Zbierając informacje o profesorze Siepaku zaciekawiły nas niektóre
Transkrypt
Zbierając informacje o profesorze Siepaku zaciekawiły nas niektóre
Zbierając informacje o profesorze Siepaku zaciekawiły nas niektóre fragmenty z jego życia, o które zapytaliśmy w kolejnych mailach. Uczniowie: Czy każde dziecko podczas drugiej wojny światowej jako drugie imię dostawało Kazimierz, i dlaczego zaraz po urodzeniu Pan je dostał? Profesor Jerzy Siepak: Tak, każde dziecko w Wielkopolsce w latach 19401945 otrzymywało na pierwsze lub drugie imię Kazimierz albo Kazimiera. W ten sposób Niemcy znaczyli polskie dzieci, aby w późniejszym czasie spalić je w krematorium w Oświęcimiu http://pl.wikipedia.org/wiki/Auschwitz-Birkenau . 22 grudnia 1944 roku dostałem pismo od władz obozu koncentracyjnego Oświęcim, że mam się stawić w obozie 20 listopada 1957 roku. Jednak wojska sowieckie weszły do Kłecka z końcem stycznia 1945 roku i dlatego ocalałem, i żyję. Imię Kazimierz było nadawane w dniu urodzenia Polaków. Uczniowie: Co to była „ochronka” i czy jej budynek nadal istnieje? Profesor Jerzy Siepak: Było to przedszkole, prowadzone przez siostry zakonne w Kłecku na ulicy Gnieźnieńskiej (tam, gdzie obecnie znajduje się zakon). Wówczas, w latach 1948-1960, mówiło się na nie „ochronka”. Mnie się ono nie podobało, bo co chwilę musieliśmy się modlić, a bawić się zabawkami nie było wolno. Dlatego chodziłem tam tylko rok, by przez następne lata pomagać w gospodarstwie rolnym rodziców. Właśnie to było dla mnie zbawienne. Uczniowie: Dlaczego ksiądz Resler tak bardzo się upierał, aby Pan studiował w seminarium duchownym oraz dlaczego wybrał Pan studia chemiczne i czy od dziecka to Pana interesowało? Profesor Jerzy Siepak: Ksiądz prałat Resler miał władczy charakter. To on decydował, kto i gdzie ma studiować. Był pod tym względem dyktatorem. Lecz ja nie miałem powołania do bycia kapłanem. Wybrałem chemię, bo wówczas mówiło się i pisało, że chemia i przemysł chemiczny mają w Polsce ogromne perspektywy. Ksiądz Resler obraził się nie tylko na mnie, lecz i na moich rodziców. Przez 12 lat nie przychodził do nas na kolędę. Chemia mnie interesowała, lecz bardziej historia. Byłem jedynym maturzystą z Kłecka, który poszedł na studia wyższe. Uczniowie: Czy mógłby Pan opowiedzieć o swojej przyjaźni z panem Drejzą http://pl.wikipedia.org/wiki/Roman_Drejza i jak zazwyczaj dochodziło do tego, że zajmował się Pan wydaniem książek, których listę przekazał nam Pan w Dębnicy? http://pl.wikipedia.org/wiki/D %C4%99bnica_(powiat_gnie%C5%BAnie%C5%84ski) Na czym dokładnie polega rola wydawcy? Profesor Jerzy Siepak: Wszyscy w Kłecku wiedzieli, że pan Roman Drejza pisze wiersze na różne uroczystości, które odbywały się w mieście lub powiecie gnieźnieńskim. Wiersze te częściowo zbierał, a niektóre ofiarowywał tym, o których pisał. Po namówieniu pana Romana do wydania jego wierszy, był czas na odszukanie ich. Następnie powołana przeze mnie rada, panowie Bubacz, Molenda, Kołodziejski, Zgoła i pani Leśna, przepisywała na komputerze wszystkie odnalezione wiersze, a pan Roman sprawdzał ich poprawność. Zatwierdzone zapisy komputerowe były układane w kolejności i ważności powstawania. Tak przygotowane wiersze poddawałem obróbce graficznej, dokonywałem tzw. łamania druku, wprowadzałem kolorowe zdjęcia, wywiad i życiorys. Z kolei w drukarni dokonano druku, oprawiono w okładkę i w ten sposób powstały dwa wydania wierszy Romana Drejzy, za które zapłaciłem własnymi pieniędzmi, aby powstał trwały ślad mojej pięćdziesięcioletniej przyjaźni z panem Drejzą. Uczniowie: Czy obecnie zajmuje się Pan jakimś projektem związanym z gminą Kłecko i czy ma Pan jeszcze jakieś plany mające na celu promocję miasta Kłecka? Profesor Jerzy Siepak: Tak, zajmuję się ważnym projektem pt. „Kłecko na Szlaku Piastowskim” razem z Bartoszem Borowiakiem. Promujemy Kłecko w książce, która ukaże się w najbliższych miesiącach. Książka ta wydana jest pod redakcją Dawida Junga (kłeckowianina). Pracujemy nad wznowieniem wykopalisk archeologicznych z lat 1936 - 1939 w Kłecku, na „Barbarze” (koło boiska piłkarskiego).