Dyskusja po referacie Tomasza Mroza "Wincenty Lutosławski i

Transkrypt

Dyskusja po referacie Tomasza Mroza "Wincenty Lutosławski i
Adam Strzałkowski, Józef Lipiec,
Tomasz Mróz
Dyskusja po referacie Tomasza
Mroza "Wincenty Lutosławski i
Stefan Pawlicki. Spory i ich
konsekwencje"
Prace Komisji Historii Nauki Polskiej Akademii Umiejętności 7, 323-325
2006
W in c e n ty L u to s ła w sk i i S te fa n P a w lic k i. S p o r y i ich k o n se k w e n c je
323
D y sk u sja po referacie T om asza M roza
W i n c e n t y L u to s ła io s k i i S te fa n P a w lic k i. S p o r y i ich k o n s e k w e n c je :
Adam Strzałkowski:
P rzed staw iając n a m sp o ry m ię d z y L u to sław sk im i ks. Paw lickim , w y ra z ił Pan
żal, że u n ie m o ż liw iły one L u to sław sk iem u o trz y m a n ie p ro fe su ry w K rakow ie.
O b aw iam się, że L utosław ski i ta k by się n a U n iw ersytecie Jagiellońskim n ie u c h o ­
wał. Ze sw o im i o ry g in a ln y m i p o g lą d a m i n a ró żn e z ag a d n ie n ia, a p óźniej w rę cz
k o n tro w ersy jn y m i, p e w n ie by się w k o n s e rw a ty w n y m K rak o w ie n ie u trz y m a ł.
Ś w iadczy o ty m choćby p ó źn iejszy jego e p iz o d w ileń sk i. Był chyba zaw sze ra ­
czej czło w iek iem tru d n y m . N aw et z p o p ierający m go p rzecież B au d o u in e m de
C o u rte n a y m iał n ie p o ro z u m ie n ia . Był n iesp o k o jn y m d u ch em , o c zy m św iad c zą
jego tu ła c z k i p o ty m p ie rw sz y m ok resie k rak o w sk im .
Józef Lipiec:
Byłem jako re c e n z e n t p iln y m c z y te ln ik ie m ro z p ra w y doktorskiej n asz eg o re ­
ferenta. To była je d n a z n ajlep szy ch w o sta tn ic h latach p rac z h isto rii filozofii. Był
to p rz y k ład n a p ra w d ę dobrej roboty.
W z w ią z k u z w ątp liw o ścią P ana Profesora, czy L utosław ski by się p rzy jął
w K rakow ie, ch ciałb y m zw ró cić się do referen ta z n a stę p u ją c y m p y ta n ie m : czy
nie w y d aje się P an u , że L u tosław ski za re a g o w ał n a fakt o d rz u c e n ia go p rz e z
U n iw ersy tet K rako w sk i z m ia n a m i w sw y m c h a ra k terz e, rad y k alizacją, z d z iw a ­
czeniem . Z o stał p rzecież o d rz u c o n y p rz e z in sty tu cję, w której b a rd z o chciał p ra ­
cować, któ rą u w a ż a ł za p rz y s ta ń d la przyszłej polskiej k u ltu ry , do której z re sz tą
ciągle w racał.
W K rak ow ie V lastim il H o fm an n a m a lo w a ł p o rtre t L utosław skiego jako
S o k ratesa - w isia ł on w g ab in ecie p ro feso r G rom skiej, k tóra u w a ż a ła się za u c z e n ­
nicę L utosław skiego. P ro b lem L utosław skiego był w p e w n y m sen sie p o d o b n y
d o pro b lem u C h w istk a , k tó ry też się z ra d y k a lizo w ał, gdy p rz e g ra ł k o n k u rs na
U niw ersy tecie Jag iello ń sk im . U n iw e rsy te t m iał jakiegoś pech a, że tracił w ielk ie
in d y w id u a ln o śc i, p o tem g d z ie ś rozbłyskające p o za U n iw ersy tetem , k tó ry n a ty m
n a p e w n o tracił.
D ru g i p ro b lem w sp o m n ia n y p rz e z P an a to różnica w ie k u m ięd zy L utosław ­
sk im i P aw lickim . Te 30 lat ró żn icy w iek u m ię d z y n im i m u siało się objaw ić w ich
w zajem n ej relacji. To je d n a k stw a rz a relację m istrz - uczeń, a sy sten t - profesor.
N iełatw o jest w ta k im p rz y p a d k u b u d o w ać z w ią z e k p a rtn e rsk i i p rz e z to ich
relacje były sk a z a n e n a n ie p o w o d z e n ie . To były chyba tro c h ę ta k ie relacje, jak
S alierieg o i M o z a rta - z jednej stro n y św ie tn y m ło dy um ysł, z d ru g ie j z a z d ro sn y
sta rsz y p a rtn e r. P aw licki był z p ew n o ścią zd o ln y m sty listą, n a to m ia st w ie lk im
m yślicielem n ie był. N ie było to z re sz tą p o trz e b n e h isto ry k o w i filozofii. Dla h is to ­
324
TO M A SZ MRÓZ
ry k a filozofii z a a n g a ż o w a n ie w e w łasn y sy stem m oże być p rz e sz k o d ą . B ard z o m i
się p o d o b a p o sta w a T atark iew icza, k tó ry się b ro n ił p rz e d sa m o o k re śle n ie m , m ó ­
w iąc, że byłoby to ze sz k o d ą dla h isto rii filozofii, gdyby tw o rz y ł w łasn y system ,
b o w te d y m u sia łb y zajm ow ać sta n o w isk o su b iek ty w n e . P aw licki n ie tw o rzy ł
w łasn eg o sy stem u , n a to m ia s t L utosław ski, m ając w łasn y sy ste m , tra cił p ow agę
p o w a ż n e g o h is to ry k a filozofii - ró w n ie ż później, a n ie ty lk o w o k re sie prac n ad
ch ro n o lo g ią P lato na. Są to n a p e w n o rzeczy nie do p o g o d z e n ia , tw o rz e n ie w ła s­
n eg o sy stem u i o b ie k ty w iz m w s to s u n k u do c u d z y c h system ów .
I jeszcze je d n a u w ag a. W łaściw ie cały ten sp ó r zo stał z a k o ń c z o n y d o p iero p o
w ojnie. H isto ria polskiej filozofii czek ała n a in n y rozw ój w y d a rz e ń . A n i Paw licki
n ie stw o rzy ł w łasnej szkoły, a n i L u tosław ski nie m iał k o n ty n u a to ró w . N a to m ia st
p o jaw iły się d w a n o w e zjaw iska: z jednej stro n y u c z n io w ie T w ardow skiego,
a z d ru g ie j w K rak o w ie In g a rd e n . K rak o w sk a filozofia zaczęła się w łaśc iw ie d o p ie ­
ro od R o m an a In g a rd e n a jak o coś a u te n ty c zn eg o n a skalę św ia to w ą . L utosław ski
m oże by się w K rak o w ie te m p e ro w a ł, bo m u siałb y się liczyć ze śro d o w isk ie m ,
ale m oże w te d y n ie z a istn ia łb y w k u ltu rz e polskiej jako a u to r p ra c w y ch o w aw ­
czych.
I o sta tn ie zd an ie, to apel, aby P an dalej rozw ijał sw ą tem atykę, bo dzieje polskiej
filozofii w y m ag ają no w eg o sp o jrzen ia m łodych badaczy. L utosław ski był filozofem
z w łasn y m i p e rsp e k ty w a m i, pojaw iały się tu n aw et tendencje p o stm o d ern isty c zn e,
jakkolw iek by to brzm iało, czy jako p rz y g an a , czy akcent p o z y ty w n y .
T om asz M róz:
Teza m ojego w y stą p ie n ia jest ta k a , że L utosław ski w ja k im ś sen sie się z m a r­
n o w ał i g d y b y go w K rak o w ie n ie o d rz u c o n o , to być m oże jego losy p o to czy ły b y
się inaczej. L u tosław ski p ó źn iej rz e c z y w iście n ie m ógł sobie z n a le ź ć m iejsca, z a ­
czął się o k re s jego w ielkiej tu ła c z k i, jak sa m go z resztą n a z y w a ł.
W sp o m n iał P an P ro feso r T atarkiew icza. T atarkiew icz sa m m ó w ił o sobie, że
jest zb ieraczem c u d z y c h m yśli o n ieok reślonej w łasnej po sta w ie . U L u to sław skiego
ju ż w tedy, g d y w y d a w a ł sw e dzieło o Platonie, jego p o staw a by ła o k reślo n a, z d e ­
c y d o w an a. I p rz e z to P laton sta ł się p óźniej jakby p ra s z c z u re m m e sjan izm u ,
zg o d n ie z ty m , jak p rz e d s ta w ił go L utosław ski.
W ydaje się, że w ła sn e p o g lą d y są je d n a k p o trz e b n e h isto ry k o w i filozofii, żeby
o sąd zać filozofię jak o la k ą , ale też trz e b a się zdobyć n a jak iś o b ie k ty w iz m , na
k tó ry L utosław ski się n ie zdobył. Jest tu też pro b lem m eto d o lo g ii. Paw lickiem u
nie chciało się z a p o z n a w a ć z n a jn o w sz y m i osiąg n ięciam i, a L u tosław ski to zrobił.
Z eb rał całą d o s tę p n ą w ie d z ę n a ten tem at.
C zy L utosław ski m ógł stw o rzy ć szkołę? Byłoby to n a p e w n o tru d n e . A le m iał
u czn ia. W p ó ź n ie jsz y m ok resie był n im B enedykt W oyczyński, k tó ry też zajm o ­
w ał się P lato n em , m iał d o b re w y k sz ta łc e n ie filologiczne. N iestety, z m a rł w cześn ie
n a gru źlicę. Jego praca d o k to rsk a - z a c h o w a n a w a rc h iw u m w ile ń sk im - zo stała
W in c e n ty L u to s ła w s k i i S te fa n P a w lic k i. S p o r y i ich k o n se k w e n c je
325
w y d a n a 4 lata tem u p rz e z o śro d ek to ru ń sk i. Pisał swój d o k to ra t n a tem a t rozw oju
p o g lą d ó w P lato n a n a d u sz ę - w id ać w niej d u ż y w p ły w L utosław skiego. In n y ch
u cz n ió w n ie m iał. M iał raczej w y zn a w c ó w n iż uczniów . D u ży w p ły w w y w a rł na
Pigo n ia, w o s ta n im o k resie życia p rz y je ż d ż a li d o n iego do K rakow a ró ż n i lu dzie
z a in te re s o w a n i p o lsk im m esjan izm em . B ard zo ty c h k o n ta k tó w i dyskusji p o trz e ­
bow ał.
W d alszej d y sku sji - n ie z a re jestro w a n e j - u d z ia ł w zięli: Ju lian Dybiec,
H e n ry k a K ra m a rz , K acp er Z alew ski, A n d rz e j K obos, P io tr B iliński.