Zwinięte parasolki

Transkrypt

Zwinięte parasolki
Zwinięte parasolki
Jeszcze niedawno media zachodnie ekscytowały się studencką rebelią w Hong- kongu.
Nazwano ją „umbrella revolution” po tym, gdy młodzież użyła parasolek by osłaniać się od
ataków policji. Ale porównania ze studenckim buntem w Pekinie są chybione. Chociaż
studenci od parasolek są Chińczykami, identyfikują się przede wszystkim ze swoim miastem.
Hong-kong jest ich głównym punktem odniesienia, a nie Chiny. Hong-kong ma odrębną
historię, odrębne prawa, odrębne terytorium, odrębny system gospodarczy i polityczny. To
miasto-autonomia wysłało nawet odrębny zespół sportowy na Olimpiadę w Pekinie w 2008 r.
Enklawa ta przez sto lat była brytyjską kolonią i przesiąkła do pewnego stopnia zachodnimi
wartościami. Teraz ostro broni swojej niezwykłości przed Chinami.
Brytyjczycy pojawili się w Hong-kongu w 1841 r. Mała rybacka wioska liczyła wtedy kilka tysięcy
mieszkańców. Po zakończyniu wojen opiumowych – gdy Anglicy, Holendrzy i inni wygrali prawo do
dostarczania opium swoim kolaborantom chińskim zwanym kompradorami, którzy truli tym
narkotykiem przez kilkadziesiąt lat swoich rodaków przynosząc niebotyczne zyski sobie i swym
zachodnim partnerom, Wielkiej Brytanii udało się posiąść większość terytorium Hong Kongu. W
1898 r. wydzierżawiono od rządu chińskiego resztę terytorium na 99 lat. Praktycznie przez cały XX
wiek Hong-kong był oazą spokoju, przerwanej jedynie krótką japońską okupacją podczas II wojny
światowej.
Gdy w 1949 r. komuniści zdobyli Chiny fale uchodźców schowały się w tym portowym mieście.
Nastąpiły kłopoty aprowizacyjne, brakowało wody. Chiny grały kartą wodną i obiecywały czerwoną
rewolucję. Pekin najpierw dawał, a potem sprzedawał wodę. Dostarczał żywność. W ten sposób
długo przed przekazaniem im miasta przez Londyn czerwoni do pewnego stopnia kontrolowali
brytyjską kolonię.
Negocjacje o zwrocie Hong-kongu zaczęły się w latach osiemdziesiątych. Brytyjczycy zgodzili się
przekazać miasto pod warunkiem utrzymania w nim systemu gospodarczego, społecznego i
politycznego praktykowanego w kolonii przez prawie sto lat. Trudno tu mówić o demokracji, bowiem
Anglia sama tego w kolonii nie praktykowała. Ale dozwoliła na powstanie rozmaitych instytucji
samorządowych oraz wolnego rynku. Chiny zgodziły się na te warunki, ale podkreślały, że wszędzie
indziej ma panować socjalizm. Nazwano ten układ „jeden kraj, dwa systemy.” Hong-kong miał przez
co najmniej 50 lat operować jako specjalny region administracyjny. W 1997 r. Pekin przejął pełnię
władzy nad byłą kolonią.
Od tego czasu powoli, systematycznie władze centralne podminowywały fundamenty „drugiego
systemu.” Zaczęło się od ograniczeń demokracji. Następnie czerwoni przeszli do forsowania swych
ludzi na prominentnych stanowiskach. Większość z nich to miejscowi, głównie prominenci ze świata
interesów. Kapitalizm polityczny to bezpieczna droga do fortuny. Ale znalazło się też trochę
przyjezdnych kolaborantów i to nie tylko w tajnej policji. W końcu 31 sierpnia 2014 r. Pekin ogłosił,
że będzie sprawdzać, a więc aprobować wszystkich kandydatów do wyborów na Głównego
Zarządzającego (prezydenta) Hong-kongu, które miały mieć miejsce w 2017 r. Jednocześnie
komuniści obiecywali, że w wyborach będzie mógł głosować każdy obywatel. Ale wielu uznało to za
farsę, szczególnie wkurzyła się młodzież.
28 września 2014 r. na ulice miasta wyszło tysiące mieszkańców, głównie studentów. Przez kilka
tygodni protestowało około 100 000 osób. Usiłowano ich spędzić z ulic. Ale do studentów zaczęli
przyłączać się mieszkańcy miasta. Władze postanowiły przeczekać protest. A demonstranci wiedzieli,
że mieli małe szanse na zwycięstwo. Nawet gdyby udało im się wyzwolić Hong-kong od czerwonych,
to przecież Pekin odciąłby jedzenie i wodę i tak skończyłaby się niepodległość. Trudno się więc
dziwić, że po pewnym czasie większości demonstrantów się znudziła, a resztę można było łatwo
spacyfikować.
Dlaczego tak łagodnie? Dlatego, aby nie destabilizować najnowocześniejszej części Chin, jej rynku,
jej giełdy. Ponadto - co najważniejsze, uzyskawszy Hong-kong w 1997 r., a Makao dwa lata później,
Pekin praktykuje politykę umiarkowania, bowiem ma chrapkę na Tajwan. I będzie jeden kraj i jeden
system. Ale jeszcze nie teraz.
Marek Jan Chodakiewicz
Waszyngton, 6 września 2015
www.iwp.edu