Aczkolwiek 7 - Gimnazjum nr 4 im. Józefa Piłsudskiego w Otwocku

Transkrypt

Aczkolwiek 7 - Gimnazjum nr 4 im. Józefa Piłsudskiego w Otwocku
• Aczkolwiek • Str. 1 •
Drodzy Rodacy,
Towarzysze Szkolnej Niedoli!
Oto trzymacie w swych dłoniach Waszą jedyną
ostoję wśród jesiennych dni, zmęczenia, (choć minął
dopiero jeden miesiąc względnej nauki)- coś, na czym
zawsze możecie polegać. Oto dzierżycie pierwszy
Wstęp..............................................................str.1
wydany w tym roku numer jedynej słusznej prasy
Wakacyjne wspomnienia
nazwanej szlachetnym imieniem „Aczkolwiek”. (Nazwa
Egzotyczne wakacje w Indiach………………………str.2
wymyślona przez naszego pierwszego Redaktora
O obozie żeglarskim……………………………………..str.3
Naczelnego o niewskazującym zupełnie na imię
Wycieczkowo
pseudonimie „Piotrek”. Ma podkreślać polemiczny
Wycieczka do Powsina………………………………….str.5
charakter prasy.) Choć skład naszej wspaniałej redakcji
Wymiana z zachodnimi sąsiadami………………..str.6
zmienił się częściowo, to wciąż opiekunem miesięcznika
Uśmiechnij się!
jest p. Dorota Konstantynowicz, a ja – Kamila WinnickaSatyra z teściową w tle…………………………………str.7
wodzem naczelnym i technikiem informatycznym,
Mąż i żona – współcześnie……………………………str.8
którego zastępcę wybierzemy w najbliższym czasie.
Nasze pasje i talenty
W tym numerze poruszyliśmy tematy
wakacyjnych historii, które zakończyły się zupełnie
Wywiad z Weroniką Basiewicz…………………..…str.9
niedawno. Napisaliśmy o ciekawych świętach - tych
Nawiązując do najbliższych świąt
bardziej znanych, jak Dzień Nauczyciela i mniej
Psychika – rzecz delikatna……………………………str10
popularnych- mowa o Dniu Wrzeszczenia z Powodu
Hipnoza………………………………………………………str.11
Frustracji albo Dniu Odpoczynku dla Nadszarpniętych
Szczerze, ironicznie, ale od serca………………..str.12
Nerwów. Dnia 1 października obchodzimy Światowy
W spodniach czy spódnicy………………………….str.12
Dzień Wegetarianizmu, co skomentowaliśmy.
Aby
Formalnie
rozwiać
smętny,
wręcz
depresyjny,
jesienny
nastrój,
Redakcja, podziękowania, przypomnienia…str.16.
zamieściliśmy satyrę oraz opowiadanie satyryczne
napisane przez nasze koleżanki. Najlepsi agenci (oczywiście gotowi na wszystko i osłaniani przez
pierwszorzędnych snajperów) dotarli do tajnych źródeł informacji dotyczących wymiany z Niemcami, która
odbędzie w dniach 4-8 października. Przeprowadziliśmy ciekawe ankiety, które z pewnością Was zaciekawią
oraz napisaliśmy o wielu innych interesujących tematach, z którymi możecie się zapoznać, czytając następne
strony numeru.
Jeśli jakaś persona (z pewnością wspaniała, skoro oglądająca gazetę „Aczkolwiek”) chciałaby
zasmakować trochę dziennikarskiej adrenaliny i wzbogacić nasze redakcyjne grono, zapraszamy na
konspiracyjne spotkania koła dziennikarskiego, które odbywają się w środy na 8. godzinie lekcyjnej
(potrzebujemy nie tylko talentów dziennikarskich, ale też innych osób o zainteresowaniach choćby plastycznych
czy sportowych). Istnieje możliwość skontaktowania się z naszą redakcją przez skrzynkę kontaktową, która
znajduje się w bibliotece, mailowo ([email protected]) lub bezpośrednio - zaczepiając
redaktorów przemykających po szkolnych korytarzach. Choć czasem ukrywamy swą tożsamość, nie powinno to
sprawić problemów.
Rodacy! Do boju! Pokonajmy wspólnie najbliższych dziewięć miesięcy, które pozostały do upragnionej
wakacyjnej wolności! Zawsze przecież możecie liczyć na naszą redakcję i aczkolwiekowe dzieło. Postaramy się
umilić ten czas oczekiwania (poprzez wydawanie prasy „od uczniów dla uczniów”, oczywiście), który może
czasem wydawać się wiecznością.
Kamila Winnicka, 2c
W NUMERZE
• Numer 1(7), październik 2010 • [email protected] •
• Aczkolwiek • Str. 2 •
„Egzotyczne jedzenie, smaki wodne, różne krewetki, kraby, ryby…”
– czyli o wakacjach w Indiach
Kamila Winnicka: Dowiedzieliśmy się z naszych tajnych źródeł informacji, iż w te wakacje wybrałeś się do Indii,
więc chcieliśmy Cię o to wypytać. Co skłoniło Cię od tego wyjazdu?
Łukasz Błażejczyk: Przede wszystkim to rodzice. Właśnie oni ten wyjazd zainicjowali. Odwiedzamy co roku różne
ciekawe miejsca za granicą i w tym roku akurat wypadły Indie.
K: Jak się do tego przygotowywałeś?
Ł: Normalnie. Jest dość gorąco. Panuje tam wieczne lato. Są tylko 3
miesiące zimy. Kiedy u nas jest mróz, tam - maksymalnie gorąco.
Panowała wysoka temperatura - około 25 stopni. Nie brałem żadnych
kurtek, bo tam deszcz nie pada.
K: Próbowałeś nauczyć się tamtejszego języka?
Ł: Nie, przyznam, że w ogóle. Większość ludzi mówi po angielsku, więc
nie było potrzeby.
K: To wycieczka z przewodnikiem?
Ł: Nie, bez.
K: Zwiedzałeś raczej te bardziej znane miejsca czy starałeś się poznać
codzienne życie?
Ł: Zasadniczo to aż tak nie zwiedzaliśmy, bo w Indiach są dwa rodzaje życia. Można wynająć domek w mieście
lub na plaży, co my akurat zrobiliśmy, więc zazwyczaj spędzaliśmy czas właśnie na plaży. W mieście byliśmy
tylko raz - w fajnym parku, gdzie wykonaliśmy mnóstwo zdjęć.
K: W jakim mieście byłeś dokładnie?
Ł: W Goa. Jest to na zachodzie Indii.
K: Na co przede wszystkim zwróciłeś tam uwagę?
Ł:Najbardziej, bo mało zwiedzaliśmy, to na jedzenie. Jest takie fajne, egzotyczne, smaki wodne, różne krewetki,
kraby, ryby.
K: Bardzo różni się to jedzenie od naszego, europejskiego?
Ł: Nie ma tam np. zwykłego mięsa, są tylko egzotyczne rzeczy.
K: Jak chodzą ubrani Hindusi?
Ł: Zazwyczaj w krótkie spodenki, koszulce, nie noszą skarpetek.
K: Czy w Indiach znajdziemy takie produkty jak w polskich sklepach?
Ł: Raczej nie, np. chipsy Lay’sy są, ale mają inne smaki. Nie można znaleźć tam zwykłego pieczywa.
K: Jak uważasz, mieszkańcy Indii są bogaci czy biedni?
Ł: Panuje tam maksymalna bieda. W przeliczeniu na nasze pieniądze porządny obiad można kupić za 50 gr.
Ludzie zarabiają tam przez rok jakieś 1000 zł.
• Numer 1(7), październik 2010 • [email protected] •
• Aczkolwiek • Str. 3 •
K: Chciałbyś pojechać do Indii jeszcze raz?
Ł: Chciałbym, chciałbym. Poznaliśmy tam nawet takich ludzi, którzy przyjechali z Ameryki i zamierzają mieszkać
w Indiach do końca życia. Mieli wcześniej spore zarobki w Ameryce, potem kupili dom w Indach.
K: Spotkała Cię w Indiach jakaś przygoda? Coś, co zapadło Ci najbardziej w pamięci?
Ł: Ogólnie było ciekawie, ale nic takiego bardziej hardcorowego się nie zdarzyło.
K: To już wszystko. Bardzo dziękuję za wywiad.
Kamila Winnicka, 2c
Zagadka 1:
Dziewczynka uważnie przypatrywała się pewnemu przedmiotowi. Trwało to 12 godzin.
Początkowo prawa część przedmiotu jej zainteresowania była gruba, z czasem robiła się
coraz cieńsza, zaś lewa strona - najpierw cienka, później - grubsza. Co robiła dziewczynka?
Odpowiedź na 16. stronie
……………………………………………………………………………………………………....
Żeglarstwo to nie taka prosta sprawa,
czyli o tym jak nabrać wiatru w żagle,
a nie wody w usta
Minęły wakacje. Każdy z nas zachował różnorodne
wspomnienia i jeden łączący wszystkich żal z powodu ich zakończenia.
Jedni odbywali podróże po świecie, inni spędzali czas nad naszym
polskim morzem, a kolejni - w górach. Jednak niewielu z naszej
szkolnej społeczności oddało się żeglowaniu. Przed Państwem wywiad
z Zuzią Warszawską z klasy 2b- twardą, choć niepozorną zawodniczką,
która wie, co to znaczy nabrać wiatru w żagle. Opowiedziała o swoich
przeżyciach, nie nabierając przy tym… wody w usta.
Weronika Gałązka: Z naszych tajnych źródeł informacji wynika, że
byłaś uczestniczką obozu żeglarskiego. Zdradź nam miejsce tego
przedsięwzięcia.
Zuzia Warszawska: Miejsce, w którym byłam, to Jezioro
Charzykowskie niedaleko miasta Chojnice w województwie pomorskim.
W.G.: Ile osób uczestniczyło w tych wakacyjnych zajęciach?
Z.W.: Grupa liczyła 15 osób, w tym dwóch opiekunów.
W.G. Jaki jest przedział wiekowy na tego typu obozach?
Z.W.: Uczestnicy powinni mieć skończone 12 lat. Na moim turnusie pojawiły się osoby w wieku od 12. do 15 .
roku życia.
• Numer 1(7), październik 2010 • [email protected] •
• Aczkolwiek • Str. 4 •
W.G.: Podobno zdawałaś patent żeglarski. Co trzeba robić na takim teście?
Z.W.: Niezbędne jest dokładne słuchanie wykładów. Należy znać zasady meteorologii (dotyczące wiatru, chmur
itd.), budowę jachtu, rodzaje węzłów, których znajomość jest na nim niezbędna, a także oznakowanie (tzw.
Locje). Jednak chyba najważniejszą rzeczą, którą należy poznać teoretycznie jest umiejętność udzielania
pierwszej pomocy, natomiast w praktyce trzeba znać zwroty (przez rufę i sztag), podchodzenie do tonącego i
do
bojki,
wypływanie
i
wpływanie
do
portu,
cumowanie
jachtu,
stawianie
żagli.
W.G.: Wśród uczestników więcej było dziewcząt czy chłopców?
Z.W.: Na moim turnusie byłam jedyną dziewczyną, ale na poprzednich bywało różnie… Jednak chłopcy stanowią
zdecydowaną większość na tego typu obozach.
W.G. :W jakim wieku rozpoczęłaś swoją przygodę z żeglowaniem?
Z.W.: Zaczęłam żeglować, gdy miałam 8 lat. Wtedy pojechałam na swój pierwszy obóz. Na początku pływałam
na łódkach z jednym, mniejszym żaglem (typ łódki: „Optymist”).
W.G. : Skąd wziął się pomysł na taki typ wypoczynku?
Z.W.: Co roku spędzam wakacje nad tym jeziorem. Mój wujek ma żaglówkę, na której bardzo często pływaliśmy
i spodobało mi się żeglarstwo.
W.G. : Czy miałaś jakieś ciekawe przygody związane z tym wyjazdem?
Z.W.: Tak, mieliśmy. Pamiętam, że byłam przy sterze i pan trener kazał mi zrobić zwrot. Widziałam jednak, że
płynie dwójka windsurferów i zdawałam sobie sprawę, że nie zdążę zrobić tego manewru. Trener utrzymał
swoją decyzję. Niestety, surfer nie przewidział moich zamiarów i uderzył w nasz jacht. Spadł z deski. Wyglądało
to dość groźnie, ale na szczęście nic mu się nie stało. Na jachcie pewnie jeszcze widnieje rysa po tym incydencie.
Bardzo się wtedy przestraszyłam, ale wszyscy mnie pocieszali, mówiąc, że to nie była moja wina i miałam
pierwszeństwo.
Druga groźna sytuacja miała miejsce, gdy przy bardzo silnym wietrze kolega wybrał za mocno żagle i
nabraliśmy dużej prędkości, a także mocnego przechyłu. Groziło to przewróceniem się żaglówki, ale trener
opanował sytuację i nic nikomu się nie stało.
W.G. : Dziękujemy za czas poświęcony redakcji „Aczkolwiek”. Życzymy dalszych sukcesów.
Weronika Gałązka, 2b
Zagadka 2:
Pewien mężczyzna jest ubrany całkowicie na czarno. Ma czarne buty, skarpetki, spodnie,
sweter, rękawiczki i kominiarkę. Idzie czarną ulicą, na której nie świeci się żadna latarnia.
Nie widać też księżyca - jest nów, a niebo zachmurzone. Naprzeciw niego z dużą
prędkością jedzie czarny samochód z wyłączonymi światłami - jednak w jakiś sposób
kierowca zobaczył mężczyznę i się zatrzymał. Jak to możliwe?
Odpowiedź na 16. stronie
• Numer 1(7), październik 2010 • [email protected] •
• Aczkolwiek • Str. 5 •
O tajnym informatorze i przemycie limonki
11 września 2010 roku, godzina 9.00 rano. Obok budynku gimnazjum nr 4 w Otwocku zgromadziła się
grupka uczniów niecierpliwie czekających na opiekunów i autokar, który miał zabrać ich na wycieczkę. Dokąd
zmierzali?- Mógłby zapytać nieprzytomny obserwator, jeszcze niedawno sam wtulony w poduszkę. Do ogrodu
botanicznego? Do Powsina? W sobotę? Na zaspanych twarzach widzę różnorodne emocje spowodowane
perspektywą weekendowej wycieczki, choć w poniedziałek wykazywano pełną gotowość i entuzjazm). Nadal
czekają. Pojawiają się kolejne pytania: Nie wszyscy mieszkają w Otwocku? Są też osoby z Józefowa i
Celestynowa? Dlaczego nie jesteśmy w komplecie? Powoli podjeżdża środek transportu. Zajmujemy (raczej
zaciekle walczymy o jak najlepsze) miejsca w autobusie i po chwili wyruszamy w drogę.
Ogród Botaniczny. Powsin. Cel naszej podróży.
Wszyscy wyruszyliśmy w ten piękny, sobotni (dodamwolny od szkoły) poranek, aby zobaczyć właśnie to
miejsce.
Gdy wysiedliśmy z pojazdu oraz weszliśmy na
teren parku, opiekunka (ku naszej ogromnej radości)
podzieliła nas na grupy i każdej dała kartę pracy, którą
mieliśmy za zadanie wypełnić w ciągu godziny (co też
nas niezmiernie ucieszyło).
Najbliższa mi grupka
(pozwolę sobie ujawnić publicznie: składająca się z uczniów klasy 3 d) udała się przed siebie, by zrealizować
zadanie, a tym samym stawić czoła wyzwaniom. Karta pracy składała się z około 4 kartek , więc każdy miał co
robić, pod warunkiem, że osoby zostały zainteresowane pytaniami i wczuły się w powierzone im zadania.
Męskie grono udało się na poszukiwanie sosny czarnej, natomiast damska część towarzystwa szukała
pozostałych roślin, które mieliśmy za zadanie znaleźć, a także rozwiązywała krzyżówkę. Mnie oraz mojej
towarzyszce przypadła w udziale właśnie krzyżówka. Ogród, na który na początku nie zwracałyśmy uwagi, bo
byłyśmy zajęte zadaniem, w końcu zaczął przyciągać nas swoją urodą. Nasze odczucia okazały się
intensywniejsze, kiedy mogłyśmy ,,skosztować” wiedzy przyrodniczej jednego z pracowników parku, którego
zastaliśmy na wyrywaniu chwastów. Osobnik ów, powiem w skrócie: bardzo ułatwił nam zadanie rozwiązania
krzyżówki. Chyba jeszcze nigdy nie widziałyśmy człowieka z tak wielką wiedzą przyrodniczą. Spotkany pan umiał
opowiedzieć o każdej roślince rosnącej w parku, o każdej żywej istotce (o nieżywej myszy, którą znaleźliśmy
przy sośnie zwyczajnej również , bo zamierzał ją sprzątnąć). W kontekście tak nieoczekiwanej rozmowy zadanie,
które wydawało się niezwykle trudne, skończyłyśmy dosyć szybko. Nie tylko zrobiłyśmy krzyżówkę, ale
dowiedziałyśmy się wielu ciekawych rzeczy.
Męska część naszej grupy także zrealizowała zamierzenie- znalazła sosnę czarną, nie zgadniecie jak…
Użyli bogatej wiedzy pracownika! Czego to człowiek nie zrobi dla wiedzy! Po wypełnieniu kart pracy mogliśmy
przejść się po ogrodzie i cieszyć się jego urokiem. Po upływie godziny zorganizowano zbiórkę (na której okazało
się, że wszyscy pozostali byli tak samo sprytni, korzystając z wiedzy pracownika).
Drugą częścią naszej wycieczki było zwiedzanie szklarni znajdującej się na terenie ogrodu. Musimy
szczerze przyznać, że rośliny zrobiły na nas wrażenie, szczególnie kaktusy z Meksyku, przy których umieszczono
tabliczkę z napisem: „ Nie dotykać”, co niektórzy jednak zignorowali.
Później nastał czas wolny, który każdy spędził w gronie swoich przyjaciół. Podsumowując przebieg
wycieczki: Do autokaru wsiadaliśmy zaspani i z brakiem chęci, wracaliśmy natomiast naładowani dobrym
humorem i pozytywną energią. Każdy z nas będzie miło wspominać botaniczną wyprawę. Nie dość, że
nauczyliśmy się wielu ciekawych rzeczy, to sprawiło nam to mnóstwo zabawy i śmiechu. Chcemy podziękować
naszym opiekunkom – Pani Ewie Bojemskiej i Pani Małgorzacie Łuniewskiej. Na koniec dodam, że u jednej z
uczestniczek zauważyłam limonkę, którą trzymała w dłoni. Hmm… Ciekawe, skąd ona ją miała?
Ola Mojsa, kl. 3d
• Numer 1(7), październik 2010 • [email protected] •
• Aczkolwiek • Str. 6 •
“Hey! I am Katarina. I am your exchange partner from Germany.
(…)I would be glad if you would write me back. “
W dniach od 4 do 8 października niektórzy uczniowie naszej szkoły
pojadą na wymianę do Niemiec. O szczegóły tego przedsięwzięcia
zapytaliśmy p. Grzybowską – organizatorkę wymiany.
Kamila Winnicka: Od ilu lat prowadzona jest w „Czwórce” wymiana z
naszymi zachodnimi sąsiadami?
P. Ewa Grzybowska: To drugie tego typu przedsięwzięcie. Kilka lat temu
zorganizowano wymianę z Niemcami z miejscowości Bon.
Odpowiedzialnymi były: pani Całka i pani Śliwa, która nie pracuje
obecnie w naszym gimnazjum.
K: W jaki sposób nawiązano kontakt ze szkołą w Niemczech?
P. G.: Wystawiłam nasze zgłoszenie na etwinning.pl. To portal, na którym
spotykają się nauczyciele i wystawiają propozycje współpracy z różnymi
krajami. To Niemcy jako pierwsi do nas napisali.
K: Jak zaplanowano wymianę? Co się będzie działo?
P.G.: Wymiana jest prowadzona według programu przygotowanego przez Niemców. Odwiedzimy ich szkołę w
miejscowości Wuppertal. Będziemy zwiedzali Kolonię, także ich miasto – Wuppertal i jego okolice. Jest do
dyspozycji ogród botaniczny, a także specyficzna kolejka podwieszana, która nazywa się „Schwebebahn”.
K: Gdzie będziemy zakwaterowani?
P.G.: Wszyscy w miejscowości Wuppertal, u niemieckich rodzin. Nasi nauczyciele będą mieszkać u swoich
kolegów po fachu.
K: Jak się tam dostaniemy?
P.G.: Lecimy do Dusseldorfu samolotem i tam czekają na nas Niemcy. Odległość z Dusseldorfu do Wuppertal
jest taka jak z Otwocka do Warszawy.
K: Kiedy przyjadą do nas niemieccy rówieśnicy?
P.G.: Na pewno na wiosnę, a jeszcze nie ma stałego terminu. Musimy się z nimi skontaktować.
K: Co jest powodem prowadzenia wymian?
P.G.: Szlifowanie języka. W tym wypadku
Zagadka 3:
jest to język anielski i niemiecki, ale przede
Pewien mężczyzna wcześnie przybył na przyjęcie i wypił
wszystkim wspólne zapoznanie się kultur i
trochę ponczu. Następnie szybko wyszedł. Wszyscy inni
tradycji Niemców i Polaków... no i
goście umarli z powodu zatrucia, a policja stwierdziła, że
nawiązanie kontaktu z naszym najbliższym
trucizna była właśnie w ponczu, co więcej - znajdowała się
sąsiadem, z którym… (chwila ciszy)
tam już, gdy on pił poncz. Dlaczego ten facet się nie zatruł?
K: Różnie bywało w historii…
Odpowiedź na 16 stronie
P.G.: Różnie bywało i różne mamy odczucia,
ale miejmy nadzieję, że po tej wymianie stereotypy legną w gruzach.
• Numer 1(7), październik 2010 • [email protected] •
• Aczkolwiek • Str. 7 •
K: Kto może jechać na wymianę?
P.G.: Mogą jechać wszyscy uczniowie, zarówno z klas pierwszych, drugich, jak i trzecich, którzy w miarę
kontaktują się językowo po angielsku i po niemiecku i są w stanie zapewnić wizytę Niemcom w Polsce, a także
mają zgodę rodziców i chęci przede wszystkim.
K: Bardzo dziękuję.
Dalszy ciąg artykułu o wymianie ukaże się w najbliższym numerze „Aczkolwiek”, w którym opowiemy o
przeżyciach z wyprawy do naszych zachodnich sąsiadów.
Kamila Winnicka, 2c
……………………………………………………………………………………………………………
Aby rozweselić czytelników prasy Aczkolwiek, a przy tym zniwelować smętny, jesienny nastrój, postanowiliśmy
zamieścić dwie satyry naszych koleżanek z klasy 2b. KW
Satyra z teściową w tle
Państwo Nowak przeprowadzili się do miasta. Byli to ludzie zamożni, lecz obciążeni kredytami. Każdy
zarobiony grosz musieli przeznaczać na ich spłatę.
Mąż i ojciec – pan Gustaw - ciężko pracując utrzymywał żonę Natalię i ośmioletnie bliźnięta – Izę i Krzysia.
Mieszkanie miało trzy pokoje z kuchnią. Dla rodziny było to zdecydowanie za mało , jednak ich stan majątkowy
nie pozwalał na więcej. Mimo niewielkich rozmiarów mieszkanie jawiło się jako nowoczesne i eleganckie – tak
życzyła sobie pani domu. Umeblowane w stylu retro idealnie pasowało do pięknych roślin doniczkowych, które
kochała Natalia – mimo, że często zapominała je podlać…. W pokojach były duże okna dające wiele światła.
Każdego ranka, wychodząc do pracy, pracownik firmy ochroniarskiej widział taki właśnie obraz: rozwydrzone i
kłócące się dzieci oraz leniwą, kapryśną żonę.
W czasie gdy ojciec zaharowywał się na śmierć, jego dzieci robiły, co chciały. Przez to, iż były wakacje, siedziały
w domu. Trudno nazwać to „siedzeniem”, gdyż biegały , krzyczały, kłóciły się i niszczyły, co się da.
- Oddaj, to moje! – krzyczy Iza.
- Nie! Ja to pierwszy znalazłem – oburzył się Krzyś
- Jesteś głupi!
- Ty brzydka!
- Nie ! Mamooooooooooooooooooo !
Jednak ta nie reagowała. Była zbyt zajęta malowaniem się, dobieraniem stroju, objadaniem się słodyczami i
plotkowaniem przez telefon z koleżankami, które również nie zajmowały się niczym innym.
Gdy dochodziła godz. 16.00, kobieta jak co dzień wychodziła do kawiarni, a potem na zakupy. Niezauważona
przez dzieci wymknęła się, zostawiając je same.
Zaczęło się ściemniać, gdy Nowak wracał z pracy swoim mercedesem, za którego oczywiście spłacał kredyt.
Gdy wchodził po schodach na górę, mijając mieszkanie sąsiadów, słyszał muzykę. Przeczuwał, że ma to związek
z dziećmi. Zdenerwował się.
Drzwi były uchylone a muzyka brzmiała bardzo głośno. Wyłączył radio i zapytał:
- Co tu się dzieje?
- Co się ma dziać? – zdziwiły się.
- Gdzie mama? Czemu jeszcze nie śpicie?
Zajadające pizzę rodzeństwo ogarnął śmiech. „Co? Spać? Przecież dopiero po 22.00! Mama poszła, w lodówce
pusto, więc zamówiliśmy pizzę. Idziemy do siebie, a ty posprzątaj.” Stanął jak wryty. Był oburzony zachowaniem
dzieci. Jednak nie podnosił na nie głosu i nie zwrócił uwagi, ponieważ to jego „ słodkie aniołki”. Zaczął więc
sprzątać. Minęły około 2 godziny nim zrobił porządek po całym dniu wygłupów i psot potomstwa. Nie wliczając:
rozlanej wody w toalecie, szkła na podłodze z rozbitego nowego wazonu, podartych ubrań, pomalowanej farbą
sierści psa, którego dostały na urodziny, robaków w przedpokoju, psich odchodów zebranych z podwórka oraz
papieru toaletowego, który został rozrzucony w każdym zakątku – w domu nie było źle.
• Numer 1(7), październik 2010 • [email protected] •
• Aczkolwiek • Str. 8 •
- Uff…. To tyle. Bywało gorzej. – pomyślał.
Zmęczony i nieszczęśliwy usiadł na fotelu, by odpocząć. Po chwili w drzwiach ukazała się Natalia:
- Dzień dobry kochanie! Jestem taka zmęczona chodzeniem po sklepach, że sobie nie wyobrażasz! Spójrz co
kupiłam…- . Mężczyzna, widząc ceny, złapał się za głowę! -Ależ kochanie! To kosztuje prawie 5 000 zł! Przecież
mamy kredyty do spłacenia… I powiedz, czemu zostawiłaś dzieci same w domu?
- Dadzą sobie radę.
- Musiały zamówić pizzę, bo nie ma nic do jedzenia.
- No widzisz, jakie sprytne! … A wracając do kredytów… – co z tego? Weźmiesz drugą zmianę i po kłopocie!
- Ależ ja jestem zmęczony!
- Jak możesz się tak nad sobą użalać? Pomyśl, co ja przeżywam i jak się poświęcam: Śpię całe dnie, aby wolniej
się starzeć. Oglądam telewizję, by się nie przemęczać. Jadam w najdroższych restauracjach, bo chcę mieć
pewność świeżych produktów. Kupuję też nowe ubrania, by się podobać! A Ty co?!”
- Masz rację, przepraszam.
- Idę się wykąpać, a Ty zrób mi kolację. Aha… bym zapomniała- pożycz mi 600 zł, ponieważ zabrakło mi na
suknię. Muszę kupić ją jutro.
Gustaw sięgnął do kieszeni i wyjął pieniądze. Wręczył je żonie.
- Proszę.
- Dziękuję. Miałam też przekazać, że w sobotę przyjeżdża do nas na tydzień moja mamusia!
W tejże chwili delikwent załamał ręce.
Karolina Smółka, kl. 2b
Mąż i żona – współcześnie
Rodzaj ludzki z tego słynie,
Że to co proste, zmienia w zawiłe,
I także życie- ja nie żartujęSam sobie człowiek dziś komplikuje.
Poznajcie zatem pana Adama.
Tan to dopiero klawe życie ma.
Beztroskie życie wiedzie,
Nie wiedząc nic o biedzie.
Co wieczór z kolegami się spotyka,
Tu mecz, tam pub, tu piwo, tańce i muzyka.
Piękne kobiety do niego lgną,
I tak poznał żonę swą.
Ewa, poznajcie zatem ją,
Ma koleżanek pięknych krąg
Z którymi często się spotyka
Chodząc po kawiarniach i butikach.
O swą urodę bardzo dba,
Ciągle odwiedza salony SPA.
Kiedy ci dwoje się spotkali,
To się w sobie zakochali.
Szczęśliwie żyli kilka lat,
Nie dostrzegając swoich wad.
Tylko siebie mieli w sercu,
Dlatego stanęli na ślubnym kobiercu.
Lecz nie trwało to długo
Mówię Wam,
Wkrótce im się znudził ten małżeński stan.
Skończył się bowiem czas wolności,
Nastąpiła era odpowiedzialności.
Spadły małżonkom z oczu klapki
Teraz dostrzegają swe niedostatki.
Adam dzień cały ciężko pracuje,
Ewa gotówki wciąż potrzebuje.
Lecz się zmieniły priorytety,
Nie na sukienki lecz na kotlety.
Gdy tłum koleżanek po sklepach buszuje,
Ewa w tym czasie obiady gotuje.
Adam tez spotkałby się z kolegami
Lecz musi w domu trzepać dywany.
Gdy do żoneczki zmęczony wraca,
Czeka go znowu bardzo ciężka praca.
A gdy teściowa ich czasem odwiedza
Wtedy jest- mówię- największa bieda.
Kłócą się zatem cały czas,
No i miłość idzie w las.
Więc gdy brakuje Ci mocnych wrażeń
Znajdź sobie parę- idźcie przed ołtarze.
Zuzia Warszawska, kl. 2b
• Numer 1(7), październik 2010 • [email protected] •
• Aczkolwiek • Str. 9 •
Zakonspirowane sukcesy Weroniki B.
Stare porzekadło mówi, że najciemniej jest zawsze pod
latarnią. Plotki o sukcesach Weroniki Basiewicz- uczennicy klasy
2c – obiegły już cały Otwock aż pewnego dnia koledzy z Jej klasy
przynieśli fragment publikacji wyciętej z lokalnej prasy. Tym
właśnie
sposobem
i
jak
najbardziej
okrężną
drogą
dowiedzieliśmy się o dokonaniach osoby, którą codziennie
mijamy na szkolnym korytarzu. By nasze informacje nie okazały
się niepełne i oparte jedynie na poszlakach i domysłach, do
reporterskiego ataku ruszyła nowa reprezentantka naszego grona- szkolna publicystka Agata Zawadka. DK
Agata Zawadka: W jaki sposób dowiedziałaś się o konkursie, w którym wzięłaś udział?
Weronika Basiewicz: Na Disney Chanel umieszczono reklamę o konkursie „My Camp Rock”.
AZ: Czym należało wykazać się na castingach?
WB: Trzeba było zaśpiewać.
AZ: Wystarczyła prezentacja wokalna czy może musiałaś coś zatańczyć?
WB: Nie, wystarczyło zaśpiewać jedną z piosenek Camp Rocka.
AZ: Bardzo mnie ciekawi czy między zawodnikami istniała rywalizacja?
WB: Nie, wręcz przeciwnie. Bardzo się ze sobą zżyliśmy i żal było się rozstawać.
AZ: Wieść niesie, że w ramach tego konkursu odbył się obóz. Prosimy o kilka słów na ten temat.
WB: Tak, osiem utalentowanych osób wyjechało na tygodniowy obóz, na którym m.in. uczyliśmy się tańca pod
okiem profesjonalnych choreografów.
AZ: Wszystkich nas intryguje fakt, że Twoje dokonania były trzymane w tajemnicy, dlaczego?
WB: Gdy dowiedzieliśmy się kto jedzie na obóz, nie wolno było nam opisywać szczegółów z różnych względów,
których niestety nie mogę nadal ujawnić.
AZ: Jaki był plan dnia na tym wyjątkowym wyjeździe?
WB: Rano mieliśmy pobudkę, potem śniadanie a następnie różnego rodzaju zajęcia. Zawsze za pięć ósma
dowiadywaliśmy się co będziemy robić. Po ciężkim dniu pracy mieliśmy różnego rodzaju niespodzianki, do
których należały spotkania ze sławnymi osobami.
• Numer 1(7), październik 2010 • [email protected] •
• Aczkolwiek • Str. 10 •
AZ: Kogo tam spotkałaś?
WB: Oj, dużo by wymieniać… Był Piotr Kupicha, Ania Wyszkoni, zespół Pectus, Ewa Farna, Mateusz Damięcki.
AZ: Stałaś się jedną z ośmioosobowego grona. Jak poczułaś się, kiedy okazało się, że jednak nie wygrasz finału?
WB: Było mi przykro, ale i tak sam udział w obozie i fakt, że zaszłam tak daleko był moim osobistym sukcesem.
Wydaje mi się, że to jest najważniejsze.
AZ: Odbiegając
nieco od tematu konkursu „My Camp Rock”, chciałabym zapytać czy kształcisz swoje
umiejętności związane ze śpiewem?
WB: Tak, chodzę do szkoły muzycznej. Mamy koncerty w MDK-u…
AZ: Uczysz się grać na jakimś instrumencie?
WB: Uczyłam się gry na pianinie, ale nie spodobało mi się.
AZ: Masz swój ulubiony repertuar?
WB: Nie. Co prawda podoba mi się muzyka musicalowa, ale jestem w stanie zaśpiewać wszystko.
AZ: Dziękuję bardzo za wywiad.
WB: Ja również dziękuję.
Agata Zawadka, kl. 3d
………………………………………………………………………………………………………
PSYCHIKA- RZECZ DELIKATNA
W październiku obchodzimy aż trzy dni związane z naszą psychiką: 10. dnia miesiąca- Dzień Zdrowia
Psychicznego, 12 października - Dzień Wrzeszczenia z Powodu Frustracji, a 28 października „świętujemy”
Dzień Nadszarpniętych Nerwów.
Gdy ze zdrowiem krucho, choćby z powodu nadszarpniętych nerwów, budzi się właśnie frustracja. Jest
często definiowana jako każda reakcja, która wywołuje ból, gniew lub irytację oraz inne formy odczuć dla nas
nieprzyjemne. Prawdopodobne każdy z nas już ją przeżywał. Niektórzy próbują się przed nią bronić. Z
pewnością nie ma złotego środka na pozbycie się frustracji i każdy - znając samego siebie - powinien poszukać
rozwiązania, które przyniesie najlepszy efekt. Jedni wybierają wyjście do kina, inni rozmowę z przyjacielem, a
następni…
nic
nie
robią,
czekając
aż
ten
stan
sam
przejdzie.
Marta Konieczna, kl. 1a
• Numer 1(7), październik 2010 • [email protected] •
• Aczkolwiek • Str. 11 •
HIPNOZA,
czyli o tajemnicach ludzkiego umysłu
W tym numerze naszej gazetki „Aczkolwiek” podjęłam się
napisania kilku słów na temat hipnozy. Zafascynowana „Mentalistą” i jego
sposobom działania postanowiłam pogrzebać
trochę na ten temat.
Według naszej przyjaciółki „Wikipedii” „hipnoza to stan psychiczny
częściowego
wyłączenia
świadomości,
pomiędzy
snem
a
jawą,
charakteryzujący się wzmożoną podatnością na sugestię. Termin
„hipnoza” pochodzi od greckiego słowa „hypnos”, czyli sen.”
Szukając na You Tube znalazłam mnóstwo filmów, które rzekomo miały mnie zahipnotyzować.
Słyszałam, że trzeba bezwzględnie wierzyć w powodzenie, ale pomimo moich szczerych chęci prawie nic z tego
nie wyszło. Jeden filmik zasługuje jednak na uwagę. Był to 10- minutowy obraz, na którym spirala szybko
wirowała- w środku znajdował się czerwony punkt. Kiedy to oglądałam, nagle poczułam dziwną lekkość ciała.
Wydawało mi się, że nie jestem w stanie oderwać wzroku. Wiem, brzmi to dość abstrakcyjnie...
Następną niekonwencjonalną rzeczą był most kataleptyczny. Na czym polegało to zjawisko? Ludzie
opierali o krzesło nogi, plecy i głowę. Kiedy człowiek zostawał wprowadzony w trans, hipnotyzer mówił do
niego o tym, że ciało sztywnieje i mięśnie się napinają. Wprowadzał bodziec dotykowy w poszczególnych
partiach ciała poprzez energiczne, ale nie bolesne uderzenie. Człowiek faktycznie sztywniał. Wyjmowano
krzesła, a osoba ani drgnęła. Potem znowu krzesło podsuwano, a hipnotyzer wybudzał pacjenta z transu.
Hipnoza może być wykorzystywana na wiele sposobów: od wyłudzania wiadomości po wyleczenie z
uzależnienia i fobii. Stosuje się ją do nauki – to tzw. hipnopedia, lecz nie liczcie na to, że podczas transu
nauczycielka Wam zaufa i wyda odpowiedzi do testu. Nie namówicie także babci, żeby przepisała Wam cały
spadek. Podczas hipnozy człowiek nie przeobraża się w bezmyślnego zombie, ale jest po prostu podatny na
sugestie. Tak czy inaczej, w pięć minut hipnotyzerem nie zostaniesz. : D
W.Redna
Zagadka 3:
Pewien człowiek wszedł do baru i poprosił barmana o szklankę wody.
Zamiast tego barman sięgnął pod ladę, wyjął pistolet i wycelował w
gościa. Gość podziękował i wyszedł. Wyjaśnij to!
Odpowiedź na 16. stronie
• Numer 1(7), październik 2010 • [email protected] •
• Aczkolwiek • Str. 12 •
Szczerze, ironicznie, ale od serca
– czyli subiektywnie o Dniu Nauczyciela
Z pewnością wielu z Was- Czytelników jedynej słusznej prasy nazwanej szlachetnym imieniem
„Aczkolwiek” pamięta, że dnia 14 października celebrujemy Dzień Edukacji Narodowej, potocznie zwany Dniem
Nauczyciela. Nam, redaktorom, ten dzień ironicznie skojarzył się z innymi październikowymi świętami tj.
Światowym Dniem Zdrowia Psychicznego (10 października), Dniem Wrzeszczenia z Powodu Frustracji (12
października), Dniem Odpoczynku dla Nadszarpanych Nerwów (28 października).
My, uczniowie, jednych nauczycieli lubimy
W każdej istocie tkwią zarodki dobrego, trzeba tylko
trochę bardziej, innych - trochę mniej. Ilu uczniów
umieć je odnaleźć. Obowiązkiem nauczyciela jest
tyle opinii… Jednak, Drogie Panie Nauczycielki,
odszukać je i rozwinąć.
Drodzy Panowie Nauczyciele, staramy się szanować i
Lucy Maud Montgomery
doceniać Waszą pracę i wysiłek- to, iż próbujecie
przekazać nam swoją wiedzę i doświadczenie, Waszą cierpliwość, którą tak często naginamy do granic
możliwości. Dziękujemy Wam za to, choć przyznajemy i przepraszamy, że często nie udaje nam się odwdzięczyć
za te troski . Do podziękowań i przeprosin chcemy dołożyć życzenia), aby dzień 12 października (Dzień
Wrzeszczenia z Powodu Frustracji) nie był Waszym świętem.
Kamila Winnicka, 2c
………………………………………………………………………………………………………..
O nie do końca wszystkożercach…
Dnia
1
października
obchodzimy
Dzień
Brak przemocy prowadzi do najwyższej etyki,
Wegetarianizmu. Wielu nie potrafi sobie mięsa odmówić, a
która jest celem całej ewolucji. Dopóki nie
nawet nie widzi powodu, aby z niego rezygnować.
przestaniemy krzywdzić innych żywych
stworzeń, ciągle będziemy dzikusami.
Wegetarianie to nieliczna grupa w naszym polskim
Thomas Alva Edison
społeczeństwie,
chlubiącym
się
umiejętnością
przygotowania kotletów schabowych i bigosu z kiełbasą. Czasem decyzja o niejedzeniu mięsa jest
spowodowana troską o zwierzęta lub chęcią kontynuowania tradycji niektórych rejonów, np. w Indiach, w
których istotnym elementem stawała się religia zakazująca tego procederu. Inni z kolei nie spożywają mięsa od
urodzenia i nie wyobrażają sobie innego życia.
Wegetarianizm – dla mnie rzecz oczywista. Od urodzenia nie znam smaku mięsa. Często zadają mi
pytanie: Czy nie korci Cię, by spróbować - choćby z samej ciekawości? Nie umiem zjeść czegoś, co kiedyś żyło,
biegało…
Bardzo lubię gotować. Przez to, że cała moja
Od wczesnych lat życia wyrzekłem się
najbliższa rodzina jest wegetariańska do (zdaniem
jadania mięsa. Przyjdzie czas, gdy ludzie tacy
niewegetarian) oryginalnych potraw zdążyłam się
jak ja będą patrzeć na mordercę zwierząt tak
przyzwyczaić. Ulubione jedzenie? Chyba naleśniki, ale
samo jak teraz patrzą na mordercę ludzi.
Leonardo da Vinci
przyrządzone bez jajek. Dodatki dowolne- co kto lubi: na
słono lub słodko. Odpowiada mi kuchnia indyjska: potrawy
(choćby samosy - pierogi maczane w glee, nadziewane przyprawionymi warzywami bądź gotowanymi
• Numer 1(7), październik 2010 • [email protected] •
• Aczkolwiek • Str. 13 •
owocami), przyprawy tj. curry czy szafran. Uwielbiam indyjskie słodycze – nie mają porównania z tymi
europejskimi, np. gulab dżamen, czyli smażone kulki z mleka w proszku, nasączone syropem różanym.
Wegetarianizm jest pewnym utrudnieniem, zwłaszcza podczas wyjazdów, jednak da się do tego
przyzwyczaić.
Kamila Winnicka, 2c
W kolejnym numerze wypowiedź Pani Haliny Plewy, która podjęła temat wegetarianizmu
od strony medycznej.
………………………………………………………………………………………………………..
W spodniach czy spódnicy?
Pytanie to sprowokowała data 30 października. Dlaczego? Już wyjaśniam. Otóż wtedy właśnie
obchodzimy Narodowy Dzień Spódnicy. Brzmi interesująco? W takim razie zapraszam do dalszej lektury!
Wbrew pozorom spódnice nie zawsze kojarzyły się kobietami. Zobaczmy, co na ten temat pisze Ciocia
Wikipedia:
„Niegdyś spódnica była częścią garderoby wyłącznie lub niemal wyłącznie męskiej. Kobiety, chcąc zakryć piersi,
opasały się pledami po pachy lub nosiły suknie, mężczyznom wystarczył materiał opasany wokół talii. W Europie
na początku średniowiecza dwie mody męskie - na celtyckie męskie spódnice (pledy) oraz na nordyckogermańskie spodnie starły się, spodnie wyparły spódnice z wyjątkiem terenów Szkocji (kilty za rzepki kolanowe),
Irlandii (kilty dłuższe sięgające łydek) oraz Bałkanów.”
W tym momencie nadchodzi czas na moją ulubioną część, czyli ankietę. Zapytałam kilku szczęśliwców, czy
byliby skłonni założyć spódnicę - np. jako kostium lub podczas roznoszenia ulotek szkoły językowej.
Czy byłbyś skłonny założyć spódnicę?
Nie
44%
Tak
56%
• Numer 1(7), październik 2010 • [email protected] •
• Aczkolwiek • Str. 14 •
Zagadka 4:
Pewien człowiek wszedł do baru i poprosił barmana o szklankę wody.
Zamiast tego barman sięgnął pod ladę, wyjął pistolet i wycelował w
gościa. Gość podziękował i wyszedł. Wyjaśnij to!
Odpowiedź na 16. stronie
Jak widać, głosy rozkładają się mniej więcej po połowie (ale z drobną przewagą tych na „tak”). Co
ciekawe, pytanie wywołało duży entuzjazm. Niektórzy stwierdzili nawet, że chętnie ubiorą się w damską
spódnicę i zrobią to za darmo! Wynika z tego, że część chłopców lubi damskie ciuszki… Oby nie pozostało to im
do końca życia. Jak inaczej wytłumaczyć fakt, że mężczyźni tak chętnie przebierają się za kobiety? A skoro o tym
mowa, przedstawiam wyniki drugiej ankiety.
Tym razem swoje głosy mogły oddać również dziewczyny. Pytania brzmiały: „Czy znasz kabaret, w którym
mężczyzna przebiera się za kobietę?” oraz „Dlaczego to śmieszy?”.
Czy znasz kabaret, w którym mężczyzna przebiera
się za kobietę?
Nie znam
12%
Koń Polski
28%
Paranienormalni
60%
Jednym słowem Mariolka – „krejzolka” zwyciężyła.
• Numer 1(7), październik 2010 • [email protected] •
• Aczkolwiek • Str. 15 •
Co do odpowiedzi na drugie pytanie, ograniczę się do podania kilku najciekawszych. Nasi respondenci
tłumaczyli, że przebrany mężczyzna wywołuje atak śmiechu z następujących powodów:
•
•
•
•
Bo wygląda jak GaGa po operacji.
Bo ma figurę lodówki i wygląda jak debil.
Mężczyźni mają do siebie dystans, którego kobietom brak.
Ma sztuczne piersi i owłosione nogi.
Ostatnia odpowiedź, to rzecz jasna wnikliwa (i nieco ocenzurowana przeze mnie) obserwacja jednego z
kolegów ☺
Nasze Szacowne Ciało Pedagogiczne również zostało osaczone pytaniami. Jesteście ciekawi, jak brzmiały?
Pytanie do pań nauczycielek: Czy woli pani chodzić w spodniach czy w spódnicy? Oto odpowiedzi:
•
•
•
•
•
•
P. Wnuk – spódnica
P. Gosk – spodnie
P. Szarek – spodnie
P. Łuniewska – i to, i to
P. Szczukocka – spodnie
P. Podniesińska – spodnie
Jak widać, naszą szkołą rządzą spodnie – zarówno wśród pań nauczycielek, jak i uczennic. My jednak wierzymy
w zwiększenie liczebności osób noszących spódnice. Jeśli zatem strój kobiecy, to jak ma wyglądać? Stąd pytanie
skierowane do panów: „Jaka długość spódnicy jest dopuszczalna?”
•
•
•
•
•
P. Gurdziel – za kolana
P. Konowrocki – do kolan
P. Poszalski – za kolana
P. Bylinka – za kolana (miało być „przed” ale p. Grdeń czuwała i w odpowiednim momencie
sprowadziła naszego rozmówcę do porządku ☺)
P. Marian – za kolana (choć panie woźne stwierdziły, że prawda jest inna, a właściwie o wiele krótsza)
Spódnica jej się
kończy, zanim jeszcze
się zaczęła.
Jacek Kwiatkowski
(Rodzina zastępcza)
Jakie więc wnioski płyną z dzisiejszej lekcji? Spódniczki za kolana. Mile widziane
również u chłopców. Tu pojawia się moja skromna propozycja, aby nasi koledzy,
którzy 29 października (gdyż 30 wypada w sobotę) pojawią się w spódnicach, nie
byli pytani – do przemyślenia dla sił wyższych władających naszą kochaną
placówką ☺.
Katarzyna Karpińska, 3c
• Numer 1(7), październik 2010 • [email protected] •
• Aczkolwiek • Str. 16 •
Odpowiedzi na zagadki:
Zagadka 1:
Czytała książkę.
Zagadka 2:
Był dzień - czy gdzieś jest napisane inaczej?
Zagadka 3:
Pomysł godny Agathy Christie - trucizna w kostkach lodu.
Zagadka 4:
Przybyły do baru miał czkawkę. Pracownik zamiast dać mu wody,
przestraszył go.
………………………………………………………………………………………………………..
Pamiętajcie:
Dnia 29 października z okazji Dnia Noszenia Spódnic, widzimy się w szkole w spódnicach ☺.
………………………………………………………………………………………………………..
Podziękowania dla:
•
•
•
•
•
P. Ewy Grzybowskiej za wywiad na temat wymiany
Weroniki Basiewicz, Zuzi Warszawskiej i Łukasza Błażejczyka za udzielone wywiady
Zuzi Warszawskiej i Karoliny Smółki za napisane satyry
Wszystkich uczestników ankiet
Oli Mojsy za artykuł
………………………………………………………………………………………………………..
REDAKCJA „Aczkolwiek”
Redaktor Naczelny: Kamila Winnicka
Publicyści: Kasia Karpińska, Weronika Gałązka, Agata Zawadka,
Magdalena Puczyłowska, Łukasz Biernacki, W. Redna, Marta Konieczna,
Kinga Konstantyn
Opieka nad grupą: p. Dorota Konstantynowicz
Korekta: p. Dorota Konstantynowicz
Skład i opieka techniczna: Kamila Winnicka
• Numer 1(7), październik 2010 • [email protected]