pobierz

Transkrypt

pobierz
158
ZR OZUM I E Ć Z W I E R Z Ę TA
z mózgiem złożonym z około trzystu komórek, która na początku
rozwoju wygląda trochę jak kijanka, a na końcu jak rzepa. W ciągu
pierwszego dnia życia unosi się ona w wodzie, aż w końcu znajdzie
punkt, do którego może przylgnąć. Gdy to się stanie, nie rusza się
już do końca.
Jednak najbardziej interesujące jest to, że gdy płynie, dysponuje
prymitywnym systemem nerwowym. Kiedy jednak się gdzieś usadowi, zjada własny mózg. Zjada również własny ogon i znajdujące
się w nim mięśnie. Ogólnie rzecz biorąc, żachwa rozpoczyna życie
jako kijanka i ma mózg kijanki, a potem zamienia się w stworzenie
w rodzaju ostrygi. Skoro już więcej nie będzie się ruszać, nie potrzebuje mózgu.
Zdaniem doktora Llinasa mamy mózgi po to, by móc się poruszać. Gdybyśmy się nie poruszali, mózgi nie byłyby nam potrzebne.
Nie zdziwiłabym się więc, gdyby się okazało, że Byers i Walker mają
rację i że rozwój mózgu jest jednym z pierwotnych celów zabawy.
Szamotanina
Nikt tak naprawdę nie wie, dlaczego małe zwierzęta i dzieci bawią
się z przyjaciółmi i rodzeństwem. Wiemy jednak, że takie zabawy
prowadzą często do szamotaniny, co skłoniło behawiorystów do
przekonania, że w ten sposób zwierzęta uczą się dorosłej walki.
Brzmiało to bardzo logicznie, gdyż młode samce częściej bawią się
w walkę niż samice, podobnie jak dorosłe samce częściej zajmują
się prawdziwą walką. Zatem behawioryści uznali, że szczenięca szamotanina to przygotowanie do prawdziwego boju.
Jednak kiedy naukowcy próbowali określić bezpośrednie połączenie między zabawą w walkę a prawdziwą walką u sajmiri wiewiórczych, nie udało im się go odnaleźć. Te małpy, które dużo się
U C Z U C I A Z W I E R Z ĄT 159
bawiły, nie wygrywały w dorosłości większości walk, a te, które wygrywały większość z nich w młodości, wcale nie były zwycięzcami
tych dorosłych. Trudno tu było znaleźć jakikolwiek związek. Nie
dowodzi to nieprawdziwości tej hipotezy, ale też jej nie potwierdza.
Kolejny interesujący fakt to ten, że zabawa w walkę wcale nie
przypomina prawdziwej walki. Walczące zwierzęta wykonują wiele ruchów, które nie pojawiają się w zabawie, a te, które w niej są,
występują w innym porządku.
Wiemy również, że inne obwody mózgu odpowiadają za agresję,
a inne za zabawę. Testosteron, który może wzmagać agresję, albo
nie ma wpływu na zabawę w walkę, albo też ogranicza jej występowanie. Czasami szamotanina przeradza się w prawdziwą walkę, ale
w mózgu są to dwa zupełnie różne obwody.
Kolejny dowód na to, że zabawa w walkę nie dotyczy nauki zwycięstwa, to ten, że wszystkie zwierzęta zarówno wygrywają, jak
i przegrywają takie zabawy. Żadne młode zwierzę nie wygrywa
wszystkich zabaw w walkę; gdyby wygrywało, inne zwierzęta nie
chciałyby się z nim bawić. Jeśli zwierzę jest większe, silniejsze, bardziej dominujące i starsze od pozostałych, to co jakiś czas przewraca się na plecy i specjalnie przegrywa. Nazywa się to samoograniczaniem i dotyczy wszystkich zwierząt. Często określa się to też
z oczywistych względów jako odwrócenie ról.
Odwrócenie ról jest czymś tak powszechnym przy tego typu zabawach, że zdarza się na przykład również przy różnego rodzaju
próbach sił typu „przeciąganie liny”. Przyjaciółka opowiadała mi
historię o swoim rocznym, w pełni dojrzałym kundlu, który bawi
się z czteromiesięcznym labradorem z sąsiedztwa. Szczeniak był
od niego trzy razy mniejszy, ale labradory są odważne i gotowe na
wszystko, więc piesek wcale się nie bał. Oba psy lubiły przeciąganie
liny, która leżała na tarasie, ale przy tej różnicy wielkości łatwo
160
ZR OZUM I E Ć Z W I E R Z Ę TA
się było domyślić, kto będzie zwycięzcą. Gdyby mieszaniec przyjaciółki wykorzystał całą siłę, zmiótłby labradora z tarasu niczym
piórko.
Tak się jednak nie stało. Przyjaciółka szybko zauważyła, że szczeniak „wygrywa” niektóre walki. Najpierw jej kundel ciągnął go po
tarasie, a potem sam dawał się ciągnąć. Przyjaciółka powiedziała,
że nie chciał zniechęcić rywala, i z pewnością miała rację.
Niektórzy behawioryści twierdzą, że samoograniczenia wskazują
na to, że celem zabawy nie jest nauka wygrywania, ale wygrywania oraz przegrywania. Wszystkie zwierzęta muszą się zapewne
nauczyć dominacji i podporządkowania, ponieważ żadne zwierzę
nie zaczyna od roli czołowej, żadne też, które żyje dłużej, nie jest
jej w stanie utrzymać. Nawet samiec, który stanie się przywódcą,
zaczyna życie, polegając na sile innych. Musi więc nauczyć się tego,
jak się im odpowiednio podporządkować.
Zabawa i niespodzianki
Czeski badacz zwierząt, Marek Spinka, stworzył ogólną teorię zabawy u zwierząt. Jego zdaniem zabawa uczy małe zwierzę, jak radzić
sobie z tym, co nowe i niespodziewane, na przykład z utratą równowagi albo nagłym atakiem.
Jeśli ma rację, wyjaśniałoby to różnice dzielące zabawę w walkę
od prawdziwej walki, gdyż ta pierwsza musi cały czas być zaskakująca, by nauczyć zwierzęta reagowania na nowe sytuacje. Teoria
doktora Spinki zgadza się też z tym, co wiemy na temat samoograniczania, gdyż nagła zamiana ról oznacza, że zwierzęta diametralnie zmieniają swoją normalną sytuację. Zwykle dominujący samiec
przyjmuje rolę służebną, a zwierzę podporządkowane nagle staje
się zwycięzcą. To dla nich coś zupełnie nowego.
U C Z U C I A Z W I E R Z ĄT 161
Teoria doktora Spinki wiąże się zapewne z badaniami doktora
Llinasa dotyczącymi powiązań mózgu i ruchu. Według nich mózg
musi wykonać trzy czynności, które pozwolą jego właścicielowi
na wykonanie ruchu: wyznaczyć cele (gdzie chcę być?), przewidzieć, co się może zdarzyć (czy nie wpadnę na drzewo?), i przetworzyć olbrzymie ilości danych zmysłowych, by zapewnić osiągalność celów i sprawić, by jego właściciel dotarł bez uszczerbku na
miejsce.
Jest to jednocześnie doskonały opis tego, co dzieje się w trakcie
niemal każdej zabawy, niezależnie od tego, czy ma ona charakter
ruchowy lub społeczny, czy dotyczy jakiegoś przedmiotu, na przykład piłki lub kija. Obserwowałam kiedyś owczarka australijskiego,
który bawił się plastikową torebką na polu obok domu Marka. Był
to wietrzny dzień; pies łapał torebkę, biegł z nią pod wiatr aż do
ogrodzenia, a potem puszczał ją i biegł z powrotem za niesioną
przez wiatr torbą. Łapał ją przy przeciwległym ogrodzeniu i powtarzał całą zabawę. Trudno powiedzieć, skąd się to brało, pomijając
przyjemność wynikającą z ustalania celów (będę biegł za torebką,
aż w końcu ją złapię), przewidywanie tego, co się zdarzy (gdzie poleci torebka?), i przetworzenia olbrzymiej ilości związanych z pościgiem danych zmysłowych. Kiedy patrzymy na młode zwierzę
bawiące się jakimś przedmiotem, odnosimy wrażenie, że musi to
jakoś pomagać w rozwoju podstawowych funkcji mózgu.
Podobnie rzecz się ma w przypadku zabaw społecznych. Mark
lubi się bawić ze swoim owczarkiem w zabawę: „idziemy na ryby”.
Bierze wtedy bat, potrząsa jego końcem i pozwala, by pies go chwycił. A potem mówi: „O, złowiłem niezłą sztukę!” Jest to czysta zabawa społeczna o charakterze ruchowym. Kiedy patrzymy na zabawy
młodych zwierząt, pamiętając jednocześnie o tym, że dzieje się to
w okresie, kiedy móżdżek wytwarza najwięcej połączeń, możemy
162
ZR OZUM I E Ć Z W I E R Z Ę TA
dojść do wniosku, że zabawy są dobrym sposobem na to, by rozwinąć zdolności ruchowe mózgu.
Ciekawski strach
Przeprowadzone do tej pory badania wykazują, że za pierwotne
podstawowe emocje: wściekłość, ściganie ofiary, strach i ciekawość/
zainteresowanie/oczekiwanie, odpowiadają oddzielne obwody
w mózgu. Nie znaczy to, że kilka obwodów nie może działać jednocześnie lub że jedna emocja nie może włączać innej.
Przyjaciółka opowiadała mi o reakcji swego psa na powrót jej
męża, który przez dwa miesiące prowadził badania za granicą.
Kiedy pies go zobaczył, był jednocześnie przerażony i uradowany.
Przywarł ze skowytem do podłogi, ale podnosił głowę i machał jak
oszalały ogonem na powitanie, a potem znowu ją opuszczał i zaczynał skowytać, pełznąc jednocześnie na brzuchu w stronę pana.
Przyjaciółka powiedziała, że zachowywał się tak, jakby zobaczył
ducha. Był jednocześnie przerażony i uradowany, gdyż zapewne
myślał, że już nigdy nie zobaczy jej męża.
Jest to przypadek zwierzęcia, w którym walczą dwa uczucia. Wydaje się on dziwny i ciekawy, gdyż rzadko mamy okazję coś takiego
widzieć. Zwierzęta zwykle czują tylko jedno, pomijając ważny wyjątek – uczucia ciekawości i strachu. W czasie stymulowania mózgu elektrycznością stwierdzono, że ciekawość i strach pochodzą
z dwóch różnych obwodów mózgu, które można oddzielnie włączać.
Zauważyłam jednak, że zwierzęta łowne często odczuwają jedno
i drugie jednocześnie. Nie wiem, czy podobnie dzieje się z drapieżnikami, ale przypuszczam, że tak.
Wspomniałam już, że krowy badają te rzeczy lub osoby w swoim
otoczeniu, których się boją. Jeśli staniemy nieruchomo na polu,
U C Z UC I A Z W I E R Z ĄT 163
podejdą do nas, gdyż są zaciekawione. Gdy wykonamy choćby najmniejszy ruch dłonią, zaraz odskoczą, gdyż jednocześnie się boją.
Kiedy więc znowu przestaniemy się ruszać, krowy ponownie się
do nas zbliżą. Zatrzymają się w odległości ponad metra, zaczną
wychylać się, by nie podejść bliżej, niż jest to konieczne, a potem
wyciągną języki na jakieś dziesięć centymetrów, by móc nas dokładnie polizać i obwąchać. Wciąż jednak będą przerażone, gdyż
wystarczy drobny, lecz szybki ruch (wiatr, który szarpnie włosy czy
kurtkę), żeby uciekły.
Oględziny trwają od piętnastu do maksymalnie dwudziestu minut, a potem krowy są już znudzone. Zawsze powtarzam fotoreporterom, że mają kwadrans na zrobienie zdjęć. Później bydło nie
będzie chciało już do nich podejść i samo będzie przechodzić dalej,
gdy się do niego zbliżą.
To zachowanie krów jest tak szczególne, że już parę osób, które
wcale nie zajmują się zwierzętami, mówiło mi, że wygląda to jak
„taki ciekawski strach”. Jest to doskonały opis tego, jak krowy reagują na nowe bodźce. To też jedyny przykład zwierząt z ambiwalentnymi uczuciami, który spotykam na co dzień.
Selekcjonowanie emocji
Pomijając badania nad stymulowaniem mózgu elektrycznością, możemy się domyślać, że emocje mają własne obwody w mózgu, gdyż
za pomocą selekcji hodowlanej można zmienić jedne, nie zmieniając innych. Wiemy o tym dzięki badaniom przepiórek przeprowadzonym we Francji przez Jeana-Michela Faure’a. Doktor Faure
zajmował się dwoma dziedziczonymi genetycznie typami emocji:
strachem i potwierdzeniem się społecznym, co oznacza u zwierząt
potrzebę należenia do określonej grupy30.