Mam odlotową babcię
Transkrypt
Mam odlotową babcię
Babcia. Pamiętam ją jako pogodną, zawsze uśmiechniętą osobę. Była dla mnie zawsze wyrozumiała i życzliwa. Spotkania z moją babcią kojarzyły mi się zawsze z czymś miłym. Odwiedzając ją, mogłem liczyć na to, że coś pysznego na mój przyjazd przygotuje. Wspólne spacery pamiętam do dzisiaj. Spotkania na działce ogrodowej na zawsze zostaną mi w pamięci. Często pomagałem w pracach ogrodowych, z czego była bardzo zadowolona. Mimo że była starszą kobietą, wspólnie z nią i moją siostrą jeździliśmy rowerami. Babcia zawsze potrafiła mnie rozbawić, miała poczucie humoru. Pamiętam, jak któregoś dnia opowiadaliśmy sobie na przemian dowcipy i żarty. Potem kilka dni bolał mnie brzuch ze śmiechu. Jak przeprowadziłem się z Olecka do Ełku, nasze spotkania były rzadsze, ale we wszystkie święta rodzinne mogłem liczyć na przyjazd babci z dziadkiem. Nie obyło się oczywiście bez prezentów. Jak byłem mały, często rysowałem jakieś obrazki dla babci, które ona wkładała zawsze do szafki. Mówiła wtedy, że jak już będzie stara, to będzie je wszystkie oglądała. Niestety, moja kochana babcia nie doczekała późnej starości, zginęła razem z dziadkiem w wypadku samochodowym. Mimo że minęło sześć lat, odkąd ich nie ma, zawsze będę o nich pamiętał. Marcin Dudanowicz kl. Ia Mam odlotową babcię Moja Babcia jest świetna, wybuchowa jak Etna. Gdy rano wstaje, to ciągle nadaje. Na śniadanie szybko gna, przez co krzepę świetną ma. Po śniadaniu na rolki myk i znowu jest szyk. Babcia karate trenuje, dzięki temu dobrze się czuje. Ćwiczy koleżanki, by ze złodziejami mogły stawać w szranki. Gdy torebkę Jej skradziono, to dopiero Ją wkurzono. Z siostrą złodzieja dorwały, i na ulicy go sprały. Sam chciał, by go policja aresztowała i w ten sposób go uratowała. Babcia siłę ma i każdemu radę da. Ada Zarzecka kl. Ia Moja zwariowana babcia Wszystko zaczęło się w ubiegłe wakacje. Rodzice musieli lecied na cały miesiąc do Anglii. Nie wiedzieli, z kim zostawid mnie i mojego brata - Wojtka. Nagle wpadłam na świetny pomysł. - A może zaopiekuje się nami babcia Jasia?!- zaproponowałam. Rodzice poważnie potraktowali moją propozycję. Tata zadzwonił do teściowej, prosząc o opiekę nad nami podczas ich nieobecności. Babcia zgodziła się! Z niecierpliwością czekałam na naszą opiekunkę. Szybko minął tydzieo. Spakowane walizki rodziców stały w przedpokoju. Nagle ktoś zapukał do drzwi. Wojtek pobiegł otworzyd. - Babcia, babcia! - zawołał radośnie. W drzwiach stała niewysoka, starsza osoba o przyjemnym wyrazie twarzy i pogodnym uśmiechu. W ręku trzymała skórzaną torbę i czarną parasolkę. - Witam, witam i o zdrowie pytam!- powiedziała z humorem. Ucieszyłam się, że to właśnie ona z nami zostaje. Zawsze powtarzała: ,,w wolnym czasie podstawowa podstawa to dobra zabawa”. Wiedziałam, że nie będziemy się nudzid. Mama wytłumaczyła babci wszystko. Potem rodzice pożegnali się z nami czule i poszli na autobus, jadący do Warszawy. Babcia klasnęła w dłonie. - Na co macie ochotę?- zapytała. Nie mieliśmy żadnych pomysłów, ale kochana babunia wszystko już zaplanowała. Zaproponowała przejażdżkę rowerem wodnym po Jeziorze Ełckim. Byliśmy zachwyceni jej pomysłem. Tego dnia pogoda była piękna. Zza białych jak owieczki obłoczków świeciło słooce. Kupiliśmy lody i udaliśmy się w kierunku wypożyczalni sprzętu wodnego. Nowiutki, czteroosobowy rower wynajęliśmy na trzy godziny. - Babciu, tak długo? Ciężko będzie pedałowad i jeszcze w taki upał!narzekałam. -Spokojnie. Na pewno damy sobie radę! Od teraz jesteśmy nieustraszonymi żeglarzami! - wytłumaczyła uśmiechnięta i puściła do mnie oczko. Wojtek położył, nasz wspólny, plecak na nowym ,,okręcie”. Ruszyliśmy. Nie minęło pół godziny, a rozbolały mnie nogi od pedałowania. - Wy, młodzi i taką kondycję macie! – zdziwiła się babcia. Ona sama w ogóle nie odpoczywała mimo swojego wieku. Po chwili wyjęła z torby przenośny głośnik i MP4. - Włączcie jakąś muzykę, coś tu za cicho - powiedziała. Spojrzałam na Wojtka zaskoczona, ale posłusznie podłączyłam głośnik do odtwarzacza i włączyłam muzykę. - Od razu lepiej… - westchnęła babcia Jasia. Miło zleciał czas. Wróciliśmy do domu. Byłam zmęczona, ale nie chciałam jeszcze iśd spad. Byłam pewna, że babcia coś jeszcze wymyśliła. Nie pomyliłam się… Po kolacji usiadłam przed telewizorem. Wkrótce dołączył do mnie Wojtek. - O, nie! - krzyknęła babcia. - Co się stało?!- zapytał Wojtek. - Chyba nie macie zamiaru zmarnowad całego wieczoru, oglądając nudną telewizję?!- zapytała. Czułam, że już ma jakiś pomysł na zakooczenie dnia. - Słyszałam, że jest w Ełku wesołe miasteczko?!- zadała pytanie. Przytaknęliśmy. Babcia wyszła na chwilę, wróciła ubrana w płaszcz i pantofle. -No to chodźmy!- zawołała. Szczęśliwi zaczęliśmy się szykowad do wyjścia. W lunaparku było świetnie. Babcia razem z nami bawiła się na zjeżdżalni, była w Domu Strachów, jeździła kolejką górską. Całe wesołe miasteczko o zmroku wyglądało bajecznie- barwne, migające światełka, sprzedawcy z watą cukrową, stragany z balonikami i mnóstwem innych drobiazgów. To był cudowny wieczór! Wróciliśmy bardzo późno. Prawie nic nie pamiętam, bo kiedy tylko weszłam do domu, padłam na łóżko i zasnęłam. I tak mijały kolejne dni - wyjścia do kina, na spacery, do teatru czy na zwykły spacer. Zawsze wiedziałam, że mam świetną, szaloną babcię, ale nie spodziewałam się, że będzie aż tak wesoło. Te wakacje ze ,,zwariowaną babcią” na pewno zapamiętam na długo! Karolina Górska kl. I a