadach: „Jest tu sporo takich osób, które od pewnych
rzeczy uciekły z Polski, ze środowisk patologicznych”88, ale nie brakuje ostrzejszych
sformułowań, jak „hołota”, „szmelc”, „pijacy”. Jak podsumowuje jedna respondentka: „Tu są
tacy Polacy, że aż strach!”89.
Jak wspomniano, grupa ta – zdaniem respondentów – skutecznie psuje wizerunek Polaków
w Bradford, zarówno w oczach Anglików, jak i „starej” Polonii, zwłaszcza że osoby zaliczane
do „elementu patologicznego” są bardziej widoczne niż pracowici i wtapiający się w tłum
Polacy: „Może ‘stara’ Polonia czekała na nasz przyjazd i się zawiodła na nas. A przecież nas,
którzy przyjechali tutaj uczyć się i zarabiać, nie było widać. Nie bywaliśmy w polskim klubie.
Było widać tych, którzy odbijali kartę w fabryce i szli do klubu i nie przestawali pić. To było
rażące. Robili burdy”90. Badani starają się od nich odseparować przede wszystkim fizycznie –
nie chodzą do tych samych lokali i miejsc, nie zawierają znajomości, unikają tych osób, a
nawet w ich obecności starają się nie przyznawać do bycia Polakami („Jeżeli jedziemy do
Bradford, to ja często mówię: dziecko, teraz bądź cicho i nie mów nic po polsku. Bo z
drugiego końca ulicy idzie trzech czy czterech ludzi z piwem w ręku i co drugie słowo jest k...
i wszyscy muszą się odsunąć. Wtedy mi jest wstyd, że jestem Polakiem. I mam ochotę
uciekać, by mnie nie zaczepili”91), ale także mentalnie, tak jakby mówili sobie: „to mnie nie
dotyczy, tu nie chodzi o mnie”. „Nie wiem dlaczego mam się wstydzić za Polaków, za
wszystkich”92 – wyjaśnia jedna z respondentek, dodając, że chce się czuć niezależną
jednostką, ocenianą wyłącznie na podstawie własnych doświadczeń, a nie przez pryzmat
czyichś negatywnych stereotypów.
86
Wywiad 26. i 27. – Monika i Sebastian, 28 czerwca 2009 roku.
Wywiad 9. – Wojtek, 21 czerwca 2009 roku.
88
Wywiad 16. – Madzia, 26 czerwca 2009 roku.
89
Wywiad 3. – Jagoda, 17 czerwca 2009 roku.
90
Wywiad 22. – Aga, 1 lipca 2009 roku.
91
Wywiad 26. i 27. – Monika i Sebastian, 28 czerwca 2009 roku.
92
Wywiad 4. – Malwina, 17 czerwca 2009 roku.
87
Światy równoległe: Polacy w Bradford
Wyniki analizowanego badania pokazują, jak zróżnicowana jest Polonia w Wielkiej
Brytanii i jak dobrze zdają sobie z tego sprawę sami Polacy, szczególnie ci bardziej
wykształceni, skłonni do refleksji. W wyobrażeniach respondentów można wyróżnić
przynajmniej trzy wymiary – trzy światy równoległe – których mieszkańcy są świadomi
istnienia pozostałych światów, ale które rzadko przenikają się nawzajem: 1) świat
wykształconych, pnących się do góry, pewnych siebie Polaków; 2) świat mniej zaradnych
polskich imigrantów, tkwiących w jednym miejscu, który często jest utożsamiany z
marginesem społecznym, choć oczywiście skupia zarówno uczciwych pracowników fabryk,
jak i drobnych przestępców; 3) świat powojennej Polonii, zdystansowanej, patrzącej
krytycznym okiem na wszystkich nowo przybyłych rodaków.
W prasie brytyjskiej pojawiały się przykłady pozytywnego wizerunku pracowitego,
dzielnego Polaka, jak i polskiego imigranta stanowiącego zagrożenie dla porządku
publicznego, spójności społecznej czy państwa dobrobytu. Warto jednak podkreślić, że
wszystkie poważne gazety skupiały się przede wszystkim na tej pierwszej grupie – na części
Polonii, która świetnie sobie radzi w Wielkiej Brytanii. Opinia ta jest zgodna z wizerunkiem
własnym badanych Polaków oraz – co bardzo ważne – z wyobrażeniami Anglików o
Polakach, jakie zaobserwowali respondenci. Badani Polacy nie czują się źle postrzegani czy
dyskryminowani, nie uważają także, że „przyprawia się im gębę”, co próbowali udowodnić
polscy dziennikarze piszący na temat wizerunku Polaków w prasie brytyjskiej.
Relacje między wizerunkiem własnej grupy oraz wizerunkiem „innych” Polaków są
złożone. Z jednej strony, badani mogą się dowartościować, zbudować bardziej pozytywny
obraz swojego środowiska, porównując własne osiągnięcia i doświadczenia z sytuacją
pozostałych rodaków. Z drugiej jednak strony, rozmówcy mają obawy, że negatywna opinia o
części polskiej imigracji może się odbić na postrzeganiu wszystkich Polaków, czyli również
samych respondentów. Większość wierzy jednak, że Anglicy, przynajmniej ci wykształceni,
dostrzegają różnicę między grupą Polaków, do której należą badani imigranci, a „innymi”
Polakami.
Uderzające jest to, że – zdaniem badanych – zbyt wielu Anglików nie zdaje sobie sprawy z
członkostwa Polski w Unii Europejskiej oraz otwarcia brytyjskiego rynku pracy dla Polaków,
co automatycznie powinno podnieść status polskiej imigracji w Wielkiej Brytanii. Relacje
prasowe na ten temat były zawsze osadzone na tle otwarcia brytyjskiego rynku pracy dla
polskich obywateli. Ograniczona świadomość członkostwa Polski w Unii Europejskiej i
wszystkich związanych z tym konsekwencji dla Polaków w Wielkiej Brytanii może być
związana ze szczególnym charakterem Bradford – miasta niedużego, w którym przeważająca
część imigrantów pochodzi z Pakistanu. Może to odwracać uwagę od Polski i innych krajów
Europy Środkowej. Jakkolwiek irytująca jest ta sytuacja dla Polaków, mogą wierzyć, że na
ogólnie pozytywny wizerunek zapracowali sami. Szczególnie że – zdaniem badanych –
Polacy są lepiej postrzegani również w porównaniu z imigrantami z pozostałych krajów
Europy Środkowo-Wschodniej, które są członkami Unii Europejskiej.
Sytuacja, w której kobiety na imigracji radzą sobie lepiej niż mężczyźni i są bardziej
zaradne, nie powinna dziwić. Fenomen ten nie jest nowy i został dobrze opisany w literaturze
przedmiotu93, a występuje zwykle w wypadku emigracji ze stosunkowo konserwatywnych
krajów do państw społecznie bardziej postępowych, w których role zawodowe i rodzinne
wynikające z płci nie są tak rygorystycznie narzucane. Mężczyznom trudno jest odrzucić
własny wizerunek „macho” – głowy rodziny, która zarabia więcej i wobec której są stawiane
większe oczekiwania. Imigracja często, przynajmniej na początku, łączy się z utratą statusu
uzyskanego w kraju pochodzenia. Sytuacja ta na ogół częściej wyprowadza z równowagi
mężczyzn, ponieważ zakładają oni z góry, że jako mężczyźni powinni sobie dobrze radzić od
początku, działają więc zwykle na zasadzie „wszystko albo nic”. Jeśli wyjeżdżają z Polski z
dyplomem magistra historii, a na obczyźnie trafiają do fabryki, zamiast do znanego ośrodka
badawczego, jest im trudniej zmienić swój status. Czują, że pierwszą bitwę już przegrali, i
niechętnie podejmują nowe wyzwania. Z kolei kobiety mają w sobie więcej pokory, łatwiej
przystosowują się do nowych wymagań, nieraz też uważają, że oczekiwania wobec nich są
mniejsze, tak więc nawet w razie niepowodzenia nie są narażone na krytykę. Używają metody
małych kroków, która bardzo często okazuje się skuteczna, co daje im jeszcze więcej sił i
pewności siebie. Oczywiście nie oznacza to, że w ten sposób zachowują się wszystkie kobiety
i wszyscy mężczyźni – jest to tylko próba wyjaśnienia mechanizmu zjawiska, o którym
mówiły cytowane wyżej respondentki.
Nie jest również zaskakujące, że wielu polskich mężczyzn negatywnie odbiera związki
Polek z przedstawicielami innych narodowości. Szczególnie w konserwatywnych
społeczeństwach patriarchalnych kobiety zawsze były postrzegane jako ucieleśnienie wartości
narodowych, strażniczki honoru narodu94, a kontrola ich seksualności stanowiła akt obrony
dumy narodu przed splamieniem jej przez obcych, zwłaszcza religijnie, etnicznie lub rasowo.
93
Por. na przykład: E. Kofman, The invisibility of female skilled migrants and gender relations in studies of
skilled migration in Europe, „International Journal of Population Geography” 2000, t. 6, s. 45–59; S.M. George,
When women come first: Gender and class in transnational migration, Berkeley 2005.
94
Piszą o tym między innymi: N. Yuval-Davis, Gender and Nation, London 2005; A. Graff, Rzecz o płci,
seksualności i narodzie, Warszawa 2008.
Polki wchodzące w związki z obcokrajowcami w sensie symbolicznym tak jakby wymykają
się spod kontroli polskich mężczyzn, gardzą polskimi mężczyznami i sprowadzają hańbę na
całą polską społeczność. Nie wszyscy polscy mężczyźni kierują się oczywiście abstrakcyjnym
pojęciem narodu i symboliką kobiety, ale emocjonalny charakter wypowiedzi na temat Polek
wiążących się z obcokrajowcami wskazuje na więcej niż ogólne przejęcie się losem
„naiwnych dziewcząt”. Ważnym przesłaniem wypowiedzi badanych było właśnie
przynoszenie wstydu całej wspólnocie polskiej, a także pewna zazdrość, opierająca się na
myśleniu w kategoriach „co oni mają takiego, czego my nie mamy”. Świadomość
negatywnego stosunku Polaków do Polek pozostających w związkach mieszanych może
prowadzić do jeszcze silniejszego ich wyobcowania z polskiej społeczności na obczyźnie,
sprzyjając sytuacji, w której Polacy za granicą żyją nie razem, tylko obok siebie.
Sposób, w jaki Polacy postrzegają siebie samych, pomaga zrozumieć słynne rozróżnienie
Roberta D. Putnama na kapitał pomostowy (bridging) oraz kapitał wiążący (bonding)95.
Kapitał wiążący charakteryzują silne więzi, wysokie zaufanie i poczucie solidarności w
obrębie własnej grupy społecznej, z kolei posiadanie kapitału pomostowego zakłada wyjście
poza swoje środowisko, zawieranie kontaktów ponad podziałami na grupy społeczne. Kiedy
Putnam mówi o kapitale pomostowym, ma na myśli przede wszystkim stan szeroko pojętego
społeczeństwa obywatelskiego, budowanego przez uczestnictwo w klubach, stowarzyszeniach
i organizacjach społecznych, które zrzeszają ludzi o różnym pochodzeniu, zawodach,
zasobach materialnych i kulturowych. Rozróżnienie to jest również bardzo pomocne w
dyskusjach na temat imigracji i integracji.
Na podstawie wyników omawianego badania można stwierdzić, że respondenci, czyli
Polacy wykształceni i znający język angielski, mają mocny kapitał pomostowy, ale znacznie
słabszy kapitał wiążący. Innymi słowy – badani Polacy są otwarci na kontakty z Anglikami,
czyli członkami społeczeństwa przyjmującego, natomiast w mniejszym stopniu są
zainteresowani budowaniem więzi z innymi Polakami, tworzeniem silnej i solidarnej Polonii.
Jak wynika z badania, niemałą rolę odgrywa tutaj fakt wewnętrznej różnorodności polskiej
diaspory w Wielkiej Brytanii, przy czym najważniejsze kryteria podziałów to wykształcenie i
znajomość języka angielskiego oraz czas imigracji („stara”, powojenna Polonia i „nowa”
Polonia poakcesyjna). Badani Polacy z jednej strony traktują „starą” Polonię jako
społeczeństwo przyjmujące i wiedzą, że jako nowo przybyli są uważnie obserwowani.
Wizerunek odbity nie jest jednak zbyt pochlebny dla respondentów – odczuwają krytyczne
95
R.D. Putnam, Bowling Alone: The Collapse and Revival of American Community, New York 2000.
spojrzenie „starej” Polonii, jej brak zaufania i przychylności. Z drugiej strony, badani czują
ogromny dystans wobec grupy osób, które przyjechały do Wielkiej Brytanii w tym samym
czasie i różnią się od nich nie tylko brakiem lub niskim poziomem wykształcenia, ale także
niechęcią do nauki języka angielskiego, a co za tym idzie – niechęcią do integracji,
poczuciem wyobcowania w nowym otoczeniu. Co więcej, z grupą „innych” Polaków jest
często łączony „element patologiczny”, od którego respondenci chcą się po prostu odciąć.
Uważają zresztą, że negatywny – ich zdaniem – wizerunek w oczach „starej” Polonii w
dużym stopniu zawdzięczają właśnie utożsamianiu ich z „marginesem”. Sytuacja, w której
grupa Polaków uważa, że nie jest dobrze postrzegana przez inną grupę Polaków, sama zaś
bardzo negatywnie postrzega jeszcze inną grupę Polaków, na pewno nie sprzyja budowaniu
kapitału wiążącego wśród Polonii.
Brakowi pozytywnych więzi towarzyszy brak negatywnego spoiwa, czyli doświadczenia,
w obliczu którego Polacy czuliby potrzebę jednoczenia się: poczucia zagrożenia, ogólnego
odczucia dyskryminacji polskiej imigracji jako grupy lub konkretnego wyjątkowego
wypadku, z jakim wszyscy polscy imigranci mogliby się utożsamiać, wobec którego czuliby
empatię. Interesujące w tym ujęciu jest skupienie się polskich mediów na rzekomym
negatywnym wizerunku Polaków w mediach brytyjskich. Zaprzeczają temu jednak zarówno
wspomniane wcześniej badania prasowe, jak i subiektywne odczucia samych Polaków
przebywających na obczyźnie. Przynajmniej osoby wykształcone i władające językiem
angielskim na ogół nie czują się dyskryminowane – wręcz przeciwnie, uważają, że w oczach
Anglików dobrze wypadają, szczególnie na tle innych imigrantów. Nie koncentrują się na
negatywnych doświadczeniach, wiedzą, dokąd się udać w razie problemów, jak sobie
poradzić, jeśli spotka ich coś złego, na przykład dyskryminacja, są świadomi swoich praw i
możliwości i mają poczucie kontroli nad własnym życiem. Nie potrzebują więc muru
ochronnego wokół siebie, jaki stanowiłaby mocna, solidarna Polonia. I chociaż respondenci
podkreślają brak solidarności wewnątrz grupy imigrantów z Polski, to nie ubolewają nad tym
zbyt mocno.
Alejandro Portes zwrócił uwagę na negatywne skutki kapitału społecznego, między innymi
stosowanie kontroli, wywieranie nacisku wobec członków grupy, ograniczenie ich osobistej
wolności96. Na pewno jest to jeszcze jedna z przyczyn słabego kapitału wiążącego badanych
Polaków. Dla wielu Polaków wyjazd do Anglii oznaczał również wyfrunięcie spod ciepłego
skrzydełka rodziny jak również spod oka wścibskich „życzliwych” sąsiadek, ucieczkę przed
96
A. Portes, Social Capital: Its Origins and Applications in Modern Sociology, „Annual Review of Sociology”
1998, t. 24, s. 1–24; idem, The two meanings of social capital, „Sociological Forum” 2000, t. 15, s. 1–12.
małomiasteczkowością, zaściankowością. Osoby te wiedzą, że aktywne włączenie się w życie
Polonii – co wiąże się z koniecznością porównywania z innymi swoich osiągnięć, poddawania
się ocenie na każdym kroku, nie mówiąc już o dobrowolnym przyjęciu „opieki” powojennej
emigracji i polskiego Kościoła – będzie oznaczało de facto powrót do sytuacji sprzed
opuszczenia ojczyzny.
Ponadto badani Polacy mają stały kontakt z Polską i nie potrzebują namiastki kraju w
formie instytucji polonijnych, nie muszą także odtwarzać bezpowrotnie utraconego świata,
jak było to w wypadku Polonii powojennej. Polskość jest dla nich w zasięgu ręki, na każde
zawołanie – wiedzą, że istnieją polskie sklepy, polska szkoła czy polski kościół, mają dostęp
do polskojęzycznych mediów, w każdej chwili mogą wsiąść do samolotu i w tym samym dniu
być w Polsce. Dlatego nie odczuwają, że czegoś im bardzo brakuje w Anglii, że muszą jakoś
szczególnie dbać o swoją polskość. Ze względu na ograniczone kontakty z Polonią nie czują
się również stale rozliczani ze swojej polskości97. Są pewni siebie i własnej tożsamości,
ponieważ wiedzą, że nie ma sprzeczności w byciu zarówno pełnoprawnym członkiem
społeczeństwa brytyjskiego, jak i rodowitym Polakiem. Pozytywny wizerunek własny i
pewność siebie sprzyjają dostrzeganiu pozytywnych aspektów mieszkania w Anglii. To, że
czują, że się sprawdzili, że poradzili sobie w obcym kraju, sprawia również, że z większym
dystansem podchodzą do polskiej tożsamości. Nie muszą nikomu udowadniać, że „Polak
potrafi”, wiedzą bowiem, że tak po prostu jest. Nie muszą też bronić swojej polskości,
specjalnie o nią dbać.
W oparciu o teorie tożsamości społecznej98 można powiedzieć, że wizerunek własny
Polaków sprzyja integracji polskiej imigracji w Wielkiej Brytanii. Gdyby Polacy czuli się
dyskryminowani, staraliby się całkowicie rozpłynąć w nowym społeczeństwie, przyjąć nowy
język, nowe zwyczaje, nawet nowe nazwiska, czyli w pełni się zasymilować, a gdyby się to
nie powiodło, wówczas zajęliby pozycję obronną i szukaliby źródeł dobrej samooceny w
mocnej, zintegrowanej własnej grupie etnicznej. Badani Polacy z jednej strony nie odczuwają
jednak mocnej więzi ze swoją grupą etniczną, z drugiej zaś strony czują się akceptowani
przez społeczeństwo przyjmujące, przez Anglików, właśnie jako Polacy – mają pozytywny
wizerunek własny w oczach mieszkańców Wielkiej Brytanii. Nie muszą więc ani chować się
za kotarą polskości, ani być bardziej angielscy niż Anglicy. I chociaż kilkoro respondentów
użyło słowa „asymilacja”, opisując zachowanie swoje i części Polaków w Bradford, tak
97
Por.: idem, Social Capital, op. cit.; idem, The two meanings, op. cit.
H. Tajfel, J. Turner, An Integrative Theory of Intergroup Conflict, [w:] The Social Psychology of Intergroup
Relations, red. W.G. Austin, Monterey 1979; D. Taylor, F. Moghaddam, Social Identity Theory, [w:] Theories of
Intefgroup Relations: International Social Psychological Perspectives, Westport 1994.
98
naprawdę warto podkreślić, że w tym kontekście powinno się raczej mówić o integracji, nie
asymilacji99. Podstawowa różnica, która jest ważna z punktu widzenia omawianego badania,
polega na tym, że respondenci zachowali polską tożsamość, będąc jednocześnie członkami
społeczeństwa brytyjskiego.
Badani Polacy w większości wciąż czują się gośćmi w Bradford, co nie powinno dziwić ze
względu na dość krótki okres przebywania w nowym miejscu. Co jednak ważne – uważają się
za gości chcianych, mile widzianych, których się serdecznie zachęca, żeby „czuli się jak w
domu”. I tak też starają się czuć. Aby obrazowo opisać ich sytuację, można się posłużyć
metaforą najemcy i właściciela lokalu: Polacy w Bradford jeszcze nie czują się właścicielami,
ale najemcami, którzy na czas nieograniczony weszli w prawne posiadanie nowego miejsca,
znają swoje prawa i obowiązki, dbają o nowe miejsce, wiedzą jednak także, jak dochodzić
swoich racji w razie problemów.
Chęć integrowania się z nowym społeczeństwem jest również – zdaniem respondentów –
jednym z podstawowych powodów, dzięki którym zaskarbili sobie przychylność Anglików.
Jest to proces obustronny: Polacy chcą się integrować, co Anglicy – jak twierdzą badani –
doceniają i akceptują ich, dzięki czemu polscy imigranci jeszcze bardziej chcą się stać
członkami brytyjskiego społeczeństwa. Interesujące jest to, że porównując się z innymi
grupami etnicznymi, Polacy zapominają o tej części Polonii, z którą niechętnie się
utożsamiają, a która również, jak wskazują, niezbyt chętnie się integruje. Prawdopodobnie
odgrywa tutaj ważną rolę „narzucanie swoich reguł”, które jest charakterystyczne – zdaniem
badanych – dla mieszkańców Bradford pochodzenia pakistańskiego, przed czym wystrzegają
się jednak Polacy.
Jak wynikało z przywoływanych wcześniej badań prasowych, przepustką do lepszego
świata nie było wykształcenie, ale znajomość języka angielskiego. W wielu artykułach
prasowych poruszano na przykład problem marnowania się kapitału ludzkiego – Polaków,
którzy otrzymują zatrudnienie zdecydowanie poniżej swoich kwalifikacji. Wyniki
analizowanego badania. wskazują że przyczyną takiej sytuacji jest przede wszystkim brak
znajomości języka angielskiego, nie zaś postawy dyskryminacyjne brytyjskich pracodawców.
Osoby, które znajdują w sobie wystarczająco dużo samozaparcia, żeby przełamać barierę
językową, osiągają wiele i budują pozytywny wizerunek własny, który również sprzyja
dalszej integracji. Trawestując słynne porzekadło, można powiedzieć, że reguła „nie magister,
99
Szerzej – zob. I. Koryś, Integracja imigrantów, a asymilacja, segregacja i marginalizacja – słowniczek
podstawowych pojęć, 2005 [materiały Międzynarodowej Organizacji do spraw Migracji] –
http://www.enigma.wsb.pl/debata/download/integracja_imigrantow.pdf [dostęp 20 września 2009 roku].
lecz chęć szczera” wydaje się sprawdzać także w wypadku imigracji Polaków do Wielkiej
Brytanii i ich integracji w nowym społeczeństwie.
Lista wywiadów
1. – Małgosia, 15 czerwca 2009 roku
2. – Jarek, 20 kwietnia 2009 roku
3. – Jagoda, 17 czerwca 2009 roku
4. – Malwina, 17 czerwca 2009 roku
5. – Edyta, 18 czerwca 2009 roku
6. – Monika, 18 czerwca 2009 roku
7. – Zbyszek, 18 czerwca 2009 roku
8. – Ilona, 21 czerwca 2009 roku
9. – Wojtek, 21 czerwca 2009 roku
10. – Ania, 22 czerwca 2009 roku
11. – Arek, 22 czerwca 2009 roku
12. – Magda, 23 czerwca 2009 roku
13. – Justyna, 23 czerwca 2009 roku
14. – Kasia, 23 czerwca 2009 roku
15. – Piotr, 24 czerwca 2009 roku
16. – Madzia, 26 czerwca 2009 roku
17. – Łukasz, 29 czerwca 2009 roku
18. – Krzysztof, 29 czerwca 2009 roku
19. – Anna, 29 czerwca 2009 roku
20. – Janek, 30 czerwca 2009 roku
21. – Gosia, 30 czerwca 2009 roku
22. – Aga, 1 lipca 2009 roku
23. – Agnieszka, 1 lipca 2009 roku
24. i 25. – Justyna i Emil, 26 czerwca 2009 roku
26. i 27. – Monika i Sebastian, 28 czerwca 2009 roku
28. – Patrycja, 20 czerwca 2009 roku