DAWNA I NOWA ONTOLOGIA * I Myśl nowożytna poszukiwała

Transkrypt

DAWNA I NOWA ONTOLOGIA * I Myśl nowożytna poszukiwała
D A W N A I N O W A O N TO LO G IA *
I
M y śl nowożytna poszukiwała podstawowej nauk
filozoficznej w teorii poznania. Zakładano przy tyrt
że o poznaniu wiemy więcej niż o jego przedmiocie
nie dostrzegano, że ono samo jest wielką zagadką
ponieważ stosunek, na którym się opiera — stosu net
podmiotu i przedmiotu, jest stosunkiem transcendent
tnym, to znaczy dosłownie przekraczającym świado
mość. Wszak przecież przedmiot poznania istnieje niaj
zależnie od procesu poznania.
Reakcją na to jest współczesna antropologia. Od
kryto, że poznanie jest tylko jednym z wielu spo
sobów odnoszenia się świadomości do świata ota
czającego. Reagowanie, działanie, miłość i nienawiś
—■ to inne biegnące obok niego odniesienia trans
cendentne, i to odniesienia pierwotne, podczas gd
poznanie jest wtórne i także w porządku czasowyil
rozwija się w zależności od nich. W ten sposób za
uważono, że poznanie odsyła nas już do całej budo
w y istoty ludzkiej i przed teorię poznania musian
wysunąć antropologię.
To jednak także okazało się rozwiązaniem potoł
wicznym. Do właściwego zrozumienia istoty ludzki*
potrzebna jest wyraźnie wiedza o stosunkach bytoj
• N. Hartmann, A lte und neue Ontologie, w : K lein etl
Sehnjten, Bd. III: Vom Neufcantionismus zur Onto]
logie, Berlin 1958, s. 333—337; przedruk z Actas de]
prim er Congreso Nacional de Philosophia, Men d o g
1949 [przyp. tłum.).
272
wych, w które człowiek jest uwikłany. Człowiek bo­
w iem jest istotą zależną od tysiąca warunków. Te
stosunki bytowe składają się jednak na całościowy
ustrój świata. Trzeba więc było zrozumieć człowieka
wraz z jego poznaniem, pamiętając o jego związkach
z całością świata realnego. W ten sposób dotarto do
starego problemu ontologii — a więc tej samej na­
uki, która niegdyś została zepchnięta na dalszy plan
na korzyść teorii poznania, a ostatecznie całkiem
zarzucona,
W ten sposób stoimy dzisiaj przed zadaniem nowej
ontologii. Jest bowiem od razu jasne, że biorąc pod
uwagę rozwój wszelkich nauk nie może to już być
dawna ontologia. Nie chodzi już o „form ę i materię”
bytu. Nie Idzie też już o „możność i akt". W świecie
przecież nie panuje już celowościowy stosunek „form
substancjalnych” , żadna teleologia już nam nie po­
może; potęgami panującymi w przyrodzie okazały się
neutralne „prawa”, a dziejami świata rządzi oddolnie
stosunek przyczyny i skutku.
ii
Nowa ontologia zaczyna od innych rozważań. Widzi
ona ■twory” (to, co najczęściej określa się jako
obiekty) i „procesy” już nie iako
1-—
powiazanę zp
Wszelki byt realny podlega sta­
waniu się, powstaje i przemija: główne układy dy­
namiczne, od atomu w górę aż po mgławicę spiralną,
sa w nie mniejszym stopniu układami procesftw. lak
układami elementów i fm-m__.w jeszcze wyższej mie­
rze dotyczy to układów organicznych, świadomości
jako całości psychicznej i ludzkich organizacji spo­
łecznych.
W układach tvch nanu i p całkiem inny t.vp trwamy
niż— trw anie— dzięki— Riihstanrjalnnśri- utrzymywanie
się mocą wewnętrznej równowagi, regulacji, samo­
czynnego odtwarzania lub nawet samoczynnego prze­
kształcania. W przeciwieństwie do subsystencji można
273
]e określić jako konsystencję. Jej rezultatem jest
trwanie wprawdzie nie wieczne, lecz dostatecznie dłu-i
gie, aby układy te mogły być nosicielami zmiennych]
stanów (akcydensów).
Mają one przyczynowość nie tego typu jak caiai
immanens, która zachowuje się w swoim skutku, li
tego typu jak causa transiens, która ginie przechi
dząc w skutek. Toteż ich skutek nie jest zawarty
przyczynie, lecz powstaje jako coś nowego. P
przyczynowy w tvm nowym sensie nie iest rnzwntj
jem z czegoś, co istniało .
przyczynie, lecz
t,y>iSrrTym pnt.mly w ąnipm rin hylii (pro dli ktl Ues He rĄ
vorbringen).
Struktura świata realnego ma formę warstwowej
Każda warstwa stanowi całkowity poziom bytowyi
(O rdmtrtp des Seienden). Są cztery główne wartwy:
fizyczno-materialna, życia organicznego, psychiki
historycznego bytu duchowego. Każda z nich ma wła4
sne prawa i zasady. Wyższa warstwa bytowa jest W
całości wspierana przez niższą, ale tylko częściowo
przez nią określana.
Metafizyka wychodząca od jednej jedynej zasaj j j
— lub też od jednej grupy zasad — jak w dawniejJ
szych czasach zawsze ją projektowano, jest przeto
rzeczą niemożliwą. W szelkie jednorodne nhrazv świa*
ta typu konstruktvwistvcznego są fałszywe — za równą
„metafizyka od dołu” , jak „metafizyka od góry” (wy*
chodząca od materii, jak wychodząca od duchajj
Istnieje naturalny system świata, nie będący tworem
knnstrnkrti .Tego strukturę można wydobyć z fentx
menów. Nie prowadzi on ani do jedności punktowej,
ani do centralistycznej, ani do praźródła, ani do najj
wyższego celu.
Tym, co daje się badać, są prawa samej tej strip
ktury. W nich uwidacznia się stosunek wznoszących
się nad sobą warstw, jak też gra zależności i samo*
dzielności. Sam charakter realności pozostaje jednak
w tym wznoszeniu się bez zmian. Procesy psychiczni
i historyczno-duchowe są w nie mniejszym stopni!
realne, jak rzeczy 1 istoty żywe, a procesy w ogóli
— w nie mniejszym stopniu jak twory. Nowe polecił
”
j
271
realności nie wiąże się z materialnością i przestrzen­
nością, lecz wyłącznie z cza sow ością, procesualnością
oraz indywidualnością.
Iii
Samego bycia nie można ani zdefiniować, ani w y ­
jaśnić. „ Można jednak rozróżnić sposoby bycia i pod­
dać analizie ich modi. Dzięki temu można je roz­
jaśnić od środka!^ Dokonuje się to w analizie modalnej bytu realnego i idealnego. Tu wszystko opiera
się na wewnętrznych stosunkach możliwości, rzeczy­
wistości i konieczności. Stosunki te są w każdej sfe­
rze bytowej całkiem inne; nie dość na tym; są one
jeszcze inne w sferze logicznej i w poznaniu. Ich
ustalenie stanowi przedmiot całej nauki, i to nowej
nauki: analizy modalnej. Jest ona centralnym dzia­
łem nowej ontologii.
Wszystko inne należy do nauki o kategoriach. Ta
obejmuje zasady wspólne (kategorie fundamentalne)
i specjalne zasady poszczególnych warstw bytowych.
Spośród tych ostatnich nie wszystkie ograniczają się
do jednej warstwy, niektóre przenikają na wyższe
poziomy bytu, inne zatrzymują się na granicach mię­
dzy warstwami. W ten sposób przestrzeń, substancja
(wraz z materią) i struktura matematyczna nie w y­
stępuje powyżej bytu organicznego, podczas gdy czas,
procesualność, przyczynowość i inne sięgają w górę
do bytu psychicznego i duchowego: życie nsvehirzne
jest nieprzestrzenne, niematerialne, niematematyczne,
ale czasowe i procesualne,“ istnieją w nim przvczvno~
wość i wzajemne oddziaływanie.
Z drugiej strony, na każdej granicy między warst­
wami pojawiają się nowe zasady. W przyrodzie n rg a -_
nicznej wszystko opiera sio na. nowym typie procesu,
procesie morfogenetycznym, samoregulującej się rów­
nowadze procesów, spontanicznym samoadtwaeaaaiu OsobniitSL- Do tego dołącza się ponadprzy czyn owa
forma determinacji procesu odtwarzania, wynikają­
ca z systemu predyspozycji. Jednakże do bytu psy-
275
etnicznego te kategorie nie przenikają. Pozostają zwlą^
zane ze światem przestrzennym.
Całkiem inne form y bytowe ukazuje świat psy^
chiczny: „podmiot” i odcinający się od świata zewnę*
trznego „świat wewnętrzny” , wzajemna hermetycz-ność indywidualnych sfer wewnętrznych, strumień
przeżyć, z jego swoistą formą procesu, świadomość
przedmiotowa, jak też gra aktu i treści (przedsta*
wienia). Tu także Jednak istnieje transcendencją, taj
kich aktów, jak chcenie, działanie, miłość i nie^owiiaj
których istotą jest, że sięgają poza świat wewnę-j
trzny i wiążą go ze światem przestrzeń no-rzeczowym,
W raz z tą transcendencją rozpoczyna się jednak
życie duchowe, które nie sprowadza się do świadoi
mości indywiduum, lecz stanowi wznoszącą się ponad
nią osobną płaszczyznę bytową — płaszczyznę ducha
historyczno-obiektywnego. Język, prawo, obyczaj, mo*
ralność, ukształtowanie wspólnoty, religia, sztuka,
technika — składają się na ducha obiektywnego, ty
nim nie ma aktów, świadomości (która odpowiada­
łaby mu jako całości), dziedziczności; jego pozosta*
wanie w bycie (Fortbestehen) jest nieosobowe, prze*
chodzi on z pokolenia na pokolenie (tradiert sick]
dzięki temu, że indywidua, wrastając weń, przejmu­
ją go 1 przekazują dalej. Jest to jego forma trwania^
swoistego typu konsystencja.
Indywidua jednak, dzięki temu, że on je ogarniaj
są czymś więcej niż tylko podmiotami — są osobarałi
Podstawowe kategorialne określenia osoby są znowuu
innego typu; przewidywanie i kształtowanie p rzyj
szłości (działanie celowe), wolność i świadomość war«j
tości. Dopiero przez swa przynależność do wspólnoŁ~~
i do ducha obiektywnego osoba staje się istotą mi
ralńą i odpow iedzialny
IV
W strukturze świata realnego nigdy nie jest tafcjl
aby wyższe warstwy unosiły się w powietrzu. Is tn iM
ją one tylko jako oparte na niższych warstwach, sąj
276
przez nie wznoszone. Ale sposób tego oparcia jest
różny. 2yeie organiczne jest wznoszone przez przy­
rodę nieożywioną w ten sposób, że jej twory (atomy
i cząsteczki) służą mu jako składniki. Natomiast ży­
cie psychiczne nie czyni swoim elementem tworów
i. procesów organicznych, lecz wznosi się nad nimi
jako świat zupełnie nowego rodzaju. W pierwszym
wypadku mamy stosunek nadawania wyższej formy,
w drugim — stosunek nadbudowania. Przy pierwszym
kategorie niższej warstwy przenikają do wyższej,
przy drugim znaczna ich część pozostaje.
Warstwowa struktura świata jest określona przez
stosunek kategorii (zasad i praw) nakładających się
na siebie warstw bytowych. Pojawianie się powtórne
niższych kategorii w wyższych warstwach bytu na­
daje światu jedność; pojawianie się w nich kategorii
wyższych (kategorialne nouum) stanowi o jego nieredukowalnej różnorodności. N ie można wszystkiego
na świacie sprowadzić dn wsnńlnr-Fn mianownika.
Tym też tłumaczą się niepowodzenia a/cToiiriaj
nistveznei metafizyki.
Samodzielności niższych warstw względem wyższych
odpowiada częściowa zależność, w jakiej pozostają od
nich wyższe warstwy. Elementowi kategorialnego no­
vum w wyższych warstwach odpowiada Jednak ich
autonomia wobec niższych. Bowiem także przy sto­
sunku wyższego uformowania niższe zasady determi­
nują wyższe form y tylko „pod względem materii” .
Natomiast to, co w tych. ostatnich jest swoiste, bierze
się z nich samych.
Podstawowe prawo omojogn na temat struktury
świata zawarte jest w dwóch następujących tezach:
1) Niższe zasady są silniejsze, stanowią podstawę
wszystkiego, nie mogą być zniesione przez form y
wyższego rzędu; i 2) Wyższe zasady są wprawdzie
słabsze, ale w j w y m novum są samodzielne i wzno­
sząc się ponad te pierwsze mają do dyspozycji nie­
ograniczoną swobodna przestrzeń. _
„Wolność” znajdujemy, przechodząc ze stopnia na
stopień, w każdej wyższej warstwie w stosunku do
niższej. Słynna wolność woli człowieka jako osoby
277
moralnej jest tylko szczególnym przypadkiem. Jako!
przypadek szczególny można ją pojąć tylko opierając
się na powyższym podstawowym prawie ontologił,
Wszystkie indeterministyczne pojęcia wolności są
równie błędne, iak deterministyczne zaprzeczenia
w olności. Indeterminizm nie jest potrzebny, gdyż w ol­
ność nie polega na zniesieniu istniejącej determinacji^
lecz na pojawieniu się nowej.
Tłumaczył Włodzimierz Galewicz
KATE GO R IE H IS T O R II*
i
P r z e z kategorie historii nie należy tutaj rozumieć
kategorii historycznego myślenia i badania, lecz ka­
tegorie bytu historycznego. Do bytu historycznego na­
leży jednak zaliczyć to wszystko, co uczestniczy w
procesie dziejowym; tym zaś jest wszelki byt ducho­
wy, o ile nie sprowadza się on do jednostkowego
reprezentanta, lecz ngamjfnąc ^ i przeżywając (iiberlebend) wedruie przez pokolenia ludzi, sam przy tym
w różnoraki sposób zmieniając się i rozwijając.
Tego typu byt duchowy jest każdorazowo wspólny
ludziom żyjącym w tym samym czasie, jest on du­
chem wspólnoty (Gemeinpeist) lub też — jak mówił
Hegel — „duchem obiektywnym” . Chcemy tutaj mó­
wić o duchu obiektywnym jako o podstawowej ka­
tegorii bytu historycznego, o tyle że podlega on zawsze
procesowi dziejowemu, aczkolwiek z nim się nie utoż­
samia, lecz w nim powstaje, rozwija się i przemija.
Między nim a kategorią procesu od początku zary­
sowuje się ten oto stosunek: dzieli on tę kategorię
z wszelkim bytem realnym, także nied uch owym,
dzięki niemu jednak proces, którego jest on nosicie­
lem, wznosi się do rangi procesu historycznego. Za­
kłada się przy tym, że dzieie w ścisłym sensie n:a
w ogóle tylko byt duchowy, natomiast byt nie udu­
chowiony fnPMflnrt— jest— ich no? hawinny. Wypadki
* N. Hartmann, Kategorien der Geschichte, w:
li ere Schriften, Bd. III, Berlin 1958, s. 321—327;
druk z Proceedings o j the Seventh International
gress of Philosophy O xford 1930, Oxford
s. 24—30 [przyp. tlum.].
K lei­
prze­
Con­
1931,
279
rozgrywające się w przyrodzie są także procesami
i przebiegają w tym samym czasie. Nie są one jed­
nak procesami historycznymi. K a tegoria procesu hi­
storycznego jest już uwarunkowana przez kategorią
_ducha obiektywnego. T ak samo podstawowa kate­
goria Ina forma czasowości w dziejach jest przez nią
w istotny sposób zmodyfikowana i uwarunkowana.
Odkrywca ducha obiektywnego, Hegel, związał 1
tym pojęciem pewną metafizykę spirytualistyczną,
którą musimy tutaj zasadniczo pominąć. Hegel w y­
chodził ze stanowiska „powszechnej substancji du­
chowej”, do której indywidua mają się jak akcydensy;
substancja ta przybiera historyczne postacie, w któ­
rych jednostronnie się urzeczywistnia. W procesie
dziejów odgrywa ona rolę pewnego rodzaju opatrz­
ności, która nie zważając na wszelkie ludzkie cele
i namiętności troszczy sie o to. aby zrealizowała się
jej istota.
Ta Heglowska teleologia dziejów jest pod każdym
względem nie do utrzymania. I gdyby pojęcie ducha
obiektywnego nyio z nią nierozłącznie związane, muH
siei i byś my je bezwarunkowo odrzucić. Można jednak
pokazać, że nie jest ono z nią nierozłącznie zwią-j
zane, że raczej już w samej koncepcji Hegla tkwh
niezaprzeczalnie dostrzeżone i trwałe jądro, które łatwo
można oddzielić od całej konstruktywistycznej otoczki]
jeżeli bez uprzedzeń weźmie się pod uwagę fenomenj
jako taki i spróbuje się go po prostu opisać.
Także nasza epoka obfituje w teorie dziejów. Jed­
nakże teoriom tym brakuje kategorialnego funda­
mentu. Brak im pojęcia ducha, w którym dałoby slą
ufundować podstawowe fenomeny bytu historycznego.
Takiego fundamentu można szukać tylko w granicach
samego pojęcia bytu duchowego. Toteż ono właśnią
nasuwa się jako podstawowa kategoria.
ii
Zazwyczaj spotykamy się z poglądem, że duch os<fl
bowy jest rzeczą dobrze znaną, natomiast duda
obiektywny — sprawą dyskusyjną. Jeśli jednak ŚciŚlg
280
trzymać się danych, wypada stwierdzić coś wręcz
odwrotnego. Mało w iem y o Istocie osoby, podmiotu,
„ja ’1, natomiast stosunkowo w iele o historycznym du­
chu wspólnoty. Podczas g3y psychologia do tych
pierwszych tworów prawie nie dociera, historia kul­
tury duchowej {Geistesgeschichte) dostarcza nam cał­
kiem określonych wiadomości o duchowych prądach,
tendencjach, przemianach; historia prawa, etosu, sztu­
ki, jeżyków, literatur, a także państw i ustrojów
wszędzie może bezpośrednio oprzeć się na obiektyw­
nym świadectwie ducha o nim samym. Każda nauka
humanistyczna (Geistesioissenschaft), o ile ją mamy,
jest nauką o duchu obiektywnym.
W rzeczywistości czysto opisowe ujęcie ducha obiek­
tywnego nie sprawia żadnych trudności. M ówim y
bez wieloznaczności o duchu greckim, rzymskim,
frankońskim lub anglosaskim. Mówimy też specjalnie
o duchu Aten w czasach Feryklesa, o duchu Rzymu
w czasach Cycerona lub Augusta. I za każdym razem
umiemy tego ducha dokładniej określić, odróżnić, po­
dać jego charakterystyczne cechy. Jest przy tym bez
różnicy, czy mamy przez to na myśli jego reprezen­
tantów, czy też bezpośrednio to, co jest im wspólne;
bowiem takie ci przedstawiciele są wybierani jedynie
dla przykładu, a nie sami dla siebie jako indywidual­
ne postaci. Tym, o czym mówimy, jest zawsze wspól­
na, mająca jednolity charakter sfera duchowa, i w
tym sensie jest to zrozumiale. Natomiast poszczególni
przedstawiciele są tym i którzy noszą ten jednolity cha­
rakter jako caią wielość dających się wskazać cech,
W tym właśnie sensie z duchem obiektywnym spo­
tykamy się w e wszystkich dziedzinach: w języku,
w obyczajach (w tym, co uchodzi za stosowne 1 nie­
stosowne), w stylu życia (w tym, co w określonym
czasie stanowi „dobry gust”), w moralności, w sztuce,
nauce i technice, w religii, światopoglądzie i w y­
chowaniu; a tak samo w formach wspólnoty, życia
społecznego i politycznego, w prawie i państwie. We
wszystkich tych dziedzinach każdy naród w każdej
epoce ma swoje szczególne form y i charakterystyczne
struktury. „W " nich żyją indywidua, i w ogóle nie
281
znają życia poza Ich obrębem- Izolowane indywiduui
duchowe bez ducha obiektywnego, w którym ono tkw
i w którego formach się obraca, jest abstrakcją. Od
-nośnie do stosunku między indywiduum i duch en
obiektywnym można podać następujące określenia
1. Duch obiektywny opiera się wprawdzie na zbio»
rowości indywiduów, jednakże nie składa się z nich
sam nie jest zbiorowością. Tak np. język nie skladi
-się „z" indywiduów, lecz z uformowanych możliwość
wyrazu, z których każda jest wspólna wszystkim in*
dywiduom. Liczba Indywiduów ma dla niego znaczę
nie właśnie drugorzędne. To samo stosuje się d(
prawa, moralności, sztuki, stylu życia itp. Z drugie]
jednak strony szczególna forma ducha ma w e wszysM
kich tych dziedzinach jak najbardziej rozstrzygające]
znaczenie dla form y zbiorowości.
2. Duch obiektywny jest wprawdzie za każdymi
razem wspólny indywiduom, nigdy jednak nie za*
Wiera się cały w pojedynczym duchu ludzkim. N aj­
bardziej znane jest to w nauce: wiedza jakiejś epok;
;nie jest obejmowana przez pojedynczy umysł; aby
•aktualizowała się jako całość, w podziale pracy musi
zawsze współdziałać ze sobą wielu uczonych. Niemnie;
nauka jakiejś epoki stanowi jedność i całość, I jako
taka jest też odbierana — zarówno przez współczes­
nych, jak przez potomnych. Ta całość jest jednak
innego rodzaju, jest ona całością treściową, obiek­
tywną.
3. Duch obiektywny tworzy wspólną sferę, która
zawsze już istnieje, gdy poszczególny człowiek w nią
-wkracza. Pojedynczy człowiek zostaje w nią wpro­
wadzony przez urodzenie (hineingeboren), aby na­
stępnie wrastać w nią takie duchowo. Musi ją przy­
swajać sobie ucząc się. Duch bowiem nie może być
przekazywany dziedzicznie, lecz tylko przez tradycję.
T o wrastanie jest w życiu każdego człowieka długim
procesem; częściowo musi on być świadomie orga­
nizowany i przeprowadzany (wychowanie, kształcenie,
nauczanie), w części dokonuje się mimowolnie w e
współżyciu. Nikt nie wynajduje sobie własnej mowy,
moralności, nauki; każdy przejmuje te, które zastaje,
282
jego myślenie już w toku rozwoju jest kształtowane
przez ich formy, uczy się nimi władać, obracać się
w nich. Wszelkie ujmowanie, naoczne poznawanie,
wartościowanie, zajmowanie postaw jest od początku
ukształtowane przez nie jako istniejące i obowiązu­
jące. W idzi on świat, życie, stosunki ludzkie w tych
kształtach, w innej postaci wcale ich nie zna. I do­
piero gdy dorośnie do wspólnego poziomu, może
przekroczyć ten poziom i stać się postacią przewodnią.
4l Duch obiektywny w ten snnsóh stanowi niesły­
chana nntęgp !Marhi.\ w życiu indywiduum — DO—_
tęgę, która wznosi, gdyż notedvnczv cztrvunpir
się na nim, ale która także ogranicza, gdyż nie może
on przeciw niemu dowolnie wykraczać. Tej potęgi
doświadcza on bardzo drastycznie na swej własnej
skórze, kiedy buntuje się, występuje z czymś nowym,
pragnie obalić to, co obowiązujące i uznane. Wspólny
duch, w którego mocy są jego współcześni, broni
się przed tym; i jeśli on sam nie zostanie wprawiony
w ruch w swoich nosicielach, wówczas wszelki bunt
przeciwko niemu jest daremny, nowator zostaje przy­
tłoczony ciężarem tego, co obowiązuje. Zjawisko to
jest dobrze znane także w malej skali. Każde w ykro­
czenie — nawet przeciwko obyczajowi, który sam w
sobie jest obojętny, przeciwko konwenansom lub for­
mom współżycia — mści się na tym, kto je popełnia;
nie dlatego, aby naruszony obyczaj był tym, co abso­
lutnie słuszne lub wartościowe, lecz dlatego, że jest
on obyczajem obowiązującym. Ta władza (Macht), ja­
ką sprawuje duch obiektywny, jest najjaskrawszym
dowodem tego, że jest on czymś rzeczywistym i hi­
storycznie realnym.
5.
Mimo to także indywiduum ze swej strony stano­
w i wprawiającą w ruch potęgę w duchu obiekty­
wnym. Ten ostatni nigdy nie pozostaje w spoczynku,
ciągle ulega przemianom, aczkolwiek nie w taki spo­
sób, aby pojedynczy człowiek zawsze też przeżywał
te przemiany jako takie. Jego rozwój dokonuje się
w innych miarach czasu niż rozwój indywiduum. N ie­
mniej to właśnie indywidua są w nim twórczym sty­
mulatorem, nawet jeżeli o tym nie wiedzą.
283
6. Duch obiektywny nie jest tworem czysto ogó
nym, jego sposób istnienia nie jest sposobem istnieni
idealnych istot (essetitioe). Jest on czymś zwiazanyil
z czasem, a.nawet czasowym, co powstaje i przemlji
rozwija się, osiąga dojrzałość i chyli się ku upadko
wi. T o znaczy: jest czymś historycznie realnym, c
ma swój określony czas życia, nie inaczej jak indy
widuum. Toteż w myśleniu historycznym odróżniam;
język żyw y od martwego, moralność obowiązującą o
moralności, która już nie obowiązuje, prawo, które 1
danym wypadku jest pozytywne, od tego, które nil
stanowi ju t prawa pozytywnego. Potęgą w dany*
czasie jest tylko to, co w nim pozytywnie obowiązu
je. Tylko tego dotyczy rzeczywiste poczucie prawi
odczuwany etos żyjących ludzi. Prawo idealne byłobj
tylko istotą ogólną, ideą, czymś historycznie irreal
nym i martwym. Żyjący duch ma zawsze swojl
określone aktualne prawo, rządzące samą świadomof
cią prawną żyjących indywiduów.
7. To własne życie ducha obiektywnego posiad
zaś — jak wszystko, co realne — charakter indy
w i dualny. Indywidualność ta nie przekreśla by ci
czymś ogólnym w stosunku do indywiduów żyjącyći
w określonym czasie. Oznacza ona po prostu jeg<
jednorazowość, jedyność i bezpowrotność; dzieli on J
z wszystkim, co historycznie realne — z wydarz*
niami, kolejami rozwoju i losami narodów. T a k i
określony duch czasu nie powtarza się, tak jak id
powtarza się nic w dziejach.
8. Prawa, według których dokonują się hlstoryczn
przemiany ducha obiektywnego, nie są ani prawan
fizycznymi, ani psychicznymi, lecz swoistymi pra
wami duchowo-historycznymi. Wynika to z przedsta
wionej swoistości jego sposobu istnienia. Duch histq
ryczny jest całkowicie zależny od bytu niższego rzą
du — fizycznego, organicznego, psychicznego i indywl
dualno-duchowego; jest on „wznoszony” przez wszysf
kie te warstwy świata realnego; ducha, który nl
miałby oparcia w cielesno-organicznych nosicielać
(indywiduach, narodzie), w ogóle nie spotykamy 1
zasięgu ludzkiego doświadczenia. Zarówno duch o b id g
tywny, jak indywidualny występuje wyłącznie jako
„duch mający oparcie” . Jednakże to oparcie, bycie
wznoszonym i uzależnienie nie przeszkadza jego auto­
nomii. A n i jego sposobów istnienia, ani jego szcze­
gólnych historycznych postaci nie można bowiem zro­
zumieć na podstawie układu niższych warunków.
Duch obiektywny „nadbudowuje” się („uberbaut” tich)
nad bytem psychicznym, tak jak ten ostatni nadbu­
dowuje się nad organicznym. Tak samo nie jest sys­
temem ras i fizycznych warunków życiowych, jak
nie jest zbiorem osób. Jąko całość w ogóle nie dale
SHj an rnTłnTyó nn
,Tp-;t nierwntna jednością
III
O tyle też pojęcie ducha obiektywnego jest samo
w sobie jednoznaczne. Osobliwe jest w nim wszakże
to, że on sam nie ma adekwatnej świadomości sa­
mego siebie. Gdyby stanowił on duchową substancję
ponad lub poza wielością osób, wówczas zapewne
także w nim można by odnaleźć osobowy charakter
i świadomość. Koncepcja ogólnej lub transcenden­
talnej świadomości nasuwałaby się wówczas w spo­
sób dosyć naturalny. Takim jednak bytem duch obiek­
tyw ny nie jest. Zapewne, istnieje odnosząca się do
niego świadomość, jednakże nie jest to świadomość
jego, lecz indywiduów. A ta właśnie w swej obiekty­
w nej zawartości nie jest adekwatna, wie znamy żnrinei świadomości ponad świadomością, ludzką, nip ma.
my też żadnych oznak, że ona istnieje: a musimy
trzymać się tego, co znamy; konstrukcje nie przy­
bliżą nas do fenomenów. W tej sytuacji można co
prawda powiedzieć: duch obiektywny ma swoją świa­
domość nie W samym sobie, lecz w nas. Skoro jed­
nak nasza świadomość nie wyczerpuje jego treści,
zatem trzeba dodać: w takiej samej mierze także
je j w nas nie ma. A następnie: o ile nie ma je j w
nas, nie ma jej w ogóle.
■Test newien paradoks w tym stanie rzeczy, że ma
284
285
istnieć duch. który nie icst świadomością—W zakres!
ducha subiektywnego — a on nasuwa się mimo wol
jako punkt odniesienia — nie znamy innej sytuac;
jak ta, że duchowa istota jest przynajmniej świado
mością; jej natura nie sprowadza się tam wprawdz!
do tego, że jest ona świadomością (bo przecież istniej
także nieduchowa świadomość), jednakże nigdy nt
istnieje ona bez świadomości. Inaczej jednak jest poł
tym względem z duchem obiektywnym. On właśni
nie jest duchem subiektywnym, brakuje mu pod
miotu, a bez podmiotu nie ma świadomości. Obyczaj
pewnej epoki, styl życia, prawo obowiązujące w Ja*
kimś narodzie itd. — wszystkie te twory nie są aa
podmiotem, ani świadmością, tak samo jak nie są
osobami. A świadomość, jaką mają w odniesieniu d<
nich żyjące indywidua, jest świadomością pełną luk
Któż zna całe obowiązujące prawo, któremu podlega?
Któż posiada adekwatną wiedzę o stylu tycia, który
znamionuje jego i innych? Obcokrajowiec w idzi g<
często znacznie ostrzej, ale nie jest to jego styl
Wreszcie, obowiązująca moralność odsłania się poje*
dynczemu człowiekowi tylko w miarę sytuacji i kon­
fliktów, w które on popada; tu właśnie uczymy si<
całe życie, nie wspominając już o nauce, sztuce, rot
zumieniu światopoglądu czy nawet polityki.
Hegel — niezależnie od jego teorii substancji —
bardzo wyraźnie widział ten fenomen. W jego języku
znaczy to, że duch obiektywny nie ma „bytu dla
siebie” : jest tym, czym jest, tylko „w sobie” , a nil
także dla siebie. Hegel nie uciekał się zatem da
żadnej świadomości wyższego rzędu, do żadnego tli*
tellectus divinus lub archetypus. Także on odnajdy*
wał świadomość ducha obiektywnego tylko w Indy­
widuum. Taka jednak świadomość nie jest ani jeg<
własną, ani też wystarczającą świadomością.
Jest to nie tylko osobliwą cechą, lecz także p ra n i
fłm-TTTin fatalną granicą jego historycznej samodzleti
ności. Istnieje bowiem pewna dziedzina życia ducha*
wego, w której brak adekwatnej świadomości data
się odczuć w sposób jak najdotkliwszy. Jest nią ży*^
cie polityczne narodów, w ich państwowych organl-
286
zacjach. Państwo musi przecież działać, wymaga
kierowania, przewidywania, wyznaczania celów i od­
powiedzialnej woli. Jednakże samo nic z tych rzeczy
nie posiada, tylko indywidua mogą nimi dysponować
Co z tego wynika? Miejsce brakującej świadomość:
wspólnotowej (Gemeinbewusstsein) zajmuje świado­
mość indywidualna; władze, inicjatywa, odpowiedzial­
ność pojawiają się jako „reprezentowane” przez indy­
widualną osobę lub też przez nieliczną grupę indyw i­
dualnych osób. Każde żyjące państwo z konieczności
powierza kierownicze pozycje indywidualnym osobom;
jest przy tym sprawą drugorzędną, czy czyni to w
porządku patriachalnym, monarchicznym czy repu­
blikańskim. Bez tego nie może ono egzystować. Tc
jednak zawsze jest „tylko namiastką” , i to nigdy
pełnowartościową. Człowiek bowiem pozostaje czło­
wiekiem 1 w yniesienie go do najwyższej odpowie­
dzialności nie jest w stanie wynieść eo ponad nieco
samego — ani Pod w zglgripm atom, ani pnH wzglę­
dem poznania, Reprezentacja pozostaje i tutaj z ko­
nieczności nieadekwatna. W konsekwencji: polityczny
los narodów pozostaje, ogólnie biorąc, zdany na przy­
padek — to znaczy na nieznane potęgi. Człowiek może
kierować nim T ylk o w bardzo ograniczonej mierze.
Jednakże poza nim i „ponad nim" nie ma nikogo, kto
mógłby nim pokierować.
Tłumaczył Włodzimierz G alew icz
ETOS OSOBOWOŚCI •
T o , czym Jest osobowość, można opisać dopiero
Jeśli odróżni się Ją od osoby. Nie są one bowiem tyn
samym. Osoba lest każdy człowiek, pod tym wzglę­
dem wszyscy są jednakowi; bycie osobą jako taki!
jest przeto czymś ogólnym, jakkolwiek różne byłybj
poszczególne osoby. Natomiast nie każdy człowiek le ł
Q»;rthnwn$oią jest w człow ieku to. CO ml
•on tylko dla siebie, co nie powtarza się u innych
-tp, c.n jednorazow e j jedyne w osobie..
W tym, co powiedzieliśmy, zakłada się już, czyli
jest osoba. Czym jednak jest osoba? N ie jest oni
ani podmiotem, ani „ja ” . Nie jest także świadomością
•ani tym bardziej samoświadomością. Zakłada oni
-wprawdzie istnienie poznającego podmiotu, jak rów
nież duchowej świadomości, z jej obiektywności
i charakterystycznym dystansem wobec rzeczy świat
otaczającego; ale jest jeszcze czymś więcej: spogląda
jącą w przyszłość, z góry troszczącą się, wyznaczają
■cą sobie cele, działającą i w swym działaniu pode]
mującą wolne decyzje istotą, która jednocześnie ml
•poczucie wartości pozytywnej i negatywnej (W ert tin
Unw ert), zna dobro i zło oraz sama zdolna jest by
dobrą albo złą.
Tym samym jest ona jednocześnie istotą przez sWI
aktywność otwartą na świat, istotą, która odbiera*
* N. Hartmann, Das Ethos der Personlichkeit,
Kleinere Schriften, Bd. I, Berlin 1955, s. 311—318
•przedruk z Actas del P rim er Congreso Nacional dj
Philosophia, Mendoza 1949 [przyp. tłum.].
:288
impulsy od otaczającego ją świata i ze swej strony
ingeruje weń swoim działaniem, przekształcając go
i kierując bieg wydarzeń w inną stronę. Potrzebując
rzeczy i ich używając, rozpościera ona wokół siebie
sferę tego, co do niej przynależy, tę sferę, która jako
sfera osoby, jest jednocześnie sferą jej własności,
bezpośrednio podlega jej władzy i wpływowi. Rości
ona sobie prawo do respektowania jej w tej sferze.
Bowiem może być w niej także naruszona.
Osoba żada uznania od tych, k t ó r y ś
jako osoby (ze sferą osobową). Wewnętrznym korelatem tego żądania jest jej etyczna samoświadomość,
jej mniemanie o sobie, duma, godność i wstyd.
Na uznawaniu sie nawzajem opiera się ludzka
wspólnota. Do osoby odnosi się Arystotelesowska de­
finicja człowieka jako „istoty żywej z natury tworzą­
cej wspólnotę” . To znaczy, że istota osobowa dyspo­
nuje nie tylko popędem, ale i zdolnością do orga­
nizowania swych związków z innymi porinhriypii istotami.
Następnie wiąże się z tym zdolność do samodyscypli­
ny, podporządkowania się wymaganiom lub prawom,
które nie są istocie osobowej przypisane z natury
i nie wynikają z jej instynktów gatunkowych, ale
które potem stają się dla niej kryteriami świado­
mości aksjologicznej. Dopiero z tej zdolności rozw i­
jają się różne rodzaje solidarności i odczuwanej jako
taka współodpowiedzialności za powodzenie i postę­
powanie innych osób. Są nimi: równość wobec pra­
wa, stosunek zaufania (wierność i wiara) oraz pow­
szechna miłość bliźniego (altruizm).
Osnha człowiek nie staie sie po prostu sam z siebie,
lecz 'znw.sze \y. nhrphię pewnej form acji kiiltnrnwei
( Kulturzusammenhang), która istnieje już uprzednio
jako duch historyczny, ukształtowany w toku dziejów
kolejnych, zmieniających się pokoleń. Jednostka w ra­
sta w tę formację, przejmuje ją w miarę dorastania
i przekazuje kolejnemu pokoleniu; ale nie czyni tego
biernie, lecz odpowiednio do swych możliwości wnosi
do niej także swój własny wkład. Dziedzinami ducha,
w których dokonuje się ten proces, są: język, prawo,
289
obyczaje-, moralność, wiedza, styl-życia, sztuka, religUj
technika' i inne.
•, Jednostkowa osoba jest w e wszystkich tych -dzie
dżinach nosicielką żyw ej tradycji.. Fakt, że w żadne
dziedzinie nie ogarnia ona całości, nie przeszkoda
jej w tym. W niektórych sterach do .przekazywani!
dóbr kultury potrzebne są specjalne instytucje (za
kład dydaktyczny) i specjalne osoby nauczające. Duel
bowiem nie jest dziedziczony —, jak właściwości i l
zyczne i niektóre psychiczne .— lecz wymaga aktywne
go przekazywania. Osoba zaczyna w ten sposób bez
pośrednio służyć dziejom ducha.
Ponadto przypada osobie jeszcze większe zadani!
— przez to, że powołana jest do kierowania proce
sem dziejowym. Gdyby istniała jakaś nrmadosobowi
świadomość z własna zdolnością działania, to ezlOi
wiek jako osoba byłby zwolniony nd teen obowiązku
N ie ma jednak żadnej świadomości ponad jednostko
wa osobę. Historyczny duch osobowy ma moc pozna
wania, wyznaczania celów i kierowania. A le on w lał
nie nie dorasta do ogromnego zadania, które mu tu
taj przypada. Jego sięganie wzrokiem w przyszłoś!
i wyznaczanie celów dostosowane są do prywatnycl
potrzeb osobistego życia i jego wąskiej perspektywy
A jednak ponosi on odpowiedzialność za przyszłe po
kolenia, które zbiorą owoce jego działalności. Teg]
dylematu człowiek nie potrafi rozwiązać.
ii
Wszystko to nie wystarcza osobowości. Już w życiu
przed wszelką refleksją, mamy na myśli coś wyróż­
niającego jednostkę, gdy nazywamy ją osobowością,
Osobowością bowiem jest w człowieku to, co nie jest
mu wspólne z innymi. Nie możemy się tu jednak za­
nadto sugerować tym, co się zazwyczaj mówi; częste
mówiąc o osobowości ma się na myśli tylko czło«
wieka o większej energii, silnym, sugestywnym wply.
w ie na innych, wyjątkowym charakterze lub też tylkj
290
reprezentatywnego przedstawiciela pewnego typu ludz­
kiego.
Te wszystkie wypowiedzi nie trafiają w sedno spra­
wy. Zatrzymują się na tym, co typowe, nie dociera­
jąc do tego, co indywidualne. Także cisi, spokojni,
nie narzucający się ludzie mogą mieć osobowość.
Chodzi o swoistość, iednnrazowość. iedyność i bycie
niezastąpionym. Osobowość jest w człowieku tvm. co
kochamy lub czego nienawidzimy, do czego odczuwa­
my sympatie lub antypatie — przeważnie nie umie­
jąc powiedzieć, na czym to polega. Ku niej skie­
rowane są niemal wszystkie wyższe uczucia osobowe.
Nie ma to nic wspólnego z indywidualizmem. A Już
najmniej z indywidualizmem etycznym. Ogólne w y­
magania moralne, które obowiązują każdego bez róż­
nicy, nie są przez przysługujące jednostce prawo do
odrębności nawet dotykane, a cóż dopiero uszczupla­
ne. Działają one i pozostają podstawą, na której może
się dopiero kształtować swoisty charakter człowieka
jako etos osobowości.
Alternatywa ogólności i indywidualności — nie tyN_
kn w nrzvnadku estfawieka, I p c z w ngóle każdego by-n.
tli — jest hlcfjpm Hawnpj mctafiTvlri Mig ma w świę­
cie realnym dwóch rodzajów bytu (indywidualnego
i ogólnego), lecz tylko i wyłącznie jeden. Wszelki byt
renlnv — obojętnie, czy chodzi o rzecz czy człowieka.
zdarzenie czv stan — iest indywidualny, z tym tylko,
że przeważnie wykazuje bardzo nieznaczne różnice;
jednakże w ^vstkie poszczególne rvsy bvtn indywidu­
alnego są ogólne. Wypadek jednostkowy dzieli je z
niezliczoną ilością innych wypadków. Wyłącznie kom­
binacja tych rysów jest tym, co czyni go indywidual­
nym. Ta właśnie nie powtarza się, już choćby dla­
tego, że powtarzając się występowałaby w Innym
układzie realnym (Realzusammenhang) i była przezeń
w każdym razie modyfikowana.
Ten stosunek jest prostym wyrazem ontologicznego prawa, które nie traci mocy przez to, że czło­
wiek go nie dostrzega. Można je wyrazić również tak:
wszelki byt realny jest jedyny, ale w nim tkwi .już
realność tego, co ogólne; ta bowiem nie oznacza nic
291
innego, jak jednorodność poszczególnych rysów. Tylkd
hvt- id e a ln y jest pny.hawinnv indywidualności. A le «B
to też iest. on hvtom iedvnie niepełnym—Dawna metafizyka — od czasów Platona — pojmowała go jaka
byt wyższego
rzędu, jako „lepszy świat” czystych
form. Nowa ontologia odarła go z tego nimbu i w y­
kazała niższość jego sposobu istnienia — mimo całe;
jego ponadczasowości. Właśnie byt czasowy, przemijaj
jący, indywidualny jest bytem wyższym.
W przypadku rzeczy i niższych istot żywych i3
jedyność wydaje nam się bez znaczenia, nie jesteśmy
nią zainteresowani, i przez to pozostaje ona catkierr
nie zauważona. Nabiera ona dla nas wagi w przy­
padku człowieka, gdyż opiera się na osobowości. Gdy­
by człowiek nie był dla człowieka czymś szczególnym
nie moglibyśmy przypuszczalnie odkryć w świech
niczego indywidualnego.
Osobowa indywidualność rozciąga się na wszystkli
warstwy istoty ludzkiej. W ciele (am K or per) jest
ona bezpośrednio uchwytna dla spostrzeżenia zmy
słowego, w sferze somatyczno-psychicznej (leib-seelis■
chen) objawia się jako przejrzysty wyraz tego, c<
wewnętrzne w zewnętrznym wyglądzie; w moralne,
istocie człowieka ukazuje się jako charakter, w in
tymnym stosunku człowieka do człowieka jako to, c<
wyraźnie wyodrębnia jednostkę z grona osób, ale d
w rzeczywistości pozostaje zawsze niepoznawaln
i niewyrażalne.
Na wszystkich szczeblach istotną rolę odgrywa pr?
tym naocznie konkretne ujawnianie się bezpośredni
niedostępnych wzrokowi właściwości psychicznych v(
wyglądzie zewnętrznym — nie tylko w jego postać
lecz jeszcze bardziej w ruchu, postawie, reakcji mi
micznej itd. To, w jakim stopniu osobowość jest nar
dana (die Gegebenheit der Persónlichkeit), całkowici
zależy od owego „stosunku przejawiania się” . Przeka
językowy bowiem ujmuje tylko drobną cząstkę teg<
co psychicznie indywidualne. Osobowość wymaga aby się ujawnić — bardziej zróżnicowanej form
uzewnętrzniania się. Jest z nią tak jak z duchów
zawartością dzieła sztuki: myślenie i jego logika n
292
tu o w iele za ciężkie, istotną treść stanowi [tu] właśnie
to, co nieważkie, pojawiające się i znikające jak
błyskawica; i tylko najsubtelniejsze ujmowanie zmy­
słowe zdolne jest — jakby w locie — uchwycić te
ponadzmyslowe treści.
Wielka różnica w stosunku do dzieła sztuki polega
tylko na tym, że tutaj przejawiająca się treść jest
realna. Tym, co się tu przejawia, jest duchowa i psy­
chiczna realność człowieka. W dziele sztuki objawia
się to, co ujrzane oczyma wyobraźni i podniesione
przez artystę do poziomu obiektywizacji, natomiast
w zjawiskowym wyglądzie zewnętrznym człowieka —
prawdziwie żywa osobowość. Jest ona „realna” w
sensie nowego ontologicznego pojęcia realności, które
nie wiąże się z przestrzennością i materialnością, lecz
tv l k o z czasem
j jną ywirinalnnfe-ią____
Ta forma przejawiania się jest tak przekonująca
i o-lule przewyższa ffirme rny^lenia pojęciowego, Że
także W moralnym ż^cili nnrnHAw- p u p m nrinii- idee
konkretyzują się i znajdują zwolenników niemal zaw s z e ty lk o w formie osobowości. Człowiek nie kie­
ruje się w życiu abstrakcyjnymi normami, prawami
lub dogmatami, lecz ma przed oczyma postaci, „wzo­
ry” osobowe — obojętnie, czy są one natury pry­
watnej i przyświecają tylko jednostkom, czy też sta­
nowią wspólne, historycznie inspirujące ideały. Tylko
dzięki temu jest możliwe, że także poeta inspiruje
historyczne procesy narodu, który go słucha i ro­
zumie jego wizje. Bowiem również jego „posted",
jeśli przekonują, wzięte są z życia, a ich forma prze­
jawiania się jest taka sama, jak [forma przejawu]
żywej osobowości. Trafiają one do umysłów nie przez
to, co reprezentują, lecz przez to, jak zachowują się
w życiu.
Mimo wszelkie) indywidualności i konkretności jądro osobowości tkwi jednak tam, gdzie jako osoba
wśród nsóh łąozy_się nna ze Wspólnotą i jej historyęr.nYirri
Przez to bowiem bierze ona na sie­
bie świadomie ciężar wyższej odpowiedzialności. I do­
piero w dźwiganiu tego ciężaru i nabieraniu sił w
miarę jego dźwigania ukazuje się jej prawdziwy etos.
293
T o. co najbardziej flsnhiste
człowieku
sprawdzić W tv m , m pnnnrWnhnww*-
musi
sl3
Autentyczna ludzka osobowość nie ma bowiem nid
wspólnego z próżną świadomością własnej ważności
(Selbstbewusstsein). Życie, które własną osobę czyni
jedynym samoistnym celem, własna isteje — nrzed4
miotem kultu, jest raczej zapominaniem o własnej
osobowości niż jej rozwijaniem. Prawdziwa odrębność
pojawnr Się 'właśnie tam, gdzie człowiek wyznacza
sobie cole i poświęca się zadaniom, które w ynoszą!
go ponad niego_samego.. Wszelkie samouwielbienia
jest dla niego źródłem regresu moralnego. Praw dziwa
etos osobowości nie polega_ na poszukiwaniu samegj
.siebie lub dokazlmiu swego, lecz na poświęceniu i za­
pomnieniu o sobie!
ni
W ostatnich punktach pokazałem, że osobowość nie
opiera się wyłącznie na sobie, lecz występuje zawszę
w obrębie obszerniejszych kompleksów (Zusammen^
hangę). Odnosi się to nie tylko do jej bytu, ale także
do jej etosu i jej wiedzy o sobie. Tajemnica osobo­
wości jest tajemnicą dotyczącą kategorii. Osobowość
jest tworem sui penerts o własnej formie bytowania
Ta ostatnia jednak, jak wszelkie wyższe form y w
całym świecie, jest formą „opartą” , wznoszoną przej
inne formy bytowe i w ten sposób zależną. To wszak-j
że — zgodnie z kategorialnym prawem warstwowej
budowy świata realnego — nie wyklucza jej wewnęj
trznej autonomii.
Człowiek jako osoba stanowi dzięki swej szczególnej formie trwania w bycie (swojej konsystencji
pewnego rodzaju wtórną substancję, której stan ule­
ga zmianom. Jako taka iest ona elementem podtrzyi
muiaevm dla większych zespołów n^ób. przy czym t|
funkcja jest jednym z jej zadań, od których nie moi
żna jej uwolnić, nie usuwając podstawy, na której
się ona opiera. Coś podobnego zachodzi też w w y j
padku indywidualnej osobowości, a to dlatego, ąg
w istocie jest ona tym, czym jest, także „dla kogoś”.
Ponieważ jednak nie może ona być dla siebie, przeto
musi być dla innych osób.
. Osobowość jest w najwyższym stopniu otwartą na
świat wewnętrzną istotą indywidualnego człowieka.
Jest ona nie tylko przez jej warunki bytowe, lecz
daleko bardziej jeszcze przez immanentny sens (Sinngehalt) jej egzystencji, przez jej etos i jej treść aks­
jologiczną (Wertgeha.lt) uwikłana w świat otaczający
ją, w duchowo-kulturowy świat ludzi. I tak jak już
sam byt osobowy (Personsein) rozpościera wokół sie­
bie krąg tego, co do niego należy, sferę władzy i
wpływu, którą osoba naznacza jako swoją własną, tak
też ł osobowość. W życiu znamy takie naznaczone
piętnem osobowości sfery jako jej krąg codziennie
używanych sprzętów domowych, krąg oddziaływań,
przyjaciół (zawsze specyficznie wybrany), a w szcze­
gólnych wypadkach jako krąg przejętych jej ideami
uczniów i zwolenników. Co więcej, w pewnym sensie
można do tych sfer zaliczyć także krąg jej nieprzy­
jaciół. Wszak l on jest wyznaczany przez je j osobowy
etos.
Jako „wtórna substancja występuje w swiecie re­
alnym każdy układ o silniejszej konsystencji, to zna­
czy każdy twór, który w jakiś sposób trwa przez
dłuższy czas jako identyczny. Z substancjalnością w
ścisłym sensie nie ma to nic wspólnego. Tak samo jest
z zachowaniem osobowości. O tym, aby jakąkolwiek
rolę odgrywał przy nim jakiś wyższy porządek by­
towy (Seinsordnurcpert), np. porządek bytu ponad­
czasowego (jak niekiedy sądzono), w ogóle nie może
być mowy. Tak samo jednak należy wystrzegać sie
przenoszenia osobowe! identyczności na jprinnntln iw
nel skali, jak to się działo w metafizycznym idealizmie
nip ma żadnej, narinsnhv wiplrszppn form atu, SPOleCZności ludzkie nie stanowią jednostek nsnhnwyrh —
całkiem tak samo, jak nie są podmiotem ani świa­
domością większego formatu. I niczego w tym nie
zmienia fakt, że mają historyczną indywidualność.
Błedem iest sadzić, iż tak zwana znajomość ludzi,
jaka dysponuję człowiek życiowo doświadczony, dale
294
295
dostęp do osobowości. Tym, co dostrzega znawca rudzi, są zawsze tylko pojedyncze, rzucające się w oczy
cechy, zdolności lub słabości. Te jednak skłaniają do
ujęcia typizującego. A le przecież wszelka typowość,
jest 7 jiprzeczenierp inHvwi( 1 nalrm 4 ri_ Znawca ludzi re­
jestruje osoby według pewnych ciągle spotykanych
rysów podstawowych; nie może wniknąć w nie głę­
biej. Na tym właśnie opiera się trafność jego osądu
W bezbrzeżnej rozmaitości właściwych rysów osobom
wych, przy takim uproszczeniu, nigdy nie mógłby się
zorientować. Jego szybki osąd uzyskiwany jest ko­
sztem osobowości. T ej bowiem nie może on w ogóle
dostrzec przy swoim praktycznym nastawieniu życio­
wym.
Osobowość m oże uchwycić tylko takie spojrzenie,
które jest nią osobiście zainteresowane, zatrzymuje
się na niej, serdecznie w nią wnika. Do takiego zatrzy­
mania się i wniknięcia potrzeba jednak czasu, poświęcenia, zaangażowania, a nierzadko nawet podjęcia ry­
zyka — rzeczy, na które w wirze życia tylko rzadko
się zdobywamy. Stąd też wysoka w artość, iaka ma
dla osobowości to. gdy poczuje sie kiedyś naprawdę.
dotknięta przez zatrzymujące się na niej z oddaniem
spojrzenie, zrozumiana i doceniona. Jest to aia n iej
wypełnieniem sensu, którego sama nie może ona do­
konać: świadomością tego, czym ona jest — w zwiera
ciadle innej osobowości.
Z etycznego punktu widzenia stosunek ten ma je ­
szcze inną stronę. Przed kochającym spojrzeniem od­
słania się mianowicie nie tylko osobowość empiryczna
jako to, czym uczyniło ją je j życie i je j losy, empi?
Tyczny „charakter” , z jego słabościami i w ielokro­
tnym rozm ijaniem się z własną istotą. Za tym wszyst­
kim ukazuje mu się osobowość idealna, człow iek w
ta k iej postaci, jaką pow inien on przybrać zgodnie zc
swą szczególną indywidualną naturą. W ie le rzeczy
hnwipm może odwieść człow ieka od iego najgłębsze
istoty, od jego indyw idualnej wartości. Z ycie człoi
w ieka może wypaczyć lub w ypełnić jego głębszy cha
•rakter, i w ukształtowanej 'osobowości em piryczne
jedno jest nieraz tak fatalnie przemieszane z drugim
296
że to, co właściwe, z trudem można rozpoznać pod
powłoką tego, co niewłaściwe. Kochające spojrzenie
potrafi jednak dotrzeć do tej istoty i ujrzeć człowie­
ka w jej świetle.
T o, że w głębi osobowoon istnieje pewna indyw i­
dualna wartość, jest największym cudem w iei isto­
cie. 'WiairiMtin tn
gtanoań indywidualny ptos
osobowości. Trudno powiedzieć, na czym polega w ar­
tość, która nie jest wspólna, lecz właściwa jednemu
indywiduum, kiedy chodzi o je j treść. Temu jednak,
że ona istnieje, i to niezależnie od stopnia urzeczy­
wistnienia w realnej osobie, nie można zaprzeczyć.
Właśnie bowiem na emocjonalnym kontakcie z tą w artością polega osobowa miłość, która kieruje sie ku
człowiekowi. K ochający właśnie nie dostrzega tego,
co ma przed oczyma — na to jest on nieraz całkiem
ślepy — lecz to, co k ryje się w głębi, nawet jeśli
nie zdołało utorować sobie drogi do rzeczywistości.
W tym sensie jest on jedynym widzącym.
Bezpośrednie dążenie do indywidualnej wartości
osobowości nie jest m ożliwe; prowadziłoby to do kul­
tu własnej osoby, a dobrze wiadomo, jak łatwo taki
kult przeradza się w próżną zarozumiałość i przez to
staje się najgrubszym samowypaczeniem. M ożliw e iest,
iednak s k i e r o w a n i e osoby, k u tei wartości nrż0-7
—
chaiacy wzrok innej osoby. I nna osoba widzi idealną
wartość osobowości jako wartość kogo innego, i dzię­
ki temu nie grozi je j zafałszowanie. Nie musi ona
także uświadamiać tej wartości temu, kogo kocha;
kieruje go ku niej po prostu siłą swej miłości. Osobo­
wa miłość ma bowiem tę tajemnicza moc, źe prze­
mienia swój przedmiot w to. co w nim - k oehar
N ie ulega w ątpliwości i nigdy tego nie kwestiono­
wano, że w grze miłości i bycia kochanym następuje
jedyne w swoim rodzaju w ypełnienie sensu ludzkie­
go życia. Lecz tylko rzadko zdawano sobie jasno
sprawę, na czym ono polega. Etos osobowości czyni
owo nadawanie sensu zrozumiałym. On bowiem za­
w iera komplementarną wartość w stosunku do w a r­
tości osobowej miłości. Już Platon w iedział, że w szel­
ka miłość skierowana jest na wartość, której sama
297
idealna istota osobowości. A kierując człowieka sw<|
aktywizującą siłą ku tej jego istocie, miłość wiedztó
go pośrednio w kierunku samourzeczywistnienia oso­
bowości.
Tłumaczył Włodzimierz Galewic^