klikając w link - Stowarzyszenie Warszawa w Europie
Transkrypt
klikając w link - Stowarzyszenie Warszawa w Europie
Leszek lachowiecki: Witam serdecznie w imieniu Stowarzyszenia SpołecznoKulturalnego i Fundacji im. Róży Luksemburg młodzież gimnazjów i liceów bielańskich, zaproszonych do gościnnej sali Ratusza w celu przedyskutowania niezwykle aktualnego problemu, jakim jest nasz wspólny stosunek do wyzwań ekologicznych. Objęliśmy je jednym pytaniem: „Czy Polsce starczy energii na zieloną energię”, mając na uwadze nie tylko kwestie ściśle produkcyjne - skąd i w jaki sposób czerpać energię niezbędną dla funkcjonowania naszej cywilizacji technicznej, ale także, czy w nas samych jest wystarczająco wiele determinacji, aby poddać się koniecznościom, wynikającym z wyzwań ekologicznych. Nasz plakat do konferencji symbolizuje złożoność tych problemów: kolor czarny oznacza, że w Polsce korzystamy głównie z tzw. brudnych, nieodnawialnych źródeł energii, bowiem jej większość powstaje z węgla, przy czym otrzymujemy także szereg odpadów, zwłaszcza gazów cieplarnianych (CO2), bardzo szkodliwych dla czystości atmosfery. Gazy cieplarniane mają wpływ na klimat na ziemi, a niekorzystne zmiany w tym zakresie już niejednokrotnie powodowały duże straty gospodarcze (gwałtowne huragany, opady, itd.). Unia Europejska, której Polska jest członkiem, przedstawiła właśnie kolejną wersję swego Paktu Klimatycznego, zmierzającego do ograniczenia gazów cieplarnianych - do 2030 r. o 40 proc. To bardzo ambitne zadanie, zwłaszcza dla nas; przypomnę, że pierwszy etap Paktu został przez nas zawetowany. Ograniczeniu gazów ma towarzyszyć rozwój energetyki zielonej, czyli takiej, w której wykorzystujemy źródła odnawialne (OZE). W Polsce ok. 7 proc. energii produkuje się już dzisiaj z wiatru, wody, słońca oraz geotermii, co oznacza, że początek został już zrobiony, ale przed nami jeszcze sporo do zrobienia i nadrobienia. Tzw. ustawa śmieciowa nałozyła na wszystkich mieszkanców określone obowiązki segregacji smieci. Nie jest tajemnicą, że bardzo wielu z nas nie przestrzega tych wymogów. mówi się nawet o fiasku działania tej ustawy. Na tym przykładzie widać, jak trudno jest w praktycznym zastosowaniu realizować pewne niewygórówane przecież wymogi ekologiczne.O tym właśnie chcielibyśmy porozmawiać, Zaprosiliśmy do dyskusji zarówno ekspertów jak i nauczycieli oraz działaczy społecznych oraz ludzi przemysłu, w przekonaniu, że spróbują zarysować nam pewien obraz problemu, zawierający nie tylko generalia, ale także kwestie odnoszace się do konkretnegi miejsca, w którym dzisiaj obradujemy. Jak wyzwania ekologiczne postrzegane są na Bielanach, co robimy tutaj, aby im sprostać? Mamy więc wsród nas Pana Dariusza Szweda z Zielonego Instytutu, Pana Wiesława Żółtkowskiego, byłego członka Zarządu Banku Ochrony Środowiska, Marcina Budzyńskiego, działacza ruchów ekologicznych, członka Komisji Dialogu Społecznego przy Radzie Miasta, Panią Małgorzatę Tatarewicz, nauczycielkę gimnazjum nr 72 na Bielanach, Pana Mariana Eliasza, specjalistę od ochrony środowiska w Hucie ArcelorMittal Warszawa. Liczymy, ze dotrze do nas Pan wiceburmistrz Bielan, Grzegorz Pietruczuk. Zatrzymała go konferencja prasowa w Sejmie, w której uczestniczy. Pierwszego o zabranie głosu prosze p. Dariusza Szweda. Dariusz Szwed: Al Gore powiedział kilka lat temu, że XXI wiek będzie wiekiem ekologii albo w ogóle go nie będzie. I rzeczywiście, mamy już czternasty rok tego XXI wieku. Coraz częściej słyszymy o globalnych zagrożeniach ekologicznych jako poważnych wyzwaniach społecznych czy ekonomicznych. Tak jak nie ma dobrej polityki gospodarczej bez dobrej polityki społecznej, czyli bez społeczeństwa, tak nie ma dobrej polityki ekologicznej bez dobrego społeczeństwa. Tak naprawdę to polityka ekologiczna jest podstawą polityki społecznej i gospodarczej, a nie odwrotnie. Politycy w parlamencie opowiadają, że teraz gospodarka jest najważniejsza, a czas ekologii przyjdzie później. Nie da się tak w nieskończoność i poprzedni system też nam to pokazał. Ale teraz trochę o pozytywach. Pierwsza rzecz: Polska będąc członkiem Unii Europejskiej będzie w najbliższej perspektywie finansowej 2014-2020 największym beneficjentem. Mówiąc wprost: dostaniemy najwięcej kasy. Czyja jest ta kasa? Nasza, wasza, moja, twoja. Nas wszystkich. 38 milionów obywatelek i obywateli Polski. Rumunia, Węgry, Czechy nie dostają aż takich pieniędzy. Dlaczego? Dlatego, że Polska jest krajem dużym. I, co ważne, jesteśmy relatywnie biedniejsi niż obywatele starej piętnastki. Czyli te pieniądze, w sumie osiemdziesiąt miliardów euro - ponad 300 miliardów złotych to pieniądze na projekty rozwojowe, które powinny służyć nam wszystkim. Spójrzcie: z największych 20 koncernów w Polsce i najbogatszych aż 10 to są koncerny należące do tak zwanego sektora paliwowo-energetycznego. One mają mnóstwo pieniądzy. Skąd oni mają te pieniądze? Od nas. My płacimy wysokie rachunki za benzynę, za gaz, za energię elektryczną. W ten posób oni zdobywają potężne zyski. Co roku mówi się o czystym zysku, w tym wypadku kontynuując myśl pana Leszka (Lachowieckiego), o „brudnym” zysku, bo to jest zysk z brudnych zasobów energetycznych, jak ropa, gaz czy też węgiel. Węgiel jest najbardziej szkodliwym źródłem energii, ale wszystkie te koncerny uzyskują aż 5 miliardów złotych „brudnego” zysku co roku. Co w związku z tym proponujemy? Zielony Instytut nazywa to demokracją energetyczną. Demokracja energetyczna polega ni mniej, ni więcej tylko na tym, że m.in te 5 miliardów za energię elektryczną będą mogli państwo uzyskać sami. Ale jak? Po pierwsze: można ograniczyć zużycie energii. Tutaj jesteśmy w budynku relatywnie nowym, zbudowanym niedawno, więc jest to budynek energooszczędny, z odpowiednimi ścianami, oknami ocieplanymi itd. Ale 5, 5 milona domów w Polsce jest w kategorii E, F, a czasami nawet G. Jest taka kolorowa skala od zielonej do czerwonej - E do G mieści się w najniższej skali. Na różnych urządzeniach mamy tę skalę: na pralkach, na lodówkach, na żarówkach. Pytanie: dlaczego nie docieplić tych budynków? To jest kwestia polityczna. Bo jeżeli macie 5 milardów zysków w roku i, czego wam życzę, jesteście szefem jednego z tych koncernów, walczylibyście o swój interes, żeby zachować dla siebie te pieniądze, a nie dzielić się nimi ze społeczeństwem. A tutaj, nie dość, że ocieplenie budynków przyniosłoby nam korzyści nie tylko w postaci niższych rachunków za media, czyli ograniczenie ubóstwa energetycznego, to jeszcze dodatkowo stworzyłoby setki tysięcy miejsc pracy. Część z was przygotowuje się do wejścia na tak zwany rynek pracy. I widzicie, jak trudno jest ludziom młodym pracę znaleźć. Często wyjeżdżamy za granicę, żeby pracować. Pytanie, dlaczego mamy budować elektrownie na węgiel lub nawet elektrownie jądrową, jeżeli możemy zapewnić częściowe bezpieczeństwo energetyczne poprzez ocieplanie budynków, tworząc około stu tysięcy więcej miejsc pracy. Jeżeli gdzieś słyszycie, że jakiś koncern chce zbudować elektrownię węglową i stworzy sto miejsc pracy, wówczas możecie to przemnożyć przez sto i zapytać: a dlaczego nie stworzymy 10 tysięcy miejsc pracy w efektywności energetycznej, na przykład w ocieplaniu budynków? Odpowiedź jest prosta. To politycy decydują o naszym życiu. Ale to my decydujemy, którzy politycy o nas decydują. Miejsc pracy przy tak zwanej głębokiej termomodernizacji budynków w Polsce, mogłoby powstać nawet 350 tysięcy. To nie znaczy, że górnicy nie powinni wydobywać węgla. To znaczy tylko, że należy wziąć pod uwagę drugą stronę równania, czyli konsumentów energii, którzy muszą za energię coraz więcej płacić. Płacimy za energię mnóstwo. I ubóstwo energetyczne jest w Polsce jednym z ważniejszych problemów w Unii Europejskiej. Jeden z najwyższych poziomów ubóstwa energetycznego w Unii jest właśnie w Polsce. Wreszcie, energia - co widać od ostatnich kilku miesięcy - jest bronią. Czy macie świadomość, że wsiadając do samochodu i kupując benzynę, czy ropę, czy włączając kaloryfery w swoich mieszkaniach, jeśli mace ogrzewanie gazowe, wspieracie dostawców ropy?. Nasze pieniądze budują niedemokratyczny wymiar działalności rządu Rosji. Jeżeli uda nam się, oczywiście stopniowo, uniezależnić od Rosji, to także Rosjanie zaczną myśleć innymi kategoriami. Kolejna broń przeciwko wysokim rachunkom: czy ktoś stosuje oświetlenie LED-owie u siebie w mieszkaniu? Ci , którzy jeszcze tego nie robią, przepłacają za energię. Bo taka żarówka zwraca się w trzy miesiące, tylko trzeba mieć świadomość, że trzeba kupić coś droższego, żeby później było taniej. A jak taniej? Wymiana oświetlenia na oświetlenie LED-owe mogłoby przynieść wojewódźtwu mazowieckiemu 5 do 5,5 miliarda złotych rocznie. Kto z państwa nie chciałby, przepraszam za określenie, przytulić takie pieniądze? One zostają w naszej kieszeni, zamiast wypływać do koncernów energetycznych. Brońmy się przed wysokimi rachunkami poprzez racjonalizację naszych wyborów. Ubóstwo energetyczne, o którym wspominałem, ma najwyższy poziom w Polsce. Najwięcej ludzi w Polsce nie jest w stanie zapłacić za energię, za ogrzewanie. Ubóstwo energetyczne definiuje się w Unii jako taki poziom, gdy wydajemy więcej niż 10% swoich dochodów miesięcznych na ogrzewanie, na benzynę, na ocieplenie dla naszego domu czy mieszkania. Okazuje się że średnio w Polsce nasze rodziny płacą 13-14% za źródła energii miesięcznie. Czyli mówiąc o średniej wszyscy jesteśmy na poziomie ubóstwa energetycznego. To pokazuje wymiar problemu. Pytanie: czy w związku z tym władze nie powinny podjąć przeciwdziałania ubóstwu energetycznemu? Oczywiście, że tak. Wracając do demokracji energetycznej. Obecną sytuację moglibyśmy nazwać korpokracją energetyczną, bo to właśnie koncerny rządzą rządem, a nie rząd rządzą w naszym imieniu. Często jest tak, że rząd podejmuje decyzje na rzecz koncernu, a nie na rzecz społeczeństwa. Jak alternatywny system mógłby być zorganizowany? Zamiast jednej elektrowni węglowej czy nawet jądrowej, możemy mieć miliony małych instalacji fotowoltaicznych. One mogą być już na naszych dachach. Zobaczmy, ile jest jeszcze do zrobienia. W ostatnich latach udało się rozwinąć projekt kolektorów ociepleniowych na dachach, czyli ludzie ocieplają sobie wodę przy pomocy słońca, obniżając rachunki i obniżając zanieczyszczenie węglem. Ten program był ogromnym sukcesem, bo jesteśmy na czwartym miejscu w Unii Europejskiej pod względem zainstalowanych kolektorów słonecznych! Polityka zielona wytwarza znacznie więcej miejsc pracy niż czarna. Czyli jest szansa, żebyście nie musieli wyjeżdżać, tylko pracowali u siebie. Bo energia słoneczna jest wszędzie, w przeciwieństwie do energii z węgla czy z atomu, która wymaga sprowadzania surówców z zewnątrz. Korzyści, jakie przynosi energia odnawialna to, na przykład: brak zanieczyszczeń, smogu, smrodu. Nie wiem czy państwo słyszeli, że każdy krakowianin i krakowianka spala około 2 tysięcy papierosów rocznie nie paląc w ogóle papierosów, a tylko wdychając krakowskie powietrze. Tak jest powietrze zanieczyszczone w Krakowie. Spójrzmy, co się dzieje w Unii Europejskiej. W Niemczech już dziś 380 tysięcy osób pracuje w sektorze energii odnawialnej. W Polsce zaledwie 30 tysięcy. Potencjał ogromny! Co ważne, wiele pieniędzy zostaje lokalnie. Jeżeli zainstalowalibyśmy panele fotowoltaiczne na Bielanach, to 80% pieniędzy z tych zainstalowanych i wykonywanych prac zostałoby w lokalnej gospodarce, a w przypadku węgla i atomu - zaledwie 15%. Są na to pieniądze. Są programy operacyjne, są fundusze regionalne, na przykład program operacyjny Infrastruktura i Środowisko. Są to pieniądze dla was. Jeżeli będziecie razem z władzami współpracować, to możecie na własnych dachach, u siebie w domu, w swoich spółdzielniach, blokach, czy domach jednorodzinnych takie instalacje założyć dla dobra swojego i całej społeczności lokalnej. Często słyszę, że nie ma szans, by taka technologia zapewniła nam bezpieczeństwo energetyczne. Specjalnie policzyłem, ile wytwarza system energetyczny w Polsce. Około 155 TerraWatogodzin rocznie. Żeby tę samą energię wytworzyć z paneli, nie mówię tutaj o wiatrakach i innych instalacjach, wystarczyłoby postawić jeden panel o wymiarach 33 na 33 kilometry. Czyli mniej więcej tyle, ile powierzchni ma metropolia warszawska. Dachów w Polsce nie brakuje. Moglibyśmy spokojnie zapewnić samymi panelami bezpieczeństwo energetyczne. Moje hasło brzmi: mamy słońce, mamy wiatr - produkujmy prąd. Nie dajmy sobie wmówić, że ta technologia się w Polsce nie opłaca, bo to jest kwestia tego, jak to się liczy. Gdybyśmy policzyli koszty zdrowotne, chorób układu oddechowego, problemów ze skórą, z zanieczyszczeniem, które opada na nasze ubrania, to już dziś okaże się, że energia odnawialna jest konkurencyjna wobec węgla. Tyle, że oczywiście do tego trzeba odwagi politycznej. Państwu życzę, żebyście zostali obywatelkami i obywatelami solarnymi, wiatrowymi i bogatymi, bo to są wasze zasoby i możecie bez ograniczeń z nich korzystać. Leszek Lachowiecki: Dziękuję. Zapewne inny punkt widzenia zaprezentuje pan Wiesław Żółtkowski, który przez wiele lat był członkiem zarządu Banku Ochrony Środowiska, a przez ten Bank przechodzą wszystkie pieniądze unijne na duże projekty ekologiczne. Kwestie ekonomiczne są ważną barierą rozwoju energetyki ekologicznej w Polsce. Wiesław Żółtkowski: Rozpocznę od tego, że jestem finansistą, ale także skończyłem Politechnikę, więc znane mi są wszelkie ideologie, ale problemy zwykle widzę sztywno, konkretnie i twardo. W związku z tym przedstawię pewien logiczny punkt widzenia, dotyczący ochrony środowiska, w konktekście finansów, albowiem za wszystko trzeba płacić. Konstytucja określa, że polityka ekologiczna jest obowiązkiem państwa tak samo jak ochrona zdrowia czy wydatki na zbrojenia. Tak samo trzeba wydawać pieniądze na inwestowanie w projekty ekologiczne, czyli takie, które chronią lub poprawiają środowisko. Czyli nie jest to jakaś idea, o którą trzeba walczyć, tylko kolejny zapis w konstytucji, który powinno się realizować. Problemem jest tylko - jak realizować. Żebyście państwo mieli świadomość, jak biegną finanse w zakresie ochrony środowiska w Polsce, chciałem wam pokazać system finansowy, który obowiązuje u nas. Zresztą podobnie jak w Europie. Otóż jest środowisko i płaci się za użytkowanie środowiska. Czyli inaczej: ci, którzy używają wodę, zanieszczyszają środowisko muszą wnieść opłaty. Z tych opłat tworzą się fundusze, które, razem z instytucjami finansowymi czy we współpracy z instytucjami finansowymi, finansują inwestycje, mające ograniczyć zanieczyszczenie bądź niszczenie środowiska albo też doprowadzić do tego, żeby poprawić zniszczone wcześniejszymi działaniami człowieka środowisko. Te inwestycje sprawiają, że jakość środowiska ulega poprawie. A jeżeli jakość środowiska ulega poprawie, to zwykle mniejsze są opłaty z tytułu niszczenia środowiska. To jest taki system działań mający na celu poprawianie działania ochrony środowiska. W Polsce od 20 lat ów system tak funkcjonuje. Inwestycje ekologiczne, np. związane z energią i inne dzielą się na dwa typy. To są inwestycje końca rury, czyli takie inwestycje, gdzie nie ingerujemy w proces gospodarczy, w proces przemysłowy, w działalność wytwórczą, natomiast na końcu tego procesu nakazujemy usuwanie powstałych zanieczyszczeń. Tak jest na przykład z oczyszczalnią ścieków. Nie wnikamym jakie ścieki, w jakiej ilości, w jakiej jakości wypływają z tych rur w naszych mieszkaniach, natomiast na końcu tych rur jest instalacja, która je czyści. Podobnie może być w elektrowni: na kominie montujemy filtry, które mają czyścić zanieczyszczone powietrze, wydalane z tego komina. Zwykle są jakieś normy do zanieczyszczeń dopuszczalnych przy danej produkcji. Ciężko tu mówić wprost o efektywności ekonomicznej tych przedsięwzięć, bo ci, co produkują i zanieczyszczają, mają po prostu prawny obowiązek, żeby instalować urządzenia, które będą ograniczać emisję zanieczyszczeń. Drugi rodzaj inwestycji ogranicza powstawanie zanieczyszczeń, czyli na przykład zamiana elektrowni węglowej albo na elektrownie odnawialną, albo na wiatraki. Te inwestycje wpływają na proces wytwarzania, w tym przypadku energii i w związku z tym jest tu zintegrowany z ekologicznym cel ekonomiczny. Są cztery podstawowe źródła finansowania w Polsce. Pierwszy, to jest finansowanie krajowe, gdzie użytkujący środowisko płaci za jego zanieczyszczenie, a potem z tych zebranych pieniędzy finansuje się inwestycje związane z poprawą stanu środowiska. Po drugie - środki unijne to są duże pieniądze, które dopływają do Polski w ramach tego, że jesteśmy w Unii Europejskiej. I trzeci: są to są środki innych państw, które je przekazują dla Polski. Na przykład są to kraje mieszczące się nad Bałtykiem. Są one zainteresowane, żeby Polska nie zanieczyszczała Bałtyku, a zanieczyszcza bardzo mocno. W związku z tym przekazywane są pewne środki przez te kraje, żeby w Polsce chronić jakość wody. Wszystkie te środki są uruchamiane na cele określone przez donatora. Ten, który te środki przeznacza, mówi, że zostaną uruchomione na cele określone przez niego. Formy uruchamiania tych środków są takie, że można udzielać pożyczek oprocentowanych preferencyjnie, czyli poniżej wartości rynkowej pieniądza. Można udzielać dotacji, czyli bezzwrotnych środków wspomagających określoną działalność. W Polsce na szeroką skalę stosuje się taką metodę, że fundusze ekologiczne przekierowują pieniądze do banków, by banki mogły udzielać kredytów na cele wskazane przez te fundusze, ale kredytów o niższym oprocentowaniu. Różnicę w oprocentowaniu dopłaca wtedy fundusz. Istnieje jeszcze system umożeniowy, w ramach którego, gdy się uzyskuje określone efekty - można uzyskać umożenie części nakładów poniesionych na dane inwestycje. Czyli nie płacić odsetek, bo zostaje się z podatku zwolnionym. Efektywne inwestycje można rozpatrywać w różny sposób, bardzo skomplikowanie się to liczy. Ja chcę to powiedzieć w taki sposób: zawsze trzeba określać efektywność ekonomiczną, czyli stosunek efektów do nakładu. Przy stosunku efektów do nakładów przy inwestycjach ekologicznych z pominięciem wsparcia wynikającego z dotacji czy z polityki państwa, zwykle ten stosunek jest gorszy, niż w instalacjach starych i nieprzyjaznych dla środowiska. Jest jeszcze efektywność ekonomiczna. To jest stosunek efektów ekologicznych do kosztów. Jeżeli ograniczamy zanieczyszczenie środowiska, istnieje prawidłowość, że ograniczenie zniszczenia jest do pewnego stopnia stosunkowo tanie. Natomiast im dalej, im bardziej ambitnie formułujemy cele, koszty rosną wykładniczo. W związku z tym można powiedzieć, że ograniczenie emisji gazów do 60% jest stosunkowo możliwe do uzyskania, 90% jest już bardzo kosztowne, a 100% - niemożliwe. Przy tego typu przedsięwzięciach zawsze bada się stopień ochrony środowiska, który jest akceptowalny ze względu na nasze możliwości finansowe. Możliwości finansowe są zawsze ograniczone. I to jest ta druga strona spojrzenia na przedsięwzięcia, które realizuje się w trybie gospodarczym. Ktoś musi zawsze jakieś nakłady ponieść, żeby efekt był uzyskany. Zawsze musimy te efekty porównywać. Cel. który chcemy osiągnąć - z nakładami, które musimy ponieść, żeby cel spełnić. W ekonomi nie wykonuje się rachunków wszechstronnych rezultatów. W ekonomii nie jest tak, że coś może być dla wszystkich dobre. Zawsze będzie dla jednego dobre, a dla drugiego złe. Nie można mówić, że obniżenie podatków jest rozwiązaniem, bo to jest nieprawda. Nie można powiedzieć, że na przykład 100% ochrona środowiska w każdym obszarze jest rozwiązaniem realnym i osiągalnym, bo to jest mit. Nie mamy na to środków i musielibyśmy do tego zmienić całą naszą cywilizację. Możliwe, że nasza cywilizacja nie jest najlepsza. Pamiętam, jak w latach 60-tych był proces odchodzenia od kolonizacji. Bo wcześniej cały świat był właściwie urządzony według pomysłów tworzonych w Europie, według celów podporządkowanych cywilizacji europejskiej. W związku z tym dzisiaj mamy bardzo poplątany świat, w którym racje są bardzo różnie rozłożone ze względu interesów bieżących i dawnych. Jeżeli popatrzymy na elektrownie węglowe, które dziś są potępiane ze względu na produkcję bardzo dużej liczby zanieczyszczeń, co jest oczywiście prawdą, w Polsce mamy te elektrownie bardzo przestarzałe. W przeciągu ostatnich 25 lat wybudowano tylko dwa nowe bloki. Są elektrownie jeszcze z czasów Bieruta, które trzeba będzie teraz zamknąć. Żeby te elektrownie wyeliminować, trzeba przejść na inne źródła produkcji energii. Żeby zobrazować ten problem chciałbym go pokazać na przykładzie samochodu. W Polsce mamy około 16 milionów samochodów. Średni wiek samochodu to koło 15 lat. Przynajmniej połowa to są samochody, które nie powinny jeździć, dlatego, że zanieczyszczają środowisko. Emisja ta w polskich miastach jest gorsza niż kominy fabryk. Powinno się zlikwidować, wyłączyć z ruchu wszystkie samochody, które nie spełniają norm ochrony środowiska. Ale wtedy byśmy doszli do tego, że w Polsce zostałoby może 30% samochodów! Kto odważyłby się zgłosić taką propozycję albo ją zrealizować? To jest niewykonalne. Lud by się oburzył i tego myśliciela od razu wyrzucił. Podobny problem mamy w energetyce. Tylko, że w energetyce to nie dotyczy każdego z nas, bo to nie jest tak, że każdy z nas ma elektrownię i będzie bronił swoich interesów. Energetyka jest zcentralizowana. W związku z tym przejście z jednego modelu do drugiego napotka taki konflikt ekonomiczny, że zmiany są bieżące, a efekty przyszłe. Oczywiście, każdy czysty, szlachetny i dobry odpowie, że trzeba koszty ponieść, żeby efekty uzyskać, ale każdy liczący pieniądze powie, że muszą być zachowane proporcje między efektami dzisiejszymi a przyszłymi. W tej sprawie jest niestety bardzo dużo rozbieżnych poglądów i bardzo trudno osiągnąć efekt. Ja mówię tylko, że są to poglądy rozbieżne i że wszystkie strony mają swoje racje. Raczej bardzo proste, ekonomiczne, ideologiczne również. W tym pomieszaniu trudno czasem się rozeznać. Jest np. moim zdaniem w Polsce duży problem opakowań. Jeśli kupuję kosmetyk, to dają mi jakiś flakonik w lakierowanym pudełeczku. Pudełeczko jest zapakowane w większe pudełeczko, na to papier kolorowy, a do tego wszystkiego wstążka. Ja oczywiście mówię, żeby to wszystko wyrzucili i dali mi tylko ten flakonik. To jest jakaś moda wynikająca z konsumpcyjnego nastawienia społeczeństwa. Natychmiast potem ten papier, to pudełeczko, tę wstążeczkę się wyrzuca. Tworzy się góra niepotrzebnych śmieci. To jest prosta sprawa, którą można by było obalić, ale nikt jakoś o to nie walczy. Wszyscy wolą krytykować kominy, bo to jest bardziej widoczne. Nie chciałem dyskutować na tematy ideologii, ale jest jeden problem polityczny bardziej niż ideologiczny. Otóż kraje północy, do których my należymy, zniszczyły swoje środowisko budując swój dobrobyt. Postępowano według schematu: wytniemy puszczę, wytrzebimy zwierzęta, przeznaczymy tereny na rolnictwo, potem przeznaczymy te tereny pod przemysł. Potem kolonizatorzy weszli do Azji i do Afryki i tam wycinali puszcze, przeznaczali tereny pod produkcję i modelowali świat na modłę europejską. Teraz zorientowaliśmy się, że świat jest bardzo zniszczony i mówimy: nie wycinajcie puszczy amazońskiej, nie sadźcie tych plam olejowych czy innych jednorodnych drzew, dlatego, że to niszczy środowisko. Na to tamte kraje mówią: wyście zbudowali swoje bogactwo i dobrobyt na gruncie zniszczenia środowiska. Jeżeli my będziemy przestrzegać tych wszystkich norm, nie będziemy mogli się tak szybko rozwijać i was doganiać. Tu jest konflikt. Bogaci mówią: niech ci biedni przestrzegają norm, których my sami nie bardzo przestrzegamy. Uruchamiają inwestycje poza Europą czy poza Stanami Zjednoczonymi, przerzucają całą brudną technologię do tamtych krajów, czerpią z tego korzyści, a u siebie mówią, że możemy być teraz czyści i ładni. To jest sprzeczność, której nie da się w świecie uzgodnić, bo ta sprzeczność jest zbyt duża. Powinniśmy wprowadzić paszport ekologiczny, pokazujący, ile energii można produkować na jednego człowieka. Wtedy by się okazało, że Chiny są bardzo czystym krajem. Bo jeżeli chodzi o produkcję energii, to mają znacznie mniej zanieczyszczeń niż Stany Zjednoczone na jednego człowieka. I to byłoby sprawiedliwsze, że my na północy zapłacimy tym na południu, by oni ochronili las. Ale jeżeli nie chcemy i nie jesteśmy w stanie o tym nawet rozmawiać, to problem w skali świata jest nierozwiązywalny, bo sprzeczności są zbyt duże. Leszek Lachowiecki: Od wielkiej ekonomii przejdźmy do działań społecznych mikro, działan obywatelskich, rónie ważnych, jeśli nie ważniejszych w procesie ochrony środowiska, zwłaszcza w miastach. Urbanizacja, natłok samochodów, zabetonowanie powoduje, że odgradzamy się od przyrody. Czy tak musi być? Czy rzeczywiście musimy pogłębiać sztuczne odseparowanie od naturalnego środowiska? Zapytajmy o to Marcina Budzyńskiego, który zaangażował się w obywatelski, społeczny ruch na rzecz ochrony przyrody w Warszawie. Marcin Budzyński: Jest takie ciało w Warszawie, Komisja Dialogu Społecznego do spraw środowiska przyrodniczego przy Biurze Środowiska Naturalnego Rady Miasta, mieści się na placu Starynkiewicza. Są w niej inżynierowie, są nauczyciele, są emeryci i renciści. To jest forum 40 różnych organizacji. Od Stowarzyszenia „Czyste Radiowo”, przez Stowarzyszenie mieszkających w domkach finskich na Jelonkach.Obecnie trwa akcja na rzecz ochrony tego osiedla. Jest Stowarzyszenie Mieszkańców Stasin, Włoch. Jest Zrzeszenie Studentów Polskich, którego jestem wiceprzewodniczącym. Czym się zajmujemy? Nie mamy osobowości prawnej, ale stowarzyszeniom przysługują prawa strony, czyli gdy coś dzieje się na waszym terenie dzwonicie do nas. Stronie przysługuje reprezentacja jej interesów zgodnie z interpretacją prawną. Składa się pismo do urzędu, zbiera się podpisy, nagłaśnia w mediach, można określić inwestycję jako gwałcącą interesy strony. Można wnioskować o stronę, gdy na przykład macie stowarzyszenie czy wspólnotę i sąsiadującą działkę, czy pawilon niepotrzebny, czy drogę, która będzie zaburzała ruch. Tylko po to, żeby polityk się pochwalił, że coś zrobił. Bo wciąż w Polsce obowiązuje paradygmat BBB – buduj, buduj i buduj. . Na Jelonkach jeden z mieszkańców posadził sobie krzewy i kwiaty na skrzyżowaniu jednej z ulic. Jeszcze kilka płyt, że tak powiem, wyjął z tego wielkiego chodnika, który w większości był nieużywany. I zniszczono mu to w ciągu dwóch dni przez pracowników oczyszczania. Takie jest podejście w tej chwili do zieleni, że najważniejsze jest beton i to co jest na tym betonie. Nic więcej. Nie zawsze jest tak, że wszystkie wydziały przesyłają nam wszystkie projekty, ale my opiniujemy różne kwestie. Między innymi kwestie rewitalizacji ogrodów. Jedną z takich rewitalizacji była rewitalizacja Ogrodu Krasińskich. Między innymi do nas zwracano się również w sprawie Placu Małachowskiego koło galerii Zachęta. Niestety nie uwzględniono naszych postulatów w ogóle. Plac Małachowskiego będzie betonową przestrzenią z jednym drzewem i kilkoma maleńkimi bylinami. Podobnie Skwer Wolności Słowa, który też oprotestowaliśmy jeszcze przed inwestycją, tam gdzie było biuro cenzury na ulicy Mysiej. Ten skwer nazywa się pięknie, ale jest to konkretna przestrzeń, w której nie można spędzać czasu. Przestrzeń martwa. Jeziorko Lisowskie w dzielnicy Wilanów, gdzie odbyła się samowola budowlana. Inwestor zbudował sobie wyciąg do surfingu z pogwałceniem wszelkiego prawa. To było na terenie warszawskiego parku ochrony krajobrazu. Tę samowolę udało się rozebrać. Już nie chcę wchodzić, jak zachowywał się urząd dzielnicy Wilanów. Sprawa osiedla Jazdów, może też wam przypomnę. Zebrali się mieszkańcy i zgromadzili prawie dwa i pół tysiąca podpisów. Konsultowaliśmy się w sprawie przyszłości osiedla, które miało być całkowicie zabudowane. Planowano powstanie olbrzymiego Muzeum Historii Polski. Na szczęście muzeum nie będzie na terenie skarpy warszawskiej, na terenie Wisłostrady. Teren osiedla Jazdów, przy udziale członków naszej komisji i ruchu społecznego zinwentaryzujemy pod względem przyrodniczym, bo to jest praktycznie rezerwat w środku miasta, bardzo ścisły. Domki tam budowane miały stać pięć lat, stoją już siedemdziesiąt i mają się dobrze. Był przemarsz na rzecz domków fińskich przez miasto, szereg pism, szereg spotkań z władzami. Udało się zagwarantować plany miejscowego zagospodarowania. Opowiem teraz o zabytkowej zieleni, jak się ją traktuje i jak można się zorganizować, żeby coś konkretnego wywalczyć. W 2012 roku ogłasza się rewitalizację Ogrodu Krasińskich. Oczywiście wcześniej nie informując nas o całej procedurze. Mieszkańcy byli przeciwko. Jednak udowadniano nam historyczne koncepcje. Zabytkowy ogród wyglądał różnie, w różnych okresach. Wybrano wariant ogrodu prywatnego. A teraz powinniśmy mieć ogród o charakterze publicznym. Wycięto 505 drzew. Ogradza się teren i nie wpuszcza się nikogo, żeby nikt z nas, mieszkańców Muranowa i Nowego i Starego Miasta, nie protestował. W ten sposób traktuje się zieleń w dzielnicy Śródmieście. Robi się wykopy pod instalację odwadniającą. Zamiast melioracji, wszystko spływa do kanałów. Była mowa o kosztach społecznych. Będziemy płacić firmie, która to będzie filtrować z wodociągów i jeszcze będziemy płacić za wodę i za usługę. Wjechał ciężki sprzęt. Wycinka jak w puszczy amazońskiej. Wycięto przedwojenne jeszcze drzewa 70- i 80-letnie.. Dokonano degradacji przyrodniczej. Dzisiaj to jest teren stepowy. O utwardzonej ziemi. Dosypanej na wierzch. Słychać dudnienie tramwajów i samochodów. Czego wcześniej nie było. Nawet, jeśli drzewa nie miały liści, to w ogrodzie Krasińskich była cisza. A teraz jest hałas. Zorganizowaliśmy wykład w mieście jako mieszkańcy. W jednym z klubów. Zorganizowaliśmy akcję na sesji w tej dzielnicy. Zobaczcie, jakie wielkie powycinano drzewa - mogły stac się potencjalnie pomnikami przyrody. Trwała akcja palenia zniczy co wieczór i kontynuowaliśmy nasze akcje protestacyjne między innymi z udziałem profesora Macieja Równiaka, światowej sławy ornitologa, specjalisty do spraw przyrody w obszarach zurbanizowanych. Drzewa nadal były wycinane. Zobaczcie, w jaki sposób były wycinane. Ogród Krasińskich przeżył getto. Tam mieszka dużo ludzi, którzy pamiętają tego typu rzeczy. Gdzie nasza hala na Koszykach? Gdzie nasz supersam? Urzędnicy podawali, że wycięto 331 drzew. Myśmy doliczyli się 505, robiąc inwentaryzację po godzinach; braliśmy mapę i udowodniliśmy, że 505. Cis, który przetrwał II Wojnę Światową, został wycięty przez pana konserwatora zabytków, który uznał, że drzewo zagraża zabytkom. Teraz drzewa umierają, niezależnie od jesieni trzeba je będzie ściąć, dlatego że teren został zdegradowany. Obecnie zrobiono gigantyczne aleje i same kwiaty. Wyczyszczono kompletnie drzewa po jednej i po drugiej stronie ogrodu . Przy każdym proteście musi być jakiś symbol. Zabytkowy teren, który przetrwał II Wojnę Światową, nie przetrwał XXI wieku. Zebraliśmy pod naszym pismem 6123 podpisów. Na osiedlach Muranów, Stare Miasto, Nowe Miasto. Zbieraliśmy to wszystko po godzinach. To doprowadziło do tego, że jest prawnie obowiązujące porozumienie między ministrem środowiska a głównym konserwatorem przyrody i głównym konserwatorem zabytków, które nakazuje rewitalizację przy konsultacji z mieszkańcami, określenie charakteru lokalnego, co wyklucza inwestycję, którą wymyślą sobie w projekcie, bowiem to musi być krajobraz kulturowy. Zrobiliśmy bardzo wielką debatę w „Gazecie Wyborczej”. Byliśmy w różnych mediach, prawicowych, lewicowych. Ważne, żeby zaangażować znane osoby. Np. pan Łukasiewicz, który sfotografował się przy wyciętym drzewie. Chciałbym pokazać wam zdjęcie, jak trzeba pilnować miejskich inwestycji. Jako młode pokolenie powinniście być aktywni i jesteście aktywni. Pokażę wam, w jaki sposób się wycina na przykład w Łazienkach. Stara Pomarańczarnia, najpiękniejsze miejsce w Europie. Zobaczcie, jak powoli się czyści przestrzeń. To jest przestrzeń pusta, ona nie oczyszcza powietrza. Jeśli ktoś nie jest przekonany do argumentu ekologicznego, niech uwzględni finansowy: Zamienienie róży na jakieś irgi, które już umierają, kosztowało milion czterysta tysięcy złotych. Leszek Lachowiecki: Jak widać, te przykłady można mnożyć i Marcin pewnie opowiadałby nam długo o nieprawidłowościach bulwersujących mieszkańców i tych lokalnych, i tych z dalszych okolic Warszawy. Podstawowym zadaniem wspólnym jest wiedzieć. Im więcej wiemy o sprawach środowiska i ekologii, tym bardziej kompetentnie potrafimy się zachować wobec różnego rodzaju działań, które środowisku zagrażają. Dlatego jest nam przyjemnie, że mogliśmy zaprosić profesor Małgorzatę Tatarewicz, która w gimnazjum numer 72 prowadzi zajęcia z edukacji ekologicznej. Bardzo proszę pani profesor o pokazanie nam, co właściwie robicie. Prof. Małgorzata Tatarewicz: Chciałam tutaj sprostować. Nie ja jedna odpowiadam za edukację ekologiczną w naszej szkole. Jest to cały program i wszyscy nauczyciele włączeni są w to, żeby młodych ludzi zachęcać, rozwijać i wdrażać do ekologii na co dzień. Nie tylko od święta, nie tylko w ramach jakiejś manifestacji, ale codziennie, żeby stało się to stylem życia. Jak zaczynaliśmy? Początkowo to były pojedyncze działania ekologiczne. Współpraca z jakimiś firmami, które organizowały warsztaty, konkursy, takie akcyjne sprawy. Zaczęliśmy od tego, że zdobyliśmy w 2009 roku certyfikat lokalnego centrum aktywności ekologicznej; wtedy ten certyfikat wchodził na rynek polski. Zaledwie kilka lub kilkadziesiąt szkół brało udział w tych projektach. Rok później otrzymaliśmy tytuł-certyfikat Zielonej Flagi. To jest ta sama agencja. Należało wykonać tylko więcej zadań. Zajmowała się wtedy tym pani Agnieszka Nowak. Podczas projektów wykonany został audyt, w jaki sposób nasza szkoła oszczędza energię, w jaki sposób dysponuje odpadami. Trzeba było przepytać wszystkich, od woźnych - do kuchni, sprawdzić rachunki za energię i tak dalej. Wyniki z tego audytu były wpisywane do ekokalkulatora, kalkulatora dwutlenku węgla. Szkoła zobowiązana była do zmniejszenia zużycia energii, wytwarzanych odpadów komunalnych i zmniejszenia zużycia papieru. Liczyliśmy u pani księgowej, ile ryz papieru było wydawane nauczycielom na kserokopie. Tutaj jesteśmy bardzo mocno limitowani, musimy oszczędzać papier, zadrukowywać go z obu stron, zmniejszać czcionki i tak dalej. Zbieramy makulaturę. Zbieramy baterie, zbieramy korki. Wszystko, co praktycznie się da. Korki, bo można z tego załatwić sprzęt dla niepełnosprawnego dzieciaka. Ale baterie już dlatego, że z tego są surowce. Poza tym firma, która odbiera od nas te baterie funduje nam nagrody, które użytkujemy albo na pomoce naukowe do klas, albo na nagrody dla uczniów, którzy wzięli udział w konkursach organizowanych przez szkołę. Tak wyglądają efekty naszej pracy od 2008 do 2010 roku. W naszej szkole takie kolektory słoneczne istnieją i służą do podgrzewania wody. Braliśmy udział w projekcie ekologicznym, który był zorganizowany przez Ośrodek Działań Ekologicznych „Żródło”. W naszej szkole odbyło się podsumowanie tego projektu. Nasi uczniowie mieli na zakończenie ciekawy apel pod tytułem „Ochrona Matki Ziemi”, cały proces się odbywał nad tymi wszystkimi, którzy niszczą ziemię. „Nie bój żaby” to był cały projekt edukacyjny, poprzedzony wykładami, a potem była wycieczka w teren. Jeszcze zanim wszedł obowiązek segregacji odpadów, nasi uczniowie już zachęcali do tego, żebyśmy umieli odzyskać i stworzyć surowce, a z nich na przykład modele toreb. Może ktoś kiedyś wpadnie na tski pomysł. W 2010 roku powstał PAPIK czyli nasz Program Aktywnej Pracy i Kreatywności, który zredagowały panie Zieńkowska i pani Jeżak, nasze nauczycielki języka angielskiego. Program został opracowany jako sposób na ocenę zachowania i zmobilizowanie uczniów do aktywności poza lekcjami. Składał się początkowo z takich obszarów jak nauka, sport, ekologia i wolontariat. Natomiast po 3 latach pracy rozwijamy się i powstaje program ekologiczny dla gimnazjum numer 72. I w tym programie mamy nie tylko działania ekologiczne, ale cały system edukowania dzieci w zakresie ochrony środowiska. Tutaj są takie działania jak małe kroki, to są wszystkie działania dzieciaków i wszystko co one robią, w obszarach jak odpady, transport, energia, zakupy i zdrowie. Wykonują działania w formie konkursu albo biorą udział w projektach, albo robią doświadczenia, które są obowiązkowe w gimnazjum. Wykonują modele i gazetki. Model domu ekologicznego jest efektem projektu uczniowskiego. Ten dom oczywiście posiada wiatrak, bo gdy są chmury, nie można wykorzystać paneli słonecznych; dom jest bardzo przeszklony. Według autora projektu to są szyby potrójne, żeby nie tracić energii. To jest także dogrzewanie domu w okresie wczesnej jesieni. Jeśli pokój się nagrzeje, to nasze piece, które mają zasilanie na gaz czy inną energię, włączają się później. System nie wyczuwa potrzeby włączenia pieca. To też są oszczędności energetyczne. Działania nie ograniczają się tylko do działań uczniowskich, również nauczyciele wychowawcy są zobligowani do tego, żeby przeprowadzić jeden temat z ekologii na godzinie wychowawczej. Jest do dyspozycji dostępny gotowy materiał lekcji, nawet z materiałami do powielenia. Jeżeli nauczycielowi nie pasuje jeden z tematów, które są zaproponowane, może podać własny temat związany z tymi kategoriami. Podstawa programowa obliguje nas, byśmy realizowali takie zagadnienia jak znaczenie roślin i zwierząt dla człowieka, gatunki chronione, zanieczyszczenia atmosfery, wpływ człowieka na zanieczyszczenia wód. Mamy biologię, chemię, fizykę i geografię, tam jest omawiana dziura ozonowa i susze. Początkowo zbieraliśmy około kilkudziesięciu kilogramów baterii. Przeliczaliśmy je jeszcze wtedy na sztuki. I pamiętam takie sprawozdanie, gdzie było około pięciu tysięcy baterii, łącznie z zegarkową i trzyogniwową. Na ten moment mamy takie ilości baterii, że przestaliśmy jej już liczyć. Za ubiegły rok zebrali nasi uczniowi 1 tonę baterii. Natomiast zebrane zostało 10 ton makulatury. Małe kroki: w dalszym ciągu dzieciaki dekorują torby lniane, żeby nie były smutne i dzieciaki chciały z nich korzystać, a nie zreklamówek plastikowych. Wykorzystujemy wszystko to, co jest możliwe, co przeznaczylibyśmy jako śmieć, a można z tego zrobić ciekawą dekorację. Dalsze działania uczniowskie: warsztaty ekologiczne. Spotkanie w Uniwersytecie Warszawskim - „Okaż kulturę, chroń kampinowską naturę”, gdzie studenci pokazywali, jakie ilości śmieci są wyrzucane przy drodze, która nota bene nie powinna przecinać Parku Narodowego. Natomiast nie dość, że tam jest hałas, że zwierzęta giną pod kołami samochodów, to jest to miejsce wyrzucania odpadów. Zajęcia na Mokotowie, gdzie dzieciaki w sposób praktyczny wyznaczały pospolite gatunki, tropy zwierząt i uczyły się segregować odpady, co do czego, z czym wyrzucać, a z czym nie. Kolejne działania uczniowskie: dziewczynki prezentują w postaci planszy, w jaki sposób zbudować dom, który daje jak największe oszczędności energetyczne. To nasze propozycje projektów. Jesteśmy na etapie zakładania ogrodu szkolnego, to są aktualne propozycje do tego działania. Także staramy się, żeby zieleń wokół naszej szkoły nie była tylko czystym trawnikiem do ścinania, ale żeby można było jakieś wartości z tego wyciągnąć. Na przykład, dlaczego chwasty rosną lepiej niż rośliny zasadzone ręką człowieka? I to są pracy stricte badawcze, ciekawe, które mają w głowach młodych ludzi zasiać niepokój, że od nich zależy, jaka będzie przyszłość. Akcja sprzątania świata pozostaje naszą akcją. Oto ilość zebranych odpadów z lasku Lindego przez jedna klasę, a tam były trzy klasy, więc trzeba przemnożyć przez trzy. Lekcje, które mamy z podstawy programowej odbywają się np. w stacji uzdatniania wody w centrum Warszawy. Nie tylko po to, żeby objaśnić, jak to działa i po co, ale dlaczego nie warto wszystkiego wyrzucać do kanału, bowiem mimo, że zostaje oczyszczone, to w jakiś śladowych ilościach dociera do nas z powrotem. Antybiotyki, hormony, tego nie da się zneutralizować. Zastanawiajmy się, gdzie to wyrzucamy. Konkursy, w jakich biorą udział nasi uczniowie, to Olimpus, Ekotest. Organizujemy szkolne konkursy o zdrowiu. Nasi adepci w zeszłym roku brali udział w czterech takich zajęciach. Pani Bielecka pokazuje jak zadbać o zdrowie. Panowie Bukowski, pan Hołyś, pani Zazula uczą gry zespołowej. Prowadzone są zajęcia naukowe, z fizyki. z biologii, zorganizowaliśmy konkurs ornitologiczny. Są nawet zajęcia psychologiczne. To wszystko ma służyć temu, żebyśmy byli wdrożeni do zrównoważonego rozwoju. Współpracujemy z Radą dzielnicy Bielany, z fundacją „Start dla Środowiska”, która rozdaje nam piękne certyfikaty Zielonej Flagi, z Uniwersytetem Warszawskim, z fundacją „Szkoła pod Słońcem”, która zamontowała nam panele, z Wyższą Szkołą Ekonomii, w planach mamy jeszcze Centrum Nauki „Kopernik”. W tym roku staramy się po raz czwarty o zdobycie certyfikatu Zielonej Flagi. Mamy nadzieję, że to się uda, a wtedy otrzymuje się ten certyfikat na trzy następne lata. Liczymy, że urząd dzielnicy Bielany pomoże nam w finansowaniu ogrodu szkolnego. Leszek Lachowiecki: Dziękuję bardzo. Proszę pogratulować kadrze nauczycielskiej i uczniom bardzo różnorodnych i ciekawych działań. Myślę, że gdyby w każdej szkole i mam nadzieję, że tak będzie, realizowano podobny, złożony program ekologiczny, wówczas Polska na pewno w przyszłości byłaby zdrowsza i bardziej zielona. Nie bez przyczyny zorganizowaliśmy nasze spotkanie na Bielanach, bo jest to dzielnica bardzo charakterystyczna. Ma dwa problemy z punktu widzenia środowiska. Pierwszy, to najwyższa sztuczna góra w Warszawie, czyli góra śmieci na Radiowie. Tam są składowane na przechowanie, bo tak to się oficjalnie nazywa, śmiecie nie tylko z Bielan i północnej Warszawy. Problem spalarni, która spala te śmiecie w sposób może 10 lat temu nowoczesny, a teraz już dość hałaśliwy i śmierdzący, sprawia, że mieszkańcy okolic Radiowa bardzo ostro występują przeciwko jej funkcjonowaniu; przed urzędem dzielnicy Bielany odbywały ostatnio gwałtowne protesty. I drugi, bardzo interesujący problem: Huta Warszawa, niegdyś państwowa, budowana od 52' roku, od 57' zaczęła wytapiać stal. Zbudowała także Bielany, o tym trzeba pamiętać, gdyż jesteśmy tuz obok Bielan 1, które powstały dla huty i z inspiracji huty. Niegdysiejszy hotel robotniczy dziś służy nam jako urząd skarbowy przy ulicy Skalbmierskiej. Otóż huta, która jest dziś zakładem nowoczesnym, prywatnym i należy do koncernu ArcelorMittal, jest jednym z nielicznych wielkich zakładów produkcyjnych w Warszawie; ta produkcja jest trudna do opanowania środowiskowo. Ponieważ: po pierwsze stali nie sposób wytapiać zupełnie ekologicznie. Jest problem hałasu - 780 tys. ton złomu rocznie przechodzi przez bocznicę huty, żeby wytopić ponad 600 tys. ton stali. W związku z tym i ta stara huta miała, i ta nowa huta, bardzo nowoczesna, ma problemy z punktu widzenia mieszkańców. Dlatego dzisiaj zaprosiliśmy pana Mariana Eliasza, żeby opowiedział, co huta robi z terenami pohutniczymi i w jaki sposób stara się uporać z problemami, wynikającymi z faktu, że miasto coraz bardziej podchodzi pod hutę. Wokół huty w pasie zieleni, wycinając stare drzewa, które sadzili jeszcze hutnicy w ramach czynu społecznego między 63' a 65' rokiem, deweloperzy budują osiedla mieszkaniowe. 500 metrowej szerokości pas zieleni, który powstał wokół huty, miał bronić mieszkańców przed zanieczyszczeniami; dzisiaj jest on redukowany przez sprzedaż ziemi. Zresztą sama huta zderzyła się z tym problemem. Właściciel części terenów pohutniczych Pirelli chciał budować duże osiedle tuż przy hucie, ale udało się wespół z Urzędem i mieszkańcami to oprotestować i plan zagospodarowania wygląda dzisiaj na szczęście inaczej. Pozwala również hucie się rozwijać. Uważam, że wszyscy jesteśmy zainteresowani, mimo różnych wątpliwości i zastrzeżeń ekologicznych, utrzymaniem huty na Bielanach, ponieważ jest to jeden z nielicznych wysoko specjalizowanych zakładów przemysłowych w Warszawie zapewniający miejsca pracy. Marian Eliasz: Jestem odpowiedzialny za ekologię w hucie. Huta faktycznie została wybudowana 60 lat temu i wtedy znajdowała się na dalekich peryferiach Warszawy. Tutaj były pola młocińskie. Nie dochodziły autobusy do tego rejonu Warszawy. Teraz to się zmieniło. Huta została otoczona, tak jak wspomniał pan Lachowiecki, przez Warszawę. W związku z tym musimy zdawać sobie z tego sprawę, jaka leży na nas odpowiedzialność. My nie możemy ignorować, że znaleźliśmy się w środku miasta, przy czym jesteśmy w tej chwili w Warszawie jedynym dużym zakładem przemysłowym, który przetrwał transformację. To jest też dodatkowa odpowiedzialność. Za Hutą Warszawa znajduje się Cmentarz Północny, ale zaraz potem Puszcza Kampinowska. Kolejne wyzwanie z punktu ochrony środowiska, z którego zdajemy sobie sprawę. Huta ArcelorMittal Warszawa jest jest największym w Warszawie zakładem recyclingu. Ponieważ jedynym naszym surowcem, z którego produkujemy stal, jest złom. Złom ze starych samochodów, pralek, nieużywanych szyn kolejowych, innych nieużywanych części. Zostaje przewieziony do huty, pocięty na części i wsadzony do pieca elektrycznego. Piec ten jest zasilany energią elektryczną. My nie używamy węgla w żadnym etapie naszej produkcji. Stal jest w złomie roztapiana za pomocą energii elektrycznej, a następnie odlewana i walcowana. Produkujemy tylko pręty. Z tego powstają części do silników samochodowych, części do elektrowni wiatrowych. Z naszej stali produkowane są różne specjalistyczne sprężyny, urządzenia używane w kopalniach, a także łożyska. To są rzeczy które trzeba wykonywać ze specjalnej stali, która będzie się wyginała i wycierała. Wracając do ekologii. Stal jest może jednym z niewielu materiałów, którego recycling wydaje się nieskończony. To znaczy, że stal może być przetwarzana w nieskończoność. Dużo gorzej jest z plastikiem. Stal natomiast przetwarza się łatwo. My to właśnie robimy. Bliskość Kampinosu powoduje, że zwierzęta nas odwiedzają. Mamy stado saren, dzików, łosie bardzo często przychodzą, co jest dość kłopotliwe. To duże zwierzęta i ciężko jest je łagodnie przekonać, żeby sobie poszły. Ale najwyraźniej nasze sąsiedztwo im nie przeszkadza. To nie ma stanowić dowodu, że jesteśmy tacy ekologiczni. Ale pokażemy konkretne liczby. Mniej więcej od 96' roku, czyli od modernizacji huty, udało nam się ograniczyć emisję pyłu o 90%, emisję gazu o 60%, zużycie wody o 70%, zużycie energii elektrycznej o 50%, zużycie gazu ziemnego o prawie 60%. Tak wygląda wykres pokazujący emisję pyłu. Pył powstaje w czasie topienia złomu w piecu elektrycznym i jest emitowany. Dawniej był emitowany bez ograniczeń, co mieszkańcy Bielan zauważali, myjąc okna co tydzień. Wykres pokazujący emisję gazów w hucie także uwidacznia ogromną zmianę. Dzięki zmianie wielu różnych technologii zużycie wody zostało ograniczone. Tutaj mamy wskaźniki określające zużycie gazu ziemnego i energii elektrycznej na tonę produkowanej stali. Czyli, ile potrzebujemy energii na tonę złomu. Wykresy pokazują zmiany na przestrzeni lat. Chciałbym pokazać przykłady naszych ekologicznych działań. Pokazują nasze głównie inwestycyjne działania w różnych obszarach środowiskowych. Tutaj na tym slajdzie pokazujemy rozwiązania technologiczne zastosowane w końcu ubiegłego wieku. Dotyczy to emisji gazów. Mamy trzystopniowe elementy odciągu. Nasz wytop, który powoduje powstawanie dużej ilości pyłu jest zamknięty w szczelnej obudowie. Z pieca odciągamy pyły pierwszym stopniem odciągu. Jeśli z jakiś powodów pierwszy system odciągów nie poradzi sobie z całym pyłem, wówczas szczelinami dostaje się do drugiego stopnia odciągu. Jest jeszcze trzeci stopień, który włącza się wtedy, kiedy trzeba dorzucić do pieca. Wtedy pył powstający w czasie tego krótkiego etapu pracy, dosłownie 3 minutowego, jest wychwytywany poprzez okap, który zamontowany jest w dachu hali. Te miejsca odciągu prowadzą do nowoczesnego systemu filtrowania. Jest to ogromny odkurzacz, posiadający system workowy. Z tym, że tych worków jest około 3 tysiące. Każdy worek ma około 6 metrów długości i 7 średnicy. Jest to ogromna powierzchnia, która filtruje z dokładnością ponad 99% . Za systemem odpylania są już tylko wentylatory odciągowe, których praca także uwzględnia elementy oszczędnościowe. Otóż praca tych wentylatorów dostosowana jest do warunków występujących w piecu. W ten sposób wentylatory pracują z wydajnością pozwalającą obsłużyć każdy moment eksploatacji. Pokazaliśmy przykład naszej działalności ekologicznej w obniżeniu zawartości pyłu. Kiedyś stosowany sposób wywozu pyłu polegał na tym, że ładowano go na specjalny kontener i wywożono do innych firm do zagospodarowania. Obecnie proces załadunku został uszczelniony specjalnymi rękawami. Natomiast sam transport odbywa się specjalnymi szczelnymi cysternami. 100% produktu jest przewiezione do zakładów, które odzyskują cynk. W nowej walcowni, która powstała w 2008 roku, zainstalowano systemy wodne. Nasze instalacje technologiczne muszą być chłodzone wodą. Temperatura stali jest bardzo wysoka. Wszystkie elementy, które regulują walcowanie, muszą być zalewane. Pobieramy wodę z Wisły. Tylko i wyłącznie do uzupełniania obiegów wodnych. Uzupełnienia spowodowane chociażby z parowania. Nie unikniemy go w takich procesach. Elementy pieca również są chłodzone wodą, podobnie jak urządzenia do utwardzania powierzchni stali, kontrolowane intensywnie systemami wodnymi, oczywiście też z obiegów zamkniętych. Stacja uzdatniania wody to nie jest stacja uzdatniania wody z Wisły. My nie wyrzucamy wody w ogóle. Ale po to, żeby woda krążyła w naszym obiegu, musi zostać uzdatniona. Uzdatnianie tej wody polega również na oczyszczeniu części wody, która ma kontakt ze stalą. W wyniku tego oczyszczenia powstają specjalne odpady, które również są w 100% zagospodarowane. Jeśli chodzi o problem hałasu, który jest również u nas, to piec elektryczny jest urządzeniem hałaśliwym, ale obudowanym. ta obudowa, oprócz zadania wychwycenia pyłu spełnia również drugie zadanie, nawet ważniejsze pochłaniacza dźwięku. To jest taka duża metalowa buda. Ściany są grubości prawie metra. Sam piec generuje ponad 120 decybeli. Natomiast na zewnątrz hałas nie przekracza 85 decybeli. Kolejnym rozwiązaniem eliminującym hałas możemy poszczycić się na walcowni. Jeśli chodzi o walcownię, to już na etapie projektowym przewidywaliśmy, jakie skutki emisji hałasu z naszych urządzeń technologicznych będą się przekładały na poziom hałasu na terenach chronionych, czyli na terenach, gdzie przebywają ludzie. Zastosowaliśmy akustyczny ekran betonowy. Również na chłodni w obiegu wody. Chłodnia umieszczona jest poza izolowanym budynkiem podstawowej hali. Musieliśmy tam zastosować ten sam ekran akustyczny betonowy, który eliminuje emisję hałasu. Te wszystkie rozwiązania techniczne na naszej nowej hali walcowni sprawiły, że emisja hałasu na terenach chronionych nie przekracza norm. Oczywiście, to kosztuje. Np. rok 2007 jest to rok 20 milionów złotych na rozwiązania ekologiczne. Podobne wydatki ponieśliśmy na budowę nowej stalowni. Od 96' roku, kiedy powstała stalownia, wydaliśmy ponad 100 milionów złotych na typowe rozwiązania ekologiczne. Z punktu widzenia zakładu przemysłowego mówimy o tym, czy Polska ma szansę na zieloną energię. Ja sądzę, że ma. Natomiast dla nas, producentów, Polska jest jednym z krajów, gdzie te koszty energii są najwyższe. Co to oznacza? Oznacza, że producent, który tak jak my, produkuje stal w Polsce, musi wydać stosunkowo więcej na produkcję, niż producent, który produkuje w Hiszpanii. Oczywiście można sobie powiedzieć, że energia jest droga, ponieważ mamy przestarzałe elektrownie. Nie do końca. Bo to jest kwestia regulacji podatkowych, decyzji politycznych. To problem, z którym cały polski przemysł musi sobie poradzić. Trzeba odpowiedzieć na pytanie, czy my chcemy, żeby w Polsce był przemysł, czy chcemy, żeby w Polsce przemysłu nie było. Można wybrać i taką drogę. Był taki czas, kiedy Unia Europejska wspierała dezindustrializację. W tej chwili od 2 lat wraca się do reindustrializacji Unii. W Polsce ten plan jest także poważnie traktowany. Okazuje się, że nie bardzo można wyżyć, mając tylko banki, usługi i przemysł turystyczny. Działalność produkcyjna tworzy dość stabilny rozwój dla danego regionu. Trzeba to jednak robić w sposób zrównoważony i nie można gwałcić środowiska. My jako huta ArcelorMittal Warszawa się pod tym podpisujemy. Leszek Lachowiecki: Bardzo dziękuję. Poznaliśmy działania mikro i makro w dzielnicy Bielany. Ponieważ zdążył do nas pan wiceburmistrz Grzegorz Pietruczuk, który zawiaduje między innymi wydziałem środowiska, poprosimy go o syntezę tego, jak wyglądają zielone Bielany i co to dzisiaj znaczy. Grzegorz Pietruczuk: Przed chwilą brałem udział w konferencji prasowej, na której ustaliliśmy rzecz ważną dla naszej dzielnicy. Chodzi o problemy reprywatyzacyjne. Zgłaszano u nas roszczenia w ostatnich latach, a w ostatnich miesiącach lawinowo, do prawie 160 kamienic i dwóch parków. Jednego przedszkola, szkoły nr 53 podstawowej i liceum z Gwiaździstej. Ten proces się niestety rozszerza. I nagle się okaże, że będziemy musieli oddać wszystko w ręce osób, które nie mają konkretnie nic wspólnego z poprzednimi właścicielami. Niestety tak funkcjonuje w naszym kraju prawo, co przenosi nas do tych kwestii, o których będę mówił, czyli o ochronie środowiska. My działamy na poziome dzielnicowym. Mamy bardzo doby wydział środowiskowy. Obciąża nas utrzymanie terenów zielonych, a mamy ich sporo, bo 160 hektarów lasu na terenie naszej dzielnicy, o który trzeba zadbać. Trzeba znaleźć na to pieniądze, co nie jest łatwe przy całej masie wydatków socjalnych, utrzymania oświaty czy sportu. Jesteśmy zieloną dzielnicą, jesteśmy tak postrzegani. Odrodził nam się ostatnio bardzo poważny problem, który pewnie czasami odczuwacie, czyli kompostownia na Radiowie. Czujecie odór, który unosi się na terenie naszej dzielnicy, bardzo silny na Radiowie, na Wólce. Bywa, że czuć go dalej. Dotyczy to Młocin, Wrzeciona, Chomiczówki, nawet Piasków czy Starych Bielan. Jest to właśnie przykład podejścia „ekologicznego” w naszym kraju. Skąd to się bierze? To jest taka nauczka na przyszłość jak funkcjonuje nasze państwo. Posłowie wpadli na pomysł, że zgodnie z dyrektywami unijnymi trzeba zagospodarować odpady w Polsce. Przygotowano ustawę, uważam że jedną z najgorszych w historii naszego parlamentu. Ale o ile ustawa jest zła, to wykonanie jej w naszym mieście jest jakąś tragikomedią i farsą. Ustawodawcy chodziło o to, żeby więcej odpadów było przetwarzanych i recykling działał jak najlepiej. Założenie szczytne. Dążymy do krajów zachodu, do Skandynawii, ja jestem zakochany w Skandynawii, więc wiem, jak to jest ważne. Uchwalono ustawę, ustalono przetarg, z jedynym kryterium - ceną. A wiadomo, że to najgorsze kryterium przy takim wyborze. Dlatego my, mieszkańcy Bielan, cierpimy na tym. Nie tylko Bielan, bo i Stare Babice, i Bemowo. Śmieci się u nas nie przetwarza. Śmiecie wyjeżdżają na górę śmieci, na której miało się już ich nie przetwarzać. A chodziło o to, żeby zamknąć teren i oddać gorę śmieci dzielnicy, żeby na przestrzeni 20-30 lat ta góra osiadła. Mamy teraz gigantyczną kompostownię, która zatruwa zieloną dzielnicę i jej mieszkańców. Walczymy z nią i chcemy doprowadzić do jej zamknięcia. Nie może być tak, że w kraju demokratycznym, coś takiego się dzieje. Ta kompostowania ma zgodę na działanie do 2024 roku przy najbardziej prymitywnych technologiach, które są ekologicznie nieporozumieniem. Uczymy ekologii w szkołach, przedszkolach, mamy programy. A posłowie zapomnieli o czymś, co zrobili wszyscy inni. Nie przygotowali społeczeństwa do tego, jak będzie wyglądał nowy system. Nie przygotowano programów informacyjnych, nie przygotowano zaplecza, które jest niezbędne. Ustawę wprowadzono jak wszystko u nas na „urra”. Szwedzi wprowadzali swoją ustawę o systemie sortowania i ekologii przez 10 lat. Przez 10 lat edukowali społeczeństwo, przygotowywano dzieci i młodzież w przedszkolach i szkołach. A pewnego dnia, bodajże 31 grudnia, zamknięto wszystkie zsypy i uruchomiono system gospodarowania odpadami. Mają gigantyczne ilości przetwarzanych śmieci, czytałem, że osiągnęli 96%, to jest rekord światowy, tylko tam zrobiono to mądrze. Da się to robić na terenie naszej dzielnicy, mimo tej kompostowni i mimo tego, że to wszystko jest bardzo spóźnione. Udało sie nam stworzyć fundusz promocji ekologicznej, do którego zachęcam was, jeśli macie pomysły, to zgłaszajcie je. Oprócz takich zajęć jak sprzątanie Puszczy Kampinowskiej, robimy pikniki ekologiczne w przedszkolach, w szkołach, różne warsztaty, programy pilotażowe dla dzieci i młodzieży. Robiliśmy pilotaż w trzech szkołach, chcemy wprowadzić go do wszystkich naszych szkół. Chodzi o to, żeby w każdej placówce oświatowej były zajęcia, dzięki którym dziecko uczy się przydatnych ekologicznie zachowań. Nie chodzi o samo sortowanie śmieci, chodzi o zmianę sposobu myślenia. Bo podejście i wytłumaczenie małym obywatelom, co oni robią, wpływa na nas wszystkich. Ruszyliśmy z takim programem, wystartowaliśmy z konkursem „Bądź eko na Bielanach”. Są różne konkursy plastyczne, wzięło w nich udział około 100 osób. W zeszłym roku pięcioro naszych laureatów wyjechało na dwutygodniowe obozy, które opłacaliśmy poprzez sponsorów. Płacą prywatne firmy na Bielanach, które angażują się w takie projekty, bo ich właściciele widzą pożyteczny cel. Moim celem jest stworzenie całego systemu edukacji, uwzględniając wasze pomysły w szkołach. W szkole nr 72 będziemy budować ogród, place zabaw. Jeżeli macie pomysł, jak zainteresować rówieśników, jak dotrzeć z informacją ekologiczną - zgłaszajcie się. Jesteśmy na Bielanach, a ile osób miało okazję spacerować po lesie bielańskim? Z przewodnikiem, żeby wysłuchać, jaką mamy bogatą faunę i florę. Dużo was was wzięło w tym udział? Raczej niewielu. A takie zajęcia są organizowane. Bardzo dobrze współpracuje się nam z hutą. I bardzo podoba mi się podejście korporacyjne ArcelorMittal, bo to jest branie współodpowiedzialności za środowisko zewnętrze i społeczne. Zapraszam do kontaktu ze mną, z panią naczelnik Włodek. Zapraszam do konkursów, aktywności. Mamy trochę pieniędzy, chcemy je wydać. W przyszłym roku chcemy wprowadzić do szkół zajęcia, a nie pilotaże. Pilotaże dobrze się przyjęły, zebrały bardzo dobre opinie. Zapraszam do uczestnictwa w piknikach ekologicznych, kilkanaście placówek oświatowych wzięło udział w takich aktywnościach. Pomagamy je finansować. To są fajne rzeczy. Leszek Lachowiecki: W ten sposób zakończyliśmy nasze spotkanie wezwaniem do współnej aktywności, nauki, edukowania się - bowiem wiedza, nawyki, zrozumienie celu, jaki nam powinien przyświecać okazuje się kluczowe dla pełnej i sensownej realizacji zadań ekologicznych. To, że będziemy musieli je realizować, nie budzi już dzisiaj sprzeciwu - problemem jest natomiast, że oczekujemy tego od innych, sami nie czując się do konca zobligowani. Dlatego odpowiadając na tytułowe pytanie naszej konferencji: „Czy Polska ma dość energii na zielona energię”, odpowiem: jesli każdy z nas, mieszkańców, będzie energicznie działał w tym kierunku, osiagniemy cel ekologiczny, który pozwoli nam żyć w świecie bardziej przyjaznym, zrównoważonym i zdrowym. Dziekuję panelistom, dziękuję Pani Naczelnik Wydziału Środowiska Urzędu Bielan za życzliwą pomoc wzorganizowaniu spotkania, dziękuję wam wszystkim, do zobaczenia.