SŁOWEM CZY MIECZEM?

Transkrypt

SŁOWEM CZY MIECZEM?
SŁOWEM CZY MIECZEM?
POLEMIKA NA TEMAT UŻYCIA PRZEMOCY
W KONTAKTACH Z WŁADZAMI PRL
W PUBLIKACJACH OPOZYCJI
DEMOKRATYCZNEJ LAT OSIEMDZIESIĄTYCH
Paweł Wierzbicki
164
O
bserwując niektóre ze współcześnie działających organizacji
niepodległościowych i antyreżimowych, zaobserwować można, że podstawowym orężem wykorzystywanym
przez nie w walce o własne racje są przemoc i argumenty siłowe. Występują one
oczywiście pod różnymi postaciami, począwszy od wymuszeń, jak w przypadku
ETA, poprzez akty indywidualnego gwałtu
o podłożu anarchistycznym, aż po zbiorowy terroryzm niosący za sobą setki ofiar
w wykonaniu chociażby czeczeńskich bojowników w Biesłanie.
Niewiele mówi się i pisze o tego typu posunięciach polskiej opozycji politycznej działającej w okresie PRL. W mniej lub bardziej
naukowych opracowaniach traktujących
o tej tematyce trudno odnaleźć przykłady
takiego właśnie postępowania opozycji
antykomunistycznej. Świadczy to o tym, że
strategia opozycyjnego postępowania oparta
na użyciu przemocy wobec komunistów była
mało popularna w koncepcjach podziemia
i nie znajdowała wielu orędowników.
Można oczywiście przytoczyć w tym
kontekście sylwetkę sierżanta MO Zdzisława Karosa, który zginął w pierwszych
miesiącach stanu wojennego. Został on
przypadkowo postrzelony podczas szamotaniny z dwoma młodymi mężczyznami
chcącymi odebrać mu pistolet. Obaj napastnicy, jak się później okazało, byli członkami Powstańczej Armii Krajowej – Drugiej
Kadrowej. Była to marginalna organizacja
kierowana przez księdza Sylwestra Zycha,
stawiająca sobie za cel zgromadzenie odpowiedniej ilości broni palnej, która miała
być następnie użyta podczas ewentualnej
konfrontacji z władzą. Działalność tego
środowiska zakończyła się wraz z aresztowaniem i skazaniem na wieloletnie więzienie jego lidera oraz bezpośrednich sprawców ataku na Karosa.
Zdarzenie to, prawdopodobnie ze
względu na swoją bezprecedensowość,
wywołało poruszenie w środowisku opozycji, która po 13 grudnia 1981 r. zaszczuta
i sprowadzona do podziemia szukała własnej drogi i miejsca na bardzo wąskiej i ciągle
okrawanej przez władzę arenie funkcjonowania. Nie dziwi zatem fakt, że od czasu do czasu na łamach prasy podziemnej
w tamtym okresie pojawiały się artykuły,
które odwoływały się do problematyki stosowania przemocy w działaniach opozycji.
Strategia opozycyjnego postępowania oparta na użyciu przemocy wobec komunistów była
mało popularna w koncepcjach
podziemia i nie znajdowała wielu orędowników.
Dyskusja na ten temat, jaka rozgrywała się
w niektórych z ukazujących się poza oficjalnym obiegiem pismach, wskazywała na
złożoność tego problemu oraz niezwykłą
ostrożność, z jaką do niego podchodzono.
Działaczy opozycji w okresie pogrudniowym pod względem stosunku do kwestii
użycia przemocy można podzielić na dwie
grupy. Do pierwszej należeli sympatycy
tzw. długiego marszu polegającego na
budowie zdecentralizowanych struktur
podziemia zorientowanych na stopniowe
wychodzenie Polski z komunizmu. Byli
oni zdecydowanie negatywnie nastawieni
do drastycznych rozwiązań w kontaktach
z PZPR. Taki punkt widzenia prezentował np. Waldemar Kuczyński, który
w tekście O niektórych postawach w opo-
zycji opowiadał się za tymczasową akceptacją peerelowskich realiów. Receptą na
ówczesną rzeczywistość miało być według
niego szukanie sposobów na poprawę warunków „współistnienia społeczeństwa,
które w swej znakomitej większości jest
niekomunistyczne z systemem, który jest
i musi być komunistyczny”1 – przekonywał.
Do drugiej grupy zaliczani byli zwolennicy tzw. strategii krótkiego skoku, którzy optowali za możliwością gwałtownej konfrontacji z władzą w postaci strajku generalnego,
albo nawet powstania2. Charakterystyczna
w tej sprawie wydaje się wypowiedź Leszka Moczulskiego, który w 1987 r. uważał, że
Polskę czeka jeszcze przynajmniej „jedna
ostra faza w zmaganiach z komuną” około
1990 r., która miała stać się „początkiem
końca nomenklatury” 3.
W ten sposób nastawionych opozycjonistów Krzysztof Pałecki nazywał „radykałami”, wskazując, że jedynym ich celem
było obalenie kontestowanego systemu4.
Bardziej wyczerpującej analizy owego środowiska i jego poglądów dostarczył Lesław
Maleszka, który na łamach „Arki” podzielił
opozycję na ugodowych „reformistów”,
organicznikowskich „realistów” i skrajnych
„radykałów”, o których pisał, że byli nieprzejednani i w swoich poglądach wychodzili
z dość trywialnego założenia „wszystko albo
nic”. Podkreślali brak akceptacji dla jakiejkolwiek formy kompromisu z władzami oraz
konieczność wyrażania czynnego, społecznego niezadowolenia i braku akceptacji dla
ówczesnej rzeczywistości, a ich celem ostatecznym, zdaniem autora, była całościowa
zmiany istniejącego wówczas ustroju5.
Repressje
165
Można oczywiście zastanawiać się,
znając przeszłość Maleszki i jego długoletnią współpracę z bezpieką, czy przytoczonej powyżej analizy nie sporządził
on na zlecenie SB i czy rzeczywiście miała
ona odzwierciedlenie w rzeczywistości,
gdyby nie fakt, że podobne klasyfikacje
tworzyli także inni opozycjoniści. Jacek
166
Kuroń np. na łamach „Tygodnika Mazowsze” na początku października 1986 r. pisał
o dwóch nurtach w ówczesnym podziemiu. Na jednym biegunie umieszczał tych,
którzy chcieli szukać porozumienia z komunistami, a po przeciwnej stronie lokował
działaczy nieuznających realiów systemu,
w jakim przyszło im żyć i zainteresowanych
jedynie celem perspektywicznym, jakim
była niepodległość. Pomiędzy nimi Kuroń
sytuował osoby, chcące swoje dążenie do
zmiany ustroju realizować poprzez tworzenie „inicjatyw społecznych nastawionych
na urzeczywistnianie narodowych aspiracji”, decydując się na działanie na polu
gospodarczym i obywatelskim6. Zbliżoną
typologię można również odnaleźć na
łamach „Niepodległości”. Jej autor pisał
o grupach o maksymalistycznym programie niepodległościowym oraz o ugodowcach „zakładających porozumienie z władzami i ewolucyjny rozwój komunizmu
w kierunku systemu liberalnego”7.
W powyższe charakterystyki radykalnie czy też maksymalnie nastawionej części podziemia bez wątpienia wpisywał się
artykuł Jacka Kuronia opublikowany na
łamach „Tygodnika Mazowsze”. Przekonywał on czytelników, że w realiach początku l. 80. jedynym sposobem skutecz-
nego funkcjonowania opozycji był zwarty,
zdecydowany, jednolity i scentralizowany
Związek. Tylko taki model organizacyjny
według niego był w stanie pomóc Polakom
przeciwstawić się „zdolności szybkiego
przerzucania z miejsca na miejsce wielkiej
ilości ekip pacyfikacyjnych”, jaką posiadał
aparat władzy. Co więcej, Kuroń był przekonany, że w końcu kolejny, antyrządowy
Do drugiej grupy zaliczani byli
zwolennicy tzw. strategii krótkiego skoku, którzy optowali
za możliwością gwałtownej
konfrontacji z władzą w postaci strajku generalnego, albo
nawet powstania. Charakterystyczna w tej sprawie wydaje
się wypowiedź Leszka Moczulskiego, który w 1987 r. uważał,
że Polskę czeka jeszcze przynajmniej „jedna ostra faza w zmaganiach z komuną” około 1990 r.,
która miała stać się „początkiem końca nomenklatury”.
incydent przekształci się w „ogólnopolskie rozruchy”. To natomiast doprowadzić
miało do obalenia władzy „okupanta”,
ale mogło także pociągnąć za sobą największe społeczne koszty, a więc zagrożenie zbrojną interwencją Związku Radzieckiego. „Dlatego kierownictwo ruchu
oporu – twierdził – musi przygotowywać
społeczeństwo polskie do zlikwidowania
okupacji w zbiorowym, zorganizowanym
wystąpieniu […]. Sądzę – pisał dalej – że
wystąpienie takie może polegać na równoczesnym uderzeniu na wszystkie ośrodki
władzy i informacji w całym kraju”8.
Tekst ten jest świadectwem wielkiej
metamorfozy w postrzeganiu roli oraz metod działania opozycji, jaką w pierwszych
miesiącach 1982 r. przeszedł Jacek Kuroń.
Z jego treści można domniemywać, iż zaczął on wątpić w wyznawaną dotychczas
przez siebie taktykę, obliczoną na pokojowe dążenie do demokratyzacji życia społeczno-politycznego w Polsce. Sam zresztą wyraził to w następujących słowach:
„Przez wiele lat swojej opozycyjnej działalności głosiłem zasadę unikania wszelkiej
przemocy. Poczuwam się więc do obowiązku zabrania głosu, aby oświadczyć, że
obecnie przygotowywanie obalenia okupacji w zbiorowym wystąpieniu uważam
za zło najmniejsze”9.
Artykuł powyższy spotkał się z szeroką
polemiką w środowisku podziemia. Jeszcze w tym samym numerze „Tygodnika
Mazowsze” głos w jego sprawie zabrał
Zbigniew Bujak. „Moim zdaniem [pisał
wówczas Przewodniczący ZR Mazowsze]
w społeczeństwie istnieje powszechna
świadomość tego, że wybuch nie rozwiązuje żadnego ze stojących przed nam
problemów, a wręcz przeciwnie – stwarza ogromne zagrożenie zarówno użycia
w najbardziej brutalnej formie sił wewnętrznych, jak i interwencji z zewnątrz”.
Bujak zdecydowanie sprzeciwiał się jakiejkolwiek formie przemocy w kontaktach
z PZPR. Jego zdaniem „na terror ze strony
władz społeczeństwo [musi] odpowiadać,
wypracowując inne niż przemoc formy
oporu. I w tym właśnie kierunku powinna
iść praca nad programem działania” – argumentował. Dla niego nie istniała bezwarunkowa alternatywa – przemoc albo kapitulacja – ponieważ twierdził, że opozycja
„Szerzyć zamęt gdzie się da.
Wydelegować Wallenrodów,
żeby zapisali się do partii. Obróci się przeciw nim opinia, ale
trzeba przeznaczyć część ludzi
na straty. […] Potrzebny jest
też oczywiście program […]
[hasło] – Polska ma być wolna
to nie jest program, to jest dezyderat idealny […] mój program to likwidacja socjalizmu”.
powinna „przejść przez wszystkie fronty
walki, zanim stanie na ostatnim”, pod
którym rozumiał właśnie zbrojną konfrontację. Uważał zatem za całkowicie bezcelowe tworzenie ruchu oporu „zdolnego
do zlikwidowania okupacji w zbiorowym,
zorganizowanym wystąpieniu”. Co więcej,
sądził, że jest to przedsięwzięcie nierealne,
przede wszystkim ze względu na policyjno-wojskową strukturę PRL, dobrze przystosowaną do rozpracowywania i likwidowania takich organizacji10. Argumentów
Kuronia nie uznawał także Adam Michnik,
który uważał, że opozycja nie miała prawa
forsować drastycznych rozwiązań w swoim działaniu, gdyż nie posiadała na to „narodowego mandatu”. „Akcja zbrojna może
być dzisiaj dziełem ludzi głupich lub prowokatorów i powinnością podziemia jest
Repressje
167
chronić społeczeństwo przed działaniem
tego typu. Terroryzm nic konkretnego nie
przynosi poza realizacją aktu zemsty, natomiast nakręca spiralę terroru, wymaga nienawiści i okrucieństwa, zniechęca szerokie
kręgi społeczeństwa do działań podziemia”11, argumentował na łamach „Krytyki”
Adam Michnik.
168
Nie wszyscy do propozycji Kuronia
odnosili się tak krytycznie. Nieco ponad
miesiąc później na łamach tego samego
„Tygodnika Mazowsze” ukazał się krótki,
aczkolwiek niezwykle treściwy artykuł,
w którym jego autor przekonywał, iż „»Solidarność« musi zademonstrować swoją
siłę i zdecydowanie, [a] służyć temu powinny treningi strajkowe w fabrykach,
wydawnictwa niezależne, akcje plakatowe
i ulotkowe [oraz] listy protestacyjne”. Na
koniec jednak stwierdził, że to nie wystarczy, i jednoznacznie przyznał słuszność autorowi Tez o wyjściu z sytuacji bez wyjścia
w słowach „ma – moim zdaniem – rację
Kuroń […], kiedy postuluje powstanie podziemnej struktury kierującej działaniami
Związku, […] podziemnego państwa i społeczeństwa, dobrze zorganizowanego, gotowego do ugody, ale i do wieloletniej walki”12.
Do obu tych stanowisk sam Jacek Kuroń odniósł się w połowie maja. Posługując się wskaźnikami gospodarczymi (m.in.
spadek PNB o 13% w 1981 r.), przekonywał,
że sytuacja materialna i mentalna obywateli PRL robiła się w tym okresie coraz dramatyczniejsza. Dlatego też przestrzegał,
że każdy miesiąc zwłoki groził katastrofą
zniszczenia narodu. Jedynym ratunkiem
w tej perspektywie była jego zdaniem tak
eksponowana w Tezach… – walka. W tym
artykule Jacek Kuroń znowu poświęcił jej
sporo uwagi, wyraźnie precyzując swoją
opinię na ten temat, a zarazem wysuwając dość zaskakującą i chyba nieco utopijną propozycję – współdziałania w bitwie
o wolną Polskę z oddziałami wojska i milicji.
„Wystąpienie może oczywiście polegać na
Na jaskrawe akty przemocy reżimu, na możliwą eskalację gwałtu, chcemy umieć odpowiedzieć
czynną obroną i samoobroną. Odżegnujemy się przy tym od terroryzmu, od zasady, że cel uświęca
środki, [jednak] za wzór oporu
czynnego mamy Armię Krajową
– licząc się oczywiście z odmiennością warunków działania.
strajku generalnym aż do skutku [pisał Kuroń]. Wówczas jednak dajemy generałom
i sekretarzom szansę uderzenia na wybrane
ośrodki i wykorzystania swojej przewagi ludzi i sprzętu. Jeśli więc nie zapewnimy sobie
współdziałania zdecydowanej większości
żołnierzy i milicjantów, to strajk należałoby
połączyć z uderzeniem na wybrane ośrodki władzy i informacji w porozumieniu z tą
mniejszością wojska i MO, która zdecydowałaby się stanąć po naszej stronie” – za13
znaczał. Swoje przekonanie do takich właśnie rozwiązań Jacek Kuroń potwierdził kilka
miesięcy później, stwierdzając, że impas,
jaki zapanował w relacjach władza – opozycja po 13 grudnia, mógł zostać wówczas
rozstrzygnięty tylko na dwa sposoby: „albo
uda się stworzyć warunki, w których ludzie
poczują się współgospodarzami kraju, albo
dojdzie do krwawej łaźni”14.
Autorowi Tez… wtórował m.in. Zbigniew Romaszewski, który uważał, że
jeśli w postępowaniu władz nic się nie
zmieni, to może dojść do społecznego
wybuchu połączonego z „czynną obroną zakładów pracy”15. Podobnie sytuację
prezentowało także Oświadczenie TKK
z kwietnia 1982 r.16.
Jak więc widać, w realiach stanu wojennego Tezy o wyjściu z sytuacji bez wyjścia odbiły się poważnym echem w podziemnych
publikacjach i polemikach kół opozycyjnych,
wywołując mieszane reakcje. Z biegiem
czasu stanowisko podziemia w kwestii drastycznej rozprawy z komunistami nie ulegało większym zmianom, a kolejna istotna
cezura l. 80. wyznaczona przez amnestię
1986 r. wywołała w środowiskach opozycyjnych kolejną falę dyskusji na ten temat.
Pierwszy głos w tej kwestii, w reakcji na
decyzję o „wypuszczeniu więźniów niekryminalnych”17, zabrał Stefan Kisielewski, który wiosną 1987 r. na pytanie dziennikarza,
jak wykorzystać poamnestyjny czas odwilży,
odpowiedział: „Szerzyć zamęt gdzie się da.
Wydelegować Wallenrodów, żeby zapisali
się do partii. Obróci się przeciw nim opinia,
ale trzeba przeznaczyć część ludzi na straty.
[…] Potrzebny jest też oczywiście program
[…] [hasło] – Polska ma być wolna to nie
jest program, to jest dezyderat idealny […]
mój program to likwidacja socjalizmu” 18.
Bliźniaczą wymowę miało oświadczenie
„Solidarności Walczącej” z początku 1987 r.,
w którym czytamy: „Na jaskrawe akty prze-
mocy reżimu, na możliwą eskalację gwałtu,
chcemy umieć odpowiedzieć czynną obroną i samoobroną. Odżegnujemy się przy
tym od terroryzmu, od zasady, że cel uświęca środki, [jednak] za wzór oporu czynnego
mamy Armię Krajową – licząc się oczywiście
z odmiennością warunków działania” 19.
Ewentualny kompromis pomiędzy podziemiem a władzą
może być wyłącznie skutkiem
konfrontacji, a nie jej alternatywą. Wprawdzie owej konfrontacji nie należało w Polsce
dokonywać, jego zdaniem,
„metodą palestyńską”, raczej
powinna się ona odbywać na
polu intelektualnym i propagandowym.
Nawiązanie do zbrojnego ruchu niepodległościowego było również obecne
w oświadczeniu opozycyjnego Klubu Służby Niepodległości z końca 1987 r., w którym jego członkowie, odwołując się do
przeszłości, twierdzili, że tradycją tegoż
ruchu zawsze była walka żołnierska podejmowana nieprzerwanie przez trzy stulecia
z ciemiężcami narodu polskiego20.
W zdecydowany i dość radykalny sposób wypowiadał się także lider „Solidarności Walczącej” Kornel Morawiecki. Nie
zgadzał się z tezą forsowaną przez kierownictwo Związku, „że nie czas teraz na ekstremalne żądania, że trzeba zaciskać pasa.
Bieda [tłumaczył] zatacza coraz większe
kręgi, ludzie pracują po dwanaście godzin
Repressje
169
na dobę, [dlatego od zaciskania pasa] lepsze jest zaciskanie pięści”21 – groził.
Skrajne rozwiązania nie były również
obce Jerzemu Krzewinie, stwierdzającemu
na kartach tej samej „Solidarności Walczącej że ewentualny kompromis pomiędzy
podziemiem a władzą może być wyłącznie
skutkiem konfrontacji, a nie jej alternatywą.
gami – nacisk powinien stać się bardzo ostry,
nawet z podjęciem znacznego ryzyka”23.
O zdecydowanych działaniach będących pewnym panaceum na impas w kontaktach z PZPR mówił jednocześnie Dawid
Warszawski, który w jednym ze swoich
artykułów pisał, że „skutecznie walczyć
i negocjować, uczestniczyć w krajowych
Wprawdzie owej konfrontacji nie należało
w Polsce dokonywać, jego zdaniem, „metodą palestyńską”, raczej powinna się ona
polityczne, a nie siłowe”27 – można było
przeczytać w jednym z jej oświadczeń na
początku 1987 r.
W stosowaniu przemocy większego
sensu nie widzieli także przedstawiciele
i umiarkowany nacisk, a nawet próby two-
i międzynarodowych rozgrywkach może
tylko taka opozycja, która odwołuje się do
groźby społecznego gniewu”24.
Głównym jednak orędownikiem stosowania przemocy w starciach z władzą było
środowisko Polskiej Partii Niepodległościowej. Ugrupowanie to uparcie odwoływało
się w swoim programie do idei strajku generalnego, a w przypadku prób stawiania
oporu przez milicję i wojsko, nawet do
powstania narodowego. Jego członkowie
twierdzili, że „tylko stanowcze działanie
mające charakter zrywu powstańczego
może Polakom przynieść zwycięstwo”, co
z kolei wynikać miało z polskiego charakteru narodowego oraz niemożności uzyskania niepodległości w inny sposób25.
Radykalne posunięcia usprawiedliwiał
także Wacław Wojenny – publicysta pisma „Niepodległość”. Według niego nie
można było porównywać zachodnioeuropejskiego terrorysty popełniającego czyny
przestępcze w imię walki ze wszystkim,
co akceptowała przytłaczająca większość
obywateli, ze zdeterminowanym polskim
rzenia faktów dokonanych w dziedzinie
robotnikiem, który nie mając żadnych moż-
brakuje, gorzej jest jednak (chwała Bogu)
poszerzenia samorządności”. Z drugiej jed-
liwości legalnego i skutecznego oddziały-
z wykonawcami”. Trudno zatem było zna-
nak strony dodawał, że gdyby władze PRL
wania na istniejącą rzeczywistość, bez oba-
leźć ludzi którzy wzięliby na swoje barki
zachowały „bierność wobec otwierających
wy represji ze strony władz, uciekłby się do
ciężar takiego postępowania ze wszystki-
się koniunktur lub zadawalały się drobiaz-
czynów przemocy i dywersji .
mi jego konsekwencjami. Poza tym więk-
Organizacja Niepodległość przeciwna jest akcjom terrorystycznym i uważa, że na obecnym
etapie walki o niepodległość podejmować należy działania polityczne, a nie siłowe.
170
odbywać na polu intelektualnym i propagandowym. Z drugiej jednak strony autor
ten nie wykluczał radykalizmu i możliwości
otwartego, masowego i przez nikogo niekontrolowanego buntu społecznego .
22
Do czynnego sprzeciwu jako środka
oddziaływania na władze przy braku skuteczności innych narzędzi odwołał się również Jan Józef Lipski, który we wrześniu
1987 r. zauważał, że „nadszedł […] czas,
w którym masowe i zarazem gwałtowne
wystąpienia byłyby szczególnie niepożądane, natomiast pożądany byłby masowy
26
Sama Liberalno-Demokratyczna Partia
„Niepodległość” była natomiast zdecydowanie negatywnie nastawiona wobec
kwestii stosowania przemocy w swojej
działalności. „Organizacja Niepodległość
przeciwna jest akcjom terrorystycznym
i uważa, że na obecnym etapie walki o niepodległość podejmować należy działania
Ruchu „Wolność i Pokój”, którzy uzasadniali swoje stanowisko po pierwsze słabą
skutecznością takich działań, a po drugie
niemożnością ich pogodzenia z nakazami
wiary chrześcijańskiej28.
O niewielkiej sile przebicia radykalnych,
siłowych rozwiązań w ogólnej strategii
opozycji decydowały też przesłanki czysto
Elita społeczeństwa polskiego
w tym również elita opozycji
ani sama bić się nie chce, ani
w ogóle nie jest zdolna do wyobrażenia sobie sytuacji, w której bić się będzie trzeba.
praktyczne. W jednej z podziemnych gazet
z tego okresu znalazł się tekst, w którym
jego autor pisze wprost: „Chętnych do kibicowania terrorystom [w naszym kraju] nie
szość działaczy nie wierzyła w skuteczność
przemocy w kontaktach z PZPR. „Terroryzm jest mało skutecznym środkiem walki
o cele polityczne. Można osiągnąć dzięki
niemu tylko cele cząstkowe. […] Zamiast
bezrozumnego czynu, Polsce potrzebna
jest mądra myśl polityczna” – można było
przeczytać w jednym z ukazujących się
poza cenzurą pism z tego okresu29.
Podobne zdanie wyrażała większość
struktur podziemia. Wszystkie powyżej
przytoczone głosy opowiadające się za
drastycznymi rozwiązaniami były tylko
wyjątkami od ugodowej i kompromisowej
reguły podziemia. Środowiska decydujące
się na głoszenie takich właśnie radykalnych rozwiązań, ze względu na przyjęty
przez nie program niepodległościowy,
określić można za Janem Drewnowskim
mianem „autentycznej opozycji”30. Warto
jednak podkreślić, że prawdopodobnie najbardziej charakterystyczna jej przedstawicielka – Konfederacja Polski Niepodległej
– zdecydowanie odcinała się od ekstremalnych działań. Jej lider w 1989 r. mówił:
„…my jesteśmy radykalni w celach. To
znaczy chcemy dokonać maksymalnie radykalnych zmian. […] Natomiast jesteśmy
pragmatyczni w środkach […] ani Konfederacja, ani ja nigdy nie nawoływaliśmy do
powstania zbrojnego”31.
Propozycja użycia przemocy w kontaktach z władzami miała zatem niewielu orędowników. Nawet kiedy już któryś
z działaczy opozycyjnych opowiadał się
za takim właśnie rozwiązaniem, to albo
jak Kuroń szybko się z tego wycofywał,
albo jak „Solidarność Walcząca” czynił to
Repressje
171
172
w zawoalowany sposób, odnosząc się bardziej do tradycji polskiej walki narodowowyzwoleńczej niż do rzeczywistości l. 80.
Na przykład autorowi Tez… wystarczyło zaledwie kilka tygodni, aby zrewidować swoje wcześniejsze przemyślenia i w jednym
z kolejnych numerów „Tygodnika Mazowsze” zamieścić następujące stwierdzenie:
ką skalę strajku, który mógłby się przerodzić w powstanie narodowe. To ostatnie
stwierdzenie potwierdzają inne przytoczone przez Dudka badania, które wskazują
na mniej więcej równomierne rozkładanie
się w tym okresie akcentów pomiędzy
zwolennikami i przeciwnikami wprowadzenia w Polsce stanu wojennego (48% do
„dla uniknięcia katastrofy, którą sprowadził
na Polskę stan wojenny, skłonny jestem
głosić konieczność nawet najdalej idących
ustępstw ze strony społeczeństwa”32.
Słowa Jacka Kuronia wydają się dowodzić tezy Krzysztofa Łabędzia, który uważa, że cechą charakterystyczną opozycji
politycznej w Polsce, począwszy od l. 50,
było „wyraźne wyrzeczenie się przemocy,
jako środka walki”, a „wyjątki od tej reguły
były nieliczne”33. Potwierdza to także Antoni Dudek, przytaczając badania nastrojów społecznych przeprowadzone przez
CBOS w maju 1984 r. Co prawda, w sondażu tym na pytanie: „Czy chciał(a)by Pan(i),
aby świat zmierzał w kierunku socjalizmu
w takiej formie jak w Polsce?” aż 56% respondentów odpowiedziało „nie”, ale
równocześnie twierdząco odrzekł co piąty
badany, pozostali wybrali opcję „trudno
powiedzieć”. Wobec tego prawie połowa
ankietowanych albo była przychylnie nastawiona do rozwiązań ustrojowych w Polsce, albo też nie potrafiła ich jednoznacznie potępić. Powyższe wyniki, według tego
badacza, należy odczytać w ten sposób, że
większość obywateli PRL miała dość rządów komunistów, ale wcale nie musiało się
to równać z chęcią wzięcia udziału w jakimś
generalnym, przeprowadzonym na szero-
43% dla przeciwników)34. Według Andrzeja Paczkowskiego o stosunkowo niezbyt
„wojowniczych” nastrojach wśród całego
ruchu antypezetpeerowskiego, a wręcz
o niechęci do drastycznych rozwiązań
świadczył jeszcze fakt, że sami liderzy
podziemia pomni wcześniejszych doświadczeń, obawiali się katastrofalnych
konsekwencji takich właśnie posunięć
i nie forsowali ich w swoich programach
działania35. Przekonuje o tym chociażby
Leszek Moczulski, który na łamach kapeenowskiej „Niepodległości” pisał: „Nikt
dziś nie proponuje Polakom rozpoczęcia
walki z sowieckim najeźdźcą. Wynika to
z wielu oczywistych i powszechnie znanych powodów. Głównym z nich jest fakt,
[…] że elita społeczeństwa polskiego
w tym również elita opozycji ani sama bić
się nie chce, ani w ogóle nie jest zdolna
do wyobrażenia sobie sytuacji, w której
bić się będzie trzeba”36. Tendencjom tym
dało również wyraz kierownictwo „Solidarności” w jednej ze swoich deklaracji
programowych, opublikowanej m.in. na
łamach „Tygodnika Mazowsze”. Padło
w niej krótkie, ale bardzo istotne dla
omawianej kwestii zdanie: „Stosowanie
przemocy jest sprzeczne z naszymi ideałami”37.
Przypisy:
1. Cyt. Za. J. Skórzyński, Ugoda i rewolucja. Władza i opozycja 1985-–1989, Warszawa 1995,
s. 12-13.
2. A. Dudek, „Solidarność” w poszukiwaniu metody walki w stanie wojennym [w:] red.
L. Mażewski, W. Turek, „Solidarność” a wychodzenie Polski z komunizmu. Studia i artykuły
z okazji XV rocznicy powstania NSZZ „Solidarność”, Gdańsk 1995, s. 78.
3. Andrzej Lesowski (pseudonim Wojciecha Myśleckiego; wyjaśnienie wszystkich obecnych
w tekście pseudonimów dokonane zostało w oparciu o D. Świerczyńska [red.] Słownik pseudonimów pisarzy polskich, tom V 1971–1995, Wrocław 1998), Nie wierzymy w kompromis
z komuną, „Solidarność Walcząca”, nr 5/149, z 1–15 marca 1987. Warto tutaj przypomnieć, że
w swoim sztandarowym tekście pt. Rewolucja bez rewolucji z 1979 r. Moczulski zanegował
zasadność masowych społecznych wystąpień i zaproponował nawet konkretne rozwiązania przeciwdziałające takim zagrożeniom. Pierwszym była próba przekształcenia eksplozji
w okupacyjny strajk powszechny polegający na przerwaniu pracy i pozostaniu w zakładzie
w celu uniknięcia konfrontacji z milicją. Drugim dążenie do upowszechnienia strajku na cały kraj
w celu sparaliżowania władz, które tym samym nie byłyby zdolne do reakcji. Trzecim zaś samoorganizacja polegająca na wyłonieniu kierownictwa zdolnego do skutecznej kontroli uczestników
wystąpienia. Zob. L. Moczulski, Rewolucja bez rewolucji, Poznań 1989 (1979), s. 82.
4. K. Pałecki, Opozycja polityczna – próba typologii [w:] red. K Łabędź, M. Mikołajczyk, Opozycja w systemach demokratycznych i niedemokratycznych, Kraków 2001, s. 16–17.
5. L. Maleszko, Opozycja: rozważania o metodzie, „Arka” nr 20 z 1987, s. 4–11.
6. J. Kuroń, Tej szansy nie wolno nam zmarnować, „Tygodnik Mazowsze” nr 182 z 1 października 1986.
7. J. Nowicki, Polska w oczekiwaniu, „Niepodległość”, pismo Liberalno-Demokratycznej Partii Niepodległość nr 60 z grudnia 1986, s. 11–12.
8. J. Kuroń, Tezy o wyjściu z sytuacji bez wyjścia, „Tygodnik Mazowsze” nr 8 z 31 marca 1982.
9. Tamże.
10. Z. Bujak, Walka pozycyjna, „Tygodnik Mazowsze” nr 8 z 31 marca 1982.
11. A. Michnik, O oporze, „Krytyka” nr 13–14 z 1983, s. 9–10.
12. XYZet (pseudonim Jerzego Targalskiego), Urealnić kompromis, „Tygodnik Mazowsze”
nr 12 z 5 maja 1982.
13. J. Kuroń, Macie teraz złoty róg. List otwarty do Zbigniewa Bujaka, Wiktora Kulerskeigo
i innych działaczy ruchu oporu, „Tygodnik Mazowsze” nr 13 z 12 maja 1982.
14. J. Kuroń, Co dalej?, „Tygodnik Mazowsze” nr 21 z 14 lipca 1982.
15. „Rozpocząć przygotowania do strajku powszechnego…” wywiad ze Zbigniewem
Romaszewskim, członkiem ZR Mazowsze i Regionalnej Komisji Wykonawczej, „Tygodnik
Mazowsze” nr 16 z 2 czerwca 1982.
Repressje
173
16. Oświadczenia ws. Form i metod działania, „Tygodnik Mazowsze” nr 11 z 28 kwietnia
1982.
17. Projekt ustawy o szczególnym postępowaniu wobec sprawców niektórych przestępstw, „Trybuna Ludu” nr 167/13023 z 18 lipca 1986, s. 2.
18. Trzeba domagać się likwidacji socjalizmu. Wywiad ze Stefanem Kisielewskim, „Tygodnik Mazowsze” nr 204 z 25 marca 1987.
19. Streszczenie zasad i programu Solidarności Walczącej, „Solidarność Walcząca”
nr 12/156 z 7–21 czerwca 1987.
174
20. O Wolność, całość i niepodległość Rzeczypospolitej, KSN – Klub Służby Niepodległości,
„Niepodległość” nr 78–79 z czerwiec, lipiec 1988, s. 5.
21. K. Morawiecki, Jawnie i w podziemiu, „Solidarność Walcząca” nr 22/141 z 9–23 listopada
1986.
22. Jerzy Krzewina (pseudonim Leona Bójko), Między opozycją a dysydencją, „Solidarność
Walcząca” nr 6/150 z 15–29 marca 1987.
23. J.J. Lipski, Perspektywy i konsekwencje dzisiejszego dnia w Polsce, „Rzeczpospolita
Polska” nr 8/395 z 15 września 1987, s. 7.
24. Dawid Warszawski (pseudonim Konstantego Geberta), Myśmy przedmurzem pierestrojki, „Tygodnik Mazowsze” nr 243 z 16 marca 1988.
25. K. Łabędź, Spory wokół zagadnień programowych w publikacjach opozycji politycznej
w Polsce w latach 1981–1989, Kraków 1997, s.165.
26. Wacław Wojenny (pseudonim Stanisława Rojka), Więźniowie komunizmu cz. IV, „Niepodległość”, pismo Liberalno-Demokratycznej Partii Niepodległość nr 62 z luty 1987, s. 13.
27. Oświadczenie, „Niepodległość” nr 62 z luty 1987, s. 2.
28. W światowym roku pokoju. Z oświadczenia Ruchu „Wolność i Pokój”, Tygodnik Mazowsze” nr 155 z 3 stycznia 1986.
29. XYZ (pseudonim Jerzego Targalskiego), Myśl polityczna zamiast terroru – odpowiedź
na list, „Niepodległość” nr 23 z listopada 1983, s. 21.
30. Zob. J. Drewnowski, Problematyka opozycji w Polsce, Londyn 1981, s. 9.
31. L. Moczulski, Będzie niepodległa III Rzeczpospolita, Katowice 1989, s. 9.
32. J. Kuroń, Macie teraz złoty róg. List otwarty do Zbigniewa Bujaka, Wiktora Kulerskeigo
i innych działaczy ruchu oporu, „Tygodnik Mazowsze” nr 13 z 12 maja 1982. Kilka lat później Jacek Kuroń nazwał artykuł, w którym nawiązywał do siłowej konfrontacji z władzami,
„najgłupszym, jaki w życiu napisał”. Zob. J. Kuroń, Spoko! czyli kwadratura koła, Warszawa
1992, s. 10.
33. K. Łabędź, Spory… dz. cyt., s 162. Wyjątkiem tym była zapewne powstała w połowie
l. 60. organizacja konspiracyjna Ruch skupiająca w swoich szeregach takich opozycjonistów,
jak: Stefan Niesiołowski, Emil Morgiewicz czy bracia Andrzej i Benedykt Czumowie. W swoim programie nawiązywała ona do tradycji niepodległościowych i ideologii prawicowej a jej
akcje włamań, kradzieży maszyn, próby rabunku pieniędzy i podpaleń ocierały się o granice
przestępczości pospolitej i terroryzmu. Zob. A. Friszke, Opozycja polityczna w PRL 1945–
1980, Londyn 1994., s. 263.
34. Cyt. za: A. Dudek, dz. cyt., s. 86.
35. A. Paczkowski, Pół wieku dziejów Polski 1939–1989, Warszawa 1995, s. 526.
36. Bić się albo nie bić… oto jest pytanie, „Niepodległość”, pismo Kierownictwa Akcji Bieżącej Konfederacji Polski Niepodległej Obszar II – Kraków” nr 58 ze stycznia 1987.
37. Deklaracja Solidarności, „Tygodnik Mazowsze” nr 37 z 16 grudnia 1982.
Paweł Wierzbicki (ur. 1983):
politolog i historyk, student III roku studiów
doktoranckich w zakresie nauk o polityce
na Uniwersytecie Pedagogicznym im. KEN
w Krakowie. Zajmuje się historią myśli politycznej opozycji demokratycznej w PRL.
175
Repressje