klikając w link - Stowarzyszenie Warszawa w Europie

Transkrypt

klikając w link - Stowarzyszenie Warszawa w Europie
Leszek lachowiecki: Witam serdecznie w imieniu Stowarzyszenia SpołecznoKulturalnego i Fundacji im. Róży Luksemburg młodzież gimnazjów i liceów
bielańskich, zaproszonych do gościnnej sali Ratusza w celu przedyskutowania
niezwykle aktualnego problemu, jakim jest nasz wspólny stosunek do wyzwań
ekologicznych. Objęliśmy je jednym pytaniem: „Czy Polsce starczy energii na
zieloną energię”, mając na uwadze nie tylko kwestie ściśle produkcyjne - skąd
i w jaki sposób czerpać energię niezbędną dla funkcjonowania naszej
cywilizacji technicznej, ale także, czy w nas samych jest wystarczająco wiele
determinacji, aby poddać się koniecznościom, wynikającym z wyzwań
ekologicznych. Nasz plakat do konferencji symbolizuje złożoność tych
problemów: kolor czarny oznacza, że w Polsce korzystamy głównie z tzw.
brudnych, nieodnawialnych źródeł energii, bowiem jej większość powstaje z
węgla, przy czym otrzymujemy także szereg odpadów, zwłaszcza gazów
cieplarnianych (CO2), bardzo szkodliwych dla czystości atmosfery. Gazy
cieplarniane mają wpływ na klimat na ziemi, a niekorzystne zmiany w tym
zakresie już niejednokrotnie powodowały duże straty gospodarcze (gwałtowne
huragany, opady, itd.). Unia Europejska, której Polska jest członkiem,
przedstawiła właśnie kolejną wersję swego Paktu Klimatycznego,
zmierzającego do ograniczenia gazów cieplarnianych - do 2030 r. o 40 proc.
To bardzo ambitne zadanie, zwłaszcza dla nas; przypomnę, że pierwszy etap
Paktu został przez nas zawetowany. Ograniczeniu gazów ma towarzyszyć
rozwój energetyki zielonej, czyli takiej, w której wykorzystujemy źródła
odnawialne (OZE). W Polsce ok. 7 proc. energii produkuje się już dzisiaj z
wiatru, wody, słońca oraz geotermii, co oznacza, że początek został już
zrobiony, ale przed nami jeszcze sporo do zrobienia i nadrobienia. Tzw.
ustawa śmieciowa nałozyła na wszystkich mieszkanców określone obowiązki
segregacji smieci. Nie jest tajemnicą, że bardzo wielu z nas nie przestrzega
tych wymogów. mówi się nawet o fiasku działania tej ustawy. Na tym
przykładzie widać, jak trudno jest w praktycznym zastosowaniu realizować
pewne niewygórówane przecież wymogi ekologiczne.O tym właśnie
chcielibyśmy porozmawiać, Zaprosiliśmy do dyskusji zarówno ekspertów jak i
nauczycieli oraz działaczy społecznych oraz ludzi przemysłu, w przekonaniu,
że spróbują zarysować nam pewien obraz problemu, zawierający nie tylko
generalia, ale także kwestie odnoszace się do konkretnegi miejsca, w którym
dzisiaj obradujemy. Jak wyzwania ekologiczne postrzegane są na Bielanach,
co robimy tutaj, aby im sprostać?
Mamy więc wsród nas Pana Dariusza Szweda z Zielonego Instytutu, Pana
Wiesława Żółtkowskiego, byłego członka Zarządu Banku Ochrony
Środowiska, Marcina Budzyńskiego, działacza ruchów ekologicznych, członka
Komisji Dialogu Społecznego przy Radzie Miasta, Panią Małgorzatę
Tatarewicz, nauczycielkę gimnazjum nr 72 na Bielanach, Pana Mariana
Eliasza, specjalistę od ochrony środowiska w Hucie ArcelorMittal Warszawa.
Liczymy, ze dotrze do nas Pan wiceburmistrz Bielan, Grzegorz Pietruczuk.
Zatrzymała go konferencja prasowa w Sejmie, w której uczestniczy.
Pierwszego o zabranie głosu prosze p. Dariusza Szweda.
Dariusz Szwed: Al Gore powiedział kilka lat temu, że XXI wiek będzie
wiekiem ekologii albo w ogóle go nie będzie. I rzeczywiście, mamy już
czternasty rok tego XXI wieku. Coraz częściej słyszymy o globalnych
zagrożeniach ekologicznych jako poważnych wyzwaniach społecznych czy
ekonomicznych. Tak jak nie ma dobrej polityki gospodarczej bez dobrej polityki
społecznej, czyli bez społeczeństwa, tak nie ma dobrej polityki ekologicznej
bez dobrego społeczeństwa. Tak naprawdę to polityka ekologiczna jest
podstawą polityki społecznej i gospodarczej, a nie odwrotnie. Politycy w
parlamencie opowiadają, że teraz gospodarka jest najważniejsza, a czas
ekologii przyjdzie później. Nie da się tak w nieskończoność i poprzedni system
też nam to pokazał. Ale teraz trochę o pozytywach. Pierwsza rzecz: Polska
będąc członkiem Unii Europejskiej będzie w najbliższej perspektywie
finansowej 2014-2020 największym beneficjentem. Mówiąc wprost:
dostaniemy najwięcej kasy. Czyja jest ta kasa? Nasza, wasza, moja, twoja.
Nas wszystkich. 38 milionów obywatelek i obywateli Polski. Rumunia, Węgry,
Czechy nie dostają aż takich pieniędzy. Dlaczego? Dlatego, że Polska jest
krajem dużym. I, co ważne, jesteśmy relatywnie biedniejsi niż obywatele starej
piętnastki. Czyli te pieniądze, w sumie osiemdziesiąt miliardów euro - ponad
300 miliardów złotych to pieniądze na projekty rozwojowe, które powinny
służyć nam wszystkim. Spójrzcie: z największych 20 koncernów w Polsce i
najbogatszych aż 10 to są koncerny należące do tak zwanego sektora
paliwowo-energetycznego. One mają mnóstwo pieniądzy. Skąd oni mają te
pieniądze? Od nas. My płacimy wysokie rachunki za benzynę, za gaz, za
energię elektryczną. W ten posób oni zdobywają potężne zyski. Co roku mówi
się o czystym zysku, w tym wypadku kontynuując myśl pana Leszka
(Lachowieckiego), o „brudnym” zysku, bo to jest zysk z brudnych zasobów
energetycznych, jak ropa, gaz czy też węgiel. Węgiel jest najbardziej
szkodliwym źródłem energii, ale wszystkie te koncerny uzyskują aż 5
miliardów złotych „brudnego” zysku co roku. Co w związku z tym
proponujemy? Zielony Instytut nazywa to demokracją energetyczną.
Demokracja energetyczna polega ni mniej, ni więcej tylko na tym, że m.in te 5
miliardów za energię elektryczną będą mogli państwo uzyskać sami. Ale jak?
Po pierwsze: można ograniczyć zużycie energii. Tutaj jesteśmy w budynku
relatywnie nowym, zbudowanym niedawno, więc jest to budynek
energooszczędny, z odpowiednimi ścianami, oknami ocieplanymi itd. Ale 5, 5
milona domów w Polsce jest w kategorii E, F, a czasami nawet G. Jest taka
kolorowa skala od zielonej do czerwonej - E do G mieści się w najniższej skali.
Na różnych urządzeniach mamy tę skalę: na pralkach, na lodówkach, na
żarówkach. Pytanie: dlaczego nie docieplić tych budynków? To jest kwestia
polityczna. Bo jeżeli macie 5 milardów zysków w roku i, czego wam życzę,
jesteście szefem jednego z tych koncernów, walczylibyście o swój interes,
żeby zachować dla siebie te pieniądze, a nie dzielić się nimi ze
społeczeństwem. A tutaj, nie dość, że ocieplenie budynków przyniosłoby nam
korzyści nie tylko w postaci niższych rachunków za media, czyli ograniczenie
ubóstwa energetycznego, to jeszcze dodatkowo stworzyłoby setki tysięcy
miejsc pracy. Część z was przygotowuje się do wejścia na tak zwany rynek
pracy. I widzicie, jak trudno jest ludziom młodym pracę znaleźć. Często
wyjeżdżamy za granicę, żeby pracować. Pytanie, dlaczego mamy budować
elektrownie na węgiel lub nawet elektrownie jądrową, jeżeli możemy zapewnić
częściowe bezpieczeństwo energetyczne poprzez ocieplanie budynków,
tworząc około stu tysięcy więcej miejsc pracy. Jeżeli gdzieś słyszycie, że jakiś
koncern chce zbudować elektrownię węglową i stworzy sto miejsc pracy,
wówczas możecie to przemnożyć przez sto i zapytać: a dlaczego nie
stworzymy 10 tysięcy miejsc pracy w efektywności energetycznej, na przykład
w ocieplaniu budynków? Odpowiedź jest prosta. To politycy decydują o
naszym życiu. Ale to my decydujemy, którzy politycy o nas decydują. Miejsc
pracy przy tak zwanej głębokiej termomodernizacji budynków w Polsce,
mogłoby powstać nawet 350 tysięcy. To nie znaczy, że górnicy nie powinni
wydobywać węgla. To znaczy tylko, że należy wziąć pod uwagę drugą stronę
równania, czyli konsumentów energii, którzy muszą za energię coraz więcej
płacić. Płacimy za energię mnóstwo. I ubóstwo energetyczne jest w Polsce
jednym z ważniejszych problemów w Unii Europejskiej. Jeden z najwyższych
poziomów ubóstwa energetycznego w Unii jest właśnie w Polsce. Wreszcie,
energia - co widać od ostatnich kilku miesięcy - jest bronią. Czy macie
świadomość, że wsiadając do samochodu i kupując benzynę, czy ropę, czy
włączając kaloryfery w swoich mieszkaniach, jeśli mace ogrzewanie gazowe,
wspieracie dostawców ropy?. Nasze pieniądze budują niedemokratyczny
wymiar działalności rządu Rosji. Jeżeli uda nam się, oczywiście stopniowo,
uniezależnić od Rosji, to także Rosjanie zaczną myśleć innymi kategoriami.
Kolejna broń przeciwko wysokim rachunkom: czy ktoś stosuje oświetlenie
LED-owie u siebie w mieszkaniu? Ci , którzy jeszcze tego nie robią,
przepłacają za energię. Bo taka żarówka zwraca się w trzy miesiące, tylko
trzeba mieć świadomość, że trzeba kupić coś droższego, żeby później było
taniej. A jak taniej? Wymiana oświetlenia na oświetlenie LED-owe mogłoby
przynieść wojewódźtwu mazowieckiemu 5 do 5,5 miliarda złotych rocznie. Kto
z państwa nie chciałby, przepraszam za określenie, przytulić takie pieniądze?
One zostają w naszej kieszeni, zamiast wypływać do koncernów
energetycznych. Brońmy się przed wysokimi rachunkami poprzez
racjonalizację naszych wyborów. Ubóstwo energetyczne, o którym
wspominałem, ma najwyższy poziom w Polsce. Najwięcej ludzi w Polsce nie
jest w stanie zapłacić za energię, za ogrzewanie. Ubóstwo energetyczne
definiuje się w Unii jako taki poziom, gdy wydajemy więcej niż 10% swoich
dochodów miesięcznych na ogrzewanie, na benzynę, na ocieplenie dla
naszego domu czy mieszkania. Okazuje się że średnio w Polsce nasze
rodziny płacą 13-14% za źródła energii miesięcznie. Czyli mówiąc o średniej
wszyscy jesteśmy na poziomie ubóstwa energetycznego. To pokazuje wymiar
problemu. Pytanie: czy w związku z tym władze nie powinny podjąć
przeciwdziałania ubóstwu energetycznemu? Oczywiście, że tak. Wracając do
demokracji energetycznej. Obecną sytuację moglibyśmy nazwać korpokracją
energetyczną, bo to właśnie koncerny rządzą rządem, a nie rząd rządzą w
naszym imieniu. Często jest tak, że rząd podejmuje decyzje na rzecz
koncernu, a nie na rzecz społeczeństwa. Jak alternatywny system mógłby być
zorganizowany? Zamiast jednej elektrowni węglowej czy nawet jądrowej,
możemy mieć miliony małych instalacji fotowoltaicznych. One mogą być już na
naszych dachach. Zobaczmy, ile jest jeszcze do zrobienia. W ostatnich latach
udało się rozwinąć projekt kolektorów ociepleniowych na dachach, czyli ludzie
ocieplają sobie wodę przy pomocy słońca, obniżając rachunki i obniżając
zanieczyszczenie węglem. Ten program był ogromnym sukcesem, bo
jesteśmy na czwartym miejscu w Unii Europejskiej pod względem
zainstalowanych kolektorów słonecznych! Polityka zielona wytwarza znacznie
więcej miejsc pracy niż czarna. Czyli jest szansa, żebyście nie musieli
wyjeżdżać, tylko pracowali u siebie. Bo energia słoneczna jest wszędzie, w
przeciwieństwie do energii z węgla czy z atomu, która wymaga sprowadzania
surówców z zewnątrz. Korzyści, jakie przynosi energia odnawialna to, na
przykład: brak zanieczyszczeń, smogu, smrodu. Nie wiem czy państwo
słyszeli, że każdy krakowianin i krakowianka spala około 2 tysięcy papierosów
rocznie nie paląc w ogóle papierosów, a tylko wdychając krakowskie
powietrze. Tak jest powietrze zanieczyszczone w Krakowie. Spójrzmy, co się
dzieje w Unii Europejskiej. W Niemczech już dziś 380 tysięcy osób pracuje w
sektorze energii odnawialnej. W Polsce zaledwie 30 tysięcy. Potencjał
ogromny! Co ważne, wiele pieniędzy zostaje lokalnie. Jeżeli
zainstalowalibyśmy panele fotowoltaiczne na Bielanach, to 80% pieniędzy z
tych zainstalowanych i wykonywanych prac zostałoby w lokalnej gospodarce,
a w przypadku węgla i atomu - zaledwie 15%. Są na to pieniądze. Są
programy operacyjne, są fundusze regionalne, na przykład program
operacyjny Infrastruktura i Środowisko. Są to pieniądze dla was. Jeżeli
będziecie razem z władzami współpracować, to możecie na własnych
dachach, u siebie w domu, w swoich spółdzielniach, blokach, czy domach
jednorodzinnych takie instalacje założyć dla dobra swojego i całej
społeczności lokalnej. Często słyszę, że nie ma szans, by taka technologia
zapewniła nam bezpieczeństwo energetyczne. Specjalnie policzyłem, ile
wytwarza system energetyczny w Polsce. Około 155 TerraWatogodzin
rocznie. Żeby tę samą energię wytworzyć z paneli, nie mówię tutaj o
wiatrakach i innych instalacjach, wystarczyłoby postawić jeden panel o
wymiarach 33 na 33 kilometry. Czyli mniej więcej tyle, ile powierzchni ma
metropolia warszawska. Dachów w Polsce nie brakuje. Moglibyśmy spokojnie
zapewnić samymi panelami bezpieczeństwo energetyczne. Moje hasło brzmi:
mamy słońce, mamy wiatr - produkujmy prąd. Nie dajmy sobie wmówić, że ta
technologia się w Polsce nie opłaca, bo to jest kwestia tego, jak to się liczy.
Gdybyśmy policzyli koszty zdrowotne, chorób układu oddechowego,
problemów ze skórą, z zanieczyszczeniem, które opada na nasze ubrania, to
już dziś okaże się, że energia odnawialna jest konkurencyjna wobec węgla.
Tyle, że oczywiście do tego trzeba odwagi politycznej. Państwu życzę,
żebyście zostali obywatelkami i obywatelami solarnymi, wiatrowymi i bogatymi,
bo to są wasze zasoby i możecie bez ograniczeń z nich korzystać.
Leszek Lachowiecki: Dziękuję. Zapewne inny punkt widzenia zaprezentuje
pan Wiesław Żółtkowski, który przez wiele lat był członkiem zarządu Banku
Ochrony Środowiska, a przez ten Bank przechodzą wszystkie pieniądze unijne
na duże projekty ekologiczne. Kwestie ekonomiczne są ważną barierą rozwoju
energetyki ekologicznej w Polsce.
Wiesław Żółtkowski: Rozpocznę od tego, że jestem finansistą, ale także
skończyłem Politechnikę, więc znane mi są wszelkie ideologie, ale problemy
zwykle widzę sztywno, konkretnie i twardo. W związku z tym przedstawię
pewien logiczny punkt widzenia, dotyczący ochrony środowiska, w konktekście
finansów, albowiem za wszystko trzeba płacić. Konstytucja określa, że polityka
ekologiczna jest obowiązkiem państwa tak samo jak ochrona zdrowia czy
wydatki na zbrojenia. Tak samo trzeba wydawać pieniądze na inwestowanie w
projekty ekologiczne, czyli takie, które chronią lub poprawiają środowisko.
Czyli nie jest to jakaś idea, o którą trzeba walczyć, tylko kolejny zapis w
konstytucji, który powinno się realizować. Problemem jest tylko - jak
realizować. Żebyście państwo mieli świadomość, jak biegną finanse w
zakresie ochrony środowiska w Polsce, chciałem wam pokazać system
finansowy, który obowiązuje u nas. Zresztą podobnie jak w Europie. Otóż jest
środowisko i płaci się za użytkowanie środowiska. Czyli inaczej: ci, którzy
używają wodę, zanieszczyszają środowisko muszą wnieść opłaty. Z tych opłat
tworzą się fundusze, które, razem z instytucjami finansowymi czy we
współpracy z instytucjami finansowymi, finansują inwestycje, mające
ograniczyć zanieczyszczenie bądź niszczenie środowiska albo też
doprowadzić do tego, żeby poprawić zniszczone wcześniejszymi działaniami
człowieka środowisko. Te inwestycje sprawiają, że jakość środowiska ulega
poprawie. A jeżeli jakość środowiska ulega poprawie, to zwykle mniejsze są
opłaty z tytułu niszczenia środowiska. To jest taki system działań mający na
celu poprawianie działania ochrony środowiska. W Polsce od 20 lat ów system
tak funkcjonuje. Inwestycje ekologiczne, np. związane z energią i inne dzielą
się na dwa typy. To są inwestycje końca rury, czyli takie inwestycje, gdzie nie
ingerujemy w proces gospodarczy, w proces przemysłowy, w działalność
wytwórczą, natomiast na końcu tego procesu nakazujemy usuwanie
powstałych zanieczyszczeń. Tak jest na przykład z oczyszczalnią ścieków. Nie
wnikamym jakie ścieki, w jakiej ilości, w jakiej jakości wypływają z tych rur w
naszych mieszkaniach, natomiast na końcu tych rur jest instalacja, która je
czyści. Podobnie może być w elektrowni: na kominie montujemy filtry, które
mają czyścić zanieczyszczone powietrze, wydalane z tego komina. Zwykle są
jakieś normy do zanieczyszczeń dopuszczalnych przy danej produkcji. Ciężko
tu mówić wprost o efektywności ekonomicznej tych przedsięwzięć, bo ci, co
produkują i zanieczyszczają, mają po prostu prawny obowiązek, żeby
instalować urządzenia, które będą ograniczać emisję zanieczyszczeń. Drugi
rodzaj inwestycji ogranicza powstawanie zanieczyszczeń, czyli na przykład
zamiana elektrowni węglowej albo na elektrownie odnawialną, albo na
wiatraki. Te inwestycje wpływają na proces wytwarzania, w tym przypadku
energii i w związku z tym jest tu zintegrowany z ekologicznym cel
ekonomiczny. Są cztery podstawowe źródła finansowania w Polsce. Pierwszy,
to jest finansowanie krajowe, gdzie użytkujący środowisko płaci za jego
zanieczyszczenie, a potem z tych zebranych pieniędzy finansuje się
inwestycje związane z poprawą stanu środowiska. Po drugie - środki unijne to
są duże pieniądze, które dopływają do Polski w ramach tego, że jesteśmy w
Unii Europejskiej. I trzeci: są to są środki innych państw, które je przekazują
dla Polski. Na przykład są to kraje mieszczące się nad Bałtykiem. Są one
zainteresowane, żeby Polska nie zanieczyszczała Bałtyku, a zanieczyszcza
bardzo mocno. W związku z tym przekazywane są pewne środki przez te
kraje, żeby w Polsce chronić jakość wody. Wszystkie te środki są uruchamiane
na cele określone przez donatora. Ten, który te środki przeznacza, mówi, że
zostaną uruchomione na cele określone przez niego. Formy uruchamiania
tych środków są takie, że można udzielać pożyczek oprocentowanych
preferencyjnie, czyli poniżej wartości rynkowej pieniądza. Można udzielać
dotacji, czyli bezzwrotnych środków wspomagających określoną działalność.
W Polsce na szeroką skalę stosuje się taką metodę, że fundusze ekologiczne
przekierowują pieniądze do banków, by banki mogły udzielać kredytów na cele
wskazane przez te fundusze, ale kredytów o niższym oprocentowaniu.
Różnicę w oprocentowaniu dopłaca wtedy fundusz. Istnieje jeszcze system
umożeniowy, w ramach którego, gdy się uzyskuje określone efekty - można
uzyskać umożenie części nakładów poniesionych na dane inwestycje. Czyli
nie płacić odsetek, bo zostaje się z podatku zwolnionym. Efektywne inwestycje
można rozpatrywać w różny sposób, bardzo skomplikowanie się to liczy. Ja
chcę to powiedzieć w taki sposób: zawsze trzeba określać efektywność
ekonomiczną, czyli stosunek efektów do nakładu. Przy stosunku efektów do
nakładów przy inwestycjach ekologicznych z pominięciem wsparcia
wynikającego z dotacji czy z polityki państwa, zwykle ten stosunek jest gorszy,
niż w instalacjach starych i nieprzyjaznych dla środowiska. Jest jeszcze
efektywność ekonomiczna. To jest stosunek efektów ekologicznych do
kosztów. Jeżeli ograniczamy zanieczyszczenie środowiska, istnieje
prawidłowość, że ograniczenie zniszczenia jest do pewnego stopnia
stosunkowo tanie. Natomiast im dalej, im bardziej ambitnie formułujemy cele,
koszty rosną wykładniczo. W związku z tym można powiedzieć, że
ograniczenie emisji gazów do 60% jest stosunkowo możliwe do uzyskania,
90% jest już bardzo kosztowne, a 100% - niemożliwe. Przy tego typu
przedsięwzięciach zawsze bada się stopień ochrony środowiska, który jest
akceptowalny ze względu na nasze możliwości finansowe. Możliwości
finansowe są zawsze ograniczone. I to jest ta druga strona spojrzenia na
przedsięwzięcia, które realizuje się w trybie gospodarczym. Ktoś musi zawsze
jakieś nakłady ponieść, żeby efekt był uzyskany. Zawsze musimy te efekty
porównywać. Cel. który chcemy osiągnąć - z nakładami, które musimy
ponieść, żeby cel spełnić. W ekonomi nie wykonuje się rachunków
wszechstronnych rezultatów. W ekonomii nie jest tak, że coś może być dla
wszystkich dobre. Zawsze będzie dla jednego dobre, a dla drugiego złe. Nie
można mówić, że obniżenie podatków jest rozwiązaniem, bo to jest nieprawda.
Nie można powiedzieć, że na przykład 100% ochrona środowiska w każdym
obszarze jest rozwiązaniem realnym i osiągalnym, bo to jest mit. Nie mamy na
to środków i musielibyśmy do tego zmienić całą naszą cywilizację. Możliwe, że
nasza cywilizacja nie jest najlepsza. Pamiętam, jak w latach 60-tych był proces
odchodzenia od kolonizacji. Bo wcześniej cały świat był właściwie urządzony
według pomysłów tworzonych w Europie, według celów podporządkowanych
cywilizacji europejskiej. W związku z tym dzisiaj mamy bardzo poplątany świat,
w którym racje są bardzo różnie rozłożone ze względu interesów bieżących i
dawnych. Jeżeli popatrzymy na elektrownie węglowe, które dziś są potępiane
ze względu na produkcję bardzo dużej liczby zanieczyszczeń, co jest
oczywiście prawdą, w Polsce mamy te elektrownie bardzo przestarzałe. W
przeciągu ostatnich 25 lat wybudowano tylko dwa nowe bloki. Są elektrownie
jeszcze z czasów Bieruta, które trzeba będzie teraz zamknąć. Żeby te
elektrownie wyeliminować, trzeba przejść na inne źródła produkcji energii.
Żeby zobrazować ten problem chciałbym go pokazać na przykładzie
samochodu. W Polsce mamy około 16 milionów samochodów. Średni wiek
samochodu to koło 15 lat. Przynajmniej połowa to są samochody, które nie
powinny jeździć, dlatego, że zanieczyszczają środowisko. Emisja ta w polskich
miastach jest gorsza niż kominy fabryk. Powinno się zlikwidować, wyłączyć z
ruchu wszystkie samochody, które nie spełniają norm ochrony środowiska. Ale
wtedy byśmy doszli do tego, że w Polsce zostałoby może 30% samochodów!
Kto odważyłby się zgłosić taką propozycję albo ją zrealizować? To jest
niewykonalne. Lud by się oburzył i tego myśliciela od razu wyrzucił. Podobny
problem mamy w energetyce. Tylko, że w energetyce to nie dotyczy każdego z
nas, bo to nie jest tak, że każdy z nas ma elektrownię i będzie bronił swoich
interesów. Energetyka jest zcentralizowana. W związku z tym przejście z
jednego modelu do drugiego napotka taki konflikt ekonomiczny, że zmiany są
bieżące, a efekty przyszłe. Oczywiście, każdy czysty, szlachetny i dobry
odpowie, że trzeba koszty ponieść, żeby efekty uzyskać, ale każdy liczący
pieniądze powie, że muszą być zachowane proporcje między efektami
dzisiejszymi a przyszłymi. W tej sprawie jest niestety bardzo dużo rozbieżnych
poglądów i bardzo trudno osiągnąć efekt. Ja mówię tylko, że są to poglądy
rozbieżne i że wszystkie strony mają swoje racje. Raczej bardzo proste,
ekonomiczne, ideologiczne również. W tym pomieszaniu trudno czasem się
rozeznać. Jest np. moim zdaniem w Polsce duży problem opakowań. Jeśli
kupuję kosmetyk, to dają mi jakiś flakonik w lakierowanym pudełeczku.
Pudełeczko jest zapakowane w większe pudełeczko, na to papier kolorowy, a
do tego wszystkiego wstążka. Ja oczywiście mówię, żeby to wszystko
wyrzucili i dali mi tylko ten flakonik. To jest jakaś moda wynikająca z
konsumpcyjnego nastawienia społeczeństwa. Natychmiast potem ten papier,
to pudełeczko, tę wstążeczkę się wyrzuca. Tworzy się góra niepotrzebnych
śmieci. To jest prosta sprawa, którą można by było obalić, ale nikt jakoś o to
nie walczy. Wszyscy wolą krytykować kominy, bo to jest bardziej widoczne.
Nie chciałem dyskutować na tematy ideologii, ale jest jeden problem polityczny
bardziej niż ideologiczny. Otóż kraje północy, do których my należymy,
zniszczyły swoje środowisko budując swój dobrobyt. Postępowano według
schematu: wytniemy puszczę, wytrzebimy zwierzęta, przeznaczymy tereny na
rolnictwo, potem przeznaczymy te tereny pod przemysł. Potem kolonizatorzy
weszli do Azji i do Afryki i tam wycinali puszcze, przeznaczali tereny pod
produkcję i modelowali świat na modłę europejską. Teraz zorientowaliśmy się,
że świat jest bardzo zniszczony i mówimy: nie wycinajcie puszczy
amazońskiej, nie sadźcie tych plam olejowych czy innych jednorodnych drzew,
dlatego, że to niszczy środowisko. Na to tamte kraje mówią: wyście zbudowali
swoje bogactwo i dobrobyt na gruncie zniszczenia środowiska. Jeżeli my
będziemy przestrzegać tych wszystkich norm, nie będziemy mogli się tak
szybko rozwijać i was doganiać. Tu jest konflikt. Bogaci mówią: niech ci biedni
przestrzegają norm, których my sami nie bardzo przestrzegamy. Uruchamiają
inwestycje poza Europą czy poza Stanami Zjednoczonymi, przerzucają całą
brudną technologię do tamtych krajów, czerpią z tego korzyści, a u siebie
mówią, że możemy być teraz czyści i ładni. To jest sprzeczność, której nie da
się w świecie uzgodnić, bo ta sprzeczność jest zbyt duża. Powinniśmy
wprowadzić paszport ekologiczny, pokazujący, ile energii można produkować
na jednego człowieka. Wtedy by się okazało, że Chiny są bardzo czystym
krajem. Bo jeżeli chodzi o produkcję energii, to mają znacznie mniej
zanieczyszczeń niż Stany Zjednoczone na jednego człowieka. I to byłoby
sprawiedliwsze, że my na północy zapłacimy tym na południu, by oni ochronili
las. Ale jeżeli nie chcemy i nie jesteśmy w stanie o tym nawet rozmawiać, to
problem w skali świata jest nierozwiązywalny, bo sprzeczności są zbyt duże.
Leszek Lachowiecki: Od wielkiej ekonomii przejdźmy do działań społecznych
mikro, działan obywatelskich, rónie ważnych, jeśli nie ważniejszych w procesie
ochrony środowiska, zwłaszcza w miastach. Urbanizacja, natłok samochodów,
zabetonowanie powoduje, że odgradzamy się od przyrody. Czy tak musi być?
Czy rzeczywiście musimy pogłębiać sztuczne odseparowanie od naturalnego
środowiska? Zapytajmy o to Marcina Budzyńskiego, który zaangażował się
w obywatelski, społeczny ruch na rzecz ochrony przyrody w Warszawie.
Marcin Budzyński: Jest takie ciało w Warszawie, Komisja Dialogu
Społecznego do spraw środowiska przyrodniczego przy Biurze Środowiska
Naturalnego Rady Miasta, mieści się na placu Starynkiewicza. Są w niej
inżynierowie, są nauczyciele, są emeryci i renciści. To jest forum 40 różnych
organizacji. Od Stowarzyszenia „Czyste Radiowo”, przez Stowarzyszenie
mieszkających w domkach finskich na Jelonkach.Obecnie trwa akcja na rzecz
ochrony tego osiedla. Jest Stowarzyszenie Mieszkańców Stasin, Włoch. Jest
Zrzeszenie Studentów Polskich, którego jestem wiceprzewodniczącym. Czym
się zajmujemy? Nie mamy osobowości prawnej, ale stowarzyszeniom
przysługują prawa strony, czyli gdy coś dzieje się na waszym terenie dzwonicie do nas. Stronie przysługuje reprezentacja jej interesów zgodnie z
interpretacją prawną. Składa się pismo do urzędu, zbiera się podpisy,
nagłaśnia w mediach, można określić inwestycję jako gwałcącą interesy
strony. Można wnioskować o stronę, gdy na przykład macie stowarzyszenie
czy wspólnotę i sąsiadującą działkę, czy pawilon niepotrzebny, czy drogę,
która będzie zaburzała ruch. Tylko po to, żeby polityk się pochwalił, że coś
zrobił. Bo wciąż w Polsce obowiązuje paradygmat BBB – buduj, buduj i buduj.
. Na Jelonkach jeden z mieszkańców posadził sobie krzewy i kwiaty na
skrzyżowaniu jednej z ulic. Jeszcze kilka płyt, że tak powiem, wyjął z tego
wielkiego chodnika, który w większości był nieużywany. I zniszczono mu to w
ciągu dwóch dni przez pracowników oczyszczania. Takie jest podejście w tej
chwili do zieleni, że najważniejsze jest beton i to co jest na tym betonie. Nic
więcej. Nie zawsze jest tak, że wszystkie wydziały przesyłają nam wszystkie
projekty, ale my opiniujemy różne kwestie. Między innymi kwestie rewitalizacji
ogrodów. Jedną z takich rewitalizacji była rewitalizacja Ogrodu Krasińskich.
Między innymi do nas zwracano się również w sprawie Placu Małachowskiego
koło galerii Zachęta. Niestety nie uwzględniono naszych postulatów w ogóle.
Plac Małachowskiego będzie betonową przestrzenią z jednym drzewem i
kilkoma maleńkimi bylinami. Podobnie Skwer Wolności Słowa, który też
oprotestowaliśmy jeszcze przed inwestycją, tam gdzie było biuro cenzury na
ulicy Mysiej. Ten skwer nazywa się pięknie, ale jest to konkretna przestrzeń,
w której nie można spędzać czasu. Przestrzeń martwa. Jeziorko Lisowskie w
dzielnicy Wilanów, gdzie odbyła się samowola budowlana. Inwestor zbudował
sobie wyciąg do surfingu z pogwałceniem wszelkiego prawa. To było na
terenie warszawskiego parku ochrony krajobrazu. Tę samowolę udało się
rozebrać. Już nie chcę wchodzić, jak zachowywał się urząd dzielnicy Wilanów.
Sprawa osiedla Jazdów, może też wam przypomnę. Zebrali się mieszkańcy i
zgromadzili prawie dwa i pół tysiąca podpisów. Konsultowaliśmy się w sprawie
przyszłości osiedla, które miało być całkowicie zabudowane. Planowano
powstanie olbrzymiego Muzeum Historii Polski. Na szczęście muzeum nie
będzie na terenie skarpy warszawskiej, na terenie Wisłostrady. Teren osiedla
Jazdów, przy udziale członków naszej komisji i ruchu społecznego
zinwentaryzujemy pod względem przyrodniczym, bo to jest praktycznie
rezerwat w środku miasta, bardzo ścisły. Domki tam budowane miały stać pięć
lat, stoją już siedemdziesiąt i mają się dobrze. Był przemarsz na rzecz
domków fińskich przez miasto, szereg pism, szereg spotkań z władzami.
Udało się zagwarantować plany miejscowego zagospodarowania. Opowiem
teraz o zabytkowej zieleni, jak się ją traktuje i jak można się zorganizować,
żeby coś konkretnego wywalczyć. W 2012 roku ogłasza się rewitalizację
Ogrodu Krasińskich. Oczywiście wcześniej nie informując nas o całej
procedurze. Mieszkańcy byli przeciwko. Jednak udowadniano nam historyczne
koncepcje. Zabytkowy ogród wyglądał różnie, w różnych okresach. Wybrano
wariant ogrodu prywatnego. A teraz powinniśmy mieć ogród o charakterze
publicznym. Wycięto 505 drzew. Ogradza się teren i nie wpuszcza się nikogo,
żeby nikt z nas, mieszkańców Muranowa i Nowego i Starego Miasta, nie
protestował. W ten sposób traktuje się zieleń w dzielnicy Śródmieście. Robi się
wykopy pod instalację odwadniającą. Zamiast melioracji, wszystko spływa do
kanałów. Była mowa o kosztach społecznych. Będziemy płacić firmie, która to
będzie filtrować z wodociągów i jeszcze będziemy płacić za wodę i za usługę.
Wjechał ciężki sprzęt. Wycinka jak w puszczy amazońskiej. Wycięto
przedwojenne jeszcze drzewa 70- i 80-letnie.. Dokonano degradacji
przyrodniczej. Dzisiaj to jest teren stepowy. O utwardzonej ziemi. Dosypanej
na wierzch. Słychać dudnienie tramwajów i samochodów. Czego wcześniej nie
było. Nawet, jeśli drzewa nie miały liści, to w ogrodzie Krasińskich była cisza.
A teraz jest hałas. Zorganizowaliśmy wykład w mieście jako mieszkańcy. W
jednym z klubów. Zorganizowaliśmy akcję na sesji w tej dzielnicy. Zobaczcie,
jakie wielkie powycinano drzewa - mogły stac się potencjalnie pomnikami
przyrody. Trwała akcja palenia zniczy co wieczór i kontynuowaliśmy nasze
akcje protestacyjne między innymi z udziałem profesora Macieja Równiaka,
światowej sławy ornitologa, specjalisty do spraw przyrody w obszarach
zurbanizowanych. Drzewa nadal były wycinane. Zobaczcie, w jaki sposób
były wycinane. Ogród Krasińskich przeżył getto. Tam mieszka dużo ludzi,
którzy pamiętają tego typu rzeczy. Gdzie nasza hala na Koszykach? Gdzie
nasz supersam? Urzędnicy podawali, że wycięto 331 drzew. Myśmy doliczyli
się 505, robiąc inwentaryzację po godzinach; braliśmy mapę i udowodniliśmy,
że 505. Cis, który przetrwał II Wojnę Światową, został wycięty przez pana
konserwatora zabytków, który uznał, że drzewo zagraża zabytkom. Teraz
drzewa umierają, niezależnie od jesieni trzeba je będzie ściąć, dlatego że
teren został zdegradowany. Obecnie zrobiono gigantyczne aleje i same
kwiaty. Wyczyszczono kompletnie drzewa po jednej i po drugiej stronie ogrodu
. Przy każdym proteście musi być jakiś symbol. Zabytkowy teren, który
przetrwał II Wojnę Światową, nie przetrwał XXI wieku. Zebraliśmy pod naszym
pismem 6123 podpisów. Na osiedlach Muranów, Stare Miasto, Nowe Miasto.
Zbieraliśmy to wszystko po godzinach. To doprowadziło do tego, że jest
prawnie obowiązujące porozumienie między ministrem środowiska a głównym
konserwatorem przyrody i głównym konserwatorem zabytków, które nakazuje
rewitalizację przy konsultacji z mieszkańcami, określenie charakteru
lokalnego, co wyklucza inwestycję, którą wymyślą sobie w projekcie, bowiem
to musi być krajobraz kulturowy. Zrobiliśmy bardzo wielką debatę w „Gazecie
Wyborczej”. Byliśmy w różnych mediach, prawicowych, lewicowych. Ważne,
żeby zaangażować znane osoby. Np. pan Łukasiewicz, który sfotografował się
przy wyciętym drzewie. Chciałbym pokazać wam zdjęcie, jak trzeba pilnować
miejskich inwestycji. Jako młode pokolenie powinniście być aktywni i jesteście
aktywni. Pokażę wam, w jaki sposób się wycina na przykład w Łazienkach.
Stara Pomarańczarnia, najpiękniejsze miejsce w Europie. Zobaczcie, jak
powoli się czyści przestrzeń. To jest przestrzeń pusta, ona nie oczyszcza
powietrza. Jeśli ktoś nie jest przekonany do argumentu ekologicznego, niech
uwzględni finansowy: Zamienienie róży na jakieś irgi, które już umierają,
kosztowało milion czterysta tysięcy złotych.
Leszek Lachowiecki: Jak widać, te przykłady można mnożyć i Marcin pewnie
opowiadałby nam długo o nieprawidłowościach bulwersujących mieszkańców i
tych lokalnych, i tych z dalszych okolic Warszawy. Podstawowym zadaniem
wspólnym jest wiedzieć. Im więcej wiemy o sprawach środowiska i ekologii,
tym bardziej kompetentnie potrafimy się zachować wobec różnego rodzaju
działań, które środowisku zagrażają. Dlatego jest nam przyjemnie, że
mogliśmy zaprosić profesor Małgorzatę Tatarewicz, która w gimnazjum numer
72 prowadzi zajęcia z edukacji ekologicznej. Bardzo proszę pani profesor o
pokazanie nam, co właściwie robicie.
Prof. Małgorzata Tatarewicz: Chciałam tutaj sprostować. Nie ja jedna
odpowiadam za edukację ekologiczną w naszej szkole. Jest to cały program i
wszyscy nauczyciele włączeni są w to, żeby młodych ludzi zachęcać, rozwijać
i wdrażać do ekologii na co dzień. Nie tylko od święta, nie tylko w ramach
jakiejś manifestacji, ale codziennie, żeby stało się to stylem życia. Jak
zaczynaliśmy? Początkowo to były pojedyncze działania ekologiczne.
Współpraca z jakimiś firmami, które organizowały warsztaty, konkursy, takie
akcyjne sprawy. Zaczęliśmy od tego, że zdobyliśmy w 2009 roku certyfikat
lokalnego centrum aktywności ekologicznej; wtedy ten certyfikat wchodził na
rynek polski. Zaledwie kilka lub kilkadziesiąt szkół brało udział w tych
projektach. Rok później otrzymaliśmy tytuł-certyfikat Zielonej Flagi. To jest ta
sama agencja. Należało wykonać tylko więcej zadań. Zajmowała się wtedy
tym pani Agnieszka Nowak. Podczas projektów wykonany został audyt, w jaki
sposób nasza szkoła oszczędza energię, w jaki sposób dysponuje odpadami.
Trzeba było przepytać wszystkich, od woźnych - do kuchni, sprawdzić
rachunki za energię i tak dalej. Wyniki z tego audytu były wpisywane do
ekokalkulatora, kalkulatora dwutlenku węgla. Szkoła zobowiązana była do
zmniejszenia zużycia energii, wytwarzanych odpadów komunalnych i
zmniejszenia zużycia papieru. Liczyliśmy u pani księgowej, ile ryz papieru było
wydawane nauczycielom na kserokopie. Tutaj jesteśmy bardzo mocno
limitowani, musimy oszczędzać papier, zadrukowywać go z obu stron,
zmniejszać czcionki i tak dalej. Zbieramy makulaturę. Zbieramy baterie,
zbieramy korki. Wszystko, co praktycznie się da. Korki, bo można z tego
załatwić sprzęt dla niepełnosprawnego dzieciaka. Ale baterie już dlatego, że z
tego są surowce. Poza tym firma, która odbiera od nas te baterie funduje nam
nagrody, które użytkujemy albo na pomoce naukowe do klas, albo na nagrody
dla uczniów, którzy wzięli udział w konkursach organizowanych przez szkołę.
Tak wyglądają efekty naszej pracy od 2008 do 2010 roku. W naszej szkole
takie kolektory słoneczne istnieją i służą do podgrzewania wody. Braliśmy
udział w projekcie ekologicznym, który był zorganizowany przez Ośrodek
Działań Ekologicznych „Żródło”. W naszej szkole odbyło się podsumowanie
tego projektu. Nasi uczniowie mieli na zakończenie ciekawy apel pod tytułem
„Ochrona Matki Ziemi”, cały proces się odbywał nad tymi wszystkimi, którzy
niszczą ziemię. „Nie bój żaby” to był cały projekt edukacyjny, poprzedzony
wykładami, a potem była wycieczka w teren. Jeszcze zanim wszedł
obowiązek segregacji odpadów, nasi uczniowie już zachęcali do tego,
żebyśmy umieli odzyskać i stworzyć surowce, a z nich na przykład modele
toreb. Może ktoś kiedyś wpadnie na tski pomysł. W 2010 roku powstał PAPIK
czyli nasz Program Aktywnej Pracy i Kreatywności, który zredagowały panie
Zieńkowska i pani Jeżak, nasze nauczycielki języka angielskiego. Program
został opracowany jako sposób na ocenę zachowania i zmobilizowanie
uczniów do aktywności poza lekcjami. Składał się początkowo z takich
obszarów jak nauka, sport, ekologia i wolontariat. Natomiast po 3 latach pracy
rozwijamy się i powstaje program ekologiczny dla gimnazjum numer 72. I w
tym programie mamy nie tylko działania ekologiczne, ale cały system
edukowania dzieci w zakresie ochrony środowiska. Tutaj są takie działania jak
małe kroki, to są wszystkie działania dzieciaków i wszystko co one robią, w
obszarach jak odpady, transport, energia, zakupy i zdrowie. Wykonują
działania w formie konkursu albo biorą udział w projektach, albo robią
doświadczenia, które są obowiązkowe w gimnazjum. Wykonują modele i
gazetki. Model domu ekologicznego jest efektem projektu uczniowskiego. Ten
dom oczywiście posiada wiatrak, bo gdy są chmury, nie można wykorzystać
paneli słonecznych; dom jest bardzo przeszklony. Według autora projektu to
są szyby potrójne, żeby nie tracić energii. To jest także dogrzewanie domu w
okresie wczesnej jesieni. Jeśli pokój się nagrzeje, to nasze piece, które mają
zasilanie na gaz czy inną energię, włączają się później. System nie wyczuwa
potrzeby włączenia pieca. To też są oszczędności energetyczne. Działania nie
ograniczają się tylko do działań uczniowskich, również nauczyciele
wychowawcy są zobligowani do tego, żeby przeprowadzić jeden temat z
ekologii na godzinie wychowawczej. Jest do dyspozycji dostępny gotowy
materiał lekcji, nawet z materiałami do powielenia. Jeżeli nauczycielowi nie
pasuje jeden z tematów, które są zaproponowane, może podać własny temat
związany z tymi kategoriami. Podstawa programowa obliguje nas, byśmy
realizowali takie zagadnienia jak znaczenie roślin i zwierząt dla człowieka,
gatunki chronione, zanieczyszczenia atmosfery, wpływ człowieka na
zanieczyszczenia wód. Mamy biologię, chemię, fizykę i geografię, tam jest
omawiana dziura ozonowa i susze. Początkowo zbieraliśmy około
kilkudziesięciu kilogramów baterii. Przeliczaliśmy je jeszcze wtedy na sztuki. I
pamiętam takie sprawozdanie, gdzie było około pięciu tysięcy baterii, łącznie z
zegarkową i trzyogniwową. Na ten moment mamy takie ilości baterii, że
przestaliśmy jej już liczyć. Za ubiegły rok zebrali nasi uczniowi 1 tonę baterii.
Natomiast zebrane zostało 10 ton makulatury. Małe kroki: w dalszym ciągu
dzieciaki dekorują torby lniane, żeby nie były smutne i dzieciaki chciały z nich
korzystać, a nie zreklamówek plastikowych. Wykorzystujemy wszystko to, co
jest możliwe, co przeznaczylibyśmy jako śmieć, a można z tego zrobić
ciekawą dekorację. Dalsze działania uczniowskie: warsztaty ekologiczne.
Spotkanie w Uniwersytecie Warszawskim - „Okaż kulturę, chroń kampinowską
naturę”, gdzie studenci pokazywali, jakie ilości śmieci są wyrzucane przy
drodze, która nota bene nie powinna przecinać Parku Narodowego. Natomiast
nie dość, że tam jest hałas, że zwierzęta giną pod kołami samochodów, to jest
to miejsce wyrzucania odpadów. Zajęcia na Mokotowie, gdzie dzieciaki w
sposób praktyczny wyznaczały pospolite gatunki, tropy zwierząt i uczyły się
segregować odpady, co do czego, z czym wyrzucać, a z czym nie. Kolejne
działania uczniowskie: dziewczynki prezentują w postaci planszy, w jaki
sposób zbudować dom, który daje jak największe oszczędności energetyczne.
To nasze propozycje projektów. Jesteśmy na etapie zakładania ogrodu
szkolnego, to są aktualne propozycje do tego działania. Także staramy się,
żeby zieleń wokół naszej szkoły nie była tylko czystym trawnikiem do ścinania,
ale żeby można było jakieś wartości z tego wyciągnąć. Na przykład, dlaczego
chwasty rosną lepiej niż rośliny zasadzone ręką człowieka? I to są pracy
stricte badawcze, ciekawe, które mają w głowach młodych ludzi zasiać
niepokój, że od nich zależy, jaka będzie przyszłość. Akcja sprzątania świata
pozostaje naszą akcją. Oto ilość zebranych odpadów z lasku Lindego przez
jedna klasę, a tam były trzy klasy, więc trzeba przemnożyć przez trzy. Lekcje,
które mamy z podstawy programowej odbywają się np. w stacji uzdatniania
wody w centrum Warszawy. Nie tylko po to, żeby objaśnić, jak to działa i po
co, ale dlaczego nie warto wszystkiego wyrzucać do kanału, bowiem mimo, że
zostaje oczyszczone, to w jakiś śladowych ilościach dociera do nas z
powrotem. Antybiotyki, hormony, tego nie da się zneutralizować.
Zastanawiajmy się, gdzie to wyrzucamy. Konkursy, w jakich biorą udział nasi
uczniowie, to Olimpus, Ekotest. Organizujemy szkolne konkursy o zdrowiu.
Nasi adepci w zeszłym roku brali udział w czterech takich zajęciach. Pani
Bielecka pokazuje jak zadbać o zdrowie. Panowie Bukowski, pan Hołyś, pani
Zazula uczą gry zespołowej. Prowadzone są zajęcia naukowe, z fizyki. z
biologii, zorganizowaliśmy konkurs ornitologiczny. Są nawet zajęcia
psychologiczne. To wszystko ma służyć temu, żebyśmy byli wdrożeni do
zrównoważonego rozwoju. Współpracujemy z Radą dzielnicy Bielany, z
fundacją „Start dla Środowiska”, która rozdaje nam piękne certyfikaty Zielonej
Flagi, z Uniwersytetem Warszawskim, z fundacją „Szkoła pod Słońcem”, która
zamontowała nam panele, z Wyższą Szkołą Ekonomii, w planach mamy
jeszcze Centrum Nauki „Kopernik”. W tym roku staramy się po raz czwarty o
zdobycie certyfikatu Zielonej Flagi. Mamy nadzieję, że to się uda, a wtedy
otrzymuje się ten certyfikat na trzy następne lata. Liczymy, że urząd dzielnicy
Bielany pomoże nam w finansowaniu ogrodu szkolnego.
Leszek Lachowiecki: Dziękuję bardzo. Proszę pogratulować kadrze
nauczycielskiej i uczniom bardzo różnorodnych i ciekawych działań. Myślę, że
gdyby w każdej szkole i mam nadzieję, że tak będzie, realizowano podobny,
złożony program ekologiczny, wówczas Polska na pewno w przyszłości byłaby
zdrowsza i bardziej zielona.
Nie bez przyczyny zorganizowaliśmy nasze spotkanie na Bielanach, bo jest to
dzielnica bardzo charakterystyczna. Ma dwa problemy z punktu widzenia
środowiska. Pierwszy, to najwyższa sztuczna góra w Warszawie, czyli góra
śmieci na Radiowie. Tam są składowane na przechowanie, bo tak to się
oficjalnie nazywa, śmiecie nie tylko z Bielan i północnej Warszawy. Problem
spalarni, która spala te śmiecie w sposób może 10 lat temu nowoczesny, a
teraz już dość hałaśliwy i śmierdzący, sprawia, że mieszkańcy okolic Radiowa
bardzo ostro występują przeciwko jej funkcjonowaniu; przed urzędem dzielnicy
Bielany odbywały ostatnio gwałtowne protesty. I drugi, bardzo interesujący
problem: Huta Warszawa, niegdyś państwowa, budowana od 52' roku, od 57'
zaczęła wytapiać stal. Zbudowała także Bielany, o tym trzeba pamiętać, gdyż
jesteśmy tuz obok Bielan 1, które powstały dla huty i z inspiracji huty.
Niegdysiejszy hotel robotniczy dziś służy nam jako urząd skarbowy przy ulicy
Skalbmierskiej. Otóż huta, która jest dziś zakładem nowoczesnym, prywatnym
i należy do koncernu ArcelorMittal, jest jednym z nielicznych wielkich zakładów
produkcyjnych w Warszawie; ta produkcja jest trudna do opanowania
środowiskowo. Ponieważ: po pierwsze stali nie sposób wytapiać zupełnie
ekologicznie. Jest problem hałasu - 780 tys. ton złomu rocznie przechodzi
przez bocznicę huty, żeby wytopić ponad 600 tys. ton stali. W związku z tym i
ta stara huta miała, i ta nowa huta, bardzo nowoczesna, ma problemy z punktu
widzenia mieszkańców. Dlatego dzisiaj zaprosiliśmy pana Mariana Eliasza,
żeby opowiedział, co huta robi z terenami pohutniczymi i w jaki sposób stara
się uporać z problemami, wynikającymi z faktu, że miasto coraz bardziej
podchodzi pod hutę. Wokół huty w pasie zieleni, wycinając stare drzewa, które
sadzili jeszcze hutnicy w ramach czynu społecznego między 63' a 65' rokiem,
deweloperzy budują osiedla mieszkaniowe. 500 metrowej szerokości pas
zieleni, który powstał wokół huty, miał bronić mieszkańców przed
zanieczyszczeniami; dzisiaj jest on redukowany przez sprzedaż ziemi. Zresztą
sama huta zderzyła się z tym problemem. Właściciel części terenów
pohutniczych Pirelli chciał budować duże osiedle tuż przy hucie, ale udało się
wespół z Urzędem i mieszkańcami to oprotestować i plan zagospodarowania
wygląda dzisiaj na szczęście inaczej. Pozwala również hucie się rozwijać.
Uważam, że wszyscy jesteśmy zainteresowani, mimo różnych wątpliwości i
zastrzeżeń ekologicznych, utrzymaniem huty na Bielanach, ponieważ jest to
jeden z nielicznych wysoko specjalizowanych zakładów przemysłowych w
Warszawie zapewniający miejsca pracy.
Marian Eliasz: Jestem odpowiedzialny za ekologię w hucie. Huta faktycznie
została wybudowana 60 lat temu i wtedy znajdowała się na dalekich
peryferiach Warszawy. Tutaj były pola młocińskie. Nie dochodziły autobusy do
tego rejonu Warszawy. Teraz to się zmieniło. Huta została otoczona, tak jak
wspomniał pan Lachowiecki, przez Warszawę. W związku z tym musimy
zdawać sobie z tego sprawę, jaka leży na nas odpowiedzialność. My nie
możemy ignorować, że znaleźliśmy się w środku miasta, przy czym jesteśmy
w tej chwili w Warszawie jedynym dużym zakładem przemysłowym, który
przetrwał transformację. To jest też dodatkowa odpowiedzialność. Za Hutą
Warszawa znajduje się Cmentarz Północny, ale zaraz potem Puszcza
Kampinowska. Kolejne wyzwanie z punktu ochrony środowiska, z którego
zdajemy sobie sprawę. Huta ArcelorMittal Warszawa jest jest największym w
Warszawie zakładem recyclingu. Ponieważ jedynym naszym surowcem, z
którego produkujemy stal, jest złom. Złom ze starych samochodów, pralek,
nieużywanych szyn kolejowych, innych nieużywanych części. Zostaje
przewieziony do huty, pocięty na części i wsadzony do pieca elektrycznego.
Piec ten jest zasilany energią elektryczną. My nie używamy węgla w żadnym
etapie naszej produkcji. Stal jest w złomie roztapiana za pomocą energii
elektrycznej, a następnie odlewana i walcowana. Produkujemy tylko pręty. Z
tego powstają części do silników samochodowych, części do elektrowni
wiatrowych. Z naszej stali produkowane są różne specjalistyczne sprężyny,
urządzenia używane w kopalniach, a także łożyska. To są rzeczy które trzeba
wykonywać ze specjalnej stali, która będzie się wyginała i wycierała. Wracając
do ekologii. Stal jest może jednym z niewielu materiałów, którego recycling
wydaje się nieskończony. To znaczy, że stal może być przetwarzana w
nieskończoność. Dużo gorzej jest z plastikiem. Stal natomiast przetwarza się
łatwo. My to właśnie robimy. Bliskość Kampinosu powoduje, że zwierzęta nas
odwiedzają. Mamy stado saren, dzików, łosie bardzo często przychodzą, co
jest dość kłopotliwe. To duże zwierzęta i ciężko jest je łagodnie przekonać,
żeby sobie poszły. Ale najwyraźniej nasze sąsiedztwo im nie przeszkadza. To
nie ma stanowić dowodu, że jesteśmy tacy ekologiczni. Ale pokażemy
konkretne liczby. Mniej więcej od 96' roku, czyli od modernizacji huty, udało
nam się ograniczyć emisję pyłu o 90%, emisję gazu o 60%, zużycie wody o
70%, zużycie energii elektrycznej o 50%, zużycie gazu ziemnego o prawie
60%. Tak wygląda wykres pokazujący emisję pyłu. Pył powstaje w czasie
topienia złomu w piecu elektrycznym i jest emitowany. Dawniej był emitowany
bez ograniczeń, co mieszkańcy Bielan zauważali, myjąc okna co tydzień.
Wykres pokazujący emisję gazów w hucie także uwidacznia ogromną zmianę.
Dzięki zmianie wielu różnych technologii zużycie wody zostało ograniczone.
Tutaj mamy wskaźniki określające zużycie gazu ziemnego i energii
elektrycznej na tonę produkowanej stali. Czyli, ile potrzebujemy energii na
tonę złomu. Wykresy pokazują zmiany na przestrzeni lat. Chciałbym pokazać
przykłady naszych ekologicznych działań. Pokazują nasze głównie
inwestycyjne działania w różnych obszarach środowiskowych. Tutaj na tym
slajdzie pokazujemy rozwiązania technologiczne zastosowane w końcu
ubiegłego wieku. Dotyczy to emisji gazów. Mamy trzystopniowe elementy
odciągu. Nasz wytop, który powoduje powstawanie dużej ilości pyłu jest
zamknięty w szczelnej obudowie. Z pieca odciągamy pyły pierwszym stopniem
odciągu. Jeśli z jakiś powodów pierwszy system odciągów nie poradzi sobie z
całym pyłem, wówczas szczelinami dostaje się do drugiego stopnia odciągu.
Jest jeszcze trzeci stopień, który włącza się wtedy, kiedy trzeba dorzucić do
pieca. Wtedy pył powstający w czasie tego krótkiego etapu pracy, dosłownie 3
minutowego, jest wychwytywany poprzez okap, który zamontowany jest w
dachu hali. Te miejsca odciągu prowadzą do nowoczesnego systemu
filtrowania. Jest to ogromny odkurzacz, posiadający system workowy. Z tym,
że tych worków jest około 3 tysiące. Każdy worek ma około 6 metrów długości
i 7 średnicy. Jest to ogromna powierzchnia, która filtruje z dokładnością ponad
99% . Za systemem odpylania są już tylko wentylatory odciągowe, których
praca także uwzględnia elementy oszczędnościowe. Otóż praca tych
wentylatorów dostosowana jest do warunków występujących w piecu. W ten
sposób wentylatory pracują z wydajnością pozwalającą obsłużyć każdy
moment eksploatacji. Pokazaliśmy przykład naszej działalności ekologicznej w
obniżeniu zawartości pyłu. Kiedyś stosowany sposób wywozu pyłu polegał na
tym, że ładowano go na specjalny kontener i wywożono do innych firm do
zagospodarowania. Obecnie proces załadunku został uszczelniony
specjalnymi rękawami. Natomiast sam transport odbywa się specjalnymi
szczelnymi cysternami. 100% produktu jest przewiezione do zakładów, które
odzyskują cynk. W nowej walcowni, która powstała w 2008 roku,
zainstalowano systemy wodne. Nasze instalacje technologiczne muszą być
chłodzone wodą. Temperatura stali jest bardzo wysoka. Wszystkie elementy,
które regulują walcowanie, muszą być zalewane. Pobieramy wodę z Wisły.
Tylko i wyłącznie do uzupełniania obiegów wodnych. Uzupełnienia
spowodowane chociażby z parowania. Nie unikniemy go w takich procesach.
Elementy pieca również są chłodzone wodą, podobnie jak urządzenia do
utwardzania powierzchni stali, kontrolowane intensywnie systemami wodnymi,
oczywiście też z obiegów zamkniętych. Stacja uzdatniania wody to nie jest
stacja uzdatniania wody z Wisły. My nie wyrzucamy wody w ogóle. Ale po to,
żeby woda krążyła w naszym obiegu, musi zostać uzdatniona. Uzdatnianie tej
wody polega również na oczyszczeniu części wody, która ma kontakt ze stalą.
W wyniku tego oczyszczenia powstają specjalne odpady, które również są w
100% zagospodarowane. Jeśli chodzi o problem hałasu, który jest również u
nas, to piec elektryczny jest urządzeniem hałaśliwym, ale obudowanym. ta
obudowa, oprócz zadania wychwycenia pyłu spełnia również drugie zadanie,
nawet ważniejsze pochłaniacza dźwięku. To jest taka duża metalowa buda.
Ściany są grubości prawie metra. Sam piec generuje ponad 120 decybeli.
Natomiast na zewnątrz hałas nie przekracza 85 decybeli. Kolejnym
rozwiązaniem eliminującym hałas możemy poszczycić się na walcowni. Jeśli
chodzi o walcownię, to już na etapie projektowym przewidywaliśmy, jakie
skutki emisji hałasu z naszych urządzeń technologicznych będą się
przekładały na poziom hałasu na terenach chronionych, czyli na terenach,
gdzie przebywają ludzie. Zastosowaliśmy akustyczny ekran betonowy.
Również na chłodni w obiegu wody. Chłodnia umieszczona jest poza
izolowanym budynkiem podstawowej hali. Musieliśmy tam zastosować ten
sam ekran akustyczny betonowy, który eliminuje emisję hałasu. Te wszystkie
rozwiązania techniczne na naszej nowej hali walcowni sprawiły, że emisja
hałasu na terenach chronionych nie przekracza norm. Oczywiście, to kosztuje.
Np. rok 2007 jest to rok 20 milionów złotych na rozwiązania ekologiczne.
Podobne wydatki ponieśliśmy na budowę nowej stalowni. Od 96' roku, kiedy
powstała stalownia, wydaliśmy ponad 100 milionów złotych na typowe
rozwiązania ekologiczne. Z punktu widzenia zakładu przemysłowego mówimy
o tym, czy Polska ma szansę na zieloną energię. Ja sądzę, że ma. Natomiast
dla nas, producentów, Polska jest jednym z krajów, gdzie te koszty energii są
najwyższe. Co to oznacza? Oznacza, że producent, który tak jak my,
produkuje stal w Polsce, musi wydać stosunkowo więcej na produkcję, niż
producent, który produkuje w Hiszpanii. Oczywiście można sobie powiedzieć,
że energia jest droga, ponieważ mamy przestarzałe elektrownie. Nie do końca.
Bo to jest kwestia regulacji podatkowych, decyzji politycznych. To problem, z
którym cały polski przemysł musi sobie poradzić. Trzeba odpowiedzieć na
pytanie, czy my chcemy, żeby w Polsce był przemysł, czy chcemy, żeby w
Polsce przemysłu nie było. Można wybrać i taką drogę. Był taki czas, kiedy
Unia Europejska wspierała dezindustrializację. W tej chwili od 2 lat wraca się
do reindustrializacji Unii. W Polsce ten plan jest także poważnie traktowany.
Okazuje się, że nie bardzo można wyżyć, mając tylko banki, usługi i przemysł
turystyczny. Działalność produkcyjna tworzy dość stabilny rozwój dla danego
regionu. Trzeba to jednak robić w sposób zrównoważony i nie można gwałcić
środowiska. My jako huta ArcelorMittal Warszawa się pod tym podpisujemy.
Leszek Lachowiecki: Bardzo dziękuję. Poznaliśmy działania mikro i makro w
dzielnicy Bielany. Ponieważ zdążył do nas pan wiceburmistrz Grzegorz
Pietruczuk, który zawiaduje między innymi wydziałem środowiska, poprosimy
go o syntezę tego, jak wyglądają zielone Bielany i co to dzisiaj znaczy.
Grzegorz Pietruczuk: Przed chwilą brałem udział w konferencji prasowej, na
której ustaliliśmy rzecz ważną dla naszej dzielnicy. Chodzi o problemy
reprywatyzacyjne. Zgłaszano u nas roszczenia w ostatnich latach, a w
ostatnich miesiącach lawinowo, do prawie 160 kamienic i dwóch parków.
Jednego przedszkola, szkoły nr 53 podstawowej i liceum z Gwiaździstej. Ten
proces się niestety rozszerza. I nagle się okaże, że będziemy musieli oddać
wszystko w ręce osób, które nie mają konkretnie nic wspólnego z poprzednimi
właścicielami. Niestety tak funkcjonuje w naszym kraju prawo, co przenosi nas
do tych kwestii, o których będę mówił, czyli o ochronie środowiska. My
działamy na poziome dzielnicowym. Mamy bardzo doby wydział
środowiskowy. Obciąża nas utrzymanie terenów zielonych, a mamy ich sporo,
bo 160 hektarów lasu na terenie naszej dzielnicy, o który trzeba zadbać.
Trzeba znaleźć na to pieniądze, co nie jest łatwe przy całej masie wydatków
socjalnych, utrzymania oświaty czy sportu. Jesteśmy zieloną dzielnicą,
jesteśmy tak postrzegani. Odrodził nam się ostatnio bardzo poważny problem,
który pewnie czasami odczuwacie, czyli kompostownia na Radiowie. Czujecie
odór, który unosi się na terenie naszej dzielnicy, bardzo silny na Radiowie, na
Wólce. Bywa, że czuć go dalej. Dotyczy to Młocin, Wrzeciona, Chomiczówki,
nawet Piasków czy Starych Bielan. Jest to właśnie przykład podejścia
„ekologicznego” w naszym kraju. Skąd to się bierze? To jest taka nauczka na
przyszłość jak funkcjonuje nasze państwo. Posłowie wpadli na pomysł, że
zgodnie z dyrektywami unijnymi trzeba zagospodarować odpady w Polsce.
Przygotowano ustawę, uważam że jedną z najgorszych w historii naszego
parlamentu. Ale o ile ustawa jest zła, to wykonanie jej w naszym mieście jest
jakąś tragikomedią i farsą. Ustawodawcy chodziło o to, żeby więcej odpadów
było przetwarzanych i recykling działał jak najlepiej. Założenie szczytne.
Dążymy do krajów zachodu, do Skandynawii, ja jestem zakochany w
Skandynawii, więc wiem, jak to jest ważne. Uchwalono ustawę, ustalono
przetarg, z jedynym kryterium - ceną. A wiadomo, że to najgorsze kryterium
przy takim wyborze. Dlatego my, mieszkańcy Bielan, cierpimy na tym. Nie
tylko Bielan, bo i Stare Babice, i Bemowo. Śmieci się u nas nie przetwarza.
Śmiecie wyjeżdżają na górę śmieci, na której miało się już ich nie przetwarzać.
A chodziło o to, żeby zamknąć teren i oddać gorę śmieci dzielnicy, żeby na
przestrzeni 20-30 lat ta góra osiadła. Mamy teraz gigantyczną kompostownię,
która zatruwa zieloną dzielnicę i jej mieszkańców. Walczymy z nią i chcemy
doprowadzić do jej zamknięcia. Nie może być tak, że w kraju
demokratycznym, coś takiego się dzieje. Ta kompostowania ma zgodę na
działanie do 2024 roku przy najbardziej prymitywnych technologiach, które są
ekologicznie nieporozumieniem. Uczymy ekologii w szkołach, przedszkolach,
mamy programy. A posłowie zapomnieli o czymś, co zrobili wszyscy inni. Nie
przygotowali społeczeństwa do tego, jak będzie wyglądał nowy system. Nie
przygotowano programów informacyjnych, nie przygotowano zaplecza, które
jest niezbędne. Ustawę wprowadzono jak wszystko u nas na „urra”. Szwedzi
wprowadzali swoją ustawę o systemie sortowania i ekologii przez 10 lat. Przez
10 lat edukowali społeczeństwo, przygotowywano dzieci i młodzież w
przedszkolach i szkołach. A pewnego dnia, bodajże 31 grudnia, zamknięto
wszystkie zsypy i uruchomiono system gospodarowania odpadami. Mają
gigantyczne ilości przetwarzanych śmieci, czytałem, że osiągnęli 96%, to jest
rekord światowy, tylko tam zrobiono to mądrze. Da się to robić na terenie
naszej dzielnicy, mimo tej kompostowni i mimo tego, że to wszystko jest
bardzo spóźnione. Udało sie nam stworzyć fundusz promocji ekologicznej, do
którego zachęcam was, jeśli macie pomysły, to zgłaszajcie je. Oprócz takich
zajęć jak sprzątanie Puszczy Kampinowskiej, robimy pikniki ekologiczne w
przedszkolach, w szkołach, różne warsztaty, programy pilotażowe dla dzieci i
młodzieży. Robiliśmy pilotaż w trzech szkołach, chcemy wprowadzić go do
wszystkich naszych szkół. Chodzi o to, żeby w każdej placówce oświatowej
były zajęcia, dzięki którym dziecko uczy się przydatnych ekologicznie
zachowań. Nie chodzi o samo sortowanie śmieci, chodzi o zmianę sposobu
myślenia. Bo podejście i wytłumaczenie małym obywatelom, co oni robią,
wpływa na nas wszystkich. Ruszyliśmy z takim programem, wystartowaliśmy z
konkursem „Bądź eko na Bielanach”. Są różne konkursy plastyczne, wzięło w
nich udział około 100 osób. W zeszłym roku pięcioro naszych laureatów
wyjechało na dwutygodniowe obozy, które opłacaliśmy poprzez sponsorów.
Płacą prywatne firmy na Bielanach, które angażują się w takie projekty, bo ich
właściciele widzą pożyteczny cel. Moim celem jest stworzenie całego systemu
edukacji, uwzględniając wasze pomysły w szkołach. W szkole nr 72 będziemy
budować ogród, place zabaw. Jeżeli macie pomysł, jak zainteresować
rówieśników, jak dotrzeć z informacją ekologiczną - zgłaszajcie się. Jesteśmy
na Bielanach, a ile osób miało okazję spacerować po lesie bielańskim? Z
przewodnikiem, żeby wysłuchać, jaką mamy bogatą faunę i florę. Dużo was
was wzięło w tym udział? Raczej niewielu. A takie zajęcia są organizowane.
Bardzo dobrze współpracuje się nam z hutą. I bardzo podoba mi się podejście
korporacyjne ArcelorMittal, bo to jest branie współodpowiedzialności za
środowisko zewnętrze i społeczne. Zapraszam do kontaktu ze mną, z panią
naczelnik Włodek. Zapraszam do konkursów, aktywności. Mamy trochę
pieniędzy, chcemy je wydać. W przyszłym roku chcemy wprowadzić do szkół
zajęcia, a nie pilotaże. Pilotaże dobrze się przyjęły, zebrały bardzo dobre
opinie. Zapraszam do uczestnictwa w piknikach ekologicznych, kilkanaście
placówek oświatowych wzięło udział w takich aktywnościach. Pomagamy je
finansować. To są fajne rzeczy.
Leszek Lachowiecki: W ten sposób zakończyliśmy nasze spotkanie wezwaniem do współnej aktywności, nauki, edukowania się - bowiem wiedza,
nawyki, zrozumienie celu, jaki nam powinien przyświecać okazuje się
kluczowe dla pełnej i sensownej realizacji zadań ekologicznych. To, że
będziemy musieli je realizować, nie budzi już dzisiaj sprzeciwu - problemem
jest natomiast, że oczekujemy tego od innych, sami nie czując się do konca
zobligowani. Dlatego odpowiadając na tytułowe pytanie naszej konferencji:
„Czy Polska ma dość energii na zielona energię”, odpowiem: jesli każdy z nas,
mieszkańców, będzie energicznie działał w tym kierunku, osiagniemy cel
ekologiczny, który pozwoli nam żyć w świecie bardziej przyjaznym,
zrównoważonym i zdrowym.
Dziekuję panelistom, dziękuję Pani Naczelnik Wydziału Środowiska Urzędu
Bielan za życzliwą pomoc wzorganizowaniu spotkania, dziękuję wam
wszystkim, do zobaczenia.