PRAWDA I FIKCJA W "KODZIE LEONARDA DA VINCI" BART D
Transkrypt
PRAWDA I FIKCJA W "KODZIE LEONARDA DA VINCI" BART D
PRAWDA I FIKCJA
W "KODZIE LEONARDA DA VINCI"
Historyk wyjaśnia, co naprawdę wiemy
na temat Jezusa, Marii Magdaleny i cesarza
Konstantyna
BART D. EHRMAN
Autor Lost Christianities i Lost Scriptures
SPIS TREŚCI
Podziękowania
Wprowadzenie
Część 1: Cesarz Konstantyn, Nowy Testament i inne ewangelie
1 Rola Konstantyna we wczesnym chrześcijaństwie
2 Odkrycie zwojów znad Morza Martwego i biblioteki z Nag Hammadi
3 Inne ewangelie
4 Konstantyn a formowanie się kanonu Nowego Testamentu
Część 2: Jezus i Maria Magdalena
5 Historyczne źródła dotyczące Jezusa
6 Historyczny Jezus z naszych źródeł
7 Jezus, Maria Magdalena i małŜeństwo
8 Kobiecość we wczesnym chrześcijaństwie
Zakończenie
Przypisy
Indeks
1
WPROWADZENIE
Kod Leonarda da Vinci Dana Browna okazał się największym przebojem
wydawniczym ostatnich lat. Gdy piszę te słowa (14 czerwca 2004), powieść od
sześćdziesięciu trzech tygodni utrzymuje się na liście bestsellerów New York
Timesa, wciąŜ zajmując tam pierwszą pozycję. Jak donosił Publishers Weekly z
9 lutego 2004, na początku roku znikała z księgarń w zawrotnym tempie 100
000 egzemplarzy t y g o d n i o w o . Kiedy ukaŜe się wersja w miękkiej
oprawie, moŜemy spodziewać się kolejnej lawiny sprzedaŜy, jeszcze
potęŜniejszej niŜ miliony dotychczas wydanych egzemplarzy w twardych
okładkach.
Podobnie jak wielu innych, po raz pierwszy usłyszałem o Kodzie Leonarda
da Vinci od znajomych. Skończyłem właśnie pisać ksiąŜkę zatytułowaną Lost
Christianities: The Battles for Scripture and the Faiths We Never Knew dla
Oxford University Press. Była to praca na temat form wczesnego
chrześcijaństwa, którym się "nie powiodło", chrześcijańskich wierzeń i praktyk,
które zostały odrzucone, wyklęte i zlikwidowane przez wczesnych przywódców
Kościoła, dąŜących do ustalenia ortodoksyjnej postaci tej religii. Zawarłem w
niej obszerne opisy niektórych niekanonicznych i heretyckich ksiąg, które
zostały zakazane przez staroŜytnych Ojców Kościoła. Były to inne ewangelie,
listy i apokalipsy, traktowane jako święte pisma przez taką czy inną grupę
chrześcijan, ale nieuznawane przez autorytety, które ostatecznie zadecdowały
o tym, co włączyć do kanonu pism świętych, a co z niego wykluczyć.
Wykluczenie sprawiło, Ŝe księgi te popadły w zapomnienie - i większość z nich
pozostaje nieznana po dziś dzień, z wyjątkiem paru nielicznych,
odnajdywanych tu i ówdzie, z reguły w ramach znaczących odkryć
archeologicznych dziewiętnastego i dwudziestego wieku.
Jako uzupełnienie Lost Christianities, opublikowałem wybór zachowanych do
naszych czasów niedobitków tych tak zwanych ksiąg heretyckich w tomie
zatytułowanym Lost Scriptures: Books That Did Not Make It into the New
Testament (równieŜ wydanym przez Oxford University Press). Obie pozycje
były przeznaczone nie dla naukowców, obznajomionych juŜ z tą tematyką, ale
dla laików, dla których wszystko to jest nowością.
Oczywiście kiedy usłyszałem o Kodzie Leonarda da Vinci, nie mogłem
opanować ciekawości, gdyŜ oto miałem przed sobą współczesną powieść
kryminalną - pełną skomplikowanych intryg, spisków, obnaŜanych prawd - która
poruszała, a do pewnego stopnia nawet wykorzystywała jako podstawę fabuły
niektóre z omawianych przeze mnie zagadnień dotyczących wczesnego
2
chrześcijaństwa, zaginionych ewangelii oraz wyłaniającego się z nich obrazu
Jezusa. Ale według Kodu Leonarda da Vinci owe zaginione ewangelie nie
przedstawiają wcale heretyckiego spojrzenia na Jezusa, lecz raczej jego
prawdziwy wizerunek - a zwłaszcza fakt, Ŝe był męŜem Marii Magdaleny, Ŝe
mieli dziecko i w ten sposób dali początek świętemu rodowi, którego
potomkowie Ŝyją po dziś dzień.
Zdawałem sobie, rzecz jasna, sprawę, Ŝe ksiąŜka Dana Browna sama w
sobie jest fikcją literacką, ale w trakcie lektury (a czytałem ją, jak większość
ludzi, z zapartym tchem), zorientowałem się, Ŝe jej bohaterowie w
rzeczywistości wygłaszają h i s t o r y c z n e twierdzenia na temat Jezusa,
Marii Magdaleny oraz świętych ksiąg. Innymi słowy, fikcja budowana była na
historycznym fundamencie, który czytelnik
autentyczny, a nie będący wymysłem autora.
powinien
był
przyjąć
jako
Jednak, podobnie jak większości historyków, którzy przez całe Ŝycie zajmują
się badaniem staroŜytnych źródeł dotyczących Jezusa i początków
chrześcijaństwa, juŜ w pierwszej chwili zaczęły nasuwać mi się wątpliwości co
do wygłaszanych w powieści twierdzeń. Dostrzegłem liczne błędy, w tym głupie
wpadki, nie tylko oczywiste dla specjalisty, ale takŜe niepotrzebne z punktu
widzenia fabuły. Gdyby autor po prostu nieco dokładniej zgłębił temat, byłby w
stanie uniknąć ich bez Ŝadnej szkody dla opowieści, którą chciał nam
przekazać. Dlaczego więc nie przedstawił faktów w sposób wierny?
PoniewaŜ w czasie, gdy ukazała się moja ksiąŜka Lost Christianities, Kod
Leonarda da Vinci święcił juŜ ogromne triumfy, Tara Kennedy, specjalistka od
reklamy w Oxford University Press, wraz z moim długoletnim wydawcą i
przyjacielem, Robertem Millerem, zaproponowali, Ŝebym opracował listę
błędów historycznych w ksiąŜce Dana Browna, którą mogliby przekazać
naszym ludziom od marketingu jako ciekawostkę dla wszystkich
zainteresowanych. Tak więc, na podstawie pobieŜnej lektury powieści,
skleciłem coś naprędce. Z czasem ten krótki wykaz trafił do Internetu, a
wreszcie został opublikowany (z moim błogosławieństwem, ale bez moich
redaktorskich poprawek) w jednej z najnowszych prac na temat Kodu Leonarda
da Vinci, ksiąŜce Dana Bursteina zatytułowanej Secrets of the Code: The
Unauthorized Guide to the Mysteries Behind The Da Vinci Code. Burstein jest
niezaleŜnym dziennikarzem, który sporządził bardzo interesujące zestawienie
opinii na temat Kodu Leonarda da Vinci wygłoszonych przez specjalistów (i
niespecjalistów) z wielu dziedzin, takich jak dzieje wczesnego Kościoła (moja
działka), Ŝycie i twórczość Leonarda da Vinci czy tajne stowarzyszenia wśród
katolików. Znalazł się tam takŜe mój prosty spis dziesięciu błędów
3
historycznych, który przygotowałem dla swego wydawcy. Oto on, w takiej
formie, w jakiej sformułowałem go po raz pierwszy:
WaŜniejsze błędy rzeczowe w Kodzie Leonarda da Vinci
1. Dziejów Ŝycia Jezusa z pewnością n i e "zapisywały tysiące zwolenników w
całym kraju" (str. 296). Jezus nie miał w ogóle tysięcy zwolenników, a co
dopiero piśmiennych.
2. Nie jest prawdą, Ŝe "rozwaŜano włączenie do Nowego Testamentu ponad
osiemdziesięciu ewangelii" (str. 296). Brzmi to tak, jak gdyby chodziło o
konkurs, na który prace naleŜy nadsyłać pocztą...
3. Zdecydowanie nieprawdą jest, jakoby Jezus został uznany za istotę boską
dopiero przez sobór nicejski, a wcześniej był postrzegany po prostu "jako
śmiertelny prorok" (str. 298). Olbrzymia większość chrześcijan w początkach
czwartego wieku była przekonana o jego boskości (niektórzy nawet do tego
stopnia, Ŝe odmawiali mu w ogóle człowieczeństwa!).
4. Konstantyn n i e zamówił "nowej Biblii", przemilczającej ludzkie cechy
Jezusa (str. 299). Po pierwsze, w ogóle nie zamówił Ŝadnej nowej Biblii. Po
drugie, księgi, które znalazły się w kanonie biblijnym, obfitują we wzmianki o
jego ludzkich cechach (Jezus bywa w nich głodny, zmęczony, gniewny,
smuci się, krwawi, umiera...)
5. Zwojów znad Morza Martwego nie "odnaleziono w latach pięćdziesiątych
dwudziestego wieku" (str. 300). Było to w roku 1947. A dokumenty z Nag
Hammadi bynajmniej nie opowiadają historii Graala, ani nie podkreślają
ludzkich cech Jezusa. Wręcz przeciwnie.
6. Absolutnie nie jest prawdą, Ŝe "według Ŝydowskich reguł celibat był
potępiony" (str. 313). W istocie większą część społeczności, która zostawiła
po sobie zwoje znad Morza Martwego, stanowili bezŜenni męŜczyźni.
7. Zwoje znad Morza Martwego to nie "najwcześniejsze pisma chrześcijaństwa"
(str. 314). Są to teksty Ŝydowskie, bez jakichkolwiek chrześcijańskich treści.
8. Nie wiadomo nam nic o rodowodzie Marii Magdaleny. Nie ma Ŝadnych
podstaw, by łączyć ją z "domem Beniamina". A gdyby nawet wywodziła się z
tego rodu, nie oznaczałoby to, Ŝe jest potomkinią Dawida (str. 317).
9. Maria Magdalena była w c i ą Ŝ y , gdy krzyŜowano Jezusa? (str. 325)
Dobre sobie!
10. Dokument Q nie jest utajnionym przez Watykan, zachowanym do naszych
czasów źródłem, ani teŜ nie jest księgą napisaną "własną ręką" przez
Jezusa (str. 326). Jest to hipotetyczny dokument, zawierający głównie
zbiór wypowiedzi Jezusa, z którego, jak się przypuszcza, korzystali
4
Mateusz i Łukasz. Katoliccy uczeni mają na ten temat to samo zdanie, co
niekatolicy. Nie wiąŜą się z tym Ŝadne tajemnice.
Poza udostępnieniem tej krótkiej listy, udzieliłem Danowi Bursteinowi
wywiadu jako jeden z ekspertów w swej dziedzinie.
I na tym sądziłem, Ŝe sprawa się skończy.
Ale Robert Miller, mój oksfordzki wydawca, zaczął dochodzić do wniosku, Ŝe
wszystkie z pojawiających się coraz liczniej ksiąŜek na temat Kodu Leonarda
da Vinci wykazują takie czy inne powaŜne braki. Niektóre, jak Secrets of the
Code Bursteina, są kompilacjami sporządzonymi przez osoby zainteresowane
tematem, ale nie będące specjalistami w tej dziedzinie. Inne (jak się wydaje,
większość) są pisane przez osoby religijne, pragnące "wyjaśnić
nieporozumienia" na wypadek, gdyby niektórzy z ich współwyznawców
(głównie ewangelicy?) mieli zostać wprowadzeni w błąd przez pewne
pojawiające się w tej powieści stwierdzenia. Tego rodzaju reakcje są same w
sobie w porządku. Co jednak z rzetelną odpowiedzią ze strony kogoś, kto jest
autentycznym specjalistą w tej dziedzinie? Miller przekonał mnie, Ŝe na temat
ksiąŜki Dana Browna powinien wreszcie wypowiedzieć się historyk.
Zdecydowałem się udzielić takiej odpowiedzi nie po prostu dlatego, Ŝe
powieść zainteresowała mnie (uwaŜam za interesujące wiele ksiąŜek, a jednak
nie zamierzam wypowiadać się na temat ich wszystkich) ani nie dlatego, bym
martwił się o jej wpływ na wiarę innych. Moje motywy są nieco bardziej
prozaiczne. Wiem, Ŝe wiele osób czerpie wiedzę o przeszłości z powieści i
filmów. Na przykład, kiedy Kod Leonarda da Vinci rozpoczynał swój triumfalny
pochód, na ekrany kin wchodziła właśnie Pasja Mela Gibsona. Film ten cieszył
się ogromnym powodzeniem, szczególnie wśród tych, którzy interesowali się
historią Jezusa, a przy tym niezbyt dobrze wiedzieli, co mają na ten temat do
powiedzenia same ewangelie. Jak tacy ludzie, być moŜe przez resztę swego
Ŝycia, będą wyobraŜać sobie ostatnie godziny Jezusa? Będą widzieli je przez
pryzmat tego, co zobaczyli na szerokim ekranie. Mel Gibson, w znacznie
większym stopniu niŜ Mateusz, Marek, Łukasz czy Jan, zdecyduje o tym, co
ludzie będą sądzić o śmierci Jezusa, przynajmniej przez najbliŜsze pokolenie.
Zdolność reŜyserów filmowych i pisarzy do wpływania na nastroje społeczne
i kształtowania powszechnych wyobraŜeń nie jest sama w sobie ani rzeczą
dobrą, ani złą. Jest to po prostu jedna z cech naszych czasów. Ale kiedy wizje,
jakie przedstawiają oni swoim widzom lub czytelnikom, są b ł ę d n e - cóŜ,
efekt jest taki, Ŝe ludzie mają mylne pojęcie o przebiegu dziejów i uznają fikcję
5
za fakty. Być moŜe nie ma w tym większego nieszczęścia. Ale dla tych z nas,
którzy poświęcili się badaniu historii, moŜe to być odrobinę denerwujące.
Tak więc postanowiłem zareagować na powieść Dana Browna, by zająć się
nie jej walorami literackimi (uwaŜam, Ŝe jako kryminał jest znakomita), ale
słusznością wypowiadanych w niej stwierdzeń na temat Jezusa, Marii
Magdaleny, Konstantyna Wielkiego oraz formowania się kanonu biblijnego czyli kwestiami zasadniczymi dla wymyślonej przez Browna intrygi.
Rozpocznę od przedstawienia krótkiego streszczenia powieści, by
odświeŜyć pamięć tym, którzy juŜ ją czytali (a zakładam, Ŝe czytali ją wszycy,
którzy zdecydowali się sięgnąć po tę ksiąŜkę).
KOD LEONARDA DA VINCI: KRÓTKIE STRESZCZENIE
Kod Leonarda da Vinci ma zawiłą, misternie skonstruowaną fabułę, którą
nakreślę tu jedynie w skrótowej formie. W ParyŜu w tajemniczych
okolicznościach zostaje zamordowany znany kustosz Luwru, Jacques Sauni re.
Z powodu odkrytych na miejscu zbrodni dziwacznych symboli religijnych,
narysowanych tuŜ przed śmiercią przez samego Sauni re'a, do pomocy w
śledztwie zostaje wezwany Robert Langdon, profesor z Harvardu i znawca
symboliki religijnej, który przybył do ParyŜa, by wygłosić wykład. Przyłącza się
do niego policyjna specjalistka od kryptografii, Sophie Neveu, która, jak się
okazuje, jest teŜ wnuczką Sauni re'a; ona i dziadek nie utrzymywali ze sobą
kontaktów od dziesięciu lat. Rzeczą, o której Langdon i Neveu początkowo nie
mają pojęcia, ale która w końcu wychodzi na jaw, jest fakt, Ŝe Sauni re był
przywódcą tajnego stowarzyszenia, znanego w historii jako Zakon Syjonu,
które od wieków strzeŜe sekretu o prawdziwym charakterze i miejscu ukrycia
Świętego Graala.
Osobliwy splot wydarzeń sprawia, Ŝe Langdon i Neveu ruszają tropem
pozostawionych przez Sauni re'a wskazówek, by odnaleźć ów tajemniczy i od
dawna poszukiwany skarb. Ten sam cel przyświeca jednak takŜe ludziom
odpowiedzialnym za śmierć Sauni re'a, którzy najwyraźniej zabili go, usiłując
wydobyć z niego informację o miejscu ukrycia Graala. Ci zagadkowi nieznajomi
posłuŜyli się członkami fanatycznej katolickiej organizacji Opus Dei jako
pionkami, mającymi doprowadzić ich do kryjówki Graala.
Po wielu perypetiach Langdon i Neveu spotykają się z Sir Leighiem
Teabingiem, zamoŜnym arystokratą i badaczem Graala, który przedstawia
historyczne tło jego tajemnicy. Święty Graal nie jest kielichem Chrystusa, ale
naczyniem zawierającym jego nasienie - jest to w rzeczywistości osoba, Maria
Magdalena, która była Ŝoną i kochanką Jezusa, która zaszła za jego sprawą w
6
ciąŜę i urodziła mu córkę. Po jego ukrzyŜowaniu Magdalena wraz z dzieckiem
schroniła się we Francji, gdzie boski ród Chrystusa przetrwał po dziś dzień.
Przechowywane są sekretne dokumenty na temat istnienia owych potomków
Chrystusa. Wśród tych dokumentów, podkreślających Ŝeński pierwiastek we
wczesnym chrześcijaństwie, jest teŜ wiele wczesnych ewangelii, które w
czwartym wieku naszej ery zostały zatajone przez Kościół, a ściślej mówiąc
przez cesarza Konstantyna. Konstantyn zniszczył osiemdziesiąt parę ewangelii,
które ubiegały się o włączenie do Nowego Testamentu, wyniósł Jezusa,
zwykłego śmiertelnika, do pozycji Syna BoŜego oraz kompletnie pogrzebał
tradycję o Marii Magdalenie i świętości kobiecej, demonizując kobiecość w
chrześcijaństwie i niszcząc jego prawdziwy charakter jako cześć dla Ŝeńskiego
bóstwa.
Ale Zakon Syjonu od wieków zna prawdę o Jezusie i Marii Magdalenie, a
jego członkowie z dawien dawna spotykają się w sekrecie, by celebrować ich
święty związek i czcić sakralność kobiecą. To tajemne stowarzyszenie, którego
ostatnim wielkim mistrzem był Jacques Sauni re, ma za zadanie strzec grobu
Marii Magdaleny oraz setek dokumentów głoszących prawdę o zatraconej
świętości kobiecej.
W przeszłości na czele Zakonu Syjonu stało wielu sławnych ludzi, którzy
pieczołowicie przechowali prawdę o małŜeństwie Jezusa i Marii - wśród nich
zwłaszcza Leonardo da Vinci, który przedstawił Marię Magdalenę na swym
słynnym fresku Ostatnia Wieczerza i ukrył aluzje do związku Jezusa i
Magdaleny w licznych innych dziełach, by wtajemniczeni mogli odnaleźć je ku
swojej satysfakcji.
Langdon i Neveu, z pomocą Sir Leigha Teabinga, krok po kroku rozgryzają
tajemnicę spowijającą Graala oraz sekretne dokumenty głoszące jego
prawdziwą moc, podąŜając zawiłym tropem kryptogramów, które prowadzą ich
od jednej zagadki do drugiej - by wreszcie dotrzeć do prawdy o Graalu i
miejsca jego ostatecznego ukrycia.
PORUSZONE KWESTIE HISTORYCZNE
Jeszcze zanim zdąŜyłem przeczytać Kod Leonarda da Vinci, bywałem
proszony o wypowiedzi na temat tej powieści - a konkretnie jej historycznego
tła. Ile prawdy jest w tym, co mówi się w niej o Jezusie i Marii Magdalenie? Czy
rzeczywiście istniały tajemne ewangelie, które opowiadały o ich fizycznym
związku? Czy naprawdę byli małŜeństwem? Czy Magdalena naprawdę urodziła
dziecko, dając początek świętemu rodowi, który przetrwał aŜ po dziś dzień?
Czy to prawda, Ŝe cesarz Konstantyn zniszczył pozostałe ewangelie i nadał
7
obecny kształt chrześcijańskiej Biblii? śe wyklął sakralność kobiecą, wyniósł
Jezusa, męŜczyznę, w sferę boskości, i w ten sposób raz na zawsze odmienił
oblicze chrześcijaństwa?
Są to kwestie, którymi zajmę się w dalszych rozdziałach. W tym miejscu
chcę jasno powiedzieć, czym n i e będę się zajmował. Nie będę oceniał
wartości Kodu Leonarda da Vinci jako powieści - choć muszę przyznać, Ŝe
ksiąŜka bardzo mi się spodobała i, jak juŜ wspomniałem, przeczytałem ją z
zapartym tchem. Nie będę wypowiadał się o Ŝadnym z jej twierdzeń na temat
Opus Dei, Zakonu Syjonu albo roli Watykanu. Ani teŜ nie będę analizował dzieł
i przekonań Leonarda da Vinci.
Zamiast tego skupię się na historycznym fundamencie powieści: na
historycznym Jezusie, historycznej Marii Magdalenie, dziejach staroŜytnego
Kościoła chrześcijańskiego, treści wczesnych chrześcijańskich ewangelii oraz
roli odegranej przez cesarza Konstantyna w formowaniu obecnej postaci
wierzeń i świętych pism chrześcijaństwa. Jak wiele z informacji zawartych w
historycznym tle tej powieści jest faktem, a jak wiele fikcją? Ile prawdy jest w
Kodzie Leonarda da Vinci?
W pewnym sensie odpowiedź na to pytanie zostaje udzielona w samej
powieści, która rozpoczyna się (na str. 9, przed Prologiem) krótką listą
opatrzoną nagłówkiem FAKTY i zawierającą między innymi dane na temat
Zakonu Syjonu oraz Opus Dei. Znajduje się tu równieŜ oświadczenie:
"Wszystkie opisy dzieł sztuki, obiektów architektonicznych, dokumentów oraz
tajnych rytuałów zamieszczone w tej powieści odpowiadają rzeczywistości."
Ale czy tak jest naprawdę? Nie będę zajmował się sztuką, architekturą ani
rytuałami. Zajmę się natomiast dokumentami. I, jak zobaczymy, nawet gdy Dan
Brown stara się przedstawić fakty (i twierdzi, Ŝe przedstawia je wiernie),
manipuluje nimi, tak Ŝe w istocie wiele z nich okazuje się być elementami fikcji
literackiej. Celem mojej pracy jest oddzielenie faktów od fikcji, prawd
historycznych od zwykłych fantazji, na uŜytek wszystkich tych, którym zaleŜy na
rzetelnej wiedzy na temat początków chrześcijaństwa, a zwłaszcza Ŝycia
Jezusa i pism, które składają się na Nowy Testament.
KRYTYCZNE PODEJŚCIE DO HISTORII
Zanim przejdę do rzeczy, chciałbym wyjaśnić krótko, jak zamierzam się do
tego zabrać. Do przeszłości, takŜe tej zamierzchłej, o jakiej mówi nam Kod
Leonarda da Vinci, moŜna podchodzić na rozmaite sposoby. Niektórzy ludzie
próbują stworzyć sobie w wyobraźni obraz przeszłości, nie opierając się przy
tym na Ŝadnych (albo prawie Ŝadnych) rzeczywistych źródłach informacji. Inni
8
przyjmują za dobrą monetę wszelkie źródła, jakie szczęśliwym trafem dotrwały
do naszych czasów, usiłując połączyć je w swego rodzaju syntezę. Oba te
podejścia są bezkrytyczne w tym sensie, Ŝe nie róŜnicują i nie oceniają wagi
zachowanych dowodów. Dostęp do przeszłości moŜemy uzyskać jedynie
poprzez źródła, które nam o niej mówią, jednak źródeł tych nie moŜna
traktować jak wyroczni, gdyŜ często są sprzeczne ze sobą nawzajem i zawsze
odzwierciedlają punkty widzenia, uprzedzenia oraz światopoglądy swych
autorów. Tak więc najlepszą metodą rekonstruowania przeszłości jest
wykorzystanie naszych źródeł w sposób krytyczny - czyli stosując krytyczne
podejście do historii.
Odtworzenie tego, co naprawdę zdarzyło się w przeszłości, jest dla
historyków pracujących tą metodą (i nie tylko dla nich) trudne z tej prostej
przyczyny, Ŝe wydarzeń historycznych nigdy nie da się u d o w o d n i ć . To, co
się stało, odchodzi w niebyt i nie daje się juŜ przywołać z powrotem. Swoim
studentom wyjaśniam niekiedy ten problem, porównując sposób pracy
historyka ze sposobem, w jaki pracują naukowcy doświadczalni. W naukach
doświadczalnych dowód uzyskuje się na podstawie powtarzalnych
eksperymentów. Mówiąc w uproszczeniu, jeśli chcę u d o w o d n i ć , Ŝe sztaby
Ŝelaza toną w letniej wodzie, ale kostki mydła pływają na powierzchni,
wszystko, co muszę zrobić, to zgromadzić sto wanien z letnią wodą i zacząć
wrzucać do nich sztaby Ŝelaza i kostki mydła. Za kaŜdym razem Ŝelazo zatonie,
a mydło będzie pływać. W ten sposób ustala się swego rodzaju wiarygodne
przewidywanie, które uwaŜamy za dowód - mianowicie, Ŝe jeśli zrobimy tę
samą rzecz po raz kolejny, uzyskamy ten sam rezultat.
Z historią rzecz ma się inaczej, poniewaŜ wydarzenia z przeszłości nigdy nie
dają się powtórzyć. Tak więc trzeba tu uŜyć innego rodzaju "dowodów" - innych
niŜ powtarzalne, kontrolowane eksperymenty - pozwalających ustalić stopnie
wiarygodności. I podobnie jak w przypadku nauk ścisłych, cała historia jest
kwestią prawdopodobieństw. Niektóre rzeczy są w zasadzie pewne (alianci
naprawdę wygrali drugą wojnę światową). Inne są wysoce prawdopodobne, ale
nie tak pewne (George Washington miał sztuczną szczękę). Inne są jeszcze
mniej pewne, jednak wciąŜ prawdopodobne (Cezar przekroczył Rubikon).
Jeszcze inne zaś stanowią autentyczne znaki zapytania (czy Maria Magdalena
była kochanką Jezusa?).
Co sprawia, Ŝe jedne rzeczy są bardziej pewne, albo przynajmniej bardziej
prawdopodobne, niŜ inne? W kaŜdym przypadku chodzi o charakter dowodów.
Istnieją miliony naocznych świadków, którzy mogą zaświadczyć o zwycięstwie
aliantów w drugiej wojnie światowej. Ile relacji naocznych świadków mamy na
9
temat stanu uzębienia Washingtona albo operacji wojskowych Cezara?
Doprawdy niewiele. A co z Marią Magdaleną i Jezusem?
Jak się okazuje, spora część dostępnych nam źródeł dotyczących Marii
Magdaleny pochodzi z Biblii. To prowadzi nas do kolejnej kwestii, która stanie
się istotna, gdy zaczniemy analizować historyczne twierdzenia Kodu Leonarda
da Vinci: w jaki sposób fakt, Ŝe staroŜytne źródło (na przykład Ewangelia
według św. Marka) wchodzi w skład Biblii, wpływa na jego historyczną
wiarygodność? Zdaniem historyków stosujących podejście krytyczne, źródła
znajdujące się w Biblii muszą być traktowane jak kaŜde inne źródło z
przeszłości - wymagają zbadania pod kątem ich wiarygodności. WiąŜe się to
między innymi ze sprawdzeniem, jak mają się do innych źródeł z owych
czasów - czy, na przykład, nie są z nimi sprzeczne. Jeśli poszczególne źródła
przeczą sobie nawzajem, wówczas historyk musi zdecydować, którym z nich
wierzyć. A Ŝeby podjąć taką decyzję, musi mieć p o w o d y . Nie wystarczy
stwierdzić, Ŝe jeśli coś jest zapisane w Biblii, to musi być prawdą. A jeśli,
spisując swą relację, biblijny autor z sobie tylko wiadomych przyczyn
przedstawił dane wydarzenie inaczej, niŜ się faktycznie odbyło? Ale z drugiej
strony - i jest to rzecz, którą muszę podkreślić - jeśli istnieje źródło nie
wchodzące w skład Biblii (na przykład Ewangelia Marii Magdaleny), które
opowiada odmienną historię, o n o takŜe niekoniecznie musi mieć rację. KaŜde
źródło trzeba ocenić, by przekonać się, które z nich są bardziej, a które mniej
wiarygodne.
Podkreślam tę kwestię dlatego, Ŝe część ludzi ma skłonność do uznawania
za prawdę wszystkiego, co znajduje się w kanonicznym źródle (czy będą to
pisma Juliusza Cezara, George'a Washingtona, czy Biblia), podczas gdy inni
chętnie wierzą we wszystko, co o d b i e g a od kanonicznych źródeł. Ta druga
postawa jest częsta zwłaszcza u zwolenników teorii spiskowych, ale takŜe u
osób ciekawych świata, które wyznają pogląd, iŜ "historię piszą zwycięzcy", co
sprawia, Ŝe fascynuje je moŜliwość odtworzenia "odwrotnej strony" dziejów.
Historycy jednak nie mogą podchodzić do źródeł w taki sposób, automatycznie
faworyzując jedną stronę kosztem drugiej. Wręcz przeciwnie, kaŜde źródło
musi być starannie przeanalizowane pod kątem wiarygodności. I jak
zobaczymy w jednym z dalszych rozdziałów, odnosi się to nawet do źródeł
zajmujących się tak waŜną postacią jak Jezus - którego historia została
opowiedziana w księgach, które trafiły do Nowego Testamentu, jak równieŜ w
takich, którym się to nie udało (a z których kilka, na przykład Ewangelia Filipa,
odgrywa istotną rolę w Kodzie Leonarda da Vinci). Historyk krytyczny bierze
pod uwagę w s z y s t k i e z tych źródeł, starannie porównując je ze sobą, by
10
ustalić, które z nich zasługują na zaufanie, a które trzeba przyjmować ze sporą
rezerwą.
W tym miejscu muszę zaznaczyć, Ŝe większość dokumentów z przeszłości miliony zapisów z wszystkich epok - nie zachowała się do naszych czasów i
pozostaje stracona dla potomności. Dotyczy to teŜ relacji o Ŝyciu Jezusa oraz
jego wyznawców. Szczęśliwym trafem mamy dziś do dyspozycji więcej źródeł
na temat Jezusa (oraz, na przykład, Marii Magdaleny), niŜ uczeni jeszcze sto
lat temu mogli sobie zamarzyć. Mimo wszystko jednak jest to jedynie drobna
cząstka wszystkich dokumentów, które musiały istnieć w takim czy innym
czasie. Niektóre z tych zaginionych źródeł zostały bez wątpienia zniszczone
przez chrześcijan, którzy uznali ich nauki za bluźniercze lub błędne. Ale
większość z nich nie przetrwała po prostu dlatego, Ŝe w pewnym momencie
przeszłości nikt nie zadał sobie trudu, by sporządzić ich kopie.
To ostatnie spostrzeŜenie jest równieŜ warte podkreślenia: wszelkie
istniejące źródła pisane z odległej przeszłości (na długo przed wynalezieniem
przez Gutenberga prasy drukarskiej w piętnastym wieku), to przepisywane
ręcznie kopie. W staroŜytności nie było trudno sprawić, by jakiś dokument
zniknął: wystarczyło po prostu nie kopiować go więcej. Wbrew aluzjom, jakie
moŜna napotkać tu i ówdzie w literaturze spiskowej na temat początków
chrześcijaństwa - a nawet w nawiązujących do historii powieściach, takich jak
Kod Leonarda da Vinci - mamy niewiele dowodów na to, by w staroŜytności
prowadzono masowe akcje palenia "niebezpiecznych" ksiąŜek. Jeśli ksiąŜka
została uznana za problematyczną, po prostu przestawano ją reprodukować.
Na szczęście parę takich "rzadkich" ksiąg odnalazło się w ostatnich czasach
dzięki przypadkowym odkryciom i, niekiedy, pracom prowadzonym przez
wykwalifikowanych archeologów.
W następnych rozdziałach, analizując historyczne twierdzenia stawiane w
Kodzie Leonarda da Vinci, będę brał pod uwagę wszystkie zachowane źródła,
zarówno kanoniczne, jak i niekanoniczne, ortodoksyjne i heretyckie, dobrze
znane i niemal zapomniane. Jedynie za pośrednictwem takich dokumentów
moŜemy uzyskać właściwy obraz interesujących nas postaci z przeszłości, w
tym takŜe owych trzech, które odgrywają tak znaczącą rolę w fabule Kodu
Leonarda da Vinci: Jezusa, Marii Magdaleny i cesarza Konstantyna.
11
Część pierwsza
CESARZ KONSTANTYN, NOWY TESTAMENT
I INNE EWANGELIE
Rozdział pierwszy
ROLA KONSTANTYNA WE WCZESNYM CHRZEŚCIJAŃSTWIE
Przy całej zawiłości swej fabuły, Kod Leonarda da Vinci jest w gruncie rzeczy
kolejną opowieścią o walce dobra ze złem, sprawiedliwości z nieprawością. Tak
więc nie jest Ŝadnym zaskoczeniem, Ŝe wszystkie występujące w niej postaci
moŜna podzielić na dwa przeciwstawne obozy. Do bohaterów pozytywnych
naleŜą, oczywiście, Robert Langdon i Sophie Neveu, których intencje są
czyste, a ich jedynym celem jest odkrycie prawdy. Niejednoznacznie pozytywną
postacią jest szef francuskiej policji śledczej, Bezu Fache, bezwzględny typ,
którego postępowanie często wydaje się wyrachowane i aroganckie, ale
którego na koniec widzimy po stronie dobra. Po stronie zła odkrywamy, ku
naszemu zaskoczeniu, Leigha Teabinga ("Nauczyciela" - do momentu
odsłonięcia kart Teabing sprawia wraŜenie sprzymierzeńca Langdona i Neveu),
Rémy'ego, słuŜącego i szpiega Teabinga, oraz Sylasa, mnicha albinosa,
mordującego na zlecenie w imię, jak sam uwaŜa, najwyŜszego dobra.
Jednak nie tylko fikcyjni bohaterowie, ale równieŜ postacie historyczne,
odgrywające znaczącą rolę w powieści, dają się wpasować w ten schemat.
Pozytywnymi postaciami z przeszłości są, oczywiście, Jezus i Maria
Magdalena. Klasycznym czarnym charakterem natomiast okazuje się być
panujący w czwartym wieku naszej ery rzymski cesarz Konstantyn. Został on
obarczony winą za liczne dolegliwości, trapiące chrześcijaństwo po dziś dzień.
Zdaniem Leigha Teabinga (i, do pewnego stopnia, Langdona), Konstantyn po
wszystkie czasy odmienił oblicze tej religii, wynosząc na piedestał męskość,
demonizując kobiecość, bezpodstawnie przypisując boską naturę śmiertelnemu
prorokowi Jezusowi oraz niszcząc wcześniejsze ewangelie, które głosiły
człowieczeństwo Jezusa, jednocześnie kanonizując teksty, które opisywały go
jako istotę boską. Czy jest to obraz prawdziwy?
KONSTANTYN A WIARA CHRZEŚCIJAŃSKA
Mówiąc dokładniej, dowiadujemy się od Teabinga, Ŝe Konstantyn tak
naprawdę nigdy nie stał się chrześcijaninem, ale pozostał poganinem do końca
Ŝycia; wykorzystał jedynie chrześcijaństwo dla własnych, politycznych celów. W
roku 325 zwołał sobór nicejski rzekomo po to, by zjednoczyć chrześcijaństwo
12
przez zmuszenie go do uznania Jezusa za istotę boską, a nie człowieka
(wcześniej chrześcijanie uwaŜali Jezusa za zwykłego śmiertelnika), potem zaś
stworzył Biblię taką, jaką znamy dzisiaj, Biblię, w której pierwiastek kobiecy
został pominięty, męskość wyniesiona na piedestał, a Jezus, męŜczyzna, jest
sławiony jako istota boska.
Jak wiele prawdy historycznej jest w tych twierdzeniach o Konstantynie, w
jakim zaś stopniu są wymysłem, fikcją wspierającą fabułę powieści, ale
pozbawioną oparcia w faktach? MoŜemy zacząć od pytania o osobisty
stosunek Konstantyna do religii. Czy to prawda, Ŝe pozostał przez całe Ŝycie
poganinem i nigdy naprawdę nie nawrócił się na chrześcijaństwo?
RozwaŜmy kluczową rozmowę na ten temat między Sophią i Leighiem
Teabingiem:
- Sądziłam, Ŝe Konstantyn był chrześcijaninem - powiedziała Sophie.
- SkądŜe - prychnął Teabing. - Całe Ŝycie był poganinem, został
ochrzczony na łoŜu śmierci, kiedy był zbyt słaby, by zaprotestować. [...] Trzy
wieki po ukrzyŜowaniu Jezusa Chrystusa liczba jego wyznawców wciąŜ
wzrastała. Chrześcijanie i poganie wszczynali wojny, a konflikt urósł do
takich rozmiarów, Ŝe groził rozpadem Rzymu. Konstantyn uznał, Ŝe trzeba
coś z tym zrobić. W trzysta dwudziestym piątym roku zjednoczył Rzym pod
sztandarem jednej religii. Chrześcijaństwa.
- Dlaczego pogański cesarz wybrał na oficjalną religię państwową
chrześcijaństwo? - spytała zdumiona Sophie.
- Konstantyn był człowiekiem interesu - zachichotał Teabing. - Widział, Ŝe
chrześcijaństwo to wielka, potęŜniejąca siła, i po prostu postawił na faworyta.
(str. 296-297)*
HISTORYK MOśE DOSTRZEC W TYCH TWIERDZENIACH NIECO PRAWDY, ALE OGÓLNIE
RZECZ BIORĄC JEST W NICH WIĘCEJ FANTAZJI NIś FAKTÓW. PIERWSZĄ RZECZĄ, JAKĄ
POWINNIŚMY SIĘ ZAJĄĆ, SĄ LOSY CHRZEŚCIJAŃSTWA W CZASACH POPRZEDZAJĄCYCH
SŁYNNĄ KONWERSJĘ KONSTANTYNA.
WALKI MIĘDZY CHRZEŚCIJANAMI I POGANAMI
13
Nie jest prawdą, Ŝe, jak mówi Teabing, "chrześcijanie i poganie wszczynali
wojny, a konflikt urósł do takich rozmiarów, Ŝe groził rozpadem Rzymu." Takie
stwierdzenie wybitnie przecenia siłę chrześcijaństwa przed konwersją
Konstantyna, sugerując, Ŝe chrześcijanie byli niemal tak samo liczni jak
poganie i nieustannie dokonywali ataków i kontrataków. Rzeczywistość była
zupełnie inna. Chrześcijanie w początkach czwartego wieku stanowili w
cesarstwie niewielką mniejszość, poddawaną prześladowaniom ze strony
przytłaczająco liczniejszych grup - pogan oraz reprezentujących ich władz
państwowych.
Na początek powinienem być moŜe powiedzieć coś na temat terminologii.
Słowo p o g a n i n , uŜyte w tym kontekście, nie jest określeniem negatywnym.
Oznacza ono po prostu wyznawcę którejkolwiek z politeistycznych religii
cesarstwa - to znaczy religii, w których oddawano cześć wielu bogom. A
poniewaŜ wszyscy obywatele cesarstwa, z wyjątkiem śydów i chrześcijan, czcili
wielu bogów, określenie to obejmowało przewaŜającą większość ludności.
Bogowie, których czczono, byli przeróŜnego rodzaju. Byli wśród nich "wielcy
bogowie", znani nam z greckiej i rzymskiej mitologii - na przykład grecki Zeus,
Ares i Atena, albo ich rzymskie odpowiedniki: Jowisz, Mars i Minerwa. Ale
oprócz nich istniały teŜ bóstwa opiekujące się poszczególnymi miejscami i
czynnościami: bogowie zamieszkujący i chroniący miasta i wioski całego
imperium (kaŜda miejscowość miała własnego boga), bóstwa rodziny i ogniska
domowego, bóstwa lasów, strumieni i pól, bóstwa o rozmaitych funkcjach - te,
które sprawiały, Ŝe dojrzewały plony, zapewniały płodność zwierząt domowych,
chroniły kobiety w czasie porodu, obdarzały zdrowiem, przynosiły dobrobyt i
pokój, oraz wyświadczały drobne przysługi człowiekowi, który je o to poprosił.
W owych czasach w Cesarstwie Rzymskim i s t n i a ł a tendencja do
uznawania takiego czy innego z bóstw za górujące nad pozostałymi, za Boga
najwyŜszego. O samym Konstantynie wiadomo, Ŝe zanim został
chrześcijaninem, a nawet i potem, czcił "NiezwycięŜone Słońce" (po łacinie: Sol
Invictus). Wydaje się, Ŝe podobnie jak inni identyfikował niekiedy to bóstwo z
Apollinem, równieŜ kojarzonym ze słońcem. Jednak odkąd przeszedł na
chrześcijaństwo, zaczął, jak się zdaje, utoŜsamiać owego boga z
chrześcijańskim Bogiem.
Tak czy inaczej, pogańskie religie cesarstwa czciły wielu bogów w sposób,
jaki uwaŜano za stosowny dla kaŜdego z nich. Uzmysłowienie sobie tego faktu
jest istotne dla zrozumienia wzajemnych relacji między chrześcijanami i
poganami, o których wspomina Leigh Teabing, mówiąc, Ŝe poganie i
chrześcijanie "wszczynali wojny" przeciwko sobie nawzajem. Prawda wyglądała
14
nieco inaczej. Istotnie miały miejsce burzliwe walki, ale w rzeczywistości były
one niemal wyłącznie jednostronne. To pogańska większość wszczynała wojny
przeciwko chrześcijańskiej mniejszości, próbując zetrzeć ją z powierzchni
ziemi.
Chrześcijaństwo było religią prześladowaną praktycznie od początku
swojego istnienia.1 JuŜ pierwszym wydarzeniem, od którego rozpoczął się jej
rozwój, była męka i egzekucja jej załoŜyciela, Jezusa. A po jego śmierci wielu
jego wyznawców spotkał ten sam los. Niekiedy prześladującymi byli śydzi,
poniewaŜ zdaniem wielu śydów chrześcijanie dopuszczali się bluźnierstwa
przeciwko Bogu, nazywając Jezusa mesjaszem. Z biegiem czasu jednak
prześladowania były w coraz większym stopniu dziełem rzymskich pogan i
przedstawicieli ich władz.
Powody, dla których poganie nienawidzili chrześcijan, miały związek z
pogańskim wyobraŜeniem o bogach. Wszystko, co w Ŝyciu dobre: zdrowie,
powodzenie, miłość, pokój, urodzaj i tak dalej, pochodziło od bogów, którzy
obdarzali tym ludzi w zamian za okazywaną im cześć - złoŜone od czasu do
czasu w ofierze zwierzę albo inny pokarm, oraz wysławianie ich w modłach.
Bogowie ci nie byli zazdrośni o siebie nawzajem, nie wymagali od swych
wyznawców, by ograniczali się wyłącznie do obrzędów odnoszących się do
takiego czy innego z nich. Wszyscy oni byli bogami i wszyscy zasługiwali na to,
by oddawać im cześć. Co jednak działo się, jeśli nie złoŜono im naleŜytych
wyrazów wdzięczności? Mogli wpaść w gniew, a wtedy biada! Mogli odpłacić
się, zsyłając na ludzi wszelkiego rodzaju "naturalne" nieszczęścia: zarazę, głód,
suszę, trzęsienie ziemi. Ilekroć zdarzało się coś takiego, najprostszym
wyjaśnieniem było, Ŝe sprawili to bogowie. A przyczyną było to, Ŝe nie
poświęcono im odpowiedniej uwagi. Kim jednak byli ci odstępcy, którzy
odmawiali bogom naleŜnej im czci? To chrześcijanie, twierdzący, Ŝe istnieje
tylko jeden Bóg, Bóg Jezusa, i tylko jego jednego naleŜy wielbić.2
Gdy w drugim i trzecim wieku naszej ery na miasta, wioski czy prowincje
spadały klęski Ŝywiołowe, łatwo było uwierzyć, Ŝe winni temu są właśnie
chrześcijanie. Czasami prowadziło to do wymierzonych przeciwko nim aktów
masowej przemocy. A kiedy zamieszki wymykały się spod kontroli, zdarzało
się, Ŝe konieczna była interwencja rzymskich władz, które wywierały oficjalną
presję na chrześcijan, by zmusić ich do wyparcia się wiary w chrześcijańskiego
Boga i do oddania w stosowny sposób czci pogańskim bóstwom. Kiedy
chrześcijanie odmawiali, karano ich, niekiedy torturami i śmiercią.
Tak przedstawiała się rzeczywista sytuacja chrześcijan i pogan w Imperium
Rzymskim. Nie był to, jak twierdzi Teabing, przypadek dwóch wojujących ze
15
sobą frakcji. Było to prześladowanie chrześcijańskiej mniejszości przez
pogańską większość. Jak się okazuje, prześladowania chrześcijan osiągnęły
punkt krytyczny na krótko przed pojawieniem się Konstantyna na scenie. Jego
poprzednikiem na cesarskim tronie był niejaki Dioklecjan, który rządził
wschodnią częścią imperium, podczas gdy na zachodzie władzę sprawował
jego kolega, Maksymian. Dioklecjan zdecydował, Ŝe z chrześcijanami (którzy w
owym czasie stanowili przypuszczalnie jakieś 5-8 procent ludności cesarstwa)
trzeba się załatwić raz na zawsze. Tak więc w 303 r.n.e., przy współudziale
Maksymiana, rozpoczął przeciwko nim akcję obejmującą cały obszar imperium
(większość dotychczasowych prześladowań, trwających juŜ od I w.n.e., miała
zasięg jedynie lokalny). Wydano kilka edyktów cesarskich, które wzywały do
palenia chrześcijańskich ksiąg, burzenia chrześcijańskich świątyń, pozbawienia
chrześcijan przywilejów klasowych, a wreszcie uwięzienia wysokich
dostojników kościelnych. W roku 304 kolejny edykt nakazywał wszystkim
poddanym Rzymu złoŜenie ofiar bogom; za uchylenie się od tego groziła
śmierć lub cięŜkie roboty. Dla chrześcijan, oczywiście, zastosowanie się do
tego nakazu oznaczałoby sprzeniewierzenie się wierze. Owe tak zwane
"wielkie prześladowania" trwały z przerwami przez niemal dziesięć lat.
Według Leigha Teabinga, kres konfliktom między poganami i chrześcijanami
połoŜył w roku 325 cesarz Konstantyn. To takŜe nie jest w pełni ścisłe.
Konstantyn zniósł prześladowania chrześcijan w 313 r.n.e., rok po własnym
przejściu na chrześcijaństwo. Aby zrozumieć, jak do tego doszło, musimy
przyjrzeć się bliŜej jego konwersji, która sama w sobie była sprawą dość
skomplikowaną. Nie ulega jednak wątpliwości, Ŝe wbrew twierdzeniu Teabinga
Konstantyn nie pozostał do końca Ŝycia zdeklarowanym poganinem. On sam
wiązał swoją zmianę wiary z przełomowym wydarzeniem, mającym, jak się
okazuje, miejsce na polu bitwy.
KONWERSJA KONSTANTYNA
Niestety, nie mamy wiarygodnych świadectw mówiących o tym, co
n a p r a w d ę skłoniło Konstantyna do zmiany wyznania. Mamy jedynie relacje
takie jak ta pochodząca od jego poboŜnego biografa, Euzebiusza, pisarza
chrześcijańskiego z czwartego wieku n.e., określanego niekiedy mianem "ojca
dziejopisarstwa kościelnego", gdyŜ był pierwszym chrześcijaninem, który
sporządził obszerny opis dziejów Kościoła od dni Jezusa do czasów sobie
współczesnych, czasów Konstantyna. Poza ową dziesięciotomową Historią
Kościoła, Euzebiusz napisał takŜe biografię Konstantyna. Jak moŜna sobie
wyobrazić,
biografia
ta
interpretuje
16
fakty
zgodnie
z
chrześcijańskim
światopoglądem swojego autora. NiezaleŜnie od tego jednak Euzebiusz
utrzymuje, Ŝe usłyszał o słynnej konwersji Konstantyna od samego cesarza,
kilka lat po tym wydarzeniu.3
Tak czy inaczej, historyczne okoliczności tej konwersji są jasne. Po
dobrowolnej abdykacji Dioklecjana w roku 305 n.e., jego miejsce zajął
Konstantyn, w samym Rzymie jednak roszczenia do tronu cesarskiego wysunął
Maksymian. Konstantyn pokonał go w bitwie, ale wówczas kontrolę nad
miastem przejął syn Maksymiana, Maksencjusz. Konstantyn był zdecydowany
zostać jedynym władcą imperium, a to oznaczało rozprawienie się z
Maksencjuszem i jego wojskami. Pomaszerował więc na Rzym. Do decydującej
bitwy doszło przy Moście Mulwijskim na Tybrze. Później Konstantyn wspominał
o nadprzyrodzonym znaku, który ukazał mu się przed bitwą, znaku, który
ostatecznie skłonił go do uznania chrześcijaństwa za jedyną prawdziwą wiarę.
Jak sam twierdził, wiedział, Ŝe jedynie przy wsparciu boskich mocy moŜe liczyć
na zwycięstwo w czekającej go bitwie, nie miał jednak pojęcia, do którego z
bogów zwrócić się z prośbą o pomoc w walce. I wówczas, w biały dzień,
nawiedziła go wizja. Zobaczył na niebie sztandar w kształcie krzyŜa, a ponad
nim słowa: "Pod tym znakiem zwycięŜysz."
Zbity z tropu, nie rozumiejąc, co to moŜe oznaczać, nocą miał sen, w którym
odwiedził go Chrystus, pokazując mu ten sam znak i mówiąc, by uŜył go dla
obrony przed swymi wrogami. Następnego dnia Konstantyn wezwał do siebie
rzemieślników i opisał im ów znak, a oni wykonali go z całym przepychem ze
złota i drogich kamieni. Był to krzyŜ zwieńczony dwiema greckimi literami, chi i
ro - pierwszymi dwiema literami imienia Chrystusa. Według Euzebiusza,
Konstantyn radził się kapłanów i wróŜbitów, pytając ich, co to wszystko
oznacza, a oni wyjaśnili mu, Ŝe jeśli przyrzeknie czcić Boga chrześcijan, moŜe
liczyć na powodzenie we wszystkich sprawach.
Pod tym znakiem więc przystąpił do bitwy z Maksencjuszem przy Moście
Mulwijskim i odniósł spektakularne zwycięstwo, ustanawiając się cesarzem na
Zachodzie (inny generał, Licyniusz, był cesarzem we wschodniej części
imperium).
Leigh Teabing ma rację twierdząc, Ŝe Konstantyn nie stał się w tym
momencie szczerym chrześcijaninem bez Ŝadnych śladów pogaństwa. Uczeni
zauwaŜyli, Ŝe wiele wskazuje na to, iŜ nawet po swym "nawróceniu" w dalszym
ciągu czcił boga słońca: na przykład na monetach bitych za jego panowania
jeszcze przez następne dziewięć lat widnieje wizerunek Sol Invictus. MoŜliwe,
Ŝe Konstantyn połączył swą wcześniejszą religię z nowo odkrytą wiarą w Boga
chrześcijan. Zapewne nie jest przypadkiem, Ŝe postanowił, iŜ chrześcijański
17
dzień święty ma przypadać w dzień poświęcony bogu słońca, oraz Ŝe
narodziny Chrystusa mają być obchodzone w dzień przesilenia zimowego. Ale
tak czy inaczej, wbrew zapewnieniu Teabinga, nie ulega wątpliwości, iŜ od
owego przełomowego momentu w roku 312 Konstantyn zaczął uwaŜać się,
przynajmniej w pewnym sensie, za chrześcijanina.
W następnym roku Konstantyn, w porozumieniu z Licyniuszem, swym
kolegą, który sprawował władzę nad wschodnią częścią cesarstwa, ogłosił
zaprzestanie wrogości wobec chrześcijan w całym imperium. Wiązało się to z
wydaniem edyktu, znanego w historii jako edykt mediolański, który zapewniał
wolność wyznania wszystkim mieszkańcom cesarstwa, chrześcijanom,
poganom i Ŝydom, pozwalając im czcić dowolnego boga (czy bogów) w sposób
zgodny z nakazami ich własnej religii. To właśnie - a nie zwołany dwanaście lat
później w Nicei sobór powszechny - połoŜyło kres konfliktom między poganami
a chrześcijanami.
Począwszy od tego momentu Konstantyn przedstawiał się, i był postrzegany
przez innych, jako chrześcijanin, choć, jak juŜ wspomniałem, jeszcze przez
mniej więcej dziesięć lat dawały o sobie znać ślady jego dawnej czci dla
pogańskich bóstw. Ale w początkach lat dwudziestych czwartego stulecia
Konstantyn był juŜ głęboko oddany wierze chrześcijańskiej. Leigh Teabing nie
myli się twierdząc, Ŝe został on ochrzczony dopiero na łoŜu śmierci (w 337
r.n.e.) ale nie był to, jak sugeruje Teabing, czyn przeprowadzony wbrew jego
woli. W rzeczywistości wielu chrześcijan w owych czasach zwlekało z
otrzymaniem chrztu aŜ do samego końca. JuŜ duŜo wcześniej jednak
Konstantyn rozgłosił wszem i wobec swoje oddanie dla chrześcijaństwa,
między innymi poprzez szczodre dary, którymi przez ponad dwadzieścia lat
obsypywał Kościół oraz jego kler.
Pozostaje pytaniem, dlaczego Konstantyn przeszedł na chrześcijaństwo.
Trudno jest stwierdzić, czy Teabing ma rację czy nie, gdy mówi, Ŝe cesarz
postanowił po prostu "postawić na faworyta". Nie ulega wątpliwości, Ŝe
Konstantyn postawił sobie za cel zjednoczenie od dawna trapionego podziałami
cesarstwa (w ciągu pięćdziesięciu lat przed przejęciem władzy przez
Dioklecjana, na tronie zasiadało dwudziestu róŜnych cesarzy). By to osiągnąć,
podjął szereg finansowych i politycznych kroków. I być moŜe w sprzymierzeniu
się z chrześcijańskim Bogiem widział sposób na osiągnięcie jedności
kulturalnej: efektem miało być jedno państwo, oddające cześć jednemu Bogu
(Bogu chrześcijan, zamiast róŜnorodnych bogów czczonych dotychczas w
róŜnych częściach imperium), z jednym władcą u steru. Jeden Bóg, jedna
religia, jeden cesarz, jedno cesarstwo.
18
Nie podlega natomiast dyskusji fakt, Ŝe konwersja Konstantyna była jednym
z najbardziej znaczących wydarzeń cywilizacji zachodniej. Chrześcijaństwo z
prześladowanej i znienawidzonej religii o garstce wyznawców przeistoczyło się
w religię wybraną przez samego cesarza. Łaski spływały na Kościół. Coraz
popularniejsze stawało się być chrześcijaninem, tym samym wyrzekając się
pogańskich bogów. Konwersje następowały lawinowo. Pod koniec czwartego
wieku chrześcijanie stanowili większość ludności imperium. Wszyscy cesarze
po Konstantynie, z jednym krótkim wyjątkiem, byli chrześcijanami. Pięćdziesiąt
lat po jego śmierci chrześcijaństwo było juŜ oficjalną religią cesarstwa. Jak ujął
to pewien autor, konwersja Konstantyna była "drugą z najwspanialszych historii
wszechczasów."4
Ale historia ta nie skończyła się na jego konwersji w roku 312 i edykcie
tolerancyjnym z roku 313. GdyŜ, jak mówi sam Teabing, w roku 325 miało
miejsce pewne istotne wydarzenie. Teabing myli się twierdząc, Ŝe właśnie
wtedy Konstantyn postanowił zjednoczyć swe imperium pod sztandarem
chrześcijaństwa. Ten proces był juŜ w toku. Ale wykorzystanie tej religii jako
narzędzia zjednoczenia napotykało pewien problem: w samym chrześcijaństwie
istniały p o d z i a ł y co do kilku zasadniczych kwestii, z których Ŝadna nie
dotyczyła spraw waŜniejszych niŜ subtelności jego teologicznej doktryny. Aby
chrześcijaństwo mogło zjednoczyć imperium, musiało najpierw zjednoczyć się
samo. I to był prawdziwy powód, dla którego Konstantyn zwołał zebranie
biskupów (w liczbie około 200-250), mające rozwiązać problemy, które
wywoływały wewnętrzne spory między chrześcijanami. Zebranie to odbyło się
w Nicei i stąd nazywane jest soborem nicejskim.
19