BEZSILNOŚĆ św. NEPOMUCENA Zabytek

Transkrypt

BEZSILNOŚĆ św. NEPOMUCENA Zabytek
Życie Siedleckie nr 16/2004 z dnia 16 kwietnia 2004
BEZSILNOŚĆ św. NEPOMUCENA
Zabytek przetrwał kolejne wojny, by umrzeć na naszych oczach
Powybijane szyby, zacieki
z dziurawych rynien,
rozbite butelki po wódce i
tanim winie. Nic nie
zostało po dawnej
atmosferze polskiego
dworu. Mówią, że w
pałacu straszy... polska
nieodpowiedzialność.
PRZEMEK BADOWSKI
J
anusz Przewlocki, syn ostatniego właściciela pałacu w Mordach, zachował kolekcję pocztówek ze zbiorów rodzinnych.
Na jednej ktoś chwali się udanym
polowaniem: „Bardzo ładna sztuka i
bardzo ładny strzał, bo na
najdokładniejszą komorę, jaka tylko
może być. Kończę ten raport,
ściskam kochanego Tatuśka.
Zygmunt".
Sześć stuleci wstecz
Pierwsze zapisy archiwalne o miejscowości sięgają czasów króla Władysława Jagiełły. Na dwa lata przed
bitwą pod Grunwaldem okrzepła tu
parafia rzymskokatolicka. Mordy
stały się własnością rodu Korczewskich. Uzyskały prawa miejskie sześć
dekad wcześniej od Siedlec. Po zaprzysiężeniu unii polsko-litewskiej
i powstaniu Rzeczypospolitej Obojga Narodów miasto znalazło się w granicach Korony. Jego nowi właściciele, Ciecierscy herbu Rawicz, wznieśli tu zamek obronny. Ten jednak
przetrwał zaledwie jedno stulecie
- zmiotła go pożoga potopu szwedzkiego. Ciecierscy w 1717 roku w miejscu dawnego zamku wybudowali barokowy pałac.
Jakub Zembrzuski, herbu Doliwa, odkupił dobra w 1827 roku.
O tym rodzie herbarze mówią niewiele. Dużo natomiast o nowym
właścicielu mówi podówczas świetnie się rozwijająca miejscowość. Jakub Zembrzuski, chcąc naprawić
gospodarstwo wymagające bardzo
dużego wkładu, sprzedał część majątku, za co odbudował pałac. Dodał
dwa skrzydła. Założył browar.
W mieście wybudował szpital, zało-
Pałac po wojnie kilka razy zmieniał właścicieli. Żaden z nich nie dokończył dzieła odbudowy majątku
żył szkółkę elementarną, wyposażył
straż pożarną. Jego potomkowie
równie dobrze zapisali się w historii
miejscowości. Mordy stanowiły bowiem własność trzech pokoleń Zembrzuskich. Za Jana, sędziego pokoju, przeprowadzono gruntowną
przebudowę pałacu. Obiekt zyskał
klasycystyczny wygląd. Synowiec
Jana - Jan II Teodor Engelbert
- uczynił z Mordów rezydencję niemal magnacką. Jeden z piękniejszych tego typu małomiasteczkowych zespołów pałacowych. Prawdziwą perłę architektoniczną naszego regionu.
Tuż przed I wojną światową dobra odkupiła rodzina Przewłockich.
Majątek w dobrym stanie dotrwał do
roku 1946. - Wówczas dekretem reformy rolnej został on znacjonalizowany - wyjaśnia Stanisław Fiedorczuk, siedlecki konserwator zabyt-
ków. - Cały kompleks został przeka- nią żadne drzwi, zaś strome schody wiodą
zany Zespołowi Szkół Zawodowych do pijackiej meliny. Bramę wieńczy wieża
i Technikum Terenów Zielonych. zegarowa. Zegar, czy w zasadzie to, co z
Później „odziedziczyła" go Wyższa niego pozostało, znajdujemy w bocznej
Szkoła Rolniczo-Pedagogiczna (obec- oficynie. Widzimy jego tarczę przez
na Akademia Podlaska).
rozwalone na oścież okno. Wszędzie unosi
się wiercący w nosie zapach ludzkich
odchodów.
Do Mordów, leżących zaledwie
Za bramą stajemy przed okazałym
17 kilometrów od Siedlec, dojeżdża- pałacem. Od frontu zdobi go ryzalit z
my w kwadrans. Zatrzymujemy się czterokolumnowym
portykiem,
przed barokową, osiemnastowiecz- wspierającym
taras
piętra
z
ną bramą, która stoi przed nami otwo- wybrakowaną żeliwną balustradą. W
rem. Pałacu dziś nikt nie pilnuje. Pod tympanonie herb „Doliwa". Odrapany
kolebkowym sklepieniem walają się wygląda jak wyrzut sumienia.
puste butelki. W mury ogrodzenia
- Ja nie wiem, kto tego dziś pilnuje,
wgryzły się napisy kreślone farbą chyba nikt - stwierdza młoda kobieta,
w sprayu. „W tym kraju trzyma mnie mieszkająca w sąsiedztwie zabytku. - Włazi
tylko grawitacja" - głosi jeden z nich. tam każdy, kto chce wypić jakieś wino pod
Kolejny jest wyznaniem uczuć do ja- dachem.
kiejś Kryśki czy Krzyśki. Inne przez
A włazi przez okno. Co prawda
swą wulgarność niewarte cytowania.
większość
z nich zabita jest ułożoWstępu do przvbudówki nie chro-
Przeszłość rozbita
nymi w poprzek drzwiami, jednak
to dla bywalców nie stanowi żadnego problemu. Główny hali z klatką
schodową budził niegdyś podziw
swymi stopniami i balustradą z marmuru kararyjskiego. Datowano je
na drugą połowę XIX wieku. Sale
zdobiły sztukaterie, m.in. rozety
oraz fryzy o motywach roślinnych;
gustowna stolarka i posadzki parkietowe. Dziś pozostały po tym tylko porozbijane elementy, walające
się w bezładzie. Na piętrze w trakcie
od ogrodu umieszczono kaplicę na
planie prostokąta z absydą od północy. Wydzielono ją dwiema toskańskimi kolumnami. Tam obecnie
straszy dziura w podłodze i surowe
legary. Jeszcze rozbity piec. W sali
wschodniej, gdzie niegdyś stał klasycystyczny kominek z czarnego
marmuru, datowany na pierwszą
połowę XIX wieku, pozostała zalepiona gipsem dziura.
Przed czterema laty do Mordów przyjechała Zofia Zinserling,
córka Hanny z Zembrzuskich, herbu Doliwa Dąbrowskiej. Próbowała odnaleźć tu swe korzenie. Trudno nawet domyślać się, co czuła, widząc ruinę rodowej posiadłości.
Na wschód i południe od pałacu
rozciąga się park ze śladami pozostałości dawnego bastionu. Za fosą
można jeszcze odczytać regularny
układ alei parkowych. Po nich zapewne spacerował wieki temu Jan
Zembrzuski. Zapewne w towarzystwie swego brata, Michała - pułkownika wojsk polskich i oficera
Gwardii Napoleona I. O czym mogli
rozmawiać? Choćby o Józefie Buchbinderze. Jego talenty artystyczne
odkrył właśnie Michał i objął go
swym mecenatem. Dzięki Michałowi młody malarz trafił na studia do
Szkoły Sztuk Pięknych w Warszawie. Później odwdzięczał się swym
dobroczyńcom malując dla kościoła
w Mordach. Jego autorstwa są również portrety rodziny Zembrzuskich
w epitafium kaplicy grobowej na tutejszym cmentarzu. Tam właśnie
spoczywają obaj herbowi bracia. Zofia Zinserling tam właśnie dowiedziała się, że jeden z jej przodków
szczycił się tytułem Kawalera Krzyżów Virtuti Militari i św. Heleny.
Pod „opieką" uczelni
Przeglądając dokumentację obiektu dowiadujemy się, że był on remontowany przed czterdziestu laty.
Wówczas wprowadzono w nim pierw-
Pałac w dobrym stanie przetrwał do 1946 roku. Wówczas dekretem reformy
rolnej został znacjonalizowany i przekazany Zespołowi Szkół zawodowych.
Okres PRL-u dopełnił dzieła zniszczenia fot. Piotr Tołwiński
16 KWIETNIA
2004
temat tygodnia
Bezcennego majątku, który mógłby być wizytówką Podlasia, nikt dzisiaj nie pilnuje. Rozkradziono prawie cale wyposażenie osiemnastowiecznego pałacu
szą zmianę w układzie pomieszczeń.
Ta miała dostosować je do potrzeb
edukacyjnych Technikum Terenów
Zielonych.
- Kompleks pałacowy w Mordach trafił w ręce uczelni niejako
z wymiany - informuje dr Adam Bobryk, rzecznik prasowy rektora
Akademii Podlaskiej w Siedlcach.
- W zamian WSR-P oddała dworek
w Woli Suchożebrskiej.
To miało miejsce pod koniec lat
siedemdziesiątych. W komentarzu
do raportu konserwatorskiego
z 1979 roku czytamy: „W chwili
obecnej pałac jak również inne
obiekty kompleksu znajdują się
w stosunkowo niezłym stanie". Tak
rzeczywiście musiało być. Wszak
w pałacu wówczas organizowano
głośne w całej okolicy bale i fety, na
które zjeżdżała regionalna śmietanka. Wkrótce jednak władze uczelni
przystąpiły do kapitalnego remontu. Ten podobno stał się zbyt wielkim obciążeniem finansowym dla
szkoły. W efekcie kompleks parkowo-pałacowy w Mordach przemienił się w kompletną ruinę. Takiego
spustoszenia nie dokonała w nim
żadna z wojennych zawieruch, które przecież przetrwał.
- Uczelnia pozbyła się kłopotu
i 23 grudnia 2002 roku sprzedała
obiekt- poinformował nas Stanisław
Fiedorczuk. - Kupiła go osoba prywatna z Mordów. Żeby przywrócić
mu nie tyle świetność, co raczej tylko
doprowadzić go do stanu używalności, wedle moich szacunków trzeba
zainwestować do miliona dolarów.
Stan zawieszenia
Nowa właścicielka kupując pałac zgodziła się na warunki postawione jej
przez służby ochrony zabytków. Według nich może przeprowadzić remont na cele mieszkalne i dostosowanie parku do potrzeb rekreacyjnych. Natomiast bezwzględnie musi zabezpieczyć obiekt przed dalszym niszczeniem i dewastacją. Tymczasem kompleks pałacowy pozbawiony jest jakiegokolwiek dozoru.
- Prace remontowe winny ruszyć
nie później niż po sześciu miesiącach od zakupu i zakończyć się
Życie Siedleckie 13
nie później niż po upływie czterech
lat - zdradza nam konserwator zabytków. - Nowa właścicielka obiecała, że jeszcze w tym roku rozpocznie remont.
Zgodnie z ustawą o zabytkach
i opiece nad nimi konserwator może wywierać na właścicielu rozmaite naciski prawne. Wśród nich,
prócz kar pieniężnych za nie realizowanie wcześniejszych ustaleń,
prawo daje możliwość zasądzenia
nawet pozbawienia wolności do lat
pięciu. Konserwator może również wystąpić do starosty o odebranie niszczejących włości. Czy tak
się stanie?
- To, co powiem, zabrzmi może kontrowersyjnie, ale pałac
w Mordach jest i tak jednym z lepiej zachowanych zabytków naszego regionu - twierdzi Stanisław
Fiedorczuk.
Żyjemy w czasach, w których
nie ma zbyt wiele litości dla historii
i jej świadectw. Choćby tak wspaniałych, jak wspomniany majątek. Wielu jednak liczy, że patologiczna sytuacja jeszcze się zmieni. Zofia Zinserling marzy, że może jeszcze uda się
w Mordach zorganizować zjazd rodziny Zembrzuskich.
Przed bramą wjazdową stoi ka
mienna rzeźba św. Jana Nepomuce
na. Opiekun życia rodzinnego, orę
downik sławy i honoru. Przyznać
trzeba, że musi czuć się, jak nigdy,
bezsilny.
D