TRUDNOSC PISANIA,KLAMSTWO ZNAKOW,NIKT MNIE NIE
Transkrypt
TRUDNOSC PISANIA,KLAMSTWO ZNAKOW,NIKT MNIE NIE
TRUDNOSC PISANIA TRUDNOSC PISANIA (Nieszczescie to droga ocalenia, gorycz musi prowadzic Szlakiem niezgody. Tak mowil Mistrz Pierwszego Akapitu) Nie wybierales koloru przeklenstwa, ktore niesiesz na ramionach spolglosek. Idziesz droga, Marku, ta najbardziej odpychajaca. Ta, ktora nie daje zadnej nagrody za trud, jaki stal sie udzialem twych oczu. Podazasz tylko szlakiem klawiatury, a on prowadzi tylko po bezdrozach i chwastach. Po wypowiadaniu pisma, nieposlusznego, rozlewajacym sie po czole i karku. bez krwi, z potem (Mistrz Wielokropka zawsze odpowiadal, gdy go nagabywano, ze pismo Prowadzi pisarza tam, gdzie chce. A pisarz tylko daje sie prowadzic swej rece. Mistrz Pytajnika nigdy nie zgadzal sie z Mistrzem Wielokropka, zawsze dodawal: „Pisanie jest odmowa posluszenstwa, tak bylo zawsze, i tak pozostanie. Najwyzsza forma nieposluszenstwa jest odmowa istnienia, a zatem pisania.”) Twoim slowom nie bedzie dane potrzasnac drzewem radosci, dodal Leszek. Piszesz i grzebiesz zarazem nadzieje, ze polaczysz pokore pisania z odwaga wystapienia przed rozlewisko mysli. Nie, Leszku, ksiega prowadzi tam, gdzie juz mnie nie ma. Nie moze sie mylic. Kazda kropka i kazda litera plonie gorycza istnienia, a ja tylko o tym opowiadam. Pismo ma smak daktyli i rosnie na szlaku, ktory przemienia sie w zycie. Droga, ten szlak, wyznaczony dawno, przez kogos, kogo nikt nie zna, i nie pozna, ma swoje prawa. To droga z pozoru najezona kolcami szalenstwa. Jej zadaniem jest nauczyc nas rozrozniac pismo deszczu od pisma chmury, a takze by odpowiedziec Madzi w strugach wiatru: „Idziemy tam razem, sami, porzuciwszy ojcow, matki, braci i siostry. Bedziemy pisac nasze zycie kolatka do opisywania naszych odcietych dloni.” („Tym razem droga opowiesci jest twoje imie. Trudno je wypowiedziec, chyba nie poznam jego znaczenia. Ramiona oddechu zostawily cie samego. Bez sil. Bez Mistrza Ostatniego Zdania, ktorego wola bylo niesc pocieszenie.”) Czymze jest slowo, jesli nie pszczola tanczaca wokol ula? Usiadz na niej i odlec, zatancz. Wtedy wszystko bedzie przejrzyste. Mistrzu Bez Rylca, czy nie podazales w tumanie liter, gdy chciales dosiasc wierzchowca? Rabbi, nauczycielu, tylko tyle potrafie powiedziec. Jestem slaby i nie moge mowic. Sila nie jest potrzebna, by krwawic. Slowo ma sile, ktora obdarza kazdego, kto pisze. KLAMSTWO ZNAKOW KLAMSTWO ZNAKOW Za mym krokiem, przed mym slowem, Jest widzialna pustka. W niej oddech kaczencow. To tam zapomnialem oka, Tam zostalem, by watpic. Nigdy nie plyne strumieniem znakow, ktore chca ocalic oko, dlon lub dotyk. Dziele ich zwatpienie. Miszucho, dlaczego zraniles serce klamstwem drogi? Dlaczego stales sie czysta kropla wiatru? – Nie odpowiem, Marku. Nie ma drogi bez iluzji. Nie ma niewinnego syna, czystego ojca. Czasem cnota jest zapomniec, czasem po prostu odejsc. Nie wierzysz? Byc moze nadal jestes chlopcem, ktory biega po lace i cieszy sie czystoscia slow. Zranienia nie mozna wyleczyc. Tylko podmuchy ciemnosci popychaja mnie do poruszania dlonia. A kregi powietrza tamuja oddech. To one sa swiadkami mojego zmeczenia. Boskie slowo, to znak czerni, to znak, ktory nie milknie, zapada w serce, by zranic, do wewnetrznej strony kosci. (Opowiem wam o milosci, jej symbolem jest liczba Dwa. Ona nie jest tylko suma, jest znakiem rozdzielenia. Dlatego milosc zywi sie liczba Dwa. Jest jej wewnetrzna tesknota i otwarciem. Lecz pisarz jej nie widzi. On tylko opisuje jej spotkania w platkach wiatru.) Ilez masz powodow, by zapomniec? Tylko dwa? Ilez razy postradales zmysly? Na pewno wiecej niz dwa. To bylo poza tym i tamtym. To bylo nie tylko caloscia, lecz takze ciemnoscia slowa. Nie badz narcyzem, Marku. Kwiaty umieraja za szybko, nikt ich nie pamieta, ich losem jest czulosc. Poniewaz liczby klamia, poniewaz litery mowia ciemnoscia, twym zyciem jest tylko zapomnienie. W jego prostocie i skromnosci mozesz przezyc do nastepnego ranka. A gdy spotkasz swa kobiete, zanurz sie w jej kolczyki. Medrzec Odwracanej Stronicy powiedzialby, ze liczba Jeden jest pelnia szczescia i najdoskonalszym pocieszeniem. Ale nie dla ciebie, bo twoim losem jest ciemnosc i potoki slepoty. (Serce twoje miesci sie w godzinie, twoje zycie Nie potwierdza slow, jakie wypowiadasz. Twoj jezyk napelniony popiolem, i klamstwem watpiacego.) Opowiem wam o niczym, to znaczy o zapachu sylab. Opowiem wam o wszystkim. Opowiem wam o niemozliwosci opowiadania. NIKT MNIE NIE PRZEKONA, ZE BIALE TO BIALE A CZARNE TO CZARNE! NIKT MNIE NIE PRZEKONA, ZE BIALE TO BIALE A CZARNE TO CZARNE! To Jaroslaw Kaczynski. Cytat jakze smaczny, ale kto go bedzie pamietal po latach! Bardzo talmudyczny! NAGROBEK Z KURWIKAMI W TLE NAGROBEK Z KURWIKAMI W TLE Miedzy tymi slowami Marek Bulanowski lezy pochowany, bowiem kochal blahostki. Czytelniku pamietaj, Renaty kurwiki rozognialy w nim jezykowe ozdobniki. Wprawdzie poeta marzy, by przejsc do wiecznosci, lecz zanim tam trafi, wkurwi sie z radosci. TAK BARDZO POTRZEBUJEMY TAK BARDZO POTRZEBUJEMY Krzyk rozlegl sie po niebie. Nie slyszales go Marku. Nie wydales go Leszku. A to bylo wezwanie na szlak ciemnosci jezyka. („Potrzebujemy go w czasie umarlym, Takze teraz, i w czasie, gdy twoj syn Zastanowi sie nad wlasnym pytaniem. To bedzie na pewno w tym samym/innym Jezyku.” Szereszwale, medrzec czarnej litery) Nie troszcz sie o pierwszy krok, jest jak tylko pierwsze Nic. Zapomnij o drugim kroku. To tylko drgania miesni, i male Nic. O Nic sie nie troszczymy, tylko idziemy jego szlakiem. Niebo jak sad, sad jak niebo. To im powierzam twe imie. W nieznanym jezyku zapisane ciemnymi samogloskami na twym grzbiecie, a kazda mowila pijac imiona motyli. odcieniami glodu, ktory czules, Zyjesz w zdaniu, bez przydawek. Zdaniu po trzykroc zroszonym deszczem Nic. Dlatego nie troszcz sie o imie. Bedzie ci nadane wraz z daktylem i robakiem, podjadajacym korzenie palmy. A teraz opusc swa ojczyzne, bo nasze slowa rania ja deszczem. Twoim losem bezdomnosc i bezimiennosc. Nie widzialem cie, krzyku. Nie szukalem cie, jezyku. A wy jestescie. W mych zylach, tetnicach, i piasku, ktorym przesypuje godziny wedrowki. To wy brzmicie na wargach drogi, nie potrzebujecie mnie, ani mych slow. Oczekujecie mnie na falach pisma, na falach wiatru, ktory nieustannie spiewa imiona umarlych. Czekacie na mnie w oddechu ksiegi, w jej osleplych znakach, jak ryba, ktora ma byc spozyta przy najblizszym posilku. Martwisz sie, ze nie wypowiesz Nic? To Nic, bez ksztaltu, dzwieku czy koloru. Podazaj jego sladem. Nie, nie moge uslyszec tajemnicy bruzdy, i slowa, ktore ja opisuje. To dlatego pisze, pisze noca, pijany, slepy, i niecierpliwy. Bo chce opisac jasnosc kwilenia skowronka, imie dloni, co podala pierwsze slowo. I pozostaje w drodze i w pomieszaniu, jak oderwany, milczacy odwlok pszczoly. Bez nadziei, ze opisze me imie w dzwieku budzacej sie wiosny . Sziro, droga spiewa twe imie, a warkocz leje sie po twym ciele. Nie warto zyc dla jezyka, nie warto uciekac w Nic. Bo co warte opisu, to skora z pieprzykiem na twych udach i goracy pocalunek, jaki tam zlozylem. Tak, zaczerpnac powietrza, zaczerpnac sylaby i wszystkie znaki alfabetu, i cieszyc sie wewnatrz ciebie, i wychwalac, wyspiewac te milosna perle. JESLI PISARZ BAWI SIE ILUZJA… JESLI PISARZ BAWI SIE ILUZJA… Italo Calvino, Jesli zimowa noca podrozny, przel. i poslowiem opatrzyla Anna Wasilewska, wyd. III, WAB, Warszawa 2012 Szekspirowski Prospero, ktory stworzyl bardzo poruszajacy spektakl, na zakonczenie Burzy takie wypowiada slowa: Teraz czarami juz nie wladam I wlasna tylko moc posiadam, Bardzo niewielka; wy mozecie Tu mnie uwiezic, jesli chcecie, Albo Neapol ujrzec dacie. (W. Szekspir, Burza, tlum. M. Slomczynski, WL, Krakow 1980). Italo Calvino postepuje wrecz odwrotnie. Polemizujac z Szekspirem, ktorego bohater uzywa szyderczej deziluzji wobec zgromadzonej publicznosci pod koniec przedstawienia, pokazuje czytelnikowi, ze w powiesci, ktora czyta, obowiazuja inne reguly. Narrator wrecz demaskuje iluzyjne konwencje powiesci realistycznej, ktore polegaja na tym, ze czytelnik zostaje wprowadzony w quasi-realny swiat powiesciowy, ktorego bohaterowie przezywaja swe sztuczne zycie poprzez opowiadanie ukrytego autora i za posrednictwem narratora, a czytelnik im wspolczuje, potepia ich postepowanie badz w inny sposob udaje, ze „wierzy” autorowi/narratorowi opowiesci. Narrator Jesli zimowa noca podrozny zaczyna swa opowiesc w sposob przypominajacy antyczna parabaze, czyli chwytem stosowanym w teatrze antycznym, polegajacym na bezposrednim zwrocie do publicznosci: Zabierasz sie do czytania nowej powiesci Itala Calvina Jesli zimowa noca podrozny. Rozluznij sie. Wytez uwage. Oddal od siebie kazda inna mysl. (idem, str. 7) W bezposredni sposob daje on czytelnikowi do zrozumienia poprzez wprowadzenie do swiata fikcji zarowno autora opowiadanej historii, jak i jej konwencjonalnego tytulu oraz czytelnika, ze reguly gry, jakie obowiazuja w tej powiesci sa inne. Jakie? Jawnie fikcyjne. To okaze sie w toku dalszej lektury, bo autor chce sprawic czytelnikowi przyjemnosc nie tyle niezwykla historia, ile parodia historii juz opowiedzianych. Bo tez Jesli zimowa noca podrozny nie jest powiescia, lecz zbiorem kilku niedokonczonych powiesci oraz sensacyjnych perypetii bohaterow zwiazanych z niemozliwoscia ich przeczytania. Zatem Calvino posluguje sie w ironiczny sposob watkami tradycyjnymi, pochodzacymi z powiesci sensacyjnej, kryminalow, historii milosnych. Wplata takze rozwazania eseistyczne o problematyce powiesci itp. A wszystkie te elementy, opowiedziane sa w sposob, ktory trzyma w napieciu, lecz nie z powodu opowiadanej historii, lecz jej parodii. Roznie probowano odczytac sens tej powiesci. Mnie sie wydaje, ze Calvino sproblematyzowal w niej sam proces pisania i czytania, poddajac stylistycznej obrobce zastane konwencje literackie. Tlumaczka Jesli zimowa noca podrozny, Anna Wasilewska, porownywala te powiesc do Zycia. Instrukcji obslugi Georgesa Pereca, ja jednak wiecej analogii widzialbym w Cwiczeniach stylistycznych Raymonda Queneau, do ktorych jest podobna dzieki ironicznej zabawie roznymi stylami literackimi. Z pewnoscia jedna analogia nie wyklucza drugiej, bo wszyscy wspomniani tworcy byli przeciez czlonkami Warsztatow Literatury Potencjalnej OuLiPo. Jednakowoz powiesc Calvina wzbogacona jest o narracje rownolegla, bo czyta sie ja z roznych perspektyw oraz dlatego, ze wlasciwe mikro powiesci, czyli ich fragmenty, sa przeplatane historia czytelnikow, zakochanej pary, ktora pragnie przeczytac wspomniane powiesci, lecz napotyka nieprzewidziane przeszkody. Wszechobecna ironia kaze czytelnikowi zastanawiac sie nad regulami gry i nad wlasna rola, bo wszystko podczas lektury jest sproblematyzowane. Zarowno rola/role narratora/ow jak i czytelnika/ow poprzez czeste zmiany perspektyw opowiadania, jak i problematyzacji tych procesow. Warto wszakze zauwazyc, ze eksperymenty narracyjne Calvina nie przeszkadzaja czytelnikowi cieszyc sie samym tokiem opowiadania. Powiesc Jesli zimowa noca podrozny to nie tylko literackie laboratorium, to takze duze przezycie estetyczne, co jest zasluga przede wszystkim stylu lub raczej mieszaniny stylow powiesci. Autor bowiem w finezyjny sposob bawi sie samym procesem pisania, a czytelnikowi proponuje zabawe, ktora zaklada dystans do tradycyjnej roli czytelnika, poprzez obserwacje gry pisarskiej. Wspomnialem na poczatku o grze iluzji i deziluzji obecnej w powiesci. To ta zasada wydaje mi sie porzadkowac tok narracji a takze mozliwa interpretacje powiesci. We Wloszech na poczatku 20. w. Luigi Pirandello eksperymentowal z tym chwytem w swoim dramacie Szesc postaci scenicznych w poszukiwaniu autora, w Polsce pamietamy tradycje Wyzwolenia Stanislawa Wyspianskiego, w ktorym polski dramaturg sproblematyzowal w artystyczny sposob zagadnienie iluzji teatralnej. O ile jednak modernisci pragneli wyjsc poza iluzje, Calvino w ironiczny i parodystyczny sposob puentuje to zagadnienie w zakonczeniu swojej powiesci. Oto Ludmila i bohater, Czytelnik i Czytelniczka, jako maz i zona sa wreszcie w lozku, lecz: Ludmila zamyka swoja ksiazke, gasi lampke, opuszcza glowe na poduszke i mowi: – Zgas takze. czy nie zmeczylo cie jeszcze czytanie? Na co ty: – Jeszcze chwileczke. Wlasnie koncze Jesli zimowa noca podrozny Itala Calvina. W moim odczuciu mozna te scene interpretowac, jako parodie nie tylko problematyki czytania powiesci, w tym takze i rzeczonej powiesci Itala Calvina, lecz rowniez jako niekonczaca sie nigdy gre pomiedzy autorem i czytelnikiem, pomiedzy iluzja i deziluzja. Czy to oznacza, ze czytanie nie jest wazne? Calvino chyba by tego nie powiedzial, poniewaz bawi sie samymi konwencjami i rolami pisarskimi oraz czytelniczymi, a jego odbiorcy czynia to wraz z nim. A TWOJA ZONA? – TO KOBIETA WYZWOLONA A TWOJA ZONA? WYZWOLONA, – TO KOBIETA tym sie chlubi, ze gotuje jak mi smakuje; wiec na obiad podaje domowe golabki, prosto z Pudliszek, na patelnie i do gabki, nie jak moja mama, ktora tanczac od rana przy garnku z kapusta, ryzem, miesem mielonym, dogadzala rodzinie cierpieniem domowym. Magda inaczej, bo ceniac sobie finezje, szybkosc, wygode, popelnila te herezje: serwuje z usmiechem chlopu odgrzane danie i skazuje go na kulinarne wygnanie! Coreczki, jedza jak prawdziwe feministki, cieszac sie z tego, co dostaja od kolyski, natomiast ja, wychowany w innej epoce, spiewam, co mi w duszy gra, krztusze sie i psiocze, zadajac pytanie, co bedzie ze sniadaniem? ZWIERZE, CZYLI JA ZWIERZE, CZYLI JA Przyznaje racje mojemu ojcu, ktory tak mnie nazwal pewnego dnia, gdy nie chcialem isc z nim na koncert, na ktory chcial mnie zabrac, aby wspolnie posluchac Mozarta. Bylem wtedy zaledwie kilkuletnim chlopcem i pewnie dlatego odczulem te slowa jako obelge, jak uderzenie w twarz. Nie moglem przez wiele lat przejsc nad tym do porzadku dziennego. Pozniej jednak zrozumialem, ze ojciec mial racje. Powtarzal przeciez przekonania starozytnych filozofow indyjskich, Arystotelesa, a takze wielu pozniejszych myslicieli oraz wspolczesnych przedstawicieli nauk przyrodniczych. Zgadzam sie, jestem zwierzeciem i czuje jak kazde zwierze, lecz w przeciwienstwie do innych przedstawicieli mojego gatunku, ktorzy poddaja sie bezrefleksyjnie znaczeniom slow, powstalych w wyniku przeplywu impulsow elektrycznych na koncowkach nieokreslonych neuronow w mozgu, wyciagam z tego faktu wnioski natury estetycznej. Piekno to wynik dzialania zwiazkow chemicznych, a poezja nazywamy reakcje na bodzce przeplywajace do receptorow nerwowych. Precz z metafizyka i tzw. poetyckoscia! Oto tajemnica poezji, czyli sposobu pisania rzadkich w przyrodzie zwierzat. DROGA PISMA DROGA PISMA Ktoz bardziej cierpi niz wedrowiec na bezdrozu? Idzie zawsze za drogowskazem serca, a serce bladzi. Mowa wedrowki to mowa rozpaczy, to odrzucenie gwiazdy, i jej swiatla. Mazo, powiedz mi o jego wędrowce. Czy bylas tylko samotnoscia drogi, czy tylko odpowiedzia na historie tego czlowieka? – Opowiem ci o jego stopie, ktora blogosławił szlak. *** Szedl z rozszarpanym oddechem, nie skarzyl sie, nic nie mowil. Ogladal po drodze drzewa, przydrozne daktyle. Mowil: Podajcie reke, a poklonia sie wam trawy. Leszek byl swiadkiem, jak Maza tulila do piersi podniesione z ziemi galezie. To wyrwane serce prowadzilo ja po ciemnosci pisma. Wczoraj, podczas snu w przydroznym parowie, zmienila plec, stala sie kobieta. Mezczyzna, z ktorym spala, nie slyszal przemiany. Teraz oboje krzycza gestym zwojem ksiegi. Ona tylko im pozwala na przetrwanie w atlasowym pokrowcu, tylko do nastepnego dnia. Czy jestes Grekiem, czy Zydem, Marku? – pyta Raw Wolie. – Jestem struna swiatla, i w niej ukladam sylaby po grecku i hebrajsku. A one ciekna potokami ciemnosci, innymi kamieniami, ktorymi karmilem szlak. Leszku, jestem Grekiem, jestem Zydem. Oboma na raz, ale wydziedziczonym z pamieci. Moja historia to opowiesc o zapomnieniu. Jezyka, drogi, przyszlosci. Jestem Zydo-Grekiem, i jednoczesnie niewolnikiem pisma. Ani Grek, ani Zyd, po prostu zwierze zmeczone wedrowka. Kamienna plyta to sila ktora rozcina miesnie znakami alfabetu. Nie uniose jej. Byc moze ona tylko z cienia i przeklenstwa zranienia. W przeciwienstwie do tego, co mowia, lepiej byc umarlym niz zyc. A twoje spojrzenie swiadczy tylko o tym, ze jestes slaby, i nie widziales krzewu. Moze to tylko zaplatane w pismie ciemne historie. Marku, nie cofaj sie!