rok lpazdziernik 1979 - Urania
Transkrypt
rok lpazdziernik 1979 - Urania
ni
Scojpiue
P O L S K IE G O
M IE S IĘ C Z N IK
T O W A RZYST W A M IŁ O Ś N IK Ó W
ROK L
AS
P A Z D Z I E R N I K 1979
ZAKŁAD NARODOWY IM IE N IA O S S O L lN S K IC
W YDAW NICTW O POLSKIEJ A KADEM II NAUK
'
'
;
"
"
URANIA
M IFQIPP7fM
I VI IL0 II ,UŁ. Si lit
ROK L
POLSKIEGO TOWARZYSTWA
MIŁOŚNIKÓW ASIRONDMil
PAŹDZIERNIK 1079
Hr 10
W YD AN O
Z PO M O CĄ
F IN A N S O W Ą
P O L S K IE J A K A D E M II N A U K . C Z A SO
P IS M O Z A T W IE R D Z O N E P R Z E Z M I
N IS T E R S T W O O ŚW IA TY DO U Ż Y TK U
S Z K Ó Ł O G Ó L N O K SZ TA Ł C Ą C Y C H , Z A
K Ł A D Ó W K S Z T A Ł C E N IA N A U C Z Y C IE
L I I T E C H N IK Ó W (DZ. U RZ. M IN .
OŚW . N R 14 Z 1966 R . W -W A 5. 11. 66).
SPIS TREŚCI
M ichał H eller — E w olucja K os
m osu i kosm ologii.
K rzysztof Ziołkowski — Ś w iadko
w ie n arodzin U kładu Słonecznego.
Ludwik Zajdler — N a m arginesie
sześćdziesięciolecia „U ran ii”.
Kronika: P la n e ty w okół G w iazdy
B a rn a rd a czyli o p ew nej m etodzie
arg u m e n tac ji.
Obserwacje: R a p o rt V 1979 o r a
diow ym p rom ieniow aniu Słońca —
K o m u n ik a t C e n traln e j S ekcji O b
se rw ato ró w Słońca n r 5/79 — K o
m u n ik a t O ddziału W arszaw skiego
PTM A.
ISSN — 0042 - 07 - 94
Sześćdziesiąt lat temu,
w d niu 5 p aźd ziern ik a 1919
roku kilkunastoosobow a g r u
pa m łodzieży za ap ro b a tą
w ładz szkolnych założyła sto
w arzyszenie o n azw ie Koło
M iłośników A stronom ii.
D ziałalność sw ą rozpoczęto
od o rgan izo w an ia zeb rań o
c h a ra k te rz e . sem in a ry jn y m i
w y d aw an ia czasopism a U ran
ia. Ze w zględów fo rm a ln o
p raw n y ch za d a tę p o w stan ia
T o w arzy stw a uw aża się 26 li
sto p ad a 1921 r., d atę p ie rw
szego w alnego zeb ran ia człon
ków . S tow arzyszenie, k tó re do
końca 1922 r. liczyło 160 osób
z te re n u całej P olski, p rz y ję
ło nazw ę T ow arzystw o M iłoś
ników A stronom ii.
T egoroczny
W alny Z jazd
je st już trzy d ziesty z kolei.
O dbędzie się w d n ia ch 25—27
paźd ziern ik a
w
K rakow ie.
Z jazd połączony je st z S esją
N aukow ą. Szczegółowy p ro
gram Z jazd u ro zesłan y został
przez Z arząd G łów ny PTM A
w try b ie przew id zian y m przez
a rt. 17 § 4 S tatu tu .
Poradnik obserwatora.
Kronika historyczna: 250 la t
o biektyw u achrom atycznego.
Kalendarzyk astronomiczny.
Zakrycia gwiazd przez Księżyc.
P ie rw s z a s tr o n a o k ła d k i: M o z aik a zio żo n a z d z ie w ię c iu z d ję ć p o w ie rz c h n i J o
w isz a w y k o n a n y c h p rz e z so n d ę k o sm ic z n ą V o y a g e r 1 z o d le g ło śc i 7,8 m in k m ,
u k a z u ją c a n a jw ię k s z ą p la n e tę U k ła d u S ło n eczn eg o .
D ru g a s tr o n a o k ła d k i: U g ó ry — z d ję c ie w y b u c h u w u lk a n u n a p o w ie r z c h n i s a
te lity Jo w is z a Io w y k o n a n e p rz e z so n d ę k o sm ic z n ą V o y a g e r 1. J e s t to p ie rw sz a
o b s e rw a c ja p o z a z ie m s k ie j d z ia ła ln o ś c i w u lk a n ic z n e j w e W sz e c h św ie c ie . U d o łu —
o b ra z p o w ie r z c h n i s a te lity J o w is z a C a llisto zło żo n y ze z d ję ć w y k o n a n y c h p rz e z
so n d ę k o sm ic z n ą V o y a g e r 1 z o d le g ło śc i 202 ty s. k m . J a s n y k r a t e r u d e r z e n io w y
w le w y m g ó r n y m r o g u m a ś r e d n ic ę o k o ło 600 k m .
T rz e c ia s tr o n a o k ła d k i: Z d ję c ia p o w ie rz c h n i n a jw ię k s z e g o s a te lity Jo w is z a G an im e d e s a w y k o n a n e p rz e z so n d ę k o sm ic z n ą V o y a g e r 1: g ó rn e z o d le g ło śc i 246 ty s .
k m , a d o ln e z o d le g ło śc i 145 ty s . k m . L in io w e t w o r y s ta n o w ią p ra w d o p o d o b n ie
ró ż n e d e f o rm a c je lo d o w e j p o w ie rz c h n i.
C z w a rta s tr o n a o k ła d k i: Z d ję c ie s a te lity Jo w is z a Io w y k o n a n e p rz e z so n d ę k o s
m ic z n ą V o y a g e r 1 z o d le g ło śc i o k o ło 800 ty s. k m .
290
URANIA
10/1979
MICHAŁ HELLER — Tarnów
EWOLUCJA KOSMOSU I KOSMOLOGII
XIII. Hipoteza pierwotnego atomu
,
1. P o czą tk o w a osobliwość
Z kosmologicznymi poglądami Georgesa L em aitre’a spotyka
liśmy się już w rozdziałach VI, VIII i IX, jednakże w kład tego
uczonego do rozwoju współczesnej kosmologii jest tak duży, że
nie można na tym poprzestać.
Pisząc swoją fundam entalną pracę w 1927 roku, Lem aitre —
niewątpliwie pod wpływem Eddingtona — był zwolennikiem
ewolucji kosmicznej bez „gwałtownego początku”; odrzucił
wówczas wszystkie modele W szechświata zakładające taki początek jako niezgodne z rzeczywistością (por. rozdz. VI). W krót
ce jednak jego poglądy na tę sprawę uległy zmianie. Przyczy
niły się do tego rozważania nad fizyką kw antow ą do ewolucji
kosmicznej, które doprowadziły do sformułowania hipotezy
„pierwotnego atom u” (por. rozdz. VIII). Ale były także jeszcze
inne przyczyny.
W modelach Friedm ana „gwałtowny początek” pojawia się
jako tzw. początkowa osobliwość. Gdy kosmiczna ewolucja —
cofając się wstecz — zbliża się do początkowej osobliwości,
objętość W szechświata zmierza do zera, a jego gęstość do nie
skończoności. Nic' dziwnego, że fizykom i astronomom osobli
wość w ydawała się „obcym zjawiskiem ” w kosmologii. Pano
wało podówczas przekonanie czy raczej wierzenie, że osobli
wość nie w ynika z istoty teorii graw itacji, lecz jest tylko nie
jako ubocznym produktem rachunków przeprowadzanych
w oparciu o nazbyt uproszczone założenia. Sam Einstein pod
sunął L em aitre’owi pomysł sprawdzenia, czy początkowa osob
liwość pojawi się w prostym modelu kosmologicznym, w któ
rym nie przyjm uje się założenia izotropowości przestrzeni
(równouprawnienia wszystkich kierunków). Lem aitre bez w ięk
szych trudności przeprowadził potrzebne rachunki i udowodnił,
że rozważany model anizotropowy również posiada osobliwość
[1], „Powyższe rozważania — pisał Lem aitre kom entując swój
wynik — nie stanowią formalnego dowodu, że nie da się unik
nąć zerowej objętości przez wprowadzenie anizotropii, ponie
waż model ten nie jest najogólniejszym z możliwych; wskazują
one — na przykładzie jednak dość ogólnego przypadku — że
10/1979
U R A N IA
291
anizotropia działa raczej w przeciwnym kierunku” [1, s. 84].
Jest to bardzo wnikliwa uwaga. Dlaczego? Około 30 lat później
Penrose, Hawking i inni (por. [2]) udowodnili szereg tw ierdzeń
wykazujących, że osobliwości są głęboko zakorzenione .w m a
tem atycznej strukturze ogólnej teorii względności i nie da się
ich uniknąć żadnymi prostym i zabiegami w rodzaju wprowa
dzania anizotropii. W dowodach tych tw ierdzeń kluczową rolę
odgrywa pew na nierówność, zwana dziś w arunkiem energe
tycznym , która... w ystępuje także w rachunkach L em aitre’a.
Uwaga L em aitre’a zamieniła się w ścisłe twierdzenia.
Praca nad modelem zasugerowanym przez Einsteina
utw ierdziła L em aitre’a w przekonaniu o nieuniknioności „gwał
townego początku”. Skoro osobliwości nie da się usunąć, należy
ją wcielić do „fizyki Kosmosu”. W ten sposób początkowa oso
bliwość stała się — jak mawiał Lem aitre — „geometryczną
podporą” hipotezy pierwotnego atomu. Większą część swojego
naukowego życia Lem aitre poświęcił opracowywaniu zapropo
nowanej przez siebie teorii kosmologicznej. W prawdzie istota
jego koncepcji — ewolucja wszystkich stru k tu r kosmicznych
z produktów rozpadu pierwotnego atom u — pozostawała ta
sama, jednakże szczegóły ulegały nieustannym poprawkom
i ulepszeniom*. Prześledzenie rozwoju idei L em aitre’a w ym aga
łoby obszernego studium monograficznego, dlatego też ograni
czymy się do przedstawienia — z konieczności skrótowego —najbardziej dojczałej w ersji jego poglądów.
2. W i el k i W y b u c h
Pomysł po raz pierwszy wyrażony w krótkiej notce w „N aturę”
([3], por. rozdz. VIII) wkrótce rozwinął się w pełną hipotezę.
Jej celem było przede wszystkim sformułowanie „w arunku po
czątkowego, z którego aktualny Wszechświat mógł się rozwi
nąć na mocy znanych praw fizycznych i mechanicznych” [4],
Istotą hipotezy L em aitre’a było przypuszczenie, że „Wszech
świat mógł się zacząć od, stanu, w którym całkowita energia
była skoncentrow ana w jednym kwancie, w jednym pakiecie
energii, którego nie można sobie wyobrazić inaczej, jak tylko
w postaci jądra atomowego” (ibid.). Lem aitre oczekiwał, że dalczy rozwój fizyki jądrow ej przyczyni się do zrozumienia natury
pierwotnego atomu, czy raczej pierwotnego jądra atomowego,
sądził jednak, iż tymczasem w ystarczy „atom pierw otny tra k
tować jako układ realizujący maksimum koncentracji przy mi
nim um entropii” (ibid).
292
URANIA
10/1979
Pierw otny atom należy „umiejscowić” w początkowej osob
liwości, ale „bez w ątpienia nie można mu przypisywać promie
nia równego dokładnie zeru, lecz promień rów ny jakieś kilka
m inut światła, czyli, mówiąc astronomicznie, promień zaniedbywalnie m ały w porównaniu do aktualnych rozmiarów Wszech
św iata” (ibid).
Ewolucja Kosmosu to dzieje rozpadu pierwotnego atomu,
Lem aitre pisał: „Tendencja m aterii do fragm entaryzacji to nic
innego jak tylko niestabilność radioaktyw na pierwotnego ato
mu; z kolei rozpadały się fragm enty — same również radio
aktyw ne — tworząc kolejne pokolenia ciał radioaktyw nych.
Podział ten zatrzym uje się dopiero na pierw iastkach stabilnych
lub na pierw iastkach o długim średnim czasie życia, takich jak
na przykład u ran ” (ibid). Doniosłość pomysłu L em aitre’a pole
ga na tym , że jest on w swej istocie pierwszą w dziejach kos
mologii hipotezą pochodzenia pierw iastków chemicznych.
Z czasem hipoteza ta rozwinie się w nowy dział współczesnej
kosmologii, w teorię kosmicznej nukleosyntezy.
Rozpad pierwotnego atomu był zjawiskiem gwałtownym,
eksplozją na miarę kosmiczną w dosłownym tego słowa znacze
niu. Śmiała koncepcja L em aitre’a budziła początkowo opory
kosmologów. W kuluarach międzynarodowych spotkań i konfe
rencji ironicznie mówiło się o „Wielkim W ybuchu” co w ory
ginalnej, angielskiej w ersji {„Big Bang”) może znaczyć zarówno
huk pow stający w momencie eksplozji, jak i wielki hałas, do
myślnie: wokół hipotezy L em aitre’a. Dziś określenie „Wielki
W ybuch” weszło do technicznego żargonu kosmologów i nikt
już nie pam ięta, że zrodziło się ono z ironii.
3. Kosmologia kwantowa
Lem aitre od samego początku był świadom wielkiego znacze
nia fizyki kw antow ej dla rozwoju kosmologii. W prawdzie obec
nie świat jako całość jest układem makroskopowym (w sensie:
układem nie-kw antowym ), ale pierw otny atom zachowywał się
kwantowo. A zatem ewolucja W szechświata w pobliżu „po
czątku” nie mogła być determ inistyczna. Na Kongresie Solvayowskim w Brukseli, w 1958 r. L em aitre mówił: „Zasada
nieoznaczności otw iera nowe możliwości przed kosmologią.
Każdy układ fizyczny, a więc i Wszechświat, jest opisywany
przez zbiór możliwych «stanów», które mogą zostać, ale mogą
też nie zostać urzeczywistnione. ...Z tego samego początku
mogły wyewoluować drastycznie różne wszechświaty. A ktual-
10/1979
U R A N IA
293
ny bieg zdarzeń coraz bardziej konkretyzował się, w m iarę jak
m ateria dzieliła się na coraz większą liczbę pakietów, w pewien,
nie dający się przewidzieć sposób. Oczywiście, gdy liczba poje
dynczych pakietów stała się bardzo wielka, istotna nieoznaczo
ność stała się nieefektyw na i została zastąpiona przez praktycz
ny determinizm charakterystyczny dla zjawisk makroskopo
wych, wywodzący się z praw a wielkich liczb nieprzew idyw al
nych zjaw isk”. [5]
Taki obraz ewolucji jest filozoficznie atrakcyjny: cofając
się wstecz w czasie, determinizm przechodzi w indeterm inizm
i to indeterm inizm coraz „mocniejszy” w m iarę jak zbliżamy
się do „początku”. „Rozważania te w skazują ... na coś, co moż
na by nazwać nieosiągalnym początkiem (inaccessible begin
ning). Mam na myśli początek, który nie może być osiągnięty
naw et przez myśl; początek, do którego można się zbliżyć je
dynie w jakiś asym ptotyczny sposób” (ibid).
Pierw otny atom był prosty, złożoność w zrastała stopniowo
przez dzielenie się energii na coraz większą liczbę kwantów.
„Początek złożoności oznacza początek tych pojęć, które zakła
dają wielką liczbę indywiduów. Takimi pojęciami są przestrzeń
i czas” (ibid.). Początek i jego najbliższe „otoczenie” były —•
według L em aitre’a — aprzestrzenne i bezczasowe; czas i prze
strzeń wyłoniły się z biegu zdarzeń dopiero w tedy, gdy same
zdarzenia stały się odpowiednio liczne, tak że zaczęła już dzia
łać statystyka i praw o wielkich liczb.
4. Promieniowanie resztkowe
K wantowe rozważania L em aitre’a o pierwszych fazach ewo
lucji świata nie są jeszcze pełną, fizyczną hipotezą; stanowią
one raczej pewien program dla przyszłej teorii, która by w łaś
ciwie opisywała stany Wszechświata odpowiednio bliskie „po
czątku”. Pierw szy problem , z którym współczesna fizyka jest
już w stanie uporać się, dotyczy pytania, czy cząstki będące
produktam i rozpadu pierwotnego atomu, mogą być traktow ane
jako gaz, czy nie? Oto odpowiedź L em aitre’a: „N ajpierw nale
ży jasno określić, co należy uważać za istotną charakterystykę
gazu. Nie w ystarczy mieć tylko zbiór wielkiej ilości cząstek.
Ażeby taki zbiór mógł być nazwany gazem, cząstki tego zbioru
muszą posiadać prędkości niewiele różniące się od pewnej śred
niej prędkości, prędkości gazu, a rozkład prędkości wokół tej
średniej powinien być niezbyt różny od rozkładu Maxwella,
294
URANIA
10/1379
typowego dla zwykłych gazów. Z drugiej zaś strony, zwykły
zbiór cząstek poruszających się we wszystkich kierunkach
z prędkościami tego samego rzędu, nie może być uważany za
gaz. Należy go opisywać jako zbiór korpuskularnych promieni,
jako korpuskularne prom ieniow anie”. [6]
Według L em aitre’a pierwsze pokolenia produktów rozpadu
pierwotnego atom u nie tw orzyły gazu lecz „korpuskularne p ro
mieniowanie”. Dopiero z czasem, na skutek częstych zderzeń,
promieniowanie osiągnęło stan równowagi i stało się gazem.
Należy tu odnotować wielki sukces fizycznej intuicji Lem ai
tre ’a: dzisiejsze dane zarówno teoretyczne, jak i obserwacyjne
świadczą o tym , że m ateria w ypełniająca młody Wszechświat
istotnie miała własności promieniowania; współczesny, tzw.
standardow y model kosmologiczny przyjm uje, że we wczesnych
erach ewolucji świat rzeczywiście był w ypełniony promienio
waniem.
Jedna trafna intuicja pociąga za sobą następne. Myśl Le
m aitre’a podążała według następującego schematu: po pierw
sze, w jaki sposób pierw otne promieniowanie stało się gazem?
po drugie, w jaki sposób z tego gazu uform ow ały się galaktyki
i gromady galaktyk? po trzecie, co stało się z tą częścią pier
wotnego promieniowania, która nie przeszła w stan gazu?
O statnie pytanie jest niezmiernie doniosłe. Lem aitre uw a
żał, że takie „resztkowe prom ieniowanie” istnieje do dziś i m y l
nie utożsam iał je z promieniowaniem kosmicznym. Ale samo
przekonanie o istnieniu promieniowania resztkowego okazało
się słuszne. W krótce potem jego istnienie, z większą precyzją
teoretyczną, przewidział Gamow, a eksperym entalnie zostało
ono odkryte dopiero na początku lat sześćdziesiątych, na krótko
przed śmiercią L em aitre’a. Odkrycie tego promieniowania —
zwanego także promieniowaniem tła — zapoczątkowało nowy
okres w rozwoju kosmologii, dostarczając jej nowych podstaw
obserw acyjnych (opowiemy o tym w następnych rozdziałach).
W latach trzydziestych jedynym znanym kandydatem do ode
grania roli „promieniowania resztkowego” było promieniowa
nie kosmiczne. Nie można L em aitre’a winić za tę swojego ro
dzaju „genialną pom yłkę”. Zresztą sam Lem aitre podkreślał,
że promieniowanie kosmiczne może stanowić tylko część „pro
mieniowania resztkowego” (por. [6]).
Idea „promieniowania resztkowego” pojawiła się w rozwa
żaniach L em aitre’a bardzo wcześnie; została ona już wyraźnie
zapowiedziana w w ystąpieniu podczas dyskusji na posiedzeniu
Towarzystwa Brytyjskiego w 1931 r. (por. rozdz. IX), przed-
10/1979
U R A N IA
295
stawiona m. in. na seansie publicznym Belgijskiej Królewskiej
Akademii Nauk w 1934 r. [7], a potem wielokrotnie opracowy
wana i pow tarzana we wszystkich ważniejszych pismach kos
mologicznych L em aitre’a.
Lem aitre jasno zdawał sobie spraw ę z ogromnego znacze
nia, jakie może mieć dla kosmologii obserwacyjne badanie pro
mieniowania resztkowego, dlatego dużą część swoich nauko
wych wysiłków poświęcił badaniu promieni kosmicznych
i szybko stał się w tej dziedzinie uznanym autorytetem . Do
dajm y wreszcie, że do dziś pochodzenie całego promieniowania
kosmicznego nie zostało ostatecznie wyjaśnione; nie można
a priori wykluczyć, że pewna część tego promieniowania ma
znaczenie kosmologiczne.
5. Ewolucja świata według Lem aitre’u
Drugie pytanie L em aitre’a: w jaki sposób z gazu, mniej więcej
równomiernie rozpostartego w przestrzeni, pow stały galaktyki
i gromady galaktyk? także doprowadziło do nowatorskich roz
ważań. N arzucającym się mechanizmem jest tu tzw. niestabil
ność graw itacyjna: jakiekolwiek przypadkowe zagęszczenie ga
zu będzie przyciągać znajdujące się w pobliżu cząstki i w zra
stając w ten sposób może dać początek proto-galaktyce lub
proto-gromadzie galaktyk. Trudność polega na tym , że Wszech
świat się rozszerza i po uwzględnieniu tego faktu okazuje się,
że zagęszczenia będą wykazywać tendencję do zanikania a nie
do powiększania się. Chcąc tę trudność przzewyciężyć, trzeba
w jakiś sposób „przyham ować” kosmiczną ekspansję.
Jest to pożądane także i z innego powodu. Najpow ażniej
szą trudnością młodej kosmologii relatyw istycznej był tzw. pa
radoks wieku Wszechświata: okres ekspansji Wszechświata,
według ówczesnych oszacowań obserwacyjnych, okazywał się
krótszy od wieku niektórych obiektów astronomicznych (por.
rozdz. IX). W ydłużenie okresu rozszerzania się W szechświata
uważano za być albo nie być kosmologii.
Lem aitre znalazł wyjście z tej sytuacji. Model z „logaryt
micznym początkiem” propagowany przez L em aitre’a w 1927
roku był rozwiązaniem rów nań pola ze stałą kosmologiczną.
Wartość tej stałej była identyczna jak dla statycznego mo
delu Einsteina, oznaczmy ją przez A,.-. Lem aitre zauważył, że
jeśli w ybrać wartość stałej kosmologicznej nieznacznie większej
od A t o otrzym uje się ewolucję św iata taką jak przedstaw io
no na rysunku. Model ten nazwano potem modelem lub świa-
296
URANIA
10/1979
tem L e m aitre ’a. E w olucja m odelu L e m aitre ’a w yraźnie p rze
chodzi przez trz y fazy: 1) okres gw ałtow nej ekspansji począ
wszy od osobliwości; 2) zw olnienie ekspansji do stan u p raw iestatycznego (prom ień W szechśw iata je st w ów czas ró w n y RE,
prom ieniow i statycznego św iata Einsteina);- 3) ponow ne p rzy
spieszenie rozszerzania.
W ażną cechą rozw iązania L e m a itre ’a jest to, że jeśli w a r
tość stałej kosm ologicznej w ybieram y coraz m niej różną od
A,;, to środkow a, p raw ie-staty czn a faza ew olucji ulega coraz
w iększem u w ydłużeniu; a zatem m an ip u lu jąc w artością stałej
kosm ologicznej m ożem y dow olnie w ydłużać w iek W szechśw ia
ta. G dyby galak ty k i uciekały od siebie zawsze z jednakow ą
prędkością (liniow a ekspansja), w iek W szechśw iata — jak to
w skazano na ry su n k u — byłby rów ny 4X 109 lat, ale napraw dę
rozszerzanie było kiedyś zaham ow ane praw ie do zera i dzięki
tem u w iek W szechśw iata jest znacznie dłuższy. W te n sposób
L em aitre likw idow ał paradoks w ieku W szechśw iata.
Także i zagadnienie pow staw ania g alaktyk zn ajd u je stosun
kowo łatw e rozw iązanie w m odelu L e m a itre ’a. W środkow ej,
10/1979
URANIA
297
praw ie-statycznej fazie ewolucji ekspansja jest zwolniona p rak
tycznie do zera, co stw arza pierw otnym zagęszczeniom materii
duże szanse przeżycia. Lem aitre intensywnie badał niestabil
ność graw itacyjną w drugiej fazie ewolucji swojego modelu
i stworzył fizycznie dość rozbudowaną teorię powstawania ga
laktyk. L em aitre’a należy więc uznać za jednego z prekurso
rów teorii graw itacyjnej niestabilności, która potem doczekała
się dokładnego matematycznego opracowania. W fizycznej stro
nie swojej koncepcji powstawania galaktyk Lem aitre przeoczył
jeden ważny czynnik, a mianowicie ciśnienie w yw ierane przez
promieniowanie (por. [8]); przeoczenie to spraw ia, że teoria Le
m aitre’a ma dziś tylko znaczenie historyczne. Nadmieńmy tak
że, że lem aitre’owski model powstawania galaktyk może być
stosunkowo łatwo obalony przez obserwacje. Według Lem ai
tre ’a galaktyki mogą powstawać tylko w środkowym, praw iestatycznym okresie ewolucji; gdyby procesy galaktykotw órcze
zaobserwowano w trzeciej, współczesnej fazie ewolucji, ozna
czałoby to fałszywość całej koncepcji.
Lem aitre dążył do opracowania całościowej wizji kosmicz
nej ewolucji. Interesow ał się nie tylko zagadnieniem pochodze
nia galaktyk, lecz także ich statystycznym rozkładem na sferze
niebieskiej, próbując wyjaśnić zjawisko gromadzenia się ga
laktyk przy pomocy modelu, który sam nazywał „mechanicz
nym modelem gromad” (por. np. [5], [9]).
Dzieło L em aitre’a uderza śmiałością koncepcji i kom plet
nością opracowania. Uczony z Louvain zaproponował obraz
ewolucji kosmicznej, poczynając od pierwotnego atomu, po
przez proces jego rozpadu i nukleosyntezy, powstawanie ga
laktyk i ich gromad aż do obserwowanego obecnie rozkładu
m aterii w przestrzeni. Pod względem zupełności model Le
m aitre’a można porównać jedynie z dzisiejszym tzw. standar
dowym modelem Wszechświata.
Trójfazowy model L em aitre’a przeszedł dziwne koleje. Po
czątkowo wydawało się, że rozwiązuje on wszystkie zasadnicze
problem y kosmologii. W latach przed drugą wojną światową
i bezpośrednio po niej był to niewątpliwie najlepiej opracowa
ny model kosmologiczny. Potem przyszła tzw. kosmologia sta
nu stacjonarnego i Gamowa teoria nukleosyntezy kosmicznej,
które odwróciły uwagę od prac L em aitre’a. N apływające dane
obserw acyjne zaczęły wskazywać, że wartość stałej kosmolo
gicznej jest albo rów na zeru, albo bardzo mało różni się od
zera. Z czasem pow stały teorie pochodzenia galaktyk bez ko
nieczności przyjm owania prawie-statycznego okresu w ewolu-
298
U R A N IA
10/1979
cji świata. Odpadły najważniejsze argum enty za trójfazow ym
modelem L em aitre’a. Jeszcze raz, w latach sześćdziesiątych, od
kurzono model L em aitre’a, żeby przy jego pomocy rozwiązać
trudności interpretacyjne związane z obserwacjami kwazarów,
ale wkrótce i to okazało się nieporoźumieniem (por. [8]). Jed
nakże — trzeba to przyznać — sporo elementów kosmologii
L em aitre’a weszło do uznawanego obecnie standardowego mo
delu Wszechświata. Wielu autorów do dziś — nie zawsze świa
domie — pow tarza myśli i techniki zapożyczone od L em aitre’a.
6. Nieznany komentarz Lem aitre’a
W archiw um L em aitre’a w Louvain-la-N euve znajduje się m a
szynopis — 50 stronic, z korektą naniesioną ręką L em aitre’a —
zatytułow any „Rozszerzający się W szechświat” [10], A rtykuł
przedstawia syntetyczny zarys całej kosmologicznej koncepcji
L em aitre’a. Jak wynika ze znalezionego w tym samym archi
w um listu, arty k u ł był pisany na zamówienie Japońskiej Ency
klopedii, ale — o ile udało się ustalić — nigdy nie ukazał się
drukiem ; najprawdopodobniej w ybuch drugiej w ojny świato
wej przeszkodził publikacji. Przeczytajm y uważnie kilka frag
m entów z 17 rozdziału tej pracy, zatytułowanego „Początek
przestrzeni”. Po rozważeniu wczesnych etapów ewolucji kos
micznej, Lem aitre staw ia pytanie:
„Co zdarzyło się przedtem ?”
Przedtem musimy stanąć wobec problem u zerowej w ar
tości prom ienia (tzn. wobec problem u osobliwości — przyp.
M. H.). Przedyskutow aliśm y powyżej, w jakiej mierze należy
traktow ać tę wartość jako rów ną dokładnie zeru i widzieliśmy,
że należy ją uznać za bardzo małą wielkość, powiedzmy —
kilka godzin światła.
Możemy mówić o tym w ydarzeniu jako o początku. Nie
mówię o stworzeniu. Fizycznie jest to początek w tym sensie,
że jeśli cokolwiek zdarzyło się przedtem , to to coś nie ma
obserwowalnego w pływu na zachowanie się naszego Wszech
świata, ponieważ każda właściwość m aterii sprzed początku
została całkowicie zagubiona w ekstrem alnej kontrakcji do
teoretycznego zera. Jakiekolwiek uprzednie istnienie Wszech
świata ma metafizyczny charakter. Fizycznie wszystko dzieje
się tak, jak gdyby teoretyczne zero było rzeczywiście począt
kiem. Pytanie, czy był to rzeczywiście początek czyli stworze
nie: coś zaczynającego się z nicości, jest pytaniem filozoficz-
10/1979
U R A N IA
299
nym i nie może być rozstrzygnięte przy pomocy fizycznych
lub astronomicznych rozważań. (...)
W ydaje się, że czas można przedłużać dowolnie w prze
szłość i w przyszłość. Na pierw szy rzu t oka w ydaje się, że nie
może być teraźniejszości, która by nie m iała przyszłości
i przeszłości. Ale czas nie istnieje bez przestrzeni i czasoprze
strzeń może mieć kres, ponieważ przestrzeń charakteryzuje się
pew ną skończoną wielkością, a mianowicie promieniem, któ
rego wartością graniczną jest zero.'A zatem może istnieć taka
chwila czasu, że przeszłość i przyszłość tej chwili różnią się od
siebie przez to, iż w przyszłości istnieje przestrzeń, a w prze
szłości przestrzeń nie istnieje. Taka chwila jest naturalnym po
czątkiem, jest konsekwencją teorii wyłożonej powyżej i w pew
nej mierze potwierdzonej przez fakty empiryczne, wskazujące,
iż naturalny początek miał miejsce kilka m iliardów lat temu.
Byłoby ciekawe rozważyć, jakby wyglądał wszechświat,
istniejący przed naszym Wszechświatem, wszechświat, który
byłby dokładnie podobny do naszego, ale w którym wszystko
odbywałoby się w przeciwnym kierunku; byłby to wszech
świat kurczący się, kolapsujący do zera, spalający się do posta
ci małej kuli i dopiero potem odbudowujący się od nowa. Taki
wszechświat m iałby identyczne ogólne własności jak nasz, po
w staw ałyby w nim nowe gwiazdy i galaktyki, jednakże pewne
jego istotne cechy byłyby odmienne.
Przede wszystkim zaw ierałby on około dziesięciokrotnie
m niej uranu i toru a więcej ołowiu, w w yniku radioaktywnego
rozpadu. Ale główna różnica polegałaby na tym , że nie istnia
łyby w nim promienie kosmiczne. Byłoby to pew ną wskazówką,
że nie jest on ukształtow any ze świeżej materii.
Istnieje piękny sposób otrzym ania świata ukształtowanego
ze świeżej m aterii. Muszę przyznać, że sposób ten jest wysoce
hipotetyczny, ale myślę, że jest obowiązkiem teoretyka sta
wiać czoła biegowi swoich myśli naw et wówczas, gdy wiodą
go one ku nie całkiem pew nym uogólnieniom znanych faktów.
Mam na myśli hipotezę pierwotnego atom u”. [10]
Cechą wielkich umysłów jest krytycyzm , a więc odnoszenie
się z pewnym dystansem także do w łasnych pomysłów. Jeśli
ideę pierwotnego atom u traktow ać dosłownie, jest ona fałszy
wa (z punktu widzenia naszej dzisiejszej wiedzy), ale jeśli
spojrzeć na nią jako na hipotezę, usytuow aną na konkretnym
etapie rozwoju kosmologii, to niewątpliw ie jest ona ogniwem
w łańcuchu postępu. Należy wszakże odróżnić „szczegóły tech
niczne” od pewnych ogólnych idei, które je zrodziły. O aktual-
300
URANIA
10/1979
ności „ogólnych idei” Lemaitre’a świadczy fakt, że prawie
wszystkie myśli wyrażone w powyżej przytoczonym fragmen
cie można by zastosować do obowiązującego dziś standardowe
go modelu Wszechświata. Szczegóły techniczne starzeją się
szybciej niż ogólne idee.
Przypisy
[1] G. L em aitre , L ’U nivers en expansion, A n n . Soc. Sci. B ru x elles,
A 53, 1933, 51—85.
[2] S. W. H aw king, G. F. R. Ellis, T he L arg e S cale S tru c tu re of
S pace-T im e, C am bridge, A t th e U n ive rsity Press, 1973.
[3] G. L em aitre , T he B eginning of th e W orld: fro m th e P o in t of
V iew of Q u an tu m T heory, N ature, vol. 127, no 3210, M ay 9, 1931, 706.
[4] G. L em aitre , L ’hypothese de l ’atom e p rim itif, R evu e des Q ue
stions S cien tijiq u es, 1948, 321—339.
[5] G. L em aitre , T he P rim a e v a l A tom H ypothesis an d th e P ro b le m
of th e C lu sters of G alaxies, w : L a stru ctu re et re v o lu tio n de V U nivers,
I n s titu t In te rn a tio n a l de P hy siq u e Solvay, O nziem e C onceil de P hysique,
B ru x elles 1958.
[6] G. L em aitre , In sta b ility in th e E x p an d in g U n iv erse an d Its
A stro n o m ical Im p licatio n s, Pont. A cad. Sci.: S crip ta V aria 16, 1948,
475—486.
[7] G. L em aitre , L ’U nivers en expansion, R ev. Q uest. Sci., m ai
1935, 357—375.
[8] V. P etro sia n , C o n fro n tatio n of L e m a itre M odels an d th e Cos
m ological C on stan t w ith O bservations, w : C o n fro n ta tio n o f C osm ologi
cal T heories w ith O bservational Data, S y m p o zju m M iędzynar. U nii
A stron. w K ra k o w ie (wyd. przez M. S. L ong aira) R eidel, 1974, s. 31— 46.
[9] G. L em aitre , A. B artholom e, C o n trib u tio n s au pro b lem e des
am as de galaxies, A n n . Soc. Sci. B ruxelles, 72, 1978, 97—102.
[10] G. L e m a itre ’a, T he E x p an d in g U niverse, m a szyn o p is, 50 str.,
w A rch iw u m L e m a itre ’a w L ouv ain -la-N eu v e.
K R Z Y S Z T O F ZIO Ł K O W SK 1 — W arszaw a
ŚWIADKOWIE NARODZIN UKŁADU SŁONECZNEGO
Cztery i pół miliarda lat temu, w posiadającym kształt dysku
gazowo-pyłowym obłoku powstającego właśnie Słońca, toczyła
się dziwna walka między obficie tworzącymi się weń zgęszczeniami materii. Większe przechwytywały mniejsze; liczne zde
rzenia rozdrabniały już uformowane, a pozostałości rozpadów
były bądź wyrzucane na zewnątrz, bądź też trafiały w Słońce;
częste kolizje — w zależności od prędkości spotkania i w iel
kości jego uczestników — powodowały „zlepianie się” materii
w coraz bardziej masywne bryły albo na drodze powolnego
10/1979
URANIA
301
procesu ewolucyjnego, albo w gwałtownych spadkach jednych
ciał na drugie. Po upływ ie kilku milionów lat na placu boju
zostały już tylko nieliczne, ale za to stosunkowo duże, kuliste
kondensacje m aterii okrążające Słońce po stabilnych, prawie
kołowych orbitach; dały one początek planetom. Pozostała m a
teria pierw otnej mgławicy uległa niemal zupełnemu rozprosze
niu, a jedynie w stosunkowo wąskim pasie między orbitam i
Marsa i Jowisza do dziś krąży wokół Słońca wiele tysięcy
świadków tam tych wydarzeń; ze względu na niewielkie roz
m iary zyskały one nazwę małych planet, planetoid lub asteroid.
Planetek nie da się zaobserwować na niebie gołym okiem,
nic więc dziwnego, że o ich istnieniu dowiedziano się dopiero
w poprzednim stuleciu. Pierwszą i największą asteroidę Ceres
odkrył 1 stycznia 1801 roku sycylijski astronom G. P i a z z i ,
trzy dalsze zaobserwowano w ciągu kilku następnych lat, zaś
masowo zaczęto je odkrywać w drugiej połowie XIX wieku.
Obecnie znanych jest już kilka tysięcy tych ciał niebieskich.
Ogromna większość planetoid porusza się wokół Słońca — po
dobnie jak planety — po prawie kołowych orbitach leżących
niemal w jednej płaszczyźnie pokryw ającej się z płaszczyzną
ruchu wielkich planet; średnia odległość asteroid od Słońca
przewyższa blisko trzykrotnie odległość Ziemi od Słońca, a ich
okres obiegu wynosi średnio 4,5 lat.
Ale niewielki procent małych planet odbiega od tych pra
widłowości. Przykładem mogą być tzw. trojańczycy — planetoidy, których nazwy pochodzą od im ion bohaterów wojny
trojańskiej. Krążą one po torach, które niem al całkowicie po
kryw ają się z orbitą Jowisza, przy czym ich odległości od Jo
wisza są zawsze równe mniej więcej odległości Jowisza od
Słońca, czyli — innym i s ło w y — Słońce, Jowisz i trojańczycy
stale znajdują się w wierzchołkach tró jk ąta równobocznego.
O trojańczykach mówimy, że poruszają się w rezonansie 1 : 1
z Jowiszem. Natomiast intrygującym zjawiskiem jest fakt b ra
ku planetoid, które poruszałyby się w rezonansie 1 : 2 z Jow i
szem, tzn. takich, których okresy obiegu wokół Słońca byłyby
równe połowie okresu obiegu Jowisza. W całym pierścieniu
planetoid jest to wyraźnie obserwowana luka, która nosi nazwę
przerw y Hecuby. O ile istnienie trojańczyków jest p rzy ro d n i
czym potwierdzeniem przewidywanego teoretycznie faktu, to
do tej pory nie udało się dostatecznie wiarogodnie uzasadnić
występowania przerw y Hecuby. Również przy innych rezonan
sach z ruchem Jowisza obserwuje się bądź to zgrupowania
bądź też luki w pierścieniu planetoid (tzw. okna Kirkwooda).
302
URANIA
10/1979
Istnieją ponadto pojedyncze planetoidy poruszające się po
zupełnie nietypowych dla tych ciał niebieskich orbitach. Wy
mieńmy dla przykładu dwie, które — wśród dotychczas zna
nych — charakteryzują się najm niejszym i największym okre
sem obiegu wokół Słońca. Planetoida Ra-Shalom odkryta we
wrześniu 1978 roku obiega Słońce zaledwie w ciągu 277 dni
przybliżając się do niego w peryhelium na odległość 0,47 jed
nostki astronomicznej i oddalając się w aphelium nieco poza
orbitę Ziemi na odległość 1,20 jednostki astronomicznej. Rów
nie niedawno odkryta — w listopadzie 1977 roku — planetka
Chejron ma okres obiegu równy 50,7 lat. Jej odległości p ery
helium i aphelium wynoszą odpowiednio 8,5 i 18,9 jednostki
astronomicznej. O rbity obu tych planetoid są dość znacznie od
biegającymi od koła elipsami (mimośród Ra-Shalom wynosi
0,43, a Chejrona 0,38) i znajdują się całkowicie poza pierście
niem m ałych planet (Ra-Shalom w ew nątrz, a Chejron na ze
wnątrz). Dodajmy, że Ra-Shalom należy do planetoid tzw. gru
py Apollo, którym poświęcimy odrębny arty k u ł w następnym
numerze Uranii.
Do niedawna te właśnie (oraz wiele innych tu nie wymie
nionych) osobliwości ruchów stanow iły główny przedm iot ba
dań planetoid, dostarczając niejednokrotnie przyrodniczych po
tw ierdzeń różnym teoretycznym rozwiązaniom mechaniki nie
ba. O statnie łata przesunęły jednak punkt ciężkości zaintere
sowań małymi planetam i na zagadnienia fizyczne takie jak ba
dania kształtów, rozmiarów i mas planetoid, zmian jasności,
barw y i zdolności odbijającej ich powierzchni itp. W ydaje się,
że przyczyną tego było przede wszystkim zrozumienie faktu,
że badania stru k tu ry tych ciał niebieskich dostarczają inform a
cji o narodzinach i początkowych stadiach ewolucji Układu
Słonecznego.
Kilka lat tem u odkryto np., że — w brew pierw otnym przy
puszczeniom — zdolność odbijania (albedo) promieniowania
słonecznego od powierzchni planetoid nie jest jednakowa
i może różnić się dla poszczególnych obiektów naw et o czyn
nik 10. Spośród około 200 dotychczas szczegółowo przebadanych
asteroid najm niej promieniowania — zaledwie 0,02 — odbija
Arethusa, a najwięcej — 0,38 — Nysa. Albedo czterech pier
wszych planetoid wynosi: Ceres — 0,05, Pallas — 0,07, Juno —
0,15, W esta — 0,23.
Znajomość albedo planetoidy umożliwia znalezienie jej roz
miarów. P rzyjm ując bowiem, że asteroida prom ieniuje jedy
nie odbitym św iatłem słonecznym, pomiar jej jasności i obli-
10/1979
URANIA
303
czenie na podstawie znanej orbity odległości od Ziemi i Słońca
przy danym albedo, stw arza możliwość obliczenia wielkości po
wierzchni odbijającej, a stąd średnicy planetoidy. Jedna z me
tod znajdowania albedo planetoid opiera się na znalezionej la
boratoryjnie zależności stopnia polaryzacji św iatła odbitego od
powierzchni o określonej zdolności odbijania od kąta fazowego
(czyli kąta między kierunkam i: źródło światła — obserw ator
i źródło św iatła — powierzchnia odbijająca; lub w przypadku
planetoidy: Słońce — Ziemia i Słońce — planetoida). Znając
tę zależność dla powierzchni o różnych zdolnościach odbijania,
pomiar polaryzacji promieniowania planetoidy i obliczenie kąta
fazowego w momencie pomiaru umożliwi znalezienie jej albe
do. Inny sposób znajdowania albedo planetoid stał się możliwy
dzięki znacznemu ostatnio zwiększeniu dokładności metod ra
diom etrycznych pomiaru ilości promieniowania podczerwonego,
za pomocą których można precyzyjnie mierzyć własne, term icz
ne promieniowanie m ałych planet. Zakładając, że wszystko
promieniowanie, które nie zostało odbite od planetoidy, a za
absorbowane przez jej powierzchnię zostało następnie wyemi
tow ane jako promieniowanie term iczne, i że planetoida w łas
nych źródeł ciepła nie posiada, z pom iaru ilości tego promie
niowania i jasności planetoidy można obliczyć albedo jej po
wierzchni.
Średnice (w km) czterech pierwszych planetoid znajdowane różnymi
metodam i
Pallas
Juno
Westa
767
489
193
386
1050
635
225
515
11003
585
538
247
538
Ceres
bezpośredni pomiar
m ikrometryczny
metoda polary
m etryczna
metoda
radiom etryczna
zakrycie gwiazdy
Różne sposoby pom iaru albedo planetoid dają różne w ar
tości ich średnic. W Tabeli 1 zebrano odpowiednie dane dla
czterech pierwszych małych planet, dla których — jeszcze
w końcu zeszłego stulecia — udało się m ikrom etrycznie zmie
rzyć średnice. Ciekawe, że współczesne m etody polarym etrycz
ne i radiom etryczne dają w artości średnic większe od daw niej
szej m etody m ikrom etrycznej. W przypadku planetoidy Pallas
304
U R A N IA
10/1979
niedawne zakrycie przez nią gwiazdy 11 wielkości gwiazdowej
SAO 85009 w dniu 29 maj 1978 roku stało się okazją do pomia
ru średnicy jeszcze inną metodą. Umożliwia ona stwierdzenie,
że Pallas ma kształt elipsoidy trój osiowej, której prom ień bie
gunowy wynosi 266 + 15 km, a promienie równikowe są równe
279 + 4 km i 263 ± 6 km. Inform acje o kształtach innych plane
toid pochodzą natom iast z analizy krzyw ych zmian ich jasności.
Jasności znanych planetoid ulegają zmianom w granicach od
0,04 wielkości gwiazdowej dla Ceres aż do 1,5 wielkości gwiaz
dowej dla Erosa i naw et 2 wielkości gwiazdowych dla Geographosa. Analiza zmian w czasie jasności wskazuje, że np.
Geographos przypomina swym kształtem wydłużony cylinder
o długości 4+ 0 ,5 km i szerokości 1,5 ±0,15 km.
O masach planetoid wiemy niewiele. Według najnowszych
ocen masa całego pierścienia m ałych planet wynosi 3 X 1021 kg
co stanowi zaledwie 0,0005 m asy Ziemi. Mniej więcej połowa
tej wielkości przypada na trzy największe planetoidy Ceres,
Pallas i Westę.
Do ciekawych wniosków doprowadziło spostrzeżenie, że
widma planetoid ciemniejszych, czyli słabiej odbijających pro
mieniowanie słoneczne, są wyraźnie różne od widm planetoid
jaśniejszych, a więc o większej zdolności odbijania. Porów na
nie tych widm z uzyskanymi laboratoryjnie widmami promie
niowania odbitego od m eteorytów różnych typów pozwoliło
stwierdzić podobieństwo planetoid o m ałym albedo do tzw. wę
glowych chondrytów, a planetoid o większym albedo do me
teorytów kamiennych.
Ale jednym z najciekawszych odkryć ostatnich lat w ydaje
się znalezienie zależności budowy asteroid od ich odległości od
Słońca. Okazuje się mianowicie, że bliżej Słońca krążą głównie
jasne planetoidy kam ienne, podczas gdy w bliższych orbity Jo
wisza zew nętrznych partiach pierścienia m ałych planet spotyka
się przeważnie ciemne planetoidy węglowe. Odzwierciedla to
prawdopodobnie przestrzenne zróżnicowanie obfitości poszcze
gólnych pierw iastków w okresie powstawania U kładu Słonecz
nego, a także w ydaje się świadczyć o tym , że planetoidy znaj
dują się obecnie w tych samych mniej więcej odległościach od
Słońca co w początkowej fazie jego ewolucji. U gruntuje to ta k
że przedstawioną na początku hipotezę pochodzenia planetek
podważając jednocześnie wiarygodność popularnej jeszcze do
niedawna koncepcji powstania m ałych planet w w yniku roz
padu jednego lub kilku większych ciał krążących pierwotnie
wokół Słońca między orbitam i Marsa i Jowisza.
10/1979
URANIA
305
Warto może jeszcze na zakończenie uzm ysłowić sobie, że
świadectw em burzliwych wydarzeń u zarania dziejów układu
planetarnego jest nie tylko oczyw isty fakt istnienia pierścienia
małych planet, ale także równie oczywisty, choć dopiero
w ostatnich latach stwierdzony, fakt występowania charakte
rystycznych kraterów uderzeniowych na powierzchniach w szy
stkich planet i satelitów wewnętrznej części Układu Słonecz
nego (tzn. znajdujących się na zewnątrz orbity Jowisza), a tak
że satelitów Jowisza, o czym przekonują nas zdjęcia na okładce
niniejszego numeru Uranii. Należy więc spodziewać się podob
nego wyglądu również i powierzchni planetek.
L U D W I K Z A J D L E R — W arszaw a
NA MARGINESIE SZEŚCDZIESIĘCIOLECIA „URANII”
P ierw szy n u m e r „U ran ii” w yszedł spod p ra sy w listopadzie 1919 roku.
W m ałej d ru k aren c e przy ul. M arszałkow skiej w W arszaw ie, odbity
te c h n ik ą hekto g raficzn ą w kilkudziesięciu egzem plarzach. N a w ybór
d ru k a rn i być może w p ły n ął fa k t, że nosiła ona bardzo odpow iednią
nazw ę „ S a tu rn ”. R e d ak to ra m i i au to ra m i arty k u łó w byli uczniow ie m a
tu ra ln y c h klas gim nazjów w arszaw skich: J a n M erg en taler z gim n. Mi
k o ła ja R eja, S tan isław M rozow ski z gim n. Z iem i M azow ieckiej i S te
fa n K aliń sk i z gim n. K azim ierza K ulw iecia (auto r niniejszego je st też
„k u lw ieciakiem ”, ale z nieco późniejszych roczników ). P ro te k to ra t n ad
tą g ru p ą en tu zjastó w , do k tó re j dołączyli w liczbie około dw udziestu
rów ieśnicy tak że z innych szkół, o b jął trzydziesto k ilk o letn i astronom ,
d r F elic ja n K ępiński, nauczyciel astro n o m ii w k ilk u szkołach w arsza w
skich, jednocześnie pełniący obow iązki tym czasow ego k ie ro w n ik a O b
serw ato riu m U n iw ersy tetu W arszaw skiego, co bardzo sp rzy jało p ro p a
gow aniu idei w śród m łodzieży szkolnej. D zięki jego pom ocy udało się
uzyskać w k u ra to riu m zgodę n a u tw orzenie m iędzyszkolnego sto w arzy
szenia o ch a rak te rz e sam okształceniow ym o nazw ie Koło M iłośników
A stronom ii. Z eb ran ie o rganizacyjne odbyło się w d n iu 5 p aźd ziern ik a
1919 r. i tę d atę należałoby uw ażać za d atę założenia naszego T o w arzy
stw a, gdyby nie pow ażny szkopuł: poza d r K ęp iń sk im w szyscy człon
kow ie byli niepełnoletni. W krótce do K oła p rzy stą p ili nieco sta rsi k o
ledzy, studenci E d w ard Stenz (ur. 1897 r.) i A nto n i Z yg m u n t (r. 1900),
i u rzę d n ik pocztow y M aksym ilian B iałęcki, e n tu z ja s ta astro n o m iczn y ch
p o p u la rn y c h dzieł F lam m ario n a, posiadacz w łasn ej lu n e ty o śred n icy
o b iektyw u 10 cm. M aksym ilianow i B iałęckiem u pism o nasze zaw dzię
cza sw ój ty tu ł „ U ra n ja ” (zgodnie z o rto g ra fią ów czesną p isan y z lite rą
„ i ”).
N ajw iększą chyba tru d n o ść w w y d aw an iu U ra n ii stan o w ił b ra k
środków finansow ych. S k ład k a członkow ska nie w y sta rc za ła oczyw iście
n a pokrycie kosztów p ap ieru i d ru k u . C złonkow ie K oła rozp ro w ad zali
gdzie się dało egzem plarze, głów nie w śród kolegów (cena n u m e ru w y
nosiła 4 m arki), p ew n ą sum ę uzyskano z zad ek laro w a n ej z góry p rzed-
306
URANIA
10/1979
p ła ty przez członków rodzin lu b znajom ych p rzy ch y ln ie usposobionych
do akcji. I ta k n a przy k ład — ja k rela cjo n u je S tan isław M rozow ski —
jego b ab k a w p isała sw ego now onarodzonego w n u k a n a listę p re n u m e
ra to ró w dożyw otnich... T en b ra k środków w łasn y ch , tzn. ze składek
bądź p re n u m e ra ty , tow arzyszy w y d aw n ictw u po dzień dzisiejszy,
a w k ażdym razie do chw ili przejęcia w y d aw n ic tw a przez Z ak ład N a
rodow y im. O ssolińskich w 1977 roku. W okresie m iędzyw ojennym n ie
kiedy u daw ało się uzyskiw ać pew ne fundusze od w ład z m ia sta W ar
szaw y lu b państw ow ych, nie w y starczały one je d n a k n igdy n a w y d a
w anie m iesięcznika, n aw e t k w a rta ln ik a . B yw ały la ta k iedy u k azy w ały
się ty lk o d w a zeszyty (w la ta c h 1923 i 1924 ty lk o po jednym ), a w ro k u
1935 nie w ydano żadnego.
T ylko niezw ykłem u entuzjazm ow i m łodych m iłośników n ależy zaw zięczać, że w ty ch tru d n y c h w a ru n k a c h 1919 ro k u p ow stało w y d aw n i
ctw o, k tó re okazało się ta k potrzebne, że u trz y m u je się w niew iele
zm ienionym p ro filu przez la t sześćdziesiąt.
P rzyczynili się do tego n ie w ą tp liw ie i ci, k tó rzy ju ż p rze d tem stw o
rzyli k lim a t sp rzy ja ją cy zain tereso w an iu się astro n o m ią n a ziem iach
-polsk ich . A w ięc i K am il F lam m ario n , którego dzieła p o p u la rn o n a u k o
w e tłum aczone n a język polski pobudziły lek arza z Jęd rzejo w a, d r F e
lik sa P rzypkow skiego (dziad obecnego d y re k to ra M uzeum P rzy p k o w
skich) do w y stą p ien ia już na k ilk a la t przed w o jn ą św iato w ą w p rasie
0 pow ołanie zrzeszenia m iłośników astro n o m ii n a w zór istn iejąceg o w e
F ra n c ji T ow arzystw a A stronom icznego. Do ap elu p rzyłączyli się w spom
n ia n y już M aksym ilian B iałęcki i F e lic ja n K ępiński, a ta k że ziem ianin
z P rzegalin inż. W ładysław S zaniaw ski, lek arz d r T adeusz R akow iecki
1 astro n o m T adeusz B anachiew icz. Z apew n e do za in tereso w an ia się
astro n o m ią przyczyniła się „groźna” ko m eta H alley a z 1910 roku, a już
n a pew no ukazan ie się w 1919 ro k u k om ety B ro rsen -M etcalfa — o czym
w sp o m in a ją M erg en taler i M rozow ski.
W krótce je d n ak n ad ziem iam i polskim i przeszła now a fa la w o jen
na: rok 1920. Część członków K oła znalazła się w w o jsk u , in n i po zdaniu
egzam inów m a tu ra ln y c h rozpoczęli stu d ia w yższe n a różnych uczel
niach. Jed y n ie ci, k tórzy pozostali w iern i astro n o m ii, w szczęli zabiegi
w celu u tw o rzen ia T ow arzystw a. W w yniku ty c h zabiegów , po zw erb o
w an iu do ak c ji k ilk a osób „dorosłych” (głów ni założyciele — K aliński,
M erg en taler i M rozow ski nie m ieli jeszcze 21 lat), doszło do zeb ran ia
zaintereso w an y ch w dn iu 26 listo p ad a 1921 r., n a k tó ry m uchw alono
s ta tu t już nie K oła, lecz T ow arzystw a M iłośników A stronom ii.
N a te m a t h isto rii p o w stan ia T o w arzy stw a i jego o rg an u n ap isan o
już w iele. Szczególną w arto ść m a ją tu pierw sze, dziś już zaliczane do
„białych k ru k ó w ” zeszyty U ra n ii z la t 1922 i 1923. Z a w ie ra ją one m. in.
nazw iska członków sprzed 60 laty. T akże w n astęp n y c h la ta c h p an o w ał
te n do b ry obyczaj, że w k ażd y m n um erze podaw an o p erso n alia now ow stę p u jąc y ch członków .
N iezw ykle cenne są rów nież re la c je z ty c h czasów, za w arte w e
w spom nieniach pierw szych re d a k to ró w U ra n ii — J a n a M e rg e n talera
(„,Pod znakiem k o m e ty ”, U ran ia, listopad 1959 r., z o kazji czterdziesto
lecia) i S tan isław a M rozow skiego („Ja k pow stało T ow arzystw o M iłośni
ków A stronom ii’, U ran ia, lu ty 1973 r.). Z w ięzłą h isto rię z ta b ela m i za
w iera jąc y m i liczne d an e staty sty czn e, zaw iera w y d an a w 1971 r. b ro rz u rk a pt. „50 la t społeczno-m iłośniczego ru c h u astronom icznego w P o l
sce”, k tó rej a u to ra m i są T adeusz G rzesło i J a n Rolew icz. C enną pozycję
w zakresie h isto rii U ran ii stanow i a rty k u ł „C zterdziestolecie czasopism a
10/1979
URANIA
307
U rania” Stanisław a Lubertowicza (maj 1962 r., w roku jubileuszowym
ukazahia się „legalnego” organu Tow arzystw a Miłośników Astronomii);
autor zadał sobie tru d zinw entaryzow ania wszystkich zeszytów i num e
rów U ranii od pierwszego w 1922 r. do ostatniego w 1961 r., łącznie to
mów 32, zeszytów 205, num erów 250 (niektóre zeszyty łączyły parę nu
merów).
Na zakończenie om aw iania „prehistorycznych” num erów U ranii,
tych z lat 1919—1920, należy podać, że ukazało się ich tylko cztery, że
są to egzemplarze dziś nie do zdobycia, że strona tytułow a n r 2 była
reprodukow ana na okładce U ranii n r 2 (luty) z 1967 roku. I że redakcja
U ranii bardzo prosi osoby posiadające egzemplarze o wypożyczenie ich
w celu sporządzenia kopii kserograficznych.
W łaściwą historię U rania rozpoczyna dopiero z ukazaniem się
pierwszego num eru w 1922 roku, już drukow ana „przyzwoicie” (skład
czcionkowy w D rukarni Technicznej przy ul. Czackiego 3/5 w W arsza
wie). Redaktorem jej był astronom -profesjonalista dr F. Kępiński. Póź
niej zm ieniali się redaktorzy, drukarnie i ceny: n r 1 kosztował 250 m a
rek, n r 2 — 360 mk, n r 3—4 — 1500 mk, natom iast n r 5 (w 1923 r.)
„tylko” 60 groszy, było to już po reform ie w alutowej. W latach później
szych cena egzemplarza w sprzedaży i prenum eracie utrzym yw ała się
na poziomie 1—2 złotych.
Odliczając te cztery num ery hektografow ane jak również lata „pu
ste” (1921, 1935, 1940—1945 oraz 1947) kiedy U rania nie wychodziła, ze
brało się ogółem dotąd 50 roczników, zaw ierających do końca 1979 roku
466 num erów w 408 zeszytach, razem ok. 13 tysięcy stron zadrukow a
nych, nie licząc okładek zadrukow anych bądź ilustrow anych, w kładek,
dodatków bądź rocznych spisów treści. Odpowiadałoby to m niej więcej
25 tomom powyżej 500 stron liczących jakiejś „wielkiej encyklopedii”.
To porównanie z encyklopedią nasuw a się również podczas czytania
różnych zeszytów Uranii. N iektóre artykuły oceniane byw ają jako mało
interesujące, podczas gdy inne są pilnie studiow ane; tak samo jest, gdy
otworzymy encyklopedię na dowolnej stronie. Na następny odcinek
pew nych artykułów seryjnych czytelnicy oczekują z niecierpliwością, na
inne skarżą się przy każdej sposobności. Członkowi redakcji trudno jest
wystaw ić ogólną ocenę miesięcznika... Jedno jest pewne: inform acje „ze
św iata astronomicznego”, o frapujących osiągnięciach nauki, publiko
w ane są z ogromnym opóźnieniem. Przy tzw. cyklu produkcyjnym trw a
jącym blisko pół roku, trudno jest konkurow ać z prasą codzienną, ustę
pującą pod tym względem jedynie wiadomościom z radia. Jako przy
kład: niniejszy artykuł, który przeznaczony jest do num eru październi
kowego, napisany został w m aju, a do rąk czytelnika dostanie się przy
notorycznym spóźnianiu się druku i ekspedycji — zapewne w listopa
dzie. Jeszcze gorzej przedstaw ia się spraw a, gdy artykuł w U ranii n a
pisany jest na podstawie publikacji naukowych zagranicznych, Docho
dzi w tedy czas potrzebny na zapoznanie się z literaturą, uwzględnić
tu należy również to, że i w w ydaw nictw ie referow anym też obowią
zują cykle produkcyjne”. Stw arza to sytuację, że niekiedy redakcja
rezygnuje z publikow ania pewnych „nowości”, aby nie omawiać rzeczy
dawno zdezaktualizowanych, o których czytelnicy już wiedzą z innych
źródeł. Wspomnienie o tym autorow i niniejszego w ydaje się konieczne,
gdy mowa o ocenie U ranii na tle sześćdziesięciu lat historii.
„K alendarzyk astronom iczny”, jako stała pozycja Uranii, w ciągu
tych 60 lat przechodził kilka zmian. Od pierwszego num eru w 1922 r.
do końca 1925 r. podawano współrzędne oraz wschody i zachody Słoń-
308
URANIA
10/1979
ca, Księżyca i planet w form ie tabel, zamieszczano również efemerydy
zjaw isk w układzie Jowisza i zakryć gwiazd przez Księżyc. Już w 1922 r.
O bserw atorium K rakow skie rozpoczęło w ydaw anie „Rocznika Astrono
micznego”, zawierającego dane dla potrzeb astronom ów i miłośników;
część tego rocznika pod tytułem „C allendarium Rocznika Astronomicz
nego O bserw atorium Krakow skiego” jako — tak głosi nadruk na okład
ce — „bezpłatny dodatek do U ranii dla członków Towarzystwa Miłośni
ków A stronom ii” drukow ano odrębnie w latach 1926 i 1927. W związku
z tym pow tarzanie danych przeznaczonych głównie dla obserwatorówam atorów okazało się zbędne. W 1927 r. w W arszawie rozpoczęto wy
daw anie „K alendarza Astronomicznego Towarzystwa Miłośników Astro
nom ii”. Oba te w ydaw nictw a nie utrzym ały się długo („Dodatek Mię
dzynarodow y” do Rocznika Krakowskiego, zawierający głównie dane dla
obserw atorów gwiazd zmiennych, wychodzi po dziś).
Bardzo przydatny dla miłośników astronom ii był w tych czasach
„K alendarz Ilustrow anego K uryera Codziennego” (tzw. „krakowskiego
IKC”), redagow any od 1928 r. przez prof. Tadeusza Banachiewicza, póź
niej — aż do 1939 r. przez dra Jan a Gadomskiego. Zaw ierał on oprócz
kalendarium w postaci tabel i w ykresów bogato ilustrow ane artykuły,
i stanowił doskonałe uzupełnienie inform acji dla miłośników wobec
bardzo nieregularnie ukazującej się U ranii. W roku 1936 U rania, „upo
raw szy się” z trudnościam i, rozpoczęła regularne w ydaw anie w postaci
kw artalnika we Lwowie pod redakcją prof. Eugeniusza Rybki. O statni
z przedw ojennej serii zeszyt U ranii ukazał się w czerwcu 1939 r. i za
w ierał czterostronicow y kalendarzyk na sierpień, wrzesień i paździer
nik: efem erydy (współrzędne oraz wschody i zachody) Słońca, Księżyca,
siedmiu planet i trzech planetoid, minima Algola i zakrycia gwiazd
przez Księżyc.
W podobny sposób kontynuow ano podawanie danych kalendarzo
wych po wznowieniu U ranii po wojnie. W latach 1972—1974 powrócono
do idei w ydaw ania rocznego „K alendarzyka astronomicznego” jako
w kładki (tabele w spółrzędnych oraz wschodów i zachodów Słońca, Księ
życa i sześciu planet, jak również dane dla obserw atorów Słońca), po
zostałe inform acje o zjaw iskach drukując w odcinkach miesięcznych.
Jednakże ograniczenia w przydziale papieru zmusiły wydawnictw o do
zrezygnowania z tego i odtąd kalendarzyk ukazuje się w obecnej, bu
dzącej wśród użytkowników dużo kontrow ersji, formie. Zwłaszcza w te
dy, gdy dociera do ich rąk z opóźnieniem.
W ciągu 60 lat ustalił się profil Uranii. Na pierwszych stronach
publikow ane są artykuły spod pióra renom owanych autorów, astronom ów -profesjonalistów , referujących interesujące działy astronomii, czę
sto wyniki ich w łasnych badań, następnie artykuły przeglądowe na pod
staw ie literatu ry na ogół niedostępnej dla szerokiego grona miłośników.
Niekiedy są to tylko krótkie referaty w kolum nie „K ronika”, często
omówienia nowości wydawniczych. Nie są publikowane własne prace
naukow e miłośników bez uprzedniego zaopiniowania przez Radę Nauko
w ą Towarzystwa; nie dotyczy to oczywiście wyników obserwacji am a
torów — jak Sekcji O bserw atorów Słońca, zjaw isk zaćmieniowych itp.
Już w 1929 r. wydano pierwszy (i jedyny) zeszyt w ydaw nictw a „Prace
Oddziału W arszawskiego” Tow arzystw a, którego zadaniem miało być
publikow anie prac miłośników; wydaw nictw o wznowiono w 1956 r. jako
„Dodatek naukow y do U ranii” (cztery zeszyty 1956, 1959, 1961 i 1963,
w jęz. angielskim), a po kilkuletniej przerw ie wychodzi dziś pt. „The
Astronom ical R eports”. W ydawnictwo przeznaczone jest wyłącznie dla
10/1979
URANIA
309
prac naukow ych miłośników, niezależne od U ranii (redaktorem jest
prof. K onrad Rudnicki) i rozpowszechniane jest za granicą.
U rania jako organ P.T.M.A. poświęcona jest również om awianiu
spraw z życia Towarzystwa. Jest to kontynuacja rozpoczętej przed 60
laty „Kroniki T.M.A.”, miejsce do om aw iania zjazdów, sesji naukowych,
imprez jak obozy szkoleniowo-obserwacyjne. Od czasu do czasu za
mieszczane są także listy do redakcji; zaw ierają one niekiedy i słowa
krytyki, a jeżeli nie są cytowane dosłownie, to często dlatego, że n a
dają się raczej do om aw iania w węższym gronie zainteresowanych...
W ciągu ostatnich dw udziestu lat dużo uwagi poświęcono ilu stra
cjom na okładkach U ranii, szczególnie od czasów zastosowania specjal
nych kam er na pojazdach kosmicznych. Ich jakość byw ała różna, głów
nie zależnie od gatunku papieru. Ale ostatnio niewiele ustępują ilu
stracjom tych w ydaw nictw zagranicznych, na których usiłujem y się
wzorować.
KRONIKA
Planety w okół Gwiazdy Barnarda czyli o pew nej m etodzie argum entacji
Żadna chyba z gwiazd nie jest poddaw ana równie intensyw nym co
ekstensyw nym badaniom astrom etrycznym jak położona w Wężowniku,
odległa o 6 lat św iatła od Słońca, Gwiazda B arnarda (GB w d. c.
tekstu), o jasności wizualnej 9,5 m agnitudo i najw iększym ze znanych
ruchu w łasnym (10,3 sekundy łuku na rok). Zainteresow anie GB
budzi głównie ze względu na możliwość posiadania w łasnej rodziny
planet. Prowadzone od 1916 obserw acje zaowocowały opublikowaną
w 1963 p racą Petera van de K am pa, w której doniósł o periodycznej
zmienności ruchu własnego GB i zinterpretow ał ją jako efekt oddzia
ływ ania graw itacyjnego niewidzialnego towarzysza, o masie mało co
większej od jowiszowej i silnie ekscentrycznej orbicie. W roku 1968 ten
sam autor podał dokładniejszy okres obiegu tow arzysza wokół gwiazdy,
a w kilka miesięcy później zaproponował hipotezę dwóch planet, okrą
żających gwiazdę po orbitach kołowych z okresam i 26 i 12 lat. Wnioski
van de K am pa próbow ali potw ierdzić w 1973 G. Gatewood i H. Eichhorn, w oparciu o klisze wykonane w innych niż Sproul (van de Kamp)
obserw atoriach. Ponieważ nie stw ierdzili oni okresowości zmian poło
żenia GB, uznano, że odkrycie van de K am pa było jedynie efektem
instrum entalnym . Ten ostatni utrzym yw ał w prawdzie, że nie może być
mowy o błędzie, jednak konkluzje Gatewooda i Eichhorna uczyniły od
krycie w ątpliw ym , zaś negatyw ny rezultat ich pracy został zapam ięta
ny i w ykorzystany w niektórych późniejszych opracowaniach. N ajbar
dziej bulw ersujące z nich to poniekąd dysydencka koncepcja Szkłowskiego unikatowości cywilizacji ziemskiej we Wszechświecie (zob. U ra
nia, 1979, n r 2, str. 48 dół). Negatywne konkluzje Gatewooda i Eich
horna były Szkłowskiemu na rękę, ponieważ w ydatnie podpierały jego
hipotezę. Gdyby jednak zaznajom ił się on z oryginałam i sprzecznych ze
sobą prac, w tedy z pewnością w ykazałby więcej ostrożności. M ateriał,
którym dysponował van de K am p był (i jest) po prostu znacznie b a r
dziej w artościow y od będącego przedm iotem in terpretacji jego oponen
tów. Sam Gatewood po pewnym czasie wycofał się ze swego stanowiska
i w tej chwili zgadza się już że GB posiada układ planetarny (czego
dowód dał na przykład w referacie wygłoszonym na Kongresie Astro-
BIO
URANIA
10/1979
nautycznym w 1978 w Dubrowniku). Szkłowski nadal woli jednak cy
tować daw ne poglądy Gatewooda — nieaktualne od przynajm niej
dwóch lat, lecz przecież lepiej pasujące do koncepcji naszej samotności.
K olejne potwierdzenie prawidłowości interp retacji van de Kam pa zna
leźć można w jego najnowszej pracy, której w stępne rezultaty przy
niósł m arcowy Sk y and Telescope. Analiza klisz z lat 1950—1978 w yka
zała ponownie, że ruch GB zakłócany jest przez dwa ciała okrążające
ją po orbitach praw ie koplanarnych, z okresam i 11,7 i 20 lub więcej
lat. Przyjm ując na masę GB 0,14 masy Słońca wyznaczono promienie
orbit niewidzialnych towarzyszy na 2,7 i 3,8 j. a. a ich masy na 0,8
i 0,4 masy Jowisza. M iejmy nadzieję, że te rezultaty dotrą do J. Szkłowskiego, a casus planet GB nie będzie dłużej przezeń wykorzystywany
dla wzmocnienia jego hipotezy — równie zaskakującej co dyskusyjnej.
ZBIGNIEW PAPROTNY
OBSERWACJE
Raport V 1979 o radiowym prom ieniowaniu Słońca
Średnie strum ienie miesiąca: 6,5 (127 MHz, 29 dni obserwacji) i 149,6 su
(2800 MHz, 28 dni). Średnia m iesięczna wskaźników zmienności — 0,17.
Na częstotliwości 127 MHz stw ierdziliśm y w m aju tylko 8 zjawisk
niezwykłych, z tego 7 to burze szumowe. N ajsilniejszą była burza
z dnia 1 V (wskaźnik zmienności 2). Zaś na częstotliwości 2800 MHz
w ystąpiło jedno zjawisko (22 V o godz. 1115 UT [65 su]).
Toruń, 7 czerwca 1979 r.
K . M. B O R K O W S K I , H . W E Ł N O W S K I
Komunikat Centralnej Sekcji Obserwatorów Słońca nr 5/79
Plam otw órcza aktywność Słońca wysoka i nadal w zrasta. Średnia mie
sięczna względna liczba Wolfa (m onth m ean Wolf Number) za miesiąc
maj 1979 r.
R = 139,9
10/1979
URANIA
311
W m a ju na w idocznej ta rc zy Słońca zaobserw ow ano p o w stan ie 48
now ych grup p lam słonecznych. W śród nich 6 g ru p dużych o m a k sy
m aln ej pow ierzchni ponad 1000 jednostek, 6 g ru p śred n iej w ielkości
oraz 36 grup m ałych lub bardzo m ałych.
Szacunkow a śred n ia m iesięczna p lam (m onth m ean A re a of S u n
spots) za m iesiąc
maj 1979 r...................S = 1384 • 10-6 p.p.s.
W skaźnik zm ienności plam ow ej cyklu (Solar S pot V a ria b ility Index)
do listo p ad a 1978 r. w yniósł Z = 14,2.
Ś rednia m iesięczna k o n se k u ty w n a liczba p lam o w a z 13 m iesięcy za
listo pad 1978 r. w yniosła R = 113,5.
D zienne liczby plam ow e (Daily W olf N um bers) w m a ju 1979 r.:
105, 109, 108, 124, 131, 117, 162, 163, 129, 137, 143, 142, 184, 201, 230, 195,
162, 150, 139, 131, 152, 143, 124, 131, 126, 129, 131, 137; 115, 99, 87.
W ykorzystano: 367 o b serw acji 23 ob serw ato ró w w 31 d n iach o b ser
w acy jnych. O bserw atorzy:
R. B iernikow icz, J ’. B rylski, U. B endel, S. D ętko, S. H y b n er, T. K ali
now ski, Z. K ieć, A. L azar, D. Lis, L. M aterniak, R. M iglus, F. R iim m ler,
Z. R zepka, M. S iem ieniako, Z. Skorzew ski, B. Szew czyk, J. S zta jn y k ie r,
M. Szulc, Ł. S zym ańska, W. S zym ański, J. U łanow icz, P. U rb a ń sk i, W.
Z błow ski.
A neks red a k cy jn y : Do w sp ó łp racy z naszą S ek cją przyłączył się
Kol. S iegfried H y b n e r z W aidhofen/Y bbs — A u stria, k tórego se r
decznie w ita m y w naszym gronie.
D ąbrow a G órnicza, 7 czerw ca 1979 r.
W ACŁAW SZYMAŃSKI
Kom unikat Oddziału W arszawskiego PTMA
N a zebraniu g ru p y o b serw ato ró w w dn iu 29 IV 1979 r. w lo k alu O d
działu W arszaw skiego z udziałem przed staw iciela Z arząd u G łów nego
PTM A dr. K. Z iółkow skiego, G łów nej R ady N aukow ej doc. d r. hab. M.
Bielickiego, prezesa O ddziału W arszaw skiego Z. G reli o raz zaproszonych
osób z in n y ch oddziałów , postanow iono zaktyw izow ać i rozszerzyć dzia
łaln o ść dotychczasow ej sekcji o b se rw ac ji pozycyjnych.
Proponuje się utw orzenie ogólnokrajowej sekcji obserwacyjnej pod
nazwą Sekcja Obserwacji Pozycyjnych i Zakryć.
D ziałalność S ekcji będzie obejm ow ać:
1. O b s e r w a c j e p o z y c y j n e p l a n e t o i d i k o m e t .
2. O b s e r w a c j e z a k r y ć : a) gw iazd przez ciała U k ład u Sło
necznego, w tym , zw łaszcza zakryć przez K siężyc i p lan eto id y , b) w za
je m n y c h 'z a k ry ć ciał U kład u Słonecznego — przejścia p la n e t dolnych
przed ta rc z ą Słońca, zaćm ienia.
Dla zapew nienia w aru n k ó w pro w ad zen ia w /w o b serw acji n a od
p o w iednim poziom ie p rzew id u je się udzielanie o b serw ato ro m pom ocy
w zakresie:
a) ro zp ro w ad zan ia efem eryd zjaw iska, b) m eto d y k i ob serw acji, c)
p rzy gotow ania in stru m e n tó w i służby czasu, d) um ożliw ienia o b serw a
to ro m p u b lik a cji w yników o b serw acji w w y d aw n ic tw ac h k rajo w y c h
i zagranicznych.
,
Siedzibą S ekcji je st W arszaw a (ul. B a rty ck a 18).
312
URANIA
10/1979
Kierow nikiem naukow ym Sekcji jest doc. dr hab. Maciej Bielicki,
zastępcą d/s organizacyjnych — Kol. Rom an Fangor. Kierownikiem gru
py obserw atorów zjaw isk zakryciowych jest mgr inż. Marek Zawilski,
a grupy obserw acji pozycyjnych — Kol. Roman Fangor.
Przew iduje się spotkania sem inaryjne kierow nictw a Sekcji raz na
kw artał, spotkania w szystkich członków — raz na rok.
Prosim y członków PTMA pragnących uczestniczyć w pracach Sekcji
0 pilne pisemne przesłanie swoich zgłoszeń na ręce z-cy d/s organiza
cyjnych Kol. Romana Fangora. Po otrzym aniu zgłoszeń wszyscy otrzy
m ają ankiety dla zorientow ania się w aktualnym stanie instrum entów
1 służby czasu poszczególnych obserwatorów. Umożliwi to udzielenie od
powiedniej pomocy, w m iarę możliwości, w zakresie uzupełnienia czy
uspraw nienia posiadanych instrum entów , tak, aby obserwatorzy mogli
prowadzić obserw acje na odpowiednim poziomie.
Adresy do korespondencji: 1) Zarząd Oddziału Warszawskiego
PTMA, ul. B artycka 18, CAMK, 00-716 W arszawa, tel. 40-00-41 (R. F an
gor), 2) Mgr inż. M. Zawilski — ul. W ojska Polskiego 72a m. 4, 91-809
Łódź, tel. 724-52 lub 655-22 (w pracy).
P re z e s O d d z ia łu PT M A
ZYGMUNT GRELA
PORADNIK OBSERWATORA
.Tak wykonać okulary do narzędzi astronom icznych
Zarząd Główny PTMA w K rakow ie posiada pew ną ilość soczewek,
z których można złożyć niezłe okulary. O sposobie nabycia ich przez
członków Tow arzystw a inform ujem y poniżej.
Proponujem y dwa zestawy szkieł w opraw ach metalowych (po
dwie soczewki), które złożone w odpowiedni sposób dają okulary
o ogniskowych 15 i 20 mm. Soczewki zestaw u należy umieścić w rurce
metalowej lub ew. papierow ej, w ykonanej przez naw inięcie paska
czarnego podklejonego papieru na w ałek odpowiedniej średnicy. Wy
m iary m etalow ych opraw soczewek w yznaczają w ew nętrzny w ym iar
ru rek , w ym iar zew nętrzny zależy od średnicy wyciągu okularowego.
W w ypadku ru rk i klejonej z jpapieru grubość naw inięcia nie mniejsza
niż 1,5 do 2 mm. K lej użyty do sklejania powinien dobrze wysychać,
a w ięc być na bazie acetonu. Można też użyć chem outwardzalnego
kleju Epidian 5. R urkę obudowy przycinam y do w ym iarów i m ocuje
my soczewki umieszczając między nim i odpowiednio długi dla każdego
zestaw u pierścień dystansowy. W ażną czynnością jest wyczernienie
jasnych miejsc w nętrza okularu oraz jego dokładne odkurzenie. Wszel
kie zanieczyszczenia leżące na kolektyw ie będą dobrze widoczne w polu
widzenia.
Z e s t a w 1: kolektyw f = 34 mm, oczna 5X - Będzie to okular typu
K ellner uproszczony, o f = 15 mm (rys. 1).
P rzy soczewce kolektyw u należy umieścić pierścień-diafragm ę
z otworem 17 mm. Pom iędzy (diafragmą a oczną należy w staw ić pierś
cień dystansow y o długości 11,5 mm.
Z e s t a w 2: kolektyw f = 32 mm, oczna 10X- Będzie to okular
typu Ram sdena o f = 20 m m (rys. 2).
K olektyw oddzielony od ocznej pierścieniem dystansow ym 3,3 mm.
Pozostałe w ym iary okularu mogą być takie jak w zestawie 1.
10/1979
URANIA
313
obudowa
usze z e ln ien ie
Rys
oc*.ną
i
p i e r ś c i eń dystansowy
obudowa
oczna
314
URANIA
10/1979
R y su n k i o k u laró w i ich opis um ożliw ią w łaściw e zestaw ien ie ele
m entów i u zyskanie w yników .
P o ze staw ien iu elem entów w całość p rzy stę p u je m y do dość p rac o
chłonnych czynności w y ce n tro w a n ia soczew ek w zględem osi o k u laru .
W ty m celu d okonujem y o b serw acji gw iazd przez złożony o k u lar.
W w y p ad k u dobrego w yosiow ania obrazy gw iazd b ęd ą p u n k ta m i, zaś
obrazy przed i poza ogniskiem będą m iały w y g ląd ja sn y ch k rążk ó w .
Złe u staw ien ie osi soczew ki spow oduje zniekształcenie o b razu gw iazdy,
b ęd ą to m n iej lu b b ard z iej w y ciąg n ięte elipsy. O b ra ca jąc soczew ki
w okół osi uzyska się ta k ie ich położenie, przy k tó ry m o brazy gw iazd
b ęd ą ostre, zaś obrazy pozaogniskow e b ęd ą k rążk am i. Po osiągnięciu
takiego położenia u n ie ru c h am iam y soczew ki ta k , ab y n ie m ogły zm ie
nić położenia lub się przek ręcić, za pom ocą k le ju , k tó ry w puszczam y
w n ie w ielk iej ilości w o tw o rk i n a b rzegach ru re k .
N a zakończenie chcę przypom nieć o d o kład n y m w y czern ien iu w n ę
trz a o k u la ra oraz o u su n ięciu w szelkich zanieczyszczeń. Soczew ki n a j
lepiej przem yć alkoholem przy pom ocy m ięk k iej szm atk i, s ta ra ją c się
nie p rzyciskać je j do szkła. N iew łaściw e czyszczenie m oże spow odow ać
p o w stan ie rys n a szkle, co czyni soczew kę n ie z d a tn ą do n aszych ce
lów. Do czyszczenia nie należy używ ać w aty , poniew aż m oże pozostaw ić
n a pow ierzch n i w łoski.
U szczelnienie w okół elem e n tu k o lek ty w u m ożna zrobić z p ask a p a
p ie ru podklejonego w ta k ie j ilości, ab y k o lek ty w „sied ział” m ocno i nie
p rze su w a ł się. Po sp e łn ie n iu w y m ienionych k oniecznych w aru n k ó w
o trzy m am y o k u lary , k tó re p ow inny d aw ać dobre o brazy w polu w i
dzenia.
JACEK BURDA
Inform acja
P rz y w ilej nab y cia m a teria łó w i elem entów optycznych do b u d o w y te
leskopów , ja k rów nież n ab y c ia w y d aw n ic tw T o w arzy stw a i p re n u m e
ra ty „U ra n ii” po obniżonej cenie, p rzy słu g u je je d y n ie członkom PTMA.
C ena k o m p le tu okularow ego (zestaw u) w ynosi d la członków PTM A
35 zł + 10 zł koszty w ysyłki i opakow ania.
F o rm a płatności: G otów ką n a m iejscu w lo k a lu Z a rz ą d u G łów nego
PTM A (K raków , ul. Solskiego 30 m. 8), dla zam iejscow ych :— p rzez d o
k o nanie w p ła ty n a konto PTM A (PK O I OM K rak ó w , n r 35510-16391-132)
z podaniem na blan k iecie nazw isk a, dokładnego ad re su i celu w p łaty .
M a teria łó w za zaliczeniem nie w ysyła się.
K RO NIK A HISTORYCZNA
250 lat obiektyw u achromatycznego
Z początkam i obiektyw u achrom atycznego łączy się n a ogół osobę lon
dyńskiego o p ty k a Jo h n a D ollonda (1706—1761). T ym czasem p alm a p ie r
w szeństw a w k o n stru k c ji ta k d la astro n o m ii w ażnego w y n alazk u p rzy
p ad a m ało znanem u C hesterow i M oorow i H allow i (1704—1771).
O sam ym H allu w iem y bardzo m ało. W iadom o, że rodzice jego
p rag n ęli w ykształcić go n a p raw n ik a . C hyba isto tn ie odbył stu d ia p ra w
nicze, gdyż później piasto w ał w sw ej siedzibie w R o ch fo rt w Essex
10/1979
URANIA
315
urząd sędziego pokoju. W ydaje się jed n ak , że w m łodości pośw ięcił się
je d n ak w pierw szym rzędzie studiom przyrodniczym . Je d n y m z jego
osiągnięć n a ty m w łaśn ie polu było przedłożenie około 1729 r. p ro je k tu
k o n stru k c ji o biektyw u achrom atycznego. Nic w p raw d zie n ie w iem y
0 drodze jego poszukiw ań, m ożem y je d n ak p rzyjąć, że do swego w y n a
lazku mógł dojść w w y n ik u dośw iadczeń i m atem aty czn y ch ro-zważań.
Nie był on zresztą pierw szym , k tó ry zajm ow ał się ty m zagadnieniem ,
ju ż bow iem w 1695 r. D avid G regory (1661— 1710), b ra ta n e k znanego
z k o n stru k c ji jednego z ty p ó w telesk o ju zw ierciadlanego Ja m esa G regory’ego (1638— 1675) zalecał zestaw ianie obiektyw ów z różnych su b sta n
cji w celu w yelim inow ania a b e rra c ji chrom atycznej.
C hester M oor H all o p racow ał k o n stru k cję o b iek ty w u sk ład ająceg o
się ze zb ierają ce j soczew ki z lżejszego szkła zw anego k ro n em i ro zp ra
szającej z ciężkiego szkła ołow iow ego zw anego flin tem . P o niew aż je d
n ak sam nie szlifow ał soczewek, zdecydow ał się pow ierzyć tę p racę za
w odow ym optykom . D la zachow ania ta jem n icy w y n alazk u szlifow anie
jed n ej soczew ki zlecił optykow i S k arletto w i w Soho, d ru g iej zaś o p ty
kow i M anow i n a L u d g ate S tre e t w L ondynie. Je d n ak ż e an i S k arlett,
an i M an nie w yko nali sam i te j pracy, lecz z kolei pow ierzyli ją szli
fierzow i soczew ek G. Bassow i. T en zaś zauw ażył, że obie soczew ki m a
ją nie tylko te sam e średnice i p asu jące do siebie krzyw izny, ale że
też zostały zam ów ione przez tefeo sam ego klienta. O dkrycie ty ch fa k
tó w nie odbiło się je d n ak ujem n ie n a rea liza cji przez H alla jego zam ie
rzen ia. W 1733 r. był już gotów pierw szy o biekty w i w k ró tce H all zle
cił w y konanie p ew nej liczby ta k ich obiektyw ów . Je d en z n ich m iał n a
w et m ieć przy średnicy 2 1/2 cala ogniskow ą 20 cali, co d a je stosunek
1 : 8, a w ięc zupełnie n ieosiągalny przy lu n e tac h z jednosoczew kow ym i
ob iektyw am i. Z d ając sobie sp raw ę ze znaczenia swego w y n alazk u H all
pow ziął n aw e t zam iar rozpoczęcia p ro d u k cji obiektyw ów ach ro m aty czn y ch i w ty m celu zw iązał się z londyńskim opty k iem J. A yscough’em ,
jed n ak że rea liza cja tego p ro je k tu nie doszła do sk u tk u . Z n ie w y jaśn io
n y ch przyczyn H all w k ró tce p rze stał się intereso w ać sw oim w y n ala z
k iem i n aw e t nie ogłosił go w żadnej publik acji, ta k że dziś w iadom ości
o n im czerpiem y w yłącznie z re la c ji osób m u w spółczesnych. Nie jest
w ykluczone, że był człow iekiem n a ty le zam ożnym , że nie bardzo m u
zależało n a finansow ym w y k o rzy stan iu sw ego w yn alazk u .
W krótce potem p race nad zbudow aniem o biek ty w u ac h ro m aty c zn e
go pod jął w spom niany ju ż Jo h n D ollond. W yw odził się on z fra n cu sk iej
rodziny hugenockiej, k tó ra po u chyleniu w 1685 r. przez L u d w ik a X IV
ed y k tu n an tejsk ieg o przeniosła się do A nglii. P oczątkow o był, podobnie
ja k jego ojciec, tkaczem jedw abiu, jed n ak że w cześnie zajął się op ty k ą,
m ech an ik ą i astronom ią. P orzuciw szy sw ój dotychczasow y zaw ód
w 1972 r. poprow adził w ra z z synem P e te re m (1730—1820) założony
przez tegoż w 1750 r. w a rsz ta t m echaniczno-optyczny, k tó ry dzięki w ie
dzy Jo h n a D ollonda szybko zyskał rozgłos.
P ro b lem am i achrom atyczńości Jo h n Dollond zajm o w ał się ju ż od
1753 r. W sw ych b ad a n ia ch i poszukiw aniach opierał się n a optycznych
p ra c a c h Isa a k a N ew tona, L eo n h a rd a E u le ra (1707—1783) o raz szw edz
kiego m a tem aty k a i astro n o m a S am uela K lin g en stiern y (1698— 1765). R e
zu ltatem te j p rac y był o biektyw achro m aty czn y o p aten to w a n y przez
D ollonda w 1758 r. N ie je st przy ty m w ykluczone, że dośw iadczenie
B assa, k tó ry p rzed tem szlifow ał o biektyw dla H alla, a potem p raco w ał
d la D ollonda, mogło być też p rzy d a tn e przy k o n stru o w an iu tego obiek
tyw u.
316
URANIA
10/1979
W śró d o p ty k ó w lo n d y ń s k ic h p o z o sta ła je d n a k p a m ię ć w y n a la z k u
H a lla . W 1764 r. 35 o p ty k ó w złożyło p o d a n ie o u n ie w a ż n ie n ie p a te n tu
D o llo n d a w o b ec u p rz e d n ie g o w y n a la z k u H a lla . N ie m ia ło to ju ż z re s z tą
w ięk szeg o z n a c z e n ia .
O b a j D o llo n d o w ie o k a z a li się lu d ź m i p rz e d s ię b io rc z y m i i z k o
rz y ś c ią d la sie b ie z a p o c z ą tk o w a li p ro c e s ro z p o w sz e c h n ia n ia się lu n e t
a c h ro m a ty czn y c h .
PR Z EM Y SŁA W R Y B K A
K A L E N D A R Z Y K ASTRONOMICZNY
Opracował G. Sitarski
Listopad 1979 r.
Słońce
W listo p a d z ie w s tę p u je w z n a k S tr z e lc a i jeg o d łu g o ść e k lip ty c z n a w y
n o si w ó w czas 240°. D n i c ią g le są c o ra z k ró tsz e , o cz y m św ia d c z ą m o
m e n ty w sc h o d ó w i za c h o d ó w S ło ń c a w W a rs z a w ie : 1 lis to p a d a S ło ń c e
w sch o d zi o 6h30m , z ac h o d zi o 16h9m , a 3 0 lis to p a d a w sc h o d z i o 7h 20m ,
zach o d zi o 15h29m.
D a n e d la o b s e rw a to ró w S ło ń c a (n a 13h c z asu śro d k .-e u ro p .)
D a ta
1979
XI
1
3
5
7
9
11
13
15
"
P
B0
Lo
+ 2 4 955
+ 24.20
+ 23.82
+ 2 3 .4 2
+ 22.97
+ 22.50
+ 2 1 .9 9
+ 21.46
+ 4-36
+ 4 .1 5
+ 3.94
+ 3 .7 2
+ 3 .5 0
+ 3 .2 8
+ 3.06
+ 2 .8 2
22?50
356.12
329.75
303.38
277.01
250.64
224.27
197.91
D a ta
1979
XI
17
19
21
23
25
27
29
X II 1
B0
P
+
+
+
+
+
+
+
+
20?90
20.30
19.68
19.02
18.34
17.64
16.91
16.15
+ 2
2
+
+
+
+
+
+
+
58
35
10
1 86
1 61
1 36
1 10
0 86
2
L0
171
145
118
92
’54
18
82
46
66
10
39 74
13 38
347 0 2
B», L« — h e lio g ra fie z n a sz e ro k o ść i d łu g o ść ś ro d k a ta rc z y .
P — k ą t o d c h y le n ia o si o b r o tu S ło ń c a m ie rz o n y od p ó łn o c n e g o w ie rz c h o łk a
ta r c z y ;
3d6h2m i 30dl3hl4m — m o m e n ty , w k tó r y c h h e lio g ra fie z n a d łu g o ść ś ro d k a
ta r c z y w y n o si 0“.
Księżyc
B e z k sięż y co w e n o c e b ę d z ie m y m ie li w d ru g ie j p o ło w ie m ie sią c a , b o
w ie m k o le jn o ść fa z K się ż y c a je s t w lis to p a d z ie n a s tę p u ją c a : p e łn ia
4 d 7 h ; o s ta tn ia k w a d r a l l d 17h, n ó w
19d 19h , p ie rw s z a k w a d r a 26d22h.
W p e ry g e u m K się ż y c z n a jd z ie się d w u k ro tn ie , 1 i 29 lis to p a d a , a w a p o
g e u m 13 listo p a d a . W listo p a d z ie ta r c z a K się ż y c a z a k ry je k o le jn o aż
c z te ry ja s n e c ia ła n ie b ie sk ie : A ld e b a ra n a , R e g u lu sa , J o w is z a i S a tu r n a ;
ty lk o z a k ry c ie A ld e b a ra n a w id o c z n e b ę d z ie w E u ro p ie .
317
URANIA
10/1979
Planety i planetoidy
W ostatnich dniach listopada rankiem nisko nad wschodnim horyzon
tem możemy próbować odnaleźć M e r k u r e g o , święcącego jak gwiaz
da około +0.5 wielkości. N atom iast o zmierzchu nisko nad zachodnim
horyzontem odnajdziemy W e n u s , jako jasną gwiazdę —3,3 wielkości.
M a r s widoczny jest w drugiej połowie nocy jako czerwona gwiazda
+ 1 wielkości w gwiazdozbiorze Lwa. Po północy również w gwiazdo
zbiorze Lw a widoczny jest J o w i s z , ale jako jasna gwiazda •—1,6
wielkości; przez lunety możemy obserwować ciekawe zjaw iska w ukła
dzie czterech najjaśniejszych satelitów Jowisza. S a t u r n wschodzi po
północy i świeci na granicy gwiazdozbiorów Lwa i Panny jako gwiazda
+1,3 wielkości. Pozostałe planety są niewidoczne.
Przez lunety możemy też obserwować trzy jasne planetoidy: wie
czorem C e r e s 8 wielkości i P a l l a s 10 wielkości, a praw ie całą
noc W e s t ę 7,2 wielkości. Dla odnalezienia planetoid wśród gwiazd
podajem y ich współrzędne równikowe dla kilku dat.
Data
1978
XI
- 1
11
21
XII
1
Pallas
Ceres
W esta
rekt.
' deki.
rekt.
deki.
rekt.
deki.
0h46m7
0 41 . 1
0 37. 5
0 36. 2
—9°49'
—9 36
—9 05
—8 18
20h52IP8
20 58 . 8
21 06 . 3
21 15 . 0
—2°22/
—3 29
i—4 22
—5 00
2'146IP4
2 36 . 3
2 27 . 0
2 19 .5
+5°or
+ 4 31
+ 4 14
+ 4 15
M eteory
W listopadzie prom ieniują dw a roje meteorów: T aurydy i Leonidy. M ak
simum aktywności T a u r y d ó w przypada 8 listopada, ale w arunki ob
serw acji są w tym roku niedobre (Księżyc!). T aurydy m ają podwójny
radian t w gwiazdozbiorze Byka o współrzędnych: rekt. 3h44m, dek-1. +14°
i +22°. L e o n i d y prom ieniują od 15 do 19 listopada, a maksim um
przypada na 18dl h. W arunki obserw acji nie są złe, ale rój jest bardzo
mało obfity. R adiant Leonidów leży w gwiazdozbiorze Lw a i m a współ
rzędne: rekt. 10h8m, deki. +22°.
*
*
*
3d13h Planetoida W esta w przeciw staw ieniu ze Słońcem.
3/4d Księżyc 3 Jowisza ukry ty jest w cieniu planety, a do brzegu
tarczy zbliża się księżyc 1. O 3^im na tarczy planety pojaw ia się cień
1 księżyca. O 3h51m obserw ujem y koniec zaćmienia księżyca 3, który
pojaw i się nagle z cienia planety blisko lewego brzegu jej tarczy (pa
trząc przez lunetę odw racającą). O 4h9m księżyc 1 rozpoczyna przejście
na tle tarczy planety, a o 4h50m obserw ujem y początek zakrycia księży
ca 3 przez tarczę Jowisza.
4/5<J Księżyc 1 u kryty jest za tarczą Jowisza. O 3h35m obserw uje
my koniec zakrycia (księżyc pojaw i się spoza prawego brzegu tarczy,
w lunecie odwracającej).
318
URANIA
10/1979
6d?h B lisk ie z łą c z en ie K się ż y c a z A ld e b a ra n e m , g w ia z d ą p ie rw s z e j
w ie lk o ś c i w g w iaz d o zb io rz e B y k a . Z a k ry c ie g w ia z d y p rz e z ta rc z ę K s ię
ż y c a w id o c z n e b ęd zie w P ó łn o c n e j i Ś ro d k o w e j A m e ry c e , n a p ó łn o c n y m
A tla n ty k u , w E u ro p ie i w p ó łn o c n e j A fry c e .
6/7d P o ta r c z y J o w is z a w ę d ru je c ie ń je g o 2 k się ż y c a , p o d c za s g d y
s a m k się ż y c ro z p o c z y n a p rz e jśc ie n a tle ta r c z y o 3h9m . C ień k się ż y c a
w id o c z n y je s t do 3h 42m , a s a m k sięż y c k o ń c z y p rz e jśc ie d o p ie ro o 5h59m .
8d21h Z łą c z e n ie W e n u s z M e rk u ry m w o d l. 2°.
9 d 1 9 h M e rk u ry n ie ru c h o m y w re k ta s c e n s ji.
1 0 /1 ld O 4 h i0 m o b s e rw u je m y p o c z ą te k z a ć m ie n ia 3 k się ż y c a J o w i
sza, a o 4h55m n a ta r c z y p la n e ty p o ja w ia się c ień k się ż y c a 1. J e d n o
c ze śn ie z d w ó c h s tro n do b rz e g ó w ta r c z y z b liż a ją się k się ż y c e 1 i 4.
K sięży c 4 s k r y je się za b rz e g ie m ta r c z y o 6h2m, a k się ż y c 1 ro z p o c z n ie
p rz e jś c ie n a tle ta r c z y o 6 h 5 m.
l l d 1 5 h Z łą c z e n ie W e n u s z A n ta re s e m (w odl. 4°), g w ia z d ą p ie rw s z e j
w ie lk o śc i w g w ia z d o z b io rz e S k o rp io n a .
ll/1 2 d O 2h 3m o b s e rw u je m y p o c z ą te k z a ć m ie n ia 1 k się ż y c a Jo w isz a .
1 2 di i h Z łą c z e n ie M a rs a z K się ż y c e m w odl. 3D. O 16h b lisk ie z łą c z e
n ie K się ż y c a z R e g u lu se m , g w ia z d ą p ie rw s z e j w ie lk o śc i w g w iaz d o z b io
rz e L w a ; z a k ry c ie g w ia z d y p rz e z ta r c z ę K się ż y c a w id o c z ń e b ęd z ie
w N o w ej Z e la n d ii i n a A n ta rk ty d z ie .
12/13d K sięż y c 1 i jeg o c ie ń p rz e c h o d z ą n a tle ta r c z y Jo w isz a . O b
s e r w u je m y k o n ie c p rz e jś c ia : c ie n ia o lh 4 0 m , k się ż y c a 1 o 2h 51m .
13d8h B lisk ie z łą c z e n ie K się ż y c a z Jo w isz e m . Z a k ry c ie p la n e ty
p rz e z ta rc z ę K się ż y c a w id o c z n e b ę d z ie w P o łu d n io w e j A m e ry c e , n a p o
łu d n io w y m A tla n ty k u , w P o łu d n io w e j A fry c e i n a A n ta rk ty d z ie .
13/14d O 3 ^ 2 5 ^ n a ta r c z y J o w is z a p o ja w i się c ie ń jeg o 2 k się ży c a.
S a m k się ż y c 2 ro z p o c z n ie p rz e jś c ie n a tle ta r c z y o 5h 58m .
1 4 d o 8h U ra n w z łą c z e n iu ze S ło ń c em . O 19h b lisk ie z łą c z e n ie S a
tu r n a z K się ż y c e m ; z a k ry c ie p la n e ty p rz e z ta rc z ę K się ż y c a w id o cz n e
b ę d z ie n a P o łu d n io w y m P a c y fik u i w A m e ry c e P o łu d n io w e j.
14/15d O 2h35m o b s e rw u je m y k o n ie c p rz e jś c ia 3 k się ż y c a Jo w is z a
n a tle ta r c z y p la n e ty .
15/16d O 3 h 5 om o b s e rw u je m y k o n ie c z a k ry c ia 2 k się ż y c a Jo w is z a
p rz e z ta rc z ę p la n e ty .
1 7 d i 8 h Z łą c z e n ie M a rs a z R e g u lu se m (w odl. 1°,6), g w ia z d ą p ie rw s z e j
w ie lk o ś c i w g w ia z d o z b io rz e L w a .
18/19d D w a z ja w is k a d o ty c z ą c e k się ż y c ó w J o w is z a o b s e r w u je m y n ie
m a l w ty m s a m y m c z a s ie ' o 3t’55m n a ta r c z y J o w is z a p o ja w i się cień
jego 4 k się ż y c a , a o 3h 56m n a s tą p i p o c z ą te k z a ć m ie n ia k się ż y c a 1.
19/20d K sięż y c 1 i jeg o c ień p rz e c h o d z ą n a tle ta r c z y Jo w is z a . C ień
p o ja w i się o l h 17m , a k sięż y c 1 ro z p o c z n ie p rz e jśc ie o 2h 30m . C ień z a
k o ń c z y sw ą w ę d ró w k ę o 3 h 3 4 m ; a k się ż y c 1 u k o ń c z y p rz e jś c ie o 4h 46m .
20d O 5h d o ln e z łą c z e n ie M e rk u re g o ze S ło ń c em . O 6h W e n u s w z łą
c zen iu z N e p tu n e m w o d l. 2°.
20/21d O lh 5 5 m o b s e rw u je m y k o n ie c z a k ry c ia 1 k się ż y c a Jo w is z a
p rz e z ta r c z ę p la n e ty .
21d O 12h N e p tu n w z łą c z e n iu z K się ż y c e m w od l. 4°, a o 15*> W e
n u s w odl. 6°.
21/22d Do l h 4 2 m po ta r c z y J o w is z a w ę d ru je c ie ń jeg o 3 k się ż y c a ,
a le sa m k sięży c 3 ro z p o c z n ie sw o je p rz e jś c ie d o p ie ro o 3 h 8 m.
2 2 d 2 3 h S ło ń c e w s tę p u je w z n a k S trz e lc a .
22/23d O IM m o b s e rw u je m y p o c z ą te k z a ć m ie n ia 2 k się ż y c a Jo w isz a.
25d3h M e r k u ry w z łą c z e n iu z U ra n e m w odl. 1°,7.
319
U RANIA
10/1979
26/27d K sięży c 1 i je g o c ie ń p rz e c h o d z ą n a tle ta r c z y Jo w isz a . O b
s e r w u je m y p o c z ą te k p rz e jś c ia : c ie n ia o 3 h l0 m, k się ż y c a 1 o 4h 24m .
27/28d O b s e rw u je m y p o c z ą te k z a k ry ć d w ó c h k się ż y c ó w Jo w is z a
p rz e z ta r c z ę p la n e ty o 3^49™ k się ż y c a 1, a o 4h53m k się ż y c a 4.
28/29d O lh8m o b s e rw u je m y k o n ie c p rz e jś c ia k się ż y c a 1 n a tle t a r
czy J o w is z a , a od 2 h 5 m do 5 M 0 m p o ta r c z y p la n e ty w ę d r u je p la m k a
c ie n ia k się ż y c a 3.
29d l l h M e r k u ry n ie ru c h o m y w r e k ta s c e n s ji.
29/30d O 3h39m o b s e rw u je m y p o c z ą te k z a ć m ie n ia 2 k się ż y c a J o
w isza.
M in im a A lg o la (b e ta P e rs e u s z a ): lis to p a d l d 17h 20m, 10d7h 50m, 13d4h5m,
16d l h25m, 18d22hlOm, 21d 19h55m.
M o m e n ty w sz y stk ic h z ja w is k p o d a n e są w c zasie ś ro d k o w o -e u ro p e js k im .
Z a k ry c ia g w ia z d p rz e z K sięży c
N r, n a z w a i ja sn o ść
g w ., z ja w is k o
D a ta
UT
XI
2d 16h
5 22
5 23
5 27
5 27
5 27
5 27
5 28
5 30
5 31
6 28
7 22
8
8
11
11
23
26
26
28
28
28
28
29
20
20
28
29
15
15
16
14
18
18
18
15
89 P sc
5833
5834
Y T au
5835
)>
5836 0 ' T a u
5837 0 2 T a u
5838
75 T a u
5839 0 2 T a u
5840 0 ' T a u
a T au
5841
5842
>>
5843 115 T a u
5844 + 18°1112
5845 110 B G e m
5840
18 L eo
0847
19 L eo
5848
5849 226B S g r
5850 40 A q r
5851
29 P sc
5852
5853 —3°0002
5854 — 3°0003
5855 — 3°0005
5856 + 0°149
5,3
3,9
3,9
4,0.
3,6
5,3
3,6
4,0
1,1
1,1
5,3
6,4
6,2
6.2
5,9
6,4
6,4
7,1
7,1
5,2
6,3
6,3
7,3
7,3
P
P
k
P
P
k
k
k
P
k
k
k
P
k
k
k
P
P
k
P
P
P
P
P
M o m e n t (m in u ty ) i k ą ty p o zy c y jn e
P
Wr
27,2 24,8
06,8 06,0
17,4 15,7
07,0 a 0,2
—
22,6
50,4 56,1
___
50,9
03,4 03,8
48,3 47,5
13,2 17,0
_
59,4
10,8 07,6
16,0 . —
—
21,9
01 ;2 01,0
—
39,8
38,9 39,1
—
35,2
—
—
—
—
05,2 05,2
23,7 23,6
54,2 53,4
40,3 38,0
T
K
Wa
Au
28,7
09,5
20,4
07,2
23,6
08,9
17,9
15,5
27,9
11,9
22,3
55°
90
240
11,2
120
____
25,9
52,5
55,4
07,0
50,4
10,3
—
12,4
—
—
07,7
—
42,8
46,4
148
330
J98
230
25
325
307
230
172
184
280
238
45
137
172
51
85
76
47
56
—
48,3
—
04,6
49,7
10,0
—
13,2
—
—
04,2
—
4C,5
—
—
—
08,0
26,3
56,5
42,5
61,6
—
06,6
48,3
17,7
—
06,3
—
—
05,3
—
41,9
—
—
—
09,6
27,5
55,7
38,0
02,8
51,1
11,5
29,5
58,4
42,6
90°
118
250
85
113
285
162
J90
345
285
269
270
210
222
i290
246
30
d.50
176
81
90
77
40
85
Ź ró d ło : R o czn ik A stro n o m ic z n y O b s e rw a to riu m K ra k o w s k ie g o , 1979. P o
d a n e w a rto ś c i A p i A z są ś r e d n im i d la m ia s t: P o z n a ń (P), W ro c ła w (W r),
T o ru ń (T), K ra k ó w (K) i W a rs z a w a (W a). „ p ” i „ k ” o zn a c z a p o c z ą te k
w zgl. k o ry e c z ja w is k a z a k ry c ia . M o m e n ty w c zasie u n iw e rs a ln y m U T.
L.
ZAJDLER
320
10/1979
U R A tN I A
a
CONTENTS
C O
M. H e l l e r — Evolution of the
Cosmos and cosmology.
K. Z i o ł k o w s k i — Witnesses
of a birth of the Solar System.
L. Z a j d l e r — About the six
tieth anniversary of „Urania”.
C h r o n i c l e : Planets around
the Barnard’s Star or on a met
hod of an argumentation.
O b s e r v a t i o n s : An announ
cement of the Warsaw Division of
PTMA.
H i s t o r i c a l c h r o n i c 1 e: The
250 years of an achromatic objec
tive.
A str onom ical calendar.
M. X e j u i e p — 3
Moca ii KocMOJionm.
K.
E P )K A H H E
bojiiou,hh
3hojikobckh
K oc-
— CBii.nexejni
pO JK fleH H H C o jIH e ^ H O H CHCTeM bl.
JI. 3 a ft a ji e p —- n o cjiyq aio uieCTHfleCHTIIJleTHH „yparniH ” .
X p o h u k a:
rijiaHeTbi
BOKpyr
3Be3;i,bi B apnap/i.a hjih oC oflHoft weTo;ie apryMeiiTHpoBaHHSi.
H a 6 ji io a e h u h : C o o fim en n e B a p -
maBCKoro
O T ^e^eH iifl
o6m ecT B a
(PTMA).
HcTopii'iecxaii
250
jieT
xp
a x p o M a T ii'ie c K o r o
o h h k a:
o6T>eKTn-
Ba.
A c t p o ii o m h >i e c k h ft
k a
ne
h-
A a p b.
Occultations
b y t h e Mo o n .
of
Stars
El O K p bl T II H 3 B e 3 A JI y H 0 ft.
OGŁOSZENIA
Odsprzedam teleskop Newtona
Jan Kwiatkowski
ul. Słowackiego 13, 37-500 Jarosław
Kupię teleskop 250 mm
Dariusz Lejtman
ul. Bema 7, 32-200 Miechów
Kupię obiektyw refraktora 50—80 mm
Paweł Turkowski
ul. I Armii WP 5, 38-500 Sanok
R edakcja i A d m in istra c ja : P olskie T ow arzystw o M iłośników A stronom ii, Z arząd
G łów ny, 31-027 K raków , ul. Solskiego 30/8, tel. 238-92. Ited. nacz.: L. Z ajdler,
02-590 W arszaw a, ul. D rużynow a 3, tel. 44-49-35. Sekr. red.: K. Z iołkow ski. Red.
tech.: Z. K orczyńska. P rzew odn. R ady R edak cy jn ej: S. P iotrow ski. W arunki
p re n u m e ra ty : roczna zł 96,— d la członków PTMA (25% zniżki) — zł 72,— (bez
sk ła d k i członkow skiej), cena 1 egz. — zł 8,—. Z głoszenia w R edakcji, adres j.w .
W ydaw ca: Z akład N arodow y im . O ssolińskich — W ydaw nictw o PAN, W rocław .
O ddział w K rakow ie. 1979. N ak ład 3300 egz. O bjętość a rk . w yd. 3, a rk . druk.
2,25. P ąp. d ru k . sa t. kl. V, 65 g, 61 X 86.
In d ek s 38001
D ru k a rn ia Z w iązkow a w K rak o w ie — 4079/79 — 1-9 — 3.300
J*
%
,
C ena zł 8.—
In d ek s 38001